Michal Tombak Uleczyc nieuleczalne czesc 1

Michał TOMBAK









ULECZYĆ

NIEULECZALNE


Część 1














Firma Księgarska

Serwis Galaktyka Sp. z o.o.

Łódź 2002


Autor wyraża serdeczne podziękowanie za udział w powstaniu niniejszej książki swojej żonie Bogumile Tombak





© Copyright by Michał Tombak

Copyright by „Michel" Bogumiła Tombak

Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone




ISBN 83-911379-1-0





Książki prosimy zamawiać:


Serwis Galaktyka Sp. z o.o.

90-562 Łódź

ul. Łąkowa 3/5

tel. (0-42) 639 50 21

Księgarnia Wysyłkowa

Internet: http://www.book.com.pl

e-mail info@book.com.pl





Druk i oprawa

Drukarnia Wydawnictw Naukowych S.A.

Łódź, ul. Żwirki 2



Do Czytelników!


Bóg sztuki lekarskiej Eskulap miał dwie córki. Jedna miała na imię Panacea, a druga Gigea. Obie posiadały dar uzdrawiania ludzi. Panacea całe życie szukała cudownego środka przeciw wszyst­kim chorobom. „Człowiek nie powinien wiedzieć o swoich choro­bach, wystarczy, że ja się o niego zatroszczę" - mówiła Panacea. Gigea próbowała wyjaśnić ludziom, że ich choroby są odbiciem trybu ich życia. Żeby się od nich uwolnić trzeba żyć tak, jak żyje przyroda, naśladować ją, uczyć się od niej. Siostry ciągle spierały się ze sobą, uważając, że każda z nich ma rację. Rozeszły się więc ich drogi. Panacea poszukuje „cudownego eliksiru" przeciw wszyst­kim chorobom, a Gigea uczy ludzi zasad życia i zdrowia.

Gdy szukamy przyczyn złego samopoczucia, uskarżając się na serce, żołądek, stawy, to uzasadnienie swoich chorób zawsze znajdujemy poza nami samymi. Skłonni jesteśmy pomstować na wszystkich, aby tylko zatuszować swoje lenistwo i nieznajomość podstawowych zasad zdrowego trybu życia! Nigdy jednak nie wy­mieniamy prawdziwej przyczyny, dlatego, że prawdziwa przyczy­na - to my sami.

My, i tylko my odpowiadamy za nasze bóle i choroby, za nasze przedwczesne starzenie się. Żyjemy nieprawidłowo. Sami obniżamy poziom swoich sił życiowych. Źle się odżywiając gro­madzimy w sobie „trucizny". Nie opuszczają one naszego organi­zmu, męczą nas, odzywając się chorobami tych narządów, w któ­rych są skoncentrowane.

Nieuporządkowany tryb życia - oto prawdziwa przyczyna przedwczesnego starzenia się i wielu chorób. Człowiek, jeśli ze­chce, może żyć długo i być zdrowym.

Jestem głęboko przekonany, że w wielu sytuacjach życiowych człowiek sam dla siebie powinien być lekarzem i doradcą. Powinien tak poznać funkcjonowanie swojego organizmu, żeby móc zli­kwidować przyczyny swoich chorób i cierpień.

W swojej praktyce wypróbowałem wiele kierunków i recept, wybrałem z nich to, co naprawdę cenne i skuteczne. To dzieło leży przed Państwem. Rozumnie z niego korzystajcie.

Przedstawione przeze mnie recepty, przepisy i instrukcje nie wywołuj ą żadnych skutków ubocznych. Jeśli niektóre z nich budzą u Państwa jakiekolwiek wątpliwości lub zapytania, proszę przed ich zastosowaniem skonsultować się z lekarzem naturopatą (lekarz, stosujący oprócz środków farmakologicznych, metody medycyny naturalnej).


2
0 październik 1997 r.





P.S.

Książkę tę polecałbym przeczytać trzy razy:

pierwszy raz od początku do końca,

drugi raz pod kątem swoich dolegliwości,

trzeci raz stosując podane ćwiczenia, kuracje i przepisy.




Lekarz przyszłości nie będzie da­wać lekarstw,

a zainteresuje pacjenta odpowiednią dietą.


Thomas Edison





Nie bać się „chorób cywilizacyjnych"


Zanim spróbuję wspólnie z Państwem poznać przyczyny „chorób cywilizacyjnych" chciałbym przedstawić wyniki dwóch niezależnych badań, przeprowadzonych w różnych miejscach i róż­nym czasie. Niezbicie potwierdzają one mądrość lekarzy Wscho­du, którzy głoszą, że od umiaru w jedzeniu jeszcze nikt nie umarł, umiera się zwykle z powodu obżarstwa.

Komisja Światowej Organizacji Zdrowia przeprowadziła ba­dania w kilku klasztorach w Tybecie. Przebadano 90 % mieszkań­ców, wśród których byli starcy. W wyniku badań zostało stwierdzo­ne, że 60% badanych nie cierpi na próchnicę zębów, zaburzenia w pracy układu krwionośnego i pokarmowego. Wszyscy, niezależ­nie od wieku, byli sprawni i prawie w 100% zdrowi. Analiza ich pożywienia wykazała, że odżywiają się bardzo skromnie, nie po­siadają lodówek, kuchni gazowych, nie używają cukru, mięsa i pro­duktów rafinowanych. Ich podstawowy jadłospis to placki jęczmienne, tybetańska ziołowa herbata, czysta woda. Latem pożywienie wzbogacały rzepa, marchew, ziemniaki i trochę ryżu.

Według danych Światowej Organizacji Zdrowia w takich najbardziej rozwiniętych krajach jak USA, Niemcy, Francja, które sto­ją w czołówce pod względem spożycia mleka, mięsa i innych rafinowanych produktów, sytuacja zdrowotna ludności wygląda inaczej. W Ameryce na trzy rodziny dwie cierpią na nowotwory, dwie osoby z pięciu - na choroby sercowo-naczyniowe, które stają się przyczyną ich śmierci, odnotowuje się ogromną liczbę cierpiących na cukrzycę. Przewlekłe choroby trapią 19% ludności, a więc cier­pi na nie prawie co piąty mieszkaniec.

W Niemczech na cukrzycę cierpi 20% ludności, około 20% dzieci w wieku od 8 do 16 lat ma niedorozwój umysłowy i fizyczny. Na reumatyzm i zapalenie stawów choruje od 15 do 17% ludności.

Francja: alergia dotyka od 15 do 20% ludności, 450 tys. dzieci poniżej 18 roku życia ma różnorodne zaburzenia słuchu i wzroku, l ,5 mln dzieci w wieku 6 lat choruje na astmę. We wszystkich kra­jach wysoko uprzemysłowionych w ciągu ostatnich 25 lat procent noworodków z wrodzonymi schorzeniami podwoił się.

Wychodzi na to, że przy pomocy widelca i łyżki sami sobie kopiemy grób.

Przez całe stulecia wielu badaczy próbowało odkryć i zba­dać nieuchwytnego, maleńkiego „mikroba", który jest przyczyną zwykłego przeziębienia. Jeszcze w latach 40-tych uczeni tłumaczy­li niewielką skuteczność tych poszukiwać tym, że ów mikrob jest zbyt mały i istniejące mikroskopy po prostu go nie widzą, ale burz­liwy rozwój techniki i wynalezienie mikroskopu elektronowego bynajmniej nie zmieniło sytuacji. Trzeba przyznać, że przy pomocy najnowszej aparatury optycznej udało się odkryć ponad setkę róż­nych rodzajów drobnoustrojów, wirusów i bakterii, ale żaden z nich nie jest przyczyną przeziębienia. Dlaczego nie zdołano odkryć „mi­kroba" wywołującego przeziębienie? A dlatego, że on nie istnieje. Każdy z poznanych rodzajów drobnoustrojów jedynie żywił się ślu­zem, który organizm produkuje przy zwykłym przeziębieniu. Do­kładniej rzecz biorąc, śluz ten cały czas znajduje się w organizmie, będąc rezultatem nieprawidłowego żywienia. Wiosną i jesienią or­ganizm zaczyna oczyszczać się z tego nadmiaru śluzu. Wówczas pojawiają się bakterie, które rozkładają, niszczą i wchłaniają ten śluz, pomagając nam oczyścić organizm. A co my robimy? Przyj­mujemy preparaty, które pozwalają nam „kichać na przeziębienie". W ten sposób zabijamy bakterie, które nas ratują. I co? „Mikroby" zabiliśmy, a śluz pozostał. Po pewnym czasie znów zaczynamy cho­rować, jeśli nie na przeziębienie, to na grypę - generalnie to to samo, tylko teraz inny gatunek drobnoustrojów żywi się śluzem w naszym organizmie.

I tak od wiosny do jesieni, rok po roku cieknie z nosa, łamie w kościach, ciągle epidemie. Pojawia się coraz więcej nowych leków, żeby zniszczyć „mikroba". Ale „mikrob" chociaż maleńki, „głupi" nie jest, też chce żyć, dlatego próbuje uodpornić się na leki. Nie trzeba być prorokiem, aby przewidzieć rezultat tej wojny - czym silniejsze i bardziej niszczące będą lekarstwa, tym bardziej „złe" i odporne będą drobnoustroje. A kto tu cierpi najbardziej - oczywi­ście nasz organizm, gdyż każde, nawet najbardziej niewinne lekar­stwo (jeżeli takie w ogóle istnieje) wywołuje skutki uboczne.

Czym więc jest przeziębienie? Jest to rezultat nagromadze­nia w organizmie zbyt dużej ilości „odpadków" i niedostatecznego ich wydalania. Jelito grube jest magazynem całej tej „zgnilizny". Właśnie stąd krew roznosi toksyny po całym ciele, tworząc nie­zdrowy śluz. Gdy ilość śluzu staje się niebezpieczna (toksyczna), organizm próbuje się od niego uwolnić za pomocą kataru - i to na­zywamy przeziębieniem. Proces łączenia się bakterii, wirusów ze śluzem wywołuje stan zapalny, czego rezultatem jest podwyż­szona temperatura.

Człowiek myślący powinien zastanowić się nad tymi faktami.

Aby ostatecznie przekonać Państwa, że wiele naszych cho­rób jest spowodowanych nieprawidłowym sposobem odżywiania spróbujmy wykorzystać doświadczenie hinduskich długowiecznych, którzy żyją w dolinie Chunza. U 32 tysięcy ludności, która nie zna chorób średnia długość życia wynosi 120 lat! Na czym polega se­kret?

Szkocki lekarz McCarrison, który przeżył 14 lat w bezpo­średniej bliskości Chunzy, doszedł do wniosku, że głównym „źró­dłem" długowieczności tego narodu jest sposób odżywiania.

Mieszkańcy doliny Chunza są wegetarianami. Zwykle ich ja­dłospis składa się z surowych warzyw i owoców latem, kiełków zbóż, suszonych moreli, owczej bryndzy zimą.

Żeby upewnić się, że to właśnie odpowiedni sposób odży­wiania jest sekretem długowieczności mieszkańców doliny, Carrison po powrocie do Anglii przeprowadził serię doświadczeń na zwierzętach. Jednej grupie zwierząt podawano jedzenie typowe dla stołu przeciętnej londyńskiej rodziny (białe pieczywo, śledzie, rafi­nowany cukier, konserwowane i gotowane warzywa itp.). W rezul­tacie w tej grupie zaczęły się różne „ludzkie" choroby. Druga grupa zwierząt była karmiona według diety z doliny Chunza. Podczas ca­łego przebiegu doświadczenia zwierzęta z tej grupy pozostawały zdrowe.

Uważa się, że na długowieczność mają wpływ warunki kli­matyczne. Interesujący jest fakt, że ludzie mieszkający w takich samych warunkach klimatycznych jak mieszkańcy doliny Chunza cierpią na różne schorzenia i długość ich życia jest dwa razy mniej­sza. A więc nasuwa się wniosek, że jeśli człowiek odżywia się nie­prawidłowo, to od chorób nie uratuje go nawet górski klimat.

Mieszkańcy doliny Chunza, w odróżnieniu od sąsiednich na­rodów, są bardzo podobni do Europejczyków. Według teorii histo­ryków, założycielami pierwszych wspólnot rodowych Chunzy byli kupcy i wojownicy Aleksandra Macedońskiego, którzy tam się osie­dlili w czasie wyprawy przez górskie doliny rzeki Ind. Tak więc i Europejczycy mogą żyć długo, jeśli tylko będą prawidłowo się odżywiać.

Hipokrates powiedział: „Wszystkie choroby przychodzą do człowieka przez usta z pożywieniem". To genialne powiedzenie ma już kilka tysięcy lat, a my do tej pory nie chcemy z tej mądrości skorzystać. Często zastanawiam się, dlaczego? Może Hipokrates powiedział to zbyt cicho albo nie wszyscy zdążyli zapisać? Jak by to nie było, to my z pokolenia na pokolenie przekazujemy naszym dzieciom złe nawyki, a razem z nimi również trapiące nas choroby. Żeby się jakoś usprawiedliwić mówimy, że żyjemy w ciężkich cza­sach i przygniata nas wielki ciężar rozwoju cywilizacyjnego. A może bardziej przygniata nas ogromna masa naszego ciała, lenistwo i ab­solutna pogarda dla reguł fizjologii, zgodnie z którymi funkcjonuje nasz organizm. Ludzie nauczyli się obsługiwać komputery, rozwią­zują skomplikowane ekonomiczne problemy. Inżynier elektronik potrafi znaleźć uszkodzenie w gęstej pajęczynie tysięcy przewo­dów, a na proste pytanie, ile razy dziennie robi siusiu i w jakim kolorze, odpowiedzieć nie potrafi. Dlatego chcę jeszcze raz pod­kreślić, że jeżeli nie nauczycie się Państwo obserwować funkcjo­nowania swojego organizmu i nie zrozumiecie, co jest dla niego dobre, a co złe, nigdy nie będziecie zdrowi!



Organizm człowieka zbudowa­ny jest zgodnie z prawami fizyki i chemii.

Prawa te nigdy się nie zmieniają. Wypisane są na każdym nerwie, każdym mięśniu. Prawa te rządzą komórkami, tkankami i narządami ciała, nakładając na nie określone funkcje.

H. Wollmer, doktor medycyny








Osteoporoza - szansa na zwycięstwo


Wiele starszych osób z niepokojem oczekuje nadejścia zimy. Śnieg, zimno, śliskie chodniki i nieuniknione upadki, które mogą stać się przyczyną poważnych złamań. Szczególnie podatne na zła­mania są osoby cierpiące na osteoporozę.

Według statystyk najbardziej niebezpieczne są złamania stawu biodrowego. Około 50% chorych, który doznali takiego urazu zostaje inwalidami. We wszystkich rozwiniętych krajach osteoporoza zaczyna zajmować pierwsze miejsce wśród chorób cywilizacyjnych. I o ile wcześniej panował pogląd, że ofiarami osteoporozy padają kobiety, to ostatnie badania wykazały, że dotyka ona jednakowo kobiety, jak i mężczyzn. Co więcej, przypadki osteoporozy coraz częściej wy­krywane są u dzieci w wieku 8-11 lat! Pierwsze objawy osteoporozy u mieszkańców dużych miast Europy występują już w wieku 30 lat.

Co to więc jest osteoporoza? Dlaczego mocne, zdrowe kości stają się słabe, kruche i łamliwe?

Osteoporoza oznacza odwapnienie kości. Jak wiadomo, głów­nym składnikiem tkanki kostnej jest wapń. Jeżeli z różnych przy­czyn wapnia w organizmie zaczyna brakować, wtedy kości stają się podobne do sera z dużymi dziurami.

Według medycyny konwencjonalnej osteoporoza jest nieule­czalną chorobą, która w określony sposób jest związana z dziedzicznością. A medycyna walczyć z dziedzicznością nie bardzo umie. To znaczy, że gdy stwierdzona zostaje osteoporoza, szansę na wy­leczenie są minimalne. Jedyne co można zrobić, to zapobiegać jej dalszemu rozwojowi. Z tego powodu specjaliści radzą pić więcej mleka (!), jeść więcej sera. Mężczyznom radzi się, aby przestali nadużywać alkoholu, papierosów, zaczęli stosować syntetyczne pre­paraty wapnia i witaminy D3. A kobietom? Dla kobiet są te same rady plus terapia estrogenowa.

Jak dowodzi praktyka lekarska stosowanie preparatów za­wierających wapń, hormonów itd. może hamować rozwój choroby, ale prawie wszyscy specjaliści, z którymi miałem okazję rozma­wiać są zgodni co do tego, że nie można wyleczyć osteoporozy! Nie ja powinienem oceniać efektywność istniejących metod. Bada­niem przyczyn powstania osteoporozy i sposobami jej leczenia zaj­mują się dziesiątki naukowo-badawczych instytutów na całym świe­cie. Jedno jest pewne: na dzień dzisiejszy cała terapia polega na dostarczeniu organizmowi brakującego wapnia lub na „zmuszeniu" organizmu do przyswajania tego wapnia.

Na jednym ze spotkań poświęconych zdrowemu stylowi ży­cia zwróciła się do mnie kobieta z bardzo smutnym pytaniem: Dla­czego jej kości są słabe, skoro przez całe życie wypijała średnio 1-1,5 litra mleka dziennie, zupy mleczne i kasze pojawiały się w jej jadłospisie co drugi dzień, a gdy była przeziębiona, zażywała w dużych ilościach wapń i witaminę C? Innymi słowy, jej organizm otrzymywał więcej wapnia, niż było to potrzebne, ale kiedy złama­ła rękę, kość wcale się nie zrastała. Wówczas wykryto u niej osteoporozę. Myślę, że i wśród moich Czytelników znajdzie się wielu takich, dla których nabiał był podstawą żywienia, a i wapna w tabletkach im nie brakowało. A jednak badanie na osteoporozę wykazało brak wapnia w kościach. Dlaczego? Chodzi o to, że wapń w tej postaci, w jakiej my go przyjmujemy: pasteryzowane, odtłusz­czone mleko, syntetyczne preparaty wapnia, tabletki itp. organizm „przepuszcza przez siebie" jakby „tranzytem". Kości praktycznie niczego nie otrzymują, gdyż ten wapń jest jakby innego gatunku (trudno przyswajalny). Każdorazowo kiedy organizm potrzebuje wapnia dla swoich procesów życiowych (np. przy każdej zmianie pogody wzrasta ilość wapnia we krwi), jest zmuszony pobierać go z kości. Właśnie dlatego ludzie często narzekają na bóle w kościach przy zmianach pogody. Inaczej mówiąc, jeżeli dostarczamy organi­zmowi trudno przyswajalny wapń, organizm przypomina samochód, który zakopał się w śniegu: czym szybciej kręcą się koła, tym głę­biej się zapada, a przy tym silnik pracuje na podwyższonych obro­tach, są wielkie straty paliwa, a samochód wciąż tkwi w tym sa­mym miejscu.


Dwie postacie wapnia


W naturze wapń występuje w dwóch postaciach. „Dobry" wapń czyli organiczny, łatwo przyswajany przez kości znajduje się w warzywach i owocach (szczególnie w ich skórce), w świeżo przy­gotowanych sokach, jajkach, otrębach, kiełkach pszenicy, owsa, w orzechach, miodzie, świeżym mleku krowim i kozim. „Zły" wapń - nieorganiczny, trudno przyswajalny dla kości jest we wszystkich produktach rafinowanych, zawierających wapń, w chlebie, paste­ryzowanym lub gotowanym mleku i wszystkich otrzymywanych z niego kwaśnych produktach, w przegotowanej wodzie, we wszyst­kich produktach poddanych obróbce termicznej (podgrzewanie po­wyżej 100°C, gotowanie, smażenie) i preparatach wapnia, otrzy­mywanych syntetycznie. Nasze kości nie są martwym tworem, ale żywą, wciąż odnawiającą się tkanką. Jeżeli niszczenie komórek kości jest szybsze niż ich odbudowywanie, wówczas masa kostna ulega zmniejszeniu (pojawia się osteoporoza). W ten sposób, jeśli podstawą naszego żywienia są produkty rafinowane, pasteryzowa­ne przegotowane mleko, przypieczony, chrupiący chleb, produkty poddane obróbce termicznej, a przy tym używamy przede wszyst­kim przegotowanej wody (a tak właśnie odżywia się większość lu­dzi) staje się oczywiste, dlaczego osteoporoza tak szybko „pokonu­je" kości współczesnego człowieka.

Dobry" czyli organiczny wapń tworzy w organizmie łatwo rozpuszczalne sole, które są niezbędne dla procesów krążenia, chro­nią naszą krew przed dostawaniem się do niej bakterii poprzez naczynia krwionośne, biorą udział w normalnym wzroście kości

i zębów, polepszają pracę systemu nerwowego, wykazują działania obronne, pełnią jeszcze wiele innych pożytecznych funkcji.

Zły" wapń w bardzo niewielkim stopniu jest wykorzystywa­ny przez organizm do budowy kości. W większości zaś stanowi „bu­dulec" dla nierozpuszczalnych soli wapnia, które tworzą podstawę kamieni w nerkach, wątrobie i woreczku żółciowym. Dlatego wszy­scy, którzy lubią świeży biały chleb, pieczone maślane bułeczki (a to szczególnie one dostarczają naszemu organizmowi nieorganicznego wapnia) sami sobie tworzą kamienie (szczególnie w woreczku żółciowym). Aby przyswoić nieorganiczny wapń, organizm czerpie ze swoich zapasów spore ilości makro- i mikroelementów, upośledza­jąc w ten sposób procesy przemiany. „I po co on tak szczegółowo o tym wszystkim pisze?" - pomyśli niecierpliwy Czytelnik - „Lepiej dałby kilka przepisów, napisał co można jeść, a czego nie i sprawa załatwiona." Ale taki sposób rozwiązania sprawy byłby zbyt prosty i w dodatku mało skuteczny. A to dlatego, że organizm każdego z nas jest niepowtarzalną indywidualnością i nie ma uniwersalnej recepty na osteoporozę. Pokonać tę chorobę (jak zresztą i każdą inną) można tylko wtedy, gdy pozna się „słabe strony swojego przeciwnika" (w tym przypadku osteoporozy). Właśnie dlatego tak skrupulatnie opisuję wszystkie procesy, zachodzące w naszym organizmie, zwią­zane z przyswajaniem wapnia i błędy, które popełniamy.

Każdy powinien zrozumieć prostą prawdę: nasz organizm jest całościowym systemem, w którym wszystkie komórki są ze sobą powiązane niezliczoną ilością oddziaływań i tylko kom­pleksowe wpływanie na wszystkie życiowo istotne systemy i or­gany pozwala zlikwidować każdą dolegliwość, niezależnie od tego, gdzie się ona umiejscowiła: w kościach, sercu, wątrobie czy lewym palcu prawej nogi.


Przyczyny braku wapnia w organizmie


Wśród pierwiastków, które wchodzą w skład naszego ciała wapń zajmuje 5-tą pozycję po czterech podstawowych: węglu, tle­nie, wodorze i azocie. W organizmie jest średnio około 1200 gra­mów wapnia, przy czym 99% tej ilości znajduje się w kościach.

W tkance kostnej zachodzą dwa procesy:

1. jej zanikanie, w efekcie czego do krwi dostaje się wapń i fosfor,

2. odkładanie się soli wapnia.

W ciągu doby z tkanki kostnej dorosłego człowieka ubywa do 700 mg wapnia i również tyle powinno odkładać się znowu, przy czym u rosnących dzieci szkielet odnawia się w ciągu 1-2 lat, a u dorosłych - w ciągu 10-12 lat.

Tkanka kostna pełni w naszym organizmie funkcję podpory (utrzymuje nasze ciało w pozycji pionowej), a także służy jako magazyn (hurtownia), z którego organizm czerpie wapń i fosfor, gdy jest ich za mało w produktach żywnościowych. Zawartość wap­nia we krwi jest zawsze stała, nawet w ostatnim stadium osteoporozy we krwi może być 99,9 % normy wapnia (jest to reakcja obronna organizmu). Jeżeli zawartość wapnia we krwi jest niewystarczająca, to będzie on intensywnie pobierany z kości. Kiedy proces ten odbywa się dzień w dzień, wówczas masa substancji kostnej zaczy­na się zmniejszać.

Wiadomo, że takie produkty jak mięso, ser, cukier, tłusz­cze zwierzęce podczas trawienia dostarczają organizmowi duże ilości szkodliwych kwasów (mleczny, szczawiowy, moczowy i in.), które zatruwają organizm. Sole wapnia neutralizują te kwasy, tym samym chroniąc organizm przed całkowitym za­truciem. Im więcej w naszym pożywieniu wyżej wymienionych produktów, tym mniej wapnia w kościach.


Cukier - główny wróg wapnia


Jedną z głównych przyczyn deficytu wapnia w organizmie jest zbyt duże spożycie cukru i zawierających go wyrobów. Cukier jest produktem syntetycznym, przy trawieniu którego powstaje wiele trujących kwasów. Ale ponieważ spożywamy go razem z produkta­mi żywnościowymi, organizm jest zmuszony wydalić tę „truciznę". A do tego potrzebna jest ogromna ilość soli mineralnych, w skład których wchodzi przede wszystkim wapń. Skąd organizm je bie­rze? A stąd, gdzie jest ich najwięcej - z kości i zębów. Jeżeli uwzględnimy fakt, że zamiłowanie do słodyczy wpajamy naszym dzieciom od wczesnego dzieciństwa, sami też jemy cukier codziennie i to w ilościach setki razy przekraczających normę (cukier znajduje się w 80% spożywanych produktów, poczynając od jogurtu, a kończąc na sokach z kartonów), od razu staje się oczywiste, dlaczego dzieci walczą z próchnicą, a osoby dorosłe z paradontozą, zaś kości sta­rych ludzi przypominają ser szwajcarski (mam na myśli osteoporozę). Czy osteoporoza jest chorobą dziedziczną? Raczej nie. „Dzie­dzicznie" przekazujemy przeważnie nasze złe przyzwyczajenia, które stają się przyczyną chorób.

Tak więc teraz możemy wysnuć pierwszy wniosek:

Jedną z podstawowych „dziedzicznych" przyczyn osteoporozy jest nadmierne zamiłowanie do słodyczy, przekazywa­ne z pokolenia na pokolenie. Często słyszę od rodziców: „Jak tu nie dać dziecku cukierka, przecież dzieciństwo powinno być słodkie." Tym rodzicom radzę, żeby zatroszczyli się o to, aby dzieciń­stwo ich dziecka było zdrowe i szczęśliwe. Żeby to dziecko, kiedy przyjdzie starość, nie musiało za chwilę „słodkiej" przyjemności w dzieciństwie latami wylewać gorzkich łez z bólu w kościach i kręgosłupie.

Ostatnio przeprowadzone badania naukowe ujawniły 3 waż­ne reguły przyswajania przez organizm wapnia:

1. W przypadku nadmiaru lub braków tłuszczu wapń jest wypłuki­wany z organizmu (dlatego nie ma różnicy w przyswajaniu wap­nia z mleka chudego a pełnego).

2. Negatywny wpływ na przyswajalność wapnia ma nadmiar lub brak w produkcie fosforu i magnezu.

3. Wpływ na przyswajalność wapnia ma zawartość w produkcie witaminy D.

Odkrycia te wyjaśniają, dlaczego osoby, które regularnie piją „niepełnowartościowe" mleko (pasteryzowane, przegotowane) nie otrzymują takiej ilości wapnia, jak to sobie wyobrażają.

Chciałbym nieco dłużej zatrzymać się na kwestii mleka, gdyż produkty mleczne stanowią 70-80% jadłospisu mieszkańców Europy Zachodniej i Wschodniej. Ci z Państwa, którzy przeczytali w mojej poprzedniej książce rozdział „Mleczny nałóg" (str. 90-93)

znają mój stosunek do mleka. Jeżeli już chcecie Państwo pić mleko (i to jedynie w celach leczniczych), to tylko świeże, Jeszcze cie­płe, prosto od krowy", która pasła się na ekologicznie czystych pa­stwiskach, a ponieważ taką możliwość mają tylko nieliczni spośród dziesiątków tysięcy, to nie będę się zatrzymywał na przedstawianiu zalet takiego mleka. Nasz organizm w pełni przyswaja wapń, gdy stosunek zawartości wapnia i fosforu w produkcie wynosi l : 1,3, a stosunek wapnia i magnezu l : 0,5. W mleku pasteryzowanym czy gotowanym proporcje wapnia do fosforu wynoszą l : 0,7, a wapnia do magnezu l : 0,1. Oprócz tego w procesie pasteryzacji ginie prawie 40-60% witaminy D. W ten sposób niemal 80-90% wapnia zawartego w pasteryzowanym mleku nie zostaje przy­swojone przez organizm. Cóż więc pozostaje w organizmie po spożyciu pasteryzowanego mleka? Kazeina (ciężkostrawne białko, wykorzystywane w przemyśle jako surowiec do produkcji organicz­nego kleju), tłuszcz zwierzęcy, który zwiększa poziom cholesterolu i promieniotwórczy (radioaktywny) pierwiastek stront 90, będący nieodłącznym towarzyszem wapnia w mleku.

Okazuje się więc, że zamiast niezbędnego wapnia organizm otrzymuje z mleka „klej", który „skleja" naczynia krwionośne, ka­mienie w nerkach i wątrobie, powoduje powstawanie w ciele gu­zów, deformację stawów rąk i nóg oraz osadza się w tkankach i ścięgnach pod postacią śluzu; tłuszcz nasycony (z mleka) „zapy­cha" naczynia krwionośne, szykując nam powoli stan przedzawałowy, a promieniotwórczy stront 90 sprzyja powstawaniu komórek nowotworowych. Ostatnio coraz częściej nazywa się mleko „cichym zabójcą". W pełni zgadzam się z tym określeniem.

Na II międzynarodowym kongresie poświęconym wpływo­wi warunków życia i pracy na zdrowie ludzi, lekarze ze zdziwie­niem stwierdzili, że mieszkańcom Europy brakuje 900 mg wapnia dziennie, przy czym 90% wapnia otrzymywali oni wraz z mlekiem i produktami mlecznymi, a większości Hindusów, mieszkańców Chile, RPA, Turcji wystarcza 300 mg wapnia na dobę, przy czym produkty mleczne stanowią w ich jadłospisie zaledwie 10%, reszta to zboża, warzywa, owoce, orzechy, kiełki. Nie ma w tym nic dziw­nego. Po prostu w naturalnych produktach istnieją idealne proporcje dla przyswojenia wapnia przez organizm, a w produktach, które były poddane obróbce przemysłowej te proporcje są zaburzone. Odnosi się to przede wszystkim do pasteryzowanego mleka.

Na podstawie tego, co przedstawiłem wcześniej nasuwa się drugi ważny wniosek: „dziedziczny" nawyk picia mleka kro­wiego (jako źródła wapna) od lat dziecięcych doprowadza do totalnego braku wapnia w organizmie, przy czym szkody, jakie wyrządza sobie człowiek pijący mleko kilkaset razy przewyż­szają pożytki.


