Rozdział VI Wielki Mur Chiński Zbetowane


Rozdział 6

Wielki Mur Chiński

- Zapomnij o tym - powiedziałam, zakrywając głowę rękoma. - Nie nauczę się tego!

Mój nowy „psychiczny trener” po prostu westchnął. Miała na imię Sandra, a na nasze spotkanie ubrała się w niebieski dres firmy Juice, jakby była personalnym trenerem, albo temu podobną osobą. A tak poza tym, była zbytnio radosna. Pani Girard opowiedziała mi o darze Sandry jakim było czytanie w myślach. Przypuszczałam że tak było, gdyż czytała moje myśli z taką łatwością, bez względu na to, jak starałam się temu przeciwstawić. Naprawdę starałam się, ale wszystko na nic.

- Spróbuj jeszcze raz Violet. Spróbuj. Uda ci się, jeżeli się skoncentrujesz. Wyobraź sobie ścianę, pewnego rodzaju barierę. Coś grubego i nieprzeniknionego. Widzisz to?

- Tak - wymruczałam, robiąc wszystko, co mówiła. Koncentracja. Wyobrażaj obrazy, a nie słowa. Ściana. Kamienna ściana wokół moich myśli. Była tam; widziałam ją oczyma wyobraźni, jak Wielki Mur Chiński otaczający mój mózg. W moim brzuchu zaburczało coś i wszystko o czym zdołałam teraz myśleć, był lunch.

- Sałatka z tuńczykiem i Cola Dietetyczna - powiedziała, lekko rozdrażniona. - Okej, chyba na dzisiaj wystarczy.

Potaknęłam, rozpaczliwie pragnąc uciec z mojego pokoju. Poza tym, była sobota. Moja pierwsza sobota w Winterhaven, a już byłam wykończona. To był bardzo ciężki tydzień, pewien trudnych wykładów i syndromu „poznajcie nowego dzieciaka”. Wciąż nie dogoniłam poziomu mojej klasy, nawet gdy spotykałam się z Aidanem każdego dnia po szóstym wykładzie, cierpliwie znosząc wszystko, co mnie ominęło. Nigdy nie przyznałam się do tego, że te korepetycje stały się najważniejszym, stałym elementem mojego tygodnia tutaj.

W każdym bądź razie, właśnie teraz zapragnęłam zjeść lunch, zdrzemnąć się, a potem spędzić godzinkę albo i więcej na siłowni lub ćwicząc odparowywanie ciosów.

- Spotkajmy się w przyszłym tygodniu - powiedziała Sandra.

Spojrzałam na nią, dziwiąc się temu, że wciąż tutaj stała.

- Pewnie. O tej samej porze? - zapytałam.

- O tej samej. I ćwicz, dobra? Nie nauczyłaś się tych szermierskich sztuczek w jednym dniu, prawda?

Uśmiechnęłam się.

- Dobra zaczepka. Okej, będę ćwiczyć.

- Wspaniale. Miłego weekendu.

- Zaczekaj! - Zawołałam, gdy dotarła do drzwi. Musiałam wiedzieć.. - W jakiej odległości musisz stać, aby słyszeć moje myśli? To znaczy, czy mogłabyś usłyszeć je po drugiej stronie kampusu?

Myśl o Aidanie, że mógł czytać moje myśli, skąd tylko chciał - obojętnie gdzie by się wtedy nie znajdował i co by się nie wydarzyło - sprawiła, że chciałam dowiedzieć się, jak często o nim myślę. Wydawało mi się, że o wiele więcej niż powinnam.

Odwróciła się do mnie z uśmiechem na ustach.

- Nie przejmuj się. On - to znaczy, ja muszę znajdować się blisko ciebie, przynajmniej wyobrażając sobie ciebie. Psychiczna bariera nie powstrzyma mnie, jeżeli będziesz po drugiej stronie, ale będzie potrzebować większego wysiłku.

- Dzięki - wyszeptałam, z płonącymi policzkami.

- O każdej porze. Cześć.

Otworzyła drzwi i pobiegła, a ja jej blond kucyk kołysał się za nią. Zbytnio radosna.

