Druga żona
Kiedy po sześciu latach po wojnie przyszedł do mnie Harry Potter, byłem zaskoczony. Nawet bardziej kiedy Harry rzucił mi się na szyje, płacząc, całują i coś mamrocząc. Prawdę mówiac prawie hiperwentylowałem z przerażenia i szoku. Byłem w Malfoy Manor już prawie tydzień, śmierć ojca zaskoczyła mnie w Brazylii, przybyłem oczywiście już po pogrzebie. Nienawidziłem starego pryka i naprawdę nie potrzebowałem "ostatniego spojrzenia".
-Lucjusz...Lucjusz, ty żyjesz...żyjesz- odepchnąłem od siebie tę żałosną namiastkę Wybawcy. Nie bardzo interesowałem się co się z nim działo po zabiciu Voldemorta. I bynajmniej nie zamierzałem tego zacząć teraz. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem po wojnie było wyjechanie do Wenezueli. Dwa lata temu przeprowadziłem się do Brazyli.
-Potter...odpieprz się, czego chcesz?- zapytałem chłodno. Doprawdy, jak ktokolwiek mógłby mnie pomylić z moim ojcem? Włosy miałem ścięte krótko, za nic na świecie nie pozwoliłbym im urosnąć na tyle by zakryły mi uszy, a co tu mówić o plecach. Poza tym, byłem opalony, opalenizną jakiej nikt w Anglii nie miał prawa mieć. Napewno nie byłem chorobliwie blady jak ojciec, tak że można było widzieć błękitne linie żył na jego dloniach i ciele. Obrzydliwosć. Nienawidziłem swojego ojca. Za wiele rzeczy. Za gwałty psychiczne. Za oddanie mnie Voldemortowi. Za wysługiwanie sie. Za znęcanie się. Za wieczne niezadowolenie. Za wygląd. Za to jak traktował moją matkę. Za to, że ją zabił, na moich oczach. Za to, że stchurzył po pokonaniu Voldemorta, i nie dał mi okazji bym mógł go zabić. Za te wszystkie małe drobnostki, które powinienem dostać jako dziedzic jednego z najpotężniejszych rodów, a których nie dostałem, a także za te które dostałem, a o których nie powinien nawet wiedzieć. Nienawidziłem swojego ojca za wszystko, to co dobre i to co złe.
-Lucjusz...to ty, ty żyjesz...Lucjusz, kochany...-Głupi Potter. Majaczący Potter, tak tego chyba jeszcze nie było.
-Wypierdalaj...-niestety nie mogłem go wyrzucić z domu, bo koło Pottera pokazała się ta Szlama, Granger. Jej oczy poszerzyły się trochę, ale głos miała spokojny.
-Draco Malfoy?- Doprawdy, jakby musiała się jeszcze upewniać.
-Oczywiscie, czego chcecie?
-Draco...Malfoy?- zdziwił się Potter. Och, Potter z takim refleksem to naprawdę zastanawiające jak pokonałeś Voldemorta, albo byłeś szukajacym.
-Około tygodnia temu wysłałam sowę, że dzisiaj odbędzie się odczytanie ostatniej woli Lucjusza Malfoy'a w Malfoy Manor.
-Przyjechałem tydzień temu i niczego nie dostałem.- Zaprzeczyłem. Moja ostatnia sowa donosiła o śmierci ojca, a przedtem...nie pamiętam, musiało to mieć miejsce około sześciu lat temu, nie mniej. Zresztą byłem raczej zajęty, czytając pamiętniki ojca, jakże niezwykle pouczająca lektura.
" Przy śniadaniu Narcyza mówiła, że Draco zaczął chodzić. Przyniosła go do mojego gabinetu, zostawiła pod drzwiami i stanęła przy mnie wyciągając ramiona. Dzieciak zaczął ryczeć. Kiedy jednak popołudniu stanąłem koło niego, dzieciak rzeczywiście zaczął chodzić, a raczej uciekać, po czym przewrócił się na tych grubych nóżkach (nigdy nie słyszałem, by wśród Malfoy'ów były grube dzieci, czy dorośli) i zaczął wrzeszczeć. Wydziedziczyłbym, ale twarz ma niewątpliwie Malfoy'ów..."
