Historia prawdziwa
Harry Potter and the 4,149-Page Breakup
Autor:
VAC (Julia the Younger)
Link
do oryginału:
http://365-fanfics.livejournal.com/707.html
Tłumaczenie:
Patsy
Korekta:
shimatta
Zgoda
na tłumaczenie:
jest
Uwagi:
SLASH (HP/SS, wspomniane HP/TMR oraz TMR/DM);
w tłumaczeniu
zostały wykorzystane fragmenty książek o Harrym Potterze w
przekładzie Andrzeja Polkowskiego (zaznaczone kursywą)
***I***
-
Wynoś się i nie pokazuj mi się więcej na oczy!
Harry
zatrzasnął drzwi i wszedł z powrotem do salonu. Dlaczego jego
faceci zawsze okazują się na końcu psychopatami? Nie może związać
się z kimś normalnym? Jego ostatni partner, który był członkiem
Komitetu Eksperymentalnych Badań nad Zaklęciami, skończył biorąc
dodatkowy komplet pościeli z szafki i zanosząc go ze sobą do
Ministerstwa Magii. Harry nie widział go później przez pięć
tygodni.
Zawsze powtarzał Harry’emu, że jeśli chce
zostać kiedyś Ministrem Magii, musi najpierw ciężko pracować.
Tylko tak ktoś mógłby go polecić. Później dostałby awans na
szefa departamentu, zastępcę Ministra, a w końcu zostać samym
Ministrem Magii.
- A co potem? – pytał wtedy Harry,
udając, że go to śmieszy.
- Myślę, że potem przejmę
władzę nad światem!
Harry wziął z kuchni kubek
parującej herbaty i osunął się na kanapę w salonie. Cztery lata
był z tym dupkiem i po co? Oczywiście mieli także swoje szczęśliwe
chwile, jak każda para. Siedzieli razem w pierwszym rzędzie podczas
Mistrzostw Świata w Quidditchu. Niedzielnymi popołudniami
spacerowali po Ulicy Pokątnej. Mieli też obowiązkowo album pełen
fotografii, które udowadniały, że te cztery lata nie były
kompletną strata czasu. Ale on nigdy tak naprawdę nie doceniał
Harry’ego. Był tylko cholernie egoistycznym megalomanem, żyjącym
w swoim własnym świecie.
Harry spojrzał na mugolski
laptop, leżący na biurku. Tylko on był przez ostatnie tygodnie
jego źródłem pocieszenia, pozwalającym mu zapomnieć o swoim
zaniedbującym go partnerze (byłym partnerze, przypomniał sobie).
Usiadł na krześle i włączył komputer, myśląc o wspaniałym
sposobie na odegranie się na tym dupku, który niecałe piętnaście
minut temu wyszedł z jego mieszkania. Chciał przejąć władzę nad
światem? Harry upewni się, że dostanie na to szansę.
Otworzył
nowy dokument i zaczął pisać: Państwo
Dursleyowie spod numeru czwartego przy Privet Drive mogli z dumą
twierdzić, że są całkowicie normalni, chwała Bogu.
***
-
Nie, nie kasuj! Napisz o tych wielkich, ropiejących pryszczach na
jego nosie!
- To zbyt miłe. W ogóle nie dawajmy mu
nosa.
Jego najlepszy przyjaciel, Ron Weasley, zjawił
się, kiedy tylko usłyszał nowe wieści. Podejrzewał, że Harry
może być trochę rozbity po rozstaniu, ale nie oczekiwał, że
zastanie go piszącego na klawiaturze, jakby nic się nie stało.
Kiedy Harry wyjaśnił mu swoją nową formę terapii, Ron z
przyjemnością zgodził się mu pomóc.
- Ujrzał twarz,
która wyglądała jak tyłek szympansa...
- Ron, burzysz
całe napięcie. Tam,
gdzie powinien być tył głowy Quirella, ujrzał twarz –
najstraszniejszą twarz, jaką widział w życiu.
- Dobre, chłopie. Niedopowiedzenia sprawiają lepsze
wrażenie. – Nalali sobie po kieliszku wódki i wypili jednym
łykiem. Już kilka godzin temu zdecydowali, że herbata im się nie
przyda. Byli już na trzysta drugiej stronie i doszli do momentu, na
który czekali od bardzo dawna. Skończyli opisywać świat
przedstawiony, używając kilku niezapomnianych postaci z dzieciństwa
i właśnie doprowadzili byłego chłopaka Harry’ego do punktu
kulminacyjnego powieści.
