David Boadella.
Toksyczni terapeuci,
przemoc religijna, sekty.
Tytul
oryginalu: Violence in therapy.
Przeklad:
Jan Peche
Tytul
oryginalu: The death of the ego.
Przeklad:
Anna Tanalska-Duleba.
Wybor i konsultacja: Jacek Santorski.
ISBN 83-85386-48-3
Z biblioteczki LeoTara
Przemoc terapeutyczna: KATHARSIS POPRZEZ GNIEW.
Dlugo
trwal w psychologii zazarty spor o to, czy wrogie i destrukcyjne
impulsy maja u czlowieka charakter wrodzony, czy tez nabyty. Konrad
Lorenz, etolog, ciagle utrzymuje, ze - wrodzony. Natomiast w swietle
pogladu, wyrazonego juz wiele lat temu przez amerykanskiego
psychologa, Johna Dollarda, niszczycielska agresja jest zawsze
reakcja na frustracje.
Z
kolei problem, czy u ludzi wystepuje instynkt smierci, szczegolowo
przedyskutowano wsrod freudystow. By wyjasnic zrodlo trwalych u
czlowieka negatywnych i destrukcyjnych impulsow, stworzyli oni
koncepcje instynktu smierci. W tej kwestii nie zgadzal sie z nimi
Wilhelm Reich. Wysunal on poglad, ze gwaltowne impulsy destrukcyjne
sa popedami drugiego stopnia (secondary drives), wyrastajacymi z
tlumienia i wypierania popedow pierwotnych (takich jak impuls
kontaktowania sie, potrzeba milosci, spontanicznej tworczosci i
kooperacji w pracy i zabawie).
Trzy warstwy struktury charakteru.
W koncepcji Reicha, mowiacej o trzech warstwach psychiki ludzkiej, warstwa trzewcia sklada sie ze wszystkich kulturowo przyswojonych sposobow nakladania maski, ktora ukrywa nie tylko glebokie impulsy pierwotne, lecz takze rezultaty znieksztalcenia tych impulsow: destrukcyjne popedy drugiego stopnia. W terapii opracowanej przez Reicha zejscie ponizej powierzchniowej warstwy obron charakterologicznych prowadzi do wylonienia przenikajacych sie wzajemnie impulsow pierwotnych i impulsow drugiego stopnia. Zadanie terapii polega naporozdzielaniu ich, by zlosc i wscieklosc mogly sie w sposob bezpieczny wyladowac, tworzac przestrzen emocjonalna dla radosci i dajacych przyjemnosc interakcji z ludzmi. Reich pisal:
"W idealach etycznych i spolecznych liberalizmu rozpoznajemy reprezentacje powierzchniowej warstwy charakteru; panowania nad soba i tolerancja. Normy spoleczne liberalizmu sluza opanowaniu 'bestii' w czlowieku, 'impulsow drugiego stopnia', czyli warstwy drugiej, freudowskiej podswiadomosci... W przeciwienstwie zas do liberalizmu, ktory reprezentuje powierzchniowa warstwe charakteru, i do prawdziwej rewolucji, ktora reprezentuje warstwy najglebsze, faszyzm reprezentuje w zasadzie druga warstwe charakteru, warstwe impulsow drugiego stopnia".
W
terapiach, ktore pomijaja rozroznienie Reicha, usuniecie warstwy
powierzchniowej wyzwala jednoczesnie pozytywne impulsy pierwotne i
impulsy drugiego stopnia. Z powodu tesknoty do impulsow pierwotnych
latwo ludzi sklonic do akceptowania impulsow drugiego stopnia: w ten
sposob milosc i spontanicznosc ida w parze z faszystowskim
folgowaniem gwaltownosci. Pieksna i Bestia - to dwie blizniacze
twarze, ktore na nas patrza, gdy opadnie maska.
Odblokowanie gwaltownych i destrukcyjnych impulsow odbywa sie w terapii reichianskiej i w bioenergetyce poprzez kopanie, uderzanie, gryzienie lub poprzez inne biologiczne formy wyrazania furii. Reich zaznaczal, ze osoba przechodzaca taka terapie musi miec ze wzgledow bezpieczenstwa do pewnego stopnia silne ego. Niektorym z trudem udaje sie zapanowac nad wlasna gwaltownoscia i dlatego nie sa oni gotowi do wyrazenia jej otwarcie dotad, az nie wytworzy sie w nich zdolnosc do kontrolowania w miare potrzeby wlasnych impulsow za pomoca woli. Osoba o umiarkowanie silnym ego jest w stanie zogniskowac i ukierunkowac swoja furie, by nie szkodzic sobie i innym przejawami niebezpiecznego zachowania. Kopiac materac i uderzajac poduszke, doswiadcza odblokowania sprezonych destrukcyjnych uczuc, jakkolwiek jej dzialanie nie staje sie niebezpieczne. Jezeli nie dokona sie takiego rozroznienia, moze dojsc do sytuacji okreslanej jako odreagowanie (acting-out), a wowczas czlowiek wyzwala swe gwaltowne uczucia czy zaachowania na forum spolecznym, kosztem wlasnym i innych ludzi.
Rzeczywistosc ekspresji gwaltownosci nastepujaco opisali Alexander Lowen i John Pierrakos w monografii posweiconej temu tematowi: "Zachowanie gwaltowne jest naturalna reakcja na zagrozenie wolnosci. Odnosi sie to zarowno do doroslych, jak i do dzieci. Nie zawsze wynikiem takiego zachowania jest uzyskanie wolnosci. Na przemoc zwykle odpowiada sie przemoca i w walce, ktora potem nastepuje, zwycieza zwykle silniejszy. Dlatego moze sie okazac, ze lepiej jest opanowac wlasna gwaltownosc, ale te decyzje powinno sie podejmowac raczej w oparciu o kontekst sytuacji, niz o zasady etyczne. Czlowiek moze sie raczej poddac niz walczyc, jezeli to uratuje mu zycie, ale ma prawo walczyc, jezeli jego wolnosc jest zagrozona.
Gwaltownosc
moze byc wyrazem patologii. Jest patologiczna - to znaczy
neurotyczna, psychopatyczna lub psychotyczna - wtedy, gdy nie ma
zwiazku z rzeczywistym ograniczeniem wolnosci danej osoby. Jezeli np.
ograniczenie pojawilo sie w przeszlosci, to patologia jest aktualne
przywolywanie gwaltownosci powstalej z tamtego powodu. Podobnie,
jezeli ograniczenie wprowadzaja rodzice, to patolgiczne jest
wyladowanie agresji na mlodszym rodzenstwie. Problemy pojawiaja sie
dlatego, ze tylko nieliczni rodzice pozwalaja dziecku gwaltownie
reagowac na frustracje. Gwaltownosc musi wiec znalezc obiekt
zastepczy albo tez musi byc powstrzymana do pozniejszej
okazji...
Wyladowanie
stlumionej agresji, to znaczy odblokowanie jej w sposob niewlasciwy,
nie uwalnia czlowieka od frustracji. Na przyklad gwaltownosc ojca,
ktory bije swoje dziecko za przejawy buntu lub odmowe wykonania
polecen, nie ma bezposredniegozwiazku z zachowaniem dziecka. Ani
buntowniczosc, ani nieposluszenstwo dziecka nie ograniczaja osobistej
wolnosci ojca. Jego gwaltownosc oznacza, ze prawdopodobnie doznawal
ograniczenia wolnosci ze strony swojego ojca, ktory wymagal
posluszenstwa i nie tolerowal buntu. Uderzajac dziecko, wyladowuje
gwaltownosc nalezaca do innego czasu i innej sytuacji. Jedynym
rezultatem takiego dzialania jest pozbawienie dziecka wolnosci,
podczas gdy ojciec, mimo chwilowego uczucia ulgi i spokoju, staje sie
jeszcze bardziej sfrustrowany.
Bezpieczna gwaltownosc.
Jerome Liss, ktory zapoczatkowal grupy encounter w Wielkiej Brytanii, interesujaco opisuje, jak grupa czy sesja terapeutyczna umozliwiaja doswiadczanie bezpiecznej gwaltownosci: "Ludziom potrzebne sa bezpieczne warunki do wyladowania sprezonej gwaltownosci, by otworzyc brame prowadzaca do milosci. Nowe grupy moga nas nauczyc, ze gwaltowna ekspresja bywa calkowicie bezpieczna. Slowo violence - przemoc, gwaltownosc -ma dwaq znaczenia slownikowe: 'stosowanie sily fizycznej w celu zranienia lub obrazenia kogos' oraz 'dzialanie nacechowane porywczoscia i ferworem'. Potrzebne nam sa okazje do porywczego dzialania w bezpiecznych warunkach, potrzebujemy owej bezpiecznej gwaltownosci. Zahamowanie porywczosci i ferworu to zahamowanie entuzjazmu, potrzeb i intensywnych zainteresowan, to destrukcyjna ucieczka. Potrzebne jest nam miejsce do pracy nad ferworem, by nie umarly nasze namietnosci".
Liss
opisuje przypadek przygnebionego czlowieka, imieniem Ted. Grupa
pomaga mu zogniskowac uwage na zawieszonej nad nim zlowieszczej
czarnej sylwetce. "Ted wstal. Drzal, ciezko oddychal, jeczal,
byl w stanie ostrej paniki. Potem zwinal sie w klebek... Nagle
rozprostowal sie. Zaczal sie rzucac, jakby chcial gwaltownie
zaatakowac ten straszny cien, krzyczac: 'Nienawidze cie! Nienawidze
cie!' Krzyczal tak i boksowal sie z cieniem, dopoki nie wyczerpal
calej energii.Osunal sie na podloge, plakal, a pozniej powiedzial z
ulga: 'Zwalczylem tego upiora'.
Dla
calkowitego uwolnienia sie od paniki, jaka Ted mial w sobie,
potrzebowal on wlasnie bezpiecznej gwaltownosci, za pomoca ktorej
mogl sie zemscic. Upior, reprezentujacy wszystkie zmaterializowane
'podejrzliwe oczy', zaatakowal cialo Teda. Zeby pozbyc sie tej obcej
mocy, Tedowi potrzebne bylo wyladowanie fizyczne. Samymi slowami nie
mozna by bylo tego dokonac" Czy to w trakcie spotkan grupowych,
czy sesji indywidualnych, trakcie organizowania sytuacji, w ktorych
gwaltownosc moglaby byc wyrazona we wlasciwych warunkach, terapeuta
musi zachowac czujnosc, gdzy niektorym ludziom latwiej wybrac zlosc,
pokrywajaca jakies inne uczucie, np. lek, z ktorym znacznie trudniej
wejsc w kontakt. W metodzie Radix stosuje sie strukture o nazwie "lek
pod pokrywka zlosci", gdzi ta sytuacja wystepuje bardzo czesto
Trzeba znalezc rownowage miedzy uzasadnionym udzialem w intensywnym doswiadczeniu zlosci, ktora dojrzala do tego, zeby ja odczuwac i moze przygotowywac droge dla nowych wgladow oraz nowego zorganizowania emocjonalnego, a prostym odtworzeniem dotychczasowych form wyrazania zlosci, ktore blokuja droge glebszym impulsom. Trzeba takze miec ciagle na uwadze potrzeby osob niedostatecznie odgraniczonych (underbounded), ktore pod naciskiem wlasnych destrukcyjnych uczuc moga byc w stalym niebezpieczenstwie fragmentacji. Doswiadczenie zapanowania nad poteznymi uczuciami o charakterze destrukcyjnym i przyznania, ze one istnieja, jest wazne chocby dlatego, ze umozliwia oczyszczajace ich odblokowanie. Stanley Keleman omowil dosc obszernie niektore z tych problemow w swoim artykule na temat zasad katharsis i pracy nad forma ekspresji w terapii
Przemoc emocjonalna: WROGI NACISK.
Z powodu niezrozumienia niektorych z tych podstawowych rozroznien czesto pojawia sie w grupach terapeutycznych i w sesjach indywidualnacy sytuacja, ktorej ustalonym celem jest "wydobycie zlosci". W praktyce oznacza to, ze lider zaczyna dyrygowac energia emocjonalna w grupie, akcentujac emocje uprzednio przez siebie wyselekcjonowana. Jednak wowczas oczyszczajaca ekspresja, bedaca rezultatem tego wszystkiego, okazac sie moze dobra dla jednych, zla dla innych, a nieadekwatna dla pozostalych.
Reich opracowal znakomite narzedzia analizy charakteru. Uzywal ich, aby pomagac ludziom w konfrontowaniu sie z wlasnymi ustalonymi postawami i w wyzwalaniu energii do dokonywania zmian. Niektore z tych narzedzi przejal ruch encounter i zaadaptowal je do pracy w grupach. Uzycie feed-backu jako zyczliwej konfrontacji z liderem lub reszta grupy, ma na celu pomoc jednostkom, by postrzegaly siebie tak, jak je widza inni i zdawaly sobie sprawe ze sposobu wchodzenia z innymi w kolizje. Jednak ten rodzaj feed-backu oddziela jedynie delikatna linia od feed-backu negatywnego i wrogiego, ktorego celem - z antyterapeutycznymi konsekwencjami - jest atak na dana osobe z powodu pancerza charakterologicznego.
Zaten grupy treningowe moga miec rezultaty dobre albo zle. Joel Kovel tak o tym mowi: "W zaleznosci od natury tego, co znajduje sie pod warstewka "Terapeutycznego ciepelka", spotkania w grupach moga prowadzic do ujawnienia znacznej wrogosci. Jezeli dolaczy sie do tego jeszcze nieszczesna sklonnosc grup do szukania sobie kozla ofiarnego, oznacza to dosc czesto, ze ktos bardziej podatny na ciosy dozna wiecej zniewag, niz moze zniesc"
Kozly ofiarne i nagonki.
Sklonnosc grupy do traktowania jako kozla ofiarnego jednego ze swoich czlonkow, ktory z jakichs powodow niedostatecznie pszystosowuje sie do normy przyjetej w grupie, jest cecha, z ktorej wrazliwy lider bedzie sobie zdawal sprawe i ktorej zdola przeciwdzialac. Oryginalny eksperyment Synanonu w niespotykanym nigdzie indziej stopniu rozwinal proces zniewazania slownego - stalo sie ono tam sztuka. W tej spolecznosci terapeutycznej narkomanow zachecano do zniewag werbalnych: do krzyku, przeklenstw, a rownoczesnie respektowano calkowity zakaz jakiejkolwiek gwaltownosci fizycznej. Konfrontacja w tej grupie byla jednak ograniczona pewnymi scislymi regulami. Jedna z nich wykluczala destrukcyjna dzialalnosc, zwana zwana nagonka (rat-packing), ktora ma miejsce wtedy, gdy cala grupa, albo jej wiekszosc, zwraca sie przeciwko jednej osobie, tworzac ogromna presje emocjonalna na zasadzie wielu-przeciw-jednemu. Carl Rogers, jedna z glownych postaci ruchu encounter, ma sporo ciekawego do powiedzenia o tym, jakich liderow wymaga praca z ludzkimi uczuciami w grupie. "Ni polecam - pisal - facylitatora, ktory wierzy w jakies pojedyncze podejscie, czyli w jedyny i podstawowy element procesu grupowego. Mam wielki szacunek dla terapeutow Synanonu i dla skutecznosci ich pracy z narkomanami, ale odrzuca mnie ich pospiesznie uformowany dogmat, ze bezlitosny atak - oparty badz na uczuciach prawdziwych, badz rzekomych - jest jedynym kryterium, ktore pozwala ocenic, czy grupa odnosci sukces czy porazke. Chce, zeby dawac wyraz wrogosci i wscieklosci wtedy, kiedy emocje te sa rzeczywiscie przezywane; i ja sam chce je wyrazac wtedy, kiedy rzeczywiscie we mnie powstana; ale istnieje wiele innych uczuc, ktore sa rownie wazne, zarowno w zyciu, jak i w grupie"
Przyjrzyjmy sie dwu przykladom nagonki. Pierwsza, ktora miala w Londynie, opisuje ponizej Glyn Seaborn-Jones.
Nowa tyrania.
"Rodzice zadali: 'Pohamuj zlosc, bo inaczej cie odrzyce'. Niedoswiadczony terapeuta lub grupa moze w inny sposob jawny lub ukryty stawiac przeciwne zadanie: 'Wyraz swoja zlosc, bo cie odrzuce'. Nowa tyranie ilustruje incydent, jaki zdarzyl sie w jednej z moich grup. Jedna z uczestniczek, Berenice, zglosila sie na ochotnika do pracy nad centralnym problemem swojego zycia: czula, ze ludzie ja odrzucaja, ale nie umiala powiedziec, dlaczego, i nie umiala nic zrobic, zeby to zmienic. Na moja prosbe wybrala dwoje sposrod czlonkow grupy, ktorzy, jak czula, odrzucali ja. Kiedy sie z tym do nich zwrocila, przyznali, ze rzeczywiscie ich irytuje, gdyz staje sie chlodna i 'rozsadna' oraz zaczyna sie wymadrzac wlasnie wtedy, gdy dla wszystkich jest jasne, ze 'tak naprawde', to jest zla. W miare rozwijania sie tej rozmowy oboje stawali sie coraz bardziej wsciekli, wrzeszczeli na nia, walili w poduszki, zadajac: 'Okaz swoje uczucia! Przestan udawac!'. Stopniowo i inni w grupie zaczeli sie emocjonalnie wciagac w sytuacje. Piecioro uczestnikow zirytowallo sie i zaczelo na nia krzyczec, dwie osoby zmartwily sie i wybuchnely placzem, dwie inne zaczely pocieszac te placzace, a dwie smialy sie nerwowo. Ja sam pozostalem na uboczu i czekalem, czy ta prowokacja spowoduje wybuch zlosci u Berenice. Wyrazila ona czesc tej zlosci krzyczac: 'faszystka!' do dziewczyny, z ktora znalazla sie twarza w twarz. W miare jednak, jak rosla liczba atakujacych - zamrozila sie ponownie, a kiedy atakujacych jkeszcze przybylo, wybuchnela placzem. Jasne bylo dla mnie, ze lek byl dla niej uczuciem wazniejszym niz zlosc. Powiedzialem grupie, ze jej oskarzenie 'faszystka', ktore wywolalo smiech, bylo calkowicie uzasadnione. Doswiadczala ona teraz tyranii podobnej do tej, jaka stosowala wobec niej matka. Tyle, ze wymagania byly odwrotne: 'Wyraz swoje uczucia, zlbo cie odrzuce', w miejsce: 'Zmien albo pohamuj swoje uczucia albo cie odrzuce!'. Sugerowalem takze, ze niektorzy czlonkowie grupy atakowali to, co bylo lustrzanym odn\biciem zamrozonego, przerazonego dziecka obecnego w nich samych: dziecka poddanego naciskowi, zeby robilo cos, czego w tym czasie nie potrafilo, zeby nie wyrazalo swych uczuc. Jedna z kobiet zgodzila sie wtedy ze mna i powiedziala, ze na miejscu Berenice wybieglaby z pokoju. 'Tak, ze Berenice jest bardzo odwazna' - powiedzialem na to. W tym momencie dalem znak i cala grupa objela Berenice jak dziecko. Dla Berenice kontakt ten oznaczal ulge plynaca z cieplej akceptacji po przezyciu leku przed calkowitym odrzuceniem, a pozostalym uczestnikom stworzyl mozliwosc odpokutowania z brutalna zbiorowa napasc na kogos, zmagajacego sie z tym samym problemem, jaki mieli sami - problemem braku spontanicznosci".
Incydent ten jest ilustracja trzech kwestii: niebezpieczenstwa przymusu uwolnienia sie od tyranii, potrzeby lagodnego pohamowania impulsow zlosci u prowadzacego grupe iu potrzeby okazjonalnej interpretacji w trakcie pracy z grupa. Interpretacja, jaka dalem, zmienil bieg pracy grupy o 180. Grupa bez lidera, albo grupa z liderem niedoswiadczonym czy niewrazliwym, moze latwo przegnac lub sparalizowac jednego ze swych uczestnikow, badz tez zrobic mu pranie mpzgu, osaczajac go jak sfora wscieklych psow gonczych .
A teraz przyklad nagonki, ktora nie zostala opanowana przez lidera. Wydarzenie to opisala mi jedna z uczestniczek mojej grupy w Stirling. Czlowiek, ktory stal sie ofiara, byl jej bliskim przyjacielem. Nazwe go John. Bral on udzial w trwajacej siedem dni grupie encounter. Juz pierwszego dnia lider powiedzial do Johna: "Wezme sie za ciebie przed koncem grupy". Wiec w ostatnim dniu zajec zachecil wszystkich do udzielenia Johnowi tylko negatywnego feed-backu. A i od siebie dodal podobny. Nie bylo feed-backu pozytywnego. Na tym zajecia sie skonczyly. John wyszedl wstrzasniety, w poczuciu wlasnej bezwartosciowosci, z myslami o samobojstwie. Pozniej przez dlugie miesiace zyl w stanie szoku i depresji. Cale miesiace minely, zanim zaczal odzyskiwac szacunek dla samego siebie. Niczego wartosciowego nie nauczyl sie z doswiadczenia, w ktorym stal sie kozlem ofiarnym. Zdruzgotanie pancerza charakteru nie spowodowalo zadnego rozwoju. Nie wystapil zaden efekt oczyszczajacy. Wynikiem byla tylko proba odbudowania poczucia wlasnej godnosci i glebokie poczucie zranienia, ktore John odbieral jako najbolesniejsze przezycie wslasnego zycia.
Matt Miles, Mott Liberman i Irv Yalom przeprowadzili na Uniwersytecie Kalifornijskim w Stanford badania nad stylami prowadzenia grup i wplywem stylu pracy lidera na uczestnikow. Wyprowadzili nastepujacy wniosek ogolny: Jedna trzecia uczestnikow grup odnosi korzysci trwajace co najmniej przez 6 miesiecy; w jednej trzeciej korzysci sa krotkotrwale, a pozostala czesc albo odpada w trakcie trwania zajec, albo ponosi szkody. Te ostatnia grupe, liczaca 8% wszystkich osob poddanych badaniom, nazwano ofiarami. Wsrod ofiar sa tacy, ktorzy doznali popwaznych szkod, a takze tacy, ktorzy, choc czuli sie zle, nie potrzebowali terapii, aby przyjsc do siebie. Najwiecej opfiar bylo w grupach, ktorych liderow cechowaly albo chlod i dystans, albo wysoki poziom agresji, wzglednie wszystkie z wyzej wymienionych cech. Tam, gdzie lider okazywal cieplo, nie bylo ofiar .
Liczba stylow prowadzenia grupy rowna jest liczbie podstawowych typow charakteru. W najwyzszym stopniu niszczace oddzialywanie wywiera lider o wysokim natezeniu cech psychopatycznych. Trzeba w tym miejscu przypomniec opis charakteru psychopatycznego, ktory zawiera kombinacje chlodnego dystansu z agresywnym manipulowaniem innymi ludzmi. Ponizsze cytaty pochodza z artykulu Alexandra Lowena, ktory najpelniej opisal te strukture.
Charakter psychopatyczny.
"Psychopata moze robic lub mowic rzeczy, ktore rania innych, nieswiadom rezultatow swego dzialania. Jego wrogosc jest niezamierzona i prawdopodobnie dlatego psychopata nie dostrzega jej przejawow we wlasnym postepowaniu. W uzasadnionych slowach zaprzeczy, jakoby mial zle intencje; posunie sie jednak dalej i zaprzeczy tez oczywistym faktom. (...) Psychopaci sa znani z tego, ze z latwoscia potrafia cie zawiesc. Zmusza cie, bys uwierzyl, ze to, co mowia, jest prawda, byc moze dlatego, ze sami w to wierza albo tez dlatego, ze sami nie wierza w nic. Przekonaja cie o wlasnej niewinnosci, nawet jezeli byles swiadkiem, ze zrobili cos zlego. I przeblagaja cie dzieki swojej niewiarygodnej otwartosci.
Jezeli psychopata jest w stosunku do ciebie niewrazliwy albo obojetny, to dzieje sie tak dlatego, ze rzeczywiscie dla niego nie istniejesz. Swiadom jest ciebie jako obrazu w swoim umysle, a jego reakcje sa reakcjami na ten obraz, a nie na zadna czujaca osobe istniejaca w formie cielesnej. Potrafi cie bezkarnie zniszczyc, bo to, co robi, to dla niego tylko wyamazanie obrazu ze swiadomosci (...). Moze wyabstrahowac swoje uczucia do poziomu kosmicznego, stajac sie mistykiem. Na tym poziomie bedzie rozprawial o uczuciach, ale beda to tylko abstrakcje lub duchy, anie zwykle codzinne uczucia przezywane przez istoty ludzkie, ktorych zycie jest dazeniem do prostych przyjemnosci i radosci (...).
Prawie zawsze psychopata otoczony jest przez wlasnych wyznawcow. Potrzebuje wyznawcow i zastosuje wszelkie triki, zeby ich przyciagnac. Bedzie mamil, czarowal, uwodzil, przywabial ludzi po to, zeby go potrzebowali... Bedzie obwieszczal i obiecywal, ze stanie sie ich swiatlem, ich cieplem, motorem ich dzialania i cih zyciowym wyzwaniem. Uwaza sie za lepszego od innych, gdyz nie potrzebuje nikogo. Ludzie zrozpaczeni, przerazeni, zagubieni beda sie do niego garnac jak do zbawcy. Czyz nie pokazal, ze potrafi wzniesc sie ponad ludzkie zmagania?
Ludzi, bedacych psychopatami, badz majacych cechy psychopatyczne, znalezc mozna we wszystkich obszarach ludzkich dazen i dzialan. Sa takze w naszym zawodzie - wsrod psychiatrow i psychoterapeutow. Psychopata znany jest ze swego manipulatorstwa. Wszystkie jego manipulacje i manewry prowadza do tego, zeby inni uznawali jego niezwyklosc. To cel kazdego, kto manipuluje innymi ludzmi. I wszyscy, ktorzy postrzegaja siebie jako osoby niezwykle - sa manipulatorami. Dziedzina psychoterapii nie jest wolna od pierwistkow psychopatycznych. Podejscia obiecujace ci zbawienie, dopelnienie, aktualizacje, etc., to manipulacja, bys postrzegal jej krzewiciela jako cos niezwyklego. Jako kogos, kto zna odpowiedz. Jako kogos, kto zna droge. Kto potrafi powiedziec lub pokazac ci, jak to wszystko osiagnac. A ludzi ida za tymi obietnicami, gdyz sa zagubieni i zdesperowani" .
Problem z liderami psychopatami polega na tym, ze przyciagaja oni nie tylko naiwnych i zagubionych, ale takze tych, u ktorych rozpacz moze przyjac forme kompulsywnej potrzeby wyladowania wlasnej gwaltownosci, czy to emocjonalnej czy fizycznej. Moze to czasami prowadzic do zrytualizowanych scen upokorzenia i dominacji, ktore we wstrzasajacy sposob realizuja psychopatyczne zachcianki. George Bach opisal gre, zwana targ niewolnikow, w nastepujacy sposob:
Targ niewolnikow.
"W tym rytuale uczestnicy maja okazje doswiadczyc siebie w sytuacji calkowitego dominowania nad kims i calkowitego poddanstwa. Odgrywaja kolejno role pana i niewolnika (...). Najpierw ustala sie czas - zwykle trzy do pieciu minut i podejmuje decyzje kto ma grac jaka role. Nastepnie osoba, ktora gra role niewolnika, zglasza pewne ograniczenia, mowiac, czego nie chce robic (np. nie chce spiewac lub czolgac sie po podlodze). Skoro jednak rytual sie zaczyna, niewolnik musi wykonywac natychmiast wszystkie polecenia z wyjatkiem wczesniej zastrzezonych" .
Ograniczenia, opisywane przez Bacha, stanowia umowe, co do ktorej istnieje zgoda. Istota przemocy emocjonalnej polega na tym, ze rytualy moga byc odgrywane na zapotrzebowanie jednego uczestnika albo lidera wbrew zyczeniom innych lub w sposob, ktory nie respektuje ich ograniczen. W grupie, prowadzonej przez tego lidera, ktory zaangazowany byl w nagonke na Johna, pewien uczestnik zorganizowal, za zgoda lidera, rytual, w ktorym sam gral role straznika obozu koncentracyjnego, podczas gdy inni grali Zydow idacych do komory gazowej - byl to rodzaj neofaszystowskiej psychodramy. W dalszych czesciach tego rozdzialu bede mowil o pewnych implikacjach podskornych pradow, jakie moga ujawnic sie wskutek tego rodzaju dzialan.
W doskonalej ksiazce o psychopatach Alan Harrington wyprowadza wniosek, ze taka grupa oferuje "psychopatyczny chrzest w postaci nowych (choc neopoganskich) sakramentow, ktorym towarzyszy chrzescijanskie samoponizenie i spowiedz. Psychopatia i chrzescijanstwo mieszaja sie. Nastepuje zamierzona utrata godnosci. Za zlo uznaje sie jedynie frustracje i lek. Wszystko inne jest do przyjecia (...). Grupa encounter staje sie wiec czesto polem psychopatycznych gier i prawdopodobnie izba tortur, w ktorej za norme uznaje sie spolecznie nieaprobowana niedojrzalosc emocjonalna, czasami brutalne zachowanie, gruboskornosc, nieodpowiedzialnosc, impulsywnosc i wybuchowe atakowanie innych" .
Podobnym grom psychopatycznym oddawaly sie grupy spolecznosci Anonimowych Alkoholikow w Austrii. Dokladne sprawozdanie sklada Wolfgang Kerner w wywiadzie udzielonym Peterowi Eedy'emu . Dalsze szczegoly na temat emocjonalnej presji wywieranej w takich grupach znajduja sie w liscie do spolecznosci AA, napisanym przez Rafi Rosena z Izraela: "Moj lek wzbudzila konfrontacja z silna i doswiadczona grupa osob (waszym personelem prowadzacym), ktora posluguje sie przebieglymi technikami agresji, by lamac ludzi przy uzyciu terapeutycznie zorientowanych racjonalizacji. Oni graja w terapeutyczna gre przelamywania pancerza i wyzwalania osoby. W rzeczywistosci jednak usiluja zlamac czlowieka, by nie mogl uwolnic sie od upodlenia. Przez ponad dwa lata zycia w komunie nie zdolali pomoc nikomu ani nikogo podtrzymac, a ludzi podatniejszych na zalamania i slabszych spychali jeszcze glebiej w niedole i to wlasnie wtedy, kiedy widzieli rece wyciagniete po pomoc.Racjonalizuja to w ten sposob, ze kazdy powinien sam walczyc o swoje; natomiast rzeczywistosc jest taka, ze wieksza czesc grupy jest uciskana i utrzymywana w nieszczesciu albo tez unika wszelkich "terapeutycznych" kontaktow z prowadzacymi.
Jednak motywacje prowadzacych grupy mozna odczytac z wyrazu twarzy, ktora wyraza okrucienstwo i nienawisc a zarazem przyjemnosc z podtrzymywania gry. Inaczej niz ja odczuwaja to oczywiscie ludzie, ktorzy z wlasnych rodzin wyniesli naostrzone pazury i rozwinieta, pelna nienawisci agresywnosc. Wchodza oni latwo we wspolzawodnictwo z prowadzacymi i wkrotce znajduja sie na ich pozycjach" .
Robert Hacco, ktory odwiedzil te grupe w roku 1975, pisal do mnie, ze ludzie, uwazani za negatywnych, stanowia liczbe okolo 15 na 60. Pozostali gania ich za niedostateczne analizowanie sie, za brak milosci lub kooperatywnosci w pracy: "Moge tez stwierdzic, ze grupa wraz z tymi, ktorzy ja prowadza, wywiera na innych duzy nacisk, brak jednak przypadkow gwaltownosci fizycznej".
