Jan Kochanowski pisał fraszki w ciągu całej, ponad dwudziestoletniej działalności poetyckiej (można je zatem taktować, ze sporą dozą ostrożności, za swoistą kronikę życia twórcy, zbiór jego myśli oraz poglądów) i przygotował je do druku przed śmiercią - pierwodruk zgodny z wolą autora wyszedł w Krakowie w 1584 roku w Drukarni Łazarzowej. Podzielone na trzy księgi („Księgi Pierwsze”, „Księgi Wtóre”, „Księgi Trzecie”) nie zostały ułożone chronologicznie, a sam autor fraszek nie datował, jednak w pierwszej i drugiej księdze przeważają teksty wcześniejsze - pochodzące z tak zwanego „okresu dworskiego” w życiu poety (1559 - ok. 1574), w trzeciej zaś teksty nieco późniejsze.
„Fraszki nieprzepłacone” można traktować jako literackie świadectwo niezwykle ważnej epoki w dziejach kultury - zarówno polskiej, jak i europejskiej. W zbiorze tych drobnych, jeśli chodzi o długość, wierszy można dostrzec mnogość ówczesnych wizerunków, sytuacji czy myśli, typowych dla kultury czy obyczajowości Polski szesnastowiecznej. Dzięki różnorodności tematyk fraszek Jana Kochanowskiego potomni mają szansę poznać renesansową wizję świata, gdyż poeta poruszał zarówno kwestie filozoficzne, zawierające poglądy na temat życia i własnej twórczości (np. O żywocie ludzkim, Na swoje księgi, Do snu), patriotyczne (Na sokolskie mogiły), jak i parał się słownymi żartami i tworzył zabawne anegdoty, często przybierające formę miniaturowych scenek i obrazków epickich (np. Na nabożną, O doktorze Hiszpanie), nie pomijając dowcipnych, a często także ironicznych nawiązań do przyjaciół i znajomych, aż po utwory zupełnie swobodne, czasem subtelnie poruszające temat miłości (można w nich dostrzec wpływ poezji Francesco Petrarki), a czasem rubaszne, połączone z satyrycznymi docinkami wobec przedstawicielek płci pięknej - od czcigodnych matron po przedstawicielki krakowskiego półświatka (np. Do Kachny, Na starą).
O ile na podstawie Fraszek, które są skarbnicą wierszy do przyjaciół i o przyjaciołach, można wywnioskować, iż przyjaźń była dla poety jedną z największych wartości w życiu, która pomagała mu w chwilach trudnych, o tyle zawilsza jest sprawa wierszy o kobietach. Zajmowano się nimi wielokrotnie, usiłując daremnie uchwycić ich związek z życiem poety.
Julian Krzyżanowski kreuje dość niepewną w moim odczuciu teorię, jakoby Jan Kochanowski na przestrzeni fraszek Do Jana (III 20) i Do Jędrzeja (II 53, II 61) pisał o doznanej niecnocie i fałesznej zdradzie od osoby, której poeta rymy składał (III 20), co mu ona fałszem dziś oddaje (II 53), a on daremnie szuka ratunku u przyjaciela (II 61). Krzyżanowski uznaje za rzecz prawdopodobną, iż chodzi tu o kobietę wspominaną pod różnymi imionami, tę, którą pod imieniem Anny sławi fraszką Safony i Katulla zakończoną wyznaniem uczyć na jej widok (II 91):
Pot przez mię bije, drżę wszystek i bladnę,
Tylko że martwy przed tobą nie padnę. (w. 11-12)
Być może, iż ją to sławi fraszka Do Jadwigi (II 2), dla której poeta musi stracić lepszą część siebie, a owszem, duszę, i do której jako Do Reiny (III 19) pisze wyznanie, gdzie zazdrości listowi, który ona czytać będzie. Krzyżanowski twierdzi, iż „uporczywa nawrotność” tych motywów narzuca przypuszczenie, że wymienione fraszki są wyrazem tego samego, bolesnego przeżycia miłosnego, zakończonego wezwaniem Do swoich rymów (II 76):
Rymy głupie, rymy niebaczne,
W których - jako we źwierciadle - znaczne
Me szaleństwo, idźcie w ogień wszytki,
A zatłumcie mój postępek brzydki. (…)
O przyczynę, prze Bóg, nie pytajcie
Ani mi tej rany odnawiajcie. (w. 1-4, 9-10)
O ile teoria Juliana Krzyżanowskiego wydaje mi się być dość ryzykowna - wszak nie zawsze utwór, który ma święte prawo do przedstawiania literackiej fikcji, musi mieć związek z życiem autora, zwłaszcza, że biografowie daremnie doszukują się realnych związków Kochanowskiego z kobietami z jego fraszek, o tyle ciężko się nie zgodzić z opinią, że tego rodzaju romantycznych wyznań miłosnych polska poezja nie znała przed Janem z Czarnolasu, ani przez dwa stulecia po nim, aż do czasów młodego Mickiewicza.
