PIELGRZYMKA 2014 DOC


Relacja Jezusa ze Swoją Matką.

Teraz Jego najbliższa relacja, której chcemy się przyjrzeć, czyli relacja Jezusa ze Swoją Matką. Jest to najważniejsza i najbliższa relacja, jaką Jezus posiadał. Z tej relacji nie tylko możemy się uczyć naszej relacji do naszych rodziców, nie tylko możemy uczyć się naszych relacji macierzyńskich, ale wszelkich bliskich relacji międzyludzkich. Możemy bardziej spojrzeć tutaj na człowieczeństwo Jezusa i w Nim odkrywać Swoje człowieczeństwo.

Spróbujmy podążać chronologicznie, zatrzymując się nad pewnymi rzeczami w oparciu o Boże Słowo, które może nam pewne rzeczy z tej relacji naświetlić. Zawsze po to, aby w oparciu o tę relację przyglądać się swoim relacjom i szukać, w jaki sposób mogą się zmieniać, modyfikować, pod wpływem usłyszanego Słowa.

Relacja prenatalna Jezusa i Maryi.

Można by zacząć od czegoś, co może zacząć dziwnie, od relacji prenatalnej Jezusa z Maryją. uświadomienie sobie, że Jezus, jak każdy człowiek, od tego zaczął Swoją relację. Pierwsza relacja każdego z nas jest relacją z matką pod jej sercem, gdzie przebywamy około 9 miesięcy. Pan Bóg zapragnął, żeby także Jego Syn tak zaczął dzieło zbawienia. Syn Boży nie przyszedł na świat jako dorosły, ale rozpoczął Swoje życie jak każdy z nas. W łonie kobiety. Tam miał relację z noszącą Go kobietą. Choć jak każdy z nas, świadomy tej relacji nie był. 0na jednak wpłynęła na całą resztę Jego życia. Jezus kiedy się Wcielał, to nie wstydził się być dzieckiem ubogiej rodziny ani tego, że Jego Matką będzie uboga Kobieta z Nazaretu. Od samego Swego poczęcia, Jezus przekracza wszelkie ludzkie schematy i ludzkie spojrzenie na wartość człowieka. Wybrał Sobie przyjście na świat w ubogiej rodzinie. Począł się w Ubogiej Kobiecie o której mało kto myśli, że jest wielką w ludzkich kategoriach. Razem z Maryją zaczyna Swoją pierwszą podróż: podróżuje do Elżbiety. Prowadzi do niej Maryję czuwający nad nią Duch Święty. Słowa usłyszane od Anioła Maryja odczytuje jako wezwanie Boże, aby pójść do Elżbiety aby jej pomóc. W Ain Karem następuje ważne spotkanie: Jan Chrzciciel jakby wita się z Jezusem. Obydwaj przebywają pod sercem Swoich Matek. Jan Chrzciciel już okazuje radość z tego spotkania. Mówi Elżbieta: z radości poruszyło się dzieciątko w moim łonie. Elżbieta widząc Maryję też wydaje okrzyk radości. Maryja natomiast właśnie u Elżbiety śpiewa Swoją pieśń. Magnificat nie było po spotkaniu z Aniołem, w Nazarecie, Jej Magnificat został zaintonowany u Elżbiety, we wspólnocie. Spotkanie jest radosne, bo w jego centrum jest Jezus. Dzisiaj, kiedy patrzymy na świat, on wydaje się pełen niezadowolenia, zgorzknienia, często lęku przed życiem. Prawdziwą radość, oczekiwaną przez ludzi, zastępuje się jakąś formą wesołkowatości, opartą na marnych podstawach. Natomiast fundamentem prawdziwej i głębokiej radości nie jest to, co robimy, co jest nam oferowane przez innych, to, jak nas traktują. Źródłem prawdziwej radości jest Osoba Jezusa. Widać ją u Maryi, goszczącej u Elżbiety. Jeżeli Jezus jest w nas tak mocno, jak był w Maryi, w sercu, to może On nieść radość i pokój. Tak jak Maryja, przynosząc Jezusa, przynosi Elżbiecie radość i pokój. Więź Maryi i Jezusa niesie wszystkim, których spotykają, radość, wielkie dobro.

Patrząc na Maryję i Jezusa, trzeba też wspomnieć o Józefie. Bóg tak zaplanował moment Swego Wcielenia, żeby nie tylko miał wspaniałą Matkę, ale także bardzo dobrego Opiekuna. O Józefie mówi się, że jest człowiekiem sprawiedliwym, żyjącym zgodnie z Prawem Żydowskim. W tym jest jego dylemat. Życie prawem wstaje się dla niego źródłem wewnętrznego smutku, rozterki. Gdy bowiem dostrzega, że Maryja wraca od Elżbiety w stanie odmiennym i wie, że to nie jest za jego przyczyną, to musi podjąć decyzję, zaczyna się jego duchowa walka między miłością do Maryi a wypływającym z miłości do Boga poczuciem Prawa. Ono każe kamienować cudzołożnice. Nie mógł tego inaczej Józef zinterpretować. Józef wybiera rozwiązanie o którym sądzi, że pozwoli z jednej strony ocalić Maryję, z drugiej zaś - wierność Bogu, czyli Prawu nadanemu mu przez Boga. Jest to rozwiązanie bolesne. Chce odesłać Maryję, swoją ukochaną Maryję, najlepszą kobietę na świecie, jaka kiedykolwiek żyła. Warto sobie uświadomić ból Józefa, spowodowany koniecznością odesłania najcudowniejszej kobiety świata. Nie miss uniwersum, tylko najwspanialszą kobietę. Myślę że można by to porównać do przeżyć Abrahama, stającego wobec konieczności ofiarowania Izaaka. Tak samo blisko miał Józef Maryję i chciał Ją ofiarować. Pan Bóg podobnie jak z Abrahamem, tak również z Józefem wyczekał do końca: gdy Józef już zdecydował i poszedł spać, w nocy otrzymał sen objawiający mu wolę Bożą. Pan Bóg mu oddał Maryję: Masz tę najwspanialszą kobietę świata, zajmij się nią i Jej Dzieckiem, bo to jest Boży Syn.

Patrząc na te wydarzenia z perspektywy Pana Jezusa, myślę że było to swoiste doświadczenie, które czasem jest też doświadczeniem niektórych dzieci: pewna forma odrzucenia. Bo Jezus został w jakim sensie odrzucony przez Józefa. Pan Jezus tego nie wiedział, ale mógł to odczuwać, że Maryja też coś trudnego przeżywa widząc, co dzieje się z Józefem. Widzi dylemat Józefa i to, że chce Ją odesłać. Forma odrzucenia Jezusa, związanego z Maryją, ale czującego, co Józef, Jego Opiekun, mógł do niego odczuwać.

Relacja Maryi do Jezusa do 12. roku życia: narodzenie, ofiarowanie, ucieczka do Egiptu, dalszy rozwój Jezusa.

Narodzenie

Po narodzeniu Jezusa, Jego relacja z Maryją ulega zmianie zewnętrznej. Natomiast będzie kontynuacją relacji prenatalnej. Duchowości bliskości z Maryją. natomiast przyjście na świat Jezusa w taki sposób uczyniło Go bardzo bliskim człowiekowi. Tej bliskości Maryja doświadcza jako pierwsza. Że Boży Syn, o Którym wie, Kim On jest, przychodzi na świat jako zwyczajne dziecko, niczym nie różniące się od nowonarodzonych chłopczyków. Staje się Bogiem bliskim, przyciągającym. Tak bardzo pokochał człowieka, że chciał przyjść na świat w ten sposób. Maryja może zająć się Synem Bożym, opiekując się Nim jak każdym dzieckiem. To nie On będzie się Nią teraz opiekował. Jezus oddał się w Jej ręce. Jezus zechciał w ten sposób zbawić świat, że stał się człowiekiem, aby pokazać nam, co to znaczy być człowiekiem. Jezus nie wyrywa nas z trudnego życia ziemskiego, aby nas przenieść do innego stanu, ale wkroczył w nasze zwykłe, normalne życie, aby nam pokazać, jak w życiu postępować w różnych, dotykających nas sytuacjach. Pokazując, równocześnie jako Bóg, daje nam moc abyśmy nasze życie podejmowali. Jezus stając się Człowiekiem, rodząc się z Maryi Dziewicy przynosi trudne zbawienie, gdyż jesteśmy zaproszeni do współpracy, do samodzielnego podejmowania wysiłku współdziałania z Bogiem. Jezus nie przenosi nas do lepszego życia, bez trudów i wysiłku.

Ofiarowanie w świątyni

Po czterdziestu dniach Jezus, jak każdy Nowonarodzony pierworodny chłopczyk Żydowski, zostaje ofiarowany w świątyni. Na pamiątkę tego, że Żydowscy pierworodni zostali ocaleni z zabicia wszystkiego co pierworodne w ziemi Egipskiej. Każdego pierworodnego należy przedstawić Bogu, można go wykupić. Tak czynią Maryja z Józefem. On jest dalej człowiekiem prawym, podobnie jak Maryja, Która zawsze jest też osobą prawą. Żyją zgodnie z prawem. Czynią to, co prawo nakazuje. Nie zmienia tego faktu, że mają Boga w swoim domu, jako swojego Syna. Jezus po raz pierwszy jest w świątyni. Patrząc na Jego człowieczeństwo, widzimy, że jak każde małe dziecko odbiera świat zmysłami, doświadcza tego, co go otacza poprzez zmysły. Jeszcze nie potrafi myśleć, nie ma pojęć, ale już odczuwa. Gromadzi informacje o świecie. Oprócz trudnych informacji, świątynnego hałasu, dociera do Niego też piękna informacja, że znajduje się w ramionach kochającej Go osoby. Matka w łonie której był przez 9 miesięcy, dalej jest mu bliską, dalej tuli Go do serca, karmi Go, jest Mu bliską we wszystkim. To jest ważne dla Niego doświadczenie, dzięki któremu może się normalnie rozwijać, jak każde dziecko.

Maryja z ust Symeona słyszy trudne słowa, że jej duszę przeniknie miecz boleści. Symeon wiąże to z przyszłością Jezusa. Symeon pokazuje im, że ich losy będą związane. Że Boże macierzyńskie będzie Ją kosztować. Musi się zgodzić, że choć jest to Boży Syn, o którym tak wspaniałe słowa powiedział Anioł Gabriel. Jednak Syn Boży będzie odrzucany. To będzie też przyczyną bólu Maryi. To nie są tylko cierpienia Maryi pod krzyżem, ale Jej cierpienia w ciągu całego życia, kiedy Jezus nie zostaje przyjęty, lecz odrzucony przez naród, wyśmiany, wykpiony. Maryja współcierpi to wszystko. Jest bowiem Mu bliska. Im ktoś jest bliższy, tym bardziej jego cierpienia odczuwane są jako własne. Na to trzeba się umieć w bliskości z drugą osobą zgodzić. Jeżeli patrzymy na relację Maryi i Jezusa, to także z tej perspektywy: zgoda na współcierpienie. Jeżeli wkraczamy w bliskie relacje z kimś drugim, nie tylko z naszymi rodzicami czy dziećmi, ale z każdą inną osobą, to musimy umieć się zgodzić, że i nas przeniknie miecz boleści, że też będziemy odczuwali ból z powodu drugiej osoby. Jej trudności i bóle staną się naszymi bólami. Na tym bowiem opiera się miłość bliskość. Z powodu Jezusa Maryja musi z Józefem uciekać do Egiptu. Parę lat banicji, Jezus bowiem zostaje odrzucony, po raz pierwszy przez Heroda, odebrany jako zagrożenie dla Heroda i znak Anioła: uciekajcie, dopóki Herod żyje. Kolejny trud, podjęty dla Jezusa. Zarazem jednak jest to też miejsce dalszego wzrastania relacji między Jezusem a Maryją oraz między Jezusem a Józefem. Tworzą się więzi, także w trudnych warunkach ucieczki do Egiptu.

Cała reszta kilkunastu lat, do dwunastego roku życia zostaje podsumowana jednym krótkim zdaniem: Dziecię zaś rosło, nabierało mocy, napełniając się mądrością. Łaska Boża spoczywała na Nim. Co to znaczy? Jak możemy też w kontekście naszego tematu odczytywać? Można zobaczyć, że Ewangelista mówi o rozwoju w różnych wymiarach: biologicznym, intelektualnym, duchowym. O rozwoju w relacjach Ewangelista nie wspomina. Wspomni o tym po 12. roku życia Jezusa co nie znaczy, że Jezus nie miał relacji. Rosło i nabierało mocy. Na pewno działo się to dzięki trosce Maryi i Józefa, żeby Jezus normalnie mógł wzrastać. Rozwój fizyczny Jezusa przebiegał normalnie. Nigdzie Pismo św. nie mówi o tym, jak długo Maryja karmiła Jezusa piersią, na pewno jednak czyniła to, jak długo mogła. Pamiętamy kobietę z tłumu, która później zawoła: błogosławione łono które cię nosiło i piersi które ssałeś. Jezus napełniał się również mądrością. Czyli troszczyli się o Jego rozwój w tym wymiarze, jako Jego Opiekunowie. Nie mówili: po co Mu tam mądrość? Jest Synem Bożym, nie trzeba Go niczego uczyć. Uczyli Go i na pewno też Jezus nabierał mocy dzięki ćwiczeniom fizycznym, oczywiście nie sztucznym: ze sztangą, tylko Maryja z Józefem polecali Mu, co ma zrobić. Nie było tak, że Boży Syn, to Go trzeba oszczędzać, żeby się nie przemęczył. Nabierał mocy, bo Józef Mu kazał posprzątać stolarnię. Maryja kazała inne rzeczy zrobić. Nie szkodzi, że jest to Boży Syn. Został im powierzony, On się ma normalnie rozwijać. Nie nabierze mocy, jak nie będzie normalnie pracował, podejmował obowiązki domowe. Od tego mogłyby się wiele dzisiejsze niektóre matki nauczyć w stosunku do swoich synów, żeby się ci synowie czegoś nauczyli, jeszcze przed małżeństwem. Żeby nabierali mocy poprzez zwyczajną pracę.

Jezus wzrastał także duchowo. Łaska Boża spoczywała na Nim. Też Go uczyli i Maryja i Józef modlitwy. Tego też trzeba uczyć Bożego Syna jako człowieka. Jeśli ktoś ma swoje dzieci jeszcze w takim wieku, że to można robić, to pamiętajmy o tych różnych wymiarach, o które trzeba zadbać, żeby dziecko nabierało mocy nie na chipsach, żeby się napełniało mądrością, którą trzeba mu pomóc zdobywać i żeby Mogło się napełniać łaską Bożą, umożliwić Mu rozwój duchowy.

Dwunastoletni Jezus w świątyni

Kolejny etap, to jest dwunastolatek. Scena dosyć szeroko opisana i ciekawa z perspektywy relacji Jezusa i Maryi. Wiele razy ją medytujemy czy kontemplujemy, także na Różańcu, jako 5. tajemnicę Radosną. przypomnijmy ją w paru słowach. Zostaje tam powiedziane, że Rodzice Jezusa, czyli Maryja z Józefem, co roku chodzili do Jerozolimy na święto Paschy i także kiedy Jezus miał 12 lat też tam poszli, jak co roku. I choć Jezus nie był do tego zobowiązany, gdyż dopiero od 13. roku życia obowiązywały go pielgrzymki do Jerozolimy. Maryja jako kobieta w ogóle nie było do tego zobowiązana, to jednak chodzili z Józefem. Co roku. Nie tylko Józef, który był zobowiązany do pielgrzymowania jako dorosły mężczyzna, ale także Maryja i zabierali Jezusa co roku. Była to pobożna rodzina, czego nie trzeba chyba nikomu udowadniać. Możemy się od nich uczyć, że i od siebie i do Jezusa wymagają więcej niż zawiera minimum programowe. Nie czekają aż Jezus będzie miał 13 lat by zacząć posyłać Go do Jerozolimy. Nie musi, ale oni Go zabierają. Wymagają od Niego więcej niż podaje litera prawa. Przekładając to na język współczesny: w piątek niekoniecznie kupili mu pstrąga, jako że obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, tylko Go zachęcali, żeby trochę popościł. Post to jest coś więcej aniżeli wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, wcinając rybę droższą od mięsa i o wiele smaczniejszą. Nie szli na minimum. Stawiali wymagania. Ale zapewne nie były to wymagania narzucane sztucznie, tylko Jezus wiedział, dlaczego to jest sensowne. Dlaczego taki wysiłek ma sens. Dlatego z nimi chętnie - myślę - chodził. Tu dochodzi do zaskakującego wydarzenia: kiedy wracali, wtedy Jezus został w Jerozolimie. Rodzice tego nie zauważyli, przypuszczali że jest w gronie krewnych i cały dzień się o Niego nie martwili. To jest też pouczające. Uczy nas, że ta relacja była naprawdę dojrzałą relacją. Maryja nie wymagała od 12.letniego chłopczyka, żeby za Nią chodził trzymając się spódnicy. Tamtejszy dwunastolatek, to już nie był nasz dzisiejszy gimnazjalista: tym bardziej, jeżeli od wcześniejszych lat stawiano mu już wymagania. To już był mały mężczyzna. Skoro rok później przyjmował wszystkie obowiązki mężczyzny. Maryja zostawiała Jezusowi wystarczająco wiele wolności, nie musiał z nimi wracać. Dlatego, dopiero wieczorem, kiedy być może, zawsze na nocleg spotykali się razem, zauważają, że Go nie ma. Wtedy szukają Go tam, gdzie zawsze bywał: znajomi, krewni, z którymi co roku wracał, rówieśnicy, rówieśniczki. Maryja dawała Jezusowi wiele wolności w Jego dojrzewaniu. Nie była matką zaborczą. Ta scena tego uczy dosyć wyraźnie. Potem wróciła Maryja z Józefem do Jerozolimy i po trzech dniach, ze zdziwieniem spotkali Jezusa w świątyni. Maryja pyta Jezusa: Synu, czemuś nam to uczynił? Stwierdza: Oto ojciec Twój, czyli Józef i Ja, z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Jezus nie tylko budził zdumienie mędrców, że jest taki mądry, bystry, ale tu zdumiał rodziców, że jest taki beztroski. Tak by to trzeba nazwać. Zobaczmy, że Jezus, Który jest bez grzechu; Maryja, Która jest bez grzechu - i zadają sobie ból. Kto zawinił? Na pewno św. Józef, bo to jedyny grzesznik… Głębsze tłumaczenie jest takie, że można sobie zadać ból bez grzechu. Kiedy ktoś odczuwa ból i ktoś drugi mu go zadał, nie trzeba na siłę szukać winnego. Czy winny Jezus, że się nie opowiedział, czy winna Maryja, że nie dopilnowała, czy św. Józef, który miał zadbać o całość a nie zadbał. Mogą być takie sytuacje, gdzie się ludzie bliscy sobie (oni już ze sobą od 12 lat byli bliscy), nie zrozumieją. Bo będą mieli inne spojrzenie na tę samą sprawę. To, co było najważniejsze, to Jezus im wytłumaczył: Czemuście mnie szukali? Nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? Jezus mówi, że Jego Ojcem nie jest Józef, Jego Ojcem jest Pan tej świątyni i On Go tutaj zatrzymał. I Pan tej świątyni Jest ważniejszy od Józefa i Maryi razem wziętych, choć są tacy wspaniali. Jezus uczy ich i uczy nas, że nawet najgłębsze więzi międzyludzkie są podporządkowane tej pierwszej więzi, która zachodzi z Bogiem Ojcem. Nawet więzi macierzyńsko-dziecięce, małżeńskie, wszelkie inne przyjaźnie muszą być podległe największej, podstawowej więzi z Bogiem. Mogą się przydarzyć takie sytuacje, że pełniąc wolę Bożą, zadamy ból bliskim nam osobom. Że bliskie osoby nie potrafią tego nawet zrozumieć. Wybór opcji na rzecz Boga. Tego uczy Jezus i Jego relacja z Maryją - wspaniałą Kobietą, bezgrzeszną Kobietą, Którą Jezus kochał niesamowicie, ale wiedział, że sprawy Ojca są ważniejsze. Mówiąc językiem matematyczno-symbolicznym, Jezus pouczył, że przed czwartym przykazaniem są trzy inne. Czwarte przykazanie jest bardzo ważne, ale przed nim jest pierwsze, drugie i trzecie. Bóg jest zawsze pierwszy. Może się przydarzyć zadanie bólu komuś bliskiemu z powodu naszej relacji do Boga, kiedy On od nas czegoś oczekuje, wymaga. Kończy się opis, że nie zrozumieli go, co powiedział Jezus. Ani Maryja ani Józef. Nie zrozumieli, co to znaczy, że ma być w sprawach Ojca. Ale Maryja chowała wiernie wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. Jest to kolejna tajemnica, której Maryja początkowo nie rozumie. To, że jest bez grzechu, że jest Matką Boga, nie gwarantuje rozumienia wszystkiego. Ale Maryja nie ucieka od tego, czego nie rozumie. Nosi to w sercu po to, by to lepiej zrozumieć. Przyjdzie taki moment, kiedy to zrozumie: może zrozumie to za 21 lat, kiedy Pan Jezus umrze na krzyżu i będą kolejne trzy dni oczekiwania. Tam już Maryja nie będzie biegała z niewiastami, tylko spokojnie poczeka na pojawienie się Jezusa. Może gdyby tu nie panikowała, to Jezus też by się pojawił przy nich, niedługo później? Maryja jest bez grzechu ale też może Ją ponieść macierzyńskie uczucie, że się Jej Syn zgubił. Jezus uczy Matkę: zatrzymały Go sprawy Ojca. Postawa Maryi może być jednak ważna: jeżeli nie zrozumiemy czegoś, co nam ktoś bliski powiedział, czy to jest nasz syn czy córka, przyjaciel, mąż/żona - nie uciekajmy od tego, nie zamykajmy się przed zrozumieniem; nośmy w sercu trudne słowa. Może zrozumiemy wcześniej: niż za 21 lat?