Masochizm i upokorzenie.
Peter Eedy, w trakcie swej wizyty w spolecznosci AA w Wiedniu, zdal sobie sprawe z relacji miedzy manipulowaniem uczuciami ze strony lidera, Otto Muhla, a masochistycznymi sklonnosciami niektorych uczestnikow grupy:
"Wydaje sie, ze dla Muhla wazne jbylo jedynie prowokowanie, zwalczanie mnie, anie dazenie do nawiazania ludzkiego porozumienia. Wydawalo sie, ze bardzo chce mnie upokorzyc... Upokorzenie jest bardzo waznym elementem struktury masochistycznej. Upokarzac i byc upokarzanym. To bylo bardzo czeste w tej grupie... Probowalem mowic, ze istnieje bardziej humanitarny sposob przeprowadzania terapii niz upokarzanie ludzi albo zmuszanie ich, by wystepowali na srodek i odgrywali rozne rzeczy. Mowilo sie, ze nie ma tam uzycia sily, ale od pierwszej chwili poczulem, ze kazdy wywiera na mnie nacisk, zebym postepowal zgodnie z jego norma, a nie zgodnie z moimi wlasnymi wartosciami czy normami. Nie ma szacunku dla mechanizmow obronnych obecnych w czlowieku... Nie powinno sie czlowieka zmuszac do rezygnowania z nich, bo moze to prowadzic do zalamania, jest bardzo destrukcyjne i niebezpieczne" .
Eric Edwards, piszac swoj artykul o masochizmie i gwaltownosci, wyroznil pewne podstawowe dla tego zagadnienia cechy relacji rodzic-dziecko: "Dziecko uczy sie, ze nie moze funkcjonowac inaczej, jak tylko pod przymusem, traci w ten sposob wiare w naturalna latwosc procesow cielesnych... Masochista jest uwieziony w sobie, wiec nie moze funkcjonowac spontanicznie. Czesto byl w rodzinie chlopcem (czy tez dziewczynka) do bicia, kozlem ofiarnym przyciagajacym cala wrogosc... W rezultacie zdaje sie mowic" 'Zmuscie mnie do tego, zebym cos czul'. Zatem:
Bicie ma nardzuca uczucia;
Pasywnosc uspokaja;
Identyfikacja z rola aktywna jest zemsta.
Nienawisc rozdziela sie w charakterze masochistycznym na trzy czesci. Ego jest w oporny sposob posluszne i/lub buntownize wobec druzgoczacego superego (wewnetrzny automasochizm), a to, co pozostaje, jest skierowane na zewnatrz w zwiazkach o charakterze prowokacyjnym lub zlosliwym... Podstawe procesu tworzy przekonanie, ze potega ma racje i ma byc popierana przez sile fizyczna albo przymus mentalny (wojna psychologiczna)" .
W eksperymencie Synanonu zona jednego z uczestnikow byla karana z ten sposob, ze musiala chodzic w kolko na czworakach, majac przy tym lancuch zalozony na szyje . Oczywiscie, podczas gdy masochista zgadza sie na taki rodzaj upokorzenia, to ludzie nie majacy sklonnosci masochistycznych moga za pomoca manipulacji psychopatycznej zostac zmuszeni do zajecia pozycji masochistycznej, gdy nacisk grupy przezwyciezy ich naturalna odpornosc. Temat ten podejme w czesci poswieconej gwaltownosci fizycznej.
3.Przemoc fizyczna:
LEK PRZED SMIERCIA.
Nemezis medyczna.
Przemoc fizyczna zaczyna sie od sincow. "Czym jest siniak?" - spytalem Stanley'a Kelemana. Jest to uszkodzenie naczyn krwionosnych - odpowiedzial. Tak wiec, gdy terapeuta posiniaczy klienta stosujac zbyt silny nacisk na miesnie, to uszkadza jego naczynia krwionosne. Eva Reich uslyszawszy o pacjentach bolenie posiniacinych w trakcie terapii Reicha lub neoreichian, zadala proste pytanie: "Czy moj ojciec ranil ludzi?" Koncepcja, jakoby przelamywanie pancerza psychicznego wymagalo bolu fizycznego, jest watpliwa. W bolu organizm kurczy sie, broniac sie nawet jezeli w jakims innym miejscu pod palcami terapeuty nastepuje rozluznienie. Wilhelm Reich wystepowal przeciwko drastycznemu manipulowaniu i silnemu naciskowi na miesnie. Podejscie do napiec miesniowych za pomoca silnych piesci nazywal muscle squeezer i armour-pusher (wyzymaczka dla miesni i lamacz pancerza).
Nawet dobrzy terapeuci moga czasami nie rozpoznac ograniczen w ciele i do takiego nawet stopnia nie zwracac uwagi na opor tkanek, ze dojdzie do zlamania kosci. Pewien terapeuta dunski zlamal klientowi zebro, bo zastosowal zbyt silny ucisk na klatke piersiowa, zachecajac do swobodniejszego oddychania. Dwa lata temu pewna organizacja neoreichowska przeprowadzala sekretne wywiady wsrod terapeutow stosujacych te terapie, zeby dowiedziec sie o szkodach ponoszonych przez klientow w trakcie terapii ! Kiedy Ivan Illich pisal o efektach jatrogennych (chorobach powodowanych przez kuracje medyczne), nie mial na mysli terapeutow zajmujacych sie napieciami w ciele, ale jego ostra krytyka moze sie do nich rownie dobrze stosowac .
Nademiernie prowokacyjna presja emocjonalna moze wywierac fizyczny wplyw na cialo. Przedluzajace sie wymuszanie regresji (primalling) moze spowodowac wiecej stresu niz ulgi i stac sie przyczyna wrzodu zoladka, kamieni w woreczku zolciowym czy problemow z watroba. Nadmierne oddychanie moze byc zabojcze. W pewnych formach rebirthingu doprowadza sie celowo do takiej hiperwentylacji, ze organizm jest na granicy tezyczki (spowodowanej wdychaniem zbyt duzej ilosci dwutlenku wegla i zmianami w rownowadze wapniowej w miesniach). Oczywiscie sposoby takie moga wywolywac zmienione stany swiadomosci - przyjemne albo niepokojace, w zaleznosci od charakteru i typu ciala. Jednak terapeuta, ktory decyduje sie na prowokowanie oddychania, powinien zdawac sobie sprawe, ze Reich okreslal taka prace mianem chirurgii emocjonalnej i ostrzegal, ze nie nalezy jej stosowac, jezeli nie ma sie odpowiednich do tego kwalifikacji. Mimo mojego przekonania o istnieniu wielu sposobow, by ludzie w malych grupach pomagali sobie wzajemnie w rozladowywaniu stresow , podtrzymuje zdecydowanie opinie Reicha, ze nie mozna bawic sie w chirurga, kiedy sie nie ma wyksztalcenia medycznego. Pewien uczestnik grupy w Niemczech, ktory zostal wprowadzony w stan hiperwentylacji, stracil przytomnosc i juz jej nie odzyskal. Jest to pierwszy przypadek smierci wskutek sprowokowania nadmiernego oddychania. Mam nadzieje, ze jedyny.
Walki - odmowa i przyzwolenie.
W grupach encounter do gwaltownosci fizycznej dochodzi miedzy uczestnikami grupy zwykle na skutek zachety ze strony lidera. Nie mowie tu o wybuchajacej bez ostrzezenia gwaltownosci psychotycznej, gdyz zwykle niechetni jej sa zarowno liderzy, jak i uczestnicy grupy, wiec nikt z sposob zamierzony do nieej nie dazy. Nie mam zamiaru zajmowac sie tu zagadnieniem, w jaki sposob w grupach unikac reakcji psychotycznych - jest to oddzielny problem. Gwaltownosc fizyczna objawiajaca sie odreagowywaniem (acting out) zlosci i wrogosci w formie atakow fizycznych - tez nie jest tutaj przedmiotem opisu. Chcialbym natomiast przedstawic trzy odmiany walki: walke kontrolowana, walke bez ograniczen (no-limits) oraz specjalna odmiane walki bez ograniczen - mianowicie atak typu nagonka (rat-packing).
Walka kontrolowana to oczywiscie sport. Znam judo, staczalem wielokrotnie takie walki, odczuwalem wtedy znaczna przyjemnosc przeciwstawiajac sie innym i czyniac z pelna energia uzytek z agresji fizycznej. Kiedy uzyskiwalem ostatni stopien, musialem walczyc z czlowiekiem o okolo 25 kg ciezszym ode mnie - jezeli przyszpililby mnie do ziemi, mialbym male szanse. Na szczescie zdolalem wygrac, gdyz poruszalem sie szybciej niz on i zdolalem rzucic go na mate. Ucze judo takze male dzieci. Uprawiajac judo, czlowiek uczy sie, miedzy innymi, jak nie zranic przeciwnika i jak go w sposob bezpieczny unieruchomic; istnieje tez jasny sposob sygnalizowania, ze sie poddajesz, a sygnal taki jest natychmiast respektowany. Dzieki temu w judo zdarza sie bardzo malo wypadkow. Nauka rzutow w judo polega na tym, ze rzucajacy podnosi przeciwnika w gore, chroniac go tym samym przed uderzeniem glowa o podloge. Publicznosc znajdujaca sie naokolo musi siedziec w pozycji kleczacej, zeby nikt nie wyladowal na czyichs wyciagnietych nogach. Chwyty zwane zamkiem (arm locke and neck locks) za ramiona i za szyje sa standardowa czescia repertuaru judo, ale i w nich respektowana jest anatomia, wiec rzadko zdarzaja sie uszkodzenia ciala. Judo ustanawia wiec wysoki standard walki kontrolowanej.
Synanon, w swoich poczatkach, calkowicie wykluczal walki fizyczne miedzy uczestnikami, ktorzy musieli uporac sie z cala wrogoscia wylacznie werbalnie. Bill Schutz opisuje kilka rodzajow konnfrontacji fizycznej podlegajacej regulom, miedzy innymi silowanie sie na reke lub jego dunska odmiane - na kciuki. George Bach dodaje styl walki bataca, w ktorym ludzie walcza nieszkodliwymi, miekko obitymi palkami. Pisze: "W bataca, jak we wszystkich innych rytualach, bierze sie udzial za obopolna zgoda. Jezeli sa roznice, tak jak miedzy dzieckiem a rodzicem albo miedzy czlowiekiem postawnym a niepozornym, miedzy mezczyzna a kobieta, uczestnicy musza wynegocjowac sposoby wyrownania szans i 'ograniczenia broni', ktore zrownowaza nierownosci fizyczne. (...)Ustalane sa takze inne ograniczenia. Na przyklad walczacy umawiaja sie, ze na niektore czesci ciala, jak na przyklad na twarz i obszar genitaliow, nie wolno wyprowadzac ciosow. Ustala sie tez strefe bezpieczenstwa, do ktorej moze sie schronic uczestnik zmeczony lub pokonany". Bach mowi, ze agresja konstruktywna wzrasta w miare, jak redukuje sie pelna nienawisci wrogosc. W swojej ksiazce pod tytulem Joy (Radosc) Bill Schutz poswieca 10 stron na dokladny opis walki fizycznej miedzy Mikiem i Ginny, dwojgiem uczestnikow jednej z jego grup encounter w Esalen, w Kalifornii. Z Mike'a emanowal taki rodzaj ztlumionej furii, jaki reprezentuje Marlon Brando: furia, ktora moze wybuchnac w kazdej chwili. Ginny natomiast byla kobieta o postawie rywalizacyjnej, zglosila sie do walki z Mike'em na ochotnika. Schutz nastepujaco opisuje przebieg zmagan: "Mike zdjal buty, stanal przed Ginny, wyciagnal rece, szybko zahaczyl ja noga i usilowal w stylu zapasniczym rzucic na podloge. Ginny mocowala sie z nim desperacko; krecili sie tak w kolko, az Ginny znalazla sie w koncu na podlodze. Wila sie i wykrecala, ale w koncu musiala sie poddac, bo Mike byl silniejszy. Pomogl jej, gdy wstawala. Pozniej Ginny udalo sie powalic Mike'a - przy nieznacznym tylko oporze z jego strony. Na koniec przyzwolil, by pomogla mu wstac". Schutz poswieca duzo miejsca psychologii kazdego z uczestnikow i zyskom, jakie ta konfrontacja dala kazdemu z nich. Ginny powiedziala: "Ufalam Mike'owi, ze przewroci mnie na ziemie, nie robiac mi nic zlego. Ufalam tez trenerowi, ze wie co robi". Schutz podsumowal to nastepujaco: "Mike'owi potrzebna byla konfrontacja z ta kobieta, ktorej nie mozna sie bylo przeciwstawic, a Ginny chciala poczuc sile mezczyzny, co podtrzymalby jej kobiecosc. Niebezpieczenstwo fizyczne jest tutaj bardziej pozorne niz realne. Obserwowalem wiele takich spotkan i nie widzialem nic straszniejszego niz zadrapania. Srodki ostroznosci nalezy podejmowac, ale w rzeczywistosci ludzie nie chca sobie nawzajem zrobic krzywdy"
Napasci i prawdziwe naruszenie ciala.
Grupy no-limits (bez ograniczen) powstaly, poniewaz uwazano, ze reguly fair play i ochrona przed niebezpieczenstwami fizycznych konfrontacji nie pozwalaja w calej pelni zmierzyc sie z gwaltownoscia danej osoby. Nie dba sie o wyrownywanie szans, usuwa sie zabezpieczenia, nie wzbrania sie niczego, a kazdy jest odpowiedzialny tylko za siebie i za nikogo wiecej. W rezultacie oczywiscie drastycznie wzrasta liczba uszkodzen ciala. Czesto zdarzaja sie w takich grupach zlamania kosci, uszkodzenie rzepki kolanowej, skrecenie szyi. Wyznaje sie zasade, ze nie mozna zrobic omletu bez stluczenia jajek. Znalem ludzi, ktorzy po wzieciu udzialu w takich grupach chodzili o kulach, a takze innych, ktorzy musieli przejsc skomplikowane operacje stawow. Holender, Jorg Andrees Elten w ten sposob o tym pisal: "W niektorych grupach dochodzi do scen tak brutalnych, ze ludzi wycofuja sie z uczestnictwa, gdyz nie moga zniesc terapii szokowej. I czesto dochodzi do uszkodzen ciala. Wiem, co mowie, bo i mnie samemu zlamano dwa zebra w czasie grupy encounter" . Dalej mowi, ze nie zaluje, gdyz pomoglo mu to przelamac wlasne sztywne uwarunkowania. Richard Price, dyrektor Esalen, wolal jednak uwazac taka terapie szokowa za taktyke obozu koncentracyjnego .
W rozmowie na temat gwaltownosci pewna kobieta opowiedziala mi, ze jej przyjaciel bral udzial w grupie, w trakcie ktorej pobil trzy kobiety i poczul sie po tym o wiele lepiej, a takze nauczyl sie czegos pozytecznego. Nie mowila nic o tym, czy te kobiety zyskaly cos wartosciowego.
W Synanonie, znanej spolecznosci terapeuutycznej w USA, zaczeto lekcewazyc istniejacy poczatkowo zakaz gwaltownosci fizycznej. Wiele przypadkow kar cielesnych i bicia uczestnikow (rowniez dzieci) znalazlo swoj final przed sadem. Chuck Dederich, zalozyciel osrodka, jest obecnie oskarzony o spisek z zamiarem dokonania zabojstwa .
Znany angielski lider grupy, pracujacy za granica, opublikowal sprawozdanie z incydentu, w ktorym pewien mezczyzna doznal szalu i w wubychu maniackiej furii rzucil sie z piesciami na innego uczestnika. Pozostali czlonkowie grupy probowali go powstrzymac, ale lider nie interweniowal. Furia wzrastala. Dopiero w chwili, gdy zaatakowanemu zaczelo grozic realne niebezpieczenstwo, lider zawolal do napastnika, by przestal i zwrocil energie do srodka. Gdy ten sie podporzadkowal, doswiadczyl chwilowej ekstazy plynacej z calkowitego oddania sie czemus, w tym wypadku - checi zabijania . Poglady tego lidera na temat gwaltownosci podane sa w jednym z dodatkow.
Krwawa linia miedzy zyciem a smiercia.
Oczywiscie doswiadczenie zadzy krwi, bardziej pasujace do wojownika skandynawskiego z X wieku, moze prowadzic do ekstazy czy samadhi; sadystom zdarza sie osiagnac orgazm w szczytowych momentach napasci. Istnieja jednak lepsze drogi do oswiecenia. W German Press w roku 1978 opublikowano opis strasznych przezyc w grupie encounter. Sprawozdanie takie napisala Eva Renzi, Niemka, twierdzac, ze opiera sie na faktach. Organizatorzy osrodka, w ktorym wedlug niej wszystko to sie zdarzylo, oswiadczyli publicznie, ze jej opowiadanie jest zmyslone, nieprawdziwe, zostalo spowodowame histeria i fantazja. Bez wzgledu na to, czy jest prawda, czy fikcja, opowiadanie jej ma forme archetypu - zawiera wszystkie skladniki pelnego doswiadczenia napasci. Jej koszmar wart jest poznania, podobnie jak zla podroz narkotyczna, gdyz mowi o tkwiacych w psychice ludzkiej korzeniach horroru manipulacji. Trzeba tez powiedziec, ze jej doswiadczenia zgadzaja sie z koncepcja grup bez ograniczen (no-limits); w istocie, jezeli doda sie jeszcze jeden skladnik - fizyczna nagonke (rat-packing) - sa one tym, czego mozna sie w takiej grupie spodziewac. Eva mowi, ze jest wlasnie ofiara takiej grupy. Oto, jak opisuje te przezycia.
"Lider grupy juz na mnie czekal. Czulam sie podle wchodzac do niskiego pokoju bez okien... W pokoju bylo 18 osob. Znalam tylko Jana, piecdziesiecioletniego Holendra. Lider usiadl, po zamknieciu grubych, dzwiekoszczelnuch drzwi... Nagle jedna z kobiet rzucila sie na druga wrzeszczac: 'Chce mi sie rzygac, kiedy na ciebie patrze. Jestes wampirem. Mam ochote podrapac ci gebe'. Bila ja. Pomyslalam, ze wyladowuje tlumiona nienawisc do wlasnej matki. Nie bylo w tym nic zlego. Tymczasem wstaly dwie kobiety i mlody mezczyzna. Mlody mezczyzna rzucil sie na okolo osiemnastoletnia dziewczyne, zatrzymal ja i targajac za uszy mowil: 'Jestes karykatura madonny. Myslisz pewnie, ze jestes lepsza od nas. Jestes tutaj najgorsza ze wszystkich'. A pozniej, pokazujac na mnie: 'Razem z toba ty suko. Tobie tez sie dostanie'. Z nosa dziewczyny plynela krew. Desperacko usilowala obronic sie przed ciosami. Wtedy wtracil sie lider. Powiedzial: 'Myslisz pewnie, ze masz kontrole nad tym, co sie dookola dzieje. Nie masz nawet kontroli nad soba. A tutaj jestes pod calkowita kontrola'. Myslalam, ze zle slysze. Powiedzialam spontanicznie: 'Calkiem swiadomie wywolujesz u tej dziewczyny paranoje. Chcesz calkowicie ja uzaleznic'. Inni kazali mi sie zamknac. Nastapila krotka przerwa... Mialam trudnosci z wlaczeniem sie i snulam sie z kata w kat.
Sesja grupowa zakonczyla sie histeryczna scena, w centrum ktorej znalazl sie Jan, Holender. Zaczelo sie od tego, ze lider powiedzial do Jana: 'Wiesz, ze to koniec. Jedyne, co ci zostaje, to zaufac. A jezeli nie, to wyskocz z wiezowca.'. Byla to umyslowa tortura przypominajaca praktyki rezimow totalitarnych. Janowi zrobilo sie niedobrze. Drzal i plakal. 'Jezeli ufasz - powiedziano mu - poloz sie i zamknij oczy'. Zrobil to. A nam powiedziano: 'Jezeli ktos ma dla tego czlowieka jakies uczucie, niech mu to okaze'. Grupa zalala go czuloscia. Ja rowniez glaskalam go po glowie placzac. W koncu lider polecil, zeby kazdy z nas wybral sobie partnera, ktorego nie akceptuje. Zawahalam sie. Wtedy Jan usiadl kolo mnie. Lider powiedzial: 'Chce, zebyscie to jasno zrozumieli, ze pracujemy nie tylko w tej sali, zle przez 24 godziny na dobe. I pary, ktore sie wlasnie utworzyly, musza spedzic razem wieczor i noc'.
Chcialam wtedy zaprostestowac przeciwko takiemu ingerowaniu w moje prywatne zycie, ale zabroniono mi otwierac usta. Inni wyszli ja musialam zostac. Przez kilka minut siedzielismy w milczeniu. Nagle lider powiedzial: 'Zaufaj. Mam dla ciebie duzo milosci'. A potem, po dlugim, penetrujacym spojrzeniu dodal: 'i nie tylko duchowej'. Wyszlam szybko. Wkrotce wrocil Jan i powiedzial, ze przyniesie pare rzeczy ze swojego pokoju; rzeczy potrzebne na noc. Sytuacja byla groteskowa. Mialam spedzic noc z czlowiekiem, ktorego wybralam po prostu dlatego, ze tak zostalo zadecydowane. Pomyslalam, ze symptomatyczne jest to rozkazywanie mi, co mam robic. Ludzie uwazaja, ze kobiety powinny byc na kazde zawolanie. Jan i ja zostalismy razem na kolacji. Po dwoch godzinach bylam zmeczona i poszlam spac.
Nastepnego dnia przyszlam na zajecia grupy punktualnie. Powiedzialam przyjaznie: 'Dzien dobry'. Odpowiedziala mi lodowata cisza. Usiadlam. Lider spytal o to, co sie dzialo w czasie ubieglych 24 godzin. Wtedy Jan skoczyl na rowne nogi, szarpnal mnie i zaczal bic bez opamietania. 'Ty dziwko', wrzeszczal, 'upokorzylas mnie, ty przekleta babo, zabije cie'. Bylam przerazona. Zaczela mi plynac krew z nosa. Krzyknelam: 'Jezeli czujesz, ze obrazona jest twoja meska duma, to twoja sprawa'. Bil mnie dalej. Podarl mi bluzke i rzucil mnie na podloge. Jak opetany usiadl na mnie, walil piesciami po glowie, sciskal szyje i wrzeszczal: 'Powiedz prawde, ty scierwo'. 'Jaka prawde? Czy zwariowales, czy jestes zahipnotyzowany' - krzyknelam. Nagle zostawil mnie..., wstalam drzac i probujac zatamowac krew z nosa. 'Czy to osrodek oszalalej meskosci?' - zapytalam. Myslalam, ze ten obled minal i chcialam odejsc. Wtedy jeden z mezczyzn rzucil sie na mnie. 'Wlasnie tak' - powiedzial. 'A po co tu jestesmy, jak myslisz?'. Wtedy zlapaly mnie dwie kobiety, a w koncu cala grupa.
To, co sie stalo pozniej, bylo jak koszmarny sen. Krzyczeli: 'Walcz z nami, ty tchorzu. Masz zamiar zgrywac sie na swieta, ty kurwo'. Uciekalam z jednegio rogu pokoju w drugi. Walili mnie piesciami, drapali, kopali, ciagneli za wlosy. Zdarli ze mnie bluzke i spodnie. Bylam zupelnie naga, a oni byli tak zalezni od swego szalenstwa, ze zaczelam sie bac, ze mnie zabija. Jedyna moja mysla, bylo zachowac przytomnosc. Krzyczalam: 'Pusccie mnie. Chce stad wyjsc'. Na znak lidera puscili mnie. Ta koszmarna scena trwala co najmniej 15 minut. Caly pokoj zaplamiony byl krwia. Drzalam i powtarzalam, ze chce natychmiast wyjsc. 'Dajcie ja na srodek' - rozkazal lider. 'To, co sie tu dzieje jest zbrodnia' - krzyknelam. Bylam zupelnie przytomna i bardzo skoncentrowana. Niektore kobiety wyszly, ja musialam zostac. Holender powiedzial: 'Prosze, zostan'.
... Nie wierzylam wlasnym uszom. Ten obled pomieszany z sadyzmem, z fanatyzmem, z checia podboju swiata - czyz nie slyszalam tego juz gdzi indziej? Wypuscili mnie. Czulam, jak sztywnieje, kiedy tak wychodzilam zawinieta tylko w szal, niosac przesiakniete krwia ubranie. Wzielam riksze, pojechalam do hotelu, a w swoim pokoju zalamalam sie i zaczelam plakac. Kiedy bralam prysznic, rany palily mnie jak ogien. W strasznym pospiechu spakowalam sie i wzielam taksowke. Pojechalam do szpitala, gdzie opisano moje obrazenia. Pozniej spotkalam sie z ministren spraw wewnetrznych... Jasne bylo, ze przedtem wielu innych uczestnikow skladalo w policji podobne zeznania"
Krwawa linia miedzy zyciem a smiercia.
Oczywiscie doswiadczenie zadzy krwi, bardziej pasujace do wojownika skandynawskiego z X wieku, moze prowadzic do ekstazy czy samadhi; sadystom zdarza sie osiagnac orgazm w szczytowych momentach napasci. Istnieja jednak lepsze drogi do oswiecenia. W German Press w roku 1978 opublikowano opis strasznych przezyc w grupie encounter. Sprawozdanie takie napisala Eva Renzi, Niemka, twierdzac, ze opiera sie na faktach. Organizatorzy osrodka, w ktorym wedlug niej wszystko to sie zdarzylo, oswiadczyli publicznie, ze jej opowiadanie jest zmyslone, nieprawdziwe, zostalo spowodowame histeria i fantazja. Bez wzgledu na to, czy jest prawda, czy fikcja, opowiadanie jej ma forme archetypu - zawiera wszystkie skladniki pelnego doswiadczenia napasci. Jej koszmar wart jest poznania, podobnie jak zla podroz narkotyczna, gdyz mowi o tkwiacych w psychice ludzkiej korzeniach horroru manipulacji. Trzeba tez powiedziec, ze jej doswiadczenia zgadzaja sie z koncepcja grup bez ograniczen (no-limits); w istocie, jezeli doda sie jeszcze jeden skladnik - fizyczna nagonke (rat-packing) - sa one tym, czego mozna sie w takiej grupie spodziewac. Eva mowi, ze jest wlasnie ofiara takiej grupy. Oto, jak opisuje te przezycia.
"Lider grupy juz na mnie czekal. Czulam sie podle wchodzac do niskiego pokoju bez okien... W pokoju bylo 18 osob. Znalam tylko Jana, piecdziesiecioletniego Holendra. Lider usiadl, po zamknieciu grubych, dzwiekoszczelnuch drzwi... Nagle jedna z kobiet rzucila sie na druga wrzeszczac: 'Chce mi sie rzygac, kiedy na ciebie patrze. Jestes wampirem. Mam ochote podrapac ci gebe'. Bila ja. Pomyslalam, ze wyladowuje tlumiona nienawisc do wlasnej matki. Nie bylo w tym nic zlego. Tymczasem wstaly dwie kobiety i mlody mezczyzna. Mlody mezczyzna rzucil sie na okolo osiemnastoletnia dziewczyne, zatrzymal ja i targajac za uszy mowil: 'Jestes karykatura madonny. Myslisz pewnie, ze jestes lepsza od nas. Jestes tutaj najgorsza ze wszystkich'. A pozniej, pokazujac na mnie: 'Razem z toba ty suko. Tobie tez sie dostanie'. Z nosa dziewczyny plynela krew. Desperacko usilowala obronic sie przed ciosami. Wtedy wtracil sie lider. Powiedzial: 'Myslisz pewnie, ze masz kontrole nad tym, co sie dookola dzieje. Nie masz nawet kontroli nad soba. A tutaj jestes pod calkowita kontrola'. Myslalam, ze zle slysze. Powiedzialam spontanicznie: 'Calkiem swiadomie wywolujesz u tej dziewczyny paranoje. Chcesz calkowicie ja uzaleznic'. Inni kazali mi sie zamknac. Nastapila krotka przerwa... Mialam trudnosci z wlaczeniem sie i snulam sie z kata w kat.
Sesja grupowa zakonczyla sie histeryczna scena, w centrum ktorej znalazl sie Jan, Holender. Zaczelo sie od tego, ze lider powiedzial do Jana: 'Wiesz, ze to koniec. Jedyne, co ci zostaje, to zaufac. A jezeli nie, to wyskocz z wiezowca.'. Byla to umyslowa tortura przypominajaca praktyki rezimow totalitarnych. Janowi zrobilo sie niedobrze. Drzal i plakal. 'Jezeli ufasz - powiedziano mu - poloz sie i zamknij oczy'. Zrobil to. A nam powiedziano: 'Jezeli ktos ma dla tego czlowieka jakies uczucie, niech mu to okaze'. Grupa zalala go czuloscia. Ja rowniez glaskalam go po glowie placzac. W koncu lider polecil, zeby kazdy z nas wybral sobie partnera, ktorego nie akceptuje. Zawahalam sie. Wtedy Jan usiadl kolo mnie. Lider powiedzial: 'Chce, zebyscie to jasno zrozumieli, ze pracujemy nie tylko w tej sali, zle przez 24 godziny na dobe. I pary, ktore sie wlasnie utworzyly, musza spedzic razem wieczor i noc'.
Chcialam wtedy zaprostestowac przeciwko takiemu ingerowaniu w moje prywatne zycie, ale zabroniono mi otwierac usta. Inni wyszli ja musialam zostac. Przez kilka minut siedzielismy w milczeniu. Nagle lider powiedzial: 'Zaufaj. Mam dla ciebie duzo milosci'. A potem, po dlugim, penetrujacym spojrzeniu dodal: 'i nie tylko duchowej'. Wyszlam szybko. Wkrotce wrocil Jan i powiedzial, ze przyniesie pare rzeczy ze swojego pokoju; rzeczy potrzebne na noc. Sytuacja byla groteskowa. Mialam spedzic noc z czlowiekiem, ktorego wybralam po prostu dlatego, ze tak zostalo zadecydowane. Pomyslalam, ze symptomatyczne jest to rozkazywanie mi, co mam robic. Ludzie uwazaja, ze kobiety powinny byc na kazde zawolanie. Jan i ja zostalismy razem na kolacji. Po dwoch godzinach bylam zmeczona i poszlam spac.
Nastepnego dnia przyszlam na zajecia grupy punktualnie. Powiedzialam przyjaznie: 'Dzien dobry'. Odpowiedziala mi lodowata cisza. Usiadlam. Lider spytal o to, co sie dzialo w czasie ubieglych 24 godzin. Wtedy Jan skoczyl na rowne nogi, szarpnal mnie i zaczal bic bez opamietania. 'Ty dziwko', wrzeszczal, 'upokorzylas mnie, ty przekleta babo, zabije cie'. Bylam przerazona. Zaczela mi plynac krew z nosa. Krzyknelam: 'Jezeli czujesz, ze obrazona jest twoja meska duma, to twoja sprawa'. Bil mnie dalej. Podarl mi bluzke i rzucil mnie na podloge. Jak opetany usiadl na mnie, walil piesciami po glowie, sciskal szyje i wrzeszczal: 'Powiedz prawde, ty scierwo'. 'Jaka prawde? Czy zwariowales, czy jestes zahipnotyzowany' - krzyknelam. Nagle zostawil mnie..., wstalam drzac i probujac zatamowac krew z nosa. 'Czy to osrodek oszalalej meskosci?' - zapytalam. Myslalam, ze ten obled minal i chcialam odejsc. Wtedy jeden z mezczyzn rzucil sie na mnie. 'Wlasnie tak' - powiedzial. 'A po co tu jestesmy, jak myslisz?'. Wtedy zlapaly mnie dwie kobiety, a w koncu cala grupa.
