Tytuł: Złamany chłopiec
Tytuł oryginału: The Broken Boy
Autor: Eriador117
Tłumaczenie: Nami
Betareader: Ansei ;*
Zgoda: Czekam
Link do oryginału: http://www.thebejeweledgr.../ERIADOR117.htm
Pairing: HP/SS
Raiting: NC-17
Kategoria: angst/tragedia, romans, dramat, alternatywna rzeczywistość, marriage fic
Ostrzeżenia: hurt/comfort, non-canon, przemoc, wspomnienie seksualnego wykorzystywania nieletnich, „pierwszy raz”, wiązanie, wulgaryzmy, sceny erotyczne, maltretowanie dzieci
Konkluzja: Wojna zniszczyła ich wszystkich.
Prawa własności: Wszystkie postaci należą do J.K Rowling i z tego fanfiction nie są pobierane żadne korzyści.
N/T: Czy głupotą jest tłumaczyć opowiadanie tylko dla jego zakończenia? Właśnie przez zakończenie postanowiłam zająć się „Złamanym…”. Jest to ff, pokazujący świat po wojnie, ale nie taki cukierkowy, jaki zaserwowała nam Rowling w „Epilogu” (fuj). I chociaż przez moment myślałam, że autorka posunęła się za daleko, to z drugiej strony, patrząc, jak wielką władzę ma Ministerstwo…
Zastanawiam się, czy do ostrzeżeń nie powinnam dodać (Obiecujecie, że nie uciekniecie?) „m-preg” (Ej, obiecaliście nie uciekać! Wracać mi tutaj! *ogradza publiczność drutem kolczastym*). W sumie nie będzie żadnego opisu ciąży ani nic… Zobaczy się ;)
Zapraszam na rozdział pierwszy betowany przez cudowną Ansei :)
Ilość: 1/10
~*~ Złamany Chłopiec ~*~
Rozdział I
Severus wziął z półki paczkę Tetley, w tym samym czasie patrząc na najtańszy, sklepowy chleb. Jeżeli kupi tę paczkę herbaty, nie wystarczy mu pieniędzy na biszkopty, a cóż to byłaby za samotna herbatka bez ciasteczek do maczania ich w gorzkim naparze? Wzdychając, odłożył Tetley, wiedząc, że taki prosty luksus był rzadkością w tych czasach. Ochłapy, jakie otrzymywał od Ministerstwa, nie pozwalały mu na burżuazję, szczególnie, kiedy nie mógł pójść do taniego, mugolskiego supermarketu i musiał robić zakupy w sklepie stojącym niedaleko jego mieszkania na Spinner’s End.
Złapał najtańszą paczkę herbaty w torebkach (w sklepie nie było nawet porządnej liściastej mieszanki!) i najtańsze herbatniki, jakie mógł znaleźć, Rich Tea*. O wiele bardziej wolał biszkopty, ale ich cena przekraczała jego możliwości finansowe. Zastanawiało go, jak długo przeżyje na takim pożywieniu. Nie, żeby się tym rzeczywiście przejmował. Życie nie było czymś, co chciał jakoś szczególnie przedłużać, nie po tym, co się stało podczas tego teatrzyku, zwanego przez niektórych „rozprawą sądową”.
Pomimo głównego dowodu w postaci myślodsiewni Dumbledore’a, zaangażowanie Severusa w śmierć dyrektora nie miało zostać zapomniane bądź wybaczone. Nikogo nie obchodził fakt, że w innym wypadku mężczyzna umierałby straszliwą śmiercią, wypełnioną wielkim bólem. To była eutanazja, lecz Scrimgeour i jego kohorta nie chcieli tego dostrzec. Potrzebowali kozła ofiarnego – kogoś, kogo można by obwinić za wszystko, co się stało podczas wojny – a Snape był pod ręką.
Tłum żądał krwi, ale oni zrobili coś gorszego niż uśmiercenie go – Severus Snape, jako pierwszy człowiek, został skazany na noszenie obroży powstrzymującej magię. Och, oczywiście nadal mógł rzucać zaklęcia, jednak tylko, jeśli chciał znosić ból dwudziestu Cruciatusów na raz. Już wolałby nie mieć magii. Mężczyzna mógł wyczuć mruczącą w sobie moc, lecz była ona nieosiągalna, chyba, że był gotowy na ból.
