Blaszczyszyn Maja Dieta ycia


MAJA BŁASZCZYSZYN - DIETA ŻYCIA

b

  1. Zainteresowanych odsyłam do tej pozycji. Wybaczcie mi Państwo, że cytaty z Waszych listów zamieszczone są nieco chaotycznie, ale listy nadchodzą w trakcie pisania, i te które wydają się najciekawsze - cytuję. Niedawno nadszedł list od Pana Krzysztofa B. z Kędzierzyna: "Zacząłem stosować się do zaleceń zawartych w Pani pierwszej książce, mając dobrze powyżej 10 kg nadwagi i żyjąc w ciągłym stresie spowodowanym świadomością, potwierdzonego przez lekarzy, stanu przedrakowego (leukoplakia). W 1990 roku poddałem się zabiegowi elektrokoagulacji wyrodniejącej tkanki, lecz stan ten po wygojeniu rany, co prawda w mniejszym nasileniu, trwał nadal. Spotkawszy w księgarni Pani książkę, postanowiłem spróbować diety. Tak jak Pani pisze - początek był trudny, stare nawyki i przyzwyczajenia (jestem 40 - latkiem), niełatwo jest przezwyciężyć. Mimo to powiodło mi się. Przestawiłem swój organizm (przy wydatnej pomocy żony) na żywienie owocowo - warzywne, trzymając się drabiny energetycznej. W pierwszym okresie (7-8 tygodni) straciłem na wadze około 8 kg, a co najważniejsze objawy zapalne związane z leukoplakią również zaczynają się cofać. Powoduje to we mnie ogromną radość życia i chęć do dalszych działań. Wszystko dzięki Pani książce. Spotykam się coraz częściej z próbami stosowania Pani zaleceń w szerokim kręgu znajomych. Nasuwa mi to pomysł, aby ułatwić mieszkańcom mojego miasta zaopatrywanie się w komponenty i półprodukty, czy też gotowe sałatki w jednym lub kilku placówkach gastronomicznych. Żona moja zajmuje się zawodowo gastronomią. Byłoby to zgodne z Pani nadzieją na rozwój w Polsce barów sałatkowych". Panie Krzysztofie! To jest właśnie to! O takie inicjatywy mi chodzi. Cieszy mnie podwójnie Pana list - bo poprawa Pana zdrowia i odzyskanie radości życia... no trudno wprost o lepszą nagrodę za pracę włożoną w napisanie książki. Od Pani dr med. Walentyny W. z Krakowa nadszedł list z bardzo ciekawą propozycją i sugestiami. "Zaczęłam od miesiąca wprowadzać w życie porady zawarte w DIECIE ŻYCIA. Są rewelacyjne! Czuję znaczną poprawę samopoczucia i ubywa mi coś niecoś niepotrzebnego. Chciałam tym listem podziękować Pani za rewolucyjne propagowanie nowych, zdrowych zasad odżywiania się. Powoli, stopniowo zaczynam przekonywać całą rodzinę. Dlaczego nie ma Pani swoich programów w telewizji, poprzez które można by było naprawdę uzdrowić i odchudzić nasze społeczeństwo. Jest w niej tyle niepotrzebnego gadulstwa, a dzięki Pani programowi zyskałoby na zdrowiu szersze grono ludzi, bo książka nie trafi do wszystkich. A teraz druga sprawa. Mam na wsi (...) duży dom (9 pokoi, 3 łazienki) z dużym sadem owocowym, gdzie mogłabym zorganizować małe sanatorium z DIETĆ ŻYCIA (...). Z zawodu jestem lekarzem, już na emeryturze i chciałabym być bardziej aktywna". A teraz trochę dziwny list Agnieszki B. z Warszawy. Aż mi się wierzyć nie chce, że tego typu poglądy egzystują w naszym społeczeństwie. "...Któregoś dnia miałam ochotę na grzyby. Niestety na drugi dzień rozbolał mnie po nich żołądek, dostałam też torsji. Mama mnie obserwowała, po rozmowie z tatą powiedziała: "Koniec, od dziś jesz to co my". Próbowałam się przeciwstawić, ale moim rodzicom nic nie można wytłumaczyć. Tato zabronił mi jeść jabłka (mówi, że nie mają żadnych witamin), a jak kiedyś trzymałam jabłko w ustach, to tak się zdenerwował, że myślałam, że mnie zabije. Ile razy chcę mu wytłumaczyć, że od dawien dawna wiadomo, że jabłka, owoce i