Romanowska Barbara Moc muzyki



0x01 graphic


0x08 graphic
„Sens życia jest jak muzyka....

płynąca prosto z serca. Wsłuchaj się w dźwięki duszy,

a go odnajdziesz..."


0x01 graphic



Inny głos Barbary R.

MOC MUZYKI

Barbara Romanowska Katowice 2003


Inny głos Barbary R. MOC MUZYKI

Copyright © by Barbara Romanowska 2003

Fotografia:

Alicja Niesporek

Korekta:

Krystyna Fałda

Skład i łamanie:

Barbara Romanowska


0x08 graphic
Druk i oprawa:

lnfomax, 40-246 Katowice, ul. Porcelanowa 11 c www.infomax.katowice.pl

Wydawca:

Wydawnictwo „Alt" Katowice, tel.O 501 599 768

Wydawca prowadzi sprzedaż wysyłkową książki z płytą CD za
zaliczeniem pocztowym.

Kontakt w sprawie koncertów, wykładów, seminariów, spotkań z autorem:

Tel. 0 501 42 07 42 lub 0 501 599 768 www.BarbaraRomanowska.com e-mail: infobarbararomanowska.com

ISBN 83-918453-4-6


Słowo wstępne

Chciałabym przekazać w Wasze ręce książkę, która przedstawia kolejny przełom w dziedzinie uzdrawiania. Tym razem muzyka i dźwięk poprowadzi nas ku światłu oraz lepszemu samopoznaniu. Gdyż zostało już udowodnione, iż od stuleci z wielkim powodzeniem ludzie wykorzystywali dźwięki tak w życiu jak i w leczeniu.

I to właśnie muzyka stała się uniwersalnym językiem człowieka, prowadzącym do poszerzającej się świadomości kolejnych etapów życia oraz do całkowitego uzdrowienia i duchowego spełnienia. Wystarczy więc, że zaczniemy baczniej obserwować oraz wsłuchiwać się w otaczający nas świat dźwięków, a życie nasze odmieni się.

Zarazem w prosty, zabawny sposób przedstawiona w książce moja biografia, ma za zadanie poprowadzić tą cienką, ale nierozerwalną nić od zwyczajnej dotychczas, normalnej egzystencji każdego człowieka, do zrozumienia wyższości Ducha nad materią oraz dokonania kroku naprzód na własnej ścieżce duchowej. Przy czym mam nadzieję, że opis moich doświadczeń życiowych, nie będzie postrzegany tylko jako promocja mojej osoby, ale przyczyni się w znacznym stopniu do odnalezienia u ludzi sensu własnego istnienia. Bowiem ja jestem dowodem na to, iż swoje życie można uczynić naprawdę szczęśliwym! Bo mnie się to udało! - Odnalazłam Prawdy Życia dzięki wewnętrznym dźwiękom, które tworzą wielobarwną muzykę płynącą prosto z serca i wiem, że każdy może tego dokonać, jeżeli tylko zechce! Bo kiedy usłyszy się wreszcie swój wewnętrzny głos intuicji, ku szczęściu i spełnieniu marzeń już nieustająco zacznie prowadzić nas - Opatrzność. I dlatego niech moja trudna i kręta droga do poznania Prawd Życia, będzie przykładem dla jeszcze niejednej zagubionej Duszy na to, iż zmieniając siebie można zmienić otaczający nas świat.

Jednakże ktoś zainteresowany głównie uzdrawianiem, może od razu przejść do kolejnego rozdziału książki, pomijając opis moich losów. A tam dowie się o wielu wspaniałych metodach leczenia dźwiękiem, pozna możliwości innego pojmowania muzyki i znajdzie również objaśnienia, dotyczące utworów na dodanej płycie.


Dodatkowo poprzez tą właśnie książkę chciałabym zachęcić wszystkich, ażeby rozwijali tak swojego Ducha jak również i umysł oraz ciało, co ja robię od lat. I dlatego otrzymuję już płynące z tego korzyści - a są one naprawdę niezmierzone!

Żywię zatem głęboką nadzieję, że co najmniej jedno zdanie tej książki lub jeden utwór z płyty, spowoduje wzniesienie na wyżyny Waszego Ducha, wywoła chociaż jeden uśmiech na twarzy oraz dostarczy uczucia miłości i piękna. Za co z całego serca dziękuję.

Autorka

Motto:

.. .Muzyk, który żyje głębią życia,

którego serce jest jak niewyczerpane źródło odwagi,

w końcu uzyska (często wysokim kosztem)

cenny dowód boskiej mocy, przełamując siły separacji i fragmentacji.

Innymi słowy, ten, który rozumie muzykę jako świętą tajemnicę,

jest Uzdrowicielem.

Muzyka to cisza i dźwięk, tańczące razem w przestrzeni.

Niebiosa są muzyką, ziemia jest muzyką.

Wezwani do istnienia słuchamy.

Żywy rezonans słów śpiewając.

Obejmowanie ciszy i dźwięku, razem w niekończącej się pieśni,

to harmonia.

Słuchaj z miłością.

Otwórz się na muzykę.

Udźwiękowienie prawdy, razem, to uzdrowienie.

Olivea Dewhurst - Maddock


Potencjał

Z pamiętnika Barbary R.


1973

Narodziny.

Jest 27 Stycznia godzina 12.00, centrum miasta w którym syreny

rycząjak opętane.

...Bynajmniej jednak nie z powodu pojawiania się właśnie na świecie

dziewczynki o imieniu Basia!

- To Katowice świętują, gdyż obchodzą dzisiaj swoją 28 rocznicę
wyzwolenia spod okupacji hitlerowskiej.

...Ale i moja mama jest szczęśliwa, ponieważ już o 12.50 może wziąć mnie w ramiona i przytulić do siebie, co z kolei powoduje, że nagle ustaje mój pierwszy, niepohamowany krzyk... ...I jestem.

„Przejrzałam" w końcu na oczy, chociaż podobno wcale mi się nie spieszyło z przyjściem na ten świat...

Potrzebowałam bowiem aż dwadzieścia dni więcej niż każdy przeciętny człowiek, który rodzi się po dziewięciu miesiącach! I uparłam się na ten dzień, zupełnie nie wiem po co i dlaczego, bo zaraz po urodzeniu skutek tego dał się natychmiast zauważyć:

- ...Moje mocno zaróżowione ciałko było kompletnie pomarszczone,
jakbym co najmniej dwa dni spędziła w wannie z gorącą wodą, a na
dodatek wszystkiego potem zeszła mi cała skóra!

Nie byłam zatem zbyt urodziwym noworodkiem...

Jednak ten smutny fakt został mi sowicie wynagrodzony poprzez

inny, historyczny.

Bowiem tego samego dnia i miesiąca (1756 r.) urodził się znakomity,

ponadczasowy kompozytor: Wolfgang Amadeusz Mozart!

...Hm..., to zaczynam się już chyba domyślać, dlaczego zwlekałam

aż tak długo...

1974 - 1978

Pierwsze kroki.

...Chociaż jako dziecko rozwijałam się w miarę dobrze, to nie przypuszczałam nawet, co mnie jeszcze czeka w życiu...

8


I tak rozpoczynając od lat mojego wczesnego dzieciństwa, nie obędzie się bez opisu smutnych sytuacji, które choć utkwiły mi na zawsze w pamięci, to z perspektywy czasu uważam je wręcz za konieczne, abym ostatecznie mogła stać się pełną wartości duchowych osobą.

...1 widocznie ja akurat tego właśnie potrzebowałam, to zesłał mi los i przeznaczenie, gdyż niestety... Moje dzieciństwo nie było szczęśliwe...

Dla przykładu wspomnę niby typowy, ale mimo wszystko inny niż u większości dzieci odgórnie zarządzony - „czas na sen" w moim domu, który to obowiązywał aż do mojej pełnoletności:

1. Pobudka o 6.00 rano! Przy czym bez znaczenia pozostawał fakt,
że są na przykład wakacje lub ferie. Wstawać i już!

Ociąganie się we wczesnym wstawaniu mogło w najlepszym wypadku spowodować - głośny śpiew taty nad moim uchem piosenki pt. „Pobudka wstać, koniom wody dać" w piękny wakacyjny poranek, kiedy jeszcze wszyscy śpią. Jednym słowem... - umuzykalnienie od samego rana.

2. Układanie się do snu o 20.00 czy się chciało spać, czy nie!
Przy czym nie wolno było wydobywać z siebie żadnych odgłosów czy
toczyć szeptem rozmów z siostrą, pomimo spania w jednym łóżku.
...A było to naprawdę niemożliwe szczególnie wtedy, kiedy akurat
„wzięło mnie na śpiewanie", czego nie dało się w ogóle opanować...

I właśnie w takich czy podobnych wypadkach „lanie" było zagwarantowane! I to po pięć pasów na nagie pośladki.

...Za to znów innym, bardzo skutecznym patentem mojego taty na uciszenie niesfornych dzieciaków, które podobno miały „chodzić jak zegarki" był... - spacer w środku nocy. ■ A przytrafiał się on mnie lub mojej siostrze wtedy, kiedy nie udało nam się zasnąć „na czas". I wówczas tatuś kazał nam spacerować w pidżamach po dość długim przedpokoju pukając raz w jedne drzwi na początku korytarza, a potem w drugie - jak korytarz się kończy...

W domu panował także ogólny zakaz głośnego śmiania się, bo delikatnie mówiąc - drażniło to Pana domu. A jeżeli już komuś nie udało się powstrzymać śmiechu, spotykała go kara...

9


0x08 graphic
I niestety z biciem, a co za tym idzie - płaczem, było podobnie. Ceremonia bicia i stały tekst mojego ojca, wyglądały następująco:

- „Kładź się i podnieś sukienkę do góry majtki na dół!"

...I czekanie, chyba najgorsze czekanie w moim życiu

Czekanie na ból.

Wreszcie są:

- Baty, co najmniej pięć razy i jak był pod ręką pasek to dobrze, bo

po sznurze od żelazka bolało z miesiąc, a kolor zielonofioletowy

utrzymywał się bardzo długo.

...Jednak najgorszy był nie sam ból, ale to, że nie wolno było potem

płakać, bo dostawało się drugie tyle

Jak zatem widać - na litość nie mogłam liczyć wcale, taki wyraz po prostu w moim domu nie istniał. A przecież można było inaczej...

Istnieje tyle środków wychowawczych, dzięki którym dziecko wyrasta na wspaniałego człowieka i to bez doznania krzywdy w dzieciństwie, którą potem jakże trudno jest naprawić.

Zawsze przecież możliwa jest rozmowa i przekonanie tego małego człowieczka, że rodzice chcą dla niego jak najlepiej! Często jednak nikt nie zastanawia się nad innymi możliwościami w tym ekstremalnym momencie, gdyż samym nim, nią (ojcem czy matką) targają emocje, sami nie radzą sobie z problemami z dzieciństwa, doznanymi w życiu krzywdami oraz trudną sytuacją życiową. I wiadome staje się wówczas to, że rodzic taki nie potrafi okazać uczucia. Uczucia miłości, którego sam przecież nie zna, bo nie miał okazji nigdy go poznać...

I chociaż marzeniem takiego wcześniej skrzywdzonego człowieka jest pełna wspaniała rodzina poparta uczuciem miłości, to często nie potrafi on jej w ogóle stworzyć.

Zatem mnie pozostało wtedy jedynie coś, co mogło pozostać dziecku w tym wieku - wewnętrzny bunt i poczucie niesprawiedliwości. A ponieważ mieszkaliśmy w piątkę (mama, babcia, tata, siostra i ja) w niewielkim mieszkaniu, bunt więc z czasem zdawał się narastać.

10


0x08 graphic
0x08 graphic
I zaczęłam bardzo mocno pragnąc odizolowania się jak najszybciej od normalnego wówczas, jednak dla mnie niestety - zbyt brutalnego świata.

Zmuszona sytuacją rodzinną do tak okrutnie realnego spojrzenia na życie - pomimo patrzenia oczami dziecka, psychicznie dojrzewałam chyba znacznie szybciej niż moi rówieśnicy.

1 jeszcze długo nie mogłam znaleźć z nimi wspólnego języka, tylko
zmierzałam ciągle w kierunku starszych, dorosłych już ludzi.
...A może już wtedy w jakiś sposób szukałam współczucia, czy zwy
czajnie oczekiwałam pomocy ?

W końcu jednak zupełnie zamknęłam się od środka i zaczęłam żyć w swoim innym, wyimaginowanym świecie.

Uważałam bowiem, iż mam „pecha wypisanego na twarzy", albo... tylko w ten sposób myśląc, łatwiej było mi po prostu żyć. Gdyż zwalając winę na „pecha" tłumaczyłam sobie swoją inność, ale w rzeczywistości przez cały czas żyłam w świecie muzyki. Wsłuchiwałam się w przeróżne dochodzące do moich uszu dźwięki i analizowałam ich brzmienie, barwę, rytm oraz próbowałam już poznać znaczenie tej poukładanej w całość muzyki. Ale niestety.

Często za to w ogóle nie słyszałam tego, co ktoś do mnie mówi. A to było uważane za swego rodzaju - nienormalność. Bo ludzie mówili coś do mnie, a ja patrzyłam ciągle w jeden punkt -jakbym nie słyszała, aby dopiero po chwili zareagować na czyjeś słowa czy gesty i ocknąć się - jak nagle obudzona ze snu. - To grała muzyka w moich uszach, poukładane w jakiś sensowny sposób koraliki dźwięków.

Niby zwykłe odgłosy otoczenia, jednak o dokładnej wysokości dźwięku, konkretnej barwie i brzmieniu. • Ale wtedy tego naturalnie - nie wiedziałam. Nie wiedziałam w ogóle nic o muzyce!

Zastanawiałam się tylko nad tym co słyszę i tyle (czasami może niestety zbyt długo...?).

Jednak potem okazało się, że to były właśnie pierwsze oznaki słuchu absolutnego. ■ Kto mógł przypuszczać?

11


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
W naszej rodzinie nie było przecież żadnego muzyka, więc nikt nie

zauważył niczego specjalnego w moim postrzeganiu świata zmysłem

słuchu.

... Za to dzisiaj i ja mogę potwierdzić swym nietypowym słyszeniem

„inność" Janko - Muzykanta, bo...

- „Wszystko mu grało" a uwierzcie, że to tak właśnie jest...

1979

Pierwsza szkoła w życiu, ale też - pierwsza szkoła życia!

Posłano mnie do zerówki rok za wcześnie i nie ukrywam, że było to

dla mnie dość wstrząsające przeżycie...

...A takie było z wielu powodów.

Już po pierwsze samo to, iż nie miałam zbyt wielu fanów wokół sie- I

bie, bowiem nie było mi dane otrzymać od Matki Natury (szczególnie

we wczesnym okresie życia) jakiejś przykuwającej wzrok urody...

I moje niebiesko-szaro-zielone oczy (niewiadomo co to za kolor, zu- i

pełnie bez wyrazu!) nie przyciągały do siebie z wielką, magnetyczną I

siłą kompanów do zabawy...

Początkowo również (około roku) śliczna łysa główka, a potem szyb- I

ko ciemniejące na niej przerzedzone blond włoski, też bez zbędnych

emocji zapraszały wszystkich do szczerego, ujmującego uśmiechu.

...A bladoróżowy odcień mojej skóry w dodatku z tendencją do czer- j

wonych dobrze widocznych plam, już w ogóle odstraszał mi tylko

przyszłych ewentualnych przyjaciół!

No cóż...

...Ale z czasem można przyzwyczaić się do wszystkiego, gwarantu- '

ję! Odkryłam nawet wtedy moją bardzo pożyteczną cechę:

- Wszystko umiem sobie jakoś wytłumaczyć, chociażby na przykład

to, że jeszcze kiedyś z pewnością będę bardzo piękna ... ha ha...

...I już w zerówce, właśnie ta cecha mojego charakteru spełniała dużą rolę, bo rzeczywiście było sobie co tłumaczyć... Ciągle zachowywałam się jak nieobecna. Dzieci bawiły się w najlepsze, a ja stałam i gapiłam się w sufit albo w niebo... i to naprawdę przez dłuuuższy czas!

12


0x08 graphic
0x08 graphic
. A była to pewnie tylko kontynuacja rozmyślania nad dźwiękami,

które dobiegały do moich uszu, jednak ja ciągle nie rozumiałam co

się ze mną dzieje...

Czułam tylko, że jestem inna niż wszyscy. Jakaś dziwna.

A historie które mi się przydarzały, wydawały się potwierdzać moją

inność...

...Na przykład zimą, podczas trwania kuligu po parku ze sporą grupą dzieci, tak się zasłuchałam w dźwięki natury, że nie zauważyłam kiedy spadła mi noga z sanek... i już dłuższy czas jechała po lodzie. Na domiar złego, były to ostatnie sanki w całym kuligu, bo przecież gdyby tak nie było, to na pewno ktoś zauważyłby moją nieszczęsną nogę? Potem już nie miałam siły jej podnieść, bo konie rwały do przodu bez opamiętania.

I niestety, moja prawa dolna kończyna zjeździła chyba pół parku! ...W końcu jednak, te szalone zwierzęta ciągnące cały zastęp saneczek, zmiłowały się nade mną i stanęły!

A wtedy okazało się, że moja prawa noga, to jeden wielki sopel lodu! Ale byłam twarda i nie przyznałam się nikomu, nawet nie zajęczałam!

- No proszę, co znaczy porządna szkoła życia we własnym domu,
okazałam się być prawdziwym twardzielem!

...Znowu innym razem w czasie ostrej zimy, przechodząc z grupą

przedszkolaków przez jezdnię, nuciłam sobie jak zwykle coś pod

nosem. Aż tu nagle poślizgnęłam się i... bum! - leżę jak długa na

środku ulicy.

Po czym odwracam głowę, patrzę i oczom nie wierzę...

• ■.Bo tuż przede mną, zupełnie niewiadomo skąd, nagle, jak grom

z jasnego nieba pojawia się samochód, który jak się potem okazało,

ledwo co wyhamował na lodzie...

Hm... widocznie znów zbyt mocno skupiłam się na śpiewie...

■■•Kiedyś za to latem, na placu zabaw - deska od tzw. równoważni uderzyła mnie prosto w nos, bo akurat stałam tam gdzie nie trzeba i-, (każdy w tym miejscu dopowie - myślałam o zielonych migdałach!

- A nie, bo o muzyce!!!).

13


0x08 graphic
...I pech chciał, że koleżanka zeskakiwała z równoważni, śrubka w desce nie trzymała - więc decha bach! - prosto w mój nos. ...Krew polała się natychmiast!

I wtedy mama koleżanki najszybciej i najlepiej jak umiała, opatrzyła mój „narząd do wdychania powietrza". ...Ale niestety, jak się później okazało - tylko powierzchownie. Bo właśnie wtedy rozpoczęły się moje problemy z przegrodą nosową, która uległa prawdopodobnie deformacji, co w późniejszych latach okaże się dla mnie bardzo uciążliwe.

Moja „inność" potwierdzała się jeszcze na wiele sposobów, choćby poprzez zdarzenie, kiedy wjechałam rowerem na ulicę i to wprost pod nadjeżdżający samochód, gdyż właśnie zafascynował mnie śpiew ptaków...

Podobnych sytuacji z serii nieszczęśliwych wypadków, spowodowanych moim zupełnym brakiem koncentracji - no oczywiście nie mam tu na myśli skupiania się na dźwiękach czy muzyce, było jeszcze dużo więcej!

Ostatecznie jednak moje „pechowe" wyczyny, zakończyły się wizytą u psychologa, do którego skierowała mnie czcigodna Pani wychowawczyni zerówki twierdząc, że jestem chyba nienormalna. ...A to był zaledwie początek!

1980

Zerówka właściwa.

...Czyli jednym słowem, zaczęłam od powtarzania roku już na wstępie swojej edukacji.

Na szczęście jednak, dopiero teraz tak naprawdę "nadawałam" się do zerówki, dlatego nie bardzo się przejęłam na wieść o siedzeniu w tej samej klasie i jakoś to przeżyłam.

...Au Pani psycholog, do której w końcu dotarłam z mamą, oczywiście z przymusu - zupełnie nie po mojej myśli, narysowałam na ofiarowanej mi kartce papieru do testu wszystko to, co wpadło mi wtedy do głowy:

14


0x08 graphic
. Słońce, chmurki, psa, kota, drzewo i oczywiście domek z dymiącym kominem rzecz jasna!

„I o dziwo, zrobiło to chyba dobre wrażenie na pani doktor, gdyż stwierdziła, iż jestem całkiem normalnym dzieckiem i nawet mogę iść do I klasy podstawowej o rok wcześniej! ...Wow! ...Czyżby nareszcie ktoś mnie docenił?

- Oj nie, nie! Nie tak szybko!

Bowiem ani mama, ani pani doktor nie chciały mnie przemęczać, więc wiadomo już skąd to powtarzanie roku i ponowne zgłębianie wiedzy z cyklu - poznaj literkę A lub cyferkę 1...

- Ja już to wszystko dawno temu wiedziałam, ale kto mnie tam bę
dzie słuchał?

...A na dodatek wszystkiego, jeszcze wybudowano w pobliżu mojego bloku „superowe" przedszkole - typowe lata osiemdziesiąte! ...Wszystko było tam biało-czerwone, a godła wisiały dosłownie wszędzie, nawet na sali gimnastyczno - rytmicznej, która to na zawsze zapisała się w mojej pamięci...

Zerówka została więc tam właśnie przeniesiona, a ja razem z nią. ...Pozwólcie jednak, że wrócę na chwilę do tak znaczącej w moim życiu sali...

(...) Pewnego pięknego popołudnia, pojawiła się w przedszkolu grupa osób w ciemnych garniturach. A była to: Komisja Do Badań Uzdolnień Muzycznych u Dzieci. I wszystkich przedszkolaków zagoniono wtedy właśnie do sali gim-nastyczno-rytmicznej. Kazali nam tam pukać, klaskać, śpiewać, tańczyć, itp.

...I przydało mi się tutaj pewnie moje maleńkie doświadczenie z muzyką, które miałam już wtedy za sobą. Gdyż kochana ciocia Krysia - „kobieta obieżyświat", przywiozła mi z zagranicy małe pianinko, na którym ze słuchu wygrywałam od niedawna różne melodie.

Pierwszej nigdy nie zapomnę, mama śpiewała mi do ucha, a ja powtarzałam na biało-czarnych klawiszach ten wspaniały utwór: "Ro-mantica". Potem już, poszło jak z płatka.

15


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Grałam dosłownie wszystko, co moje małe ucho potrafiło wysłyszeć. i

Jednak repertuar mamy został szybko wyczerpany i już w niedługim

czasie zaczęłam komponować sama.

Naprawdę mnie wzięło...

...I na efekty nie musiałam długo czekać.

Gdyż w miesiąc po pamiętnej wizycie wspaniałej komisji naj sali gimnastyczno-rytmicznej, przyszło wreszcie zawiadomienie:

I w domu rozgorzała walka:

Tata: - Pójdzie!

Mama: - Nie pójdzie!

Tata: - Pójdzie!

Mama: - Nie pójdzie, bo kto będzie woził ją do Centrum na 8.00?

...Właśnie, byłoby to bardzo uciążliwe, a teoretycznie nawet niemożliwe, gdyż oboje rodzice pracowali, a babcia zaczęła od niedawna bardzo chorować i mama musiała się nią stale zajmować. Praktycznie sytuacja bez wyjścia, ale...

...Tata jednak postawił na swoim (czy to kogoś dziwi?) i uznał, iż I spróbować nie zaszkodzi, pójdę więc na egzamin wstępny.

Ojciec wychodził bowiem z założenia, że jeżeli nie mam talen- 1 tu muzycznego to się nie dostanę i już, będzie przynajmniej spokój. Nikt nie będzie miał do siebie pretensji, że nie dał dziecku szansy.

- ...I rzeczywiście, moim zdaniem jest to bardzo uczciwe postawienie
sprawy i chwała mu za to, że tak właśnie postąpił!

Jestem i będę mu za to zawsze ogromnie wdzięczna!

...Az czasem i tak zaobserwujecie sami, że ten prezent wła- j śnie jaki sprawił mi ojciec zgadzając się na szkołę muzyczną, był ' największym prezentem w moim życiu, jaki mógł mi kiedykolwiek ofiarować...

1981

I klasa Państwowej Podstawowej Szkoły Muzycznej, czyli... ...Zdałam!!!

16


jednak z pierwszym już dniem tej szkoły, właściwie kończy się moje dzieciństwo, a rozpoczyna praca.

praca mająca ogromny wpływ na moją przyszłość, praca, która już nigdy się nie skończy.

Bo będę robić zawsze to, co kocham, ale jednocześnie to właśnie muzyka ma w przyszłości pozwolić mi, bym dała ludziom coś od siebie. Muszę się więc starać! Zatem... odkładam lalki na bok i do roboty!

Gdyż właśnie wchodzę w inny rozdział swojego życia (jakże ważny!), za co muszę ponieść jakąś cenę...

W szkole ze względu na mój rzekomo nietypowy - dobry słuch zaproponowano mi skrzypce, chociaż mnie zawsze marzył się fortepian! Jednak wymogiem było aby posiadać własny instrument, a moja rodzina była niestety zbyt uboga ażeby go kupić, za to skrzypce wypożyczało się ze szkoły - więc proszę! ...I w ten oto wspaniały sposób zaczęłam niemiłosiernie rzępolić i prawie natychmiast przykleiło się do mnie określenie -TEKLA! A Tekla to nic innego, jak tylko imię wielkiego ohydnego pająka, grającego równie ohydnie na skrzypcach, bohatera wówczas modnej bajki pt. „Pszczółka Maja".

...Jednak wtedy już moim autorytetem stał się znany muzyk Zbigniew Wodecki, który nie dość że zdumiewająco śpiewa - właśnie zapraszając do oglądania „Pszczółki Mai" (niestety TEKLI też), to świetnie gra na skrzypcach!

Wzorując się zatem na swoim idolu w końcu pojęłam, że to pewnie tylko początki gry na tym instrumencie są takie męczące i postanowiłam ten czas wstępnej nauki po prostu jakoś przetrwać. I ze mną był najmniejszy problem. Ale moi sąsiedzi za to "wychodzili z siebie i stawali obok" - i to dosłownie, bo w moich drzwiach... A domowników to już w ogóle podziwiam! Jak oni to wytrzymywali? • Z każdym dniem szło mi jednak coraz lepiej, ale.... tylko do czasu. Kiedy to znowu odezwał się „pech" i mój genialny nauczyciel skrzypiec - Roman R., musiał wyjechać na Florydę. A ja dostałam się w ręce znerwicowanej nauczycielki Pani Janiny K., która tresowała mnie jak „małpkę przed życiowym skokiem".

17


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Kiedyś w końcu zemdlałam na jej lekcji, bo tak wrzeszczała, że musiała mnie potem cucić! I wtedy do akcji wkroczył mój ojciec.

Zrobił „Pani od skrzypiec" karczemną awanturę, bodajże... o smyczek, a w konsekwencji Jego działań, Pani Janina podziękowała za uczenie mnie dalej. Zostałam więc bez nauczyciela na jakiś czas. Aż pojawił się Andrzej B. - mój wybawca i kat jednocześnie. Bowiem niestety, okazał się być osobą nadużywającą alkoholu. Często nawet nie przychodził w ogóle na lekcje, a jak już był - to zasypiał, i tak w kółko. Zatem moje loty na skrzypcach wkrótce obniżyły się, a spadły również i noty.

...Sytuacja jak widać, nie zachęcała mnie więc specjalnie do ćwiczenia na skrzypcach, a wręcz przeciwnie!

Pianino za to w niesamowity sposób mnie przyciągało, jak magnes! Zostawałam nawet w szkole po lekcjach, żeby tylko móc sobie pograć, a każda przerwa między lekcjami należała tylko do mnie oraz instrumentu stojącego w klasie. ...I to wszystko po to, bym znowu mogła upajać się tymi wspaniałymi biało-czarnymi klawiszami! ...Bo grając, śpiewając i komponując jednocześnie na fortepianie czy pianinie, wpadałam w swego rodzaju trans i czułam się nieprawdopodobnie dobrze, cudownie, jak w innym świecie! Czułam..., że to jest właśnie moja przyszłość:

- MUZYKA!

...A do skrzypiec pewnie muszę się jeszcze przekonać i dojrzeć... Chociaż jak na razie - tylko wszyscy mnie zniechęcają do nich.

- Od nauczycieli począwszy, poprzez ciągle krzyczącego ojca pod
czas moich ćwiczeń w domu, a na znajomych kończąc, którzy śmieją
się ze mnie i nazywają-Tekla!

...I jak tu ćwiczyć z uśmiechem na twarzy?

1982/1983

Powoli dojrzewam tak psychicznie jak fizycznie, przy czym mój kościec zaczyna rozwijać się w przedziwny sposób...

18


0x08 graphic
0x08 graphic
...Bo moje ręce i nogi rozpoczęły chyba jakiś protest przeciwko mnie spowodowany przedawkowaniem witaminy D, wydłużając się ponad miarę ciągle rosnąc i rosnąc! I nie brały przy tym w ogóle pod uwagę tego jak ja się mogę czuć, a przede wszystkim jak ja wyglądam! Na dodatek jeszcze zaczął mnie atakować trądzik oraz tak zawsze bardzo trafnie diagnozowany przez Panią dermatolog - łojotok! No to wspaniale:

Gdyż tatuś został moim fryzjerem na następne cztery lata i przeprowadzał sobie chyba doświadczenia dobrze się przy tym bawiąc, bo PAŹ na którego byłam zawsze strzyżona, miał schody na grzywce czasami na centymetr! Można by się więc tutaj pokusić o określenie w stylu:

- Wspaniałe ząbki na główce ślicznego, tłustowłosego pazia, na do
datek w kolorze szaro-szatyno-burym-ciemnobląd.

I na tym wcale nie koniec!

...Bo co prawda ręce i nogi swoją długością odbiegały trochę od normy, ale na szczęście korpus szybko je gonił! Czyli z dumą mogę stwierdzić, że już za 2-3 lata w piątej klasie podstawowej nazwanie mnie „żyrafą" lub „wieżą Eiffla" było całkiem na miejscu. Okazałam się być nawet najwyższa z całej podstawówki! I wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że zaczęłam „rosnąć" również wszerz!

• -A to wszystko przez moją kuchareczkę ze szkoły, która robiła tak wspaniałe kluski na parze, jakich nigdy już potem w życiu nie jadłam! Obżerałam się więc prawie codziennie, a efekty tego dały się szybko zauważyć:

- 63 tłuste kilogramy!

• ■■A to jak na piątoklasistkę całkiem niezły wynik...

Skoro jednak zaczynałam już przypominać powoli raczej jakieś zwierzę z cętkami niż estetycznego, cywilizowanego człowieka, a do tego żeby było śmieszniej coraz częściej występowałam na scenie, musiałam szybko coś wymyślić.

19


0x08 graphic
- Przecież jestem małą artystką, a kto będzie chciał oglądać takie
szkaradztwo! - zadawałam sobie pytanie...

I wiecie, co?

Nie wymyśliłam NIC.

Zupełnie nic.

Zero pomysłów!

Siostra próbowała mi nawet zakryć twarz pudrem (dziękuję Ci Isiu za

dobre chęci), ale było jeszcze gorzej!

Ćwiczyłam też aerobik i grałam częściej w gumę ale nie dawało to

w ogóle rezultatów!

Tłuste włosy obcięte na pazia też drwiły tylko ze mnie!

Postanowiłam więc ten zły okres po prostu przeczekać.

Lecz niestety, życie mnie raczej „nie oszczędzało" jeżeli chodzi o mój wygląd zewnętrzny, co można było zauważyć już za rok, kiedy pojechałam na kolonie.

(...) Bo tam na balu przebierańców, wszystkie dziewczyny były księżniczkami lub królewnami. Do mnie natomiast pasowało tylko jedno przebranie - żebrak, jak uznały jednogłośnie koleżanki, które zresztą ucharakteryzowały mnie z wielką chęcią...

- Oczywista stała się więc niebiesko-fioletowa „śliwa" pod okiem,
potargane dżinsy, brudna pożyczona koszula, roztrzepane i tłuste
włosy oraz inne wspaniałe pomysły dziewczyn, które podeszły do
sprawy naprawdę z wielkim zaangażowaniem!

...Tylko ja głupia nie przypuszczałam, że dzięki temu spędzę cały bal sama jak palec!

Ale... pod sam koniec zabawy, kiedy DJ puścił ostatnią piosenkę wieczoru - a dobrze pamiętam, że była to: „Szklana pogoda" Lombardu i właśnie analizowałam mocny głos Małgorzaty Ostrowskiej, kiedy nagle zauważyłam, że w moim kierunku idzie chłopak. Wprost nie mogłam w to uwierzyć!

- Chyba nareszcie zatańczę z chłopakiem! - cieszyłam się na samą myśl.

Kiedy jednak zbliżał się coraz bardziej, zaczęłam rozpoznawać ciemną postać, którą oświetlały mi wtedy światła dyskotekowych reflektorów, aż w końcu zobaczyłam Go...

20


- To był „Koziołek" - tak go nazywali na koloniach, bo był najbrzyd-
szy ze wszystkich chłopaków i przypominał trochę kozła, ale kom
pletnie mi to nie przeszkadzało!

Najważniejsze było to, że idzie do mnie!

Jednak kiedy był już prawie przy czerwonym fotelu na którym przesiedziałam cały bal analizując puszczane utwory, zupełnie nie oczekiwanie skręcił i wyszedł z sali.

To pewnie dlatego „Koziołek" nie podszedł, bo nie chciał przerywać mi wsłuchiwania się w muzykę! A byłam przecież dość dobrze widoczna od samego początku balu i wyraźnie było widać moje zaangażowanie w różnego rodzaju dźwięki...

- No cóż..., widocznie to dla mnie jeszcze nie czas na pierwszego
śmiałka do tańca - szybko sobie wytłumaczyłam.

Teraz za to pierwsze występy małej Basi.

Na lata 1982-1983 przypada również przechwycenie przeze mnie
bakcyla koncertowania oraz popisywania się obojętne gdzie i obojęt
ne dla kogo (ciocie, wujkowie, sąsiedzi, osiedle ?).

- Tak, rzeczywiście miałam już wtedy nawet swoją publiczność osie
dlową. Jednak żeby dla niej grać, a także już śpiewać znane wów
czas przeboje, musiałam przychodzić do koleżanki Kasi R. z bloku
obok i urządzać koncerty przy otwartym balkonie.

Przy czym dodam, że mój śpiew był przez pierwsze lata okrutny dla słuchaczy, gdyż niestety wspaniałego głosu wraz z narodzinami nie przyniosłam sobie na świat.

Wydobywałam z siebie jedynie siłowy dźwięk i to przez nos, a moja skala liczyła zaledwie parę stopni gamy (d- g1). Ale wbrew wszystkiemu zawsze z uporem ćwiczyłam śpiew. 1 właśnie stąd wzięły się koncerty u Kasi R. - mojej koleżanki z klasy, która grała na pianinie i... je MIAŁA!

■■•Jednak Kasia lubiła czasem nagrać się na magnetofon by rodzice myśleli że ćwiczy, a ona na przykład czytała książkę. Za to ja potrafiłam znakomicie zrekompensować jej instrumentowi ciszę!

21



0x08 graphic
0x08 graphic
...I urządzałam u niej te wspaniałe „balkonowe" koncerty, ażeby do-

słownie: - „wyżyć się muzycznie"!

W tym celu rozbierałam nawet jej pianino na czynniki pierwsze, czyli!

z wierzchniej warstwy (wszystkie płyty ochraniające), żeby grało gło-:

śniej i było je słychać aż na dworze!

A tam oczywiście miały się pojawiać tłumy fanów z osiedla...

W roku 1982 poczyniłam też ogromny i niespodziewany kroki naprzód, jeżeli chodzi o moją drogę duchową. I pragnę wyjawić Wam teraz największą tajemnicę mojego życiaf w co możecie nie uwierzyć, ale zapewniam, że to szczera prawda. ...A historia którą teraz opiszę, wiąże się nierozerwalnie z moim; przeznaczeniem jako osoby, która ma jeszcze jakieś zadanie do spełnienia w swoim życiu.

...Jak na bardzo wrażliwą dziewięciolatkę przystało, niestety - już powoli nie wytrzymywałam zbyt surowego wychowania, braku akceptacji i okazywania mi miłości przez bliskie osoby. I zamykałam się w sobie coraz mocniej i mocniej. Czasami, istniał już dla mnie tylko mój wyimaginowany świat wyobraźni, w którym śpiewałam, grałam i komponowałam. Zaś powroty do realnego świata, były dla mnie bardzo trudne i czu-j łam się tak, jakby ktoś na siłę budził mnie ze snu w którym trwałam. To stwarzało we mnie jedynie poczucie jeszcze większego buntu. Wszyscy nakazywali mi żyć normalnie, stąpać po Ziemi dwiema no- gami!

Ale ja nie potrafiłam tego dokonać, coś było silniejsze ode mnie... Byłam za słaba, a może zbyt wrażliwa?

Nie rozumiałam tego, ale i mnie nikt nie rozumiał.

Aż w końcu nie wytrzymałam i postanowiłam ulżyć swoim cierpie- niom. Postanowiłam się zabić.

...Brzmi to nieprawdopodobnie, a nawet śmiesznie jak na dziecko,]

prawda?

Jednak to nie były żarty.

22


A nastąpiło to bezpośrednio po straszliwej kłótni, w której na froncie po jednej stronie barykady zostałam sama jak palec. Wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie!

Nawet kochana mama, na którą zawsze liczyłam zawiodła i tym razem niesłusznie stanęła po stronie reszty domowników, a to przecież JA miałam rację co mogłabym wykrzyczeć na cały głos, żeby tylko ktoś chciał mnie wtedy słuchać...

...Jednak wokół nie było już nikogo. Wszyscy wyszli, zostawiając mnie samą po to tylko, bym się wypłakała..., bo przecież dla każdego byłam jedynie - małym zbuntowanym dzieckiem.

I właśnie wtedy, odtrącona i pozbawiona w głupi sposób ludzkiej miłości, pogrążona w bezgranicznej rozpaczy, otworzyłam okno.

Stanęłam na parapecie 6 piętra i zdecydowałam się skoczyć.

W poczuciu ogromnej krzywdy, bez celu życia, stojąca już w potoku łez, naprawdę postanowiłam odebrać sobie życie!

...I już miałam skakać, kiedy

...nagle stała się rzecz niewyobrażalna i niesamowita! ...Bo do moich uszu dopłynął głos mężczyzny wydobywający się niewiadomo skąd! W mieszkaniu przecież nikogo nie było! Ja jednak doskonale go słyszałam, a każde słowo wręcz wyryło się w mojej pamięci! Już na zawsze! - „Nie ty dałaś sobie życie i nie ty masz prawo je sobie odbierać"

- usłyszałam i zamarłam w bezruchu.

Nie wiedziałam w ogóle co mam robić!

...Jednak po tej paraliżującej chwili, po tym ogromnym wstrząsie, po szoku którego doznałam, coś zaczęło do mnie powoli docierać... Aż w końcu zmuszona do zejścia z okna, powolnym ruchem zczołga-łam się i wyłam jak pies!

• A rozpacz, żałość, szloch, ale i podniecenie wywołane takim nieprawdopodobnym przeżyciem nie pozwalały mi jeszcze długo dojść do siebie. Nie mogłam w ogóle uwierzyć w to co się stało!

-..Bo dlaczego właśnie ja, ja zostałam uratowana? - zadawałam ciągle to pytanie, chociaż sama nie wiem komu...

Pytałam więc dalej...

23


- Przecież tyle ludzi na świecie popełnia samobójstwo, czy nikt do
nich nie przychodzi?

- Dlaczego ktoś lub coś pozwala innym ludziom odejść, a mnie nie?
...I właśnie wtedy otrzymałam odpowiedź, odpowiedź „z góry".

Dowiedziałam się, że każdy z nas ma swój czas pobytu tutaj na Ziemi. I absolutnie pod żadnym pozorem nie wolno samemu sobie skracać tego przeznaczonego dla nas czasu, bo będzie to mieć fatalne skutki potem, w dalszej naszej wędrówce.

Bo któż z nas nie słyszał czegoś na temat cierpiącej Duszy, która jeszcze długo po śmierci nie może zaznać spokoju? Nie wolno nam tego bagatelizować!

Ponieważ może to spotkać tak naprawdę każdego, kto podejmie tą tragiczną decyzję w życiu, decyzję o śmierci. I dlatego właśnie ośmielam się prosić, również w imieniu przemawiającego wówczas do mnie chyba... Anioła Stróża:

- Jeżeli już ktoś miałby dość życia i nie widział dalszego jego sensu,
niech zrobi jedno!

Niech zwróci się z pokorą i oddaniem w stronę światła, nieba, lub spojrzy zwyczajnie „do góry" kierując tam swoją prośbę czy pytanie, a pozna odpowiedź!

I nie musi wcale usłyszeć głosu, nie musi nic zobaczyć! On to poczuje! Poczuje po prostu, że nie jest sam! Gdyż ja tego właśnie doświadczyłam!!!

I już od następnego dnia rozpoczęło się moje drugie życie, życie pod ochroną, życie z Doradcą- chyba... Aniołem Stróżem? ...A może to sam Bóg? - zostawię to Waszej interpretacji. ...Bo dla mnie najważniejsze było wtedy to, iż nareszcie uświadomiłam sobie, że w ogóle jest jakaś siła, moc. Czyjaś moc, która w każdym momencie życia jest z nami. Jest ktoś, kto na nas nieustannie patrzy i czuwa. I od nas samych zależy, czy będziemy chcieli dowiedzieć się, kto lub co to jest? To od nas w końcu zależy również, czy będziemy chcieli poddać się tej sile, by poprowadziła nas jasną szczęśliwą drogą, pełną miłości i spełnienia na każdym planie życia. A może wybierzemy inną, własną drogę, by przejść przez życie po omacku...?

24

I


Mnie na szczęście udało się wtedy poczuć, że ktoś się mną naprawdę zaopiekował i jest ze mną do teraz, chociaż może ten ktoś zawsze to robił, tylko ja zwyczajnie tego nie zauważałam? Za to teraz wiem jedno, że jakaś siła (Bóg?) wskazuje mi drogę jak drogowskaz, jest moją latarnią oświetlającą mi ścieżkę życia. Bo kiedy uparcie idę w swoją stronę i odrzucam jakiekolwiek znaki opatrzności czy brak realizmu - spotyka mnie tylko katastrofa, co sami zauważycie z biegiem lat.

Muszę więc kierować się siłą własnej intuicji i słuchać głosu, wewnętrznego głosu, którego nikt nie słyszy oprócz mnie! I powiem Wam, że nie jest to wcale łatwe, szczególnie wtedy, kiedy jest się jeszcze dzieckiem...

1984

Wreszcie jest!

Doszedł dodatkowy przedmiot w szkole, mój upragniony fortepian! Sytuacja wydawała się więc zmuszać moich rodziców do zakupu pianina, jednak nie było to nadal możliwe ze względu na trudną sytuację finansową mojej rodziny.

I dlatego jeszcze co najmniej dwa długie lata musiałam ćwiczyć w szkole, a czasami „koncertować" u Kasi R. przy otwartym balkonie. Jednak niestety, dni Kasi w szkole muzycznej były policzone. Bowiem z każdym rokiem zaczynał się coraz większy „odsiew", aż moja przyjaciółka musiała w końcu odejść.

Poszła do szkoły cukierniczej, pewnie przez to nagrywanie się na magnetofon, zamiast ćwiczenia jak na przyszłą pianistkę przystało! ••■Jej odejście jednak w rzeczywistości bardzo mnie dotknęło i to w dwojaki sposób. Utraciłam koleżankę, ale również musiałam się przecież pożegnać z koncertowaniem dla mojej publiczności osiedlowej, co przyszło mi uczynić z wielkim smutkiem. Swoją niespożytą energię grania, skupiłam więc teraz już tylko na -wyżywaniu się muzycznie" w szkole na przerwach i po lekcjach. •••Aczkolwiek już w niedługim czasie, pojawiła się okazja zakupu organów B -11, niestety jednak, za ogromne wówczas pieniądze.

