Nobel 2014 z chemii za mikroskopię w skali nano 09.10.2014 Przyroda, Nagrody Nobla 2014
Fot. PAP/EPA BERTIL ERICSON 8.10.2014
Nobla 2014 z chemii otrzymali Eric Betzig i William E. Moerner z USA oraz Niemiec Stefan W. Hell, którzy opracowali metodę mikroskopii fluorescencyjnej wysokiej rozdzielczości; ich prace są pomocne m.in. w badaniach chorób uszkadzających mózg, np. Parkinsona.
Nazwiska laureatów ogłoszono w środę w Sztokholmie. Naukowcy podzielą się po równo kwotą 8 milionów koron szwedzkich (ok. 3,6 mln zł). 54-letni Betzig pracuje w Howard Hughes Medical Institute w Ashburn (USA), 51–letni Hell jest dyrektorem Max-Planck-Institut fur Biophysikalische Chemie w Getyndze (Niemcy), a 61-letni Moerner – profesorem Stanford University w Kalifornii (USA).
„Dzięki ich osiągnięciom mikroskop optyczny może zajrzeć w nanoświat. Mikroskopia stała się nanoskopią” – uzasadniali swoją decyzję członkowie Komitetu Noblowskiego.
Jak zaznaczył Komitet, opracowanie przez noblistów wysokorozdzielczej metody konfokalnej mikroskopii fluorescencyjnej - STED pozwoliło obserwować m.in. białka biorące udział w rozwoju chorób uszkadzających mózg, np. w chorobie Parkinsona, Alzheimera, Huntingtona. Każdy z laureatów korzystał ze STED w praktyce. Hell badał komórki nerwowe, aby lepiej poznać połączenia w mózgu. Moerner zajmował się białkami typowymi dla choroby Huntingtona, natomiast Betziga interesowały podziały komórek wewnątrz rozwijającego się zarodka.
Konwencjonalny mikroskop optyczny ma rozdzielczość ograniczoną przez falową naturę światła. Co prawda istnieje mikroskop elektronowy, który ma rozdzielczość o kilka rzędów wielkości większą, jednak pozwala badać wyłącznie martwe obiekty umieszczone w wysokiej próżni i bombardowane wiązką elektronów. Nie da się tak obserwować żywych organizmów ani naturalnie zachodzących procesów. Z kolei mikroskop sił atomowych pozwala obserwować tylko powierzchnie badanych struktur.
Naukowcy zastosowali więc mikroskopy fluorescencyjne, w których wykorzystuje się promieniowanie świetlne, pobudzające do świecenia substancje naturalnie zawarte w próbce lub do niej wprowadzone. Odmianą tej metody jest mikroskopia konfokalna, w której wiązka lasera skanuje próbkę biologiczną i lokalnie wzbudza cząsteczki barwnika (wcześniej wprowadzone do próbki).
Opracowany przez tegorocznych noblistów konfokalny mikroskop STED (Stimulated Emission Depletion) oprócz wiązki wzbudzającej, pochodzącej ze zwykłego lasera, wykorzystuje dodatkową, pierścieniowatą wiązkę, która wygasza fluorescencję na brzegach wzbudzonego punktu. Wiązka ma taką długość fali, że w oświetlonych nią cząsteczkach barwnika dochodzi do emisji wymuszonej. Cząsteczki, które za pomocą emisji wymuszonej pozbyły się energii, nie są już zdolne do fluorescencji i nie są widoczne na rejestrowanym obrazie. Dzięki temu obszar próbki, świecący wskutek fluorescencji, jest wyraźnie mniejszy od średnicy wiązek laserowych, a uzyskany obraz ma wysoką rozdzielczość.
