Uciec
przed zakrzepicą
Z prof. Jackiem Musiałem, Kierownikiem
II Katedry Chorób Wewnętrznych UJ CM, rozmawia dr med. Marzena
Forłow
Zwykle
nikt z nas, podejmując różne działania, nie zastanawia się, czy
mogą się one przyczyniać do rozwoju zakrzepicy, tak więc
świadomość, że każdy z nas mógłby zachorować na zatorowość
płucną jest nieduża.
Dr med. Marzena Frołow, redaktor
serwisu: Panie Profesorze, od kilku lat dużo mówi się o tym, że
zatorowość płucna niesie ze sobą ryzyko zgonu. Co to właściwie
jest zatorowość płucna?
Prof. Jacek Musiał, Kierownik
II Katedry Chorób Wewnętrznych UJ CM: Zatorowość płucna w
większości przypadków jest wynikiem przemieszczania się skrzeplin
powstających najczęściej w żyłach nóg lub jamy brzusznej do
krążenia płucnego. Skrzepliny, dostając się do naczyń płucnych,
czopują ich światło i uniemożliwiają przepływ krwi. Z kolei
powstawanie skrzepów w żyłach jest wynikiem nieprawidłowego
wzbudzenia układu krzepnięcia.
Z układem krzepnięcia
każdy z nas ma do czynienia na co dzień, choćby w chwili zwykłego
skaleczenia. Z doświadczenia wiemy, że nawet z dużych skaleczeń
krew po kilku minutach przestaje płynąć. To zasługa działania
układu krzepnięcia, dzięki któremu nie dochodzi do
niekontrolowanych krwawień, a różne rany pokrywają się
naturalnym opatrunkiem - skrzepem i zabliźniają się. Jeżeli
jednak układ krzepnięcia zostanie pobudzony do tworzenia skrzeplin
wskutek niewłaściwych bodźców lub w niewłaściwym
miejscu
(czyli nie w miejscu zranienia, ale wewnątrz naczynia, w którym
krew powinna krążyć nieustannie i bez przeszkód), konsekwencje
mogą być bardzo poważne. Skrzepliny powstające niepotrzebnie i
nieadekwatnie nie tylko zamykają naczynie i uniemożliwiają odpływ
krwi z naczyń nóg, powodując ból i obrzęk, w pewnych
okolicznościach mogą się również przemieszczać z prądem krwi
do płuca, wywołując zatorowość płucną.
Nietrudno
zgadnąć, że zamknięcie naczyń płucnych może wywołać poważne
objawy.
Są choroby, które sprzyjają zakrzepicy - np.
zapalenie jelit. Jeśli chory dodatkowo ma ograniczoną możliwość
poruszania się lub w ogóle pozostaje w łóżku, a do tego jest
otyły, to ryzyko zakrzepicy wzrasta znacznie.Ból w klatce
piersiowej, duszność, krwioplucie, zasłabnięcie?
Tak,
to najczęstsze symptomy zatorowości płucnej. Może również
wystąpić utrata przytomności czy wstrząs. Pacjent z objawami
zatorowości płucnej trafia na oddział intensywnej terapii i, jeśli
wszystko dobrze się ułoży, czeka go wielomiesięczne leczenie,
mające na celu częściowe hamowanie układu krzepnięcia, potocznie
- choć nieprawidłowo - określane "rozrzedzaniem krwi".
Niestety, czasem zatorowość płucna kończy się zgonem, zwłaszcza
wtedy, gdy przemieszczające się skrzepliny są zbyt duże lub
gdy
pomoc nie nadejdzie w porę.
Czyli straszymy
pacjentów?
Nie, nie straszymy, lecz informujemy. Wielu
przypadków zakrzepicy można by uniknąć, gdyby świadomość
możliwości jej wystąpienia była w społeczeństwie
większa.
???
Czasem zakrzepica może się
pojawiać bez wyraźnego powodu, jednak w większości przypadków
udaje się wskazać czynnik, który mógł się przyczynić do
wystąpienia choroby. Czynników tych może być jednocześnie kilka
i ich "współegzystencja" wyraźnie zwiększa ryzyko
zakrzepicy. Dotyczy to szczególnie osób poważnie chorych,
przebywających w szpitalu. Jeżeli taka osoba cierpi na schorzenie
samo z siebie sprzyjające powstawaniu zakrzepicy - np. na zapalenie
jelit czy schorzenia zapalne stawów - dodatkowo
ma
ograniczoną zdolność poruszania się lub w ogóle pozostaje w
łóżku, a do tego jest jeszcze otyła, to ryzyko zakrzepicy wzrasta
znacznie.