25


0x08 graphic
Na szczęście miałam naskładane już w swojej różowej śwince -skarbonce prawie połowę sumy na ukochany instrument, rodzice wzięli pożyczkę dokładając drugą połowę i... udało się!

- Pierwszy profesjonalny instrument klawiszowy zagościł w naszym
domu!

I od tej pory, zaczęłam realizować się już jako imprezowy grajek przy każdej nadarzającej się okazji, wygrywając wszystkie utwory na życzenie.

Ćwiczyłam, a może inaczej to ujmę - grałam i śpiewałam dla przyjemności (póki co chyba tylko mojej, jeżeli chodzi o śpiew) w każdej wolnej chwili, nie przejmując się zbytnio skrzypcami, nauczycielem Andrzejem B., ani spadającymi ocenami z egzaminów.

...Za to lekcje fortepianu dodatkowego (bo takie przynajmniej początkowo się odbywały) były moim oczkiem w głowie! I to pomimo ambitnej do szpiku kości Pani, która chciała bym grała lepiej od tych, którzy uczyli się na fortepianie głównym od I klasy podstawowej.

... I... prawie jej się to udało!

Z tygodnia na tydzień musiałam przygotowywać na pamięć nowe| utwory - cały program!

...I co z tego, że zaczynałam być już naprawdę dobra, kiedy powoli brakowało mi czasu na ćwiczenie tak na skrzypcach jak i na pianinie. Zatem w końcu postanowiłam się skupić głównie na jednym, i oczywiście musiały to być skrzypce, bo to właśnie ten instrument był moim głównym przedmiotem w szkole.

Tym bardziej, że po cichu mówiło się już o moim zmarnowanym ta-1 lencie do skrzypiec, a co za tym idzie może wyrzuceniem mnie ze I szkoły?

- A to byłby dla mnie prawdziwy „wyrok śmierci"!

Bo trzeba sobie powiedzieć, że nie często spotyka się dzieci, które I czasami nawet chore „lecą do szkoły na skrzydłach", bo tak ją kocha-1 ją...

Postanowiłam więc sama wziąć się do roboty, bo nauczyciel | Andrzej B. nadal nie przywiązywał wagi do mojej gry na skrzypcach, I a tu jeszcze dwa lata i egzaminy do Liceum Muzycznego!

26


Czyli-■■ jeżeli chodzi o muzykę, potrafiłam sobie w końcu jakoś poradzić, intuicja oraz pierwsze przejawy talentu muzycznego, mówiły mi co mam robić. Jednak niestety...

przedmiot, który na moje nieszczęście musiał znaleźć się w programie nauczania w tym roku szkolnym, zwalił mnie kompletnie z nóg. To była HISTORIA.

Na samo już wspomnienie dostaję gęsiej skórki i wyprysków na skórze! Bowiem z historią właśnie wiąże się nierozerwalnie Pani Adrianna K.

- moja pierwsza nauczycielka tegoż przedmiotu, na której widok kie
dyś odejmowało mi mowę i to w dosłownym znaczeniu tego słowa!
...A przecież historia jako przedmiot nauczania, sama w sobie jest
niezwykle ciekawa, bo to kopalnia wiedzy!

Myślę również, że wszyscy powinni ją poznać, żeby zrozumieć swoje jestestwo! ...No no, teraz to jestem mądra... ...Pamiętacie jednak z pewnością znane przysłowie:

- „Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał"?.
Bardzo to mądre, nie wątpię.

...Ale o jednym zapomina się.

Kto i w jaki sposób tą wiedzę przekaże (czyli nauczyciel Jasia) i to

szczególnie na początku edukacji, to sprawa niesamowicie ważna,

a czasem ważniejsza nawet od samej nauki!

...I tylko ja wiem, co straciłam w ten sposób, dzięki Pani Adriannie K.

Bo trzeba przyznać, że była prawdziwą „siekierą" zupełnie bez serca

oraz nawet odrobiny litości i to szczególnie w stosunku do mnie, co

opisuje dokładnie moja opowieść.

Opowieść o pierwszej w życiu klasówce z historii i pierwszym moim

doświadczeniu ze ściągą.

TRAGICZNE w skutkach doświadczenie - trzeba tutaj dopowiedzieć.

(...) Na sprawdzian przygotowałam się doskonale, bo moja ściąga formatu A4 ledwo mieściła się pomiędzy mną, a końcem zielnej, starej ławki w której siedziałam z koleżanką. Tabelki, ramki, zaznaczenia i podkreślenia kolorowymi flamastrami widoczne byłyby chyba z odległości kilometra, a co dopiero z pierwszej ławki gdzie siedziałam!

27


Czasami zdarzyło mi się schować ściągę, ale tylko dwa razy i t w ciągu dwóch pierwszych minut, bo potem już nastąpił rrr nieodwołalny koniec i wylot za drzwi z wielkim hukiem. Pani Adrianna ryknęła wtedy swoim kompletnie nie kobiecym, al' jakże zwierzęco-męskim głosem z nietuzinkowym wydarciem w wy sokiej tonacji, zupełnie nie przejmując się moimi bębenkami usznymi które w końcu mogłam utracić!

...A na zielonej obdrapanej ławce po mojej stronie leżał wielka jak blok techniczny, ubrana w kolory ŚCIĄGA. Wpadłam - pomyślałam z przerażeniem.

- Wynoś się za drzwi, dwója! - Pani A. dodała z wrodzoną jej deli
katnością już zupełnie odbierając mi chęć do życia i jakąkolwiek na
dzieję.

...Ale najgorsze dopiero się jednak zaczęło! Musiałam przecież i tak w najbliższym czasie wszystko to zaliczy' bo jakże mogłoby być inaczej?

Zatem nauczyłam się materiału z klasówki naprawdę na blachę. ...Ale niestety.

Kiedy tylko znalazłam się na środku wezwana do odpowiedzi, przyszło zamroczenie, zapomniałam chyba nawet jak się nazywam! Dopadło mnie wtedy pierwszy raz w życiu uczucie totalnej bezradności i.... pustki w umyśle.

To było jak zły sen. Jakieś złe moce obezwładniły mój mózg! Zero, kompletnie nic nie pamiętałam. Biała kartka! Zatem usłyszałam od Pani:

- Druga dwója, pała, lufa, łabędź!

...I stan mojego pobudzenia emocjonalnego sięgnął zenitu, kiedJ dotarło wreszcie do mnie to co się wydarzyło oraz to, że jeszcze raa będę pytana tego samego! Postanowiłam wtedy, że następna próba musi się udać!

28 I


Opanowałam nawet drobiazgowo materiał, na co mam świadków, daję słowo!

. Ale cóż z tego, jak na polecenie chyba samego diabła poniosłam totalną klęskę na polu bitwy z Panią Adrianną K.

...Znowu to samo, ale nie, przepraszam.

Tym razem zapamiętałam dwa fakty historyczne, które jak modlitwę w „stanie zaćmienia", głosiłam chyba dziesięć razy! A brzmiało to mniej więcej tak:

z płaczem wyksztusiłam...

- Czy ty w ogóle coś wiesz? - To jest szczyt wszystkiego!

- Już prawie swoimi nadnaturalnymi możliwościami w zakresie decy
beli i wysokości dźwięków wygarnęła Pani nauczyciel, a moje zwię
dłe uszy starały się jeszcze zaciekle bronić, chociaż już w oczach
pojawiły się łzy spowodowane tzw. alikwotami - czyli elementami
wspaniałego jej głosu.

...Nagle jednak doznałam olśnienia!

MAM! Przypomniałam sobie!

...Wtedy uratował mnie (niestety tylko na chwilę) przebłysk mojej

świadomości, który nakazał mi powiedzieć:

- Aaaaa, jeszcze była bitwa pod Głogowem!

- wrzasnęłam uradowana, jakbym co najmniej cieszyła się, że ona
rzeczywiście się odbyła!

- No, a kiedy miała miejsce ta bitwa? - jeszcze trzymając się tema
tu, zapytała ONA.

" No pod Głogowem i

- Ale kiedy? - bezczelnie mi przerwała!

29


0x08 graphic
0x08 graphic
-....Pod Głogowem....i na Psim Polu - zgłupiałam

chyba do reszty gadając znowu o Psim Polu!

- O, tego już za wiele! - ryknęła.

I w tym momencie Pani Adrianna K. nie wytrzymała. Sięgnęła po mój zeszyt, aby wpisać mi słowo jak do pamiętnika - ku pamięci, ale dla rodziców:

„To jest już trzecia ocena niedostateczna w ciągu 2 tygodni...", itd. Sprawa przyjęła obrót niezamierzony. Rodzice spanikowali. Mama postanowiła wręcz uczyć się ze mną, udzielając mi dobrych rad w rodzaju:

nie zdążyłam się zastanowić czy mogę historię polubić czy nie, bo jak tylko widzę Panią Adriannę to w ogóle o niej zapominam. Tak jakby żyło się tylko teraźniejszością i przyszłością, a przeszłość nie istniała! Totalna pustka i zapomnienie!

- „Jeśli ma się same piątki jak Ty kochanie, to żaden problem mieć
ich o jedną więcej, np. z historii" - kochana mama próbowała nadal
w jakikolwiek sposób mi pomóc.

...Ale tu się właśnie myliła, bo to BYŁ problem, przynajmniej dla mnie.

Kończąc jednak temat historii, to mama w końcu tak mnie „nakręciła", że oprócz wiedzy typowo historycznej, którą i tak posiadałam już wcześniej - uwierzyłam w siebie, a to mi było chyba najbardziej potrzebne.

...I wyobraźcie sobie, że zdałam! W ostateczności Pani dała mi 3 na] szynach, czyli 3 odjeżdżające w stronę 2, a na koniec roku: - dosta-' teczny - z łaską wielkodusznej dręczycielki!

...I wtedy właśnie uświadomiłam sobie pierwszy raz w życiu, jaką' potęgą jest wiara. Można z nią dokonać autentycznie wszystkiego!

Z perspektywy czasu jednak, zastanawiam się nad tymi zanikami pamięci na historii i wiecie co myślę? To znowu łączyło się z analizowaniem przeze mnie dźwięku. Tym razem - brzmienia głosu Pani Adrianny K.

30


0x08 graphic
Ja się go po prostu panicznie bałam, wprost mnie przerażał!

Wiem, że cierpię w jakimś sensie na nadwrażliwość na dźwięki z powodu absolutnego słuchu, ale podobna sytuacja miała już miejsce w domu - przy krzyczącym na mnie ojcu, jak również na lekcji skrzypiec, kiedy Pani tak na mnie wrzasnęła, aż zemdlałam. Chyba w ten sposób mój organizm zwyczajnie się bronił! Totalne osłabienie wszystkich zmysłów!

Teraz to rozumiem.

...I może wyda się to dziwne, ale na każdy dźwięk składa się szereg tzw. alikwotów, czyli małych elementów harmonicznych o różnej wysokości. Tego normalnie się w ogóle nie słyszy, ale gdzieś podświadomie - tak.

Ja to słyszę może powiedzmy - troszkę lepiej i dlatego też często z tego powodu cierpię, bo nie mogę wprost znieść niektórych alikwotów danego brzmienia czy barwy.

Głos ludzki również posiada takie właśnie właściwości i przez to bardzo nas absorbuje, czego nie jesteśmy często w ogóle świadomi. ...Chociażby to, że kogoś lubimy i już. Nie zastanawiamy się przecież - dlaczego?

Albo zwróćmy teraz uwagę na swoich bliskich, znajomych, czy nie jest nam miło kiedy do nas mówią? Czy ich głos jest ciepły, łagodny i stonowany? • ■■A co z tymi, których nie darzymy sympatią? Czy podoba nam się ich tembr głosu? Zauważcie sami.

Nieraz nawet sterowani jesteśmy czyimś głosem w nie pozytywnym znaczeniu, zupełnie jednak nie zdając sobie z tego sprawy! Podświadomie boimy się go i wykonujemy polecenia jak w zamroczeniu!

■Albo też nie zwracamy często uwagi na czyjś głos przy poznaniu, a potem nie możemy z kimś wytrzymać...? Itd., itd....

To wszystko świat rozmaitych dźwięków, specjalnie dobranych, w przeróżnych współbrzmieniach, co okazuje się niezwykle ważne! Bowiem dzięki temu można doskonale manipulować ludzkim uchem, które najzwyczajniej w świecie ulega złudzeniom słuchowym!

31


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
...A często stanowi to nawet tzw. przekaz podprogowy, zapadają głęboko w naszą podświadomość. I właśnie na tej zasadzie oddział je na nas większość reklam audiowizualnych czy radiowych. Trzeba więc niezwykle uważnie wsłuchiwać się w otaczające dźwięki, by mieć świadomość ich występowania oraz używania.

1985/1986

Dwa ostatnie lata ukochanej, podstawowej szkoły muzycznej.

Z fortepianu utrzymywałam się wciąż na wysokiej pozycji, ale za t

ze skrzypiec - niestety miałam już troję.

Tak naprawdę to chyba nikogo to nie obchodziło, a już z pewności

nie Andrzeja B., z którym lekcje odbywały się tylko czasami - ja

mu się przypomniało, albo nie zasnął.

Za to w domu grałam, śpiewałam i komponowałam swoj| pierwsze pełnowartościowe utwory.

Napisałam nawet specjalnie dla taty piosenkę, ażeby przynajmni spróbować Go nieco odmienić (oczywiście chodziło o przemian duchową i zwrot ku dobru).

I przytoczę teraz jej słowa, dodając jednak tłustym drukiem swój interpretację z odrobiną czarnego humoru:

MÓJ TATA muz. i sł.Basia (lat 12)

1 .Gdy tata jest w domu jest bardzo cicho, bo tata coś w sobie ma

(Trzeba siedzieć jak mysz pod miotłą, żeby nie oberwać)

Gdy obiad gotuje to pachnie tak bardzo, że zapach do kuchni przy]

ciąga mnie

(Na ironię! - ojciec nigdy w życiu nie ugotował prawdziwego

obiadu!, a to miało go zachęcić i....pierwsza próba nieudana)

REF. Bo tata mój to taki fajny PAN, co kocha mnie i także wszystl

kich Was

(Ojciec, który nigdy nie przytulił swojego dziecka i jest tylko ocr

tych "złych rzeczy" pozostaje obcy, a z kochaniem to - mojej

pobożne życzenie o kochającym ojcu, że może przez to się'

zmieni, zacznie okazywać uczucia...i...druga próba nieudana).

2 Gdy chodzę z tatą na zakupy, tata kupuje mi co chcę (Akurat!) jak podoba mi się laleczka, to tata kupuje mi ją? (Bardzo chciałam mieć wtedy lalkę Barbie, której oczywiście nie dostałam. Otrzymywałam za to „zużyte" lalki w spadku, dlatego moją ukochaną zabawką była małpa z trocin).

Rezultat był oczywisty.

Piosenkę musiałam grać zawsze przy gościach aby pokazać, jaka to wspaniała atmosfera panuje w naszym domu i jak się wszyscy kochają.

Ale prawda była okrutna. Nic do mojego ojca nie dotarło! Zrozumiał wszystko opacznie i dosłownie!

Piosenka zatem nie wniosła nic nowego do mojego „wspaniałego" życia, nic nie zmieniła. Dzięki muzyce było nadal „usłane różami", ale z piorunująco ogromnymi kolcami, jeśli chodzi o dom rodzinny. Kolce raniły często, ale mój wierny Doradca (w 1982 r. nazwałam Go Anioł Stróż) podtrzymywał mnie na duchu przez cały czas. Był ze mną zawsze w tych trudnych momentach oraz rozwijał moją duchowość, i razem z muzyką, nadawało to sens mojemu życiu.

Musiałam jednak z braku czasu przerwać na chwilę swój „potężny" rozwój duchowy i skupić się na grze na skrzypcach, bo egzaminy do Liceum Muzycznego zbliżały się już nieubłaganie. Postanowiłam więc wziąć się poważnie za siebie i zacząć ćwiczyć, by nadgonić utracony wcześniej czas.

...I ostatecznie - moja wytężona praca na coś się przydała, bo

dostałam się do Państwowego Liceum Muzycznego w Katowicach! Jednak nie przyjęto mnie na skrzypce, ale na altówkę - czyli takie „większe skrzypce" z zamienionymi strunami z najwyższej skrzypcowej „e" na najniższą w altówce „c".

Altówka brzmi ciemniej i głębiej co mi się zawsze podobało, bo moje uszy jakoś nigdy nie mogły ścierpieć wysokich tonów o piskliwej barwie (pewnie znowu te alikwoty!), a moje fabryczne skrzypce zakupione okazyjnie w komisie tak właśnie brzmiały. Jednak bez względu na to, jestem dziś ogromnie wdzięczna rodzicom, że w ogó-le je miałam, ponieważ miałam po prostu na czym grać.



32

33


0x08 graphic
0x08 graphic
Dzięki spędzeniu następnych sześciu lat w Liceum Muzycznym, p głębi się bardzo moja wiedza muzyczna, ale zacznę także powo wierzyć w siebie. ...Bo już nawet na egzaminach wstępnyc z kształcenia słuchu usłyszałam od Pani przewodniczącej komis słowa, które wprawiły mnie w wielkie uczucie nadziei, że może co jeszcze ze mnie będzie!

- „Naprawdę dobrze słyszysz dziecko..., kształcenie słuchu zdała najlepiej ze wszystkich!" - powiedziała Pani Alicja B. ...A ja sięgnęłam wtedy pamięcią do lat wcześniejszych i... rzecz wiście! Nigdy nie miałam problemów z wysłyszeniem czegokolwie w muzyce, a w szkole wprost przepadałam za dyktandami czy za| gadkami dźwiękowo-muzycznymi!

...I wówczas pomyślałam sobie, że istotnie - może coś we mnie jest] skoro przyjęto mnie do prestiżowego Liceum Muzycznego...? Bo z całą pewnością mogę stwierdzić, że nie ujęłam nikogo za sercl

swoją grą na skrzypcach podczas egzaminu wstępnego

Jednak i tak otrzymałam szansę, a to niesamowite uczucie! Wiedziałam, że nie mogę jej zmarnować.

1986/1987

Pierwszy rok szkoły w Państwowym Liceum Muzycznym im. Karolsl Szymanowskiego w Katowicach, gdzie uczęszczał przed laty sarrj Krystian Zimerman, czy Stanisław Sojka.

Przydzielono mnie do klasy profesora altówki - Andrzeja Jl czyli kolejnego już w mojej edukacji muzycznej Pana, właśnie o tyrra imieniu. Jednakże ten nauczyciel, to ktoś wyjątkowy... ...I dzięki Bogu! - bo ktoś nareszcie się za mnie porządnie wziął! Poprzeczka podniosła się więc wysoko w górę, a tu jeszcze dodat-j kowo musiałam nadrobić poprzednio utracone lata na skrzypcach. Zatem mój nowo przydzielony instrument (altówkę wypożyczało się! ze szkoły, ale dostał mi się dobry egzemplarz) - zaczynał powoli' nabierać pięknego brzmienia. Grałam naprawdę coraz lepiej. ...Ale niestety, tylko do czasu! ...Do czasu felernego koncertu - popi su, którego historię Wam teraz opowiem.

34


(...) Przyszłam po trzytygodniowej przerwie chorobowej do szkoły (to musiało być rzeczywiście coś poważnego!) i czułam się jak nie z tego świata", a profesor Andrzej J. powiedział, że muszę zaorać na popisie następnego dnia, że dam radę... ...Ale nie dałam.

Dałam za to plamę i to na całości swojego występu! Zupełnie zapomniałam co gram i gdzie jestem, kiedy już znalazłam się na scenie. Nie wiedziałam w ogóle od czego zacząć. Rozpoczynałam może pięć razy i stop, zero, kocia muzyka, nie ten utwór, w ogóle nie te dźwięki! Totalne, absolutne zamroczenie!

To było jak zaćmienie umysłu, spowodowane prawdopodobnie nadprzyrodzonym stresem i wiarą w to, że sobie nie poradzę. ...No i sobie nie poradziłam!

Sama przecież tego chciałam, sama wywołałam tą cudowną, ale jakże silną MYŚL, że nic nie zagram!

...Jednak najgorsze dopiero było przede mną, o czym wtedy nie miałam jeszcze zielonego pojęcia!

Gdyż od tego przeklętego dla mnie dnia, rozpoczęły się problemy związane z altówką.

Mój kłopot polegał na zupełnym braku koncentracji i jakiejś dziwnej niemocy w czasie koncertów czy popisów wykonywanych na tym instrumencie. A co ciekawe, na scenie tzw. rozrywkowej (czyli śpiewanie i granie na pianinie) zupełnie mi się to nie przytrafiało! Czyli ogólnie mówiąc, nastąpiła jakaś blokada psychiczna dotycząca - tym razem altówki!

• ■■Boże, kiedy skończą się moje problemy? Może rzeczywiście coś jest ze mną nie w porządku? Wiem!

Prawdopodobnie wszystko to wynika z moich nieopanowanych emocji oraz mojej nadwrażliwości, lęków i zbyt surowego wychowania. Ale oczywiście dochodzi jeszcze do tego fakt, że fortepian w sali gdzie odbywał się w/w popis był przestrojony o ćwierć tonu. ••A jak się później dowiedziałam, to dla tzw. „absoluta", czyli kogoś, kto posiada absolutny słuch - to oznacza definitywny koniec! Nie jest w stanie nic zagrać!

35


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
...No, to rzeczywiście podobnie jak ja. I być może to mnie tłumacz ale ja już naprawdę sama nie wiedziałam wtedy, co o tym wszystki sądzić. Miałam po prostu dość!

...I tutaj znowu do głosu doszedł mój Anioł Stróż i jakaś nad przyrodzona moc odezwała się znowu, przypomniała o sobie: - „Jestem Basiu i Ci pomogę"- usłyszałam słowa z głębi serca. ...A ten mój kontakt w parapsychologicznym znaczeniu, dotyczącej mocy, zawsze stawiał na mej drodze bardzo pomocnych mi ludzi. Jakaś siła pchała mnie w ich kierunku. I tak właśnie było wtedy ze Stasiem i Hanią. ...Ponieważ akurat w momencie kiedy wpadłam w tarapaty, musia łam gdzieś w autobusie przeczytać ogłoszenie, którego nigdy wczei śniej nie widziałam, albo byłam zawsze ślepa! Widniał na nim napis: „Masz kłopoty w szkole, zgłoś się do nas". ... A ja je niestety miałam! I było mi już wszystko obojętne, chciałam być muzykiem, a nie mo: głam grać. To było straszne i za wszelką cenę chciałam to zmienić! Zgłosiłam się więc prawie natychmiast pod adres z ogłoszenia. ...A tam poznałam Hanię i Stasia - parę psychologów, prowadzącycl spotkania z osobami podobnymi do mnie, z osobami, które maj problemy i potrzebują pomocy.

Następnie zaczęłam uczęszczać raz w tygodniu na zajęcia, a moż raczej - nasiadówki pełne mądrych, problematycznych rozmów ora zabiegów uzdrawiających duszę. ...A po każdym takim spotkaniu coraz bardziej cieszyło mnie życie,! i samo nawet to, że świeciło słońce albo padał deszcz, stawało się] przedmiotem mojej radości.

...I chociaż na to wygląda, ja wcale nie zwariowałam! Hania i Staszek to wspaniali ludzie, którzy zwyczajnie poświęcaj swój cenny czas, aby komuś pomóc.

Są pogodni i uczynni, rozmawiają z osobami podobnymi do mnie naj różne tematy i podpowiadają po prostu - co robić?

...I tak każde ze spotkań, poświęcali zawsze zwłaszcza jed nej osobie z grupy. Przy czym ja chyba nigdy nie zapomnę, tych dwóch godzin przeznaczonych właśnie dla mnie...

36


0x08 graphic
0x08 graphic
(...) Leżałam na wznak „przyklejona" do podłogi. I chyba z piętnaście osób usilnie przyciskało mnie do niej jeszcze bardziej, a ja miałam się podnieść i wyzwolić z ucisku tylu „siłaczy" _ bo takie właśnie zadanie otrzymałam od Hani i Stasia.

.Spróbowałam raz i nic, nawet nie drgnęłam. Do tego wszystkiego każdy z grupy wykrzykiwał wtedy słowa mojego profesora z altówki, rozczarowanego moją ostatnią grą na koncercie:

Hania i Stasiu wyciągnęli oczywiście wcześniej ode mnie informacje na ten temat, aby je potem w znakomity sposób wykorzystać. ...Jednak w czasie tego okropnego wrzasku, Stasiu szeptał mi także prosto do ucha słowa, które bardzo przypominały mi głos mojego Doradcy, Anioła Stróża:

- „Jest w tobie moc, dasz radę, do dzieła, pokonasz wszystko, jesteś silna jak nigdy dotąd".

I stał się cud!

Nie wiem w jaki sposób, ale wezbrała we mnie taka siła, że potrafiłam to zrobić:

- Podniosłam się i wstałam! Wbrew wszelkim prawom fizyki! Naprawdę uczyniłam to! I poczułam się wolna jak ptak.

Od tego czasu wszystko się zmieniło. Lęki na scenie ustąpiły.

A dla mnie oznaczało to tylko jedno - koniec kłopotów! •••I rzeczywiście. Koncerty, popisy i wszystkie moje występy były już bajkowo wspaniałe!

•I choć trudno w to uwierzyć, to autentycznie nastąpiła wtedy tak gwałtowna zmiana w moim życiu - „obrót o 180 stopni"!

...Widocznie tak właśnie miało być! Wszystko to musiało się wydarzyć, abym mogła dalej się kształcić i rozwijać muzycznie.

Potrzebowałam wiary we własne siły i otrzymałam ją!

dyż potem doskonaliłam swoją grę na altówce i pianinie już bez żadnych problemów czy blokad, dochodząc z czasem do perfekcji.

37


0x08 graphic
0x08 graphic
...A to jest jedynie kolejny dowód na to, czego może dokonać na« umysł, kiedy odpowiednio nim pokierujemy. Potrzebujemy jednak dl tego otwartego i szczerego podejścia z naszej strony, wiary orał dobrego Doradcy.

...Ja go na szczęście mam i teraz czuję to jak nigdy dotąd! Ale wiem też, że każdy posiada swojego Anioła Stróża, Doraddl - po prostu nauczyciela, który kieruje nasze kroki na właściwą ściea kę życia, do właściwych ludzi, mówi nam w które drzwi zapukać aże by spełniły się nasze marzenia.

...I ja też potrzebowałam czasu, żeby to zrozumieć oraz wsłuchał się w „uzdrawiający" głos wewnątrz mnie, który jak się okazało po tern - naprawdę mnie wyleczył!

...Bo przecież poznanie Hani i Stasia, zawdzięczam tym właśniś wewnętrznym dźwiękom, wspaniałym nutom, boskiemu głosowi dli którego nie ma rzeczy niemożliwych!

To on - właśnie głos intuicji, kazał mi przecież postawić wszystkie kroki, które postawiłam!

...Czyli warto jednak czasami wsłuchać się w siebie, by odnaleźli sens działania oraz otrzymać odpowiedź. A ten, kto nie będzie słuchał - po prostu nic nie usłyszy...

1988

Zadomowiłam się już w nowej szkole i czas głównie upływa mi rifl

kształceniu się oraz rozwijaniu pod względem muzycznym.

Czyli... ćwiczę, ćwiczę i jeszcze raz ćwiczę!

Ciężko pracuję na swoją przyszłość i nie mam już zupełnie czasu dla I

siebie.

Nie wspomnę nawet o jakiś rozrywkach, czy wyjściach z koleżanka-j

mi, bo to nie będzie możliwe jeszcze przez długi długi czas.

...Jednak moje poświęcenie, daje w końcu pierwsze efekty.

I nareszcie na głównym instrumencie - czyli teraz na altówce „idzie

mi" całkiem dobrze, a na to czekałam przecież od lat!

Również mój profesor Andrzej J. jest przeszczęśliwy z tego powodu.

Zaś ja jestem mu wdzięczna za to, że jest dla mnie jak ojciec.

38

i


0x08 graphic
Bo gdyby na przykład mój nauczyciel wyżywał się na mnie i krzyczał (Jak prawdziwy tatuś czy Pani ze skrzypiec), rozkazywał mi, był bezwzględny i nie miał poczucia spełnienia się w roli dobrego nauczyciela, spotkałby się prawdopodobnie tylko z młodzieńczym buntem przyszłej altowiolistki.

A już nie wspomnę ile ja bym wtedy straciła! Jednak „ktoś z góry" dobrze wiedział w czyje ręce mnie oddać. Dostałam się pod skrzydła tego właśnie wspaniałego nauczyciela, który umiał wydobyć ze mnie „śpiące wcześniej pokłady muzykalności" - jak lubił mawiać Andrzej J.

To On wprowadził mnie na drogę pełną muzycznej fascynacji oraz ukazał mi piękno i okazałość - jakże wzruszającego, prawdziwego świata muzyki.

Na fortepianie za to uczyła mnie Pani Małgorzata G., która okazała się być jeszcze ambitniejsza od tej ze szkoły podstawowej. To, co mi zadawała przekraczało chyba nie tylko moje możliwości! Musiałam z lekcji na lekcję przygotowywać nową gamę z pasażami, etiudę, inwencję lub fugę oraz sonatę czy koncert i utwór dowolny. Coś niewykonalnego na dłuższą metę!

I to szczególnie wtedy, kiedy to gra na altówce bodajże powinna być dla mnie najważniejsza...?

Zatem znowu podobny problem, do tego ze szkoły podstawowej. ...I kiedy tu ćwiczyć? A jeszcze do tego dochodzi przecież normalna nauka, czyli: klasówki, sprawdziany, egzaminy, itd... Zaczyna brakować mi naprawdę czasu i czuję się już zmęczona. Doba wydaje się być dla mnie za krótka!

- Proszę, niech w końcu ktoś zmiłuje się nade mną i coś zrobi - bła
gałam ciągle w myślach zwracając się oczywiście w stronę niebios.
1 nie musiałam długo prosić, gdyż niebawem nadeszła odpo
wiedź.

• ■ Ponieważ uż wiem, że kiedy bardzo się czegoś pragnie, a jest się otwartym, dobrym i życzliwie nastawionym do świata człowiekiem, każda prośba zostaje w końcu wysłuchana. I dodam tutaj, że nie jest fo ani pierwszy ani ostatni przykład w moim życiu takiego właśnie spełnienia.

39


0x08 graphic
0x08 graphic
...Zatem zostałam szybko przeniesiona od Małgorzaty G. do inng Pani, niewymagającej ode mnie „cudów" na dodatkowym instrumert cie. I chociaż ja autentycznie kocham grę na pianinie, to niestetj z braku czasu i odgórnego przymusu musiałam troszkę zwolnić tern po...

...Przecież nie mogłam znowu zawieść Andrzeja J., skracając sobi| czas ćwiczeń na altówce, bo już lada dzień miałam zostać końce mistrzem altówek w orkiestrze symfonicznej! A to nie lada wyróżnienie...

1989

W tym roku rozpoczynam drogę samorealizacji, poprzez sprawdzenie się. Czyli czekają mnie występy przed szerszym audytorium ora ważnymi postaciami ze świata muzyki.

Również zaczyna klarować się mój sposób przekazywania siebie wif własnej twórczości.

...I już w maju tegoż roku, po raz pierwszy wystąpiłam przed wielkim Jury, któremu do dzisiaj jestem bardzo wdzięczna. Zostałam bowiem nagrodzona I miejscem w konkursie, a poprzez te zachęcona do dalszej pracy nad sobą. i to jest właśnie wspaniałe, za to dzisiaj dziękuję! ...Może dlatego utkwiły mi w pamięci nazwiska Jurorów: - Pani Halina Szymura z TV Katowice, Pan Grzegorz Zmuda repre zentujący Radio Katowice oraz Pan Zygmunt Kiszakiewicz. ...A był to Przegląd Piosenki Kolejarskiej.

I może na dzień dzisiejszy sama nazwa brzmi dość śmiesznie, t4 jednak jak na mój pierwszy konkurs - zupełnie wystarczy. Bo oprócz konkurencji przypisanej takiej imprezie, trzeba było takżJ zaśpiewać piosenkę o kolei czy pociągach, a to wbrew pozorom ni| taka prosta sprawa! Jako że hity z cyklu „Wsiąść do pociągu., w ogóle nie miały prawa się pojawić z powodu swojej popularności a utwory konkursowe musiały być wcześniej nieznane. Jednak najważniejsze jest to, że wreszcie pierwszy raz w życiu wy stąpiłam na prawdziwej estradzie i uwierzyłam choć trochę w siebie.

40


0x08 graphic
0x08 graphic
yy tym roku również, zaczęłam przykładać się do napisania utworu na Konkurs Zjednoczenia Europy, który miał odbyć się we Włoszech

już niedługo.

Kompozycję wyobraziłam sobie jako ogród pełen róż, gdzie każda

róża jest dzieckiem z innego kraju, mając na celu integrację Europy.

I iUż w uszach słyszałam moje dzieło wykonywane przez małe dzieci,

bo to takie wzruszające i prawdziwe.

...Ale pojawił się problem!

- Skąd wziąć te malutkie dzieci o pięknych głosach?

...Zapewniam, że to nie było wcale łatwe!

jednak w końcu, po długich poszukiwaniach, wpadłam na pewien

pomysł...

...Na naszym osiedlu od lat istniał zespół pieśni i tańca „Tysiąclatki", składający się z dzieci od 6 do 18 lat, gdzie tańczyła i śpiewała moja najlepsza przyjaciółka Ola W.

I pomimo iż WCALE nie dysponowałam wolnym czasem, postanowiłam wybrać się kiedyś z Olą na próbę i ewentualnie poszukać dzieci do mojego utworu na konkurs Zjednoczenia Europy. Jednak kiedy już weszłysmy na salę prób i poznałam Panią Barbarę B. - dyrygentkę oraz choreografkę zespołu, musiałam coś najpierw zagrać na pianinie i zaśpiewać, bo takie zadanie wyznaczyła mi natychmiast szefowa zespołu.

...Ale jak się potem okazało, wypadło to chyba całkiem nieźle! Gdyż już niebawem Barbara B. przekonała czwórkę ładnie śpiewających dzieci do wzięcia udziału w moim projekcie, oraz zaproponowała mi także pisanie muzyki i tekstów dla jej zespołu, co było dla mnie nieoczekiwanym, miłym wyróżnieniem.

...Nagraliśmy więc moją piosenkę konkursową w NOSPR i TV w Katowicach, na profesjonalnym sprzęcie oraz wielkiej scenie. Tekst został zaśpiewany w pięciu językach - tak sobie to wszystko dodatkowo utrudniłam...

Czyli... każde dziecko (róża), ze zjednoczonego już ogrodu róż (Europy), śpiewało zwrotkę w innym języku:

Niemieckim, francuskim, angielskim, włoskim, a potem w języku Polskim i włoskim wszyscy śpiewali refren. 1 to na dodatek ze mną!

41


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Wstawkę instrumentalną zrobiłam na altówce.

Refren utrzymany był w sambie, a zwrotki ad libitum (czyli od upodo

bania, bez określonego tempa).

- Ale zaraz zaraz, po co ja to wszystko piszę, skoro to zupełni)

niepotrzebne, ponieważ wyniki konkursu nie są znane do dzisiaj! Tak, bo podobno konkurs w ogóle się nie odbył. Przynajmniej tak mnie poinformowano.

...I tyle pracy poszło na darmo

...Ale przynajmniej było miło!

A doświadczenie czyni mistrza, więc głowa do góry Basiu! - szybk<

pocieszyłam się.

...Jednak teraz już wiem, że igdy nic nie robi się na darmo ystarczy działać, a wszystko z pewnością zostanie gdzieś odnoto wane i w odpowiednim czasie zaprocentuje. I pod żadnym pozorem nie wolno załamywać się, tracić ducha, próżnwać czy narzekać, bo to zamyka drzwi prowadzące do sukcesu.

- tyle już zdążyłam się nauczyć!

Jak widać życie dorastającego muzyka jakoś się toczyło, al za to w domu, zupełnie nie mogłam już funkcjonować. Może wiele tłumaczy mój wiek dojrzewania i tzw. okres wzmożoneg buntu przypadający akurat teraz, ale trzeba przyznać, że czaser bywało w domu naprawdę „gorąco"... A historia którą teraz opiszę, ukaże najlepiej co wtedy czułam.

(...) Zaczęłam zbierać dyplomy po różnych konkursach, fej stiwalach i wieszać je na ścianie w pokoju, bo tapeta którą rodzic otrzymali od sąsiadki w żółto-pomarańczowe kółeczka, wzmagała] jedynie moje poczucie rozdrażnienia i beznadziei. Chciałam ją koniecznie zakryć i to najlepiej w całości! Nie przypuszczałam jednak, że to może się aż tak źle skończyć. ...A co się stało?

- Mój tata miał po prostu zły dzień.
Za to ja zawieszałam coś akurat na tej „pięknej" ścianie, do czego jaki
się okazało, nie przysługiwało mi żadne prawo...

...Bo ojciec z dużym impetem otworzył nagle drzwi.

42


0x08 graphic
a ten dźwięk właśnie - gwałtownie otwierających się z dużą siłą drzwi, takie swojego rodzaju niesamowite zgrzytnięcie, zawsze powodowało u mnie przyspieszenie pulsu i bicia serca.

I tym razem więc stało się podobnie! Ogromnie przestraszona, aż podskoczyłam do góry, a serce zaczęło mi walić jak młot! A kiedy na dodatek ojciec ujrzał mnie z pinezką i dyplomem w ręce, zrobił nienaturalnie duże oczy (zawsze wtedy każdy się go bał) i zaczął krzyczeć, bo rzadko potrafił tylko mówić:

...Ciekawe, że wcześniej był już w pokoju niejeden raz i tego nie zauważył. Ale to widocznie musiał być odpowiedni dzień. No i był.

Ja głupia jednak nie wyczułam tego i zaczęłam się bronić argumentami w rodzaju:

I to już za dużo powiedziałam, bo dostałam jak to ON określał:

- W papę.

Czyli prosto w twarz i to z pięści... ...Zdążyłam tylko krzyknąć:

- Nie bij! Proszę....

...Bo krew polała mi się z nosa i już wiedziałam, że nic nie jest moje w tym domu i nic mnie tu nie trzyma.

Postanowiłam uciec.

•■■Ale może to znowu mój Anioł Stróż mnie powstrzymał, może

stchórzyłam, nie wiem, bo ostatecznie z mojej ucieczki nic nie wyszło.

Pozostało mi jednak po tym zdarzeniu coś, co wiem do dzisiaj, co sobie jedynie wtedy właśnie uświadomiłam:

- Zawsze kochałam bardzo mamę, siostrę oraz babcię - i ta miłość Przytrzymała mnie na pewno!

43


0x08 graphic
0x08 graphic
Jednak śmieszne wydaje się to, że na swój sposób kochałam takżj tatę i kocham Go nadal! Bowiem głęboko wierzę, że nadejdzie taki dzień, taka chwila, tal moment, kiedy ojciec podejdzie do mnie czy do mojej siostry, przytul nas i powie:

- Przepraszam kocham Was.

...I to wystarczy, w zupełności wystarczy, aby każdy dowiedział sil o Jego wielkiej przemianie wewnętrznej.

0 tym, że serce które przecież zawsze posiadał nagle zaczęło nabie|
rać innego wymiaru, zaczęło naprawdę bić, bić dla kogoś.
Właśnie wtedy mój ojciec otworzyłby się na prawdziwą, ojcowski
miłość! ...Ale niestety na tą miłość, na którą On sam czekał prze!
wiele lat, przez wiele ciężkich dni i tygodni, miłość - której nie móc
okazać, bo jej nigdy nie zaznał!

1 nie trzeba patrzeć wstecz na dzieciństwo takiego człowieka jak m<
tata, bo prawdopodobnie i tak zawsze okaże się, że było to bardz
nieszczęśliwe, pozbawione miłości, osamotnione dziecko.
Ponieważ tak właśnie bywa najczęściej...

Dlatego proszę już dziś wszystkich tych, którzy w jakikolwie sposób czują się winni, którzy zrobili coś, czego nie mogą sobie wy baczyć. Albo tych, którzy mają poczucie ogromnego żalu, lub dozna krzywdy, której nie potrafią wybaczyć innym - i to nie tylko w stosun ku do swojej rodziny. - Uwolnijcie się! Wszyscy! ...Ale i dajcie wolność innym!

Gdyż z pewnością wina nie jest tylko Wasza, albo jedynie czyjaś. A ból, doznanie krzywdy i cierpienia, każdy przeżywa bardzo mocn

tyle że - na swój sposób.

Wybaczcie sobie, ale i wybaczcie wszystkim po kolei, bo jeśli tęgi
nie uczynicie, powodować to będzie u każdej ze stron jeszcze więkl
szą niechęć i przygnębienie, a co za tym idzie - atakowanie nadal.
Zapamiętajcie, że obwinianie siebie czy innych jedynie może tylko
pogorszyć sytuację. Bowiem głębokie poczucie żalu czy winy, przyj
ciąga do siebie tylko same złe rzeczy, co manifestuje się poteri
w naszym życiu chociażby jako choroba, brak pracy, partnera życioj
wego, czy dóbr materialnych

44


0x08 graphic
0x08 graphic
Zrozumcie, że i tak już nic z przeszłości nie da się wymazać, ale orzyszłość owszem - można kształtować dowolnie! Przyszłość zależy od nas!

...I dlatego już dziś:

- Niech ojciec zrobi swojej zbuntowanej córce herbaty, a matka niech przytuli syna, który ją zawiódł! Niech każdy przebaczy każdemu!

A to wszystko po to, żeby już nikt nigdy nie zmusił dziecka do decydowania pomiędzy życiem a śmiercią, czy pozostaniem w domu, a ucieczką niewiadomo dokąd...

...Wracając jednak do mojej ucieczki, to wówczas jeszcze coś innego wręcz kazało mi pozostać w domu i nadal się uczyć, kształcić. Poczułam wtedy, że mam w życiu jeszcze coś do przekazania ludziom, ale muszę cierpliwie czekać i rozwijać się, a przyjdzie na to z pewnością czas.

Dzisiaj już wiem, co to było - muzyka i jej siła uzdrawiania. I zapewne już wtedy właśnie mnie zaczęła leczyć, bo skupiając się na komponowaniu, graniu i śpiewaniu, nadawała sens mojemu życiu. Czułam się niezwykle szczęśliwa i cieszyło mnie to co robię, jednak niestety tylko w chwilach, kiedy pozostawałam w swoim świecie wyobraźni. Bo powroty do twardego, realnego świata przeżywałam nadal bardzo mocno.

Gdyż odrywanie się od muzyki i wykonywanie normalnych czynności ciowych, z dnia na dzień wydawało mi się coraz bardziej bez sensu. A bezustanny stres i lęk przed ojcem doprowadził mnie w końcu do poważnej choroby, która zakończyła się operacją w szpitalu. ■■•I wówczas zadałam sobie pytanie:

- Co ja tu robię na tym świecie, przecież ja tu w ogóle nie pasuję?
Ale mój Anioł Stróż odpowiedział mi wtedy cudownymi dźwiękami
wewnątrz mnie, tworzącymi płynnie grającą orkiestrę emocji:

„Cierpliwie czekaj i rozwijaj się, a wszystko nadejdzie z czasem...,
■bo każdy ma jakąś rolę do spełnienia tutaj na Ziemi, tylko musi

Podążać za głosem... głosem serca, a dowie się o swej misji".

45


0x08 graphic
0x08 graphic
1990

Nadszedł rok wielu konkursów i festiwali.

Poczułam chyba „wiatr w skrzydłach", bo zaczęło mnie coś bard

mocno pchać ku występom, pokazom, popisom, a tym samym eh

sprawdzenia się.

Poddałam więc weryfikacji swoje uzdolnienia muzyczne i mniej wi

cej tak oto przedstawiają się przykładowe wyniki:

1. Znalazłam się w Finale Wojewódzkiego, XIV Ogólnopolskie Młodzieżowego Przeglądu Piosenki.

Jednak sytuacja której tam doświadczyłam, była dla mnie nie mni niż okrutna....

