Święty terroryzm Izraela

ŚWIĘTY TERRORYZM IZRAELA 

ISRAEL'S SACRED TERRORISM [wyd. 1980, 1982, 1986]


Livia Rokach (1934-1984)

https://msuweb.montclair.edu/~furrg/essays/rokach.html


"W 1984, kiedy książka przestała być nowością, Rokach znaleziono martwą w rzymskim pokoju hotelowym".

- Nicholas Lysson, Holokaust i holodomor: geneza antysemityzmu, s. 12

Badanie oparte na osobistych Dziennikach Moshe Sharetta i innych dokumentach. Przedmowa Noam Chomsky


Dedykacja

Wszystkim palestyńskim ofiarom bezbożnego terroryzmu Izraela, których poświęcenie, cierpienie i trwająca walka jeszcze pokaże, że są to bóle odrodzenia Palestyny…


SPIS TREŚCI

Przedmowa - Noam Chomsky

Przedmowa do tego wydania - Naseer H Aruri (preface notes)

Wprowadzenie

Rozdziały

1.Moshe Sharett i jego Dzienniki

2.Ben Gurion udaje się do Sdeh Boker: duchowe odosobnienie jako taktyka

3.Odwet za wojnę

4."Historyczna okazja" okupacji Syrii

5.Utwórzmy maronickie państwo w Libanie

6.Święty terroryzm

7.Afera Lavona: terroryzm do zmuszenia Zachodu

8.Rozproszmy palestyńskich uchodźców

9…. i obalmy reżim Nassera


Apendyksy

  1. Operacja Kibya

  2. A później była Kafr Qasim

  3. "Wkrótce śpiew zamieni się w jęk śmierci"

  4. Afera Lavona; Terroryzm zmuszający Zachód

  5. Izraelski dziennik ujawnia próbę rządu zatrzymania publikacji Świętego terroryzmu Izraela

  6. Przypisy

PRZEDMOWA

HISTORIĘ, zwłaszcza niedawną historię, przedstawia się opinii publicznej zgodnie z syste-mem doktrynalnym opartym na pewnych fundamentalnych dogmatach. W przypadku społe-czeństw totalitarnych, to jest zbyt oczywiste by wymagało komentarza. Sytuacja jest bardziej intrygująca w społeczeństwach którym brakuje bardziej prymitywnej formy represji i kontroli ideologicznej. Na przykład Stany Zjednoczone, na pewno są jednym z najmniej represyjnych społeczeństw w kwestii przeszłej i obecnej historii z szacunkiem do swobody badań i wyrazu. Ale rzadko analiza kluczowych wydarzeń historycznych zdobywa szeroką audiencję, chyba że dostosuje się do pewnych doktryn wiary.

"Stany Zjednoczone zawsze rozpoczynają od dobrych zamiarów". Tym rytualnym zaklęciem liberalny krytyk amerykańskiego interwencjonizmu wkracza w strefę dozwolonej debaty, możliwych do pomyslenia mysli (w tym przypadku William Pfaff, "Kara interwencjonizmu" [Penalty of Interventionism], International Herald Tribune, luty 1979). Żeby zaakceptować dogmaty, człowiek który nie może tolerować więcej niż ograniczonego stopnia wewnętrznej sprzeczności, musi unikać zapisów historycznych, których jest pełno w wolnym społeczeń-stwie, na przykład dokumentów o planowaniu wysokiego szczebla pokazywanych w Doku-mentach Pentagonu, zwłaszcza tych z wczesnych lat amerykańskiego zaangazowania w latach 1940 i na poczatku 1950, kiedy rozwijano i formułowano podstawowy zarys strategii. W zawodach naukowych i mediach inteligencja może ogólnie liczyć na zwarcie szeregów; oni odmawiają poddania analizie krytycznej doktryn wiary, przycinania zapisów historycznych i dokumentalnych, żeby odizolować te doktryny od badania, i przechodzić do przedstawienia wersji historii, która jest bezpiecznie wolna od krytyki instytucjonalnej czy analizy. Okazjonal-ne odejście od ortodoksji jest na chwilę, tak długo jak są one ograniczone do wąskich krę-gów, które można ignorować albo odrzucać jako "nieodpowiedzialne", "naiwne" albo "niemo-gące zrozumieć zawiłości historii", lub w inny sposób utożsamiane ze znanymi słowami wy-trychami jako przekraczające granice.

Choć relacje między Izraelem i Ameryką nigdy nie były pozbawione konfliktu, to nadal nie ma żadnych wątpliwości, że istniały, jak często się mówi, "stosunki szczególne". To jest oczywi-ste na poziomie materialnym, mierzonym przepływem kapitału i broni, albo wsparciem dyplo-matycznym, albo wspólnymi działaniami, jak kiedy Izrael działał w celu obrony istotnych in-teresów Ameryki na Bliskim Wschodzie w czasach kryzysu w 1970 z udziałem Jordanii, Syrii i Palestyńczyków. Szczególne stosunki wydają się być także na poziomie ideologicznym. I znowu z rzadkimi wyjątkami, należy przyjmowac pewne doktryny wiary by wejść na arenę debaty, przynajmniej przed każdym istotnym sektorem społeczeństwa.

Podstawowa doktryna jest taka, że Izrael jest nieszczęśliwą ofiarą terroryzmu, ataków mili-tarnych, zajadłej i nieracjonalnej nienawiści. Nie jest niezwykłe by poinformowani amery-kańscy analitycy polityczni pisali, że Izrael był 4 razy zaatakowany przez sąsiadów, w tym nawet w 1956. Izrael często jest łajany za reakcję na atak terrorystyczny, reakcję którą uznaje się za błędną choć zrozumiałą. Przekonanie że Izrael mógł odgrywać istotną rolę w inicjowaniu i utrwalaniu przemocy i konfliktu, z zasady wyrażana jest jedynie daleko poza głównym nurtem. Omawiając tło wojny 1956, Nadav Safran z Harvard University, w pracy która jest sprawiedliwsza niż większość, wyjaśnia, że Nasser "wydawał się zdecydowany zmobilizować egipskie zasoby militarne i prowadzić kraje arabskie w ataku na Izrael".

Izraelski rajd na Gazę w lutym 1955 był "odwetem" za powieszenie izraelskich sabotazystów w Egipcie – a dopiero po 6 latach, twierdzi Safran, okazało się, że faktycznie byli izraelskimi agentami. Tło konfliktu przedstawia się w kategoriach terrorystycznych rajdów fedayeenów i izraelskiego adwetu. Terror zorganizowany przez egipski wywiad "miał istotny wpływ na de-cyzję Izraela rzysttąpienia do wojny w 1956, i był głównym powodem odmowy ewakuacji ze Strefy Gazy" (Izrael – gotowy sojusznik / Israel - The Embattled Ally, Cambridge: Harvard University Press, 1978).

Aby utrzymać takie doktryny jak te, czy analizę rzekomego faktu zgodnego z nimi, konieczne jest skrupulatne unikanie kluczowej dokumentacji. W swojej 600-stronicowej pracy, Safran nie korzysta z głównych źródeł, takich jak przeglądane tu przez Livię Rokach dzienniki, któ-rych istotne elementy zostały upublicznione w 1974, lub przechwycone egipskie dokumenty opublikowanych w Izraelu w 1975, albo inne źródła podważające te analizy (zob. przypisy 19, 20). To samo odnosi się dość ogólnie do głównego nurtu literatury naukowej i publicy-styki.

Dzienniki Moshe Sharetta, którym poświęcona jest monografia Livii Rokach, są niewątpliwie głównym źródłem dokumentalnym. Pozostaje poza "oficjalnej historii" - ta wersja historii, która dociera do więcej niż maleńkiej grupy ludzi nieusatysfakcjonowanych konwencjonalną doktryną. Jest rozsądne przewidzieć, że to pozostanie prawdziwe w Ameryce, tak długo jak będą trwać "specjalne relacje". Gdyby zaś Izrael był, powiedzmy, sojusznikiem Związku Sowieckiego, to rewelacje Sharetta za szybko stałyby się powszechnie znane, tak jak nikt nie mówiłby o egipskim ataku na Izrael w 1956.

Badając proces kształtowania polityki w dowolnym kraju, powszechne jest znalezienie szors-tkiego podziału między stosunkowo bezkompromisowymi stanowiskami, które zachęcają do stosowania siły i przemocy by osiągnąć cele państwowe, i "miękkimi" metodami, które opo-wiadają się za metodami dyplomatycznymi lub handlowymi by osiągnąć te same cele – roz-różnienie między "Prusakami" i "handlowcami", pożyczając określenia zaproponowane przez Michaela Klare w pracy o polityce zagranicznej USA. Cele są zasadniczo takie same, środki dostępne są różne, przynajmniej w pewnym stopniu, co może ostatecznie wpływać na cha-rakter pożądanych celów.

Sharett był zwolennikiem "miękkiego" podejścia. Jego niepowodzenie w wewnetrznej polityce Izraela odzwierciedliło pojawienie się stanowisk Ben Guriona, Dayana i innych, którzy nie wahali się wykorzystywać siłe do realizacji ich celów. Jego dzienniki pokazuja bardzo dema-skujący obraz powstającego konfliktu, jak on go postrzegał, i pokazuje oświecający wgląd we wczesną historię państwa Izrael, z konsekwencjami sięgającymi do współczesności i poza. Livia Rokach wykonała cenne usługi w udostępnieniu tego materiału, po raz pierwszy, tym, których interesuje poznanie prawdziwego świata leżącego za "oficjalną historią". 

Noam Chomsky, 1 stycznia 1980 

Prefacja
 
PREFACJA DO TEGO WYDANIA

W CELU rozpowszechniania dokładnych informacji na temat Bliskiego Wschodu, Stowarzyszenie Arabsko-Amerykańskich Absolwentów Uniwersytetów Inc. uważało iż w interesie publicznym będzie opublikowanie tej pracy, która analizuje stosunki izraelsko-arabskie w latach 1940 i 1950 w świetle osobistego dziennika Moshe Sharetta. [1] Kierownik Działu Politycznego Agencji Żydowskiej w latach 1933-1948, Sharett był pierwszym ministrem spraw zagranicznych Izraela (1948-1956) za Davida Ben Guriona, i premierem w 1954-1955.

Od czasu pierwszego wydania tej książki pięć lat temu, wiele się wydarzyło co wskazuje na jej trwałe znaczenie. Choć praca ta zajmuje się przede wszystkim wydarzeniami z lat 1950, to ma większe znaczenie niż historyczne. Rzeczywiście, z dostarczonych informacji jasno wynika, że historię ostatniego ćwierćwiecza można było łatwo przewidzieć, jedyną nową ja-kością jest zaciekłość z jaką syjonistyczna strategia lat 1950 została przeprowadzona w na-stępnych dziesięcioleciach. Ruch syjonistyczny już nie czuje się zmuszony do ukrywania swoich prawdziwych zamiarów. Jego regionalne sojusze z partią Phalanges i innymi prawi-cowymi elementami w południowym Libanie, i jego szczególne stosunki ze Stanami Zjedno-czonymi, napędzają go jak walec w realizacji imperialnych celów.

Pierwsze wydanie tej książki pojawiło się kiedy Bliski Wschód i Ameryka zajęci byli negocja-cjami egipsko-izraelskimi, które doprowadziły do Porozumień w Cam David w 1978 i układu egipsko-izraelskiego w marcu 1979, i Izrael dokonał inwazji na południowy Liban w marcu 1978. W rezultacie formuła Camp David nie tylko poniosła fiasko w doprowadzeniu do kom-pleksowego rozwiązania obiecanego przez prezydenta Jimmy'ego Cartera, ale przyczyniła się do drugiej inwazji izraelskiej na Liban w czerwcu 1982. Neutralizując Egipt, traktat egip-sko-izraelski umożliwił Izraelowi śmiałą kontynuację planów zmiażdżenia palestyńskiego oporu i wymazania palestyńskiej tożsamości narodowej, z planem utrwalenia okupacji Za-chodniego Brzegu, Strefy Gazy i Wzgórz Golan. Teraz sprawa Palestyny jest dalej od poko-jowego i sprawiedliwego rozwiązania niż kiedykolwiek w przeszłości, podczas gdy Liban na-dal krwawi i jest podzielony wzdłuż linii sekciarskich.

Porozumienia Camp David, i późniejszy Plan Reagana wprowadzony w 1982, zostały zatrzy-mane przez błędne założenia o "bezpieczeństwie" Izraela i arabskich groźbach wobec tego bezpieczeństwa. Ostatnie wydarzenia w regionie zdemaskowały uczestnictwo rządu Rea-gana w izraelskiej inwazji na Liban w 1982 [2], która była skalkulowana by przynieść rezul-taty uznane za korzystne zarówno dla amerykańskich interesów strategicznych jak i ekspan-sjonistycznych celów Izraela. Interesy rządu Reagana i izraelskiego rządu Likud połaczyły się wokół trzech celów: zniszczenie palestyńskiej infrastruktury w Libanie, przerysowanie mapy politycznej Libanu, i zmniejszenie Syrii do łatwych do zarządzania proporcji. Pax Ame-ricana i pax Israelica miały być zrealizowane poprzez kampanię cynicznie nazwaną "Pokój dla Galilei".

"Operacja" w 1982, jak i jej poprzedniczka, "Operacja Litani" w 1978, były częścią długopla-nowej strategii dla Libani i Palestyny, której przejście oświetla dziennik Sharetta. W rzeczywi-stości, ta strategia, sformułowana i zastosowana w latach 1950, została przewidziana co naj-mniej 40 lat wczesniej, i próby wprowadzenia jej trwaja nadal 30 lat później. 6 listopada 1918, komitet składający się z oficjeli brytyjskiego mandatu i liderów syjonistycznych zapro-ponowali północną granicę dla żydowskiej Palestyny "od północy rzeki Litani do Banias". W następnym roku na konferencji w Paryżu, ruch syjonistyczny zaproponował granice obejmu-jace libański region Bint Jubayl i wszystkie tereny do rzeki Litani. Propozycja podkreślała "istotne znaczenie kontrolowania wszystkich zasobów wodnych do ich źródeł".

Podczas konferencji paryskiej Chaim Weizmann i David Ben Gurion (którzy później byli, od-powiednio, pierwszym prezydentem i pierwszym premierem Izraela) próbowali przekonać Patriarchę Hayika, szefa delegacji libańskiej, by zrezygnowała z południowego Libana w za-mian za pomoc techniczną i finansową w rozwoju terenu na północy, który, mieli nadzieję, stanie się państwem chrześcijańskim.

Syjonistyczne siły wojskowe które zaatakowały Palestynę w 1948, okupowały także część regionu Marjayun i Bint Jubayl, i doszły blisko do rzeki Litani, ale w wyniku międzynarodowej presji zostały zmuszone do wycofania się. Wtedy, w 1954, liderzy nowo ustanowionego pań-stwa Izrael wznowili syjonistyczne roszczenia do libańskiej wody, kiedy wysłannik prezydenta Eisenhowera, Eric Johnston, zaproponował formułę dzielenia się wodami Litani między Liba-nem, Syrią i Izraelem. W rzeczywistości Izrael zagroził uzyciem siły wobec Libanu by zapo-biec wykorzystywaniu wody z Litani dla rozwoju południowego Libanu.

Choć te groźby poczyniono w okresie obejmującym dziennik Sharetta, rozważmy co faktycz-nie stało się później, w latach 1950, 1970, 1980: w 1967 izraelska wojna z trzema krajami arabskimi nie tylko dała Izraelowi w posiadanie wschodnią Palestynę (Zachodni Brzeg), Ga-zę, Synaj i syryjskie Wzgórza Golan, ale także umożliwiła zdobyć strumienie rzek Jordan i Manias. Ponadto Izrael zniszczył jordański Wschodni Kanał Ghor i jego tamę Khaled na rze-ce Yarmuk, która wpływa do izraelskiego Basenu Nahariva. W 1978 w wyniku "Operacji Li-tani" Izrael ustanowił silna kontrolę nad rzeka Wazzani, wpływająca do Jordanu, jak również niemal całą długością rzeki Hasbani. I w 1982 w wyniku "Operacji Pokój dla Galilei" cała rzeka Litani dostała się pod izraelską kontrolę".

Cel głęboko zmieniający dystrybucję wody w regionie można było osiągnąć jedynie w kon-tekście Libanu jako wasala z marionetkowym rzadem, przedsięwzięcie o którym wiele mówi dziennik Sharetta (s. 22). W rzeczywistości plan Ben Guriona z 1954 ustanawiania marionet-kowych rzadów entuzjastycznie przyjety przez Moshe Dayana w końcu uruchomiono prawie 25 lat później. "Oficer" Dayana rzeczywiście się pojawił, nawet mając tę samą rangę "majora" - major Sa'd Haddad, którego Izrael zachęcał do ogłoszenia secesji od Libanu w kwietniu 1979. Minister obrony Izraela, Ezer Weizmann, ogłosił poparcie jego rządu dla kantonu "wol-nego Libanu" Haddada: "Haddada uważam za libańskiego nacjonalistę, i z tego co wiem on chce by Bejrut jeszcze raz stał się stolicą wolnego niepodległego Libanu, bez ingerencji Sy-ryjczyków czy Palestyńczyków". [4] Poparcie dla Haddada, a tym samym dla sojuszu syjonis-tów z Falangistami, okazali również prawicowi politycy libańscy. Camille Chamoun oświad-czył: "Potrzebujemy takiej siły libańskiej do walki na południu o wyzwolenie Libanu, nie tylko części Libanu, a Sa'd Haddad nie jest zdrajcą".

Ale syjonistycznego zastępczego "mini-państwa" ustanowionego na pasie przygranicznym o szerokości 9 km i długości 90 km nie uznała społeczność międzynarodowa. Tymczasowe Siły ONZ w Libanie (UNIFIL) miały zadanie ponownego ustanowienia władzy centralnego rządu libańskiego na południu. Ale Izrael odrzucił rezolucje ONZ (którą poparł nawet rząd Cartera) i nadal wspierał Haddada. Po porozumieniu w marcu 1981 między prezydentami Syrii i Libanu odzyskania – przy współpracy z UNIFIL – władzy przez rząd w Bejrucie na południu, Izrael i milicja Haddada zbombardowały pozycje UNIFIL, zabijając trzech nigeryj-skich żołnierzy (16 marca 1981).

Destabilizacja przez Izrael Libanu, w dążeniu do zdominowanego przez maronitów państwa-klienta, przybrała kilka form, od poszerzenia formuły Cam David na Liban, do inwazji na pełną skalę w 1982. W odniesieniu do narzucenia rozwiązania z Camp David o Libanie, 7 maja 1979 Menachem Begin wygłosił oświadczenie w izraelskim parlamencie, zaproszenie Libanu do wejścia w negocjacje z Izraelem w oparciu o wycofanie się Syrii i wypędzenie Pa-lestyńczyków z Libannu. Ta propozycja wywołała entuzjastyczną reakcję Bashira Gemayela, dowódcy libańskich sił Phalangist, który 28 maja 1979 tak powiedział bejruckiemu dzienni-kowi Monday Morning:

"Te zasady są rozsądne i powinno się je zaakceptowac jako podstawy dla każdego przedsię-wzięcia libańskiego w znalezieniu rozwiązania… Prezydent Sadat przyjął podobną propozy-cję i teraz prowadzi Egipt do ery dobrobytu. Kiedy Libanowi będzie wolno mieć prawo do dą-żenia do własnego dobrobytu?"

Starszy Gemayel, Pierre, dodał: Powiecie, że bronię Sadata jak broniłem Sa'd Haddada, byłbym tchórzem i bez honoru gdybym nie bronił swojej opinii" (Al-Safir, 2 sierpnia 1979)

Agresja Izraela wobec Libanu w 1982 była wyraźnie wymyslona do scementowania tych so-juszy miedzy Izraelem i "majorem" na południu i z Gemayelami i Chamounami na północy – wszystko po to by móc przeprowadzić bałkanizację i wasalizację Libanu, wymazanie pale-styńskiego nacjonalizmu, i zastraszenie Syrii. Żeby osiagnąć te cele, izraelscy liderzy skłonni byli ryzykować szerszą wojną regionalną, i rzeczywiście wepchnąć świat w coś co pod każ-dym względem jest sytuacją "przednuklearną". Samo to powinno amerykańskiemu narodowi dać powód do niepokoju i działania. Ponadto, Ameryka dostarczyła Izraelowi środki ekono-miczne i wojskowe do inwazji na Liban, zbombardowania Bagdadu i przeprowadzić okupację Palestyny i terytorium Syrii z jawnym naruszeniem amerykańskiego prawa, łącznie z Uchwa-łą Kontroli Eksportu Broni z 1976 i Porozumieniem Izraelsko-Amerykańskim o Wzajemnej Obronie z 1952.

Inwazja izraelska w 1982 tak przeważyła krajową równowagę na korzyść libańskich sojusz-ników Izraela, że większość muzułmanów, nacjonalistów i innych antyizraelskich ugrupowań pozostała w zdecydowanie uległym stanie. Warunki zwycięzcy zostały podyktowane zwycię-żonym. Nowy sojusznik lzraela, Bashir Gemayel, miał być prezydentem / wicekrólem Libanu, chociaż według znanego amerykańskiego dziennikarza Jonathana Randala, sam Bashir, który prezydenturę zawdzięczał Beginowi i Szaronowi, narzekał, że ci dwaj traktowali go jak "wasala". Porozumienie Shultza z 17 maja 1983 miało być Wersalem Libanu, które zredli-zowałoby wieloletnie syjonistyczne marzenie opisane w dziennikach Sharetta jako "chrześcijańskie" państwo, które sprzymierzy się z Izraelem.

Pomimo zabójstwa prezydenta elekta Bashira Gemayela zanim mógł on objąć urząd, począt-kowo sprawy rozwijały się zgodnie ze strategią Izraela dla Libanu. Negocjacje prowadzone przez cywilów z ministerstw spraw zagranicznych obu krajów zdawały się zmierzać ku normalizacji wzdłuż linii Camp David; Izrael zapewnił biuro łącznikowe w Bejrucie, co jest następną rzeczą dla ambasady; Partia Falangi i syn jej przywódcy, Amin Gemajel, obecnie prezydent Libanu, zaczęli przekształcać kraj na ich własny obraz.

Ale wkrótce stało się jasne, że sekciarska hegemonia, sponsorowana przez Izrael i wspie-rana przez Amerykę, była słabym substytutem nawet przestarzałego systemu wyznaniowego z 1943. Jesienią 1983 izraelskie oddziały zostały zmuszone do wycofania się do rzeki Allah. W lutym 1984 prezydent Reagan nakazał wycofanie oddziałów amerykańskich, podczas gdy Druzowie i szyici triumfalnie wkroczyli do Bejrutu (10 lutego 1986). Prezydent Amin Gemayel, który zawdzięczał swoją prezydenturę izraelskiej inwazji, został zmuszony w nowych warun-kach politycznych i militarnych do odrzucenia umowy Shultza (marzec 1984) i zamknięcia izraelskiej "ambasady" w Bejrucie (w lipcu tego samego roku).

Izraelska inwazja w 1982 nie tylko zawiodła w realizacji większości celów: popchnęła prawi-cowe siły libańskie na pozycję graniczącą z faszyzmem, a reunifikację i reintegrację uczyniła odległą możliwością. Zaostrzyła też libańską wojnę domową kosztem życia i wielkich strat materialnych.

Ta ludzka tragedia zmusza nas do zbadania izraelskiego uzasadnienia "bezpieczeństwa", sprawy która obejmowała zaskakująco dużą liczbę izraelskich naruszeń prawa międzynarodowego i praw człowieka, zarówno niedawno, jak i w przeszłości. Dlaczego, musimy zapytać, czy Izrael na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy zamyka uniwersytety, strzela do uczniów w klasach i na ulicach, deportuje przywódców, zwalnia burmistrzów, tworzy osiedla kolonialne i zachęca osadników do terrorystycznych działań w imię "bezpieczeństwa"? Dlaczego, w konfrontacji z masowym powszechnym sprzeciwem wobec okupacji południowego Libanu, Izrael reagował z tą samą "żelazną pięścią", inicjując wypady na wioski, masowe aresztowania ludności cywilnej, szeroko zakrojoną destrukcję domów i własności oraz zabójstwa, mimo że ta polityka mogłaby tylko dalej zrażać populację".

Osobisty dziennik Moshe Shareta rzuca światło na to pytanie, obszernie dokumentując przesłanki i mechanizmy "arabskiej polityki" lsraela w późnych latach 1940 i 1950. Polityka przedstawiona w najbardziej intymnych szczegółach jest jednym z celowych izraelskich aktów prowokacji, mających na celu wywołanie wrogości Arabów, a tym samym stworzenie pretekstów dla działań zbrojnych i ekspansji terytorialnej. Dzienniki Sharetta dokumentują tę politykę "świętego terroryzmu" i demaskują mity o "potrzebach bezpieczeństwa" Izraela i "arabskim zagrożeniu", które traktuje jako oczywiste prawdy od utworzenia Izraela do chwili obecnej, kiedy izraelski terroryzm przeciwko Palestyńczykom na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy, a także Palestyńczykom i Libańczykom w południowym Libanie osiągnął nie do zniesienia poziom. Coraz bardziej oczywiste staje się to, że wyjątkowe zmiany demograficzne i geograficzne w społeczeństwie izraelskim w obecnym pokoleniu zostały osiągnięte, nie jako przypadkowe rezultaty starań o ochronę "bezpieczeństwa Izraela" przed "zagrożeniem arabskim", a poprzez dążenie do lebensraum.

Odnosząc się do zamachów terrorystycznych, które okaleczyły dwóch wybitnych burmistrzów Zachodniego Brzegu i raniły innych cywilów 2 czerwca 1980, William Browser, w artykule dla New York Times (5.06.1980), wyjaśnił obawę Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu: choć okupacja nie jest dla nich nowa, to izraelski terroryzm - jeśli tym był - praktycznie nie ma precedensu w ciągu ostatnich 30 latach". To zobowiązuje Mr Browsera i uważną opinię publiczną, która czyta "wiadomości, które nadają się do druku", do zbadania licznych precedensów, które są obszernie udokumentowane, i od czasu do czasu potępiane przez zdezorientowanego izraelskiego premiera, który martwił się moralnym rozkładem społeczeństwa izraelskiego w latach 1950, co doprowadziło do uznania zemsty za "świętą" zasadę. W cytowanym tu przez Rokach fragmencie Sharett napisał:

"W latach 1930 powstrzymywaliśmy uczucia zemsty… Teraz wręcz odwrotnie, uzasadniamy system odwetu… usunęliśmy z tego instynktu hamulec mentalny i moralny i uczyniliśmy to możliwe… żeby zemstę uważać za wartość moralną… świętą zasadę". (s. 33)

Nieukrywana satysfakcja jaką okaleczenie dwóch palestyńskich burmistrzów wywołało wśród wielu żydowskich osadników na Zachodnim Brzegu, przypomina uczucie w Izraelu w latach 1950, które u Sharetta wywołało tyle udręki i rzuciło wyzwanie jego sumieniu. W rzeczywistości prywatne armie teraz organizowane przez grupy żydowskich wigilantów, zdecydowane utrzymać okupowane Zachodni Brzeg i Strefę Gazy pod stałą izraelską kontrolą, otwarcie opowiadały się za usunięciem wszystkich Arabów z okupowanej Palestyny.

Chociaż ci ultranacjonaliści uważają, że były premier Menachem Begin i minister spraw zagranicznych Yitzhak Shamir (byli członkowie terrorystycznych gangów Irgun i Stern) stali się naiwniakami, głupcami i zdrajcami, i chociaż Begin potępił ataki na palestyńskich burmistrzów jako "zbrodnie najgorszego rodzaju", pozostaje faktem, że osadnicy z Gush Emunim i Kach realizują politykę osadniczą izraelskiego rządu. Ten rząd zapewnia im ochronę i korzyści materialne oraz zapewnia im legitymację. Tym samym gwarantuje, że ich ofiary będą bezbronne i bezsilne. Masakra w Deir Yassin w 1948 dokonana przez Irgun Zvei Leumi Begina, oraz zamach bombowy z 2 czerwca 1980 przez inną grupę zbrojną, to produkty tego samego rodzaju "świętego terroryzmu".

Trzydzieści dwa minione lata były świadkami niezliczonych aktów izraelskiego terroru: nie wydaje się konieczne przypominanie o bombardowaniu z powietrza żywotnych cywilnych infrastruktur w Egipcie i Syrii pod koniec lat 1960, [7] czy zniszczeniu południowego Libanu w latach 1970 i 1980, ani też brutalności z jaką okupacyjny reżim traktuje Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy, czy licznych zamachach na palestyńskich intelektualistów w różnych stolicach europejskich na początku lat 1970.

Najbardziej niepokojącym zjawiskiem, które będzie nadal hamowało perspektywy koegzystencji palestyńsko-izraelskiej, jest przewaga radykalnej prawicy w Izraelu. Jego orientacja na brutalną siłę, jej stosunek do Arabów, pogarda do debaty i sprzeciwu, pozostawia niewiele miejsca na współistnienie. Uzasadnienia aktów terroru przeciwko palestyńskim cywilom szerzą się wśród członków establiszmentu politycznego i żydowskich osadników.

Były minister nauki i energii, Yuval Neeman, członek Knessetu Haim Druckman, były szef sztabu Raphael Eytan, i sefardyjski główny rabin Mordechai Eliahu usprawiedliwiają ten rodzaj terroryzmu. [8] W lipcu 1985 szef MSZ Yitzhak Shamir obiecał działać nad wcześniej-szym zwolnieniem skazanych terrorystów żydowskich, których nazwał "wspaniałymi ludźmi którzy popełnili błąd" (Jerusalem Post, 12.07.1985). Skłonność do przemocy wobec Arabów ustalili izraelscy i zachodni dziennikarze na podstawie wywiadów z osadnikami, młodymi i starymi. [9]

Radykalna prawica teraz otwarcie mówi o wywłaszczeniu i deportacji Palestyńczyków. Izraelski socjolog Yoram Peri napisał w Daivar (11.05.1984), że kiedy minister obrony Arens i spraw zagranicznych Shamir mówią o aneksacji Zachodniego Brzegu i Gazy i tworzeniu "pluralistycznego" społeczeństwa, skrajna prawica opowiada się za deportacją, terminem, którego 4 lata temu nikt nie odważyłby się wymówić. "Stąd" – napisał – "bliskość prawicy do faszystowskiej koncepcji państwa".