- A teraz zapyta, czy chcę się
do niego przyłączyć. Lepiej
uratuj własne życie i przyłącz się do mnie.
Tylko po to, żebyś mógł uprawiać nudny, traumatyczny seks raz w
miesiącu. Niekiedy zasnę w środku gry wstępnej, a ty będziesz
musiał dokończyć to sam w łazience, znowu.
Ron nalał
im po kolejnym kieliszku, żeby uczcić to, co napisali. – Teraz
masz szansę, Harry. W końcu możesz się go pozbyć.
Harry
spojrzał na przyjaciela, jakby na głowie wyrósł mu kaktus.
-
Pozbyć się? Żartujesz? Już dawno się tak dobrze nie bawiłem.
Zostawiam go sobie na kolejne części.
***
Do
końca tygodnia większość jego przyjaciół przeczytała Harry’ego
Pottera i Kamień Filozoficzny.
Według małej grupy czytelników, jego terapia po rozstaniu okazała
się sukcesem. Wszyscy zastanawiali się nad następnym krokiem
Czarnego Pana, Voldemorta. Mimo tego, że niektórzy twierdzili, że
Potter jest trochę egocentryczny, robiąc z siebie uwielbianego
Wybrańca, wszyscy z niecierpliwością czekali na kolejną część.
Najbardziej bawiły ich opisy byłych nauczycieli.
-
Tylko McGonagall mogła tak powiedzieć! – wykrzyknęła Hermiona,
czytając Rozdział Siódmy: Tiara Przydziału. – Tęsknię za
Hogwartem. Wszystko wydawało się takie proste, kiedy największym
zmartwieniem było to, do którego domu trafimy. Przecież takie
błahostki...
- Chwilunia, Hermiono – przerwał jej
Ron. – To nie były błahostki. Wyobraź sobie, że trafiasz do
Slytherinu. Wtedy...
- Nosiłabym zielony szalik zamiast
czerwonego, Ron. To byłaby jedyna różnica.
Jednak
ulubioną częścią niepublikowanej jeszcze mikropowieści (oprócz
zmieszania z błotem byłego partnera Harry’ego) były opisy ich
niezapomnianego profesora ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
- Delikatna
moc płynów, które pełzną poprzez żyły człowieka, aby
oczarować umysł i usidlić zmysły...
On naprawdę to powiedział? – spytała z zaniepokojeniem Hermiona.
– Trochę sugestywne, nie uważasz?
- Mało mnie to
obchodzi – wymamrotał Harry. – Na pewno nie usidlił moich
zmysłów.
- Strasznie dużo o nim piszesz –
skomentowała, przeglądając Rozdział Ósmy: Mistrz eliksirów. –
To znaczy, spójrz na te wszystkie strony, które są mu poświęcone.
Twój bohater spędza mnóstwo czasu, myśląc o nim.
-
Taa – dodał Ron, wyrywając książkę swojej dziewczynie. –
Twój bohater spędza mnóstwo czasu, myśląc, że jest tłusty,
blady... Masz jeszcze jakieś miłe epitety w zapasie, Harry?
-
Największy dupek wszech czasów?
- Na której to jest
stronie? – spytał Ron, przewracając z podnieceniem kartki
książki.
- Tego tam nie ma. Ale nie martw się, chyba
mam pomysł na ciąg dalszy.
***
Harry
wrócił z Dziurawego Kotła uśmiechając się, jakby Święta
przyszły o wiele wcześniej. Rita Skeeter, jedna z bezczelnych
dziennikarek Proroka Codziennego, dowiedziała się o jego
interesującej książce i zapewniła, że ma kontakty w mugolskim
świecie, dzięki którym mógłby ją opublikować (anonimowo,
oczywiście). Z chęcią sprzedał swoje prawa do Harry’ego
Pottera i Kamienia Filozoficznego
i obiecał, że skontaktuje się z nią, jak już napisze drugą
część. Teraz nie mógł się doczekać, kiedy radosne wieści
dojdą do tego dupka w Ministerstwie Magii, jeśli oczywiście
wygrzebie się z papierkowej roboty.
Na stoliku w salonie
czekał na niego list. Od razu rozpoznał pismo i szybko rozerwał
kopertę.
