Witam! Chcialbym po krótce przedstawić historię swojego życia, a dokładniej - doświadczeń z pornografią i masturbacją. Nie jest to temat łatwy, ale mam nadzieję, że uda mi się opisać wszystko, co ważne, i że list ten będzie przestrogą dla innych lub chociaż skłoni czytelników do zastanowienia się nad omawianymi problemami.
Z masturbacją zetknąłem się bardzo wcześnie - w wieku 11 lat. Rodzice raczej unikali rozmów ze mną na tematy związane z ludzką seksualnością. Nie wiedziem więc, że to, co robię to "masturbacja". Myślałem, że odkryłem coś, o czym inni nie wiedzą. Od początku byłem świadomy, że to, co robię jest niewłaściwe i że jest to grzech, ale była to dla mnie forma nieskromnej zabawy, więc nie widziałem w tym jakiegoś powaznego zła. A ponieważ ta "zabawa" sprawiała mi wielką przyjemność, praktykowałem ją dosyć często.
Rok później zetknąłem się z pornografią. Pewnego dnia kolega namówił mnie na oglądanie nagranego na video Playboya. Cóż to było za przeżycie... Nigdy wcześniej nie byłem tak podekscytowany... Po fakcie wróciłem do domu, odczuwając taką przyjemność, że musiałem "coś z tym zrobić" - i dokonałem masturbacji. Szybko nauczyłem się, że wszelkie podniecenie seksualne można w ten sposób rozładować i że sprawia to ogromną przyjemność... A sam fakt, że jest to grzeszne, wydawał się bez znaczenia. Tym bardziej, że do spowiedzi chodziłem okazjonalnie, a powiedzenie księdzu, że "bawiłem się nieskromnie" (bo tak wtedy rozumiałem ten grzech) nie stanowiło dla mnie problemu.
Próbowałem rozmawiać o tym, co robię, z kolegami, ale żaden nie miał pojęcia o co mi chodzi... Po kilku miesiącach sami mnie zagadnęli i zapytali czy się masturbuję. I okazało się, że moje odkrycie na temat tego, co można robić z własnymi narządami płciowymi, nie jest żadnym wynalazkiem, i że "masturbacja" (wtedy poznałem to słowo) to coś, co rodzaj ludzki już dawno wymyślił...
Zacząłem dużo o tym czytać w "fachowej literaturze", z której dowiedziałem się, że onanizm to coś zupełnie normalnego, szczególnie w okresie dojrzewania. Moi koledzy również traktowali to zjawisko pozytywnie. To mnie uspokoiło. Nie pamiętam dokładnie, skąd dowiedziałem się, że oglądanie pornografii "pomaga" w masturbacji, ani kiedy sięgnąłem po pornografię, ale chyba było to wtedy, kiedy zauważyłem u siebie zainteresowanie płcią przeciwną. Najpierw były oczywiście roznegliżowane kobiety, czy "lekkie" sceny erotyczne w filmach. Ponieważ mieszkaliśmy w małym mieszkanku, w bloku, nie miałem własnego pokoju ani telewizora. Wykorzystywałem więc okazje, kiedy nikogo nie było w domu.
Jakiś czas później zacząłem pożyczać od kolegów filmy na video, a mianowicie nagrywane przez nich Playboye. Filmy te dostarczały mocniejszych wrażeń. Masturbowałem się znacznie częściej, niż kiedykolwiek przedtem. Trwało to dość długi okres czasu.
Pewnego dnia jeden z kolegów przyniósł mi, zamiast Playboya, niemiecki film pornograficzny. Takiego czegoś nie widziałem nigdy wcześniej. Na filmie były pokazane prawdziwe stosunki seksualne - i to z detalami (jeśli ktoś widział kiedykolwiek pornografię typu hardcore, to wie, o czym mówię). Z początku byłem tym zniesmaczony. Oddałem koledze film i pomyślałem sobie, że do "udanej masturbacji" wystarczy mi podniecający widok nagich dziewczyn z Playboya (te kobiety z niemieckiego filmu były mało pociągające). Jednak parę tygodni później sam poprosiłem go o ten film, gdyż kusiło mnie, żeby go jeszcze raz zobaczyć. Tym razem nie byłem nim tak zniesmaczony jak ostatnio. Można wręcz powiedzieć, że zaczęło mnie to podniecać. Na dobre zagłębiłem się w masturbarcji i oglądaniu pornografii.
