Leszek Kołakowski, Czy diabeł może być zbawiony?
W historii kultury europejskiej ważną rolę odgrywa
pytanie, czy świat „zmierza ku ostatecznemu pogodzeniu
wszystkiego”. Czy przyjdzie zbawienie, które ujawni sens
cierpienia jako drogi ku odkupieniu? Chcemy wiedzieć, po co istnieje
zło; czy jest ono wpisane w plan opatrzności i czy wobec tego
różnicowanie na dobro i zło ma w szerszej perspektywie sens.
Teologia chrześcijańska u swych początków dyskutowała
z poglądami manichejczyków. Twierdzili oni, że Bóg nie jest
wszechmocny i że nie jest jedynym stwórcą, opierając się na
rozumowaniu epikurejczyków, iż „skoro zło istnieje na świecie,
to sam Bóg musi być albo zły, albo bezsilny, albo zły i bezsilny
zarazem”. Augustyn odpowiadał, że byty są dobre, lecz wola
szatana jest zła i zła może być wola człowieka. Kontynuatorzy
myśli średniowiecznego teologa uważali, że wola ludzka kieruje
się ku dobru, ale jest skłonna zauważać je w źle. Postawa
antypelagianistyczna może mieć swe źródło w pragnieniu, aby zło
nie było konieczne, aby nie było wpisane w naturę świata.
Zaprzeczenie przypadkowości zła jest według Kołakowskiego
fundamentem kultury europejskiej. Tradycja oświeceniowa opowiada
się natomiast za wiarą w ostateczne pogodzenie i harmonię, co
czyni ją niechrześcijańską. Według autora stanowi przez to
zagrożenie dla wartości kultury. Nie można też rozpatrywać
oddzielnie kwestii zbawienia ludzkości przez Chrystusa i grzechu
pierworodnego, który czyni człowieka potencjalnie potępionym.
Diabeł i piekło istnieją z pewnością, a zło nigdy
całkowicie nie przeminie. To, co człowiek może uczynić, to tylko
przyjąć bądź odrzucić łaskę Boga.
Chrześcijańscy neoplatoniści uważają, że historia wszechświata
została z góry spisana i że wszystko, a więc także i zło,
znajdzie ostatecznie usprawiedliwienie jako konieczność na drodze
do zbawienia. Jeśli jedyny stwórca jednoczy w sobie „istotę,
istnienie i miłość”, to jest on odpowiedzialny za wszystko,
także za zło. Nawet gdy uznamy, że zło to nieobecność dobra, to
jednak jakaś energia musiała je wywołać. Najprostsza odpowiedź:
zło stworzył Bóg. Rodzi ona jednak nowe pytanie: jaki był więc
sens stworzenia świata, w którym istnieje zło?
Niektórzy
neoplatoniści udzielają takiej oto odpowiedzi: Bogu świat jest
potrzebny, bo tylko dzięki jednostkom może stać się w pełni
doskonały. Bóg rozwija się w procesie historycznym. Dopiero gdy
teogonia dobiegnie końca, stanie się on doskonały.
Kołakowski jeszcze raz podkreśla, że „w każdej utopii
pogodzenia ostatecznego zawarte jest niebezpieczeństwo kulturalne”.
Utopia ta dziś zyskuje wielu zwolenników w Kościele. Znalazł się
on bowiem w sytuacji, w której musi się obawiać utracenia roli
dominującej w społeczeństwie. Stara się przypodobać współczesnym
nawet za cenę utraty tożsamości. Zamiast o diable mówi więc o
samodoskonaleniu się człowieka, co jest przyjemniejsze dla uszu
wierzących.
Ideały chrześcijaństwa stały
się ideałami kultury europejskiej. Według autora jest ono wciąż
potrzebne światu i żadne ważne zmiany nie powinny zachodzić poza
nim.
Świadomość grzechu pierworodnego może
prowadzić do biernego poddania się cierpieniom. W ludziach jest
pewna suma zła, która nigdy nie zniknie. Człowiek jednak nie
potrafi określić, co od niego zależy, a co nie. Mimo to powinien
przeciwdziałać cierpieniom, chociaż nie może mieć pewności, czy
bilans tych działań będzie korzystny.