Westchnęłam, podeszłam do okna i spuściłam wzrok na trawnik znajdujący się na samym dole. Gdybym wyszła wcześniej, mogłabym dołączyć do Cece i dziewczyn, które zmierzały grupką do jadalni. Niebo było czyste i niebieskie, studenci chodzili już na krótkich rękawkach. Dotknęłam ręką szyby i zdziwiłam się czując ciepło. Pogoda na zewnątrz przypominała bardziej późny sierpień, niż wczesny październik, ale nie żebym się na to skarżyła.

Spojrzawszy na swoje ciuchy, czarny sweter z krótkimi rękawami oraz dżinsy, stwierdziłam że wyglądam całkiem normalnie. Jeszcze tylko śmignięcie błyszczykiem po ustach i byłam gotowa.

Siedząc przy biurku, sięgnęłam po różowy błyszczyk i odkręciłam nakrętkę. Gdy dotknęłam warg, moja wizja zaczęła wirować, a niesamowity szum zrodzony w mojej głowie stawał się coraz głośniejszym. Błyszczyk potoczył się po biurku. O Boże, nie… nie znowu.

Ale to nic nie podziałało. Nie znajdowałam się już w swoim małym przytulnym pokoju akademickim, lecz gdzieś na zewnątrz.

Wróciłam na Manhattan, te same ciemne, mgliste uliczki, co i przedtem. Śledziłam Aidana. Odwrócił się w ciemnej alejce, a ja wyczułam niebezpieczeństwo. Zawołałam go po imieniu, tak jak przedtem lecz tym razem odwrócił się ku mnie - a ja zobaczyłam krew na jego twarzy, jego ustach. Krzyczałam, przeszywającym uszy krzykiem, przerażona tym, że coś mu się stało, że..

Aż nagle, tak samo szybko jak się to zaczęło, skończyło się. Wróciłam do swojego pokoju, gapiąc się na swoją pobielałą twarz w lustrze nad biurkiem.

- Nie - powiedziałam na głos, zdziwiona słysząc chrapliwy głos, moje gardło całe obolałe. Jakbym naprawdę krzyczała z przerażenia, i nagle zdałam sobie sprawę, że może działo się to w rzeczywistości. Dzięki Bogu nie było w pobliżu żadnych świadków tego wydarzenia.

Dwie wizje w tak krótkim czasie - i obydwie dotyczące Aidana. To wyglądało dziwnie. Zazwyczaj moje wizje dzielił przynajmniej miesiąc przerwy i zawsze, zawsze wmieszani byli w nie ludzie, których znałam wyjątkowo dobrze, ludzie o których się martwiłam. Moje wizje przeważnie dotyczyły mojego Taty, Patsy, Babci, Lupe i Whitney.

Gdy byłam młodsza, robiłam różne dziwne rzeczy, jak np. ostrzegałam ich.

- Nie siadaj więcej na ten rower - powiedziałam kiedyś Whitney, próbując nie płakać. Miała upaść i złamać sobie nadgarstek. Nie wiedziałam kiedy, ale wiedziałam że tak to się skończy. Zignorowała mnie oczywiście, a dwa tygodnie później złamała sobie nadgarstek.

Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli, gdy ich ostrzegałam. Nie dlatego, że wierzyli w to, że to coś się wydarzy, lecz dlatego że przez to stałam się jakimś pomyleńcem - zwariowaną krejzolką - nawet jeżeli moje ostrzeżenia były prawdziwe. Ludzie czuli się dziwnie, gdy działy się rzeczy, których nie mogli nijak pojąć; nikt mnie nie rozumiał. Dlatego nauczyłam się trzymać gębę na kłódkę - przynajmniej w większości. Zanim mój tata…

Zapomnij o lunchu, musiałam iść na siłownię właśnie teraz. Był to jedyny sposób na oczyszczenie swoich myśli, odpuszczenie złych niepotrzebnych wspomnień. Musiałam skoncentrować się na florecie.

W minutę związałam włosy w kucyk. Wstając na drżących wciąż nogach, złapałam za torbę i wypadłam z pokoju. W połowie drogi zorientowałam się, że nie zamknęłam za sobą drzwi, więc cofnęłam się, a potem szarpałam się z kluczem, dopóki nie usłyszałam kliknięcia zasuwy w drzwiach.

