Krzysztof Kochański
Execute (VanBerg)
Od: Liga Najemników
Do: Imperator Dominium
Temat: Zlecenie nr 19O3O/VB z dnia 12.03.1285
Z przyjemnością informujemy o zakończeniu realizacji wymienionego w temacie
zlecenia. Należność prosimy przelać na nasze konto w terminie czternastu
minut.
Dział księgowości
Liga Najemników
w/m
_Begin()
Uciekł, pozostawiając w ciemnościach trzy słabe światełka kontro-lek, wskazujące pełne doładowanie energetyczne. Gdy ładownik FX-12 bezgłośnie opuszczał pozbawioną atmosfery planetę, oni wciąż tam stali, nieruchomi i niemi. Trzy olbrzymie, tytanowe konstrukcje. Xyber Mechy. Bojowe jednostki kroczące.
Planeta krążyła samotnie wokół neutronowej gwiazdy. Brak atmosfery miał jedną zaletę: ciemność nigdy nie była tu głęboka; roziskrzone gwiazdami niebo promieniowało światłem, które na niektórych szerokościach geograficznych nawet rzucało cienie.
Trzy Xyber Mechy, tkwiące samotnie wśród skał, nie potrafiły jeszcze podziwiać piękna tej zimnej krainy. Stanowiły szczytowe osiągnięcie wojennej technologii, ale dopóki za sterami nie znaleźli się piloci, nie było w nich życia.
Nie musiały długo czekać.
obiekt:Nick(Beowulf)
- Gdzie jestem? - usłyszał i w pierwszej chwili pomyślał, że to jego słowa, bezwiednie wypowiedziane na głos. Ale tak nie było. Po prostu ktoś go uprzedził, pierwszy zadał pytanie. Ktoś, dla kogo skalista okolica z mocno zakrzywioną linią horyzontu okazała się równie obca.
Skontrolował moduły mecha, które spięte neurozłączami stały się jego modułami. Teraz on był Xyber Mechem. Nazywał się Beowulf. Jego prawdziwe imię brzmiało zupełnie inaczej, ale nie miało to żadnego znaczenia. Ostatnimi laty tak często wcielał się w mecha, że właściwie tamto nazwisko stawało się nickiem, w dodatku coraz mniej istotnym. Tam wegetował. Tu poznawał, co znaczy prawdziwe życie.
- Co? Gdzie?! - zapytał obok kolejny głos i Beowulf wzdrygnął się. Taki brak akcentu rozpoznałby wszędzie, trudno go podrobić. Monotonny dźwięk z panelu translacyjnego, tłumaczącego z języka LOR.
Spojrzał w tamtą stronę. Nie mylił się. Takiego typu Xyber Mechów używali wyłącznie Lorianie, na ogół mniejsi od ludzi, lecz z zewnętrznym, nieporównywalnie twardszym szkieletem, co w warunkach grawitacji skutkowało większą wagą.
Beowulf nie był zadowolony. Nikt z Wolnych Światów, skąd pochodził, nie lubił najemników z LOR. I nie chodziło o to, że są Obcy, choć dla niektórych miało to pewnie jakieś znaczenie. LOR zawarli pokój z Dominium i to wystarczało, żeby nie darzyć ich sympatią.
obiekt:Nick(Gothmog)
Z wolna odzyskiwał zdolność widzenia.
Zdolność - nie sposób ująć tego inaczej.
Znów był Xyber Mechem.
Mimo to Gothmog nie uspokoił się; nie sposób być spokojnym, gdy w górze widzi się nieznane konstelacje, przed sobą kamienną pustynię, i człowiek nie ma pojęcia, w jaki sposób znalazł się w takim miejscu.
- Gdzie jestem? - wykrztusił.
Przed kilku laty, kiedy jako jedenastolatek dostał swojego pierwszego X-mecha - można rzec zabawkę, bo pozbawionego ostrej broni - nie lubił zasiadać za jego sterami. Obsesyjnie obawiał się, że któregoś razu uwięziony w cybernetycznym cielsku znajdzie się w nieznanym otoczeniu, bez cienia wiedzy, skąd się tam wziął ani jak się wydostać z opresji. Potem fobia minęła, wciągnęło go to drugie życie, gdzie mimo wątłej budowy ciała mógł być groźnym wojownikiem, bo liczyły się refleks, inteligencja i umiejętność podejmowania trafnych decyzji. Siłę reprezentował cybernetyczny pancerz Xyber Mecha.