jarzyny są podstawą zdrowia. Tato na to mówi, że jakoś inni ludzie obywają się bez warzyw i są zdrowi, a dla mnie najbardziej potrzebne jest mięso i zupy. Obłęd! Jeszcze mi powiedział, że jak człowiek mało je, to wątroba się psuje i wtedy się tyje. Więc wyszedł teraz z założenia, że muszę tylko jeść, jeść i ciągle jeść. Ja prawdę mówiąc coraz gorzej się z tym czuję. Jabłka kupuję sobie z pieniędzy, które zawsze jakoś wykombinuję i chowam przed rodzicami, bo gdyby się o tym dowiedzieli, to... lepiej o tym nie mówić. Czuję się strasznie. Ciągle chce mi się spać, mówią, że jestem blada, mam sińce pod oczami, naprawdę nie mam siły do życia! Ciągle tylko pchają we mnie mięcho, wcale nie piję mleka, a o warzywach nie ma mowy. Na śniadanie dają mi tłustą kiełbasę, póŽniej pierogi, bigos, miód, racuchy, drożdżówki itp. A ja nie chcę być gruba! Mam już dość przezwisk i śmiechu z powodu mojej tuszy. A tu ciągłe krzyki: "Jedz!" Tato powiedział, że dopiero uwierzy, że owoce są zdrowe, jak mu o tym powie jakiś specjalista (lekarz). Mówi, że jak mu przyprowadzę do domu specjalistę to może wtedy się przekona." Rzeczywiście Agnieszko, masz rację - obłęd! Może ta książeczka przekona twoich rodziców. A może również takie wypowiedzi jak Pani Teresy O. mieszkającej w Ustrzykach Dolnych. "... Chcę podziękować za 2 wspaniałe książki, które udało mi się kupić "Jesień" i "Zima"!. Jestem zachwycona umieszczonymi w nich przepisami i niezwłocznie wprowadzam je w życie. DIETA ŻYCIA pomogła naszej rodzinie, a szczególnie mojemu młodszemu synkowi (7 lat) bardziej niż jakiekolwiek wcześniej zażywane leki. Jest on teraz o wiele odporniejszy. Po wprowadzeniu DIETY bezustanny kaszel - przeszedł "sam". Jestem za to ogromnie wdzięczna. TO jest wspaniała sprawa, po półrocznym stosowaniu, wiem, że nie wrócę do poprzedniego odżywiania, które może tylko szkodzić i prowadzić do szybkiego starzenia się". Anna S. z Krakowa pisze o problemie nękającym wiele dziewcząt, pań, i nie tylko, z którym ja również wiele lat borykałam się. "Pomimo, że stosuję DIETÉ ŻYCIA tylko od czasu do czasu, efekty są widoczne: od dłuższego czasu w ogóle mniej jem, nie odczuwam nienaturalnego głodu - a raczej teraz zaczęłam wreszcie czuć - taki prawdziwy, zdrowy głód. Przestałam też jeść SŁODYCZE - choć na początku to wymagało dużego wysiłku - i rzeczywiście: teraz po prostu nie odczuwam potrzeby ich jedzenia!!! Nawet jak je widzę w domu na talerzu. Dla mnie to największy sukces, zważywszy, że jeszcze do niedawna jedzenie czekolady to był mój nałóg - niemal codziennie zjadałam jedną. To cudowne móc przejść obok niej obojętnie i za rogiem kupić sobie za zaoszczędzone pieniądze - kilogram jabłek! I to wszystko po zaledwie 3 tygodniach stosowania DIETY (z przerwami). Ma Pani we mnie wierną "wyznawczynię". Dziękuję bardzo". A teraz parę komentarzy i opinii do ostatnio publikowanych ataków na dietę Diamondów. Jak Państwo zauważyli wiele pań pisze o doskonałym wpływie tej diety na cerę, włosy, paznokcie. Większość osób czuje się młodziej i tak również wygląda. Na jednym z turnusów z DIETĆ ŻYCIA w Sanatorium w Bieszczadach spotkałam panią z Łodzi, która jest "na Diamondach" od 5 lat (poznała ten styl podczas pobytu w U.S.A.) wraz z całą rodziną. Nikt z kuracjuszy nie mógł uwierzyć, że ma o 10 lat więcej niż nam się wydawało. Cera, figura, sposób bycia młodej kobiety (ma córkę 20 - paroletnią). Dlatego zaskakuje zdanie jednego z profesorów - ekspertów, że DIETA ŻYCIA powoduje pojawienie się zmarszczek, żółknięcie