Drogi
Harry,
Chciałbym Cię przeprosić za sposób, w jaki skończył
się nasz związek. Wiem, że rozumiesz, że muszę się teraz skupić
na mojej karierze. Ale wiedz, że zawsze będę Cię ciepło
wspominał i chcę, żebyśmy pozostali przyjaciółmi. Nadal trzymam
nasze wspólne zdjęcia w ramkach na ścianie. Na szczęście
zatrzymaliśmy nasze wspomnienia w czymś trwalszym niż atrament.
Harry z trudem powstrzymywał się przed podarciem listu
i rzuceniem Incendio
na skrawki pergaminu. Zdecydował się jednak czytać dalej.
Przy
okazji, słyszałem, że napisałeś powieść. Nie wiedziałem, że
jesteś zainteresowany literaturą! Jeśli będziesz miał okazję,
to prześlij mi kopię. Nie mogę się doczekać, żeby przeczytać
to, nad czym pracowałeś przez te kilka tygodni.
Na zawsze
Twój,
Tom
W tej chwili Harry mógłby go zamordować. Ale
zdecydował, że może zrobić coś znacznie lepszego. Włączył
laptop i zaczął spisywać swoje pomysły. Jak on śmiał napisać
do niego list? Odszedł od niego. Wolał pieprzoną papierkową
robotę od swojego czułego i kochającego partnera! Harry jeszcze
raz przejrzał list. – Na szczęście zatrzymaliśmy nasze
wspomnienia w czymś trwalszym niż atrament, co? – wymamrotał. –
No to zobaczymy, ty egoistyczny dupku.
***
-
Nie ma mowy, na pewno nie zmienię jego imienia! Chcę, żeby każdy
na tym świecie wiedział, że mój były jest cholernym, władczym
chamem, którego powinno się unikać. Po tym, jak dalsza część
trafi na półki, nigdy już się z nikim nie prześpi.
-
Ciekawe, czy przeczytał pierwszy tom – powiedział Ron, patrząc
na stos książek w papierowych okładkach. Harry
Potter i Kamień Filozoficzny
(oczywiście napisany przez JK Rowling) okazał się być
bestsellerem i czytelnicy już zastanawiali się nad dalszym rozwojem
akcji. – Nie mogę uwierzyć, że nazwali to książką dla dzieci
– skomentował Ron. – Może to dlatego, że wyciąłeś fragment
o grze wstępnej...
Harry pisał gorączkowo na
klawiaturze, starając się zapisać wszystkie swoje myśli w
rekordowym czasie na ekranie komputera.
- O czym teraz
piszesz? – spytał Ron.
- Właśnie znalazłem sekretny
dziennik mojego byłego.
Cisza przedłużała się, po
czym Ron wybuchnął śmiechem i spadł z krzesła na podłogę. –
Sekretny... o, cholera... sekretny dziennik... proszę, powiedz mi,
że taki ma... byłby bezcenny!
- Nie sądzę, ale teraz
wszyscy będą wiedzieć, że jego każda wielce przemyślana i
przewidywalna intryga robi z niego tylko rozhisteryzowanego
nastolatka.
Kiedy Ron spojrzał z powrotem na ekran
laptopa, Harry pisał coś o kruczoczarnych
włosach
Toma.
***
Harry
przygryzł dolną wargę i znów skasował kawałek tekstu. Od trzech
godzin dopracowywał Rozdział Jedenasty: Klub pojedynków. Nie
ważne, ile razy to robił, nigdy nie był wystarczająco zadowolony
z dialogów Snape’a. Nie było w nich tej samej pewności siebie,
arogancji, gorzkiej pogardy i ciętego języka, który pamiętał ze
szkoły.
Harry zastanowił się przez chwilę czy “cięty
język” może być wzięty jako komplement. Szybko poprawił się w
myślach: i ciętego dowcipu, który pamiętał ze szkoły. W jego
głowie brzmiało to stanowczo lepiej.
Nie wiedział
dlaczego w ogóle spędzał tyle czasu, martwiąc się tym. W końcu
powieść była o Tomie Riddle’u. Przecież zaczął pisać tą
cholerną rzecz tylko po to, żeby publicznie zmieszać z błotem
swojego byłego. Oczywiście w produktywnym tego słowa znaczeniu.
W salonie rozległ się brzdęk, oznajmujący przybycie
Rona przez Sieć Fiuu. – Na czym teraz jesteś? – spytał,
otrzepując się z sadzy. – Już skończyłeś?
- Tak,
kilka godzin temu.
Przewinął w dół plik, dochodząc
do Rozdziału Siedemnastego: Dziedzic Slytherina.
