William Blake
Wiersze i poematy
Wybór i opracowanie
Krzysztof Puławski
Przekłady
Tomasz Basiuk
Jolanta Kozak
Krzysztof Puławski
Józef Waczków
W poemacie Jeruzalem znajdziemy słowa, które mogłyby stać się mottem do całej twórczości Williama Blake’a: „Muszę stworzyć własny system, lub dać się zniewolić systemem innego”. Niewielu jest twórców, którzy tak konsekwentnie wcielaliby w życie podobne założenia. Nie chodzi tu oczywiście o posiadanie tych lub innych poglądów, lecz o tę wyjątkową całość, jaką w przypadku Blake’a tworzą poezja, twórczość plastyczna i życie poety.
Biografia Blake’a nie obfitowała w wielkie wydarzenia. Egzystował on poza głównymi prądami swojej epoki. Jeśli nawet popierał rewolucję amerykańską i, początkowo, francuską, to w sposób na tyle umiarkowany, że nie ucierpiał z tego powodu. Catherine Boucher okazała się być oddaną i wierną żoną. Kolejne dni wypełniała mu przede wszystkim praca. Jednak Blake od wczesnego dzieciństwa miewał wizje: spotykał Boga, widywał anioły, rozmawiał z prorokami. Co więcej, starał się oddać te przeżycia w formie artystycznej. Z czasem stawały się one coraz ciekawsze, ponieważ poeta podejmował aktywny dialog z „tamtym światem”. Z tego zderzenia powstała nowa jakość, niespotykana u innych mistyków. Niniejszy wybór obejmuje wiersze z okresu dojrzałej twórczości poety. Z proroczych poematów, we fragmentach prezentujemy poemat Milton. Inne poematy, to znaczy Vala, albo cztery Zoa i Jeruzalem wciąż czekają na polskich tłumaczy. Znajdujące się na końcu Wierszy i poematów objaśnienia mają służyć czytelnikowi, który po raz pierwszy zetknął się z myślą Blake’a. Dlatego pojawiają się w nich pewne uproszczenia i racjonalizacje. Czytelnik powinien je traktować wyłącznie jako rodzaj przewodnika, który ułatwi mu poruszanie się w gęstwinie blake’owskich symboli i idei. To, co można znaleźć w samych utworach, przekracza często skromne ramy objaśnień. Tom Wiersze i poematy zawiera w dużej części przekłady nowe, lub takie, które do tej pory nie ukazały się w formie książkowej. W zbiorze znajduje się też jeden przekład Pana Józefa Waczkówa, któremu chciałbym serdecznie podziękować za zgodę na jego publikację.
Krzysztof Puławski
Piping down the valleys wild,
Piping songs of pleasant glee,
On a cloud I saw a child,
And he laughing said to me:
„Pipe a song about a Lamb!”
So I piped with merry chear.
„Piper, Pipe that song again;”
So I piped: he wept to hear.
„Drop thy Pipe, thy happy Pipe;
„Sing thy songs of happy chear:”
So I sung the same again,
While he wept with joy to hear.
„Piper, sit thee down and write
„In a book, that all may read.”
So he vanish’d from my sight,
And I pluck’d a hollow reed,
And I made rural pen,
And I stain’d the water clear,
And I wrote my happy songs
Every child may joy to hear.
Gdy w dolinie grałem piosnki,
By weselej życie biegło,
Wtedy dziecko z małej chmurki
Wychylając się, tak rzekło:
„Zagraj piosnkę o Baranku!”
— Uczyniłem to z rozkoszą
Chłopczyk prosił: „Zagraj jeszcze…”
— Grałem, a on słuchał płacząc.
„Teraz zostaw swą fujarkę
I wyśpiewaj wszystko w pieśni”
— Zatem pięknie zaśpiewałem,
By zapłakać mógł z radości.
„Grajku, teraz pieśni spisz,
By radości odrobinę
Każdy w księgach znaleźć mógł”
— Więc zerwałem pustą trzcinę
I zrobiłem proste pióro,
Zabarwiłem czystą wodę,
Zapisałem pieśni szczęścia
Aby cieszyć serca młode
przełożył Krzysztof Puławski
My mother bore me in the southern wild,
And I am black, but O! my soul is white;
White as an angel is the English child,
But I am black, as if bereav’d of light.
My mother thought me underneath a tree,
And sitting down before the heat of day,
She took me on her lap and kissed me,
And pointing to the east, began to say:
„Look on the rising sun: there God does live,
And gives his light, and gives his heat away;
And flowers and trees and beasts and men receive
Comfort in morning, joy in the noonday.
„And we are put on earth a little space,
„That we may learn to bear the beams of love;
„And these black bodies and this sunburnt face
„Is but a cloud, and like a shady grove.
„For then our souls have learn’d the heat to bear,
„The cloud will vanish; we shell hear his voice,
„Saying: ‘Come out from the grove, my love & care,
„‘And round my golden tent like lambs rejoice.’”
Thus did my mother say, and kissed me;
And thus I say to little English boy:
When I from black and he from white cloud free,
And round the tent of God like lambs we joy,
I’ll shade him from the heat, till he can bear
To lean in joy upon our father’s knee;
And then I’ll stand and stroke his silver hair,
And be like him, and he will then love me.
Urodziła mnie matka w południowej dziczy;
Czarny jestem, lecz duszę — o! duszę mam białą!
Białe jak aniołeczek jest dziecko Anglika,
Ja — czarny, jakby światło o mnie zapomniało.
Nauczała mnie matka pod cienistym drzewem,
Zanim słońce żarliwie sięgnęło zenitu;
Brała mnie na kolana, tuliła do siebie
I na wschód pokazując, tak mówiła: „Synku,
Popatrz, tam wschodzi słońce! tam też Pan Bóg mieszka,
Blask i ciepło on hojnie rozdziela po równi;
Stamtąd kwiaty i drzewa, ludzie i zwierzęta
Czerpią pociechę rankiem, radość o południu.
Dane nam krotkę chwilę spędzić tu, na ziemi,
Byśmy się nauczyli znosić żar miłości;
A ta twarz, z której woda nie obmyje czerni
Jest jak obłok, jak dobry chłód leśnych ciemności.
Przyjdzie chwila, gdy dusza z żarem się oswoi,
Obłok pierzchnie, a On nas do siebie zawoła:
„Opuśćcie gaj cienisty, o jagnięta moje,
Oto mój złoty szałas: igrajcie dokoła!”
Tak mówiła mi matka, kiedy byłem mały;
Tak i ja teraz mówię chłopczykowi z Anglii;
Gdy mnie odleci czarny obłok, jego — biały
I przy Boskim szałasie wraz będziemy tańczyć,
Osłonię go od żaru, póki sam nie zechce
Na Ojcowskie kolana wspiąć się bez obawy,
A potem jego loki srebrzyste popieszczę
I on już zawsze będzie chciał się ze mną bawić.
przełożyła Jolanta Kozak
Merry, Merry Sparrow!
Under leaves so green
A happy blossom
Sees your swift as arrow
Seek your cradle narrow
Near my Bosom.
Pretty, pretty Robin!
Under leaves so green
A happy blossom
Hears you sobbing, sobbing,
Pretty, Pretty Robin,
Near my Bosom.
Wróblątko Zuchwałe
W zielonej gęstwinie,
Kwiecie przy strumieniu
Bierze cię za strzałę
Znajdź gniazdeczko stałe
Na moim ramieniu.
Rudziku Malutki
W zielonej gęstwinie,
Kwiecie przy strumieniu
Słyszy twoje smutki
Gdy kwilisz cichutki
Na moim ramieniu.
przełożyła Jolanta Kozak
Little lamb, who made thee?
Dost thou know who made thee?
Gave thee life, & bid thee feed
By the stream & o’er the mead;
Gave thee clothing of delight,
Softest clothing, wooly, bright;
Gave thee such a tender voice,
Making all the vales rejoice?
Little lamb, who made thee?
Dost thou know who made thee?
Little lamb, I’ll tell thee,
Little lamb, I’U tell thee:
He is called by the name,
For he calls himself a Lamb.
He is meek & he is mild;
he become a little child,
I a child, & thou a lamb,
We are called by his name.
Little Lamb, God bless thee!
Little Lamb, God bless thee!
Powiedz, powiedz, mój Baranku,
Kto cię stworzył, mój Baranku?
Któż to życiem cię obdarzył,
Najsmaczniejsze wskazał trawy,
Dał ci stroik śliczny taki,
Biały stroik, i puchaty,
Głosik wdzięczny, od którego
Smętne się rozchmurza niebo?
Powiedz, powiedz, mój Baranku,
Kto cię stworzył, mój Baranku?
Pan ten nosi imię twoje,
Bo Barankiem też się zowie.
Jest łagodny i nieśmiały,
Był na ziemi dzieckiem małym:
I jagnięciu i dziecinie
Pozostawił swoje imię.
Błogosławion bądź, Baranku.
Błogosławion bądź, Baranku.
przełożyła Jolanta Koniak
„Father! Father! where are you going?
„O do not walk so fast.
„Speak, father, speak to your little boy,
„Or else I shall be lost.”
The night was dark, no father was there;
The child was wet with dew;
The mire was deep, & the child did weep,
And away the vapour flew.
„Ojcze, tatusiu, gdzie jesteś? Poczekaj!
Jak znajdę ślady twoje?
Ojcze, tatusiu, odezwij się do mnie!
Tatusiu! Ja się boję!”
Noc stała czarna, a ojca nie było;
Z bagien wilgocią powiało;
Opary sine spowiły dolinę,
A dziecko płakało, płakało…
przełożyła Jolanta Kozak
The little boy lost in the lonely fen,
Led by the wand’ring light,
Began to cry; but God, ever nigh,
Appear’d like his father in white.
He kissed the child & by the hand led
And to his mother brought,
Who in sorrow pale, thro’ the lonely dale,
Her little boy weeping sought.
Chłopczyk zbłąkany wśród bagien pustkowia
Gdzie błędne wiodły go ognie,
Szlochał z rozpaczy, lecz Bóg go zobaczył
I dłoń mu podał jak ojciec.
W płaczu utulił, uściskał i powiódł
Tam, gdzie mateczka struchlała
We łzach i żalu, w pustkowiu moczarów
Synka swojego szukała.
To Mercy, Pity, Peace, and Love
Ali pray in their distress;
And to these virtues of delight
Return their thankfulness.
For Mercy, Pity, Peace, and Love
Is God, our father dear,
And Mercy, Pity, Peace, and Love
Is Man, his child and care.
For Mercy has a human heart,
Pity a human face,
And Love, the human form divine,
And Peace, the human dress.
Then every man, of every clime,
That prays in his distress,
Prays to the human form divine,
Love, Mercy, Pity, Peace.
And all must love the human form,
In heathen, turk, or jew;
Where Mercy, Love & Pity dwell
There God is dwelling too.
Łaski Współczucia Pokoju Miłości
Błagają wszyscy w nieszczęścia godzinie
I tym to cnotom wieczystej radości
Dzięki składają, kiedy ból przeminie.
A Łaska Miłość Współczucie i Pokój
To Bóg, co wszystkich nas ma w swej opiece;
I Łaska Miłość Współczucie i Pokój
To Człowiek — jego ukochane dziecię.
Bo Łaska ludzkie serce ma,
Współczucie — ludzką twarz,
Miłość — człowieka boski kształt,
A Pokój — ludzki płaszcz.
Dlatego każdy, kto w modlitwie klęka
Zdjęty rozpaczą, cierpieniem i troską,
Klęka przed boską postacią człowieka:
Łaską Współczuciem Pokojem Miłością
Człowieka zatem i kształt jego boski
Kochajcie w żydzie, turku, poganinie,
Bo gdzie siedziba Łaski i Miłości,
Tam i Bóg mieszka: tam Jego świątynie.
przełożyła Jolanta Kozak
The sun descending in the west,
The evening star does shine;
The birds are siJent in their nest,
And I must seek for mine.
The moon like a flower
In heaven’s high bower,
With silent deJight
Sits and smiles on the night.
farewell, green fields and happy groves,
Where flocks have took delight.
Where lambs have nibbled, silent moves
The feet of angels bright;
Unseen they pour blessing
And joy without ceasing,
On each bud and blossom,
And each sleeping bosom.
They look in every thoughtless nest,
Where birds are cover’d warm;
They visit caves of every beast,
To keep them all from harm.
If they see any weeping
That should have been sleeping,
They pour sleep on their head,
And sit down by their bed.
When wolves and tygers howl for prey,
They pitying stand and weep;
Seeking to drive their first away,
And keep them from the sheep;
But if they rush dreadful,
The angels, most heedful,
Receive each mild spirit,
New worlds to inherit.
And there the lion’s ruddy eyes
Shall flow with tears of gold,
And pitying the tender cries,
And walking round the fold,
saying „Wrath, by his meekness,
„And by his health, sickness
„I driven away
„From our immortal day.
„And now beside thee, bleating lamb,
„I can lie down and sleep;
„Or think on him who bore thy name,
„Graze after thee and weep.
„For, wash’d in life’s river,
„My bright mane for ever
„ShalJl shine like the gold
„As I guard o’er the fold.”
Gdy zwierz je dopadnie,
Słońce na zachód chowa blask,
Świeci wieczorna gwiazda,
Ptaki umilkły w ciszy gniazd,
I ja poszukam gniazda.
A księżyc na skraju
Niebieskiego gaju
Siadł zadowolony,
W noc czule wpatrzony.
Żegnajcie łąki, gaje — wy
Rozkosze głodnych stad
Baranków; choć nie widać ich,
Lecz lśni aniołów szlak:
Zraszają łask zdrojem,
Radością, pokojem
Najmniejszy kwiatuszek,
Każdą śpiącą duszę.
Pilnują ciepła ptasich gniazd
Zerkając do każdego;
Przy dzikich bestiach dzierżą straż,
By ustrzec je od złego;
Kto płacze, niebożę,
I usnąć nie może,
Sen ześlą na niego,
Utulą biednego.
Gdy tygrys ryczy, wyje wilk,
Anioł się nad nim żali,
Chce uśpić dziką żądzę krwi,
Owieczki chce ocalić;
Aniołowie snadnie
Duszyczki chwytają
W nowy świat zsyłają.
Tam zaś z czerwonych ślepi lwich
Popłyną złote łzy,
Wzruszona skargą ofiar swych
Bestia poniecha krwi,
Rzeknie: „Złość przez pokorę,
A przez zdrowie — co chore
Znika z Jego przyczyny
Z nieśmiertelnej krainy”.
„Z tobą, baranku, mogę lec
I spać, lub myśl obrócić
Ku temu, co miał imię twe,
Z tobą się paść i smucić;
W rzece życia obmyty,
W złoto grzywy spowity,
Jaśnieć będę po wieczność
Jako strażnik owieczkom”.
przełożyła Jolanta Kozak
„I have no name:
„I am but two days old.”
What shall I call thee?
„I happy am,
„Joy is my name.”
Sweet joy befall thee!
Pretty joy!
Sweet joy but two days old,
Sweet joy I call thee:
Thou dost smile,
I sing the while,
Sweet joy befall thee!
„Nie mam imienia:
Dwa dni zaledwie żyję.”
Więc jak cię wołać?
„Jestem szczęśliwa,
Radością mnie nazywaj.”
Bądź mi wesoła!
Słodka radości,
Ty, która dwa dni żyjesz,
Śmiechem cię wołam.
Z twego wesela
Piosenka ta się wzięła:
Bądź mi wesoła!
przełożyła Jolanta Kozak
Hear the voice of the Bard!
Who Present, Past & Future, sees;
Whose ears have heard
The Holy Word
That walk’d among the ancient trees,
Calling the lapsed Soul,
And weeping in the evening dew;
That might control
The starry pole,
And fallen, fallen light renew!
„O Earth, O Earth, return!
„Arise from out the dewy grass;
„Night is worn,
„And the morn
„Rises from the slumberous mass.
„Turn away no more;
„Why wilt thou turn away?
„The starry floor,
„The wat’ry shore,
„Is giv’n thee till the break of day.”
Posłuchaj głosu Barda,
Który widzi, co było, jest i będzie
Który mógł owo
Usłyszeć Słowo,
Co dawniej przechodziło wszędzie.
Płacząc nad duszą, wzywało w biegu,
Ażeby wzięła znów we władanie
Ukryty w śniegu
Gwiaździsty biegun
I światła odnowiła taniec!
„O Ziemio, Ziemio, wróć!
I wynurz się już z trawy
Noc się kończy,
Ranek sączy
Swoje światło w śpiący bezład.”
„Już nie oglądaj się za siebie.
Po cóż oglądać się w swym kątku?
Leże gwiaździste
‘I morze czyste
Masz aż do dnia początku.”
przełożył Krzysztof Puławski
Earth rais’d up her head
From the darkness dread & drear.
Her light fled,
Stony dread!
And her locks cover’d with grey despair.
„Prison’d on wat’ry shore,
„Starry Jealousy does keep my den:
„Cold and hoar,
„Weeping o’er,
„I hear the father of the ancient men.
„Selfish father of men!
„Cruel, jealous, selfish fear!
„Can delight,
„Chain’d in night,
„The virgins of youth and morning bear?
„Does spring hide its joy
„When buds and blossoms grow?
„Does the sower
„Sow by night,
„Or the plowman in darkness plow?
„Break this heavy chain
„That does freeze my bones around.
„Selfish! vain!
„Eternal bane!
„That free Love with bondage bound.”
Ziemia uniosła głowę promienną
W przerażających, potwornych mrokach.
Wokół ciemność
Strach kamienny
I szara rozpacz na jej lokach
„Nad morzem czystym w pieczarach
Gwiaździsta zawiść więzieniem mnie trudzi
Zimna, stara
Ja — ofiara
Słyszę Ojca dawnych ludzi.”
„Samolubny ojcze ludzi!
Okrutny, straszny i zazdrosny
Czy też rozkosz
Skuta mocno,
Stanie się młodością i wiosną?”
„Czy poranek barw się wstydzi?
Czy radości brak owocom?
Czy nasiona
Ziemia skłonna
Przyjąć tylko ciemną nocą?
„Zerwij ten potworny łańcuch,
Który mrozi moje kości.
Samolubny,
Zły, okrutny
Daj radość wolnej Miłości”
przełożył Krzysztof Puławski
„Love seeketh not Itself to please,
„Nor for itself hath any care,
„But for another gives its ease,
„And builds a Heaven in Hell’s despair.”
So sung a little Clod of Clay
Trodden with the cattle’s feet,
But a Pebble of the brook
Warbled out these metres meet:
„Love seeketh only Self to please,
„To bind another to Its delight,
„Joys in another’s loss of ease,
„And builds a Hell in Heaven’s despite.”
Miłość nie swojej szuka przyjemności,
Własna potrzeba nic dla niej nie znaczy.
Innemu chętnie przydaje lekkości,
Gmach Niebios wznosi — ku Piekła rozpaczy.
Tak wyśpiewuje Ziemi Grudka,
Choć ją tratują bydlęce kopyta.
Tymczasem Kamyk na dnie strumyka
Tak oto nuci, jeśli ktoś zapyta:
Miłość tylko własnej szuka przyjemności,
Rada przywiązać do swoich rozkoszy.
Innemu chętnie odejmie lekkości,
Niebu na przekór — Gmach Piekielny wznosi.
przełożył Tomasz Basiuk
O rose, thou art sick!
The invisible worm
That flies in the night,
In the howling storm,
Has found out thy bed
Of crimson joy,
And his dark secret love
Does thy life destroy.
Zachorowałaś, różo.
Gdy noc rzuciła cienie,
Czerw uskrzydlony burzą
Sfrunął niepostrzeżenie:
Spąsowiało radością
Twoje łoże, gdzie skrycie
Swoją ciemną miłością
Robak toczy twe życie.
przełożył Józef Waczków
Tyger! Tyger! burning bright
In the forests of the night,
What immortal hand of eye
Could frame thy fearful symmetry?
In what distant deeps or skies
Burnt the fire or thine eyes?
Or what wings dare he aspire?
What the hand dare sieze the fire?
And what shoulder, & what art,
Could twist the sinews of thy heart?
And when thy heart began to beat,
What dread hand? & what dread feet?
What the hammer? what the chain?
In what furnace was thy brain?
What the anvil? what dread grasp
Dare its deadly terrors clasp?
When the stars threw down their spears,
And water’d heaven with their tears,
Did he smile his work to see?
Did he who made the Lamb make thee?
Tyger! Tyger! burning bright
In the forests of the night,
What immortal hand or eye,
Dare frame thy fearful symmetry?
Tygrys, Tygrys, gorejący
Żywym żarem w dżungli nocy;
Jakaż ręka nieśmiertelna
Twój straszliwy kształt poczęła?
