Trochę informacji których nie słychać w mediach:
- choroba ta jest w Meksyku od stycznia
- 80 osób które zmarło .... od stycznia .... a nie w przeciągu ostatnich dni..... o tym jakoś nikt nie wspomina....
- osoby które zmarły nie były badane czy na pewno zmarły na tego wirusa grypy.... z tych 100 osób, są pewni o wirusie u 20 osób... reszta to pewnie podciągnięcia zwykłej grypy lub gruźlicy... no ale teraz każdy kto umiera to oczywiście na świńską...
- wszystkie osoby które zaraziły się w USA, wyzdrowiały i czują się ok.
- brak zgonów poza Meksykiem
- grypa ta istnieje od lat.... i była już znana medycynie... tak więc nie sądzę, że choroba ta rozprzestrzenia się... po prostu ... jakby Polakom robiono badania jaki szczep grypy obecnie przechodzą, też by pewnie wyszło że np 10 % ma szczep świński.... Robili ci kiedyś badania jaki dokładnie szczep grypy przechodzisz?
- lekarstwo na świńską grypę produkują dwa NAJWIĘKSZE światowe koncerny medyczne firma ROCHE i GLAXO ..... ceny leków nie są tanie ... 10 tabletek to 300 zł
- firmy te przyznały się, że już rozpoczęły znacznie zwiększoną produkcje tych leków... (tak jakby były już na to przygotowane)
- wczoraj leki te znikały z aptek jak świeże bułeczki
- w związku z kryzysem firmy te miały słabe wyniki finansowe ........ tylko wczoraj ich akcje skoczyły po 5-6 %
- ogniska grypy zidentyfikowano głównie na północy Meksyku.... tam gdzie ostatnio wymykały się spod kontroli gangi narkotykowe.... i szmuglowały kokę do USA...oczywiście USA to nie na rękę.... więc wywołali panikę.... wcale się nie zdziwię jeżeli w najbliższym czasie rząd USA wyśle wojsko swoim BRACIOM na pomoc (oficialnie w celu zwalczania grypy) do północnego Meksyku (ps. USA i MEKSYK nie przepadają za sobą)
- kilka osób wróciło wczoraj z Meksyku do Niemiec z gorączą i już robią szum że to grypa... Prawie wszystkie samoloty do Meksyku latają przez Niemcy i Hiszpanię ... Pewnie 5-10 samolotów codziennie przylatuje do Niemiec z Meksyku ..... razy 300 osób na pokładzie, to mamy minimum 1500 osób.... nic dziwnego, że 2 osoby wróciły z gorączką.
- Afera z grypą wybuchła jak zachorowali amerykanie.... 1000 głów w Meksyku = 10.000 głów w afryce = 1 amerykanin.
- w Boliwii panuje teraz znacznie gorsza choroba DENGA ... ale o tym nikt nic nie mówi.
- USA i świat nie bardzo radzą sobie z kryzysem... teraz mamy świetny temat zastępczy...... (słyszałaś w ostatnich dniach coś na temat kryzysu???)
- Przechodziliśmy już SARSa, wściekłe krowy, wściekłe ptaki ... i co z tego wyszło ???? NIC kompletnie NIC.... rozeszło się po kościach...
- była wołowina, drób... przyszedł czas na wieprzowinkę.... Następne będą ryby lub chore marchewki...
Naukowcy próbują wyjaśnić, dlaczego świńska grypa zabija młodych.
”Liczba śmiertelnych ofiar na świecie sięgnęła 65 osób. Połowa z nich to zdrowi ludzie, którzy nie mieli żadnych do tego żadnych predyspozycji. To zupełnie inny schemat niż ten z jakim mieliśmy do czynienia w przypadku normalnej grypy - twierdzi Keiji Fukuda ze Światowej Organizacji Zdrowia”.
Przeciętny wiek w wypadku potwierdzonych zakażeń świńską grypą wyniósł 15 lat
, a dwie trzecie zarażonych ma mniej niż 18 lat. Istnieją dwie teorie wyjaśniające to zjawisko.
Jedna z nich stwierdza, że pierwsi zarażeni byli najprawdopodobniej uczniami, którzy roznieśli wirusa wśród swoich rówieśników. Jest ona jednak niedoskonała. Bo co z rodzicami dzieci i ich nauczycielami?
Druga teoria jest bardziej prawdopodobna. Sugeruje ona, że starsi już mieli do czynienia z wirusem w przeszłości i uodpornili się na niego.
Jednak odporność może być też związana z miejscem zamieszkania. Naukowcy szukają wyjaśnienia, dlaczego wirus szaleje w USA i Meksyku, ale nie zaatakował jak dotychczas Europy.
Naukowcy twierdzą, że wirus H1N1 wielokrotnie pojawiał się w Europie pomiędzy 1918 a 1957 rokiem. Potem
na dwadzieścia lat zniknął. W 1977 roku zaatakował znowu. Naukowcy stwierdzili, że był prawie identyczny z tym, który atakował wcześniej, doszli więc do wniosku, że prawdopodobnie uwolnił się z laboratorium. To właśnie on wywołał epidemię rosyjskiej grypy.