Sytuacja uległa zmianie (na gorsze), gdy przeprowadziliśmy się do większego mieszkania. Miałem swój pokój i telewizor. W każy weekend wyczekiwałem do późna w nocy naprogramy dla dorosłych (gł. na Playboye i filmy erotyczne), żeby się masturbować. Chodziłem zmęczony i nie wyspany. Trwało to kilkanaście miesięcy. Potem kupiłem komputer i podłączyłem się do internetu. To pozwoliło mi na dostęp do pornografii 24 h na dobę. Poza tym kupowałem czasami w kioskach filmy pornograficzne na VCD. Ich cena (9,99) i powszechna dostępność sprawiały, że nie miałem problemu z ich zdobyciem, a jeśli nawet, to zawsze pozostawał internet. Nie muszę dodawać, że była to pornografia typu hardcore, gdyż dziewczyny z Playboya nie dostarczały już takich wrażeń jak kiedyś. Poza tym dziewczyny z tych hardcorowych filmów były nieporównywalnie ładniejsze i atrakcyjniejsze seksualnie, od owych kobiet z pamiętnego niemieckiego filmu (co mnie wtedy bardzo cieszyło, zastanawiałem się jednak nad tym, co takie śliczne dziewczyny robią w filmach tego rodzaju).
Moje życie religijne uległo diametralnej zmianie. Prawie zupełnie przestałem się modlić. Spowiedź stała się problemem... Wcześniej trochę wstydziłem się spowiadać z masturbacji i pornografii, szczególnie, że trzeba było nazwać rzecz po imieniu, ale nie sprawiało mi to większego problemu. Teraz, nie wiem dlaczego, zacząłem odczuwać paniczny strach przed spowiedzią. I nie miałem pojęcia skąd się to wzięło... Po spowiedzi było cudownie, czułem się spokojnie, obiecywałem sobie, że nigdy już nie zgrzeszę w ten sposób. Jednak pokusa była bardzo silna i zawsze ulegałem. A potem, przed spowiedzią (do której chodziłem bardzo rzadko, z okazji wielkich świąt, czyli chyba dwa, trzy razy do roku) miałem ochotę uciec z kościoła i nie przystępować do tego sakramentu. I może, gdyby księża przy spowiedzi byli dla mnie opryskliwi i robili mi wyrzuty, rozumiałbym swój strach, ale nie pamiętam, żebym trafiał na takich... W tej sytuacji nie umiem wytłumaczyć swojej ówczesnej awersji.
Pewnego dnia zacząłem bluźnić przeciwko Bogu. Było to automatyczne i niezależne ode mnie (chociaż wtedy tego nie rozumiałem i byłem przekonany, że to ja bluźnię). Polegało to na tym, że przy styczności z czymkolwiek, co miało związek z religią, w mojej głowie pojawiały się bluźnierstwa (w większości przypadków - przekleństwa-epitety). Byłem zrozpaczony... Msza święta i codzienna modlitwa były dla mnie koszmarem... Koszmarem stała się również spowiedź. Szczególnie pierwsza po tym fakcie - ksiadz zadał mi długą pokutę. Postanowiłem, że nie zbuźnię juz nigdy więcej, jednak te przekleństwa na Boga i świętych pojawiały się dalej, a ponieważ byłem przekonany, że to ja, z własnej woli, bluźnię, spowiadałem się z tego tak, jakbym faktycznie to robił. Następnie usiłowałem ustalić skąd to się wzięło - doszedłem do wniosku, że to skutek oglądania pornografii i uprawiania samogwałtu. I że bluźnierstwa to efekt oddziaływania na mnie złych duchów (szatana). Szukałem pomocy u różnych księży przy spowiedzi, ale oni chyba nie rozumieli mnie tak, jakbym tego chciał... Pragnąłem zwrócić się całym sercem w stronę Boga, ale te bluźnierstwa mi to uniemożliwiały. Nie mogłem się modlić... Do spowiedzi biegałem co kilka dni, czasem nawet codziennie. Spowiadałem się z bluźnierst, których nie potrafiłem wypędzić ze swojej głowy. Księża na próżno mi tłumaczyli, że to nie moja wina, że to są myśli pochodzące od szatana. Ja musiałem się z tego dokładnie wyspowiadać, bo wydawało mi się, że jak tego nie zrobię, to spowiedź będzie nieważna. Popadłem w skrupuły... Czułem przymus spowiadania się z najdrobniejszych grzechów. Nie umiałem określić ich ogólnie - musiałem opowiadać wszystko dokładnie, ze szegółami. To wszystko sprawiło, że spowiedź stała się piekłem. Zrozpaczony, przestałem przystępować do tego sakramentu...
