Pozwólcie, że zacznę od powiedzenia wam, co zamierzam z wami dzisiaj zrobić. Po pierwsze jestem zachwycony rozmawiając z młodą grupą, po raz pierwszy robię to w Stanach Zjednoczonych. Widzę, że wszyscy jesteście bardzo młodzi, nawet ci wyglądający na nieco starszych. Planuje utrzymać to w tak luźnej i prostej formie, jak to tylko możliwe. Wydaje mi się, że ktoś powiedział wam, że to będą rekolekcje, cóż, tak, rekolekcje pewnego rodzaju. To nie jest kościół. Myślę, że będzie to bardziej w naturze pewnego rodzaju dialogu. Odkryłem coś 10,12 lat temu i wywróciło to moje życie do góry nogami, zrewolucjonizowało moje życie. Stałem się nowym człowiekiem. Tym się z wami podzielę. Cieszę się z tego, choć w pewnego rodzaju wyjątkowy sposób, ponieważ możecie powiedzieć do mnie „Jak to możliwe, że usłyszałeś o tym zaledwie 10 czy 12 lat temu? Czy nie czytałeś ewangelii? Oczywiście, że je czytałem, ale nie widziałem ich. Były tuż przede mną, ale ich nie widziałem. Później, jak to odkryłem, znalazłem to, we wszystkich ważniejszych pismach religijnych, byłem tym zdumiony, czytałem to, a nie rozpoznawałem tego, nie dostrzegałem. Gdybym tylko odnalazł to gdy byłem młodszy, jak większość z was, ach cóż to by była za różnica. Jak długo zajęłoby, wygłoszenie wam tego, cały dzień? Będę z wami szczery, kilka minut. Nie wydaje mi się, by zajęło to więcej niż dwie minuty. Nie wydaje mi się aby wygłoszenie wam tego, zajęłoby więcej niż kilka minut pojęcie tego, czy zrozumienie, może zająć wam 20 lat, 15, 10 lat, 10 minut, 1 dzień, 3 dni, kto wie? Kto wie, to zależy od was. Gdybyście wnieśli jedną cechę do tej małej sesji, którą mamy tu dzisiaj razem, tylko jedną. Potrzebna wam jedna cecha, by zobaczyć to co ja w pewnym sensie zobaczyłem 10 lat temu i co zrewolucjonizowało moje życie. Różni ludzie mówili mi od tamtego czasu, że ich życie w gruncie rzeczy też się zrewolucjonizowało. Nie było ich jednak zbyt wielu, przykro powiedzieć, bardzo niewielu. Zwykle myślę, że jeśli około, powiedzmy 1000 ludzi mnie słucha i jedna mnie usłyszy, to całkiem dobra średnia. Całkiem dobra średnia. Czy to trudne do usłyszenia, czy to trudne do zrozumienia? To takie proste, że 7 letnie dziecko mogłoby to zrozumieć. Czy nie jest to niesamowite? W zasadzie, gdy myślę sobie „Dlaczego tego nie widziałem?”. Nie wiem, nie wiem dlaczego tego nie widziałem, ale tak było. Być może ktoś z was zobaczy to dzisiaj, lub część tego. Co byłoby wam potrzebne, by to ujrzeć? Tylko jedna rzecz, umiejętność słuchania, to wszystko. Czy jesteście w stanie słuchać? Jeśli tak, możliwe że to złapiecie. Słuchanie nie jest takie łatwe, jak może się wam wydawać. Powód? Zawsze słuchamy z pewnego rodzaju ustalonych koncepcji, ustalonych pozycji, uprzedzeń. Słuchanie nie oznacza łykania. To jest łatwowierność. On tak mówi, więc ja to przyjmuję. Nie chcę, by ktokolwiek z was odczuwał jakiegokolwiek ducha wiary słuchając mnie. Możecie zawierzyć temu, o czym naucza kościół, możecie zawierzyć Biblii, nie zawierzajcie mi. 6.55 chcę abyście kwestionowali co mówię, myśleli o tym i wracali z tym do mnie, nie krępujcie się, nawet gdy mówię, zadawajcie pytania, podnoście ręce, w każdej chwili. Z chęcią przeprowadzę tego typu dialog z wami. Nie oznacza to więc łatwowierności, z kolei jednak słuchanie, nie oznacza atakowania. Zamierzam powiedzieć cos tak nowego, że niektórzy z was pomyślą, ze jestem szalony, że postradałem zmysły. Będzie wiec was kusić, by zaatakować. Jeśli powiecie marksiście, że z marksizmem jest coś nie tak, pierwszą rzeczą jaką prawdopodobnie zrobi, to zaatakuje was. Jeśli powiecie kapitaliście, że z kapitalizmem jest coś nie tak, zbuntuje się przeciwko wam. Gdy powiesz Amerykanowi, „Hej, wiesz, coś jest nie tak ze Stanami Zjednoczonymi…”. To samo dzieje się w przypadku Hindusa, gdy atakujesz Indie i tak dalej. Nie oznacza to łykania, nie oznacza to atakowania, nie oznacza to zgadzania się. Opowiedziano mi o jezuickim zwierzchniku, który odniósł wielki sukces. Ktoś powiedział do niego „Jak to możliwe, że odniosłeś tak wielki sukces jako zwierzchnik?”, on na to „To bardzo proste, formuła jest prosta, zgadzam się ze wszystkimi, po prostu zgadzam się z każdym”. Powiedzieli „Nie bądź niedorzeczny, jak to możesz być sukcesywnym zwierzchnikiem, zgadzając się z każdym?”, on na to „No właśnie, jak mogę być sukcesywnym zwierzchnikiem, zgadzając się ze wszystkimi?”. nie oznacza to więc zgadzania się ze mną. Możecie się ze mną nie zgadzać i załapać to. Czyż nie jest to niesamowite? Oznacza to bycie czujnym. Jesteście czujni, obserwujcie, słuchajcie z pewnego rodzaju świeżym umysłem. To też nie jest łatwe, słuchanie ze świeżym umysłem, bez uprzedzeń, bez ustalonych schematów. Zaledwie wczoraj, ktoś opowiedział mi historię faceta, któremu powiedziano, znacie to słynne powiedzenie „Jedno jabłko dziennie trzyma lekarza z dala ode mnie”? Cóż, ten facet miał romans z żoną lekarza i zjadał jedno jabłko dziennie. Wszystko pomieszał, wszystko mu się pokręciło. Kierował się ustalonym schematem, ustalonym stanowiskiem. Powiedziano mi również o księdzu, który był w pewnym sensie…starał się przekonać parafianina alkoholika, że powinien przestać pić. Wziął więc szklankę alkoholu, czystego alkoholu, wziął całego robaka, dżdżownicę i wrzucił ja do szklanki a biedny robak zaczął się wić. I co dalej pyta ksiądz, jaki z tego wypływa wniosek, wskazując na eksperyment. Na to odzywa się alkoholik „Kto pije alkohol, nie ma robaków”. Ojciec również nie słuchał, bo mówią alkoholiku, który poszedł do parafialnego księdza. Ksiądz czytał gazetę, nie chciał, by mu przeszkadzano. On powiedział „Przepraszam, ojcze”, ojciec był poirytowany, zignorował go. „Przepraszam, ojcze”, ojciec odpowiada „O co chodzi?!”. On mówi „Czy mógłby mi ojciec powiedzieć co powoduje artretyzm? Ojciec był poirytowany, „Co powoduje artretyzm? Picie powoduje artretyzm, ot co, zadawanie się z rozwiązłymi kobietami powoduje artretyzm, ot co, hazard powoduje artretyzm, ot co. Dlaczego pytasz, ponieważ tutaj w gazecie jest napisane, ze ojciec święty ma artretyzm. Widzicie ojciec nie słuchał. Jeśli jesteście w stanie usłyszeć coś nowego, prostego nowego, nieoczekiwanego, coś przeciwnego niemal wszystkiemu, co wam wmawiano do teraz, jesteście gotowi to usłyszeć? Być może wiec usłyszycie to, co mam do powiedzenia, może to zrozumiecie. Gdy Jezus głosił dobrą nowinę, myślę, że był atakowany nie tylko dlatego, że to czego nauczał było dobre, ale dlatego, że było to nowe. Nienawidzimy wszystkiego co nowe. Ja nienawidziłem wszystkiego co nowe, nie chciałem słyszeć nic nowego. Chcę staroci , nie podoba nam się, co nowe zbyt niepokojące, zbyt wyzwalające. W porządku, umiejętność słuchania. Budda pięknie to sformułował. Powiedział „Mnisi i uczeni muszą zaakceptować moje słowa nie z szacunku, nie wolno im akceptować moich słów z szacunku, muszą je przeanalizować, tak samo jak złotnik analizuje złoto, pocierając, tnąc i skrobiąc. Nie wolno wam zaakceptować moich słów z szacunku, lecz musicie je przeanalizować, tak samo jak złotnik analizuje złoto, pocierając, tnąc, skrobiąc i topiąc. W porządku więc, to już sobie wyjaśniliśmy. Następnie, temat dnia odkrywanie życia na nowo. Zacznijmy więc dochodzenie, zacznijmy badanie. Potem sprawie nawet, że będziecie rozmawiali ze sobą nawzajem i dzielili się poglądami, w porządku? Zacznijmy więc. Życie, czym jest to coś, co nazywamy życiem. Przyjrzyjcie się światu, a potem zachęcę was abyście się przyjrzeli swojemu własnemu życiu. Przyjrzyjcie się światu. Wszędzie ubóstwo. Wczoraj przeczytałem że biskupi USA twierdzą, że w Stanach jest 33 miliony ludzi żyjących poniżej linii ubóstwa wyznaczonej przez sam rząd. Jeśli myślicie, że to jest ubóstwo powinniście pojechać do innych krajów i zobaczyć nędzę i brud, niedolę, to się nazywa życie? Mam dla was wiadomość, pokażę wam życie nawet tam. Około 12 lat temu, może trochę więcej przedstawiono mnie człowiekowi ciągnącego rikszę w Kalkucie. Wiecie co to riksza? To okropne, nie ciągnie cię koń, ale człowiek. Długość życia tych biednych ludzi, wynosi od 10 do 12 lat, gdy już zaczną ciągnąć rikszę. Ni wytrzymują zbyt długo, dostają na gruźlicę. Ramchandra tak mu było na imię, miał gruźlicę. Wtedy, była niewielka grupa ludzi, która angażowała się w nielegalną działalność zwaną eksportowaniem szkieletów. Rząd ostatecznie ich pochwycił, ale wiecie co oni robili? w pewnym sensie kupowali twój szkielet, gdy żyłeś. Jeśli było się bardzo biednym, szło się do nich i sprzedawało się swój szkielet za odpowiednik 10 dolarów. Więc powiedzą ci, wielu z tych ciągnących riksze, mówią „Jak długo pracujesz na ulicy?, Ramancha mówi 10 lat, myślą sobie „Nie zostało mu już dużo czasu. Ok tu są twoje pieniądze. W chwili której umierasz, rzucają się na ciało, a potem gdy ciało się rozłoży, w wyniku pewnego procesu, który stosują, dostają cały szkielet. Ramancha sprzedał swój szkielet, był tak nieszczęsny, i tak dalej, miał żonę, dzieci, brud, ubóstwo, nędza, niepewność. Nie pomyślelibyście, że znajdziecie tam szczęście, prawda? Pewnego dnia powiedziałem do tego faceta, nic nie zdawało się go peszyć, był w porządku, nic go nie smuciło, powiedziałem do niego „Nie jesteś przygnębiony?”, on odpowiedział czym? No wiesz swoją przyszłością, przyszłością swoich dzieci? On powiedział cóż robię co mogę, reszta leży w rękach Boga. Powiedziałem hej ale co z twoją chorobą, to powoduje cierpienie, nieprawdaż, on odpowiedział „Trochę tak musimy brać życie takim jakie jest”. Ani razu nie widziałem go w złym nastroju. Pewnego dnia gdy z nim rozmawiałem zdałem sobie sprawę, że jestem w obecności mistyka. Nagle zdałem sobie sprawę, że jestem w obecności życia. Był właśnie tam, był żywy, ja byłem martwy. Osoba, człowiek który ponownie wcielił się w siebie, te piękne słowa Jezusa. Popatrzcie na ptaki na niebie, popatrzcie na kwiaty na polu, nie sieją ani nie przędą, ani na chwilę nie są niepewne o przyszłość, w odróżnieniu do was. Był właśnie tu, teraz pewnie już nie żyje, znałem go bardzo krótko, tam w Kalkucie, a potem przeprowadziłem się tam gdzie żyję obecnie do południowych Indii. Co stało się z tym facetem nie wiem. Wiem jednak, że spotkałem mistyka. Nadzwyczajna osoba, on odkrył życie. Odkrył je na nowo, odkrył je. Wiecie to interesujące, często rozmyślałem, ludzki umysł to taka nadzwyczajna rzecz. Wymyślił komputer, podzielił atom, wysłał statki w kosmos, ale nie rozwiązał problemu ludzkiego cierpienia, udręki, samotności, pustki, rozpaczy. Większość z was wydaje się całkiem młoda, ale szczerze nie wydaje mi się, że obca jest wam samotność, strapienie, pustka, przygnębienie, rozpacz. Jak to możliwe, że nie znaleźliśmy na to odpowiedzi? Dokonaliśmy dotąd wszelkich technologicznych postępów, czy podniosło to jakość naszego życia o jeden cal. Chcecie znać moje zdanie. Nie, nawet nie o jeden cal. Och mamy większy komfort, większą szybkość, przyjemności, rozrywkę, zgadza się, więcej erudycji, większy technologiczny postęp. Co mam na myśli, jakieś postępy w kwestii tej samotności, pustki i strapienia? Jakieś postępy w kwestii chciwości, nienawiści i konfliktu? Mniej walki, mniej okrucieństwa. Jeśli chcecie mojego zdania myślę, że jest gorzej. 18.32 tragedią jest, jak odkryłem 10 czy 12 lat temu to, że sekret został odnaleziony. Odkryto atom, nie musimy szukać jego rozwiązania, mamy je. Dlaczego go nie wykorzystamy. Nie chcemy go, nie chcemy. Czy możecie wyobrazić sobie, że mówię do kogoś „Spójrz dam ci formułę, która uszczęśliwiła by cię na resztę twojego życia, będziesz cieszyć się każdą, pojedynczą minutą reszty swojego życia. Wyobraźcie sobie, że wam to mówię. Powiem wam to dzisiaj, dam wam to dzisiaj, dam wam tą formułę, dam ją wam. Wiecie, co większość z was zrobi? Przepraszam, że obrażam was zawczasu, ale jeśli jesteście choć trochę, jak każda publiczność, którą miałem do teraz, wiecie co większość z was zrobi? Przestań, nie mów mi, przestań, nie chcę tego słyszeć! Oni nie chcą tego słuchać i nie musicie nawet ślepo w to wierzyć, udowodnię to wam. Wy mi to udowodnicie, przed końcem dnia. Będziemy się świetnie bawić, jeszcze zobaczycie. Sześć miesięcy temu, z grubsza sześć miesięcy temu, w ostatnie lato, byłem w St. Louise w Missouri, udzielając warsztatów, pewnego rodzaju weekendowych warsztatów. Był tam ksiądz, który przyszedł mnie zobaczyć. Powiedział, akceptuję każde słowo, które powiedziałeś w ciągu trzech dni, każde słowo. Wiesz dlaczego? Nie dlatego, że zrobiłem to do czego nas zachęcałeś, ciąć, pocierać, skrobać i analizować, nie. Około trzy miesiące temu towarzyszyłem ofierze AIDS, na jej łożu śmierci. Ten człowiek powiedział mi ojcze, sześć miesięcy temu lekarz powiedział mi, że zostało mi 6 miesięcy życia, nie mylił się, ponieważ ten człowiek umierał, zostało mi dokładnie 6 miesięcy życia i uwierzyłem mu. I wiesz co ojcze? To było 6 najszczęśliwszych miesięcy całego mojego źle spędzonego życia, najszczęśliwszych. W zasadzie to nigdy nie byłem szczęśliwy, aż do tych 6 miesięcy. Odkryłem szczęście, jak tylko lekarz mi o tym powiedział, porzuciłem napięcie, presję, niepokój, nadzieję i popadłem nie w rozpacz, lecz w szczęście, w końcu. Ksiądz powiedział wiele rozmyślałem nad słowami tego człowieka. Gdy usłyszałem cię w ten weekend myślałem że ten facet znowu ożył mówisz dokładnie to co powiedział on. to był kolejny facet, który to miał, który to odnalazł. Większość z was jest chrześcijanami, przywykłem do przemawiania do grup które nie są chrześcijanami. Zazwyczaj wybieram KORAN. List do Filipian „Nie mówię tego bynajmniej z powodu niedostatku…” macie to tutaj, formuła jest tutaj, chociaż nie jest tu napisane jak to zrobić, jednak ja to dostarczę. Jest to również tutaj, formuła jest tutaj również, sposób jak to zrobić. Posłuchajcie tego co on mówi. Nie mówię tego bynajmniej z powodu niedostatku, ja bowiem nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach w jakich jestem.” Jak to?! Nie jesteś…Tak, tak, będzie mnie atakować przed końcem dnia. „Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku.” Trochę wcześniej mówi radujcie się zawsze w Panu, jeszcze raz powtarzam radujcie się!” myślę o ofierze w Kalkucie, myślę o ofierze AIDS w St. Louise. O tym on mówi, czytałem to całe moje życie i nigdy tego nie rozumiałem. Wpatrywało się to we mnie, patrzyło w twarz, ale nie pojmowałem tego. o tym on mówi, czytałem to całe moje życie i nigdy tego nie rozumiałem. Wpatrywało się to we mnie, patrzyło w twarz, ale nie pojmowałem tego. W porządku, przypuśćmy, że chcecie to ujrzeć. Co musicie zrobić? Przede wszystkim musicie usłyszeć kilka prawd o sobie. Wtedy rzucę w was formułę i zinterpretujecie ją na swój sposób. Zaczynamy więc, co musicie zrozumieć o sobie samych? Po pierwsze wasze życie jest pogmatwane. Nie chcecie tego słuchać? Cóż, może to dowodzi, że to prawda. Wasze życie jest pogmatwane, być może powiecie tak do mnie, być może, jeśli jesteście jak przeciętna osoba, którą spotykam, wasze życie jest pogmatwane. Ludzie mówią do mnie, co to znaczy, że moje życie jest pogmatwane? Całkiem dobrze radzę sobie z nauką, mam dobrych rodziców, jestem w dobrych stosunkach z moją rodziną, mam chłopaka, mam dziewczynę, wszyscy mnie lubią, dobrze sobie radzę w sportach, a przede mną jest całkiem błyskotliwa kariera. Ach tak? Tak. Myślisz, że twoje życie nie jest pogmatwane? – nie. W porządku powiedz mi, oto test zalet. Czy kiedykolwiek czujesz się samotny? Strapiony? Czy kiedykolwiek czujesz się zmartwiony? – czy nie powinniśmy bywać zmartwieni? Chcesz na to jasnej, prostej odpowiedzi? -Tak. –Nie! Nie być zmartwiony niczym? Zgadza się, dobrze słyszałeś. Nie. Zamknij się nie chcę słyszeć nic więcej. Widzicie co mam na myśli? Nie, on ma teorię, teorię. Musisz się zamartwiać, inaczej nie jesteś człowiekiem. W porządku, śmiało zamartwiaj się. Powodzenia, żegnaj. Wiecie jest piękne powiedzenie jednego z waszych