Karpiński Jan BIAŁOWIEŻA

Doc. Dr. J. J. KARPIŃSKI

BIAŁOWIEŻA

Z PRZEDMOWĄ MINISTRA LEŚNICTWA BOLESŁAWA PODEDWORNEGO



Pragnąc wzbudzić zamiłowanie, jak też 'podtrzy­mać i rozwinąć wśród społeczeństwa przywiązanie do lasu i jego piękna, wydajemy tę książkę, w której czytelnik znajdzie opis davmej i obecnej Puszczy Bia­łowieskiej.

Puszcza Białowieska była i pozostanie tematem wielu prac naukowych, zainteresowań przyrodników, leśników, miłośników lasu, artystów, młodzieży szkol­nej, turystów i w znacznej mierze Zagranicy.

Zdajemy sobie sprawę, że praca niniejsza nie obejmie wszystkich zagadnień z Puszczą Białowieską związanych. Niemniej jednak jest to pierwsza książka wydana w Polsce Odrodzonej, opiewająca Puszczę Białowieską i Park Narodowy, które przetrwały ostatnią wojnę i idą ku swojemu rozwojowi, zawdzię­czając ten rozwój opiece Rządu, a w szczególności Instytutom Badawczemu Leśnictwa.

Będziemy radzi, jeżeli książka nasza przyczyni się bodaj w skromnej skali do kultywowania wielkiego limitowania Natury.

Nie powinno być w Polsce ani jednego miłośnika przyrody, ani też nikogo spośród młodzieży szkolnej, ktoby nie poznał Puszczy Białowieskiej. Niech go tam wiedzie potrzeba serca i myśl, że tam jest bogactwo nasze, nasz las, nasz Park Narodowy.

Niechże każdego Polaka zawiedzie do Puszczy Bia~ louńeskiej i do Parku Narodowego niniejsza książka, niech mu pokaże, czem jest ta Puszcza i jakie w niej kryją się skarby.

Warszawa, w czerwcu 19U7 r.

SŁOWO WSTĘPNE

Lasy należą do wielkich skarbów ludzkości. Lasy 'polskie są skarbem dla Narodu tym droższym, że za­sobność ich została ostatnio poważnie uszczuplona, a kraj potrzebuje drewna więcej niż kiedykolwiek.

To co nam pozostało musimy zachować, a po- wierzchnię leśną powiększyć. Musimy roztoczyć jak najtroskliwszą opieką istniejące zadrzewienie kraju, trzeba nauczyć społeczeństwo cenić i szanować lasy. Wielkie bowiem ich znaczenie dla kultury material- nej, fizycznej i duchowej Narodu jest nieza/prze- czalne.

Wiadomo, że jednym z podstawowych warunków zwycięskiego pochodu kultury stało się drewno i moż­ność jego zużytkowania na nieprzeliczone potrzeby człowieka. Z czasem, surowiec drzewny, bez którego nie może się dziś obejść żadna prawie dziedzina prze­mysłu, zaczął odgrywać i odgrywa nieprzerwanie nie­zwykle doniosłą rolę w strukturze gospodarczej każ­dego cywilizowanego państwa.

Ta materialna rola lasów nie kończy się na su­rowcu. Regulując bowiem klimat, osłabiając powo­dzie, stanowiąc zaporę przeciwko niszczącej pracy piasków lotnych, dając zatrudnienie tysiącom robot­ników, będąc wreszcie siedliskiem zwierzyny łownej i ptactwa, a zarazem bogatą Spiżarnią wszelkch pło­dów leśnych, wchodzą one w aktywa narodowe tak

wysoką pozycją, że wartości jej nie sposób szacować wyłącznie na pieniądze.

Kultura fizyczna — to zdrowie i tężyzna narodu. Zalesione okolice, z ich niewyczerpanym nadmiarem tlenu są dobroczynnym terenem na kolonie dla dzieci, na sanatoria i uzdrowiska, na zaprawę sportową, uciechy turystyczne i wczasy.

Las wreszcie jest kolebką odwiecznego rozwoju najwyższej formy kultury — kultury duchowej czło­wieka.

Już sama rozmaitość krajobrazu leśnego, ileż do­daje naszej ziemi uroku i jak potęguje ukochanie Oj­czyzny! A przecież same w sobie lasy kryją tyle nie­spożytego piękna, że stały się przez szereg epok naj­wdzięczniejszym tworzywem dla arcydzieł poezji i sztuki. Są one i będą źródłem natchnień i wzruszeń, dźwignią wzlotów na szczyty geniuszu ludzkiego i wieczyście żywym zdrojem odrodzenia ducha.

Las — to otwarta księga natury, w której błądzą­cą myśl ludzka zgłębia ukryte tajniki natury w po­szukiwaniu jej prawd. Las, z kiipiącym w jego łonie życiem — od najniższych mikroorganizmów do naj­wyżej zorganizowanych roślin i zwierząt, z jego za­dziwiająco uporządkowanym współżyciem, z rządzą­cymi tu żelaznymi prawami i nieustanną, konsekwent­ną walką o byt — to płododajna kuźnia, dla dociekli­wego mózgu uczonych i nieprzebrama skarbnica wzo­rów, z których zastosowaniem spotykamy się nierzad­ko w społeczności ludzkiej.

Puszcza Białowieska jest takim właśnie lasem. Nosi miaru) Puszczy, ponieważ jej drzewostan, jej ko- hwinowe drzewa, cala jej flora i fauna przypominają

i 'Yij: I

llfCMjf % i

jeszcze, mimo zadanych jej ciosów, owe lasy pierwot­ne, jakie ongiś Polskę 'pokrywały.

W części Puszczy — w Parku Narodowym rządzą prawa natury, krzewi się tu życie właściwe matecz­nikom, zadomawia się gruby zwierz dziki — żubr, łoś, niedźwiedź, tarpan, skrada się drapieżny ryś.

Z każdym dniem jest tu gęściej i ciszej, z każdym rokiem Puszcza wzrasta w czar i potęgę, nabierając pierwotnego charakteru i oblicza.

Przeszłość historyczna Puszczy Białowieskiej — to stulecia blasku i chwały. Imię jej rozsławiły po mo­rzach niebotyczne sosny masztowe, sędziwe jej drze­wa pamiętają zmagania Narodu o wolność. Snują się tu cienie orszaków królewskich, wstają obrazy daw­nych dziejów i łowów, a krople ściekającej żywicy tchną zda się jeszcze znojem utrudzonego w tej Puszczy chłopa. Sława jej jako najuńększego komple­ksu leśnego na niżu europejskim nie przeminęła do dzisiaj.

Puszcza Białowieska, ocalona dla nowej, demokra­tycznej Ojczyzny, należy do całego narodu i stać się powinna jego dumą. Będzie ona służyć nie królom i magnatom, a pokoleniom ludu pracującego, służyć nauce, wolnemu duchowi sztuki, twórczości literac­kiej, rodzimej pieśni i muzyce. Jako park natury i ży­we przyrodnicze muzeum narodowe, jako warsztat naukowy, czy obiekt turystyczny lub naukowo-wycho- wawczy, spełniać będzie wszystkie te cele i zadania pod trwałą i troskliwą opieką Ministerstwa Leś­nictwa.

Książkę niniejszą uważam za wydawnictwo na czasie, które w spełnieniu wymienionych celów będzie

U

w wysokim stopniu użyteczna. Za/wierając bogaty ma­teriał historyczny i opisowy, zaznajamiający z obec­nym stanem i życiem Puszczy, zapewni ona zuAedzw- jącym szybkie i celowe poznanie jednego z najwspa­nialszych klejnotów leśnych Polski.

Nie wątpię również, że w niem/niejszym stopniu książka ta przyczyni się do pogłębienia wśród star­szego społeczeństwa i młodzieży szkolnej umiłowania lasów w ogóle, co w dzisiejszej dobie jest rzeczą szczególnie doniosłą i konieczną.

Bolesław Podedwomy Minister Leśnictwa

Warszcma, dnia 1U czerwca 19U7 r.

2

ŚWIATOWA SŁAWA PUSZCZY BIAŁOWIESKIEJ

Wszystkie kulturalne państwa świata wiedzą

o istnieniu w Europie Środkowej osobliwego i nader cennego z naukowego punktu widzenia oraz swej atrakcyjności olbrzymiego obiektu przyrodniczo-leś­nego, noszącego miano puszczy Białowieskiej, świa­tową sławę zawdzięcza Puszeza przede wszystkim żubrom, których ostatnią i jedyną naturalną ostoją była od dawna. Tylko Polska potrafiła ochronić żubra nizinnego od zagłady, gdzie przez długie wieki po je­go powszechnym wytępieniu chował się on licznie w Puszczy Białowieskiej. Jego obecność tutaj powo­dowała, że o Puszczy stale mówiono i pisano na świe- cie. O losie żubra w Puszczy od czasu pierwszej woj­ny światowej i do czasów ostatnich, znajdziemy wzmiankę w dalszej treści niniejszej książki. Tutaj poprzestaniemy na stwierdzeniu faktu, że pozostaje on i nadal jedną z największych atrakcji Białowieży.

Puszcza Białowieska zawdzięcza swą sławę nie tylko jednak żubrowi. Razem z żubrem Polska ochro­niła od zagłady przepiękny i bezcenny z naukowego punktu widzenia prabór niżowy, także ostatni już w Europie środkowej. Pomimo wszystko nie utracił on dotąd cech lasu naturalnego i pozostaje nadal je­dynym w swoim rodzaju wzorem twórczości natury w zakresie lasu niżowego, wzorem bezcennym żarów-

no dla nauki leśnictwa, jak i nauk przyrodniczych w ogóle.

By zrozumieć, jaką wartość ma Puszcza dla nauki leśnictwa, trzeba uprzytomnić sobie smutny fakt, że lasy hodowane ręką ludzkg od wielu dziesiątków, a nawet setek lat, są właściwie małowartościowymi plantacjami drzew. Dlatego właśnie spadają na nie ciągle przeróżne klęski, czy to w postaci wielkich mas szkodliwych owadów (kornik, sówka, barczatka itp.), czy to grzybów pasożytniczych (osutka, huba korze­niowa, opieńka i inne), które albo obracają pracę ludzką i włożony kapitał wniwecz, albo powodują tak dotkliwe zmniejszenie przyrostu masy drzewnej, że owe „lasy" należycie się nie rentują. Wystarczy powiedzieć, że np. las w puszczy Białowieskiej daje z 1 hektara powierzchni 5—7 i więcej m3 przyrostu rocznego masy drzewnej, a las sztuczny — przecięt­nie 1 do 2 ms, by zrozumieć, że człowiek, pomimo sto­sowania precyzyjnej techniki, nie był dotychczas w stanie dorównać naturze. Szczególnie dzisiaj, po strasznym zniszczeniu lasów podczas ostatniej wojny, staje się nader aktualna sprawa podniesienia w nich wydajności masy drzewnej. Powszechnie już zrozu­miano, że dopiąć tego można tylko przez stosowanie w lasach tych samych zasad ich hodowli i ochrony, jakie stosuje natura. Wobec tego staje się także zro­zumiała wielka wartość resztek lasów naturalnych, a w pierwszym rzędzie Puszczy Białowieskiej, jako wzoru, na którym może oprzeć się hodowla i ochrona, lasów, stwarzanych przez człowieka sztucznie.

Puszcza Białowieska jest bezcennym obiektem i otwartą księgą natury dla uczonych, przyrodników'

i zastępów studiującej młodzieży w ogóle. Wszystkie nauki przyrodnicze mają tutaj swój warsztat pracy, czy to chodzi o badanie poszczególnych tworów przy­rody ożywionej lub nieożywionej, czy też o badania ich zespołów, czy wreszcie o ustrój i dynamikę całej t. zw. biocenozy, — tego monolitu przyrodniczego, ja­kim jest las naturalny, las złożony z roślinności leś­nej i zwierząt leśnych, żyjących w harmonii i równo­wadze zarówno z sobą, jak z klimatem, glebą oraz innymi tworami lub czynnikami przyrody nieożywio­nej.

To również zdecydowało kiedyś i decyduje dziś

o światowej sławie puszczy Białowieskiej.

Ale Puszcza jest cenną nie tylko z naukowego punktu widzenia. Jest ona pierwszorzędną, w świa­towej skali, atrakcją dla turystyki, — dla każdego człowieka. Oprócz przepięknych lasów i żubra, posia­da ona wiele innych frapujących osobliwości przyrod­niczych. Wymienimy dla przykładu ze ssaków: dzi­kiego konika leśnego — tarpana, łosia, niedźwiedzia, rysia; z ptaków — głuszca, czarnego bociana, bojow­nika — bataliona; z roślin — zimoziół północny, stor- czyk-obuwik, pełniki, trawę żubrówkę, świerk wężo­wy, sosnę kołnierzykowatą.

Wszystkie te osobliwości zwierzęce i roślinne, star nowiące niebywałą atrakcję zarówno dla naukowca, jak i przeciętnego śmiertelnika, kładły i kładą na Puszczy piętno światowej sławy.

A piękno Puszczy? Ileż ono przyniosło jej rozgło­su, ile zapłodniło umysłów, ile dało natchnienia zna­komitym poetom, artystom i muzykom! Oddajmy na chwilę głos „Echom Leśnym“, aby piękno to chociaż w części mogły przed nami roztoczyć:

Jakiż obraz, jakież zdjęcie fotograficzne, jaki najbardziej wierny opis czy wyczute misterne słowo wyczarować może to, co natura daje puszczy? Któż jest w stanie oddać jej piękno, przemawiające z ca­łego ogromu społeczności leśnfej, na którą składają się miliardy współistnień, przemawiających odmiennie całą tonacją barw, nieprzeliczoną mnogością kształ­tów, różnorodnością aromatów i jedyną w swoim ro­dzaju symfonią muzyki leśnej, ¡zrodzonej ze skojarze­nia szmeru liści, bzykania owadów, śpiewu ptaków czy gry wiatru na tylorakich strunach leśnych o bez­granicznej skali tonów?

Któż może odzwierciadlić ten zróżniczkowany a jednocześnie zespolony wyraz życia, wypełniające­go puszczę niebotyczną i przyziemną, w koronach drzew, każdym listku i źdźble, drobnym jak atom owadzie i wielkich drapieżnikach zwierzęcych? Jest to zbiorowa orgia splątanych i uzależnionych od sie­bie istnień, ich dysonansowych wypowiedzeń, a łą­czących się razem w wielki harmonijny hymn bytu samoodradzającej się puszczy dziewiczej.

Któż odda radość wiosny, którą obiawia puszcza od zielonego kobierca mchu, paproci i kwiatów drob­niutkich, patrzących ona niebo przeiz gałązki i konary, aż po wyniosłe wierzchołki puszczańskich olbrzymów? Któż odda aromat wiosenny w puszczy, wspanialszy od wyszukanego zapachu róż i orchidei?

Drobniutki rozchylający się pąk, pokazujący spod rąbka ochronnej pokrywy zawiązek żółty przyszłego Bielonego listka, bazie i kotki — oto uchwycony po­spolicie tylko jeden z tysiąca pierwszych uśmiechów życia puszczańskiego do wiosny.

A każdy dzień następny stokrotni nowe ich od­miany, aż fala radości przemożna uderza o strop puszczy rozszalałym morzem zieleni, barwi ziemię mozaiką kwietną, nad którą przesuwa się kolorowa baśń gry życiowej owadów, ptaków i zwierząt.

Czy można uchwycić i utrwalić w dźwięku, okre­śleniu i obrazie żywioł życia, który rozsadza, zda się, ramy puszczy na przełomie wiosny i lata, gdy nie­przebrane ilości akordów, głosów, światła, cieni i zar pachów przewija się i kłębi, a bujność i rozmaitość form bytowania osiąga swoje największe nasilenie?

Któż ujmie i zawrzeć zdoła w kompozycję artys­tyczną wyraz grozy, jaki przenika puszczę, gdy hurar gan sunie przez nią potępieńczy, niosąc śmierć w po­tężnym łoskocie łamanych i miażdżących drzew, zrzu­canych gniazd i piskląt, gdy skrzypienie pni, zgina­nych gwałtownie, poświst i huk pękających konarów i wyszarpniętych liści przenika całą przestrzeń leśną ?

Jakiż artysta odda piorunowy cios, rozszczepiają­cy na wióry drzewo, czy mowę błyskawic wdzierają­cych się w mrok nocy puszczańskiej, czy grom przeni­kający wszędzie, albo znowu ulewę trzeźwiącą pusz­czę po dniach palących słonecznego żaru?

Nie łatwo naprawdę odzwierciadlić grę świateł i cieni każdego tworu puszczy, gdy kąpie się ona w słoneczny, sperlony rosą ranek, cichnie w poto­kach południowego słońca, czy idzie ku nocy poprzez gęstniejące zasłony wieczoru.

A o ileż trudniej jest ułowić zmienne psychicz­ne nastroje puszczy w taki czas lub tajemniczość wy­mowy nocy gwiezdnej, księżycowej i bezgranicznie czarnej, nieprzeniknionej?

A czy można ująć jesienią w formie ludzkie­go wysłowienia lub wizji malarskiej całą paletę barw, światła i wyrazu żegnania się puszczy ze światem na sen zimowy?

Albo oddać mamidło puszczańskie iskrzeń brylan­towych w potoku świetlnym, łamiących się w kryzach długich kryształów szronu, czy wreszcie oślepiającą białość śnieżnego nasypu, spowijającego puszczę dzi­wacznym kształtem czap, grzbietów, garbów na pniach i konarach bądź narośli, wyrastających ze zbałwanionego morza śnieżnego na ziemi, wśród ram granatowego czy różano-Jiliowego cieniu w załomach?

Puszcza jest pełna tajemnic, zdradza je ona stop­niowo powoli teirfu, kto umie je przenikać.

Innym językiem przemawia do człowieka, zjawia­jącego się w niej po raz pierwszy, innym po raz dru­gi, a o wiele bogatszym, gdyż już ma oczy i uszy otwarte — gdy staje się instynktownym łowcą wypo­wiedzeń jej życia. Wówczas wszystkie zmysły same razem zgodnie pracują i w puszczy czytają. Lecz prze­kazać tego nigdy całkowicie nie można, bo życie

i obraz puszczy zbyt są mnogokształtne, zbyt chóral­ne, zbyt prześwietlone i zacienione zarazem.

Choćby ta nieskończoność walki o byt, którą rów­nocześnie między sobą prowadzą drzewa pojedyncze, listki, drobne rośliny, gady, płazy, owady, ptaki i ssa­ki! Kiedy w świecie zwierzęcym jedno drugie łowi, a w świecie roślin przekrzywia się, wypuszcza boczne pędy, zadusza — byle żyć, byle zwyciężyć! Prawo sil­niejszego, prawo lepiej przystosowanego — lepiej kryjącego się.

Dziwnie tajemnicze, nieubłagane i cudownie mi­mo to zharmonizowane jest życie puszczy.

Puszcza Białowieska, a dziś Park Narodowy w pierwszej mierze, to tajemnicze piękno i księgę dziewiczej natury zawiera. Puszcza Bałowieska jest prócz tego wśród naszych puszcz i lasów tak szacow­na swoją historią, jak Wawel wśród innych pamiąt­kowych budowli. Patyna wielowiekowa Wawelu, to kilkuset-letnie dęby, lipy, wiązy, sosny i świerki pusz­czańskie.

Historia Polski u stóp ich przewijała się na taś­mie czasu i wielkich wypadków dziejowych.

Puszcza Białowieska! — „Idź, usłysz i obacz, — poznasz, że to puszcza“.

