RANEK: „Kogo brakuje” spostrzeganie, orientacja w otoczeniu. Słuchanie piosenki pt” Górnik” Wprowadzeni do tematyki. Rozmowy z dziećmi na temat pracy górnika i co daje węgiel.
ROZGNIEWANY WĘGIELEK - słuchanie opowiadania w oparciu o ilustracje. Zapoznanie z praca górników i jej znaczeniem dla wszystkich ludzi. Dostrzeganie walorów węgla i jego wykorzystanie w codziennym życiu. Kolorowanie postaci górnika. Zapoznanie z wyglądem munduru galowego. Wprowadzeni tańca
„ Trojak” Osłuchanie z melodią i tekstem , ćwiczenie kroku trojaka indywidualnie. Doskonalenie koordynacji ruchowej, orientacji przestrzennej. Kształcenie równowagi i płynność ruchów.
Wierszyki o miesiącach
"Kalendarz pełen radości"
Nowy Rok. Dwa krótkie słowa -
i wszystko będzie od nowa:
styczeń, luty i marzec:
Bałwanki, sanki, sasanki,
ciepły wiatr wydmie firanki -
i już się wiosna pokaże.
Powrócą ptaki z południa
las się rozśpiewa jak lutnia:
kwiecień, maj -
dwa pachnące miesiące.
A potem stanie przed domem
czerwiec z koszykiem poziomek,
czerwiec promieni jak słońce.
A lipiec przysiądzie na lipie,
miodowym kwiatem posypie,
zapachnie żniwem i żytem.
Potem nad sadem rozbłyśnie
sierpień rumiany jak wiśnie,
sierpień okryty błękitem.
Srebrny od nitek pajęczych
wrzesień dzwonkami zadźwięczy:
- Dzieci, już pora do szkoły!
Ech, pora kolorowa,
błyszcząca, kasztanowa,
październik, październik wesoły!
Listopad - wiatr jak latawiec
i biały szron na murawie
i chmury śniegiem pachnące.
Grudzień z choinką i w szubie.
Lubię choinkę i grudzień, lubię
cały rok - wszystkie miesiące!
"Styczeń" - Ficowski Jerzy
Nowy Rok zawitał wreszcie
stary sobie poszedł.
Co tam rośnie w mrozach stycznia?
Dzień rośnie po trosze!
Wróbelkowi serce rośnie,
że wiosny doczeka,
chociaż jeszcze droga do niej
mroźna i daleka.
Rosną w styczniu zaspy śniegu,
że wóz w nich ugrzęźnie
a na szybach rosną srebrne
liście i gałęzie.
Więc na inne pory roku,
nie patrzy zazdrośnie
mroźny styczeń: bo w nim także
mnóstwo rzeczy rośnie!
"Luty"
Często w nim bywają jeszcze
mrozy trzaskające,
za to jest w calutkim roku
najkrótszym miesiącem.
Lecz nie zrobi nam nic złego
mroźny koniec zimy,
nakarmimy głodne ptaki,
w piecu napalimy.
Szczerzy luty zęby sopli,
wszystko mrozem ściska.
Niech tam sobie! Wkrótce
przyjdzie "kryska na Matyska".
Gdy obuję ciepłe buty
i gdy kożuch włożę,
niech tam sobie mroźny luty
sroży się na dworze.
"W marcu" - Domeradzki W.
Kroplami deszczu lipa płacze
nad drogą pełną kałuż błota.
Z chmur leci drobny, mokry maczek.
Pod rękę z wiatrem chodzi słota.
Nad rzeką wierzby chylą głowy
wsłuchane w poszum mętnej wody.
Dumają o czymś w dzień marcowy,
okryte płaszczem niepogody.
"W marcu" - Suchorzewska Irena
Raz śnieg pada,
a raz deszczyk.
Na jeziorze
lód już trzeszczy.
Błękit nieba
lśni w kałuży,
bałwan w słońcu
oczy mruży.
- Koniec zimy.
Przerwa.
Dzwonek.
- To nie dzwonek,
to skowronek!
"Marzec"
Miesiąc marzec tak się maże
jak niegrzeczne dzieci.
To kroplami deszczu kapie
to znów słońcem świeci.
Wiatr swawolnik, czasem jeszcze
garścią śniegu rzuci,
ale wszyscy dobrze wiedzą,
że zima nie wróci!
"Marzec"
To marcowi zima w głowie,
to wiosenne harce.
Chce być lutym, albo kwietniem,
byleby nie marcem!
Śniegiem prószy, a po śniegu
deszczem tnie ukośnie.
Czy to wiosna? Czy to zima?
Po prostu przedwiośnie.
Choć z dniem każdym coraz wcześniej
słoneczko rozbyśnie,
choć z pod śniegu się wychyla
najpierwszy przebiśnieg,
marzec boczy się na wiosnę,
marzec już nie czeka i lodowa kra odpływa
po zbudzonych rzekach.