skóry, szybsze starzenie się i różne jeszcze gorsze kłopoty. Skąd te wiadomości? Czy prowadził obserwację pacjentów prawidłowo stosujących dietę Diamondów? Ja mam obserwacje wprost skrajnie przeciwne. Oraz informacje z wielu krajów od osób od lat stosujących DIETÉ - czyżby tysiące ludzi mogło się tak bardzo mylić? Otrzymałam kilka listów od zaniepokojonych zwolenników Diamondów. Na przykład list od Pani Ireny I. z Płocka. "Jestem, wraz z mężem i 15 - letnim synem zwolenniczką DIETY ŻYCIA. Stosujemy się do niej od ponad dwóch miesięcy - ze względów zdrowotnych. Zawsze byliśmy szczupli, więc nie musimy się odchudzać. Takie odżywianie bardziej nam odpowiada, jest lżej strawne. Zasady diety trafiły nam do przekonania. Chętnie przygotowujemy posiłki, chętniej spożywamy. Jest to bardzo ważne. Tym bardziej denerwujące są ostatnie wypowiedzi w TV i w prasie. Może korzystna byłaby dyskusja na ten temat na łamach. Jestem przekonana, że wypadłaby na korzyść DIETY ŻYCIA". Oprócz tego rodzaju listów wyrażających zaniepokojenie, dostałam ostatnio sporo korespondencji dość wyraŽnie ustosunkowującej się do ostatnio publikowanych zarzutów. Przytoczę dwa przykłady. Pani Klementyna R. z Warszawy: "DlETA ŻYClA jest "w czytaniu" już od blisko roku. Od roku zainteresowani czytelnicy, z lepszym lub gorszym skutkiem - stosują tę dietę i zbierają osobiste doświadczenia. Pani Maja publikuje swoją wiedzę, odpowiada na listy, których jest bardzo wiele (co świadczy o stopniu zainteresowania), reklamuje coraz to nowe surówki i Žródła ich nabycia. Jest zaangażowana, ciepła i "do ludzi". I naraz ocknęli się profesjonaliści w dziedzinie żywienia. Wszyscy jak jeden mąż biją w DIETÉ ŻYCIA, ukazując negatywne skutki jej stosowania. Wszyscy biją w p. M.B. - odsądzając ją od czci i wiary. Myślę, że wokół tej sprawy narosło bardzo dużo nieporozumienia, a ponieważ stosuję tę dietę od początku - to jest od momentu ukazania się książki i mam osobiste doświadczenia, a tym samym pewną przewagę nad profesjonalistami i teoretykami wiedzy, chcę dołączyć swój głos - jako świadek obrony. Po pierwsze Pani M. B. przekazując w omawianej książce swą teorię na temat żywienia zastosowała chwyt psychologiczny - mianowicie dała konkretną nadzieję wszystkim mniejszym lub większym grubasom, zalecając dietę prostą, łatwą i w pełni zrozumiałą w codziennym stosowaniu, w dodatku "zapewniającą komfort" - jak słusznie powiedział prof Szostak ("Wprost" 4/92). Prof Szostak jest moją ogromną sympatią telewizyjną. Bardzo szanuję jego wiedzę, życzliwość - bardzo przepraszam za słowa wyrwane z kontekstu - a jednocześnie informuję, że mam żal, iż nigdy nie wypowiedział się w druku w tak obszerny i popularny sposób jak DIETA ŻYCIA. No właśnie! Tu jest pies pogrzebany. Dlaczego nikt z profesjonalistów instytucjonalnych, krytykujących DIETÉ nie opublikował dotąd kompleksowej informacji (...). Po drugie: stosuję tę dietę od blisko roku. Celem moim nie było odchudzanie a raczej odtrucie (termin, na który wpadłam widząc, że prowadzę coraz gorszą przypadkową praktykę dietetyczną i obserwując skutki). I wtedy wpadła mi w rękę DIETA ŻYCIA. To było to. Wszystko wolno! Wszystko smaczne! Dowolne ilości - tylko metoda stosowania uporządkowana, logiczna, uzasadniona. Przystąpiłam do dzieła z radością. Zastosowałam własne, instynktowne poprawki (...). Efekt był piorunujący! Po trzech tygodniach stosowania DIETY ubyło mi 15 lat (w stosunku do moich przyjaciółek), stałam się młoda, wesoła, nasycona energią do tego stopnia, że sama