Obroża spełniała jeszcze dwa dodatkowe zadania: powstrzymywała go od możliwego samobójstwa oraz nie dopuszczała do opuszczenia obszaru otaczającego dom Severusa. Jego więzienie nie było może celą w Azkabanie, wynosiło milę długości w stronę wszystkich kierunków świata, jednakże nadal było to więzienie.
Kiedy zaniósł swoje skromne wiktuały i postawił je na ladzie przed sprzedawcą, zauważył półeczkę z kilkoma produktami. Leżał na niej mały bochenek białego chleba, wyglądający na wczorajszy oraz słoiczek marmolady, który ktoś otworzył.
– Ile za to? – zapytał Snape, w myślach przeliczając małą kwotę pieniędzy, jaka mu pozostała na ten tydzień.
– Pięćdziesiąt pensów za oba – odpowiedział sklepikarz.
Severus wziął z półki wiktuały i postawił je na ladzie, obok reszty swoich zakupów. Skinął głową na znak, że sprzedawca może już wszystko skasować. Kiedy ceny zostały nabite na pamiętającą czasy odrodzenia kasę, Snape zapłacił i poczekał cierpliwie, aż produkty zostaną zapakowane, a następnie podane mu z dwudziestoma centami reszty. Jeżeli mu się poszczęści, umrze, otruty przez przeterminowany chleb i marmoladę.
Opuściwszy sklep, pozwolił sobie na melancholijne westchnienie – coś, co chciał zrobić cały ranek. Zachmurzone niebo przybrało metaliczno-szarą barwę, nieprzyjemny, marcowy wiatr chłostał go po twarzy. Czyli do tego zbiegła się teraz jego egzystencja? Chodzenia każdego ranka do sklepu na rogu ulicy, by wymienić pieniądze na artykuły spożywcze, które ledwo wystarczały do utrzymania go przy życiu do następnego tygodnia, kiedy to Ministerstwo raczy dać mu więcej funduszy?
Nie miał pracy; nie pozwoliliby mu na to, ani mugole, ani czarodzieje. Wszystkie książki mężczyzny zostały skonfiskowane, wraz z połową mebli i dobytku. Miały być rekompensatą dla ofiar Czarnego Pana. Mimo dwudziestu lat szpiegowania dla Jasnej Strony, nadal postrzegano go oraz traktowano jak Śmierciożercę.
Uwadze Severusa nie uszedł fakt, że żadna część majątku Lucjusza Malfoya nie została skonfiskowana, a on sam wraz ze swoim synem zostali obmyci ze wszystkich win. Rzeczy potoczyłyby się inaczej również dla Snape’a, gdyby miał dość galeonów, by przekupić Ministerstwo. Scrimgeour potrzebował pieniędzy do odbudowania magicznego świata i jeżeli oczyszczenie Malfoya z zarzutów mogło sprawić, iż dostanie złoto, wygodnie zapomniał o zamieszaniu Lucjusza w sprawę z Czarnym Panem i obarczył całą winą Severusa.
Mężczyzna zatrzymał się kilka kroków przed domem, pewny, że dopadły go halucynacje, za które obwinił niedostatek jedzenia oraz brak towarzystwa przez ostatnie dwa lata. Nie tylko był w więzieniu, znajdował się także w odosobnieniu. Nie widział nikogo od końca zeszłego roku; jego „renta” była przysyłana w każdy niedzielny poranek, od razu w mugolskiej walucie, jako że nie mógł pójść do żadnego czarodziejskiego banku.
– Panna Granger? – sapnął, zobaczywszy czarownicę z burzą włosów, która wpatrywała się w niego równie podenerwowana, jak on sam.
Snape mógł tylko wyobrazić sobie, co dziewczyna widzi, skoro on widział to samo każdego dnia rano w lustrze. Długie włosy, których myciem nie zawracał sobie głowy od tygodni – po co? – połatane i postrzępione mugolskie ubrania (ministerscy komornicy zabrali nawet jego szaty!) i oczywiście puste oczy widzące tylko przeszłość, ponieważ nie było dla niego przyszłości.
– Profesorze Snape. – Skinęła mu głową i nie miał serca jej poprawić. Zbyt dużo czasu minęło, od kiedy ostatnim razem ktoś zwrócił się do niego z minimalnym respektem.