W jakich głębiach czy przestworzach
Ogień ślepi twych rozgorzał?
Jakim skrzydłem On ulata?
Czyja ręka ogniem włada?
Jakie moce z bryły twardej
Kształtowały serce harde?
A gdy jęło w głos łomotać,
Jaka straszna dłoń? i stopa?
Jakich młotów dziki szał?
W jakim kotle mózg twój wrzał?
Jakich kleszczy moc zuchwała
Grozę jego okiełznała?
A gdy niebo pociemniało,
Gdy gwiazdami zapłakało,
Czy szczęśliwy pracę złożył?
Pan Baranka — ciebie stworzył?
Tygrys, Tygrys gorejący
Żywym żarem w dżungli nocy;
Jakież oko stworzyć śmiało
Twą straszliwą doskonałość?
przełożyła Jolanta Kozak
Tyger! Tyger! burning bright
In the forests of the night,
What immortal hand or eye
Could frame thy fearful symmetry?
In what distant deeps or skies
Burnt the fire or thine eyes?
Or what wings dare he aspire?
What the hand dare sieze the fire?
And what shoulder, & what art,
Could twist the sinews of thy heart?
And when thy heart began to beat,
What dread hand? & what dread feet?
What the hammer? what the chain?
In what furnace was thy brain?
What the anvil? what dread grasp
Dare its deadly terrors clasp?
When the stars threw down their spears,
And water’d heaven with their tears,
Did he smile his work to see?
Did he who made the Lamb make thee?
Tyger! Tyger! burning bright
In the forests of the night,
What immortal hand or eye,
Dare frame thy fearful symmetry?
Tygrys! Tygrys! jasno płoniesz
W puszczach nocy — czyje dłonie
Czyje oczy nieśmiertelne
Mogły stworzyć twą symetrię.
W jakiej głębi, w jakiej dali
Mógł się ócz twych ogień palić?
Jakie skrzydła nieść go śmiały
Czyje ręce go skrzesały?
Czyja sztuka i czyj dotyk
Stworzył serca straszne sploty?
Jak potworny był to cios,
Który wzbudził serca głos?
Jaki młot twój mózg formował?
W jakim żarze się hartował?
Któż go ujął w mocne cęgi,
Grozy nie zląkł się potęgi?
Gdy się z gwiazd sypnęły strzały,
A niebiosa łzy oblały —
Czy był kontent ten, co stworzył
Jagnię, ciebie — Pan Przestworzy?
Tygrys! Tygrys! jasno płoniesz
W puszczach nocy — czyje dłonie,
Czyje oczy nieśmiertelne
Śmiały stworzyć twą symetrię?
przełożył Krzysztof Puławski
A flower was offer’d to me,
Such a flower as May never bore;
But I said „I’ve a pretty rose–tree,”
And I passed the sweet flower o’er.
Then I went to me pretty Rose–tree,
To tend her by day and by night;
But my Rose turn’d away with jealousy.
And her thorns were my only delight.
Dawali mi kwiat — takiego
nie zrodził dotąd maj.
Ja — że mam pięknej róży krzak,
Innemu raczej słodycz daj.
I powróciłem do mej róży,
by dbać o nią dniem i nocą.
Zazdrosna, odwróciła się —
jej kolce są mi rozkoszą.
przełożył Tomasz Basiuk
Ah, Sun–flower! weary of time,
Who countest the steps of the Sun,
Seeking after that sweet golden clime
Where the traveller’s journey is done:
Where the Youth pined away with desire,
And the pale Virgin shrouded in snów
Arise from their graves, and aspire
Where my Sun–flower wishes to go.
O, Słoneczniku! czasu strudzony mierniczy,
Który cierpliwie wszystkie kroki Słońca liczysz,
Dążąc do tej krainy słodkiej, złotej, błogiej,
Gdzie wędrowiec przystaje u kresu swej drogi:
Gdzie Młodzieniec, strawiony ogniem pożądania
I Dziewica spowita w zimny całun śniegu
Powstają ze swych mogił, stęsknieni spotkania
Tam, gdzie i mój Słonecznik chce dokończyć biegu.
przyłożyła Jolanta Kozak
I went to the garden of love,
And saw what I never had seen:
A Chapel was built in the mist,
Where I used to play on the garden.
And the gates of this Chapel were shut,
And „Thou shalt not” writ over the door;
So I turn’d to the Garden of Love
That so many sweet flowers bore;
And I saw it was filled with graves,
And tomb—stones where flowers should be;
And Priests in black gowns were walking their rounds,
And binding with briars my joys & desires.
Do Ogrodu Miłości wstąpiłem,
Nie poznałem go — aż tak się zmienił,
Kaplica w nim stała na środku
Gdziem niegdyś się bawił w zieleni.
Kaplicę zamknięto na głucho
Ktoś „Nie będziesz…” wypisał nad drzwiami
Więc udałem się do ogrodu,
Co cieszył tyloma kwiatami
Zobaczyłem, że pełno w nim grobów,
Szare płyty w nim były — nie kwiaty
W czerni snuli się mnisi, przechodzili wciąż cisi,
Wiążąc cierniem bez litości moje żądze i radości.
przełożył Krzysztof Puławski
Dear Mother, dear mother, the Church i cold,
But the Ale–house is heathy & pleasant & warm;
Besides I can tel, where I am used well,
Such usage in Heaven will never do well.
But if at the Church they would give us some Ale,
And a pleasant fire our souls to regale,
We’d sing and we’d pray all the live—long day,
Nor ever once wish from the Church to stray.
Then the Parson might preach, & drink, & sing,
And we’d be as happy as birds in the spring;
And modest Damę Lurch, who is always at Church,
Would not have bandy children, not fasting, not birch.
And God, like a father rejoicing to see
His children as pleasant and happy as he,
Would have no more quarrel with the Devil or the Barrel,
But kiss him, & give him both drink and apparel.
Mamusiu kochana, za zimno w Kościele,
Gdy w Karczmie jest cieplej, zdrowiej i weselej.
I nikt się nie boi, że zbytnio nabroi,
W Niebie zaś rzecz taka całkiem nie przystoi.
Lecz gdyby w Kościele Piwa nam nalali,
A dusze przy kominku byśmy zagrzewali,
Modły nasze i śpiewy trwałyby dzień cały,
Marzenia progów tych nie porzucały.
Dalej Ksiądz by nauczał, pił i śpiewał piosnkę,
By radość nasza była jak ptaszków na wiosnę,
Zaś Paniusia Kwęczka, co wiecznie na klęczkach
Niechętna by dzieci rózgą i postem zadręczać.
Aż Bóg, tak jak ojciec, który się raduje,
Gdy dziecko wesoło jak on sam świętuje,
Znudziłby się sprzeczką i z Diabłem, i z Beczką,
Ucałował go, odział, i spił gorzałeczką.
przełożył Tomasz Basiuk
I wander thro’each charter’d street,
Near where the charter’d Thames does flow,
And mark in every face I meet
Marks of weakness, marks of woe.
In every cry of ever Man,
In every Infant’s cry of fear,
In every voice, in every ban,
The mind–forg’d manacles I hear.
How the Chimney–sweeper’s ery
Every black’ning Church appalls;
And the hapless Soldier’s sigh
Runs in blood down Pałace walls.
But most thro’ midnight streets I hear
How the youthful Harlot’s curse
Blasts the new bom Infant’s tear,
And blightsn with plagues the Marriage hearse.
Przechodząc przez kajdany ulic
Tam, gdzie beztroska mknie Tamiza
Widzę, że twarze wszystkich ludzi
Niedoli owionęła bryza
I w każdym szlochu, każdym krzyku
W Dziecięcym płaczu rwącym ciszę
W klątwie, błaganiu, jęku, mowie
Brzęk okowów mózgu słyszę
Krzyk zaś małego Kominiarza
Prosto w Świątynie Boże godzi
Westchnienie z ust żołnierza ciche
Brocząc krwią, wokół murów chodzi
Lecz najwyraźniej mogę słyszeć
Przekleństwa młodej Ladacznicy
Która łzy Niemowlęcia łaje
Wlokąc złą radość po ulicy.
przełożył Krzysztof Puławski
Pity would be no more
If we did not make somebody Poor;
And Mercy no more could be
If all were as happy as we.
And mutual fear brings peace,
Till the selfish loves increase:
Then Cruelty knits a snare,
And spreads his baits with care.
He sits down with holy fears,
And waters the ground with tears;
Then Humility takes its root
Underneath his foot.
Soon spreads the dismal shade
Of Mystery over his head;
And the Catterpiller and Fly
Feed on the Mystery.
And it bears the fruit of deceit,
Ruddy and sweet to eat;
And the Raven his nest has made
In its thickest shade.
The Gods of the earth and sea
Sought thro’ Nature to find this Tree;
But their search was all in vain:
There grows one in the Human Brain.
Litości wcale by nie było,
Gdybyśmy Biedy mniej czynili;
I Miłosierdzie by zniknęło,
Gdyby szczęśliwi wszyscy byli;
A strach wzajemny — spokój niesie,
Póki nie wzrośnie w nas egoizm.
Potem Nienawiść w ciemnym lesie
Chwyta nas do pułapek swoich.
Zasiada pośród świętych strachów
Łzami wielkimi rosząc ziemię,
Aby Pokora spod jej gmachu
Mogła wywodzić swe korzenie.
Wkrótce nad głową jej ponura
Rozkwita cieniem Tajemnica,
Karmi się Motyl nią, a także
Na niej żeruje Gąsienica;
I Fałszu rodzą się owoce
Rumiane, dobre do jedzenia,
A pośród jej konarów mrocznych
Kruk się sadowi w głębi cienia;
Zaś Bogom lądu oraz morza
Nigdy się nawet sen nie przyśni,
Gdzie taki Owoc znaleźć można
— On rośnie tylko w Ludzkiej Myśli.
przełożył Krzysztof Puławski
My mother groan’d! my father wept.
Into the dangerous world I leapt:
Helpless, naked, piping loud:
like a fiend hid in a cloud.
Struggling in my father’s hands,
Striving against my swadling bands,
Bound and weary I thought best
To sulk upon my mother’s breast.
Matka jęczała! Ojciec łkał
Straszny był świat, gdziem susa dał
Nagi, bezbronny, z cienkim krzykiem,
Jakbym zza chmury był diablikiem.
W dłoniach ojca wijąc się,
Powijaki zrywać chcę,
Zniewolony, wyczerpany,
Dąsam się na piersi mamy.
przełożyła Jolanta Kozak
A was angry with my friend:
I told my wrath, my wrath did end.
I was angry with my foe:
I told it not, my wrath did grow.
And I water’d it in fears,
Night & morning with my tears;
And I sunned it with smiles,
And with soft deceitful wiles.
And it grew both day and night,
Till it bore an apple bright;
And my foe beheld it shine,
And he knew that it was mine,
And into my garden stole
When the night had veil’d the pole:
In the morning glad I see
My foe outstretch’d beneath the tree.
Złość mnie na przyjaciela zdjęła,
Gdym mu powiedział — to minęła,
Byłem zły na mego wroga
Milczałem — stała się złowroga
Złość mą podlewałem łzami
Karmiąc się swymi lękami
W nocy i w dzień jej świeciły
Wzrok zwodniczy, śmiech niemiły
W dzień i w nocy rosła szybko
Aż wydała piękne jabłko
— Wróg widokiem się upoił,
Wiedział jednak, że jest moje
W nocy się do sadu zakradł,
Po to, by skosztować jabłka.
Rano zaklaskałem w dłonie,
Gdym zobaczył go w agonii.
przełożył Krzysztof Puławski
Whate’er is born of Mortal Birth
Must be consumed with the Earth
To rise from Generation free:
Then what have I to do with thee?
The Sexes sprung from shame & Pride,
Blow’d in the morn; in evening died;
But Mercy chang’d Death into Sleep;
The Sexes rose to work & weep.
Thou, Mother of my mortal part,
With cruelty didst mould my Heart,
And with false self–decieving tears
Didst bind my Nostrils, Eyes, & Ears:
Didst close my Tongue in senseless clay,
And me to Mortal Life betray.
The death of Jesus set me free:
Then what have I do with thee?
przełożył Krzysztof Puławski
Wszystko, co Żyje z Ziemskiego Rodzenia
Musi pochłonąć Ziemia,
By z wolnej Generacji mogło się narodzić:
Więc cóż ty mnie możesz obchodzić?
Z Pychy i Wstydu Płci ludzkie powstały,
Rankiem zrodzone, wieczorem skonały;
Z wyroku Łaski śmierć stała się snem,
By Płeć czuła ból dzień za dniem.
OJ Matko mego Śmiertelnego ciała,
Tyś okrucieństwo w Serce moje wlała,
I tyś fałszywą łzą samooszustwa
Spętała Oczy, Uszy, Nozdrza, Usta;
Język zamknęłaś w bezrozumnej glinie
I porzuciłaś mnie w Śmierci Krainie.
A Jezus umarł, by mnie wyswobodzić:
Więc cóż ty mnie możesz obchodzić?
przełożyła Jolanta Kozak
Cruelty has a Human Heart,
And Jealousy a Human Face;
Terror the Human Form Divine,
And Secrecy the Human Dress.
The Human Dress is forged Iron,
The Human Form a fiery Forge,
The Human Face a Furnace seal’d,
The Human Heart its hungry Gorge.
Pogarda Ludzkie Serce ma,
Zazdrość ma Ludzką Twarz,
Przemoc — Człowieka Boski kształt,
Intryga — Ludzki Płaszcz.
A Ludzki Płaszcz — to strój z Żelaza kuty,
A Ludzki Kształt — to kuźnia Krwawa żarem,
A ludzka Twarz — zapiekłe Palenisko,
A Ludzkie Serce — nienażarta Gardziel.
przełożyła Jolanta Kozak
Why art thou silent & invisible,
Father of Jealousy?
Why dost thou hide thy self in clouds
From every searching Eye?
Why darkness & obscurity
In all thy words & laws,
That none dare eat the fruit but from
The wily serpent’s jaws?
Or is k because Secresy gains females’ loud applause?
Czemuś milczący i mglisty
Ojcze Zazdrości?
Czemu ukrywasz się w chmurach
Przed Okiem bystrym?
Skąd niejasności i męty
W twoich słowach i prawach?
Tak, że nikt zjeść owocu nie śmie
I wąż go musi dawać?
A może taka Tajemniczość od kobiet zbiera brawa?
przełożył Krzysztof Puławski
Mock on, Mock on Voltaire, Rousseau:
Moock on, Mock on: ‘tis all in vain!
You throw the sand against the wind,
And the wind blows it back again.
And every sand becomes a Gem
Reflected in the beams divine;
Blown back they blind the mocking Eye,
But still in IsraePs paths they shine.
The Atoms of Democritus
And Newton’s Particles of light
Are sands upon the Red sea shore,
Where IsraePs tents do shine so bright.
Śmiejcie się, śmiejcie, Rousseau, Wolterze
Śmiejcie się, śmiejcie choć próżny trud.
Piasek garściami rzucacie na wiatr,
A wiatr przywiewa wam go do stóp.
I każde ziarnko w klejnot zmienia
Promień niebieski odbity w piasku.
Oko prześmiewcy oślepione,
Szlak Izraela stanął w blasku.
Świetlne cząsteczki Newtona
I atomy Demokryta
To piach nad Morzem Czerwonym,
Gdzie osada w blask spowita.
przełożył Tomasz Basiuk
* * *
Never seek to tell thy love
Love that never told can be;
For the gentle wind does move
Silently, invisibly.
I told my love, I told my love,
I told her all my heart,
Trembling, cold, in ghastly fears
Ah, she doth depart.
Soon as she was gone from me
A traveller came by
Silently, invisibly —
O, was no deny.
Nie próbuj mówić o miłości,
Bo ona w słowach się nie mieści.
Jest jak wiatr: cichy, niewidzialny,
Co tylko czasem zaszeleści.
Ja powiedziałem, wyznałem miłość
Przed miłą serce otworzyłem
Drżący, zziębnięty, ze łzami w oczach.
Lecz cóż — po chwili jej nie było
Kiedy odeszła, skądś wędrowiec
Nieznany nagle się pojawił
Tak cichy, prawie niewidoczny
Jednym westchnieniem ją przywabił.
przełożył Krzysztof Puławski
I saw a chapel all of gold
That none did dare to enter in,
And many weeping stood without,
Weeping, mourning, workshipping.
I saw a serpent rise between
The white pillars of the door,
And he forc’d & forc’d & forc’d,
Down the golden hinges tore.
And along the pavement sweet,
Set with pearls & rubies bright,
All his slimy length he drew,
Till upon the altar white
Vomiting his poison out
On the bread & on the winę.
So I turn’d into a sty
And laid me down among the swine.
Widziałem świątynię ze złota.
Gdzie nikt się wejść nie ośmielił,
A wielu tam stało dokoła
Płaczących, struchlałych, czcicieli.
Widziałem, jak żmija wyrasta
Pomiędzy wrót kolumnami
I prze, i prze, aż zwycięża
Ze złotych drzwi zawiasami,
I poprzez wspaniałe posadzki
Zdobne w rubiny i perły
Ciągnie swe cielsko oślizłe
Aż tam, gdzie ołtarz się bieli,
Rzygając jadem śmiertelnym
Na chleb i wino; a wtedy
Poszedłem prosto do chlewa
I ległem wśród świńskiej czeredy.
przełożyła Jolanta Kozak
I asked a thief to steal me a peach:
He turned up his eyes.
I ask’d lithe lady to lie her down:
Holy & meek she cries.
As soon as I went an angel came:
He wink’d st the thief
And smil’d at the damę,
And without one word spoke
Had a peach from the tree,
And ‘twixt earnest & joke
Enjoy’d the Lady.
Poprosiłem złodzieja: „Skradnij dla mnie gruszkę”,
Oburzony przewrócił oczami;
Poprosiłem dziewczynę: „Chodź ze mną do łóżka”,
Urażona zalała się łzami.
Ledwie stamtąd odszedłem, anioł się pojawił:
Zbira — mrugnięciem,
Pannę — śmiechem obłaskawił,
Po czym, nie mówiąc ni słowa,
Zjadł owoc, a dziewczynę
Czystą i niewinną
Zabrał do swego łoża.
przełożyła Jolanta Kozak
Some people admire the work of a Fool,
For it’s sure to keep your judgment cool;
It does not reproach you with want of wit;
It is not like a lawyer serving a writ.
Niektórzy wielbią twór głupoty
— Tu na nic dowcip, na nic wzloty,
On tylko wzbudza chłodu dozę
I nie jest jak do sądu pozew.
przełożył Krzysztof Puławski
I travel’d thro’ a Land of Men,
A Land of Men & Women too,
And heard & saw such dreadful things
As cold Earth wanderers never knew.
For there the Babe is born in joy
That was begotten in dire woe;
Just as we Reap in joy the fruit
Which we in bitter tears did sow.
And if Babe is born a Boy
Ae’s given to a Woman Old,
Who nails him down upon a rock,
Catches his shrieks in cups of gold.
She binds iron thorns around his head,
She pierces both his hands & feet,
She cuts his heart out at his side
To make it feel both both cold & heat.
Her fingers number every Nerve.
Just as a Miser counts his gold;
She lives upon his shrieks & cries,
And she grows young as he grows old.
Till he becomes a bleeding youth,
And she becomes a Virgin bright;
Then he rends up his Manacles
And binds her down for his delight.
He plants himself in all her Nerves,
Just as a Husbandman his mould;
And she becomes his dwelling place
And Garden fruitful seventy fold.
An aged Shadow, soon he fades,
Wand’ring round an Earthly Cot,
Full filled all with gems & gold
Which he by industry hat got.
And these are the gems of the Human soul,
The rubies & pearls of a lovesick eye,
The countless gold of the akeing heart,
The martyr’s groan & the lover’s sigh.
They are his meat, they are his drink;
He feeds the beggar & the Poor
And the wayfaring Traveller:
For ever open is his door.
His grief is their eternal joy;
They make the roofs & walls to ring;
Till from the fire on the hearth
A little Female Babe does spring.
And she is all of solid fire
And gems & gold, that none his hand
Dares stretch to touch her Baby form,
Or wrap her in his swaddling–band.
But She comes to the Man she loves,
If young or old, or rich or poor;
They soon drive out the aged Host,
A Beggar at another’s door.
He wanders weeping far away,
Untill some other take him in;
Oft blind & age–bent, sore distrest,
Untill he can a Maiden win.
And to allay his freezing Age
The Poor Man takes her in his arms;
The Cottage fades before his sight,
The Garden & its lovely Charms.