HISTORIA I GEOGRAFIA PUSZCZY BIAŁOWIESKIEJ

1. ZARYS HISTORYCZNY

Puszcza Białowieska powstała u zmierzchu pra- puszczy polskiej i jest jej prawdziwą spadkobierczy­nią. Pod płaszczem puszczy żyły ongiś liczne i bar­dziej niż dziś, różnorodne zwierzęta od największych do najmniejszych, prowadząc między sobą nieustanne boje o prawo istnienia. Prawom puszczy podlegał czło­wiek, który był jej dzieckiem, bo puszcza była mu domem i żywicielem, dając możność zdobycia tego, co w niej się rodziło. Człowiek staczał ustawiczne walki z drapieżnikami puszczy o życie własne i osią­gał zwycięstwo, lub ginął pod ich kłami, rogami i ko­pytami. Były to czasy legendarne człowieka leśnego.

Puszczą kolejno władali książęta ruscy i litewscy, a po raz pierwszy dostała się pod panowanie polskie w wieku XIII, za czasów Leszka Białego, który ode­brał ją księciu halickiemu, Danielowi Romanowi czo- wi. W roku 1246 książę litewski, Mindowe, zawładnął Puszczą. W wieku XIII i XIV toczą się wojny z sąsia­dami, prowadzone przez Litwinów, którzy panują nad całą Puszczą.

Rok 1348 przynosi zmianę, gdyż Kazimierz Wielki odbiera ją księciu litewskiemu Kiejstutowi, by przez pewien czas należała do Polski.

Pierwszą wzmiankę o Białowieży znajdujemy w dziele Długosza z połowy XV wieku, a więc już

s

wtedy Puszcza nosiła tę nazwę. Pochodzenie nazwy nie jest dokładnie wyjaśnione. Przypuszczają, że ist­niał w Puszczy kiedyś zameczek jednego z książąt li­tewskich, ozdobiony białą wieżą i stąd zapewne po­wstała nazwa tak miejscowości, jak i całej Puszczy.

Jesienią 1409 roku Jagiełło z Witoldem po histo­rycznym zjeździe, na którym nastąpiło porozumienie w sprawie wspólnej akcji przeciwko Krzyżakom, od­bywa w Puszczy pierwsze wielkie królewskie polo­wanie, które trwało całą jesień i zimę. Polowano na tury, żubry, niedźwiedzie, łosie, jelenie i dziki oraz wyłapywano dzikie leśne koniki (tarpany), które tworzyły pierwszorzędny materiał na potrzeby woj­ska litewskiego.

Armia polsko-litewska, biorąca udział w bitwie pod Grunwaldem, wynosiła ponad 100.000 ludzi i na zaopatrzenie tej armii w żywność, spławiano w becz­kach wiosną 1410 r. Narwią, Bugiem i Wisłą do Płoc­ka zapasy solonej i wędzonej dziczyzny z Puszczy Białowieskiej.

Po raz drugi Jagiełło i Witold z rodzinami i dwo­rami zjechali do Pusjzczy w roku 1426, chroniąc się przed panującym w kraju pomorem.

W tym właśnie roku Jagiełło mając lat 75, w po­goni za jeleniem spadł z konia i złamał nogę.

Puszczę zaczęto nazywać „królewszczyzną“ od czasu pierwszych polowań Jagiełły i stanowiła ona własność królów polskich.

Równolegle z zamiłowaniem myśliwskim pnzeja- wia się już w łowach królewskich cel handlowy. Ka­zimierz Jegiellończyk, według kroniki Długosza, wy­wozi okrętami zagranicę masy solonej i wędzonej dzi­czyzny.

W kronikach znajdujemy wzmianki, że już w po­czątkach XV wieku kupcy hiszpańscy i portugalscy kupowali w Polsce budulec, spławiając go do morza Narwią i Wisłą. Według wszelkiego prawdopodobień­stwa budulec ten pochodził z Puszczy.

Stefan Batory zjeżdżając na łowy do Puszczy, roz­bijał namioty na wzgórzu, które po dziś dzień nosi nazwę Góry Batorego. Dla tego króla, w pobliżu uro­czyska „Stara Białowieża“, zbudowano dworzec my­śliwski, posiadający również tradycyjną białą wieżę. Ślady ruin tego zamku znajdują się dziś na uroczysku „Zamczysko“.

W wieku XVI Puszcza została pomierzona przez geometrów i jednocześnie otrzymała straż leśną, a właściwie łowiecką, która miała opiekować się gru­bą zwierzyną.

W obecnej Białowieży miał istnieć podobno już w wieku XVI zamek królewski, lecz po nim wyraź­niejszych śladów nie pozostało. Inna wersja głosi, że August III nakazał wystawić tu drewniany pałacyk myśliwski, który przetrwał do czasów Stanisława Augusta, a ten ostatni kazał przybudować do niego dwa pawilony.

W roku 1812 jazda francuska pod wodzą generała Latour-Maubourga w przemarszu przez Puszczę zniszczyła wszystko. Ruiny w parku pałacowym w Białowieży pochodzą z zamku zbudowanego przez cara Aleksandra III. Został on spalony przez Niem­ców w czasie ostatniej wojny. Najstarszą budowlą w Białowieży jest mały domek myśliwski, kasyno w parku pałacowym. Jest to dawna leśniczówka puszczańska zbudowana w r. 1845. W pobliżu spalo­nego zamku nad rzeką Narewką, niedaleko kasyna

(przy stawie), stoi obelisk z piaskowca postawiony na pamiątkę polowania Augusta III w dniu 27-go września 1752 r.

Napis na obelisku w języku polskim i niemieckim mówi nam jakie to było polowanie, oto bowiem czy­tamy:

Dnia 27 Septembr. 1752 Nayiaśnieysze Państwo August III. Król Polski Elektor Saski, z Królową Jeymością, i Królewiczem Ichmość Xawerem i Karó- lem tu mieli polowanie żubrów, i zabili:

42 żubrów; to jest: 1

11 wielkich, z których nayważnieyszy ważył 14 cent­narów 50 funtów;

7 mnieyszych;

18 żubrzyców;

6 młodych.

13. Łosiów; to jest:

6 których nayważnieyszy ważył 9 centnarów 75 fun­tów;

5 samic;

2 młodych.

2 Sam.

Summa 57 sztuk.

Byli przytomni:

JW.JPan Branicki Hetman Wielki Koronny. JW.Hrabia de Briihl pierwszy Minister J.K.M. JW.JPan Wielopolski Cześnik Koronny.

JW.Hrabia de Briihl Koniuszy Naywyższy Jego Królewskiey Mości.

JW.Marszałek de Biberstein, Jenerał poczty Ko- ronney.

JW. de Szónberg Marszałek Nadworny J.K.M.

JW. i Wiel. JPanowie Poniatowski, Wilczewski,

Węgierski, Starzewski, Pułkownicy; i Sapieha Ober- szter Lieutenant.

Polowaniem dirigował JW. JPan de Wolfersdorff Łowczy naywyższy J.K.M.

Assystowali przy polowaniu:

W.JPan de Gablenz Podłowczy J.K.M.

W. JPan de Armin Szambelan.

W. JPanowie de Geusau i de Leipziger Paziowie od Polowania.

Strzelcy nadworni JPan Pflug, Stokmann, Schreyer i Pezold.

Nadleśniczowie:

Breyther, Borman, Eckhard.

Leśniczowie:

Szubert, Angermann, Stockmar,

Richter, Eichler, Homburg,

3. Kozłowscy, Wap, Rode,

Prokopowicz, Urepkiewicz.

Specjalną uwagę na Puszczę z punktu widzenia gospodarczego zwrócono za czasów Stanisława Au­gusta, a duże zasługi na tym polu położył podskarbi królewski Antoni Tyzenhauz. On to zapoczątkował gospodarkę leśną, nastawioną na eksport zagranicę.

Tyzenhauz uregulował rzeki puszczańskie i przy­stosował je do spławu, sprowadził tutaj z nad Wisły Mazurów (t. zw. budników) i osadził ich w celu wy­palania smoły, dziegciu i potażu. Do dziś dnia prze­trwały założone przez mego osady w Puszczy (Po­gorzelce, Teremiski i Budy).

Gdy po III-cim rozbiorze Polski Prusacy zagar­nęli północną część dawnego Królestwa, nadając jej

miano Prus Nowo-Wschodnich, zachodni brzeg Pusz­czy stanowił granicę ich władzy. Puszcza z tego powo­du cierpiała dotkliwie, gdyż grasowały w niej stale bandy dywersantów-kłusowników. Stan ten przetrwał do r. 1807 t.j. do czasu rozgromienia Prusaków przez Napoleona i utworzenia Księstwa Warszawskiego.

Podług jednych, na rzece Narewce, a podług in­nych, na rzece Leśnej w Hajnówce znajdował się hi­storyczny most, na którym w dniu 28 lipca 1931 ro­ku nastąpiło spotkanie wykonywującego słynny od­wrót z Litwy jenerała Dembińskiego z Różyckim, który dopiero ciągnął na Litwę. Ponieważ nie było już po co tam iść, obaj udali się do Królestwa, by być wkrótce świadkami upadku sprawy narodowej. Prawdopodobieństwo historyczne wskazuje w tym wypadku bardziej na most w Hajnówce na rzece Leś­nej, gdyż rzeka ta stanowiła dawną granicę pomię­dzy Księstwem Litewskim, a Koroną.

Po roku 1831 do puszczy Białowieskiej została do­łączona świsłocka, skonfiskowana Tyszkiewiczowi za udział w powstaniu przez cara Mikołaja I.

W r. 1889 Puszcza Białowieska została włączona do kategorii prywatnych dóbr carskich. Od tej pory Puszcza, a zwłaszcza żubr, znajdują lepszą opiekę.

Okres ostatni, t. j. do roku 1914, wykazuje nasta­wienie gospodarcze tylko łowieckie, jednak gospodar­ka ta doprowadziła również do ujemnych wyników, gdyż przez bezmyślne zatłoczenie Puszczy nadmierną ilością zwierzyny, a zwłaszcza danielami i jeleniami, stan jakościowy zwierzyny był coraz gorszy.

Chcąc podnieść jakość zwierzyny przystąpiono do odświeżania krwi.

Nie udało się dokonać odświeżenia krwi żubrów przy pomocy żubra kaukaskiego, ponieważ przywie­zione dwa byki z Kaukazu wkrótce zaginęły.

Celem odświeżenia krwi jeleni, zwożono do Pusz­czy, poczynając od 1891 r. jelenie ze śląska, Czech, ze Spały i Karpat, ponad 500 sztuk byków i łań. Skut­ki odświeżania okazały się dobre. Stan zwierzyny w 1902 r. przedstawiał się następująco: żubrów 684 sztuk, łosi około 450 sztuk, jeleni 2600 sztuk, danieli 740 sztuk, sarn 5.000 szt., dzików około 1800 sztuk, bielaków mało, szaraków mało, lisów średnio, wilki rzadkie, rysi nie było, borsuków dużo, głuszców oko­ło 50, tokowisk cietrzewi mało, jarząbek pospolity, słonka pospolita, i.t.p.

Pogłowie stale wzrastało. Puszcza zawierająca zbyt wielką ilość trawożernych, nie mogła ich wy­żywić i w rezultacie zwierzyna wyjadała doszczętnie nie tylko runo, lecz także podrost i podszycie, a na­wet obgryzała z kory młode drzewa stojące.

Ten sam stan trwał do r. 1914. Wojna europejska uczyniła wielki przewrót w Puszczy i kniei Białowie­skiej. W. sierpniu 1915 r. Puszczę zajęli Niemcy, któ­rzy oprócz masowego wybicia zwierzyny, uderzyli w Puszczę siekierą tak potężnie i niszcząco, że w cią­gu paru lat wywieźli do Rzeszy przeszło 5 milionów metrów sześciennych zrabowanego drewna.

Rabunkowa gospodarka niemiecka trwała do grudnia 1918 r.żubr i łoś przestały istnieć w Puszczy.

Normalna gospodarka w Puszczy zaczyna się od 1920 r. Przed administracją polską, która objęła Puszczę, stanęło wielkie zadanie odbudować Puszczę i knieję Białowieską i doprowadzić ją do dawnego królewskiego stanu świetności.

2. ZA&YS GEOGRAFICZNY

Puszcza Białowieska stanowi największy obszar leśny na niżu Europy środkowej, a rozciąga się po obu stronach rzeki Narewki. Nie mając granic natu­ralnych, z biegiem lat uległa zmniejszeniu przez wy­trzebianie po brzegach. Obszar jej stanowił, łącznie z puszczą świsłocką, 128.921 ha. Obwód (z powodu wchodzącej w głąb znącznej ilości klinów) stosunko­wo duży i wynosi około 180 kim. Po linii największej rozciągłości z zachodu na wschód rozprzestrzenia się ona na 50 kim, zaś najmniejsza jej rozciągłość wynosi 30 kim. W granicach Rzeczypospolitej znajduje się zachodnia jej część o obszarze ca 58.000 ha. Większość tego obszaru stanowią lasy, zaś resztę polany powsta­łe z karczunku leśnego, torfowiska i moczary. Cały teren należy do powiatu bielskiego (woj. białostockie) i stanowi nie wysoko wzniesioną równinę o słabym sfalowaniu i licznych bagnach torfiastych, z których wypływają rzeki i rzeczki puszczańskie. Płyną one stąd na wszystkie strony, a należą do zlewisk 2 mórz: Bałtyku i Morza Czarnego, ale w przeważnej części

do Bałtyku. Główny dział wodny przebiega w po­łudniowo-wschodniej części Puszczy i tam też znaj­duje się najwyższe jego wzniesienie (400 mtr nad poziom morza). Wzniesienie samej Puszczy nad po­ziom morza wynosi przeciętnie około 170 mtr. Naj-

większą rzeką Puszczy jest Narew, mająca swe źród­ła na wschodnim jej krańcu. Płynie ona przeszło 30 kim po samym brzegu puszczy Białowieskiej, którą oddziela od puszczy świsłockiej. Ważniejszą dla Pusz­czy jest druga rzeka — Narewka, lewy dopływ Narwi. Wypływa ona z błota zwanego Nikorem, a położonego również na wschodnim krańcu Puszczy, lecz bardziej na południe. Narewka płynie na długości do 65 kim przez sam prawie środek Puszczy, dzieląc ją na dwie niemal równe części. Wpada ona do Narwi o 6 kim poza granicą Puszczy. Narew i Narewka zbierają wody ze wschodniej, środkowej i północnej części Puszczy. Z południowo-zachodniej części zabiera je rzeka Leśna, będąca dopływem Bugu. W topieliskach błota zwanego Wielkim Nikorem bierze początek Ja- siołda, dopływ Prypeci. Puszcza więc znaczną swą częścią należy do dorzecza Wisły.

W samym środku zwartego kompleksu lasów puszczańskich znajduje się wielka polana (około 2.000 ha), zwana Białowieską, na której leży Biało­wieża, a więc: park pałacowy, park t.zw. dyrekcyjny oraz wsie Stoczek, Podolany, Krzyże, Grudek, Woj- ciechówka i Zastawie. Poza nią, ku zachodowi, znaj­dują się trzy mniejsze polany, na których widzimy stare osady mazurskie Pogorzelce, Teremiski i Budy. Przeciętna temperatura roczna w Puszczy wynosi -f 7,2° C, przeciętna ilość opadów atmosferycznych

665 m/m.

3. DOKONANE W PUSZCZY PRACE

I ZAMIERZENIA ADMINISTRACJI LASÓW NA PRZYSZŁOŚĆ

W czasach przed pierwszą wojną światową racjo­nalna gospodarka leśna w Puszczy nie istniała. Niem­cy, jak zaznaczono wyżej, za czas trzy i półletniej oku­pacji wycięli i wywieźli z Puszczy około 5.000.000 ms drewna w trybie pośpiesznej rabunkowej eksploata­cji, przez co równowaga utrzymywana tam przez pra­wa przyrody została zrujnowana. Cała Puszcza uległa zaśmieceniu, a to spowodowało wybuch klęski kor­nika. Rząd Polski otrzymał w spadku po Niemcach trudne zadanie przywrócenia w Puszczy stanu nor­malnego, który można było osiągnąć jedynie przez zaprowadzenie w niej dobrej gospodarki, gdyż utrzy­manie nadal tego obiektu, jako olbrzymiego rezerwa­tu było niemożliwe, zaś ekonomicznie — nieusprawie­dliwione. Stwarzając w Puszczy obiekt gospodarczy, Rząd Polski mógł mieć na widoku zaprowadzenie w niej jedynie takiej gospodarki, któraby miała także wpływ zachowawczy na charakter Puszczy. Toteż zostały przeprowadzone gruntowne studia wstępne oraz badania naukowe, które dały materiał do ułoże­nia i przyjęcia odpowiedniego planu gospodarstwa. Jednocześnie szła praca w kierunku zwalczania in­wazji kornika i oczyszczenia Puszczy z niebywałej ilo­ści leżaniny, posuszu i odpadków po niemieckiej eks­

ploatacji. Po uporaniu się z tym, przystąpiono do sporządzania planów gospodarczych, opartych na ty­pologii naturalnej. Uporządkowano, urządzono i roz­budowano zakłady przemysłowe, które przerabiały materiał drzewny z etatów planowych cięć, uporząd­kowano i rozbudowano sieć kolejek leśnych i innych urządzeń transportowych i technicznych, stworzono sprawną administrację, podjęto pracę około podnie­sienia zwierzostanu, sprowadzono do Puszczy żubry, łosie, niedźwiedzie i koniki leśne, zajęto się naukową stroną zagadnień zarówno w dziedzinie zachowania charakteru Puszczy, jak i jej użytkowania. Utworzo­no w Białowieży Ośrodek Leśny Szkoleniowy w celu kształcenia personelu ochronnego w kierunku potrzeb Puszczy. Zamierzenia Administracji Polskiej na przy­szłość koncentrują się po ostatniej wojnie w dalszym ciągu w dziedzinach zachowania charakteru Puszczy przez udoskonalenie przyjętego systemu gospodar­stwa.

Następnie — dąży się do tego celu przez do­prowadzenie do naturalnego ustosunkowania klas wieku i prawidłowego gospodarczo ugrupowania drzewostanów oraz stworzenie z istniejących zakła­dów przemysłowych czynnika uszlachetniającego produkcję, a przez to wspierającego i uzupełniają­cego cały plan gospodarstwa leśnego w Puszczy. In­stytut Badawczy Leśnictwa, reprezentowany tutaj przez jego białowieski Oddział, jako najważniejsze zadanie, stawia sobie stworzenie z Białowieskiego Parku Narodowego, rezerwatów pomniejszych oraz właściwie zagospodarowanej reszty Puszczy, żywej szkoły leśnictwa, zarówno dla naukowców, jak i sze­rokich mas leśników praktyków.

4

FLORA i FAUNA PUSZCZY BIAŁOWIESKIEJ

1

' Mtf

wmm

>Wm

1. FLORA

Puszcza kryje w sobie przedziwną różnorodność

1 rozmaitość drzewostanów. Widzimy tutaj przeróżne kombinacje zrzeszeń prawie wszystkich krajowych gatunków drzew, od suchych borów sosnowych po­cząwszy, przez lasy mieszane do czystych drzewosta­nów liściastych i ubogich borów bagiennych. Stano­wią one na pierwszy rzut oka istną mozaikę, powo­dującą ciągłe zmiany krajobrazu i silnie utrudniają­cą orientację. Ta mozaikowość jednak pozostaje w matematycznie prawie ścisłej zależności od takich czynników, jak gleba, nachylenie terenu i wilgotność. Czyniono kilka prób sklasyfikowania i wydzielenia typów drzewostanów puszczańskich. Z istniejących jest stosowana w praktyce klasyfikacja Karpińskie­go, która przedstawia się w ogólnych zarysach w spo­sób następujący:

Klasyfikacja wyróżnia 7 typów drzewostanów;

2 typy lasów liściastych zwanych grondami: t. zw. grond niski (mieszany), grond wysoki (właściwy);

4 typy borów, a mianowicie: bór sosnowy, bór iglasty (sosnowo-świerkowy), bór mieszany (sosnowo-świer- kowo-dębowy) oraz typ, w którego tworzeniu uczest­niczy olsza czarna, jesion i świerk, t. zw. ols. Podamy krótką charakterystykę tych typów.