amerykańskich autorów, nie próbuj uczyć świni śpiewu, stracisz swój czas, a i świnię zdenerwujesz. Musiałem o tym przekonać się na własnej skórze, przestałem uczyć świnie śpiewu. Nie chcesz słuchać tego co mam do powiedzenia? Żegnaj. Żadnych kłótni, nie sprzeczają się. Jestem gotów wyjaśnić, jestem gotów sprecyzować. Dlaczego chcesz się kłócić, nie warto. Czy cierpieliście kiedyś z powodu jakiegoś konfliktu wewnętrznego. Wszystkie wasze relacje z innymi są dobre? –cóż nie. wasze życie jest pogmatwane. Cieszycie się każdą, pojedynczą minutą waszego życia? Cóż nie do końca. Wasze życie jest pogmatwane. Chwileczkę, a inkarnacja…, tak, tak, żegnaj. Do zobaczenia. Po co się kłócić, nie jestem zainteresowany kłóceniem się z Tobą, kropka. Wiem, bo sam robiłem to bez przerwy. Nie interesują mnie kłótnie, ale stawcie czoła temu, że wasze życie jest pogmatwane, albo nie. Nie chcecie stawić temu czoła? Nie mam wam nic do powiedzenia. To że wasze życie jest pogmatwane oznacza, że jesteście ofiarami strapienia, przynajmniej od czasu do czasu, czujecie się samotni, wpatruje się w was pustka, jesteście przerażeni. Jesteś przerażony? Tak. Twoje życie jest pogmatwane. – nie powinniśmy być przerażeni? Nie proszę pana, czy też pani, nie, nie powinniśmy być przerażeni. –niczym? Niczym. Mohamen był…Przepraszam. Mohamedem zajmiemy się później, w porządku? Pomówmy o tobie. Nieustraszoność, nie wiecie co ona oznacza. Tragedią jest, że nie wydaje się wam, iż jest ona dostępna. Tak łatwo ją pozyskać, ale skoro powiedzieli wam, że nie jest dostępna, nigdy nie staracie się jej odnaleźć. Jest tutaj, w biblii, ale nie dostrzeżecie jej, ponieważ powiedzieli wam, że nie jest dostępna. Czy niepokoi was przyszłość? Jakiś powiew niepokoju, utrapienia, zmartwienia? –Tak. Jesteście pogmatwani. Co wy na to? Chcecie to wysprzątać? Wysprzątam to dla was w 5 minut, w zależności od tego, jak bardzo jesteście gotowi. Nie musicie wstawać z krzeseł, możecie w nich siedzieć i to wysprzątać. W 5 minut. Naprawdę mówię poważnie, to nie jest chwyt marketingowy, mówię poważnie. To jest takie proste i śmiertelnie poważne, że ludziom to umyka. Możecie to mieć. Wiecie jak odkryto kopalnie diamentów w południowej Afryce? To bardzo interesująca historia. Przeczytałem to jakiś czasu temu, autor tego mówi, wydaje mi się że był Amerykaninem, biały człowiek, który tam był, w południowej Afryce siedział w chatce wodza, jednej z tych południowo afrykańskich wiosek. Zobaczył tam dzieci, które bawiły się czymś, co wyglądało jak szklane kulki. Serce mu zamarło, gdy rozpoznał że to wcale nie były szklane kulki, to były diamenty. Podniósł kilka…to diamenty. Powiedział więc do wodza wioski „Czy mógłbyś dać mi trochę tych? Wiesz, mam dzieci w domu, które bawią się….twoje są trochę inne. Wiesz byłbym gotów dać za nie woreczek tytoniu. Wódz śmiał się, powiedział „Spójrz, to byłby rozbój w biały dzień, wziąć za nie twój tytoń, mamy ich tutaj tysiące”. Dał mu więc pełen kosz, facet wrócił z kupą kasy, wykupił cały ten teren i w przeciągu 10 lat stał się najbogatszym człowiekiem na świecie. wiecie, to mogłaby być przypowieść. To jest tragiczne, bolesne. Spoglądam wstecz na swoje własne życie i myślę sobie „Dlaczego je zmarnowałem? Zmarnowałem je”. W wielu, różnego rodzaju wspaniałych rzeczach, uwierzcie mi. Posługa duszpasterska, teologiczne przedsięwzięcia, służba liturgiczna i tak dalej. Im bardziej jesteśmy zajęci w boskich rzeczach, my księża, tym bardziej jesteśmy skłonni zapomnieć, o co chodzi Bogu i stać się pełnymi samozadowolenia. To historia Jezusa. Jak myślicie, kto pozbył się Jezusa? Kapłani, nie kto inny, ludzie religijni. To groza ewangelii. W porządku, teraz więc myślę, że zmarnowałem moje życie, nie mam nawet chwili, by żałować, po co marnować choćby minutę, na ubolewanie nad przepaścią. Fakt jest taki, że je zmarnowałem. Przypomina mi to, o tej wpływowej historii, o rybaku, który wychodzi wczesnym rankiem by łowić, ale jest zbyt, nie wiem, nie rozumiem tych rzeczy, ale widocznie jest zbyt ciemno czy coś takiego. Jego stopa uderza w coś, co przypomina worek. Podnosi to więc, prawdopodobnie wyrzucone na brzeg z jakiegoś rozbitego statku, czy czegoś takiego, otwiera to i wyczuwa w środku kamyczki. Bierze więc te kamyczki i zabawia się aż do świtu, rzucając tymi kamyczkami daleko w morze starając się ocenić po rozpryśnięciu, jak daleko posłał kamyk. Gdy zaczyna się robić trochę jasno i zaczyna świtać, spogląda on do worka i znajduje tam 3 cenne kamienie. Worek był wypełniony cennymi kamieniami, a on tego nie wiedział, za późno. Wcale nie zbyt późno, wciąż zastały 3 kamienie, nie za późno. Przypuśćmy, że ten facet umiera z głodu, ci ludzie, którzy siedzieli na szczycie tych kopalni diamentów, umierają z głodu, ich dzieci są niedożywione i tak dalej. poszukują jedzenia, żebrzą, proszą ludzi by ich nakarmili, a ktoś mówi „Hej, nie sprzedawaj tej własności, masz kopalnią diamentów. Widzisz to? Widzisz? To diament, możesz go sprzedawać, możesz dostać za to 100 tysięcy dolarów” on odpowiada na to „To nie diament, to kamień”. Weszło mu to do głowy, że to jest kamień. Odmawia słuchania, nie, to jest kamień. To jest stan ludzi wszędzie, nie usłyszą cię, nie będą słuchać. Mówisz im, że życie jest wyjątkowe, życie jest rozkoszne, możesz się nim cieszyć, nie mając nawet minuty napięcia, ani jednej. Żadnej presji, żadnego niepokoju, chcesz tego? To niemożliwe. Nigdy nie zostało to zrobione, nie może zostać zrobione. Żadnego ducha badawczego, dociekania. Przekonajmy się…nie, nie. Nie można tego zrobić, nie chcę cię słuchać. Nasi księża powiedzieli, że nie można tego zrobić, nasi psychologowie mówią, że nie można tego zrobić, ty przychodzisz powiedzieć nam że można to zrobić? Wynocha. Szkoda w porządku. Pierwsza rzecz, czy jesteście gotowi przyznać, że wasze życie to bałagan. Druga rzecz. To jest odrobinę trudniejsze. Nie chcecie wydostać się z tego bałaganu. Porozmawiajcie z jakimkolwiek psychologiem, który jest wart swojego tytułu, a on to potwierdzi. Ostatnią rzeczą, jakiej chce klient, to lekarstwo. On nie chce zostać wyleczony, on chce ulgi. Eric Berne, jeden z waszych wielkich psychiatrów tutaj, w Stanach Zjednoczonych, ujmuje to bardzo obrazowo. Nie podam jego dokładnych słów, ponieważ nieco się boję. Jaką to według niego przebywa drogę? 44 tysiąca mil? Lepiej użyję szanowanego języka. Mówi on „Wyobraźcie sobie klienta, który znajduje się po nos w szambie – tak, on nazywa to płynnym G.Ó.W.N.E.M. , jest więc po nos w szambie. Podchodzi do ciebie i wiesz co do ciebie mówi? Czy mógłbyś mi pomóc, aby ludzie nie robili fal?” nie chce wyjść, o nie. Wyjść? Na litość Boską, nie! Po prostu pomóż mi, by już nie robili fal. Tego chce, on nie chce się wydostać. Nie chce. Chcecie przetestować to na nas samych sobie? Dam wam kilka minut, możecie to zrobić teraz. Chcecie przetestować to na samych sobie? W porządku, zaczynamy. Przypuśćmy, że moglibyście być błogo szczęśliwi, ale nie dostaniecie z tego dyplomu. Czy jesteście gotowi zamienić swój dyplom na szczęście? Nie dostaniecie swojego chłopaka, czy dziewczyny. Jesteście gotowi wymienić ich na szczęście? Wiecie co? Nie odniesiecie sukcesu, czeka was porażka. Każdy będzie mówił. On jest głupkiem. Będziecie jednak szczęśliwi, będziecie błogo szczęśliwi. Jesteście gotowi wymienić za to dobrą opinię ludzi? Oooo nieee. Dam wam czas, by pomyśleć o tym później. O nie, nie proszę pana, czy pani. Mówiłem o tym chińskim studencie, który uczył się angielskiego. Oczywiście, uczył się go z książki, biedny dzieciak. Pewna pani pyta go „Czy wypijesz filiżankę herbaty?” on odpowiada „Tak proszę pana, pani, w zależności od przypadku”. Nie proszę pana, on nie jest gotowy. Gdy byłem w Syracuse, w ostatnie lato, przeczytałem dobrą reklamę, która mówiła, była dziewczyna w ramionach chłopaka, to była reklama w gazecie. Dziewczyna mówiła „Nie chcę być szczęśliwa. Jedyni szczęśliwi ludzie jakich znam, są w schronisku dla obłąkanych. Chcę być nieszczęśliwa z tobą”. Widzicie co mam na myśli? Nie chcę być szczęśliwa, chcę być nieszczęśliwa z tobą. Ostatecznie, ona opracuje na ten temat teologię. Nie chcą się z tego wydostać, nie chcą tego. Nie chcę szczęścia, chcę sławy. Nie chcę szczęścia, chcę ten złoty medal. Zrezygnuj ze złotego medalu, będziesz szczęśliwy do cholery. Po co ci potrzebny ten złoty medal? Dlaczego chcesz być na szczycie, być szefem korporacji? Sprawię, że będziesz szczęśliwy, za 10 tysięcy dolarów rocznie, sprawię, że będziesz szczęśliwy. Nie, nie, daj mi moje pieniądze….widzicie co mam na myśli? Teraz zaczynacie rozumieć. Oni nie chcą być szczęśliwi, nie chcą żyć. Oni chcą pieniędzy. Pamiętacie tego faceta Ramchandrę, ciągnącego rikszę? On żył jak król, jak król, mówię poważnie. Zagraniczna pomoc jest w porządku, jemu ona nie była potrzebna, nie aby żyć. Potrzebował pomocy zagranicznej dla wygody, dla zdrowia, nie do życia. Być może potrzebna mu była dla długowieczności, co oznacza, wiecie, długie życie. Nazywacie to życiem? To długa egzystencja. To nie jest życie, on żył. Ja byłem martwy. On wiedział, czym było życie. Był szczęśliwy, był jak ptaki w przestworzach i lilie na polu. On był inkarnacją kazania na górze. To wszystko było w kazaniu na górze, jak odkryłem później. Wszystko tam było, ale ja tego nie widziałem. On żył jak król. Co to oznacza żyć jak król? Wiecie, co według idiotów to oznacza? Świat jest nimi zaludniony, uwierzcie mi, idioci. Wiecie, co według nich to oznacza? oznacza to poruszanie się w koło w limuzynach, ukłony i oznaki grzeczności od wszystkich i cała reszta tych bzdur i głupot. Ich imiona w nagłówkach, władza nad ludźmi, to według nich oznacza żyć jak król. Powiem wam, co moim zdaniem to oznacza. Oni nie żyją jak królowie, to niewolnicy, oni są przerażeni. Spójrzcie na ich twarze w telewizji. Na litość boską. Ci królowie i królowe, prezydenci i cała reszta. Spójrzcie na nich w telewizji, rozpoznacie to w mgnieniu oka, on jest przerażony. Wiecie dlaczego jest przerażony? Z powodu chęci władzy, dlatego. On chce prestiżu, reputacji, dlatego. On nie żyje jak król, powiem wam co to znaczy żyć jak król, nie znać żadnego niepokoju, w ogóle. Żadnych konfliktów wewnętrznych, w ogóle. Żadnych napięć, żadnych presji, żadnego zmartwienia, żadnego strapienia. Co więc wam pozostaje? Szczęście, nierozcieńczone. Ludzie czasem mówią. „Co mam zrobić, by być szczęśliwym?” nie robi się niczego, by być szczęśliwym, głuptasie. To pokazuje jak zła, była twoja edukacja teologiczna, skoro myślisz, że musisz zrobić coś, by być szczęśliwym. Nie musisz robić czegokolwiek, by być szczęśliwym. Nie można nabyć szczęścia. Wiecie dlaczego? Dlatego, że je macie! Macie je właśnie teraz. Macie je, ale przez cały czas je blokujecie, w swojej głupocie. Blokujecie je, przestańcie je blokować, a będziecie je mieć. Gdybym mógł wam pokazać, jak pozbyć się waszych konfliktów, niepokoju, napięcia, presji, pustki, samotności, rozpaczania, przygnębienia, strapienia, pozbędziecie się tego wszystkiego, co wam zostanie? czyste, nierozcieńczone szczęście, to będziecie mieć. Chińczycy pięknie to ujmują. Gdy oko jest nieprzysłonięte, rezultatem jest wzrok. Nie róbcie niczego, by uzyskać wzrok. Gdy oko jest nieprzesłonięte, rezultatem jest wzrok. Gdy ucho jest nieprzesłonięte, rezultatem jest słuch. Gdy usta są nieprzesłonięte, rezultatem jest smak. Uzupełnię to później. Gdy umysł jest nieprzesłonięty, rezultatem jest prawda. Gdy serce jest nieprzesłonięte, rezultatem jest radość i miłość. Macie to wszystko, ale jest to przesłonięte. Porzućcie to. Drugi, główny krok, nie chcecie się z tego wydostać. Chcecie wygody, chcecie swoich małych własności. Chcecie tych małych rzeczy, które jak nauczyło was społeczeństwo, są niezbędne do szczęścia. Niesłusznie, chcecie tego. Nie chcecie wydostać się z bałaganu. To są rzeczy, które tworzą ten bałagan. Za dużo mówię, mówię od 45 minut, powinienem dać wam małą przerwę. Pozwólcie, że zrobię tak. Pozwólcie, że dam wam coś, o czym będziecie mogli mówić, przez 2 czy 3 minuty, możecie nawet wstać, rozmawiając o tym. Nie chcę, byście siedzieli tak długo, wstańcie, rozciągnijcie się i porozmawiajcie o tym. Być może będziecie chcieli zadać mi kilka pytań. Później dam wam nieco dłuższą przerwę, byście zadawali bardziej formalne pytania. Rozumiecie co mówię? Bardziej formalne pytania. Następnie, przyjmiemy pytania również z zewnątrz. zrobimy to trochę później, może po 15 minutach. Wstańcie może, na kilka minut i pomyślcie o tym, dam wam coś o czym będziecie mogli porozmawiać i pomyśleć. Czy kiedykolwiek przyszło wam do głowy, że to co nazywacie swoim szczęściem, jest tak naprawdę waszym łańcuchem? Czy kiedykolwiek przyszło wam do głowy, że to co nazywacie swoim szczęściem, po prostu pomyślcie, co nazywacie swoim szczęściem? Nazywacie kogoś swoim szczęściem? Jesteś moją uciechą. Wasze małżeństwo, wasz interes, wasz dyplom, cokolwiek. Gdzie znajdujecie swoje szczęście? W kim znajdujecie swoje szczęście? W waszym więzieniu. Och, to ciężki język, kto może słuchać takich słów? Rozmyślajcie nad tym, tnijcie, skrobcie, przetopcie, a może otrzymam od was jakąś reakcję i będę kontynuował prezentację, bezwzględnie do przodu, a potem zrobimy dłuższą przerwę. Poświęćcie parę minut, wstańcie, porozciągajcie się i tego typu rzeczy, rozluźnijcie się. podejmijmy temat ponownie. Wasze życie to bałagan. Nie chcecie się z tego wydostać. Była jeszcze jedna rzecz. Wasze życie jest bałaganem, ponieważ macie o nim mylne wyobrażenie. Nie dlatego, że z wami jest cos nie tak, wy jesteście w porządku. Ja jestem w porządku i wy też, wszyscy jesteśmy w porządku. Jesteśmy wspaniali, nie dzieje się z nami nic złego, oni umieszczają złe wyobrażenia w naszych głowach. Ktoś to zrobił, nie musimy poświęcać zbyt wiele czasu, starając się schwytać winowajcę. W każdym bądź razie, prawda jest taka że on ma złe wyobrażenia. To tak jak, gdy ktoś daje wam odbiornik wideo i wraz z nim dostajecie instrukcję obsługi. Cóż, nie dano nam instrukcji obsługi, gdy otrzymaliśmy dar życia. Ujmijmy to może inaczej, dostaliśmy instrukcję obsługi, ale była zła. Nie otrzymujecie więc muzyki tylko szorstkie dźwięki. Martwicie się, popadacie w konflikty, odczuwacie samotność, pustkę. 