To, co sie stalo pozniej, bylo jak koszmarny sen. Krzyczeli: 'Walcz z nami, ty tchorzu. Masz zamiar zgrywac sie na swieta, ty kurwo'. Uciekalam z jednegio rogu pokoju w drugi. Walili mnie piesciami, drapali, kopali, ciagneli za wlosy. Zdarli ze mnie bluzke i spodnie. Bylam zupelnie naga, a oni byli tak zalezni od swego szalenstwa, ze zaczelam sie bac, ze mnie zabija. Jedyna moja mysla, bylo zachowac przytomnosc. Krzyczalam: 'Pusccie mnie. Chce stad wyjsc'. Na znak lidera puscili mnie. Ta koszmarna scena trwala co najmniej 15 minut. Caly pokoj zaplamiony byl krwia. Drzalam i powtarzalam, ze chce natychmiast wyjsc. 'Dajcie ja na srodek' - rozkazal lider. 'To, co sie tu dzieje jest zbrodnia' - krzyknelam. Bylam zupelnie przytomna i bardzo skoncentrowana. Niektore kobiety wyszly, ja musialam zostac. Holender powiedzial: 'Prosze, zostan'.
... Nie wierzylam wlasnym uszom. Ten obled pomieszany z sadyzmem, z fanatyzmem, z checia podboju swiata - czyz nie slyszalam tego juz gdzi indziej? Wypuscili mnie. Czulam, jak sztywnieje, kiedy tak wychodzilam zawinieta tylko w szal, niosac przesiakniete krwia ubranie. Wzielam riksze, pojechalam do hotelu, a w swoim pokoju zalamalam sie i zaczelam plakac. Kiedy bralam prysznic, rany palily mnie jak ogien. W strasznym pospiechu spakowalam sie i wzielam taksowke. Pojechalam do szpitala, gdzie opisano moje obrazenia. Pozniej spotkalam sie z ministren spraw wewnetrznych... Jasne bylo, ze przedtem wielu innych uczestnikow skladalo w policji podobne zeznania"
Pelnia, smiertelnosc i odpowiedzialnosc.
Ci, ktorzy sa pewni, ze opowiadanie Evy Renzi zostalo przez nia wymyslone i jej todesangst byl wytworem zwichnietej wyobrazni czy rozszczepionego umyslu, niech wezma pod uwage, ze w osrodku, w ktorym to wszystko sie zdarzylo, zabroniono od tamtego czasu gwaltownosci fizycznej, zwlaszcza w grupach. Nie pozwala sie tam na walki fizyczne zadnego rodzaju. Dwa miesiace przed wypadkami opisanymi przez Eve Renzi, Jorg Andrees Elten opisuje encounter, w ktorym bral udzial, i w czasie ktorego ten sam lider zachecal grupe do napasci na pewnego Argentynczyka. Elten pisze:
"Zaczela sie chaotyczna walka. Sapania, krzyki, gluche uderzenia w nagie cialo. Jeki. Juz sa wszyscy na nim. Z wrzaskami i rykiem. Scena prosto z piekla. Ja siedze na materacu. Takze Japonka nie bierze w tym udzialu. Czuje sie strasznie. Lider krzyczy: Przylacz sie ! Argentynczyk strasznie krzyczy. Nie moge sie ruszyc. Uczestnicy grupy siedza na jego rekach i nogach, na klatce piersiowej i brzuchu. Jeden przygniata mu twarz poduszka. Argentynczyk walczy o powietrze, jest juz w konwulsjach, przyduszony. Podchodze blizej. Nie moge zdecydowac sie na przylaczenie sie, ale nie moge tez isc za wlasnym odruchem i pomoc mu. Jestem jak sparalizowany. Przypominaja mi sie nagle przezycia z faszystowskiej szkoly. (Elten chodzil do elitarnej szkoly nazistowskiej Napola, w Naumburgu). Tam takze odbywaly sie takie walki jako testy na wytrwanie dla nowo przybylych. Byly to sadystyczne rytualy..., chrzest dla nowicjuszy.
Lider przerywa walke. Argentynczyk czolga sie do kata i jeczac chowa glowe w ramiona. Lider, ze wzrokiem utkwionym we mnie i Japonce mowi: 'Zawiodla wasza energia. Gdybyscie sie wlaczyli, wtedy cos by z tego bylo'. Co mial na mysli? Czy Argentynczyk mial doznac katharsis? Czy procz wycia i szczekania zebami lider oczekiwal wielkiego wybuchu, ktory nazywal wyrzuceniem gowna? Kiedy zaczynaja drzec mi rece, czuje, ze te walki, ktore zwykle nie sa zabawa, maja w sobie cos przerazajacego. Przygnebiaja mnie. To atmosfera izby tortur". W koncu Jorg Elten dochodzi do zrozumienia celu tych makabrycznych scen: "Tymczasem zrozumialem, ze gwaltownosc nie jest w tych grupach celem samym w sobie, ale sposobem zmuszenia ludzi do bycia tu i teraz, do przezycia pelni i pelnej swiadomosci" .
Grupa encounter opisywana przez Eltena, rzeczywiscie zaleca i skupia sie coraz bardziej - bezposrednio wokol "walki i pieprzenia, sily i seksu, smierci i zycia". W takiej grupie, w ktorej nie jest niczym niezwyklym lamanie kosci (w trzecim dniu zajec tej grupy zlamano noge pewnemu Wlochowi), jak rowniez staczanie boju o moznosc oddychania, czyli o zycie, lider skupia cala wladze w swoich rekach. Jest panem zycia i smierci. Doprowadzajac ludzi do granic wytrzymalosci, na skraj wyczerpania i wprowadzajac ich w glebie ekstazy i przerazenia, w ekstremalne sytuacje egzystencjalne, na skraj linii krwi, ma nadzieje ich rozbudzic. Rujnujac fasade spoleczna, ktora zahamowuje nagle wyladowanie gwaltownosci, sklada obietnice zbawienia. Mozna z cala jasnoscia zauwazyc, ze jest to psychopatyczne doprowadzenie do ostatecznosci:
ci, co nie zostaja zbawieni za pomoca destrukcji, zostaja zniszczeni za pomoca zbawienia.
Ci, ktorzy sa pewni, ze Eva Renzi wymyslila swoja historie, powinni sobie zadac pytanie, czy te trzy osoby, ktore poniosly smierc w roznych miejscach swiata wskutek gwaltownosci stosowanej w grupach terapeutycznych, tez mialy omamy albo histerie (tak by je pewnie opisano, gdyby przezyly i probowaly protestowac). Pierwszy z tych wypadkow mial miejsce w Adelajdzie, w Australii, w roku 1977. Podczas bojki kobieta zostala przyduszona poduszka. Udusila sie, zanim ktokolwiek zdal sobie z tego sprawe. Druga smierc miala miejsce nieco wczesniej w Berlinie. Pewna kobieta "doswiadczala ponownie swoich narodzin". Zawinieto ja w dywan, na ktorym usiadlo kilka osob. Kanal porodowy zamienil sie w kanal smierci. Dwaj terapeuci prowadzacy te grupe dostali wyroki za zabojstwo. Trzecia smierc miala miejsce tego roku we Francji. Pewien mezczyzna umarl w okolicznosciach podobnych do tych, w ktorych stracila zycie kobieta w Adelajdzie. Le Monde i Figaro zamiescily wiadomosci o tym na pierwszych stronach. Mozna oczywiscie tlumaczyc, ze trzy zgony nastapily wskutek nieszczesliwych wypadkow, ze nie byly to morderstwa. Sa one jednak produktami ubocznymi naduzycia sily, zlekcewazenia rozsadnych zabezpieczen i ograniczen, stanowia nieuchronna eskalacje potencjalu psychopatycznego w grupie terapeutycznej, prowadzacej do tragedii.
Kto jest za to odpowiedzialny? My wszyscy. Lider-ignorant, lider-prowokator, czy tez po prostu lider-faszysta. I ci, ktorzy dzialaja pod wplywem impulsow psychopatycznych za zgoda takiego lidera. Odpowiedzialni sa tez ci, ktorzy zamiast glosno protestowac, bedac swiadkami brutalnosci, milcza i godza sie na nia. Takze ci, ktorzy organizuja takie grupy i nie interesuja sie tym, co sie w nich dzieje. Jak tez ci, ktorzy wiedza, co tam sie dzieje, anie ujawniaja tego, bo chca chronic jakas organizacje albo charyzmatycznego lidera. Odpowiedzialni sa tez ci, ktorzy przed wzieciem udzialu w grupie podpisuja zobowiazanie, ze sa calkowicie odpowiedzialni za wszystko, co sie wydarzy - gdyz w ten sposob biora udzial w zmowie, ktora pozwala liderowi, by czul sie zwolniony z odpowiedzialnosci. Ja tez jestem odpowiedzialny, gdzy juz 18 miesiecy temu zwrocono moja uwage na brutalnosc i sadyzm, majace miejsce w grupach, a ja dotychczas milczalem. Nawet fantazje o charakterze arcgetypow moga nas czegos nauczyc o zrodlach paranoi; a w teatrze okrucienstwa nie wszystko jest fikcja.
"Kto jest wrogiem?" - pisal Reich. "Wrogiem jest sama zakazna zgnilizna, bez wzgledu na to, gdzie sie znajduje, a nie jakas szczegolna grupa, panstwo, narod, rasa, czy klasa spoleczna. Odwracano uwage od trucizny we wlasnym obozie, a szukano jej wylacznie w cudzym. Wrogiem jest przebieglosc toksycznego charakteru we wszystkich obozach, na prawo i lewo, w wysokich i niskich warstwach spolecznych, w kazdej szkole, rodzinie, grupie, klasie spolecznej i narodzie na ziemi. Rozwiazaniem jest... bezwzgledne, bezlitosne przekazanie do powszechnej wiadomosci pelnej prawdy o zadzumieniu wokol i w domu... Twoje opanowanie w obliczu ukrytego zla samo jest zlem, niczym wiecej jak wykretem. Wrogiem jest twoja utajona sympatia dla zabojcy Zycia".
Jezeli zaczynasz poswiecac czlowieka, to juz mu niepomagasz. Niszczysz go, okaleczasz. Jestes gwaltowny, jestes zbrodniarzem. Dlatego wszyscy ci tak zwani mahatmowie, usilujacy zmieniac ludzi, sa zbrodniarzami. Powinno sie po prostu kochac, pomagac, byc gotowym do dawania - bez stawiania warunkow.
... Nie jest to mysl, ktora moze spodobac sie ego. Ego chce zmieniac innych, podobnie jak ty, ale kimze jestes ty sam, zeby uzurpowac sobie prawo do zmieniania kogokolwiek? Nie ierz na siebie takiej odpowiedzialnosci. To niebezpieczne; w ten sposob hoduje sie hitlerow. Przejmuja oni odpowiedzialnosc za zmienianie swiata wedlug wlasnych pomyslow.
Nigdy nie probuj nikogo zmuszac, pociagac, popychac, manipulowac. To sa sposoby stosowane przez ego. Z tego sklada sie wszelka polityka .
Bhagwan Shree Rajneesh (Osho)
Dodatek.
Poglad pewnego lidera grupy na gwaltownosc.
"Przemoc daje rezultaty... Wszystko dzieje sie samoczynnie. Nigdy nikogo sie do niczego nie zacheca. Ludzie przychodza z nadzieja na przezycie gwaltownosci i chca tego. W kazdym jest gwaltownosc, praktycznie nie ma pod tym wzgledem wyjatkow. Boja sie jej, ale i sa zachwyceni. Sami to robia. Nigdy nikomu nie kaze sie walczyc - jezeli, to trzeciego albo czwartego dnia, kiedy wszystko jest juz zaakceptowane.
Jezeli czlowiek sobie w czyms popusci, to osiaga to, czego chce. Jezeli popusci sobie w walce, to znaczy, ze z tego najwiecej korzysta. Jezeli powalczy z pelnym oddaniem, to pozniej jest juz czysty.
... W trakcie najgwaltowniejszego incydentu, jaki sie w mojej grupie wydarzyl, czlowiek doznal samadhi. Chcial zabic kogos. O, on go zabijal, zabijal go, a grupa nie mogla go powstrzymac. Wyrwal sie i dopadl tej osoby; powiesil ja na scianie... i nikt go nie mogl powstrzymac. Walili go, kopali i nic go nie powstrzymalo. I wtedy powiedzialem po prostu: 'Przestan. Skieruj energie do srodka'. I wtedy po prostu doznal samadhi.
Wywiad przeprowadzony przez wydawce Encounter, Nr 3. 1978. Wyd. Vakil and Sons Ltd., Ballad Estate, Bombay.
SMIERC EGO.
Czesc pierwsza:
SMIERC EGO.
METAPSYCHOLOGIA POSWIECENIA.
Wstep.
Podczas gdy poprzedni rozdzial poswiecony byl analizie szcegolnego zjawiska, jakim jest przemoc, niniejszy rozdzial pozwala przyjrzec sie blizej matrycy relacji grupowych, z ktorych zjawisko to wynika.
Na poczatku trzeba powiedziec, ze nie jestem przeciwnikiem grup ani terapii grupowej. W trakcie swojej praktyki prowadzilem ponad sto grup terapeutycznych i opublikowalem kilkadziesiat numerow kwartalnika Energy and Character, w ktorych znalazly sie liczne artykuly przedstawiajace zalety dobrze prowadzonych grup.
Niniejsze studium dotyczy mechanizmu zadzumienia emocjonalnego (emotional plague). Uwazam, ze zrozumienie tej kwestii bedzie mialo w nadchodzacej dekadzie podstawowe znaczenie dla tych, ktorzy znajduja sie na drodze rozwoju - czy to teoretycznego, czy duchowego. Mozliwe, iz wzniosle wizje tych, ktorzy budza nadzieje na lepsza przyszlosc, sa zasadniczo nie do pogodzenia z mechanizmami, ktore wyzwalaja sie w spoleczenstwach ludzi oddajacych sie wyzszym wartosciom. W przeszlosci widzielismy to w dramatycznej rozbieznosci miedzy nauka Jezusa i miloscia blizniego, a dzialajaca w Jego imieniu inkwizycja hiszpanska czy purytanskim paleniem czarownic. Widzielismy to, gdy utrzymujaca zycie aztecka religia, skupiona na otwieraniu serc ku sloncu, przeksztalcila sie w sadystyczny rytual kaplanow, ktorzy w imie tej samej wiary doslownie wydzierali bijace serca z zywych cial. Widzielismy to w rozbieznosci miedzy spoleczna nauka Marksa a bezlitosna rzeczywistoscia archipelagu Gulag.
Probuje zrozumiec, jak bylo mozliwe wydarzenie sprzed roku, kiedy masowe morderstwo i zbiorowe samobojstwo zakonczyly rozwoj nowego ruchu spolecznego i religijnego zalozonego przez przewodniczacego Komisji Praw Czlowieka i laureata Nagrody im. Martina Luthera Kinga za humanizm (chodzi o komune Jima Jonesa w Gujanie). Niniejszy rozdzial rozpoczyna realizacje klopotliwego zadania, jakim jest wytyczenie mapy pradow podskornych, kyore poczatkowa nadzieje zamieniaja w koncowy horror.
Zbawienie albo samoposwiecenie.
"Musisz umrzec dla samego siebie.
Musisz stac sie jednym".
Charles Manson
Niektorzy ludzie korzystajacy z terapii reichianskiej ("pracy z cialem"), zywia nadzieje, ze beda umieli wyjsc z wiezienia charakteru i zbroi miesniowej ku istnieniu szczesliwszemu i bardziej spontanicznemu. Tak wiec stara zbroja charakteru spostrzegana jest jako wrog, ktory musi umrzec, aby wewnetrzna osoba mogla zyc. Czasami prowadzi to do stylu terapii, ktory przypuszcza gwaltowny atak na obrone charakteru. W poprzednim rozdziale przytoczylem drastyczne przypadki ukazujace, ze nie mozna prowadzic ludzi ku wolnosci pod grozba rewolweru emocjonalnego. Musimy byc ostrozni wobec idei gloszacej, iz pozbycie sie blokow i zbroi jest srodkiem do osiagniecia zbawienia siebie, gdyz ten niby zbawienny proces moglby niektorych ludzi zniszczyc. W terapii pierwotnej istnieje pojecie pacjenta po przezyciu pierwotnym (post-primal patient) pozbawionego swojej zbroi. Charles Kelley (36) kilka lat temu poswiecil caly artykul rozwazaniom niebezpieczenstw plynacych z dzielenia swiata na ludzi schwytanych w pulapke i wyzwolonych, uzbrojonych i nieuzbrojonych, neurotycznych i po przezyciu pierwotnym (post-primal). Albo mowiac jezykiem scjentologii nieotwartych i otwartych (unclear and clear).
Rozpowszechnione nieporozumienie, dotyczace pracy reichowskiej, wynika z zalozenia, iz wymaga ona wydostania sie z glowy i wejscia w cialo. Czasami jednak musimy wlasnie pomoc ludziom dostac sie do wlasnych glow ! Ale stereotypowe przekonanie, ze "umysl jest wrogiem" wydaje sie jednak zyskiwac zwolennikow. Jeden z najglebszych zametow spowodowany byl uzyciem terminu umysl (mind) lub terminu ego przez roznych nauczycieli, psychologow czy przywodcow religijnych w dwoch przeciwstawnych, choc czesto nie rozroznianych, znaczeniach. Na przyklad w pracy Alexandra Lowena i bioenergetykow kladzie sie duzy nacisk na rozwijanie silniejszego ego oraz lepsze ugruntowanie osoby, wzmocnienie w niej zasady rzeczywistosci, zakorzenienie w zasadach bezpieczenstwa i przyjemnosci. Pewien nacisk na ego mozna znalezc takze w wiekszosci szkol terapeutycznych o klasycznej proweniencji.
Z drugiej strony w wielu religiach swiata, glownie w wiekszosci form mistycyzmu, ego traktuje sie jak wroga, siedlisko samolubnosci i waskiego interesu jednostkowego, glaz zagradzajacy droge ku oswieceniu, kamien mlynski u szyi zbawiciela
Funkcja i status.
Aby wyjasnic te nieporozumienia, musimy przeprowadzic rozroznienie miedzy ego funkcjonalnym a ego statusu. Zaczerpnalem ten podzial od Krishnamurtiego, ktory pisze o tym nastepujaco:
"Istnieja dwa rozne sposoby myslenia: myslenie jako wypelnianie pewnej funkcji i myslenie w sensie uzywania tej funkcji dla osiagniecia statusu, zutorytetu, pozycji, prestizu" .
Gdy Lowen stwierdzil w swej definicji, iz ego sklada sie z funkcji percepcji i kontroli, opisal tym samym blizniaczy system funkcjonalny, tworzacy granice na styku miedzy nami a innymi ludzmi . Brak takiego ego, badz posiadanie slabego ego, wystawia nas na niebezpieczenstwo niezroznicowanej percepcji lub wybuchowych, nieskoordynowanych wzorcow ruchowych.
Chcialbym, aby to bylo zupelnie jasne: chodzi o to, ze zbytnia slabosc ego funkcjonalnego moze prowadzic do takiego stylu zycia, ktory gdzie indziej nazwalem kosmoza (cosmozis) i w ktorym mistyczne stany swiadomosci sa pozadane same dla siebie, granice sie zacieraja, a czlowiek albo dazy do quasi-schizofrenicznego stanu percepcji. albo stopniowo sie wen osuwa. W praktyce - choc mistyk moze zasadniczo zarliwie bronic losmotycznego stanu swiadomosci - w praktyce mialby on male szanse, by utrzymac wystarczajaco funkcjonalne ego i przezyc w codziennym swiecie. Sprobujcie przejsc przez ruchliwa ulice bedac w transie, a zrozumiecie, co mam na mysli. Ego funkcjonalne dostarcza nam orientacji i mozliwosci widzenia tego, co znajduje sie na zewnatrz nas, umozliwia rozroznianie i koncentracje, dokonywanie spostrzezeniowych porownan i ocen, przeprowadzanie podzialow i szczery krytycyzm. A wiec w mistycyzmie chodzic musi raczej o wolnosc od patologicznych wymiarow ego niz calkowity jego brak.
Wyraz wartosc pochodzi od lacinskiego rdzenia valere, "byc zdrowym". Ego jako wyraz zdrowia calego organizmu prowadzi nas ku wybieraniu dalszej pomyslnosci nas samych i innych ludzi. Ego to takze koorsdynator, oslabiacz, nadzorca, powstrzymywacz, hamulcowy. Ono daje sygnal miesniom, ktory powstrzymuje cie, nim wybiegniesz pod nadjezdzajacy samochod. Ono reguluje postawe i napiecie miesni. Ono rozwaza dzialania w terminach ich rzeczywistych skutkow. Ono ustawia bariere miedzy sila namietnosci a wyrazaniem uczuc w swiecie zewnetrznym i pyta: czy to jest wlasciwe; czy wybieram, czy tez jestem zmuszany; jakie beda konsekwencje dzialania i czy je zaakceptuje? Natomiast zachowanie psychopatyczne czesto charakteryzuje sie nieadekwatnym systemem kontroli, czestym pozwalaniem sobie na wyladowania, mimowolnym poczuciem winy, duza iloscia racji przekonujacych, dlaczego sluszne jest pozbycie sie racji. Kult nieracjonalnosci wyrosl czesciowo jako zmasowane przeciwstawienie sie ego autorytatywnemu (lub statusu). W dalszej czesci rozwazymy to obszerniej.
Ego statusu nie ma nic wspolnego z funkcjonowaniem koordynujacym. W rzeczywistosci rozrywa ono harmonijne funkcjonowanie. Ego statusu zakorzenione jest w poczuciu wyzszosci, w oddzieleniu umyslu od ciala i w wyniesieniu umyslu na pozycje antagonistyczna wobec ciala. Ego statusu to glos zinternalizowanego tyrana, utrzymujacy ludzi pod kontrola innych ludzi. Jest blisko zwazane z freudowskim superego, ktore w pracy Reicha uwazane bylo za fizjologiczne zakorzenienie nieswiadomych , narzuconych, neurotycznych hamulcow, jakie sami sobie nakladamy, za czesc wyuczonego doswiadczenia, jakie nabylismy wzrastajac w zbyt napietych albo zbyt niespokojnych stosunkach rodzinnych.
Ego funkcjonalne podobne jest do pary oczu wraz z powiekami, ktore mozna zmruzyc, zeby patrzec pod slonce. Ego statusu podobne jest opuszczonym zaslonom odcinajacym swiatlo dzienne. Uwolnienie sie od oslepiajacego dzialania ego statusu oznacza odkrycie, rozwijanie i doskonalenie funkcji widzenia. Z drugiej strony ego funkcjonalne moze zostac oslepione albo wtedy, gdy powieki sa na sztywno zamkniete, albo wtedy, gdy sa na sztywno otwarte. Oczy, aby dobrze dzialac, musza wybierac, na co i kiedy patrzec, a kiedy sie odwrocic. Innymi slowy, prcepcja jest bezposrednio zwiazana z systemem kontroli motorycznej.
Calkiem swiadomie wybralem oczy jako kanal charakterystyczny dla ego funkcjonalnego. Bowiem uzywanie oczu jest wazna czescia praktyk medytacyjnych, z ktorych wiekszosc stara sie prowadzic czlowieka ku oswieceniu. Doswiadczenia i przekazy mistykow obfituja w obrazy swiatla.
Oto fundamentalna lamiglowka, a zarazem glowna teza tego rozdzialu: oswiecenie mozna osiagnac dzieki uwolnieniu sie od oslepiajacego dzialania umyslu skrepowanego stereotypami kulturowymi i neurotyczna zbroja charakteru. Korzenie takiej wolnosci siegaja gleboko, bardzo gleboko, co powoduje, ze chodzi wsrod nas niewielu ludzi w stanie, ktory mozna by nazwac oswieconym. Z drugiej strony, wielu, wielu ludzi angazuje sie w przedluzajacy sie proces demontowania i pozbywania sie ego funkcjonalnego; czynia to w przekonaniu, iz jesli beda mnie myslec i silniej zamkna oczy, stana sie ludzmi bardziej oswieconymi.
Jedna z konsekwencji tej lamiglowki oraz nieporozumienia lezacego u jej podstaw jest to, ze nauczyciele duchowi zniechecajacy ludzi do inwestowania w ego statusu moga wychowywac nastepcow, ktorzy probuja cofac sie do bardziej dzieciecego sposobu bycia z okresu przed bezpiecznym uksztaltowaniem sie ich ego funkcjonalnego. To niebezpieczenstwo jest rownie wielkie, jak grozba, iz systemy, ktore staraja sie umocnic ego funkcjonalne i pomoc ludziom, by stawali sie radosnymi doroslymi, zle uzyte moga otwierac sie na nowe formy rywalizacji o status i gry sil. Uczestnik terapii reichianskiej powiedzial mi: "Rozstalem sie ze swoja dziewczyna, bo nieprawidlowo poruszala miednica".
Deformacja JA.
Graf von Durkheim patrzy na to, co nazwalem ego statusu, jak na usztywnienia i nadmierny rozwoj ego funkcjonalnego. Dlatego w rozwoju ludzkim i procesie zyciowym widzi on dwa niebezpieczenstwa: "Czlowiek ma albo za wiele ego, to znaczy ego jest za bardzo podkreslone, a ja (self) jest w nim uwiezione; albo ma ego za malo i w konsekwencji staje sie bezbronny i nieosloniety wobec wszystkich sil zycia" .
Dalej Durkheim wyjasnia, jak widzi prawidlowy rozwoj ego: "Kazdy czlowiek w swojej istocie jest, na swoj sposob, czescia Wielkiego Bytu (Great Being). Jego udzial w jednosci i porzadku Wielkiego Bytu jest bolesnie ukryty pod struktura swiadomosci, ktora zawsze opiera sie na parach przeciwienstw. Jego wzorzec swiadomosciowy skoncentrowany w ego i oparty na przeciwienstwach nie tylko oznacza odwrocenie sie od Wielkiego Zycia (Great Life), lecz takze, wlasnie z powodu swojej dreczacej ciasnoty, nigdy nie jest w stanie uciszyc wrodzonej czlowiekowi tesknoty za powrotem do poczatkowej jednosci zycia. Jednakze bez prawidlowego rozwoju ego nie moze istniec zadne owocne doswiadczenie transcendentalnej jednosci zycia. Ale odzyskiwanie swiadomosci tej jednosci jest scisle "raison d'etre" czlowieka, osrodkiem nerwowym wszelkich ludzkich wysilkow i tlem kazdej tesknoty za szczesciem, pelnia i pokojem.
Trzy rzeczy naleza do ego dobrze rozwinietego: 1. wlasciwa postawa; 2. wlasciwa forma i 3. wlasciwe granice.... Tak wiec udane ego: 1. nie jest sztywnym punktem, lecz zdolnoscia do ruchu wokol dobrze osadzonej osi; 2. jest zdolnoscia do zmiany bez utraty formy jednostkowej; 3. jest przenikalne, jednak nie pozwala na przerwanie granic" .
I znow Durkheim wyjasnia szczegolowo - tak, ze dokladnie wiemy, co ma na mysli - podwojne niebezpieczenstwo nadmiernegj sztywnosci ego i slabosci ego: "Z zaleznosci od zasady ego wynika dwojakie niebezpieczenstwo. Jesli ego nadmiernie dominuje, podstawowy osrodek witalny zostaje stlumiony, poniewaz statyczne wzorce ego zagradzaja dostep do Wielkiego Bytu i do tchnienia Wielkiego Zycia. Jesli zas wlasciwe ego nie rozwinelo sie, charakterowi swiadomosci czlowieka brakuje warunkow koniecznych dla integracji z bytem, a wowczas czlowiek nie moze byc swiadom podstawowego osrodka jednoczacego i ksztaltujacego" .
W rozdziale "Deformacje JA" Durkheim rozwija i rozszerza opis tych dwoch niebezpieczenstw. Niebezpieczenstwo ego usztywnionego jest tak znajome tym, ktorzy zetkneli sie juz z Reichowskim opisem zbroi charakteru lub z przytaczanymi przez Rajneesha (Osho) stalymi przykladami ego nadmiernie rozbudowanego, ze ja skoncentruje sie wylacznie na niebezpieczenstwie przeciwstawnym - na slabosci ego:
"Czlowiek pozbawiony granic ego w zetknieciu ze swiatem nie moze zachowac swojej integralnosci. Jest calkowicie wystawiony na swiat i nie ma oparcia nawet przeciwko samemu sobie. Jest bezradny wobec wlasnych instynktow i emocji. Przy swojej calkowitej zaleznosci od instynktu i emocji jest jednoczesnie pozbawiony wytrwalosci i ukierunkowania... Czlowiek bez JA, kiedy oddaje sie czemus, nigdy nie robi tego zdecydowanie, lecz zyje niewygodnie w stanie plynnego oddania sie. Kocha i nienawidzi bez ograniczenia, poniewaz nie ma w sobie nic, co by mu dalo miare i rownowage... Najglebsza tragedia czlowieka z niedorozwinietym JA polega na jego stosunku do sil Wielkiego Zycia, ktore stale usiluja sie w nim zrealizowac. Wdzieraja sie w niego i chociaz czesto przynosza mu okresy glebokiej blogosci, nie moga zyskac w nim stalego oparcia. Okres pelen szczescia mija bez sladu, bowiem czlowiek ten nie jest zdolny nadac mu wewnetrznej formy. Raz po raz zapada ze swiatla w ciemnosc, z radosci w gleboki smutek. Nadto bezbronny i otwarty jest opanowywany zarowno z zewnatrz, jak i od wewnatrz, czy to przez szczesliwosc, czy przez zal, ale nic nie zostawia trwalego sladu. Szczescie odplywa, anieszczescie nie wydaje owocow" .
Podobny do Durkheimowskiego, choc nie tak wyraznie rozwiniety, poglad prezentuje Paul Tillich. Przeprowadza on rozroznienie miedzy samowyniesieniem (self-I elevation) (zwiazanym z egocentryzmem, samowola i nieuzasadniona duma), utrata siebie (self-loss) (zwiazana z uczuciem slabosci i niezdolnoscia do zespolenia rozdzierajacych go tendencji) z autoafirmacja (self-affirmation) . Tillich postrzega autoafirmacje jako zesrodkowany stan rownowagi miedzy dwoma biegunami tozsamosci i zmieniania siebie. Pisze on: "Jasn psychologiczna (psychological self) moze zostac rozdarta z powodu jej niezdolnosci do asymilowania (tj. do przyjecia w obreb zesrodkowanej jednosci liczby wrazen zbyt duzej z powodu ich intensywnosci albo ilosci), badz z powodu niezdolnosci do stawiania oporu destrukcyjnemu wplywowi wrazen pociagajacych jazn (self) w zbyt wielu lub nadmiernie przeciwstawnych kierunkach. Przeciwne zaburzenie spowodowane jest lekiem jazni psychologicznej (psychological self) przed utrata siebie, co prowadzi... do przeksztalcenia sie tozsamosci w martwa forme. Miedzy tymi biegunami sytuuja sie mieszaniny psychicznej autointegracji i dezintegarcji" .