Innym czynnikiem hamującym koegzystencję jest kawaleryjski sposób, w jaki członkowie establiszmentu domagają się suwerenności nad Zachodnim Brzegiem i Strefą Gazy. Tak pogardliwy wobec potrzeby argumentowania i przekonywania był minister spraw zagranicznych Szamir, że jego odpowiedź na pytanie, dlaczego Izrael rości sobie prawa do tych terytoriów, składała się z jednego słowa: "Bo!" Główny rabin Izraela, Shlomo Goren, zauważył, że w prawie religijnym zachowanie terytoriów okupowanych ma pierwszeństwo przed obowiązkiem ratowania życia. Terminy takie jak "Zachodni Eretz Israel" i "Judea i Samaria", których używa się częściej i z większym naciskiem, reprezentują odrodzenie rewizjonistycznego syjonistycznego poglądu, że "ziemia Izraela" obejmuje także dzisiejszą Jordanię i podkreśla determinację izraelskich przywódców, aby nigdy nie zrezygnować z nielegalnie okupowanego Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy.

Im bardziej świat próbuje zrozumieć sytuację na Bliskim Wschodzie, tym bardziej organizacje syjonistyczne w Ameryce, działając wspólnie z Izraelem, usiłują ją zamglić. Wojny Izraela z Arabami w 1967 i 1982 zamazały jego wizerunek w David i potwierdziły go jako Goliata Bliskiego Wschodu. Nie było już możliwe by izraelski rząd uciekł przed kontrolą publiczną, pomimo całej bezkarności jaką ma na amerykańskiej arenie publicznej, kiedy jego wojsko, w imię "bezpieczeństwa" dla izraelskich cywilów, dokonywało najbardziej bezwzględnego bombardowania od czasów Wietnamu.

Amerykański ambasador w Libanie, którego rząd wykorzystał veto w Radzie Bezpieczeństwa żeby oprotestować izraelskie korzyści w ojenne w 1982, tak opisał to bombardowanie dywanowe: "na otwartych przestrzeniach nie ma dokładności celów". Kanadyjcki ambasador powiedzia, że izraelskie bombardowanie "sprawi, że Berlin w 1944 wygląda jak spotkanie przy herbatce… jest to naprawdę scena z Piekła Dantego". John Chancellor z NBC powiedział: "Myślę o zbombardowaniu Madrytu podczas hiszpańskiej wojny domowej… teraz mamy do czynienia z imperialnym Izraelem". Rzeczywiście, swoją czystą morderczością, biorąc pod uwagę częste stosowanie fosforu i bomb kasetowych, izraelskie zbombardowanie Bejrutu, rozwinięta forma państwowego terroru, bardzo wyprzedziła ataki na Guernica, Coventry i Drezno.

Od pierwszego wydania tej książki w 1980, ruch syjonistyczny odpowiedział na narastającą krytykę izraelskiej przemocy w sposób histeryczny. Inwigilacja, monitorowanie działań krytyków Izraela w mediach, kościołach i na kampusach, zbieranie informacji wywiadowczych i czarne listy przypominające okres McCarthy'ego w Ameryce, należą do taktyk uzywanych niedawno przez organizacje syjonistyczne w celu zduszenia krytyki Izraela". [10]

Przypinanie łaty antysemity krytykom stalo się standardową i najłatwiejszą taktyką żeby wyprzedzić racjonalną dyskusję o polityce publicznej odnośnie Izraela, i zastraszać przyszłych krytyków. Lista ofiar obejmuje takie wybitne jednostki jak sen. Charles Percy, pastor Jesse Jackson, były podsekretarz stanu George Ball, były kongresman Paul Findley, i wielu innych mniej znanych osób, które walczą z z przytłaczającymi szansami na utrzymanie pracy i zapewnienie sobie środków do życia.

Słynna wypowiedź Menachema Begina po rzeziach w Sabra i Shatila, która definiowała kry-tykę Izraela jako "oczernianie narodu żydowskiego", jest rażącym przykładem trendu zrówna-nia jawnej krytyki z antysemityzmem, nawet kiedy Izael nadal ma relacje handlowe i współ-pracę wojskową z większością notorycznie antysemickich reżimów w Ameryce środkowej i południowej. Wojna Izraela z dziennikarzami pokazała się na procesie przeciwko raportom NBC o inwazji Libanu w 1982, [13] wielokrotnych zarzutów, że dziennikarze przekazujący wiadomości szkodzące Izraelowi robią to tylko w reakcji na "groźby" arabskie, [14] i zabójs-twa załogi CBS TV w południowym Libanie, zajmującej się wprowadzeniem przez Izrael polityki "żelaznej pięści" (21.03.1985).

Inne histeryczne odpowiedzi na rosnącą znajomość faktów o konflikcie na Bliskim Wschodzie pojawiły się w pismach propagandystów podszywających się pod uczonych. Książka Joan Peters Od niepamiętnych czasów / From Time Immemorial [13] przewraca historię do góry nogami, twierdząc, że Żydzi nie zastąpili rdzennych Palestyńczyków, którzy byli rzekomo nikim więcej niż arabskimi nielegalnymi imigrantami, którzy przenieśli się do "miejsca, w którym znaleźli pracę". Absurdalny i nie dający się obronić zarzut, że praktycznie nie było Arabów w Palestynie przed napływem syjonistów, wydaje się mieć na celu stworzenie powłoki legalności wobec coraz gwałtowniejszych starań lzraela, by mit, że "nie ma czegoś takiego jak Palestyńczyk", stał się mrożącą krew w żyłach rzeczywistością .

Syjonistyczna próba zduszenia publicznej debaty o izraelskich działaniach rozszerzyła się na obecne badania. Po nieudanych próbach izraelskiego establiszmentu stłumienia publikacji w języku hebrajskim, dzienników Sharetta w Izraelu, podjęto próby grożenia sporem sądowym, a także w celu powstrzymania publikacji naszego badania tych dzienników tutaj w Ameryce. 11 kwietnia 1980 AAUG otrzymała pismo od znanej kancelarii adwokackiej w Nowym Jorku proszące w "najbardziej stanowczy sposób" o zaniechanie druku, wydania czy reprodukcji części dziennika. Kancelaria ta, działająca w imieniu rodziny nieżyjącego Moshe Sharetta i izraelskiego wydawcy dzienników, zagroziła "wszczęciem szybkiego procesu w Federal District Court" z powodu rzekomego naruszenia praw autorskich USA.

Następnie AAUG otrzymał telegram od rodziny Sharetta, podkreślający, że wszystkie prawa będą silnie chronione, jeśli stowarzyszenie opublikuje "części lub wszystkie dzienniki Moshe Sharetta". Niespokojne transoceaniczne telefony odbierało przez nasze biuro od izraelskich mediów. Nasze prawo do publikowania zostało zakwestionowane, ale nie z powodu wskazanego przez rodzinę Sharetta i jej radcę prawnego. Zamiast tego, zostaliśmy histerycznie oskarżeni o próbę demaskowania Izraela przez Sharetta w sensacyjny sposób.

Izraelska gazeta Ma'ariv zamieścił na pierwszej stronie historię pod nagłówkiem: "Nienawistnicy Izraela w Ameryce przetłumaczyli bez pozwolenia Dzienniki Moshe Sharetta" (4 kwietnia 1980). Według byłego członka Knessetu, Uri Avneriego, piszącego w Haolam Hazeh (23.09.1980) izraelskie MSZ początkowo wspierało syna Moshe Sharetta, Yaqova, który redagował hebrajską publikację dziennika, próbując powstrzymać publikację pracy Livii Rokach na podstawie pamiętnika. "Ale ku jego rozczarowaniu MSZ wycofało swoje poparcie: politycy z Jerozolimy uznali, że postępowanie sądowe w celu zatrzymania rozpowszechniania książki byłoby błędem pierwszego rzędu, ponieważ dałoby to dużo większy rozgłos".

Nie trzeba dodawać, że nasi oskarżyciele nie tylko osądzili naszą książkę przed jej publikacją i rzucili cień na organizację i osoby zaangażowane w jej produkcję; założyli również, że nasza publikacja jest nieautoryzowanym tłumaczeniem. W rzeczywistości materiał cytowany w dosłownym tłumaczeniu z pamiętnika Sharetta lub zasadniczo sparafrazowany z tego dziennika zawiera go tylko w około 1%. Książka Rokach wykorzystuje fragmenty z dziennika Sharetta dla wzmocnienia i zilustrowania jej własnej tezy.

Nie mamy złudzeń, że wyzwanie przed nami było w przeważającej mierze legalne. W końcu to co Sharett powiedział w swoim dzienniku, ograniczone jak to jest w przypadku hebrajskojęzycznej publiczności, jest bardzo odkrywcze; stanowi akt oskarżenia syjonizmu przez byłego premiera Izraela, i rozwiązuje wiele błędnych założeń dotyczących konfliktu arabsko-izraelskiego. Odrzuca on 30-letni dogmat i podkreśla konieczność ponownego zdyskredytowania bezkrytycznego poparcia Izraela na Zachodzie za jego politykę wobec Arabów. Stąd izraelska potrzeba tłumienia i cenzurowania, ukrycia istotnych informacji przed publiczną debatą o Bliskim Wschodzie.

Z bólem przypomina się nam podobne próby ukrywania nieuczciwych metod stosowanych przez polityczno-wojskowy establiszment Ameryki w pogoni za wojną przeciwko Wietnamczykom. Zdolność establiszmentu do ukrywania prawdy przed amerykańską opinią publiczną przedłużyła wojnę wietnamską i pogorszyła problemy społeczne, ekonomiczne i ludzkie, które wynikły z tej wojny. Będzie się oczekiwac, że złudna strategia Davida Ben Guriona, którą Moshe Sharett udokumentował w swoimi codziennymi wpisami, nie będzie na zawsze ukrywana przed amerykańską opinią publiczną, na której życie materialne istotny wpływ mają wydarzenia na Bliskim Wschodzie. Dlatego, naszym zdaniem, Święty terroryzm Izraela ma bezdyskusyjne znaczenie w formułowaniu zdrowej i obiektywnej polityki wobec Bliskiego Wschodu.

Uważamy, że osobisty pamiętnik Sharetta jest bardzo ważnym źródłem historycznym, rzucającym wiele światła na politykę Izraela wobec świata arabskiego, w szczególności dla nas wszystkich w Ameryce, którzy mają tak duży udział w wydarzeniach na Bliskim Wschodzie i ewentualnym wyniku konfliktu. Dlatego korzystanie z historycznych zasobów Sharetta w badaniach naukowych nie narusza praw autorskich.

Ale podjęliśmy szczególne środki ostrożności, aby upewnić się, że nasze selekcje zostały dokładnie przetłumaczone, nie zostały wyjęte z kontekstu i nie są łagodzone ani zaprzeczane przez wszystko co Sharett napisał w innym miejscu dzienników. Jesteśmy również przekonani, że te selekcje spełniają kryteria "dozwolonego użytku" amerykańskiego prawa autorskiego: 

1. AALUG jest edukacyjną organizacją użytku publicznego, nie wydaje tej pracy dla zysku.

2. Charakter Dzienników Moshe Sharetta odnosi się materialnie do "prawa opinii publicznej do wiedzy".

3. Ilość materiału objętego prawem autorskim reprodukowana w tej pracy wynosi nie wiecej niż 1% całości.

4.Wartość komercyjna oryginalnej pracy nie ucierpi z powodu ograniczonych cytatów zawartych w naszej pracy.

Pocieszamy się ochroną zapewnioną przez Pierwszą Poprawkę do Konstytucji USA obejmującą wolność słowa i prasy oraz towarzyszące jej "prawo opinii publicznej". Dokumenty Pentagonu zostały ujawnione publiczności po tym, jak długo pozostawały niezauważone w archiwach amerykańskiej biurokracji wojskowej. Krytyczny charakter ich treści gwarantował, że powinny zostać ujawnione dużo wcześniej niż ich dramatyczne pojawienie się. Uderzające rewelacje Sharetta nie mogą być poddawane temu samemu biurokratycznemu tłumieniu lub trzymane z daleka od anglojęzycznej publiczności, aby ich przydatność jako czynnika w polityce na Bliskim Wschodzie została unieważniona.   

NASEER H. ARURI, AAUG Publications Committee, listopad 1985 

PRZYPISY  

1. Moshe Sharett, Yoman Ishi (Dziennik), red. Yaqov Sharett (Tel Aviv: Ma'a 1979).

2. Na przykład po przejściu na emeryturę w maju 1985, amerykański ambasador w Izraelu, Samuel Lewis, ujawnił, że w grudniu 1981 izraelski minister obrony, Ariel Sharon przedstawił swoje plany o zbliżającej się inwazji amerykańskiemu wysłannikowi Philipowi Habib (Washington Post, 24.05.1985).

3. Zob. na przykład Thomas Stauffer, "Izrael kalkuluje cenę pokoju: pieniądze i woda" / Israel Calculates the Price of Peace: Money and Water, Christian Science Monitor, 13.01.1982, i "Izraelska potrzeba wody może erodować ścieżkę do pokoju w regionie" / Israel's Water Needs May Erode Path to Peace in Region, Christian Science Monitor, 20.01.1982; John Cooley, "Syria wiąże wycofanie się z gwarantowanym dostępem do wody" / Syria Links Pull-Out to Guaranteed Access to Water, Washington Post, 8.06.1983; i Leslie C. Schmida, "Izraelski wyścig o wodę" / Israel's Drive for Water, Link, 17, 4 (listopad 1994).

4. Cyt. w al-Nahar i al-Sa ir, 22.04.1979.

5. Cyt. w Sojusz izolacjonistów z Izraelem jest zjawiskiem zagrażającym jedności Libanu / The Isolationist-Israeli Alliance Is a Phenomenon that Threatens the Unity of Lebanon, przedstawionym na światowym Kongresie Solidarności z Narodem Libańskim, Paryż, 16-18.06. 1980 (Beirut: Information Bureau of the Lebanese National Movement, 1980), 9.

6. Jonathan C. Randal, Pójście na całego: chrześcijańscy watażkowie, izraelscy awanturnicy i wojna w Libanie / Going All the Way: Christian Warlords, Israeli Adventurers, and the War in Lebanon (Nowy Jork: Viking Press, 1983), 10-11.

7. Pod koniec lat 1960 i na początku 1970-tych, izraelskie bombardowania doprowadziły do tego, że egipskie miasta Suez, Port Said i Ismailia stały się miastami duchów. W tym samym okresie Izrael dokonywał wielokrotnych ataków na Syrię. Po zabiciu 11 izraelskich sportow-ców na Olimpiadzie w Monachium w 1972, co najmniej 200 ludzi, niemal wszyscy cywile, zginęli w izraelskich atakach "odwetowych" w samej Syrii. David Hirst, Pistolet i gałązka oliwna / The Gun and the Olive Branch (Londyn: Futura, 1978), 251-252.

8. Zob. artykuły Yorama Peri w Davar, 11.05.1984. Ya'acova Rahamim w Ma'ariv, 14.12.1983, i Mary Curtius, "Izraelska debata: czy powinno się uniewinnić osadników" / Israeli Debate: Should Settlers Be Pardoned, Christian Science Monitor, 15.07.1985.

9. Zob. np. Christian Science Monitor, 10.05.1984.

10. Na corocznej konwencji w 1984, Stowarzyszenie Badań Bliskowschodnich / Middle East Studies Association wezwało AIPAC i ADL (B'nai B'rith) do "wyrzeczenia się i powstrzymania od" sporządzania czarnej listy z nazwiskami badaczy i studentów. Więcej info o wysiłkach zwolenników Izraela w tłumieniu otwartej debaty, zob. np. Naseer Aruri, "Bliski Wschód na amerykańskich kampusach" / The Middle East on the U.S. Campus, Link, 18, 2 (maj-czerwiec 1985).

11. Były kongresman Findley dokumentuje wszechobecny wpływ AIPAC w Oni ośmielają się wypowiadać / They Dare to Speak Out (Westport, Conn.: Lawrence Hill, 1985).

12. Szczegółowa analiza relacji Izraela z reżimami Ameryki Środkowej, zob. Milton Jamail i Margo Gutierrez, To żadna tajemnica: wojskowe zaangażowanie Izraela w Ameryce Środkowej / It's No Secret: lsrael's Military, Involvement in Central America, AAUG. Zob. też Israel Shahak, Globalna rola Izraela: broń do represjonowania / Israel's Global Role: Weapons.for Repression (Belmont, Mass.: AAUG, 1982)

13. W maju 1994 pro-izraelska grupa znana jako Amerykanie za Bezpiecznym Izraelem / Americans for a Safe Israel (AFSI) fzłozyła petycję w Federalnej Komisji Komunikacji żeby odmówiła odnowy licencji dla stacji WNBC-TV w Nowym Jorku i 7 innych filii NBC, zarzucając, że NBC przedstawiła jednostronną wersję wojny w Libanie. Zob. Christian Science Monitor, 14.05.1984. AFSI zatrudniła też prof. Edward Alexander do napisania analizy, którą opublikowała zatytułowaną Wojna NBC w Libanie: zniekształcające lustro / NBC's War In Lebanon: The Distorting Mirror (1983).

14. Przykładem jest Ze'ev Chafets, Podwójna wizja: jak prasa zniekształca amerykańskie media o Bliskim Wschodzie / Double Vision: How the Press Distorts America's Media, of the Middle Last (Nowy Jork: William Morrow, 1983). Chafets to były szef izraelskiego bioura prasowego w Jerozolimie. Amerykańscy dziennikarze energicznie zaprzeczali te zarzuty. (Zob. np. Charles Glass, korespondent ABC w Bejrucie, w CPJ Update [wyd. przeez Komitet Ochrony Dziennikarzy / Committee to Protect Journalists], listopad-grudzień 1984).

15. Nowy Jork: Harper and Row, 1984. Krytyczne recenzje książki Petera, zob. Norman Finklestein, w In These Times, 5-11.09.1984, 12-13, Muhammad Hallaj, "Od niepamiętnych czasów: rezurekcja mitu" / From Time Immemorial: The Resurrection of a Myth, Link, 18, 1(styczeń/marzec 1985); i Ian Gilmour i David Gilmour, w Arab Studies Quarterly, 7, 2 3 (wiosna/lato 1985), 181-195.

AAUG Publications Committee, listopad 1985 

------------------------------------

WPROWADZENIE

POPULARNE WSPARCIE Izraela w ciągu ostatniego ćwierćwiecza opierało się na wielu mitach, z których najbardziej trwały był mit bezpieczeństwa Izraela. Wskazując na stałe istnienie poważnych zagrożeń dla przetrwania społeczeństwa żydowskiego w Palestynie, ten mit został starannie dopracowany by wzbudzić niepokój opinii publicznej, pozwalając, a nawet zachęcając, do korzystania z dużej ilości funduszy publicznych na utrzymanie Izraela militarnie i ekonomicznie. "Bezpieczeństwo Izraela" jest oficjalnym argumentem, którym nie tylko Izrael, ale też Ameryka odmawia narodowi palestyńczykiemu prawa do samostanowienia w ich własnym kraju. 

W ostatnich trzech dekadach uznawano za słuszne wyjaśnienie naruszania przez Izrael międzynarodowych rezolucji wołających o powrót Palestyńczyków do ich domów. W ostatnich 13 latach Izraelowi zezwalano na przywoływanie swojego bezpieczeństwa by uzasadnić swoją odmowę do wycofania się z arabskich i palestyńskich terytoriów okupowanych od 1967. Bezpieczeństwo nadal jest pretekstem dawanym przez kolejne izraelskie rządy dla szeroko zakrojonych rzezi ludności cywilnej w Libanie, wywłaszczania arabskich gruntów dla ustanawiania żydowskich osad na okupowanych terenach, deportacji i arbitralnych zatrzymań więźniów politycznych.

Mimo że bezpieczeństwo arabskich społeczności w całym regionie było wielokrotnie zagrożone w ciągu tych lat jawnymi i tajnymi wojnami, spiskami terrorystycznymi i programami wywrotowymi, i mimo że rezolucje ONZ żądają ustanowienia bezpiecznych granic dla wszystkich państw w regionie, do tej pory tylko bezpieczeństwo Izraela było tematem międzynarodowych dyskusji.

Trwałość mitu bezpieczeństwa Izraela pokazuje, że istnieje znaczna publiczna wiara w tzw. arabskie zaangażowanie na rzecz wyeliminowania żydowskiego państwa. Większość wybitnych zachodnich pisarzy, którzy przedstawiają tę sprawę, wywodzi swoje argumenty z syjonistycznych wersji wydarzeń z późnych lat 1940, w momencie ustanowienia Izraela, oraz w połowie lat 1950, kiedy do władzy doszedł Nasser. Idą dalej od tych argumentów, aby przedstawić tzw. walkę Izraela o bezpieczeństwo i przetrwanie jako kwestię moralną. Media często dostarczają politykom, którzy mają inne przyczyny politycznego i militarnego wsparcia dla Izraela, z wygodną kwestią moralnego zaangażowania Zachodu w sprawy Izraela.

Inne wersje lub podejścia do faktów częściej niż nie ignorowano. Na przykład niedawne ujawnienia Nahuma Goldmanna (Le Monde Diplomatique, sierpień 1979) zostały praktycznie niezauważone. Goldmann, który przez ponad 30 lat kierował pro-syjonistycznym Światowym Kongresem Żydów, zarzuca, że Arabowie nie byli konsultowani w sprawie podziału Palestyny w 1947. A ponadto byli gotowi negocjować polityczny kompromis, który mógł zapobiec wojnie w 1948, został on zawetowany i podważony przez Ben Guriona przed majem 1948.

Niedawno wydane Osobiste dzienniki Moshe Sharetta (Yoman Ishi. Tel Awiw: Ma'ariv, 1979, po hebrajsku) teraz proponują decydujący i autorytatywny wkład w demistyfikację mitu o bezpieczeństwie lzraela i jego polityce bezpieczeństwa. Od 1933 do 1948 Sharett kierował stosunkami zagranicznymi ruchu syjonistycznego, jako szef Departamentu Politycznego Agencji Żydowskiej, a od 1948 do 1956 był ministrem spraw zagranicznych Izraela. W latach 1954 i 1955 był także jego premierem. Zamieszczone poniżej strony przedstawiają fragmenty z dziennika Sharetta pokazujące następujące punkty:

  1. Izraelski establishment polityczny / wojskowy nigdy powaznie nie wierzył w zagro-żenie arabskie dla istnienia Izraela. Wręcz odwrotnie, poszukiwał i stosował wszelkie środki, by zaostrzyć dylemat arabskich reżimów po wojnie w 1948. Rządy arabskie bardzo niechętnie angażowały się w konfrontację militarną z Izraelem, jednak aby przetrwać, musiały pokazać swoim społecznościom i wygnanym Palestyńczykom w ich krajach jakąś reakcję na agresywną politykę Izraela i ciągłe prześladowania. Innymi słowy, zagrożenie ze strony Arabów było wymyślonym przez Izrael mitem, któremu z przyczyn wewnętrznych i między-arabskich reżimy arabskie nie mogły całkowicie zaprzeczyć, choć nieustannie obawiali się izraelskich przygotowań do nowej wojny.

  2. Celem izraelskiego establishmentu politycznego / wojskowego było wepchnięcie państw arabskich w konfrontacje militarne, których zwycięstwa niezmiennie bylki pewni izraelscy przywódcy. Celem tych konfrontacji była radykalna modyfikacja równowagi sił w regionie, przekształcenie syjonistycznego państwa w główną potęgę na Bliskim Wschodzie.

  3. Dla osiągnięcia tego strategicznego celu wykorzystywano następujące taktyki:

  1. Operacje wojskowe na dużą i małą skalę, skierowane na ludność cywilną na liniach zawieszenia broni, zwłaszcza na terytoriach palestyńskich na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy, pod kontrolą Jordanii i Egiptu. Operacje te miały podwójny cel: terro-ryzowanie ludności i tworzenie trwałej destabilizacji wynikającej z napięć między rządami arabskimi a ludnością, która uważała, że nie jest odpowiednio chroniona przed izraelską agresją.

  2. Operacje wojskowe przeciwko arabskim instalacjom wojskowym na obszarach przygranicznych w celu osłabienia morale armii i nasilennia destabilizacji wewnątrz struktur wojskowych.

  3. Tajne operacje terrorystyczne w świecie arabskim, wykorzystywane zarówno do szpiegostwa, jak i wywoływania strachu, napięcia i niestabilności.

  1. Realizacja strategicznego celu Izraela miała być osiągnieta następującymi metodami:

  1. Nowe podboje terytorialne poprzez wojnę. Mimo że porozumienia rozejmowe przypi-sały Izraelowi terytorium o 1 / 3 większe niż ONZowski plan podziału, izraelskie przy-wództwo jeszcze nie było zadowolone z wielkości państwa, którego granice zobowią-zało się szanować na szczeblu międzynarodowym. Dążyło do zdobycia przynajmniej granic palestyńskiego mandatu. Wymiar terytorialny uważano za istotny czynik w transformacji Izraela w regionalną potęgę.

  2. Wysiłki polityczne jak i wojskowe mające doprowadzić do likwidacji wszelkich arab-skich i palestyńskich roszczeń do Palestyny poprzez rozproszenie palestyńskich uchodźców po wojnie 1947-49 do odległych cześci świata arabskiego jak i poza.

  3. Operacje wywrotowe mające na celu podział świata arabskiego, zniszczenie arabskiego ruchu narodowego, i utworzenie marionetkowych reżimów uległych wobec regionalnej potęgi Izraela.

Udostępniając dokumentację o powyższych punktach, Dzienniki Sharetta zadają śmiertelny cios wielu ważnym interpretacjom nadal przedstawianym jako prawdy historyczne, i są to, między innymi: 

1.Do dnia dzisiejszego większość badaczy i analityków powołuje się na nacjonalizację Kanału Sueskiego jako główną przyczynę wojny w październiku 1956. Dlatego sugeruje się, że planowana brytyjska i francuska agresja wobec Egiptu dała Izraelowi pretekst do zatrzy-mania ataków fedayeen zza lini rozejmu, i rozliczenia się z reżimem Nassera, któremu przypisywano te ataki.

Sharett mówi, że główna wojna z Egiptem w celu podboju Gazy i Synaju była w programie izraelskiego przywództwa co najmniej od jesieni 1953, prawie rok zanim Nasser obalił Neguba i skonsolidował swoje przywództwo. Wtedy uzgodniono, że sytuacja międzynaro-dowa dla takiej wojny dojrzeje w okresie około 3 lat. Izraelski atak na Gazę w lutym 1955 podjęto świadomie jako wstępny akt wojny. Kilka miesięcy później rządowa decyzja rozpoczęcia wojny dla podbicia Strefy Gazy napotkała na ostry sprzeciw ministra spraw zagranicznych, którego likwidację polityczną zadecydowali zwolennicy polityki wojny pod przywództwem Ben Guriona. Gdyby perspektywa trójstronnej agresji nie pojawiła się na horyzoncie w późniejszych miesiącach, Izrael zaatakowałby Egipt zgodnie ze swoimi planami, i co więcej, za zgodą Ameryki.

2. Izraelską okupację Zachodniego Brzegu i Gazy w 1967 opisywano, i nadal tak się rozu-mie, jako izraelskie działania defensywne w obliczu zagrożeń arabskich. Dziennik Sharetta pokazują bezsporne dowody na to, że okupacja Gazy jak i Zachodniego Brzegu była częścią izraelskich planów od lat 1950. Liderzy amerykańskich syjonistów zostali poinformowani o tych planach w 1954. W 1955 w szeregu prowokacyjnych ataków dla stworzenia pretekstu dla okupacji terytorium Jordanii poświęcono życie Arabów i Żydów. Główną przeszkodą odraczającą tę okupację była obecność Brytanii w Jordanii popierającej haszemicką monarchię.

3.Kontynuowaną pełną przemocy izraelską agresję w Libanie dalej przypisuje się, bezwstyd-nie, izraelskim potrzebom bezpieczeństwa. W szczególności izraelscy politycy, przy wtórze zachodnich mediów, usiłują tłumaczyć ogromną interwencję w Libanie i wydarzenia libańskie ogólnie, następującymi argumentami historycznymi:

a)W walce między muzułmanami i chrześcijanami, konflikcie który wybuchłby niezależnie od ingerencji zewnętrznej, rola Izraela ograniczała się do obrony mniejszości chrześcijańskiej.

b)Palestyński opór, albo według izraelskiej terminologii, palestyński terroryzm w tym kraju wymagał izraelskiej interwencji.

Ale Dzienniki Sharetta pokazują całą dokumentację o tym jak w 1954 Ben Gurion wyszedł z szatańskimi planami "chrystianizacji" Libanu, tzn. wymyślił konflikt w Libanie, i jak Izrael opracował plan podziału i poddania sobie tego kraju ponad 15 lat zanim obecność Palestyń-czyków stała się czynnikiem politycznym w Libanie.

Stosowanie terroru i agresji dla sprowokowania czy wywołania pozoru arabskiego zagroże-nia dla istnienia Izraela tak podsumował ówczesny "Nr 2" w hierarchii syjonistycznego państwa:

"Rozmyślałem nad długim łańcuchem wymyślonych przez nas fałszywych incydentów i wro-gości, i nad wieloma zderzeniami, które sprowokowaliśmy, które kosztowały nas tak dużo krwi, oraz nad naruszeniami prawa przez naszych ludzi - z których wszystkie przyniosły po-ważne katastrofy i określiły cały bieg wydarzeń i przyczyniły się do kryzysu bezpieczeństwa".

