Zamek Książ



RIESE

W roku 1943 z rozkazu gauleitera NSDAP Karla Hanke zamek wraz z przyległymi obszarami otoczono gęstymi zasiekami z drutu kolczastego, kordonem wartowników i zmową milczenia. Do jego wnętrz sprowadzono 1000 robotników z paramilitarnej organizacji Todt, którzy zapoczątkowali przebudowę twierdzy na nową Kancelarię Rzeszy. Wkrótce ilość robotników wzrosła do 3000 osób, a całość prac przygotowawczych rozplanowano do 1950 roku. Operacja prowadzona była w ramach akcji Riese, zaś kompleks w Książu otrzymał nazwę kodową Brabant 1. Być może powstać miała tutaj kwatera główna Hitlera, chroniąca go nie tylko przed nalotami bombowców, ale i przed bronią atomową - niemieccy opiekunowie warowni wspominali, że przygotowują schron przed bardzo potężną bronią. W tym celu w ogromnej skale, na której stoi twierdza, wykuto sieć korytarzy, które do końca wojny osiągnęły długość prawie 900 metrów oraz głębokość do 50 metrów. Wydrążono też kilka krzyżujących się w podziemiach pod kątem prostym pomieszczeń, a ze znajdującego się 15 metrów poniżej poziomu gruntu centralnego szybu transportowego poprowadzono betonowe korytarze do zamkowych piwnic i poprzez windy połączono z barokową częścią budowli. Na dziedzińcu wykuto w skale szyb z windą do transportu samochodów. Planowano także doprowadzić do zamku linię kolejową, co według niektórych - przynajmniej częściowo - zrealizowano. Przytoczę tutaj słowa jednego z wieloletnich badaczy Książa pana Tadeusza Słowikowskiego: Wjazd do tunelu istniał w okolicy miejscowości Lubiechów. Z moich badań wynika, że były nawet dwa tunele wjazdowe do podziemii. Pierwszy tor wiodący do tzw. górnego tunelu o długości 2100 metrów kończył się w podziemnym dworcu Książa, którego fragmenty istnieją do dziś. Linia biegła od strony Swiebodzic z poziomu 325 metrów, czyli właśnie 50 metrów pod powierzchnią dziedzińca zamku. Istniał też drugi rezerwowy tunel, który szedł od strony Wałbrzycha upadową z poziomu 375 na 350 metrów.
Według innych, nie mniej prawdopodobnych teorii, historia o mającej tu powstać kwaterze fuhrera stanowiła tylko zasłonę maskującą, bądź prawdę ujawnioną tylko w małej części, a w rzeczywistości Książ miał spełniać funkcję centrum dowodzenia potężnego zespołu fabryk podziemnych i ośrodka badawczego nad bronią chemiczną, biologiczną, elektroniczną i pojazdami powietrznymi o napędzie antygrawitacyjnym (!). Gauleiter Prus wschodnich Erich Koch wspominał w swoich więziennych zapiskach, że Hitler w obecności Goeringa i Rosenberga przechwalał się doświadczeniami nad bronią bakteriologiczną. Wódz tysiąclecia twierdził, iż wkrótce zostanie "wyhodowany" Niemiec odporny na śmiercionośne dla innych bakterie - zawsze zdrowy, prawdziwy nadczłowiek (he,he,he). Goebels i Himmler rozprawiali natomiast o kilometrach wielopiętrowych lochów, w których prowadzone będą intensywne prace nad bronią bakteriologiczną oraz elektroniczną wysokich częstotliwości. Zamierzali przy jej pomocy wywoływać epidemie dziesiątkujące nie tylko żołnierzy wroga, ale też ludność cywilną oraz zwierzynę: skażać ziemię, powietrze i wodę, a jednocześnie wyhodować szczepionki chroniące Niemców przed będącymi jej wynikiem chorobami.
Przed nadejściem wojsk sowieckich podziemne korytarze zaminowano. Jeszcze w 1947 roku niektóre odcinki tuneli były ogólnie dostępne, ale niedługo potem strefy wlotów zostały zasypane. Dzisiaj budzą one ogromne emocje. Niektórzy poszukiwacze skarbów uważają, że w ciągnących się pod zamkiem korytarzach ukryto depozyty bankowe, dzieła sztuki i kosztowności, zrabowane przez hitlerowców na terenie Śląska. Być może w podziemiach znajduje się też słynna Bursztynowa Komnata. Jakkolwiek nieprawdziwe byłyby te teorie, faktem jest, że jeszcze dziś w pobliżu ulokowanych u stóp zamkowej skały zaryglowanych wejść spotkać można podejrzanych typów i nie są to na pewno dresiarze, ani miejscowi bezrobotni