- Więc
w końcu dostałem się do Komnaty Tajemnic i twoja siostra leży na
podłodze prawie martwa.
- Nadal nie wiem, po co musiałeś
ją w to wszystko mieszać – wymamrotał Ron. – Ona nadal
twierdzi, że kiedyś się z nią ożenisz.
Harry
zignorował go. – Leży na podłodze prawie martwa, a obok niej
stoi... Tom Riddle. – Ron spojrzał ponad jego ramieniem na ekran
komputera.
- Hej, ale nie ma tu niczego o zakażonych
ranach, zdeformowanym ciele i cuchnącym oddechu. Widzę tu tylko
wysokiego, ciemnowłosego i przystojnego faceta. Chyba nie myślisz,
żeby do niego wrócić, prawda?
- Oczywiście, że nie!
– wykrzyknął Harry, trochę za głośno. Ostatnio czuł się
trochę samotny. Kilka dni temu wyciągnął album i zaczął nawet
myśleć, że te ostatnie cztery lata nie były takie złe.
Ron
nie wyglądał na przekonanego. – Co się dzieje dalej?
-
W końcu dowiadujemy się, że Tom Riddle jest tak naprawdę Lordem
Voldemortem. Potem wzywa swojego bazyliszka...
- Tego
wielkiego węża? – Ron wyglądał na coraz mniej przekonanego,
jeśli było to w ogóle możliwe.
- Tak, każe mu mnie
zaatakować. Potem bazyliszek ślepnie, a ja biorę miecz Gryffindora
i zatapiam go w jego paszczy. Biorę jeden z kłów bazyliszka i
wbijam go w sekretny dziennik, niszcząc wspomnienie Riddle’a.
Tylko w tej części, oczywiście.
Ron nie odzywał się
przez chwilę. Harry zaczynał myśleć, że zakończenie drugiej
powieści nie było takie dobre, jak sądził. – Nie wiem, czy
dobrze zrozumiałem – zaczął Ron. – Wchodzisz do Komnaty
Tajemnic, szukając wielkiego
węża.
Zatapiasz swój ogromny
miecz
w jego rozwartej,
mlaszczącej paszczy.
Potem bierzesz długi,
gruby kieł
i wbijasz go w sekretny dziennik Toma. Tak napisałeś?
-
Tak, coś w tym rodzaju.
- Harry, myślę, że naprawdę
potrzebujesz faceta.
***
Harry
Potter i Komnata Tajemnic
został przyjęty jeszcze lepiej niż jego poprzednia powieść.
Harry podsłuchał nawet na Ulicy Pokątnej, jak kilku czarodziejów
rozmawia o jego serii. Jeden z nich narzekał, że książki
naruszają Zasady Tajności i ich prawdziwy autor (który po prostu
nie może być Harrym Potterem, młodym łamaczem zaklęć, żyjącym
w Otterton) powinien natychmiast stanąć przed Ministerstwem Magii.
Harry miał szczerą nadzieję, że nie będzie musiał stawiać się
przed żadną komisją, do której prawdopodobnie należałby jego
były. Jednak drugi czarodziej myślał, że cała seria była niczym
więcej niż dobrą komedią. Tak jak większość przyjaciół
Harry’ego, podobały im się wątki z profesorami Hogwartu.
-
Taa, ten Severus Snape to dopiero był wrednym typkiem. – Jeden z
czarodziejów zachichotał. – Ten chłopak Potterów świetnie o
nim pisze.
Kiedy Harry wrócił do domu po długim dniu w
biurze, znalazł w salonie kolejną kopertę.
Harry,
To nie było śmieszne.
Z poważaniem,
Tom M.
Riddle
Harry starał się przekonać sam siebie, że to co czuł
było uczuciem wolności, a nie pustką.
***II***
***
***
***
***
|
***III***
Po
tym, jak Harry
Potter i Zakon Feniksa
stał się międzynarodowym bestsellerem, Harry został poproszony o
wygłoszenie wykładu w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart na
temat miejsca literatury w czarodziejskim świecie. Nie mógł
uwierzyć, że został wyznaczony do roli nauczyciela akademickiego i
miał mówić o książkach, które jego zdaniem nie miały żadnej
literackiej wartości. Jednak przyjął zaproszenie, ponieważ
pisanie powieści zachęciło go do odwiedzenia miejsc ze swojego
dzieciństwa. Stwierdził, że może być to inspiracją dla jego
szóstej książki, którą nie zdążył jeszcze nazwać.