Tydzień wcześniej, Moshe Dayan, wtedy izraelski szef sztabu, wyjaśnił dlaczego Izrael musiał odrzucić wszelkie uzgodnienia bezpiecznych granic zaproponowane przez sąsiadujące państwa arabskie, labo przez ONZ, jak i formalne gwarancje bezpieczeństwa proponowane przez Amerykę. Takie gwarancje, przewidywał, mogą "związać Izraelowi ręce". Przypuszczalnie to uznałoby za nieuzasadnione, a nawet niemożliwe, ataki i wtargnięcia przez linie rozejmu, które w połowie lat 1950 nazwano eufemistycznie działaniami odwetowymi. Te działania, powiedział Dayan,

"są naszą żywą limfą. One… pomagają nam utrzymać wysokie napięcie w naszym społe-czeństwie i w armii… żeby zmusić młodych mężczyzn do pobytu na Negev musimy krzyczeć, że jest ona w niebezpieczeństwie". (26.05.1955, 1021)

Wytworzenie mentalności oblężenia w izraelskim społeczeństwie było konieczne dla uzupeł-nienia sprefabrykowanego mitu o arabskim zagrożeniu. Te dwa elementy miały się nawza-jem zasilać. Chociaż społeczeństwo izraelskie stanęło przed poważnym ryzykiem dezinte-gracji społecznej i kulturowej poprzez masową imigrację Żydów azjatyckich i północnoafry-kańskich do ideologicznie jednorodnej wspólnoty, celem mentalności oblężenia było nie tyle samo osiągnięcie defensywnej spójności. w żydowskim społeczeństwie Izraela.

To obliczono głównie w celu "wyeliminowania hamulców moralnych" wymaganych po to by społeczeństwo w pełni popierało policję, co stanowiło całkowite odwrócenie zbiorowego kodeksu etycznego, na którym opierała się formalna edukacja, i z którego miało czerpać siłę życiową. Oczywiście ten kodeks etyczny również nie był przestrzegany w przeszłości. Agresję i terroryzm wykorzystywali syjoniści przed i w trakcie wojny 1947-48. Oto świadectwo żołnierza, który brał udział w okupacji palestyńskiej wioski Duelma w 1948, które jest ostat-nim ujawnionym z długiego łańcucha dowodowego:

Zabiliśmy około 80-100 Arabów, kobiet i dzieci. Żeby zabijać dzieci rozwalali im głowy kijami. Nie było ani jednego domu bez zwłok. Mężczyzn i kobiety w wiosce wpychano do domów bez jedzenia i wody. Następnnie przychodzili sabotażyści żeby wysadzać domy. Jeden dowódca rozkazał żołnierzowi wprowadzić dwie kobiety do domu który zamierzał wysadzić w powietrze… Inny żołnierz przechwalał się tym iż zgwałcić Arabkę zanim ją zastrzelił. Inną Arabkę z nowo narodzonym dzieckiem zmuszono do sprzątania przez kilka dni, a później zastrzelono ją i dziecko. Wykształceni i dobrze wychowani dowódcy uważani za "dobrych facetów"… stali się mordercami, i nie podczas walki, a jako metada wypędzenia i zagłady. Im mniej Arabów zostanie tym lepiej. (cyt. w Davar, 9.06.1979)

Ale te epizody nie przedostały się do ogółu społeczeństwa. Wojna o niepodległość została zrytualizowana, wręcz przeciwnie, jako cudowne zwycięstwo (żydowskiego) prawa przeciwko (arabskiej) potędze. Deir Yassin został (kłamliwie) opisany przez rządzący establishment Partii Pracy jako odizolowany, a nawet potępialny przypadek, produkt brutalności mniejszościowej grupy lrgun. Podręczniki szkolne, książki historyczne, antologie i media łagodnie wysławiały jakość moralną wojny, "czystość broni" używanej przez wojsko, żydowski etos leżący u podstaw państwa.

Polityka bezpieczeństwa lub represji w latach 1950 stanowiła w tym sensie skok jakościowy. Strategiczne projekty były postrzegane przez samych izraelskich przywódców, jako całko-wicie nieracjonalne w odniesieniu do regionalnych realiów, a zwłaszcza w odniesieniu do kontekstu międzynarodowego, do którego Izrael formalnie się zobowiązał. W związku z tym poparcie wymagane w kraju musiało być całkowite, tj. emocjonalne, niemal instynktowne, bez ustępstw dla racjonalności i przykrywki moralnej.

Cel strategiczny, taki jak przekształcenie Izraela w potęgę regionalną, nieuchronnie zakładał użycie szeroko zakrojonej, otwartej przemocy, i nie mógł udawać, że nawet mitycznie można to osiągnąć w oparciu o wcześniejszą doktrynę o wyższości moralnej, która w związku z tym musiała być zastąpiona nową. Terroryzm i "zemsta" miały teraz być gloryfikowane jako nowe "moralne…a nawet święte" wartości izraelskiego społeczeństwa. Odrodzony militaryzm nie potrzebował już idealistycznego, socjalistycznego lakieru Paimacha: symbolem wojskowym była teraz Jednostka 101, dowodzona przez Arika Sharona.

Proces tej kulturowej nawet bardziej niż politycznej transformacji nie był automatyczny. W rzeczywistości, jak przyznał Dayan w powyższym cytacie, dla zacęty trzeba było wygenerować wiele obaw. Życie ofiar żydowskich również musiano poświęcać, by stworzyć prowokacje uzasadniające późniejsze represje, szczególnie w tych okresach, w których rządom arabskim udało się opanować reakcje prześladowanych i rozwścieczonych arabskich populacji. Wbijanie codziennej propagandy kontrolowanej przez cenzurę, skierowano na karmienie ludności izraelskiej obrazami potworności wroga. Pokazywano więcej zdjęć potwierdzających, że wynegocjowane z wrogiem ustalenia dotyczące bezpieczeństwa można interpretować jedynie jako fatalny dowód na słabość Izraela.

Ostatnim punktem tego procesu, który Sharett obserwował w latach 1950, był wybór w 1977 Menachema Begina na premiera. Syjonistyczna opinia Sharetta opierała się na politycznej / dyplomatycznej alternatywie w przeciwieństwie do terrorystycznej strategii Ben Guriona i jego zwolenników. To, jak sądził, może wzmocnić powstanie żydowskiego państwa w Palestynie, i być może powiększyć je w przyszłości, bez większych ustępstw wobec otaczającego świata arabskiego.

Sharett wierzył, że jego cele można osiągnąć bez niepokojenia Zachodu. Myślał, że izraelskie plany można skoordynować z Zachodem. Klarownie uznał faszystowską logikę za doktrynę bezpieczeństwa Izraela i słusznie ocenił jej następstwa zepsuciem moralnym na poziomie wewnętrznym i wzrost przemocy na poziomie regionalnym. Sprzeciwiał się temu i był z pewnością najbardziej znamienitą ofiarą. Jego klęska była nieunikniona, ponieważ jego sprzeciw wobec strategii był bardziej ilościowy niż jakościowy: raczej w kwestii metod niż substancji; na przykład liczby ofiar danego działania wojskowego i tylko niejasno na temat ideologii stojącej za takimi działaniami. Zasadniczo, w świetle jego niesłabnącej syjonistycznej wiary, był tak zafascynowany jak odtrącony przez strategię, tak zazdrosny o swoje bezpośrednie sukcesy, jak martwił się o długotrwałe konsekwencje i międzynarodowe reperkusje dla syjonizmu i Izraela.

Likwidację tego buntownika uważano za niezbędną dla realizacji megalomańskich i krymi-nalnych planów izraelskiego kierownictwa politycznego / wojskowego. Jego wewnętrzna słabość polegała na jego pozornie racjonalnej nadziei, że tzw. liberalny Zachód uniemożliwi realizację planów jego przeciwników. Oparł się raczej na Zachodzie niż na przebudzeniu lokalnego, powszechnego sumienia, do sprowokowania którego miał władzę i informacje, ale czego jako syjonista nie mógł i nie ośmielił się zrobić.

Wręcz przeciwnie, niezależnie od jego skrupułów i udręk prawie zawsze kończył współpracę ze swoimi przeciwnikami, a także z tymi elementami w establiszmencie bezpieczeństwa, którzy sprzysięgli się przeciwko niemu, w fabrykowaniu i rozpowszechnianiu celowo zniekształconych wersji wydarzeń i polityki na rzecz konsumpcji krajowej i międzynarodowej.

Z historycznego punktu widzenia autoportret Sharetta, jaki wyłania się z jego Dziennika, wyjaśnia również, dlaczego niemożliwa jest tzw. umiarkowana syjonistyczna propozycja, i jak każda próba liberalizacji syjonizmu od wewnątrz nie może się nie udać - jak to wielokrotnie miało miejsce – a skończyć porażką. Jasna, przejrzysta, spójna logika przebiega przez historię ostatnich trzech dekad. Na początku lat 1950 wyłożono podstawy do budowy państwa nasyconego zasadami świętego terroryzmu przeciwko otaczającym społeczeństwom arabskim, na progu lat 1980, to samo państwo po raz pierwszy zostaje potępione przez własnych intelektualistów iż jest w śmiertelnym uścisku faszyzmu.

To może być jeszcze jeden powód, dla którego zachodni dziennikarze, badacze i analitycy mogą być bardzo zakłopotani poniższym dokumentem. Komentatorzy ci nadal nalegają na utrzymanie domniemanego moralnego zobowiązania Zachodu do tego co oni uporczywie mistyfikują - bezpieczeństwo Izraela. W tym sensie Dziennik Sharetta jest potencjalnie niszczycielski dla propagandy syjonistycznej, tak jak dokumenty Pentagonu dotyczące amerykańskiej agresji w Wietnamie.

ROZDZIAŁ 1: Moshe Sharett i jego osobiste Dzienniki

Moshe Sharett (Shertok) urodził się w Harsson [Chersoń], Rosja, w 1894. W 1906, w wieku 12 lat, emigrował do Palestyny. Jego ojciec był żarliwym działaczem syjonistycznym. Rodzi-na zamieszkała w arabskiej wiosce Ein Sinya koło Nablus. Później, Moshe, jego brat i trzy siostry nazwą ten 2-letni okres kiedy uczyli się arabskiego, bawili się z dziećmi w wiosce i poznawali fascynujące historie od starszyzny wioski, jako najszczęśliwszy okres w ich życiu. W 1980 rodzina Shertok przeniosła się do Tel Awiwu i Moshe uczęszczał do Hertselyah High School. Po wybuchu I wojny światowej został wcielony do armii osmańskiej, gdzie skończył kurs oficerski, a następnie służył jako oficer, głównie w Syrii. Po wojnie, kiedy w Palestynie ustanowiono brytyjski mandat, ukończył London School of Economics, i wkrótce potem rozpoczął działalność polityczną w szeregach lejberzystowskiego syjonizmu. Był członkiem-założycielem Mapai (Partii Pracowników Eretz Israel) i został redaktorem naczelnym Davar, gazety Histadrut (federacja związków zawodowych zdominowana przez Mapai).

Póxniej został mianowany na zastępcę Haima Arlosorova, szefa Wydziału Politycznego Agencji Żydowskiej. Po zabójstwie Arlosorova na plaży w Tell Awiwie w 1933, Sharetta mianowano na jego następcę. Szefem Agecnji Żydowskiej wtedy był David Ben Gurion. Zdaniem Sharetta, konflikt z Ben Gurionem cechujący ich 25-letnią współpracę na szczycie ruchu syjonistycznego i państwa Izrael, powstał z podejrzeń Ben Guriona iż Sharett był lojalny wobec Chaima Weizmanna, przewodniczącego Światowej Organizacji Syjonistycznej.

W latach 1940 Ben Gurion oskarżył Sharetta, jego zdaniem niesłusznie, o współpracę z Weizmannem w kwestii negocjacji, za pośrednictwem Ameryki, porozumienia między ruchem syjonistycznym i Emirem Faisalem z Arabii Saudyjskiej. Sharett twierdził, że faktycznie przyczynił się do fiaska tych negocjacji. Ale zdaniem dr Nahuma Goldmanna, Sharett znowu uczestniczył w 1947-48 z Goldmannem w negocjacjach z Ameryką jako mediatorem w osobie sekretarza stanu Georgem Marshallem w celu osiągnięcia politycznego rozwiązania obecności syjonistów w Palestynie, być może prowadzących do utworzenia Konfederacji Bliskowschodniej obejmującej byt syjonistyczny.

Głównym negocjatorem po stronie arabskiej mmiał być egipski szef MSZ Nukrashi Pasha. Te negocjacje, które miały zapobiec wojnie arabsko-izraelskiej, oznaczałyby przelożenie daty ogłoszenia powstania państwa Izrael. Ben Guriom zawetował negocjacje, odrzucił przełożenie ogłoszenia, i oskarżył Sharetta o sprzeciwianie się powstaniu państwa, oskarżenie któremu gwałtownie zaprzeczał.

Zasadniczo, preferencja Ben Guriona do użycia siły, w przeciwieństwie do preferencji Sharetta osiągnięcia tych samych celów metodą dyplomatyczną, była podstawą konfliktu między tymi dwoma przywódcami syjonistycznymi, który trwał do czasu, gdy Sharett został usunięty z rządu izraelskiego w czerwcu 1956. Moshe Sharett zmarł w Tel Awiwie w 1965. Dziennik osobisty, który Moshe Sharett pisał od października 1953 do listopada 1956, obejmuje ostatnie lata jego działalności politycznej jako pierwszego ministra spraw zagranicznych Izraela, w tym 2 lata, w których zastępował Ben Guriona na stanowisku premiera.

Następnie rozciąga się na pierwsze 15 miesięcy udręczonej bezczynności po jego śmierci politycznej. Moshe Sharett przestał pisać Dziennik w środku zdania 29 listopada 1957. Jego ostatnie notatki wskazują na jednego z jego dawnych współpracowników, uważanego za bliskiego osobistego i politycznego przyjaciela, jako jednego z konspiratorów przeciwko niemu. Dziennik, 2400 stronicowy dokument w 8 tomach, zawiera codzienne notatki i wspomnienia, w których Sharett rejestrował bieżące wydarzenia: osobiste, rodzinne i partyjne, a także spotkania krajowe i międzynarodowe o pierwszorzędnym znaczeniu, rozmowy z żoną lub innymi członkami rodziny wraz ze sprawami administracyjnymi dotyczącymi jego ministerstwa i komentarzy na posiedzeniach gabinetu.

Intymny charakter Dzienników, wraz z wyjątkowo autorytatywnym stanowiskiem jego autora, daje rzadką gwarancję wiarygodności. W przeciwieństwie do innych dzienników jakie pokazały wię w Izraelu w ostatnich latach, i które napisano w celu publikacji, Dzienniów Sharetta nie da się podejrzewać o przekręty, samochwalstwo czy subiektywnie polemiczne zamiary. Dlatego w ogóle nie dziwi to, że syna i rodzinę Sharetta poddano ogromnym naciskom by wycofali się z publikacji, czy przynajmniej przekazania dokumentu cenzurze Partii Pracy. Syn Sharetta, Ya'acov, w końcu postanowił opublikować je w całości.

ROZDZIAŁ 2: Ben Gurion udaje się do Sdeh Boker: duchowe odosobnienie jako taktyka

Pierwszą z codziennych notatek w Dziennikach Moshe Sharrett napisał 9 października 1953. Krótko przedtem Ben Gurion, wtedy premier i szef MSZ, ogłosił zamiar wycofania się z działalności rządowej. Sharett, wtedy na drugiej pozycji po Ben Gurionie od czasów przed ustanowieniem państwa, był wyznaczony jako jego zastępca na stanowisku premiera. Przejmie też stanowisko szefa MSZ.

Dla opinii publicznej, zamiar Ben Guriona wycofania się został uroczyście przedstawiony jako ćwiczenie duchowe, środek zdolny związać Izraelczyków i młodzież żydowską i konieczny do sprowadzenia syjonistyczneego stada owiec z powrotem do porzuconych ideałów pionierskich i osadnictwa. W rzeczywistości, kiedy państwo wydawało miliony funtów na budowę "chaty" dla Ben Guriona w kibucu Sdeh Boker na Negev, oraz na wiążące się z tym aranżacje dotyczące bezpieczeństwa i komunikacji, Stary już wiedział, i poinformował swoich współpracowników, że jego nieobecność w rządzie będzie trwała 2 lata.

Za kampanią idealizującą jego wycofanie się był scenariusz drobiazgowo przygotowany przez niego i jego ludzi. Nawet wtedy, zaledwie 4 lata po wojnie 1948-49, establishment bezpieczeństwa był gotowy z planami ekspansji terytorialnej Izraela. Ustanowione na Rodos linie zawieszenia broni, choć przeprowadzone tak żeby przyznać Izraelowi ponad 1 / 3 więcej niż terytorium przyznane mu przez rezolucję o podziale ONZ w 1947, zostały uznane za niezadowalające przez armię, która dążyła do odzyskania co najmniej granic mandatowych Palestyny.

Ben Gurion już teoretyzował o konieczności Izraela stania się potęgą regionalną na Bliskim Wschodzie. Dla realizacji tego celu opracowano strategię destabilizacji regionu: operacyjnie, jak zobaczymy, jego punktem centralnym na następny ćwierć wieku miała być polityka polityczno-militarna znana pod fałszywą nazwą "odwetu". Ale międzynarodowe warunki wdrożenia tego strategicznego projektu nie zostały jeszcze przygotowane.

Szczególnie ważnym warunkiem była pomoc gospodarcza i militarna Zachodu. Jedno-cześnie trzeba było zapobiec zbliżeniu Zachodu ze światem arabskim. W tym celu trzeba było przekonać Zachód, że Izrael będzie dlań najlepszą rzeczą w regionie pod względem militarnym, i to był kolejny z głównych celów masowych represji przeprowadzanych na terenach przygranicznych przez armię izraelską.

W tym samym czasie Zachód nie powinien być zbyt wcześnie zaniepokojony intencjami Izraela, ponieważ nie był jeszcze gotowy do poparcia tych izraelskich celów. Formalne wycofanie się Ben Guriona i jego (formalne) zastąpienie przez "umiarkowanego" Sharetta dyplomacja międzynarodowa zinterpretowała jako znak, że Izrael nie będzie dążył do wojny. Od czasu rozpoczęcia działań represyjnych, obawa ta była powszechna w świecie arabskim.

Krótko mówiąc, izraelski projekt miał na celu spowolnienie negocjacji między państwami arabskimi, które nalegały na uzbrojenie ich, i Zachód, który nie chciał ich zbroić. W międzyczasie pomysł, że akcje wojskowe miały być nie dla żadnego innego celu, jak tylko przez nich zadeklarowanego - obrony ludności cywilnej Izraela przed atakami typu partyzanckiego z terytoriów arabskich - zyskałby wiarygodność w ramach premierostwa Sharetta, człowieka notorycznie oddanego umiarowi i dyplomacji.

Mit o bezpieczeństwie Izraela, mający na celu wygenerowanie konsensusu, zwiększyłby swoją moc podczas nieobecności Ben Guriona. Dlatego udał się do Sdeh Boker, w towarzystwie opinii pioniera-świetego, i Sharett przygotowwyał się do przejęcia, czy tak myślał. W rzeczywistości Ben Gurion miał zachować prawdziwe kanały dowództwa.

Rozdział 3: Odwet za wojnę

11 października 1953, przyszły szef MSZ i premier napisał w Dzienniku, że odwiedził prezy-denta kraju, Bena Zvi:

Ben Zvi podniósł jak zwykle kilka natchnionych pytań ... tak jak czy mamy szansę zająć Synaj i jak wspaniale by było, gdyby Egipcjanie rozpoczęli ofensywę, którą moglibyśmy wygrać i dokonać inwazji tej pustyni. Był bardzo rozczarowany, gdy powiedziałem mu, że Egipcjanie nie pokazują tendencji do ułatwiania nam tego zadania okupacyjnego przez prowokacyjne wyzwanie z ich strony. (11.10.1953, 27)

Następnego dnia Ben Gurion poinformował Sharetta, że Pinhas Lavon, zagorzały zwolennik polityki odwetu, zastąpi go jako minister obrony, i że miał nominować Moshe Dayana na szefa sztabu sił zbrojnych.

Natychmiast powiedziałem, że Moshe Dayan jest żołnierzem tylko w czasie wojny, a w czasie pokoju jest politykiem. Nominacja ta oznacza "upolitycznienie" siedziby. Ogromna zdolność spiskowania i wywoływania intryg nowego szefa sztabu doprowadzi do wielu komplikacji. Ben Gurion potwierdził prawdę o tych cechach, i nawet dodał, że Dayan sam określił się w ten sposób i chciał zdyskwalifikować się z tego stanowiska, ale nieważne, wszystko będzie dobrze. Wyszedłem ze złamanym sercem. (ibid., 29)

Sharett uznał ówczesny klimat międzynarodowy za niekorzystny dla Izraela: USA właśnie podjęły decyzję o dostarczeniu broni do Syrii i Iraku, oraz do uzbrojenia Egiptu tuż po podpisaniu porozumienia dotyczącego strefy kanału. Ponadto nieustanne łamanie przez Izrael nakazów ONZ, by zaprzestał dywersji rzeki Jordan i przestrzegania Planu Johnstona, wywoływały narastającą konsternację w zachodnich stolicach.

Zachód kultywował nadzieję, że porozumienie arabsko-izraelskie w sprawie dywersji wód Jordanu, jeśli zostanie osiągnięte i wdrożone, stanie się kamieniem węgielnym szerszego porozumienia, które osłabi narastające anty-zachodnie nacjonalistyczne napięćciana tym obszarze. [2] Według szefa ONZ, duńskiego generała Wagena Benike: "Izraelczycy pra-cowali i nadal pracują na ziemiach arabskich. My [Izraelczycy] strategicznie zmieniamy teren". (15.10.1955, 39). To jest, komentuje Sharett, naprawdę haniebny czyn:

Zapytałem kilka razy i za każdym razem zapewniano mnie, że nie tknięto żadnych arabskich gruntów. Po tym jak Benike powiedział mi ... że udowodniono mu, że nasza praca rozpoczęła się na ziemi arabskiej ... Ponownie przesłuchałem Amira [szefa Zakładu Robót Wodnych], który teraz przyznaje się do faktów .... W ten sposób pojawiłem się jako kłamca przed całym światem! (31.10.1955, 32)

Obawiając się, że zbytnia przemoc Izraela może przyspieszyć kryzys z Zachodem, Sharett próbował zablokować operację odwetową Kibya, którą Ben Gurion potwierdził w przeddzień wyjazdu na wakacje poprzedzające jego oficjalne odosobnienie. Zwrócił uwagę, że drobny incydent na granicy, który miał służyć jako pretekst do planowanego ataku na wieś na Zachodnim Brzegu, został publicznie potępiony przez Jordanię, i że jordańscy przedstawiciele w mieszanej komisji rozjemczej obiecali dopilnować, żeby podobne incydenty się nie powtórzyły.

Powiedziałem Lavon, że to [atak] będzie wielkim błędem, i przypomniałem, powołując się na różne precedensy, że nigdy nie wykazano by akcje odwetowe służyły ich zadeklarowanemu celowi. Lavon uśmiechnął się… i został przy swoim pomyśle. Ben Gurion, powiedział, nie podzielał mojego poglądu. (14.10.1953, 57)

Jak mówią wiadomości z drugiej strony, w jednej wiosce zdemolowano 30 domów. Twn odwet jest bezprecedensowy w wymiarze i zastosowanej sile ofensywnej. Chodziłem po pokoju, bezradny i zupełnie załamany poczuciem niemocy… Byłym przerażony opisem w programie Radio Ramallah zniszczenia arabskiej wioski – dziesiątki domów zrównano z zniemią i zabito dziesiątki ludzi. Mogę wyobrazić sobie burzę jaka jutro pojawi się w arabskich i zachodnich stolicach. (15.10.1953, 39)

Muszę podkreślić, że kiedy sprzeciwiłem się tej akcji nawet nie podejrzewałem takiej rzezi. Uważałem, że sprzeciwiałem się jednej z tych akcji, które stały się rutyną w przeszłości. Gdybym choć podejrzewał iż dojdzie do takiej rzezi, zrobiłym prawdziwe piekło. (16.10.1953, 44)

Teraz armia chce wiedzieć jak my [MSZ] to wytłumaczymy. Na wspólnym spotkaniu armii i MSZ Shmuel Bendor zaproponował byśmy mówili, że armia nie brała udziału w tej operacji, a że mieszkańcy przygranicznych wiosek, rozwścieczeni wcześniejszymi incydentami i szukając zemsty, działali sami. Taka wersja sprawi, że będziemy wyglądać śmiesznie: każde dziecko powie, że była to operacja wojskowa. (16.10.1953)

Yehoshafat Harkabi [wtedy zastępca szefa wywiadu wojskowego] poinformował o ruchach jordańskich wojsk z Transjordanii na Zachodni Brzeg w dwóch kierunkach… z Irbid do regio-nu Nablus i z Ammanu do Jerozolimy. Uważałem, że te ruchy nie wskazywały na przygoto-wania do ataku, były tylko przygotowaniami na agresję z naszej strony. Niemożliwe jest by nie mieli wrażenia, że bombardowanie Kibya oznacza, jeśli nie skalkulowany plan wywołania wojny, to przynajmniej chęć rozpoczęcia jej jako konsekwencji akcji. "Fati" powiedział, że według Radio Ramallah z ruin już wyciągnięto 56 ciał. (17.10.1955, 44-45)

O 15:00 weszli Russel [amerykański Charge d'Affaires] i Milton Fried [amerykański Attache] ... twarz Russela była posępna. Kibya była "w powietrzu"… ale muszę ostrzec przed rozdzie-laniem tej akcjiod łańcucha wydarzeń, i za niekontrolowaną sytuację obwiniałem bezradność albo brak dobrej woli ze strony Jordanu. Z tego punktu widzenia zaatakowałem amerykańską politykę jako jeden z czynników mających wpływ na zachęcenie Arabów i izolację Izraela… Skrytykowałem szaleństwo amerykańskiego pomysłu, że chcemy wojny, i wszelkie nasze działania na południu i północy skierowane są jedynie po to by ją wywołać… Russel zapy-tał… czy wyprzemy się Kibya. Powiedziałem, że nie potrafię odpowiedziec… Katriel ("Salmon") [izraelski attache wojskowy w Londynie] wyszedł z pomysłem "dywersji": spawa Kibya ściągnie na siebie uwagę jeśli nie wymyślimy jakiegoś innego dramatycznego problemu. (17.10.1953, 45)

[Na spotkaniu rządu] skrytykowałem sprawę Kibya, która zdemaskowała nas przed całym światem jako bandę krwiopijców, zdolnych do masowych rzezi, niezależnie, wydaje się, od tego czy ich działania mogą doprowadzić do wojny. Ostrzegłem, że ta plama przyklei się do nas i nie zmyje się jej przez wiele lat… Postanowiono, że komunikat o Kibya zostanie opu-blikowany i napisze go Ben Gurion [wrócił z wakacji na tę okazję]. Nalegałem na wyrażenie żalu. Ben Gurion uparł się by wykluczyć jakikolwiek udział armii (Zob. Appendyks 1): cywilni obywatele z pogranicznych terenów, rozgniewani ciągłymi mordami, wzięli sprawiedliwość w swoje ręce. W końcu [powiedział] osady przygraniczne są pełne broni, a osadnicy są byłymi żołnierzami… Powiedziałem, że nikt na świecie nie uwierzy w taką historię, a my tylko pokażemy się jako kłamcy. Ale nie mogłem poważnie żądać żeby komunikat potwierdził odpowiedzialność wojska, bo to uniemożliwiłoby potępienie tego aktu, i dla nas skończyłoby się naszym przyzwoleniem na tę ogromną rzeź. (18.10.1953, 51)

Również dla Sharetta armia była nienaganna. Ale dlaczego winić armię, gdy decyzja została podjęta na szczeblu politycznym? A poza tym wyłania się ważny szczegół. Oczywiste jest, że bezpieczeństwo izraelskiej ludności przygranicznej nie może być bardziej zagrożone niż przypisanie jej odpowiedzialności za rozlew krwi, taki jak w Kibya. Zachęcanie do eskalacji aktów zemsty i dalszych represji najwyraźniej miało cyniczny zamiar prowokacji, podobnie jak uśmiech Lavona, gdy Sharett próbował przekonać go o głupocie relacji w stosunku do deklarowanego celu. Od samego początku polityka odwetowa zmierzała w innym kierunku: im silniejsze napięcia w regionie, tym bardziej demoralizowała się ludność arabska i destabilizowały się reżimy arabskie, tym silniejsza presja na przeniesienie koncentracji uchodźców palestyńskich z przygranicznych terenów do wnętrza świata arabskiego - i tym lepiej dla przygotowania następnej wojny. W międzyczasie armia mogła się szkolić. 19 października zwołano posiedzenie gabinetu, na którym:

Przez 2.5 godziny mówił o przygotowaniach armii do drugiej rundy… Przedstawił szczegó-łowe liczby o zwiększeniu siły wojskowej w krajach arabskich, co (powiedział) osiągnie szczyt w 1956. (19.10.1953, 54)

To nie było proroctwo. To oznaczało, że wtedy Izrael wywoła wojnę. Sharett dodał:

Kiedy słuchałem tego… myślałem… że powinniśmy postępować przeciwko niebezpie-czeństwu środkami pozamilitarnymi: proponować odważne i konkretne rozwiązania problemu uchodźców poprzez wypłatę rekompensat, polepszać nasze relacje z władzami, nieustannie poszukiwać porozumienia z Egiptem.

