WYBÓR NOWEL I OPOWIADAŃ
HENRYK SIENKIEWICZ, WYBÓR NOWEL I OPOWIADAŃ (BN) oprac. Tadeusz Bujnicki
W OKRESIE DEBIUTU
Sienkiewicz urodził się 5 maja 1846 r. w Woli Okrzejskiej. W 1861 jego rodzina przeniosła się do Warszawy, gdzie nabyli kamienicę czynszową. Mieli jednak długi i już w gimnazjum Henryk musiał zarabiać korepetycjami. Sienkiewicz czytał lektury przygodowe (Cooper, Defoe), ale też pisarzy XVII wieku, Homera, Szekspira, Juliana Ursyna Niemcewicza i romantyków.
Pozytywizm czerpał z:
obcych wzorów (August Comte, Herbert Spencer, John Stuart Mill)
polskiego oświecenia: działalność Stanisława Staszica i ekonoma Józefa Supińskiego (praca organiczna), koncepcja literackiego dydaktyzmu, uznanie dla racjonalizmu i empiryzmu
inteligencji lwowskiej (przedburzowcy) lat 50. i 60.
koncepcji „metody realnej” w literaturze lat 40.-60., np. Kraszewskiego, Korzeniowskiego, Bałuckiego, Jeża i in. (obywatelski model lit. tendencyjnej – wyostrzano tendencję i antyromantyczność)
Gdy zbuntowano się przeciw lit. tendencyjnej, nowela stała się zalążkiem nowej – realistycznej. Uważano je za wprawki i eksperymenty, bo ambicją była raczej powieść.
W wieku 19 lat Sienkiewicz napisał powieść Ofiara, ale zniszczył ją, bo części składowe były nieproporcjonalne do całości, a styl jednostajny.
W 1866 r. Sienkiewicz zdał na wydział prawa w Szkole Głównej. Potem przeszedł na medycynę, a następnie – filologię. Studiował do 1871 r. m.in. z Prusem, Świętochowskim, Dygasińskim, Chmielowskim. Pisali gł. w „Przeglądzie Tygodniowym”.
pierwsze teksty Henryka to recenzja teatralna w „Przeglądzie Tygodniowym” i rozprawki o Szarzyńskim i Miaskowskim w „Tygodniku Ilustrowanym” (wg metody Taine’a zwracał uwagę na historyczne i socjalne uwarunkowania twórczości obu poetów)
wg Świętochowskiego Henryk nie angażował się w spory ideowe i społeczne, ale za to śledził je uważnie
na kanwie stosunków studenckich powstała pierwsza opublikowana powieść Na marne – pisał ją w latach 1869-71, wydał w „Wieńcu” w 1872, a wydrukował w 1876 tradycyjny wątek romantyczny wplótł w środowisko studenckie i tematykę pozytywistyczną; motywy nie są dobrze powiązane, za dużo komentarza narratora i dygresji
„W POZYTYWISTYCZNYM SŁONECZNIKU” Właściwym debiutem (jeszcze przed Na marne) są Humoreski z teki Worszyłły (Nikt nie jest prorokiem między swymi i Dwie drogi) wydane nakładem „Przeklądu Tygodniowego”. Był to szczytowy okres publicystyki „młodych”, którzy postulowali:
utwory tendencyjne i pisane metodą realną, tj. o temacie ważkim i współczesnym
dzieło sztuki zbliżone do naukowego, pisane dla uczuć i dla intelektu (~ powieść)
cechy powieści tendencyjnej: aktualność problemy, antyfeudalizm, mieszczańska koncepcja postępu, reprezentatywność bohatera, czarno-białe przedstawienie, ideowy komentarz
tezowość uzasadniać ma konstrukcję losu postaci, chwyty kompozycyjne i stylowe
jednoznaczność założonej z góry tezy wymagała kompozycji zamkniętej
Mimo schematyzmu, tendencyjność doceniła walory intelektualne, zajęła się ważkimi sprawami.
W Humoreskach Sienkiewicz stworzył (obok Orzeszkowej) klasyczny typ tendencyjnego opowiadania, od razu w wersji z happy-endem i w wersji tragicznej.
broszurowość (publicystyczność) i przykładowość (ilustracyjność) nad literackością
schemat oparty na kontraście aprobata (nowe: Wilk i Iwaszkiewicz) – krytyka (stare, grupa)
tendencji są podporządkowane tradycyjne wątki erotyczne
motywy antyarystokratyczne w ujęciu demaskatorskim – środowisko konserwatywne to zespół jednostek uzależnionych od siebie, są schematyczni, o rysach uwypuklonych satyrycznie, często autocharakteryzują się bardzo szczerze
interpretacja różnych zakończeń: decydująca rola układu sił społecznych lub osobistych predyspozycji (przy czym Wilk jest bardziej realny ze swymi „staroszlacheckimi zębami”)
bohaterowie mają typowe pozytywistyczne wykształcenie, w typie wiejskim i miejskim
brak dynamiki zdarzeń, jest tu raczej szereg epizodów-scen
narracja: konkretna i podmiotowa relacja; autokompromitacja konserwatywnego narratora, której pomagają jednoznacznie wiarygodne fakty podane na sposób reporterski, z listów, rozmów, opinii (Nikt nie jest...) zobiektywizowany i abstrakcyjny komentarz odautorski jest wiarygodny (Dwie drogi)
humor uwypukla tendencyjność: sytuacyjny, słowny (poważna mowa Misia o roli arystokracji jest parodią angielskiego speechu), „pozorna aprobata”, nieporozumienia, dygresje, porównania, przysłowia, stylizacje językowe
humoreska dla Sienkiewicza to krótki utwór o ujęciu żartobliwym i satyrycznym
humoreska gatunkowo to synteza gawędy (luźność kompozycji, dygresyjność, komentarze narracyjne), felietonu i reportażu (wyeksponowanie znaczącej anegdoty, konstrukcja scenki-epizodu, sposób kontaktu z czytelnikiem, reporterska narracja) i noweli (kontrasty, paralele, technika gradacji)
kompozycja: zamknięta, silna pointa w silnie eksponowanym rozwiązaniu, celowość akcji
Humoreski... pisarz podporządkował ideom młodych, dlatego potem je lekceważył, gdy odszedł już z obozu pozytywistów.
Od 1872 r. Sienkiewicz (jako Litwos) zaczął publikować recenzje literackie i teatralne w „Wieńcu” i „Niwie”. Od 1873 pisał felietony Bez tytułu do „Gazety Polskiej”. Potem „Niwa” publikowała Sprawy bieżące, a „Gazeta...” Chwilę obecną. W sumie kilkaset tekstów w latach 1873-75.
Sienkiewicz nie był drapieżny jak młodzi, propagował zasadę złotego środka
obok postulatów „trzeźwości” bronił historycznej tradycji
w felietonach można znaleźć zawiązki tematów nowel i zarysy ich epizodów i scen
kształtował tu styl i język: klarowność, komunikatywność, celowość środków
NA PRZEDPOLU NOWELI W czasach Sienkiewicza nie dostrzegano różnic jakościowych między powieścią a nowelą. Nowela to mała powieść, również realistyczna, ale ukazuje epizody, a nie całościowy obraz życia. Nazywaną ją inaczej: obrazek, powiastka, szkic, gawęda. Drukowano często w czasopismach.
Historia noweli w Polsce w XIX wieku:
lata 30.: gawęda – swobodna i dygresyjna opowieść, stylizowana na formę mówioną, o tematyce szlacheckiej, np. Henryk Rzewuski Pamiątki Soplicy, Ignacy Chodźko, Zygmunt Kaczkowski, Kazimierz W. Wójcicki
obrazek – krótkie, opisowe opowiadanie, nastawione na szczegół przedmiotowy, portret postaci czy zbiorowości, gatunek „reportażowy”, odmiany to szkic, scenka, fizjologia, np. Józef Dzierzkowski, Paulina Wilkońska, Wacław Szymanowski, J. I. Kraszewski
początki nowoczesnej noweli – gradacja, kontrast, ciążenie ku zakończeniu, narracyjna iluzja na wypowiedź mówioną, wciąż jest to forma krótkiej powieści, np. Kraszewski
po powstaniach jest więcej nowel, ale bardzo schematycznych: obyczajowe lub sensacyjne
lit. tendencyjna uprzywilejowała takie cechy noweli, jak zamknięta kompozycja, wyraźne zakończenie, paralela, kontrast; nowela inspirowała się reportażem i felietonem
nowela uformowała się, gdy wyszła spod presji doktryny, gdy metoda realistyczna usamodzielniła się i wyzwoliła spod komentarzowych uogólnień
Polska powieść rozwinęła się dopiero w latach 80., w Europie już od 30. Nowela polska rozwijała się współbieżnie do europejskiej (np. fr. Maupassant)!
Ostateczne cechy noweli: zamknięta kompozycja, wyraźne i spointowane zakończenie, jednowątkowość, kondensacja czasu, wyrazistość sylwetki bohatera, kontur dramatyczny (perypetie, punkt kulminacyjny, poprzedzony złudzeniem możliwości innych rozwiązań).
Środki techniczne: zróżnicowane tempo relacji i zdarzeń, retardacja, paralela, kontrast, stopniowanie kompozycyjne i stylistyczne, motyw zaskakującej niespodzianki, motywy statyczne.
