34 Tajemne życie Severusa, czyli zakochany Potter (cz3)

34. Tajemne życie Severusa, czyli zakochany Potter (3/3)

Trzecia i Proszę Państwa - na szczęście już ostatnia część opowieści o powikłanych losach Harry’ego Pottera.
Przeżywszy wpierw niekończące się szkolenia a potem niezliczone koronacje, Harry teraz robi wszystko, aby przekazać komukolwiek swoją pulę genetyczną. 

Analizują: Kura, Jasza i Sineira. 

Od Ałtorki:
Na początku, jak zakładałam tego bloga, to chciałam, żeby nazwa była ogólnikowa i w adresie macie podane HP i Smoki.
Których, nota bene, ani razu jeszcze nie widzieliśmy.
I nie zobaczymy. Nawet z zestawem do odbioru telewizji satelitarnej firmy Arkon.
Chyba że chodzi o kolejny tatuaż Harry'ego... (uwaga, tylko dla dorosłych!!!!)

Teraz na nagłówku sprecyzowałam już bardziej nazwę, gdyż mam pomysł, jak zakończyć ten „tom”.
Cudzysłów jak najbardziej na miejscu.

Teraz oficjalna nazwa brzmi HP i Cmentarzysko Podumarłych. Jest jednak jedno ale, bowiem o smokach też będzie na końcu tego „tomu”, więc obie nazwy pasują.
Proponuję "Harry Potter i Cokolwiek Jeszcze Przyjdzie Mi Do Głowy".
Nie rozumiem, czym miałoby być tzw.: Cmentarzysko podumarłych. Jeśli podumarły, to jak podsuszony (czyli jeszcze trochę wilgotny), podduszony (czyli jeszcze trochę oddycha) itede. Podumarły to taki jeszcze trochę żywy, więc skąd cmentarzysko i po co? Żeby żywcem grzebać?
Serce ustało, pierś już lodowata,
Ścięły się usta i oczy zawarły;
Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!
Cóż to za człowiek? - POD-Umarły.



[Harry teleportuje się do zamku i poznaje kolejnych członków "drużyny". Jak się okazuje, jednym z nich jest Draco Malfoy]

W zamku nie pozostali długo. Tylko dwa tygodnie. Mimo tak krótkiego czasu, cała drużyna zżyła się na tyle, by można było mówić o prawdziwej przyjaźni między nimi.
Zwłaszcza Harry i Draco zakumplowali się na śmierć i życie.
Przeczytałam "zakopulowali". Chyba mam już dość...

Wciągu tych dwóch tygodni na przemian gadali, wymyślali kawały, jakie będą robić w Hogwarcie, bowiem każdy się tam wybierał, ganiali po lesie w swych formach animagicznych,
Przypominam: niektórzy wybrali sobie a to orkę, a to rekina...
Rekin w galopie między drzewami... to zbyt straszne jak na delikatną psychikę Voldemorta.
Mam wrażenie, że nawet aŁtorkę znudziły te pierdoły.

 chodzili na wycieczki po lesie, pluskali sie w jeziorku (bowiem trzeba przypomnieć, że jest lato:D), urządzali imprezki i spali...
Spali. Uhm. Tak to się teraz nazywa.
Taaak... i znowu się będę upierdliwie czepiać, że pięć lat wspólnej RZECZYWISTEJ walki z Voldemortem i jego poplecznikami, ma jednak nieco większy ciężar gatunkowy niż dwa tygodnie wakacji w uroczym zameczku.
Ale trujesz. Kudy takiej nędznej Hermionie czy innemu Ronowi do demonów, aniołów i kundli zielonych w fioletowe kropki?

Jeszcze przed powrotem, każdy z członków drużyny, przyrzekł w języku elfickim, w którym nie można kłamać, ze nie przyłączy się do Voldemorta i będzie robić wszystko, żeby go pokonać.
Z tego, co słyszałam, kłamać nie można tylko w języku smoków, ale skoro gwałcimy kanon HP, to dlaczego nie inne?
Kto by się tam przejmował jakimiś kanonami. Poza tym nikt nie powiedział, jakie to były elfy.
To mogły być też smocze elfy, takie co to z nieodpartym wdziękiem masakrowały wieśniaków.
Masakrujące elfy nazywają się drowy, ale to z pewnością nie ta bajka. Zresztą GDZIE my szukamy sensu?!?

Każdy też miał wymyśloną ksywkę, tak, żeby podczas walki ich nie rozpoznano.
Sugerowałabym raczej maski albo przyłbice, ale co ja tam wiem...
Oraz "letki" makijaż.
Kaptur na łeb i gotowe.

[Harry] zabezpieczył pokój [przed włamywaczami?] i przeniósł się do zamku Białych Aniołów.
Tak, jak sie umówił z radą było zorganizowane spotkanie. (...)
Biedna rada...

Po spotkaniu Harry został jeszcze chwilę w państwie (które, jak z tego wynika, składało się z jednoego marnego zamku), po czym teleportował się do zamku Arlekinów. Tam od razu podszedł do tymczasowego władcy,który powiedział mu, ze jego gabinet mieści się na trzecim piętrze i czekają tam nie niego dokumenty do podpisania.
Wpada król do wicekróla. Żadnej etykiety, żadnych powitań. Te, gdzie cię znaleźć? Na trzecim piętrze, siódme drzwi po lewej...
A rządzenie państwem polega na tym, że król wpada na pięć minut i podpisuje papiery. Tak. To już w Simsach trzeba więcej myśleć!

Harry poszedł do gabinetu, po godzinie wyszedł stamtąd
Przeczesując włosy i dopinając koszulę,

pożegnał się z Davidem*i teleportował się do zamku Czarnych Aniołów.
Ale chłopak zalatany! Długo tak nie pociągnie.
Ciekawe, czy po teleportacji między światami ma się jet lag?


-Witaj Severusie.
-Witaj królu-powiedział Snape ze spuszczoną twarzą w pokłonie.
Teraz odpłacę ci za te wszystkie lekcje eliksirów! - ucieszył się w duchu Harry.
W czym on miał tę twarz?
Dobrze, że nie na odwrót.  Oj, marlenkizm atakuje znienacka!

-Ale jak to?- Snape nie krył zdziwienia.
-Sam nie potrafię tego dokładnie wytłumaczyć. Ale było to mniej więcej tak, ze przybyłem tu na szkolenie, a gdy je skończyłem odbyła się inicjacja. Później mi powiedzieli, ze jestem królem, bo wybrała mnie jakaś księga, czy jakoś tak. Więc jak widzisz, sam nie wiem jakim cudem się to stało.
Tak jakoś wyszło...
Pijany byłem i w ogóle...
No i wiesz, nie za bardzo mnie to interesuje.

Zostały trzy dni do końca wakacji. I oczywiście, jak na zrządzenie losu Harry nie mógł się wyspać w te dni.
Pierwszej nocy miał koronację u Białych Aniołów, następnej nocy u Arlekinów,a w ostatnią noc u Czarnych Aniołów.
Trzy Korony dla Harry'ego, króla w ciapki i kratki
co nie świadczą najlepiej o cnocie jego matki.
W krainie aŁtoreczek, gdzie zaległy cienie
Mary Sue resztki kanonu wdepcze w ziemię.


