WIERSZE WYBRANE
KAJETAN WĘGIERSKI
Węgierski K; Wiersze wybrane, oprac. J.W. Gomulicki, Warszawa 1974.
MŁODY „GNIEWNY” POLSKIEGO OŚWIECENIA
Kajetan Węgierski (1756-1787) należał do młodszej generacji poetów stanisławowskich. Stale jego postępowaniu prześwięcały dwie dewizy. Pierwsza wiązała się z jego niepohamowaną ambicja: Wziąwszy sobie za dewizę race wyrzuconą w powietrze i opatrzoną włoskim napisem peri purche s'innalzi będę tak postępował, żeby ją usprawiedliwić. Druga dotyczyła przekonań politycznych i społecznych: Cara patria, carioc libertas. Obydwie były kontrowersyjne, ale obydwie znamionowały osobowość nieprzeciętna, w której wielkie pragnienie sukcesu jak najściślej łączyło się z koniecznym dla poety poczuciem wolności osobistej ( choćby okupionej utratą Ojczyzny). I jedna i druga wiązały się z „gniewną” młodością, młodością urodzonego kontestatora, który nie mógł znieść, żeby przewodzili mu ludzie mali, a często nikczemni, ale za to potężni dzięki swym bogactwom lub stanowiskom i który nie mógł współobywatelom wybaczyć biernej postawy jaką przyjęli wobec aktów rozbiorowych z roku 1772. Gniewne potępienie obu tych postaw niemal obsesyjnie występował w wierszach młodego poety. Najboleśniej jednak dawał mu się we znaki cudza pycha. Lekkomyślne traktowanie katastrofy rozbiorowej, jak i jej sprawców wywoływało w Węgierskim potężny gniew i zwątpienie w przyszłość całego narodu, którego losy znajdowały siew rękach ludzi małych. Poeta, który nie doczeka obrad Sejmu Czteroletniego nie wierzył w możliwość jakiegoś rychłego a poważniejszego odrodzenia narodowego. Ta niewiara znajdował odzwierciedlenie w wierszach. Można powiedzie, ze jak później Powstanie Listopadowe, tak wtedy katastrofa rozbiorowa, którą Węgierski przeżył jako 16-letni młodzieniec, podziałała wyjątkowo gwałtownie na oświeceniową część młodzieży polskiej, która zaczęła patrzeć nie tylko na siebie, ale i na Ojczyznę i po raz pierwszy zastanawiał się poważnie nad jej losem. Wpłynęło to na postępowanie Węgierskiego i na uformowanie się jego dewiz. On musiał koniecznie się „wybić” podejmując nawet zuchwałe ryzyko, tylko takie wybicie mogło go ochronić od obrazy ze strony byle pyszałka i umożliwić mu działalność dla dobra Ojczyzny. Środkiem, który ułatwić miał mu wybicie była literatura., a w szczególności poezja, która zaczął uprawiać już w ławie szkolnej. Zdobycie owej sławy miało być zaś sposobem na przedostanie się do określonych kół towarzyskich i do samego monarchy.
W czasach stanisławowskich pomimo ogromnej liczby domniemanych poetów mało powstawało poezji, tj. poezji żywej, naturalnego i bezinteresownego wytworu uczuci, fantazji i refleksji. Nie chodzi tu o rymowana prozę literacka- salonową, okolicznościową, dydaktyczna, dyktowaną przez modę. Węgierski to zauważał. Umiejętność pisania wierszy była bowiem wtedy jednym z punktów zawartych w szkolnych programach nauczania. Owa szkolna nauka poezji odpowiadał ówczesnej modzie literackiej, zgodnie z która wszystko co później było domeną prozy : artykuł polityczny, szkic filozoficzny, obrazek obyczajowy, moralizacje, anegdotę, dedykacje itd. Należało ujmować w mniejszą lub większa ilość rzędów słownych, symetrycznie ułożonych jeden pod drugim oraz zakończonych rymami. Ofiara takiego ustosunkowania do poezji padali nie tylko poeci mniejsi, ale nawet najwięksi: Krasicki, Naruszewicz, Trembecki i Karpiński, którzy przez to nie byli w stanie przekroczyć bariery, która dzieliła ich z kolei od takich pisarzy jak Chenier, Blade, Burns, czy Schiller. Każdy bowiem stanisławowski poeta poczuwał się w obowiązku do wzięcia czynnego udziału w podwójnej zazwyczaj walce o nowe oświeceniowe idee oraz o naprawę RP. Walka ta z kolei wysuszała i usztywniała poezję, sprowadzając ja do poziomu wierszowanej publicystyki, w której nie było miejsca na indywidualne eksperymenty pisarskie. Ofiara tej maniery padł tez młody Węgierski, który dopiero pod sam koniec swojej poetyckiej kariery odnalazł drogę własną, mogąca mu zapewnić w „Kościele pamięci” miejsce o wiele pocześniejsze od tego, jakie sobie wymarzył. Niestety wtedy właśnie wyjechał za granice, gdzie nie znalazł już okazji do rozwinięcia i pogłębienia tych cech swojej osobowości twórczej, które pojawiły się w latach 1777-1779 i które mogłyby uczynić go prawdziwie nowoczesnym poetą. Nie znaczy to, że jego zrealizowana poezja nie zasługuje na większa uwagę i nie liczy się w dziejach literatury polskiego oświecenia, jest bowiem całkowicie inaczej.