(...) Bo kiedy już znalazłam się na scenie i chciałam rozp cząć swój wokalno-instrumentalny występ zauważyłam, że nie mai na czym grać, bo nie ma ani pianina ani fortepianu! I nie byłoby w tym nic wielkiego, gdyby nie fakt, że miałam zaśpij wać akompaniując sobie jedynie na tym właśnie instrumencie! No cóż... Pozostało mi więc tylko zejść ze sceny i wyruszyć z uczil ciem wielkiego smutku do domu, co właśnie miałam uczynić, gdy...;l jakiś mój wybawca krzyknął:

- Dajcie jej klawisz! I dali.

Ponieważ ustawione zupełnie przypadkowo brzmienie to: CHÓRY! i

I to w dodatku stojące chyba w ogrooomnym Kościele, bo echo pol

oderwaniu rąk od klawiszy trwało jeszcze chyba dobre parę minut!

a muzyka odchodziła gdzieś daleko z sali.

Mój głos zostawał więc sam...

...Wspaniale!

Jak ja biedna miałam zagrać jeszcze szybki utwór?

46


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
7 wolnego kawałka jakoś udało mi się wybrnąć, a nawet pasowało to do mojej ballady o rycerzu w złotej zbroi i wspaniałym śnie...

Ale gdzie pochody basu lewej ręki w szybkiej piosence? -Wszystko zlewało się w jeden wielki kocioł w którym coś się gotowało. I wiem co to było.

jo ja gotowałam się w środku!

Zaczynałam już nawet wrzeć!

...I Jury prawdopodobnie bardzo mnie żałowało, gdyż na sam koniec przesłuchania jeden z Jurorów powiedział:

- Proszę z nami (w tym miejscu wymienili zespoły, które się dosta
ły), ale prosimy też sierotkę Basię

- Sierotkę? - znowu we mnie zawrzało, kiedy to usłyszałam.

...No i proszę! Mam, co chciałam!

Wielkiej sceny mi się zachciało!

...Poszłam jednak najszybciej jak umiałam za wygranymi zespołami

i dowiedziałam się tego, czego można się było spodziewać od razu:

- Musisz dziecko jeszcze dojrzeć, te teksty o rycerzu i

zupełny brak profesjonalizmu na scenie" - wypowiedział się członek Jury.

Jednak na sam koniec tej rozmowy (a dla mnie - całkowitej kompromitacji), pomimo wszystko usłyszałam od Jury coś na osłodę: -...No, ale jak myślisz, dlaczego Cię tutaj zaprosiliśmy? - zapytali. • ••A ja w ogóle nie wiedziałam co odpowiedzieć, szczególnie że mowę odjęła mi wtedy ogromna trema, spowodowana chyba tak wielką kością miażdżących dla mnie informacji naraz. Zatem... nie czekając dłużej na moją odpowiedź, zaczęli sami:

Uradowana informacją jeszcze raz - tym razem jednak zupełnie innym tonem, powiedziałam: •Dziękuję!!!-i wyszłam.

47


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
...Jednym słowem warto było zaryzykować i spróbować swoich sił. Dowiedziałam się przynajmniej, że podążam we właściwym kierunku.

  1. Ciepłą wiosną wystąpiłam również na XXXV Ogólnopolskim Kd kursie Recytatorskim, gdzie uświadomiłam sobie, że recytacja r jest moim powołaniem, jak i przeznaczeniem. I chociaż „Mój piec" Mirona Białoszewskiego „odwaliłam na cacy",. „mucha nie siada", to nikt oprócz mnie tego nie zauważył, niestety! ...Otrzymałam jedynie dyplom uznania - za uczestnictwo.

  2. II Ogólnopolski Konkurs Kompozytorski dla uczniów średnich szt muzycznych i... wyróżnienie! ...A to nie byle co! Bowiem Szanownej Komisji przewodniczył wtedy sam Aleksan

Lasoń!

I to naprawdę bardzo prestiżowy konkurs, na dodatek wcale nie

twy z powodu dużej i to na bardzo wysokim poziomie - konkurencji.

Co widać nawet po samych nagrodzonych, gdyż pierwsze miejs

zajął na nim syn znanego kompozytora - Aleksander Gabryś.

Inni laureaci to też przeważnie synowie muzyków i tylko ja - czar

owieczka do kolekcji, rodzynek wśród całej mojej rodziny.

A otrzymałam wówczas wyróżnienie za trzyczęściowy utwór „Po

nocy", przeznaczony na nietypowe trio: - flet, wibrafon i altówkę.

Jednak najważniejsze było dla mnie wtedy to, że moja kompozycl

zyskała dużą aprobatę liczących się świecie muzyki postaci, bo z|

raz za wyróżnieniem poszły koncerty:

- 57 Śląska Trybuna Kompozytorów pamięci Andrzeja Krzanowski

go w Katowicach i Koncert Muzyki Współczesnej w Cieszynie on

inne, mniej prestiżowe.

4. XVI Ogólnopolski Konkurs Piosenki Kolejarskiej w Zbąszynku.

I znowu I miejsce!

5. Festiwal - Musica Senza Frontiere w Bolonii.

48

Tym razem jednak ogólnopolskie pierwsze miejsce w kolejarskiej
rytmach, gdyż w ubiegłym roku było jedynie okręgowe hm

, t nmee z kameralną orkiestrą smyczkową oraz znakomitym dyrygentem

przed włoską publiczność owacjami na stojąco!

bvło wspaniałe!

dodatek zwiedziłam Włochy!
A na dodatek nonrawde z rozrzewnieniem.

«e:SS™S również przez cały czas sie T kZ ftaS wszystkim stale doskonaliłam swoi sluoh

Nieustanny rozwój.

1991

W tym roku kontynuuję występy na wszelkich możliwych scenach, ale sprawy osobiste wyskakują na prowadzenie w hierarchii ważności, gdyż moje serce zaczęło w końcu mocniej bić... I chociaż nie ma się do czego spieszyć - jak mawiała moja mama, to nadszedł w końcu czas na poznanie mojego pierwszego chłopaka.

...Z Czarkiem T. zaprzyjaźniłam się zaraz po eliminacjach do Opola w zeszłym roku, kiedy to właśnie Jego zespół zwyciężył! Od razu po werdykcie Jury podszedł do mnie i zaproponował mi , śpiewanie w swoim zespole funky.

| Był ode mnie starszy, więc imponował mi swoją dorosłością, niezależnością i oczywiście tym, iż posiada swój własny zespół. Dzięki niemu zaczęłam więcej śpiewać i koncertować. Występowaliśmy razem w wielu miastach Polski, na różnych scenach, za co jestem mu dzisiaj ogromnie wdzięczna, ponieważ zdobywałam w ten sposób kolejne doświadczenia na estradzie.

Zaczęłam również otrzymywać sporo propozycji grania na altówce, chociażby podczas ślubów.

A to z kolei przyczyniło się do tego, iż coraz częściej myślałam znowu o muzyce, dźwiękach i ich znaczeniu w życiu człowieka. °yłam już pewna, że coś w tym musi być, że muzyka działa na ludzi, 0 -działam to niejednokrotnie na własne oczy!

49


0x08 graphic
Bowiem zawsze, kiedy tylko wykonywałam utwór „Ave Maria", zł uważałam jaką cudownie pozytywną energię oraz atmosferę uczu. ciowo - emocjonalną wytwarza ta właśnie kompozycja. Dodatkowo przecież „Ave Maria" najczęściej grywane jest w świętym miejscu - Kościele, co razem jeszcze mocniej prowadzi do tej szczególnej wewnętrznej przemiany człowieka. I z każdą kolejną nutą wchodzi on w swego rodzaju trans, odmienny stan świadomo-ści, dając przez to upust swoim emocjom....

....Bo zaczynają płynąć mu łzy

I to nie tylko dzięki podekscytowaniu towarzyszącemu takiemu wydl rżeniu jak dzień ślubu, zapewniam!

To dzięki tej wspaniałej kompozycji oraz brzmieniu instrumentu stri nowego, ludzie doznają nadprzyrodzonej siły oczyszczenia, co niesie potem za sobą poczucie nieograniczonej wolności i wzmożonego przypływu uczucia miłości.

...I dlatego właśnie śmiem twierdzić, iż utwór ten posiada siłę uzdrawiania boskim przekazem energetycznym, gdyż niesie za sobą nil spodziewanie dużo pozytywnych informacji ze świata Ducha oraz zawiera w sobie wiele „leczących" elementów dźwięku i muzyki. Powoduje też właściwe wibracje naszego organizmu, przynosząc spełnienie i poczucie bezpieczeństwa - jak wysłuchana modlitwa do Boga. (Więcej na ten temat w opisie płyty CD)

W tym roku spotkała mnie również zadziwiająca sytuacji związana z oddziaływaniem dźwięku oraz muzyki na człowieka, jednakże tym razem - na mnie samą.

.. .A było to podczas mojego pobytu z dość liczną grupą luda w górach, kiedy to w czasie ważnej dyskusji jakie odbywały się coj dziennie wieczorami - i które bardzo lubiłam, nagle przestałam zil pełnie uczestniczyć w rozmowie.

Wyłączyłam się maksymalnie i przestałam słyszeć cokolwiek! Jedno tylko miałam wtedy w głowie, jak na głodzie narkotycznym - koniecznie musiałam iść pograć na gitarze (bo tylko taki instrument tam był) i pośpiewać.


0x08 graphic
0x08 graphic
i chyba przez dwie godziny nikt nie mógł do mnie dotrzeć, gdyż nie słyszałam, nie widziałam i nie czułam nic, oprócz mojej muzyki. Grałam, śpiewałam i.... płakałam, bo łzy same napływały mi do oczu. A było to tak bezgranicznie błogie i doskonałe uczucie, jakiego nigdy przedtem nie doświadczyłam!

Byłam natchniona, jakbym otrzymała jakiś przekaz od samego Boga, jakby jakaś nieodparta siła kazała mi się „wyżyć" muzycznie! Przepełniała mnie wtedy jedynie ogromna radość i uczucie wdzięczności za to tylko, że mogę sobie pograć i pośpiewać. I obojętne było mi wtedy - kim jestem, gdzie jestem i co posiadam. Nie czułam przywiązania do czegokolwiek! Czułam się wolna!!! ...A dodam jeszcze do tego tylko tyle, że mieszkaliśmy wówczas przez dwa tygodnie na samym szczycie góry, w starym schronisku. Bez prądu, bieżącej wody, łazienki i ogólnie mówiąc - bez „cywilizacji". I widocznie tak bardzo brakowało mi muzyki czy jakichkolwiek dźwięków, że prawdopodobnie dostałam jakiegoś obłędu na tym tle! Ponieważ po tych dwóch godzinach „wyżywania" się, wróciłam do normalności, jakbym po prostu na chwilę zasnęła i coś przegapiła.

...Jak widać rozwijałam się więc nadal - tak muzycznie jak również i duchowo. I to przyznam - w dość szybkim tempie, bo zaczynałam już naprawdę rozumieć znaczenie świata dźwięków i muzyki.

1992

To rok wielu znaczących w moim życiu wydarzeń. Ale najważniejsze jest to, że kończę wreszcie Liceum Muzyczne! Przy czym udało mi się nie zdawać matury próbnej z języka polskiego, ponieważ okazało się, iż w tym czasie jestem akurat niezbędnie Potrzebna na wyjazd z orkiestrą kameralną do Niemiec. Jednak i tak ostatnie słowo, co do zwolnienia mnie z egzaminu, na-eżało wtedy do Pani Jolanty Z. - nauczycielki polskiego. te wspaniałomyślna Pani, postanowiła bez problemu zezwolić mi na yjazd, a tym samym zwolnić z egzaminu próbnego, mówiąc:

51


0x08 graphic
- Jedź Basiu, masz u mnie piątkę więc i tak będzie bardzo dóbr
a dzięki pisemnej maturze, którą zaliczysz z pewnością wspania
nie będziesz nawet myśleć o ustnym polskim! Nic się nie martw!
...I kamień spadł mi z serca, bo wszyscy z klasy już intensywnie
uczyli, a ja przez miesiąc biegałam na całodzienne próby!
Bowiem do pełnego składu orkiestry potrzebna była tylko pierws
altówka - koncertmistrz, a ja od dłuższego czasu miałam przyje
ność właśnie nim być, więc z klas maturalnych tylko ja pojechałam.

Jednak po moim powrocie - w dwa dni przed terminem mat a następnie jej napisaniu, stało się coś, czego nie przewidziałam... ...Bo Pani Jolanta dała mi „4+" z egzaminu pisemnego, twierdząc:

...Jak widać, nie ma żadnej wyrozumiałości dla ucznia w szkole m

zycznej i równy nacisk kładzie się tutaj również na przedmioty og'

nokształcące.

Zatem z zeszytem z polskiego przyszło mi wtedy: jeść, spać, jeźd

autobusem, a nawet wejść na umówioną trzy miesiące wcześni

wizytę u dentysty, gdzie podczas wysychania plomby - wkuwałam!

...I efekt był piorunujący!

Zdałam ustną maturę z polskiego, a nawet opanowałam na parni

obowiązkowy wiersz! Od szanownej komisji otrzymałam: „5".

Z matematyki - także dostałam najwyższą notę i ominęła mnie mat

ra ustna. Z altówki również „5" i prawie całą resztę przedmiotów m

zycznych udało mi się zaliczyć na szóstkę, bo właśnie wszedł no"

sześciostopniowy system oceniania.

...I możecie mi nie wierzyć - ale ta maturalna cenzurka przepasan

czerwonym paskiem którą otrzymałam opuszczając liceum, przeszł

moje najśmielsze oczekiwania!

Byłam z siebie naprawdę dumna!

...Ale niestety, moja radość trwała jak zwykle - niezmiernie krótko.

52


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Bo cóż mi z pochwał innych ludzi, kiedy mój ojciec w podobnych D'rZypadkach zawsze bardzo szybko potrafił „sprowadzić mnie na

ziemię"-

I kiedy dowiedział się o czwórce z plusem i ustnym polskim, powiedział: - Bardzo dobrze, ja bym ci nawet troi nie dał! Ty kompletnie nic nie

umiesz, jesteś zwykłym osłem! I proszę...

Mój ojciec chyba nigdy nie dopuściłby do tego, by Jego córka wpadła w samouwielbienie. Tego właśnie strzegł zawsze, jak warownego zamku!

...Czyli nie miałam zbyt wielu sposobności w swoim życiu rodzinnym, by poczuć się docenioną i wyjątkową osobą.

Dlatego też może wiecznie szukać będę akceptacji u innych ludzi, co mam nadzieję zostanie mi wybaczone, bo ta cecha charakteru niestety dominować będzie zawsze u osób wychowywanych podobnie do mnie.

...Jednak teraz po latach, staram się zrozumieć ojca. On zapewne po prostu nie chciał, żebym „usiadła na laurach". Nie chciał, żebym w jakikolwiek sposób ograniczyła swój rozwój. Zawsze pragnął mieć przecież wyjątkowe dzieci, czego pragnie każdy tata dla swojego syna czy córki.

A zatem nie wypadało mi zakończyć edukacji i moich planów na zdanej maturze, prawda?

I wszystko byłoby w porządku jeśli owszem - zrobiłby to, ale w inny sposób...

Można przecież spokojnie wytłumaczyć, przekonać, a nawet ostrzec. Wszystko to jest możliwe podczas zwykłej, normalnej rozmowy. 1 nie trzeba uciekać się do tak drastycznych metod, które tkwią potem latami w pamięci takiego dziecka. Dziecka podobnego do mnie.

Gdyż niestety, ja długo jeszcze nie potrafiłam wyrzucić z siebie kompleksu niższości spowodowanego brakiem akceptacji. -A może nawet nie udało mi się to do dzisiaj? . '39le staram się przecież udowodnić że istnieję, że działam, że nie Jestem osłem!

53


Przez cały czas, wszystko co robię jest próbą manifestacji moic|

uczuć i dokonań, zaznaczenia, podkreślenia mojej osoby!

I może czasami popadam przez to nawet w skrajność - próżność ca

narcyzm, ale takie staranie się za wszelką cenę może w końcu dc

tego doprowadzić!

...Bo ja tak bardzo pragnę być doceniona, być w jakimś sensie wy.

jątkowa i to przede wszystkim, dla własnego ojca.

...I wprawdzie teraz, dzisiaj, staram się Go nawet tłumaczyć, bo nie zawsze każdemu udaje się przecież przekazać coś komuś w sposób najlepszy z możliwych. Jednak mimo wszystko zadaję sobie pytanie:

Niestety, przynajmniej w moim przypadku (myślę, że w większość to nie był dobry sposób na wyjaśnienie czegoś dziecku, ale dobry 1 „podcięcie skrzydeł".

...A są naprawdę inne możliwości!

Zatem trzeba zawsze dobrze przemyśleć każdy swój osąd, każdi swoją decyzję, by kogoś nie urazić, nie zranić, i to szczególnie wte dy, kiedy ten ktoś jest na dodatek - wrażliwym dzieckiem.

Wracając jednak do ukończenia liceum, to po zdanych egzi minach wypadałoby chyba udać się gdzieś wyżej? .. .O tak. Tak właśnie zrobiłam.

I to dosłownie! - bo o piętro wyżej, do Akademii Muzycznej. Ale tutaj od razu pojawił się problem:

- Na jaki wydział się zdecydować?

...Myśli krążące wokół mojej przyszłości nabierały wtedy tempa pri sto, albo jeszcze szybszego! Naprawdę nie wiedziałam, co wybrać!

- Rozrywka, czy klasyka?

Jedyny w Polsce Wydział Jazzu i Muzyki Rozrywkowej znajduje £

właśnie tutaj, na uczelni w Katowicach.

...Zaryzykować, skoro na Wokalistykę zdaje tutaj nawet ok. 100 osi

na jedno miejsce?

Chyba nie...?....bo

54


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
I tak się nie dostanę, przecież zdążyłam poznać dopiero jeden tandard jazzowy! - rozpędzałam rozmarzone myśli. '. Za to na altówkę mam szansę, bo zdałam maturę najlepiej ze wszystkich, a potem mogłabym grać np. w orkiestrze symfonicznej! _ dalej sobie tłumaczyłam.

. Ale rozrywka wprost mnie pochłania, chciałabym śpiewać, grać i pisać dla ludzi, tworzyć i przekazywać wszystkim swoją wrażliwość poprzez muzykę, to byłoby piękne!

- Nie wiem, naprawdę nie wiem...

...A tego, że nie wiedziałam co zrobić, nie dało się w ogóle ukryć!
Ponieważ moje papiery egzaminacyjne raz „lądowały" na Wydziale
Instrumentalnym, a potem z powrotem na Jazzowo-Rozrywkowym.
I tak w kółko, co najmniej pięć razy!
Aż w końcu zdecydowałam. „Raz kozie śmierć"!

Postanowiłam więc złożyć papiery na kierunek: Kompozycja -Aranżacja na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Katowicach. Musiałam zdecydować się na jeden z trzech kierunków tego wydziału, chociaż nie ukrywam, że marzyła mi się jeszcze Wokalistyka... Ostatecznie jednak pozwolono mi wziąć udział w egzaminach na wokal...

(...) Zaśpiewałam wtedy trzy obowiązkowe utwory i już miałam zacząć recytować także obowiązkowy wiersz, kiedy usłyszałam:

O-- ooo ! Chyba coś mi nie poszło jak należy...

No nic.

Egzaminy na Kompozycję - Aranżację zaczynają się dopiero za dwa dni, zobaczymy co tam się wydarzy?

■■•A nie wydarzyło się nic szczególnego, bo zdałam egzaminy chyba nienajgorzej, skoro otrzymałam podobno najwyższą liczbę punktów 1 z początkiem roku akademickiego zostałam wyróżniona poprzez elegowanie mnie do przysięgi na środek sceny. •••Nono...

55


0x08 graphic
...Ale tak szczerze... to z tą moją „wzorowością" przesadziłam troclj podczas egzaminów wstępnych - w końcu na Wydział Rozrywkowy! I Gdyż „luźna i rozrywkowa" komisja widząc:

- Świadectwo z czerwonym paskiem oraz uczesaną w kucyka dziew]
czynę w skromnej, białej bluzce z granatową spódniczką, zaśmiała!
się tylko lekko spoglądając z ukosa...

...Bo dla porównania na przykład - zdawała wtedy ze mną takżel

- Justyna Steczkowska - ubrana w długą, piękną suknię jak prawdziJ
wa gwiazda!

...I proszę, już w niedługim czasie rzeczywiście stała się taką właśnie wspaniałą gwiazdą, tyle że już znaną!

- Tak oto zapamiętałam Justynę - zawsze miała „to coś" w sobie!
I cieszę się bardzo, że jej się powiodło!

Za to inni, prawdziwi „rozrywkowcy" w czasie egzaminól wstępnych na Jazz, z pewnością nie potrzebowali cenzurki z pil skiem czy mundurka szkolnego by zagrać tak, aż dech zaparło całej komisji!

Zatem okazało się wtedy, że mogłam liczyć jedynie na swoje umiejętności i ewentualny talent do jazzu i muzyki rozrywkowej. I co prawda ubiorem odstawałam trochę od reszty, ale i tak się udało! Ostatecznie otrzymałam szansę zostania w przyszłości prawdziwym kompozytorem - aranżerem!

-...Ale zaraz, co z Wokalistyką?- natychmiast zadałam sobie pytanie. I próbowałam czegoś więcej dowiedzieć się na Akademii, ale wszyscy milczeli jak grób!

Dopiero po II etapie poinformowano mnie, że dostałam się na kieru
nek: Kompozycja - Aranżacja i to do samego dziekana: Andrzeja
oraz oraz na Wokalistykę do Pani dr Ewy M.!

...I dziękuję z tego miejsca Pani dr Ewie M. oraz mojej przyszłej akompaniatorce Pani Małgosi, bo doradziły mi wtedy, ażeby mim° wszystko spróbować.

- W dowolnym momencie mogę przecież z jednego kierunku zm zygnować! - mówiły.

56


0x08 graphic
Posłuchałam zatem mądrych rad i rozpoczęłam zmagania tak ze śpiewem, jak również z aranżowaniem oraz komponowaniem jednocześnie - jednak tym razem już - profesjonalnie! I studia były na tyle fantastyczne, że o rezygnacji z któregokolwiek fakultetu nie było w ogóle mowy!

Na studiach wiele się nauczyłam.

Uświadomiłam sobie przede wszystkim - że muzyka to ja, a ja to muzyka.

Cudownie wspominam także lekcje z prof. Andrzejem Z. - świetnym człowiekiem, a jednocześnie genialnym muzykiem (dodam że to już trzeci Andrzej w mojej edukacji muzycznej!).

...Naprawdę dużo się od niego dowiedziałam, uzmysłowił mi wiele rzeczy w muzyce. Jestem mu za wszystko bardzo wdzięczna. Zresztą podobnie było na wokalu.

Z perspektywy czasu doskonale rozumiem i doceniam cierpliwość Pani dr Ewy M.

Bowiem dopiero na lekcjach emisji głosu stałam się świadoma całego aparatu wykonawczego wokalisty i jego możliwości. I teraz wiem, że są rzeczywiście ogromne!

...Ale nie powiem , Pani Ewa M. to dość ostry nauczyciel.

Kiedyś przekazała mi jakąś uwagę w tak dosadny sposób, że po wyjściu z lekcji rozpłakałam się jak małe dziecko! • ■•Jednak powiedzmy sobie szczerze, że ja nie byłam łatwą uczennicą i miałam sporą drogę do przebycia - jeżeli o prawdziwy śpiew chodzi. Bo niestety, od Matki Natury nie otrzymałam głosu na miarę primadonny.

Zawsze jednak chciałam postawić na swoim i zawzięcie ćwiczyłam! ■ Taki już przecież ze mnie jest - buntownik i uparciuch z natury! Wymyślałam sobie nawet swoje ćwiczenia emisyjne oraz często dyskutowałam z Panią Ewą M. walcząc o swoje racje... ••■A przecież to ona właśnie ma na koncie wykształcenie takich wo-alistów jak Lora Szafran, Iza Zając czy Mieczysław Szczęśniak! aprawdę, bardzo ją cenię, chociaż nie zdążyłam jej tego nigdy powzięć... może jeszcze się spotkamy...?

57


Ogromną przyjemnością podczas studiowania, było dla mnie takJ

śpiewanie z Big-Bandem Akademii Muzycznej i wspólne wyjazdy

koncerty. W tym nawet do Francji!

Zajęłam prestiżowe miejsce Lory Szafran, która już ukończyła stud

i zostawiła Big-Band AM w Katowicach wraz ze wspaniałym dyryge

tern - Andrzejem Z.

Mam doskonałe wspomnienia z tego okresu!

...Bo naprawdę, to niesamowite uczucie wejść na scenę, gdzie sij

dzi siedemnastu mężczyzn i gra akurat mój ukochany utwór „Geo,-

gia", i zacząć z nimi śpiewać

- Ja to po prostu kocham! - i mam nadzieję, że jeszcze nadejdzie
czas wspólnych koncertów z Big-Bandem.

...Wówczas jednak w naszym repertuarze były znane standardy,

bluesy czy evergreeny, na przykład: „Georgia", "Love is here to stay",

„Children of Sanchez", „Just Once", "Night train" albo piosenki z mfl

sicali, np."New York, New York" itp.

I może teraz zaskoczę kogoś informacją, ale ta muzyka ma jeszcze

sporo odbiorców!

Jak tylko sięgam pamięcią, ludzie na koncertach świetnie się bawiliB

Nawet osiemdziesięcioletni dziadek z babcią wyszli w Belfort v\l

Francji na środek i zaczęli tańczyć, a potem dołączyli do nich inni...B

- To było niesamowite! Och..., jak miło było dla nich śpiewać!

...Za to w Łodzi po koncercie naszego Big-Bandu w Teatrzl Wielkim, wśród osób gratulujących mi, była elegancka starsza Pani

- niby nic nadzwyczajnego.

Jednak Pani ta płacząc i nie uwierzycie: - całując mnie po rękach) podeszła do mnie i powiedziała:

- Takiego wykonania utworu „Children of Sanchez" nigdy nie słyszałam. To uczta dla ucha!

...Noo, nie powiem, zakręciła mi się wtedy łezka w oku

A na samą myśl o tej sytuacji, dreszcz emocji przechodzi mi po plecach, bo to uczucie nie do opisania! ...Ponieważ tak naprawdę nikt nie wie, a ja niestety to ciągle czuj?

i tego pragnę pragnę tego czasami tak mocno że aż się boję.

żeby nie zwariować!

58


Bo ja tak bardzo bym chciała, tak bardzo! Właśnie w ten sposób dawać z siebie wszystko to, co mogę! - czyli:

Śpiewać, śpiewać i jeszcze raz śpiewać!

Grać, tworzyć i komponować!

Wyrywać z krtani słowa kierowane wprost do ludzi! - Uderzać w te cudowne klawisze fortepianu czy ciągnąć smyczkiem po strunach altówki, widząc przy tym na twarzach słuchaczy ogromne wzruszenie oraz naturalną niczym niepowstrzymaną radość! I w końcu dosięgać prawie nieba, frunąc wysoko na skrzydłach własnej wyobraźni, by wprowadzić ostatecznie ludzi w stan błogości oraz w stan innej świadomości! To jest właśnie moje marzenie!!!

W tym roku rozpoczęły się także moje solowe koncerty bluesowe. A zaczęło się od lekcji o bluesie z Panią dr EwąM. Zaśpiewałam zwyczajnie podczas zajęć jakiegoś bluesa - avista (czyli czytając nuty pierwszy raz w życiu), a wyszło to podobno w taki sposób, jakbym to robiła już od lat. Sama nie wiedziałam - skąd mi się to wszystko bierze?

- Widocznie mam to we krwi - z uśmiechem powiedziała wtedy Pani nauczyciel.

...I blues w końcu tak mnie „zakręcił", bo przygotowywałam ciągle to nowy i nowy kawałek, że już w niedługim czasie - mając prawie cały materiał na recital, pojechałam na Głogowskie Spotkania Bluesowe. —A to nie byle jaka impreza, bo występują tam zawsze znane polskie i zagraniczne gwiazdy bluesa!

Za to ja swój występ zawdzięczam kolejnemu już w moim życiu muzycznym człowiekowi o dobrze znanym mi imieniu - Andrzejowi M. •■■A sam recital?

■ Naprawdę się spodobał! Nawet bisowałam! I dlatego też w następnym roku również zostałam zaproszona do Głogowa. -Potem miałam jeszcze wiele koncertów związanych z bluesem, bo Andrzej M. polecał mnie gdzie można (za co jestem mu niezmiernie .Łęczna), a również On sam był organizatorem wielu przedsienie muzycznych w całej Polsce w których brałam udział.

59


0x08 graphic
0x08 graphic
...I całe szczęście, że moje artystyczne, muzyczne życie układało się tak dobrze, bo wewnętrznie bardzo mocno przeżywałam akurat roz-stanie z Czarkiem.

Czyli znowu przyszła mi z pomocą Siła Wyższa, ofiarowując mi

muzykę, uzdrawiającą moje zranione serce.

1993

Oto i rok dalszych moich prób sprawdzenia się. Znowu festiwale i konkursy.

Jeszcze w marcu poprzedniego - 1992 roku napisałam utwór M „Przerwany oddech", następnie wysyłając go na konkurs poświęcony Papieżowi. Ale otrzymałam jedynie Dyplom za uczestnictwo, jak go nazwałam - miłosierdzia.

Niemniej jednak znowu potwierdziła się moja teza, że wytężona praca daje zawsze jakieś efekty - chociaż czasami musimy na to długo czekać, a nicnierobienie gorsze jest nawet od podjęcia złej decyzji! ...Ponieważ właśnie dopiero w tym roku - 1993, zaczynają pojawiać się pierwsze wyniki mojego wysiłku włożonego w utwory związane z wiarą i uduchowieniem, chociaż pracowałam na to od dawna.

...I już niedługo, otrzymałam propozycję pracy w Kościell - jako organistka, ale z braku czasu ubierałam w dźwięki tylko msze na specjalne okazje.

Częściej za to grywałam znów „Ave Maria" podczas ślubów. Zaczęłam współpracować także z Norbertem B. - wykładowcą ze studiów, założycielem zespołu gospel - „Cantate Deo". I jednym z ważniejszych naszych wspólnych przedsięwzięć, było nagranie właśnie w tym roku jingla reklamowego dla Radia Katowice, który aż pięć lat gościł na antenie.

W ogóle więcej śpiewałam, udzielałam się „tu i tam". Zwłaszcza na tzw. Estradach Studenckich z Telewizją Katowice - czyli koncertach, gdzie występowali studenci Wydziału Jazzu. ...Jednak ciągle czegoś mi brakowało, ciągle czegoś szukałam. Chciałam wypowiedzieć się na forum. Marzyła mi się gigantyczna scena, a ja na niej w świetle reflektorów. ]

60


0x08 graphic
0x08 graphic
Ąle wszystko wygląda tak wspaniale tylko w marzeniach, bo wyobraźmy sobie, że:

...Wychodzę na tą wymarzoną scenę, mam swoje upragnione
światła Quż wtedy zgłębiałam wiedzę na temat siły kolorów i ich dzia
łania na człowieka) i co dalej?

Właśnie!

Wdrapać się na szczyt, to jeszcze nie takie trudne - ale utrzymać się na nim, to dopiero jest osiągnięcie! Zatem o jednym zapomniałam i to o najważniejszym! Zadałam sobie więc pytanie:

- Co ja tak naprawdę mam do przekazania ludziom, tam ze sceny? ...I nikt nie wie, jaka trudna jest odpowiedź na to pytanie, póki sam sobie go nie zada.

...Przecież tyle ludzi pragnie sławy, ale gdyby ktoś znalazł się już w samym centrum uwagi, a jego oczy oślepiałyby światła reflektorów, to często nie wiedziałby w ogóle co powiedzieć. Chyba, że czuwałby nad nim sztab ludzi, tj. kompozytor, aranżer, realizator, ewentualnie zespół lub orkiestra, charakteryzator, choreograf, menadżer, wydawca, itd. - czyli osoby, traktujące swoją pomoc jak zwykłą pracę.

Wymieniony sztab ludzi „dobrej woli" kazałby wtedy odtwarzać tylko wielkiemu artyście tak naprawdę jedynie to, czego oni chcą, a gdzie jego własne zdanie i jego wrażliwość?

- Mocno stłamszona w środku i niedopuszczona w ogóle do głosu!

• ■.A wówczas artysta taki staje się w rzeczywistości tylko komputerem odtwarzającym często głosem o miłym brzmieniu dane, wcześniej ujęte w całym programie, zapisanym na naszym twardym dysku

- czyli umyśle.

■ ••Zatem niestety, zaczęłam już powoli pojmować, że prawdziwej sztuki nie podyktowanej modą, mediami i komercją, prawie nie ma. •Przy czym oczywiście, zdarzają się realizujący się artyści, którzy mają wiele do powiedzenia ponieważ są twórczy! Znam takich!

Podobnie właśnie pragnę realizować się ja, bo nic nie odwiedzie nie od zamiaru stworzenia czegoś, co po mnie zostanie. •Znowu więc zaczęłam poszukiwać siebie we wnętrzu własnej duszy - czyli w twórczości - swojej muzyce i tekstach.

61


Dużo pisałam, by w końcu znaleźć odpowiedź na to, co przeka

ludziom, kiedy już znajdę się na tej wielkiej upragnionej scenie.

A chciałabym, żeby to co wówczas powiem, zaśpiewam, czy zagra

było tylko moje, wypływało wprost z mojego serca, a nie było

uczone jak fikołki małpki w cyrku.

...Jestem przecież niezmordowanym, typowym Wodnikiem chcąc

naprawić świat i spowodować by wszyscy ludzie byli szczęśliwi!

I nic nie jest w stanie powstrzymać lawiny moich prób, by jednocz

wszystkich w miłości - przy dźwiękach muzyki, która posiada s

uzdrawiania!

Chcę uszczęśliwiać ludzi, a mogę to robić, bo jestem muzykiem!

- Ooo przepraszam, trochę się zagalopowałam, wybaczcie,

musiałam to z siebie wykrzyczeć!

Czasami będą mnie nachodzić właśnie takie chwile:

- Chwile załamania, a później euforii.

...To emocje, wszystko przez te moje często zgubne emocje! I po co mi one? Czy kiedyś nadejdzie wreszcie spokój i przesta rozmyślać o tym co zrobiłam, czy co zrobię? ...A wszystko po to żeby nie ranić, nie odtrącać, żeby pokochać swoje odcie w lustrze i innych ludzi, żeby wszyscy byli dla siebie

brzy !

Pragnęłabym, żeby każdy to rozumiał i tak właśnie czynił.

A świat stałby się wtedy naprawdę lepszy!

Niestety jednak, czasami uszczęśliwianie na siłę jest dla drugiej st

ny męczące i niezrozumiałe, a na to trzeba również bardzo uważai

...I ja coś o tym wiem, bo życie utarło mi nosa już niejeden raz!

Bowiem dawanie jest wielką sztuką, a może nawet większą niż b

nie?

Jak zdążyliście z pewnością zauważyć znowu wchodzę w du- chowąsferę życia.

Tak, właśnie mniej więcej od tego roku ponownie wzywa mnie mój Doradca - Anioł Stróż i chce bym szukała. Szukała rozwiązania.

Rozwiązania problemu pogłębiającej się nienawiści i nietolerancji oraz braku miłości coraz bardziej powszechnego wśród ludzi.

62

I


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Czy jestem wybrana? '".W jakimś sensie na pewno.

Czy jestem w stanie pomóc? '". Otrzymałam talent muzyczny - co już można stwierdzić, więc muszę coś z tym zrobić!

Postaram się odpowiedzialnie nim pokierować, by go nie zmarnować nicnierobieniem i beztroską, bo zaczynam już rozumieć...

...Tu nie chodzi o sławę, bogactwo i zabawę - mówiąc krótko, a w taki właśnie sposób często szufladkuje się wszelkich artystów. Tutaj chodzi o zupełnie coś innego!

...Otóż wydaje mi się, że prawdziwego artystę „męczy talent", czyli wie, że musi czegoś dokonać, coś z siebie dać, pozostawić po sobie ślad i przynajmniej wzbudzić uczucia w ludzkich sercach i umysłach.

I jeśli uda mu się to poprzez swoją oryginalność i zawładnie w sensie pozytywnym ludzkimi umysłami, wtedy stanie się prawdziwą gwiazdą, idolem, będzie wielbiony.

Rozumiem jednak przez to również fakt, iż artysta jest nadwrażliw-cem, który jeżeli już dostanie się w szpony sławy, to często zapomina tak naprawdę po co to wszystko robi i zaczyna się gubić. Ale wtedy nie ma czasu już na myślenie. Jest znany.

...Chociaż to wcale nie jest aż takie wspaniałe, jak się wydaje wyglądać z boku, bo artysta zadaje sobie w końcu pytanie:

- Czego ja właściwie chcę, czego pragnę?

I zatraca się w nieustannej gonitwie „bycia na topie", co zaczyna

przeradzać się powoli w poważną chorobę psychiczną.

Ludzie do tego, zaczynają określać to w sposób bardzo oryginalny:

- Uderzyła mu woda sodowa do głowy!

...I może rzeczywiście ktoś - najczęściej młody, wyciągnięty Przez media z zacisza domowego, nie jest po prostu przygotowany na tak mocne, trudne życie bez oddechu i jego system wartości 2rr|ienia się. Świat ulega przewartościowaniu. .-•■Jednak osoby uzdolnione, ale walczące z własnymi emocjami nadwrażliwością mają duże szanse na to, by nie wpaść w chorobę " 'całego bycia na topie i zawsze doskonałej formy".

63


1994

Bardzo ważny rok.

Przede wszystkim uczyniłam duży krok naprzód, jeżeli chodzi o dzę z dziedziny parapsychologii, którą zgłębiałam przecież od lat, ale dopiero teraz zaczęłam wprowadzać ją naprawdę w życie.

♦ I oprócz zwykłych kart, zaczęłam używać także kart Tarota, ba
pomóc tak sobie, jak również innym ludziom w podejmowaniil

słusznych decyzji.

♦ Astrologia przestała być już dla mnie zagadką. Potrafiłam na
przykład już po paru minutach rozmowy rozpoznać czyjś znafl
zodiaku, by móc znowu coś komuś doradzić.

64

Niestety, silne charaktery to nie charaktery artystów.

Dlatego tylko praca nad sobą, nieustanny duchowy rozwój wij

wnętrzny i własna twórczość, są w stanie stworzyć nam prawdziwe-

go artystę z krwi i kości!

Musimy jednak dopomóc w tym w jakimś sensie wszyscy. Z jednej strony bądźmy wyrozumiali, z drugiej - nie rozpieszczajmy naszych artystów, bo mogą nam się zepsuć i zwiędnąć jak roślina podlewana zbyt często, a wtedy skończy się to totalną klęską i to pk obu stronach!

Znam osobiście wiele sławnych postaci ze świata mediów oraz nazwiska z plakatów, ale nie będę ich wymieniać. Ważne jest, że poznałam ich życie i wiem co czują, a tego często n| można by nazwać pełnią szczęścia.

Jednak najważniejsze jest - że w ogóle są, są ludzie - wspaniali a tyści - którzy pchają cywilizację naprzód, a przede wszystkim rozv jaja naszą wyobraźnię, a co za tym idzie - naszą duchowość! Biorąc zatem zgłębioną przeze mnie wiedzę o świecie artystyczna pod uwagę, dzisiaj jednego jestem pewna: - Muzyka jest dla mnie wszystkim, ponieważ to właśnie ona spowodować uśmiech na Waszej twarzy, zdrowie i radość.

,v Odkryłam także, że chirologia jest niesamowitą kopalnią wiedzy z którą mamy do czynienia od momentu przyjścia na świat. I rzeczywiście warto poddać analizie swoje dłonie, gdyż można w ten sposób wiele zmienić w swoim życiu na lepsze. ♦♦♦ Zrozumiałam też, że dar jasnowidzenia który posiadamy wszyscy - a nie jesteśmy tego w ogóle świadomi, trzeba koniecznie rozwijać! .I na szczęście w tym roku, ja mam już swoje pierwsze wyniki pracy

nad siłą umysłu i zbieram „żniwa" swoich dokonań. Również Numerologia potwierdza, iż ten rok jest dla mnie „zbieraniem plonów" i to na każdym planie życia.

,..l pewnie dlatego właśnie, poznałam wreszcie mężczyznę swoich marzeń, przy czym na dodatek sama przewidziałam sobie związaną

z nim przyszłość!

- Mam więc swoje pierwsze efekty jasnowidzenia!

Zatem stało się.

Amor we mnie trafił swoją strzałą i to prosto w serce!

07.01.1994 roku, podczas wyjazdu Big-Bandu składającego się ze

studentów wydziału Jazzu na koncert do Opola, poznałam niedawno

przybyłego na akademię - puzonistę Marka R.

I widocznie Siła Wyższa zaplanowała wtedy, ażeby Marek słuchający

walkmana usiadł w autokarze dokładnie za mną, co ja z kolei miałam

prawdopodobnie za zadanie - wykorzystać.

• ■•I oczywiście tak właśnie zrobiłam, a kierowała mną wówczas jakaś

nadprzyrodzona siła, jakiś odgórny przymus!

(...) Zatem kiedy autobus ruszył, czekałam już tylko na to, aż

Markowi wyłączy się walkman i będzie musiał odwrócić taśmę.

I w końcu nadeszła ta ubłagana chwila, bo usłyszałam:

- Pstryk!

" Teraz albo nigdy! - pomyślałam.
1 zaczęłam gadać jak najęta - niby tak pod nosem, ale żeby Marek
wyraźnie słyszał co mówię, bo o to przecież chodziło

65

- Wszyscy mnie opuścili nie dość, że tu są sami faceci, to jesz
cze wszyscy poszli do tyłu autokaru - mówiłam. A oczywiście nie
ustannie myślałam o tym, żeby On zapytał:


0x08 graphic
0x08 graphic
- Przepraszam, czy to miejsce jest wolne? - wskazując na siedzenie
obok mnie.
I nie uwierzycie!

Byłam tak pochłonięta tym marzeniem, aż prawie nie dosłyszałabym Jego słów „na jawie", skierowanych wprost do mnie:

- Przepraszam, czy to miejsce jest wolne? - zapytał Marek.
-....Boże! Skąd On to wiedział, użył nawet tych samych wyrazów?

- wręcz mnie zatkało, kiedy tylko to usłyszałam.
...No...ładnie, potrafię już chyba sterować czyimiś myślami!
Ale ostatecznie odpowiedziałam mu wtedy z udawanym, na tyle ni
ile było mnie stać, brakiem zainteresowania całą sytuacją:

- No w sumie to, to miejsce jest wolne, bo siedział tu wprawdzie
kolega, ale poszedł do tyłu.... - myliłam się w zeznaniach...
Na szczęście Marek potraktował to co mówiłam „dość luźno", bo be
namysłu usiadł.
...I zaczęło się.
Od tego momentu rozmawialiśmy, jakbyśmy znali się od lat (możeSI

z poprzedniego wcielenia?).

A ja już wtedy wiedziałam - to jest ten, którego szukam!

To jest mężczyzna mojego życia!

I już po 10 minutach rozmowy odgadłam, że jest spod znaku Strzelca!

(zgłębiana wiedza astrologiczna dała pierwsze efekty!).

A kiedy tylko wróciłam do domu powiedziałam do mamy tak:

- Wiesz mamo, poznałam dzisiaj mojego męża.

Jakaś siła kazała mi to mówić. Słowa same pchały się na język! Naprawdę nie wiem skąd to wszystko wiedziałam.

Ale było pewne, że wiedziałam. Czyżby jasnowidzenie?

Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.

...Marek zaczął odprowadzać mnie na przystanek autobusowy gdy wracałam do domu z uczelni oraz wszędzie, gdzie tylko się dało. Poszliśmy nawet razem na dyskotekę, chociaż nie zdarzało mi się to do tej pory zbyt często, ze względu na ojca.

ww końcu zdecydowaliśmy się iść do kina, gdzie.... pocałowaliśmy się

0o raz pierwszy!