44.21 to było w biblii, ale tak naprawdę bardzo niewielu ludzi ja czyta. Wydaje im się że to robią, ale umyka im sedno. Mnie umknęło sedno. Może jestem nadzwyczaj wielkim idiotą, ale po jakimś czasie odnalazłem mnóstwo towarzystwa. Oni również pominęli sedno, nie zrozumieli go. W porządku, więc czym jest sedno. Jest wiele sposobów, na wyłożenie formuły. Ja zamierzam podać wam najprostszą, jaką odnalazłem. Podam wam ją w słowach starego Buddy. Dlaczego wybrałem jego? Ponieważ jego formuła, jest najprostsza ze wszystkich, znajdziecie ją wszędzie. Jest najprostsza ze wszystkich. Prawdopodobnie się z ni nie zgodzicie, ale nie możecie przegapić sedna. Oto ona. Świat jest pełen smutku. Źródłem smutku jest pragnienie. Wykorzenienie smutku, to brak cierpienia. Patrzę na wasze twarze, to wspaniale, że się zastanawiacie, świetnie. Myślicie źle, a to jest okropne. Czyż to nie wspaniałe? Wiem, jak ja na to reagowałem. Świat jest pełen smutku – świetnie, racja zgadzam się. Źródłem smutku jest pragnienie – no dobra, a co wywnioskujesz? Wykorzenienie smutku, to brak pragnienia. Więc będę warzywem? Jak mamy żyć bez pragnień? Załapaliście, widzicie? Mam to, mam to. Podajmy wam lepsze tłumaczenie. Nie wydaje mi się, że Budda byłby taki durny i głupi, mówiąc, że nie powinniśmy mieć żadnych pragnień. Na litość boską. Nie byłoby mnie tutaj, gdybym nie pragnął tutaj przyjść, prawda? Nie mówiłbym, gdybym nie pragnął mówić. Was by tu nie było, gdybyście nie pragnęli przyjść i mnie wysłuchać. Przetłumaczmy to więc w lepszy sposób. Świat jest pełen smutku. Źródłem smutku, jest przywiązanie. Wykorzenienie smutku, oznacza porzucenie przywiązań. Wiecie, że istnieją pragnienia, od wypełnienia których moje szczęście nie jest zależne. Macie mnóstwo pragnień, od wypełnienia których wasze szczęście nie jest zależne. Inaczej wspinalibyście się na ściany, bylibyście nerwowymi wrakami. Wszyscy mamy dwa rodzaje pragnień. Mamy pragnienia, pragniemy różnych rzeczy wszelkiego rodzaju i jesteśmy szczęśliwi pozyskując je. Jeśli ich nie dostajemy, w porządku, szkoda, nie jesteśmy nieszczęśliwi. Mamy jednak inne pragnienia. Dobry boże, jeśli ich nie dostaniemy, będziemy nieszczęśliwi. On nazywa to przywiązaniem. Jak myślicie, skąd pochodzą wszystkie konflikty? Z przywiązań. Jak myślicie, skąd wywodzi się chciwość? Z przywiązań. Jak myślicie, skąd bierze się samotność? Z przywiązań. Jak myślicie, skąd bierze się pustka? Tak jest, ta sama przyczyna. Jak myślicie, skąd biorą się lęki? Jej, ale stajecie się bystrzy. Z przywiązań. Żadnego przywiązania, żadnego lęku. Pomyślelibyście kiedyś o tym? Żadnego przywiązania, żadnego lęku. Odbiorę ci życie! Śmiało, zrób to. Żadnego przewiązania do życia. Cieszę się z życia, z chęcią je wypuszczę. Myślicie, że to jest możliwe? Wiecie co? Ludzie to osiągnęli, więc jest to możliwe. Chcecie osiągnąć to sami? Przywiązanie. Przykro mi proszę pana, ma pan AIDS, zostało panu tylko 6 miesięcy życia. Tylko 6 miesięcy? Kurczę, to sporo czasu do przeżycia, wspaniale! Szczęście. Hej, ten facet nie ma żadnego przywiązania. Wchodzisz do restauracji. Dziś chyba zjemy zupę, jakiego rodzaju zupę macie, macie pomidorową? Nie, przykro mi proszę pana, nie mamy pomidorowej. Nie ma pomidorowej? Na litość boską, co to za restauracja?! Chodźcie ludzie, idziemy gdzieś indziej. Jeśli nie dostanę zupy pomidorowej, nie zjem obiadu. Przywiązanie. Jaką macie zupę, macie pomidorową? Nie mamy. Co więc macie? Cóż, mamy zupę ze słodkiej kukurydzy, zupę grzybową, rosół z kury. Całkiem nieźle, wszystkie mi smakują. To może grzybowa? Pozwólcie, że wyjawię kolejny mały sekret, oszukam teraz stare prawo Buddy i wyjawię kolejny mały sekret, póki jesteśmy przy tej kwestii. Wiecie, gdy cieszycie się zapachem tysiąca kwiatów, nie będzie wam tak bardzo przeszkadzać brak jednego z nich. Nikt nigdy nie powiedział wam tego, w waszej kulturze, nieprawdaż? Mnie tego nie powiedzieli. Gdy cieszysz się smakiem tysiąca dań, nie będzie zbytnio przeszkadzać ci nieobecność jednego. Czy przypominacie sobie, że uczono was by cieszyć się tysiącem dań, tak by nic was nie martwiło? Nie mamy tego, ale mamy to, kto by pomyślał? Nie, nie, nie, musimy mieć to! Do tego trenuje nas wasza i moja kultura. Mamy złe instrukcje. Guzik ich obchodzi, czy wy i ja jesteśmy szczęśliwi. Chcą, byśmy osiągali, byśmy produkowali, tego chcą. Nawet jeśli będziemy nędznymi, nieszczęśliwymi niewolnikami. Wielkie mi halo, straciłeś przyjaciela, masz ich milion. Nie! Nie tego rodzaju, chcę jednego, osobistego, unikalnego, przyjaciela nie do zastąpienia. Jeśli wiec on mnie odrzuca, będę nieszczęśliwy do końca swojego życia. Powodzenia, żegnaj. Nie będę uczył tej świni śpiewu, to zbyt niebezpieczne. W ten sposób zostaliśmy wychowani. Tak jest od tysięcy lat. Musicie mieć pragnienia, od wypełnienia których wasze szczęście jest zależne. To bardzo dobre dla tak zwanego postępu, bo wrzucisz wszystko co masz w przedsięwzięcie. To tak zwany postęp, ja nazywam go tak zwanym, ponieważ to nie jest dla mnie postęp. To nie postęp. Czyż nie jest to postępem, gdy mamy jumbo jety i statki kosmiczne? Bardzo mądrze. Powiem wam, czym jest postęp. Postęp serca, postęp miłości, postęp szczęścia, macie to? Przykro nam, nie mamy tego. Możecie zatrzymać resztę, jaki z niej użytek. Powiedzcie mi, jaki jest pożytek, z latania w koło w samolotach, z sercem, które jest pełne nieszczęścia i pustki, powiedzcie mi? Wolałbym żyć na ziemi, w dżungli i być błogo szczęśliwy, tańcząc cały dzień. Czy wy nie wolelibyście? Może i nie, nie wiem. Widzicie, naprawdę stajecie naprzeciw wyboru życia lub śmierci. To, co ludzie nazywają życiem, często jest śmiercią, a oni tego nie wiedzą. Chcecie mi powiedzieć, że jeśli ma się przywiązania można kochać? Największym wrogiem kochania są przywiązania. Pragnienie w sensie przywiązania. Wiecie dlaczego? Jeśli pragnę ciebie, chcę cię posiąść.53.34 nie mogę pozostawić cię wolną. Muszę cię zdobyć, muszę tobą manipulować, tak abym cię zdobył, jeśli pragnę ciebie w ten sposób. Będę manipulował sobą, tak abym mógł zmylić cię i zdobyć. Nadążacie za tym co mówię? Jest to wystarczająco jasne? W porządku, wspaniale. Wtedy mam leki, nazywacie to miłością? Brakuje wam inteligencji. Miłość? Na miłość boską. Nie uwolnię cię, nie uwolnię siebie, manipuluję tobą, manipuluje sobą, próbuję wszystkich sposobów by cię zdobyć. No i jeszcze strach. Mówi się to tak pięknie, „Idealna miłość przegania strach”. Nie ma żadnego lęku, w idealnej miłości. Wiecie dlaczego? Dlatego, że nie ma żadnego pragnienia. Spytajcie swoją kulturę, ja spytałem swoją, spytajcie swoją kulturę, czy jest w stanie znaleźć jakikolwiek sens w tym stwierdzeniu – „Tam gdzie jest miłość, nie ma pragnienia”. Pragnienia, w sensie przywiązania. Wiecie co wam powiedzą? Przywiązanie jest miłością, tacy są głupi. 54.59 zatem spodziewasz się odnaleźć życie, możesz znaleźć jedynie śmierć i cierpienie. Jak można kochać, jeśli nie odczuwa się przywiązania? Później, zatrzymam to na koniec dnia, powiem otwarcie o miłości. To taka prosta, wysublimowana, nadzwyczajna rzecz, a rzadko spotykam kogokolwiek, uwierzcie mi, mówię poważnie, każde moje słowo, spotykam różnego rodzaju ludzi. Spotykam ludzi o różnego rodzaju wyznaniach, spotykam katolików i ludzi niereligijnych, ludzi którzy są ateistami, spotykam katolików, księży, siostry, biskupów i rzadko spotykam kogoś, kto wie czym jest miłość. Oni maja złe instrukcje, więc gdy mówię im „Hej, w jaki sposób miłość, mogłaby być przywiązaniem?”, oni kłócą się o to, oczywiście potem, po 5 minutach mówią, że mam rację. Znaczy, że żyjesz 55 lat, napisałeś książki o teologii i nie zobaczyłeś tego? On odpowiada – Nie. Pocieszę cię, ja żyję mniej więcej tyle samo co ty i również tego nie zobaczyłem, jeśli jest to dla ciebie jakimś pocieszeniem. To jest jednak takie oczywiste. Przywiązanie oznacza, że bez ciebie nie będę szczęśliwy. Muszę cię zdobyć. Przywiązanie oznacza, muszę cię zdobyć, jeśli cię nie zdobędę, nie będę szczęśliwy. Nie mogę być szczęśliwy bez ciebie. oto przepis na rozwód, oto przepis na kłótnie, oto przepis na rozpad przyjaźni.56,33 nie mogę być szczęśliwy bez ciebie. potrzebuję cię do mojego szczęścia, zrobię wszystko, by zmanipulować cię i zdobyć. Miłość oznacza, że jestem całkowicie szczęśliwy bez ciebie kochanie, w porządku. Pragnę twojego dobra i uwalniam cię. Gdy dostaję ciebie, jestem zachwycony, a gdy nie, nie jestem nieszczęśliwy. Kto by pomyślał. Nauczyłem się być niezależny. Stoję, na swoich własnych dwóch nogach, nie polegam na tobie. Jeśli dostanę pieniądze, to wspaniale, a jeśli nie, nie będę przygnębiony, będę szczęśliwy. Wiecie co jeszcze? Gdy odejdziesz, nie będę…Być może jest jeszcze za wcześnie, by powiedzieć to tutaj, ale tak czy inaczej zaryzykuję to. Nie będę za tobą tęsknić, nie będę odczuwać bólu. Tam, gdzie jest smutek, nie ma miłości. Powiedzcie mi, gdy się smucicie, dla kogo się smucicie? Dla czyjej straty? Użalacie się nad sobą? Nie nazywaj tego po imieniu, nie nazywaj tego tak, teraz mówisz prawdę. Oto przepis. Jeśli nie byłbyś aktywnie zaangażowany w unieszczęśliwianie siebie, byłbyś szczęśliwy. Urodziliśmy się szczęśliwi. Całe życie jest przesycone szczęściem. Jest jeszcze ból, oczywiście że jest. Kto powiedział wam, że nie możecie być szczęśliwi bez bólu? Chodźcie ze mną, do mojej przyjaciółki, która umiera na raka. Ona jest szczęśliwa, odczuwając ból. Urodziliśmy się więc szczęśliwi, ale utraciliśmy to. Urodziliśmy się z darem życia, ale utraciliśmy je, musimy je odkryć na nowo. Dlaczego je utraciliśmy? Ponieważ aktywnie pracowaliśmy, nauczyli nas pracować aktywnie, by uczynić siebie nieszczęśliwymi. Jak oni to robią? Ucząc nas stawania się przywiązanym. Ucząc nas posiadania pragnień tak intensywnych, że odmówilibyśmy bycia szczęśliwym, jeśli nie zostałyby one spełnione. 58.54 tragedią jest, moi drodzy, tragedią, że wszystko co musicie zrobić, to usiąść na 2 minuty i po prostu obserwować jak nieprawdziwe jest to, że bylibyście nieszczęśliwi bez A, lub B, X, lub Y, czy czegokolwiek. Wiecie co? Nie usiądziecie, ponieważ jeśli usiądziecie, być może to zobaczycie. Nie usiądziecie i nie spojrzycie na to. Wiem, że ja bym tego nie zrobił, opierałem się temu przez lata.59.28 jeśli nie zdobędę Marry Jane, czy też Johna, nie będę szczęśliwy? Chwileczkę, to nieprawda. Zanim go poznałem, byłem szczęśliwy. Wiecie co? Kiedyś zakochałem się w kimś, a potem ją straciłem i miałem złamane serce. Co się stało? Teraz jest już w porządku. Ostatecznie nie była ona moim szczęściem. Pamiętacie, jak byliśmy dziećmi i zgubiliśmy coś, myśleliście że nigdy nie będziecie bez tego szczęśliwi. Co się stało? Jeśli dostalibyście to dzisiaj, nawet byście na to nie spojrzeli. Dlaczego się nie nauczymy? O nie, nie, musimy żyć w złudzeniach. To dobre uczucie, daje wam kopa, prawda? Mnie to daje kopa. Chcemy takiego pobudzenia, nie chcemy szczęścia. Chcemy ekscytacji, za każdym razem gdy jesteście podekscytowani, pojawia się niepokój, ponieważ możecie to utracić, lub nie dostać tego. Następnie pojawia się przygnębienie, kac. To tak proste, jak wam powiedziałem, mógłbym wyłożyć to wam w 2 minuty. To czy to usłyszycie, to już inna sprawa. To zależy od waszego własnego serca. Oto więc, świat jest pełen smutku. Źródłem smutku, jest pragnienie przywiązania. Wykorzenienie smutku, to porzucenie przywiązania. Jak je porzucić? Można jedynie spojrzeć i zobaczyć, że jest ono oparte na fałszywym przekonaniu. 1.1.20 przekonaniu, że bez tego nie mogę być szczęśliwy, to nieprawda. W chwili, w której zobaczycie, że to nieprawda, jesteście wolni. Powodzenia, to może zająć wam minutę, może to wam zająć 25 lat, jednak w dniu, w którym to zobaczycie, będziecie wolni. Wolni jak ptak. Będziecie prowadzić rekolekcje przez satelitę, będziecie rozmawiać z prezydentami, będziecie spotykać papieży, nie będziecie ani trochę speszeni, będziecie wolni. Wolni, całkowicie wolni. Będziecie się wydurniać i nie będzie wam to przeszkadzać. Nie będziecie zawracać sobie głowy robieniem na kimś wrażenia. Wiecie co to oznacza? Nie zawracać sobie głowy robieniem na kimś wrażenia? Wiecie co to oznacza, że ni…. Czy cholera, to przekleństwo? Może nie powinienem go używać… że guzik was obchodzi, co o was myślą i co mówią? Wiecie co to oznacza? O kurczę, to jest wolność. Nie obchodzi was, czy was akceptują czy nie. To nie ma znaczenia, jesteście szczęśliwi. Nie pochwalasz mnie? Trudno, nie udało się, idziemy dalej, jestem szczęśliwy. To dlatego, że odkryliście, ze wasze szczęście nie leży w tych rzeczach. Musicie sami to zobaczyć, to na nic przeczytać książkę, to na nic słuchać mnie, musicie to zobaczyć. Oczywiście nie zobaczycie tego, jeśli macie zły przepis. Teraz, zajmę się pytaniami, w porządku? Czy porzucenie przywiązań, przenosi się również do przywiązań w świetle materialnym? Dobrze, w porządku, jakie jest drugie pytanie? Uczono nas, by identyfikować się z cierpieniem Jezusa, czy możemy to robić, jeśli zawsze jesteśmy szczęśliwi? Wspaniałe pytania, w porządku, teraz, czy podałabyś mi swój imię jeszcze raz, proszę? Valerie, bardzo ci dziękuję. Dziękuję, że zadzwoniłaś, zajmę się tym pytaniem w tej chwili. W porządku, spójrzmy więc. Czy porzucenie przywiązań, oznacza oderwanie się od świata materialnego? Nie, nie. Wykorzystujmy świat materialny, cieszmy się nim, ale nie uzależniajmy swojego szczęścia od świata materialnego. 1.3.38 czy to jest wystarczająco jasne? Naprawdę zaczynacie czerpać radość z rzeczy, gdy nie jesteście do nich przywiązani, ponieważ przywiązanie przynosi niepokój. Gdy jesteś zaniepokojony, gdy się czegoś trzymasz, z trudem możesz się tym cieszyć. To co wam oferuję, nie jest wycofaniem się z przyjemności. To wycofanie się z zaborczości, z niepokoju, z napięcia, z przygnębienia spowodowanego utratą czegoś. Ufam, że będzie to wystarczająco jasne. Drugie pytanie też było całkiem dobre. Jesteśmy uczeni, by identyfikować się z cierpieniem Chrystusa. W jaki sposób wiąże się to z tym, co mówiłem o szczęściu? W porządku, pozwólcie mi wyjaśnić to trochę bardziej. Być może najlepiej byłoby to zrobić poprzez opowieść. Mówią, że to był wielki mistrz zen, który jak doniesiono osiągnął oświecenie. Pewnego dnia, jego uczeń powiedział do niego „Mistrzu co otrzymałeś przez oświecenie?” on odpowiedział „Cóż, powiem ci tak zanim byłem oświecony, zwykłem być przygnębiony. Po tym jak doznałem oświecenia, wciąż jestem przygnębiony”. Wydajecie się być zdezorientowani, co? Widzicie, depresja się nie zmieniła, jego podejście do depresji się zmieniło. On nie mówi „Nie będę szczęśliwy, dopóki ta depresja nie odejdzie”. Jakkolwiek dziwne może się to wydawać, moglibyście być pogodni, spokojni i szczęśliwi, nawet podczas gdy trwa depresja. Nie walczycie z nią, nie martwi was ona, nie jesteście nią zirytowani. Nie staracie się … nie, jesteście pogodni. To jest różnica. Czy można więc przejść przez fizyczne trudy i nawet cierpienia emocjonalne i nie być nimi zmartwionym? To jest kluczowe słowo, słowo operacyjne. Och, znaleźć do tego sekret…W porządku, mamy kilka kolejnych połączeń, sprawdźmy jedno czy dwa z nich. W porządku, jesteś na antenie, podaj swoje imię i miejsce, w którym się znajdujesz. Mówi PATRICK z ST. JOSEPH HOSPITAL w ATLANCIE, w stanie georgia. Świetnia patrick, dziekuje że dzwonisz. Wysłuchajmy pytania. Jeśli szczęście nie jest przywiązaniem, jak zdefiniować je w pozytywnych kategoriach? Wspaniale słyszeliście to? Jeśli szczęście nie jest przywiązaniem, jak zdefiniować je w pozytywnych kategoriach? Dzięki Patrick, mam nadzieję uporać się z tym teraz. Jejku, naprawdę mnie zagiął tym pytaniem. Wiecie co? Szczęścia nie można zdefiniować, przynajmniej, ja nie znalazłem takiej definicji. 