Jazn zesrodkowana, wedlug Tillicha, osiaga rownowage miedzy indywidualizacja a uczestnictwem. Zbyt silne uczepienie sie indywidualnosci kosztem podniesienia barier i zamkniecia na nowe asymilacje od innych tworzy sztywne, nadmiernie obronne ego. Ale jesli czlowiek zostanie zbyt silnie wessany przez drugi biegun i zanurzy swoja osobowosc i zanurz swoja osobowosc w tym, w czym uczestniczy, utraci swoje centrum w morzu wrazen albo zdarzen. To doprowadzilo Tillicha do gruntownej dyskusji dwuznacznosci wyrzeczenia i twierdzenia o prymacie wyboru.
Dwuznacznosc poswiecenia i prymat wyboru.
Ruchy religijne i terapeutyczne czesto koncentruja sie wokol koniecnosci poswiecenia. "Zrezygnuj z obron", "przestan sie powstrzymywac", "poddaj sie procesowi grupowemu", "odrzuc te swoje praestarzale praekonania", itd. Tillich przytacza takze kilka przykladow roli poddania sie nieuchronnym sytuacjom zyciowym.
"Musimy poswiecac korzysci mozliwe dla tych, ktore sa czy moga stac sie realne. Musimy wyrzekac sie mozliwej pracy i mozliwego powolania dla tych, ktore wybralismy. Musimy poswiecac mozliwe relacje z ludzmi w imie rzeczywistych badz rzeczywiste w imie mozliwych. Musimy wybierac miedzy spojnym, ale samoograniczajacym sie budowaniem naszego zycia a przekraczaniem wszelkich ograniczen i utrata spojnosci oraz kierunku" .
W ocenie potocznej - powiada Tillich - poswiecenie jest czyms niedwuznacznie dobrym. W ten sposob w ruchach religijnych za najwyzsza snote moze byc uznane wyrzeczenie sie ego, a w pracy terapeutycznej korzysci plynace z odpuszczenia, poddania sie pradowi, itd. Tillich jest innego zdania.
"Kazde poswiecenie to ryzyko moralne, a ukryte motywy moga nawet sprawic, ze poswiecenie pozornie bohaterskie stanie sie podejrzane. Nie oznacza to, ze poswiecenie nie powinno istniec - zycie moralne stale sie go domaga. Ale ryzyko winno byc podejmowane ze swiadomoscia, ze jest ryzykiem, a nie czyms niedwuznacznie dobrym, na czym moze sie opierac beztroskie sumienie... Dwuznacznosc poswiecenia staje sie takze widoczna, gdy postawi sie pytanie: co ma zostac poswiecone? Poswiecenie sie moze byc bezwartosciowe, jesli nie istnieje zadne ja (self) warte, by je poswiecic. Ten inny, badz przyczyna, dla ktorej dokonuje sie poswiecenia, moze nic z tego nie miec, a ten, kto sie poswieca, moze nie osiagnac w ten sposob samointegracji... Jesli jednak poswiecenie ja (self) jest wartosciowe, powstaje pytanie, czy ten, dla kogo jest poswiecone, wart jest, by je otrzymac. Przyczyna, ktora je otrzymuje, moze byc zla albo osoba, ktorej jest ono ofiarowane, moze go uzyc samolubnie" .
Te rozwazania przygotowuja do spojrzenia na relacje, jaka w ruchach duchowych zachodzi miedzy nauka o wyrzeczeniu a osiagnieciem oswiecenia; a pozniej beda mialy zastosowanie do wielu form pseudowyrzeczenia, jakie mozna znalezc w grupach spolecznych.
Wyrzeczenie i oswiecenie.
Neurotyczne struktury charakteru sa sposobami powstrzymywania zagrozenia, jakim jest odpuszczenie. Wzorce trzymania to rozne rodzaje masek, jakie budujemy, by obronic sie przed naciskami wewnetrznymi i zewnetrznymi. Ograniczaja nas i zamykaja, uzbrajaja nas przeciwko odczuwaniu i odcinaja od spontanicznosci. Blokuja nasze zmysly i ograniczaja nasze ruchy. W Biblii powiada sie: maja oczy i nie widza, maja uszy i nie slysza.
Nauczyciele duchowi mowia o oswieceniu w terminach poddania sie. Kto ma sie poddac, by stac sie oswieconym? Wielu powiedzialoby, ze porzucic nalezy neurotyczne cechy charakteru, bowiem bez nich osoba funkcjonuje w zdrowszy, czyli pelniejszy sposob. Jednoczesnie porzuca ona wszelkie pretensje do tego, by byc kims wyjatkowym albo niezwyklym. Staje sie zwykla w tym sensie, ze jej zmysly sa dostrojone, jej ruchy niewymuszone. Oswiecenie - nauczaja mistrzowie - jest naprawde tym samym, co bycie tym, kim jestesmy, widzenie tego, co jest i robienie tego, co robimy, z pelna swiadomoscia. Jednoczesnie wydaje sie to nierealnym snem, poniewaz przesadzenie jednym krokiem uwarunkowanych nawykowych wzorcow obron jest bardzo trudne. Stare nawyki nielatwo umieraja. Latwo natomiast uksztaltowac nowe wzory bycia kims specjalnym, ktore faktycznie sa nowymi formami pancerza, duchowego pancerza. W ksiazce "Cutting through spiritual materialism" (Przedzieranie sie przez materializm duchowy) wybitny buddysta Chogyam Trungpa przedstawia i opisuje niektore subtekne mechanizmy takiego ponownego wpadania w pulapke.
Charles Kelley skrytykowal Reichowska koncepcje charakteru genitalnego jako wlasnie takiego nierealnego snu . Gurdzijew uczyl nas, ze wiekszosc zycia spedzamy spiac. Rozluznienie pancerza odpowiada budzenie sie tego, kim i gdzie jestesmy i dokad chcemy podazac. Reich w jednym ze swoich "Biuletynow Energii Orgonalnej" (Orgone Energy Bulletin) cytuje Goethego: "Rzecza najtrudniejsza ze wszystkich jest zobaczenie tego, co mamy przed oczami". W "Mordowaniu Chrystusa" (The Murder of Christ) Reich maluje wlasny obraz istoty oswieconej przywolujac przyklad Jezusa. Nie chodzi o to, czy historyczny Jezus byl, czy nie byl podobny do tego, jakim opisuje go Reich. Patrze na Reichowski portret Jezusa jak na polyskliwa zywa istote ludzka, ktora byla zdolna do pelnego poddania sie procesowi zyciowemu wewnatrz i na zewnatrz siebie.
Reich uzywa wizerunku Chrystusa jako obrazu zdrowych funkcji zyciowych w kazdej osobie, a ukrzyzowanie przedstawia jako proces uszkadzajacy zdrowa funkcje zyciowa na etapie ksztaltowania sie podstaw i zbroi charakteru. W ten sam sposob Reich uzywa obrazu zmartwychwstania ciala jako symbolu procesu odnowy, otwierania sie i przemieniania, ku ktorym zmierzaja ludzie, gdy wchodza w glebszy kontakt ze swoimi rdzennymi uczuciami i potrzebami. Jak pokazalem w moim artykule "Oparcie wewnetrzne" (The inner ground) , zetkniecie sie z rdzeniem wlasnej duchowosci nie wymaga bynajmniej odrzucenia radosci cielesnej. Oswiecenie oznacza zatem stan bycia jednym z przeplywem wlasnego zycia, o czym pisali i czego przykladami byli nie tylko Jezus, lecz takze Budda. Lao Tsu i nauczyciele zen. Oznacza to wolnosc od uczucia, ze jest sie "ciezko obladowanym" masa negatywnych zastrzezen, a zarazem oznacza jasne widzenie i jasny umysl tak, ze oczy widza, uszy slysza, a swiadomosc jest zywa i wrazliwa.
Na drodze wyrzeczenia istnieje kilka niebezpieczenstw, o ktorych nalezy wiedziec. Sa to:
Zbyt gwaltowne rozpuszczenie zbroi.
Wyrzeczenie sie ego funkcjonalnego.
Wyrzeczenie kompensacyjne, kiedy ustepuje sie w jednej sferze, by zachowac wazne obrony charakteru innej.
Pierwsze z tych niebezpieczenstw prowadzi do przygniecenia organizmu doswiadczeniem, ktorego nie moze on uniesc. Jest to zagrozenie dla rdzenia.
Drugie z tych niebezpieczenstw prowadzi do wiekszej bezradnosci i czesto wiaze sie z cedowaniem waznych obszarow czyichs wyborow zyciowych na zastepce rodzica, by ten podejmoweal decyzje na wlasna reke. Pociaga to za soba pomieszanie zywych cech nieuzbrojonego dziecka z zaleznoscia osoby niedojrzalej.
Trzecie niebezpieczenstwo prowadzi do zastapienia konwencjonalnych funkcjii superego nowym superego duchowym, ktore usprawiedliwia nowe wzorce trzymania i obron w imie wyrzeczenia.
Przyjrzyjmy sie po kolei kazdemu z tych niebezpieczenstw.
Zalamanie sie ego i smierc psychiczna.
Nagle odarcie z obron charakteru moze byc zdarzeniem owymiarach katastroficznych, tak jak dlugo ekspozycja na bezposrednie swiatlo sloneczne (jak na pustyni albo na polach sniegowych) moze spowodowac slepote. Implikacje takiej sytuacji w pracy terapeutycznej beda dyskutowane nizej. Teraz zajme sie wplywem, jaki na nieprzygotowany organizm wywieraja mocne techniki medytacyjne czy nawet silne wglady religijne.
Jedna z metod pracy nad soba nastawiona na stworzenie stanu oswieconego znana jest jako budzenie kundalini. We wczesniejszym artykule pisalem juz o tym, jak Gopi Krishna relacjonuje swoje wlasne doswiadczenie na tej drodze. Od czasu powstania tego artykulu kolega Stanley'a Kelemana, Lee Sanella, napisal cala ksiazke o podobienstwach i roznicach miedzy swiadomoscia w stanie kundalini a stanem psychotycznym. Ponizszy opis zaczerpniety jest z mjej ksiazki The Charge of Consciousness (Ladunek swiadomosci) , w ktorej przygladam sie pewnym aspektom psychologii stanu kundalini: przytaczam go tutaj, poniewaz wiele osob, ktore nie czytaly tej nieco bardziej technicznej monografii, nie zna tez opisow Sanelli.
Lee Sanella pisze: "Gdy dochodzi do odsuniecia jazni (self) od aktywnego uczestnictwa lub identyfikacji z percepcja, powstaje stan oderwania albo swiadomosci z pozycji obserwatora. Ale kiedy z powodu glebokich oporow psychologicznych, leku i zamieszania czy naciskow zewnetrznych (np. spolecznych) brakuje rownowagi, przewage moga uzyskac negatywne aspekty doswiadczenia. Wynikiem moze byc histeria badz stan pokrewny schizofresnii. Osoba taka moze rowniez zaczac sama utozsamiac sie z procesem psychokundalini w sposob negatywny, egotyczny, wierzac, iz zostala wybrana przez Boga dla jakiejs wiekszej misji, byc moze jako zbawiciel" .
Sanella opisuje kobiete, ktorej przydarzylo sie cos takiego. Najpierw miala ona liczne klasyczne objawy psychokundalini. "Czula, ze cos oddzialuje na segmenty jej ciala od palcow stop do plecow. Proces ten wznosil sie i poczula bol po obu stronach nosa oraz fale doznan w gornej czesci szyi i dolnej czesci twarzy. Towarzyszylo temu uczucie silnego ciepla w pleacach. Zdawalo jej sie rowniez, ze silne imadlo sciska jej glowe. Podczas tych fal doznan zmuszona byla oddychac jakby wzdychajac, pojawily sie tez gwaltowne skrecajace ruchy glowy oraz szyi. Raz ta energia w glowie przesunela sie nizej i skora czaszki stala sie zimna, podczas gdy twarz byla goraca" .
Sanella dowodzi, iz proces psychokundalini jest srodkiem, jaki cialo rozwija, by pozbyc sie stresow. Pisze: "Kundalini wznoszac sie powoduje, ze centralny system nerwowy pozbywa sie stresu. Punkty stresowe beda zwykle podczas medytacji powodowac bol. Kiedy kundalini napotyka na punkty stresowe badz bloki, zaczyna dzialac zgodnie ze swoja wlasna wola wchodzac w nastawiony na usuniecie tych blokow samosterowny i samoograniczajcy sie proces rozszerzania sie na caly system psychofizjologiczny. Gdy blok zostaje zlikwidowany, kundalini przeplywa swobodnie przez ten punkt i kontynuuje swoja droge wzwyz az do napotjania nastepnego obszaru stresu. Jak prad wytwarza swiatlo, gdy plynie przez cienkie wlokno wolframowe, ale nie wtedy, gdy przeplywa przez gruby drut miedziany, poniewaz wlokno w przeciwienstwie do drutu stawia niezbedny opor, tak kundalini powoduje najwicej doznan, kiedy wchodzi w zablokowany obszar natury lub ciala. Ale cieplo wytwarzane przez scieranie sie kundalini z oporem szybko spala blok i doznanie przemija. Jesli cienki strumien wody przeplywa przez cienka gumowa rurke, rurak zaczyna rzucac sie wokolo, podczas gdy ten sam strumien w sikawce strazackiej pozostanie niemal niezauwazony, podobnie przeplyw kundalini przez zatkane kanaly w ciele lub umysle powoduje ruchy tych obszarow tak dlugo, az przeszkoda zostanie splukana a kanaly rozszerzone" .
Kiedy wszystko odbywa sie pomyslnie, twierdzi Sanella, podnoszenie sie kundalini obrazuje proces odradzania sie, przeplukiwania ciala, oczyszczania go i odnawiania. Jung pisal: "Jesli uda ci sie obudzic kundalini, to znaczy kiedy zaczyna ona wychodzic poza czysta potencjalnosc, z koniecznosci dajesz poczatek swiatu calkowicie odmiennemu od naszego swiata. To swiat wiecznosci" . Wiele z doznan typu kundalini mocno przypomina to, co Caron Kent nazywa silami wzrostu i co uwaza za zywotna sile terapeutyczna w ciele, przezwyciezajaca procesy ograniczajace .
Zarowno w kundalini, jak w silach wzrostu na poziomie tak glebokim, jak opisuje je Kent, a takze w glebokiej pracy bioenergetycznej mamy do czynienia z korzeniami ozywiajacych nas sil zyciowych. Sa to strumienie bardzo glebokie. Reich szczegolnie przestrzegal przed budzeniem tych sil za pomoca intensywnych technik, zanim nie bedzie sie wiedzialo dokladnie, co sie robi. Jesli cos pojdzie zle, kundalini moze utknac za bariera energetyczna i przejsc w stan psychotyczny. Oto tragiczne nastepstwo przypadku opisywanego przez Sanelle: "Przez okres trzech lat stopniowo nabierala przekonania, ze zostala wybrana przez Boga, aby urodzic sie na nowo jako wyzsza istota ludzka. Ulegla tendencji, przed ktora ostrzegal Jung: uznala te sile za wybor swojego wlasnego edo, za jego rezultat, wpadajac w pulapke rozdecia ego i falszywej wyzszosci. Potem stala sie nieufna wobec tych, ktorzy sluchali jej historii, ale nie zgadzala sie z jej interpretacja. Oczekiwala, ze inni ludzie beda dokladnie wiedzieli, o czym opowiada i przyjma bez zastrzezen to, co mowi. Nigdy nie skorzystala z posrednictwa zadnego duchownego i nie chce tego sprobowac. Nie byla zainteresowana zadna pomoca z naszej strony" .
Itzhak Bentow pisze, ze dla ludzi nieprzygotowanych wzrost kundalini wiaze sie czesto z trauma i czesto konczy hospitalizacja z rozpoznaniem schizofrenii: "Dzieje sie tak dlatego, iz zostali oni nagle wystrzeleni w sytuacja, w ktorej funkcjonuja w wiecej niz jednej rzeczywistosci. Moga widziec i slyszec rzeczy zachodzace w rzeczywistosciach sasiadujacych z nasza - wyzszych od naszej, np. w rzeczywistosci astralnej, poniewaz ich rezonans (frequency response) rozszerzyl sie... Gwaltowny atak informacji moze byc niszczacy, wiec zaczynaja mieszac albo mylic dwie lub trzy rzeczywistosci" .
Sanella ostrzega przed nieodpowiedzialnym pobudzaniem kundalini, jesli nie ma sie doswiadczenia praktycznego i wlasciwego przewodnika. "Chcemy zwlaszcza ostrzec, iz metody przeznaczone specjalnie do przyspieszania obudzenia kundalini, takie jak cwiczenia oddechowe jogi, zwane pranajama, nalezy uznac za ryzykowne, jesli nie sa praktykowane bezposrednio pod przewodnictwemn w pelni osadzonego w rzeczywistosci nauczyciela... Swiadome praktykowanie tych metod moze, przez wymuszanie kundalini, spowodowac przedwczesne i niezrownowazone uwolnienie tytanicznych sil wewnetrznych".
Wedlug Guntripa utrata ego jest ostatnim i najstraszniejszym niebezpieczenstwem psychicznym: "Schizoidalna reakcja odsuniecia sie od obiektow, ktorych doswiadczanie staje sie nieznosne, stwarza ostateczne niebezpieczenstwo schizoidalne, a mianowicie niebezpieczenstwo utraty ego. Odrealnienie swiata zewnetrznego idzie w parze z depersonalizacja. Kiedy rozpada sie relacja przedmiotowa, ego pustoszeje, a jesli proces ten nie zostanie zatrzymany, konczy sie rosnaca apatia, zalamaniem psychicznym i smiercia" .
Frank Lake tak komentuje powyzszy cytat: "Wiele mozna by powiedziec terminologii, ktora wyraza to nie jako utrate ego, lecz jako utrate JA (self). W dziecinstwie jedynym satysfakcjonujacym sposobem doswiadczania swojego ludzkiego bycia jest JA sam. Nawet w depersonalizacji wystepuje JA, lecz utracilo ono swoje JA (self), bez ktorego nie moze sie obejsc. Ego moze byc rozbite czy nawet, jak w schizofrenii, pokawalkowane, ale nie utracone. Kiedy relacje interpersonalne sa nieosiagalne, to nie ego zagrozone jest unicestwieniem, lecz ego-w-relacji-do osoby czyli JA-sam .
W kazdym aszramie zalecajacym metody medytacyjne i zachecajace ludzi, by stali sie mniej skrepowani, znajdzie sie pewna liczba osob w stanach psychotycznych, w ktorych potencjalne zalamanie ego moze zostac przyspieszone przez nadmierne wystawienie na sciezki oswiecenia. Niektorzy doslownie dostaja z tego powodu psychozy i trzeba ich hospitalizowac. To samo dotyczy grup w terapii pierwotnej, gdzi nacisk jest zbyt silny, chociaz wielu prowadzacych te grupy zdaje sobie z tego sprawe i stara sie wyeliminowac osoby prepsychotyczne. Wielka szkoda, poniewaz istnieja sposoby skutecznej pracy z takimi osobami zarownow spolecznosciach terapeutycznych, jak duchowych, pod warunkiem, ze naturalna dyscyplina dostosowana jest do potrzeb ludzi w stanach dezintegracji. Tragedie badz rozczarowania beda sie zdarzaly tak dlugo, jak nie zdamy sobie sprawy z paradoksalnego faktu, iz rezygnacja ze zbroi charakteru musi isc w parze ze wzmocnieniem i zabezpieczeniem ego funkcjonalnego (faktycznie z budowaniem ego). W aszramie Rajneesha (Osho) w Poonie zostal rozeslany okolnik powstrzymujacy osoby niestabilne psychicznie od wstepowania do aszramu. Ta proba ograniczenia ilosci przypadkow rozbicia ludzi przez mocne terapie i medytacje swiadczy, z jednej strony, o chwalebnym poczuciu odpowiedzialnosci; z drugiej strony zatrzaskuje ona drzwi przed ludzkimi potrzebami, nie pozostawiajac nic poza leczeniem konwencjonalnym i hospitalizacja.
Dostarczony przez Franka Lake'a opis swiadczy o tym, ze wystarczy proste przezycie zetkniecia sie z gleboka nauka religijna, by zbyt gwaltownie obedrzec czlowieka ze zbroi obron i rzucic go na takie glebie samego siebie, ze nie jest on w stanie - tak nieosloniety i bez przygotowania - stawiac im czola. Lake jako chrzescijanin, piszac o tym w zwiazku ze swoja wiara, powiada: "Czytanie Ewangelii rozstraja naturalne ludzkie mniej lub bardziej spojne wewnetrzne obrony wystawione na wypadek ponownego nadejscia ciezkich czasow. Ewangelia jest nawet bardziej wymagajaca. Zada wyrzeczenia sie obojetnosci, ktora jest ostatnia obrona pozycji schizoida. Gdy prorocza sluzba Slowa odziera go z ochronnego plaszcza, do ktorego byl przywiazany, budzi sie niepokoj odlaczenia... To rozkaz zdjecia jednego garnituru umyslowego i nalozenia innego. Przyjecie totalnej wiary moze latwo sprowokowac wybuch objawow schizofrenicznych wszedzie tam, gdzie podloze osobowosci stanowi dynamika schizoidlana" . W drugiej czesci tego rozdzialu poswieconej regresji, wroce do tematu slabego ego.
Zgodnie z Alexandrem Lowenem ego ma dwie zasadnicze funkcje: organizacje percepcji i koordynacje impulsow motorycznych. Jesli rezygnacje ze zbroi pomylimy z poddaniem sie ego funkcjonalnego mozemy oczekiwac, iz w miejsce opisanego wyzej zalamania sie ego (ktore jest relatywnie katastroficzna odpowiedzia na nagle zalamanie sie zbroi) znajdziemy jednostronne przecenianie zdezorganizowanej percepcji i nieskoordynowanych ruchow. Zajme sie kolejno kazda z tych funkcji ego i ich oslabieniem.
Widzenie globalne.
W moim artykule o kontakcie wzrokowym opisalem nadmiernie zogniskowane podejscie obsesyjno-kompulsywnego rodzaju uwagi. Zwykle spotyka sie je u intelektualistow i jest to sztywny styl percepcji, ktora charakteryzuje widzenie tunelowe - wykluczanie znacznej czesci tego, co mozna zobaczyc. Jest to forma uzbrojenia w krolestwie percepcji. Mozna zatem oczekiwac, iz poddanie sie doprowadzi do rozluznienia tej ciasnej struktury intelektualnej. Gdy w jezyku potocznym mowi sie "stracic glowe" albo kiedy Rajneesh (Osho) tytuluje jedna ze swoich ksiazek Nie masz nic do stracenia poza glowa (Nothing to Lose but Your Head) , to chodzi o ten wlasnie rodzaj samoograniczajacego sie, nadmiernie zawezonego intelektualizmu, Nasz system edukacji, aktywnie zachecajacy do tego sztywnego stylu myslenia i nauczania, przejal go jako czesc spuscizny po cywilizacji mechanicznej. Podobnie A.S.Neill piszac swoja ksiazke Szkola dla serc, nie dla glow (Hearts not Heads in yhe School) apelowal o wiecej miejsca dla emocji i o porzucenie ciasnych sposobow trenowania umyslu. Pancerzem jest sztywnosc systemu i niemozliwosc rozluznienia go. Ani koncentracja, ani skupienie, ani wybiorcza uwaga czy myslenie logiczne nie sa przeszkoda: paralizuje ludzi sztywne uczepienie sie tych cech i wykluczenie innych potrzeb percepcji.
Cytowalem takze, za Davidem Shapiro, opis sposobu widzenia biegunowo przeciwstawny widzeniu tunelowemu: "Jest ono calosciowe, stosunkowo rozproszone i pozbawione ostrosci. Slowem - jest impresjonistyczne. Wydaje sie, ze w porownaniu z aktywna, intensywna i ostro zogniskowana uwaga osoby obsesyjno-kompulsywnej i w przeciwienstwie do niej swiadomosc histeryczna pozbawiona jest ostrgo ogniska uwagi; latwo nia zawladnac. Dlatego u tych ludzi widzimy nie tylko podatnosc na sugestie, lecz takze ogolne rozkojarzenie z rozproszeniem myslenia i ekspresji" .
Jesli swiadomosc zogniskowana i zroznicowana utozsamia sie z widzeniem tunelowym, to swiadomosc niezogniskowana i niezroznicowana mozna uznac za cnote. Moze ona w rownym stopniu wykluczac inne formy, tworzac biegunowo przeciwny model pancerza. Chodzi o to, aby umiec przechodzic od zroznicowania do niezroznicowania i z powrotem; umiec koncentrowac umysl i odprezac go, wtapiac sie i indywidualizowac, tworzyc granice i pozbywac sie jej - zgodnie z sytuacja i mozliwosciami, jakie stwarza zycie. Wielopromienna swiadomosc podrozy psychodelicznej moze byc taka sama pulapka, jak widzenie tunelowe; wielu nauczycieli religijnych ostrzega ludzi, by nie ufali fajerwerkom odczuc i doznan, gdy sa one forma zatrucia, ktora w rzeczywistosci powstrzymuje przed wejsciem w glebszy kontakt z caloscia samego siebie. A zatem nie jest to lwestia uwolnienia sie od umyslu, zdmuchniecia umyslu; chodzi raczej o to, jak stworzyc umysl pelny. Watts pisze:
"Lao-Tsu, Chuang-Tsu i Lieh-Tsu byli wszyscy dostatecznie swiadomi, by pisac nacechowane madroscia ksiazki. Ich nieswiadomosc nie jest omdleniem, lecz tym, co interpretatorzy zen oznaczali pozniej jako wu-hsin, doslownie nie-umysl, czyli nieswiadomosc samego siebie. Jest to stan pelni, w ktorym umysl funkcjonuje swobodnie i z latwoscia, bez wrazenia, ze drugi umysl czy ego stoi nad nim z kijem. Jesli zwykly czlowiek to ktos, kto chodzac musi podnosic nogi rekami, to taoista nauczyl sie pozwalac nogom, by chodzily same" .
Umysl pierwszy to calosc funkcjonowania psychicznego i w tej calosci organizujace percepcje ego funkcjonalne jest absolutnie niezbedne. Umysl jest podobny do jednej z twoich dwoch nog - powiada Rajneesh (Osho); nie mozesz chodzic tylko na jednej nodze. Drugi umysl, ktory stoi nad pierwszym, jak czlowiek z kijem, to superego, znane w bioenergetyce jako glos stawiajacy warunki albo jako zbroja charakteru - top dog w psychologii Gestalt. Umiejetnosc poddania sie oznacza porzucenie drugiego umyslu bez wyrzekania sie umyslu pierwszego, zdemontowania warunkowania pochodzacego z introjekcji superego - bez lamania ani oslabiania ego, ktore jest podstawa naszego czlowieczenstwa - takiego, jakim opisywal je Guntrip.
Wola zycia.
Osrodek woli lokalizowany jest w korpusie ciala miedzy ramionami, bezposrednio na poziomie serca. Nazywam osrodek woli tylnymi drzwiami do serca, czasami bowiem jedynie przez zmiekczenie zbyt upartej woli czlowiek moze wejsc w kontakt z uczuciami plynacymi z serca.
Lowen opisal przeplyw energii w gore ciala: agresywnej (=asertywnej) wzdluz plecow i erotycznej wzdluz przedniej powierzchni ciala; opisal tez, jak te dwa strumienie lacza sie w zdrowym funkcjonowaniu oraz jak rozdzielaja sie w funkcjonowaniu neurotycznym. Ale wielu ludzi bedzie uwazalo uzycie woli za zachowanie neurotyczne mylac naturalna walke z kompulsywnym pragnieniem. Jesli odrzucimy uzycie woli, wylejemy dziecko z kapiela i bedziemy mieli do czynienia z innym rodzajem funkcjonowania spolaryzowanego. Nosi on nazwe impulsywnosci. Impulsywnosc to dzialanie bez namyslu, bezcelowe dryfowanie, zycie zwsze tu i teraz, zrezygnowanie z kosca moralnego i idealizowanie tego stylu zycia jako usprawiedliwionego zasada zachowania spontanicznego.
Lowen opisal pulsacje miedzy zasada przyjemnosci a zasada realnosci:
Wyznaczanie celow jest funkcja zasady realnosci zgodnie z ktora jednostka bedzie znosic bol czy odkladac na pozniej dorazna przyjemnosc w imie wiekszej satysfakcji w przyszlosci. Osiagniecie celu oznaza, ze mozna odprezyc sie i cieszyc owocami swojej pracy. Takie zachowanie jest racjonalne, jesli cel naprawde zwiazny jest z obietnicami przyjemnosci. Niestety, wiekszosc celow to symbole statusu, ktore zyskaly w mysleniu ludzi wyolbrzymione znaczenie .
Rzeczywiscie, wielu ludzi myli racjonalne dazzenie do celu z poszukiwaniem symboli statusu i odrzucajac symbol statusu jako czesc zbroi charakteru, odrzucaja wszelkie dazenie do celu. Takie odrzucenie cechowalo styl zycia dzieci-kwiatow w latach szescdziesiatych.
Podobnie musimy odroznic kompulsywny upor od woli jako takiej. Ten proces widze nieco inaczej niz Lowen, ktory zdaje sie ograniczac opis woli do nastepujacych slow:
Wola jest antyteza przyjemnosci. Zmobilizowanie woli do osiagniecia nawet najmniejszego celu redukuje uczucie przyjemnosci .
Dazenie do celu i celowosc sa w srodowiskach zajmujacych sie rozwojem cenione tak nisko, ze Charles Kelley zmuszony byl rozwinac serie warsztatow zatytulowanych wychowanie dla celu (education for purpose), by uzupelnic te, ktore byly ludziom lepiej znane a nosily nazwe wychowanie dla uczucia (education for feeling). Glowna czesc tej pracy obejmowala refleksje nad kierunkami wlasnego zycia, nad wzmocnieniem zasady realnosci oraz ugruntowaniem wlasnych decyzji.
Stan depresji mozna uwazac, z jednej strony, za nadmiar kompulsywnego pragnienia - nadmiar ten Lowen opisuje jako zrodlo napiecia i utraty przyjemnosci - a z drugiej uznac za brak tego rodzaju woli zycia, ktory Tillich nazwal mestwem bycia . Czlowiek depresyjny to ktos, kogo opuscila wola zycia. Z drugiej strony osoba w stanie manii religijnej moze wyrzec sie swojej wlasnej woli, by podazac za wola Boga lub wola guru. Niech sie dzieje wola Twoja.
Rajneesh (Osho) ma pare interesujacych rzeczy do powiedzenia zarowno w sprawie ego, jak i w sprawie poddania sie guru. Jesli chodzi o ego, to niektorzy sannjasini moga byc zdziwieni sluchajac nauki Rajneesha (Osho):
Dobrze jest miec ego, poniewaz inaczej nie bedziesz mial w zyciu kregoslupa. Kazdy cie zmiazdzy. Jesli nie bedziesz mial w zyciu ego, pozostaniesz nieistnieniem, bedziesz wykorzystywany, gnebiony, torturowany. Kazdy czlowiek, kazdy Adolf Hitler stanie sie twoim pasterzem, a ty bedziesz owca.
Tak jak jest czas na skupione myslenie i widzenie, i czas na widzenie globalne, tak jest czas na usztywnienie swoich planow i czas na ich rozluznienie, czas na obstawanie przy swoim i czas na uleganie wplywom, czas na przebudzenie i dzialanie i czas na sen i marzenie. Istota struktury charakteru jest wznoszenie i zamrazanie ustalonych pozycji wokol czegokolwiek. Samo slowo charassein pochodzi od Grekow i oznacza ryc: charakter to ustalona matryca umyslu czlowieka, forma ograniczajaca i znieksztalcajaca jego doswiadczenie.