"Kwiecień" - Chwastek - Latuszkowa Teresa
Kwiecień stary pleciuga
same bajdy plecie:
że kotki za płotem
a to... bazie przecież.
Opowiada, że zima
ukryła się w sadzie
i na młode drzewka
czapy śnieżne kładzie.
A toż śliwy i jabłonie
opsypane kwieciem!
A kwiecień - bajłuda
swoje plotki plecie...
"W kwietniu" - Domeradzki W.
Kwiecień drzewa przystroił
w barwne kwiaty i zieleń.
Po ogrodach, po sadach
grają ptasie kapele.
Ziemię mokrą od rosy orze traktor zielony
- Kra, kra! - echo powtarza
z orki cieszą się wrony.
Ludzie sadzą ziemniaki,
żeby wzeszły niedługo.
Bocian chodzi po łące
liczy żaby nad strugą.
Dzwonią wiadra o studnie.
Wozy dotąd turkocą,
aż dzień pójdzie na nocleg.
Cień uśpi wieś nocą.
"Kwiecień"
Ledwo pierwsze i nieśmiałe
kwiatki z sobą niesie
a już - widzisz samochwałę! -
- dumnie kwiatem zwie się.
Ale może i ma rację,
bo w pustym bezkwieciu
on najpierwszy wczesny fiolet
sasanek rozniecił,
on przylaszczki deszczem poi,
słońcem opromienia,
więc ma chyba pełne prawo
do swego imienia.
Dużo łatwiej by mu było
w ciepłej porze letniej,
kiedy kwiatów mnóstwo wokół
nazywać się kwietniem!
"Maj"
Najweselsze, najzieleńsze
maj ma obyczaje.
W cztery strony - świat zielony
umajony majem!
Ciepły deszczyk każdą kroplą
rozwija dokoła
z pąków - kwiaty, z listków - liście,
z ziółek - bujne zioła.
A po deszczu dzień pogodny
malowany tęczą
lubi wiązać krople srebrne
na nitkę pajęczą.
A gdy ciepła noc nadchodzi,
kiedy dzień już zamilkł,
maj bzem pachnie, wniebogłosy
dzwoni słowikami!
"Majowy wiatr"
W majowy wtorek, majowy wiatr
z odświętną miną do miasta wpadł.
Wszedł do kwiaciarni przed ósmą tuż
i kupił bukiet z tysiąca róż.
Wszyscy zdziwieni patrzyli nań:
- Dla kogo kwiaty?
- Dla naszych mam!
Koło przedszkola przystanął wiatr
i każdej mamie podarował kwiat.
"Czerwiec"
Czerwiec sady owocami
okrasił najwcześniej,
czerwienieją w środku czerwca
słodziutkie czereśnie.
Jeszcze swoich drzwi za nami
nie zamknęła szkoła
a już las się nieciepliwi,
do siebie nas woła.
Czekaj lesie, wytrzymaj jeszcze
czerwiec w mig przeleci
i po twoim mchu zielonym
będą biegać dzieci!
Jeszcze tydzień, jeszcze drugi -
skończy się nauka
i w zielonych wrotach lata
kukułka zakuka.
"Wrzesień" - Karasiewicz G.
Mija ciepłe lato,
wkrótce przyjdzie jesień,
zbudził się o świcie,
niespokojny wrzesień.
Tyle pracy w koło
czy wykonać zdołam?
Najpierw pootwieram
drzwi we wszystkich szkołach.
Przyjdą do szkół dzieci
calutką gromadką
o słonecznym lecie będą opowiadać.
"We wrześniu"
Puste już pole - pełno w stodole
bo zżęty kłos, bo zżęty kłos.
Między brzozami, między białymi
liliowywrzos, liliowy wrzos.
Hej borowiku w kapelusiku
gdzie ja mam iść? Gdzie ja mam iść?
Czy Cię ukrywa gałąź świerkowa,
zielony mech, czy zwiędły liść?
Wrześniowe lasy, złote ściernisko,
pajęcza nić, pajęcza nić...
Hej borowiku w kapelusiku,
przestań się kryć, przestań się kryć!
"Wrzesień"
Jeszcze lato nie odeszło,
a już jesień bliska.
Wrzesień milczkiem borowiki
skrył we wrzosowiskach,
na polany rude rydze
stadkami wygonił
i rumiane jabłka strąca
raz po raz z jabłoni.
Jeszcze słońce o południu
tak potrafi przypiec,
jakby to nie wrzesień rządził,
lecz upalny lipiec.
Ale już chłodniejsze noce
niż bywały w lecie.
Liściom - żółknąć czas,
a ptakom - za morza odlecieć!
"Październik"
Jaskółeczki nie czekały
na jesieni przyjście.
