300 MILIONÓW ZŁOTYCH DZIENNIE!
Zbigniew Kuźmiuk dla Niezależna.pl, 14-09-2010 08:42
il. Mariusz Troliński
O tyle średnio przyrastał dług publiczny naszego kraju w I półroczu tego roku, kiedy premier Tusk i jego główny ekonomista Jan Vincent Rostowski co i rusz ogłaszali Polskę zieloną wyspą wzrostu na unijnym czerwonym morzu kryzysu.
Właśnie resort finansów podał informację, że dług publiczny w tym okresie powiększył się aż o 51,3 mld zł do kwoty 721,2 mld zł. Są to niestety dane nieuwzględniające wszystkich zobowiązań, jakie zaciągnęły w tym czasie instytucje publiczne, choćby Krajowy Fundusz Drogowy. Gdyby doliczyć zobowiązania KFD (a tak liczy nasz dług UE), to na koniec I półrocza dług publiczny wzrósłby do kwoty ok. 745 mld zł, czyli aż 54,2 proc. PKB.
Wszystko
wskazuje na to, że tempo przyrostu długu w drugim półroczu będzie
jeszcze szybsze, a dług
ten przyrośnie o kolejne 58 mld zł,
zatem dług publiczny na koniec tego roku wyniesie według metody
unijnej wyniesie 803 mld zł (57 proc. PKB), a według metody
krajowej (czyli bez uwzględnienia zobowiązań KFD) 780 mld zł
(55,3 proc. PKB). A więc już niezależnie od metody liczenia na
koniec 2010 r. dług publiczny przekroczy II próg ostrożnościowy z
ustawy o finansach publicznych, co oznacza poważne ograniczenia dla
budżetu w roku 2012 (niski deficyt, brak waloryzacji emerytur i
rent, zamrożenie płac wszystkich pracowników sfery budżetowej, a
także konieczność uchwalenia przez wszystkie samorządy budżetów
bez deficytów).
Ten
gigantyczny przyrost długu w ciągu ostatnich 3 lat (od grudnia 2007
do grudnia 2010 r.) aż o prawie 300 mld zł (po obecnym kursie o 100
mld dol., czyli nominalnie 4 razy więcej niż w ciągu 10-lecia
Gierka) dokonuje się przy masowej
wręcz wyprzedaży majątku narodowego na około 50 mld zł
(w roku 2009 przychody z tego tytułu wyniosły 12 mld zł, w roku
obecnym mają wynieść 25 mld zł, w roku 2011 zaś kolejne 15 mld
zł), a także wręcz ograbianiu państwowych spółek z zysku na
około 20 mld zł (w 2009 r. około 4 mld zł, w tym roku około 5
mld zł, w roku 2011 aż około 10 mld zł). Gdyby
nie było na tak gigantyczną skalę wyprzedaży majątku
i gdyby nie wysysano z państwowych spółek prawie całości
wypracowanych zysków, to - jak wynika z zestawienia - dług
publiczny byłby wyższy o kolejne 70 mld zł.
Na
koniec każdego roku minister finansów podejmuje także działania,
aby umacniać złotego - głównie poprzez wymianę setek milionów
euro na złote na rynku, a nie za pośrednictwem NBP. Każde
wzmocnienie złotego w stosunku do euro o 1 proc. pozwala na
obniżenie wartości części zagranicznej naszego długu publicznego
po przeliczeniu na złote o 2 mld zł. Wprawdzie szkodzi
to polskiemu eksportowi,
a
tym samym i miejscom pracy w Polsce,
ale ważniejsze okazuje jednak sztuczne obniżanie wartości długu.
Nic
nie wskazuje na to, żeby rok 2011 był jakimś przełomem w
kształtowaniu się długu publicznego. Skoro mimo zapowiedzianej
podwyżki podatku VAT i akcyzy, kontynuowania wyprzedaży majątku i
drenażu spółek państwowych z dywidendy, deficyt finansów
publicznych ma wynieść około 6 proc. PKB, to oznacza, że dług
publiczny przyrośnie o kolejne 90 mld zł. A to
będzie już oznaczało przekroczenie 60 proc. PKB, czyli progu
zawartego w Konstytucji RP.
Zgodnie
więc z zapowiedzią premiera Tuska czekają
nas kolejne podwyżki stawek VAT o 2 punkty procentowe, a więc
podstawowej do maksymalnej, czyli 25 proc., a obniżonych do 5 i 10
proc., co bardzo źle wróży popytowi konsumpcyjnemu.
A to jest ciągle najważniejszy czynnik naszego wzrostu
gospodarczego.
Te
informacje dotyczące długu nie są zaskoczeniem. Takie prognozy
dotyczące długu od dawna przedstawiała Komisja Europejska, tylko
wtedy ministerstwo finansów gorliwie temu zaprzeczało, twierdząc,
że KE się myli. Teraz kiedy mimo kreatywnej księgowości ministra
Rostowskiego dług publiczny na koniec roku 2010 przekroczy II próg
ostrożnościowy ze wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami,
wypada zapytać, czy rządzą Polską odpowiedzialni ludzie?
Skoro
w ciągu trzech lat pożyczą oni 4 razy więcej niż przez dziesięć
lat Edward Gierek, skoro
długi z lat 70. spłaciliśmy ostatecznie dopiero parę lat temu, to
wygląda na to, że długi Tuska będą nie tylko spłacały nasze
dzieci ale także nasze wnuki.
Zbigniew
Kuźmiuk