W noweli gł. funkcję może posiadać zdarzenie lub postać bohatera.
Sienkiewicz zaczynał od noweli-gawędy. Na zbiór Szkice z natury i życia („mała trylogia”) składają się: Stary sługa (1875, „Gazeta Polska”), Hania (1876, „GP”) i Selim Mirza (1876, „GP”):
podpisał je „Litwos”, łączy je osoba narratora – Henryka i występujący bohaterowie
narrator posiada cechy autobiograficzne, autor sięga do przeszłości, którą ceni (lata 60.) i przeciwstawia świat starych – młodym (Henryk, Selim, Hania)
Stary sługa to typowa gawęda, w Hani widać elementy powiastki psychologicznej, fabuły przygodowej i konflikt miłosny, Selim to kopia nowel buduarowych, o sensacyjnej akcji
SIENKIEWICZ – TWÓRCĄ POLSKIEJ NOWELI Lata 1876-78 Sienkiewicz spędził w Stanach. Doskonalił warsztat i nabrał dystansu do kraju.
Wyjechał 19 lutego, z ramienia „GP” na wystawę filadelfijską. Drugim celem było stworzenie punktu, gdzie można by wydawać bez rosyjskiej cenzury. Wyjechali z nim: Helena Modrzejewska z mężem, Karolem Chłapowskim, Juliusz Sypniewski i inni.
W Listach z podróży widać, że jechał z wizją Ameryki, która ulegała zmianom pod wpływem rzeczywistości – od stereotypów przeszedł do własnego osądu. Stany uznał za społ. wzorcowe.
Między lipcem a wrześniem 1876 r. powstało opowiadanie SZKICE WĘGLEM.
powstało w związku z tzw. „kwestią włościańską” eksponowaną w polskiej prasie przy okazji wydania przez władze carskie Ustawy o sądach gminnych (1 VII 1876)
tendencją pisarza była krytyka zasady nieinterwencji
ukazywał krzywdę chłopską, eksponując gł. ciemnotę ludu, który nie potrafi uświadomić sobie swojej sytuacji i jej przyczyn – stąd bezwyjściowość losu i tragiczny finał
za sytuację wsi pouwłaszczeniowych są współodpowiedzialni: dwór, kościół i urząd
technika naturalistyczna: dokumentaryzm, werystyczność, biologiczna motywacja
kompozycja małej powieści: rozpiętość fabuły, dygresje, rozbudowany komentarz, szereg epizodów (o schematach miniaturowych nowel, często zamkniętych pointą) przy typowo nowelistycznej technice: sygnały dramatycznego rozwiązania, paralela, kontrast, narracja pod koniec utworu staje się rzeczową relacją
szkicowość zaznaczona jest już w tytule: problematyka ujęta szkicowo i szablonowo, uwypuklono rysy charakterystyczne, tendencja syntetyzująca zastąpiła analizę
ironiczno-humorystyczny komentarz, satyryczna konstrukcja postaci i sytuacji, heroikomiczna hiperbolika i parodia (na wzór Lama) obok tragizmu (Szekspirowskie połączenie groteski z tragizmem)
Ameryka zadecydowała o tym, że autor tradycjonalistyczny przesunął się „na lewo” – zwraca się ku współczesności, gł. ku ludowi polskiemu. Ujawnia wyraźniej swój światopoglądowy sceptycyzm.
W latach 1878/79 Sienkiewicz przebywał we Francji. Zachwycił go lud paryski, odkrył w nim siły moralne i socjalne (był blisko socjalizmu, czytywał Lasalla).
Ludowi polskiemu odmawia samodzielności społecznej, skupia się na ciemnocie chłopa, niesamodzielności, półbiologicznych podstawach bytowania.
W Paryżu powstały pierwsze klasyczne nowele. Utwory z lat 1878-82 utworzyły kręgi tematyczne:
ludowy (Janko Muzykant, Jamioł, Za chlebem)
amerykański (Orso, Przez stepy, Sachem)
patriotyczny (Z pamiętnika..., Latarnik, Niewola tatarska)
Tematy nachodzą na siebie, część jest paraboliczna (Sachem), część łączy postać dziecka-bohatera. Mają ujęcie realistyczne, ale dotyczą uniwersalnych problemów.
Zaczynają dominować nowele krótkie, skondensowane (Jamioł, Latarnik, Sachem). Powstają też „szkice powieściowe” (Przez stepy, Za chlebem, Niewola..., Bartek Zwycięzca).
Cechy noweli klasycznych Sienkiewicza:
metoda realizmu krytycznego: zasada prawdopodobieństwa w sposobach motywowania zdarzeń i postaci
świat przedstawiony: los jednostkowy bohatera wyraża się w najistotniejszym zdarzeniu lub serii zdarzeń (często w obliczu śmierci); jednostkowość ta uzyskuje ogólniejszy sens społeczny, patriotyczny, światopoglądowy czy etyczny (minimalny komentarz narracyjny)
iluzja prawdy powiązana jest z systemem wartości i ocen
przeważnie sytuacja i zdarzenie dominują nad postacią, bohater nie ma prawa wyboru
narrator: od 1-osobowej narracji wspomnienia po latach (Z pamiętnika...), przez stylizacje na pamiętnik historyczny (Niewola...), po zróżnicowaną narrację 3-osobową
czytelnik ma ważną rolę, np. musi odpowiednio interpretować naiwny punkt widzenia
fabuła jest uwiarygodniona, przy ograniczeniu odpowiedzialności narratora osobowego: tekst jest często wielkim cytatem z cudzej opowieści
kompozycja: istotna rola ekspozycji (wprowadzenie sytuacji), punktu kulminacyjnego (celowe zwalnianie i przyspieszanie tempa zdarzeń, łudzenie czytelnika, zaskoczenie, gradacja, kontrast i paralela) i zakończenia (kontrast, pointa)
czas podlega dwóm wymiarom: jednostajny upływ kolejnych dni i czas kulminacji (subiektywny, łączy się z wyrazistością składników przestrzeni)
Pierwsze nowele klasyczne to Jamioł (1878, Paryż), JANKO MUZYKANT (1879, Paryż) i Orso.
brak tu pozytywistycznego programu, punktem ciężkości jest płaszczyzna poznawcza
metoda realistyczna połączona z naturalizmem (Jamioł) lub tradycją romantyczną (Janko...)
Janko... to mała biografia odmieńca, w której wszystkie wydarzenia są podporządkowane jego wrażliwości na muzykę
fabuła koncentruje się wokół 3 wydarzeń: nocna wyprawa do kredensu, sąd, śmierć – wszystkie są mikronowelkami
tło opisowe służy liryzacji tekstu i nadaniu mu cech wzruszeniowych
skrzypce są konkretnym elementem sprawczym zdarzenia oraz krystalizacją zdolności Janka, jego marzeniem – wartość symboliczna
Przełom lat 70. i 80. wysunął na plan pierwszy wątki patriotyczne w nowelistyce Sienkiewicza. Powody: sytuacja w kraju (spotęgowanie działań germanizacyjnych i rusyfikacyjnych, kryzys pozytywizmu i pojawienie się ideologii ugodowej) i zwrot pisarza ku tradycji historycznej.
W noweli Z PAMIĘTNIKA... widać symbiozę przekonań narodowych i pozytywistycznych.
jedna płaszczyzna to problem psychiki dziecięcej zniszczonej przez zły system nauczania
druga – problem germanizacji (w wersji Z pam. korepetytora – rusyfikacji); pisarz ukazuje szykany narodowe, ale też tajne nauczanie w domu historii i patriotyzmu
bezpośrednie i uczuciowe formy protestu połączone są z naukową dyscypliną i rzeczową, pedagogiczną motywacją
narracja: narratorem jest pedagog, więc wszelkie postulaty w jego ustach mają charakter pedagogicznego wykładu, w którym doświadczenie poświadczone jest przykładem Michasia
gł. cechy tej noweli: fikcja fragmentaryczności (sugerowana tytułem, już pierwsze zdanie jest jakby wyrwane z większej całości, ale fabuła jest zamknięta), ekspozycja postaci narratora, mocno zindywidualizowane i wyodrębnione zakończenie śmiercią
Pisarz wrócił do kraju w czasie tzw. przełomy antypozytywistycznego. Wracał niemal jako radykalista, a wpadł w obóz neokonserwatystów. Umiał połączyć tradycjonalizm i postępowość. Związał się z „Niwą” i redagował „Słowo”.
historia dla Sienkiewicza to źródło tożsamości narodowej, a literatura – również pocieszycielka, twórczyni innych, lepszych światów
Powstały wtedy: Niewola..., Latarnik, Bartek..., Wspomnienia z Maripozy, Sachem.