Lecieć chciałyby za nimi
kolorowe liście.
Lecz tymczasem pozostają
w wyzłoconym lesie
aby pięknie wyglądała
złota polska jesień.
Choć to jesień, świerk czy sosna
nie ma złotych igieł,
i choć ptaki odleciały
raźno ćwierka szczygieł.
Dziobie ziarnka suchych ostów,
barwami się mieni,
jakby sobie nic nie robił
z tej całej jesieni.
"Listopad"
Przyszedł sobie do ogrodu
stary, siwy pan Listopad.
Grube palto wziął od chłodu
i kalosze ma na stopach.
Deszcz zacina, wiatr dokucza.
Pustka, smutek dziś w ogrodzie.
Pan Listopad cicho mruczy:
nic nie szkodzi, nic nie szkodzi.
Po listowiu kroczy sypkim
na ławeczce sobie siada.
Chłód i zimno. Mam dziś chrypkę.
Trudna rada, trudna rada.
"Listopad" - Domeradzki W.
Listopad liśćmi płacze
za przeminionym latem.
Wiatr biegnie szosą nieba,
popędzają chmury batem.
Jesienne słońce blade
wyzłaca igły sosnom.
A las jesienny szumi
jak potok górski wiosną.
"Listopad"
Z nocy na dzień coraz zimniej,
pochmurniej z dnia na dzień,
ogołociał, osierociał
świat w tym listopadzie.
Już na drzewach zgasła resztka
liścianego złota,
złota jesień utonęła
w chlupoczących słotach.
Już zasypia borsuk w borze,
nasionka - pod ziemią.
Nie ćwierkają senne świerszcze,
w swych kryjówkach drzemią.
Wszystkie barwy gdzieś przepadły
niby kamień w studnię,
by nie spotkać się przypadkiem
z nadchodzącym grudniem.
"Listopad" - Brzechwa Jan
Złote, żółte i czerwone
opadają liście z drzew,
zwiędłe liście w obcą stronę
pozanosił wiatru wiew.
Nasza chata niebogata,
wiatr przewiewa ją na wskroś,
i przelata i kołata,
jakby do drzwi pukał ktoś.
W mokrych cieniach listopada
może ktoś zabłąkał się?
Nie, to tylko pies ujada.
Pomyśl także i o psie.
Strach na wróble wiatru słucha,
sam się boi biedny strach,
dmucha plucha-zawierucha,
całe szyby stoją w łzach.
Jakiś wątły wóz na szosie
ugrzązł w błocie aż po oś,
skrzypią, jęczą w deszczu osie,
jakby właśnie płakał ktoś.
Mgły na polach, ciemność w lesie,
drga jesieni smutny ton,
przyjdzie wieczór i przyniesie
sny i mgły, i stada wron.
Wyjść się nie chce spod kożucha,
blady promyk światła zgasł,
dmucha plucha-zawierucha,
zimno, ciemno, spać już czas.
"Grudzień" - Minkiewicz Janusz
W grudniu rzadko ptak zaśpiewa
w srebrze stoją wszystkie drzewa.
Naszą rzeczkę po kryjomu,
w nocy lodem okuł mróz.
Sanki wezwał i do domu
z lasu nam choinkę wniósł.
"Grudzień"
Jak po grudzie mroźny grudzień
brnie w kopiastych śniegach
gdzie rok szronem osiwiały
kresu już dobiega,
gdzie las cały usnął w białym
i puszystym futrze,
gdzie się dłużą mroźne noce,
gdzie dni coraz krótsze.
Błysną świeczki na choince
uśmiechy na twarzach.
Odejdź grudniu, czas na ciebie,
koniec kalendarza.
„Popatrzcie na jamniczka“
Popatrzcie na jamniczka wyturlał się z koszyczka
zaczaił się na babcie i porwał babci kapcie
A jak spał taką grzeczną minę miał
Poszarpał chustkę w róże i zrobił dwie kałuże
I moją nową lalkę zaciągnął pod wersalkę
Bo jak spał, bo jak spał taką grzeczną minę miał
A teraz gdzieś ucieka i szczeka szczeka szczeka
Łapiemy więc jamniczka niech wraca do koszyczka
Pod stołem jest koszyczek, w koszyczku śpi jamniczek
Jamniczek sobie śpi pss...
Jak się zbudzi będzie zły
Hanna Łochocka
BIAŁA JAZDA
Siadły sobie
raz na sanki
sympatyczne
dwa bałwanki
i tak pędzą
z górki w lesie,
aż kurzawa
w krąg się niesie.
Jeden brzózkę
trącił głową,
zgubił czapę
papierową,
drugi gałaź
musnął kosem
marchewkowy
skrzywił nosek.
Nic to! Pędzą
z dziarska miną,
aż tu korzeń
się nawinął...
Pach! Saneczki
suną drogą...
Kogo wiozą?