Gothmog pochodził ze znamienitego rodu z Dominium, o którego pozycji i zamożności najwymowniej świadczył fakt, że rodziców było stać na pancerz X-mecha dla jedenastoletniego chłopca. To zdarzało się rzadko, a w przypadku prawdziwych Xyber Mechów prawie nigdy. Cały rynek kontrolowała Liga Najemników. Swego czasu Imperator Dominium usiłował przerwać ten monopol, ale szybko zrezygnował. Xyber Mechy niezwiązane z Ligą ginęły w tajemniczych okolicznościach, a co gorsza, wraz z nimi umierali ich piloci. Nikt nie miał wątpliwości, dlaczego tak się dzieje, ale Imperator był bezradny; nawet on nie miał szans z wszechpotężną, tajemniczą wojskową organizacją, jaką była Liga. Mógł z nią walczyć - i przegrać lub starać się, by wśród najemników byli również ludzie z Dominium, nie tylko z Wolnych Światów, skąd brała swój rodowód. Wybór był oczywisty, tym bardziej, że niejednokrotnie sam korzystał z usług Ligi.
- Co? Gdzie?! - rzekł stojący obok Xyber Mech.
Gothmog zdziwił się. Był bardzo zaciekawiony. Słyszał pogłoski, że dla Ligi Najemników pracują istoty z Ligi Obcych Ras, przez ludzi umownie nazywani Lorianami, ale nigdy dotąd nie zdarzyło mu się tworzyć teamu z takim Xyber Mechem. Mogło to być ciekawe doświadczenie.
obiekt:Nick(Nostromo)
Nie wiedział, co to za miejsce. Nie od dziś był najemnikiem Ligi, ale coś takiego zdarzyło mu się po raz pierwszy. Księżycowy, pozbawiony kolorów krajobraz nie wydawał się jakiś szczególny, ale nie przywodził na myśl żadnych skojarzeń, podobnie jak obcy układ gwiazd na czarnym nieboskłonie.
Ostatnim, co Nostromo pamiętał, było biuro werbunkowe Ligi. Pojawił się tam, żeby podpisać kontrakt na nowe zadanie...
Jakie?
Nie potrafił sobie przypomnieć. Zadziwiające. Obcując z ludźmi, zdążył się zorientować, że czasem trafiają się im luki w pamięci, ale w LOR takie rzeczy nigdy się nie zdarzały. Nawet Lorianie w podeszłym wieku doskonale pamiętali każdy szczegół ze swojego życia, począwszy od chwili narodzin.
Stojące obok dwa Xyber Mechy przypatrywały mu się wnikliwie. Nostromo przywykł do takich sytuacji, więc spokojnie czekał, aż skończą. Kiedyś poznał powiedzenie ludzi: „policzyć na palcach". Trochę trwało, nim maszyna translacyjna uporała się z nim, ale kiedy Nostromo zorientował się w końcu, o co chodzi, z marszu ten zwrot kupił, choć tylko z grubsza odpowiadał fizycznej budowie jego gatunku. Otóż Lorian zwerbowanych przez Ligę Najemników można było policzyć na palcach. Nic dziwnego, że wzbudzali sensację.
Zastanawiał się, czy nie zabić tych dwóch. Na wszelki wypadek. W końcu nie wiedział, czy należą do jego komanda; może to jakieś wariackie święto Teleportu, gdzie niektórzy szaleńcy uczestniczyli w walkach gladiatorów?
Obaj wyglądali na oszołomionych, więc pomimo przewagi liczebnej powinien dać sobie radę...
_Zlecenie(Komando)
- Czy ktoś wie, gdzie jesteśmy? - zapytał Beowulf. Nikt nie odpowiedział. W ciszy wyczuwało się nieufność.
- Jesteśmy komandem? - Kolejne pytanie niewiele zmieniło, co potwierdzało, że sytuacja całej trójki mogła być podobna. Nikt nie wie, jak znalazł się na tej planecie. Nawet Lorianin.
Obcy. Czy on...!