Ofiarami wirusa z 1977 roku byli ludzie młodzi - poniżej 25 roku życia. To skłania naukowców do stwierdzenia, że nie mieli oni do czynienia wcześniej z tym wirusem i dlatego nie zdążyli się na niego uodpornić.
Od tego czasu szczep H1N1 ciągle krąży po Europie. I choć mocno zmutował - białka H i N nie są białkami ludzkimi lecz zwierzęcymi, to jednak starsze osoby w jakiś sposób są na niego uodpornione - czytamy w "Washington Post".
Światowa Organizacja Zdrowia, podniosła stopień zagrożenia pandemią świńskiej grypy z 4 na 5, czyli prawie najwyższy.
Oto trochę informacji, o których nie słychać w mediach...
1. O chorobie mówiono w Meksyku juz w styczniu.
2. Te ponad sto osób, które zmarły z powodu świńskiej grypy to suma ofiar od początku br. a nie tylko z ostatnich dni, tyle, że o tym już nikt głośno nie mówi...
3. Tylko od dwudziestu z nich wzięto wymaz stwierdzający, że byli oni zarażeni tym konkretnym szczepem grypy. Pozostali natomiast "musieli" widocznie napewno umrzeć z tego samego powodu...
4. Grypa ta istnieje i znana jest medycynie już od lat. Tyle, że naogół chory na grypę pacjent nie ma robionego wymazu, na jaki szczep wirusa zachorował i bardzo mozliwe, że gdyby zaczęto robić dajmy na to w Polsce badania wszystkim pacjentom z objawami grypy, to by się mogło okazać, że kilkanaście procent badanych miałoby tą odmianę wirusa.
Apropos pomyśl, czy Tobie robiono kiedyś badania, jaki dokładnie szczep grypy przechodzisz...?
5. Wszystkie zgony mają miejsce w Meksyku a osoby zarażone w USA, albo już wyzdrowiały, albo spokojnie wracają do zdrowia (jak to zawsze przy grypie), bo jak podały amerykańskie "źródła rządowe", większość z zarażeń to łagodnie przypadki, w których życie chorych nie jest zagrożone.
Owszem umarło jedno 23-miesięczne dziecko, ale po pierwsze informacja, że powodem śmierci była świńska grypa jest tylko tezą, nie podpartą żadnym dowodem, a po drugie i tu uwaga!! - dziecko to było Meksykaninem i tylko przyjechało do USA na leczenie.
(---> http://wiadomosci.onet.pl/1961531,11,w_polsce_nie_ma_osob_z_podejrzeniem_swinskiej_grypy,item.html)
6. Lekarstwo na świńską grypę produkują DWIE największe korporacje medyczne.
Brytyjska GlaxoSmithKline (oryginalna nazwa ich leku ---> Relenza) oraz Szwajcarsko-Amerykańska Hoffmann-La Roche Holding Inc. (oryginalna nazwa ich leku ---> Tamiflu)
7. Margaret Chan, szefowa Międzynarodowej Organizachi Zdrowia powiedziała, że ogłoszenie piątego stopnia zagrożenia pandemią grypy oznacza, że wszystkie kraje powinny niezwłocznie uruchomić swe plany przygotowań na ewentualność jej wystąpienia. Oceniła, że pandemia jest nieuchronna, a zagrożona nią jest cała ludzkość (...) po czym zaapelowała do koncernów farmaceutycznych o nasilenie produkcji leków przeciwwirusowych, bo to co się dzieje to sygnał dla rządów i firm farmaceutycznych, że pora podjąć konkretne działania.
7 i 1/3. Tyle, że koncerny farmaceutyczne z kolei "uspokoiły" opinię publiczną mówiąc, że leku na rynku nie zabraknie, ponieważ od jakiegoś czasu znacznie zwiększyły jego produkcję (?)
Czyżby geniusze przewidywali, że się może przydać...?
7 i 2/3. W związku ze światowym kryzysem gospodarczym, oba koncerny miały ostatnio nienajlepsze wyniki finansowe, ale ponieważ apteki przeżywają ostatnimi dniami oblężenie a ludzie kupują ich produkty, które znikają z półek jak świeże bułeczki, to akcje obu firm podskoczyły tylko w środę po 5-6%.
8. Dwie osoby wróciły z Meksyku do Wielkiej Brytanii z gorączką i od razu media podały na cały świat informację o świńskiej grypie w Anglii, mimo iż codziennie lądują w Europie setki osób powracających z Meksyku i nie byłoby niczym nadzwyczajnym, gdyby kilka z nich było poprostu przeziębionych...
8 i 1/2. Skoro jest tak wysokie zagrożenie pandemią, to dlaczego od kilku dni nie ma wstrzymanego ruchu międzynarodowego z Meksykiem, w celu powstrzymania przewożenia wirusa do innych państw i na inne kontynenty, zwłaszcza że przecież przenosi się on z człowieka na człowieka... Mało tego, dyrektor generalny Komisji Europejskiej do spraw zdrowia Robert Madelin powiedział: "tak, ludzie będą umierać na tę grypę i to nie jest kwestia tego czy będą umierać, ale tego jak wiele będzie ofiar - tysiące czy dziesiątki tysięcy. Jednak pan Madelin dodał, że Komisja Europejska nie zaproponuje zakazu podróży do Meksyku czy Stanów Zjednoczonych podczas czwartkowego spotkania ministrów zdrowia krajów unijnych. Ograniczy się jedynie do zachęcania podróżujących by zachowali środki ostrożności..."