Zakonowi powiedzieli, ze wybierają się na dyskotekę. Bo w końcu gdzieś musieli być, gdy odbywały się te uroczystości...
Dyskotekę urządzał wujek Lucio. Gorąca imprezka!
Ech, te temperamentne diabliczki!

Podczas każdej uczty musiał wygłosić przemówienie dla Ludu, ale ten przyjął gonad wyraz łaskawie, nawet gdy Harry powiedział im, ze jest władcą trzech królestw...
Borze liściasty!!! On naprawdę przemawiał do nich TYM???
Widać, że to jedyny sposób, żeby zwrócono na niego uwagę. Cel uświęca środki...
Tylko niektórzy szeptali, że przemówienie jakieś ch...owe.

-Syriusz?-zapytał Harry nie zważając na to, co właśnie w tej chwili mówi do nich Roni Pani Weasley.
Molly zmieniła imię? Ładne takie, bollywoodzkie!
Nie przemawiała gonadami, więc ją olali.
Chyba że aŁtorka miała na myśli joni...

-Mam nadzieję, ze dacie popalić trochę Trzmielowi.-powiedział Syriusz.
Tylko nie za dużo, bo nieprzyzwyczajony do ziela i gotów nam tu kipnąć na zawał.

-Masz do jak w banku.-powiedział Harry.- W końcu krew rodziców do czegoś zobowiązuje. -dokończył z uśmiechem.
Nie mówiąc już o krwi smoków, jednorożców, elfów, wili i... zaraz, kogo jeszcze? Aha, Demona Kolki Nerkowej.

-A tak po za tym, to mamy już opracowane kilka kawałów na najbliższe kilka dni.-powiedziała Kathy.
Nie wątpię, że będą one niezwykle wyrafinowane. Coś w stylu nalania budyniu do kapci, jak mniemam.

-No to wiecie... uczcie się pilnie...rozrabiajcie tylko tak, żeby was nie przyłapali...dajcie popalić nauczycielom, ale nie wszystkim... no i... powodzenia w męczeniu Dropsa.- powiedziała Eleonora.
Wychodzi na to, że stary Dumbel awansował na głównego wroga Harry'ego i spółki. O wujku Voldku nikt już nie pamięta.
Widocznie Harry zweryfikował swoją opinię o Voldemorcie. W czasie "niewoli" u niego doszedł w końcu do wniosku, że najważniejsze jest wnętrze, a nie uroda.
Masz na myśli nieodparty urok sosnowej klepki?
Klepki, klepki... no, dobra niech tak będzie.


Harry nie zauważył, przejęty rozmyślaniami, że wszyscy, a w szczególności dziewczyny bacznie mu sie przyglądają. Co się dziwić?
Nie, no przecież nikt się nie dziwi. Raczej nie wiem, dlaczego jeszcze nie padły mu do stóp.

Włosy miał wydłużone i sięgały mu do ramion, jego postawa również się zmieniła.Był bardziej umięśniony. A do tego, po przemianie uaktywniły się jego cechy, w tym cechy Willi, więc wyprzystojniał.
Jeśli uaktywniły się także różki, czarne skrzydła, cętki arlekina, smocza łuska, róg jednorożca i końska szczęka pegaza, to raczej gapili się na niego jak na cudactwo.
Nie zapominaj o tatuażach. Te dzieła sztuki przykuwały niejedno oko.
Z cech willi najbardziej rzucały się w oczy rynny i ślad podmurówki.

-Proszę wszystkich o ciszę.-powiedział Dyrektor. Po chwili Tiara zaczęła śpiewać...

Jeden dom wywyższony,
przez wieki potępiony,
gdzie potężny potomek stanie,
i spotęguje wołanie.

Słońce jasno świeci, dym się w polu snuje,
Zupełnie bez sensu, ale się rymuje.

Choć go opuścili,
choć go zdradzili,
to on na nogi stanął.
I nie poddał się,
gdyż miał dla kogo żyć.

Budzi się przyroda, już zielono wszędzie
Bać się nie ma czego, znowu refren będzie.


Odnalazł,to czego szukał,
stracił to, czego nie chciał.
I choć podjął złą decyzję,
to swój błąd naprawić zdoła,
I wybierze Potomek Wielkich,
to, co uzna za słuszne...

Aaaaaa, idzie wiosna
Aaaaaa, dłuższe dnie,
Aaaaaa, kwiatki rosną,
Aaaaaa, głupie, nie?



Wszyscy uczniowie siedzący w Wielkiej Sali zastanawiali się, kim są ów uczniowie, którzy czekają na przydział wraz z pierwszorocznymi.
Proszę... <zaciska szpony na krawędzi biurka> Niech ktoś ją zabije za mnie... <porasta sierścią> Bo stracę panowanie nad sobą!!! <uszy się jej wydłużają> I kolejne punkty człowieczeństwa pójdą się chędożyć!!!
Owi, do cholery, owi. To się odmienia!
<uspokaja się>

-Juliette Potter.-po tych słowach większość uczniów zaczęła coś między sobą szeptać. Wszyscy czekali, i wymieniali poglądy do jakiego domu trafi.
.-Slytherin. (...)
W tym samym czasie cała sala zastanawiała się, jakie powiązania łączą ze sobą tego sławnego Pottera i tą całą Juliannę...
W tym samym czasie Kura zachodziła w głowę, jakaż to siła nieczysta nie pozwala aŁtorce zapamiętać imion własnych postaci.
To się nazywa głupota. Czysta, nie nieczysta.

Gdy Minerva chciała zabrać Tiarę, ta poprosiła dyrektora o pozwolenie na przydzielenie całego szóstego rocznika jeszcze raz.
No ba. Przecież szanujące się opko nie może się obejść bez zabawy w komórki do wynajęcia, czyli ponownego przydziału kanonicznych bohaterów. Durna Rowling nie miała zielonego pojęcia, gdzie tak naprawdę powinni trafić!
Po cholerę w ogóle ta Tiara? Nie lepiej im pozwolić zmieniać domy jak popadnie?
W ostateczności można zagrać w butelkę.

Harry cieszył się, ze trafił do Slytherinu.-Bynajmniej już nie będę“złotym chłopcem” Trzmiela-pomyślał.
Nie, teraz będziesz srebrnym chłopcem Severusa. Oraz prezesem Klubu Wielbicieli "Bynajmniej".
Oraz honorowym gościem klubu "Blue Oyster".

Nowym nauczycielem Praw Magicznych zostaje Alfonsa Gigiło. Przybyła do nas z Niemiec.
Wywodzi się z prastarego rodu niemieckich Litwinów, z małą domieszką krwi jednorożca.
Kiedy Kara Mustafa, wielki mistrz Krzyżaków, szedł z licznemi zastępy przez Alpy na Kraków, do obrony swych posad zawsze będąc skory, pobił go pod Grunwaldem król Stefan Batory.
Jak nic pochodziła z Jadźwingów! Straszna, dzika i rozczochrana...