W 1989 r. Moerner, pracujący wówczas dla firmy IBM, jako pierwszy dokonał pomiaru absorpcji światła przez pojedynczą cząsteczkę. To osiągniecie zainspirowało Betziga do opracowania teoretycznych podstaw mikroskopii opartej na łączeniu obrazów fluorescencyjnych emitowanych przez cząsteczki świecące w różnych kolorach. W 1997 r. Moerner zastosował do obrazowania świecące na zielono białko GFP, występujące naturalnie u meduz. Udało mu się uzyskać taka odmianę tego białka, które daje się "włączać" i "wyłączać". Okazało się, że zamiast wielu kolorów, które chciał stosować Betzig, wystarczą cząsteczki świecące w różnym czasie, pod wpływem wielu słabych impulsów lasera. Pierwszy mikroskop fluorescencyjny STED zbudował w Getyndze Stefan W. Hell w 2000 roku.
Hell w wywiadzie udzielonym tuż po ogłoszeniu nazwisk noblistów powiedział, że kocha zawód badacza, bo ekscytujące jest sięganie dalej i myślenie o rzeczach, o których inni nie pomyśleli. Z noblistą miała okazję pracować Joanna Oracz z Wydziału Fizyki UW. "Jest bardzo przyjacielski. (...) Z bardzo dużym szacunkiem traktuje swoich współpracowników niezależnie od stopnia naukowego. Jest też bardzo ciekawą postacią, może trochę ekstrawagancką. (...) Zdecydowanie zasłużył na tę nagrodę" - powiedziała PAP młoda badaczka.
Radości z Nobla nie ukrywał również prof. Moerner. Prywatnie W.E. - jak nazywa go rodzina - to żartowniś i dusza towarzystwa. Zawsze jednak był osobą ambitną i wszechstronną. Zapał do nauki i samorozwoju zaprowadził go na naukowy szczyt. Amerykanin jest członkiem Narodowej Akademii Nauk, laureatem wielu nagród i autorem licznych publikacji. Sprawdzonym przepisem na sukces chętnie dzieli się z młodzieżą.
Trzeci z noblistów, fizyk Eric Betzig porzucił naukę na siedem lat, by pracować w firmie ojca, wytwarzającej maszyny do produkcji części samochodowych. Jego decyzja o powrocie do kariery naukowca zaowocowała wynalazkiem na miarę Nobla – nanoskopem.
Wagę osiągnięć noblistów doceniają polscy badacze, z którymi rozmawiała PAP. Lek. med. Eliza Głodkowska-Mrówka z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego podkreśliła, że mikroskopy fluorescencyjne, nad którymi pracowali nobliści, wykorzystuje się w wielu dziedzinach: badaniach naukowych, diagnostyce czy przemyśle.
Z kolei prof. Jarosław Polański z Wydziału Chemii Uniwersytetu Śląskiego uznał wynalezienie mikroskopii fluorescencyjnej wysokiej rozdzielczości za "rewolucję". Według niego nobliści "wyposażyli naukowców w dodatkowe okulary, które pozwalają oglądać świat w drobnych szczegółach". Podobnego zdania jest dr Tytus Bernaś z Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego w Warszawie, który w swoich badaniach korzysta z systemu mikroskopii fluorescencyjnej wysokiej rozdzielczości.
Natomiast według prof. Roberta Hołysta, dyrektora Instytutu Chemii Fizycznej PAN w Warszawie, Nobel za te prace się należał, ale dziwi go - podobnie jak Joannę Oracz - że jest to Nobel z chemii. "Równie dobrze ci sami naukowcy mogli dostać Nagrodę Nobla z medycyny lub fizyki" - ocenił.
PAP - Nauka w Polsce
agt/ pmw/ jjj/ ekr/ lt/ ooo/ zbw/ je/
Tagi: nobel , laureaci , chemia
Polska badaczka: prof. Hell to przyjacielski, nieco ekstrawagancki człowiek09.10.2014 Fot. PAP/EPA JOCHEN LUEBKE 8.10.2014
Nagrodzony Noblem w dziedzinie chemii prof. Stefan W. Hell to bardzo przyjacielski i nieco ekstrawagancki człowiek. Zdecydowanie zasłużył na tę nagrodę - powiedziała Joanna Oracz z Uniwersytetu Warszawskiego, która współpracuje z noblistą.