Późniejsza relacja, do rozpoczęcia działalności publicznej.

Kolejnych kilkanaście lat, opisanych jednym wersetem u Łukasza: Jezus poszedł z nimi, wrócił do Nazaretu i był im poddany i czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi. Są tu dwie rzeczy pokazane: z jednej strony Jezus wraca znów do relacji bycia poddanym Maryi i Józefowi, nadal jest dzieckiem, które jest im podległe, choć im pokazał, że sprawy Ojca są zawsze pierwsze, to jednak tu wrócił do posłuszeństwa Maryi i Józefowi. Jezus bowiem ma świadomość, że Józef i Maryja są też Mu przez Ojca dani. Ojciec Niebieski dał Mu te osoby, aby Go prowadzili i troszczyli się o Niego. Ale Jezus pokazał wcześniej, że nie są jedynym źródłem troski o Niego. Tak jest również w naszym życiu: też mamy troszczące się o nas osoby: rodziców, kierowników duchowych. Bóg jednak pozostaje zawsze pierwszy. Może być tak, że Bóg zadziała poza relacjami międzyludzkimi. Ale zazwyczaj wraca się znowu do relacji międzyludzkich i Bóg działa w sposób normalny.

Druga rzecz, to mamy pokazany dalszy rozwój Jezusa. Podane zostają szersze pola rozwoju Jezusa. Nie tylko mądrość, nie tylko lata, nie tylko łaska u Boga, ale dodana zostaje łaska u ludzi, czyli relacje międzyludzkie. Zaczyna się od mądrości, mimo że Jezus był postrzegany jako bardzo mądry, nawet przez mędrców ze świątyni, to Jezus nie spoczywa na laurach. Dalej się rozwija w mądrości. Maryja Mu w tym pomaga, żeby nie był zadowolony tylko z siebie, że Go tak docenili mędrcy. Żeby Jezus dalej od Siebie wymagał.

Jezus wzrasta także w latach. Nie chodzi o upływ lat, ponieważ one upływają każdemu, lecz że rozwija się fizycznie. Dalej potrzeba pewnej troski. Może teraz Józef poleca Mu więcej rzeczy. Uczy Go zawodu. Jezus będzie cieślą. Praktycznie Jezus będzie dłużej pracował niż będzie nauczycielem. I jest przy tym wszystkim Zbawicielem świat i Kimś do naśladowania. Najważniejsze jest nie tyle co robimy ani jaką pełnimy funkcję, ale uczciwa praca.

Jezus dalej wzrasta w łasce u Boga. Jego życie duchowe podlega ciągłemu procesowi dojrzewania. Jego relacja do Ojca będzie dalej wzrastała.

Podkreślony zostaje nocy wymiar: w łasce u ludzi. Dokonuje się także Jego rozwój emocjonalny, relacyjny. Na to Mu Maryja pozwala. Maryja nie schowa Pana Jezusa: Jesteś Synem Bożym, Masz żyć w celibacie, więc siedzieć w domu. Pan Jezus ma normalne relacje. Przez relacje odkryje powołanie do celibatu.

Życie dojrzałe Jezusa

W pewnym momentach działalności publicznej Jezusa, zostaje zaakcentowana relacja z Maryją. Pojawiają się sceny, w których spotykają się Oboje, już odejściu Jezusa z Nazaretu, kiedy zostawi Maryję samą, czterdziestoparoletnią wdowę i podejmie działalność publiczną. Prawdopodobnie to wyjście już nie będzie takie, jak dwunastolatka,. Nim Nazaret opuści, to się z Maryją zapewne pożegna.

Spotkanie w Kanie Galilejskiej

Kana znajduje się niedaleko Nazaretu. Jest wesele na które była zaproszona Maryja, a Jezus pojawia się tam z pierwszymi uczniami. Było to też ważne dla uczniów, że mogli obserwować Jezusa w relacji do Maryi. Ewangelię o cudzie w Kanie przytaczał JP II jako przykład Jezusowego człowieczeństwa. W Pastores dabo Vobis (nr 72, o formacji kapłańskiej) pisał do kapłanów: Jezus, Który żył jako człowiek wśród ludzi, jest najwyższym, najprawdziwszym i najdoskonalszym urzeczywistnieniem człowieczeństwa. Widzimy Go, gdy uczestniczy w weselu w Kanie. Odwiedza rodzinę przyjaciół, itd. JP II nie podkreślał w Kanie Bóstwa Jezusa, ale Jego człowieczeństwo. Jest człowiekiem który się bawi, który potrafi świętować. Ale jest Kimś, kto wie, jak świętować. O niektórych kapłanach mówi się, że są do tańca i do różańca. Po paru latach są już tylko do tańca. Dla Jana Andrzeja musiał być to szok. Byli to pierwsi uczniowie, którzy przeszli od Jana Chrzciciela. Jest to dla nich trudne wyzwanie, że trzeba teraz dla nowego wina nowe bukłaki.

Maryja wstawia się u Jezusa w potrzebach ludzkich.. nie jest to wcale pierwsza potrzeba. Bez wina wesele by się jakoś odbyło. Natomiast Maryi zależało, żeby gospodarze, szczególnie Para Młoda, uniknęła przykrości. Dlatego Maryja bierze w swoje ręce tę trudną sytuację, przedstawiając ją Jezusowi. Wie, że On może zaradzić. Na tyle Go już poznała. Ale nie mówi Jezusowi, co ma zrobić i jak ma zaradzić. Maryja ufa, że Jezus coś dobrego wymyśli. Jest to dla nas wzór modlitwy do Jezusa. Maryja uczy zaufania na Jej wzór i przedstawiania Jezusowi sprawy, nie zaś sposobu jej rozwiązania,. Z drugiej strony scena ta uczy nas relacji ludzkich. Kiedy mamy do kogoś zaufanie, jako do ludzi bliskich, żeby bez potrzeby nie zawracać głowy szczegółami czy propozycjami działania.

Potem Maryja mówi do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie, choć Jezus Jej wcale nie obiecał, że cokolwiek przedsięweźmie. Wręcz się jakiemukolwiek działaniu opiera. Maryja zaprasza do posłuszeństwa w wierze Swojemu Synowi. Słudzy robią rzeczy bezsensowne, niosą wodę do stągwi, kiedy na stołach brakuj wina. Jednak dzięki tym bezsensownym czynnościom, stała się wielka rzecz: pojawiło się wino lepsze, niż było wcześniej. Czy my nie bywamy czasem zbyt logiczni w rozwiązywaniu różnych życiowych spraw? Czy czasem zapraszając do pomocy nawet Jezusa nie przedstawiamy Mu zbyt logicznych rozwiązań? Czy jesteśmy gotowi na to, że Jezus rozwiąże problem w sposób bezsensowny?

Parząc na relację Jezusa i Maryi, jest też tu moment pewnej ludzkiej niepewności Jezusa, co do sposobu działania, jaki należy przyjąć. Jezus mówi Maryi: czyż jeszcze nie nadeszła moja godzina? Tak Pan Jezus uczynił pierwszy cud: Maryja pomaga Jezusowi odkryć wolę Ojca; zrozumieć, że Jego godzina już nadeszła. Maryja Mu tego tak nie przedstawia, w formie kaznodziejskiej.

Scena kończy się tak, że Maryja, bracia, uczniowie udają się do Kafarnaum, gdzie pozostali kilka dni. Werset ten jest zazwyczaj pomijany przy okazji czytania cudu w Kanie. Takie wesele trwało często cały tydzień. Jest to okazja dla uczniów do poznania Maryi, Która może kilka dni pobyć z Jezusem. Podobnie zdarza się w czasie ćwiczeń duchownych: jest Jezus jak nauczyciel, jest Jego Matka, są uczniowie, kilka dni do spędzenia razem.

Oto Moja matka i moi bracia…

W końcu jest jeszcze relacja z Maryją, taka trochę dziwnie wyglądająca, kiedy Maryja przychodzi podczas nauczania Jezusa. Opisują Ewangeliści, że Maryja przyszła razem z kuzynami Jezusa. Gdy się nie mogli dostać, Jezus słyszy od uczniów: Twoja Matka wraz z twymi braćmi stoją na dworze i chcą mówić z Tobą. I na to Jezus: Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają Słowa i wypełniają je. Czasem ludzi gorszy ta scena takiego lekceważenia Maryi. Jest to praktycznie jedyne przytaczane przez Ewangelistów przybycie Maryi do Jezusa, w czasie Jego działalności publicznej. Tu Maryja przychodzi specjalnie do Jezusa. Przychodzi w momencie, gdy Jezus naucza o istocie słuchania Bożego Słowa. Akurat Pan Jezus skończył przypowieść o czterech rodzajach gruntu, na które pada ziarno Bożego Słowa. Skończył Pan Jezus to nauczanie ostrzeżeniem: Uważajcie, jak słuchacie. Kiedy Maryja przybywa, Jezus nie zostawia słuchaczy, by do Niej pójść. Nie lekceważy Jej jednak w ten sposób. Pan Jezus już Ją na tyle zna, na tyle są bliscy, że wie, że Maryja czuje z Jego sercem i poczeka. Pan Jezus wykorzystuje tę sytuację, by dalej nauczać o słuchaniu Słowa Bożego. Pokazuje Swoim słuchaczom, że mogą stać Mu się tak bliscy, jak Maryja i Jego krewni, jeżeli będą Słowa słuchać i wprowadzać w życie. Jezus w tych słowach podkreśla, w czym tkwi wielkość Maryi: Ona jest wsłuchana w Jego słowo i wprowadza je w życie. Dzięki posłuszeństwu Bożemu Słowu, stała się Matką Jezusa. W ten sam sposób każdy z nas może być bliski Jezusowi, jak Maryja.

Maryja pod krzyżem Jezusa.

Pod krzyżem jest grupka uczniów, wśród nich Maryja. Do grupki tej można by odnieść słowa św. Pawła, że dla nich Ukrzyżowany Jest mocą Bożą i mądrością Bożą. Maryja wytrwała w Męce Jezusa do końca jako Matka właśnie z tego samego powodu, dla którego w ogóle stała się Matką Jezusa: wsłuchania się w Boże Słowo i zaufania Bogu do końca. Podczas spotkania w Ain-Karem św. Elżbieta określiła Maryję jako Błogosławioną Która uwierzyła, że spełnią się słowa, powiedziane od Pana. Maryja ślepo trzyma się Bożego Słowa. Nawet jeżeli to słowo jest trudne i wymagające. Gdy Maryja widzi koleje życie Swojego Syna, tego Słowa się trzyma. Jeżeli chcemy trwać przy Bogu do końca, jak również przy drugim człowieku, to trzeba abyśmy wierzyli w Słowo Boże. Ono umacnia nas i prowadzi także w relacjach międzyludzkich.

Z krzyża Pan Jezus powierza Matkę Janowi i Jana Maryi. Jezus dalej troszczy się o Swoich najbliższych. Jezus do końca myśli bardziej o innych aniżeli o Sobie. Nie skupia się na Swoim cierpieniu, tylko na zapewnieniu opiekuna Matce. Jednocześnie czuje, że rodzący się Kościół potrzebuje opieki Maryi. Piotra nie ma, więc powierzył Maryi Jana. Maryja jest pod krzyżem, ale nie spotykamy Jej w poranek Zmartwychwstania. To jest owoc Jej postawy nieustannego wsłuchiwania się w Boży Głos i wprowadzania go w życie. Maryja jako Jedyna uwierzyła, że Jezus Zmartwychwstanie. Maryja jako Jedyna czeka na Niego, kiedy do Niej Przyjdzie. Tego Ją nauczyła długa relacja z Jezusem. 30 lat bycia razem, także trudnych momentów, jak chociażby z dwunastolatkiem, którego nie zrozumiała, ale nigdy nie uciekała od szukania odpowiedzi na trudne sytuacje. Dlatego tę najtrudniejszą sytuację przeżyła najlepiej. Była pod krzyżem i czekała na Zmartwychwstałego.

­MATKA PIĘKNEJ MIŁOŚCI.

Konferencja I.

Wprowadzenie

Tematem naszego spotkania będzie Maryja. Maryja, jako wielki Dar Boga, jako ikona Boga, jako najpiękniejszy wzór miłości, modlitwy, człowieka. Maryja jest bowiem najpiękniejszym człowiekiem. Maryja, jako odbicie tajemnicy Boga. Ty Który Jesteś Panem, Ty Który kiedyś Mówiłeś z Mojżeszem i na Synaju; Przyjąłeś teraz w Niepokalanej Dziewicy Ciało czyste, bo wolne od wszelkiego grzechu. Ty Który kiedyś Żywiłeś manną Izraela, teraz sam Żywisz się mlekiem biednej Matki, Która - o cudzie! - nie poznała męża. Ty, Który dawniej karciłeś monarchów, teraz Wymykasz się z rąk złego króla. Musisz uciekać nocą do Egiptu. Ty Który Zasiadasz na tronie wspaniałym, Leżysz teraz na słomie w tym stajennym żłobie, kryjąc przed światem Twój Boski majestat. My zaś, pełni wiary, chwalimy Twą Matkę Tobie, Dzieciątko, śpiewamy.

Maryja najwierniejszą ikoną Boga

Będziemy mówić o czterech tajemnicach związanych z nabożeństwem do Matki Najświętszej. Dziś będziemy mówić o Maryi, jako odbiciu tajemnicy Boga. Maryja jest zwierciadłem Boskiej mocy, miłości; jest najdoskonalszą ikoną Boga. Ikona, którą Bóg odbił w Adamie, została zeszpecona, skalana. Maryja jako Jedyna jest Nieskalaną ikona Boga. Maryja to jedyny człowiek w historii ludzkości, zrodzony w taki sposób przez człowieka. Maryja jako odbicie tajemnicy Boga. Później będziemy mówić o Maryi jako Matce Słowa Wcielonego Maryja dała Synowi Bożemu ciało. Kościół wyznaje, że Maryja jest Matką Boga. Sobór w Efezie, nadał Jej największe z możliwych imię: Matka Boga, Matka Syna Bożego. Ten Który jest nieosiągalny, niedotykalny. Ten Który - jak będziemy widzieć - nie może się ukazać inaczej, jak tylko poprzez znak, obłok, w Maryi, poprzez Maryję staje się człowiekiem, kimś, kogo można dotknąć. Kto przemawia, stając się Ciałem, wchodzi w intymną więź z człowiekiem. Maryja dała Synowi Bożemu ciało. Oto najpiękniejsza i najbardziej szokująca tajemnica chrześcijaństwa. Tajemnica Wcielenia jest dla Żydów zgorszeniem, szokiem, jak Jahwe Mógł narodzić się w stajni. To jest zwyczajnie nie do pomyślenia. Nie przechodzi przez ten sposób rozumowania, takiego klasycznego rozumowania prawowiernego Żyda Starego Testamentu. Dalej będziemy mówić o Maryi jako o Matce Pięknej Miłości. Maryja jest ikoną miłości Boga. W Maryi Bóg najpełniej objawił Swoją miłość. Bóg tak umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego dał poprzez Maryję, w Niej Dał i w ten sposób objawił Swoją miłość do człowieka. Jest nie tylko Matka Boga, ale także Oblubienicą Boga. Nie mogła być skalana Ta, która daje ciało Synowi Bożemu - mówią wszystkie rozważania nt. Wcielenia i Niepokalanego Poczęcia NMP. Maryja jest również Matką ludzkiej miłości. Maryja jest prawowierną żoną św. Józefa. Jest najlepszą żoną. Jest Matką Syna Bożego. Maryja jest także$dobrym sąsiadem, dobrą Przyjaciółką, dobrą krewną, Maryja jest obrazem dobrej relacji międzyludzkiej i każdej miłości. Kiedy dowiaduje się, że jej krewna Elżbieta w starości poczęła Syna, natychmiast udaje się do niej z pomocą. Odruch kochającej kobiety, wrażliwej na potrzeby Swojej krewnej. Będziemy mówić jeszcze o jednej tajemnicy: Maryja jako Orantka, modląca się. Matka Boża Orantka, przedstawiana jako kobieta z wyciągniętymi do modlitwy rękami, z medalionem na piersiach. Maryja która się modli. To jest bardzo ważny obraz. Najwcześniejsze przedstawienia Maryi, z pierwszych wieków Chrześcijaństwa są właśnie takie: Maryja modląca się z Apostołami w Wieczerniku. Ale wszystkie Ewangelie o Maryi (jest ich niewiele) przedstawiają Ją jako Orantkę. Kiedy bowiem Maryja rozmawia ze Swoim Synem, Jezusem, to się modli. Litania Loretańska przedstawia Maryję jako modlącą się: Pocieszycielka Strapionych. Maryjka sama modli się i modląc się - zaprasza do modlitwy. Dlatego nazywamy ją Pocieszycielką Strapionych: dla tych, którzy modlą się w strapieniu. Ucieczką grzeszników - wzywa do modlitwy czujących się upokorzonymi grzechem. Niemal wszystkie wezwania Litanii Loretańskiej nawiązują do ikony Maryi modlącej się.

