Chłopiec na wózku, tom 5


Chłopiec na wózku

W czasie wakacji szkoła została zupełnie przebudowana. No może niezupełnie, ale uruchomiono starą windę, poszerzono wszystkie drzwi, a w klasach wymieniono cześć ławek, na takie dziwne i to bez krzeseł. We wszystkich miejscach, gdzie były jakieś schodki wymurowano podjazdy.
- Jestem bardzo dumna. Nasza szkoła będzie chlubą tego miasta - powiedziała Pani dyrektor na rozpoczęciu roku szkolnego. - Od dnia dzisiejszego jesteśmy Szkołą Integracyjną! - dodała i ukradkiem otarła spływającą po policzku łzę.
- Skoro jest taka dumna, to dlaczego beczy? - szepnął Antek.
- To ze szczęścia - powiedziała Kasia i kopnęła Antka w nogę. - Chłopaki to nigdy nic nie zrozumieją.
Antek po powrocie do domu zapytał mamusię, co to właściwie jest ta Szkoła Integracyjna.
- To szkoła do której będę chodzić różne dzieci, na przykład takie, które mają problemy z poruszaniem się.
Chłopiec nie bardzo mógł sobie to wszystko wyobrazić zwłaszcza, że do III a przyszli nowi uczniowie, a do ich klasy nie dołączył nikt niezwykły.
- Oni nie słyszą dobrze - opowiadał Damian w czasie przerwy. - Właściwie to mają takie specjalne aparaty w uszach i dzięki temu słyszą już dobrze.
- A mają problem z poruszaniem się? - zapytał Antek powtarzając słowa mamusi.
- Nie - odpowiedział Damian.
- To dziwne - pomyślał Antek i byłby już o całej sprawie zapomniał, gdyby nie to, że pewnego dnia Pani powiedziała:
- Będziemy mieć nowego ucznia. Chciałabym, abyście go bardzo serdecznie przywitali i pomogli mu, jeśli zajdzie taka potrzeba.
W tym momencie drzwi do klasy otworzyły się i do środka... wjechał. Tak, tak! Wjechał, a nie wszedł chłopiec.
- Dzień dobry - skinął głową w kierunku Pani, a potem spojrzał na dzieci -
Cześć. Mam na imię Piotrek - powiedział i skierował swój wózek w stronę jednej z ławek, takiej bez krzeseł.
Przez pierwsze dni w klasie Antka wrzało. Wszystkie dzieci koniecznie chciały dotknąć wózka Piotrka i zasypywały go pytaniami. Chłopców najbardziej ciekawiło, jak szybko można się na takim wózku poruszać, i jakie spełnia jeszcze zadania. Dziewczynki z kolei otwierały przed Piotrkiem wszystkie drzwi, woziły go po korytarzu i nie odstępowały na krok. Całe to zamieszanie zdaniem Antka było zupełnie niepotrzebne i odciągało uwagę od zbliżających się zawodów koszykówki, w których chłopiec od pierwszej klasy był gwiazdą i zdobywał największą liczbę celnych trafień do kosza.
- Przyjdziesz na mecz? - zapytał Kasię.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami - Codziennie po szkole odwozimy Piotrka do domu. Jemu bardziej jest potrzebna pomoc niż Tobie.
- No - przytaknęła Marzenka. - Po drodze ma do przebycia kilka krawężników.
- Widziałem, jak przejeżdżał kiedyś przez krawężnik. Po prostu podniósł przednie koła i najzwyczajniej w świecie pokonał krawężnik. To nic nadzwyczajnego - żachnął się Antek. - Wcale mu nie jesteście potrzebne.
- No to co! - Kasia wzruszyła ramionami - Ty myślisz tylko o sobie. Po co mam przychodzić na mecz, żeby cię podziwiać tak? We wszystkim chcesz być najlepszy! Zarozumialec!
- Jak nie chcesz to nie przychodź! - bronił się Antek. - W nosie to mam!
- Pewnie, że nie przyjdę - odburknęła Kasia i pociągnęła Marzenkę za sobą.
Tak naprawdę wcale nie miał tego w nosie. Kasia bardzo mu się podobała i gdyby był już dorosły na pewno by się z nią ożenił. Kiedyś rozmawiali ze sobą normalnie, ale gdy wysłał jej karteczkę, na której napisał: "Kocham Cię", Kasia zaczęła Antka unikać. Nawet wiedział dlaczego. Ilekroć bowiem ktoś z klasy widział ich razem, od razu pokazywał to innym i zaczepkom nie było końca:
- Zakochana para - wołały dzieci. - Jacek i Barbara. Siedzą na dębie i gruchają, jak gołębie!
- O narzeczeni!
- Kiedy ślub?
I wtedy właśnie zaczęli się ze sobą o wszystko spierać, żeby dzieci nie miały powodu do wyśmiewania się z nich. Kiedyś to nawet zawołał Kasie, gdy szła do szkoły, a Antek tuż za nią:
- Kaśka, poczekaj!
Ona jednak nawet się nie obejrzała i tylko przyspieszyła kroku, a chwilami to nawet biegła. Może to i dobrze, bo kilka metrów dalej stał Damian z Karolem.