Witamina D „wspólnikiem" wapnia


Podstawową funkcją witaminy D jest regulacja wymiany wap­nia w organizmie. W nerkach z witaminy D powstaje związek, który sprzyja przyswajaniu wapnia, przy czym reakcja ta jest możliwa tyl­ko przy udziale witaminy C. W ten sposób witaminy D i C są nie­zbędnymi składnikami w reakcjach przyswajania wapnia przez układ kostny. Nie jest możliwe dostarczenie organizmowi dostatecz­nych ilości witaminy D w produktach żywnościowych. Podstawo­wym źródłem witaminy D są: jajka, których nie poleca się jeść ze względu na wysoką zawartość tłuszczu i powstającego z tego po­wodu cholesterolu (z czym zdecydowanie nie mogę się zgodzić); masło śmietankowe, które uparcie próbuje się zastąpić syntetyczną margaryną, z której witamina D uwalnia się z wielkim trudem; wą­troba i ryby (ani surowej wątroby, ani surowych ryb nie jemy, a po obróbce termicznej pozostają znikome ilości witaminy D). Witamina ta nazywana jest „słoneczną witaminą", gdyż powstaje w organizmie pod wpływem promieni ultrafioletowych. Od pewnego czasu wszyst­kim nam próbuje się wmówić, że przebywanie na słońcu szkodzi na­szemu organizmowi, że promienie słoneczne sprzyjają powstawaniu chorób nowotworowych. Słońce stało się głównym sprawcą naszych problemów zdrowotnych. Ze wszystkich stron specjaliści ostrzegają: unikaj słońca - ono niszczy twoje zdrowie! Ale zapominamy przy tym, że słońce jest źródłem wszystkiego, co żyje na ziemi.

Znany amerykański naturopata Paul Berg w wieku lat 90 był silny, zdrowy, sprawny fizycznie, zwinny. Przebiegał codziennie 5 kilometrów, dużo pływał, chodził po górach, grał w tenisa, tań­czył. Gdy miał 95 lat pracował po 12 godzin dziennie, nie wiedział co to choroby i zmęczenie, był zawsze rześki i pełen chęci życia. W wieku 16 lat umierał na gruźlicę. Sławni lekarze w USA posta­wili diagnozę: przypadek beznadziejny, nie da się wyleczyć. Lecz Paul Berg trafił do doktora Augusta Raulien z Lozanny - jednego z największych autorytetów w dziedzinie helioterapii (leczenia słoń­cem). Później Berg napisał: „Wysoko w Alpach doktor Raulien od­działywał na moje ciało uzdrawiającymi promieniami słonecznymi i przepisał mi dietę z warzyw i owoców. W ciągu dwóch lat z umie­rającego chłopca zmieniłem się w pogodnego, cieszącego się ży­ciem, silnego człowieka. Od tego czasu pilnie przestrzegałem, pil­nowałem, by moje ciało stale otrzymywało dawkę promieni sło­necznych, a mój organizm - owoce i warzywa."

Porozmawiajmy teraz o słońcu, nie z punktu widzenia cho­rób, które ono powoduje, a zdrowia, które można osiągnąć, dzięki jego wpływowi. Pod wpływem promieni słonecznych w naszym organizmie wytwarza się witamina D. Podstawową jej funkcją jest umożliwienie organizmowi przyswajania wapnia. Witamina D jest niezbędna dla krzepnięcia krwi, normalnego wzrostu kości i tka­nek, pracy serca i układu nerwowego. Przy niedoborze witaminy D (na skutek braku światła słonecznego) jest silnie zaburzona prze­miana materii i słabiej pracują naczynia krwionośne. Te ostatnie nie zapobiegają przedostawaniu się do krwi bakterii, co w znacz­nym stopniu osłabia funkcje obronne organizmu. Wzrasta uzależ­nienie od zmian warunków pogodowych, człowiek staje się mało odporny na infekcje. W ten sposób niedobór w organizmie witami­ny D, a co się z tym wiąże - wapnia i jego soli, może zagrażać naszemu zdrowiu.

Co prawda można otrzymywać witaminę D i wapń pod postacią tabletek, zawsze dostępnych w aptece Jednak gdy uwzględ­ni się odmienne zapotrzebowanie różnych ludzi na witaminę D, to praktycznie bardzo trudno jest ustalić odpowiednią dawkę. Trzeba sobie uświadomić, że przy jej niedoborze lub nadmiarze organizm nie będzie przyswajał wapnia, dlatego przyjmowanie go w takiej sytuacji może spowodować więcej szkód niż korzyści.

Zaspokajając potrzeby organizmu na witaminę D, czło­wiek nie może być zależny ani od pokarmu, ani od preparatów chemicznych. Musi ona sama powstać w organizmie, w sposób naturalny, pod wpływem światła słonecznego.

Ludzie pierwotni, żyjący pod gołym niebem, nie cierpieli na brak witaminy D. Niektóre współcześnie żyjące prymitywne ple­miona nie cierpią nań dotychczas. Dopiero gdy ludzie zaczęli miesz­kać w wielkich miastach, gdzie małe okna mieszkań nie pozwalają przenikać promieniom słonecznym, odczuwalny stał się niedobór tej witaminy. Poddając się działaniu promieni słonecznych należy zawsze pamiętać o tym, że człowiek powinien pobierać je w małych dawkach. Dlatego czas przebywania na słońcu to 20 - 30 minut każdego dnia. Potem powinno się chronić w cieniu. Wykorzystuj­cie słońce nie dla opalenizny, a dla zdrowia!

Naukowo dowiedziono, że najlepsza pora na kąpiele słonecz­ne to godziny poranne - od wschodu słońca do godziny dziesiątej. Między godzinami 10 a 17 promienie słoneczne mają wysoką ra­diację, parzą ciało, prowadząc do przedwczesnego starzenia się skó­ry. Japoński profesor Nishi stwierdził, że określone zabiegi wodno-powietrzne stymulują w organizmie syntezę witaminy D. Dlatego należy wyrobić w sobie nawyk korzystania z poran­nych i wieczornych naprzemiennych pryszniców. Regularne uczęszczanie do sauny również sprzyja syntezie tej witaminy. Trzeba jednak pamiętać, że kiedy skóra pokrywa się warstwą opa­lenizny, produkcja witaminy D zostaje wstrzymana, dlatego - w mia­rą jak skóra ciemnieje - należy jak najwięcej przebywać w cieniu. Polecam następujące ćwiczenie, które „konserwuje" witaminę D:

Proszę położyć się na plecach, złączyć dłonie i stopy i leżeć tak około 2 - 3 minut. Codzienne wykonywanie tego ćwiczenia po­może organizmowi uniknąć niedoboru witaminy D.

Podczas pobytu na urlopie, kiedy mamy już ładną letnią opa­leniznę, należy korzystać również z takich źródeł witaminy D, jak: jajka, masło śmietankowe, wątroba, ryby, warzywa i owoce.

Słońce jest bezcennym darem przyrody. Korzystajcie Pań­stwo z niego rozsądnie, a jego energia będzie zawsze służyła Wa­szemu zdrowiu.

Witamina D ma jeszcze jedną bardzo ważną właściwość - wchodzi w skład gruczołów wydzielniczych skóry, co oznacza, że im częściej myjemy ciało różnymi syntetycznymi preparatami (tj. dzisiejszymi kosmetykami), tym więcej wymywamy z naszego organizmu witaminy D. Więc co, przestać się myć? - może spytać Czytelnik. Myć się można, a nawet trzeba, ale jeśli już używacie Państwo syntetycznych płynów do ciała, powinniście po myciu na­smarować się naturalnym olejem roślinnym, jeżeli już nie całe cia­ło, to przynajmniej ręce i nogi, gdyż właśnie tam przede wszystkim odbywa się synteza witaminy D. Zwyczaj nacierania ciała po ką­pieli wonnymi olejkami wywodzi się z zamierzchłej przeszłości. Przygotować taki olejek może bez trudu każdy. Wystarczy do 200 g oleju roślinnego dodać 2 garści płatków róży, postawić buteleczkę w ciemnym miejscu na siedem dni i gotowe. Należy mieć ten płyn pod ręką i po każdej czynności: zmywaniu, praniu wcierać go cho­ciażby w dłonie. Wykorzystujcie Państwo właściwość naszej skó­ry, która działa na zasadzie podwójnego filtra. Z jednej strony przez pory wydala toksyny, a z drugiej - wchłania pożyteczne substancje.

Myślę, że Czytelnik po tym opisie zrozumiał własności witaminy D oraz to, że przy obecnym stylu życia chronicznie brakuje nam tej witaminy, a to uniemożliwia pełne przyswojenie wapnia.

Teraz o witaminie C. Jest ona niezbędna do tego, aby orga­nizm był zawsze zdrowy, bez niej w organizmie nie zachodzi ani jedna reakcja utleniania, gdyby nie było witaminy C, zginalibyśmy z powodu nieustannie atakujących organizm wirusów, bez tej wita­miny nasze naczynia krwionośne zamieniłyby się w puste rurki, niezdolne do transportowania krwi.

Nie jest to jeszcze pełna charakterystyka właściwości wita­miny C, bardziej szczegółowo napiszę o niej poniżej. Obecnie nie interesuje nas rola witaminy C w funkcjonowaniu organizmu, a je­dynie jej właściwości fizyko-chemiczne. Niestety, jest to witamina bardzo „delikatna", niszczy ją światło dzienne lub słoneczne i pod­grzewanie powyżej 100°C. Jeden tylko przykład: kiedy przygoto­wujemy zupę warzywną, w trakcie gotowania zniszczeniu ulega do 50% witaminy C, gdy zupa stoi na kuchence 3 godziny - tracimy jeszcze 20%, a po 6 godzinach albo po powtórnym podgrzaniu nie ma w niej już witaminy. Obierając ziemniaki tracimy do 30% wita­miny, gotując je - jeszcze 30-40%. W ten sposób, gdy ciągle spo­żywamy gotowaną żywność, którą w dodatku kilkakrotnie pod­grzewamy, witamina C dostaje się do naszego organizmu z żyw­nością w minimalnych ilościach. Na szczęście witaminy C jest dużo w warzywach i owocach. Ale dopiero od paru lat mówi się o wartościach surowych warzyw i owoców, a do tej pory, poczyna­jąc od lat 60-tych, ze względu na choroby układu pokarmowego (a cierpiało na te dolegliwości prawie 80% społeczeństwa) spoży­wanie warzyw i owoców, szczególnie przez osoby w starszym wie­ku, było kategorycznie zabronione, zresztą, szczerze mówiąc, nie miały one nawet jak spożywać tych bezcennych darów natury (zęby bowiem miały zepsute już od dzieciństwa). W ten sposób tworzyło się błędne koło: skórę z warzyw należy obierać - niszczy żołądek i zawiera azotany (a w skórce, jak wiemy, jest najwięcej wapnia), warzyw i owoców nie jeść, za to pić więcej mleka i jeść mięso. Nawiasem mówiąc, im człowiek więcej spożywa białka zwierzęce­go, tym więcej potrzebuje witaminy C. Taki sposób odżywiania w ciągu ostatnich 50 lat daje fatalne rezultaty, ludzie nie dożywają nawet do połowy czasu, danego im przez naturę. Średnio co drugi człowiek umiera na skutek chorób serca, co trzeci na choroby no­wotworowe, co czwarty zapada na chorobę Parkinsona lub Alzheimera, a co piąty cierpi na cukrzycę i osteoporozę. Zdrowy człowiek w wieku 70-80 lat to rzadkość, a 70% po prostu nie dożywa tego wieku.

Rozmowę o witaminie C chciałbym zakończyć jeszcze jed­nym szokującym faktem. W trakcie badań naukowych udowodniono, że dym z jednego wypalonego papierosa niszczy w organizmie 25 mg witaminy C, tj. 1/4 dobowej dawki. W ten sposób samo palenie papierosów całkowicie pozbawia organizm tej witaminy. Jeżeli uwzględnimy, że w każdej rodzinie jest przynajmniej l palacz, to dla reszty rodziny nie ma znaczenia, czy biorą papierosa do ust, wystarczy, że wdychają dym papierosowy (tzw. bierne palenie). Innymi słowy, w rodzinie palaczy dziecko biernie „pali" już od najmłodszych lat. Witamina C nazywana jest antyprzeziębieniową, a wiosną i jesienią, zaczynając od dzieci, a kończąc na dorosłych, wszystkich kosi epidemia przeziębień i grypy, co stanowi jaskrawy dowód braku odporności organizmu, spowodowanego niedostatecz­ną ilością witaminy C. A co z witaminą w tabletkach? - pomyśli dociekliwy Czytelnik. Szkodliwe jest nie tylko przyjmowanie wita­miny C, ale i wszystkich syntetycznych witamin. Po pierwsze: wi­taminy to związki, które nie są wytwarzane drogą syntezy w organizmie człowieka. W roślinach powstają w procesie bio­syntezy po wpływem światła Słońca i Księżyca. W komórkach roślin witaminy występują w łatwo przyswajalnej dla człowie­ka postaci (prowitaminy), oprócz nich w roślinach występuje niezbędny zbiór soli mineralnych, które sprzyjają pełnemu przyswojeniu ich przez organizm. Właśnie dzięki temu przedawko­wanie naturalnych witamin jest bardzo trudne, a syntetycznych - bardzo łatwe. Po drugie: sztuczne witaminy - to krystaliczna nieorganiczna substancja (produkt rafinowany), obca dla or­ganizmu. Jest ona albo z trudnością przyswajana przez orga­nizm, albo też nie jest przyswajana w ogóle (szczególnie przy zaburzeniach matabolizmu). Wielu z Państwa przekonało się o tym „na własnej skórze", kiedy mocz (po spożyciu witamin) ma kolor i zapach spożytych witamin. Często zdarzają się różne formy nietolerancji organizmu (mdłości, osłabienie, swędzenie) po zaży­ciu syntetycznych witamin. Spożywając je tylko przeciążamy nerki i wątrobę, naruszamy równowagę substancji mineralnych w orga­nizmie. Po trzecie: jednym ze skutków ubocznych stosowania syntetycznych witamin jest zwiększenie apetytu, ponieważ organizm, żeby je przyswoić, potrzebuje dodatkowej porcji soli mineralnych, węglowodanów, składników białkowych. Znajdują się one w roślinach, natomiast w syntetycznych witaminach ich nie ma i dlatego człowiek zaczyna instynktownie dużo jeść, co prowadzi do nadwagi (Amerykanie są najbardziej otyłym narodem na świecie między innymi przez to, że „jedzą" sztuczne witaminy w dużych ilościach). W naszej świadomości utrwaliła się opinia, że witamina C jest nieszkodliwym preparatem, jednak w ostatnich latach lekarze coraz częściej obserwują skutki uboczne. spowodowane nadmiernymi dawkami syntetycznej witaminy C. To nie tajemnica, że wiele osób przyjmuje witaminę C i przy jej pomo­cy leczy grypę i niektóre inne choroby wirusowe, spożywając we­dług swojego uznania dawkę 4 - 6 g na dobę, podczas gdy norma wynosi około 100 mg.

Uczeni wielu krajów zgodnie solidaryzują się z opinią, że przyjmowanie syntetycznej witaminy C nie podnosi odpor­ności organizmu na choroby przeziębieniowe, a jej zwiększone dawki pogarszają przebieg niektórych chorób infekcyjno-alergicznych, w szczególności reumatyzmu.

Najbardziej niebezpiecznym skutkiem przyjmowania mak­symalnych dawek witaminy C jest zwiększona krzepliwość krwi, w wyniku czego powstają skrzepy. Oprócz tego witamina C może sprzyjać powstawaniu w nerkach i pęcherzu moczowym kamieni z soli kwasu szczawiowego i moczowego. Osobom, które otrzymy­wały witaminę B2 w zastrzykach lekarze odradzają przyjmowanie witaminy C, ponieważ niszczy ona tę witaminę.

Chorzy na cukrzycę powinni wiedzieć, że duże dawki wi­taminy C zaburzają proces wytwarzania insuliny przez trzust­kę i zwiększają zawartość cukru w moczu i krwi. W ostatnim czasie stwierdzono, że duże dawki witaminy C hamują tempo przesyłania impulsów nerwowo-mięśniowych, w wyniku czego zwiększa się zmęczenie mięśni i zaburzona jest koordynacja reakcji wzrokowych i ruchowych.

Sądzę, że wniosek może być jednoznaczny - przed spoży­ciem witaminy C należy obowiązkowo skonsultować się z leka­rzem i przyjmować tylko naturalne witaminy, w które obfitują warzywa i owoce. Na pewno ich Państwo nie przedawkują.

Kropkę nad „i" w kwestii zaburzenia wymiany wapnia może stanowić nasze bezgraniczne umiłowanie do produktów mącznych. Wapń występuje w dużych ilościach w wyrobach mącznych zawsze w formie ciężkoprzyswajalnej (zły wapń). Z niektórymi kwasami (szczawiowym, moczowy) tworzy trwałe nierozpuszczalne związ­ki. A ponieważ chleb i wyroby mączne są podstawowymi produk­tami w naszym jadłospisie, to nic dziwnego, że każdego z nas doprowadzają do szału bóle kręgosłupa, stawów i mięśni.


W jaki sposób w organizmie tworzą się nierozpuszczalne sole wapnia


Większość z nas je za dużo, je raczej z przyzwyczajenia, niż z głodu. Od lat dziecinnych wmawia się nam, że posiłki należy spożywać kilka razy dziennie, niezależnie od tego, czy chce się nam jeść, czy nie. Dlatego organizmowi brakuje wręcz „siły życiowej", aby przerobić, przetrawić, przyswoić ten nadmiar produktów. Ogromna ilość kwasów powstaje w wyniku spożywania produktów białkowych pochodzenia zwierzęcego, łączy się z Ca, tworząc nie­rozpuszczalne krystaliczne toksyczne związki. Organizm nie jest w stanie ich usunąć, więc zaczynają się one odkładać w naszych stawach. Ten proces trwa powoli, latami, i mało kto go zauważa, aż do chwili, gdy stawy zaczynają nam sprawiać kłopoty. W każdym stawie jest swoisty smar, który zapewnia jego ruchliwość. Nieza­leżnie od tego, czy macie Państwo lat 40, 60 czy 70, ilość smaru się nie zmienia, ale gdy zawierające wapń nierozpuszczalne związki zaczynają wypierać smar ze stawów, jakby cementując je, wów­czas odczuwa się ból, zmniejszenie ruchomości i elastyczności sta­wów.

Pierwszym obiektem ataku są nogi. W nogach jest więcej kości, niż w każdej innej części ciała, w stopie aż 26. Ze stóp tok­syczne kryształki przemieszczają się wyżej, co powoduje, że od­czuwamy ból w kolanach. Potem przesuwają się do stawów biodro­wych. Proszę zaobserwować, jak Państwo rano wstajecie z łóżka. Co drugi dzień z jękiem narzekacie: „Och, moje plecy!" Mijają lata i toksyczne kryształki przesuwają się jeszcze wyżej - do kręgosłu­pa, potem atakują ramiona, szyję, łokcie, a nawet palce. Dochodzi do tego, że niektóre osoby z trudem zwijają dłoń w pięść, przy skrę­caniu szyi rozlega się trzask i chrupnięcie. Na usprawiedliwienie wciąż powtarzają: „Stawy bolą, bo się starzeję". No a dzieci? U dzieci tak samo trzeszczy i chrupie. Proszę popatrzeć, jak porusza się młodzież. Widoczny jest brak ruchliwości stawów, kolana mają jak z drewna! Wcześniej na podwórku grali w piłkę, klasy, bawili się w chowanego, a teraz podwórko jest zastawione przez samochody i nie pozostaje nic innego, jak grać w domu, siedząc przed ekranem komputera, a stawy i kości wymagają ruchu, czym więcej, tym dla nich lepiej.

W ten sposób zrozumiała staje się jeszcze jedna przyczy­na osteoporozy - osłabienie ruchowe - powszechny brak ruchu.

O ruchu pisałem już dostatecznie dużo. Odnośnie osteoporozy mogę tylko dodać, że im mniej ruchu przypada na jednostkę czasu, tym większe jest prawdopodobieństwo zachorowania.

Jeżeli z tego wszystkiego, o czym pisałem powyżej wyodręb­nimy najważniejsze punkty, będą one stanowić przyczyny pojawie­nia się w organizmie tej uciążliwej choroby. Spróbujmy poukładać je „na półeczkach". Przyczyny powstania osteoporozy są następujące:

  1. Brak w organizmie witamin D i C.

  2. Odżywianie się produktami poddanymi obróbce cieplnej.

  3. Używanie głównie przegotowanej wody.

  4. Spożywanie małych ilości warzyw i owoców oraz ich natural­nych, na świeżo przygotowywanych soków.

  5. Obieranie warzyw i owoców ze skóry.

  6. Nieprawidłowe przygotowywanie posiłków (długie gotowa­nie, smażenie).

  7. Zbyt duże ilości pożywienia.

  8. Palenie.

  9. Brak ruchu.

  10. Spożywanie w dużych ilościach mleka.

  11. Spożywanie w dużych ilościach chleba i wyrobów mącznych,

  12. Spożywanie w dużych ilościach cukru i słodyczy.

  13. Spożywanie w dużych ilościach tłuszczów zwierzęcych.

  14. Spożywanie w dużych ilościach syntetycznych witamin.

  15. Spożywanie rafinowanych produktów zawierających nieroz­puszczalny (nieorganiczny wapń): długo gotowanych kasz, ma­karonów, zup z torebek i innych.


Gdyby każdy z Państwa uczciwie i z ręką na sercu postawił znaczek to sądzę, że prawie wszystkie te punkty okazałyby się cha­rakterystyczne dla Państwa trybu życia, a to oznacza, że możecie być pewni, że zachorujecie na osteoporozę, albo już jesteście cho­rzy, tylko jeszcze o tym nie wiecie.

Teraz zróbmy krótkie podsumowanie. Nasz nieprawidłowy tryb życia prowadzi do tego, że sami sobie przygotowujemy grunt dla powstania w naszym organizmie takiej choroby, jak osteoporoza. Ten nieprawidłowy tryb życia przekazujemy na­szym dzieciom, a one znów swoim. W taki sposób przekazuje­my „genetycznie" nie chorobę, ale złe nawyki, które są przyczy­ną choroby. Ten wniosek dotyczy wszystkich chorób, które określamy jednym słowem - „cywilizacyjne".

Aby skutecznie walczyć z osteoporoza należy włączać do jadłospisu jak najwięcej warzyw i owoców oraz soków z nich, szczególnie takich, które zawierają maksymalne ilości wapnia, witamin C i D, fosforu, potasu i magnezu (patrz: tabela l oraz przepisy na sałatki i surówki - aneks, str. 165 - 170)


Tabela l

Produkty roślinne o dużej zawartości mikroelementów i witamin


wapń

fosfor

potas

magnez

witamina C

witamina D

skórka


zielony


szpinak


kapusta


pomidory


pomidory


warzyw


groszek,


ogórki


marchew


marchew


marchew


i owoców,


szpinak


ziemniaki


buraki


sałata


kapusta


otręby


orzechy


marchew


sałata


szpinak


ziemniaki


bób


owies


cebula


owies


kapusta


rzepa


szpinak


bób


pietruszka


jęczmicń


ziemniaki


buraki


marchew


żyto


szparagi


pszenica


buraki


szpinak

rzepa


jęczmicń




szpinak


jabłka


bób


sałata


pszenica




pietruszka


żurawiny


groch


groszek


ogórki




mlecz


groszek


mlecz


mlecz


kapusta




pokrzywa


porzeczki




seler


kalafior






agrest




jabłka


jabłka






maliny




wiśnie


gruszki





pietruszka




poziomki








pokrzywa






Skorupka jajka to nie śmieć


W leczeniu osteoporozy pomaga skorupka jajka. Jest ona idealnym źródłem wapnia, który w 90% jest przyswajany przez organizm (kości). Oprócz węglanu wapnia w skorupce są wszystkie niezbędne dla organizmu mikroelementy: miedź, fluor, żelazo, man­gan, molibden, siarka, krzem, cynk i inne - w sumie 27! Skład skorupki jajka jest bardzo podobny do składu kości i zębów. Niemieccy i węgierscy uczeni, którzy przez 15 lat badali wpływ skorupki jajka na organizm człowieka zauważyli, że u dzieci i dorosłych podawanie skorupki dało pozytywne rezultaty przy łamliwości paznok­ci, włosów, krwawieniach dziąseł, zaparciach, pobudliwości, bezsenności, chronicznych katarach, astmie. Jak się okazało, skorupka jajka nie tylko wzmacnia tkankę kostną, ale i usuwa z organizmu pierwiastki promieniotwórcze.

Skorupkoterapia" w leczeniu i profilaktyce osteoporozy może przynieść nieoceniony pożytek, a co najważniejsze - nie po­woduje żadnych skutków ubocznych. Metoda stosowania skorupki jest prosta, nie wymaga poniesienia żadnych kosztów.

Przepis nr 1:

Skorupkę jajka zanurzyć na 5 minut we wrzątku. Pozostawić do wyschnięcia i zmielić w maszynce do kawy. Używać od 0,5 do l g dziennie. Można spożywać ją z sokiem z 1/2 cytryny lub doda­wać do kasz i twarogów, aby zapobiec osteoporozie. Kurację skorupką jajka należy przeprowadzać 2 razy do roku w styczniu i listo­padzie w ciągu 30 dni, stosując l -2 g dziennie.

Przepis nr 2:

Sok z liści rzepy jest bardzo skutecznym środkiem dla dzieci i dorosłych, którzy cierpią na rozmiękczenie kości i zębów. Najlep­sze efekty można osiągnąć, gdy stosuje się mieszankę soków z liści rzepy (90 g), mlecza (90 g) i marchwi (280 g). Ta ilość soku jest przewidziana na 2 razy: rano i wieczór.

Przepis nr 3:

Oczyszczanie sokiem z rzepy. Przepis ten pomaga nie tylko zahamować osteoporozę, ale także usuwać nadmiar soli z układu kostnego ciała. Potrzebne jest 10 kg czarnej rzepy. Rzepę dobrze wyszorować i nie obraną ze skóry zanurzyć w dezynfekującym roz­tworze nadmanganianu potasu (lekko różowym) na 15-30 minut. Wypłukać w czystej wodzie. Następnie zrobić sok w sokowirówce, kilka razy przefiltrować go. Sok należy wycisnąć z całych 10 kilo­gramów. Przelać go do szczelnie zamykanego naczynia, które zawi­nięte w ciemną szmatkę, należy trzymać w lodówce. (Uwaga! Sok można przechowywać tylko w lodówce!) Pić o dowolnej porze nie­zależnie od rytmu spożywania posiłków 3 razy dziennie po 30 g (nie więcej!). Zwiększenie dawki może spowodować niebezpieczne skutki!!! Żeby kuracja była skuteczna, wypić należy cały sok z 10 kilogramów. Podczas stosowania tej kuracji całkowicie zrezygnować z jedzenia bułeczek drożdżowych, tłustych potraw, mięsa, jajek, natomiast przyjmować produkty pochodzenia roślinnego.

Muszę uprzedzić, że u osób, które mają mocno zanieczysz­czony układ kostny w początkach kuracji mogą wystąpić bóle w kościach, czasem nawet dość silne. Proszę się nie bać! Nie brać środków przeciwbólowych, w dalszym ciągu pić sok. Jest to nor­malny przebieg procesu oczyszczania. Po zakończeniu kuracji może zniknąć wiele męczących Państwa dolegliwości.

W trakcie kuracji sokiem z rzepy bardzo pomagają kąpiele z dodatkiem siana. Można je przyjmować zupełnie niezależnie, gdyż taki zabieg ma wieloraki wpływ: odmładza organizm, działa uspoka­jająco na system nerwowy, oczyszcza układ limfatyczny, likwiduje bóle kości i mięśni, oczyszcza pory skóry, polepsza krążenie.

Przepis nr 4:

Paczkę siana (można kupić w sklepie zoologicznym) włożyć do naczynia o pojemności 5 litrów, zalać 3 litrami wrzątku, przykryć pokrywką i gotować na małym ogniu jeszcze 1,5-2 godz. Przygoto­wać kąpiel o temperaturze 45-50°C. Wlać do wanny wywar z sia­na. Przygotować z folii osłonę na wannę, wyciąć w niej otwór na głowę. Osłona powinna tak zakrywać wannę, aby nie było dostępu powietrza. Wejść do wanny, nałożyć pokrowiec. Kąpiel powinna trwać 15-20 minut. Należy przyjąć 10-12 kąpieli, najlepiej co­dziennie lub co drugi dzień. Mogą Państwo spytać: do czego folia? Rzecz w tym, że gdy przyjmujemy kąpiel, na powierzchni wanny zaczynają parować olejki eteryczne, które wchodzą w skład siana. Szkoda, żeby nie dostały się przez pory skóry do naszego organi­zmu. Kiedy dzięki folii brak jest dostępu powietrza, skóra dopiero może „nacieszyć się" zdrowotną siłą olejków eterycznych.

Teraz podsumujmy. Jeżeli chorują Państwo na osteoporozę należy koniecznie:

  1. Zmienić sposób odżywiania: ograniczyć spożycie produktów, które wypłukują wapń z kości.

  2. Pić świeżo przygotowane soki owocowe (nie mniej niż 2 szklanki dziennie).

  3. Dbać o dostarczanie organizmowi naturalnych witamin C i D.

  4. Codziennie zjadać l skorupkę jajka i jajko na miękko oraz l jabłko.

  5. Regularnie spożywać fasolę, groch, brokuły, owies bogate w estrogeny.

  6. Oczyszczać organizm według sposobów opisanych w poprzed­niej i niniejszej książce (oczyszczanie kości - patrz: pierwsza książka, str. 170, oczyszczanie sokiem z rzepy - druga książka, przepis nr 3, str. 28)

  7. Codziennie wykonywać wybrany zestaw ćwiczeń (patrz: pierw­sza książka, str. 33 - 34, druga książka, str. 57 - 58, 60 - 61)

  8. Regularnie raz na trzy miesiące robić serię kąpieli według prze­pisów z pierwszej książki, str. 77 - 78 i z drugiej, przepis nr 4, str. 29)

  9. Codziennie rano i wieczorem robić naprzemienne prysznice (pierwsza książka, str. 77)

  10. Codziennie przez 10-15 minut, włączywszy ulubioną muzykę, tańczyć, podskakiwać - inaczej mówiąc wzmacniać kości poprzez ruch.


Kwas moczowy - cichy zabójca


Bóg stworzył pokarm, a diabeł kucharza. Ta biblijna prawda jest niestety przez nas całkowicie zapomniana. Tak bardzo lubimy jeść, że przyzwyczajenie do spożywania nadmiernych ilości pokar­mu pozbawia nas zupełnie rozumu. Nasz organizm po prostu nie daje sobie rady z tą obfitością pożywienia, którą musi przerobić. Świadomie zmuszamy go do gromadzenia niestrawionych resztek w różnych częściach naszego ciała. Te niestrawione resztki w ciągu dziesiątek lat, rozkładając się, zatruwają nas od wewnątrz, powo­dując różne choroby i przedwczesne więdnięcie naszego ciała.

Problem kiedy i ile razy jeść był przeze mnie szczegółowo opisany w poprzedniej książce. Na wszelki wypadek przypomnę, że objętość żołądka każdego człowieka jest indywidualna. Jeżeli złączymy dwie dłonie na kształt kuli, zobaczymy jaka jest fizjolo­giczna pojemność żołądka. Przy czym to, co mieści się w jednej dłoni to jednorazowy posiłek, a połowa objętości drugiej dłoni to ilość płynu, którą możemy wypić. I to wszystko!

To, co przekracza opisane objętości jest dla organizmu zbęd­ne. A jeżeli to, co zbędne codziennie odkłada się w organizmie nawet w niewielkich ilościach, to z biegiem lat powstają już znaczne ilości. Prawie wszystkie chroniczne choroby „zawdzięczają" swoje pocho­dzenie kwasowi moczowemu, który stopniowo, jak rdza, przeżera nasz organizm. Skąd się on bierze? Po pierwsze, z nadmiaru spoży­wanego przez nas pokarmu, a po drugie, z dużej ilości pokarmów pochodzenia białkowego (mięso, mleko, wędliny, kiełbasa itp.).