Zamek Książ

W naziemnej części kompleksu zamku Książ , prace prowadzono na terenie zamku jak również w jego okolicy w promieniu około 1 km. W zamku przystąpiono do przebudowy części pomieszczeń , niszcząc przy tym wyposażenie m.in. sali Krzywej, Konrada i hollu Bolka, gdzie pozrywano zabytkowe plafony.




Z drugiego poziomu piwnic zamkowych poprowadzono do pierwszego poziomu podziemi szyb klatki schodowej. W związku z tymi pracami w jednym z pomieszczeń na parterze zamku ustawiono kompresor, niszcząc przy okazji piękną, zabytkową podłogę. Na głównym tarasie , obok wlotu szybu wentylacyjnego ulokowano skład materiałów budowlanych, natomiast przed budynkiem biblioteki wybudowano tajemniczy, żelbetowy zbiornik, w którym jak mówią świadkowie nawet zimą woda była ciepła.....Poważne prace miały miejsce w okolicy zamku.

Ze stacji kolejowej Wałbrzych - Szczawienko poprowadzono torowisko kolejki wąskotorowej, biegnące obok dzisiejszego parkingu w stronę podziemi. Blisko parkingu, którego rejon zajmował wówczas obóz koncentracyjny KL Fürstenstein wybudowano dwa, duże zbiorniki wodne oraz przepompownię.

Najciekawsza jednak budowla znajduje się obok rozległych piwnic kapliczki rodu von Hochberg. Jest nią wybetonowana, duża komora z doprowadzonymi z powierzchni dziewięcioma, okrągłymi otworami o średnicy około 500 mm. Otwory te świadczą o przeznaczeniu budowli na stację wentylacyjną jakiegoś, dużego, podziemnego obiektu. Z dna komory odchodzą dwie, obetonowane studzienki, niestety obecnie zagruzowane.

Po drugiej stronie zamku przy wlotach do trzech sztolni powstało kilka baraków magazynowych oraz kilka fundamentów pod urządzenia techniczne. Zaś nieco niżej rozpoczęto budowę niewielkiej oczyszczalni ścieków, od której wykopano rów w kierunku rzeki Pełcznicy .
W zamierzeniach Niemców dojazd do zamku miał być możliwy tylko poprzez podziemne tunele: samochodowy - od strony Świebodzic i kolejowy - od tzw. Łuku Świebodzickiego. Tam też, widoczne są ślady świadczące o ingerencji człowieka w głąb zbocza.
Podziemną część kompleksu zamku Książ stanowią wyrobiska o dwóch znanych na dzień dzisiejszy poziomach.

Pierwszy poziom znajduje się na głębokości 15 m pod zamkiem a wejście do jego podziemi prowadzi z tarasu bogini Flory. Idąc tunelem mijamy wartownię, wejście do windy łączącej podziemia z poszczególnymi kondygnacjami zamku oraz szyb klatki schodowej dochodzący do poziomu piwnic zamkowych.
Podziemia poziomu pierwszego mają długość około 80 m, powierzchnię 180 m2 i kubaturę 400 m3.