Reasumując: Jan Kochanowski jako pierwszy w Polsce wymownie i nowocześnie posługiwał się wytwornym językiem miłosnym, subtelnie przedstawiał radości i smutki człowieka zakochanego.
Do Hanny (II 66) to jedna z wielu fraszek, kierowanych do kobiet:
Na palcu masz dyjament, w sercu twardy krzemień,
Pierścień mi, Hanno, dajesz, już i serce przemień!
Oczywiście to, że utwór zatytułowany został Do Hanny , Do Anny (II 79, II 91) czy Do Magdaleny (III 18) nie oznacza wcale, że odnosi się on do konkretnej osoby, albo że jest dowodem prawdziwych uczuć (co znów podważa teorię realnego związku Kochanowskiego z bohaterkami wierszy). Za sprawą przedstawionych w utworze informacji możemy się dowiedzieć dlaczego i po co fraszka została napisana. Czasami chodzi o jakieś zabawne wydarzenie, innym razem o śmieszną cechę danej osoby lub, jak w przypadku przytoczonego dwuwiersza, jest to po prostu przestroga.
Ta krótka, dystychiczna fraszka o charakterze inwokacyjnym, posługująca się wyrazistym i dowcipnym językiem, zawiera skargę zakochanego mężczyzny na nieczułość i obojętność ukochanej. Jej oziębłość i ,,twardość” serca została tu porównana do diamentu - kamienia pięknego, ale także najtwardszego. Poeta posłużył się przenośnią - w sercu kobieta nosi ,,twardy kamień”, więc choć gotowa oddać mu drogocenny pierścień w dowód miłości, podmiot wolałby szczere uczucie.
Fraszka należy do kręgu dworskich - to zabawa, flirt dworzanina z piękną panną i ukazuje kobietę jako istotę przekorną i nieprzewidywalną w uczuciach.
Wielostylowość fraszek Kochanowskiego, a w szczególności tych
erotycznych, to także odkrycie sprawności języka jako narzędzia i samowiedza poety nad tym narzędziem panującego. We Fraszkach przyjmuje ona często postać słownej igraszki, osiągniętej za pomocą kunsztownych zabiegów, czego przykładem może być fraszka czternasta z „Ksiąg Pierwszych” pod tytułem Raki
(I 14), napisana według wzorca versus cancrini - każdy wers może być czytany od lewej do prawej, jak i wspak.
Raki odczytywane tradycyjnie kreują pozytywny obraz kobiety: cnotliwej, wiernej, bezinteresownej, prawdomównej, słowem - jest to pochwała kobiety. Jednak fraszka czytana wspak nabiera zgoła innego sensu: kobieta staje się uosobieniem dwulicowości, gdyż zostaje obdarzona takimi cechami jak niestałość w uczuciach, interesowność, chciwość, próżność.
Folgujmy paniom nie sobie, ma rada,
Miłujmy wiernie nie jest w nich przysada. (w. 1-2)
Pochwała zamienia się naganę:
Ma rada sobie nie paniom folgujmy,
Przysada w nich jest nie wiernie miłujmy.