W środę w Sztokholmie ogłoszono, że Nagrodę Nobla z chemii otrzymają w tym roku Eric Betzig, Stefan W. Hell oraz William E. Moerner, których Komitet Noblowski docenił za rozwój mikroskopii fluorescencyjnej wysokiej rozdzielczości.
Nad budową takiego superrozdzielczego mikroskopu w ramach swojej pracy magisterskiej pracowała Joanna Oracz z Wydziału Fizyki UW. W efekcie jej prac powstał mikroskop, umożliwiający rozróżnianie szczegółów mniejszych od 200 nanometrów.
"Potem chciałam rozwijać ten temat i skontaktowałam się z prof. Stefanem W. Hellem. Pojechałam do Getyngi na kilka miesięcy stażu, i polubiliśmy wspólną pracę tak, że zostałam tam 2,5 roku realizując swoją pracę doktorską w ramach Międzynarodowych Studiów Doktoranckich na Uniwersytecie Warszawskim" - powiedziała PAP Joanna Oracz.
Jak wspomina, prof. Hell jest "bardzo przyjacielski". "Nie sądziłam, że w laboratorium, w pracy z tak sławnym profesorem, będą panowały tak przyjazne relacje. On z bardzo dużym szacunkiem traktuje swoich współpracowników niezależnie od ich stopnia naukowego. Jest też bardzo ciekawą postacią, może trochę ekstrawagancką" - opisała Oracz.
Dodała, że często można go spotkać w pracy w soboty, niedziele i o różnych nietypowych porach. "Zdecydowanie zasłużył na tę nagrodę, choć jestem zaskoczona, że jest to nagroda z chemii. Bardzo się cieszę, choć zaledwie tydzień temu wróciłam z Getyngi. Teraz omija mnie najlepsza zabawa" - stwierdziła.
Jak przypomniała, na początku nikt na serio nie traktował idei zbudowania mikroskopu o tak dużej rozdzielczości. "Mój podziw najbardziej budzi realizacja tego pomysłu, pomimo krytycznych uwag środowiska naukowego. Ludzie nie traktowali poważnie samego profesora i jego prac, on jednak uparł się i konsekwentnie realizował swój pomysł" - zaznaczyła Oracz.
PAP - Nauka w Polsce ekr/ agt/ abr/ Tagi: nobel
Prof. Hołyst: dziwne, że za mikroskop przyznano Nobla z chemii 09.10.2014
Nobel za wynalezienie mikroskopu fluorescencyjnego o wysokiej rozdzielczości się należał, ale to dziwne, że przyznano go w dziedzinie chemii. Równie dobrze ci sami naukowcy mogli dostać Nagrodę Nobla z medycyny lub fizyki - komentuje prof. Robert Hołyst.
W środę w Sztokholmie Komitet Noblowski ogłosił, że Nagrodę Nobla z chemii otrzymają Eric Betzig, Stefan W. Hell oraz William E. Moerner za opracowanie mikroskopu fluorescencyjnego o bardzo wysokiej rozdzielczości. Dzięki ich pracom można dziś badać żywe komórki na poziomie najdrobniejszych cząsteczek.
"Ta nagroda na pewno badaczom się należała, ale jesteśmy zaskoczeni, bo została przyznana w dziedzinie chemii. Równie dobrze tych naukowców można było nagrodzić Nagrodą Nobla z medycyny albo Nagrodą Nobla z fizyki" - ocenił w rozmowie z PAP dyrektor Instytutu Chemii Fizycznej PAN w Warszawie Robert Hołyst. Wyjaśnił, że opracowany przez noblistów mikroskop fluorescencyjny o wysokiej rozdzielczości to narzędzie optyczne - a w końcu optyka jest dziedziną fizyki - używane chętnie przez biologów.