Choroby stawów, kości, bóle w kręgosłupie, chroniczny reu­matyzm, artretyzm, podagra, osteoporoza itp. - wszystkie te cho­roby wywołane są nadmiarem kwasu moczowego w organizmie. I jak długo twarde kryształy tego kwasu będą jak igły wbijać się w nasze mięśnie i kości, tak długo będziemy płakać i krzyczeć z bólu nie do wytrzymania. Proszę zrozumieć, drodzy Państwo, chorzy na reumatyzm i podagrę, musicie przerwać proces tworze­nia się w organizmie kwasu moczowego i rozpuścić złogi w sta­wach i mięśniach, a wtedy długoletnie męczące silne bóle znikną same z siebie.

Przepisy, które zaproponuję poniżej pomogły wielu osobom uwolnić od dolegliwości narządów ruchu. Zalicza się do nich rów­nież moja matka (lekarka z 45-letnim stażem), która 30 lat cierpiała na silny reumatyzm, dopóki nie wypróbowała na sobie mądrych rad medycyny ludowej. Aby łatwiej można było ustalić, jaka męczy nas dolegliwość, należy spróbować określić niektóre symptomy obecności kwasu moczowego w organizmie.


Podagra


Najczęściej występuje w stawach dużych palców u nóg, rza­dziej u rąk, objawia się silnym łamaniem lub świdrującym bólem. Kwas moczowy, odkładając się w stawach w postaci kryształków powoduje silne bóle, opuchlizny i zaczerwienienia. Sole, które wy­dzielają się z krwi tworzą guzy podagryczne, zniekształcające sta­wy i pozbawiające je możliwości ruchu. Jeżeli ilość kwasu cały czas się zwiększa, staw pokrywa się jakby grubą warstwą soli (po­dobną do stwardniałego cementu), co przeszkadza w wykonywa­niu jakichkolwiek ruchów. Choroba rozpoczyna się od niewielkie­go bólu w porażonym stawie i trudności w poruszaniu, co szczegól­nie wyraźnie daje się odczuć po długim bezruchu (sen, siedzenie). Podczas ruchu (siadanie, chodzenie po schodach itp.) słychać chrzęst. Najczęstszym obiektem ataku podagry jest staw biodrowy, co powoduje utykanie.


Chroniczny reumatyzm


Chroniczny reumatyzm jest chorobą nie mającą nic wspól­nego z ostrym reumatyzmem, powodowanym przez komplikacje po przeziębieniu lub grypie. Można go nazwać młodszym bratem podagry, ponieważ obie choroby mają wspólną przyczynę - nagromadzenie kwasu moczowego. Chroniczny reumatyzm rzadko wy­stępuje u ludzi młodych. W zasadzie jest „osiągnięciem" osób w starszym wieku, będąc „nagrodą" za obfite biesiady przez całe życie.

Można śmiało powiedzieć, że reumatyzm to lustro, w któ­rym odbijają się nasze zgubne nawyki żywieniowe. Chroniczny reu­matyzm jest mniej bolesny niż podagra, chociaż obrzęki i guzy reu­matyczne są bardzo podobne do podagrycznych. Jego przyczyną jest spowolnienie przemiany materii, spowodowane przede wszyst­kim przez nadmiar kwasu moczowego (spożywanie produktów i wyrobów z dużą jego zawartością, siedzący tryb życia, spożywa­nie dużych ilości alkoholu, herbaty, kawy, słodyczy, palenie papie­rosów).


Dna moczanowa


W krwi znajduje się niewielka ilość kwasu moczowego. Ale gdy ilość ta się zwiększa, to łącząc się z niektórymi składnikami krwi kwas moczowy tworzy galaretowate masy, które umiejscawiają się w określonych odcinkach naczyń krwionośnych. Wtedy krąże­nie krwi jest zakłócone lub w ogóle zatrzymane. Z reguły zatykają się najdrobniejsze naczynia krwionośne w częściach ciała oddalo­nych od serca (ręce, nogi). Zakłóceniu ulega krążenie krwi, co po­woduje uczucie zimna (chłodne ręce, nogi). Dna jest chorobą serca i może być początkiem totalnego zaburzenia pracy układu krążenia.


Anemia


Przyczyny anemii są takie same, jak dny moczanowej. Nie­dostatek czerwonych krwinek prawdopodobnie związany jest z na­wykiem spożywania gotowanych, rafinowanych produktów, cukru, nadmiernej ilości białka pochodzenia zwierzęcego, pasteryzowa­nego mleka. We wszystkich tych produktach wapń występuje w trud­no przyswajalnej postaci, a łącząc się z kwasem moczowym tworzy nierozpuszczalne sole, co prowadzi do zmiany składu krwi.


Kamica wątrobowa i nerkowa


Kwas moczowy odkłada się nie tylko w mięśniach i stawach, ale również w nerkach i w żółci. Gdy opisywałem przyczyny osteoporozy, zwróciłem uwagę na to, że nieorganiczny (nienaturalny) wapń tworzy z kwasem moczowym nierozpuszczalne sole, które krystalizują się w wątrobie i w nerkach. Początkowo tworzy się piasek, który łatwo przechodzi przez kanały odprowadzające, ale z upływem czasu piasek zamienia się w kamienie, które powo­dują straszne męczarnie w postaci kolek wątrobowych i nerkowych. Objawem tworzenia się piasku jest uczucie bólu podczas oddawa­nia moczu. Ale Jak to często bywa, lekceważymy przejściowe bóle i czekamy do momentu, gdy kamienie dadzą o sobie znać w formie ataku.


Choroby skóry


Wiele chorób skóry, szczególnie noszących miejscowy cha­rakter, powstaje w wyniku odkładania się kwasu moczowego w tkan­kach naszego ciała. Różnego rodzaju egzemy skórne mają ścisły związek ze zgubnym działaniem kwasu moczowego i jego soli.


Cukrzyca i nadwaga


Kwas moczowy jest dla organizmu trucizną, od której trzeba się uwolnić za wszelką cenę. Organizm płaci za neutralizację kwasu moczowego zmniejszeniem szybkości przemiany materii, ponieważ znaczna część soli mineralnych, witamin, mikro- i makroelementów jest zaangażowana w proces neutralizacji kwasu moczo­wego. To prowadzi do naruszenia gospodarki cukrowej (cukrzyca). Z reguły po naruszeniu gospodarki cukrowej przychodzi kolej na zakłócenie wymiany tłuszczów, w wyniku czego następuje otłuszczenie ciała. Właśnie dlatego wielu diabetyków cierpi na nadwagę, tj. otłuszczenie.


Choroby nerwowe


Ponieważ kwas moczowy ma bezpośredni kontakt z krwią, to jego niszczące działanie nie ogranicza się tylko do chorób sta­wów, tkanek i mięśni. Ośrodki nerwowe i mózg również cierpią z powodu jego trującego działania. Podwyższone ciśnienie krwi, bóle głowy, częste migreny, neurastenia, bezsenność, a nawet epi­lepsja (padaczka) - wszystkie te dolegliwości mają wspólną przy­czynę: oddziaływanie na organizm toksycznych soli kwasu moczo­wego.

Pewnego razu zwróciła się do mnie kobieta, która wiele lat cierpiała na potworne bóle głowy, tak silne, że środki przeciwbólo­we prawie nie skutkowały. Dałem jej tylko dwie rady: 1. zrezygno­wać ze spożycia mięsa, 2. przeprowadzić kurację oczyszczającą organizm z kwasu moczowego. Po upływie miesiąca pacjentka za­pomniała, co to znaczy ból głowy nie do wytrzymania.

Później jej córka i niektórzy znajomi cierpiący na bóle głowy z powodzeniem przeprowadzili tę kurację. W ten sposób już wiele lat polecam swo­im pacjentom ten niezawodny zabieg, bowiem według stów tych, którzy przeprowadzili kurację dzięki niej znikają nie tylko bóle gło­wy, ale i wiele innych dolegliwości, związanych z bólami stawów, kości, mięśni.

Oczyszczanie organizmu z kwasu moczowego (stosować przy następujących chorobach: osteoporoza, podagra, chroniczny reumatyzm, kamienie żółciowe i nerkowe, anemia, dna moczano­wa, niektóre choroby nerwowe, cukrzyca, nadwaga, nadciśnienie, katar żołądka, choroby wątroby). Najlepszym sposobem uwolnie­nia organizmu od trującej substancji, która po mału zabija nasz or­ganizm jest picie zwykłego soku z cytryny. Kuracja sokiem cytry­nowym nie wymaga od chorego zmiany miejsca pobytu (jak często radzi się przy chronicznym reumatyzmie) ani zmiany diety, jest sto­sunkowo tania, a przy tym daje fantastyczne rezultaty.

Aby przeprowadzić tę kurację potrzebna jest zwykła cytry­na, przy czym najlepiej, jeśli owoc ma cienką skórkę, gdyż wtedy zawiera więcej soku. Świeży sok cytrynowy bardzo szybko rozkła­da się pod wpływem powietrza i światła i dlatego za każdym razem należy przygotowywać nową porcję soku.

Wśród ludzi, którzy nie tolerują kwasu rozpowszechnione jest zdanie, że duża ilość soku z cytryny może spowodować roz­strój żołądka. Podobne obawy są nieuzasadnione i ten, kto myśli w taki sposób zupełnie nie zna fizjologii procesu trawienia. Sok z cytryny ma kwaśny smak w momencie przygotowywania. Gdy tylko zostaje wypity, enzymy w jamie ustnej zmieniają jego smak na słodki. Tym niemniej do żołądka dochodzi kwas cytrynowy i askorbinowy. Ale te dwa kwasy, w porównaniu z kwasem solnym zawartym w sokach żołądkowych są tak słabe, że w żadnym wy­padku nie mogą zaszkodzić błonie śluzowej żołądka. Wręcz prze­ciwnie - osoby, które cierpią na katar lub wrzody żołądka odczuwają korzystne działanie kuracji sokiem cytrynowym. Jest on bogaty w witaminę C, mikroelementy i hormony. Wspaniale oczyszcza organizm z nierozpuszczalnych soli i śluzu. Ci z Państwa, którzy chcą wyglądać młodo, powinni pić sok z jednej cytryny dziennie.

Dzięki zawartości hormonów fitoestrogenowych sok z cytryn jest szczególnie pożyteczny dla kobiet w starszym wieku. Za­dziwiające związki pierwiastków chemicznych zawarte w soku cytrynowym - to wspaniała profilaktyka w chorobach infekcyj­nych. Późną jesienią i wczesną wiosną należy zapobiegawczo pić go przeciwko epidemii grypy i przeziębieniom. Kurację so­kiem z cytryny można podzielić na dwa rodzaje: profilaktyczną i leczniczą. Profilaktyczna wygląda następująco:

Przepis nr 5 (kuracja profilaktyczna)

Sok cytrynowy należy pić według następującego schematu:

dzień 1 i 10 - 1 cytryna

dzień 2 i 9 - 2 cytryny

dzień 3 i 8 - 3 cytryny

dzień 4 i 7 - 4 cytryny

dzień 5 i 6 - 5 cytryn.

Od 1-ego do 5-tego dnia zwiększamy spożycie o l cytrynę, od 6-tego do 10-tego dnia zmniejszamy o jedną cytrynę. W sumie przez 10 dni należy wypić sok z 30 cytryn.

Sok przygotowuje się następująco: cytrynę przekroić wszerz na dwie połowy, każdą wycisnąć i pić sok bez dodatku cukru. Jeśli nie możecie Państwo pić czystego soku cytrynowego, to można go rozcieńczyć wodą i dodać l łyżeczkę miodu. Wyciśniętych połó­wek cytryny nie należy wyrzucać, przecież w pozostałej części cytryny i skórce są cenne fitoncydy i olejki eteryczne, które ko­rzystnie działają na pracę serca, naczyń krwionośnych, mózgu. Wyciśnięte połówki cytryn należy drobno posiekać, przełożyć do słoika, zalać miodem lub posypać cukrem i wstawić do lodówki. Po 10 godzinach otrzymacie Państwo wspaniałą esencję (wyciąg z cy­tryny), którą można pić zamiast herbaty lub kawy, dodając wodę mineralną lub przegotowaną.

Kuracja lecznicza. W czasie tej kuracji sok należy pić tylko w czystej postaci, tzn. nie rozcieńczać go wodą, nie dodawać mio­du ani cukru. Sok należy przygotować tak, jak w przypadku kuracji profilaktycznej. Pić go trzeba pół godziny przed lub godzinę po posiłku - jak komu wygodniej. Aby leczyć ciężkie, chroniczne choroby należy w ciągu całej kuracji wypić sok z 200 cytryn. „200 cytryn! Tyle kwasu?" - pomyśli Czytelnik, który na samą myśl o cytrynie czuje w ustach kwaśny smak. Nie pomyliłem się. Wła­śnie 200 i ani jednej mniej (więcej można). W mojej praktyce lecz­niczej nie jedna setka ludzi piła duże ilości soku z cytryny, ciesząc się dzięki temu dobrym zdrowiem. Sam piłem do 10 szklanek, tzn. sok z 40 sztuk dziennie. Tak więc nie ma się czego bać. Kiedy Państwo spróbują, to przekonają się, że mam rację. Bardzo rzadko pod wpływem wprowadzenia do żołądka dużej ilości kwasu cytry­nowego mogą pojawić się jakieś zakłócenia w funkcjonowaniu je­lita. W tym przypadku należy zaprzestać przyjmowania soku we­dług schematu kuracji leczniczej i przejść na kurację profilaktycz­ną. Pomoże to żołądkowi przyzwyczaić się do soku cytrynowego. Potem można przeprowadzić kurację leczniczą.

Opiszę teraz schemat spożywania soku w kuracji leczniczej, zalecanej w chorobach chronicznych.

dzień l i 12 - 5 cytryn

dzień 2 i 11 - 10 cytryn

dzień 3 i 10 - 15 cytryn

dzień 4 i 9 - 20 cytryn

dzień 5,6,7 i 8 - 25 cytryn

Razem w ciągu 12 dni zużywamy 200 cytryn.

Sok należy pić kilkakrotnie (3-5 razy dziennie). Zwykle na szósty, siódmy, ósmy i dziewiąty dzień przypada największa ilość soku (prawie litr). Osoby przeprowadzające kurację bywają przera­żone taką ilością soku, a przecież pije się po 2 litry soku z jabłek lub czarnej porzeczki. A cytryna to też owoc, tylko że ma kwaśny smak.

Podczas leczenia kamieni za pomocą soku z cytryny należy go pić według wyżej opisanego schematu. Sok z cytryny jest jed­nym z najlepszych środków przeciw kamieniom. Należy dodać, że w trakcie kuracji przez kilka dni widoczna jest wydajniejsza pra­ca nerek. Mocz może zmienić kolor, stanie się ciemny, może poja­wić się w nim osad ceglanego koloru, składający się z soli mocza­nowych. W pierwszej fazie leczenia ilość osadu na litr bywa duża. Świadczy to o tym, że organizm pod wpływem kwasu cytrynowego

gwałtownie usuwa kwas moczowy. Pod koniec kuracji mocz przy­biera kolor bursztynu, nie widać osadów, nawet po długim czasie stania, co wskazuje na to, że nie ma nadmiaru kwasu moczowego w organizmie. Kuracja sokiem cytrynowym najlepiej zaopatruje or­ganizm w witaminy, których nam chronicznie brakuje. Przecież l wypalony papieros niszczy w organizmie do 25 miligramów wi­taminy C, czyli 1/4 dziennego zapotrzebowania (a kto w dzisiej­szych czasach nie pali?). Czym można wytłumaczyć tak zdumie­wające działanie soku z cytryny? Kwas cytrynowy jest jedynym kwasem wiążącym się w organizmie z wapniem. W wyniku tego procesu tworzy się unikalna sól. Podczas jej rozpuszczania orga­nizm otrzymuje fosfor i wapń, pierwiastki, które normalizuj ą prze­mianę materii i regenerują tkankę kostną.

Oprócz tego kwas cytrynowy tworzy się w procesie trawie­nia pokarmu. Jeżeli przyjmujemy kwas cytrynowy, to w ten sposób organizm zachowuje energię, którą może wykorzystać na oczysz­czanie kości z „trucizny". Ponadto kwas cytrynowy, łącząc się z aminami tworzy kwas aminowo-cytrynowy o ładunku ujemnym. A spośród 21 niezastąpionych aminokwasów w naszym organizmie tylko 3 są naładowane ujemnie. Szczególnie cenne w kuracji cytry­nowej jest to, że podczas niej w organizmie powstaje naturalny kwas aminowo-cytrynowy, który jest składnikiem (w postaci syntetycz­nej) praktycznie wszystkich preparatów farmakologicznych prze­znaczonych do walki z wyżej opisanymi chorobami.

Jeszcze kilka pożytecznych rad na temat spożywania cytryn. Jeżeli zaczyna boleć gardło, pojawiają się pierwsze objawy anginy, należy co 15 minut ssać po plasterku cytryny, ponieważ nawet w minimalnych ilościach roztwór kwasu cytrynowego zabija wszyst­kie zarazki. Jeżeli cierpią Państwo na paradontozę lub gdy bolą dzią­sła, to proszę regularnie rano i wieczorem przez 2 tygodnie płukać jamę ustną szklanką ciepłej przegotowanej wody z dodatkiem soku z cytryny.

Wspaniałe rezultaty daje spożywanie cytryny jako środka za­pobiegającego wypadaniu włosów. Jeśli macie Państwo łupież i wypadają Warn włosy należy nacierać skórę głowy kawałkami cytryny przez 10 dni. Łupież zniknie, a włosy staną się silne.

Sok z cytryny może okazać się niezastąpiony przy nadmiernej potliwości.

Przepis nr 6:

Przed snem należy zrobić ciepłą kąpiel (do 2 litrów wody do­dać 4 łyżeczki sody). Moczyć w niej nogi 15-20 minut, wytrzeć, a palce i miejsca między palcami przetrzeć kawałkami cytryny. W ciągu dnia należy nasączać watę sokiem z cytryny i wkładać ją pomiędzy palce u nóg. Po kilku takich zabiegach pocenie się stóp zniknie. Podczas przeprowadzania kuracji cytrynowej od wyciska­nia soku skóra rąk stanie się miękka i zadbana, a paznokcie nabiorą blasku.

Jeżeli dokuczają Państwu odciski należy przyłożyć na noc kawałek cytryny i zakleić ją plastrem. Do rana odcisk stanie się tak miękki, że można go będzie bez trudu usunąć. Jeżeli twarz i całe ciało pokrywają piegi, wystarczy przeprowadzić profilaktyczną kurację sokiem z cytryny, by ich ilość zmniejszyła się.

Krócej mówiąc, sok z cytryny ma szeroki zakres działania na różne dolegliwości, o czym przekonać się można na własnym przy­kładzie. Znany długowieczny Portugalczyk San Paulo żył 156 lat, a swoją dobrą kondycję zdrowotną tłumaczył m.in. tym, że codzien­nie spożywał od 10 do 15 cytryn. A więc kupujcie Państwo cytryny i wyciskajcie z nich sok. Wasze zdrowie jest w Waszych rękach!







Najmniej wiemy o swoim zdrowiu. Najniezbędniejsze dla dobrego życia jest bycie zdrowym


Herbert Spencer




Kiedy łupie w kręgosłupie


Trudno znaleźć człowieka, którego nie męczyłyby bóle w sta­wach i kościach. Tym, którzy cierpią jest wszystko jedno, jak na­zwiemy ich chorobę: reumatyzm, artretyzm czy osteoporoza. Ból przez to się nie zmniejszy. W swojej praktyce leczniczej spotkałem wielu cierpiących. Były między nimi dzieci, młodzież, ludzie w śred­nim wieku. Ale szczególnie żal mi starszych osób, bo są one, jak nikt inny nieszczęśliwe i bezradne. My, młodsi nie widzimy ich męczarni dlatego, że coraz rzadziej można spotkać na ulicach rześ­kich i cieszących się życiem ludzi w podeszłym wieku. Z reguły siedzą oni w domach sam na sam ze swoimi dolegliwościami. Więk­szość z nich zmęczyła się już życiem. Nocami cierpią na bezsen­ność, ich ruchy są ograniczone, w głosie brzmi smutek, a w oczach widać zmęczenie (w naszej świadomości jest głęboko zakorzenio­na myśl, że jeżeli ma się 70 lat i jeszcze się żyje, to już jest dobrze). Jedyne, co mogą ci ludzie usłyszeć na pocieszenie to „nie denerwuj się, co robić - starość nie radość". Tak mówimy my, młodsi, nie myśląc o tym, że może przyjść czas, kiedy i nam będą mówić z wielkim współczuciem podobne słowa pocieszenia. Myśl, że z wiekiem człowiek zaczyna chorować stała się w naszej świa­domości powszechna. W ciągu ostatnich dziesięcioleci wychowy­wane są pokolenia ludzi, którzy nie chcą zrozumieć, że lekarstwa powinny być stosowane tylko przez bardzo krótki okres czasu, w momencie krytycznym. W ciągu całego życia człowiek powinien sam troszczyć się o swoje zdrowie. Medycyna to tylko sztuka le­czenia chorób (proszę zauważyć - nie człowieka, a jego chorób). Człowiek, jeśli chce być zdrowym, zawsze powinien pamiętać o czterech zasadach, na których opiera się jego zdrowie. Są to: prawidłowe oddychanie, aktywność fizyczna, prawidłowe odżywianie i biologiczna czystość wewnątrz naszego organizmu. I jeżeli o odży­wianiu, oddychaniu i wysiłku fizycznym mamy jakieś pojęcie, to o czystości wewnątrz naszego organizmu nie mamy pojęcia w ogóle. Ciągle słyszy się oburzone głosy: ziemia jest „przekar­miona" nawozami, w rzekach płynie zatruta woda, powietrze na­pełnione jest ołowiem itp. A czyż otaczające nas środowisko nie jest lustrzanym odbiciem naszego własnego ciała? Proszę stanąć przed lustrem i spojrzeć na siebie z boku: kręgosłup przypomina znak zapytania, plecy zgarbione, pierś zapadnięta, brzuch wysunię­ty do przodu. Podczas marszu z trudem zginają się kolana, ruchy szyi są ograniczone, przy każdym skręcie szyi słychać chrupanie. Po każdym, nawet niewielkim wysiłku bolą nogi, plecy, a wszystko to można zaobserwować u większości ludzi już w wieku 40 lat.

Popatrzmy, jak zachowują się ludzie przed świętami. Ocię­żali od zbędnych kilogramów, z obrzękłymi, opuchniętymi twarza­mi i rękoma, z nabrzmiałymi żyłami na nogach dźwigają ogromne pudła z ciastami, torby z mięsem, kiełbasą, wędliną i wszystko to w takich ogromnych ilościach! Jeśli spojrzeć na nich z punktu wi­dzenia osoby, znającej elementarne zasady biologii, ludzie ci są sa­mobójcami. Nie chcą zrozumieć, że spożywanie wyrobów z białej oczyszczonej mąki prowadzi ich do cukrzycy, mleko, które dodaje się do ciasta powoduje zakłócenia w procesie trawiennym i choro­by wrzodowe, że biały cukier zakłóca proces przyswajania wapnia i prowadzi do osteoporozy, a smaczna tłusta kiełbasa i wędlina na­pełnia organizm kwasem moczowym oraz niosącym choroby cho­lesterolem, które szczelnie „cementują" naczynia krwionośne, sta­wy i mięśnie, od czego ciało staje się jak z drewna. A po obfitym świątecznym posiłku biedny, nadęty jak balon żołądek uciska leżą­ce w pobliżu organy - od tego serce zaczyna niepowstrzymanie ko­łatać, potwornie boli głowa. Wtedy ręka sięga po jakąś tabletkę, aby ulżyć w tym stanie „rozbicia". Jeśli są to antybiotyki lub środki przeciwbólowe, to na pewno z czasem rozwinie się dysbakterioza (naruszenie normalnej flory bakteryjnej), a to już jest huragan zupełnie nieprzewidywalnych biochemicznych zakłóceń w układzie pokarmowym, spowodowanych działalnością pasożytów, które zastępują normalną mikroflorę. A normalna, zdrowa mikroflora ukła­du pokarmowego to nasza odporność, nasza enzymatyczna i wita­minowa „fabryka". Dlaczego sięgając po biały ratunkowy krążek nie myślimy o tym, że nawet niewinna tabletka aspiryny, choćby w dawce, jak dla dziecka, powoduje mikrokrwotoki w żołądku (3 ml krwi). Jest to niewielka rana, ale ileż takich ranek ma nasz biedny żołądek, który przyjmuje „garściami" tabletki przeciw róż­nym chorobom? Właśnie dlatego w wyjałowionym układzie pokar­mowym gospodarzą grzyby i drożdże, co powoduje wzdęcia jelita, choroby żołądka, kamienie w wątrobie i w nerkach. Dlaczego nikt nie chce pomyśleć o tym, że przyroda nie zakodowała w nas zdol­ności przetrawienia antybiotyków, leków psychotropowych oraz środków przeciwbólowych, a oprócz tego pozbawiła nas zdolności unieszkodliwiania wszystkiego tego, co zostaje po przyjęciu le­karstw? Obce dla organizmu trujące związki latami pozostają w naszym ciele, wytrącając z normalnego rytmu wszystkie procesy obronne wewnątrz organizmu. A jeżeli ciągle przyjmuje się lekarstwa (a z reguły większość ludzi tak robi), to nieunikniona jest katastrofa zwana lekomanią (uzależnienie od leków). Zjawisko to obserwuje się u prawie 60% chorych. Powiem więcej: 20% w ogó­le nie toleruje lekarstw (mam na myśli różne alergie na środki far­makologiczne).

Pragnę, żeby mnie Państwo prawidłowo zrozumieli: nie je­stem przeciwnikiem lekarstw, po prostu chcę zwrócić uwagę na to, że każdy lek jest trucizną w małej ilości i przyjmować go należy tylko w skrajnych przypadkach. Mądry Galen powiedział: „Czło­wiek umiera nie od chorób, a od lekarstw." Powiedziane genialnie! Nic dodać, nic ująć.


W silnym ciele silny duch


W jednym z kanadyjskich miast na wykład o leczeniu cho­rób sokami warzywnymi przywieziono na wózku inwalidę - byłego lekarza dentystę. Każdy staw chorego był tak silnie porażony przez reumatyzm, m.in. szczęki, że nie mógł on nawet przeżuwać jedze­nia. Z tego powodu żywił się tylko płynnym pokarmem, wciąganym do ust za pomocą słomki. Był to w pełnym znaczeniu tego określenia żywy szkielet, składający się tylko z kości i skóry. Czło­wiek ten, wysłuchawszy wykładu postanowił wypróbować swą ostat­nią szansę i zaczął pić soki z marchwi i selera. Oprócz tego przyj­mował kąpiele z siana. Po upływie roku ten naprawdę stojący jedną nogą w grobie dentysta z Kanady znowu otworzył swój gabinet i robił wszystko to, co powinien robić człowiek jego profesji. Jedy­nym co zdradzało w nim byłego chorego na reumatyzm był mały garb między ramionami.

O tym przypadku opowiedziałem dziewczynie, która zwró­ciła się do mnie. Z nieznanych przyczyn zachorowała na gościec. Choroba męczyła ją 4 lata. Dziewczyna przestała wychodzić na ulicę, spotykać się z przyjaciółmi, ponieważ wstydziła się po­kazać swoje zniekształcone, skręcone palce. Oprócz dokuczliwych dolegliwości fizycznych odczuwała ciężar psychiczny. Wpadła w depresję, straciła zainteresowanie życiem. Dużo sił i czasu po­trzebowałem, by przekonać ją, że tak naprawdę każdy sam powi­nien walczyć o swoje zdrowie. I ku mojej radości ona to zrozu­miała. Trzy lata ścisłej diety, praktycznie bez mięsa, różne zioło­we kąpiele, ćwiczenia oddechowe, picie soków po 1,5 - 2 litry dziennie, kilkakrotne pełne oczyszczanie organizmu - wszystko to razem dało w końcu pożądany efekt. Dzisiaj jest zupełnie zdro­wa i ma dwie czarujące córeczki, które wychowuje w zgodzie z regułami zdrowego stylu życia. Na jej przykładzie chcę powie­dzieć wszystkim, którzy cierpią na dolegliwości układu kostnego, zapalenie stawów itp., że aby zacząć leczenie należy przede wszyst­kim uświadomić sobie fakt, że sami możemy sobie pomóc. Nale­ży myśleć o tym, że choroba nie przejdzie co prawda w ciągu miesiąca, jak byśmy tego chcieli, ale przejdzie na pewno, jeżeli stworzone warunki pozwolą organizmowi ją zniszczyć. Przyrody się nie oszuka. I jeżeli choroba „dojrzewała" w organizmie wiele lat, to trzeba jakiegoś czasu, aby ją zlikwidować. Z doświadcze­nia mogę powiedzieć, że różne choroby układu kostnego spowo­dowane są przez następujące przyczyny:

  1. zanieczyszczenie wewnętrznego środowiska organizmu kwasem mlekowym, cholesterolem, kwasem szczawiowym;

  2. małą aktywność fizyczną;

  3. niedotlenienie organizmu (w rezultacie odżywiania się głównie gotowanym pokarmem);

  4. brak odpowiednich mikro- i makroelementów w organizmie;

  5. zakłócenie przemiany fosforowo-wapniowej (patrz: osteoporoza).

Gdy próbujemy kompleksowo pozbyć się tych przyczyn, do­legliwości z reguły znikają.

Teraz po kolei opiszę, od czego należy zacząć.

l. Oczyszczanie (detoksykacja). Bez tego nie mogę gwarantować pomyślnego rezultatu. Oczyszczanie należy połączyć z trzy­dniową głodówką, czyli powstrzymywaniem się od przyjmowania pokarmów. Jest to konieczne, aby uwolnić organizm, szczególnie jelito, od odłożonych tam trujących, „brudnych" substancji, często zalegających przez wiele lat.


Oczyszczanie (detoksykacja) – głodówka


Kurację przeprowadza się przez trzy dni z kolei, podczas ku­racji nie należy niczego jeść oprócz pomarańcz lub grapefruitów. W ciągu dnia wypijać 4 l mieszanki soków. Codziennie należy spo­rządzać nową mieszankę soków.

Składniki mieszanki na l dzień (soki muszą być świeżo wy­ciśnięte): 900 g soku z grapefruitów + 900 g soku z pomarańcz + 200 g soku z cytryn + 2 l wody destylowanej - razem 4 litry.

Przeprowadzenie kuracji - przepis na l dzień

1. Rano na czczo należy rozpuścić l łyżkę stołową gorzkiej soli w szklance ciepłej wody i wypić. Robi się to w celu wydalenia ze wszystkich części organizmu znajdujących się tam toksyn. Roz­twór ten działa na zatrutą toksynami limfę jak magnes na opiłki żelaza. W wyniku tego wszystkie „odpady" zbierają się w jelitach i są wydalane. Działając przeczyszczająco, roztwór gorzkiej soli wymywa toksyny i odwadnia organizm. Aby zrekompensować ubytek wody pije się 4 litry mieszanki soków, która jest szybko wchła­niana przez organizm.

2. Po wypiciu roztworu gorzkiej soli należy ciepło się ubrać i co 30 minut pić mieszankę soków po 100 g dopóki się ona nie skończy. Gdy pojawi się uczucie głodu, należy jeść pomarańcze lub grapefruity, ale nic oprócz tego. W czasie kuracji może wystą­pić silne pocenie - to normalne zjawisko, wraz z potem organizm pozbywa się wszelkich nieczystości.

Drugiego i trzeciego dnia należy postępować tak, jak pierw­szego.

