Duch prowadzi w głąb Słowa Bożego
Święta
przestrzeń
Istnieje
w tradycji chrześcijańskiej praktyka, która od wieków stanowi
prawdziwą szkołę słuchania słowa Bożego. Przypomniał o niej
Papież w liście apostolskim Novo millennio ineunte zawierającym
program duszpasterski na trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa:
"Konieczne jest zwłaszcza, aby słuchanie słowa Bożego
stawało się żywym spotkaniem, zgodnie z wiekową i nadal aktualną
tradycją lectio divina, pomagającą odnaleźć w biblijnym tekście
żywe słowo, które stawia pytania, wskazuje kierunek, kształtuje
życie".
Lectio divina uczy, jak spotykać się ze
słowem Bożym, jak je przemodlić i przyjąć całym życiem. Wśród
wielu momentów wyróżnianych na drodze lectio divina szczególną
uwagę zwraca się na kilka. Są to: lectio – meditatio –
collatio – oratio – contemplatio. To właśnie
pierwszym etapem – lectio zajmiemy się w tym rozważaniu. Od
jego przeżycia zależy, czy wejdziemy w głąb słowa Bożego, czy
też pozostaniemy "na zewnątrz".
Słowo
Boże, będąc napełnione natchnieniem Ducha Świętego, jest
"świętą przestrzenią" Jego działania. Duch Święty
wypełnia nas słowem Bożym i prowadzi w jego głąb. Bez Ducha
Świętego nikt nie może prawdziwie spotkać się ze słowem Pana,
nawet wtedy, gdy zna doskonale egzegetyczne zasady interpretacji
Pisma Świętego oraz języki oryginalne i techniki czytania Biblii.
Drogę lectio divina trzeba więc rozpocząć od modlitwy do Ducha
Świętego.
Praca
serca
O
co prosić podczas tej modlitwy? Po pierwsze o to, by Duch otworzył
nas na słowo Boże, ponieważ jesteśmy obciążeni zamkniętym
umysłem, zamkniętą psychiką i zamkniętym światem naszych uczuć.
Lectio – czytanie jest ściśle powiązane z auditio, czyli ze
słuchaniem. Stanowi ono pierwszy moment w spotkaniu ze słowem Bożym
i jest związane nie tyle z pracą oczu i uszu, co z pracą serca.
Modlimy się o dar słuchania, gdyż potrzebujemy, by Duch Święty
zstąpił do naszego serca i przemienił je: by otworzył serce
zatwardziałe, pogłębił płytkie, uspokoił roztargnione,
upokorzył zarozumiałe. Cała lectio divina tak naprawdę prowadzi
do doświadczenia intymnego spotkania i zjednoczenia z Osobą Słowa
Bożego w naszym sercu.
Po drugie, trzeba prosić Ducha
Świętego, by otworzył słowo Boże przed nami. Słowo Boże jest
tajemnicą Boga, dlatego też tylko Duch Święty, który "zna
głębokości Boga samego" (por. 1 Kor 2, 10), może odkrywać
przed nami jego niezgłębione pokłady. Do końca życia może nas
zadziwiać słowo, które czytaliśmy i medytowaliśmy wiele razy.
Nikt nie ma prawa do zamykania i ograniczania znaczenia słowa
Bożego. Nikt nie może powiedzieć, że wyczerpał jego znaczenie.
Każdy z nas jest powołany w sposób jedyny i niepowtarzalny, ale
zawsze w posłuszeństwie Kościołowi, do zgłębiania jedynego
niepowtarzalnego słowa Bożego.
Tylko Duch Święty może
nas prowadzić do całej prawdy i do zrozumienia sensu Bożego słowa.
Jezus, ostateczne Słowo objawione przez Ducha, mówi: A
Paraklet, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On
was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam
powiedziałem (J
14, 26). W spotkaniu ze słowem Bożym nie wolno więc lekceważyć
pierwszego momentu i skąpić czasu na modlitwę do Ducha Świętego.
