o.Livio Fanzaga i Diego Manetti
godzina szatana
co Maryja mówi o ataku zła
w czasach ostatecznych
Tajemnice Medjugorie fragmenty
„Zacznijmy od tego, że słowo „Szatan” nie odnosi się do pojęcia abstrakcyjnego, lecz jest imieniem własnym, które wskazuje osobę i ma ściśle określone znaczenie. Oznacza ono przeciwnika, oskarżyciela; po grecku brzmi diabolos
— Diabeł, ten, który przeciwstawia się planom Boga i Jego dziełu zbawienia dokonanemu w Chrystusie (KKK 2851). Już sama etymologia tego słowa moim zdaniem wiele mówi o naturze Demona. A więc postawione przez ciebie pytanie o tożsamość Szatana dotyczy problemu, który od początku gnębił ludzkość i który trapi ją po. dziś dzień, a mianowicie pochodzenia zła. Ludzkość, posługując się samym rozumem, pojęła jakąś część tej kwestii, niewielką jednak, dlatego samo Objawienie Boże ułatwiło nam zrozumienie tego, czym jest złoi jaka jest jego geneza.
Największą pokusą, na którą wystawia nas Szatan, nie Są subtelne dyskusje teologiczne nad kwestią, czy Bóg istnieje, czy nie i czy ma jakieś prawa do nas, lecz przypisywanie sobie piawa do bycia jak On. Diabeł usiłuje więc przeciągnąć człowieka na swoją stronę, nakłaniając go do tego grzechu, który on sam popełnił: do buntu przeciw Bogu motywowanego zawiścią, prowadzącego do potępienia. Dlatego Jezus mówi, że Szatan jest zabójcą od początku — ponieważ Diabeł chce zabić człowieka, przyciągając go do sobie i skazując na wieczną zgubę. Przypominają mi się tu słowa Kafki dotyczące pokusy; twierdził on, że z chwilą gdy zło znajdzie się w nas, nie musimy już w nie wierzyć. Jakże przeraźliwie prawdziwe jest to zdanie; Nieprzyjaciel uwodzi z ukrycia, a kiedy uda mu się wejść w nas — przez zawiść, niedowiarstwo i zatwardziałość serca — nie domaga się już wiary w siebie. Możemy nawet mówić, że Diabła nie ma, bo wtedy jesteśmy już w jego sidłach i zmierzamy ku niemożności skruchy. Duże wrażenie wywarło na mnie to, co Jan Paweł II w Pamięci i tożsamości — książce, która jest moim zdaniem jego duchowym testamentem — pisze o dzisiejszym świecie:
że są to czasy, w których największe niebezpieczeństwo stanowi zbiorowy grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Czasy, kiedy mówi się o pozostawianiu nam wolności sumienia, w rzeczywistości jednak chce się wyrugować Boga z życia
publicznego, z twojego życia. Jest to życie bez Boga — mówi Jan Paweł II — tycie zagrożone grzechem przeciwko Duchowi Świętemu, bo bez Boga nie ma już grzechu, a więc nie ma już kogo prosić o przebaczenie, i wtedy umiera się bez okazania skruchy. Jest to ciężki grzech dzisiejszego świata, w którym strategia Złego doprowadziła ludzkość do powszechnego braku skruchy i zatruła go niedowiarstwem.
Szatan uwodzi więc i zdobywa serce człowieka, czyni to jednak podstępnie, w sposób dyskretny i ukryty, intrygując w ciemnościach, dopóki nie doprowadzi ludzkości do negacji samego Boga. Myślę, że w tej diabelskiej strategii stopniowego mamienia człowieka zasadniczą rolę odgrywa także powszechne dziś przekonanie, że Diabeł jest abstrakcję metafizyczną, nie zaś osobę. Cały ten problem sprowadza się tu niemal napłaszczyznęfilozoftcznę, odpowiednią dla piszących książki, apozbawioną znaczenia dla konkretnego życia człowieka. Czy istnieje więc ryzyko pozostawiania Szatanowi jeszcze szerszego pola do działania przez to, że zaprzeczamy jego istnieniu?
Jest tak niewątpliwie i już Paweł VI ostrzegał przed tym niebezpieczeństwem, a chcąc mu zapobiec, przypominał, że Szatan jest bytem osobowym, zdeprawowanym i deprawującym, obdarzonym umysłem i wolą. Mimo utraty stanu łaski zachował te władze, wyniku czego jest silniejszy od człowieka i można go pokonać tylko z jomocą łaski Bożej. Diabeł jest więc bytem osobowym (KKK 395, 2851). Mimo iż słowo „osoba” może być rozumiane na różne sposoby, na pewno wskazuje na to, że on jest podmiotem osobowym zdolnym
do myślenia i posiadającym wolę, zdolnym do intrygowan I nienawiści, do powiedzenia Bogu swego nieodwołalne nie. Chciałbym jeszcze dodać, że tożsamość Szatana obejmu je również niepowtarzalność. Uderzył mnie na przykład fal< że Królowa Pokoju nigdy nie mówi o diabłach w ogólności, lecz zawsze o Szatanie jako jednostce. Diabeł jest rzeczywi ście Księciem Ciemności, tym, który panuje nad całym zepsu tym światem, czyli nad wszystkimi zbuntowanymi aniołami i potępionymi duszami. Kiedy więc mówimy o Szatanie jako osobie, rozumiemy przez to byt osobowy otwarty na absolut, „ja”, które uległo zepsuciu i psuje innych. Zły nie jest więc abstrakcją, lecz czymś jak najbardziej konkretnym, co skrywa w sobie nhisterium iniquitatis.
Tak samo konkretny charakter i realne istnienie należy przyznać królestwu Szatana, czyli piekłu. Zbyt rozpowszechniona jest dzisiaj pokusa negacji piekła, tak jakby było ono bajką dla dzieci. Zapomina się, że o piekle mówił w Ewangelii sam Chrystus, posługując się takimi terminami jak „gehenna” „piec rozpalony” i nogień nieugaszony” (KKK 1034). Zdumiewające jest, że te same określenia — „ogień nieugaszony” ‚„wieczne płomienie” — spotykamy w objawieniach maryjnych w Fatimie i Medjugorie, a także w tych, które otrzymywali liczni święci Kościoła. To Są jednak tylko obrazy; moim zdaniem piekło jest przede wszystkim rzeczywistością egzystencjalną, taką, która wskazuje na wypaczoną egzystencję aniołów i ludzi. Płomienie piekła są zatem płomieniami nienawiści skierowanej przeciw Bogu, a piekło jest na pewno konkretną sytuacją zepsucia, ale również tym, co nazwałbym swoistą ‚„czarną dziurą” we wspaniałym dziele stworzenia i odkupienia;
Czarna dziurą piekła, zepsucia, negacji Boga. Ta czarna dziura jednak nie oszpeca dzieł stworzenia i odkupienia, lecz wysławia dzieło Boga, który zaakceptował wyzwanie wolności. gdyby bowiem Bóg zechciał stworzyć automaty, wtedy nie byłby ani wolnego wyboru, ani piekła; ponieważ jednak hi stworzył byty podobne do siebie — aniołów i ludzi — zgodził sie również na istnienie piekła, które według mnie jest wysławianiem tej samej wielkości, jaką jest stworzenie człowieka. i\ jeśli obok tej wielkości pamiętamy także o Bożym miłoicrdziu, które sprawia, że Pan nie chce, żeby ktokolwiek zginoł „41, lecz żeby wszyscy mieli możność wyrażenia skruchy (2 P 3, 9), to serce człowieka może tylko otworzyć się z ufnością na dar Bożego zbawienia i stanowczo opierać się wszelkiemu diabelskiemu uwodzeniu,
i mówiąc: „Którym odpuścicie grzechy, im odpuszczone, a którym zatrzymacie, Są im zatrzymane” (J 20, 23). Znaczy to, że jesteśmy uwalniani od Demona przez odpuszczenie grzechów, Jezus Chrystus, chcąc wyzwolić ludzkość z mocy Szatana, rozrywa okowy grzechu i uwalnia nas. Jest
oczywiste, że narzędziem, za pomocą którego Diabeł przejmuje nas na swoją własność, jest grzech, do kt6rego Szatan nas przywodzi, posługując się swą najstraszniejszą Bronia
kłamstwem. Ostrzega przed tym Królowa Pokoju, mówiąc „Szatan was niszczy tym, co wam daje”. Innym narzędziem prowadzenia nas do grzechu jest prześladowanie. Za jego
pomocą diabeł usiłuje odebrać nam odwagę, rozbroić
i zmusić do poddania się. Myślę, że z tych dwóch narzędzi uwodzenie jest skuteczniejsze od prześladowana ,gdy
na świecie panował komunizm, który prześladował Kości i wiarę, Zły nie osiągał wyników porównywalnych z tymi
które osiąga, posługując się narzędziem zwodzenia we współczesnym zmaterializowanym i ateistycznym spoteczenstwi
Szatan usiłuje więc przykuć do siebie ludzi kajdanami grzechu Jak ciężka jest to niewola, wyjaśniają same słowa Jezusa. Gdyby
Bóg był waszym Ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem sam od siebie lecz On Mnie posłał. Dlaczego nie rozumiecie mojej mowy?bo nie
możecie słuchać mojej nauki. Wy macie diabła za ojca i chcecie
spełniać pożądania waszego ojca” (J 8, 4z—44). Jezus zdaje się
mówić o dwojakim usynowieniu, tak jakby byli synowic im
przeciwstawiani im. ci, którzy za swego ojca mają samego Diabła.
Tak, z pewnością istnieją dwa rodzaje usynowienia; mówi o nich Jezus i nawet zestawia je ze sobą: Są tacy, którzy słuchają słowa Bożego i tym samym są synami Bożymi i braćmi Chrystusa, ale Są również tacy, którzy słuchają słów Szatana
Bez łaski Bożej człowiek sam nie może wygrać walki
Chrystus dał nam Maryję za Matkę i jako pomoc w walc z Demonem. Jeśli więc chcemy obyć się bez Maryi, bez pomocy, bez Jej osądu i modlitwy, nie wygramy w tej bitwie
Pycha duchowa to karta, za pomocą której Szatan wygrywa największe bitwy — także z ascetami, mistykami i teologami, tak że Montfort mógł powiedzieć: „Ileż widziałem upadających cedrów Libanu, ileż gwiazd spadło w przepasc z firmamentu niebieskiego”. Relacje z Maryją chronią przed tym wszystkim, bo skoro Ona jest Matką, a my Jej dziećmi to Maryja utrzymuje nas w poczuciu dziecięcości swiadomości bycia stworzeniami oraz przypomina, że jesteśni istotami słabymi i kruchymi. I to właśnie zapewnia zwycięstwo nad Szatanem: pokora i dziecięcość, w poczuciu który trwamy, jeśli uznajemy Maryję za naszą Matkę, a siebie za je; małe dzieci.
Wzywanie pomocy Maryi — przez odmawianie różnych litanii i wezwań do płaszcza Maryi czy do Jej serca — to straszna broń przeciw demonom. Nadzwyczajnym egzorcyzmem jest również zwykłe pobożne wymawianie imienia Maryi.
Oprócz modlitwy inną skuteczną Bronia przeciw Szatanowi SA sakramenty. Szczególne znaczenie ma spowiedź, podczas której uznaje własną kruchość oraz grzeszność i z pokora „I otwiera się na Boże przebaczenie, prosząc o łaskę potrzebną do bardziej zdecydowanego kroczenia drogę codziennej świętości. „dlaczego Szatan lęka się spowiedzi?
Najpierw trzeba powiedzieć, że spowiedzi Szatan boi się „jeszcze bardziej niż Komunii, ponieważ Komunia może być świętokradcza — święty Paweł upomina: kto pożywa i pije
niegodnie Ciało Pańskie, ten spożywa i pije własne potępienie (por. 1 Kor 11,29) — rzadziej natomiast zdarza się świętokradcze odprawienie spowiedzi, bo jeśli już ktoś decyduje się wyspowiadać, stara się to zrobić w możliwie najlepszy sposób. Tymczasem bywa, że ktoś przyjmuje Komunię, nawet jeśli nie spełnia warunków wymaganych do zbliżenia się do stołu eucharystycznego. Możemy powiedzieć, że jest mnóstwo Komunii świętokradczych, mniej zaś świętokradczych spowiedzi, i dlatego Szatan tak bardzo lęka się tych ostatnich.
W tym kontekście chciałbym wyjaśnić, dlaczego z duszpasterskiego punktu widzenia spowiedź ma tak duże znaczenie. Przypomnijmy sobie przede wszystkim, że diabeł ma nad nami władzę, gdy jesteśmy w stanie grzechu śmiertelnego. To właśnie grzech jest tym łańcuchem, który nas trzyma w niewoli Złego, to z jego powodu tracimy łaskę uświęcającą i synostwo Boże, czyli obecność Boga w nas. Gdy znajdujemy się w stanie łaski Bożej, jesteśmy świątynią Trójcy Najświętszej, jesteśmy latoroślami wyrastającymi z krzewu winnego i przynoszącymi dzięki temu owoc obfity. Jesteśmy obrazem Maryi i tym samym Jezusa, ponieważ Maryja jest doskonałym obrazem Jezusa Chrystusa. Kiedy ktoś zatem znajduje się w stanie grzechu śmiertelnego, ponownie wraca do stanu niewoli i staje się własnością Szatana, a jeśli umrze w grzechu śmiertelnym bez skruchy, pójdzie do piekła. To jasne, że gdy jesteśmy w grzechu śmiertelnym, spowiedź połączona ze szczerą skruchą i rozgrzeszeniem pozwala nam odzyskać łaskę uświęcającą. Rozpatrywana z tego punktu widzenia spowiedź to największy istniejący egzorcyzm, ponieważ rozgrzeszenie oczyszcza z grzechu, wyzwala z niewoli Demona
i czyni człowieka na nowo własnością Boga, świątynią Ducha Świętego. Gdyby człowiek umarł w tym stanie, poszedłby do raju, do chwały niebieskiej. Spowiedź jest więc tym, co znajdującemu się w stanie grzechu śmiertelnego człowiekowi pozwala przejść ze śmierci do życia, z niewoli Demona do wolności dzieci Bożych.
Ponieważ Szatan boi się dobrze odprawionej spowiedzi, posługuje się wszystkimi posiadanymi przez siebie kartami, żeby do niej nie dopuścić. Najpierw diabeł ukazuje zło pod postacią dobra, zwodzi i nakłania do grzechu. Gdy zgrzeszysz, sumienie cito wyrzuca i to jest moment niebezpieczny dla intryg szatańskich, ponieważ poczucie winy mogłoby cię skłonić do odbycia spowiedzi. Wtedy Szatan zabiera się do roboty i próbuje usprawiedliwić popełnienie grzechu, szepcze ci więc do ucha: ależ nie, nie zgrzeszyłeś, a poza tym nie mogłeś się oprzeć. I wtedy ponownie upadasz... Krótko mówiąc, Demon chce nie dopuścić do skruchy i spowiedzi. I czyni to na wszelkie możliwe sposoby. Mówi ci: odłóżmy ją na jutro, pójdziemy kiedy indziej, jeszcze czas... Jest rzeczywiście bardzo przebiegły, bo niekiedy po odczekaniu kilku dni wyrzuty sumienia słabną, zapomina się o całej sprawie, cichnie głos sumienia, aż w końcu w ogóle przestaje ci on dokuczać i jesteś gotów do popełnienia kolejnego grzechu. Popełniasz jeden grzech za drugim, po tym procesie samousprawiedliwiania się sumienie już cię nie gryzie, ponieważ zostało stłumione i Szatan odniósł wielkie zwycięstwo. Jeśli potem Złemu nie udaje się odWieść cię od spowiedzi, robi wszystko, żeby to była zła spowiedź, bez szczerej skruchy, a nawet namawia do ukrywania najcięższych grzechów. Szatan nakłania do milczenia i sekretu, do ukrycia najcięższych przewinień, ponieważ wie, że na spowiedzi penitent wyrzuca na zewnątrz całe zło, które ma w sobie, aby unicestwiło je miłosierdzie Boże, by spaliło się ono w miłości Boga. Dlatego właśnie Królowa Pokoju wiele razy powtarzała:
„Dajcie mi całe wasze zło” Maryja chce w ten sposób wezwać nas do wyznania całego zła, które jest w naszym wnętrzu, i oczyścić ludzkie serca łaską Bożego miłosierdzia. Jednak nawet gdy odbyliśmy dobrą spowiedź i w naszym sercu panuje pokój, Diabeł nie rozluźnia uchwytu. Zaczyna siać zwątpienie co do samej spowiedzi, chcąc zmącić ów głęboki pokój osiągnięty przez pojednanie się z Bogiem. Szatan zazdrości ci tego pokoju, tej odzyskanej przyjaźni z Bogiem, i dlatego chce cię ich pozbawić; zaczyna gnębić cię nieuzasadnionymi wyrzutami sumienia, skrupułami i wątpliwościami co do wartości odbytej spowiedzi. W orędziu z 25 stycznia 1998 roku Królowa Pokoju podsuwa nam inną jeszcze obok spowiedzi potężną broń przeciw Szatanowi: „[...] Msza święta, dzieci, niech nie stanie się dla was przyzwyczajeniem, lecz niech będzie dla was życiem. Przeżywając każdego dnia Mszę świętą, będziecie odczuwać potrzebę świętości i będziecie w niej wzrastać. [..j” A więc — Msza święta! Zbliżanie się do Ciała Pańskiego ze świadomością, że jest ono źródłem siły i łaski, niezbędnych do duchowej walki z Szatanem. Chcę jeszcze podkreślić. że te wezwania
— do modlitwy, spowiedzi i Mszy — Maryja kieruje do nas w kontekście niezrównanej „katechezy” o Demonie. Żaden teolog, mistyk ani święty nie dał nam tak ścisłych i głębokich pouczeń, jakie Maryja ofiarowuje w swych orędziach
w Medjugorie. Za największą zasługę tej katechezy Królowej Pokoju uważam wskazanie miejsca walki z demonem: jest nim serce. Tam toczy się ciężka walka między nami i Złym; toczy się ona pomiędzy naszą wolnością i łaską z jednej strony a Szatanem z drugiej. Nagrodą dla Demona jest zawładnięcie ludzkim sercem. Boiskiem, ringiem, na którym toczy się ta wielka duchowa walka, jest serce; tam też powinniśmy odnieść zwycięstwo. Modlitwa ma fundamentalne znaczenie, ponieważ gdy się modlimy, nasze serce otwiera się na Boga, na swe Światło, na łaskę, na swą miłość, i wtedy odrywa się od zła.
Tak więc w sercu dokonuje się decydujący wybór, dzięki któremu wola, wspomagana przez łaskę, przecina korzenie zła. Żeby pokonać Szatana, nie wystarczy woda święcona albo poświęcona sól, jak niektórzy naiwnie wierzą; trzeba Szatanowi zadać decydujący cios, mówiąc: „Wyrzekam się pokusy!”. Nie chodzi tu rzecz jasna tylko o słowa, ale o decyzję serca i wytrwałą modlitwę. Nasze stanowcze „Wyrzekam się” jest najlepszą bronią przeciwko diabelskiej pokusie, ponieważ mówi „nie” temu wszystkiemu. co podsuwa nam Zły, usiłując uwieść nasze serca i wtrącić je w niewolę grzechu.
Walka z piekłem
Powinismy przede wszystkim pamiętać
ojciec Pio doznawał także
pokus, które można by nazwać „powszechnymi”, związanymi z rozbudzaniem zmysłów, jednak większość szatańskich napaści na niego polegała na prowadzeniu go do rozpaczy i wewnętrznego zniechęcenia.