- Narzeczeni już się odkochali w sobie? - zapytali, głupkowato przy tym chichocząc.
Na meczach koszykówki, to było jednak coś innego! Kaśka zawsze kibicowała Antkowi i wraz z koleżankami i kolegami wrzeszczeli wniebogłosy:
- Antek! Antek! Antek!
Antek wówczas spoglądał na czarne warkoczyki Kaśki i jej oczy w niego wpatrzone i myślał:
- Jest najładniejszą dziewczyną w naszej klasie, i tak się z nią kiedyś ożenię!
Szczerze mówiąc nie mógł się doczekać kolejnego meczu koszykówki, a tu przyszedł Piotrek z tym swoim wózkiem i wszyscy zwariowali na jego punkcie. On, Antek przestał kogokolwiek obchodzić!
****
Między Antkiem, a Piotrkiem zaczęło dochodzić do konfliktów. Właściwie to prowokował je Antek.
- Gdzie się pchasz z tym swoim wózkiem? - burknął, gdy Piotrek wjeżdżał przed nim do klasy. - Myślisz, że jak jesteś na wózku, to wszystko Ci wolno?
- Przepraszam - powiedział Piotruś.
- Jesteś najgorszym chłopakiem, jakiego znam - Kaśka podeszła do Antka i z całej siły kopnęła go w nogę. Antek nie znosił tego.
- Czy wszystkie dziewczyny są takie? Pani wiecznie je chwali, że takie niby grzeczne, a one kopią, gryzą, albo tak Cię łokciem w brzuch ugodzą, że zapomnisz, jak się nazywasz - powiedział Antek do Damiana na przerwie.
- Moglibyście mi pomóc? - nagle dobiegł ich głos Piotra. - Muszę dostać się do biblioteki, a winda jest zepsuta.
- Oczywiście - powiedział Damian i już chciał chwycić za wózek.
- Nie trzeba - uśmiechnął się Piotr. - Wystarczy, że wypożyczysz mi tę książkę.
- Ja to zrobię - powiedział Antek i wziął od Piotrka karteczkę z w wypisanym tytułem. Była to lektura, która Pani kazała dzieciom przeczytać. - A dziewczyny już ci nie pomagają? - zapytał z zaciekawieniem.
- Pomagają, ale poszły po przybory na plastykę.
- Wiesz - dodał Antek złośliwie. - Ty to jesteś biedny! Bez innych ludzi to nie jesteś w stanie nic zrobić! Nawet pójść do biblioteki!
Piotr spuścił wzrok i nic nie odpowiedział. Ogarnął go smutek, a o to dokładnie chodziło Antkowi. Oparł dłonie na kółkach swojego wózka i odjechał w stronę klasy.
- A ty wszystko możesz zrobić sam? - usłyszał głos. To była Kaśka! Podeszła tak cichutko, że nikt nie zauważył.
- Ja? - zdziwił się Antek - Mogę wszystko zrobić sam!
- To ciekawe, bo jak powiem chłopakom, jaki jesteś dla Piotrka, to będziesz musiał ten mecz koszykówki też sam rozegrać, bo nikt nie będzie chciał być z Tobą w drużynie!
- A to dlaczego?! - Antek był już naprawdę zły.
- Bo są rzeczy na tym świecie, które lepiej robić wspólnie. Ja pomagam Piotrkowi, a chłopcy z zespołu pomagają Tobie, żebyś mógł celnie rzucać do kosza, ale jak się dowiedzą jaki z Ciebie egoista, to nikt Ci nie pomoże.
- Ja egoista?!
- Tak! Samolub! Zazdrościsz Piotrkowi, że wszyscy się nim interesują, a nie pomyślisz, jak musi mu być ciężko!
- Phi! - Antek wzruszył ramionami. - Siedzi sobie wygodnie w tym wózku i wszyscy koło niego biegają, jakby był jakimś Królem.
- Siedzi sobie wygodnie? Jaki ty głupi jesteś! - powiedziała Kasia. - To spróbuj tak przez jeden dzień.
- Też mi problem. Pewnie, że spróbuje! Tylko skąd wziąć wózek?
- U mnie w domu jest wózek - powiedziała Kasia. - Moja starsza siostra miała kiedyś wypadek i jeździła na wózku przez kilka lat - wyjaśniła dziewczynka i potem zawołała wszystkie dzieci i powiedziała, że Antek zdecydował się jeden dzień spędzić na wózku.
- No to jestem ugotowany - pomyślał chłopiec. - Nie mam wyjścia. Muszę im pokazać, że to nic takiego.
- A tą kartkę daj - powiedziała Kasia odchodząc - Wypożyczę Piotrowi książkę, bo pewnie wcale nie miałeś takiego zamiaru.
Antkowi zrobiło się wstyd! Rzeczywiście, chciał Piotra ukarać za to, że wszyscy się o niego troszczą i udać, że zapomniał wypożyczyć książkę. Przynajmniej Pani przestała by Piotrka wychwalać pod niebiosa, jaki to z niego pilny uczeń - pomyślał.