Powinienes nauczyc sie swojego ego - powiada Rajneesh (Osho) - ale jednoczesnie daleko wazniejsze i donioslejsze jest to, bys nauczyl sie, iz w kazdej chwili, kiedy zechcesz odlaczyc sie od ego, mozesz to uczynic.
Formuj sie i deformuj, krystalizuj i rozpuszczaj, ksztaltuj strukture i pozbawiaj ja granic, by rozprezac sie i rozszerzac; zmieniaj granice, by nadac zyciu nowy ksztalt. I naucz sie takze, jak w dowolnym momencie ponownie sie zintegrowac.
W sprawie poddania sie guru wypowiada sie Rajneesh (Osho), odpowiadajac na nastepujace pytanie: Stwierdzam, ze prawie nie jestem w stanie poddac sie meskiemu ego. Zamiast tego zaczynam rywalizowac, stawiac opor albo bac sie. Czy moglbys powiedziec cos na ten temat? Oto czesc odpowiedzi:
Kto ci mowi, zebys poddala sie meskiemu ego? Nigdy nie poddajesz sie komus innemu. Kiedy dwoje ludzi zakochuje sie, oboje poddaja sie milosci; zadne z nich nie poddaje sie drugiemu. Jesli ten drugi czlowiek stara sie, zebys mu sie poddala, unikaj tego..., to nie jest milosc. Milosc nigdy nie wymaga poddania... Jesli mezczyzna wymaga od ciebie wyrzeczenia, nie kocha cie. Nie wplatuj sie w taki romans pozbawiony milosci. On cie nienawidzi - inaczej po coz by zadal wyrzeczenia? Chce toba zawladnac, chce zmienic cie w rzecz. Chce cie uzyc, wykorzystac. Mysli o tobie jedynie jako o ciele, mechanizmie. Nie szanuje cie jako osoby, jako ducha. To upokorzenie, a nie milosc.
Oto jasno przedstawiona relacja miedzy wlasciwym a niewlasciwym wyrzeczeniem z jednej strony a ego funkcjonalnym i ego statusu - z drugiej. Niewlasciwe poddanie sie prowadzi do tego, ze mozna dac sie wykorzystac i upokarzac, ale wlasciwe uzycie ego zabezpieczy cie przed niewlasciwym rodzajem wyrzeczenia, tak jak wlasciwy rodzaj wyrzeczenia jest nieodzowny, by porzucic status ego i zbroje charakteru.
Przyjaciel duchowy i mesjanistyczny przywodca.
Pisarz buddyjski Chogyam Trungpa rozwaza poddanie sie jako proces otwierania sie na kogos, komu sie ufa. Pisze on:
Obawiam sie, ze na Zachodzie naduzywa sie slowa guru. Lepiej byloby mowic o czyims przyjacielu duchowym, poniewaz nauki klada nacisk na wzajemne spotkanie dwoch umyslow. To raczej kwestia wzajemnego porozumienia niz relacji miedzy mistrzem i sluga, miedzy istota wysoce rozwinieta a zalosnie zagubiona. W relacji mistrz-sluga moze sie wydawac, ze istota rozwinieta unosi sie, lewituje, patrzy na nas z gory. Jej glos przenika, wypelnia przestrzen. Kazde slowo, kazde kaszlniecie, kazdy jej ruch to gest madrosci. Ale to sen. Guru powinien byc przyjacielem duchowym, ktory przekazuje nam i przedstawia swoje cechy..
W tym sensie guru jest po prostu czlowiekiem posiadajacym umiejetnosc docierania do prawdziwego ja (self) drugiego czlowieka; te umiejetnosc, ktora wielu z nas uznaloby za istote tego, czego dotyczy terapia. Z pewnoscia to wlasnie rozumial D.W.Winnicott przez terapie, gdy mowil o potencjalnej przestrzeni. w ktorej dwie istoty ludzkie ucza sie porozumiewac ze soba otwierajac sie wzajem na siebie w sposob prawdziwy i znaczacy . Trungpa powiada, iz niezaleznosc od guru rozpoczyna sie w punkcie, w ktorym kazda sytuacja moze stac sie wyrazem jego nauk.
Najpierw poddales sie swojemu przyjacielowi duchowemu. Potem porozumiewales sie z nim i grales. A teraz doszedles do stanu calkowitej otwartosci. W wyniku tej otwartosci zaczynasz dostrzegac zalety guru w kazdej sytuacji zyciowej. Zatem wszystkie sytuacje w zyciu daja ci mozliwosc, bys byl rownie otwarty, jak wtedy, gdy jestes z guru, a wiec wszystkie rzeczy moga stac sie guru.
Przywodca mesjanistyczny jest dokladnym przeciwienstwem przyjaciela duchowego. Pielegnuje on starannie rozwoj relacji mistrz-sluga i zacheca do niej. Antropolog Anthony Wallace opisuje, jak prorok glosi swoja wizje nowego sposobu zycia w duchu ewangelicznym lub mesjanistycznym.
Wowczas prorok dokonuje nawrocen. Niektorzy dostaja atakow histerycznych wywolanych sugestia w tlumie; inni doswiadczaja ekstatycznych wizji w otoczeniu prywatnym; inni jeszcze zostaja przekonani przez argumenty mniej lub bardziej racjonalne... Prorok zmienia swoj przekaz zaleznie od potrzeb. W przypadku, gdy rozwija sie zorganizowana wrogosc wobec ruchu, czesto dochodzi do krystalizacji wrogosci wobec niewierzacych i nacisk przesuwa sie z pielegnowania idealu na walke z niewierzacymi.
Przyjaciel czy brat duchowy jest bliski Reichowskiej koncepcji nowego przywodcy . Jest zwykly, nie nadzwyczajny. Opiera sie pokusie przewodzenia. Odmawia ludziom obietnicy jakiegokolwiek rodzaju zbawienia, ale cierpliwie poswieca czas, by pokazac im drogi do zbawienia samych siebie. Nigdy nie poddaje sie zmistyfikowaniu przez tlum ani nie oczekuje poddania wynikajacego z relacji miedzy mistrzem a sluga, ani nie przyjmuje niby-poddania.
Cement metapsychiczny i deifikacja bohatera.
U Freuda znajdujemy interesujaca dyskusje procesu poddania sie w relacji do procesu grupowego, gdy ten pociaga za soba podporzadkowanie jednostkowego procesu zyciowego kierunkowi i etosowi poteznego przywodcy charyzmatycznego. Freud pisze:
Niesamowite i nieuniknone cechy grup mozna trafnie wyprowadzic z faktu ich pochodzenia od hordy pierwotnej... Grupa nadal chce, by rzadzila rzadzila nia nieskrepowana sila; zywi najwyzsza namietnosc do wladzy..., pragnie byc posluszna. Pierwotny ojciec jest idealem grupowym, ktory rzadzi ego w miejsce jego idealnego.
Freud dowodzi, ze deifikacja bohatera, ktora wynosi przywodce na pozycje wladzy nadprzyrodzonej, idzie ramie w ramie z regresywnym wyrzeczeniem sie prawdziwej afirmacji siebie:
Mozna by rzec, iz silne wiezy emocjonalne, jakie obserwujemy w grupach, sa dostatecznym wyjasnieniem jednej z ich cech: braku niezaleznosci i inicjatywy u ich czlonkow, podobienstwa reakcji kazdego z nich, zredukowania ich, by tak rzec, do poziomu jednostek grupowych. Ale jesli spojrzymy na to jak na calosc, grupa pokazuje nam cos wiecej. Niektore jej cechy - slabosc zdolnosci intelektualnych, brak skrepowania emocjonalnego, niezdolnosc do umiarkowania i odkladania na pozniej, sklonnosc do przekraczania wszelkich granic w wyrazaniu emocji i calkowitego wyladowywania ich w formie dzialania - te i podobne cechy... ukazuja nieomylny obraz regresji aktywnosci umyslowej do stanu wczesniejszego.
Freud laczy przeniesienie na przywodce charyzmatycznego z procesem zaslepienia i milosci. Prawdziwa milosc, jak jasno pokazal Rajneesh (Osho) w cytacie przytoczonym wczesniej, nie ma nic wspolnego z poddaniem sie innemu czlowiekowi. Ale slepa milosc jest forma nalogu (65), ktory zdaniem Freuda ma taka oto ceche:
Wraz z poswieceniem ego obiektowi - czego nie sposob juz odroznic od wysublimowanego poswiecenia dla abstrakcyjnej idei - funkcje wyznaczone ego idealnemu calkowicie przestaja dzialac. Krytycyzm wycwiczony przez te wladze milczy; wszystko, co obiekt czyni i czego zada, jest sluszne i nienaganne. Sumienie nie stosuje sie do niczego, co robi sie ze wzgledu na obiekt; w zaslepieniu miloscia brak wyrzutow sumienia doprowadzony zostaje az do punktu zbrodni.
Mozemy tu przypomniec doswiadczenie Evy Renzi. Prowadzacy grupe twierdzil, ze zadawanie gwatu czlonkom grupy jest usprawiedliwione posluszenstwem wobec ostatecznej etyki poddania sie spontanicznosci i pelni, a zarazem przyznawal, iz zachowania dozwolone w jego grupie czy takie, do jakich milczaco zachecal, w wielu krajach bylyby przestepstwem. Sama Renzi w wywiadzie prasowym bez zastanowienia powiedziala, iz myslal, ze atakujacy ja ludzie z grupy byli zahipnotyzowani przez prowadzacego grupe. Nie mam watpliwosci, ze w tym miejscu jest ona w bledzie, chyba ze termin byc zahipnotyzowanym zinterpretujemy w sensie szerszym i glebszym. To wlasnie czyni dalej Freud:
Jest oczywiste, ze jedynie niewielki krok dzieli zakochanie (zaslepienie) od hipnozy. Widoczne sa wzgledy, pod ktorymi te dwa stany zgadzaja sie ze soba. Ta sama pokorna zaleznosc, ta sama uleglosc, ten sam brak krytycyzmu w stosunku do hipnotyzera i w stosunku do umilowanego obiektu. To samo wchloniecie wlasnej inicjatywy... Z drugiej strony mozemy takze powiedziec, iz relacja hipnotyczna jest (jesli wolno uzyc takiego wyrazenia) grupa skladajaca sie z dwoch czlonkow.
Ernest Becker w rozdziale zatytulowanym Urok rzucony przez osoby - lancuch niewoli (The spell cast by persons - the nexus of unfreedom) pisze o fascynujacym wplywie, jaki wywieraja osoby majace wladze - czy to polityczna, czy duchowa.
Istnieje wokol niego cos takiego, co wydaje sie promieniowac na innych i roztapiac ich w jego aurze, fascynujace dzialanie tego, co Jung nazwal osobowoscia mana (mana personality)... Ludzie, jak pozniej ujal to Finichel, tesknia za hipnoza dokladnie dlatego, ze chca wrocic do magicznej opieki, do udzialu we wszechmocy, do oceanicznego uczucia, jakim cieszyli sie, gdy byli kochani i ochraniani przez swoich rodzicow. Dla Freuda sila zyciowa utrzymujaca spojnosc grupy dzialala jak rodzaj cementu metapsychicznego, ktory zamyka ludzi we wzajemnej i niezrozumialej zaleznosci jak magnetyczna sila przywodcy odwzajemniana pelnym poczucia winy przelaniem na niego woli kazdego czlonka grupy.
Dla niniejszej dyskusji istotne jest, bysmy mieli na uwadze roznice miedzy miloscia zdrowa a miloscia narkotyczna; miedzy hipnoza uzywana w uzasadnionych przypadkach jako metoda terapeutyczna a hipnoza uzywana manipulacyjnie w stylu Svengali; i miedzy roboczodemokratycznym procesem grupowym a procesem grupowego zadzumienia emocjonalnego.
Szeroka przepasc.
Trzecim procesem, o ktorym wspomnialem wczesniej, jest rozwoj wyrzeczen kompensujacych. Istota takiego procesu polega na tym, ze ktos podniecony odkryciem, jak dobre jest wyrzeczenie, uzywa go jako racjonalizacji dla odrzucenia dokladnie tej czesci swojego zycia, ktora juz wczesniej przeznaczyl do kasacji na mocy swojego wzorca charakteru. To prowadzi nas do problemu ucznia. Jesli probujemy zrozumiec, jak to sie dzieje, ze religijna nauka o wyrzeczeniu jest tak uporczywie zle rozumiana, to stajemy wobec trudnosci stwarzanej przez przepasc miedzy nauka a jej rozumieniem. Reich pisze o tym problemie szeroko w swojej ksiazce Mordowanie Chrystusa (The Murder of Christ):
Uczniowie Chrystusa nie rozumieja naprawde, o czym on mowi. Maja jedynie nikla swiadomosc wielkiej obietnicy, jaka im sklada. Czuja, jak pija wielkimi lykami, ale nie potrafia jej przyswoic. Gdy slowa przestaja plynac z jego ust, echo przestaje odbijac sie od odleglej gory, Usilnie probuja, najlepiej jak potrafia, uczyc sie od Chrystusa i nasladowac go. Ale szybko stwierdzaja, ze po prostu nie rozumieja. i nie potrafia go zrozumiec... Odbieraja go jako tajemniczego, w jakis sposob niejasnego, odleglego, nie w pelni obecnego, dziwnego, tak bardzo odmiennego, jak gdyby widzieli go przez mgle lub opary. Rozwiera sie szeroka przepasc miedzy faktyczna niemoca tlumu, ktorej juz nigdy nie mozna zamknac... Szeroka przepasc miedzy faktyczna niemoca tlumu i jego mistycznym utozsamieniem z mowca na trybunie. W tej przepasci hitlerowie, stalinowie, mussolinowie, barabasze i zloczyncy wszystkich ziem wywieraja swoj wplyw na ludzi .
Dalej Reich z wielka przenikliwoscia i jasnoscia opisuje, co dzieje sie w luce miedzy wielka nowina przekazywana przez wielkiego nauczyciela a sposobem, w jaki ta nowina moze zostac przyjeta przez wiekszosc tych, ktorzy jej sluchaja:
Jesli innowator lub prorok ani sam nie siedzi w miejscu, ani nie znika bezglosnie, wowczas nad ludzka egzystencja zawisa prawdziwe niebezpieczenstwo. Jego zrodlem jest sukces proroka. Oto kroki prowadzace do powszechnej spolecznej katastrofy:
Nowe poeslanie przekazane przez kilku malych wielkich ludzi rozbudza ogromna nadzieje w masie inercyjnych ludzi.
Ci mali wielcy ludzie nie sa tak inercyjni, jak wielki tlum. Sa czujni, przenikliwi, rzadni sukcesu i wladzy; na razie jeszcze nie daza do panowania nad ludzmi.
Prorocy, ktorzy potepili grzeszna egzystencje i ujrzeli nowe krainy, skladaja obietnice nieswiadomi, ze tworza fundament nowej zlej wladzy, ktora sami by potepili jako pierwsi.
Mali wielcy ludzie podchwyca nowa idee. Mozliwosc nowej wizji wprawia ich w oszolomienie... Upojenie wladza jest niezamierzonym, lecz pewnym rezultatem polaczenia wielkiej wizji i malych umiejetnosci. W ten sposob ze wspanialej wizji wybawienia powstaje nowe, gorsze zlo. Inercja ludzi, wizja proroka i przemiana wizji w upojenie wladza w malych apostolach wielkich prorokow tworza trojke, ktora stanowi system reprodukcji ludzkiej niedoli .
Te obserwacje Reicha byly proba uchwycenia losu, ktory spotyka wielkich nauczycieli religijnych i wielkich odkrywcow nowej swiadomosci. Przewidzial - trafnie, jak sie okazuje - wiele drobnych rzeczy, jakie mialy sie zdarzyc w ruchu orgonomicznym, ktory wyrosl z jego wlasnej pracy , tak jakby byl swiadkiem zdegradowania sie w bezplodne ortodoksje tworczych odkryc Freuda i Marksa. Zobaczyl, z jaka latwoscia profetyczny nauczyciel, istota ludzka obdarzona wizjami, lub oswiecony mistrz poddaje sie masie nastepcow, ktorzy wkrotce po smierci nauczyciela, a czasami nawet za jego zycia zaczynaja korumpowac i brukac wielka nowa nauke. Dostrzegl rowniez wlasciwa malym ludziom tendencje do wspinania sie na drabinisty woz wladzy i czerpania zyskow z ludzkiej latwowiernosci i glodu prawdy oraz cudow. W drugiej czesci tego rozdzialu przytocze przyklady takich mozliwosci w naszych czasach; tam tez blizej przyjrze sie cechom ludzi, ktorzy poddaja sie nowym ruchom natury religijnej, terapeutycznej albo politycznej w przekonaniu, ze ten rodzaj poddania jest tym samym poddaniem, o jakim naprawde mowia nauczyciele duchowi. Sprobuje podzielic sie z wami moim pogladem na szeroka przepasc, o ktorej mowil Reich i co do ktorej zywil obawe, iz nigdy sie nie zamknie.
Czesc druga:
PACJENCI I ADEPCI - WZORCE CHARAKTEROLOGICZNE.
Zalozenia podstawowe.
Wyznawcy czesto zle rozumieja, a nawet wypaczaja nauki duchowych nauczycieli. Mozemy uznac, ze wypaczenia te sa spowodowane przez przez ich struktury charakteru i zalozyc, ze w roznych grupach uczniow wladczych przywodcow zbajdziemy dominujace i reprezentatywne wzorce znieksztalcen, ktore bedziemy mogli potraktowac jako zbiorowa manifestacje dobrze znanych typow charakteru.
Zanim jednak spojrzymy na te relacje szczegolowo, musimy rzucic okiem na prace W.R.Biona na temat procesu grupowego, poniewaz jego poglady rzucaja swiatlo na wiekszosc wczesniejszych i pozniejszych opisow relacji miedzy przywodca i uczniami.
Wieloletnia praktyka w prowadzeniu grup terapeutycznych doprowadzila Biona do zwrocenia szczegolnej uwagi na nature oczekiwan, jakie grupy wiazaly z jego osoba i na to, jak roznie grupy te rozumialy swoje funkcjonowanie, oraz na swoja i ich w tym role. Doszedl do przekonania, iz miedzy celami roboczymi grupy a istniejacymi w niej ukrytymi i nieswiadomymi tendencjami, ktore okreslal jako zasady podstawowe, istniala zasadnicza sprzecznosc. Pisal: "Sila grupy w spelnianiu potrzeb jednostki wynika - jak sadze - z mentalnosci grupowej" . Mentalnosc grupowa jest, wedlug Biona, mglista i trudna do uchwycenia, a przede wszystkim jest anonimowa: "Mentalnosc grupowa bede uwazal za pule, do ktorej wnosi sie anonimowe ofiary i dzieki ktorej, i za ktorej posrednictwem spelniaja sie impulsy i pragnienia zawarte posrednio w tych ofiarach" .
Po drugie, jesli chodzi o cechy patologiczne, grupa wykazuje zadziwiajaca jednomyslnosc: "Obserwujac, w jaki sposob grupa sie rozwija, uswiadomilem sobie, ze jej motto mogloby brzmiec: <Zjednoczenie sprzedawcow szarlatanskich specyfikow>. A powiedzialem to sobie dopiero wowczas, gdy spostrzeglem, ze wyrazam w ten sposob swoje uczucie dotyczace nie dysharmonii grupy, lecz jej jednosci. Co wiecej, bardzo szybko uswiadomilem sobie, iz nieprzypadkowo przypisalem ten slogan grupie, ilekroc bowiem chcialem, by mnie wysluchano, grupa jednoczyla sie przeciwko mnie. Trzeba bylo zmodyfikowac przekonanie, ze neurotycy nie umieja wspolpracowac" .
Po trzecie jednosc ta moze wyrazac sie nie tyle przez specyficzne wypowiedzi czy zachowania, ile przez zmowe milczenia: "Zakladam, ze jesli grupa nie odrzuca zdecydowanie swego przywodcy, to faktycznie podaza za nim. Uwazam, ze jestem calkowicie usprawiedliwiony, kiedy mowie, ze grupa czuje to czy tamto - gdy, w istocie, tylko jeden czy dwoch ludzi przejawia zachowania prowokujace do takich stwierdzen, a reszta nie wykazuje zadnych jawnych oznak odrzucenia nadanego grupie kierunku. Osmielam sie powiedziec, ze bedzie mozliwe oparcie przekonania o wspoludziale grupy na czyms bardziej przekonujacym niz swiadectwo negatywne, ale na razie uwazam swiadectwo negatywne za dostatecznie dobre".
Bion wyroznia trzy podstawowe zasady, ktore nazywa zasada zaleznosci, zasada poszukiwania zbawienia i zasada walczyc-albo-uciekac. John Southgate i Rosemary Randall stosowali te terminologie do typow charakteru. Niniejszy rozdzial jednakze koncentruje sie na tym, jak pewien rodzaj zgodnosci zasady podstawowej czy postaw charakteru znajduje odbicie w procesie grupowym. Bion wyjasnia, ze w czasie, gdy w danej grupie dziala jedna z zasad podstawowych, "stan emocjonalny zwiazany z kazda z zasad wyklucza stany emocjonalne wlasciwe pozostalym dwom zasadom podstawowym". Jednakze w kazdej grupie, badz spolecznosci, moga sie przejawiac w pelni wszystkie trzy zasady. "Nie sa one w konflikcie, lecz przeplataja sie. Miedzy zasadami podstawowymi nie ma bezposredniego konfliktu; jeden stan zmienia sie w inny i sa to albo przejscia gladkie, albo spowodowane interwencja (...), ktora w ramach proby uporania sie z emocjami i zjawiskami jednej zasady podstawowej mobilizuje emocje innej" .
Wszystkie trzy zasady podstawowe Biona maja fundamentalne znaczenie dla tematu niniejszego artykulu. Mozna je uwazac za ukryte wypaczenia, ktorych nalezy sie spodziewac we wszystkich grupach, szcegolnie w grupach zorganizowanych wokol celu terapeutycznego lub duchowego. Bion twierdzi, ze nigdy nie spotkal grupy liczacej wiecej niz piec osob, ktora nie dostarczylaby dobrych przykladow istnienia podskornych pradow charakterologicznych. Reich podsumowal te tendencje jako "zadzumienie emocjonalne" i byl dostatecznie inteligentny, by szukac ich oznak zarowno w sobie samym, jak i w tych, ktorzy z nim razem pracowali albo studiowali . Streszcze teraz krotko trzy zasady Biona.
Zasada zaleznosci.
"Zasada podstawowa polega na tym, ze grupa zebrala sie razem, by uzyskac bezpieczenstwo od jednostki, od ktorej zaleza czlonkowie grupy... Oznacza to, ze jedna osobe zawsze traktuje sie jak kogos, kto ma zaspokoic potrzeby grupy, a reszta to ci, ktorych potrzeby maja byc zaspokojone... W grupie tej dochodzi do ostrego starcia miedzy zasada podstawowa a potrzebami jednostek jako ludzi doroslych... Jest tu ktos, kto ma czuwac, by nieodpowiedzialne czyny jednostek nie pociagnely za soba zadnych niefortunnych zdarzen... Kazde doswiadczenie zaleznej grupy, na kazdym poziomie, wskazuje wyrazna niezdolnosc jednostek w grupie do tego, by uwierzyly, ze moga nauczyc sie czegos wartosciowego od siebie nawzajem... Wszystkie aspekty zachowania w grupie zaleznej mozna uznac za powiazane ze soba, pod warunkiem, iz taka grupa wierzy w sile, ktora nie plynie z nauki, lecz z magii. Lider grupy zatem powinien albo byc magikiem, albo zachowywac sie jak ktos taki... Poczucie bezpieczenstwa,mjakiego dostarcza taka grupa, zalezy od przypisywania wszechmocy lub wszechwiedzy jednemu z uczestnikow i jest nierozerwalnie zwiazane z poczuciem niekompetencji i frustracji pozostalych" .
Zasada poszukiwania zbawienia.
" W relacji spelniajacej zasade poszukiwania zbawienia centralna pozycje zajmuje idea mesjasza albo mesjanizm, a wiez miedzy jednostkami ma charakter libidalny. Idea mesjanistyczna przejawia sie w zalozeniu, ze pojedynczy pacjent wart jest znacznego poswiecenia ze strony analityka, tkwi takze w pogladzie, czasami wyrazanym otwarcie, iz w wyniku pracy psychoanalitycznej xostanie udoskonalona technika, ktora ostatecznie zbawi ludzkosc" . To odsyla nas do pogladu Freuda na zwiazek, jaki zachodzi miedzy narkotyczna miloscia, zaslepieniem, czy hipnotycznym uwiedzeniem a zjawiskiem przeniesienia w grupie . Wedlug Biona w grupie opartej na zasadzie poszukiwania zbawienia nacisk przesuwa sie z przywodcy na pelne nadziei oczekiwanie, ze grupa zmierza ku czemus, na obietnice - orgiastycznej potencji, powtornego dorastania, zaniku niepokoju czy jutrzenki oswiecenia - ktora moze byc sila napedowa grupy mesjanistycznej. "Dlatego uczucia zwiazane z grupa spelniajaca zasade poszukiwania zbawienia sa przeciwstawne nienawisci, destruktywnosci i rozpaczy. Dla podtrzymania uczucia nadziei istotne jest, by przywodca grupy - w przeciwienstwie do przywodcy grupy opartej na zasadzie zaleznosci badz na zasadzie walczyc-albo-uciekac - nigdy sie nie pojawil. Bylaby to osoba lub idea, ktora zbawi grupe - ale jest oczywiste, ze nadzieja mesjanistyczna nigdy nie moze sie spelnic. Nadzieja trwa jedynie dzieki temu, ze pozostaje nadzieja" .
Alexander Lowen mowil o tym problemie przy okazji wykladu o psychopatii. "Skladanie obietnic, ktorych nie mozna spelnic, jest manipulacja... Podejscie obiecujace, ze cie zbawia, ze sie spelnisz, zrealizujesz etc., sa manipulacja, ktora ma cie sklonic, bys autora obietnicy postrzegal jako kogos wyjatkowego. On ma odpowiedzi. Zna droge. Moze ci powiedziec czy pokazac, jak je osiagnac... Nie wiem, czy bioenergetyka nalezy do tej kategorii. Mam nadzieje, ze nie. Dzisiaj nie obiecywalem wam niczego. Probowalem podzielic sie z wami walsnym rozumieniem problemow, ktore sa nam wspolne" .
Zasada walczyc-albo-uciekac.
Szczegolny rodzaj przywodztwa reprezentuje czlowiek, ktory mobilizuje grupe do ataku na kogos, lub przeciwnie, przewodzi jej w ucieczce... Jednostka czuje, ze w grupie jej dobro jest kwestia drugorzedna - na pierwszym planie jest grupa, w ucieczce jednostka zostaje porzucona; przetrwanie, a nie jednostka, jest dla grupy potrzeba najwyzsza... Przywodca to zwykle mezczyzna albo kobieta o wyraznych tendencjach paranoidalnych. Jesli obecnosc wroga nie jest natychmiast oczywista dla grupy, to byc moze nastepna najlepsza rzecza, jaka grupa moze zrobic, jest wybranie przywodcy, dla ktorego wrog jest oczywisty... Jesli to tylko mozliwe, szukajac przywodcy, grupa znajduje paranoidalnego schizofrenika czy zlosliwego histeryka; jesli nie znajdzie ktorejs z tych psychopatycznych osobowosci o zbrodniczych intencjach, wyprodukuje ja; jesli nie znajdzie osobowosci psychopatycznej, wybierze kaleke majacego latwosc wypowiadania sie" .
W konsekwencji trzech zasad podstawowych Biona czlonkowie grup o silnym etosie wewnetrznym, jaki wystepuje w komunach, spolecznosciach religijnych czy grupach w rodzaju Synanonu, badz Domow Terapii Pierwotnej (Primal-Therapy-Housholds), moga raczej doswiadczyc polaryzacji dobra i zla niz stawic czolo bolesnej prawdzie dwuznacznosci normalnego istnienia, jak to okresla Tillich . Bion tlumaczy to w sposob nastepujacy:
"Jednostka podtrzymywana przez grupe probuje utrzymac dobro grupy w izolacji od jej zla i albo bedzie twierdzic, ze czuje sie zla z powodu grupy, albo czuje sie z jej powodu dobra. Jednak nie przyzna z latwoscia, iz czuje sie lepsza dzieki grupie, na ktora sie skarzy; ani tez ze czuje sie gorsza w zwiazku z przynaleznoscia do grupy, w ktorej dobro w tym momencie woli wierzyc... Jeden z problemow tkwi w tym, ze ze jednostka czesto wykorzystuje grupe, by poprzez calkowite zanurzenie sie w niej osiagnac poczucie witalnosci albo - przeciwnie - by calkowicie odrzucajac grupe, zdobyc jednostkowa niezaleznosc" (68).
Dalej Bion powiada, iz potrzeba bezpieczenstwa osiagnietego przez calkowite zanurzenie sie w grupie moze spowodowac, ze czlonek grupy oddzieli sie od nieprzyjemnych uczuc z nia zwiazanych i przypisze je czemus zewnetrznemu, nawet swojej wlasnej nerwicy. Prowadzi to do "oskarzenia, ze jednostka nie moze myslec w grupie". W grupach religijnych lub duchowych krytycyzm jest czesto odparowywany pod racjonalizujacym pretekstem, ze wyplywa z braku zaufania, braku wiary, tkwienia w glowie, posiadania zbyt wielkiego ego czy nieumiejetnosci calkowitego poddania sie Mistrzowi badz milosci.
Poniewaz wyrzeczenie traktuje sie jako idee mesjanistyczna, ktora ma usprawiedliwic tlumienie wszelkiej krytyki procesu grupowego lub jego przywodcow, warto przyjrzec sie blizej, jak ono samo moze stac sie falszywym idolem, ktory odciaga grupe od jakiegokolwiek glebokiego czy autentycznego procesu samorozwoju badz wzrostu duchowego.
Spojrzmy zatem na osiem podstawowych typow charakteru jak na zrodla osmiu roznych form pseudowyrzeczenia. Podczas gdy nauczyciele duchowi zalecaja wyrzeczenie sie ego statusu, pseudowyrzeczenie oznacza wyrzeczenie sie pewnej waznej wlasciwosci ego funkcjonalnego w celu zatrzymania i zracjonalizowania juz istniejacej struktury charakteru.
Wyrzeczenia.
Regresja i kosmoza: wyrzeczenie sie tozsamosci.
Jednostke schizoidalna pociagaja pewne praktyki medytacyjne, poniewaz dzieki nim moze ona rozluznic swoja percepcje. W praktykach medytacyjnych norma jest bowiem widzenie globalne, wiec schizoidalna osoba - pelna dobrej mysli - moze porzucic wszelka potrzebe roznicowania lub uszczegolowiania. W artykule Miedzy omdleniem a drgawkami (Between coma and convulsion) opisalem wiele form zapadniecia sie w siebie, w ktorym stany nadmiernej ekscytacji i nadmiernego rozprezenia sie prowadzily do bardzo nieugruntowanych form doswiadczenia, zmierzajac ku depersonalizacji i kosmozie. Istnieje forma regresji zwana odwrotem lub rewersja (reversion). Poswiecilem jej kilka stron mojej ksiazki Ladunek swiadomosci (The Charge of Consciousness). Ponizsze fragmenty tekstu stamtad wlasnie pochodza.