I tak dalej, i tak dalej.
-Nie mam czasu by zmienić datę, jesteś bardzo zajęty?
-Tak, właśnie urządzam przyjęcie na tysiąc ludzi i muszę jeszcze skopać kilka skrzatów za to, że się ociągają.- zironizowałem. I kto tu kiedykolwiek twierdził, że ta szlama jest mądra? Granger poczerwieniała, ale weszła do domu, ignorując moją postawę, "To mój dom, i wara od niego". Potter wszedł za Granger, wyglądając na raczej zakłopotanego. Nie dziwię się, też byłbym na jego miejscu zakłopotany. Bezbłędnie skierowali się do salonu, możliwe, że już tu byli. Podobno ojciec po wojnie zrobił się strasznie "kochany" dla wszystkich.
-Draco, Harry...-skineła nam poważnie głową, a Potter schylił głowę.-Jesteście gotowi?- Potter wyglądał jakby miał się rozryczeć, kto by pomyślał, że taka z niego beksa.
-Jasne, zaczynaj już.- Warknąłem. Szlama rzuciła mi spojrzenie podrażnionej kwoki i ścisnęła dłoń Potter'a.
-Harry?
-Czytaj...-westchnął Potter.
-Ja, Lucjusz Malfoy, syn Patrycjusza Malfoya i Leokardii Malfoy, z domu Gerselle, oświadczam, że będąc całkowicie zdrowym na umyśle- nie mogłem się powstrzymać i roześmiałem się. Kogo on próbował oszukać? Granger parsknęła wściekle, ale Potter to zignorował.
-....oddaję połowę mego majątku mojemu synowi i dziedzicowi, Draconowi Malfoyowi. - Połowę? No proszę, proszę, a druga na sierociniec Ofiar Wojennych imienia Pottera? Co ty tam wymyśliłeś, tatulku kochany?
-Drugą połowę oddaję mojemu partnerowi, Harry'emu Potterowi.- No i mamy wytłumaczone łzawe wejście Pottera. Obrzydliwość, o takie wyrachowanie nie posądzał bym nawet i jego.
-Mój tytuł oddaję niepodzielnie Draconowi oraz jego potomkom, jak to odbywało się przez pokolenia. Dom i podlegle mu posiadłości oddaję Harry'emu Potterowi. Draco ma prawo do swoich przynależności w Malfoy Manor, które musi zabrać wciągu tygodnia od odczytania testamentu, gdyż później staną się one własnością Harry'ego Pottera. Ziemie Malfoy'ów w Walii należą do Harry'ego, a ziemie w Szkocji do Draco. Harry'emu przekazuję również letnią rezydencję Malfoy'ów w Hiszpanii.- Granger podniosła wzrok na mnie- tutaj jest kolejna adnotacja, że możesz zabrać swoje przynależności w ciągu tygodnia.- Cała reszta dobra Malfoy'ow należy do mojego syna, Dracona.
-Ile mam czasu na podważenie testamentu?- zapytałem obojętnie. Potter i Granger drgnęli.
-Chcesz się odwołać?- upewniła się Granger. Machnąłem ręką.
-Oczywiście. To wszystko powinno należeć do mnie. Nigdy w historii Malfoy'ów nikt nie przekazał niczego znacznego kurtyzanom. Ja jestem dziedzicem mego ojca i wszystko co do niego kiedykolwiek należało należy teraz do mnie. Pytam się o datę, panno Granger.
-Pani Jackson- poprawiła mnie automatycznie była dziewczyna Pottera. Machnąłem z lekceważeniem dłonią.-I jestem świadoma tradycji rodziny Malfoy'ów. Zapewne nie jest panu, panie Malfoy obce wasze prawo by zająć się kurtyzynami zmarłej głowy rodu osobiście. Pański ojciec miał na względzie pańską i obecnego tu Harry'ego Pottera niechęć względem siebie i postanowił tak sformuować swoją wolę. Ma to być ułatwienie dla pana i pana Pottera.