A, nikogo!
Stoczyli się
w śnieg podróżni.
Któż od śniegu
ich odróżni?...
Kto ich znajdzie,
ten dostanie
nos z marchewki
na śniadanie.
Hanna Zdzitowiecka
„ZIMOWA PIOSENKA”
Białe śniegi kryją pola,
promień słońca zgasł,
już błękitne idą cienie
na sosnowy las.
Księżyc chowa się za chmury,
cicho prószy śnieg.
Lód powiązał brzegi rzeki,
zatrzymał jej bieg.
Stanisław Jachowicz
PTASZEK W GOŚCINIE
Puk, puk, ptaszek do okienka:
"Niech tam otworzy panienka;
Bo to teraz straszna zima,
Nigdzie i ziarneczka nie ma".
I ptaszynie otworzyli,
Ogrzali i nakarmili,
A ptaszyna, wdzięczna za to,
Śpiewała im całe lato.
Edward Szymański
MRÓZ
Chodził malarz od chaty do chaty,
wszystkie szyby malował nam w kwiaty -
wszystkie szyby malował srebrzyście
w małe gwiazdki i w palmowe liście.
A choć każdy z malarzem się spotkał,
nikt go nie chciał zaprosić do chaty -
nikt za pracę mu nie dał zapłaty ...
Władysław Broniewski
PIERWSZY MOTYLEK
Pierwszy motylek wzleciał nad łąkę,
W locie radośnie witał się ze słonkiem,
W górze zabłądził w chmurkę i w mgiełkę,
Sfrunął trzepocząc białym skrzydełkiem.
A gdy już dosyć miał tej gonitwy,
Pytał się kwiatków, kiedy rozkwitły?
Pytał się dzieci, kiedy podrosły?
Tak mu upłynął pierwszy dzień wiosny.
Maria Konopnicka
TĘCZA
A kto ciebie, śliczna tęczo,
Siedmiobarwny pasie,
Wymalował na tej chmurce
Jakby na atlasie ?
-Słoneczko mnie malowało
Po deszczu, po burzy;
Pożyczyło sobie farby
Od tej polnej róży.
Pożyczyło sobie farby
Od kwiatów z ogroda;
Malowało tęczę - na znak,
Że będzie pogoda!
Maria Terlikowska
W ZBOŻU
Pod gorącym, lipcowym błękitem
stoi żyto, dojrzałe i syte.
Mała Kasia, wśród kłosów ukryta,
nic nie widzi prócz nieba i żyta.
Nagle wietrzyk nadleciał, najcichszy,
rozkołysał łan zboża, rozwichrzył,
rozfalował jak wodę w jeziorze.
Czy to zboże faluje, czy morze?
Tak ! To morze, to fale, to woda!
Zgoda Kasiu? No chyba, że zgoda.
Maki - to meduzy na niby,
owady - to kraby i ryby.
Spójrz, po morzu, po zbożu nie zżętym
z wolna suną żniwiarki - okręty.
Zanim słonce spać pójdzie za pole,
okręt trafi do portu - w stodole
Maria Konopnicka
W LESIE
Zawitał nam dzionek
I pogodny czas,
Pójdziemy, pójdziemy
Na jagody w las.
Na jagody, na maliny,
Na czerniawe te jeżyny
Pójdziem, pójdziem w las!
A ty ciemny lesie,
A ty lesie nasz!
A skądże ty tyle
Tych jagódek masz?
I poziomki, i maliny,
I czernice, i jeżyny,
A skądże je masz?
Uderzyły deszcze,
Przyszło słonko wraz;
Zarodziła ziemia
W dobry błogi czas:
Te jagody, te maliny,
Te czernice, te jeżyny,
W dobry, błogi czas.
Lucyna Krzemieniecka
„O DĘBIE, CO ŻOŁĘDZIE ROZDAWAŁ”
Przyszła pod dąb wiewiórka:
- Dębie, dębie mocarny,
daj żołędzie do spiżarni. -
I dąb dał.
Przyszedł do dębu borsuk:
- Dębie, dębie mój miły,
już żołędzie mi się śniły.
Daj żołędzi!
I dąb dał.
Przyszła do dębu myszka:
- Dębie, dębie znajomku,
daj żołędzi do domku! -
I dąb dał.
Przyszły do dębu świnki:
- Dębie, dębie bogaczu,
świnki z głodu aż płaczą.
Daj żołędzi! -
I dąb dał.
Przyszła do dębu babcia:
- Dębie, dębie łaskawy,
daj żołędzi na kawę. -
I dąb dał.
Chociaż dawał niemało,
jeszcze pięć mu zostało!
A te w ziemi się skryły,
by z nich nowe dęby były.
Jan Brzechwa
„GRZYBY”
Załkały surojadki:
- My mamy maleńkie dziatki,
gdzie nam, królu, z muchami wojować,
inne grzyby na wojnę prowadź.
