Makabryczny dług Polski
19 kwietnia 2009. Warszawa, Polska.
Kilka dni temu media zależne donosiły radośnie, że wreszcie udało sie polskiemu rządowi spłacić dług zaciągnięty jeszcze w siedemdziesiątych latach ubiegłego wieku przez ówczesnego pierwszego sekretarza partii komunistycznej Edwarda Gierka. Te same media zapomniały poinformować jak wielki jest nasz nowy dług…
Tymczasem Gazeta Finansowa informuje, że “w latach 70. przybywało co prawda długów i kredytów, nie zawsze racjonalnie wykorzystywanych, ale powiększał się też majątek. Dziś polski dług rośnie w zastraszającym tempie.
Mamy nie tylko gigantyczny dług zagraniczny, ale też olbrzymi dług wewnętrzny, którego za Gierka w ogóle nie było. Żyjemy i rozwijamy się praktycznie wyłącznie na kredyt i to od lat. Pieniędzy brakuje na wszystko, a majątku narodowego w polskich rękach praktycznie już nie ma. Gdzie są więc pieniądze z prywatyzacji?
Zadłużenie Skarbu Państwa w grudniu 2008 r. wyniosło, licząc po kursie 4,17 za euro, ok. 570 mld zł i wzrosło tylko w jednym roku o blisko 70 mld zł, czyli o ok. 20 mld USD. (…) Licząc stan na 2009 r., zadłużenie Skarbu Państwa wzrosło do poziomu 610 mld zł, a cały dług zagraniczny Polski zbliża się do poziomu 190 mld euro, czyli ok. 240 mld USD!
(…) Pamiętajmy, że podawane przez Ministerstwo Finansów dane o skali zadłużenia Polski i Polaków są przeliczane według relacji złotego do euro właśnie na poziomie 4,17 zł, a dziś kurs wynosi w granicach 4,35 - 4,40 zł. (…) Ten kurs może jeszcze poszybować i to znacząco do poziomu np. 5,50 zł, a być może i wyżej. Wtedy nasz dług zagraniczny poszybowałby w złotych do poziomu ponad biliona złotych. To prawdziwie astronomiczna kwota.
Zadłużamy się coraz szybciej i coraz mocniej. Staliśmy się jako kraj wręcz zakładnikiem finansowania zagranicznego, a to źródło wysycha z dnia na dzień.”
Komentarz RD:
Najsmutniejsze jest, że te długi zaciągają kretyni na politycznych stanowiskach, a spłacać je będziemy my i jeszcze wiele pokoleń po nas. O ile im się uda…
No, chyba, że jakiś przewrót…
Ale komu by się chciało… Międzynarodowa finansjera, u której chodzimy na łańcuszku, grzecznie, na dwóch łapach, zapewni nam przeciez wikt, opierunek i święty spokój przed telewizorem…