S \\\ \ \

I. Bór sosnowy1) zajmuje wyższe suche, świeże

i wilgotne piaski. Panującym drzewem jest sosna. Charakterystyczne dla niego runo składa się z chro-.. botka, macierzanki, szaroty białej, sasanki, wrzosu, czernicy, pszeńca leśnego, borówek, paproci orlicy, kosmatki wiosennej; w miejscach wilgotniejszych — z mchu, płonnika, trzęślicy, ostrzycy, łochyni, bagna

i innych.

II. Bór iglasty2) spotykamy na szczerkach. Pa­nującymi dnzewami są sosna i świerk. Runo składa się z mchów, czernicy, borówki, siódmaczka, gru- szyczki jednokwiatowej, brunatnej turzycy, turzycy kulistej, trzęślicy, widłaku i innych. Tutaj również rośnie słynny Białowieski storczyk-obuwik o fan­tastycznie zbudowanych, pięknych kwiatach (polska orchidea).

III. Bór mieszany®) występuje na glebach gli­niastych lub bogatych szczerkach. Panującymi drze­wami są sosna, świerk i dąb. Widzimy w nim także domieszkę brzozy i osiki. Runo składa się z borówki, czernicy, poziomki,'gruszyczki zielonawej, bodziszka leśnego, paproci orlicy, widłaka oraz charakterystycz­nej dla tego typu żubrówki wonnej (Hierochloe au­stralis) i innych. Od tła tego runa odbija się swym wyjątkowym pięknem, jeden z rzadkich dziś kwia­tów zwany pełnikiem. W podszyciu spotykamy kru­szynę.

IV. Bór bagienny4) spotykamy w kotlinach

i wklęsłościach. Panującymi drzewami są karłowata sosna oraz takie same: świerk, olcha czarna i brzoza.

W runie widzimy: mchy torfowce, trzcinę, Żórawinę, łochynię, bagno, modrzewnicę, wełniankę, sit i inne.

V. Grond wysoki1) charakteryzuje się przede wszystkim pojedynczo występującymi olbrzymimi świerkami, których wierzchołki wznoszą się wysoko ponad sklepienie panujących grabów. Widzimy tutaj .także pojedyncze potężne lipy drobnolistne, dęby, klo­ny właściwe, a gdzie niegdzie wiązy i jarzębiny. Brak zazwyczaj brzozy i osiki. Z krzewów przeważa leszczyna. Z roślin zielnych występują, jako pospolite: zawilec, gwiazdnica, marzanka wonna, jaskry, koko- ryczka, szczawik, majownik i inne. Ten typ drzewo­stanu, ogromnie w Puszczy rozpowszechniony, wystę- z domieszką wapna w spodzie.

VI. Grond niski2) spotykamy na pasie utworów kredowych pokrytych powłoką piasku i glin. Obok grabu mamy tutaj domieszkę dębu, klonu właściwego, lipy drobnolistnej, pojedyncze jesiony, wiązy, brzozy i osiki. W podszyciu widzimy leszczynę, trzmielinę, wilcze łyko, suchodrzew, kalinę i jarzębinę. Z roślin zielnych występują: marzanka wonna, zawilec, ko- pytnik, czworolist, miodunka, paproć ciernista i inne. Charakterystyczna jest obfitość porostów i mchów.

VI. 01ss) zajmuje miejsca nizinne na osadach iłowo-piaszczystych i iłowo-gliniastych w pobliżu te­renów rzecznych i bagiennych, na dawnych korytach rzek. Widzimy tu olchę czarną, świerk i jesion, poje­dynczą osikę, brzozę. Drzewostan podszyty jest świer­kiem, kruszyną i czarną porzeczką. W runie spotyka­my paproć grzebieniastą, skrzyp leśny, wierzbówkę

I ' :m

górską, mech płonnik, jaskier kaszubski, szczawik, borówkę, pokrzywę, mietliczkę darniową, fiołek błot­ny, śledzienicę, niecierpek, storczyk plamisty, wierz- bówkę błotną, sit, trzcinę, kosaciec żółty, ostrzycę, ka- czeniec, gwiazdnicę błotną, przetacznik i inne.

Należy zwrócić uwagę na to, iż poszczególne ga­tunki drzew puszczańskich osiągają ogromne wymia­ry, jak na przykład: świerk przy pierśnicy (średnica na wysokości l,3mtr od podstawy) 100—140 cm do­rasta na wysokość 44—52 m-; sosna 90—100 cm — 36—42 m; dąb 150—200 cm 32—38 m; jesion 120 cm—36—38 m; osika 80—90 cm—36 m; brzoza 50— 90 cm—36 m; grab 17—26 m — do 90 cm; lipa 150— 200 cm — 42 m; klony, wiązy, brzosty dochodzą na wysokość 26—36 m; olsza czarna do średnicy 50—90 cm. Jak wielka jest różnorodność typów drzewosta­nów w Puszczy, tak też różnorodną i bogatą jest jej flora zielna i roślin niższych. W runie leśnym znajdu­jemy nieprzebrane gatunki roślin zielnych, traw, pa­proci, mchów, porostów i grzybów. Na specjalną uwagę zasługuje w Puszczy stanowisko dębu bezszy- pułkowego, bluszczu i jodły, gdyż tutaj znajduje się ich najdalej na wschód wysunięta placówka. Jodłę spotykamy tylko w 1 kępowym stanowisku na Cisów- ce (B.SJEt.R.) oddz. 562 (pojedyńczo, z obsiewu jodeł na Cisówce — trafia się również). Brak zupełnie w Puszczy cisa, modrzewia, jaworu, buka. Cis spot­kano jednak za czasów jeszcze niedawnych (1887 r.) w uroczysku Nieznanowo.

2. FAUNA

Fauna Puszczy nadzwyczaj jest bogata i uroz­maicona.

Olbrzymem i królem puszczy był do wojny i staje się nim dzisiaj żubr.

żubry żyjące dziś tylko w zwierzyńcach, rozpow­szechnione były niegdyś na całym obszarze Starego Lądu, postęp jednak cywilizacji oraz związane z nią ograniczenie powierzchni leśnej, wypierało królew­skiego zwierza z jego ostępów, odbierając mu stopnio­wo prawo istnienia.

żubry żyjące w stanie dzikim zanikały w poszcze­gólnych krajach Europy, w Angli wyginęły w XII w., we Francji w końcu XIV w., dłużej utrzymywały się w Niemczech, najdłużej poza Polską w Siedmiogro­dzie (do końca XVIII w.).

W okresie wielkiej wojny, a zwłaszcza w czasie okupacji niemieckiej, liczba żubrów topniała szybko. Już w 1918 r. pogłowie spada do 180 sztuk, a kłusow­nictwo trwa nadal aż do ubicia ostatniej sztuki.

Ostatniego tułającego się po puszczy żubra zabił kłusownik Warfołomiej Szpakowicz w początku lute­go 1919 r. (Wiadomości zawarte w książce K. Wrób­lewskiego p. t. „żubr puszczy Białowieskiej“ o zabiciu żubra w czasie późniejszym nie odpowiadają praw­dzie).

W dn. 19. IX. 1929 r. przywieziono do Puszczy i osadzono w specjalnie utworzonym w tym celu re­zerwacie 1 byka-żubra i 1 byka żubrobizona (który został wkrótce z hodowli usunięty). W niespełna mie­siąc później (10. X. 1929 r.) przywieziono do rezer­watu 2 żubry-krowy. Rezerwat żubrów znajduje się w nadleśnictwie białowieskim, w odległości około 9 kim od parku pałacowego przy szosie hajnowskiej i osadzie Zwierzyniec, a wchodzi w skład Białowie­skiego Parku Narodowego.

W r. 1946 z tutejszego rezerwatu przewieziono do Niepołomic pod Krakowem 5 żubrów i darowano B. S. R. R. również 5 żubrów; Po drugiej wojnie światowej przejęliśmy zaledwie 16 żubrów pozosta­łych przy życiu.

Warto zaznaczyć, że w chwili obecnej na całej kuli ziemskiej istnieje 92 żubry, przy czym żubry polskie zachowały rasę najczystszą.

Obecnie, początek 1947 r., Białowieża posiada 15 żubrów, które dniem i nocą pozostają pod nadzorem strażników żubrowych, a opiekę hodowlaną i zdro­wotną sprawuje lekarz weterynarz — hodowca.

Zimą żubry dokarmiane są owsem, sianem, a poza tym dostają żołędzie, liściarkę i świeże gałęzie drzew liściastych, z których ogryzają korę.

Oprócz rezerwatu żubrów w skład Bałowieskiego Parku Narodowego wchodzi również rezerwat koni­ków typu tarpana leśnego.

Konik leśny — tarpan, uchował się w krzyżówce z koniem domowym tylko na terenie Polski.

W roku 1936 w Puszczy Białowieskiej został utworzony specjalny rezerwat w celu odrodzenia

smfœmm

przebywającego tu aż do drugiej połowy XVIII wieku tego rzadkiego przedstawiciela dzikiej fauny.

Przed wybuchem ostatniej wojny, spośród stada liczącego już 40 koników, zdołano wyeliminować nie­które egzemplarze, posiadające wszystkie cechy tar­pana dawnego. Cechy te — to krótka, stojąca grzy­wa, charakterystyczne czarne pręgowanie nóg i grzbietu, krępość, mały wzrost, wybitny instynkt życia stadnego i właściwa tylko koniom dzikim cecha zimowego bielenia (zmiana w zimie maści myszatej na białą).

W lecie 1944 r., z chwilą objęcia Puszczy przez Władze Polskie,- w rezerwacie było już tylko 13 koni­ków, a w tej liczbie z dawnego pogłowia ocalało 4 kla­cze i 1 ogier. Najbardziej rasowe egzemplarze zosta­ły wywiezione przez okupantów, bądź zastrzelone w latach 1941—44.

Niestety usilne poszukiwania wywiezionych tar­panów pozostają narazie bezowocne i wszczęta w tej sprawie akcja Władz Polskich nie rokuje większych nadziei.

Przychówek tarpanów już po wyzwoleniu wynosi | sztuk, tak że w rezerwacie mamy obecnie 15 koni­ków płci żeńskiej i 6 płci męskiej — razem 21 tar­panów.

świadczy to, że regeneracja dzikiego konia w re­zerwacie znajduje się na jak najlepszej drodze i że tarpany będą i nadal stanowić niezwykle interesują­cy przedmiot badań nad pochodzeniem konia. Dla mi­łośników zaś przyrody, badaczy i specjalistów, moż­ność obserwacji życia dzikich koników w Puszczy Białowieskiej staje się już dzisiaj niecodziennym wy­darzeniem i atrakcją.

Rezerwat znajduje się w nadleśnictwie Biało­wieskim w oddz. 425.

Łoś, ten największy po żubrze zwierz naszych kniei, został wytępiony w Puszczy doszczętnie w cza­sie pierwszej wojny światowej. Lasy Państwowe osiedliły go tutaj przed drugą wojną ponownie.

W ostatniej zawierusze wojennej losie znowu uległy zdziesiątkowaniu, a pogłowie ich wynosi obec­nie zaledwie 3 sztuki,

Stan ten zresztą zawdzięczamy szczęśliwemu przy­padkowi. Kiedy bowiem w r. 1945 w całej Puszczy pozostała jedynie osierocona i cudem jakimś ocalała łosza, nie było właściwie nadziei, że łoś tu w prędce się rozmnoży. I oto niespodzianie puszcza rozbrzmiała echem potężnego ryku samca, który przybył skądciś do rodzinnych stron na gody i już do dzisiaj pozostał.

Opieka, jakiej ta wspaniała para zaznaje wraz z młodym w gościnnej Puszczy pozwala sądzić, że liczne pokolenia tego królewskiego zwierza znów oży­wią Puszczę, stając się jej prawdziwą i cenną ozdobą.

Dalszym przedstawicielem grubej zwierzyny puszczańskiej jest jeleń.

Najpospolitszym zwierzęciem puszczańskim jest obecnie sarna, to też często mogą ją widzieć zwiedza­jący Puszczę.

Niedźwiedzia (wybitego w końcu ubiegłego stule­cia) przywróciła Administracja Lasów Państwo­wych Puszczy jeszcze w okresie przedwojennym. Ocalałe od pożogi wojennej pojedyńcze sztuki czują się w Puszczy wyśmienicie i rokują nadzieję, że uda się je tutaj rozmnożyć i utrzymać na stałe.

Ryś, tygrys naszych puszcz, zwierz już nader rzadki w Europie, ma swe trwałe ostoje w Białowie-

ży, podnosząc egzotyzm Puszczy. Jego stan ilościowy nie budzi obaw, zapewniając przy koniecznych od­strzałach niecodzienne przeżycia dla myśliwych.

Do dziś dnia najdziksze ostępy puszczańskie za­mieszkuje wilk. Dalej spotykamy: dzika, zająca sza­raka, zająca bielaka, lisa, borsuka, kunę, tchórza, wydrę, gronostaja, łasicę, wiewiórkę i inne.

Z ptactwa pierwsze miejsce w Puszczy zajmuje głuszec.

Głuszce, wielkie i coraz rzadziej spotykane ptaki,

o pięknym upierzeniu z rodziny kurowatych, prze­trwały obie wojny, a pieśń ich po dawnemu roz­brzmiewa w czasie toków wiosennych w ostępach Białowieży.

Czarny bocian, mało co ustępujący wielkością bo­cianowi białemu, ptak dziki, nader rzadki, unikający (w przeciwieństwie do tego ostatniego) człowieka, gnieździ się w Puszczy i stanowi jedną z jej rzad­kości.

Bojowniki — bataliony są wielką osobliwością przyrodniczo-puszczańską, z rodziny bekasów, podob­ne do nich w zwykłym upierzeniu, na wiosnę stają się ozdobą bagien puszczańskich.

Na czas pory godowej samcom wyrastają sut« kołnierze i kołpaki na uszach. Barwa piór i układ de­seni na nich u każdego samca są różne i co roku inne, nieraz wprost fantastyczne. Niema dwu jednako­wych, każdy wygląda inaczej, przypominając średnio­wiecznych trubadurów. Toczą one podczas godów za­cięte, aczkolwiek bezkrwawe walki, przypominające turnieje średniowieczne. Walkę rozpoczyna 2—3 samców, do nich przyłączają się inni, i w końcu

wszyscy walczą ze wszystkimi tak zawzięcie, że moż­na je chwytać rękami. Po okresie toków zrzucają bo­gaty strój godowy i wszystkie stają się do siebie po­dobne, podobne do zwykłego bekasa. Piękny zbiór ba­talionów w Puszczańskim Muzeum stanowi niebywa­łą atrakcję dla zagranicy, zwłaszcza dla Ameryka­nów.

Na zakończenie wymienić należy cietrzewia, ja­rząbka, puhacza, orlika, jastrzębie, myszołowy, ka­nie, żurawia, czaplę, słonkę, różne gatunki kaczek, nury, perkozy, kruka, liczne gatunki dzięciołów, droz­dy, kosy, paszkoty oraz całe mnóstwo pomniejszych śpiewaków. Z płazów spotykamy: traszki, żabkę drzewną, kilka gatunków żab i ropuch. Z gadów — jaszczurkę żyworodkę, jaszczurkę zwinkę, padalca, żmiję zygzakowatą, zaskrońca, gniewosza oraz żółwia błotnego. Fauna ryb także jest bogato reprezento­wana w wodach rzek i rzeczek puszczańskich.

świat owadzi w Puszczy nie znajduje sobie rów­nego pod względem bogactwa gatunków i form w la­sach Europy Środkowej. Do najciekawszych należą t. zw. relikty, czyli pozostałości północne i południo­we. Stanowią one tutaj żywą historię zmian klimatu w Europie środkowej.

PARK JVTARODOWY W PUSZCZY BIAŁOWIESKIEJ

t. RZUT OGÓLNY

Za dawnych czasów polskich oraz w ostatnich la­tach czasów carskich właściwie cała Puszcza Biało­wieska' była rezerwatem, gdyż jak zaznaczyliśmy wy­żej» był to nietykalny teren polowań panujących. Gospodarki leśnej, jako takiej, w tych czasach nie prowadzono. Z małymi wyjątkami, ograniczono się do usuwania leżaniny i posuszu. Z chwilą, gdy Puszcza dostała się pod okupację niemiecką w r. 1915 — za­częło się jej niszczenie. Niemcy przystąpili do natych­miastowej eksploatacji, a w jakim tempie robunko- wym szła ona, wskazują cyfry wyciętego i wywiezio­nego przez nich drewna oraz skutki, jakie spowodo­wała ta „gospodarka“ po ich wycofaniu się. Przez trzy i pół lata gospodarowania zdążyli Niemcy wy­wieźć i Puszczy około 5.000.000 m3 drewna, a wsku­tek jej zaśmiecenia, spowodowanego pozostawieniem ogromnych ilości nieuprzątniętych odpadków, roz­mnożył się kornik, który zaczął dziesiątkować drze­wostany świerkowe Puszczy. Tylko dzięki energicznej z nim walce, prowadzonej pod kierownictwem ś.p. prof. Mokrzeckiego, udało się klęskę zlikwidować. Wskutek rabunkowej gospodarki Niemców i żeru kor­nika, los Puszczy został przesądzony: należało się za­jąć zaprowadzeniem w niej racjonalnej gospodarki leśnej, któraby, z jednej strony, zapewniła dalszy jej

byt i istnienie, a z drugiej, — zaczęła przysparzać Skarbowi Państwa trwałe dochody. Rząd jednak i Społeczeństwo nie zapomnieli ani na chwilę o tymr źe należałoby wydzielić jakąś część Puszczy, jako te­ren nietykalny i pozostawić go w spuściźnie dalszym pokoleniom do celów nauki i doświadczalnictwa^ dla, celów turystycznych, wychowawczych i kulturalno- oświatowych. Dzięki usilnym zabiegom Państwowej Rady Ochrony Przyrody z Prof. W. Szaferem na cze­le, na posiedzeniu Komisji Ministerialnej W' dniu 29, XII. 1921 r. postanowiono utworzyć w Puszczy rezer­wat o charakterze Parku Narodowego. Wybór padł7 w pierwszym rzędzie na teren nienaruszony przez Niemców, a znajdujący się pomiędzy rzekami Narew­ką i jej dopływem Hwoźną oraz drogą Browską i Po­laną Białowieską. Obecnie sprawa przedstawia się tak, że-Białowieski Park Narodowy jest jednostką administracyjną, podległą Instytutowi Badawczemu Leśnictwa za pośrednictwem jego Oddziału w Biało­wieży. Powierzchnia jego wynosi 4.716 ha. Urząd ma swoją siedzibę na terenie pięknego parku pałacowego. Oprócz Białowieskiego Parku Narodowego są wydzie­lone, jako lokalne rezerwaty mniejsze: rezerwat częś­ciowy krajobrazowy, ciągnący się pasem 1 kim szero­kości wzdłuż szosy hajnowskiej z Górą Batorego (•patrz wyżej) w nadleśnictwie Białowieskim i Haj- nowskkn oraz historyczne rezerwaty Stara Białowie­ża i Zamczysko na terenie nadleśnictwa'Białowieża. Wydzielając dość znaczny teren na Białowieski Park Narodowy, ¡Rząd i Społeczeństwo zdobyli się na hojny dar i wysiłek dla potomności. Teren został wybrany pomyślnie, gdyż zawiera w sobie ogromną różnorod­ność zrzeszeń roślinnych oraz typów drzewostanów,.

