On
nie był gotowy
-
Draco!
-
Co?
-
Znów siedzisz na moim łóżku, w moim szlafroku i obżerasz się
moimi glutożelkami!
-
Skoro to już któryś z kolei raz, to powinieneś się do tego
przyzwyczaić, Zabini - wymlaskał Draco, pakując do ust kolejną
żelkę. - Soją ogą ą apadę yszne.
-
Co?
-
To... - Zabini usłyszał głośny odgłos przełykania i coś w
rodzaju siorbnięcia. - Że swoją drogą są naprawdę pyszne! -
Rozpromienił się blondyn.
-
Oddawaj! - Zabini rzucił się na niego, chcąc ocalić choć tę
odrobinę słodyczy na dnie paczki.
-
Nie bądź taki szybki, gdzie gra wstępna, przystojniaczku? - Draco
wywalił swój imponujących rozmiarów arystokratyczny język,
uciekając na drugą stronę łóżka.
Zabini
stanął naprzeciw, zastanawiając się, jak odzyskać swoją
własność, kiedy niespodziewanie dostał w głowę paczką z
resztką glutożelek.
-
Masz te swoje paskudztwa - rzucił Draco. - Ale szlafrok musisz sobie
wziąć sam. - Uśmiechnął się, odsłaniając perfekcyjnie równe
i białe uzębienie. Kiedy jednak Zabini ruszył w jego kierunku,
dodał jakby od niechcenia:
-
Pod spodem nic nie mam.
Blaise
zawahał się, ale niedowierzając szybko doskoczył do kolegi i
rozwiązał pasek szlafroka.
-
Aaaa! - zapiszczał, zasłaniając oczy rękoma. Spod rozchylonych
poł szlafroka wyjrzała wątła, blada pierś Dracona.
-
Ostrzegałem - mruknął Draco, wyciągając się na łóżku.
-
Aaaa! - piszczał Zabini, kołysząc się w przód i w tył.
Naraz
drzwi dormitorium otworzyły się z charakterystycznym skrzypnięciem
i oczom Dracona ukazali się Crabbe i Goyle.
-
Gwałcą! - zakrzyknął, osłaniając się szczupłymi ramionami.
-
Aaaa! - pisnął Zabini, kołysząc się nieprzerwanie.
-
Spoko, Blaise - chrząknął Goyle. - Nikomu nie powiemy. Nie,
Crabbe?
-
Noo - mruknął Crabbe, przełykając resztki z kolacji. - Nas też
chciał na to nabrać, nie Draco?
-
Niewdzięcznicy! Podłe kreatury! - wymamrotał blondyn, schodząc z
łóżka. - To na kim mam poćwiczyć mój świeżo odkryty
pierwiastek homoseksualny, co?
-
Hmmm... - Goyle podrapał się po głowie, chcąc zaznaczyć, że nie
dość, że myśli, to jeszcze do tego bardzo intensywnie. - My nie,
Zabini nie...
-
Ja mam puchacza! - wykrzyknął nagle Crabbe z szerokim uśmiechem,
nadającym jego twarzy wygląd rozlanego budyniu.
-
No i co z tego? - spytał Draco, zrzucając z siebie szlafrok. - A,
Zabini, żartowałem! Nie byłem nagi.
-
Nie? - spytał z powątpiewaniem Blaise, nadal zakrywając oczy.
-
Sam zobacz.
-
Aaaa! - zapiszczał Zabini, rzucając spojrzenie na blondyna.
-
O co ci znów chodzi? Nie podobają ci się moje nowe stringi w
panterkę? - Draco podszedł do lustra, przyglądając się sobie
krytycznie.
-
Jak zwykle boski - szepnął, przeciągając palcem po gładkiej
powierzchni tafli.
-
Draco, słuchasz mnie? - Crabbe zamachał pulchnymi dłońmi,
zwracając na siebie uwagę chłopaka.
-
No, ale co mi po twoim puchaczu, durniu?
-
No, on jest facetem!