-Posłuchaj mnie, Granger, czy Jackson, czy jakkolwiek tam sobie chcesz, to wszystko może być moje wiec będzie moje. Jestem Malfoy'em, czyż nie? I owszem zajmujemy się osobiście kurtyzynami po zmarłej głowie rodu i jestem pewny, że nie uszło twojej uwadze, że mamy prawo żądać dowodu takiego związku, a także taka kurtyzana i tak nigdy nie żyła zbyt długo w naszej opiece. Czy naprawdę chcesz się upierać na tym, że Harry Potter był kochankiem mego ojca? Jeśli tak, wtedy przyjmuję na siebie obowiązek opieki nad nim. Wszystko odbyje się zgodnie z prawem. Będziesz walczyć?
-Nie.- odpowiedziała po chwili milczenia kobieta. Spojrzała przepraszająco na Pottera, który siedział jak spetryfikowany, czerwieniąc się jedynie na słowo "kurtyzana"- Jednak postawię kilka warunków. Co tydzień będzie przychodził ktoś kto będzie sprawdzał, czy Harry jest dobrze traktowany i jeśli coś mu się stanie w ciągu roku od dzisiejszego dnia będziesz oskarżony o morderstwo Harry'ego Pottera i skazany na pocałunek Dementora. Wiesz, że mam prawo.
-W porządku.
-Nie będzie twoim Elfem, Malfoy.
-Panie Malfoy jeśli łaska, pani Jackson, i zdaję sobie z tego sprawę. Niech mi pani wierzy, będzie mu się tu żyło cudownie.
-Będę sprawdzać.
-Bardzo dobrze. Może mu pani teraz wytłumaczyć co się stało. Ma 24 godziny na podjęcie decyzji, oczekuję jego rzeczy w ciągu kolejnych 5 godzin po podjęciu decyzji. A teraz do widzenia, pani Jackson, panie Potter.- skinąłem im głową i wyszedłem. Merlinie, w co ja się tym razem wkopałem?
-Harry...
-O czym o mówił, Hermi? Co to za mowa o opiece i kurtyzanach? Ja nie potrzebuję żadnej opieki.
-Harry, kochanie, tak mi przykro...kurtyzana to oficjalne słowo na kochankę lub kochanka...natomiast co do reszty. To stare prawo, takie jak i ród Malfoy'ów. Ma dużą wartość, jest nie do przeforsowania, bo zostało ustanowione przeciwko "łowczyniom fortuny", rozumiesz? Młode kobiety i mężczyźni zostający kochankami starych, bogatych czarodziei, czekający na ich śmierć, wpływający na ich wolę swoim powabem, pięknem, pożądaniem, zmieniając ich w bezmyślne kukiełki tak by ci zapisywali duże części fortuny im. Lucjusz popełnił błąd, że chciał ci dać tyle ile swojemu synowi. Gdyby ofiarował ci tylko letnią rezydencję albo Malfoy Manor to mogłabym próbować walczyć o wartość sentymentalną, ale on dał ci oba te miejsca a także pieniądze.
-O co chodzi z tą opieką rodziny Malfoy'ów?!
-No cóż. Ponieważ kurtyzany sprzeciwiały się obalaniu testamentu jako, że kochały swoich kochanków i są bez grosza, bezbronne...to były zazwyczaj kobiety, Harry, i to były dawne czasy. Były bezbronne, i łaskawa rodzina przyjmowała wówczas taką kochankę pod opiekę. W niektórych rodach, takich jak Malfoy'owie stało się to prawem, tak że nie było nawet rozprawy. Kurtyzana przechodziła pod opiekę rodziny równo ze śmiercią swojego kochanka. Bardzo często, szczególnie u Malfoy'ów te kurtyzany nie żyły dłużej niż dwa, trzy miesiące. Rodzina była oskarżona o morderstwo jeśli ofiara zginęła do miesiąca po pogrzebie.
-Ja nie potrzebuję żadnej opieki ani niczego. Wiesz dobrze Hermi, że mam własne pieniądze i dom!