Nauczycielem Podstaw Biało magicznych, jak i Czarno magicznych zostaje Eleanora Corner, już wkrótce Eleanoea Black.
Po ślubie zwykle zmienia się nazwisko, ale żeby imię też?!
Imię, nazwisko, numer buta, płeć - jak szaleć to szaleć.
Dlaczego "Podstawy Czarno magiczne" tak strasznie mnie bawią? Przecież to poważna rzecz!

Na eliksirach, Snape początkowo nie wiedział, jak ma traktować Harrego.
Zwłaszcza że Harry tak cholernie wyprzystojniał. I te jego włosy do ramion!

-Ciągle jest tym samym Potterem. Nie. On się zmienił, ale ja nie mogę dać po sobie poznać, ze go polubiłem. [muszę przestać robić do niego te maślane oczy] I do tego on jest moim władcą.[ach rządź mną, Harry! Rozkazuj!] -myślał Snape.-I jeszcze jest w Slytherinie.- Niby wszystko miało wyglądać po staremu, ale fakt, że Potter trafił do Slytherinu wszystko zmienił.- Już wiem.-rozmyślał dalej Severus.-Będę traktować go tak, jakby go nie było. Nie będę zwracał na niego uwagi. [A wtedy sam do mnie przyjdzie. Nie zniesie mej obojętności!] - Po chwili Snape pogratulował sobie pomysłowości.
Sevciu, to było genialne, godne Nobla! Jak na to wpadłeś?

Następne lekcje były w miarę... nudne, gdyż Harry był tak wyszkolony, że zakres jego wiedzy sięgał daleko, daleko za materiał Hogwartu...
No więc właśnie cały czas się zastanawiam, po ki czorta on tam wrócił.
Żeby dokuczać Dumbledorowi, to był jedyny powód.
Dla niepoznaki, oczywiście. Żeby się Voldzio nie zorientował, że ciągłe znikanie Harry'ego i innych członków drużyny ma jakąś przyczynę poza imprezkami. No bo przecież Voldzio jest głupi jak psi dydek i niczego do tej pory nie wyniuchał!

-Atak na Wrexam*. Za 20 minut. Pośpiesz się.-usłyszał Harry w swojej głowie.
Po chwili jego uszy zaczęły błyskać na niebiesko, a z ust wyrwało się wycie syreny alarmowej.
[czytać przez nos] Opóźniony pociąg do Koluszek wjeżdża na peron trzeci.
Brzmi jak tajny komunikat o otwarciu nowego hipermarketu.

 Teraz już dowiedział sie, co planuje Voldemort. Wrexam było małym miasteczkiem położonym w Walii, oddalonym o godzinę jazdy od Liverpoolu.
Wrexham, jeśli już. I nie takim znowu małym - jest określane jako ósme co do wielkości miasto Walii.
Dziura. Po prostu dziura.

Bardzo szybko sprowadził całą drużynę w jedno miejsce, po czym teleportowali się do miasteczka. Nie wszyscy potrafili to robić na terenie zamku, gdyż tylko Potomkowie założycieli.
CO potomkowie założycieli? Kto zeżarł koniec zdania? Walerian?

Musieli zastosować teleportacje łączną. W między czasie jeszcze zmienili swoje szaty na bojowe, zarzucili kaptury i rzucili na siebie zaklęcie cienia, tak, ze nikt nie będzie mógł dostrzec ich twarzy.
Ciekawe, czy mają na to wszystko specjalną szatnię?
Tak, nazywa się "między czas".

Gdy dotarli na miejsce przenieśli [Na rękach?] wszystkich mieszkańców na salę gimnastyczną, gdzie pozostawili ich, a sami udali sie na miejsce bitwy.
Spora sala musiała to być, skoro zmieściły się w niej 42 tysiące mieszkańców.
Dla porównania: Stadion Śląski w Chorzowie liczy nieco ponad 47 tysięcy miejsc.
Oj, trochę ich sprasowali.
Układali warstwami!
Przesypując wapnem...

Nie musieli długo czekać, Już po dwóch minutach pojawili sie Śmierciożercy.
W szalikach z Voldziem i obowiązkowych kapturach na głowach.

Jeden z Śmierciorżerców, gdy ich zobaczył zapytał:
-Kim jesteście?-Harry wystąpił i powiedział:
-Jesteśmy postaciami z twoich najgorszych koszmarów.
O Borze Liściasty! Jola Rutowicz? Gracjan Roztocki?
Głupi Śmierciożercy - idą na ustawkę i nie wiedzą z kim będą się kotłować?


-Jak sie nazywacie?
-Nazywają nas różnie. Mściciele, Zabójcy,
Niszczyciele Światów!
Aż dziw, że nie Assassyni  ;)
Jak mrrrocznie... Eee, że tak zapytam, kogoście zabili do tej pory i co pomścili?
Zamordowaliśmy Logikę, wykończyliśmy Gramatykę i pomściliśmy pięć poduszek

lecz my wybraliśmy sobie inną nazwę Anielska Drużyna, lecz z aniołami mamy mało wspólnego...
Tak dla zmylenia przeciwnika.
Nic? Ani trochę? Naprawdę?
Może tylko te złote loki... BTW mój chłop twierdzi, że to mu się kojarzy z amerykańskimi koszykarzami:D

Śmierciożercy rozpoczęli atak.Na początku, to oni mieli nieznaczną  przewagę, ale fala zwycięstwa bardzo szybko się odwróciła.
Nie fala, tylko szala i nie odwróciła, tylko przechyliła. Prawie robi różnicę.
Przy czym Harry był "języczkiem uwagi"

Zaklęcia latały w każdą stronę.
...a od przekleństw powietrze zrobiło się gęste...


Drużyna oprócz zaklęć walczyła także mieczami rozcinając ciała wrogów na pół, tak jakby byli oni z masła.
<Sine siada wygodnie, zakłada nogę na nogę i nalewa sobie czerwonego wina.> Ktoś chętny na serek? Zaraz... Co jest? Kto, do cholery jasnej, włączył tryb "no blood"?!?

Pod koniec walki na miejsce bitwy teleportowali sie Aurorzy i członkowie Zakonu Feniksa.
Zupełnie jak nasza policja.

Harry, gdy tylko ich zauwarzył krzyknął:
-Nie wtrącać sie. My sobie poradzimy.
Po pięciu minutach walka się skończyła.
Aaaa... A flaki? A ucięte członki, latające na prawo i lewo? A krew? Gdzie jest KREW?!? To koniec???
I już. Drogi Czytelniku, napawaj się tą sceną, rozmachem opisów, śmiałością wizji, dramatyzmem i ekspresją - bo więcej nie będziesz miał okazji zobaczyć drużyny w akcji.
"Po pięciu minutach walka się skończyła". Wielka bitwa między siłami Dobra i Zła, bitwa decydująca o losach  świata trwała tyle co przepychanka na boisku w czasie przerwy.