Ojca Pio, pokazuje, w jaki sposób Szatan usiłuje zakłócić spokój serca przez podsuwanie myśli negatywnych i prowokowanie do zwątpienia w Boga i zbawienie. Jeśli Demon ma tak wielką władzę nad świętą duszą, nie sposób dłużej mieć wątpliwości co do dysproporcji sił w spotkaniu Złego ze zwykłym człowiekiem. Jak już mówiliśmy, Szatan, który przywiódł do upadku Adama i Ewę, z łatwością może pokonać nas, osłabionych przez grzech pierworodny. Sami nie potrafimy przeciwstawić się diabelskim oszustwom, ponieważ zdolność Złego do uwodzenia przewyższa nasze siły. Właśnie to uwodzenie będzie charakteryzowało ostatnią walkę, czas największego fałszu, który nadejdzie wraz z pojawieniem się Antychrysta, kiedy Szatan zdoła uwieść wszystkie narody (Ap 13). W obliczu takiej potęgi sam człowiek niczego nie potrafi zrobić i musi szukać pomocy laski Bożej, ażeby dostąpić udziału w zwycięstwie Chrystusa, które zostało już odniesione i jest całkowite i absolutne. Możemy powiedzieć, że Jezus pokonał Szatana, ponieważ zwyciężył Ojciec Pio; znaczy to, że mógł on zwyciężyć jedynie mocą zwycięstwa Jezusa. Tutaj właśnie tryumf Jezusa staje się naszym zwycięstwem: w tym słabym bracie, który w wierze stawia stanowczy opór, doświadczając z jednej strony własnej nicości, a z drugiej — mocy Boga. Wynika to z faktu, że jeśli Szatan jest mocny, to Bóg jest wszechmocny.
Wydaje mi się, że w tym dynamizmie szatańskiego uwodzenia można wyróżnić dwie sytuacje. W perspektywie unicestwienia możemy albo uznać się za straconych i pokonanych. i tym samym dać się wciągnąć w grę Diabła, albo w tym zanegowaniu siebie przyjmiemy postawę pokory oraz całkowicie powierzymy się miłosierdziu Bożemu, i wtedy będziemy uczestniczyli w zwycięstwie Chrystusa nad Złym. Ojciec Pio wybiera tę drugą drogę i dlatego Szatan nasila jeszcze bardziej ataki wprowadzonej z nim walce. Chciałbym Ci pokazać fragment listu, który pokazuje, jak daleko Diabeł może się posunąć w wywieraniu wpływu także na tak świętą duszę jak Ojciec Pio. To list z listopada 1916 roku: „Walka zaczęła się na nowo, z większą zajadłością. Od kilku dni moja dusza jest zanurzona w najgłębszych ciemnościach. Zdaję sobie sprawę, że jestem całkowicie niezdolny, by czynić dobro; znajduję się w krańcowym opuszczeniu. Jestem rozbity dachowo, czuję bardzo wielką wewnętrzną gorycz, która sprawia, że najsłodsze wino tej ziemi ma gorzki smak. Bluźniercze myśli meustannie przychodzę do głowy, a jeszcze bardziej pokusy, niewierności i niedowierzania L...). Szatan krzyczy i ryczy nieustannie wokół mej biednej woli. Nie robię niczego w tym stanie, jak tylko to, że mówię zdecydowanie, chociaż bez uczucia: „Niech będzie chwała Jezusowi 1...). Najgęstsze ciemności nadal panują nad wszystkim, co czynię”
Jest to tekst o fundamentalnym znaczeniu, który powinien moim zdaniem przynieść wiele pociechy osobom pogrążonym — jak pisze ojciec Pio — w smutku z powodu duchowej udręki, strasznych myśli bluźnierczych, pokus niewierności i niedowierzania, Mówię o tym, bo takie myśli często
prowadzą niewinne dusze do przekonania, że grzeszyły. Ojciec Pio pisze jednak, że takie myśli „nieustannie przychodzą mu do głowy” — do głowy, a nie do serca! Powinno to być zupełnie jasne: w drzwiach serca znajduje się od wewnątrz klamka, którą jest twoja wola; pokusa pokonuje cię, gdy podnosisz tę klamkę i wpuszczasz Szatana — wtedy serce zostaje zatrute grzechem. Dopóki jednak pokusa pozostaje w myśli, nie ma grzechu. Pokusa jest jak ognista strzała, która niespodziewanie razi umysł myślą lub obrazem, stąd walka toczy się w umyśle. Dopóki pokusa pozostaje w umyśle, nigdy nie ma grzechu, nawet gdyby człowiek pocił się jak Jezus w Getsemani, kiedy Szatan podsuwał Mu myśl, że Jego ofiara jest niepotrzebna. Mogą więc nam przychodzić do głowy najbardziej bluźniercze obrazy i najgorsze przekleństwa, dopóki jednak nie wyrazimy na nie zgody, w sercu będzie panował pokój.
Demon oczywiście nie poddaje się, „krzyczy i ryczy”, krążąc wokół wali człowieka. Wywiera presję na wolę, żeby otworzyła bramę serca; niekiedy próbuje wręcz siać zamęt w sumieniu i wtedy człowieka ogarniają wątpliwości, czy już nie wyraził zgody, mimo iż nie doszło do tego. Tym, co Ojcu Pio pozwalało zachować spokój, było trwanie na modlitwie i wzywanie imienia Jezusa.
Udręki, jakich doznawał Ojciec Pio, świadczą, że kłamstwo i zwodzenie są główną bronią, którą Szatan posługuje się, wpędzając dusze we własne sidła. W związku z zasadzkami tego największego kłamcy chciałbym tu przytoczyć następujący fragment wyjęty z Positio w sprawie Ojca Pio: „Pewnego ranka, kiedy spowiadałem, przyszedł do mnie jakiś wysoki,
szczupły mężczyzna, elegancko ubrany i grzeczny, uprzejmy w zachowaniu. Uklęknąwszy, nieznjomy ten zaczął wyznawać swe najrozmaitsze grzechy: przeciwko Bogu i bliźnim, przeciw zasadom moralności — same aberracje. Uderzył mnie jeden szczegół: nawet po moim pouczeniu, w którym dla potwierdzenia przytaczałem Pismo Święte, nauczanie Kościoła i przykład świętych, ów zagadkowy penitent z niezwykłą zręcznością i wyszukaną uprzejmością odrzucał moje słowa, usprawiedliwiał wszystkie rodzaje grzechów, pozbawiając je grzesznego charakteru i usiłując jednocześnie przedstawiać wszystkie grzeszne akty jako normalne, naturalne i z ludzkiego punktu widzenia obojętne. Charakteryzował w ten sposób nie tylko wstrząsające grzechy przeciw Bogu, Jezusowi, Maryi i świętym, na których wskazywał opisowo [obraźliwie, bez wymieniania imion, lecz także grzechy z moralnego punktu widzenia tak obrzydliwe i ordynarne, że sięgały dna najbardziej obrzydliwej kloaki.
Odpowiedzi tego enigmatycznego penitenta, gdy od czasu do czasu w sposób zręczny, subtelny, ale podszyty złośliwością, odrzucał moją argumentację, wywierały na mnie wrażenie. Zacząłem sobie w końcu stawiać pytania: kto to jest? z jakiego świata przyszedł? co to za jeden? Starałem się patrzeć mu prosto w twarz, z nadzieją odczytania czegoś w jego rysach, a jednocześnie bacznie nadstawiałem ucha na każde jego słowo, tak żeby żadnego nie uronić i móc ocenić cały ich ciężar. W pewnej chwili, oświecony wewnętrznym jasnym światłem, dokładnie pojąłem, kogo mam przed sobą. Stanowczym rozkazującym tonem powiedziałem:
<Chwała niech będzie Jezusowi, chwała Maryi. Zaledwie wymówiłem te najsłodsze, potężne imiona, Szatan momentalnie zniki w błysku ognia, pozostawiając za sobą wstrętny, nieznośny fetor”.
Fragment ten ma duże znaczenie, ponieważ stanowi swoistą katechezę na temat fałszywego sumienia, Nie należy zapominać, że ta rozmowa Ojca Pio z jego rzekomym penitentem w rzeczywistości odbywa się w naszym wnętrzu za każdym razem, gdy popełniamy grzechy oraz gdy usiłując się usprawiedliwić, okłamujemy siebie samych i stajemy się ofiarami Szatana. Szatan rozmawiający z Ojcem Pio to tak naprawdę obraz Diabła, który jest w nas samych, prowadzi dialog z naszym sumieniem i usiłuje usprawiedliwić wszystkie nasze grzechy, pozbawiając je złej treści. To okłamywanie samego siebie jest bardzo niebezpieczne dla duszy, ponieważ usprawiedliwiając grzechy, przestajemy uznawać je za złe, nie żałujemy za nie i dlatego nadal zatruwają nasze serce. Z jednej strony trzeba mieć się na baczności przed szatańskim zwodzeniem dotyczącym sumienia nazbyt pobłażliwego, z drugiej zaś — jak już mówiliśmy — należy się wystrzegać nadmiaru skrupułów. Dla osiągnięcia należytego zrównoważenia potrzebna jest tu prawa intencja i pragnienie świętości.
Dla potwierdzenia oszukańczej zręczności Szatana możemy na koniec przytoczyć napisane w lipcu 1916 roku słowa Ojca Pio, w których opisywał różne postacie, pod którymi ukazywał mu się Diabeł. „Za ósmym razem [diabeł ukazał sięj pod postacią ojca duchownego. Za dziewiątym razem pod postacią ojca prowincjała. Za dziesiątym razem pod postacią Piusa X. Kiedy indziej pod postacią anioła stróża, świętego Franciszka, Panny Maryi albo jeszcze pod okropną postacią i z wojskiem duchów piekielnych”. Jest to wyraźna ilustracja doktryny świętego Jana od Krzyża: $szatan jest wielkim fałszerzem i potrafi naśladować wszystkie formy nadprzyrodzoności, a więc także ukazywanie się Boga i wszystkie inne formy zewnętrzne, jednak — jak już powiedzieliśmy — nie potrafi kopiować dotknięć Ducha w głębi duszy. Ze względu na tę jego oszukańczą zręczność potrzebna jest nam zdolność rozeznawania; powinniśmy się o nią stale modlić, żeby nie dać się zwieść diabelskim oszustwom.
Modlitwa za ludzi
Walka Ojca Pio z Demonem miała na celu zbawienie i oczyszczenie nie tylko jego duszy, ale również duszy innych ludzi. We fragmencie Positio pewien wspótbrat Ojca Pio, który spał w łóżku znajdującym się w celi brata z Pietrelciny, opowiada taką historię: „Którejś nocy obudziło mnie nagle potężne uderzenie. Otworzyłem oczy i schowany pod kocem słuchałem, jak Ojciec Pio jęczał i powtarzał tylko <<Madonna niia!n... Z drugiej strony słyszałem chichoty i odgłosy skręcanego i upadającego na podłogę żelaza i łańcuchów tłukących o posadzkę. Nie wiem, jak długo trwała ta scena, pewne jest tylko, że nic nie mówiłem i cały czas leżałem schowany jak szczur w ruinach domu. Rano, jeszcze zanim zadzwonił budzik, gdy tylko udało mi się wysunąć głowę spod koca, w nikłym blasku światełka przerażony zobaczyłem, że żelazo obrazów było poskręcane, a Ojciec Pio siedział na stołku z napuchniętym, obolałym okiem. Zapiąłem spodenki, przerażony pobiegłem do ojca i rzuciłem mu się do stóp, wołając: <<Ojcze, ojcze, co się stało tej nocy?n. Ojciec Pio ucałował mnie, uspokoił i powiedział, żebym nic nie mówił, a potem kazał mi zawołać ojca Paolina, który spał w innym pokoju”.
Ojciec Federico nic o tym zdarzeniu nie mówił i dopiero w Positio powiedział, co mu wyjaśnił sam Ojciec Pio:
„Chcecie wiedzieć, dlaczego diabeł sprawił mi solidne lanie:
żebym bronił jednego z was jako jego ojciec duchowny. Ta osoba była ofiarą ciężkich pokus przeciwko czystości i gdy wzywała Maryję, duchowo wzywała także mojej pomocy.
Natychmiast pospieszyłem mu na ratunek, i — wsparci koronką do Matki Bożej — odnieśliśmy zwycięstwo. Kuszony chłopiec, uwolniony od pokus, spał do samego rana, gdy tymczasem ja toczyłem walkę; zostałem pobity, ale wygrałem bitwę”
Fragment ten pozwala nam zrozumieć, że są dusze, które Bóg wybiera na ofiary i które Jezus Chrystus przyłącza w szczególny sposób do swej Męki, ażeby zbawiać grzeszników. Z drugiej strony Maryja, ukazując się w Fatimie, powiedziała, że dzisiaj wiele dusz idzie do piekła dlatego, że nikt się nie modli za nie i się dla nich nie poświęca. A za wiele dusz trzeba płacić wysoką cenę i konieczne są szczególne rodzaje pokuty i cierpienia, co poświadczają liczne przykłady w życiu świętych.
Pozytywnym aspektem, który chciałbym tutaj podkreślić, jest solidarność w dobru. Na drodze świętości nigdy nie pozostajemy osamotnieni; ciągłe jesteśmy beneficjentami kask, które zawdzięczamy osobom nawet przez nas nieznanym, podtrzymującym nas swymi cierpieniami i modlitwami. My z naszej strony możemy obdarowywać inne potrzebujące dusze naszymi duchowymi upominkami. Jestem pewien, że 54 dusze, które spełniają to zadanie: Bóg objawia im, za którą duszę powinny się modlić i za którą mają cierpieć. Są to dusze uprzywilejowane, powołane do rzeczy wielkich — tak jak w przypadku Ojca Pio. Wszyscy jednak, na miarę naszych codziennych możliwości, jesteśmy zobowiązani do modlitwy, do wstawiania się i cierpienia za innych. W ten sposób tworzy się owa solidarność w dobru, która czyni nas „współodkupicielami”, uczestnikami odkupienia. Przeciwstawiamy się
solidarności w złu, mocą której siły diabelskie przyczyniają się do potępienia dusz. Nigdy nie powinniśmy myśleć, że mały gest nie ma znaczenia w dziele zbawienia naszych braci. Mnie na przykład zdarza się, że kiedy stoję z wózkiem w kolejce do kasy, modlę się, żeby Bóg okazał swe miłosierdzie wszystkim tym, którzy są w tym supermarkecie; albo gdy stoję w korku, to zamiast złościć się, modlę się za wszystkich siedzących w samochodach. Powinniśmy mieć zmysł współodkupienia. Nie wszyscy będziemy tacy jak Ojciec Plo — on był duszą prawdziwie uprzywilejowaną — wszyscy jednak możemy być współpracownikami w dziele Chrystusowego odkupienia i w walce z Szatanem.
Na zakończenie opowiadania o Ojcu Pio chciałbym przytoczyć jeszcze jeden fragment wyjęty z Positio: „Pewnego dnia Ojciec Pio przed pójściem do łóżka powiedział braciom, którzy razem z nim byli: <Dajcie mi broń>. A bracia, zdziwieni i zaciekawieni, zapytali: <<Gdzie jest ta broń?ą Ojciec Pio: <<W mojej tunice, którą powiesiliście przed chwilę na stojakuą Przejrzawszy wszystkie kieszenie jego zakonnego habitu, mówię mu: <„Ojcze, nie ma żadnej broni w twoim habicie! Jest tylko różaniec”. Na co Ojciec Pio:
<A to nie jest broń? Prawdziwa broń?”
Krótko mówiąc, Ojciec Pio zaprasza nas do posługiwania się różańcem jako najskuteczniejszą bronię w walce z największym kłamcę i zabójcę, jakim jest Diabeł.
Jest to zaproszenie, które trzeba przyjąć natychmiast i to z całą powagą, ponieważ żadnej walki z Demonem nie można prowadzić bez pomocy Maryi, wzywanej w modlitwie
różańcowej. Najlepszym do tego komentarzem wydaje mi się orędzie, które Królowa Pokoju skierowała do całej ludzkości w Medjugorie, gdy powiedziała: „Drogie dzieci, przyobleczcle zbroję przeciwko Szatanowi i pokonujcie go z różańcem w ręku” (Orędzie z 8 sierpnia 1985). Różaniec to ta wielka broń, którą walczył Ojciec Pio i którą zgodnie z wolą Maryi wszyscy mamy trzymać w ręce. To nam przypomina, że broń umożliwiająca odniesienie zwycięstwa nad Szatanem jest rzeczywiście w zasięgu każdego człowieka. Świadectwo tego dał Ojciec Pio: mamy wzywać imiona Jezusa i Maryi i odmawiać różaniec.
Atak szatana na młodych ludzi
W medjugorie maruja wskazała trzy główne fronty na których współczesnie atak ; młodzi ,rodzina i pokuj nie należy zapomniec ze celem SA przedewszystkim wojna i nienawiść
W medjugorie zaczeto obchodzic rok młodych i roku rodzin i tam terz zaczeto Modlnic się i pościć o pokuj
Adresatem objawien SA własnie młodzi ludzie Maryja ostrzega ich przed niebezpieczeństwem grożącym im ze strony szatana przed uwodzenie kłamstwem
i oszustwem. Maryja wyraźnie powiedziała, że Diabeł chce posługiwać się czasem wolnym dla rujnowania młodych i szuka wszelkich sposobów ich niszczenia, podsuwając im narkotyki, alkohol i swobodę seksualną. Właśnie w sposobie wykorzystywania wolnego czasu można zaobserwować reakcję młodzieży. Dostrzegając wyraźną dziś nieobecność wartości u młodych, rozumiemy wysiłki Diabła zmierzające do wykorzystania tej pustki i prowadzenia ich do zguby. Młodzi powinni więc uważać i nie poddawać się wewnętrznej pustce, ponieważ — jak przypomina Królowa Pokoju w orędziu z 5 listopada 1988 roku — „w tych czasach Szatan was kusi i szuka. Szatanowi wystarczy najmniejsza nawet wewnętrzna pustka, żeby móc dokonywać w was swego dzieła. Dlatego, jako wasza Matka, zapraszam was do modlitwy. Niech waszą bronią będzie modlitwa!”.