Chory, przebywając w szpitalu, pozostaje jednak
pod opieką lekarza, który powinien zadbać o ocenę ryzyka
zakrzepicy, a w razie potrzeby podjąć odpowiednie działania
zapobiegające.
Inaczej ma się sprawa z osobami zdrowymi,
aktywnymi, przekonanymi, że są zdrowe. Zwykle nikt z nas,
podejmując różne działania, nie zastanawia się, czy mogą się
one przyczyniać do rozwoju zakrzepicy, tak więc świadomość, że
każdy z nas mógłby zachorować na zatorowość płucną jest
nieduża. Tymczasem doniesienia medialne w ostatnich latach
uświadomiły, że u niektórych osób z pozoru bardzo zdrowych,
regularnie uprawiających sport może wystąpić zakrzepica żylna i
zatorowość płucna.
Co może wywoływać zakrzepicę
żylną i zatorowość płucną u tych osób?
Podróże -
wielogodzinne podróżowanie samolotem, autokarem czy samochodem bez
przerw na "rozprostowanie kości", urazy sportowe i inne, w
wyniku których konieczne jest choćby tylko kilkudniowe
unieruchomienie nóg w opatrunkach gipsowych czy stabilizatorach,
długie godziny spędzane nieruchomo przed komputerem, stosowanie
środków antykoncepcyjnych i wiele innych.
No tak, ale
przecież wielu ludzi lata samolotami, siedzi przed komputerem i
stosuje antykoncepcję hormonalną. Czy powinniśmy im powiedzieć,
aby tego nie robili, bo "dostaną zakrzepicy"?
Absolutnie
nie. Jednak dobrze jest zdawać sobie sprawę, jakie sytuacje
zwiększają zagrożenie i świadomie starać się je kontrolować.
Jak wspomniałem, aby ryzyko zwiększyło się znacznie, zwykle
potrzeba "współdziałania" kilku czynników. Do tego
dochodzi jeszcze jeden czynnik, o którym przeważnie niewiele wiemy
i na który nie mamy wpływu, czyli predyspozycja genetyczna.
Nie
mamy na nią wpływu, ale możemy się zastanowić, czy ktoś z
naszych krewnych nie chorował na zakrzepicę lub zatorowość płucną
lub nie zmarł nagle w stosunkowo młodym wieku. Jeśli w naszej
rodzinie zdarzały się przypadki zakrzepicy, warto porozmawiać o
tym z lekarzem, szczególnie zanim wybierzemy się w podróż na
drugą półkulę czy rozpoczniemy antykoncepcję hormonalną. Być
może lekarz doradzi badanie wrodzonych czynników ryzyka
zakrzepicy.
I co wtedy? Będziemy żyć w cieniu
nadchodzącej katastrofy?
Nic podobnego. Mając informację
o wrodzonej predyspozycji, możemy unikać innych czynników
ryzyka.
Co możemy zatem zrobić, aby zmniejszyć
zagrożenie?
Jeśli w naszej rodzinie zdarzały się
przypadki zakrzepicy, warto porozmawiać o tym z lekarzem,
szczególnie zanim wybierzemy się w podróż na drugą półkulę
czy rozpoczniemy antykoncepcję hormonalną.Jak wspomniałem, warto
poznać historię schorzeń w rodzinie. Jeśli znajdziemy przypadki
zakrzepicy, trzeba o nich powiedzieć lekarzowi. Należy również
starać się zmniejszyć liczbę czynników ryzyka.
Jeśli
czeka nas daleka podróż i wiemy, że nie będziemy się mogli
swobodnie poruszać, musimy pamiętać, by włożyć luźne ubranie,
można też użyć profilaktycznie specjalnych podkolanówek
uciskowych. Dotyczy to szczególnie tych osób, które mają
skłonność do obrzęków łydek. Podkolanówki będą zapobiegały
zakrzepicy, a nogi po podróży nie będą ciężkie i
obrzęknięte.
Trzeba też pamiętać o wypijaniu
odpowiedniej ilości płynów, zwłaszcza jeśli jest ciepło z tym
że zdecydowanie nie powinien to być alkohol ani kawa. Ważna jest
również gimnastyka stóp, napinanie mięśni łydek pomaga to
"wypychać" krew z żył w łydkach. Jeśli z kolei
przydarzy nam się uraz nogi i łuska gipsowa, lekarz przepisze
odpowiednią profilaktykę (przeważnie heparynę) - a jeśli tego
nie zrobi, nie zaszkodzi o to zapytać.