Utwór ten można traktować jako jedynie zabawę słowem, próbę rozbawienia czytelnika, dworską rozrywkę poezją. Jednak można dojrzeć w tej fraszce coś więcej niż tylko świetną koncepcję na przewrotność treści - faktyczne powiązanie z równie przewrotną i zmienną kobiecą (lub ogólniej - ludzką) naturą, która, jak widać, nie umknęła uwadze poety, przebywającego około dziesięciu lat w otoczeniu dworskim.
Podobną sztuczkę spotykamy we fraszce Na Barbarę (I 37), gdzie co drugi wiersz zastępuje „naganny” rym, na pozór dla staruchy korzystnym:
Jakoś mi już skaczesz słabo,
Folguj sobie, miła Barbaro, proszę cię.
Czart rozskakał tego swata,
Nie dba nic, choć kto ma lada co przed sobą. (w. 1-4)
Obok przytoczonych fraszek, które kreują obraz kobiety niestałej w uczuciach, pełnej wad i przewrotności, istnieją utwory będące przeciwwagą dla tegoż wizerunku. Są to liryczne wyznania miłosne, pełne zachwytu nad płcią niewieścią.
We fraszce Do paniej (I 13) kobieta staje się muzą dla poety, natchnieniem, a także uosobieniem urody i powabu; tu właśnie zostaje nazwana „nadobną”, „uczciwą”, a twarz jej jest „wdzięczna” i to dzięki niej poeta odnajduje wciąż nowe rymy:
Pani jako nadobna, tak też i uczciwa,
Patrząc na twą wdzięczną twarz, rymów mi przybywa (…) (w. 1-2)
Koncepcję tę Kochanowski zdaje się realizować w utworze o tym samym tytule (I 97): „pani” wciąż pozostaje źródłem poetyckiej inspiracji, podmiot uznaje jej wyższość nad innymi:
(…) Masz przed inszymi, jesli ja co czuję (…) (w. 4)
Podmiot liryczny jest zachwycony do tego stopnia, że chce postawić owej pani pomnik, uwiecznić jej postać w drogocennym marmurze lub odlać ze „szczerego złota”, gdyż jej uroda i „godna cnota” na to zasługują - wszak nie ma trwalszego sposobu na zapewnienie nieśmiertelnej sławy (nie sposób nie dostrzec tu nawiązania do Horacjańskiego „exegi monumentum”). Owa sława, która „lat się nie boi” będzie jej jednak zapewniona przez obecność w treści fraszki, dzięki talentowi poety - dawcy nieśmiertelności:
(…) Bych cię z drogiego marmoru postawił,
Bych cię dać ulać i z szczerego złota
(Czego uroda i twa godna cnota) (…) (w. 5-7)
Żartobliwie wypowiedzianą renesansową pochwalę witalności organizmu ludzkiego odnajdujemy we fraszce Do dziewki (III 82): dostrzegamy tu triumf nad przyrodzonymi ograniczeniami, które niesie ze sobą starość, w którą z wolna przechodzi wiek męski. Owe pokłady energii wzbudza w podmiocie lirycznym właśnie tytułowa dziewka: przypomina o młodości, budzi pasję życia, powoduje, że podmiot zapomina o swoim podeszłym już wieku, a jego słowa stają się rubaszne i nieprzystojne, posługuje się przysłowiami:
Choć u mnie broda siwa, jeszczem niezganiony,
Czosnek ma głowę białą, a ogon zielony. (w. 7-8)
(…) im kot starszy,
Tym, pospolicie mówią, ogon jego twarszy. (w. 9-10)
I dąb, choć mieścy przeschnie, choć list na nim płowy,
Przedsię stoi potężnie, bo ma korzeń zdrowy. (w. 11-12)
Utwory z „Księgi trzeciej” powstawały głównie w późniejszym etapie twórczości Kochanowskiego, tak zwanym okresie czarnoleskim, jednak nie wiemy jednak, czy inwokację do „dziewki urodziwej” pisał już mąż „nieprzepłaconej Doroty” czy jeszcze dworzanin i poeta dworski. Niezależnie jednak od tego wiersz jest dziełem poety renesansowego, wyrażający renesansową pasję życia i zawiera w sobie przesłanie horacjańskiego hasła carpe diem.