Nie należy zapominać, że w naturę człowieka wpisany jest głód Absolutu, a diabeł dobrze wie, że zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, że jesteśmy na Niego otwarci. Wie również, że młodość to czas wielkich wartości:
wielkiej wartości życia małżeńskiego, a więc miłości, rodziny i współpracy w dziele stworzenia, ale także angażowania się w sprawy tego świata na poziomie umysłowym lub społecznym, a wreszcie wartości służenia Bogu i Kościołowi w życiu konsekrowanym. Diabeł usiłuje więc uwodzić serce młodych, podsuwając im wartości alternatywne, fałszywe radości i fałszywe światła. Maryja ostrzega właśnie przed owymi szatańskimi „fałszywymi światłami”; czyni to przede wszystkim przy okazji Festiwalu Młodych, który w ostatnich latach gromadzi w sierpniu ponad pięćdziesiąt tysięcy młodych z około sześćdziesięciu krajów całego świata. Gdy mowa o „fałszywych światłach”, od razu przychodzi mi na myśl dyskoteka; właśnie dyskoteki nazywają siebie „rajem”, a tymczasem na przekór tej nazwie można w nich znaleźć prostą drogę do piekła
— narkotyki, seks i alkohol. Tak właśnie wyglądają fałszywe światło i fałszywe szczęście, za pomocą których Szatan usiłuje niszczyć młodych. Dyskoteki można znaleźć również
w okolicy Medjugorie, kiedy więc Maryja przemawia w swych orędziach, zwraca się zarówno do młodych z tej parafii, jak i do młodzieży całego świata. Świadectwem szczególnego zainteresowania tą parafią jest także grupa modlitewna, którą Królowa Pokoju poleciła stworzyć Ivanowi i która dzisiaj, po z górą dwudziestu latach, nadal istnieje. Chłopcy ci wciąż trzymają się razem, wielu przyprowadza swoje rodziny; są gotowi, by opowiadać całemu światu wspaniałą historię łaski otrzymanej w Medjugorie. Powinniśmy pamiętać także o wielkiej pracy wśród młodych dokonanej przez ojca Slayko. Potem przyszły trudne lata wojny w byłej Jugosławii. Ostatnio parafia ponownie z zapałem wraca do duszpasterstwa młodzieżowego. Wyniki tej pracy nie każą na siebie długo czekać. W przeszłości powołania rodzące się w Medjugorie to byli młodzi ludzie, którzy pochodziliz wszystkich stron świata, a tutaj znaleźli się za pośrednictwem rozmaitych wspólnot — „Wspólnoty Wieczernik” siostry Elwiry, albo „Oazy pokoju”
— dzisiaj natomiast każdego roku pięciu lub sześciu młodych
130
urodzonych i wychowanych w Medjugorie decyduje się wejść na drogę życia konsekrowanego.
Nie powinniśmy też zapominać, że w początkowym okresie ukazywania się Maryi, w latach osiemdziesiątych, w Jugosławii panował jeszcze reżym komunistyczny; policja prześladowała wizjonerów, a ich rodziny były więzione i przesłuchiwane. To bardzo ciężkie prześladowanie odcisnęło swe piętno na całej wiosce. Przypomnę jeden tylko epizod. W Medjugorie komuniści zbudowali Dom Ludowy, gdzie urządzano wesela i święta. Pewnego dnia — pamiętam to, bo byłem wtedy tam obecny, to był pierwszy rok mojego pielgrzymowania do Medjugorie — Maryja ukazała się grupie Ivana właśnie w tej sali. Ja jednak byłem na zewnątrz, bo Maryja ukazywała się tylko im. Po pewnym czasie, gdy skończyło się widzenie, usłyszałem odgłosy żywej dyskusji. Stałem za drzwiami i słabo jeszcze rozumiałem język chorwacki. Dyskusja trwała ponad godzinę. Wreszcie wyszli na zewnątrz. Gdy przyszedłem do domu Mariji, w którym zamieszkałem, sama Marija mi powiedziała: „Maryja powiedziała nam, że Szatan chce posługiwać się tym domem dla swych własnych celów”. Grupa dyskutowała potem przez ponad godzinę, dociekając, jakie mogły być plany Demona. Był wrzesień, Maryja poleciła chłopcom właśnie w tym domu odprawić nowennę przed Bożym Narodzeniem. Tak też uczynili. Ósmego dnia podczas widzenia Maryja powiedziała grupie modlitewnej, żeby nie spotykali się w tym domu, lecz udali się na wzgórze. I rzeczywiście, następnego dnia policja otoczyła dom, nikogo jednak w nim nie znalazła. Tak więc sama Maryja zaopiekowała się tymi młodymi — w tamtych
czasach modlitwa poza kościołem była w oczach komunistycznego reżymu przestępstwem. -
Kiedy tam znowu wróciłem na Boże Narodzenie, pozostałem w Medjugorie do święta Trzech Króli i właśnie tego dnia byłem w domu yicki. Przypominam sobie, jak przyszli policjanci z Sarajewa i aresztowali yickę, Mariję i siedemnaście innych osób za to, że przed Bożym Narodzeniem modlili się w tym domu. Kiedy ich zwolniono, yicka wróciła po południu do domu i opowiedziała mi o przesłuchaniu. Z właściwym sobie temperamentem i pasją powiedziała mi: „No, więc zostałam przesłuchana. Zapytano mnie: <<Kto zorganizował nowennę?>>. Odpowiedziałam: <<Maryja>> — następnie zwróciłam się do robiącego notatki z poleceniem: <<Pisz! Napisz, że to Maryja>>”. Wydawało się, że wszystko się na tym skończy, a o planach Szatana nadal nic nie wiedzieliśmy. Dopiero kilka miesięcy później okazało się, że burmistrz Citluka, sąsiedniej gminy, chciał ten Dom Ludowy zamienić na dyskotekę, żeby w ten sposób przeszkodzić następnym objawieniom. Uderzył mnie fakt, że Madonna nie powiedziała: „Burmistrz Citluka chce urządzić dyskotekę”, lecz mówiła o planach Szatana, chcąc przez to powiedzieć, że Szatan działa przez ludzi, inspiruje ich, prowadzi i posługuje się nimi jak narzędziami. W tym wypadku dyskoteka była bez wątpienia jednym z elementów owych fałszywych świateł i fałszywego szczęścia, którymi Szatan posługuje się, by zwodzić młodych.
W zwiqzku z tym dziełem szatańskiego uwodzenia, z którym mamy dziś do czynienia i które deprawuje tak wielu młodych. chciałbym Cię, ojcze Liyto, zapytać. jakie sposoby tego
diabelskiego uwodzenia są dziś najbardziej niebezpieczne dla młodych, co proponuje Diabeł, jak ich kusi. Chciałem też nawiązać do innej kwestii: tyle już lat jest z nami Królowa Pokoju, że przez ten czas całe jedno pokolenie uległo radykalnej, głębokiej zmianie — żeby się o tym przekonać, wystarczy kontakt ze środowiskiem szkolnym; obecnie osiemnastolatki są zpewnościq inne niż dziesięć czy piętnaście lat temu.
Myślę, że zamiast mówić o tych czy innych rzeczach, które Szatan podsuwa młodym, chcąc ich zniszczyć, trzeba sobie uświadomić oszustwa diabelskie dotykające wnętrza człowieka. Pomyśl tylko, ilu młodych traci życie w masakrze trwającej w sobotnie wieczory — która teraz objęta również piątki i niedziele — kiedy wracają do domu samochodem po nocy spędzonej w dyskotece, często pijani i odurzeni narkotykami. Dramat dzisiejszej młodzieży nie polega na niewłaściwym prowadzeniu się, co w skrajnych wypadkach może się kończyć utratą życia; prawdziwym dramatem jest fakt, że ci młodzi nawet nie wiedzą, po co żyją, brak im sensu życia, nie wiedzę, na co wydają pieniądze. To jest rzeczywiste oszustwo szatańskie: zatracenie jakiegokolwiek poczucia wartości. Jeśli bowiem ukażesz młodym wartości i perspektywy życia podbudowane wyższymi ideałami — rodzinę, ojczyznę, pracę i Boga — wtedy okazują gotowość angażowania się. Dlatego pierwszy ruch Diabla to przekonanie młodych, że nic nie ma wartości, że nie istnieje żaden sens ani wyższe wartości, dla których warto żyć (i umierać). Po tym duchowym i moralnym ogołoceniu następuje dzieło deprawacji, które prowadzi do czynienia zła, do nienawiści, zawiści i pożądania cudzej
własności. A kiedy osiągnie się dno perwersji, wtedy Szatan zachęca do przejścia na jego stronę. Diabeł, który do tej pory działał w ukryciu i ciemnościach, w tym momencie pokazuje się. Wtedy młodzi zaczynają lekkomyślnie, „dla zabawy”, brać udział w seansach spirytystycznych, podczas których Kłamca ukazuje się, przyciąga do siebie i wzywa do przejścia na jego stronę. Potem niewielka, ale budząca niepokój część świata młodych daje się usidlić ciemnościom i złu, a niektórzy stają się nawet bojownikami sprawy demonów.
Pytasz, w jaki sposób Szatan dzisiaj kusi młodych? Otóż kusi ich do grzechu naszych pierwszych rodziców: do zawiści i buntu (zob. KKK 2538—2540). Pomyślmy, ilu młodych jest przekonanych, że nie mają już żadnych obowiązków, że przed nikim za nic nie odpowiadają, że mogą sami decydować o wszystkim w swoim życiu. W wieku osiemnastu lat są już zmęczeni życiem, a jednocześnie uważają, że nie ma żadnych innych perspektyw poza ziemskimi. Pokusą dla tych młodych jest więc ta sama zasadzka, w którą wpadli Adam i Ewa: pragnienie, by stać się bogiem i zająć miejsce Wszechmocnego. Tą szatańską trucizną, która przenika do serca młodych i ich fascynuje, jest właśnie pokusa absolutnej autonomii — autonomii, czyli stanowienia prawa dla siebie samych, uniezależnienia się od wszystkich. Chciałbym więc powiedzieć młodym: strzeżcie się upojenia wszechmocą, strzeżcie się pokusy wolności czynienia wszystkiego, co chcecie. Diabeł jest podstępny i ukazuje zło pod postacią dobra, bunt przeciwko Bogu przedstawia jako konieczną samorealizację jednostki. Zły uwodzi serca młodych własną ofertą, prowadzi ich do zguby przez spiralę wyniszczających
doświadczeń — narkotyki, seks, alkohol, satanizm, przestępstwa — z którymi potem bardzo trudno jest zerwać.
Chciałbym przestrzec młodych: miejcie się na baczności i nie ulegajcie namowom Złego i jego gładkim słówkom, bo zła nie można czynić bezkarnie. Wybory, których dokonujecie każdego dnia w waszym życiu, mają swą cenę i dlatego jeśli myślicie, że możecie robić wszystko, co chcecie, uważajcie, żebyście nie musieli za to zapłacić własnym zdrowiem fizycznym i psychicznym. Dodam jeszcze: nie myślcie, że życie jest łatwe. Życie jest trudne, jest ciągłym wyzwaniem i dlatego sami nie możecie stawić mu czoła, lecz powinniście z pokorą korzystać z pomocy danej wam przez Boga: przede wszystkim z daru rodziny i Kościoła. Wszyscy potrzebujemy pomocy i wsparcia; życie można przyrównać do wprowadzania łodzi do portu podczas szalejącej burzy, kiedy cała załoga musi się zaangażować i okazać solidarność. Dlatego w tych warunkach szukanie pomocy to pierwszy krok prowadzący do zrozumienia, kim naprawdę jesteśmy: kruchymi stworzeniami potrzebującymi wsparcia, niezdolnymi zbawić się samodzielnie. Od uznania swej kondycji stworzeń i od pokornego zaakceptowania zależności od drugiego wiedzie prosta droga do odkrycia Boga jako naszego Ojca. W tym wszystkim Królowa Pokoju nie pozostawia nas samych, lecz zawsze nam przypomina, że gdy już raz zdemaskujemy „fałszywe światła” i fałszywe obietnice Szatana, możemy otworzyć serce przed Bogiem i odkryć piękno życia i wielkość przeznaczonego nam szczęścia.
Przypomnieliśmy już, że Maryja wskazała w Medjugorie trzy główne fronty, na których atakuje Szatan: młodych, rodzinę i pokój. Przed chwilą zobaczyliśmy, jakie zasadzki diabelskie zagrażają sercom młodych. Przyjrzymy się teraz drugiemu frontowi, który także ma duże znaczenie i doświadcza równie sitnych ataków: rodzinie. Chciałbym, ojcze Liyio, żebyś przedstawił nam wprowadzenie do tego tematu z pomocą nast ępujqcych orędzi Królowej Pokoju:
(Orędzie z stycznia 1994) .„w tym czasie Szatan chce posiać zamęt w waszych sercach i w waszych rodzinach. Dzieci, nie poddawajcie się!”
(Orędzie z 25 czerwca „995) „Drogie dzieci! Módlcie się za rodziny! Rodzinom bardzo potrze bna jest modlitwa, ponieważ Szatan chce je zniszczyć”
Krótko mówiąc, wydaje się, że rodzina stanowi szczególny przedmiot destrukcyjnej strategii Szatana.
Chcąc zrozumieć sens wezwań Maryi do czuwania nad rodziną i do modlitwy w jej intencji, trzeba sobie uświadomić, że od czasów ulicy du Bac po dzień dzisiejszy, czyli przez mniej więcej dwa wieki, celem objawień maryjnych jest uprzedzanie i odsłanianie planów Szatana skierowanych przeciw światu i ludzkości. Maryja wyprzedza działania Szatana, zaskakuje go, jeśli można tak powiedzieć. Pomyślmy na przykład o Jej ostatnim ukazaniu się w Fatimie, kiedy ludzie oglądali niezwykły cud słońca; w tym samym czasie dzieci widziały Maryję, Józefa i Dzieciątko, które błogosławiło światu. Maryja zakończyła więc ukazywanie się w Fatimie widzeniem Świętej Rodziny i Dzieciątka Jezus
błogosławiącego światu, wskazując Świętą Rodzinę jako wielkie antidotum, które dał nam sam Bóg do walki z Szatanem dążącym do rozbicia rodzin.
Chciałbym też przywołać ukazanie się Maryi — wprawdzie niezatwierdzone przez Kościół, jednak posiadające moim zdaniem ogromne znaczenie — które miało miejsce w Ghiaie di Bonate w prowincji Bergamo. Zdarzenie to niektórzy nazywają „epilogiem Fatimy” ponieważ od 13 maja (dnia pierwszego ukazania się Maryi w Fatimie w roku 1917) do 31 maja 1944 roku Maryja ukazywała się siedmioletniej dziewczynce Adelaide Roncalli. Był to niezwykły cykl widzeń: w czasie działań wojennych, podczas zagrożenia bombardowaniem prawie pięćset tysięcy osób przybyło, by być świadkami ostatnich widzeń. W sumie były tam ponad trzy miliony pielgrzymów z całych Włoch — podróżowali wozami, rowerami i na piechotę, Liczba pielgrzymów świadczy o doniosłości tego wydarzenia, zwłaszcza że nigdy tak wiele osób nie przybywało na widzenia, nawet w Medjugorie, a podczas ostatniego ukazania się Maryi w Fatimie było ich siedemdziesiąt tysięcy. W Ghiaie di Bonate Maryja ukazywała się jako Królowa Rodzin, z dwoma gołąbkami w ręce, obok świętego Józefa i Dzieciątka Jezus. Wskazywała rodzinę jako najcenniejszy skarb stworzenia, jednocześnie zapowiadając, że przeciw niej będą skierowane najcięższe ataki Szatana.
Ten najcenniejszy skarb — rodzina oparta na małżeństwie, trwałym i wiernym przymierzu miłości zawieranym przez mężczyznę i kobietę — naprawdę stanowi najgłębszy fundament stworzenia. Innymi słowy: nie jest tylko jedną spośród wielu wartości, lecz wartością w pełnym znaczeniu tego
słowa. Życie ludzkie i rodzina to dwa horyzonty dzisiejszej ewangelizacji i fundamenty stworzenia. Nie można ich redukować do jednego z przedmiotów machinacji politycznych; są to Mary, na których wspiera się świat. Życie ludzkie, poczęta istota ludzka mająca nieśmiertelną, otwartą na Boga duszę oraz rodzina oparta na małżeństwie i wiernej miłości stanowią koronę dzieła stworzenia, które szczyt swój osiągnęło w stworzeniu Adama i Ewy oraz w ich trwałym przymierzu. Bóg ustanowił małżeństwo, a Chrystus wyniósł je do godności sakramentu. Mówię o tym, ponieważ atak Szatana na rodzinę nie jest przypadkiem; to atak skierowany w samo serce stworzonego świata. Uderzenie w rodzinę jest więc uderzeniem w dzieło stworzenia i odkupienia, ponieważ rodzina stanowi fundament stworzenia, serce życia przyrodzonego i nadprzyrodzonego. Nie należy zapominać o najbardziej elementarnym cudzie tego świata: ze stałej i płodnej miłości mężczyzny i kobiety rodzi się nowe życie. Rodzice są więc tymi, którzy razem z Bogiem tworzą nowe istoty ludzkie. Są powołani do współpracy w Bożym dziele stworzenia, które nie zostało zakończone nie wiadomo ile wieków temu, lecz trwa nadal, zawsze wtedy, kiedy mężczyzna i kobieta kochają się, a Bóg daje duszę nieśmiertelną każdemu nowemu embrionowi i powstaje nowe życie otwarte na wieczność. Oto powód, dla którego walka o życie ma decydujące znaczenie, większe może nawet niż walka o pokój.
Strategia szatańska jest bardzo precyzyjna: diabeł chce rozbijać istniejące już rodziny, najpierw siejąc w nich chwast niezgody, a więc skłócając je ze sobą. Owocem tego diabelskiego działania jest przede wszystkim rozwód, osiągany
głównie przez akcentowanie różnic dzielących mężczyznę i kobietę. Otóż prawdą jest, że mężczyzna i kobieta różnią się od siebie, jednak prawdą jest także to, że uzupełniają się wzajemnie i są sobie potrzebni. Szatan chce jednak posiać wątpliwości i mówi: harmonia nie jest możliwa, różnice stanowią przeszkodę nie do pokonania, wierna miłość to utopia, wobec tego obydwoje mogą i powinni zachować wolność. Sartre mówił: „Piekło to drugi człowiek”. Piekłem jest moja żona, piekłem jest mój mąż itd. — Szatan dąży przede wszystkim do skłócenia rodziny, w następstwie którego małżeństwo rozpada się. Tak więc pierwszy atak, jaki przypuszcza Szatan, jest skierowany przeciwko już istniejącym rodzinom — niezgoda, niedopasowanie, spory — aż do rozwodu, z wszystkimi jego następstwami, przede wszystkim straszliwą dezorientacją dzieci, które teraz mają rozłączonych rodziców, ojczyma i macochę, przyrodnich braci, przyrodnie siostry...
W związku z tę szatańską strategię, tak zdecydowanie nastawionę na rozbijanie rodziny-jako korony stworzenia, chciałbym Cię prosić, ojcze Liyio, o wskazanie, po jakę broń sięgać w obronie przed działaniem Złego i jak stawić czoło głębokiemu kryzysowi rodziny, który w dzisiejszym społeczeństwie wydaje się osiągać niespotykane wcześniej rozmiary
Strategię obronną mającą na celu przeciwstawianie się szatańskim atakom na rodzinę ukazała w sposób jednoznaczny Maryja: to modlitwa! Mogę przywołać tu orędzie z 12 września 2005 roku, w którym Królowa Pokoju powiedziała: „Drogie dzieci, wzywam was dzisiaj szczególnie do
modlitwy, ponieważ Szatan chce zniszczyć moje plany i wasze rodziny. Módlcie się nieustannie”. Trzćba więc usilnie się modlić, bo gdzie brak wiary i modlitwy, tam Szatan zwycięża i dokonuje swego dzieła budowania podziałów między ludźmi. Przy tym powinniśmy się modlić wspólnie jako rodzina, nie wystarczy, że w rodzinie każdy modli się sam -. że przed pójściem do łóżka każdy zmówi różaniec albo poranny i wieczorny pacierz. Maryja prosi o wspólną modlitwę całej rodziny. Dlaczego? Bo kiedy mąż, żona i dzieci modlą się wspólnie, następuje pojednanie. Jeśli padły ostre słowa, miały miejsce spory lub wrogie milczenie, w czasie modlitwy wszystko to znika, a powraca uśmiech, umacnia się wspólnota. Pod wpływem modlitwy naprawdę topnieją urazy w sercu, broni ona również przed napaścią Szatana. Dlatego Maryja chciała, żebyśmy się modlili całą rodziną, żeby w domu było w widocznym miejscu Pismo Święte zachęcające do wspólnej lektury i do zaczerpnięcia z niego jakiejś myśli każdego dnia i zastosowania jej w praktyce.