-Harry, jeśli odmówisz będzie to oficjalnym wyparciem się Lucjusza oraz tego, że kiedykolwiek cokolwiek was łączyło. Draco może cię oskarżyć wówczas o zniesławienie imienia jego ojca, albo jeszcze gorzej, zniesławienie honoru jego rodziny. Jeśli powiesz nie, Harry zostaniesz nazwany kłamcą i oszustem. Wszyscy będą uważali, że oszukiwałeś, że jesteś z Lucjuszem lub go kochałeś. Niektórzy mogą chcieć cię za to zabić. Draco będzie miał prawo wyzwać cię na pojedynek...Harry, jeśli powiesz nie, wyprzesz się Lucjusza.
-Nie wyprę się Lucjusza!
-Więc musisz się zgodzić na opiekę rodziny Mafoy'ów. Czyli w chwili obecnej jedynie Dracona, a jeśli będzie miał on żonę, czy dziecko to także i ich. Ale jeśli ma kochankę to nie jesteś pod jej opieką. Odpowiadają za ciebie bezpośrednio jedynie ludzie noszący nazwisko Malfoy.
-...a jeśli ja coś zrobię przeciwko nim? Bo ja wiem, niechcący drgnie mi różdżka przy Avadzie i przez przypadek skieruje się w stronę tego kretyna?
-Nie zadziała.
-Co?
-To bardzo stara magia, Harry. Jeśli będziesz pod opieką Dracona to żadne czary ofensywne nie będą działały, po obydwóch stronach.
-Masz na myśli, że on też nie będzie mógł mnie zabić Avadą?
-Tak.
-Ale co jeśli zabiję go bez pomocy magii? Na przykład, niechcący pistolet mi wypali przy czyszczeniu, czy coś.
-Nigdy nawet o tym nie myśl, Harry. Jeśli Draco jest jedynym przedstawicielem rodziny Malfoy'ów to wraz z jego śmiercią Aurorzy maja obowiązek zabić także i ciebie, oraz pochować was razem.
-...czyli nie za bardzo mam jakikolwiek wybór, co się dzieje kiedy jestem pod opieką Malfoy'a?
-Oficjalnie jesteś kimś w rodzaju drugiej żony ojca, masz wszystkie prawa i nie masz żadnych. Możesz przebywać jedynie tam gdzie zostanie ci to zezwolone, musisz słuchać rozkazów Draco, całe twoje dobro przechodzi do Malfoy'ow. Ale będę negocjowała z Malfoy'em byś mógł zachować swój majątek, sądzę, że się zgodzi.
-Skąd możesz być taka pewna?
-Draco mieszka w Brazylii, Harry, jestem pewna, że nie ma ochoty siedzenia w Malfoy Manor i pilnowania cię. Z tego co wiem o jego tamtejszym życiu będzie raczej chciał byś ty został tutaj albo w rezydencji letniej, podczas, gdy on będzie robił co mu się żywnie podoba.
-Mam nadzieję.
-Zobaczysz Harry, wszystko będzie w porządku, zresztą nie jestem zaskoczona, że Malfoy zaprotestował, jest w końcu Malfoy'em, a jego ojciec oddał ci dużą część jego dziedzictwa. Ale nie sądzę, by chciało mu się grać w jakieś gierki. On także jest po wojnie i o ile my się otrząsnęliśmy z tego stawiając wszystkiemu czoła, on ciągle to przeżywa, bo on od tego uciekł...
Minął kolejny tydzień i Draco zaczął się już przyzwyczajać do głośnej obecności Harry'ego. Teraz rozumiał dlaczego Snape odejmował punkty Gryfindorowi "za zbyt głośne oddychanie Pottera". Harry zwyczajnie nie umiał być cicho i poruszać się niezauważalnie. Nie umiał nawet cicho siedzieć w fotelu czytając książkę! Draco z rozdrażnieniem rzucił kolejny dokument na biurko gdzie piętrzyło się jeszcze sporo innych do przejrzenia, do sprawdzenia, do uzupełnienia, wogóle, tak jakby jego ojciec dwa miesiace temu całkowicie zostawił wszystko losowi i zajął się pieprzeniem Pottera!