Pole maskujące Xyber Mecha zaskoczyło w ułamku sekundy, głuchym tąpnięciem stęknął grunt pod nogami. Ramię Beowulfa zablokowało odnóża Nostroma, wyrastające z barwnego X-pancerza, przypominającego wielkiego robaka. Zastygli w tej pozycji niczym zapaśnicy, podczas gdy Gothmog, choć zaskoczony, wykazał się refleksem, skacząc za najbliższą skałę. Grawitacja była słaba, a jego mech lekkiej konstrukcji, więc wykonał to błyskawicznie.
- Co chciałeś zrobić? - wycedził Beowulf, blokując wylot lancy dyfuzyjnej przeciwnika w ten sposób, że jakakolwiek próba strzału uszkodziłaby oba Xyber Mechy.
- To ty zaatakowałeś!
- Bo... - Beowulf naparł na Lorianina, nad którym miał niezaprzeczalną przewagę masy - bo widziałem, co kombinujesz!
- Skąd mogłeś...?
- Przestańcie! - zawołał Gothmog, wychylając się z ukrycia. - Tu coś jest! Jakieś urządzenie.
W tym momencie za jego plecami strzeliła raca. Gothmog obejrzał się, a potem zniknął za skałą.
Zaskoczeni Beowulf i Nostromo odskoczyli od siebie, obaj wciąż w pełnej gotowości, mierząc z broni wszystkich rodzajów zamontowanej na pancerzach. Impas zelżał, ale nie został przełamany.
- I co teraz? - odezwał się Nostromo.
- Powinniśmy zobaczyć, co z Gothmogiem.
- Ufasz mu?
- Bardziej niż tobie - rzekł Beowulf, nie bez złośliwej satysfakcji.
- Może działałem zbyt pochopnie - przyznał Lorianin i nieoczekiwanie wyprostował się. Uzbrojenie schowało się w osłonach pancerza, ale maskujące pole energetyczne nie zostało zdjęte.
Beowulf uczynił to samo. Dobrą wolę potwierdził pokojowym gestem X-mechowej dłoni i wtedy zza skały wyszedł Gothmog. Trzymał coś w manipulatorach prawego ramienia.
- Nic ci nie jest? - spytał Beowulf.
- To tylko fajerwerk. Chyba miał zwrócić naszą uwagę. Na to! - Gothmog rozwarł zaciski manipulatora. - Odtwarzacz - poinformował. - Ktoś zostawił nam wiadomość.
- Ciekawe - odezwał się Nostromo i umilkł na chwilę, zastanawiając się. - Ktoś zna taki model odtwarzacza?
- To proste urządzenie, są tysiące firm, które...
- Bo ja znam - przerwał Nostromo Gothmogowi. - Takie odtwarzacze produkują w Imperium Maszyn. Czy to nie dziwne, że używa ich Liga?
- Jeśli to ona nas przysłała...
- A któż by inny?!
- Przekonajmy się. - Gothmog jakiś czas manipulował przy urządzeniu, nim zdołał je uruchomić.
Odtwarzacz zakręcił się, poszukując środowiska, w którym mógłby odtworzyć obraz. Było to rutynowe działanie, właściwe takim produktom. Po chwili z piasku i małych kamieni uformował się wir, z wolna przybierając postać brodatego mężczyzny w kapturze. Rzeźba uniosła rękę i zdjęła kaptur.
Poznali go od razu. Mało kto miał zaszczyt zetknąć się z tym człowiekiem osobiście, ale każdy najemnik znał tę twarz. Czy naprawdę tak wyglądała, czy też raczej jej posiadacz pragnął, aby funkcjonował taki jej publiczny wizerunek, to już zupełnie inna sprawa.
Mistrz Ligi.
- Jasny gwint! - sapnął Gothmog.
Jego towarzysze również byli zaskoczeni, lecz nic nie powiedzieli. Mieli przed sobą nagrany wcześniej przekaz, niemniej fakt, iż Wielki Mistrz pofatygował się osobiście, robił wrażenie.
- Postanowiłem sam wprowadzić was w to zlecenie - oznajmił Mistrz Ligi - gdyż sprawa jest nadzwyczajnej wagi. Słyszeliście zapewne o Van Bergu, wielkim fizyku i odkrywcy, który kilkadziesiąt lat temu zlokalizował najważniejszy do dziś tunel podprzestrzenny, nazwany na jego cześć tunelem Van Berga. Ale nie wiem, czy wiecie, że fizyk zaginął w swoim tunelu w roku 2273. Obiekt okazał się niestabilny, zapadł się, podobnie jak większość tego typu manifestacji. Współczesna nauka nie pozwala niestety przewidzieć momentu utraty stabilności tunelu, bezpowrotnie zaginęły wtedy setki kosmicznych statków, zginęło wielu ludzi, również nasze mechy.