Do modlitwy i czytania Ewangelii Maryja przykładała tak wielką wagę, że w 1985 roku któregoś dnia powiedziała, że jeśli tego Jej polecenia nie spełnią, innych orędzi już nie będzie. Ojciec SlavIco potraktował z całą powagą to napomnienie i postanowił przeprowadzić tygodniowe rekolekcje w Medjugorie i zaprosić rodziny do częstszego wspólnego odmawiania Różańca świętego. Królowa Pokoju nie zwlekała z odpowiedzią, świadczy o tym ordzie z 4 kwietnia 1985 roku (Wielki Czwartek): „Drogie dzieci, dziękuję wam za to, że w swych sercach zaczęłyście częściej myśleć o oddawaniu chwały Bogu. Dzisiaj jest dzień, w którym chciałam
zaprzestać dawania wam orędzi, ponieważ niektórzy nie posłuchali Mnie. Niemniej parafia poczyniła postępy i pragnę przekazywać wam orędzia — co nigdy się nie zdarzyło w żadnym miejscu od początku świata. Dziękuję za tę odpowiedź na moje wezwanie”. Ta nieustanna obecność Maryi w Medjugorie ma na celu wzywanie ludzkości do stosowania skuteczniejszych środków przeciwko destruktywnemu działaniu Demona w rodzinach.
Modlitwa jest wprawdzie najpotężniejszą bronią służącą ochronie rodziny przed napaściami Diabła, chciałbym jednak także podkreślić tutaj doniosłe znaczenie pewnej cnoty, którą uważam za podstawowe zabezpieczenie małżeństwa przed rozbiciem i przed zewnętrznymi atakami. Chodzi o czystość małżeńską, do której są zobowiązani mąż i żona i która jest cnotą wiernie odpowiadającą zadaniom małżeństwa, a polega na dużej zdolności do kontrolowania pokus przychodzących ze świata zewnętrznego (KKK 2337—45; 2348—50). Istotne jest tu wychowanie do strzeżenia własnego serca; gdy go zabraknie, będzie nas uwodził świat, który dzisiaj stał się apologetę cudzołóstwa i miłości ‚„tułaczej” jak ją określił słynny teolog Karl Barth”. Wychowanie do czystości nie polega jedynie na nauce panowania nad instynktami, lecz na uczeniu, jak zachowywać czystość serca. Jeśli nie otrzymamy tego wychowania serca — za którym idzie panowanie nad instynktami oraz kontrolowanie zmysłów, a zwłaszcza
zmysłu wzroku — trudno będzie oprzeć się pokusom, które oferuje świat.
Mamy tu zatem do czynienia z problemem wychowania. Trzeba zachęcać młodych do pielęgnowania wielkich cnót moralnych — z czystością i umiarkowaniem na czele — przede wszystkim jednak do ukierunkowania własnej seksualności na miłość rozumianą jako całkowite oddanie siebie drugiemu, połączoną ze szczerym i bezinteresownym otwarciem na życie. Trzeba też ukazywać im wielkość i piękno ideału małżeństwa i wiernej miłości małżeńskiej. Mam przy tym na myśli nie wychowanie wyłącznie teoretyczne, ale raczej ukazywanie młodym tych współczesnych rodzin — a jest ich mnóstwo, tylko się nie reklamują — które obdarzają się wzajemnie miłością wierną przez całe życie, wychowując dzieci zgodnie ze zobowiązaniami przyjętymi wraz z małżeństwem. Bardziej niż słowa do młodych trafiają przykłady rodzin chrześcijańskich, ukazując im wielkość ideału wiernej miłości, a samą seksualność jako dar Boży i cudowną zdolność kontynuowania dzieła stworzenia przez prokreację. Przeciwstawiając się dewaloryzowaniu rodziny przez mass media — które propagują wolną miłość jako wielką wartość — powinniśmy z zapałem angażować się w ukazywanie młodym zamysłu Bożego.
Myślę, że oprócz czyhających dziś na rodzinę pokus wewnętrznych (niezgoda, kłótnie i separacja), a także zewnętrznych (zdrady i niewierności) można wskazać inny jeszcze element diabelskiej strategii skierowanej przeciw rodzinie. Mam na myśli te obszary kultury i polityki. na których prowadzi się dzisiaj
ożywione dyskusje zmierzające do podważenia samych fundameritów rodziny Rodzinę przed stawia się jako zwyczajayprodukt historii, który trzeba odrzucić i zastąpić modelami alternatywnymi , zapewniającymi większą wolność w myśl haseł: „Wybierz sam, z kim byt, jak długo yć i jak być”. Czy więc także ten „relatywizm kulturowy” stanowi niebezpieczeństwo, przed którym powinna się chronić rodzina?
Z pewnością. Relatywizm kulturowy stanowi zagrożenie, przed którym powinna się mieć na baczności każda rodzina, a szczególnie chrześcijańska. Nie martwi mnie tak bardzo fakt, że Diabeł robi swoje i że ma swych zwolenników na świecie, ale sytuacja, w której Diabeł wchodzi do Kościoła, przynosząc idee podobne do tych, które dziś krążą na temat rodziny. Niebezpieczeństwo polega na tym, że w samym Kościele ludzie nie potrafią ukazywać prawdziwego obrazu rodziny. Rodzina została stworzona przez Boga Stwórcę i podniesiona przez Boga Odkupiciela do rangi sakramentu; rodzina taka, jaką stworzył Bóg, jest arcydziełem i obrazem Trójcy Świętej, ponieważ sam Bóg jest miłością i komunią. Jeśli nauczymy się przedstawiać ideał rodziny chrześcijańskiej w całym jej pięknie, ukazując rodziny, które dzisiaj żyją w radości, młodych będzie pociągał ten model i odrzucą wszelkie inne zwodnicze alternatywy, które podsuwa im świat. Myślę, że Kościół jest świadomy tego, że to decydująca walka i że przez zwycięstwo na tym froncie można budować cywilizację miłości.
Nie zapominajmy o tym, że żyjemy w czasach przełomowych, w których Diabeł został spuszczony z uwięzi”. Trzeba
z całą powagą angażować się we wspieranie rodziny na planie społecznym, instytucjonalnym, kulturalnym i politycznym. Powinniśmy jednak przede wszystkim zważać nato, co mówi nam Królowa Pokoju, zachęcająca w pierwszej kolejności do modlitwy całej rodziny. W orędziu z 1 sierpnia 1990 roku powiedziała: „Drogie dzieci, wszystko, co daje wam świat, jest złudzeniem i przemija. Dlatego właśnie możecie zrozumieć, że Szatan chce przez swą obecność zniszczyć was i wasze rodziny. Drogie dzieci, ten czas jest czasem wielkich łask. Pragnę, żebyście ożywili w sobie moje orędzia i żebyście żyli nimi w swych sercach. Bądźcie nosicielami mego pokoju i módlcie się o pokój na świecie. Proszę was, żebyście się modlili przede wszystkim o pokój w waszych sercach i w waszych rodzinach, a także o pokój na świecie. Drodzy młodzi, Szatan jest mocny i zrobi wszystko, żeby zakłócić wasz spokój i przeszkadzać wam we wszystkich waszych inicjatywach. Mnóżcie więc wasze modlitwy, ponieważ w ostatnich czasach potrzebujecie ich bardziej niż inni. Najlepszą bronię przeciwko Szatanowi jest Różaniec”.
Orędzie to jest niezwykle głębokie i bogate w treść, ponieważ Maryja łączy w nim wszyskie fronty: pokój w sercu, w rodzinach i na świecie. Uderza mnie szczególnie fakt, że Maryja wyraźnie wskazuje na destrukcyjne zamiary Szatana względem młodych i rodzin. Słowo „zniszczenie” ukazuje, jak daleko sięga perfidia Diabła. Królowa Pokoju ukazuje w tym orędziu w pełni to, kim jest, ponieważ jest to orędzie nadziei. My płaczemy na ruinach rodziny, a tymczasem Maryja mówi nam, że dzięki modlitwie wygramy wielką bitwę. Dlatego zaprasza — przede wszystkim chłopców i młodych,
bo tutaj do nich właśnie się zwraca — do zrozumienia wielkości i piękna zamysłu Boga Stwórcy dotyczącego miłości, seksualności, małżeństwa i rodziny. Praca nad realizacją tego zamysłu nadaje życiu sens i pozwala z nową nadzieją patrzeć w przyszłość.
Po omówieniu ataków Diabła na młodych i rodzi nyprzyjrzyjmy się trzeciemu frontowi, na którym działa Demon: pokojowi. Jest to najważniejszy temat w orędziach Maryi głoszonych od roku 1981 W Medjugorie, gdzie na poczqsku swego ukazywania się przedstawiła się właśnie jako Królowa Pokoju. Czynie uważasz, ojcze Łiyio, że tytuł ten, który Maryja sama sobie obrała, jest być może sposobem powiedzenia nam, te pokój jest dobrem największym i najbardziej atakowanym przez Demona?
Rzeczywiście, sama Maryja umieszcza pokój w centrum swych objawień w Medjugorie i sama nazywa siebie Kraljica Mira, „Królowę Pokoju”. Chciałbym tu przypomnieć pewien epizod z samych początków objawień. 26 czerwca 1981 roku, po ukazaniu się Maryi na wzgórzu grupie sześciorga widzących, Marija schodziła sama w kierunku domu. Nagle ukazała się jej zapłakana Maryja i dała jej podstawowe orędzie pokoju — pokoju między Bogiem i ludźmi, który sprawka, że ludzie cieszą się pokojem między sobą. Dzisiaj wszyscy mówią o pokoju i jak się wydaje, wszyscy go pragną; ludzie woleliby jednak pokój bez Króla Pokoju, którym jest Jezus Chrystus. Maryja dała nam do zrozumienia, że jeśli chcemy pokoju między ludźmi, to najpierw powinniśmy zawrzeć pokój z Bogiem. Pierwszy atak, który Szatan przypuszcza
na pokój, dotyczy właśnie jego wymiaru wertykalnego, czyli naszych relacji z Bogiem. Diabeł chce, żebyśmy żyli w grzechu, buntowali się przeciwko Bogu i przez to nie mieli pokoju w sercu. A kiedy brak pokoju z Bogiem, Nieprzyjaciel może z łatwością podżegać jednych ludzi przeciw drugim. Powiedziałbym więc, że z Medjugorie dochodzi do nas głos orędzia pokoju, który zmartwychwstały Chrystus przyniósł apostołom, kiedy pozostawali zamknięci w Wieczerniku:
„Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję” (J 14, 27). Jezus przynosi nam pojednanie z Ojcem i tylko dzięki temu pojednaniu pojawiają się warunki do głębokiego i trwałego pokoju między ludźmi.
Zagrożenie dla pokoju, które stwarza Szatan, jest bardzo realne i nie dotyczy jedynie wnętrza serca, lecz całej historii świata. Pokazała to sama Maryja, która wybrała właśnie Medjugorie na miejsce swego ukazywania się na dziesięć lat przed wybuchem konfliktu, który okazał się bardzo ciężkim doświadczeniem dla ludów byłej Jugosławii. W orędziu z 25 stycznia 1991 roku Królowa Pokoju mówiła: „Drogie dzieci! Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek wcześniej zapraszam was do modlitwy o pokój. Wasza modlitwa niech będzie modlitwą o pokój. Szatan jest silny i chce niszczyć nie tylko życia ludzkie, ale także przyrodę i planetę, na której żyjecie [...]„. To niemal proroctwo, ponieważ kilka miesięcy później wybuchła wojna. Maryję skłoniła ona do powiedzenia 25 lipca 1991: „Drogie dzieci! Dzisiaj zapraszam was do modlitwy o pokój. W tym czasie pokój jest zagrożony w szczególny sposób i proszę was, żebyście znowu zaczęli pościć i modlić się w waszych rodzinach. Drogie dzieci, chciałabym,
żebyście zrozumiały powagę sytuacji; w tym, co się będzie działo, wiele zależy od waszej modlitwy [...J”. Są to dwa orędzia związane z wojną, która wtedy szalała na tych terenach. Potwierdzają one przede wszystkim, że za wojną kryje się zawsze Szatan, tak jak za pokojem stoi Chrystus.
Z tego wielkiego orędzia danego ludzkości w Medjugorie dowiadujemy się więc, że wojna jest owocem działania Złego. Po zamachu na dwie bliźniacze wieże nowojorskiego World Trade Center, kiedy oczekiwano, że Maryja objawi, kto się kryje za tą straszliwą masakrą, w orędziu z 25 września 2001 roku Królowa Pokoju powiedziała: „Także dzisiaj zapraszam was do modlitwy — szczególnie dzisiaj, kiedy Szatan chce wojny i nienawiści” wskazując bez żadnych niedomówień, że za tym wszystkim stoi sam Diabeł. Pokój zaprowadza się środkami, którymi dysponuje polityka i dyplomacja, to pewne; jednak po tych orędziach Maryi powinniśmy wierzyć w siłę tych broni, które Ona sama wskazała jako lekarstwo na wojnę: modlitwy i postu. Posługując się nimi, można Powstrzymać prowadzenie wojen, bo jeśli przyczyna wojny ma chatakter demoniczny, to lekarstwo przeciw niej musi być również duchowej natury.
Ostrzegając przed Demonem, Maryja uprzedza jego działanie. Dowiodła tego, ukazując się dziesięć lat przed rozpętaniem konfliktu, w wyniku którego zginęło prawie pół miliona osób, a była Jugosławia spłynęła krwią. Wojna ta mogła doprowadzić do katastrofy na skalę światową, gdy tymczasem
— jak już o tym wspominaliśmy — komunizm upadł bez wybuchu trzeciej wojny światowej, którą niektórzy uważali za nieuniknioną. Maryja towarzyszy więc ludzkości w chwilach
próby, ukazuje się, uprzedzając czasy trudne, tak jak to miało miejsce w Beauraing w Ardenach w roku 1933, dokładnie na dziesięć lat przed wielkimi, straszliwymi walkami, które toczyły się w tym rejonie podczas drugiej wojny światowej. Tak było potem w Kibeho, w Rwandzie, gdzie Maryja ukazywała się w latach 1981—1989 i przepowiadała wielką rzekę krwi, która mial popłynąć w rejonie wielkich jezior środkowej Afryki, oraz masakrę, w której w roku 1994 w wyniku konfliktu między plemionami Hutu i Tutsi zginęło ponad milion osób. Krótko mówiąc, Maryja zna plany Demona i organizuje kontratak, przygotowując ludzi do walki o pokój.
Maryja potwierdza więc, że pokój w sercu stanowi pierwszy warunek pokoju pomiędzy ludźmi t wyjawia, że za wojnami kryje się sam Szatan. Uważam, że Królowa Pokoju nie tylko wykonuje te uprzedzajęce działania wobec planów diabła, ale także nie przestaje towarzyszyć ludzkości także wtedy, gdy zniknę już oczywiste znaki tej dysharmonii. Wzwiqzku z tym chciałbym przytoczyć orędzie z g listopada ooi roku, wygłoszone akurat dwa miesięce po zamachu na wieże Wtc: „Drogie dzieci, w tym czasie łaski wzywam was ponownie do modlitwy” — wtedy zakończyła się już wojna wAfganistanie i wydawało się, że problemy zostały rozwiązane — „Dzieci, módlcie się i przygotowujcie swe serca na przyjście Króla pokoju, ażeby wraz ze swym błogosławieństwem przyniósł pokój całemu światu. W sercach zapanował niepokój, a na świecie panuje nienawiśĆ”
Wydaje się, że również wtedy, gdy ludzie osięgnęli już jakieś porozumienie między sobę, Szatan nadal sieje jeszcze głębszy niepokój w sercu człowieka.
Trzeba przyznać, że Maryja potrafiła nam powiedzieć, jak poważne niebezpieczeństwa zagrażają pokojowi. Bo nawet kiedy nie toczy się żadna wojna, zawsze istnieje ryzyko, że w sercu człowieka nadal jest trucizna nienawiści, która prowadzi do rzezi i konfliktów. Wojna nie pojawia się przecież z niczego, lecz korzeniami sięga głęboko do serca człowieka, w którym mogą się gnieździć nienawiść, chciwość i zawiść. Nie ma wątpliwości, że walki toczono zawsze w celu poszerzenia terenu czyjegoś panowania i gromadzenia bogactw; dzisiaj jednak, kiedy u źródeł większości konfliktów znajduje się terroryzm i fundamentalizm, widzę, że najgłębszą przyczyną wszystkich zbrodni i walk jest nienawiść. Wygląda na to, że sam Szatan pracuje w ukryciu nad doprowadzeniem do zniszczenia świata. Skoro więc nienawiść stanowi pożywkę wirusa wojny, Maryja pragnie, żebyśmy przez miłość zażegnali nienawiść. Jest to jedna ze spraw, co do których my, chrześcijanie, powinniśmy mieć dokładne rozeznanie:
na świecie istnieje nienawiść, a jedyny środek zaradczy to miłość, która każe nam uważać każdego człowieka za swego brata, a w ludzkości widzieć rodzinę dzieci Bożych. Poza praktyką miłości, prawdy i sprawiedliwości, wynikającą z tej wizji rzeczywistości, nie ma innego sposobu zbudowania pokoju na świecie, nie istnieją inne prowadzące do niego drogi.
Tak wojna, jak i pokój mają swe głębokie korzenie w sercu człowieka. W swym orędziu z 25 maja 2006 roku Maryja powiedziała: „Zdecydujcie się, dzieci, dążyć do świętości, myślcie o raju. Tylko wtedy w waszych sercach będzie gościł pokój, którego nikt nie zdoła zakłócić. Pokój jest darem, który Bóg daje wam na modlitwie” Tak więc pokój jest darem
boga i jego budowanie zaczyna się w sercu człowieka. Nie wystarczy wymachiwanie tęczowymi sztandarami na organizowanych dziś pochodach pacyfistów: Trzeba strzec się osób, które wierzą, że pokój jest wynikiem jedynie ludzkich zabiegów. Nic bardziej fałszywego. Ludzie powinni najpierw pojednać się z Bogiem, wtedy dopiero będzie możliwe pojednanie wzajemne. Tyłko Chrystus daje nam prawdziwy pokój, który przeciwstawia się pokojowi dawanemu przez świat — fałszywemu pokojowi, który ludzie próbują budować sami, własnymi siłami, obywając się bez Boga. Przecież już święty Paweł twierdził, że tylko Chrystus jest „naszym pokojem” (Ef 2, 14), i ostrzegał przed fałszywym pokojem Antychrysta:
„Kiedy będą bowiem mówić: <<Pokój i bezpieczeństwo>> — tak niespodziewanie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie umkną” (1 Tes 5, 3). Bez Boga nie ma autentycznego pokoju, bo kiedy jesteśmy daleko od Boga, wtedy pozostajemy pod władzą Demona, który chce naszego zniszczenia, który sieje śmierć i niezgodę.
Inną cechą odróżniającą prawdziwy pokój od fałszywego, iluzorycznego pokoju, który daje nam świat i który jest szatańską ułudą, jest fakt, że pokój Boży rodzi się w sercu, a następnie zaczyna obejmować konkretne relacje między- osobowe — w rodzinie, społeczeństwie i Kościele — i w ten sposób przyczynia się do budowania nowego świata. Pokój fałszywy jest natomiast niestały, ograniczony i ułomny. Jeśli nawet mówisz o pokoju, ale nie masz rzeczywistego pokoju w swym sercu, wtedy jesteś świadkiem fałszu i „cymbałem brzmiącym” (1 Kor 13, 1). Jeśli natomiast nosisz pokój w swym sercu, wtedy — pełen uległości i pokory — jesteś gotów wejść do szkoły Królowej Pokoju i stać się sprawcą pokoju (zob. Mt 5, 9).