Negatywne
konsekwencje zarówno uznania, jak i odrzucenia grzechu
pierworodnego, według autora są świadectwem, że grzech ten
istnieje. Teoria nadająca sens złu prowadzi do usprawiedliwienia
historii i współczesności, a tym samym zwalnia ludzi z
odpowiedzialności za ich czyny.
Wiara w „ostateczną
jedność”, do której doprowadzą działania ludzkie, obecna jest
nie tylko w chrześcijaństwie, ale też w socjalizmie. Mistycy,
którzy ufali w indywidualny raj, także błądzili. Uważali oni, że
jeden akt wiary jest ważniejszy, a nawet znosi pomniejsze zasługi.
Może to prowadzić do lekceważenia potrzeb innych ludzi. I ci
mistycy, którzy dążyli do zjednoczenia się z Bogiem, łatwo
wykazywali obojętność wobec bliźnich. Ale i wiara w raj
kolektywny może nieść podobne zagrożenie. Marks ufał, że
komunizm przyniesie powrót człowieka do swej istoty i do natury, co
miało być jednoznaczne ze zjednoczeniem ludzkości w swego rodzaju
raju ziemskim. Ma on „pogodzić zaspokojenie z twórczością”,
tak jak niebo łączy „zaspokojenie z miłością”. Człowiek nie
jest w stanie pojąć tych stanów, gdyż nie można wyobrazić sobie
ani miłości, ani twórczości bez niepokoju. Konstatując, że
„sama idea jedności człowieka jest niepojęta”, Kołakowski
znajduje kolejny dowód na istnienie grzechu pierworodnego. Zresztą
dowodów tych widzi znacznie więcej. Człowiek zaprzecza
„rzeczywistości grzechu pierworodnego” i wybiera życie w
ułudzie pozornej wiedzy.
Autor dowodzi, że „jeśli możemy zrobić to, co możemy,
to tylko dlatego, iż wierzymy, że możemy zrobić coś, czego nie
możemy właśnie”. Zakres możliwości ludzkich działań jest
ograniczony, jednak nadzieja i wiara w osiągnięcie niemożliwego
pozwalają ochronić się przed zniechęceniem i zaprzestaniem
wszelkich czynów. Za przykład służy prawda o grzechu
pierworodnym, której człowiek nie może zgłębić do końca, a
jednak próbuje. Także walka z cierpieniem nie przyniesie przecież
całkowitego jego zniesienia. Gdyby młodzieniec wiedział o życiu
tyle, co starzec, mógłby nie podjąć się próby realizacji swych
nadziei. Aby nie poddać się bierności i zniechęceniu, człowiek
nie chce wiedzieć „o ontologicznym znaczeniu zła”.
O ludzkiej niedoskonałości świadczy zdolność do wątpienia.
Jest to jednak narzędzie potrzebne, gdyż „broni nas przed
wszystko usprawiedliwiającym fanatyzmem i nietolerancją”.
Bez wątpliwości człowiek byłby narażony na dążenie do
doskonałości „po trupach”, na próbę tworzenia państw
totalitarnych, które w zamiarze ich twórców jednoczyłyby
ludzkość. Wątpienie nie pozwala więc rozwinąć się złu, które
jest w nas. Każdy wynalazek człowieka może stać się bowiem
narzędziem diabła. Jednak szatan potrafi też wykorzystać
przeciwko ludziom samo wątpienie. Człowiek nie ma więc wyjścia,
„musi uprawiać sztukę balansowania przeciwstawnych
niebezpieczeństw”.
Ludziom potrzebne są dwie
tradycje: chrześcijańska i socjalistyczna. Ta pierwsza powinna
skierować się ponad życie ziemskie, wskazując, że ważne jest
to, co po śmierci. Socjalizm zaś głosi dwie ważne wartości:
sprawiedliwość i równość. Jednak musi być on świadomy, że raj
na Ziemi jest nieosiągalny. Wskazane tradycje nie złączą się w
jedną. „Eden uniwersalności ludzkiej jest utracony” – kończy
swój esej Kołakowski.