Dwoje dzieci spod domu obok wpatrywało się w nich chciwie, czuł na sobie ich spojrzenia, kiedy szybko podszedł do drzwi, chcąc je otworzyć. Nie miał zamiaru dawać sąsiadom kolejnego tematu do plotkowania, będąc pewnym, że już i tak dość o nim gadają. Chybił kilkakrotnie, nim udało mu się włożyć klucz do zamka; nie posiadał żadnych magicznych barier do rozbrojenia.
Granger zaczerpnęła gwałtownie powietrza, widząc skąpo umeblowany pokój, do którego prowadziły drzwi wejściowe. Znajdowało się tam krzesło i kominek, nic więcej. Żadnego pledu lub dywanu leżącego na podłogowych deskach, gdzieniegdzie ściany były bielsze – to tam wisiały obrazy i zajmowały miejsce regały z książkami. Oboje stali, nie patrząc na siebie, dopóki Snape nie mógł dłużej tego znieść.
– Przepraszam na moment – powiedział i zaniósłszy zakupy do małego pokoju, służącego jako kuchnia, grał na czas, układając produkty w niemal pustych szafkach. Wszystko, by opóźnić nieuniknione. Miał dziwne wrażenie, że wie, co dziewczyna powie. Dwa lata temu, po ostatecznym pokonaniu Voldemorta, Harry Potter został porwany przez Bellatriks Lestrange w szalonej zemście za zabicie jej Pana. Granger pojawiła się tutaj, aby mu przekazać, iż zaleziono jego ciało.
Dłonie Severusa trzęsły się, gdy zamykał drzwi szafki. Robił to za plecami, dzięki czemu młoda czarownica nie zajrzy tutaj i nie będzie się dziwić.
Hermiona stała przed kominkiem, patrząc na puste palenisko. Drżąc, objęła się ramionami. Odwróciła się, słysząc jego kroki.
– Proszę, usiądź – rzekł, wskazując na jedyne krzesło w pokoju.
– Oni… oni znaleźli Harry’ego – powiedziała bez wstępu, a łzy potoczyły się po jej policzkach.
– Domyśliłem się tego, panno Granger – odpowiedział poważnie.
– Obecnie pani Zabini – wyszeptała, dotykając obronnie dłonią brzucha i Severus mógł zobaczyć delikatne wybrzuszenie pod jej płaszczem.
– Zatem stałaś się ofiarą nowego małżeńskiego prawa?
– Jak wszyscy w wieku produkcyjnym – odparła gorzko.
Snape skinął głową. To była wielka strata; Granger posiadała świetny umysł i byłaby wspaniałym Aurorem lub nawet Niewymowną w Departamencie Tajemnic, ale ponieważ była kobietą, nowe prawo uczyniło to niemożliwym. Stosownie do nowego rozporządzenia Ministerstwa, kobiety miały tylko i wyłącznie jeden cel: urodzić i wychować dzieci, które uzupełnią lukę w populacji czarodziejskiego świata, powstałą po wojnie. Scrimgeour wyruszył na moralną krucjatę. Był pewien, że to upadek rodzin i ich moralności były tym, co przede wszystkim pozwoliło Czarnemu Panu wzrosnąć w siłę. Zapragnął oczyścić to, co widział jako etyczną zgniliznę.
Seks pozamałżeński był obecnie przestępstwem, tak samo jak używanie antykoncepcyjnych eliksirów albo innych środków, niezależnie od tego, czy idące do łóżka osoby były małżeństwem, czy nie. Scrimgeour chciał mnóstwa małych czarownic i czarodziejów i, na Merlina, był gotowy na wszystko, aby to uzyskać. Wszystkie trójkąty oraz związki homoseksualne zostały zakazane, oprócz tych rzadkich przypadków, kiedy mężczyzna mógł zostać Nosicielem. W oczach prawa taka osoba stawała się kobietą i pomimo niezwykle dużego ryzyka podczas męskiej ciąży, Nosiciele byli zmuszeni do posiadania dzieci mężczyzny, którego Scrimgeour wybrał im do poślubienia.