- Niedawno tunel powrócił - odezwał się Beowulf. - Leciałem nim.
- Niedawno tunel Van Berga znów się pojawił - kontynuował Mistrz, zdając się korzystać z podpowiedzi. - Przeszukano go dokładnie, jak tylko to było możliwe, ale nic nie znaleziono. Ani śladu po tych, którzy przebywali w nim w chwili destabilizacji.
Piaskowa broda mówiącej rzeźby nagle osunęła się, rozsypała w pył, ale pole odtwarzacza natychmiast ją odbudowało. Usta znów zaczęły się poruszać.
- Okazuje się, że Van Berg żyje. Zważywszy na datę urodzin, powinien być starcem, ale nasz wywiadowca, który go widział, twierdzi, że wygląda na mężczyznę w kwiecie wieku, najwyżej na siedemdziesiąt lat. A to może oznaczać tylko jedno: Van Berg znalazł sposób na przeżycie w niestabilnym środowisku. W obiekcie, który na wiele lat zniknął z naszego Wszechświata, a potem do niego powrócił. Być może nawet prowadził w tym zakresie tajne badania i nie przez przypadek znajdował się w tunelu w chwili destabilizacji.
- A teraz konkrety - rzekł Mistrz. - Gdy tunel Van Berga wrócił, najbliżej wejścia całkiem przypadkowo znajdowała się piracka jednostka Imperium Maszyn. Zdołała przejąć naukowca i umknąć. Gdyby nie zbieg okoliczności oraz dociekliwość pewnego szpiega Ligi w ogóle byśmy się o tym nie dowiedzieli albo poznali te fakty za późno. Nie muszę chyba wyjaśniać, jaką rewolucją w sposobie prowadzenia działań wojennych jest klucz do przetrwania w niestabilnym tunelu. Jeśli roboty zmuszą Van Berga do współpracy, posiądą być może wiedzę umożliwiającą pokonanie ludzi. I tu jest wasze zadanie...
Z rzeźby znów posypał się piasek, a nawet kilka kamyków, jednakże tym razem odtwarzacz jej nie odbudował.
- ...Odbijecie Van Berga, któremu stworzono laboratorium na jednej z planet wroga, z dala od głównych szlaków. Ale uważajcie również na niego, ponieważ obawiamy się, że może pracować dla Imperium Maszyn dobrowolnie. Nie mamy co do tego pewności, lecz z doniesień wywiadowcy wynika, że roboty zaoferowały mu biliony kredytów na badania. A to są sumy, o jakie trudno starać się nawet w Dominium. Być może po zakończonej akcji przyjdzie wam czekać dłużej niż zwykle na transport powrotny, bądźcie wtedy cierpliwi, sami najlepiej wiecie, jak trudno niepostrzeżenie wedrzeć się na rejon Galaktyki kontrolowany przez maszyny. A teraz zapoznam was z terytorium, po którym przyjdzie wam się poruszać...
Piaskowo -karny kowa bryła utraciła spoistość, rozpadła się w jednej chwili i pozostał po niej niewysoki kopczyk. Gwałtowne zwarcie rozświetliło odtwarzacz i w górę znów wzbił się piasek.
- Oto mapa - rozległ się głos niewidzialnego Mistrza. Mapa z wolna nabierała dokładności, ale zorientowali się od
razu, że przynajmniej jedno jest w porządku: gdziekolwiek są, byli tam, gdzie powinni; wbrew obawom nie tylko na właściwej planecie, lecz także we właściwym rejonie. Dość blisko obiektów oznaczonych jako laboratorium Van Berga, wystarczająco daleko jednak, by nie zostać wykrytym przez ochronę.
Mapa wyostrzyła się, pokazując szczegóły techniczne, planowane alternatywne trasy podejścia pod laboratorium, przewidywane międzyczasy, jak również, asekuracyjnie, drogę ucieczki w przypadku niepowodzenia akcji. Wszystko to skrupulatnie zapisywały moduły pamięci każdego Xyber Mecha. Tam będą mogli dokonywać korekt, na bieżąco dostosowywać plan do rzeczywistej sytuacji i nanosić aktualne pozycje.