Za najwybitniejszą nowelę Sienkiewicza uważa się LATARNIKA (1880, „Niwa”).
pomysł wziął się z anegdoty zupełnie nie patriotycznej: emigrant Siellawa stracił miejsce w latarni, bo zaczytał się w powieści Zygmunta Kaczkowskiego Murdelio (we wstępie noweli autor zaznacza, że opiera się na tej anegdocie Juliana Horaina z Ameryki)
autor stosuje znamienne dla siebie w tym okresie aluzje: do dzieła Mickiewicza, sonetu Cisza morska, Beniowskiego, Mazurka Dąbrowskiego
model patriotyzmu opiera się na inwokacji Pana Tadeusza, czyli miłości ojczyzny, a także na ciągłości warunkującej ideał wytrwania
fabuła ma w zakończeniu nadzieję (vs. Niewola tatarska)
Skawiński jest typowym emigrantem (jak z Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego), który bije się tam, gdzie trwa walka o wolność; jego klęski wynikają z wpływu Rosji, ale też wrogości natury i nieprzystosowania
bohater to plebejusz (pokrewny postaciom nowelistyki ludowej), ale żołnierz
nowela psychologiczna: wnętrze bohatera jest dostępne uważnemu obserwatorowi, możliwe do narracyjnego opisania jako system relacji między materialną zewn. a psychiką; rzeczywistość zewn. jest modyfikowana przez punkt widzenia bohatera
napięcie nowelistyczne tworzą sprzeczne uczucia: chęć odpoczynku i uczucia patriotyczne
kompozycja: ekspozycja (zwolnione tempo relacji, wstawki retrospektywne) i skontrastowana z nią eksplozja pojedynczego zdarzenia w momencie kulminacji
1. część utworu to powolna rezygnacja (monotonny czas, ocean i tropikalna puszcza), prowadząca do nirwany, pozwolenia na ogarnięcie się przez naturę
w momencie kulminacji w uśpioną psychikę bohatera wkracza zespół wartości humanistycznych, narodowych, ale też przez przyrodę (pejzaż ojczysty)
idea przewodnia: integracja narodowa wsparta na tradycji hist. i micie ziemi ojczystej
niezwykłością budowy noweli jest syntetyczność – skupienie wielu spraw w niezwykle pojemnym przeżyciu bohatera
W 1882 r. Sienkiewicz został redaktorem neokonserwatywnego „Słowa”. Chciał zachować kierunek umiarkowanie postępowy, przy mocnym stanowisku patriotycznym. W publicystyce prezentował się jako zwolennik klasowego solidaryzmu, odrzucał opinie o krzywdzie społecznej. W nowelach jednak zawierał społeczne akcenty (Wspomnienie..., Bartek..., Sachem).
BARTEK ZWYCIĘZCA, drukowany w „Słowie” zamknął cykl nowel o ludowym temacie.
akcent pada na nacisk zewn., narodowy i wyobcowanie z własnego środowiska
nowela wyrosła z aktualnej tematyki – Kulturkampf, 10. rocznica wojny fr.-pruskiej
podobnie jak Szkice... i Za chlebem, ta nowela jest rodzajem „małej powieści” o rozbudowanej fabule i rozpiętości czasu zdarzeń
ujęcia dysonansowe: realny tragizm a groteskowość poczynań bohatera
heroikomiczna stylizacja odbiera Bartkowi „aurę” współczucia
SACHEM to powrót do skondensowanej noweli klasycznej.
czytelnik jest konsekwentnie pozbawiany złudzeń
utwór ma charakter paraboliczny: los Indian przypomina los Polaków; eksponuje się elementy niemieckie, bo to zaborca wyniszcza i wynaradawia Polaków
ekspozycja: reportażowa relacja z dziejów dawnej Chiawatty i obecnej Antylopy, ironiczny cudzysłów dla określeń „cywilizacja” i „prawo”, zbrodniarze jako poczciwi mieszczanie
kulminacja: napięcie udziela się czytelnikowi, ale i widzowi w książce, przy równoczesnej retardacji; Sachemowi nie wraca tożsamość narodowa (jak w Latarniku), ale mieszkańcy Antylopy odzyskują świadomość winy
końcowa wizja totalnej zagłady – fizycznej i duchowej
koneksje romantyczne: Sachem to Wallenrod a rebours - konflikt niemiecko-litewski, rola języka ojczystego (arki przymierza), którego wyzbywa się Sachem (śpiewa po niemiecku)
Sachem zamyka po mistrzowsku w dorobku Sienkiewicza okres dominowania nowelistyki. W tym czasie pracował już nad Ogniem i mieczem.
W CIENIU POWIEŚCI „DLA POKRZEPIENIA SERC”
Trylogia to suma dokonań na polu powieści historycznej (Scotta, Jeża, Kraszewskiego). Wykorzystuje epopeję, baśń, powieść przygodową i współczesną powieść realistyczną.
Wiele scen powieściowych i kreacji bohaterów ma swoje pierwowzory w nowelach. Inne takie elementy to: szablony postaci kobiecych, humorystyka, schematy batalistyczne.
Kompozycja Trylogii zawiera fragmenty o strukturze nowelistycznej, czemu sprzyjało wydawanie książki w odcinkach, np. pointowość, wyodrębnianie zakończenia (koniec uczty kiejdańskiej w Potopie).
Trylogia zaciążyła na nowelach lat 1883-87 (tylko Legenda żeglarska z 1884 jest znacząca). Dopiero po 1888 r. można mówić o powrocie Sienkiewicza do noweli.
kontynuują nurt noweli realistycznej: Na jasnym brzegu, Organista z Ponikły, Dzwonnik, Ta trzecia
wiele posiada alegoryczną fantastykę, tematy baśniowe i legendowe, metafizyczne motywacje reakcji i działań postaci; kwestie obyczajowe przeważają nad społecznymi; bohaterami i narratorami stają się artyści (~ Młoda Polska), motyw artystyczny ma dużą wagę nawet, gdy bohaterami są plebejusze (organista Kleń to „dorosły” Janko Muzykant)
modernistyczne ślady: pierwiastki nastrojowo-symboliczne i impresjonistyczne, między fatalizmem a mistyczną konsolacją, motywy widzenia sennego, wizji i halucynacji, paraboliczność, stylizacje legendowe, eksponowanie wartości uczucia (często zw. z motywem śmierci lub gorączkowej wizji, spełnia się we śnie) – autor był przeciwnikiem modernizmu, ale lubił eksperymentować z nowymi metodami
wizyjność była próbą ucieczki (jak historyzm), ale też wyobraźnia pisarza nie umiała ująć transcendencji inaczej, niż w kształtach zmysłowo uchwytnych, realnych (jak sen)
Kolejny etap to utwory alegoryczne, czerpiące z mitologii oraz historii greckiej i rzymskiej (Diokles, Na Olimpie, Wesele, Biesiada, Przygoda Arystoklesa), rzadziej egipskiej (Sąd Ozyrysa) i hinduskiej (Dwie łąki).
motywacją znów była chęć ucieczki od barbarzyńskiej rzeczywistości
pojawiają się elementy moralizatorskie, oparte na uporządkowanym systemie zasad
brak wątpliwości, realistycznego obrazu społecznego
tematyka narodowa przeniosła się w metafizyczny wymiar, łączący cud z ojczyzną
schemat baśni, legendy służy egzemplaryczności o wyraźnej tendencji, wydobytej często przez dopowiedziany morał
akcja ograniczona jest na rzecz partii liryczno-opisowych i interpretacyjno-oceniających
PRÓBA PODSUMOWANIA Dwie fazy nowelistyki Sienkiewicza:
przed Trylogią (1871-82) – podstawowy gatunek o zróżnicowanych odmianach
eksperymentatorski sposób tworzenia: różne tematy, różne środki artystyczne
od gawędy, przez obrazki, szkice, do nowel klasycznych
osobowe kreacje narratorów z różnych pozycji społ., zawodowych i pokoleniowych, różne typy narracji o strukturze „wszechwiedzącej”
od postaci skrzywdzonej (dziecko, chłop) do kreacji samodzielnych, o eksponowanych cechach rycerskich
elementy tendencyjności, koncepcja romantyczna, wpływ naturalizmu (lata 1876-79) i zasady realizmu krytycznego
po Trylogii – drugoplanowa, ale wyrazista forma wypowiedzi
tendencja neoromantyczna, aspekty modernizmu
wykorzystał w nowelistyce metody, które w publicystyce zwalczał !
Sienkiewicz, Prus i Orzeszkowa stworzyli podwaliny nowelistyki. Chwilę potem dołączyli Konopnicka i Dygasiński. Lata 90. to bujny rozwój nowelistyki inspirowanej naturalizmem (Żeromski, Reymont).
Zdanie Antoniego Potockiego: Gdyby całą twórczość Sienkiewicza zredukowano jakimś fatum do tej jedynie doby, w której pod tym młodzieńczym pseudonimem [Litwos] stworzył polską nowellę – nazwisko jego miałoby już na zawsze utrwaloną w literaturze kartę.
„Janko Muzykant”
W
małej wiosce przyszedł na świat chłopiec. Był wątły i słaby,
podobnie jak jego matka, którą wyczerpał trudny poród. Nie
rokowano życia żadnemu z nich. Zebrane wokół łoża kumy posłały
po księdza, by ochrzcił dziecko i udzielił ostatniego namaszczenia
kobiecie w połogu. Nim kapłan przybył, same skropiły
główkę noworodka wodą, nazwały go Jankiem i zmówiły modlitwy.
Ksiądz, przybywszy do skromnego gospodarstwa, wykonał te same
rytuały i odjechał. O dziwo, po kilku dniach matka i syn poczuli
się lepiej.