Czasami w związku z oczyszczaniem i głodówką możemy odczuwać bóle głowy, nudności i słabość. Nie należy się tym przejmować - jest to zjawisko przejściowe, które minie. Jeżeli jednak ból głowy nie znika, to należy przejść się po świeżym powietrzu lub zrobić intensywny masaż małżowiny usznej, rozcierając ją mocno dużym i wskazującym palcem od dołu do góry i z powrotem do momentu, aż ból ustąpi. Jeżeli pojawiły się mdłości, to należy pogryzać skórkę cytryny lub pomarańczy. Przed snem każdego dnia kuracji koniecznie trzeba wypić napar z ziół przeczyszczających. Jest to niezbędne dla wydalenia z jelita grubego zalegających tam toksyn. W czwartym i piątym dniu pić sok z jabłek i marchwi lub mieszanki soków. Jeść tylko warzywa i owoce. Szóstego dnia moż­na dietę urozmaicić (kasza, jajka, ryba).

Po przeprowadzeniu oczyszczania (detoksykacji) należy zmie­nić trochę nawyki żywieniowe. Przynajmniej na 2-3 miesiące nale­ży wyłączyć z jadłospisu produkty, zawierające biały cukier i białą mąkę, konfitury, słodycze, wszystkie przetwory konserwo­wane, szczególnie te, które zawierają ocet. Trzeba ograniczyć spo­życie tłustego i smażonego pokarmu. W bardzo małych ilościach można jeść masło, ser, rybę, jajka, mięso. Najlepiej zupełnie zrezy­gnować z mleka. Z nabiału można spożywać biały tłusty ser (nie więcej niż 50 g dziennie) oraz zsiadłe mleko (nie więcej niż l szklan­kę dziennie). Podstawę pożywienia powinny stanowić sałatki, ka­sze, warzywa, owoce oraz ich świeżo wyciśnięte soki. Odżywiać się należy zgodnie ze schematem łączenia produktów. Różne sche­maty odżywiania opisałem dokładnie w poprzedniej książce na str. 114, 115. Dla tych, którzy nie znają książki „Jak żyć długo i zdro­wo" podaję uproszczony wariant łączenia produktów.

Mamy przed sobą do wykonania bardzo trudne i ważne zadanie. Po pierwsze, powinni Państwo pozostać przy zwyczajnym, powszednim dla siebie zestawie pokarmowym, by organizm nie odczuwał niedoboru lub nadmiaru jakiejś substancji. I po drugie, produkty żywnościowe należy stosować w takim doborze, żeby były one trawione prawie równocześnie. To wyklucza przedostawanie się do jelit niestrawionych resztek i eliminuje wszystkie przykre skutki nierozumnego odżywiania. Najprostsza metoda zdrowego odżywia­nia, która pozwala osiągnąć wspaniałe rezultaty na drodze do uzdro­wienia organizmu została opracowana na przestrzeni tysiącleci - to bezcenny dar naszych przodków. Polega ona na tym, że pewne pro­dukty żywnościowe powinny być spożywane oddzielnie.

Chodzi o to, że białko jest trawione w żołądku 2 - 4 godziny, a węglowodany - 20 - 40 minut. Podczas jedzenia spożywamy znacz­nie więcej węglowodanów niż białka, więc w ogólnej masie stra­wionych węglowodanów do dwunastnicy przenikają i kawałki biał­ka, które nie zdążyły jeszcze zostać strawione. A do tego nie wolno dopuszczać.

Węglowodany są trawione przez enzym zasadowy, a białko -kwaśny. W żołądku kwas i zasada neutralizują się nawzajem i organizm musi wydzielać dodatkowe ilości kwaśnego enzymu, żeby strawić białko. Najprostszy przykład: zwyczajny nasz posiłek, podczas którego organizm jest zmuszony wydzielać 20 - 25 razy wię­cej enzymu kwaśnego tylko po to, żeby strawić 100 gramów mięsa, przy czym cała masa zjedzonego pieczywa i dodatków pozostaje nie strawiona.

Do pokarmów białkowych zalicza się: mięso, ryby, jaja, ro­soły, bakłażany, fasolę, bób, orzechy, ziarna słonecznika. Do wę­glowodanów należą: pieczywo, kasze, ziemniaki, cukier, miód. Jed­noczesne spożywanie białka i węglowodanów jest niebezpieczne dla życia, ponieważ stwarza sytuację przeciążenia w procesie trawienia i prowadzi do niepotrzebnego nadmiernego zużycia bioche­micznej energii żołądka i jelit.

Natomiast białko i węglowodany można w dowolnych ilo­ściach mieszać z tłuszczem i tak zwanymi „żywymi produktami", których długą listę tworzą owoce i warzywa (oprócz ziemniaków), zielenina, suszone owoce, jagody, soki. Dla zilustrowania przedstawiam poniżej bardzo prostą i wygodną tabelkę.


Tabela 2


BIAŁKO
TŁUSZCZE I PROD. „ŻYWE”
WĘGLOWODANY

mięso, ryby, jaja, roso­ły, bakłażany, fasola, bób, orzechy, ziarna słonecznika

smalec, masło, oleje,

margaryny i in. zielenina, owoce, owo­ce suszone, warzywa (oprócz ziemniaków), soki, jagody, arbuzy, wino wytrawne


pieczywo, kasze, ziem­niaki, cukier, miód

Można łączyć

Można łączyć

Połączenie niebezpieczne dla zdrowia




Jeśli zasłonicie Państwo lewą część tabelki, to otrzymacie listę artykułów spożywczych, które można mieszać ze sobą w do­wolnych proporcjach spożywając pokarm węglowodanowy. Nato­miast jeśli zakryjecie prawą część tabelki, to otrzymacie listę ar­tykułów białkowych. Przerwa między spożywaniem jednego i dru­giego rodzaju pokarmu powinna być nie mniejsza niż dwie godziny.

Zrozumiałe jest, że na początku taki podział wydaje się tro­chę trudny do zaakceptowania. Wiele osób denerwuje to, że muszą zrezygnować z pieczywa, ziemniaków lub kaszy, jeśli zachciało im się zjeść mięso. Ale mówi się, że zdrowie jest droższe.

Ponieważ problem, co jeść i jak gotować pojawia się prak­tycznie u wszystkich, podam kilka przykładowych przepisów (patrz: aneks, str. 165 - 172). Od razu zaznaczam, że podane przepisy są dobre zarówno dla chorych, jak i dla zdrowych.

Proponuję wypracować nawyk jedzenia dwóch posiłków dziennie. Rano między 8 i 9 oraz wieczorem między 17 a 20. W przerwach między posiłkami można jeść warzywa i owoce, pić świeżo przygotowane z nich soki, wodę mineralną (pić przez 2 tygodnie, a potem zrobić miesiąc przerwy). Najlepiej jednak pić zieloną lub ziołową herbatę (rumianek, pokrzywa, melisa itp.) Uwa­ga! Pokarm należy dokładnie przeżuwać (każdy kęs minimum 30 razy). Kolejność przyjmowanych posiłków powinna być nastę­pująca:

1. sok, herbata, woda mineralna

2. sałatki

3. podstawowy posiłek (rano z węglowodanów, wieczorem białkowy).

W czasie spożywania posiłków nie należy popijać. Jeśli po jedzeniu chce się pić, można kilka razy przepłukać gardło.

W celach profilaktycznych dla zdrowych ludzi najlepszy jest sok z marchwi z dodatkiem buraka w proporcji 4:l. W dzisiejszych czasach zdrowy człowiek to rzadkość, a przy różnych chorobach należy stosować różne połączenia soków. Ponieważ mówimy teraz o chorobach układu kostnego, to podam przepisy na soki, które wzmacniają kości. Uwaga! Soki należy pić 15-20 minut przed po­siłkiem lub 1 - 1,5 godziny po posiłku. W przepisach podane są ilości na jednorazową porcję soku. Soki należy pić 2 -3 razy dzien­nie. Stosować je należy w chorobach kości, mięśni, kręgosłupa, zapaleniu stawów, osteoporozie, uszkodzeniach zębów, podagrze, reumatyzmie i paradontozie.

1. marchew - 250 g

2. marchew 230 g + sałata 140 g + szpinak 85 g

3. marchew 280 g + szpinak 170 g

4. marchew 280 g + seler 115 g + korzeń pietruszki 60 g + szpinak 85 g

5. marchew 280 g + burak 85 g + ogórek 85 g

6. marchew 320 g + burak 85 g + sok z orzecha kokosowego 60 g

7. szpinak 200 g

8. marchew 230 g + seler 140 g + korzeń pietruszki 60 g

9. cytryna 200 g

Soki warzywne mogą być przygotowane rano lub wieczorem, najlepiej jednak przygotować je bezpośrednio przed spoży­ciem. Maksymalny okres przydatności do spożycia świeżo przygo­towanego soku warzywnego, przechowywanego w lodówce przy temperaturze O - 4 °C, to 8 - 10 godzin. Po wypiciu soku następnym posiłkiem powinna być surówka. Należy dbać, by surówki były smaczne i proste. Najlepiej przygotowywać je z warzyw sezono­wych, rosnących w rejonie, w którym żyjemy. Im więcej różnoko­lorowych warzyw wchodzi w skład surówki - tym lepiej (patrz: prze­pisy w aneksie, str. 165 - 170).


Wiek kręgosłupom nie szkodzi


Jesteśmy cywilizacją ludzi, prowadzących mało ruchliwy tryb życia. Brak ćwiczeń i nieprawidłowe odżywianie sprawiają, że nasz kręgosłup jest sztywny i nieelastyczny. Chrząstki i krążki między kręgami ulegają zniszczeniu z powodu braku obciążenia fizyczne­go. Kręgosłup kurczy się i krzywi. Przyzwyczailiśmy się za wszyst­ko to winić wiek. Ale wiek nie ma tu nic do rzeczy. Proszę popa­trzeć, jak dzisiaj chodzą dzieci. Garbią się, ledwie powłóczą noga­mi. Z latami wady te utrwalają się, a my zgodnie uważamy je za charakterystyczne dla wieku. W swoim życiu niejednokrotnie spo­tykałem ludzi mających ponad sto lat i tym nie mniej ich kręgosłup był mocny i zdrowy, pracowali i nie narzekali na samopoczucie. Kiedy ludzie zaczynają skarżyć się na ból w kręgosłupie (a prze­cież są temu winni sami), zawsze przypomina mi się jubileuszowy koncert znanego na całym świecie tancerza Mahmuda Isymbajewa, który poświęcony był jego osiemdziesięcioleciu. Przystojny, szczu­pły, pełen energii i siły, prawie bez przerwy przetańczył l,5 godziny, a po zakończeniu koncertu bardzo nisko się ukłonił, aż prawie dosięgnął głową do podłogi. Widać więc, że wytrzymałość każdego kręgosłupa określana jest nie przez wiek, ale przez „materiał", z którego jest on zbudowany oraz obciążenie fizyczne, któremu poddawany był w ciągu całego życia. Chciałbym opowiedzieć o trzech przypadkach, które, wydawałoby się, nie mają ze sobą nic wspól­nego, ale ich dokładna analiza pozwoli od razu określić, jak ściśle związane jest nasze zdrowie ze stanem kręgosłupa.

Przypadek l

Zwrócili się do mnie o pomoc rodzice 15-letniej dziewczy­ny. Przydarzyła się jej tragedia. Bez powodu lewa strona jej twarzy wykrzywiła się, lewe oko nie zamykało się, nie unosiła się brew. Różnorodne zastrzyki, które brała przez miesiąc oraz fizjoterapia nie przynosiły żadnych efektów. Myślę, że nie potrzeba pisać, ja­kim psychicznym ciosem była dla tej młodej osoby taka „kosme­tyczna dolegliwość". Podczas spotkania z nią od razu zwróciłem uwagę na jej chód - był sztywny. Poprosiłem ją, aby podniosła i opuściła ręce, usiadła i wstała. Następnie poleciłem jej zdjąć obu­wie, stanąć na lewej nodze i spróbować utrzymać równowagę choć przez l minutę. Ustała ona jednak zaledwie kilka sekund.

Opisaną wyżej diagnostykę stosują zawsze mnisi tybetańscy, jeśli zaistnieją podejrzenia nieprawidłowego „położenia" kręgów części lędźwiowej, a dokładniej - 1-go kręgu lędźwiowego. Ten kręg odpowiada za wszystkie ruchy naszego ciała w kierunku góra-dół: podnoszenie i opuszczanie rąk, zamykanie i otwieranie oczu, wsta­wanie. Trudności z wykonywaniem jakiegokolwiek z wymienionych wyżej ruchów świadczą o stwardnieniu i zmęczeniu l-go kręgu. Przy czym żadne ze współczesnych badań nie jest w stanie wykryć tych zmian. Dalsze działanie polegało tylko na tym, aby z tego kręgu zdjąć zmęczenie, a to, jak mówią, sprawa techniki. Po „rozblokowaniu" kręgu pokazałem jej, jakie ćwiczenia powinna wykonywać samodziel­nie. Był to konieczny warunek, aby kręgosłup wrócił na miejsce i prawidłowo wykonywał te ruchy, które powinien. W ciągu miesią­ca spotkałem się z nią kilka razy żeby zobaczyć, jak odbywa się „re­generacja" kręgosłupa. A po dwóch miesiącach wszystko było w cał­kowitym porządku. Mięśnie twarzy zaczęły pracować, oko zaczęło się zamykać. Jak opowiadał mi jej ojciec, reakcja lekarza prowadzą­cego była następująca: „To zadziwiające, że u pańskiej córki tak wszystko dobrze przebiega, a u innych moich pacjentów z podobny­mi dolegliwościami wyniki są o wiele gorsze". Przypadek sprawił, że u jednego z lekarzy tego szpitala wystąpił podobny nerwoból. Wi­dząc, że dziewczyna jest w coraz lepszym stanie ciągle ją pytał: „Powiedz, jakie lekarstwa przyjmujesz?(...)Dziwne, ja biorę te same, a mnie jakoś nie przechodzi." Istnieje bardzo mądra sentencja Hipokratesa, która najlepiej potwierdza opisany przypadek: każda choroba ma swoją przyczynę, której nie likwiduje żaden lek.

Przypadek 2

Starożytna medycyna ma w swoim arsenale setki sposobów diagnozowania na podstawie oznak zewnętrznych. Zmarszczki na twarzy, kształt i kolor uszu, sposób zdzierania obuwia, kształt paznokci itp. mogą absolutnie dokładnie opowiedzieć o chorobach. Chińczycy na podstawie pulsu rozpoznają ponad 300 schorzeń, a tybetańscy lamowie po zapachu (który jest specyficzny u każdego człowieka) - ponad 150 chorób. Ja mam podświadomy nawyk uważ­nej obserwacji człowieka podczas rozmowy z nim i notowania w myślach jego chorób. Często widząc na ekranie telewizora zna­nych aktorów lub polityków żona prosi, abym określił stan ich zdro­wia. Pewnego razu podczas kolejnej takiej zabawy powiedziałem, że jej ulubiony piosenkarz, który w danym momencie występował, ma zwyrodnienie 2-go kręgu lędźwiowego i z tego powodu kuleje. Ponieważ piosenkarz był popularny i żona znała jego biografię, powiedziała, że miał on poważny wypadek i z tego powodu chodzi z laską. Ja upierałem się przy swoim. Jeśli doprowadzi się do porządku jego kręgosłup, przestanie kuleć. Na tym nasz spór się zakończył. Po kilku miesiącach dzwoni telefon, to ulubiony piosenkarz mojej żony chce umówić się na spotkanie. Jak się okazało, na imieniny otrzymał od przyjaciela moją książkę i w związku z tym chciał dowiedzieć się czegoś ważnego dla siebie. Podczas spotka­nia opowiedział mi o swoim wypadku oraz o tym, że z każdym dniem chodzenie staje się dla niego coraz większym problemem. Lekarze proponują operację biodra (endoproteza), a on chciałby dowiedzieć się, czy może istnieją inne sposoby. W diagnostyce krę­gosłupa jest kilka ćwiczeń - testów, które pozwalają określić stan 2-go kręgu lędźwiowego. Poprosiłem go o ich wykonanie. I kiedy próby zakończyły się niepowodzeniem, wyjaśniłem mu: nasz drugi kręg odpowiada za utrzymywanie równowagi ciała przy ruchu w prawo - w lewo. Jest to związane z ruchem przy chodzeniu. Jeśli człowiek kuleje na jedną nogę jest to, w większości przypadków, wina wymienionego wyżej kręgu. Żeby ostatecznie przekonać go o tym, naprawiłem mu kręg. Od tej chwili laska i operacja nie były mu potrzebne. Kiedy piszę te słowa on już nie kuleje. Myślę, że jeśli będzie dbał o swoje zdrowie tak, jak teraz, to stanie się zupełnie innym człowiekiem - zdrowym i energicznym.

W swojej pierwszej książce wystarczająco dokładnie skupi­łem się na pielęgnacji kręgosłupa (str. 27-43). Mogę dodać tylko, że u ludzi, którzy nie ćwiczą kręgosłupa, chrzestne krążki, które znaj­dują się między kręgami ulegają spłaszczeniu. W skutek ciągłego tarcia między kręgami chrząstki stają się cienkie, co jest przyczyną uciążliwych bólów.

Krążki ulegają odwapnieniu, na skutek czego kręgosłup traci swoje właściwości amortyzacyjne. W wyniku tego kręgi nie tylko trą się o siebie, ale i zderzają się ze sobą, zaciskają nerwy odcho­dzące od rdzenia kręgowego przez otwory kręgowe. Na szczęście dla człowieka chrząstki szybko reagują na stymulację specjalnymi ćwiczeniami (o nich niżej). Pod wpływem tych ćwiczeń otwierają się naturalne przestrzenie między kręgami, następuje regeneracja i wzrost chrząstek. Przy czym zdolność chrząstki do odbudowy nie zależy od wieku, a tylko od prawidłowego odżywiania i ćwiczeń fizycznych. A więc mocne chrząstki i młody kręgosłup można mieć niezależnie od tego, ile lat żyje się na tym świecie.

Przypadek 3

Stoi przede mną 34-letni mężczyzna. W ciągu ostatniego pół roku pojawiły się u niego problemy z potencją i oddawaniem mo­czu. Jest pod obserwacją urologa i choć stan jego zdrowia uległ poprawie, to jednak pełni doznań seksualnych nie odczuwa. Oprócz tego coraz częściej narzeka na kłopoty z wypróżnianiem. Spróbuj­my wyjaśnić przyczyny jego dolegliwości. Jeśli u mężczyzny poja­wiają się kłopoty z potencją, „winowajcą" jest 3-ci kręg lędźwio­wy. Gdy nastąpiło jednocześnie „stwardnienie" 2-go i 3-go kręgu, to powstają zaparcia, problemy z potencją i w końcu zapalenie gruczołu krokowego. Ponieważ problemy z potencją i zapalenie prostaty dotyczy prawie 80% żyjących mężczyzn, spróbujmy wyja­śnić, w czym leży przyczyna tych poważnych i uciążliwych, ściśle ze sobą związanych niedomagań. Każdy, kto ma pojęcie o anatomii zna „konstrukcję" męskich narządów. Jest to cewka moczowa, wy­chodząca z pęcherza moczowego, gruczoł krokowy, pęcherzyki na­sienne i jądra. Gruczoł krokowy produkuje hormony. Posiada on torebkę mięśniową i tkankę, produkującą hormony. Pęcherzyki na­sienne wydzielają śluz, zapewniający żywotność plemników, produkowanych przez jądra. Wszystkie trzy wydzieliny tworzą spermę i jednocześnie wtryskiwane są do cewki moczowej. Gruczoł krokowy w stosunku do jelita prostego i kości ogonowej położony jest w taki sposób, że gdy w jelicie prostym są „złogi" (od odżywia­nia się mięsem i produktami mącznymi, siedzącego, mało ruchli­wego trybu życia itd.), rozciąga się on i przyciska do „twardej" kości ogonowej. Pod działaniem ucisku jelita prostego w gruczole krokowym zaczyna rozwijać się błona mięśniowa. „Hormonalna fabryka" gruczołu krokowego zmniejsza swoje rozmiary, a w na­stępstwie maleje produkcja hormonów i zapotrzebowanie na śluz, pęcherzyki nasienne jak gdyby „usychają". Ucisk ze strony jelita prostego gruczoł krokowy przekazuje cewce moczowej, ściska­jąc ją, co utrudnia normalny odpływ moczu. Dlatego jeśli jedno­cześnie:

1) oczyści się jelito grube (str. 129),

2) zmieni sposób żywienia (tabelka Nr 2, str. 48),

3) pije soki (do wyboru wg uznania): a) sok z cytryny (kura­cja str. 36 - 37), b) marchew 280 g, buraki 90 g, ogórki 90 g (2 razy dziennie), c) marchew 250 g (2 razy dziennie) i stosuje ćwiczenia na regenerację kręgów (str. 57 -58),to już po 15-20 dniach ustaną bóle przy oddawaniu moczu, potem zniknie zapalenie prostaty. A po 5-6 miesiącach nastąpi powrót do normalnego stanu i opera­cja nie będzie potrzebna.

W części lędźwiowej jest 5 kręgów (rzadko można spo­tkać ludzi, którzy mają ich 6). Co może zachodzić w organizmie przy „zmęczeniu" i „stwardnieniu" pierwszych trzech kręgów, już wiemy. Jak więc wpływają na stan zdrowia zmiany w 4-ym i 5-ym kręgu? Czwarty krąg odpowiada za ruchy podczas siada­nia. U kobiet odpowiada za różne bóle przy siedzeniu, zwyrod­nienie jego może również doprowadzić do otyłości lub chudo­ści. Oprócz tego, ten kręg określa momenty pociągu płciowego i odwrotnie. „Napięcie" tego kręgu może być przyczyną ozię­błości płciowej i chorób macicy. Piąty kręg realizuje ruchy do przodu-do tyłu, tzn. ruchy w trakcie aktu płciowego, przy cho­dzeniu, pracy itd. Ten kręg odpowiada za funkcje oddechowe i stan skóry.

Opisałem ogólnie ruchy, związane z kręgami lędźwiowymi. Stwardnienie kręgów części lędźwiowej ogranicza zdolność wykonywania tych ruchów. Zastanówcie się Państwo, czy nie macie problemów z tymi kręgami.

Każdy może to sprawdzić, wykonując skłony na boki, wstawanie, przysiady, skłony do tyłu - do przodu. Jeżeli przy tych ruchach czujecie, że zdolność do ich wykonywania jest osłabiona oraz odczuwacie dyskomfort - napięcie w okolicy lędźwi, to znaczy, że „stwardniałe" kręgi nie mogą wykonywać należnych funkcji, ze wszystkimi wypływającymi z tego niekorzystnymi dla zdrowia skutkami. Myślę, że nie omylę się mówiąc, że przy tak mało | ruchliwym trybie życia, który prowadzi większość z nas, rzadko można spotkać człowieka, u którego część lędźwiowa kręgosłupa nie miałaby wad. Kiedy czujemy bóle w lędźwiach nierzadko sta­ramy się zagłuszyć je smarowaniem, kąpielami, masażem, zastrzy­kami z witamin grupy B itd. Owszem, można odczuć chwilową ulgę, ale te wszystkie środki - to tylko walka ze skutkami. Dopóki przyczyna nie będzie usunięta, stan kręgów będzie coraz gorszy. Zanim opiszę, co należy robić, chcę zwrócić uwagę na to, że kręgi lędźwiowe są ściśle związane z pracą naszych bioder. Dokładniej mówiąc, kości i stawy części lędźwiowo-miedniczej odpowiadają za wszystkie funkcje ruchowe naszego organizmu. Inaczej można powiedzieć, że biodra są głównym miejscem ciała. Miednica jest dla ciała fundamentem, który je podtrzymuje. Żeby wyobrazić sobie, na ile ważną rolę odgrywa w organizmie miednica, przyto­czę następującą analogię. Drzewa i kwiaty nie przewracają się ani od wiatru, ani od deszczu, dlatego że zapuściły korzenie w ziemię i mocno się jej trzymają. Jednak ścięte kwiaty same z siebie stać nie mogą, podtrzymywane są przez wazon. Miednica to „korzenie", które mocno trzymają górną część kręgosłupa. Miednica re­alizuje 6 rodzajów ruchów: w górę - w dół, otwarcie - zamknięcie, do przodu - do tyłu. Dopóki te ruchy wykonywane są z łatwością, organizm jest w porządku, ale jeśli choć jeden z nich jest utrud­niony, pojawiają się wygięcia i skrzywienia. Przy czym środek miednicy przesuwa się w górę lub w dół, co prowadzi do minimalnych skrzywień kręgosłupa. Jeśli te skrzywienia zwiększają się, to zaczynają zaczepiać o nerwy idące od kręgosłupa. A ponieważ nerwy związane są z narządami wewnętrznymi, to pojawiają się w nich bóle. Im mocniej krzywi się kręgosłup, tym gorsze są skutki dla organizmu.

Jeśli negatywny wpływ skrzywienia rozprzestrzenia się w górę, pojawiają się zawroty głowy, dzwonienie w uszach, bóle głowy, a jeśli w dół - bolą pięty, kolana, stopy. Jeśli skrzywienie jest większe, to człowiek zaczyna kuleć. Trzeba powiedzieć, że do pewnego momentu proces skrzywienia kręgosłupa jest wynikiem samorównowagi organizmu. Chodzi o to, że nasz wzrok posiada zdolność postrzegania paraleli. Jest to reakcja obronna, która nie dopuszcza do uszkodzenia mózgu. Spróbujcie Państwo sami od­chylić głowę do tyłu i pochodzić kilka minut. Będzie się wydawać, że z mózgiem dzieje się coś dziwnego, ciało będzie chwiać się z boku na bok, odczujecie dyskomfort psychiczny, strach itp.

Właśnie dlatego, żeby nie uszkodzić mózgu, wzrok posiada właściwość paralelizmu. Kręgosłup krzywi się, aby nadążyć za wzrokiem i zapobiec negatywnemu wpływowi wzroku na mózg. Często można zobaczyć ludzi, mających niesymetrycznie prze­krzywioną szczękę, staw barkowy, skrzywioną klatkę piersiową itp. Wszystkie te deformacje - to rezultaty skrzywienia stawu bio­drowego. Dlatego w medycynie wschodniej biodro nazywane jest „istotą ciała" lub „głównym miejscem ciała". Należy jeszcze raz podkreślić, że można prawidłowo się odżywiać, dbać o higienę ciała i psychiki, wykonywać różne ćwiczenia oddechowe, brać wodno-powietrzne zabiegi - wszystko to pięknie, ale dopóki krę­gosłup nie będzie idealnie prosty, a kręgi i krążki w odpowiedniej kondycji, nie będziecie się Państwo czuć naprawdę zdrowo. Wła­śnie dlatego zdrowy kręgosłup to pierwsza zasada zdrowia. Co należy robić, żeby kręgosłup - fundament naszego ciała był moc­ny, zdrowy i wytrzymały?

  1. Spać na twardym materacu lub na podłodze (patrz: l książka, str. 29-31)

  2. Spać na małej twardej poduszce lub wałku, który podkładamy pod szyję (str. 32, pierwsza książka)

  3. Mądrze się odżywiać i pić soki.

  4. Wykorzystać dowolne z podanych przepisów (wg uznania) na oczyszczenie układu kostnego (liść laurowy, sok z cytryny, sok z rzodkiewki, str. 29,36 - 37,64, przepisy nr 7,9,10,12,13,19,20,21,23,24)

  5. Brać kąpiele (z siana oraz wg przepisów - książka l, str. 77,78).Codziennie wykonywać dowolny zestaw ćwiczeń fizycznych. Jeśli macie Państwo ulubiony - wykonujcie go, jeśli nie - to wybierzcie któryś z zaproponowanych niżej.

Podane zestawy pozwalają wrócić na miejsce nieprawidło­wo ustawionym kręgom oraz będą sprzyjać usunięciu napięcia z kręgów. Nie śpieszcie się Państwo z przewracaniem kartki, prze­czytajcie, spróbujcie zrobić po l ćwiczeniu chociaż raz. Postarajcie się zapamiętać ten zestaw i wykonujcie go rano i wieczorem. Jeśli nie zdążyliście w domu, zróbcie to w pracy, na stacji benzynowej podczas tankowania samochodu, jednym słowem - gdzie Państwu wygodnie, byle byście go wykonywali.

Przez całe życie 80% czasu spędzamy w półzgiętej, siedzą­cej lub leżącej pozycji. Nasz kręgosłup „zastał się, a stawy pokryły się rdzą". Rozruszajcie je, poświęćcie swojemu kręgosłupowi choć trochę czasu. Zapłatą za to będzie zdrowie i dobra kondycja (patrz zestaw nr 1).

Z e s t a w n r 1

Ćwiczenie 1. Położyć się na podłodze, podłożywszy miękki dywanik, ręce wzdłuż ciała dłońmi w dół. Silnie podrzucać nogi do góry, próbując dosięgnąć czoła kolanami, po czym nogi opuścić (10 razy),

Ćwiczenie 2. Wstać. Zgiąć się w przód, dotykając palcami podłogi, a jeśli się uda, to i całą dłonią. Głowę skłaniać w przód -w tył w takt skłonów tułowia. Wstać, nogi na szerokość ramion. Ręce zacisnąć w pięści.

Ćwiczenie 3. Wykonywać krążenie obu rąk w stawach bar­kowych Jakby rysując koła. 10 razy w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara i 10 razy w przeciwnym.

Ćwiczenie 4. Zginanie kręgosłupa na boki. Dłonie ślizgają się po tułowiu, jedna w dół do kolana, drugą podnosi się pod pachę. Jednocześnie głowa obraca się z prawej strony w lewą.

Ćwiczenie 5. Pozycja wyjściowa: nogi rozstawione na szerokość ramion. Podnieść prawą rękę do góry i dotknąć lewej łopatki. Opuścić rękę. Potem lewa ręka do góry - dotknąć prawej łopatki Opuścić rękę. Wykonać po 10 razy każdą ręką.

Ćwiczenie 6. Nogi na szerokość ramion. Ręce podnieść do góry nad głową. Zaczynamy obroty tułowia - zgodnie ze wskazów­kami zegara 10 razy, w przeciwną stronę 10 razy. Ręce i głowa ob­racają się w takt ruchów tułowia.

Ćwiczenie 7. Stać prosto. Nogi na szerokość ramion. Pod­nieść prawą nogę zgiętą w kolanie jak można najwyżej, usiłując dotknąć klatki piersiowej. Potem to samo wykonać lewą nogą, po 10 razy.

Ćwiczenie 8. Postawić przed sobą krzesło. Złapać dwiema rękami za oparcie krzesła i robić przysiady minimum 10 razy. Im więcej, tym lepiej.

Zaczynajcie Państwo wykonywać każde ćwiczenie od 10 powtórzeń, a z czasem ilość powtórzeń zwiększcie do 20-40.


Jeśli boli dusza


Jeżeli pojawiają się bóle w lędźwiach lub plecach, to nie zawsze są one wywołane przemieszczeniem kręgów. Czasem przy­czyną tych bólów mogą być problemy psychiczne. Po postawie czło­wieka można poznać, jak on się czuje. Jeśli człowiek jest pewny siebie, to zawsze chodzi wyprostowany, z podniesioną głową i na odwrót - gdy jest rozstrojony, przygnębiony lub zasmucony, zwy­kle opuszcza głowę i wciąga ramiona. Jeżeli spróbujemy wyjaśnić to z naukowego punktu widzenia, wygląda to w następujący spo­sób: podczas gniewu, rozdrażnienia, w chwilach smutku lub w ogó­le w stanie dyskomfortu psychicznego mięśnie pleców naprężają się, twardnieją i gwałtownie się kurczą. Kurcząc się odruchowo (niezależnie od świadomości), uciskają na przechodzące wewnątrz nich zakończenia nerwowe, stąd i pojawia się ból. Istnieją ludzie skazani na bóle pleców. Są to zwykle osoby, które są niezdolne do pokonywania stresowych sytuacji, w chwili ich zaistnienia zacho­wują się biernie i bojaźliwie, często zamykają się w sobie, decyzje podejmują wolno i niepewnie. Jeśli macie podobne cechy charak­teru i w pojawiających się bólach pleców znaczną rolę odgrywają czynniki psychiczne (a wg danych statystycznych ma to miejsce u co drugiego człowieka), to z dużą pomocą mogą przyjść różno­rodne psychotechniki usuwania napięcia w organizmie. Jeżeli opa­nujecie Państwo nieskomplikowane sposoby regulowania psychi­ki, będziecie mieć możliwość przywrócenia naturalnej harmonii ciała i duszy. Wykonując ćwiczenia w ciągu 10-20 minut, możecie osią­gnąć pełne odprężenie i jednocześnie zdjąć całe napięcie z mięśni swojego ciała (można ćwiczyć ze spokojną, relaksującą muzyką w tle).