"Biologom molekularnym służy on do oglądania neuronów czy wnętrz komórek z bardzo dużą dokładnością i obserwowanie, co dzieje się z tymi komórkami w czasie" - powiedział i dodał, że dzięki tym obserwacjom można lepiej poznać strukturę komórek i poznać procesy chorobotwórcze. "Te mikroskopy są bardzo popularne wśród biologów. Każdy chce je mieć" - zażartował prof. Hołyst.
Jak wyjaśnił, tradycyjne mikroskopy potrafią pokazać dwa obiekty, pod warunkiem, że odległość między nimi jest większa niż połowa długości fali światła, czyli 200 nanometrów (1 milimetr to 1 milion nanometrów). "Jeżeli obiekty są bliżej, ich obraz zlewa się ze sobą. Natomiast dzięki badaniom tegorocznych noblistów udało się zmniejszyć tę odległość do kilkunastu nanometrów, a może nawet 1 nanometra, co odpowiada rozmiarowi cząsteczki" - powiedział prof. Hołyst.
Badacz opisał, że obserwacje w takim wysokorozdzielczym mikroskopie fluorescencyjnym wykonuje się zwykle używając świecących białek, które np. łączy się z badanymi białkami. Jeżeli jest dużo takich świecących się białek, w mikroskopie widać świecącą plamkę o rozmiarach 200 nm - jej rozmiary wynikają z rozdzielczości mikroskopu. W cząsteczki te kieruje się krótki impuls światła o kształcie obwarzanka, który niszczy świecenie większej części cząsteczek. Zostaje tylko świecący środek, który ma już tylko rozmiary 20 nm, a który pod mikroskopem dobrze widać.
"Niewątpliwie jest to fantastyczne narzędzie używane przez biologów i medyków, wytworzone przez fizyków i chemików" - podsumował profesor.
Eric Betzig – owocny powrót do nauki 09.10.2014
Fizyk Eric Betzig porzucił naukę na siedem lat, by pracować w firmie ojca, wytwarzającej maszyny do produkcji części samochodowych. Jego decyzja o powrocie do kariery naukowca zaowocowała wynalazkiem na miarę Nobla – nanoskopem.
Betzig jest jednym z trzech laureatów Nagrody Nobla 2014 z chemii. To największe w świecie nauki wyróżnienie otrzymał - razem z Amerykaninem Williamem E. Moernerem i Niemcem Stefanem W. Hellem - za rozwój wysokiej rozdzielczości mikroskopii fluorescencyjnej, która umożliwiła zagłębianie się w wewnętrzny świat pojedynczych komórek. Jak napisał Komitet Noblowski w uzasadnieniu, dzięki nim nie ma już dziś teoretycznie struktury za małej, by można ją było zobaczyć.
Betzig przyznał w rozmowie z agencją Reutera, że wiadomość o nagrodzie „zupełnie go zaskoczyła”, a jednocześnie „oszołomiła”. „Przez ostatnią godzinę chodziłem oszołomiony, w tak miły dzień w Monachium, czując przerażenie, że moje życie się zmieniło” – powiedział noblista, który przyleciał do Monachium wygłosić wykład.
Urodzony 13 stycznia 1960 r. w Ann Arbor w Michigan (USA) badacz zdobył licencjat z fizyki w California Institute of Technology w Pasadenie (Kalifornia) w 1983 r., a następnie przeniósł się na Cornell University w Ithaca (Nowy Jork), gdzie w 1985 r. uzyskał tytuł magistra. Jego praca magisterska dotyczyła rozwoju optyki bliskiego pola – metody, która miała przełamać barierę rozdzielczości mikroskopii optycznej. Trzy lata później uzyskał tytuł doktora na tej samej uczelni.