-
Odejdź ode mnie, perwersie! - zajęczał Draco. - Jestem gejem, a
nie zoofilem!
-
Ty - chrząknął Goyle, szturchając Crabbe'a w ramię. - Twoja sowa
zdechła w zeszłym tygodniu, pamiętasz?
-
A, fakt - mruknął Crabbe, wzruszając ramionami. - Propozycja
nieaktualna.
-
To byłaby nekrogerontozoofilia - roześmiał się Zabini, powracając
do jako takiej równowagi umysłowej i otrząsając się powoli z
szoku.
-
Co? - wykrzyknęła pozostała trójka, patrząc z zaciekawieniem na
Blaise'a.
-
No, hmm... że tak powiem kulturalnie - miłość do martwych,
starych zwierząt - wyszczerzył się, unikając lecącej nań
poduszki.
-
Zboczeńcy! Otaczając mnie zboczeńcy! - wyjęczał Draco, osuwając
się na podłogę.
-
Ale ja mam pomysł - rzucił nagle Goyle, podrywając się z łóżka.
- Testuj ten swój pierwiastek homocośtam na Potterze!
-
Zgłupiałeś, Goyle! To jest delikatna sprawa, a ten matoł Potter
nie ma w sobie za grosz poczucia wrażliwości, nie mówiąc już o
jakiejkolwiek subtelności. Ja muszę w sobie pielęgnować mą
niezwykłość, a nie tłamsić - wykrzyknął chłopiec, łapiąc
się za serce. A przynajmniej gdzieś w jego okolice.
-
To jest dobry pomysł, Draco - pokiwał głową Zabini. - I przy
okazji powkurzałbyś Pottera - zachęcał.
-
Przecież on jest całkowicie hetero! Szlaja się z tą rudą
łasicą.
-
Z Weasleyem? A wydawało mi się, że on jest facetem - mruknął
Crabbe.
-
Z jego siostrą, matole! Z kim ja rozmawiam? - wyjęczał blondyn,
masując skronie.
-
Zastanów się tylko, Draco. Nie dość, że powkurzałbyś Pottera,
to jeszcze łasica i szlamę.
-
Ale ja pragnę prawdziwej miłości. Albo czegoś na kształt tego.
-
No to rozkochaj go w sobie! Spraw, że nie będzie mógł myśleć o
kimkolwiek innym! - Zabini zapalił się do pomysłu podrywania
Pottera. Jeśli dzięki temu w ich dormitorium miał zapanować
spokój, to gotów był się pobratać nawet z wszystkimi Gryfonami.
Miał już dość niezbyt subtelnego napastowania seksualnego w
wykonaniu swojego najlepszego kumpla.
Jeszcze
tego wieczoru Draco uświadomił sobie, że obiektem jego pożądania
stał się cudnie rozczochrany, jeszcze chudszy niż on sam - Potter.
Teraz należało tylko to uświadomić niczego nie podejrzewającemu,
niewinnemu Gryfonowi.
Wieść
o tym, że Draco znalazł nowy obiekt pożądania obiegła całą
szkołę następnego ranka. A że tym obiektem jest Potter, wyrwało
się niechcący Crabbowi podczas eliksirów. Dlatego też Draco od
jakichś piętnastu minut spacerował po błoniach, gdyż zupełnie
przypadkiem usłyszał, że gdzieś w okolicy szlaja się Potter,
starannie go unikając.
-
Te, Draco - chrząknął Goyle, wycierając rękawem czerwony nos. -
Serio chcesz przelecieć Pottera?
-
Nie, tak sobie spaceruję, kapuściany głąbie! Kto przy zdrowych
zmysłach włóczyłby się w taką pogodę na zewnątrz? Chyba tylko
ten idiota, którego szukamy. Poza tym ja nikogo nie przelatuję,
Goyle. Zapamiętaj to sobie. Ty też, Crabbe! - Wycelował kościsty
palec w pierś swojego drugiego goryla. - My, Malfoyowie, nigdy
nikogo nie przelatujemy. My nawiązujemy ognisty romans,
wykorzystujemy seksualnie naszą ofiarę, a później bez żalu
porzucamy, by się zająć inną.