Harry szybko podszedł do Aurorów i powiedział:
-Posprzątajcie.
W końcu za co wam płacimy?
Aurorzy jako czyściciele? Dobre! Podoba mi się.

[W walce ginie Scarlett, ukochana Harry'ego. Ten idzie się wypłakać na ramieniu Lucka]


-Siema Lucek. Co u Ciebie?-przywitał sie bardzo grzecznie Harry.
Redefinicja pojęcia "grzeczność" w tym opku nastąpiła już dawno temu.
Ciekawe, jak według aŁtoreczki wygląda niegrzeczne, czy wręcz lekceważące powitanie... Zresztą nie, nie chcę tego wiedzieć.
Biedny Lucek. Jak ten facet musiał cierpieć!

-A czy ty przypadkiem nie powinieneś być teraz na pogrzebie Scarlett?
-Powinienem, ale jak widać nie jestem.
-Ale dlaczego?-zapytał zdziwiony Lucyfer.
"Jakim cudem jestem bardziej ludzki od niego?" - pomyślał ze zgrozą. - "Czyżbym się aż tak zestarzał?"

-Bo nie potrafię znieść tych spojrzeń. Nie potrafię sie pogodzić z jej śmiercią. Przecież ona tyle dla mnie znaczyła, tyle miało być jeszcze przed nami dni, tyle mieliśmy razem przeżyć.
Tyle szkoleń, tyle inicjacji...

A tu co? Nawet nie zdążyłem sie nią porządnie nacieszyć.
Janiemamskoja... Eeee tam, co będę ściemniać. Mam skojarzenia!

Powiedz mi proszę, dlaczego życie jest tak niesprawiedliwe? Dlaczego giną wszyscy Ci, których kocham? No powiedz mi dlaczego?
Bo lajf iz brutal end full of zasadzkas? Or kopas w dupas samtajms?
Bikołz it's yołr daaark destinyyyy!!!!

-Harry poznaj Boga...-zaczął Luc, ale przerwał mu Bóg.
-Mów mi Stev.-powiedział i wyciągnął rękę w stronę Harrego.
-Harry.-powiedział Harry, po czym uścisnął dłoń Steva.
Cze, Bogu.
Harry, nie daj się nabrać! To nie jest Bóg! Bóg jest kobietą! Czarną!
A nie gąbką? (konia z rzędem temu, kto mi przypomni, w jakiej to było książce!)

Rozmawiali już z półtorej godziny, po czy Harry zapytał.
-Czy mógłbym porozmawiać z kimś, kto już nie żyje, a przebywa w niebie?
Twardziel! Półtorej godziny wytrzymał, zanim przeszedł do zasadniczego tematu!
Prawdę mówiąc, jestem zaskoczona. Po tym aŁtoreczkowym Harrym spodziewałam się czegoś w TYM stylu.

-Zależy z kim.-Odpowiedział Stev.
-Teraz, to najbardziej mi zależy na rozmowie z Scarlett. Ale jakbym mógł, to chciałbym później porozmawiać jeszcze z moimi rodzicami.
Ale to już niekoniecznie.

-Z Scarlett pozwolę Ci porozmawiać jeszcze dzisiaj, ale rozmowa z rodzicami będzie musiała jeszcze trochę poczekać.
-Nie ma sprawy.
Nie, ja się wcale nie dziwię. Ostatecznie nie pierwsze to opko, w którym rodzice są na samym dnie hierarchii ważności.

- Więc co się działo w szkole, gdy mnie nie było?
-Nic.
-Nudy.
-Smutno było.
-Przeżywaliśmy załamanie.
I pokazali mu przedramiona pokryte śladami po cięciu żelkami Haribo.
Emo-Huncwoci. Tego nawet moja dość bujna wyobraźnia nie ogarnia.

-Nie mówcie mi, że nie zrobiliście żadnego kawału.-powiedział Harry
-No w sumie, to nie...-przyznał się Draco.
Wstyd mu było. Jakoś tak... Opuścili się, cholera. Nikogo nie oblali sosem czekoladowym, nikomu nie napluli do kieszeni, no wstyd!

-Chcecie mi powiedzieć, że przez dwa tygodnie nie zrobiliście nic, ale o nic zabawnego?
-Nie no. Nie było aż tak źle. Raz upiliśmy sie do nieprzytomności.-pochwalił się Daniel.
Hihihi, hahaha, Draco narzygał do kominka! A potem kazaliśmy skrzatom to posprzątać! Ale była jazda!
Jakie to... ambitne!



[Tu mamy dwa długie rozdziały o tym, jak Harry zaadoptował dwójkę osieroconych dzieci. Niestety, nie miałam na nie siły. Dzieci oczywiście były Czarnymi Aniołami i czort-nie-wie-czym-jeszcze. Do zwykłych mugolaków, ani nawet czarodziei, przecież by się nie zniżał.]




Nastał grudzień. Trochę deszczowy, trochę śnieżny, ale przyniósł z sobą nadzieję.
Nadzieję na to, że opko niedługo się skończy.
I że w styczniu będzie mróz. Jakiekolwiek by to miało znaczenie dla opka.


Nadzieję, na to, ze najbliższe święta obejdą się od walk, że podczas świąt zapomni się, że trwa wojna, że będzie można, tak po prostu, cieszyć z bliskości innych osób...
Do domu wrócimy, w piecu napalimy, nakarmimy psa...
Bo z okazji świąt obowiązuje przerwa świąteczna. I każdy czarny charakter tę przerwę szanuje. Nawet Voldzio. I nie ma żadnych szkoleń!

Oczywiście, niż nadszedł grudzień był listopad
Ona notorycznie używa "niż" zamiast "nim", zauważyliście?
A jeszcze wcześniej był październik.
Niż nadszedł. Grudzień był, listopad... No i ten niż, to i pogoda kiepska.

w którym działo się wiele, wiele dobrego. Ale także złego.
Bo nikt nas nie przekona, że dobro jest dobre, a zło jest złe!

Voldemort zaatakował. Może nie był to atak, taki jak piętnaście lat temu, ale atak na mogolski sierociniec coś znaczył.
Magiczna Anglia wypowiada wojnę Mongolii?
Mongolskie sieroty i tak już mają przechlapane, oszczędźmy im Voldemorta.
Co mógł oznaczać bezcelowy i bezsensowny atak na sierociniec? Chyba to, że Voldzio się stacza.
To z tęsknoty i tylko po to, żeby Harry znów zwrócił na niego uwagę.


[Harry'ego odwiedza Snape]

-Witam.
-Cześć.-powiedział Harry.-Może usiądziesz.-dodał, wskazując na fotel, który stał naprzeciwko niego.-Napijesz sie czegoś?-zadał pytanie.
A potem razem będą robić na drutach. Albo poplotkują o sąsiadkach. Bogowie! Wizja Snape'a siedzącego u Harry'ego na herbatce mnie przerasta!