"Okaleczone czytanie"
Czynność
czytania znamy dobrze z naszej codzienności. Na tym polega jednak
nie tylko nasza korzyść, ale i nasza "bieda". Jesteśmy
"okaleczeni" niedobrymi nawykami czytania. Po pierwsze -
często nie chce nam się czytać, a przez niechęć do czytania
usiłuje do naszego wnętrza wejść demon lenistwa. Po drugie -
nasze czytanie ma często charakter "gazetowy". Czytamy
wrażeniowo, sensacyjnie. Właściwie przeglądamy tekst i błądzimy
oczami po tytułach. Czytamy interesownie, często wybierając tylko
to, co nam odpowiada, i "skacząc" po tekście. Warto
wiedzieć, że te pozornie "niewinne" obciążenia mogą
także pojawić się w naszej lekturze słowa Bożego.
W
chwili, gdy bierzemy do ręki Biblię, musimy uświadomić sobie, że
podejmujemy czytanie, które jest niepowtarzalne i jedyne w swoim
rodzaju. Nie może ono przypominać czytania jakichkolwiek innych
książek czy gazet zapisanych ludzkim słowem. Czytanie słowa
Bożego jest zawsze osobowym spotkaniem.
Konieczność ascezy
Mądrość
i dojrzałość mnicha pierwszych wieków polegała między innymi na
tym, że wiedział i starał się pamiętać, iż może go omamić
demon lenistwa, powierzchowności, niepokoju serca. Mnich czynił
więc wszystko, by wypracowywać w sobie postawę uważnego czytania,
która pomagała mu w radzeniu sobie z różnymi
obciążeniami.
Chociaż Duch Święty otwiera nas na
słowo Boże i prowadzi w jego głąb, jednak nigdy nie znosi
działania naszego umysłu i serca oraz naszej wolności. W
otwieraniu się na Ducha Świętego jest więc konieczny nasz
wysiłek. Takim wysiłkiem jest właśnie czytanie w lectio divina.
Są w nim obecne dwa rodzaje ascezy. Pierwszy dotyczy naszego
przygotowania do lectio, a drugi - samego aktu czytania.
Ascezy
wymaga więc po pierwsze zapewnienie sobie czasu na czytanie. Nie
może to być czas przypadkowy, "okruchy czasu", "wolne
okienko" w naszym zabieganym dniu. Chcąc się modlić, trzeba
wejść do izdebki i zamknąć drzwi (por. Mt 6, 6). W lectio divina
chodzi o czas, który sprzyja samotności, staje się naszym
"mieszkaniem", budzi tęsknotę za ciszą i słuchaniem
słowa Bożego.
Św. Hieronim pisze w jednym ze swoich
listów do Eustochium, córki Pauli: "Niech Cię zawsze strzeże
tajemne mieszkanie twoje. Niech zawsze bawi z tobą wewnątrz
Oblubieniec". Krótko mówiąc: chodzi o taki czas, który
rozpala pragnienie i rodzi smak spotkania wolnego od ucieczki i
niepokoju. Wygospodarowanie takiego czasu to prawdziwy wysiłek.
Jeśli chce się doświadczyć mocy słowa Bożego, trzeba także
odważyć się na wejście w przestrzeń odosobnienia i
ciszy.
"Skakanie"
po tekście Pisma Świętego
Po
drugie - asceza w przygotowaniu do czytania dotyczy także kryterium
wybierania określonych tekstów z Pisma Świętego. Jest to bardzo
ważne. Nie można "skakać" po tekście Pisma Świętego
według własnych potrzeb i oczekiwań, szukając zadowolenia siebie.
Potrzebna jest ciągła, ustawiczna, cierpliwa i konsekwentna lektura
Biblii. Do takiej lektury wychowuje lectio divina, takiej też
lektury – lectio continua – uczy nas Kościół w
codziennej Eucharystii.
Najlepszym kryterium wyboru
tekstów do modlitwy jest słowo Boże z codziennej liturgii. Musimy
pozwolić prowadzić się Duchowi Świętemu tymi drogami, którymi
On chce nas prowadzić w Kościele.
Można oczywiście
kierować się także innymi kryteriami doboru tekstów, na przykład
w porozumieniu z kierownikiem duchowym wytyczyć sobie drogę
duchowej pracy, na której osoba prowadząca proponuje nam słowo
Boże do rozważenia i przemodlenia. Ktoś, kto nas zna oraz ma
intuicję i wyczucie w odczytywaniu Bożych dróg, proponuje nam
słowo Boże, by pomóc nam rozeznać drogi, jakimi chce nas
prowadzić Duch Święty.