Potem często próbowałam wymyślać jakieś fortele, żeby tylko wyjść domu, ale zupełnie nie udawało mi się wygrywać z moim totalnie nieugiętym ojcem. Aż nadszedł moment, kiedy naprawdę przesadził. (...) Marek pochodzi z Gdańska, więc pojechał na Święta Wielkanocne w rodzinne strony i zadzwonił do mnie. Ale nie zauważył jednego, że jest już godzina 22.05, a o 22.00 obowiązuje w moim domu cisza nocna (na szczęście niedawno zostało przedłużone z godz. 20.00!). Rozmowa była więc nad wyraz krótka, a wyglądała mniej więcej tak:

- Cześć kochanie, mówi Marek.

...I niestety właśnie w tym momencie usłyszałam w słuchawce

głęboki oddech z drugiego aparatu telefonicznego - czyli w pokoju

obok, ojciec był już na linii.

Ja nie zdążyłam więc powiedzieć ani słowa, jedynie zaczęłam:

- Czeeeeść!

Ale ojciec przerwał mi, mówiąc:

- W tej chwili proszę się wyłączyć! Jest już po godzinie 22 i już nie

dzwoni się o tej porze!

No to koniec, chyba sobie nie pogadamy - zdążyłam tylko

pomyśleć, bo rozmowa już się urwała.

...I wtedy właśnie poczułam, że zaczynam się w tej domowej twierdzy naprawdę dusić. Brakuje mi powietrza. Narodziła się więc we mnie złota myśl:

- Przecież i tak wiem, że to ten mężczyzna jest mi przeznaczony i tylko kwestią czasu pozostaje fakt, żeby tak oficjalnie być razem. A oficjalnie oznacza oczywiście - ślub!

Dla mnie jednak najważniejsze było to, żebym po prostu mogła wi
dywać się z Markiem kiedy chcę, a nie kiedy chce mój tata, bo ma
dobry humor i pozwoli mi wyjść.
A sam ślub?

- Owszem, wspaniałe przeżycie.

Konwenanse jednak nie mają dla mnie całkowicie znaczenia! r'0 W|ęcej uważam, że jeżeli się kogoś kocha - to się kocha i nie po-

eba do tego żadnego pokwitowania.


0x08 graphic
Absolutnie więc w nie romantyczny sposób, kierując się zdecydowa-nie tylko rozumem (no może nie tylko rozumem, bo uczucie było jak torpeda!) postanowiliśmy się pobrać.

I ten wielki dzień nastąpił szybciej, niż każdy mógł to sobie wyobrazić!

Okazało się bowiem, że po ślubie mogę zamieszkać razem z Markiem w akademiku. No to na co mieliśmy dłużej czekać?

Zatem 17.09.1994 nastąpił ten cudowny dzień - dzień naszego ślubu! ...A to rzeczywiście szczęśliwa data, co potwierdza także Numerologia!

...Samo wesele jednak było dość skromne, bo funduszy nie mieliśmy zbyt wiele.

Ale wszystko to, co było wtedy w naszej śwince - skarbonce (to ta sama moja świnka, tyle że wciągnięta już bez intercyzy jako przyszła wspólnota małżeńska), zostało przeznaczone na ten właśnie cel. I impreza na 30 osób w kawiarni w akademiku - naprawdę się udała! Przy czym nie da się ukryć, że naszą mocną stroną była muzyka, bo znajomi muzycy przyjechali specjalnie z Krakowa! Na dodatek właśnie tego dnia odbył się w Katowickim Spodku koncert Rawa - Blues i ok. 1.00 w nocy ściągnęli do nas występujący na niej przyjaciele, którzy zaczęli grać, śpiewać oraz... po prostu się bawić!

- Było naprawdę przesympatycznie!

A na koniec zabawy nawet mnie zespół wyciągnął na środek i kazał coś zaśpiewać, bo nacisk ze strony gości był tak silny, a ja przecież nie dam się długo prosić, że wskoczyłam w długiej białej sukni M scenę bez ogródek!

I z wielkim zapałem, ekspresją oraz pełnym oddania sercem wykonałam wtedy utwór: „Feelings", który do dzisiaj wzbudza we mnie wielkie emocje.

Poza tym teraz już wiem, że utwór ten (pomimo, iż przeszedł już do lamusa), posiada subtelną energię i siłę wibracji (choćby sama tonacja a - moll w której go śpiewam i dużo dźwięków a1 w temacie - harmonizuje otoczenie oraz pobudza uczucie miłości).

68


0x08 graphic
0x08 graphic
I rnożecie nie wierzyć, ale wówczas ze wzruszenia moim bliskim

jzv same popłynęły z oczu, zwłaszcza - mojemu mężusiowi

A ia sama.... także miałam mokre policzka

...Z nocy poślubnej za to kompletne nici, bo po tym całym przygotowywaniu padliśmy już o 3.00 jak kłody, na „akademikowych" złączonych tapczanach.

Jednak ostatecznie - i tak w Domu Studenta wytrzymaliśmy tylko rok. Potem nocne imprezy, urządzane akurat zawsze za naszymi drzwiami, wykończyły nas tak psychicznie, jak fizycznie. Gdyż nasze już w pół - odpowiedzialne życie zaczęło coraz bardziej odstawać od akademickiego, jakże rozrywkowego - szczególnie na wydziale rozrywkowym Akademii Muzycznej! Musieliśmy się więc w końcu gdzieś wynieść.

Postanowiliśmy wyjechać do stolicy.

I to nie przypadkowo padło na Warszawę, bo przecież właśnie tutaj

zawsze mieściło się centrum polskiej kultury, też więc i... muzyki.

...Wynajęliśmy trzypokojowe mieszkanie na warszawskim Bemowie,

wspólnie jeszcze z dwoma kolegami - wokalistą i gitarzystą, gdzie

każdy miał swój pokój, przy czym my z Markiem jako małżeństwo

oczywiście - największy!

Czyli znowu taki pół - akademik, ale byliśmy w końcu wolni!

Świat zaczął należeć do nas!

7995

Moje życie małżeńskie przebiega całkiem dobrze i jedno jest przy tym pewne:

■ Przez cały czas idziemy z Markiem dobrą i niezależną drogą, drogą Pełną sukcesów, dokładnie tak jak przewiduje to horoskop Strzelca pfaz Wodnika jako pary (tym razem opanowałam już Astrologię!).

Ie ma u nas miejsca na nudę, smutek, czy załamanie.

esteśmy naprawdę szczęśliwi! _-Marek realizuje się jako puzonista. Zapraszany jest na rozmaite

restiżowe imprezy - od Jazz Jamboree, po festiwal w Sopocie.

69


0x08 graphic
Gra również ze znanymi postaciami polskiej sceny jazzowej, popo. wej i rockowej.

Zdobył sobie więc uznanie i szacunek rynku muzycznego. Ale dla mnie najważniejsze jest to - że po prostu jest, i za to Go kocham. Ważne, żeby pozostał sobą.

...Mnie natomiast udaje się w tym roku zaśpiewać kilka koncertów z własną muzyką, jak również czasem „wypożyczana" jestem do różnych kapel jazzowych czy popowych, i oczywiście nadal występuję z Big-Bandem AM.

Powoli przygotowuję się także do ukończenia studiów, ażeby ostatecznie na egzaminie dyplomowym -10.06.1996 r. zadyrygować Big-Bandem swój utwór pt. "W pogoni za molem".

...A pewnie stąd, że kiedy tylko przyjeżdżałam z Warszawy do rodzi
ców, a niestety zdarzało się to coraz częściej - bo studia przed dy
plomem „wzywały", widziałam coraz więcej i więcej wstrętnych, lata
jących, złotych robaczków (mówiąc pieszczotliwie).
To były właśnie mole, które zżerały moje ubrania w szafie u ro
dziców!

Narobiły tyle dziur w mojej garderobie, że z czasem nie było w ogóle czego zbierać! A już wykończona nimi mama, wkładała dodatkowo wszędzie pełno jakiś gałązek, poduszeczek z lawendą i cuchnących kulek, czyli robiła biedaczka wszystko co mogła, żeby się ich pozbyć! I choć można było w końcu „paść" od tych wspaniałych zapachów, toi mole jak latały tak latały, drwiąc sobie tylko ze wszystkich. Zatem zaczęłam traktować je w sposób bezpretensjonalny, a wręcz., brutalny i tylko ściany wiedzą, co tam się działo! Ile rozmazanych złotych plamek pozostało do usunięcia! ...I sami widzicie teraz, jakie piętno wycisnęły na mnie te złotoskrzy-dłe, beznadziejne i wredne oraz do granic ohydy - szpetne pożeracze odzieży! Tak zaabsorbowały moje myśli, że mogłam tylko napisać utwór o nich - oczywiście z dedykacją, żeby dały w końcu spokój! ...I najlepsze jest to, że chyba coś do nich dotarło, bo odleciały! ...Hm...., może do ciepłych krajów?

70


0x08 graphic
0x08 graphic
a może po prostu przypadł im do gustu mój utwór?

Bo komisji na egzaminie dyplomowym chyba naprawdę się spodo
bał, gdyż otrzymałam ostatecznie - dyplom z wyróżnieniem.

.Czyli moja decyzja wzięcia urlopu dziekańskiego z Wokalistyki - by skupić się lepiej na jednej pracy magisterskiej, okazała się być rzeczywiście bardzo słuszna.

Jednak moja roczna przerwa w śpiewaniu, spowodowana była także operacją skrzywionej niegdyś - w okresie dzieciństwa, przegrody nosowej.

...Pamiętacie z pewnością to wydarzenie na placu zabaw, kiedy to deska od równoważni uderzyła mnie prosto w nos? Otóż od tego czasu zawsze oddychałam jedną dziurką. Oczywiście w ogóle o tym nie wiedziałam!

Nie miałam także pojęcia o tym, że można wziąć dwa razy tyle powietrza do płuc ile ja brałam dotychczas!

A dowiedziałam się tego dopiero u Pani dr Ewy M. na lekcjach emisji, kiedy to moja koleżanka Ela C. mogła dwa razy dłużej przytrzymać wydobyty dźwięk, niż ja! ...A to dlaczego?

-Właśnie, też chciałam to wiedzieć. Zaczęłam się nad tym poważnie zastanawiać i stwierdziłam, iż najwyższy czas zgłosić się do laryngologa.

I w ten sposób poznałam Panią doktor Wiolettę B., która podarowała mi moje drugie życie jeśli chodzi o oddychanie oraz... o mój śpiew! ■ Bo kiedy Pani otolaryngolog zobaczyła mój nos po raz pierwszy, powiedziała:

- Jak można było tak długo się męczyć i jeszcze do tego Pani

śpiewa? Proszę obowiązkowo sobie zrobić operację przegrody nosowej!

No i zrobiłam.

Natychmiast poszłam do szpitala z własnej, nieprzymuszonej woli. •••A skoro leżałam już na oddziale laryngologii, to przy okazji wycię-arT> też migdały, bo i tak nie spełniały już swojej obronnej funkcji °r9anizmu, tylko wręcz infekowały narządy układu oddechowego 'Jak się dowiedziałam w szpitalu.

ednak dwa potężne zabiegi naraz, to trochę za wiele!

71


0x08 graphic
Ból gardła oraz trudności z oddychaniem utrzymywały się jeszcze długo po operacjach, a to z kolei nie pozwoliło mi na zjedzenie czegokolwiek!

... A ja tak kocham jeść...

...Dzięki temu jednak, pozytywnym skutkiem operacji było nie tylko to, że kiedy wyszłam na dwór - zachłysnęłam się ogromną ilością powietrza wdychaną teraz przez mój nos, ale schudłam dodatkowo aż 5 kg!

- Świetnie, bo na pewno normalnie nie dałabym rady, gdyż diety nie
dla mnie!

...Ale najważniejsze w tej całej historii jest to, że w końcu mogę śpiewać i nie mam już problemów przy muzycznej frazie trwającej przez kilka taktów! A to dla mnie wielki przełom w Wokalistyce! ...I proszę!

Ile musi wycierpieć się ewentualna przyszła wokalistka, ażeby tylko móc dalej śpiewać! Mój upór nie zna w tym granic!

...Bo taką już mam zasadę, że kiedy czegoś pragnę, to muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, aby nie mieć potem sobie nic do zarzucania, jeśli mi się na przykład nie powiedzie. Zawsze tak właśnie podchodzę do tego co robię, staram się oddać w całości danemu przedsięwzięciu. Wkładam we wszystko swoją Duszę!

I nie istnieje u mnie coś, czemu oddaję się w połowie czy ćwierci. Albo robię coś z ogromnym zaangażowaniem, albo w ogóle czegoś nie rozpoczynam, bo to nie ma dla mnie najmniejszego sensu. ...I nie wiem, czy to dobrze czy źle, ale jedno wiem na pewno:

- Kiedy w 100 % coś czuję to spełniam się, realizuję i rozwijam, a to
jest najważniejsze!

Ponieważ wtedy przecież także inni ludzie na tym korzystają. ...Bo jeśli ktoś na przykład nie jest do końca zaangażowany w to co robi, nie oddaje się swojej pracy, zawsze w którymś momencie powstanie luka.

Pustka, którą wkrótce da się zauważyć.

I Ci, którzy dla odmiany - „żyć" będą swoją pracą, natychmiast znajdą się na wygranej pozycji, a rezultat tego będzie oczywisty...

72


0x08 graphic
0x08 graphic
W tym roku poznałam również Chrystiana K. - bardzo utalentowanego muzyka: basistę, kompozytora, aranżera oraz realizatora, z którym to przyjdzie mi pracować przez wiele następnych lat. - Nagrywałam wtedy chórki dla znanego wówczas w Polsce wokalisty.

I widocznie, Chrystianowi musiało się wtedy spodobać to, jak śpiewam, gdyż polecił mnie firmie fonograficznej z którą już niedługo podpiszę kontrakt płytowy. A On w rezultacie zostanie producentem

tej płyty.

jestem i będę mu za to zawsze bardzo wdzięczna, a szczególnie zaś za okres pomiędzy 1996 a 2000 rokiem.

...Bowiem podczas naszej współpracy przy nagrywaniu płyty okazało się, że mamy bardzo podobne myślenie dotyczące muzyki i wspólne cele, chociaż dzieli nas nie bagatelna różnica wieku - 21 lat. Jednak zupełnie nam to nie przeszkadzało.

Rozumieliśmy się świetnie, może dlatego że oboje jesteśmy spod znaku Wodnika?

Zatem... już niedługo powstanie nasza firma Niezależnych Producentów Muzycznych i rozpocznie się wspólna wieloletnia praca.

1996

Udało się!

Wreszcie nagrywam swoją I płytę!

•■■Czyli powoli zaczęło się już realizować moje marzenie o wielkiej scenie oraz o przekazywaniu ludziom - poprzez moją muzykę i teksty, sporej dawki wrażliwości.

■■■I już w grudniu 1996 roku moja płyta ukazała się na rynku. Nazwałam ją „To coś", jak i tytułowy utwór na płycie. Może dlatego, że zawsze wydawało mi się iż w istocie jestem inna niż wszyscy, jakaś dziwna, czyli mam właśnie - to coś w sobie. ■■Ale co to jest? ' "Sama nie wiem".

■■' tutaj znowu odpowiadam Wam słowami, a jednocześnie tytułem zstępnej piosenki z płyty.

73


0x08 graphic
„Sama nie wiem" mówi o wróżbie oraz przepowiedni, bo właś karty Tarota zaczęłam rozkładać znów coraz częściej... ...I nawet kiedyś dla zabawy w trakcie jakiejś imprezy, poproszono mnie o czytanie z kart, a rezultat tego okazał się być dla każdego szokiem. Także i dla mnie!

...Ponieważ wszystko co wtedy powiedziałam, już w niedługim czasie się sprawdziło!

Zaczęłam zatem bardziej ufać kartom.

Nie zapomniałam także o Astrologii oraz Chirologii i w miarę możliwości poszerzałam swoją wiedzę na ten temat. Zaczęło również nie opuszczać mnie już wtedy przeczucie, że mam jeszcze do spełnienia jakąś rolę, czegoś dokonać. I bardzo chciałam dowiedzieć się co to jest. Chciałam poznać swoją przyszłość.

...Jednakże Astrologia i horoskop, albo Numerologia i liczby, mówią głównie o możliwościach, potencjale. Otrzymujemy w ten sposób jedynie bardzo dobre rady. Karty również nie przekazują wizji przyszłości konkretnymi słowami, bo nie mówią naszym językiem.

...Ale wszystko to razem i tak zaczęło wreszcie wskazywać wprost na moją jasno wytyczoną drogę, z pełnym oddaniem się i udzielaniem pomocy ludziom, poprzez ofiarowane mi zdolności i moją twórczość.

I potwierdzają to też liczne linie, znaki oraz cechy charakterystyczne dla medium na moich dłoniach.

Ale wiadomo już przynajmniej skąd wziął się na mojej płycie utwór „Sama nie wiem".

Bo naprawdę nie wiedziałam!

A wierzcie mi, że bardzo chciałam poznać odpowiedź na pytanie, które ciągle sobie zadawałam:

- Jakie zadanie mam jeszcze do spełnienia w życiu?


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
.Wracając jednak do samej płyty, to dzisiaj wiele bym w niej zmieniła. 1 artysta często w taki właśnie sposób myśli o swoim dziele. Nawet gdyby było największe i odniosło wielki sukces. Zawsze coś chciałoby się zmienić, ulepszyć, inaczej wykonać.

.Ale myślę że ten pierwszy raz w sztuce, to podobnie jak w życiu: . nie wiadomo dlaczego, jak i co z tego wszystkiego wyniknie. ...A dla mnie ta płyta znaczyła i tak bardzo wiele, ponieważ jedno jest pewne:

- Doświadczenie nagrania pierwszego własnego materiału muzycz
nego mam już za sobą, a to rzeczywiście coś!

Co prawda do samego stylu płyty „pop-soul-rap" trudno było od razu przekonać ludzi, szczególnie w czasie kiedy rap dopiero w Polsce raczkował, ale ogólnie - obyło się bez tragedii. Udało mi się nakręcić nawet 3 teledyski do utworów: „To coś", „Sama nie wiem" oraz „Wigilia serc".

...I o dziwo! - właśnie ten ostatni utwór - odbiegający nieco stylistycznie od reszty płyty - zrobił największe wrażenie na odbiorcach. Gdyż w czasie koncertów - a „Wigilia serc" to piękna ballada, zdarzało mi się nawet zaśpiewać jeden i ten sam utwór kilka razy! ...Dodam też, że często można go było usłyszeć w radio i TV.

Z płytą wiązało się również sporo koncertów, a przy okazji poznałam wiele gwiazd polskiej estrady i ludzi w mediach. • ■•I teraz ja sama mogę potwierdzić, że to świetne uczucie „być na topie" - no, może to taki mały „topik", „topiczek", ale zawsze byłam choć troszkę znaną osobą!

...Jednak ostatecznie... - płyta nie osiągnęła jakiejś rewelacyjnej popularności.

- Pewnie dlatego, że mnie samej ciężko było odtwarzać muzykę
w stylu... do którego - tak prawdę mówiąc, nie miałam przekonania
°d samego początku. Ale skoro taka muzyka była już modna na Za
chodzie, to wydawca zacierał tylko ręce, ażeby być pierwszym popu-
laryzatorem stylu pop-soul-rap w Polsce.

1 wymyślono mi nawet specjalny image „pokazującej długie nogi lalki farbie", do którego w ogóle nie pasowałam, ani mentalnie, ani duchowo.

75


0x08 graphic
Czyli było to nienaturalne połączenie już samo w sobie, więc nie dziwię się wcale, że nie zaowocowało to jakimś specjalnym popar-i ciem ze strony słuchaczy.

...A zrozumiawszy to, postanowiłam wycofać się ze świata biznesu muzycznego i żyć według własnego pomysłu.

Szukałam jednak przez cały czas w swojej twórczości takiegdj zespolenia muzyki z moimi zainteresowaniami Duchem i ezoteryką, jakie niosłoby za sobą przemianę ludzi w „ogrom dobra tego świata". Doszłam także do wniosku, że muszę wzmocnić nie tylko mój układ odpornościowy - gdyż przeziębienia stały się normalką, ale przede wszystkim muszę wzmocnić swoją psychikę i rozwijać duchowość.

Tak tak, muszę jeszcze dojrzeć do bycia artystą... gdyż myślę, że

to jeszcze nie czas.

Bo w tej dziedzinie życia jaką jest sztuka, odporność na bodźce zewnętrzne, pokusy, show-business, wyczerpanie i porażki, musi być naprawdę ogromna i wierzcie, że nie każdy nadaje się do tego. Szczególnie, że jeszcze dochodzi tutaj - wrażliwa natura artysty. I jak te dwie rzeczy połączyć?

Już pisałam Wam, że każdy powinien pracować nad sobą, dostrzegać i rozwijać w sobie bardziej ducha, niżeli materię. ...I wiem, że brzmi to jak pouczanie oraz lekcja moralności, ale wybaczcie mi ten mentorski ton.

To jedynie wynika z moich doświadczeń życiowych, a jeżeli one mo-; gą tylko komuś pomóc, to dlaczego o nich nie mówić?

...Podsumowując jednak temat płyty - na razie zeszłam ze] sceny i nie ukrywam, że było mi z tym smutno. Ale czułam gdzieś w środku, że nadejdzie jeszcze mój dzień, moje pięć minut, a może i więcej...?

- Przecież potrafię sobie wszystko jakoś wytłumaczyć, więc i to sobie wytłumaczyłam.

...Zaczęłam za to bardziej ambitnie przykładać się do pracy z Chrystianem jako producent muzyczny, tworząc pod zamówienie pojedyncze utwory, jak i całe płyty dla dużych firm fonograficznych. Bowiem założyliśmy wreszcie z Chrystianem spółkę, w której to mogłam realizować się jako muzyk - poza sceną.

76


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
pisałam teksty, komponowałam muzykę oraz prowadziłam wokalnie nagrywających w Studio wokalistów, a Chrystian zajmował się realizacją dźwięku, zgrywaniem materiałów, mixami.

I już w niedługim czasie, jako Niezależni Producenci Muzyczni, staliśmy się jednymi z najlepszych w Polsce, tworząc razem wiele wspaniałych produkcji.

..A co słychać w domu?

W międzyczasie kupiliśmy z Markiem kawalerkę w Warszawie. Zapożyczając się dość poważnie i w całości wykorzystując każdą naskładaną złotówkę, nareszcie mamy to swoje upragnione pierwsze gniazdko.

- I dzięki Bogu! - bo ja już prawie wariowałam, żeby mieć te swoje
cztery ściany, no i udało się!

...Jednak samo kupno tego mieszkania na warszawskiej Woli, to nie wszystko. Znowu bowiem odzywa się moja duchowość i widocznie

ktoś tym nieźle steruje

A łączy się to bezpośrednio ze sprzedającym ową kawalerkę Panem.

- To Mieczysław Wiśniewski - wielki człowiek i wielka osobowość.

Do dzisiaj utrzymujemy kontakt, ponieważ nasze umysły odbierają na tych samych „falach", pomimo ponad 20 - letniej różnicy wieku!

...No i proszę..., ja rzeczywiście mam chyba w życiu szczęście do dużo starszych od siebie mężczyzn, którzy stanowią dla mnie prawdopodobnie coś w rodzaju zastępczego ojca. Bo przecież zawsze Go potrzebowałam, a On był dla mnie taki nieosiągalny...

Za to Mieczysław W. już nawet na pierwszym spotkaniu, pozwolił poznać się jako pełen troski, wrażliwy i dobry człowiek. ■A w sprzedawanej kawalerce zostawił nam meble i zlecił pracownikom odmalowanie jej, zapewnił transport z wynajmowanego wcześniej mieszkania na Bemowie, a do tego wszystkiego pożyczył pieniądze - bo zabrakło nam na opłaty przy podpisywaniu aktu notarialnego!

■■■I co? Nie wydaje Wam się to wszystko trochę dziwne? pla mnie było to poważnie niepokojące! Nie mogłam w to uwierzyć!

77


0x08 graphic
Podejrzewałam „że coś się święci", że coś jest nie tak, przecież takich ludzi już nie ma! - tłumaczyłam sobie z niedowierzaniem. ...A jeszcze na dodatek wszystkiego, pod szykownie wyglądającą firmą Mieczysława stał piękny jasnoniebieski jaguar w najnowszej, sportowej wersji! I same przywieszki nad drzwiami wejściowymi oprócz danych firmy, jak np. Shaolin Kung-Fu, Wu Shu, itp., też napawały mnie jedynie jeszcze większym strachem!

- Boże, Marek, może źle robimy? - chyba 100 razy zadawałam to pytanie!

Mój mąż jednak odpowiadał zawsze z wrodzonym mu spokojem, znając już moją nadprzyrodzoną intuicję i przebłyski jasnowidzenia: 1

- A co czujesz? ...Intuicja nic ci nie mówi? Ja tym razem niestety mało co czułam.

Przerażenie chyba odebrało mi moje wrodzone zdolności, chociaż nie ukrywam, że jakaś siła przepełniona zaufaniem pchała mnie w kierunku Mieczysława. ...I jak zwykle intuicja miała rację!

Ponieważ człowiek ten okazał się być uczciwym, a na dodatek bardzo pomocnym w moim dalszym życiu.

...Myślę, że to znowu mój Przewodnik Duchowy lub Anioł Stróż, po-i prowadził mnie akurat do tego właśnie mieszkania, choć wierzcie, że bardzo nie chciało nam się wtedy z Markiem iść go oglądać. Jednak zmusiliśmy się - i to pomimo deszczu, przeziębienia, pluchy śniegowej - bo był listopad oraz ogromnego już zmęczenia, spowodowanego oglądaniem wcześniej innych mieszkań. Widocznie musiałam jednak poznać Mieczysława, bo to On ofiarował mi na drugim naszym spotkaniu książki:

-Potęga podświadomości" i „Magia Wiary" Josepha Murphiego.
...Przeczytałam je, a następnie porozmawiałam z Mieczysławem.
Bardzo mi to pomogło.

I to był chyba ważny krok na mojej ścieżce duchowej oraz istotny etap rozwoju potęgi umysłu, a może nawet ten pierwszy i najważniejszy?

...Ponieważ zaczęłam inaczej podchodzić do życia, stałam się lepszą osobą, i wytyczyłam sobie cel ponad wszystko:

- Rozwijanie w sobie duchowości i zdolności parapsychicznych.

78


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Ą w tym samym mniej więcej czasie potwierdziły się także informacje, iż posiadam jakąś nadprzyrodzoną moc, gdyż podobno mam to zapisane w gwiazdach i na dłoniach.

Utwierdziła mnie w tym przypadkowo wtedy poznana Pani astrolog, mówiąc:

. „...Jest w Tobie moc, która użyta pozytywnie, może zdziałać cuda, ale wykorzystuj ją dobrze, rozwijaj się, bo Twoja moc może też przybrać siłę niszczycielską".

...I rzeczywiście, uświadomiłam sobie wtedy, że jeżeli doznałam kiedykolwiek od kogoś jakiejś krzywdy i pomyślałam na przykład:

- Sprawiedliwość i tak go dosięgnie! - to łamał nogę, rękę lub miał jakiś wypadek itp.

-...Hm..., może jestem czarownicą? Otóż nie.

Okazuje się, że to właśnie ta moc - nadnaturalna siła skupiania myśli, która jest jak kolory tęczy sprzężone w jedno światło lasera, a nie rozproszona na 7 barw wiązka światła. I w tym właśnie cała siła!

...Ponieważ kiedy skoncentrujemy maksymalnie swoją energię umysłu na coś, posiądziemy wielką moc - zdolną wypalić nawet dziurę, jak laser! ...Jednak niestety, normalnie wykorzystujemy minimalny procent swoich możliwości.

...Zatem odtąd postanowiłam pokierować swoją nadnaturalną siłę we właściwą stronę i czynić już tylko wszystko w imieniu miłości, by ludzie byli szczęśliwi.

Nareszcie zrozumiałam, że moje zdolności parapsychiczne mogą wnieść sporo dobra w moje, i nie tylko moje życie. Przestałam już myśleć, że ze mną jest coś nie tak, że jestem chyba nienormalna - jak twierdziła moja pani w zerówce. •Bo wszystko zaczynało już przybierać jakiś kształt, sens. Otrzymałam przecież II życie - II szansę, kiedy zamknęłam okno Przygotowane wcześniej do popełnienia samobójstwa w 1982 roku.

79


0x08 graphic
...I dopiero teraz po latach, sama zaczynam sobie na nie odpowiadać. Gdyż moja dojrzałość pozwala mi popatrzeć trzeźwo na odległe fakty, które wiążą się bezpośrednio z moim dalszym życiem oraz przeznaczeniem.

...Stale przecież przyciągam do siebie ludzi uduchowionych, również posiadających moc, w sensie siły myśli oraz ducha. ...A kolejne lata... -jedynie to potwierdzą. - To chyba droga wytyczona właśnie dla mnie...

Zatem wielka duchowość we mnie - dzięki Mieczysławowi, znowu się odrodziła i już nie spocznie aż do dzisiaj, stale się rozwijając. ...Jednak nasz osobisty kontakt w sensie spotkań, niebawem lekko przygaśnie, głównie z powodu braku czasu oraz moich ciągłych wyjazdów do Studia Nagrań w Katowicach.

Ale przez cały czas ja pamiętam o nim a On o mnie, aby za rok - dwa znowu się zobaczyć i sobie to powiedzieć... ...A Wy będziecie tego świadkami, obiecuję!

1997

W tym roku jeszcze raz „wystrzeliłam" w kierunku wielkiej sceny, ponieważ otrzymałam propozycję wystąpienia na konkursie Eurowi-zji. Zaczęły się więc wielkie przygotowywania... Skomponowałam specjalnie na tą okazję utwór, a tekst dopisał znany tekściarz i wykonawca - Jacek Skubikowski. Ostatecznie kompozycja otrzymała tytuł: „Mójdzień". I ja osobiście bardzo utożsamiam się z tym tekstem, ponieważ wiem, że taki dzień nadejdzie.

...Bo każdy ma przecież w życiu swój wielki dzień! - Czasami ktoś wszystko zaczyna od początku, rozpoczynając od postanowienia w danej chwili. Zawsze przecież jakiś niezwykły dzień stanowi wstęp do nowego „rozdziału" w życiu, manifestując się na przykład jako - inna praca, dom, narodziny, czy śmierć. Natomiast u mnie, miało to być wydarzenie na miarę kariery, co najmniej europejskiej..., phi phi!

80


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Zatem w znanym Studio Nagrań w Warszawie, gdzie tworzą swoje ołyty największe sławy polskiej muzyki, przy realizacji studyjnej znanego producenta Rafała P. - powstał utwór „Mój dzień".

. „Kawałek jest typowo festiwalowy, więc na pewno odniesie sukces" - usłyszałam po nagraniu go i to z ust fachowców, stroniących na ogół od komplementów.

Ale cóż z tego, jak znowu nie sztuka się tu liczy, czy utwór! Co innego zadecydowało!

Coś, co często decyduje o czyjejś karierze... i niejednym konkursie! ...No, tym razem jednak z pewnością nie mojej karierze i nie moim konkursie!

Znowu się nie udało. Trudno!

...Pewnie mam jeszcze zaczekać na swoje pięć minut, a „Mój dzień" i tak nadejdzie!

Wierzę w to i już teraz oddaję Wam do posłuchania ten właśnie przepełniony wiarą, nadzieją i miłością utwór. Gdyż „Mój dzień" stanie się udziałem każdego, kto tego zapragnie! I dlatego wierzcie - jak ja, że on nadejdzie, a nadejdzie na pewno!

...W tym roku rozwinęłam się też pod względem duchowym, o czym świadczy moje zainteresowanie jogą. To chyba znowu Siła Wyższa kazała mi kupić książkę o jodze, i zacząć ćwiczyć.

- I ja naprawdę nie łapię stu srok za ogon!

Szukam po prostu swojej drogi, wyciszenia, a jednocześnie siły do realizacji własnych planów i projektów.

Gdyż niestety mój kompleks niższości, którego nabyłam się jako dziecko towarzyszy mi jeszcze, i to często w najbardziej nieoczekiwanych momentach wychodzi na światło dzienne. Zatem w końcu muszę coś z tym zrobić, bo jak tak dalej pójdzie to n|c nie osiągnę w życiu!

dlatego właśnie joga jest dla mnie wprost wymarzona! •■•Bo wyostrza Jaźń i podwyższa samoocenę, dając poczucie wła-Snei wartości. Rozwija duchowo, uspokaja i prowadzi do „wielkiej w°lności", ale uczy także koncentracji i skupienia.

81


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Łączy w sobie uzdrowienie ciała, duszy i umysłu człowieka, jednocześnie dając wspaniałą równowagę, tak bardzo potrzebną nam do życia.

Na dodatek jednym z pięciu głównych elementów czy poziomów jogi jest hatha-joga, inaczej - utrzymywanie ciała w dobrej kondycji. A ja odkąd sięgam pamięcią zawsze musiałam coś ćwiczyć, rozciągać swoje mięśnie po to tylko, ażeby następnie zwyczajnie je poczuć, gdyż uwielbiam to uczucie!

...I już nawet jako dziecko mogłabym z własnoręcznie wykonaną wstążką przetańczyć chyba cały dzień, powtarzając wszystkie oglądane w TV figury z pokazów akrobatyki.

Za to w wieku osiemnastu - dwudziestu lat, prowadziłam już pierwsze swoje zajęcia z aerobiku i callanetics'u na wyjazdach grupowych. - Na studiach - miałam lekcje baletu i pantomimy. Później siłownia, basen i w końcu -joga! I to tego szukałam tak naprawdę!

To dzięki hatha-jodze uświadomiłam sobie wreszcie, że posiadam ciało, a nie tylko skórę i kości oraz zaczęłam je w rzetelny sposób pielęgnować, ażeby służyło mi jak najdłużej! ...Tak więc po wszystkim co wiąże się z ruchem, a co robiłam do tej pory, joga zdecydowanie wysunęła się na prowadzenie, bo pochłonęła mnie bez reszty!

I chyba głównie dlatego, że daje ona możliwość stałego rozwoju, ciągłego pójścia naprzód.

...Rozpoczęłam więc naukę jogi od wykonywania asan (czyli pozycji ciała) i stale sięgam głębiej, aż do dzisiaj rozwijam się, aby kiedyś osiągnąć ostateczny stan - tzw. samadhi, czyli samopozna-nia. Gdyż dopiero wtedy, kiedy panuje się nad ciałem, umysł i dusza mogą być wyzwolone.

Zatem mając przed sobą ten właśnie cel, zaczęłam wówczas ćwiczyć z ogromnym zaangażowaniem, wszystkie możliwe asany. ...I chociaż - przyznam się szczerze - z początku nie wychodziło to jak należy, to z czasem (ćwiczenie czyni mistrza), jakieś moje pozycje ciała zaczęły przypominać prawdziwe asany. Starałam się tylko zawsze podążać za głosem wewnętrznym, a podświadomie czułam, w jaki sposób powinnam praktykować.

I jUż w 2001 roku dowiem się od Mistrzów, że szłam dobrą drogą, i tak naprawdę to wtedy dopiero odczuję niesamowitą siłę jogi.

..A tej wspaniałej sztuki pochodzącej z Indii, ciągle uczę się na nowo - poznając jej tajniki, i jest to doprawdy fantastyczne! Dziękuję więc Sile Wyższej za odnalezienie się w jodze.

..Bo i tak musiałam przecież w końcu odkryć jakąś możliwość wyciszenia siebie oraz swoich emocji....

Przeszłam więc długą drogę..., ale było warto, gdyż teraz przynajmniej wiem, co jest dla mnie dobre.

1998

Ten rok, to jedynie kontynuacja tego wszystkiego, co rozpoczęłam dwanaście miesięcy wcześniej.

1. Joga - oczywiście nadal przez cały czas doskonale mnie rozwija,
jak również zaskakuje swoją niezwykłą mądrością na temat psy
chicznych oraz fizycznych możliwości człowieka.

  1. Firma z Chrystianem K. idzie cały czas do przodu. Właśnie powstają 3 materiały solistów.

  2. Marek koncertuje i w tym roku odbywa także wspaniałą podróż dookoła świata jako puzonista, grając z orkiestrą na ekskluzywnym statku pasażerskim (takiemu to dobrze!).

...Za to ja, mam już coraz mniej czasu dla siebie i powoli czuję się zmęczona ciągłymi dojazdami do naszego wspólnego z Chrystianem, Studia Nagrań w Katowicach.

Zaczynam się więc poważnie zastanawiać nad przeprowadzką na stałe do Katowic. Ale gdzie zamieszkać? Chyba nie u rodziców?

To mogłoby przecież wywołać prawdziwą katastrofę! •••Ponieważ kiedy tylko przyjeżdżam do Studia, to i tak u nich nocuję, a to z kolei zawsze powoduje uszczerbek na moim zdrowiu i pewnie

teź zdrowiu ojca, który nie myśli chyba zmienić się już nigdy!

•■•' oczywiście w tym miejscu mogłabym opisać całe mnóstwo smut-nVch zdarzeń z czasu mojego pobytu w domu rodzinnym, ale po co?



82

83


0x08 graphic
- To i tak niczego nie zmieni, a tylko oczerni mojego tatę, który pew
nie gdzieś w środku cierpi już z powodów wyrzutów sumienia.
Podciągnijmy to po prostu pod konflikt pokoleń!

...Jednak jeśli nawet jest to tylko konflikt pokoleń, to ja nie daję rady tej batalii i wycofuję swoje wojska!

I tak właśnie uczyniłam - zaczęłam rozglądać się za mieszkaniem w Katowicach, gdyż jedno wtedy stało się dla mnie pewne:

- Musiałam coś zrobić, bo powoli wariowałam!

...Na dodatek w tym samym czasie, mój kochany wspólnik również zaczął pokazywać rogi, wprowadzając do pracy chaos i zamieszanie. A w mojej firmie musiałam już tylko odtwarzać muzykę zamiast ją tworzyć, bo do zrobienia było coraz to więcej muzyki do wymaganych przykładów zleceniodawcy, a mniej pracy twórczej. ...Ogólnie więc zaczęłam czuć się: stłamszona, niedoceniana, niezrealizowana i wykończona ciągłymi dojazdami do Katowic!

...I wtedy właśnie poznałam Panią chiromantkę, która czytając z mojej dłoni powiedziała:

Ale jak to zrobić...?

...Jednak z tym opublikowaniem dzieła to zostałam zaskoczona.
Może Pani chiromantka przewidziała, że będę pisać tą książkę?
...I spółka z Chrystianem rozpadnie się? ...Hm czas pokaże...

W tym roku również - 21 Stycznia, podpisałam kontrakt naj płytę z wielką światową firmą fonograficzną z filią w Polsce, gdzie wydają płyty prawdziwe gwiazdy.

84


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Może więc wreszcie zrealizuje się moje marzenie o przekazywaniu ludziom szczęścia poprzez moją muzykę? _ Mam tą głęboką nadzieję...

Oto historia kontraktu.

(...) Fala zespołu „Spice Girls" (czyli - pięciu ładnych śpiewających dziewcząt) dotknęła już głęboko nasz kraj, więc na polskim rynku muzycznym powstało zapotrzebowanie na tego typu girls - band. I postanowiłam wtedy wspólnie z Andrzejem P. (kolejny Andrzej) - managerem bardzo znanego rockowego zespołu w Polsce, stworzyć dziewczęce trio. Wszystko układało się wspaniale.

Demonstracyjny materiał muzyczny (czyli tzw. demo) nagraliśmy z Chrystianem K. najlepiej jak to potrafiliśmy, a pomogły nam w tym jeszcze dwie zaproszone do tria dziewczyny.

I już razem, jako świetnie przygotowany pod względem muzycznym zespół trzech dość urodziwych dziewcząt - zaśpiewałyśmy na żywo w wielkiej firmie fonograficznej.

Atam naprawdę spodobałyśmy się, bo sam Teodor K. - dyrektor

artystyczny, powiedział:

- „Absolutnie nigdzie już nie idźcie, damy Wam najlepsze warunki kontraktu" - a miał oczywiście na myśli inne firmy fonograficzne, gdzie nasz przyjaciel Andrzej był już poumawiany. Zawierzyliśmy.

Jednak sprawa podpisania samego kontraktu okazała się ciągnąć w nieskończoność!

Z tygodnia na tydzień trzeba było przygotowywać kolejne utwory i teksty, co wcale nie pchało sprawy naprzód. Niebawem nawet firma zaproponowała duet, pozbywając się tym samym - po paru miesiącach starań i gotowych już na trio utworów, Jednej dziewczyny z zespołu.

■I to tylko dlatego, że kiedyś nie zdążyła się biedaczka pomalować na czas oraz odpowiednio do okazji ubrać. A tutaj niestety, liczy się d°kładnie wszystko!

Nawet najmniejszy szczegół może spowodować skreślenie z listy Przyszłych gwiazd. Jest przecież tyle chętnych na nasze miejsce...

85


...Sama widziałam na własne oczy wielkie pudło stojące na korytarzu firmy fonograficznej, wypełnione po brzegi nagranymi kasetami „demo" wysłanymi przez osoby, które chcą zrobić karierę..., jak my...

...Nie miałyśmy zatem z koleżanką żadnego wyboru i zgodziłyśmy się na duet. Jedynie cały materiał muzyczny trzeba było zmieniać- ale cóż...

Najważniejsze, że w ogóle podpisałyśmy w końcu ten nieszczęsny kontrakt, nazywając nasz duet: „Black and White". ...A nieszczęsny był nie tylko z powodu półrocznych negocjacji do umowy, wyrzucenia jednaj dziewczyny z tria, ale na domiar złego, po prawie półtorarocznym czekaniu na wydanie materiału - odeszłyśmy! ...Bo ileż można czekać na ukazanie się naszej płyty na rynku? W firmie ciągle słyszałyśmy:

- Jacka Cygana (dziękuję przynajmniej za to firmie, że mogłam Go
bliżej poznać, bo jest to wspaniały człowiek) - nic już nie zmieniły.
...Zatem okazało się oczywiście, że z wielkiej kariery - nici!

- Bo ileż czasu można czekać na swoją kolej, która może nigdy nie nadejdzie...?

...I nie wiem, czy to taka polityka firm fonograficznych, czy zwykła złośliwość rzeczy martwych! Jedno jest pewne:

- Złudne marzenia, niezrealizowane nadzieje!
Smutne, ale prawdziwe.

...Najgorsze jednak w tym jest to, że takich solistów czy zespołów jest więcej - ktoś im robi nadzieję, a potem jak za pstryknięciem palców powoduje, że znika u ludzi wiara we własne siły, a często nawet chęć życia i robienia czegokolwiek.

...Ale na szczęście w nieszczęściu ja już byłam nieco silniejsza, gdyż smutne doświadczenia z wielką sceną miałam za sobą...

86


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
..Czyli... niestety. Znowu nic.

.Widocznie coś innego jest mi pisane... -wytłumaczyłam sobie. Utwierdziłam się też jedynie w odpowiedzi na pytanie, które sobie często zadawałam:

- Gdzie jest prawdziwa sztuka?

Teraz „na topie" w nagrywaniu własnych płyt są osoby ze znanymi nazwiskami, np. bohaterowie z seriali, modelki, sportowcy, czy politycy!

...No i do czego to wszystko prowadzi?

Muzyką- czy sztuką w ogóle, posługiwać się tylko dla korzyści materialnych, aby zarobić łatwo i szybko...?

- To jest po prostu straszne! - i to tak naprawdę dla każdej ze stron.
Ponieważ po pierwsze:

Gwiazda z serialu, sportowiec czy modelka nagrywająca płytę, najczęściej jest - tylko aktorką, sportowcem czy modelką - a nie wokalistką lub wokalistą, co trzeba sobie jasno powiedzieć. Po drugie:

Niestety, odbiorcy takiej muzyki moją obniżony poziom poczucia estetyki, bo sprzedaje im się tylko to, co łatwo wypromować - tracąc przy tym jak najmniej. I słuchacz staje się wtedy wręcz przedmiotem w rękach wielkich koncernów fonograficznych, które manipulując nim, właśnie na tych „łatwych płytach" zarabiają najwięcej. Po trzecie:

Firma też w końcu straci. Gdyż udawanie dłuższy czas przez modelkę, czy sportowca prawdziwego muzyka - „ma krótkie nogi". Bowiem może on występować wszędzie tylko z playbacku - czyli Pfyta gra, a on udaje że śpiewa. A jeżeli nawet się uprze i zaśpiewa na żywo - to wtedy bardzo często: koniec kariery muzycznej zapewniony!