Zaszemrały modraczki:
- My mamy zniszczone fraczki,
nosimy buty najstarsze,
nie dla nas wojenne marsze.
Król Borowik Prawdziwy szedł lasem
postukując swym jednym obcasem,
a ze złości brunatny był cały,
bo go muchy okrutnie kąsały.
Wreszcie usiadł strudzony pod dębem
i na alarm rozkazał bić w bęben.
- Hej, grzyby, grzyby!
Przybywajcie do mojej siedziby,
przybywajcie, skoro świt, z chorągwiami,
wyruszamy na wojnę z muchami.
Odezwały się pierwsze opieńki:
- Opieniek jest maleńki,
a tu trzeba skakać na sążeń,
gdzie nam, królu, do takich dążeń.
Powiedziały czubajki:
- Wpierw musimy wypalić fajki.
Do jesieni je wypalimy,
Przybędziemy pod koniec zimy.
- Przybywajcie, opieńki, koźlaki,
gąski, kurki, modraczki, maślaki,
rydze, trufle, purchawki i smardze,
przybywajcie, bo tchórzami gardzę!
A Borowik wciąż siedzi pod dębem,
Znowu każe na alarm bić w bęben.
Ledwo skończył, wtem patrzy, a z boru
Maszeruje pułk muchomorów:
- Przychodzimy z muchami wojować,
ty nas, królu, na wojnę prowadź!
Wojowały grzybowe zuchy,
pokonały aż cztery muchy.
Król Borowik winszował im szczerze
i dał wszystkim po grzybowym orderze....
Hanna Zdzitowiecka
CO ZROBIĘ Z KASZTANAMI ?
Z tych trzech będą grzybki.
Ładnie je wygładzę,
w kępkę mchu zieloną
jak w lesie posadzę.
Nad czwartym kasztankiem
potrudzę się chwilę
i zrobię dla mamy
koszyczek do szpilek.
Piątemu dam rączki
i nóżki z patyka.
Będę miał zgrabnego
kasztanka-ludzika.
Stoją w naszej klasie:
Stoją w naszej klasie:
szyszkowy dziadek
i szyszkowa babcia
w szyszkowych ubraniach
i w żołędziowych kapciach.
Stoją i patrzą przez szyby.
Może wybierają się na grzyby?
Na rydze lub borowiki,
bo przecież mają
z kasztanów koszyki.
Wiersze dla dzieci
Dla babci i dziadka
Kochana babciu, Kochany dziadku
Chcemy wam dzisiaj dać po kwiatku
Lecz zanim kwiatki Wam rozdamy
Wpierw zatańczymy i zaśpiewamy
O tym co do Was zawsze czujemy
Słowami wierszy pięknie wypowiemy
Potem wręczmy kwiatki i upominki
Niechaj będą uśmiechnięte Wasze minki
Na koniec na poczęstunek Was zapraszamy
To słodki upominek od taty i mamy
My składamy dzisiaj wam życzenia
Zdrowia, radości - marzeń spełnienia
Na laurkach pięknie wymalowane
Najsłodsze życzenia niewypowiedziane
Narciarskie skoki
Zimą w górach wysokich
Odbywają się narciarskie skoki
Każdy zawodnik na skoczni staje
Z wysokości skok swój oddaje
Do butów ma przypięte narty
Taki skok z wysokości to nie żarty
Kiedy zielone się światło zapali
Już zawodnika widać z oddali
Jak na rozbiegu nabiera prędkości
By oddać najlepszy skok z wysokości
W karnawale czas na bale
Każdy swe przywdziewa maski
Chciałby zebrać dziś oklaski
Krzysiu wdział stój pajacyka
Ramek jako Batmana koziołka fika
Julka wdział stój księżniczki
Zosia trzyma w koszyczku pierniczki
Czerwona czapeczkę ma na głowie
Kim jest Zosia - kto mi powie ?
Tomek w masce pirata robi groźne minki
Aż się chowają przed nim dziewczynki
U Małgosi na sukience są czarne kropeczki
Ona przywdziała strój biedroneczki
W masce czarnej z szabelką w dłoni
Paweł jako Zorro dziewczynek broni
Monika ma skrzydła i sukienkę białą
Szkoda że takich aniołków jest mało
Gra muzyka - rozpoczął się bal
Ile tutaj tańczy różnych par
Niespodzianka dla ptaków
Usiadły na gałęzi trzy gile czerwone
Siedzą osowiałe, zziębnięte, zmęczone
Tuż obok na śniegiem pokrytym dębie
Przysiadły zmarznięte dwa gołębie
Siedzą ptaszki wkoło popatrują
Jak dzieci z przedszkola maszerują
Idą dzieci, raźnie wesoło śpiewają
Jakiś dziwny domek zawieszają
Sypia na podłogę, ptasie przysmaki
Już nie będą głodować ptaki !