Zdaję sobie sprawę z tego, że w oczach ośrodków opiniotwórczych i politologów nasza perspektywa może uchodzić za utopijną. Jezus powiedział jednak wyraźnie — pisze o tym siostra Faustyna w swym Dzienniczku — że „ludzkość nie znajdzie pokoju, dopóki nie zwróci się z ufnością do miłosierdzia Bożego”. A w obliczu pierwszej wojny światowej i ponad dziesięciu milionów poległych żołnierzy, co Benedykt XV nazwał „niepotrzebną masakrą” Maryja zstąpiła z nieba i ukazała się w Fatimie, ażeby zachęcić dzieci do odmawiania Różańca w intencji przywrócenia pokoju na świecie. Z ludzkiej perspektywy między modlitwą pastuszków i darem pokoju istnieje oczywiście olbrzymia dysproporcja, jednak w optyce Bożej — a niektóre sprawy można zrozumieć, tylko patrząc oczyma Boga — fakt ten nie jest tak naprawdę ani gorszący, ani niemożliwy.
Dokładnie sobie przypominam wieczór 25 czerwca 1991 roku, kiedy wybuchł konflikt w byłej Jugosławii. Byłem wtedy w Medjugorie, siedziałem przy kolacji z Vicką i nagle usłyszeliśmy huk strzałów armatnich. Był to początek wojny domowej — strasznej, bo toczącej się między ludźmi, którzy znali się od dawna i którzy z dnia na dzień zaczęli się zabijać. W tej sytuacji Maryja powiedziała: ‚„Wojna trwa tak długo, bo mało się modlicie”. Także wtedy, gdy konflikt rozpętał się na całego, Królowa Pokoju przypominała ludzkości, że „wojnie można położyć kres tylko przez post i modlitwę” (orędzie z 25 kwietnia 1992). Kiedy wreszcie wojna dobiegała końca, Maryja powiedziała, że jesteśmy blisko
zakończenia konfliktu dzięki dotychczasowym postom i modlitwom. W gruncie rzeczy (jak potwierdzają to liczne epizody ze Starego Testamentu) zwycięstwo zależy nie od sity ludzkiej, lecz od mocy Bożej, ponieważ wojna toczy się nie przeciwko ludziom, lecz przeciw samym mocom diabelskim. A do walki z takimi przeciwnikami mamy broń niezawodną:
modlitwę, która dokonuje cudów w sercu i w świecie, o czym często przypomina Królowa Pokoju.
Maryja powiedziała, że przyszła do Medjugorie po to, by dokończyć dzieło rozpoczęte w Fatimie. czy bioręc pod uwagę tę ciągłość i to, że objawienia fatimskie miały miejsce wtedy, gdy szalała wzmiankowana już tutaj „.niepotrzebrta masakra” i kiedy został zapowiedziany jeszcze poważniejszy konflikt, który miał utopić we krwi cały świat, należy uważać, że także ukazywanie się Królowej Pokoju w naszych czasach wiąże się z okresem próby i cierpień, których w bliskiej przyszłości doświadczy ludzkość?
Wspominałem już o tym, że „czasy Maryi”, o których mówi Montfort, zgodnie z hipotezą Jeana Guittona można uważać za rozpoczęte wraz z wydarzeniami przy ulicy du Bac i przez cudowny medalik, a za ich kontynuację — objawienia w La Salette, Lourdes, Fatimie, aż po nasze dni. Wiemy, że w tych czasach Szatan został „spuszczony z uwięzi” przeżywamy więc szczególnie ciężkie momenty tej walki między Niewiastą obleczoną w słońce i piekielnym Smokiem, o których mówi Apokalipsa. Zgodnie z zapowiedzią daną w Fatimie Maryja przewiduje triumf Jej Niepokalanego Serca. Właśnie w Fatimie Maryja zapowiedziała drugą wojnę
światową, jednocześnie jednak ukazała sposób jej uniknięcia: gdybyśmy zmienili swe życie, gdybyśmy Rosję poświęcili Niepokalanemu Sercu Maryi, nie wybuchłby drugi konflikt na skalę światową. Nie uczyniliśmy tego, toteż doświadczyliśmy okrutnej wojny, zakończonej zrzuceniem bomb atomowych. Także obecnie w Medjugorie Maryja wzywa nas do nawrócenia i zmiany życia, a od tego wezwania nie można nigdzie wnieść apelacji. Tym razem musimy koniecznie i w pełni posłuchać Maryi, ponieważ w przeciwnym razie świat zostanie zniszczony — takie są plany Szatana, objawione przez Królową Pokoju: „Szatan jest silny i chce zniszczyć nie tylko życie ludzi, ale także przyrodę i planetę, na której żyjecie” (orędzie z 25 stycznia 1991).
Zbliżamy się z całą pewnością do okresu ciężkich doświadczeń; nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z rozpętaniem się sił zła wymierzonych przeciwko współczesnemu światu oraz że Szatan chce obrócić w popiół ziemię bronią, którą posiadamy, i zabrać ze sobą do piekła dusze, żeby je tam pahć przez wieki ogniem nienawiści. Wojna, nienawiść, rozpacz i wszelkie inne zło: to jest szatański ogień, w którym Diabeł chce zniszczyć możliwie jak największą liczbę dusz. W tych ciężkich czasach nie wolno nam wobec tego zapominać o potędze modlitwy, której niestrudzenie domaga się od nas Maryja; musimy też zająć pozycję na „polu walki” — zgodnie ze słowami Jezusa: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10, 34) — po to mianowicie, żeby odłączyć synów światłości od synów ciemności.
Zwracam się do siebie i do was wszystkich: podejmijmy
stanowczą decyzję przyjęcia wezwania Królowej Pokoju,
uznajmy modlitwę i post za najskuteczniejszą broń w walce
z Szatanem atakującym pokój; włóżmy nasz skromny wkład
w realizację planów Bożych na świecie.
8.
ANTYKOŚCIELNA OFENSYWA ZŁEGO:
ATAKOWANIE DUSZ
KONSEKROWANYCH I POSYŁANIE
FAŁSZYWYCH PROROKÓW
Wpoprzednich rozdziałach przekonaliśmy się, że ludzkość znajduje się w ogniu krzyżowym ataku Szat aria, wymierzonym przede wszystkim w młodych, rodziny i pokój, który Zły chce wyrwać z serc ludzkich. Teraz przyjrzyjmy się dokładniej szatańskiemriu działaniu skierowanemu szczególnie przeciw Kościołowi imającemu na celu rujnowanie dusz konsekrowanych: kapłanów, zakonników i zakonnic. Działanie to nie zaczęło się dopiem teraz, Kościół miał z nim do czynienia od samego początku swojego istnienia, o czym świadczy Apokalipsa we fragmencie poświęconym Kościołowi Smyrny: „Przestań się lękać tego, co będziesz cierpiał. Oto diabeł ma niektórych spośród was wtrącić do więzienia, abyście próbie zostali poddani, a znosić będziecie ucisk przez dziesięć dni” (Ap . io). Chciałbym Cię więc prosić, ojcze Liyio, O przedstawienie nam obecnej sytuacji Kościoła, żebyśmy mogli dostrzec oznaki szatańskich napaści w dzisiejszych czasach.
Przede wszystkim nie należy się gorszyć tym, że Szatan kusi Kościół i że napada nawet na papieża; jak kusił Jezusa Chrystusa na pustyni, tak samo próbuje postępować wobec Jego zastępcy, Ojca Świętego. Sam Jezus przypomniał Piotrowi przed swą Męką, że Szatan otrzymał pozwolenie wypróbowania apostołów w wierze (zob. Łk 22, 31—32). Pomyślmy też o zdrajcy. Szatan wybiera sobie Judasza na narzędzie realizacji swego diabelskiego planu, ponieważ wie, że przywiedzenie do upadku pasterza może pociągnąć za sobą upadek wielu dusz. Dlatego absolutnie nie powinniśmy się gorszyć; przeciwnie, mamy obowiązek zapoznać się z tymi atakami Szatana na Kościół po to, by chronić go naszymi modlitwami. Zamiast więc specjalizować się w krytycznym ocenianiu Kościoła i wytykaniu mu wszelkich upadków i słabości, wyrabiajmy w sobie postawę odpowiedzialności.
Gdy obserwujemy ofensywę Diabła przeciw Kościołowi, możemy mówić o podwójnej strategii: prześladowania i uwodzenia. Pierwsza jest stara jak sam Kościół; już sam Jezus powiedział: „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować” (J 15, 20). Bóg na to zezwala po to, by świat mógł łatwiej odróżniać dobre ziarno od chwastu. Druga broń zaczepna Szatana to uwodzenie. Ta jest może nawet skuteczniejsza, ponieważ jej działanie jest nadzwyczaj dyskretne; polega ono na demonicznej pokusie sekularyzacji Kościoła i osłabianiu ideałów życia zakonnego. To pełzające kuszenie łatwiej odnosi zwycięstwo nad duszami konsekrowanymi, ponieważ Szatan potrafi dobrze się ukrywać i sumieniu trudniej jest od razu zauważyć niebezpieczeństwo.
ponieważ Szatan zna dokładnie ludzką naturę — zna ją lepiej niż my sami — i wie, która z siedmiu wad głównych łatwiej w danym wypadku przywiedzie duszę do upadku. Diabeł wie dobrze, że ludzie są słabi i że noszą w sobie spuściznę grzechu pierworodnego, czyli skłonność do złego. Każdy człowiek rodzi się obciążony tę pożądliwością, aby mógł zasłużyć sobie na zbawienie przez toczenie walki duchowej. Wprawdzie chrzest przywraca łaskę straconą wraz z grzechem pierworodnym oraz czyni człowieka nowym stworzeniem i synem Bożym, świętość jednak nadal jest owocem dokonywanych wyborów i osobistego postępowania jednostki. Odnosi się to do wszystkich chrześcijan, a szczególnie do zakonników. Kiedy opuszcza się świat (słynna tematykafuga mundi, czyli porzucenia świata) i rozpoczyna życie zakonne, świat pozostaje jednak nadal blisko. Dlatego Ojcowie Pustyni opuszczali miasto, w którym panowało zepsucie, udawali się na pustynię i tam, w samotności, musieli toczyć walkę z demonami. To największa zasadzka w życiu zakonnym: brak świadomości, że świat jest w nas, że korzenie zła są w nas, że
pożądanie jest w nas oraz że walkę duchową trzeba toczyć każdego dnia, z uporem dokonując umartwień i w gotowości do zaczynania od nowa, bo jeśli porzucisz broń, jeśli się poddasz letniości, Szatan i duch tego świata znowu wezmą cię w posiadanie.
Ponieważ mówimy o konieczności stałej czujności ti. kapłanów i o gotowości do uprzedzania ataków Złego, chciałbym Ci przeczytać fragment (być może mało znany) z dzieła świętego Alfonsa Marii De Liguori O czystości kapłańskiej:
Z przyglądania się rodzą się złe myśli, złe myśli rodzą pewne upodobanie w ciele, może nawet niedobrowolne, za tym niedobrowolnym upodobaniem często idzie zgoda woli i już dusza jest zgubiona t.1. Demon potrzebuje tylko tego, żebyś mu uchylili drzwi, a on sam je otworzy szeroko (.1. Już pierwszemu poruszeniu zmysłowemu, którym zaatakuje nas demon, powinniśmy stawiać opór i nie pozwolić, żeby wąż. czyli pokusa. z małego zrobił się wielki. Lwa można łatwo zabić, kiedy jest mały, trudno jednak. gdy jest wielki.
Wydaje mi się, że jest to bardzo skuteczny obraz codziennego umacniania cnoty poprzez walkę z uwodzeniem, mamy tu jednak również wezwanie do gotowości stawiania czoła atakom demona od samego początku.
Obraz ten jest rzeczywiście bardzo wymowny i odpowiada temu, co Królowa Pokoju powiedziała kiedyś Ivanowi, gdy mu się ukazała na wzgórzu Medjugorie, na którym ja także
byłem obecny. Szatanowi wystarczy najmniejsza przestrzeń, mała szpara, by od razu się w nią wcisnął. Dlatego trzeba być bardzo uważnym i nigdy nie zmniejszać czujności, bo w chwili gdy pozostawiamy małą nawet szparę, wąż przedostaje się do serca, wchodzi do ogrodu, gryzie i truje. Odnosi się to do chrześcijan, a przede wszystkim do dusz konsekrowanych. Pokusa jest jak myśl albo obraz, który zanieczyszcza myśl; trzeba się jej natychmiast przeciwstawić. Zanim zdąży zachęcić nas do ustępstwa i otwarcia bramy serca, trzeba małego węża ugodzić w głowę, by nie stał się smokiem. Alfons Maria De Liguori jest tutaj wyrazicielem tysiącletniej mądrości, którą znaleźć można u Ojców Pustyni i której żywym przykładem jest sam Jezus Chrystus: na pustyni, gdy kusi Go Diabeł, Jezus nie dyskutuje z Szatanem — w przeciwieństwie do Ewy, która przez to dała się uwieść i popełniła grzech pierworodny — lecz powala go trzema mocnymi ciosami, trzema krótkimi „nie”, które diabelską pokusę pokonują u samych korzeni.
Dusze konsekrowane są więc przedmiotem szczególni dotkliwych ataków Złego, któremu w pewnych wypadkach udaje się odnieść zwycięstwo, jak poświadcza to opis piekła podany przez siostrę Faustynę Kowalską w Dzienniczku, tam gdzie opowiada o swym widzeniu wrzuconych do niego dusz kapłanów:
„Ścieżka, którą szłam, otworzyła się i znalazłam się w innej wklęsłości, położonej nad tą pierwszą i od niej straszniejszą. Tam znajdowali się niegodni kapłani, którzy mieli czelność w sposób świętokradzki brać w swe ręce i przyjmować do serca Syna Dziewicy. Ci nędznicy cierpieli takie tortury, że wszystkie te, o których mówiłam, w porównaniu z tymi są niczym. Byli zadręczani szczególnie w tych częściach swego ciała, którymi dotykali konsekrowanej Hostii; z bólu pękały im dłonie, które wyglądały jak rozżarzone węgle; języki wyglądały jak pokrajane na kawałki i zwisały im z ust co miało wskazywać na ich świętokradztwa; całe wnętrze ich ciała, a szczególnie serce pożerał ogień i szarpał straszliwy ból. Zobaczyłam tam podnoszęcego się jak wąż, który chce podskoczyć, pewnego złego kapłana, którego znałam i który zmarł nagle po bardzo gorszącym życiu. Spojrzał na mnie z wściekłością i natychmiast ponownie zanurzył się głęboko w piecu”.
Gdy myślę o orędziu siostry Faustyny i o tym, jak za jej pośrednictwem Jezus podkreślał wielkie znaczenie wzywania miłosierdzia Bożego dla uzyskania zbawienia nawet u kresu życia, i gdy mam przed sobą ten godny samego Dantego opis, jak ów przytoczony przed chwilą, jestem przekonany, że tamci kapłani skazali się na potępienie dlatego, że z powodu swego zatwardziałego w złości serca nie chcieli skorzystać właśnie z daru miłosierdzia Bożego i umierali, do samego końca nie wyrażając skruchy, Tak w gruncie rzeczy było również z Judaszem, który — pożałowawszy zdradzenia Jezusa — zamiast błagać Go o przebaczenie, powiesił się, odrzucając w ten sposób ostatnie wezwanie” do zbawienia, z którym zwrócił się do niego Jezus, nazywając go „przyjacielem”, kiedy ten oddał go już w ręce nieprzyjaciół (zob. Mt 26, 50). Jeśli myśl, że kapłan, alter Christus, może trwać w grzechu, budzi tak wielką zgrozę, to prawdą jest również fakt, że serce wierzącego znajduje pokrzepienie w słowach, które Jezus skierował do Piotra: „Ty jesteś Piotr [czyli Opoka] i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16, 18). Sam Jezus zapewnia nas, że Kościół nie zginie, i dowodzi tego, wybierając na jego głowę Piotra — bojaźliwego człowieka, który w godzinach po pojmaniu trzykrotnie zaparł się swego Mistrza — ażeby pokazać, że odwaga, której później będzie dawał dowody w czasie prześladowań i w godzinie męczeństwa, będzie owocem nie jego osobistych zalet, lecz łaski.
Mówię to ku pocieszeniu nas, kapłanów — często jesteśmy słabi i nie udaje nam się stanąć na wysokości naszego zadania, jednak łaska, która dokonała wielkich cudów w osobie Piotra, to samo uczyni z nami i z całym Kościołem. Powiedziałbym więcej nawet: gdy dokładniej badamy historię Kościoła, chciałoby się złapać za głowę na widok słabości i nędzy nawet niektórych jego papieży. Kościół nigdy jednk nie zatonął i to dowodzi wielkiej mocy Boga, który go zawsze wspierał i otaczał swoją opieką.
Wciągu wieków Bóg zawsze wspierał swój Kościół i opiekował się nim; jako Mistyczne Ciało Chrystusa jest on zawsze święty, niezależnie od świętości i zasług swych członków. Wzruszająca jest też serdeczność, jaką Królowa Pokoju okazuje kapłanom, którym od samego początku swych objawień w Medjugorie jasno wskazuje, co mają. czynić, żeby stawić czoło napaściom szatańskim (orędzie z czerwca 1985): ‚„Proszę was, abyście wszystkich
wzywali do odmawiania Różańca. Różańcem pokonacie wszystkie trudności, które Szatan chce dzisiaj sprawiać Kościołowi kato hckiemu. Odmawiajcie Różaniec, wszyscy kapłani! Nie żałujcie czasu na modlitwę różańcową!”.
Orędzie to stanowi kolejny dowód, że kapłani są szczególnie umiłowanymi synami Maryi, ponieważ jest ona Matką Najwyższego Kapłana; oczywiste jest więc, że Maryja darzy szczególną miłością tych, którzy reprezentują Jej syna, kapłanów, będących alter Christus, „drugim Chrystusem”. Chciałbym podkreślić, że Maryi szczególnie leży na sercu posługa papieża, biskupów i kapłanów, że troszczy się Ona bardzo o Kościół hierarchiczny, chce się nim opiekować i wspiera go, chce, żeby wierni otaczali go większym szacunkiem, bardziej kochali i byli bliżej niego. To sprawa dla mnie szczególnie ważna, ponieważ dzisiaj obserwujemy w świecie bardzo krytyczne nastawienie do Kościoła hierarchicznego. Maryja chciała w jakiś sposób przypomnieć światu, że Kościół reprezentuje Jej Syna i mimo swych niedoskonałości jest darem Bożym.
Jednocześnie jednak widzę, że Maryja wzywa kapłanów, biskupów i papieża — Jan Pawła II nazywała swoim umiłowanym synem — żeby byli Jej dziećmi, żeby wierniej Ją naśladowali, odmawiając Różaniec święty. Zachęcając do tego kapłanów, Maryja zdaje się mówić: „Drogie dzieci, trwajcie przy moim sercu, Ja was będę uczyła i wspierała, będę się wami opiekować i kierować was w pracy apostolskiej”. Trzeba zrozumieć ten apel w całej jego doniosłości: Maryja widzi napaści Szatana na kapłanów, zakonników i cały Kościół
hierarchiczny i pragnie go chronić przed zasadzkami diabelskimi, jednocześnie jednak chce, żeby ten Kościół był bardziej maryjny, to znaczy bardziej świadomy faktu, że jego Matka niebieska jest razem z Kościołem i odpowiada na jego wezwania o pomoc w odpieraniu ataków Demona.