The Guests are scatter’d thro’the land,
For the Eye altering alters all;
The Senses roli themselves in fear,
And the flat Earth becomes a Bali;
The stars, sun, Moon, all shrink away,
A desart vast without a bound,
And nothing left to eat or drink,
And a dark desart all around.
The honey of her Infant lips,
The bread & wine of her sweet smile,
The wild game of her roving Eye,
Does him to Infancy beguile;
For as he eats & drinks he grows
Younger & younger every day;
And on the desart wild they both
Wander in terror & dismay.
Like the wild Stag she flees away,
Her fear plants many a thicket wild;
While he pursues her night & day,
By various arts of Love beguil’d,
By various arts of Love & Hate,
Till the wide desart planted o’er
With Labyrinths of wayward Love,
Where roam the Lion, Wolf & Boar,
Till he becomes a wayward Babe,
And she a weeping Woman Old.
Then many a Lover wanders here;
The Sun & Stars are nearer rolPd.
The trees bring forth sweet Extacy
To all who in the desart roam;
Till many a City there is Built,
And many a pleasant Shepherd’s home.
But when they find the frowning Babe,
Terror strikes thro’the region wide:
They ery „The Baby! the Babe is Bom!”
An flee away on Every side.
For who dare touch the frowning form,
His arm is wither’d to its root;
Lions, Boars, Wolves, all howling flee,
And every Tree does shed its fruit.
And none can touch that frowning form,
Except it be a Woman Old;
She nails him down upon the Rock,
And all is done as I have told.
Podróżowałem poprzez całą Ziemię,
Zmierzyłem Ziemię Mężczyzn oraz Kobiet,
Widząc i słysząc rzeczy wprost potworne
Jakich nie poznał dotąd żaden człowiek.
Tam narodziny przyjmują z radością,
Choć Dziecko w strasznej nędzy poczęto,
Tak, kiedy siejąc łzy gorzkie lejemy,
Żniwa stanowią dla nas wszystkich święto.
Jeżeli Dziecko urodzi się Chłopcem,
Chłopca oddają w opiekę do Starej,
Która przykuwa go mocno do skały
I wrzaski jego łapie do swych czarek.
Ona cierniami otacza mu głowę,
Przekłuwa ręce i stopy przewierca:
By żar i zimno mógł malec odczuwać
Bok mu otwiera, sięgając do serca.
Palce kobiety każdy Nerw policzą,
Jak gdyby Skąpiec liczył swoje skarby,
I żyje z wrzasków oraz krzyków chłopca,
Młodniejąc, kiedy on się staje starszy.
On w końcu jest już młodzieńcem skrwawionym,
Stara Dziewicą jest wielkiej piękności,
Wtedy młodzieniec Kajdany rozrywa
I skuwa dziewicę dla przyjemności.
Siebie zasiewa we wszystkich jej Nerwach
Tak jak Małżonek obsiewa swe ziemie,
Ona jest jego miejscem bytowania
Oraz Ogrodem płodnym nieskończenie,
On jak Cień stary powoli usycha
Po Domu Ziemskim wędrując dokoła,
Pełnym bogactwa: złota i klejnotów,
Które przez pilną pracę zdobyć zdołał.
Są tam kamienie Duszy Ludzkiej,
Nieprzeliczone złoto serca, które boli,
Jęk męczennika, westchnienie kochanka
I perły oczu ginących z miłości.
To jego mięso, to jego napitki,
Nimi pożywia w drodze Podróżnika,
Także Nędzarzy i Żebraków karmi
I drzwi do siebie nigdy nie zamyka.
A jego smutek to ich wieczna radość,
Wokoło wznoszą mury, dachy klecą,
Do czasu, kiedy z ognia paleniska
Wyskoczy małe, Żeńskie Dziecię.
Dziewczynkę całą tworzy lity ogień
Klejnoty i złoto — on hamuje ruchy
Ze strachu aby nie dotknąć jej formy
I nie śmie dziecka owinąć w pieluchy.
Ona odchodzi od ukochanego,
Stary czy młody, bogaty czy biedny
I opuszczają starca Gospodarza,
Jako Żebraka pod cudzymi drzwiami.
Włóczy się plącząc po najdalszych stronach
Póki go w domu jakimś nie ugoszczą;
Póki Dziewicy nie zdobędzie, idzie
Ślepy, zmartwiony, zgięty od starości.
Żeby omamić Starości Wiek mroźny
Nieszczęśnik bierze dziewczynę w ramiona,
Pod jej spojrzeniem marnieje Zagroda
I Ogród ze swym czarem także kona.
Goście się wszędzie rozproszyli, bowiem
Gdy Oko zmienia, zmienia się wszystko,
Zmysły się same strachem owijają,
I Płaska Ziemia zaczyna być Piłką.
Znikają z nieba: słońce, Księżyc, gwiazdy,
W krąg się pustkowie bezkresne otwiera
I nic do picia, i nic do jedzenia, ‘
Tylko pustynia ciemna przestrzeń zżera.
Chleb oraz wino uśmiechu dziewczyny
I miód, który jej wargi osładza
I dzika gra jej tańczących Oczu
Starca w Dzieciństwie na nowo wprowadza,
Bo gdy spożywa ciągle te pokarmy
Dzień każdy młodszym i młodszym go czyni
I tak z dnia na dzień w strasznym przerażeniu
Oboje błądzą po wielkiej pustyni.
Ona jak Sarna ucieka przed siebie,
A od jej strachu dziki gąszcz powstaje,
On oszukany przez sztuczki miłości
W pościgu nocą i dniem nie ustaje.
Miłości i nienawiści sztuczki go zwodzą,
Zanim się całe pustkowie pokryje
Labiryntami przewrotnej Miłości,
Wśród których włóczą się Lew, Wilk i Odyniec.
Aż on się stanie przewrotnym Dzieciakiem,
Ona Kobietą–Starą i płaczliwą
Wtedy przybędzie Zakochanych wielu,
Słońce i Gwiazdy się do nich przybliżą.
Drzewa dostarczą słodyczy Rozkoszy
Dla tych, co w głuchym pustkowiu wędrują,
Oni postawią wiele miast na piaskach,
Wiele Pasterskich domów wybudują.
Lecz kiedy znajdą srogie Dziecko,
Wtedy uciekną szybko w Każdą, stronę
Przestrach porazi cały wielki region
I krzykną: Dziecko! Dziecko jest zrodzone!
Temu, kto dotknie owej srogiej formy
Ze zdrowej ręki zostaną korzenie,
Odyńce, Wilki, Lwy biegną i skomlą,
Drzewa owoce zrzucają na ziemię.
I owej srogiej formy poza Starą
Nikt nawet palcem dotknąć nie śmie,
To ona dziecko przykuwa do Skały
I tak się dzieje, jak mówiłem wcześniej.
przełożył Krzysztof Puławski
To see a World a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower,
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour.
A Robin Read breast in a Cage
Puts all Heaven in a Rage.
A dove house fill’d with doves & Pigeons
Shudders Hell thro’ all its regions.
A dog starv’d at his Master’s Gate
Predict the ruin of the State.
A Horse misus’d upon the Road
Calls to Heaven form Human blood,
Each outcry of the hunted Hare
A fibre from the Brain does tear.
A Skylark wounded in the wing,
A Cherubim does cease to sing
The Game Cock clip’d & arm’d for fight
Dos the Rising Sun affright.
Every Wolf s & Lion’s howl
Raises from Hell a Human Soul.
The wind deer, wand’ring here & there,
Keeps the Human Soul from Care,
(…)
Kill not the Moth nor Butterfly,
For the Last Judgment draweth nigh,
He who shall train the Horse to War
Shall never pass the Polar Bar.
(…)
He who mocks the Infant’s Faith
Shall be mock’d in Age & Death.
He who shall teach the Child to Doubt
The rotting Grave shall ne’er get out.
(…)
To be in a Passion you Good may do,
But no Food if a Passion is in you.
Every Night & every Morn
Some to Misery are Born.
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight,
Some are Born to Endless Night.
Świat widzieć w jednym ziarnku piasku,
Niebo — w przydrożnej koniczynie,
Dłonią ogarnąć Nieskończoność,
A Wieczność zamknąć w godzinie.
Gdy Ptaszę w klatce miast na wolności
Całe Niebiosa szaleją ze złości.
Kiedy Gołębnik Ptactwem wypełniony,
Piekło się trzęsie przez wszystkie regiony.
Pies zagłodzony w bramie Gospodarstwa
Wróży upadek i ruinę Państwa.
Koń, gdy go Bat zbyt często siecze,
Żąda od Niebios krwi Człowieczej.
Gdy zaszczuty Zając cicho piśnie,
Jedno włókno w Mózgu Ludzkim pryśnie.
Gdy Skowronkowi skrzydełko kto złamie,
Jeden Cherubin śpiewać zaprzestanie.
Kur do Koguciej Walki wystawiony
Wschodzące Słońca płoszy z nieboskłonu.
Kiedy Lew ryczy, albo Wilk zawodzi,
Dusza Człowiecza z Piekła wychodzi.
Dzikie Jelenie błądząc na wolności
Ratują Duszę Człowieczą od troski.
Nie waż się zabić Motyla ni Liszki,
Bowiem Dzień Sądu Bożego już bliski.
Kto Konia wojny uczy i w wojnie dosiędzie,
Za Polarną Rogatkę wpuszczony nie będzie.
(…)
Kto z Dziecięcej Wiary drwi,
Z tego świat na starość kpi.
Kto Zwątpienia uczy dziecię
W Grobie wiecznym zgnije śmieciem.
(…)
Działając z Pasją, możesz zdziałać Dobro,
Ale nie kiedy pasja rządzi tobą.
(…)
W Blasku Ranka, w Nocy Cieniach
Ktoś się Rodzi dla Cierpienia.
W Cieniach Nocy, w Dnia Jasności
Ktoś się Rodzi dla radości.
Ktoś się rodzi dla radości,
Ktoś się Rodzi dla Ciemności.
przełożyła Jolanta Kozak
I WONDER whether the Girls are mad,
And I wonder whether they mean to kill,
And I wonder if William Bond will die,
For assuredly he is very ill.
He went to Church in a May morning
Attended by Fairies, one, two & three;
But the Angels of Providence drove them away,
And he return’d home in Misery.
He went not out to the Field nor Fold,
He went not out to the Village nor Town,
But he came home in a black, black cloud,
And took to his Bed & there lay down.
And an Angel of Providence at his Feet,
And an Angel of Providence at his Head,
And in the midst a Black, Black Cloud,
And in the midst the Sick Man on his Bed.
And on his Right hand was Mary Green,
And on his Left hand was his Sister Jane,
And their tears fell thro’ the black, black Cloud
To drive away the sick man’s pain.
„O William, if thou dost another Love,
„Dost another Love better than poor Mary,
„Go & take that other to be thy Wife,
„And Mary Green shall her servant be.”
„Yes, Mary, I do another Love,
„Another I Love far better than thee,
„And Another I will have for my Wife;
„Then what have I to do with thee?
„For thou art Melancholy Pale,
„And on thy Head is the cold Moon’s shine,
„But the is ruddy & bright as day,
„And the sun beams dazzle from her eyne.”
Mary trembled & Mary chilPd
And Mary fell down on the right band floor,
That William Bond & his Sister Jane
Scarce could recover Mary more.
When Mary woke & found her Laid
On the Right hand of her William dear,
On the Right hand of his loved Bed,
And saw her William Bond so near,
The Fairies that fled from William Bond
Danced around her Shining Head;
They danced over the Pillow white,
And the Angels of Providence left the Bed.
I thought Love liv’d in the hot sun shine,
But O, he lives in the Moony light!
I thought to find Love in the heat of day,
But sweet Love is the Comforter of Night.
Seek Love in the Pity of others’Woe,
In the gentle relief of another’scare,
In the derkness of night & the winter’s snów,
In the naked & outcast, Seek Love there!
Nie wiem, czy szalone są Dziewczyny,
Nie wiem, czy zabijać umyśliły sobie,
Nie wiem też, czy umrze Wiłliam Bond,
Gdyż leży w ciężkiej chorobie.
Poszedł do Kościoła w majowy poranek
W asyście Wróżek: jednej, drugiej, trzeciej,
Ale przegnały je Anioły Opatrzności
Willa dosięgło Cierpienie.
Do Miasta nie poszedł, ani do Wioski,
Nie było go w Zagrodziu ni Zbożu,
Lecz wrócił do domu w czarnej, czarnej chmurze
I legł na Łożu.
Anioł Opatrzności stał przy jego stopach,
Drugi stanął u wezgłowia,
A w środku była Czarna, Czarna Chmura
I w Łożu Chory Człowiek.
‘Po Prawej stronie stała Mary Green,
Po lewej jego siostra Jane.
Ich Łzy padały przez czarną, czarną Chmurę,
Ażeby przegnać cierpienie.
„Wilhamie, jeśli bardziej niż biedną Mary,
Jeśli bardziej Kochasz drugą,
Idź i weź ją za Żonę, a Mary Green
Będzie jej Sługą”.
„Tak Mary, bardziej inną Kocham,
Wciąż mocniej z każdą dobą,
Tamtą uczynię moją żoną… ale
Cóż pocznę z tobą?
Skoro ty jesteś tak Melancholijnie Blada
I na twej Głowie Spoczęły Zimnego Księżyca promienie,
Ona rumiana jest i pogodna, a w oczach
Ma słońca jasne lśnienie.”
Mary zatrzęsła się, Mary zadrżała,
Na ziemi legła w jednej chwili
Tak, że William Bond i Jane z trudem
Do życia ją wrócili.
Gdy Mary się ocknęła, stwierdziła, że Leży
Po drogiego Williama Prawej stronie,
Po Prawej stronie Łoża, a William
Stał przy niej,
Wróżki, które uciekły, od Williama Bonda
Tańczyły wokół jej Świecącej głowy,
Tańczyły wokół białej Poduszki
I odeszły Anioły.
Miłość w Księżycowym blasku żyje,
Chociaż myślałem, że mieszka w słońcu:
Sądziłem, że w dzień ciepły ją znajdę, a ona
Pociesza nocą
Szukaj miłości w Litości dla Biednych
I niosąc ulgę, lecząc troski
W nocy i zimnie, wśród wyrzutków i nagich
Szukaj miłości.
przełożył Krzysztof Puławski
Truly, My Satan, thou art but a Dunce,
And dost not know the Garment from the Man.
Every Harlot was a Virgin once,
Nor can’st thou ever change Kate into Nan.
Tho’thou art Worship’d by the Names Divine
Of Jesus & Jehovah, thou art still
The Son of Morn in weary Night’s decline,
The lost Traveller’s Dream under the Hill.
Prawda, Szatanie, jesteś tylko Durniem
I nie odróżniasz Ludzi od Odzieży:
Dziewicą każda kurwa była kiedyś,
Ale nie zmienisz Czystej w zwykłą kurwę.
Mimo, że jesteś Czczony pod Imieniem Boga:
(Jezusa i Jehowy), to jesteś jedynie
Synem Poranka wśród mijania Nocy
I snem zagubionego pod Zboczem Wędrowca.
przełożył Krzysztof Puławski
RINTRAH roars & shakes his fires in the burden’d air;
Hungry clouds swag on the deep.
Once meek, and in a perilous path,
The just man kept his course along
The vale of death.
Roses are planted where thorns grow,
And on the barren heath
Sing the honey bees.
Then the perilous path was planted,
And a river and a spring
On every cliff and tomb,
And on the bleached bones
Red clay brought forth;
Till the villain left paths of ease,
To walk in perilous paths, and drive
The just man into barren climes.
Now the sneaking serpent walks
In mild humility,
And the just man rages in the wilds
Where lions roam.
Rintrah roars & shakes his fires in the burden’d air;
Hungry clouds swag on the deep.
As a new heaven is begun, and it is now thirty–three years since its advent, the Eternal Hell revives. And lo! Swedenborg is the Angel sitting at the tomb: his writings are the linen clothes folded up. Now is he dominion of Edom, & the return of Adam into Paradise. See Isaiah xxxiv & xxxv Chap.
Without Contraries is no progression. Attraction and Repulsion, Reason and Energy, love and Hate, are necessary to Human existence.
From these contraries spring what the religious call Good & Evil. Good is the passive that obeys Reason. Evil is the active springing from Energy.
Good is Heaven. Evil is Hell.
ALL Bibles or sacred codes have been the causes of the following Errors:
1. That Man has two real existing principles: Viz: a Body & a Soul.
2. That Energy, call’d Evil, is alone from the Body; & that Reason, call’d Good, is alone from the Soul.
3. That God will torment Man in Eternity for following his Energies.
But the following Contraries to these are True:
1. Man has no Body distinct from his Soul; for that call’d Body is a portion of Soul discern’d by the five Senses, the chief inlets of Soul in this age.
2. Energy is the only life, and is from the Body; and Reason is the bound or outward circumference of Energy.
3. Energy is Eternal Delight.
THOSE who restrain desire, do so because theirs is weak enough to be restrained; and the restrainer or reason usurps its place & governs the unwilling.
And being restrain’d, it by degrees becomes passive, till it is only the shadow of desire.
The history of this is written in Paradise Lost, & the Governor or Reason is call’d Messiah.
And the original Archangel, or possessor of the command of the heavenly host, is call’d the Devil or Satan, and his children are call’d Sin & Death.
But in the Book of Job, Milton’s is call’d Satan.
For this history has been adopted by both parties.
It indeed appear’d to Reason as if Desire war cast out; but the Devil’s account is, that the Messiah fell, & formed a Heaven of what be stole from the Abyss.
This is shewn in the Gospel, where he prays to the Father to send the comforter, or Desire, that Reason may have Ideas to build on; the Jehovah of the Bible being no other than he who dwells in flaming fire.
Know that after Christ’s death, he became Jehovah.
But in Milton, the Father is Destiny, the Son a Ratio of the five senses, & the Holy—ghost Vacuum!
Note: The reason Milton wrote in fetters when he wrote of Angels & God, and at liberty when of Devil & Hell, is because he was a true Poet and of the Devil’s party without knowing it.
As I was walking among the fires of hell, delighted with the enjoyments of Genius, which to Angels look like torment and insanity, I collected some of their Proverbs’ thinking that as the sayings used in a nation mark its character, so the Proverbs of Hell show the nature of Infernal wisdom better than any description of buildings or garments.
When I came home: on the abyss of the five senses, where a flat sided steep frowns over the present world, I saw a mighty Devil folded in black clouds, hovering on ;the sides of the rock: with corroding fires he wrote the following sentence now percieved by the minds of men, & read by them on earth:
How do you know but ev’ry Bird that cuts the airy way,
Is an immense world of delight, clos’d by your senses five?
IN seed time learn, in harvest teach, in winter enjoy.
Drive your cart and your plow over the bones of the dead.
The road of excess leads to the palace of wisdom.
Prudence is a rich, ugly old maid courted by Incapacity.
He who desires but acts not, breeds pestilence.
The cut worm forgives the plow.
Dip him in the river who loves water.
A fool sees not the same tree that a wise man sees.
He whose face gives no light, shall never become a star.
Eternity is in love with the productions of time.
The busy bee has no time for sorrow.
The hours of folly are measur’d by the clock; but of wisdom, no clock can measure.
Ali wholesome food is caught without a net or a trap.
Bring out number, weight & measure a year of dearth.
No bird soars too high, if he soars with his own wings.
A dead body revenges not injuries.
The most sublime act is to set another before you.
If the fool would persist in his folly he would become wise.
Folly is the cloke of knavery,
Shame is Pride’s cloke.
Prisons are built with stones of Law, Brothels with brick of Religion.
The pride of the peacock is the glory of God.
The lust of the goat is the bounty of God.
The wrath of the lion is the wisdom of God.
The nakedness of woman is the work of God.
Excess of sorrow laughs. Excess of joy weeps.
The roaring of lions, the howling of wolves, the raging of the stormy sea, ant the destructive sword, are portions of eternity, too great for the eye of man.
The fox condemns the trap, not himself.
Joys impregnate. Sorrows bring forth.
Let man wear the fell of the lion, woman the fleece of the sheep,
The bird a nest, the spider a web, man friendship.
The selfish, smiling fool, & the sullen, frowning fool shall be both thought wise, that they may be a rod.
What is now proved was once only imagin’d.
The rat, the mouse, the fox, the rabbet watch the roots; the lion, the tyger, the horse, the elephant watch the fruits.
The cistern contains: the fountain overflows.
One thought fills immensity.
Always be ready to speak your mind, and a base man will avoid you.
Every thing possible to be believ’d is an image of truth.
The eagle never los so much time as when he submitted to learn of the crow.
The fox provides for himself, but God provides for the lion.