& poza tym posiada nadzwyczaj bogato reprezento­waną faunę. Teren ten daje dobre wyobrażenie o ca­łej Puszczy, gdyż zawiera w sobie wszystkie najbar­dziej charakterystyczne jej składowe elementy.

Las Białowieskiego Parku Narodowego jest odle­gły od parku pałacowego o 0,8 km. Bez przewodnika wstęp do niego jest zasadniczo wzbroniony. Jazda pojazdami motorowymi jest wzbroniona Strzelanie lub łowienie zwierząt i ptaków jest bezwzględnie za­kazane. Zrywanie roślin, łamanie gałęzi i krzewów, •zaśmiecanie, palenie ognisk, hałaśliwe zachowanie się i t.p. jest niedopuszczalne. Zezwolenia na zbiór roślin i drobnych zwierząt do celów naukowych wydaje Za­rząd Parku.

Białowieski Park Narodowy, jak i w ogóle lasy puszczańskie, jest podzielony na oddziały, każdy o po­wierzchni 113 ha (podziału oddziałów na ćwiartki, .jak w reszcie Puszczy, tutaj nie ma), jednak tylko część linii oddziałowych (duktów, trybów) jest prze­jazdowa. Wycieczki są oprowadzane według kilku bliższych lub dalszych marszrut.

2. PARK PAŁACOWY I POMOCE NAUKOWE

Siedzibą administracji Białowieskiego Parku Na­rodowego, jak zaznaczono wyżej, jest teren pięknego parku pałacowego o powierzchni 50 ha. Przez park pałacowy przepływa rzeka Narewka, która tworzy tutaj 2 stawy, co dodaje mu dużo piękna i uroku. W parku pałacowym widzimy rozmaitość drzew i krzewów krajowych oraz zagranicznych. Zasługuje na uwagę dawny domek myśliwski (patrz wyżej), w którym mieści się kasyno. Przed .spalonym pała­cem zwraca na siebie, uwagę piękna grupa starych dębów. W osobnym budynku mieści się Puszczańskie Muzeum Przyrodniczo-Leśne. Biblioteka naukowa przy nim zawiera dużo dzieł, czasopism naukowych, i pozostaje zawszę do dyspozycji pracujących na tere­nie Białowieskiego Parku Narodowego leśników, specjalistów i naukowców. Oprócz tego na terenie parku pałacowego znajdują się: Dom Myśliwski, w którym mieszczą się pokoje gościnne, Dom Mar­szałkowski, w którym mieszczą się laboratoria Insty­tutu Badawczego, schronisko turystyczne, dom urzę­du Oddziału Instytutu Badawczego Leśnictwa i Bia­łowieskiego Parku Narodowego oraz kilka mniej­szych, mieszkalnych. Teren Białowieskiego Parku Narodowego oraz Muzeum zwiedzają przez cały rok wycieczki krajowe i zagraniczne. W r. 1939 liczba zwiedzających sięgała cyfry 85.000 osób.

Istniejące Muzeum zostało zapoczątkowane przez administrację polską, gdyż przedwojenne muzeum łowieckie, które mieściło się w parku t.zw. dyrekcyj- nym, zostało wywiezione w r. 1915.

Muzeum posiada bogato reprezentowane działy ssaków, ptaków i inne. Bogate zbiory botaniczne, do których materiał był zebrany i w większej części oznaczony przez pierwszego Kierownika Parku Prof. Józefa Paczoskiego, zasłużonego botanika i fitosocja- loga, zostały przez Niemców spalone. Zostały również spalone bogate zbiory owadów oraz eksponaty działu bartnictwa puszczańskiego (obecnie wznowione).

Zarówno Muzeum, jak i znajdujące się na tym te­renie laboratoria naukowe: biologiczne, bakteriolo­giczne, ekologiczne i stacja rozpoznawcza chorób zwierzyny łownej oraz biblioteka wchodzą w skład Oddziału Instytutu Badawczego Leśnictwa w Biało­wieży, któremu podlega Białowieski Park Narodowy. Stacja meteorologiczna II rzędu, znajdująca się na terenie parku pałacowego, oraz 5 stacji meteorolo­gicznych podokapowych zostały rozgrabione.

3. DRZEWOSTANY I FLORA PARKU NARODOWEGO

Na obszarze Białowieskiego Parku Narodowego występują, jak zaznaczyliśmy wyżej, wszystkie natu­ralne typy drzewostanów swoistych Puszczy. Prze­ważają tu jednak typy liściaste, a typy borowe są sła­biej reprezentowane.

Opiszemy w krótkim rzucie to, co spotyka się po drodze według marszruty tych wycieczek, które dość swobodnie rozporządzają czasem (patrz mapkę, str. 69). Od chwili wyjścia z parku pałacowego do chwili powrotu w ito samo miejsce wycieczka ma do przeby­cia około 18 km. Część Parku przylegająca do Polany Białowieskiej (południowa), pokryta jest lasem li­ściastym z przewagą grabu (grond wysoki), nad sklepieniem liściastych koron wznoszą się wieżyce strzelistych świerków. Widzimy to już z daleka, zbli­żając się od. strony parku do wejścia (oddz. 399). Wśród grabów spotykamy tutaj potężne lipy z liczny­mi krzakami jemioły, dęby, klony, a gdzie niegdzie wiązy zwane brzostami. Z krzewów przeważą leszczy­na. Z roślin zielnych występują charakterystyczne dla tego typu-lasu: zawilec, gwiazdnica, marzanka, jaskry, kokoryczka, szczawik, majownik i inne. Cza­sami spotykamy także pojedynczą sosnę, brzozę, osikę i olszę, jednak wskazują one na pewne zniekształce-

P

wt?**

nie grondu. Warto zwrócić uwagę na kilka okazów potężnych świerków, rosnących w odległości kilku­dziesięciu kroków od drogi w oddz. 399, o wymiarach do 43 mtr wysokości, o pierśnicy do 1,10 cm i masie do 16 ms. W tym miejscu zaznaczamy, że myliłby się każdy, kto by przypuszczał, że opisane wyżej typy drzewostanów, sąsiadując ze sobą, w jakiś zupełnie wyraźny sposób odgraniczają się jeden od drugiego. Zwykle jeden typ drzewostanu przechodzi w drugi stopniowo, a wyraźną granicę trudno dokładnie uchwycić. Poza tym, egzystuje bardzo dużo drzewo­stanów przejściowych, posiadających nieraz cechy różnych typów oraz drzewostanów, jako typy, — zniekształconych przez człowieka i inne wpływy obce. Wracając do naszej marszruty zaznaczamy, że nieda­leko za zakrętem drogi na linii oddziałowej pomiędzy oddziałami 369 i 398, na lewo, rośnie olbrzymi ko­lumnowy dąb bartny. Przy samej drodze w rogu oddz. 369 widzimy małe zaklęśnięcie bagniste, gdzie zjawia się obficiej brzoza, otoczona przejściowym typem, w którym biorą udział także świerki, osiki i dęby. W runie widzimy czernicę, siódmaczak, gru- szyczkę i inne. Po przeciwnej stronie w rogu oddz. 398 rośnie stary, wielki, rosochaty (5,20 mtr obwodu i 37 mtr wysokość) dąb. Jest to jeden z najstarszych (przeszło 600 lat) dębów puszczańskich, zwany dę­bem Jegiełły. Na jego potężnych konarach wyrosło z zaniesionych tam przez ptaki i wiatr nasion kilka okazów jarzębiny, świerk, malina. Opodal leży wy­wrócony przez huragan w dniu z 4 na 5 lipca 1928 r. drugi kolos — dąb o niesamowitej masie 22 ms. Idąc dalej drogą przez cały oddział 369, spotykamy wszę­dzie las mieszany z przewagą w górnym piętrze sos­

ny, świerka, dębu i brzozy. Na specjalną uwagę zasłu­gują tutaj stare sosny bartne. Z roślin niespotyka­nych dotąd widzimy: paproć orlicę, bodziszek, pełnik i wiele innych, a w miejscach zacienionych, między innymi, kamionkę (roślina jagodowa). Dalej po tej samej drodze wiodącej przez oddział 340 znowu spo­tykamy grond. Na prawo od drogi rośnie olbrzymia kolumnowa lipa 42 m wysokości oraz cały szereg pięknych brzóz omszonych, sięgających do 36 m. W oddziale 314 napotykamy rzeczkę Orłówkę1), bio­rącą początek w Parku i wpadającą do Narewki. Wzdłuż tej rzeczki mamy typowe olsy, rzadziej gron- dy niskie. Trafiają się tutaj, oprócz panujących je­sionu i olszy czarnej, świerki, brzozy, dęby oraz gra­by. W podszyciu spotykamy kalinę, czarną porzeczkę, trzmielinę, leszczynę i bluszcz. Z roślin zielnych ma­my : pokrzywę, niecierpek, kaczeniec, czermień, ostrożeó, turzycę, sit i inne. Dalej, za lasem jesiono- wo-olszowym, widzimy znowy grond, lecz nie tak ty­powy, gdyż wyrósł on tutaj mniej więcej 150 lat te­mu w miejscu, gdzie była osoda mazurska — Stare Pogorzelce. Po drodze w oddz. 314 w kierunku ku rzece Narewce występuje typ olsu, który przechodzi bliżej rzeki w bór bagienny. W borze bagiennym wi­dzimy słabo rozwinięte sosny, brzózki i świerczki, a w podszyciu i runie — brzozę niską, mchy torfowce, wełniankę, bagno, Żórawinę, łochynię, trzcinę i inne. Dalej drogą idzie znowu przez grond, później przez świerczyny i przez bór (oddz. 284 i 285). Dominuje tutaj puszczańska masztowa sosna ze świerkiem

w podszyciu, a gdzieniegdzie brzozy i dęby. Z roślin tworzących runo widzimy szczodrzenicę, koniczynę łubinowatą, paproć, orlicę, brusznicę, arnikę, mio­dunkę, jałowiec i inne.

W oddziale 284, tuż przy drodze rośnie piękny okaz 120-letniej sosny kołnierzykowatej. Prawie od podstawy i aż do korony jej pień jest pokryty kreza­mi odstającej dachówkowato kory. Obok znajduje się drugi podobny okaz, lecz krezy nie są na nim w pełni rozwinięte. Na lewo od drogi rośnie olbrzymia sosna bartna, obok niej druga z wiszącym na niej „śnio- tem“ — opołą do zabezpieczania otworu bartnego. Wychodzimy z drogi dotychczasowej (t. zw. pałaco­wej) na linię między oddziałami 255 i 285 i idziemy nią prawie do połowy oddziałów 256 i 286, kierując się drogą boczną przez róg oddziału 286 na linię po­między oddziały 286 i 287. Kolejno przechodzimy tu­taj przez grondy oraz olsy. W północno-wschodnim rogu oddziału 285, nieco w głębi zwraca na siebie uwagę oryginalna grupa starych dębów, stanowiąca pozostałość po przerzedzonych kiedyś silnie pięknym drzewostanie dębowym. .Okalające kępę zagajniki da­ją nam ciekawy obraz zmagania się lipy z brzozą. Dzięki szybszemu wzrostowi na wysokość i dużej wy­trzymałości na ocienienie, lipa skutecznie zwalcza tu brzozę, wybijając się do górnego piętra. Idąc linią oddziałową w dół, ku południowi, spotykamy grondy, bory, świerczyny i rzeczkę Orłówkę. Zawracamy na linię pomiędzy oddziałami 371 i 400, zbliżając się do punktu wyjścia.

Ze specjalne ciekawych innych okazów pojedyń- czych drzew w Parku należy wymienić suchy olbrzy­mi dąb w oddziale 258, potężniejszy niż widziany

w oddziale 398, oraz najwyższy w Parku okaz świer­ka, o wymiarach: 1,45 m pierśnicy, 48 m wysokości i około 23 ms masy, w oddziale 401. W tym samym oddziale spotykamy przy drodze piękne pojedyncze okazy i grupy starych lip. W oddziale 318 rośnie, ol­brzymi okaziipy oraz taki sam okaz sosny. W oddzia­le 370 rośnie jeden z najpiękniejszych dębów. Nad­zwyczaj malownicza jest droga pomiędzy oddziałami 314 i 340 oraz 315 i 341. Rzeczka Orłówka, wijąc się, przecina tu kilkakrotnie linię oddziałową. Z obu stron malownicze drzewostany, w których znajdziemy nie­jeden okaz potężnego dębu, klonu, jesionu i innych gatunków drzew, zarówno liściastych, jak i iglastych.

Fauna Parku jest tak samo różnorodna i obficie reprezentowana, jak w całej Puszczy.

4. ROLA KULTURALNO-OŚWIATOWA PARKU NARODOWEGO

NAWRÓT CZŁOWIEKA DO NATURY

Człowieka wiąże z Naturą nić dwojakiego.rodza­ju: materialna i duchowa. Pod wpływem dążeń ma- terialistycznych ludzkość albo zniweczyła zupełnie otaczającą ją Naturę, albo skaziła i wypaczyła, prze­rabiając i przystosowując według swego „widzimi­się“ do jaknajwięk3zych, lecz krótkotrwałych zwykle zysków materialnych. W zapędach swych narody zo­stały powstrzymane skutkami fatalnymi swych „ge­nialnych“ przeróbek Natury. Jednocześnie 7. tyra zja­wiać się zaczął pewien sentyment, coś w rodzaju żalu, za tym co się utraciło. To były pierwotne przyczyny, które wyłoniły myśl o ochronie przyrody. Człowiek zrozumiał, że Natura rządzi się według ściśle określo­nych praw i że należy prawa te podpatrywać, badać i stosować w gospodarce ludzkiej. Tylko w tym wy­padku człowiek może mieć zapewnione trwałe zyski | użytkowania Jej bogactw naturalnych. Stosuje się to szczególnie do gospodarki leśnej, jako wiążącej zwykle ogromny kapitał obrotowy na długi okres czasu. Człowiek zrozumiał, że jeśli nadal będzie tak niszczycielsko postępował w stosunku do Natury, to tak ją wypaczy, iż będzie już dla niego rzeczą nie­możliwą nie tylko podpatrywać Jej prawa naturalne i wydzierać je dla swych celów gospodarczych, lecz

nawet orientować się ogólnie w ich wypaczonym konglomeracie. Wszystko to razem wziąwszy, skłoniło narody do zakładania t. zw. Parków Natury lub Par­ków Narodowych, któreby mogły służyć po wsze cza­sy jako materiał do obserwacyj i badań naukowych. Im więcej zmaterializowany był dany naród, tym" wcześniej zatrzymać się musiał w swym pochodzie ognia i miecza w stosunku do Natury. Tym tłuma­czy się fakt, iż Stany Zjednoczone Am. Półn. pierw­sze przeszły do odwrotu. Za ich przykładem poszły inne kraje i narody, a wśród nich znalazła się, — dzięki wytrwałym zabiegom Państwowej ¡Rady Ochrony Przyrody, — i Polska.

Białowieski Park Narodowy, winien być przede wszystkim traktowany, jako Park Natury, jako trwały pomnik ku Jej chwale, jako widomy znak czci wobec Niej, uosabiający wobec obecnego i następnych pokoleń nakaz ukochania Natury, poszanowania i za­chowania Jej zawsze i wszędzie przez jednostki i zbio­rowość. Tutaj przy okazji zwiedzania, szczególnie przez młodzież szkolną, winno się zwracać uwagę na Jej piękno, wpajać myśl, że taką może być wszędzie,

o ile nie będzie bezmyślnie niszczona i oszpecana, że ze względu na to piękno niedoścignione w naśladow­nictwie przez człowieka — należy się Jej opieka od wszystkich.

ŻYWE PRZYRODNICZE MUZEUM NARODOWE Dalej, Białowieski Park Narodowy, musi być trak­towany, jako żywe Muzeum Narodowe i jako takie winien być usilnie propagowany i popularyzowany

PARK NATURY

w kraju. Zalety Parku pod tym względem są wielkie, gdyż na jego terenie istnieje nieprzebrane bogactwo flory i fauny. Tu każdy powinien wykorzystywać swą

bytność po to, by wzbogacić skarbiec posiadanych wrażeń w przeżycia tchnące niezrównanym czarem, jakie odbieramy obserwując nieskażoną żywą Naturę, począwszy od różnych przedstawicieli flory oraz zrze­szeń roślinnych, a kończąc na poszczególnych przed­stawicielach fauny, a więc zwierzętach, ptakach, owa­dach i t. p. i ich zrzeszeniach w naturalnych warun­kach życia. I w tym wypadku należy propagować ideę zaznajamiania się ze światem roślin i stworzeń żyją­cych. Czynić zaś to nie za pomocą zbierania i bez­myślnego nieraz gromadzenia roślin i zwierząt, a więc sprowadzania całej czynności do mechanicznego ope­rowania martwym materiałem, co w skutku powo­duje, szczególnie u młodzieży, zupełny zanik posza­nowania życia istot, — lecz za pomocą obserwacji obiektów żywych w ich naturalnych warunkach ist­nienia, fotografii, filmu. Propagowanie idei, że tyl­ko takie zapoznawanie się z Naturą rozwija umysł i zniewala szanować życie istot, czy to będzie roślina, czy ptak, czy owad — przydać się może i do celów ochrony przyrody i do celów wychowawczych.

PRZYBYTEK ŚWIATA NAUKOWEGO

Białowieski Park Narodowy, którego jednym z postulatów istnienia, jest zachowanie naturalnych stosunków w leśnym świecie roślinnym i zwierzę­cym, oraz wzajemnego współżycia tych światów ze sobą i ze środowiskiem, jest ośrodkiem świata nauko­wego, który stosunki te tutaj bada i śledzi ich roz­wój naturalny, wyciągając z tego wnioski i wslca-

zówki do poczynań i zabiegów praktycznych przede wszystkim w gospodarce leśnej.

ROLA WYCHOWAWCZA

Pobyt w Parku młodzieży winien być umie­jętnie wykorzystany do celów wychowawczych. Tu­taj winno się ją zaznajamiać ze znaczeniem lasu z punktu widzenia zdrowotności, dodatniego wpły­wu na klimat, jego wpływu na kształtowanie się po­jęć ludzkich o pięknie i harmonii, a także prze­różnych namacalnych korzyści materialnych. Tutaj powinno się wpajać myśl o tym, że las — to nieprze­brana skarbnica bogactwa narodowego, którą należy cenić, szanować i kochać.

Białowieski Park Narodowy, w dalszym ciągu winien stanowić jeden z ośrodków duchowego piękna i umiłowania Natury. Nie można pominąć milczeniem wielkiego znaczenia lasu w muzyce, poezji, malar­stwie i w ogóle sztuce. Park zastąpi dziś artystom te dawne knieje tchnące czarem i tajemniczością, skąd mogą oni zaczerpnąć niejeden motyw, aby za pomocą pędzla lub pióra uszlachetniać zmaterializowane du­sze ludzkie.

ŹRÓDŁO PIĘKNA

U

TURYSTYK*

Hasło „Cudze chwalicie — swego nie znacie**, zachęcając do poznania osobliwości i piękna rodzime­go kraju, stało się w ostatnich latach przed wojną popularnym zawołaniem i, obok innych bodźców, w niemałym stopniu przysłużyło się do wzmożenia ruchu turystycznego wewnątrz kraju.

Jak wiadomo, turystyka spełnia w życiu człowieka liczne i doniosłe zadania. Nie tylko bowiem pozwala na rozszerzenie naszego widnokręgu, ale przyczynia się do wzmocnienia tężyzny fizycznej, odpręża nerwy, zapewnia moc niecodziennych wrażeń i wzruszeń etc.