Chłopak często
chorował,
ale po czterech latach przestały nękać go powtarzające się co
jakiś czas dolegliwości i „w
jakim takim zdrowiu doszedł do dziesiątego roku życia.” Zwykle
był chudy, miał nieco wydęty brzuch. Rozwichrzone włosy w kolorze
lnu opadały mu niesfornie na oczy. Zimą siadywał na przypiecku,
popłakując z zimna i głodu, latem biegał w koszuli i słomianym
kapeluszu. Matka, którą dręczyła bieda i problemy codzienności,
kochała syna, często jednak karała go i nazywała „odmieńcem”.
Faktycznie Janek
różnił się od rówieśników.
Pilnując
bydła, zbierając grzyby i jagody, wsłuchiwał się w melodie
natury. Dla niego wszystko
było dźwiękiem i muzyką: „W
polu grała mu bylica, w sadku pod chałupą ćwirkotały wróble, aż
się wiśnie trzęsły! Wieczorami słuchiwał wszystkich głosów,
jakie są na wsi, i pewno myślał sobie, że cała wieś gra. Jak
posłali go do roboty, żeby gnój rozrzucał, to mu nawet wiatr grał
w widłach.”
Za
opieszałość w pracy dostawał cięgi od rodzicielki i innych
ludzi. Wszyscy
ironicznie nazywali go „Janko
Muzykant”.
Wiosną wymykał się z domu, by kręcić fujarki z listowia. Nie
sypiał, wsłuchując się w odgłosy nocy. Urzekał go rechot żab,
brzęczące roje owadów, kogucie pienia. Matka nie zabierała
jedynaka do kościoła, bo gdy tylko usłyszał akordy organów, oczy
zachodziły mu łzami i był tak nieobecny, jakby odchodził już do
innego świata...
Nocami
Janek skrycie chadzał pod karczmę i nasłuchiwał. Stał
zafascynowany śpiewem bywalców oberży, patrzył na tańce i łowił
uchem dźwięki skrzypiec.
Bardzo pragnął posiadać taki instrument, choć raz na nim zagrać.
Stróż nocny zwykle przeganiał chłopca sprzed karczmy.
|
„Za chlebem”
Rozdział
I: Na
oceanie – Rozmyślanie – Burza – Przybycie
Na
statku „Blücher” płynącym z Hamburga do Nowego Jorku razem z
Niemcami płynie para podróżnych, która odróżnia się od reszty
pasażerów swoim wyglądem i zachowaniem. Podróżni są biedni,
wychudzeni, ich twarze są zmęczone chorobą. Ta para to Wawrzon
Toporek i
jego córka Marysia –
chłopi polscy. Nie rozmawiają z nikim, bo nie znają języka.
Wyszli na pokład po raz pierwszy, ponieważ wcześniej nie
wiedzieli, że mogą wychodzić ze wspólnej sali czwartej klasy, w
której podróżowali. Dziwią się wszystkiemu: ogromowi oceanu,
wspinaniu się majtków na maszt, urządzeniom na statku.
Wawrzon
rozmyśla o przyczynach, które skłoniły go do opuszczenia
rodzinnej wsi Lipiniec pod Poznaniem i wyruszenia do Ameryki.
Przypomina sobie, że jego krowa weszła w szkodę w koniczynie.
Gospodarz zajął krowę i domagał się trzech miarek za poniesione
szkody, ale Wawrzon nie chciał ich dać. Doszło do procesu; teraz
gospodarz żądał także pieniędzy za utrzymanie krowy. Wawrzon
przegrał proces, a ponieważ nie miał pieniędzy, żeby zapłacić
za szkody i koszty procesu, zabrano mu konia, jego zaś za opór
skazano na areszt. Był czas żniw, a chłop nie miał czym obrabiać
pola. Ponieważ wcześniej powodziło mu się dobrze, z rozpaczy
zaczął pić. W karczmie spotkał Niemca, który opowiadał mu, że
w Ameryce dostanie za darmo dużo ziemi. Chłop uwierzył mu,
sprzedał swój majątek i ruszył z córką w podróż do
Ameryki.
Chłop i jego córka nie mogli się z nikim porozumieć
z powodu nieznajomości języka i odarto ich z pieniędzy w Hamburgu,
a na statku rzucano ich w te miejsca, w których najbardziej kołysało
oraz wypychano ich z kolejki po jedzenie, więc czasem byli głodni.
Dziewczyna w drodze wspomina swojego ukochanego ze wsi Jaśka
Smolaka, koniuchę. Ukochany mówił jej, że będzie tam, gdzie ona.
Dziewczyna zastanawia się, czy dotrzyma słowa.
W nocy
rozpoczyna się straszliwa burza. Wawrzon i jego córka, którzy
znajdują się z resztą czwartej klasy pod pokładem, są
przekonani, że umrą. Modlą się. W pewnym momencie pod pokład
wlewa się woda. Pojawia się oficer służbowy i mówi, że nie jest
to nic groźnego i że burza mija. Gdy burza cichnie Wawrzon i
Marysia idą spać.Po
wyjściu na pokład Wawrzon zdejmuje czapkę, kłania się nisko
jakiemuś majtkowi i pyta się, kiedy dobiją do brzegu. Okazuje się,
że majtek mówi trochę po polsku i jest Kaszubem. Później majtek
pomaga podróżnym, np. dba, żeby nie oszukano Wawrzona przy
wymianie pieniędzy.
Statek
zbliża się do brzegu. W podróżnych wzrasta optymizm. Wawrzon
wyobraża sobie, jak pójdzie do komisarza i poprosi go o ziemię. Po
zejściu na ląd chłop i Marysia czekają na komisarza, który –
zgodnie z tym, co powiedział Niemiec – ma po nich przyjść.
Okazuje się jednak, że Niemiec, który był przedstawicielem
kompanii przewozowej, oszukał ich. Nie przybywa na ich spotkanie
żaden komisarz. Czekają długo, w końcu zmarznięci zasypiają pod
murem. Pada na nich śnieg.
Rozdział
II: W
Nowym Jorku
Wawrzon
Toporek mieszka ze swoją córką w dzielnicy nędzarzy w okolicach
Chattam Square. Mają pokój z wybitymi szybami w oknach, zapadły w
ziemię, ze ścianami z pleśnią i wilgocią. Żywią się tylko
pieczonymi ziemniakami, ale ostatnio i one się skończyły. Siedzą
całe dnie w izbie i nic do siebie nie mówią. Każde z nich
rozmyśla o opuszczonej wsi. Wawrzon wyrzuca sobie, że przywiódł
swoją córkę i siebie do dalekiego kraju, w którym zamiast
bogactwa spotkała ich nędza. Myśli o tym, że gdyby był tak
biedny w Polsce, to mógłby stanąć pod krzyżem przydrożnym –
ludzie na pewno daliby mu coś do jedzenia i czułby opiekę Boga. Tu
oboje z córką czują się nawet przez Niego opuszczeni. Ból Marysi
wydaje się jeszcze większy niż ból jej ojca, ponieważ dziewczyna
wspomina także opuszczonego Jaśka. Ojciec i córka usiłowali
pracować, ale szybko wyganiano ich, ponieważ nikt nie mógł się z
nimi porozumieć. Poznali także dwie polskie rodziny. One także
żyły w straszliwej nędzy. Ich dzieci umarły z głodu, a później
ich samych zabrano do szpitala. Toporkowie czują się
osamotnieni.
Wawrzon idzie do portu pozbierać drewno wyrzucone
na brzeg przez wodę, żeby mieć czym rozpalić w piecu. Kiedy wraca
z zebranym drewnem napotyka na wóz z kartoflami, który utknął w
błocie. Wawrzon pomaga woźnicy wypchnąć wóz. Woźnica rusza i
pozostawia na drodze ziemniaki, które spadły z wozu. Wawrzon zbiera
ziemniaki, które byłby gotów nawet ukraść. Wraca szczęśliwy do
córki z takimi skarbami. Niestety, w tym czasie do Marysi przyszedł
właściciel budynku, w którym mieszkali i zażądał zapłaty za
następny tydzień. Dziewczyna, która nie ma pieniędzy, pada mu do
nóg i błaga wzrokiem o litość. On jednak zabiera ich rzeczy,
wyrzuca je na ulicę i wpuszcza do ich pokoju kolejnego lokatora.
Dziewczyna czeka z dobytkiem na ulicy na ojca. Na wiadomość o tym,
że nie będą mieli nawet gdzie zrobić sobie jeść, Wawrzon wyzywa
dziewczynę, a później idzie sam prosić gospodarza, żeby pozwolił
im chociaż upiec ziemniaki. Zostaje jednak wyrzucony za drzwi.
Wawrzon każe dziewczynie iść za sobą. Nie pomaga jej nieść
tobołków, mimo że są zbyt ciężkie dla dziewczyny, która nie
jadła prawie od dwóch dni. Marysia prosi ojca o pomoc. Ten jednak
mówi jej, żeby wyrzuciła rzeczy, bo i tak się nie przydadzą.
Marysia mówi, że na pewno się przydadzą. To doprowadza Wawrzona
do pasji. Krzyczy do córki:
Rzuć, bo cię zabiję! |
Wystraszona dziewczyna wyrzuca rzeczy.