Tajemnica Maryi

Dzisiaj zatrzymamy się nad Maryją, jako odbiciem tajemnicy Boga. Oto Poczniesz i Porodzisz Syna, Któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego a Pan Bóg da Mu tron Jego Praojca - Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki a Jego panowaniu nie będzie końca. Na to Maryja rzekła do Anioła: Jakże się to stanie, skoro męża nie znam? Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Boży. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego». Na to rzekła Maryja: «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!» Wtedy odszedł od Niej anioł.

Jakże się to stanie? Maryja staje przed tajemnicą Boga. Bóg odsłania Jej coś, zaprasza Ją do czegoś, co po ludzku jest niemożliwe. Wyjaśnienie Anioła niczego jednak nie wyjaśnia. Co mogła z tych mocnych słów zrozumieć prosta i uboga dziewczyna? Trzeciego dnia rano rozległy się grzmoty z błyskawicami - czytamy w Księdze Wyjścia - a gęsty obłok rozpostarł się nad górą i rozległ się potężny głos trąby tak, że cały lud przebywający w obozie drżał ze strachu. Mojżesz wyprowadził lud z obozu naprzeciw Boga i ustawił u stóp góry. Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu i uniósł się dym z niej jak z pieca. I cała góra bardzo drżała. Głos trąby się przeciągał i stawał się coraz donioślejszy. Mojżesz mówi, a Bóg odpowiadał wśród grzmotów.

Mojżesz jest trochę zapowiedzią Maryi. Biblia nazywa Mojżesza Przyjacielem Boga. Niewielu w Biblii otrzymało ten tytuł: być przyjacielem Boga: Henoch był przyjacielem Boga, również Mojżesz był przyjacielem Boga. Mojżesz również, jako jeden jedyny wszedł na górę Synaj i modlił się w obłoku. To jest jednak tylko zapowiedź. Mojżesz zbliżył się do tajemnicy, ale nie dotknął tajemnicy, nie wszedł tak w tajemnicę Boga, jak mogła to uczynić, dzięki zaproszeniu Boga, Maryja.

Maryja Matką Słowa Wcielonego.

Obłok we dnie i kolumna ognia w nocy - to są rzeczy odległe. Maryja zostaje dopuszczona, wchodzi w obłok. Bóg już nie tylko prowadzi Ją gdzieś z daleka, ale przyjmuje Ją, dopuszczają Ją do obłoku. Tajemnica Boga budzi trwogę. Obłok przesłaniający Górę Synaj budzi trwogę. Bóg poprzez Wcielenie zbliża się do człowieka. Maryja wchodzi w obłok tajemnicy Boga, aby Bóg stał się człowiekiem. Żeby Bóg nie był już tylko nieosiągalnym niedotykalnym obłokiem. Bóg dzięki Maryi staje się dotykalny. Może mówić. Jezus Chrystus mówi ludzkim słowem. Jego ludzkie słowo staje się Słowem Bożym. Jezus dotykał, błogosławił. Św. Jan Apostoł złożył głowę na Jego piersi. Jezus nie zostaje jednak wiecznie jako człowiek. Zostaje w Swoim Ciele jako Zmartwychwstały. To jest to samo Cialo, które dała Mu Maryja. Kontemplując Cialo Chrystusa, Eucharystię, w Ciele Chrystusa również kontemplujemy Maryję.

Tajemnica Wcielenia w naszej codzienności

Jak wszyscy ludzie, również Maryja jest bezradna wobec tajemnicy. Maryja nie jest w żaden sposób uprzywilejowana. Jak wszyscy, tak i Ona musi zmagać się z pytaniem: Jakże się to stanie? Kim jest Bóg? Jak można się do Niego zbliżyć? Bezradność wobec tajemnicy. Prośmy, aby modlitwa była dla nas miejscem bezradności wobec tajemnicy. Kiedy o tej ludzkiej bezradności wobec tajemnicy zapominamy, nasza modlitwa staje się niemądra. Kiedy zapominamy, że Bóg jest tajemnicą, zachowujemy się bez czci i szacunku Bogu należnym, próbując coś od Pana Boga wytargować. Mamy do Pana Boga o coś pretensje ale dlatego, że Go źle traktujemy. Bóg jest Tajemnicą. Rozumienie, że Bóg jest tajemnicą, jest dziś szczególnie ważne. Współczesna kultura odnosi się do Boga nie tylko w sposób lekkomyślny, ale zgoła cyniczny. Zwłaszcza na terenie sztuki widoczne jest prowokowanie poprzez idee i obrazy religijne. Człowiek chce zaistnieć wykorzystując ideę Boga. Próbuje się pokazać swoją niezależność, epatując najświętszymi dla wiary chrześcijańskiej obrazami. Współczesna cywilizacja poniewiera Bogiem.

Tajemnica ludzkiego istnienia

Trzeba patrzeć także na siebie jako na tajemnicę. Człowiek bierze się na tym świecie. Jest takie bardzo mocne doświadczenie, towarzyszące ludziom w depresji: Po co się wziąłem na tym świecie? Po mi żyć? Jeżeli zlekceważymy tajemnicę Boga, życie człowieka będzie absurdalne. Do tego wniosku dochodzili filozofowie egzystencjalni: była to filozofia absurdu. Wszystko nie tylko można, ale wszystko trzeba zaczynać od nowa. człowiek jest jednak istotą zbyt ograniczoną, aby wszystko wymyśleć od nowa. Prośmy, abyśmy zobaczyli siebie jako tajemnicę. Nierozsądne jest próbowanie rozumienia wszystkiego: dlaczego ktoś umarł, a tamten się narodził?

Nasze rozważanie zakończmy modlitwą Tomasza a Kempis, z Dzieła O naśladowaniu Maryi, z części trzeciej, w rozmowie z Maryją: Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą. Dziewico miłościwa, witaj, nadziejo biednych. Witaj, dobrotliwa Matko sierot, o Maryjo. Kiedy wszystkie bramy niebios są zamknięte, a z powodu moich grzechów zewsząd odmawiają mi dostępu do Boga. Kiedy opuszcza mnie wszelka rada i siła duszy i w niczym sam sobie pomóc nie mogę. Kiedy zniechęcenie do obecnego życia i lęk serca tak mnie ściskają, że prawie nic mi na tym świecie się nie podoba. Kiedy słońce radości staje się nocą strachu i smutku. Kiedy odebrana mi jest niebiańska pociecha i zagraża mi ciężkie strapienie. Kiedy wichry pokus powstają i zrywają się poruszenia namiętności. Kiedy z nagła przychodzi choroba i jakakolwiek inna przeciwność. Kiedy to wszystko przychodzi na mnie - dokąd uciekać się mam i do kogo mam się zwrócić, jak nie do Ciebie, Najłaskawsza Pocieszycielko?

Konferencja II.

Maryja Matka Pięknej Miłości

Modlitwa św. Germana z Konstantynopola, z VIII: Maryjo dobra, o Ty cała dobra i pełna miłosierdzia, kro drugi, po Twoim Synu, troszczy się tak jak Ty o rodzaj ludzki? Kto nas broni bez przerwy w naszych udręczeniach, kto nas tak szybko wyzwala od pokus, które nas napastują? Kto zadaje sobie tyle trudu, by wstawiać się za grzesznikami? Kto staje w jego obronie, by ich usprawiedliwić, gdy wszystko wydaje się stracone? Dzięki wolności i potędze, które Twoim macierzyństwem nabyłaś u Syna, Ocalasz nas przez Twoje prośby i Twoje wstawiennictwo. I dlatego widzimy, że człowiek udręczony, chroni się u Ciebie, a uciśniony, Twojej pomocy przyzywa.

Maryja jest Matką Wcielonego Słowa. Dała Synowi Bożemu Ciało, dlatego jest Bogarodzicą. Powiedzieliśmy, że Wcielenie jest centralną tajemnicą Chrześcijaństwa. Maryja jest Matką Pięknej Miłości. Wcielenie ma swój cel. Ono nie jest samo dla siebie. Ono ma swój sens. Celem Wcielenia jest objawienie istoty Boga, przekroczenie przepaści zionącej między człowiekiem a Bogiem na skutek grzechu. Bóg tak umiłował świat, że Syna Jednorodzonego dał. Bóg tak umiłował świat, że Wcielił się, sam stał się człowiekiem. Celem tajemnicy Wcielenia jest objawienie miłości Boga.

Matka Pięknej Miłości jest odblaskiem miłości Boga. Miłość Boga odbija się w Matce Jezusa. Tu dostrzegamy sens Niepokalanego Poczęcia: Maryja musiała być doskonałym odbiciem miłości Boga. Maryja jest historycznym dowodem, że Bóg jest miłością. Dowodem ostatecznym jest Jezus, Wcielone Słowo. Maryja jednak uczestniczy w tym dowodzie, będąc matką Wcielonego Słowa. Kontemplując Wcielone Słowo, poznajemy i Ojca, miłość Ojca. Maryja uczestniczy w miłości Ojca, ponieważ to Ona dała cialo Synowi. Bóg zechciał posłużyć się Maryją, aby przekonać świat o Swojej do niego miłości. Maryja jest Matką pięknej miłości, najczystszej miłości. Maryja jest Matką najbardziej bezinteresownej i ofiarnej miłości.

Oblubienica Boga

Maryja jest Oblubienicą Boga. Prośmy, aby Maryja dopuściła nas do więzi łączącej Ją z Bogiem. To jest sens i źródło każdej innej miłości. Nie zrozumiemy co to znaczy, że Maryja jest dobrą żoną, Matką Jezusa, przyjaciółką, sąsiadką, krewną jeżeli wcześniej nie zrozumiemy, że Maryja jest Oblubienicą Boga. Całe jej życie jest włączone w bycie dla Boga. Totus Tubus, którym JP II tak chętnie się posługiwał, Maryja jako pierwsza mogła powiedzieć: Tota Tua. Oto Ja, Służebnica Pańska. Oto źródło pięknej miłości. Maryja nie jest Matką pięknej miłości najpierw dlatego, że jest Matką Jezusa czy dobrą żoną św. Józefa. Jest nią dlatego, ponieważ cała oddała się miłości. Źródłem miłości jest bycie do dyspozycji Boga. Jeżeli w naszym życiu nie funkcjonuje miłość, to nie z powodu złego charakteru, problemów z dzieciństwa, że taki jest świat, ale dlatego, że brakuje fundamentu - całkowitego powierzenia się Bogu. Brak zgody wewnętrznej i codziennej walki o to, aby Bóg przeniknął nas całkowicie. Jak naród wybrany na pqstyni kroczymy za obłokiem. Bóg często przyjmuje dla nas postać obłoku. Nie wchodzimy w ten obłok, nie dajemy się przeniknąć, nie pozwalamy zagarnąć się Bogu. Bo obłok Boga to nie przyjemny obłoczek. On w nocy staje się słupem ognia. Dlatego człowiek odczuwa lęk, aby ogień nie strawił tego, do czego jest przywiązany. Człowiek boi się oddać to, co - jak mu się wydaje - należy do niego, nadając mu sens i cel życia. Lęk przed wejściem z relację z Bogiem - Miłością osłabia miłość w każdym innym jej wymiarze, czyniąc ją wręcz nieludzką. Tak się dzieje kiedy człowiek nie chce, aby jego doświadczenie miłości było uczestniczeniem w miłości Boga. Maryja jest nam dana jako wzór pozwalania przenikać się Bogu. Niech Maryja zaprasza nas do nieustannej modlitwy: Oto ja, sługa, służebnica Pańska. Każdemu, pragnące założyć dom rodzinny można udzielić takiej oto rady: mąż, żona nie są bogami. Współmałżonka, dzieci nie kocha się jak bogów. Człowiek czyniąc człowieka bogiem jednocześnie czyni go demonem. Zachodzi to wtedy, gdy bóstwo się rozczarowuje ale ja rozczarowuję się bóstwem.

Miłość i czystość serca.

Maryja jest dobrą matką, najlepszą ziemską Matką. Możemy prześledzić na kartach Ewangelii los dobrej Matki. Jest kilka pięknych obrazów, ikon Maryi jako dobrej matki. Maryja pielgrzymująca z Jezusem z Nazaret do Betlejem. Wyobraźmy sobie miłość, z jaką pielgrzymowała Maryja, oczekując Jezusa. Ona jedna wiedziała, była pewna. Św. Józef wierzył, że Jezus jest Synem Bożym. Inna ikona: ucieczka do Egiptu. Ileż musiało być zaufania w kobiecie, która po urodzeniu Syna Bożego zostaje skazana na tułaczkę. Ikonografia docenia tajemnicę wygnania do Egiptu. To bardzo częsty motyw sztuki religijnej. Ale nie w stylu Apokryfów, obdarzających obficie Maryje i Józefa złotem. Ucieczka do Egiptu była tak sam zwyczajna, jak Narodzenie.

Piękna ikona: szukanie Jezusa: Matka zatroskana, martwiąca się. Brakuje tego trochę w Litanii. L. Loretańska tylko nas pociesza. Można pokazać, że Maryja się martwi, ma wątpliwości. Maryja to także Matka naszych wątpliwości, stresów, nieporozumień. Wszystkie rozmowy Jezusa z Maryją są konfliktowe: Maryja mówi: Oto trzy dni szukaliśmy Ciebie i zamiast rzucić się w ramiona, przepraszać, całować, Jezus mówi: Czemuście mnie szukali? To jest ostry konflikt. Gdybyśmy popatrzyli współczesnymi oczami, ty jest to ostry konflikt. Maryja nie rozumiała tego konfliktu. To podobnego konfliktu dochodzi w Kanie Galilejskiej. Co mnie i Tobie? - pyta Jezus. Jeszcze nie nadeszła godzina Moja. Matka rozważająca, pytająca, co miałoby znaczyć to słowo. Nie rozumie. Pytanie zadane w Nazarecie: jakże się to stanie? będzie powracało w całym życiu Maryi. Z pewnością pod krzyżem musiało być najmocniejsze, kiedy trzymała w ramionach zmarłego Jezusa, musiała sobie zadawać to pytanie: jakże się to stanie? Nikt wcześniej nie miał doświadczenia zmartwychwstania.

Pocieszenie Maryi nie polega najpierw na tym, że Niepokalana usunie nasze wątpliwości. Maryja nas pociecha, wyjednując nam u Syna nadzieję, że również my, tak jak Ona, możemy przekroczyć nasze wątpliwości, powierzając w nich nasze życie Bogu.

Kolejny tytuł, który można by dorzucić do L. Loretańskiej, to Matka Walcząca. Owszem jest: Panna mężna. Maryja walczy również jako matka.

Maryja wzorem każdej miłości

Maryja jest wzorem każdej miłości. Tajemnica ta nie jest zbyt doceniana chyba też dlatego, że wszystkie rozważania o rodzinie są autorstwa księży. Więc jest problem ze św. Józefem. Miłość podejrzewająca jest miłością nieczystą. Jest zatem rzeczą nadzwyczaj ważną, aby odkrywać Maryję jako Matkę czystej miłości. Przez ten świat nie da się przejść bez pragnienia czystości serca. Nie być chciwym. Nie pożądać. Czystość to bezinteresowność: cały twój. Najbardziej nieczysta jest pycha i dlatego miłość wymaga pokory. Prośmy o świadomość, że pokora jest źródłem czystości. Pokora uznaje, że wszystko otrzymuje się od Boga. Grzech pychy polega na tym, że człowiek sam bierze to, co Bóg chce mu dać. Dlatego miłość wymaga mądrości. Dlatego Liturgia Kościoła odnosi do Maryi fragmenty mądrościowe Ksiąg Sapiencjalnych. Kwintesencją mądrości Maryi są Jej słowa: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.

Konferencja III

Maryja wzorem modlitwy

Wtedy wrócili do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną, która leży blisko Jerozolimy, w odległości drogi szabatowej. Przybywszy tam weszli do sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda, [brat] Jakuba. Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego. Oto pierwsza czynność i pierwsze zadanie Maryi po Wniebowstąpieniu Jezusa. Maryja modli się z Apostołami, razem z nimi buduje Kościół. Sama jest wzorem Kościoła. Modlitwą podtrzymuje duchowe zmagania swoich dzieci. Prośmy o odkrycie Maryi jako ikony modlitwy. Jak mamy się modlić? To pytanie, które nam nieustannie powraca, ono może znaleźć swoje uspokojenie w kontemplacji Maryi.

Dialog Maryi z Jezusem

Kiedy bowiem Maryja rozmawia z Jezusem, to się modli. Maryja jest świadoma Bóstwa Swego Syna. Istotą modlitwy jest trwanie w obecności Boga, przebywanie przed Bogiem. Ona najdoskonalej spełnia się w życiu Maryi. Od Wcielenia w Nazaret do Wniebowstąpienia. Maryja trwa nieustannie w obecności Jezusa. Modlitwa to najpierw trwanie w obecności. Modlitwa to nie najpierw nasze słowa, uczucia, działanie, ale modlitwa to świadomość obecności Boga. Prośmy o doświadczenie obecności Boga. Bez tej świadomości, modlitwa będzie działaniem pustym i sformalizowanym. Wszystko w życiu duchowym mierzy się wolnością, ale wolnością przytomną i pełną miłości.

Matka słuchająca

Modlitwa chrześcijańska to także słuchanie Słowa Bożego. Maryja jest nam dana jako Matka słuchająca. W sposób przedziwny Jezus chwali ludzi obcych: Rzymian, kobietę Kananejską. Jezus też nie chwali Swojej Matki. A przecież mógłby się Nią pochwalić. Raz tylko, zupełnie niepostrzeżenie, wytworzyła się sytuacja, w której Jezus dał wielką pochwałę. Gdy przyszli krewni Jezusa A ludzie mówią: oto twoi krewni i Twoja Matka. Jezus odpowiada: Któż jest Moją Matką, bratem? Kto słucha Słowa. To jest najpiękniejsza pochwała dla Matki. Jezus mówi: kiedy będziecie słuchać Słowa Bożego, będziecie jak Moja Matka. Mamy w Ewangelii kilka scen mówiących o słuchaniu. Zwiastowanie, to obraz panny słuchającej. Maryja słucha również w rozmowie z dwunastoletnim Jezusem. Najpierw wyraża swoje uczucia, bólu, cierpienia, potem słucha. Nie dyskutuje, ale słucha. Także Kana Galilejska jest sceną słuchania. Maryja słucha niezrozumiałych słów Syna. Maryja słucha również pod krzyżem. Prośmy o postawę słuchania. O pragnienie bezpośredniego korzystania ze Słowa Objawionego.