To na pewno nie było tym czego chciał izraelski establishment bezpieczeństwa. 26 października 1953, w Izraelu płk Matti Peled wygłosił wykład dla grupy amerykańskich przywódców syjonistycznych. Wnioski z niego, napisał Sharett, były "absolutnie jasne":

Pierwszy, że armia uważa iż obecna granica z Jordanią jest absolutnie nie do przyjęcia. Drugi, że armia planuje wojnę żeby zająć resztę zachodniego Eretz Israel. [4] (26.10.1953, 81)

Choć sformułowane w bardzo łagodny sposób, potępienie Izraela przez Radę Bezpieczeństwa za atak w Kibya zmusiło Sharetta do narzucenia embargo na akcje odwetowe, chyba że sam je autoryzuje. Przez chwilę nie podejmowano żadnych spektakularnych działań, ale drobne, nieautoryzowane izraelskie wypady na Zachodni Brzeg i Gazę kontynuowano, i były cywilne ofiary. Na przykład mord jordańskiego lekarza na drodze Betlejem-Hebron, który opisała prasa, wywołał podejrzenia premiera. Rozwścieczony dowiedział się iż było to dzieło Izraelczyków. To jak i podobne śledztwa miały postrzępić relacje między wojskiem i premierem. W styczniu 1954 Dayan poprosił o spotkanie ze wszystkimi ministrami Mapai i ono się odbyło:

Moshe Dayan przedstawiał jeden plan po drugim o "bezpośredniej akcji". Pierwsze co powinno się zrobic to wymusic blokadę cieśniny Eilat. Powinno się wysłać statek z izraelską flagą, i jeśli zbombardują go Egipcjanie, my zbombardujemy z powietrza egipską bazę, albo podbijemy Ras-e-Naqueb, albo otworzymy drogę z południa do Stref Gazy aż do wybrzeża. Pojawiło się ogólne oburzenie. Zapytałem go, czy zdajesz sobie sprawę, że to oznaczałoby wojnę z Egiptem? Odpowiedział – oczywiście. (31.01.1954, 331)

Wojna z Egiptem miała pozostać główną ambicją izraelskiego establishmentu bezpieczeństwa, ale to jeszcze nie był odpowiedni czas. 25 lutego sam Ben Gurion zahamował niecierpliwość swoich kolaborantów, kiedy odrzucił propozycję Lavona "by natychmiast rozpocząć plan oderwania Strefy Gazy od Egiptu". Stary był zdecydowany trzymać się tego harmonogramu. Sharett napisał później: "Ben Gurion zasugerował by skupić się na działaniach przeciwko Syrii". (27.02.1954, 377)

ROZDZIAŁ 4: "Historyczna okazja okupacji południowej Syrii"

Na wspomnianym powyżej spotkaniu 31 stycznia 1954, Moshe Dayan przedstawił swoje plany wojny. Wpis Sharetta z tego dnia mówi:

Drugi plan – akcja przeciwko ingerencji Syryjczyków w nasze rybołówstwo na Jeziorze Tyberyjskim… Trzeci – jeśli, z powodu wewnętrznych problemów w Syrii, Irak dokona inwazji na nią, powinniśmy wkroczyć [z wojskiem do Syrii] i przeprowadzić serię "faits accomplis." … Ciekawy wniosek z tego wszystkiego dotyczy kierunku w jakim myśli szef sztabu. Bardzo się martwię. (31.01.1954, 332)

25 lutego 1954 syryjskie wojska stacjonujące w Aleppo zbuntowały się przeciwko reżimowi Adiba Shishakly'ego.

Po lunchu Lavon wziął mnie na bok i zaczął próbować mnie przekonać: To jest odpowiednia chwila na działanie, to jest czas by pójść do przodu i zająć stanowiska na syryjskiej granicy za strefą zdemilitaryzowaną. Syria się rozpada. Państwo z którym podpisaliśmy rozejm już nie istnieje. Jego rząd upada, i nie ma żadnej innej władzy. Co więcej, Irak praktycznie wszedł do Syrii. To jest historyczna okazja, nie powinniśmy jej przeoczyć.

Nie chciałem akceptować takiego planu ataku i zobaczyłem, że jesteśmy na granicy otchłani katastrofalnej przygody. Zapytałem czy sugerował natychmiastowe działania, i byłem zszokowany kiedy zrozumiałem co robi. Powiedziałem, że faktycznie jeśli Irak wejdzie do Syrii ze swoją armią, będzie torewolucyjny odwrót, który… uzasadni daleko sięgające wnioski, ale w tej chwili to jest jedynie zagrożenie, a nie fakt. Niejasne jest nawet czy Shishakly upadnie: może przetrwać. Powinniśmy zaczekać przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji. Powtórzeył, że czas był ważny i musimy działać, żeby nie stracić okazji, którą inaczej stracimy na zawsze. Znowu odpowiedziałem, że w obecnej sytuacji nie mogę aprobować takich działań. W końcu powiedziałem, że w następną sobotę spotkamy się z Ben Gurionem… i wtedy możemy go skonsultować w tej sprawie. Widziałem, że był bardzo niezadowolony z tego opóźnienia. Ale nie miał żadnego wyboru niż się zgodzić. (25.02.1954, 374)

Następnego dnia rzeczywiście reżim Shiskakly'ego upadł. I dzień później, w sobotę 27 Sharett był obecny na spotkaniu gdzie Lavon i Dayan powiedzieli Ben Gurionowi, że to co stało się w Syrii było – "typową akcją Iraku". Obaj zaproponowali znowu, żeby armię izraelską ustawić do marszu. Podekscytowany Ben Gurion zgodził się. Sharett powtórzył swój sprzeciw, wskazując na pewność potępienia Rady Bezpieczeństwa, prawdopodobieństwo zastosowania wobec Izraela Deklaracji Trójstronnej z 1950, stąd prawdopodobieństwo "hańbiącego fiaska". Wszyscy trzej sprzeciwili się, że "nasze wejście [do Syrii] jest uzasadnione z powodu sytuacji w Syrii. To jest akt obrony naszych terenów przygranicznych". Sharett zamknął tę dyskusję nalegając na konieczność dalszej dyskusji na spotkaniu gabinetu zwołanego na następny poranek: Twarz Lavona pokazywała depresję. Zrozumiał, że to był koniec tej sprawy. (27.02.1954, 377)

W niedzielę 28 lutego prasa poinformowała, że do Syrii nie wkroczyło irackie wojsko. Sytuacja w Damaszku była pod całkowitą kontrolą prezydenta Hashema Al Atassi. Gabinet aprobował stanowisko Sharetta i odrzucił zażarty apel Lavona żeby nie stracić historycznej okazji. Lavon powiedział: "Ameryka nas zdradzi i porozumieć się ze świarem arabskim". Powinniśmy "pokazać naszą siłę i powiedzieć Ameryce, że od tego należy nasze życie, żeby nie odważyli się zrobić coś przeciwko nam". Ale zwycięstwo premiera trwało krótko.

Do tego czasu granica syryjsko-izraelska nie stanowiła problemów dla Izraelczyków. Kiedy pojawiły się napięcia, było to prawie zawsze z powodu izraelskich prowokacji, np. prace irygacyjne na terenach należących do arabskich rolników, co potępiła ONZ; albo wykorzystywanie wojskowych łodzi patrolowych przeciwko syryjskim rybakom na Jeziorze Tyberyjskim. Żaden syryjski reżim nie byłby w stanie powstrzymać się od oferowania pewnej minimalnej ochrony swoim obywatelom na przygranicznych terenach przed izraelskimi atakami lub odebrania im środków do życia, ale rządzący Damaszkiem czuli się wystarczająco stabilni, by chcieć wciągnąć się w poważny konflikt z południowym sąsiadem. Dlatego starcia były niewielkie i głównie okresowe. Nie można było powoływac się na żadne wiarygodne argumenty na temat bezpieczeństwa by usprawiedliwić ekspansjonistyczny program czy jakąkolwiek inną agresję przeciwko Syrii.

Ale 12 grudnia 1954 izraelskie samoloty bojowe porwały syryjski samolot cywilny tuż po starcie i zmusiły go do lądowania na lotnisku Lydda. Pasażerów i załogę zatrzymano i przesłuchiwano przez 2 dni, aż ostre międzynarodowe protesty zmusiły Izraelczyków do wypuszczenia ich. Wściekły Sharett tak napisał do Lavona 22 grudnia:

Musi być dla ciebie jasne, że nie mamy żadnego uzasadnienia żeby przejąć samolot, i że gdy zmusiliśmy go do lądowania, powinniśmy natychmiast go zwolnić i nie przesłuchiwać pasażerów przez 48 godzin. Nie mam powodu by wątpić w prawdę faktycznej afirmacji amerykańskiego Departamentu Stanu, że nasze działania były bezprecedensowe w historii międzynarodowej praktyki ... To co mnie nurtuje i denerwuje, to wąskie myślenie i krótko-wzroczność naszych wojskowych przywódców. Wydają się mniemać, że państwo Izrael może, a nawet musi w sferze stosunków międzynarodowych postępować zgodnie z prawami dżungli. (22.12.1954, 607)

Sharett zaprotestował również do Lavona przeciwko skandalicznej kampanii prasowej, która, jak podejrzewał, została zainspirowana przez establishment bezpieczeństwa i miała na celu przekonanie opinii publicznej, że syryjski samolot zatrzymano i zmuszono do lądowania, gdyż naruszył suwerenność Izraela, i być może zagroził jego bezpieczeństwu. "W rezultacie, społeczeństwo nie rozumie, dlaczego taki samolot został zwolniony i naturalnie dochodzi do wniosku, że mamy tutaj nieuzasadnione ustępstwo ze strony rządu". (ibid)

11 grudnia, w przeddzień ustanowienia przez Izrael precedensu piractwa powietrznego, na terytorium Syrii złapano 5 izraelskich żołnierzy Kidy zakładali instalacje podsłuchowe na syryjską sieć telefoniczną. Miesiąc później, 13 stycznia 1955, jeden z nich popełnił samobójstwo w więzieniu. Oficjalna izraelska wersja jest taka, jeszcze raz, że tych pięciu porwano na izraelskim terytorium, zabrano do Syrii i poddano torturom. Skutkiem tego było gwałtowne nasilenie się emocji, tym bardziej, że ta wiadomość pojawiła się tuż po skazaniu w Kairze izraelskiej grupy terrorystycznej, opisanej opinii publicznej jako anty-żydowską fabrykację. Premier napisał w swoim dzienniku:

Poświęcono młodego chłopaka za nic… Teraz powiedzą, że jego krew jest na moich rękach. Gdybym nie nakazał uwolnienia syryjskiego samolotu [mielibyśmy naszych zakładników], Syria musiałaby zwolnić cała piętkę. Chłopak… by zył… nasi zołnierze nie zostaliby porwani na izraelskim terytorium przez syryjskich najeźdźców, jak ogłosił syryjski rzecznik… Oni weszli na teren Syrii nie przypadkowo, a w celu zajęcia się instalacją podsłuchową, podłączenia jej do syryjskich linii telefonicznych… młodych ludzi wysłano bez doświadczonej osoby, nie otrzymali instrukcji co robić gdyby ponieśli fiasko, i skutkiem było to, że na pierwszym przesłuchani załamali się i powiedzielii całą prawdę… Nie mam żadnych wątpliwości, że prasa i Kneset będą krzyczeć o torturach. Z drugiej strony możliwe jest że chłopak popełnił samobójstwo dlatego, że załamał się na przesłuchaniu, i dopiero później zrozumiał jakie niebezpieczeństwo sprowadził na swoich towarzyszy, i co zrobił dla państwa. Może później dręczyli go koledzy. W każdym razie sumienie kazało mu podjąć ten straszny krok. (3.01.1955, 649)

Isser [Harel, wtedy szef Shin Bet] ostrzegł mnie co może mnie spotkać osobiście na skutek tego samobójstwa. Przeciwko mnie organizuje się jadowity atak... jest szczególnie konieczne by zająć się tym co dzieje się w armii i zapobiec bezprawnym zamieszkom (14.01.1955, 653). Jasne jest, że zamiarem Dayana… jest zdobycie [syryjskich] zakładników, żeby odzyskać naszych więźniów w Damaszku. Wbił sobie do głowy, że konieczne jest wzięcie zakładników, i tego nie odpuści. (10.02.1955, 714)

Dziewiętnaście lat później, Dayan, wtedy minister obrony w rządzie Goldy Meir, rozkazał żołnierzom wejść do szkoły w Ma'alot, nie zwracając uwagi na niebezpieczeństwo dla izraelskich cywilów w tym dzieci, w jedynym celu, uniemożliwienia palestyńskim bojownikom, dzięki schwytaniu zakładników, uwolnienia swoich towarzyszy więzionych i torturowanych w więzieniu pod okupacją wojskową Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy. Przy tej, jak i innych podobnych okazjach, jadowita syjonistyczna kampania, szeroko powtarzana przez zachodnie media, głosiła, że PLO próbowała uwolnić więźniów poprzez przejęcie zakładników, co było nie do przyjęcia, barbarzyńskie, dzikie, mordercze i terrorystyczne. Kiedy te same media nazwały terrorystą Moshe Dayana?

Izraelskie spiski przeciwko Syrii w latach 1950 nie ograniczały się tylko do planów ekspansjonistycznych i terrorystycznych. 31 lipca 1955, ważny pracownik MSZ, Gideon Raphael, poinformował Sharetta o kilku "ciekawych spotkaniach" jakie odbył z arabskimi uchodźcami w Europie. Jedno z nich było z byłym premierem Syrii – Hosnim Barazi:

Hosni chce odzyskać władzę, i jest gotów przyjąć pomoc od każdego: od Turcji, w zamian za przyszłe wejście Syrii do Układu Ankara-Bagdad; od Ameryki w zamian za przyszły sojusz Syrii z Zachodem; od Izraela w zamian za porozumienie pokojowe. (31.07.1955, 1099)

Ale pokój był ostatnią rzeczą jaka interesowała Izrael. Poparcie Izraela wymagałoby innej ceny:

Tymczasem on mówi nam daj-daj: pieniądze na gazety, pieniądze na przekupienie osobistości, pieniądze na przekupienie partii politycznych. Gideon [zaproponował mu] że… on sam jest właścicielem wielkich gruntów, i dlaczego nie zgromadzi grupy właścicieli ziemskich by rozpocząć wielki plan zasiedlania uchodźców… Hosni słuchał, powiedział iż to był wspaniały pomysł… ale dopiero kiedy odzyska władzę, a zanim ją odzyska potrzebuje zapłatę z góry. (31.07.1955, 1100)

Rok później, tydzień przed ostatecznym opuszczeniem rządu, Sharett dostał ostatni raport o działaniach wywrotowych Izraela w Syrii od swojego doradcy ds. arabskich "Josha" Palmona:

Nasze kontakty z Adibem Shishaklym [syryjski dyktator na uchodźstwie obalony w 1954] uległy wzmocnieniu. Ustalono wytyczne wspólnych działań po jego powrocie do władzy (jeśli wróci!). Postanowiliśmy skontaktować się z Ameryką w tej sprawie. (12.06.1956, 1430)

Żadna z tych "historycznych okazji" w kwestii Syrii nie urzeczywistniła się wtedy, ani Izrael nie porzucił swoich planów zainstalowania marionetkowego rządu w Damaszku. Ale również w Libanie precyzyjne plany operacyjne opracowane w 1954 czekały 20 lat zanim je uruchomiono. [5]

ROZDZIAŁ 5: W Libanie utwórzmy maronickie państwo  

O spotkaniu 27 lutego 1954 Nen Guriona, Sharetta, Lavona i Datana już wspomniano w związku z izraelskimi planami inwazji na Egipt i Syrię. Na tym spotkaniu przedstawiono kon-kretną propozycję wywołania chaosu u najbardziej spokojnego wtedy sąsiada Izraela – w Libanie. W tym przypadku hegemoniczne ambicje Izraela nawet nie udawały, że przykrywają się fałszywym liściem figowym bezpieczeństwa czy obrony.


Wtedy Ben Gurion wyszedł z inną sprawą. Teraz jest czas, powiedział, żeby popchnąć Liban, tzn. maronitów w tym kraju, żeby ogłosili go krajem chrześcijańskim. Powiedziałem, że to nonsens. Maronici są podzieleni. Partyzanci chrześcijańskiego separatyzmu są słabi i nie odważą się nic zrobić. Chrześcijański Liban oznaczałby rezygnację z Tyru, Trypolisu, Beka'a. Nie ma takiej siły, która mogłaby przywrócić Libanowi wymiar sprzed I wojny światowej, a tym bardziej, że w takim przypadku straciłby ekonomiczną rację bytu.


Ben Gurion zareagował wściekle. Zaczął wymieniać historyczne uzasadnienie ograniczonego chrześcijańskiego Libanu. Gdyby doszło do takiej sytuacji, mocarstwa chrześcijańskie nie ośmieliłyby się temu przeciwstawić. Stwierdziłem, że nie ma niczego co byłoby w stanie stworzyć taką sytuację, i gdybyśmy sami ją popchnęli i zachęcili, wpakowalibyśmy się w awanturę która będzie nas zawstydzać. Wyszedł z falą obelg dotyczących mojego braku śmiałości i ograniczonego myślenia. Powinniśmy wysłać wysłanników i wydać pieniądze.


Powiedziałem, że nie było pieniędzy. Odpowiedział, że nie ma nic takiego. Pieniądze musi się znaleźć, jeśli nie w skarbie to w Agencji Żydowskiej! Bo w taki plan warto wrzucić sto tysięcy, pół miliona, milion dolarów. Kiedy to się stanie wystapi decydująca zmiana na Bliskim Wschodzie. Dosyć mam walki z wiatrakami. (27.02.1954, 377)


Następnego dnia Ben Gurion wysłał Sharettowi następujący list:

Do Premiera Moshe Sharetta

Sdeh Boker 27.02.1954

Po odejściu z rządu zdecydowałem w moim sercu, iż przestanę interweniować i wyrażać opinię na temat bieżących spraw politycznych, tak by w żaden sposób nie utrudniać rządowi. I gdybyście mnie nie wezwali, ty, Lavon i Dajan, nie wyrażałbym, z własnej woli, opinii na temat tego co się robi i co należy zrobić. Ale skoro mnie wezwaliście, uważam za swój obowiązek spełnienie waszych życzeń, a zwłaszcza twoje życzenie jako premiera.

Dlatego pozwolę sobie wrócić do jednej kwestii, której nie aprobowałeś i jeszcze raz ją omówić, jest kwestia Libanu... Jasne jest, że Liban jest najsłabszym ogniwem w Lidze Arabskiej. Pozostałe mniejszości w państwach arabskich to muzułmanie, z wyjątkiem koptów. Ale Egipt jest najbardziej zwartym i solidnym państwem arabskim, i większość składa się z jednego solidnego bloku, jednej rasy, religii i języka, a mniejszość chrześcijańska nie ma poważnego wpływu na ich jedność polityczną i narodową.

Nie jest tak z chrześcijanami w Libanie. Stanowią większość w historycznym Libanie i ta większość ma tradycję i kulturę inną od pozostałych komponentów Ligi. Również w szerszych granicach (był to najgorszy błąd popełniony przez Francję, kiedy rozszerzyła granice Libanu), muzułmanie nie mogą robić co chcą, nawet jeśli są tam większością (i nie wiem, czy są w istocie większością) z obawy przed chrześcijanami. Utworzenie chrześcijańskiego państwa jest zatem naturalnym działaniem; ma historyczne korzenie i znajdzie poparcie w szerokich kręgach chrześcijańskiego świata, zarówno katolickiego, jak i protestanckiego.

W normalnych czasach to byłoby niemal niemożliwe. Przede wszystkim z powodu braku inicjatywy i odwagi chrześcijan. Ale w czasach konfuzji, rewolucji albo wojny domowej, rzeczy wyglądają inaczej, i nawet słaby uważa się za bohatera. Może (w polityce nigdy nie ma pewności) teraz jest czas doprowadzenia do chrześcijańskiego państwa w naszym sąsiedztwie. Bez naszej inicjatywy i energicznej pomocy tego się nie zrobi. Wydaje mi się, że to główny obowiązek – co najmniej jeden z głównych obowiązków, naszej polityki zagranicznej. To oznacza, że powinniśmy poświęcić czas, energię i środki, i że musimy działać wszelkimi możliwymi sposobami żeby doprowadzić do radykalnych zmian w Libanie. Trzeba zmobilizować Sassona… i naszych innych arabistów. Jeśli potrzebne są pieniądze, nie powinniśmy oszczędzać żadnej kwoty w dolarach, choć pieniądze mogą być wydane na próżno. Wszystkie nasze wysiłki musimy skupić na tej sprawie… Jest to historyczna okazja. Przeoczenie jej będzie niewybaczalne. Nie ma w tym wyzwania wobec mocarstw światowych ... Wszystko, moim zdaniem, powinno się zrobić szybko i pełną siłą.

Oczywiście nie zrealizuje się tego celu bez ograniczenia granic Libanu. Ale jeśli znajdziemy w Libanie ludzi i uchodźców zdolnych do mobilizacjio utworzenie maronickiego państwa, poszerzone granice i duża populacja muzułmańska nie będą dla nich przydatne, i to nie będzie stanowić niepokojącego czynnika.

Nie wiem czy mamy ludzi w Libanie – ale istnieje wiele sposobów dzięki którym można przeprowadzić proponowany eksperyment.

D.B.G. (27.02.1954, 2397-2398)

Kilka tygodni później Sharett odpowiedział:

Mr David Ben Gurion, 18.03.1954, Sdeh Boker

Moje stałe założenie jest takie, że jeśli czasami istnieją jakieś powody wtrącania się z zewnątrz w sprawy wewnętrzne jakiegoś kraju, żeby wesprzeć ruch polityczny wewnątrz niego, zmierzający w kierunku jakiegoś celu, to tylko wtedy, gdy ruch ten wykazuje pewną niezależną działalność, która tam jest szansą na ulepszenie, a może na doprowadzenie do sukcesu dzięki zachętom i pomocy z zewnątrz. Nie ma sensu próbować tworzyć z zewnątrz ruchu, który wewnątrz w ogóle nie istnieje ... nie można wstrzyknąć życia do martwego ciała.

Z tego co wiem, w Libanie dzisiaj nie ma żadnego ruchu chcącego przekształcić kraj w chrześcijański zarządzany przez społeczność maronicką…

To nie zaskakuje. Przekształcenie Libanu w państwo chrześcijańskie w wyniku inicjatywy zewnętrznej nie jest dziś możliwe… Nie wykluczam możliwości osiągnięcia tego celu po fali wstrząsów, które zmienią Bliski Wschód… zniszczą obecne konstelacje i utworzą inne. Ale w obecnym Libanie, z obecnym terytorialnym i demograficznym wymiarem i stosunkami międzynarodowymi, niewyobrażalna jest żadna poważna inicjatywa tego rodzaju.

Chrześcijanie nie stanowią w Libanie większości, ani nie są zjednoczonym blokiem pod względem politycznym czy społecznośicowym. Ortodoksyjna mniejszość w Libanie skłania się ku utożsamianiu się z braćmi w Syrii. Nie będą chcieli iść na wojnę za chrześcijański Liban, czyli za Liban mniejszy niż jest dzisiaj, i odłączony od Ligi Arabskiej. Wręcz odwrotnie, prawdopodobnie nie będą sprzeciwiać się połączeniu Libanu z Syrią, bo to przyczyniłoby się do wzmocnienia własnej i ortodoksyjnej wspólnoty w całym regionie… W rzeczywistości w Syrii jest więcej ortodoksyjnych chrześcijan niż w Libanie, i ortodoksów w Syrii i Libanie razem jest więcej niż maronitów.

Co do maronitów, ogromna większość ich od lat wspiera tych pragmatycznych przywódców politycznych swojej społeczności, którzy od dawna porzucili sen o chrześcijańskim Libanie, i głosują za koalicję chrześcijańsko-muzułmańską w tym kraju. Przywódcy ci rozwinęli świadomość, że nie ma szans na odizolowany maronicki Liban i że historyczna perspektywa ich społeczności oznacza partnerstwo z muzułmanami u władzy, i członkostwo Libanu w Lidze, mając nadzieję i wierząc, że te czynniki mogą zagwarantować, że libańscy muzułmanie porzucą tęsknotę za zjednoczeniem Libanu z Syrią, i wzmocnią rozwój wśród nich poczucia libańskiej niepodległości.

Dlatego też ogromna większość społeczności maronickiej w każdej próbie podniesienia flagi terytorialnego kurczenia się, i siłę maronitów widzi niebezpieczną próbą podważenia statusu ich społeczności, bezpieczeństwa, a nawet samego istnienia. Taka inicjatywa mogłaby wydawać się im katastrofalna, ponieważ mogłaby oderwać wzór współpracy chrześcijańsko-muzułmańskiej w obecnym Libanie, która powstała dzięki wielkim wysiłkom i poświęceniom całego pokolenia, bo to oznaczałoby to rzucenie libańskich muzułmanów w uścisk syryjski, i w koncu, bo to doprowadziłoby to do fatalnego wywołania historycznej katastrofy aneksji Libanu do Syrii i unicestwienia jego osobowości poprzez rozcieńczenie jej w dużym muzułmańskim państwie.

Możesz sprzeciwić się, że te argumenty są nieistotne, ponieważ plan polega na oderwaniu od Libanu muzułmańskich prowincji Tyru, Beka'a i Trypolisu. A kto może przewidzieć, że te prowincje zrezygnują ze związku z Libanem, i ich politycznego i gospodarczego związku z Bejrutem? Kto może zapewnić, że Liga Arabska będzie gotowa zrezygnować ze statusu przynależnego Libanowi…? Kto zapewni, że krwawa wojna, która nieuchronnie wybuchnie w wyniku takiej próby ograniczy się do Libanu i nie wciągnie natychmiast Syrii na pole bitwy? Kto może być pewien, że zachodnie mocarstwa będą patrzeć jako obserwatorzy i nie będą interweniować w eksperyment zanim powstanie chrześcijański Liban? Kto może zagwarantować, że samo przywództwo maronickie nie stanie się świadome wszystkich powyższych rozważań i dlatego wycofa się z tak niebezpiecznej przygody?

... Są również decydujące argumenty ekonomiczne przeciwko. Nie rozmawiamy o tym w 1920/21…a 30 lat później. Góry Liban w międzyczasie zostały włączone w jedną organiczną jednostkę z nadmorską niziną Tyru i Sydonu, Doliną Baalbek i miastem Tripoli. Są współzależne handlowo i ekonomicznie i nierozłączne. Góri Liban nie były samodzielną jednostką jeszcze przed I wojną światową… Aneksja trzech regionów plus miasta Bejrutu do państwa libańskiego umożliwiła stworzenie zrównoważonej gospodarki. Powrót do przeszłości oznaczałby nie tylko operację chirurgiczną, ale także dezintegrację prowadzącą do końca Libanu…

Nie wyobrażam sobie, nawet tylko z tego powodu, żeby jakaś poważna organizacja współpracowała z planem, który, według mnie, pociągnąłby za sobą samobójstwo ekonomiczne Libanu.

Powiedziawszy to wszystko [muszę dodać], nie sprzeciwiałbym się, a wręcz przeciwnie, byłbym z pewnością przychylny idei aktywnego udzielania pomocy wszelkiemu przejawowi agitacji w społeczności maronickiej zmierzającej do wzmocnienia jej tendencji izolacjonistycznych, nawet gdyby nie było realnych szans na osiągnięcie celów; uznałbym za pozytywne samo istnienie takiej agitacji i destabilizację jaką mogłaby spowodować, problem dla Ligi, odwrócenie uwagi od arabsko-izraelskich komplikacji jakie by wywołały, i samo rozpalenie ognia składającego się z impulsów wobec chrześcijańskiej niezależności. Ale co mogę zrobić skoro takiej agitacji nie ma?... W obecnej sytuacji obawiam się, że każda próba z naszej strony zostanie uznana za beztroskość i powierzchowność, albo gorzej - za awanturnicze spekulacje w dobrobycie i istnieniu innych, oraz gotowość do poświęcenia ich podstawowego dobra dla korzyści tymczasowej przewagi taktycznej Izraela.

Co więcej, jeśli tego planu nie utrzyma się w tajemnicy, a stanie się znany, niebezpieczeństwa którego nie da się lekceważyć w warunkach Bliskiego Wschodu - szkody które poniesiemy… nie zostaną zrekompensowane nawet przez ostateczny sukces samej operacji…M. S. (18.03.1954, 2398- 2400)


24 kwietnia ulotna notatka w Dzienniku informuje nas, że "kontakty z niektórymi kręgami w Libanie" były omawiane tego dnia między premierem i niektórymi jego współpracownikami w MSZ. Następny raz gdy Liban jest wymieniony to 12.02.1955: Neguib Sfeir, "poszukiwacz przygód i wizjoner", którego Sharett znał od 1920, złożył właśnie wizytę u izraelskiego ambasadora w Rzymie, Eliahu Sassona... najwyraźniej w imieniu prezydenta Libanu, Camille'a Chamouna. Liban byłby gotowy podpisać odrębny układ pokojowy, jeśli zaakceptujemy następujące trzy warunki: a) zagwarantowanie granic Libanu; (b) udzielenie Libanowi pomocy jeśli zostanie zaatakowany przez Syrię; (c) zakup nadwyżek produktów rolniczych Libanu. Sasson... zasugerował iż spotka się z Chamounem podczas kolejnej wizyty w Rzymie. (12.02.1955, 723)


Podczas spotkania 16 maja z wysokiego szczebla urzędnikami MON i MSZ Ben Gurion znowu wyszedł z żądaniem, żeby Izrael zrobił coś z Libanem. Moment był szczególnie sprzyjający, uważał, z powodu wznowionych napięć między Syrią i Irakiem, i i wewnętrznego problemu w Syrii. Dayan natychmiast wyraził swoje entuzjastyczne wsparcie:


Według niego [Dayana] jedyną rzeczą, która jest konieczna, jest znalezienie oficera, nawet tylko majora. Powinniśmy albo zdobyć jego serce, albo przekupić, by zgodził się ogłosić, że jest zbawicielem populacji maronickiej. Wtedy armia izraelska wejdzie do Libanu, zajmie niezbędne terytorium i utworzy chrześcijański reżim, który sprzymierzy się z Izraelem. Terytorium od Litani na południe zostanie całkowicie przyłączone do Izraela i wszystko będzie w porządku. Gdybyśmy przyjęli radę szefa sztabu, zrobilibyśmy to jutro, nie czekając na sygnał z Bagdadu.