Ćwiczenie nr 9. Stojąc, opuścić ręce, rozluźnić je. Lekko po­trząsając rękami pomyśleć, że chcecie z nich strząsnąć kropelki wody. To samo zrobić ze stopami. Następnie obie ręce wyciągnąć do góry nad głową, jak gdybyście starali się dosięgnąć rękami słoń­ca. Teraz proszę wyobrazić sobie, że ciało stało się ciężkie i przy­pomina lilię wodną na długiej łodydze. Wolno opuszczajcie się na podłogę, coraz mocniej i mocniej odczuwając ciężar ciała. Pomóż­cie sobie i zamknijcie oczy. Najlepiej położyć się na plecach, rozło­żywszy szeroko ręce i nogi. Skoncentrujcie uwagę na koniuszkach palców nóg, są ciężkie i nieruchome. Ociężałość obejmuje kolejno stopy, nogi, biodra, tułów i ramiona, palce rąk. Ciało stało się cięż­kie, jakby od środka wypełniło się jakimś ciężarem. Podbródek jak­by opadł na pierś. Dolna szczęka odchyliła się, jakby też opadła. Pomyślcie, że sprężyna rozciąga mięśnie twarzy w górę, w dół, w lewo, w prawo. Spróbujcie poczuć się tak ciężko, jak gdybyście mieli zapaść się pod ziemię. Oddychajcie wolno i spokojnie, wy­dłużając maksymalnie wdech i wydech. Spróbujcie wyobrazić so­bie miękki biały obłok, płynący po niebie. Potem wyobraźcie so­bie, że jesteście tym obłokiem. Jesteście lekkim, białym obłokiem, a Wasze ciało jest lekkie i spokojne. Swobodnie płyniecie nad ziemią, ślizgacie się po niebie nad ziemskimi polami, lasem, jeziorem. Spróbujcie poczuć zapachy kwiatów, drzew iglastych lub morza. Pozostańcie w takim stanie spokoju jak długo chcecie.

Możecie wyobrazić sobie, że Wasze ręce zamiast palców mają rurki, przez które po kropelce spływa z ciała napięcie, ciężar psychiczny, zmęczenie. Kiedy poczujecie, że mięśnie odpoczęły i w ciele nie ma już napięcia, wolno wyprężcie całe ciało. W tym celu wyciągnijcie ręce nad głową, jak gdybyście chcieli rozciągnąć ciało, jak gumę. Wolno obróćcie się na prawy bok, wygnijcie plecy, przeciągnijcie się, jak małe dzieci po śnie w łóżeczku. Teraz prze­wróćcie się na lewy bok i zróbcie to samo. Powoli usiądźcie, jesz­cze raz przeciągnijcie się i otwórzcie oczy. Powoli wstańcie i we­źcie się do pracy. Wasze mięśnie odpoczęły, macie wspaniały na­strój i spokój w duszy, osiągnęliście równowagę psychiczną.

Tym, którym chronicznie brakuje czasu na zajęcie się swoim zdrowiem, polecam następujący zestaw ćwiczeń.

Z e s t a w nr 2

Te ćwiczenia mogą wykonywać nawet najbardziej chorzy ludzie. Ćwiczenia te wspaniale rozluźniają, likwidują zmęczenie po długiej pracy siedzącej, gdy czujemy ciężar w głowie i napięcie mięśni całego ciała. Można wykonywać je w dowolnym miejscu -w pracy, stojąc na przystanku, rozmawiając przez telefon.

Ćwiczenie nr 1. Wibromasaż. Należy wspiąć się na palce, aby obcasy oderwały się od podłogi na l -2 cm, a następnie gwał­townie opuścić pięty, jak gdyby uderzając całą masą ciała o podło­gę. Takie uderzenia należy wykonywać nie śpiesząc się, nie częściej, niż l raz na sekundę, przez okres nie dłuższy niż l minuta, tzn. 60 razy. Ci, którzy długo siedzą, powinni powtarzać takie ćwi­czenia 3-5 razy dziennie (jest to również wspaniała profilaktyka przeciw żylakom i schorzeniom serca).

Całkiem niezauważalnie dla otoczenia można wykonywać i inne, unikalne w swojej prostocie i nadzwyczajne ze względu na swą skuteczność ćwiczenia.

Zamki mięśniowe. Nie na próżno jogowie długi czas trzyma­li te ćwiczenia w tajemnicy. Zamki mięśniowe sprzyjają rozluźnie­niu mięśni całego ciała, poprawiają krążenie krwi, są profilaktyką przeciw schorzeniom narządów rodnych u kobiet i prostaty u męż­czyzn.

Ćwiczenie nr 2. Przedni dolny zamek. Wykonanie go osiąga­my poprzez skurczenie mięśni obejmujących ujście moczowodu. Zwykle mimowolnie kurczymy je, kiedy trzeba dobiec do toalety lub wydalić resztki moczu przy jego oddawaniu. Aby było łatwiej wykonać to ćwiczenie, spróbujcie Państwo w czasie oddawania moczu świadomie go wstrzymać. Zapamiętajcie to odczucie i rób­cie to ćwiczenie 3-5 razy dziennie w ilości 5-10 razy.

Ćwiczenie nr 3. Tylny dolny zamek. Obkurczanie mięśni odbytnicy. Wykonujcie to ćwiczenie, jak gdybyście chcieli wstrzy­mać opróżnienie jelita grubego (3-5 razy dziennie).

Ćwiczenie nr 4. Całkowity dolny zamek stanowi jednoczesne wykonanie zamka przedniego i tylnego. Daje to podwójny efekt uzdrawiający. Ćwiczenie to najlepiej wykonywać podczas wyde­chu (l raz dziennie po 10 powtórzeń).

Przywykliśmy do chodzenia w pozycji zgarbionej, jakbyśmy odczuwali na sobie ciężar życia. Spróbujcie chodzić z dumnie pod­niesioną głową, wyprostujcie ramiona, patrzcie na świat radosny­mi, śmiejącymi się oczami i wtedy będziecie mieć mniej proble­mów. Żeby zawsze wyglądać na zadowolonych i szczęśliwych do­brze jest wykonać następujące ćwiczenie:

Ćwiczenie nr 5. Podejść do ściany, przylgnąć do niej jedno­cześnie piętami, pośladkami i potylicą (stać tak 3 - 5 minut). Następnie wciągnąć brzuch, patrzeć prosto przed siebie i pomyśleć, że nie ma na świecie człowieka szczęśliwszego, zgrabniejszego i piękniejszego od nas. Gdy tylko tak Państwo pomyślicie, to po­czujecie, jak mięśnie „napełniają się" radością, a w oczach pojawia się blask. Proszę zapamiętać te odczucia i starać się nigdy i nigdzie o nich nie zapominać.

Ćwiczenie nr 6. Jeżeli dużo czasu spędzacie Państwo na nogach lub odwrotnie - długo siedzicie, polecam ćwiczenie, któ­re pozwoli szybko zdjąć napięcie z mięśni całego ciała. W tym celu proszę zgiąć prawą nogę w kolanie i przycisnąć piętę do prawego pośladka, a prawą ręką przytrzymać dolną część kolana. Postać w tej pozycji 1-2 minuty, potem zmienić nogę.


Bóle w stawach, kościach i mięśniach


Wszystko, co napisałem powyżej wyjaśnia przyczyny bólów kręgosłupa i sposoby przeciwdziałania. Jeżeli przez szereg lat dokucza Państwu zastarzały ból, proszę spróbować następujących sposobów.

Przepis nr 7 (przy leczeniu ciężkich bólów, zapaleniu ko­rzonków):

Do chorych miejsc przyczepić liście chrzanu na kilka dni (aż do całkowitego wyleczenia). Liście można codziennie zmieniać.

Przepis nr 8 (służy usunięciu bólów spowodowanych od­kładaniem się soli):

Żytnią mąkę sparzyć wrzątkiem i zmieszać z gotowanymi ziemniakami w proporcji 1:1 (do uzyskania jednolitej masy). Cho­re miejsce smarować olejem roślinnym i dobrze masować. Z przy­gotowanej masy zrobić cienki „placek" wielkości chorego miejsca, tak, by całkowicie je zakryć. Skórę posmarować terpentyną i poło­żyć „placek" na chore miejsce. Należy ciepło się przykryć i trzy­mać „placek" najdłużej jak można. Kurację najlepiej robić na noc.

Przepis nr 9 (w przypadku odkładania się soli):

3 cytryny ze skórką i 150 g obranego czosnku przekręcić przez maszynkę do mielenia mięsa, zalać na dobę 0,5 litra przegotowanej wody, przecedzić, odcisnąć masę, przelać do szklanego naczynia ze szczelnym zaniknięciem. Pić codziennie rano przed śniadaniem po 50 g.

Przepis nr 10 (leczenie stawów):

2 szklanki soku z rzodkwi, l szklankę miodu, 1/2 szklanki wódki 40%, łyżeczkę soli wymieszać do uzyskania jednolitej masy. Wcierać w chore miejsca.

Przepis nr 11 (leczenie halluksów):

Zmieszać jodynę z amoniakiem w proporcji 1:1. Mieszankę nanosić na halluksy cienką warstwą wieczorem przez 2 tygodnie, następnie zrobić 2 tygodnie przerwy i ponowić kurację. Smarować do całkowitego zniknięcia.

Przepis nr 12:

1,5 szklanki soku z rzepy, l szklanka miodu, 150 ml wódki, l łyżka soli. Wszystko razem dobrze wymieszać. Używać po l łyż­ce stołowej przed snem (przechowywać w lodówce)

Przepis nr 13:

Korzeń i natkę pietruszki zmielić wieczorem w maszynce, by otrzymać l szklankę. Włożyć do garnka i zalać 2 szklankami wrzątku, nakryć ręcznikiem. Rano wywar przecedzić i wcisnąć sok z jednej, średniej cytryny. Pić po 1/3 szklanki dwa razy dziennie po jedzeniu przez 2 dni, potem 3 dni przerwy i znowu - aż do zniknięcia bólu.

Przepis nr 14:

0,5 litra spirytusu, 5 strączków papryki czuszki (długości 6-8 cm). Strączki papryki zmielić w maszynce do kawy. Wsypać do słoiczka, zalać spirytusem, przykryć pokrywką i postawić w ciemnym miejscu na tydzień. Nasączyć gazę nalewką i położyć kompres bolące miejsca na 3 - 4 godziny. Po 7 - 10 zabiegach znikają wszystkie, nawet zastarzałe bóle.

Przepis nr 15:

50 g kamfory, 50 g gorczycy, 10 g spirytusu, 100 g surowego białka z jajka. Nalać spirytus i kamforę do słoiczka. Następnie wsypać gorczycę i wymieszać, dodać białko. Wszystko dobrze wymieszać, żeby powstała maść. Trzymać w lodówce, przed zastosowaniem lekko podgrzać. Smarować bolące stawy i mięśnie wieczorem, przed snem. Maści nie należy wcierać do całkowitego wchłonięcia, ale tak, by powstał ochronny filtr. Po 20 minutach wytrzeć gazą zmoczoną w ciepłej wodzie.

Przepis nr 16 (leczenie otróg):

Kurze jajko, 25 g esencji octowej i 25 g terpentyny dobrze zmieszać i odstawić na 10 dni w zamkniętym szklanym naczyniu odstania, od czasu do czasu zamieszać. Chore miejsca smarować mieszanką kilka razy dziennie.

Przepis nr 17 (leczenie reumatyzmu):

Do litrowego słoika wsypać drobno pokrojone kawałki koszyczka słonecznika, 50 g wiórków mydła toaletowego, wlać 500 ml wódki 40%, dobrze wymieszać, szczelnie zamknąć i zostawić na 8 - 9 dni na świetle słonecznym do odstania. Po otwarciu dobrze wymieszać, przecedzić, odcisnąć masę, przelać do szklanego naczynia ze szczelną przykrywką. Nacierać chore miejsca.

Przepis nr 18 (reumatyzm):

Rzepę zetrzeć na tarce, wycisnąć 1 i 1/2 szklanki soku, dodać szklankę miodu, 1/2 szklanki wódki, l stołową łyżkę soli. Wszystko dobrze wymieszać, włożyć do słoika, szczelnie zamknąć. Przechowywać w chłodnym miejscu. Wcierać w bolące miejsca.

Przepis nr 19 (osteoporoza):

Wieczorem 2 łyżki ryżu zalać 0,5 l wrzątku. Rano wodę zlać i ugotować ryż. Ryż jeść na czczo bez soli l - 2 godziny przed właściwym posiłkiem. Kuracja trwa 40 dni. Po kilku miesiącach po­wtórzyć.

Przepis nr 20 (osteoporoza):

3 cytryny ze skórką, 150 g oczyszczonego czosnku zmielić w maszynce. Wszystko włożyć do litrowego słoika, dodać 0,5 litra chłodnej, przegotowanej wody. Odstawić na 24 godziny, przece­dzić i wycisnąć. Dobrze zamknąć słoik, przechowywać w ciemnym miejscu. Pić codziennie rano 50 ml.

Przepis nr 21 (reumatyzm, artretyzm):

Do naczynia wlać 3 szklanki wody, dodać 4 drobno pokrojo­ne cytryny. Gotować tak długo, by została l szklanka płynu. Ostu­dzić i odcedzić, wlać do szklanego naczynia, dodać l szklankę mio­du, sok z l cytryny. Wszystko dobrze wymieszać i przykryć po­krywką. Używać po l łyżce przed snem.

Przepis nr 22 (reumatyzm, artretyzm):

200 g chrzanu zmielić w maszynce, dodać 200 g żytniej mąki i 2 łyżki terpentyny. Wszystko dobrze wymieszać, włożyć do szkla­nego naczynia, przykryć pokrywką. Zrobić z mieszanki „placek" i przykładać na bolące miejsce, owinąć szalikiem na 5 - 8 godzin (najlepiej na noc).

Przepis nr 23 (reumatyzm, artretyzm):

Do 0,5 litra wódki dodać 50 g drobno pokrojonych pączków brzozy. Odstawić na 10 dni w ciemne miejsce. Odcedzić i wyci­snąć, przelać do butelki, szczelnie zakryć. Używać po l łyżeczce 3 razy dziennie, popijając wodą.

Przepis nr 24 (oczyszczenie kości i stawów ze złogów szko­dliwych kwasów): Oczyszczanie stawów należy przeprowadzać przez 3 kolejne dni. Będzie do tego potrzebne 15 g liścia laurowe­go. Podczas kuracji, w miarę wydalania soli i piasku, mocz może zmienić barwę z zielonkawego na jasnoczerwony. Jest to normalne zjawisko. Po 7 dniach kurację powtórzyć.

1-szy dzień: 5 g liścia laurowego drobno pokruszyć, wrzucić do 300 ml wrzątku, gotować na małym ogniu 5 minut, następnie

wywar wlać do termosu i odstawić na 5 godzin. Płyn przecedzić, przelać do naczynia i pić małymi łyczkami co 15 - 20 minut w ciągu 12 godzin. Uwaga! Nie wolno wypić od razu całego naparu, gdyż można spowodować krwotok!

2-gi i 3-ci dzień: tak samo jak w pierwszym dniu. W trakcie kuracji najlepiej nie spożywać produktów białkowych (mięso, jaja, mleko, ser, twaróg itp.).












Najlepsze, czym może służyć książka, to nie tylko głoszenie prawdy, ale zmuszenie do zastanowienia się nad nią.


Albert Habbart



W przyrodzie nie ma złej pogody


Lekarze obliczyli, że co trzeci dorosły reaguje na gwałtowne zmiany pogody, przy czym kobiety cierpią z powodu tych zmian dwa razy częściej niż mężczyźni (na razie nie ustalono dlaczego). Najczęstszymi objawami wrażliwości na zmiany pogody są: nagłe zmęczenie, nudności, nadmierne pocenie się, wzrastająca nerwo­wość, ataki migreny. Ale tak naprawdę pogoda sama w sobie niko­mu nie szkodzi, jest po prostu dobrym miernikiem naszego zdro­wia. Jeżeli wszystkie procesy przemiany materii w naszym organi­zmie przebiegają Jak w zegarku", nasz układ krwionośny przy­zwyczajony jest do gwałtownego zwężania i rozszerzania się na­czyń, nasze nerwy są „jak z żelaza", a oprócz tego mamy w głowie tylko pozytywne myśli - to niestraszne są nam żadne zmiany pogo­dy. Dlatego spróbujcie Państwo, odpowiadając na test „pogodowy" określić, czy Wasz organizm adekwatnie reaguje na zmiany pogo­dy. A więc, przy zmianie pogody:

  1. Czy czujecie się pobudzeni? Tak, Nie

  2. Czy rano bardzo się pocicie? Tak, Nie

  3. Czy czujecie się zmęczeni po przebudzeniu, z trudem wstajecie z łóżka? Tak, Nie

  4. Czy czujecie się lepiej, gdy robi się chłodniej? Tak, Nie

  5. Czy odczuwacie zmianę warunków atmosferycznych? Tak, Nie

Teraz podsumujmy: jeżeli na l tylko pytanie odpowiedzieli Pań­stwo twierdząco, to znaczy, że pogoda nie ma na Was żadnego wpływu.

Jeżeli daliście pozytywną odpowiedź na 2 pytania, to koniecz­nie musicie poczynić stosowne kroki przeciwko „pogodowej wraż­liwości", ale nie ma powodu wpadać w panikę.

Jeżeli odpowiedzieliście „tak" na 4 pytania, oznacza to, że pogoda może bardzo zmienić Państwa samopoczucie, pora więc przedsięwziąć środki zaradcze.

Co należy zrobić, aby bezproblemowo znosić zmiany pogo­dy? Przede wszystkim hartować układ nerwowy, naczynia krwio­nośne, uruchomić mechanizmy obronne naszego organizmu. Jeżeli będziecie Państwo regularnie wykonywać poniższe zabiegi, już na zawsze uczynicie pogodę swoim sojusznikiem.


Relaksujący masaż obu rąk


Masaż ten nie tylko relaksuje układ nerwowy, ale także po­lepsza pracę układu krwionośnego, poprawia wzrok i hamuje pro­cesy starzenia.

Przepis nr 25:

Proszę usiąść na krześle lub fotelu, rozluźnić mięśnie (szcze­gólnie twarzy), zamknąć oczy. Spróbujcie Państwo wyobrazić so­bie morze, las, góry itp. Oddychajcie w następujący sposób: głębo­ki wdech przez nos i płynny, długi wydech przez ułożone „w trąb­kę" usta. Gdy jesteście już Państwo zrelaksowani, przystępujemy do masażu. Dużym i wskazującym palcem prawej dłoni masujemy palce lewej, zaczynając od małego palca. Podczas masażu proszę wyobrazić sobie, że masowany palec to śruba, którą delikatnie wkrę­cacie w rękę. W ten sposób należy wymasować wszystkie palce lewej ręki, a potem zamienić rękę i wykonać analogiczny masaż. Wskazane jest poświęcić l minutę na masaż każdego palca.


Naprzemienny chłodny i gorący prysznic


Jak się okazuje, przez zwykłe polewanie się gorącą i zimną wodą można osiągnąć zadziwiające wyniki i pozbyć się wielu cho­rób. Sens połączenia ciepła i zimna polega na tym, że ciepło działa na powierzchniowe warstwy ciała, poprawiając przepływ krwi przez skórę, a zimno stymuluje krążenie w organach wewnętrznych. W ten sposób zwykłe naprzemienne oddziaływanie ciepła i zimna (podczas zabiegów wodnych) jest „cudownym lekiem" na wiele schorzeń, ponieważ regeneruje proces normalnego krwioobiegu, wzmacnia mięśnie i serce, podnosi odporność.

Naprzemienny prysznic. Stanąć pod prysznicem, wyregulo­wać wodę, aby miała przyjemną temperaturę, polewać się przez 20 sekund. Następnie, odkręcając kran z zimną wodą, obniżyć tem­peraturę tak, aby woda przez 10 sekund była przyjemnie chłodna, a potem regulując dopływ zimnej wody, oblewać się na przemian raz ciepłą, raz chłodną według schematu: 20 sekund - ciepła woda, 10 sekund - chłodna. Czas trwania zabiegu - od 3 do 5 minut.

Stojąc pod prysznicem należy wyobrażać sobie, jak woda zmywa z ciała napięcia mięśni i zmęczenie układu nerwowego. Należy przyzwyczaić swój organizm do naprzemiennych pryszni­ców. Powinno się brać je rano i wieczorem lub gdy odczuwamy zmęczenie, zdenerwowanie, osłabienie. Dobrze jest stosować ten zabieg regularnie, bez względu na warunki atmosferyczne, a wów­czas żadne zmiany pogody nie będą uciążliwe.


Nacieranie


Nacieranie - to wspaniały środek, przyzwyczajający organizm do chłodu i gorąca, a oprócz tego regenerujący system nerwowy. Nacieranie jest szczególnie zalecane osobom w podeszłym wieku, ponieważ zmniejsza podatność na zmęczenie, potliwość, wrażliwość mięśni i stawów, wrażliwość na zmiany pogodowe, które są cha­rakterystyczne dla tego wieku. Jeśli do wody przeznaczonej do na­cierania doda się napar z rumianku, szałwi lub innych ziół leczni­czych, to efekt będzie jeszcze lepszy. Przecież więdnąca skóra szcze­gólnie potrzebuje witamin, które znajdują się w tych wyciągach, a jednocześnie wymaga masażu, który odbywa się podczas nacierania.

Przepis nr 26:

Namoc zywszy w zimnym lub ciepłym naparze z ziół mały ręczniczek frotte (lub uszytą z ręcznika rękawicę), wykręcić go, by woda nie ściekała i nacierać całą rękę. W ten sposób naciera się kolejno ręce, klatkę piersiową, plecy i nogi. Całkowity czas zabie­gu - od 3 do 5 minut. Zabieg najlepiej wykonywać po naprzemien­nym prysznicu.

Po zabiegu proszę nie wycierać się, pozwolić ciału trochę obeschnąć. Po 2 minutach starannie wytrzeć się do sucha.


Woda - uzdrowicielka


Każdy żywy organizm rozpoczyna swoje życie w wodzie, zarodek ludzki nie jest wyjątkiem. Niemiecki lekarz Kneipp w swojej znakomitej książce „Moje leczenie wodą" pisał: „Każdy kontakt z wodą - to dodatkowa minuta życia". Jak dowodzą ostatnie bada­nia naukowe, z pomocą wody najszybciej odbudowuje się natural­ny potencjał elektryczny ciała. Nie bez powodu z dawien dawna we wszystkich krajach podróżnikom podawano wodę do obmycia, wodą chrzczono noworodki. Starożytni lekarze Awicenna i Hipo­krates szeroko wykorzystywali na przemian zimną i gorącą wodę, rozcierając następnie ciało, co jak wiadomo aktywnie pobudza krwioobieg i przemianę materii, pomaga wydalić z organizmu „szlam" i w ostatecznym efekcie sprzyja szybkiemu wyleczeniu. Bardzo często ludzie gotowi są przejechać setki kilometrów w po­szukiwaniu jakiegoś „cudownego lekarstwa", zapominając o tym, że znacznie większy efekt można osiągnąć przy pomocy zwykłej strugi wody, tryskającej z naszego kranu. Miał rację wielki filozof Seneka, który powiedział: „Jaka szkoda, że istota rzeczy jest taka prosta!".

Osobom, które boją się poddać ciało zbawiennej sile wody pragnę powiedzieć, że im wcześniej zrozumieją, że woda jest źró­dłem życia, tym szybciej pozbędą się męczących je dolegliwości.


Uzdrawiający wdech i wydech


Wiele osób wie z własnego doświadczenia, że gdy zbliża się front wysokiego ciśnienia, często odczuwają bóle głowy, słabość, zwiększoną pobudliwość. Szczególnie silnie dokucza to osobom o niskim ciśnieniu. Jeżeli dolegliwości te powtarzają się często, to należy spróbować zrozumieć, co się dzieje w organizmie i dopo­móc mu. Wiadomo, że wraz z przybliżaniem się frontu ciepłego powietrza organizm produkuje większe ilości adrenaliny, serce zaczyna bić szybciej, ludzie stają się nerwowi. Jednocześnie rozsze­rzają się naczynia krwionośne, pojawia się wrażenie braku powie­trza. Wszystkie te symptomy bezpośrednio lub pośrednio związane są z niedotlenieniem organizmu, które z kolei jest przyczyną zwięk­szonej pobudliwości, bólu głowy, bezsenności lub nadmiernej sen­ności, a także depresji. Co robić? Oprócz stosowania opisanych wcześniej sposobów powinno się raz dziennie wykonywać nastę­pujące ćwiczenia oddechowe.

Przepis nr 27 (pomocne przy nerwowości, bezsenności, bólu głowy):

Wziąć zwykłą słomkę do napojów, usiąść prosto z wysoko unie­sioną głową, spokojnie i równomiernie wdychać powietrze przez nos, a wydychać przez słomkę. W ten sposób należy oddychać przez 3 do 5 minut. Co dzieje się podczas takiego oddychania? Ponieważ powie­trze zmuszone jest „przedzierać się" przez ograniczoną przestrzeń, wydech jakby automatycznie spowalnia się. Wówczas wszystkie szko­dliwe związki są w całości wydalane z płuc, a ilość tlenu we krwi zwiększa się w bardzo prosty, a jednak skuteczny sposób.

Jeszcze jedno ćwiczenie oddechowe.

Przepis nr 28 (normalizuje rytm serca, pomaga pokonać ataki strachu, „zdejmuje ciężar z serca", pobudza krążenie krwi):

Oddychać należy tylko przez nos. Na początku wykonać głę­boki powolny wydech, a potem szybki, gwałtowny i krótki wdech. Ćwiczenie należy powtórzyć nie mniej niż 20 razy. W czasie tego ćwiczenia należy postarać się jak najwierniej naśladować jęk. Zwy­kle, gdy człowiekowi „wyrwie się" jęk, pomaga to organizmowi uwolnić się od szoku, od trudnych problemów. Symulacja jęku wspaniale usuwa napięcie z mięśni i z układu nerwowego.


Wąchanie kropel walerianowych


Każdy wie, że przy zemdleniach, utracie przytomności, zatru­ciu alkoholowym zaleca się powąchać watkę zmoczoną amoniakiem. Skutek jest natychmiastowy.

Przegroda nosowa jest odpowiedzialna za fizjologiczną równo­wagę wszystkich organów naszego ciała. Podrażniając różnymi zapachami receptory przegrody nosowej w prosty, ale skuteczny spo­sób możemy wpływać na wiele organów i systemów naszego cia­ła. Inhalacja kroplami walerianowymi obniża ciśnienie krwi, po­prawia sen, wycisza system nerwowy, podnosi odporność organi­zmu.

Krople należy wdychać codziennie przed snem przez 3 - 4 mie­siące. Już po miesiącu dostrzegą Państwo efekty tej kuracji. Osła­biony organizm wzmocni się, odmłodzi; bardzo często w trakcie kuracji kroplami walerianowymi następuje ściemnienie posiwiałych włosów.

Przepis nr 29:

Należy używać tylko czystych kropel walerianowych na spi­rytusie, bez dodatku innych leków, stosowanych dla poprawienia pracy serca. Wdychać kolejno to prawą, to lewą dziurką nosa. Wdech powinien być powolny, głęboki. Zaczynamy zwykle z prawej dziurki. Palcem wskazującym lewej ręki przyciskamy lewą dziurkę, do pra­wej unosimy buteleczkę z kroplami, robimy głęboki wdech przez nos, następnie powolny wydech i tak 3 do 5 razy, po czym w ten sam sposób wdychamy przez lewą dziurkę. Kuracja ta jest bardzo pomocna dla osób cierpiących na bezsenność. Jeżeli po zabiegu zaśniecie Państwo, ale sen Wasz będzie krótki, proszę powtórzyć zabieg raz jeszcze. Jeżeli rano po przebudzeniu stwierdzicie, że macie nie całkiem „świeżą" głowę, proszę następnym razem przed snem zwiększyć ilość wdechów o jeden. Proszę dążyć do tego, aby rano po przebudzeniu byli Państwo wypoczęci i wyspani. W ten sposób ustalicie swoją indywidualną dawkę oddechów.


Pomóżcie swojemu sercu


Osoby mające kłopoty z sercem są najbardziej wrażliwe na zmiany pogody. Moim zdaniem wielu „sercowców" robi duży błąd, gdy czując się źle, kładzie się do łóżka, zmuszając swoje chore ser­ce do obsługiwania w pojedynkę ledwie pracujące naczynia krwio­nośne.

W naszym ciele jest około 600 mięśni. Każdy mięsień ople­ciony jest naczyniami krwionośnymi, dzięki czemu pomaga im przepompowywać przez siebie krew. Jeżeli jesteście Państwo w ruchu, to oprócz serca pracuje jeszcze 600 malutkich dodatkowych „serc". Im więcej z tych 600 „mięśniowych serc" pracuje, tym lepszy jest stan serca, układu krwionośnego - tym lepszy stan zdrowia. Bez żadnych wątpliwości mogę stwierdzić, że spacer na świeżym po­wietrzu to najlepsze lekarstwo na serce (szczególnie, gdy serce to reaguje na zmiany pogody). W czasie marszu pracuje największa ilość mięśni naszego ciała. Aby się o tym przekonać wystarczy ująć się w pasie, a wtedy można wyczuć, jak każdy mięsień ciała, a tak­że organy wewnętrzne reagują na krok.


Szybkim krokiem od zawału


Szybki marsz pomaga uniknąć zawału i wylewu krwi do mózgu, obniżając prawdopodobieństwo ich wystąpienia o 40%. Taki wniosek wyciągnięto z przeprowadzonego w Ameryce badania, któ­rym objęto 85 tysięcy przedstawicielek tzw. słabej płci.

Pracownik kliniki dla kobiet w Bostonie, dr G. Monson w ciągu 8 lat badał pielęgniarki w wieku 40-65 lat i wyjaśnił, że połowa z nich zachowała dobrą formę dzięki „żwawości" pod­czas chodzenia. Jego wnioski są następujące: u kobiet, które tylko przez 3 godziny w tygodniu odbywały spacery szybkim krokiem ryzyko wylewu lub zawału serca spada prawie dwukrotnie. W ogó­le wszystko jest proste: regularny ruch utrzymuje w normie ciśnie­nie krwi, zmniejsza poziom cholesterolu, pomaga utrzymać pra­widłową wagę i obniża prawdopodobieństwo zachorowania na cu­krzycę.

Podobne wnioski sformułowali już starożytni Grecy, np. grec­ki filozof Arystoteles powtarzał swoim uczniom: „nic tak nie nisz­czy organizmu, jak długotrwała fizyczna bezczynność". Pozostaje więc tylko cieszyć się z tego, że po upływie tysiącleci wreszcie staliśmy się mądrzejsi!