Dochodzą do portu. Chora i wygłodzona Marysia zasypia, marząc o Lipińcach i swoim Jaśku. Po zmroku, gdy port jest już opustoszały, ojciec prowadzi Marysię na pomost. W jego wychudzonej twarzy zaczyna malować się szaleństwo. Każe położyć się Marysi spać na pomoście. W środku nocy Marysię budzi głos ojca, który mówi, że nie będzie już dłużej głodowała czy żebrała. Mówi do niej, że opuścił ją Bóg i ludzie, że utopi ją i w ten sposób zakończy jej cierpienia. Dziewczyna jest przerażona; mówi ojcu, że chce żyć. Wawrzon spycha ją z pomostu. Spadając, Marysia chwyta się rękami desek. Ojciec usiłuje odczepić jej ręce. Przed oczami Marysi przebiegają obrazy z jej życia. Nagle widzi wielki okręt, na nim tłum ludzi, a wśród nich Jaśka, który wyciąga do niej ręce i nad nim Matkę Boską. W tym momencie ojciec zaczyna wciągać ją na pomost. Przytula dziewczynę. Później prosi ją o odpuszczenie winy. Marysia mówi:
Tatulu! Niech wam tak Pan Jezus odpuści, jako ja odpuszczam... |
Marysia
zapada w sen. Wawrzon nad ranem obawia się, że dziewczyna umarła,
ponieważ nie może jej obudzić. Jednak dziewczyna żyje. Budzi się
ogrzana promieniami słońca i zdrowsza po nocy spędzonej na
powietrzu, a nie w zapleśniałej izbie. W porcie znajdują
śniadanie, które schował sobie jakiś robotnik. Są przekonani, że
jest to dar od Boga dla nich.
Marysia
nalega, żeby poszli do miasta. Na Water Street spotykają Polaka -
panaZłotopolskiego z
synem Williamem, który przygarnia ich do siebie. Wawrzon opowiada im
o swoich losach. Złotopolski jest bardzo wzruszony ich historią,
ciągle ociera łzy. Żal mu szczególnie Marysi. Wyrzuca Wawrzonowi
jego głupotę i nieprzygotowanie do takiej podróży, jednak
troskliwie się nimi zajmuje razem z całą swoją rodziną.
Postanawia wysłać ich do Arkansas, gdzie jest zakładana osada
Borowina, tam dostaną ziemię za darmo. Daje im pieniądze na
założenie gospodarstwa i bilety na pociąg. Daje także Marysi
swoją kartkę (wizytówkę) i każe jej w przypadku kłopotów
zgłosić się do siebie. Wawrzon z Marysią wyruszają w podróż
pociągiem i oglądają inne oblicze Ameryki z borami i
polami.
Rozdział
III Życie
osadnicze
Borowina,
do której przyjechali Wawrzon i Marysia, była osadą, która miała
dopiero powstać. Amerykańskie gazety w artykułach reklamujących
to miejsce zachwalały je jako najzdrowsze i najlepsze do osiedlenia
się. W artykułach tych więcej było jednak kłamstwa niż prawdy.
Pisano, że osada połączona jest ze światem koleją, a tak
naprawdę kolej miała dopiero powstać. Pisano o tym, że jest tam
bezpiecznie. Tymczasem osadzie zagrażała żółta febra oraz dzicy
Indianie. Wielu Polaków mieszkających w całych Stanach
Zjednoczonych skuszonych fałszywymi obietnicami przybyło do
Arkansas. Na miejscu okazało się, że zanim przystąpią do
budowania osady i zakładania pól, muszą wykarczować ogromny las.
Osadnicy zabierają się do pracy. Śpią na wozach zestawionych tak,
żeby w przypadku ataku można było się zza nich bronić.
Wieczorami zbierają się przy ognisku, gdzie ktoś gra na
skrzypcach, inni tańczą lub śpiewają polskie pieśni. W osadzie
zaczyna jednak panować bałagan i niezgoda. Działki nie są
podzielone i nikt nie wie, gdzie jest jego ziemia. Trwają spory o
ziemię, która jest najbliżej ujęcia wody i rośnie na niej
najmniej drzew.
Początkowo w osadzie Wawrzonowi i Marysi wiodło się dość dobrze. Praca i przebywanie na świeżym powietrzu wróciły Marysi zdrowie i urodę. Ponieważ wielu mężczyzn starało się o rękę Marysi, nie sprzeciwiali się temu, że Wawrzon wybrał sobie kawałek ziemi, na którym rosło mniej drzew. Co więcej, pomagali Wawrzonowi, ponieważ chcieli przypodobać się dziewczynie i zyskać przychylność ojca. Niestety, sytuacja w osadzie pogarszała się. Pojawiły się zabobonne lęki przed stworami i diabłami żyjącymi w głębi lasu. Prace przy wyrębie ustały.
Stary
Wawrzon zachorował. Marysia opiekuje się ojcem troskliwie. Toporkom
pomaga Czarny Orlik, który stara się o rękę dziewczyny. Ona
jednak nie chce go, bo cały czas ma w pamięci Jaśka z Lipiniec,
któremu ślubowała. Dzięki opiece Orlika Wawrzonowi i Marysi mniej
dokucza głód, który zaczyna panować w osadzie. Orlik jest
doskonałym myśliwym i przynosi im upolowaną zwierzynę.
W
zmarniałej osadzie, która nie miał już żadnych zapasów, w
niedzielę zbierają się ludzie i śpiewają suplikację:
Święty Boże, Święty Mocny, Święty a nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami! |
Chwilę po zakończeniu śpiewu bór zahuczał, jakby chciał dać znać, kto tu panuje. Jednak odważny Orlik powiedział w stronę lasu:
Ano, to weźmiewa się za bary. |
Czarny
Orlik podpalił bór. Przyszedł do Marysi i powiedział, że to on
spalił bór, jest tu najmocniejszy i w związku z tym Marysia musi
należeć do niego.
Nad osadę nadciąga ulewa, która
przeradza się w powódź, ponieważ wylała rzeka Arkansas i
wszystkie jej dopływy. Większość osadników utonęła. Marysia i
Wawrzon zostają poniesieni przez wodę na drewnianej ścianie domu,
którą wybudował Wawrzon przed swoją chorobą; odkąd zachorował
leżał na niej. Teraz ściana przemieniła się w tratwę. Tratwa
została zepchnięta w stronę drzew. Na jednym z nich siedział
Orlik, który zeskoczył na tratwę. Z gałęzi zrobił wiosło,
którym sterował tratwą tak, żeby ominąć płynące drzewa, które
mogłyby zatopić tratwę. Wawrzon umiera na tratwie. Przed śmiercią
ma wizję szczęśliwego powrotu do Lipiniec. Tratwa zostaje porwana
przez nurt rzeki, na którą wpłynęli. W pewnym momencie
dostrzegają światełko jakiegoś statku. Orlik usiłuje skierować
tratwę w jego stronę, ale łamie wiosło. Prąd wody znosi ich na
drzewo. Orlik obiecuje Marysi, że ją uratuje, a jeśli zginie,
prosi ją o modlitwę. Skacze do wody i płynie rzeką pod prąd w
stronę statku. Niestety tonie. Załoga statku ratuje jednak Marysię.
Dwa
miesiące później Marysia wychodzi ze szpitala w Little-Rock i za
pieniądze zebrane przez dobrych ludzi wycieńczona dziewczyna jedzie
do Nowego Jorku do pana Złotopolskiego. Na miejscu okazuje się
jednak, że Złotopolski nie żyje, a jego dzieci wyjechały.
Zrozpaczona idzie do doków prosić niemieckich marynarzy, żeby
zabrali ją na statek. Chce dostać się do Jaśka do Lipiniec, bo
tylko on jej pozostał. Marynarze odmawiają pomocy. Marysia sypia na
tym samym pomoście, na którym spali z ojcem tej nocy, której
chciał ją utopić. Żywi się tym, co znajdzie. Zdesperowana i
wycieńczona dziewczyna postanawia ukryć się na jakimś statku
płynącym do Europy. Nie udaje jej się jednak dostać na pokład.
Marysia popada w obłęd. Przez dwa miesiące przychodzi do portu
czekać na Jasia. Ludzie, którzy się do niej przyzwyczaili, dają
jej jedzenie. Pewnego dnia Marysia nie pojawia się, a w gazecie
ukazuje się komunikat o odnalezieniu na krańcu portu ciała martwej
nieznanej nikomu dziewczyny.
„Latarnik”
(historia
osnuta na „wypadku rzeczywistym, o którym w swoim czasie pisał J.
Horain w jednej ze swoich korespondencyj z Ameryki.”)
J. Horain – Julian Horain, publicysta, korespondent „Gazety Polskiej”. Sienkiewicz poznał Horaina podczas pobytu w San Francisco, później wielokrotnie z nim korespondował.Przykłady tejże korespondencji znajdują się w wydaniu: Henryk Sienkiewicz Listy, t. I, cz. II, Warszawa, 1977 (s. 356-414). Horain był od Sienkiewicza znacznie starszy, w Kalifornii mieszkał ma stałe od 1870 roku (Sienkiewicz do Ameryki przybył w 1876 roku), wiodło mu się dobrze. Miał żonę, czwórkę dzieci i stabilną pozycję społeczną. Prowadził prywatny sklep z materiałami piśmienniczymi niedaleko Market Street – głównej ulicy miasta. Horain udzielał się towarzysko, grywał w karty, znał wielu Polaków – emigrantów. Karciane gry wytwarzały nastrój poufałości między uczestnikami. Echa tego nastroju znać w późniejszej korespondencji Sienkiewicza i Horaina. Autor Ogniem i mieczem już po przeprowadzce do Anaheim (Kalifornia, USA), zauroczony nowym miejscem, pisał do znajomego korespondenta: „Szparagi takie, że jak mówił pewien ojciec dorosłych córek, panny wstydzą się ich w rękę wziąć. Dowód to, że i szparagi wielkie, i panny skromne, skoro się wstydzą”. (list z czerwca 1876 roku) |
I
Pewnego
dnia w miejscowości Aspinwall, niedaleko Panamy, w
nieznanych okolicznościach zaginął latarnik.
