LETNIA NOC

LETNIA NOC

To było porąbane lato. Równo porąbane. Zazwyczaj na plaży dopiero odsypiałem nocne zaległości, bo miałem wątpliwą przyjemność pojechać pod namiot z ogierem, który nie mógł wyżyć, jeśli nie zaciągnął jakiejś dziewczyny na materac obok, o wyciągnięcie ręki. Wzdłuż namiotu, u samej góry, przeciągnięty był sznurek – na nim wisiała „kotara” zrobiona z ręcznika plażowego, stwarzająca iluzję podzielenia namiotu na części.
Wzrokowo być może, ale słuchowo… odgłosy – mniej lub bardziej szybkiej – „miłości” nieźle dawały mi się we znaki.
Nie akceptowałem tego – jakoś wtedy byłem dość konserwatywny w te klocki. A Julo? No cóż…. co wieczór nowa panienka i co wieczór moje kłopoty z zaśnięciem… Kilka razy zdarzyło mi się po prostu wyprosić z namiotu zbyt opierającą się panienkę w okolicach trzeciej-czwartej nad ranem. Zdarzyło się też szukać miejsca na krótką drzemkę w koszach na plaży… A jednak i mnie trafiła „gorączka letniej nocy”, a stało się to na kilka dni przed naszym wyjazdem.
Julo grywał na perkusji z kapelą z Bałut, której na kilka dosłownie dni przed wyjazdem na „gościnne występy” zwinęli perkusistę. Za – bagatela – obicie mordy komuś tam. Obicie mordy połączone z – bynajmniej nie delikatnym – wsadzeniem „różyczki” w okolice pępka. Też bym wsadził… ale jego i to na dożywotkę nawet. „Różyczka” swoje robi… (jeśli kto nie wie, to różyczka jest tym, co zostaje w ręku po tym, jak się butelkę o stół roztrzaska).
W każdym razie pałętałem się za Julem po wszystkich - mniej lub bardziej dziwnych - miejscach, w których grali: domach wczasowych, knajpach, nielicznych jeszcze wtedy pensjonatach czy nawet prywatnych imprezach w gierkowskich willach.
Na te kilka dni przed naszym wyjazdem zagrali w jakimś domu wczasowym. Oczywiście byłem na miejscu – żarcie i darmowe chlanko każdego by przyciągnęły.
Ale tym razem było nieco inaczej – owszem: dobre żarcie było, wódeczka też, ale… ale od samego początku patrzyłem na jedną tylko dziewczynę. I wiedziałem, że ona patrzy na mnie; w zasadzie to ona sprowokowała tę wymianę spojrzeń – niemal od samego początku wiła się pod miniscenką w szybszych tańcach, przybierając tak kuszące pozy, że te panienki, które teraz tańczą „na rurze” mogłyby pobierać u niej korepetycje. Zauważyłem, że konsekwentnie odmawia wszystkim, którzy zapraszali ją do wolniejszych tańców.
Takie błyskawice, jakie strzelały nam z oczu, nie mogły ujść uwagi Jula…
- Dziś namiot masz dla siebie. – powiedział w przerwie między kawałkami.
- Wariat! – odpowiedziałem tylko, ale wziąłem się na odwagę i poprosiłem ją do następnego tańca. O dziwo – nie odmówiła, a nawet jakby lekko ucieszyła, zupełnie jakby na to czekała od samego początku imprezy.
W tańcu nie rozmawialiśmy, po prostu wtuliliśmy się w siebie i powoli przesuwali po parkiecie stołówki, zamienionej na ten wieczór w salę balową. Byłem nieco skrępowany, bo w dżinsach zrobiło mi się dziwnie ciasno, a jej noga, wsunięta między moje uda, konsekwentnymi ruchami wzmagała rosnącą sztywność… przez jej cieniutką sukienkę i mój t-shirt czułem jej piersi, moje ręce błądzące po jej plecach nie wyczuwały stanika; zresztą włożenie stanika do sukienki na tak cienkich ramiączkach i z takim dekoltem byłoby po prostu świętokradztwem.
Byłem maksymalnie podniecony – czułem, że jeśli coś się nie stanie, to wezmę ją siłą i eksploduję tam, na parkiecie, przy wszystkich. Ona chyba czuła to samo, bo czułem jej gorący oddech nie tylko na szyi, ale na policzku, na ustach… Pocałowała mnie, z początku delikatnie, samymi wargami, ale już chwilkę potem jej język dosłownie wbił się w moje usta, szukając mojego. Pocałunek trwał i trwał, i trwał – póki nie skończył się taniec.
Chłopaki stanęli na wysokości zadania i ogłosili krótką przerwę. Odprowadziłem ją do stolika i pobiegłem z lekka doprowadzić się do porządku i kapkę ochłonąć. Walnąłem kielicha na odwagę, przepłukałem usta jakąś oranżadą i byłem gotów.
Widząc to, Julo ogłosił koncert życzeń:
- Dla pani w bieli od naszej kapeli… – wrzasnął zza garów.