Ruch jest pożyteczny dla wszystkich - młodych i starych. Szczególnie dużo ruchu potrzebuje chory organizm. Chory orga­nizm wymaga wysiłku kilkadziesiąt razy większego, niż orga­nizm zdrowy. Ci, którzy cierpiana schorzenia serca, układu krwionośnego, źle znoszą zmiany ciśnienia atmosferycznego, mogą przy pomocy regularnych ćwiczeń tak wytrenować swój organizm, że nie będzie on źle reagował na burze magnetyczne, skoki ciśnie­nia, promieniowanie słoneczne itp.

Ruch jest źródłem życia i zdrowia. Dlatego jeśli możecie Państwo biegać - biegajcie, możecie chodzić - chodźcie, nie może­cie chodzić - czołgajcie się! A przede wszystkim: starajcie się jak najmniej siedzieć i leżeć.

Czytający te zdania biznesmeni i bizneswomen mogą pomy­śleć z ironią: dobrze mu dawać takie rady, gdy siedzi na leśnej działce lub w zaciszu chłodnego gabinetu. A co mamy zrobić my, którzy śpimy najwyżej 3 do 5 godzin na dobę, których stresy i napięcia opanowały tak, że ledwo starcza nam czasu, aby połknąć tabletkę, gdy coś jest nie w porządku z naszym zdrowiem?

Chcę udzielić odpowiedzi tym, którzy myślą podobnie: z reguły treść moich książek obmyślam w czasie codziennych porannych szybkich spacerów (10-12 km) i chcę powiedzieć, że dzięki nim mam dobrą kondycję, zdrowe serce i świetną pa­mięć. Miałem w życiu i ciężkie momenty, kiedy nie dość, że nie mogłem chodzić, ale nawet nie wstawałem z łóżka przez dwa lata w wyniku kontuzji kręgosłupa. I jedynie miłość do samego siebie i pragnienie, aby być zdrowym pozwoliły mi nie tylko pozbyć się problemów z kręgosłupem, ale i skutecznie likwido­wać podobne problemy u innych. Korzystając z okazji opiszę zestaw ćwiczeń rehabilitacyjnych, który postawił mnie na nogi. Proponuję wykonywać je od razu po przebudzeniu, gdy jeszcze leżą Państwo w łóżku. Wykonując je regularnie „doprowadzicie Państwo do porządku" system nerwowy i poprawicie pracę gru­czołów wydzielania wewnętrznego, oprócz tego znacznie wzmoc­nicie swoją kondycję fizyczną i odporność na stresy. Proponuję poćwiczyć. Proszę zrobić przerwę w czytaniu i wykonać poniż­szy zestaw ćwiczeń.

Zestaw nr 3

1. Kciuki obu rąk położyć za uszami, przycisnąć małżowiny obiema rękami i masować uszy od góry do dołu 30 razy palcami wskazującymi.

2. Prawą dłoń położyć na czole tak, by mały palec leżał na lewej brwi. Teraz położyć na prawej dłoni lewą w taki sposób, by mały palec lewej dłoni znalazł się na prawej brwi. Przesuwać dłonie w prawo i w lewo 30 razy, cały czas przyciskając je do czoła, tak by małe palce ślizgały się po brwiach.

3. Zwinąć dłoń w pięść, opuszkami kciuków przycisnąć gał­ki oczne i delikatnie, okrężnymi ruchami masować oczy 15 razy zgodnie ze wskazówkami zegara i 15 - przeciwnie.

4. Położyć prawą dłoń na brzuchu, z wierzchu przycisnąć lewą i masować okrężnym ruchem 30 razy zgodnie ze wskazówka­mi. Potem odwrotnie - lewa ręka na brzuch, na nią prawa i 30 razy przeciwnie do ruchu wskazówek (można wykonywać leżąc na ple­cach, siedząc lub stojąc)

5. Wciągnąć brzuch najmocniej jak się da, a potem wypiąć mocno niczym balon. I tak 30 razy.

6. Spleść dłonie na karku i masować go, przesuwając ręce z lewa w prawo 30 razy, z góry na dół 30 razy.

7. Pocierać dłoń o dłoń tak, by ręce zrobiły się gorące, poło­żyć dłonie na oczy i policzyć do 30. Teraz podejść do lustra i spojrzeć na siebie uważnie: zmarszczki się wygładziły, oczy po­większyły, umysł odświeżył i odpoczął, nerwy uspokoiły się, brzuch nie ciąży, wzrok się wyostrzył, całe ciało rozgrzało się, żadnego zmęczenia, w całym ciele lekkość. Spójrzcie Państwo na siebie ra­dośnie: nie tylko lepiej wyglądacie, jesteście naprawdę zdrowsi!

Teraz dużo się mówi o tym, że dążenie do życia „z pręd­kością światła" powoduje ogromną ilość zawałów serca. Takie określenia jak „stres", „napięcia dnia codziennego" używane są jako wytłumaczenie zwiększonej śmiertelności na skutek zawa­łów serca. Jednak zawałów serca, szczególnie w młodym wieku, nie kojarzyłbym z napięciami nerwowymi. Przyczyna jest prost­sza: organizm zatruty jest od środka w wyniku nieprawidłowego rytmu życia. Naczynia krwionośne są zniszczone przez sole nie­rozpuszczalnego wapnia i przez osad złego cholesterolu. Oprócz tego krew jest tak gęsta i zakwaszona, że powstawanie skrze­pów w naczyniach krwionośnych jest nieuniknione. Oznacza to, że wcześniej czy później tragedia zawału może spotkać każdego, kto na czas nie zatroszczy się o swoje serce (dopóki jest jesz­cze zdrowy).

Nie raz spotykałem ludzi, którzy jedli i pili wszystko bez ograniczeń, spędzali całe noce przed ekranem komputera. W ich gabinetach dym papierosowy mieszał się z zapachem świeżo pa­rzonej mocnej kawy. Tym ludziom zawsze brakowało czasu na spa­cer, a telefon dzwonił prawie przez 24 godziny na dobę. Ale oni wciąż powtarzali, że są w dobrej formie, że nic ich nigdy nie boli. I nawet gdy padali, „rażeni" zawałem serca, nie uznawali swojej słabej woli za jego przyczynę. Według nich wszystkiemu winne było napięcie, towarzyszące wykonywanej pracy, stres, nerwy. A przecież największy stres przeżywa noworodek, w chwili gdy przychodzi na świat. Przygniata go ciśnienie atmosferyczne kilka­krotnie wyższe od ciśnienia, panującego w łonie matki. Od niepa­miętnych czasów człowiek znajdował się pod presją różnych stre­sów. Nasi przodkowie żyli w takim stresie, którego my nie możemy sobie nawet wyobrazić. W tych odległych czasach człowiek w każ­dej chwili mógł paść ofiarą dzikiego zwierza, polowali też na niego pobratymcy. Nawiedzały go potężne kataklizmy: huragany, trzęsie­nia ziemi, powodzie, a na co dzień walczył z wiatrem, słońcem, deszczem, śniegiem. Odporność na to wszystko ludzie zachowali w genach i dlatego ani stres, ani napięcie nie są dla nich niczym nowym. Życie zawsze było nieprzerwanym stresem. Żyć - to znaczy przez 24 godziny na dobę odczuwać zagrożenia ze wszyst­kich stron.

Czytelnik może się ze mną nie zgodzić: przecież nasi dalecy przodkowie nie dożywali nawet czterdziestki! To prawda, teraz ży­jemy dłużej, ale żyć dłużej wcale nie znaczy żyć lepiej. Gdy czło­wiek w pełni sił w wieku 40-50 lat staje się po zawale serca lub udarze mózgu inwalidą, to komu potrzebne te 20 lat, które przeżyje jako osoba na wpół niepełnosprawna, męcząc siebie i całą swoją rodzinę? Jak było w przeszłości, tak powinno być i dzisiaj: zdrowe ciało, a w nim zdrowe serce. Dobra kondycja, wytrzymałość, zapas sił życiowych, energia, a przede wszystkim zdrowe serce - to naj­lepsze lekarstwo na stres. Ale aby to wszystko osiągnąć, trzeba polubić swój organizm i ciągle się o niego troszczyć.

Wielu ludzi, którzy przez 15-20 lat „robili pieniądze", gdy zniszczyli swoje zdrowie, mówiło ze smutkiem: „oddałbym wszyst­ko, by być zdrowym, ale niestety..." A gdyby zrozumieli to wcze­śniej, mogliby i zarabiać pieniądze, i cieszyć się dobrym zdrowiem. Zawsze jest mi szczerze żal tych, którzy gotowi są stracić lata życia dla zrobienia kariery, ale nie chcą poświęcić nawet 5 minut dla swo­jego zdrowia.


Cholesterol - „licznik" długowieczności


Większość tłuszczów, które zjadamy, wątroba przetwarza na cholesterol (greckie chole = żółć + stereós = stężały), który następnie przedostaje się do krwi, a krew roznosi go po całym organizmie. Cholesterol sam w sobie nie jest szkodliwy dla przebiegu wielu pro­cesów w organizmie. Jeżeli powstaje on z nienasyconych tłuszczów, wówczas łatwo „topi się" w organizmie nawet podczas niewielkiego wysiłku fizycznego (wystarczy po prostu dobrze się spocić). Jeżeli jednak powstaje z tłuszczów zwierzęcych, wtedy sam wysiłek fizyczny już nie wystarcza dla spalenia normalnej ilości cholesterolu (nie mó­wiąc już o jego nadmiarze). Strumień krwi jakby „dusi się" od kle­istych cząstek cholesterolu, które osiadają na ściankach tętnic i za­nieczyszczają je. Normalny poziom cholesterolu wynosi od 140 do 180 mg na dekalitr krwi. Jeżeli jego poziom dochodzi do 250-300 jed­nostek jest to już tragedia. Tętnice są zanieczyszczone, a to znaczy, że istnieje prawdopodobieństwo, że grudki kleistego cholesterolu zablokują tętnice i doprowadzą do chorób serca, wylewów, a nawet do śmierci. Dlatego każdy powinien uważać, aby poziom cholestero­lu nie podnosił się ponad bezpieczną normę.

Co robić, aby cholesterol był zawsze w granicach normy?

  1. Ograniczyć spożycie tłuszczów zwierzęcych, przestać jeść bez umiaru masło, żółty ser, kiełbasy, mięso, jajka, słodycze. Wy­starczy 5 - 10 g masła, 2-3 plasterki sera dziennie, 3-5 jajek ty­godniowo. Jajka powinny być ugotowane na miękko (zalać jaj­ko l litrem wrzątku i odstawić na 10 minut; przed spożyciem dodać 2-3 krople soku z cytryny, aby wykluczyć prawdopodo­bieństwo zarażenia salmonellą).

  2. Używać tłuszczu roślinnego (lepszy jest tłoczony na zimno).

  3. Walczyć z nadwagą.

  4. W ciągu dnia zmuszać organizm do wysiłku fizycznego aż do wystąpienia potu. Więcej szczegółowych informacji o prawi­dłowym odżywianiu, ćwiczeniach fizycznych i sposobach walki z nadwagą można znaleźć w książce „Jak żyć długo i zdrowo", str. 33-44, 105-116, 139-144.

Jeżeli zastosują się Państwo do powyższych wskazówek, to poziom cholesterolu na pewno nie podniesie się. Ale jeżeli w ciągu wielu lat nieprawidłowego odżywiania się, palenia, siedzenia przed telewizorem, za kierownicą samochodu, za biurkiem Państwa na­czynia krwionośne bardzo się „zanieczyściły", trzeba przedsięwziąć specjalne kroki, aby je oczyścić od wewnątrz. Aby to zrobić, nale­ży okresowo przeprowadzać kuracje, mające na celu rozrzedzenie krwi i „zeskrobanie" ze ścianek naczyń krwionośnych tłustego na­lotu śmiercionośnego cholesterolu. W tym celu podam kilka prze­pisów, z których proszę wybrać dla siebie najlepszy.


Kuracje oczyszczające układ krążenia i obniżające poziom cholesterolu


Przepis nr 30:

10 cytryn włożyć do garnka i zalać wrzątkiem na 10-15 mi­nut, a potem wycisnąć z nich sok. Do soku dodać l kg miodu i wymieszać. Obrać 10 dużych główek czosnku i zmielić je w ma­szynce do mięsa. Przełożyć do słoika, zmieszać z sokiem cytryno­wym i miodem. Słoik zakręcić, owinąć ciemnym ręcznikiem i wsta­wić do lodówki na 7 dni. Po tym okresie dokładnie wymieszać, pić po l łyżeczce od herbaty 3-4 razy dziennie. Podana ilość powinna wystarczyć na 2 miesiące. Później proszę zrobić 4 miesiące prze­rwy, po czym znów przygotować i pić ten sok. Jeżeli będziecie Pań­stwo przeprowadzali taką kurację regularnie, możecie przestać się martwić o stan swoich naczyń krwionośnych.

Przepis nr 31:

Przygotować mieszankę: l szklanka nasion kopru włoskie­go, 2 łyżki stołowe zmielonego korzenia kozłka lekarskiego, 2 szklanki miodu naturalnego. Wszystko to umieścić w termosie o pojemności 2 l i zalać wrzącą wodą do wypełnienia całego termosu. Odstawić na 24 godziny. Następnie przecedzić, przelać i trzy­mać w lodówce na najniższej półce. Pić po l stołowej łyżce 3 razy dziennie na 30 minut przed jedzeniem, dopóki mikstura się nie wyczerpie. Kurację przeprowadzić raz do roku.

W 1971 roku wyprawa UNESCO znalazła w jednym z tybe­tańskich klasztorów receptę na „eliksir młodości" (nalewkę czosnkową), datowaną na IV-V wiek p.n.e. Nalewka czosnkowa oczysz­cza organizm z odkładającego się tłuszczu, wypłukuje nie rozpusz­czony wapń, szybko poprawia przemianę materii, oczyszcza naczy­nia krwionośne, zapobiega zawałowi serca, paraliżowi, powstawa­niu nowotworów, likwiduje szum w głowie, poprawia wzrok, od­mładza organizm.

Przepis nr 32:

Nalewka czosnkowa. 35 dag obranego czosnku (z nowych zbiorów) rozetrzeć i zmieszać z 200 ml czystego spirytusu. Szczel­nie zamknąć i postawić w ciemnym i chłodnym miejscu (ale nie w lodówce) na 10 dni. Następnie masę przecedzić, przelać do sło­ika i postawić w ciemnym miejscu jeszcze na 4 dni. Teraz środek jest już gotowy do użycia. Stosować według następującego schematu:


Dzień


1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11


Śniadanie


1 kropla

4 krople

7 kropli

10 kropli

13 kropli

16 kropli

19 kropli

22 krople

25 krople

25 kropli

25 kropli


Obiad


2 krople

5 kropli

8 kropli

11 kropli

14 kropli

17 kropli

20 kropli

23 krople

25 kropli

25 kropli

25 kropli


Kolacja


3 krople

6 kropli

9 kropli

12 kropli

15 kropli

18 kropli

21 kropli

24 krople

25 kropli

25 kropli

25 kropli



Potem należy przyjmować po 25 kropli 3 razy dziennie do­póki nalewka się nie skończy, zawsze z 50 ml kwaśnego produktu mlecznego, najlepiej z kefirem lub jogurtem.

Wiele osób nie lubi ostrego zapachu czosnku. Aby go zlikwi­dować po zażyciu nalewki należy zjeść natkę pietruszki, jabłko, skórkę cytryny albo pomarańczy.

Uwaga! Kurację należy przeprowadzać nie częściej niż raz do roku.

Wspaniale obniża poziom cholesterolu następująca kuracja.

Przepis nr 33:

50 g oliwy z oliwek podgrzać, wlać do szklanki i wycisnąć na to sok z całego grapefruita. Wypić to wszystko. Położyć się na na prawym boku, przyłożyć w okolice wątroby termofor lub po­duszkę elektryczną, poleżeć 45 - 60 minut. Zabieg należy wykony­wać 7 dni z rzędu co trzy miesiące. Po wypiciu oliwy z sokiem proszę niczego nie jeść przez 2 godziny. Zabieg najlepiej wykony­wać przed snem, 3 godziny po ostatnim posiłku.


Nie łykać leków!


Pewnego razu zadzwonił do mnie mieszkaniec Niemiec pol­skiego pochodzenia i powiedział, że będąc na urlopie przypadkiem kupił książkę „Jak żyć długo i zdrowo" i że jest zaskoczony tym, że do tej pory żył w „pełnej nieświadomości" funkcjonowania swo­jego organizmu. Usłyszałem od niego wiele słów wdzięczności, a na koniec rozmowy nieśmiało poprosił o pomoc. Jego problem polegał na tym, że od kilku dni nie mógł wstać z łóżka z powodu potwornego bólu w plecach. Ponieważ na wizytę u lekarza był umó­wiony dopiero za kilka dni, poprosił o radę, jak zlikwidować ból. Nie chciał przyjmować środków przeciwbólowych. Wtedy pora­dziłem mu stary, wypróbowany sposób: ssanie oleju roślinnego. Po trzech dniach radośnie doniósł, że już wstał z łóżka bez żadnych ataków bólu.

Według danych Światowej Organizacji Zdrowia w dniu dzi­siejszym około 30% chorych w wieku ponad 50 lat cierpi na jawną lub utajoną formę alergii na różne preparaty. Bardzo często ludzie w starszym wieku mają taki „wachlarz" dolegliwości, że przyjmo­wane przez nich lekarstwa zaczynają zwalczać nie choroby, a sie­bie nawzajem. W takich przypadkach cierpi zazwyczaj wątroba i żołądek chorego. Z tego przede wszystkim powodu na uwagę za­sługuje metoda, którą teraz przedstawię.

Można ją stosować w leczeniu zapalenia żył, chronicznej anemii, paraliżu, egzemy, obrzęków, chorób żołądka, jelit, serca, układu krwionośnego, nowotworów, chorób stawów i wielu innych, mniej poważnych lecz dokuczliwych niedomagań. Metoda jest pro­sta, bezbolesna i absolutnie nieszkodliwa. Z powodzeniem stoso­wało ją niejedno pokolenie syberyjskich znachorów. Istotą metody jest następujące działanie:

Przepis nr 34:

Rano na czczo lub wieczorem przed snem (po upływie 3-4 godzin od ostatniego posiłku) należy wziąć do ust nie więcej niż l stołową łyżkę oleju słonecznikowego lub arachidowego i ssać jak cukierka, trzymając w przedniej części ust. Ssać należy lekko, bez wysiłku przez 25-30 minut. Olej z początku trochę zgęstnieje, potem stanie się płynny i biały. Należy go wypluć, w żadnym wy­padku nie łykać! - zawiera substancje, wywołujące wiele chorób. Metodę te można stosować dowolnie długo, dopóki nie odczujecie rześkości, energii, spokoju, nie powróci zdrowy sen i dobra pamięć. Ostre stany chorobowe mijają szybko - w ciągu 2-3 tygodni, chro­niczne - w ciągu kilku miesięcy - do roku. Należy mieć na uwadze, że przy chorobach chronicznych (reumatyzm, artretyzm, zapalenie żył) w pierwszym tygodniu mogą wystąpić lekkie niedomagania, słabość itp. Zjawiska te występują przy osłabieniu ognisk choroby. Jest to normalne i należy to przetrzymać. Widocznym objawem pomyślnego przebiegu leczenia są: energia w ciele po przebudze­niu, lepszy apetyt, rześkość. Kwestię, jak długo należy stosować ssanie oleju, każdy powinien rozstrzygnąć sam, biorąc pod uwagę stan własnego zdrowia. Ludzie zdrowi i dzieci mogą również sto­sować tę metodę w celach profilaktycznych przez 2 tygodnie. Po­zwoli to nie tylko zabezpieczyć się przed wyżej wymienionymi cho­robami, ale także pozbyć się toksycznych metali ciężkich, które występują w każdym organizmie, nawet zdrowym. Myślę, że nikogo nie trzeba przekonywać o tym, że lepiej zapobiegać chorobie niż ją leczyć.


Słonecznikowy, sojowy, kukurydziany...


Badając zastosowanie oleju słonecznikowego można zaob­serwować dwie skrajności. Jedni praktycznie nie włączają go do swego jadłospisu, inni widzą w nim niemalże panaceum na wszyst­kie biedy. Jestem głęboko przekonany, że oleje roślinne należy ko­niecznie używać. Powinny one stanowić w przybliżeniu 50% całej ilości używanych tłuszczów. Dzienna norma wynosi 60-80 g. Rzecz w tym, że w olejach roślinnych zawarte są biologicznie aktywne substancje, pomagające obniżyć poziom cholesterolu we krwi, co z kolei chroni nasze naczynia krwionośne przed rozwojem miażdży­cy (sklerozy). Jeśli wziąć pod uwagę, że nadmiar cholesterolu we krwi obserwuje się już u osób w wieku 20 lat, to staje się oczywiste, że nawet młodzi powinni zmniejszyć ilość spożywanego tłuszczu zwierzęcego i zastąpić go tłuszczami roślinnymi.

Przewaga olejów roślinnych nad tłuszczami zwierzęcymi polega m.in. na występowaniu w nich dwóch nienasyconych kwa­sów tłuszczowych - linolowego i linolenowego, które dostają się do organizmu tylko razem z pokarmem. Trzeci kwas - arachidonowy, może tworzyć się w organizmie z linolowej odmiany kwasu i wita­miny B6. Te nienasycone kwasy tłuszczowe - nawiasem mówiąc otrzymały one nazwę witaminy F (od angielskiego: fat - tłusty) - są w organizmie niezastąpione, ponieważ biorą udział w syntezie wie­lu hormonów i substancji hormonopodobnych. Uwaga ważna dla kobiet w okresie klimakterium: minimalne dobowe zapotrzebowa­nie na nienasycone kwasy tłuszczowe wynosi od 2 do 6 g. Ta ilość zawiera się w 10-15 g oleju roślinnego, ale aby zaopatrzyć orga­nizm w te kwasy, każdy z nas powinien codziennie przyjmować 25-30 g oleju roślinnego (1 - 2 łyżki).

Bardzo często starsi ludzi, chcąc zapobiec pogłębianiu się miażdżycy, zaczynają pić olej roślinny w dużych ilościach. Może to doprowadzić do rozstroju żołądka i układu wydzielającego żółć. Oleje roślinne szczególnie korzystnie jest używać w postaci surowej (np. w sałatkach), ponieważ pod wpływem wysokiej tempera­tury nienasycone kwasy tłuszczowe utleniają się i tracą swoje po­żyteczne właściwości. Odżywcze wartości oleju roślinnego są tak duże, że jego obecność w Państwa diecie w połączeniu z jajami i rybą w pełni pozwoli wyeliminować mięso i tłuszcze zwierzęce, gdyż wszystkie niezbędne dla organizmu substancje będą dostar­czane z tymi produktami.

Najbardziej popularny olej roślinny - słonecznikowy - jest jednocześnie jednym z najcenniejszych ze względu na swoje war­tości odżywcze. Więcej nienasyconych kwasów tłuszczowych za­wierają tylko oleje sojowy i arachidowy, jednakże posiadają one z kolei mniej witamin i minerałów. Olej sojowy ma przyjemny smak i zapach, ale może lekko zgorzknieć. Do sałatek najlepszy jest olej słonecznikowy i oliwa z oliwek. Oliwa ma neutralny smak i jest praktycznie pozbawiona zapachu. Cieszy się u klientów dużym wzięciem, choć niezupełnie zasłużenie, gdyż ze względu na zawartość witamin i innych biologicznie cennych związków jest jedną z najuboższych. Pod względem zawartości witamin ustę­puje olejowi słonecznikowemu również kukurydziany, który jed­nakże dzięki dużej zawartości witaminy E wspaniale obniża po­ziom cholesterolu we krwi. Dzięki wyjątkowości swojego składu olej kukurydziany już od dawna używany jest w leczeniu wielu chorób, a szczególny efekt można osiągnąć, stosując go w lecze­niu chorób skóry.

Przepis nr 35:

Czasem skóra na ciele zaczyna się łuszczyć. Wtedy należy przyjmować przez miesiąc po l łyżce stołowej oleju kukurydziane­go, najlepiej w trakcie śniadania lub kolacji. Jeżeli na ciele pojawi się egzema w postaci suchej, łuszczącej się skóry, wówczas należy przyjmować olej regularnie przez 2 miesiące po l łyżeczce od her­baty w trakcie śniadania i kolacji. Jedynym minusem tej metody jest to, że proces leczenia trwa dość długo, ale za to egzema nie będzie Państwa więcej niepokoić, a skóra na ciele stanie się gładka i jędrna. W swojej praktyce leczenia niekonwencjonalnego nie raz radziłem chorym przeprowadzić leczenie olejem. Zwykle efekty takiej terapii były bardzo dobre.

Kiedyś przyprowadzono do mnie 12-letnią dziewczynkę, któ­ra miała bardzo spuchniętą połowę twarzy. Przyczyna była niezna­na, nie pomagały żadne maści. Poradziłem jej wtedy pić na noc po 2 łyżki stołowe oleju kukurydzianego. Po miesiącu obrzęk zniknął, przy czym tak nagle, jak się pojawił.

A oto inny przypadek. W czasie służby w wojsku, w wyniku silnego nerwowego wstrząsu, prościej mówiąc - stresu, młodemu mężczyźnie zaczęły wypadać włosy, stały się jakby martwe. Z tru­dem mógł je rozczesać, a cała głowa pokryła się łupieżem. Szam­pony nie pomagały. Właściwie nic w tym dziwnego, ponieważ kie­dy w organizmie coś jest nie w porządku, trudno oczekiwać pożą­danych rezultatów leczenia, dopóki nie znajdziemy przyczyny tego stanu „w sobie". Ponieważ w poprzedniej książce „Jak żyć długo i zdrowo" szczegółowo opisałem przyczyny pojawiania się różnych dolegliwości skóry i włosów, myślę, że nie ma sensu opisywać ich powtórnie. Jedno jest jasne: w ciągu długiego czasu organizm był nieprawidłowo odżywiany, a stres stał się bodźcem, który przyśpie­szył „katastrofę". Dałem mojemu pacjentowi taką oto receptę:

Przepis nr 36:

Przez 2 tygodnie pić co drugi dzień przed snem 50 g oleju kukurydzianego, do którego należy dodać 100 ml świeżo wyciśnię­tego soku z grejpfruta. Oprócz tego przyjmować po l łyżce stoło­wej tego oleju w trakcie śniadania i kolacji.

Nie minął miesiąc, a włosy mojego pacjenta odzyskały blask, zniknął łupież, a on sam przyznał, że jeszcze nigdy w życiu nie miał tak puszystych i zdrowych włosów.

Na zakończenie pragnę dać Państwu kilka praktycznych rad:

  1. Olej roślinny należy trzymać w dobrze zamkniętym naczyniu, w ciemnym, chłodnym miejscu i nie dłużej niż 6 miesięcy.

  2. Oleje nierafinowane są oczywiście lepsze niż rafinowane.

  3. Olej w szklanych butelkach jest jakościowo lepszy od oleju w opakowaniach plastikowych.

  4. Nie szkodzi, jeśli na dnie butelki pojawi się niewielki osad. Są to biologicznie aktywne substancje.

  5. Proszę nie używać tej samej porcji oleju do wielokrotnego sma­żenia. Nie należy smażyć potraw na oleju zbyt długo, ponieważ podczas długotrwałego podgrzewania powstają w nim szkodli­we dla zdrowia związki, które podrażniają żołądek, jelita, zgub­nie działają na wątrobę i prowadzą do rozwoju komórek nowo­tworowych.

Czego człowiek nie rozumie,

tym nie włada"

Goethe



Cofnąć nowotwór


Nie raz miałem okazję być świadkiem sytuacji, w których nawet silni duchem ludzie bledli, usłyszawszy straszną diagnozę -rak. Każdy przyjmował tę wiadomość jak wyrok śmierci, nie pod­legający apelacji. Osoby poważnie chore doskonale rozumieją, że ich choroba jest nieuleczalna, jednak do ostatniej chwili starają się chwytać życia. Taki już jest człowiek - docenia zdrowie dopiero po jego utracie. Dzisiejsza medycyna nie może dać odpowiedzi na pytanie, jakie są przyczyny powstawania chorób nowotworowych. Jaka siła zmusza komórki naszego ciała do przekształcania się, roz­mnażania z ogromną prędkością, aby później śmiertelnie wrastać w zdrowe tkanki, powodując ból i cierpienie? Lekarze i uczeni stwo­rzyli wiele teorii, wyjaśniających mechanizm powstawania raka, ujawnili masę czynników rakotwórczych, stymulujących rozwój ko­mórek nowotworowych. Jednak prawdziwej przyczyny nie udało się znaleźć. A nie udało się to, jak mi się wydaje, z następujących powodów:

Po pierwsze dlatego, że podczas leczenia raka nie rozpatruje się organizmu jako jednego biologicznego systemu, a jako zbiór poszczególnych organów. Walka przeważnie skierowana jest na chory organ, w którym wykryto guz. Powszechnie stosowane zabiegi: rentgeno- i chemioterapia, napromieniowywanie izotopo­we teoretycznie są skierowane na mobilizację sił obronnych orga­nizmu. Niestety, organizm, osłabiony chorobą, nie posiada we­wnętrznych rezerw, aby się bronić, jest zatruty od środka. Oprócz tego powyższe zabiegi niekorzystnie zmieniają płynne środowisko w organizmie, czyniąc je jeszcze bardziej zasadowym. Sprzyja to zwiększonemu rozwojowi bakterii chorobotwórczych, co jeszcze bardziej osłabia organizm. Po drugie, medycyna wciąż poszukuje uniwersalnego leku lub kombinacji leków, które mogłyby skutecz­nie likwidować guzy (znowu skutek, a nie przyczynę choroby). Nie tędy droga. Choroba nowotworowa to porażenie całego organizmu, zaczynając od mózgu, a kończąc na jelicie grubym.

Ziarna" tej choroby tkwią w człowieku już od dzieciństwa, a w ciągu życia zaczynają „kiełkować", dając stopniowo odnóża w postaci przejściowych stadiów zasadniczej choroby (czyli nowo­tworu). Katar, przeziębienie, reumatyzm, artretyzm, choroby oczu, uszu, gardła, nerek, wątroby, serca, układu kostnego i nerwowego -wszystko to są ogniwa jednego nowotworowego łańcucha. I dopóki „właściciel" nie pozwoli swojemu organizmowi skorzystać ze znaj­dujących się w nim, danych przez przyrodę sił obronnych, urucha­miających odporność, samoregulację i samoregenerację, tak długo tysiące jednostek naukowo-badawczych, miliony lekarzy nie będą w stanie stworzyć leków lub metod, które mogłyby ostatecznie wy­leczyć człowieka. Na dzień dzisiejszy nawet te osoby, które po­myślnie przeszły operację i żyją, podświadomie znajdują się pod ciągłą presją nawrotu choroby.

Przez wiele lat miałem kontakt z chorymi na raka. Na pewno ich liczby nie można porównać z tysiącami chorych w różnych szpitalach na całym świecie. Żyją oni do dziś, chociaż wyrok na nich był w więk­szości przypadków jeden - śmierć. Pewnego razu do Centrum Zdrowia w Moskwie, w którym pracowałem przyszła 39-letnia kobieta. Leka­rze stwierdzili u niej raka trzustki. W ciągu 6 miesięcy przeszła 2 ope­racje. Była bardzo osłabiona. Lekarze dawali jej 2-3 miesiące życia. Męczyła ją nieustanna gorączka 38 - 39 °C. Jednym słowem - kobieta ta „spalała się" w oczach. Na spotkaniu z nią powiedziałem: „Jest nas troje: ty, ja i twoja choroba. Z kim chcesz być? Dwoje zawsze pokona jednego." Nie doczekałem się odpowiedzi, ale po wyrazie jej oczu zro­zumiałem, że ona chce żyć i będzie walczyć do końca. Terapię rozpo­częliśmy od oczyszczenia jelita grubego przy pomocy lewatywy. Me­todę tę zaproponował w 1946 r. amerykański lekarz Gerson. Przez długi czas stosowano ją w szpitalu dla chorych na raka, prowadzonym przez córkę lekarza, przy czym należy dodać, że z dobrym skutkiem. Z czasem jednak zapomniano o niej, ponieważ wielu współczesnych lekarzy uważa lewatywę za przeżytek.