-
Eeee? - chrząknął Crabbe, patrząc blondyna.
-
Jasne, Draco! - wykrzyknął entuzjastycznie Goyle. - Wykorzystamy
Pottera!
-
I znów niczego nie rozumiecie - mruknął chłopak, opuszczając
ramiona. - Nie wykorzystamy, tylko ja wykorzystam, poza tym nie
mówcie o tym głośno. Nie chcę, żeby Potter się przestraszył.
-
Jasne - chrząknął Goyle, pociągając nosem. - O, popatrz, za
krzakami chyba chowa się Bliznowaty.
-
Jak ty mówisz o moim chłopaku? - syknął Draco, wsadzając swój
łokieć między żebra kolegi. - Od teraz to Potter albo... Potter.
Żaden Bliznowaty, Zasmarkane Dziecko Gryffindoru, czy Gryfońska
Sierota.
-
Okej, stary, Potter to Potter.
-
I tego się trzymajcie - szepnął Draco, zbliżając się do Złotej
Trójcy.
-
Ekhem - chrząknął kulturalnie, pragnąc zaznaczyć swą obecność.
Trójka Gryfonów podskoczyła z przerażeniem, obracając się do
Draco.
-
Czego chcecie? - spytał Ron, odważnie wychodząc do przodu. - Nie
damy wam Harry'ego, ślizgońscy zboczeńcy!
-
No i czego się drzesz, patałachu? - Wykrzywił się ironicznie
blondyn. - Przyszliśmy porozmawiać.
-
Nie rozmawiaj z nimi, Harry! - Tym razem Hermiona postanowiła bronić
przyjaciela.
-
Właśnie! To na pewno nowy plan Sam-Wiesz-Kogo! - wykrzyknął Ron,
zasłaniając Harry'ego własną piersią.
-
Jasne, a ja jestem napalonym gumochłonem - mruknął Draco.
-
Wiesz, że coś w tym jest? - chrząknął Crabbe, chwilę później
skrzywiając się z bólu po mocnym kopniaku w kostkę.
-
Serio, Potter. Porozmawiajmy jak Ślizgon z Gryfonem. Jesteśmy
dorośli, przystojni, lecę na ciebie...
-
Ugh - jęknął Potter, chowając się za Ronem.
-
Dobra, uznajmy, że tego ostatniego nie słyszałeś.
-
Harry nie chce niczego od ciebie. Wracajcie do waszego ślizgońskiego
gniazda rozpusty i nie deprawujcie porządnych nastolatków! -
Hermiona złapała Harry'ego za jedno ramię, a Ron za drugie.
-
Potter, myślałem, że jesteś facetem. Już nie chcę z tobą
rozmawiać, ty tchórzu, chowający się za plecami szlamowatych
kumpli. - Draco ostentacyjnie odwrócił się plecami do Gryfonów.
-
Nikt nie będzie obrażał moich przyjaciół! - krzyknął wściekły
Harry, oswobadzając się z uścisku Hermiony.
-
Chcesz się bić, Potter? Chcesz poczuć tę bliskość, kiedy
przygniatasz mnie do ziemi? Czuć ciepło naszych ciał, ocierających
się o siebie, poruszających się bioder... - Wspaniałą orację
przerwał mu głuchy stukot ciała upadającego na ziemię.
-
Zemdlał - chrząknął Crabbe, trącając Pottera butem.
-
Odsuńcie się od niego! - wrzasnął Ron mierząc w Ślizgonów
różdżką.
-
Powiedziałem coś nie tak? - spytał poważnie zdziwiony Draco,
patrząc na trupiobladego, wciąż nieprzytomnego Pottera.
-
Wiesz - mruknął Goyle. - Chyba jeszcze nie był gotowy na takie
wyznania.
_________________