****
To był okropny dzień! Już poprzedniego dnia wieczorem Kasia przy pomocy innych dzieci przytargała dla Antka wózek, budząc ogromne zaniepokojenie mamusi chłopca.
- Niech się Pani nie denerwuje - uspokajała Kasia. - To na znak przyjaźni z Piotrkiem, niektórzy z nas zdecydowali się spędzić jeden dzień na wózku - dodała i gdy mamusia nie patrzyła pokazała Antkowi język. - Nie martw się - powiedziała do Antka. - Pomożemy ci.
I rzeczywiście, nazajutrz rano, spora grupka dzieciaków przybyła do domu Antka. Wytargały wózek z domu, co wcale nie było łatwe. Po drodze do szkoły dzieci na zmianę pchały wózek, ale czasem zapominały i Antek sam musiał kręcić kołami.
- Pomóżcie! - wrzasnął nagle. - Tu jest krawężnik! Nie podjadę!
- To nic trudnego - powiedziała Kasia. - Wystarczy podnieść dwa przednie kółka do góry, tak jak to robi Piotr.
- Piotr jeździ na wózku od jakiegoś czasu, a ja od dzisiaj! - burknął Antek. - Jak nikt mi nie pomoże to zostanę tutaj!
Damian podszedł i pchnął wózek. Momentami było nawet zabawnie, ale tylko momentami. Tak naprawdę, to Antek marzył, aby ten dzień jak najszybciej się skończył, choć na dobrą sprawę, niedawno się zaczął. W szkole na szczęście nie było tak źle. Antek teraz dopiero docenił, jak ważne było powiększenie tych wszystkich drzwi i wybudowanie podjazdów, nawet w tych miejscach, gdzie był tylko jeden schodek. No i winda! Szeroka, wygodna winda! Piotr nie bardzo rozumiał co robi Antek na wózku, ale przyjął to za dobry znak i pomagał koledze.
- Musisz mieć bardzo silne ręce - powiedział Antek na przerwie do Piotra - żeby tak wciąż kręcić tymi kółkami.
- Ręce też mam porażone - odrzekł smutno chłopiec. - Ćwiczę jednak w domu, żeby były sprawne.
- Piotrek... - Antek nabrał powietrza, bo nie wiedział, jak ma o to zapytać i czy w ogóle wypada. - Czy ty kiedyś będziesz chodził? - wyrzucił z siebie.
- Na szczęście jest taka szansa - uśmiechnął się Piotr. - Ścigamy się? - zapytał zaczepnie.
Antek rozejrzał się po korytarzu. Był prawie pusty.
- Ścigamy! - zawołał i obaj popędzili przed siebie.
- Chłopcy! Nie wolno! Stać! Zatrzymać się! - Pani woźna biegła za nimi i groźnie wymachiwała ścierką.
Zatrzymali się i przeprosili, a potem roześmiali się wesoło. Tak oto rodziła się między nimi przyjaźń.
****
Antek spędził cały dzień na wózku tak, jak obiecał dzieciom. Właściwie, gdy rozmyślał o tym dniu, to cieszył się, że tak właśnie się stało. Gdyby nie to przeżycie, nigdy by nie zrozumiał Piotra, a tak miał nowego i to najlepszego przyjaciela. Sam od tamtej pory pomagał Piotrowi i już nie był zazdrosny. Pomagał też innym dzieciom, które tego potrzebowały i nawet wpadł mu do głowy świetny pomysł:
- Proszę Pani - powiedział w czasie lekcji. - Jestem dumny, że chodzę do Szkoły Integracyjnej i chciałbym, żeby dzieci na wózkach też mogły brać udział w meczach koszykówki.
Wszystkim ten pomysł bardzo się spodobał. Pani obiecała, że tak właśnie będzie.
- Możemy zrobić mieszane drużyny - powiedziała. - Cieszę się, że to zaproponowałeś Antku.
- Będziemy w jednej drużynie - chłopiec puścił oko do Piotra, a potem odwrócił się w kierunku Kasi i szepnął:
- A z Tobą i tak się kiedyś ożenię!
Kasia zaczerwieniła się, a Piotr, który to przypadkiem usłyszał, wcale z Antka nie kpił, tylko cicho powiedział:
- Masz dobry gust, mój przyjacielu!
Chłopcy roześmiali się serdecznie.
Koniec



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Chłopi - streszczenie szczegółowe Tom I, streszczenia lektur, chłopi
Taniec na wózku
Chłopi - streszczenie szczegółowe Tom III, streszczenia lektur, chłopi
Chłopi - streszczenie szczegółowe Tom IV, streszczenia lektur, chłopi
Chłopi - streszczenie szczegółowe Tom II, streszczenia lektur, chłopi
naklejka na rysunki Tom 2 1 II 3
chlopiec na huśtawce
Alistair Maclean Lalka Na Łancuchu tom I
Varlaque i Bonnet na tropie Tom 1 Śmierć w Chateau Bremont Longworth M L
Alistair Maclean Lalka Na Łancuchu tom II

więcej podobnych podstron