Podejrzewano, że nieuważnie stanął na brzegu wysepki, na której
mieściła się latarnia morska i pochłonęły go spienione fale
oceanu. Należało, jak najszybciej znaleźć następcę, ponieważ
szlak morski wiodący z Nowego Yorku do Panamy, był jednym z ważnych
szlaków handlowych. Trasa należała do trudnych, „obfitujących
w piaszczyste ławice i zaspy”.
Światło latarni pozwalało orientować się żeglarzom w
przestrzeni morskiej.
Obowiązek
znalezienia nowego latarnika spadł na konsula Stanów Zjednoczonych
rezydującego w Panamie – Izaaka Falconbridge` a. Nie było to
łatwe zadanie, ponieważ kandydat do tej funkcji musiał spełniać
odpowiednie warunki:„musiał
być nadzwyczaj sumiennym człowiekiem (...). Latarnik jest niemal
więźniem. Z wyjątkiem niedzieli nie może on wcale opuszczać swej
skalistej wysepki.
Łódź z Aspinwall przywozi mu raz na dzień zapasy żywnościi
świeżą wodę, po czym przewożący oddalają się natychmiast, na
całej zaś wysepce (...) nie ma nikogo.”
|
Do
zadań latarnika należało utrzymywanie
porządku w latarni,
w dzień rozwieszanie flag sygnalizacyjnych, wieczorem zaś zapalanie
światła. Latarnik miał do przebycia około czterystu schodów
wiodących z dołu na szczyt latarni. Odległość tę pokonywał
kilka razy dziennie.
Amerykański konsul zdziwił się, gdy jeszcze tego samego dnia, stanął przed nim człowiek gotów przejąć wszystkie obowiązki swego poprzednika. „Był to człowiek już stary, lat siedmiudziesiąt albo i więcej, ale czerstwy, wyprostowany, mający ruchy i postawę żołnierza”. Miał spaloną słońcem skórę i mlecznobiałe włosy. W jego smutnej i nieco przygnębionej twarzy świeciły niebieskie oczy. Wyglądał na Południowca, ale pochodził z Polski. Nazywał się Skawiński. W trakcie rozmowy z konsulem opowiadał o swoich doświadczeniach życiowych. Los nigdy go nie oszczędzał, przypuszczał nawet, że jest wyjątkowym pechowcem, godził się jednak ze swoją dolą. Od ponad czterdziestu lat tułał się po świecie: brał udział w powstaniu listopadowym (1830 – 1831), w latach 1833 – 1840 walczył w Hiszpanii i na Węgrzech (czas Wiosny Ludów – 1848), służył w legii francuskiej (Legia Honorowa).
Posada latarnika wydawała mu się spełnieniem marzeń. Mógłby nareszcie znaleźć spokój i stałe miejsce na ziemi, gdzie czekałby kresu swych dni. Był jeszcze silny i zdrów, kiedyś piechotą przemierzył prerię (od Kalifornii do Nowego Yorku). Sir Falconbridge zaoferował Skawińskiemu posadę latarnika, przestrzegł jednak przed konsekwencjami niewypełnienia obowiązków – w razie zaniedbań staruszek miał zostać wyrzucony z pracy. Wieczorem, po zapaleniu wszystkich świateł, Skawiński stał na balkonie latarni. Obserwował przyrodę, nasłuchiwał szumu fal, rozmyślał. Był niezmiernie szczęśliwy. Po latach tułaczki udało mu się znaleźć swoją przystań. Sądził, że na tym niewielkim lądzie nie doścignie go już żadne nieszczęście. „Miał on nieszczęście, że ilekroć rozbił gdzie namiot i rozniecił ognisko, by się osiedlić stale, jakiś wiatr wyrywał kołki namiotu, rozwiewał ognisko, a jego samego niósł na stracenie.
Zawsze
pracował uczciwie, „...próbował
niemal wszystkich zawodów”:
wydobywał złoto w Australii, diamenty w Afryce, był strzelcem
rządowym w Indiach Wschodnich, jego kalifornijską farmę zgubiła
susza, handlował z dzikimi plemionami w Brazylii, pływał tratwą,
ale ta rozbiła się na Amazonce, wówczas tułał się po lasach,
codziennie narażając życie z obawy przed drapieżnikami. Swego
czasu posiadał warsztat kowalski w Arkansas, ale ten zmiótł pożar.
W Górach Skalistych dostał się w ręce Indian, cudem uwolnili go
kanadyjscy strzelcy. Służył jako marynarz na statku oraz jako
harpunnik na wielorybniku. Statki rozbiły się. „Miał
fabrykę cygar w Hawanie (...)”,
okradł go wspólnik, gdy leżał powalony chorobą – żółtą
febrą. Ostatecznie trafił do Aspinwall. W życiu spotykał częściej
dobrych ludzi niż złych, ale mniemał, że prześladuje go
pech. „Wierzył,
że jakaś potężna a mściwa ręka ściga go wszędzie, po
wszystkich lądach i wodach.” Pytany
o to, wskazywał na Gwiazdę Polarną, symbolizującą położoną na
północy Rosję carską.
Powstanie
listopadowe (1830 – 1831) skierowane było przeciwko Rosji. Po jego
upadku zaczęto jeszcze sprawniej realizować politykę antypolską.
Nastąpił czas masowych wyjazdów z kraju, tak zwana Wielka
Emigracja.
Jej przyczyn należy dopatrywać się w popowstaniowych represjach
stosowanych wobec Polaków (problem rusyfikacji), w tym żołnierzy,
powstańców, inteligencji. Na obcych ziemiach - we Francji, w
Wielkiej Brytanii, Szwajcarii tworzono ośrodki państwowości
polskiej, w których mogło rozwijać się życie polityczne i
kulturalne.
Z
natury był cierpliwy, spokojny, ale uparty. W walkach na Węgrzech
kilkakrotnie dźgnięto go bagnetem, ponieważ nie chciał się
dobrowolnie poddać. Identycznie postępował w życiu – nie
poddawał się nieszczęściom.
Miał serce dziecka - podczas epidemii na Kubie podarował chorym
swój zapas chininy, przez co sam zachorował. Nigdy nie tracił
nadziei, z ufnością czekał na wieści z kraju, w duchu wierzył w
odzyskanie niepodległości. Czekał i tą nadzieją żył przez
wiele lat, ale wiadomości o wolnej Polsce wciąż nie nadchodziły.
Czas ubielił mu włosy, zestarzał się i począł tracić energię.
Z hardego żołnierza przemienił się w przewrażliwionego
staruszka, gotowego płakać z byle powodu.
|
IICzas
płynął, mijały tygodnie. Staruszek przywykł do nowych
obowiązków.
Wstawał o poranku, z przypływającej łodzi odbierał żywność, „
(...) czyścił soczewki latarni, a potem, siadłszy na balkonie,
wpatrywał się w dal morską i oczy jego nie mogły nigdy nasycić
się obrazami, które przed sobą widział.” Na
tle turkusowego nieba obserwował żagle statków handlowych i dymy
parowców. Z innej części latarni rozciągał się widok na port
Aspinwall, z cumującymi łodziami. Patrząc z wysoka, widział
miniatury domów, ludzi przypominających małe punkciki. W czasie
południowej sjesty odpoczywał i napawał się szczęściem.
Pokochał
małą wysepkę, zżył się ze swoją latarnią, zaprzyjaźnił z
mewami, które częstował jedzeniem. W południe, gdy była
najlepsza widoczność, ogarniał wzrokiem całe międzymorze.
Patrzył w stronę podzwrotnikowego lasu, gdzie rosły najróżniejsze
drzewa, skakały małpy, a papugi tęczową chmurą wzbijały się w
górę. Nocami, w załomach skalnych, łowił ryby.
Wieża
latarni stała się jego azylem. Schodził na ląd tylko w niedzielę.
Ubierał wówczas strażniczą kapotę, a na piersiach zawieszał
ordery. Wśród mieszkańców Aspinwall uchodził za Amerykanina,
podziwiali go:„Porządnego
mamy latarnika” –
mawiali. Czasem pożyczał od konsula hiszpańską lub nowojorską
gazetę i szukał wiadomości z Europy. Dławiła go tęsknota za
ojczyzną. Zaczął dziczeć, zaprzestał porannych dialogów z
Johnsem dowożącym mu łodzią zapasy żywności. Coraz rzadziej
pokazywał się w miasteczku, bywały tygodnie, że go wcale nie
widywano i zastanawiano się, czy stary żyje. O jego egzystencji
świadczyły światła zapalonej latarni i znikający prowiant, który
zabierał dopiero po odpłynięciu łodzi, „począł
tracić poczucie własnej odrębności, przestał istnieć jakoby z
osobna, a zlewał się coraz więcej z tym, co go otaczało.”,
lecz pewnego dnia...