Tej samodzielności, szczerości, odwagi i nowego polotu lirycznego nie nauczył się Węgierski w jezuickim Collegium Nobilium, gdzie jego nauczycielami poezji byli Franciszek Bohomolec i Adam Naruszewicz. Dość tez zajrzeć do jego najwcześniejszych utworów poetyckich: sielanki Hilas i Cleryna oraz ody O małym ludzi uczonych poważaniu aby przekonać się, że są to wiersze naśladowcze i konwencjonalne, niewolniczo utrzymane w ramach przepisów regulujących odpowiednie gatunki literackie. Widać tam też naruszewiczowskie postaci mitologiczne, odniesienia poetyckie i filozoficzne, przybory, słownictwo, a nawet naruszewiczowska harmonie naśladowczą. Młody wierszopis znakomicie naśladował doświadczonego mistrza. Wszystkie podobieństwa i paralelizmy ukazywały w Węgierskim pilnego i utalentowanego ucznia Naruszewicza. On sam nie zapierał się zresztą tego rodowodu, a nawet wyraźnie go podkreśla. Późniejsze lata dowiodły, że „żądza” młodego poety nie utraciła nic ze swojej gorącości, równocześnie jednak przyniosły jego zerwanie z Naruszewiczem: i jako z mistrzem, Węgierski bowiem całkowicie odwrócił się od jego wzorów, i jako z protektorem, ponieważ Naruszewicz przestał drukować jego wiersze na łamach „Zabaw”. Nowymi nauczycielami Starościca stali się Krasicki i Trembecki, przede wszystkim jednak poeci francuscy, i to zarówno wielki Wolter, jak i mali przedstawiciele poesie galante: Grecourt, Piron czy Dorat. Zmiana szkoły poetyckiej odbiła się natychmiast na kształcie jego poezji., która utraciła dawną ociężałość i zawziętość, stając się subtelniejszą, lżejsza i o wiele bardziej klarowną. Co ważniejsze przestała być wreszcie biernie naśladowczą. Bardzo indywidualna cecha poezji Węgierskiego stało się podkreślanie własnego zdania, odmiennego do powszechnie panujących sądów lub umyślnie przeciwstawianego cudzej opinii. Ta cecha została opatrzona etykietka „egotyzmu”, a wynikała z podświadomego kompleksu niższości (materialnej, socjalnej, a nawet fizycznej). Ze zdwojonym atakiem wyrażała się na tych, co uzurpulowali sobie prawo do wyższości.
Prawie cała poezja Węgierskiego jest poezja walczącą, co nie oznacza jednak, że nie można w niej rozróżnić trzech zasadniczych a odmiennych nurtów: obywatelskiego, paszkwilowego oraz libertyńskiego. Najwcześniej, jeszcze bowiem w roku 1774 występuję nurt obywatelski, zaczynający się od wiersza Obywatel prawy, w którym po raz pierwszy zastosował swoja ulubiona czarno-biała konstrukcje antytetyczną, kontrastując ze sobą wzór negatywny (obywatel zły) z pozytywnym (obywatel prawy). Taki układ powtórzył się w wierszach O pożytku niemienia oraz Do Aleksandry Potockiej. Sam zabieg nie był oryginalny, ani szczególnie interesujący z estetycznego punktu widzenia, ale wyraziście zobrazował zarówno tych współczesnych którymi gardził i tych, których cnoty chciał wychwalać. Ostatnim obywatelskim wierszem Węgierskiego była jego imieninowa missywa do Aleksandry Potockiej (żony Stanisława Kostki) kończąca się smutnym przypomnieniem najważniejszym zdaniem poety wad polskich: podłość, podległość, nie dbanie chwały, obłuda. Jeszcze ważniejszym , ale wymagającym dużej odwagi obowiązkiem obywatela było publiczne potępienie przez niego zdrajców oraz szkodliwych dla dobra narodu warchołów. Nietrudno było sformułować taki program, trudniej zrealizować. Węgierski udowodnił, że jest to możliwe. To należy już wszakże do paszkwilowego nurtu jego poezji obywatelskiej.