Tym sposobem przestałem przystępować do sakramentów i modlić się. Chodziłem wprawdze do kościoła, jednak jakim przeżyciem jest dla człowieka Masza, na której jest się obecny tylko ciałem, a duchem i świadomością już nie... Kościół wydawał mi się w tym wypadku stratą czasu - opuszczałem więc często niedzielną Mszę Św.
Te wszystkie przeżycia były dla mnie tak okropne, że nie da się tego opisać. Nie życzę nikomu czegoś takiego. Prawie bez przerwy rozmyślałem, dlaczego mnie to spotkało. Zacząłem unikać ludzi, byłem skupiony wyłącznie na sobie. Z czasem popadłem w nerwicę i depresję. Nic mnie nie cieszyło. Aby odreagować w jakiś sposób te negatywne emocje, bardzo często sięgałem po alkohol. Upijałem się. Zacząłem palić papierosy. Całe szczęście, że nie sięgnąłem po narkotyki (a może tylko dlatego, że nie było mnie na nie stać). Przez tę nerwicę, zacząłem coraz więcej jeść, a właściwie napychać się jedzeniem do oporu. Przybrałem sporo na wadze. To wszystko sprawiło, że czułem się jak ostatni śmieć, nie wart nawet trącenia butem. Coraz częściej myślałem o samobójstwie - uchronił mnie przed tym chyba tylko strach przed wiecznym potępieniem.
W sytuacji, kiedy człowieka nic nie cieszy, szuka on na siłę czegoś co sprawia przyjemność. Jak to było ze mną? Oprócz alkoholu, papierosów i opychania się jedzeniem, była to oczywiście masturbacja. Robiłem to, żeby zaznać jakiejś przyjemności i, choć przez chwilę, oderwać się od bólu, który mnie wyżerał od środka. Jednak była to przyjemność tylko chwilowa. Po fakcie miałem takie wyrzuty sumienia, że czułem się jak wrak. Podejmowałem dziesiątki prób skończenia z tym grzechem, jednak byłem za słaby. Wyrzuty sumienia powodowały u mnie jeszcze większą depresję, co domagało się coraz częstszego sprawiania sobie przyjemności przez masturbację i tak non stop. Błedne koło!
Pornografia? Ależ oczywiście... Nie potrafiłem z niej zrezygnować. Mało tego, znudziły mnie "zwykłe" hardcorowe filmy pornograficzne. Zacząłem szukać coraz mocniejszych, przepełnionych agresją, bardziej wyuzdanych i perwersyjnych filmów. Pragnąłem oglądać filmy pedofilskie i ze zwierzętami. Jak dobrze że do nich nie dotarłem! Gdyby znudziły mi się wszystkie rodzaje twardej pornografii, to co wtedy? Aż strach pomyśleć... Przeszedłbym do czynów? Podobno większość przestępców seksualnych zaczynała od oglądania pornografii...