Think in the morning. Act in the noon, Eat in the evening. Sleep in the night.
He who has suffer’d you to impose on him, knows you.
As the plow follows word, so God rewards prayers.
The tygers of wrath are wiser than horses of instruction,
Expect poison from the standing water,
You never know what is enough unless you know what is more than enough.
Listen to the fool’s reproach! it is a kingly title!
The eyes of fire, the nostrils of air, the mouth of water, the beard of earth.
The weak in courage is strong in cunning.
The apple tree never asks the beech how he shall grow; now the lion, the horse, how he shall take his prey.
The thankful reciever bears a plentiful harvest.
If others had not been foolish, we should be so.
The soul of sweet delight can never be defil’d.
When thou seest an Eagle, thou seest a portion of Genius; lift up thy head!
As the caterpiller chooses the fairest leaves to lay her eggs on, so the priest lays his curse on the fairest joys.
To create a little flower is he labour of ages.
Damn braces. Bless relaxes.
The best wine is the oldest, the best water the newest,
Prayers plow not! Praises reap not!
Joys laugh not! Sorrows weep not!
The head Sublime, the heart Pathos, the genitals Beauty, the hands & feet Proportion.
As the air to a bird or the sea to a fish, so is contempt to the contemptible.
The crow wish’d every thing war black, the owi that every thing was white.
Exuberance is Beauty.
If the lion was advised by the fox, he would be cunning.
Improvement makes strait roads; but the crooked roads without
Improvement are roads of Genius.
Sooner murder an infant in its cradle than nurse unacted desires.
Where man is not, nature is barren.
Truth can never be told so as to be understood, and not be believ’d.
Enough! or Too much.
THE ancient Poets animated all sensible objects with Gods or Geniuses, calling them by the names and adorning them with the properties of woods, rivers, mountains, lakes, cities, nations, and whatever their enlarged & numerous senses could percieve.
And particularly they studied the genius of each city & country, placing it under its mental deity;
Till a system was formed, which some took advantage of, & enslav’d the vulgar by attempting to realize or abstract the mental deities from their objects: thus began Priesthood; Choosing forms of worship from poetic tales.
And at length they pronounc’d that the Gods had order’d such things.
Thus men forgot that All deities reside in the human breast.
THE Prophets Isaiah and Ezekiel dined with, me, and I asked them how they dared so roundly to assert that God spoke to them; and whether they did not think at the time that they would be misunderstood, & so be the cause of imposition.
Isaiah answer’d: „I saw no God, nor heard any, in a finite organical „perception; but my senses discover’d the infinite in everything, and as I „was then perswaded, & remain confirm’d that the voice of honest indignation „is the voice of God, i cared not for consequences, but wrote.”
Then I asked: „does a firm perswasion that a thing is so, make „it so?”
Then Ezekiel said: „The philosophy of the east taught the first „principles of human perception: some nations held one principle for the „origin, and some another: we of Israel taught that the Poetic Genius (as „you now cali it) was the first principle and all the others merely „derivative, which was the cause of our despising the Priests & Philosophers „of other countries, and prophecying that all Gods would at last be proved to „originate in ours & to be the tributaries of the Poetic Genius; it was this „that our great poet, King David, desired so fervently & invokes so „pathetic’ly, saying by this he conąuers enemies & governs kingdoms; and we „so loved our God, that we cursed in his name all the deities of surrounding „nations, and asserted that they had rebelled: from these opinions the „vulgar came to think that all nations would at last be subject to the jews.”„This,” said he, „like all firm perswasions, is come to pass; for all „nations believe the jews’code and worship the jews’ god, and what greater „subjection can be?”
I heard this with some wonder, & must confess my own conviction. After dinner I ask’d Isaiah to favour the world with his lost works; he said none of equal value was lost. Ezekiel said the same of his.
I also asked Isaiah what made him go naked and barefoot three years? he answer’d: „the same that made our friend Diogenes, the „Grecian.”
I then asked Ezekiel why eat dung, & lay so long on his right & left side? he answer’d. „the desire of raising other men into a perception of the „infinite: this the North American tribes practise, & is he honest who „resists his genius or conscience only for the sake of present ease or „gratification?”
THE ancient tradition that the world will be consumed in fire at the end of six thousand years is true, as I have heard from Hell.
He replied: „All poets believe that is does, & in ages of imagination „this firm perswasion removed mountains; but many are not capable of a firm „perswasion of any thing.’
For the cherub with his flaming sword is hereby commanded to leave his guard at tree of life; and when he does, the whole creation will be consumed and appear infinite and holy, whereas it now appears finite & corrupt.
This will come to pass by an improvement of sensual enjoyment.
But first the notion that man has a body printing in the infernal method, by corrosives, which in Hell are salutary and medicinal, was hid.
If the doors of perception were cleansed every thing would appear to man as it is, infinite.
For man has closed himself up, till he sees all things thro’ narrow chinks of his cavern.
I WAS in a Printing house in Hell, & saw the method in which knowledge is transmitted from generation to generation.
In the first chamber was a Dragon–Man, clearing away the rubbish from a cave’s mouth; within, a number of Dragons were hollowing the cave.
In the second chamber was a Viper folding round the rock & the cave, and others adorning it with geld, silver and precious stones.
In the third chamber was an Eagle with wings and feathers of air: he caused the inside of the cave to be infinite; around were numbers of Eagle—like men who built palaces in the immense cliffs.
In the fourth chamber were Lions of flaming fire, raging around & melting the metals into living fluids.
In the fifth chamber were Unnam’d forms, which east the metals into the expanse.
There they were reciev’d by Men who occupied the sixth chamber, and took the forms of books & were arranged in libraries.
THE Giants who formed this world into its sensual existence, and now seem to live in it in chains, are in truth the causes of its life & the sources of all activity; but the chains are the cunning of weak and tame minds which have power to resist energy; according to the proverb, the weak in courage is strong in cunning.
Thus one portion of being is the Prolific, the other the Devouring; to the Devourer it seems as if the producer was in his chains; but it is not so, he only takes portions of existence and fancies that the whole.
But the Prolific would cease to be Prolific unless the Devourer, as a sea, received the excess of his delights.
Some will say: „Is not God alone the Prolific?” I answer: „God only Acts & Is, in existing beings or Men.”
These two classes of men are always upon earth, & they should be enemies: whoever tries to reconcile them seeks to destroy existence.
Religion is an endeavour to reconcile the two.
Note: Jesus Christ did not wish to unite, but to seperate them, as in the Parable of sheep and goats! & he says: „I came not to send Peace, but a Sword.”
Messiah or Satan or Tempter was formerly thought to be one of the Antediluvians who are our Energies.
AN ANGEL came to me and said: „O pitiable foolish young man! O horrible! O „dreadful state! consider the hot burning dungeon thou art preparing for „thyself to all eternity, to which thou art going in such career.’
I said: „Perhaps you will be willing to shew me my eternal lot, & we „will contemplate together upon it, and see whether your lot or mine is most „desirable.”
So he took me thro’ a’ stable & thro’ a’ church & down into the church vault, at the end of which was a mill: thro’ the’ mill we went, and came to a cave: down the winding cavern we groped our tedious way, till a void boundless as a nether sky appear’d beneath us, & we held by the roots of trees and hung over this immensity; but I said: „if you please, we will commit ourselves to this void, „and see whether providence is here also: if you will not, I will:” but he answer’d:: „do not presume, O young man, but as we here remain, behold thy lot which will soon appear when the darkness passes away.”
So I remain’d with him, sitting in the twisted root of an oak; he was suspended in a fungus, which hung with the head downward into the deep.
By degrees we beheld the infinite Abyss, fiery as the smoke of a burning city; beneath us, at an immense distance, was the sun, black but shining; round it were fiery tracks on which revolv’d vast spiders, crawling after their prey, which flew, or rather swum, in the infinite deep, in the most terrific shapes of animals sprung from corruption; & the air was full of them, & seem’d composed of them: these are Devils, and are called Powers of the air, I now asked my companion which was my eternal lot? he said: „between the black & white spiders.”
But now, form between the black & white spiders, a cloud and fire burst and rolled thro’ the’ deep, black’ning all beneath, so that the nether deep grew black as a sea, & rolled with a terrible noise; beneath us was nothing now to be seen but a black tempest, till looking east between the clouds & the waves, we saw a cataract of blood mixed with fire, and not many stones’ throw from us appear’d and sunk again the scaly fold of a monstrous serpent; at last, to the east, distant about three degrees, appear’d fiery crest above the waves; slowly it reared like a ridge of golden rocks, till we discover’d two globes of crimeon fire, form which the sea fled away in clouds of smoke; and now we saw it was the head of Leviathan; his forehead was divided into streaks of green & purple like those on a tyger’s forehead: soon we saw his mouth & red gills hand just above the raging foam, tinging the black deep with beams of blood, advancing toward us with all the fury of a spiritual existence.
My friend the Angel climb’d up form his station into the mill: I remain’d alone; & then this appearance was no more, but I found myself sitting on a pleasant bank beside a river by moonlight, hearing a harper, who sung to the harp; & his theme was: „The man who never alters his opinion is like standing water, & breeds reptiles of the mind.”
But I arose and sought for the mill, & there i found my Angel, who, surprised, asked me how I escaped?
I answer’d: „All that we saw was owing to your metaphysics; „for when you ran away, I found myself on a bank by moonlight hearing a harper. But now we have seen my eternal lot, shall I „shew you yours?” he laugh’d at my proposal; but I by force suddenly caught him in my arms, & flew westerly thro’ the night, till we were elevated above the earth’s shadow; then I flung myself with him directly into the body of the sun; here I clothed myself in white, & taking in my hand Swedenborg’s volumes, sunk form the glorious clime, and passed all the planets till we came to saturn: here I stay’d to rest, & then leap’d into the void between saturn & the fixed stars.
„Here,” said, I, „is your lot, in this space — if space it may be „call’d.” Soon we saw the stable and the church, & i took him to the altar and open’d the Bibie, and lo! it was a deep pit, into which I descended, driving the Angel before me; soon we saw seven house of brick; one we enter’d: in it were a number of monkeys, baboons, & all of that species, chain’d by the middle, grinning and snatching at one another, but withheld by the shortness of their chains: however, i saw that they sometimes grew numerous , and then the weak were caught by the strong, and with, a grinning aspect, first coupled with, & then devour’d, by plucking off first one limb and then another, till the body was left a helpless trunk; vour’d too; and here & there I saw one savourily picking the flesh off his own tail; as the stench terribly annoy’d us both, we went into the mili, & I in my hand brought the skeleton of a body, which in the mill was Aristotle’s Analytics.
So the Angel said: „thy phantasy has imposed upon me, & thou „oughtest to be ashamed.”
I answer’d: „we impose on another, & it is but lost time to converse with you whose works are only Analytics.”
OPPOSITION IS true Friendship.
I HAVE always found that Angels have the vanity to speak of themselves as the only wise; this they do with a confident insolence sprouting from systematic reasoning.
Thus Swedenborg boasts that what he writes is new: tho’ it is only the Contents or Index of already publish’d books.
A man carried a monkey about for a shew, & because be was a little wiser than the monkey, grew vain, and conciev’d himself as much wiser than seven men. It is so with Swedenborg: he shews the folly of churches, & exposes hypocrites, till he imagines that all are religious, & himself the single one on earth that ever broke a net.
Now hear a plain fact: Swedenborg has not written one new truth. Now hear another: he has written all the old falsehoods.
And now hear the reason. He conversed with Angels who are all religious, & conversed not with Devils who all hate religion, for he was incapable thro’ his conceited notions.
Thus Swedenborg’s writings are a recapitulation of all superficial opinions, and an analysis of the more sublime — but no further.
Have now another plain fact. Any man of mechanical talents may, from the writings of Paracelsus or Jacob , produce ten thousand volumes of equal value with Swedenborg’s, and from those of Dante or Shakespeare an infinite number.
But when he has done this, let him not say that he knows better than his master, for he only holds a candle in sunshine.
ONCE I saw a Devil in a flame of fire, who arose before an Angel that sat on a cloud, and the Devil utter’d these words:
„The worship of God is: Honouring his gifts in other men, each according to his genius, and loving the greatest men best: those who envy or calumniate great men hate God; for there is no other God.”
The Angel hearing this became almost blue; but mastering himself he grew yellow, & at last white, pink, & smiling, and then replied:
„Thou Idolater! is not God One? & is not he visible in Jesus „Christ? and has not Jesus Christ gives his sanction to the law of ten commandments? and are not all other men fools, sinners, & nothings?”
The Devil answer’d: „bray a fool in a morter with wheat, yet shall not his folly be beaten out of him; if Jesus Christ ins the greatest man, you ought to love him in the greatest degree; now hear how he has given his sanction to the law of ten commandments: did he not mock at the sabbath and so mock the sabbath’s God? murder those who were murder’d because of him? turn away the law from the woman taken in adultery? steal the labor of others to support him? bear false witness when he omitted making a defence before Pilate? covet when he pray’d for his disciples, and when he bid them shake off the dust of their feet against such as refused to lodge them? I tell you, no virtue can exist without breaking these ten commandments. Jesus was all virtue, and acted from impulse, not from, rules.
When he had so spoken, I beheld the Angel, who stretched out his arms, embracing the flame of fire, & he was consumed and arose as Elijah.
Note: This Angel, who is now become a Devil, is my particular friend; we often read the Bibie together in its infernal or diabolical sense, which the world shall have if they behave well.
I have also The Bibie of ;Hell, which the world shall have whether they will or no.
ONE LAW for the Lion & Ox is Oppression
Rintrah grzmi i strąca ognie w powietrze nabrzmiałe;
Głodne chmury toczą się w głębinę.
Niegdyś potulny niebezpieczną ścieżką
Szedł sprawiedliwy przez
Dolinę śmierci.
Róże wyrosły tam, gdzie cierń się pienił
I nad jałową ziemią
Brzęczą miodne pszczoły.
Później zarosła niebezpieczna ścieżka
I rzeka oraz strumień
Na każdy grób i skałę
I na zbielałe kości
Czerwień gliny naniosły;
Aż złoczyńca opuścił łatwą ścieżkę
By iść niebezpieczną i wypędził
Sprawiedliwego w krainy bezpłodne
Teraz podstępna żmija pełznie
W cichej pokorze
Zaś sprawiedliwy szaleje w puszczy
Gdzie lwy grasują
Rintrah grzmi i strząsa ognie w powietrze nabrzmiałe;
Głodne chmury toczą się w głębinę.
Skoro zaczęło się już nowe niebo, a mamy teraz 33 rok od jego nastania, odżywa Wieczne Piekło. I cóż! Swedenborg jest Aniołem przysiadłym na grobie: jego pisma to zwinięte szaty. Teraz mamy rządy Edoma i powrót Adama do Raju; patrz Izajasz XXXIV i XXXV r.
Bez przeciwieństw nie ma postępu. Przyciąganie i Odpychanie, Rozum i Energia, Miłość i Nienawiść są konieczne dla Ludzkiego życia.
Z nich wynika to, co osoby religijne nazywają Dobrem i Złem.
Dobro jest pasywne i słucha Rozumu. Zło jest aktywne i powstaje z Energii.
Dobro jest Niebem. Zło — Piekłem.
Wszelkie Biblie i święte pisma są źródłem następujących Błędów:
1. Że człowiek składa się z dwóch podstawowych komponentów tzn. Ciała i Duszy.
2. Że Energia, zwana Złem, pochodzi wyłącznie od ciała i że Rozum, zwany Dobrem, pochodzi wyłącznie od Duszy. 3. Że Bóg będzie dręczył Człowieka w Wieczności za folgowanie Energii.
Zaś następujące Przeciwieństwa tych twierdzeń są Prawdziwe:
1. Człowiek nie ma Ciała różnego od Duszy; gdyż to co nazywa Ciałem jest częścią Duszy postrzeganą przez pięć Zmysłów, będących oknami duszy w naszym czasie.
2. Energia jest jedynym życiem i pochodzi od Ciała; zaś Rozum jest ograniczeniem i okowami Energii.
3. Energia jest Wieczną Radością.
Ci, którzy tłumią pragnienia czynią tak, ponieważ ich pragnienia są tak słabe, iż dają się stłumić, a ujarzmiający, czyli rozum, zajmuje miejsce pragnień i sprawuje Rządy nad bezwolnymi.
A pod tym jarzmem pragnienia stopniowo zamierają, aż wkrótce są tylko własnym cieniem.
Tę historię opisano w „Raju utraconym”, zaś rządca lub Rozum zwie się tam Mesjaszem.
A prawdziwy Archanioł, przywódca zastępów niebieskich, jest tam nazwany Diabłem lub Szatanem, zaś jego dzieci Grzechem i Śmiercią.
Ale w Księdze Hioba Mesjasza Miltona nazwano Szatanem, gdyż tę historię przyswoiły sobie obie strony.
Rozumowi rzeczywiście wydawało się, że Pragnienia zostały odrzucone, ale Diabeł twierdzi, że Mesjasz upadł i stworzył niebo z tego co ukradł z Otchłani.
Widzimy to w Ewangelii, kiedy Jezus modli się do Ojca, aby przysłał mu pocieszyciela lub Pragnienie, by Rozum miał na czym budować swe Idee; Jehowa z Biblii jest tu nikim innym jak tym, który przebywa w płomieniach
Po śmieci Chrystusa stał się on Jehową.
Ale u Miltona Ojciec to Przeznaczenie, Syn to Świadectwo pięciu, zmysłów, zaś Duch św. to Próżnia!
Zauważcie: Milton miał związane ręce gdy pisał o Aniołach i Bogu, a swobodne gdy pisał o Diabłach i Piekle, gdyż był on prawdziwym Poetą i trzymał z Diabłem, chociaż nie zdawał sobie z tego sprawy.
Gdym przechadzał się pośród ogni piekielnych, oczarowany radościami Geniuszu, które Aniołom wydają się cierpieniem i szaleństwem, zebrałem niektóre z ich Przysłów, mniemając że tak jak mądrości jakiegoś kraju oddają jego charakter, tak Przysłowia Piekielne ukazują naturę Diabelskiej mądrości lepiej niż opisy architektury czy strojów.
Gdy wróciłem do domu, ujrzałem nad przepaścią pięciu zmysłów, gdzie płaska, wystająca krawędź zwiesza się nad naszym światem, potężnego Diabła w płaszczu z czarnych chmur, unoszącego się nad brzegami urwiska; palącym ogniem wypisał on następujące zdanie, które teraz możemy pojąć i przeczytać na ziemi:
Jak możesz wiedzieć, że Ptak, który przecina powietrze
Nie jest niezmierzonym światem rozkoszy zamkniętym przez twe zmysły?
W czas siewu ucz się, we żniwa nauczaj, zimą raduj się.
Prowadź pług i wóz przez kości umarłych.
Droga przesady wiedzie do pałacu mądrości.
Ostrożność — bogata i brzydka stara panna, do której zaleca się niemożność.
Ten który pragnie i nie działa, karmi zarazę.
Przecięty robak wybacza pługowi.
Zanurzcie w rzece tego, który lubi wodę
Głupiec widzi inne drzewo niż człowiek mądry.
Ten którego twarz nie daje blasku nigdy nie stanie się gwiazdą.
Wieczność kocha się w wytworach czasu.
Pracowita pszczoła nie ma czasu na smutki.
Godziny szaleństwa mierzy się zegarem, ale godzin mądrości żaden zegar nie zmierzy.
Zdrowy pokarm zdobywa się bez sieci i wnyków.
Wyjmij liczydło, wagę i miarę w rok nieurodzaju.
Żaden ptak nie wzbija się za wysoko, jeśli wzbija się na własnych skrzydłach.
Martwe ciało nie mści się za razy.
Najszlachetniejsze jest wynoszenie innych nad siebie.
Gdyby głupiec wytrwał w swej głupocie, stałby się mądrym człowiekiem.
Szaleństwo jest przebraniem łotrostwa.
Wstyd jest przebraniem dumy.
Więzienia powstały z cegieł Prawa, Burdele z cegieł Religii.
Duma pawia jest chwałą Boga.
Pożądanie kozła jest szczodrością Boga.
Gniew lwa jest mądrością Boga.
Nagość kobiety jest dziełem Boga.
Nadmiar smutku śmieje się, nadmiar radości płacze.
Ryk lwów, wycie wilków, wściekłość morskich bałwanów i niszczycielski miecz są częściami wieczności zbyt wielkimi dla ludzkiego oka.
Lis wini pułapkę, nie siebie.
Radości zapładniają. Smutki rodzą.
Niech mężczyzna nosi skórę lwa a kobieta runo owcy.
Ptak gniazdo, pająk sieci, człowiek przyjaźń.