podjęłam trud odnowienia mieszkania, co uczyniłam z dobrym skutkiem. Jesienią - gdy potrzebuję więcej kalorii - wprowadziłam więcej zbóż, gorących zup. I dla pokrzepienia ciała i ducha - do tych zbóż wzbogaconych oczywiście dużą ilością jarzyn i surówek - białe mięso. I co? - Doskonale! Nie jadam wędlin (słone i zbyt wędzone). Jadam twarożki, kefiry, robię zupy. Przepisy sama sobie wymyślam. Wszystko to, nie łamiąc podstawowych zasad DIETY ŻYCIA, przystosowuję do swoich potrzeb i możliwości. Jednym słowem - wykorzystuję, zgodnie z zaleceniem P. Błaszczyszyn - inteligencję i talenty twórcze. Myślę, że głos mój - jako bezpośredniego użytkownika zalecanej diety - liczy się jako pokrzepiający, zarówno dla pani M. B., jak i dla tej grupy odbiorców DIETY ŻYCIA, którzy skołowani toczącą się polemiką o wydŽwięku negatywnym i potępiającym nie wiedzą, co mają robić (..)". Są to obszerne fragmenty wypowiedzi Pani Klementyny R., którą wysłała do kilku wydawnictw jako odpowiedŽ na druzgocącą, i dla mnie trochę śmieszną, kampanię prowadzoną przez kilka osób, dla których poprzednio czułam duży szacunek. Zacytuję jeszcze jeden głos p. Alicji z Łodzi, Czytelniczki miesięcznika "Nie z tej Ziemi", która zareagowała na wypowiedŽ pani A. Ciesielskiej. "Dziękuję p. Maju - za odpowiedŽ na łamach NzTZ na wypowiedŽ "Polemicznie o diecie Diamondów" technologa żywności p. Anny Ciesielskiej - która właśnie nie doczytała, nie wgłębiła się, nie zrozumiała - albo nie chce zrozumieć - o co w diecie Diamondów chodzi. Chyba nie trzeba mieć ukończonych studiów na przykład, jak ja - żeby zrozumieć. Możliwe, że ci ludzie mają przysłowiowe "klapki" - nie potrafią spojrzeć inaczej, zrozumieć lub chociaż starać się zrozumieć - czy może coś innego nie jest zdrowsze i lepsze. Każdy człowiek jest indywidualnością, myśli inaczej, postępuje inaczej, i ma do tego prawo - nie musi być tak jak nam nakazywano i w dalszym ciągu próbuje nakazywać. Gdzie byli ci dietetycy, którzy teraz krytykują coś co ludziom pomaga i są na to dowody. Powtarzam - gdzie są ci dietetycy, którzy doprowadzili nas i nasze organizamy do ruiny psychicznej i fizycznej. Dobrze, że nareszcie mamy prawo wyboru diety, która nam właśnie odpowiada. A pani Ciesielskiej życzę smacznego dużego schabowego i słodkiego tortu czekoladowego. Znam sporo osób, które podleczyły się porządnie właśnie tą dietą. Ja stosuję ją według potrzeby, czuję się lżejsza i ZDROWSZA". Dość już listów polemicznych - mam ich znacznie więcej - do wglądu na życzenie. Na zakończenie chcę jeszcze przytoczyć fragmenty wypowiedzi Agnieszki Ł.z Sosnowca. "Na początku chcę Panią serdecznie pozdrowić i podziękować za to, że Pani jest, że pisze Pani ksiąŽki i zajmuje się tematyką tak bardzo ważną, a tak często pomijaną przez całe społeczeństwo, a przede wszystkim lekarzy. Jestem studentką trzeciego roku medycyny - było to moim marzeniem, a zostanie bardzo dobrym lekarzem jest moim najważniejszym celem. Jeszcze gdy byłam uczennicą LO interesował mnie człowiek - jego organizm i otaczające go środowisko. Na niektóre czynniki tego środowiska nie mamy wpływu - warunki geograficzne, klimatyczne, zanieczyszczenia środowiska. Na inne możemy świadomie wpływać - na przykład sposób odżywiania. Dopiero teraz studiując już medycynę zdałam sobie sprawę, że właściwe odżywianie, prawidłowe łączenie produktów wpływa na SOMA i PSYCHE każdego człowieka. Niestety brak dobrych i jasno napisanych podręczników prawidłowego odżywiania uniemożliwiały mi zainteresowanie się tym problemem