Od samego początku Kościół był narażony na ataki Szatana, który— mimo iż został już pokonany przez Jezusa Chrystusa — chce na wszelkie możliwe sposoby niszczyć Mistyczne Ciało. Widzieliśmy to na przykładzie codziennego uwodzenia dusz konsekrowanych kapłanów, zakonników i zakonnic. Pamiętając jednak o tym, że Diabeł jest przede wszystkim „kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8, 44), możemy wskazać na inny jeszcze szatański atak na Kościół. Zły wykorzystuje swych zwolenników wśród osób konsekrowanych i zwykłych wiernych. żeby siać ziarna błędów. Mamy tu na myśli fałszywych proroków. którymi Diabeł posługuje się w atakowaniu Kościoła i dzisiejszego świata, o których sam Jezus powiedział: „Strzęście się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu jigi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. L.. JA więc poznacie ich po ich owocach” (Alt „ ig—i7io).
Chciałbym więc zapytać Cię, ojcze Liyio: Kim są owe „wilki drapieżne” i ci .fałszywi prorocy” o których mówi Jezus?
Konieczne wydaje mi się podkreślenie w tym kontekście, że Jezus przykładał szczególną wagę do tematu fałszywych proroków. To przecież Chrystus zdemaskował
najważniejszego Fałszywego Proroka, pokazując, że Szatan, który dobrze zna i przytacza Pismo Święte — czego dowodzi epizod kuszenia na pustyni (Mt 4, 11) — w rzeczywistości jest od początku kłamcą i zabójcą, czyli zwodzicielem i mordercą. Tematykę fałszywego proroctwa, obecną zarówno w Nowym, jak i Starym Testamencie, możemy zrozumieć tylko wtedy, gdy odniesiemy się do słów Jezusa, które dotykają samych korzeni tego problemu, wyjawiając pierwsze źródło wszelkiego fałszywego proroctwa i kłamstwa, czyh Złego. A ponieważ Szatan jest kłamcą i zabójcą, kłamcami i zabójcami 54 również idący za nim fałszywi prorocy. Taki też obraz fałszywych proroków ukazuje Chrystus: są to osoby fałszywe i zakłamane: „przychodzą do was w owczej skórze” — są oni także zabójcami: „wewnątrz są drapieżnymi wilkami”. A więc kłamstwo i zabójstwo: oto synteza strategii diabelskiej, trafnie ukazanej przez świętego Jana także w Apokalipsie, tam, gdzie apostoł mówi o drugiej Bestii, która „miała dwa rogi podobne do rogów Baranka, a mówiła jak Smok” (13, 11). Jest to więc centralny punkt tematyki fałszywego proroctwa; istnieje ścisły związek Fałszywego Proroka z Szatanem oraz zabójcy i kłamcy z fałszywym proroctwem, które jest zwodnicze i zmierza do zabicia duszy.
Rozpoznanie fałszywych proroków nie jest więc łatwą sprawą, ponieważ posługują się oni daną im przez Szatana zdolnością uwodzenia. Jezus podaje nam jednak kryterium rozróżniania: „Poznacie ich po ich owocach” (Mt 7, 20). Nie chodzi tu o wielkie dzieła publiczne, ale przede wszystkim o owoce życia osobistego. A zatem trzeba ich osądzać przede wszystkim na podstawie ich życia, ich prowadzenia się — do
czego zresztą wzywa święty Paweł — i w ten sposób odróżniać autentycznych apostołów od „podstępnych działaczy, udających apostołów Chrystusa” (2 Kor 11, 13). Jeśli osoby podające się za „proroków” są wzorem pokory, prawdy i miłości, wtedy można też przypuszczać, że prawdą jest to, co mówią. A więc owoce mają przede wszystkim charakter osobisty. Możemy mówić także o owocach ich dziel. I tutaj trzeba zachować ostrożność, ponieważ owoce godne wiary to nie zadziwiające, nadzwyczajne rzeczy przez nich dokonywane, ale raczej nawrócenia, które za ich sprawą dokonują się w tych, którzy ich spotykają i za nimi idą. Dla mnie największym cudem jest osoba, która zmienia swe życie, grzesznik, który płacze i idzie do spowiedzi, a po pojednaniu się płacze z radości, przebacza nieprzyjaciołom swoim i wraca na drogę Dziesięciu Przykazań. To wielki cud łaski! Pomyślmy na przykład o tym, co zdarzało się przy konfesjonale ojca Pio, albo o nawróceniach dokonujących się w Medjugorie — konfesjonale świata! Jeśli pojawiają się takie owoce nawrócenia, wtedy mamy pewność, że działa tu palec Boży, bo Szatan nikogo nie nawraca. Wiele osób daje się jednak uwieść, ponieważ ludzie ci — zamiast iść za tymi owocami życia, wiedzeni nie pragnieniem nawrócenia się, lecz ciekawością — podążają za domniemanymi cudami i nadzwyczajnymi znakami.
W związku z kłamstwami fałszywych proroków warto jeszcze przypomnieć inne słowa Jezusa: „Wtedy jeśliby wam kto powiedział: <<Oto tu jest Mesjasz>> albo <<Tam>>, nie wierzcie! Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i działać będą wielkie znaki i cuda, by w błąd wprowadzić, jeśli to możliwe, także wybranych” (Mt 24, 23—24), Krótko
mówiąc: fałszywi prorocy — zwolennicy ojca kłamstwa — mogą dokonywać widzialnych, nadzwyczajnych znaków, które potrafią wprowadzić w błąd takż „wybranych”, czyli osoby działające w dobrej wierze, a nie tylko naiwne. Będzie tak dlatego, że Szatan jest „matpą Boga”, czyli naśladowcą Wszechmocnego, i próbuje przyodziewać Jego szaty, ażeby zwieść możliwie jak najwięcej dusz. Ażeby stwierdzić, kim jest autor znaków i proroctw, trzeba sobie przypomnieć, czego Diabeł nie może naśladować. Przede wszystkim Demon nie może nikogo nawrócić. Mówię o autentycznym nawróceniu, czyli skrusze serca, która jest dziełem laski i oznacza powrót stworzenia do Boga. Diabeł nie może dokonać tego rodzaju cudu; potrafi rozmnażać chleby i ryby, potra6 uzdrawiać i zadziwiać, nie może jednak nikogo nawrócić. W odniesieniu do znaków zewnętrznych nieodzowna jest wielka czujność i roztropność, ponieważ na tym poziomie Zły może naprawdę dokonywać niezwykłych rzeczy. Wystarczy tu zresztą przeczytać Antychrysta Sołowjowa2, w którym mag Apoloniusz dokonuje niezwykłych rzeczy obok Antychrysta, jednak zawsze są to znaki i rzeczy niezwykłe, będące cełem same dla siebie, a nie przejawem dobroci i miłosierdzia Bożego. Chciałbym więc powiedzieć, że jedynym cudem, którego Diabeł nie może naśladować — tutaj idę za nauczaniem świętego Jana od Krzyża, które jest jeszcze
dokładniejsze w objaśnianiu zjawisk mistycznych, widzeń, lewitacji — są dotknięcia Ducha Świętego w głębi duszy. Mamy więc dwie rzeczy, których Szatan nie potrafi czynić: nawrócić duszy i dotknąć głębi serca, i rozpalić w niej miłości Boga; tego Szatan nigdy nie dokona.
W związku z możliwością popełnienia błędu w rozeznawaniu znaków i cudów dokonywanych przez fałszywych proroków, chciałbym nawiązać do tekstu z Pierwszego Listu świętego Jana, w którym czytamy: „Umiłowani, nie każdemu duchowi dowierzajcie, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie” (4, 1), i zapytać Cię, jakie są owoce rodzące się z autentycznego natchnienia, a jakie są znaki świadczące, że mamy przed sobą natchnienie fałszywe albo doświadczenie, którego źródłem jest wpływ fałszywego proroka.
Fragment, który mi przeczytałeś, stanowi bardzo dobre wprowadzenie do tematu rozróżniania duchów. Człowiekiem kierują rzeczywiście dwa duchy: Duch Święty kieruje nami przez swe natchnienia, sugestie i „błagania” (zob. Rz 8, 26—28) oraz duch zła, który przez okłamywanie nas i niesłychanie przebiegłe uwodzenie usiłuje wprowadzić nas na drogę grzechu. Wystarczy przypomnieć sobie to, co Ludwik Maria de Monfort mówił o ludziach bardzo zaawansowanych na drodze duchowej, których duch zła potrafił na przykład omamić nie łatwiejszymi do pokonania pokusami zmysłowymi, lecz pokusą duchowej pychy. Szatan potrafi nas zwodzić w mistrzowski wręcz sposób. Chcąc więc odróżnić dobrego ducha
od złego, możemy się powołać na nauki świętego Ignacego Loyoli, który w swych Ćwiczeniach duchownych twierdzi, że do podtrzymania własnego życia duchowego konieczna jest wielka czystość serca, którą nazywa on „obojętnością”, czyli postawą całkowitej uległości wobec woli Bożej. Mając tę otwartość serca, możemy nawet bez pomocy dodatkowych skłonności i pragnień serca rozróżnić źródła natchnienia. Jeżeli mówi Duch Boży, to najpierw wymaga od nas czegoś trudnego i mozolnego, potem jednak pozostawia w duszy głęboki pokój. Jeśli natomiast działa w nas zły duch, to najpierw pokazuje nam coś uwodzącego i łatwego, pozostawia w nas jednak głębokie niezadowolenie i niepokój. Czystość serca, wolność od pragnień, święta obojętność. Także jednak głęboka pokora, ponieważ wszechmoc Boga przejawia się tam, gdzie widzi nędzę i nicość człowieka; Bóg sprzyja pokornym. Tak więc do rozróżniania ducha dobrego od złego dochodzi się przez postawę pokory i oderwania, wewnętrznego wyrzeczenia się świata.
Fałszywe proroctwo często, jak widać, łączy się z uwodzeniem fałszywymi znakami i cudami albo z kłamstwem szerzonym pod pozorami wzniosłej doktryny i pod wpływem diabelskich natchnień,. Wydaje mi się jednak, że istnieje inny jeszcze front, na którym działają fałszywi prorocy: mogą czynić zło nie przez szerzenie fałszu, ale raczej przez przemilczanie prawdy. Mamy tu do czynienia z czymś w rodzaju „strategii milczenia” która — stosowana niekiedy również wobec dusz konsekrowanych (wiemy przecież, że „dym Szatana” może się przedostawać także do Kościoła) — zmierza do odwracania uwagi od prawdy i do
przemilczania grzechu. piekła i Diabła. Wgnincie rzeczy ostatnię rzeczą, o której będą mówić fałszywi prorocy, jest rzeczyy.ńste istnienie Szatana.
W tym miejscu należy zaznaczyć, że istnieją dwa rodzaje fałszywych proroków. Z jednej strony Są ci, którzy działają poza Kościołem i propagują „ducha świata” pod hasłem: „bez Boga żyje się lepiej”. Jest to więc to „fałszywe światło” proroctw tego świata, przed którym często przestrzegała młodych Królowa Pokoju. Mamy tu do czynienia z zastępami sług Szatana: intelektualiści i filozofowie, szarlatani i oszuki. Wszystkich ich można z łatwością rozpoznać, ponieważ działają „w świecie”. Z drugiej strony mamy fałszywych proroków, którzy działają w samym Kościele. To bardziej niebezpieczne nieprawdziwe proroctwo, ponieważ trudniejsze jest do zidentyfikowania; Diabeł przebiera się za mnicha, przybiera szaty przedstawiciela samego Kościoła i stosuje tę subtelną, kłamliwą strategię, którą w swych powieściach wspaniale ukazywał Bernanos.
Kiedy taki fałszywy prorok występuje w komży i ze stułą albo jako lider grupy modlitewnej, wtedy rozróżnienie staje się bardziej skomplikowane i łatwo można uwieść licznych wiernych i namieszać im w głowach. Trzeba zawsze kierować się wolnością dzieci Bożych i duchem rozróżniania, nie dać się omamić szyldami, pod którymi występują fałszywi prorocy, bo zdarza się często, że rezygnując z tej krytycznej postawy, padamy ofiarą rzekomych wizjonerów powiewających chorągiewką fałszywych objawień i prywatnych widzeń. Chciałbym więc przestrzec przed takimi grupami
modlitewnymi, które mają „swoją” widzącą, mającą objawienia albo prorokującą, a tymczasem wszystko to stanoyi produkt chorej wyobraźni lub diabelskiego oszustwa.
Jeszcze groźniejszy bywa przypadek fałszywych proroków w samej hierarchii kościelnej, kiedy kapłani lub teologowie głoszą wśród wiernych herezje I szatańskie kłamstwa. kiedy zniekształca się słowo Boże albo przemilczane bywają podstawowe prawdy doktryny katolickiej. To temat dość przykry. Kiedy Paweł VI mówił o „dymie Szatana w Kościele”, wyjaśnił, że chodzi mu o to, iż w samym Kościele pojawiła się myśl, która nie była katolicka i jako taka nie mogła być autentyczną myślą Kościoła, a mimo to została wyrażona w postaci prawdy wiary niezgodnej z nauką objawiona i nauczaną przez Kościół, W odpowiedzi na tę alarmującą informację pojawił się ów ogromny dar, jakim jest Katechizm Kościoła Katolickiego, instrument, który był nam potrzebny, żebyśmy mogli wiedzieć, jak dokładnie przebiegają granice doktryny Kościoła. Ten dar Jan Paweł II i Benedykt XVI postanowili dać wiernym właśnie jako bastion prawdziwej wiary. Ubolewać jednak należy nad faktem, że dzisiaj niewiele osób odwołuje się do Katechizmu; rzadko też chyb bywa on przedmiotem studiów w seminariach i na wydziałach teologicznych, a przecież nie ma lepszej broni w walce z tym, co Karl Rahner3 nazwał „herezjami kryptogamicznymi” (skrytopłciowymi), czyli takimi, które — podobnie jak „rośliny
określane tym przymiotnikiem — rozmnażają się w ukryciu milcząco, w lesie doktryny katolickiej, w których utrzymujE się w końcu, że piekło jest puste, że Szatan się nawróci, że na koniec będzie już tylko miłosierdzie i zbawienie wszystkich, że można usprawiedliwić wszystkie grzechy.
Zajmijmy się wreszcie dokładniej najważniejszym punktem twego pytania: „przemilczaniem” To są najbardziej niebezpieczne proroctwa w Kościele, bo jeśli teolog głosi jakąś fałszywą naukę i podtrzymuje ją w swych pismach, wtedy Kongregacja Nauczania Wiary — dawne Święte Oficjum — wcześniej lub później zwróci mu uwagę i sprowadzi go na drogę prawdy. Przemilczenia natomiast są bardziej podstępne i trudniejsze do zidentylikowania dlatego właśnie, że nie robi się koto nich hałasu, mniej rzucają się w oczy. Mamy do czynienia z „niegłoszeniem” prawdy, które w istocie nabiera charakteru błędu. Pomyślmy na przykład o tym, że dzisiaj nie ma dokładnej katechezy grzechu, nie wyjaśnia się, na czym on polega, nie podkreśla jego negatywnego znaczenia, nie mówi się wyraźnie, że grzech śmiertelny może doprowadzić do potępienia wiecznego. Potrzebne byłoby choćby rzadkie, ale autorytatywne — może w artykule w „Ciyilt Cattolica4”! — przypomnienie, że jeśli ktoś umiera w grzechu śmiertelnym, idzie do piekła. Tych elementarnych, fundamentalnych prawd nie przypomina się już podczas katechizacji albo rzadko tylko
się ich naucza. Tak samo nie rozróżnia się już grzechu śmiertelnego od powszedniego; mówi się, że wszystko można usprawiedliwić, nie biorąc pod uwagę tego, że materia jest niekiedy „ciężka” i w konsekwencji „pełna świadomość” i „dobrowolna zgoda” bywają wrzucane do kosza. Przemilczanie to, prawdziwie niebezpieczne dla dusz, stanowi bardzo subtelną postać fałszywego proroctwa.
W związku ze zniekształcaniem prawdziwej nauki przypominam sobie pewien epizod. Byłem wtedy młodym kapłanem, miałem zaledwie dwadzieścia sześć lat i pracowałem w pewnej parafi. Któregoś dnia przyszła do mnie jakaś kobieta z prośbą o rozmowę. Powiedziała mi, że znajduje się w sytuacji cudzołóstwa. Ostrzegłem ją: „Uważaj, to jest grzech ciężki i jeśli nie zakończysz tej sytuacji, narazisz się na wieczne potępienie”. Kobieta pomyślała chwilę i odpowiedziała mi:
„Ach, przecież jest w końcu miłosierdzie Boże . Oto przykład wielkiego niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą zafałszowanie nauki o grzechu i posługiwanie się miłosierdziem Bożym dla uzasadniania braku skruchy i prowadzenia nadal grzesznego życia. Z drugiej strony nie można się powoływać na Boże miłosierdzie dla uzasadnienia pustego piekła. Piekło istnieje nie dlatego, że Bóg nie jest miłosierny, lecz dlatego, że — jak już powiedzieliśmy — odrzucamy to miłosierdzie, nie ufamy mu i nie wyrażamy skruchy przed Chrystusem.
Dlatego też chciałbym naświetlić dokładnie to, co myślę
o von Balthasarze. Przeczytałem prawie wszystkie dzieła
tego słynnego teologa i muszę wyznać, że jego ostatniej książki, Czy wolno mieć nadzieję, że wszyscy zostaną zbawieni?, nie potrafię zrozumieć, ponieważ pozostaje ona poza horyzontem całej jego poprzedniej myśli. Jest to książka, w której von Balthasar wierzących w piekło nazywa „infernistami” [łac. infernum — piekle] — czy wobec tego infernistą był także Jezus Chrystus? — i wyraża swą głęboką nadzieję, że „wszyscy ludzie zostanę zbawieni” i „pieklo pozostanie puste”. Wydaje mi się, że problem został tu źle postawiony. Nie należy ograniczać się jedynie do „posiadania nadziei” i tym samym dawać do zrozumienia, że istnieje jakby prawo do zbawienia wszystkich — trzeba raczej robić coś, żeby wszyscy zostali zbawieni: modlić się i składać ofiary za zbawienie dusz grzeszników. Tego właśnie chce Maryja. Poza tym, nawet gdyby wszyscy ludzie się zostali zbawieni, to czy nie wystarczy wierzyć w istnienie Szatana i demonów, żeby zrozumieć, że piekło nie może być puste, bo są w nim co najmniej upadli aniołowie, którzy trafili tam po buncie przeciwko Bogu? Inaczej mówiąc, jeśli w piekle nie byłoby dusz potępionych jako „lokatorów”, to Są w nim właściciele domu!
Bron szatana dreczenie opentanie i sekty satanistyczne
Oprócz tych rodzajów szykanowania istnieje jeszcze wyższy jego stopień, tak zwane „opętanie” Polega ono na tym, że Demon potraji wzięć w posiadanie czyjś organizm, tak że kontroluje jego członki, mowę. a niekiedy nawet umysł, ale nie wolę. Jest to najrzadszy rodzaj szykanowania. Byli święci — na przykład błogosławiona Eustochia z Padwy lub święta Weronika Giuliani — u których stwierdzono opętanie. Do opętania Bóg dopuszcza udasz wielkich, aby doprowadzić je do doskonałego oczyszczenia i głębokiej pokory. W przypadku zwykłych osób często mogę to być czary; nie chodzi przy tym o zwyczajny zabobon, leczo konkretne środki i narzędzia, którymi Demon może się posłużyć, by wzięć duszę w posiadartie.