Obok regresji wykorzystywanej w celach terapeutycznych istnieje taka jej forma, ktora podkrada sie podstepnie i prowadzi do stanu skrajnego nieograniczenia fizycznego, a odpowiada temu, co wczesniej nazwalem rozprzestrzenianiem sie (spacing out). Aaron Esterson proces ten okresla jako odwrot (reversion). Poniewaz Esterson, wraz z Laingiem, byl jednym z pionierow antypsychiatrycznej grupy, od ktorej wzial poczatek Kingsley Hall, jego uwagi sa szczegolnie istotne:
"Na odwrot (reversion) mozna patrzec jak na forme regresji siegajacej w przeszlosc do miejsca, ktore wydaje sie punktem wyjscia dla osobistej historii jednostki. O ile regresja jest emocjonalnym i doswiadczalnym cofnieciem sie w czasie osobistym, odwrot (reversion) oznacza wejscie w swiat bez czasu. Mozna sadzic, iz juz po narodzinach biologicznych istnieja rozne okresy, w ktorych nie doswiadcza sie stalej osobowej ciaglosci w czasie i przestrzeni. W odwrocie (reversion) dana osoba moze doswiadczac cofniecia sie zarowno do tego okresu, jak i do okresu spedzonego w macicy przed narodzinami biologicznymi".
To, co Esterson opisuje jako odwrot (reversion), odpowiada scisle zjawisku, ktore wczesniej opisalem jako odcielesnienie (disembodiment). W obszarze pobudzenia pojawia sie pulsacja miedzy Ja (I) i ja (self), ktorej dobry opis znajduje sie w przytoczonym przeze mnie streszczeniu pracy Ronalda Fischera. Ugruntowany mistyk potrafi wyrzec sie swojego poczucia posiadania niezaleznego Ja (I) i zanurzyc sie gleboko w doswiadcenie roztapiajacej sie jednosci i kosmicznego poczucia jazni (self). Schizofrenik ma zas jedynie kruche ego, ktore latwo rozpada sie i wlacza go do uniwersalnego, ale sfragmentaryzowanego poczucia niemoznosci roznicowania. Czasami aktywnie dazy on do tego stanu, czasami po prostu wen wpada, czasami broni sie przed nim ze wszystkich sil. Laing tak opisal polaryzacje pochloniecia i skamienienia:
"Zamiast opartej na autonomii jednostki polaryzacji miedzy oddzieleniem a polaczeniem zachodzi tu z jednej strony kompletna utrata bytu przez zatopienie sie w innej osobie, a z drugiej - calkowita samotnosc". Laing postrzega osobe schizoidalna jako kogos, kto caly swoj wysilek kieruje na ochrone swojego ja (self):
"Wskazalismy juz wyzej, ze to ja (self) jest malo stabilne, jednostka miota strach przed roztopieniem sie w niebycie: w tym, co William Blake opisal ostatecznie jako chaotyczne nieistnienie. Jest gotowa zrezygnowac ze wszystkiego, czym jest, poza swoim self. Ale tragiczny paradoks polega na tym, ze im bardziej broni tak swego self, tym bardziej sie ono rozpada. Widoczna i ostateczna destrukcja self w stanach schizofrenicznych nastepuje nie za sprawa zewnetrznego ataku wroga (rzeczywistego lub domniemanego), lecz przez zniszczenie wywolane wewnetrznymi zabiegami obronnymi jednostki" .
Czescia tego paradoksu jest to, ze odwrot (reversion) stwarza nadzieje ochrony glebszych pokladow self, tworzy kokon niezaleznosci, ktory w momencie, gdy zniknie juz pulsacja miedzy wycofywaniem sie do wewnatrz a zwiazkami zewnetrznymi - jak nieprzenikalna chmura otula schizoidalna jednostke. Posluchajmy, jak Esterson opisuje zarowno nadzieje, jak i niebezpieczenstwa zwiazane z niekontrolowanym odwrotem (reversion):
"Odwrot (reversion) moze nastapic w trakcie dazenia do odkrywania siebie w cwiczeniach jogi czy podczas psychoanalizy, jesli terapeuta dopuszcza, by jednostka pozwolila sobie na wejscie w regiony przedosobowe i bezosobowe. Moze tez wynikac z osobistego rozpadu jednostki w sytuacji spolecznej, ktora wydaje sie jednostce nie do wytrzymania z powodu rzekomych naciskow interpersonalnych. Albo tez moze byc skutkiem dzialania czynnikow chemicznych, jak meskalina, LSD czy inne podobne (...).
W bezczasowym swiecie odwrotu (reversion) nie istnieje doswiadczenie ja (self) i nie-ja (non-self), nie ma podzialu na tu i nie-tu ani zroznicowania percepcyjnego. Jednostka jest zatem bezradna i zalezna spolecznie. Jej doswiadczenie nalezy do obszaru nie-ego i pre-ego. Przez doswiadczenie z obszaru ego rozumiem doswiadczenie Ja (ego) (...) oraz doswiadczenie bycia odrebnym ja (self), odrebnie od innych doswiadczajacym (...). Ja (self) osobiste lub nalezace do ego stale rozroznia sie miedzy soba a innymi. Podczas odwrotu (reversion) w mniejszym lub wiekszym stopniu zatraca sie owa zdolnosc zroznicowanej percepscji" .
Na przyklad w calkowitym odwrocie (reversion) Ja (I) znika bez sladu. Mozna to okreslic jako pierwotna matryce doswiadczenia. Jednostka doswiadcza calkowitego rozkladu osobowosci, tj. wlasnego Ja (self) i wlasnej tozsamosci . Kiedy droga duchowa podaza osoba wlasciwie przygotowana, dobrze prowadzona i zdyscyplinowana, mozliwy staje sie wedlug Estersona, odwrot (reversion) udany. Esterson porownuje to zjawisko do ruchu regresywno-progresywnego, w ktorym czlowiek wykorzystuje swoje ekstatyczne doswiadczenie prawdy transcendentalnej, by zapoczatkowac nowy etap rozwoju osobistego. Jednak w przypadku odwrotu (reversion) negatywnego nastepuje wycofanie sie z kontaktu i obrona przed osobistym doswiadczeniem, wlacznie s wczesnym doswiadczeniem pojawiajacym sie podczas regresji.
Esterson pisze: "Mozna, na przyklad, doswiadczac zjaw, ktore bywaly roznie okreslane jako archetypowe, mistyczne, duchowe, transcendentne, mitologiczne, kosmogeniczne itp. Jednostka musi te zjawiska oceniac dialektycznie, jezeli ma zasymilowac je w doswiadczeniu. Inaczej doswiadczenie moze wchlonac jednostke. Odwrot (reversion) zatem - konczy Esterson - niesie w sobie pewne ryzyko. Moze doprowadzic do katastrofy osobistej, jesli dotyczy osoby, ktora nie jest jeszcze dostatecznie ugruntowana. Czesto bywa doswiadczany jako ponowne narodziny. Ale ponowne narodziny sa przyjsciem na swiat, nowym poczatkiem, dziecinstwem - a nie dorosloscia mezczyzny albo kobiety. Moim zdaniem ekstazy odwrotu (reversion) nie mozna osiagnac przez ciagle powtarzanie doswiadczenia" .
Grupy terapeutyczne czasami tworzone sa po to, by ludziom nadmiernie identyfikujacym sie ze sztywnym doczesnym ego pomoc w rozluznieniu jego wplywu na ich swiadomosc. Ale jesli do takiej grupy przyjda osoby o potrzebach zupelnie przeciwstawnych, osoby, ktore musza uksztaltowac stabilny rdzen osobistej tozsamosci, ustanowic dla siebie szersze i lepiej ugruntowane terytorium osobiste i jego granice - wtedy powstaje ryzyko, ze doswiadczenie grupowe moze przyspieszyc u nich psychoze. Te dwa typy ludzkie Esterson porownuje do opowiesci o dwoch osobach w swiatyni zydowskiej, ktore dostaja sie do miejsca ukrywajacego swietych, przechodzac przez szpare w zaslonie.
"Istnieja tu dwa rodzaje niebezpieczenstw i oba wiaza sie, by tak rzec, ze szpara w tej zaslonie (...). Jedno z niebezpieczenstw polega na tym, ze osoba, ktora przechodzi przez zaslone, tak jest przerazona tym, co moze byc za zaslona, ze calkowicie pochlania ja obrona, ktorej rezultatem jest radykalne odciecie sie od mozliwosci doswiadczania swiata fantazji i transcendencji. Na przeciwnym biegunie znajduje sie ktos, kto jest zupelni pograzony w wylaniajacej sie fantazji i doswiadczeniu transcendentalnym, wiec i kompletnie odrywa sie od swiata rzeczywistosci spolecznej. Kazda z tych osob, by wyzdrowiec, musi odkryc to, od czego sie oderwala - i musi zrobic to w sposob, ktory umozliwi odtworzenie nienaruszonej zaslony".
Niektorzy sadza, ze Laing w ostatnim okresie przestal dostrzegac roznice pomiedzy pelnym dezorientacji stanem schizofrenicznym a orientacja i jasnoscia mistyka. Uczestnicy sympozjum antypsychiatrycznego w 1970 twierdzili, iz niezdecydowanie Lainga w tej sprawie kontrastuje z jego wczesniejszymi pogladami wyrazonymi w The Devided Self, totez napisali:
:Laing zaklada, ze osoba w stanie schizofrenii porzucila swoje ego, pozbyla sie go, a zatem osiagnela prawde mistyka (...). W rzeczywistosci zanim schizofrenik bedzie mogl zaczac tracic swoje ego w sposob mistyczny, musi je najpierw na nowo poskladac. Gdy ego jest rozbite, chetnie sie mysli, ze sie je stracilo. (Tak jak w czasie intensywnej <podrozy> po LSD ktos moze powiedziec <jestem Budda> czy cos w tym rodzaju - lecz tylko po to, by chwile pozniej sie zatracic)" .
Egzorcyzmy i oczyszczenie: wyrzeczenie sie kontroli.
W przeciwienstwie do osob schizoidalnych jednostke histeryczna przyciagaja ruchy terapeutyczne badz religijne, ktore stwarzaja mozliwosc kategorycznego wyrzeczenia sie kontroli.
Eksplozyjny akt uwalniania emocji daje chwilowa ulge od napiecia wewnetrznego. Lecz by emocjonalne oczyszczenie mialo wartosc terapeutyczna, konieczna jest pewna dojrzalosc. W wielu systemach terapeutycznych na skutek blednej interpretacji teorii Reicha rozladowanie emocjonalne traktuje sie jako cel pierwotny i rozwija metody na jego sprowokowanie. Za pomoca technik uciskowych wprawia sie ludzi w ekstatyczne stany, a nastepnie wypuszcza czesc wytworzonego ta droga ladunku w sposob porownywany przez Jeana Ambrosiego do egzorcyzmow. Ostatnio w swojej grupie mialem mezczyzne, ktory robil to przez dziesiec lat bez zadnego widocznego pozytku. Pompowal swoja energie tak, ze wybuchla, a jego cialo, traktowane w ten sposob, nie bylo przygotowane do rozpoznania wlasnych, ukrytych jeszcze tendencji samoregulacyjnych - tendencji do lagodniejszej pulsacji i organicznego dojrzewania ku bardziej naturalnym formom gradacji napiecia i rozladowania. Ten czlowiek potrzebowal pomocy, by dostrzec, ze prawdziwa ekstaza wyrasta z ruchu pulsacyjnego, a nie wybuchowego przedziurawienia granicy miedzy ja (self) i swiatem.
Zasada katartyczna staje sie potencjalna grozba dla otoczenia, gdy przechodzi w zachowania typu acting out. Czlowiek przekracza wtedy niezbedne granice i zamiast projektowac swoje uczucia na inne osoby - narzuca je im. O odreagowaniu (acting out) w grupie nastepujaco pisze Ernest Becker:
Przywodca stwarza mozliwosc nowych doswiadczen - pozwala na wyrazanie sekretnych pragnien i fantazji oraz zakazanych impulsow. Wszystkie zachowania grupy wyzwalaja sie dzieki aprobacie lidera. Mozna czuc sie tak, jakby sie bylo znowu wszechwladnym dzieckiem, zachecanym przez rodzicow do calkowitego dogadzania sobie - albo jakby sie bylo pacjentem u psychoanalityka, ktory nie cenzuruje zadnych pragnien i mysli. W takiej grupie kazdemu wydaje sie, ze jest wszechmocny, jest kims, kto pod przychylnym okiem ojca ma prawo w pelni zaspokajac swoje potrzeby. Widzac to, mozna zrozumiec przerazajacy sadyzm dzialania grupowego.
Ten sadyzm nie zawsze musi miec charakter fizycznego ataku. Moze przejawiac sie w postaci gruboskornosci lub chlodnego odrzucenia. Tworzony jest bowiem przez rozmaite rodzaje pseudowyrzeczen, ktore stapiajac sie i mieszajac ze soba przybieraja rozne formy zachowania niehumanitarnego. Autorka ponizszego cytatu jest kobieta, zwana Maretta, ktora opisuje swoje doswiadczenie w Centrum Medytacyjnym Rajneesha (Osho) w Niemczech, w dniach od 20 do 22 kwietnia 1979 roku:
Uczestniczylam w grupie Energia uczuc - bioenergetycznej, gestaltowskiej, medytacyjnej - prowadzonych przez Swami Paramananda (alias Dr H.Klaus). Na poczatku, w piatek wieczorem, pojawil sie lider z kilkoma uczniami, swoja dziewczyna i kilkoma innymi osobami, i przedstawil swoj punkt widzenia. Oswiadczyl, ze nie jest terapeuta, lecz ze chce z nami praktykowac. Ekstaza, przezywanie bolu lub radosci, zatracanie sie - to mialo byc wszystko. Bez przerwy trwal taniec sufich, byla dyskoteka, cwiczenia bioenergetyczne, cwiczenia z krzykiem, medytacja w tancu etc. W poniedzialek poczulam, ze juz wiecej nie wytrzymam i nie wezme udzialu w porannej medytacji dynamicznej. Kiedy o dziewiatej zaczela sie grupa i poprosilam o czas dla siebie (motywujac to tym, ze czuje zlosc), lider nagle podskoczyl, przypadl do mnie, i zaczal wrzeszczec cos w tym rodzaju: Nienawidze tych, ktorzy nie daja z siebie wszystkiego. Tak jak ty, glupia kozo! Jestes kupa gowna. Ktos powinien cie zabic, jesli dalej bedziesz tak robic. Wsciekla podskoczylam i uderzylam go w reke. Wrzasnal, ze zwichnelam mu ramie, uderzyl mnie, rzucil sie na ziemie i przez dwie godziny plakal i krzyczal: Chcialem tylko twojego dobra, chcialem ci pomoc, ale jesli nie chcesz zostac, siedz w swoim gownie! Bylismy otoczeni prawie przez wszystkich terapeutow i wiekszosc grupy. Siedzialam zaplakana i chcialam, zeby ktos pomogl mi poradzic sobie z ta moja wsciekloscia na lidera grupy, ale koterapeuci nie pozwolili mi na to. Mialam zwrocic sie o to do ktoregos z uczestnikow grupy. Czulam sie jednoczesnie bezradna i wsciekla. W koncu przy pomocy kilku czlonkow grupy udalo mi sie ulac nieco tej wscieklosci, choc ciagle czulam zlosc na lidera. Nie moglam, nie wolno mi bylo jednak jej wyrazic. Podczas lunchu poklocilam sie z kobieta z sekty sannjasinow. Nazwala mnie kawalkiem gowna, z ktorym nie chce miec nic wspolnego. Bylam przerazona, bezradna i zdawalo mi sie, ze spotykam sie z najglebsza pogarda ludzi. Wkrotce potem znow zebrala sie grupa. Poszlam tam z uczuciem, ze musze cos zrobic ze swoja wsciekloscia na lidera grupy i na te kobiete, ze nie moge pozwolic, aby dalej trwala taka sytuacja. Ale kiedy powiedzialam to w poczatkowej rundce, lider tylko stwierdzil: Och, tak, tak, tak. To z kolei sprawilo, ze poczulam sie opuszczona i wzgardzona, razem z moimi lzami i wsciekloscia. Krzyknelam na niego, ze chce wyjasnic to uczucie teraz. Odpowiedzial mi tylko koterapeuta, mowiac, ze terapia jest skonczona. Nie chcemy zajmowac sie toba. potem zaczely sie informacje zwrotne grupy dla jej czlonkow. Siedzialam,plakalam, plakalam i nie moglam przestac.Po chwili kobieta bedaca w poblizu powiedziala, ze moj placz przeszkadza jej sluchac. Kiedy kilku czlonkow grupy rozesmialo sie w odpowiedzi na uwage zrobiona przez lidera, kobieta, z ktora starlam sie podczas lunchu, powiedziala o mnie: Nie smiejcie sie, bo inaczej ona stanie sie ogolnym zagrozeniem. Nie zrozumialam nic z tej sytuacji i czulam sie calkowicie opuszczona. Nikt sie do mnie nie odzywal, nikt mnie nie pocieszyl ani nie objal. A byli tam ludzie, ktorzy mowili, ze pragna poglebic swoje czlowieczenstwo i wrazliwosc, ludzie, ktorych ja w ciagu tych dni takze dotykalam. Czy naprawde chodzilo im o mnie, gdy podczas cwiczen patrzyli na siebie, dotykali sie i probowali poznac wzajemnie? Nie. Naprawde nie mogli myslec o mnie, widziec mnie, czuc mnie. Jako istota ludzka nie istnialam dla nich. Bylam jedynie przedmiotem, ktory sluzyl do zaspokajania ich wlasnych potrzeb, przedmiotem, ktorego nie traktuje sie powaznie, a po uzyciu odstawia sie do kata. Gdy poczulam, ze dluzej juz tego nie wytrzymam, poszlam zabrac swoje rzeczy, by skonczyc z ta sytuacja odrzucenia i pojechac do domu, do ludzi, ktorzy mnie lubia. Potem wrocilam do sali, w ktorej pracowala grupa, bo zostawilam tam jakies swoje rzeczy. Wydawalo mi sie tez, ze to niemozliwe, by oni pozwolili mi tak odejsc. W jakis sposob beda musieli zareagowac. Nic. Tylko: Nie przeszkadzaj nam swoim pakowaniem. Splywaj. Moja wscieklosc wzrosla: Wyjde,kiedy bede chciala. Wtedy dziewczyna lidera, popierana przez innych, tak zwanych koterapeutow, powiedziala: Splywaj, natychmiast znikaj! Chwycila obraz Bhagwana, ktory miala blisko siebie i ustawila przede mna, jakby egzorcyzmowala diabla. Wyszlam zaplakana, nic nie rozumiejac. Dlaczego nikt z grupy mnie nie poparl? Dlaczego nikt nic nie powiedzial? Najgorsze w tej sytuacji dla mnie bylo to, ze nie moglam poradzic sobie ze wszystkimi tymi sprawami (chociaz pierwszego wieczoru lider powiedzial, ze on lub jego koterapeuci beda stale obecni dla kazdego), ze zostalam po prostu opuszczona i ze odmowiono mi konfrontacji, ze odrzucono mnie, poniewaz nie wspolpracowalam w sposob, o jaki chodzilo liderowi grupy.
W srode po poludniu zapukal nagle do moich drzwi czlonek grupy pochodzacy z Karlsruhe. Chcial dowiedziec sie o mnie i wyjasnic swoje zachowanie w grupie. Powiedzial, ze po prostu bal sie mnie poprzec, poniewaz mial uczucie, ze mniej wiecej dwie trzecie uczestnikow identyfikuje sie z liderem. Inni czuli sie tak samo.
Jest jedna rzecz, nad ktora po pracy w tej grupie wciaz sie zastanawiam: czy odnajdywanie siebie i swoich uczuc rzeczywiscie oznacza calkowite zniszczenie wlasnej osobowosci, absolutne zapomnienie o sobie i pograzenie sie w ekstazie, jak to sobie wyobrazal lider grupy czy kobieta, z ktora, z ktora rozmawialam podczas przerwy? Mysle, ze jest to bardzo niebezpieczna tendencja, poniewaz w ostatecznym rachunku moze ona oznaczac odrzucenie wlasnej osobowosci i odpowiedzialnosci, a nastepnie negowanie i siebie, i innych oraz bezkrytyczne podazanie za kimkolwiek lub czymkolwiek, byle tylko oddac sie i zatopic w ekstazie. Cena tego dazenia moze byc nawet zniszczenie siebie i innych, o ile tylko jest szansa, by przezyc na jawie swoje wlasne tesknoty.
Symbiotyczne zaspokojenie: wyrzeczenie sie niezaleznosci.
Charakter oralny porzebuje pokarmu; obawia sie niezaleznosci, niepokoi go podejmowanie decyzji oraz odpowiedzialnosc za zarobkowanie. Jest tez sklonny oddawac sie roznym formom oralnego dozywiania
Znaczna czesc grup terapeutycznych czy religijnych stanowia osoby z charakterem oralnym, ktore przyciaga dostepna tam strawa duchowa. Odpowiedzialny lider grupy stara sie takich ludzi stopniowo przestawic z odzywiania pokarmem dostarczanym przez innych - na samoodzywianie. Zdrowie grupy mozna na rozne sposoby ocenic na podstawie tego, jak wiele troski poswieca ona dostarczaniu dobrego pozywienia, a takze w jakim stopniu animuje naturalne naturalne procesy odlaczenia sie. Jesli w grupie istnieje pewien stopien patologii (jak pokazali to w swoim ostatnim artykule John Southgate i Rosemary Randall) , to potrzebuje ona ludzi slabych i zaleznych, aby sie na nich oprzec, pomija proces wyodrebniania sie i utrzymuje swoich czlonkow w stanie biernej uleglosci. Jest to zjawisko wysysania sily, opisane przez Reicha w Mordowaniu Chrystusa (The Murder of Christ):
Potrzebowali zewnetrznej sily, ktora by zastapila im utracona, wewnetrzna moc, wiare i bezpieczenstwo. Po utracie wewnetrznej spontanicznosci potrzebowali i otrzymali zewnetrzne kule, na ktorych wspieraja sie az do dzisiaj. Chrystus przypomina jaskrawy, promienny kwat; wie o tym, kocha to i poczatkowo naiwnie probuje przekazac to uczucie swoim bliznim, w ktorych najwwyrazniej go nie ma. Wie, ze sa udreczeni, bo brakuje im tego uczucia; bo je zabili, ale nie uswiadamia sobie faktu, ze ich nienawisc do tego uczucia jest rownie wielka jak tesknota za nim, silniejsza niz wszystko inne w zyciu (,,,), To zly los Chrystusa, ze tego nie wie. Sadzi, ze jego blizni jest jedynie nieswiadomy albo przytepiony glodem lub ciezka praca. Wierzy, ze przylgnie do jego wiedzy jak spragniony czlowiek do studni (,,,). Blizni rzeczywiscie rzucaja sie na jego Sile Zyciowa jak spragniony czlowiek na zrodlo wody. Pochalaniaja ja wielkimi lykami, z wytrzeszczonymi oczami i palajacymi twarzami. Czuja, ze odzyli, promieniuja lagodna jasnoscia, doznaja nawet przeblyskow olsniewajacych mysli; potrafia zadawac dobre pytania, dzieki czemu Mistrz moze oddac wiecej ze swego bogactwa. A oni nieustannie wypijaja wszystko. Mistrz wlewa w nich bez ustanku, gdyz wciaz gromadza sie wokol niego, by pic, pic, pic krystalicznie czyste slowa z jego ust i promienna sile z jego ciala, i jego pocieszenia, rady i wielka madrosc. Slawa hojnego dawcy roznosi sie daleko i wciaz coraz wiecej spragnionych mezczyzn i kobiet napelnia wysuszone naczynia sokiem samego Zycia, promieniujaca laska jego prostoty i pelni istnienia (...). Tym sposobem spotyka sie boska laska i ludzkie pragnienie pocieszenia. Jeden wciaz daje, inni wciaz biora, pija, ssa, napelniaja sie. Chrystus, ktory obdarzony jest boska, naturalna laska, tzn. niezatamowanym Zyciem, kieruje sie prosta idea: Kazda dusza ma w sobie dana od Boga laske. Niech, cierpiac pragnienie, pija z mej obfitosci a stana sie silni, zaczna innych obdarzac wlasna moca. Tutaj nasz Mistrz popelnia swoj pierwszy fatalny blad. Wierzy, zupelnie logicznie, jesli patrzec z punktu widzenia jego wlasnego Zycia, ze bioracy, gdy juz sie nasyci, sam stanie sie dajacym. Doskonaly dawca nie wie, ze chroniczne wyglodzenie uczynilo bioracych niezdolnymi do dawania. Stali sie jednokierunkowymi, slepymi uliczkami. W istocie sa sitami. To wlasnie zabija doskonalego dawce.
Slowa Reicha moga brzmiec zbyt gorzko. Ale historia przyzna mu slusznosc. Prawie wszystkie ruchy religijne zakladane przez wielkich mistrzow obdarzonych gleboka laska, nadzieja i pasja, upadaly kilka pokolen pozniej (a czasem nawet za zycia ich zalozycieli), nicowane przez ten wlasnie proces, ktory opisuje Reich. Mozna by uniknac tego fatalnego pekniecia, gdyby przywodcy religijnemu udalo sie to, do czego dazyl Rajneesh (Osho): polaczenie wielkiej nauki z glebokim procesem terapii. Ale wowczas podczas terapii powinien skoncentrowac sie wyraznie na charakterologicznych typach patologii w relacji miedzy przywodca a uczniami, na modelu patologicznych zasad podstawowych i na znajomosci socjologicznych procesow degeneracji, ktore moga zamienic demokratyczna spolecznosc w zdegenerowany emocjonalnie zbrojny oboz. Im wieksza grupa czy ruch, tym wazniejsze jest zrozumienie procesu degeneracji, ktory moze aszram przemienic w oboz koncentracyjny, a terapeute w psychopatycznego guru.
Bol pierwotny: wyrzeczenie sie obrony.
Charakter masochistyczny ma sklonnosc do cierpienia. Grupa osob o sklonnosciach masochistycznych zbiera sie razem, by cierpiec z powodu jakiegos rodzaju trudnosci. Moze to byc rygor emocjonalny, wynikajacy ze zbyt silnego nacisku terapeutycznego; moze to byc surowy ascetyzm religijny albo przynaleznosc do grupy podobnej Synanonowi, ktora upokorzenie czy bicie traktuje jako srodek korygujacy zachowanie dewiacyjne .
Odpowiedz masochistyczna w znacznym stopniu ujawnia sie u ludzi, ktorzy pragna zadoscuczynic wymaganiom trenera (np. gotowi sa znosic jego nieustanne oratorskie popisy). Film dokumentalny nakrecony ostatnio przez BBC ilustruje niektore metody stosowane w grupach terapeutycznych, zwanymi grupami egzegetycznymi (exegesis); jest to glowny nurt rozwoju osobistego wzorujacy sie na treningu EST (Erchard Seminar Training Groups), ale jak sie zdaje znacznie bardziej faszyzujacy i tworzony mniej inteligentnie. Moj przyjaciel przeslal mi opis tego programu:
"To, co zobaczylem, bylo czystym faszyzmem psychicznym. Facet z telewizji, ubrany w bardzo dobrze skrojony garnitur, drze sie na ludzi - bylo tam piecdziesiat albo i wiecej osob - i poniza ich. W pewnym momencie jeden czlowiek z grupy wstaje i chce wyjsc. Facet w garniturze drze sie: >Nie wyjdziesz, zaplaciles mi za to, zebym cie zatrzymal !< Pod winda staje straznik (ludzie z grupy maja tu spedzic trzy dni). Czlowiek mowi: >Ja chce wyjsc<. Facet w garniturze wrzeszczy: >Bedziesz sie czolgal jak pies ! Jestem twoim panem ! Na kolana !< - i zapedza go w kat, chcac zmusic do powrotu na miejsce. Czlowiek wraca na miejsce. Nikt z uczestnikow ani slowem nie odzywa sie w jego obronie. Wszyscy patrza na niego nieruchomo, jak na kogos, kto zakloca porzadek. W telewizji nadawano pozniej wywiad z tym czlowiekiem, ktory chcial wyjsc; mowil, ze przerazalo go to, iz nikt nie usilowal interweniowac i pomoc mu.
Inna scena. Ludzie leza na podlodze. Facet w garniturze chodzi w kolko i mowi bardzo glosno o tym, ze nie pokazujemy siebie innym, ze wszyscy nosimy maski, itd. Ktos smieje sie nerwowo. Ciecie i inna scena: ludzie mowia do mikrofonu cos w tym rodzaju: >Myslalem, ze jestem kims rozkosznym, a wszyscy inni sa nic nie warci; teraz widze, ze wszyscy inni sa rozkoszni, a ja jestem nic nie wart<. Oklaski wsrod sluchajacych.
Ciecie i inna scena - facet w garniturze stoi na wprost innego mezczyzny, wrzeszczac: >Ja jestem tutaj, ty jestes tam.A teraz gdzie ja jestem, tutaj, czy tam?< Jesli mezczyzna zrozumie to zle, musi powtarzac wciaz od nowa, az da dobra odpowiedz.
Czlowiek, ktory probowal wyjsc, znowu chce to zrobic. Wtedy facet w garniturze mowi: Dam ci trzykrotna szanse zmiany decyzji. Wszyscy ci pomozemy. Powiemy <kukuryku>. Jesli po trzech razach bedziesz chcial wyjsc, mozesz isc. Podnosi rece, tak jakby zamierzal dyrygowac orkiestra. Wszyscy trzy razy mowia <kukuryku>. Po kazdym razie facet w garniturze sprawdza, czy mezczyzna nadal chce wyjsc. Gdy chce wyjsc i za trzecim razem, facet w garniturze mowi straznikowi, by go wypuscil".
A tak prezentuje ten program sprawozdanie w Radio Times: "Piecdziesieciu osmiu ludzi zebranych w pokoju hotelowym w Londynie. Przez cale trzy dni beda robic to, co im sie powie; opuszcza swoje miejsca tylko za zgoda trenera, dobrowolnie poddajac sie obelgom, upokorzeniu i stresowi fizycznemu. Celem jest <oswiecenie>. Krytycy nazywaja to praniem mozgow" (Radio Times, 20 listopada 1979).
Poddawanie sie obelgom i upokorzeniu to istota masochizmu. Pranie mozgow prowadzi do nastepnej formy patologicznego wyrzeczenia - wyrzeczenia sie protestu.
Pranie mozgow: wyrzeczenie sie protestu.
Osoba a charakterem biernokobiecym nie jest predystynowana do cierpienia, lecz do milczacej zgody.Dlatego znaczna liczba ludzi tegotypu asystuje przy rozwoju patologicznych tendencji, poniewaz charakterystyczna cecha ich zachowania jest brak oporu i usmierzanie konfliktow. Tendencja do zaprzeczania, usmierzania napiecia jest cecha dobrze znana w zzciu spolecznym i odgrywa wazna role w funkcjonowaniu sil politycznych . Reich stwierdzil, ze apolityczna postawa jednostki jest faktycznie bardzo polityczna. Milczaca zgoda osob biernokobiecych stanowi ciche poparcie dla kazdej praktyki proponowanej przez przywodce grupy. Osoby biernokobiece to milczaca wiekszosc. W tajemnicy moga miec watpliwosci, wahania wewnetrzne, leki, pytania, zastrzezenia, ale tlumia je z obawy przed zaatakowaniem czy osmieszeniem. Osoby biernokobiece, przytakiwacze, tworza ukryty ferment torujacy droge podstepnym procesom grupowym.