głębiej i szerzej. Skompletowałam sobie sporą biblioteczkę - ale zawiera ona zbyt mało logicznych informacji. Pomogła mi Pani książka DIETA ŻYCIA, którą kupiłam będąc na wczasach. Kiedy tylko znalazła się w moich rękach - skończyły się kąpiele, spacery ... aż do momentu, kiedy po dokładnym przeczytaniu każdego słowa, nie zamknęłam jej. Zaraz postanowiłam do Pani napisać, aby podziękować za ten "cudowny podręcznik". Planuję zająć się w przyszłości dietetyką, prawidłowym odżywianiem, zasadami stosowania i dobierania pokarmów. Jako lekarz pierwszym pytaniem (może nie pierwszym, ale podstawowym) kierowanym do pacjenta - będzie pytanie o sposób odżywiania. Dietę Diamondów stosujemy wszyscy w domu (od miesięca dość rygorystycznie, ale przyjemnie i bez zmuszania się - bo ją polubiliśmy). Sałatki, warzywa, owoce są obecnie naszymi ulubionymi pokarmami, za którymi wszyscy przepadamy - nasze samopoczucie jest na przysłowiowym TOPIE. Dlatego naprawdę brakuje mi słów podziękowania i uznania". WypowiedŽ Agnieszki Ł. miała zakończyć cytaty z listów czytelników, ale w ostatniej chwili nadeszły jeszcze dwa listy i nie jestem wprost w stanie zrezygnować z chęci podzielenia się z Państwem informacjami w nich zawartymi. Pani Anetta G. ze Słupska pisze na temat, który nurtuje wiele Czytelniczek. Może znajdą w tej wypowiedzi odpowiedzi na swoje pytania. "..Kiedy wpadła mi w ręce DIETA ŻYCIA byłam akurat w ciąży, ale zafascynowała mnie ona tak dalece, że postanowiłam po porodzie i zakończeniu okresu karmienia - żyć według podanych zasad. Okazało się jednak, że zrobiłam to wcześniej i to z dobrym skutkiem. Dwa ostatnie miesiące ciąży stały się dla mnie udręką i lękiem przed każdą nadchodzącą nocą. W ciągu dnia męczyła mnie okropna zgaga, a w nocy budził mnie ból i mdłości, co w efekcie zmuszało do wymiotów. Naprawdę przykra rzecz. Twarz była pokryta wybroczynami powstałymi z wysiłku. Spróbowałam jeść inaczej, trochę się tego bałam, ale ponieważ ciąża przebiegała bez żadnych problemów oprócz wymienionych - chciałam zobaczyć jak to będzie naprawdę. No i nie zawiodłam się! Rano owoce, przerwy 3 - 4 godzinne, mniej mięsa, no i tylko do 20.00 wieczór. Dolegliwości jakie opisałam zniknęły bez śladu, poza momentami mojej słabości, gdy jadłam po 20.00, albo podjadałam słodycze. Dziś mam półrocznego synka, którego karmię piersią, a moja DIETA ŻYCIA polega na tym, że do godziny 12.00 zajadam się owocami. Problem w tym jak karmić dziecko, bo o tym nikt jeszcze nie pisał. Daję mu dużo świeżych owoców, zupki tradycyjne na mięsie z kaszą i jarzynami. Co ma począć taka matka jak ja, która chciałaby żywić swoje dziecko zdrowo i w pełni wartościowo, a wierzę (na własnym i nie tylko, przykładzie), że to daje tylko DIETA ŻYCIA". Pani Anetta poruszyła ważny problem. Trochę na ten temat jest w STYLU ŻYCIA. Ale tu wypowiedzieć się powinni światli i doświadczeni pediatrzy. W indywidualnych przypadkach doradzam zawsze konsultacje z lekarzem. Takie konsultacje są możliwe w Przychodni KOMED. Drugi list od Joanny T. z Warszawy jest rozpaczliwą prośbą o pomoc. Nawiązuje on do listu Justyny, ale na ten temat uważam, nigdy nie za wiele. "Mam 17 lat. Nie wiem, jak zacząć ten list, ale jest on wielką, gorącą prośbą. Już od dziecka byłam gruba. W przedszkolu były wyzwiska. W pierwszych klasach szkoły podstawowej do przezwisk dołączyły wierszyki. Cała rodzina radziła, żebym się odchudzała. W 5 klasie zaczęłam to robić sama, wiedząc tylko, że jeśli nie będę jeść to stracę na wadze. Głodząc