Biegnąc przez poczekalnię East Hall, trzymałam głowę w dół, koncentrując się na podłodze, gdy przechodziłam obok stołów i krzeseł kierując się do oddalonych drzwi. Niech tylko nie wpadnę na kogoś znajomego - pomyślałam, przyśpieszając tempo. Ostatnią rzeczą jaką teraz pragnęłam było zatrzymanie się i gadanie o bzdurach. Ale gdy właśnie pomyślałam, że przebrnęłam przez to spokojnie, usłyszałam czyjeś wołanie. Wołano mnie. Czyjaś ręka dotknęła mojego ramienia, a ja odwróciłam się zaskoczenie widząc Aidana.

- Musimy porozmawiać - powiedział.

Zadrżałam.

- Nie teraz.

- Tak, właśnie teraz. Chodź za mną - zarządził, a ja nawet nie pomyślałam o tym, żeby odmówić. Zamiast tego poszłam za nim po schodach i wzdłuż długiego korytarzu.

- Dokąd mnie zabierasz?

- Do pokoju nauki. Tutaj, wchodź.

Otworzył drzwi znajdujące się po naszej prawej stronie, a ja weszłam za nim do środka. Światła zamigotały, hałaśliwie brzęcząc i nagle zrozumiałam, że nawet nie dotkną włącznika.

- Jak ty…

- Co wydarzyło się? - zapytał szorstko, przerywając mi.

- Co masz na myśli mówiąc wydarzyło się?

- Wyczułem twój strach, słyszałem jak wykrzykiwałaś me imię.

- Ja, nie..

Kamienna ściana, powiedziałam do siebie. Wielki Mur Chiński wokół mózgu.

- Wielki Mur Chiński tego nie załatwi, Violet. Powiedz mi, co się stało?

Czując się trochę zamroczona, postawiłam torbę na podłodze tuż przy moich nogach. Nie było mowy, abym opowiedziała mu co widziałam - nie, dopóki sama nie wiedziałam, co widziałam. Wizje przebiegały bardzo szybko, były zbytnio niejasne. Potrzebowałam szczegółów, zanim mogłabym ostrzec go.

- Dlaczego słuchałeś moich myśli? - zapytałam w końcu.

- Nie robiłem tego. Wezwałaś mnie - telepatycznie - powiedział. - Kilka razy właściwie, a brzmiałaś na przerażoną. Powiedz mi, co zobaczyłaś.

- O czym mówisz? - zapytałam, wykręcając się.

- Widzisz rzeczy, które mają się wydarzyć, czyż nie tak?

Poczułam jak krew opuszcza moją twarz, a moje serce przyśpiesza niesamowicie.

- Nie..

- Tak, ty to potrafisz. Nazywaj to jak sobie tam pragniesz - premonicja, sny, przebłyski przyszłości. Ale jakimś sposobem widzisz. I właśnie coś zobaczyłaś - coś o mnie.

- Nie. - Zawzięcie trzęsłam głową. - To po prostu intuicja, to wszystko. Moje wizje zawężały się i przez chwilę pomyślałam, że wyglądam na wykończoną - albo jeszcze gorzej, że zobaczę kolejny element układanki. Połykałam powietrze chełpliwie i zanim zrozumiałam, co robi ten typek, Aidan zmniejszył dystans dzielący nas, wziął mnie w ramiona, przyciskając głowę do jego klaty.

- Hej, w porządku. Szzz.. Po prostu powiedz mi, co zobaczyłaś.

- To byłeś ty, w ciemnej alejce i tam była krew - powiedziałam drżącym głosem. - To wszystko.

- Krew? - spytał, podnosząc głos. - Na tobie?

- Nie, na tobie. Wydaje mi się. W każdym razie, to nie tak, jakby to cokolwiek oznaczało.

- Wiem, że nie wierzysz w to.

- Może chcę w to uwierzyć. Nie rozumiesz? Nie chcę być.. pomyleńcem. Chcę mieć przyjaciół - powiedziałam, czkając. Och, nie, nie łzy. Odeszłam od niego, upokorzona tym, że łzy płynęły po mojej twarzy.