Kobiety stosujące
antykoncepcję hormonalną powinny się zastanowić nad jej
przerwaniem, jeśli pojawił się dodatkowy czynnik ryzyka... Nie
wspomnę już o niełączeniu leków hormonalnych z paleniem
tytoniu!
I ostatnia, ale ważna rzecz, pamiętajmy o
robieniu przerw w trakcie długich podróży, ale też przy pracy
siedzącej.
A co w czasie przerwy? Sport?
W
czasie przerwy wystarczy intensywny spacer lub kilkuminutowe
ćwiczenia polegające na stawaniu na palcach. Rekreacyjne uprawianie
sportu jest jak najbardziej wskazane, bo poprawia funkcję wszystkich
naczyń - nie tylko żylnych. Należy jednak pamiętać, że w
niektórych sytuacjach bardzo intensywne uprawianie sportu,
związanego z nadmiernymi obciążeniami niektórych partii ciała
lub polegającego na wielokrotnym intensywnym powtarzaniu tych samych
ruchów, może się przyczyniać do wystąpienia
zakrzepicy.
Jak
należy to rozumieć?
Nadmierny rozwój mięśni
powodujących ucisk na naczynia lub zmniejszenie wolnej przestrzeni
pomiędzy mięśniami i naczyniami może spowodować, że żyła, w
której panuje niskie ciśnienie, ulegnie zakrzepicy. Tak może się
stać w obrębie żył ręki lub miednicy. Są to rzadkie przypadki i
dotyczą raczej osób uprawiających sport wyczynowo.
A co
z osobami, które nie mogą być aktywne fizycznie? Czy powinny
zażywać jakieś leki? Istnieje powszechne przekonanie, że
popularna aspiryna zapobiega zakrzepicy. Czy zalecałby Pan Profesor
jej profilaktyczne stosowanie?
Kłopot z wyjaśnieniem
działania aspiryny polega na tym, że większość pacjentów nie
odróżnia naczyń tętniczych od żylnych. Warto przypomnieć, że
naczynia tętnicze "wychodzą z serca" i prowadzą
utlenowaną krew tętniczą do tkanek. Naczynia żylne z kolei
prowadzą "zużytą", odtlenowaną krew z tkanek do płuc,
gdzie ponownie ulega ona "uzdatnieniu", czyli
utlenowaniu.
Powszechna w dzisiejszych czasach choroba
cywilizacyjna, jaką jest miażdżyca, atakuje tętnice i w obrębie
tych naczyń aspiryna ma bezsprzecznie udowodnione działanie -
hamuje aktywność płytek krwi odpowiedzialnych m.in. za
powiększanie się blaszek miażdżycowych i tworzenie się
zakrzepów, które doprowadzają czasem np. do zawału serca.
Sprawa
z żyłami ma się inaczej. W tym przypadku nie udowodniono
skuteczności aspiryny w zapobieganiu zakrzepicy żylnej, stąd
obecnie eksperci nie zalecają profilaktycznego jej stosowania, np.
przed podróżą samolotem.
Z tego wynika, że zanim
lekarz zaleci jakiś lek choremu, jego działanie musi przejść
"pozytywną weryfikację" przez ekspertów? Proszę
powiedzieć, na czym polega taki proces.
Pamiętajmy o
robieniu przerw w trakcie długich podróży albo przy pracy
siedzącej. Wystarczy intensywny spacer lub kilkuminutowe ćwiczenia
polegające na stawaniu na palcach.Akurat w odniesieniu do żylnej
choroby zakrzepowo-zatorowej proces ustalania zaleceń odnośnie do
stosowania profilaktyki i leczenia jest, można by powiedzieć,
modelowy. Pod auspicjami Amerykańskiego Stowarzyszenia Lekarzy
Klatki Piersiowej (w skrócie ACCP) powołane zostało m.in. grono
wybitnych naukowców i specjalistów,
którzy
analizują wszelkie dostępne dane: wyniki badań naukowych,
doniesienia o działaniu leków czy powikłaniach.
Bazując
również na własnych doświadczeniach, eksperci ci wypracowują
wspólne zalecenia dla lekarzy, na podstawie których możliwe jest
leczenie chorych zgodnie z najnowszym stanem wiedzy. Zalecenia te są
starannie opatrzone komentarzami, a dodatkowo podana jest informacja
o ich mocy czyli czy wynikają z twardych wyliczeń badań naukowych,
czy są wynikiem stanowiska ekspertów i ich doświadczenia, czy też,
wreszcie, że są zaleceniami słabymi, bo po prostu brakuje dowodów
naukowych. Takie
postawienie
sprawy ułatwia lekarzowi podejmowanie decyzji, a czasem też
pokazuje, czego jeszcze nie wiemy. Stąd dość częste (średnio co
4 lata) modyfikacje zaleceń pozwala to uwzględniać najnowsze
wyniki.