???????
9. Co ciekawe ogniska grypy zidentyfikowano w północnej części Meksyku, gdzie ostatnio wymykały się spod kontroli meksykańskie gangi narkotykowe, szmuglujące do USA narkotyki, głównie kokainę.
W związku z obecną sytuacją, oczywiście Ameryka musi jeszcze mocniej pilnować szczelności swojej południowej granicy z Meksykiem i wcale się nie zdziwię, jeśli w najbliższym czasie rząd USA wyśle trochę swoich "chłopców" czyli wojska do północnego Meksyku, oczywiście aby pomóc swoim meksykańskim braciom zwalczać wirusa świńskiej grypy.
10. Schabowego nie będzie :)
Gdyż dużo bardziej niż sam wirus, zapanowała na świecie świńska histeria.
Najlepszym przykładem jest Egipt, gdzie władze nakazały w środę wyrżnięcie wszystkich świń w kraju, w związku z ewentualnym rozprzestrzenieniem się świńskiej grypy.
Jak zakomunikowało ministerstwo zdrowia, likwidacja 300 tys. sztuk rozpocznie się w trybie natychmiastowym - jak to określono - począwszy “od dzisiaj”. I to pomimo, iż resort kilkakrotnie zapewniał, że w Egipcie nie zanotowano żadnego przypadku zainfekowania świńską grypą u ludzi a specjaliści na całym świecie powtarzają, że nie ma ryzyka zarażenia się poprzez jedzenie wieprzowiny. Światowa Organizacja ds. Zdrowia Zwierząt podkreśla dodatkowo, że nic nie wskazuje na to, żeby pojawienie się choroby w Meksyku i Stanach Zjednoczonych było poprzedzone wybuchem choroby u świń...
W sąsiednim Izraelu, pomimo iż stwierdzono dwa przypadki zarażenia świńską grypą, dalej wolą rżnąć Palestyńczyków. Może dlatego, że wieprzowinka nie jest tam zbyt popularna...
11. Zdaniem Tadeusza Wijaszki, dyrektora Państwowego Instytutu Weterynaryjnego, szalejący m.in. w Meksyku wirus powinien być raczej nazywany "północnoamerykańskim", a nie "świńską grypą", gdyż z prawdziwą świńską grypą nie ma nic wspólnego - podkreśla Wijaszka. I łapie się ponoć człowiek za głowę, gdy słyszy o pomysłach wybijania całych stad trzody chlewnej w przypadku zakażenia ich wirusem. Jego zdaniem to byłby absurd. - Świńska grypa (ta prawdziwa) nie jest czymś nowym. Jest jedną ze zwierzęcych chorób występujących od lat - tłumaczy. Kiedy się pojawiała, stada były izolowane i poddawane leczeniu.
Zresztą nawet gdyby w Polsce potwierdzono przypadek zakażenia wirusem, rezygnacja z jedzenia wieprzowiny byłyby nieuzasadniona. Wirus występuje bowiem tylko w płucach i innych narządach wewnętrznych świni a i tak gotowanie lub smażenie mięsa go zabija.
12. Nie zapominajmy o kryzysie!
Słyszeliście ostatnio coś na temat kryzysu? :)
Grypa stała się świetnym tematem zastępczym nieprawdaż?
Nawet zamieszki w Warszawie fakt, że Policja użyła gazu pieprzowego przeciwko stoczniowcom walczącym o swą godność oraz miejsca pracy i to, że rząd popaprańców z Polskiego Zoo bije polskich robotników zeszło na drugi plan... (Apropos GDZIE JEST TERAZ BOLEK???)
13. W poniedziałek (27.04) gazeta wybiórcza i inne miedia podały, że Lekarze oddziału zakaźnego szpitala wojewódzkiego w Zielonej Górze zatrzymali na obserwację kobietę ze stanem podgorączkowym, która spędziła wakacje w Meksyku i pomimo, że wróciła do Polski na początku kwietnia, to od kilku tygodni źle się czuje...
Jak stwierdziła mini ster zdrowia, jeśli okaże się, że jest to pierwszy przypadek świńskiej grypy, to wszyscy z dupliżącego marionetkowego rządu "Polskie Zoo" są gotowi.
We wtorek (28.04), były już "aż" trzy podejrzenia świńskiej grypy w Polsce. W szpitalu na warszawskiej Woli, zameldowana w Sochaczewie kobieta, obywatelka Meksyku, która wróciła do Polski 24 kwietnia i mężczyzna, który z Meksyku wrócił dwanaście dni temu. Oboje od kilku dni uskarżali się na objawy grypopodobne i zostali we wtorek hospitalizowani. U mężczyzny jednak, lekarze podejrzewali tylko przeziębienie...