– Wiem… Wiem, że troszczyłeś się o Harry’ego – powiedziała. Severus nie sprzeczał się z tym stwierdzeniem; to i tak w tym momencie było bez znaczenia. Harry umarł, myśląc, iż Snape go zdradził – z zimną krwią zabił dyrektora i podał jego rodziców mordercy na srebrnej tacy.
– Scrimgeour wysłał cię tutaj? Czego ode mnie chce? Żebym zapłacił i za śmierć Harry’ego? Że śmierć Wybrańca jest moją winą? – Mężczyzna prawie krzyczał. Nie przypuszczał, że może czuć znowu ten ból.
– Martwy? Ale, proszę pana, Harry nie jest martwy – rzekła delikatnie.
– Nie jest… martwy? – wydyszał Snape, chwiejąc się lekko w miejscu. Położył dłoń na ścianie, chcąc utrzymać równowagę podczas przyswajania tej wiadomości. – Ale… zniknął na całe dwa lata! Jak mógł żyć i nie powiadomić nikogo, gdzie się znajdował?
– Profesorze, Harry żyje, lecz nie jest z nim dobrze – nie jest sobą. Został uwięziony i przez dwa lata torturowano go, przeważnie używając do tego celu Cruciatusa. Postradał rozum, proszę pana. Nikogo nie poznaje, nie zna nawet własnego imienia. Nie posiada żadnego wspomnienia o ostatniej bitwie i roli, jaką odegrał w pokonaniu Voldemorta. Jest… jest jak dziecko. Rzuca różnymi przedmiotami, kiedy mu się odmawia i… i robi niestosowne rzeczy, nie wiedząc, że nie powinien.
– Co pani rozumie przez „niestosowne”? – zapytał Snape.
Dziewczyna zarumieniła się.
– Ehm… Chodzi do toalety gdziekolwiek i kiedykolwiek chce. Uzdrowiciele nie potrafią go nauczyć właściwego korzystania z łazienki i jeszcze… rozumie pan… dotyka się, kiedy patrzą na niego inni ludzie. Jego zachowanie w ogóle nie jest skromne.
– Nie potrafię pojąć, w jaki sposób to mnie dotyczy, panno Granger. Nie mogę odejść. Nie mogę nawet pójść go odwiedzić przez tę cholerną obrożę!
– Musisz! Musisz go ocalić! – wykrzyknęła. – Harry jest Nosicielem, proszę pana, i Ministerstwo chce, żeby poślubił Lucjusza Malfoya!
CDN
*Rich Tea – słodkie herbatniki, w których ogólny skład wchodzi: mąka pszenna, cukier, olej roślinny i ekstrakt słodowy; niezwykle popularne w Wielkiej Brytanii, ponieważ ich prosty smak oraz konsystencja sprawiają, że są odpowiednie do maczania w herbacie i kawie. Po więcej informacji odsyłam do angielskiej wikipedii :)
Beta: Ansei ;* Wielkie dzięki skarbie za pomoc językową.
Ostrzeżenie: wspomnienie seksualnego wykorzystywania nieletnich.
Rozdział II
Lucjusz Malfoy. Samo to imię stawało Severusowi w gardle. Lucjusz Malfoy był najważniejszym powodem, dla którego przyłączył się do Śmierciożerców. Och, ten facet był niezwykle inteligentny, dbając o Snape’a oraz uwodząc go niemal od samego początku nauki w Hogwarcie. Nie, nie przeleciał go od razu, był na to zbyt subtelny. Jako szóstoklasista, kiedy Severus był na swoim pierwszym roku, zaczął się z nim przyjaźnić. Severus Snape jako czarodziej półkrwi, w Slytherinie nie miał w ogóle przyjaciół i nikogo także w żadnym z pozostałych Domów, ponieważ był Ślizgonem. Niezwykle łatwo było nim manipulować, a Lucjusz Malfoy był mistrzem w tej dziedzinie.
Mistrz Eliksirów myślał, że znalazł przyjaciela, kiedy tak naprawdę Lucjusz nie chciał się z nim przyjaźnić, a jedynie zrekrutować go do szeregu popleczników Voldemorta, gdy ten zdecyduje, że to już czas. Zbyt młody i naiwny, by wiedzieć, co się dzieje, Severus cieszył się uwagą, jaką otoczył go starszy chłopak. Lucjusz był jego tarczą, osłaniającą go przed Huncwotami i za późno Snape zorientował się, iż był jedynie wykorzystywany, a nie kochany. W jego dwunaste urodziny Lucjusz pieprzył go w Pokoju Życzeń i Severus był pewien, że Malfoy naprawdę coś do niego czuje. Lucjusz go nie kochał; nie kochał żadnego z chłopców, których zaliczył – kochał jedynie ich młodość.