Sięgnął po moją rękę i przyciągnął mnie do siebie.

- Nie jesteś szalona, Violet. Czy to miejsce, nie utwierdza cię w tym przekonaniu? Prawdziwymi szaleńcami są ludzie, którzy w to nie wierzą, ograniczeni ludzie, którzy nie wierzą w to, w prawdę widoczną w twoich oczach.

Pociągnęłam nosem, wycierając łzy dłonią.

- Nie wiesz nawet, jak pragnę aby to wszystko okazało się prawdziwe - wymamrotałam, mając nadzieję, że nie obsmarkałam jego koszuli.

- Cieszę się, że z tobą wszystko w porządku - powiedział. - Usłyszałem twój krzyk i od razu zacząłem cię szukać.

To chyba jedyny sposób, aby zwrócić na siebie uwagę chłopaka, pomyślałam.

- Zaufaj mi - powiedział, a w jego głosie czuło się nutkę rozbawienia - nie musisz używać takich środków. I tak mam wystarczająco ciężko próbując zrozumieć, co to wszystko może oznaczać.

Przełknęłam ślinę, zanim spojrzałam na niego. Poważny błąd, gdyż gdy tylko nasze oczy się spotkały, każda racjonalna myśl wyleciała z mojej głowy. Zesztywniałam, prawie sparaliżowana.

- Masz piękne oczy - koloru szmaragdów. - Wyszeptał to chropowatym głosem.

Moje serce przyśpieszyło. Nikt wcześniej mi tego nie powiedział, dlatego moje kolana zaczęły się trząść, a moje wnętrzności zrobiły się brejowate.

I nagle przypomniałam sobie, że słyszy to, co myślę. Odwróciwszy wzrok, oddaliłam się od niego zażenowana.

- Co robisz dzisiaj? - zapytał, podnosząc moją torbę z podłogi.

Odchrząknęłam, zanim odpowiedziałam.

- Ummm, chyba nie mam dzisiaj niczego w planach.

- Dobrze. Pokażę ci coś. Spotkamy się w poczekalni East Hall po kolacji, dobra? Około ósmej? A właściwie, lepiej nawet o dziewiątej.

- Pewnie - wymruczałam. Czy zapraszał mnie na wyjście? Na randkę?

Można nazwać to randką. Jego głos, w mojej głowie.

Czy przyzwyczaję się kiedyś do tych wszystkich dziwacznych rzeczy dziejących się w Winterhave?

- Przyzwyczaisz się do tego szybciej, niż ci się wydaje - odpowiedział głośno. - Wszyscy się przyzwyczajają. Chodź, odprowadzę cię na siłownię.

Floret - http://pl.wiktionary.org/wiki/Plik:Foil-2004-A.jpg

str. 7



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
6 tydzień, VI Wielki Poniedziałek
Pedagogika Społeczna, Pilch, Lepalczyk Rozdział VI
socjologia kultury Rozdział VI ZRÓŻNICOWANIE SPOŁECZNE A ZRÓŻNICOWANIE KULTUROWE, socjologia kultury
farmakologia Rozdzialy VI, VII, VIII
Ksiązka Rozdział VI
06 Rozdzial VI Relacje
Picard Hannibal ROZDZIAŁ VI
Skrypt KPA, Rozdział VI - Strona postępowania, ROZDZIAŁ VI: STRONA POSTĘPOWANIA
ROZDZIAŁ VI w, ZiIP, ZiIP, R2, SI, Przygotowanie Produkcji, pp
mikroekonmia rozdział VI (7 str), Ekonomia
Rozdział VI
Rozdział Vi Nocne spotlanie
Rozdział VI, test VI uklad wydalniczy
08. Rozdzial 6, Rozdział VI
08. Rozdzial 6, Rozdział VI
6 tydzień, VI Wielki Czwartek (Msza z poświęceniem krzyżma)
rozdział VI ściąga, Prawo Administracyjne, Gospodarcze i ogólna wiedza prawnicza
Dekretacja - rozdzial VI, Rozdział V
Rozdzial VI

więcej podobnych podstron