Maryja rozważała w sercu słowa Jezusa

Nasza powierzchowność religijna wynika między innymi z tego, że brakuje codziennej medytacji Słowa Bożego. Maryja uczy nas czegoś bardzo ważnego: nie musimy rozumieć Pisma św. aby się Pismem św. modlić. Maryja daje nam najpiękniejszy wzór słuchania Pisma, słuchania Jezusa bez rozumienia.

GDY SIĘ MODLICIE. KAZANIE NA GÓRZE ZAPROSZENIEM DO MODLITWY.

Konferencja I.

Gdy się modlicie.

Kazanie na Górze (KNG) jest tematem wielkim, rozległym. Skupimy się na jednym temacie, centralnym w KNG, jakim jest modlitwa. KNG w różnych miejscach mówi o modlitwie (M). Jezus poucza, jak nie należy się modlić - to jeden tekst KNG, drugi natomiast, to modlitwa Ojcze nasz, będąca sercem KNG. Także w innych miejscach Jezus zachęca do modlitwy. Każe modlić się za nieprzyjaciół. Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. 6 Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo* będą wysłuchani. 8 Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Tutaj Jezus poucza nas, jak należy się modlić.

Bóg daje czas.

W prostym stwierdzeniu: gdy się modlicie, (tak jak: gdy śpicie, gdy spożywacie posiłek, gdy odpoczywacie, itd.) Jezus pokazuje potrzebę czasu. W różne, zasadnicze ludzkie czynności, zostaje wpisana modlitwa. Modlitwa jest jedną z oczywistych czynności człowieka. Modlitwa jest bardziej postawą życiową aniżeli czynnością. Jezus mówi o potrzebie czasu na M. bóg daje nam czas na wszystko, także na M. bo czas należy do Boga. Istota życia chrześcijańskiego polega na odkrywaniu co mamy robić w czasie danym nam przez Boga. Chcemy obudzić w sobie pragnienie M. Bez M nasze życie jest bez sensu. Jezus traktuje naszą M jako oczywistą, stąd: gdy się modlicie. Kiedy człowiek nie ma czasu na M, wówczas nie ma na nic czasu. Bo kiedy nie ma Boga, to nie ma czasu. Bóg jest hojnym dawcą Kawczu. Kiedy przyjmujemy czas od Boga, to w czasie danym nam przez Niego, będzie także czas na M. możemy postawić bardzo prostą tezę: ile Boga - tyle czasu. Brakuje nam czasu dlatego, ze w czasie danym nam przez Boga robimy to, co my chcemy. Bardzo często ludzie starzy, trudzący się przez całe życie, mają wiele żalu. Ludzie spieszący się zwykle mało robią.

Świat, w jakim żyjemy.

Co zostanie po naszej cywilizacji, tak bardzo naznaczonej pospiechem? Dwie płonące wieże na Manhattanie w 2001r - na początek III Tysiąclecia. Złom kosztujący 80 miliardów dolarów. To, co robimy bez Boga jest nietrwałe. I bardzo często nieludzkie.

Błogosławieni modlący się.

Czas stracony dla Boga odzyskujemy stokrotnie. Odpowiadając na pytanie Piotra, Jezus mówi: Wy którzy opuściliście wszystko i poszliście za Mną, stokroć tyle otrzymacie. Ten sam logion można odnieść także do M. modlitwa koryguje nasze pretensjonalne podejście do spraw Bożych i do Bo samego. Niczego Bogu nie dajemy.

Kazanie na Górze życiorysem Jezusa.

Błogosławieństw nie da się racjonalnie wyjaśnić. Można natomiast Jezusowi przyznać rację po długotrwałej modlitwie. Jezus jest szczęśliwy żyjąc jako Pierwszy duchem Błogosławieństw. Dzięki wytrwałej modlitwie rodzą się w nas duchowe pragnienia. Co wtedy czynić? Kontemplować KNG. Jezus powie nam, jak żyć. KNG to nie jest nauka, system wymyślony przez Jezusa dla Kościoła. KNG to opis życia Jezusa. Jezus opowiedział nam, jak żył, abyśmy i my tak żyli. W Ewangeliach jest wszystko o Jezusie, wszystko co jest nam potrzebne.

Śmierć Jana Pawła II wezwaniem do modlitwy.

Jeżeli przy śmierci JP II tylu tak bardzo wielu żałowało, że się za mało modlili, to jak bardzo będą żałowali tego przy swojej śmierci? Może czyściec będzie polegał na żalu nad zmarnowanym czasem? Pierwszą zasadą ŻD jest odpoczynek.

Konferencja II.

Proście a będzie wam dane.

Bardzo często doświadczamy bezradności. To naturalna sytuacja człowieka. Dlatego Jezus mówi: proście. Rzeczy najważniejsze można jedynie otrzymać. Świat jest bardzo bogaty.

Ojciec daje rzeczy dobre.

Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. 8 Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. 9 Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? 10 Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? 11 Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą. (Mt 7,7-11). Jeżeli ludzie czuja się nieszczęśliwi t dlatego, że sami siebie nienawidzą. Jezus nie chce powiedzieć, że jesteśmy zepsuci moralnie. Jesteśmy źli, ponieważ nie jesteśmy dobrzy, ponieważ tylko Bóg jest dobry. Jesteśmy źli najpierw sami dla siebie. Czy wiem, o co powinienem prosić? Czego mi potrzeba?

Człowiek jest tym, co kontempluje.

Za czym ja tęsknię? O co bym poprosił, gdybym mógł? Co chciałbym kontemplować? Na co chciałyby patrzeć moje oczy? Na szczęście nie ma złotych rybek. Gdyby bowiem były, bylibyśmy bardzo nieszczęśliwi. Wybieralibyśmy bowiem to, co w końcu okazałoby się destrukcyjne.

Dobrze żeś mnie upokorzył.

Dobrze że mi Pokazałeś, co mnie niszczy. Taki jest sens wersetu z Ps 119.

Nie możecie dwom panom służyć.

Zrozumienie tej prawdy to owoc upokorzenia. M to przestrzeń dokonywania wyboru. Realizacja logionu Jezusa to postawienie poprawy. Czynienie naszego życia szczęśliwym polega na wprowadzaniu w nie jedności. Aby naszym życiem władał jeden Pan Jezus Chrystus.

Konferencja III.

Bogatym trudno wejść do Królestwa Niebieskiego.

Jezus przestrzegał przed przesadnym gromadzeniem dóbr, przed posiadaniem za dużo. Jezus nie przypisuje tej trudności prostytutce, złodziejowi, przeciwnie: to sprawiedliwi skrupulatnie pobożni będą musieli ustąpić miejsca nierządnicom. Trudno jest wejść bogatym, gdyż człowiek bogaty jest kuszony do pychy. Kłopot bogacza z przypowieści polegał na tym, że zaczął mówić do siebie. Każdy mówi do drugiego, ale pierwszym drugim jest sam Bóg. Nasze życie nie zależy od naszego mienia.

Nie dawaj mi, Panie, za dużo, nie dawaj mi, Panie, za mało.

Autor natchniony Księgi Przysłów modli się: Nie dawaj mi, Panie, za dużo, nie dawaj mi, Panie, za mało. Nie należy się wstydzić ubóstwa. Wstyd z powodu ubóstwa to znak, że przeceniamy rzeczy. To dotyczy nie tylko rzeczy, ale także dóbr duchowych. Człowiek który ma mniej - jest mądrzejszy. Sytuacja braku bowiem jest przestrzenią M. Nie dawaj mi za mało - abym nie zaczął kraść. Żeby brak mnie nie zdemoralizował.

Modlimy się za siebie i za innych.

Modlimy się dla siebie. Ale nie tylko. Modlimy się także dla innych. M uczy nas czegoś ważnego: że drugi człowiek nie jest bogiem. Wszystkie nieszczęścia na świecie są konsekwencją udawania boga. Jezus uczy nas mówienia: Ojcze nasz, Któryś jest w niebie. Na ziemi nic nie może być bogiem. To co człowiek nazwie bogiem, z miejsca stanie się demonem. Istotą patologii w relacjach międzyludzkich jest to, że człowiek dla człowieka jest absolutem. Owocem M za drugich jest zrozumienie, że oni nie są bogami. M uczy nas cnót współżycia międzyludzkiego.

Kazanie na Górze źródłem mądrości.

M uczy nas cnót współżycia międzyludzkiego. One są treścią KNG. Po pierwsze: nie sądzić. Rodzice powinni być dla dziecka Komunijnego starszym rodzeństwem. Nie zatruwaj drugiemu życia swoim słowem. Istotą nieczystości nie jest seksualność, ale posługiwanie się drugim człowiekiem jak przedmiotem. Historia nastoletniej samobójczyni z Gdańska pokazuje, jak dalece zbrodnicze jest wczesne budzenie seksualności. Człowiek potraktowany jak przedmiot nie chce więcej żyć. Czasem również rodzice traktują dziecko jak mebel. Nie jest ważne dziecko, ale przynoszone przez nie oceny. Bywa też ważna wysokość wyplaty męża, nie zaś on sam. Dalej: trwanie w prawdzie wobec drugiego człowieka. Matematyczna sprawiedliwość jest okrutna.

Pierwszym dobrem uczynkiem jest modlitwa.

Skuteczność M za drugich nie zależy od nas. Nasza M jest jak wlewanie wody do studni. Nie wiemy jednak, gdzie ona wypłynie. Nie chciejmy kontrolować swojej M. Skuteczność naszej M stanowi przedmiot wiary. Warto często zapewniać się o M. Warto pomodlić się przed upomnieniem kogokolwiek. A Heschel pięknie mówi, że pierwszym dobrym uczynkiem jest M. Bez M żaden dobry czyn nie jest dobrym czynem. Oto tyle lat ci służę: te słowa nie muszą być wyrzutem czynionym Ojcu. Mogą one stać się okrzykiem wdzięczności. Oto tyle lat Twoja łaska nieustannie mnie wspomaga i podtrzymuje. Policzone lata nie wyrażają wtedy nagromadzonego żalu, ale opowiadają o nagromadzonej wdzięczności. Jakże inaczej wyglądałyby nasze rodziny, gdybyśmy licząc wspólnie przeżyte lata, zwracali uwagę nie na domniemane krzywdy, ale na wzajemne obdarowywanie się miłością, życzliwością i akceptacją? M jest największym i najważniejszym spoiwem naszych międzyludzkich relacji. M buduje nasze relacje. Dzięki M możemy być tym, kim powinniśmy być.

Jak żyć dobrze i pięknie?

Konferencja I.

Ewangelia o kuszeniu Jezusa pokazuje życie jako dramat.

Diabeł nigdy nie działa wprost na duszę człowieka.

Należy nie bać się diabła, lecz tego co w nas nieznane i niekontrolowane.

Bojaźń Boża to świadomość naszej kruchości i potrzeby łaski Jezusa.

Diabeł nie jest przedmiotem wiary. Ma być przedmiotem naszej świadomości.

Pierwsza pokusa krąży wokół potrzeby chleba, lęku o chleb. Dzisiejsza cywilizacja pokazuje tę potrzebę jako najważniejszą potrzebę człowieka.

Jezus przed prośbą o chleb umieszcza prośbę o nadejście Królestwa Bożego.

Wszystkie rewolucje zbudowane są na diabelskiej pokusie by nie prosić o chleb, lecz brać przemocą.

Głód nie daje prawa do buntu wobec Boga bo w ten sposób wchodzimy w logikę zniszczenia.

W logice Boga głód jest szansą by dowiedzieć się czegoś więcej ożyciu i o sobie.

Ludzie najbardziej krzywdzą się na wiosnę, kiedy się zachowują i obiecują sobie, że się wzajemnie uszczęśliwią, mówią drugiemu człowiekowi że jest Bogiem. A żeby ten raj przedłużyć, trzeba wiele rzeczy ukryć: nieporadność, lęk, nieumiejętności. Po jakimś czasie okazało się, że spękało się dwoje ludzi bardzo głodnych, którzy chcieliby dużo brać, ale nie nikogo, kto by mógł dać. Trzeba by zacząć w duchu prawdy: ja i ty jesteśmy biedni i potrzebujemy pomocy. Możemy sobie pomagać. Ale razem potrzebujemy większej pomocy.

Gdy jesteśmy głodni trzeba najpierw w modlić się o przyjście Królestwa Bożego, żebyśmy się nie buntowali.

Potrzebujemy wiary że w każdej okoliczności znajdziemy Boże wyjście.

Konferencja II

Sąd Ostateczny. Jego wymowa: Bóg nas będzie sądził z dawania. Jezus pokazuje, że życie rozwija się wtedy, kiedy jest dzielone. Sen życia odkrywamy dzieląc je z innymi.

Wszystkie układy zamknięte degenerują się. Dawaniem nie jest dawanie tego co sami ludzie. Dawanie polega na pomaganiu innym żyć. Sami żyjemy dlatego, że pomagamy innym. W opowiadaniu o Sądzie Jezus mówi o ubogich. Nie o tym, żeby sobie robić wzajemnie grzeczności i odwiedzać się z okazji imienin. Ale pierwszym biednym jestem ja sam. W okresie młodości należy traktować siebie jak człowieka biednego, który wiele potrzebuje.

Konferencja III.

Sens naszego życia nie jest uzależniony od tego co robimy i od odnoszonych sukcesów. Dziś żyjemy w wielkiej pogardzie dla życia, bo świat przypisuje sens tylko określonemu życiu. Przyczyna: odrzucenie Boga jako Ojca życia. Nie jesteśmy twórcami sensu życia ale jego odkrywcami.

Dziś trzeba sławić i chwalić życie: Dobrze jest żyć! Cywilizacja gardzi życiem słabym, ubogim, nienarodzonym itp. Życie jest bez sensu kiedy czujemy się niekochani. Sens życiu nadaje miłość. Jest złudzeniem cywilizacyjnym, że wielkie posiadanie nadaje sens życiu. Zwłaszcza w okresie młodości należy pielęgnować życie - życie Boże, duchowe.

Konferencja IV.

Istotną cechą Ewangelicznego dawania jest bezinteresowność. Dawanie interesowne jest dawaniem konfliktowym. Żaden człowiek nie chce by drugi grał wobec niego rolę Boga: „Ty mi łaski nie robisz”. To są mądre słowa. Dajemy tyle ile przyjmujemy od Boga. Człowiek sam z siebie nie jest źródłem dobra i miłości. Nie wolno nam się poniżać przed tym, kto mi coś daje.

Częstą sytuacją są rozpaczliwe próby „kupowania” czy też „zasługiwania” na miłość na przykład żony czy męża, ale też w dziewczyny czy chłopaka. Co robić? Nie dawać aby coś otrzymać i prosić Boga o to co potrzebne. Gdy się daje więcej niż się otrzymuje rodzą się niesnaski a potem chęć zemsty: „Oto tyle lat ci służę!”.

Jedna zasada: dajemy innym to, czego nam brakuje. Dawaj innym obecność, współczucie, zrozumienie nawet gdy nie jesteś rozumiany i akceptowany. To co dajesz wróci jako dar Boga.

Przygotowanie do małżeństwa:

  1. Dobrze poznać siebie: czym dysponuję, co wnoszę w przyszłą rodzinę.

  2. W narzeczeństwie trzeba się dużo kłócić. Narzeczeni nie kłócą się ze strachu o więzi emocjonalne. Narzeczeństwo jest także po to aby się rozejść.

  3. Mądrze, w przyjaźni i życzliwości opuścić rodzinny dom.

  4. Szukać przyjaźni z ojcem i matką. Jeżeli to ci się powiedzie, to jutro będziesz przyjacielem i przyjaciółką swoich dzieci.

  5. Szacunek do rodziców jest najlepszą wróżbą na dobre małżeństwo.

Małżeństwo jest piękne gdy obie strony nad nim pracują.

Małżeństwo normalne jest wtedy gdy jedna strona pracuje, a druga nie jest patologiczna. Miłość polega na braniu na siebie większego ciężaru aniżeli 50 procent. Ale nie jest ideałem dźwigać 100%. Trzeba się tak przygotować w narzeczeństwie, żeby dźwigać 50%.

Uszanować sumienie. Jeżeli on czy ona nie uszanuje dziś twojego sumienia, to jutro nie uszanuje twego prania, opieki nad dzieckiem czy twojej pracy.

W narzeczeństwie nie szukać sztucznych, nastrojowych miejsc. Odwiedzać się wzajemnie, poznać swoje rodziny i to tym częściej im bardziej są nieudane, żeby dowiedzieć się, co im nie wyszło.

Narzeczeni często opowiadają sobie wierutne bzdury. Dobrym tego przykładem jest fragment autobiografii Prezydenta Rzeczypospolitej, Lecha Wałęsy, „Droga Nadziei”: „Praca w stoczni nie była lekka. Na poznawanie miasta i jego zwyczajów zostawały nieliczne popołudnia. Wkrótce na którymś ze wspólnych wypadów z kolegami poznałem dziewczynę o egzotycznym dla mnie imieniu Lala. Trafiliśmy do jakiegoś lokalu i tam półsłówkami Lala dała mi do zrozumienia, że jej ojciec jest w Gdańsku osobą wysoko postawioną i to tak wysoko, że lepiej jeśli o tym tak od razu nie będę wiedział. Gdańsk ofiarowuje mi od razu swoje najlepsze owoce - pomyślałem i nie żałowałem forsy na wspólne szaleństwa, które narastały dzień po dniu. Codziennie łamałem sobie głowę, czym Lali zaimponować. Wydało mi się wysoce niewłaściwe, by lala tak blisko związała się z początkującym elektrykiem stoczniowym. Dlatego, by nie wprawiać jej w zakłopota nie, zmyśliłem naprędce bajeczkę, że właśnie niedawno objąłem stanowisko dyrektorskie w niewielkim zakładzie - na początek. Czar prysł, gdy pewnego ranka spotkałem Lalę okutaną w chustkę i roznoszącą butelki z mlekiem na pobliskiej ulicy Zagrodowej. Oczywiście i ja przyznałem się od razu, że właśnie rozpocząłem pracę w Stoczni, jednak powstało między nami uczucie zażenowania i od tej pory unikaliśmy się nawzajem. Niewinni czarodzieje” (Lech Wałęsa, „Droga Nadziei”, Znak, Kraków 1989, str. 46.).

Strasznym błędem jest rozpoczynanie znajomości od współżycie, po wtedy oboje wobec siebie czują się winni. Potem zbudowanie więzi emocjonalnych jest prawie niemożliwe. Człowiek który czuje się winny zajmuje się sobą, swoim niepokojem. Należy myśleć o dzieciach.