Nade wszystko zaś — turystyka zbliża człowieka do natury i to jest jej zasługą bodaj najistotniejszą.

Nie można się nie zgodzić, że obok morza i gór, las jest najpiękniejszym tworem tej natury, a spośród lasów polskch — Puszcza Białowieska zajmuje miej­sce wyjątkowe. Szczególnie zaś cennym jest Białowie­ski Park Narodowy, który pod względem turystycz­nym posiada pierwszorzędne zalety.

Wspaniałe drzewostany, niespotykanej okazałości drzewa, rzadkie rośliny, liczne pomniki natury i pa­miątki dawnej przeszłości — wszystko to wzbudza podziw i zachwyt zwiedzających. Gąszcz Puszczy, zwały, wywroty i trudne do. przebycia ścieżki nie­mniej emocjonują rasowego turystę, jak niełatwe do zdobycia turnie i ścieżki górskie. Tylko że wrażeń

jest tu niewspółmiernie więcej. Tętniące życie Pusz­czy, jej zmieniające się co krok i co chwila obrazy są tak bogate i złożone, jak bogatą i złożoną jest dusza człowieka. Wśród majestatu wiekowych drzew—„nie­ba sięgających pował, w Puszczy, którą sam Bóg wy­budował“, doznajemy najgórniejszych nieraz unie­sień, to znów czujemy się onieśmieleni i maluczcy.

Toteż mimo, iż krajowy ruch turystyczny naogól nie faworyzował zbytnio lasów jako celu interesują­cych i wartościowych wycieczek o charakterze przy­rodniczym, to jednak Puszcza Białowieska była bar­dzo chętnie zwiedzana przez wszystkie sfery społe­czeństwa, nie mówiąc o nieprzerwanych wycieczkach młodzieży szkolnej i harcerskiej.

Bardzo dużym zainteresowaniem darzyła też Puszczę i Park Narodowy bliższa i zaoceaniczna Za­granica, a wśród obcokrajowych wycieczek najser­deczniej garnęła się do Białowieży Polonia Amery­kańska.

Następujące liczby świadczą dobitnie o rosnącym z roku na rok powodzeniu Puszczy jako terenu tu­rystycznego w czasie między jedną a drugą wojną światową.

r. 1925 — 2534 osób r. 1931 — 10631 osób

r. 1926 — 2413 „

r. 1927 — 3351 „

r. 1928 — 5461 „

r. 1929 — 3641 „ r. 1930 — 6722

r. 1932 — 16420 r. 1933 — 16084 r. 1934 — 15262 r. 1935 — 12322 r. 1936 — 24074

I w r. 1939 osiągnął pokaźną liczbę 85.000 zwiedza­jących.

¡spgjl

Należy dodać, że liczby te obejmują tylko tu­rystyką zagraniczną, z wyłączeniem danych co do tzw. wycieczek „dzikich“.

W okresie powojennym napływ wycieczek do Puszczy, początkowo znikomy, przybiera stopniowo na sile. Odradzający się ruch turystyczny cechuje wielka rozmaitość pod względem składu i poziomu

69

1

wycieczek, a dzięki ulgom kolejowym i popularności wczasów urlopowych, wzmogła się również frekwen­cja warstw robotniczych i ludowych.

Z uwagi na wartość Puszczy jako obiektu propa­gandowego na miarę światową, jest rzeczą konieczną umiejętne i skuteczne spopularyzowanie jej poza gra­nicami naszego kraju, aby spowodować stały, nie­kończący się przypływ cudzoziemców. Należałoby przyciągnąć tu rzesze naukowców, przyrodników, leś­ników i wogóle tych wszystkich ciekawych Polski przybyszów obcych, którzyby nie tylko roznosili póź­niej sławę Puszczy po świecie, ale też i sławili kraj nasz, który skarb taki potrafił zachować i utrzymać.

W niemniejszym stopniu jest nieodzowne poczy­nienie jak najdalej idących ułatwień w celu umożli­wienia zwiedzenia i poznania Puszczy Białowieskiej całemu Narodowi, który nareszcie może dziś być jej dumnym włodarzem.

By ruch turystyczny do Puszczy mógł być ujęty w odpowiednie łożysko, należało w swoim czasie zwró­cić na niego specjalną uwagę i zająć się zorganizo­waniem specjalnego aparatu, w którego rękach kon­centrowałyby się sprawy związane z tym ruchem. Taki aparat został zorganizowany w Białowieskim Parku Narodowym. Funkcje związane z turystyką spełniał on z powodzeniem. Spełnia je, pomimo cięż­kich narazie powojennych warunków, i nadal.

Toteż z uwagi na spodziewany duży napływ wy­cieczek należy w sprawach dostarczenia noclegów przyjeżdżającym, wyżywienia, przewodników i t. p. zwracać się pod adresem: Zarząd Białowieskiego Parku Narodowego, p. Białowieża.

Wycieczki przybywające bez uprzedniego porozu­mienia się są zwykle narażone na brak noclegów i wy­żywienia.

Jak o tym była mowa wyżej, obiektami godnymi zwiedzenia, a dającymi całokształt wrażeń z Pusz­czy są: Białowieski Park Narodowy, Puszczańskie Muzeum Przyrodnicze-Leśne, rezerwat krajobrazo­wy po obu stronach szosy hajnowskiej, rezerwat żubrów. Przy wycieczkach naukowych oraz fachowo- leśnych, Zarząd Parku ustala program w porozumie­niu się z zainteresowanymi.

Grupom zwiedzających przydziela się przewodni­ków zarówno do Parku Narodowego, jak do innych obiektów.

Na zakończenie niech mi wolno będzie przytoczyć parę obrazków z codziennego życia Puszczy Biało- wiejski-ej, gościnnie witającej w swych progach licz­ne rzesze turystów i młodzieży.

Oto przybyła do Białowieży zagraniczna wyciecz­ka studentów.

Na terenie parku pałacowego wre praca. Zarówno studenci, jak i studentki biorą czynny udział w przy­gotowaniu obozowiska. Raz po raz pada krótka, zwię­zła komenda z ust młodego energicznego prof. M. Wy­rastają szybko namioty, a z paleniska zaimprowizo­wanej kuchni polowej strzela w górę smuga niebie­skiego dymu. Niezadługo bucha z kotła para, draż­niąc mile powonienie zapachem przypraw sporządza­nej przez koleżanki wieczerzy. Jeszcze one tylko krzą­tają się wokoło ogniska. W oczekiwaniu na bliską chwilę posiłku, całe towarzystwo rozsiada się półko­lem; niektórzy wolą wyciągnąć się obok na trawie. W środku półkola zajął miejsce starszy pan, botanik — amator, a z zawodu prawnik, który wziął udział w wycieczce na zaproszenie prof. M. Pan ów bierze w rękę zeszyt oraz plik notatek i zaczyna poprostu wykład. Zalega cisza, gdyż wszyscy słuchają z uwagą słów starszego pana i tylko trzask iskier w ognisku lub szybko tłumiony ręką brzęk jakiegoś naczynia

przypomina, że jednak ktoś nie zasypia , „gruszek w popiele“. Starszy pan informuje przede wszyst- kiem, jaki plan zwiedzania Puszczy ustalono w poro­zumieniu z Kierownictwem Parku Narodowego, a po­tem daje krótką charakterystykę jutrzejszej trasy. Opowiada, co się na niej zobaczy, na co należy zwró^ cić szczególną uwagę, wyjaśnia, jaki fragment całoś­ci stanowić będzie jutrzejsza tura. Opowiadanie jest przeplatane cytatami z prac prof. Paczoskiego i in­nych autorów, powoływaniem się na te czy inne naz­wiska badaczy puszczańskich. Z krótkich pytań, od­powiedzi i wymiany zdań pomiędzy sobą odnosi się wrażenie, że ci ludzie znają Puszczę na wylot, że nie ma dla nich w niej nic niewiadomego. I ma się jeszcze jedno wrażenie, że ci ludzie wiedzą po co tu przyje­chali.

Sygnał do wieczerzy! Jedna partia, a potem dru­ga. Teraz rozmowa wkracza na inne tory. Koleżeńskie docinki wywołują wybuchy śmiechu. Jest wesoło i dobrze. Śmieje się i prof. M. i starszy pan. A po ko­lacji jeszcze „Uwaga!“ — i dokończenie przerwane­go wykładu o tym, co ma być jutro. Potem pomaga­nie koleżankom przy sprzątaniu i zmywaniu naczyń, przekomarzanie się przy ustalaniu menu na posiłek ranny, potem dyskretny śpiew chóralny i — „załado­wanie“ się do worków pod namiotami. Zalega cisza. Tylko na tle nocy żarzy się czerwień dogasającego ogniska, z którego pryska jeszcze od czasu do czasu jedna, druga iskra...

"Umówiliśmy się na 3-cią rano. Zjawiam się wed­ług umowy. Przy namiotach już gwarno. W nocy ob- lażły koleżanki mrówki. Niegodziwe! Szybko kończy się śniadanie i wyruszamy. Brzask słońca zastaje nas

już w Parku Narodowym. Zwracam uwagę na system prowadzenia wycieczki. Gdy coś mówię, otacza mię wokoło cała gromadka kolegów i koleżanek. Potem następuje zwrócenie uwagi przez prof. M. lub star­szego pana — botanika na ten lub inny charaktery­styczny szczegół, szereg zapytań i odpowiedzi. W miejscach specjalnie ciekawych starszy pan wycią­ga notatki, czyta krótkie dotyczące ustępy z różnych prac i objaśnia, poczym następuje sprawdzenie prze­czytanego. Cała gromadka rozbiega się w koło. W rę­kach prawie każdego widzi się kajet i ołówek, gdyż rzucane objaśnienia i spostrzeżenia są skwapliwie no­towane. Teraz każdy wymienia głośno, co spostrzegł w runie, a starszy pan poleca asystentce prof. M. zapisywać całą litanię wywoływanych gatunków ro­ślin. Po pewnym czasie okazuje się, że nie znaleziono tego czy innego składnika w studiowanym zespole roślinnym. Prof. M. zauważa, że skoro ów składnik jest wymieniony, to bezwzględnie musi być, i należy go odnaleźć. Objaśnia nie znającym danej rośliny, jaki jest jej wygląd zewnętrzny, jakie posiada kwia­ty. Wszyscy szukają. Szukają uporczywie i nieraz z wielkim mozołem dopiero znajdują. Zbiegają się wszyscy i oglądają skwapliwie. A jeżeli ktoś znajdzie roślinę, której autor nie wymienił w opisie zespołu, to dopiero sensacja, i — dążenie do logicznego wy­tłumaczenia sprawy. Od czasu do czasu sporządza się zdięcia ciekawych obiektów botanicznych. Z praw­dziwą przyjemnością jestem obecny w tym gronie i czuję, że mimowoli sam staję się jednym z kółek te­go precyzyjnie funkcjonującego mechanizmu, jaki przedstawia w ten sposób zorganizowana wyciecz­ka. Przy tym wszystkiem nie brak w odpowiednich

momentach prawdziwego humoru, a już nigdy kole­żeńskiej uprzejmości i życzliwości. Zamiłowanie do obranego kierunku w zawodzie, żywe zaintereso­wanie tematem wycieczki i chęć jaknaj lepszego wy­zyskania pobytu na niej przebija w każdym szczegó­le. Tak pojęta, przygotowana i wykonywana wyciecz­ka bezsprzecznie da spodziewane wyniki!

Na jeden z dni pobytu wypada przejście przez bagno, by dostać się do jodeł. W przeddzień zwracam uwagę, że zamierzona wycieczka nastręczy sporo trudu i będzie wymagała dużej wytrzymałości, nie mówiąc już o tym, że trzeba będzie brnąć na długości kilku kilometrów nawpół rozebranym. Nikogo to nie przeraża, ani zniechęca, — wprost przeciwnie . Na drugi dzień wszyscy w komplecie stają do wymarszu. Zaopatrzeni na miejscu w długie kije, koleżanki w kostiumach narciarskich, a koledzy — w kurtkach i kostiumach kąpielowych, wyruszają gęsiego na bag­no. Nie wszyscy dobrnęli do jodeł, gdyż zabrakło im siły fizycznej; niektórzy pogubili w błocie buty, tak, że wracali ’ z tej ekspady na bosaka lecz — nie było nikogo, ktoby się nie cieszył z wycieczki do jodeł. Wracali śmiertelnie znużeni i niebywale zadowoleni.

I tak dzień w dzień przez 6 dni z rzędu. Przeszło 200 fotografii kolorowych różnych botanicznych ra­rytasów puszczańskich, nie licząc fotografii zwy­kłych; kilkanaście zapisanych notatkami botaniczny­mi kajetów, bogate zielniki, niezapomniane dla obu stron wrażenia oraz radość z naocznego poznania piękna Puszczy — oto bilans wycieczki.

I jeszcze jeden szczegół. Starszy pan — botanik znalazł ku swej wielkiej radości roślinę, której było brak w zbiorach Muzeum Puszczańskiego. Wyjeżdża­

jąc, zostawił do mojej dyspozycji jeden pięknie spre­parowany egzemplarz.

Gdy po 6 dniach pociąg ruszył z rampy, zrobiło się nam żal, że koleżanki i koledzy odjeżdżają. Na szczęscie, profesor M. obiecał przyjechać ponownie na studia bardziej szczegółowe. Czekamy!

#

A teraz Wy, Najmłodsi Obywatele, do których rąk powinna również dostać się ta książka, — czy wiecie,

że żubr, pozornie zwierze ciężkie, powolne i nie­zdarne, potrafi być zwrotnym i chybkim.

(Rozzłoszczona żubrzyca przesadza z łatwością ogrodzenie półtorametrowe.

że żubr potrafi gniewać się na wiewiórkę?

że puszczański miś potrafi wyjeść z koszyka cia­stka?

że..., — ale posłuchajcie.

Była zima.

Leżąc opodal paśnika, na którego strychu zsypano żołędzie, żubr Borus zauważył, jak z lasu wybiegła wiewiórka, w lansadach podbiegła do jednego z na­rożnych słupów i szybko wdrapała się po nim na dach szopy. Odszukawszy znaną sobie szczelinę w dachu, dała do niej nura i znikła.

Borus miał dość tego wykradania żołędzi, przezna­czonych na pokarm dla stada żubrów...

Podniósł się i... powoli, ostrożnie ruszył w kierun­ku paśnika. Zatrzymał się pod okapem dachu i zamarł bez ruchu, zwrócony łbem w stronę tego samego słu­pa, po którym wiewiórka dostała się do składu żołę­dzi. Tylko strzygące w prawo i w lewo uszy i trzęsą­ca się nerwowo broda wskazywała, że pilnie słucha, jak wiewiórka chrobocze na strychu. Wreszcie wy­

skoczyła przez szczelinę na dach i trzymając w pyszczku żołądź, posuwistym krokiem zaczęła się z niego spuszczać. Kierowała się do miejsca, przy którym czatował Borus. żubr przestał strzyc uszami i cały zamienił się w słuch. Gdy chrobot rozległ się tuż nad jego głową, odsądził się i runął cielskiem na słup, aż zatrząsł się w posadach cały paśnik.

Nie spodziewając się zasadzki, przerażona wie­wiórka wywinęła młynka w powietrzu, uczepiła się krawędzi dachu i jednym susem była na jego szczy­cie. Za zgubioną żołądź, za przestrach groziła żubro­wi kitą i śmiesznie cykała.

Borus cofnął się, przechylił na bok mocarny łeb i łypnął złym okiem na cykającą wiewiórkę. Zrozu­miał, że walka jest nierówna, że tajemnicy lasu nie dosięgnie... Chlasnął czarnym jęzorem po brodzie, chlasnął ogonem po bokach i sapiąc gniewnie, odcho­dził w stronę leżącego opodal stada... A z czuba ma­sztowej puszczańskiej sosny rozległ się głośny śmiech dzięcioła...

*

I było jeszcze tak.

Przyjechały dziewczęta do Puszczy na wycieczkę. Poskładały plecaki, teczki i koszyczki na podwórzu schroniska, a same przyszły na apel . Zaczajony w krzakach mały miś'przyglądaj się ciekawie nowo­przybyłym, a gdy odeszły przelazł przez ogrodzenie, podszedł do stosu poukładanych rzeczy i medytował. Wydobywające się z plecaków i teczek smakowite za­pachy poruszyły go do żywego. Pociągał nosem i cmo­kał z ciekawości. Wreszcie rozsiadł się na stosie pa­kunków i zaczął ostrożnie kontrolować ich zawartość. Kanapki, kiełbasa, bułki znikły w jego paszczy z za­

dziwiającą szybkośc'ą. Zaintrygowany nieznanym za­pachem, który wydobywał się z plecionego koszyczka, wsadził do jego środka łapę i wyciągnął stamtąd... pudełko wypełnione ciastkami.

Powracające z apelu dziewczęta zobaczyły siedzą­cego na stosie swego dobytku misia z usmarowanym kremem z ciastek pyskiem. Zaskoczony, mruczał ża­łośnie, ssąc ze skruchą trzymaną w pysku łapę.

Wychowawczyni narobiła alarmu, a nadbiegli do­zorcy próbowali misia złapać. Na próżno, — rozba­wione dziewczęta tak bohatersko broniły małego mi­sia, że w końcu wdrapał się na ogrodzenie i... uciekł.

Jak przyj edziecie kiedy do Puszczy, to dowiecie się o tym, co jeszcze nabroił miś i jak to żubr Borus pogodził się 1 wiewiórką. I wiele, wiele innych rzeczy....

t

^ W roku 1828, a więc 120 lat temu, Naczelny Nad- leśny Królestwa Polskiego baron J. Brincken opu­blikował w języku francuskim źródłową monografię Puszczy Białowieskiej1).

Jakkolwiek autor — Niemiec z pochodzenia i wier- nopoddanęzy sługa caratu — nie pozostawił na sta­nowisku szefa lasów polskich wdzięcznej pamięci, przecież monografię Puszczy opracował bardzo sta­rannie. Między innymi opisy polowań na grubego zwierza mają w tej pracy szczególną wymowę, a wy­czerpująca charakterystyka autochtonów puszczań­skich — żubra i łosia nic nie straciła na wartości do dzisiaj.

Będąc wykształconym leśnikiem i wykładowcą w Szkole Szczególnej Leśnej w Warszawie, znając przy tym dobrze język polski, obok kilku języków za­chodnio-europejskich, Brincken oparł swą pracę nie tylko na wiedzy i źródłach naukowo - historycznych, ale potrafił dotrzeć bezpośrednio do ludności biało­wieskiej, i od niej też, bądz od puszczańskiej służby leśnej zaczerpnął wiele interesujących szczegółów

i danych.

Monografia Puszczy Białowieskiej Brinckena, drukowana na czerpanym, ale pożółkłym już dziś pa­pierze, należy do rzadkości bibliograficznych, wobec czego nie jest dostępna ani dla naukowców i leśników, ani też tym bardziej dla szerszego ogółu czytelników. Z tego przeto powodu, skoro mowa o Białowieży, uwa­żaliśmy za celowe przytoczyć na tym miejscu w for­mie dodatku wszystkie te ciekawsze wyjątki z tej mo­nografii, które dotyczą bądź historycznej przeszłości Puszczy, bądź też obrazują ówczesny jej stan i stosun­ki lub wreszcie podnoszą jej znaczenie i splendor.

Przyswajając w tej drodze dla piśmiennictwa pol­skiego następujące fragmenty pracy J. Brinckena, zachowujemy gwoli ścisłości styl i możliwie dosłowne brzmienie tekstu autora, rezygnując z efektu prze­kładu wolnego. Jedynie tytuły fragmentów postały do­wolnie dostosowane do treści.

wmtm

1. WIADOMOŚCI OGÓLNE

WIEŚ BIAŁOWIEŻA

Ze wszystkich zamieszkałych miejscowości, mają­cych jakikolwiek związek z Puszczą Białowieską i znajdujących się zarówno wewnątrz jak i wokoło jej granic, wieś Białowieska, którą można uważać za stolicę tego leśnego terytorium, zasługuje na miano najpierwszej.