Nie
miała także fabuły. Nie był jeszcze pewien, jakich bohaterów
chce użyć. Wiedział jednak, że Snape ma zamordować najbardziej
sympatycznego bohatera, a potem w akcie tchórzostwa uciec z miejsca
zbrodni. W zasadzie tą scenę już napisał.
Kiedy
przybył do Hogwartu, został od razu przywitany przez profesor
McGonagall, która pogratulowała mu jego osiągnięć. Przyznała,
że przeczytała tylko pierwsza książkę, ale bardzo podobały jej
się opisy jej samej oraz innych nauczycieli Hogwartu. Wspomniała
także, że dyrektor był szczególnie zadowolony z tego, że użył
jego słynnych słów z uczty powitalnej: Głupol!
Mazgaj! Śmieć! Obsuw!
Harry zastanawiał się, czy nadal będzie taki
zadowolony, kiedy dowie się, że jeden z jego kolegów zrzucił go z
Wieży Astronomicznej.
Odłożył walizki i postanowił
udać się do Wielkiej Sali na obiad. Nie mógł uwierzyć, że
minęło prawie dziesięć lat, odkąd ukończył Hogwart. Wydawało
mu się, jakby dopiero wczoraj siedział przy stole Gryffindoru i
przekradał się korytarzami w środku nocy, przysparzając sobie
mnóstwo kłopotów. Uśmiechnął się do siebie. To były czasy.
Dumbledore od razu zaprosił go do stołu prezydialnego.
– Witaj z powrotem w Hogwarcie, mój drogi chłopcze. –
Uśmiechnął się, a jego oczy migotały radośnie. – Muszę
przyznać, że jestem oddanym fanem twoich powieści. Chociaż
przepraszam, że w piątej części nie ostrzegłem cię, co do
twojego ojca chrzestnego. Powinienem był wiedzieć, że będą
próbować zwabić cię do Departamentu Tajemnic. Moje kondolencje.
Harry podziękował mu, zastanawiając się tak, jak na
pierwszym roku, czy dyrektor jest kompletnie stuknięty czy po prostu
ekscentryczny. Podszedł do jedynego wolnego krzesła przy stole,
które stało akurat po prawej ręce Severusa Snape’a.
-
Dzień dobry, Potter. Bardzo podobała mi się pańska ostatnia
literacka tandeta, najbardziej ta część, w której zgrywa pan
przekonanego o swojej słuszności dzieciaka, który wtrąca się w
nie swoje sprawy.
- Och, zamknij się, Snape –
wymamrotał Harry, nabijając zieloną fasolkę na widelec. Wiedział,
że Snape nie przestanie gadać, dopóki nie skończy jeść, więc
zdecydował dokończyć obiad najszybciej, jak mógł i wyjść stąd.
- Byłem także zdumiony poprawnym opisem twojego ojca
chrzestnego. To raczej bohater tragiczny, prawda? Nie wspominając
już o tym, jak idealnie opisałeś swój kompletny brak zdolności
do nauczenia się nowych rzeczy. Twoja całkowita niekompetencja w
dziedzinie oklumencji od razu przypomniała mi o bezowocnej pracy,
którą wykonywałeś codziennie na moich lekcjach. Nie mógłbym być
chyba bardziej zadowolonym czytelnikiem, kiedy twój skundlony ojciec
chrzestny dołączył do grona umarłych...
Harry właśnie
wstawał od stołu, wrzucając kilka ciasteczek do aktówki, kiedy
Severus dodał – Jeszcze jedno, Potter! Moja bielizna jest czarna,
a nie poszarzała. Jeśli mi nie wierzysz, z przyjemnością ci to
udowodnię.
Harry powstrzymywał się od biegu, kiedy
opuszczał Wielką Salę.
***
W
ciągu kilku kolejnych tygodni Harry zaczął myśleć nad swoją
kolejną powieścią. Prorok
Codzienny
dodał nową kolumnę, nazywaną Wiadomościami
z Pottera,
w której spekulował nad nowymi plotkami i teoriami. Harry zauważył,
że Snape czytał tą część gazety każdego poranka, udając, że
spogląda na nekrologi na stronie obok. Niekiedy pojawiały się
także informacje o Tomie Riddle’u. Na razie odpoczywał od swojego
narzeczonego, otrzymywał listy z pogróżkami i został zwolniony ze
swojej pozycji w Ministerstwie Magii.