1.7.19 prawdę mówiąc, nie będziecie mieć żadnego pojęcia czym jest szczęście, dopóki nie porzucicie przywiązania. Może więc jedynie zostać zdefiniowane, jako porzucenie złudzenia, porzucenie przywiązania. Gdy nieszczęście spowodowane przywiązaniem zostaje zrzucone, szczęście jest osiągnięte. Oczywiście, można by uzyć słów jak spokój, pogoda ducha, bycie ponad tym wszystkim, cieszenie się każdą chwilą, taką jaka jest, życie w chwili obecnej. To słowa, to są słowa. Nie wiecie czym jest wzrok, dopóki oko nie będzie nieprzesłonięte. Nie wiecie czym jest szczęście, dopóki pragnienia przywiązania nie będą porzucone. Wtedy będziecie wiedzieć. Słowa nie będą już mieć znaczenia. Ufam, że to wystarczy Patrick, odbierzmy jeszcze jedno połączenie, a potem weźmy kogoś z tej grupy.1.8.41słucham, zidentyfikuj się proszę i podaj swoją lokalizacje. Tutaj rich, z Georgetown university. Słucham , rich. Chrystus jest dla nas wzorem odłączenia się i szczęścia, w jaki sposób mamy się identyfikować z jego samotnością w ogrodzie, gniewem w świątyni i tym, że był zapomniany na krzyżu? Wspaniale, w porządku, dziękuję ci. Dzięki rich. Słyszeliście to? W porządku. Wiecie, sam Jezus przechodził przez wydawałoby się okresy samotności, rich bardzo dobrze to tutaj zidentyfikował, złości, opuszczenia na krzyżu i tak dalej. Czy te stany są kompatybilne ze szczęściem? Jak myślicie? Czy to możliwe, że aby z powodu bycia niegdyś zaprogramowanym, z powodu kultury, albo zwyczajnie z powodu duszy i ciała, można by przejść przez różnego rodzaju cierpienia i jednak w jakiś sposób być ponad tym wszystkim?1.9.54 Jak myślicie? Tak, nie, co? Tak, tak. Przed oświeceniem, zwykłem być samotny. Po oświeceniu wciąż jestem samotny, ale samotność nie jest już dłużej tym, czym była. Myślę, że podczas sesji, którą będziemy mieć po obiedzie, powiem bardziej dobitnie o tych fenomenach, o samotności, pustce. Skąd one się biorą? Co je powoduje? Czy to możliwe, że zniknęłyby one całkowicie? Myślę, że tak. Wiecie, my chrześcijanie, nieustannie nauczamy, że Jezus był człowiekiem, był istotą ludzką, jak każdy inny. Jak każdy człowiek podlegał tym wszystkim rzeczom. Czy można ostatecznie, stopniowo przerosnąć je? Niektórym z nas się to uda, innym nie. Jezus mógł je przerosnąć, być może ich nie przerósł. Tak niewiele o tym wiemy, ale tyle jest jasne, że mamy stan pogody ducha, szczęścia, nawet, gdy przechodzą te chmury. Pozwólcie, że podam wam przykład, by pokazać wam o czym mówię. Macie chmury i macie niebo. Wielu orientalnych mistrzów będziecie mówić, że przed stanem, który nazywają oświeceniem, zapraszam was byście to zrobili, byście zobaczyli, identyfikowali się z chmurami. Wszyscy byli w to zaplątani. Po oświeceniu, identyfikują się z niebem. Ups, nadchodzi chmura, czarna chmura, przychodzi i odchodzi. Pokażę wam jak to się robi, tego popołudnia. Ponownie, to jest takie proste, że wydaje się niewiarygodne. Po jakimś czasie powiecie „Hej minęło około 6 miesięcy, odkąd nadeszła czarna chmura, ale nie sprawię, ze moje szczęście będzie zależne od jej przyjścia lub nieprzyjścia” Rozumiecie co mówię? W porządku, świetnie. Możecie się teraz stać tak, że będziecie spięci tym, by nie być przygnębionym. Ojej, kolejna przyczyna. Będziecie przywiązani do tego urojonego stanu, który nazywacie szczęściem. musimy wyglądać tych przywiązań, zrozumieć je, zobaczyć, że są one oparte o fałszywe przekonanie, a zostaną one porzucone. Wtedy będziecie wiedzieć, o czym mówię. Może jakieś pytanie od was? Potem powrócimy do telefonów z zewnątrz, czy ktoś ma pytanie? czy mógłbyś wstać proszę i poczekać, aż chris przyjdzie z mikrofonem, byłoby świetnie. Podaj nam swoje imię. Witaj Ojcze, jestem peter. Ojcze, mówiłeś sporo o byciu zdolnym do doświadczenia cierpienia i przygnębienia, a jednak wciąż być….nieprzywiązanym…..staram się jasno zrozumieć co mówisz, ale wydaje się to być tak sprzeczne, by być szczęśliwym i przygnębionym. Zawsze mnie uczono, że przygnębienie, to nieobecność zadowolenia i szczęścia. Wciąż jestem lekko niepewny co do tego. To dobre pytanie Peter, cieszę się, że na to naciskasz, ponieważ pomoże mi to wyjaśnić to nieco bardziej. Czyż przygnębienie i szczęście nie są dwoma sprzecznymi stanami? Myślę, że o tym mówisz, prawda? Tak i nie. Jeśli dla ciebie szczęście oznacza ekscytację, zabawę, przyjemność – tak są sprzeczne. Jednak ekscytacja, zabawa, przyjemność, nie są szczęście. Czym są? Są ekscytacją, zabawą, przyjemnością, nie są szczęściem. Szczęście to stan braku przywiązania. Przez wiele lat, nie pomyślałem nawet, że taka rzecz istnieje. Dla mnie być szczęśliwym, oznaczało bawić się. Być szczęśliwym oznaczało wygrywać, zdobyć to, czego chciałeś. To ludzie zwyczajnie rozumieją, poprzez szczęście. Większość kultur rozumie, że szczęście oznacza „Dostajesz to czego chcesz, wiec jesteś szczęśliwy”. Wiecie jak to jest, „Hura! Dostałem to, czego chciałem, jestem szczęśliwy”. To jednak nie jest szczęście. To jest ekscytacja, do zdobywania tego, czego się chce. Przygnębienie, często jest, nie zawsze, nie dostawaniem tego, czego się chce. To przeciwieństwo ekscytacji. Wybierasz ekscytację, będziesz przygnębiony. To druga strona wahadła. Będziecie musieli sporo o tym pomyśleć. To ekscytacja powoduje przygnębienie. Oczywiście przygnębienie ma również przyczyny fizyczne. Widzicie więc, nie mówię o szczęściu w znaczeniu ekscytacji, zabawy, przyjemności. Mówię o szczęściu oznaczającym, ze jest się ponad tym wszystkim, jest się pogodnym, nie jest się przywiązanym do jego przychodzenia i odchodzenia. Nauczyłem się jeszcze jednej rzeczy. Im bardziej walczysz z przygnębieniem, tym gorsze się ono staje. Nie opierajcie się złu, gdy uderza was w jeden policzek, nadstawcie drugi. Gdy zbierzecie jednego diabła, przyjdzie kolejnych siedem. Jak radzić sobie z tymi rzeczami, nie walcząc z nimi? Im więcej z nimi walczysz, tym bardziej je wzmacniasz. Całkiem sporo połączeń, odbierzmy jeszcze kilka. Tak, jesteś na linii, usłyszmy twoje imię i lokalizację, oraz twoje pytania. Halo? Dzień dobry, tu Susan z diecezji Buffalo. Natura mojego pytania jest całkiem inna od poprzednich. Mam dwa założenia i chciałabym, byś zastosował jedno ze swoich wcześniejszych wypowiedzi. Zakładając, że jestem przywiązana do mojego doświadczenia, jako kształcona katoliczka z US Women Religious. Po drugie zakładając, że jestem również pod wpływem mojego doświadczenia, chciałabym, byś zastosował swoją początkową metaforę mnichów i uczniów, będących wyzwania by analizować, tak jak złotnik analizuje swoje złoto, tnąc, skrobiąc, pocierając i topiąc. Chciałabym, byś zastosował tą metaforę do obecnej sytuacji w kościele Stanów Zjednoczonych. Widzę, dokąd mnie prowadzisz Susan, nie dam się w to złapać, ale dzięki, to wspaniałe. Zajmę się tym, w porządku Susan? Dziękuję ci bardzo. 1.17.41 wy również widzicie, dokąd mnie ona prowadzi? Cóż, w porządku. Myślę, pozwólcie mi powiedzieć to całkiem jednoznacznie, myślę, że kościół USA, w całkiem sporej ilości miejsc, jest dzisiaj w czołówce. Oferuje przywództwo reszcie świata, a w szczególności w kwestii praw kobiet. Myślę, że stulecia od teraz, kościół będzie za to wdzięczny. Oczywiście napotkamy swoje trudności, za każdym razem gdy zmiana jest na otwartym morzu, będziecie popadać w konflikty i napotykać trudności, ponieważ ludzie nie znoszą zmian. Nie chcą zmian, chcą postępu bez zmian. W porządku, naturalnie wiec, przechodzisz przez swoje trudności w kościele i tak dalej, ale pozwólcie, że dodam to. Jest takie piękne zdanie, w pismach hinduskich Bhagawadgita gdzie Bóg Kryszna mówi do Ardźuny pewnego rodzaju głównej postaci w książce. Niektórzy z was mogą pewnie wiedzieć, ta scena dzieje się na polu bitwy. Ten młody książe mówi „Dlaczego muszę brać udział w bitwie?”, a Bóg mówi do niego bardzo pięknie „Zanurz się w serce bitwy, pogrąż się w zgiełku bitwy, ale serce twe niech trwa wśród kwiecia lotosu, u stóp Pana”. Taka jest formuła, pogrąż się w zgiełku bitwy ale serce twe niech trwa wśród kwiecia lotosu, u stóp Pana w pokoju. Czy to możliwe, wejść w zgiełk bitwy, walczyć o dobrą sprawę i być wewnętrznie spokojnym? Oczywiście, że tak. 1.19.32 Wszyscy wielcy mistycy to osiągnęli. Jeśli nie jesteście wewnętrznie spokojni, uwierzcie mi, wyrządzicie o wiele więcej szkód niż zrobicie dobrego. Narobicie tyle szkód. Wiecie dlaczego? To nie jest walka Boga, w której walczycie, to walka ego. Znakiem tego, że będziecie wiedzieć, że to nie ego, motyw jest bardzo słuszny, ale jeśli wasze ego zostanie w to uwikłane, o jej. Możecie wejść prosto w bitwę. Będę miał więcej do powiedzenia o tym, w następnej sesji. Wejdziecie wprost, by naprawić sytuację, ale wasze serce będzie spokojne. Nic nie zniszczy waszego szczęścia. Czyż nie byłoby to okropne, gdybyście walczyli w dobrej sprawie i w rezultacie stracilibyście swoje szczęście? Nie musicie tego robić. Jeszcze jeden. Tak, jesteś na linii.
Cześć, mam na imię Michaelle.
W porządku Michaelle
Jestem z uniwersytetu Dayton.
Cudownie, śmiało Michaelle, słuchamy.
W porządku, powiedziałeś, gdy mówiłeś o prawdziwej wolności, powiedziałeś, by nie przejmować się tym, czy ktoś cię pochwala czy nie, jeśli cię nie pochwalają, mówisz „Co z tego, jestem szczęśliwy”.
To niesamowite kontynuuj.
Miałem z tym problemy ze zrozumieniem tego, ponieważ myślałem, że było to w pewnym sensie samolubne, pomyślałem, że powinno się mieć również wolność w robieniu rzeczy, które raczej nie koniecznie mają służyć nasej aprobacie, ale po prostu dla samego dawania.
To cudowne, tak, w porządku Michaelle, dziękuję ci. Być może nie wyraziłem się dostatecznie jasno. Nie mówię, że nie powinniśmy przejmować się innymi ludźmi, troszczmy się bardzo mocno, bądźmy dla nich bardzo wrażliwi, ale nie bądźmy kontrolowani ich aprobatą lub ich nieprzychylnością. Cieszę się, że ona o tym powiedziała, mam szansę wyjaśnić to bardziej. Jesteśmy wiec bardzo wrażliwi dla ludzi, ale dajecie im to, co waszym zdaniem jest dla nich dobre i nie jesteście przez nich kontrolowani.1.21.43 nadążacie za tym, co mówię? Innymi słowy, nie zmierzam wstrzymywać się od tego, co moim zdaniem jest dobre, tylko dlatego, że ty się nie zgadzasz. Nie zamierzam również robić tego, co moim zdaniem jest złe, ponieważ myślę, że będziesz to pochwalać. Nie jestem kontrolowany przez ciebie, jest tam tylko prawdziwa miłość. Dobrze, odbierzmy jeszcze jeden. Czy to nie wspaniałe, że możemy odbierać tych ludzi z całego kraju, to jest świetne. Tak, jesteś na linii, na antenie. Och cześć tony.
Tak, tutaj tony.
Dobrze, dzwonię z lorain co comm. College w Elyria w stanie Ohio.
Jak masz na imię?
Chciałem wiedzieć, dlaczego religia często zdaje się stawać ludziom na drodze do szczęścia.
Czy mógłbyś powtórzyć proszę?
Dlaczego religia zorganizowana religia zdaje się zawsze stawać na drodze do szczęścia.
W porządku, czy podasz mi proszę swoje imię?
Straciłem swoją mistyczną cechę.
W porządku, dziękuję.
Nie powiedziałbym, że religia zawsze staje ludziom na drodze, nie. Zawsze jest w niebezpieczeństwie utraty swojej mistycznej cechy – jakież to prawdziwe. Chcesz zobaczyć politykę? Znajdziecie ją w religii. Chcecie zobaczyć brudne zagrania? Znajdziecie ją w religii. Chcecie zobaczyć ukrzyżowanie mesjasza? Myślicie, że skąd to otrzymujecie? Z religii. Wiecie, to smutna ironia, dokładnie tam, w Nowym Testamencie., że był zarezerwowany dla ludzi religijnych, by ukrzyżować mesjasza. Nie dla rzymian, nie dla kolonistów, nie dla przedstawicieli wielu narodów, nie dla imperialistów, nie dla krwiopijców, lichwiarzy, ale dla religijnych ludzi. to jest Okropnością Nowego Testamentu. Więc jest to prawda, że religia jest zawsze w niebezpieczeństwie takiego poczynania. Religia również zachowuje element mistyczny. Myślę, że bylibyśmy zbyt jednostronni, gdybyśmy temu zaprzeczali.1.23.55 na niebiosa, to co ja widziałem, to co widziałem, przez te lata, przez ostatnie kilka lat, gdybym nie był jezuitą. Och tak, organizacja ma mnóstwo wad, ogromnych wad, widzę to, ma wszystkie swoje utrudnienia. Czasem myślę, że jest czymś jak nasza matka. Matka ma swoje dobre punkty i swoje złe punkty, jest matką, kochamy ją z tym wszystkim. Czasem nie przywiązujemy zbyt dużej uwagi, do tego co ona mówi, ona należy do innego wieku, w porządku. Czasem bierzemy trochę jej wielkiej mądrości i uczymy się w pewnym sensie oszacować, co jest dobre a co złe. Kochamy ja taką, jaka jest. Widzę więc, jak religia mając wszystkie swoje wady, swoje ogromne wady, zawsze musimy być czujni, my religijni ludzie, by upewnić się, że nie stanie ona na drodze prawdy i mistyki.1.24.48 dzieki bogu również zachowuje trochę swojego piękna i pierwotnej dobroci. Odbierzmy jeszcze jeden i potem wrócimy do was. W porządku jesteś na linii.
Dzień dobry ojcze, mam na imię Marie i dzwonię z diecezji Fresno w St. Paul – Newman Ceter. Mam dla ciebie dwa pytania. Czy brak przywiązania, oznacza że nie powinniśmy brać udziału w ludzkich, kreatywnych wysiłkach posiadania nadziei i marzeń? To pierwsze pytanie. Po drugie, w jaki sposób sugerujesz, że powinniśmy radzić sobie z uczuciami utraty i żalu, oraz innych rzeczy, które są częścią doświadczeń ludzkich. 1.25.36 świetne pytania, dziękuję. Czy to oznacza, że mamy wycofać się z ludzkich dążeń, nie mając żadnego przywiązania? Nie, nie. Pogrążcie się w zgiełku bitwy. Wiecie, będziecie mieli o wiele więcej energii, uwierzcie mi, gdy nie będziecie mieć żadnych przywiązań. 1.25.55 cała wasza energia będzie dla was dostępna. Wielki chiński mędrzec Zhuangzi, jakże cudownie on to ujmuje. Pamiętam, jak uczyłem się tego na pamięć. Sprawdźmy czy się uda, jeśli nie, nie będziemy czuć się źle, prawda? Zacznijmy w porządku. Mówi on „kiedy łucznik strzela nie dla wygranej, panuje nad wszystkimi swoimi władzami. Kiedy strzela, by wygrać mosiężną klamrę, staje się nerwowy. Kiedy strzela, by zdobyć nagrodę wykonaną ze złota, staje się ślepy, widzi cel podwójnie, a umysł go zwodzi. Umiejętności jego się nie zmieniły: to nagroda go rozdwaja. Zależy mu na niej! Więcej myśli o niej, niż o strzelaniu, a potrzeba zwycięstwa wysysa jego moc”. Czyż nie jest to wzniosłe? Potrzeba zwycięstwa wysysa jego moc. Gdyby nie potrzebował wygrać, miałby o wiele więcej energii. Nikt nie łączy się, w ludzkim przedsięwzięciu ludzkich marzeń, wizji i celów, tak cudownie i kreatywnie, jak osoba, która nie jest przywiązana. Niestety wiążemy brak przywiązania, z niedbaniem, nieczerpaniem radości z ascetyzmem. Wcale o tym nie mówię, zapewne zobaczycie to wraz z tym jak będziemy kontynuować, w ciągu tego dnia. To drugie pytanie, jest trochę drażliwe, to o żalu. 1.27.38 cóż, czy powinienem powiedzieć prawdę, czy złagodzić to? Jak myślicie? Lepiej o tym zdecydujcie. Złagodzić to? W porządku, powiemy jak jest. Nie ubolewałbym, gdyby nie był przywiązany. Nie ubolewałbym, gdyby nie byłoby to dla mojej straty. Nie ubolewałbym, gdyby w jakiś sposób, nie byłabyś moim szczęściem. Gdy się jednak tobą cieszę, całkowicie, kocham cię, w sensie, że jestem wrażliwy, zależy mi. To twoje dobro widzę, zostawiam cię wolną i nie jesteś moim szczęściem, nie przekazałem ci mocy, by decydować czy będę szczęśliwy czy nie. Wtedy nie ubolewam nad twoją nieobecnością, lub nad twoim odrzuceniem, czy też twoja śmiercią. To jest trudne, być może będzie wam potrzebne wiele miesięcy, by to przetrwać. Dopóki jednak nie dotrzecie do tego stanu, w porządku, żal jest wspaniały, stopniowo wycieka systemu i znów powraca się do życia. Mówią mi, że mamy połączenie z Kanady, może go odbierzemy, czy byłoby to w porządku? W porządku, dajmy Kanadzie szansę. W porządku Kanado, jesteś na linii.1.29.23
Mam na imie charles, dzwonię z Sydney, nowa szkocja w Kanadzie
Wspaniale
Bardzo podobały mi się twoje komentarze odnośnie straconych możliwości i te obrazy, które tam przytoczyłeś, opowieść o rybaku, to piękna historia. Myślę, że wielu ludzi wierzy, że świat jest pogmatwany, ale nie wydaje im się, że ich własne życie takie jest.
Zastanawiam się, jak odróżnić zobowiązanie i przywiązanie, czy też zobowiązanie i oddzielenie?
W porządku, dziękuję.
Dwie rzeczy, po pierwsze, świat jest pogmatwany, więc i ja jestem. Nie chowajcie się za komitetem pokojowym, to niczego nie rozwiązuje. Gdy grupa wilków siedzi w komisji pokojowej, nie dostaniecie pokoju. Gdy tysiąc wilków organizuje się dla sprawiedliwości, nie otrzymacie sprawiedliwość. Musicie poradzić sobie z wilkami. Ma on rację, mówiąc, że musimy przyjrzeć się również sobie samym. Kolejna rzecz to poświęcić się sprawie. Zobowiążcie się całym sercem, wejdźcie w zgiełk bitwy, ale bądźcie ponad tym. Jak ktoś powiedział kiedyś tak pięknie, „Spokój serca, rezygnuje z generalnego zarządzania wszechświatem”. Nie jestem generalnym zarządcą, robię co mogę, zanurzam się, a rezultat jest pozostawiony Bogu, życiu, przeznaczeniu. Przyjmijmy kilka pytań stąd, a potem zakończymy sesję. Czy ktoś tutaj ma pytanie? W porządku. 1.31.24
Jak się masz, jestem Paul ze szkoły Teologii.
Tak, Paul.
Chciałem się o to spytać, zanim powiedziałeś, że musimy uważać na przywiązania, abyśmy mogli stać się nieprzywiązani, czy nie spowodowałoby to niepokoju, nieustannego martwienia się o to, do czego jesteś przywiązany? Jak przerwać ten złośliwy cykl?
Nie powiedziałbym, ze trzeba uważać, Paul. Powiedziałbym, żeby je obserwować, spoglądać na nie, zrozumieć je, badać je. Jak wykryć przywiązanie? W chwili, w której pojawi się zmartwienie, pod nim czai się przywiązanie.
Powiedziałbyś zmartwienie – co?
Ponieważ, nie dostajesz tego, czego chcesz? Dostajesz to, czego nie chcesz, zgadza się, lub tracisz to, czego chcesz, zgadza się, co oznacza, że odmawiasz bycia szczęśliwym, chyba że dostaniesz to czego chcesz.