Istota metody polega na zrobieniu choremu dużej ilości le­watyw: 6 - 8 na dobę. Do irygatora nalewa się l ,5 litra przegotowa­nej wody o temperaturze + 38 °C, 3 - 4 łyżeczki soku z cytryny i szklankę soku z buraków. Ilość lewatyw zależy od stanu chorego -im jest cięższy, tym więcej zaleca się lewatyw. Później lewatywy należy robić raz na dzień lub co drugi dzień do momentu, gdy u chorego pojawi się własny stolec. Skuteczność metody Gersona można wyjaśnić tym, że oczyszczanie jelita grubego pomaga usu­nąć z organizmu „trucizny", toksyny, które powstają w wyniku funk­cji życiowych komórek nowotworowych. Jeżeli nie usunie się tych toksyn, to wraz z krwią dostają się one do mózgu i całkowicie blo­kują samoregulację procesów życiowych, co prowadzi do śmierci. Jeszcze w latach 50-tych Gerson zwrócił uwagę na ścisły związek funkcjonowania jelita grubego z pracą mózgu i centralnego układu nerwowego. Zawsze powtarzał swoim uczniom: „Rak to zemsta natury za nieprawidłowo spożywane posiłki. W 99% to zatrucie własnymi toksynami, a tylko l % stanowią nieodwracalne zmiany, które występują w organizmie."

Jeżeli rak zaatakował układ pokarmowy, pojawia się problem co jeść? Mięso, ryby, przetwory mleczne, różne zupy, buliony nie są zalecane. Pozostają kasze, warzywa, owoce. Łączenie wa­rzyw w postaci surowej lub gotowanej jest niemożliwe, gdyż są trawione w różnym czasie - warzywa 4 godziny, a owoce - 2 godzi­ny. Natomiast można dowolnie łączyć świeżo przygotowane z nich soki. Wchłaniane są one praktycznie jednocześnie, przy czym orga­nizm nie traci energii na procesy trawienne, otrzymując jednocze­śnie mocne dawki niezbędnych witamin, soli mineralnych, enzy­mów. Moja pacjentka po lewatywach mogła spożywać tylko ryż, kaszę gryczaną, pieczone ziemniaki i 2 litry soków dziennie. Szcze­gólną rolę w procesie leczenia raka odgrywa sok z buraków i mar­chwi (szczegółowo o tych sokach pisałem w poprzedniej książce na str. 65 - 66). Wieloletnie badania naukowe dowiodły, że sok z bura­ka i marchwi zatrzymuje rozwój guza, wypłukuje stare chore ko­mórki nowotworowe i zwiększa skuteczność działania enzymów utleniających, przy czym sok z buraka może zwiększyć zdolności s utleniające o 400 - 1000 %. Do końca jeszcze nie zbadano roli barwników, wchodzących w skład marchwi i buraka, ale to, że hamują rozwój komórek nowotworowych zostało udowodnione naukowo.

Najlepszym połączeniem dla osób chorych na nowotwór jest sok z marchwi i buraka w proporcji 4:1. Pić należy l - 2 litry soku dziennie w równych porcjach: co 4 godziny w ciągu dnia i jeden raz o pierwszej w nocy. Niektóre osoby nie tolerują soku z buraka, co przejawia się mdłościami, osłabieniem, spowolnieniem tętna, obni­żeniem ciśnienia. W przypadku wystąpienia podobnych reakcji na­leży ograniczyć przyjmowanie soku do 2 stołowych łyżek na dobę i z dnia na dzień zwiększać tę ilość. Zamiast soku z buraków można dodać do soku marchwiowego sok z jabłek i 2 łyżki czerwonego wina (na każdy litr soku).

Podzielone są opinie specjalistów, czy sok z buraka należy spożywać od razu po przygotowaniu, czy odstawić na l - 1,5 godzi­ny. W świeżo wyciśniętym soku jest 2,5 raza więcej aktywnego tlenu, a także niezbędnego dla hemoglobiny aktywnego żelaza. I dlatego osobom chorym na nowotwory proponuję pić sok od razu po przygotowaniu. Przy okazji zwracam uwagę na to, że dla osób chorych na anemię lub ludzi w podeszłym wieku, u których zakłó­cony jest proces oddychania komórkowego spożywanie soku z bu­raków jest po prostu koniecznością. Regularne jego przyjmowanie gwarantuje każdemu działanie odmładzające organizm, białe zdro­we zęby i 80% zabezpieczenia przed chorobami nowotworowymi.

Rak atakuje nie tylko ciało, ale i duszę. W związku z tym moja pacjentka dużo czasu poświęcała na ćwiczenia stabilizujące kondycję psychiczną. Ponieważ znajdowała się w stanie silnego napięcia nerwowego i nie potrafiła się rozluźnić (co jest wadą wie­lu osób), nauczyłem ją stosować samohipnozę. Oprócz tego odby­łem z nią 10 seansów hipnotycznych (regresji hipnotycznych), pod­czas których skłoniłem ją do powrotu do okresu dzieciństwa (jedną z przyczyn raka u wielu osób są silne stresy przeżyte we wczesnym dzieciństwie). Tak krok po kroku likwidowaliśmy psychiczne ko­rzenie, które „odżywiały" jej chorobę. Dzieciństwo mojej pacjent­ki nie było szczęśliwe: ojciec pił, bił ją i matkę. Jako dziewczynka nie miała zabawek, nie pozwalano jej przyprowadzać do domu przy­jaciół, jednym słowem miała koszmarne dzieciństwo. Jej dalsze życie również się nie układało, wszystko osiągała z trudem. Za wszystkie swoje niepowodzenia winiła rodziców, a ojcu nigdy nie mogła wybaczyć krzywd, jakie wyrządził jej w dzieciństwie.

Podczas seansów próbowałem przekonać ją, że długo pamię­tana kiedyś doznana krzywda „pożera" ciało i w końcu prowadzi do powstania raka. Jeżeli w człowieku dominuje gniew i nienawiść, to jego organizm jak gdyby spala się od środka. Chciałem przeko­nać moją pacjentkę, że gniew i nienawiść to źli sprzymierzeńcy zdrowia. Następnym etapem było opanowanie metody samoleczenia (pozwala uruchomić potencjalne siły obronne organizmu, które u większości osób nie są wykorzystywane przez całe życie).


Apteka w każdym z nas (metoda samoleczenia)


Natura w każdym z nas umieściła cudowną, znakomitą indy­widualną „aptekę", w której znajdują się wszystkie leki na wszyst­kie nasze choroby. Pozostaje tylko jedno zadanie - nauczyć się z tych leków korzystać.

Proces samoleczenia składa się z dwóch etapów. W pierw­szym etapie należy nauczyć się rozluźniać mięśnie całego ciała. Drugi etap - to wprowadzenie do naszego „komputera" - podświa­domości odpowiedniego programu uzdrawiającego, skierowanego na uruchomienie procesów samoregulacji. Metoda samoleczenia jest skuteczna, ponieważ w naturalny sposób wykorzystuje indywidu­alne możliwości obronne organizmu (bez żadnych skutków ubocz­nych).

Przepis nr 37:

Etap I - rozluźnienie. Położyć się na plecach, na rozłożonym na podłodze miękkim kocu. Ręce ułożone wzdłuż tułowia, dłonie zwrócone na zewnątrz, lekko zgięte palce rąk, stopy rozchylone, głowa przechylona na bok, usta uchylone, język przyciśnięty do górnego rzędu zębów, oczy zamknięte. Dlaczego trzeba najpierw przyjąć taką pozycję? Dlatego, że zgięte palce pozwalają szybko rozluźnić mięśnie rąk, rozchylone stopy rozluźniają mięśnie nóg. Głowa zwrócona na bok rozluźnia mięśnie szyi i ramion, lekko roz­chylone usta i opisane ułożenie języka tworzą „maskę relaksu". Zamknięte oczy pozwalają skoncentrować się. Przyjąwszy prawi­dłową pozycje rozluźniającą należy się uspokoić, postarać się o ni­czym nie myśleć, a najważniejsze - osiągnąć równy, spokojny od­dech. Aby rozluźnić się potrzeba zwykle 2-5 minut.

Etap II samoleczenia: Komórki każdego organizmu naszego ciała posiadają zdolność prymitywnego myślenia (które przypomi­na nierozwinięte myślenie małego dziecka). To zawsze należy brać pod uwagę, gdy zwracamy się do chorego organu. Człowiek powi­nien wyobrazić sobie chory organ, skoncentrować swoją uwagę na przekazaniu w myślach choremu organizmowi rozkazu, spróbować się z nim „skontaktować." Żądania skierowane do chorego organu powinny być wyrażone zdecydowanie i jasno, w formie przema­wiania do kapryśnego, ale ukochanego dziecka, które nie wypełnia swoich obowiązków. Każdy organ naszego ciała ma swój „charak­ter". Żołądek i wątroba to organy uparte i „niezbyt mądre" i dlatego też zwracać się do nich należy tonem ostrym, rozkazującym. Serce jest mądrzejszym organem, ulega rozkazom w delikatnej, serdecz­nej formie.

Przykład: Przeprowadziwszy I etap relaksu należy rozpocząć II; spróbować w myślach zajrzeć w głąb swojego serca i zobaczyć w nim maleńki kolorowy płomyczek - źródło miłości i ocalającej energii. Obserwować, jak płomyczek się zwiększa, wypełnia całe serce, a potem ogarnia całe ciało od czubka głowy po koniuszki palców rąk i nóg. Proszę spróbować poczuć, jak światło oczyszcza ciało z chorób, likwiduje stany zapalne, a wraca zdrowie i rześkość. Należy powiedzieć sobie spokojnie: „Z każdym wdechem jestem coraz bliższy pełnego oczyszczenia. Światło w moim ciele to uzdra­wiająca energia." Jeśli zna się konkretne miejsce, gdzie znajduje się guz, stan zapalny itp. należy położyć tam prawą rękę i wyobra­zić sobie, że uzdrawiające światło, skoncentrowane pośrodku dło­ni, jest gorące i jego promień rozpuszcza guz, tak, jak promienie słońca topią śnieg lub bryły lodu.

Jest to tylko przykładowe wyobrażenie. Myślę, że każdy z Państwa ma dość fantazji, by stworzyć własne obrazy. Najważ­niejsze, by rozluźnić mięśnie i „zapisać" leczniczy program w pod­świadomości. Seanse można przeprowadzać w dowolnym czasie,

najlepiej w samotności, aby nikt nam nie przeszkadzał. Jeżeli po­maga Państwu spokojna, relaksująca muzyka, proszę ją wykorzy­stywać. Spokojna, lubiana melodia wzmacnia efekt relaksu.

Zwracam się do osób chorych, jak również do tych, którzy się nimi opiekują. Trzeba zrozumieć, że decydującą rolę w zwycię­stwie nad rakiem ma optymizm samego chorego, chęć życia i wiara w wyzdrowienie. W większości przypadków chory na raka staje się nic nie rozumiejącym obserwatorem, który modli się o pomoc do lekarzy i oczekuje ód nich cudu. Można setki razy przekonywać chorego, że wyzdrowieje, namawiać, by się nie poddawał, przeko­nywać o możliwościach współczesnej nauki, jednakże jak długo będzie on leżeć, zamartwiać się i nie spróbuje popracować nad sobą, tak długo rezultat takiej „psychoterapii" będzie zerowy.

Leczenie poprzez likwidację guza, mam na myśli jego opera­cyjne usunięcie, czyli gwałtowne wdarcie się w skomplikowane struktury organizmu w wielu przypadkach przypomina próbę na­prawy urządzenia elektronicznego przy pomocy młota i łomu. Osądź­cie Państwo sami: kiedy wszystkie istniejące sposoby oddziaływa­nia na guza zostaną wyczerpane (człowieka rozkrojono, stwierdzo­no, że nic już się nie da zrobić, zaszyto i odesłano do domu, aby tam czekał na śmierć, gdy najbliższym powiedziano już po cichu, że kochana osoba nie będzie żyć) wtedy zaczyna się „spektakl", wszyscy uczestnicy którego, oprócz skazanego na śmierć, znają koniec. A może lepiej byłoby przestać żałować chorego, powie­dzieć mu prawdę, dać możliwość wykorzystania ostatniej szansy ?! Piszę te słowa dla osób, które w „spektaklu" grają rolę „pogrzeba­nych za życia". Jeżeli przeczytaliście Państwo moją ostatnią książ­kę, to myślę, że przekonaliście się, że ze swoją chorobą jesteście sami. Możliwe, że to, co teraz czytacie, wyda się Warn okrutnym, ale to prawda, a prawda nie może być okrutna. Prawda nie zabija, lecz uzdrawia. Uzdrawia , jeśli człowiek znajdzie w sobie siły i męstwo, aby ją zrozumieć.

Ludzie zlekceważyli nakaz umiaru w jedzeniu, przestali się ruszać, zatruli swoje płuca i krew dymem papierosowym, nadmier­nym spożyciem kawy i słodyczy. Sami doprowadzają swój orga­nizm do tego, że musi cały czas się bronić. Niejednokrotnie daje on sygnały ostrzegawcze, prosi o pomoc, ale człowiek go nie słucha. Tłumi ból różnymi tabletkami.

Teraz przyszedł moment, kiedy wszyst­ko zależy od was samych. Jeżeli pośpieszycie z pomocą zmęczone­mu walką o życie własnemu organizmowi, to macie szansę żyć.

Wracając do pacjentki, o której pisałem wcześniej, zanim wy­zdrowiała, musiała nad sobą popracować. Oprócz wyżej opisanych metod, czterokrotnie oczyszczała wątrobę, brała różne ziołowe ką­piele, dużo się poruszała, przeprowadzała zabiegi wodno-powietrz­ne, przestrzegała specyficznej diety, piła herbatę z liści maliny, czar­nej porzeczki, pokrzywy, wykonywała specjalne przeciwnowotworowe ćwiczenia fizyczne. Kiedy po 6 miesiącach wytężonej pracy nad odzyskaniem utraconego zdrowia zwróciła się do lekarza, któ­ry spisał ją już na straty usłyszała jedynie: „Pani jednak żyje! A ja myślałem..."

Chcę, aby z tego, co napisałem każdy wyciągnął dla siebie wniosek: niezależnie od tego w jak trudnej sytuacji zdrowotnej by­śmy się nie znaleźli, zawsze trzeba trzymać się trzech zasad:

1. Wierzyć, że wystarczy nam sił do walki z chorobą

2. Mieć nadzieję na pewne wyzdrowienie

3. Kochać swoje ciało i duszę

Każdy powinien zrozumieć, że rak to ostatnie, końcowe ogniwo w łańcuchu naszych chorób. Rak nie jest chorobą kon­kretnego organu, lecz chorobą wszystkich układów w organi­zmie, z których jeden szybciej „nie wytrzymał". Rak to przede wszystkim wynik nieprawidłowego, fatalnego trybu życia, bra­ku umiejętności radzenia sobie ze stresem, ignorancji w dzie­dzinie fizjologii organizmu oraz nieprzestrzegania praw natu­ry. Dlatego walka z „konkretnymi" guzami ma nikłe szansę na suk­ces, czego przykładem mogą być przypadki śmierci znanych poli­tyków, gwiazd filmu i estrady (ich na pewno stać było na kosztow­ne leczenie). Przy takim trybie życia, jaki prowadzimy rak jest po prostu nieunikniony, istnieje w każdym z nas od chwili narodzin (znajduje się w genetycznej pamięci noworodka) i dopiero z cza­sem daje o sobie znać. Wiele osób, na szczęście, nie dożywa raka, ponieważ wcześniej umiera na poprzedzające go choroby. Diagno­styka jest popularna w bogatych, ekonomicznie rozwiniętych krajach. Jednak nawet wczesne wykrycie raka nie gwarantuje wyzdro­wienia, jeżeli nie podejmie się zasadniczych kroków i nie zmieni trybu życia. Dane statystyczne dotyczące najlepiej rozwiniętych krajów, gdzie precyzja lekarzy, doskonały poziom farmacji i urzą­dzeń medycznych nie dają nadziei - co czwarty mieszkaniec Ame­ryki umiera na raka. Zaś mieszkańcy gorzej rozwiniętych krajów po prostu nie dożywają raka - umierają na poprzedzające go choro­by: zawały serca, udary mózgu itd.


Na co ludzie chorują i szybko umierają


Próba prześledzenia procesu powstawania wielu chorób nie jest tak czasochłonna, jak mogłoby się nam wydawać. Chociaż or­ganizm każdego człowieka jest inny, jest indywidualnością (co po­twierdzają charakterystyczne linie papilarne, a prościej - odciski palców), to schemat powstawania chorób u wszystkich jest jedna­kowy. W uproszczeniu wygląda on następująco: każda choroba, po­cząwszy od lekkiego zaczerwienienia skóry (np. alergii) po raka dowolnego organu jest chorobą całego organizmu, a nie jego od­dzielnych części. Nie jest ważne, jaka to choroba, jak ją nazwiemy

- ważne, że spowodowana jest przez gromadzące się w organizmie toksyny, które go zatruwają. Trucizny te dostają się do organizmu dwiema drogami:


Każdy nie przyswojony pokarm gromadzi się w jelicie gru­bym i przekształca się w „stół biesiadny" dla bakterii, które wytwa­rzają w organizmie trujące substancje (toksyny). Substancje te wchłaniane są przez ścianki jelita grubego, a później wraz z krwią są rozprowadzane do wszystkich organów, powodując różne cho­roby. Proszę wybaczyć mi, ale podam drastyczny przykład. W cza­sie II wojny światowej niemieccy okupanci przeprowadzali nastę­pujące eksperymenty. Od osób cierpiących na chroniczne zaparcia pobierali zawartość jelita grubego, przygotowywali serum i wstrzykiwali zdrowym ludziom. W zależności od ilości trucizny następo­wały zaburzenia psychiczne, pękanie naczyń krwionośnych i wy­lew krwi do mózgu.

Na początku XX wieku profesor Uniwersytetu Moskiewskie­go Zepp napisał interesującą pracę, która jak wiele prac innych ro­syjskich lekarzy nie doczekała się publikacji. Na podstawie doświad­czeń profesor ustalił, że wylew krwi do mózgu spowodowany jest z reguły zapaleniem uszu, a zapalenie uszu to z kolei wynik zapale­nia gardła. Gardło natomiast choruje, gdy nerki źle wypełniają swoje funkcje. Nerki niedomagają dlatego, że człowiek śpi w ciepłej po­ścieli, chodzi ciepło ubrany, nosi nie przepuszczającą powietrza odzież. Choroba nerek prowadzi do zakłócenia oddychania skórne­go oraz innych funkcji skóry. Zła praca skóry i nerek powoduje choroby wątroby, te zaś prowadzą do zaburzeń pracy układu krąże­nia i układu pokarmowego. Powstają zaparcia, które powodują samozatrucie organizmu (towarzyszą temu bóle głowy). W rezultacie dochodzi do rozszerzenia i rozerwania naczyń krwionośnych mó­zgu. Kiedy porażony zostanie mózg (mikrowylew), następuj ą zmiany we wszystkich układach organizmu, co może doprowadzić do róż­nych psychoz, schizofrenii, demencji, zakłóceń słuchu, wzroku, chorób jelita grubego, powstania kamieni żółciowych i nerkowych, reumatyzmu itd.

Mniej więcej w tym samym czasie, ale na zupełnie innym końcu świata japoński profesor Nishi zauważył, że u 99% osób, które zmarły z powodu różnych chorób znaleziono mikrowylewy krwi do mózgu i to w tych częściach, które kierują ruchami koń­czyn. To doprowadziło Nishi do wniosku, objaśniającego zjawisko chłodnych rąk i nóg. U osób stale mających chłodne ręce i nogi zakłócona jest praca serca, nerek, naczyń krwionośnych. Mają one również osłabione płuca i wątrobę, a przyczyną tego wszystkiego są zaparcia. Jeśli pokarm nie jest całkowicie spalony, a jego nie strawione resztki rozkładają się w jelicie grubym, to powstaje tlenek węgla, który łącząc się z hemoglobiną krwi tworzy trujący związek.

Związek ten, gromadząc się latami w organizmie niszczy mózg, układ krwionośny i ogólnie cały organizm. Nishi wysunął wniosek, że jelito grube i mózg to najważniejsze organy naszego ciała.

Przed II wojną światową amerykański doktor Abbot opubli­kował pracę, w której opisał pochodzenie niektórych chorób, wyni­kające ze zmian w kręgosłupie (w poprzedniej książce na str. 10 szczegółowo opisałem różne dolegliwości, spowodowane przesu­nięciem kręgów).

Dla tych, którzy jej nie mają podam parę danych, ponieważ są one ważne dla zrozumienia przyczyn naszych niedomagań.

Gwałtowny ruch, dźwiganie niedużych ciężarów, mało ru­chliwy tryb życia, nieprawidłowe ułożenie ciała podczas pracy lub nauki itp. są w stanie spowodować minimalne zwichnięcie kręgów. Zwichnięty kręg uciska nerwy i naczynia krwionośne, które są po­wiązane z mięśniami i konkretnymi organami ciała. Jeśli nerw jest uszkodzony, to i organ, którym on kieruje źle funkcjonuje.

Przy przemieszczeniu kręgów szyjnych mogą pojawić się następujące dolegliwości: bóle głowy, rozdrażnienie, nerwowość, bezsenność, katar, wysokie ciśnienie, ciągłe przemęczenie, alergia, głuchota, choroby oczu, wypryski, pryszcze, różnorodne egzemy, choroby gardła, przeziębienia, choroby tarczycy.

Przy przemieszczeniu kręgów piersiowych: astma, kaszel, ciężki oddech, sapanie, bóle rąk (od łokcia w dół), pleców, choro­by związane z nieprawidłowym funkcjonowaniem serca, bronchit (zapalenie oskrzeli), zapalenie płuc, choroby pęcherzyka żółcio­wego, choroby wątroby, niskie ciśnienie, zaburzenia w krwioobie­gu, zapalenie stawów, choroby żołądka, zgaga, owrzodzenie żo­łądka i dwunastnicy, nieżyt żołądka, choroby nerek, stany ciągłe­go zmęczenia, choroby skóry (wągry, wypryski, pryszcze, egze­ma, czyraki), reumatyzm, bóle brzucha, niektóre rodzaje bezpłod­ności.

Przy przemieszczeniu kręgów lędźwiowych: zaparcia, bie­gunki, skurcze w nogach, choroby pęcherza moczowego, rozregu­lowanie cyklu miesiączkowego, bolesna miesiączka, impotencja, silne bóle w kolanach, ischias, lumbago, bóle lędźwiowe, zły krwio­obieg w nogach, obrzęki kostek, „zimne" nogi, słabość w nogach, skurcze w mięśniach nóg, hemoroidy.

Biorąc pod uwagę to, co napisałem wyżej (a także opierając się na informacjach z poprzedniej książki) każdy człowiek, nawet nie znający się na medycynie może wyciągnąć wniosek, że wszyst­kie choroby są odzwierciedleniem nieprawidłowego trybu życia (tego, co i jak jemy, jak oddychamy, śpimy, poruszamy się, myśli­my), prowadzonego od dzieciństwa do późnej starości.

Jeszcze raz uważnie prześledźmy patologiczny łańcuch na­szych chorób. Na początku występują minimalne zmiany w krę­gosłupie (spowodowane nieprawidłowym ułożeniem ciała pod­czas snu, brakiem ruchu). Prowadzą one do zakłóceń pracy skó­ry (organizm ciągle jest niedotleniony). Proces ten nasila się przez noszenie zbyt ciepłej odzieży, zaniedbywanie zabiegów wodno-powietrznych. Zakłócenie oddychania przez skórę osłabia pracę wątroby i nerek (powstaje kamica, osłabiają się zdolności filtra­cyjne tych organów), niekorzystnie zmienia się jakość i skład krwi. Zła jakość krwi może spowodować choroby żył, skurcze nóg, niewłaściwy stan zębów, włosów i paznokci, nieprawidło­wą pracę serca, choroby oczu, uszu i w końcu mózgu. Osłabie­nie pracy wątroby i nerek prowadzi do zaburzeń układu pokar­mowego, a zaburzenia te z kolei powodują choroby żołądka, dwunastnicy (niestrawność, zgagę) itp. Oprócz tego prowadzi do chronicznych zaparć, które powodują samozatruwanie się organizmu. Towarzyszą im choroby nerwowe i psychiczne, bóle głowy, słabość, bezsenność, a w końcu pękanie naczyń krwiono­śnych mózgu. Jeśli nawet nie prowadzi to do śmierci, to powo­duje paraliż kończyn, gdyż uszkodzony zostaje obszar mózgu, odpowiedzialny za system ruchu. Sparaliżowane, chłodne koń­czyny jeszcze bardziej pogarszają stan serca, naczyń krwiono­śnych i nerek. W tej sytuacji pojawia się nieciekawa perspekty­wa chorób serca, raka lub choroby Alzheimera. Na tym zamyka się krąg chorób.

Oczywiście u każdego człowieka choroby rozwijają się we­dług „scenariusza", charakterystycznego tylko dla jego organizmu i nie zawsze kolejność ich jest taka, jak opisana powyżej. Często choroby rozwijają się jednocześnie. Osoby cierpiące na opisane choroby lub znające je z obserwacji przyjaciół, znajomych lub ro­dziny po przeanalizowaniu swojego lub ich trybu życia powinny się ze mną zgodzić.


Sami hodujemy raka


Przyprowadzono do mnie kiedyś chłopca, miał dwanaście lat. Przez ostatnie dwa lata miał silne napadowe ataki astmy. Twarz jego była opuchnięta, koloru bladożółtego, stwierdziłem skrzywie­nie kręgosłupa, był otyły (skutek kuracji hormonalnej), miał zwol­nienie z najprostszych nawet ćwiczeń fizycznych. Gra w piłkę, jaz­da na rowerze, pływanie - wszystko to pozostawało w sferze ma­rzeń.

Siedział przede mną nieszczęśliwy, pozbawiony dzieciństwa dwunastoletni inwalida. Najgorsze było to, że jego przyszłe życie rysowało się jeszcze straszniej (astma oskrzelowa to przewlekła choroba bardzo trudna do wyleczenia). Na moje pytanie „Co lubi jeść?" mama odpowiedziała, że mięso, zupy, produkty mleczne i słodycze, ciastka.

Nigdy nie mogę zrozumieć rodziców, którzy ze ślepej miło­ści starają się kupować swoim dzieciom lody lub smaczne cukierki, słodki napój gazowany lub watę cukrową, nie rozumiejąc, że wszyst­kie te produkty zmienią się w organizmie dziecka w trucizny, które nosić będzie w sobie do końca życia. Dlatego też często, gdy rodzi­ce mówią o chorobach dziedzicznych, mam ochotę zaprzeczyć. Nie choroby są przekazywane dziedzicznie, dziedziczony jest niepra­widłowy tryb życia, który w rezultacie jest przyczyną wielu cho­rób. „Czy się hartuje, uprawia rano gimnastykę?" - Nie. Niestety większość dzieci w chwili obecnej nie wie, co znaczy hartowanie ciała, poranna gimnastyka. Telewizor, komputer zastąpiły gry i ak­tywność fizyczną, dlatego też większość dzieci cierpi na nadwagę, wady wzroku i ma bardzo niską odporność organizmu na wszelkie infekcje. „Jak lubi spać?" - Miękkie łóżko, wysoka poduszka, cie­pła kołdra, pierzyna. „Czy często chorował na anginę, grypę?" -Tak. „A jak się chłopiec wypróżnia?" Matka wzruszyła ramionami - „Naprawdę nie wiem". Zapytałem chłopca: „Czy masz kłopoty, gdy robisz kupkę?" Na jego policzkach pojawił się rumieniec. Od­powiedział: „Robię, ale z trudem. Mam zatwardzenie, a kał ma po­stać kozich bobków". „A jak często boli cię głowa?"- zapytałem. Odpowiedział, że raz na tydzień na pewno. „I co wtedy robisz?" - „Nic. Leżę lub mama daje mi tabletkę". Przede mną siedziało dziecko, które dopiero zaczynało żyć. Ale już teraz można było powiedzieć, że przy takim trybie życia było ono potencjalnym kandydatem do zachorowania na raka. Zgodnie ze statystyką w krajach Europy zachodniej co czwarte dziecko ma zaburzenia układu oddechowego, co dziesiąte - układu pokarmowego, co piąte - zaburzenia organów wzroku i słuchu, a co trzecie -zakłócenia pracy układu nerwowego. Prawie 80% dzieci cierpi na zaparcia i bóle głowy. Znalezienie zdrowego dziecka jest prak­tycznie niemożliwe! A czego można oczekiwać od takich dzieci, kiedy dorosną.

Przyroda lubi tych, którzy żyją według jej praw. W chwili narodzin człowiek jest oblewany wodą, następnie robi wdech, wcią­ga powietrze. Dosięga go pierwszy promień słońca, a wspiera go ziemia. Umierając, człowiek żegna się ze światłem słonecznym, przestaje oddychać, schodzi pod ziemię. Dlatego zawsze pomiędzy narodzinami a śmiercią leży życie, które w pełni zależne jest od słońca, powietrza, wody i ziemi. Słońce daje nam energię życiową, powietrze zapewnia naszemu organizmowi tlen, woda wypełnia komórki naszego ciała, a ziemia nas karmi. Takie są prawa przyro­dy. Są one niezmienne i wieczne.

Człowiek nie zechciał żyć według praw przyrody, zaczął two­rzyć swoje sztuczne warunki, zaczął bać się słońca, zatruł powie­trze i wodę, przestał korzystać z dobrodziejstw ziemi, zastępując je smakołykami w ładnych opakowaniach. I co otrzymał w zamian? Cierpienia i choroby. Człowiek przyzwyczaił się do tego, że wszystko powinno być słodkie, smaczne, gotowane i ciepłe, dlatego też cią­gle trwa w „rozcieńczonym" stanie. Wraz z zatrutą krwią po jego ciele rozchodzą się choroby, ubywa zdrowia, słabnie serce, zanika mózg. I żadne tabletki nie pomogą, ponieważ organizm przypomi­na stojące bagno, które człowieka stopniowo wciąga. Z tej sytuacji są tylko dwa wyjścia: albo żyć, chorując i oczekując na śmierć, albo też zmienić swoje życie tak, by być zdrowym. Stara mądrość głosi: „Lekarze leczą, a przyroda ulecza". A to znaczy, że jeżeli choremu stworzy się warunki zbliżone do naturalnych, to organizm będzie w stanie uporać się z każdą chorobą.

Gdy ostatnio pracowałem z chorymi na raka, to koniecznym elementem terapii uzdrawiającej był system Nishi. Nie robi on tak oszałamiającego wrażenia jak złożone urządzenia do napromieniowań, naświetlań czy błyszczące niklem sale operacyjne z mądrymi urządzeniami wspomagającymi chirurgów podczas operacji, tym niemniej daje dobre rezultaty. Osądźcie Państwo sami, analizując przypadki wyleczenia raka według systemu Nishi (dane profesora Watanabe).

