CZY CIOCIA GRAŻYNKA JEST STARĄ PANNĄ?
/Wartościowe staropanieństwo/
Ciocia Grażynka należała do tych nielicznych osób, które zawsze zajęte, nigdy nie narzekały na brak czasu. Do niej pierwszej dzwoniło się w każdej awaryjnej sytuacji. Choćby i dziś.
Babcia z dziadkiem wyjechali do cioci Reni, tato na delegację, a mamie niespodziewanie wyskoczył popołudniowy dyżur. To cudownie, że ciocia zgodziła się odebrać Basię z przedszkola i posiedzieć trochę z dziećmi. Zjawiła się punktualnie o umówionej porze z orzechowymi batonikami w kieszeni, nową książką pod pachą i uśmiechem od ucha do ucha.
- Znalazłam dom dla Stasia! - zawołała od progu z taką radością w głosie, jakby uratowała komuś życie. Bo ciocia Grażynka pracuje w Ośrodku Adopcyjnym i szuka rodzin dla dzieci z Domu Dziecka. Kiedyś powiedziała, że najlepiej by było, żeby takie domy w ogóle przestały istnieć, a każdy opuszczony maluch trafiał natychmiast do nowej rodziny. Aby osiągnąć ten cel, ciocia bez przerwy gdzieś jeździła, wydzwaniała, pisała listy.
- Gdyby ciocia miała męża - powiedziała kiedyś mama - bez wątpienia stworzyłaby natychmiast rodzinę zastępczą dla co najmniej dziesięciorga dzieci.
- Czy ciocia jest starą panną? - zapytała Basia, gdy wieczorem mama przyszła powiedzieć im dobranoc.
- Kto tak powiedział? - Ciocia sama…
- Domyślam się, że nie pasuje ci do niej to określenie. Pociesz się, mnie też nie. A wiesz dlaczego? Bo wszyscy wyobrażamy sobie starą pannę jako osobę niezbyt urodziwą, nieciekawą, pełną pretensji do życia, a ciocia - ładna, zgrabna, elegancka i jeszcze do tego uśmiechnięta - zupełnie do tego obrazu nie przystaje.
- To dlaczego mówi, że jest starą panną? - nie dawała za wygraną Basia.
- Bo nie wyszła za mąż, czyli jest panną - wyjaśniła mama - a ponieważ przekroczyła czterdziestkę, więc w istocie nie jest już bardzo młoda.
- A dlaczego nie wyszła za mąż? - drążyła Basia. - Może nie spotkała nikogo odpowiedniego, a może nie czuła powołania ani do życia w małżeństwie, ani w zakonie. Widzisz, życie samotne to też powołanie. Tacy "samotnicy" jak ciocia są wspaniałym prezentem dla świata. Patrz, ilu ludzi ich potrzebuje. Jak bardzo byłoby ciężko i smutno bez ich pomocy. Pan Bóg na pewno dobrze to przemyślał. Jednych powołał do małżeństwa, innych do służby kapłańskiej lub do życia zakonnego, a ciocię właśnie do tego, co robi. Każda z łych dróg jest piękna i każda może zaprowadzić prościutko do nieba.
Pomóż mi rozeznać
Wszechmogący Panie
Drogę dobrą dla mnie -
moje powołanie.
Będę na modlitwie
pilnie Ciebie słuchać
Tylko co mam robić
szepnij mi do ucha.
Ewa Stadtmiiller
"Przypalona szarlotka czyli jak budować więzi rodzinne", Wydawnictwo M, Kraków
Promyk Jutrzenki 2/2001 s. 8