Milczaca zgoda ma duze znaczenie w innej formie pseudowyrzeczenia: w zaprzedaniu. Przez zaprzedanie rozumiem realizacje celow duchowych za pomoca srodkow materialnych, ktorych zdobywanie pociaga za soba degradacje duchowa. Faust zaprzedal swoja dusz diablu za przyjemnosc w zyciu doczesnym. U sannjasinow, dobrze znanej wschodniej wspolnoty religijnej, ma miejsce sytuacja odwrotna: tam na rynku sprzedaje sie swoje ciala - moga to byc pokazy masturbacji lub prostytucji -by uzyskac pieniadze sla dusz: na dom dla wspolnoty duchowej. Praktyki te maja ciche poparcie wspolnoty, w ktorej o niemoralnych zarobkach mowi sie powsciagliwie jako o "jedzeniu slodyczy"' Oczywiscie, jesli ktos samodzielnie wybiera zarabianie pieniedzy w ten sposob, to jest to jego wlasna sprawa - ja kwestionyje jedynie nieetyczny wymiar zachecania do tego procederu. Czy prostytucja powinna byc cena raju?
Wyrzekanie sie protestu przeciwko nielegalnemu gromadzeniu funduszy bywa rowniez znaczace. We wspolnocie sannjasinow oficjalnie zwalcza sie narkotyki, a nawet zakazuje ich przyjmowania. Jednakze nieoficjalnie wewnatrz i wokol wspolnoty kwitnie produkcja narkotykow, do ktorej wysocy ranga sannjasini po cichu przyciagaja ludzi potrzebujacych pieniedzy na zakup miejsca we wspolnocie. W torbach z podwojnym dnem przemyca sie samolotem piec lub szesc kilo konopi, ktore leca przez Amsterdam i Paryz do Montrealu, gdzi sprzedawane sa za 9000 funtow. Gang producentow zabiera 6000 funtow, a ten, kto przemyca narkotyki dostaje 3000. Na bilet do nieba. Kilku sannjasinow stale odsiaduje wyroki za udzial w gangach narkotycznych. Dwoch, aby dostac mniejszy wyrok, mowilo na procesie, ze stosowano wobec nich technike prania mozgow.
W ksiazce zatytulowanej Uwiedzenie i zabicie umyslu (Mental seduction and menticide) Joost Meerloo zawarl studium techniki prania mozgow. Stwierdzil, ze "niebezpieczenstwo zniszczenia ducha porownywalne jest z tym, jakie w plaszczyznie fizycznej niesie wojna atomowa - z grozba totalnego unicestwienia. Rzeczywiscie, te dwie sprawy lacza sie i wzajemnie splataja ze soba" . Faktycznie, aby kierowac wydajnym przemyslem nuklearnym, machina wojenna albo obozem koncentracyjnym, trzeba przede wszystkim byc uleglym wobec rozporzadzen - a nic nie sprzyja takiej uleglosci bardziej niz charakter biernokobiecy. W jednym z ostatnich eksperymentow amerykanskich ochotnikom w laboratorium psychologicznym polecono stosowanie uderzen pradem elektrycznym wobec osob, ktorych nie widzieli. Uderzenia te mialy byc coraz silniejsze. Ww rzeczywistosci nie bylo zadnych uderzen pradem, ale ochotnicy nie wiedzieli o tym i w wielu przypadkach nadal przestrzegali instrukcji, nawet wtedy, gdy poziom uderzenia byl okreslonu jako bardzo silny, zagrazajacy zdrowiu i zyciu.
Meerloo przytacza szczegolowa analize techniki wydobywania zeznan od wiezniow politycznych; w sytuacji stresowej mozna w czlowieku uruchomic nieswiadome poczucie winy (ktorego prawie kazdy nabawil sie w dziecinstwie) (KAZDY NABAWIL SIE W DZIECINSTWIE, przyp.LeoTar), i ta metoda podporzadkowac sobie dana osobe. Jakkolwiek Meerloo w niewielkim stopniu zdaje sobie sprawe z seksualnych zrodel tego poczucia winy, to jednak jest swiadom, ze
"strategia rozwijania poczucia winy jest najstarszym narzedziem matek, sluzacym zdobyciu wladzy nad duszami dzieci" .
W 1957 napisalem recencje ksiazki Meerloo. Mowilem tam: "Bliski zwiazek miedzy funkcja inkwizytora a funkcja terapeuty mozna zobaczyc w filmie Wiezien (The Prisoner) opartm na doswiadczeniach kardynala Mindsentsy'ego, trzymanego przez komunistow. Kiedy inkwizytor obnazyl doszczetnie swoja ofiare, wydobyl z wieznia ukryta wine, doprowadzajac go do pelnej zaleznosci, uzyl swojej wiedzy przeciwko niemu. Raz zbudowana sytuacja przeniesieniowa zostala bezwzglednie utrzymana w celu kontrolowania myzli i uczuc ofiary" . Oczywiscie wlasnie to ostatnie naduzycie odroznia dobrego terapeute od inkwizytora; zly terapeuta, ktory ludzmi manipuluje, moze nie roznic sie od sprawnego inkwizytora.
Joel Kovel opisal, w jaki sposob zabrac ludziom ich uczciwosc w zamian za zafalszowana i ograniczona percepcje: "(...) podobna droga moze sklonic terapeute czy dowolna szkole do mowienia nam calkiem uczciwie, ze dzieki stosownym metodom pacjenci swietnie funkcjonuja, i tylko nieznacznie zostali uszkodzeni. Tendencje do takiego zachowania ma kazdy czlowiek, gdy idzie o jego interesy. Ale szczegolnie silna jest ona w grupach spotkaniowych, ktorym za pomoca wewnetrznej tyranii mozna narzucic swiadomosc, podwyzszona wprawdzie, ale ograniczona, wasko skierowana na potrzeby grupy. Pragnienie, by czerpac korzysci z przynaleznosci do grupy, i lek przed ostracyzmem powoduja, ze czlonek grupy moze dobrze dostosowac sie do tych zadan. Ale najlepiej zrobi, jesli po prostu stlumi wszelka zdolnosc do prostestu. Bedzie mial wowczas czysty umysl i pelen zywego uczucia, calkowicie wyprany z czyniacych zamet krytycznych mysli. W tym stanie z powodzeniem cofnac sie moze w cierpienie neureotyczne; wzrosnac moga uczucia intymnosci, a wraz z tym glebokie przywiazanie do wspolczlonkow oraz czesc dla charyzmatycznego przywodcy" .
Etyka macho: wyrzeczenie sie litosci.
Z kolei osoba o charakterze fallicznym moze w przypadku ekstremalnym stac sie meskim szowinista. Jesli meski szowinista wpadnie w krwiozerczy szal w grupie terapeutycznej badz we wspolnoscie religijnej, to nastepstwem tego bedzie rozwoj postaw pogardy dla kobiecosci (u kobiet typowi fallicznemu odpowiada funkcjonalnie charakter meskoagresywny, przy czym nie chodzi mi tu o zdyskredytowanie wielu slusznych, szczerych reform i protestow spolecznych, ktore byly wynikiem ruchu kobiecego).
Apodyktycznosc charakteru fallicznego najbardziej wyraziscie przejawia sie poprzez dominacje seksualna, Grupy terapeutyczne lub tantryczne dysponuja poteznymi ideologiami racjonalizujacymi i uswiecajacymi rozne formy dominacji seksualnej. Na przyklad relacje terapeutyczna mozna wykorzystac jako silna podstawe ulatwiajaca uwodzenie klientek. Podobnie funkcjonuje arogancki w formie komunizm seksualny praktykowany w niektorych wspolnotach AA, gdzi czlonkom wspolnoty zabrania sie spania z tym samym partnerem wiecej niz jedna noc, by istniala gwarancja, ze kazdy spi z kazdym - rodzaj grupowego wymuszenia syndromu Casanovy. "Wytwirzyl sie zwyczaj, ze nikt nie spi dwie noce z rzedu z tym samy partnerem, gdyz uznaje sie to za zachowanie aspoleczne i zaburzajace komunikacje.Poza tym byloby to nudne" .
Grupowe praktyki seksualne w grupach tantrycznych tylko wowczas moga byc traktowane jako przejaw dominacji seksualnej, gdy nacisk grupy ma sklonic ludzi do realizowania okreslonej aktywnosci seksualnej. Podstawowa zasada dominacji jest,oczywiscie, sila fizyczna, co w terminologii seksualnej okresla sie jako gwalt. Kiedy pisalem o przemocy w grupach, pominalem rozdzial na temat przemocy seksualnej z powodu niejasnosci materialu, jakim dysponowalem; nie chcialem pisac na podstawie poglosek. Jednak teraz juz jest jasne, ze oprocz przemocy emocjonalnej i fizycznej, ktore wczesniej opisalem, z rownym przekonaniem stosowano przemoc seksualna, wlacznie z gwaltem. Eva Renzi nie fantazjowala, gdy w trakcie grupowego spotkania krzyczala z pasja: "Czy to centrum rozwoju zwariowanej meskosci !?" Z innej grupy prowadzonej przez tego samego lidera inna kobieta uciekla, gdyz wczesniej zostala zgwalcona. Musiala nastepnie poddac sie kilkumiesiecznemu leczeniu psychologicznemu, by poradzic sobie z fatalnymi nastepstwami tego zdarzenia. Podobne incydenty zdarzaja sie we wspolnotach religijnych. Powstaje gigantyczny zamet, gdy "krystalicznie czyste slowa" nauczyciela religijnego nakladaja sie na barbarzynskie akty, jakich dopuszczaja sie jego uczniowie, absolutnie nie rozumiejacy, czego dotyczy zywy ludzki przekaz. Niektorzy ludzie nie maja dosc sily ego, by zobaczyc, ze zostali postawieni wobec wyboru miedzy koniecznoscia wyrzeczenia sie calkowitego zaufania do grupy a wybaczeniem, za wszelka cene, dokonywanych okropnosci. Ujrzenie prozni istniejacej miedzy miloscia okazywana przez mistrza a wladza, ktora dzierza uczniowie, moze byc doswiadczeniem schizofrenicznej niemal miary. Otwiera sie szeroka przepasc, by nigdy juz sie nie zamknac. Niektorzy ludzie prawie w niej tona.
Moralnosc oblezenia: wyrzeczenie sie wolnosci.
Osoba paranoidalna zamyka sie w sobie, by bronic sie przed wyimaginowanym zagrozeniem z zewnatrz. Frank Lake, opierajac sie na lekturze takstow Mary Douglas, bnardzo dobrze scharakteryzowal grupe paranoidalna:
"Wszechsiwat podzielony jest miedzy walczace ze soba sily dobra i zla. Istnieja silne, wyrazne granice zewnetrzne. Podstawowym czynnikiem, okreslajacym prawa, jerst granica grupy; ludzie zostaja zaliczeni albo do czlonkow grupy, albo do obcych. Granica az do magicznego, przerazajacego poziomu, kojarzy sie z niebezpieczenstwem. Kosmos jest taki, ze grupa ciagle musi sie miec na bacznosci przed przebranymi za przyjaciol wrogami, ktorzy wprowadzaja zlo. Stale uprawiany jest rytual wykrywania, usuwania, oczyszczania i ponownego zakreslenia granic. Panuje przekonanie, iz zlo znajduje sie na zewnatrz, a dobro - wewnatrz. "Niesamowita penetrujaca sila promieniuje z osobowosci paranoidalnej".
Grupa paranoidalna moze reprezentowac taki system mnyslowy, ktory obiecuje natychmiastowe rozladowanie wszelkich napiec w jednostce i grupie. Glowne zadanie przywodcy polega tu przede wszystkim na utrzymaniu w grupie przekonania, ze jej granice i kosmologia sa prawdziwe i oczywiste. Dewianci sa karani. Ego - kontrolowane przez nacisk innych ludzi. Przywodcy okazuja imponujaca pewnosc siebie "elekta" .
Dobrym przykladem grupy paranoidalnej byl Synanon. Dokumentalny film BBC pokazal, w jaki sposob ta spolecznosc terapeutyczna, z poczatku bardzo obiecujaca, zaczela degenerowac sie w grupe paranoidalna, ktora w filmie okresla sie jako "spolecznosc od kolebki do grobu", oferujaca "totalna religie alternatywna". Od jej czlonkow oczekiwano tu oddania sie grupie. Praktykowano pewien rodzaj moralnosci przetrwania, polegajacy na dazeniu do zmiany osobowosci, zgodnie z okreslonym z gory kierunkiem. Zachowanie odbiegajace od norm grupy bylo karane, na przyklad biciem albo upokorzeniem, jak w przypadku, kiedy zona z lancuchem na szyi byla zmuszona do chodzenia na czworakach wokol pokoju.
W Synanonie panowalo ustalenie, ze wszystkie kobiety ciezarne usuwaja ciaze, a wszyscy mezczyzni powyzej pewnego wieku poddaja sie przecieciu nasieniowodow. Nie narodzone dzieci w grupie, w ktorej, a ktorej sa pary malzenskie, uwazano za rodzaj skladanej ofiary. Dzieci realne - za tworzace zobowiazania zaklocenie, ktore uniemozliwia rodzicom pelne wyrzeczenie sie. Styl zycia opieral sie na przymusie, a wolnosc byla ograniczona i nie sitnialo prawo do opuszczenia spolecznosci. Motto grupy paranoidalnej brzmi: "Jesli nie jestes naszym przyjacielem , jestes naszym wrogiem. Kto nie z nami, ten przeciw nam".
Mentalnosc paranoidalna w postaci grupowej moze, usprawiedliwiac brutalnosc, a grupe zamienic w zbrojny oboz. W Synanonie byly przyklady dzieci bitych czy rzucanych o podloge badz sciane. Mowiono mi takze o podobnych zdarzeniach w aszramie terapeutycznym. Usprawiedliwienie zawsze mozna znalezc.
W Synanonie wydano 63000 dolarow na bron, a uzbrojeni straznicy przechodzili regularna musztre. Grupa paranoidalna boi sie inwazji z zewnatrz, przygotowuje sie do oporu, podnosi mosty przed intruzami, ochrania swoje cytadele, buduje mury obronne wokol magicznego przywodcy, szkoli gwardzistow w zabijaniu golymi rekami. Mentalnosc obozu koncentracyjnego zaczyna tlic sie podstepnie, paranoidalna lojalnosc rozdmuchuje ja w maly plomien,a wichry fanatyzmu zamieniaja ja w las ognia. Wybaczenie niewielkich ekscesow tworzy precedensy dla usprawiedliwienia wiekszych, a w miare eskalacji zdarzen paranoidalna moralnosc przetrwania krzepnie w uczucie Najwyzszego Prawa.
Kontrola totalna: wyrzeczenie sie woli.
Przywodca psychopatyczny to wielki ojciec. Czesto przewodzi grupom, ktore tworzone sa przez ludzi bezlitosnie sprawnych w detalach, przez charaktery obsesyjne. W orszaku kazdego hitlera mozna znalezc wielu eichmannow - zwyklych, dobrze kontrolujacych sie ludzi o zablokowanych uczuciach, ktorzy nie tylko w milczeniu przyjmuja szalone rozkazy psychopatycznego przywodcy, lecz takze aktywnie organizuja ich wykonanie pod przewodem religii lub ruchu ku odrodzeniu religijnemu. Nigdzie realizacja tego wzoru nie byla tak pelna, jak u Czcigodnego Jima Jonesa, w jego hierarchicznej organizacji "aniolow" i uzbrojonych gwardzistow.
Swiatynia Ludzi (The People's Temple) zostala zalozona w roku 1963 w Ukiach, sto mil na polnoc od San Francisco. W grudnio 1973 roku przeniosla sie do Gujany, do Jonestown, niedaleko Port Kaituma. Jej tworca, Jim Jones, zalozyl wczesniej w roku 1953, Chrzescijanskie Zgromadzenie Kosciola Boga. Glosil, ze jest spadkobierca ducha Jezusa, Buddy, Lenina oraz braterstwa ludzi i ze Bog go prowadzi. Poprzednio byl dyrektorem Komisji Praw Czlowieka, a styczniu 1977 roku otrzymal w San Francisco nagrode imienia Martina Luthera Konga. Wypowiadal sie smialo na temat praw obywatelskich oraz harmonii miedzy ludzmi. Majac jedno wlasne dziecko, adoptowal jeszcze siedmioro dzieci roznych ras. Richard Tropp, dyrektor szkoly wyzszej, ktory przylaczyl sie do Swiatyni Ludzi, powiedzial: "Jones zawsze chcial zbudowac wielorasowe pokojowe spoleczenstwo egalitarne. Teraz mamy tu mozliwosc ustanowienia ludzkich instytucji doslownie od kolebki do grobu" . Tropp zostawil w Stanach swoja zone, aby zyc w spolecznosci w Jonestown. "Chce zbudowac i potwierdzic mozliwosc tej alternatywy - powiedzial. - Czuje, ze bede mogl sie tu spelnic". Tropp mowil. ze Swiatynie Ludzi ujrzal jako zywy, funkcjonujacy eksperyment, ktory unaocznial, jak powinno dzialac spoleczenstwo. Al Mills mowil o tym tak: "Doszlismy do myslenia grupowego, bylismy bardzo ciepla, kochajaca sie rodzina. Byla to wspanial i zgrana grupa".
Jim Jines glosil forme socjalizmu apostolskiego, ktory urzekal tysiace ludzi, takze tych na wysokich stanowiskach.. Pojawial sie na podium razem z siostra prezydenta Stanow Zjednoczonych, gloszac charyzmatyczna odnowe. Oto, jak sam okresla niektore swoje idealy:
"Tu jest spokoj. Nigdzie nie ma zycia rownie pelnego, jak we wspolnocie (...). Wspolpraca wspolnotowa dostarcza takiego bezpieczenstwa. Dostarcza struktury pokazujacej, ze potrzeby wszyswtkie sa zaspokajane. Maksymalizuje zdolnosci tworcze kazdej jednostki i daje czas na realizacje indywidualnych zainteresowan. Mamy najlepsza zywnosc i wysoki poziom profilaktyki medycznej. Uprawiamy wszystkie dziedziny sportu i kazdy rodzaj rekreacji. Kwitna talenty muzyczne i plastyczne. Dzielimy sie kazda radoscia i kazda potrzeba. Nasze zycie pelne jest bezpieczenstwa, roznorodnosci, rozwoju i ogarniajacej wiedzy (...). Mamy tutaj czyste uczucia, ze nie wspieramy (amerykanskiego) naduzywania wladzy (,,,). Teraz jest pokoj. Dla ludzi starych wolnosc od samotnosci i meki rasizmu. Dla dzieci - ulga tak prosta, jak koniec z moczeniem nocnym i zlymi snami. Znalezlismy egzystencje zdrowa i znaczaca. Zwiazki miedzy nami sa wzniosle, nie wynikaja po prostu z seksu, lecz ze wspolnych idealow, ktorymi zyjemy. Przekroczylismy prog alienacji i znalezlismy taki sposob zycia, ktory budzi zaufanie i moze przemowic do spoleczenstwa cynicznego i zimnego".
Jak inni ludzie widzieli Jima Jonesa? Her Caen, felietonista z San Francisco, pisal: "Wydal mi sie pociagajacy, lagodny, skromny, mowil powaznie o pomaganiu ludziom. Jesli wowczas oszukiwal, robil to po mistrzowsku". Mark Lane, znany prawnik, opisal Jonestown jako "najbardziej niewiarygodne spoleczenstwo w srodku dzungli" i powiedzial, ze przeszedl tam najlepsze w jego zyciu badania lekarskie. Kongresman Ryan, ktory pojechal zbadac te wspolnote, byl mocno poruszony: "Sa tam ludzie - powiedzial - ktorzy wierza, ze jest to najlepsza rzecz, jaka sie im kiedykolwiek przydarzyla". Piecdziesieciotrzyletni Tom Dickson, byly wyznawca Jonesa, powiedzial o nim: "Trudno opisac te jego atrakcyjnosc, ale potrafil on przekonywac ludzi, ze jest czyms, czym nie byl. Byl mily, lagodny, pociagajacy. Mial dynamiczny glos i zywa gestykulacje oraz przyciagajacy wyglad. Wiedzial, kiedy krzyknac, a kiedy znizyc glos". Mary Lou Clansey pisala: "Jonestwon staje mi sie z dnia na dzien drozsze, Jest tu tyle piekna, tyle radosci w twarzach naszych dzieci i dziadkow". Scott Thomas, inny wyznawca Jonesa, relacjonowal: "Jest tu tyle spokoju i ciszy. Noca ludzie odczuwaja komfort wiedzac, ze nie musza obawiac sie grabiezy czy morderstwa we snie. Sam Jim Jones powiedzial: "Nie wierze w przemoc. Przemoc korumpuje. Mienawidze wladzy. Nienawidze pieniedzy".
Jak na osobe, ktora nienawidzi pieniedzy, Jones zachowywal sie dziwnie. Zbudowal ogromne imperium finansowe z "dobrowolnych" skladek swoich poplecznikow, ktorzy ze swojego dochodu czy kapitalu mieli coraz wieksze sumy przekazywac na rzecz spolecznosci. Nawet przed zalozeniem Jonestown zebranie 30 tysiecy dolarow z sobotnio-niedzielnej misji kaznodziejskiej nie bylo niczym nadzwyczajnym. Tylko w formie czekow na zabezpieczenie socjalne przychodzilo co miesiac przynajmniej 65 tysiecy dolarow. "Wszystko, czego dotkne, zmienia sie w pieniadze" - mawial.
Przekazywanie grupie zarobkow i wlasnosci dodatkowo uzaleznialo jej czlonkow. "To wlasnie czynilo cala sprawe tak trudna do wytrzymania", powiedzial byly wyznawca Jonesa, Al Mills. "Nie mielismy fokad pojsc ani nie mielismy nic, do czego by mozna wrocic".
Niewiele
z tych pieniedzy trafilo do spolecznosci. Mimo przytoczonych wyzej
wypowiedzi o wysokiej jakosci odzywiania, jego poziom byl nizszy od
standardowego. Deborah Blakey, eks-wyznawczyni, pisala: "Najuczciwsi
byli w najgorszym stanie fizycznym. Podkrazone oczy, czy skrajny
spadek wagi uwazane byly za oznaki lojalnosci (...). Jedzenia bylo
zalosnie malo. Ryz na sniadanie, wodnista zupa ryzowa na obiad i ryz
z fasola na kolacje. W niedziele jajko i ciastko. Dwa lub trzy razy w
tygodniu warzywa (...). W przeciwienstwie do tego Czcigodny Jones
skarzac sie na klopoty z poziomem cukru we krwi, jadal osobno i
regularnie spozywal mieso (...). W polowie lutego 1978 roku warunki w
Jonestown zaczely byc tak zle, ze polowa ludzi miala silna biegunke
lub wysoka goraczke. Jak wiekszosc chorych nie otrzymalam zadnego
wzmacniajacego pozywienia, mogacego przyspieszyc moj powrot do
zdrowia. Dawano mi wode i herbate tak dlugo, az poczulam sie
dostatecznie dobrze, by wrocic do podstawowej diety z ryzu i
fasoli".
Charles
Krause, piszac o czlonkach kultu (wszystkich, nie tylko z Jonestown),
powiedzial, ze wygladali zawsze na zmeczonych, niedozywionych i
bedacych w ekstazie.
Zmniejszenie ilosci spozywanego pozywienia jest dobrze znanym srodkiem sluzacym wywolywaniu zmiennych stanow swiadomosci. Puharich pisal, ze pozbawienie zywnosci stanowilo w szamanizmie element techniki wprowadzania w stany transu . Slabosc fizyczna spowodowana zlym jedzeniem badz dolegliwosciami tropikalnymi ulatwia przywodcy rozwiniecie patologicznego zwiazku miedzy nimi a tlumem wiernych. Slabosc ciala roznieca swietlana goraczke ducha. To krok ku sklonieniu ludzi do poddawania sie totalnej kontroli.
Czescia kultu osoby Jima Jonesa byly jego fotografie, ktore - jak twierdzil - maja wlasciwosci talizmanu. Mogly chronic przed wlamaniem czy innymi nieszczesciami, a przylozone do chorej czesci ciala, mialy uzdrawiac. Niedozywienie na poziomie realnym, niby-pokarm na poziomie duchowym.
Religia Jonesa z pewnoscia nie byla konwencjonalna. Odstepowala od tradycyjnej religii i moralnosci, co moglo przemawiac do niektorych jej wyznawcow swoja oczywistoscia i podejsciem pozbawionym nonsensow. "Ani ja, ani moi koledzy - pisal Jim Jones w swoim magazynie "People's Forum" w styczniu 1978 - nie tkwimy w oparach opium religii".
W miejsce opium religii Jones wwprowadzil oczyszczenie z przemocy i manipulowanie seksem: "Seks odgrywal znaczna role w dzierzeniu przez Jonesa rzadow nad trzoda Swiatyni. Byla to kolejna dzwignia, za pomoca ktorej mogl calkowicie kontrolowac zycie podleglych mu ludzi - nagradzajac lub karzac i do pewnego stopnia dazac do zaspokojenia wlasnych potrzeb (...)". Mike Carmell, zwiazany dawniej z Jonesem duchowny, powiedzial, ze Jones probowal uczynic siebie "jedynym w Swiatyni uprawnionym przedmiotem pozadania seksualnego". Pamieta, jak Jones oswiadczyl, ze wzialby udzial w szesciogodzinnym seansie seksualnym, bo cos takiego "totalnie zaciera" osobowosc jego partnerek.
Biale noce i orgazm smierci.
Swobodna aktywnosc seksualna oczywiscie nie zaciera totalnie osobowosci partnerow, lecz ja poteguje. Ale orgazm jest wyrzeczeniem sie kontroli ego. Reich wykazal, ze wiele osob nie umie w pelni poddac sie orgazmowi z powodu nieswiadomego napiecia miesni, uniemozliwiajacego glebokie rozluznienie . Dla niektorych ludzi szczytowanie moze jednak stanowic najdalej posunieta mozliwosc zblizenia sie do granicy ich ego statusu, z jego wypracowanymi srodkami obronnymi. Pozostalym za to moze dac narzedzie kontrolowania innych i podporzadkowania ich swojej kompulsywnej woli w sposob, ktory wzmacnia wlasny neurotyzm oraz potrzebe wladzy.
Orgazm bywa czasem nazywany mala smiercia. Umieramy w naszych rolach spolecznych, by ponownie zatopic sie w glebszym i starszym nurcie istnienia tylko po to, by znow sie narodzic do niezaleznej egzystencji. Reich pokazal, iz "lek przed smiercia i umieraniem jest identyczny z nieswiadomym strachem przed orgazmem, a rzekomy instynkt smierci, pragnienie rozproszenia sie, to nic innego, jak nieswiadoma tesknota za orgazmicznym uwolnieniem napiecia" .
Jeszcze raz dostrzegamy przepasc miedzy przekonaniem, iz podczas orgazmu osobowosc jednego z partnerow zostaje "totalnie zatarta" a rozumieniem orgazmu jako ruchu od obudzenia swiadomosci ego do osiagniecia oceanicznej swiadomosci, w ktorej stanowimy jednosc z inna istota ludzka i gdzie granice zostaja na pewnien czas zniesione.
Jesli orgazm jest mala smiercia, to byc moze smierc jest wielkim orgazmem w tym sensie, ze trwale likwiduje granice osobowosci. Ci, ktorzy wierza w jakis rodzaj transcendencji, twierdza, iz dusza indywidualna poprzez smierc zlewa sie z kosmosem, fala wraca do oceanu. I mozna zrobic jedna rzecz: pomoc ludziom w uwolnieniu sie od leku przed smiercia i umieraniem, rozwijajac w nich bardziej ekspansywne i bogatsze w przyjemnosci podejscie do zycia, a takze poprzez zminimalizowanie strachu przed orgazmem i zdobycie licznych doswiadczen zyciowych (tych wszystkich malych koncow i przejsc) jako proby przed najwiekszym z koncow i przejsc: przed sama smiercia. Stanley Keleman w swojej ksiazce Przezywanie umierania (Living Your Dying) z wielkim zrozumieniem opisal postawy odrzucenia i akceptacji nieuchronnosci smierci. Rajneesh (Osho) tez wiele mowil o tym, jak napiecie, wywolujace opor przed naturalna smiercia, wplywa na zycie czlowieka. John Keats pisal o "umieraniu do zycia". Elizabeth Kuubler-Ross pomagala ludziom umierajacym spotkac sie ze smiercia odwaznie i z godnoscia.
U przywodcy psychopatycznego jednakze smierc wywoluje inny rodzaj fascynacji. "Musi umrzec twoje ja (self). Musisz umrzec. Musisz stac sie jednoscia" - glosil Charles Manson (wedlug relacji Susan Aatkins, ktora nalezala do jego "rodziny"). Mansona laczyly glebokie, choc krotkotrwale zwiazki z wieloma sektami religijnymi, wlacznie ze scjentystami, buddystami oraz wyznawcami religii wschodnich. Opisywano go jako znawce niektorych dzialow Biblii i chrzescijanstwa. "Jego oczy, ukryte wsrod dlugich wlosow i brody - pisze Susan Atkins - wpatrywaly sie bacznie w kazda twarz. Wygladal ja Jezus przemawiajacy do swoich dwunastu apostolow. Przyszlo mi do glowy cos porywajacego i przerazajacego jednoczesnie: ze on moze byc Chrystusem" . W "rodzinie" Mansona lato milosci zamienilo sie w koszmar nienawisci i narkotykow, a jego kulminacja bylo krwawe morderstwo Sharon Tate.
Sporo ciekawych informacji o "rodzinie" Mansona podaje Ernest Becker; wiaza sie one z innymi waznymi dla naszych rozwazan kwestiami. "Byla tu grupa mlodych mezczyzn i kobiet identyfikujacych sie z Charlsem Mansonem i zyjacych w masochistycznej wobec niego uleglosci. Poswiecili mu sie oni calkowicie i traktowali go jako swego rodzaju ludzkiego boga. Rzeczywiscie pasowal on do Freudowskiego opisu ojca pierwotnego: byl autorytarny, bardzo wymagajacy wobec swoich wyznawcow i byl zagorzalym zwolennikiem dyscypliny. Jego oczy patrzyly z duza sila, a na tych, ktorzy poddali sie jego urokowi, wywieral bez watpienia znaczny wplyw. Byl czlowiekiem bardzo pewnym siebie. Mial nawet swoja wlasna prawde, swoja megalomanska wizje przejecia rzadow nad swiatem. Dla jego wyznawcow wizja ta byla bohaterska misja, w ktorej oni mieli zaszczyt uczestniczyc. Przekonal ich, ze jedynie spelniajac jego plan moga osiagnac zbawienie. "Rodzina" byla bardzo zamknieta, nie istnialy zakazy seksualne, a czlonkowie wspolnoty mogli miec do siebie swobodny dostep. Poslugiwali sie nawet seksem, aby przyciagnac do "rodziny" ludzi z nia nie zwiazanych. Widac wyraznie, ze Manson laczyl "fascynujace oddzialywanie osoowosci narcystycznej" z "zarazliwoscia osoby bezkonfliktowej". Za przykladem i pod dowodztwem Mansona kazdy mogl swobodnie odrzucic nie tylko swoje zahamowania seksualne, lecz takze opory przed dokonaniem morderstwa. Zdawalo sie, ze czlonkowie "rodziny" nie maja zadnych wyrzutow sumienia, nie czuja sie winni ani zawstydzeni z powodu swoich zbrodni" . Dopiero pozniej, kiedy ich wiez ze wspolnym systemem przekonan zostala zerwana, niektorzy zaczeli przejawiac wyrzuty sumienia i poczucie winy.
