KILKA MYŚLI O DUSZY LUDZKIEJ
Zdaniem oczytanych guwernantek i oświeconych żon gubernatorów dusza jest bliżej nieokreśloną obiektywizacją psychicznej substancji. Co do mnie, nie mam powodu zaprzeczać tym poglądom.
W dziele pewnego uczonego czytamy, co następuje;
„Chcąc znaleźć duszę, weź urzędnika, który dopiero co dostał pucówkę od zwierzchności, zaciśnij mu nogę rzemykiem jak najmocniej, po czym zrób sekcję pięty, i tam znajdziesz obiekt poszukiwany".
Ja osobiście wierzę w wędrówkę dusz... a wiarę tę czerpię z doświadczenia. Albowiem własna moja dusza w trakcie swej ziemskiej peregrynacji bawiła po kolei w wielu różnych zwierzętach i roślinach, przebywając wszystkie stadia i animalistyczne gradacje, o których poucza Budda.
Byłem robaczkiem, gdy przyszedłem na świat, ciołkiem, gdy wstępowałem w życie. Kiedy rozpocząłem służbę państwową, stałem się purchawką. Mój zwierzchnik nazywał mnie głąbem kapuścianym, koledzy osłem, a radykaliści — m a m u t e m. Podróżując koleją bywałem gapą, na wsi wśród chłopów czułem się pijawką. W następstwie którejś tam z rzędu malwersacji zostałem kozłem ofiarnym. Ożeniwszy się przedzierzgnąłem się w rogate bydlę. Wyszedłszy wreszcie na właściwą drogę, obrosłem w sadełko i stałem się triumfującą świnią.