-Z miłą chęcią kawy, jeśli można.-odpowiedział spokojnie, po czym zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Był tu wiele razy. Ale zawsze na krótką chwilę, no, może nie licząc pierwszego razu, ale w tedy był zestresowany.
Snape zestresowany. Taaaa. Może jeszcze drżał mu głos i pociły się ręce?
Nie czepiaj się tak. Jeśli to był jego pierwszy raz, to miał prawo być zestresowany.


-Chciałbym porozmawiać.-odpowiedział spokojnie Severus.
-A o czym, jeśli można wiedzieć?-zapytał Harry, który szczerze mówiąc, był bardzo ciekawy, o czym Severus chciał z nim porozmawiać.
-Nie o czym, ale o kim.-odpowiedział Severus. Harrego bardzo zaciekawiła ta odpowiedz.
-Więc o kim?-zapytał Harry.
- O nas, Harry - wyszeptał namiętnie Snape. - Czy nie widzisz, że cały płonę?

-O mojej córce.-powiedział spokojnie Severus. Harry był bardzo, ale to bardzo zdziwiony,
Spodziewał się bowiem zupełnie innej rozmowy.

ale nie dał tego po sobie poznać.
Wszystkie lata morderczych szkoleń nie poszły na marne. Umiał robić dobrą minę do złej gry.

-Nie wiedziałem, że masz córkę.-odpowiedział spokojnie.
Obaj się nachlali melissy i nażarli Persenu.

-Mało kto wie. No dobra. Wiem, ze jesteś zdziwiony i zaciekawiony, więc opowiem Cię historię mojego życia. Wierzę, że wiesz już o mnie kilka rzeczy, a powinieneś wiedzieć więcej, ale w mojej kartotece tego nie było. Mam nadzieję, ze pozwolisz mi opowiedzieć cała historię.-powiedział nad wyraz spokojnie.
-Cieszę sie, że obdarzyłeś mnie zaufaniem i mi opowiesz tą historię. Jak rozumiem będzie ona dotyczyła Ciebie i twojej córki. Czegoś i kogoś jeszcze?-zapytał.
Czy oni naprawdę muszą rozmawiać jak półidiota z ćwierćdebilem? Czytelnik naprawdę już dawno się zorientował, że to będzie Rozmowa-O-Córce-Snape'a!
Ta rozmowa wygląda jak żywcem wyjęta z jakiejś cudnej południowoamerykańskiej telenoweli. O, Milagros czy chcesz o tym porozmawiać? Tak, Rodrigo, musimy o tym porozmawiać! Ależ Milagros, czy jesteś gotowa, by o tym rozmawiać? Tak, Rodrigo... I tak dalej, do us... ten, no...
Kartoteka z życiorysami... czyżby TAM też mieli IPN i kompromitujące haki w teczkach?!

-Może chcesz coś mocniejszego, niż kawa. Mam wyśmienitej jakości alkohol.-powiedział Harry.
Wolisz bimber Arlekinów, nalewkę na aureolce, czy śliwowicę wujka Lucka? Ostrzegam, piekielnie mocna!
Napij się, Sev, będziesz łatwiejszy.

W skrócie: Snape, początkowo stuprocentowy zwolennik Voldemorta, pokochał szlamę, która otworzyła mu oczy na bezwartościowość teorii Lorda V. Urodziła mu córkę imieniem Emily, po czym zginęła z ręki jakiegoś śmierciożercy, co ostatecznie skłoniło Severusa do przejścia na jasną stronę Mocy. Córkę ukrywał aż do tego dnia. Koniec.

W oryginale zajmuje to około strony Worda i jest śmiertelnie nudne.

PS. Nie wiem, czy powinnam ostrzec, ale dzieci, powiedzmy poniżej 10 roku życia nie powinny czytać końcówki:D
Aaaha, czyli jedenastolatki mogą już oglądać scenki z czerwonym kwadracikiem? Ile lat ma aŁtorka?
Dwanaście i pół. Albo coś koło tego.


-A wracając do twojej córki, to jak ona ma na imię?
-Emily.
-Ładnie, no ale jeszcze jej nie poznałem, a nie ocenia się ludzi po imieniu. Nie sądzisz?
E jak Emily, dziewczę w stylu emo,
Nikt jej nie rozumie, a przyjaźń jest ściemą.
Siada zawsze w kącie, kuli się i garbi,
Patrząc z nienawiścią na "różowe barbie".
Kocha swą żyletkę, nie cierpi obłudy,
Słucha mrocznej muzy... nudy, nudy, nudy!

-Ale za to mam dla Was niespodziankę. Na sylwestra zapraszam do siebie. Do zamku. Jest taka tradycja, że organizuje sie wielki bal. I w tym roku też sie odbędzie, a wy, jak i cała drużyna jesteście zaproszeni.
Bo czymże byłoby opko bez balu, prawda?
Szkoda tylko, że w większości opek pod pojęciem "bal" kryje się zazwyczaj badziewna dyskoteka zakończona ordynarnym chlańskiem i gwałtami po kątach.

Harry bardzo szybko wrócił do codzienności. Ale czegoś mu było brak. Tęsknił za czymś. A może za kimś?
Ale nie. On wyrzekł się miłości. Obiecał sobie, że do zakończenia wojny z nikim się nie zwiąże.
...póki nie ubije trzech śmierciożerców jedną avadą?
Gdybyż go potem jacyś Tatarzy ubili i do wieży oblężniczej przymocowali. Ale nie ma co o tym marzyć...
Obiecywać to on sobie może. AŁtoreczka i tak go bzyknie.

Nie przeżyłby takiej straty, bądź co gorsza, nie mógłby znieść myśli, że to on zginie i zostawi ją tu, na ziemi samą. To było by zbyt bolesne.
Zaiste, proces ginięcia bywa zazwyczaj bolesny.

Bal był huczny. Wszyscy zaproszeni goście świetnie się bawili. Muzyka, alkohol, tańce...
Pawie w kątach...
Och, muzyka na pierwszym miejscu?!?

Harry swój czas spędził chyba na rozmowach z ludźmi tam obecnymi, ale jednej osobie poświęcał chyba najwięcej czasu. Tańczył z nią, szeptał jej komplementy na uszko, a o północy nawet ją pocałował.
A wtedy zamieniła się w żabę.
I to by było na tyle, jeśli idzie o obietnice.

 Nie wiedział, czy to te kilka kropel alkoholu to sprawiły, albo uczycie, które wydostało sie na zewnątrz,
Ooo, fuj!
I on z tym uczuciem na wierzchu paradował między gośćmi?

ale był pewny, że Emily się to podobało
Nie wątpię. Choć na początku pewnie nerwowo chichotała.

i pozwalała na to, a ona przecież nie piła...
Cóż, córka Snape'a odziedziczyła widać dziwactwa po tatusiu.
Miała swój niecny plan, nie mogła sobie pozwolić na rozpraszanie.