III
Jak
co dzień rano łódź przywiozła żywność, ale prócz niej na
brzegu leżała jeszcze jedna paczka. Zaciekawiony latarnik rozciął
płótno. W środku były książki – polskie
książki.
Ręce zaczęły mu drżeć. Zastanawiał się, od kogo mógł być ów
prezent. Potem przypomniał sobie, że swego czasu przesłał nowo
powstałemu Towarzystwu polskiemu w Nowym Yorku, pewną sumę
pieniędzy stanowiącą połowę jego wynagrodzenia. „Towarzystwo,
wywdzięczając się, przysłało książki.” Ostrożnie
podniósł jedną z nich. Były to wiersze. Skojarzył ich autora.
Nazwisko należało do poety, którego dzieła już kiedyś czytał,
a wieszcz stawał się coraz popularniejszy.
Wybijała
piąta po południu. Wokół panowała niezmącona cisza. Skawiński
drżącym ze wzruszenia głosem czytał: „Litwo! Ojczyzno moja! Ty
jesteś jak zdrowie (...)”. Słowa więzły mu w gardle, nie mógł
mówić, opadł na piach i szlochał. „Oto
czterdzieści lat dobiegało, jak nie widział kraju, i Bóg wie ile,
jak nie słyszał mowy rodzinnej, a tu tymczasem ta mowa przyszła
sama do niego – przepłynęła ocean i znalazła go samotnika, na
drugiej półkuli, taka kochana, taka droga, taka śliczna! We
łkaniu, jakie nim wstrząsało, nie było bólu, ale tylko nagle
rozbudzona niezmierna miłość, przy której wszystko jest
niczym...”
|
„Sachem”
W
mieście stanu Teksas - Antylopie, położonym nad rzeką Antylopą,
miało odbyć się przedstawienie
cyrkowe.
Na specjalny pokaz z udziałem tancerek, śpiewaków i linoskoczków
spieszyli wszyscy mieszkańcy miasteczka, tym bardziej, że przyjazd
cyrku to zawsze niebywałe wydarzenie.
Antylopa
była nowym
miastem.
Przed piętnastu laty nazywała się Chiavatta i jako niezbyt liczna
osada indyjska stanowiła stolicę plemienia Indian – Czarnych
Wężów. Czerwonoskórzy dawali się we znaki mieszkańcom
granicznych kolonii niemieckich: Berlinowi, Grundenau i Harmonii. Ci
zaś, w odwecie nękali Indian. Plemię zaciekle broniło swojego
terytorium, nadanego mu licznymi traktatami przez rząd stanowy
Teksasu. Łupiono białych, zwanych „bladymi twarzami” i
zdzierano im skalpy. Koloniści, usiłując wesprzeć cywilizacyjny
rozwój regionu, nie mogli dłużej tolerować takiego stanu rzeczy.
Pewnej nocy zebrawszy się liczną gromadą, „zasiloną”
dodatkowo przez Meksykańczyków z La Ora, „napadli
na uśpioną Chiavattę”.
Wycięli w pień kobiety, mężczyzn i dzieci, „ocalały
tylko małe oddziałki wojowników , które w tym czasie wyszły na
łowy.” Osada
spłonęła.
Niemieccy
osiedleńcy rozpoczęli przebudowę Chiavatty, „powstała
ucywilizowana Antylopa”,
licząca około dwóch tysięcy mieszkańców. Kilka lat po
dramatycznych wydarzeniach znaleziono złoża srebra. Miasteczko
rosło w siłę, osadników przybywało. Dokonując samosądu,
powieszono ostatnich Indian. Nic już nie blokowało rozwoju
Antylopy.
Miasto
posiadało kolej żelazną łączącą je z Rio del Norte i San
Antonio. Znajdowały się w nim trzy szkoły, w tym jedna wyższa. Na
placu, gdzie niegdyś powieszono więźniów zbudowano zakład
filantropijny.
W kościołach duchowni prawili o miłości bliźniego, „poszanowaniu
cudzej własności i innych cnót potrzebnych ucywilizowanemu
społeczeństwu.” Pewien
przyjezdny prelegent wygłosił mowę „O prawach narodów”.
Wszystkim wiodło się dobrze, powstały plany budowy uniwersytetu. Mieszkańcy handlowali srebrem, pomarańczami, jęczmieniem i winem. Było coraz bogatsi. Wieczory spędzali często w kawiarni „Pod Złotym Słońcem”, pijąc piwo i dyskutując. Nikt już nie wspominał plemienia Czarnych Wężów.
|
Santa Fe – ponad sześćdziesięciotysięczne miasto położone na południu Stanów Zjednoczonych, stolica Nowego Meksyku. Santa Fe związane jest z kulturą Indian Pueblo, niektóre budynki miejskie architektonicznie nawiązuję do kultury tego plemienia. Każdego roku odbywa się w mieście tak zwany Indian Market – Indiański Targ, podczas którego prezentowana jest sztuka indiańskiego rękodzieła. |
W
dniu pokazów dzieci z miasteczka niecierpliwie krążyły w pobliżu
drewnianego budynku cyrku. Wieczór był pogodny, na niebie świeciły
gwiazdy. Cyrk zewsząd oświetlono. Wewnątrz paliło się mnóstwo
naftowych lamp. U wejścia do niezwykłego obiektu wciąż przewijały
się tłumy ludzi, dla których nie starczyło już biletów. Na
białej zasłonie imitującej drzwi wymalowano bitwę białych z
czerwonoskórymi. Gdy podniesiono kotarę, tłum wtargnął do
środka. Wszyscy zajęli miejsca i zaciekawieni czekali na początek
przedstawienia. Jako pierwsza wystąpiła śliczna
tancerka Lina.
Jej uroda zaniepokoiła niektóre damy. Jedna z nich – młoda
Mathilde cichutko pytała swojego towarzysza, czy nadal ją kocha.
Tancerka zwinnie wykonywała akrobatyczne popisy. Towarzyszyło jej
kilku błaznów. Długo oklaskiwano piękną i wygimnastykowaną
Linę. Po niej na scenie pojawił się zamiast oczekiwanego Sachema,
dyrektor cyrku. Kłaniał się publiczności i prosił o
wyrozumiałość dla wyjątkowo w tym dniu „dzikiego” artysty.
Widzowie podejrzewali, że Indianin nie pamięta już swojej
przeszłości.
Nareszcie
na arenie pokazał
się Sachem.
Przywdział płaszcz z białych gronostajów – symbol wodza. Z
twarzą wykutą jakby z miedzi i zimnymi, obojętnymi oczami
przypominał króla. Złowrogo patrzył na zgromadzony tłum. Był w
pełni uzbrojony i odziany jak czerwonoskóry wojownik. „Na
głowie jego chwieją się pióra, za pasem ma topór i nóż do
skalpowania, w ręku tylko zamiast łuku, trzyma długi drąg, który
służy do chwytania równowagi podczas chodzenie po drucie.”
Wydał
z siebie okrzyk wojenny „Herr
Gott!” (Panie
Boże). Ci, którzy uczestniczyli w eksterminacji plemienia Czarnych
Wężów doskonale pamiętali to dzikie wycie i w tej
chwili zadrżeli.
Do wodza zbliżył się na chwilę dyrektor, próbując nieco go
ułagodzić. Namowa poskutkowała. Indianin przechadzał się w górze
po rozpiętym drucie. Wydawał się wisieć w powietrzu. Jego
wyciągnięte ręce okryte płaszczem przypominały olbrzymie
skrzydła. Patrząc w kierunku naftowych lamp, zaintonował pieśń
wojenną.
Śpiewał po niemiecku, mniemano, iż wódz zapomniał już języka
Czarnych Wężów. Słowa pieśni, donośne i pełne powagi, opiewały
męczeństwo czerwonoskórych wojowników. Sachem „opowiadał”
historię swojego plemienia. Oto przed laty Indianie żyli
szczęśliwie. Polowali, walczyli i wznosili modły do Wielkiego
Ducha. Kobiety były patronkami domowego ogniska: „Wojownicy
Chiavatty byli szlachetnymi mężami. Chiavatta była potężną. Ale
przyszły blade twarze zza mórz dalekich i wrzuciły ogień do
Chiavatty. (...)”
Czarnych
Wężów nie pokonano w boju, lecz podstępem, zakradając się nocą
do wigwamów i mordując całe pokolenie. W miejsce indiańskich
namiotów powstały „kamienne
wigwamy”. Wódz
zaśpiewał o zemście: „Z
całego pokolenia zostało jedno dziecko. Było ono małe i słabe,
ale przysięgło duchowi ziemi, że się zemści. Że ujrzy trupy
białych mężów, niewiast, dzieci, pożogę, krew!...” W
cyrku zapadła złowieszcza
cisza,
dyrektor wyraźnie się niepokoił. Kobiety siedziały przestraszone.
Wódz zakołysał się, podniósł drąg w kierunku naftowych lamp.
Publiczność oniemiała, sparaliżował ją strach, podejrzewano, że
Indianin lada chwila „zaleje
cyrk potokami płonącej nafty.” Widzowie
krzyknęli z przerażenia, lecz wódz nagle zniknął, by po chwili
ponownie pojawić się na arenie.
|
„Legenda żeglarska”
Istniał
kiedyś okręt, który nazywał się „Purpura”. Uważany był za
niemal niezniszczalny – pływano nim w najgorsze burze i sztormy.