Drugi znany poziom podziemi znajduje się na głębokości 53 m pod dziedzińcem położonym na wysokości 399 m n .p. m. Podziemia te składają się z czterech sztolni dolotowych oraz sieci krzyżujących się ze sobą wyrobisk chodnikowych powiększonych do rozmiarów hal (5 m wysokości i 5,5 m szerokości). Tam też , znajdują się cztery, całkowicie wybetonowane komory o wymiarach 13 x 4,5 x 3,8 m, oraz trzy szyby o ściśle określonym przeznaczeniu:
Szyb nr 1 - o średnicy 5 m miał pomieścić windę i urządzenia wentylacyjne.
Szyb nr 2 - o średnicy 3,5 m służyć miał celom wentylacyjnym, natomiast w trakcie budowy podawano nim beton do podziemi.

Szyb nr 3 - o średnicy 0,7 m wykonany tylko do podawania betonu.
Podziemia poziomu drugiego jako jedyne obecnie znane posiadają tak wysoki stopień wykończenia, niestety na dzień dzisiejszy są całkowicie niedostępne z racji ulokowania w nich aparatury pomiarowej stacji sejsmograficznej PAN.



To jest jedno z otwartych wejść do tuneli. jest koło pobocznej drogi w okolicach zamku.

***
"Włodarz to największe podziemia w Górach Swoich i jedne z większych w Polsce. W samej tylko hali o długości 50 metrów, szerokości 10 i wysokości 12 metrów zmieściłoby się kilka domków jednorodzinnych. Hala jest całkowicie zalana i można w niej pływać. Również w Osówce, niewielki odcinek sztolni pokonuje się w pontonie. Na dociekliwych czeka naziemną część kompleksów. Ciężkie, betonowe konstrukcje w tutejszych lasach, o nie wiadomym przeznaczeniu, są wielką atrakcją dla badaczy zagadek historii. Zresztą w żadnym innym miejscu nie spotkacie tylu poszukiwaczy skarbów, co tutaj. Dodatkowo przyciągają ich wspaniałe okoliczne zamki; Grodno w Zagórzy Śląskim i Książ pod Wałbrzychem." [
http://www.teberia.pl/news.php?id=3846]

I jeszcze.
"Prace nad bronią bakteriologiczną były w części podziemi prowadzone. To jest pewne. Las w okolicach Świebodzic kryje do dziś pewną, częściowo wyjaśnioną tajemnicę tych prac. Prawdopodobnie przeprowadzano próby z rozszczepianiem atomu. Świadkowie twierdzą, że woda w parkowym, betonowym basenie była ciepła nawet w zimie. Po wojnie Rosjanie szukali w tych okolicach uranu. Z dużym prawdopodobieństwem do Książa został ewakuowany po bombardowaniach berliński Instytut Medycyny Lotniczej. Przeprowadzano w nim m. in. próby wytrzymałości organizmów ludzkich (więźniów z Dachau) na przeciążenia. Pracami tymi kierował późniejszy twórca podstaw medycyny kosmicznej w USA, Hubertus Strughold. To jest najbardziej prawdopodobna hipoteza dotycząca wykorzystania podziemi. Zamek wraz z częścią podziemną miał być zapleczem badawczym. Produkcja prowadzona miała być w Riese.

Co jeszcze ? Pozostaje odnalezienie i odsłonięcie tuneli i sal. Jakoś jednak żaden urząd nie ma środków (chęć może by była) aby to robić. Odradzam jednak szukania na terenie zamku na własną rękę. Można nie spotkać się ze zrozumieniem ze strony niektórych ludzi i instytucji. Muszę wspomnieć o ludziach, którzy prowadzili budowę. Siłę roboczą stanowili najpierw robotnicy z Włoch, później czterystu górników z Donbasu. W 1944 roku kierownictwo robót objęła organizacja TODT. ,,Zatrudniała" ona więźniów z Dachau, Gross Rosen. Los tych ludzi był tragiczny. Dość wspomnieć, że nie przeżył nikt, kto mógłby powiedzieć, że pracował w Książu. Przypuszcza się, że więźniowie ci zostali wymordowani w 1945 roku, kiedy na gwałt maskowano i opuszczano kompleks. Ich zwłoki prawdopodobnie spoczywają nadal w podziemiach zamku oraz kompleksu Riese. Zachęcam do odwiedzenia Książa i okolic. Warto też wybrać się w Góry Sowie oraz odwiedzić masyw góry Ślęży, z którą także związana jest podobna tajemnica. Kolejnym interesującym miejscem są Ludwikowice. Na terenie zajmowanym przez starą kopalnię znajdują się dziwne obiekty naziemne.

