To dokładna godzina tragedii? "Nie ma dowodów"
Katastrofa samolotu w Smoleńsku odbyła się 6 sekund po godz. 8 41 - powiedział Edmund Klich, przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych. - Nie ma kategorycznych dowodów - uważa prokurator generalny Andrzej Seremet po wizycie w Moskwie.
- Materiał zebrany z czarnych skrzynek jest tak złej jakości, że trzeba przedłużyć badania - przyznał Andrzej Seremet po wizycie w Moskwie. - Jeśli chodzi o godzinę katastrofy, nie zna jej także strona rosyjska, prokuratura polska nie podaje do tej pory tej godziny, bo nie dysponuje tak kategorycznym dowodem, który pozwalałby ustalić tę godzinę ponad wszelką wątpliwość, dlatego podaje czas orientacyjny - zaznaczył prokurator generalny. Dodał, że decydującym źródłem w tej sprawie będzie wynik badania czarnych skrzynek. - Przerwanie pracy niektórych urządzeń wskazuje na 8:41 jako godzinę katastrofy prezydenckiego samolotu - mówił Donald Tusk 28 kwietnia. Pierwsza godzina, o jakiej mówiono po katastrofie, to była godz. 8 56.
- Z dotychczasowych ustaleń wynika, że załoga prezydenckiego tupolewa nie zgłaszała żadnych technicznych problemów; żadne z urządzeń samolotu nie wykazywało usterek do chwili zderzenia samolotu z ziemią - poinformował prokurator generalny Andrzej Seremet. To samo potwierdził Edmund Klich.
Seremet przedstawił na konferencji prasowej efekty swego wyjazdu do Moskwy, dotyczącego śledztwa po katastrofie prezydenckiego samolotu. Prokurator generalny wraz z naczelnym prokuratorem wojskowym Krzysztofem Parulskim wrócił w czwartek późnym wieczorem z Rosji, gdzie rozmawiał m.in. o jak najszybszym przekazaniu Polsce całości materiałów dotyczących katastrofy prezydenckiego samolotu oraz o postępach w śledztwie.
"To wynik zaniedbań systemowych"
- Wypadek smoleński ma swoją bezpośrednią przyczynę, ale zarazem jest skutkiem zaniedbań systemowych w lotnictwie wojskowym - powiedział Klich.
Zaznaczył, że nie wystarczy po zakończeniu badań ograniczyć się do splotu przyczyn "pilot-pogoda-technika", ponieważ "wtedy nie będzie się szukać problemów systemowych". Odnosząc się do informacji o zmianach wprowadzonych po katastrofie samolotu CASA ocenił, że "jeżeli nawet były zalecenia, to albo były nieskutecznie wprowadzane, albo były niewłaściwe, bo nie naprawiły systemu".
Klich powtórzył, że na obecnym etapie badań wiadomo, że nie zawiodła technika, o czym świadczą zapisy z rejestratorów parametrów lotu i odsłuchane rozmowy załogi, z których nie wynika by była ona zaniepokojona jakimiś problemem technicznym. Zaznaczył, że wyjaśnianie okoliczności katastrofy jest jeszcze na wstępnym etapie. Sceptycznie odniósł się do ujawnienia całości zapisów rozmów załogi. - Nie wierzę w ujawnienie całości rozmów załogi, byłby to precedens na skalę międzynarodową - dodaje.