Nie skończyliśmy tego tańca. Wylądowaliśmy na wydmach. Niemal natychmiast pozbyła się sukienki i została w samych majteczkach. W świetle księżyca widziałem jej piersi – pasowały do moich dłoni, ale ich sutki przeciskały się pomiędzy moimi palcami; były wyjątkowo długie… i sztywne… Bawiłem się nimi, całowałem je, ściskałem między palcami, przygryzałem wargami i zębami, naciągałem je, wodziłem po nich językiem, a one robiły się coraz sztywniejsze, coraz dłuższe… Powiększyły się też jej piersi – już nie tak łatwo było objąć je dłonią, nie mieściły się w niej całe. Dyszała głośno, głowę odchyliła do tyłu, przymknęła oczy i z niecierpliwością czekała na każdą następną pieszczotę.
Nie mogłem już wytrzymać tego napięcia, klęknąłem i sięgnąłem w kierunku zamka. Zatrzymała moją rękę i sama odpięła najpierw guzik, a potem powoli, bardzo powoli rozpięła zamek. I całe szczęście, że powoli, bo chodziłem bez majtek i zbyt gwałtowne operowanie zamkiem mogło się nieciekawie skończyć…
Mały dosłownie wystrzelił ze spodni, kiedy tylko zaczęła je ze mnie ściągać. Objęła go dłonią i, patrząc mi głęboko w oczy (Księżyc świecił jak latarnia), zaczęła się nim bawić. Powoli zsuwała i nasuwała skórkę, póki na czubku nie pokazała się kropelka wilgoci, musnęła ją językiem, potem powolutku zaczęła nasuwać się na niego ustami. Jej gorące usta, język niemal owijający się wokół małego, rytmiczne ruchy ręki… Co chwilkę wypuszczała go z ust, żeby móc lizać go całego, jej język wędrował od góry do samego dołu, by tam zatrzymywać się na chwilę, powędrować po jajkach i znów – z powrotem do góry, kilka- kilkanaście szybkich drażniących muśnięć w to najbardziej wrażliwe miejsce i na dół, i ssanie jajek… i tak – zdawałoby się – bez końca. Odlatywałem, mały był sztywny jak skała, ale ilekroć tylko czuła, że zaczyna pęcznieć jeszcze bardziej i zapowiadają się skurcze, które mogłyby doprowadzić mnie na szczyt, natychmiast przerywała i mocno ściskała małego u samej nasady. Ta lekka i słodka tortura sprowadzała mnie na ziemię, a wtedy ona zaczynała od nowa…
Za którymś razem jednak nie przerwała, ale zaczęła coraz gwałtowniej pracować ustami; nie przerywała nawet wtedy, kiedy byłem na samym szczycie - objęła rękami moje pośladki i zmusiła do tego, żeby całomiesięczny zapas wylądował w jej ustach…
Położyła się teraz, na sukience, wspierając na łokciach i lekko rozsunęła nogi. Kusicielsko się uśmiechała (ech… ten Księżyc…), czekając na moją reakcję. Nie musiała długo czekać – podciągnąłem tylko spodnie i klęknąłem między jej udami. Pochyliłem się i zacząłem językiem wędrować po jej płaskim brzuchu, coraz niżej i niżej, zsuwając jej powoli majteczki. Pomogła mi, unosząc nieco biodra.
Pozbywszy się majteczek, rozchyliła szerzej nogi i przyciągnęła moją głowę; zresztą – nie musiała. Wślizgnąłem się w jej wilgoć, pomiędzy rozwarte i oczekujące płateczki, moje palce wciskały się w jej ciało… było tam tak ślisko i tak podniecająco zarazem. Cudownie smakowała… mój język wędrował wzdłuż i wszerz jej szpareczki, rozchylał ją, drażnił pączek u samej góry, wciskałem go w nią tak głęboko, jak tylko mogłem. Wkrótce jego miejsce zajęły palce, a ja skupiłem się na miejscu, w którym zbiegają się płateczki, które zresztą co jakiś czas przez chwilkę ssałem, co wywoływało w niej dreszcze… oddychała coraz bardziej spazmatycznie; zacząłem coraz szybciej poruszać zanurzonymi w niej palcami, coraz mocniej i szybciej pracować językiem, póki nie poczułem, że zaczyna się obkurczać wokół moich palców – wbiłem je wtedy w nią, najgłębiej jak tylko mogłem i zacząłem ssać pączek, przygryzając go delikatnie co chwilę… aż nie odepchnęła mojej głowy i nie wyciągnęła z siebie moich palców…
*
Widziałem później, jak tańczyła z innymi. Mi nie pozwoliła się już zaprosić.
*
Rano usiłowałem ją odnaleźć. Niestety przyszedłem za późno. Jej autobus odjechał. I nawet nie wiem, jak miała na imię…


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ingulstad Frid Saga Wiatr nadziei1 Grzesznicy w letnią noc
Simmons?n Letnia noc (MR)
Letnia noc, Teksty piosenek, TEKSTY
LETNIA NOC
Ingulstad Frid Saga Wiatr Nadziei 31 Grzesznicy W Letnią Noc
(Wiatr nadziei 31) Grzesznicy w letnią noc Frid Ingulstad
Noc w monopolówce
82 Ciemna noc
Noc listopadowa-Wyspiański(1), Lektury Okresy literackie
Co za noc, Teksty i akordy
Nie kochać w taką noc to grzech, TEKSTY POLSKICH PIOSENEK, Teksty piosenek
Chłodna noc, wiersze
TAKA NOC
NOC ŚWIĘTOJAŃSKA
CICHA NOC
Gdy mąż bije i gwałci co noc
Cicha noc chór SSATB a capella
Bo noc

więcej podobnych podstron