Nie chciałem sprzeczać się z Ben Gurionem w obecności jego oficerów, i ograniczyłem się do powiedzenia, że to mogłoby oznaczać… wojnę Izraela z Syrią… Jednocześnie zgodziłem się na ustanowienie wspólnej komisji składającej się z urzędników MSZ i MON do zajmowania się sprawami Libanu… [Zdaniem Ben Guriona] komisja powinna podlegać premierowi. (16.05.1954, 966)


Szef sztabu popiera plan zatrudnienia [libańskiego] oficera, który zgodzi się posłużyć jako marionetka, żeby armia izraelska mogła wyglądać jakby reagowała na jego apel "wyzwolnienia Libanu od muzułmańskich ciemiężców". To będzie oczywiście szalona przygoda ... Musimy starać się zapobiec niebezpiecznym komplikacjom. Komisja musi wykonywać zadania badawcze i rozważnie działać w kierunku zachęcania kręgów maronickich, które odrzucają presję muzułmańską i zgadzają się oprzeć na nas. (28.05.1954, 1024)


"Rozważne działania" kontynuowano. 22 września miał miejsce tajemniczy incydent. W Galilei koło Safad zaatakowano autobus. Dwie osoby zginęły i 10 zostało rannych. Jeszcze zanim dochodzenie mogło ustalić skąd pochodzili napastnicy (wtedy były 3 sprzeczne hipotezy), Dayan zażądał odwetu na Libanie. Wybrano już wioskę libańską skąd mieli pochodzić atakujący. Jej mieszkańców ewakuuje się w ciągu nocy, a domy wysadzi w powietrze. Sharett sprzeciwił się otwarciu przez Izrael nowego frontu wzdłuż granicy, gdzie było zupełnie spokojnie od 1948. Ale tego właśnie chciał Dayan: destabilizacji Libanu i szukał poprzednika maj. Sa'd Haddada, który ogłosił państwo maronickie w 1979. Realizacja tych destrukcyjnych planów dałaby idealny punkt wyjścia dla tej akcji terrorystycznej.


Ale Sharett sprzeciwił się natychmiastowej akcji. W tym momencie izraelski spisek przeciwko Libanowi zawieszono z innych powodów. 1 października 1955, Ameryka poprzez CIA dała Izraelowi "zielone światło" do ataku na Egipt. Energie izraelskich służb całkowicie pochłaniały przygotowania do wojny która wybuchnie dokładnie rok później.


Latem 1956, przygotowując się do operacji Synaj-Suez, zawarto bliski sojusz wojskowy i polityczny z Francją. Praktycznie trwał on do dnia przed wojną 1967, i uniemożliwiłby Izraelowi, zwłaszcza po dojściu do władzy de Gaulle'a we Francji w 1957, realizację izraelskich planów rozbioru kraju, który Paryż uważał za należący do francuskiej strefy wpływów. Izraelskie bombardowanie południowego Libanu, specyficznie mające na celu destabilizację tego kraju, miało rozpocząć się w 1968 po wojnie 1967, po nominacji Dayana na ministra obrony w rządzie Levi Eshkola, i po izraelskim zdecydowanym przestawieniu się z sojuszu z Francją na ten z Ameryką. [6]


Odtąd ten bezbożny sojusz polegał na nieustannym wykorzystywaniu wszelkich możliwych środków do eskalacji przemocy terrorystycznej i politycznej dywersji w Libanie, zgodnie z planami Izraela z lat 1950. Wszystko to, nie trzeba przypomnieć, wykluło się, gdy nie było widać żadnych palestyńskich partyzantów. [7] Jeśli już, to trudności napotykane przez Izrael przez te wszystkie lata żeby zaspokoić wieloletnie ambicje podzielenia Libanu i oddzielenia go od świata arabskiego, stanowią jeszcze jeden dowód na zewnętrzny i obcy charakter tych spisków w odniesieniu do autentycznych aspiracji mieszkańców Libanu, niezależnie od ich religii.


ROZDZIAŁ 6:  Święty terroryzm

17 marca 1954 autobus jadący z Eilatu do Beersheba został zaatakowany na skrzyżowaniu w Ma'aleh Ha'akrabim. Dziesięciu pasażerów zginęło, a czterech przeżyło. Według tropicieli izraelskiej armii wszystkie ślady sprawców znikały w odległości 10 km od granicy jordańskiej, na terytorium Izraela, ze względu na skalisty charakter terenu. Jeden z ocalałych, sierżant odpowiedzialny za ustalenia dotyczące bezpieczeństwa podczas podróży, zeznał, że napastnikami byli "Beduini".

Inna ocalała kobieta powiedziała, że było tam "pięciu mężczyzn w długich szatach". Armia, według Sharetta, "wtedy wysłała niektórych ze swoich arabskich informatorów do wioski Tel Tsafi [po jordańskiej stronie granicy] naprzeciwko Sodomy". Po powrocie informatorzy donieśli, że "grupę 8-10 mężczyzn przechodzących przez granicę na zachód [tego dnia] widzieli ludzie z tej wioski".

Niezależnie od tego, że było to zwyczajowe, od niepamiętnych czasów, ponieważ populacja koczowników tego obszaru przechodziła tam i z powrotem, musiało być coś dużo dziwniej-szego w tej opowieści o informatorach i wieśniakach oferujących dowody. Płk. Hutcheson, amerykański przewodniczący mieszanej jordańsko-izraelskiej Komisji Rozejmowej, nie potraktował tego poważnie. Podsumowując dochodzenie Komisji, płk. Hutcheson faktycznie oficjalnie ogłosił, że "ze świadectw osób, które przeżyły, nie wynika, że wszyscy mordercy byli Arabami". (23.03.1954, 41 1)

Ponadto, w tajnym raporcie z 24 marca zaadresowanym do gen Benike, Hutcheson wyraźnie przypisał atak na autobus terrorystycznemu zamiarowi wywołania napięć na tym terenie jak i kłopotu dla obecnego rządu. Skutkiem tego Izraelczycy w proteście opuścili Komisję Rozejmową i rozpoczęli światową kamopanię przeciwko "arabskiemu terroryzmowi" i "krwio-żerczej nienawiści" do Żydów. Ze swojego odosobnienia w Sdeh Boker, Ben Gurion zażądał żeby Izrael zajął terytorium Jordaniu i zagroził wyjściem z przywództwa partii Mapai, jeśli polityka Sharetta jeszcze raz zwycięży. Lavon też naciskał o akcję. 4 kwietnia premier napisał do Ben Guriona:

"Słyszałem, że po Ma'aleh Ha'akrabim uważałeś iż powinniśmy zająć terytorium Jordanii. Moim zdaniem taki krok wciągnąłby nas w wojnę z popieraną przez Brytanię Jordanią, a Amerykapotępiłaby nas przed całym światem i uznałaby nas za agresora. Dla Izraela to mogło oznaczać katastrofę, a może zniszczenie". (4.04.1954, 453)

Sharett próbował zapobiec akcji wojskowej. Powiedział urzędnikom w MSZ, że "wszyscy uważamy, że odwet za taki rozlew krwi tylko osłabi to straszne wrażenie i postawi nas na tym samym poziomie jak morderców po drugiej stronie. Dla nas lepiej byłoby wykorzystać incy-dent w Ma'aleh Ha'akrabim jako instrument do ataku politycznego na potęgi, żeby one wywarły bezprecedensową presję na Jordanię". Zauważył też, że odwet osłabiłby skutek ogromnej kampanii propagandowej, która, napisał w Dzienniku, powinna przeciwdziałać "zwróceniu uwagi prasy amerykańskiej na wersję jordańską… zdaniem której rzezi w Ma'aleh Ha'akrabim dokonali Izraelczycy". Nie tylko publicznie, ale i w prywatnych notatkach premier deklarował swoją niechęć do uwierzenia w tę wersję. [9]

Ale w głębi serca Sharett też musiał mieć niewyznane wątpliwości. Nie tylko zablokował proponowane działania wojskowe, ale zdecydował, że Izrael powinien powstrzymać się od złożenia skargi do Rady Bezpieczeństwa, tj. od międzynarodowej debaty, która jego zdaniem mogłaby przynieść efekt przeciwny do zamierzonego. Uważał, że działał mądrze, gdy Dayan, w trakcie rozmowy 23 kwietnia, stwierdził, że "nie jest przekonany, że masakra w Ma'aleh Ha'akrabim była dziełem zorganizowanej grupy militarnej". Później dowiedział się od brytyjskiego dziennikarza Jona Kimche, że Dayan powiedział o Ma'aleh Ha'akrabim, że "raporty ONZ są często dokładniejsze niż nasze ..." Napisał: "Z innego źródła usłyszałem w tym tygodniu, że Dayan powiedział izraelskim dziennikarzom, że nie udowodniono, że gang Ma'aleh Ha'akrabim był jordański - możliwe, że był lokalny".

Oczywiście Sharettowi nie przyszło na myśl by zorganizować wewnętrzne śledztwo żeby dowiedzieć się prawdy. Przeciwnie, nalegał na usunięcie płk Hutchesona ze stanowiska jako warunku powrotu Izraela do Komisji Rozjemczej. Wojsko jednak niechętnie poddało się wetu w sprawie nowego ataku na Zachodni Brzeg. Biorąc za pretekst nie Ma'aleha Ha'akrabima, ale późniejszy drobny incydent na obszarze korytarza jerozolimskiego, w nocy 28 marca armia rozpoczęła masowy atak na wioskę Nahlin niedaleko Betlejem. Dziesiątki cywilów zostało zabitych i rannych, domy zburzono, wioska - kolejna palestyńska wioska - całkowicie zniszczona.

"Powiedziałem [do Teddy Kollek, wtedy starszego doradcy premiera, dzisiaj burmistrza Jerozolimy]: znowu jesteśmy w punkcie wyjścia – czy idziemy w kierunku wojny, czy chcemy zapobiec wojnie? Zdaniem Teddy przywództwo wojskowe ma apetyt na wojnę… Oni są zupełnie ślepi na problemy ekonomiczne i złożoność relacji międzynarodowych". (31.03.1954, 426)

Arabskie stolice też były przekonane, że izraelska eskalacja sprowokowanych przez sibie incydentów, terroryzm i wznowiony odwet oznaczały, że Izrael przygotowuje grunt do wojny. Dlatego rozmieścili wojska wzdłuż granic i podjęli ostre kroki by zapobiec wszelkiej infiltracji na teren Izraela. To z kolei matwiło Izraelczyków. "Sytuacja wzdłuż granic jest lepsza niż była od dawna, i faktycznie jest dość zadowalająca", powiedział Dayan przyjacielowi dziennikarzowi, który przekazał to Sharettowi 17 maja.

Skutkiem tego izraelska armia wprowadziła nową i bardziej subtelną strategię tajnej agresji. Jej cel: ominąć oba – arabskie aranżacje bezpieczeństwa i niechęć Sharetta do autoryzowania ataków przez granicę. Małe patrole przedzierały się na Zachodni Brzeg i Gazę z precyzyjnymi wytycznymi wciągania odizolowanych egipskich czy jordańskich patroli wojskowych, albo dostawać się do wiosek na akcje sabotażowe czy mordy. Niezmiennie każdą taką akcję później opisywała oficjalna informacja jakoby miała miejsce na izraelskim terytorium. Zaatakowany patrol, jak wyjaśniał rzecznik wojskowy, zaczął ścigać agresorów na terytorium wroga. Niemal codzienne akcje tego rodzaju, dokonywane przez specjalnych spadochroniarzy Arika Sharona, wywoływały wiele ofiar. Było tak, że premier miał domyślać się co się naprawdę działo. Między kwietniem i czerwcem zapisał w dzienniku, że przez przypadek dowiedział się na przykład o mordzie z zimną krwią palestyńskiego chłopca, który znalazł się na drodze izraelskiego patrolu koło swojej wioski na Zachodnim Brzegu. Odnośnie innego incydentu napisał:

"W końcu poznałem tajną oficjalną wersję akcji w Tel Tsafi – dwaj wysłani przez nas Arabowie zaatakowali Mukhtara, o którym rzekomo mówiono iż brał udział w kradzieży i zabił swoją żonę; w innym incydencie nasza jednostka "pomyłkowo" przekroczyła granicę; w trzecim incydencie trzech naszych żołnierzy patrolowało na jordańskim terytorium, wpadła na Straż Narodową, która otworzyła ogień (kto to sprawdzi?), oddała strzały i zabiła czterech. (31.05.1954, 523)

Setki robotników w Sodomie znali prawdę i śmiali się z izraelskiego radia i rządu za negowanie tego mordu.

Ta sytuacja zagraża życiu i przedsięwzięciu w Sodomie… Czy armii wolno działać w ten sposób zgodnie z jej zachciankami i zagrażać takiemu istotnemu przedsięwzięciu?" (13.05.1954, 514)

27 czerwca izraelska jednostka komandosów przekroczyła granicę, "pomyłkowo", według oficjalnego komunikatu, 13 km wgłąb Zachodniego Brzegu, gdzie zaatakowała i poważnie uszkodziła jordańską bazę wojskową w Azun, na wschód od Qalqilia. "Niecywilizowani, znowu okłamują wszystkich", napisał pomysłowo Sharett o wypowiedzi rzecznika armii.

Najbardziej Sharett obawiał się reakcji Zachodu. W Dzienniku zamieścił wiele amerykańskich pełnych niepokoju opinii o rządzie Izraela pochodzących z tych kilku tygodni.

Zbadane w Waszyngtonie raporty amerykańskich ambasad w arabskich stolicach doprowadziły Departament Stanu do przekonania, że izraelski plan odwetu, realizowany zgodnie z wveśniej opracowanym rozkładem, istnieje, i że jego celem jest stała eskalacja napięcia na terenie po to, żeby doprowadzić do wojny. [10] Amerykańska dyplomacja jest też pewna, że zamiarem Izraela jest sabotaż amerykańskich negocjacji z Egiptem, jak i z Irakiem i Turcją, żeby ustanowić prozachodnie sojusze. (14.04.1955)

Ta analiza była poprawna. Potwierdziło ją w następnych tygodniach odrzucenie przez Izrael propozycji dotyczących bezpieczeństwa granic wcześniej aprobowanej przez Egipt,, łącznie z utworzeniem patroli Izael-Egipt-ONZ, i zaminowania pewnych przygranicznych terenów. Takie propozycje, potwierdził Dayan, "zwiążą nam ręce". Później potwierdził to incydent w lipcu, kiedy władze egipskie rozbiły grupę izraelskich terrorystów sabotującą zachodnie instytucje w Kairze i Aleksandrii.

Izraelski terroryzm graniczny w różnych formach miał trwac dalej be przeszkód w następnych 2 latach, aż do wojny synajsko-sueskiej, i, oczywiście, dalej. Sharett napisał o epizodzie "najgorszego rodzaju" w marcu 1955, tuż po operacji Gaza.

"Armia poinformowała Tkoa… [odpowiedzialnego za sprawy Komisji Rozjmnczej w MSZ], że ostatniej nocy przeprowadzono "prywatną" akcję odwetową po zabiciu młodego mężczyzny oi kobiety, Oded Wegmeister i Shoshana Hartsion, którzy sami udali się na teren wokół Ein Gedi [na terytorium Jordanii]. Wersja wojskowa mówi, że grupa młodych mężczyzn, łącznie z bratem kobiety, Meirem Hartsionem… przekroczyli granicę, zaatakowali Beduinów, i zamordowali 5 z nich. Armia mówi, że taką inicjatywę przygotowywano i zamierzano jej zapobiec, ale według ich informacji akcję zaplanowano na dzisiejszy wieczór i zakładano, że jest czas na działanie zapobiegawcze, ale chłopcy przyspieszyli akcję i taki jest powód tego co się wydarzyło. Dzisiaj Jordańczycy wyszli z zupełnie inną wersją: 20 izraelskich żołnierzy dokonali mordów kiedy zaatakowali 6 Beduinów, zabili 5 i 1 zostawili by opowiadał o Tyn innym. Rzecznik armii dzisiaj ogłosił… że w operacji nie uczestniczyła żadna jednostka wojskowa…

To można uznać za decydujący dowód na to, że postanowiliśmy przejść do ogólnie krwawej ofensywy na wszystkich frontach: wczoraj Gaza, dzisiaj coś na granicy jordańskiej, jutro syryjska strefa zdemilitaryzowana, itd. Na jutrzejszym spotkaniu gabinetu zażądam by sprawców sądzono jako zbrodniarzy. (5.03.1955, 816)

Ben Gurion [z powrotem w rządzie jako szef MON po pojawieniu się afery Lavona] opowie-dział rządowi… jak nasi 4 młodzieńcy łapali jednego po drugim beduińskich chłopców, jak zabrali ich do wadi, jak ich dźgali nożami na śmierć jednego po drugim, i jak przepytywali każdego z nich, zanim go zabili, o tożsamość morderców chłopaka i dziewczyny, i jak nie mogli zrozumieć odpowiedzi na ich pytania, bo nie mówią po arabsku. Grupą kierował Meir Hartsion z kibucu Fin Harod… Sami zgłosilii się do armii i w pełni potwierdzili to co zrobili.

Ben Gurion i ja dostrzegliśmy korzyść w sądzeniu ich w sądzie wojskowym ... z naukowego punktu widzenia pożądane jest by długotrwałe więzienie, na które zostaną skazani, wydał sąd wojskowy, ponieważ armia nie będzie miała żadnego szacunku dla kary pochodzącej z sądu cywilnego... Wieczorem minister sprawiedliwości i prokurator generalny poinformowali mnie, że nie ma żadnego legalnego sposobu przekazania ich sądowi wojskowemu. . . Skon-taktowałem się z Ben Gurionem i zaaranżowałem, że on wyda instrukcje wojsku by prze-kazano ich policji. . . . Nawiasem mówiąc, Hartsion. . . i jego trzej przyjaciele są komando-sami rezerwy. (6.03.1955, 817)

[Podczas gdy na ulicach Tel Awiwu świętowano Purim] radio nadawało radośną muzykę… która wyraża dużo telentu, duchowy wdzięk i tęsknotę za oryginalnym pięknem. Rozmyślałem nad istotą i losem tego narodu, który jest zdolny do subtelnej delikatności, tak głębokiej miłości do ludzi i tak uczciwej aspiracji do piękna i szlachetności, a jednocześnie wśród najlepszej młodzieży kultywuje zdolność do mordowania z zimną krwią, dźgania nożami ciał młodych bezbronnych Beduinów. Która z tych dwóch biblijnych dusz zwycięży w tym narodzie?" (8.03.1955, 823)

"W końcu tych czterech oddano policji, ale teraz nie chcą mówić ... Zadzwoniłem do Ben Guriona ... To jest ich legalne prawo", powiedział ... [Dodał], że ich zeznania dla armii nie mogą służyć za oskarżenie przez sądem cywilnym. Z prawnego punktu widzenia może tak być, ale z publicznego punktu widzenia jest to skandal. (10.03.1955, 828)

Szef policji zapytał szefa sztabu czy armia chce pomóc policyjnemu śledztwu… Szef sztabu powiedział, że zapyta ministra obrony, i odpowiedział w jego immieniu, że on nie zgadza się na śledztwo w armii… jasne jest, że armia kryje facetów.

Isser [Har'el] czuje, że nikt w kraju nie potępia młodych którzy zamordowali Beduina. Opinia publiczna jest zdecydowanie po ich stronie.

Kiedy przyjechałem do Tel Awiwu oficer… przyszedł do mnie by powiedzieć, że całą operację odwetową zorganizowano przy aktywnej pomocy Arika Sharona, dowódcy batalionu spadochroniarzy. Wyposażył tę czwórkę w broń, żywność, sprzęt, zorganizował podwiezienie ich autem jednostki przez część drogi, i rozkazał by ich wycofywanie ubezpieczał patrol. Oficer nie wykluczył, że Dayan też wiedział wcześniej o tej operacji. Ponadto, teraz czwórka odmawia rozmów o wyraźnym rozkazie Arika Sharona, może aprobowanego przez Dayana. Organizuje się przeciwko mnie kampanię, bo ujawniłem ich tożsamość prasie. Arik krzyczy, że naraziłem ludzi na zemstę w przypadku gdyby stali się więźniami walcząc w armii w przyszłości. (11.03.1955, 834)

Czwórka jest gotowa przyznać się pod warunkiem zagwarantowania amnestii. (13.03.1955, 840)

W latach 1930 powstrzymywaliśmy emocje odwetu i edukowaliśmy opinię publiczną by zemstę uważała za absolutnie negatywny impuls. Teraz wręcz odwrotnie, usprawiedliwiamy system odwetu ze względów pragmatycznych… wyeliminowaliśmy hamulce psychiczne i moralne z tego instynktu i umożliwiliśmy… podtrzymać zemstę jako wartość moralną. Tę koncepcję wyznają duże części społeczeństwa, szczególnie młodzież, ale to się skrystalizowało i osiągnęło wartość świętej zasady w batalionie Sharona, która staje się narzędziem zemsty państwa. (31.03.1955, 840)

Brytyjski ambasador, Nichols, wyraził… zdziwienie z powodu zwolnienia czwórki. Jego zdaniem, Jordańczycy aresztowali mordercę pary w Ajur… Co za kontrast między ich krokiem i bezwstydną procedurą zastosowaną przez nas!... Kesseh [sekretarz generalny Mapai] dowiedział się od syna [senior oficer w armii], że operację przeprowadzono z pełną wiedzą armii, na wszystkich poziomach, łącznie z szefem sztabu, i uczestniczyli w niej ważni oficerowie. (28.03.1955, 870)

Na spotkaniu sekretariatu Mapai sześć lat później, 11 stycznia 1961, Sharett wrócił do tego upiornego epizodu.

Zjawiskiem jakie przeważało wśród nas przez wiele lat jest brak wrażliwości na złe czyny… korupcję moralną… Dla nas zły czyn sam w sobie nie jest niczym powaznym, budzimy się tylko kiedy w grę wchodzi groźba kryzysu albo poważny rezultat utraty stanowiska, utraty władzy czy wpływu. Nie mamy moralnego podejścia do problemów moralnych, a pragmatyczne podejście do problemów moralnych… Kiedy izraelscy żołnierze zamordowali wielu Arabów z powodu ślepej zemsty… i nie wyciągnięto z tego żadnego wniosku, nikogo nie zdegradowano, nikogo nie usunięto z urzędu. Potem był Kafr Qasim*… odpowiedzialni nie wyciągnęli żadnego wniosku. Ale to nie oznacza, że opinia publiczna, armia, policja, nie wyciągnęły wniosków, ich wniosek był taki, że arabską krew można swobodnie przelewać. A później była amnestia dla tych z Kafr Qasim, i można by wyciągnąć jakieś wnioski, mógłbym o tym mówić bez końca. (11.01.1961, 769)

Wszystko to może wywołać odrazę w sensie sprawiedliwości i uczciwości w opinii publicznej, musi sprawiać, że państwo w oczach świata wygląda jak dzikie państwo, które nie uznaje zasad sprawiedliwości, gdyż ustanowiło je i uznało współczesne społeczeństwo.

*Zobacz Apendyks 2.

ROZDZIAŁ 7: Afera Lavona: Terroryzm zmuszający Zachód


PIERWSZE: Rozpocząć natychmiast akcję by zapobiec lub odroczyć Porozumienie Anglia-Egipt. Cele: pierwszy – ośrodki kulturalne i informacyjne, drugi – instytucje gospodarcze, trzeci – auta przedstawicieli brytyjskich i innych Brytyjczyków, czwarty – wszelki sabotaż który doprowadziłby do pogorszenia stosunków dyplomatycznych. DRUGIE: informować nas o możliwościach akcji w strefie kanału. TRZECIE: słuchać nas codziennie o 7:00 na falach G.


Ten zakodowany telegram wysłano do izraelskiej grupy szpiegoskiej ustanowionej w Egipcie wiele miesięcy wcześniej, zanim aktywowano ją w lipcu 1954. Oryginalnie grupa miała służyć jako V kolumna podczas następnej wojny. Przed telegramem były ustne instrukcje płk. Benjamina Givli, szefa izraelskiego wywiadu wojskowego, przekazane oficerowi wyjeżdżającemu do Kairu dołączającego się do grupy. Instrukcje te były następujące:


Naszym celem jest zniszczenie zaufania Zachodu do istniejącego egipskiego rezimu… Działania powinny wywołać aresztowania, demonstracje i wyrażanie odwetu. Pochodzenie izraelski powinno się całkowicie ukrywać, a uwagę przekierowywać na każdy możliwy inny czynnik. Celem jest zapobieganie zachodniej pomocy gospodarczej i wojskowej Egiptowi. Wybór precyzyjnych celów do sabotażu pozostawi się ludziom na miejscu, którzy powinni oszacować możliwe konsekwencje każdej akcji… w kategoriach wywołania chaosu i niepokojów społecznych. [13]


Te rozkazy wykonano w okresie 2-27 lipca 1954, była to siatka skaładająca się z około 10 egipskich Żydów pod dowództwem izraelskich agentów. Trwały negocjacje między Kairem i Londynem o ewakuacji strefy kanału, i między Kairem i Waszyngtonem o dostawy broni i innej pomocy w związku z możliwym sojuszem USA-Egipt. Zorganizowano zamachy bombowe w Kairze i Aleksandrii, na brytyjskie i amerykańskie ośrodki kulturalne i informacyjne, należące do Brytyjczyków kina, jak i egipskie budynki publiczne (np. urzędy pocztowe). Podejrzenia skierowano na Braci Muzułmańskich, przeciwników rezimu Nassera. Izraelską grupę w końcu wykryto i rozbito 27 lipca, kiedy złapano jednego z jej członków, kiedy przebywał w Aleksandrii i w kieszeni wybuchła mu bomba.


Tego samego dnia, Sharett który nic nie wiedział o tej grupie, został poinformowany o faktach, i zaczął zbierać dowody na odpowiedzialność MON i wojskowych urzędników. Nie zajmował się niczym innym, aż do 5 października, kiedy Kair oficjalnie poinformował o zbliżającym się procesie aresztowanych sabotażystów. Wtedy w pełni poparł rozpoczętą przez Izrael kampanię żeby sprawę przedstawić jako anty-żydowską ustawkę przez egipski reżim.


13 grudnia, dwa dni po rozpoczęciu się procesu w Kairze, premier skrytykował w Knesecie "spisek… i pokazowy proces… przeciwko grupie Żydów… ofiar fałszywych oskarżeń".* Dziennik jego partii, Davar, posunął się tak daleko, że oskarżył egipski rząd o "zainspirowaną przez nazistów politykę". W izraelskich i międzynarodowych mediach krążyły przerażające historie o zeznaniach wymuszonych torturami od oskarżonych. Sharett wiedział, że to wszystko jest nieprawdą. "Faktycznie" – napisał w Dzienniku 2.01.1955 – "oprócz pierwszych dwóch dni ich aresztu, kiedy ich bito, traktowanie naszych ludzi było absolutnie dobre i ludzkie". Ale publicznie milczał, nie przyłączył się do masowego chóru przeciwko Nasserowi. Nawet członkowie jego gabinetu, prezydent państwa, nie mówiąc o prasie, nie zostali oficjalnie poinformowani aż do lutego, kiedy wybuchły pogłoski na rogu każdej ulicy w Izraelu.


Później pojawiła się prawdziwa historia, że propaganda rządowa była fałszywa od początku do końca, że grupę terrorystyczną Izraelczycy faktycznie umieścili w Egipcie, i jedyną fałszywką była ta wymyślona przeciwko Egiptowi przez rząd Sharetta.

*Zobacz Apendyks 4.

Kiedy proces się zakończył, dwóch oskarżonych skazano na śmierć i wyrok wykonano, ośmiu na wieloletnie więzienie, a trzem izraelskim dowódcom operacji udało się uciec z Egiptu, czwarty popełnił samobójstwo, i premier poznał inne ważne fakty.

Techniczną sprawę kto naprawdę wydał rozkaz aktywowania grupy w pewnym dniu wyjaśniono dopiero po 6 latach, kiedy czwarta czy piąta komisja śledcza w końcu i zdecydowanie zwolniła Lavona od odpowiedzialności, i ustaliła, że Dayan, Peres, Givli i inni "asystenci "bezpieczeństwa" sfałszowali dokumenty i zeznania żeby oskarżyć szefa MON.

W 1954-55 Sharett przewidział wyniki tej komisji, domyślając się, że za aferę odpowiadało całe przywództwo establishmentu bezpieczeństwa. Dla niego sprawa kto wydał rozkaz była drugorzędna wobec konieczności osądzenia ideologii i polityki terroryzmu Izraela. A zatem, choć nie miał żadnych wątpliwości co do winy kliki Dayan-Peres-Givli, to polityczna odpowiedzialność Lavona była też bezsporna.