Położona w centrum lasów państwa, wioska ta jest pierwszą polaną, jaką się spotyka po półdniowym marszu wśród mrocznych masywów lasu.

Od Narewki, która wije się w cieniu wierzb i olch, wznosi się wzgórze, które panuje nad wioską i ota­czającymi polami.

Wokoło właśnie tego wzgórza ciągnie się po obu stronach rzeki wieś Białowieża, licząca 1 kościół, 56 chat i karczmę (un cabaret). Większość tych wiej­skich budowli tworzą u stóp wzgórza regularną ulicę, inne rozrzucone są w nieładzie i stanowią mniejszą część wioski.

Na rycinie tytułowej dajemy widok ogólny oraz domu myśliwskiego“.

Okolice Białowieży mają z północnymi Niemcami następujący związek. Wiosna rozpoczyna się tu późno i trwa krótko; lato jest rzadko piękne, często mgliste, niejednokrotnie burzliwe, to zimne, to nieznośnie upalne; jesień zastępuje częściowo lato, ponieważ jest pogodna, sucha i gorąca za dnia, lecz chłodna w nocy; zima jest długa i surowa. Większa część nasion i owo­ców Niemiec północnych udaje się w tym klimacie,

o ile są one odpowiednio pielęgnowane, z tą jednakże różnicą, że w Niemczech dojrzewają prędzej i że nie­które delikatniejsze rodzaje nie zawsze osiągają peł­ną dojrzałość.

W pobliżu lasu temperatura jest chłodniejsza niż w pewnym oddaleniu i żniwa rozpoczynają się tu

o 8—15 dni później. Różnica ta jest szczególnie wi­doczna na wiosnę, ponieważ wtedy Puszczę okrywa jeszcze śnieg. Jeździ się w niej często saniami, pod­czas gdy w sąsiadujących wioskach wieśniacy przygo­towują się już do pracy na obeschniętej roli.

Tak często czynione obserwacje, że wielkie lasy, wywierając znaczny wpływ na klimat, dostarczają użyźniającej glebę wody — są przede wszystkim traf­ne dla Puszczy Białowieskiej. W łonie jej tworzy się niezliczone mnóstwo strumyków, podczas gdy w ota­czających lasach mniejszych widzimy tylko wodę błot­nistą, wolno wypływającą z tających ją nizin".

GOSPODARKA W PUSZCZY

Do końca dawnych rządów polskich na Litwie (1795) słowa: „Zarząd i gospodarka leśna“ były nie­znane. Większa część domeny państwowej znajdowa-

la się w rękach dzierżawców wieczystych (starostów), którzy płacili do kasy państwowej mierną tenutę i za­rządzali majątkami i lasami według własnego widzi­misię. Szlachta korzystała w tym samym czasie w swych dobrach dziedzicznych ze wszystkich praw królewskich bez żadnych ograniczeń.

Do tego czasu nieświadomi znaczenia lasów miesz­kańcy pracowali nad ich niszczeniem. Rolnik ciął i karczował lasy gdzie mu się podobało, pastuch gnał swe stada, gdzie znajdował pastwiska i palił znaczne obszary leśne dla polepszenia paszy. Myśliwy masa­krował bez wyboru wszystką zwierzynę, jaka się zna­lazła pod jego lufą lub zębami jego psów.

Naturalnym skutkiem tego bezładu było nieregu­larne i szkodliwe przerzedzenie lasów pługiem, dewa­stacja lasów za pomocą siekiery, założenie wewnątrz lasów małych kolonii, zupełny brak drewna w jednych w przeciwstawieniu do wielkiego nadmiaru w innych miejscowościach oraz wytępenie zwierzyny, która za­mieszkiwała już tylko bagna i miejsca niedostępne. Wyjątki z tej dewastacji lasu były tylko nieliczne; głównie dotyczyły dóbr, przeznaczonych na utrzy­manie dworu królewskiego (stołowe dobra). Tylko one nie znajdowały się pod zarządem starostów, lecz były administrowane przez królewskich agentów we­dług właściwych w tym czasie wzorów, które przynaj­mniej zapewniały pewien rodzaj ochrony.

Puszcza Białowieska należała do takich dóbr kró­lewskich, a ponieważ zapewniała wyborne polowania, była lasem faworyzowanym przez królów. Tym można wytłumaczyć, w jaki sposób można było zachować owe wielkie bogactwo drzew i zwierzyny.

EKSPLOATACJA „Zarządca lasów daje do dyspozycji swemu szefowi co roku pewną ilość drewna. Drewno to według jego uznania i stosownie do możliwości zbytu wycina się tu i owdzie, zazwyczaj wzdłuż dróg. Nabywcy sprze­dają do Gdańska belki, maszty i klepkę. Okoliczni mie­szkańcy kupują tylko drewno budowlane oraz opało­we i jeżeli chodzi o to ostatnie — głównie drewno z wiatrołomów, które mogą nabywać za małą roczną opłatą.

Zarząd dąży do stopniowego usunięcia w ten spo­sób z lasu drewna martwego.

Od czasu wcielenia Litwy do impeyium rosyjskie­go, rząd zalecił przeszukiwanie Puszczy oficerom mar

Sądzimy, że dawny zarząd Puszczy zasługuje przede wszystkim na krótką wzmiankę.

Naczelny łowczy rezydował w pałacu białowieskim i kierował wszystkim tym, co dotyczyło spraw lasu i polowań. Pod jego kontrolą znajdował się arsenał dobrze zaopatrzony w materiał osaczający oraz sforę różnych rodzajów psów. Miał on do dyspozycji 13 strażników i 12 strzelców. Szefem jego był generalny intendent dóbr królewskich.

W ostatnich czasach t. j. za panowania Stanisła­wa Augusta urząd ten pełnił hrabia Tyzenhaus, czło­wiek, który wielce się zasłużył sprawie ulepszenia tych dóbr. On to właśnie pomierzył te lasy, podzielił na obręby i pierwszy zapewnił z nicR pewne dochody. Jakkolwiek nie posiadał on wiedzy leśnej i w konse­kwencji nie mógł jej zastosować, zarządzenia jego wyróżniają się przecież zmysłem porządku, którego ślady pozostały jeszcze do dzisiaj“.

rynarki w celu wyznaczenia drewna zdatnego na ma­szty lub na budowę okrętów. W archiwach Królew­skiego Mostu znajduje się jeszcze długi wykaz wybra­nych drzew, jednak nie są one jeszcze wycięte.

Pod koniec zarządu polskiego i na początku obec­nego dochód z Puszczy Białowieskiej, jeżeli chodzi

0 sprzedaż drewna, wynosił 25 do 50.000 rubli (papie­rowych). Od chwili jednak ograniczenia eksploatacji w celu zapewnienia spokoju żubrom, dochód ten spadł prawie do zera.

Chemiczną eksploatację drewna spotkał los po­dobny.

Dziegieć brzozowy, który również fabrykują w tym lesie, sprzedaje się wewnątrz kraju jako smar

1 służy on również do zaprawiania skóry. Sporą ilość eksportuje się go do Niemiec.

Fabrykacja smoły, sadzy i żywicy, chociaż mogła­by być' podjęta, tak jak dziegieć, przez robotników, nie jest tu prowadzona. Nie fabrykuje się również węgla drzewnego wskutek braku zbytu wewnątrz kraju. Każdy kupiec fabrykuje go na własną rękę.

W miejsce tego zajmują się tu fabrykacją potażu, który się produkuje na Litwie w sposób zarówno pro­sty, jak pomysłowy. To jest jedyny sposób, jaki się ma do spotrzebowania olbrzymich mas drewna 'liściastego“.

SZKODY LEŚNE

Szkody leśne w drewnie nie mają tu większego znaczenia wobec oddalenia wsi i nadmiaru drewna ze złomów. O wiele większe zniszczenie powodo­wane jest przez zwyczaj włościański, praktyko­wany w znanej części Rosji i w Polsce, noszenia łap-

ci, wyrabianych z kory różnych drzew zamiast obu­wia- Ten to zwyczaj spowodował, że lipa została już niemal zupełnie wytępiona i że kilka innych gatun­ków drzew liściastych czeka ten sam los. żaden chłop tutaj nie pominie okazji, aby idąc do lasu nie zrobił sobie kilku par łapci, a nawet naganiacze na polowa­niu robią je sobie z wielką zręcznością.

W czasie okupacji Polski przez Prusaków ukazało się zarządzenie,-zabraniające stanowczo noszenie tych łapci, jednakże pozostało ono bez skutku“.

BARTNICTWO „Ważnym obiektem dla mieszkańców są barcie, znajdujące się również w Puszczy Białowieskiej.

Już dawniej statuty litewskie zawierały prawa, dotyczące strażników pszczelnych.

Włościanin, który ma prawo posiadać barcie, wy­szukuje w lesie nadające się do tego celu odpowiednio wysokie i grube drzewo i umieszcza na nim możliwie najwyżej barć — od strony południowo-wschodniej. Dostaje się na drzewo w sposób równie prosty, jak pomysłowy za pomocą jedynie sznura, który zarzuca dokoła strzały w pewnej odległości od wierzchołka, tworząc rodzaj drabinki. Czynność tę wykonują w lutym lub marcu oraz we wrześniu i październiku. W czerwcu lub lipcu, na krótko przed rojeniem się pszczół, bartnicy znów wchodzą na drzewa i przygoto­wują ostatecznie barć.

Najlepszy miód zbiera się na początku lipca, głównie w miejscach, gdzie jest dużo lip. Gatunek ten, który jest nadzwyczaj słodki i aromatyczny, na­zywają od miesiąca lipca — lipcem i płacą za garniec niekiedy do trzech dukatów“.

2. DZICY MIESZKAŃCY PUSZCZY

Nie ma takiego lasu w zamieszkiwanej przez nas części świata, któryby obfitował w taką rozmaitość zwierząt, jak Białowieża.

Wtedy, gdy Południe i Zachód Europy są prawie całkowicie pozbawione zwierzyny, gdy Francja zacho­wuje bardzo małą ilość sarn, ocalałych przed żarłocz­nością wilków i lisów; kiedy w Niemczech, gdzie sztukę łowiecką podniesiono do nauki, ślady zwierzy­ny łownej znajdujemy chyba na obrazach i gdzie przypadek zabicia zabłąkanych z lasów słoweńskich wilka lub rysia wystarcza do poruszenia setek za­dziwionych piór literackich; tutaj pasą się liczne sta­da żubrów, bagna i moczary przemierza silny łoś, na każdym kroku ryje wilgotną ziemię dzik, płochliwa sama skubie bogatą roślinność polan leśnych, na po- brzeżach rzek żyje przemyślny bóbr, w szczelinach i niedostępnych dziuplach martwych drzew kryją się niedźwiedzie, wilki, chytry lis siedzi w swych krętych norach, wspaniały orzeł gnieździ się na wierzchoł­kach najwyższych drzew, 1 dzikie koniki zamieszkują gąszcz puszczy.

Tutaj zoolog odnajdzie olbrzymie pole dla nowych obserwacji i wzbogacenia wiedzy. Miłośnik polowań doznaje tu najwyższego zadowolenia już na sam wi­dok najrzadszej zwierzyny. Zdaje mu się, że jest prze-

niesiony w owe odległe czasy, kiedy łowiectwo było . głównym zajęciem szczepów pierwotnych i koczują­cych, które toczyły nieustanną walkę z dzikim zwie­rzem, aby się żywić ich mięsem i okrywać się ich skó­rami.

Puszcza Białowieska ma jeszcze charakter lasu pierwotnego. Jej olbrzymia rozległość i panujący w niej spokój zapewniają przebywanie tu tych wszystkich rzadkich zwierząt, na które polowanie by­ło od wieków główną rozrywką królów polskich.

Polowanie w tej olbrzymiej puszczy zachowało swą dawną prostotę, a inowacje, jakie czas i doświad­czenie pozwalały wprowadzać innym narodom, są tu­taj jeśli całkiem nieznane, to w każdym razie pozosta­ją bez żadnego znaczenia*'.

\

3. ŻUBR

Dzikiego byka, zamieszkującego Puszczę Biało­wieską, nazywali dawni Germanie wysentem, Rzymianie i Grecy — bizonem. Polacy nazywali go żubrem, Mołdawianie — zimbrem.

Ponieważ nie ma żadnego dokładnego rysunku te­go rzadkiego i interesującego zwierzęcia i ponieważ nawet rycina znakomitego Ridingera, gdzie spodoba­ło mu się przedstawić żubra pod mianem Auerox‘a, pozostawia dużo do życzenia: poczuwamy się do obo­wiązku załączyć tu sztych, w którym artysta (Soko­łowski), rysując zwierzę z natury, potrafił zachować właściwy żubrowi dziki charakter.

Zaczynamy tedy od opisu tego, czego pędzel nie zdołał wyrazić:

Sierść żubra jest krótka, miękka i wełnista, jak u nowonarodzonego jagnięcia. Długie włosie tej sier­ści, nieco ostrzejszej, okrywa garb, jaki ma na ple­cach, kark, łeb i pysk, przystraja mu gardło i pod­bródek aż do podudzia, tworząc rodzaj grzywy i bro­dy dłuższej lub krótszej — zależnie od wieku i pory roku. żubr korzysta z tego daru natury tylko w zimie, traci on okrywającą go sierść z początkiem wiosny, zachowując tylko nieco włosia na łbie, karku i bro­dzie ; w tej postaci pozostaje on aż do wczesnej jesie­ni, aby zazwyczaj we wrześniu okryć się znowu futrem

ziifiowym. Załączona rycina -przedstawia żubra w stroju zimowym. Sierść tego zwierzęcia jest w Ie- cie jasno - kasztanowata, a ciemnobrązowa w zimie, niezależnie od płci i wieku. Podobno widziano żubry maści czarniawej, jednakże nie zdołano wyprowadzić z tego fafetu jakiejś odmiany rodzajowej i jest raczej prawdopodobne, że tę zmianę koloru powoduje sta­rość. Sierść żubra, a przede wszystkim uwłosienie na czole wydaje zapach piżma, który silniejszy jest w zimie, z,

.Głowa żubra w stosunku do reszty ciała jest dość Wielka. Czoło jest wypukłe i ma większą szerokość niż długość. Skrajna część pyska patrząc z profilu ma dużo wspólnego z pyskiem kozy. Rogi, czarnego kolo­ru, wyrastają z potylicy; raz zgięte lub złamane — więcej nie odrastają, skrzywione za młodu, pozostają zdeformowane; Suszy wewnątrz i na zewnątrz są sil­nie zarośnięte. Oczy mają budowę szczególną: źre­nice ustawione są prostopadle, rogówka jest czarna; kiedy żubr jest rozgniewany, oczy zdają się wycho­dzić z orbit, a białka stają się czerwone. Wargi, szor­stki język i podniebienie są koloru niebiesko-czarni a- wego.

Całe ciało żubra jest nadzwyczaj muskularne. Na­wet kości biodrowe, silnie wystające u bydła, u żubra są zaokrąglone i mało widoczne; skóra żubra jest dwa razy grubsza aniżeli u byka domowego.

Bliższe badania wykazują, że żubr posiada o dwa żebra więcej niż byk zwykły, czyli 14 par żeber, z któ­rych 8 o budowie prawidłowej i 6 nieprawidłowej; mięśnie jego są znacznie silniejsze, lecz żołądek i je­lita są o jedną trzecią mniejsze; mózg jego również 'wydaje zapach piżma.

asJí

Różnica płci jeat mało widoczna, a wielkość pra­wie ta sama. Samice są podobnie uwłosione jak sam­ce, tylko sierść u pierwszych jest nieco krótsza; na­wet ślady stóp nie wykazują żadnej różnicy płci. Ma­ła pierś częściowo pokryta jest sierścią i ma cztery brodawki.

Poniżej podajemy wymiary i wagę żubra, zabitego w naszej obecności w Puszczy Białowieskiej. Był to samiec 6—7-letni, który nie należał do największych ze znajdujących się w Puszczy. Miał dużo tłuszczu, ale wcale łoju.

Długość od nasady rogów do nasady ogona 7 stóp 9 cali (232,5 cm).

Długość głowy 1 st. 9 cali (52,50 cm).

Długość uszu 6,4 cali (16,00 cm).

Długość ogona 2 st. 8 cali (80,00 cm).

Wysokość od wierzchołka garbu do kopyt 5 stóp 1 cal (152,50 cm).

Wysokość od wierzchołka zadu do kopyt 4 stopy 3 cale (127,50 cm).

Szerokość piersi 1 st. 10 cali (55 cm).

Szerokość podeszwy 4,6 cali (11,50 cm).

Szerokość pięt 2,2 cala (5,50 cm).

Obwód piersi wokoło garbu 11 stóp (330 cm).

Odległość (rozstaw) oczu 1 st. 0,2 c. (35 cm).

Odległość wierzchołków rogów 1 st. 0,7 c. (43,50).

Odległość nozdrzy 4,5 c. (11,25).

Waga 573 kg.

Jak widać z tych wymiarów, żubr ten miał prawie tę samą wielkość, co bizon amerykański, którego opia podali ostatnio Geoffroi i Cuvier, możemy jednak za­pewnić, że w Puszczy Białowieskiej istnieją żubry znacznie większe, a poniżej popieramy to twierdzenie

97

świadectwem wielu pisarzy, mówiących o żubrach wielkości nadzwyczajnej.

Zwierzę to spędza lato i część jesieni w okolicach wilgotnych i w gąszczu drzew, znajdując tu lepszą niż gdzieindziej osłonę przed kąsającymi go w czasie upałów owadami. W zimie i na wiosnę żubr woli miej­sca suche i las mniej gęsty, żubr ma zwyczaj ocierać się o drzewa, wskutek czego skóra jego często jest pokryta śrutem żywicznym.

żubry żyją zazwyczaj chmarami od 30 do 40 sztuk; starzy odseparowywują się od dużych stad, żyjąc trójkami lub czwórkami; jednakże nie oddalają się one zbytnio od stad, a od czasu do czasu je odwie­dzają.

Kiedy dwa stada spotykają się, bardziej słabe ustępuje silniejszemu i nie podejmuje walki".

W razie przymusowego rozproszenia się stada, żubry zbierają się ponownie wydając odgłosy, po­dobne do chrząkania świń. To jedyny wypadek, kiedy słyszymy głos żubra. Głos ten słychać na odległość 60-ciu kroków.

żubr przebywa rzeki i wody wpław, nie lękając się głębiny i chociaż ńie ma wstrętu do wody, używa jej tylko do picia, a nigdy do kąpieli. .

Stary żubr nigdy nie ucieka przed człowiekiem. Przeciwnie, zatrzymuje się,' gdy się doń zbliżamy i nigdy nie ustępuje miejsca. Atakuje jednakże czło­wieka tylko wtedy, gdy jest podrażniony ; w tym wy­padku jest wściekły i niebezpieczny. W zimie można się doń zbliżyć na odległość 20 kroków i wtedy często się zdarza, że przechodzień nie może iść dalej, dopóki żubrowi się nie apodoba zejść z drogi. W ślecie jest on

mniej śmiały, ponieważ paszę znajduje prawie wszę­dzie.

