Niemiecki Kościół powinien uczyć się od Polski - i Afryki
17.04.2015, 20:21
Niemieccy hierarchowie lubią prezentować się jako wzór do naśladowania dla całego Kościoła powszechnego. Tymczasem kryzys, jaki dotyka tamtejszy katolicyzm, jest niezwykle głęboki.
Niemiecki Kościół lubi przedstawiać się jako wzór, który naśladować powinien cały świat. Przewodniczący jego episkopat JE ks. abp Reinhard kard. Max przekonywał nawet, że Niemcy nie są „filią Rzymu” i mogą pójść własną drogą w sprawie rozwodników w nowych związkach. Z kolei JE ks. Walter kard. Kasper wykazywał dość sceptyczną postawę wobec żywotnego Kościoła w Afryce, sugerując, że tamtejsi hierarchowie są zbyt mocno ograniczani w sprawach moralności seksualnej przez tabu.
Obaj purpuraci zdają się twierdzić, że to właśnie oni powinni prowadzić Kościół i wyznaczać mu nową drogą, która – widzimy to jasno – prowadzi to do zdecydowanie zbyt dużego „otwarcia” na liberalne zasady współczesnego świata.
Tymczasem Niemcy nie mają prawa mówić innym, jaki obrać kierunek w duszpasterstwie. Statystyki obrazujące odpływ wiernych z ich wspólnoty są nad wyraz wymowne.
Okazuje się jednak, że nie tylko wierni przechodzą w Niemczech ogromny kryzys, wybierając zamiast wartości katolickich fałszywe wartości proponowane przez „ducha czasu”. Także niemieccy księża mają dość swojej posługi.
Według raportu przedstawionego przez Akademię Katolicką w Berlinie aż połowa tamtejszych kapłanów żałuje, że wybrała sutannę. Powód to frustracje na tle seksualnym. Niemieccy kapłani są niezadowoleni, bo nie mogą uprawiać seksu ani założyć rodziny. Aż jedna czwarta mówi otwarcie: nie chcemy żyć w celibacie. Ten sam odsetek księży po prostu nie wie, jak celibat ocenić. Zdecydowany na tę formę życia jest jedynie co drugi niemiecki kapłan.
Co ciekawe według wspomnianego raportu połowa księży spowiada się w Niemczech zaledwie raz w roku. To bardzo wymowny przykład głębokiej utraty wiary w grzech. Nic więc dziwnego, że z niemieckiego Kościoła masowo odchodzą wierni. Pasterze, którzy wątpią, nikogo nie przekonają do boskości naszego Pana.
Wnioski, jakie z tego płyną, są oczywiste. Niemiecki Kościół nie powinien stawiać się jako wzór do naśladowania, wręcz przeciwnie: powinien raczej pokornie przyznać, że idzie w fałszywym kierunku i przyjmować pouczenie nie tylko od Ojca Świętego, ale także od Kościołów Afryki i Europy Wschodniej. Czy go na to stać?
Paweł Chmielewski