Becker tak uzupelnia opis "rodziny" Mansona: "Ludzie byli zdziwieni jawnym brakiem uczuc, ale dynamika emocjonalna, ktora obserwowalismy, nasuwa wniosek bardziej zadziwiajacy: spolecznosci dokonujace zabojstw, podobne do "rodziny" Mansona, nie sa pozbawione czlowieczych postaw. Przerazajacymi czyni je to, ze do ekstremum doprowadzaja sklonnosci obecne w nas wszystkich. Dlaczego wiec maja czuc sie winni lub odczuwac wyrzuty sumienia? Przywodca bierze odpowiedzialnosc za akt destrukcji i ci, ktorzy niszcza na jego komende, nie sa juz mordercami, lecz <swietymi bohaterami>. Pragna goraco sluzyc, pozostajac w jego poteznej aurze, i pielegnowac otrzymane od niego zludzenie, iz bohatersko przeksztalcaja swiat. Poddani jego hipnotycznemu czarowi, wzmocnieni sila tesknot za bohaterska autoekspresja moga zabijac, nie traca rownowagi. Mysla - jak sie wydaje - ze czynia swoim ofiarom "laske", uswiecajac je przez wlaczenie do swojej <swietej misji>. Ofiara z zycia, jak wiemy z literatury antropologicznej, staje sie swietym darem skladanym bogom, naturze czy losowi. Dzieki smierci spolecznosc otrzymuje wiecej witalnosci, a zatem ofiara sluzy swiatu w najzaszczytniejszy z mozliwych sposobow - poprzez wlasna uswiecona smierc" .
Manson nie zalozyl oczywiscie zadnego ruchu religijnego. Jednakze jego postac i kariera pomagaja nam zrozumiec zjawisko jakim jest pojawienie sie Swiatyni Ludzi. Rajd smierci Jima Jonesa zaczal sie od przeksztalcenia partnerskiego nacisku w brutalna przemoc. Mark Lane przypuszcza, ze w Swiatyni Ludzi byly prawdopodobnie osoby, ktore chcialy odejsc - choc nie wiecej niz dziesiec procent - i podkresla, ze do powstrzymania ich przed odejsciem nie uzyto innych srodkow poza partnerskim naciskiem. Dr Thomas Ungerledier - z Instytutu Neuropsychiatrycznego w Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles - napisal: "Za pomoca partnerskiego nacisku mozna dokonac rzeczy niewiarygodnych, nie wywolujac zadnej reakcji swiata zewnetrznego. Paranoja staje sie uzytecznym narzedziem. To oslepiajaca sila. Z jej udzialem mozesz nawet bardziej zaangazowa sie w wywieranie partnerskiego nacisku" .
Agehenanda Bharati, antropolog a Uniwersytetu w Syrakuzach, tak pisal o eskalacji wladzy: "Trzeba pamietac, iz przywodcy, tacy jak Jones, zawsze wierza w to, co robia. Jesli ktos wszedl na te droge, musi ona doprowadzic go do poszukiwania wladzy. Zaleznosc wyznawcow zwieksza wladze. Istnieje punkt, z ktorego nie ma odwrotu, punkt zwrotny. Nagle zaczynasz potrzebowac coraz wiecej wladzy, by zyskac na pewnosci siebie - a poszukiwania zaczynasz laczyc z boskim powolaniem (...). W Indiach istnieja guru, tacy jak Sai Baba, ktorzy maja dziesiec milionow wyznawcow. Ale w innych kultach czesto cos powstrzymuje ped ku wladzy - na przyklad ludzie sie sprzeciwiaja. Jonesowi udalo sie tego uniknac przez zabranie swoich wyznawcow do Gujany. Nie bylo tam srodkow przekazu ani mozliwosci wyrazenia niezgody czy przeprowadzenia sledztwa" .
Rabin Maurice Davis, ktory odsprzedal Jonesowi synagoge w Indianapolis na swiatynie, zastanawial sie pozniej: "Mysle ciagle o tym, co sie dzieje, gdy wladza milosci zamienia sie w milosc wladzy".
Jim Jones zaczal prowadzic maratony, ktore systematycznie oslabialy opor wobec niego. Al Mills opisal Jonesa jako "geniusza w odzieraniu swoich <parafian> z ich ego podczas calonocnych (oczyszczajacych) sesji, w czasie ktorych byli oni przez Jonesa i reszte kongregacji oskarzani i upokarzani". Za upokorzeniami i oskarzeniami poszla przemoc fizyczna. Jak mowi Mills: "Przypadki bicia zaczely pojawiac sie stopniowo. Jesli ktos, bedac swiadkiem takich zajsc, wyrazal niezadowolenie, sam mogl byc wywolany na srodek i bity". Deborah Blakey w zlozonympod przysiega oswiadczeniu na temat kolonii w Gujanie pisala: "W ciagu tych lat, ktore spedzilam w Swiatyni Ludzi, obserwowalam coraz czestsze odchodzenie organizacji od gloszonego idealu poswiecenia sie przemianie spolecznej i demokracji uczestniczacej. Czcigodny Jones stopniowo nakladal tyranski uczisk na zycie czlonkow Swiatyni" . Tyranski ucisk utrzymywano przez rozwiniecie w obrebie organizacji hierarchicznych poziomow. "Kosciol Jonesa opieral sie na poczwornej strukturze autorytetu. Najbardziej wewnetrzna grupe nazywano aniolami; potem byla komisja planowania, a nastepnie sily bezpieczenstwa - uzbrojona milicja Jonesa. Na szczycie piramidy stal, oczywiscie, sam zalozyciel".
Uzycie strazy w spolecznosci latwo uzasadnic grozba ataku z zewnatrz. Ale to poczatek mentalnosci oblezniczej. A mentalnosc obleznicza, nawet kiedy istnieje pewien poziom zagrozenia zewnetrznego, moze nagle przechulic sie w strone paranoi. Wtedy straznicy zmieniaja sie w sily represyjne, ktore maja wprowadzic w czyn wole Zalozyciela. Musimy pamietac, ze male panstwo policyjne, podobnie jak duze, nie rodzi sie jednej nocy, rozwija sie stopniowo, malymi krokami wsrod ludzi owladnietych wielkim podnieceniem czy marzeniem.
Kiedy Jim Jones osiagnal punkt zwrotny hierarchia byla gotowa do wykonania jego "bialej nocy", rewolucyjnego samobojstwa, ktore przedtem na probe kilka razy rytualnie odegrano. Uzbrojeni straznicy zajeli miejsca wokol pawilonu, by nikt nie probowal uciekac. Dr Schacht, wraz ze swoim wysoko cenionym zespolem medycznym, przyniosl kadz i zaczal mieszac winogronowy napoj z cyjankali, ktory niebawem mial byc wstrzykniety do ust niemowlat i dzieci, wlany do gardel nastolatkow i doroslych. Czcigodny Jones namietnie zachecak swoja trzode do umierania z godnoscia. Ludzie ustawili sie w kolejce, by wyssac ostatni "posilek". Smierc przedstawiono jako terapie ostateczna a zycie jako wieczne wiezienie. Trucizna to "lekarstwo", ktore ma przyniesc "odpoczynek". "Najlepsze, co mozesz zrobic, to rozluznic sie - mowi Jones do swojej trzody przez megafon - i nie bedziesz mial zadnego problemu. Jesli sie rozluznisz, nie bedziesz mial z tym zadnego problemu" . Dzieci krzycza w konwulsjach, ale on nadal tam stoi, jak opetany nawolujac do rozluznienia. Don Macalvano, oficer bezpieczenstwa mowi do tlumu:
"Bylem kiedys terapeuta, a terapia, ktora prowadzilem, wiazala sie z reinkarnacja, i sytuacjami z poprzednich wcielen. I za kazdym razem, gdy ktos doswiadczal wchodzenia w poprzednie zycie, mialem dosc szczescia, by umozliwic mu doswiadczanie smierci (...). Kazdy, kto zrobil ten krok na druga strone, byl tak szczesliwy !" . A wiec smiertelna agonia po cyjankali zostala oslodzona obietnica ekstazy az po sam kres. Thomas Ungergleider spekulowal: "Mogliby chetnie zabic sie sami na tle identyfikacji z agresorem, jak nazwala to Anna Freud. Jest to mechanizm obronny w sytuacjach beznadziejnych, kiedy ego ulega zniszczeniu (w ten sposob mozna wytlumaczyc, dlaczego niektorzy Zydzi w obozach koncentracyjnych pomagali sobie nawzajem w dostaniu sie do komor gazowych)".
Tej "bialej nocy" w Jonestown, 18 listopada 1978 roku, kiedy szal religijny doszedl do ostatecznego rozwiazania, ostatecznego roztopienia sie, ostatecznej orgii jednosci - umarlo ponad 900 osob. Charles Krause napisal: "Dla swoich wyznawcow Jones byl bogiem. Jego wladze mogli oni przejac jedynie poprzez okazanie mu posluszenstwa. Kiedy pili cyjankali, moglo im sie wydawac, ze na chwile dziela z Jonesem ostateczna wladze - wladzdze nad zyciem i smiercia. Jesli wsrod zniszczeniai konwulsji ten moment nadejzie, nikt nigdy nie bedzie o tym wiedzial" .
Paul Mathews, ktorego artykul o Jonestown dotarl do mnie juz po tym, jak naszkicowalem wlasny tekst, tak komentuje cala sprawe: "Pragnienie oddania sie przywodcy faszystowskiemu i jego ruchowi zakorzenione jest tak gleboko, ze nawet po tragicznych wydarzeniach w Jonestown byli ludzie, ktorzy je chwalili i popierali" . Mathews cytuje fragment sprawozdania z Time Magazine:
"W swiatyni czterdziestotrzyletni Guy Young powiedzial, ze ma jednego syna i jednego ziecia, o ktorych wie, ze zyja. W tym momencie zaszlochal, a inny czlonek grupy wyjasnil, ze zona Younga, jego cztery corki, syn i dwoje wnukow umarlo. Young przyszedl do siebie i dodal: <Nie zaluje ani jednej chwili, ktora tam spedzili. To byly najszczesliwsze i najbogatsze dni w ich zyciu>" .
W artykule Le Monde zatytulowanym "Nowa religia - psychoterapia" ("Une nouvelle religion - la psychotherapie") Max Pages rzuca kilka wymownych refleksji dotyczacych ekstremizmu w ruchach wyznaniowych. Chociaz artykul nie jest poswiecony Jonestown, autor stwierdza: "Zjawisko sekt przyciagnelo nasza uwage od czasu masakry w Gujanie, ale nie mamy wystarczajacej swiadomosci, by stwierdzic, ze wsrod nas tez moga dzialac te same procesy w formie bardziej zdradliwej".
Gujana uczy nas (jezeli nie wiedzielismy tego wczesniej) czujnosci na oznaki rodzenia sie fanatyzmu i faszyzmu religijnego w kazdym ruchu deklarujacym dazenie do pelni zycia i pomoc ludziom w docieraniu do glebi w sobie lub we wszechswiecie. Te oznaki sa nastepujace:
istnienie mesjanistycznego przywodcy przebranego za przyjaciela duchowego;
gwalcenie ciala usprawiedliwiane potrzebami duszy;
hierarchia wladzy zamaskowana ukrytym niewolnictwem ekonomicznym;
ustanowienie gwardii zabojcow pod pretekstem koniecznosci samoobrony;
wyzysk seksualny pod pretekstem terapii;
obietnica pomocy grupowej, za ktora idzie odmowa udzielenia wsparcia jednostce;
pranie mozgow pod plaszczykiem oslabienia ego;
wymuszenia finansowe przedstawiane jako konieczny wklad czlonkow grupy;
narkotyczna milosc, ktora blokuje glebokie zwiazki;
zadanie od kobiet usuwania ciazy zamiast pozostawienia im mozliwosci decyzji w tej dziedzinie;
handel narkotykami idacy w parze z filozofia swobody uzywania narkotykow;
wypaczanie ludzkich nadziei poprzez kreowanie (w imie szlachetnych celow) pelnych zgrozy sytuacji.
Kontakt i uczestnictwo.
Ego znajduje sie na peryferiach organizmu, tam gdzie oczy widza, a rece chwytaja. Jesli za bardzo na peryferiach, mamy ludzi, ktorzy nadmiernie sie kontroluja i sa nadmiernie zogniskowani: rdzen jest karlowaty z powodu niedozywienia. Jesli za bardzo w kierunku rdzenia - gdy ludzie pragna odkryc bol pierwotny albo ekstaze religijna - ego zaczyna wiednac i slabnac. Zdrowy system Ja (sel-system) pulsuje miedzy trymi dwiema skrajnosciami: zwraca sie na zewnatrz, by wzmocnic roznicowanie, a ku srodkowi - by ponownie odkryc jednosc.
Swiat peryferii jest utozsamiany ze swiatem spraw nieistotnych, z codziennoscia, zwykloscia, brutalnoscia i realnoscia. Utozsamiany jest z zatechlymi pulapkami starej zbroi i dlatego ludzie wylewaja dziecko z kapiela; oslabiaja granice, ktora broni ich przed inwazja z zewnatrz i pomaga zogniskowac uczucia wewnetrzne. W poszukiwaniu uczuc z rdzenia zbyt latwo daja sie wessac w centrum poteznych ruchow, ktore pra ku zmianie, i moga w niewidoczny sposob odzwierciedlac osobista dynamike energii charyzmatycznego przywodcy.
Na koniec musimy zdac sobie sprawe z tego, ze obron charakteru nie bedziemy mogli zdobyc szturmem, jesli braknie nam przygotowania, bysmy zostali kawalerzystami emocjonalnymi.
Pulsacja miedzy centrum a peryferiami to inny sposob ustalania przeplywu miedzy tym, co dowolne a przez wole kontrolowane. Przeplywu, a nie wojny. W niektorych ruchach teraputycznych i religijnych kontrole woli sprawuje jedna osoba, wiec ludzie moga wybrac poddanie sie silom nieuswiadomionym. Ale poddanie sie silom, ktorych nie mozna juz ksztaltowac, oznacza poczatek stawania sie niewolnikiem. Chce byc wolny, by chodzic po ziemi i plywac po morzu. Nie chce byc zamkniety na ladzie i nie moc plywac, ani nie chce, by wyciagnieto mnie na morze i pozostawiono, bym utonal. I jesli juz decyduje sie, by wyplynac na morze kosmicznych pradow i oceanicznych uczuc, musze byc zdolny nawet do rozroznienia sil niezyczliwych i zyczliwych. Najwiekszym bledem, jaki moge popelnic w swojej podrozy, jest pomylenie smierci i destrukcji ego z narodzinami i tworzeniem prawdziwych jazni (self).
Przepasc, jaka otwiera sie przed masowymi rychami przemiany spolecznej, religijnej lub terapeutycznej, moze zniknac dopiero wowczas, gdy wiecej uwagi bedziemy poswiecac jakosci kontaktu, a mniej ilosci energii; wiecej formie i rytmowi naczynia, a mniej magicznej intensywnosci zawartosci; raczej temu, jak budowac mosty niz temu, jak likwidowac obrony; raczej malym cudom, trafiajacym nam w rece, gdy dotykamy zwyczajnosci - niz glebinowym ladunkom, wybuchajacym z powodu zatrucia zwykloscia.
W koncu powinnismy przypomniec sobie przypomniec sobie, iz praca Reicha umozliwila nam jasne zrozumienie osobowych i duchowych cech organicznego wyrzeczenia sie. Wyraznie okreslil te cechy Ola Rankes, czlowiek, ktory gleboko afirmowal zycie. Zauwazmy, jak wiele uzytych przez niego slow odnosi sie do funkcji ego. Najlepszym zakonczeniem tego tekstu bedzie przywolanie jego jasnych slow:
"Zdolnosc do kompletnego poddania sie jest jedna i niepodzielna, czy to w uscisku seksualnym, czy w rozmowie, czy w pracy (...). Niech mi bedzie wolno wyliczyc niektore z najwazniejszych kryteriow tego podstawowego warunku zdrowia:
- Zdolnosc do calkowitej koncentracji na wykonywanej pracy, zadaniu, rozmowie; uczucie jednosci zarowno z tym, czym sie jest, jak z tym, co sie robi.
- Zdolnosc do kontaktu i poczucie kontaktu zarowno z samym soba, jak z ludzmi, z natura i sztuka, oraz na przyklad z narzedziem uzywanym w pracy; nalezy rowniez podkreslic tutaj znaczenie umiejetnosci przyjmowania wrazen, odwage i wole w pozwalaniu rzeczom i zdarzeniom na wywolywanie wrazen.
- Wolnosc od niepokoju, kiedy nie ma niebezpieczenstwa, i umiejetnosc racjonalnego dzialania nawet w sytuacjach niebezpiecznych, kiedy uwaza sie, ze cel jest wystarczajaco sluszny i wazny, by dzialanie podjac.
- Glebokie i trwale dobre samopoczucie, uczucie sily; uczucie, ktorego czlowiek staje sie swiadom za kazdym razem, gdy skieruje na nie uwage, nawet walczac z trudnosciami" (99).
I jeszcze jeden cytat, tym razem z tekstu Stanley'a Kelemana: "Your Body Speaks its Mind" (Twoje cialo mowi swoim umyslem), Simon & Schuster, 1975):
"Duchowosc rozumiem jako podwyzszenie procesow pobudzenia u zwierzecia ludzkiego. Doswiadczenie religijne odlaczone od zwiazanych z nim komunalow to doswiadczenie zywe. To nasze zywe doswiadczenie oraz zywosc tego, czego doswiadczamy. Jego glebokosc i intensywnosc odpowiadaja temu, jak glebokie i intensywne sa nasze prady. Nasz prady to nasze pole biologiczne, pole naszego zycia cielesnego. Doswiadczenie naszych pradow jest doswiadczeniem duchowym. Przezywanie naszych pradow, uczestnictwo w tworzeniu naszego zycia to najwieksza tajemnica i radosc istnienia. Najwaznmiejsza rzecza, jaka mozemy dla siebie zrobic, jest zaufanie cialu, ktore formuje nas jako kogos (...). Powiedzenie <Poddaje sie wszystkiemu, co sie zdarza> to lekkomyslne zdradzenie siebie. Oznacza pogarde dla tej czesci mnie, ktora mnie wyraza. Gubie ja przy okazji pogardy".
Uwalniajac sie calkowicie od wszystkiego, nie dokonujac zadnej selekcji, daze do pozbycia sie czegos nieprzyjemnego. Nie podejmuje zadnego okreslonego zobowiazania; po prostu wyrzekam sie energii samoksztalcenia sie, a to jest wyraz pogardy dla samego siebie i wyraz strachu. W czasie aktu milosnego kobieta i mezczyzna kieruja wzajemnie energie ku sobie, by zbudowac wspolna przyjemnosc. Uczestnicza w sobie wzajemnie. Mowia: <ksztaltujemy nasze zycie>".
Od polskiego wydawcy.
W
eseju "Wojna w Czlowieku" Erich Fromm opisal mechanizmy
sklaniajace czlowieka do przemocy. Ludzi owladnietych zadza
niszczenia, destrukcji i zla stosunkowo latwo jest rozpoznac i
wystrzegac sie ich. Ale zycie nie sklada sie wylacznie z sytuacji
jednoznacznych. Niszczacy, destrukcyjny wplyw na innych moga miec
osoby powolane do czynienia dobra. Rodzice, lekarze, nauczyciele,
psychoterapeuci i duchowni, dopuszczaja sie - czesto nieswiadomie -
roznego rodzaju naduzyc wobec bezbronnych i zaleznych od nich osob,
ktore poszukuja pomocy, ufaja i poddaja sie.
Wewnetrzny
zamet i zagubienie osob uzaleznionych od nieodpowiedzialnych "guru".
Wilhelm Reich opisal jako "emocjonalne zadzumienie".
Zjawisko charakterystyczne dla roznego rodzaju sekt, znane z
psychologii tlumu, pojawia sie czesto w edukacyjnych, terapeutycznych
i duchowych przedsiewzieciach, tak bardzo rozpowszechnionych na
Zachodzie, a ostatnio modnych w Polsce.
Mysle,
ze analiza zagrozen pojawiajacych sie tam, gdzie najmniej sie ich
spodziewamy, dokonana w tej ksiazce przez brytyjskiego
psychoterapeute Davida Bodelle, okaze sie niestety, przydatna rowniez
na naszym gruncie.
Jacek Santorski.
Copyright
@ 1980 by David Boadella
Right
for the Polish edition by Jacek Santorski & CO Agencja Wydawnicza
Tytul
oryginalu: Violence in therapy.
Przeklad:
Jan Peche
Tytul
oryginalu: The death of the ego.
Przeklad:
Anna Tanalska-Duleba.
Wybor i konsultacja: Jacek Santorski.
ISBN 83-85386-48-3
LITERATURA CYTOWANA.
Wilhelm Reich, The Mass Psychology of Fascism, Orgone Institute Press, New York, 1946.
David Boadella, The Charge of Consciousness, Abbotsbury Publications, 1979.
Alexander Lowen, John Pierrakos, Agression and Violence in the Individual, Inst. for Bio-energetic Analysis, Monographs, New York, 1969.
Jerome Liss, Free to Feel: Finding your way Through the new therapies, Wildwood House, London 1974.
Joel Dweck, Anger with fear on top, w: 'Energy and Character', vol.11, nr 2, maj 1980.
Stanley Keleman, The cathartic body and the formative body, w: 'Energy and Character', vol.4, nr 1, 1973.
Joel Kovel, A complete guide to therapy, Penguin Books, London, 1978.
Carl Rogers, Encounter Group, Penguin Books, London 107-, wyd.pol.: Carl R.Rogers, Terapia nastawiona na klienta. Grupy spotkaniowe, przekl. Anna Dodziuk, Elzbieta Knoll, Thesaurus Press 'Juniorzy Gospodarki', Wroclaw 1991.
Glyn Seaborn-Jones, Launching, w: 'Energy and Character', vol.7, nr 1, styczen 1976.
Peter Smith, What is the effect of being in an encounter group?, w: 'Self and Society. The Journal of Humanistic Psychology', vol.1, nr 1, marzec 1973.
Alexander Lowen, The psychopatic character, w: 'Energy and Character', vol.7, nr 3, wrzesien 1976.
George Bach, Herbert Goldberg, Creative Aggression: the art of assertive living, Coventure, London 1976.
Alan Harrington, Psychopaths, If Books, London 1976.
Rafi Rosen, Letter to the Action Analyse Kommune, Wieden, 6 pazdziernika 1975.
Peter Eedy, Therapy or acting out, w: 'Energy and Character', vol.8, nr 1, styczen 1977.
David Boadella, The breakthrough into the vegetative realm, w: 'Orgonomic Functionalizm', vol.7, nr 1, 1961.
Ivan Illich, Medical nemezis: the expropriation of health, Calder & Boyars, 1975.
David Boadella, Assisted Passage, w 'European Journal of Humanistic Psychology', vol.1, nr 1, styczen 1979.
William Schutz, Joy: expanding human awareness, Grove Press, New York 1967.
Jorg Andrees Elter, Artykul w Der Spiegel, nr 35, 28 sierpnia 1978.
Encounter (wywiad), 'Sanays', nr 3, maj-czerwiec 1978, Bombaj, Indie.
Eva Renzi, Let me go, I want to get out of here, w: 'Stern Magazine', nr 35, sierpien 1978, Hamburg.
Krishna Prem, List do Der Spiegel, nr 35, 28 sierpnia 1978.
Jan Foundraine, List do Der Spiegel, nr 35, 28 sierpnia 1978.
Wilhelm Reich, The Murder of Christ, Rangley, Maine 1952, wyd.pol.: Wilhelm Reich, Mordowanie Chrystusa, przekl. Henryk Smagacz, Ag.Wyd. Jacek Santorski & Co, w przygotowaniu.
Norman Stone (producent), The Synanon Story, BBC 1, 21 pazdziernik 1979.
Richard Price, List napisany 23 lutego 1978, adresat: Krishna Prem.
Jorg Andrees Elten, Artykul w Der Spiegel, nr 43, 22 pazdziernika 1979.
Satyananda, Ganz Entspannt in Hier und Jetzt, Rowohlt Verlag, Reinberg, West Germany, 1979.
Bhagwan Shree Rajneesh (Osho), Politics and Love, w: "Come Follow Me" vol.II, 1976 (z wykladu wygloszonego 5 listopada 1975).
Eric H.Edwards, Masochism and violence, w: 'Energy and Character', vol.1, nr 2, maj 1970 (w: 'In the Wake of Reich, 1976).
David Boadella, Stress and Character, w: 'Energy and Character' vol. 5, nr 2, maj 1974, wyd.pol.: David Boadella, Stress i struktura characteru. Synteza pojec, w: 'Rezonans i Dialog, nr 3, Ag.Wyd. Jacek Santorski & Co, Warszawa 1991.
Gerd Sowein, Editorial on the Renzi affair, Fern-Ausgabe, 22 sierpnia 1978, Munich, West Germany.
Richard Price, List do Davida Boadelli, 23 pazdziernika 1979.
Un Patient meurt au cours d'une seance de psychotherapie de groupe, w: Le Monde, 15 maja 1979.
Charles Kelley, Primal Scream and genital character, w: 'Energy and Character' vol.2, nr 3, wrzesien 1979.
David Boadella, The flow of the head, w: 'Energy and Character' vol.9, nr 3, wrzesien 1979.
Jiddu Krishnamurti, Talks by Krishnamurti in Europe 1962, Lonndon 1963, wyd.pol. fragmentow w: Jiddu Krishnamurti, Rozmowy, Thesaurus Press, Wroclaw 1993.
Alexander Lowen, The physical dynamics of character structure, New York 1958.
Karlfried Graf von Durkheim, Hara, Allen & Unwin, London 1977.
Paul Tillich, Systematic Theology, vol.2, London 1957.
Paul Tillich, Systematic Theology, vol.9, London 1964.
Paul Tillich, Systematic Theology, vol.1, London 1952.
Chogyam Trungpa, Cutting through spiritual materialism, Shambala, London 1973.
David Boadella, The inner ground, w 'Energy and Character', vol.10, nr 2, maj 1979, zob.: David Boadella, Przeplyw zycia. Wprowadzenie do biosyntezy, przekl. Maciej Zembaty i Anna Tanalska-Duleba, Ag. Jacek Santorski & Co, Warszawa 1992.
David Boadella, Between coma and convulsion, Pat II, a: 'Energy and Character' vol.7, nr 1, styczen 1976.
Lee Sanella, Kundalini: psychosis and transcendence, San Francisco, 1976.
Carl Yung, Psychological commentaries on kundalini yoga, New York 1975.
Caron Kent, The puzzled body, London 1971.
Itzhak Bentow, Stalking the wild prendulum, Wilwood House, London 1978.
Hurry Guntrip, Personality structure and human interaction, London 1961.
Frank Lake, Clinical Theology, Darton Longman and Todd, London 1976.
Bhagwan Shree Rajneesh (Osho), Nothing to lose but your head, Poona, India 1978.
Aleksander S.Neill, Hearts not heads in the school, London 1948.
David Shapiro, Neurotic styles, New York 1965.
Alan Watts, The way of Zen, London 1957.
Alexander Lowen, The rhytm of life, New York 1966.
Charles Kelley, Education in feeling and purpose, w: 'Energy and Character, vol. 2, nr 1, styczen 1971.
Paul Tillich, The courage to be, Nisbet & Co. Ltd, London 1952, wyd. pol.: Paul Tillich, Mestwo bycia, tlum. Henryk Bednarek, REBIS, Poznan 1994.
Bhagwan Shree Rajneesh (Osho), Zen: path of paradox. Cytowane w: 'Rajneesh Foundation Newsletter', vol. 4, 1 stycznia 1978.
Bhagwan Shree Rajneesh (Osho), The Secret of Secrets, cytowane w: 'Rajneesh Foundation Newsletter', vol. 4, nr 20, 16 pazdziernika 1978.
Donald Winnicott, Playing and reality, Tavistock Publ., London 1971.
Charles Krause, The Guayana Massacre, Pan Books, London and Sydney 1979.
Sigmund Freud, Group psychology and the analysis of the ego, London 1992, wyd. pol.: Zygmunt Freud, Psychologia zbiorowosci i analiza ego, w tomie: Z. Freud, Poza zasada przyjemnosci, przekl. J.Prokopiuk, PWN, Warszawa 1976.
Stanton Peele, Love and addiction, London 1977.
Ernest Becker, The denial of death, New York 1973.
David Boadella, On doctrinaire movements, w: 'Energy and Character', vol. 2, nr 1, styczen 1971.
W.R.Bion, Experience in groups, London 1961.
John Southgate & Rosemary Randall, Work democracy or emotional plague, w: 'Energy and Character', vol. 9, nr 2 vol. 10, nr 1, maj 1978 - styczen 1979.
Wilhelm Reich, The emotional plague, w: 'Character Analysis' Vison Press, 1948.
Alexander Lowen, The psychopatic personality, w: 'Energy and Character', vol. 7, nr 3, wrzesien 1976.
Paul Tillich, Systematic Theology, vol. 3, London 1964.
David Boadella, Between coma and convulsion, Part I, w: 'Energy and Character' vol. 6, nr 3, wrzesien 1975.
Aaron Esterson, Leaves of Spring: schizophrenia, family & sacrifice, London 1972.
Ronald D.Laing, The devided self, London 1965.
Robert Coles, R.D.Laing and Anti-psychiatry, w: 'Laing and Anti-Psychiatry', Penguin Books, London 1972.
David Boadella, Contact and dread, w: 'Energy and Character', vol. 2, nr 3, wrzesien 1971.
David Boadella, On screaming oneself, w: 'Energy and Character', vol. 4, nr 1, styczen 1973.
Jean Ambrosi, L'analyse psychoenergetique, Paris 1979, wyd. pol.: Jean Ambrosi, Analiza psychoenergetyczna, przekl. Monika Bartnicka, Laboratorium Psychoedukacji, Warszawa 1987, materialy szkoleniowe, na prawach rekopisu.
Ernest Becker, The denial of death, New York 1975.
Maretta, Experience in a group, w: 'Sensus Communication. A journal of humanistic psychology', vol. 3, nr 4, lipiec - sierpien 1979.
Norman Stone, (Producent), The Synanon Story, BBC 1, 21 pazdziernika 1972.
Christ Gilders, (Producent), Transformation Express, BBC 1, 25 listopada 1975.
David Boadella, Talk on Energy and Politics, San Francisco Reich Conference, sierpien 1974.
Joost Meerloo, Mental seduction and menticide, London 1957.
David Boadella, Review of Meerloo "Orgonomic Functionalism", vol. 4, nr 4, listopad 1957.
Joel Kovel, Complete guide to therapy, Penguin Boooks, London 1976.
The Actions Analyse Kommune News, nr 1, Vienna 1975.
Frank Lake, Leaflet on paranoia and small groups, cytowane za: Mary Douglas, Natural Symbols, 1979.
Paul Mathews, The people's Temple, w: 'Journal of Orgonomy', vol. 13, nr 2, listopad 1979.
Charles Krause, The Guyana Massacre, Pan Books, London and Sydney, 1979.
Andrija Puharich, Beyond Telepathy, London 1962.
Wilhelm Reich, The function of the orgasm, New York 1942, wyd. pol.: Wilhelm Reich, Funkcja orgazmu, przekl. Natasza Szymanska i Ewa Wojciechowska, Ag. Jacek Santorski & Co, 1994, w przygotowaniu.
Stanley Keleman, Living your dying, New York 1974.
John Keats, Letters of John Keats, Oxford 1947.
Susan Atkins, Child of satan, child of God, London 1977.
E.Sanders, The family, Dutton, New York 1971.
David Blundy, Secret of the Jonestown tapes, w: 'Sunday Times Magazine', 25 listopada 1979.
Ola Raknes, Wilhelm Reich and Orgonomy, New York 1973.
Cult of Death (reportaz), Time Magazine, 4 grudnia 1978.
Max Pages, Une novelle religion - la psychotherapie, w: 'Le Monde', 30 wrzesnia 1979.