••■Jednak ostatecznie, na szczęście ludzie - słuchacze, też sami w końcu oceniają- bo naprawdę słyszą!

•Co w niektórych firmach fonograficznych nie zawsze brane jest
Pod uwagę

na tym właśnie traci firma. Nie docenia odbiorcy, czyli ludzi! .•■Ponieważ najczęściej pierwsza płyta, to duży koszt promocji danej firmy i zarabia się na drugiej, trzeciej, itd.

87


0x08 graphic
0x08 graphic
Jednak ludzie mogą po prostu tej drugiej i trzeciej już nie kupić, bo

np. modelkę wolą oglądać na wybiegu, aktorkę w TV, a sportowca

sięgającego po złoto!

... A nie słuchać na siłę nagranych kawałków na płycie!

No nic.

Koniec wymądrzania!

...A te wszystkie słowa wyrzucam z siebie dlatego, że domagam się

jedynie sprawiedliwości i o to tak naprawdę mi chodzi!

- Jeśli ktoś ma nagrać płytę - to niech nagra po podpisanym kon
trakcie, a firma fonograficzna niech go nie przetrzymuje siłą na przy
kład tylko po to, by nie zakłócił swoją osobą promocji akurat podob
nej gwiazdy w ich firmie!

- Bo „zabijają" w ten sposób młodość i talent takiej osoby (i nie mam
tutaj na myśli tylko siebie!).

Nie chcę również, żeby odbiorca był oszukiwany - często nawet do tego stopnia, że śpiewa ktoś zupełnie inny niż występuje w teledysku czy mediach!

...I czasem nawet nie przypuszczacie, kto to może być...? Artysta powinien być prawdziwy, „z krwi i kości" - ma mieć coś do powiedzenia, przekazania, zaśpiewania, czy zagrania! Ma nas doświadczyć uczuciem wrażliwości, piękna i oryginalności. ...No właśnie, tutaj wypada mi się niestety wytłumaczyć...

- Ja też okazałam się być „nieprawdziwa" w realizacji pomysłu na
dziewczęcą płytę, bo stwierdzenie typu:

„...Trzeba by założyć trio, najlepiej na wzór Spice-Girls, bo tego brakuje na rynku" - było nieuczciwe i nieszczere z mojej strony! Bo zawsze chciałam śpiewać solo i to bardziej ambitną muzykę, a.... że właśnie na zespół dziewczęcy było zapotrzebowanie rynku muzycznego?

- Dałam się skusić.

...Ale obiecuję, że to się już nigdy więcej nie powtórzy! Przyrzekam, że już zawsze będę sobą, choćby nawet tylko jedna osoba miała kupić moją płytę!

...A to wszystko dlatego, że komercja nadała teraz materiałowi muzycznemu stalowe ramki w które trzeba się zmieścić, i do tego mieć zawsze uśmiech na twarzy!

88


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
A biedni artyści - niestety, muszą się dostosować, jeżeli chcą nagrywać swoje płyty i żyć ze swojej pasji, jakąjest muzyka, yy pojedynkę przecież nic nie zdziałaliby.

Firma fonograficzna często „podpowiada", co się sprzedaje na Zachodzie i jaki materiał muzyczny należy przygotować, żeby „poszło" jak najwięcej krążków...

...A zatem, nie można przecież pozwolić sobie na utratę jej zaufania? ...No cóż, ja w każdym bądź razie nie rozpaczałam zbytnio po utracie tegoż właśnie zaufania, bo czułam coś znacznie gorszego, że tracę ważny czas...

Przecież mogę tworzyć, grać i śpiewać, a ja czekam... wciąż czekam na ten swój dzień, swoje pięć minut...

- Trudno!

To tylko kolejne doświadczenie do kolekcji!

Tym razem to jakiś kontrakt został rozwiązany.

To wszystko!

...A ja postanowiłam żyć dalej i nie przejmować się, bo na pewno na mnie czeka coś lepszego!

Na dodatek coś przeznaczonego tylko i wyłącznie dla mnie, bo przecież każdy ma jakieś zadanie do spełnienia tutaj na Ziemi. ...A widocznie tym razem, to znowu zadanie nie dla mnie. I tyle!

...1 takie właśnie pozytywne myślenie proponuję Wam zawsze:

I nie dość, że to pomoże każdemu w utrzymaniu pogody ducha po doznanym wcześniej uczuciu rozczarowania, to rzeczywiście się sprawdzi!

Wystarczy tylko w to mocno wierzyć! ■■•A wręcz być o tym przekonanym!!!

89


0x08 graphic
1999

Trudny rok. Zmiana adresu, mieszkania i kolejne przykre doświadczenie życiowe. Sprawy rodzinne, wysunęły się więc zdecydowanie na prowadzenie.

...Z powodu ciągłych dojazdów do Studia, trasę Katowice - Warszawa znałam już prawie na pamięć, a przemęczenie z tym związane z każdym dniem dawało się coraz bardziej we znaki. Postanowiliśmy zatem z Markiem podjąć ostatecznie tą jakże ważną decyzję, i przeprowadzić się z Warszawy do Katowic. ...A zapewniam, że to nie było wcale łatwe!

Przecież jeszcze w ogóle nie zdążyliśmy się nacieszyć swoim pierwszym w życiu mieszkaniem, a tu już trzeba go zostawić! Decyzja ta, okazała się więc być dla nas niesamowicie trudna.... Jednakże niezaprzeczalny fakt, że coraz rzadziej mogłam przebywać we własnym domu, bo z powodu dużych zleceń i rozwijania firmy musiałam być ciągle w Katowicach, zmusił nas z Markiem ostatecznie do jej podjęcia.

...Oddaliśmy sprawę w ręce profesjonalistów - czyli podpisaliśmy umowę z agencją nieruchomości, by dokonać zakupu mieszkania w Katowicach. I prawie natychmiast zdarzyła się wspaniała oferta akurat w bloku vis a vis mieszkania mojej siostry, która już niedługo miała się tam przeprowadzić z mężem. - Świetnie, to właśnie dla nas! - cieszyłam się jak małe dziecko i już w myślach widziałam wspólnie spędzane chwile z siostrą, za którą bardzo tęskniłam, gdyż niestety od lat mieszka bardzo daleko ode mnie.

...Co prawda znowu jeden pokój - 37 m2, ale za to duża kuchnia, którą można przerobić na drugi pokój, a z wnęki w przedpokoju zrobić kuchnię.... itp... -już układałam w głowie plan urządzania nowych metrów kwadratowych, a oczy błyszczały mi przy tym jak diamenty! ...I pomimo opłakanego stanu mieszkania, zdewastowanego wcześniej przez wynajmujących go ludzi, postanowiliśmy je kupić.

90


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Zaufane już biuro nieruchomości wszystko miało posprawdzać i doprowadzić do podpisania aktu notarialnego pomiędzy sprzedającym, a nami - stroną kupującą. I do tego owszem - doprowadziło, .jednak niestety. I tak zostaliśmy oszukani.

...Bowiem w cztery miesiące po podpisaniu aktu notarialnego okazało się, że sprzedający otrzymał już wcześniej nakaz eksmisji i mieszkanie nie należy wcale do niego, a agencja pośrednictwa nieruchomościami współpracowała z nim, ażeby tylko uzyskać od nas zapłatę.

Straciliśmy więc wszystko. I mieszkanie i pieniądze.

...A przecież ostrzeżenia opatrzności przed kupnem tego mieszkania pojawiały się przez cały czas, tylko ja ich nie widziałam, albo po prostu nie chciałam widzieć - stale odrzucając je od siebie. Nie słuchałam w ogóle wewnętrznego głosu, głosu własnej intuicji... I beznadziejnie upierałam się przy swoim, widząc wszystko chyba przez różowe okulary.

A wszelkie znaki na niebie i na ziemi ciągle mówiły mi, by tego feler-nego mieszkania nie kupować!

I nawet mój Anioł Stróż przeszedł chyba naprawdę samego siebie w ostrzeganiu mnie, kiedy to w dniu przeprowadzki z Warszawy włamano nam się do zapakowanego po brzegi samochodu i skradziono magnetowid.

Na szczęście jednak złodzieje zdążyli zabrać tylko tą jedną rzecz, bo potem zawył alarm i ja wyskoczyłam z krzykiem na balkon. •Czyli... mój Anioł Stróż chciał z pewnością przez to przekazać: - Nie jedźcie, będzie źle, albo przynajmniej zdecydowanie gorzej niż Przykładowa strata magnetowidu!

Ja jednak wtedy chyba kompletnie nic nie słyszałam i nie widziałam, bo uważałam to po prostu za pechowy zbieg okoliczności. A to było tylko ostrzeżenie przed najgorszym...

a to teraz wiem już i zapamiętam to sobie na całe życie:

91


0x08 graphic
I

Zbieg okoliczności nie istnieje, a wszystko posiada swój sens i każ
de doświadczenie życiowe odgrywa wielką rolę w naszym przezna
czeniu!!!

Akcja wywołuje reakcję.

...A ja widocznie potrzebowałam takiej właśnie reakcji, gdyż sama ją przecież wywołałam! Sama tego chciałam rozpoczynając wbrew wszystkiemu swoją akcję kupna mieszkania, kiedy ani nie był to dobry czas, ani miejsce na zmianę!

Otrzymałam więc kuksańca prosto w brzuch na własne życzenie! Widocznie potrzebowałam kolejnego już przykrego doświadczenia od losu by znowu coś zrozumieć, czegoś się nauczyć. Aby w końcu znaleźć się o ten mały krok dalej na mojej drodze duchowej, o gałązkę wyżej na drzewie sięgającym Duchowej Doskonałości i poznania własnej Jaźni.

...I jeszcze przez wiele tygodni „chodziłam jak nieprzytomna", nikt nie mógł do mnie dotrzeć, ponieważ bardzo mnie to przybiło. Jedynie pytałam ciągle:

- Boże, dlaczego ja?

...Ale odpowiedzi nie było..., bo przecież znałam ją doskonale, tylko sama przed sobą nie chciałam przyznać się do błędu.

Oh , gdyby ktoś wiedział co ja wtedy czułam...

j innego mieszkania, ale jeszcze jedno przykre doświadczenie musiałam przejść po drodze do wymarzonego szczęścia. - To była kolejna agencja nieruchomości i kolejne utracone mieszkanie.

Tym razem jednak, obyło się przynajmniej bez szkód finansowych. Za to agencja wpadła na piekielny pomysł przeprowadzenia licytacji wcześniej zastrzeżonego przez nas mieszkania. Było to ohydne i nie dopuszczalne wobec prawa, ale nic nie mogliśmy wtedy zrobić...

•••Czyli ponownie zalałam się łzami i zaczęłam podejrzewać już jakieś fatum, które nie pozwoli nam zamieszkać w Katowicach.

•••Ale jak już kiedyś powiedziałam:

■ Kiedy cel jest blisko, a go nie dosięgacie - nie martwcie się! "la Was jest coś lepszego i to zarezerwowanego! Wystarczy - wierzyć! ' A ja wierzyłam!

93


I to wierzyłam nadal, pomimo już tylu wcześniej doznanych krzywd. |

Nie pozwoliłam wytrącić się z wcześniej obranej drogi do własnego

celu i za żadne skarby nie odpuściłam!

...Ponieważ wiedziałam, że Anioł Stróż, Bóg, czy po prostu jakaś

wielka siła tam na górze - nie może mnie zawieść!

I skoro już tyle wycierpiałam, to oznacza tylko jedno:

- Szczęśliwy koniec jest już blisko, a nadzieja i niezmącona niczym
wiara, znowu zwycięży!

I tak właśnie się stało!!!

...Gdyż mniej więcej za jakiś miesiąc, ojciec przyniósł mi ogłoszenie które zdarł ze słupa (dziękuję tato!):

- „Sprzedam mieszkanie 44 m2 na osiedlu itd ", a ja już wiedzia
łam, że jest to przy wesołym miasteczku i parku oraz stawie z łabę
dziami.

- To naprawdę świetne miejsce! - wykrzyknęłam wtedy. ...I dzięki siostrze, która akurat przyjechała i na siłę wyciągnęła mnie z domu, obejrzałam to mieszkanie (wielkie dzięki Isiu!). A wyciągnęła mnie siłą dlatego, iż znając już mniej więcej ceny-ryn-kowe lokali wiedziałam, że i tak nie będę miała go za co kupić. ...Jednak mimo wszystko, mieszkanie okazało się być na tyle fantastyczne i wymarzone wprost dla nas z Markiem, że nie mogłam wprost przestać o nim myśleć!

- Co prawda żałowałam, że nie możemy go mieć, ale również ciągle
oczami wyobraźni widziałam że jest nasze...

I aż trudno uwierzyć!

Musiałam chyba dobrze zaprogramować swoją podświadomość, skoro tym razem otrzymaliśmy kredyt, pomimo iż banki wcześniej zawsze odrzucały nasze prośby z powodu braku stałych wpływów! Widocznie - tak właśnie miało być...

I to mieszkanie rzeczywiście miało być nasze, tylko nie wiedziałam jeszcze wtedy, dlaczego.

...Otóż Siła Wyższa, jak już przygotowała dla nas coś o wiele wspa
nialszego - czyli sprawiła iż mamy o dużo większe i ładniejsze miesz
kanie niż zabrane, to dodam, że nie zamierzała wcale na tym zakoń
czyć! Ale ta niespodzianka pojawi się dopiero za rok.

94


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
VV tym ważnym dla mnie roku, pojawiła się też chyba najważniejsza decyzja w moim życiu.

Myśl ta dojrzewała we mnie przez cały czas, ażeby teraz eksplodować z siłą większą niż wulkan! Chcę mieć dziecko!!!

Tak, właśnie dziecka brakuje nam z Markiem do pełni szczęścia! Przecież mamy już te swoje wymarzone dwa pokoje, więc maleństwo spokojnie może pojawić się na świecie!

...Oczywiście przyszły tatuś niewyobrażalnie ucieszył się z mojego pomysłu, ponieważ również pragnął potomka jak nikt na świecie! Wszystko potoczyło się więc bardzo szybko. ...Co prawda sam czas dziewięciu miesięcy okazał się być dla mnie ogromnym poświęceniem, gdyż musiałam przez cały czas leżeć oraz często przebywać w szpitalu, ale dla tak wielkiej sprawy naprawdę warto było się postarać!

Jednak od muzyki i firmy zostałam niestety odsunięta. Bowiem śpiewanie „na przeponie", to zbyt wielki wysiłek dla - i tak już zagrożonej ciąży, co mogło w końcu okazać się niebezpieczne dla dziecka - ostrzegał mnie mój lekarz Janusz R. Zatem większością spraw w firmie zajął się wtedy Chrystian K., za co jestem mu niezmiernie wdzięczna do dzisiaj. • ..Ale i On nie wytrzymał długo.

Od jakiegoś czasu stał się apatyczny, wybuchowy i jakiś nieswój. W końcu wprowadził tak nerwową atmosferę i chaos w pracy, spowodowany Jego wewnętrznymi problemami, że powoli zaczęłam zastanawiać się nad opuszczeniem firmy.

Jednocześnie starałam się Go rozumieć, gdyż może zbyt dużo naraz spadło na Jego barki, a ja też w swoim błogosławionym stanie dawałam mu się pewnie we znaki. Ale cóż.

Ktoś mądry powiedział mi wtedy: "Jeśli w spółkę wchodzi nieuczci-wość, to jest to koniec spółki". •A dokładnie tak stanie się już za rok.

1 to zaboli mnie najmocniej, gdyż poczuję się zwyczajnie oszukana. ••-1 chociaż kiedyś broniłabym wspólnika jak lwica, bo był naprawdę uczciwy, twórczo uzupełnialiśmy się świetnie, a nawet mogłam z nim "konie kraść", to nieuczciwości po prostu nie zniosę i odejdę.

95


0x08 graphic
...Ponieważ myślę, że Bóg zsyła nam na drogę życia ludzi, którzy mają nas czegoś nauczyć. Mamy dać sobie wiele nawzajem, choćby nawet znajomość jakaś, miała trwać czasem niezmiernie krótko. I już od urodzenia przecież, sama rodzina jest nam wręcz przypisana w jakiś sposób...

...Moja mama i babcia na przykład, miały nauczyć mnie ofiarowywania miłości, miały rozwinąć we mnie ciekawość świata duchowego i ezoteryki (często miewały prorocze sny, mama wróży z kart). Tata natomiast - siły, samodzielności i dawania sobie zawsze rady, rywalizacji w ostrej konkurencji jaką jest życie. Siostra zaś - patrzenia na siebie bardziej krytycznie i tolerancji dla innych. ...Jednym słowem otrzymałam dość zróżnicowane, jednak w jakimś sensie „pełne" wychowanie już w domu rodzinnym i chociaż czasem nie ukrywam - było mi bardzo ciężko - to dzisiaj za to dziękuję. Gdyż samo już wychowanie, przyczyniło się do sprowadzenia mnie na duchową ścieżkę życia (niestety głównie poprzez cierpienie). A następnie zawierane przeze mnie znajomości, przyjaźnie, znowu zaprocentowały ważną nauką na przyszłość - jak ta na przykład z Chrystianem.

...Bowiem będziemy dotąd doświadczani przez los, poznając ciągle to nowych ludzi - tak w pozytywnym jak negatywnym sensie, dopóki nie odnajdziemy własnej, przeznaczonej nam drogi. ...A smutne wydarzenia w życiu, jak chociażby to z mieszkaniem, które są wynikiem podejmowanych decyzji - nawet złych, są nam również potrzebne. Gdyż są konieczne i lepsze niż nicnierobienie, niż pustka i zamknięcie się w sobie, siedzenie w miejscu i stagnacja. ...Bo wszystko to razem - i pojawiający się ludzie i wydarzenia w naszym życiu mają zaistnieć po to, abyśmy mogli wiele się nauczyć, by każdy odnalazł w końcu siebie oraz odkrył prawdziwą świadomość swojego miejsca we Wszechświecie. ...I stąd właśnie wzięła się moja złota myśl:

„Zagraj w życiu najpierw jedną, pierwszą nutę (zrób krok) - i to nie koniecznie w dobrej tonacji, a ona pociągnie za sobą inne następne już nuty i otworzy przed Tobą wielkie możliwości. Aż w końcu odnajdzie się to, na co czekałeś przez całe swoje dotychczasowe życie.

96


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
2000

Oto nadeszło Millennium - rok 2000.

I jak każdy - oczywiście ja również wiele się po nim spodziewałam.... Praktycznie jednak nie byłam w stanie robić czegokolwiek, przynajmniej do połowy roku. Bowiem tyle jeszcze potrwał ten wspaniały okres w moim życiu

- oczekiwanie na cudowne maleństwo.

...Az powodu ciąży podwyższonego ryzyka, mój lekarz zakazał mi już w ogóle wykonywania jakiegokolwiek ruchu aż do końca! I chociaż przyszło mi to uczynić z wielkim trudem, to teraz jestem mu bardzo wdzięczna za zareagowanie w odpowiednim momencie, żeby tylko dziecko urodziło się zdrowe i „na czas".

Zatem po długim okresie niepewności nadszedł wreszcie ten upragniony dzień i udało mi się wydać na świat - najpiękniejszą, najcudowniejszą oraz najwspanialszą istotkę mojego życia - kochanego synka! I wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystkie jakiekolwiek bóle czy problemy związane z oczekiwaniem na dziecko, poszły natychmiast w zapomnienie!

Najważniejsze było to, że mój kochany synuś był zdrowy jak ryba, chociaż urodził się trzy tygodnie przed czasem!

•■.Jak widać, pierwsza połowa roku minęła mi więc niepostrzeżenie

szybko, a druga zupełnie podobnie, ponieważ jak nietrudno się

domyślić - mały synek eksploatował swoją mamusię dość poważnie. .. .Ale i tak jednego z Markiem dokonaliśmy w tym czasie:

- Kolejnego zakupu mieszkania i... kolejnego, piątego już w naszym
stażu małżeńskim remontu! Tym razem jednak największego, naj
dłuższego i póki co - ostatniego!

°to jego historia.

W końcu dokonał się plan pochodzący od Siły Wyższej i dowiedziałam się już dlaczego właśnie w 1999 roku mieliśmy z Marcem zamieszkać w 44-metrowym mieszkaniu, kupionym dzięki zdartemu przez mojego ojca - ogłoszeniu ze słupa. Bowiem wpadł mi do głowy pomysł szalony oraz... prawie nierealny.

97


...Iz pewnością został mi on podsunięty przez głos wewnętrzny, bi była to jedynie kontynuacja wielkiego planu Siły Wyższej związanego z mieszkaniami, i to rozpoczynającego się już chyba od Warszawy... . (...) Zatem wyobraźcie sobie, że postanowiłam się przebić do mieszkania o piętro wyżej w naszym bloku i połączyć tym samym dwie ostatnie kondygnacje budynku, ponieważ zawsze marzyło mi się mieszkanie dwupoziomowe!

...A skoro już Siła Wyższa realizuje swój plan, to oczywiście pieniądze się również znalazły, ponieważ Marek przywiózł trochę z kontraktu, a ja sprzedałam ostatnio trzy materiały muzyczne. ...Ale za to jeszcze nikomu wcześniej nie udało się dokonać takiego przedsięwzięcia i zdobyć stosownych zezwoleń ze Spółdzielni! Przede mną stanęło więc kolejne zadanie - wyzwanie.

I ostatecznie cel został osiągnięty! Przy tym zgodnie z prawem!

Bo bardzo uważałam, ażeby niczego nie pominąć - a to dzięki moim wcześniejszym „różnym" doświadczeniom z mieszkaniami... A ponadto... poznałam wtedy wspaniałych ludzi - Panów architektów, z którymi było mi niezmiernie miło współpracować.

...I znowu - nie wiem, ale może jestem staroświecka.

Bardzo podoba mi się ta szarmanckość, szacunek dla płci pięknej,

dobre maniery i ogromny poziom kultury osobistej jak i inteligencji

tych Panów oraz innych - starszych.

Już to wszystko zanika chyba w dzisiejszych czasach.

...Bo nawet zdarzyło mi się wielokrotnie, że to ja muszę przepuścić

Pana czy jeszcze chłopaka wchodzącego do windy lub do sklepu.

Wepchają się dosłownie wszędzie - bo są silniejsi, a do tego czasem

brak w ogóle jakiegoś szacunku!

...Przypomnę teraz nawet pewną historię z serii - „Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy?", bo wiąże się ona także w bezpośredni sposób ze smutną niekiedy dolą kobiety - muzyka.

(...) Kiedyś wchodząc na salę bankietową po koncercie Big-Bandu, kiedy już po parogodzinnej próbie i występie, żołądek przyklejał mi się do kręgosłupa, w ostatniej chwili dostrzegłam z wywieszonym jak u psa językiem - że już wszystko ze stołu znikło!

98


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
fyjie ma nic do jedzenia! I prawie popłakałam się wtedy z głodu...

A to ludzie - wspaniali melomani muzyki Big-Bandowej zjedli nam wszystko, chociaż podobno to miał być bankiet tylko dla nas! Siedemnastoosobowy zespół, miał jednak pecha i się spóźnił - bo na swoje nieszczęście grał trzy bisy...

Ale nagle... zaraz, zaraz...-własnym oczom nie wierzę-jest! jeden ostatni śledzik zwinięty w ślimaka czeka właśnie na mnie!

- Wspaniały, mały, osamotniony rolmopsik na wielkim białym półmi
sku, gdzie z pewnością jeszcze do niedawna miał spore towarzy
stwo, będzie mój! - Hurra!

Wzięłam więc najszybciej jak potrafię widelec i wykonałam ruch w stylu kota czającego się na swoją ofiarę w ukryciu..., ale... ...Ale cóż z tego?

Skoro jakiś ogromny grubas z sumiastym wąsem o mało mnie nie rozdeptał, podchodząc nagle i przebijając swoim widelcem ostatnie pożywienie jakie w ogóle znajdowało się na stole!

- Uuuu to był mój śledzik... - zajęczałam.

Pan nawet nie spojrzał, zamlaskał tylko i beknął... Coś okropnego!!!

...I nie wspomnę już tutaj o panach dżentelmenach, wspaniałych jegomościach, którzy wjeżdżając na wąską uliczkę lub pod blok

- powinni się cofnąć, jeżeli widzą że ktoś wyjeżdża, chociażby kieru
jąc się znaną zasadą: najpierw się wychodzi, a potem wchodzi.

■ ■Ale gdzie tam!

To ja mam z powrotem zaparkować, bo Pan jedzie!

■ ■■Ciekawe kto ich wychowywał, bo z pewnością nie mój tata, cho
ciaż byłoby to w tym wypadku wskazane...

I jeszcze co bardziej kłótliwy powyzywa sobie wtedy w stylu:

■ .,Ty głupia babo jak jeździsz?", a nieraz jeszcze dobitniej.
Wtedy ja siedzę cichutko i po prostu czekam aż skończy...

...I tak cicho siedząc właśnie i ze zniecierpliwieniem oczekując na koniec potężnego remontu który przeciągał się w czasie, praktycznie zakończył się mój rok 2000.

Muzyka, dźwięk, rozwój duchowy i zgłębianie wiedzy o potężnej sile umysłu - musiały niestety trochę poczekać, ale po to tylko, ażeby w roku następnym eksplodować z siłą wulkanu oraz... przeznaczenia!

99


2001 - Transformacja

Ot i jest. Rok wielkich przemian, zawirowań i przemyśleń:

...Ponieważ to właśnie czas, kiedy w cierpieniu znajduję ukojenie i uświadamiam sobie sens swojego istnienia oraz drogę przeznaczenia.

Bowiem dowiaduję się, że powinnam pomagać ludziom, bo taka jest moja rola do spełnienia, tutaj na Ziemi. A wszystko co robiłam do tej pory, czego doświadczyłam i co osiągnęłam w życiu - do tego właśnie zmierzało.

Zrozumiałam w końcu, że przeciwstawianie się Sile Wyższej nie ma żadnego sensu, a powodować tylko może różnego typu komplikacje. Bo jeśli otrzymałam naprawdę jakąś misję do spełnienia (jak każdy!), to wszelkie przeszkody będą znikać przede mną jak fantomy, kiedy kroczyć będę odważnie drogą przeznaczenia, a nie swoją własnąT

...Iz tym właśnie bagażem wiedzy, postanowiłam odtąd zdać się na los oraz bacznie obserwować co mi przyniesie. Bo na szczęście wreszcie dotarło do mnie, że steruje tym wszystkim ktoś „tam na górze" i z pewnością nie chce dla mnie źle. ...A czy siłę tą nazwiemy Doradcą, Przewodnikiem Duchowym, Aniołem Stróżem, czy Bogiem lub jakąś inną wielką mocą, pozostaje tutaj bez znaczenia.

I obojętne jest także to, czy wierzy się w Buddę, Chrystusa, Allacha czy Jehowę, bo najważniejsze, że w ogóle się wierzy. Bo „to wiara Cię uzdrowiła..." - mówi przecież Pismo Święte. Kierować się więc trzeba w życiu zawsze dobrem i miłością, wierzyć po prostu - w tą Boską Siłę, w Boskie Światło Miłości. ...Bowiem ono właśnie istnieje bez względu na religię, rasę, czy upodobania. A jest to coś tak wspaniałego oraz dobrego, czemu można z ogromnym spokojem zwyczajnie zaufać!

I ja tak zrobiłam. Postanowiłam wreszcie poddać się nurtowi rzeki, jakim jest moje przeznaczenie oraz tej Boskiej Sile sterującej nim.

100


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
VW omu, w mojej powiększonej od niedawna rodzinie, z każdym dniem panuje coraz weselsza atmosfera, ponieważ malutki synuś i dnia na dzień rośnie w oczach, a przy tym jest taki kochany!

Ale niestety, z moim wspólnikiem - Chrystianem K. coraz rzadziej się dogaduję, a może już - wcale?

Dlatego też poważnie rozważam zostawienie firmy. A ostatecznie pewne wydarzenie, związane właśnie z nim i spowodowane Jego nieuczciwością, kompletnie mnie przytłoczyło oraz spowodowało moją natychmiastową decyzję o odejściu.

Bowiem poczułam się oszukana, kiedy dowiedziałam się od wspólnika, że firma fonograficzna zamawiająca u nas utwory, zupełnie nagle zrezygnowała z naszych usług.

- Trudno mi było w to uwierzyć i gdzieś podświadomie wiedziałam, że to nieprawda, że Chrystian kłamie.

I znając już moc intuicji, jasnowidzenia oraz naturalnych możliwości umysłu - postanowiłam sama to sprawdzić.

Poprosiłam więc o wyjaśnienie tej „czarnej historii" swój głos wewnętrzny - głos pochodzący ze źródła mojej podświadomości, kierując się już pełnym zaufaniem do wyjątkowej siły umysłu.

I prawie natychmiast otrzymałam „jasność" sprawy, na dodatek

nawet na piśmie!

...Bo co wydaje się nieprawdopodobne - nagle wpadł mi w ręce notatnik z ostatnio naniesionymi zapiskami mojego wspólnika, wskazującymi na dalsze zamówienia utworów ze strony zaprzyjaźnionej firmy. I nie był to zwykły zbieg okoliczności, tylko odpowiedź na moje pytanie.

A otrzymałam ją, bo zaufałam swojemu wewnętrznemu głosowi i nie słuchałam nikogo innego. Chociaż ciągle byłam zapewniana przez Chrystiana o Jego uczciwości, a mój rozum rzeczywiście już w to wierzył!

•Ale ten właśnie wspaniały dźwięk - głos pochodzący z głębi naszego ciała, zawsze podpowiada przecież najlepiej co robić!

~ I tym razem więc nie zawiódł!

Przkonało mnie to tylko jeszcze bardziej do wiary we własne siły 0raz w wielką moc, która to drzemie w każdym człowieku, a czego nie jesteśmy w ogóle świadomi.

101


0x08 graphic
Coś, co wydaje się nierealne dla naszego rozumu, może stać się realne i pojawić się w życiu.

Wystarczy tylko tego naprawdę chcieć oraz w to wierzyć! Trzeba jedynie uruchomić silną myśl i zwrócić się z prośbą do własnej podświadomości, do mocy Boga wewnątrz nas. Jednak trzeba to uczynić z ogromnym poczuciem sprawiedliwości oraz ze szczerym nastawieniem do świata, przepełnionym otwartością i miłością. ...I chociaż niejedna z cenionych osób świata ezoteryki powiedziała mi kiedyś, że akurat ja mam podobno w tej dziedzinie jakieś nadprzyrodzone możliwości, to ja tak nie myślę.

Uważam, że każdy posiada takie właśnie nieograniczone możliwości własnego umysłu oraz dar jasnowidzenia - tylko powinien to rozwijać. Nad tym pracować.

Ludzie różnią się jedynie poziomem wykorzystywania tych zdolności, gdyż zależy w którym miejscu swojej duchowej drogi akurat się znajdują.

A ja może po prostu przekonałam się tylko, że to rzeczywiście jest prawda oraz... - że to rzeczywiście działa!

I wiem już teraz, że nie ma nic poza tą ogromną mocą pochodzącą prosto od naszego Boga!

Nie istnieje taka siła, która może powstrzymać boski plan! Z Bogiem wszystko jest możliwe!

...A samo zestrojenie się z boską energią, można wykorzystywać przecież nawet w najdrobniejszych sprawach dnia codziennego. I wszystko zacznie układać się wtedy o wiele lepiej w naszym życiu. Gdyż kiedy tylko poczujemy w sobie moc - siłę realizacji, to podejmowane wówczas decyzje okażą się zawsze trafne, co potwierdzają niezliczone przykłady chociażby opisywane przez - J. Murphy'ego.

Jednak pomimo tego, iż zaczęłam już poznawać Prawdy Życia, właśnie teraz poczułam przepełniający mnie żal i „lęk przed jutrem" z powodu utraty pracy.

Gdyż niestety, definitywnie zostałam zmuszona przez Chrystiana K. do opuszczenia firmy. Bowiem doszedł jeszcze inny, następny powód równie zły, a może nawet gorszy niż wcześniejsza nieuczciwość z Jego strony...

102


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Ąle nie będę tego wspominać, bo nie ma sensu roztrząsać czegoś, co i tak może tylko ostatecznie komuś zaszkodzić, a nie to jest przecież moim zamiarem.

Niczego, co się zdarzyło - już nie zmienimy, ale możemy za to jeszcze zawsze coś naprawić!

...I właśnie te mądre słowa zapamiętałam chyba sobie na całe życie! Dlatego też zrozumiałam, że widocznie zasłużyłam sobie na tego typu doświadczenie życiowe, zresztą już kolejne - z dużą dawką emocji...

To mnie miało znowu czegoś nauczyć.

...I nauczyło, możecie mi wierzyć! Mój system wartości zmienił się. ...A Chrystianowi oczywiście wybaczyłam, pozwalając jednocześnie na to, aby Jego sumienie kiedyś zechciało samo się oczyścić. Wierzę także, że jakimś sposobem oddane mi zostanie to, co On zabrał. ...Bo tak naprawdę, to zabrał mi nie tylko cząstkę świata materialnego.

Zabrał mi coś o wiele ważniejszego - moje marzenia... oraz wszystko to, co z głębokim sercem włożyłam w tą firmę muzyczną. Miałam bowiem nadzieję, że kiedyś stworzymy razem ponadczasowe, wspaniałe dzieła, gdyż uważam Chrystiana za bardzo zdolnego muzyka. Na dodatek to przecież zodiakalny Wodnik, myślący podobnie do mnie!

...Ale niestety, jak się okazuje - On także dokonuje złych wyborów. ...A za zły wybór ponosi się odpowiedzialność, jak i za każdą decyzję w życiu, bez względu na to - czy jest ona dobra czy zła.

Nieważne jest jednak, co było!

„Trzeba wybaczać, a nam zostanie wybaczone" - mówi Biblia Św.

■Ja posłuchałam i tak zrobiłam, uwalniając przez to siebie i Jego. 1 jakże mi teraz lekko na duszy! Jak cudownie się czuję!

•••A moje ciepłe uczucie do Chrystiana i tak nie zginie nigdy! - Bo zawsze będę mu wdzięczna za cierpliwość i wyrozumiałość wobec mnie, degustowanie razem w restauracjach bardzo dziwnych, wymyślnych potraw (których normalny człowiek by się nigdy nie tonął!), komponowanie pięknych utworów oraz wspólne cele.

103


0x08 graphic
Za to, że był dla mnie jak ojciec oraz za wiele wiele wspaniałych chwil w życiu - pełnych poczucia humoru i radości.

...Jednakże samo potraktowanie mnie w ten sposób przez Chrystiana, może jeszcze nie w pełni spowodowało moją przemianę wewnętrzną. Zaczęłam się już jednak bardzo głęboko zastanawiać nad swoim losem i szukać odpowiedzi na dręczące mnie pytania:

...Gdyż niestety, mój świat w pewnym sensie się zawalił. Zmuszona do opuszczenia swojej firmy - nie miałam nic w zamian.

- A gdzie moje plany? - musiałam się wziąć w garść.
Choć najgorsze miałam dopiero przed sobą...

Doszło bowiem znacznie bardziej bolesne w mojej przemianie wydarzenie, które potwierdziło tylko, że w cierpieniu właśnie rodzi się świadomość Ducha i dopiero wtedy człowiek zwraca się ku Bogu.

...W tym samym mniej więcej czasie, czyli na początku października 2001 poczułam telepatycznie, że muszę koniecznie odezwać się do Mieczysława Wiśniewskiego z Warszawy. I chociaż dużo się zmieniło, bo od prawie dwóch lat w ogóle nie spotykaliśmy się, to zobaczyłam Go we śnie proszącego o kontakt. Postanowiłam wtedy nie bagatelizować sprawy snu i odezwać się do Mieczysława, ponieważ zdawałam sobie już sprawę z siły oraz możliwości jakie stawia przed człowiekiem jego umysł. A tak naprawdę to wpadłam nawet w swego rodzaju obsesję, że muszę się z nim koniecznie zobaczyć i to jak najszybciej!

- Jednak sama wtedy nie wiedziałam jeszcze, dlaczego?

...I to znowu nie ja, ale jakaś siła kazała mi prawie natychmiast zadzwonić do Mieczysława, a przy najbliższej okazji mojego wyjazdu do Warszawy zobaczyć się z nim. Umówiliśmy się i pojechałam do niego.

...Nasze spotkanie było miłe i ciepłe, przepełnione życzliwością. A sama rozmowa tak promienna, jakbyśmy widzieli się poprzedniego dnia, a nie prawie dwa lata temu!

104


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
1 wydaje mi się, że po tak długim czasie, po latach, nawet lepiej Go
rozumiałam.

A może po prostu dojrzałam?

2 pewnością jednak znowu utwierdziłam się w przekonaniu, że to
wielki człowiek. I od tego spotkania już na zawsze wygospodarowa
łam dla niego miejsce w swoim sercu.

...Ponieważ takich ludzi jak Mieczysław się nie zapomina, a wręcz non stop się o nich przypomina!

Tak, bowiem wtedy właśnie, przy dłuższej rozmowie z tym wielkim człowiekiem, dowiedziałam się w tajemnicy rzeczy bardzo ważnej. Dowiedziałam się, że Mieczysław jest jasnowidzem! ...Czyli uzyskałam już przynajmniej częściową odpowiedź na pytanie, dlaczego to On właśnie stanął na mojej drodze życia w 1996 roku oraz dlaczego przez cały czas istnieje pomiędzy nami jakaś nierozerwalna więź. Telepatia oraz intuicyjne postrzeganie. ...Bo kiedy Mieczysław pomyśli o mnie, a ja o nim, to wtedy na przykład jednocześnie dzwonimy do siebie chociaż ostatnio kontaktowaliśmy się ze sobą pół roku wcześniej!

...I ktoś nazwałby to zbiegiem okoliczności, ale ja już wiem, że to wielka siła umysłu człowieka, którą na dodatek posiada każdy z nas! Wracając jednak do samego spotkania, to sprawa mojego nagłego przyjazdu - wreszcie wyjaśniła się. Mieczysław sam zaczął mówić:

- Muszę cię przestrzec.

. - Przed czym? - zapytałam z przerażeniem w głosie.

A tak właściwie to szukałam jedynie wiarygodnego potwierdzenia s*ów, które wcześniej usłyszałam od głosu intuicji. ' z przerażeniem w oczach zadałam wówczas Mieczysławowi to py-tanie, to okrutne pytanie, które ostatnio wprost mnie zadręczało:

105


0x08 graphic
- Czy mój mąż mnie zdradza? - wyksztusiłam w końcu drżącym
głosem.

I jedno jest pewne.

Miałam dowiedzieć się tego teraz, chociaż z całą pewnością stwierdzam, że nie miałam ani powodów ani dowodów, by przypuszczać zdradę mojego męża. Bo co wyczuwałam wtedy od niego, to jedynie większa obojętność...

...Zaczęłam więc prosić Mieczysława, by powiedział coś więcej na ten temat, nawet nalegałam! Jednak On już nie chciał.

Nie chciał dodać absolutnie nic więcej oprócz tego, bym na spokojnie porozmawiała z Markiem, a wszystkiego dowiem się sama, mój mąż o wszystkim mi powie.

...Jednak najważniejsze, co Mieczysław przekazał mi jeszcze wtedy ostrym i zdecydowanym tonem, to ostrzeżenie dane mnie samej:

- „Jeśli nie zmienisz tego, iż rządzą Tobą emocje, to w końcu
wszyscy odwrócą się od Ciebie i zostaniesz zupełnie sama, bo kto
na dłuższą metę wytrzyma ciągły krzyk i napięcie?".

...I te słowa, jak również wcześniejsza miażdżąca wiadomość, wywarły na mnie tak silne wrażenie, że przez cały czas_powro-tu z Warszawy płakałam. A jednocześnie przypominałam sobie swoje wybuchowe zachowanie w kontaktach z bliskimi i zalana łzami, wołałam:

- Dlaczego ?

Przecież ja nie potrafię czasami inaczej, nie umiem się powstrzymać, kiedy ktoś mnie prowokuje! Przecież ja nigdy, przenigdy nie zamierzałam nikogo skrzywdzić ..., a to zawsze wychodzi tak, jak nie chcę żeby wychodziło!! Dlaczego...? - pytałam próbując samą siebie tłumaczyć...

No właśnie.

A skąd to wszystko się u mnie wzięło? - bo odkąd pamiętam to zawsze targały mną emocje.

...Ból brzucha, czasem aż skręty kiszek z wewnętrznego poczucia żalu i doznanej krzywdy w dzieciństwie, takie właśnie dzisiaj przynosi efekty.

106


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
I Kogo teraz mam za to winić? Ojca? A co to da? W czym mi to pomoże?

.Tak mnie, jak i każdemu w takim przypadku - to się zwyczajnie nie opłaci, ponieważ kiedy nie wybaczę i ciągle będę Go obwiniać, to mnie samej nic nie będzie się układać. To zamknie mi drogę do szczęśliwej przyszłości! I sama stracę na tym najwięcej, bo nie zrobię żadnego kroku naprzód, tylko zatrzymam się jak uśpiona, zamieniona w kamień, który dopiero kiedy wybaczy - „zbudzi się" z mrocznego świata snu. A wtedy przepełni go miłość, dobro i wszystko to, co niesie potem za sobą spełnienie w życiu.

...I dlatego właśnie, ja już ojca nie obwiniam - choć nad emocjami pracuję nadal.

Nie ukrywam jednak, że przebaczenie mu kosztowało mnie mnóstwo niepotrzebnie utraconego czasu, problemów wewnętrznych oraz spowodowanych tym chorób.

Musiałam nawet niejeden raz przejść piekło, które sama sobie stworzyłam za pomocą swoich nieopanowanych emocji. Ale pomógł mi świat Ducha, rozwój wewnętrzny. Szczęśliwie poprowadził moje kroki do bram wiedzy oraz do odpowiednich ludzi - takich jak na przykład Mieczysław. I dlatego teraz wiem, że tylko ode mnie zależy, jakie będzie dalej moje życie!

...A dzięki jasnowidzeniu Mieczysława, mogłam dodatkowo poznać prawdę której potrzebowałam.

Bowiem jasnowidzenie właśnie, jest niezwykle przydatne, gdyż pod-powiedzenie czegoś komuś może bardzo wiele w życiu pomóc. ■•■I chociaż na początku nie wygląda to tak optymistycznie, bo ktoś może woli nie wiedzieć na przykład o zdradzie partnera i żyć w kłamstwie (tak jest po prostu łatwiej), to jednak warto poznać prawdę, by nie dryfować jedynie „na powierzchni" w takim związku. A za sprawą odkrycia faktów, relacje między partnerami mogą się nawet diametralnie zmienić.

I chociaż nie czuło się już wcześniej tej bliskości z mężem czy żoną, to po takim wydarzeniu sytuacja może się oczyścić. Może to być pewnego rodzaju katharsis związku.

107


0x08 graphic
- ...Oczywiście, może stać się także odwrotnie i partner odejdzie. Ale nawet jeśli tak właśnie miałoby być, to i tak z czasem okaże się, że dzięki temu właśnie uzdrowi się sytuacja życiowa (jeżeli małżon-kowie sobie nawzajem wybaczą!) i każdy z nich będzie jeszcze bardzo szczęśliwy w innym związku.

Wybaczenie jest więc i tak najważniejsze oraz konieczne, ponieważ dzięki temu w nagrodę - my sami niebawem otrzymamy wielki podarunek od losu.

...Dodam również, że jasnowidzenie wcale nie skazuje nikogo na stuprocentową realizację tego potem - w życiu. To są tylko dobre rady i ostrzeżenia, ale w konsekwencji na to co się stanie, możemy wpływać sami.

Jednak trzeba naprawdę ciągle się uczyć i to często na własnych błędach, żeby wiedzieć co czynić i jak czynić. Aby los układał się tak, jakbyśmy tego sobie życzyli. ...A to po części także słowa Mieczysława.

Dlatego też podczas naszego spotkania, natychmiast kazał mi się zmienić!

...I już następnego dnia po przyjeździe, rozpoczęłam swoją wielką przemianę wewnętrzną.