Chwileczkę, masz na myśli, że jeśli nie dostanę tego, nie będę szczęśliwy? To jest moje szczęście? Człowiek, nie może być szczęśliwy bez tego? Właśnie, że może, są ludzie, którzy są szczęśliwi bez tego. To może zająć ci od 2 sekund, po 2-3 godziny, po 5-6 dni, gdy nie będziesz myśleć o tym wielokrotnie, ale twój umysł będzie za tym podążał. 1.32.55 powiem ci jedno, chwila, w której odważysz się odsłonić siebie nawet na 2 sekundy, naprawdę, jesteś skończony. Jesteś skończony, ponieważ gdy rzucisz na nią okiem nawet raz, cos w tobie, będzie zabierać cię z powrotem do niej. Dlatego, być może, cos w nas boi się spojrzeć. Jeśli to zobaczycie, cóż, to może zając jakiś czas, ale będziecie do tego kierowani z powrotem i będziecie coraz bardziej wolni, uszczęśliwieni i wyzwoleni. Wydaje mi się, że padło tutaj kolejne pytanie? 1.33.41
Zasadniczo moje pytanie obraca się wokół tego. Wydaje mi się, że istnieje napięcie, pomiędzy byciem świadomym stanu odłączenia się, to prawdopodobnie nie jest odpowiedni sposób, by to powiedzieć, oraz to przyciąganie w kierunku tego, co społeczeństwo mówi odnośnie tego, co musisz zrobić, by odnieść sukces. W jaki sposób rozwiązać to napięcie, czy nawet to poczucie dumy, które staje na drodze? Gdy stajemy się tego świadomi.
Zrozumieliście pytanie? To jest jak przyciąganie, z jednej strony szczęście, pokój, pogoda ducha, opanowanie, bycie ponad tym. 1.34.18 z drugiej strony popęd, który społeczeństwo w nas umieściło, by odnosić sukcesy. Jak to rozwiązać? Po prostu zdefiniujcie na nowo sukces. Zdefiniujcie na nowo. Czym jest sukces? Nie przyjdzie to z łatwością, jeśli jesteście za bardzo w uścisku tego, co ludzie będą myśleć, co powiedzą. To się nazywa duma, nie nazwałbym tego dumą, nazwałbym to pewnego rodzaju całkowitą zależnością czyjejś wartości, od innych. Jeśli myślisz, że jestem wart zachodu, jestem wart zachodu. Jeśli uważasz mnie za sukces, jestem sukcesem, jeśli nie, nie jestem. Och kto nam da łaskę wyrwania się z tego. Gdy spotykam mężczyznę, czy kobietę, którzy się z tego wyrwali, chylę im czoła. ale nie przed innymi jak np.: wielcy dowódcy, prezydenci. Bardzo liche istoty ludzkie, ani trochę lepsze, niż przeciętne, lubieżne, chciwe, przerażone, niespokojne, pełne ambicji, chwytające się, kontrolowane jak marionetki, ty, co myślą ludzie i co mówią i tak pochwycone, zniewolone, przez pragnienie władzy. Chcecie bym to szanował? Wtedy spotykam faceta takiego jak ramchanra. Jejku, on ma mój podziw. Natknąłem się na tego rodzaju osobę, tą ofiarę AIDS w St. Louis, nie miałem tego przywileju poznania tego człowieka, ale on ma mój podziw. Widzicie, podziwiamy złe rzeczy, to samo tyczy się większości naszych instytucji religijnych. Mówią, ze musisz to osiągnąć, są tak zaszczyceni, że exalumnos stali się….Czy to sobie cenimy? Widzicie? Czy cenimy więc osobę, która wyrwała się z uścisku społeczeństwa? Czy cenimy bogactwa? Jeśli dasz milion dolarów, dostajesz pierwszy rząd. Ojcze, powiedziałeś instytucja chrześcijańska? Jak ktoś zauważył, jesteśmy w takim niebezpieczeństwie, mamy wyprane mózgi, nieustannie jesteśmy bombardowani, przez ten punkt widzenia. Jesteśmy indoktrynowani. Wrócę do tego pytania, w ten sposób, będzie to ładny wstęp, do tego o czym będę mówił tego popołudnia. Wrócę do tego pytania za jakąś godzinę. Ten morderczy uścisk, w którym społeczeństwo nas trzyma, czy możliwe jest wyrwać się z tego?
W porządku, jesteśmy ponownie na wizji. Gotowi na więcej pracy?
W porządku, po drodze do tego miejsca myślałem o kilku historiach, które mógłbym wam opowiedzieć, by zobrazować trochę to, co starałem się zakomunikować dziś rano. Potem, gdy siedziałem tutaj czekając, aż wejdziemy na wizję, pomyślałem o jeszcze lepszej historyjce. Jest pewien japoński mistrz. Za każdym razem, gdy o nim myślę, wyobrażam sobie pulchnego faceta, szczęśliwa dusza. Mówiło się o nim, że każdego ranka, gdy się budził, śmiał się przeogromnie rozbrzmiewając poprzez 250 cel klasztoru, każdy go słyszał, wszyscy budzili się z tym śmiechem, był jak budzik. Przeogromny śmiech, który trwał około 3-4 minuty. Ostatnią rzeczą, jaka robił w nocy, zanim poszedł spać, było wyrzucenie z siebie ogromnego śmiechu, potem kulił się na swojej macie i zasypiał. Uczniowie byli bardzo ciekawi co sprawiało, że mistrz się śmiał. Starali się jak najlepiej, by sprawić, by im powiedział, ale on tego nie robił. Umarł, nie powiedziawszy im. To koniec opowieści. Różni ludzie starali się rozgryźć co sprawiało, że się śmiał. Sam, mam kilka przeczuć. Mamy indyjskiego mistyka, zwanego Kabir. Kabir posiada nadzwyczajne mistyczne poematy, a jeden z nich rozpoczyna się linijką „Śmiałem się, gdy powiedzieli mi, że ryba w wodzie jest spragniona”. Co wy na to? Śmiałem się, gdy powiedzieli mi, że ryba w wodzie jest spragniona. Jesteś w wodzie? Jesteś rybą? Jesteś spragniona? Daj spokój. Ależ jesteśmy, nieprawdaż? Kolejna linijka, którą przeczytałem podczas ostatniego lata, gdzieś tutaj w Stanach, afrykańskiego łowcy, amerykańskiego łowcy, który polował w Afryce. Powiedział, że żył tam z pewnymi rdzennymi mieszkańcami i za każdym razem, gdy byli w niebezpieczeństwie, powiedział, że to było całkiem nadzwyczajne, patrzyli na nas, białych ludzi – mówi ten człowiek, z dziwną, pewnego rodzaju ciekawością, gdy w naszych oczach widzieli strach.1.41.44 to było dla nich niepojęte, dla tej szczególnej grupy rdzennych mieszkańców. To było dla nich niepojęte, mówi ten pisarz, jakby spojrzeć w oczy ryb, które bałyby się utonięcia. To również jest całkiem dobre. Czy można sobie wyobrazić rybę bojącą się utonięcia? Raz za razem, mistyczni nauczyciele świata zadawali to pytanie. Są zakłopotani, dlaczego są nieszczęśliwi? Coś w tym rodzaju. Dlaczego się boją? Coś w tym rodzaju. Oczywiście, dopóki nie zobaczy się, ma to sens czuć się przestraszonym. Ma to sens, być nieszczęśliwym. Wiecie, gdy mówię o strachu, nie mówię o teraźniejszej odpowiedzi na natychmiastowe zagrożenie, nie mówię o tym. To mają zwierzęta. Mówię o strachu przed tym, co ma nadejść, strachu przed tym, co się wydarzy. O tym mówię. To, jak mówią nam mistycy, nie istnieje, w ich umyśle, zwyczajnie to nie istnieje. Jejku, cóż to za stan trwania. Nadzwyczajny. Jest jeszcze jedna, ładna historia mówiąca o tym. Jest pewien handlarz wielbłądów, arab, który idzie poprzez pustynię Sahara. Rozbijają namiot na noc, niewolnicy wbijają kołki w ziemię i przywiązują do nich wielbłądy. Później podchodzi do mistrza i mówią ‘Jest tylko 19 kołków, a mamy 20 wielbłądów, jak mamy przywiązać dwudziestego wielbłąda?”. Mistrz odpowiedział „Te wielbłądy to głupie zwierzęta, po prostu udajcie, ze go przywiązujecie, a on zostanie w miejscu całą noc”. Zrobili tak, a wielbłąd stał tam. Następnego ranka, gdy podnieśli namiot i kontynuowali swoją podróż, niewolnicy przyszli się skarżyć, że wszystkie wielbłądy się słuchają, oprócz tego jednego, ten nie chciał się ruszyć. Mistrz powiedział „Zapomnieliście go odwiązać!”. Och tak, udali, że go odwiązują. Oto obraz ludzkiego stanu. Boimy się rzeczy, których nie ma. Jesteśmy przywiązani do rzeczy, które nie istnieją. To złudzenia, to kłamstwa, przekonania, to nie rzeczywistość. Męki, przez które przechodzimy, związane z rzeczami, od których jak sami przekonaliśmy siebie, zależy nasze szczęście, ale tak nie jest. Po prostu nie. Nie chcemy tego zobaczyć. Ponownie, mistycy, wydaje mi się że oni to rozumieją, ponieważ sami przez to przeszli. Oni są zdumieni, że człowiek zwodziłby siebie w ten sposób. To, co zaoferuję wam dzisiaj, to początek. Nie potrzebny wam jest nikt inny, by pokazać wam drogę. Jeśli będziecie za tym podążać, jak powiedziałem wam w poprzedniej sesji, jeśli tylko przelotnie na to spojrzycie i będziecie się tego trzymać, odnajdziecie drogę i prędzej czy później odkryjecie co to znaczy. Jesteście przywiązani do rzeczy, które nie istnieją. Nie istnieją. Historia ucznia, który idzie do mistrza, a mistrz mówi „Po co tu przyszedłeś?”, a mężczyzna mówi po wolność. Ach wolność - mówi mistrz. Idź i dowiedz się, kto cię związał. Facet odszedł i medytował przez tydzień, przyszedł z powrotem i powiedział „Nikt mnie nie związał”. Więc po co ci wolność? - powiedział mistrz. W tej chwili, oczy ucznia się otworzyły i osiągnął on wolność, osiągnął wyzwolenie. Po co tu przyszedłeś?”, po wolność. Idź i dowiedz się, kto cię związał. Nikt mnie nie związał. Więc po co ci wolność? Już jesteś wolny, po co tego szukasz? Nie rozumiesz tego jednak, ponieważ związałeś siebie wszelkiego rodzaju wyimaginowanymi łańcuchami. To będzie tematem obecnej sesji. 1.46.47 będziemy brać to po trochu, będziemy robić sobie małe przerwy i tak dalej, wiec nie będzie to dla was zbyt ciężkie. Podejmijmy to krok po kroku. Jest jeden z tych Beatlesów, ma na imię chyba Lennon, przeczytałem wspaniałe zdania jego autorstwa, cudowne zdanie. Powiedział: „Życie to cos, co nam się przytrafia, podczas gdy jesteśmy zaangażowani w coś innego”. Piękne, przepiękne. Życie to cos, co nam się przytrafia, podczas gdy jesteśmy zaangażowani w coś innego. Co gorsza, życie to coś, co nam się przytrafia, podczas gdy jesteśmy zajęci cierpieniem z powodu wszelkiego rodzaju pozostałych rzeczy. Mam na to idealny obraz. Mamy halę koncertową, trwa symfonia, gra orkiestra, siedzicie sobie wygodnie na swoich miejscach, w pewnego rodzaju ciemnej atmosferze i przygotowujecie się na usłyszenie muzyki i cieszenie się nią, aż nagle przypominacie sobie, że zapomnieliście zamknąć swój samochód. O jejku, co teraz zrobicie? Nie możecie wyjść, przeszkadzalibyście zbytnio. Nie możecie cieszyć się muzyką i utknęliście w środku, to jest obraz życia dla większości ludzi. 1.48.5 tak wygląda zycie większości z nas. Nieustanny niepokój. Co teraz zrobię? Co się teraz wydarzy? Jak sobie z tym poradzę? Jak się z tym uporam? Zdaje się, że to rozpoznajecie. Czy inny stan jest możliwy? Jest! Po co jesteście religijni, jaki pożytek z waszej religii, jeśli nie daje wam ona tego? Dobrze zrozumieliście dogmaty, przekonania, obrzędy, ale wasze życie jest całe złe. Jaki z tego pożytek? Macie kartę dań, ale nie macie co jeść. Jaki z tego pożytek? Dobrze zrozumieliście całe to „Panie, Panie”, ale brakuje życia. Dlaczego nazywacie mnie Panem, ale nie robicie tego, co wam mówię? Jaki z tego pożytek, jeśli nie wie się, jak tego używać? Zaczynamy więc, jak się tego używa? Zacznijmy od… jesteście zmartwieni. Pamiętacie, jak mówiliśmy o zmartwieniu dziś rano? 1.49.24 jesteście zmartwieni z powodu swoich przywiązań. Zacznijmy więc, konkretnie. Jeśli nie zapamiętacie nic więcej z dzisiaj, poza tym, co powiem przez następne 5 minut, to będzie warte zachodu. jesteście zmartwieni, co was martwi? Ktoś umarł, ktoś was zdradziło, ktoś was odrzucił, straciliście coś, wasze plany ułożyły się nie po waszej myśli, coś poszło nie tak, nie ważne. Czy możecie pomyśleć teraz, nawet podczas gdy mówię, o czymś, co zmartwiło was ostatnio, w przeszłości? Śmiało, zróbcie to, dam wam 3-4 sekundy na to. Pomyślcie o czymś, co was zmartwiło ostatnio, w przeszłości, lub martwi was właśnie teraz. Przygotujcie się na szok, oto nadchodzi. Powiem tak jak jest, rzucę tym prosto w was. Posłuchajcie tego. Nic w rzeczywistości, nic w życiu, nic na świecie, nie martwi was. Nic nie ma mocy zmartwiania was, czy ktoś wam to powiedział? Całe zmartwienie istnieje w was, nie w rzeczywistości. Możecie podkreślić słowo „całe”. Całe zmartwienie, każde. Całe zmartwienie, jest w was, nie w życiu, nie w rzeczywistości, nie w świecie (zewnętrznym) – ono jest w was. Samo zrozumienie tego, zmieniło życie ludzi o 180 stopni. Samo zrozumienie tego i nic więcej. Rzeczywistość nie jest martwiąca. Rzeczywistość nie jest problematyczna. Jeśli nie byłoby ludzkiego umysłu, nie byłoby problemów. Wszystkie problemy istnieją w ludzkim umyśle. Wszystkie problemy tworzone są poprzez umysł. Ktoś powiedział do mnie w Denver, w ostatnie lato, „Czy nie byłoby jakichś problemów, które istniałyby w rzeczywistości, a nie we mnie?” powiedziałem do niego „Jeśli zabierzemy cię z niej, to w czym będzie problem?” Żadnego problemu. Dla mnie, to jest prawda tak prosta, że 7 letnie dziecko mogłoby ją zrozumieć. Spotkałem ludzi, którzy są lekarzami i innych tego typu ludzi, ale oni nigdy tego nie zrozumieli. 1.52.48 Nigdy tego nie zrozumieli, brali to za oczywiste, że problemy istnieją w świecie (zewnętrznym). Mówiąc problemy, mam na myśli coś, co was martwi. Powtórzę to, mówiąc problem, mam na myśli, co was martwi. Oni myślą, że to istnieje w świecie (zewnętrznym), myślą, że to istnieje w innych ludziach, myślą, ze to jest w życiu. Nie, nie, to jest w nich. To jest tak proste, nic nie ma mocy zmartwienia was. Rozwinę to konkretnie. Ktoś złamał swoja obietnicę, jesteście zmartwieni. Co waszym zdaniem was zmartwiło? Złamana obietnica? Mógłbym przyprowadzić tutaj inną osobę, na wasze miejsce, która stawia czoła złamanej obietnicy i nie jest zmartwiona. W jaki sposób wy jesteście zmartwieni? Wybieracie myśleć, wytrenowano was, by myśleć, że to złamana obietnica was martwi. To nie złamana obietnica, to wasze programowanie, wasz trening. Zostaliście wyszkoleni, by zmartwić się, za każdym razem, gdy stawiacie czoła złamanej obietnicy. Planujecie piknik w niedzielę i zostaje on wykluczony przez deszcz. Jak myślicie, gdzie jest zmartwienie, w deszczu, czy w was? W deszczu, czy w waszej reakcji na deszcz? Powtórzę to, uczucie zmartwienia, nie jest spowodowane deszczem, ale waszą reakcją na deszcz. Ktoś inny zareagowałby inaczej, żadnego zmartwienia. Oczywiście, możecie zobaczyć, że opieram się na oświadczeniu z dzisiejszego ranka. Gdybyście nie sprawili, że wasze szczęście jest zależne od braku deszczu, nie zareagowalibyście w ten sposób, prawda? Zostaliście jednak wyszkoleni, ja również, zostaliśmy wyszkoleni, by nasze szczęście zależało od pewnych rzeczy, tak więc gdy te rzeczy nie mają miejsca, dzięki naszemu treningowi, dzięki naszemu programowaniu, dzięki temu fałszywemu przekonaniu, że jeśli to się nie stanie, nie będę szczęśliwy, kto by pomyślał, martwimy samych siebie. 1.55.27 są na to bardzo interesujące przykłady. Pozwólcie, że podam wam przykłady, z innych kultur. W ostatnie lato, mój przyjaciel w Nowym Jorku, podał mi mały antropologiczny szczegół, odnośnie plemienia w Afryce. Powiedział, że ich metoda przyznawania kary śmierci jest następująca, oni nie maja żadnego elektrycznego krzesła, nie maja śmierci przez powieszenie. Stosują śmierć, poprzez wygnanie. Należycie do plemienia, popełniliście główne wykroczenie i jesteście wygnani. Ten mój przyjaciel powiedział, że gdy kara wygnania jest ogłoszona, w przeciągu jakiegoś tygodnia ta osoba umiera. Czy umarlibyście, gdyby ktoś wyczytał wam karę wygnania? Ja bym nie umarł i myślę, że wy również. Umarlibyście? Jak myślicie? Możemy to odczuć, prawda, zostajemy wygnani do innego miejsca, ale na miłość boską, nie umarlibyśmy. Oni umierają, dosłownie. 