Pierwsze podleciały do domku wróbelki
Są ziarenka dla ptaszków, są i kartofelki
Dla sikorek słoninka i słonecznika ziarenka
Ależ dla ptaków to radość wielka
Ćwir, ćwir - pomocy!
Wkoło biało dużo śniegu napadało
Ćwir, ćwir - Hałas wielki taki
Co się stało ? Co się stało?
Dziwią się wszystkie ptaki.
Ćwir, ćwir - Nic do jedzenia nie ma
Wszędzie biało, zimno, chłodno
Śniegiem pokryta cała ziemia
A nam ptaszkom bardzo głodno!
Pory roku
Wiosna
Wita Nas jasnym pogodnym słonkiem
Pierwszą jaskółką i skowronkiem
Niesie naręcza pięknych kwiatów
Radość do życia całemu światu
Lato
Upalne i gorące - mocno słońcem grzeje
Rozbudza w ludziach marzenia i nadzieje
Czas niesie wypoczynku letniego
Nad morze lub w góry zaprasza każdego
Jesień
Strąca z drzew liście, żołędzie i kasztany
Odlatują ptaki, również i bociany
Dojrzewają owoce soczyste w sadzie
Coraz wcześniej słonko spać się kładzie
Zima
Idzie mroźna, w bieli cała
Śniegu wkoło nasypała
Skuła lodem rzeki stawy
Wszystkich woła do zabawy
Dwanaście miesięcy
Pierwszy idzie tanecznym krokiem
Styka się ze Starym Rokiem
Drugi mroźny, zimny luty
Niesie bardzo ciepłe buty
Trzeci marzec powiew wiosny
Czasem zimny, czasem radosny
Czwarty kwiecień z naręczem kwiatów
Ciepłe słonko niesie światu
Piąty miesiąc zwie się maj
On jest zawsze naj..., naj..., naj...!
Szósty czerwiec w nim kwitną akacje
W nim zaczynają się wakacje
Siódmy lipiec - od lip kwitnących
To miesiąc letni, miesiąc gorący
Ósmy sierpniem jest zwany
W nim dojrzewają zbóż łany
Dziewiąty miesiąc to wrzesień
On do nauki zapał niesie
Dziesiąty październikiem zwany
W nim spadają z drzew kasztany
Jedenasty listopad a drzew liście strąca
Niesie deszcz, coraz mniej w nim słońca
Dwunasty miesiąc idzie po grudzie
W grudniu Mikołaj, przy choince ludzie
Gdy te miesiące wszystkie poznamy
Cały Rok w komplecie mamy.
Jaka jest nasza zima?
Zima, zima śnieżek prószy,
Aż zajączki tulą uszy.
Jak tu jasno, jak tu biało,
Śnieg obsypał ziemie całą.
Skrzypi śnieżek gwiazdeczkami,
Świat obrodził bałwankami,
Zaszronione okna szklana,
Kwiaty mrozem malowane.
Zimą cały las pamięta,
O kolędach i o świętach!
Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła! Szczypie w nosy, szczypie w uszy Mroźnym śniegiem w oczy prószy, Wichrem w polu gna! Nasza zima zła!
Hu! Hu1 Ha! Nasza zima zła! Płachta na niej długa, biała, W ręku gałąź oszroniała, A na plecach drwa... Nasza zima zła! Hu! Hu1 Ha! Nasza zima zła! A my jej się nie boimy, Dalej śnieżkiem w plecy zimy, Niech pamiątkę ma! Nasza zima zła!