Oczywiście rozmowa z Markiem była pierwszym punktem tej przemiany. A przy tym jedno musiało być pewne - jak powiedział Mieczysław:

...Ale pamiętnego dnia 12.10.2001 r. ok. 10.00 rano, rozpoczęłam bardzo delikatne wypytywanie Marka o inne kobiety. Mój mąż reagował jak oparzony, łącznie z rzucaniem butami w stronę drzwi, bo właśnie miał wychodzić - aby uciec od trudnego tematu. W końcu wyszedł, ale dopiero ok. 16.00 - po przyznaniu się. ...Zarzekał się jednak, że to nic ważnego, że to tylko przeszłość, która nie ma żadnego znaczenia w Jego życiu. ...Mówił, że mnie kocha i naszego synka... ...I tylko z nami chce być...(?)...

0x01 graphic

108


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
I zauważyłam wtedy, że Markowi naprawdę ulżyło, za to ja bardzo j0 przeżyłam. Jednak nie dałam tego po sobie poznać, stłumiłam żal w sobie. Żal, który przelałam chyba na muzykę, bo skomponowałam wtedy utwór z wyraźnym przekazem moich emocji: . "Mówię do Ciebie, a ty śpisz".

I utwór ten wyraża wszystko to, co można by opisywać teraz w setkach słów:

...Jak było mi źle, jak włóczyłam się nocą po ciemnych, pustych ulicach w poczuciu beznadziei, jak tonąca we łzach, pogrążona w zupełnej rozpaczy, stanęłam na balkonie ostatniego piętra wieżowca i myślałam żeby...

- Nie, Boże nie!!!...Nie mogę przecież tego zrobić!!! - ze ściśniętym
gardłem zawołałam, a niepohamowane łzy wprost wylewały się
strumieniami z moich oczu...

...I właśnie wtedy, tam na balkonie, przy gwieździstym wówczas niebie oraz blasku ogromnego księżyca, którego pełnia wysyłała w moją stronę tajemniczą siłę światła, odnalazłam coś, na co czekałam chyba przez całe swoje życie!

Doznałam olśnienia!!! Transformacji!!!

Doznałam wielkiej przemiany w prawdziwą istotę ludzką!

Bowiem podczas tej nadprzyrodzonej inicjacji dowiedziałam się, co

jest w życiu najważniejsze!

Najważniejsze dla mnie i dla każdego innego człowieka!

I to, zapamiętam sobie na zawsze:

- Boskie Światło Miłości!!!

światło, które tej nocy przepełniło moją duszę, mój umysł i ciało! światło, które nakazało mi w życiu sprowadzić jeszcze tysiące ludzi na duchową ścieżkę!

I ta wielka moc nie pochodziła ani od Anioła Stróża ani od Doradcy, to był chyba blask samego Boga!

■■■Poczułam się wspaniale, jakbym dopiero co się narodziła, narodziła na nowo po to, by jeszcze wiele ludzi zrozumiało sens własnego istnienia!

■••' od razu nabrałam innego spojrzenia na całe swoje dotychczasowe życie, bo wykrzyknęłam w duszy z wielkiej radości:

109


...I postanowiłam natychmiast wybaczyć Markowi, ponieważ wiem, że On i tak mnie kocha, oboje uwielbiamy wprost naszego synka więc kompletnym bezsensem okazałoby się rozstanie! Tylko z powodu dumy?

...Nie powiem, moja godność sięga w trudnej hierarchii życia wysokiej poprzeczki, ale serce i rozum mają znacznie większą moc! Zresztą brak godności w dzisiejszym świecie, kiedy modne jest „wyrzucanie drzwiami, a wchodzenie oknem", poniżanie pracowników przez gruboskórnych pracodawców, czy szerząca się prostytucja nieletnich - stał się rzeczą na porządku dziennym. I jest to tragiczne, ale co zrobić....

Myślę że to każdy z nas musi wyrabiać w sobie te dobre cechy i swoim spokojem, radosnym nastawieniem do życia i miłością zarażać innych, a wtedy wspólnie damy radę coś rzeczywiście zmienić!

I chociaż ja jestem idealistką, czyli nie nadaję się podobno do

dzisiejszych twardych czasów, to wierzę, że nadejdzie jeszcze godzina wielkiej chwały i moje marzenie o dobroci, szczerości, miłości oraz bogactwie wszystkich ludzi spełni się! I w tej sprawie walczyć będę do końca!

...Ale póki co, życie mnie nie rozpieszcza! Otrzymałam kolejny cios:

1. Nie mam firmy - wspólnik zawiódł

2. Jestem zdradzoną żoną- mąż zawiódł.

...Ktoś uznałby może, że nieszczęścia chodzą parami, a ja uważam
że tak po prostu miało być miałam coś wreszcie zrozumieć!

...I o dziwo, to wszystko wydarzyło się zaraz po 11.09.2001 kiedy to w USA doszło do ataku na World Trade Center w Nowym Jorku. ...Otóż wydaje mi się, że rozpoczął się już czas wielkiej szansy dla ludzkości, a jednocześnie i dla mnie.

110

j


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
ponieważ jeśli nadal będziemy patrzyli tylko na korzyści materialne, a człowiek dla człowieka będzie wilkiem, nic dobrego nas nie czeka..-.1 nie wiem oczywiście znowu - skąd to wiem, ale wiem.

Ą prawdę mówiąc, to myślę że wszyscy to czują.

Świat podąża w złym kierunku i tylko my sami możemy to zmienić...

...A właśnie z drogą ku końcowi świata jaki niesie za sobą źle pojęta władza oraz tym, na co sami pracujemy w życiu, wiąże się również moje kolejne przedsięwzięcie muzyczne. Ponieważ właśnie we wrześniu 2001 rozpoczęłam także pisanie muzyki do książki „Filozofia władzy" Tomasza Polskiego - historyka i publicysty, który debiutował w Dziennikach Historycznych u Jerzego Giedroycia.

Skomponowałam dla niego trzyczęściowy utwór, opierający się o fakty historyczne, dojrzewanie władzy i jej wybuch w złym aspekcie, doprowadzający wspaniałą rozwiniętą cywilizację do katastrofy i zatonięcia całej planety Ziemi.

Utwór przestrzega więc przed czającym się złem w postaci źle pojętego poczucia władzy i czynów ludzkich.

...Jednak stworzona przeze mnie muzyka do „Filozofii władzy" to jednocześnie potrzebne mi doświadczenie i nauka na przyszłość,

bowiem

...Śmieszne wydaje to, że właśnie ja miałam dane napisać muzykę o władzy, której uczucie zaczęłam w sobie od niedawna wyciszać! • Na ironię! Bardzo dobrze!

Przecież nie można rządzić wszystkimi, ciągle chcieć decydować, gdzie emocje sięgają zenitu, bo zawsze kogoś się skrzywdzi, zrani. A potem niesamowicie trudno jest odbudować wcześniejsze uczucia...

■■■Właśnie.

Mam tą nadzieję, że nam z Markiem uda się odbudować, a nawet

wzmocnić to wielkie uczucie miłości jakie w 1994 roku nas połączyło.

Wierzę w to i zawsze będę wierzyć, ponieważ już dzisiaj rozpoznaję

6fekt mojego przebaczenia oraz jednoczesnego uwolnienia Marka od

winy.

111


I naprawdę, już dzisiaj doświadczam uczucia miłości, jakiego przed tym wydarzeniem przez dłuższy czas nie czułam ze strony męża. ...Tak.

Wydaje się to może i dziwne oraz nieprawdopodobne, ale Jego zdrada przyczyniła się tak do mojej ogromnej przemiany, jak również do uzdrowienia naszego związku.

...I jest to tylko potwierdzenie, że kiedy dzieje się źle, to najpierw odpowiedzi musimy szukać w sobie samych, we własnym postępowaniu. Potem dopiero można popatrzeć na innych. ...Ale też nie powinno się ich osądzać. Bowiem każdy ma swoje problemy, troski i smutki. Inne od naszego - dzieciństwo, inne wychowanie, różną rodzinę czy znajomych.

...I czy to wszystko znajduje się na odpowiednim miejscu w życiu? Czy wszystko układa się tak wspaniale, jakbyśmy tego oczekiwali? Skąd możemy wiedzieć, co ktoś czuje w danej chwili, albo w jakim momencie życia akurat się znajduje?

Niestety, wiem, że jest to bardzo trudne myśleć o sobie oraz o innych w ten właśnie sposób i to szczególnie wtedy, kiedy jesteśmy akurat atakowani lub krzywdzeni przez kogoś. Bo przecież dopominamy się wówczas tylko o sprawiedliwość! ...Ale gdzież ona jest?

To naprawdę nie my jesteśmy od jej wymierzania!!! ...A dla ulepszenia własnego życia, pozostaje nam tylko - wybaczyć. I tak przecież każdy otrzyma w końcu to, na co zasłużył! I to znowu jakże proste - prawo akcji i reakcji: - To co dajemy - otrzymujemy i to w podwójnej dawce! Dlatego dobro, a również i wybaczenie tak bardzo się w życiu opłaci! ...Zatem i ja postanowiłam wreszcie wszystkim tym, którym powinnam - naprawdę przebaczyć.

Wybaczyłam więc Markowi, Chrystianowi oraz w końcu także mojemu ojcu, co nie ukrywam było dla mnie chyba najtrudniejsze. ...A to pewnie dlatego, że latami tak bardzo zakorzeniły mi się w umyśle doznane krzywdy i to w dzieciństwie przecież otrzymałam swoje pierwsze wzorce, które w konfrontacji z życiem nie zawsze okazywały się być dla mnie właściwe.

112


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
jednak ostatecznie - warto było przemóc w sobie ból oraz oczyścić i winy każdego, kto dokonał w moim sercu jakiejkolwiek zadry i przebaczyć.

ponieważ teraz, dzięki wybaczeniu właśnie - jednak jeszcze w cierpieniu, po świeżej ranie w sercu zadanej mi przez mojego kochanego męża oraz bliskiego mi człowieka - Chrystiana, odnalazłam sens swojego istnienia! Stałam się wolna! I w końcu wiem, co jest mi pisane! Wiem czego chcę!

...Gdyż w moim wyciszonym umyśle, również za sprawą siły jogi którą praktykuję już systematycznie, zrodziła się myśl wypływająca wprost z mojej Duszy!

Poczułam wreszcie siłę swojego przeznaczenia i usłyszałam głos wewnątrz siebie, głos serca:

- „Będziesz leczyć muzyką i dźwiękiem"!

- Tak, będę!!! -jakże raduje się teraz moje serce! Właśnie do tego zmierzały chyba wszystkie Wyższe Siły tego świata! I to z pewnością dlatego musiałam w życiu tyle wycierpieć, przeżyć... ...Ale cierpienie obecne jest w świecie także po to, „...ażeby wyzwalać w człowieku miłość, ów bezinteresowny dar z własnego „ja" na rzecz innych ludzi, ludzi cierpiących" - powiedział do nas przecież sam Jan Paweł II w Ewangelii Cierpienia.

■ ■•Wszystko zatem stało się dla mnie jasne! Już wiem!

Będę niosła miłość, radość, dobro i poczucie piękna swoją twórczością!

S?dę otwierać ludzkie serca na innych, nie zapominając przy tym, ażeby każdy pokochał na początek samego siebie, bo to jest najważniejsze!

•■•Gdyż właśnie z powodu braku poczucia własnej wartości, kompleksów, zaczyna się atakowanie innych i rodzi się zazdrość oraz 2ło.

113


0x08 graphic
...Dlatego również będę z całych sił próbowała zrobić wszystko, wszystko co w mojej mocy, aby udziałem każdego człowieka stał się spokój, ciepło, poszanowanie i zgoda.

Bowiem dzięki mojej wielkiej przemianie poczułam jakże czystą, przepełniającą mnie miłość do każdej istoty ludzkiej! I wiem, że bardzo mi to pomoże przy tworzeniu muzyki oraz dobieraniu dźwięków w taki sposób, ażeby uzdrawiały one jednocześnie umysł, ciało i duszę człowieka. By powodowały nieustające poczucie szczęścia u każdego!

...I stąd pewnie na mojej płycie do tej książki utwór „Pokochaj siebie". Albowiem "leczenie" ze zła, czyli problemów z własnym sobą tak naprawdę, trzeba rozpocząć od siebie.

Jeśli uwolnimy się od złych emocji, złej energii, uwierzymy we własną siłę uzdrawiania miłością i dobrem, poczujemy się wolni jak ptaki i nie pozwolimy sobie więcej na podcinanie skrzydeł! Sami otoczymy się wspaniałą aurą pełną miłości i mocy, która odbijać będzie wszelkie niedobre energie wysyłane w naszą stronę. A co najważniejsze, jeśli przemiany dokonamy wszyscy, to_po prostu nie będzie chętnych do podcinania skrzydeł, czy wysyłania złowieszczej energii!

Ludzkość stworzy wtedy za sprawą wiary tak wielką niezniszczalną siłę, która będzie mogła „przenosić góry" i zakończą się katastrofy na Ziemi spowodowane tak naprawdę przyciąganiem „złego" przez ludzi.

...I dlatego też swoją kompozycję „Pokochaj siebie", jak również całą moją dalszą twórczość, uważam za swego rodzaju lek dla ludzkości, działający jak cudowny eliksir szczęścia i miłości. -Tak!

Bowiem odnalazłam nie tylko spokój w sobie, ale sens działania. Wiem co mam robić, co tworzyć, co dawać ludziom, by pomóc...i nie boję się przy tym walki z wiatrakami, chociaż tak sytuacja się na razie przedstawia.

...Zgoda, jestem idealistką, ale czy Abraham Lincoln (Wodnik), któremu udało się wprowadzić w życie swe ideały, nie dokonał cudu? Albo Wolfgang Amadeusz Mozart (ur.27.01.1956 - czyli też Wodnik), czy nie stworzył innego wymiaru pojmowania muzyki i jej dźwięków?

114


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
. Do teraz przecież w muzykoterapii podstawą leczenia jest twórczość tego właśnie wielkiego kompozytora.

..A Krzysztof Kolumb (oczywiście Wodnik), gdyby nie zaryzykował, nie odkryłby przecież Ameryki! Podobnie Tomasz Edison, czy mąż stanu Tadeusz Kościuszko, Franciszek Shubert, i wiele innych, bardzo znanych „postaci" Wodnika.

...Tak, bowiem Wodnik to zwycięzca, odkrywca nowego, nie poznanego jeszcze świata, gdzie rządzi sprawiedliwość oraz idea wprowadzona w życie i to często wbrew wszystkiemu! To właśnie ekscentryczny Wodnik pociągnie za sobą tysiące ludzi, chociaż na początku uważany będzie za dziwaka i nieszczęśliwego idealistę.

Ale i on, tak często doświadczany przez ciężki los, osiągnie w końcu zwycięstwo, do czego będzie mu potrzebna tylko wiara oraz niezależność!

...Typowy oryginalny Wodnik wyprzedza bowiem swoje otoczenie co najmniej o siedemdziesiąt lat!

Dlatego jego reformatorstwo powinno przekonać wszystkich, że jeśli już pracuje on nad wielkim dziełem czy realizuje swoją ideę, to kieruje się myśleniem o przyszłości. Trzeba mu więc zaufać, że walczy w dobrej sprawie!

Podobnie jak ja.

Mogę pomagać ludziom!

A to oznacza właśnie dla mnie - spełnienie marzeń!

...Gdyż chcę spowodować, by ludzie pokochali swoje odbicie w lustrze, częściej się śmiali i cieszyli z tego co mają, a nie biegali bez opamiętania szukając tak naprawdę czegoś, co nieosiągalne.

•Bo co z tego, że ktoś ma małe mieszkanie, jak zaraz chce mieć większe, co z tego, że ktoś dobrze zarabia, jak chce zarabiać więcej. Dostanie podwyżkę, ale i to go nie będzie cieszyć długo, chce więcej 'więcej.

•Ostatnio zdrada partnerów życiowych również stała się plagą. Szukamy ciepła, bliskości i odwzajemnionej miłości, ale w jaki sposób?

115


0x08 graphic
-...Ciągle, nieustannie gonimy - za lepszym..., za nowszym..., za innym...

A zapominamy, że to w sobie mamy szukać szczęścia i to w sobie właśnie go odnajdziemy!

...I proszę spróbujcie choć raz tego dokonać, a nie będziecie mogli uwierzyć w swoją przemianę! Wystarczy tylko naprawdę kochać. A wszystko wydawać się wtedy będzie proste i jasne. Ludzie, którzy zaczną Was otaczać dobrzy, bezinteresowni - tylko takich będziecie już przyciągać! ...I ja będę próbowała właśnie w tym Wam pomóc. ...Gdyż chciałabym sprawić, aby każdy mógł poczuć się kochany, zaczął kochać i wyrzucił z siebie raz na zawsze złe samopoczucie, czy choroby - za pomocą metody uzdrawiania boskim potencjałem energetycznym.

I to na wiele sposobów: - poprzez Uzdrawianie Duchowe, potęgę własnej podświadomości, zdolności parapsychiczne - które posiadamy wszyscy, jogę, muzykoterapię w sensie psychicznym, jak również leczenie dźwiękiem w sensie psychiczno - fizycznymr' Znalazłam bowiem sposób, bo pewnie miałam go znaleźć! To znowu Siła Wyższa spowodowała, że los pokierował mnie w tą stronę życia, by leczyć muzyką.

I to pewnie dlatego właśnie, wielka scena rozrywkowa nie była mi pisana.

...Bo teraz w końcu jestem pewna czegoś, co zawsze czułam, ale bałam się to głośno powiedzieć, by nie być uważaną za swego rodzaju odszczepieńca:

- Muzyka posiada moc - moc uzdrawiającą! ...I wystarczy chociaż wsłuchiwać się w leczące dźwięki specjalnie przeze mnie skomponowanych lub dobranych utworów, a dochodzić się będzie do zdrowia, relaksując się przy tym i odprężając! ...Leczenie dźwiękiem, zostało bowiem już udowodnione i funkcjonująca, stosowana muzykoterapia przynosi żądane efekty - w aspekcie relaksacji. Również wyniki leczenia wschodnimi metodami pentatoni-ki, za pomocą wibracji dźwięków mis tybetańskich, czy śpiewania mantr zostały już potwierdzone.

116


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
A ja spróbuję sięgnąć jeszcze głębiej, by leczyć konkretne dolegliwości zwykłymi, normalnymi utworami czy piosenkami, „przemycając" w nich uzdrawiające melodyczno-rytmiczne elementy muzyki i dźwięku.

..I właśnie chociażby dlatego połączyłam sens wschodniej mantry czyli - odpowiednio dobranej modlitwy do Najwyższego z utworem

- Bo to nie tylko pozdrowienie, ale i cała lawina wspaniałych wibracji
uzdrawiających i życzących wszystkim pokoju oraz szczęścia.
...Gdyż mój pomysł muzyczny, to w taki sposób dobrane dźwięki
oraz muzyka, aby i psychicznie i fizycznie odbiorca poczuł się
zdrowszy.

I nie należy się bać ani martwić co ja wymyślę, należy mi zaufać! A w tym właśnie moja siła:

- Praktykowane wcześniej oraz rozwijane zdolności parapsychiczne,
Uzdrawianie Duchowe, Astrologia, Chiromancja, Jasnowidzenie,
Tarot i zgłębiana wiedza o muzyce od najmłodszych lat, a następnie
potrzebna mi do wyciszenia - Joga spowodowały, że poznałam po
tęgę Duszy i siłę przekazu dobra oraz boskiej miłości.

Odkryłam niezbadane pokłady mocy umysłu oraz muzyki i dźwięku. I widocznie musiałam zgłębiać wiedzę na ten temat, ponieważ dopiero teraz jestem gotowa do działania, chociaż nadal łaknę poznawania ciągle to nowych tajemnic Duszy, mistycyzmu, wiedzy ezoterycznej w całej gamie oraz możliwości umysłu ludzkiego. I to pewnie dlatego głos „Doradcy" kazał mi dwadzieścia lat temu zamknąć okno i nie skakać!

- Mój Anioł Stróż ujawnił się wtedy, choć może wcale nie zamierzał,
ale nie miał innego wyjścia, skoro Siła Wyższa miała jakieś plany
wobec mnie?

■No tak, dopiero teraz zrozumiałam, że rzeczywiście je miała, bo w ofiarowanej mi misji nie napotykam żadnych trudności. Bóg zabezpiecza wszystko, co jest mi potrzebne do jej odbywania: " rnój stały rozwój, odpowiednich ludzi, dobra materialne, itd.... 1 dlatego właśnie zamierzam ruszyć pełną parą, tworząc dla Was 'ec£ące źródło dźwięku, które nigdy nie wyschnie...

117


0x08 graphic
2002

Rok wiary, nadziei, miłości. Piszę tą książkę, by przelać na papier to czego już doświadczyłam, by jeszcze niejedno istnienie ludzkie mogło odnaleźć się we Wszechświecie.

...Bo życie jest piękne!!! Tylko proszę..., nauczcie się go kochać! Muzyka i dźwięk może wyleczyć wszystkich! Jeżeli tylko odkryjemy w sobie tą boską, jakże potężną moc realizacji naszych celów, co tyczy się głównie uzdrawiania! Bowiem mnie się to udało, i problemy emocjonalne a również własną nadwrażliwość przypisaną od urodzenia artyście, w dużym stopniu odsunęłam od siebie, przezwyciężyłam.

Powoli zaczęłam panować również nad swoim ciałem, umysłem, i

co najważniejsze - także nad swoją Duszą! Zaczęłam ją chyba naprawdę poznawać!

A moją wielką wrażliwość duszy artysty wtopiłam w odpowiednie ogniwo i ustawiłam na właściwej ścieżce życia tak, aby w przyszłości zaowocowało to wzbogaceniem oraz rozwinięciem duchowości innych ludzi.

Po wielu perturbacjach, poszukiwaniach i braku celu życia, odnalazłam w końcu siebie. Doznałam transformacji, wielkiej przemiany! I teraz wiem, że zostałam stworzona by pomagać innym, uzdrawiać za pomocą dźwięków i swojej muzyki.

...Długo przeciwstawiałam się Sile Wyższej nakazującej robić mi coś, co nie do końca jest wytłumaczalne, udowodnione naukowo, jest nieznane, niesprawdzone i nie do ogarnięcia rozumem. Jednak opieranie się temu co nieuniknione, powodowało tylko przeszkody i rozterki w moim życiu oraz problemy wewnętrzne. - Ale teraz już wiem, że leczenie dźwiękiem było od zawsze moim przeznaczeniem i to muzyka pozwoliła mi przetrwać najgorsze!

...I chociaż trudne zadanie sobie wyznaczyłam, gdyż pragnę przekonać do pojmowania muzyki - już nie tylko jako tła, ale w bardziej istotny sposób - czerpania z niej mocy uzdrawiania, to wierzę w powodzenie swojego przekazu. I właśnie dlatego rozpoczynam swoją drogę ku leczeniu dźwiękiem od opisywania własnych losów i doświadczeń. Pragnę uczynić siebie bardziej wiarygodną.

118


0x08 graphic
0x08 graphic
W ten najprostszy sposób chcę nakreślić, co spowodowało to „nagłe olśnienie", iż będę uzdrawiać muzyką. Ąle zamierzam także odpowiedzieć w książce na pytanie: . Co tak naprawdę daje życie w zgodzie z dźwiękami natury, wibracją otaczających nas przedmiotów czy odgłosów z ulicy, brzmieniem poszczególnych instrumentów oraz z indywidualną częstotliwością (dźwiękiem podstawowym) każdego człowieka i jego narządów wewnętrznych.

Za sprawą ukazania własnego losu pragnę spowodować też, by każdy zastanowił się, czy warto jest żyć według stworzonych przez Boga ponadczasowych Prawd Życia (które mnie udało się wreszcie odkryć), i czy trzeba kierować się w życiu Boskim Światłem Miłości.

...Gdyż może poprzez to właśnie - poprzez opisanie mojej krętej i trudnej drogi do szczęścia - poprzez tą książkę, uda mi się przy okazji odnaleźć receptę na udane życie również i dla Was? Bowiem następnym punktem mojego działania, będzie już tylko twórczość z odpowiednio dobranym słowem wyjaśniającym, czyli tworzenie muzyki uzdrawiającej umysł, ciało i duszę jednocześnie, czemu zamierzam poświęcić swoje dalsze życie, bo sama w końcu odkryłam, że:

Szkoda jest czasu oraz potężnej energii duchowej na smutek, bo życie jest naprawdę piękne, tylko trzeba nauczyć się żyć, a w tym pomóc może właśnie uzdrawiająca muzyka i rozwój wewnętrzny!

2003

Tego roku nie zamierzałam w ogóle opisywać, jednak kiedy ukończoną książkę niemalże zanosiłam już do druku, wydarzyło się coś, co powstrzymało mnie jeszcze na chwilę przed jej wydaniem. A ma to niewątpliwie związek z moim przeznaczeniem. ' chociaż na dzień dzisiejszy dokładnie nie wiem co Siła Wyższa zamierza i dlaczego wplątała mnie w tą historię, to czuję, że powinnam poddać się jej prowadzeniu i nie wolno mi lekceważyć żadnych znaków opatrzności.

119


A

Znaków, które na szczęście nauczyłam się już dostrzegać. Podążam więc za nimi, aczkolwiek możliwe jest iż dzięki wydarzeniu do którego doprowadzą, otrzymam tylko kolejny cios.... A otrzymam go po to, by pojąć wreszcie (tym razem może na zawsze), iż droga poprzez komercyjną scenę rozrywkową z „siłą mediów", nie jest drogą dla mnie...

W 2002 r. rozpoczęłam prowadzenie wykładów na temat mocy muzyki, terapię dźwiękiem oraz organizuję koncerty uzdrawiające ciało, duszę i umysł człowieka. Jednakże ubolewam nad faktem, iż idzie to wszystko bardzo bardzo powoli.

A ja kocham ludzi, kocham muzykę i dlatego chciałabym jak najszybciej dotrzeć do każdej potrzebującej miłości, osoby. Wierzę jednak całym sercem w to, że znajdzie się jeszcze niejeden wspaniały człowiek, „dobra dusza" która zechce mi pomóc, ktoś na kogo czekam każdego dnia. Bo wiem, że dobro zawsze w końcu zwycięża, a ja kieruję się przecież jedynie dobrem, dobrem ludzi. Dlatego wgłębiając się teraz w poniższą historię, proszęjj zrozumienie mnie i mojej postawy, gdyż ja naprawdę nie robię nic złego czy poniżającego! Pragnę tylko... - zaistnieć. I to nie zaistnieć dla siebie, by znaleźć się na przysłowiowym świeczniku, ale zaistnieć dla ludzi. Chcę jedynie pomóc!

Jednak bez mediów i jakiejkolwiek promocji to będzie trwać i trwać, a ja wiem, że mogę już dzisiaj dać od siebie tak wiele... Próbuję więc wszystkiego co może przynieść mi popularność, bym mogła wreszcie ofiarowywać ludziom szczęście, a skoro Opatrzność kieruje mnie tą drogą dając mi znaki, podążam za głosem intuicji.

Oto więc historia, do której przywiodło mnie przeznaczenie...

(...) W moje trzydzieste urodziny - t.j.27 stycznia 2003, otrzymałam telefon z Warszawy od wielkiej firmy fonograficznej, zapraszający mnie do wzięcia udziału w castingu (prezent urodzinowy...?)-Zaskoczona telefonem zapytałam wówczas o co chodzi, ale usłyszałam, że wystarczy dobrze zaśpiewać a reszty dowiem się na miejscu. Odmówiłam.

120


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
jednak ktoś lub coś (Siła Wyższa) chciało widocznie bym tam była, bo Marek dosłownie godzinę po moim telefonie otrzymał informację, iż karta dźwiękowa do komputera którą wcześniej zamówił, jest do odebrania w W-wie właśnie tego dnia, którego odbędzie się casting. I to był pierwszy znak. Pojechaliśmy więc razem. Na miejscu zaśpiewałam coś, powiedziałam parę zdań do kamery, (tak kazano) Marek kupił kartę dźwiękową i wróciliśmy do Katowic. ...A zdecydowałam się na to, ponieważ nie miałam nic do stracenia. Książka była już gotowa, płyta do niej także, tylko pozostało jeszcze wszystko wyprodukować i wydać.

Ale do tego potrzebne są przecież pieniądze, więc jeżeli duża firma mogłaby mi pomóc to dlaczego mam nie spróbować? Wszak dla mnie najważniejsze jest, by dotrzeć w jak najszybszy sposób do jak największej liczby ludzi i pomóc im odnaleźć wewnętrzny spokój. Dlatego właśnie próbuję różnych dróg i idę za znakami „z góry". ...Cóż jednak z moich dobrych intencji, mojego duchowego, ale zdaniem ludzi z wielkiej firmy - naiwnego wręcz podejścia, kiedy casting miał jedynie znaleźć ludzi do „wyścigu szczurów", których na dodatek można „urabiać jak plastelinę", co się już niebawem okaże.

...Gdyż około trzy tygodnie później zadzwoniłam do firmy z pytaniem, czy wyniki castingu są już znane, na co usłyszałam:

■ ■•Bowiem za jakiś tydzień zadzwoniła do mnie Pani ze znanej prywatnej telewizji z informacją:

- „Wygrałaś casting. Musisz przyjechać jutro na spotkanie do War
szawy, bo inny termin jest niemożliwy".

A ja niestety znowu odmówiłam, bo byłam akurat chora. Otrzymałam więc kolejny znak „z góry", bo natychmiast po telefonie teJ Pani zadzwonił do Marka potencjalny kupiec na syntezator (który usiłowaliśmy sprzedać od 1,5 roku!!!), mówiąc:

- „Jestem jutro w Warszawie, czy możliwe jest przywiezienie tam
instrumentu, bo do Katowic raczej się nie wybiorę z Białegostoku?"
••■Prawie niemożliwe, a jednak! Uznając to za kolejny znak, pojecha
łam razem z Markiem i... sprzedaliśmy nareszcie nasz instrument!

121


Potem podjechaliśmy pod firmę fonograficzną i poznałam w końcu cel mojej już dwukrotnej wyprawy do W-wy (do tej pory nie wiedziałam w czym biorę udział), a także mężczyznę z czerwonymi włosami - Gwiazdę bardzo znanego w Polsce trzyosobowego zespołu. To o niego chodziło. O wielką postać wypromowaną przez media, posiadającą niesamowitą siłę przebicia i pęd ku sławie, którą udało mu się wreszcie zdobyć, a przy tym również - ogromne pieniądze. Aktualnie długotrwały program promujący Jego osobę, a nawet Jego codzienne życie, potrzebował nowej „zachęty" do zwiększenia oglądalności tego reality - show, jak również tej stacji telewizyjnej. Wymyślono więc - szukanie młodych talentów przez wspaniałego człowieka - Gwiazdę, który chce pomóc innym i przeznaczy razem ze wspomnianą firmą duże pieniądze na promocję debiutanta.

- O, to coś właśnie dla mnie, nareszcie ludzie będą mogli chociaż dowiedzieć się o moim istnieniu! - pomyślałam z nadzieją natychmiast, kiedy tylko dowiedziałam się o co chodzi. ...Na następnym spotkaniu śpiewaliśmy już wybrane utwory karaoke, a widzowie mieli głosować za pomocą SMS na kogoś, kto przejdzie dalej z wybranych ostatecznie i podzielonych na dwójki 12 osób. I z telefonów które otrzymałam, dowiedziałam się (wyemitowali materiał w TV), że naprawdę mnóstwo ludzi będzie na mnie głosować! Niestety jednak.., dla firmy byłam chyba zbyt mało elastyczna, a poza tym mężatka z dzieckiem bez jakiś szałowych cech charakterystycznych i trochę „za stara", a jeszcze na moje nieszczęście ukończyłam szkołę muzyczną i ponoć co dla niektórych zbyt dobrze śpiewam..., co ostatecznie przeważyło szalę. I chociaż argumenty te wydają się śmieszne, to są prawdziwe. Bo paradoksem jest, iż ukończenie szkoły muzycznej przeszkadza w karierze, a powinno być przecież odwrotnie. Jednak zazdrość i strach znanych Gwiazd przed ustąpieniem innym miejsca na scenie, wynikający z ich niskiej samooceny powoduje, że nie przepadają oni za wykształconymi kolegami. No cóż..., trochę za dużo tego wszystkiego więc trzeba było szybko się mnie pozbyć („odpady" w konkursie też są potrzebne), więc... ...Miałam startować w parze z Iwanem, ale NAGLE zostałam przeniesiona do innego chłopaka (19 lat), który był już faworytem przede wszystkim osoby odpowiedzialnej potem za płytę debiutanta.

122


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
A niestety, osobą tą (przyszły producent) okazał się być niespełniony artysta o innej orientacji seksualnej, nie rozumiany przez otoczenie i aktualnie cierpiący z powodu utraty partnera życiowego człowiek. I od pierwszych chwil poznania, widoczne było Jego negatywne nastawienie oraz złośliwość i to szczególnie wobec mnie, chociaż nic mu w życiu nie zrobiłam, przysięgam!

On jednak ciągle mnie poniżał (głównie w sprawach dotyczących muzyki) dając mi wręcz do zrozumienia, że jestem beznadziejna! -...Hm, słyszałam że nie jest muzykiem więc może czuje się gorszy, a może znalazł sobie we mnie kozła ofiarnego albo... nie lubi kobiet?

- Nie wiem, ja w każdym bądź razie siedziałam cicho kiedy się nade
mną znęcał, gdyż nauczyłam się już słuchać.

Jednak najgorsze w tym wszystkim jest to, że piosenki na zwycięzcę już czekają i tylko w dwa tygodnie po ogłoszeniu wyników trzeba będzie szybko je nagrać i wydać, ażeby ludzie pamiętali jeszcze program...

...Mnie pozbyli się z łatwością bo okazało się, iż utworzone NAGLE Jury (którego wcześniej miało nie być, bo mieli głosować ludzie) wraz z przyszłym producentem, lubi podobno atmosferę liryczności, a ja takowej nie zaproponowałam...i kropka. Za to świeżo przydzielony mi rywal wykonał ze łzami w oczach znany utwór pt. „Hello", wzbudzając ciepłe uczucia u członków Jury. Natomiast mnie (dla kontrastu?) trafił się szybki mocny kawałek: „lt's raning man", więc rzeczywiście sentymentalności wiele w tym być nie mogło... Ale poszło mi chyba nienajgorzej, gdyż sama Gwiazda trzyosobowego znanego zespołu, powiedziała do mnie wtedy:

- „Świetnie śpiewasz, ale gdybyś ogoliła głowę to bym cię może kupił, przekonałabyś mnie, a tak to... kupuję chłopaka... A ty (mówiąc do mojego rywala) nigdy nie będziesz śpiewał tak dobrze jak ta dziewczyna (wskazując na mnie), ale to nie o to chodzi...".

- Właśnie, niestety nie o to...- uświadomiłam to sobie wreszcie i zro
biło mi się niesamowicie przykro.

Zatem skruszona ostrym dla mnie werdyktem prawie natychmiast Poszłam do garderoby. A tam zastałam na rozmowie przyszłego Producenta „szybkiej" płyty, parę „castingowców" i Panią manager 'irmy fonograficznej, która kiedy weszłam, powiedziała:

123


- „I tak przejdzie chłopak..." - usłyszałam ostatecznie.

No cóż..., otrzymałam kolejną nauczkę, ale nie zamierzam

nikogo oceniać, bo nie ja jestem od sądzenia innych. Wiem tylko tyle, że każdy otrzyma w końcu to, na co zasłużył i przed niczym nie ucieknie! Każdy JEST JAK! JEST i właśnie z tego tytułu będzie ponosił odpowiedzialność, chociaż w tej chwili może sobie zupełnie nie zdawać z tego sprawy, gdyż posiadano prostu zbyt małą wiedzę o świecie Ducha. A tłumaczenie na nic się tutaj nie przyda, bo każdy sam musi dojrzeć duchowo i zrozumieć. ...Patrząc jednak na to od strony równowagi społecznej, gdyby osób określanych jako złe, czy bezduszne (jak dla mnie te z firmy fonograficznej) w ogóle nie było, to świat byłby pozbawiony harmonii (Ying -Yang). I nie wiedzielibyśmy wtedy czym jest dobro, nie potrafilibyśmy go docenić, bo nie mielibyśmy po prostu skali porównawczej. Oczywiście w dzisiejszych czasach zbyt wiele jest zła i dlatego należy sprowadzać ludzi na duchową drogę, ale pomimo wszystko tworzą oni z tymi „dobrymi, duchowymi" osobami pełną orkiestrę symfoniczną, która brzmi.

Brzmi właśnie ze względu na te zafałszowane mocne dźwięki, bo gdyby ich nie było, muzyka stałaby się mdła i nie byłoby nic, co inspiruje. A i tak powstałe cierpienia tych ludzi, sprowadzać ich będą na coraz to wyższą gałąź świata duchowego.

Jednak owszem, można by ten proces przyspieszyć, gdyby człowiek nie krzywdził drugiego człowieka...

124


..Zdradzę Wam tutaj, że kiedy poznałam osobiście wielką Gwiazdę trzyosobowego zespołu, pomyślałam (zostałam nastawiona przez media i otoczenie), że z Jego strony spotkać mnie może najwięcej upokorzeń, jednak pomyliłam się. Jest jaki jest, ale oprócz ogromnego parcia do przodu, dostrzega także w innych ludziach „to coś". I wierzcie, że On nie musiał wcale ukończyć szkoły muzycznej by występować, bo ktoś inny z zespołu jest muzykiem. On nadaje ramki całości i stwarza klimat grupy, bo taką po prostu ma rolę. A czy to dobrze czy źle? - nieistotne.

Bowiem każdy ma przydzieloną rolę w życiu i nie można mówić, że jedna jest gorsza lub lepsza od drugiej, po prostu każda jest inna. A dopiero połączenie tych ról, innych osobowości i wzajemna pomoc, prowadzi do sukcesu.

Szanujmy się więc nawzajem. Zauważajmy i doceniajmy tak w sobie jak u każdej spotkanej osoby: oryginalność, indywidualność, inność.

Bo cóż mi z tego na przykład, że już niejednokrotnie usłyszałam:

- „Basiu, świetnie śpiewasz, grasz, piszesz..." - jeżeli ja nie potrafię użyć przysłowiowych „łokci" i owszem, śpiewam, gram i piszę, ale... póki co, głównie w domu.

Mnie właśnie potrzebna jest taka siła, siła przebicia podobna do tej, którą posiada spotkana Gwiazda znanego zespołu. I wspólne występowanie z nim na jednej scenie, pomimo tego iż jestem muzykiem, nie jest dla mnie żadnym poniżeniem się! A niestety wiele osób po programie zapytało mnie o to w taki właśnie sposób... ...Gdyż patrząc z miłością na drugiego człowieka, kierując się świętymi słowami: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego", temat poniżenia w ogóle nie powinien się pojawić na ludzkim języku! Bo przecież wszyscy ludzie na świecie, to jedna wielka rodzina i

każdy jest tylko człowiekiem, albo aż człowiekiem!

Wojny powstają natomiast wyłącznie na tle pragnienia niektórych osób wywyższenia siebie do poziomu „nadludzi", a jest to w rzeczywistości tylko ułuda. I dzisiaj wiem jedno!

Prawdziwy muzyk zagra czy zaśpiewa w każdym miejscu na świecie dla ludzi, a nie tylko dla własnej przyjemności lub pieniędzy. ' takim właśnie muzykiem pragnę być ja!

125


Muzykiem, który nie dzieli tak odbiorców muzyki, jak i jej wykonawców na ludzi i „podludzi", na lepszych czy gorszych. Muzyka jest przecież po to, by cieszyła i dawała szczęście każdemu! I to jest najważniejsze!

...Oddaję więc sprawę losowi, co dalej wydarzy się w mojej karierze. A piszę o tym, ponieważ ukazuje to rozpaczliwość tak trudnej w dzisiejszym świecie sytuacji muzyka i „drogi przez media", by artysta chociażby taki jak ja mógł w końcu pokazać owoce swojej pracy. Jednak pomimo to wierzę, że Bóg ostatecznie w taki sposób wszystkim pokieruje, że naprawdę chcący realizować się artysta spotka kiedyś na swej drodze osobę z potrzebną mu siłą przebicia, czy też otrzyma po prostu „pomocną dłoń" i niezbędne wsparcie finansowe. A pewnie wtedy każdy da sobie coś nawzajem i na tym skorzysta.

...I nie będę opisywać tutaj mojego rozgoryczenia po konkursie czy ogromnego żalu, i to nie z powodu nie docenienia mojego śpiewu czy muzykalności przy wyborze przyszłej gwiazdy, ale z poczucia zwykłej bezradności.

Bezradności spowodowanej tym, że nie da się przeskoczyć pewnych spraw, że niestety nie prawdziwa muzyka, dobro i sprawiedliwość się liczy, ale zysk, czysty zysk i kalkulacja, łatwość sterowania kimś. Nic się więc nie zmieniło jeśli chodzi o biznes muzyczny i tylko kolejny raz doznałam przykrości, ażeby sobie to właśnie uświadomić. Jednak próbować i tak będę nadal, na tyle ile potrafię dotrzeć z moją muzyką i Prawdami Życia zawartymi w tej książce do każdego człowieka, aby jego życie zmieniło się na lepsze. I nie ukrywam, że czekam na wspaniałą niespodziankę od losu (może wierzę w cuda?) bo wiem, że po deszczu na niebie pojawia się tęcza i wschodzi słońce. A wierzę w to, bo to szczególny dla mnie rok. Rok, który jest początkiem mojego nowego lepszego życia, życia dla Was i z Wami moi kochani!

Dlatego przekazuję już dziś w Wasze ręce płytę i książkę również z tym rozdziałem, by zwrócić uwagę na otrzymywane „znaki" w życiu. Ale pokazać też, iż nie poddam się, bo walczę w słusznej sprawie. A dzięki rzucanym mi kłodom pod nogi i cierpieniom, staję się jedynie silniejsza. Bo warto wierzyć, że dobro i tak zawsze zwycięży, choćby się miało czasem na to długo czekać...

126


Uzdrawianie

Ciało - Dusza - Umysł

0x01 graphic


Joga

Do zrozumienia przeze mnie wspaniałych Prawd Życia, przyczyniło się także już profesjonalne podejście do jogi. Ponieważ to tego właśnie brakowało mi cały czas do odnalezienia siebie!

- Spokoju!

Joga wniosła w moje życie boski spokój i umożliwiła mi zajrzenie do własnego wnętrza. Spowodowała, że mogłam w swoim wyciszonym już umyśle odkryć własne zdolności oraz przyszłość w leczeniu dźwiękiem.

Swoją duchową wędrówkę kształtowania ciała oraz umysłu, rozpoczęłam od hatha-jogi - jednej ze ścieżek jogi, dotyczącej bardziej samego ciała, aniżeli umysłu i duszy.

Bo to najczęściej właśnie od hatha-jogi zaczyna się praktykowanie tej wielkiej sztuki pochodzącej z Indii.

Ciało musi przecież zostać przygotowane poprzez swoją elastyczność do trwania w często nawet parogodzinnej pozycji do medytacji, czyli do następnego już, wyższego poziomu -jogi medytacyjnej. Natomiast ta ścieżka - joga medytacyjna posiadająca wiele form, jest trudniejszym, kolejnym już poziomem wtajemniczenia, jednak często zarezerwowanym tylko dla mocno praktykujących Joginów. Jednak sama już hatha-joga, może każdemu bardzo wiele zaoferować i to bez względu na wiek, płeć czy religię. Bowiem przede wszystkim:

- Wycisza, relaksuje, odmładza, usprawnia funkcjonowanie organi
zmu oraz dodaje wspaniałej energii i urody.

Jednocześnie odpręża, doskonale modeluje sylwetkę, a nawet spala zbędne kalorie!

Asany (pozy ciała) wpływają bezpośrednio na główne ośrodki energetyczne w naszym ciele - czyli na tzw. czakramy (czakry). I danemu narządowi czy układowi, za który odpowiada dana czakra, przeznaczona zostaje właściwie dobrana asana, by móc leczniczo jeszcze silniej podziałać na ciało fizyczne i zwalczyć chorobę. W dalszej części książki - przy opisywaniu czakr, podaję również przykładowe asany, na dane schorzenia czy źle funkcjonujące układy w naszym organizmie.