Dopisek z wakacji 2001 r. Zapadła się część dziedzińca zamku Książ, w miejscu, gdzie istniał wspomniany szyb prowadzący do podziemnej części.

Ważna uwaga w świetle ostatnich badań! Należy wspomnieć o ruinach zwanych Starym Książem. Miejsce to jest oddzielone od zamku doliną, której dnem płynie rzeka Pełcznica. Podziemia świetnie nadawały się na instytut badawczy nad supertajnymi broniami odwetowymi. Istnieją przesłanki, że właśnie w Książu realizowany był projekt ,,Chronos''. Dotyczył on konstrukcji urządzenia o nazwie Dzwon (Die Glocke). Był to ponad dwumetrowy ceramiczny cylinder. Emitował silne promieniowanie (jak się przypuszcza o charakterze elektrograwitacyjnym), które skażało teren (las w Świebodzicach długo był martwy, nie mieszkały w nim zwierzęta), powodowało koagulację krwi i odbarwienia niektórych materiałów. Znana część podziemna Książa składa się z dwóch poziomów. Pierwszy jest udostępniony do zwiedzania. Do drugiego pewnie nie wejdziesz. Z prozaicznego powodu. Znajduje się tam stacja pomiarowa ruchów skorupy ziemskiej."

***

Oto opracowanie poruszające różne niezwykłe wydarzenia na Zamku Książ.