-Jak to możliwe, że jeszcze nie byłam w twojej komnacie. Przecież ty w mojej byłeś już tyle razy...
Przychodziłeś oglądać znaczki i pożyczać akcesoria kominkowe...
Emily miała swoje zasady. Pierwszą z nich było: nigdy u faceta!

-To może pokarzesz mi ją teraz?-zapytała.
-Uważam, że to nie jest najlepszy pomysł.
To dobra komnata, za co mam ją karać?
Za brak sosnowej klepki, ot co!

Gdy weszli, Emily specjalnie zwiedzała, tak, żeby jego sypialnie zwiedzić ostatnią.
Mroczny Plan! *proszę o stosowny podkład muzyczny!*
<Ziewa> I po co te podchody? Nie prościej złapać chłopa za kłaki i zaciągnąć do wyra? Byłoby w tym tyle samo wyrafinowania, a o ile mniej zachodu!
khm... a skąd wiedziała gdzie jest jego sypialnia?!

Już na początku balu zauważyła, że podoba się Harremu. Ona tez to czuła, ale wiedziała, ze Harry nie wykona pierwszego kroku.
Postanowiła więc go zgwałcić!
Myślałby kto, że córka Snape'a ma dostęp do środków, które wręcz rzuciłyby jej Harry'ego do stóp. Czyżby zazdrosny papa zaczął zamykać eliksiry na kluczyk?

-Jakie ogromne łóżko.-powiedziała, po czym, jak małe dziecko sie na nie rzuciła.
Ależ toto nachalne!
Jakby mi się ktoś tak w ubraniu rzucił na łóżko, dostałby kopa w rzyć.

-Emily? Nie sądzisz, że możemy już iść?-zapytał zniecierpliwiony Harry, który stał i przyglądał sie, jak Emily skacze po jego łóżku.
W duchu z niepokojem obliczał wytrzymałość sprężyn.
I wściekał się, że jednak nie wstrzymał się ze zmianą pościeli.
Zachowywała się jak prawdziwa dama.

-Nie. Jeszcze tylko trochę.-powiedziała, po czym zeskoczyła z łóżka i pociągnęła Harrego za sobą. W ten właśnie sposób Harry dołączył do niej i oboje skakali po jego łóżku, jak dzieci. Ale w pewnej chwili Emily się potknęła i upadła, pociągając Harrego ze sobą.
Nie bawi się w ceregiele, ot i wsio.
Potknęła się? Na łóżku? O co? O kretynizm sytuacji?
Nie, o schowaną na później Blond Demonicę Seksu.

Po chwili oboje zorientowali sie, w jak niezręcznej sytuacji się znaleźli
Łokieć Harry'ego trafił Emily prosto w żołądek, a jej kolano znalazło się... no, w bardzo wrażliwym miejscu.
W dodatku kołdra się rozdarła, powłoczka oplątała się im wokół nóg  a pierze właziło do nosów.
Demonica wychodząc z sypialni trzasnęła drzwiami tak, że szyby zadrżały...

Harry skorzystał z okazji, jaką było to, że znajdował sie na Emily, i ją pocałował.. Nie był to zwykły pocałunek, było w nim tyle namiętności...
I tyle alkoholu w wydychanym powietrzu...

-Ohh Harry. Tak bardzo Cię pragną.
ONI??? 
Nie dziw się. Harry sprawdza się wyłącznie jako Mroczny Przedmiot Pożądania wszystkich postaci występujących w opku. Bez względu na płeć, wiek, czy stopień pokrewieństwa.

Proszę, nie odtrącaj mnie.- W pierwszej chwili, Harry miał właśnie zamiar uciec od niej, ale po chwili nie panował już nad sobą i swoimi reakcjami.
Nogi mu się splątały i runął, niezdolny do ucieczki. Mógł tylko patrzeć bezsilnie, jak ona się zbliża...
Hmmm, w gruncie rzeczy obiecywał sobie tylko, że się z nikim nie zwiąże. O przygodnych kontaktach seksualnych nie było mowy!

Zaczął delikatnie odpinać sukienkę Emily, ale ta nie była mu dłużna i zaczęła ściągać z niego koszulę.
Sukienka też wiedziała, czego chce.
Postanowiła spłodzić z koszulą małe tuniczki.

Po chwili oboje byli już nadzy.
Harry powoli zaczął powoli pieścić Emily,
Najpierw powoli, jak żółw ociężale...

 ale ta nie była bierna. Krzyczała, wbijała paznokcie w jego plecy. Obojgu było cudownie.
Miejmy nadzieję, że nie miała takich tipsów.
Ohydne te pazury. Czy nie prościej wziąć młotek i wbić garść gwoździ w plecy?
Skoro wbijanie paznokci w plecy wystarczyło, by Harry'emu było cudownie, to mamy szczęście, że aŁtorka oszczędziła nam bardziej szczegółowych opisów. Nagle byśmy się dowiedzieli, że szczytem erotyzmu jest zeskrobywanie zrogowaciałego naskórka.
I wzajemne ogryzanie sobie nagniotków.

Po chwili Harry posiadł Emily. W momencie spełnienia nawzajem wykrzyczeli swoje imię...
I w ten sposób Harry wreszcie przeszedł jedyną liczącą się naprawdę inicjację ;)
Posiadł i już, po ptokach. Jak każda istotna scena w tym opku. A ja już myślałam, że dowiem się czegoś o życiu seksualnym willi i nefarzy.
Nie zapominając też o jednorożcach oraz wampirach.
<po ostatnim słowie chichocze cichutko> Poczytaj sobie panią Mayer.


[Emily na Ceremonii Przydziału]

-Gryff-zaczęła krzyczeć tiara, ale jeszcze nim skończyła, zacięła się i powiedziała szeptem do Emily.-Wiem, że chcesz być blisko ukochanego. Tak też uczynię, bo nie chce spowodować waszej kłótni.
Ponieważ trafienie do innego domu to zbrodnia, której wybaczyć nie można.
Życzę wam wiele dobrego, chociaż wiem, że tak będzie. Nie zapominaj, że miłość wszystko zwycięży. Będziecie szczęśliwi. Mówię Ci.-po czym na cały głos wykrzyknęła-Slytherin!!!
Tiara w roli swatki. Tego jeszcze nie było, jak Hogwart Hogwartem!
To niebezpiecznie ociera się o stręczycielstwo.


Harry już wiedział, co nastąpi. Zakochał się, lecz tym razem tak łatwo nie wypości swojej miłości.
Postanowił na zawsze porzucić wstrzemięźliwość. Raz się żyje, nie?
Poza tym wyposzczona miłość mogłaby poszukać "pokarmu" gdzie indziej. Nie samymi westchnieniami człowiek żyje.

Nie pozwoli Emily zginąć. Nigdy. Chociażby miał poświecić własne życie.
Świeć, Harry, świeć!

Spojrzał na zegarek: 08:57.
A ile sekund?
(...)
Spojrzał na swój zegarek. Była 09:43, więc miał jeszcze trochę czasu.
Bohater opka mógłby się obyć bez ręki, bez nogi, a nawet bez mózgu, ale bez elektronicznego zegarka - nigdy!