Pokonanie bariery mikroskopii optycznej stało się swego rodzaju obsesją Betziga. Przez następnie sześć lat pracował w AT&T Bell Labs w Murray Hill (New Jersey), gdzie rozwijał metodę optyki bliskiego pola. Zajął się m.in. obrazowaniem pojedynczych cząsteczek z wykorzystaniem zjawiska fluorescencji.
Znużony bezowocnymi pracami nad rozwojem mikroskopii o większej rozdzielczości przeniósł się w 1996 r. do firmy swojego ojca - Ann Arbor Machine Company w Chelsea (Michigan). Zajął się w niej rozwojem technologicznym maszyn wytwarzających części do samochodów, tak by pracowały precyzyjnie w znacznie szybszym tempie.
Technologia nie sprawdziła się jednak na rynku i badacz został bez pracy. Zaczął wówczas myśleć o powrocie do kariery naukowej. Zdawał sobie jednak sprawę, że przez ostatnie 10 lat nie miał żadnych publikacji naukowych. „Wiedziałem zatem, że muszę wnieść jakiś intelektualny kapitał, by ludzie znowu zechcieli mnie słuchać – wspomina w swojej biografii. – Dlatego ukryłem się w swoim domu i zacząłem rozmyślać. I to ostatecznie przywiodło mnie ponownie do mikroskopii”.
Biuro w swoim wiejskim domku badacz przekształcił w laboratorium, w którym razem ze swoim przyjacielem Haraldem Hessem opracował nowe, prostsze podejście do obserwowania komórek na poziomie molekuł. Metodę tę określa się jako lokalizację fotoaktywowaną PALM. W salonie w mieszkaniu Hessa w La Jolla w Kalifornii naukowcy zbudowali za własne pieniądze prototyp mikroskopu, umożliwiającego obrazowanie w skali nano (tzw. nanoskopu).
Następnie metodę tę przetestowali ze współpracownikami z National Institutes of Health.
Obecnie najbardziej znani producenci mikroskopów oferują warianty techniki PALM.
W 2005 r. Betzig został kierownikiem zespołu zajmującego się rozwojem nowych metod obrazowania optycznego w biologii w Janelia Research Campus w Howard Hughes Medical Institute w Ashburn (Virginia). (PAP)
jjj/ mrt/ je/ Tagi: nobel , eric betzig
Prezes Ammono o Noblu z fizyki: od lat tego oczekiwaliśmy 08.10.2014 , Nagrody Nobla 2014
Przyznając Nagrodę Nobla twórcom niebieskich diod, doceniono badania nad azotkiem galu, półprzewodnikiem, który w skład takich diod wchodzi. Od lat tego oczekiwaliśmy - komentuje prezes Ammono, polskiej firmy produkującej azotek galu, dr Robert Dwiliński.
Tegoroczną Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki otrzymali trzej twórcy niebieskiej diody LED – Japończycy Isamu Akasaki i Hiroshi Amano oraz Shuji Nakamura z USA. Dzięki ich badaniom energooszczędne i trwałe świecące diody zastępują żarówki i świetlówki.
"Wydaje mi się, że jest to jedna z najważniejszych nagród w ostatnich latach" - skomentował w rozmowie z PAP dyrektor polskiej firmy Ammono dr Robert Dwiliński z Centrum Nowych Technologii Uniwersytetu Warszawskiego. Firma Ammono - bazując na osiągnięciach polskich badaczy - produkuje wysokiej jakości kryształy azotku galu. Dwiliński przyznał, że jego środowisko od lat oczekiwało nagrody dla Nakamury, Akasakiego i Amano. "To jest dla nas również wielka satysfakcja, bo z tymi ludźmi współpracujemy. Na naszych kryształach robią wiele badań" - dodał.