"Zamek w Książu usytuowany jest niedaleko Wałbrzycha. Tam właśnie miała się znajdować kwatera główna Adolfa Hitlera. Według wielu przesłanek w podziemiach pracowano nad tajnymi broniami, mogącymi odmienić losy wojny. Wszystko zaczęło się na początku 1941r. kiedy do zamku przyjechały samochody SS oraz Wermahtu. Władze III Rzeszy przejęły kompleks, od razu rozpoczynając jego przebudowę.
Jerzy Rostkowski oraz Marek Sopyła nakręcili film ?Książ - najpiękniejsza kwatera Hitlera?. Zdjęcia do filmu kręcili również w podziemiach kompleksu. Mówi Jerzy Rostkowski:
?Powiedziano nam, że nikt nam tych pomieszczeń nie udostępni. Wydawało się, że komuś zależy, aby było cicho na temat Książa i gór Sowich. Wiąże się to z działalnością ?strażników?. Burmistrz miasta otrzymał anonimy z groźbą zatrucia wody, jeśli nie zaprzestanie badania części kompleksu. Niemcy pozostawili na tym terenie rezydentów, ludzi, którzy są odpowiedzialni za pilnowanie kompleksu. W tej chwili jest to zapewne 2-3 pokolenie tych strażników. Wiedzieliśmy, że jest to kwatera Hitlera, zastanawiało nas, czy tylko. Wydawało nam się, że jest to wielkie centrum badawcze III Rzeszy.?
Marek Sopyła: ?Cały teren gór Sowich praktycznie nie był bombardowany przez lotnictwo alianckie. Na Śląsk cały czas spadały bomby, natomiast na kompleks w górach Sowich nie spadła ani jedna.?
Kwatera w Książu należała do jednej z największych inwestycji III Rzeszy. Do budowy użyto 192 000 m3 zbrojonego betonu. Zbudowano 199 000 m korytarzy i sztolni, położono 75 km rurociągów. Na budowę zużyto więcej betonu, niż wynosił przydział na budowanie schronów w całej III Rzeszy. Według Jerzego Cery budowa w Książu kosztowała prawie 6 razy więcej niż inne kwatery Hitlera.
Ślady wskazują, że w podziemiach pozostały zamaskowane hale i korytarze. Świadczą o tym urwane szlaki kolejek, instalacje rurociągów, zawały korytarzy. Obok nich widać ślady po użytym dynamicie. Wszystko wskazuje na to, że część kompleksu została starannie zamaskowana.
?Rosjanie wkroczyli tu 8 - 9 maja 45 r. Kompleks został zamknięty w pierścień w styczniu, stąd też Niemcy mieli 4 miesiące na staranne zamaskowanie korytarzy.?
W zamku Książ pracował pionier lotów kosmicznych, Herbert Strughold. Wyniki jego prac przejęli Amerykanie do swojego projektu kosmicznego. W wywiadzie dla polskiego dziennikarza powiedział:
?Interesowały mnie szczególnie badania drgań, jakie mogły wystąpić - wiedziałem, że mają one duże znaczenie. Gdy zbombardowano nasze laboratorium, przeniesiono mnie na Śląsk. Był to zamek baronowej, teraz należy do Polski. W podziemiach zamku próbowałem lotu na rakiecie, badałem swoje reakcje i doświadczenia. Pamiętam, wszystko zaczęło drgać i wibrować, traciłem panowanie nad sterem.?
Słowa te potwierdzają, że Książ nie był tylko centrum dowodzenia. Według badaczy w Książu prowadzono badania nad rakietami i innymi pojazdami latającymi. Pracowało tam wielu wybitnych naukowców. Do dzisiaj zachowały się pomieszczenia, które służyły za laboratoria.
Ludzie badający Książ zauważyli, że od jakiegoś czasu ktoś chce ukryć obecność podziemną część kompleksu. Giną ślady wind, wyrywane i zabetonowane są panele z przyciskami. Jednocześnie ktoś dba o stan techniczny urządzeń w zamku, studzienki są drożne do dzisiaj, mimo, że nikt ich nie czyści. Badacze otrzymują anonimy z pogróżkami.
?Muszę powiedzieć, że dwa razy dostałem anonim z groźbami. W jednym liście ktoś pisze, że powinienem zaprzestać dalszych badań, inaczej spotkają mnie lub rodzinę przykrości.?
Działalność strażników nie ogranicza się tylko do gróźb. Na terenie Książa doszło do kilku dziwnych wypadków śmiertelnych, przykładowo jeden badacz spadł w przepaść.
W kompleksie prawdopodobnie pracowano nad rakietami międzykontynentalnymi A9-A10. Miały one wziąć udział w projekcie Manhattan, w którym planowano zaatakować stolice miast aliantów, również NY. Rakiety miały być uzbrojone w głowice atomowe lub inną broń masowego rażenia.
Nadal nie wiadomo, co kryje się w podziemiach kompleksu. Zastanawiające jest, iż do tej pory nie udało się odnaleźć niczego, co potwierdzałoby teorię ukrycia laboratoriów. Czyżby w sztolni nie ma nic, co powoduje zainteresowanie tylu badaczy? Jeżeli tak, dlaczego tajemniczy strażnicy pilnują podziemi i maskują wszelkie ślady sprzed 60 lat? Miejmy nadzieję, że poznamy kiedyś prawdziwe przeznaczenie Książa i odpowiemy na te i inne pytania.


" Szukają podziemnej fabryki Hitlera w Bolkowie

Czy Góra Ryszarda w Bolkowie skrywa podziemną fabrykę zbrojeniową? Mieczysław Bojko jest o krok od odkrycia jednej z największych tajemnic Dolnego Śląska.

O podziemnym zakładzie nie wiedzą nawet rdzenni mieszkańcy miasteczka. W czasie wojny nikomu nie pozwalano się tu kręcić. Teren był ogrodzony, pilnowany przez doborowe komando SS z psami. Niemcy zlikwidowali niewygodnych świadków - wewnątrz góry leżą podobno szczątki rosyjskich jeńców zatrudnionych w fabryce. Jasnowidz spod Jeleniej Góry, którego Bojko przywiózł do Bolkowa, mówił o 123 ciałach w masowym grobie.