[Ludzie] pytają mnie czy jestem pewien, że "on wydał rozkaz?"… ale załóżmy, że Givli działał bez instrukcji… czy odpowiedzialność moralna spoczywa też na Lavonie, który ciągle wzywał do szaleńczych akcji i uczył przywództwo armii diabolicznej lekcji o tym jak podpalić Bliski Wschód, jak wywoływać konflikty, krwawe konfrontacje, sabotażować cele i własność władzy [i dokonywać] aktów rozpaczy i samobójstw". (10.01.1955, 639)

W tym, momencie Sharett mógł zmienić bieg historii Bliskiego Wschodu. Szczerze i bezpośrednio mówił do opinii publicznej, która była bardzo zaniepokojona wydarzeniami w Egipcie: aresztowaniami, procesem, egzekucjami, sprzecznymi pogłoskami, klimatem intrygi wokół "afery", zdzierając maskę tajemnicy, krytykując odpowiedzialnych, pokazując swoje prawdziwe przekonania co do terrorystycznych ideologii i skłonności Izraela, proponując alternatywę, mógł stworzyć dla siebie warunki w których wykorzystywałby formalną siłę jaką posiadał by przeprowadzić radykalne sprzątanie w establishmencie bezpieczeństwa. Rezultat takiego działania prawdpopdobnie byłby znaczny nie tylko w Izraelu, ale także w świecie arabskim, zwłaszcza w Egipcie. Upadek Lavona z jednej strony, a gangu Ben Gurionistów pod dowództwem Dayana i Peresa z drugiej mógłby zablokować powrót Ben Guriona do władzy, a w długim okresie wojnę synajsko-sueską. Odtąd wydarzenia miałyby inny bieg. [14]

Jednak było tak, premier nie miał ani odwagi, ani temperamentu potrzebnego do takiego działania. Ponadto, zawsze obawiał się, że jego "umiarkowane" przekonania narażą go na oskarżenia o defetyzm przez działaczy agresywnego syjonizmu. Dlatego ukrył się za rozmaitymi pretekstami, które miały usprawiedliwiać jego bierność nawet w stosunku do siebie samego, podczas gdy w głębi duszy wiedział, że jego obiektywna zgodność z zasadami gry narzuconymi mu przez wrogów mogłaby odbić, w końcu przeciwko jego karierze.

Otwarte przyznanie się do faktów, nieustannie przekonywał, może zaszkodzić ludziom sądzonym w Kairze; lub może zaszkodzić wizerunkowi lzraela w świecie; albo może doprowadzić do rozłamu w partii Mapai, do której przywództwa należą Lavon i Ben Gurion, a także on, powodując utratę większości w następnych wyborach. Nieuchronnie wylądował wplątany w spiski utkane wokół niego przez przeciwne frakcje w rządzie, armii i partii. W połowie lutego nie miał innego wyjścia, jak tylko zgodzić się na niepisane ultimatum ludzi Ben Guriona i zaapelować do Starego o ponowne wejście do gabinetu jako szef MON w miejscu Lavona.

W styczniu 1955 Sharett miał świadomość, że "aferę" Lavon z przyjaciółmi wykorzystywali z jednej strony, Ben Gurioniści z drugiej, i takie skrajne pro-militarystyczne frakcje jak Ahdut Ha'avoda [15] – żeby doprowadzić do otwartego konfliktu między poglądami "działaczy" i "umiarkowaną" polityką premiera. Poinformowany był też, że Dayan próbował zorganizować zamach stanu, i że poparł go Ben Gurion. Inne kontaktowane osoby (głównie młodsi bojownicy z Mapai) odrzucili pomysł zmiany przywództwa metodą przemocy. [16] Dayan za wszelką cenę chciał uniknąć zdemaskowania przez komisję śledczą zorganizowaną przez Sharetta jako jeden z faktycznie odpowiedzialnych za "aferę". Natomiast Lavon zagroził popełnieniem samobójstwa, jeśli komisja uzna go za winnego wydania rozkazu.

Teddy [Kollek] malował przerażający obraz relacji na szczycie establiszmentu bezpieczeńs-twa. Minister obrony jest całkowicie odizolowany i żaden z jego kolaborantów z nim nie rozmawia. Podczas dochodzenia ci kolaboranci [tzn. Peres, Dayan i wielu urzędników z ministerstwa i oficerów] spiskowali by go oczernić i zastawić nań pułapkę. Schwytali czło-wieka z zagranicy [komendant jednostki w Egipcie Avraham Zeidenberg, znany też jako "Paul Frank", "Flad" albo "trzeci człowiek"], który uciekł z Egiptu… poinstruowali go szcze-gółowo jak odpowiadać, łącznie z tym jak okłamać śledczych, i skoordynowali zeznania tak by zastawić pułapkę na Lavona. Teddy jest pewien, że Lavon natychmiast musi odejść. Givli też musi zostać zwolniony, a Dayana nie powinno się tknąć w tej chwili. (9.01.1954, 637)

Nigdy nie wyobrażałem sobie żebyśmy mogli dojść do tak strasznego stanu zatrutych relacji, rozpętania najbardziej podstawowych instynktów nienawiści i zemsty, i wzajemnego oszukiwania się na szczycie naszego najwspanialszego Ministerstwa [Obrony].

Chodzę jak lunatyk, przerażony i zagubiony, zupełnie bezradny… co mam robić? Co mam robić? (10.01.1954, 639)

Isser [Harel, szef Shin Bet, ukąszony wtedy bo "aferę" wykonał wywiad wojskowy, bez uzgodnienia z jego organizacją] opowiadał mi mrożące krew w żyłach historie o rozmowie zorganizowanej przez Givli, kiedy zaproponował porywanie Egipcjan nie tylko ze Strefy Gazy, ale także na Cyprze i w Europie. Zaproponował szalony plan wysadzenia w powietrze amerykańskiej ambasady w Ammanie gdyby na kairskim procesie wydano wyroki śmierci. (14.01.1955, 654)

Dla Aharona Barkatta, ówczesnego sekretarza generalnego Mapai, Sharett przedstawił następujący obraz izraelskiego establishmentu bezpieczeństwa:

Dayan był gotów porywac samoloty i arabskich oficerów z pociągów, ale zszokowała go sugestia Lavona o Strefie Gazy. Maklef [poprzednik Dayana jako szef sztabu] zażądał wolnej ręki by zamordować Shishakly'ego, i wstrząśnięty kiedy Lavon wydał mu szalony rozkaz dotyczący syryjskiej strefy zdemilitaryzowanej. (25.01.1955, 682)

Lavon inspirował i kultywował negatywny awanturniczy trend w armii i głosił doktrynę, że wrogiem nie są państwa arabskie, a zachodnie potęgi, i jedynym sposobem zniechęcenia ich od spisków są bezpośrednie działania, które będą ich terroryzować. (26.01.1955, 685)

Peres wyznaje tę samą ideologię: chce przestraszyć Zachód by wspierał cele Izraela.

ROZDZIAŁ 8: Nasser: współistnienie z Izraelem możliwe
Odpowiedź Ben Guriona: Operacja Gazat

Komentując terrorystyczne akcje Izraela w Egipcie, urzędnik amerykańskiej ambasady w Kairze podsumował 8 lutego 1955, że "Sharett nie ma kontroli nad sprawami jeśli można prowadzić takie szaleńcze działania". [17]

Departament Stanu, zauważył premier, obawiał się kolejnych izraelskich prowokacji sabo-tażowania amerykańskich relacji ze światem arabskim po podpisaniu paktu Ankara-Bagdad. Dlatego amerykański rząd próbował poruszać się jednocześnie w dwóch kierunkach, żeby ratować to co można uratować w tej sytuacji: wywierał presję na Nassera by wynegocjował jakiś rodzaj porozumienia z rządem Sharetta, i syjonistycznemu państwu zaproponował układ bezpieczeństwa. Izraelski premier zauważył, że Kermit Roosevelt Jr z CIA pracował nad nawiązaniem kontaktów między Izraelem i Egiptem, i że on, Sharett, nominuje Yigaela Yadina na swojego przedstawiciela. (21.01.1955, 675)

Spotkałem się z Rogerem Baldwinem, wysłannikiem Amerykańskiej Ligi Praw Człowieka, który odwiedził Kair… Nasser rozmawiał z nim o Izraelu, mówiąc, że nie należy do tych którzy chcą wrzucić Izrael do M Śródziemnego. Wierzy we współistnienie z Izraelem i wie, że pewnego dnia rozpoczną się negocjacje. (25.01.1955, 680)

Telegram od Ebana… Ameryka jest gotowa podpisać porozumienie z nami, w którym zobowiążemy się nie poszerzać siłą naszych granic, zobowiąże się udzielić nam pomocy gdyby nas zaatakowano. (28.01.1955, 691)

Teddy [Kollek] dostarczył wiadomość od ludzi Issera [szefa służb bezpieczeństwa] w Waszyngtonie. Partnerzy (CIA) ponawiają propozycję spotkania z Nasserem, który nie uważa inicjatywy spotkania za odwołaną z powodu rezultatu procesu… On chce spotkać się z nami jak wcześniej, i inicjatywa teraz należy do Izraela. (10.02.1955, 716)

[Co do propozycji Waszyngtonu - paktu bezpieczeństwa Ameryka-Izrael] wysłałem Ebanowi telegram, że jesteśmy gotowi przyjąć klauzulę zobowiązującą nas do nie poszerzania granic siłą, ale w żaden sposób nie powinniśmy zobowiązywać się do zaprzestania wrogich działań, bo to oznaczaloby zamknięcie drzwi na wszelką możliwość prowadzenia działań odwetowych. (14.02.1955, 726)

To ostatnie wyrażenie pokazuje, że wiadomość o amerykańskich propozycjach, i możliwych negocjacjach Sharetta z Nasserem błyskawicznie rozeszzła się w establishmencie bezpieczeństwa. Zwiększono presję na Sharetta. 17 lutego Ben Gurion przyjął zaproszenie premiera do powrotu do rządu jako minister obrony. Powołując się na jego gospodynię, Sharett napisał tego dnia w Dzienniku, "że to koniec spokoju".

Dziesięć dni później Ben Gurion przyszedł… z… szefem sztabu, który przyniósł zrolowane mapy. Od razu zrozumiałem co będzie tematem rozmowy… Szef sztabu zaproponował atak na egipską bazę wojskową przy wejściu do miasta Gazy… Szacował, że straty wroga wyniosą około 10… i my musimy się przygotować na kilka ofiar z naszej strony. Ben Gurion nalegał, że celem nie jest zabijanie, a jedynie zniszczenie budynków. Jeśli Egipcjanie będą uciekać zszokowani atakiem, może nie dojść do żadnego rozlewu krwi.

Zgodziłem się na ten plan. Akt przedostania się na teren koło Rehovot – 30 km od granicy ze Strefą Gazy – zszokował mieszkańców i brak reakcji jest nie do przyjęcia… W duszy przykro mi było, że akcję odwetową przypisze się Ben Gurionowi. W końcu to ja autoryzowałem tę akcję… kiedy Ben Gurion nie był w rządzie, i było zupełnie przypadkiem, że akcja się nie odbyła. Aprobowałbym też ją bez względu na to czy Ben Gurion był ministrem obrony. (27.02.1955, 799-800)

Jestem zszokowany. Liczba egipskich ofiar (39 śmiertelnych i 30 rannych, łącznie z 7-letnim chłopcem), zmienia nie tylko wymiar operacji, a jej istotę, zamienia się w wydarzenie mogące wywołać poważne komplikacje i zagrożenia polityczne i wojskowe… Rzecznik armii, zgodnie z instrukcjami ministra obrony, przekazał prasie fałszywą wersję: po zaatakowaniu naszej jednostki rzekomo na naszym terytorium, oddała ona strzały i toczyła walkę, która później tak się rozwinęła. Kto nam uwierzy? (1.03.1955, 804)

Była to ta sama stara historia: uciekaj z miejsca zdarzenia i próbuj oszukać świat –

Ambasady powinno się poinstruować by potępiały Egipt, a nie były w defensywie… Teraz będzie ogólne wrażenie, że podczas gdy płaczemy z powodu naszej izolacji i zagrożeń dla naszego bezpieczeństwa, wszczynamy agresję i pokazujemy się jako krwiożerczy i aspirujący do dokonywania masowych rzezi… możliwe jest, że ten wybuch zostanie zinterpretowany jako skutek oburzenia armii i narodu przeciwko polityce władzy, ignorowaniu bezpieczeństwa państwa i powstrzymaniu kontynuacji tej polityki do gorzkiego końca.

Musimy przynajmniej upewnić się, że będzie to powszechne wrażenie… Podyktowałem instrukcje dla ambasad ... Pożądane jest by prasa wyrażała co następuje: (a) Nasza opinia publiczna była poruszona przeniknięciem egipskiego gangu na gęsto zaludniony obszar i jego atak na transport publiczny; (b) Wygląda na to, że to starcie przerodziło się w poważną walkę, kiedy trwała wymiana ognia; (c) Egipt zawsze twierdzi, że jest w stanie wojny z Izraelem, który demonstruje poprzez działania takie jak blokada i mordy, a skoro jest stan wojny, to są to skutki; (d) Tego wydarzenia nie można oderwać od ogólnego tła poczucia izolacji, które panuje w Izraelu w świetle sojuszów Zachodu z państwami arabskimi,... najnowszym przykładem jest pakt Irak-Turcja, którego antyizraelskie cele są szczególnie widoczne.

Ostatni punkt (d) wymaga bardzo ostrożnego podejścia w tym sensie, że nie powinno się przypisywać go nam, i powinno ograniczać się tylko do najbardziej lojalnych komentatorów, których trzeba ostrzec, żeby nie wyglądało to jako zainspirowane przez nas.

Kiedy to pisałem [instrukcje dla ambasad] jeszcze nie wiedziałem, jak miażdżące są dowody - które już opublikowano, obalając naszą oficjalną wersję. Ogromne ilości broni i materiałów wybuchowych, taktyka ataku, blokowanie i minowanie dróg ... precyzyjna koordynacja ataku. Kto byłby na tyle głupi, by uwierzyć, że tak skomplikowana operacja może "rozwinąć się" z przypadkowego i nagłego ataku na jednostkę armii izraelskiej przez egipską jednostkę?...

Dręczą mnie myśli czy to nie jest moim największym fiaskiem jako premiera. Kto wie jakie będą konsekwencje polityczne i bezpieczeństwa". (1.03.1955, 804-805)

Jedną z bezpośrednich i nieuchronnych konsekwencji było:

Wczoraj… odbyła się rozmowa Salahla Gohara [główny przedstawiciel egipski w mieszanej komisji rozjemczej] i Josepha Tkoa, egipski przedstawiciel poinformował [Tkoa] natychmiast, że tuż po wcześniejszym spotkaniu [zaraz po ataku na Gazę]… Nasser powiedział mu… że miał osobisty kontakt z premierem Izraela, i że były spore szanse iż sprawy rozwiną się w pozytywny sposób, ale potem nastąpił atak na Gazę, i naturalnie teraz… to przepadło.

Lawson [amerykański ambasador] uważa, że powodem ostrzeżenia i gróźb [ze strony krajów arabskich] jest strach jaki zapanował w świecie arabskim po powrocie Ben Guriona. Atak na Gazę interpretuje się jako decyzję sygnalizującą nasz atak na wszystkich frontach. Amerykanie też obawiają się, że to doprowadzi do nowego konfliktu na Bliskim Wschodzie, który udaremni wszystkie ich plany. Dlatego żądają od nas zdecydowanej obietnicy, że nie powtórzy się podobnych działań. (12.03.1955, 837)

Ale właśnie dlatego żeby zapobiec podobnej obietnicy Ben Gurion wrócił do rządu, i nie zamierzał zmienić zdania. Wręcz odwrotnie, 25 marca, mniej niż miesiąc po ataku na Gazę, zaproponował rządowi, żeby Izrael przeszedł do okupacji Strefy Gazy, tym razem na zawsze. Dyskusja trwała 5 dni, i zakończyła się podziałem wśród ministrów – między przeciwnikami propozycji z Sharettem, i zwolennikami Ben Guriona. Oddano 5 głosów na 'tak', 9 na 'nie' i 2 wstrzymujące się, plan odrzucono, albo może tylko przełożono. Ale proponowanmy przez Amerykę pakt bezpieczeństwa musiał zostac odrzucony, bo – jak wyjaśnił Dayan w kwietniou 1955 – "to założyłoby kajdanki i pozbawi swobody działań naszego wojska". Dokładnie tłumaczył to 26 maja na spotkaniu z izraelskimi ambasadorami w Waszyngtonie (Abba Eban), Paryżu (Ya'acov Tsur) i w Londynie (Eliahu Eilat). O rozmowie powiedzieli później Sharettowi Ya'acob Herzog i Gideon Raphael:

Nie potrzebujemy (powiedział Dayan) paktu bezpieczeństwa z Ameryką: taki pakt dla nas będzie stanowił tylko przeszkodę.

Nie grozi nam arabska przewaga sił przez następne 8-10 lat. Nawet jeśli otrzymają ogromną pomoc wojskową od Zachodu, zachowamy naszą przewagę militarną dzięki naszej nieskoń-czenie większej zdolności do asymilacji nowego uzbrojenia. Pakt bezpieczeństwa tylko założy nam kajdanki i pozbawi nas wolności działania, której potrzebujemy w nadchodzących latach. Działania odwetowe, których nie moglibyśmy przeprowadzić, gdybyśmy byli związani paktem bezpieczeństwa, są naszą żywą limfą... pozwalają nam utrzymać wysoki poziom napięcia wśród naszego społeczeństwa i w armii. Bez tych działań przestalibyśmy być wojo-wniczymi ludźmi, a bez dyscypliny wojowniczych ludzi jesteśmy zgubieni. Musimy krzyczeć, że Negev jest w niebezpieczeństwie, więc młodzi ludzie tam pójdą...

Wniosek ze słów Dayana jest jasny: to państwo nie ma żadnych zobowiązań międzynarodowych, żadnych problemów gospodarczych, kwestia pokoju nie istnieje… Musi ono dobrze kalkulować swoje kroki i żyć na swoim mieczu. Musi uważać miecz za główny, jeśli nie jedyny, instrument, za pomocą którego można trzymać wysokie morale i zachować moralne napięcie. W tym celu może, nie – musi wymyślać niebezpieczeństwa, i dlatego musi przyjąć metodę prowokacji i odwetu… A przede wszystkim – mijemy nadzieję na nową wojnę z krajami arabskimi, żeby w końcu pozbyć się problemów i zdobyć nowe terytoria. (Takie przejęzyczenie się: sam Ben Gurion powiedział, że warto będzie zapłacić Arabowi milion funtów żeby rozpoczął wojnę.) (26.05.1021)

14 sierpnia przywódca amerykańskich Quakerów, Elmer Jackson, podczas wizyty w Jerozolimie, po spotkaniu w Kairze z szefem egipskiego MSZ, Mahmoudem Fawzi, powiedział Sharettowi, że Nasser dalej był zainteresowany normalizacją relacji z Izraelem. 7 października egipski prezydent powiedział dziennikarzowi New York Times, Kennethowi Love: "Żaden Arab dzisiaj nie mówi, że powinniśmy zniszczyć Izrael". [18] Ale Izrael już podjął decyzje. [19]

ROZDZIAŁ 9: Rozproszyć palestyńskich uchodźców…

Jednym z ważnych powodów uporu, z jakim Izrael prowadził politykę odwetową, było prag-nienie syjonistycznego establishmentu rządzącego wywierania stałego nacisku na państwa arabskie, aby usunęły palestyńskich uchodźców z wojny z 1949 z terenu blisko linii zawie-szenia broni i by ich rozproszyć po świecie arabskim. Na początku lat 1950 nie było to spowodowane względami militarnymi: jak widzieliśmy, i jak wyraźnie pokazuje powyższy cytat Dayana, izraelski rząd był bardziej zainteresowany nasilaniem napięć granicznych niż ich usuwaniem.

Co więcej, brak troski o bezpieczeństwo żydowskiej ludności przy granicy był równie cyniczny jak promowanie poczucia zagrożenia wśród osadników poprzez prowokację i fałszywą propagandę. Ponadto, w tamtych latach nie istniał zorganizowany palestyński ruch oporu. Zbyt oczywiste było, że niski poziom działań partyzanckich dozwolonych przez reżimy arabskie miał raczej na celu zmniejszenie napięć powstających w ich krajach przez obecność uchodźców i utrzymanie sprawy na arenie międzynarodowej, niż przygotować się do wojny wyzwoleńczej w Palestynie. [20]

Ale obecność palestyńskich uchodźców wzdłuż linii rozejmu w Gazie i na Zachodnim Brzegu była nie tylko ciągłym przypominaniem nielegalności podbojów terytorialnych Izraela w 1948-49 i naruszania przezeń rezolucji ONZ wzywających do repatriacji, był to żywy, fizyczny znak wzdłuż granic, których Izrael nie zamierzał uznać za zdecydowane ograniczenie jego ekspansji terytorialnej. Inaczej mówiąc, dopóki masy Palestyńczyków dalej koncentrowały się na palestyńskiej ziemi, twierdzili izraelscy władcy, występowało ryzyko międzynarodowej presji popierającej ich prawo do powrotu do swoich domów, jak i małe prawdopodobieństwo międzynarodowego pozwolenia Izraelowi na całkowite anulowanie geopolitycznej koncepcji Palestyny, zastępując ją pojęciem "Eretz-lsrael".

Trzeba tu podkreślić, że stanowisko Sharetta o kwestii Palestyńczyków nie różniło się, z wyjątkiem użycia metod wojskowych do ich rozproszenia, od stanowiska "działaczy". Całkowicie odrzucił wielokrotne prośby Księcia Bernadotte w 1948 o powrót uchodźców do swoich domów (Folke Bernadotte Do Jerozolimy /To Jerusalem, Londyn, 1951).

Rok później ośmieszył stanowisko Generalnej Partii Syjonistycznej na rzecz niezależnego państwa palestyńskiego na Zachodnim Brzegu i przeciwko porozumieniu z królem Abdullahem w sprawie podziału Zachodniego Brzegu między Izraelem a Jordanią (Divrei, Haknesset, Jerozolima, 1949).

W jego Dziennikach jest wiele odniesień do negocjacji podejmowanych przez jego doradców z MSZ z arabskimi przedstawicielami czy uchodźcami w celu przesiedlenia Palestyńczyków do krajów takich jak Libia, Syria czy Irak. (Między innymi Mustafę Abdul Mun'im, zastępca sekretarza generalnego Ligi Arabskiej cytuje Sharett 23.05.1954, iż potwierdził, że "uchodźców powinno się osiedlić w sąsiednich krajach, albo, jeśli będą fundusze, na Synaju".)

30 czerwca 1954 Sharett spotkał się z dwoma przedstawicielami Unii Palestyńskich Uchodźców, Azizem Shehadehem z Jaffy i Mahmudem Yahia z Tantury w sprawie wypłacenia odszkodowań. W końcu 28 maja 1955, swoje pomysły na temat palestyńskich uchodźców Sharett jednoznacznie wyraził w instrukcjach do izraelskich ambasadorów w związku z zaproponowanym Izraelowi przez Amerykę Paktem Bezpieczeństwa, który, podejrzewał minister spraw zagranicznych, może zawierać pewne warunki: "Może być próba osiągnięcia pokoju dzięki wywieraniu na nas presji o koncesje w sprawie terytorium i uchodźców. Ostrzegłem ambasadorów by nie myśleli o możliwości powrotu kilkudziesięciu tysięcy uchodźców, nawet kosztem pokoju".

I to był "liberalny" syjonistyczny lider uważający się za eksperta w sprawach arabskich, bo przez 2 lata w młodości mieszkał w arabskiej wiosce na Zachodnim Brzegu; bo znał arabski, bo w czasie służby w armii tureckiej mieszkał w Syrii. Mówiąc ogólnie, jego postawę wobec Palestyńczyków dobrze pokazuje wpis w Dziennikach z 15.11.1953. Nawiązuje do raportu sporządzonego przez płk. Yitzhaka Shani, ówczesnego głównego gubernatora wojskowego arabskiej mniejszości w Izraelu, na odbyte w tym dniu spotkanie gabinetu. (Oczywiste jest, że ci których Sharett nazywa infiltratorami, byli siłą wypędzonymi palestyńskimi Arabami próbującymi wrócić do swoich rodzinnych wiosek lub odnowić kontakty z rodzinami pozostającymi pod rządem Izraela.)

W ostatnich 3 latach, napisał Shani, w Izraelu osiedliło się 20.000 infiltratorów, nie licząc 30.000 którzy wrócili tuż po wojnie… Tylko dzięki temu, że tych 20.000 nie otrzymali stałych dokumentów, nałożono hamulec na przepływ infiltracji skierowanej na osiedlanie. Zniesienie wojskowego rządu oznaczałoby otwarcie obszarów przygranicznych dla niezakłóconej infiltracji i zwiększenia penetracji do wnętrza kraju. Nawet teraz około 19.000 Arabów w Galilei posiada stałe pozwolenie na poruszanie się, ale tylko na zachód i południe, a nie na północ i wschód… prawdą jest, że kłopotliwy problem ewakuowanych musi się zakończyć poprzez stałe przesiedlenie, ale ewakuowani stanowczo odmawiają osiedlania się na terenach należących do uchodźców mieszkających po drugiej stronie granicy… Nawet jeśli wybuduje się dla nich kamienne domy, odmawiają mieszkania w nich, jeśli stawia się je na gruntach nieobecnych… Arabowie którzy dalej mieszkają na swojej ziemi odnoszą korzyści, bo ich koszty produkcji są dużo niższe niż te Żydów. Poza tym nie muszą wydawać pieniędzy i angażować siły roboczej dla zachowania czujności, gdyż infiltratorzy nie dotykają ich własności… Można by założyć, że po tej lekturze żądanie "Ogólnych Syjonistów" zniesienia wojskowego rządu w końcu zostanie wyciszone. (15.11.1953, 150)

W latach 1953-54 Sharett okresowo odnosił się w swoim Dzienniku do propozycji Ben Guriona, Dayana, Lavona i innych, by przedstawić Egiptowi ultimatum: albo ewakuuje wszystkich palestyńskich uchodźców z Gazy i rozproszy ich w Egipcie, albo… Opis dyskusji w rządzie w ostatnim tygodniu marca 1955 na temat żądania Bena Guriona dotyczącego okupacji Strefy Gazy zawiera więcej szczegółów:


Minister obrony proponuje by Izrael ogłosił jako nieważne porozumienie rozejmowe z Egiptem, i w ten sposób wznowić swoje "prawo" odnowienia wojny 1948-49… Potępiłem pokrętną logikę polegającą na tym, że Ben Gurion opiera się na naruszeniu przez Egipt postanowień o zawieszeniu broni, aby uzasadnić oświadczenie z naszej strony, że porozumienie to nie istnieje, a zatem możemy wznowić wojnę… Załóżmy, że w Strefie Gazy jest 200.000 Arabów. Załóżmy, że połowa z nich ucieknie albo zmusi się ich do ucieczki na wzgórza Hebron. Oczywiście uciekną bez niczego, a wkrótce po tym, jak ustanowią dla siebie stabilne środowisko, staną się znowu buntowniczym i bezdomnym motłochem. Łatwo jest wyobrazić sobie oburzenie, nienawiść, gorycz i pragnienie zemsty, które będą ich napędzać ... I nadal będziemy mieć ich 100.000 w Strefie, i łatwo jest sobie wyobrazić jakich środków użyjemy by ich represjonować, i jakie fale nienawiści będziemy tworzyć ponownie, i jakie nagłówki otrzymamy w prasie międzynarodowej. Pierwsza runda będzie: Izrael agresywnie atakuje Strefę Gazy. Drugi: Izrael znowu wywołuje przerażający los dla mas arabskich uchodźców. (27.03.1955, 865)


Na kolejnym 6-godzinnym spotkaniu rządu Sharett dalej przedstawia swoje argumenty:


Co udało się nam osiągnąć w 1948 nie wolno nam powtarzać kiedy zapragniemy. Dzisiaj musimy uznać nasz istniejące granice i próbować rozluźnić napięcia z sąsiadami żeby przygotowac grunt dla pokoju i wzmocnić relacje z potegami… W końcu udowodniłem, że okupacja Strefy Gazy nie rozwiąże naszego problemu bezpieczeństwa, kiedy uchodźcy będą stanowić ten sam problem, i więcej, ich nienawiść rozpali się przez okrucieństwa, które sprawią, że będą cierpieć w czasie okupacji. (29.03.1955, 873)


Wystąpienie Ben Gurion było pełne złości wobec tych którzy się z nim nie zgadzają, i którzy według niego nie mogą dostrzec fatalnej przepowiedni i nie mogą zrozumieć, że możemy się realizować jedynie przez odważne działania, jeśli przeprowadzi się je w odpowiednim czasie, zanim przeoczy się okazję… Problem uchodźców naprawdę jest wielki, jednak będziemy gonić ich do Jordanii. (ibid, 874-875)

ROZDZIAŁ 10 .... i obalić reżim Nassera

Jak czytamy w Dzienniku Sharetta, na tym samym spotkaniu gabinetu, Ben Gurion:

Usiłował wykazać, że Egipt aspiruje do dominacji Afryki, na zachód do Maroka i na południe do Południowej Afryki, gdzie pewnego dnia Murzyni powstaną i zmasakrują 2 mln białych, i wtedy oddadzą się pod moralną władzę Egiptu… Nasser, powiedział, prawdopodobnie nie zareaguje na okupację Gazy, gdyż jego reżim opiera się wyłącznie na armii, i jeśli spróbuje walczyć zostanie pokonany i jego rząd upadnie. Kraje arabskie prawdopodobnie nie przyjdą Nasserowi z pomocą. W końcu zachodnie potęgi nie zareagują… militarnie. Anglia nie zaatakuje Negev – "a jeśli zechce, będziemy walczyć i wyrzucimy ją w niełasce…" Nasza siła polega na realizacji faktów - to jedyny sposób, abyśmy stali się czynnikiem politycznym, który należy brać pod uwagę. To jest odpowiedni moment, ponieważ świat arabski jest podzielony, a Egipt nie podpisał jeszcze porozumienia Ameryką lub Anglią. (ibid.)