1.56.28 mój przyjaciel jezuita w Meksyku, powiedział mi o przekonaniach pośród rdzennych mieszkańców w jednej części Meksyku, wierzą, że jeśli dotkną pewnego rodzaju kamienia, umrą. Są o tym przekonani. Był pewien młodzieniec, który zdaje się biegł i jego stopa dotknęła, tego w pewnym sensie przeklętego kamienia. Chłopiec przyszedł do ojca i powiedział, że umrze. Ojciec odpowiedział, że to przesądy, że nie wierzy w to. Tamtej nocy matka chłopca przyszła do księdza i powiedziała „Ojcze, proszę, czy przyszedłbyś z ostatnim sakramentem?”. Ojciec odpowiedział „Spójrz, to jest przesąd, nie zachęcaj tego dziecka, inaczej to będzie naprawdę samospełniająca się przepowiednia”. 1.57.12 nie poszedł więc. Następnego ranka chłopiec umarł, dosłownie umarł. Był o tym przekonany, wiec umarł. Słyszy się o studentach, w pewnych kulturach, w pewnych społecznościach, w pewnych krajach, którzy traktują swoje egzaminy tak poważnie, mam nadzieję, że wy nie traktujecie tych swoich błogosławionych egzaminów tak poważnie , traktują je tak poważnie, że jeśli je obleją, popełniają samobójstwo. Znam ludzi, którzy obleją i mówią „świetnie! To wcale nie ma znaczenia”, a ktoś inny popełnia samobójstwo. Skąd ta różnica? Wyciągnijmy teraz wnioski. Kto go zabił? Kto zabił ją? Egzamin? Porażka? Jak myślicie? Może jakąś odpowiedź, co byście powiedzieli? – ona sama, jej reakcja, zgadza się? Jej reakcja. można by powiedzieć o facecie, który został wygnany, z tego afrykańskiego plemienia, przypuśćmy, że mówię do sędziego „To banicja go zabiła”. To nie banicja go zabiła, to było jego przekonanie, jego kultura, jego indoktrynacja, jego programowanie, które go zabiły. Dzieciak, którego stopa dotknęła kamienia – czy to kamień go zabił? O nie, nie. To było jego przekonanie, jego programowanie. Zrozumieliście tyle? Teraz zastosujemy to do naszego życia codziennego, a zastosowanie jest niszczycielskie, wybuchowe, moglibyście eksplodować w szczęście na zawsze. Naprawdę moglibyście. Nakłonię was, byście tego spróbowali, dam wam małą przerwę i dostaniecie ćwiczenie odnośnie tego, niektórzy z was, doświadczają tego właśnie tutaj, w tym pomieszczeniu, obserwujcie. Coś was zmartwiło, czy słyszeliście tą ekspresję? – coś was zmartwiło. Tak to wygląda w języku angielskim, tak jest we wszystkich językach. Coś mnie zmartwiło, nic cię nie martwi. Dokładną formą wymowy byłoby „Zamartwiam siebie przy okazji czegoś”. Kto jednak tak mówi? Ty mnie martwisz! Nie, nie, twoje zachowanie wywołało moje zmartwienie mnie samego. Nienawidzimy tego, czyż nie? Uwielbiamy zrzucać odpowiedzialność na świat, czy też na ludzi, życie, Boga, ty to zrobiłeś. To nie zmartwienie, to nie zmartwienie. Czy macie jakieś przeczucie tego, co by to oznaczało, gdybyście naprawdę to pojęli? Bylibyście ponad tym wszystkim. To jedna, niezła definicja duchowości. Duchowość oznacza nie bycie już na łasce jakiegokolwiek wydarzenia, czy osoby, czy czegokolwiek. Hej, nie powiedziałem, by nie kochać ludzi, mówiłem o nie byciu już na ich łasce. Nie jest się już dłużej na łasce jakiegokolwiek wydarzenia, czy osoby, czy czegokolwiek. Innymi słowy, bez względu na to co się stanie, nie będziecie już dłużej zamartwiać samych siebie. Poświęcamy lata badając duchowość, pisząc i czytając o niej książki, biorąc kursy jej poświęcone. Hej, chcę zobaczyć, czy wciąż bywa iż zamartwiacie siebie przy okazji, robicie to! Więc jaki pożytek ze wszystkich waszych badań? Życie was omija, podczas gdy siedzicie w tej hali koncertowej, niezdolni cieszyć się muzyką, niezdolni zamknąć samochód. Utknęliście pośrodku. W porządku, zobaczymy teraz, czy moglibyśmy rozpracować to konkretnie. Jeśli moglibyście podać mi 2-3 przykłady tego, co generalnie nazywamy martwiącymi sytuacjami, czy też martwiącymi osobami. Gdyby było to dla was osobiste, byłoby nawet lepiej, ale nie musi to być osobiste. Może to być coś, czego wy doświadczyliście, czego doświadczył ktoś inny. Jak masz na imię? Cathleen. W porządku, mów Cathleen. Jeśli ktoś umarł – oto przykład. Ktoś umiera i jestem zmartwiony. Co mnie martwi, śmierć tej osoby? Nie. Jeśli jestem tym zmartwiony, zostałem zaprogramowany, by być zmartwionym, gdy ktoś umiera. Nie spieszcie się z tym, to sprzeciwia się wszystkiemu, co wasza kultura i moja nas nauczyły. Zostaliśmy nauczeni, zamartwiać siebie samych, gdy tracimy kogoś. Zostaliśmy wytrenowani, by zamartwiać siebie samych, gdy ktoś nas odrzuca, gdy ktoś nas nie pochwala, opuszcza nas, umiera nam. Oto nadchodzi, przygotujcie się na skandaliczne zdanie. Zostaliście wyszkoleni, by polegać emocjonalnie na ludziach. Nie być w stanie żyć emocjonalnie, bez ludzi, podkreślam „emocjonalnie”. Naturalnie więc, jestem zmartwiony, ponieważ ktoś, do kogo byłem przywiązany umarł. Śmierć mnie zmartwiła. Przy okazji śmierci, zostałem wyszkolony, by zamartwiać samego siebie. To brzmi niemal bluźnierczo, co? To jest okropne. Przemyślcie to, weźmy jeszcze kilka przykładów. Widzimy kogoś na ulicy, kto nie ma wystarczająco dużo jedzenia. To świetny przykład, ponieważ wydaje się jakbyśmy powinni być zmartwieni. Pozwólcie, że podejmę to powoli. Widzę kogoś na ulicy, kto nie ma wystarczająco dużo jedzenia. Czy to jest zło? Jak myślicie, tak czy nie? Tak oczywiście. Czy powinienem zrobić coś z tym, na tyle, na ile mogę, tak czy nie? Tak. Dobrze, świetnie, jak dotąd odpowiadacie dobrze, ale uważajcie, złapię was. Czy muszę zamartwiać samego siebie, by wkroczyć do akcji i coś z tym zrobić? Nie. Świetnie, dostajecie same piątki. Wiecie, istnieje założenie, że jeśli nie zmartwicie się, jeśli nie wytrenuje się ludzi, by się zamartwiali, to oni nic nie zrobią. Spójrzcie jednak, jest ktoś, kto nie ma wystarczająco dużo jedzenia i to jest klęska. Teraz się zmartwiliście, mamy dwie klęski. Czy możemy poradzić sobie z tą klęską nie dodając kolejnej? Wiecie, wielu ludzi nie może nawet wyobrazić sobie wkroczenia do akcji, bez uprzedniego zmartwienia siebie. To jest coś takiego. Stoicie w kolejce, ktoś wpycha się w kolejkę. Teraz spójrzcie, chcecie podjąć działanie? W porządku. Chcecie powiedzieć, że to nie w porządku? Macie rację. Chcecie coś z tym zrobić? Zróbcie. Chcecie go odepchnąć? W porządku. Wiecie jednak co robicie? Mówicie „Zachowałem się nieodpowiednio, więc ukażę samego siebie”. Spójrzcie, jakie to logiczne. Mówię do ludzi, dlaczego musisz się denerwować? Oni odpowiadają, że to nieludzkie. To jest nieludzkie? Spójrz co robisz. On się niewłaściwie zachował, tak? Dobrze, więc to co zrobisz, to podniesiesz swoje ciśnienie krwi, stracisz spokój umysłu, nie będziesz spać tej nocy. Skoro ty się źle zachowałeś, ja w takim razie….2.06 dlaczego miałbyś karać samego siebie jesteś niewinny. Wydaje się, że ludzie by to zrozumieli, wykształceni ludzie, tak zwani rozsądni ludzie. Ich kultura jest na tym zbudowana, jak moglibyście się nie zdenerwować? Nie jesteś poddenerwowany? Nie. Planujesz jednak coś zrobić? Ewidentnie tak, i to bardzo chętnie. Nie jesteś zdenerwowany? Nie, dlaczego miałbym denerwować siebie, dlaczego miałbym karać samego siebie dlatego, ze on się źle zachował? Zanurz się w zgiełku bitwy ale serce twe niech trwa wśród kwiecia lotosu, u stóp Pana. Zanurz się w zgiełku bitwy. Widzicie, jest jednak strach. Ludzie którzy nas wyszkolili, ludzie, którzy nas zaprogramowali, bali się, że gdybyśmy się nie zdenerwowali na samych siebie to nie zrobiliśmy nic. Nigdy nie przyszło im do głowy, by zdać sobie sprawę, że gdy się zamartwiasz, masz mniej energii, by coś zrobić, oraz masz mniejszą percepcję. Nie postrzegasz już odpowiednio rzeczy, przesadzasz. Nie znam się na boksie, ale mówią mi, że ostatnią rzeczą, jaką bokser w ringu powinien zrobić, to zdenerwować się, lub stracić nerwy, bo wtedy przegra walkę. Mówią mi również, że pierwszą rzeczą, jaką jego przeciwnik stara się wykonać, to sprawić, by stracił swoje nerwy, wtedy traci on swoją koordynację i percepcję. Jak często, ludzie, którzy angażują się w społeczne projekty, wielkie projekty, dla dobra innych, tak bardzo angażują się emocjonalnie iż z tego powodu zamartwiają/denerwują się do tego stopnia, iż niszczą pracę, którą chcieli wykonać. Tracą percepcję, reagują przesadnie. Jeszcze jeden przykład, spójrzmy. Jakieś inne przykłady? Proszę. Podaj mi swoje imię. Maurie, pytanie brzmi „Przypuśćmy, że przeciwko tobie jest popełnione przestępstwo, czy nie powinno się być tym zmartwionym?” wiem, to coś jakby ludzie ci cos ukradli. Mówiłaś, że masz na imię Maurie? Maurie, nie mówiliśmy, by nic z tym nie robić. W porządku. Co wy na to? Przeciwko wam jest popełnione przestępstwo, czy to usprawiedliwia wasze zamartwianie siebie, tak czy nie? Czy to usprawiedliwia wasze zdenerwowanie? Nie. spójrzcie, wydaje to się jednak być niemal nierealistyczne, by nawet myśleć w tych kategoriach. Czy teraz rozumiecie, co mówiłem dziś rano, że gdy zaczyna się mówić do ludzi, oni nie chcą tego słuchać, przeganiają cię, mówią że jesteś zwariowany, szalony, każą ci odejść. W porządku, paa. Czy to wam przypomina o zdaniu z ewangelii? Nie chcemy cię słyszeć, odejdź, idź gdzieś indziej, nie mów na próżno. Oni nie chcą słyszeć, nie chcą być szczęśliwi. Nie chcą się zmienić. W porządku, niech sobie będą. Dlaczego mielibyście gadać na próżno? Czy macie potrzebę, by obdarzyć się dobrym uczuciem, że nawracacie wszystkich i jesteście powodem ich oświecenia? Może powinniście teraz spojrzeć w głąb siebie. Nie będziecie szczęśliwi, dopóki nie ustanowicie siebie wielkimi mistrzami, ha? Widzicie? Oni nie chcą słuchać, świetnie, w porządku. To ich odpowiedzialność. Powiedzmy to w ten sposób. Nic w całym tym świecie, nie posiada mocy, by was zmartwić. Nic. prawdę mówiąc, nic was nie zmartwiło. Nikt was nigdy nie skrzywdził, co wy na to? – Nikt mnie nie skrzywdził?! Nie, Nikt cię nigdy nie skrzywdził. Głupio krzywdzisz się sam. To doprowadza mnie do części drugiej. Oni mnie nie skrzywdzili, zgadza się? Rzeczywistość mnie nie skrzywdziła, zgadza się? Nie mogę więc ich zaatakować. Kto wiec wyrządził szkody? Stary ja, ja skrzywdziłem siebie, tak. Teraz zaatakuję siebie. Będę nienawidzić siebie, za zrobienie tego. Rozumiecie co mówię? Dlaczego ja to robię?! Złoszczę się na siebie. Jestem poddenerwowany sobą, któż by pomyślał. Mam dla was dobre wiadomości. Oni nie zrobili tego mnie, świat mi tego nie zrobił, życie mi tego nie zrobiło i co najlepsze, ja nie zrobiłem tego sobie. Czyż to nie wspaniałe? Kto wiec to zrobił? Spójrzcie, czy ktokolwiek z was, przy zdrowych zmysłach, usiadłby i świadomie, chętnie i rozmyślnie zdenerwował samego siebie? No dalej, czy myślicie, że ktoś z was by tak zrobił? Nie, nie zrobilibyśmy tego. Nie będziemy denerwować siebie samych celowo. To tak jakby to było coś, poza naszą kontrolą, prawda? Przestańcie więc winić samych siebie. To zostało na was odciśnięte. Zostaliście na to zaprogramowani. zostaliście uwarunkowani w ten sposób. To musicie zrozumieć, widzicie, nie musicie robić czegokolwiek dla oświecenia. Nie musicie robić niczego dla wyzwolenia i duchowości. Wszystko co musicie zrobić, to zobaczyć coś, zrozumieć coś. Jeśli zrozumielibyście to, bylibyście wolni. Jestem wiec zmartwiony, zdenerwowałem samego siebie. Oni mi to zrobili – nieprawda. Ja to sobie zrobiłem – nieprawda. To moje programowanie mi to robi. To kultura mi to robi. W ten sposób zostałem wychowany, W ten sposób zostałem wytrenowany. Ten rdzenny mieszkaniec w tamtym rejonie Afryki został wygnany, wyrok go zabił – nieprawda. On sam się zabił – nieprawda. To jego programowanie go zabiło. Zostaliśmy więc zaprogramowani w ten sposób. Wiecie, jeden ze znaków dojrzałości, moi drodzy, jest następujący. Bardzo trudno jest zdefiniować dojrzałość, ale wymyśliłem w miarę możliwą definicję. Dojrzałość jest wtedy, gdy nie obwiniasz już nikogo. Nie obwiniasz innych, nie obwiniasz siebie. Widzisz co jest złe i przystępujesz do naprawienia tego. 2.13.20 to jedna całkiem niezła oznaka dojrzałości. Bylibyście zdumieni, jak bardzo dziecinni są ludzie, są tacy dziecinni.2.13.42 jeśli widzieliście małe dziecko, prawdę mówiąc, możecie niemal przyjąć to za pewne, że w jego obecnym stanie wariactwa, 99,999% ludzkości jest dziecinna. Pokręćcie się w koło, przez pół dnia, a znajdziecie naszych największych mężczyzn i kobiety, oddających się dziecinnym zrachowaniom, zupełnie dziecinnym. Wiecie w jaki sposób dziecko się zachowuje, mały dzieciak, nie wie jak to jest tutaj w USA, ale w Indiach, one walą kolanem w stół i płaczą, a wszyscy reagują na to „Kto cię uderzył? Stół? Niedobry stół!” wtedy dzieci czują się dobrze, widzicie jakie to dziecinne? Przychodzą do ciebie, „Kto cię uderzył? – moja żona, mój mąż, mój przełożony”. Czyż nie są oni okropni? Są straszni! Małe dziecko czuje się już dobrze, a jest prezydentem największego stowarzyszenia, kraju, czegokolwiek. O mój Boże, jakże dziecinny może stać się człowiek. Oni nie znają swojej infantylności, musza kogoś winić. Dojrzałość, to zrozumienie, że nikt nie jest winny, czy też, gdyby ująć to jeszcze bardziej dokładnie, to niepoddawanie się dziecinnemu, emocjonalnemu ujściu obwiniania innych, lub też siebie, ale zamiast tego, co poszło nie tak i przystępowanie do naprawienia tego. Zrób coś z tym! Oni nie są winni, wy nie jesteście winni. To programowanie wam to robi. Prawdopodobnie jesteście trochę zbyt zmęczeni, by wykonywać ćwiczenia, czy coś, ale wciąż zaoferuję wam jedno. Zajmie to tylko kilka minut. Zobaczymy, czy będzie to miało na was jakiś wpływ. Pomyślcie o czymś, co zmartwiło was. Powiedziałem wam, byście pomyśleli o tym jakiś czas temu, powróćcie do tego. Zrozumcie, że to nie była ta rzecz, czy ta osoba, które was zmartwiły. To było wasze programowanie. To nie była ich podłość, to nie była ich nieprzychylność, to nie było ich odrzucenie, to nie była porażka. 2.16.24 wasze programowanie spowodowało wasze zmartwienie. Zobaczcie, co się z wami stanie. Jej, gdyby ktoś zdobył się na odwagę powiedzieć nam, co przytrafiło się jemu, czy jej, byłoby kapitalnie. Czy ktoś chce nam powiedzieć? Czy odnieśliście jakiś sukces robiąc to i co się wam przytrafiło? W porządku, czy podejdziesz tutaj proszę Chris? Świetnie. Czy mógłbyś wstać proszę? Wydawałoby się, że cała twoja kultura, powiedziała ci, żebyś czuł się zmartwiony w tej sytuacji. Odebranie tego, daje ci poczucie, jakbyś był zagubiony. W porządku, więc ty reagujesz uczuciem „Kurczę, jestem zagubiony”. Coś w tym stylu. Ktoś jeszcze podnosił rękę. Dzięki tobie, zdałam sobie sprawę z czegoś naprawdę niewiarygodnego. Do teraz, zawsze identyfikowałam się z tym co czułam. Teraz wiem, że ja nie jestem moim uczuciem, nie jestem moim nieszczęściem.
- to odejdzie.
- dobrze, więc byłaś w stanie oddalić się od nieszczęścia, tak? Powiedzieć, że odejdzie, w porządku. A ty?
-moja odpowiedź jest podobna, dochodzi do momentu, gdy trzeba pozwolić temu odejść.
-w porządku.
-Zdać sobie sprawę, że jest się tą osobą, która ma władzę, a nie ta rzecz.