-Zamknij się! Przestań się wiercić w tym głupim fotelu! I nie gwiżdż!- wrzasnął na Pottera, który jakby nic przewrócił kolejna stronę w książce, a następnie odłożył ją i spojrzał na Draco.
-Nudzi mi się.
-Że co?- Tego Draco się nie spodziewał, on tu haruje z dokumentacją, a temu się nudzi!
-Nudzi mi się. Nie mam co robić, już czytałem te książki, a Elfy nie wpuszczają mnie do kuchni.
-Czemu?- Elfy nie wpuszczają Pottera do kuchni??? Od kiedy stały się takie swawolne, że czegoś nie robią?
-Eee...widzisz, kiedyś ja i Lucjusz, twój ojciec...
-NIE CHCĘ WIEDZIEĆ! I tak masz odpowiadać jeśli coś o co pytam wiąże się z czymś co ty i mój ojciec robiliście, że nie chcę wiedzieć.
-W porządku.
-I może wyjaśnisz mi czemu mój pokój wygląda jak pokój dla niemowlaka?
-Emm...nie chcesz wiedzieć?
-Potter...powiedz mi, błagam, że nie jesteś w ciąży...
-Rany, zadajesz strasznie podchwytliwe pytania, więc, nie chcesz wiedzieć?- ucieszył się Potter.
-Chcę! Chcę wiedzieć, czy mój durny ojciec zapłodnił cholernego Pottera!
-Zdarza się najlepszym.
-Co masz na myśli?- zgubił się już Draco.
-Pomyliłem eliksiry.
-Pomyliłeś eliksiry? Jakim sposobem mogłeś pomylić Eliksir Płodności z czymkolwiek innym? I co u mojego ojca wogóle robił ten eliksir?
-Snape mu dał, kiedyś tam, jako żart, że Lucjusz chyba ma jakieś problemy skoro spłodził tylko ciebie. A pomylić je łatwo. Szukałem eliksiru...nie chcesz wiedzieć.
-Potter, nie denerwuj mnie, chcę wiedzieć jak ktoś mógł być na tyle głupi by zażyć Eliksir Płodności zamiast...czego, Potter?
-Możesz mi mówić Harry, i skoro chcesz wiedzieć to pomyliłem to z eliksirem na pieczenie spojówek.
-Jak...- Draco zabrakło słów.
-Miał być zakurzony i bezbarwny.
-Eliksir na Płodność jest jasno różowy.
-Przeterminowany?
-Czyli nie jesteś w ciąży! Chcesz mnie wykończyć?
-Bardzo chętnie, i właściwie to nie wiedzieliśmy z Lucjuszem czy jestem czy nie jestem więc mimo wszystko przygotowaliśmy pokój...
-Jesteś czy nie jesteś?
-Bo ja wiem? Nie jestem dziewczyną, by wiedzieć takie rzeczy.
-Czemu nie zapytałeś tej Granger, na pewno zna zaklęcia na sprawdzenie takich rzeczy. Są eliksiry...
-Kiedy chcieliśmy mieć niespodziankę, i to jest Jackson teraz, ale rozumiem też na początku nie umiałem się przyzwyczaić.
-Ja nie chcę niespodzianki, Potter.
-Nie chcesz małej siostrzyczki, albo braciszka?
-Brawo, Potter, udało ci się przyprawić mnie o migrenę. Siedź tutaj i się nie ruszaj, Merlinie, nawet nie wiem jak wygląda ciąża u mężczyzn, będzie trzeba zapytać się Snape'a...- Draco wyszedł z pokoju, a Harry wzruszył ramionami. To był jeden z powodów dla których nie chciał mieszkać w jednym domu z synem Lucjusza. Nie rozumiał jak ktoś taki jak Lucjusz mógł spłodzić i wychować takiego przewrażliwionego i dramatycznie pokręconego głupka jakim był Draco. Z drugiej strony cieszył się, że Draco najwidoczniej jeszcze nie obejrzał całego Malfoy Manor, bo wówczas znalazłby...
