Polskie media milczą, a świat mówi o tym głośno
Od katastrofy w Smoleńsku minął już ponad miesiąc. Tyle samo mniej więcej trwa śledztwo w sprawie przyczyn tragedii. Deficyt nowych informacji na temat postępu prac prokuratury sprawia, że zwykli ludzie na podstawie ujawnionego dotąd materiału próbują na własną rękę dociekać prawdy. W ten sposób rodzą się rozmaite spekulacje i teorie spiskowe. W czasie, kiedy różne tropy, na które czasami wpadają sami internauci są ośmieszane przez krajowe media mainstreamowe, światowa prasa i telewizja traktują je bardzo poważnie.
Sprawie smoleńskiej katastrofy towarzyszy wiele kontrowersyjnych wątków. Dla wielu osób uderzający jest fakt, że już kilka chwil po wypadku praktycznie została odrzucona teza z "zamachem". Eksperci zapraszani do telewizji czy wypowiadający się na łamach krajowej prasy, a także sami dziennikarze komentujący potencjalne przyczyny incydentu, jak ognia unikali słowa "zamach". Poprawność polityczna i obawa przed wywołaniem międzynarodowej burzy i rozdrażnieniem Rosjan, sięgnęły granic absurdu. Zaczęło dochodzić do sytuacji, w których "gadające głowy" w jednej chwili zachęcały społeczeństwo do powściągliwości przy formułowaniu opinii na temat przyczyn wypadku aż do czasu wyjaśnienia sprawy przez ekspertów, by chwilę później samemu wygłaszać androny.
W sytuacjach takich jak ta, która miała miejsce pod Smoleńskiem, kiedy na terenie obcego kraju ginie prezydent wraz z szeregiem innych osób sprawujących role kluczowe dla funkcjonowania państwa, naturalne jest wzięcie pod uwagę wszelkich możliwych przyczyn katastrofy; również tych, które w danym momencie wydają się najbardziej absurdalne. Pozostaje nam mieć nadzieję, że prokuratura tak właśnie postąpiła. Ale co w tym czasie zrobiły media? Jeden z najpopularniejszych dzienników w Polsce, wkrótce po katastrofie i w toku śledztwa zwyczajnie ośmieszył ewentualność zamachu. Gazeta, której nazwy nie wymienimy (większość osób z pewnością domyśli się, o który tytuł prasowy chodzi) porównała pojawiające się wśród internautów hipotezy do teorii spiskowych na temat inwazji kosmitów. Potencjalny czynnik sprawczy, który w przypadku tragicznej śmierci głów wielu innych państw zostałby rozważony jako jeden z pierwszych, został przez główne media w Polsce wystawiony na pośmiewisko.
Podczas gdy w Polsce na słowo "zamach" wypowiadane w kontekście katastrofy smoleńskiej nałożono embargo, w głównych mediach zagranicznych wielu publicystów wypowiadając się o katastrofie polskiego samolotu bardzo często używa tego hasła. Szeroko komentowane są też pojawiające się wśród internautów teorie. Tyle że tam nikt ich nie ośmiesza.
Słynny rosyjski pisarz Wiktor Suworow, który był niegdyś oficerem armii sowieckiej, a potem pracował dla sowieckiego wywiadu GRU, wkrótce po katastrofie pod Smoleńskiem wyraził swoje daleko idące obawy wypowiadając się na temat incydentu.
Pisarz starał się bardzo ostrożnie wypowiadać o katastrofie i nie ferować przedwczesnych wyroków, ale kiedy zobaczył film nakręcony w pierwszych chwilach po tragedii, w którym słychać strzały, odpowiedział: "Ja rozumiem, że jest to kryminalny reżim, ale proszę Boga, żeby to był tylko wypadek. Chcę w to wierzyć, ponieważ wystarczy już tych tragedii pomiędzy naszymi krajami."
Cytowany przez "Nasz Dziennik" Suworow, wypowiadając się na temat katastrofy, nie bez powodu przypomniał najgłośniejsze w ostatnich latach sprawy, w których udział przypisuje się często rosyjskim władzom - otrucie Aleksandra Litwinienki oraz zabójstwo Anny Politkowskiej. "Chcę tylko powiedzieć, że Putin jest zdolny do wszystkiego." - powiedział dobitnie pisarz nazywając reżim urzędującego rosyjskiego premiera zbrodniczym.
Brytyjski dziennik "Daily Mail" także poświęcił ostatnio dość duży materiał słynnemu filmowi, który został zarejestrowany tuż po katastrofie. Przypomniał, że wśród polskich internautów krążą dziesiątki różnych interpretacji wydarzeń, które zarejestrowała kamera anonimowego świadka. Niektóre są mniej, inne bardziej absurdalne. Jedna z nich zakłada, że na filmie słychać głosy rosyjskich agentów, którzy rozstrzeliwują tych, którzy ocaleli. "Daily Mail" przypomina też dwie teorie, które pojawiły się na temat autora filmu. Wg jednej z nich, kilka dni po katastrofie miał on zostać zamordowany w Kijowie; według innej - wkrótce po wypadku w Smoleńsku, trafił do szpitala, gdzie nieznany sprawca miał go odłączyć od respiratora i spowodować w ten sposób jego zgon.
Pytań, które towarzyszą tajemniczemu filmowi jest mnóstwo, ale na razie sam materiał jest w Polsce marginalizowany. Wiemy tylko tyle, że prokuratura po zbadaniu potwierdziła jego autentyczność.