Samolubny uśmiechnięty głupiec i posępny zmarszczony głupiec mogą być wzięci za mądrych, aby stać się rózgą.
Co teraz udowodnione, kiedyś było wyobrażone.
Szczur, mysz, lis i królik pilnują korzeni, lew, tygrys, koń oraz słoń doglądają owoców.
Cysterna zawiera, fontanna przelewa.
Jedna myśl wypełnia nieskończoność.
Bądź zawsze gotów mówić co myślisz, a podlec będzie cię unikał.
Wszystko w co można uwierzyć jest obrazem prawdy.
Orzeł nigdy nie stracił tyle czasu, jak wtedy, gdy terminował u wrony.
Lis dba o siebie, ale Bóg dba o lwa.
Myśl rano. Działaj po południu. Jedz wieczorem. Spij w nocy.
Ten, kto pozwala ci się narzucać, zna ciebie.
Tak jak pług podąża za słowami, tak Bóg wynagradza modlitwy.
Tygrysy gniewu mądrzejsze są niż konie pouczeń.
Oczekuj trucizny po stojącej wodzie.
Nigdy nie wiesz co dość, jeśli nie wiesz co więcej niż dość.
Wysłuchaj połajań głupca! to królewski przywilej.
Oczy z ognia, nozdrza z powietrza, usta z wody, broda z ziemi.
Słaby w odwadze jest silny w knowaniach.
Jabłoń nie pyta buczyny jak rosnąć, ani lew konia jak polować.
Kto z wdzięcznością przyjmuje, wielkie wyda plony.
Gdyby inni nie byli głupcami, winnibyśmy ich zastąpić.
Nie można zhańbić duszy przepełnionej słodyczą.
Gdy widzisz Orła widzisz część Geniuszu — podnieś głowę.
Jak gąsienica wybiera najpiękniejsze liście do złożenia jajek, tak kapłan okłada klątwą najmilsze radości.
Na stworzenie kwiatka pracują wieki.
Klątwa uzbraja, Błogosławieństwo rozluźnia.
Najlepsze wino — stare, najlepsza woda — świeża.
Modlitwy nie orzą! Pochwały nie żną!
Radości nie śmieją się! Smutki nie płaczą!
Głowa — Podniosłość, serce — Patos, genitalia — Piękno, ręce i stopy — Proporcja.
Czym powietrze dla ptaka, morze dla ryby, tym pogarda dla zasługującego na nią.
Wrona chciałaby, żeby wszystko było czarne, sowa, by wszystko białe.
Nadmiar jest Pięknem.
Gdyby lis doradzał lwu, ten stałby się chytry.
Postęp prostuje drogi, ale drogi kręte bez Postępu są drogami Geniuszu.
Raczej zamorduj dziecko w kołysce, niż hoduj niespełnione pragnienia.
Gdzie nie ma człowieka natura jest jałowa.
Prawdy nie można tak przedstawić, by ją zrozumieć i nie uwierzyć.
Dosyć! albo Za dużo.
Starożytni Poeci ożywiali wszystkie postrzegane rzeczy Bogami albo Geniuszami, nazywając ich po imieniu i obdarzając właściwościami lasów, rzek, gór, jezior, miast, narodów i wszystkiego, co mogły zauważyć ich poszerzone i liczne zmysły.
Szczególnie zaś zgłębili geniusz wszystkich miast i krajów, obdarzając go duchową boskością.
Aż powstał system, z którego niektórzy skorzystali, narzucając gminowi wyabstrahowane z przedmiotów duchowe boskości: tak powstało Kapłaństwo.
Wybierając formy kultu kapłani czerpali z dawnych opowieści.
W końcu uznali taki stan rzeczy za porządek nadany przez Bogów.
Tak człowiek zapomniał, że cała boskość znajduje się w ludzkiej piersi.
Prorocy Izajasz i Ezechiel obiadowali ze mną i spytałem ich jak śmieli tak gładko stwierdzić, że Bóg do nich przemawiał i czy nie myśleli, iż zostaną źle zrozumiani, stając się przyczyną fałszerstwa.
Rzekł Izajasz: „Nie widziałem żadnego Boga ani też nie słyszałem w skończonej organicznej percepcji, ale moje zmysły odkryły nieskończoność we wszystkim i wtedy utwierdziłem się w przekonaniu, że głos szczerego oburzenia jest głosem Boga; nie dbałem zatem o konsekwencje, lecz pisałem.”
Spytałem go: „Czy silne przekonanie może kształtować rzeczywistość?”
Odpowiedział: „Wszyscy poeci wierzyli, że tak jest w istocie, zaś w wiekach wyobraźni to silne przekonanie przenosiło góry, ale wielu ludzi nie jest już do tego zdolnych.”
Z kolei głos zabrał Ezechiel: „Filozofia wschodu uczyła pierwszych zasad postrzegania, narody różniły się w opiniach co do jego pochodzenia, my, Izraelici, uznaliśmy że Geniusz Poetycki (jak się go teraz nazywa) jest źródłem postrzegania, a wszystkie inne wywodzą się z niego i to było przyczyną naszej pogardy wobec Kapłanów i Filozofów innych krajów i stwierdzenia, iż można wywieść wszystkich bogów od naszego i że zatem są oni wasalami Geniuszu Poetyckiego; tego właśnie pragnął nasz wielki poeta król Dawid, uroczyście mówiąc, że zwycięża on wrogów i włada królestwami; i tak kochaliśmy naszego Boga, że w jego imieniu przeklęliśmy bogów innych narodów, którzy jak zauważyliśmy zbuntowali się przeciw naszemu; z tych opinii prostacy wyciągnęli wniosek, że chcemy podporządkować inne narody żydowskiemu.
To jednak — powiedział — jak wszystkie silne przekonania wydaje się potwierdzać, gdyż wszystkie narody uznają prawa żydowskie i czczą żydowskiego boga, a jakie może być większe uzależnienie?”
Słuchałem tego w zadziwieniu, chociaż z przekonaniem. Po obiedzie poprosiłem Izajasza, by obdarzył świat swymi zaginionymi dziełami, lecz odrzekł, że żadne równie cenne jak istniejące nie zginęło. Ezechiel to samo powiedział o swoich.
Spytałem również Izajasza, co sprawiło, że chodził nagi i bosy przez trzy lata. Odrzekł: „To samo co naszego przyjaciela Greka Digenesa”.
Później zapytałem Ezechiela, dlaczego jadł łajno i leżał tak długo na prawym i lewym boku. Odpowiedział: „Pragnienie podniesienia innych, tak by dostrzegli nieskończoność; praktykują to plemiona północnoamerykańskie, a czyż słusznym jest, że ktoś wyzbywa się geniuszu lub sumienia tylko dla doraźnych korzyści?”
Starożytny przekaz, że świat zginie w płomieniach pod koniec sześciu tysięcy lat jest prawdziwy, jak słyszałem w piekle.
Ponieważ cherub z płomienistym mieczem będzie musiał opuścić swój posterunek przy drzewie życia, a gdy tak się stanie całe stworzenie pogrąży się w ogniu i stanie się nieskończone i święte, choć teraz jest skończone i zepsute.
Stanie się tak przez wzbogacenie zmysłowych przyjemności. Lecz najpierw trzeba wykorzenić przekonanie, iż człowiek posiada duszę różną od ciała; to zaś uczynię metodą piekielną, wypalając żrącym pismem, co uznawane jest w piekle za lecznicze i zbawienne, gdyż usuwa zwodnicze powierzchnie, odsłaniając to co ukryte i nieskończone.
Gdyby oczyścić wrota percepcji, każda rzecz jawiłaby się człowiekowi jako nieskończona.
Ponieważ człowiek zamknął się i patrzy na świat przez niewielki otwór w swej jaskini.
Byłem w Drukarni piekielnej i widziałem sposób w jaki wiedza przechodzi od jednej generacji do następnej.
W pierwszej komorze znajdował się Smok–Człowiek, który uprzątał śmieci przy wejściu, w środku kilka Smoków opróżniało jaskinię.
W drugiej komorze była Żmija owinięta wokół skały i jaskini, a inni wielbili ją, składając złoto, srebro i drogie kamienie.
W trzeciej był Orzeł o piórach i skrzydłach z powierza, czynił on wnętrze jaskini nieskończonym; wokół było wielu Orłopodobnych ludzi wznoszących pałace na olbrzymich skałach.
W czwartej były Lwy z płomieni, które miotały się wokół i przetapiały metale na żywe ciecze.
W piątej komorze były Nienazwane formy, które rzucały metale w przestrzeń.
Tam przejmowali je Ludzie zajmujący szóstą komorę; metale przybierały postać gromadzonych w bibliotekach książek.
Olbrzymy, które ukształtowały zmysłową postać świata teraz zaś zdają się żyć tu w kajdanach są w rzeczywistości przyczyną jego istnienia i źródłem wszelkiej działalności, a kajdany są podstępem słabych i ujarzmionych umysłów, mogących jednak opierać się energii w myśl przysłowia: słaby w odwadze jest silny w knowaniach.
Tak też jedna część bytu jest Stwórcza, a druga Niszczycielska; Niszczycielowi wydaje się że trzyma stwórcę w kajdanach, lecz w rzeczywistości tak nie jest, gdyż wziął w niewolę tylko część istnienia, a myśli że całość.
Ale Stwórczy przestałby być Stwórczym, gdyby Niszczyciel jako morze nie wchłonął nadwyżki jego rozkoszy.
Niektórzy spytają: „Czy Stwórczość nie przysługuje tylko Bogu?”
Odpowiem: „Bóg Działa i Istnieje tylko w żywych stworzeniach lub Człowieku.”
Te dwa rodzaje ludzi zawsze można znaleźć na ziemi i winny one być wobec siebie wrogie — ktokolwiek pragnie je pogodzić chce zniszczyć istnienie.
Religia próbuje je pogodzić.
Zauważcie: Jezus Chrystus nie chciał ich połączyć lecz rozdzielić, jak w Przypowieści o kozłach i owcach, gdzie mówi:
„Niosę wam nie pokój ale miecz.” (Mat. 10534)
Mesjasza lub Szatana lub Kusiciela uważano wpierw za jedną z Sił sprzed Potopu będących naszymi Energiami.
Anioł przyszedł do mnie i rzekł: „O głupi, godny litości młodzieńcze! O straszne! O potworne! pomyśl o wrzącym kotle, który szykujesz sobie na wieczność, a do którego niechybnie trafisz tym sposobem.”
Odparłem: „Być może zechcesz ukazać mi mój los w wieczności, a wtedy będziemy mogli się zastanowić, czy twój los czy mój jest bardziej godny pożądania.”
I poprowadził mnie przez stajnię i kościół, w dół do grobowca kościelnego; na jego końcu znajdował się młyn przez który dostaliśmy się do jaskini; nużąca droga wiodła dalej w dół meandrami jaskini aż do nieobjętej czarnej pustki, która otwarła się przed nami; Zwiesiliśmy się nad nią w korzeniach drzew; i rzekłem mu: „jeśli chcesz, oddamy się tej pustce i zobaczymy czy tam również istnieje opatrzność, a jeśli tego nie zrobisz, ja zrobię”, ale on odrzekł: „nie pozwalaj sobie na zbyt wiele, młodzieńcze, ale skoro tu jesteśmy, uważaj na swój los, który pokaże się nam, kiedy pierzchnie ciemność”.
Więc pozostałem z nim siedząc w skręconych korzeniach dębu, on zaś umieścił się na grzybie zwieszonym kapeluszem w dół.
Stopniowo odsłaniała się przed nami nieskończona Przepaść, rozpłomieniona jak miasto objęte pożarem; pod nami w oddali świeciło czarne słońce; wokół niego po ognistych szlakach krążyły olbrzymie pająki w poszukiwaniu ofiar, latały one lub raczej pływały w bezmiernej głębinie, przybrawszy postacie najstraszniejszych zwierząt będących owocem zepsucia, powietrze pełne było pająków i wydawało się składać wyłącznie z nich — są to Diabły zwane Mocami powietrza. Spytałem mego towarzysza gdzie jest moje wieczne przeznaczenie. Odrzekł, że między czarnymi i białymi pająkami.
Lecz zaraz spośród czarnych i białych pająków wybuchły
chmury i ogień i przetoczyły się przez głębinę grążąc w ciemnościach wszystko pod sobą, tak że głębina stała się czarna jak morze i przetoczyła się ze strasznym hukiem; pod nami nie było widać nic poza ciemnościami nawałnicy, aż od wschodu ujrzeliśmy wodospady krwi zmieszanej z ogniem i na kilka rzutów kamieniem od nas pojawił się i zniknął łuskowaty zwój olbrzymiej żmiji; w końcu od wschodu w odległości około trzech stopni pojawił się nad falami ognisty grzbiet i wolno podnosił się jak złoty zręb skalny aż zauważyliśmy dwie kule z purpurowego ognia, od których morze uchodziło w kłębach chmur; i teraz zobaczyliśmy, że była to głowa Lewiatana; jego czoło pokrywały czerwone i purpurowe pasma jak u tygrysa; wkrótce ujrzeliśmy jego pysk i czerwone skrzek tuż nad kipielą piany, barwiące czerń głębiny strumyczkami krwi; zbliżał się ku nam z całą wściekłością duchowego istnienia.
Mój przyjaciel Anioł wdrapał się z powrotem do młyna; pozostałem sam, a wówczas ten obraz ustąpił i znalazłem się na brzegu miłej rzeki, siedząc w blasku księżyca i słuchając harfiarza, który śpiewał przy dźwiękach instrumentu: „Człowiek, który nigdy nie zmienia poglądów jest jak stojąca woda i karmi gady umysłu.”
Wstałem jednak, aby odnaleźć młyn; spotkałem tam Anioła, który zaskoczony spytał jak się uratowałem.
Odparłem: „Wszystko co nas spotkało wynikało z twojej metafizyki, bo kiedy uciekłeś, znalazłem się na brzegu rzeki i przy księżycu słuchałem harfiarza. Ale teraz kiedy poznaliśmy mój los, czy mogę pokazać ci twój?” Zaśmiał się na tę propozycję, ale złapałem go za ramiona i siłą zmusiłem, by poleciał ze mną przez noc na zachód, aż wznieśliśmy się ponad cień ziemski, wtedy rzuciłem się z nim wprost w słońce; tam ubrałem się w białe szaty i trzymając w dłoni pisma Swedenborga oddaliłem się od szczęśliwych regionów; minęliśmy planety aż do Saturna; tutaj zatrzymałem się by odpocząć i wskoczyłem w pustkę między Saturnem a stałymi gwiazdami.
„Tutaj — rzekłem — jest twój wieczny los, w tej przestrzeni, jeśli można to nazwać przestrzenią”. Wkrótce ujrzeliśmy stajnię i kościół; przywiodłem go do ołtarza i otworzyłem Biblię i cóż! Był to głęboki dół do którego zszedłem prowadząc Anioła przed sobą; i zobaczyliśmy siedem domów z cegły; weszliśmy do jednego, było tam pełno małp, goryli i innych gatunków skutych łańcuchami, krzywiących się w uśmiechu i rzucających na siebie, mimo iż je powstrzymywały łańcuchy; zauważyłem, że gdy zrobiło się ich zbyt wiele, silniejsze chwytały słabe i najpierw parzyły się z nimi a potem z uśmiechem pożerały, odrywając członki i zostawiając bezradne korpusy, które również zjadały, czule je całując i uśmiechając się do nich z ukontentowaniem; gdzie niegdzie dostrzegłem też, że niektóre śliniąc się odrywały ciało z własnych ogonów; a ponieważ smród bardzo nam dokuczał wróciliśmy do młyna, zaś w rękach miałem szkielet ciała, który w młynie stał się „Analityką” Arystotelesa.
Na to Anioł powiedział: „Narzuciłeś mi swoją fantazję i powinieneś się wstydzić.”
Odrzekłem: „Narzucamy je sobie obaj i tracę czas rozmawiając z tobą, którego dziełem jest tylko „Analityka”.
Opozycja jest prawdziwą przyjaźnią.
Muszę stwierdzić, że Anioły są na tyle próżne, iż uważają się za jedynie mądre; robią to z bezczelną pewnością siebie wynikającą z systematycznych rozmyślań.
Dlatego Swedenborg przechwala się, że pisze o rzeczach nowych, a powtarza on tylko Książki już napisane.
Pewien człowiek obnosił małpę ku uciesze gawiedzi, a ponieważ był nieco mądrzejszy od małpy z próżności zaczęło mu się wydawać, że jest mądrzejszy od siedmiu mężczyzn. Tak też stało się ze Swedenborgiem: pokazywał on szaleństwo kościołów i demaskował hipokryzję, aż zaczęło mu się wydawać, że wszyscy są ofiarami religii i on jedyny wyrwał się z tej matni.
Niech stanie się jasne, że Swedenborg nie napisał ani jednej nowej prawdy, a przy tym powtórzył wszystkie stare fałszerstwa.
Wzięło się to stąd, że Swedenborg rozmawiał z Aniołami, które są religijne, a nie rozmawiał z diabłami, które nienawidzą religii; nie był on do tego zdolny z powodu swych przerafinowanych idei.
Dlatego w swoich pismach Swedenborg powtarza wszystkie powierzchowne sądy oraz analizy ciekawszych dzieł — ale nie idzie dalej.
Niech będzie jasne, że każdy człowiek o mechanicznym talencie może wyprodukować z pism Paracelsusa czy Jakuba Boehme tysiące tomów o wartości równej dziełom Swedenborga, zaś z pism Dantego i Szekspira ich nieskończoną ilość.
Ale kiedy to zrobi, niech nie mówi że wie więcej niż jego mistrz, ponieważ tylko trzyma świecę w słońcu.
Zobaczyłem kiedyś Diabła w płomieniach, który ukazał się Aniołowi siedzącemu na chmurze i powiedział: „Czcić Boga to tyle co podziwiać jego dary w innych ludziach w zależności od stopnia geniuszu i kochać najbardziej ludzi największych; ci którzy zazdroszczą albo oczerniają wielkich ludzi nienawidzą Boga, ponieważ nie ma innego Boga”.
Anioł słysząc to stał się niemal niebieski, ale panując nad sobą pożółkł, a w końcu stał się mleczny i różowy i uśmiechnięty odrzekł:
„Ty bałwochwalco! czyż Bóg nie jest jeden i czy nie objawił się w Jezusie Chrystusie? i czy Jezus nie uprawomocnił dekalogu? i czyż wszyscy inni nie są głupcami, grzesznikami i niczym?”
Diabeł odparł: „Utłucz głupca w moździerzu, a nie wybijesz z niego głupoty; jeżeli Jezus Chrystus jest największym człowiekiem, powinieneś czcić go w największym stopniu; teraz posłuchaj, jak uprawomocnił on dziesięć przykazań: czyż nie wyśmiewał się z szabasu, a zatem i z Boga szabsu? czy nie zamordował tych, których zamordowano z jego powodu? czy nie powstrzymał prawa wobec kobiety przyłapanej na cudzołóstwie? czy nie korzystał z pracy innych by się pokrzepić? czy nie pożądał, kiedy modlił się za swych uczniów i kiedy przykazał im strząsać pył z sandałów na progach nieprzyjaznych domów? mówię ci, żadna cnota nie może istnieć bez łamania tych przykazań. Jezus sam był cnotą i działał spontanicznie, a nie według reguł.”
Kiedy tak mówił, zauważyłem że Anioł rozpostarł ramiona i objął płomień, został przezeń wchłonięty i powstał jako Eliasz.
Zauważcie: ten Anioł, który stał się Diabłem, jest ze mną szczególnie zaprzyjaźniony; często czytamy Biblię w jej piekielnym czy też diabolicznym znaczeniu, które pozna świat jeśli na nie zasłuży.
Mam też Biblię Piekielną, którą świat pozna czy chce czy nie.
Jednym prawem dla Lwa i Wołu jest ucisk
przełożył Krzysztof Puławski
Czy go ktoś widział, kiedy szedł
Poprzez angielskie, piękne wzgórza?
I czy Baranek Boży mógł
W zieleni pastwisk stopy nurzać?
Czy w dawnych czasach Boski Blask
Przeszył posępne mgły i chmury?
czy Jeruzalem mogło stać,
Gdzie Diablich Młynów stoją mury?
Przynieś mi złoty, lśniący Łuk.
Przynieś mi pragnień moich strzały.
I przynieś Włócznię! Chmury skrusz.
Niech Rydwan wjedzie tu wspaniały.