Na zdobytych przez poszukiwaczy niemieckich planach widać siedem połączonych ze sobą hal o łącznej powierzchni 3,8 tys. mkw. Od strony przycupniętej przy wzgórzu fabryki włókienniczej prowadzą do nich trzy długie korytarze. Czwartego - w innym miejscu - Niemcy nie zdążyli ukończyć.
Mieczysław Bojko, prezes Towarzystwa Eksploracyjnego Poszukiwań Zaginionych Zabytków "Talpa", wraz z innymi pasjonatami odkopuje szeroką jak ciężarówka sztolnię.
- 56 metrów zrobili Niemcy. Łącznie z tym, co wykopaliśmy sami, tunel ma już około 100 metrów - mówi poszukiwacz. W 2004 roku władze Bolkowa oddały mu wzgórze w tymczasową dzierżawę, licząc, że miastu przybędzie kolejna atrakcja: podziemna trasa turystyczna.

Eksploratorzy dotarli do miejsca, w którym woda ucieka szczeliną w dół. Jakby pod nimi było jakieś pomieszczenie. Być może to właśnie jedna z hal, których szukają.
Według różnych źródeł, pod koniec wojny Niemcy mogli produkować w Bolkowie bardzo zaawansowane technologicznie części do silników samolotów i urządzeń optycznych. Być może także do rakiet V2, zdolnych przenosić ładunki nuklearne. VDM Luftfahrewerke AG - fabryka na Górze Ryszarda - należała do państwowego Zjednoczenia Niemieckiego Przemysłu Maszynowego i składała się z części podziemnej (określanej kryptonimem Lehm, czyli glina) oraz naziemnej. Dla ochrony przed wrogimi samolotami całość była osłonięta siatką maskującą.

- Do połowy 1943 roku była to zwykła fabryka włókiennicza - twierdzi Mieczysław Bojko. - Dopiero potem zaczęto wchodzić w obróbkę metalu, a zakład wyposażono w wysokiej klasy sprzęt sprowadzony z Hamburga. Wtedy też zaczęło się drążenie skał.
Z każdym miesiącem alianckie bombowce wypuszczały się coraz dalej w głąb niemieckiego terytorium. Hitler wiedział, że bez ukrytych pod ziemią, odpornych na lotnicze naloty zakładów zbrojeniowych nie będzie w stanie kontynuować tej wojny. Taki cel miało Riese - potężny kompleks sztolni wykopany w Górach Sowich, największy plac budowy III Rzeszy. W połowie 1944 roku musiało też wzrosnąć znaczenie Bolkenhain (Bolkowa), bo człowieka, który zawiadywał pracami pod Książem odwołano i delegowano na Górę Ryszarda.

28 grudnia 1944 roku przeniesiono tu również z Sokolca firmę Georg Urban z ok. 300 robotnikami przymusowymi. Hitlerowcom nagle bardzo zaczęło zależeć na jak najszybszym ukończeniu tunelu i hal. Aż do kwietnia 1945 roku prace przy Lehm szły pełną parą. Dziennie drążono po 1,80 m chodnika. O skali prac świadczy wywieziona na powierzchnię 70-centymetrowa warstwa skalnego urobku pokrywająca poszycie wzgórza.
Mieczysław Bojko miał okazję porozmawiać z żoną człowieka, który w końcowym okresie kierował pracami na Górze Ryszarda:
- Pamiętała, że mąż przychodził z pracy bardzo zdenerwowany. Nie śmiała go pytać o powody. Dopiero na początku kwietnia 1945 roku wyznał jej, że długo nie był pewny, czy dobrze prowadzi drążenie chodnika.

Nie wiadomo, czy w Lehm ruszyła produkcja. Fabryka była w budowie, jednak możliwe, że wcześniej skończone hale pracowały. Maszyny w naziemnej części VDM Luftfahrewerke AG Bolkenhain obsługiwali Żydzi z tutejszej filii obozu koncentracyjnego w Gross-Rosen. Do podziemi Niemcy zapędzili radzieckich jeńców z drugiego obozu, przylegającego do wzgórza.
Wyobraźnię poszukiwaczy rozpalają opowieści o skarbach, jakie rzekomo hitlerowcy zagrzebali pod Górą Ryszarda. Jedni spodziewają się odkrycia bezcennych skarbów kultury zrabowanych w Generalnej Guberni i wywiezionych na polecenie Hansa Franka na Dolny Śląsk.