A teraz Lucjusz chciał położyć łapy na Harrym Potterze. Snape nie żył już dłużej pod płaszczykiem iluzji i wiedział, kim był arystokrata. Mężczyzna obserwował Wybrańca od drugiej klasy. Severus słyszał plotki, w które był skłonny wierzyć, jakoby Malfoy płacił prostytutkom za zmienianie się w Harry’ego Pottera, młodszego Harry’ego Pottera, za pomocą Eliksiru Wielosokowego. Odkąd sam Snape warzył dla niego tę miksturę, nie miał co do tych pogłosek wątpliwości.
Wszystkie burdele został oczywiście zamknięte, nawet te, które były pod opieką Ministerstwa i odwiedzali je wysocy urzędnicy, włączając w to samego Ministra Magii. Severus często zastanawiał się, co się stało z pracującymi tam prostytutkami. Błagały teraz na ulicach o zainteresowanie? To był ich sposób na życie. Może i korzystanie z usług kurtyzan zostało zakazane, lecz mogło im się udać, jeżeli tylko byłyby dyskretne.
- Nie rozumiem, w jaki sposób ta sprawa odnosi się do mnie lub jak mógłbym pomóc. Ta obroża ogranicza moje ruchy, czego prawdopodobnie jesteś świadoma.
- Tak, proszę pana – przytaknęła. – Nałożyli taki sam na Rona, przez co nie mógł pójść sam szukać Harry’ego.
- Rozumiem. Dlaczego nigdy nie poślubiłaś pana Weasleya? Został uznany za zbyt niebezpiecznego dla społeczeństwa?
- Co? Nie! Kochałam Rona, kocham nadal, ale nikt z nas nie dostał szansy, aby zdecydować, kogo chce poślubić. Ministerstwo przeprowadziło testy, które dobierały najlepiej pasujące do siebie osoby pod względem magicznym i genetycznym. Stosownie do nich, wyniki moje i Rona nie były wystarczająco dopasowane do siebie, pomimo tego, że byliśmy zaręczeni odkąd skończyliśmy siedemnaście lat. Zmusili Rona do poślubienia Pansy Parkinson, a Ginny…
- Tak? – Severus zachęcił dziewczynę do kontynuowania.
- Musiała wyjść za Draco Malfoya. Oboje mieszkają w Malfoy Manor razem z Lucjuszem. Ginny podkochiwała się w Harrym od lat, nawet chodzili ze sobą, gdy Harry był na szóstym roku. Czy może pan sobie wyobrazić, jak będzie się czuła, jeżeli Lucjusz go poślubi? Będzie patrzyła na niego każdego dnia, wiedząc, że nigdy nie będą razem?
- Nadal nie rozumiem, co to wszystko ma wspólnego ze mną. – Snape stłumił przejmujące, przeciagłe ukłucie ukłucie bólu, słysząc, że Ginny Wealsy, obecnie Malfoy, ciagle czuje coś do Wybrańca.
- Profesor McGonagall zdołała przekonać Wizengamot do wstrzymania się z przesłuchaniem, by powstrzymać Lucjusza Malfoya od roszczenia sobie praw do Harry’ego.
- Na jakiej zasadzie? Potter oszalał, sama tak powiedziałaś. Jeśli to nie jest wystarczający powód, aby dali mu spokój, to co nim jest?
- Cytując: już są roszczenia wobec Harry’ego. Profesor McGonagall chce, żeby pan zażądał go na swojego męża, jako spłatę Czarodziejskiego Długu, który ma wobec pana.
- Panno Granger… Pani Zabini, Harry Potter pokonał Czarnego Pana. Jakiekolwiek długi, jakie u mnie miał, spłacił z nawiązką. Nie zmuszę chorego chłopca do poślubienia mnie.
- Może pan myśleć, że nie jest nic panu dłużny, ale wpisy w ksiegach, które otrzymał Wizengamot, mówią inaczej.
- Jakich księgach?