Majtkowie drwili sobie z ostrzeżeń o niebezpieczeństwie. Ufali
okrętowi i jego wielkości.
Życie
załogi było szczęśliwe, każdy robił co chciał, w
przeciwieństwie do zwyczajów na innych statkach. Niemal cały czas
świętowano, bo nie trzeba było dużo pracować: „Purpura”
doskonale radziła sobie z falami czy skałami, a do tego ratowała
rozbitków z innych statków. Marynarze stawali się coraz bardziej
rozleniwieni, bo po co pilnować statku, sterów, masztu czy lin,
skoro okręt i bez ich pomocy dobrze sobie radzi?
Po
kilku latach załoga „zniewieściała zupełnie”. Zapomniano
sztuki żeglarskiej przez co nikt nie zauważył, że statek zaczął
się psuć. Ostrzegano marynarzy, ale oni dalej nie zwracali na nic
uwagi. I tak któregoś dnia „Purpura” znów wypłynęła w
morze. Rozpętała się potężna burza, fale z rykiem atakowały
okręt, który przez zniszczenia zaczął się im poddawać. Dopiero
wtedy załoga się „obudziła”. Chcieli ratować okręt, ale nie
wiedzieli jak – przez te wszystkie lata lenistwa zapomnieli
zupełnie o zasadach żeglarskich. Z rozpaczy zaczęli strzelać z
dział do morza, które chciało im zabrać „Purpurę”.
Oczywiście nic to nie pomagało i wkrótce statek zaczął tonąć.
Wtedy załoga usłyszała te same głosy, które wcześniej
ostrzegały ich wielokrotnie. Radziły, by nie strzelać bezsensownie
z dział, ale biec na sam spód okrętu i zacząć go reperować, bo
naprawa od spodu to jedyna szansa na ocalenie. Tak też marynarze
zrobili.
"Legenda żeglarska" to oczywiście aluzja to polskiej sytuacji. "Purpura" - to Polska, która została zaniedbana przez lenistwo, pijaństwo i brak karności Polaków. Stała się tym samym łatwym celem dla zaborców, przedstawionych tu jako fale i burza. Jedynym ratunkiem są nie powstania, które upadają, bo zaborca jest zbyt potężny (strzelanie z dział do morza), ale naprawa "od spodu", czyli praca u podstaw.
„H.K.T.”
Henryk
Sienkiewicz w cyklu "Polskie dole i niedole" napisał
krótką bajkę o tytule H. K. T. Nazwa odnosi się do Hakaty
potocznej nazwy Niemieckiego Związku Marchii Wschodniej, niemieckiej
organizacji nacjonalistycznej zajmującej się walką z polskością
na początku XX wieku.
Obecnie
bajka ta jak i inne dzieła Henryka Sienkiewicza znajduje się w
domenie publicznej i można ją bez problemów znaleźć w internecie
i przeczytać. Wystarczy wpisać w google lub skorzystać z linku do
wikisource, który umieściłem w referencjach.
Sęp
lecący po niebie sęp zauważa gniazdo sokoe i siada na skałach
przy nim. Zaczyna do sokoła krakać powołując się na swoje prawa,
że zje i pożre sokoła, ten pyta jaką to korzyść ptak ścierwojad
odniesie z jego zguby. Sęp na to, iż potrzebuje przestrzeni
życiowej, aby umieścić swych młodszych synów oraz dlatego, że
sokół różni się od niego i nie kocha sępiego rodu. Twierdzi
też, że ma prawo pożreć każdego, kto go nie kocha.
Zafrasowany
sokół pyta się czy jeśliby kochał sępa, to czy też groziłoby
mu pożarcie. Według ścierwojada wtedy dobrowolnie oddałby się mu
na pożarcie, a dodatkowo śmierć z poświęcenia przyniosła by
sokołowi większy zaszczyt.
Sokół
zadaje kolejne pytanie, gdzie sęp nauczył się tak pokrętnego i
okrutnego rozumowania. Ten z wielką dumą odpowiada, że był przez
dwa lata edukowany w ogrodzie zoologicznym w Berlinie. Na zakończenie
bajki Sokół wypowiada znamienne słowa, że cała jego nadzieja
jest w Bogu i własnym dziobie.
Aluzje w utworze są czytelne. Choć nigdzie w nim nie ma wprost nawiązania do tytułu i opowiada o świecie zwierząt każdy czytelnik znający kontekst historyczny czasów, w których tworzył Sienkiewicz z łatwością je odszyfruje. Zwraca uwagę też dobór ptaków do poszczególnych ról. Polaków symbolizuje sokół, ptak piękny i szlachetny, a Niemców sęp - łysy i brzydki padlinożerca. Zachowanie i rozumowanie sępa dobrze oddaje działania i rozumowanie Hakaty czy wreszcie politykę rządu pruskiego, zmierzającą do wyrugowania Polaków z własności i wynarodowienia. Jest to bardzo wartościowy krótki utwór literacki z twórczości Henryka Sienkiewicza. Zachowujący swą aktualność.
„Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela”
Prywatny nauczyciel z Poznania (dawny zabór pruski) – pan Wawrzynkiewicz relacjonuje dzieje jedenastoletniego chłopca – Michasia.
Pracował
z nim jako korepetytor, pomagając mu w nauce i odrabianiu lekcji.
Michaś uczęszczał do szkoły
pruskiej,
gdzie uczono wielu przedmiotów, w tym łaciny i greki, ale
największy nacisk kładziono na naukę języka niemieckiego będącego
językiem wykładowym. Zwracano uwagę dzieci na akcent, a w szkole
nie można było rozmawiać po polsku. Łamanie zasad groziło
wydaleniem z placówki. Ponadto drwiono z języka polskiego,
wyśmiewano polską tradycję i obyczaje. Za najlepszych uważano
uczniów, którzy skrzętnie stosowali się do narzuconych zasad.
Michaś mieszkał ze swoim pedagogiem w skromnym, wynajętym
mieszkaniu.
Częstokroć
budził nauczyciela blask lampy – to chłopiec, siedząc przy
stoliku, wciąż powtarzał zadania domowe.Przykładał
się do lekcji, ponieważ był średnio zdolnym uczniem, ale
ambitnym.
Pragnął ponadto sprostać oczekiwaniom matki – pani Marii, która
dostrzegała w nim ogromne zdolności. Pani Maria, kobieta jeszcze
młoda, choć słabego zdrowia, zamieszkiwała wraz z młodszą córką
Lolą w Zalesinie. Po śmierci męża została sama z dwójką
sierot. Syn był jej nadzieją na przyszłość.
Wawrzynkiewicz,
widząc ślęczącego po nocach wychowanka, gonił go z powrotem do
łóżka, lecz ten nalegał, by mógł dalej się uczyć. „Może
powinienem był nie pozwolić, by dziecko męczyło się nad siły,
ale cóżem miał robić? Musiał przecie wyuczyć się co dzień
choć jako tako lekcyj, bo inaczej usunięto by go ze szkół
(...)” –
zanotował później w pamiętniku.
Nadmierny
wysiłek umysłowy podkopywał zdrowie chłopca. Pan Wawrzynkiewicz
starał się zabierać go na spacery, by odpoczął psychicznie.
Dziecko wolny czas wolało poświęcać nauce. Nauczyciel z żalem
obserwował, jak Michaś
pakując książki, uginał się pod ciężarem tornistra.
Zwracał się z tym do niemieckich profesorów ze szkoły, ale ci
byli bezwzględni i zarzucali korepetytorowi, że zbytnio rozpieszcza
podopiecznego, skarżyli się na polski akcent Michasia. On sam
inaczej pojmował kwestię kształcenia. Według niego nie należało
przeciążać dziecka nauką, powinno ono mieć także czas na
zabawę, korzystać z przywilejów dzieciństwa. Zbytni nacisk tłumił
osobowość małego człowieka, zagrażał jego tożsamości. Na
takich założeniach opierała się pruska szkoła usiłująca
zgermanizować Polaków.
|
|
Zapalenie mózgu – infekcja wirusowa lub bakteryjna układu nerwowego. Symptomami choroby są między innymi: wysoka gorączka, bóle głowy i zaburzenia świadomości. |
Pan Wawrzynkiewicz posłał depeszę do matki Michasia. Pani Maria przybyła nazajutrz. Osłabiona i przybita wspierała się na ramieniu pedagoga. Nie zdejmując wierzchniego odzienia, przysiadła na łóżku syna. Nie poznał jej. Był już bardzo słaby, choroba szybko postępowała. Dopiero, gdy położyła na jego skroniach zimny lód, Michaś wyszeptał: „Mama!” Udręczona matka dopiero po kilku godzinach rozebrała się z palta i zdjęła kapelusz. W jej blond włosach prześwitywało sporo srebrnych nitek. „Trzy dni temu może ich tam nie było jeszcze.” Zmieniała chłopcu kompresy i podawała lekarstwa. Gorączka nasiliła się i syn znów jej nie poznawał. W letargu powtarzał tylko łacińskie słowa, których kiedyś wyuczył się, praktykując jako ministrant: „Deus meus, Deus meus, quare me repulisti et quare tristis incedo, dum affligit me inimicus!” – Boże mój, Boże mój, czemu mnie opuściłeś i dlaczego chodzę smutny, gdy trapi mnie nieprzyjaciel!”
|