-AAaa!- ...najwidoczniej już znalazł pokój dla dziewczynki.- POTTER!!!!
-Severus, jest problem.
-Draco Malfoy, jak dobrze słyszeć coś od swojego chrześniaka na stare lata.
-Potter może być w ciąży.- Severus zdębiał i spojrzał na Draco w szoku.
-Że jak? Draco! Twój ojciec nie żyje od miesiąca, wiem że nigdy się specjalnie nie lubiliście, ale sypiać i w dodatku zapładniać byłego kochanka swojego ojca...i to w dodatku Pottera?!
-Ten głupek chyba jest w ciąży z dzieckiem mojego ojca, nie moim!- Severus rzucił mu zmęczone spojrzenie, tak nie pasujące do tej ostrej, bladej twarzy.
-W którym jest miesiącu?
-Kiedy on nawet nie wie czy jest w ciąży.
-Po ponad miesiącu? W takim razie nie jest, Draco. Może ich Eliksir był źle przyrządzony.
-Był od ciebie, ale stary...
-Ode mnie? Ja nigdy...ach, ten...Draco, przyprowadź tutaj natychmiast Pottera.
-Co to był za eliksir?
-Mój ówczesny wynalazek, udoskonalony Eliksir Płodności.- Draco przeklnął. Nienawidził udoskonalonych eliksirów, o których nigdzie nie ma ani słowa.
-Przyprowadzę go za chwilę- jęknął i znikł.
-Potter, wstawaj, idziemy do Snape'a
-No co ty...Draco, nie bądź głupi, to już ponad dwa miesiące, eliksir był przeterminowany...
-Snape chce cię zobaczyć. To co wypiłeś to był jakiś jego wynalazek. Może Eliksir Żywej Śmierci w spowolnieniu?
-Żartujesz...
-Nie, więc się ruszaj.
-Wypij to, Potter
-Co to?- zmarszczył nos Harry zaglądając do kubka z eliksirem.
-Eliksir przedaborcyjny.- sarknął Snape, a Harry skoczył na równe nogi chcąc protestować.- Siadaj, idioto, to zwykły eliksir dzięki któremu będzie można ustalić czy jesteś w ciąży. Ciąży u mężczyzn nie da się przerwać.- Harry wypił i spoglądał na Snape'a jakby teraz ten miał się zmienić w patyczek testu ciążowego i pokazać mu wynik.
-Jak się czujesz?
-Eee, dobrze, a pan profesorze?- zakłopotał się na taką grzeczność swojego byłego Mistrza Eliksirów.
-Kretyn, Draco podaj mi Eliksir Identyfikacji oraz ten eliksir zbiórka.- wziął podane eliksiry i spojrzał na Harry'ego w zamyśleniu, a następnie wlał pomarańczowy eliksir do kubka i wymieszał go z dwudziestoma kroplami Eliksiru Identyfikującego.
-Trzymaj to w ustach, nie połykaj ani wypluwaj przez...piętnaście minut. Draco, pilnuj go, mam do sprawdzenia wypracowania szóstorocznych Puchonów i Krukonów.- To powiedziawszy Snape wyszedł z komnaty szumiąc swoją czarną szatą.
-Musisz wiedzieć Potter, że jeśli jesteś w ciąży to osobiście najpierw zdewastuję nagrobek mojego ojca, następnie poczekam aż urodzisz dziecko i cię zamorduję...ponieważ ja nie mam zamiaru zajmować się bękartem mojego ojca, który w dodatku jest w połowie Potterem oddam dzieciaka Severusowi. Wydaje się być trochę samotny i smutniejszy, a taki prezent na pewno by go ożywił. Dziecko jego najlepszego przyjaciela oraz największego wroga. Miej nadzieję Potter, że będzie wyglądało jak Malfoy'owie, nie sądzę by Severus zniósłby u siebie coś Potterowo wyglądające.- Harry gniewnie zabulgotał, a Draco uniósł brwi.