- Należały do profesora Dumbledore’a, proszę pana. Za każdym razem, kiedy uratował pan Harry’emu życie, pojawiał się w nich odpowiedni wpis. Zostały dwa niespłacone długi. Ma pan prawo domagać się zadośćuczynienia.
- Prawo? Nie mam żadnych praw! – krzyknął Severus.
- Błagam, proszę pana. Musi musi pan to zrobić, albo wyjdzie za Lucjusza Malfoya.
- Nawet jeśli się zgodzę na to dziwne żądanie, co otrzymam? Harry nie jest w stanie zdecydować, czy chce wyjść za kogokolwiek, nie wspominając już mnie! Jakim cudem Wizengamot może w ogóle myśleć o wydaniu go bez jego zgody?
- Ponieważ jest Nosicielem, proszę pana. Chcą dziecka, które Harry może urodzić. Wie pan, jak potężne mogłoby być dziecko Wybrańca?
- Nie pozwolą Harry’mu wychowywać dziecka!
- Nie, nie pozwolą. Nie widzi pan, dokąd to zmierza, profesorze? Ministerstwo zabierze dziecko Harry’ego z powodu jego choroby umysłowej. Minister wychowa je tak, by było lojalne wobec nich, nie Harry’ego. Zostałoby ono pupilkiem Ministerstwa, a ponieważ jest to dziecko Harry’ego Pottera, ludzie słuchaliby każdego nonsensu, jakie Ministerstwo przekazałoby im ustami tego dziecka.
Na nieszczęście to wszystko brzmiało zbyt prawdziwie. Severus świetnie mógł sobie wyobrazić ten scenariusz.
- Minister starał się wszystko powstrzymać, ale Wizengamot upiera się, że powinieneś zostać przesłuchany. Prawo Czarodziejskiego Długu jest za stare, aby je zignorować. Dezaktywują zakaz podróży na obroży.
- Ale nadal nie będę mógł czarować?
- Przykro mi, lecz nie. Jednak, jeżeli wygrasz rozprawę, McGonagall zażąda zdjęcia obroży i pozwolenia kupienia przez pana różdżki.
- A jeśli wygram, będę musiał poślubić Harry’ego Pottera? Powiedz mi tylko jedno: dlaczego to ja mam pomóc? Zostali inni członkowie Zakonu, prawda? Dlaczego to nie może być jeden z nich?
- Wszyscy są już w związkach małżeńskich – odpowiedziała spokojnie Hermiona. – Pan i Lucjusz jesteście jedynymi nieżonatymi czarodziejami poniżej sześćdziesiątki. Pan, ponieważ jest samotny, a Malfoy, gdyż jest wdowcem.
- I kolejny raz wszyscy spodziewają się, że pobiegnę na ratunek, ponieważ Zakon mnie potrzebuje? Nikt z was nie ruszył nawet palcem, żeby mi pomóc, czyż nie? Gdzie byliście, kiedy te ministerskie bękarty zabierały moje marne własności oraz każdy knut, jaki zarobiłem? Wzięli nawet pierścionek zaręczynowy mojej matki, który był pamiątką, szklanym świecidełkiem i nie miał żadnej wartości dla nikogo innego oprócz mnie! Gdzie byliście?! Gdzie byłaś?! – krzyczał.
- W więziennej celi, gwałcona przez Śmierciożerców – wrzasnęła dziewczyna, oddychając ciężko. Nie przeprosił, wiedział, iż słowo „przepraszam” mogłoby być dla niej zniewagą. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, do czego zdolni są Śmierciożercy. – A później Ministerstwo zmusiło mnie do poślubienia syna jednego z nich!
- Czyli Blaise nigdy nie był Śmierciożercą?
- Nie, ale przyjaźni się z Draco. Dość często odwiedzamy Malfoy Manor. Blaise wini Harry’ego za to, co stało się z jego ojcem. Jeśli Harry wyjdzie za Lucjusza, boję się, że może dojść do morderstwa, skoro Blaise ma wolny wstęp do posiadłości. Nie wiem, do kogo innego mogę się zwrócić, profesorze. Proszę pomóc.
Severus chciał jej odmówić. Odmówić im wszystkim, którzy zapomnieli o nim i zostawili go, żeby zgnił w tym piekle w Yorkshire. Zostawienie go, aby żył w ubóstwie na marnym zasiłku, było obrazą.
