Nie bójmy się mistyków, czyli rozmów o literaturze mistycznej cześć II.
PP: Szczęść Boże.
BB: Szczęść Boże.
PP: Tydzień temu rozmawialiśmy ogólnie o literaturze mistycznej, o książkach pisanych przez mistyków chrześcijańskich. Dzisiaj nieco głębiej wejdziemy w problematykę z tym związaną. Ponownie gościmy w naszym studiu Bronisława Bartusiaka - doktora UMCS prawnika i filozofa zajmującego się zwłaszcza mistyką chrześcijańską. Na początek postawiłbym nieco prowokacyjne pytanie.
PP: Do czego właściwie chrześcijaninowi potrzebna jest literatura mistyczna? Czy nie powinien skoncentrować się na czytaniu Pisma Świętego? Czy nie ma tu zagrożenia swego rodzaju intelektualizmem, to znaczy sytuacją w której chrześcijanin będzie pogłębiał wiedzę teologiczną oraz rozwijał taką analizę własnej duchowości, że oddali się od Chrystusowej prostoty, z jaką powinien na co dzień żyć.
BB: Zacznę od tego, że mistyka może być czymś niesłychanie prostym. Kontemplacja mistyczna, np. w formie modlitwy Jezusowej, jest prostym powtarzaniem imienia Jezus, czasem może mieć formę nieco dłuższego wyzwania. Jest to trwanie w Bogu, i zakłada zwyczajną pracę, w przypadku osób świeckich zaś, korzystanie ze wszystkich sakramentów. A więc jest czymś niesłychanie zwyczajnym. Co do intelektualizmu: jeżeli to jest prawdziwa mistyka, wszystko jest w porządku. Są oczywiście różne niebezpieczeństwa, ale raczej związane z nieuporządkowanym czytaniem literatury mistycznej. Jeżeli będziemy praktykować mistykę, zauważymy jak wiele nas to uczy: porządkowania namiętności, emocji, porządkowania sfery związanej z naszą próżnością i pychą oraz modlitwy, zwłaszcza, medytacji, kontemplacji, prostego trwania przed Bogiem. Prostego, co do opisu, nie w znaczeniu „łatwego do osiągnięcia”.Wtedy zarzut intelektualizmu upada. I może jeszcze jedna uwaga. Pozwoliłbym sobie na twierdzenie, że kontemplacja, może nawet kontemplacja mistyczna jest powołaniem powszechnym chrześcijanina i tutaj dwa takie króciutkie cytaty. Pierwszy z Katechizmu Kościoła Katolickiego, który mówi, że postęp duchowy zmierza do coraz głębszego zjednoczenia z Chrystusem, a to jest właśnie celem mistyki. I po drugie, jak pisze ojciec Osłuch, analizujący między innymi encykliki Jana Pawła II, z wypowiedzi papieża można wysnuć między innymi, taki wniosek, że wszyscy jesteśmy powołani, by być mistykami, ponieważ mistyka jest niczym innym, niż relatywnie pełnym rozwojem chrześcijańskiego życia. A więc, unikajmy pułapek, ale dążmy w stronę mistyki, zwłaszcza w stronę prostej modlitwy mistycznej.
PP: Formacyjny charakter literatury mistycznej jest zagadkowy, bo przecież kładzie się w niej szczególny nacisk na samo poznanie. Można by znowu dość zuchwale zapytać, a po co mi to zagłębianie się w siebie. Po co mi taka autoanaliza, refleksja nad moim życiem duchowym, skoro chciałabym zbliżać się do Boga, dążyć do świętości. Czy nie stanę się egocentrykiem czy też pseudointelektualistą, dążąc do samopoznania?
BB: Jeżeli nie będę znał samego siebie, jeżeli nie będę rozumiał tego, co czuję, jeżeli nie zorientuję się, nie dopuszczę do siebie tego, że mam w sobie cały szereg konfliktów, namiętności, pożądań, lęków, jak mogę naprawdę się modlić?? To nie jest tak, że mogę siebie takiego „codziennego” zostawić i stanąć do modlitwy. To właśnie ja, z całym „bogactwem inwentarza”, z całym grzechem staję przed Bogiem, żeby się zmienić i udoskonalić. Droga mistyki, czy droga modlitwy, pogłębionej modlitwy, wiedzie, przez poznanie samego siebie. I można mówić o dwóch etapach. Pierwszy to jest taki, że najpierw porządkuję sam siebie, drugi, że raczej staję się bardziej pasywny i otwieram się na działanie Boga. Zawsze jednak droga do Boga to droga poprzez moje wnętrze. Jest to bolesne i niebezpieczne, to prawda. Ale drogę te trzeba podjąć , jeżeli chce się żyć, pełnią życia chrześcijańskiego.