Zapobieganie sojuszowi między Zachodem i światem arabskim, zwłaszcza z najważniejszym krajem arabskim - Egiptem - było (i miało pozostać) głównym celem Izraela. To nie miało nic wspólnego z bezpieczeństwem Izraela. Wręcz odwrotnie, polityka Bena Guriona była skierowana na zapobieganie narzucaniu gwarancji na państwo syjonistyczne przez Amerykę. Takie gwarancje oznaczałyby koniecznie osiągnięcie minimalnego porozumienia między Izraelem a światem arabskim (definicja granic, rozwiązanie "ratujące twarz" dla uchodźców palestyńskich). Podstawowa motywacja została również wyraźnie stwierdzona: użycie siły było "jedynym sposobem", aby Izrael stał się hegemoniczną potęgą w regionie, być może w sojuszu z Zachodem. Nasser musiał zostać wyeliminowany nie dlatego, że jego reżim stanowił zagrożenie dla Izraela, ale dlatego, że sojusz między Zachodem a jego prestiżowym przywództwem w Trzecim Świecie i na Bliskim Wschodzie nieuchronnie doprowadziłoby do porozumienia pokojowego, co z kolei doprowadziłoby do relatywizowania państwa syjonistycznego, tylko jako jedno z narodowych społeczności regionu.

To że Nasser nie stanowił żadnego niebezpieczeństwa dla istnienia Izraela bardzo dobrze wiedzieli Izraelczycy. Sharett zauważył:

Wyraziłem swoje wątpliwości w kwestii szeroko głoszonej przez Izrael rosnącej siły militarnej Egiptu, widząc iż w tym roku wszelkie energie egipskiej armii pochłaniały wewnętrzne konflikty i rywalizacje… Około 500 oficerów, z pośród najlepszych w siłąch egipskich, opuściło armię [kiedy Nasser wymienił Neguiba] i przeszedł do działań administracyjnych i politycznych. (30.03.1955)

Ale światowa kampania Izraela nie miała nic wspólnego z faktami:

Na spotkaniu gabinetu Ben Gurion zadeklarował, że Nasser jest najbardziej niebezpiecznym wrogiem Izraela, i spiskuje jego zniszczenie… Niejasne jest skąd ma takie informacje, żeby móc to wyrażać dak zdecydowanie i stanowczo, jakby opierał się na solidnych faktach. (24.04.1955)

Po prostu to skierowane było do zmobilizowania międzynarodowej opinii przeciwko Egiptowi i przygotowania korzystnego gruntu dla zbliżającej się agresji militarnej Izraela. Ale jednocześnie urzędnicy izraelscy zostali poinstruowani, aby przekonać zachodnie rządy, że niestabilność reżimu Nasera nie czyni go godnym zachodniej pomocy i wsparcia. Jak zawsze, gdy ich cel uzasadniał środki, władcy Izraela wcale nie byli zaniepokojeni sprzecznością między ich równoległymi kampaniami. Żeby dowieść słabości Nassera, uciekli się do świadectw Egipcjan:

Gideon Raphael... poinformował o…ciekawym spotkaniu z jednym z czołowych egipskich kapitalistów, Aboudem Pasha… Aboud okazał się być przyjacielem Nassera. Wydaje się iż on zachował a nawet wzmocnił swoje stanowisko za nowego rezimu, który jest wrogiem kapitalistów…Zdaniem Abouda pozycja Nassera nie jest stabilna w jego szeregach. Jest ciągle nerwowy i nie wie do kogo się zwrócić. Przywództwo grupy jest podzielone i wybu-chają konflikty między oficerami, z których każdy ma poparcie różnych sił – lotnictwa, marynarki, wojsk lądowych. Sytuacja jest bardzo niestabilna i trudno jest wiedzieć co się stanie. (31.07.1955, 1100)

Jak i do nowych prób działań wywrotowych:

Siedziałem z Joshem Palmonem… by wysłuchac raportu o trwających negocjacjach z liderami sudańskiej partii Umma… Jeden z nich wkrótce odwiedzi Izrael. Pojawia się więcej możliwości rozwijania kontaktów handlowych między nami i nimi. Konieczne jest oderwać Sudan od zależności gospodarczej od Egiptu, i od jego sfery wpływów.

Podtrzymujemy kontakty z uchodźcami Wafd w Londynie [prawicowa, nacjonalistyczna partia anty-Nasserowska]. (3.10.1955)

Administracja Eisenhowera wydawała się być podzielona. Pro-arabskie elementy w Departamencie Stanu, zdaniem Sharetta, dalej naciskali na sojusz zachodnio-arabski na Bliskim Wschodzie, i porozumienie między Waszyngtonem i Kairem uważali za istotne dla bezpieczeństwa i stabilności regionu, słowami izraelskiego ministra spraw zagranicznych. Ale izraelskie naciski coraz bardziej przynosiły owoce. Po latach kontaktów i negocjacji, egipskie prośby o uzbrojenie obronne poskutkowały niczym więcej niż, jak później ujawnił Mohammed Hassanein Heykal, osobistym prezentem dla gen. Neguiba w postaci dekoracyjnego pistoletu do noszenia podczas ceremonii, i to podczas gdy z dnia na dzień narastała bezczelna agresja militarna Izraela.

Żadna pomoc ekonomiczna, o której można by mówić, nie docierała do Egiptu z Zachodu. Obietnica Johna Fostera Dullesa by pomóc Egiptowi w budowie tamy w Asuanie, rozpłynęła się w powietrzu. Kair był upokorzony, kiedy słowa żalu Zachodu po niszczycielskim izraelskim ataku na Gazę, najwyraźniej w żaden sposób nie wpłynęły na przygotowania Izraela do wojny totalnej. Ben Gurion wygłosił publiczne wystąpienie 8 sierpnia, w którym skrytykował politykę Sharetta mającą na celu tylko zadowolenie Gojów i wskazał na zniszczenie państwa. Zapowiedział, że od tej pory obowiązkiem ministra spraw zagranicznych będzie nic innego, jak wyjaśnianie światu polityki bezpieczeństwa ministerstwa obrony. Czynniki te przyczyniły się do wygaszenia ostatnich złudzeń Kairu. Do końca września 1955 Egipt podpisał umowę z Czechosłowacją, mającą na celu zapewnienie jego przetrwania i samoobrony.

1 października Teddy [Kollek] przyniósł tajny telegram z Waszyngtonu. Nasz "partner" o zaszyfrowanym imieniu "Ben" [Kermit Roosevelt z CIA] ... opisujący straszną konfuzję panującą w Departamencie Stanu z powodu szoku jaki wywołał układ Nasser-Czechy "tzn. Rosja". (Henry) Byroade wraz ze wszystkimi innymi opowiadającymi się za amerykańskim poparciem dla Egiptu zagubili się. Dodaje: "Zaskakuje nas wasze milczenie". Kiedy nasz człowiek zapytał o znaczenie tych słów, i czy mamy oczekiwać wejście do wojny, odpowiedział: "jeśli, kiedy przybędzie sowiecka broń, zaatakujecie Egipt, nikt nie będzie protestował". 1.10.1955, 1182)

Na spotkaniu gabinetu 3 października w pewnym momencie Ben Gurion zadeklarował:

"jeśli naprawdę dostaną MIGi… poprę ich bombardowania! Możemy to zrobić!" Zrozumiałem, że czytał telegram z Waszyngtonu. Dzikie nasionko upadło na urodzajny grunt. (3.10.1955)

Podobnie Isser [Harel, szef Shin Bet] podsumowuje, że Ameryka podpowiada nam iż jeśli chodzi o nią, mamy wolną rękę i niech nam Bóg błogosławi kiedy zadziałamy zuchwale… Teraz… Amerykę interesuje obalenie rezimu Nassera,… ale w tej chwili nie odważy się zastosować metod jakimi obaliła lewicowy rząd Jacobo Arbeni w Gwatemali [1954] i Mossadegha w Iranie [1953].... Woli by zrobił to Izrael.

Dlatego Isser proponuje poważnie i pilnie… byśmy teraz zrealizowali nasz plan okupacji Strefy Gazy… Sytuacja się zmieniła i są inne powody pokazujące, że jest "czas na działanie". Po pierwsze, odkrycie ropy koło Strefy… jej obrona wymaga zdominowania Strefy – samo to zasługuje na zajęcie się kłopotliwą sprawą uchodźców. Po drugie, Zachód zdradził Egipt. To eliminuje niebezpieczeństwo zbrojnej interwencji potęg przeciwko nam. (ibid., 1186)

Dokładnie rok później wojska Dayana zajęły Strefę Gazy, Synaj i Cieśninę Tirańską i zostały ustawione wzdłuż brzegu Kanału Sueskiego, by obserwować francuskie i brytyjskie bombardowania lotnicze Ismailii i Suezu, i towarzyszące im błyskawiczne lądowanie wojsk w Strefie Kanału.

Sześć miesięcy wcześniej, w rezultacie osobistej decyzji Ben Guriona, Sharetta usunięto z rządu. Premierostwo przejął ponownie Stary w listopadzie 1955, miesiąc po "zielonym świetle" od Ameryki dla izraelskiej inwazji na Egipt. Rozpętano zaciekłą kampanię szeptów, by przedstawić ministrowi spraw zagranicznych niezdolność do zdobycia dla Izraela broni niezbędnej mu do samoobrony. Atmosfera wokół odejścia Sharetta jest istotna:

Na spotkaniu gabinetu wszyscy siedzący wokół stołu milczeli. Żaden z moich kolegów ni epodniósł głowy by na mnie spojrzeć. Nikt nie wstał by uścisnąć mi dłoń, pomimo wszystko. Było to tak jakby były sparaliżowane ich zdolności psychiczne, jakby zakazano swobody ruchu ich ciał, odebrano im z serca wolnośc wypowiedzi i z sumienia swobodę nizależnych działań. Siedzieli ciężko i gapili się w milczeniu. Dlatego przeszedłem całą długość pomieszczenia i wyszedłem. (18.06.1956)

W następnych miesiącach Ameryka autoryzowała Francję by przekierowała Izraelowi samoloty Mirage już przeznaczone dla NATO. W czasie ofensywy na Suez Ameryka udawała zaskoczenie, a nawet oburzenie. Ale to pokazało wyraźną różnicę między Anglią i Francją, pobitymi rywalami w między-imperialistycznej walce o wpływy na Bliskim Wschodzie, i Izraelem. W ciągu kilku godzin prezydent Eisenhower zażądał natychmiastowego wycofania się Brytanii i Francji z Egiptu. Rezygnację Izraela z Gazy i Synaju przeforsowano zaledwie 4 miesiące później, i tylko dzięki wielkiej sowieckiej presji, która zagroziła pogrążeniem Zachodu w nieprzewidzianych komplikacjach dla pokoju na świecie. Izraelowi, z pozwoleniem CIA w kieszeni, przyznano okoliczności łagodzące "potrzeb bezpieczeństwa" w osądzie światowej opinii na temat tej zbrodniczej wojny. W ten sposób ustalono precedens i można by tylko powiedzieć, że wycofanie się z Gazy i Synaju miało być tylko taktyczne, jak później pokazała wojna w 1967.

Jako tzw. umiarkowany syjonista, Moshe Sharett zawsze zakładał, że niemożliwe jest przetrwanie Izraela bez wsparcia Zachodu, ale że zachodnia tzw. moralność jak i zachodnie obiektywne interesy na Bliskim Wschodzie nigdy nie pozwoliłyby Zachodowi poprzeć państwo Izrael, które "postępuje zgodnie z prawami dżungli", i wynosi terroryzm na poziom świetej zasady. Wybitnemu liderowi Mapai, Davidowi Hacohen, który ogłosił iż jest przekonany, że Izraelczycypowinni zachowywać się na Bliskim Wschodzie jakby byli szaleńcami żeby terroryzować Arabów i szantażować Zachód, odpowiedział: "Jeśli będziemy zachowywać się jak szaleńcy, to będziemy traktowani jako tscy - zamknięci w psychiatryku i odizolowani od świata. Ale jego przeciwnicy udowodnili, że się myli, więc zadali miażdżący cios jego osobowości jak i samej hipotezie o umiarkowanym syjonizmie. Co oni wykazali, to że jego rzekomo racjonalne założenie było nie tylko fałszywe ale i nierealistyczne. W końcowej analizie Zachód, a zwłaszcza Ameryka pozwala sobie być wystraszona lub szantażowana, żeby popierać megalomańskie ambicje Izraela, ponieważ obiektywny związek współudziału już istniał, i ponieważ raz został ujawniony, ten współudział okazał się pomocny tak by służył sprawie zachodniej polityki władzy w regionie. [21]

Podobnie jak syjonizm opierający się na odpalestynianiu i judaizacji Palestyny, był wewnętrznie rasistowski i niemoralny, tak i Zachód w rzeczywistości nie miał żadnego pożytku z państwa żydowskiego na Bliskim Wschodzie, które nie zachowywało się zgodnie z prawami dżungli, i na którego terroryzmie nie można było polegać jako głównym instrumencie ucisku narodów regionu. W tym nowo nabytym równaniu była śmiertelna lecz spójna logika, która ustalałaby przebieg przyszłych wydarzeń:

Powtarzam sobie: teraz przyznaj się iż przegrałeś! Oni wykazywali dużo więcej odwagi i dynamiki… oni igrali z ogniem, i wygrali. Przyznaj się, że bilans wojny na Synaju jest pozytywny. Ignorując moralną ocenę, polityczne znaczenie Izraela na świecie ogromnie wzrosło…Zostałeś sam. Masz tylko syna Coby'ego. Publiczność, nawet twoja publiczność, nie zgadza się z twoim stanowiskiem. Wręcz odwrotnie… teraz publiczność odwraca się nawet przeciwko swoim "panom", i jej gorycz przeciwko wycofaniu się [z Synaju i Gazy] rozwija się w chęć zmiany równowagi politycznej w tym kraju na korzyść Begina. (4.04.1957)

APENDYKS 1:  Operacja Kibya

Oficjalne wersja Ben Guriona operacji w Kibya przekazana w izraelskim radio 19.10.1953, nagrana przez Davar, 20 października 1953.

( ... ) Żydowscy osadnicy przy granicy w Izraelu, w większości uchodźcy, ludzie z krajów arabskich i ocaleni z nazistowskich obozów koncentracyjnych, od lat byli celem morderczych ataków, i wykazali wielką powściągliwość. Słusznie domagali się by ich rząd chronił ich życie, a izraelski rząd dał im broń i przeszkolił ich w samoobronie.

Ale siły zbrojne z Transjordanii nie zatrzymały swoich przestępczych działań, dopóki ludzie w niektórych osadach granicznych stracili cierpliwość i po zamordowaniu matki z dwojgiem dzieci w Yahud, zaatakowali w zeszłym tygodniu wioskę Kibya przez granicę, która była jednym z głównych ośrodków gangów morderców. Każdy z nas żałuje i cierpi kiedy przelewa się krew, i nikt nie żałuje bardziej niż izraelski rząd tego, że zabito niewinnych ludzi w odwecie w Kibya. Ale cała odpowiedzialność spoczywa na rządzie Transjordanii, który od wielu lat tolerował i zachęcał do ataków mordów i rabunków przez sily zbrojne w jego kraju na obywateli Izraela.

Rząd Izraela zdecydowanie odrzuca absurdalną i fantastyczną wersję, tak jakby 600 żołnierzy uczestniczyło w akcji przeciwko Kibyi. Przeprowadziliśmy dokładną kontrolę i dowiedzieliśmy się, że w noc ataku na Kibię z bazy nie zniknęła nawet najmniejsza jednostka wojskowa.

APENDYKS 2:   "A później była Kafr Qasim..."

W przeddzień wojny synajskiej w 1956, izraelski bryg. Shadmi, dowódca batalionu na granicy izraelsko-jordańskiej, nakazał ciszę nocną narzuconą na "mniejszość" arabskich wiosek pod jego zarządem. Ci wieśniacy byli wewnątrz izraelskich granic, więc ich mieszkańcy byli oby-watelami izraelskimi. Jak mówią dokumenty sądowe (orzeczenia Sądu Rejonowego, proku-rator wojskowy vs. maj. Melinki et al.), Shadmi powiedział komendantowi jednostki strazy granicznej, maj. Melinki, że cisza nocna musi być "wyjątkowo ostra", i że "nie wystarczy by aresztować tych którzy ją łamią, ich trzeba zastrzelić". Dodał: "Martwy człowiek (według zeznań 'kilku ludzi') jest lepszy niż komplikacje zatrzymania".

Z dalszej części dokumentów sądowych:

On (Melinki) poinformował zebranych oficerów, że wojna się rozpoczęła, że ich jednostki były teraz pod dowództwem IDF, i że ich zadaniem było narzucenie ciszy nocnej w większości wiosek od 17:00 do 6:00, po poinformowaniu Mukhtars o tym o 16:30. Co do przestrzegania ciszy nocnej, Melinki podkreślił, że nie wolno krzywdzić mieszkańców pozostających w swoich domach, ale że każdy przebywający na zewnątrz domu (albo, zdaniem innych świadków, każdy kto wyszedł z domu, albo każdy łamiący ciszę) powinien zostać zastrzelony. Dodał, że nie będzie żadnych aresztowań, i że wielu ludzi zabito w ciągu nocy (zdaniem innych świadków: wymagano by wielu zabić, gdyż) to ułatwi narzucenie ciszy nocnej w kolejne noce.

Kiedy przedstawiał serię rozkazów, maj. Melinki pozwolił oficerom na zadawanie pytań. Por. Franknathal zapytał: "Co robimy ze zmarłymi?" (albo, wedlug innych świadków "z rannymi?") Melinki odpowiedział: "Nie zwracajcie na nich uwagi" (albo, według innego zeznania "Nie wolno ich usuwać", albo, zdaniem trzeciego świadka: "Nie będzie żadnych rannych".) Arieh Menches, lider sekcji, wtedy zapytał: "Co z kobietami i dziecmi?" na co Melinki odpowiedział: "Żadnego sentymentu" (według innego świadka: "ich trzeba traktować jak wszystkich innych – cisza też ich obowiązuje".) Wtedy Menches zadał drugie pytanie: "Co z ludźmi wracającymi z pracy?" Tu próbował ingerować Alexandroni, ale Melinki uciszył go i odpowiedział: "Ich traktować jak wszystkich innych" (według innego świadka, dodał: "źle będzie dla nich, jak powiedział komendant".)

W protokóle spotkania który sporządził i podpisał Melinki tuż po podpisaniu serii rozkazów, widać co następuje:

Od 17:00 dzisiaj zostanie narzucona nocna cisza na mniejszościowe wioski do 6:00, i wszyscy którzy się nie dostosują zostaną zastrzeleni.

Po odprawie psychologicznej i instrukcjach przekazanych policjantom-żołnierzom o "zastrzeleniu wszystkich łamiących ciszę nocną", jednostka udała się do wioski Kafr Qasim by rozpocząć akcję:

Pierwszymi zastrzelonymi przy zachodnim wejściu do wioski byli czterej pracownicy kamieniołomów wracający na rowerach z miejsc gdzie pracowali koło Petah Tiqva i Ras al-Ain. Wkrótce po rozpoczęciu ciszy nocnej na zakręcie pojawili się ci czterej robotnicy pchający swoje rowery. Kiedy uszli 10-15 metrów wzdłuż drogi w kierunku szkoły, ostrzelano ich z bliska z lewej strony w plecy. Dwaj z czterech (Ahmad Mahmud Freij i Ali Othman Taha, obaj 30 lat) zginęli na miejscu. Trzeci (Muhammad Mahmud Freij, brat Ahmada Freij) został ranny w udo i ramię, a czwarty, Abdullah Samir Badir, uciekł rzucając się na ziemię. Rower rannego Ahmada upadł na niego i pokrył jego ciało, i udało mu się leżeć bez ruchu kiedy krwawe incydenty działy się wokół niego. W końcu doczołgał się do gaju oliwnego i do rana przeleżał pod drzewem oliwnym. Abdullaha postrzelono jeszcza raz kiedy stoczył się z drogi na chodnik, gdzie westchnął i udawał martwego. Po dwu kolejnych zabójstwach jaki miały miejsce obok niego, ukrył się w stadzie owiec, których pasterza zabito, i uciekł do wioski ze stadem…

Wkrótce po tym mordzie z pastwiska przyszli ze stadem pasterz z 12-letnim synem. Podeszli do zakrętu drogą z żydowskiej kolonii w Masha. Stado szło wzdłuż drogi aż do szkoły we wsi, pasterz rzucał kamienie w owce które odchodziły, by zawrócić je da drogę z Masha. Dwaj albo trzej żołnierze, stojący przy zakręcie, otworzyli ogień z bliska do pasterza i jego synka i ich zabili. Nazywali się Othman Abdullah Issa, 30, i syn Fathi Othman Abdullah Issa, 12.

Uwaga: przekład procedury sądowej opublikował The Arabs in Israel, autorstwa Sabri Jiyrisa (Monthly Review, 1976). Jiyris tak podsumowuje: " W pierwszej godzinie ciszy nocnej, między 17:00-18:00, ludzie z izraelskiej straży granicznej zabili 47 arabskich obywateli w Kafr Qasim".

APENDYKS 3: "Wkrótce śpiew zamienił się w jęk śmierci"

Poniżej fragment Dziennika Meir Har-Tzion wydanego przez Levin-Epstein, Ltd., Tel Awiw, 1969. Opisuje izraelski atak na Gazę na początku lat 1950:

Szerokie suche koryto rzeki lśni w świetle księżyca. Ostrożnie idziemy po zboczu góry. Widzimy kilka domów. Krzewy i krzaki kołyszą się na wietrze rzucając na ziemię cień. Daleko widzimy trzy światła i słyszymy dźwięki arabskiej muzyki wychodzącej z zanurzonych w ciemności domów. Dzielimy się na 3 grupy po czterech. Dwie idą dą ogromnego obozu dla uchodźców na południe. Tzecia maszeruje w kierunku samotnego domu na płaskim terenie na północ od Wadi Gaza. Idziemy naprzód depcząc zielone pola, brodząc w kanałach wod-nych, gdy księżyc obmywa nas swym migocącym światłem. Ale wkrótce ciszę przerwały pociski, wybuchy i krzyki tych którzy teraz spokojnie śpią. Szybko idziemy dalej i wchodzimy do jednego z domów "Mann Haatha?" (arabski: "Kto tam?")

Skaczemy w kierunku głosów. Obawiając się i drżąc, dwaj Arabowie stoją przy ścianie budynku. Próbują uciec. Otwieram ogień. W powietrzu unosi się przeszywający ucho krzyk. Jeden człowiek upada na ziemię, jego przyjaciel nadal ucieka. Teraz musimy działać, nie mamy czasu do stracenia. Ruszamy od domu do domu, Arabowie biegają w zamieszaniu. Terkocą karabiny maszynowe, ich hałas miesza się z okropnym wyciem. Docieramy do głównej części obozu. Tłum uciekających Arabów powiększa się. Druga grupa atakuje z przeciwnego kierunku. Grzmot granatów ręcznych odbija się echem w oddali. Dostajemy rozkaz wycofania się. Atak dobiegł końca.

Następnego ranka były takie nagłówki: "Zaatakowano obóz dla uchodźców w Al.-Burj koło Gazy. Obóz służył jako baza dla infiltratorów na terytorium Izraela. Dwadzieścia osób zabito i kolejne 20 było rannych".

Linia telefoniczna blokuje nam drogę. Przecinamy ją i idziemy dalej. Wąska ścieżka prowadzi wzdłuż zbocza wzgórza. Kolumna idzie naprzód w milczeniu. Stop! Kilka skał spada ze wzgórza. Zauważyłem mężczyznę obserwującego ciszę. Odblokowuję karabin. Gibly czołga się do mnie, "Har, na miłość Boską, nóż!" Jego zaciśnięte zęby błyszczą w ciemności, a całe jego ciało jest napięte, umysł czujny: "Na litość boską". . . Kładę karabin na ziemi i wyciągam maczetę. Czołgamy się w stronę samotnej postaci, gdy zaczyna śpiewać arabską melodię. Wkrótce śpiew zamieni się w jęk śmierci. Trzęsę się, każdy mięsień w moim ciele jest napięty. To jest moje pierwsze doświadczenie z tego typu bronią. Czy będę w stanie to zrobić?

Zbliżamy się. On stoi, zaledwie kilka metrów przed nami. Skaczemy. Gibly łapie go i wbijam nóż głęboko w jego plecy. Krew rozlewa się po pasiastej bawełnianej koszuli. Nie tracąc ani sekundy, reaguję instynktownie i dźgam go ponownie. Jęczy, walczy, a potem cichnie.

Fragment wywiadu z Meir Har-Tzion w dodatku Ha'aretz, 9 listopada 1965:

"Wyrzuty sumienia? Nie. Dlaczego powinienem mieć?" Błękitne oczy mężczyzny otwierają się szeroko ze zdumienia. "Łatwo jest zabić człowieka karabinem, naciskasz spust i koniec, ale nóż, dlaczego, to jest coś innego - to prawdziwa walka, nawet jeśli ci się uda, zbliżasz się do śmierci. Ostrze wroga jest tak blisko jak powietrze, to fantastyczne uczucie, zdajesz sobie sprawę, że jesteś mężczyzną".

APENDYKS 4: Afera Lavona

Publiczna wersja Moshe Sharetta "Afery Lavona" w jego oświadczeniu w izraelskim parlamencie (Divrei Ha-Knesset, 514 sesja, 13.12.1954):

Szanowny panie przewodniczący, członkowie Knesetu. Proces który rozpoczął się w Egipcie 2 dni temu przeciwko 13 Żydom niepokoi wszystkich i wywołuje emocjonalne zamieszanie i głęboką gorycz w kraju [Izrael] i w całym żydowskim świecie. To faktycznie musi budzić troskę i niepokój w sercach wszystkich dążących do sprawiedliwości w całym wszechświecie. Komitet ds. Zagranicznych i Bezpieczeństwa już się zajął i będzie zajmował się tym poważnym problemem. Ale na tym etapie czuję się zobowiązany wygłosić krótkie oświadczenie. W przemówieniu w Knesecie z 15 listopada powiedziałem: "Niekontrolowane zachowanie Egiptu… nie wskazuje… żeby jego przywództwo… chciało umiarkowanych rozwiązań i pokoju. Jak daleko Egiptowi od tego ducha [umiarkowania i pokoju] można zobaczyć w spisku zawiązanym w Aleksandrii, pokazowym procesie jaki zorganizowano przeciwko grupie Żydów, którzy stali się ofiarami fałszywych oskarżeń o szpiegostwo, i którym, wydaje się, grozi i torturuje żeby wyciągnąć z nich przyznanie się do wyimaginowanych zbrodni".

To ponure założenie zostało zweryfikowane i okazało się okrutnym i szokującym faktem, w oświadczeniu oskarżonej Victorin Ninyo w sądzie wojskowym w Kairze, opublikowanym dziś rano. [Zgodnie z tą deklaracją] była torturowana podczas przesłuchania, które poprzedziło proces, i tymi torturami wyciągnęli z niej fałszywe przyznanie się do zbrodnii, które nie miały miejsca. Rząd Izraela ostro protestuje przeciwko tej praktyce, która na Bliskim Wschodzie ożywia metody stosowane przez inkwizycję w średniowieczu.

Rząd Izraela zdecydowanie odrzuca fałszywe oskarżenia generalnego egipskiego prokuratora, który zarzuca władzom Izraela straszne czyny i diaboliczne spiski przeciwko bezpieczeństwu i egipskim relacjom międzynarodowym. Z tego miejsca wielokrotnie protestowaliśmy w przeszłości przeciwko prześladowaniom i fałszywym oskarżeniom Żydów w różnych krajach. W niewinnych Żydach oskarżonych przez egipskie władze o takie ciężkie zbrodnie, widzimy ofiary okrutnej wrogości wobec państwa Izrael i narodu żydowskiego.

Jeśli ich zbrodnia jest syjonistyczna i oddana Izraelowi, to miliony Żydów na całym świecie uczestniczą w tej zbrodni. Nie uważamy, żeby władców Egiptu interesowała ich odpowiedzialność za przelewanie żydowskiej krwi. Wzywamy wszystkich, którzy wierzą w pokój, stabilność i relacje między narodami, by zapobiec śmiertelnej niesprawiedliwości.

APENDYKS 5:  Izraelski dziennik ujawnia próby rządu zatrzymania publikacji Świętego terroryzmu Izraela

Poniżej fragmenty artykułu izraelskiego członka Knesetu Uri Avneri, zamieszczonego w

Hoalam Hazeh, 23.09.1980, zatytułowanego "Dzienniki Sharetta dla Arabów" / Sharett's Diary for the Arabs. Książeczka zawiera cytaty z Dzienników Sharetta żeby pokazać 8 afer jakie miały miejsce w latach 1950. Livia Rokach wykonała czystą robotę. Wszystkie jej cytaty są prawdziwe. Nawet nie wyjęła ich z kontekstu, ani nie cytowała ich tak by zaprzeczały zamiar autora Dzienników. Dla każdego kto zna izraelską propagandę, takie cytaty mogą mieć oszałamiajacy skutek… Wykorzystując selektywne fragmenty Dzienników Sharetta, jej badanie zajmuje się szczegółowo następującymi aferami:


1 – Operacje odwetowe. Cytaty z Dziennika Sharetta [pokazują, że te działania nigdy nie były z powodu zemsty czy odwetu, jak je przedstawiano, a były rezultatem przemyślonej polityki Davida Ben Guriona i Moshe Dayana. Celem tej polityki było podgrzewanie sytuacji przy granicy jako przygotowania do wojny, i jako pretekst do wypędzenia i rozproszenia palestyńskich uchodźców żyjących w obozach blisko granicy. Cytaty z Dzienników Sharetta ujawniają teź, że prezydent Yitzhak Ben Zvi spodziewał się egipskich ataków żeby uzasadnić okupację przez Izrael połowy terenu Synaju. Co więcej, Sharett pokazuje, że incydenty na granicy syryjskiej były też rezultatem izraelskiej inicjatywy. Sharet szczegółowo opisuje przyczyny krwawej rzezi dokonanej przez Jednostkę 101 pod dowództwem Arika Sharona, w wiosce Kibya, gdzie zabito 56 niewinnych arabskich mieszkańców. Pisze też jak rząd postanowił opublikować fałszywy komunikat, w którym to wydarzenie pokazano jako działania partyzanckie przeprowadzone przez cywilnych "osadników".