Paszkwil to w literaturze staropolskiej obelżywe pisanie na kogoś, bez względu na jego godność i powagę, a wiec satyra o wyraźnym adresie personalnym. Taka satyra była jedyną, która mogła odnieść pożądany skutek stawiając pod pręgierzem opinii publicznej łotrów, zdrajców, szkodników i błaznów. Takiej satyry bali się sami jej adresaci, zaciekle ścigając i mszcząc się na autorach, jak i satyrycy obawiając się ich zemsty i głosząc z tego powodu oportunistyczne hasła satyry o charakterze bezosobowym. W dobie literackiej działalności Węgierskiego taki też również rodzaj satyry, bez konkretnego adresu osobowego uprawiali wszyty najwybitniejsi satyry rozpoczynając od Piotrowskiego, a kończąc na Naruszewiczu. W efekcie wszystkie paszkwile , które rodziły się w owym okresie wychodziły spod piór pisarzy drugorzędnych. Węgierski zlekceważył panującą konwencje poetycką, jak i grożące mu niebezpieczeństwo, zaczął uprawiać ów pogardzany paszkwil polityczny, tylko w rzadkich przypadkach ( Portrety pięciu Elżbiet) zataja swoje autorstwo. Początkowo programowo wątpił w skuteczność naprawianiu” chorego świata”. Taka ostrożność zachował jeszcze w wierszu Obywatel prawy, którego aluzje osobowe były tak szerokie, że w ich ramach mogliby się zmieścić wszyscy jurgieltnicy trzech państw zaborczych. Na początku 1776 napisał słynny Sąd czterech ministrów, w którym nie tylko wymienił po nazwisku lub urzędzie wszystkich owych ministrów, ale jednego z nich , biskup-kanclerz Młodziejowskiego zesłał na wieki do …. Piekła. Nie znamy reakcji zainteresowanych ministrów na wyrok Starościca , musiała być ona bardzo gwałtowna, poeta zrezygnował bowiem w kolejnych wierszach z imiennego nazywania swoich bohaterów, poprzestając na ich dokładnej charakterystyce. ,m okraszonej elementami biograficznymi albo tez przejrzystej aluzji np. O pożytku niemienia. Starościc dosłownie igrał tu z ogniem, a szczytem owych igraszek były Portrety pięciu Elżbiet rozkolportowanego Warszawie w dniu ich imienin ( 19 X 1776), a składające się z pięciu mniej lub więcej złośliwych epigramatów, które poświecił siostrze Stanisława Augusta: hetmanowej Branickiej, trzem byłym faworytom króla: wojewodzicowej Sapieżynie, Marszałkowej Lubomierskiej oraz księżnie Czartoryskiej także pisarzowej Potockiej, jednej ze „sportretowanych”, która doczekała się spod jego pióra samych tylko komplementów. Portrety były tak wierni, że wszyscy zainteresowani mogli z łatwością zindentyfikowac je z oryginałami, węgierski wszakże każdy z nich opatrzył inicjałami Odpowiednich godności mężowskich ( np. X.L. M. W. K.- Xiężna Lubomierska Marszałkowa Wielka Koronna), co powiększyło obrazę, a do tytułu całości dodał jeszcze złośliwy dopisek: „bezstronnym pędzlem malowane w dzień ich imienin ofiarowane od przyjaznego osobom ich sługi”. Genezy tego wystąpienia należy się doszukiwać w oburzeniu poety na bezsensowne i niesmaczne szopki wielokrotnie wyprawiane (od 1765 r.) na cześć 4 z pośród owych Elżbiet ( bez Potockiej), o których jedne z panegirystom napisał nawet, że są zakładem szczęścia i bytu ich Ojczyny, ale pomimo wszystkich łagodzących okoliczności pachniało ono skandalem i naraziło poetę na prawie jednomyślne potępienie. Starościc nie podpisał tego utworu, a później wyprał się nawet jego autorstwa. Nie zmieniło to faktu, że spotkał się ze swoistym bojkotem towarzyskim ( wtedy prawdopodobnie utracił prawo bywania na Obiadach Czwartkowych ) i stracił nieco na autorytecie, który zdobył swymi poważniejszymi wystąpieniami satyrycznymi. Był, to zresztą już jego ostatni atak tak wyraźnie adresowany, na ogół bowiem starał się zabezpieczać choćby od strony formalnej, maskując swe ofiary wieloznacznymi tytułami ich urzędów albo symbolicznych atrybutów (laska, buława itp.). Po raz pierwszy uczynił to w wierszu Myśl moja, a najobficiej w czwartej pieśni Organów (1776), gzie równocześnie zaczepił króla, biskupa Młodziejowskiego, księdza Aleksandrowicza, Lubomirskiego, Branickiego paru innych, tak jednak pomysłowo, że nikt ze skrytykowanych nie mógł poczuć się konkretnym celem owej krytyki. Przykrości jakie miał z powodu Portretów skłoniły również poeta do wyraźnego złagodzeni twórczości