- Może pan ocalić Harry’ego i zarazem odzyskać magię – kontynuowała, próbując przekonać mężczyznę, ale prawdę mówiąc nie było takiej potrzeby. Severus zgodził się na ten pomysł już w chwili, gdy dowiedział się, iż Lucjusz Malfoy chce rościć sobie prawa do chłopaka. A jeżeli Severus może walczyć o swoje prawa, to się nigdy nie stanie.
- Zrobię to – powiedział i spojrzał w bok, kiedy zauważył łzy wdzięczności w oczach Hermiony.
…I…I…I…I…I…
Minerwa McGonagall przybyła do niego sobotniego ranka przed przesłuchaniem. Zakaz podróży został zdjęty z obroży, ale nie mógł nigdzie podróżować sam. Kobieta została jego strażnikiem.
- Minerwo – powiedział sztywno Snape, nie będąc w stanie ukryć złości w swoim głosie. Dlaczego nie zrobili niczego, aby mu pomóc? Dlaczego nikt nie odwiedził go przez te dwa lata? Tak łatwo o nim zapomnieli? Pozostał również wstyd; Severus był przerażony tym, że jego była nauczycielka oraz koleżanka z pracy widziała warunki, w jakich żył.
- Severusie, och Severusie! Mój biedny chłopcze! Co oni ci zrobili? – zapytała z pretensją i w dwóch krokach znalazła się przy nim, a jej ramiona otoczyły mężczyznę, obejmując go. To był pierwszy ludzki kontakt, jakiego zaznał od lat i Snape, w swoim upokorzeniu poczuł łzy spływające po jego policzkach, kiedy wtulił się w pierś kobiety. – Cicho, dziecko. Jest już dobrze. Jest dobrze.
- M… Myślałem, że zapomnieliście o mnie! Nikt nie przyszedł! Nikt nie przyszedł!
- Och, Severusie! Minister powiedział nam, że nie chcesz żadnych gości i odmówił dania podróżnych zezwoleń dla nas, nawet żeby sprawdzić, jak się czujesz.
- Podróżne zezwolenia? – zapytał mężczyzna, ocierając łzy.
- Tak. Wszystkie magiczne podróże są mocno regulowane od wojny. Nie możesz nawet latać na miotle bez pozwolenia w trzech kopiach! Sieć Fluu jest patrolowana przez Biuro Podróży i jeżeli zostaniesz przyłapany na poruszaniu się bez pozwolenia, idziesz do Azkabanu. Tak samo jak za nieautoryzowane Świstokliki lub aportacje. Hermiona powiedziała mi, co się stało, jak zabrali twoją własność i rzeczy po matce. Nie mieli prawa tego zrobić, a ty możesz, Severusie, pobierać rentę równą twoim zarobkom w Hogwarcie. Porozmawiam sobie o tym z Ministrem, nie martw się o to.
- Wątpię, aby to wyszło nam na korzyść, Minerwo. Scrimgeour chciał kozła ofiarnego i go znalazł.
- Severusie, zostały z ciebie sama skóra i kości. Potrzebujesz kilku dobrych posiłków. I lepiej najpierw pójdziemy na zakupy, po jakieś szaty na dzisiejsze popołudniowe przesłuchanie.
- Będziemy mieli czas, aby zobaczyć się z Harrym przed spotkaniem z Wizengamotem? Będzie na sali?
- Obawiam się, że nie. Znajduje się pod ochronnymi tarczami w świętym Mungu. Uzdrowiciele nie wypuszczą go przed ogłoszeniem werdyktu, a i tak nie są przekonani, czy mogą pozwolić mu odejść. Jednakże Ministerstwo ściągnie je i Harry zostanie oddany pod opiekę swojemu mężowi, kiedy tylko zakończy się przesłuchanie. Severusie, tak, żebyś był przygotowany. Harry nie jest tą samą osobą, którą znałeś. Nadal wygląda jak chłopiec, jest taki mały. Wojna go zmieniła, Severusie. Jest teraz inny. Złamany.
Snape skinął głową. Wojna złamała ich wszystkich.
…I…I…I…I…I…
CDN
_________________
You loved him.
I love him.
Of course I love him. It's my job.
It makes his life seem a little less pointless.
"If you are prepared"