- Na dowódcę komanda wyznaczam Beowulfa. W przypadku jego śmierci lub braku możliwości podjęcia zadań operacyjnych obowiązki przejmie Nostromo. Wypada teraz...
Niespodziewanie głos Mistrza Ligi urwał się. Kolejne wyładowanie rozświetliło skrzynkę odtwarzacza, a ściana z mapą zadrżała. Nie rozpadła się jednak od razu, jak poprzednio postać Mistrza. Wokół ikony laboratorium Van Berga zniknęły linie marszrut i zamiast nich pojawiła się tylko jedna. Obok niej ikona, powszechnie znana, oznaczająca wyjście ewakuacyjne. Odtwarzacz trzeszczał, jakby wciąż nadawał dźwiękowy przekaz - i rzeczywiście: sporadycznie z radiowego szumu wyłaniała się jakaś sylaba, zupełnie jednak niezrozumiała; nie było nawet pewności, czy to wciąż głos Mistrza.
Nagle wszystko się skończyło. Mapa rozsypała się, a odtwarzacz zgasł. Zapanowała cisza.
Gothmog usiłował coś jeszcze zrobić z urządzeniem, w końcu poddał się.
- Złom - oświadczył.
- Przekaz był nadawany po raz drugi - oświadczył niespodziewanie Nostromo.
- Jak to, po raz drugi? - zaperzył się Gothmog. Nagrania Ligi podlegały purowaniu w czasie rzeczywistym, co oznaczało, że każdy transmitowany bajt był czyszczony natychmiast po pobraniu z pamięci masowej. Nic nie dało się odczytać dwukrotnie. Takie były zasady.
- Już podczas projekcji postaci Mistrza wystąpiły zakłócenia - zgodził się Beowulf. - Widziałeś ten osypujący się piasek. Zgadzam się z Nostromo, że takie mogą być objawy złamania zabezpieczeń.
- Zastanawia mnie ta końcówka - rzekł Nostromo.
- Wszystkich nas zastanawia - oświadczył Beowulf. - Awaria sprzętu czy czyjeś celowe działanie?
- Ja nie o tym - zaprzeczył Nostromo. - Ostatnim, co udało się zobaczyć, była dekonspiracja położenia wyjścia ewakuacyjnego z budynku laboratorium. Przyznacie chyba, że to najlepsza droga, by się tam dostać. Nie wygląda wam to za różowo? Bo mnie coś tu śmierdzi,
- Mamy zadanie i trzeba je wykonać - skwitował Beowulf. - Ruszamy. Chyba że ktoś chce się wycofać?
Nikt się nie odezwał. Podporządkowanie się woli dowódcy było wśród najemników sprawą honoru. Kiedy ruszyli, Nostromo spytał Beowulfa:
- Skąd wtedy wiedziałeś?
- O czym?
- Że zamierzałem was zabić.
- Widzisz... - Beowulf zawiesił głos. - To... jakby ci rzec... kwestia intuicji najemnika.
Nostromo nie był pewien, czy to czasem nie kpina.
_Atak(Komando,Laboratorium)
Stali przy studni wyjścia awaryjnego. Znajdowało się dokładnie tam, gdzie pokazywała mapa, ukryte pod metrową warstwą piasku. Z tego miejsca kompleks laboratorium był doskonale widoczny, lecz oni, chronieni polem maskującym, nie zostali jeszcze wykryci przez ochronę. Gothmog, jako jedyny wyposażony w broń snajperską, przez cały czas kontrolował przedpole.
Nie było z nimi Nostroma, który już wpełzł do przejścia prowadzącego do piwnic laboratorium. Miał najmniejszego Xyber Mecha, więc nie powinien zaklinować się w tunelu niedostosowanym do mechów. Lorianin miał przyczaić się w piwnicach i zaatakować dopiero wówczas, gdy usłyszy odgłosy walki. Ten element zaskoczenia, w myśl planu, miał przynieść im zwycięstwo.
Ruszyli.
Pierwszy biegł Beowulf, ciężki, masywny, nic dziwnego, że grunt drżał pod jego stopami. Gothmog za nim, trzymając w gotowości cały swój arsenał. Jeszcze nie zostali dostrzeżeni, nikt do nich nie strzelał. Pokonali prawie połowę odległości i wciąż nikt nie reagował.