128


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
jednak osobom poważnie, czy przewlekle chorym radzę w pierwszej kolejności skorzystać z wizyty u lekarza i zapytać, czy jest możliwe rozpoczęcie praktykowania „jogi leczniczej".

Za to wszyscy inni, powinni przynajmniej spróbować pozycji hatha-jogi (asan) dla zdrowia, lepszego samopoczucia i przede wszystkim uspokojenia, a co za tym idzie znalezienia swojej drogi w życiu. A jeżeli zauważą płynące z tego korzyści, to będą to robić dalej! . ] tak właśnie dzieje się najczęściej!

...Niedawno słyszałam nawet, że ludzie boją się jogi, ponieważ twierdzą, że ona uzależnia.

Bo owszem - uzależnia! Ale od szczęścia, spełnienia, spokoju wewnętrznego i stałego rozwoju duchowego! ...Kto z nas właśnie w takim wypadku nie chciałby się „uzależnić"? - Z pewnością tacy również się znajdą.

Jednak osoby te są widocznie jeszcze niegotowe na poznanie Prawd Życia i otrzymanie dóbr płynących z otwartej drogi do Absolutnego Zjednoczenia (Joga) i Najwyższej Wolności (kaivalja). Bowiem kiedy umysł jest jasny, oświecony i uspokojony - co ma miejsce w jodze, można wsłuchać się w „muzykę", która gra w naszym sercu i iść za jej głosem, nie patrząc na nic - iść za wewnętrznym głosem intuicji.

...To on nam podpowie, co mamy robić, dokąd zmierzać i co jest dla nas najlepsze...

Joga otworzy naszą Jaźń, wyciszy nasze umysły, a myśli nie będą już krążyć bez celu, tylko zaczną układać się w wypełniony spokojem całokształt naszych życiowych dokonań i realizacji następnych. Zaczniemy widzieć wszystko bardziej obiektywnie, jakby przyglądając się z boku.

I będziemy mogli wówczas osądzić nasze postępowanie oraz wyciągnąć odpowiednie, sprawiedliwe wnioski.

Dzięki jodze poczujemy też uspokojenie, odnajdziemy sens życia, przepełni nas wdzięczność za wszystko co otrzymaliśmy i zaczniemy zauważać sprawy wcześniej bagatelizowane przez nasze „postrzeganie świata".

2a sprawą jogi cieszyć nas będzie blask słońca, ciepły deszcz czy śpiew ptaków.

129


0x08 graphic
Uprzytomnimy sobie, że przecież prawie w ogóle zamknęliśmy się na szczęście i radość, że tak rzadko się śmiejemy oraz cieszymy z drobnostek. A przecież są powody, dzięki którym można się weselić, jeśli tylko się tego pragnie...

Starajmy się więc być na co dzień dla siebie - miłymi, uśmiechnie-tymi ludźmi, a zobaczymy jak dobro które wysyłamy wraca do nas z dwukrotną mocą, przynosząc pomyślną niespodziankę od losu.

- A takie właśnie dobroczynne działanie wywołuje praktykowanie jogi.

Konieczne jednak jest przy tym to, by ciągle się rozwijać, iść dalej i dalej!

Trzeba podążać naprzód swoją duchową ścieżką życia i nie wolno się zatrzymywać, pragnąc ostatecznie osiągnąć stan samadhi - sa-mopoznania, jedności umysłu, nierozerwalnego związku przedmiotu oraz podmiotu.

I wtedy nie będzie się już odczuwać żadnej więzi z jakimikolwiek przedmiotami, nie będzie się przywiązanym do materii. .. .A można to sobie wytłumaczyć jeszcze w łatwiejszy sposób:

- Iż wszystko, co znajduje się na Ziemi należy do Boga i jest nam
jedynie wypożyczone na czas naszego obecnego życia (wcielenia).

I kiedy będziemy tak właśnie myśleć, nasz zdystansowany stosunek do materii przyniesie szybko efekty i dokonamy na swojej duchowej ścieżce ogromnego kroku naprzód, ponieważ staniemy się wreszcie wolni.

A to z kolei wywoła u nas poczucie szczęścia, bowiem człowiek jest istotą duchową - i takiegoż właśnie spełnienia duchowego potrzebuje. Nie jest zaś istotą materialną, i żadne zgromadzone dobra materialne - nawet te największe, nie zaspokojąjego pragnienia serca. Gdyż człowiek tylko wtedy poczuje spełnienie oraz niewypowiedzianą radość przenikającą cały jego organizm, kiedy posiądzie wewnętrzną wizję Jaźni z bezpośrednią percepcją i doświadczeniem Absolutu.

Jednakże z powodu swojej niewiedzy przyjmuje często subiektywną świadomość, która łączy się jedynie z ciałem i z jego związkami ze środowiskiem naturalnym. A ta świadomość to tylko „ego" człowieka. To Jaźń bowiem jest naszym prawdziwym Duchem - ciągle istniejącym, ciągle świadomym bytem.

130


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
1 dopiero jej poznanie kończy wszelkie złudzenie, iluzję (tzw. Maja), czyli to - iż Jedność widzimy jako wielość.

,.A tą jakże ważną jedną z Prawd Życia w prosty i zarazem doskonały sposób opisuje - na przykładzie dwóch ptaków, Upan/szada - święta księga hinduska:

...Na jednym drzewie mieszkały dwa ptaki Qeden na wierzchołku drugi poniżej). Ptak poniżej ciągle kosztował owoców z tego drzewa, zaś ptak ze szczytu jedynie je obserwował - zachowując spokój i majestat.

Gdy pierwszy ptak spróbował gorzkiego owocu przeskakiwał o gałąź wyżej, a drugiemu zaś obojętny był smak owoców, gdyż nie szukał on niczego więcej niż posiadał, a posiadał samozadowolenie z siebie.

Dzięki pojawianiu się coraz to więcej gorzkich owoców, pierwszy ptak skakał coraz wyżej i wyżej, przy czym nie umiał nadal powstrzymać się i na każdej nowej gałęzi zjadał następne owoce. Jednak tym sposobem, po dłuższym czasie, dotarł wreszcie do ptaka na górze.

Ale wtedy spostrzegł, że blask bijący z upierzenia ptaka na szczycie odbijał się tylko od jego własnych piór.

W końcu cała postać ptaka z góry rozmyła się i zamieniła się w postać ptaka z dołu - dosięgającego wreszcie tej samej gałęzi na wierzchołku drzewa.

I wtedy dopiero dotarło do ptaka z dołu, że to on sam był tym drugim ptakiem - z góry, w którego stronę przecież cały czas zmierzał. A pozorna dwoistość istniała tylko dlatego, że ptak sam opuścił swoją prawdziwą Jaźń - dla owoców, a jego poprzednia świadomość (Jaźń zafałszowana) była jedynie zniekształconym odbiciem Jaźni autentycznej, prawdziwej.

• 1 taka jest właśnie natura człowieka.

Gonimy za zmysłowymi przyjemnościami, by ciągle kosztować owoców tego świata. Ale kiedy trafimy na gorzki owoc - czyli cios zadany °d życia i świata zmysłów, zaczynamy dostrzegać swoją prawdziwą Jaźń - swojego Ducha.

131


Potem jednak znowu zatracamy się w świecie zmysłów, by otrzymać kolejny cios i zwrócić uwagę na prawdziwą Jaźń. ...Aż w końcu ostatecznie - po wielu przykrych doświadczeniach w życiu, powrócimy wreszcie do świata wewnętrznego, aby osiągnąć szczęśliwość oraz wyzwolenie z wszelakiej niedoli, by osiągnąć wreszcie wierzchołek drzewa jako Doskonałość i Absolut.

Joga zatem daje nam właśnie tą możliwość - odnalezienia swojej prawdziwej Jaźni i to w czasie o wiele krótszym, aniżeli udało się tego dokonać przykładowemu ptaszkowi z drzewa.

...A ta najstarsza hinduska nauka o życiu, uczy także kontrolować ludzki stres i to nie tylko na poziomie fizycznym, ale również i mentalnym oraz duchowym.

Bowiem ciało ludzkie porównać można z samochodem, który do właściwego funkcjonowania (bez względu na swój wiek) potrzebuje pięciu rzeczy:

- Smarowania, chłodzenia, prądu elektrycznego, paliwa oraz mądre
go kierowcy. —-


I w jodze podobnie:

132


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
• Zaś „paliwo", to wszystko to, co dostarczamy swojemu orga
nizmowi, czyli powietrze którym oddychamy, pożywienie oraz
woda które spożywamy.

Przy czym polecany i zgodny z filozofią jogi jest wegetarianizm - czyli nie spożywanie mięsa oraz czysta woda źródlana, łono natury.

• I w końcu „kierowca" - to zawiadujący szef naszego ciała
- umysł. A umysł możemy kontrolować za pomocą medytacji
w jodze, która uspokaja i wycisza naszego kierującego, aże
by kierował on właściwie życiodajną energią. I to dzięki me
dytacji właśnie możemy ostatecznie „przekraczać" ciało, na
szą fizyczność, materię.

Zatem wynika z tego, że każdy może praktykować jogę. I to bez względu na wiek, wyznanie czy kondycję fizyczną. Bowiem wszyscy mogą czerpać korzyści z tej wspaniałej sztuki, jaką jest joga.

Jogini odkryli bowiem, że dzięki asanom można kontrolować ból fizyczny, dzięki pranajamie zaś - ból emocjonalny, a dzięki medytacji

- można odnaleźć w końcu siebie, zrozumieć kim jesteśmy.

I wówczas wolni od fałszywej świadomości pięciu zmysłów, możemy wznieść się ponad ciało i odnaleźć w sobie nieśmiertelną Jaźń, bo chociaż praktyka jogi zaczyna się od ciała (hatha-joga) to kończy się przekroczeniem go.

■ ..A słowa samego Mistrza - Svami Vishnu Devanandy, niech będą zaproszeniem do doświadczania na sobie tej wspaniałej sztuki, jaką jest joga:

- „Komuś, kto nigdy nie spróbował miodu, na próżno
powtarzać że jest on dobry, nie zrozumie tego dopóki
go nie skosztuje.

Wprowadzajcie praktykę jogi w czyn, a zobaczycie, że będzie to dla was korzystne."

133


Moc Muzyki

Leczenie dźwiękiem oraz muzyką, sięga praczasów, pradziejów, sfer mitu i religii. Już bowiem w starożytności utrzymywano, iż zdrowie a także i życie zależne jest od stosunków z harmonią. A te zależności harmoniczne rozpoczynają się już w umyśle człowieka, przechodząc potem na zewnątrz poprzez ciało, ostatecznie wydostając się do ludzkiej społeczności i świata natury. Zastosowany odpowiednio dobrany dźwięk leczył kiedyś chorego przywracając mu jedność ciała i umysłu. I tak jest do dzisiaj.

Tyle tylko, że niestety my, nie przywiązujemy tak dużej wagi do tego wspaniałego leku jakim jest muzyka i dźwięk, jak to miało miejsce kiedyś. I to pomimo dowodów działania tej wielkiej siły uzdrawiania. ...A już na przykład starożytni uczeni jako receptę na dane schorzenia zalecali rytmiczne śpiewy, wykorzystujące tradycyjne sekwencje melodyczne.

Aleksandrowi Wielkiemu zostało przywrócone zdrowie za pomocą
muzyki płynącej z liry.

...W Starym Testamencie mowa jest o Dawidzie grającym na harfie, który wyrwał króla Saula z depresji oraz przygnębienia.

Wielki kompozytor Jerzy Fryderyk Haendel sam przecież nawet mówił: „Nie chcę słuchaczy zabawiać swoimi utworami, tylko chcę aby poczuli się lepiej". I tak też się działo dzięki Jego muzyce. ...A kiedy hrabia Keiserling cierpiał z powodu bezsenności, której nie mógł w żaden sposób wyleczyć, u Jana Sebastiana Bacha zamówił muzykę przywracającą mu sen. I w ten sposób powstały przecież znane Wariacje Golbergowskie!

Formy melodyki muzułmańskiej autentycznie leczyły narządy wewnętrzne człowieka: Rast - uzdrawiał oczy, Irak - serce, a Isfa-han - przeziębienie.

Rację miał więc także Novalis, który ponad dwieście lat temu napisał, że „każda choroba jest problemem muzycznym, każde leczenie muzycznym rozwiązaniem" - co cytuje O.Sacks w „Stanąć na nogi".

134


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Niedawno udowodniono również, iż dzieci urodzone przed czasem leczone na oddziałach intensywnej terapii w USA dochodziły znacznie szybciej do zdrowia, poprzez korzystne działanie muzyki. Dzięki zastosowaniu odpowiednio dobranych dźwięków odnotowano u dzieci: zmiany w zachowaniu, percepcji bólu, ciśnienia krwi, rytmu serca, przyrostu wagi, a nawet wzrost nasycenia krwi tlenem!

Niebywałe jest także to, iż w stanie Georgia od 1999 roku, chrzest każdego dziecka odbywa się przy muzyce Mozarta, gdyż poznano już dogłębnie siłę muzyki tegoż właśnie kompozytora. .. A potwierdza to i opisuje w swojej książce pt.„Katharsis - O uzdro-wicielskiej mocy natury i sztuki" znany lekarz - badacz serca oraz płuc - Andrzej Szczeklik.

Znowu wg profesora Johna Jenkinsa - jak podano w BBC News, słuchanie W.A.Mozarta (szczególnie Sonaty KV 448) powoduje już po 10 minutach wyciszenie ataków u osób chorych na epilepsję. A wiąże się to z tym, iż nieprawidłowa praca mózgu (epilepsja) zostaje zahamowana we właściwy dla wibracji sposób - właśnie za pomocą muzyki, która angażuje wielki jego obszar. Gdyż lewa półkula bierze udział w rozpoznawaniu rytmu i wysokości dźwięku, zaś prawa w jego barwie/brzmieniu oraz przebiegu melodii.

Za to rubato Fryderyka Chopina wprowadza lekki niepokój w sercu, zmieniając jego bicie w delikatną arytmię po to tylko, ażeby „uodpornić" ten organ na nagłe zatrzymanie się. Ponieważ kiedy w naszym sercu pojawi się pewna elastyczność oraz skłonność do swobody rytmicznej, to przygotuje to lepiej ten narząd na nadejście złowrogich, chorobowych rytmów.

...I nie wspominam tutaj o muzyce czy dźwiękach mających na celu „uzdrowić sytuację życiową", bądź uratować od tragedii. Bo takich przykładów o właściwie dobranych częstotliwościach, by zadziałać na konkretny obiekt, jest wiele. ...Bo chociażby sławne trąby Jerycha, które posiadły przecież moc zburzenia ogromnego muru! •■■Albo któż nie słyszał o rozbitej szklance z powodu „wysokiego C"!

Zatem siła dźwięku i muzyki, daleka jest więc od domniemań i rozważań, gdyż istnieją już namacalne dowody jej mocy, a to chyba wystarczy, żeby po prostu zacząć więcej działać w tym temacie.

135


...Bowiem badania naukowe potwierdziły, iż przy uzdrawianiu dźwiękiem i muzyką podstawowe znaczenie ma rezonans. A rezonans istnieje nie tylko w przypadku instrumentów muzycznych, ale i ludzkiego ciała, ponieważ kiedy fale dźwiękowe przenikają ciało, w komórkach dochodzi do wibracji (rezonujemy). Również woda w naszych tkankach dodatkowo przenosi dźwięk, zatem sami stajemy się w końcu swoistym instrumentem, nieustannie wysyłającym fizyczne, emocjonalne, umysłowe oraz duchowe fale.

Zatem zdrowie każdego człowieka można by rozpoznać po jego głosie, zwracając uwagę na barwę, brzmienie, wibrację, czy artykulację. Jednocześnie z głosu da się odczytać także kondycję psychiczną oraz stan świadomości.

...A wszystko to razem stanowi przecież informacje z którymi mamy do czynienia już od samego poczęcia, bo ileż może „powiedzieć" sam nawet - pierwszy krzyk dziecka!

Następnie wieloletni kontakt z dźwiękami różnego pochodzenia powoduje, że nasz umysł wszystko koduje oraz przetwarza. Dźwięki odczuwają także nasze narządy wewnętrzne fwszystko rejestrują! Od nas samych zależy więc, co sobie w czasie naszego życia dostarczymy. Czy hałas i ostre, zabójcze dla uszu nuty, czy na przykład delikatny śpiew?

Od wieki wieków istniały przecież uspakajające głosy natury lub wibrujące w organizmie dźwięki rozmaitych dzieł muzycznych, przybierając tylko różne formy i style, ale zawsze czyniły jedno - i jest to niezaprzeczalny fakt - poprawiały samopoczucie. Jednak dla lepszego nastroju czy odprężenia, wystarczająca okazała się muzykoterapia, która coraz częściej zaczyna pojawiać się w dzisiejszym świecie i rzeczywiście przynosi znakomite rezultaty. Muzykoterapia jest jednak tylko wykorzystywaniem muzyki w celach relaksacyjnych - głównie oddziałując na psychikę człowieka, chociaż to właśnie tutaj - w umyśle, najczęściej odnajduje się ostatecznie przyczynę każdej choroby.

Jednak ja i tak spróbuję sięgnąć jeszcze głębiej, aby znów jak dawniej - możliwe stało się uzdrawianie ciała fizycznego człowieka, dzięki zastosowaniu odpowiednio dobranego dźwięku.

136


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Uważam bowiem, że każdy instrument, każda tonacja, każdy dźwięk, ma swój kolor, brzmienie/barwę, właściwości oraz różną siłę przekazu własnej wibracji.

A łączy się to także z pięcioma elementami czy żywiołami występującymi w naturze - otaczającym nas środowisku naturalnym, i razem z człowiekiem tworzy to pewną całość, co w taoistycznej filozofii nazywane jest - Kosmosem.

Czyli pięć żywiołów: Ziemia, Woda, Ogień, Metal i Drewno (znane nam przynajmniej z Feng - Shui), stanowi nierozłączne powiązanie człowieka z naturą, i jakiekolwiek zakłócenia, czy dysharmonia z tymi elementami, rozpoczynają u nas procesy chorobotwórcze. Może to być tak niedobór jakiegoś pierwiastka - czyli wibracji któregoś z żywiołów, jak i przesyt nim, co rozpoznawalne jest po objawach choroby.

I dzięki muzyce właśnie, a także odpowiedniemu odżywianiu się zgodnie z pięcioma elementami, dołączając do tego wyciszenie umysłu, można przywrócić tak bardzo potrzebną nam do życia harmonię, a tym samym i zdrowie.

Potwierdza to także Fabien Maman - bioenergoterapeuta akupunkturzysta i muzyk, dostosowując nawet konkretne dźwięki do centrów energetycznych organizmu człowieka w taki sposób, aby współgrały one z pięcioma elementami, a co za tym idzie prawdziwą naturą człowieka. A wtedy dźwięk i muzyka, staje się potężnym „lekiem" zastosowanym zgodnie z daną porą roku i z odpowiednio dobranym instrumentem - czyli:

■ Wszystko to jest bowiem ogromnie ważne, aby dźwięk został zastosowany w odpowiednim miejscu, czasie i przestrzeni. 1 tak dźwięk, jak również złożona z dźwięków potem odpowiednio dobrana muzyka, odgrywa potężną rolę w leczeniu konkretnych schorzeń.

A tym samym powoduje u każdego człowieka uzdrowienie innych, indywidualnych dla niego chorób.

137


...Gdyż odpowiedni dźwięk oddziałuje na konkretny narząd w orga nizmie człowieka, który pod wpływem wibracji - uzdrawia się. I tylko od artysty - muzyka, a w szczególności - kompozytora zależy co będzie chciał przekazać za pomocą swoich utworów, dobierając odpowiednio - tonację, instrumenty, poszczególne dźwięki, itp. Może taki stan świadomości jak: miłość, ciepło, albo spokój, a może zło, nerwowość i lęk rodzący agresję?

- Jak widać bardzo odpowiedzialna jest praca artysty nad utworem i nie zawsze muzyka oraz jej dźwięki wykorzystywane są należycie. Zła energia, pobudzająca nasze zmysły, często ma działanie negatywne a wręcz niebezpieczne.

Muzyka wtedy zamiast leczyć, powoduje zachwianie się zdrowia psychicznego, a co za tym idzie - osłabienie systemu immunologicznego i w ostateczności chorobę, a nawet śmierć. Trzeba więc baczniej obserwować świat dźwięków wokół nas i za pomocą własnej intuicji - głosu wewnętrznego, dobierać sobie muzykę.

...A nawet... .partnera życiowego! *~-

Tak, bowiem z ostatnich doniesień wynika, iż jedną z metod łączenia ludzi w pary, nie jest już tylko tradycyjna Astrologia - czyli znaki zodiaku, ale również wspomniany już przeze mnie dźwięk podstawowy, czyli indywidualna częstotliwość każdego człowieka. Zwierzęta już od dawna w ten właśnie sposób się przyciągają, ostrzegają czy przywołują, podobnie czynili także ludzie pierwotni. A wówczas musi zgadzać się jedynie odległość pomiędzy dźwiękami partnerów, czyli tzw. interwał.

Ma on być czysty, a najlepiej aby była to kwinta czysta - czyli odległość od siebie 7 półtonów (półton to najbliższa odległość pomiędzy dźwiękami, czyli na pianinie będą to klawisze obok siebie).

Jednak niestety, dźwięk podstawowy trudno jest wysłyszeć. Można szukać go poprzez śpiewanie na długim wydechu po kolei dźwięków gamy, aż natrafimy na dźwięk, który wprawia w wibracje nawet ściany!

Będziemy wtedy słyszeli jakbyśmy to nie my już śpiewali, a otaczające nas przedmioty, czy właśnie mury domu. Wszystko wokół będzie wibrowało.

138


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
I jeśli tak się stanie, oznacza to, że odnaleźliśmy wreszcie swój dźwięk podstawowy!

Dodatkowo muzycy na przykład, mogą usłyszeć jednocześnie dwie nuty - interwał kwinty czystej w dół, jeśli natrafią na ten dźwięk. Jeżeli zaś ktoś posiada słuch absolutny (słyszy dokładną wysokość) nie będzie miał problemów z odróżnieniem takiego dźwięku podstawowego i może wtedy pomagać innym w odnalezieniu go. Można też udać się na masaż misami tybetańskimi, które przejmują od pacjenta jego indywidualną częstotliwość i wibrują zgodnie z nastawieniem na wyleczenie konkretnej choroby.

...Zatem wyobraźcie sobie, że każdy dźwięk (szczególnie ten podstawowy), brzmienie, tonacja, ma swoje znaczenie, nastrój, rytm, sposób wibracji i docierania fal do naszego organizmu. Do tego wszystkiego dochodzi instrument, na jakim wykonywany jest utwór i czy gramy szybko, czy wolno, ogólnie - w jaki sposób. Liczy się dokładnie wszystko!

Zaś szczególnie ważne jest brzmienie instrumentu, wysokość dźwięku oraz alikwoty, czyli tzw. harmoniczne elementy danego dźwięku i barwy.

Gdyż one właśnie wprawiają w swego rodzaju wibrację dany narząd i poprzez to, regenerują się czy uzdrawiają wszystkie chore komórki.

- ...Nareszcie więc przydał się na coś mój słuch absolutny, który w dzieciństwie był tylko sprawcą moich problemów! .. .A teraz już wiem, że mogę pomóc!

Potrafię przecież wyłuskać z instrumentu rdzeń i sens jego wibrującego dźwięku, słyszę dane alikwoty!

Umiem odnaleźć w człowieku jego dźwięk podstawowy, by już każdy mógł uzdrawiać się sam, śpiewając swój określony dźwięk w domu, wcześniej nagrany przeze mnie na przykład na kasetę. Aż w końcu gotowa jestem na to, by rzucić bólowi oraz chorobie wyzwanie!

■ -A to jest naprawdę coś!

• ■•Bo przecież dźwięki w nas istnieją oraz pozostaną na zawsze, jako wibracja, która drga w nas od poczęcia i potrafi uzdrowić tak naszą Psychikę jak również pozbawić nas bólu oraz chorób.

139


I dlatego już dzisiaj proponuję na dodanej do książki płycie, utwory dobrane w taki sposób, aby mój przekaz stał się jak najbardziej jasny. A będzie to nierozerwalny dodatek do tej książki. ...Chociaż tak szczerze mówiąc, to książka właśnie jest dodatkiem do muzyki, którą dla Was przygotowałam.

Wszystko to jednak ma być jedynie zapowiedzią tego, w jaki sposób pragnę „leczyć" dźwiękiem w przyszłości.

A swoją drogę ku uzdrawianiu rozpoczynam tymi właśnie utworami, gdyż chcę wykorzystać instrumenty, których siłę uzdrawiania znam najlepiej, chociażby z własnych doświadczeń i z tytułu wykształcenia. Jednakże i tak u każdej osoby słuchającej muzyki, wywoływać ona będzie odmienny skutek, gdyż zależy czego potrzebuje akurat dany organizm.

Mimo to jednak, efekt słuchania będzie zawsze pozytywny. Gdyż moja płyta przygotowana jest z myślą o wszystkich. To oznacza, że istnieją utwory o pozytywnej, subtelnej energii przeznaczone dla każdego, zawsze wpływające dobrze na nasz organizm (jak na ogół cała muzyka klasyczna).

...A za to odpowiedzialny jest właściwie dobrany charakter utworów, rytm, tonacja oraz częstotliwość występowania jednego głównego dźwięku.

I tak właśnie tonacja A - dur, bądź a - moll jak również dźwięk „a" będzie harmonizować nas z otoczeniem i rozwijać naszą duchowość. I to nie tylko ze względu na energetykę danej czakry (o czakrach będzie jeszcze obszerniejsza mowa dalej), ale także ze względu na odpowiednio dobrane leczące elementy rytmiczno - melodyczne, które w takich utworach jak te - „dla wszystkich" będą ujęte, ale bez odpowiedniego nacisku na konkretne narządy wewnętrzne. Jednak choroby i tak będą się cofać, a zdrowe komórki będą odżywać, jakby otrzymały wspaniały zastrzyk witamin nowej generacji. Będzie też wzmacniał się system immunologiczny. Jednak w rozpoznanej, zaawansowanej już chorobie trzeba zastosować nasycony dźwięk danej wibracji, a najlepiej dźwięk podstawowy pacjenta, dlatego polecałabym tutaj leczenie indywidualne. I dodam - koniecznie w połączeniu z medycyną konwencjonalną, bo to podwoi siły wspólnego już wtedy leku i szybciej zniszczy chorobę!

140


L

...A same utwory na płycie pragnę ułożyć w taki sposób, by rozbudzać we wszystkich coraz większą chęć życia:

1. „Pokochaj siebie"

Utwór o silnie uzdrawiającym brzmieniu fortepianu, które ma na celu pobudzenie uczucia przepełnienia miłością.

Jednak nie tylko do bliźnich, ale również, a może przede wszystkim - do samego siebie.

Ten utwór na pograniczu muzyki poważnej, ma spowodować zajrzenie w głąb siebie i dostrzeżenie w sobie kochanej osoby. "Pokochaj siebie" to niesamowicie uwrażliwiający i tkliwy temat muzyczny, powodujący refleksję i skupienie się na samym sobie. Podczas trwania utworu dokonuje się w nas przemiana wewnętrzna tak, aby w końcu doprowadzić do przejścia w II części utworu z tonacji a - moll w A-dur (najszczęśliwszą ze wszystkich) i osiągnąć stan przepełnienia miłością i harmonią.

Wtedy właśnie, po zaistniałej przemianie „narodzimy" się na nowo, już jako o wiele lepsi i wspanialsi ludzie.

Bowiem tonacja a - moll, w której utrzymana jest I część - jest smutna, melancholijna, ale to właśnie dzięki niej narodzi się uczucie miłości. Wymaga jednak rozwiązania, czyli okazania, zamanifestowania się tej świeżo narodzonej miłości w postaci - poczucia w głębi serca wielkiej satysfakcji i radości, okazywanej również innym. A to właśnie otrzymamy od tonacji A-dur.

Oczyszczenie i uspokojenie niesie także ze sobą ten piękny utwór. Wibrujący dźwięk klawiszy udoskonala nasze serce, leczy je na każdym polu działania i uzdrawia wszystkie procesy zachodzące w naszym układzie krążenia.

Jak energia Ying - Yang, czyli białe i czarne, równoważy siły w organizmie. Bowiem wszędzie musi występować równowaga, inaczej grozi nam zakłócenie po którejś ze stron. A tak jest w wypadku chorób.

Kiedy tylko coś przeważy naszą szalę zdrowia i życia - np. ciężar Psychiczny, obciążający nasz umysł, wtedy właśnie od małych dolegliwości rozpoczną się procesy wyniszczające w ostateczności nasz organizm.

141


Muzyka fortepianowa, to właśnie przede wszystkim lek na wszelkie dolegliwości związane z naszym ego, naszym tao i erotyzmem oraz zakłóceniami w układzie krążenia.

Serce ma tutaj duże pole do popisu, bo będzie „rosło" w oczach, lepiej ukrwione, będzie pracowało spokojniej, a rubata uelastycznią je. Ale i wszelkie uszczerbki spowodowane szybkim tempem życia, będą powoli się eliminować, uzdrawiając przy tym naszą psychikę. W podkładzie, kotły i tam-tamy (w interwale najdoskonalszym - kwinty czystej) zharmonizują naszą energię i przywrócą utraconą wital-ność, spowodują chęć życia w spokoju i miłości. Tonacja a-moll i A-dur odgrywa tu bardzo ważną rolę, gdyż harmonizuje nie tylko nas, ale i otoczenie w którym przebywamy, wysyłając równoważącą odpowiednią energię do każdego odbiorcy. Zatem zwróćmy uwagę na fakt, iż największe światowe przeboje muzyki, najczęściej utrzymane są właśnie w tonacji A-dur, lub a-moll!

2. „Na strunach życia" - utwór o klimacie Wschodnim, a wręcz orientalnym, przy „gorących", uzdrawiających dźwiękach instrumentu drewnianego, smyczkowego.

Tym razem temat wykonany jest na altówce, czyli instrumencie strunowym (a struny są jak nerwy i ścięgna w ciele człowieka). Ma on spowodować początkowe napięcie naszych mięśni (za sprawą interwału sekundy małej), potem odprężenie, a następnie pobudzenie do „dobrego" działania w sensie samorealizacji. Leczenie osteoporozy oraz złamań, a także urazów kostnych będzie przy tym utworze postępowało szybciej.

Tonacja spełnia tutaj też wielkie zadanie - c - moll (dźwięk „c" prawie cały czas w basie!), groźna, ale i gorąca poprzez swój czerwony kolor. Wyzwala energię seksualną, pożądanie. Silnie oczyszczający dźwięk czakry podstawy „c"- pchać nas będzie w kierunku zarabiania pieniędzy, w stronę działania, aktywności. Jednocześnie nieść będzie z sobą coś nieoczekiwanego. - To po to, by po zimie nadeszła wiosna, po smutku radość, a po lęku poczucie bezpieczeństwa. Jednym słowem - pozytywne rozwiązanie.

142


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Dlatego też głównym interwałem (odległością między dźwiękami) tematu jest dysonansowa sekunda mała (półton), a cały temat muzyczny oscyluje wokół niej.

Działa to na nas drażniąco, ale tylko po to, by uzdrawiać nasze komórki i dać ostateczne rozwiązanie w postaci przemiany na lepsze zdrowia psychicznego oraz fizycznego (rozwiązanie z sekundy na prymę akordu).

Gdyż właśnie interwał sekundy małej potrafi najmocniej zadziałać na przykładowe komórki nowotworowe, powodując ostatecznie ich eksplozję. A najlepiej byłoby oczywiście, gdyby interwał sekundy zawierał w sobie dźwięk podstawowy pacjenta, bo wówczas do owej „eksplozji" dochodziłoby znacznie szybciej.

Właśnie ten fakt - jak niszczenie dźwiękiem nowotworowych komórek oraz wiele innych opisanych w tej książce metod uzdrawiania, potwierdzają wyniki badań przeprowadzonych przez Fabiena Mama-na, założyciela The Academy of Sound, Color and Movement w USA.

Wreszcie dzięki grze na strunach „życia", leczyć będzie się kręgosłup

(głównie instrumenty dęte drewniane - flety, jak i strunowe) i cały

nasz korpus z organami wewnętrznymi włącznie.

Gdyż same struny instrumentu są jak cienkie nerwy w organizmie

przewodzące energię, które dzięki muzyce drgają z odpowiednią

częstotliwością. Jest to również swoisty masaż delikatnych kręgów

oraz pobudzenie do ruchu, do tańca któremu należy się poddać, by

nasz kręgosłup uelastycznił się.

Dźwięk „b1" w refrenie (czyli septyma akordu - inaczej 10 półtonów

od „d" w górę) otwiera nas na duchową stronę życia, dzięki silnemu

zadziałaniu na czakrę Trzeciego Oka oraz Korony.

Dodatkowo instrument strunowy smyczkowy, jak na przykład altówka

czy skrzypce jest cudownym ujściem dla uczuć i emocji, które

w przeciwnym wypadku - gromadząc się, mogą mieć negatywny

wpływ na stan zdrowia.

143


3. Utwór następny: etniczny „Śantih", co znaczy dosłownie - pokój w królestwie jogi, w Indiach.

Tym razem z głosem śpiewanym tworzącym chór, wzmagającym uczucie radości i frywolności, dążącym do pokoju i symbiozy z innymi.

Sam już lekki jak podmuch wiatru refren: "heja-ha", obudzi w nas beztroskie dziecko, gdyż odzwierciedla powrót do wcześniejszych lat, do przeszłości.

Głos śpiewany działać będzie na nasze otwarcie się do innych. Zaczną wyrównywać się relacje międzyludzkie, by ostatecznie doprowadzić do równości wszystkich ludzi wobec szczęścia i bogactwa. Bowiem bogactwo to nie tylko sprawa pieniędzy. Bogactwo jest w każdym, drzemie w naszym wnętrzu, i trzeba je tylko obudzić a dobra materialne same przyjdą. Stanie się to za sprawą wszechogarniającego oczyszczenia, poprzez wydobywany z siebie dźwięk.

Za sprawą śpiewu, leczyć się będą także drogi układu oddechowego, jak również wszystkie komórki naszego organizmu, gdyż właśnie

głos ma największą moc uzdrawiającą, bo jest to tzw. świadomy instrument.

Instrument który żyje i wyraża emocje, jednak najsilniej działający wtedy, kiedy pochodzi od osoby samouzdrawiającej się, dlatego dobrze jest śpiewać podczas słuchania.

Z każdym kolejnym dźwiękiem utworu, ogarniać nas będzie uczucie dążenia do pokoju i niechęci do walk w ogólnym znaczeniu, dążenie do sprawiedliwości.

Tutaj droga naszych wypowiedzi będzie stawała się łatwiejsza, zdolność wypowiadania się na forum, odwaga i otwartość będą czyniły nas bardziej elokwentnymi i błyskotliwymi.

Lęk i chowanie się zostaną zastąpione wyjściem z ukrycia i chęcią przemawiania, dlatego każdy powinien śpiewać ze mną: "heja - ha"!, by odczuć wszystko jeszcze dosadniej.

Dodatkowo same nawet słowa: „heja - ha"! są wesołe, a to ma znaczenie, bo wzmaga w nas radość i poczucie szczęścia.

144


0x08 graphic
Dźwięki tematu w odległości interwału kwarty czystej, rozwiązujące się na kwintę, harmonizować będą i porządkować nasze myśli, a potem podpowiadać podświadomie jak postępować w życiu, eliminując popełniane błędy.

Zharmonizowanie energetyczne nas samych jak i otoczenia spowoduje w tym utworze dodatkowo tonacja - As - dur (obniżona o pół tonu A - dur), a jej działanie zmieniać się będzie w zależności od pory roku w czasie której słuchany będzie utwór, bo wtedy zmieniamy się również i my (za sprawą pięciu elementów, żywiołów).

I bardzo ważne jest także śpiewanie mantry OM (na przykład wspólnie ze mną) - czyli wielbienie w sobie czystego Ducha, połączenie się z Najwyższym dobrem, bo spowoduje to oczyszczenie się naszych czakr. A śpiewany, mantryczny wibrujący dźwięk niszczyć będzie nasze chore komórki. Zdrowe za to odmłodzą się oraz odświeżą.

Mantra to w sanskrycie - instrument myślenia, warto więc na nim „grać", ćwiczyć, aby rozwijać swój umysł, a tym samym także inteligencję czy mądrość oraz swojego Ducha.

Gdyż za sprawą śpiewania mantry, pobudzone zostają do życia najsubtelniejsze pokłady energii, a szósta czakra - Korony, zaczyna mocno wibrować (sprawdźcie sami, przykładając sobie dłoń do czubka głowy w czasie śpiewania mantry Om).

Ostatecznie w utworze pojawia się śantih - czyli osiągnięcie pokoju na świecie dosięga także nas i czujemy się wolni, bo przecież śantih - to również mantra, pozdrowienie, modlitwa o pokój. Otwórzmy się więc i zacznijmy żyć w sposób szczęśliwy już na zawsze, wołając: Śantih, Śantih!

Śpiewajmy też jak najczęściej: Om, om... (najlepiej 11 razy), albo chociaż przez te 5 minut trwania piosenki zaśpiewajcie razem ze mną, a nie uwierzycie w swoją pozytywną przemianę i świetne samopoczucie!

...A znaczenie mantr - czyli leczenie śpiewanym wibrującym dźwiękiem, zostało już udowodnione i jest kilka publikacji na ten temat, można więc próbować jeszcze samemu pogłębiać wiedzę na ten temat, bo naprawdę warto!

145


Osobiście miałam przyjemność kiedyś poznać hinduskiego jogina

Ravi'ego, który opisał w książce pt. "Joga lecznicza" uzdrawianie tak

poprzez jogę, jak również i poprzez mantry właśnie.

Zatem polecam Wam gorąco Jego książkę.

Jest tam w sposób dość prosty opisane, w jaki sposób wykonywać

asany (pozycje ciała) i co konkretnie one leczą, a także przybliżone

jest znaczenie mantr.

...Okazuje się więc, że nie tylko ja łączę jogę i dźwięk, czyli: ciało,

duszę i umysł człowieka w jedno.

4. „Ave Maria" - utwór J.S.Bacha i Ch.Gounoda. Potęgi przekazu siły uzdrawiania tego utworu, w ogóle nie potrzeba tłumaczyć, i dlatego właśnie postanowiłam dodać go na płytę. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, iż ten właśnie utwór grywany jest na ślubach (sama grałam go nieraz, gdzie doskonale udało mi się zauważyć jego wprost niebiańską energię). „Ave Maria" bowiem, przekazuje nam nieograniczoną moc dobra. Jest jak wołanie do Boga - zmiłuj się nad nami, a jednocześnie podziękowaniem za wszystko, czego doznajemy w naszym życiu.

Tonacja - C-dur (skala jońska), leczy głównie gruczoły dokrewne - nadnercza, a dźwięk „c" czyli czakra podstawy przynosi poczucie bezpieczeństwa.

Tonacja optymistyczna i dająca nadzieję, ale i w pewnym sensie groźna - zachowująca rezerwę oraz dystans - ostrzega. Pcha do działania, ale stawia nas przed wyborem.... Daje poczucie refleksji i zastanowienia się nad własnymi czynami, jednak w końcu przynosi obiecany spokój, co powoduje iż kierujemy swą świadomość w głąb siebie.

Instrument smyczkowy - strunowy, gra piękną melodię tematu o zawodzących - niby szloch dźwiękach, uzdrawiając tym samym nie tylko układ kostny (kręgosłup!), ale i duszę. Poprzez swoisty płacz instrumentu oczyszczamy się również i my. Nasze umysły odżywają, a ciało odtruwa się z toksyn. Leczymy złamania i wszelkie choroby dotyczące w jakimkolwiek sensie kości, a nasze serca otwierają się.

146


0x08 graphic
Układowi nerwowemu przywrócony zostaje tak bardzo potrzebny mu

spokój, a subtelna energia utworu „Ave Maria" „uduchawia" i zachęca

do wiary.

Wiary w każdym dobrze pojętym znaczeniu tego słowa.

To prawdziwa modlitwa do Boga, która wysłuchana wraz z końcem

utworu przynosi właściwą przemianę wewnętrzną w nas samych

i pojawia się refleksja, ponieważ WIARA CZYNI CUDA....

5."Mój dzień" (o utworze mowa również w roku 1997). To utwór porywający do walki z przeciwnościami losu. ...Bo przecież nawet z pozoru trudne do pokonania przeszkody, są tylko małymi epizodami w życiu i wymagają od nas wręcz zignorowania ich!

A siłę właśnie do tego, zaczerpniemy z optymistycznego utworu „Mój dzień", nadającego moc oraz sens działania naszemu życiu. ...Ponieważ ta pozornie zwykła piosenka wprost „doda nam skrzydeł", wyleczy z kompleksów i rozbije skorupę zamknięcia się w sobie niejednego z nas.

Gdyż potrafi stworzyć obraz szczęśliwego i pełnego bogactwa oraz doskonałości życia, które stanie się niebawem naszym udziałem. Musimy jednak napawać się brzmieniem fortepianu, a szczególnie głosem śpiewanym, który spowoduje kondensację naszych wszystkich sił a następnie ich eksplozję poprzez chęć działania. Działanie bowiem, czyli decyzje nawet niezbyt udane, są znacznie lepsze niż ich brak. Albowiem bezruch, to zastój na każdym planie.

...I wszyscy ludzie na świecie mają wpisany we własne przeznaczenie ten „swój dzień", swoje przysłowiowe 5 minut, które spowodować może czasem niesamowity obrót spraw, jeśli dobrze się je wykorzysta.

...Bo nawet nie do końca zaplanowany sukces może stać się naszym udziałem już teraz, jeśli tylko tego będziemy chcieć!

Za to tekst utworu wzmacnia naszą psychikę: „Mój dzień, to właśnie on...poznaję go!", gdyż śpiewany wspólnie ze mną powodować będzie zwiększenie siły woli i wiarę we własną moc.

147


Tonacja A-dur, będzie tu współgrać razem z dźwiękami w temacie

- głównie a1 (uspakajający interwał - oktawy z basem), ażeby na
stępnie połączyć siły i wspólnie doprowadzić do uzdrowienia nasze
go stosunku do bliźnich w porozumiewaniu się i wyleczyć z chorób
układu oddechowego, za sprawą głosu ludzkiego.

Znów interwał dysonującej sekundy małej (gis-a), przyniesie ostatecznie rozwiązanie na każdym polu, szczególnie zaś dotyczącym naszych problemów, trosk i smutków.

...Specjalnie przeniosłam ten utwór z tonacji B-dur (oryginalna) do A-dur, ażeby tonacja mogła jeszcze mocniej podziałać na nasze dusze, ciała i umysły, bo udoskonalony przez to utwór będzie harmonizował dodatkowo z otoczeniem oraz wywoła optymizm i radość. Nastąpi regeneracja sił i wola działania, a wzmocniony dźwięk „a"

- bo i w temacie i w basie oraz całej tonacji - spowoduje podwojenie
doznań oraz jeszcze szybsze działanie uzdrawiające.

Ogrom „żywych" instrumentów w utworze, wytworzy oczyszczającą, naturalną energię harmonizującą czakry (szczególnie duchowe - VI oraz VII), a to dzięki modulacji z tonacji A-dur do B-dur. Śpiewajcie zatem jak najczęściej „Mój dzień", a on z pewnością nadejdzie i to szybciej niż się spodziewacie!

...Było to krótkie streszczenie moich utworów na płycie, dla lepszego ich poczucia i zrozumienia.

Jednak to jedynie ma zachęcić do dalszego poszukiwania tej drogi samouzdrawiania, gdyż tak według Fabiana Mamana oraz innych specjalistów w tej dziedzinie, jak również i mnie, właśnie w technice wibrującego dźwięku leży przyszłość uzdrawiania! A nawet z tłumaczeń tekstów pozostawionych przez Nostradamusa wynika, że wszelkie komórki rakowe będą kiedyś niszczone falami dźwiękowymi!