Dzisiaj przesadza się ze zranieniami rodziców. Jeżeli chłopak narzeka na ojca trzeba zapytać: kto pracował ciężko na twoje utrzymanie? To jest do uwzględnienia w rachunku wystawianym ojcu nawet jeżeli bardzo pił.

Konferencja V.

Ewangelia o prymacie.

World Trade Center pokazuje że współczesna cywilizacja nie obdarza człowieka szczęściem i poczuciem bezpieczeństwa. Sołżenicyn mówi że nie da się stworzyć cywilizacji która byłaby wiecznym karnawałem. XX wiek był koszmarny. Nasze jutro zależy od tego, jak przeżyjemy wczoraj. Nie ma innej cywilizacji. Jest ta w której żyjemy, bezsensem jest jej atakowanie. Nie powinniśmy się przyzwyczajać do chorych rzeczy w naszej cywilizacji.

Konferencja VI.

O Sakramencie Pojednania.

Dobra Spowiedź wymaga dziecięcej szczerości. Szczerość dotyczy nade wszystko motywów grzechu. Nie ma potrzeby mówienia zawstydzających szczegółów.

Dziś trzeba się modlić o czyste spojrzenie na seksualność, karierę, pieniądze, politykę.

Nie szukać łatwej Spowiedzi. To co łatwe nie jest dobre. Istotą grzechu nie są rzeczy czy doznania. Istotą grzechu jest przywłaszczenie sobie czegoś co Bóg chce nam udzielić. Nieczysta jest chciwość. My chcemy zabrać wbrew, przeciwko poza Bogiem. Z chciwego posiadania rodzi się samotność. Nie spowiadamy się po aby się poniżać lecz aby odkryć poczucie własnej godności i wartości. Na pytanie Jezusa: „Czy miłujesz Mnie?” Piotr odpowiada: „Panie Ty Wiesz”. Nawrócenie Piotra polega na odwołaniu się do mocy Jezusa. To jest istota nawrócenia. Jezus przypomina Piotrowi trzykrotne zaparcie (dlatego trzykrotne: „Czy miłujesz Mnie?”), ponieważ miłość może budować jedynie na prawdzie.

Konferencja VII.

O modlitwie.

Eucharystia pokazuje, że miłości nie mierzy się uczuciem. Ci którzy kochali się tylko uczuciem z czasem będą się nienawidzić tak samo głęboko jak głęboko się kochali uczuciem. Eucharystia pyta jaką cenę płacę za miłość Boga, bliźniego i siebie samego.

Źle jest gdy człowiek zaczyna żałować uczynionego dobra. Dzieje się tak gdy człowiek daje od siebie, z siebie.

Współczesna kultura narzuca nam dwa nieporozumienia dotyczące wiary: 1. Być wierzącym, to mieć religijne przekonania. Wiara to jest coś niewyobrażalnie więcej. To jest twierdzenie oparte na relatywizmie. W imię tej tezy stawia się nam wymagania, abyśmy wszelkie twierdzenia wiary poprzedzali wyrażeniem: moim zdaniem. , albo: mam głębokie przekonanie, że... Jak ostro św. Paweł mówi o skutkach ewentualnej niewiary w zmartwychwstanie Chrystusa: Jeżeli zatem głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? 13 Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. 14 A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara. 15 Okazuje się bowiem, żeśmy byli fałszywymi świadkami Boga, skoro umarli nie zmartwychwstają, przeciwko Bogu świadczyliśmy, że z martwych wskrzesił Chrystusa. 16 Skoro umarli nie zmartwychwstają, to i Chrystus nie zmartwychwstał. 17 A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach. 18 Tak więc i ci, co pomarli w Chrystusie, poszli na zatracenie. 19 Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania. (1Kor 15,12-19).

Drugie nieporozumienie nt. wiary to utożsamianie wiary ze światopoglądem. Być wierzącym, to mieć religijny światopogląd. Św. Augustyn, choć doszedł do pewnego przekonania, że pełnia wiary znajduje się w Kościele Katolickim to zdawał sobie sprawę, że pozostaje człkiem niewierzącym. Pisze o tym pod koniec VIII księgi Wyznań. Augustyna blokował lęk, ze nie podobał wymogom poznanej prawdy. Augustyn był świadom, że bycie człkiem wierzącym to wierne zachowywanie wszystkich Bożych przykazań. Augustyna przemieniły słowa: Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. 14 Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom. (Rz 13,13).

Podobne doświadczenie przeżył XX wieczny Teolog świecki, Romano Guardini, ceniony przez B XVI. Jako licealista zorientował się, że jest coś nie tak z jego modlitwą. Ludzie dzielą się nie na wierzących i niewierzących, lecz na modlących się i na niemodlących się.

Wierze szkodzi niezachowywanie już jednego przykazania oraz lekceważenie mdtwy. Modlił się także Jezus, ponieważ mdtwa jest najwyższym sposobem realizacji naszego czństwa. Być człkiem wierzącym to także dzielić się wiarą - minimum z dziećmi, współmałżonkiem, wnukami.

ZAGROŻENIA RODZINY.

Jaka ideologia dominuje obecnie w życiu społeczno-politycznym? Jest to ideologia politycznej poprawności. chce wprowadzić ducha rozłamu. Duch rozłamu, którego wielu by chciało wprowadzić, polega na zastępowaniu tego, co naturalne i spontaniczne tym, co odgórnie narzucone. Widać to na przykładzie języka mówionego. Na przykład kochający inaczej. O co chodzi w tej zbitce słów? Chodzi o to, że każdy sposób okazywania i przeżywania miłości jest tak samo dobry. Normą staje się cokolwiek. Normą jest wszystko. Samo pojęcie normy przestaje mieć znaczenie. Prawdą jest cokolwiek i każdy ma swoją prawdę. Ideologa politycznej poprawności pozornie rodziny w ogóle nie atakuje. Tylko tyle, że wprowadza inne pojęcie rodziny. Na przykład w postaci związków jednopłciowych. Jeszcze się toto rodziną nie nazywa, jest to jednak już rodzina inaczej. Zrównana wszelako gdzieniegdzie w prawach z rodziną tradycyjną.

Drugim zagrożeniem jest dominujący dziś sposób funkcjonowania. Ponieważ rodzina jest terytorium, na którym dominują stosunki naturalne, w związku z tym, na rodzinę rzuca się masę podejrzeń. Rodzina jest wskazywana jako przestrzeń zagrażająca dziecku. Aby to zagrożenie zminimalizować, mamy prawa dziecka. Sprawdzaniem przestrzegania praw dziecka zajmuje się urzędnik państwowy. W relacjach między członkami rodziny pełni on rolę sędziego. To on rozstrzyga. On ma nad rodziną władzę. Naprawdę ma. Może zarządzić zabranie dzieci.

Rodziny patologiczne istnieją. Tak jak istnieją ludzie z zaburzeniami wzrostu i wagi. Jednak budynki użyteczności publicznej i różnego rodzaju urządzenia projektowane są przy uwzględnieniu pewnej ujednolicającej normy. Podobnie Prawo powinno być stanowione dla sytuacji normalnych, nie dla patologii. Te ostatnie bowiem mają charakter wyjątkowy. Dla sytuacji patologicznych są paragrafy Prawa Karnego.

Podobnie dzieje się w relacjach intymnych. Mamy tu dwie, przeciwstawne sobie tendencje: z jednej strony wyznawcy politycznej poprawności bardzo krytykują Kościół za głoszenie moralności. Ksiądz nie będzie mi wiadomo gdzie zaglądał. Z drugiej zaś strony, ci sami ludzie, ze sposobu zaspokajania swych potrzeb na tym polu czynią podstawową kwestię prawno-polityczną. Nagle okazuje się, że sfera intymna, do tej pory bardzo intymna, do której władza państwa nie wkraczała, jak długo sfera intymna dotyczyła ludzi pełnoletnich, wyrażających zgodę na działanie w tej materii, oto teraz urasta do rozmiarów centralnej kwestii politycznej, wokół której obraca się cała polityka.

Europę wzniesiono na trzech fundamentach: na greckim stosunku do prawdy (przekonanie o jej istnieniu, o jej obiektywności, czyli ze nie zależy od niczego, o jej dostępności umysłowi ludzkiemu, jej poszukiwanie zaś jest moralną powinnością człowieka). Drugi fundament to zasady Prawa Rzymskiego: prawo nie działa wstecz, domniemanie niewinności, prawo do obrony, chcącemu nie dzieje się krzywda. Trzeci fundament to Chrześcijaństwo z przekonaniem, że każdemu człowiekowi, niezależnie od jej/jego sytuacji, należy się szacunek i minimum godności, jest bowiem dzieckiem Bożym. Gdy zapytano pewnego Polskiego, niewierzącego filozofa, pana profesora Kotarbińskiego, co go powstrzymuje przed czynami niegodziwymi, odpowiedział, że serce.

Współcześnie dokonująca się manipulacja polega na szermowaniu hasłami pozornie oczywistymi. Na przykład: neutralność światopoglądowa. Tymczasem jest to pojęcie wewnętrznie sprzeczne. Podstawową funkcją każdego państwa jest ustanawianie praw. Czynią to państwo decyduje o obowiązującej na jego terytorium etyce. Ponieważ zaś każda etyka zakotwiczona jest w jakimś, uzasadniającym jej normy oraz ich hierarchię światopoglądzie, to tym samym państwo dokonuje wyboru jakiegoś światopoglądu. Żeby to sobie wyjaśnić na przykładzie może drastycznym, lecz dzięki temu wymownym: był sobie tak pan Kaddafi. Kiedyś rządził Libią. Chciał on rozszerzenia Islamu na cały świat i wysłał swoich misjonarzy m. in. na Nową Gwineę. Wysłannicy Kadafiego pouczali Papuasów, że nie należy zjadać ludzi. Papuasi odpowiedzieli: Czemu nie? Ludzkie mięso jest smaczne. Hasło neutralności światopoglądowej, potraktowane poważnie, jest antypaństwowe. Hasło neutralności światopoglądowej maskuje dążenie do usunięcia z przestrzeni publicznej światopoglądu chrześcijańskiego.

Jest nadzieja, mała, bo mała, ale jest, że to się nie uda. Sporo zależy od nas, od zaangażowania każdej i każdego z nas w obronę wiary oraz od jakości naszego udziału w życiu społeczno-politycznym Ojczyzny.

NAUKI STANOWE DLA OJCÓW.

Konferencja I. Dzieci już są ludźmi. O tym, jak ojcowie winni traktować uczucia swoich dzieci.

Doświadczenie ojcostwa w sposób szczególny domaga się świadomego wysiłku na rzecz bezinteresownej postawy od chwili przyjścia dziecka na świat. Matce inspirowanej silnym instynktem macierzyńskim łatwiej jest przyjąć postawę ofiarnego dawania siebie dziecku. Mężczyźnie nieprzygotowanemu do ojcostwa, u którego też instynkt ojcowski budzi się nieco wolniej, trudno jest spontanicznie przyjąć postawę bezinteresownej miłości. Ojcowska bezinteresowność jest najpierw owocem decyzji serca i wysiłku woli, a nie odruchem rodzicielskiego instynktu.

Kiedy dziecko przychodzi na świat, całe życie rodzinne z konieczności musi się skupić na nim. Jest ono wówczas najważniejsze. I choć jest najmniejsze, wymaga najwięcej. Dziecko jest jedną wielką potrzebą, jednym wielkim żądaniem, które - jeżeli nie chcemy go zranić - musi być spełnione. Domaga się wszystkiego, w zamian ofiaruje jedynie swoje własne istnienie. Kiedy mężczyzna posiada rozwinięty instynkt ojcowski, ten jeden dar nagradza po wielekroć wszystkie ponoszone trudy i ofiary dla dziecka.

Dojrzałość emocjonalna ojca.

Małe dziecko - niemowlę jest istotą zbyt słabą i kruchą, aby było w stanie nawiązać jako pierwsze więź z ojcem. I choć podejmuje ono nieraz ogromny wysiłek przyciągnięcia uwagi ojca, to jednak samo nie jest w stanie zbudować tej więzi. Konieczna jest do tego inicjatywa i zaangażowanie uczuciowe ojca. Mężczyzna dojrzały uczuciowo , który zbudował silną więź z żoną, łatwo zbuduje ją także z dzieckiem. Będzie nim emocjonalnie zainteresowany. Dziecko będzie przyciągać jego uwagę, budzić jego troskę, serdeczność i współczucie. Relacja z dzieckiem sprawi poczucie dumy i radości. Ojciec nie będzie nudził się w obecności dziecka. Dojrzałość emocjonalna przejawi się w bezwarunkowej akceptacji dziecka, spontanicznym, bezinteresownym kontakcie z nim i chęci poświęcenia mu czasu.

Natomiast mężczyzna emocjonalnie niedojrzały, uczuciowo nastawiony przede wszystkim na branie, zależny w niewolniczy sposób od osób i rzeczy, nie będzie w stanie nawiązać głębszego kontaktu emocjonalnego z dzieckiem. Będzie stał z boku, nie angażując się zbytnio w budowanie więzi. Pielęgnowanie dziecka, przebywanie z nim, rozmowa czy zabawa wyda mu się mało ciekawym i niemęskim zajęciem. Ponieważ w sposób nieświadomy szuka niemal we wszystkim zadowolenia uczuciowego, nie stać go na bezinteresowny dar uwagi, energii i czasu. Bawiąc się z dzieckiem będzie miał wrażenie, że marnuje swój cenny czas. Łatwo też będzie tracił cierpliwość wobec dziecka, które nie potrafi dostosować się do jego uczuciowo zmiennych nastrojów, potrzeb i pragnień. Wielu ojców zbyt późno dostrzega swoje zaniedbania w nawiązywaniu więzi emocjonalnych z dziećmi* Dopiero w okresie dorastania dzieci ojcowie często dostrzegają, że niewiele ich ze sobą łączy. Nie mają o czym z synem lub córką rozmawiać i czują się wobec nich obco.

Szacunek ojca dla przeżyć dziecka.

Dzieci nie będą dopiero, ale już są ludźmi, tak ludźmi są, a nie lalkami; można przemówić do ich rozumu - odpowiedzą nam, przemówimy do serca - odczują nas. Dzieci są ludźmi, w duszy ich są zadatki tych wszystkich myśli i uczuć, które my posiadamy. Te słowa Janusza Korczaka uczą nas szacunku dla przeżyć dziecka, które posiadają tę samą wartość, co przeżycia każdego innego człowieka dorosłego. Dojrzałe ojcostwo domaga się szacunku dla całego świata dziecięcych uczuć.

Miłość do dziecka wyraża się m. in. w szanowaniu jego uczuć, także tych, które mogą budzić niepokój rodziców: dziecięcego gniewu,. Lęku, zazdrości, obrażania się, itp. Wszystkie uczucia i przeżycia dziecięce domagają się akceptacji. Dziecko ma prawo do swoich uczuć tak samo, jak każdy dorosły człowiek. Uczucia dziecka mają tę samą wartość ludzką i są tak samo ważne, jak uczucia jego rodziców. Pomijanie, lekceważenie lub próby dławienia uczuć dziecka, przy jednoczesnym eksponowaniu i podkreślaniu przez ojca wagi jego własnych uczuć, jest formą oczywistej niesprawiedliwości wobec małego, bezbronnego człowieka.

Kiedy ojciec dławi uczucia dziecka, pokazując z gniewem własne negatywne emocje, jest to zawsze forma krzywdy wyrządzonej dziecku. Stąd też reakcje typu: Ty mnie nie denerwuj. Ty mnie nie złość - są często naciskiem na dziecko, aby nie okazywało swoich uczuć. Matki nie powinny tez straszyć dzieci uczuciami ojca i odwrotnie: Tata będzie zły, kiedy się o tym dowie. Mama znowu będzie się źle czuła, jeżeli będziesz się tak zachowywał. Dziecko ma prawo do poszanowania tego, kim jest i czym ono żyje. Przyjęcie i szacunek dla uczuć dziecka są potrzebne tym bardziej dlatego, że dziecko nie ma jeszcze możliwości zdystansowania się do nich i nie potrafi pokierować światem swoich uczuć. Poprzez przyjęcie uczuć dziecka rodzice dają mu świadectwo, że świat ludzkich uczuć jest bardzo ważny i nie należy się go obawiać. Należy nim jednak świadomie i z zaangażowaniem kierować.

Zaprzeczanie uczuciom dziecka uniemożliwia mu rozwój uczuciowy, a w konsekwencji także i duchowy. Dziecko, obawiając się surowego osądu i gniewu rodziców, szczególnie zaś gniewu ojca, może dławić i ukrywać prawdziwe uczucia. Może udawać przed sobą i przed rodzicami, że doznaje takich odczuć, jakich życzą sobie w rodzice. Jeżeli rodzice nie szanują uczuć dziecka, ono zamyka się w sobie, staje się sztywne w swoich reakcjach i zachowaniach emocjonalnych. Dzieci, które obawiają się okazywania uczuć negatywnych, ponieważ były za nie karane, stają się skryte, nieodstępne i nieufne. Obawiają się nie tylko wyrażania swoich uczuć, ale także obawiają się samych uczuć.

Zbudowanie więzi z dzieckiem domaga się więc wrażliwości ojca wobec jego uczuć. Brak jej może sprawić, że przytłoczy on swoimi surowymi i mało zrównoważonymi reakcjami emocjonalnymi kruchą jeszcze uczuciowość dziecka. Ojciec, który nie dostrzega nierównowagi istniejącej między jego dorosłą uczuciowością a uczuciowością dziecka, może w sposób nieświadomy tę przewagę wykorzystać przeciwko dziecku.

Umiejętne potraktowanie uczuć dziecka wymaga od ojca pewnej kultury uczuciowej. Tylko dzięki niej może on docenić i uszanować uczucia dziecka i odpowiedzieć na apele w nich zawarte. Ojciec, nieświadomy swoich uczuć, może ranić dziecko przerzucając na nie cały balast swoich nieopanowanych i niedojrzałych uczuć. Zbyt często powtarzane słowa: Robię to dla dobra dziecka - mogą być próbą uspokojenia nieczystego sumienia, które przeczuwa dwuznaczność pewnych posunięć wychowawczych, naznaczonych nieraz uczuciową przemocą. Wychowanie do ojcostwa domaga się od mężczyzny świadomego zaangażowania w pracę włąsną dojrzałą uczuciową. Niemal wszystkie ludzkie zachowania mają charakter symboliczny. Za określonymi słowami, gestami, odruchami kryją się konkretne treści, przeżycia, odczucia, myśli, które ludzie wzajemnie sobie komunikują; zadowolenie, radość, odwegę, pokój, szczęście, wdzięczność lub też przeciwnie: niezadowolenie, lek, niepokój, bunt, gniew, rozżalenie, itp. dziecko także pragnie zakomunikować rodzicom swoje odczucia.