satyrycznej, której ofiarami zaczęli padać z kolei przeciwnicy mniejszego kalibru i prawie wyłącznie marginesowo. Działo się tak przez prawie cały rok 1777, póki na jesieni nie ukazały się jego piorunowe Uwagi w sprawie Węgierskiego z Wilczewskimi, znakomicie napisany memoriał w interesie ojca poety, sromotnie oszukanego i skrzywdzonego prze prowincjonalnych „panków”, cieszących się protekcją wpływowych dygnitarzy i magnatów. „Feudalna” przemoc nie ulękła się bynajmniej pogróżek skromnego „kancelisty”, który oskarżony natychmiast przed urzędem marszałkowskim został skazany na odsiedzenie siedmiodniowego aresztu w wieży górnej na Krzywym Kole, jego szlachetna odezwę w obronie naruszonej sprawiedliwości odebrano bowiem jako zuchwały zamach na ową sprawiedliwość. Zaskarżony memoriał stał się jedynie pretekstem umożliwiającym upokorzenie hardego młodzieńca. Starościc nie puściła płazem wyrządzonego sobie afrontu i prawie natychmiast zareagował wierszem Lasek, nazwanym dla ostrożności bajką i pomysłowo podejmującym koncept Ignacego Krasickiego, który rok wcześniej pisząc bajkę na temat pewnych uchwał sejmowych nazwa króla „Snycerzem”, a hetmana Branickiego „Klocem”. . W bajce Węgierskiego Polska była laskiem, Król tokarzem, a poddani drzewkami, Marszalek Lubomirski sosną, z której król-tokarz wytoczył laskę, czyli obdarzył go urzędem marszałka. Bajka szybko rozszyfrowana nie mogła się stać jednak przedmiotem nowej interwencji urzędu marszałkowskiego toteż pokwitowano ją repliką wierszowana zamówiona u któregoś ze stołecznych wierszopisów. Taką też nową formę Węgierski wymyślił dla swoich dwóch ostatnich paszkwilów, które napisał w 1778 roku : Do Aleksandry Potockiej oraz Na wjazd do Warszawy senatora i z których każdy miał 2 adresy. Ten widoczny był jedynie pretekstem, cały jad przeznaczony był bowiem dla adresatów ukrytych. Imieninowy wiersz do Potockiej zawiera podobnie jak Obywatel prawy i List do starosty Gawolińskiego, kontrastowo zestawione obrazy złego i dobrego obywatela, podczas gdy w tamtych utworach zarzuty traktowane są bardzo ogólnie, to w nim za swój cel mają Jozefa Wilczewskiego, kasztelana wiskiego, którego nazwisko się tam jednak nie pojawia, a który figuruje w wierszu jako małżonek kasztelanowej przywołanej tu jako wirtualna adresatka analogicznej laurki imieninowej. Zarzuty zostały w wierszu sformułowane jako życzenia przenosząc wszystko do przyszłości. To samo., ale jeszcze kąśliwej uczyni w wierszu Na wjazd do Warszawy senatora. Nie wymienionym z nazwiska adresatem był tylko pozornie Szymon Szydłowski, kasztelan żarnowski. Szydłowskiego nie musiał się Węgierski obawiać, w przeciwieństwie do bohatera właściwego którym był książę Adam Kazimierz Czartoryski, Generał Ziem Podolskich, dawny protektor Węgierskiego. Klapami bezpieczeństwa było w tym wierszu nazwanie Czartoryskiego senatorem, którym nie był oraz wykorzystanie faktu, że Szydłowski miał żonę księżniczkę Konstancję Korybut Woroniecką i że słyną ze śmiesznej pychy. Te trzy cechy wyczerpywały zresztą jego podobieństwo do Czartoryskiego. Łamigłówka Węgierskiego jest bardzo interesująca. Trzeba dodać, ze to Czartoryski, a nie o wiele uboższy szydłowski podróżował po kraju z olbrzymim taborem liczącym często 400 koni i 14 wielbłądów. Senatorskie momenty wiersza wprowadziły co prawda w błąd kilku kopistów, ale nie zmyliły ani Czartoryskich ani ich przyjaciół. Latem tego roku po Warszawie rozszedł się anonimowy a napastliwy Respons na wiersz do księdza Tomasza Węgierskiego biorący w obronę m.in. Józefa Bielawskiego, który z puławskiego obozu puścił z kolei w obieg drugi analogiczny wiersz, napisany rzekomo przez Bielawskiego, a pośród steku złośliwości zawierający aluzję do satyry „wjazdowej”: „Gdy na Doświadczyńskiego nie skąpił potwarzy, / Ledwie żeś cudzej ręki na twej nie miał twarzy”. Otóż Doświadczyński to świeżo ukuty pseudonim księcia Adama, który po raz pierwszy użył go tego roku (1778).Ostatnim echem wiersza Na wjazd była notka jednego z gazeciarzy, który doniósł pod datą 28.02.1779 w związku z wyjazdem kasztelana Szydłowskiego do Lipska, że pewnie znowu z tej okazji powstanie jaka relacja nowa wspaniałego wjazdu.