- Zbyt duże ryzyko
– skomentował sprawę Minister. – Jednak z chęcią przyjmiemy
go z powrotem, kiedy ta sprawa z Potterem się zakończy.
Po
tym, jak artykuł został opublikowany, Harry otrzymał wyjątkowo
wybuchowego wyjca. Cała Wielka Sala usłyszała, jak Tom Riddle
zaoferował mu swoje pomysły, aby seria stała się jeszcze lepsza.
Harry szybko odpisał:
Tom,
Nie myśl sobie, że możesz to zrobić za pomocą różdżki.
Ale wezmę to pod uwagę.
Dzięki za pomysły!
Pozdrawiam,
Harry
Nawet Snape wyglądał na rozbawionego.
***
Podczas
któregoś śniadania, Harry stwierdził, że Severus Snape będzie
główną postacią jego szóstej powieści. To miałoby sens. W
końcu to mistrz eliksirów miał zrzucić dyrektora z Wieży
Astronomicznej w finale książki. Jednak zorientował się, że nie
wie wystarczająco dużo o swoim byłym profesorze, żeby rozwinąć
wątek jego postaci, zamiast pisać o nim po kilka wersów.
Zdecydował, że będzie musiał się wszystkiego dowiedzieć.
-
Proszę pana, zastanawiałem się, czy nie mógłbym towarzyszyć
panu przez kilka kolejnych dni.
- Wytłumacz mi, Potter,
dlaczego miałbym przebywać w twojej obecności więcej, niż to
konieczne? – spytał Snape, pisząc czerwonym atramentem na eseju
jednego z uczniów.
- Ponieważ muszę dowiedzieć się
kilku rzeczy o panu do mojej nowej powieści. Będzie pan tytułowym
bohaterem.
- Severus
Snape i Upierdliwy Były Uczeń?
- Emm, nie. Harry
Potter i Książę Półkrwi.
Pan będzie Księciem Półkrwi.
- Naprawdę? A myślałem,
że Harrym Potterem. – Snape uśmiechnął się drwiąco,
rozwijając kolejną rolkę pergaminu i odbierając trzy punkty za
złe napisanie słowa kompatybilny.
Nagle wstał z krzesła i wyszedł z pomieszczenia. Harry stał przez
chwilę, zastanawiając się, czy ma sobie pójść. Snape odezwał
się jednak z sąsiedniego pokoju – Czy towarzyszenie mi nie składa
się przypadkiem z chodzenia za mną?
Harry szybko
dołączył do niego w pokoju obok.
***
Spędził
kolejne kilka tygodni na obserwowaniu codziennego życia Snape’a.
Był zdziwiony tym, że jego były profesor robi też coś poza
klasą. Zawsze wydawało mu się, że kiedy kończy się lekcja,
Snape znika po prostu w tajemniczej chmurze dymu. Severus spędzał
swój wolny czas na czytaniu wielkich dzieł światowej literatury
(seria o Harrym
Potterze
nie zdobiła jednak jego biblioteczki) oraz na pisaniu artykułów do
czasopism o eliksirach.
Większość tego czasu Harry
spędzał na siedzeniu cicho w kącie pomieszczenia, przeglądaniu
gazet o Quidditchu i robieniu notatek na serwetkach, podczas gdy
Snape czytał albo pisał. Jednak po kilku tygodniach zaczynał
doceniać towarzystwo swojego byłego nauczyciela. Rzadko ze sobą
rozmawiali, ale miło było posiedzieć tak z kimś.
W
połowie drugiego tygodnia Harry zaczął przyłapywać się na tym,
że przygląda się Snape’owi. Nie były to tylko sporadyczne
spojrzenia, żeby sprawdzić, czy mężczyzna nie chce przypadkiem
wyciągnąć różdżki i rzucić na niego Avady
Kedavry.
Te spojrzenia były długie i pełne zainteresowania. Harry
zastanawiał się, czy nie został otruty, albo czy Snape w końcu
nie usidlił jego zmysłów.
Harry zdecydował, że w
Harrym
Potterze i Księciu Półkrwi
napisze o podręczniku do eliksirów. Nie takim, który go
prześladował (w odróżnieniu do dziennika Toma), ale takim, który
podobnie mu się podobał.
Upewnił się również, że
napisze o Tomie, rozszczepiającym swoją duszę i umieszczającym
jej kawałki w przedmiotach, zwanych horkruksami. Tylko tak mógł
nazwać go męską dziwką w książce dla dzieci.