Środa natomiast (29.04) to informacja rzecznika Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jana Bondy, że na terenie Polski nie ma już chorych z podejrzeniem świńskiej grypy, ale cierpliwości... bo przypadków do zbadania będzie więcej, gdyż w najbliższych dniach do Polski z Meksyku powróci ponad 50 turystów i pielgrzymów. W całym kraju odpowiednie służby przygotowują się na wypadek stwierdzenia przypadku świńskiej grypy, trwa liczenie miejsc na oddziałach zakaźnych, wyznaczanie lecznic, które mają przyjmować pacjentów z podejrzeniem świńskiej grypy, stacje sanepidu są w gotowości a nawet odbyły się też zebrania sztabów kryzysowych...
14. Wachlarz możliwości i pomysłowości jest niewyczerpany!
Nie dajcie się moi drodzy zwariować, bo względem uniwersalnej i starej jak świat prawdy - najłatwiej kontrolować innych strachem. Przeżyliśmy wirusy SARS, wściekłe krowy, wściekłe ptaki, to przeżyjemy i to badziewie. Była wołowina, drób, przyszła pora na wieprzowinkę a następne będą pewnie rybki albo chora rzodkiewka...
Są na świecie znacznie gorsze wirusy jak naprzykład Denga (z ang. Dengue ---> http://en.wikipedia.org/wiki/Dengue_fever)... ale o tym nikt nic nie mówi. Żyjcie więc tak, jak żyliście przed akcją "świńska grypa", wkrótce świat o niej zapomni tak jak zapomniał o gąbczastych mózgach oraz innych, które same rozeszły się po kościach i zachowajcie dystans do mediów, w szczególności tych NIEpolskich a tylko polskojęzycznych...
Parlament Europejski chce zbadać, jak to naprawdę było ze świńską grypą, która - według WHO - miała zabić setki tysięcy, jeśli nie miliony ludzi, a zmarło na nią ok. 18 tys. osób, podczas gdy zwykła grypa powoduje rokrocznie nawet do pół miliona zgonów. Czy WHO działało w powiązaniu z firmami farmaceutycznymi, które na szczepionkach zarobiły krocie z budżetów poszczególnych państw?
Miliard w szczepionce
„Gdybym wiedziała o skutkach ubocznych, nigdy nie pozwoliłabym córce zaszczepić się przeciwko rakowi szyjki macicy. Dziś byłaby ze mną, mogłabym ją przytulić” - żaliła się miesiąc temu w telewizji CBS Amerykanka Emily Tarsell. Jej 21-letnia córka Christina zmarła nagle trzy tygodnie po wzięciu ostatniej, trzeciej dawki szczepionki przeciwko wirusowi HPV.
To dwudziesty dziewiąty przypadek śmierci na krótko po wzięciu szczepionki, zgłoszony amerykańskim władzom. W Polsce szczepionkę przeciwko wirusowi HPV, który może być przyczyną nowotworu szyjki macicy, przyjęło już 50 tys. dziewczynek - na ogół w ramach opłaconych przez samorządy akcji szczepień. Jej producent, amerykański koncern farmaceutyczny Merck, sugeruje polskiemu rządowi, aby budżet opłacił szczepienia wszystkim nastolatkom. Gra toczy się o ogromne pieniądze. Urzędy ds. kontroli bezpieczeństwa leków w USA i UE wydały oświadczenia, że silgard (handlowa nazwa szczepionki w Polsce; w USA sprzedawana jest pod marką gardasil) jest bezpieczny.
Nie ma dowodów, że zgony w USA zostały spowodowane przez szczepienia. Przedstawiciele Mercka podkreślają, że zaszczepiono już kilkanaście milionów osób i przy tak dużej populacji zawsze zdarzają się przypadki niewyjaśnionych zgonów. To, że nastąpiły one po wzięciu szczepionki, ma być tylko wynikiem zbiegu okoliczności. Hiszpańskie Ministerstwo Zdrowia wstrzymało jednak aplikowanie jednej serii silgardu (o numerze NH52670), po tym jak dwie 14-letnie dziewczynki, które się nie znały i nigdy nie spotkały, po przyjęciu szczepionki 4 i 6 lutego straciły przytomność i wpadły w konwulsje. Ich stan jest stabilny. Resort zezwolił więc na kontynuowanie szczepień. W lutym amerykańskie Narodowe Centrum Informacji o Szczepionkach (National Vaccine Information Center), istniejąca od 27 lat prywatna instytucja monitorująca bezpieczeństwo szczepionek, wydało raport, w którym porównano liczbę przypadków zgłaszanych pogorszeń stanu zdrowia w krótkim czasie po wzięciu silgardu oraz innej szczepionki. Z analizy wynika, że zanotowano 33 razy więcej zgłoszeń zakrzepicy i 15 razy więcej przypadków udaru mózgu. Urzędnicy nadzorujący rynek leków podważają jednak wnioski tego raportu. To tylko przykłady wątpliwości, jakie budzi silgard.