Kolejnym ascetycznym wysiłkiem
jest nastawienie serca na cierpliwe trwanie w słowie Bożym,
zwłaszcza gdy okazuje się ono trudne, niezrozumiałe i niepokojące.
Kto wchodzi na drogę modlitwy słowem Bożym, ma szukać tego, czego
oczekuje od niego Duch, który mówi. I dlatego trzeba nauczyć się
trwać również przy słowie trudnym, które może dzisiaj jest
niezrozumiałe, ale jak mówi Jezus do Piotra: Tego,
co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale poznasz to później (J
13, 7). W spotkaniach ze słowem Bożym, które wydaje się "milczeć"
i "pozbawiać" mnie wszelkich doznań, potrzeba
cierpliwości.
Centrum
życia
Warunkiem
pogłębionego czytania i słuchania słowa Bożego jest także wybór
takiego stylu życia, w którym postawimy je naprawdę w centrum
naszego życia – zarówno fizycznego i psychicznego, jak i
duchowego. By tak się stało, trzeba nieraz zrezygnować z tego, co
obciąża umysł, serce i wolę oraz zamyka je na słowo Boże. W
innym przypadku będziemy zawsze wewnętrznie podzieleni i
rozdwojeni, a nasze chodzenie drogą słowa Bożego będzie oparte na
dwuznaczności.
Oczywiście nie chodzi o to, by tworzyć
sobie "sterylnie czyste" warunki życia, chroniące od
napięć. Dwuznaczność i napięcia przenikają naszą codzienność
i pozostaną przestrzenią naszego życia, ale nasze wybory nie mogą
być dwuznaczne. Trzeba uczyć się świadomie rezygnować ze
wszystkiego, co może czynić śmietnisko z naszego umysłu oraz
zagłuszać w nas pokój serca i poddawać je namiętnościom.
Taką
postawę i wrażliwość osiąga się przez czuwanie serca. Ojcowie
starożytni podkreślali, że drogą do czuwania, czyli do postawy
otwartych oczu, umysłu i serca, jest post. Ściśle związany ze
słuchaniem słowa Bożego staje się narzędziem i drogą do
hojniejszego otwarcia się na słowo Boże. Post wcale nie musi
oznaczać rezygnacji z jedzenia, a na przykład wstawanie od stołu
zawsze z uczuciem pewnego niedosytu. Obciążony żołądek obciąża
serce, umysł i wolę, a niedosyt fizyczny może otworzyć nas na
niedosyt duchowy - na głód i łaknienie słowa Bożego. Tak
rozumiany post prowadzi do katharsis, czyli do stałego oczyszczania
serca, które jest nieodzownym warunkiem lectio divina.
Ojcowie
starożytni (na przykład Kasjan czy Ewagriusz z Pontu) mówili o
ośmiu wadach głównych, które są przyczyną wielkich roztargnień
na drodze słuchania słowa Bożego. Są to: łakomstwo, nieczystość,
chciwość, smutek, złość, acedia (to znaczy lenistwo duchowe albo
ociężałość duchowa), próżność, pycha. Mnisi zwrócili uwagę
na to, że właśnie te osiem wad może stać się w nas żerowiskiem
dla demonów i dlatego mówili o demonie łakomstwa, demonie
nieczystości, chciwości, smutku, złości, acedii, próżności i
pychy.
Uczyć się słuchania
Tradycja
mnisza wypracowała sposoby, które mogą pomagać w aktywnym,
głębokim słuchaniu podczas czytania słowa Bożego. Dzięki nim
zwalczamy wady lenistwa, smutku, roztargnienia i chciwości. Musimy
pamiętać o naszej ludzkiej słabości i kruchości i jakby "znaleźć
na nie metodę" podczas czytania słowa Bożego. Przy spotkaniu
ze słowem Bożym warto na przykład wykorzystać te zmysły, które
są bardziej wyostrzone - wzrok w przypadku "wzrokowców",
słuch dla "słuchowców".