Po tym krótkim wstępie chciałbym, Ojcze LWio, zapytać Cię, czy opętanie jest najcięższą i najpełniejszą postacią niewoli, w którą Demon może wzięć człowieka?
Najpierw chciałbym powiedzieć, że działanie zwyczajne Demona różni się od nadzwyczajnego tym jeszcze, że w zwyczajnym Diabeł pozostaje ukryty, natomiast w nadzwyczajnym zmuszony zostaje do pokazania się, co temu rodzajowi jego działalności daje szczególną wartość ze względu na nowe możliwości poznania samego Szatana
W swym zwyczajnym działaniu Demon stopniowo deprawuje duszę, doprowadzając aż do diabelskiego opętania. Możemy przeczytać o tym w Ewangelii, która mówi o Judaszu, że „wstąpił w niego Szatan” (J 13, 27); wspomina o nim także Królowa Pokoju: „Nie bądźcie na obraz Szatana”, stając się — jak mówi święta Katarzyna Sieneńska — „wcielonym demonem”. Oznacza to w stan, w którym serce i woła znajdują się w posiadaniu Diabla, a człowiek dobrowolnie przylgnie do zła. Ideę tę dobrze wyraża zdanie przypisywane Bernadetcie: „Grzesznik to ten, kto kocha zło”. Kiedy człowiek dojdzie aż do umiłowania zła i radykalnego braku skruchy, wtedy staje się bojownikiem Szatana i jest całkowicie opętany. Mamy tu jednak ciągle do czynienia z zakresem zwyczajnej działalności diabelskiej, czyli jest to kuszenie prowadzące do całkowitej perwersji.
W zakresie nadzwyczajnym działanie Demona jest kierowane przeciw człowiekowi z zamiarem wzięcia w posiadanie jego osoby, jednak bez możliwości poddania sobie jego woli. Jest to bardzo ważne, ponieważ woła stanowi w istocie jedyną rzecz, którą posiadamy. Nie zapóminajnly, że wszystko, co mamy — ciało, dusza, wola, serce i umysł — jest darem Bożym; wolę mamy więc od Boga, natomiast wybory — dokąd się kierujemy, wybierając między Bogiem i Szatanem — są jedyną naszą rzeczą. Dlatego też fakt, że w przypadku nadzwyczajnego opętania, gdy Diabeł zabierą wszystko, nie może jednak naruszyć wolnej woli, zawiera cenną naukę: to my sami decydujemy o naszym wiecznym przeznaczeniu przez nasz wolny wybór, przez kierowanie swej woli ku górze lub ku dołowi, w stronę Boga lub w stronę Złego. Stąd te przypadki świętych
. Zezwolenie Boże na opętanie diabelskie ma bardzo wyraźną motywację w przypadku dusz wielkich świętych: ich świętość osięga doskonałość właśnie przez trwanie nienaruszonym sercem w Bogu, mimo straszliwego opętania ciała i duszy przez Diabła. Bardziej złożona jest natomiast sytuacja, gdy takie doświadczenie dotknie „zwykłych” osób. W tym kontekście chciałbym wrócić do filmu Egzorcyzmy Emity Rose, ponieważ jest bardzo pouczający. Opętanie tej młodej studentki było dozwolone (przez Boga) — objawiła to sama Maryja, gdy się jej ukazała — bo dzięki temu ludzie zrozumieli, że Szatan istnieje. Tak więc w przypadku „zwykłych” osób zgoda Boga na opętanie diabelskie ma cel
— oprócz oczyszczenia duszy opętanego — pedagogiczny:
ukazanie szatańskiego działania w celu lepszego poznania przez nas owego ojca kłamstwa, który zazwyczaj posługuje się oszustwem i intryguje w ciemnościach.
Rozważając różne sposoby szykanowania ludzi przez Demona, muszę powiedzieć że najczęstsze są przypadki dręczenia wewnętrznego czyli te, które uderzają w umysł i w których Zły wykorzystuje ewentualne słabości naszej psychiki. Mówię to, by pocieszyć osoby, którym przed przyjęciem Komunii przychodzi cło głowy mnóstwo bluźnierczych wyobrażeń lub straszliwe przekleństwa; w tych wypadkach trzeba pamiętać, że nie ma grzechu, dopóki tego rodzaju szykanom nie powie się „tak” i nie otworzy na nie serca. Często jednak to nie wystarcza ponieważ diabeł jest podstępny i zasypuje takie kuszone dusze wątpliwościami: wydaje się im wtedy, że już wyraziły zgodę na te bluźnierstwa i przekleństwa, Powstrzymując się od przyjęcia Komunii, pozbawiają się właśnie tego, co by im przyniosło największą ulgę. Jest to doskonały przykład wykorzystywania przez Szatana słabości naszej psychiki w celu posiania w nas lęku i oddalania nas coraz bardziej od Boga.
Jeśli więc szatańskte szykany są dozwolone i Bóg je dopuszcza dki oczyszczenia i zbudowania dtisz, to prawdą jest również, że Kościół otrzymał od Pana różne rodzaje broni. umożliwiające mu strzeżenie się przed nadzwyczajnyrtti działaniami Demona. Mam tu na myśli egzorcyzmy. o którycK Katcchizrru Kościoła Katolickiego „Gdy Kościół publicznie i na mocy swojej władzy prosi w imię Jezusa Chrystusa. by jakaś osoba tub przedmiot były strzeżone od napaści Z tego i wolne od jego panowania. mówimy O egzorcy2fliach. Praktykował je Jezus, a Kościół od Niego przyjmuje władzę i obowiązek wypowiadania egzorcyzmów. W prostej formie egzorcyzmy występują podczas celebracji chrztu
Tak więc Szatan działa zawsze w ciemności. Najpierw doprowadza człowieka do utraty wiary, potem wciąga go w zabobony i dopiero jakiś czas później, na dnie moralnej perwersji, proponuje mu bezpośrednią współpracę. Dlatego właśnie Katechizm ukazuje całą serię praktyk sprzecznych z wiarą katolicką: „Należy odrzucić wszelkie formy wróżbiarstwa: odwoływanie się do Szatana lub demonów, przywoływanie zmarłych lub inne praktyki mające rzekomo odsłaniać przyszłość. Korzystanie z horoskopów, astrologia, chiromancja, wyjaśnianie przepowiedni i wróżb, zjawiska jasnowidztwa, posługiwanie się medium są przejawami chęci panowania nad czasem, nad historią i wreszcie nad ludźmi, a jednocześnie pragnieniem zjednania sobie ukrytych mocy. Praktyki te są sprzeczne ze czcią i szacunkiem — połączonym z miłującą bojaźnią — które należą się jedynie Bogu”
(KKK 2116). Ta lista wykazuje, że już pierwszy krok na drodze oddalania się od bojaźni Bożej jest w istocie tą samą pokusą, kt6ra naszych pierwszych rodziców doprowadziła do grzechu pierworodnego, czyli do pragnienia „bycia jak Bóg” Takie są rzeczywiście aspiracje tych, którzy chcieliby przez różnego rodzaju praktyki magiczne poznać przyszłość, ażeby urządzać sobie życie bez jakiejkolwiek zależności od Boga. J to jest powód, dla którego „Szatan ma dzisiaj więcej do sprzedania niż Bóg”; to, co Diabeł oferuje wszystkim żyjącym duchem tego świata, jest w danej chwili bardziej nęcące i atrakcyjne.
)edno jest pewne: droga prowadząca do Boga jest trudna i mozolna; musisz na niej odmawiać sobie wielu rzeczy. To trud, na który wskazuje Maryja, mówiąc: „Otwierajcie serce”, „Oczyszczajcie serce”. Trzeba iść wąską drogą (zob. Mt 7, 13—14). Jeśli jednak zgadasz się na życie w przeciętności, jeśli twoja dusza nie pragnie się oczyszczać, wtedy Zły będzie nieuchronnie bardziej cię fascynował niż Bóg. To, co ukryte i mroczne, co ci obiecuje potęgę i panowanie, będzie budziło twą ciekawość i pociągało. Z tego rodzi się wróżbiarstwo, mroczne królestwo, które mami człowieka posiadaniem władzy. Niektórzy chcą poznawać przyszłość, móc drugiemu zrobić coś złego lub mścić się rzucaniem czarów, a tymczasem tym, który pocięga za sznurki okłamywania gubiącego wiele dusz, jest zawsze Szatan. Pomyślmy też o pokusie panowania człowieka nad.czasem: każdego ranka, kiedy przychodzę do baru na kawę — chodzę zawsze o tej samej godzinie — telewizja chce mnie od razu nafaszerować całym zestawem horoskopów. Kierując się wiarą, człowiek oddaje się
Bogu i zdaje się na Jego kierownictwo, powierzając Mu swoją przyszłość i dokonując wolnych wyborów. Iluzja, że możliwe jest poznanie tego, co się stanie, motywowana chęcią panowania nad przyszłością, ma w sobie coś uwodzącego, coś, co pozwała Diabtu grać własnymi kartami.
Jest to przy tym złudzenie, którego ofiarą padają nie tylko osoby prymitywne, bez wyższej kultury. ale również takie, które — ze względu na posiadaną kulturę i poczucie odpowiedzialności — powinny być wolne od takich zagrożeń. W związku z tym przypominam sobie, jak wtedy, gdy został uprowadzony Moro7, urządzano seanse spirytystyczne, żeby się dowiedzieć, gdzie go ukrywały Czerwone Brygady. Tak właśnie postępują ludzie pozbawieni wiary. Wtedy jednak upadali niestety także liczni katolicy, a przecież trzeba było tylko modlić się i powierzać Bogu rozwiązanie problemu. Na to ryzyko są narażone szczególnie Włochy, ponieważ dzisiaj w naszym kraju ludzie częściej udają się do wróżek niż do księży. Dzieje się tak dlatego, że zamiast w pokorze prosić Boga o laskę, człowiek chce posiąść wyższą władzę, która pozwoli mu być panem własnego życia i świata, bez zdawania z czegokolwiek sprawy przed Bogiem.
Władza” wydaje mi się słowem kluczowym, jeśli chodzi
o tę strategię uwodzenia; działa ona w głębi serca człowieka, doprowadza go do decyzji bezpośredniego uzależnienia się od Szatana, dokonującego się przez przystąpienie do sekty
Szatana. Przede wszystkim Diabeł domaga się adoracji, ponieważ chce zastępować Boga. Nie zapominajmy o trzeciej pokusie na pustyni, w której Zły obiecuje Jezusowi wszystkie królestwa ziemi, jeśli „upadnie i odda mu pokłon” (Mt 4, 9). Tę samą truciznę sączył też w żyły pierwszych rodziców:
„będziecie jak Bóg (Rdz 3, 5). Nic więc dziwnego, że Szatan oczekuje swoich adoratorów na tej ziemi i szuka ludzi, którzy nie tylko odrzucają Boga, ale również gotowi są uznać demona za swego własnego króla, za swego boga, dobrze wiedząc, że Bóg istnieje. Tym, co najbardziej uderza w całej Czarnej mszy (wiele razy zwracał na to uwagę ojciec Amorth i wydaje mi się, że bardzo słusznie) jest fakt, że jej uczestnicy wierzą w realną obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystii. Znaczy to, że wiedzą, że istnieje Bóg, że Chrystus jest Bogiem, ponieważ w Ewangeliach także demony mówią o tej swojej wiedzy (zob. Mk 1, 24). Typowym rysem sekt satanistycznych jest fakt, że ich członkowie nie są ateistami. Ateizm to krok wcześniejszy, służący do zerwania z wszelkimi normami
moralnymi na znak domniemanej całkowitej niezależności i absolutnej wolności. Krokiem następnym jest ich swoisty powrót do wiary, wtedy jednak zajmują miejsce po przeciwnej stronie pola walki: zamiast Boga wybierają Szatana, wiedzą, że Bóg istnieje, potwierdzają to wręcz, lżąc Boga, bluźniąc Mu.
Chciałbym podkreślić, że Diabeł — mając świadomość istnienia Boga — urabia ludzi na swój obraz i podobieństwo. Szatan dobrze wie, że Bóg istnieje — nie możemy powiedzieć, że demon „wierzy” w Boga, ponieważ słowa „wierzyć” i „wiara” mają sens egzystencjalny, w którym jest światło Boga — ale celowo to kwestionuje. Wie bardzo dobrze, jakie są plany Boże, i je odrzuca. Nie chce zależeć od Boga. Dobrze wie, że Bóg daje mu istnienie, i nie chce go. Dobrze wie, że Bóg oczekuje adoracji, i sprzeciwia się temu. Dobrze wie, że Bóg nie chce nienawiści, i bluźni Mu. Lucyfer jest anty-Bogiem, jest stworzeniem, które uczyniło siebie anty-Bogiem i usiłuje zarażać tym samym tych, których uwodzi i wprowadza w błąd. Dlatego członkowie sekt satanistycznych w pełni zdają sobie sprawę z tego, że Bóg istnieje, a Maryja jest matką Jezusa, i mimo to lżą ich, profanują i bluźnią im. Ponieważ Msza stanowi serce Kościoła, czarna msza jest sercem satanizmu i podczas niej naprawdę lży się Chrystusa, Odkupienie i ustanowienie Eucharystii, a Szatana ogłasza królem.
Uważam, że w tej relacji przeciwieństw tkwi przyczyna, dla której Bóg zezwala na istnienie sekt satanicznych: dzięki nim jeszcze jaśniejsza staje się tożsamość samego demona. Wiąże się z tym intencja pedagogiczna. Z podobną logiką spotkaliśmy się już w dopuszczaniu przez Boga opętania
diabelskiego. Bóg chce w ten sposób pokazać, że Szatan jest anty-Bogiem, który buduje anty-Kościół i zakłada anty- królestwo Boże. W gruncie rzeczy piekło jest już królestwem Nieprzyjaciela, a jego poddanymi są potępieni. Panowanie to nie jest jednak absolutne, ponieważ królestwo Szatana istnieje dzięki zezwoleniu Boga, jest częścią Jego planów. Bóg pozwala Lucyferowi mieć własne wieczne królestwo — piekło — w którym będzie pozostawał na wieki razem z potępionymi duszami. Jednak to królestwo anty-Boga zaczyna się już tu na ziemi, w sercu tych, którzy ulegając diabelskiemu uwodzeniu, chcą adorować Szatana jako swego Boga i tak jak on buntują się przeciwko prawdziwemu, jedynemu Bogu.
Myślę, że przystąpienie do sekty satanistycznej stanowi punkt kulminacyjny, szczyt perwersji. Świadectwa wielu egzorcystów potwierdzają, że z chwilą przystąpienia adepta do sekty jego sercu i psychice zadane zostają straszliwe, trudne do zagojenia rany, które nosi w swoim wnętrzu nawet po ucieczce z sekty. Mając tego świadomość, należałoby wystrzegać się lekceważenia pewnych praktyk fascynujących młodzież, do których należą seanse spirytystyczne albo zabawy z wirującymi stolikami i kieliszkami. Niekiedy diabeł jest tam naprawdę obecny i tylko czeka, by zaatakować serce i psychikę uczestników.
Jestem przekonany, że wskazana jest tu jak największa roztropność i czujność, ponieważ w czasach, kiedy Szatan „został spuszczony z uwięzi” silniejsze są też ataki diabelskie na dusze, mające na celu zdobycie możliwie największej liczby ochotników do wojska ciemności. Jest to droga składająca się z kolejnych stopni, która przez niedowiarstwo i moralne zepsucie prowadzi do zatwardziałości serca odrzucenia boga
MARYJA I BROŃ PRZECIWKO
SZATANOWI: POST I RÓŻANIEC
Maryja staje po stronie ludzkości, aby przeprowadzić decydujęcę walkę z Szatanem. Czyni to, wyjawiając zawczasu zasadzki diabelskie w orędziach; od czasów swego ukazywania się przy ulicy du Bacpo Medfugorie. Królowa Pokoju okazuje jednak inną jeszcze pomoc osobom zaangaowanym w walce z Demonem, jako broń wskazując im modlitwę i post. Są to praktyki dzisiaj niekiedy redukowane do zwykłych form pobożności zewnętrznej, które stają się ponownie aktualne dzięki nauczaniu Magisterium Kościoła i nawoływaniu Królowej Pokoju w Jej orędziach. Chciał bym Ci zatem, ojcze Liyio, zaproponować kilka punktów wyjścia doprzeanalizowania tych dwóch rodzajów broni, którymi możemy się posługiwać: modlitwy — w szczególności Różańca — oraz postu. Zacznę od tego, co mówi Katechizm Kościoła Katolickiego, naświetlając pewien — być może mniej znany — aspekt modlitwy:
„.Modlitwa jest darem łaski oraz zdecydowanę odpowiedzią z naszej strony. Zawsze zakłada ona pewien wysiłek. Wielcy ludzie modlitwy Starego Przymierza, jak również Matka Boża i święci wraz z Chrystusem pouczają nas, że modlitwa jest walkę. Przeciw komu? Przeciw nam samym i przeciw podstępom Kusiciela, który robi wszystko, by odwrócić człowieka od modlitwy,
od zjednoczenia z Bogiem. Módlmy się tak, jak żyjemy, ponieważ tak żyjemy, jak się modlimy” (KKK27g).
Powiedzmy od razu w sposób jednoznaczny, co jest na)ważniejsze w tej kwestii: Szatan czyni wszystko, żeby nas odwieść od modlitwy, ponieważ przez nią doświadczamy zjednoczenia z Bogiem. Zanim zacznę mówić o samej modlitwie, chciałbym najpierw podkreślić, że post i modlitwa stanowią broń w walce z Demonem dlatego, że Demon jest o wiele mocniejszy od nas; w spotkaniu ze Złym człowiek jest jak liść drżący na wietrze. Mówiliśmy o tym już nie jeden raz: jeśli Szatan zwiódł Adama i Ewę będących w stanie laski, to o ileż łatwiej możemy upaść my, spadkobiercy grzechu pierworodnego. Prawdą jest jednak, że wraz z przyjściem Chrystusa sama ludzkość się zmieniła; z chwilą gdy pokonał On Demona przez własną mękę, śmierć i zmartwychwstanie, także człowiekowi została dana — dzięki łasce — możność uczestniczenia w tym zwycięstwie. Łaskę zaś otrzymujemy przez modlitwę, post i ofiary. Dlatego właśnie Królowa Pokoju wskazuje nam modlitwę i post jako dwa rodzaje broni przeciwko Diabłu. „Szatan jest mocny [...] dlatego zachęcam was, drogie dzieci, do jeszcze gorliwszej modlitwy i postu” — powiedziała Maryja w orędziu z 25 sierpnia 1991 — dzięki nim bowiem otrzymujemy pomoc od Boga i możemy pokonywać Złego.
Wróćmy więc do modlitwy. Jest to motyw poruszany w każdym ukazaniu się Maryi — aż po Medjugorie, gdzie wiele razy pojawia się trzykrotne zaproszenie: „Módlcie się, módlcie się, módlcie się!”. Maryja daje przepiękny obraz
modlitwy: jest ona wodą do podlewania kwiatu wiary. Jeśli mamy wazon kwiatów i nie nalejemy do niego wody, kwiaty uschną. Tak też Maryja mówi: jeżeli kwiatu wiary nie podlewacie modlitwą, wiara stopniowo usycha i ginie. Tak więc bez modlitwy traci się wiarę. Przez modlitwę nawiązujemy wspólnotę z Bogiem, ożywiamy naszą wiarę, otrzymujemy Jego łaskę i Jego moc i wtedy w wielkiej walce z Szatanem jesteśmy przyodziani w zbroję Bożą. Dlatego nie ma wątpliwości, że bez modlitwy tracimy ufność w Bogu i siły, a wtedy Diabeł nas zwodzi i z największą łatwością bierze w swoje posiadanie.