Trudność małego dziecka polega na tym, że nie potrafi ono nazwać swoich odczuć i przeżyć. Rodzice muszą się nieraz domyślać, co dziecko pragnie wyrazić jakąś reakcją czy zachowaniem. Trzeba im dopiero nauczyć się odczytywania treści symboli, którymi dziecko się posługuje, aby je rozumieć. Dziecięce lęki, nieśmiałość, stany apatii, konflikty z rówieśnikami, niepowodzenie w szkole, nadpobudliwość, częsty płacz, stosowanie przemocy wobec młodszych, znęcanie się nad zwierzętami, zbytnie zainteresowanie włąsną seksualnością - w takich zachowaniach dziecka należałoby odczytać treści emocjonalne, które one zawierają. Skoro dziecko nie potrafi odpowiedzieć rodzicom o tym, co przeżywa, wówczas jest ono uzależnione od intuicyjnych zdolności swoich rodziców. Ojciec, mając dobry kontakt z dzieckiem, jakimś szóstym zmysłem potrafi odebrać to, co dziecko pragnie zakomunikować mu swoim językiem symboli, oznak i apeli. Do tego jednak niezbędna jest świadomość, że reakcje i zachowania dziecięce - podobnie jak wszystkie ludzkie zachowania - są bardzo złożone, stąd też niełatwo jest odczytać najgłębszą symbolikę dziecięcej ekspresji.

Zrozumienie dziecka poprzez odczytanie jego reakcji i emocji wymaga głębokiego z nim kontaktu. Dzięki umiejętności nawiązania kontaktu rodzice stwarzają dziecku odpowiedni klimat sprzyjający wypowiedzeniu jego uczuć na miarę dziecięcych możliwości. Zasadniczymi trudnościami w rozmowach ojców ze swoimi dzieci i są: ich niewrażliwość, obojętność, uczuciowa powierzchowność, zahamowania emocjonalne.

Ojciec może rozumieć dziecko tylko wówczas, kiedy będzie rozumiał siebie samego; może mieć wgląd w uczucia i reakcje dziecka, jeżeli posiądzie sztukę rozeznania tego, co sam przeżywa wewnętrznie. Mężczyzna, który obawia się swoich własnych uczuć, będzie unikał rozmowy z dzieckiem na temat jego przeżyć.

W odczytywaniu symboliki i zachowań dziecka ważną rolę może odgrywać usposobienie i charakter dziecka, które ujawniają się stopniowo w miarę jego dorastania. Każde dziecko jest inne, inna jest jego wrażliwość uczuciowa, zainteresowania, inteligencja i intuicja. I chociaż rodzeństwo, bracia i siostry, wychowują się na ogół w tych samych warunkach to jednak ich charaktery, a więc i spontaniczne zachowania oraz reakcje są przeważnie bardzo zróżnicowane. I tak np. zdarza się, że jedno dziecko od początku bywa uparte, nieustępliwe, obstaje przy swoim, podczas gdy jego rodzeństwo, brat czy siostra, mogą być: spokojne, ciche, uległe. Wyjaśnienie przyczyn tych różnic bywa bardzo trudne. Matka, która przebywa z dziećmi na co dzień, obserwuje je uważnie, łatwiej natomiast, którzy mają rzadszy kontakt ze swoimi dziećmi, mogą mieć trudności w dostrzeganiu różnic charakterów, co sprzyja skłonności do zbytnich uproszczeń w odczytywaniu symbolicznych zachowań swoich dzieci.

Pozwolić dziecku wypowiedzieć swe uczucia.

Dziecko od pierwszych chwil swojego istnienia w sposób spontaniczny i naturalny wyraża swoje odczucia, domaga się przez to odczytania ich, przyjęcia i odpowiedzi na wołanie w nich ukryte. Kiedy dziecko uśmiecha się lub płacze, jest to komunikat wyrażający prośbę skierowaną do matki lub ojca. Lekceważenie uczuć dziecka odbierane jest przez nie jako wyraz opuszczenia. Dziecko doświadcza wówczas, że jego wołanie zostaje bez odpowiedzi i czuje się osamotnione.

Dzieci w sposób bardzo spontaniczny wyrażają zarówno swoje uczucia pozytywne: radość, zadowolenie, sympatię, miłość, jak też uczucia negatywne: złość, gniew, zazdrość, lęk. Odruchowość uczuć jest wielkim darem okresu dzieciństwa. Dzięki niej rodzice mogą dowiedzieć się, czym dziecko żyje i nawiązać z nim głębszy kontakt. Mogą rozmawiać z nim o jego wewnętrznych doznaniach. Akceptacja i szacunek dla uczuć dziecka przez dorosłych pomaga zachować spontaniczność i naturalność reakcji nie tylko w okresie wczesnego dzieciństwa, ale także w okresie dojrzewania w życiu dorosłym.

Nie można jednak tak naprawdę szanować i akceptować uczuć dziecka, jeżeli nie pozwala się dziecku wyrazić ich w szczerym, ufnym i otwartym dialogu. unikać jednak należy pytań wprost o te uczucia, które dla dziecka są krępujące i mogą je zawstydzać i upokarzać. Wiele uczuć ludzkich ma charakter intymny. Pytanie zadane wprost o niektóre uczucia może zostać odebrane jako wdzieranie się rodzica w osobistą, intymną sferę doznań dziecka. Trzeba raczej zachęcać dziecko do tego, aby opowiadało o tym, co go spotyka, czym żyje. Rodzice winni wyrazić raczej zainteresowanie zdarzeniami, faktami z życia dziecka, a nie tyle jego uczuciami. opowiadając o swoich sprawach dziecko - o ile zechce - da wyraz swoim emocjom. Trzeba zatem zachęcać dzieci do tego, aby opowiadały o tym, jak przeżyły dzień, co je w ciągu dnia spotkało. Kiedy zaś dziecko opowiada o zdarzeniach, można dyskretnie przemycić także pytanie o jego uczucia. Może to być zaproszenie do wypowiedzenia tego, czym ono żyje, szczególnie zaś tego, co ciąży mu na sercu. Dziecko, które ma zaufanie do rodziców, nie ma większych trudności w ujawnieniu swoich uczuć. Łatwo opowiada o tym, kogo w klasie lubi, a kogo nie; co mu się podoba, a co je złości. Im bardziej intymne uczucia, tym bardziej potrzebna jest większa ostrożność rodziców w rozmowie o nich.

Szacunek i akceptacja uczuć nie są pochwałą emocji dziecka, które nie zależą od niego i dlatego nie są ani jego zasługą ani też winą. Szacunek dla uczuć dziecka nie może oznaczać zachęty do ślepego, bezkrytycznego postępowania zgodnie z uczuciami. Dziecko winno mieć świadomość, że akceptacja uczuć domaga się jednocześnie kierowania nimi i panowania nad nimi.

Kiedy młody człowiek doświadcza wielu gwałtownych odczuć, z którymi z trudem sobie radzi, najlepszym sposobem na wyciszenie emocji jest rozmowa, w której może je wypowiedzieć. Dopiero w trakcie werbalizacji uczuć możemy je zrozumieć i określić. Gwałtowność uczuciowa mija, kiedy znajdzie ujście przed osobą zaufaną; opanowanie jej staje się wtedy łatwiejsze. rodzice winni bardzo uważnie słuchać, kiedy dziecko opowiada o swoich przeżyciach. Ojcowie mogą napotkać w tym zakresie na pewne trudności, gdyż zazwyczaj wolą działać niż rozmawiać, ale nie powinni zaniedbywać także ustnej formy kontaktu z dzieckiem.

Najlepszą formą zaproszenia dziecka do wypowiedzenia jego uczuć jest podzielenie się z nim własnymi przeżyciami. Rodzice mogą oczywiście nawiązywać do okresu życia, kiedy sami byli dziećmi. Wspomnienia rodziców z okresu dzieciństwa są dla ich dzieci bardzo interesujące. Mogą one bowiem przeglądać się w nich, jak w lustrze. Syn dziwi się wówczas, że jego wielki i silny tata był kiedyś małym chłopcem, jak on sam teraz. Takie opowiadania wprowadzają też w relację dziecka z ojcem element partnerstwa i równości. Wypowiadając przed dzieckiem uczucia, rodzic winien mieć na względzie młody wiek słuchacza oraz jego potrzeby i pragnienia. Nie można dziecka obarczać swoimi ciężkimi przeżyciami i trudnościami życiowymi. Opowiadanie dziecku o sobie ma być jedynie świadectwem własnej otwartości, szczerości i zaufania. Kiedy dostrzega ono otwartość rodzica, spontanicznie budzi się w nim pragnienie zaufania. Zaufanie rodzi zaufanie, otwartość rodzi otwartość, szczerość rodzi szczerość.

Rozmowa o sprawach osobistych, o uczuciach dziecka wymaga jednak czasu. Trzeba nieraz z dzieckiem spędzić dłuższą chwilę i rozmawiać z nim o niczym, by mogło ono stopniowo nabrać zaufania i zacząć mówić o tym, co przeżywa. Kiedy ojcu brak czasu, lepiej jest wówczas nie rozpoczynać rozmowy o trudnych sprawach. Ważne i trudne rozmowy wymagają dłuższego czasu i cierpliwości. Dziecku niezbędne są komfortowe warunki do tego, by mogło wypowiedzieć się do końca. Znalezienie czasu na dłuższą rozmowę z dzieckiem to dla wielu ojców trudne zadanie. Jeżeli jednak rodzice chcą dobrze wychować swoje dzieci muszą dla nich znaleźć czas. Doświadczenie wielu rodziców pokazuje, że najlepszym czasem w ciągu dnia, w którym dziecko może opowiedzieć ojcu i matce o swoich uczuciach, jest pora wieczorna.

Ostrożnie z wartościowaniem moralnym.

Zbyt pochopne wartościowanie moralne reakcji zachowań dziecka jest niemal powszechnym błędem wychowawczym. Rodzice usiłują wpłynąć w ten sposób na zmianę postawy dziecka. Reakcje i zachowanie małego dziecka nie podlegają jeszcze pełnej ocenie moralnej. Nie ma ono bowiem dojrzałej świadomości moralnej, by mogło w pełni odpowiadać za swoje odruchy i reakcje. trzeba je raczej odbierać jako znaki, symbole pewnej rzeczywistości dziecięcej, która się kryje za nimi. Jeżeli dziecko zachowuje się w niewłaściwy sposób, wówczas rodzice winni zadawać sobie pytanie, co chce ono im przez to powiedzieć? Jaki jest powiązanie zachowania dziecka (szczególnie wówczas, kiedy ono się powtarza) z ich postępowaniem wobec niego? Rodzice winni czuć się zobowiązani do odczytywania tego, co kryje się za powtarzającymi się niewłaściwymi reakcjami i postępowaniem dziecka.

Odczytując symbolikę reakcji i zachowań dziecka trzeba mieć jednak nieustannie na uwadze jego kruchość w każdym wymiarze: fizycznym, psychicznym, emocjonalnym. Dziecko, nie mając jeszcze dojrzałej świadomości moralnej, nie zdaje sobie w pełni sprawy, dlaczego jedno zachowanie jest dobre a inne złe. Ostra nagana moralna odbierana jest przez dziecko nie tyle jako ocena moralna jego postępowania, ile raczej jako brak akceptacji. Nagany o charakterze moralnym wzbudzają raczej lęk przed odrzuceniem i nie mają większego wpływu na moralne postępowanie dziecka. Zachęcają jedynie do dławienia spontanicznych odruchów dziecka. Zachęcając jedynie do dławienia spontanicznych odruchów i reakcji. Ocenę moralną dziecko postrzega najczęściej jako zadowolenie lub dezaprobatę matki czy ojca. Dopiero w miarę dorastania potrafi odróżnić reakcję uczuciową matki lub ojca od zasady - normy moralnej, w imię której jest ono napominane. Jeżeli dziecko jest często osądzane i karane, narasta w nim nie tyle większa świadomość moralna, ile raczej poczucie braku akceptacji i niesprawiedliwego traktowania przez rodziców. Rodzice winni mieć świadomość, że zasadniczą normą moralną dla dziecka jest najpierw ich własne postępowanie. w sposób nieświadomy i odruchowy naśladuje ono najczęściej to, co zauważa w ich postępowaniu.

Szczególną bliskość i zrozumienie winien ojciec okazać dziecku w momentach dla niego bardzo trudnych: w chwilach choroby, porażek szkolnych, odrzucenia przez rówieśników, stanów zniechęcenia i smutku, utraty bliskiej osoby, itp. kiedy dziecko cierpi, nie wystarcza sama bierna obecność. Niezbędne jest czynne wyrażanie współczucia. W chwilach trudnych dziecko potrzebuje świadomości, że jest przez ojca w pełni rozumiane.

Współczucie matczyne różni się nieco od ojcowskiego. W sytuacjach trudnych matka przekazuje dziecku przede wszystkim dużo ciepła i serdeczności. Jej współczucie jest pewną formą litości, przez co chciałaby uchronić dziecko nie tylko przed cierpieniem, ale także przed wysiłkiem i trudem. Matka związana z dzieckiem silnymi więzami uczuciowymi może ulegać skłonności do zbytniego litowania się nad nim. Może też zwalniać je od wysiłku. Kiedy dziecku okazuje się zbyt dużo matczynego współczucia, może ono nadmiernie rozpamiętywać swoje cierpienie, skupiać się na nim i pogrążać się w litości nad sobą. Stąd też współczucie winno być dopełnione współczuciem ojcowskim.

Obecność ojca przy dziecku w chwilach jego cierpienia bywa może mniej ciepła, ale ma wiele zalet, które mogą pomóc dziecku w stawieniu czoła trudnościach życia. Ojciec będąc bardziej zdystansowany, zarówno wobec uczuć własnych jak i dziecka, może je zaprosić do wewnętrznego wysiłku, zmierzającego do pokonywania skupiania się na cierpieniu i zbytniego litowania się nad sobą. W ten sposób ojciec może uczyć swoje dziecko, w szczególności syna, męstwa w przeżywaniu cierpienia. Jest to ważna szkoła pokonywania skupiania się na sobie i swoich odczuciach, by móc myśleć także o innych. jeżeli choć w minimalnym stopniu dziecko potrafi w chwilach cierpienia oderwać się od siebie, zdoła również zwalczyć skupianiu się na sobie w innych silnych stanach uczuciowych i zmysłowych. Ojcowskie współczucie jest dziecku potrzebne szczególnie wówczas,$kiedy jest ono trochę przewrażliwione na swoim punkcie i ma skłonność do litowania się nad sobą. Takie ojcowskie towarzyszenie i współczucie potrzebne jest szczególnie w chorobie syna, który pozostaje pod przemożnym wpływem matki.

Ale i tutaj konieczna jest ojcowska wrażliwość, by wyczuć rzeczywisty stan zdrowia dziecka i dostosować do niego swoją ojcowską zachętę do odwagi. Jeżeli dziecko byłoby bardzo chore, wówczas zachętę nabrania dystansu wobec cierpienia mogłoby odebrać jako brak zrozumienia i lekceważenia choroby; drobne zaś przejawy dobrego humoru - przyjąć z niesmakiem. Pierwszą reakcją ojca w chorobie dziecka, winno być więc współczucie. Możliwość nawiązania bliskiego kontaktu z dzieckiem w czasie jego choroby będzie zależeć także od tego, jak uprzednio ojciec zbudował z nim więź. Brak zainteresowania dzieckiem w chwilach trudnych jest przez nie odbierany jako potwierdzenie obojętności ojca.

Trudne chwile syna lub córki mogą być dla ojca stosowną okazją do nawiązania bliskiej łączności z dzieckiem oraz naprawienia zaniedbań w budowaniu więzi przyjaźni i zaufania między nimi. W czasie choroby ojciec może łatwiej przekonać swoje dziecko, szczególnie zaś syna, że tak naprawdę bardzo go kocha, troszczy się o niego i Zależy mu na nim, nawet jeżeli nie zawsze wzajemne relacje pomyślnie się układały.

Ojcowskie poczucie humoru, które polega na umiejętności śmiania się przede wszystkim z siebie samego, as nie z innych, jest jedną z ważniejszych umiejętności, która bardzo pomaga w wychowaniu dzieci. dzięki niej ojciec pokazuje dziecku, jak nabrać nieco dystansu do siebie i własnego cierpienia. Takie poczucie humoru potrzebne jest szczególnie w różnych sytuacjach trudnych.

Wychowywanie do szacunku dla uczuć drugiego człowieka.

Przyjmując wszystkie uczucia dziecka, rodzice winni mu jednak uświadamiać, że nie może ono ulegać bezwolnie swoim uczuciom. Dziecko można stosunkowo łatwo przekonać, że działanie pod wpływem gniewu, złości czy zazdrości może innym sprawić cierpienie i ból. Akceptacja zazdrości czy gniewu dziecka przez rodziców nie jest równoznaczna z zachętą do kierowania się tymi uczuciami. Uznanie uczuć dziecka świadczy jedynie o tym, że jest ono kochane niezależnie od tego, jakie jest i co przeżywa. Szacunek dla uczuć dziecka jest potwierdzeniem miłości do niego, która nie jest niczym uwarunkowana.

Szanując i akceptując emocje dziecka, rodzice winni je wychowywać do szacunku dla uczuć innych osób. W miarę jego dorastania winni też domagać się szacunku dla swoich uczuć. Kiedy dzieci są już nieco starsze, rodzice mogą mówić im o swoich uczuciach, których doznają w kontekście ich nieodpowiedniego zachowania. Winni to jednak czynić w atmosferze spokoju i życzliwości wobec dziecka. Wypowiedzenie własnych uczuć w takich sytuacjach może być dla dziecka ważnym komunikatem o jego zachowaniu. Przekraczanie pewnych granic ludzkich i moralnych jest dla innych bolesne. Dzieci na ogół mają duża intuicję i dobrze wyczuwają, jakim zachowaniem mogą sprawić komuś przykrość. Konieczne jest tu jednak ogromne wyczucie rodziców, aby wypowiedzenie własnych uczuć wobec dziecka nie przerodziło się w swoiste terroryzowanie go własnymi niezrównoważonymi reakcjami emocjonalnymi.

Jak zareagować w konkretnej sytuacji na gwałtowną reakcję uczuciową dziecka pozostanie zawsze otartym problemem. Każda z nich jest nieco inna. Mimo rozeznania istnieje możliwość popełnienia błędu. Rodzice nie powinni ani od siebie ani od dzieci wymagać idealnych reakcji i zachowań. To nie pojedyncze konflikty lub inne trudne zdarzenia decydują o wychowaniu dziecka. Liczy się przede wszystkim stały klimat serdeczności, troski, zrozumienia, poczucia bezpieczeństwa. Jeżeli taki klimat istnieje, dzieci łatwo wybaczają rodzicom ich sporadyczne pomyłki, błędy czy też uniesienia emocjonalne.

Konferencja II. Przygotowanie do ojcostwa.

Co trzeba przekazać chłopcu, żeby mógł on w sposób prawidłowy, zrealizować wielkie zadanie odpowiedzialności za rodzinę? Odpowiedź można znaleźć w wizji człowieka JP II: Wszystkie problemy rodziny rozwiązuje Boże pochodzenie.

Problem tożsamości.