Omówienie trzeciego nurtu poezji Węgierskiego najlepiej zacząć od cytatu z wiersza Do Ogińskiego: „Nie wiem prawdziwie, mospanie hetmanie,/ Co się na tamtym świecie ze mną stanie./ Ksiądz Łuskina powiada, i Wierzyc mu trzeba, / Że ja pójdę do piekła, on prosto do Nieba”. Węgierski wesoło przyjął tę zapowiedź osławionego redaktora „Gazety warszawskiej” konsekwentnie wysyłającego do Piekła tych wszystkich, których zaliczał do grona „mocnych duchów” Starościc zajmował pośród nich jednocz pierwszych miejsc. Wpłynęła na to atmosfera oświeceniowej Warszawy, przesycona ideami wolnej myśli, a także rozlegle lektury Węgierskiego (czołowe miejsce zajmowali tu Rousseau i Wolter). Ich wpływom uległ przecież też ksiądz Naruszewicz. Naruszewicz musiał się z tym oczywiście ukrywać, w przeciwieństwie do Węgierskiego., który publicznie ogłosił swoje wyznanie wiary. Poeta nie obawiał się śmierci i spokojnie się z nią godził. Pojawia się tu także próbka wierszy swawolnych, jakie pisywali wtedy Naruszewicz, Trembecki, Czyż, Kossakowski, Ancuta i jakie zalewały Wszawe stanisławowską stanowią naturalny akompaniament do ówczesnego przełomu obyczajowego. Węgierski w pełni korzystał z ówczesnego życia „ułatwionego” kwitował swoje doświadczania, lektury zainteresowania lekkimi wierszami, które można zaliczyć do najlepszych przykładów stanisławowskiej poesie badine. Wyrozumiały pod tym względem dla siebie, był też wyrozumiały dla innych. Była jednak pewna kategoria wyznawców Wenery- a mianowicie duchowni zarówno świeccy, jak i zakonni- dla których starościc był; wyrozumiały z innych trochę powodów. Ich grzechy bowiem przyczyniały się bowiem do kompromitacji całego keru, Kościoła, do tego co było celem oświeconego libertyna. Antyklerykalnym wystąpieniom poświęcone były całe Organy, poemat heroikomiczny, w którym szkielet Boaloweo Pulpitu został wypełniony polską tematyka obyczajowa i podrasowany Wolterowską Darczanką. Ale to nie wiersze i nie żarty z duchownych uczyniły Węgierskiego jednym z głównych przedstawicieli myśli libertyńskiej, ale jego programowy racjonalizm powątpiewanie w istnienie Boga. Ulubionym obrazem Węgierskiego było więc Niebo ujęte w sposób późniejszych pomysłów Offenbacha: podczas wielkiej gali, w której Bral udział nie tylko Trójc Święta, ale i chóry anielskie. Starościc wyznał nawet, ze rad by zobaczyć takie niebo, ale tym co go odstręczało od ewentualnej podróży do Niebios była panująca tam śmiertelna nuda. Łatwo rezygnując z Nieba nie bał się Piekła. Zarówno owe wierszyki z nieba, jak i inne analogiczne koncepty, dotyczące np. świętych lub „żalu nadprzyrodzonego” odgrywały zresztą o wiele mniejszą rolę w rozpowszechnianiu w Polsce myśli laickiej aniżeli różnego rodzaju dygresyjne wyrażane wątpliwości w istnienie Boga. W jednym z listów do przyjaciół (1783) napisał :”Nie ma istoty, która mogłaby wywieść swoje szczęście z samej siebie (…)”. On sam nie byłyby oczywiście poeta i człowiekiem myślącym, gdyby w pewnych momentach nie przeżywał osobliwej rozterki religijnej i gdyby nie ogarniał go czasem tęsknota za prostotą i bezpośrednią wiarą. Najsilniej przeżył taka tęsknotę pewnego wiosennego wieczoru 1781 podczas zwiedzania słynnego klasztoru kartuzów koło Grenoble. Poeta nie utożsamiał libertynizmu z prawem do przekraczania albo lekceważenia powszechnie obowiązujących zasad moralności „naturalnej”.
Niespełna 10-letni dorobek poetycki Węgierskiego, zrealizowany pomiędzy jego piętnastym a dwudziestym piątym rokiem życiem, głównie jednak przypadający na lata 1775-1777 możnaby p[odzieli na różne wyraźnie naśladowcze wprawki rymotwórcze, na poezję konwencjonalna oraz na sui generis (poezję eksperymentalna). Wprawki pozostające wyraźnie pod wpływem Naruszewicza rzucają wiele światła na pierwiastkową twórczość Węgierskiego, ale same z siebie nie przedstawiają większego interesu literackiego. Poezja konwencjonalna (towarzyska i wojująca)jak najściślej łączy poetę z jego epoką i stanowi dobry przykład jego współczesności obywatelskiej. Ona to głownie liczy się w procesie historycznoliterackim i ona przesądziła o miejscu jakie przypadło Węgierskiemu wśród innych poetów stanisławowskich. W jego twórczości najbardziej interesująca jest jednak owa poezja eksperymentalna, czyli rozmaitego rodzaju próby, jakie przeprowadził w ostatnich latach swojego krajowego pisarstwa albo na własna rękę urabiając albo przyswajając poezji polskiej nie znane jej jeszcze rodzaj wypowiedzi lirycznej. Mówiąc o pracach samodzielnych najlepiej wskazać konkretne tytuły: a) Ostatni wtorek ( 1777)- nawiązanie do Redut Naruszewicza, utrzymana w lekkim i żartobliwym tonie rewia balowa, dala sposobność do naszkicowania długiego szeregu portretów konkretnych osobowości; b) Żona. Sen. (1777)- parada