Wierszy poświęconych kobietom jest w zbiorze fraszek Jana Kochanowskiego o wiele więcej, ale na podstawie tych przytoczonych można wysnuć pewne wnioski.
Z pewnością jest Kochanowski bacznym obserwatorem, a swoje spostrzeżenia przedstawia czytelnikowi w sposób interesujący i nie pozwala mu się nudzić: raz ujmuje je w konwencję żartobliwą, by po chwili użyć kunsztownych środków stylistycznych, żeby wzbudzić zachwyt czy nostalgię. Jednak w każdej fraszce kobieta zdaje się być stereotypowa i jednowymiarowa: albo jest nieopisanie piękna (Do paniej (I 13)), albo całkowicie nieczuła (Do Hanny (II 66)) lub bywa obiektem kpiny (Na Barbarę (I 37)). Poeta kreuje więc pojedyncze postaci kobiet dość wybiórczo, w sposób skrajny.
Wydawać by się mogło, że fraszka Raki zaprzecza temu spostrzeżeniu, ale nawet ten utwór nie ustrzegł się ekstremizmu: od ideału kobiety do jej zupełnego przeciwieństwa dochodzimy poprzez obecność dokładnych antynomii - poeta nadaje cechom, nieco metaforycznie, kolor biały lub czarny, konsekwentnie pomijając szarość i wszystkie jego odcienie.
Wśród pań w sposób sterylny gloryfikowanych, nieskalanych żadną
wadą - eterycznych muz niosących natchnienie, wspaniałych twarzy cieszących męskie oko, wesołych dziewek wyzwalających z jarzma starości, a z drugiej strony postaci przewrotnych - nieczułych Hanek, dwulicowego wizerunku kobiety z Raków czy Barbary będącej obiektem kpiny, zdecydowanie brakuje czegoś pomiędzy: kobiety prawdziwej, mającej zarówno wady i zalety, wnoszącej do życia cienie jak i blaski. Kobietę „prawdziwą” czyli pospolicie zwyczajną, myślącą, wesołą, mającą żywe uczucia, czasem lekko drwiącą z mężczyzn, a więc bardzo ludzką, odnajdujemy w Pieśni świętojańskiej o Sobótce.
Niemniej jednak twórczość Jana z Czarnolasu wpisuje się w renesansową tendencję opiewania radości życia, postrzegania kobiety jako partnerki życiowych rozkoszy, trochę przewrotnej, pozbawionej średniowiecznego patetyzmu.
Fraszki kreują różne obrazy kobiety, które można by złożyć w pewną interesującą całość, przy czym każda „część składowa” byłaby, choć jednostronna, to nieprzeciętna i budząca silne emocje w podmiocie lirycznym bądź w czytelniku. Całokształt ujmuje głównie zachowania typowo dworskie, jednak każdy utwór z osobna przypomina raczej scenkę rodzajową, aniżeli odbicie rzeczywistości. Sądzę jednak, że można zrzucić to na karb gatunku jakim posługuje się Jan Kochanowski: fraszki nie należy traktować do końca poważnie - tak zdaje się być i tym razem.
J. Ziomek, Renesans, Warszawa 2008, s. 287.
tamże.
Jan Kochanowski. Fraszki, oprac. J. Pelc, Wrocław 2004, s. V.
J. Krzyżanowski, Dzieje literatury polskiej, Warszawa 1979, s. 82.
tamże, s. 79.
J. Kochanowski, Fraszki w wyborze, oprac. J. Krzyżanowski, Warszawa 1979, s. 7-8.
tamże, s. 8.
tamże.
tamże.
J. Krzyżanowski, Dzieje literatury polskiej, Warszawa 1979, s. 79.
J. Ziomek, Renesans, Warszawa 2008, s. 292.
J. Kochanowski, Fraszki w wyborze, oprac. J. Krzyżanowski, Warszawa 1979, s. 13.
J. Pelc, Jan Kochanowski Do dziewki w: Liryka polska. Interpretacje pod red. J. Prokopa i
J. Sławińskiego, s. 31.
tamże, s. 32.
2