Jego zdaniem Komitet Noblowski docenił przełom cywilizacyjny, jaki dokonał się dzięki odkryciu światła generowanego przez azotek galu. "Chodzi o możliwość zamiany prądu elektrycznego na światło przez półprzewodniki" - stwierdził Dwiliński i dodał, że technologia ta wykorzystywana jest już m.in. do celów oświetleniowych. Z czasem jednak - jak zauważył - azotek galu znajdzie zapewne nowe zastosowania. Zdaniem rozmówcy PAP materiał ten może w przyszłości zwiększyć zasięg samochodów elektrycznych i hybrydowych albo poprawić komunikację w inteligentnych sieciach elektrycznych.
"To nagroda warta nagłośnienia, w szczególności dlatego, że Polska, jeśli chodzi o skalę materiałową i naukową tego zagadnienia, jest w ścisłym gronie liderów" - skomentował Dwiliński i zaznaczył, że w naszym kraju zawsze wytwarzano najlepsze kryształy azotku galu. "Ciągle mamy w Polsce potencjał na pozycję gracza globalnego, a może nawet lidera w technologiach opartych o azotek galu" - powiedział. Dodał, że chociaż w technologiach diodowych raczej nie dogonimy już Japonii i Chin, o tyle w elektronice wysokich mocy i wysokich częstotliwości, "ciągle jest potencjał do zagospodarowania".
Dwiliński przypomniał, że badania nad azotkiem galu w Polsce rozpoczęły się jeszcze zanim nad technologią tą zaczęli prace japońscy nobliści. Rozmówca PAP dodał jednak, że Japończycy szybko wykorzystali potencjał azotku galu, robiąc z niego użytek w diodach, a także w laserach Blue-ray. "Przemysł japoński szansę wykorzystał i dzięki temu osiągnął swoją pozycję" - zaznaczył Dwiliński.
PAP - Nauka w Polsce lt/ agt/ malk/
Fizyk: Nagroda Nobla za diody LED najpełniej oddaje ideę fundatora 08.10.2014
Nobel za diody LED najpełniej oddaje ideę Alfreda Nobla - wynalazek znajduje zastosowanie w życiu zwykłych ludzi. Polacy też mają osiągnięcia w tej dziedzinie, ale brak nam odpowiedniej bazy, by osiągać tak efektowne sukcesy - ocenił fizyk, prof. Roman Stępniewski.
We wtorek w Sztokholmie Komitet Noblowski ogłosił, że Isamu Akasaki, Hiroshi Amano i Shuji Nakamura za wynalezienie wydajnej diody emitującej niebieskie światło otrzymają Nagrodę Nobla z fizyki.
"W nagrodzonym odkryciu jest to, o co chodziło Alfredowi Noblowi - aby odkrycia uczonych dawały efekt w codziennym życiu zwykłych ludzi. Każdy z nas wiele razy używał i widział np. diodowe żarówki. Podstawy do ich powstania stworzyli dzisiejsi nobliści" - powiedział PAP prof. Roman Stępniewski z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Jak wyjaśnił, ich działanie opiera się na klasie półprzewodników nazywanych azotkami, będących związkami azotu z różnymi metalami, jest np. azotek galu, azotek aluminium. "Te azotki były już dość dawno wybrane na kandydatów do tego typu źródeł światła. Już w latach 70. ubiegłego wieku prowadzono na ten temat intensywne badania. Były jednak pewne bariery technologiczne, których wtedy nie potrafiliśmy przełamać. Właśnie tych trzech Japończyków (jeden z nich ma obywatelstwo USA - przyp. PAP) doprowadziło do ich przełamania, co pozwoliło uzyskać efektywne źródła światła. Akasaki i Amano położyli kamienie milowe w tej dziedzinie, natomiast Nakamura zrobił ostatecznie efektywne źródła światła" - opisał fizyk.
Badania w dziedzinie, którą zajmują się tegoroczni nobliści, prowadzi też kilka polskich ośrodków naukowych. Na Uniwersytecie Warszawskim badania azotków prowadzone są od lat 90. XX wieku. Do czołowych placówek, których naukowcy z sukcesami badają azotki, należy Instytut Wysokich Ciśnień PAN. Ważnym osiągnięciem jest uzyskanie azotku galu w postaci monokryształów dużych, w polskiej firmie Ammono.