satyryczna, napisana w 1-osobie; c) Do pisarza Potockiego o śmierci syna jego oraz Jędrzejowi Zamoyskiemu (1777) - przykłady nowego rodzaju wierzy okolicznościowych: kondolencyjnego i imieninowego, czyli gatunków wyszydzonych przez Węgierskiego w Liście do Wierszopisów (1776), konkretne wyrazy współczucia lub uznania zostały w nich kunsztownie połączone z ostrą satyrą na pewne wynaturzenia ówczesne; Do księdza Tomasza Węgierskiego (1778) - zgrabny pastisz ówczesnej gazetki „pisanej” stanowiący paralele do wcześniejszego pastiszu gazety drukowanej, ale ujęty jako satyra i usiany interesującymi dygresjami; e) Do Aleksandry Potockiej i Na wjazd do Warszawy senatora (1778)- przykłady wierszy o podwójnym dnie i adresie, pierwszy to łączenie pochwał z paszkwilem, a drugi osobliwy „tandem” paszkwilowy . To były osiągnięcia Węgierskiego w zakresie nowych form i nowych pomysłów, któremu nie towarzyszyło zresztą jakieś znaczniejsze odmienienie tonu i języka poetyckiego. Co innego gdy pod uwagę weźmie się Pigmaliona (1777) - słynną „scenę liryczna” Rousseau. Ten utwór w przeróbce Węgierskiego stał się do pewnego stopnia nowym dziełem, co więcej: całkowicie nowa w poezji polskiej i właściwe rewolucyjną propozycja dynamicznej wypowiedzi lirycznej o wysokiej temperaturze uczuciowej. Rousseau napisał swoją „scenę” proza. Węgierski, czego dawni badacze nie zauważyli za podstawę swojej przeróbki wziął nie tylko tekst Rousseau'a ale przede wszystkim jego wierszowaną parafrazę pióra Berquina, którego wyraźnie prześcignął, wzbogacając jego opracowanie o wiele dodatków własnych. W poezji polskiej nikt nie przemawiał jeszcze takim stylem, toteż przeróbka Węgierskiego odniosła nie tylko wielki sukces w teatrze Warszawskim, ale i pośród licznych czytelników . Miała ona także wpływ na min kształt monologu Gustawa w IV części Dziadów. Nie wiadomo, czy Stanisław August, któremu poeta poświęcił dzieło docenił wielkie osiągnięcie swego młodego szambelana. Wydaję się, ze nie zwrócił na nie większej uwagi. Byli jednak i tacy ( Stanisław Starzyński)- którzy usłyszawszy ze sceny dramatyczny monolog Pigmaliona w przeróbce Węgierskiego ślubowali odbyć pielgrzymkę do grobu polskiego poety w Marsylii, i ślub taki zdołali wypełnić.
Wtedy, kiedy Starzyński odwiedził Marsylię (1835) w kruchcie tamtejszej katedry wisiał jeszcze portret Węgierskiego. Nie wiadomo jakim sposobem, bo trudno myśleć, ze wyśmiewający jeszcze na krótko przed śmiercią Kościół, poeta darował na niego jakiś fundusz. Byłaby to jednak miła niespodzianka ( gdyby tego dożył) dla księdza Gracjana Piotrkowskiego, który przeczytawszy Myśl moją Węgierskiego z jej epikurejskim credo replikował na nie okrutnie rozgadanym wierszem, skierowanym do starosty Dłuskiego i gwałtownej potępiającym niecna „trzodę Epikura”. Pijar, który sam był satyrykiem, a dla Węgierskiego miał wiele sympatii przestrzegł młodego poetę przed niebezpieczeństwem na jakie naraża się swoim ostrym dowcipem. Autorowi Organów udało się na szczęście uniknąć zemsty ze strony opisanych wielmożów. W dziejach Warszawy Stanisławowskiej nie było jednaka drugiego przykładu tak zaciętej „wojny piór”, jaka rozgorzała w latach 1776-1778 w związku z wystąpieniami satyrycznymi Węgierskiego. Zaczęło się to wiosna 1776 r. od krótkiej wymiany ciosów z Bielawskim, dopiero jednak po ogłoszeniu Listu do wierszopisów, w którym niespełna dwudziestoletni poeta naraził się całemu klanowi drugorzędnych poetów okolicznościowych doszło do prawdziwej wojny poetyckiej, w której przeciwko Węgierskiemu wystąpili: Bielawski, akademik krakowski Kirski, Józef Epifanii Minasowicz, Onufry Rutkowski. Przepadek paru ich utworów utrudniona dokładniejsza chronologizację całego spor, jednakże zarówno gwałtowna forma wypowiedzi adwersarzy młodego poety, jak i aluzje do bliżej nie zbadanych przykrości, jakie już wcześniej go spotkały, wymownie wskazują, że był on poprzedzony jakąś większą akcja, wywołana może Sadem czterech ministrów oraz wierszem O pożytku niemienia. Pod piórem Rutkowskiego pojawia się po raz pierwszy straszna pogróżka, w której ewentualność przemocy lirycznej połączona z ewentualnością przemocy lirycznej połączono z ewentualnością wywiezienia Starościca na zesłanie. Napaść na Węgierskiego wywołała też glosy jego obrońców, spośród których najprzyjemniej i najdowcipniej odezwał się kolega porty z biur Rady Nieustającej, Mateusz Czarnek. Potępił on wystąpienie czterech głównych napastników, a starościcowi dodawał otuchy do dalszej walki . Cały spór rychło by wygasł, gdyby nie ogłoszenie drugiego wiersza Węgierskiego don Bielińskiego, którym wywołał ripostę księdza Piotrowskiego, co gorsza zaś Portrety pięciu Elżbiet. Trembecki dowiedziawszy się o planowanym wyjeździe Starościca do Radzynia, gdzie go