2 - Plan okupacji południowej Syrii. Sharett ujawnia, że w lutym 1954 Ben Gurion, Dayan i Pinhas Lavon wezwali do obalenia syryjskiego dyktatora, Adiba Shishakly, poprzez zajęcie południowej Syrii i przyłączenia jej do Izraela. Wzywali też do przekupienia syryjskiego oficera, który zdobędzie władzę w Damaszku i ustanowi pro-izraelski rząd. Te sprawy wydają się bardziej aktualne dzisiaj w świetle słabnącej pozycji Hafeza al.-Assada i odnoszących się do tego izraelskich deklaracji.

3 – Zamiar podziału Libanu. Sharett ujawnia, że już w lutym 1954 Ben Guion zaproponował przeprowadzenie dużej operacji izraelskiej w celu rozczłonkowania państwa libańskiego i ustanowienia w jednej jego części maronicko-chrześcijańskiego państwa. W rezultacie wywiązały się szerokie dyskusje. Ben Gurion dokładnie wyjaśnił ten plan w liście doSharetta, i Sharett odpowiedział w długim liście, w którym ostro się temu sprzeciwił. Ben Gurion był gotów zainwestować duże fundusze na przekupienie chrześcijańskich liderów w Libanie. Sharett ujawnił też, że szef sztabu poparł plan kupienia oficera z libańskiej armi, którego wykorzysta się jako marionetkę, i który sprawi by to wydawało się, że interwencja izraelskiej armii byłaby odpowiedzią na jego wezwanie do wyzwolenia Libanu z muzułmańskiej władzy. W oczach współczesnego czytelnika ten plan wydaje się być dokładnym planem tego co wydarzyło się w Libanie po tym – wojna domowa, ustanowienie maronickiej enklawy maj. Sa'da Haddada i nazwanie jej "wolnym Libanem".

4 - Afera Har-Tzion. Sharet ujawnia jak Meir Har-Tzion z Jednostki 101 własnymi rękami zamordował 5 niewinnych młodych Beduinów w odwecie za zabicie jego siostry, która przekroczyła jordańska granicę w czasie jednej z jej wypraw. Sharett pisze dalej o tym jak Arik Sharon i Moshe Dayan ukryli ten odrażający czyn, i jak Ben Gurion udaremnił jego decyzję postawienia Har-Tziona wraz z przyjaciółmi przed sądem.

5 – Afera Lavona. Sharett szczegółowo opisuje te brzydką sprawę w Egipcie. Livia Rokach załączyła w książce to jak Sharett ujawnia prawdę o tej aferze we własnym pełnym kłamstw przemówieniu w Knesecie, w którym stwierdził, że oskarżenia przeciwko występującym w procesach w Kairze były motywowane przez zniesławienie i antysemityzm.

Izraelczyk który czyta fragmenty z Dzienników Sharetta, które były serializowane w Maariv, a nawet 8 tomów Dziennikó, nie mogą zszokować te rewelacje, pomimo ich surowości. Ale wpływ takiej publikacji za granicą musi być ostrzejszy. W rzeczywistości interwencja prawna ze strony izraelskiego MSZ uniemożliwiła rozpowszechnienie broszury w szerokim zakresie. Organizacja arabsko-amerykańska, która opublikowała broszurę, nie ma środków niezbędnych do jej szerokiego rozpowszechnienia, szczególnie w obliczu spisku milczenia narzuconego przez proizraelskie amerykańskie media....

PRZYPISY

[1] W Dziennikach Sharett pisze o konsultacjach z izraelskim ambasador Em w Brazylii, Davidem Shealtielem, w kwestii osiedlenia w tym kraju pół miliona palestyńskich uchodźców – 100.000 "w pierwszej fazie". Sharett wyraża się entuzjastycznie o tym projekcie.

[2] Negocjacje o wdrożeniu aprobowanego przez ONZ planu podziału rzeki Jordan pomiędzy Izrael, Syrię i Jordania przeprowadzał wtedy przez specjalny wysłannik prezydenta Eisen-howera Erric Johnston, ale Izrael, szybko zbliżal się do końca własnego projektu odcięcia rzeki. Nigdy nie zakończono żadnego porozumienia.

[3] We wrześniu 1979, po publikacji Dzienników Sharetta, obywatel Izraela w debacie radio-wej zapytał Arika Sharona o rzezi, w której zabito 69 cywilów. Sharon, który osobiście kie-rował akcją w Kibya, i był lojalnym członkiem Mapai w latach 1950, zdaniem Sharetta, jest dzisiaj ministrem w rządzie Begina odpowiedzialnym za kolonizację Zachodniego Brzegu i Gazy. Artykuł o tej dyskusji radiowej zamieszczony w dzienniku Partii Histadrut – Davar, 14.09.1979, tak ją komentuje:

Odpowiedzialność za zabicie 69 cywilów w Kibya, zdaniem Sharona, spoczywa na samych ofiarach. Wtedy żołnierze doszli do skraju wioski, wysadzając tylko jeden dom, i odeszli. Dlatego ludzie pozostali w swoich domach. W ten sposób każdy zarzut, że w Kibya doko-nano akcji z zimną krwią żeby wymordować kobiety i dzieci powinno się nazwać całkowicie bezpodstawnym.

Sharon osobiście zdecydował by tej akcji nadać energetyczny charakter. Poinstruował, żeby zabrać ze sobą 600 kg materiałów wybuchowych. We wiosce wyznaczono do wysadzenia 45 domów, między innymi szkołę. Wojsko nie wiedziało, że ludzie ukrywali się w piwnicach i na wyższych Pietrach. Domy wysadzono po powierzchownym sprawdzeniu tylko ich parterów. To dlatego liczba ofiar była tak duża.

Jak mówią wszelkie dowody, Kibya była tragicznym błędem. Bardziej ostrożny dowódca mógłby tego uniknąć. Gdyby Arik Sharon zmienił się na lepszego człowieka od tej pory, to teraz mógłby przeprosić. Ale tak nie było.

Redaktor Davar, Nahum Barnea, wyraźnie atakuje Sharona, a faktycznie najwidoczniej chce znaleźć pretekst dla tej morderczej operacji. Kibya nie była "żadnym tragiczny tym błędem", a celową zbrodnią, jak pokazuje kontekst relacji Sharona. Przed pojęciem akcji żołnierzom Sharona przekazano dramatyczny opis wcześniejszego incydentu w Yahud (arabska wioska do której przesiedlono izraelskich Żydów), podczas którego zabito kobietę. Yahud posłużył jako pretekst do ataku w Kibya, mimo że wiedziano, że Kibya nie miała nic wspólnego z wcześniejszym epizodem. Jest jasne, że zamiarem było zachęcenie emocjonalne żołnierzy do eksterminacji największej możliwie liczby cywilów, i by nie wahali się zabijać kobiet i dzieci.

Co istotne, po powrocie z Kibya, Sharon poinformował, że liczba ofiar wynosiła 10 do 12: "Policzyliśmy tylko poległych żołnierzy, żołnierzy z garnizonu Rejonu Jordanii" - powiedział w powyższym komunikacie.

[4] W tamtym czasie Izrael dosłownie zalewał świat propagandą, w kórej katastroficznie przedstawiał się jakby zagrożone było jego codzienne istnienie poprzez rosnącą potęgę arabską. Ważne jest też, że powyższe rewelacje przekazano w zaufaniu liderom amery-kańskich syjonistów, którzy w ten sposób zaangażowali się w dwulicową strategię Izraela. Stosowanie określenia "Zachodni Eretz Izrael" jest szczególnie oświecające. Implikuje, że w przeciwieństwie do ich ówczesnych oficjalnych oświadczeń, koncepcji "Zachodni Eretz Izrael" (tzn. Jordanii) nigdy nie usunieto ze słownika politycznego izraelskiego przywództwa.

[5] Zobacz Ha'aretz z 29.06.1979, komentujący niedawną falę działań terrorystycznych przypisanych Braciom Muzułmańskim: "Jeśli Syria znowu nabierze charakteru sunickiego, jak było przed dojściem do władzy Ba'ath i Alawitów, to dla Izraela, Libanu i całego Bliskiego Wschodu otworzą się nowe i różne okazje. W świetle takiej możliwości, Izrael musi zacho-wać czujność: nie wolno mu przeoczyć takiej okazji, która może być niepowtarzalna". Ćwierć wieku później wykorzystano tę samą formułę. Ogólnie rzecz biorąc, prasa izraelska do 1979 sugeruje, że Izrael wznawia wysiłki w różnych kierunkach, aby doprowadzić do upadku reżimu Assada i zainstalować reżim w Damaszku, który byłby zgodny z polityką izraelską. "Izrael dąży do zainstalowania Sadata w Damaszku" - powiedział nam jeden z izraelskich polityków we wrześniu 1979.

[6] To nie oznacza, oczywiście, że przed 1967 nie istniał żaden sojusz między Izraelem i Ameryką. W latach 1950 współpraca była szczególnie dobra między izraelskimi służbami specjalnymi i CIA. Nieprzypadkowe jest na pewno to, że zgadzając się z przedstawionymi przez izraelskie przywództwo planami zakłócenia w Libanie, Ameryka, zdaniem dyrektora CIA Williama Colby w senackiej Komisji ds. Uchodźców w lipcu 1967 – "w latach 1950 dostarczyła broń w latach 1950 chrześcijanom w Libanie, i plan wykorzystania mniejszości religijnych i etnicznych do walki z komunizmem". Ale począwszy od lata 1956, jak i dalej w latach 1960, w kwestii dostawy broni Izrael zależał od Francji, i nie mógł otwarcie działać wbrew życzeniom Francji. Koniec wojny kolonialnej Francji z Algerią i narastająca niecierpli-wość De Gaulle'a wobec arogancji Izraela doprowadziły do zakończenia szczególnych relacji francusko-izraelskich w 1967, i do zastąpienia ich wyłącznymi relacjami Ameryka-Izrael.

[7] Systematyczne ludobójstwo Izraela dokonywane na Libanie prze sponad dekadę, które ostatnio doszło do cynicznej brutalności nie mającej równych we współczesnej historii poza działaniami Ameryki w Indochinach, w żadnym przypadku nie zasługuje na żadne usprawie-dliwienie. W świetle przedstawionych przez nas faktów, opinia Izraela iż działa w samoobro-nie i w obronie libańskich chrześcijan przed terrorem Frontu Wyzwolenia Palestyny staje się jeszcze bardziej śmieszna jak i oburzająca. Tę opinię zbyt często popierają zachodnie media i rządy. Niewątpliwie stały przedstawiciel Izraela w ONZ. Yehuda Blum, cynicznie liczy na ignorancję opinii publicznej kiedy mówi: "Podstawowe problemy Libanu ciągną się od wielu lat. Sytuację na południu powinno się uważać za tylko za produkt uboczny i objaw tych problemów". (The Nation,15.09.1979). Tak opisuje rzezie populacji cywilnej i inne codzienne ataki, niszczenie i tortury dokonywane przez Izrael przy pomocy amerykańskiej broni i pod izraelską protekcją izraelskich izolacjonistycznych maronickich marionetek dowodzonych przez maj. Sa'ada Haddada.

[8] Sharett napomknął, że raport potajemnie przechwycili Izraelczycy. Powiedział też o możli-wości, że Hutcheson zamierzał nawiązać do ludzi z Irgunu, działając wbrew swojemu rządo-wi, a następnie odrzucił tę hipotezę. W związku z tym warto przypomnieć, że w debacie w Knesecie (Divrei Haknesset Hashnya, s. 654) 25.01.1955, rzecznik Herut, Arie Altmann, zaatakował rząd za "słabość", i dodał: "Jeśli rząd nie będzie spełniał swoich obowiązków w kwestii bezpieczeństwa, to nie dziwcie się kiedy pewnego dnia zostaniecie skonfrontowani z zaskakującym zjawiskiem inicjatyw prywatnych, i nie jednej inicjatywy, a bardzo złożonej i różnej…"

W Mistraim Ve'Haa Fedayeen (zob. przypis 20), Ehud Ya'ari pisze o istnieniu grupy terrory-stycznej działającej na terenach przygranicznych o nazwie "Grupa Tadmor", o której mówi: "szczegółów nie znamy". Te rewelacje sugerują, że wtedy istniała bliska współpraca na poziomie tajnych operacji, między syjonistycznymi organizacjami terrorystycznymi Irgun i gang Sterna jeszcze przed powstaniem państwa, które oficjalnie rozwiązano w 1948, a faktycznie nadal działały jako jednostki militarne albo "bezpieczeństwa" jako grupy koman-dosów i Jednostka 101 Sharona. Ta ostatnia, wspomina Ya'ari, "prowadziła własne tajne 'infiltracje' w Strefie Gazy… dokonując takich akcji jak atak 31.08.1953 na obóz uchodźców w Al. Burj koło Gazy".

Dalsze badania na ten temat mogą ujawnić, że zakres aktów agresywnych prowokacji przez siły izraelskie w ramach linii zawieszenia broni był znacznie większy niż kiedykolwiek znany publicznie. Ale najważniejszy aspekt tych stosunków leży w ich politycznym znaczeniu, które oferuje zupełnie nowy klucz do interpretacji historii syjonistycznego państwa. W rzeczywis-tości stanowią one zdecydowane odrzucenie przyjętej tezy, zgodnie z którą wyraźny podział, naznaczony antagonizmami ideologicznymi, politycznymi i pragmatycznymi, istniał przynaj-mniej do 1965 między syjonizmem partii pracy i tzw. "irracjonalnym syjonizmem" pochodze-nia rewizjonistycznego.

[9] Izrael zainicjował szczególnie zjadliwą kampanię o Ma'aleh Ha'akrabim, i wznowił wtedy kampanię jako uzasadnienie ataku na Egipt w 1956.

[10] Eufemistyczne uzywanie określenia "odwet" w kontekście działań realizowanych zgodnie z wcześniej ustalonym planem odnosi się do określenia przez Dayana polityki "odewetu". Pamietając notoryczne eufemizmy z wojny wietnamskiej ("pacyfikacja", "neutralizacja", "wietnamizacja"), określenie wykorzystywano do niedawna dla opisania dokonywanych przez Izrael rzezi w Libanie.

[11] Teraz Sharon jest ministrem rolnictwa w rządzie Begina, i odpowiada za kolonizację Zachodniego Brzegu i Gazy. Był dowódcą notorycznej "Jednostki 101", która uczestniczyła w akcjach przeciwko cywilnej populacji w strefie rozejmowej. W niedawnej debacie radiowej (zob. przypis 3), Sharona zapytano o ten epizod. "Jeśli chodzi o Meir Hartsion" – odpowie-dział – "chciałbym to powiedzieć: niefortunne jest to, że nie ma więcej ludzi jak on, z jego lojalnością, miłością do kraju i wkładzie w podniesienie szczebla walki w izraelskiej armii. Haniebne jest to, że człowieka który walczył za was też, nazywacie mordercą". (Davar, 14.09.1979)

[12] Należy zauważyć, że określenie "terroryzm" wtedy nie było modne. Mówiąc prawdę, Sharett uzywa słowa "odwet" i "ślepy odwet". Jasne jest, że łapał się słowa które odpowia-dałoby dokładnie dzisiejszemu słowu "terroryzm".

[13] Oba teksty pochodzą z Działań Komisji Śledczej Olshan-Dori w kwestii "Afery", włączone do Dzienników, s. 659 i 664.

[14] W liście do Ben Guriona z 6.03.1961 Sharett potwierdził: "Dlaczego wtedy odmówiłem usunięcia Peresa? Bo to w tamtym czasie interpretowano by jako przyznanie, że za dzikie akcje w Kairze odpowiadało przywództwo izraelskiego establishmentu bezpieczeństwa". (s. 789) Ogólnie, bardzo mało wiadomo poza Izraelem o "Aferze" i jej skomplikowanych kon-sekwencjach i implikacjach, które głęboko skorodowały i wpłynęły na wiele lat politycznego życia Izraela.

Dlatego zrozumiałe jest, że nawet wspaniały reporter taki jak David Hirst mógł zostać wpro-wadzony w błąd by uważać, że Lavon i Sharett byli umiarkowani ( Spluwa i gałązka oliwna / The Gun and the Olive Branch, Londyn: Futura Publications, 1976). W rzeczywistości Lavon był żarliwm "działaczem", który nie stracił okazji głoszenia stosowania przemocy, i to dlatego Ben Gurion, udając się do Sdeh Boker, mianował go na szefa "jego" MON. Ale później Ben Gurion zaczął podejrzewać, że przez jego żarliwość działacza, Lavon chciał też zastąpić go jako szefa establishmentu bezpieczeństwa. Tak więc, skomplikowana rywalizacja, w którą zaangażowani są zarówno członkowie przywództwa Mapai, jak i ich własne powody i ambi-cje, młodsi spadkobiercy Ben Guriona, zwłaszcza Peres i Dayan, wpadli w intrygi, do których doprowadziła "Afera".

[15] Ahdut Ha'avoda, którego najbardziej znanymi liderami byli Yigal Allon i Israel Galili, powiązani z Mapai by w latach 1960 utworzyć Partię Pracy.

[16] Historia prób zorganizowania coups d'etat w Izrael jest też mało znana poza jego granicami. W 1957 jedną taką próbę spiskowała grupa oficerów, którzy chcieli zapobiec wycofaniu się z Gazy i Synaju, które Ben Gurion niechętnie uznał pod dużą presją między-narodową. Pod koniec maja 1967 było zagrożenie wojskowego zamachu stanu, że premier Levi Fishkol zdecydował się na włączenie opozycjonisty członka Knesetu, Moshe Dayana, do jego rządu jako ministra obrony, tym samym zdecydowanie zgadzając się z decyzją armii o rozpoczęciu wojny.

[17] Jest to komentarz Lewisa Jonesa z ambasady w Kairze, którego, jak mówi Sharett, "uważa się za osobistego przyjaciela Nahuma Goldmana i Teddy Kollek, i jest znany nam za sprawiedliwą postawę wobec Izraela". Jones wyraził też opinię, że izraelskich protestów przeciwko wyrokom kairskim nie powinno się traktowac poważnie: "Nawet jeśli to będzie powieszenie [wyrok śmierci], to nie będzie żadna katastrofa [dl Izrelczyków]… bo to prawdo-podobnie pomoże [Izraelczykom] zebrać więcej pieniędzy w Ameryce". 18.02.1955, s. 712)

[18] (7.10.1955, s. 1197). Zob. też Kenneth Love, Suez (McGraw-Hill, 1969). Tu Sharett opowiedział historię o tym jak wcześniejsza wiadomość od agencji informacyjnej o wywiadzie z Love, przypisała Nasserowi wyrażenie "powinniśmy zniszczyć Izrael". Sharett nie mógł uwierzyć iż to jest prawda, i wyznał, że ulżyło mu kiedy przyszła korekta tego o czym poin-formowano jako "błąd transmisji teleksu", potwierdzając jego własną opinię o ugodowej polityce Nassera.

[19] Szczegółowe porównanie powyższych realiów z, między innymi, relacjami wydarzeń z tamtego okresu przekazane przez Nadaya Safrana w jego Izrael – gotowy sojusznik / Israel - The Embattled Ally (Cambridge: Harvard University Press. 1978), rzuciłby ważne światło na podróbki jakie się fabrykuje by przeniknęły do pewnej inspirowanej przez syjonistów historiografii do dnia dzisiejszego. Zdaniem Safrana, postawa Nassera zmieniła się w 1955 "z wyraźnego umiarkowania do tego co wydawałoby się skłonne…prowadzić arabskie państwa w ataku na Izrael", i "wyraźnej chęci krajów arabskich do uznania państwa żydowskiego" zmieniła się w połowie lat 1950 do "zdecydowanej eliminacji tego kraju". (Zob. też przypis 20)

[20] Zob. Abu Ayad, Palestyńczycy bez ojczyzny / Palestinians Sans Patrie (Paris: n.p., 1979) i Ehud Ya'ari, Mitsraim Ve'Ha Fedayeen (Givat Haviva, 1975). Pierwsza, autorstwa jednej z czołowych postaci Fatah, daje bezpośredni opis, z osobistego doświadczenia, o egipskich represjach z powodu prób palestyńskich uchodźców w Gazie organizowania komórek oporu. Druga składa się ze zbioru dokumentów zdobytych przez izraelski wywiad w latach 1956-1957 z wojen w Gazie, Synaju i Zachodnim Brzegu, pokazuje wysiłki rządów egipskiego i jordańskiego w zakresie likwidowania wszelkiej infiltracji do Izraela, kontrolowania granic i tłumienia żądań ludności dotyczących odpowiednich środków obronnych w celu ich ochrony przed wtargnięciem Izraela, w tym żądanie dystrybucji broni. Poniżej główne punkty zawarte w dokumentach Ya'ari:

- Pod koniec 1953, egipska administracja Gazy poinformowała Ministerstwo Wojny w Kairze o areszcie infiltratorów i działaniach blokujących ich dostęp do dróg do granicy. W tym samym czasie policja i wojsko zatrudnieni w obozach dla uchodźców atakował Izrael żeby rozproszyć demonstrantów proszących o broń i przeciwko planom osiedlenia palestyńskich uchodźców na terenie koło Al. Arish. Pod koniec 1953 utworzono socjalną straż do kontroli obozów z palestyńskimi uchodźcami. W 1954 tę straż wzmocniono. W tym roku egipski przedstawiciel w Mieszanej Komisji Rozjemczej tak odpowiedział na skargę przedstawiciela Izraela Arie Shaleva w kwestii infiltracji: "My ich nie wysyłamy, i jeśli chodzi o nas, możecie ich zabić. Nie ma ani jednego egipskiego dokumentu [pośród tych zdobytych i zbadanych] który mówi pozytywnie o infiltracjach albo działaniach sabotażowych. Wręcz odwrotnie, one wszystkie pokazują oficjalną politykę tłumienia i energiczne dyrektywy w tym zakresie" – jak mówi Ya'ari w podsumowaniu. To potwierdziły też inne źródła:

Gen. E. L. M. Burns, ówczesny szef Korpusu Obserwacyjnego ONZ na Bliskim Wschodzie, w książce Między Arabem i Izraelczykiem / Between Arab and Israeli (Londyn: n.p., 1962), że Nasser powiedział mu w listopadzie 1954, że chciał spokoju by rządzić w Strefie Gazy.

Keith Wheelock w książce Nowy Egipt Nassera / Nasser's New Egypt (Londyn: n.p., 1960) napisał: "było jasne, że egipski rząd chce uniknąć walk wzdłuż granicy, choćby tylko dlatego, że wielki plan rozwoju wewnętrznego miał bardzoograniczone środki na wzmocnienie egipskiej armii".

Wśród przessgtawionych przez Ya'ari dokumentów jest memorandum ze spotkania w biurze egipskiego gubernatora Strefy Gazy, Yussefa Al. Agrudi, 29.01.1955, miesiąc przed izraelskim atakiem na Gazę, na którym postanowiono o następujących środkach mających na celu kontrolę granicy:

Zakaz ruchu od zachodu słońca do świtu na terenie na wschód od drogi Gaza-Rahab, łącznie z obozem dla uchodźców w Jebelyiah.

Rozkaz strzelania do każdego infiltratora. Wszyscy Mukhtars (szefowie wiosek) mieli infor-mować o zaginionych osobach z ich wiosek czy plemion. Ostrzeżenia w mediach przeciwko infiltracjom. Ustanowienie obozu dla aresztowanych osób podejrzanych o infiltrację przeci-wko którym były wystarczające dowody postawienia ich przed sądem.

Dystrybucja żywności dla uchodźców którzy nie zgłosili się po nią osobiście zostanie zatrzymana.

I w końcu, zdaniem Ya'ari:

Atak armii izraelskiej na Gazę 28 lutego 1955 był ... decydującym punktem zwrotnym w stosunkach między Izraelem i Egiptem. Nasser, podobnie jak wielu zachodnich dyplomatów i analityków, mówi o nim jako o punkcie zwrotnym w polityce Kairu. Sam Nasser wyjaśniał niezliczoną ilość razy, że atak był momentem prawdy, w którym zrozumiał, że nie ma szans na linię [ugodową] przyjętą przez Egipt do tego czasu. W końcu dostrzegł wymiary izrael-skiego problemu. dlatego zaapelował o sowiecką broń…

Akcja w Gazie miała miejsce w momencie względnego spokoju po wprowadzeniu represyjnych środków, o których zadecydowała egipska administracja w Strefie. Dlatego wyjaśnienia decyzji Bena Guriona o zamiarze przeprowadzenia ataku ... należy szukać gdzie indziej.

Atak Izraela na Gazę wywołał ogromne demonstracje w Strefie i starcia między miejscową ludnością i armią egipską. W związku z dalszymi izraelskimi prowokacjami protesty trwały, a w maju rząd egipski był zmuszony do wyrażenia zgody na działania jednostek fedainów w związku z działaniami sabotażowymi w Izraelu. Ale jednostki te poddano ścisłej kontroli egipskiej armii, aby ich działalność można było znowu ograniczać kilka miesięcy później. "W każdym razie" - konkluduje Ya'ari - "nie ma wątpliwości, że pojawienie się fedainów pod bezpośrednim egipskim przewodnictwem było zjawiskiem, które wyłoniło się po izraelskim ataku na Gazę".

Warto tu wspomnieć, że przedstawione przez Ya'ari dokumenty zawierają również szczegó-łowe informacje o dwóch akcjach terrorystycznych podjętych przez wywiad izraelski w lipcu 1956. W obu przypadkach wyżsi egipscy oficerowie zostali zabici przez wybuchowe paczki przebrane za książki. W pierwszym przypadku ofiarą był Lt. Gen. Mustafa Hafez, dowódca wywiadu egipskiego w Strefie Gazy. Hafez wyłania się z dokumentów jako człowiek, który sprzeciwiał się infiltracji do Izraela, a także włączeniu Palestyńczyków do Gwardii Cywilnej. W rzeczywistości w sfałszowanej wersji okoliczności jego zabójstwa, Izrael próbował przy-pisać mord do rozliczenia w imieniu oburzonych uchodźców, mając oczywiście powody by sądzić, że ta wersja zostanie uznana za wiarygodną. Drugą ofiarą był egipski attache wojskowy w Ammanie, według Ya'ari, współpracownik Hafeza w rekrutacji fedainów i ich infiltracji do Izraela z terytorium Jordanii. Ya'ari stwierdza, że na podstawie posiadanych przez niego dokumentów, sprzeczność w opisie roli Hafeza pozostaje nierozwiązana. Epizody te są jednak zgodne z przekonaniem Sharetta w kwestii nieograniczonego stoso-wania terroryzmu przez izraelski establishment bezpieczeństwa.


Natomiast Dziennik Sharetta potwierdza ponad wszelką wątpliwość, że izraelski establiszment bezpieczeństwa stanowczo sprzeciwiał się wszystkim uzgodnieniom bezpieczeństwa na granicach proponowanym przez Egipt, Jordanię lub ONZ.

Propozycja ONZ-Egiptu, żeby mieszane patrole egipsko-izraelsko-ONZ ONZ działały wzdłuż granic, aby zapobiec infiltracji i minowaniu, doszła do Dayana, zauważył Sharett. Szef sztabu eksplodował gniewem. "Ale ja nie chcę by ONZ zapobiegała minowaniu". Oczywiście odstraszający efekt propozycji mieszanych patroli na izraelskie wypady do Strefy (zob. przypis 8) potraktował jako bardziej szkodliwy dla bezpieczeństwa Izraela niż przypadkowe infiltracje ze Strefy do Izraela. W rzeczywistości Ben Gurion odrzucił propozycję dlatego, że "będzie wiązał nam ręce".

[21] Zob. Noam Chomsky w The Nation, 22-29.07.1978, s. 83-88, recenzja 5 książek o stosunkach Ameryka-Izrael, i jego artykuł "Cywilizowany terroryzm" / Civilized Terrorism w Seven Days, lipiec 1976, s 22-23.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Livia Rokach Święty terroryzm Izraela (1980)
Graham Masterton Święty Terror
OŻAROWSKI R ŹRÓDŁA TERRORYZMU NA BLISKIM WSCHODZIE (CASUS KONFLIKTU IZRAELSKO PALESTYŃSKIEGO)
Izrael ratuje terrorystów Al
OŻAROWSKI R ŹRÓDŁA TERRORYZMU NA BLISKIM WSCHODZIE (CASUS KONFLIKTU IZRAELSKO PALESTYŃSKIEGO)
Wielki wśród ciebie Święty Izraela
Żydowski swięty tekst obszar Izraela obejmie świat 2
Święty, Święty
Medyczne i psychologiczne skutki aktów terroru
Ulster terrorystyczne organizacje Loyalistów
Terroryzm Niekonwencjonalny1
przeciwdziałanie praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu (2)
Święty w kapeluszu
Michaels Leigh Kim jesteś Święty Mikołaju
Litania do Wszystkich Świętych Melodia II
Postepowanie w przypadku uzyskania informacji o możliwości wystapienia aktu o cechach terrorystyczny
M Cupryjak WPŁYW TERRORYZMU NA ŚRODOWISKO BEZPIECZESTWA
scenariusz z historii IZRAEL, Testy, sprawdziany, konspekty z historii
10 Największych zamachów terrorystycznych na świecie, PATOLOGIE

więcej podobnych podstron