żubr żywi się liściami, korą, pączkami wielu drzew i rozmaitymi trawami; szczególnie lubi korę jesiona i czyni przez to temu drzewu wielkie szkody. Poszu­kuje również młodych pąków lipy i osiki, ale gardzi ich korą. W zimie, w czasie silnych mrozów, kiedy gleba wysoko pokryta jest śniegiem, żubr szuka łozy, leszczyny, grabu pospolitego, trzmieliny i wielu in­nych drzew liściastych, aby ogryzać korę. Lubi on również wierzchołki tych drzew, ale nigdy nie je pą­ków drzew iglastych. Unika tak samo bagna (Ledum palustre), tego przysmaku łosi.

Pokazano nam w Puszczy kilka roślin, o których się mówi, że są bardzo poszukiwane przez żubry i że nie rosną poza Puszczą. Stąd przypuszczenie, że brak tych roślin w innych lasach jest jedną z głównych przyczyn przyciągających żubra do Białowieży, któ­rej lasy dostarczają mu obficie tej upodobanej paszy, wobec czego usiłowania wyprowadzenia żubra z Puszczy spełzły na niczym. Jedna z tych roślin ma nazwę Parzydło; jest to królowa łąk (Spirea ulma- ria), bardzo jednakże pospolita w miejscach wilgot­nych, o własności raczej dla bydła szkodliwych, ani- /żeli pożytecznych; inna, zwana Zarazą, jest jaskrem (Ranunculus acris), roślina pospolita i bardziej uni­kana aniżeli poszukiwana przez bydło ze względu na swą kaustyczność. Trzecia roślina — Chrabust (Cni- cus oleraceus), występująca na łąkach bagnistych i brzegach rowów; czwarta wreszcie, nazywana Dąb­rówką czyli (Anthoxantum odoratum) roślina z rodzi­ny trawiastych, bardzo rozprzestrzeniona na Litwie i w Polsce.

99

Gilibert, który w ciągu trzech lat obserwował żubra oswojonego, zauważył, że rośliny, jakie zwie­rzę to wydostawało z siana, należały przeważnie do rodziny baldaszkowatych i do roślin błotnych; jak­kolwiek w stanie oswojonym żubr jadał owies, nie zauważono jednakże, żeby w stanie dzikim odwiedzał pola, aby się paść zbożem.

żubr jest bardzo tłusty na jesieni, a chudy na wiosnę. Czas godowy żubra przypada zwykle na po­czątku września i trwa 2 do 3 tygodni. W wieku 3 lat żubr pokrywa samicę, która jednakże ma wtedy od 5 do 6 lat. W tym czasie godowym dochodzi mię­dzy bykami do częstych walk. W zeszłym roku znale­ziono żubra zabitego w podobnej walce; miał on zdruzgotane biodro, ranę zadaną przez uderzenie ro­gów i jeden z tych rogów złamany. Zdarza się też, że stary żubr przepędza bez walki młodszego i słabszego odeń rywala. Po skończonej rui, byk odseparowuje- się od krowy, nie wykazując najmniejszego przywią­zania ani do niej ani do swego potomstwa.

żubrzyca nosi 9 miesięcy, rozwiązanie następuje w maju. Ponieważ w tym okresie pasza jest bardzo pożywna, samica ma dużo mleka. Wyczuwając zbli­żający się moment rozwiązania, samica oddala się od stada w zaciszne miejsce w gąszczu drzew, gdzie się cieli. Nie było dotąd przykładu, aby krowa powiła dwa cielęta naraz.

Nowourodzone cielę pozostaje na ziemi, nie pod­nosząc się przez dwa, trzy dni, krowa zaś nie opusz­cza go ani na chwilę; zbliżenie się do niej w tym cza­sie jest bardzo niebezpieczne. Zaniepokojona w swym siedlisku, żubrzyca staje się wściekła i rzuca się na wszystko, co się tylko pojawi; najbardziej nawet dra-

ipieżne zwierzęta nie ośmielają się w tym czasie prze­chodzić koło tego miejsca. Po trzech dniach cielę staje na nogi, a krowa uczy je chodzić, popychając zlekka głową. Karmi do jesieni. Osesek jest szaro-czerwona- wy, ku jesieni staje się cały ciemnobrązowy. W tym •czasie zaczynają wyrastać rogi. W zimie cielęta po­dobne są z lekka do niedźwiadków.

żubr rośnie do 6—7 lat. Okresu życia żubra nie udało się dokładnie ustalić. Pewne jest, że osiąga on wiek dłuższy niż łoś. Utrzymują, że krowa żyje od 30 do 40 lat, byk zaś może osiągnąć pięćdziesiątkę.

Większość żubrów umiera ze starości. Ku końco­wi, zwierzę to traci zazwyczaj zęby, które stają się krótkie i nie wychodzą poza dziąsła. Pozbawiony w tym stanie możności ogryzania kory, je mało, •chudnie i umiera. Nie zauważono dotąd szczególnych -chorób, na któreby zwierzęta te zapadały. Pospolite •choroby bydła domowego, jak biegunka i gangrena śledziony, u żubrów są bardzo rzadkie.

Największe cierpienia żubrów powodowane są przez owady w lecie. Jest to plaga, jaką dzielą wraz |H zwierzyną płową, z łosiem i nawet bydłem domo- 'wym.

W stanie choroby żubr staje się ofiarą zwierząt drapieżnych — wilka, rysia, niedźwiedzia. Normal­nie wychodzi on z walki zwycięsko. Są przykłady, gdzie żubr zaatakowany przez niedźwiedzia powalił i zmiażdżył swego przeciwnika. Widziano żubry na­padnięte przez wilki, jak ustawione w czworokąt, osłaniały swym ciałem ucieczkę cieląt.

Natura dała żubrom niezwykle czułe powonienie. ’Zwietrzy on człowieka i zwierzęta na 80 do 100 kro- Itów.

Nie zauważono, aby żubry krzyżowały słę z byd­łem domowym, chociaż to ostatnie, pasąc się w lesie, często w nim się błąka. Rasa krajowego bydła domo­wego wydaje osobniki małe i liche; pomiędzy nimi a żubrami istnieje raczej rodzaj silnej antypatii.

Gilibert pozostawił nam w tym względzie nastę­pujące godne uwagi obserwacje :

W Puszczy Białowieskiej schwytano dwa żub- rzątka płci żeńskiej, w wieku 7 tygodni: dano je do karmienia krowie domowej, cielęta nie chciały jed­nakże brać sutek; zmieniono im wobec tego miejsce i dano kozę. Cielęta ssały, ale zaledwie nasycone, od­pychały z pogardą swoją karmicielkę.

żubr, schwytany w niemowlęctwie, łatwo przy­zwyczaja się do dbającego o niego człowieka. Oswaja się on do tego stopnia, że bierze pokarm z rę­ki swego dobroczyńcy, a nawet liże nieraz tę rękęr jakby w dowód wdzięczności, nie traci jednakże cał­kowicie swej wrodzonej dzikości; niech tylko zbliży się doń ktoś obcy, wpada niespodzianie w furię i rzu­ca się nań, o ile nie zostaje powstrzymany. Kiedy Gi­libert chciał przetransportować żubrzycę, związano ją najpierw mocnymi sznurami, a 20 ludzi trzymało» jej głowę, tym niemniej jednym ruchem łba odrzu­ciła wszystkich.

żubr, tak jak wiele innych zwierząt, nie znosi czerwonego koloru, na którego widok wpada we wściekłość.

Mięso żubra, wbrew twierdzeniu Flemminga, któ­ry je opisuje jako niestrawne i szkodliwe dla człowie­ka, jest zdrowe i smakowite. Opieramy to na do­świadczeniu. Mięso to, nieco porowate, smakuje jak coś pośredniego pomiędzy wołowiną a dziczyzną. Ro-

sół na tym mięsie zdaje się zachowywać lekki posmak piżma, który nie jest nieprzyjemny, posolone i uwę- dzone mięso zachowuje się długo; płuca są szczegól­nie delikatne.

Gruba skóra żubra jest z korzyścią używana do wyrobu wielu przedmiotów. Kapelusznicy korzystają i sierści żubra do swych wyrobów, a rogi i kopyta są użyteczniejsze niż bydła domowego.

Wrodzona dzikość żubra nie pozwala się spodzie­wać, aby można go było kiedyś użyć do pracy dla człowieka, a wszelkie czynione w tym kierunku próby nie dały pomyślnych wyników.

Ponieważ Puszcza Białowieska jest dzisiaj jedyną siedzibą żubra, poczuwamy się do obowiązku podania tutaj liczby tych zwierząt w Ig obliczenia dokonanego na początku zimy 1821 roku.

Stare Młode

Samce Samice Razem Samce Samice Razem Ogółem 381 258 639 55 38 93 732

Podana wyżej ilość młodych żubrów są to cielęta urodzone na wiosnę tegoż roku.

Doświadczenie szeregu lat uczy, że liczba byków jest znacznie większa niż krów i że mniej więcej 2 samce przypadają na 1 samicę.

żubry nie opuszczają nigdy Puszczy Białowie­skiej, ażeby przejść do sąsiadujących lasów. Od cza­su, kiedy Prusacy zajęli okręg białostocki, niemieccy leśnicy próbowali wszelkich możliwych sposobów, aby przyciągnąć żubry z obrębów augustowskiego i na- rewskiego do pomniejszych lasów przy Narwi, ale wszystkie wysiłki okazały się próżne.

W Polsce żubr istniał do początku ubiegłego wie­ku. Dawni królowie polscy przesyłali innym panują­

cym wędzone mięso tego zwierzęcia, jako prezent rzadki i cenny.

Herberstein, wzmiankując o olbrzymim żubrze, ubitym przez króla Zygmunta, podaje, że zwierzę to było tak grube, że Jego Królewska Mość i dwie inne otyłe osoby zmieściły się pomiędzy rogami. W tym czasie żubry żyły na Mazowszu, szczególnie w lesie koło miasteczka Sochaczewa, koło Ostrołęki, jak rów­nież w innych licznych ostępach puszcz litewskich.

Częste wojny i rewolucje, które tak długo niepo­koiły te kraje, nieład administracyjny i w policji wew­nętrznej, oto są prawdziwe przyczyny, które spowo­dowały prawie wszędzie szybki zanik tego rzadkiego gatunku i interesującego dzikiego zwierzęcia.

Zachowanie i ochrona żubra były długo przedmio­tem troski książąt i magnatów. Utrzymywano je sta­rannie w stanie wolnym, w parkach, skąd wypuszcza­no je do otwartych lasów w celu większego- zachęce­nia do krzyżowania się.

Mucante, sekretarz Nuncjusza Klemensa VIII na dworze polskim, wspomina w swym dzienniku z roku 1595, opublikowanym ostatnio przez Niemcewicza1),

o olbrzymim parku królewskim, położonym o dwie mile od Warszawy, gdzie widział liczne stada żubrów. Wojewoda Ostroróg, pisarz z XYI wieku, który dał się korzystnie poznać z kilku dzieł z zakresu łowiec­twa i gospodarstwa rolnego, pozostawił nam intere­sujący rękopis o założeniu parku dla zwierzyny łow­nej. W dziele tym wspomina on o wielkim parku koło Zamościa, gdzie znajdywano wtedy żubry“.

ł) Wy łątek xe Zbioru Pamiętników o dawnćy Polszcie w Wars*. 1821.

4. Ł O Ś

W różnych dziełach, które dla celów niniejszej pracy należało przewertować, nie znaleźliśmy żadne­go dokładnego rysunku łosia, a nawet ten, jaki nam pozostawił sławny Ridinger, jakkolwiek najlepszy ze wszystkich, jest jeązcze daleki od rzeczywistości.

Artysta, któremu winniśmy wykonanie załączo­nej ryciny, nie zaniedbał niczego, coby mogło posłu­żyć do oddania najpełniejszego obrazu. Narysował on łosia z natury w lesie, w tej samej skali, co żubra; następnie porównał on swe dzieło z wypchanym ło­siem w Warszawie, którego sztych znajduje się w cza­sopiśmie leśnym Polski (Sylwan dziennik nauk leś­nych i myśliwych 1821. II.).

Nazwa łosia mało się różni we wszystkich języ­kach pochodzenia germańskiego. W wielu dialektach języka litewskiego słowo Bredis musiało zdaje się oznaczać raczej łosia aniżeli jelenia, ale poza tym wydaje się, że słowo Elk było ongiś używane do okreś­lenia tego zwierzęcia, ponieważ nogi łosia jeszcze na­zywają Elko noggoi. W języku polskim nazwa ta brzmi nie Los, jak pisze autor niemiecki, lecz właści­wie Łoś.

Mało jest ssaków w Europie, reprezentujących od­mianę tak uwydatniającą się jak łoś — w porównaniu z innymi zwierzętami, które mają budowę zbliżoną.

W ogóle zdaje się on stanowić formę przejściową mię­dzy koniem, renem, jeleniem i rodzajem byka.

Łoś różni się od jelenia szlachetnego swymi silny­mi i muskularnymi nogami, swym skróconym ciałem, wielką głową, zwisającą dolną wargą, szerokimi nozdrzami, brodą, sierścią, która przechodzi w rodzaj grzywy na karku, wreszcie swym nadzwyczajnym wzrostem, często przewyższającym wzrost dorodnego konia.

Linneusz, który rogi tego zwierzęcia uważa za główny rys charakterystyczny, dodaje mu jeszcze ma­ły brodawkowaty woreczek pod gardłem i charaktery­zuje łosia następującymi słowami: „Cornibus acauli- bus palmatis, caruncula gutturali“. Definicja ta nie jest jednak absolutnie dokładna. Urożenie łosia posia­da w rzeczywistości trzon, tzn., że długie jego rozgałę­zienie nie wychodzi bezpośrednio z czaszki, lecz właś­ciwie z pnia, niekiedy kilka cali wysokiego, upiększo­nego u podstawy rodzajem rozety, jak wieniec jelenia szlachetnego.

Urożenie łosia jest znacznie twardsze i cięższe niż jelenia szlachetnego, jakkolwiek wydaje się być zbu­dowane z takiego samego materiału. Ciężar jego jest niewątpliwie przyczyną tego, że kiedy łoś biegnie, nigdy nie trzyma głowy tak uniesionej jak jeleń.

Barwa sukni tego zwierzęcia zmienia się z wiekiem i zależnie od pory roku. Młode do końca pierwszego roku są barwy płowożółtawej z szarym, brązowieją­cej ku końcowi roku drugiego i przechodzącej następ­nie w mieszaninę kolorów czarnego, szarego i płowo- żółtego. Łoś lenieje na wiosnę, i wtedy ciemnieje i wy­daje się pstrokaty. Utrzymują, że na Litwie istnieją losie różnej barwy.

h

Postać łosia nie jest ani brzydka ani niezgrabna, można go porównać z koniem pod względem siły i | jeleniem szlachetnym — jeżeli chodzi o lekkość.

Jedyna różnica pomiędzy bykiem a klempą — to, że ta ostatnia nie ma rogów.

Łoś żywi się pąkami, liściami i korą pewnych drzew, lubi on trawę, a szczególnie bagno; w zimie je siano, które zbierają i trzymają nagromadzone w lesie.

Fizjologia łosia zasługuje na szczególną uwagę: mięśnie jego są dwakroć silniejsze niż konia, budowa • wątroby jest prostsza aniżeli u innych zwierząt, a brak woreczka żółciowego jest osobliwością, którą się dzieli jednak z innymi ssakami.

Ponieważ pokarm łosia musi być dobrze przeżuty, natura zaopatrzyła go w mnóstwo gruczołów ślino­wych i w cztery żołądki, podobne do żołądków innych zwierząt przeżuwających, co pozwala mu przemie­szczać strawę z jednego mieszka do drugiego i stam­tąd do pyska.

Łoś lubi przebywać w wielkim lesie, obfitującym w wody i błota. Bagna są dla tego zwierzęcia koniecz­ne ; podczas wielkich upałów łoś pogrąża się w nie po szyję i pozostaje tak często przez cały dzień.

Rzeczą niezwykle ciekawą i może nawet niepraw­dopodobną dla tych, którzy tego nie widzieli, jest spo­sób, jakiego łoś używa do przeprawienia się przez wielkie bagna, gdy nie może ich przebyć w bród, ani też wpław: kładzie się on mianowicie na boku i posu­wa się naprzód, wiosłując nogami (badylami).

Ruja zaczyna się wczesną jesienią, niejednokrot­nie we wrześniu i trwa do końca października, wtedy łosie są złe, zbliżać się do nich jest niebezpieczne,

a między sobą podejmują one walki podobnie jele­niom.

Stare byki zrzucają rogi zazwyczaj w grudniu, wkrótce po rui; młode lub chorowite — o kilka mie­sięcy później; wówczas jako miłośnicy samotności za­głębiają się w gęstwinę drzew i w bagienne zarośla; rosochy ich znajdują nie często.

Łosza cieli się ku końcowi kwietnia lub na po­czątku maja; rodzi zazwyczaj jedno, niekiedy dwa i rzadziej trzy cielęta. Zdarzają się również łosze bez­płodne.

Łoszuk rośnie szybko, ssie matkę do jesieni; w czerwcu można go łatwo schwytać, ponieważ jeszcze nie biega szybko, a matka więcej go nie ochrania.

Łoś przestaje rosnąć w 6 roku, długowieczność jego nie jest dokładnie znana, przypuszczalnie do 25 lat. Traci on ku starości zęby i to jest zapowiedzią zbliżającego się końca.

Wrogami łosia są drapieżcy, głównie wilk i ryś, kilka chorób właściwych dla przeżuwaczy i te same owady, jakie napastują żubra.

Siła łosia jest olbrzymia, jednym uderzeniem druzgoce on drzewa grubości ramienia, niedźwiedź i wilk rzadko ośmielają się go napadać. Łoś może przebyć dziennie 20 mil1).

Łoś lubi samotność i zdradza naogół wiele melan­cholii. Nawet w Puszczy Białowieskiej, gdzie nie jest niepokojony przez człowieka, opuszcza on miejsca, w których przebywa żubr i unika wszelkiej styczności z sarnami.

i) Mil': ' 'łtf ^kilometrów.

i<

Łosie żyją zwykle w stadach lub małych rodzinach, ale po okresie godowym (bukowaniu) najsilniejsze odłączają się, aby żyć w pewnym oddaleniu od stada.

Zwierzę to posiada wspaniały wzrok i słuch, mimo jednak szerokich chrap, węch ma słaby.

Mięso łosia jest smakowite i pożywne, ale staje się szkodliwe już w ciągu dnia po ubiciu zwierzęcia,

o ile nie usunie się wnętrzności. Skóra jego jest nad­zwyczaj gruba i giętka, mówią, że te jej zalety i wiel­ka liczebność łosi na Litwie zrodziły za panowania J. M. Cesarza Pawła I projekt dostawy dla ciężkiej jazdy rajtuzów ze skóry łosia. Z tego powodu zni­szczono wielką ilość łosi, a ponieważ wkrótce się prze­konano, że nie będą one mogły nastarczyć potrzebom wojska, projekt ów zarzucono, po poważnym zmniej­szeniu pogłowia.

Oprócz rogów, które są doskonałym materiałem dla tokarzy, racice łosia są wielce użyteczne w medy­cynie i stosowane bywają z powodzeniem przeciwko apopleksji i epilepsji; na temat ten istnieje wiele roz­praw.

Należy zaznaczyć, że łoś był czczony jako bóstwo przez pogan pruskich i litewskich.

Pomimo szkód, jakie może przyczynić łoś przez ogryzanie pączków drzew, zwierzę to, tak pożyteczne pod różnymi względami, zasługuje na zachowanie w wielkich lasach bagiennych, gdzie podobne zni­szczenia nie są tak odczuwane".