Pierwszy
sposób czytania słowa Bożego, który uczy jego słuchania, to
znane z liturgicznych zgromadzeń głośne czytanie w obecności
zgromadzonych osób. Tradycja zwraca także uwagę na sens głośnego
czytania w czasie indywidualnej lektury słowa Bożego. W takim
czytaniu dużą pomocą może być czytanie szeptem, gdyż wówczas
słowo jest niejako "dotykane", smakowane wargami i
delikatnie przekazywane do uszu. Słowo szeptane jest bardzo
subtelne, domaga się wewnętrznego skupienia i wyostrzenia słuchu.
Można powiedzieć, że czytanie szeptem jest najbardziej "głośnym"
czytaniem słowa Bożego dla samego siebie.
Kolejnym
sposobem uważnego czytania i słuchania jest powolne, kilkakrotne
czytanie. Czasem mamy wrażenie, że kiedy drugi i trzeci raz czytamy
ten sam tekst, tracimy czas, tymczasem w tradycji Ojców powolne,
kilkakrotne czytanie miało duże znaczenie. Dzięki niemu człowiek
może stopniowo skupić całego siebie na słowie Bożym. Powtarzanie
czytania słowa Bożego staje się prawdziwą szkołą jego
cierpliwego słuchania zwłaszcza wówczas, gdy prowadzimy ruchliwy i
napięty tryb życia.
Słowo
wyryte w sercu
Innym
sposobem aktywnego czytania jest takie, które prowadzi do
zapamiętywania, mającego ogromne znaczenie zwłaszcza dla
meditatio. Chodzi o to, by słowo Boże wyryło się w naszym sercu,
o zapamiętywanie bardziej sercem niż tylko umysłem, a więc nie
tyle intelektualne i mechaniczne, co "doświadczeniowe".
W
uważnym czytaniu słowa Bożego może także pomóc przepisywanie
go. Dla człowieka pragnącego żyć słowem Bożym była to
szczególna próba i ćwiczenie uwagi. W klasztorach istniała
zasada, która nakazywała, by pierwszą księgą, jaką miał
przepisać początkujący mnich, było Pismo Święte. Kiedy
sprawdził się w tej pracy, był uznawany za zdolnego do uważnego
przepisywania innych ksiąg. Jeśli wyczuwamy, że przepisywanie
słowa Bożego pomaga nam w skupieniu uwagi, warto być wiernym tej
metodzie. Można zapisywć jedno lub kilka słów czy zdań, które
okazują się kluczowe dla naszej medytacji.
Ostatnią z
proponowanych metod uważnego czytania można za kardynałem Carlo M.
Martini określić jako "czytanie z piórem w ręku". W
aktywnym słuchaniu słowa Bożego bardzo ważne jest zaznaczanie
słów, które nas poruszają, oświecają, pytają, niepokoją,
potwierdzają. Gdy stawiamy znaki graficzne przy opisywanych gestach
i scenach, wówczas słowo Boże rzeczywiście ożywia nasze
słuchanie, a tekst staje się jakby "wypełniony" naszym
życiem, przeżyciami, poruszeniami, zmaganiami, poszukiwaniami. Bywa
i tak, że tekst wielokrotnie już czytany przynosi nam odkrycie
nowych treści, a wówczas stawiane w nim znaki stają się dla nas
symbolem nowego życia - naszego życia na nowo odczytanego przez
słowo Boże. Utrwalone znaki graficzne mogą więc stać się w nas
trwałymi śladami doświadczenia, które miało miejsce podczas
lektury słowa Bożego.
Szukanie kluczowego słowa
Jeśli
przeczytaliśmy słowo Boże uważnie, całym sobą, wówczas
uruchomi się w nas naturalna postawa szukania. "Szukanie"
jest dobrym wyrażeniem na określenie tego, czym jest lectio. Chcąc
to przybliżyć, warto posłużyć się obrazem stawiania budowli.
Określony fragment tekstu biblijnego, który mamy czytać, jest
jakby "budowlą", "domem". Budowle są różne,
mają odmienną strukturę, inny plan. Każdy określony fragment
Pisma Świętego jest taką właśnie "budowlą" o
niepowtarzalnej, jedynej strukturze. Ma swój fundament, czyli swoje
słowo kluczowe. Jest to "kamień węgielny", na którym
bazuje cała struktura i zasadza się całe przesłanie tekstu.