"Polacy rzeczywiście w tej dziedzinie są mocni, a Polska ma się tutaj czym pochwalić, ale trzeba zachować proporcje. Niewątpliwie Japończycy mają tutaj większe osiągnięcia i te przełomowe odkrycia zrobili oni. W Polsce potrzebna jest szeroka, poważna baza, której nie ma. Tak jak większego wsparcia ze strony państwa. My na razie możemy prowadzić bardziej badania podstawowe w tej dziedzinie" - powiedział prof. Stępniewski.
Prof. Porowski: Nobel jest docenieniem wagi badań nad azotkiem galu 08.10.2014
Tegoroczna Nagroda Nobla z fizyki pokazuje, jak ważne są badania nad azotkiem galu, które są specjalnością Polaków - komentuje w rozmowie z PAP prof. Sylwester Porowski z Instytutu Wysokich Ciśnień PAN w Warszawie.
We wtorek w Sztokholmie ogłoszono, że Nagrodę Nobla z fizyki otrzymają w tym roku Isamu Akasaki, Hiroshi Amano i Shuji Nakamura. Opracowali oni wydajną diodę emitującą niebieskie światło.
Prof. Sylwester Porowski z Instytutu Wysokich Ciśnień w Warszawie w rozmowie z PAP skomentował: "Bardzo nas cieszy, że nagroda ta trafiła do naszych kolegów, których spotykamy kilka razy do roku".
Fizyk przypomniał, że dzięki pracom noblistów rozwinął się ogromny rynek nowej generacji źródeł światła, opartych o diody i lasery. "Ich wykorzystanie pozwala na prawie bezpośrednią zamianę energii elektrycznej na światło, co w skali światowej prowadzić będzie do ogromnej oszczędności energii" - wyjaśnia badacz i dodaje, że diody i lasery produkowane są z użyciem półprzewodnika - azotku galu (GaN).
Dodał, że w oparciu o badania noblistów rozwinął się ogromny przemysł. "Azotek galu jest drugim półprzewodnikiem po dominującym ciągle krzemie" - dodał badacz. Zaznaczył, że Polska należy do czterech krajów - obok USA, Japonii i Niemiec - które mają najlepiej rozwiniętą technologię wytwarzania azotku galu. "Przewiduje się, że azotek galu może w XXI wieku odegrać rolę równie ważną jak ta, którą odegrał krzem w drugiej połowie XX wieku" - dodał naukowiec.
"To, że azotek galu jest wspaniałym półprzewodnikiem, wiadomo od jakichś 50 lat. Pod wieloma względami materiał ten jest podobny do diamentu. Azotek galu nie występuje jednak w przyrodzie i trudno go uzyskać w postaci monokryształu w laboratorium. Pierwsze kryształy uzyskano w Polsce. My cały nacisk położyliśmy na to, by wytworzyć idealny kryształ. Nobliści tymczasem pogodzili się z tym, że azotek galu ma wiele defektów i wykorzystali go do produkcji diod świecących. To niewątpliwie ich wielkie osiągnięcie. Pojawienie się jednak opracowanych w Polsce kryształów azotku galu znacznie przyspieszyło rozwój badań nad diodami i laserami" - skomentował prof. Porowski.
Prof. Sylwester Porowski za swoje badania nad azotkiem galu otrzymał w 2013 r. Nagrodę Fundacji na rzecz Nauki Polskiej w dziedzinie nauk chemicznych i o materiałach. Badacz opracował metodę uzyskiwania metodą wysokociśnieniową bardzo wysokiej jakości kryształów azotku galu. (PAP)
lt/ mrt/ malk/
Tagi: nobel , fizyka , prof. sylwester porowski