„W ciągu zaledwie dwóch lat rak szyjki macicy z mało znanej choroby, charakterystycznej prawie wyłącznie dla krajów Trzeciego Świata, stał się ?najmodniejszą? chorobą w USA i Europie Zachodniej" - napisał 20 sierpnia 2008 r. „The New York Times". „Merck lobbował praktycznie każdą wpływową osobę, organizacje kobiece, polityków. Wywołał panikę wśród ludzi. Sprawił, że byli przekonani, iż muszą jak najszybciej zaszczepić swoje dzieci, bo za chwilę będzie za późno” - stwierdziła prof. Diane Harper z Dartmouth Medical School w wywiadzie dla tej gazety. Harper była jedną z osób prowadzących badania kliniczne silgardu, a w latach 2006-2007 odpowiadała za program walki z rakiem szyjki macicy w Światowej Organizacji Zdrowia. Silgard został zatwierdzony przez amerykański Urząd ds. Kontroli Żywności Leków (Food and Drug Administration) zaledwie sześć miesięcy po złożeniu wniosku przez Mercka. Kilka tygodni później Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (Centers for Disease Control and Prevention) zarekomendowało silgard do powszechnego stosowania u dziewczynek. Jak zauważyła Harper, większość szczepionek czeka trzy lata na taką zgodę. Przed zezwoleniem na szczepienie całej populacji odczekuje się nawet 5-10 lat. „W takim okresie dowiadujemy się więcej o skutkach ubocznych. Wcześniej szczepionkę powinni dostać tylko ci, którzy zdają sobie sprawę z większego ryzyka i są w stanie je zaakceptować” - powiedziała Harper. Merckowi bardzo zależało na szybkim zaszczepieniu jak największej liczby osób. W momencie wprowadzenia na rynek jego szczepionka przeciwko HPV była jedyną tego rodzaju. Koncern zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później rywale opracują własne szczepionki i rozpocznie się walka o rynek, co wymusi konieczność obniżenia cen, czyli zmniejszenia zysków. Już pod koniec 2007 r. do sprzedaży dopuszczono cervarix brytyjskiej firmy GlaxoSmithKline (w Polsce zaszczepiono nim około 10 tys. osób), ale szczepionka ta zapewnia mniejszą ochronę niż silgard. Trzy dawki silgardu kosztują około 1400 zł, co oznacza, że jest to jedna z najdroższych szczepionek w historii. Europejskie Towarzystwo Ginekologiczne twierdzi, że powinna kosztować około 700 zł. Merrill Goozner, były szef działu ekonomicznego „The Chicago Tribune”, w książce „Pigułka za 800 milionów dolarów” wskazuje, że największe amerykańskie koncerny farmaceutyczne na badania przeznaczają 14,1 proc. przychodów, a na reklamę - 30,8 proc. Przy tak wysokiej marży na silgardzie Merck ma mnóstwo pieniędzy na promocję leku. I robi wszystko, by zdobyć rynek, zanim pojawi się poważna konkurencja.
Aby zdać sobie sprawę, jak gigantyczną pracę PR-owską wykonał Merck, trzeba wiedzieć, że jeszcze do niedawna rak szyjki macicy w ogóle nie był uważany za problem w krajach rozwiniętych. Wyeliminowano go przez wprowadzenie regularnych badań cytologicznych dla kobiet (nawet te, które się zaszczepiły, i tak muszą się badać, bo - jak twierdzi Merck - szczepionka jest skuteczna w 70 proc.). Na przykład w Finlandii śmiertelność z powodu raka szyjki macicy wynosi kilkanaście osób rocznie i są to prawie wyłącznie kobiety, które nie chodziły regularnie na badania. Regularna cytologia pozwala wykryć prawie wszystkie nieprawidłowe zmiany macicy, które następnie są usuwane m.in. za pomocą lasera. Przekształcenie się takich tworów w komórki rakowe trwa nawet 10 lat. Dlatego jest to jeden z niewielu nowotworów, który jest uleczalny prawie w 100 proc. Krótko mówiąc, w Europie Zachodniej problem nie istnieje nie dlatego, że kobiety się tam szczepią, tylko dlatego, że się regularnie badają. W Polsce w broszurach „promujących profilaktykę raka szyjki macicy" o tym się nie informuje. Na pierwszym planie wybija się informację, że rak szyjki macicy to druga największa przyczyna śmiertelności wśród kobiet na świecie. Tyle że za tę statystykę odpowiadają kraje wschodniego wybrzeża Afryki i zachodniego wybrzeża Ameryki Południowej, gdzie albo nie ma w ogóle opieki medycznej, albo kobiety z niej nie korzystają. Nawet w Polsce, gdzie rak szyjki macicy uważany jest za relatywnie duży problem (regularnie cytologię robi tylko 15 proc. kobiet; w unii - 85 proc.), takie przypadki stanowią jedynie 3 proc. wszystkich nowotworów. Rocznie diagnozuje się w Polsce 130 tys. nowych przypadków nowotworów, z czego 4 tys. to rak szyjki macicy. O tym, że kampanie informujące o tym nowotworze to w istocie zakamuflowana reklama szczepionek, świadczy choćby to, że na raka prostaty zapada i umiera w Polsce dwa razy więcej osób niż na raka szyjki macicy, a problem nie jest nawet w niewielkiej części tak nagłośniony.