Odkrycie fundamentalnego dla tekstu słowa jest momentem
strategicznym. Jeśli je odkryjemy, możemy powoli "rozbudowywać"
nasze rozumienie tekstu. Jeżeli więc znajdziemy fundament,
zrozumiemy, że wszystkie pozostałe słowa służą do lepszego
zrozumienia całego tekstu, natomiast nieodnalezienie go sprawi, że
pozostaniemy "na zewnątrz" słowa Bożego.
Ten
proces można porównać ze znalezieniem klucza do zamkniętej
świątyni. Jeżeli go znajdziemy, możemy wejść do środka i
poznawać jej witraże od wewnątrz, jeśli nie - pozostajemy na
zewnątrz i oglądamy je z podwórza.
Punkt
ciężkości
Odkrycie
kluczowego, fundamentalnego przesłania słowa Bożego nie jest
owocem subiektywnego przeżycia osoby czytającej, gdyż nie chodzi o
słowo, które mnie najbardziej poruszyło, lecz o znalezienie
obiektywnego punktu ciężkości i centrum całego tekstu. Nie jest
to proste, zwłaszcza dla początkujących. Zdobycie umiejętności
odnajdywania słowa kluczowego wiąże się z procesem dojrzewania do
coraz głębszej więzi z Pismem Świętym. Ta więź rodzi się z
częstego przebywania z nim, z cierpliwego czytania i słuchania. W
ten sposób kształtuje się w nas wewnętrzna intuicja, wrażliwość
na słowo Boże i wolność w przyjmowaniu tego, co ono chce mi
powiedzieć.
Mówienie
o strukturze tekstu, o znalezieniu punktu ciężkości i słowa
kluczowego może wydawać się dalekie od zagadnienia modlitwy. Tak
jednak nie jest, gdyż proces dojrzewania do postawy szukania słowa
kluczowego zakłada pokorę i cierpliwość. Czytanie i słuchanie
słowa Bożego ma prowadzić do jego przemodlenia, gdyż tylko wtedy
będzie ono dotykało głęboko naszego życia, będzie je wyjaśniało
i interpretowało. W istocie to nie my czytamy słowo Boże, lecz ono
czyta nasze życie. Nie my doświadczamy słowa Bożego, lecz
odwrotnie: słowo nas doświadcza! W lectio divina chcemy poczuć,
jak słowo Boże dotyka naszego życia, otwiera je i przemienia.
Waga czasu
Zażyłość
z Pismem Świętym pozwalającą głęboko doświadczyć słowa
Bożego zdobywamy powoli. Podobnie rzecz ma się z intuicją
odkrywania tego, co jest kluczowe w tekście.
Od
czego należałoby rozpocząć? Początkującym tradycja mówi:
"Czytaj, czytaj i jeszcze raz czytaj słowo Boże!". Należy
więc przyswoić sobie praktykę ciągłego czytania. Trzeba
codziennie czytać jakiś fragment Pisma Świętego, uczyć się
czytania słowa Bożego, wchodzić w jego klimat.
Ojcowie
starożytni podkreślali, że nie ma w Piśmie Świętym ani jednego
zdania i ani jednego słowa, które byłoby niepotrzebne. Każde ma
znaczenie, każde jest bardzo ważne, dlatego trzeba zbierać słowa
jak cenne ziarna, bo każde kryje w sobie głębię treści i może
wydać w nas owoce, których nawet się nie spodziewamy. Obfitość
zebranego słowa Bożego będzie zależała od naszej wcześniejszej
zażyłości z nim. Zdolność słuchania i zgłębiania słowa
Bożego jest więc wprost proporcjonalna do codziennego kontaktu z
nim.
Oczywiście
każdy powinien czytać i zgłębiać słowo Boże według własnej
miary i swoich możliwości. Jak mówił św. Grzegorz Wielki, dla
każdego, kto wiernie czyta słowo Boże, zawsze aktualna pozostaje
obietnica Scriptura crescit cum legente. Pismo Święte rośnie
bowiem razem z czytającym: z dzieckiem jest jak dziecko, z
młodzieńcem jak młodzieniec, z dorosłym jak dorosły.
Krzysztof Wons SDS