Inni lokują tu zaginioną podczas wojny Bursztynową Komnatę. Fakt, Bolków znajduje się na tzw. liście skrytek Grundmanna, niemieckiego konserwatora odpowiedzialnego za zabezpieczenie zrabowanych dzieł sztuki. Ale Mieczysław Bojko śmieje się z tych bajek. Jako doświadczony eksplorator wie, że Niemcy nie wykorzystywali obiektów przemysłowych do takich celów.
- Wiedzieli, że one zostaną spenetrowane w pierwszej kolejności, bo po wojnie wszystkim będzie doskwierać brak maszyn, urządzeń, paliw - mówi bolkowski eksplorator. - Hitlerowcy nie byli tak naiwni, by zrabowane skarby chować w takich miejscach.

Zamiast złota Bojko odnajduje więc kotwy, śruby, kawałki złomu i drewna.
Po wojnie Rosjanie wybili czołgiem ścianę w zakładzie VDM Luftfahrewerke. Wyciągali maszynę po maszynie i ładowali na tory. Mieli problem, bo nie wiedzieli, jak je obsługiwać - był to sprzęt najwyższej klasy, kompletnie im nieznany. Wydali więc do miejscowej ludności odezwę, że szukają fachowców, którzy pracowali w fabryce. Lojalni wobec każdej władzy Niemcy zgłaszali się nie podejrzewając podstępu.
- Zapakowano ich razem z maszynami do wagonów i wysłano jednym transportem na Ural - opowiada Mieczysław Bojko.

Zakład został rozkradziony. Niemieccy świadkowie pamiętają, jak do ogołoconych ze sprzętu hal Rosjanie wrzucali granaty i śmiali się ("doszcz padajet"), kiedy szkło bryzgało na wszystkie strony.
Pogłoski o podziemnej fabryce w Górze Ryszarda docierają w końcu do polskich władz. Po zboczu zaczynają kręcić się żołnierze w pałatkach, szukają wejścia. Zachowany do dziś raport saperski mówi o podmokłym tunelu, okablowanym i obelkowanym, zawalonym po 28 metrach. W 1947 roku przy próbie odgrzebania przejścia dochodzi do eksplozji niemieckiej miny. Ginie dwóch polskich saperów, trzy inne osoby zostają ranne.

Krótko potem Rosjanie, zaintrygowani tajemniczą budowlą, podejmują kolejną próbę przebicia się przez zawał. Mina rozrywa pięciu z nich. Według Joanny Lamparskiej, autorki "Tajemnic Dolnego Śląska", eksplozja była tak potężna, że w utworzony po wybuchu lej zapadają się rosnące dookoła drzewa.
Na szereg lat odstraszyło to śmiałków ciekawych sekretu Lehm.
Od byłego kierownika zakładu lniarskiego Mieczysław Bojko słyszał jeszcze, jak w 1968 roku dwóch poszukiwaczy skarbów ukradkiem drążyło szybik w Górze Ryszarda. Jeden z nich był synem Niemca, który po wojnie powiesił się z niewiadomego powodu. On wskazał miejsce. Wspólnie z polskim kumplem popołudniami i wieczorami kopali kawałek po kawałku, aż nakryła ich zakładowa straż. W fabryce tak skutecznie postraszono obu doniesieniem do UB, że Niemiec przepadł jak kamień w wodę, a Polak dał sobie spokój z kopaniem. W trakcie prac eksploracyjnych Mieczysław Bojko natrafił na ślady po ich szybiku: przekopaną ziemię, przegniłe deski.
- To już moje trzecie podejście do Góry Ryszarda - mówi. - Pierwsze było w 1993 roku. Wróciliśmy w latach 1996-97. Teraz kopiemy od 2004 roku. Nie dla skarbów, ale żeby rozwiązać zagadkę tego miejsca.
Z równą zawziętością, jak w ziemi, Mieczysław Bojko grzebie w archiwach, gromadzi relacje autochtonów. Wyjaśnia przeznaczenie tajemniczych betonowych kręgów (prysznice dla robotników przymusowych) i płaskiej, ogołoconej z drzew polany na szczycie wzgórza (pas startowy dla niewielkich samolotów). Jest jednym z najznakomitszych polskich odkrywców, pracował już na górze Sobiesz, wyjaśniał tajemnice Szczeliny, penetrował Riese. Ale z Górą Ryszarda zrósł się tak bardzo, że w kręgach eksploratorów nazywa się ją półżartem Górą Mieczysława, a sam Bolków - Bojkowem.