W Ameryce zarzuty wobec szczepionki i jej producenta podnosiły m.in. dzienniki „The New York Times", „The Wall Street Journal", telewizje CNN, CBS i NBC. W polskich mediach jest inaczej. Na przykład w „Dzienniku” z 18 marca 2009 r. prof. Marek Sikorski mówi tak: „W Unii Europejskiej na raka zapadają tylko trzy na 100 tys. kobiet, u nas - nadal 16 na 100 tys. (…) Tylko szczepienia mogą pomóc”. Przedstawiony jest jako „ginekolog z Akademii Świętokrzyskiej”, tymczasem jest on także wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Profilaktyki Zakażeń HPV (PTPZHPV), które na swojej stronie internetowej informuje, że jego „partnerem” jest firma MSD Polska, czyli polska filia Mercka, producenta silgardu (firma ta ma na swojej stronie internetowej link do strony towarzystwa). Na pytanie „Wprost”, co oznacza takie „partnerstwo”, rzecznik MSD Polska Karol Poznański wyjaśnia, że firma przekazuje pieniądze na przykład na kongresy organizowane przez towarzystwo oraz finansuje wydawany przez nie biuletyn „Monitor HPV”. Ustaliliśmy też, że prezes PTPZHPV prof. Sławomir Majewski 16-17 maja 2008 r. wygłosił w Poznaniu na konferencji „Profilaktyka pierwotna i wtórna - diagnostyka i leczenie raka szyjki macicy” wykład na temat silgardu, sponsorowany przez MSD Polska. Firma odmówiła ujawnienia kwoty honorarium, ale w USA koncern płacił lekarzom po 4500 USD za 50-minutowe wykłady na temat szczepionki (rekordziści zarobili w ten sposób kilkaset tysięcy dolarów). Daje do myślenia, że towarzystwo powstało w październiku 2005 r., a więc zaledwie kilka miesięcy przed dopuszczeniem silgardu do sprzedaży.
Skuteczność silgardu w walce z rakiem nie jest tak oczywista, jak twierdzą przedstawiciele producenta. „Nie ma żadnego naukowego dowodu na to, że szczepionka zapobiega rakowi" - napisał prof. Carlos Alvarez-Dardet, ekspert ds. szczepień z hiszpańskiego Uniwersytetu Alicante w dzienniku „El Pais". Pod jego apelem o wstrzymanie finansowanych z budżetu szczepień na raka szyjki macicy podpisało się 7 tys. hiszpańskich lekarzy. Od momentu zakażenia się wirusem HPV do pojawienia się nowotworu mija nawet 10 lat. Tymczasem gardasil testowano 5 lat, a cervairx - 6,5 roku. W tak krótkim czasie producenci tych szczepionek udowodnili jedynie, że zmniejszają one liczbę tzw. dysplazji, czyli zmian w komórkach, które mogą - ale nie muszą - przekształcić się w nowotworowe. Nawet gdyby szczepionki działały tak, jak twierdzą ich producenci, to i tak pierwsze efekty tego będą widoczne za wiele lat. Szczepione są bowiem kilkunastoletnie dziewczynki (wirus HPV przenoszony jest drogą płciową, więc zabezpiecza się dziewczynki przed rozpoczęciem przez nie współżycia seksualnego). Tymczasem większość przypadków raka szyjki macicy występuje u dużo starszych kobiet. Z tego powodu oraz ze względu na wysoki koszt szczepionki w listopadzie 2008 r. z finansowania z budżetu szczepień przeciwko HPV wycofała się Irlandia. Nad podobnym posunięciem debatuje się dziś Niemczech. W ulotce reklamowej silgardu Merck przyznaje, że nie wiadomo, jak długo będzie trwała ochrona gwarantowana przez szczepionkę. U niektórych dziewczynek w testach klinicznych ochrona kończyła się już po trzech latach. Może się więc okazać, że oprócz trzech standardowych dawek będzie im potrzebna co najmniej jeszcze jedna, a to oznacza kolejne grube pieniądze.
Sfinansowanie szczepień tylko jednego rocznika dziewczynek w wieku szkolnym kosztowałoby 400 mln zł. Na wszystkie obowiązkowe szczepionki w Polsce wydaje się rocznie 65 mln zł. Cały Narodowy Program Zwalczania Chorób Nowotworowych ma do dyspozycji nie więcej niż 300 mln zł rocznie. Jak podaje Merck, w 2008 r. sprzedaż silgardu spadła o 16 proc. Jeszcze w grudniu 2008 r. koncern przewidywał, że w 2009 r. sprzeda szczepionkę za 1,4-1,6 mld USD. W lutym obniżył prognozę do 1,1-1,3 mld USD. Nic dziwnego, że ostro walczy o polski rynek. Gdy 18 marca minister zdrowia Ewa Kopacz oświadczyła, że ze względu na zbyt wysoki koszt nie będzie możliwe sfinansowanie takiego programu szczepień, na jej głowę posypały się gromy. W mediach przedstawiano ją jako nieczułą na los biednych kobiet zagrożonych straszliwą chorobą gnębiącą świat. Tymczasem ostrożność w tej sprawie jest jak najbardziej wskazana. Na pewno po to, by uchronić pieniądze podatników, a być może także ich zdrowie.