PP: Czy możemy powiedzieć, że taki fundamentalny przekaz literatury mistycznej to : poznaj własną nędzę i trwaj w pokorze? Nieustannie się nam mówi o pokorze, ale czy wiemy tak naprawdę, czym ona jest? Jak należy rozumieć pokorę?
BB: Pewien franciszkanin nawiązując do tradycji swojego zakonu powiedział mi kiedyś: „Pokora to prawda”. Często uciekamy przed tą prawdą o nas samych, bo nas przeraża i wydaje się, że nie daje się z nią żyć, że może nas doprowadzić do depresji, do samobójstwa. To jest prawda o nas, o ludziach często nieszczęśliwych, którzy szukają sami nie wiedzą czego i nigdy nie są do końca zaspokojeni. A więc pokora to prawda. Ale na pokorze poprzestać nie można, bo pokora to znaczy także świadomość, że jesteśmy istotami stworzonymi przez Boga i od Boga zależnymi. I to jest dobro, ponieważ Bóg, który nas stworzył, chce nam jednocześnie dać siebie, dawać siebie nieustannie, obdarzać sobą, nie tylko konkretnymi darami materialnymi, innymi osobami i tak dalej, ale samym sobą. I pokora oznacza, że zdajemy sobie sprawę, że sami nie możemy uczynić nic, że sami tkwimy, mówiąc dosadnie, w bagnie po uszy, ale zarazem, że jesteśmy stworzeni przez Boga, dla Boga i jest to, fundamentalny punkt wyjścia. Inaczej możemy popaść w to o czym mówiliśmy przedtem, w pułapki iluzji, że w gruncie rzeczy wszystko jest w porządku.
PP: Jaki jest wobec tego związek literatury mistycznej z codziennym życiem chrześcijanina. Jak możemy przełożyć przekaz o życiu mistycznym na naszą codzienną międzyludzką rzeczywistość? Jak rozumieć ten wolitywny aspekt literatury mistycznej?
BB: Wolitywny aspekt literatury mistycznej można rozumieć tak, że Pan Bóg nie zbawi nas bez nas. Im bardziej otwieramy się na Boga, tym pełniej działa On i tym bierniejsi stajemy się my sami. Natomiast w jaki sposób mistyka może pomóc w życiu codziennym? Po pierwsze może zachęcić, rozgrzać. Jak mówi apokalipsa, najgorsze jeżeli jesteśmy letni. Możemy się buntować przeciwko Bogu, możemy Go intensywnie szukać, ale musimy się wyrwać ze stanu letniości. Po wtóre literatura ta daje szereg konkretnych wskazówek jak żyć. Mówi się dzisiaj o poczuciu pustki, o depresji, o braku sensu życia. Próbuje temu zaradzić psychologia zwłaszcza tak zwana logoterapia. Widać jednak gorączkową ucieczkę człowieka przed refleksją, przed samym sobą, zwłaszcza w krajach rozwiniętych pod względem cywilizacyjnym. Mistyka uczy nas, że odpowiedzią na ten niepokój, na tą pustkę nie jest nadaktywność, czy nieustanna ucieczka, ale to, co nazwano „pozostaniem w celi”. Siadam, wchodzę do domu, wyłączam radio, telewizję, Internet, nawet komórkę i przez 15 minut zostają sam ze sobą oraz, bo to jest najbardziej istotne, z Bogiem. Mistyka pozwala odnaleźć tę naszą wewnętrzną drogę. Uczy nas, jak żyć na co dzień, tego, co jezuici nazywają „znajdowaniem Boga we wszystkich rzeczach”. Poprzez ascezę, modlitwę widzimy pełniej Boga działającego w naszym życiu. Widzimy pełniej, co powinniśmy zrobić. Więcej jest w nas radości. Świat nabiera smaku, zmienia barwę, czasem nawet mimo cierpienia, mimo zwątpienia. Samo cierpienie przestaje być bezsensowne, staje się krzyżem, który dźwigamy razem z Chrystusem, czyli jest do zniesienia. Zyskuje jakiś ukryty, ale istotny sens. I wreszcie mistyka w szeregu konkretnych wskazówek, jakie znajdziemy np. u Ewargiusza z Pontu czy u św. Ignacego, uczy nas jak radzić sobie z chaosem emocji, uczuć, namiętności, który jest w nas. Mówiąc najkrócej, mistyka uczy nas po prostu żyć. Nie tylko żyć jako chrześcijanie, ale po prostu żyć.
PP: Nie wspomnieliśmy dotąd o innym istotnym przekazie literatury mistycznej. O bezwzględnym nacisku na rozpamiętywanie Męki Pańskiej. Pisma mistyków kontrastują nieustannie perspektywę naszej nędzy duchowej, naszej grzeszności z perspektywą cierpienia naszego Zbawcy. Można jednak zapytać jak, przeżywać, jak rozpamiętywać Mękę Pańską?