***
-
CO TY SOBIE MYŚLAŁEŚ?
Właśnie te słowa powitały
Harry’ego, kiedy wrócił ze spotkania z przyjaciółmi. Snape stał
na środku salonu, wyglądając na wściekłego. W ręce trzymał
pierwszy szkic Harry’ego
Pottera i Księcia Półkrwi.
Podarł strony i cisnął nimi o ziemię. Harry zastanawiał się,
czy wie, że ma kopię książki na twardym dysku w swojej sypialni.
- Więc nie tylko spędzam czas, nurzając się w czarnej
magii. Według ciebie także chętnie pomagam młodocianym mordercom,
jestem odpowiedzialny za śmierć twoich rodziców i zabijam mojego
pracodawcę! Czego chcesz dowieść, Potter? Że mogą mnie przez
ciebie zwolnić?
- Weź przestań, Snape. – Harry
westchnął ciężko, upuszczając w kącie aktówkę i ściągając
płaszcz. – To tylko książka dla dzieci. Poza tym, zostaniesz
zrehabilitowany w kolejnej części.
- Dziękuję ci
bardzo – odparł sarkastycznie Snape. – To na pewno przekona
rodziców, kiedy przeczytają, że ich dzieci naucza profesor, który
zajmuje się amatorsko zabijaniem.
- Nie sądzę, żebyś
wyszedł aż tak źle. Chodzi mi o to, że na końcu okazujesz się
być Księciem Półkrwi.
- Więc rodzice będą
wiedzieć, że jestem w stanie wynaleźć zaklęcia, które powodują
trudne do wyleczenia rany.
- Jeśli przeczytałbyś całą
książkę – odciął się Harry – wiedziałbyś, że mój
bohater szanuje i podziwia twojego bohatera. Przez całą książkę
myślę, że Książę Półkrwi jest inteligentny, intrygujący i
atrakcyjny...
- Atrakcyjny? – Snape podniósł brew,
ale Harry go zignorował.
- I mimo tego że nie wiem, że
jesteś Księciem Półkrwi i nie wiem, czy ci zaufać, czuję, że
mogę to zrobić. Tutaj najbardziej liczy się instynkt, który jest
silniejszy od...
- Atrakcyjny?
- Och, zamknij
się, Snape.
- Jeśli sobie dobrze przypominam, to nie
mnie nazywałeś przystojnym
przez większość powieści.
- Pisałem tak wtedy, kiedy
wymagała tego fabuła – wymamrotał Harry, szurając butem po
dywanie.
- Nawet mam gdzieś tu cytat. – Snape pochylił
się i zaczął przeglądać stos kartek na podłodze. – Tutaj,
strona 646. Potter
należy do Czarnego Pana.
Myślałem, że już zerwaliście ze sobą.
- Bo
zerwaliśmy – odpowiedział mało przekonująco Harry. – Ja po
prostu... no wiesz, trzymam się fabuły.
- Skończ już
z tym, Potter. W drugim tomie gapicie się na siebie przez całe
sześć stron.
- Co?
Snape podszedł szybko
do stosu na podłodze i zrzucił na nią kilka opasłych tomów.
Głęboko pod książkami o eliksirach leżała cała
kolekcja przygód Harry’ego
Pottera.
Jeszcze bardziej zadziwiającym było to, że każda z książek
wyglądała na przeczytaną po kilka razy. Harry zauważył, że
niektóre rogi kartek były zagięte, a kiedy przyjrzał się
uważnie, zobaczył nawet notatki na marginesach. Snape przerzucił
strony i zaczął czytać – Strona 321: Riddle
pokiwał głową, nie spuszczając oczu z twarzy Harry’ego.
Strona 322: Spojrzał
w górę. Riddle wciąż go obserwował.
Góra kolejnej strony: Harry
wytrzeszczył na niego oczy.
Dalej u dołu: Przez
cały czas Riddle nie spuszczał oczu z twarzy Harry’ego. Był w
nich jakiś dziwny głód.
– Snape kontynuował, przewracając kartki i komentując każdą
znalezioną aluzję. – A tutaj mamy jeszcze więcej tęsknych
spojrzeń z Komnaty Tajemnic... jest tu także błysk w oczach... i
spójrz na to! Głód
w jego oczach stał się jeszcze bardziej przerażający!
– Snape zatrzasnął książkę. – A potem zatapiasz swój
ogromny miecz w...