się, w ciągu 3 miesięcy schudłam 20 kg. Nie były to jednak jedyne konsekwencje. Bardzo wypadały mi włosy, straciłam okres i miałam też inne komplikacje. Zaczęłam jeść normalnie, wszystko w miarę wróciło do normy, ale ... odzyskałam stracone kilogramy - plus 5 kg. Zaczęłam więc znów odchudzać się. Tym razem nie głodziłam się już tak drastycznie. Uzyskałam wymarzoną wagę i zaczęłam normalnie jeść. I znów odzyskałam stracone kilogramy plus 3 - 4 kg. Wówczas ponownie wzięłam się za odchudzanie. Tak kręcę się w tym kółku już 6 lat, sytuacja ciągle się powtarza. W okresie od września do grudnia zeszłego roku znów się odchudzałam. Lecz przez ostatnie 2 miesiące nadrobiłam wszystko z nawiązką i ważę teraz 70 kg przy wzroście 157 cm. Jestem zrozpaczona, załamana. Nie chodzę na dyskoteki, kursuję między domem a szkołą od 6 lat. Wstydzę się własnego ciała. Proszę mi pomóc, chcę przerwać to błędne koło". Z listu Joanny wynika, że nie zetknęła się z książką DIETA ŻYCIA i nie wie, że tego typu postępowanie jak opisuje jest bardzo szkodliwe. Taka huśtawka wagowa to po prostu katowanie własnego organizmu. Tracić wagę należy powoli, planowo, systematycznie i układać swój jadłospis na lata całe, a nie na miesiąc lub dwa - bo efekty są wprost odwrotne. Ciągle to powtarzam, że nie wolno pozbawiać swego organizmu żadnych wartościowych produktów. Wolno jeść wszystko - no może prawie wszystko - tylko w sposób właściwy. Może w jeszcze większym stopniu niż w DIECIE ŻYCIA - Wiosna, DIETA ŻYCIA - Lato jest dziełem Czytelników. Dlatego chciałabym wszystkim serdecznie podziękować za udział w powstaniu tej książeczki. Państwu którzy nadesłali ciekawe i oryginalne przepisy oraz tym, którzy zabierali głos na temat DIETY ŻYCIA w sposób zarówno pozytywny, jak i negatywny. Mimo, że LATO zamknęło cykl - CZTERY PORY ROKU Z DIETĆ ŻYCIA - zapraszam Państwa do dalszej korespondencji - nadsyłania uwag, spostrzeżeń i przepisów, a może powstanie następne wydawnictwo z cyklu DIETY ŻYCIA. Listy prosimy kierować na adres: KOMED - Przychodnia Medycyny Naturalnej Al. Ujazdowskie 20 00-540 Warszawa tel. 628-74-82 i 628-74-83.

PRZEPISY I ZUPY:

by. (24) Ziemniaki faszerowane warzywami 1\2 kg ziemniaków młode warzywa: marchew, pietruszka, seler, por, cebula - dymka, kalafior itp. natka pietruszki, koperek lub szczypiorek łyżka oleju do smażenia sól, pieprz, zioła do smaku (majeranek, oregano, bazylia, estragon) Ziemniaki obrać i wydrążyć. Warzywa utrzeć na tarce lub drobno pokroić. Cebulę podsmażyć, dodać warzywa i wydrążone z ziemniaków kawałki. Dusić do miękkości - przyprawić do smaku. Napełnić farszem wydrążone ziemniaki. Ułożyć w naczyniu i zapiekać do zrumienienia. Można polać sosem (dowolnym), posypać zieleniną. Podawać z surówką. (

25) Rizotto Atrium 2 szklanki ryżu 1 główka młodej kapusty pokrojonej w kawałki 2 filiżanki ziaren fasoli, najlepiej młodej, zielonej 1 cebula drobno pokrojona 1 średni seler starty na tarce jarzynowej 1 marchew pokrojona w półplasterki 1 pietruszka utarta na tarce jarzynowej 2 - 3 pomidory bez skórki pokrojone w kawałki 2 łyżki masła około 1,5 l wywaru z jarzyn lub bulion z kostki 1/2 szklanki wytrawnego wina sól, pieprz przyprawy ziołowe do smaku Jarzyny z fasolą zalać bulionem, gotować na małym ogniu do miękkości. Cebulę wraz z ryżem podsmażyć na maśle z oliwą. Zalać winem, gotować do odparowania. Dodać jarzyny z fasolą w bulionie. Gotować mieszając, aż ryż będzie miękki. Podawać z dowolną surówką