W Duchowej Walce nie ustanę,
Z mej dłoni nie wypadnie Miecz,
Aż zbudujemy Jeruzalem
Pośród angielskich, pięknych Ziem.
przełożył Krzysztof Puławski
A poem in 2 books
To Justify the Ways of God to Men
Written and etched, 1804–1808
THE Stolen and Perverted Writings of Homer & Ovid, of Plato & Cicero, which all men ought to contemn, are set up by artifice against the Sublime of the Bibie; but when the New Age is at leisure to Pronounce, all will be set right, & those Grand Works of the more ancient & consciously & professedly Inspired Men will hołd their proper rank, & the Daughters of Memory shall become the Daughters of Inspiration. Shakespeare & Milton were both curb’d by the general malady & infection from the silly Greek & Latin slaves of the Sword.
Rouze up. O Young Men of the New Age! set your foreheads against the ignorant Hirelings! For we have Hireling in the Camp, the Court & the University, who would, if they could, for ever depress Mental & prolong corporeal War. Painters! on you I call. Sculptors!
Architects! Suffer not the fashionable Fools to depress your powers by the prices they pretend to give for contemptible works, or the expensive advertising boasts that they make of such works; believe Christ & his Apostles that there is a Class of Men whose whole delight is in Destroying. We do not want either Greek or Roman Models if we are but just & true to our own Imaginations, those Worlds of Eternity in which we shall live for ever in JESUS OUR LORD.
And did those feet in ancient time
Walk upon England’s mountains green?
And was the holy Lamb of God
On England’s pleasant pastures seen?
And did the Countenance Divine
Shine forth upon our clouded hills?
And was Jerusalem builded here
Among these dark Satanic Mills?
Bring me my Bow of burning gold:
Bring me my Arrows of desire;
Bring me my Spear: O clouds unfold!
Bring me my Chariot of fire.
I will not cease from Mental Fight,
Nor shall my Sword sleep in my hand
Till we have built Jerusalem
In England’s green & pleasant Land.
„Would to God that all the Lord’s people were Prophets.”
NUMBERS, xi. ch., 29 v.
DAUGHTERS of Beulah! Muses who inspire the Poet’s Song,
Record the journey of immortal Milton thro’ your Realms
Of terror & mild moony lustre in soft sexual delusions
Of varied beauty, to delight the wanderer and repose
His burning thirst & freezing hunger! Come int my hand,
By jour mild power descending down the Nerves of my right arm
From out the portals of my Brain, where by your ministry
The Eternal Great Humanity Divine planted his Paradise
And in it caus’d the Spectres of the Dead to take sweet forms
In likeness of himself. Tell also of the False Tongue! vegetated
Beneath your land of shadows, of its sacrifices and
Its offerings: even till Jesus, the image of the Invisible God,
Became its prey, a curse, an offering and an atonement
For Death Eternal in the heavens of Albion & before the Gates
Of Jerusalem his Emanation, in the heavens beneath Beulah.
Say first! What mov’d Milton, who walk’d about in Eternity
One hundred years, pond’ring the intricate mazes of Providence,
Unhappy tho’in heav’n — he obey’d, be murmur’d not, he was silent
Viewing his Sixfold Emanation scatter’d the deep
In torment — To go into the deep her to redeem & himself perish?
That cause at length mov’d Milton to this unexampled deed.
A Bard’s prophetic Song! for sitting at eternal tables,
Terrific among the Sons of Albion, in chorus solemn & loud
A Bard broke forth” all sat attentive to the awful man.
Mark well my words! they are of your eternal salvation.
Three Classes are Created by the Hammer of Los & Woven
By Enitharmon’s Looms when Albion was slain upon his Mountains
And in his Tent, thro’eny of the Living Form, even of the Divine Vision,
And of the sports of Wisdom in the Human Imagination,
Which is the Divine Body of the Lord Jesus, blessed for ever
Mark well my words! they are of your eternal salvation.
Urizen lay in darkness & solitude, in chains of the mind lock’d up
Los siez’d his Hammer & Tongs; he labour’d at his resolute Anvil
Among indefinite Druid rocks & snows of doubt & reasoning.
Refusing all Definite Form, the Abstract Horror roof’d, stony hard;
And a first Age passed over, & a State of dismal woe.
Down sunk with fright a red round Globe;, hot burning, deep.
Deep down into the Abyss, panting, conglobing, trembling;
And a second Age passed over, & a State of dismal woe.
Rolling round into two little Orbs, & closed in two little Caves,
The Eyes beheld the Abyss, lest bones of solidness freeze over all;
And a third Age passed over, & a State of dismal woe.
From beneath his Orbs of Vision, Two Ears in close volutions
Shot spring out in the deep darkness & petrified as they grew;
And a fourth Age passed over, & a State of dismal woe.
Hanging upon the wind, Two Nostrils bent down into the Deep;
And a fifth Age passed over, & a State of dismal woe.
In ghastly torment sick, a Tongue of hunger & thirst flamed out;
And a sixth Age passed over, & a State of dismal woe.
Enraged & stifled without & within, in terror, & woe he threw his
Right ARm to the north, his left Arm to the south, & his feet
Stamp’d the nether Abyss in trembling & howling & dismay;
And a seventh Age passed over, & a State of dismal woe.
Terrified, Los stood in the Abyss, & his immortal; limbs
Grew deadly pale: he became what he beheld, for a red
Round Globe sunk down from his Bosom into the Deep; in pangs
He hover’d over is trembling & weeping: suspended it shook
The nether Abyss; in tremblings he wept over it, he cherish’d it
In deadly, sickening pain, till separated into a Female pale
As the cloud that brings the snow; all the while from his Back
A blue fluid exuded in Sinews, hardening in the Abyss
Till it separated into a Mate Form howling in Jealousy.
Within labouring, beholding Without, from Particulars to Generals
Subduing his Spectre, they Builded the Looms of Generation;
They builded Great Golgonooza Times on Times, Ages on Ages.
First Orc was Born, then the shadowy Female: then All Los’s family.
At last Enitharmon brought forth Satan, Refusing Form in vain;,
The Miller of Eternity made subservient to the Great Harvest
That he may go to his own Place, Prince of the Starry Wheels.
Beneath the Plow of Dintrah & the Harrow of the Almighty
In the hands of Palamabron, Where the Starry Mills of Satan
Are built beneath the Earth & Waters of the Mundane Shell:
Herę the Three Classes of Men take their Sexual texture, Woven;
The Sexual is Threefold, the Human is Fourfold.
„If you account it Wisdom when you are angry to be silent and
„Not to shew it, I do not account that Wisdom, but Folly,
„Every Man’s Wisdom is peculiar to his own Individuality.
„O Satan, my youngest born, art thou not Prince of the Starry Hosts
„And of the Wheels of Heaven, to turn the Mills day & night?
„Art thou not Newton’s Pantocrator, weaving the Woof of Locke
„To Mortals thy Mills seem every thing, & the Harrow of Shaddai
„A Scheme of Human conduct imdsible & incomprehensible.
„Get to thy Labours at the Mills & leave me to my wrath.”
Satan was going to reply, but Los roll’d his loud thunders.
„Anger me not! thou canst not drive the Harrow in pity’s paths;
„Thy work is Eternal Death & Ovens & Cauldrons.
„Trouble me no more; thou canst not have Eternal Life.”
So Los spoke. Satan trembling obey’d, weeping along the way.
Mark well my words! they are of your eternal Salvation.
poemat w dwóch księgach
Dla Objaśnienia Ludziom Działań Boga
(Rozpoczęty 1804)
Podstępne i Występne Pisma Homera i Owidiusza, Platona i Cycerona, które wszyscy Ludzie potępiać winni, przeciwstawiają się chytrym swym kunsztem Wzniosłości Biblii; kiedy jednak Wiek Nowy zdolny będzie przemówić, wszystko zostanie naprawione, i owe wielkie Dzieła dawniejszych, i świadomie, i prawdziwie Natchnionych Mężów zyskają właściwą im rangę, a Córy Pamięci staną się Córami Natchnienia, Szekspir i Milton byli obaj dotknięci powszechną niemocą i zarazą wywodzącą się do bałamutnych greckich i łacińskich pachołków Miecza.
Powstańcie, Młodzieńcy Nowego Wieku! Stawcie czoło niewiedzącym Podrzutkom! Mamy bowiem Podrzutków w Obozie, we Dworze i na Uniwersytecie, którzy, gdyby to tylko było w ich mocy, stłamsiliby na zawsze Walkę Duchową, a podsycali Cielesną.
Malarze! was wzywam. Rzeźbiarze! Architekci! Nie gódźcie się pokornie, aby goniący za modą Głupcy osłabiali waszą moc rzekomymi nagrodami, które wam dają za dzieła godne pogardy, ani kosztowną, pełną pyszałkowatej przechwałki reklamą takich dzieł: wierzcie Chrystusowi i jego Apostołom, gdy mówią, że istnieje Klasa Ludzi, którzy najwyższą rozkosz czerpią z Niszczenia. Niepotrzebne nam Greckie ani Rzymskie Wzory, jeśli pozostajemy sprawiedliwi i wierni własnym Wyobraźniom, owym Światom Wieczności, w których na zawsze żyć będziemy w Panu naszym Jezusie.
Wszak wędrowały ongiś stopy jego
Po górach Anglii i stromych urwiskach:
I widywano Baranka Bożego
Na miłej Anglii zielonych pastwiskach!
Czy te pagórki, spowite chmur szalem,
Jaśniały niegdyś przed Obliczem Pańskim?
Czy tu wzniesiono miasto Jeruzalem,
W tym ciemnym kraju, wśród Młynów Szatańskich?
Dajcie mi Łuk, mój Łuk z wrzącego złota:
Dajcie mi Strzały, Strzały żądnych myśli:
Dajcie mi moją Włócznię: precz ciemnota
Chmur! Niech przybywa mój Rydwan ognisty!
Walkę Umysłu toczyć będę stale,
Miecz mój nie zaśnie, nie zczeźnie, nie zginie,
Aż zbudujemy nowe Jeruzalem
W zielonej Anglii, w tej lubej krainie.
„Oby cały lud zamienił się w proroków Pana”
(Czwarta Księga Mojżeszowa, XI; 29)
Córy Beuli! Muzy, które natchnieniem darzycie Pieśń poety!
Opiszcie podróż nieśmiertelnego Miltona przez wasze Dziedziny
Strachu i łagodnego lunarnego blasku, w nikłych płciowych ułudach
Piękności wielorakiej, co wędrowca cieszy i wytchnieniem obdarza
Jego palące pragnienie i mrożący głód! Zstąpcie w dłoń moją!
Subtelną mocą spuśćcie się po Nerwach mego prawego ramienia
Aż od Bram Mózgu mego, gdzie z waszą pomocą
Nieśmiertelne Najwyższe Człowieczeństwo Boże Ogród Rajski zasiało
Sprawiając, że w nim Widma Zmarłych przybrały kształty cudne
Na obraz i podobieństwo jego. Również o Języku Fałszywym powiedzcie
Co wykiełkował pod krainą cieni; o jego ofiarowaniach
I o darach jego, aż po czas gdy Jezus, obraz Boga Niewidzialnego
Stał się jego łupem, przekleństwem, darem i odkupieniem
Śmierci Wiecznej w niebiosach Albionu i u Bram
Jerozolimy, która go Uosabia w niebie pod Beulą.
Mów pierwsza! Co skłoniło Miltona, który wędrował po Wieczności
Lat sto, deliberując zawiłość Opatrzności ścieżek,
Nieszczęśliwy, choć w niebie — posłuszny, nie mamrotał, milczał
Widząc Poszóstną Emanację swoją rozsianą w czeluści, Męki cierpiącą —
Do zejścia w ową czeluść, aby ją zbawić, samemu ginąc?
Jakiż istotny powód pchnął Miltona do owego bezprzykładnego czynu
Prorocza Barda Pieśń! Spośród obsiadająych stół wieczności
Synów Albiona w dźwięczny i solenny złączonych chór
Potworny Bard się ozwał: umilkli wszyscy, słuchali straszliwego męża.
„Ważcie me słowa! tyczą się one bowiem zbawienia wiecznego.
Trzy są Klasy Stworzone Młotem Losa i Utkane
Na Krosnach Enitharmony, kiedy Albion zginął od miecza na swych własnych Górach,
W Namiocie własnym, uśmiercony przez Żywą Formę, choć i Bożej Wizji,
A także przez Igraszki Mądrości w Wyobraźni ludzkiej,
Która jest Ciałem Bożym Pana naszego Jezusa na wieki błogosławionego.
Ważcie me słowa! tyczą się one bowiem zbawienia wiecznego.
Urizen w mroku trwał i samotności, skuty łańcuchem rozumu.
Los ujął młot i kleszcze, podjął dzieło przy roztropnym Kowadle
Pośród nieokreślonych druidycznych głazów, w śniegu zwątpienia
i płonnej logiki.
Odrzucając wszelaką Określoną Formę, wyrosła Abstrakcyjna
Groza, jak głaz twarda;
I przeminął Wiek pierwszy, i Stan rozpaczy.
Zdjęta grozą czerwona Kula rozogniona zapadła w głąb,
W czeluść Otchłani, dysząc, kuląc się, drżąc;
I przeminął Wiek drugi, i Stan rozpaczy.
Ruchome w dwu ciasnych Orbitach, zamknięte w dwu małych
Jaskiniach
Oczy dostrzegły Otchłań, nim zastygły nad wszystkim twarde kości
I przeminął Wiek trzeci, i Stan rozpaczy.
Spod Orbit Wizji, Dwoje Uszu ciasnymi spiralami
Wystrzeliło w głęboki mrok, a rosnąc zastygło ze zgrozy;
I przeminął Wiek czwarty, i Stan rozpaczy.
Zawieszone na wietrze, Dwoje Nozdrzy skłoniło się w Głębię;
I przeminął Wiek piąty, i Stan rozpaczy.
Chory z udręki, Język głodu i pragnienia wystrzelił płomieniem;
I przeminął Wiek szósty, i Stan rozpaczy.
Wściekły, duszony z zewnętrz i od środka, ze strachu i rozpaczy wyrzucił
Prawe Ramię na północ, lewe Ramię na południe, Stopy jego
Podeptały Otchłań; drżał, wył, odczuwał niesmak;
I przeminął Wiek siódmy, i Stan rozpaczy.
Zdjęty grozą. Los stanął w Otchłani, a nieśmiertelne członki jego
Pobladły śmiertelnie; stał się tym, co widział, gdyż czerwona
Kula upadła z Łona jego w Głębię; wijąc się z bólu
Schylił się nad nią, drżał, płakał; zawisła dygocąc
Nad Otchłanią; opłakiwał ją z drżeniem i czule,
W mdlącym bólu, aż Kula oddzieliła się w Postać Żeńską, bladą
Jak chmura, co śnieg niesie; tymczasem Grzbiet jego
Błękitny fluid wydzielał, tężejący w ścięgna, te twardniały
W Otchłani, aż się oddzieliły w Postać Męską wyjącą z zazdrości.
Znojąc się wielce, patrząc Zewnętrzności,
od Rzeczy Poszczególnych do Ogólnych,
Berło jego poddawszy, Zbudowali Krosna Pokoleń.
Powznosili Wielkie Golgonozalne Czasy na Czasach, Stulecia na Stuleciach.
Pierwszy Urodził się Ork, po nim Kobieta Cienia, po niej cała rodzina Losa.
Ostatnia Enitharmon poczęła Szatana, na próżno Formy Odmawiającego,
Młynarz Wieczności zaprzągł go do pracy przy Wielkim Żniwie,
Aby mógł odejść do swego Pałacu, Książę Gwiezdnych Żaren,
Niżej niźli sięga Pług Rintry i Brona Wszechmocnego
W dłoniach Palamabrona; tam Gdzie Młyny Sztańskie
Pod Lądem i Wodami Skorupy Ziemskiej wzniesiono.
Tutaj Trzy Klasy Ludzi przybierają fakturę Płci, zostają Utkane:
Co Płciowe jest Potrójne, co Ludzkie jest Poczwórne.
„Jeśli za mądrość poczytujesz sobie, że w złości milczysz i nic nie okazujesz,
Powiadam ci, nie Mądrość to, lecz Głupota,.
Mądrość Każdego Człowieka z osobna jest rysem jego Indywidualności.
O, Szatanie, najmłodsze me dziecię, nie jest—żeś Księciem Gwiezdnych Hostii
I owych Żaren Niebieskich, ty, co obracasz Młyny dzień i noc?
Nie tyś–że jest Pantokratorem Newtona, Tkaczem wątku Locke’a?
Śmiertelnym Młyny twoje zdają się być wszystkim, a Brona Shaddaia
Wzorem jeno postępków Ludzkich niewidzialnym i niepojętym.
Bierz się do Pracy przy Młynach, a mnie pozostaw z mym gniewem.”
Szatan miał rzec coś, lecz Los zagrzmiał straszliwym gromem:
„Nie przywódź mnie do szału! nie pozwalam, byś wodził Broną po ścieżkach zmiłowania:
Twoim Dziełem Śmierć Wieczna przy Młynach, Piecach i Kotłach,
Nie naprzykrzaj się więcej! Życia Wiecznego mieć nie będziesz!”
Tak Los przemówił. Szatan drżąc usłuchał, lecz wracał z płaczem.
Ważcie me słowa! tyczą się one bowiem Zbawienia Wiecznego.
przełożyła Jolanta Kozak
„Pieśni Niewinności i Doświadczenia”
Od razu na początku należy odpowiedzieć na pytanie: czy mamy do czynienia z dwoma tomami poetyckimi, czy z jednym. Wiadomo, że Blake wydał „Pieśni Niewinności” w 1789 r. w ok. 22 egzemplarzach. Niektóre z zawartych tam utworów pojawiły się wcześniej w „Wyspie na księżycu”. Następnie, w roku 1794, opublikował zebrane „Pieśni Niewinności i Doświadczenia” w 27 egzemplarzach. Intencją autora było więc połączenie tych zbiorów. „Pieśni Niewinności” uderzają prostotą i franciszkańskim stosunkiem do świata. Jednak nie wydają się one naiwne. Blake wyjaśnia, że niewinny, to nie znaczy głupi; raczej czysty i świeży, ale też świadomy zagrożeń. Dlatego właśnie symbole niewinności — dziecko, baranek, kwiat i pasterz — mogą funkcjonować nie tylko w wyidealizowanym rajskim świecie, ale również we współczesnych poecie realiach. Blake, mimo iż we wczesnym okresie mistycznym wierzył w Raj dopiero po śmierci, wplótł motywy realistyczne w materię tych wierszy.
Figury—symbole z „Pieśni Doświadczenia” to: kominiarczyk, tygrys, zatrute drzewo i mały włóczęga. Blake świadomie oparł oba zbiory na opozycjach, tworzących coś w rodzaju wiecznej dialektyki bez syntezy. Każdej tezie „niewinności” towarzyszy antyteza „doświadczenia” nic z tego jednak nie wynika w sensie godzenia prezentowanych przeciwieństw.
Krytycy zgadzają się, że „Pieśni Niewinności i Doświadczenia” są pierwszym krokiem na mistycznej drodze poety. Blake stawia tu pytania, na które odpowiedzi należy szukać gdzie indziej. Nie znaczy to, że on sam ich wówczas nie znał. Na przykład w roku 1790 ukazały się „Zaślubiny Nieba i Piekła” zawierające niezwykle śmiałe rozwiązania natury religijno–filozoficznej. Zatem w „Pieśniach” poeta prawdopodobnie w dużym stopniu się samoograniczał, by osiągnąć zamierzony cel poetycki. Czy mu się to udało? Było to jedno z jego najbardziej znanych dzieł. Cenili je Wordsworth, Coleridge i Lamb. „Święty Czwartek” (pierwszy) i „Mały kominiarczyk” trafiły do ówczesnych antologii. „Ogród miłości” i „Tygrys” już wówczas były tłumaczone na niemiecki.
Możemy w uproszczeniu wyobrazić sobie, jak odbierali Blake’a współcześni. „Pieśni Niewinności” traktowali jako należące do dzieciństwa, z jego prostotą percepcji i jednością wizji świata. „Pieśni Doświadczenia” — do dorosłości, przeładowanej złymi i bezkrytycznie przyjmowanymi nawykami, albo uginającej się pod ciężarem pytań i sprzecznych odpowiedzi. Receptą na nią był właśnie powrót do dzieciństwa wraz z jego naturalnymi doświadczeniami. „Abyście się stali bez zarzutu i bez winy jako nienaganne dzieci (…)” (Filip 2;i5).
Jednak w świetle innych dzieł poety, zwłaszcza „Zaślubin Nieba i Piekła” i „Miltona”, wydaje się, że intencja poety była nieco inna. Blake nie chciał nas wtrącić we wtórne dzieciństwo. Raczej wzbogacić dorosłość o to, co cenne w mentalności dziecka, czyli całkowite nieskrępowanie ogólnie przyjętymi zasadami i umiejętność tworzenia własnego świata.