zaprosił Kajetan Potocki, udawał, że Portrety wyszły spod innego pióra i ostrzegła młodszego przyjaciela. Nawet nieznany wierszopis, który ukrył się pod nazwiskiem zmarłego Korytyńskiego, szydząc z przeciwników Węgierskiego wypomniał mu po przyjacielsku jego atak na damy. Obrona Anonima to równocześnie cenna węgierskiego cieszyły wskazówka, że utwory satyryczne Węgierskiego cieszył się sporym powodzeniem w kręgach społeczeństwa Stanisławskiego. Poeta był tego świadom, toteż postanowił publicznie wyjaśnić swoje stanowisko i uczynił to w dwóch chyba równocześnie napisanych wierszach. Pierwszy skierował pod adresem jednego z łagodniejszych przeciwników ks. Gracjana Piotrkowskiego (Moja ekskuza), a drugi do Trembeckiego. Moja ekskuza to jeden z najbardziej charakterystycznych wierszy polskiego Oświecenia, który byłby o wiele bardziej poważny i przekonywujący gdyby autor nie musiał zapewniać adresata wbrew oczywistej prawdzie, ze nigdy nie kierował swoich zarzutów przeciwko konkretnym osobom. Pomijając te wymuszone i fałszywe zapewnienia wiersz ten przynosi odważne i całkowicie prawdziwe credo poetyckie poety, które wzniosło go od razu ponad wszystkich warszawskich kolegów-wierszopisów. Trochę ,gejsza tonację zawiera wiersz do Trembeckiego. Starościc nie tylko podkreślił tu swoje osamotnienie, ale również przyznał się, że w jego wystąpieniach duża rolę odgrywa jego osobista ambicja. Zapewnił też, że nie boi się plotek, żartów i zawiści. Przez wiele miesięcy wydawało się nawet, ze poeta będzie miał rację, ale jesienią 1777 przyszedł jego memoriał przeciwko Wilczewskim pokwitowany aresztem, a zaraz potem złośliwa bajka Lasek pokwitowana z kolei innymi prześladowaniami, a także anonimową repliką poetycka Nowy przypadek w lasku w której Węgierki został przedstawiony jako niedźwiadek i kolejno rozliczony z poszczególnych wystąpień np. „dłabi piękne kokoszki i czubate kury” to aluzja do Portretu pięciu Elżbiet. Smutny to obraz szlacheckiej walki, która młody „gniewny” prowadził samopas z ówczesna koalicją magnacką, zmuszającą go w rezultacie do zamilknięcia. Zamilknięcie to dokonywało się w trzech fazach, wypunktowanych przez samego Starościca w trzech wierszach z listopada 1777 napisanych po opuszczeniu aresztu: Do pisarza Potockiego ( „Węgierski już nikomu prawdy mównic nie chce…”), Lasek ( Zarzekłem się prawdy mówić,- będę sobie pisał bajki…”), Jędrzejowi Załuskiemu ( To sobie za największa poczytuję sławę, -kiedy mi przyznać raczą umysły łaskawe, -że gdy gniew nieprzyjaciół jad swój na mnie sączył, -pochwałąm Zamoyskiego pisać wiersze skończył”). Wymuszone na poecie milczenie oburzyło nawet tych, którzy nie byli jego wielbicielami. Ich najwymowniejszym przedstawicielem stał się Jozef Wybicki. Długi jego wiersz w obronie Węgierskiego, rozkolportowany pod godłem „Phoebo sua semper apud me munera” możnaby potraktować jako jeden z jego listów patriotycznych. Poświęcony problemowi satyry obywatelskiej. Wybicki namawiał młodego poetę do dalszej walki poetyckiej o naprawę RP. Rady były mądre, zdrowe i prawdziwie patriotyczne, ale Wybicki nie podpisał ich swoim nazwiskiem. Zamilknięcie Węgierskiego , zasadniczo definitywne 3 razy zostało jeszcze przerwane w ciągu roku 1778. wiersze jego wywołały anonimy, jeden z nich groził mu albo aresztem albo cela Bonifratrów, gdzie pewien „pan” umieścił niedawno Piekarskiego. Drugi anonim groził mu już nieco inaczej. Była to już ostatnia wierszowana napaść na poetę, który rzeczywiście już wtedy zamilkł. Zamknięciem kariery poetyckiej autora Organów stał się, jak się wydaje utwór Stanisława kostki Potockiego, brata Ignacego, męża Aleksandry skierowany w 1779 pod adresem Starościca i mocno go kompletujący, przyrównujący go wręcz do Horacego, czy Woltera.
*
Kilak miesięcy potem Węgierski wyjechał za granice skąd nigdy już maił do Ojczyzny nie powrócić. Po utracie stanowiska w Radzie Nieustającej (zaraziła tam w ciągu roku niespełna 10 tys. dukatów, co było jak na dzisiejsze czasy sumą milionową) zwrócił się do gry w karty. Zarobione na hazardzie pieniądze pozwoliły mu spełnić dziecięce marzenia o podróżach. Zwiedził Niemcy, Belgię, Holandie, Włochy, Francje, Sty Zjednoczone, Irlandie, Anglię i Szwajcarie. Poznał osobiście Jerzego Waszyngtona, Johna Dickinsona i Deille'a. to wszystko nie wynagrodziło mu jednak straty Ojczyzny, ani złamania pióra poetyckiego. Wyczerpany organizm nie pozwolił mu zresztą na zmianę aktualnego stanu rzeczy. Jeszcze na kilka miesięcy przed śmiercią żałował, ze niczym nie przysłużył się Ojczyźnie.
BIOGRAFIA
1756 -urodził się we wsi Śliwno k. Białej Podlaskiej. Ojciec: Tomasz Węgierski h. Wieniawa, starosta prowentowy korytnicki. Matka: Aniela Paprocka
1764- wstępuje do jezuickiego Collegium nobilium w Warszawie.