Pieniądze i medycyna
Marek Twardowski Wiceminister zdrowia
Nie ma gwarancji, że szczepionka przeciwko wirusowi HPV powodującemu raka szyjki macicy jest tak skuteczna, jak twierdzą koncerny farmaceutyczne. Jeżeli za 30 lat się okaże, że się pomyliły, to nikt nie zwróci podatnikom dziesiątków miliardów złotych. A nawet jeżeli szczepionki byłyby tak skuteczne, jak twierdzą koncerny, to ciągle są one stanowczo za drogie. Za te same pieniądze można pomóc znacznie większej liczbie obywateli. A raka szyjki macicy można uniknąć, regularnie poddając się badaniom cytologicznym.
Karol Poznański Rzecznik prasowy MSD Polska
Urzędy kontroli bezpieczeństwa leków z USA i UE oraz Międzynarodowa Organizacja Zdrowia (WHO) podkreślały bezpieczeństwo szczepionek przeciwko powodującemu m.in. raka szyjki macicy wirusowi HPV oraz płynące z tych szczepień korzyści. Nasza firma od czterech lat wspiera kampanię „Chronię życie przed rakiem szyjki macicy". Nie możemy ujawniać, ile pieniędzy wydaliśmy na tę kampanię. Informacje te dotyczą bowiem naszych partnerów. Część z nich objęta jest także tajemnicą handlową. Wszelkie nasze działania prowadzone są w Polsce zgodnie z obowiązującym prawem.
Autor: Aleksander Piński
Komitet Nauk Geologicznych PAN o globalnym ociepleniu.
Stanowisko Komitetu Nauk Geologicznych Polskiej Akademii Nauk w sprawie zagrożenia globalnym ociepleniem.
Obserwowane w ostatnich kilkunastu latach zmiany klimatu na Ziemi oraz częstsze występowanie zjawisk ekstremalnych powoduje zaniepokojenie opinii publicznej, wyrażane w środkach
masowego przekazu pod hasłem globalnego ocieplenia. W skali międzynarodowej pojawiają się propozycje kroków zaradczych formułowane przez polityków elit rządzących, działający od
1988 roku Międzyrządowy Zespół do spraw Zmian Klimatu (IPCC) i organizacje ekologiczne.
Włączając się w tę nadzwyczaj ważną dyskusję, Komitet Nauk Geologicznych PAN pragnie zwrócić uwagę na 10 fundamentalnych aspektów tego problemu, nierozerwalnie związanego z
funkcjonowaniem geosystemu skomplikowanej współzależności procesów zachodzących w litosferze, hydrosferze, atmosferze i biosferze. Ich znajomość powinna leżeć u podstaw
racjonalnie i odpowiedzialnie podejmowanych decyzji ingerujących w geosystem.
1. Klimat Ziemi kształtowany jest przez wzajemne oddziaływanie jej powierzchni i atmosfery, które ogrzewane są przez promieniowanie słoneczne o cyklicznie zmiennym natężeniu. Na
klimat wpływa roczny obieg Ziemi wokół Słońca, termika i zmiany przepływu wód krążących w oceanach, ruch mas powietrza, układ masywów górskich, a w perspektywie czasu
geologicznego także ich wypiętrzanie i erozja oraz zmiany w rozmieszczeniu kontynentów wskutek ich ciągłej wędrówki.
2. Badania geologiczne dowodzą niezbicie, że stała zmienność jest podstawową cechą klimatu Ziemi w całej jej historii, a zmiany zachodzą w nakładających się cyklach o różnej długości
od kilkuset tysięcy do kilkunastu lat. Dłuższe cykle klimatyczne są wywoływane przez czynniki pozaziemskie o astronomicznym charakterze i zmiany parametrów orbity Ziemi, a krótsze
przez czynniki regionalne i lokalne. Nie wszystkie przyczyny zmian klimatu i zjawiska klimatotwórcze zostały jeszcze w pełni rozpoznane.
3. Choć w historii Ziemi dominował klimat znacznie cieplejszy od współczesnego, wielokrotnie dochodziło do potężnych, globalnych ochłodzeń, których efektem był zawsze rozwój
rozległych zlodowaceń sięgających niekiedy do strefy podzwrotnikowej. Dlatego wiarygodne prognozowanie zmian klimatu Ziemi, nie mówiąc o chęci im zapobiegania, kształtowania czy
przeciwdziałania, musi brać pod uwagę wyniki badań jej przeszłości geologicznej a więc czasu, gdy ludzkości (i przemysłu!) nie było na naszej planecie.
4. Od dwunastu tysięcy lat Ziemia znajduje się w kolejnej fazie cyklicznego ocieplenia i jest w pobliżu jego maksymalnego natężenia. W samym tylko czwartorzędzie, czyli w ciągu ostatnich
2.5 mln lat, okresy ciepłe wielokrotnie przeplatały się ze zlodowaceniami, co dobrze już zostało rozpoznane.
5. Obecnemu ociepleniu towarzyszy wzrost zawartości gazów cieplarnianych w atmosferze: wśród nich dominuje para wodna, a w mniejszych ilościach występuje m.in. dwutlenek węgla,
metan, tlenki azotu i ozon. Tak działo się zawsze, bo jest to zjawisko nierozłącznie związane z cyklicznym ocieplaniem i oziębianiem. Okresowy wzrost ilości gazów cieplarnianych w
atmosferze, niekiedy nawet do wartości kilkakrotnie większej w porównaniu ze stanem obecnym, towarzyszył dawniejszym ociepleniom, również przed pojawieniem się człowieka na Ziemi.