A potem się zaczęło.
Gothmog, osłaniający Beowulfa, a jednocześnie kryjący się za jego pancernym cielskiem, ściął w locie pierwszy zmierzający ku nim pocisk. Działo cząsteczkowe dowódcy plunęło ogniem, ale obrońcy odpowiedzieli tym samym. Wokół pryskały odłamki skał, przewalały się ryte pociskami zwały ziemi. Beowulf padł na płask, unikając kolejnego pocisku naprowadzającego klasy Beta, ale i tak nakrył go słup ognią. Napalm to jednak zbyt mało, by uszkodzić pancerz Xyber Mecha, dowódca otrząsnął się, a płomień kapał z niego niczym lawa. Już biegł znowu, wspomagany ogniem obrotowego działka laserowego Goth-moga. Do pokonania pozostało kilkadziesiąt metrów terenu chronionego gęstym ogniem obrońców. Znów zmuszeni byli przypaść ku ziemi.
- Nie damy rady! - wrzasnął Gothmog.
W tej samej chwili zmasowany ostrzał ustał; skończył się, jakby obrońcom raptem zabrakło amunicji. A potem coś zdetonowało wewnątrz obiektu. Do akcji wkroczył Nostromo.
- Teraz! - wrzasnął Beowulf i obaj poderwali się równocześnie. W biegu uruchomili lance fuzyjne, których świetliste smugi w jednej chwili sięgnęły ściany laboratorium. Obłoki dymu i pyłu przesłoniły widoczność.
Przez wybitą dziurę wpadli do środka, wprost na dwa Xyber Mechy, walczące zażarcie z Nostromo.
To była rzeź. Obrońcy nie zdążyli się nawet odwrócić. Obrotowe działa laserowe waliły w nich ze wszystkich stron, rozgrzewając pancerze do czerwoności. Poranieni, usiłowali jeszcze uciekać, ale lanca tachionowa Nostroma wprost ścięła ich z nóg. Gothmog i Beowulf doskoczyli do nich, w szale zabijania roznosząc powalonego wroga na strzępy.
Popełnili błąd. Najemnik nie powinien ulegać emocjom. Przynajmniej póki nie ma pewności, że walka nie dobiegła końca. Oto niespodziewanie otworzyły się drzwi pakamery i stanął w nich mech typu „robal". Niemal bliźniak Nostroma. Przed sobą niósł pojemnik w kształcie spłaszczonego walca.
Olbrzymim susem, na jaki stać tylko Xyber Mecha LOR, Nostromo skoczył przed towarzyszy. Jeszcze w locie zarepetował tachionowa lancę, ale było za późno. Pojemnik eksplodował.
Całe uderzenie poszło na Lorianina, upadł jak ścięte drzewo. Podmuch przewrócił również Beowulfa i Gothmoga, ale osłonięci Xyber Mechem Nostroma nie odnieśli poważniejszych obrażeń. Kiedy wstawali, runęła uszkodzona część stropu, przykrywając szczątki zamachowca-samobójcy.
- Co to było? - jęknął Gothmog.
- Nie wiem. Chyba mina cząsteczkowa.
Stanęli nad Nostromem. Wyglądał paskudnie, ale poruszał się. Żywotność Xyber Mechów bywa imponująca.
Wtem rozległ się chrzęst pracujących maszyn. To roboty konserwacyjne, o inteligencji zbyt prymitywnej, by pojąć, co się stało, jakby nigdy nic podjęły prace naprawcze. Na początek wzięły się za rozprutą ścianę i wkrótce włączyły się agregaty wyrównujące ciśnienie powietrza.
_Laboratorium(Komando)
- Gdzie Van Berg?
- Poszukam - zaoferował się Gothmog. Jego mech, jako mniejszy, bardziej nadawał się do poruszania w zamkniętych pomieszczeniach niż masywny kafar Beowulfa.
Beowulf ogarnął wzrokiem zdemolowaną halę. Przeczesał ultrafioletem pozamykane szafy i pakamery w poszukiwaniu źródeł ciepła. Czysto. Dla pewności raz jeszcze prześwietlił pokonanych obrońców, upewniając się, że piloci obu Xyber Mechów są martwi.