[Harry spotyka kolejnego tajemniczego sprzymierzeńca, imieniem Wolter]

Po paru chwilach, wydających się niczym godziny znaleźli się w olbrzymim pomieszczeniu, w którym znajdowały się miliony zwojów i starych ksiąg.
-O Merlinie!-powiedział tylko Harry.
Chcesz powiedzieć, że ten cały burdel nie jest skatalogowany?

-Lepiej bierzmy się już do szukania. Nie wiem, czy już wiesz, ale Voldemorta nie da się zabić w żaden cywilizowany sposób.
Pozostają tylko sposoby pierwotne. Pytanie tylko, w którym momencie zaczęła się cywilizacja. Czy użycie pięściaka będzie sposobem nazbyt cywilizowanym? Jeśli tak, pozostają kły i pazury. Których Harry, choć jest potomkiem tylu ciekawych ras, nie posiada. Zonk!

nie zginie od Avady, ani innej klątwy, bądź trucizny,  nie można go zabić w taki sam sposób, jak wampiry, demony, smoki, czy anioły.
- Czy chcesz przez to powiedzieć, że zmarnowałem pół życia na szkolenia, które teraz sobie mogę w dupę wsadzić?!
<demoniczny śmiech> No jasne! Nie trzeba było wierzyć prasie! Przecież każdy rozsądny człowiek wie, że 99% szkoleń to pic na wodę i fotomontaż!

 Tylko dwa stworzenia posiadają wiedzę potrzebną do zabicia go, ale ona żyją na Cmentarzysku Podumarłych, a nikt nie wie, gdzie ono jest.
Podumarli - Podupadli Umarli. czyli tacy lekko podgnici. Zombiaki znaczy?

Dlatego tez musimy przeszukać każdy zwój i książkę, żeby to miejsce zlokalizować.-Powiedział mu Wolter.
A wystarczyłoby trochę poniuchać...
Chcesz być dobrym archeologiem - wyjdź z biblioteki! Indiana Jones.

Voldemort pokonany!
Przeczytał blogaska i sczezł...

Tyle lat musieliśmy czekać, ale w końcu się udało. Lord Voldemort zabity! Harry Potter bohaterem!
Eeee... że łot? Już? Tak po prostu?
Tradycyjnie. Ciach - i po ptokach. Szkoda, że mój Mistrz Gry nie daje się tak porobić.

Tak naprawdę niewiele wiemy na temat tego, gdzie i w jaki sposób zginął najpotężniejszy czarnoksiężnik naszych czasów, jednak mamy pewność, że zginął i już się nie odrodzi.
Tak naprawdę, aŁtorce znudziło się już to wszystko, włącznie z nowym, genialnym pomysłem, czyli "podumarłymi". Czymkolwiek są, niech spoczywają w spokoju!
Poza tym skończył się jej katalog szkoleń i stwierdziła, że i tak nie wyciągnie żadnych funduszy z Unii. Postanowiła więc zwinąć interes i zająć się haftem krzyżykowym oraz hodowlą boczniaka.


"Udało nam się. Voldemort nie żyje i z pewnością już się nie odrodzi. Tego możecie być pewni."-Zapewnia nas Harry Potter.
Chyba że aŁtorka przypomni sobie o jakimś zaległym szkoleniu.

Albus Dumbledore potwierdza słowa Harry'ego dodając przy tym:
"Trzeba jednak pamiętać, że gdyby nie Harry Potter i Anielska Drużyna nigdy by się nam nie udało. To im zawdzięczamy wygraną i pokój w naszym świecie."
I tylko czytelnicy opka są rozczarowani, że ani razu nie zobaczyli w akcji tych wszystkich mocy, cudów, fajerwerków i wodotrysków.
Aniołki Harry'ego. Już w styczniu w kinach! Film dozwolony od lat osiemnastu.

W całym kraju organizowane są uczty, by uhonorować zwycięstwo, jednak nie zapominajmy o poległych, których pogrzeby odbędą się w najbliższym czasie.
Połączmy więc jedno z drugim i... *śpiewa*

Zróbmy piękną stypę jakiej nie przeżył nikt,
Niech sąsiedzi walą, walą, walą do drzwi!
<patrzy na Kurę podejrzliwie i po chwili oddycha z ulgą> Kiedy powiedziałaś "połączymy", miałam naprawdę paskudne podejrzenia...
Nie tylko Marlenka ryje mózg!



To już koniec. A może dopiero początek?
Świat musi się odbudować, odrodzić na nowo...
Wejść w Erę Ryb oraz Nowy Cykl Aktywności Słonecznej...
Nową serię szkoleń, warsztatów i seminariów...

"Dzisiejszy dzień jest jak poranek na pobojowisku. Jednym przynosi radość,
innym szczerbę po mieczu. Tyś ujrzał swoich przyjaciół w smutku i
strapieniu, ja w radości, Archaniele Objawień.
Czasem weselej być wierzchowcem niż księciem."
Siewca Wiatru
Bo jak nie umiem napisać nic mądrego od siebie, to przynajmniej coś zacytuję.
No to już wiemy, skąd te anioły... I luzacki Lucek. I chęć moja, by kopnąć kogoś w rzyć, nabiera coraz wyraźniejszych kształów.


Cieszył się, że to już koniec. Naprawdę, ale blizny powojenne na zawsze pozostaną.
Blizny powojenne? A co - dziabnął się otwieraczem do konserw, czy spadł z roweru?
Nie pamiętasz? Emily mu wbiła paznokcie w plecy!

Będę przypominać o przeszłości... tej tragicznej, wojennej przeszłości.
Na szkolnych akademiach okraszonych gawędą weterana spod Grunwaldu, czy spod innej darni.

On miał takie blizny... kilka, a nawet kilkadziesiąt.
I tatuaże. Nie zapominajmy o tatuażach!
(dziary i sznyty po prostu, no)
Te blizny to chyba po bitwach na poduszki. No i tipsach Emily, oczywiście. Opisu innych jakoś nam aŁtorka poskąpiła.Bo, powiedzmy sobie szczerze, widzieliście tu gdzieś porządną scenę batalistyczną?
  A nawet kilkaset!
Scen?
Nie, blizn. Bo to był niezdara, co to o własną nogę się potykał i co chwila - jak nie zaciął się w palec, to zdarł skórę z łokcia.

Ofiary pochłonięte przez tą wojnę... były ich tysiące.
Tysiące roztoczy w poduszkach.

Jedni zginęli w słusznej sprawie, inni w mniej. Jedni ratując życie, drudzy na polu bitwy, a jeszcze inny w wielkich męczarniach.
A byli i tacy, co zmarli z nudów, czytając powyższe opko.
I nie zapominajmy o cichych bohaterach zmarłych ze śmiechu.
I szarych komórkach, które gasły niepostrzeżenie.

Tak. Ta wojna pochłonęła tyle istot, że będzie ciężko podnieść się po ich stracie.
Chociaż nikt, łącznie z samą aŁtorką, nie ma pojęcia, jak to się stało.
Dumbledore będzie musiał zintensyfikować starania o becikowe.