-w porządku, podobna odpowiedź, trzeba pozwolić temu odejść, tak to powiedziałeś?2.18.31 gdy jesteście w stanie to zrobić, wielokrotnie, raz za razem, generalnie, uniwersalne doznanie będzie następujące. Jejku, ta rzecz mnie zmartwiła – to pierwszy krok. Drugi krok – to nie ta rzecz mnie zmartwiła, to moje programowanie mnie zmartwiło. Och, nie muszę więc stosować całej mojej energii, walcząc z tą zewnętrzną rzeczą, prawda? Tak. Nie muszę zużywać całej mojej emocjonalnej energii, obwiniając tą zewnętrzną rzecz. Zgadza się. Zabawne, ta rzecz się wyczerpuje, schodzi w dół. Tak długo jak mam tam wroga, który mnie denerwuje, żądam, by to się zmienilo. Odmawiam porzucenia mojego zmartwienia, chyba że ta rzecz się zmieni. Czy mówię wystarczająco jasno? Gdybym ja pomyślał … czy podasz mi swoje imię? P.j. gdybym pomyślał, że p.j. mnie denerwuje, wtedy tak długo jak on jest tam i pozwala sobie na zachowanie, które moim zdaniem mnie denerwuje, będę odmawiał zrezygnowania z mojego zdenerwowania, chyba że on się poprawi, zmieni, zniknie, odejdzie, czy cokolwiek. Prawda? 2.19.35
Przypuśćmy, że pj odmawia odejścia. Załóżmy, że to nie pj ale życie, a życie utrzymuje się w byciu takim. Wciąż będę więc zmartwiony. Chwila, w której powiem chwileczkę, to nie pj to nie życie, to moje programowanie. O to więc chodzi! Zgadza się. On mógłby być właśnie tam, robiąc dokładnie to co robi teraz i nie musiałby być zmartwiony. Inni ludzie w mojej sytuacji nie byliby zmartwieni. To moje programowanie. Och, a to ci objawienie, a zmartwienie idzie w dół, w dół, w dół. Niedługo później, coraz mniej się zamartwiasz, o coraz to mniej rzeczy. Czy mówię wystarczająco jasno? Teraz nadchodzi wielkie….wybaczcie mi, nie chcę nikogo obrażać, ani nic takiego, ale spodoba się to wam. Teraz nadchodzi wielkie amerykańskie pytanie. Jak to naprawić? W porządku, on mnie nie denerwuje, ja siebie nie denerwuję, programowanie mnie denerwuje, jak je naprawić? Znacie wielką, orientalną odpowiedź? Tego się nie naprawia, pozwala się temu być. To odejdzie samo, im bardziej staracie się to naprawić, tym mocniejsze się staje. To kolejna szokująca rzecz.2.21.17 nie naprawiajcie tego, niech sobie będzie. Niech sobie będzie, odejdzie samo, naprawdę tak. Jeśli widzicie to, jeśli widzicie…ale czy nie muszę wiedzieć skąd się bierze to programowanie? Będzie to pomocne, ale nie jest to konieczne. Jeśli jesteście zdeterminowani by dotrzeć do tego, „muszę się dowiedzieć skąd się to bierze” Muszę to zmienić!”, tylko to pogorszycie. Możecie być tego pewni. Wielu ludzi nigdy się nie zmienia, ponieważ są tak zdeterminowani by się zmienić. Są tak zdeterminowani, że nigdy się nie zmieniają. Są tak spięci i zaniepokojeni, że to się pogarsza. Oto kolejna rzecz, którą w szczególności ludzie na zachodzie, oraz na wschodzie, wszyscy jesteśmy tacy sami. Wiecie to, co mówię wam tutaj wygłaszam również w innych krajach, wszędzie ludzie są tacy sami. Istnieje cienka warstwa kultury, która się różni, ale głęboko w środku wszyscy jesteśmy tacy sami. Te same problemy wszędzie. Nienawiść jest ta sama, konflikty są te same. Poczucie winy jest takie same, zależność od ludzkiej opinii, oraz emocjonalna zależność od przychylności są takie same. Dokładnie takie same, wystarczy zdrapać zewnętrzną kulturę i wszyscy jesteśmy tacy sami. Wszędzie, ludzie również starają się to naprawić. Jak mam to zmienić? Nie zmieniaj tego, zrozum to. Przyglądaj się temu, obserwuj, to się zajmie samo sobą. Co się wtedy stanie, ty tego nie zmienisz, życie to zmieni, natura to zmieni. 2.23.00 sposób w jaki ty nie leczysz samego siebie, leczy się natura, ty jedynie robisz coś, by jej pomóc. Zakończmy to i zróbmy sobie przerwę, by wystawić pytania, w przypadku gdyby okazało się, że nie mówiłem wystarczająco jasno. By wspomóc pytania sprawię, że będzie to trochę bardziej skandaliczne. Gdy dzieje się coś, co pospolicie określamy jak coś, co was martwi, to nie ta rzecz was martwi. Życie nie jest dla was srogie. Życie jest łatwe. To wasze programowanie jest dla was brutalne. Życie jest łatwe, życie jest rozkoszne. Pomyślcie o moim przyjacielu Ramchandrze, tym co ciągnął rikszę. W porządku, nie jest to więc ta rzecz, tam na zewnątrz, która powoduje zaburzenie. To nie wy je powodujecie, to wasze programowanie. 2.24.14 macie ludzi, z którymi żyjecie, macie trudności w relacjach międzyludzkich, one nigdy nie są trudne, to wasze programowanie jest trudne. Nigdy nie ma żadnych trudności, w odnoszeniu się do ludzi. Istnieją jedynie trudności w waszym programowaniu. Jak to możliwe, że stajecie się zmartwieni? Czy to możliwe żyć z facetem, który traci nerwy każdego dnia i nie denerwować się? Tak. Zdecydowanie tak. Gdy ktoś cię obraża, nie denerwujesz się? Zgadza się, dlaczego nie? Dlaczego miałbyś się denerwować, gdy ktoś cię obraża? Gdy list nie zostaje odebrany, wraca do nadawcy. Nie odbierasz go i on wraca. Jak to możliwe, że to odebraliście? Wiecie dlaczego czuliście się obrażeni, czy też zmartwieni tą obelgą? Ponieważ ją odebraliście, dlatego. Głuptasy. Dlaczego ją przyjęliście? Czy to możliwe nie przyjąć jej? Nazywasz to człowieczeństwem, życie jak mała małpa, ktoś pociąga za sznurek, a ty podskakujesz? Powiem wam co to znaczy być człowiekiem, wiecie co to znaczy? To jest coś takiego, facet codziennie kupuje gazetę od sprzedawcy gazet, a sprzedawca zawsze jest dla niego niemiły. Jego przyjaciel mówi więc „Dlaczego kupujesz gazetę od tego faceta, on zawsze jest dla ciebie niemiły. Dlaczego nie kupisz jej od kogoś innego, chociażby w drzwiach obok?” dlaczego sprzedawca miałby decydować, gdzie ja kupuję moją gazetę? Dlaczego on miałby mieć władzę, by o tym decydować? Teraz dopiero mówimy o istocie ludzkiej. W innym wypadku mówimy o małpkach. Można je kontrolować, wystarczy wykręcić lekko ich ogon, a one będą zachowywać się w przewidywalny sposób. Programowanie. To nie dana osoba cię martwi, ty nie jesteś osobą, która cię martwi, to twoje programowanie. 2.26.00 wszystko co musicie zrobić, to zrozumieć to i zdystansować się od tego, zrozumieć to. Chcecie zrobić coś z tym programowaniem? Jeśli możecie, w porządku. Czy jest to potrzebne? Nie. Jeśli to rozumiecie, wiecie, że pochodzi to z waszego programowania. Nie z was, nie z nich, to się zajmie samo sobą, naprawdę tak będzie. Będziecie zdumieni, że po kilku miesiącach, rzeczy, od których przedtem byście się pochorowali z niepokoju, cierpienia, czy czegokolwiek, będziecie mogli przyjąć, krocząc z idealnym spokojem. 2.26.43 będziecie całkiem zrelaksowani. To jest życie duchowe. To jest umieranie dla siebie, porzucenie tego programowania. Porzucanie jest poprzez zrozumienie tego, jakie ono jest. Nazwijcie je po imieniu. 2.27.00 w porządku mamy kilka połączeń. Hello tutaj jane. Świetnie, w porządku, dzięki Jane. Zaczynamy więc, zaczniemy od końca. Gdy ktoś wpycha się w kolejkę przede mnie, czy mogę nie podejmować działania? Och nie, śmiało, zrób coś. Zrób wszystko, co chcesz. Tak, to jest w porządku. Chodzi o to, by podejmować jakieś działanie, by naprawić coś złego, nie by ulżyć swojemu zdenerwowaniu. Widzicie różnicę? To jest duża różnica. Śmiało, podejmujcie działanie, ale róbcie to by naprawić coś, co było złe. Przykro mi to mówić, ale często podejmujemy działanie nie tylko, by naprawić coś, co jest złe, ale by ulżyć uczuciu zdenerwowania. To jest złe. Po drugie. Czy możliwe jest grzeszyć w tym świecie, o którym mówimy? Oczywiście, tak wiele grzechu jest wokół nas, tak wiele zła jest wokół nas. Jakkolwiek, gdy bardziej rozumie się naturę ludzką, tym mniej skłonnym jest się do osadzania kogokolwiek. Jest tak wiele głupoty, ignorancji, tak wiele strachu i tak wiele programowania, kryjących się za tym co nazywamy grzechem, że słusznie doradzono nam by nie osądzać nikogo. Nikogo, nawet nas samych. Paweł tak mówi, nawet on nie śmie osądzać samego siebie. Po trzecie. Czy to my wyzwalamy samych siebie, czy to zasługa łaski Chrystusa? Łaska Chrystusa jest dostępna dla każdego, ale dostępność łaski Chrystusa niekoniecznie oznacza, że gdzieś dotrzecie. Musicie coś zrobić. Pamiętacie historię tego faceta, który podpalił fajkę i spalił swoją brodę? Powiedzieli do niego „Spaliłeś swoją brodę!”. On powiedział „Wiem, ale czy nie widzicie, że modlę się o deszcz?”. Cóż, deszcz jest dostępny, ale lepiej coś zrób. Łaska boska jest dostępna dla każdego. Tragedią rasy ludzkiej nie jest to, że brakuje łaski Boskiej, ale że brakuje odpowiedniego zrozumienia. 2.02 mamy złe wyobrażenia, które muszą zostać poprawione. W porządku, to tyle jeśli chodzi o twoje pytania jane, wysłuchajmy kogoś innego. Czy to nie wspaniałe, odbieranie połączeń od ludzi dzwoniących ze wszystkich części stanów? W porządku, jesteś na linii. Tak ojcze, mówi pat z Jacksonville University. Możesz pochwalić się sporą ilością edukacji i podróżowania, choć może niekoniecznie przyczyniają się one do oświecenia, zastanawiam się, czy mógłbyś skomentować to, w jaki sposób przygotowują cię one, do poznania prawdy o „samym sobie”? – w porządku, dzięki pat.
-dziękuję.
-dziękuję, że zadzwoniłeś. Cóż, czy edukacyjne podłoże przygotowuje cię do tego typu rzeczy? Nie.
Potrzebny jest zdrowy rozsądek i inteligencja, które nie mają nic wspólnego z erudycją, umiejętnością pisania, czy uczeniem się pod jakakolwiek postacią. Nie próbujcie myśleć, że lekarz medycyny jest lepiej wyposażony, niż prosty niepiśmienny chłop w Andach. Nie do tego. Zdziwilibyście się, jak mało inteligencji mają uczeni ludzie. Naprawdę tak. 3.25 mówię serio. Trzeba sobie z nimi radzić. Wczoraj, mój przyjaciel w Fortham University mówił mi, że przeczytał wyjątkową książkę, o ludziach, którzy wysłali niektóre z tych statków kosmicznych, rakiet, na księżyc i tak dalej. Ze swoich własnych wyznań, wywiadów i tym podobnych, powiedzieli „To tragiczne, że byliśmy w stanie wytworzyć całą tą kooperację, by wysłać rakietę na księżyc, ale nie jesteśmy w stanie współpracować z naszymi rodzinami, nie wiemy jak to zrobić. Nie wiemy jak dogadać się z naszymi żonami i mężami. Widzicie, co mam na myśli? Spotkałem wieśniaków, którzy wiedzą jak to zrobić, co wy na to? To jest inteligencja. Uczenie się wcale nie jest tym samym co inteligencja. 4.23 można uczyć się sporo i nie mieć wcale żadnej świadomości siebie. Można wiedzieć, jak funkcjonują statki kosmiczne, a nie wiedzieć, jak funkcjonuje się samemu. To żadna pomoc. Do tego nie potrzebne jest wykształcenie edukacyjne, ale mądrość, zrozumienie, inteligencja, które można pozyskać przez to, o czy mówiłem wam dziś rano. Ciecie, skrobanie, topienie, kwestionowanie, wątpienie. Jeśli nigdy nie kwestionujecie, jeśli nigdy nie wątpicie w to, czego was uczą, nigdy nie wątpicie w to, co dała wam wasza kultura, jak mielibyście zrozumieć to wszystko? W porządku, odbierzmy kolejne połączenie? Tak, jesteś na linii. Witam w programie. 2.33.20 halo, ojcze?
Tak mówi Michael z UofW. Świetnie, dziękuję, że dzwonisz Michael, wysłuchajmy pytania. Mam dwa pytania. 1. Zrelacjonuj swoje pojęcie szczęścia, oraz co oznacza być człowiekiem dla Boga? 2. Wyjaśnij dla nas pewne przywiązanie. Po pierwsze powiedziałeś że nasze pragnienia nas wiążą. Co z naszym pragnieniem Boga? Czy Boga można znaleźć w braku pragnień i ponadto, czy możemy utożsamić Boga z brakiem pragnień? Co z osobą, nad którą znęcają się fizycznie w domu, jak może ona oderwać się od tego? W porządku, zacznijmy od drugiego, które jest trudniejsze, dziękuję Michael. Oczywiście osobie, która jest fizycznie atakowana w domu, będzie o wiele bardziej ciężko nie niepokoić się, niż osobie, która kontempluje nad obrazem świata ze swojego okna. Nie mówię, że to jest proste. Mówię, że jest to możliwe. Mówię również, że jeśli myślicie, że jest to niemożliwe, nigdy do tego nie dojdziecie. Czy to możliwe, że ludzie byliby torturowani i byliby spokojni? Tak. Widziałem tego przykłady. Przeczytałem wyjątkowy list, napisany przez więźnia w nazistowskich Niemczech, który był torturowany każdego dnia. Wiedział, że zostanie stracony. Najbardziej wzniosłe i piękne listy, które napisał do swojej rodziny, przeczytałem je i powiedziałem „Jak to możliwe?”. Przeczytałem je jakieś 20 lat temu. Teraz wiem, że jest to możliwe. Podróż tysiąca mil zaczyna się od pierwszego kroku. Zajmijmy się facetem, który wpycha się w kolejkę. Zajmijmy się kobietą, która zawsze wam dokucza, czy też mężczyzną, który zawsze was obraża. Zacznijmy tam i tak jak powiedziałem, to nie oni powodują zdenerwowanie, ono wywodzi się z waszego programowania. 2.35 To nie wy powodujecie zmartwienie, pochodzi ono z waszego programowania. Spróbujcie, zacznijcie, spójrzcie co się wam stanie, gdy będziecie mogli to zrozumieć. Ponownie, pamiętajcie, nie mówię, że oznaczałoby to, że nie identyfikujecie zła, gdy będziecie je widzieć. Nie mówię, że oznaczałoby to, że nie podejmujecie działania. Zrobicie tak, ale będziecie widzieć skąd bierze się zdenerwowanie. Czy jest to wystarczająco jasne? W porządku, przejdźmy więc do następnego… Wybaczcie, czy zapomniałem o jednym? O którym… o braku pragnień. Michael, musisz być cierpliwy, niebawem zajmę się brakiem pragnień. W porządku, jesteś na linii, już wcisnąłem guzik. Czy przedstawisz się nam? Cześć mam na imię Joice i dzwonię z George U. moje pytanie brzmi, czy prawdziwe szczęście pochodzi z ludzkiego pragnienia i chęci panowania nad szczęściem, czy też pochodzi ono wyłącznie z pragnienia poznania Boga i Jezusa Chrystusa? Dzięki Joyce. Możemy powiązać twoje pytanie, z jednym z pytań Michaela. Pragnienie Boga. 2.37.19 Tomasz z Akwinu, książę katolickich teologów, przynajmniej do niedawna był jednomyślnie uznawany za takiego, mówił….cóż, jesteście całkiem teologicznie wyrafinowani, widzę to. Mówił on, we wstępie do swojego wielkiego Summa Theologiae, że o Bogu, możemy z pewnością powiedzieć jedynie tyle, że nie wiemy czym On jest. Bóg jest poza rozumnym umysłem, dlatego nazywamy go zagadką. Jak można pragnąć czegoś…czego nie można nawet pojąć? Czegoś, o czym mówi się używając symbolicznych i analogicznych określeń? Widzicie, gdy mówimy o pragnieniu Boga, nie mówimy o Bogu, jako o obiekcie, który jest gdzieś tam, jako o osobie, która jest gdzieś tam, którą możemy w pełni pojąć, czy zrozumieć. Nie staje to w szeregu z tym, o czym mówię, ponieważ nawet dokładnie nie wiecie czego pragniecie. Często ludzie, gdy mówią o pragnieniu Boga, ustanawiają pewnego rodzaju obraz i zaczną pragnąć tego obrazu, często. Pragnienie nieznanego, niepoznawalnego, tego, co jest poza ludzkim pojęciem i rozumieniem, tajemnica, co to oznacza? Nie mamy żadnego pojęcia. Tak jak powiedział Michael, calkiem dobrze, czy moglibyśmy utożsamić to z brakiem pragnień? Może tak, może nie, ale na litość Boską nie pozwólcie by to was teraz zdekoncentrowało. Kontynuujcie zadanie. Możemy prowadzić różnego rodzaju teologiczne dyskusje o tej drugiej rzeczy, ale w międzyczasie kontynuujcie zadanie. Kontynuujcie z samoobserwacją, samoświadomością, samo zrozumieniem, samowyzwoleniem. Wtedy będziecie rozumieć lepiej, poza rozumienie tego, czym według św. Pawła jest Bóg. Nie jestem pewien, czy jest to jaśniejsze niż gdy to zaczęliśmy. Nie zapominajcie, że mówimy o Bogu. Pozwólcie, że opowiem wam przenikliwą, małą historię, która zobrazuje to co mówię. Wszędzie gdzie pójdę, odnajduję ludzi, którzy walczą o Boga. Ludzie zabijają się nawzajem w imię Boga. Oczywiście nie zabijają się nawzajem w imię Boga, ale w imię Boga, którego wydaje im się, że znają, zgadza się? Cóż, przykro mi że będę musiał was zawieść, ale w oczekiwaniu jest 5 połączeń. Odbierzemy najpierw połączenia, a potem opowiem wam historię, dobrze? W porządku, jesteś na linii.
- cześć, mam na imię jeff i dzwonię z UOT.
Tak jeff, dzięki że dzwonisz, masz dla nas pytanie?
Tak, mam 2. Pierwszy dotyczy obwiniania programowania. W jaki sposób osiągnęliśmy dojrzałość, skoro obwiniamy programowanie? Czy nie jest to niedojrzałe, ponieważ obwiniamy programowanie? Prowadzi to do rzeczy typu „Diabeł mnie skusił”, czy „jestem ofiarą społeczeństwa”, w ten sposób unika się odpowiedzialności.
Czy to wszystko jeff?
Drugie pytanie brzmi, jakie jest twoje pojęcie grzechu i jaka jest rola Jezusa, będącego owieczką Boga, który przyjmuje grzechy świata?
Dziękuję, zacznijmy od drugiego.
Wolałbym nie angażować się teraz w wielkie, teologiczne dyskusje, dotyczące chrześcijańskich dogmatów i pism. Odeszlibyśmy przez to zbyt daleko od tematu. To drugie wolałbym więc pozostawić, ponieważ to sa piękne, symboliczne wyrażenia, wyrażające głęboką rzeczywistość, ale gdzie znaleźć czas by rozwinąć to wszystko w niewielkiej przestrzeni jednego dnia.
Odnośnie obwiniania. Czy powinno się obwiniać swoje programowanie? Nie, nie powinno się obwiniać swojego programowania, trzeba je zrozumieć. To tak jak powiedzieć „To wina diabła!”, biedny diabeł, w końcu go obwiniamy. Jeff powiedział to bardzo dobrze, nie bierzmy za to odpowiedzialności. Świetnie, bierzcie za to odpowiedzialność, ale róbcie to mądrze. Pamiętacie jak powiedziałem, że zmartwienie nie jest w rzeczywistości, ale w was? Pamiętacie to? Nie obwiniajcie wciąż rzeczywistości, to jest w was. Czy powinienem winić samego siebie? Hej, ty tego nie zrobiłeś. 2.42.27
19
Gdy zrozumiecie to, wtedy będziecie rozumieć co to znaczy kochać. To również was zmieni. W porządku, mamy jeszcze jakieś połączenia? Jesteś na linii. Halo tony?
Tak
Mówi John z Stella Niagara.
Witaj John, dobrze znowu cię słyszeć, czy masz dla nas pytanie?