Nie będę rozwijać szerzej poszczególnych punktów, odsyłając Państwa do "Diety życia", gdzie zasady opisane są i wyjaśnione dokładnie. Aby jednak i ta broszurka była przejrzysta i zrozumiała rozwinę punkt 2 i 3. Trawienie niewłaściwie przygotowanego posiłku zużywa ogromnie dużo energii. Wielodaniowy posiłek, w którym wszystkie produkty są pomieszane, zalega w żołądku wiele godzin i nigdy nie zostaje prawidłowo i do końca strawiony. Większość procesu trawienia zachodzi w żołądku, pod wpływem soków trawiennych. Enzymy trawiące jeden rodzaj pokarmu, nie trawią innego, a nawet sobie wzajemnie przeszkadzają. Białko zwierzęce i potrawy skrobiowe nie są trawione skutecznie, jeśli znajdą się w żołądku w tym samym czasie. Białko to znaczy: mięso, drób, ryby, mleko, jajka, orzechy wymagają innych enzymów do strawienia niż potrawy węglowodanowe - skrobiowe: chleb, ziemniaki, kluski, kasze, ryż i inne. A teraz sprawa prawidłowego spożywania owoców. Owoce, to jedyny produkt spożywczy, który po 30 - 60 minutach opuszcza żołądek. Owoce zawierają ponadto wszystkie odżywcze składniki, jakich potrzebuje nasz organizm. Jedynym warunkiem jest, aby były dojrzałe i świeże. Gotowane, puszkowane, smażone, pieczone są prawie bez wartości. A jak należy jeść świeże owoce? Same - bez dodatków (cukru, śmietany itp.), na pusty żołądek, a nie po jedzeniu na tzw. deser. Jeśli owoce zjemy po posiłku, w wypełnionym żołądku zaczną fermentować, tworząc gazy i powodując niestrawność. Dlatego wiele osób twierdzi, że owoce im szkodzą. I mają rację. Oczywiście są przypadki, gdy organizm jest tak zniszczony i zatruty, że wszelkie zmiany należy wprowadzać bardzo powoli, ostrożnie i z wyczuciem. Ale od tego mamy przecież własny zdrowy rozsądek i intuicję. Efekty wprowadzenia tego typu zmian w naszym sposobie odżywiania nie dają na siebie długo czekać. Wszystkie funkcje organizmu ulegają poprawie: trawienie jest lepsze, wykorzystanie przez organizm tego co jemy bardziej kompletne, lepsze wydalanie i oczyszczanie organizmu, a tym samym samopoczucie. Stajemy się zdrowi fizycznie i mentalnie. Zdrowie jest sprawą wyboru, a nie tajemnicą i dziełem przypadku. Jeśli zbudujemy dom ze spróchniałego drzewa i zwietrzałego cementu - trudno oczekiwać aby był trwały. Jeśli budujecie swoje ciało z pokarmów o małej wartości odżywczej, jakich rezultatów należy się spodziewać? Najbardziej wartościowe są produkty naturalne. Ale gotowane jedzenie jest integralną częścią naszej kultury zachodniej. I nie należy z niego rezygnować. Warto natomiast dołożyć starań, aby surowe, nieprzetworzone produkty dominowały w naszym jadłospisie. Tak jak opisałam w "Diecie życia", śniadania nie różnią się od siebie. Codziennie do około 12 w południe, jemy świeże owoce: jabłka, gruszki, śliwki, winogrona, jeżyny lub cytryny, banany - to co możemy dostać i na co nas stać. Możemy również pić świeżo przygotowane soki owocowe - ale nie z kartonów i butelek. Przetworzone, pasteryzowane, lub soki z koncentratu do niestety nie to samo - nie spełniają ważnej funkcji odtruwania organizmu. Jemy tyle owoców i pijemy tyle soków, aby nie odczuwać głodu. Dla jednych będzie to kilka owoców, dla innych kilogram. Dziś możemy zjeść mniej, jutro więcej. Ale nie należy rezygnować z jedzenia owoców rano - są pokarmem najbardziej dla nas wartościowym. Dostarczają wodę, paliwo energetyczne i praktycznie wszystkie potrzebne do życia substancje. A przy tym są bardzo łatwo trawione, nie obciążają żołądka. Ostatnią porcję owoców jemy na 30 - 60 minut przed następnym posiłkiem. Jeśli z jakiegoś powodu