1767- otrzymuje nagrodę z geografii naturalnej, historii rzymskiej i języka łacińskiego (za „pilność i postępek”).
1770- Wita okolicznościową mową Stanisława Augusta, jako odznaczający się uczeń.
1771- bierze udział w dorocznym popisie szkolnym. Dzięki protekcji Naruszewicza debiutuje jako prozaik w „Zabawach przyjemnych i pożytecznych”. Kończy naukę w Collegium.
1772- debiutuje jako poeta w „Zabawach...”
1774- w połowie roku przystępuje do tłumaczenia Powieści moralnych Marmontela. W „Zabawach…” ogłasza bajkę Kozłowie.
1775- Dedykuje rękopis ukończonego przekładu Marmontela ks. Adamowi Kazimierzowi Czartoryskiemu, który wkrótce daje go do publikacji Piotrowi Dufourowi. Otrzymuje stanowisko kancelisty w Departamencie Sprawiedliwości Rady Nieustającej ( pensja roczna 4000 złp.). Król obdarza go tytule szambelana. Pisze trzy pierwsze pieśni Organów.
1776-Pisze długi szereg ostrych wierszy satyrycznych, odważnie atakuje dygnitarzy narażając się na liczne przykrości osobiste oraz na gniewne repliki innych pisarzy. W drugiej połowie roku kończy Organy. Po rozkolportowaniu Portretu pięciu Elżbiet wyjeżdża do Radzynia, w gościnę do Kajetana Potockiego.
1777- W styczniu wraca do warszawy. Wysyła rękopis Organów do Krasickiego. Na karatach „Zabaw…” pojawia się 5 wierszy poety. W październiku drukuje u Dufoura gwałtowny protest przeciwko Wilczewskim, za który zostaje skazany na tydzień bezwzględnego aresztu. Wypuszczony z wieży marszałkowskiej, gdzie siedział razem z Dufourem pisze złośliwą bajkę Lasek. W końcu listopada odbywa się na scenie Warszawskiej premiera spolszczonego przezeń Pigmaliona.
1778- Pozbawiony posady w Radzie Nieustającej zaczyna grac w karty. U Grolla publikuje przekład Listów perskich Montesquiego, a w rękopisie kolportuje kilka wierszy satyrycznych Do księdza Tomasza Węgierskiego i Na wjazd do Warszawy senatora stają się powodem nowych anonimowych wystąpień przeciwko poecie. Jesienią wstępuje do nowo założonej w Warszawie loży masońskiej Doskonale Milczenie.
1779- Zawodowo gra w karty, co przynosi mu poważne sumy. Wygrane pozwalają mu na kupno od Potockich majątku Wysokie Mazowieckie, a wkrótce potem na wyjazd za granicę.
1780- Karnawał spędza w Wenecji. W marcu udaje się do Rzymu. Na początku kwietnia zostaje powołany na członka Akademii Arkadów. Resztę roku spędza we Włoszech.
1781- Początek roku spędza w Turynie. W kwietniu pisze swój ostatni znany wiersz. W maju udaje się do Paryża.
1782-cały rok w Paryżu. Utrzymuje się z gry w karty. Spotyka się tam z Jozefem Bielawskim, ofiarą swoich wycieczek satyrycznych.
1783-Do konca kwietnia w Paryżu. Ognisty romans z Julie. W połowie maja wsiada w Bordeaux na okręt udający się do Ameryki Północnej. W czerwcu i lipcu podróżuje po Martynice, od sierpnia, do końca listopada po Stanach. Na początku grudnia wsiada w Bostonie na okręt udający się do portu w Cork w Irlandii. Opis podróży zamyka w dwóch seriach listów ( do Julii, do anonimowego hrabiego).
1784- W połowie stycznia ląduje w Irlandii, skąd po pnym czasie przenosi się do Anglii. W marcu jest już w Londynie skąd pisze do polskiego króla prosząc o upragniony order św. Stanisława oraz poparcie jego kandydatury na posła ziemi bielskiej. Jego listy pozostają bez rezultatu, toteż Węgierski powraca do dawnego stylu życia. Zyskuje sobie pouchwałą przyjaźń księcia Walii. Pod koniec listopada wyjeżdża do Bath, gdzie stara się odzyskać mocno nadwyrężone zdrowie.
1785- W połowie stycznia przenosi się do Londynu i przebywa tam do wiosny. W czerwcu jest już na kontynencie, podróżując po Holandii i Belgii, skąd najpóźniej w sierpniu przenosi się do Paryża. Tu przebywa do końca roku ciesząc się względami królowej Marii Antoniny z która grywa w karty.
1786- Początków we Francji, w drugiej połowie roku wyjeżdża do Szwajcarii. Koniec roku południowej Francji, w Awinionie.
1787- 2 styczni wyjeżdża do Aix-en-Provence, a 5 stycznia znajduje się w Marsylii. 27 lutego spisuje testament przekazując Głowna część majątku synowi Konstancji i hojnie obdarowując swojego lekarza, starego kamerdynera oraz młodszych służących. Umiera w Marsylii 11 kwietnia, pochowany tamże na cmentarzu Saint Marie-Majeure.