Tak, mam. Moje pytanie jest następujące, rozumiem teraz, że moje szczęście składa się z bycia wolnym od przywiązań i pragnień, rozumiem, że sam Jezus mógł doświadczyć strachu, bólu, złości i wciąż nie utracić tego połączenia z Ojcem. Teraz moim problemem jest to, ze wierzę, iż moje szczęście nie jest złożone w formie bardzo pasywnego istnienia ludzkiego, gdzie stałbym się nieczułym zombie. Czuję, że w jakiś sposób, po środku, istnieje pasja, entuzjazm i zapał, które sam Jezus miał, a które nie stawały się dla niego przywiązaniem. Chciałbym, żebyś powiedział coś o pasji, entuzjazmie i zapale, które nie są przywiązaniem,
-jedyne co mogę powiedzieć to Amen, na to co powiedziałeś. Amen, zgadzam się z tym, dzięki John. Pamiętacie co powiedziałem o łuczniku? Gdy nie ma napięcia i zmartwienia, wszystkie moce wewnątrz was są uwolnione. Wtedy zrozumiecie czym jest prawdziwa radość. Wtedy zrozumiecie czym jest prawdziwy entuzjazm. Wtedy zrozumiecie co to znaczy zagłębić się w życiu, z sercem i duszą, co John nazwałby pasją. Zabierzcie się za to, pewnie, ponieważ nie będziecie już kłuć się tymi zaprogramowanymi emocjami. Przyjmijmy kilka pytań od was, czy ktoś chciałby spytać o coś? Czy mógłbyś wstać, proszę? Mam na imię peter, jestem z FU. Mam problem z pogodzeniem się z tą ideą, że zostaliśmy zaprogramowani na zmartwienie. Wydawałoby się spoglądając na bardzo mały dzieci, które nie zostały jeszcze zaprogramowane, że smucą się one naturalnie i że potrzebujemy programowania, by nauczyć ludzi jak pokonywać takie stany. W porządku, całkiem nieźle. Peter mówi, że gdy przyglądamy się małym dzieciom, one zamartwiają się w naturalny sposób, nie potrzebne jest im do tego żadne konkretne programowanie. 2.36 po pierwsze, słuszna uwaga peter. Małe dzieci smucą się, gdy nie dostaną czegoś, co ich zdaniem jest dla nich istotne i niezbędne dla ich szczęścia.2.43 po pewnym czasie zapominają one o tym, lub dorastają i już ich to nie obchodzi. Przyczyna numer jeden, nauczyłeś się pragnienia przywiązania, jak powiedziałem dziś rano. W przypadku reszty małych dzieci, nie mówi się małemu dziecku, że to okropna rzecz nie być pochwalanym przez ludzi. 2.56 nic mnie to nie obchodzi. Nie mówi się małemu dziecku, że gdy ktoś śmieje się z ciebie, jest to okropne. Można śmiać się z dziecka, a ono też się będzie śmiać. Tym będziemy się zajmować na ostatniej sesji, narkotykiem, kontrolą. Gdy masz 2 lata, jeśli cię uczą, gdy robią tak, masz się czuć dobrze. Gdy robią tak, masz się czuć źle, gdy to połkniesz, to koniec. Programowanie się zaczęło. Jeszcze jedno pytanie z hali, mamy jeszcze dwa połączenia oczekujące. W porządku, czy podejdziesz tutaj proszę? Mam na imię Ilene, również jestem z Fordham University. Chciałam powrócić do tego o czym mówiłeś, gdy coś cię nie martwi. Co w przypadku więźnia, czy kogoś kto ma AIDS, lub śmiertelną chorobę, tak naprawdę nic nie możesz dla nich zrobić, ale wciąż zamartwiasz się o nich, jak poradzić sobie z tym uczuciem odnośnie takiej osoby? 4.27 w porządku ilene, to całkiem dobre pytanie. Powiem to w ten sposób. Weźmy przypadek człowieka, któremu powiedziano, że ma AIDS i zostało mu 6 miesięcy życia, który był zupełnie spokojny. Nie chciałabyś się martwić, gdy on jest spokojny, prawda? Przypuśćmy, że jest ktoś, kto nie jest spokojny, ale zmartwiony. Jeśli kontemplowałeś nad życiem i wiesz, że ono się kończy, że musi się ono skończyć. Jeśli zamiast czytania tak wielu książek, poświęcalibyśmy więcej czasu na wyglądanie przez okno, jak te przepiękne pory roku, które macie tutaj na zachodzie i w Stanach, widząc te spadające liście i zmiany, jak wiele mówi to wam o życiu? Gdy to zrozumiecie i zrozumiecie prąd
20
Zaczynamy więc. Podczas przerwy myślałem o tych pytaniach odnośnie religii. Będzie bardzo krótko o religii, no i ta historia, którą wam obiecałem, pamiętacie? Przerwały nam wtedy połączenia. Jest ten facet, który wynalazł ogień, sztukę wytwarzania ognia. Bierze on narzędzia do wytwarzania ognia i idzie na północ, gdzie są te plemiona drżące z zimna i uczy ich wytwarzania ognia, oraz korzyści z tego płynących. Ludzie stają się zainteresowani, uczą się i kto by pomyślał niedługo potem używają go do gotowania, do budowy budynków. Zanim zdążyli podziękować wynalazcy, on zniknął. Nie chciał żadnych podziękowań, chciał jedynie by ludzie odnieśli korzyści z jego wynalazku. Poszedł do innego plemienia i spróbował ich również zainteresować swoim nowym wynalazkiem. Napotkał jednak przeszkodę. Kapłani zaczęli pojmować jak bardzo popularny stawał się ten facet i jak ich własny wpływ na ludzi malał. Zdecydowali więc, że się nim zajmą. Otruli go. Wśród ludzi zrodziło się podejrzenie, że to wina kapłanów. Wiecie co zrobili kapłani? Zrobili olbrzymi portret tego mężczyzny, umieścili go na głównym ołtarzu w świątyni. Opracowali liturgię, która miała uhonorować tego mężczyznę, rytuał. Rok za rokiem ludzie przychodzili by oddawać cześć wielkiemu wynalazcy i instrumentom do wytwarzania ognia. Rytuał był wiernie obserwowany, ale nie było żadnego ognia. 1.56 żadnego ognia. Rytuał, pamięć, wdzięczność, szacunek, ale żadnego ognia. Dlaczego wzywacie mnie „Panie, panie”, a nie jesteście w stanie zrobić tego, co wam mówię? Co on nam mówi? Miłość! Miłość, to właśnie mówi. Co jest największą przeszkodą dla miłości, o czym dzisiaj mówiłem? Nasze zaprogramowanie, nasze obsesyjne przywiązania. One blokują miłość, co mam nadzieję pokazać wam podczas tej sesji. Najlepsza religia na świecie, to religia, która zwie się miłością. Nie religia, która zwie się „Panie, panie”. Kto tak mówi/ sam Jezus Chrystus. Nie możemy nigdy o tym zapominać, my chrześcijanie. O tym rodzaju łaski, oraz naszym wysiłku i tak dalej, mówi uroczy, pobożny, stary Żyd, który pewnego dnia powiedział do Boga: „Boże, spójrz jak wiernie Ci służyłem całe swoje życie, zgadza się?” – oczywiście nie usłyszał żadnej odpowiedzi, „Zgadza się!” – powiedział sam do siebie. Nigdy o nic cię nie prosiłem, prawda?, Prawda – powiedział on, mówiąc oczywiście w imieniu Boga. Poproszę cię o tylko jedną przysługę i nie możesz mi odmówić, całe życie ci służyłem, przestrzegałem prawa, trzymałem się dobra, pomagałem ludziom, przestrzegałem twoich nakazów, wyświadcz mi jedynie tą jedną przysługę, pozwól mi wygrać na loterii, bym mógł odejść na emeryturę będąc bezpiecznym i spokojnym. Był więc przekonany, że Bóg ofiaruje mu to, czego pragnie. Czekał i czekał i wciąż modlił się co nocy, a po 6 miesiącach nic się nie stało. Pewnej nocy, zupełnie sfrustrowany wykrzyczał Boże, daj spokój! Pozwól mi wygrać na loterii! Wyobraźcie sobie jaką dostał reprymendę, gdy usłyszał jak głos odpowiada „Sam daj spokój i kup los”. Nawet nie kupił losu. to tyle jeśli chodzi o wysiłek i łaskę, kupcie los, upewnijcie się, że używacie swojego zrozumienia, nie spodziewajcie się, że będą się zdarzać cuda. Zobaczcie, zrozumcie, zmieńcie się, w wyniku tego. Pierwsza kwestia dotyczy więc religii. Po drugie chcę zwrócić uwagę na szczęście, zanim zakończymy to popołudnie. Opowiem jedną z moich ulubionych historii, czasem opowieść mówi więcej, niż trwający cały dzień wykład, ponieważ w pewnym sensie przemawia do naszej głębi. Ta z pewnością przemawia do mojej. To opowieść o facecie, który wyprowadza się ze swojej wioski w Indiach i widzi wędrującego, żebrzącego mnicha.
22
Kochać oznacza widzieć, widzieć. Jak można kochać coś, czego się nawet nie widzi? Jak można widzieć, gdy jest się zdenerwowanym? Jak można widzieć, gdy jakiekolwiek, silne uczucia – nadchodzi kolejny szok, pozytywne, lub negatywne, stają na drodze? Mówią, że miłość jest ślepa. Bzdura!~nie ma nic tak przenikliwego jak miłość. To najbardziej przenikliwa rzecz na świecie. Przywiązanie jest ślepe, ponieważ jest głupie, ponieważ jest oparte o błędne przekonanie. Nazywają to miłością. Kocham cię. Co? Kochasz mnie, czy siebie? Wiecie co to oznacza być zakochanym? Być zakochanym oznacza „chcę mieć cię dla siebie”. Jestem zakochany, czyli jestem zaborczy w stosunku do ciebie. być zakochanym w tobie oznacza, że chcę cię dla siebie, że nie będę szczęśliwy bez ciebie, że jestem emocjonalnie zależny od ciebie, nie mogę być szczęśliwy bez ciebie. to narkotyk, choroba. Wasza kultura i moja mówią nam, że to najwyższa cnota. To bzdura. Kto jednak ośmieli się to powiedzieć? Jesteście ślepi. Macie o sobie za duże mniemanie, gdy jesteście zakochani. Pomyśleliście kiedyś o tym? Nie widzicie tej drugiej osoby. 1.27 to projekcja obiecującego wizerunku tej osoby, to właśnie kochacie. Obiecujący. Gdy nie oczekujemy niczego od drugiej osoby, nie mówimy, że jesteśmy zakochani. Jejku, macie sporo do rozmyślania. Biję się, że to dla was za dużo, no ale cóż. Relacje, macie problemy w stosunkach z innymi? Przyjrzyjcie się sobie, spytajcie siebie dlaczego jesteście zmartwieni. Skąd się to bierze, z waszego zaprogramowania. Czasem w przeszłości byłem zdumiony, że ludzie, którzy mnie irytowali swoim zachowaniem, w jakiś sposób nie irytowali innych, którzy byli o wiele lepsi niż ja jestem. Jak to możliwe, że on nie jest poirytowany, gdy spotyka się z takim zachowaniem? Dlaczego ja jestem? Coś jest ze mną nie tak. Byłem zajęty próbując zmienić ją, czy jego, czy też ich. 2.27 teraz, gdy nie jestem zdenerwowany, jest w porządku. Wtedy mogę coś zasugerować, zrobić coś, teraz kwalifikuję się by wejść w zmianę, w jakąkolwiek aktywność związaną ze zmianą. Jednak nie wcześniej, nie wcześniej. Mój teleskop jest rozregulowany. To wielka tajemnica relacji międzyludzkich. Jak bardzo mi to pomogło, jak bardzo, za każdym razem gdy mam z kimś problem, jeśli jestem zdenerwowany, powiem sobie „Hej Tony, cos jest z tobą nie tak, może usiądziemy i dobrze się temu przyjrzymy, ok? ok, ale wciąż nie mogę się powstrzymać, by powiedzieć mu … och nie, jesteś zdenerwowany, zgadza się? To nie bierze się z niego, nie wychodzi to z ciebie, to się bierze z twojego zaprogramowania. Nagle, niespodziewanie pojawia się perspektywa, dystans, zrozumienie, miłość, nareszcie. mogę być jednak całkiem szorstki, można być całkiem szorstkim, miłość może taka być. Miłość jest jednak sprawiedliwa, jest prawa, miłość widzi. Miłość nie jest uprzedzona. W porządku, to tyle jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie. Powiem teraz słowo o kontroli. Wielkim kłamstwem, które nam powiedziano w dzieciństwie, jest to: musisz być kochany. Gdy jesteś dzieckiem, tak, zgadza się, o to się nie sprzeczajmy. Masz 64 lata i wciąż jesteś dzieckiem? Masz 25 lat i wciąż jesteś dzieckiem? Masz 18 lat i wciąż jesteś dzieckiem? Wiesz co ci mówią? Musisz być kochany, musisz odnieść sukces, musisz być zachwalany, musisz zostać doceniony, potwierdzony. Bzdura! Każdy w to wierzy. Powiem wam czego potrzebujecie. Jest tylko jedna potrzeba i uwierzcie mi, to wywodzi się… możecie powiedzieć mi że się mylę, w porządku, to wywodzi się z wielu, wielu lat rozmyślań. Istnieje tylko jedna potrzeba, jedna emocjonalna potrzeba, potrzeba kochania. Żadna inna. 4.56 to znaczy, że nie muszę być kochany? Chwileczkę. Czy mogę wiedzieć o czym mówicie, gdy mówicie „być kochanym”? czy mówicie o byciu tym, kogo się pragnie? Zrobię tutaj pauzę. Czy o tym mówicie? Potrzebujecie tego, by ktoś was pragnął? Każdy o tym mówi. Wygląda na to, że nikt mnie nie pragnie. Chcecie, by ktoś was pragnął? Chcecie również wszystkich konsekwencji, jakie się z tym wiążą? Całą tą kontrolę i manipulację, itd.? O tym mówicie? Musicie zostać docenieni, dobrze, patrzcie na to. Przedstawię wam to, będzie trochę więcej akcji.
23.
Jeśli kłaniasz się jedynie tym, którzy kłaniają się tobie, jesteś taką samą małpką jak cała reszta. Jesteś jak komputer, mechaniczny, jeśli lubisz tylko tych, którzy lubią ciebie. To było na wyciągnięcie ręki, jak to możliwe, że tego nie odkryliśmy. Pamiętacie co powiedziałem wam dziś rano? Miałem to przed oczami, a nie widziałem tego. Weźmy na przykład małe dziecko, 6 miesięczne i wstrzyknijmy w jego ciało heroinę, czy jakiś inny narkotyk. Będziemy wstrzykiwać ten narkotyk w dziecko i po jakimś czasie całe jego ciało będzie pożądać tego narkotyku, w desperacji. Nie zostało ono wychowane na dobrym, zdrowym pożywieniu, zostało wychowane na narkotyku. Gdy pozbawisz dziecka narkotyku, biedne dziecko będzie przechodzić męczarnie, jego ciało będzie przez nie przechodzić. Jesteście gotowi na niespodziankę? To samo przytrafiło się wam i mnie, nam wszystkim. Naszprycowali nas. Gdy byliśmy dziećmi, nie wychowali nas na zdrowym, godziwym pożywieniu składającym się z zabawy, pracy, piękna, przyjemności zmysłów i wraz z wiekiem również przyjemności umysłu, o nie. 1.23 Dali nam zasmakować narkotyku zwanego aprobatą. Narkotyku zwanego sukcesem, dostaniem się na szczyt, osiągnięciem czegoś. Afirmacja, triumf, zwycięstwo, dali nam władzę, reputację, sławę, prestiż, dali nam ten narkotyk. I wiecie co? Zaczęliśmy się czuć dobrze, to było pewnego rodzaju zawrotne uczucie, świetne uczucie gdy nas oklaskiwali. Zaczęliśmy myśleć, że to świetna rzecz być sławnym, odnosić sukces, osiągać wiele, być popularnym. W rezultacie, wraz z wiekiem mogą nas kontrolować jak tylko chcą, a wystarczy jedynie odmówić przyjęcia tego narkotyku. 2.13 jeśli przez to nie przeszliście, oddaję wam cześć. Nie pochwalają cię, jakże niespokojny się czujesz, jakże nerwowy. Krytykują cię, nie afirmują cię. Symptomy wycofania. Wracasz na czworaka po zapewnienie. Wasi psychologowie piszą książki mówiące, że to jest właściwa droga. Tak powinno być. Więcej narkotyku, więcej kontroli. Wiecie, że w rezultacie robienia tego zatraciliście swoją zdolność kochania? Gdy kogoś potrzebujesz, nie możesz kochać tej osoby. Wiecie dlaczego? Ponieważ nie jesteście już w stanie dostrzegać tej osoby. gdy polityk potrzebuje głosów, przestaje widzieć ludzi. Gdy człowiek biznesu staje się szalony na punkcie pieniędzy, przestaje dostrzegać ludzi. Gdy chcę coś od ciebie, nie widzę ciebie. chcę tylko coś od ciebie dostać. Wiecie moi drodzy, to takie złe, że przez 24 godziny na dobę, świadomie czy też nie, chcemy czegoś od ludzi wokół nas. Chcemy ich aprobaty, lękamy się jej braku. Boimy się, że nas odrzucą, boimy się tego co o nas myślą. Jak można w ten sposób kochać ludzi? Gdy jest się tak bardzo zależnym emocjonalnie od nich. Musimy na sobie polegać, tak wam powiedzą, oczywiście że musimy na sobie polegać.4.31
24
Wszystko ma swoje ograniczenia. Mam nadzieję zobaczyć chociaż niektórych z was w posumowaniu. W trakcie moich dłuższych kursów, mam czas by rozwijać je trochę bardziej systematycznie i spokojnie. Przypowieść. Grupa turystów siedzi w autobusie. Przejeżdżają obok najpiękniejszego krajobrazu. Firanki w autobusie są zasłonięte, nikt nic nie widzi. Jak myślicie, co robią ludzie w środku? Są głęboko pogrążeni we śnie, niektórzy z nich. Inni mają obsesję na punkcie tego, kto jest najlepiej ubraną kobietą w autobusie. Który facet siedzi w najbardziej szanowanym miejscu w autobusie. Sprzeczają się o to, aż do końca podróży. Nikt z nich nie zobaczył tego przepięknego krajobrazu. Jak myślicie, jak większość ludzi spędza swoje życie? Starają się zrobić wrażenie na innych, upewniają się, że nie są krytykowani, szukają potwierdzenia. Zastanawiam się ilu jest ludzi, którzy 24 godziny na dobę, świadomie bądź nie, nie mają obsesji na tym punkcie. Niewielu. Konsekwencją tego jest to, że niewielu z nich tak naprawdę żyje. Mówimy tutaj o odkrywaniu życia na nowo. Nigdy nie odkryjecie życia na nowo, dopóki nie zrozumiecie tego kłamstwa, którego nasza kultura, nasze społeczeństwo, przykro mi to mówić, ale nawet do pewnego stopnia wiele światowych religii, dopuszcza się. To wrogowie życia. Oto opowieść. Był sobie lew, który dorastał w stadzie owiec i nie miał żadnego pojęcia, że był lwem. Kto by pomyślał, nie wiedział, że był lwem. Pewnego dnia, becząc jak owca, jedząc trawę jak owca, zawędrowali na skraj wielkiej dżungli, gdy potężny wielki lew wydał z siebie ryk i wyskoczył z lasu prosto w środek stada. Wszystkie owce rozproszyły się i uciekły. Wyobraźcie sobie jak zaskoczony był ten lew z dżungli, gdy zobaczył tego lwa pośród owiec. Zaczął więc go gonić i złapał go. Lew skulił się przed królem dżungli. Ten spytał go „Co ty tutaj robisz?”. on odpowiedział „Wybacz, miej litość, nie zjadaj mnie, miej litość”. Król dżungli ciągnął go za sobą „Chodź ze mną”. Zabrał go nad jezioro i powiedział „Spójrz”. Lew, który myślał że jest owcą spojrzał więc. Po raz pierwszy ujrzał swoje odbicie. Zobaczył swój wizerunek. Spojrzał na drugiego lwa i ponownie w jezioro, po czym wydał z siebie potężny ryk. Nie był już owcą nigdy więcej, a zajęło to jedną minutę. Cóż moi drodzy, być może w trakcie mojego mówienia, jedno lub więcej z was spojrzało i przejrzało całą tą sieć kłamstw,