Czy te zalecenia stosują wszyscy lekarze? Również
w Polsce?
Zalecenia są modyfikowane przez towarzystwa
lekarskie, co pozwala uwzględnić różnice i specyfikę służby
zdrowia w różnych krajach, jednak co do pryncypiów zalecenia te są
podobne dla wszystkich.
Polscy lekarze posiadają także
swoją wersję zaleceń i obecnie w niczym nie ustępuje ona
zachodnim odpowiednikom. Co więcej, Polscy eksperci również są
członkami komitetu tworzącego zalecenia, z czego możemy być
dumni.
Wartość tych zaleceń polega nie tylko na tym, że
są często aktualizowane, ale również na tym, że zawierają
szczegółowe informacje dotyczące profilaktyki zarówno u osób
zdrowych, jak i chorych na różnego rodzaju choroby. Można tam więc
znaleźć wskazówki dla podróżujących samolotami, ale i dla
ciężko chorych, przebywających na oddziałach intensywnej terapii,
chirurgii czy onkologii. Jest to bardzo istotne, bo przecież
specyfika chorób z zakresu chirurgii czy ortopedii jest zupełnie
inna aniżeli
neurologii
czy chorób wewnętrznych , np. zapalenia płuc. Inny też jest w
tych dziedzinach stopień zagrożenia zakrzepicą.
Ważnym
odkryciem ostatnich lat, na które kładą nacisk zalecenia, jest
dostrzeżenie faktu, że na zakrzepicę bardzo narażeni są chorzy z
oddziałów tzw. zachowawczych. Jeszcze nie tak dawno zwiększone
zagrożenie żylną chorobą zakrzepowo-zatorową przypisywano chorym
z oddziałów zabiegowych, a zakrzepicę leczono na oddziałach
chirurgicznych. Obecnie większość tych chorych leczy się na
oddziałach wewnętrznych, a nasza wiedza o czynnikach ryzyka, jak
również możliwości leczenia są nieporównywalnie
większe
niż 20 lat temu.
Nie zmienia to faktu, że do zrobienia
zostało jeszcze bardzo dużo. Nie tak dawno, bo w 2008 roku
zakończono badanie o nazwie ENDORSE, dotyczące stosowania
profilaktyki przeciwzakrzepowej. Było ono prowadzone jednocześnie w
wielu szpitalach na świecie, również w Polsce. Okazało się, że
w Polsce właściwą profilaktykę przeciwzakrzepową otrzymuje mniej
więcej 2/3 pacjentów na oddziałach zabiegowych i nieco ponad 1/3
chorych leczonych zachowawczo, u których taka profilaktyka powinna
być stosowana.
W krajach Europy zachodniej jest nieco
lepiej, ale również nie idealnie. To pokazuje, jak wiele jest
jeszcze do zrobienia, aby tę sytuację poprawić, nie mówiąc już
o nakładach finansowych.
Pozostaje więc tylko życzyć
sukcesów we wdrażaniu zaleceń z korzyścią dla chorych.
Dziękujemy za rozmowę.
Prof. dr hab. med. Jacek Musiał
(ur. 1948 r. w Krakowie) od października 2008 Kierownik II Katedry
Chorób Wewnętrznych UJ CM w Kraowie. Jego główne zainteresowania
naukowe dotyczą zaburzeń układu krzepnięcia, w tym płytek krwi,
w chorobach układu krążenia, oraz immunologicznego podłoża
zakrzepicy. Ma na swoim koncie ponad 170 publikacji naukowych oraz
rozdziałów w podręcznikach i monografiach krajowych i
zagranicznych. Jest specjalistą chorób wewnętrznych, immunologii
klinicznej i
alergologii.
Członek szeregu polskich i międzynarodowych towarzystw naukowych
(Prezes European Thrombosis Research Organization, Członek Grupy ds.
Hemostazy PTHiT), wyróżniany nagrodami Ministra Zdrowia i Rektora
rodzimej Akademii Medycznej za swą działalność
naukową.
http://zakrzepica.mp.pl/wszystkoozakrzepicy/zakrzepicazylna/show.html?id=68278