Ktoś zarejestrował firmę na ich adres. Prawo chroni ich tylko teoretycznie
Opolanin o tym, że ma niespłacony kredyt, dowiedział się, gdy komornik zajął mu konto. Wrocławianie odkryli, że nieznana im firma zarejestrowała się w KRS, podając ich adres. Teoretycznie są chronieni przez prawo. Teoretycznie.
-
Dwa lata toczy się już moja sprawa i niewiele z niej wynika. Poza
tym, że raz w miesiącu muszę się stawiać w sądzie. Na szczęście
komornik zszedł już z mojego konta. Za to firma windykacyjna, która
skasowała mi 1,4 tys. zł za rzeczy, których nie kupowałem,
powiedziała, że pieniędzy nie odda, dopóki nie zobaczy wyroku
sądu. Parodia - ocenia pan Mariusz, opolanin, jedna z kilku osób
wkręconych na "numer z dowodem".
Zakupy
na cudzy dowód
Jak
to było? Przepis na oszustwo był prosty: zdobyć personalia, numer
dowodu i PESEL ofiary, wpisać je w formularz na stronie sklepu
internetowego i zrobić zakupy na kredyt. W polu "adres"
przy umowie kredytowej oszuści - dwoje starszych ludzi i ich syn,
stolarz znany na Opolszczyźnie z przestępstw finansowych -
wpisywali swoje miejsce zamieszkania. Tym sposobem odbierali od
kuriera towary: laptopy,
aparaty fotograficzne, telewizor LCD. Kiedy kilka miesięcy później
zaczęły przychodzić monity z banku, po prostu wyrzucali je do
kosza. Zaś komornicy tropili później "wierzycieli" na
podstawie podanych w umowach numerów dowodów osobistych. Tylko w
tej sprawie pokrzywdzonych jest dziewięć osób, których dane
wykorzystała rodzina T., ale takich spraw jest w Polsce mnóstwo, w
biurze Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych na podstawie
liczby pism i skarg, które do nich wpływają, oceniają, że
zjawisko kradzieży tożsamości narasta.
Nikt
nie jest bezpieczny
-
Wyobraźmy sobie, że ktoś zakłada fałszywy profil na jednym z
portali społecznościowych i podpisuje go pani nazwiskiem Izabela
Żbikowska. Następnie zamieszcza tam informacje, zdjęcia, wygłasza
faszystowskie poglądy, które są sprzeczne z pani przekonaniami. To
działanie może naruszać pani dobre imię. Zachodzi więc
przypuszczenie popełnienia przestępstwa - tłumaczy mi mł. asp.
Dawid Marciniak z zespołu prasowego Komendy Głównej
Policji.
Zagrożeń jest więcej. - Podszywając się pod
Izę Żbikowską, wysyłam do pani znajomych informację, że
znalazła się pani w trudnej sytuacji i potrzebuje szybko pieniędzy.
Znajomi przelewają pieniądze, a potem domagają się od pani ich
zwrotu. Podobnie będzie, jeżeli ktoś, posługując się pani
danymi, założy np. konto na portalu aukcyjnym i zacznie
"sprzedawać" różne przedmioty. Znów zachodzi
podejrzenie popełnienia przestępstwa - rzecznik policji mnoży
scenariusze.
O tego rodzaju przestępstwie było ostatnio
głośno, gdy prof. Ewa Łętowska, pierwszy rzecznik praw
obywatelskich, sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego i Trybunału
Konstytucyjnego, odkryła, że ktoś, podszywając się pod nią,
tworzy fałszywe konta na Facebooku i na jej nazwisko dokonuje m.in.
rezerwacji w hotelach. Trzy tygodnie minęły, nim Facebook po
kilkukrotnym zgłoszeniu sprawy w końcu zdecydował o zamknięciu
fałszywego profilu. Sprawę bada prokuratura, prawnik profesor
informuje również, że ta "postanowiła wszcząć działania
przeciw Facebookowi".
Zaś kilka miesięcy temu
małżeństwo z Wrocławia zorientowało się, że firma, o której
nigdy nie słyszeli, używa adresu ich mieszkania jako adresu
siedziby swojej firmy. Na początku nie zwracali uwagi na listy.
Myśleli, że to pomyłka, ale gdy pojawiła się przesyłka z sądu,
potem przekaz pieniężny czy awiza, zaczęli się niepokoić. By
wyjaśnić sprawę z szefostwem firmy, musieliby pisać sami do
siebie, bo prócz adresu firma nie podaje żadnej innej drogi
kontaktu. Wrocławianie napisali więc do wydziału gospodarczego
sądu (tego samego, z którego przychodziły pisma), by ostrzec przed
możliwym oszustwem. Odpowiedzi nie dostali. Za to kilka tygodni
później "ich" firma została oficjalnie zarejestrowana w
KRS i to na adres wrocławian.
Strzeż
się
Skąd
sprawcy mają dane ofiar? Jasnej odpowiedzi brak. Ale też wystarczy
przypomnieć sobie wszystkie te miejsca, w których dowód czy
paszport był zastawem wypożyczonych nart, płyt, rowerów i tak
dalej. Albo gdy rejestrowaliśmy się w hotelach i wypisywaliśmy
szczegółowe formularze. Tymczasem stanowisko GIODO jest jasne: nikt
nie ma prawa domagać się od nas dowodu osobistego czy paszportu "w
zastaw". To łamanie prawa. Zaś co do hoteli, to chęć
identyfikacji gości jest zrozumiała, ale nie muszą to być
wszystkie dane, a już na pewno ksero dowodu osobistego nikomu w
hotelu nie powinno być potrzebne.