Według różnych źródeł, pod koniec wojny Niemcy mogli produkować w Bolkowie bardzo zaawansowane technologicznie części do silników samolotów i urządzeń optycznych. Być może także do rakiet V2, zdolnych przenosić ładunki nuklearne."

Bojko dokopał się do tajnej fabryki Hitlera

12.07.2008.
Sensacyjne znalezisko w Bolkowie. Odkryto jedną z siedmiu hal w Górze Ryszarda. Ekipa Mieczysława Bojko, który od piętnastu lat szukał wejścia do podziemnej fabryki w Bolkowie, dokopała się do jednej z hal, drążonych w pośpiechu przez Niemców pod koniec wojny. Pomieszczenie ma około 100 metrów długości. Od 1945 roku nikt tu nie zaglądał. Zachowały się kable, rury, lampy.


- Ale żadnego skarbu nie ma - Mieczysław Bojko śmieje się z bajań o kosztownościach, jakie rzekomo skrywa Góra Ryszarda. - Zdumiałbym się, gdyby Niemcy coś tam zakopali. Oni nie używali obiektów przemysłowych do takich celów.

Na starym planie, wyszperanym w niemieckim archiwum, widać siedem hal, do których prowadzą cztery korytarze. W odkrytej właśnie przez eksploratorów nie zdążono uruchomić produkcji. Podziemna fabryka w Górze Ryszarda musiała jednak pracować i wytwarzać coś bardzo dla hitlerowców ważnego, skoro strzegli jej esesmani z psami. Co to było? Nawet rdzenni mieszkańcy Bolkowa nie wiedzą. Uciekając przed Rosjanami, Niemcy wysadzili i zaminowali wejścia do fabryki. Mieczysław Bojko spodziewa się znaleźć rozwiązanie zagadki Góry Ryszarda w wybetonowanym pomieszczeniu, do którego wciąż próbuje się dokopać. Eksploratorzy liczą, że gmina Bolków - zainteresowana uruchomieniem podziemnej trasy turystycznej po hitlerowskiej fabryce - pozwoli im kopać dalej. Złożyli u burmistrza wniosek o długoletnią dzierżawę Góry Ryszarda. Gdyby teraz wycofali się z podziemi, zabierając ze sobą obudowę korytarzy, tunel się zawali i obiekt znów stanie się niedostępny.

"...Wielkość fabryki robi wrażenie. Do fabryki mogły wjeżdżać samochody ciężarowe. Eksploratorzy dostali się do wnętrza fabryki po wykopaniu szybu w długim na kilkadziesiąt metrów zawale, którym Niemcy zamaskowali wejście do podziemi. Zrobili to tak umiejętnie, że przez wiele lat nikt nie dotarł do środka...."


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zamek Książ
Klasycyzm epoki Poniatowskiego Zamek Królewski i Łazienki
Zamek kaniowski, Romantyzm
ksiaz
D W Jones RUCHOMY ZAMEK HAURU (rozdz 1 13)
Grodziec- zamek Dirksena, DOC
2367 Zamek szyfrowy
atak na zamek GRBAXCLBDCJGEALWAKCGRJ5W32ZXPZNDM3MXG5I
zamek i rakieta z figur
Bestway Zamek Dmuchany PL EN Instrukcja
Zamek kaniowski
KafkaF Zamek
Zamek Wewelsburg, DOC
77 Pan Samochodzik i Zamek w Chęcinach
Centralny zamek Audi A3
77 Pan samochodzik i zamek w Chęcinach T Olszakowski
N Jicin zamek Helfstyn

więcej podobnych podstron