Pewna wdowa miała dwie córki, z których jedna była ładna i pracowita, druga zaś brzydka i leniwa. Matka więcej jednak kochała brzydką i leniwą dziewczynkę, gdyż była to jej rodzona córka, zaradna i pracowita pasierbica wykonywała najcięższą robotę. Biedna dziewczyna co dzień musiała siadać przy studni i prząść, aż krew ciekła jej z palców Razu pewnego zdarzyło się, że zakrwawiło się i wrzeciono. Dziewczyna nachyliła się nad studnią, aby je obmyć, ale wrzeciono wymknęło się jej z ręki i wpadło do wody. Z płaczem pobiegła dziewczyna do macochy i powiedziała jej, co się stało. Ale zła macocha wyłajała ją ostro i rzekła: - Jeśli wrzuciłaś wrzeciono do studni, to musisz je także stamtąd wydobyć! Wróciła więc dziewczyna do studni i nie wiedziała, co począć. W obawie przed gniewem macochy wskoczyła do studni, aby wydobyć wrzeciono. W tej chwili stracha przytomność, a gdy się obudziła, znajdowała się na pięknej łące. oświetlonej blaskiem słonecznym i usianej tysiącami kwiatów. Poszła dziewczyna łąką przed siebie, aż doszła do wielkiego pieca, pełnego chleba. A rumiane bochenki wołały: - Ach, wyjmij nas. ach, wyjmij nas, bo się spalimy; dawno już jesteśmy upieczone! Dziewczyna zbliżyła się, wzięła łopatę leżącą opodal i wyjęła wszystkie bochenki. Szła dalej i doszła do jabłoni okrytej tysiącami dojrzałych jabłek, które wołały: - Ach, strząśnij nas, ach, strząśnij nas, dawno już jesteśmy dojrzałe! Dziewczyna potrząsnęła drzewem, a wszystkie jabłka pospadały niby deszcz. Potem złożyła je na jedno miejsce i poszła dalej. Wreszcie doszła do małego domku, z którego wyglądała stara kobieta o wielkich zębach. Dziewczynka przelękła się bardzo i chciała uciekać. ale staruszka rzekła: - Czego się boisz, drogie dziecię? Zostań u mnie! Jeśli starannie wykonywać będziesz wszelką robotę, niczego ci nie zabraknie. Musisz tylko uważać ścieląc moje łóżko, abyś dobrze trzepała pościel, bo gdy pierze z niej leci, śnieg pada na ziemię. Jestem pani Zamieć. Ponieważ staruszka przemawiała łagodnie, dziewczynka nabrała odwagi i przyjęła u niej służbę. Wszelką pracę spełniała ku jej zadowoleniu i starannie trzepała pościel, aż pierze leciało jak płatki śniegu. Za to miała też u niej miłe życie, nigdy nie usłyszała złego słowa, a co dzień dostawała pieczyste i leguminę. Po pewnym czasie ogarnął dziewczynkę smutek. Początkowo nie wiedziała sama, czego jej brak, ale potem zrozumiała, że trapi ją tęsknota za domem rodzinnym. Chociaż było jej tu tysiąc razy lepiej niż u macochy, tęskniła jednak za domem. Wreszcie rzekła do pani Zamieci: - Tęskno mi za domem, a choć dobrze jest na dole, nie mogę jednak dłużej tu zostać, muszę wrócić na górę, do domu. - Bardzo to pięknie - rzekła pani Zamieć - że tęsknisz za domem. A że służyłaś mi pilnie, sama cię odprowadzę. Wzięła dziewczynkę za rękę i powiodła ją pod wysokie wrota. Kiedy je otwarto, spadł na dziewczynę złoty deszcz i tak przylgnął do niej, że cała była pokryta złotem. - Oto nagroda za twoją pilność - rzekła pani Zamieć i oddała jej także wrzeciono, które jej wpadło do studni. Potem wrota zawarły się, a dziewczynka znalazła się na łące, w pobliżu domu swej macochy. A gdy wchodziła na podwórze, kogut, siedzący na płocie, zapiał: - Kukurykuuu! Nasza złota panienka znów jest tu! Dziewczynka weszła do domu, a że cała okryta była złotem, macocha i siostra przyjęły ją dobrze. Opowiedziała im wszystko, co ją spotkało, a gdy macocha usłyszała o tym, chciała i swoją leniwą córkę posłać do pani Zamieci, aby również zdobyła takie bogactwo. Kazała jej więc usiąść przy studni i prząść. Brzydka córka ukłuła się w palec, wrzuciła zakrwawione wrzeciono do studni i sama skoczyła za nim. Podobnie jak i siostra znalazła się na pięknej łące i poszła tą samą drogą. Gdy doszła do pieca, bochenki zawołały: - Ach, wyjmij nas, ach, wyjmij nas, jesteśmy już upieczone! Ale leniwa dziewczyna odparła: - Ani mi się śni brudzić rąk! - I poszła dalej. Gdy przybyła do jabłoni, jabłka zawołały: - Ach, strząśnij nas, ach, strząśnij nas, jesteśmy już dojrzałe! Ale dziewczyna odparła: - Ani mi się śni, mogłoby mi któreś spaść na głowę! I poszła dalej. Gdy przybyła przed dom pani Zamieci, nie przestraszyła się wcale, bo słyszała już o jej zębach, i wnet zgodziła się do niej na służbę. Pierwszego dnia wysilała się, była pilna i grzeczna, gdyż myślała o spodziewanej nagrodzie. Ale już następnego dnia poczęła zaniedbywać pracę, a na trzeci dzień wcale nie chciała wstać rano. Nie zaścieliła też łóżka pani Zamieci i nie wytrzepała poduszek. Toteż wkrótce pani Zamieć wymówiła jej służbę. Leniwa dziewczyna rada była z tego i sądziła, że i na nią spadnie złoty deszcz. Pani Zamieć powiodła i ją pod wysokie wrota, ale zamiast złota spadł na nią deszcz smoły. - Oto nagroda za twe lenistwo! - rzekła pani Zamieć i zamknęła wrota. Wróciła więc leniwa dziewczyna do domu, oblana cała smołą, a kogut, siedzący na płocie, zapiał: - Kukurykuuu! Nasza brudna panienka znów jest tu! Smoła zaś tak się do niej przylepiła, że przez całe życie nie mogła jej zmyć.