-Harry, chodź już do zamku, nie przywrócisz im życia.-mówiła do niego Emily, ale on jej nie słuchał.
Daniel, Charmond... To on miał ich prowadzić i nie zawiódł, ale... zginęli...
Tak samo Arya... nie powinna zginąć, ale to był jej wybór. To ona rzuciła się na Avadę, chroniąc przed śmiercią Emily...
Avada była tym lekko zaszokowana. Możliwe, że zareagowała nieco przesadnie.
Rzuciła się na Avadę i zaczęła dusić ją gołymi rękami.

Dopiero po kilku dniach znaleźli jej list... "Zaginę. Ratując Ciebie, albo Emily, tak, byś był szczęśliwy...Wiem, że nie byliśmy sobie przeznaczenie, ale i tak Cię kochałam..." - to tylko fragment listu...
Zostawiła list pożegnalny przed występem w "Zagubionych"?


Remus zginął z ręki byłego przyjaciela- Petera. Ten, jednak długo nie pożył... Już Syriusz się za niego zabrał...
Zabrał go do "Błękitnej Ostrygi".


No i Wolter. W ciągu tych czterech miesięcy poznał go na tyle, na ile on sam mu pozwolił. Miał mu powiedzieć, skąd tak wiele wiedział o Voldemorcie, ale zabrał swoją tajemnicę do grobu... może to i lepiej?
Lepiej zwłaszcza dla Ałtorki, która dzięki temu mogła sobie darować wymyślanie kolejnej skomplikowanej mieszaniny genetycznej.

-Już idę kochana.-powiedział, po czym mozolnie się podniósł...
Podpierając się sękatym kosturem.

W tym zamku musiał wytrzymać jeszcze dwa miesiące, co nie jest wcale takie straszne... chociaż... każdy kąt wiązał się z wspomnieniami... każdy przypominał kogoś, kto zginął...-Wstąpimy jeszcze do Skrzydła Szpitalnego, zobaczyć jak się miewa Syriusz i twój ojciec?-kolejna ofiara tej wojny. Niespełniona... Ciągle walczy o życie...
Dobić!

-Oczywiście, a później pójdziemy do Eleanory, może jej czegoś potrzeba...
Miał motywację, by zakończyć tę wojnę jak najszybciej - Emily i ich dziecko, które miało się narodzić.
Syriusz... tez chciał jak najszybciej odetchnąć. Chciał wychować choć jedno z swoich dzieci... to, które ma się narodzić za półtorej miesiąca... A teraz... leży nieprzytomny w skrzydle szpitalnym...
To takie przykre...
Nie wiem, dlaczego, ale po przeczytaniu powyższego stwierdzenia zaczęłam chichotać i nie mogę przestać. To takie PRZYKRE!!!
Tu mi się przypomina Barańczak, który w "Książkach najgorszych" kpił ile wlezie z autora kryminałów, jaki opisując odczucia człowieka tuż po zbrodni, użył sformułowania "Morderca doznał uczucia przykrości".

Jeszcze nim wszedł do zamku popatrzył w gwiazdy i wypowiedział słowa:
"Niech te dzieci, które mają się dopiero narodzić i tek, które przyszły na świat i jeszcze nie wiedzą, co to wojna mają udane dzieciństwo i życie... Niech nie wisi nad nimi cień wojny... Proszę..."


Oby wszystko się udało...


-Harry, nie chcę Cie martwić, ale...
-Coś złego z dzieckiem?-zapytał zrezygnowany.
- Jasna dupa, Emily, najwyżej zrobimy nowe, czy naprawdę musisz mi zawracać głowę?

-Nie. Wszystko w porządku, tylko, że...
-Tak?
-Bliźnięta.-powiedziała, a na widok miny swojego narzeczonego dodała- Będziemy mieli bliźniaki. Dziewczynkę i chłopczyka...
O jasna cholera, no to sobie nie pośpimy przez dobrych kilka miesięcy!


A więc życie się jednak do niego uśmiechnęło...
Ma dla kogo żyć...
Musi wychować czwórę dzieci.
Ten uśmiech życia to chyba ciut szyderczy jest.

Musi się ożenić.
Tragedia!
No musi, musi. Dzieciaki powinny mieć tatusia.

Musi wydać za mąż siostrę.
Co, biorąc pod uwagę obciążenie genetyczne, może być zadaniem nieco skomplikowanym.
Oj tam, znajdzie jej jakiegoś jednorożca.
Ślepego jednorożca, podkreślam. Bo normalny nie poleci na jej uderzającą urodę...

Musi być dobrym ojcem, mężem, szwagrem, przyjacielem...
Kuzynem, pociotkiem, wujkiem i bratem stryjecznym.
A w dalszej przyszłości teściem, dziadkiem i pradziadkiem.

Oby mu się udało...
Bo jak nie, to znowu szkolenie.


Niech życie trwa dalej...
Bo to dopiero początek...
Nie strasz!

Ze zgliszczy muszą zbudować nowy świat, w którym nie będzie podziałów...
W którym wszystkie rasy zmieszają się w jednym wielkim galaktycznym prałonie...

Oby się udało...
Kolejne mrzonki o stworzeniu Nadczłowieka?

To już prawie koniec. Jeszcze tylko Epilog.
Spróbuję w nim wytłumaczyć wszystko to, co jest zagadką.
Nie spróbowała. Może to i lepiej...


THE END!



Znudzona Kura, wzburzona Sineira i Jasza Budowniczy
Pozdrawiają z Cmentarzyska Nadgniłych.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
7 Inny Świat Severusa, czyli uroki soku pomarańczowego i biszkoptu
Z pamiętnika zakochanego Pottera, Harry Potter
34 Tajemnica lotu Rudolfa Hessa Sensacje XX wieku
Z pamiętnika zakochanego Pottera [Z]
Hitchcok Alfred Przygody Trzech Detektywow 34 Tajemnica spotkania Małych Urwisów
34 Tajemnica spotkania Małych Urwisów
34 Tajemnica spotkania Małych Urwisów
Członek zwiedziony na manowce, czyli Harry Potter Special Yaoi Edition, cz 3
Lizanie Sunny i inne, czyli Harry Potter Special Yaoi Edition cz 2
Oślizgły wąż Dragona, czyli Harry Potter Special Yaoi Edition cz 1
Psychologia i życie Badanie tajemnic psychiki
Tajemnice zycia po smierci, ŻYCIE PO ŻYCIU
Zapomnieć Czyli tajemnica Zachodniej Wieży[Z]
Expecto Patronum, Trick or treat, czyli Halloween Severusa Snape'a
Trick or treat czyli Halloween Severusa Snape
Biurowe tajemnice czyli jak nie dać się kryzysowi
Stone Irving Pasje utajone czyli zycie Zygmunta Freuda Tom 1
Stone Irving Pasje utajone czyli zycie Zygmunta Freuda Tom 2

więcej podobnych podstron