Owego dnia było ponad 35 stopni w cieniu, nie zważając na to Vernon Dursley kazał swemu siostrzeńcowi umyć swój samochód, który i tak lśnił czystością. Robił to z czystej sadystyczno-masochistycznej przyjemności gnębienia chłopaka.
- Potter! Co ja ci mówiłem rano? Dopóki nie wysprzątasz wszystkiego nie dostaniesz nic do jedzenia.
- „Jakby robiło mi to różnicę”- pomyślał chłopak i zabrał się do roboty, która była niestety ponad jego siły.
Głodował, od kiedy wrócił ze szkoły, czyli od ponad trzech tygodni. Przez 2 dni dostawał jeszcze coś do jedzenia, bo Dursley’owie widzieli czarodziei, którzy kręcili się po Privet Drive. Po tym jak znikneli, chłopak dostawał zaledwie kromkę czerstwego chleba i szklankę wody i to też nie zawsze. Zależało to od tego, czy zrobił wszystko, co mu kazali. Zazwyczaj dawali mu pracę ponad jego siły i tak, ażeby nie zdążył wszystkiego zrobić. Tak jakby Dursley’owie przez cały rok nic nie robili i całość zwalili na niego.
Po śmierci ojca chrzestnego, chłopak był zupełnie załamany, co także miało swoje konsekwencje. Często był osowiały i prawie nie odpisywał swoim przyjaciołom. Zakonowi pisywał co 2 dni, że wszystko jest w porządku, gdyż zmuszała go do tego jego rodzinka, chociaż chłopak z chęcią by tego nie robił. Chciał, aby Zakon zabrał go z jego „domu”, lecz za bardzo bał się swojego wuja, by tego nie robić.
- Cholerny Dursley. Już dłużej nie dam rady pracować na takim skwarze, a muszę jeszcze odmalować płot i skosić trawę.
Dosłownie chwilę później zrobiło mu się czarno przed oczami z osłabienia i prawdopodobnie dostał udaru słonecznego, ponieważ od kilku dni pracował od wschodu do zachodu słońca na zewnątrz domu w temperaturze powyżej 35-iu stopni bez okrycia głowy i w samych spodenkach. Przez to miał spalone plecy i musiał spać na brzuchu. Chociaż tak szczerze spać też nie mógł, bo śnił albo o śmierci Syriusza albo Voldemort przesyłał przez ich więź wizje tortur, które chłopak niestety odczuwał na własnej skórze, co powodowało, że swoimi krzykami budził swoją rodzinkę, przez co paskudnie obrywał od wuja pasem. To wszystko powodowało, że był na skraju całkowitego wycieczenia organizmu.