Mody chłopak musi poznać swoja tożsamość nie tylko jako mężczyzna, ale przede wszystkim jako człowiek, stworzony na obraz Boży. Człowieczeństwo stoi na pierwszym planie i dzięki temu, że posiada przywilej nieśmiertelności duszy, zostało odróżnione od świata zwierzęcego. Zatem niezwykle istotną rzeczą jest uświadomienie chłopakowi jego nieśmiertelności. Stanowi on dar nietykalny, ale zarazem jego zadaniem, które należy starannie i odpowiedzialnie wypełnić, by móc z niego czerpać. Gdy człowiek żyje w perspektywie śmierci i tego, co po niej, żyje na miarę swego powołania do nieśmiertelności.

Świadomość rodzicielstwa.

Pojęciem człowieczeństwa łączy się pojęcie płciowości, czyli człowiek musi być postrzegany jako istota cielesna, obdarzona życiem biologicznym, które ma swoją strukturę i kierunek - odmienny w zależności od płciowości. Płciowość została skierowana do specyficznych zadań i jest nierozłącznie zawiązana z możliwością przekazania życia, tzn. żeby człowiek mógł być ojcem i matką. Rodzicielstwo jest nieprawdopodobnym przywilejem, który otrzymują osoby ludzkie od swojego Stwórcy, mianowicie uczestniczenia w stwórczej roli Boga - Stwórcy. Bóg stworzył sobie pierwszych rodziców, a potem wyłącznie przy ich współpracy zaludnia ziemię.

Co więcej: ten Stwórca nie tylko powołuje człowieka do współpracy, ale będąc nieogarniony daje się ogarnąć, bo ludzie mogą sterować przekazywaniem życia; obdarowani wolną wolą mogą zmienić Boży plan. Podarowają przez Boga człowiekowi wolnością wyboru w dziedzinie wyborów jakie umożliwia mu postęp medycyny (np. różne metody planowania rodziny, radzenie sobie z niepłodnością, z niepomyślną diagnozą prenatalną) wybiera czasem drogi naruszające godność człowieka, jako współpracownika Boga w dziele stworzenia.

Sięgając za Karolem Wojtyła do księgi Rodzaju znajdujemy tam opis dwóch wielkich drzew. Pierwsze to drzewo Poznania, z którego Stwórca wyraźnie nie pozwala jeść, co wydaje się paradoksalne, bo stwarza człowieka rozumnego, a zabrania mu poznania. Jednak współczesność ukazuje głęboki sens tego zakazu, bo ciekawość człowieka może zagrażać istnieniu ludzkości. Drugie drzewo, przed którym Stwórca stawia anioła z mieczem ognistym, do Drzewo Życia. Człowiek współcześnie sięga po owoce Drzewa Życia i manipuluje życiem, co powoduje zagrożenie nie tylko dla rodziny, ale i dla całego rodu ludzkiego. Można sobie wyobrazić, że koniec świata nie będzie żadnym kataklizmem o charakterze przyrodni czym tylko ubezpłodnieniem człowieka. Manipulacje względem ludzkiej płodności i poczętego życia stanowią śmiertelne zagrożenie dla losów ludzkości i mogą spowodować nie tylko kataklizm cywilizacji Europejskiej, ale objąć całą populację Ziemi.

Tu oczywiście rodzi się problem stosunku do płciowości i osób odmiennej płci konkretnego a zwłaszcza młodego człowieka. Ogromnie ważną jest wizja kobiecości, jaką ma młody mężczyzna. Otrzymuje on bowiem (zwłaszcza poprzez przekaz medialny) spaczony obraz kobiety jako lalki, którą można się dowolnie bawić, a przecież dziewczyna została stworzona na obraz Boga i powołana jest do roli żony i matki. Zatem należy się jej szacunek i uznanie.

Ojcostwo nieprawdopodobnie hojne, potencjalne i permanentne.

Każdemu młodemu chłopakowi należy uświadomić jego odpowiedzialność za życie - nie tylko własne, ale i to, które może powołać do istnienia. Mężczyzna jest ojcem potencjalnie zawsze, ile razy zbliża się do kobiety. Ojcostwo jest stałe i wobec tego narządy, które posiada mężczyzna nie są do zabawy, ale do przekazywania życia. Dzisiejsza młodzież mając naście lat, dostaje podręczniki do fizjologii i anatomii i dowiaduje się z nich, że może tymi swoimi częściami ciała dowolnie dysponować i poddawać się pochodzącym z nich impulsom. Nie zostaje jej jednak przekazana wiedza o konieczności szacunku wobec nich. Św. Paweł wzywał do szczególnej troski o te narządy, o szczególny względem nich szacunek, bo one służą przekazywaniu życia. Chłopak powinien nauczyć się szacunku do własnego ciała i szacunku do kobiety powierzonej jego pieczy oraz panować nad sobą, gdyż nie wszystko mu wolno - wolno mu to, co nie jest krzywdą dla drugiej osoby i dla niego samego.

Potrzeba świadectwa.

Karol Wojtyła uczył pięknej miłości podkreślając, że każda prawdziwa miłość uczestniczy w Bożej miłości, miłości pięknej, tzn. oblubieńczej: on jeden dziewiczy, ona jedna dziewicza na całe życie zaprzysiężeni w świętym sakramencie małżeństwa. dzisiejsza młodzież, choć dostrzega wielkość tego wyzwania, jednak nie wierzy w możliwość sprostania wymaganiom, jakie ono stawia. Dlatego istnieje nagląca potrzeba dawania świadectwa - młodzi ludzie musza poznać, że są takie pary małżeńskie, które żyły w czystości przedmałżeńskiej, a potem jako mąż i żona stali się ojcem i matką, żyją ze sobą całe życie, nie rozwodzą się, nie zabijają dzieci, nie grzeszą antykoncepcją. Zwyczajnie stanowią małżeństwo, o którym mówił Paweł VI: Chrześcijańskie małżeństwo ma promieniować słodyczą i świętością, a nie konfliktem. Od SW II obserwuje się w Kościele odnowienie i wzmocnienie rodziny, dzięki powstawaniu ruchów katolickich, w których rodziny gromadzą się i wspierają, by wspólnie realizować świętość życia, do której powołał ich Pan Bóg. dzięki nim młodzież może zobaczyć wzór modlitwy i godny naśladowania. Młodzi powielają obserwowane wzorce zachowań zawsze, czy chcą czy nie chcą. wzorzec rodziców ma nieprawdopodobną siłę, której nie można w żaden sposób wymazać. Jednak nie tylko rodzice, ale wszyscy dorośli i całe środowisko, w którym rośnie i wychowuje się młody człosiek ma na niego ogromny wpływ. Otóż młodzież jest podatna zarówno na oddziaływanie dobra jak i zła, dlatego dorośli powinni poważnie potraktować swoją rolę w kształtowaniu osobowości młodego człowieka. Nie można zapominać o istnieniu osobowego zła - szatana, który sieje kąkol i jako stworzenie inteligentniejsze od człowieka niszczy go jako dzieło Boże.

Formacja duchowa młodych.

Jedną z podstawowych funkcji ojca jest przekazanie nowemu pokoleniu wiary w Boga. Jeżeli ojciec rodziny nie jest w stanie podołać temu obowiązkowi, wówczas przechodzi on na ojca duchowego, kapłana. Dlatego w czasach kryzysu ojca biologicznego, tak ważna jest rola ojca duchownego, tzn. mężczyzn, którzy sprawują nad chłopcami funkcję doradcy, powiernika, przyjaciela; którzy sprawują duchowe ojcostwo. Dlatego też potrzeba świętych kapłanów, świętych przewodników duchowych, by prowadzili ludzi przez święte życie do Boga.

Konieczna jest formacja sumienia młodego człowieka, gdyż, będąc narażonym na różne negatywne wpływy, może dojść on jedynie do względnego, nastawionego na przyjemność, materialistycznego widzenia rzeczy, nie dostrzegać ich ulotności, mierności, tego, że nie są warte ducha ludzkiego. Dlatego młodzi ludzie mogą nawiązać i pogłębić kontakt z Bogiem poprzez kapłana, a dzięki niemu poprzez Sakrament Pojednania. Ojciec Święty radził młodym, żeby się spowiadali co najmniej raz na miesiąc. Chłopiec, a potem mężczyzna nie może zapominać o tym, że posiada duszę i że ma ją żywić i oczyszczać. Cały problem sprowadza się właściwie do nawrócenia człowieka, a zatem jest to zadanie, które powinien podjąć Kościół i ludzie dorośli. Należy pamiętać, że bez wychowania chłopca nie można myśleć o dobrej rodzinie. Wychowanie to przede wszystkim formacja człowieka wierzącego, który przyjmuje Dekalog. Zatem jest tutaj miejsce na współpracę rodziny z parafią.

Koncepcja pięknej miłości Karola Wojtyły.

JP II jeszcze jako Karol Wojtyła, mówiąc o obcowaniu kobiety i mężczyzny podkreślał, że miłość wymaga podziwu i czułości, które są prawdziwymi znakami pięknej i głębokiej więzi. Nie można kochać bez podziwu. Nie można kochać kogoś, kogo się lekceważy, nienawidzi, czuje się wstręt. Musi być podziw. Podziw jest bezinteresowny, jeżeli obejmuje istotę człowieka, a nie jest ograniczony do wyglądu, zdolności, czyli tych rzeczy, które nie są zasługą człowieka. W całościowym ujęciu kobiecości i męskości oraz łączącej dwojga miłości, czymś oczywistym jest wzajemny podziw między kobietą i mężczyzną. Takie całościowe podejście jest wezwaniem i zobowiązaniem do rozwoju osobowego, dojrzałości psychicznej, wyrobienia szlachetnych cech charakteru, pogłębienia religijności, gdyż miło9sny podziw nie zjawia się bez przyczyny. Człowiek musi starać się tak pracować nad sobą, aby nabyć dobre cechy i ukształtować swój system wartości oraz tak postępować, by mógł być dla drugiego pociągający swoją psychiczną i duchową sylwetką oraz zasłużyć na jego podziw. Rodzice mają prawo być podziwiani przez dzieci, a dziecko ma prawo mieć takich rodziców, w tym takiego ojca, żeby go mogło podziwiać. Ten podziw jest warunkiem miłości.

Czułość natomiast jest bezinteresownym gestem ciała, który wyraża przyjęcie człowieka, czyli miłość do niego. JP II przypominał, że obcowanie kobiety i mężczyzny ma być najpierw na zasadzie odnoszenia się do siebie brata i siostry, a dopiero na tej bazie będzie mógł ktoś z siebie wydobyć inną, głębszą już postawę a całościowej miłości w oddaniu się drugiemu w ramach małżeństwa. Do chłopaków mówił: Naucz swoje ciało być ciałem brata. Naucz, bo czułości wbrew pozorom trzeba się uczyć, zwłaszcza dzisiaj, kiedy zamieniono czułość na znaki pożądania.

Karol Wojtyła rozróżniał pożądanie od uniesienia. W pożądaniu człowiek skupia się na tym, co może dostać dla siebie, jak drugi może mu się przydać, by zmaksymalizować przyjemność, w uniesieniu natomiast ogląda się osobę w całej prawdzie o niej, występuje zachwyt osobą jako taką, tym, kim ona jest. Chłopak ma patrzeć na dziewczynę nie pożądliwie, chcąc uzyskać od niej tylko przyjemność seksualną, ale widzieă ją w pełni jej osobowości i kochać miłością bezinteresowną, taką właśnie, jaka jest nierozerwalnie związana z czułością. Nie chodzi o to, żeby się zbliżyć do siebie, ale o to, żeby trzymając się za ręce przejść razem przez całe życie aż do wieczności. Małżeństwo jest planowane nie na próbę, ale na całe życie. Sztuką bowiem jest przejść przez życie w małżeństwie wiernym i nierozerwalnym i wzajemnie uświęcając się dojść razem do wieczności. Człowiek w małżeństwie ma kochać aż do śmierci. Miłość jest zadaniem i procesem całego życia, bo naprawdę można kochać co dzień więcej. I tak powinno być. Dzisiaj Cię kocham lepiej niż wczoraj, bo wczoraj nie umiałem tak dobrze, jak dziś. Jutro będę jeszcze więcej i jeszcze lepiej, jeszcze bardziej dojrzale.

Miłość wcale nie jest łatwa, miłość jest najtrudniejszą rzeczą na świecie. Kochać naprawdę, jest bardzo trudno i mało kto to potrafi. Dlatego JP II uczył młodzież: Uczcie się kochać, nie umiecie - to módlcie się i sam każdą Eucharystię kończył wezwaniem: Matko Pięknej Miłości, naucz nas kochać. Należy pokazać młodzieży wieczny punkt widzenia na ludzką miłość, którą ma pomimo trudności realizować. JP II pisał o miłości, która rozlewa się w ludzkich sercach, że jest trudem, ale człowiek nie powinien lękać się tego trudu, gdyż gdy złoży się go na ołtarzu miłości, wówczas wraca do osoby jako szczęście. Chodzi o to, żeby młodzież uwierzyła, że małżeństwo może stać się szczęściorodne, że rodzicielstwo może być szczęściodajne. Dlatego warto dogłębnie postudiować naukę JP II o małżeństwie, o roli ojca, o roli matki i realizować recepty na życie tam zawarte.

Konferencja III. Wychowanie do ojcostwa.

Panuje dziś dość rozpowszechnione przekonanie, że społeczeństwo dzisiejsze wykazuje znamiona braku ojcostwa w życiu społecznym, a zatem i w wychowaniu.

W swoim opracowaniu o ludzkiej miłości Jean Guitton wskazuje na doniosłość umieszczenia rozważań o płciowości w obrębie nauki o człowieku. Tym samym autor wskazuje drogę, którą winien postępować każdy, kto bada człowieka jak istotę płciową, a więc kto próbuje dokonać opisu czy analizy człowieka jako mężczyzny i kobiety. Wnioski wyciągane przez badacza będą zależne od tego, kim dla niego jest człowiek, jaką przyjmuje filozofię człowieka, czyli właśnie antropologię. Także poglądy etyczne zależne są ściśle od przyjętej wizji człowieka. Obszerna praca JP II: Mężczyzną i niewiastą stworzył ich jest świadectwem doniosłości spojrzenia na człowieka i na problematykę związaną z płcią i życiem płciowym człowieka. Nie chodzi tu tylko o analizę opartą na pracy rozumu jako naturalnej władzy człowieka. Tego rodzaju analizy nie prowadzą do jednoznacznych wniosków. Znajdziemy w nich wiele cennych spostrzeżeń, ale obraz człowieka, jaki malują, jest bardzo zróżnicowany. Konieczną zatem rzeczą jest uzupełnienie analiz rozumowanych tym, co sam Stwórca zechciał człowiekowi objawić o człowieku. JP II mówi o odpowiedniej wizji człowieka.

Próba przedstawienia całości procesu wychowania, a więc wspomagania młodego człowieka w formacji do ojcostwa, które jest przecież pojęciem ściśle związanych z płcią męską, wymagałaby:

1) zwrócenia uwagi na to, co wyróżnia osobę ludzką jako istotę płciową, od innych istot obdarzonych płcią (przede wszystkim od zwierząt) i wskazania na płynące z tej racji następstwa;

2) podkreślania relacyjnego charakteru pojęcia ojcostwa i macierzyństwa (męskości i kobiecości);

3) uchwycenia trudności, również moralnych, doświadczanych przez człowieka w dziedzinie jego męskości i kobiecości, a więc także ojcostwa i macierzyństwa oraz analizy procesu i sposobów radzenia sobie z tymi trudnościami. Chodzi tu o rzeczywistość skutków grzechu pierworodnego i drogi otwartej przed człowiekiem przez dzieło odkupienia w Chrystusie Jezusie;

4) zaproponowania oddziaływań wychowawczych, mogących przygotować młodego mężczyznę do podjęcia zadań ojcowskich.

Ze względu na ograniczone ramy tego opracowania, pragnę zwrócić uwagę na wybrane elementy omawianego zagadnienia.

Relacyjny charakter ojcostwa.

Męskość i kobiecość są pojęciami relacyjjymi. Kobiecość niejako odnajduje siebie w obliczu męskości, podczas gdy męskość potwierdza się przez kobiecość - zauważa JP II. Wyrażenia odnajduje się i potwierdza się nie odzwierciedlają całej pełni tej relacji. Mężczyzna jest mężczyzną, ponieważ są kobiety. Kobieta jest kobietą, ponieważ są mężczyźni. Po prostu: gdyby nie było kobiet, nie byłoby i mężczyzn. Byłby po prostu taki to a taki człowiek. Co więcej, wieloletnia obserwacja relacji między mężczyznami i kobietami skłania mnie do przeświadczenia, że mężczyzna jest kształtowany w swojej męskiej osobowości przez kobietę i kobieta jest kształtowana w swojej kobiecej osobowości przez mężczyznę. Kurko mówiąc, doświadczenia uczy, że takim mężczyzna jest mężczyzną, jakim go uczyni kobieta. Taką kobieta jest kobietą, jaka ją uczyni mężczyzna. To stwierdzenie budzi ogromny sprzeciw uosób, które przeżywają konflikty małżeńskie.

Skarżącym się mężczyzną staram się uświadomić, że taką właśnie żonę wybrali jako dorośli ludzie. Z reguły odpowiedź jest formułowana w rodzaju: Nie, ona się zmieniła. Mówię wtedy: Niech Pan uważa, co mówi. Jeśli to była tak wspaniała kobieta, że z całym zaufaniem swoje życia składał pan w jej ręce, a dopiero przy panu stała się tak uciążliwą, to co kierowało pana wyborem i jaka rolę pan odegrał jako mężczyzna i mąż?

Znacznie trudniej przyjmują takie uwagi skarżące się na mężów kobiety. Gdy żona twierdzi, że mąż zmienił się po ślubie, na pytanie: To dlaczego przy niej zmienił się w złego człowieka, jaką rolę odegrała w jego życiu, że ze wspaniałego, godnego całkowitego zaufania człowieka stał się tak okropnym tyranem? Nieszczęśliwa żona z głęboką urazą twierdzi, że jestem przeciw kobietom. A to nie tak. Jak to trudno zrozumieć, że prawdziwa miłość stara się pomóc drugiemu człowiekowi być lepszym, a nie tylko oczekuje, by się zmienił! Jak trudno zrozumieć, że istotą miłości jest dar z siebie, mający coś z bezinteresowności?

Powyższe rozważania są potrzebne, ab wskazać na to, że podobnie jak męskość i kobiecość są pojęciami relacyjnymi, pojęciami wzajemnie kształtujących się odniesień, tak samo pojęciami relacyjnymi są ojcostwo i macierzyństwo. Tak jak kobietę czyni matką mąż, tak też i męża czyni ojcem żona. Pojęcie ojcostwa obejmuje przynajmniej dwie relacje: relację do dziecka (relacja ojciec - dziecko) i relację do matki dziecka (relacja mężczyzna - kobieta, mąż - żona). Wskazuje na to treść czwartego przykazania: Czci ojca twego matkę twoją. Nie jest ono przykazaniem oddawania czci osobno ojcu, osobno matce. Spójnik i wskazuje na relację ojcostwa i macierzyństwa, relację, która zostaje przez Pana Jezusa podniesiona do bezwzględnie nierozdzielnej czy nierozłącznej.