-Przy okazji jeśli to będzie chłopiec obawiam się, że będę go musiał wydziedziczyć, widzisz, mam córkę, ale to chłopcy mogą być dziedzicami więc nie mogę sobie pozwolić by jakiś bękart odebrał należne miejsce mojemu synowi.- Potter wyglądał jakby miał zamiar się rzucić na niego z pięściami, a następnie uśmiechnął się podle, zupełnie nie jak Potter. Draco zmarszczył brwi. Ostrożnie spróbował zajrzeć do umysłu Pottera, ale ten był mocno chroniony. Warknął gniewnie i zerknął na zegar na ścianie. Pięć minut.
-I co, niecierpliwisz się, Potter? Za chwilę będziesz wiedział czy jesteś w ciąży- Draco poruszył się nerwowo widząc coraz bardziej nieprzyjemny uśmiech na twarzy Pottera. Może te eliksiry miały jakieś skutki uboczne?
-Severus? Jesteś pewny, że...- zamilkł na zniecierpliwioną minę Snape'a.
-Doprawdy, Draco, zachowujesz się dokładnie jak twój ojciec kiedy twoja matka robiła u mnie swój test ciążowy. Jeszcze dwie minuty i nie, nie da się póki co przewidzieć płci dziecka ani, póki co dowiedzieć się w którym jest miesiącu.
-Ja nie...
-Wystarczy, Draco, po prostu usiądź i się uspokój, pomyślałby ktoś, że to twoje. Jak tam Estefania?
-W porządku, ale nie wrodziła się w Malfoy'ów. Ma czarne włosy i oczy. Tylko skórę trochę jaśniejszą. Ale charakter ma mojej matki.
-Słyszałem, że postanowiłeś nie dawać jej nazwiska Malfoy.
-Tak wyszło.
-Czyli to prawda, że jest mężatką?
-Jak najbardziej, nigdy temu nie zaprzeczałem.
-A jej mąż?
-Bezpłodny. Doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie jeśli Estefania będzie ich. Ja jestem jej ojcem chrzestnym- uśmiechnął się Draco.
-W porządku, możemy sprawdzić Pottera. Wypluj to, Potter do kubka...
-I co?- jęknął Potter krzywiąc się.
-Piecze?
-Raczej tak
-Jest ci niedobrze?
-Oczywiście, to było obrzydliwe.
-Draco, Potter jest w ciąży...-nagle zamilkł spoglądając do kubka po czym uśmiechnął się wrednie.- oraz niesie podwójny bagaż.- Draco wypuścił butelkę z winem, którą właśnie trzymał by wlać sobie wina.
-Żartujesz?
-Bądź ostrożny, ciąża się obudziła.
-He? Dobrze się czujesz, Severusie?
-Oczywiście, ten Eliksir Płodności nie był zwykły. Ten eliksir- wskazał na fiolkę, w której niedawno była pomarańczowa mikstura- miał za zadanie przebudzić ciąże. Eliksir wymyśliłem dawno temu, kiedy ciągle myślałem głównie o głupotach. Eliksir Płodności z Uśpioną Ciążą do takich należał.
-Chcesz powiedzieć, że to tak jakby Potter został teraz...?
-Tak.
-Jak długo będzie nosił?
-To zależy od jego organizmu, nie powinno to był jednak dłużej niż sześć miesięcy...- Severus zamilkł zaskoczony kiedy Potter gwałtownie wstał z fotela, na którym siedział i pobiegł do zdumionego Draco, po czym rzucił mu się w ramiona.
-Draco, kochanie będziemy mieli bliźnięta!- Draco pobladł i wyglądał jakby miał zemdleć
-Potter, co ci, to Lucjusza...
-Już się nie wypieraj, Profesorowi Snape'owi możesz zaufać...na pewno utrzyma to w tajemnicy! Nie cieszysz się kochanie?- Draco nie odpowiedział. Zemdlał. A Severus stwierdził, że takie rzeczy są chyba dziedziczne przypominając sobie jak zemdlał Lucjusz kiedy dowiedział się, że Narcyza rzeczywiście jest w ciąży i pokręcił głową. Młodzi.