Muzyk Fabien Maman właśnie, spędził aż dwa lata swojego życia na przeprowadzaniu cyklu doświadczeń, nad wpływem dźwięku na komórki ludzkie - w tym także nowotworowe. I wyniki Jego badań były zdumiewające!

148


L

Chociażby fakt, iż komórka chora - rakowa, pod wpływem odpowiednio dobranego dźwięku rozpada się, a zastępuje ją nowa - zdrowa (Fabien obrazuje to za pomocą elektrofotografii i tzw. zdjęć Kir-lianowskich).

Oczywiście efekty badań zaowocowały potem stworzeniem przez tego właśnie muzyka-terapeutę wiele technik uzdrawiania, pracując z energią, dźwiękiem, kolorem i ruchem.

Fabien Maman opisuje swoje doświadczenia w książce pt. "Rola muzyki w XXI w.", którą uważam za doskonałą „kopalnię wiedzy o dźwięku" i serdecznie ją wszystkim polecam.

Zachęcam także gorąco do lektury pt. „Misy tybetańskie"

- Ewy Kani, gdyż właśnie ona - specjalistka w wielorakim leczeniu
ezoterycznym, odkryła swoje powołanie w terapii dźwiękowej.
Spędziła wiele czasu w Tybecie, zgłębiając wiedzę na temat uzdra
wiania dźwiękiem, do czego zmusiła ją własna choroba.

Teraz jest już uznaną na świecie terapeutkąw tej dziedzinie. Pisze ona:

"Poprzez odpowiednią częstotliwość i kierunek fal dźwiękowych, odpowiednie sterowanie nimi, osiąga się sukces w leczeniu wielu chorób", albo: "...terapia dźwiękowa działa jak cudowne lekarstwo...

- przeciwzapalnie, na sprawy krążeniowe, przy problemach ze sta
wami powoduje zmniejszenie bólu i zwiększa ruchliwość", itp...

Lub: „...Masaż dźwiękowy ma ogromne znaczenie w relaksie...", działa wspaniale nawet na nienarodzone jeszcze dzieci, wzmacniając odporność już w życiu płodowym, czego doświadczyła niejedna pacjentka Ewy Kani.

Autorka pisze także o dźwięku podstawowym, który to posiada każdy z nas (już o tym wspominałam), jednak nie każdy potrafi go wysłyszeć, a jest to zadanie albo dla „słuchu absolutnego", albo właśnie - dla mis tybetańskich (wydawany dźwięk mis to oczywiście mantryczne OM).

Bowiem to misy zamiast uszu „jasnosłyszącego" muzyka znajdują Pani Ewie dźwięk podstawowy u pacjenta. A pamiętacie przecież, że właśnie ten dźwięk - dźwięk podstawowy, jest najwspanialszym lekarstwem dla samouzdrawiającej się osoby! Jednak najważniejsze jest to, żeby wierzyć.

149


I tak sądzi również Ewa Kania, pisząc: "Jeżeli jesteśmy nastawieni pozytywnie do terapii dźwiękowej i otwarci na jej oddziaływanie, to w szybki sposób uzyskamy efekty".

Również Emma Gonikman w książce „Mantry i leczenie dźwiękiem" udowadnia, że dźwiękowibracyjna metoda leczenia jest wysoce efektywna. A jednym z przykładów skuteczności tej terapii jest wenecki profesor W. Lasser-Lazarno, który założył sanatorium, gdzie leczył dźwiękiem. I właśnie On zawdzięcza wyleczenie się z ciężkiej choroby, metodzie śpiewania samogłosek na pełnym oddechu.

Emma Gonikman pisze: "Medycyna naturalna powinna wrócić do leczenia dźwiękiem, które z powodzeniem stosowali starożytni. Są to hinduskie mantry, chińskie sylaby-hieroglify i ogromne pozytywne pole dźwiękowo-wibracyjne, które wytwarza modlitwa i harmonijna muzyka. Modlitwa skierowana do Boga mentalnie, wytwarza wokół modlącego się pozytywne pole akustyczne o wielkim zasięgu i otacza go czystą, kolorową aurą".

...A zgadza się z tym znów Ewa Kania, udowadniając nie tylko lecznicze działanie mis, ale i siłę modlitwy "Ojcze nasz", co wprawia w wibracje nasze 7 czakramów (czakr) powodując stan harmonii na wszystkich naszych poziomach istnienia. Autorka sama doświadczyła cudownej mocy tej modlitwy - "...stając się kanałem czystej, boskiej energii pełnej miłości i światła" - jak pisze.

Michaił Lwowicz Piehepielicyn za to, w swojej książce pt. "Przestrzenne postrzeganie świata" podaje sposoby wyrównywania energii czakr za pomocą dźwięku w połączeniu z kolorem, zapachem, smakiem i doznaniem.

Czyli ukazuje tzw. metodę „przestrzennego postrzegania świata" za pomocą wszystkich pięciu zmysłów.

...Spróbujcie sami doświadczyć tego niesamowitego odczucia - dostarczenia sobie pięciu bodźców jednocześnie, skupiając się na cza-krach, a nie będziecie mogli się nadziwić wrażeniom! ...Gdyż jest to naprawdę doskonałe doznanie, harmonizujące nasze umysły i czakry energetyczne, a jednocześnie leczące nasz organizm!


150


0x08 graphic
0x08 graphic
...I znów kolejny już autor w swojej książce potwierdza skuteczność działania dźwięku w leczeniu, a to samo odkąd pamiętam czułam zawsze ja, jednak ciągle szukałam potwierdzenia. Aż wreszcie je otrzymałam!

I dodam jeszcze od siebie, iż przestrzenne postrzeganie świata pięcioma zmysłami (w tym słuch - i oczywiście odpowiedni dźwięk) wiąże się także z czakrami, odpowiednią mantrą, właściwą asaną w jodze, gruczołami (narządami) oraz układami w ciele człowieka! Starać się więc będę zawierać zawsze jak najwięcej tych cennych informacji dla zmysłów, przemycając je w swojej uzdrawiającej muzyce.

Jednak myślę, że można wykorzystać tylko choćby dwa z opisanych zmysłów, np. słuch (dźwięk) i wzrok (kolor), a i tak osiągnie się efekt harmonizujący.

A czasem, nawet jeśli tylko zmienimy kolor ubioru, czy ściany - już uzyskamy pozytywny skutek! Wystarczy spróbować! Oto przykład:

Wybieramy nasz dźwięk (najlepiej podstawowy) lub dźwięk danej czakry i śpiewamy np. mantrę Om lub coś w rodzaju swojej mantry, np. słowa: "zdrowie, zdrowie...", co dodatkowo zapadnie nam w podświadomość i przyspieszy proces uzdrawiania. Możemy potem przejść po kolei przez wszystkie dźwięki i czakry (dołączając np. kolory w myślach), ale również będziemy poddawać się terapii w prostszy i łatwiejszy dla nas sposób: - ...Słuchając chociażby znanego Preludium e-moll F.Chopina, z wykorzystaniem przy tym wszystkich możliwych dla nas zmysłów! Tak.

Bowiem tym samym działać będziemy na czakrę splotu słonecznego, czyli dźwięk „e"(bo tonacja e - moll), i dokładając do tego także kolor żółty (chociaż 2 bodźce na raz) uzdrawiać się będą narządy oraz stan świadomości za które to odpowiada ta właśnie czakra. I tym sposobem dobierać sobie można utwory samemu. Przy czym polecałabym tutaj muzykę poważną (klasyczną), bo najczęściej w tytule podana jest już tonacja, co zaoszczędzi nam poszukiwań, a dodatkowo zrelaksuje nas z powodu jej energetyki. ...A gdzie zatem położone są owe czakry i co znaczą?

151


Czakra pierwsza - podstawowa (MULADHARA)

- nazwę zawdzięcza temu, że znajduje się u podstawy kręgosłupa
(trzeci kręg). Odpowiedzialna jest za energię życiową (praca, pienią
dze, dom, bezpieczeństwo, zaufanie, przetrwanie), osobowość i silną
wolę oraz układ kostny, wydalniczy i limfatyczny. Zmysł - węch,
mantra LAM, dźwięk-do(c), kolor czerwony, smak- słodki, gruczoły -
nadnercza.

Polecane asany: Pozycje stojące - gł.Trójkąt (Trikonasana) oraz Bohater (Virabhadrasana), Pies (Adho-Mukha-Svanasana), Lotos (Padmasana), Diament (Virasana).

• Czakra druga - sił witalnych/seksu (SVADHISTHANA)
-położona w podbrzuszu (2-3 palce od pępka w dół).
Odpowiada za nasze życie seksualne - układ rozrodczy, uczucia
i apetyt oraz za negatywne cechy charakteru, takie jak: złudzenia,
podejrzliwość, brak współczucia i pogardę.

Tutaj mieszka nasza Jaźń. Zmysł - smak, mantra - VAM, dźwięk-re(d), kolor pomarańczowy, smak - słony, gruczoły -płciowe. Polecane asany: Świeca (Sarvangasana), Pług (Halasana), Skłon tułowia do nóg (Paścimottanasana).

• Czakra trzecia - Splotu Słonecznego (MANIPURA)

- połączona z gruczołem trzustki (i wątroby), znajduje się w okolicy
pasa - nad pępkiem. Odpowiada za nasze emocje, intelekt, uczucia.
To potężna czakra i zakłócenia w jej funkcjonowaniu powodują utratę
kontroli nad własnymi emocjami, co niesie za sobą wiele problemów
z własną osobowością i kontaktami z otoczeniem. Układ mięśniowy
i trawienny. Zmysł - wzrok/osobowość, mantra - RAM, dźwięk-
mi(e), kolor żółty, smak - gorzki, gruczoł - trzustka.

Polecane asany: Wielbłąd (Ustrasana), Kobra (Bhujangasana), Łuk (Dhanurasana) i Dowolne skręty tułowia.

• Czakra czwarta - Serca (ANAHATA)

- leży około serca, po środku linii piersi, przy mostku.

Związana z systemem odpornościowym, z układem oddychania, oraz krążenia. Oddziałuje na system immunologiczny.

152


0x08 graphic
Odpowiedzialna jest za poczucie sensu istnienia i wyższe formy świadomości, co wyraża się miłością (ile miłości w nas - tyle energii w polu tej czakry). Tutaj zbiegają się inne czakry, ma więc dodatkowo znaczenie równowagi. Zmysł - dotyk, mantra - YAM, dźwięk-fa(f),kolor - zielony, smak - kwaśny, gruczoł - grasica. Polecane asany: Krokodyl (Makarasana), Świeca (Sarvangasana), Pozycja relaksowa (Śavasana), Ćwiczenia oddechowe (Pranajama).

• Czakra piąta - Gardła (VISUDDHA)

• Czakra szósta - Trzecie oko (AJNA)

- połączona z układem hormonalnym, znajduje się w środkowej czę
ści czoła. Odpowiada za wyobraźnię, intuicję, dążenie ku wyższym
celom, ale także zdolność wprowadzania własnych myśli w czyn
i wykorzystywanie życiowych doświadczeń. To świadomość ducho
wa i jednostkowa. Zmysł - postrzeganie pozazmysłowe (Duch), man
tra - (HAM, KSHAM), dźwięk - la(a), kolor - indygo (granatowy),
gruczoł - przysadka mózgowa.

Polecane asany: Krokodyl, Skłon tułowia do nóg, Świeca, Pług, Ćwiczenia oczu.

• Czakra siódma - Korony (SAHASRARA)

-czubek głowy, łączy się z układem nerwowym. Odpowiada za poziom naszego życia duchowego i stan świadomości (u ludzi medytujących jest szczególnie rozwinięta). Poczucie jedności, źródło intuicji i kierunku rozwoju. Zmysł - pozazmysłowa empatia (Dusza), mantra

- od AH do KSHA, źródło dźwięku AUM (OM), dźwięk -si(h), kolor -
fioletowy, gruczoł - szyszynka. Polecane asany: Ryba, Stanie na
głowie, Mostek zapaśniczy (na głowie).

153


Teraz czas pogłębić już poznaną wiedzę na temat czakr, dzięki tablicy Michaiła Lwowicza Pieriepielicyna - „Przestrzenne postrzeganie świata za pomocą pięciu zmysłów".

Czakra

1

2

3

4

5

6

7

Dźwięk

Słuch

Do

Re

Mi

Fa

Sol

La

Si

Kolor

Wzrok

czerwony

pomara--ńczowy

żółty

zielony

niebieski

indygo

fiolet

Zapach

Węch

róży

rumianku

mięty

geranii

piołunu

-

-

Smak

Smak

słodki

cierpki

pieprz

cytryna

gorzki

-

-

Doznanie

gorące mrowienie

gorąco

ciepło

naturalny jedwab

chło-dnwo

chłód

chłodne mrowienie

Dotyk

...A ten znakomity lekarz i bioenergoterapeuta, pisze także w swojej książce o samym przekazie muzyki oraz o artystach. I robi to w sposób może... oryginalny, ale dla mnie -jednoznaczny, gdyż w zupełności się z nim zgadzam!

Przedstawia On bowiem za pomocą kilku słów prawdziwą naturę artysty, ale nawołuje też do zwrócenia się w stronę sztuki, mówiąc: „...Artysta, zanim odbierze informacje z niewidzialnego strumienia...przestaje zauważać otaczającą go rzeczywistość i widzi to, czego nie widzi otoczenie....i stworzywszy swoje dzieło, daje nam do dyspozycji drzwi do tego niewidzialnego informacyjnego strumienia... (...)...Artysta odbiera to, co jest zgodne z jego naturą i jeśli on nie realizuje tego tu na Ziemi, to może zwariować. Wizerunki rozerwą go od wewnątrz dlatego, że artysta otrzymuje dopełniającą porcję energii".

„Twórczość to wyjście na niewidoczny strumień energetyczny, zbieranie informacji i materializowanie jej dla innych, w kształcie dowolnego dzieła sztuki.

Każde dzieło sztuki jest dziełem wieloplanowym i o wielu obliczach. Każdy kto się z nim styka, widzi w nim to, co sam chce widzieć, otwiera w nim samego siebie...".

154


0x08 graphic
0x08 graphic
...A potwierdza to także Joseph Murphy w książce pt. „Potęga nieskończonego bogactwa" słowami: „..Muzycy i artyści posługują się - świadomie lub nie świadomie

- wspaniałym darem fantazji, która wydobywa z głębin skarbnicy
podświadomości bogactwa Nieskończonego po to, by zostały prze
kazane ludzkości.

I nawet William Shakespeare powiedział kiedyś: "Fantazja określa zwiewne nic, a stanowi pewny grunt", a fantazja to przecież nic innego jak wyobraźnia, czyli inaczej - podłączenie się do kanału Nieskończoności!

...Potwierdziła się zatem teoria, o której pisałam wcześniej:

- Dlaczego artystę „męczy talent"?

...Otóż Dr Pieriepielicyn, Joseph Murphy czy Shakespeare oraz wiele jeszcze innych uznanych autorytetów sądzi jednogłośnie, że artysta ma coś do przekazania ludzkości. I dlatego wszyscy nawołują do otwarcia się na sztukę. Bowiem właśnie artyści za pomocą swojego talentu, ofiarowują światu rzeczy, tak naprawdę nie z tego świata, ale z Kosmosu!

...Jak zatem widać przykładów na leczenie sztuką, a także muzyką i dźwiękiem jest wiele, ale publikacji na ten temat za to, niezmiernie mało. I ubolewając nad tym faktem, staram się właśnie poprzez tą książkę (chociaż absolutnie nie uważam się za pisarkę!) oraz muzykę, przybliżyć każdemu tą niesamowitą moc, która jest w nas oraz otaczającym nas świecie, a której nie jesteśmy świadomi. A moja twórczość i dalsze zgłębianie wiedzy na ten temat, niechaj będzie moim zadaniem.

Będę rozwijać się nadal po to, aby w sposób jak najlepszy dobierać, komponować oraz wykonywać muzykę tak, żeby leczyć. I postaram się naprawdę Was nie zawieść.

Gdyż muzyka oraz leczenie dźwiękiem może nam pomóc się uzdrowić i to w sposób nie tylko pożyteczny, ale i przyjemny!

155


Jednak nigdy nie wolno zapominać, że to: „...WIARA go uzdrowiła.." /cytat z Pisma Św./, czyli przede wszystkim musimy wierzyć, a wszystko czego pragniemy się dokona!

Bo właśnie z wiarą w uzdrawianie, uzdrawianie tak samym dźwiękiem jak i duchowe (poprzez boską energię miłości), można sięgnąć do poznania siebie jeszcze głębiej i dotrzeć do przyczyny, a nie tylko zlikwidować same objawy choroby czy niedomagania. Można również pomóc innym.

...Uzdrawianie Duchowe bowiem, to terapia poprzez energię miłości, boskiej miłości. Jest ono sprawdzone i potwierdzone setkami przykładów cudownych uzdrowień u ludzi.

Jest ono także prawnie zalegalizowane w wielu krajach, poprzez działającą pod nazwą NFSH organizację, czyli innymi słowy - Międzynarodową Federacją Uzdrowicieli z siedzibą w Londynie. A ja jestem tym bardziej zachwycona tą metodą leczenia, gdyż cała jego praktyka jest tym, co zawsze uważałam za Prawdy tego świata. - Miłość, dobro, pomoc innym i w końcu - Boskość, nasza Boskość!

...Chyba domyślacie się już, że wreszcie poukładałam sobie moją dotychczasową wiedzę o sile energii oraz duchowości człowieka, gdyż ukończyłam czterostopniowy kurs NFSH - Federacji Uzdrowicieli w Wielkiej Brytanii, otrzymując członkostwo tejże organizacji. Mogę więc teraz połączyć leczenie dźwiękiem z tą największą mocą, która stanowi sens naszego istnienia - ze Światłem Boskiej Miłości! (Tak, to właśnie to Światło, które przepełniło całe moje jestestwo nie tak dawno, bo w 2001 roku i nauczyło mnie naprawdę kochać!) Pogłębiłam także ostatnio swoje zdolności jasnowidzenia, kończąc odpowiednie kursy.

A za to wszystko co otrzymałam, jestem ogromnie wdzięczna Sile Wyższej (Bogu), gdyż znowu zesłała na moją duchową drogę osobę, która miała mi pomóc.

To już kolejny w moim życiu „uduchowiony", przepełniony pozytywną energią człowiek - Antoni Przechrzta, Uzdrowiciel Duchowy.

...I jakimś cudem, to właśnie On znalazł się w październiku 2002 na moim wykładzie - koncercie o leczeniu dźwiękiem, związanym z wydaniem przeze mnie płyty relaksacyjnej pt. "Dotyk Anioła".


156


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
Podszedł wtedy do mnie i zaproponował, abym napisała muzykę pod Jego medytacje.

...A ja już wiedziałam, że to „wysłannik z góry" dla mnie, ale jednocześnie domyśliłam się, że ja mam ofiarować mu także coś od siebie, bo takie jest to boskie zrządzenie losu - zawsze działa w dwie strony.

Dlatego już teraz przygotowuję dla niego muzykę na płytę: „Dźwięki czakr do oddychania kolorem" i w taki sposób mu dziękuję.

Jednak najważniejsze jest dla mnie to, że zgłębiona przeze mnie „wiedza duchowa" i muzyczna już niebawem spowoduje, iż stanę się prawdziwym Uzdrowicielem, leczącym duchową energią miłości, ale też przekazującym tą energię poprzez muzykę. ...A już i teraz mam pierwsze efekty swojej ogromnej przemiany wewnętrznej, całkowitego przebaczenia, moich wszelakich „działań duchowych", a nawet i uzdrowień u ludzi... ...Ponieważ ktoś zapytał mnie ostatnio:

- A co tak naprawdę spowodowała ostatecznie twoja transformacja?

- Co przyniosło ci życie z jogą, uzdrawianiem duchowym i leczeniem
dźwiękiem? Co dało ci wybaczenie i poznanie siły umysłu?

- Co przyniosło ci w końcu to, iż odkryłaś - Boskie Światło Miłości?

Właśnie.

Odpowiedź na te pytania jest chyba najważniejsza z całej tej książki.

Gdyż otrzymałam tak wiele, że nie umiem nawet tego określić... Może otrzymałam wszystko... albo przynajmniej wszystko to, co mogłam otrzymać tu i teraz.

...Bo przecież już jako dziewięciolatka rozpoczęłam swoją wyraźną duchową przemianę, która trwa aż do dzisiaj, stale zmierzając w stronę Światła.

Światła miłości, dobra, bogactwa i samospełnienia oraz wszystkiego, co osiągnęłam dotychczas.

Jednak z każdym ciosem od życia, stawałam się coraz bardziej dojrzała i świadoma potęgi Ducha, Duszy, gdyż pewnie tylko w ten właśnie sposób, można było do mnie dotrzeć.

157


Aż w końcu zrozumiałam, że istnieje jakaś nadprzyrodzona, boska siła i poszłam za głosem serca - głosem wewnętrznym. I dlatego właśnie postanowiłam zaraz wszystko to opisać w książce, aby jeszcze niejedno istnienie ludzkie sprowadzić na drogę pełną szczęścia, bo mnie się to udało!

...Po przebaczeniu, z mężem żyje mi się obecnie wspaniale. Jesteśmy dla siebie bardziej czuli, otwarci i przepełnieni większym zaufaniem, choć wydaje się to na pozór śmieszne po dokonanej zdradzie. Jednak piszę szczerą prawdę, bo jeżeli przepełnieni zostaniemy prawdziwą miłością, wtedy wszystko wokół rzeczywiście się zmieni - w tym mąż także! I moje życie jest tęgo przykładem!

- Dzięki jodze zaś - jestem spokojna, mam zgrabne ciało oraz cie
szy mnie życie, a filozofia jogi jest mi także bardzo bliska.
Codziennie medytuję oraz dodatkowo ćwiczę Qigong - Osiem ka
wałków brokatu, dla lepszego funkcjonowania organizmu oraz
wzmocnienia systemu immunologicznego.

Również każdego dnia wyrównuję energię czakr - dzięki śpiewaniu mantr. Jednocześnie stosuję je jako rozśpiewanie przed koncertem.

Z Chrystianem K. - byłym wspólnikiem znowu współpracuję, i to już nie w chaosie, nerwowości, ale we wzajemnej życzliwości oraz spokoju.

- Za to za ojca stale się modlę, uzdrawiając Go w myślach i życzę

mu z całego serca wszystkiego co najlepsze, a zmiany w nim

sąjuż zauważalne!

...Bo znalazłam powód - ale w sobie! Zmieniając siebie -zmieniłam otoczenie bliskich mi ludzi. I to jest wspaniałe!

...Za to przykładem mojego rozwoju duchowego jest doświadczenie przeze mnie rzeczy niesamowitej, podczas jednej z medytacji na kursie jasnowidzenia dotyczącej reinkarnacji. Dowiedziałam się bowiem, kim byłam w jednym z poprzednich swoich wcieleń! I chociaż temat reinkarnacji był mi mało znany, a nawet dość sceptycznie odnosiłam się do tego zagadnienia, to zdarzenie które przeżyłam, zrobiło na mnie ogromne wrażenie.

158


0x08 graphic
0x08 graphic
0x08 graphic
I nie był to absolutnie stan żadnej hipnozy, czy wprawienia całej ok. czterdziestoosobowej grupy w trans.

To była tylko medytacja z cichym podkładem muzycznym i głosem prowadzącego w tle, a wyglądało to mniej więcej tak:

(...) Po wprowadzeniu się w stan medytacji zaczęłam zauważać kontury jakiegoś mężczyzny ubranego w piękne stroje. Bogatego, obwieszonego złotem, z łysą głową, przypominającego Boga Olimpu lub Doradcę Nerona, Faraona czy innego władcy.

- ...To byłam ja. Byłam tym mężczyzną.

Zaraz potem zobaczyłam - jak na taśmie filmowej, jadący drewniany wóz wypełniony po brzegi biednymi, wycieńczonymi ludźmi. Ludźmi wiezionymi z rozkazu władcy - na śmierć. Nie wytrzymałam wtedy i zaczęłam przekonywać grono innych Bogów, aby nie zabijali tych ludzi! ... Jednak nic nie wskórałam. Postanowiłam zatem sama uwolnić skazańców, za co spotkała mnie okrutna kara.

Ja - jeden z Bogów, przez moich współtowarzyszy - innych Doradców, zostałam skazana na śmierć!

I to na śmierć poprzez ukrzyżowanie!

...A było to dla mnie tak autentyczne i straszne doznanie, że zaczęłam tam na sali rzeczywiście płakać, jakby to się działo tu i teraz! Ja to naprawdę czułam, bo najgorszy był ból wbijania gwoździ do moich kończyn...

I dobrze że to trwało tylko jakieś 20 minut - jak zły sen, bo dłużej bym chyba nie wytrzymała...! I zaraz potem..., wychodząc już z medytacji, prowadzący powiedział:

- „Zapytajcie teraz jakie to ma powiązanie z dniem dzisiejszym".

A ja nie musiałam długo pytać, ponieważ natychmiast usłyszałam głos: „KONTYNUUJ...", czyli... poświęcenie dla ludzi... ?

Za to przykładem na uzdrowienie pewnej sytuacji życiowej u 34

- letniej Aliny będzie jej powrót do szkoły. Gdyż dziewczyna ta nie
chciała się dłużej uczyć, nie ukończyła nawet szkoły średniej.

159


'

Będąc bez matury nie mogła otrzymać pracy, a przez to stała się apatyczna, niemiła dla otoczenia oraz zazdrosna, że innym się powodzi a jej nie.

Postanowiłam zatem jej pomóc.

Parę naszych spotkań i jej nastawienie zaczęło się powoli zmieniać. A opowiedziałam jej tylko o Prawdach Życia, których należy przestrzegać, a wszystko się zmieni. Pojawi się zadowolenie, szczęście a pieniądze także, ponieważ bogactwo jest w nas i tylko kwestią czasu jest zamanifestowania się tego w życiu.

Wyjaśniłam jej też, że wszystko jest siłą jej nastawienia, jej psychiki. Jej myśli! Poleciłam jej afirmować, że z każdym dniem coraz bardziej przyciąga do siebie swój cel (a wtedy Alina miała go sobie wyobrażać oraz wizualizować). To programuje nasz umysł - naszą podświadomość. Następnie miała wybaczyć winy wszystkim wokół oraz cieszyć się z ich szczęścia. To oczywiście było bardzo trudne, ale udało się. Alina odnalazła w końcu siebie.

Poszła do szkoły, a mało tego - chce iść nawet na studia! Założyła również już swój własny dobrze prosperujący interes i ma też życiowego partnera, którego nie umiała wcześniej sobie znaleźć! I czyż to nie cuda? Nie, to jedynie przykład na to, że my sami wpływamy na swoje życie.

Innym przykładem na uzdrowienie się ze stanu hipochondrii będzie opowieść o Milenie.

Ta kobieta po pięćdziesiątce przeszła na emeryturę i zaczęła wtedy bardzo chorować. Wręcz jedna choroba goniła drugą. A przecież był tego tak prosty powód do zdiagnozowania, gdyż choroba to często uzewnętrznienie naszej prośby o zainteresowanie się nami! - i to wszystko.

Kobieta ta czuła się bowiem samotna, chociaż posiada rodzinę. Nie miała już za to swojej pracy, nie żyła w ciągłych emocjach, żeby zdążyć na czas i żeby uśmiechać się znowu do swoich klientów - bo wcześniej była kasjerką. Nie miała (jak twierdziła) już powodów by się umalować, ładnie ubrać...dobrze wyglądać...

160


0x08 graphic
0x08 graphic
Na pozór miała wcześniej tego wszystkiego dosyć, ale teraz zaczęło jej tego podświadomie brakować. Chciała poczuć się ważna, tak na co dzień, zwyczajnie komuś potrzebna.

Dlatego przekonałam ją przede wszystkim do wiary we własną moc, tak uzdrowicielską jak i rozwijanie siły własnej podświadomości. Powiedziałam jej także, że powinna o siebie dbać jak dawniej, sprawiać sobie choć małe radości, niespodzianki i za pomocą światła miłości uzdrawiać codziennie swoje ciało duszę i umysł - głęboko wdychając to światło do całego ciała przez czubek głowy. Jednocześnie zachęciłam ją do słuchania mojej płyty relaksacyjnej „Dotyk Anioła" by uspokoiła się wewnętrznie oraz poczuła się ważna, a także żeby harmonizowała swoje otoczenie, siebie i czakramy. Najważniejsza jednak była psychika. Trzeba było po prostu znaleźć jej zajęcie! I udało się.

Nie dość że wyleczyła się z chorób, to stała się silniejsza i odnalazła się w nowej pracy, jako opiekunka do dziecka. A wybiera się także na kurs Uzdrawiania Duchowego, by leczyć innych ludzi!

Przykładów mojego jasnowidzenia już miałam wiele w swoim życiu. Występuje to u mnie bardziej w postaci jasnosłyszenia, gdyż słyszę głos, który mówi mi co się wydarzy.

Przewidziałam na przykład śmierć matki mojego szwagra, co nie było żadnym moim sukcesem, ponieważ i tak już nie mogłam nic zrobić dla tej biednej kobiety.

...Bowiem po dokonaniu udanej operacji założenia by-pass'ów, tak cała rodzina jak również i lekarze cieszyli się, za wyjątkiem mnie, gdyż wiedziałam że ta kobieta i tak umrze.

To było okropne, bo usłyszałam już w październiku: "Ona umrze jeszcze w tym roku".

Nie powiedziałam wtedy tego nikomu, oprócz mojej mamy. I tylko mama wie, że stało się to, co wiedziałam już wcześniej. Bo kobieta ta zmarła jeszcze w grudniu tego samego roku. ...I dlatego tak bardzo chcę poprzez swój rozwój, kiedyś móc wpłynąć na przyszłość takiej osoby i „uzdrowić" ją, uchronić od zła.

161


Inna historia, to ostrzeżenie które dałam młodemu chłopakowi, by nie wyruszał w podróż, bo coś złego go spotka, coś mu się stanie, a potwierdziły mi to wówczas także rozłożone karty. Jednak On nie posłuchał. Niestety miał wypadek...

Za to bardziej optymistyczny jest fakt, iż otrzymałam już wiele telefonów z podziękowaniami, jak również w czasie moich wykładów na temat mocy dźwięku i koncertów uzdrawiających, ludzie mi dziękują. A to jest chyba najpiękniejsze, co może spotkać artystę! Gdyż mam pewność, że podążam dobrą drogą dając ludziom szczęście i to jest najważniejsze! Dlatego dziękuję Bogu już dziś, że mogę być przekaźnikiem tu na Ziemi, przepływającej przeze mnie fali Boskiego Światła Miłości przejawiającego się też w postaci uzdrawiającej muzyki.

Za to ludzie dziękują mi już teraz, chociażby za płytę "Dotyk Anioła", za pomoc w odnalezieniu siebie, za efekty praktykowania mantr, medytacji czy jogi dzięki moim wskazówkom, za harmonizowanie i oczyszczanie czakr za pomocą dźwięku, za uświadomienie im mocy muzyki oraz wielkiego znaczenia ich własnego głosu w życiu, itd... ...Kiedyś na przykład pewna Pani powiedziała mi, że miała ogromne trudności z zaśnięciem, a teraz dzięki uzdrawianiu moją muzyką wszystko się zmieniło, poczuła także przepełniającą ją miłość. Albo innym, bardzo miłym dla mnie zaskoczeniem było otrzymanie zaproszenia przez malarza Macieja Paździora, na piękną wystawę Jego prac, inspirowanych -jak twierdzi artysta - moją muzyką. Dziękuję również za krótki, ale piękny i wymowny wiersz, który otrzymałam kiedyś po moim wykładzie/koncercie od młodej dziewczyny. I pozwolę sobie przytoczyć teraz jego słowa: „.. .Usłyszałam INNY GŁOS Romanowskiej Barbary, Głos Jej ducha, siły i wiary, I jeszcze czegoś, co tak trudno nazwać słowami, Czegoś, co kojarzy się z Aniołami, A dokładnie z ich dobrocią szczerą i piękną, Od której serca ludzkie miękną..."

Katowice dn. 11.02.2003 Anetta Jaskula 162


0x08 graphic
Jest jeszcze wiele pięknych przykładów w moim życiu potwierdzających Prawdy Życia które odkryłam, ale może opiszę je kiedyś w innych, następnych książkach. Nie to jest bowiem celem mojego działania teraz. Na początek pragnę jedynie zwrócić uwagę na dźwięk, muzykę, jogę, siłę własnej podświadomości, czyli: ciało, duszę i umysł człowieka. I moim marzeniem jest, aby wszystko to połączyć razem.

- Bo to dopiero jest realizacja siebie oraz wspaniałe doznanie!

...A to cudowne połączenie może tworzyć:

- Boskie Światło Miłości (jako oddech życia wdychane światło), odpowiednia asana w Jodze oraz właściwie dobrany dźwięk (muzyka). Jest więc to rzeczywiście wykonalne dla każdego, i jedynie potrzeba silnej woli, by móc rozwijać ciało, duszę oraz umysł jednocześnie. I dlatego właśnie moim celem stało się również założenie ośrodka uzdrawiania dźwiękiem (muzyką), połączonego z jogą oraz innymi metodami niekonwencjonalnej medycyny, by móc jak najszybciej pomagać.

Przy czym pragnę się skupić także na rozwoju umysłu i duszy każdego człowieka - za pomocą jasnowidzenia, Uzdrawiania Duchowego i siły podświadomości, przekazywania boskiej energii. A to wszystko po to, by jak najszybciej pozwolić Wam stać się szczęśliwymi ludźmi!

Pozwolić Wam na uzdrawianie się samemu z chorób oraz pomóc Wam odnaleźć sens własnego istnienia we Wszechświecie!

I zapraszając Was już dzisiaj do słuchania mojej muzyki oraz przychodzenia na koncerty/seanse, czy wykłady/seminaria, pragnę prosić tylko o to, by pomimo wszystko znaleźć czas i przeczytać tą książkę... może nawet parę razy, jeżeli jest to możliwe....

A właśnie może najpierw ją przeczytać, a potem posłuchać

muzyki?

Gdyż bardzo zależy mi na tym, ażeby właśnie książka była integralną częścią płyty i odwrotnie, aby muzyki każdy słuchał już na zawsze w inny niż dotychczas sposób!

163


Dlatego zachęcam Was bardzo serdecznie, do poznania i poprzez słowo i poprzez dźwięk - tak filozofii mojego życia, jak i odkrytych przeze mnie Prawd. Gdyż właśnie wtedy wiadome okaże się to, skąd wezbrała we mnie taka siła tworzenia i jakie czynniki to spowodowały oraz co zrobić z własnym życiem, aby uczynić je szczęśliwym. ...Bo przecież każdy z nas, tak często pyta o receptę na sukces, szczęście, miłość, albo skuteczne sposoby leczenia, a tak naprawdę sam zna odpowiedź na dręczące go pytania. ...Ponieważ wystarczy, że zajrzy tylko w głąb siebie, pokocha to co tam jest i zacznie dzielić się tym z innymi!

Będzie słuchał swojego głosu serca i uzdrawiającej wewnątrz płynącej muzyki!

Będzie śpiewał, śpiewał i jeszcze raz śpiewał! Bo poprzez śpiew właśnie najszybciej dochodzimy do zdrowia. Oczyszcza się wtedy nasz organizm, dotleniamy się i przywołujemy naszym szczerym śpiewem wszystko to, co dobre! Leczymy w ten sposób również niezdrowe narządy wewnętrzne, bo nasze „chore komórki eksplodują w zawrotnym tempie, a zdrowe dochodzą do głosu" - pisze Fabien Maman.

...Zauważmy, że kiedyś ludzie mniej chorowali, bo więcej wspólnie śpiewali, a teraz wolą oglądać telewizję... Decybele za oknem (niszczycielski, niosący spustoszenie w naszym organizmie hałas) też powodują tylko rozstrój wewnętrzny, więc musimy jakoś temu przeciwdziałać.

Rozwijajmy zatem siłę swojego umysłu, aby móc odciąć się od zewnętrznego świata bodźców, na przykład uprawiając jogę, słuchając odpowiedniej muzyki dobranej intuicyjnie, uzdrawiając się duchowo, poprzez medytację i inne sposoby własnej realizacji siebie. ...A to spowoduje, że negatywne, niszczące dźwięki nie będą miały do nas w ogóle dostępu!

I wytworzymy wtedy w sobie coś w rodzaju pancerza ochronnego na niedobre dla nas wibracje, które podświadomie ciągle do nas docierają, tylko nie świadomi jesteśmy, że to właśnie one powodują nasze złe samopoczucie i są sprawcami wielu chorób! Przede wszystkim jednak, wyciszajmy się jak najczęściej, otwórzmy się na tą wspaniałą wiedzę o dźwięku.

164


0x08 graphic
0x08 graphic
...A teraz już, kiedy tylko wybierzecie się na spacer - chociażby po parku, wsłuchajcie się w naturalny świat dźwięków, zauważcie, jakie to fascynujące i piękne oraz ile potrafi nam dać!

- To właśnie cudowna i jakże żywa muzyka!

...Uczmy się, uczmy się słuchać!

Przecież przez całe życie się uczymy, więc pewnie tak przede mną

jak i przed Wami jeszcze długa droga.

Ale przynajmniej ja już ją dostrzegłam!

- Teraz wiem, że wystarczy nią tylko podążać...

...I życzę Wam tego samego z całych sił oraz z całego serca! A już dzisiaj...

Niech muzyka uzdrowi Wasze, ciała, dusze i umysły!!!

Uwaga:

Niektóre imiona i inicjały w książce zostały celowo zmienione.

165


Wybrana Dyskografia:

pt. „Oddychanie kolorem" i muzyka do medytacji pt. „Fale Theta"

2003 - Płyta do książki pt. "Inny głos Barbary R."

Bibliografia z dziedziny uzdrawiającego dźwięku:

Fabien Maman - „Rola muzyki w XXI w."
Wydawnictwo „Morpoi", Lublin 1999

Fabien Maman - Francuski bioenergoterapeuta, akupunkturzysta, znawca dalekowschodnich sztuk walki, muzyk, kompozytor. Występował w najsłynniejszych salach koncertowych świata. Uczył się u Mistrza Sensei Nakazano, który jako pierwszy przyniósł Zachodowi kototama -Naukę o Czystym Dźwięku. Założył The Academy of Sound w1 USA.

Ewa Kania - „Misy tybetańskie".

Wyd. Studio Astropsychologii, Białystok 2001 Ewa Kania - Mistrzyni Reiki, specjalistka w leczeniu ezoterycznym, pranicznym, leczeniu minerałami, chirurgii fantomowej, aromaterapii, radiestezji, a przede wszystkim terapeutka w uzdrawianiu dźwiękiem mis tybetańskich. Jest uznaną na świecie specjalistką w tej dziedzinie (pobierała nauki w Tybecie).

Emma Gonikman - „Mantry i leczenie dźwiękiem"
Wyd. Medium, Konstancin - Jeziorna 2001

Emma Gonikman - doktor medycyny. Specjalistka w dziedzinie niekonwencjonalnych metod leczenia. Jest autorką wielu prac z zakresu medycyny niekonwencjonalnej w połączeniu z magiczną siłą dźwięku i jego właściwościami uzdrawiającymi, również w połączeniu z mantrami.

Michaił Lwowicz Pieriepielicyn -„Przestrzenne postrzeganie świa
ta" Wyd. Orion, Warszawa 1997 („Kamień filozoficzny")

M.L.Pieriepielicyn -moskiewski lekarz-bioterapeuta, psycholog, mistyk. Jego teoria o przestrzennym poznawaniu świata za pomocą wszystkich pięciu zmysłów jest tyko potwierdzeniem naszego jestestwa oraz zespolenia ze światem natury, od czego niestety w dzisiejszym świecie się oddalamy. Potwierdza lecznicze właściwości dźwięku.

166


0x08 graphic
Olivea Dwhurst - Maddock - „Terapia dźwiękiem"
Wyd. Studio Astropsychologii, Białystok 2001

Olivea Devhurst- Maddock - studiuje tajniki głosu, dźwięku i muzyki od lat. Licencjat uzyskała w Królewskiej Akademii Muzycznej w Londynie, a dyplom nauczyciela śpiewu otrzymała W Królewskiej Szkole Muzycznej. Nauczała w wielu szkołach w Europie. Pracuje jako doradca i terapeuta muzyczny, a także uczy oddychania relaksacji i medytacji.

Andrzej Szczeklik - „Katharsis" O uzdrowicielskiej mocy natury
i sztuki. Wyd. Znak, Kraków 2002

Andrzej Szczeklik - ukończył studia na Wydziale Lekarskim AM w Krakowie, następnie kontynuował naukę w USA i Szwecji. Badacz chorób serca i płuc, członek PAU i PAN. Opiekun artystów i pisarzy. Łączy w swojej książce sztukę medyczną ze sztuką artystyczną i uznaje uzdrowicielską moc obu tych sztuk.

Bibliografia z dziedziny ciała i ducha, parapsychologii:

• Raw Javalgekar - „Joga lecznicza"
Wyd. Ravi, Łódź 1999

Prof. Ravi Javalgekar - lekarz i jogin, członek wielu międzynarodowych Stowarzyszeń medycyny holistycznej. Leczy za pomocąjogi, mantr, pranajam na całym świecie (również w Polsce).

Michaelle - „Joga / modlitwa"

Wyd. CWA REGINA POLONIAE, Częstochowa 1993 Michaelle - wychowana ateistycznie wstępuje na drogę Boga i jako zakonnica doświadcza cudu jogi. Uważa, iż ćwiczenia Hatha-jogi to porywająca afirmacja człowieka jako Stworzenia Bożego, wyraz pokory, radości, miłości i całościowej modlitwy w wielorakiej postaci.

Joseph Murphy -1 .„Potęga podświadomości", 2.„Magia wiary",

inne. Wyd. Świat Książki, Warszawa 1996, 2. Świat Książki 1997 Joseph Murphy - doktor trzech nauk-religioznawstwa, filozofii i praw. Udowadnia siłę naszej podświadomości i ukazuje, do jakich „cudów" nasza podświadomość jest zdolna. Życie w zgodzie z Jego teorią zapewnia: zdrowie, bogactwo, sukces i spokój wewnętrzny. Niezliczone przykłady z życia ludzi na całym świecie, potwierdzają tą teorię Qa również).

167


0x08 graphic
haman I

CENTRUM MEDYCYNY I PSYCHOTERAPII

Tel. (0-32) 257 08 39

Informacje i zapisy od poniedziałku do soboty

wgodz. 10.00-17.00 Katowice, ul. Kościuszki 19,1 piętro *bioterapeuci *kręgarze *diagnozy z oka i leczenie homeopatyczne *lekarze specjaliści *akupunktura *masaże tybetańskie, chińskie, klasyczne *leczenie skoliozy psychoterapia i hipnozy lecznicze


1 -

Mt p



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
PARADOKSALNA MOC MUZYKI esej
GOTOWY KOD NA PLAYERA DO WKLEJENIA W HTLM z utworem viva i przyjaciele- MUZYKI MOC
Viv i przyjaciele MUZYKI MOC
32780016 INVASIONES BARBARAS FIN DEL IMPERIO ROMANO
Muzyki Moc tekst
272650040 Guia Las Invasiones Barbaras Rompen La Unidad Del Mundo Romano
Barbara Szumilas Powiat limanowski
82 Dzis moj zenit moc moja dzisiaj sie przesili przeslanie monologu Konrada
8 Właściwa Praca, moc, energia całość
iTunes importowanie muzyki z CD
Praca, moc, energia teoria0001
Cudowna moc drzemki cuddrz
Od muzyki piękniejsza jest tylko cisza, Religijne, Różne
Nauka piosenki Porządki u chmurki, SCENARIUSZE do hospitacji z LEKCJI muzyki
Jak określić moc wina, Balum Balum, Wina, Nalewki, Wódki - Domowy Wyrób
Moc borowin, Studium kosmetyczne, Chemia kosmetyczna
Moc Ducha świętego w liturgii
Aktywne słuchanie muzyki metodą?tii Strauss
Tematem mojej pracy jest postępowanie Rodiona Romanowicza Raskolnikowa

więcej podobnych podstron