6. W ciągu ostatnich 400 tysięcy lat jeszcze bez udziału człowieka zawartość CO2 w powietrzu, jak tego dowodzą rdzenie lodowe z Antarktydy, już 4-krotnie była podobna, a nawet
wyższa od wartości obecnej. Przy końcu ostatniego zlodowacenia(!), w ciągu kilkuset lat, średnia roczna temperatura globu zmieniała się parokrotnie, w sumie wzrosła prawie o 10°C (!) na
półkuli północnej a więc były to zmiany nieporównanie bardziej drastyczne niż dziś obserwowane.
7. W ubiegłym tysiącleciu, po okresie ciepłym, z końcem XIII wieku, rozpoczął się okres chłodny trwający do połowy XIX w., po czym znów nastało ocieplenie, w którym właśnie żyjemy.
Obserwowane dziś zjawiska, w szczególności przejściowy wzrost globalnej temperatury, wynikają z naturalnego rytmu zmian klimatu. Ogrzewające się oceany mają mniejszą zdolność
absorbowania dwutlenku węgla, a zmniejszanie obszaru wieloletniej zmarzliny prowadzi do szybszego rozkładu związków organicznych zawartych w gruncie i tym samym, do zwiększonej
emisji gazów cieplarnianych. Od miliardów lat aktywność wulkaniczna Ziemi wzdłuż granic płyt litosfery, skryta głównie pod powierzchnią oceanów, dostarcza stale do jej atmosfery CO2,
choć z różną intensywnością. W geosystemie gaz ten usuwany jest z atmosfery do biosfery i litosfery poprzez proces fotosyntezy, wiązany w organizmach żywych w tym w węglanowych
skorupkach organizmów morskich, a po ich obumarciu magazynowany w olbrzymich pokładach wapieni na dnie mórz i oceanów; z kolei na lądzie jest wiązany w różnych osadach
organicznych.
8. Szczegółowy monitoring parametrów klimatycznych prowadzony jest niewiele ponad 200 lat, dotyczy tylko części kontynentów, które stanowią zaledwie 28% globu. Część starszych
stacji pomiarowych założonych niegdyś na obrzeżach miast, wskutek postępującej urbanizacji, znalazło się dziś w ich obrębie. Wpływa to, między innymi, na wzrost mierzonych wartości
temperatury. Badania ogromnych przestworzy oceanów zostały zapoczątkowane ledwie przed 40 laty. Tak krótkie okresy pomiarowe nie dają pewnych podstaw to tworzenia w pełni
wiarygodnych modeli zmian termicznych na powierzchni Ziemi, a ich poprawność jest trudna do weryfikacji. Dlatego należy bezwzględnie zachować daleko idącą powściągliwość w
przypisywaniu człowiekowi wyłącznej, czy choćby tylko dominującej, odpowiedzialności za zwiększoną emisję gazów cieplarnianych, gdyż prawdziwość takiego twierdzenia nie została
udowodniona.
9. Nie ulega wątpliwości, że w pewnej części wzrost ilości gazów cieplarnianych, konkretnie CO2, jest związany z działalnością człowieka i dlatego wskazane jest podejmowanie kroków dla
ograniczenia tej ilości na zasadach zrównoważonego rozwoju, w pierwszym rzędzie zaprzestanie ekstensywnych wylesień, szczególnie w rejonach tropikalnych. Równie zasadne jest
podjęcie i prowadzenie właściwych działań adaptacyjnych, które będą łagodzić skutki obecnego trendu ociepleniowego.
10. Doświadczenie badawcze w dziedzinie nauk o Ziemi mówi, że tłumaczenie zjawisk przyrodniczych, oparte na jednostronnych obserwacjach, bez uwzględniania wielości czynników
decydujących o konkretnych procesach w geosystemie, prowadzi z reguły do nadmiernych uproszczeń i błędnych wniosków. Błędne też mogą być decyzje polityków podejmowane o
oparciu o niekompletny zespół danych. W takich warunkach łatwo o przystrojony poprawnością polityczną lobbing inspirowany przez kręgi zainteresowane na przykład sprzedażą
szczególnie kosztownych, tak zwanych ekologicznych, technologii energetycznych bądź składowaniem (sekwestracją) CO2 w złożach już wyeksploatowanych. Z przyrodniczą
rzeczywistością nie ma to wiele wspólnego. Podejmowanie radykalnych i ogromnie kosztownych działań gospodarczych zmierzających do ograniczenia emisji jedynie wybranych gazów
cieplarnianych, w sytuacji braku wielostronnej analizy zachodzących zmian klimatu, może doprowadzić do zupełnie innych skutków niż oczekiwane.
Komitet Nauk Geologicznych PAN uważa za konieczne podjęcie wielodyscyplinowych badań, opartych na wszechstronnym monitoringu i modelowaniu wpływu na klimat również innych
zmiennych czynników, nie tylko stężenia CO2. Jedynie takie podejście przybliży nas do pełnego rozpoznania przyczyn zachodzących zmian klimatu.