Modlitwa jest też ściśle związana z darem pokoju. W związku z tym pragnę przytoczyć orędzie, które Królowa Pokoju dała 1 sierpnia 1990: „Drodzy młodzi, wszystko, co daje wam świat, jest zludzeniem i przemija. Dlatego właśnie może”cie zrozumieć, że Szatan chce przez swą obecność zniszczyć was i wasze rodziny. Drogie dzieci, ten czas jest czasem wielkich łask. Pragnę, żebyście odnowili w sobie moje orędzia i żyli nimi w waszym sercu. Bądźcie nosicielami mojego pokoju i módlcie się o pokój w świecie. Proszę was, żebyście się modlili przede wszystkim o pokój w waszych sercach i waszych rodzinach, a także o pokój na świecie. Drodzy młodzi, Szatan jest mocny i zrobi wszystko, żeby wam przeszkodzić, niszcząc wszystkie wasze inicjatywy. Dlatego jeszcze więcej się módlcie, ponieważ w ostatnim czasie szczególnie tego potrzebujecie. Najlepszą bronią w walce z Szatanem jest Różaniec”
Treść tego orędzia jest nadzwyczaj bogata i głęboka. Musimy przede wszystkim podkreślić, że w centrum
objawień maryjnych zawsze znajduje się wezwanie Dziewicy do tego, żeby ludzie zwracali się do Jej Syna Jezusa przez Drogę Krzyżową, Mszę i Komunię. Krótko mówiąc, w centrum Maryja zawsze stawia Chrystusa. Moglibyśmy więc zapytać, dlaczego przypisuje tak wielkie znaczenie modlitwie różańcowej? Żeby to zrozumieć, trzeba spojrzeć na tę modlitwę jako na sposób najgłębszego zjednoczenia się z samą Maryją. Odmawianie Różańca stanowi okazję zanurzenia się w Maryi, jeśli tak można się wyrazić, zaglębienia się w tym oceanie świętości i łaski, którym jest Dziewica Maryja — ja za Leopardim powiedziałbym: „jak słodko jest mi zatonąć w tym morzu”! Kiedy więc odmawia się Różaniec, nawiązuje się przez to wspólnotę z Niepokalaną, z Tą, którą wszystkie pokolenia zwą Błogosławioną (zob. Łk 1, 48), dlatego że jest wybrana od wieków przez Pana, poczęta bez grzechu pierworodnego i tym samym — powtórzmy to raz jeszcze — już jest pogromczynią Szatana.
Chciałbym więc powiedzieć, że moc modlitwy różańcowej w walce przeciw Demonowi nie jest niczym innym jak potwierdzeniem roli, jaką sam Bóg wyznacza Maryi w walce ze Złym: ‚„Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę” (Rdz 3, 15). Dlatego odmawiając Różaniec, prosimy o obecność Maryi jako Niepokalanej Dziewicy, która potrafi stanąć przy człowieku i zmiażdżyć głowę węża.
Doniosłość Różańca świętego jest tak bardzo podkreślana przez Maryję także ze względów pedagogicznych. Jest to istotnie modlitwa bardzo prosta, dostępna dla wszystkich, modlitwa, którą można odmawiać w rodzinie, w domu, w pracy — wszędzie, gdzie mamy na to trochę czasu. Sam,
kiedy czekam w kolejce — w supermarkecie albo na zakorkowanej ulicy — odmawiam różaniec. Powiem więcej jeszcze:
w swym nieskończonym miłosierdziu Bóg za pośrednictwem świętej Faustyny Kowalskiej objawił nam modlitwę jeszcze prostszą w postaci Koronki do Milosierdzia Bożego. Wystarczy pięć minut na jej odmówienie i kiedy kolejka jest krótka, modlę się tą Koronką, prosząc za wszystkimi osobami czekającymi razem ze mną.
Modlitwa Różańca świętego jest szczególnie związana z darem pokoju. I nie jest to nowość, znana nam dopiero od czasów Medjugorie. Przypomnijmy sobie, że pierwsza wojna światowa dlatego się skończyła, że trójka dzieci, pastuszków fatimskich, modliła się na różańcu o pokój. Jeśli nie mamy za sobą zniszczeń wojny nuklearnej, to dlatego, że przez wszystkie te dziesięciolecia ci, którzy przyjęli orędzia Medjugorie, odmawiali codziennie trzy Różańce, jak Maryja powiedziała Ivanowi podczas jednego z pierwszych dni swego ukazywania się: „Chcę, żeby odmawiano cały Różaniec”, czyli tajemnice radosne, bolesne i chwalebne. A dzisiaj, dzięki Janowi Pawłowi II, mamy nadto tajemnice światła. W Fatimie Maryja prosiła o odmawianie Różańca, ponieważ chciała, żeby się skończyła wojna. W tych latach — „w tych czasach ostatecznych” — w Medjugorie prosiła o to, chcąc ocalić ludzkość przed samozniszczeniem, przed ową katastrofą nienawiści, pożądliwości i pychy, z powodu których,
jak mówił Jan Paweł II, ziemia może się stać stosem gruzów. Bóg, nasz Nauczyciel, modlitwie różańcowej dał tak wielką moc, że potrafi ona zapewnić pokój ludzkości, Zachować ją od zniszczenia i od zamiarów Złego oraz zapewnić czas pokoju.
Różaniec jest więc modlitwę podstawową, do której należy się uciekać jako do potężnej broni przeciwko Złemu. Kiedy juz wiemy, którą modlitwę powinniśmy wybrać, chciałbym Cię też spytać, jak należy się modlić. I uczynię to, biorąc za punkt wyjścia fragment homilii proboszcza zArs: „Drodzy bracia, nie dziwmy się, że diabeł robi wszystko, co może. żeby nas odwieść od naszych modlitw i sprawić, żebyśmy je źle odmawiali. Robi to dlatego. że wie lepiej od nas, jak piekło boi się modlitwy, oraz dlatego, że niemożliwe jest. żeby dobry Bóg odmówił nam tego. o co prosimy w modlitwie... Bogu nie podobają się ani modlitwy długie, ani piękne; Jemu się podobają te, które rodzą się z głębi serca, odmawiane są z wielką czciq i szczerym pragnieniem podobania się Bogu”
Proponowany przeze mnie fragment pochodzi od autentycznego mistrza modlitwy. Proboszcz z Ars, święty Jan Maria yianney, tak mówił o swej adoracji Jezusa Chrystusa w Najświętszym Sakramencie Ołtarza: „On patrzy na mnie, a ja patrzę na Niego”. Na tym pokga modlitwa serca, o którą tyle razy Maryja prosiła w swych orędziach -. tak często, że gdybyśmy zebrali wszystkie te zdania, w których mówi, jak trzeba się modlić, otrzymalibyśmy najpiękniejszy traktat o modlitwie, jaki kiedykolwiek napisano: głęboki, a jednocześnie prosty.
Chcąc się dowiedzieć, jak należy się modlić, trzeba przede wszystkim zrozumieć, czym jest modlitwa. Maryja mówi, że jest ona otwarciem serca. Serce człowieka jest zamknięte
i twarde jak kamień wtedy, gdy komuś wydaje się, że jest samowystarczalny i może się obejść bez Boga; jak pamiętamy, właśnie ta pokusa doprowadziła Lucyfera do buntu. Dlatego Maryja wzywa nas do otwarcia serca i do zwracania się do Boga tak, jak dzieci zwracają się do ojca, oraz do zwracania się do Niej tak, jak dzieci zwracają się do matki. Chcąc nas wychować do tego właśnie otwarcia serca, Dziewica Maryja nie zaczęła od prośby o odmawianie Różańca, lecz zachęcała do odmawiania przez kilka pierwszych dni tylko Ojcze nasz z myślą o Bogu jako naszym Ojcu. Przychodzi mi na myśl przepiękna stronica z książki Jezus z Nazaretu papieża Benedykta XVI, gdzie pisze on, że w słowie „ojciec” zawiera się całe chrześcijaństwo. Maryja rzeczywiście mówi:
zaczynasz czuć, że Bóg jest twoim Ojcem i dlatego możesz odmawiać Ojcze nasz całym sercem. Potem przez kitka dni odmawiasz Aye Maria i czujesz, że Maryja jest twoją Matką, i otwierasz przed Nią swe serce dziecka. Potem mówisz Chwata Ojcu i zdajesz sobie sprawę z tego, że twoje życie powinno być wychwalaniem Trójcy Świętej. Gdy zaczniesz mówić te modlitwy sercem, wtedy będziesz mógł sercem odmawiać także Różaniec.
Tak więc, zgodnie z nauczaniem Bożym przekazanym nam przez Maryję, modlitwa jest otwarciem serca i nawiązaniem relacji z Bogiem. Tylko modląc się w tej sposób, możemy trwać w głębokiej komunii z Bogiem, mieć żywe zaufanie do Niego i prosić o przebaczenie. Wtedy — jeśli Bóg jest z tobą
— któż jest przeciwko tobie? Po modlitwie odmawianej sercem Bóg bierze w posiadanie twe serce. Dlatego to proboszcz z Ars mówi, że „piekło drży”. Piekło boi się osoby, która się
modli, ponieważ Bóg bierze w posiadanie duszę takiego człowieka i umacnia ją przeciw atakom Szatana.
Myślę, że dla modlitwy i postu — tych dwóch rodzajów broni przeciw Szatanowi tak gorąco zalecanych przez Królową Pokoju — można znaleźć wspólny mianownik, za punkt wyjścia biorąc właśnie serce. Widzieliśmy przecież, że Maryja najusilniej zaleca modlitwę serca; w sercu znajduje się najbardziej wewnętrzne mieszkanie ducha ludzkiego, w którym może się zrodzić serdeczna bliskość z Bogiem; o sercu też mówi się w związku z postem. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi O poście jako środku służącym do uzyskania przebaczenia grzechów —jest to post ekspiacyjny (zob. KKKą34,), mówi też jednak, że posty przyczyni ają się „,do opanowywania naszych popędów i do wolności serca” (KKK go3,). lVjaki sposób post dopomaga w uzyskaniu wolności serca?
Najpierw chciałbym powiedzieć, że post rozumiany jako ofiara ma ogromne znaczenie w oczach Boga. W ostatnich dziesięcioleciach Kościół postanowił zmodyfikować przepisy dotyczące postu eucharystycznego, to prawda — chciał tym sposobem ułatwić wiernym przystępowanie do Komunii. Prawdą jest też jednak, że w Fatimie troje pastuszków modliło się i pościło w intencji pokoju. Więcej jeszcze: nosili włosiennice jako narzędzie pokuty; Maryja powiedziała im. że Pan nie chciał, żeby ją mieli na sobie również w nocy. Nie powiedział: „Nie noście jej już”, lecz żeby ją nosili tylko za dnia. To tylko jeden przykład wskazujący na znaczenie pokuty w objawieniach maryjnych. Wystarczy także pomyśleć o Lourdes,
gdzie Niepokalana wielokrotnie zachęca — „Pokuta!” — do ponoszenia ofiar w intencji grzeszników i zaprasza Bernadettę do jedzenia gorzkiej trawy.
Wyrzeczenie i pokuta mają więc duże znaczenie w oczach Boga i z tego właśnie powodu Maryja tak często nawołuje do postu; ma on wartość jako rodzaj ofiary. Królowa Pokoju wyraziła to jeszcze dokładniej: post „o chlebie i wodzie” od północy do północy. Z jednej strony chleb i woda są wystarczającym pożywieniem (nie chodzi się cały dzień z pustym żołądkiem i można pracować i spełniać swoje obowiązki), z drugiej zaś strony mają dużą wartość symboliczną, gdyż odsyłają do biblijnego i eucharystycznego znaczenia tych elementów. Dlatego Maryja prosiła o post od samego początku swego ukazywania się w Medjugorie — post najpierw tylko w piątki, a później również w środy. Mnóstwo osób od razu odpowiedziało na to zaproszenie i możemy powiedzieć, że wielkie zwycięstwa Maryi w ciągu wszystkich tych lat ponoszonych ofiar były odnoszone również za cenę takiego postu.
Post ma więc wartość jako ofiara; jednocześnie jednak, właśnie ze względu na ten swój wymiar, post jest aktem miłości: czynię to z miłości do Maryi. Jest czymś, co Jej dajemy, i dlatego — jako akt miłości — post jest bezcenny: rodzi się naprawdę w sercu. Post — od pokarmów, także jednak od papierosów, telewizji i wszystkiego tego, czego trudno nam się wyrzec — ma więc wielką wartość jako ofiara i akt miłości. Oprócz tego ma jednak również znaczenie antropologiczne: przez ćwiczenie własnej woli człowiek umacnia ją i czyni w końcu zdolną do odmawiania sobie nie tylko kawy lub
papierosów, lecz także grzechu. W ten właśnie sposób Maryja przez post o chlebie i wodzie doprowadza wiele dusz do odrzucenia grzechu, ponieważ ten post służy umacnianiu ich woli. W jednym ze swych orędzi w Medjugorie Maryja mówi, że postem, który się Jej najbardziej podoba, jest wyrzeczenie się grzechu. Jest to punkt docelowy, bo człowiek nie wyrzeka się grzechu, jeśli przed tym nie uzdolni swej woli do opierania się pokusom i codziennym przyjemnościom; dopiero wtedy, z pomocą łaski Bożej, potrafi powiedzieć: „wyrzekam się wszystkiego, co podsuwa mi Szatan i przez co chce mnie zniszczyć”.
Post jest więc przede wszystkim wyrzeczeniem się grzechu oraz tego, co zniewala serce człowieka, wtrącając go w najgorszą możliwą niewolę. Tymczasem dzisiaj wiele osób odrzuca post, uważając go za praktykę przestarzałą albo redukując tylko do pozbawiania się pokarmu. Tym osobom należy odpowiedzieć, raz jeszcze powtarzając następujące słowa Proboszcza z Ars:
Praktykujemy post miły Bogu zawsze wtedy, gdy wyrzekamy się czegoś, co mielibyśmy chęć żrobić, ponieważ post nie po- lega jedynie na odmawianiu sobie napojów i pokarmów, lecz na wyrzekaniu się tego, co odpowiada naszym gustom. Dla jedńych post będzie polegał na dostosowaniu się do czegoś, dla innych na zrezygnowaniu z odwiedzin przyjaciół, których mieliby chęć odwiedzić, cHa jeszcze innych będą to lubiane przez nich słowa i rozmowy; praktykuje trudny post i jest bardzo miły Bogu ten, kto zwalcza swą miłość własną, pychę, niechęć czynienia tego, czego nie lubi czynić, albo
przebywanie z osobami mającymi inny charakter i sposób postępowania... Powiedzcie mi, czy jest jakiś jeszcze milszy sposób poszczenia niż czynienie i znoszenie pewnych rzeczy, których nie lubicie? Nie mówiąc już o chorobach, słabościach i tylu innych jeszcze dolegliwościach nieodłącznych od naszego nędznego życia... Ileż to razy mamy okazję umartwienia się przez przyjęcie tego, co dla nas niewygodne czy niemiłe! Raz jest to nużąca robota, lub antypatyczna osoba, kiedy indziej znowu upokorzenie, którego znoszenie dużo nas kosztuje. Otóż jeśli wszystko to przyjmujemy z miłości do Boga i tylko w intencji podobania się Jemu, będzie to post Bogu najmilszy...
Widzimy, jak Proboszcz z Ars poszerza zakres postu:
od zwykłego odmawiania sobie pokarmu do umartwiania siebie i do pokornego przyjmowania doświadczeń i krzyży, które z dopuszczenia Bożego spotykają nas w życiu. W tym sensie post ukazuje się nam jako praktyka upokarzania własnego „ja” własnego egoizmu i pychy. Celem jest tu więc nauczenie się przyjmowania małych i wielkich cierpień, których źródłem są życie i nasz bliźni, one bowiem kosztują nas o wiele więcej niż ofiary, które dobrowolnie wybieramy i za którymi zawsze kryje się ryzyko upodobania w sobie samym i duchowej pychy.
Widzimy więc, że post posiada wielką wartość ascetyczną, ponieważ wychowuje nas do panowania nad własnymi instynktami i zachciankami oraz uczy kontrolowania siebie samego, prowadząc stopniowo do wyzwalania się z grzechów. Królowa Pokoju wskazywała jednak wyraźnie na post
jako broń w walce z Demonem. Tak na przykład powiedziała w swym orędziu z 25 sierpnia 1991 roku, którego część już przytaczaliśmy: „Drogie dzieci, także dzisiaj zachęcam was do modlitwy, teraz bardziej niż kiedy indziej, odkąd zaczęłam swój plan wprowadzać w życie. Szatan jest mocny i chce pokrzyżować moje zamiary budowania pokoju i sprawiania radości oraz wmówić wam, że mój Syn nie jest mocny w realizowaniu tego, co zamierzył. Dlatego zachęcam was, drogie dzieci, do jeszcze gorliwszej modlitwy i postu. Zachęcam was także do robienia wybranych przez was wyrzeczeń w ciągu ośmiu dni, ażeby dzięki waszej pomocy zrealizowało się to, co chcę realizować zgodnie z tajemnicami danymi w Fatimie. Wzywam was, drogie dzieci, do zrozumienia doniosłości mojego przychodzenia i powagi obecnej sytuacji. Chcę zbawić wszystkie dusze i ofiarować je Bogu. Dlatego módlmy się, ażeby wszystko to, co się rozpoczęło, mogło się zrealizować w całości. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.
Maryja mówi o „powadze sytuacji”. Jeśli ktoś dobrze zrozumiał to orędzie, to był nim na pewno Jan Paweł II, który — gdy tylko wybuchła wojna w Iraku — prosił wszystkich
— chrześcijan i innych — o dzień modlitwy i postu w intencji pokoju. Trzeba więc z całą ufnością uciekać się do tych rodzajów broni, które wskazała Maryja — modlitwy i postu
— ażeby z ich pomocą „zrealizował się w całości” plan Boży dotyczący świata. Możemy więc ze spokojem patrzeć w przyszłość, ponieważ przez Różaniec i post możemy otrzymywać największe łaski dla nas samych, dla naszych rodzin, dla Kościoła i dla całej ludzkości. Pamiętamy, jak Maryja prosiła
o nowennę modlitwy i postu w momencie, gdy upadał sowiecki komunizm; żeby jednak zrozumieć, że dziewięć dni postu może rozwiązać tak głęboki międzynarodowy kryzys, trzeba mieć wielką wiarę. Tu leży sedno sprawy: czy mamy dostatecznie dużo wiary, żeby przyjąć, że przez Różaniec, ofiary i post otrzymamy to, co otrzymały dzieci w Fatimie pod koniec pierwszej wojny światowej? Przypomnijmy sobie, że samemu Kościołowi było trudno uwierzyć, że przez poświęcenie Rosji niepokalanemu Sercu Maryi można było zapobiec drugiej wojnie światowej. Wtedy nie uwierzyliśmy. Gdyby wybuchła wojna teraz, kiedy świat dysponuje nieskończenie potężniejszą bronią, byłby to koniec świata. Powinniśmy jednak ufać, że jeśli będziemy odmawiać Różaniec i pościć o chlebie i wodzie w środy i piątki, to odniesiemy wielkie zwycięstwo i z pomocą łaski Bożej przeszkodzimy Szatanowi w realizacji jego planów nienawiści i zniszczenia ludzkości.