Pochylił się nad rannym Nostromem. Czuł się bezradny. Gdyby w środku był człowiek, mógłby spróbować wydobyć go na zewnątrz, ale X-pancerz Obcego był równocześnie jego kosmicznym skafandrem. W środowisku wypełnionym azotem i tlenem Lorianin natychmiast by się udusił.
- Jak się czujesz?
- Kiepsko... - rzekł z wysiłkiem Nostromo. - Ledwie zbieram... myśli.
- Nic nie mów. Odpoczywaj.
- Nie, nie... Ja nie., czuję bólu. Dziwne, ale... nie czuję. Po prostu, nie potrafię... się skupić.
- Wyciągnę cię stąd. Na pewno. Jestem ci to winien. Zachowałeś się naprawdę w porządku... Skąd wiedziałeś, że to mina cząsteczkowa?
Przez chwilę Nostromo nie odzywał się. A potem wyszeptał:
- Widzisz... to kwestia intuicji. Intuicji najemnika.
Jęknął i robalim cielskiem Xyber Mecha wstrząsnęły drgawki. Niektóre ruchome moduły wyłoniły się spod pancerza, drżące, chaotycznie sięgające ku wyimaginowanym celom. I nagle wszystko się skończyło. Ucichł delikatny szum, towarzyszący czynnemu mechowi.
- Nostromo!
Nikt się nie odezwał.
- Nostromo!
Nikt.
Beowulf poczuł złość, wzbierającą wściekłość. Wstał i podszedł do martwego Xyber Mecha samobójcy.
- Kto was nasłał? Liga? Czy Liga gra na dwie strony?! - wrzasnął, jakby sądził, że zostanie usłyszany.
Nastawił laser na wysoką moc, przyłożył wylot promiennika do pancerza. Może nie powinien tego robić, wroga też trzeba umieć uszanować, ale musiał się przekonać, kto siedział za sterami. Przez te wszystkie lata miał okazję poznać wielu najemników, jeśli kogoś rozpozna, może coś to wyjaśni.
Trochę trwało, nim uporał się z zadaniem.
Beowulf wyprostował się i znieruchomiał. W zjonizowanym powietrzu unosił się szary dym. Mijały minuty, a on wciąż stał w tej samej pozycji, jakby uleciało z niego życie. Tak zastał go Gothmog, prowadzący roztrzęsionego Van Berga.
- Co z tobą?!
Beowulf ani drgnął. Gothmog zbliżył się i spojrzał na rozpruty pancerz obrońcy laboratorium; na zakrwawione ciało człowieka, który jeszcze przed kwadransem był pilotem Xyber Mecha.
- Co się stało? Hej!
- To ja - odezwał się Beowulf.
Gothmog wciąż nie rozumiał. Popatrzył w bok na Nostroma, leżącego z bezładnie rozrzuconymi kończynami, niczym gigantyczna, rzucona w kąt lalka.
- Nostromo umarł? - spytał.
- Tak. Ale przedtem zdążył zabić mnie. Wszyscy się pozabijaliśmy.
- O czym ty mówisz?
- O czym mówię? - Beowulf drgnął wreszcie. Podszedł do drugiego obrońcy. Kopniakiem odtrącił wyrwane ramię, które zaiskrzyło w elektrycznym zwarciu, i przyłożył promiennik do pancerza. - Zaraz się przekonasz, o czym mówię - rzekł lodowatym głosem, wypranym z emocji.
Gothmog poruszył się niepewnie. Na wszelki wypadek odbezpieczył lancę. Na wypadek gdyby się okazało, że dowódca komanda rzeczywiście oszalał.
- A teraz popatrz - powiedział Beowulf, gdy skończył. - Nie wiem, jak wyglądasz, człowieku z Dominium, prywatnie nigdy się nie spotkaliśmy, ale...
Gothmog zbliżał się ostrożnie. Spoglądał to na dowódcę, to na rozpruty tors pokonanego wroga. Odsunął się, nie chcąc więcej na to patrzeć.
- Przecież to niemożliwe - szepnął.
- To ty, prawda?
- Ja.
- Chcesz przeszukać strzępy, które pozostały z trzeciego obrońcy?
- To był mech typu „robal"...