Na marginesie warto zauważyć, że słowo „pieśni” w tytule można traktować zupełnie dosłownie. Z relacji wiemy, że Blake miał dobry głos i śpiewał swoje wiersze, zwłaszcza te ze „Szkiców poetyckich”.
„Wprowadzenie”
Poeta chce ukazać jak przebiega proces tworzenia: od melodii, przez temat i słowa aż do ostatecznego ujęcia całości w formie wiersza. Jednocześnie, podobnie jak autorzy biblijni, wskazuje na Boską inspirację „Pieśni”.
„Murzynek”
Zarówno w „Murzynku’, jak i w nie publikowanym tutaj „Kominiarczyku” Blake posługuje się pojęciem „niewinnej cierni” (termin Lamba z „Essay on Chimney–Sweepers”). Łamie w ten sposób przyjęte konwencje estetyczne i etyczne. (Być może dlatego wiersz ten był szczególnie ceniony przez Colerdge’a). Warto zauważyć, że mimo antyrasistowskiej (czy raczej: antyniewolniczej) wymowy wiersza, poeta nie uważa ludzi czarnych i białych za równych.
„Chłopczyk zbłąkany” i „Chłopczyk znaleziony”
Dwa wiersze stanowiące całość. Przedstawiają jeden z ulubionych motywów Blake’a: opiekę Boskiej Opatrzności nad Niewinnym.
„Boski wizerunek”
Wiersz ułożony w Kościele Nowego Jeruzalem w Hatton Gardens w Londynie. Pojawia się tu „boska postać człowieka” — temat, który Blake będzie rozwijał w kolejnych utworach. Nabiera on charakteru nie tylko etycznego („Łaska, Miłość, Współczucie i Pokój”), ale również estetycznego (na przykład w „Zaślubinach Nieba i Piekła”, gdzie Człowiek—Bóg ma być przede wszystkim artystycznie twórczy).
„Noc”
Utwór traktujący o okrucieństwie natury. Tytuł ma tutaj znaczenie symboliczne. Czasy, kiedy jak u Izajasza (n;6) „Wilk zamieszka wraz z barankiem, pasterz z koźlęciem razem leżeć będą”, nastaną dopiero w „nowym świecie”. Warto zauważyć, że Blake nie ma złudzeń co do Anglii końca osiemnastego wieku. Umieszcza w niej wprawdzie niektóre wiersze z „Pieśni Niewinności”, ale nie stanowi ona dla niego jeszcze Nowego Jeruzalem.
„Wprowadzenie” i „Odpowiedź Ziemi”
Dwa wiersze tworzące zamkniętą całość. W pierwszym — Chrystus (Bard) wzywa człowieka, którego symbolem jest Ziemia, by powstał z upadku. Ów upadek dokonał się w chwili, gdy człowiek stał się niewolnikiem Rozumu, a nie jego panem. Blake, podobnie jak Milton w „Raju Utraconym”, uważa Chrystusa, a nie Boga–Ojca za Wyzwoliciela. To właśnie Chrystus przechadza się po ogrodzie z „Księgi Rodzaju” (6;8) i to właśnie on może sprawić, że człowiek odzyska „leże gwiaździste i morze czyste” (czyli rozum oraz czas i przestrzeń), aż do dnia początku, czyli do momentu odnowienia prawdziwego światła.
W drugim utworze człowiek odpowiada, że jest zamknięty w czasie i przestrzeni i rządzony przez strach i zazdrość, wywodzące się z Rozumu. Strażnikiem jest oczywiście „Ojciec dawnych ludzi” czyli Urizen (emanacja czystego Rozumu, najlepiej wyrażającego się w Zakazach). Jedynym wyjściem jest wolna, nieskrępowana „potwornym łańcuchem” (czyli ciałem) miłość. Człowiek potrzebuje jednak boskiej pomocy, by ją zyskać.
„Grudka i kamyk”
Dwugłos na temat miłości. Poglądy grudki przywodzą na myśl fragment listu św. Pawła do Koryntian (13), a poglądy kamyka stwierdzenie z „Raju Utraconego” Miltona (I, 254–5):
Umysł jest sobie światem i sam zdoła
Z Piekła uczynić Niebo, z Nieba Piekło
(przeł. Cz. Miłosz)
„Tygrys”
Jeden z najbardziej znanych i najszerzej komentowanych wierszy Blake’a. Poeta pyta, jak pogodzić odpuszczenie grzechów z karą za nie. Innymi słowy: dobroć Bożą z Bożym gniewem. Ani w tym wierszu, ani w następnych Blake nie dał jasnej odpowiedzi na to pytanie. Wnikając jednak głębiej w jego symbolikę, możemy się domyślać, że gniew pochodzi od Urizena. Blake używał gwiazdy jako symbolu „niższego”, mechanicznego świata stworzonego przez Czysty Rozum. Dlatego piąta strofa może mieć kluczowe znaczenie dla zrozumienia intencji autora.
„Mój piękny róży krzaku”
Mężczyzna jest tutaj ukarany za grzech, którego nie popełnił. Zadziałał u niego wewnętrzny mechanizm represyjny, a druga strona odpowiedziała zazdrością. Krzak róży to u Blake’a symbol seksualny. Poeta określał żonę, jako krzak pełen kwiatów, którymi można się cieszyć w majestacie prawa. Trzy jego „kwiatowe” wiersze (jeszcze „O! Słoneczniku!” i „Lilia”, której brak w tym wyborze), umieścił razem na jednej stronie.
„O! Słoneczniku!”
Wiersz o podwójnym znaczeniu. Słonecznik, symbolizujący tu mężczyznę, obraca się wraz ze słońcem ku zachodowi, gdzie znajdowała się upragniona wolność (niedawno powstałe Stany Zjednoczone). Z drugiej wolność oznacza również swobodę seksualną.
„Ogród miłości”
Wiersz w zasadzie nie wymaga komentarzy. Warto jedynie przypomnieć, że za czasów Blake’a kościoły były zamykane, a nawet kiedy otwierano je na nabożeństwa, biedota miała wyłącznie miejsca stojące.
„Londyn”
Dla Blake’a, który rzadko opuszczał Londyn, miasto stanowiło ucieleśnienie idei Urizena. W nim wszyscy są w niewoli i każdy odgrywa narzuconą mu rolę.
„Ludzki Abstrakt”
W wypadku tego wiersza „Ludzki” oznacza — „śmiertelny”, w opozycji do boski — nieśmiertelny. Blake próbuje tu dociec genezy świata doświadczenia. Pokazuje, jak powstają fałszywe cnoty. Ostatnia z nich — pokora, wywodzi się ze strachu. Rodzi ona fałszywą religię. Religia powstaje na bazie tajemnicy — pojęcia będącego Blake’owi szczególnie nienawistnym. Owoce fałszu są rumiane i słodkie, ale trujące.
„Zatrute drzewo”
Blake opisuje tutaj działanie siły, którą później nazwano podświadomością. Ukryta animozja powoli narasta i w końcu może doprowadzić do śmierci. Jeśli natomiast zdołamy ją uzewnętrznić — staje się niegroźna.
„Do Tirzah”
Ostatni wiersz ze zbioru, dodany do pozostałych w połowie 1805 roku.
Inspirowany zapewne słowami Jezusa z Kany Galilejskiej: „Czyż to moja, lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?” (Jan 2;4). Zarówno Tirzah — kobieta czysta, jak i jej towarzyszka Rahab, ladacznica, angażują boską percepcję mężczyzny, odwodząc go od spraw wiecznych. Poeta chce się temu przeciwstawić. Woli odwrócić się od „śmiertelnego ciała” i znaleźć wyzwolenie w wieczności.
„Boski wizerunek”
Wiersz o tym samym tytule znajduje się w „Pieśniach Niewinności”. Tutaj mamy jego zaprzeczenie. Blake maluje nam portret Urizena. Jednocześnie pokazuje, że oba modele boskości doskonale odpowiadają człowiekowi.
„Rękopis Rosettiego”
W 1787 roku zmarł Robert Blake — brat i uczeń Williama. Właśnie wówczas poeta zaczął korzystać z jego szkicownika. Znalazły się w nim rysunki, fragmenty prozy i wiersze, między innymi pierwotne wersje niemal wszystkich „Pieśni Doświadczenia”. Notatnik wypełnił się w roku 1818. Blake nigdy nie wydał części znajdujących się w nim utworów. W 1847 roku rękopis kupił Dante Gabriel Rossetti — stąd jego nazwa.
Trudno przecenić wartość rękopisu. Po pierwsze, zawiera on znakomite wiersze, które obrazują duchowy rozwój poety. Po drugie, ukazują pracę Blake’a nad poszczególnymi utworami. Widzimy to na przykładzie takich wierszy, jak „Londyn” (dwie wersje), „Tygrys” (trzy wersje oraz dodatkowe dwie strofy: druga i czwarta), czy też „Smutek Nowonarodzonego”, z którego Blake wyrzucił całe zakończenie, zbliżone wymową do „Duchowego Podróżnika”.
„Do Nikomutaty”
Blake używał słowa–walizki „Nikomutata” w kilku utworach („Lafayette”, i „When Klopstock England defied”). Zawsze oznaczało ono Urizena. W tym wierszu poeta pyta, dlaczego religia zawsze opiera się na tajemnicy. Czyżby było to następstwem grzechu pierworodnego? Czyżby tak chciały kobiety?
„Śmiejcie się, śmiejcie…”
Protest przeciwko oświeceniowej, jak i każdej całkowicie racjonalnej, filozofii, napędzającej mechanizm zwątpienia. Blake zmienił jednak poglądy dotyczące Encyklopedystów. Uznał, iż skorygowali oni wiele błędów i byli „wstępem do rewolucji” (Henry Crab Robinson „Diary and Reminiscences” 1 marca 1852).
„Nie próbuj mówić…”
Historia młodego człowieka, który zaszokował swą wybrankę szczerym wyznaniem miłości. Dziewczyna wolała pójść za śmiercią (w języku angielskim śmierć jest rodzaju męskiego), niż za głosem serca.
„Widziałem Świątynię…”
Chodzi oczywiście o Świątynię Miłości. Nie wiadomo natomiast do końca, kto ją zbezcześcił. Żmija była u Blake’a symbolem kapłaństwa, lecz również materializmu, jak i samej materii. Czy więc zniszczenie miłości powodują księża swoimi zakazami, czy też ma ono głębszą, wywodzącą się z samej natury świata, przyczynę?
„Poprosiłem złodzieja”
W tym wierszu pojawia się anioł–hipokryta, którego odnajdziemy później w „Zaślubinach Nieba i Piekła”.
„Niektórzy wielbią”
Utwór będący zapewne echem kłótni z Williamem Hayleyem. Blake przeprowadził się do Felpham, gdzie mieszkał jego protektor, we wrześniu 1800 roku. Wytrwał tam do kwietnia 1803 roku. Uważał ten okres za stracony, a samego Hayleya, miernego lecz wpływowego poetę, przedstawił w „Miltonie” jako diabła.
„Rękopis Pickeringa”
Ten zbiór zapisanych ręcznie wierszy, należący do B.M. Pickeringa, różni się znacznie od „Rękopisu Rossettiego”. Po pierwsze, Blake nadał mu formę ostateczną, tak jakby przepisywał wiersze dla kogoś znajomego. Po drugie, jest pozbawiony ilustracji. Oba rękopisy łączy natomiast to, że niektóre utwory pojawiają się w różnych wersjach. W omawianym zbiorze dotyczy to ballad „The Golden Net” i „The Grey Monk”.
Badacze przypuszczają, że „Rękopis Pickieringa” powstał w latach 1801–1805 i został przepisany w roku 1807. Northrop Frye uważa, że ballady w nim zawarte mają „badać związki między niewinnością a doświadczeniem, a nie tylko prezentować oba kontrastujące ze sobą stany” (Fearful Symmetry” s. 227). Dotyczy to zwłaszcza „Wróżb Niewinności” i „Duchowego Podróżnika”.
„Duchowy Podróżnik”
Ten nie najdłuższy z wierszy Blake’a z trudem poddaje się analizom. Nie zawiera on mistycznych symboli, ale widoczne są w nim odniesienia do innych utworów. Na przykład historia starzejącego się dziecka i młodniejącej starki, przypomina to, co zdarzyło się Orkowi i Vali w „Ameryce”. Wypędzony gospodarz to Tiriel (stara religia), wyparty przez swe potomstwo (Sekty). Dzieje zalotów starca to początek historii Losa i Enitharmony z „Miltona” — on karmi się jej słodyczą i młodnieje (stan niewinności), a następnie ściga ją (zazdrość) i w końcu oboje docierają na pustynię (upadek Natchnienia).
Mimo tak oczywistych odniesień, bardzo trudno całościowo zinterpretować ten utwór. Według Jacka Lindsay’a („William Blake”) poeta chce zwrócić uwagę na to, jak czynnik żeński wpływa na jednostki, społeczeństwo i historię. W każdym wypadku ten wpływ jest destrukcyjny. Chodzi tu (podobnie jak w „Do Tirzah”) o element „ziemski”, który wnosi kobieta, a zwłaszcza potrzebę gromadzenia dóbr. Ludzkość raz skażona, odnawia tę cechę w kolejnych pokoleniach.
Ta interpretacja, bazująca na małżeńskich doświadczeniach Blake’a, nie jest jednak przekonująca. Również teorie mitu odradzającego się słońca i Wcielenia (Incarnation) z „The Works of William Blake” (London 1893) bardziej odpowiadają wydawcom, a przynajmniej jednemu z nich — Yeatsowi, niż duchowi Blake’a. Natomiast stwierdzenie, iż jest to wiersz o „Czasie i Przestrzeni, Wyobraźni i Materializmie”, z pracy Petera Bergera „William Blake, Poet and Mystic” (New York, 1915) wydaje się zbyt ogólnikowe. Na właściwy trop naprowadza nas dopiero W.M. Rossetti (cytat w : Alexander Gilchrist „The Life of Wiliam Blake”, London 1945), który próbuje powiązać tytuł wiersza z jego treścią. Według niego „Duchowy podróżnik” to historia każdej wielkiej myśli lub ruchu intelektualno–religijnego, takiego jak Chrześcijaństwo. Owa myśl lub ruch przechodzi następujące fazy:
1. Narodziny
2. Wrogość i prześladowania
3. Triumf i dojrzałość
4. Dekadencja związana z przerostem formy
5. Stopniowe przechodzenie do nowej Idei, która z kolei powtarza wszystkie fazy cyklu.
S.F. Damon w swych dociekaniach idzie dalej (,,William Blake „His Philosophy and Symbols”, London 1969): „Blake zaczyna swoim zwyczajem od Upadku Doświadczenia, gdyż Niewinność nie posiada samoświadomości. Rodzi się dziecko — Orc, duch Buntu, Dziecko poczęto w bólach, lecz jego narodziny przyjmuje się z radością. Jak zwykle, zanim nabierze sił, jest torturowany przez «starą» kobietę Cienia, Valę, czyli boginię Natury w jej materialnym aspekcie. To ona otacza jego głowę (intelekt) cierniami i przekłuwa jego serce (uczucia) oraz stopy. Powtarza się historia ukrzyżowania. Społeczeństwo korzysta z agonii Orca — młodnieje, kiedy on się staje starszy.
Następna faza to pojawienie się Nowego Życia. Orc, czy też Bunt, rozprzestrzeniania się po świecie, ustanawiając własny system wartości. Jego wcześniejsze wysiłki i cierpienia zamieniają się w złoto i szlachetne kamienie, które chętnie rozdaje wszystkim, którzy się po nie zgłaszają. « A jego smutek to ich wieczna radość».
Nie może to jednak trwać długo. Orc starzeje się i pada ofiarą swoich błędów. Jego gościnność (ognisko — wyzwolenie własnych poglądów) doprowadza do powstania kodeksu postępowania, czyli Kościoła lub oficjalnej religii. To właśnie owo «Żeńskie Dziecko», tak święte, że nikt go nie śmie nawet dotknąć. Później Blake nazywał tę dziewczynę Rahab. Wybiera ona ukochanego (ideał) i oboje pozostawiają w biedzie starca Gospodarza, czyli odrzucają to, co legło u podstaw Kościoła. Wówczas zaczyna się ciemna Noc duszy.
Noc skończy się, gdy odrzucony zjednoczy się ze swoją Emanacją. Ale Orc nie jest już sobą, lecz raczej Losem szukającym Enitharmony. (…) Czekają go gorzkie rozczarowania. Poszukiwania prowadzone za pomocą nauki (strofy 16 i 17) niszczą wszelką radość. Ale jego Emanacją (którą można również nazwać Jeruzalem) znajduje się tuż—tuż. Ucieka przed nim. On ją goni. Powoli oswajają się ze sobą. Los odradza się dzięki »Sztukom miłośck a Enitharmona starzeje się.
W ten sposób dochodzimy do ostatniej fazy Drogi Metafizycznej, która jest jednocześnie fazą pierwszą, czyli okresem Niewinności. Życie nabiera pierwotnego, pastoralnego charakteru i staje się Pełne.
Ale to nie koniec, ponieważ u Blake’a nie ma form skończonych. Jeruzalem staje się Valą, co znaczy, że duchowa wolność przeradza się w zewnętrzną formę Natury. I znowu człowiek staje się Orkiem, Chłopcem gotowym do buntu przeciwko stagnacji.” (s. 131–2).
„Wróżby Niewinności”
Wiersz złożony z dystychów, które Blake chciał z całą pewnością poprawić. Zaczyna się od często cytowanego manifestu mistycznego: „Widzieć świat w ziarnku piasku i zamknąć wieczność w godzinie” — oto umiejętności niezbędne poecie–mistykowi. Zakończenie jest równie niezwykłe: niektórzy rodzą się dla radości, inni dla ciemności. Dlaczego? Blake wyjaśnia to w dalszej części, której nie zawiera prezentowany przekład. Już wcześniej zauważa, że:
Ten, który wątpi w to, co widzi,
Wierzyć nie będzie — wysiłki zbrzydzi,
A gdyby Słońce i księżyc zwątpiły,
Już nigdy więcej by nie zaświeciły
Ale w zakończeniu stwierdza z jeszcze większą dozą pewności:
W kłamstwie człowiek tkwi głębokim,
Kiedy nie chce patrzeć Okiem.
Zatem prawdy dostępują jedynie ci, którzy nie ograniczają swojego widzenia, czy też wizji. To ona jest ich radością. Inni pogrążeni są w wiecznej nocy.
Duża część „Wróżb Niewinności” poświęcona jest okrutnemu traktowaniu zwierząt, które było dosyć powszechne w czasach Blake’a. Poeta przeciwstawia się temu, łamiąc jednak spójność wiersza.
„William Bond”
Ta ballada o dochodzeniu do miłości przez współczucie, byłaby z pewnością mniej interesująca, gdyby nie odniesienia do przeżyć poety. William Bond brzmi podobnie do William Blake. Kim zatem miałaby być Mary Green? Z biografii poety wiemy, że w 24–tym roku życia zakochał się nieszczęśliwie w Polly Wood. Kiedy dostał kosza, rozchorował się i wyjechał do Kew, gdzie zatrzymał się u ogrodnika nazwiskiem Boucher. To właśnie jego córce, Catherine, opowiedział historię nieszczęśliwej miłości. Dalszą część historii znamy z relacji pani Catherine Blake:
— Czy współczujesz mi? — spytał poeta, widząc na twarzy dziewczyny ślady zatroskania.
— Z całego serca — odparła.
— Wobec tego cię kocham.
Na ile ta rozmowa zainspirowała poetę, pozostanie na zawsze jego tajemnicą. Możemy jednak domniemywać, że w wierszu pojawia się żona Blake’a. „William Bond” pozbawiony jest w zasadzie głębszej symboliki, poza przeciwstawieniem Wróżek (duchów naturalnej radości) Aniołom (duchom Kościoła).
Epilog „Bram Raju”
Wiersz kończący dłuższą całość, zatytułowaną „Dla Płci: Bramy Raju” (1818), wydaną wcześniej jako „Dla Dzieci: Bramy Raju” (1793). Stanowiła ona pierwszą próbę opisania duchowego rozwoju człowieka.