- Rozwartej, mlaszczącej paszczy
bazyliszka. – Harry westchnął. – Wiem, wiem.
Stali
przez chwilę w ciszy, a potem Harry przeszedł przez pokój i
przycisnął swoje usta do ust Severusa. Pocałunek był głęboki i
namiętny, czyli taki, jaki powinien być każdy pierwszy pocałunek.
Jednak kiedy oderwali się od siebie, Snape spytał:
-
Jeszcze o nim nie zapomniałeś, prawda?
- Raczej nie –
przyznał Harry. – Ale to jest pierwszy krok.
***
Krótko
po tym, jak Harry
Potter i Książę Półkrwi
został opublikowany, Harry Potter poznał radość z czytania
fanfiction.
Szybko stwierdził, że rzeczywistość była o
wiele przyjemniejsza. Jednak był niezwykle wdzięczny niektórym
autorom za kilka interesujących pomysłów.
***
-
Najwyższy czas. – Severus westchnął, leżąc na łóżku i
czytając najnowszy numer Kwartalnika
o Eliksirach.
Harry siedział jeszcze przy biurku i pisał na klawiaturze. Spędził
tak cały dzień, dopracowując ostatni rozdział swojej siódmej
powieści.
- Nie mogę uwierzyć, że to już koniec –
wymamrotał, dochodząc do sceny, której unikał od samego początku.
– No wiesz, każdy myślał, że powinienem zabić go już na końcu
pierwszej części.
- Więc dlaczego tego nie zrobiłeś?
– spytał Snape, jednak wyglądał, jakby znał odpowiedź na swoje
pytanie.
Harry wzruszył ramionami. – Myślałem, że
pisanie tych wszystkich okropności o moim byłym po prostu sprawia
mi przyjemność. Ale później doszedłem do wniosku, że robiłem
to wszystko, ponieważ nie chciałem przyznać, że nasz związek się
skończył.
- A teraz?
Harry zawahał się
przez chwilę. – Cóż, czas na to, żeby z tym skończyć, prawda?
Położył dłonie na klawiaturze i napisał dalszą
część. – A
Harry, z nieomylnym instynktem szukającego, chwycił ją wolną ręką
w tej samej chwili, gdy Voldemort runął do tyłu z rozkrzyżowanymi
ramionami, a jego wąskie źrenice podbiegły do górnej krawędzi
szkarłatnych oczu. Tom Riddle padł na posadzkę z pustymi rękami,
a jego ciało skurczyło się i zwiotczało, z podobnej do głowy
węża twarzy znikł wszelki wyraz, zagościła w niej pustka.
Voldemort był martwy, zabiło go jego własne odbite zaklęcie, a
Harry stał z dwoma różdżkami w dłoniach, patrząc na skorupę
swojego śmiertelnego wroga.
– Od tego nie było już odwrotu. Czteroletni związek, który był
dla niego wszystkim, skończył się w jednej, szybkiej minucie w
zagraconej sypialni.
Napisał swoją powieść. Teraz
mógł rozpocząć swoją kolejną wielką przygodę.
Wsunął
się do łóżka, wyglądając na całkowicie zadowolonego.
-
Już po wszystkim? – spytał Snape.
Harry pokiwał
głową, pochylając się i całując go. Pocałunek był głęboki i
namiętny, czyli taki, jaki powinien być każdy dwudziesty ósmy
pocałunek. Jednak kiedy oderwali się od siebie, Snape odparł:
-
Dzięki Merlinowi, już myślałem, że nigdy nie przestaniesz o nim
gadać. Dwunastolatek, nazywający go przystojnym?
Czy to się nie zalicza do pedofilii? A potem minęło kilka lat i
był dla ciebie jeszcze przystojniejszy. Ty po prostu nie mogłeś
tego...
- Wiesz, zawsze mogę dopisać scenę twojej
śmierci. – Harry zapalił światło i podszedł do laptopa. Po
kilku minutach wrócił do łóżka, wyglądając na zadowolonego z
siebie. Zgasił światło i położył się na plecach, chcąc
zasnąć.
Severus nie mógł powstrzymać się przed
pytaniem – Więc w jaki sposób się mnie pozbyłeś?
-
Zabił cię niewiarygodnie wielki wąż.
Severus prychnął
i objął Harry’ego, przyciągając go do siebie. – Chodź tutaj.
Już ja ci dam niewiarygodnie wielkiego węża, ty bezczelny
dzieciaku.