zakłócimy ten porządek, nie obarczajmy się winą - nie ma problemu. Powinniśmy jedynie unikać produktów z puszek, słoików, torebek. Z mięs najmniej zalecana jest wieprzowina oraz wędliny i przetwory mięsne. Jednym z ważnych i podstawowych dań w "Diecie życia" są wszelkiego rodzaju sałatki. Namawiam do traktowania sałatek jako dania głównego. Bogato skomponowana sałatka zawierająca wiele składników spełnia wszelkie potrzeby organizmu - zarówno smakowe i estetyczne, jak i odżywcze. Dodatkowe wskazówki: Proponowane przepisy są przykładowe. Można w nich zmieniać dowolnie składniki i wykluczyć produkty, których nie lubimy. Proporcje również są przybliżone, bo można jeść tyle ile się chce. Można jeść tyle świeżych owoców i warzyw na ile mamy ochotę, gdy świeże są niedostępne zastępujemy je mrożonkami. Gdy czuje się głód, w trzy godziny po posiłku można zjeść owoce. Przyprawy, sosy, przetwory powinny być, w miarę możności, bez dodatków chemicznych, środków konserwujących, cukru, octu. Pieczywo powinno być raczej ciemne, z grubego przemiału, białe jest znacznie mniej wartościowe - nie zawiera błonnika i witamin. Mleko i produkty mleczne, jeśli nie można się bez nich obejść, powinny być w miarę możności świeże, niepasteryzowane. Gdy nie jemy mleka i jego produktów zwiększamy wtedy spożywanie orzechów, które są bogatym Žródłem białka i wapnia. Każdy posiłek może być zastąpiony świeżymi owocami lub warzywami. Jeśli naszym celem jest utrata nadwagi, unikajmy jedzenia pożywnych, ciężkich posiłków, suszonych owoców, wszelkich słodyczy, a przede wszystkim przejadania się. Nawet najzdrowszy produkt zjedzony w nadmiarze - zmarnuje się! Z chwilą zmiany sposobu odżywiania - gdy organizm otrzyma wartościowe i łatwe do strawienia pokarmy - zniknie automatycznie tendencja do przejadania się. W przeciwieństwie do "Diety życia", gdzie podany był przykładowy jadłospis na 4 tygodnie, podane tu przepisy mogą być dowolnie zestawiane. Wielu Czytelników potraktowało MODEL zbyt dosłownie. System Diamondów, to jeden z najbardziej liberalnych stylów odżywiania - brak w nim ABSOLUTNYCH nakazów i zakazów. Są zalecenia i sugestie. Wskazany styl odżywiania nie jest zbiorem dogmatów, od których nie wolno odstąpić. Można na jakiś czas zejść z drogi, przytyć, doświadczyć braku energii życiowej. Ale zawsze jest do dyspozycji narzędzie, pozwalające powrócić do pełnego zdrowia i zasobu energii. Zdrowie i witalność są do naszej dyspozycji - gdy przestrzegamy NATURALNE PRAWA PRZYRODY.

PRZEPISY I ZUPY

Zupy surowe Zupy surowe - jest to nieznane u nas danie. Ale sądzę, że warto spróbować, gdyż spełniają zasady Diety Diamondów - jak najwięcej produktów w stanie surowym, z dużą zawartością wody. Podane przepisy, jak wszystkie w "Diecie życia", są propozycją i można je modyfikować, uzupełniać, zmieniać. Na przykład: zupę szpinakową i barszczyk można uzupełnić jajkiem na twardo lub grzankami czy chrupkami, płatkami owsianymi, kukurydzianymi - i.t.p. Możliwości jest wiele i każdy może tu sobie puścić wodze fantazji.

1 / 1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Blaszczyszyn Maja Dieta zycia
Błaszczyszyn Maja Dieta życia
Blaszczyszyn Maja Dieta zycia
Maja Błaszczyn Dieta życia
Dieta Maji Blaszczyn, Kulinaria, dietetyka, Dietetyka, Diety
Błaszczyszyn - Dieta Życia, zdrowie
10 dniowa dieta owocowo Warzywna Mai Blaszczyk
MAJA BŁASZCZYSZYN WIOSNA
MAJA BŁASZCZYSZYN JESIEŃ
1 Maja Błaszczyszyn
MAJA BŁASZCZYSZYN LATO
10 dniowa dieta owocowo Warzywna Mai Blaszczyk(1)

więcej podobnych podstron