Epilog zadedykował Blake Szatanowi, który jest Bogiem tego świata. Poeta uważał wówczas, że szczęście można osiągnąć tylko w przyszłym, nieskażonym doświadczeniem świecie. Jednak Szatan nie potrafi tego zrozumieć. Należąc do ziemskiego porządku, nie jest w stanie zamienić kobiety czystej w kurwę, to znaczy nie ma władzy nad tym, co jest autentycznie świeże i niewinne. W oryginale Blake mówi: „nie możesz zmienić Kate w Nan”. Kate to zapewne Catherine, żona Blake’a, lecz również „czysta” według źródłosłowu greckiego. Nan to według słownika slangu historycznego — służąca. Warto jednak przypomnieć zarówno Nanę Zoli, jak i późniejsze pejoratywne znaczenia, jakimi obrosło to imię.
„Zaślubiny Nieba i Piekła”
W tym dziwnym utworze, łączącym fragmenty prozy i wierszy, Blake’owi z całą pewnością nie udało się pożenić przeciwieństw, o których pisał. Co więcej, możemy być niemal pewni, że nie było to jego zamiarem. Wręcz przeciwnie — chciał pogłębić rozziew między tezami i antytezami przedstawionymi w poemacie. Udało mu się natomiast coś innego. Otóż Blake w niezwykle sugestywny i ciekawy sposób połączył prezentację idei filozoficzno–religijnych z artyzmem ich wyrażenia. Warto o tym pamiętać, gdyż rzadko się zdarza, by podobne traktaty miały tak znakomitą formę.
Utwór zaczyna się, jak wszystkie rozdziały „Raju Utraconego” Miltona, od „Argumentu”, który przedstawia nam Blake’owską. fabula mundi. Jest ona inspirowana 3 5 rozdz. z księgi Izajasza, w którym opisano rozkwit świata poprzedzony zbawieniem człowieka:
Niech się rozweselą pustynia i spieczona ziemia
niech się raduje step i niech rozkwitnie!
Niech wyda kwiaty jak lilie polne
(…)
Bo trysną zdroje wód na pustyni
i strumienie na stepie;
spieczona ziemia zmieni się w pojezierze”.
Jednak w czternastej linijce pojawia się nowa postać złoczyńcy, który „wywiódł sprawiedliwego w bezpłodne krainy”. Poeta przypomina historię Ezawa (lub Edoma) i Jakuba (księga Rodzaju 2753 5) i zapowiada, że Rintrah, czyli gniew sprawiedliwego, spowoduje, iż Niebo stanie się ponownie udziałem Edomitów. Blake mówi wprost: „Teraz jest panowanie Edoma i powrót Adama do Raju”.
Od tych ogólnych rozważań następuje przejście do konkretów. Poeta podaje własny, ontyczno—etyczny program, skontrastowany z ogólnie przyjętymi zasadami. Dla jasności przedstawmy go w punktach:
Blake: i Człowiek nie ma ciała oddzielnego od duszy, gdyż to, co nazywa ciałem jest częścią duszy postrzeganą przez jej pięć zmysłów.
2. Jedynie Energia jest życiem i pochodzi od ciała, zaś Rozum jest tylko jej ograniczeniem.
3 Energia jest Wieczną radością.
Anty–Blake:
1. Człowiek składa się z duszy i ciała.
2. Energia, zwana Złem, pochodzi od Ciała, zaś Rozum zwany Dobrem od Duszy.
3. Bóg będzie dręczył Człowieka w Wieczności za folgowanie Energii.
Energię należy tu rozumieć bardzo szeroko Używając wyklętego przez Blake’a języka, możemy mówić o energii duchowej 1 fizycznej. Sam poeta nie różnicuje ich, zakładając, ze jeśli nawet duch zdobędzie się na olbrzymi wysiłek twórczy, to 1 tak dzieło nie zaistnieje, dopóki mięśnie i stawy nie wykonają swej pracy przy malowaniu, pisaniu, czy rzeźbieniu Mamy tu do czynienia z apoteozą aktywności zwróconej przeciw bierności Tyle, ze znowu musimy przedefiniować znane nam pojęcia. Otóż Energia to tyle, co aktywność w sensie kreatywnym, manifestująca się w porządku estetycznym (ale nie jest ona wyłącznie artystyczna, chyba, ze w sposób, w jaki w Polsce rozumiał ją na przykład Edward Stachura). Natomiast brak Energii wcale nie oznacza braku aktywności Człowiek może przecież działać według schematów, nie tworząc niczego nowego. Jego myśli mogą podążać utartymi szlakami. I właśnie w takich wypadkach Blake mówi o braku Energii, czyli jałowości.
Zapewne takie rozróżnienia poprzedziły nieoczekiwaną interpretację Księgi Hioba. Blake twierdzi, ze Szatan ukazuje Hiobowi, iz to co nazywa on moralnością jest tylko zbiorem konwencji Zatem Szatan przypomina tu Jezusa, a nie Boga Starego Testamentu (czyli Nikomutatę). I dlatego „Diabeł utrzymuje, ze Mesjasz upadł, i stworzył niebo z tego, co ukradł z Otchłani”.
Po tych rozważaniach następuje pierwsza „Pamiętna Fantazja”, która jest z jednej strony parodią swedenborgiańskich „Pamiętnych Relacji” (słowo „fantazja” ma funkcję prześmiewczą), a z drugiej — wyborną ilustracją blake’owskich idei. Swedenborg odwiedzał niebo, gdzie rozmawiał z aniołami, czyli głupcami. A Blake przychodzi do piekła. Tutaj „raduje się rozkoszami Geniuszu” 1 poznaje przysłowia piekielne, które „ukazują naturę Diabelskiej mądrości lepiej niż jakiekolwiek opisy architektury czy strojów” Dodajmy, ze tymi ostatnimi zajmował się Swedenborg.
Proponuję teraz ponumerować przysłowia, wraz z ich biegiem I tak na przykład trzecie mówi nam to, co juz wiemy: droga przesady, będąca siłą rzeczy wybuchem energii 1 zerwaniem z konwencjami, wiedzie do pałacu mądrości Czyli przesada nie tylko daje wgląd w ludzkie doświadczenia, ale pozwala również zakreślić ich granice To przysłowie wiąże się z czterdziestym szóstym: „Nigdy nie wiesz, co dość, jeśli nie wiesz, co więcej niż dość”
Wszystkie przysłowia można podzielić na trzy grupy: twierdzenia zdroworozsądkowe (np. 6, 14, 28), dotyczące moralności (np 4, 20, 21) i teorii poznania (np. 3, 5, 18, 32), przy czym niektóre mogą być kombinacją różnych typów. Najciekawsze mówią o moralności i poznaniu:
„Co teraz udowodnione, kiedyś było wyobrażone”
„Jedna myśl wypełnia nieskończoność”
„Wszystko, w co można wierzyć jest obrazem prawdy”.
„Orzeł nigdy nie stracił tyle czasu, jak wtedy, gdy terminował u wrony”
„Gdzie nie ma człowieka natura jest jałowa”.
Wszystkie podkreślają aktywną rolę człowieka w procesie percepcji Zwłaszcza ostatnie z cytowanych przysłów jest fu taj szczególnie istotne Przypomina ono kantowskiego człowieka, który dyktuje naturze jej prawa dzięki zdolności do transcendentalnej apercepcji Blake również poszedł tym torem. Natura nie ma dla niego oddzielnego sensu 1 jedynie człowiek może ją odbierać jako znaczącą. Dla Kanta prawa (lub sensy) natury musiały być uniwersalne oraz jednoznaczne, ażeby mogły stanowić podstawę nauki. Blake traktował je bardziej dowolnie, gdyż szukał w nich przede wszystkim wartości estetycznych Nie na darmo pisał: „Drogi kręte bez Postępu są drogami Geniuszu”
To, co dotyczy natury jest jeszcze bardziej oczywiste w wypadku boskości Dawniej była ona właściwością ludzkiej percepcji, ale z czasem stała się wartością „obiektywną”. Według Blake’a Bogowie nie są oddzielnymi bytami. Uzyskali oni samodzielny byt tylko dzięki procesowi abstrahowania (jak u Arystotelesa i Scholastyków), w wyniku którego stworzono system religijny Powstały zatem dwie grupy ludzi: kapłani i wyznawcy. Człowiek zapomniał, ze cała boskość mieści się „w ludzkiej piersi” Blake dodaje, ze gdyby udało nam się otworzyć drzwi percepcji, wszystko byłoby dla nas nieskończone
Wskazane idee odgrywają ważną rolę w systemie Blake’a Pamiętając o tym, ze dla niego przedmioty poddają się ludzkiej „mocy” przedstawiania sobie, lepiej zrozumiemy dlaczego tak cenił szutkę Artysta sta]e się dlań Bogiem, gdyż tworzy coś, czego, jak mówią ludzie, me można znaleźć w naturze. Oryginalny twórca stoi wysoko ponad zwykłymi śmiertelnikami. Tak było w przypadkach Jezusa, Szekspira, czy Miltona.
Ujrzymy to wyraźnie w drugiej „Pamiętnej Fantazji”, gdzie Blake pyta Izajasza i Ezechiela, dlaczego ośmielili się twierdzić, ze rozmawiali z Bogiem. Oba) prorocy zaprzeczą, iż mieli kontakty z jakimkolwiek osobowym Bogiem. Słyszeli jedynie głos wewnętrzny i uznali, ze to wystarcza. Poeta był podobnego zdania
Później dowiemy się, ze według Ezechiela szczególnie Izraelici poznali siłę perswazji Wierzyli przy tym w Geniusz Poetycki, pogardzając kapłanami i filozofami innych narodów Nic dziwnego, ze to właśnie spod ich ręki wyszło największe dzieło Poetyckiego Geniuszu — Biblia Blake nie uznawał Biblii za zwykłe dzieło literackie. Odwrotnie — podnosił dzieła literackie do rangi pism natchnionych. Boskość literatury opiera się na indywidualnej wizji poszczególnych autorów. Nie zmienia to jednak faktu, ze Biblia pozostaje dla wszystkich niedościgłym wzorem. Świat Blake’a ma wiele cech religijnych Poeta uznawał na przykład Jezusa za Wyzwoliciela, ale jednocześnie mówił. ,,Jeśli Jezus jest największym człowiekiem, należy czcić go w największym stopniu”. Blake doceniał w Chrystusie jego „artystyczną” naturę, która pozwalała mu łamać wszelkie prawa Starego Testamentu, gdyż „Jezus sam był cnotą i działał spontanicznie, a nie według reguł”. Tak pojmowana boskość przeciwstawia się tradycyjnie rozumianej religijności Poeta zwalczał wszystkie religie swoich czasów, nawet jeśli czasowo należał do którejś z sekt. Wynikało to z niewiary w jakiekolwiek prawa uniwersalne. Blake wiedział, ze ludzie są różni, tak jak lwy i woły i jeśli spróbujemy narzucić im wspólne prawa, będą one zawsze oznaczać tyranię.
Mimo to wydaje się, ze Blake często traktował religię marginalnie. Jego system pozwala zapomnieć o Bogu i skoncentrować się na Sztuce. Być może dzieje się tak dlatego, ze zdrowy zapomina o zdrowiu, a religijny o swojej religii. .
Kolejna, czwarta, „Pamiętna Fantazja” przysparza znacznie więcej problemów interpretacyjnych niz poprzednie. Wchodzimy tu głębiej w symbolikę poety Blake rozmawia z Aniołem, czyli osobą o konwencjonalnych, utartych poglądach. Anioł ostrzega go, ze znajduje się na drodze ku potępieniu wiecznemu. Prowadzi poetę przez stajnię (z okiełznanymi końmi pouczeń), kościół (represję), jego piwnicę (umarłej pasji) do młyna (bezproduktywnego myślenia). W końcu obaj docierają do jaskini (mózgu ludzkiego), gdzie zwieszają się z korzeni drzewa (zasad życia wegetatywnego) nad potworną pustką. Blake wybiera wygodne miejsce w korzeniach dębu (uparcie powtarzany błąd — wszak dotarł tutaj z powodu błędnych przesłanek), a Anioł sadowi się na grzybie, czyli pasożytniczej i bezmyślnej wierze w sens hołdowania jakiejś zasadzie.
Wśród pustki znajduje się czarne słońce, które daje ciepło, ale nie światło (gniew, lecz nie prawdę). Wszędzie pełzają białe i czarne pająki, które walczą ze sobą. (Tak właśnie Blake widzi diabły i anioły Sądu Ostatecznego walczące o dusze ludzkie.) Pająki nie różnią się niczym poza kolorem. Ich ofiary, to ludzie upadli, którzy nie potrafią się podźwignąć dzięki sile swojego ducha.
I gdy tak obaj obserwują walką, ze Wschodu zbliża się Lewiatan. Anioł ucieka z grzyba (dogmatu) do młyna (rozumu), zaś poeta zostaje, by zmierzyć się z bestią.
Ale po zniknięciu Anioła, Blake stwierdza, ze siedzi nad rzeką i widzi tylko blask księżyca, zatem nie prawdziwe światło, lecz jego odbicie (czyli błąd). W ten sposób udowodnił, ze fałszywa wizja wyrastająca z dogmatów i konwencji me czyni żadnej krzywdy duszy prawdziwie artystycznej. Poeta może teraz odpoczywać słuchając pieśni harfiarza:
„Człowiek, który nigdy nie zmienia swych poglądów jest jak stojąca woda i karmi gady umysłu”.
Blake jednak powraca do młyna i nakłania Anioła, by wyruszył z nim na spotkanie Nieskończoności. W końcu zabiera go siłą na zachód (wolność). Obaj lecą w stronę słońca (duchowej iluminacji) i oczyszczeni w jego płomieniach (białe szaty) znajdują się pomiędzy tym, co czasowe, a tym, co Wieczne. Przechodzą do kościoła Blake otwiera Biblię i pokazuje przerażonemu Aniołowi, ze siedem kościołów, to siedem klatek z małpami, w których trwa nieustanna walka. Jeden ze szkieletów okazuje się być „Analityką” Arystotelesa.
Anioł jednak nie chce zrozumieć i odchodzi w gniewie. Poeta komentuje, ze nie ma sensu rozmawiać z głupcem (który ceni jedynie „Analitykę”).
Piąta i ostatnia fantazja tchnie jednak optymizmem Blake opisuje w niej nawrócenie Anioła do Piekła. Raz jeszcze możemy wysłuchać znanych argumentów przewijających się przez „Zaślubiny Nieba i Piekła”. Ale tym razem głupi Anioł staje się prawdziwym wyznawcą Geniuszu i odradza się w ogniu. Staje się tez przyjacielem poety. Obaj czytają Biblię w jej diabolicznym znaczeniu.
Na końcu Blake zapowiada, że posiada również Biblię Piekielną, którą „świat pczna, czy chce tego, czy nie”. Możemy przypuszczać, że chodziło mu o własne pisma, głównie „Pieśń Wolności”, dołączoną do „Zaślubin”, a także tak zwane „Lambeth books”, czyli „Urizena” „Ahanię” i „Losa”.
„Milton”
Poemat ten datowany na 1804 rok, jest jednym z najpełniejszych i najciekawszych dzieł Blake’a, .należących do późnego okresu jego twórczości. J.D. Sloss uważa, że utwór powstał między „Czterema Zoa” i „Jeruzalem”. Wiąże się on z czasem spędzonym w Felpham, gdzie Blake wykonał serię ilustracji do dzieł Miltona dla wydania Hayleya. To zapewne zmusiło go do określenia swojego stosunku zarówno do wielkiego poprzednika, jak i bogatego protektora. Po kłótni z Hayleyem (której ślady znajdziemy w „Miltonie”) Blake powrócił do Londynu, gdzie starał się zrekompensować sobie „trzyletni sen nad brzegiem Oceanu”, jak określił okres spędzony w Felpham w liście do Buttsa.
Możemy tu jednak pominąć osobiste animozje poety. Wątek Miltona wydaje się bardziej interesujący. Otóż Blake, mimo całego szacunku dla autora „Raju utraconego”, stwierdza, iż jest on odpowiedzialny za purytanizm, który żelazną miotłą wymiótł z Anglii wszelką przyjemność i prawdziwą poezję, pozostawiając miernoty typu Hayleya. Poeta tak pisał w liście do Crabba Robinsona z 17 grudnia 1825 roku: „Widziałem Miltona w wyobraźni. Ostrzegał mnie, żebym się nie dał zwieść «Rajem utraconym». Chodziło mii zwłaszcza o fałszywą doktrynę, że rozkosz seksualna wywodzi się z upadku. Upadek nie mógł przecież wywołać żadnej przyjemności”.
Milton osiągnął mądrość w Wieczności, ale jego „Poszóstna Emanacja”, czyli sześć błędów, błąka się w pustce. Dlatego musi on opuścić niebo i rozprzestrzenić się tak, by wchłonąć własne błędy.
Zacznijmy jednak od początku. „Wstęp”, będący czymś w rodzaju odezwy, wyraźnie rozgranicza sztukę reprodukcji i sztukę Natchnioną. Ta druga wywodzi się z Biblii, zaś pierwsza — z Pamięci (Grecy nazywali muzy Córami Pamięci) i jest tworem kompilacji. Blake nie oszczędza tu nawet swoich ulubieńców, to znaczy Szekspira i Miltona. Pragnie, by wszyscy zaczęli korzystać z wzorca Natchnionej Twórczości, czyli Biblii. W jednym z najpopularniejszych fragmentów poematu wzywa do ustanowienia w Anglii Nowego Jeruzalem, czyli państwa całkowitej wolności ducha.
Następnie zaczyna się księga pierwsza „Miltona”. Blake zwraca się w inwokacji do cór Beuli, czyli Cór Natchnienia, by pomogły mu opisać drogę Miltona, który, jak wspominaliśmy, zdecydował się na opuszczenie wieczności. Ma on wchłonąć własną Poszóstna Emanację. Są to z jednej strony jego błędy, ale z drugiej również trzy żony i trzy córki. Blake uważał, że Milton nie rozwiązał problemów rodziny i musi to naprawić. Do działania pchnęła jednak autora „Raju utraconego” pieśń Barda, mówiąca o cierpieniach Anglii pod jarzmem purytanizmu oraz prezentująca kosmiczną teorię upadku świata. Musimy się przyzwyczaić, że dla Blake’a sprawy uniwersalne mają wymiar osobisty i odwrotnie — każda błahostka może wystrzelić celną metaforą. Nie składa się ona wówczas wyłącznie z osobistych skojarzeń, ani też z pojęć ogólnych, ale jest czymś pośrednim.
Pieśń Barda zaczyna się od upadku Albionu, czyli ludzi, którzy podzielili się na trzy klasy. Blake, podobnie jak w „Zaślubinach Nieba i Piekła”, zamienia tu hierarchię: Wybrani, to Zadufani w sobie głupcy, Potępieni, to wolnomyśliciele, a Zbawiani, to ludzie zawieszeni „pomiędzy” i starający się postępować według zasad moralnych. Los jest symbolem Poety, zaś Enitharmona — Kobiety, czy też w ogóle Kobiecości. Ich upadek, a zatem upadek ludzkości, rozpoczyna wyodrębnienie się Urizena (księcia Gwiezdnych Żaren), a także uporczywie powtarzanych Błędów. Tak więc Prawda przemieszała się z kłamstwem. Blake odnosi ten stan do czasów mu współczesnych, a jednocześnie z wypowiedzi Losa wiemy, że jest to świat niższego rzędu. Los mówi: „Śmiertelne młyny twoje zdają się być wszystkim”, ale oczywiście rozumiemy, że nie są. Raz jeszcze widzimy, że Blake nie miał złudzeń, co do Anglii swoich czasów.
Los powodowany słusznym gniewem (Rintra), chce rozpocząć odbudowę świata przez sztukę (czyli Golgonozę). Będzie mu w tym sekundować Palambron, czyli z jednej strony sam Blake (albo Artysta), a z drugiej uosobienie Litości.
W dalszej, nietłumaczonej części poematu, Bard nawiązuje już w sposób bezpośredni do czasów współczesnych Blake’owi. Mamy tu odniesienia do konkretnych wydarzeń, jak i miejsc w samym Londynie. Blake obwieszcza zwycięstwo Szatana (czyli Purytanizmu). Przeciwstawia jednocześnie własną doktrynę miłości (Elynitrię) purytańskiej Leuthii, tak by Milton jasno zobaczył na czym polegał jego błąd.
Damoh S.F., William Blake: His Philosophy and Symbols, Dawsons of Pall Mall, London, 1969
Frye N. Fearful Symmetry. A Study of William Blake, Princeton University Press, 1974
Gilchrist The life of William Blake, Ruthren Todd, London 1945
Grant J.E., Johnson M.L., eds. Blake’s Poetry and Designs, W.W. Norton and Company, New York, London, 1979
Lindsay Jack William Blake: His Life and Work, Connstable, London 1978
Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań–Warszawa 1980.
Sloss D.J., Wallis J.P.R. eds. The Prophetic Writings of William Blake, Oxford University Press 1969.