BB: Po pierwsze można powiedzieć, że to jest jeden z etapów, czy jeden z rodzajów mistyki. Mistyka, która koncentruje się na Męce Pańskiej. Jak rozpamiętywać?? Powiedziałabym, że nie ma chyba gotowych wzorców, może poza jedną wskazówką, a mianowicie: trzeba rozpatrywać krzyż jako objawienie Boga, który jest miłością. To jest ważne z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego, że zaczynamy rozumieć, że On owszem, jest stwórcą, jest wszechmocny, jest wszechwiedzący, ale zarazem kocha nas do szaleństwa. To jest niesłychanie istotne. My się często Boga boimy, nie dowierzamy, kiedy mówimy „Bądź wola Twoja”, to albo zapominamy co mówimy, albo nam to staje w gardle. A z drugiej strony, rozpamiętywanie Męki pomaga, i również nie można tu dać ogólnej reguły. Duch Święty pouczy każdego, jak ma to czynić. W pewnym momencie zaczynamy dostrzegać, że cierpiąc nie jesteśmy sami. I to nie tylko dlatego, że Bóg w osobie Jezusa Chrystusa cierpiał kiedyś tak jak my, ale, że On jest również obecny tu i teraz i że możliwa jest modlitwa, nadzieja, prośba, również w sytuacji, choroby, wielkiego cierpienia fizycznego, załamania się różnych życiowych planów. A więc pozwólmy prowadzić się Duchowi Świętemu, zaufajmy że to jest objawienie Bożej miłości, w najpełniejszy sposób.
PP: Najważniejsze jednak przesłanie literatury mistycznej dotyczy naszego życia modlitewnego, kształtowania właściwego sposobu odnoszenia się do Boga. Wiemy, że w Piśmie Świętym padają słowa „Nieustannie się módlcie”, a zarazem „Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi”. Jednocześnie Matka Boża pytała w La Salette: „Czy dobrze się modlicie?” Jak zatem należy się modlić?
BB: Bardzo trudne pytanie. Można odpowiedzieć, że gadatliwość oznacza tyle, że w gruncie rzeczy skupiamy się na sobie, nie słuchając odpowiedzi. Mówimy: Panie Boże mamy problemy, albo nawet o wiele rzadziej: Panie Boże dziękuję Ci za to, za to i za to. Ale nie słuchamy, co Pan Bóg nam w czasie tej modlitwy odpowiada, a przecież odpowiada. Po drugie, owa nieustanna modlitwa nie oznacza, że musimy modlić się używając regułek, klęcząc w kościele, ale możemy robić to, co Pismo Święte nazywa „stawaniem w obecności Boga”. Czyli jest to modlitwa aktów strzelistych, modlitwa uświadamiania sobie, że Bóg jest tu i teraz. Modlitwa, która stara się znajdować Boga, w konkretnej rzeczy, np. w pracy, np. w danym zdarzeniu, w tym, co mi Pan Bóg przez to chciał powiedzieć. Modlitwa, która jest wsłuchiwaniem się we własne wnętrze, ale także dostrzega niespodziewaną radość z obecności Boga, który sam osobiście przychodzi. Jeżeli modlimy się przechodząc pewne etapy, to znaczy od takiej modlitwy stosunkowo prostej, powiedzmy powtarzania pewnych wersów: Ojcze Nasz, Zdrowaś Mario, różańca, czytania z uwagą Pisma Świętego, potem możemy przejść do medytacji, do rozważania, do coraz głębszego rozumienia, do odczuwania nawet, znajdowania się w scenach ewangelicznych, ale potem jeżeli będzie taką wolą Bożą może być tak, że po prostu zamilkniemy i będzie tak, jak to św. Proboszczowi z Ars powiedział pewien wieśniak: „ Ja patrzę na Boga, a Bóg patrzy na mnie. Po prostu w jakiś zadziwiający sposób, Bóg będzie z nami. I wystarczy ten krótki, powtarzany akt: Panie Boże jesteś, Panie Bożę ja Cię kocham, Panie Boże boli - pomóż, Panie Boże jestem w chaosie, albo po prostu Jezus, to będzie wyglądało bardzo różnie. Innymi słowy: modlimy się, to nauczymy się modlić. Praktyka czyni mistrza.
PP; Sądzę, że taką konkluzją zamykająca nasze rozważania o fenomenie literatury mistycznej powinno być stwierdzenie, że lektura pism mistyków powinna sformułować duchowo, zarazem jednak, nie powinniśmy zapominać o życiu sakramentami i eucharystią a także o spełnianiu dobrych uczynków.