Posłuchajcie, drogie dzieci:
Miesiąc styczeń był na świecie,
Kiedy mały słońca promyk
Uciekł z nieba w nasze strony
I świat zobaczył, w śniegu cały.
A z tego śniegu Piotruś mały
Niewielką chatkę chciał postawić,
By z kolegami móc się bawić.
Boże Narodzenie w lesie
Dziś jest Wigilia . Dachy domów przykryte są grubą
kołderką śniegu, który migocze w świetle zachodzacego
słońca. Gałęzie choinek uginają się pod ciężarem śniegu,
a ptaki już śpią. Przez las idzie jakaś postać. Czyżby to
święty Mikołaj ? Tak, to rzeczywiście on ! Najwyższy czas, bo
w domach zapalają się już pierwsze światła. Wszyscy na niego
czekają. Święty Mikołaj spieszy się do ludzi, a za nim sypią się
na śnieg jabłka, orzechy i kolorowe, lukrowane pierniki.
Wypada to wszystko przez dziurę, jaka zrobiła się w jego worku!
Z lasu nadeszły zwierzęta i po chwili nie było już śladu
po smakołykach. One też mają święta !
Na śniegu zostały jeszcze tylko małe kapcie.
Zwierzęta zastanawiały się, co z nimi zrobić.
Myślę że leśny skrzat mógłby nam coś doradzić, wpadła
na pomysł sarenka, a może będą na niego pasować.
Zwierzęta wybrały się więc do skrzata, który ustawił właśnie
piękną choinkę i ozdabiał ją świeczkami.
Zwierzęta opowiedziały mu, że znalazły w lesie piękne kapcie
i namówiły go, żeby poszedł je zobaczyć. Może będą dobre
dla niego ? Skrzat zgodził się,a ponieważ wszędzie
było mnóstwo śniegu, pojechał na sarence.
Wkrótce dotarli do kapci. Skrzat przymierzył je, ale okazało
się za duże. I co teraz ? Skrzat szybko znalazł rozwiązanie:
Wiem, co zrobimy. Zaniesiemy je staruszce, która
mieszka na skraju lasu. Zwierzętom pomysł
się podobał i ruszyły w drogę.
Do domku na skraju lasu było dość daleko, ale w końcu
zwierzątka do niego dotarły i położyły kapcie na progu domu.
Staruszka usłyszała jakieś dziwne odgłosy na podwórku
i wyszła przed dom. Cóż to było za zdziwienie, kiedy na progu
znalazła kapcie ! Ach jakie były piękne ! Delikatnie dotknęła
miękkiego, ciepłego materiału. Takich pięknych kapci jeszcze
nigdy nie miała. Zwierzęta, ukryte za drzewami, cieszyły się,
że skrzat wpadł na taki świetny pomysł. Staruszka
wróciła do domu, żeby przymierzyć kapcie. Zwierzęta
z zaciekawieniem zaglądały przez okno. Ale szczęście !
Kapcie pasują jak ulał ! Staruszka cieszyła się, a zwierzęta
były szczęśliwe, że wszystko dobrze się ułożyło.
W powrotnej drodze spotkały świętego Mikołaja.
Powiedziały mu o przygodzie z kapciami i o tym,
że dały je staruszce mieszkającej na skraju lasu.
Święty Mikołaj ucieszył się, bo właśnie tam miał je zanieść.
A ponieważ był już bardzo zmęczony roznoszeniem
prezentów, zaproponował zwierzętom: Skoro tak
świetnie wam poszło, to może w takim razie pomożecie
mi w przyszłym roku ?
Dzięki waszej pomocy nie zmęczę się tak, jak dziś.
Zwierzęta bardzo się ucieszyły: Chętnie ci pomożemy!
Do zobaczenia w przyszłym roku ! Pożegnały się ze świętym
Mikołajem i pobiegły do domku skrzata. A tam - wprost
nie wierzą własnym oczom ! Przed domkiem skrzata
stoi przepięknie ubrana choinka, karmnik i budka
dla ptaków. Skrzat bardzo się ucieszył:
A to dopiero ! To napewno prezent od świętego Mikołaj.
Chodźcie, spędzimy razem Wigilię.
Wszyscy stanęli dookoła choinki, na której skrzat
zapalił świeczki, i cieszyli się że jest tak cudownie.
Skrzat popatrzył z uśmiechem na swoich przyjaciół
i pomyślał: Boże Narodzenie jest najpiękniejsze w lesie.
Potem zaczął cicho nucić kolędę, a wszystkie zwierzęta
przyłączyły się do niego.