Tego było za wiele... Zacząłem się modlić. Głównie był to różaniec. Oczywiście często porzucałem modlitwę, ale po kilku dniach czułem, że czegoś mi brakuje i rozpoczynałem od nowa. Po dłuższym czasie takiej modlitwy zacząłem odczuwać tęsknotę za Bogiem i sakramentami. Postanowiłem iść do spowiedzi. Oczywiście, że było trudno, gł. z powodu strachu. Ale kiedy udało mi się go przezwyciężyć i wyspowiadałem się, czułem się wspaniale. Jednak szatan nie chciał mnie wypuścić ze swoich więzów. Znów pojawiły się skrupuły, nasiliły bluźnierstwa. Nie byłem pewny, czy mogę chodzić do Komunii Św. Biegałem co chwilę do spowiedzi. Było to bardzo męczące psychicznie. Masturbacja, niestety, dalej trwała. Podejmowałem oczywiście próby zaprzestania, ale najdłużej udawało mi się wytrzymać przez miesiąc. Co ciekawe, szatan wypracował sobie pewien sposób, aby mnie kusić (czego ja wtedy nie dostrzegałem, ale teraz widzę to wyraźnie i robię wszystko, żeby nie dać się złapać): wystarczyło, że zobaczyłem zgrabną dziewczynę na ulicy i popatrzyłem na nią przez dłuższy czas z pożądaniem (w końcu coś takiego to nie pornografia i jak sobie od czasu do czasu popatrzę to się nic nie stanie - myślałem). Jednak popowrocie do domu było mi mało. Włączałem więc komputer i oglądałem dziewczyny w internecie. Nie nagie, ale w obcisłych ubraniach. Chwilę później patrzyłem już na roznegliżowane, następnie na całkiem nagie, później na nagie w wyuzdanych pozycjach, a kończyło się na pornografii typu hardcore i masturbacji. A przecież zaczynałem od patrzenia na pociągające dziewczyny na ulicy... Dobrze, że wreszcie dotarło do mnie dlaczego nie mogę spoglądać w ten sposób na kobiety.
Postanowiłem, że nie będę więcej tego robił. Lepiej czasem odwrócić wzrok, niż skończyć tak, jak zwykle. Oczywiście, że było ciężko. Ale modlitwa była bardzo pomocna... W zasadzie, to było nieocenione źródło kontaktu z Bogiem. Człowiek nie dostrzega wartości modlitwy. Ale mówię Wam: to działa. Wiadomo, że nie od razu. Potrzeba czasu. Ale to działa. Kiedy po jakimś czasie uległem pokusie i włączyłem film typu hardcore, ku mojej wielkiej radości zauważyłem, że mnie to absolutnie nie podnieca - czułem obrzydzenie do tego, co oni tam wyprawiają. To samo obrzydzenie, jakiego doznałem kilkanaście lat wcześniej, kiedy pierwszy raz zobaczyłem ten niemiecki film...
Jak wygląda moje życie teraz? Trwam w czystości ponad dwa miesiące (jest to dla mnie absolutny rekord). Modlę się codziennie. Nie oglądam pornografii, chociaż często mnie kusi... Bluźnierstwa w mojej głowie nie są już tak silne jak kiedyś. Marzę, że poznam kiedyś wspaniałą kobietę, która zostanie moją żoną. Wszystko układa się coraz lepiej i powoli odzyskuję równowagę. Wierzę, że kiedyś znów będę taki jak dawniej. Modlę się codziennie o to, by Bóg "naprawił" moje zniszczone sumienie i oczyścił moją duszę. I jak na razie On mnie wysłuchuje. Skończenie z masturbacją i pornografią było odcięciem się od tego, czym karmiłem szatana przez te wszystkie lata. To dzięki temu miał on nade mną taką władzę. Teraz staje się coraz słabszy. Czuję to wyraźnie.
To chyba tyle... Nie chcę przeciągać mojego listu. Napisałem go po to, żeby przestrzegać Was przed "normalnych zachowaniem w okresie dojrzewania" jakim jest masturbacja oraz przed wszechobecną pornografią, która wydaje się nieszkodliwa (ale zaczyna się od gołych panienek, a kończy na filmach z udziałem dzieci i zwierząt). To tyle... Namawiam wszystkich do regularnej i częstej modlitwy, gdyż pozwala ona na wydostanie się z najgorszego bagna... Moje życie jest na to dobrym przykładem.
Z Bogiem!
Karol