5. INNE ZWIERZĘTA

NIEDŹWIEDŹ

Niedźwiedź, którego w żadnym razie nie można zaliczać do zwierząt drapieżnych i mięsożernych, woli zdaje się Puszczę ze względu na możność spokojnego uprawiania łupiestwa. Rozróżniają trzy rodzaje niedźwiedzi w Puszczy Białowieskiej: niedźwiedź po­spolity (Urus arctos), rosomak (U. gulo) i pokrewny mu borsuk (U. meles). Niedźwiedź .pospolity, dość liczny w Puszczy, ma jeszcze trzy odmiany: niedź­wiedź wielki, prawie czarny, średni brunatny i mały koloru srebrzystego. Pierwszy żywi się zwykle rośli7 nami i miodem, drugi porywa chorowitą dziczyznę, trzeci ma te same cechy, jest on jednakże bardziej rzadki niż dwaj pierwsi i poszukiwany ze względu na skórę.

Niedźwiedź lubi gąszcz lasu; barłóg swój robi w dziuplach starych pni drzewnych lub pod kupą ga­łęzi; las opuszcza rzadko. Nie było wypadku w tej miejscowości, aby niedźwiedź zaatakował człowieka; mieszkańcy nawet go się nie boją, chociaż byłoby nie­bezpiecznie niedźwiedzia podrażnić. Funkcjonariu­sze leśni chwytają i oswajają młode nedźwiedzie, któ­re trzymają na swych podwórzach. Oswojone niedź­wiedzie w młodości swej są bardzo zabawne, w wieku starązym stają się jednakże niebezpieczne. Kilku pi­sarzy średniowiecza podkreśla niezwykłą wielkość niedźwiedzi litewskich, a Gesner utrzymuje, że istnie­ją tu niedźwiedzie białe“.

1

DZIKI KOŃ

Nie ma jeszcze wieku, jak dziki koń (Equus syl­vestris) zamieszkiwał te lasy. Przed 40 laty widziano go jeszcze, chociaż rzadko w północnej połaci Litwy. Wielu pisarzy średniowiecza wzmiankuje o dzikich koniach Litwy, Polski i nawet Prus.

Czacki zachował nam prawo litewskie, ustalające karę poprawczą dla tych, którzyby nielegalnie zabili takiego konia.

Niejaki Miciński, koniuszy króla Zygmunta Augu­sta opowiada, że w swoim czasie czyniono próby oswo­jenia dzikiego konia. Schwytane źrebię umieszczano w stadninie królewskiej, gdzie zostało wychowane. Skrzyżowano je z koniem domowym i ta nowa rasa za­chowała niektóre wyróżniające cechy swego pierwot­nego charakteru do drugiego pokolenia.

Gratien de Burgo widział dzikie konie w parku księcia Alberta Pruskiego; opisuje on je jako małe, ciemne, nieforemne i niezdatne pod siodło. Zwierzę to nie dało się przystosować do pracy dla człowieka i jeżeli na nie polowano, to ze względu na mięso, któ­re mieszkańcy tych okolic dość sobie cenią. Opis ten zgadza się z opisami Tacyta i Cezara o dzikim koniu germańskim. Są jednakże inni pisarze, którzy opi­sują tego konia, jako pięknego i zręcznego. W Niem­czech wzmianki o dzikim koniu sięgają VIII wieku, czasu, kiedy Bonifacy zabronił nawróconym poganom używania mięsa tego zwierzęcia. Zniszczenia tego czworonoga na Litwie dokonali ludzie, którzy chwy­tali młode i polowali na stare. Ostatnie, jakie schwy­tano, były przywiezione do wielkiego parku hrabiego Zamoyskiego koło Zamościa, gdzie je chowano dość

długo wraz ze zwierzyną łowną, ponieważ jednak nie dawały żadnego pożytku, przed dwudziestu laty ka­zano je wyłowić dla rozdziału pomiędzy chłopów. Utrzymują, że jeszcze dzisiaj można rozpoznać tę ra­sę wśród koni włościańskich, żałujemy, że nie posia­damy jego dokładnego opisu“.

REN

ślady istnienia Rena (Cervus tarandus) na Litwie zaginęły w starożytności. Wzmiankę najważniejszą, chociaż niepewną o tym zwierzęciu pozostawił nam Czacki. Podaje on, że za panowania króla polskiego Aleksandra (1501 — 1506), w lasach Zemgalskich, w najbardziej na północ położonej części Litwy, ubito zwierzę znane pod mianem Betsy i ponieważ jak po­daje Buffon w Laponii reną zowLą Betsoi, wywodzi on stąd, że musi to być to same zwierzę. Przypuszcze­nie to nie jest nieprawdopodobne, chociaż język Ja­poński nie ma nic wspólnego z litewskim“.

RYŚ

Rodzinę kotów reprezentują dwa rodzaje: ryś (Felis lynx) i dziki kot (F. catus sylvestris).

Ryś znajduje się jeszcze w b. znacznej ilości w wie­lu lasach Litwy i Polski, gdzie zamieszkują one dziuple martwych drzew; istnieją dwie odmiany rozróżniane zarówno pod względem wielkości, jak i barwy.

Większy, b. mało pręgowany, nazywa się po polsku ostrowidz, mniejszy, cały pręgowany nosi miano ry­sia. Niektórzy przyrodnicy brali te odmiany (jakkol­wiek bez dostatecznej racji) za dwa różne rodzaje. Młode rysie, mieszkające zazwyczaj na skraju lasu,

wchodzą do puszczy dopiero na początku zimy, t. j. w czasie, gdy są one już dość silne i zręczne, aby się wyżywić. iRyś litewski jest większy, zwinniejszy i bardziej drapieżny niż ryś czeski, a byłby więcej szkodliwy dla zwierzyny gniżeli wilk, gdyby podobnie jemu atakował zgrają, czego nigdy nie czyni. Rzą- czyński podaje, że widział na Litwie rysia oswojone­go, fakt niezwykły, na co nie możemy przytoczyć żad­nego innego przykładu.

Dziki kot jest dzisiaj dość rzadki w tym lesie. Do­chodzi on tu do niezwykłej wielkości i czyni spusto­szenia wśród zajęcy i ptactwa“.

BÓBB

Bóbr zasługuje na wzmiankę szczególną. Znajdu­ją go często na Litwie, jak i w innych częściach Pol­ski. Zamieszkuje on chętnie najbardziej zadrzewione brzegi rzek i zlewisk. W Puszczy Białowieskiej bobry budują swoje żeremia głównie przy rzekach Białej, Leśnej, Hwoźnej i Narewce. Rodzina ta nie będąc liczna, jest jednakże dość pospolita.

Bóbr litewski jest bardzo poszukiwany w medy­cynie. Mieszkańcy lubią jego mięso, jedząc je jako da­nie wielkopostne; mięso bobra nie jest nieprzyjemne. Bóbr łatwo się oswaja; Gilibert miał jednego z nich przez miesiąc, ale później mu umknął. U pewnego chłopa, zamieszkałego nad brzegiem Bugu, widzieliś­my bobra, oswojonego jak zwierzę domowe.

Nie tylko dawne prawa litewskie, dotyczące ochro­ny bobra utrzymują się dotychczas, ale nawet i admi­nistracja obecna zabrania je chwytać i zabijać.

Jednakże zarządzenia te nie są ściśle respekto­wane. Bobry są niepokojone w czasie sianokosów

i przez rybaków. Zastawiają nań sidła lub zabijają, nie robiąc z tego wielkiej tajemnicy; to jest przyczyna zmniejszenia się z każdym rokiem pogłowia bobrów. Oprócz tych dawnych praw litewskich, nakazujących troskliwą ochronę bobrów, znajdują się w archiwach również ślady istnienia w w. XIII i XIV w Polsce i na Litwie zagród bobrowych, pod opieką specjalnych in­spektorów (urzędnicy bobrowi). Takie zagrody były wzniesione na brzegu Nidy i Narwi, a prawdopodob­nie również i w Białowieży“.

SOBÓL

Istnienie sobola (Mustela zibellina) na Litwie na początku XVI wieku jest jeszcze bardziej zadziwiają­ce. Nie tylko Rzączyński mówi o sobolu litewskim, ale również Czacki podaje stare prawo, wydane w tym względzie. Ten sam autor opowiada, że za pa­nowania Zygmunta I (zmarł w 1548 r.) schwytano koło Knyszyna w Polsce sobola całkiem białego, od­mianę nadzwyczaj, rzadką na Syberii. Dzisiaj nie ma tu żadnego śladu tego zwierzęcia“.

6. DAWNE POLOWANIA

Wróćmy na chwilę do czasów, kiedy strzelba by­ła nieznana, kiedy żubr był w tym kraju bardzo roz­powszechniony i kiedy polowanie na grubego zwierza stanowiło główną rozrywkę i ćwiczenia wojenne dla ówczesnej jazdy, aby zaznajomić się ze stosowanymi sposobami polowania na żubra.

Polowanie takie musiało wzbudzać szczególne za­interesowanie, ponieważ opisywali je poeci; dowodzą tego dwa poematy, drukowane na początku XVI wie­ku w Krakowie, należą one jednak dzisiaj do rzad­kości: jeden z nich, ułożony przez niejakiego Husso- viana dla papieża Leona X, opiewał żubra i polowanie na tego żubra (de Bisonte et ejus venatione). Ale pa­pież zmarł nagle, wobec czego poemat został dedyko­wany królowej Bonie. Drugi jest anonimem i pod ty­tułem „De. adventu Bisontuum“ zawiera historię przybycia żubrów do kraju.

Pisarze ci, a również wielu innych, jak Gromerus, Herberstein, Stella, Gesner etc. podają szczegóły sto­sowanych na Litwie i w Polsce sposobów polowania na żubry oraz ich chwytania. Od myśliwego wymagar no znacznej siły, zręczności i uwagi. Do polowania

wybierano krawędź lasu średniej gęstości. 1 Myśliwi uzbrojeni w oszczepy kryli się przed atakiem zwie­rza za drzewami. Z chwilą, gdy goniony przez psy zwierz dobiegał do tego miejsca, rzucał się z furią na pierwszego napotkanego myśliwego. Ten znów, nie odsłaniając się całkowicie, starał się dosięgnąć go oszczepem, podczas gdy drugi myśliwy podniecał go krzykiem i zadawał również ciosy, dopóki żubr nie padał osłabiony wskutek dużego upływu krwi. W przy­padku zbyt szybkiego zaatakowania myśliwego przez żubra, rzucał on przed nim czerwoną czapkę i rato­wał się ucieczką, podczas gdy żubr wściekle rzucał się na rzucony przedmiot.

Na wielkich polowaniach otaczano ludźmi miej­sce, gdzie znajdowały sję żubry, zamykano je za po­mocą zwalonych drzew, wznoszono rodzaj amfite­atru dla widzów i polowano w opisany sposób na oszczepy, ,

Polowanie zarządzone przez Zygmunta Wielkiego, księcia Litwy (zmarł w, 1440 r.) w celu ukarania przestępcy spośród swych dworaków, było bezwąt- ipienia przeprowadzone w ten sam sposób. Skazańca, ubranego na czerwono, wystawiono na ataki żubrów, które go rozszarpały na strzępy.

Królowa Polski Helena, żona króla Aleksandra Jagiellończyka, omal nie utraciła życia w podobnych okolicznościach. Kilka rozwścieczonych żubrów rzu­ciło się gwałtownie na amfiteatr, gdzie się znajdowa­ła królowa, rozwaliły słupy, trybuna się wywróciła i królowę ledwo zdołano uratować.

Na Podolu, gdzie lasy nie były tak olbrzymie, jak w innych częściach Polski, polowania na żubry odby­wały się na koniach.

Dla schwytania żubra żywego używano następu­jącego sposobu:

W czasie wielkich śniegów, kiedy trudno przycho­dzi o paszę, wybierało się w uczęszczanym przez żu­bry miejscach młode, giętkie drzewo, jednakże dość znacznej grubości, które przyginano aż do ziemi

i zlekka umocowywano do słupa; następnie do wierz­chołka przywiązywano pętlę, a ponad nią zawieszano kępkę siana w ten sposób, że aby się doń dostać, żubr musiał przesunąć głowę przez pętlę. Najlżejsze poruszenie żubra w celu pochwycenia siana powodo­wało wyprostowanie się drzewa i złapane zwierzę pa­dało obezwładnione.

Gdy się znało napewno miejsce przechodzenia żubra, zginało się drzewo, opatrzone długimi żelaz­nymi kolcami. Za najmniejszym ruchem zwierza, próbującego przejść przez zasadzkę, drzewo odska­kiwało, raniąc zwierzę śmiertelnie kolcami.

Chwytano jeszcze żubry w doły, lekko przykryte gałęziami, dokąd zwabiano je sianem.

W celu schwytania żubra żywcem, wznoszono w łe- sie małe ogrodzenia, zamykane mocną polisadą z sze- roko otwartą bramą do wewnątrz; brama ta przy najlżejszym poruszeniu zamykała się za pomocą pro­stego mechanizmu. W ogrodzeniu tym kładziono na przynętę siano. Następnie, aby opanować żubra, zmu­szano go głodem do wejścia dalej do klatki, umiesz­czonej przed bramą wejściową, w klatce zal kła­dziono paszę. Gdy tylko żubr wchodził do klatki, za­mykała się ona automatycznie zapomocą opuszczanej kraty.

W tych bardzo odległych czasach książęta sar­maccy pasjonowali się polowaniem na żubry, czego

dowodem są nie tylko zachowane wśród ludu pieśni na temat tych polowań, ale także pewne stare zwy­czaje i reguły szczególne, obserwowane na dworach dawnych królów polskich, a dotyczące krajania po­dawanej na stole królewskim żubrzej pieczeni.

Za panowania w Polsce elektorów saskich — Augusta II i Augusta III (t. j. od 1698 do 1793 r.) książęta ci, będąc wielkimi miłośnikami polowań

i niemieckiego łowiectwa, stojącego na najwyższym stopniu perfekcji, wprowadzili właściwego ducha i do­brą organizację polowań w Polsce.

Ci dwaj królowie polscy, a głównie August III, często polowali w Białowieży i wspaniały orszak, któ­ry towarzyszył dworowi, dodawał wielkiego blasku tego rodzaju polowaniom.

Kiedy J. K. Mość wyrażał życzenie polowania w tym lesie, na kilka dni przed przybyciem króla sta­rano się o zgromadzenie licznej naganki, aby'spędzić zwierzynę do miejsca, w jakich zamierzano polować. Następnie obszar ten ogradzano, aby skoncentrować zwierzynę na paruset morgach i na tyłach robiono zaporę z drzewa dla zatrzymania żubrów na wypadek, gdyby sforsowały pierwszą przeszkodę.

Obszar, gdzie miało się odbyć polowanie był podzie­lony na dwie części: w jednej znajdowali się myśli­wi, w drugiej — zwierzyna. W pierwszej budowano pawilon dla uzbrojonych, a obok niego robiono w ogrodzeniu przejście dla zwierzyny, która będąc goniona przez psy szła na to wyjście, stając się ła­twym łupem myśliwych.

Pewien 80-letni leśnik, który mając wtedy lat dzie­sięć, był świadkiem takiego polowania, dostarczył nam następujących szczegółów. Na kilka tygodni przed

3T£?

polowaniem zjechało do Białowieży wielu myśliwych cudzoziemskich z pięknymi psami i wspaniałym wy­posażeniem myśliwskim. Miejscowy Zarząd leśny otrzymał rozkaz wskazania im miejsc przebywania największej ilości żubrów. Posiadając te dane, cudzo­ziemcy ci wybrali na polowanie część obrębu Augu­stowskiego o milę od Białowieży i poczynili wszystkie niezbędne przygotowania dla zapewnienia sukcesu.

Otropili oni dokładnie zwierzynę, poczym przy po­mocy naganki z 1000 wieśniaków i wielkiej ilości psów skoncentrowali zwierzynę na przeznaczonym do polowania terenie. Wszystkie te prace były wykonane z wielką zręcznością i dokładnością.

Król z rodziną i świtą przybył w wigilię polowa­nia. Zjazd nowoprzybyłych był tak liczny, że z tru­dem udało się ich pomieścić we wsi.

Polowanie rozpoczęło się nazajutrz po przybyciu króla. Rodzina królewska i towarzyszący jej wielcy dygnitarze, zajęli pawilon. Myśliwych bogato wystro­jonych i zaopatrzonych w broń przedstawiono J. K. Mościom i książętom. Królowa sama ubiła 20 żubrów, zajmując się w wolnych chwilach lekturą. Nie chy­biła ona ani razu. Król strzelał również po mistrzo- sku. Natychmiast, gdy żubr padał pod strzałami, do- jeżdżacze trąbili fanfarę. Po skończonym polowaniu J. K. Moście udali się na przegląd trofeów, uporząd­kowanych na rozkładzie, ubita zwierzyna była ważona i rozdzielana pomiędzy chłopów.

Od tego czasu nie było tak świetnych polowań w Puszczy Białowieskiej. Stanisław August, król pol­ski i sukcesor Augusta III nie miał pasji myśliwskiej.

Kilka polowań jednakże się odbyło w towarzystwie

królewskich faworytów. Opowiadają, że podczas jed­nego z tych polowań rozwścieczony żubr zaatakował pewnego myśliwego na koniu, wziął konia na rogi

i zmiażdżył, podczas gdy kawaler nie widział innego sposobu, jak ratować się na gałęzi drzewa, której się zręcznie uczepił.

Chociaż łowiectwo narodowe przybrało tu swą dawną prostotę, niemniej jednak polowanie w tym lesie jest zajmujące dla cudzoziemców,, którzy się tu znajdą po raz pierwszy. Wystarczy wyobrazić sobie scenę, przedstawiającą ponad setkę strzelców w sza­rych uniformach z zielonymi wyłogami, częściowo na koniach, a częściowo pieszo, prowadzących sfory psów, lub oznajmiających na rogach zbliżanie się do lasu, podczas gdy z drugiej strony wsi widzi się kil­kuset chłopów - naganiaczy w ich brunatnych stro­jach i łapciach z kory drzewnej, stanowiących grupę dziwaczną i posępną. W tego rodzaju polowaniu leś­nicy kierują każdym ruchem“. •


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Karpiński Jan Jerzy Z puszcz i lasów
Psalm 38, Komentarze do Psalmów-Papież Jan Paweł II,Benedykt XVI
Orędzie do młodych 2004, Jan Paweł II
178 i 179, Uczelnia, Administracja publiczna, Jan Boć 'Administracja publiczna'
278 i 279, Uczelnia, Administracja publiczna, Jan Boć 'Administracja publiczna'
58 i 59, Uczelnia, Administracja publiczna, Jan Boć 'Administracja publiczna'
Psalm 4, Komentarze do Psalmów-Papież Jan Paweł II,Benedykt XVI
Psalm 10, Komentarze do Psalmów-Papież Jan Paweł II,Benedykt XVI
222 i 223, Uczelnia, Administracja publiczna, Jan Boć 'Administracja publiczna'
200 i 201, Uczelnia, Administracja publiczna, Jan Boć 'Administracja publiczna'
Psalm 85, Komentarze do Psalmów-Papież Jan Paweł II,Benedykt XVI
Psalm 51, Komentarze do Psalmów-Papież Jan Paweł II,Benedykt XVI
Turowski - Wielkie struktury społeczne SKRYPT - rozdz. 8, Jan Turowski - Wielkie struktury społeczne
180 i 181, Uczelnia, Administracja publiczna, Jan Boć 'Administracja publiczna'
Homila Pelplin 6 czerwca 1999, Wychowanie i szkoła-Duchowość, Jan Paweł II
Psalm 30, Komentarze do Psalmów-Papież Jan Paweł II,Benedykt XVI
124 i 125, Uczelnia, Administracja publiczna, Jan Boć 'Administracja publiczna'
psalm 46, Komentarze do Psalmów-Papież Jan Paweł II,Benedykt XVI
Jak LOLEK został Papieżem, Katecheza, Jan Paweł II

więcej podobnych podstron