- Przeznaczony wyłącznie dla Lorian - dokończył Beowulf. - Trzy Xyber Mechy w obronie, trzy w ataku. Jakkolwiek niedorzecznie by to brzmiało, sam widzisz, co się stało. Jesteśmy martwi.
- W takim... razie... - Gothmog zaciął się. - Kim... my jesteśmy? Przecież wciąż tkwię w swoim mechu. Ty też.
- Tego właśnie nie jestem pewien - rzekł Beowulf. - Ale możemy się przekonać... - przerwał i wskazał na Nostroma. - Możesz to zrobić? - spytał. - Ja mam dość.
Odwrócił się. Laser słabej mocy skierował na mecha, w którym znajdowały się jego zwłoki. Ogień buchnął soczystym płomieniem. Czy kiedykolwiek mógł przypuszczać, że skremuje własne ciało?
W międzyczasie Gothmog skończył robotę przy Nostromie.
- Gotowe!
Beowulf podchodził powoli. Nie odczuwał ani ciekawości, ani strachu. Nagle zobojętniał na wszystko.
Wnętrze Xyber Mecha było puste. „To kwestia intuicji najemnika", tak powiedział... - kto? Kto, skoro za sterami Xyber Mecha nie zasiada ani Lorianin, ani żaden inny pilot?
- Neurozłącza są zaplombowane - zauważył głucho Gethmog. - Nasze Xyber Mechy też są puste, prawda?! - nieoczekiwanie zaczął krzyczeć, a głos zmienił mu się na piskliwy. - Nas już nie ma!
- Nie wiem Gothmog - odparł spokojnie Beowulf. - Po prostu tego nie wiem.
Nawet nie zauważyli, że Van Berg wyjmuje z kieszeni laboratoryjnego fartucha niewielkie urządzenie, przypominające palmtopa. A potem nie mogli już nic zauważyć, bo zostali wyłączeni. _End()
Od: Van Berg
Do: Sztab Wojsk Planetarnych Imperium Maszyn
Temat: Wykorzystanie zjawiska destabilizacji tunelowej na arenie działań
wojennych
Ze względu na zaistniałą sytuację domagam się przeniesienia mojego laboratorium w bezpieczniejszy rejon Imperium, nieznany wywiadowi Ligi Najemników. Sugeruję układ planetarny bardziej przyjazny środowisku człowieka. Korzystając z okazji, przesyłam w załączeniu wykaz inwestycji niezbędnych do prowadzenia dalszych badań. Przybliżony koszt to trzysta trzydzieści miliardów kredytów.
PS Jestem pełen uznania dla najnowszej technologii, umożliwiającej wykorzystanie wirtualnych klonów w zamkniętej cyberprzestrzeni. Zdaję sobie sprawę, że być może zawdzięczam jej życie.
Od: Sztab Wojsk Planetarnych Imperium Maszyn
Do: Van Berg
Temat: Re: Wykorzystanie zjawiska destabilizacji tunelowej na arenie
działań wojennych
Z przyjemnością spełnimy pańskie życzenia, panie Van Berg. PS Podziękowania należą się nie tylko nam, lecz także agentowi, który umożliwił wejście w posiadanie map neuronowych najemników, bez czego niemożliwe byłoby stworzenie cyberklonów zdolnych do integracji z Xyber Mechem. Nie jest pan jedynym człowiekiem, który dla nas pracuje, panie Van Berg.
Od: Mistrz Ligi Najemników
Do: Imperator Dominium
Temat: Zlecenie nr 19030/VB z dnia 12.03.1285
Z przykrością zawiadamiam, że poprzednie doniesienie o powodzeniu misji odbicia Van Berga jest nieaktualne. Jednostki bojowe Imperium Maszyn dokonały kontrataku, w nieznany nam sposób eliminując nasze Xyber Mechy i zabijając pilotów, nim ładownik Ligi zdążył ich odebrać z miejsca akcji. Niniejszym zwracamy pobrane wynagrodzenie, zatrzymując zaliczkę jako częściowe pokrycie kosztów.
Z tym większym żalem pozwalam sobie złożyć Waszej Dostojności kondolencje z powodu śmierci bratanka. Był prawdziwym wojownikiem, na jego cześć imię Gothmog zostanie wpisane w naszych archiwach jako zastrzeżone. Z poważaniem Mistrz Ligi (certyfikat nieczytelny)
Krzysztof Kochański