Toteż jeśli mówi się o brakach czy niedostatkach w postawach ojcowskich, wskazuje się równocześnie na braki czy niedostatki w postawach macierzyńskich. Z naciskiem należy powtórzyć: relacja ojciec - dziecko jest jednocześnie i nierozłącznie związana z relacją mąż - żona. Jeżeli więc wyrażane są opinie o tym, że społeczeństwo współczesne jest społeczeństwem bez ojców, to oznacza to, że jest ono równocześnie społeczeństwem bez matek. Jest ono społeczeństwem, w którym są głęboko okaleczone relacje między mężczyznami i kobietami, co prowadzi do tego, że ani mężczyźni nie pomagają kobietom w ukształtowaniu ich kobiecości, a zatem i zdolności do postawy macierzyńskiej, ani kobiety nie pomagają mężczyznom w ukształtowaniu ich męskości, a zatem i zdolności do postawy ojcowskiej.

Zdaję sobie sprawę z tego, jak odległa jest taka opinia od potocznych przekonań. Przedstawia się na ogół wzorową miłość macierzyńską w przeciwieństwie do chłodnych i obojętnych ojców. Nie zwraca się zupełnie uwagi na to, żer zawierając małżeństwo, te osoby były dorosłe i podejmowały zadanie budowania wspólnoty małżeńskiej. Narzekanie na złych ojców jest wydaniem fatalnego świadectwa matkom, które jako żony nie potrafiły pomóc mężom być prawdziwymi mężczyznami i dobrymi ojcami, a pęknięcie więzi z mężami sztukowały zastępczą więzią z dziećmi, uzależniając dzieci, ograniczając ich rozwój do samodzielności, a w niejadnym wypadku mającą charakter uczucia wprost kazirodczego.

Tego rodzaju pęknięcia więzi małżeńskiej znajdują swój wyraz w pęknięciu więzi we współżyciu małżeńskim. Wskazuje na to fakt, że wiele kobiety nie jest zadowolonych ze współżycia w małżeństwie, że ogromna większość kobiet unika dziecka; chroni się przed dzieckiem, lęka się ciąży i macierzyństwa, taktuje więc dziecko jako wroga. Dzieci oczywiście odczuwają taką okaleczoną miłość matki, która narzeka na ojca, nic nie czyniąc, żeby pomóc mężowi w ukształtowaniu jego męskiej postawy. Jak wyglądało życie tej pary przed ślubem? Jakie były powody kierujące nimi przy zawieraniu małżeństwa? Jak wyglądała męskość takiego męża przed ślubem i kobiecość takiej żony przed ślubem? Czy mogą z prostotą opowiedzieć Dziecku o swojej miłości przed małżeństwem? Czy dziecko może być z nich dumne?

Jeśli jest mowa o kryzysie ojcostwa, to jest to w pewnym sensie nieporozumienie. Trzeba mówić o kryzysie więzi między mężem i żoną. Tworzenie tej więzi jest podstawowym zadaniem małżonków.

Formacja postawy ojcowskiej i macierzyńskiej.

Płeć jest właściwością nierozłącznie powiązaną ze zdolnością przekazywania życia. Człowiek jest istotą rozdzielnopłciową. Oznacza to, ze mężczyzna - to człowiek, w którego organizmie wytwarzane są męskie komórki rozrodcze - plemniki. Oznacza to też, że kobieta - to człowiek, w którego ciele wytwarzane są żeńskie komórki rozrodcze - jaja. Tylko tyle i aż tyle. Mężczyzna i kobieta różnią się od siebie układem rozrodczym, ale też pod wpływem innych procesów neurohormonalnych zachodzi u każdego z nich Szczególna praca całego mózgu.

U człowieka przekazywanie życia nie jest funkcją tylko biologiczną. Wiąże się właśnie nierozłącznie z tworzeniem relacji. Chodzi o więź między małżonkami, a potem również rodzicami, która w pragnieniach ludzi ma charakter trwały i wyłączny. Chodzi też o relacje rodzicielskie. Ponieważ wychowanie ma przygotować dziecko do samodzielnego, dorosłego życia w społeczeństwie, należy od samego początku procesu wychowania ukazywać dziecku rodzicielski sens płci. Chłopcu, gdy tylko około trzeciego roku życia rodzą się pytania o budowę ciała i o początek życia ludzkiego, trzeba uświadamiać, że jako chłopak - mężczyzna może być kiedyś ojcem. Podobnie dziewczynce trzeba wytłumaczyć, że jako kobieta może być w przyszłości matką. Przejawy dojrzewania zarówno u chłopca, a zwłaszcza u dziewczynki, trzeba spokojnie i wytrwale odnosić do zdolności rodzicielskiej. Daje to dziecku poczucie godności i powagi.

Trzeba stopniowo uświadamiać młodym ludziom, że wszystko, co czynią, czynią na rachunek swoich dzieci, że ich dzieci będą miały takiego 0ojca, jakim teraz chłopak jest chłopakiem, będą miały taka matkę, jaką teraz dziewczyna jest dziewczyną. Ta rodzinność myślenia, dostatecznie silnie uwewnętrzniona, będzie pomagała w rozumnym i odpowiedzialnym kierowaniu swoim postępowaniem.

W kształtowaniu postawy ojcowskiej i macierzyńskiej pomaga wykonanie pewnego ćwiczenia. Można polecić młodemu chłopakowi i młodej dziewczynie zastanowienie się nad tym, czego jako dzieci oczekiwaliby od ojca i od matki. Spisanie tych oczekiwań dziecka rysuje nam piękny obraz i piękny obraz matki. Należy młodym uświadomić, że takich właśnie cech będą oczekiwały ich dzieci od nich - jako od ojców i od nich - jako od matek. Taka analiza jest też częścią rodzinności myślenia. Wychowawca, który swoje oddziaływanie wobec dziecka odnosi do jego przyszłej godności jako ojca czy matki, zyskuje potężny czynnik motywujący proces samowychowania wychowanka.

Małżeństwo krok po kroku.

Bajki zawierają przekaz na temat małżeństwa (M), że żyli długo i szczęśliwie. Bardzo wiele osób wkracza w M z takim właśnie przekonaniem. Jednym z nowych współcześnie zjawisk jest lęk przed M.

Można wyodrębnić trzy zasady, istotne dla M:

1. Zasada odgraniczenia → pomiędzy małżonkami mogą powstawać bardzo różne granice. Może być g sztywna, małżonkowie są bardzo oddzielni. Powstaje, gdy małżonkowie obawiają się utraty własnego ja. Przykładem jest Mikal, żona Dawida: Dawid wtedy tańczył6 z całym zapałem w obecności Pana, a ubrany był w lniany efod. 15 Dawid wraz z całym domem izraelskim prowadził Arkę Pańską, wśród radosnych okrzyków i grania na rogach.
16 Kiedy Arka Pańska przybyła do Miasta Dawidowego, Mikal, córka Saula, wyglądała przez okno i ujrzała króla Dawida, jak podskakiwał i tańczył przed Panem: wtedy wzgardziła nim w sercu.
17 Przyniesioną więc Arkę Pańską ustawiono na przeznaczonym na to miejscu w środku Namiotu, który rozpiął dla niej Dawid, po czym Dawid złożył przed Panem całopalenia i ofiary biesiadne. 18 Kiedy Dawid skończył składanie całopaleń i ofiar biesiadnych, pobłogosławił lud w imieniu Pana Zastępów. 19 Dokonał potem podziału między cały naród, między cały tłum Izraela, między mężczyzn i kobiety: dla każdego po jednym bochenku chleba, po kawałku mięsa i placku z rodzynkami. Potem wszyscy ludzie udali się do swych domów.
20 Wrócił Dawid, aby wnieść błogosławieństwo do swego domu. Wyszła ku niemu Mikal, córka Saula, i powiedziała: «O, jak to wsławił się dzisiaj król izraelski, który się obnażył na oczach niewolnic sług swoich, tak jak się pokazać może ktoś niepoważny». 21 Dawid odpowiedział Mikal: «Przed Panem7, który wybrał mnie zamiast ojca twego i całej twej rodziny i ustanowił mnie wodzem ludu Pańskiego, Izraela, przed Panem będę tańczył. 22 I upokorzyłbym się jeszcze bardziej. Choćbym miał się poniżyć w twoich8 oczach, to u niewolnic, o których mówisz, sławę bym jeszcze zyskał».
23 Mikal, córka Saula, była bezdzietna aż do czasu swej śmierci.

(2Sam 6,14-23).

Przyczyną sztywnej granicy może być również lęk przed bliskością. Para w której zachodzą sztywne granice rzadko mówi my.

Mogą też być granice zewnętrzne rozproszone. Tacy małżonkowie mają z innymi relacje bliskie, zbliżone do małżeńskich. Np. mężowi jest trudno z tym, że żona ciągle spotyka się z przyjaciółką, chętniej niż z mężem. Małżonkowie mają relacje z innymi ludźmi równie bliskie jak ze współmałżonkiem.

Czasem granica jest przepuszczalna. To takie pary, które zawsze mówią my. Między małżonkami nie ma granic, lub są minimalne. Dążenia osobiste są stłumione, podobnie jak agresja, rozumiana jako siła życiowa. Takie pary mają sztywne granice zewnętrzne.

Jak to w życiu bywa, skrajności bywają zazwyczaj najmniej zdrowe.

Najlepiej jest dla M, gdy granice zewnętrzne i wewnętrzne są wyraźne i przepuszczalne. Przepuszczalne, to znaczy, że małżonkowie realizują nie tylko M, ale także realizują siebie jako oddzielne osoby. Godzą się także na różnice. To ważna rzecz w M.

W zakresie zewnętrznym wyrazistość granic oznacza postępowanie wykluczające więzi i relacje quasimałżeńskie.

2. Zasada równowagi zachowań regresywnych i progresywnych.

M ma wiele cech wspólnych z wczesnodziecięcym związkiem rodzice - dziecko. W M wkraczamy często z nieuświadomionymi oczekiwaniami dziecka wobec rodziców. Oczekujemy w M bliskości, bezpieczeństwa, troski, opieki, itp. Ale jako osoby dorosłe mamy też potrzeby autonomii, realizacji, dojrzałości. Zdrowe M charakteryzuje się płynną równowagą między zachowaniami regresywnymi (dziecko) a progresywnymi (dorosły). W M nierównych zachowania regresywne przypisane są jednej osobie, progresywne zaś - drugiej. Jednak najzdrowsze są związki, w których istnieje płynność gdzie małżonkowie są raz regresywni a kiedy indziej - progresywni. Gdy jeden współmałżonek znajduje się w fazie słabej (dziecko), drugi współmałżonek zareaguje pomocą. Dawid pocieszający Batszebę: Natan udał się potem do swego domu. Pan dotknął dziecko, które urodziła Dawidowi żona Uriasza, tak iż ciężko zachorowało. 16 Dawid błagał Boga za chłopcem i zachowywał surowy post, a wróciwszy do siebie, całą noc leżał na ziemi. 17 Dostojnicy jego domu, podszedłszy do niego, chcieli podźwignąć go z ziemi: bronił się jednak; w ogóle z nimi nie jadał. 18 W siódmym dniu dziecko zmarło. Słudzy Dawida obawiali się powiadomić go, że dziecko umarło. Twierdzili: «Jeżeli, gdy dziecko jeszcze żyło, przemawialiśmy do niego, a głosu naszego nie usłuchał, to jak możemy mu powiedzieć, że chłopiec umarł? Może uczynić [sobie] coś złego». 19 Gdy jednak Dawid zauważył, że słudzy jego rozmawiają szeptem, zrozumiał, że dziecko zmarło. Pytał więc sługi swoje: «Czy dziecko umarło?» Odpowiedzieli: «Umarło».
20 Dawid podniósł się z ziemi, umył się i namaścił, zmienił swe ubranie i wszedłszy do domu Pańskiego oddał pokłon. Powróciwszy do domu zażądał, by mu podano posiłek, którym się pożywił. 21 Słudzy na to mu powiedzieli: «Co ma znaczyć twój sposób postępowania? Gdy dziecko żyło - płakałeś, lecz gdy zmarło - powstałeś i posiliłeś się». 22 Odrzekł: «Dopóki dziecko żyło, pościłem i płakałem, gdyż mówiłem sobie: "Kto wie, może Pan nade mną się ulituje i dziecko będzie żyło?" 23 Tymczasem umarło. Po cóż mam pościć? Czyż zdołam je wskrzesić? Ja pójdę do niego, ale ono do mnie nie wróci».
24 Dawid okazywał współczucie dla swej żony Batszeby. Poszedł do niej i spał z nią. Urodził się jej syn, któremu dała imię Salomon. A Pan umiłował go 25 i posłał3 [o tym wiadomość], i za pośrednictwem Natana nazwał go Jedidiasz3 - ze względu na Pana. (2Sam 12, 15-25). Elana pocieszający Annę: 0x08 graphic
1 Był pewien człowiek w Ramataim, Sufita z górskiej okolicy Efraima, imieniem Elkana, syn Jerochama, syna Elihu1, syna Tochu, syna Sufa Efratyty. 2 Miał on dwie żony: jednej było na imię Anna, a drugiej Peninna. Peninna miała dzieci, natomiast Anna ich nie miała. 3 Corocznie człowiek ten udawał się z miasta swego do Szilo, aby oddać pokłon i złożyć ofiarę dla Pana Zastępów. Byli tam dwaj synowie Helego2: Chofni i Pinchas - kapłani Pana.
4 Pewnego dnia Elkana składał ofiarę. Dał wtedy żonie swej Peninnie, wszystkim jej synom i córkom po części ze składanej ofiary. 5 Również Annie dał część, lecz podwójną, gdyż Annę bardzo miłował, mimo że Pan zamknął jej łono. 6 Jej współzawodniczka przymnażała jej smutku, aby ją rozjątrzyć z tego powodu, że Pan zamknął jej łono. 7 I tak się działo przez wiele lat. Ile razy szła do świątyni Pana, [tamta] dokuczała jej w ten sposób. Anna więc płakała i nie jadła. 8 I rzekł do niej jej mąż, Elkana: «Anno, czemu płaczesz? Dlaczego nie jesz? Czemu się twoje serce smuci? Czyż ja nie znaczę dla ciebie więcej niż dziesięciu synów?» (1Sam 1,1-8).

3. Zasada równowagi poczucia własnej wartości Jeden współmałżonek nie może uważać, że jest lepszy od drugiego. Mikal gardząca Dawidem (2Sam 6,14-23).

Etapy życia małżeńskiego.

Każdy etap przynosi typowe i normalne dla danego etapu kryzysy. One w M są normalne. W M chodzi o to, aby te kryzysy podejmować i adekwatnie przez nie przechodzić. Niebezpieczne są próby niezauważana kryzysów.

Faza I → tworzenie stabilnego związku. Czas poszukiwania partnera, wielokrotne zakochiwanie się. Osoby nie kocha się dla niej samej. W młodzieńczej miłości chodzi o to, że młody człowiek chce sobie udowodnić że zdobędzie partnera, którego cechy potwierdza jego/jej wartość. Atrakcyjna dziewczyna potwierdza wartość chłopaka. Zakochanie polega właśnie na idealizacji. Na tym etapie chodzi o potwierdzenie tożsamości męskiej/kobiecej. Na drugim etapie pojawia się pragnienie zbudowania z kimś wspólnej historii życia. Pojawia się stały partner. W tym momencie decydujemy się na wyłączność oraz na opuszczenie rodziny pierwotnej. Na ogół nastolatek nie czuje się dobrze w domu rodzinnym, przynajmniej w pewnych okresach. To jednak bardzo pomaga w opuszczeniu domu rodzinnego.

Faza II → realizacja rozwoju małżeństwa. Obejmuje pierwsze lata małżeństwa i jest jego najaktywniejszym okresem. Po ślubie M poszukuje swojej tożsamości. Trzeba zaistnieć jako M wobec świata zewnętrznego, podzielić obowiązki. Ustalić setki spraw. Etap ten wymaga przekształcenia i stworzenia nowej struktury osobowości. Na tym etapie mija idealizacja oraz związane z nim pierwsze zakochanie. Jeżeli idealizacja trwa za długo, istnieje niebezpieczeństwo pojawienia się dewaluacji. W zdrowym procesie dzieje się to spokojnie. Stopniowo uświadamiamy sobie wady osoby kochanej. Proces jest tym łatwiejszy, im jesteśmy dojrzalsi. Na tym etapie ważne są bliskość i dystans. Czasem różnice mogą budzić lęk. Jeśli będzie go dużo, zamiast rozmowy pojawi się walka. Na tym etapie następuje ustalenie nowych zasad relacji z domem rodzinnym. Między M a rodzicami musi zostać ustalona wyraźna granica. Pojawienie się pierwszego dziecka. To największa zmiana w M. Dobrze jeżeli M jakiś czas będzie parą bezdzietną.

Faza III → kryzys wieku średniego. Dzieci są duże a małżonkowie na nowo zaczynają mieć więcej czasu dla siebie. W tej fazie zmniejsza się wartość wspólnego ja. Na nowo mogą stawać się ważne indywidualne przyjaźnie czy zainteresowania. Może to jednak być faza decydująca dla dojrzewania M. małżonkowie mają szansę pozbycie się resztek złudzeń na swój, oraz współmałżonka temat. Małżonkowie mogą się bardziej zaprzyjaźnić. W tej fazie następuje ostateczne urealnienie M. Pod koniec tej fazy dzieci opuszczają dom.

Faza IV - małżeństwo wieku podeszłego. Wejście w rolę babci i dziadka. Na starość pewniej w domu czuje się kobieta. Dla mężczyzny przejście na emeryturę bywa czasem trudnym. Jeżeli M ze sobą walczyło, to na tym etapie kobieta osiągnie przewagę. Wzmacnia się wzajemna zależność (choroby, niemoc), prawie tak silna, jak na początku, zarazem jednak zupełnie inna.

Spis treści

Pielgrzymka 2014

2014

154



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
małe kardio giełda gr 4 11 2014 r doc
Topos pielgrzyma emigranta DOC
~$rawozdanie 1 (WEiP 2014) doc
SAMORZĄD TERYTORIALNY W EUROPIE I USA EGZAMIN 2013 2014 doc
sound 2014 DOC
Verbindliche Anmeldung DSD II 2014 doc
Pielgrzymi kosmosu (2) doc
~$danie 1 (WEiP 2014) doc
Coelho Paulo Pielgrzym (doc)
2014 VIII PIESZA PIELGRZYMKA(1)
2014 08 12 – Rozmowa z biskupem Grzegorzem Rysiem w trakcie postoju XXXIV Pieszej Pielgrzymki Krakow
Va Pensiero, sull ali dorate Chór Pielgrzymów doc
BP10 doc
Postmodernity and Postmodernism ppt May 2014(3)
Wyklad 04 2014 2015
Norma ISO 9001 2008 ZUT sem 3 2014
9 ćwiczenie 2014
europejski system energetyczny doc
Prawo wyborcze I 2014

więcej podobnych podstron