Coraz więcej naszej
codziennej aktywności przenosimy do internetu, więc coraz więcej
oszustów działa w sieci. - Dane osobowe są obecnie cennym towarem
rynkowym poszukiwanym m.in. przez ludzi, którzy chcą je wykorzystać
w przestępczych celach - ostrzega Małgorzata Kałużyńska-Jasak z
GIODO.
Policja przestrzega. - By zapobiec kradzieży
tożsamości, należy absolutnie przestrzegać kilku zasad: nigdy w
internecie nie podajemy numeru PESEL. Nigdy nie podajemy numeru
dowodu osobistego, nigdy nie przesyłamy też skanu dowodu osobistego
- wylicza mł. asp. Marciniak. - Te trzy dane mogą stanowić
podstawę do złożenia wniosku kredytowego w firmach oferujących w
internecie szybkie pożyczki. Dlatego oszuści starają się wyłudzić
te dane, tworząc np. fikcyjną ofertę pracy. Warto się zastanowić,
po co potencjalnemu pracodawcy skan dowodu osobistego? Przecież w CV
istotą są kompetencje, doświadczenie i umiejętności, a nie dane
osobowe.
Kosz
czy niszczarka?
Dlatego
GIODO od lat prowadzi kampanię "Nie daj się okraść, chroń
swoją tożsamość". W jej ramach proponowany jest na przykład
udział w ankiecie internetowej (www.ochronatozsamosci.pl). Wśród
31 pkt pojawiają się pytania np. o konkursy internetowe i to, jakie
dane w nich podajemy, np. wiek, PESEL, adres, imię panieńskie
matki. Są też pytania o to, jakie dokumenty nosimy w portfelu, jak
często zamieszczamy własne zdjęcia na Facebooku i co robimy z
przychodzącymi do domu rachunkami: drzemy i wyrzucamy do kosza czy
też przepuszczamy przez niszczarkę?
Po wypełnieniu
ankiety system tworzy symulację prawdopodobieństwa stania się
ofiarą kradzieży tożsamości. Mnie wyliczył je na 27 proc.
Głównie przez to, że zawsze mam przy sobie paszport, śmiało
korzystam z FB, a w Google można znaleźć liczne informacje
(również zdjęcia) ze mną związane.
Prawo twarde i
nieskuteczne
Policja informuje, że kradzież tożsamości
jest przestępstwem określonym w art. 190a par. 2 kk. " (...)
kto, podszywając się pod inną osobę, wykorzystuje jej wizerunek
lub inne jej dane osobowe w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej
lub osobistej" - ten przepis wprowadzony w 2011 roku ma chronić
użytkowników internetu przed przemocą w sieci. Czy jest
skuteczny?
Wrocławianie, którzy wykryli firmę w swoim
mieszkaniu, zgłosili sprawę na policji. Ta odmówiła przyjęcia
zawiadomienia, uznając, że adres nie jest chroniony prawem. Wróciła
do sprawy po interwencji wrocławskiej "Wyborczej" i
ustaliła, że doszło do pomyłki. Rejestrujący firmę powinni
podać przy numerze lokalu oprócz cyfry jeszcze literę "A",
czego zabrakło.
Teoretycznie
sprawa jest wyjaśniona
-
Teoretycznie. W praktyce pisma do firmy wciąż do nas przychodzą.
KRS jest niezmieniony. Tyle dobrego, że przewodnicząca wydziału
gospodarczego obiecała zająć się naszą sprawą. Na początek
jednak musimy udowodnić, że jesteśmy właścicielami lokalu -
opowiadają wrocławianie. Za kilka miesięcy wrocławianie pewnie
odzyskają swój adres.
Mniej szczęścia miały
zlinczowane w sieci dziewczyny. Administracja Wiocha.pl usunęła
zdjęcie dopiero po dwóch dniach. Wcześniej dziewczyny miały
przesłać oryginalny plik ze zdjęciem, e-maila z kwalifikowanym
podpisem elektronicznym lub list polecony, by administracja
wiedziała, że to nie żarty.
Jednak policja, a potem
prokuratura, do której zgłosiły się dziewczyny, umorzyły sprawę
"wobec braku znamion czynu zabronionego". Zażalenie do
sądu też nie przyniosło efektu. Dziewczyny powoływały się na
wspomniany art. 190a. Jednak śledczy, a potem sąd uznali, że po
pierwsze, nikt się pod dziewczyny nie podszył, po drugie, nie ma
dowodów na to, by złodziej, który ukradł zdjęcie, chciał im
wyrządzić krzywdę. Dziewczynom pozostała więc droga cywilna, ale
te, mając w perspektywie konieczność ustalania sprawcy i długi
proces z niepewnym wynikiem, odpuściły sprawę.
Proces w
sprawie wykorzystania dowodów osobistych do kupowania na cudze
nazwiska wciąż trwa. Oskarżeni rodzice
stolarza oszusta przekonują, że nie potrafią posługiwać się
internetem.
Izabela Żbikowska