Rak płuc (K.Majra, lat 76). W sierpniu 1958 r. wykryto u niego raka płuc i zaproponowano operację chirurgiczną, na którą nie wyraził zgody. Powtórne badanie w tokijskim szpitalu potwier­dziło diagnozę. Podczas 2 miesięcy pobytu w szpitalu był leczony sorcomecyną, ale zaczął odczuwać słabość w całym ciele, stopnio­wo tracił apetyt. Oddychanie sprawiało mu ogromną trudność. Zdję­cie rentgenowskie, wykonane pod koniec drugiego miesiąca poby­tu w szpitalu wykazało, że zaciemnienie w płucach pozostało, a w obszarze serca zwiększyło się. To ostatnie było efektem ubocz­nym leczenia sorcomecyną i innymi preparatami farmaceutyczny­mi, które doprowadziły do zakłócenia cyrkulacji krwi i limfy. Od­dychanie stało się praktycznie niemożliwe. Sytuacja była bez wyj­ścia, nawet operacja nie rokowała żadnych szans. W grudniu cho­rego wypisano ze szpitala. Ktoś z rodziny zaproponował mu wy­próbowanie leczenia według systemu Nishi. W ciągu dnia chory wykonywał następujące zabiegi:

1. stosował leczenie powietrzem

2. zażywał kąpieli naprzemiennych

3. pił herbatę z liści palmy daktylowej, bardzo bogatą w witami­nę C (2 litry dziennie)

4. wykonywał zestaw ćwiczeń Nishi.

Po upływie miesiąca poprawił mu się apetyt, zniknęła sła­bość, polepszył się nastrój, zaczął lżej oddychać. Zaciemnienie w płucach, wielkości kurzego jajka, zmniejszyło się. Po upływie roku (w listopadzie 1959 r.) pacjent był już zupełnie zdrów i już do końca życia stosował przeciwnowotworowy system Nishi.

Rak żołądka (T.Jumiki, lat 69). W szpitalu po dokładnych badaniach postawiono diagnozę - rak żołądka. Zaproponowano operację, ale chory odmówił. Postanowił przejść terapię według syste­mu Niszi.

Po upływie miesiąca minęło uczucie dyskomfortu w żołąd­ku, zmniejszyły się mdłości. Po roku przysłał list, pisał, że czuje się dobrze i wysoko ocenia leczenie, które uwolniło go od raka żołądka bez konieczności poddania się operacji.

Rak jelita grubego (Iszizuko, lat 61). Latem 1958 r. zaczął odczuwać ból podczas jedzenia. Kał z powodu domieszki krwi za­barwiony był na ciemny kolor. Lekarze ze szpitala w Osace posta­wili diagnozę: rak jelita prostego. Chory odmówił jednak operacji. Zwrócił się do innego szpitala, w którym w ciągu 2 miesięcy prze­szedł kurs leczenia według systemu Nishi, po którym nastąpiło peł­ne wyzdrowienie.

Rak krtani (Masapugu, lat 68). Chory nie mógł mówić. Le­karze szpitala w Osace postawili diagnozę: rak krtani. Zalecono le­czenie izotopami, które nie pomogło. W listopadzie 1958 r. chory zgłosił się do szpitala na leczenie według systemu Nishi. Miał złe nawyki: palił (do 40 papierosów dziennie), uwielbiał słodycze, któ­re jadał w dużych ilościach. Te przyzwyczajenia zwiększały pod­rażnienie tej części krtani, w której rozwinął się rak. Dwa miesiące leczenia dały oczekiwany rezultat: głos wrócił do normy. Jego stan fizyczny znacznie się poprawił. Chorego wypisano ze szpitala, aby kontynuował leczenie samodzielnie. W liście z 1962 r. dziękował za pomoc w odzyskaniu zdrowia.

Rak macicy (Gojono Sato, lat 49). Przez 5 lat cierpiała na silne krwotoki macicy. Postawiono diagnozę - rak macicy. Zgłosiła się do szpitala i przez 8 miesięcy leczyła się według systemu Nishi. Jej stan fizyczny poprawił się już pod koniec 2 miesiąca. Wystąpił obfity krwotok, podczas którego wydalone zostały martwe kawałki tkanki. Została wypisana ze szpitala i w domu kontynuowała lecze­nie. Jeszcze trzy razy powtórzyły się krwotoki, usuwające obumar­łe tkanki. Telefonicznie prowadziła konieczne konsultacje. Teraz czuje się dobrze, jest zupełnie zdrowa, co potwierdziły badania. Opowiadała, że lekarz, który proponował operację był zdumiony wynikiem badań i stwierdził: „Pani to ma szczęście, prawdopodob­nie był błąd w diagnozie."

Opisane wydarzenia miały miejsce 40 lat temu, ale do dzisiaj w Japonii z powodzeniem stosuje się system Nishi przy leczeniu chorób nowotworowych. Począwszy od 1990 r. system ten zaczęto stosować w wielu ośrodkach medycyny niekonwencjonalnej w Rosji.

Ja osobiście i moi koledzy stosujemy go od roku 1986, wpro­wadzając pewne modyfikacje (uwzględniając klimat, inne gatunki produktów spożywczych itp.). Nie prowadziłem statystyki, gdyż rezultatami badań zajmowali się lekarze, ale zebrałem listy cho­rych, którzy przechodzili u nas leczenie. W listach tych opisane są wyniki samodzielnego leczenia. Przedstawiam niektóre urywki.

Rak macicy (Natalia D., lat 44; 1986 r.). Podczas badania stwierdzono raka macicy z przerzutami do piersi. Lekarz żądał szyb­kiej zgody na operację. Pacjentka wyglądała źle: miała poszarzałą skórę, była zgarbiona, z ust dobywał się nieprzyjemny zapach. Po rozmowie lekarz zrozumiał chorą, być może nie chciał 44-letniej kobiety pozbawiać narządów rodnych i piersi. Operację odłożono na 8 tygodni. Natalia nadal pracowała, a domowe obowiązki wziął na siebie jej mąż (to wspaniale, gdy bliski człowiek naprawdę Cię rozumie). Dwa razy dziennie Natalia robiła kąpiele powietrzne, piła herbatę z liści czarnej porzeczki, maliny, dzikiej róży. Brała na­przemienne prysznice, wykonywała kompleks ćwiczeń według sys­temu Nishi. Oczyszczała jelito grube za pomocą lewatyw. Jadła tyl­ko surowe owoce, orzechy, otręby, a także ryż, kasze z gotowanymi warzywami, piła soki z marchwi i buraka.

Po trzech tygodniach na jej ciele pojawiły się czerwone pla­my, a z pochwy wydostawały się „straszne odpady". Wszystko to świadczyło o tym, że organizm zaczął się oczyszczać. Później Na­talia przeszła na głodówkę. Przez 7 dni piła wodę (do szklanki do­dawała l łyżeczkę octu jabłkowego i l łyżeczkę miodu, aby uzupeł­nić braki w minerałach i witaminach). Siódmego dnia przerwała głodówkę. Wiadomym jest, że jak długo człowiek pościł, tak długo powinien z tej głodówki „wychodzić". I dlatego przez 7 dni piła tylko świeżo przygotowane soki z 5 rodzajów warzyw i owoców o różnych kolorach. Jadła warzywa i owoce. Później przeszła na dietę, polegającą na prawidłowym łączeniu produktów. Po upływie 8 tygodni, pełna niepokoju poszła do lekarza, który wcześniej skierował ją na operację. Po dokładnym badaniu, nie kryjąc zdu­mienia lekarz powiedział: „Nie wierzę własnym oczom, jak to się Pani udało?" Kiedy Natalia opowiedziała, co zrobiła w tak krótkim czasie, lekarz wykrzyknął: „Muszę panią wszystkim pokazać!"

List Natalia napisała po upływie roku od przeprowadzonej kuracji. Pracowała, dobrze się czuła, krócej mówiąc - rozkoszowa­ła się zdrowiem.


Wszystkich ludzi można według mnie podzielić umownie (tylko bez obrazy) na „leniwych" i „pracowitych". „Leniwi" czeka­ją na pomoc od innych, troskę o swoje zdrowie składają na barki lekarzy, bioterapeutów itp. „Pracowici" chcą pomóc sobie sami, chcą poznać prawdziwe przyczyny swoich chorób, tylko nie zawsze wie­dzą, jak to zrobić. Przeważnie dla nich - „pracowitych" piszę moje książki. Jeśli chodzi o leniwych, to radzę im zastanowić się nad starą wschodnią mądrością, która mówi: „Nikt nigdy nic nie robi, nie zaspokajając przy tym przede wszystkim swoich, a nie waszych potrzeb." I dlatego nigdy nie należy oddawać „bezmyślnie w ręce innego człowieka najcenniejszego, co macie - życia i zdrowia". Nie traćcie Państwo czasu w bezowocnym oczekiwaniu na „cudowne uzdrowienie", nikt nie zatroszczy się o Was lepiej niż Wy sami. Tylko Państwo sami mogą uczynić się zdrowszymi. I dlatego trzeba wykazać wolę i upór, być bezlitosnym dla własnego lenistwa, uzbroić się w wiedzę, doświadczenie, szukać swojej drogi do zdrowia, a jak wiadomo, kto szuka, ten zawsze znajdzie.

Współczesna medycyna proponuje w leczeniu raka trzy pod­stawowe metody: chemioterapię, rentgenoterapię i zabiegi chirur­giczne. Jak już pisałem, proponowane metody są walką ze skutka­mi. Najważniejsze - to znać przyczyny i walczyć z nimi. Na dzień dzisiejszy za najważniejszą przyczynę uważa się niezdolność sił obronnych organizmu do przeciwstawienia się chorobie nowotwo­rowej. A więc od likwidacji tej właśnie przyczyny należy rozpo­cząć profilaktykę i walkę z chorobami nowotworowymi. Komplek­sowy system, który proponuję, nigdy nie był zbadany naukowo. Jedynymi „recenzentami" są chorzy na raka, którym udało się zwy­ciężyć chorobę i teraz są zdrowi. System ten nigdy nie był opubli­kowany, jeśli wykorzystywane były jego elementy, to tylko przez moich uczniów i kolegów. Uwaga! System można stosować nieza­leżnie od procesu leczenia i przyjmowanych leków. Jego zaletą jest pełna mobilizacja sił obronnych organizmu, „wadą" zaś to, że, w odróżnieniu od środków farmakologicznych, wymaga od czło­wieka ciągłej troski o swoje zdrowie. Ciężko chory potrzebuje na wyzdrowienie więcej czasu. U osób mających niewielkie zaburze­nia stanu zdrowia poprawa nastąpi szybko. A zdrowi zachowają dobre samopoczucie do końca życia.

Za podstawę systemu posłużyły:

  1. Prace rosyjskiego fizjologa, akademika Iwana Pawłowa, oparte na twierdzeniu, że organizm człowieka jest samoregulującym, leczącym samego siebie, podtrzymującym, odbudowującym i „doskonalącym" systemem;

  2. Prace rosyjskiego akademika Ugolewa z zakresu trawienia;

  3. Prace doktorów Walkera i Hersona z zakresu leczenia chorych na raka;

  4. Metody oczyszczania organizmu stosowane przez tybetańskich znachorów;

  5. Teorie wodolecznictwa i hartowania organizmu wodą S. Kneippa i Porfirego Iwanowa;

  6. Gimnastyka przeciwrakowa Nishi;

  7. Moje własne obserwacje poczynione podczas pracy w Moskiew­skim Naukowo-Badawczym Centrum Zdrowia.

Hipokrates powiedział: „Jeśli w Przyrodzie jest choroba, to znaczy, że Przyroda ma na nią lekarstwo. Trzeba je tylko zna­leźć." Jak to zrobić? Maksymalnie przybliżyć warunki naszego ży­cia do praw przyrody. W tym celu należy:

  1. Opanować gimnastykę oddechową (książka pierwsza, str. 49-53);

  2. Zmienić nawyki żywieniowe (książka pierwsza, str. 114 - 115);

  3. Pić świeżo przygotowane soki warzywne i owocowe;

  4. Stosować wodne zabiegi hartujące (kąpiele lecznicze, sauna, naprzemienny zimny i gorący prysznic - pierwsza książka, str. 76-84);

  5. Uprawiać ćwiczenia fizyczne (niniejsza książka, str. 57 - 58, 60 -61, 74-75);

  6. Oczyszczać organizm (pierwsza książka, str. 159 - 174, niniej­sza książka, str. 45, 79 przepis nr 32, str. 81 przepis nr 34)

  7. Wykonywać gimnastykę przeciwrakową Niszhi;

  8. Nauczyć się panować nad psychiką (emocjami, myślami, pra­gnieniami - książka pierwsza, str. 177-182, obecna książka, str. 91)

Rozwinięcie wszystkich wyżej wymienionych punktów znaj­dziecie Państwo czytając uważnie moje książki. Oto kilka wyja­śnień, dotyczących kwestii życiowych.


Odżywianie (problem odżywiania dokładnie opisałem w po­przedniej książce, zwracam więc tylko uwagę na zasadnicze mo­menty).

  1. Należy koniecznie stopniowo wykluczać z jadłospisu wszystkie rafinowane i nienaturalne produkty (kiełbasy, wędliny, marga­ryny, konserwy, przetwory, ocet spirytusowy, białą mąkę, zupy w proszku, różne sosy, itp.);

  2. Ograniczyć do minimum spożycie cukru i produktów zawiera­jących cukier oraz jego dietetycznych zamienników (cukier za­stąpić miodem);

  3. Ograniczyć do minimum spożycie środków pobudzających (kawy, czarnej herbaty, mięsa, bulionów mięsnych, mocnego alkoholu);

  4. Ograniczyć spożycie tłuszczów zwierzęcych, w tym masła, żół­tego sera, tłustych gatunków mięsa.

  5. Zredukować do minimum spożycie pieczywa drożdżowego.

Do jadłospisu należy włączyć kasze, gotowany ryż (najlepiej nie oczyszczony, warzywa, owoce - nie mniej niż 5 rodzajów, za­równo w postaci surowej, jak i gotowanej, ryby, drób, kiełki psze­nicy, ser biały (tłusty - 50 g dziennie), żółty ser (l - 2 plasterki dziennie), jajka (na miękko - 3 razy w tygodniu).

Przy ustalaniu jadłospisu należy kierować się następującymi zasadami: jemy wszystko, co rośnie na ziemi, w ziemi, na drze­wach (spożywamy w postaci surowej lub gotowanej, dobrze byłoby, gdyby produkty były wyhodowane w regionie, w którym miesz­kamy), miód, jajka, kwaśne mleko. Układając jadłospis należy brać pod uwagę tabelę łączenia produktów (książka pierwsza, str. 114-115, obecna książka, str. 48). Jadłospis należy ustalać w następujący spo­sób:

1. sok, 2. surówka, 3. drugie danie - przed południem węglo­wodany (kasza, ziemniaki, warzywa, owoce, tzn. produkty pocho­dzenia roślinnego), po południu białka (ryby, biały ser - produkty pochodzenia zwierzęcego).

Najlepiej jeść 2 razy dziennie. Jeżeli jesteście Państwo głod­ni - można jeść warzywa, owoce lub pić herbatę z liści malin, jeżyn, brzozy, czarnej porzeczki (4 - 6 szklanek dziennie).

Koniecznie nauczyć się wolno przeżuwać (zdrowi 25 -30 razy, chorzy 50 - 70 razy) każdy kęs.

Jeszcze raz chcę podkreślić konieczność picia przed posiłka­mi świeżo przygotowanych soków i jedzenia surówek. Powody są następujące:

Jednym z najważniejszych światowych odkryć XX wieku w dziedzinie odżywiania było odkrycie teorii trawienia membrano­wego. Według niej w procesie trawienia bierze udział nie tylko żołą­dek i jelito cienkie, ale również naczynia krwionośne. Dlatego, jeśli człowiek odżywia się byle jak, nie przestrzegając fizjologicznych zasad odżywiania, niechybnie prowadzi to do chorób. Jeżeli dawniej uważano, że z jelita cienkiego do organizmu przedostaje się tylko jeden „strumień" substancji odżywczych, to prace Ugolewa dowio­dły, że jest ich co najmniej pięć. Jeden ze strumieni składa się z po­nad 30 hormonów i substancji hormonopodobnych, które powstają w komórkach jelita i jego florze bakteryjnej, co ma decydujące zna­czenie nie tylko dla procesu trawienia, ale i dla przebiegu czynności fizjologicznych całego organizmu. Co więcej, okazało się, że swoją masą komórki te przewyższają masę wszystkich komórek gruczołów dokrewnych i produkują hormony identyczne z hormonami, wytwa­rzanymi przez gruczoły dokrewne. Oprócz tego, mikroflora jelita cien­kiego może produkować niezbędne hormony, witaminy, aminokwa­sy. Dlatego każde hamowanie rozwoju mikroflory, np. antybiotyka­mi, lub odwrotnie - stworzenie korzystnych warunków do jej patologicznego rozwoju na skutek ciągłego spożywania rafinowanej albo gotowanej żywności niszczy system hormonalny organizmu.

Przy okazji pragnę zauważyć, że jeżeli spojrzeć pod kątem tej teorii na tak powszechne schorzenie jak choroby tarczycy, to staje się jasne, że są one wynikiem zakłócenia procesu trawienia (nawyk szybkiego jedzenia, nieprawidłowe łączenie produktów i popijanie w czasie jedzenia - to podstawowe przyczyny, prowa­dzące do choroby tego narządu). Spróbujcie Państwo zmienić błęd­ne nawyki w żywieniu, a dolegliwość zniknie. Przytłaczająca więk­szość ludzi cierpi z powodu oczywistej patologii, wywołanej naru­szeniem zdrowej mikroflory. Przy czym zaburzenia te rozpoczyna­ją się w wieku niemowlęcym, kiedy zamiast matczynego mleka dziecko dostaje mleko krowie lub jego przetwory. W wyniku tego, zamiast zdrowej fermentacji mlekowej rozpoczynają się procesy gnilne, zatruwające organizm i obecnie z tego powodu dzieci mę­czą alergie, katary, gronkowce, chore zatoki i setki innych proble­mów zdrowotnych. Właśnie w celu wzmocnienia systemu hormo­nalnego oraz dostarczenia witamin, soli mineralnych, makro- i mi­kroelementów każdy posiłek powinniśmy zaczynać od świeżo przy­gotowanych soków. Po spożyciu soku trzeba koniecznie jeść su­rówki, minimum z pięciu różnych warzyw (np. ziemniak, kapusta, burak, marchew, cebula). W takiej surówce znajdują się wszystkie niezbędne dla organizmu włókna pokarmowe (błonnik) lub substan­cje balastowe - są to najważniejsze składniki pokarmu, niezbędne dla normalnej pracy przewodu pokarmowego i całego organizmu. Brak błonnika w pożywieniu prowadzi do zaburzeń przemiany cho­lesterolowej, hormonalnej, sprzyja powstawaniu kamieni. Flora bakteryjna odżywia się błonnikiem, przetwarzając go w witaminy i niezastąpione aminokwasy. Zmuszają one jelito grube do pracy -sprzyjają szybkiemu przesuwaniu się pokarmu. Jest to szczególnie cenne przy naszym „patologicznie siedzącym" trybie życia.

Błonnik przyśpiesza wydalanie z organizmu toksyn i zatrzy­muje w nim tak potrzebne jony potasu, wapnia, sodu, magnezu. Znajduje się on w warzywach i owocach. Dlatego surówki powin­ny znajdować się na naszym stole przez cały rok. Są one szczegól­nie potrzebne ludziom starszym - po prostu nie można wymyślić lepszej profilaktyki przeciw cukrzycy i otyłości. Zwracam się do osób w podeszłym wieku: jeśli już straciliście zęby (a straciliście je dlatego, że jedliście zbyt dużo słodkiego i gotowanego), to jedzcie warzywa i owoce, przecierajcie je na plastikowych tarkach, pijcie świeżo przygotowane soki - z miąższem, aby jak najwięcej błonni­ka dostało się do organizmu. Jeśli wyrobicie sobie Państwo nawyk rozpoczynania posiłków od soków i surówek, zyskacie zdrowie. Z całym przekonaniem mogę stwierdzić, że u ludzi przyzwyczajo­nych do jedzenia głównie kanapek, zup, ziemniaków z mięsem za­burzony jest mechanizm regulacji zapotrzebowania na pokarm. Z tego powodu są oni stale głodni i jedzą wszystko „jak leci", co prowadzi do nadwagi i ciągłego zatruwania organizmu niestrawionymi gnijącymi resztkami pokarmu.

Przeciwrakowy kompleks Nishi:

1. Spać tylko na twardej poduszce i twardym materacu.

2. Wykonywać ćwiczenie „rybka". Pozycja wyjściowa: Leżąc na plecach położyć dłonie na wysokości 4. i 5. kręgu szyjnego, zgiąć łokcie, całym ciężarem przylgnąć do podłogi. Nogi złączyć, palce nóg podciągnąć w stronę głowy. Wszystkie wypukłości (potylica, ramiona, łydki, miednica) wcisnąć w podłogę. Wykonanie: W tej pozycji rozpo­cząć szybkie wibracje - kołysanie ciała z prawej strony w lewą, na podobieństwo szybko płynącej rybki. Ćwiczenie wykonywać rano i wieczorem po l minucie. Ćwiczenie to, mimo swej prostoty, daje zadziwiające efekty w usuwaniu wad kręgosłupa. Podczas wykonywa­nia ćwiczenia „rybka" kręgi wchodzą na swoje miejsce, osłabiając tym samym ucisk na przyciśnięte przez nie naczynia krwionośne i zakoń­czenia nerwowe (co jest przyczyną wielu chorób).

3. Ćwiczenie „karaluszek". Pozycja wyjściowa: Pod szyję położyć twardy wałek, podnieść do góry obie ręce i nogi tak, aby stopy były równoległe do podłogi. W takie pozycji potrząsać ręka­mi i nogami jednocześnie (podobnie jak przewrócony karaluch). Wykonywać l - 2 minuty rano i wieczorem. Na czym polega tajem­nica tego ćwiczenia? Wszyscy wiedzą o uzdrawiających właściwo­ściach biegu. Ćwiczenie „karaluszek" daje efekt biegu, ale bez ob­ciążania stawów i serca, co jest bardzo ważne dla ludzi słabych, przebywających w łóżku ze względu na chorobę, dla osób z ograniczoną możliwością poruszania się. Ćwiczenie uaktywnia cyrkula­cję krwi nie tylko w kończynach, ale i w całym ciele.

4. Łączenie dłoni i stóp. Ćwiczenie składa się z czterech etapów. Pozwala unormować zmiany energetyczne w naszym orga­nizmie. Jak wiadomo, tylko u zdrowego człowieka lewa i prawa część ciała ma jednakowy ładunek. Każde zakłócenie równowagi może prowadzić do choroby (na tym opiera się diagnostyka na pod­stawie aury). Pozycja wyjściowa: Etap 1. Położyć się na plecach. Dłonie złączyć, lekko dociskając do siebie opuszki palców obu rąk (10 razy). Etap 2. Złożyć dłonie równolegle do tułowia i przemiesz­czać je wzdłuż ciała, jakby rozcinając ciało na pół (10 razy). Etap 3. Złączyć stopy tak, aby przylegały do siebie. W takiej pozycji pod­nieść nogi i przesuwać w przód - w tył (10 razy). Ręce ze złączony­mi palcami poruszać tak, jakby rozcinały brzuch (podobnie jak w etapie 2). Etap 4. Poleżeć ze złączonymi dłońmi i stopami 3 - 5 minut. Oczy zamknięte.

5. Ćwiczenia na regenerację kręgów szyjnych i oddychanie:

a) siedząc na krześle unosić i opuszczać ramiona 10 razy;

b) skłaniać głowę w prawo i w lewo (po l O razy), starając się dosięgnąć uchem ramienia;

c) skłaniać głowę w tył i w przód (po 10 razy);

d) obracać głowę na boki zgodnie ze wskazówkami zegara i w przeciwnym kierunku (po 10 razy);

e) wyciągnąć ręce do przodu przed siebie, odwrócić dłonie równolegle do siebie, kręcić głową w lewo i w prawo (po 10 razy);

f) podnieść ręce nad głową z dłońmi ułożonymi równolegle do siebie i obracać głowę w lewo i w prawo (po 5 razy);

g) położyć ręce na ramionach. Łokcie odciągnąć do tyłu, wy­obrażając sobie, że między łopatkami znajduje się jabłko, które chcemy ścisnąć. Odchylając łokcie do tyłu (jakby próbując ścisnąć jabłko) jednocześnie wyciągać w przód podbródek (tak, jak łabędź, wyciągający szyję). To ćwiczenie umożliwia rozluźnienie kręgów i mięśni szyi, co poprawia przypływ krwi do mózgu, normalizuje pracę układu nerwowego i trawiennego. Wykonywać rano i wieczorem po 3 minuty.

h) siedząc na krześle położyć ręce na kolanach, zsunąć się na brzeg krzesła, zamknąć oczy i rozkołysać ciało w lewo i w prawo, jednocześnie w rytm kołysania wciągać i wypinać brzuch.

Dlaczego wśród innych zestawów ćwiczeń fizycznych pierw­szeństwo daję właśnie temu?

Po pierwsze: żaden ze znanych mi zestawów nie regeneruje wszystkich układów organizmu w takim stopniu, jak ten. Po dru­gie: Japończycy znani są z umiejętności gromadzenia doświadczeń wiedzy światowej z różnych dziedzin nauki, w tym medycyny. Po trzecie: dane statystyczne (w Japonii), dotyczące osób, które wyle­czyły się z raka świadczą o wysokiej efektywności tego zestawu ćwiczeń. Po czwarte: ja sam, codziennie wykonując ten zestaw ćwiczeń pozbyłem się poważnych kłopotów z kręgosłupem (o któ­rych pisałem) i odzyskałem dobrą kondycję fizyczną i psychiczną.

Oprócz wymienionych wyżej zabiegów, radziłbym stosować kurację wspomagającą, która uzupełnia system:

  1. ssać olej roślinny (3 - 4 razy dziennie);

  2. pić herbatę z liści malin, porzeczek - około l litra (codziennie);

  3. spożywać sproszkowaną skorupkę jednego jajka - codziennie;

  4. odżywiać się produktami zawierającymi fitoestrogeny: soją, fasolą, kapustą, brokułami;

  5. dodawać do posiłków czosnek, cebulę, rzodkiew, gorczycę, zawierające fitoncydy - naturalne antybiotyki;

  6. spożywać produkty kiszone: kapustę, ogórki - źródła witaminy C;

  7. spożywać produkty zawierające żelazo i miedź - jabłka, truskaw­ki, maliny, buraki, czarną porzeczkę, marchew;

  8. spożywać produkty, zawierające selen, cynk, fosfor, witaminy E i B, magnez (kiełki pszenicy, owies, kasza jęczmienna, proso, otręby);

  9. stosować jodynę - bardzo korzystny środek leczniczy i profilak­tyczny (patrz: przepis nr 38)


Przepis nr 38 (zwiększa odporności i aktywności leukocy­tów, obniża poziomu cholesterolu we krwi, oczyszcza naczynia, sprzyja wzrostowi liczby leukocytów we krwi):

W 50 ml ciepłej przegotowanej wody rozpuścić l łyżeczkę od herbaty jodyny (kupić w aptece do stosowania zewnętrznego), dokładnie rozmieszać i dodać pełną łyżkę mąki ziemniaczanej. Po­tem postawić na słabym ogniu i ciągle mieszając dodać 200 ml wrząt­ku, doprowadzić do wrzenia, gotować l minutę. Stosować 4 -6 ły­żeczek po jedzeniu l raz co drugi dzień, aż do zużycia. Potem przy­gotować nową porcję i znów pić.

Uwaga! Jeśli chorobę zdiagnozowano jako raka w trzecim lub czwartym stadium z przerzutami i lekarze nie dają żadnych szans, proszę spróbować następującego przepisu:

Przepis nr 39:

Zmieszać w szklance 30 ml nierafinowanego oleju słonecz­nikowego lub oliwy i 15 ml 96% spirytusu. Przykryć szklankę po­krywką, potrząsać szklanką 2 minuty i od razu potem wypić. Ni­czym nie popijać, nie przegryzać. Pić mieszankę 3 razy dziennie 30 minut przed jedzeniem o jednej i tej samej porze. Jeśli pojawią się nudności, można żuć skórkę cytryny, ale koniecznie ją wypluć. Pić olej ze spirytusem przez 10 dni, potem zrobić 5 dni przerwy i tak trzy razy pod rząd. Po trzecim razie przerwa 21 dni. W prze­rwie należy odpoczywać, żadnych innych sposobów leczenia nie stosować.

Kategorycznie zabrania się:

  1. jakiegokolwiek innego leczenia oprócz zaleceń lekarza;

  2. przerywania leczenia w trakcie;

  3. samowolnego obniżania dawki;

  4. wprowadzania dożylnie glukozy;

  5. picia alkoholu w dowolnej postaci i palenia tytoniu.


Dodatkowe rady:


Tą metodą leczy się raka żołądka pierwszego i drugiego stop­nia w ciągu 3 - 4 miesięcy; raka trzeciego - czwartego stopnia z przerzutami w ciągu 8 miesięcy - 1,5 roku. Jeśli chory stosował urynoterapię, to wyleczenie jest niemożliwe. Picie moczu bez oczyszczania organizmu - to samobójstwo. Po 3 - 4 miesiącach można dorobić się marskości wątroby!!! Przez pierwsze 4 - 10 dni leczenia może w gardle pojawić się pieczenie, obrzęk. Jest to spo­wodowane zabliźnianiem się mikrowrzodów - trzeba pocierpieć. Po 14 - 18 dniach nieprzyjemne odczucia miną.


Informacja do przemyślenia


Problemem raka zajmują się uczeni całego świata, ale nie zmienia to faktu, że właśnie rak jest przyczyną śmierci co trzeciej osoby na świecie. Pierwsze wzmianki o raku datowane są na XII wiek p.n.e. Poważni uczeni zaczęli badać tę chorobę w XIX wieku. Według dzisiejszej klasyfikacji istnieje ponad 150 rodzajów nowo­tworów. Opracowano wiele metod walki z rakiem. Niestety, onko­lodzy, uzbrojeni we wszystkie osiągnięcia nowoczesnej technolo­gii, są bezradni.

W starym tybetańskim traktacie o leczeniu chorób „Hudszi" starożytni lekarze wskazują na to, że rak to określony rodzaj mikro­organizmów, które pasożytując w ciele człowieka trują go swoimi wydzielinami - toksynami. Na początku porażony zostaje układ krwionośny i kostny, czemu towarzyszą bóle stawów, kręgosłupa, serca. Pasożyty te zostały nazwane „białą śmiercią". Z biegiem czasu pasożyty te, przeobrażając się, wrastają w inne części ciała, two­rząc guzy - nazwano je „czarną śmiercią" - rakiem. Wziąwszy za podstawę założenia starożytnej teorii, uczeni biochemicy z Sankt Petersburga spróbowali znaleźć tego pasożyta. W toku badań na­ukowych udowodniono, że komórki rakowe to nie zwyrodniałe ludzkie komórki, jak do tej pory sądzono, ale żyjące w każdym z nas rzęsistki (Trichomonas) - jednokomórkowe organizmy, jedne z najstarszych na planecie. Jak pokazały badania naukowe rzęsistki mają zdumiewającą zdolność przekształcania się i dostosowywa­nia do zmieniających się w organizmie warunków (dlatego tak trudno je rozpoznać). Na przykład: duże dawki promieniowania, śmiertel­ne dla człowieka, na rzęsistki działają jak stymulator, powodując jeszcze szybszy ich rozwój. Dlatego na skutek promieniowania rzęsistek zaczyna być „agresywny". Próbując się ratować, przenika z tkanek do krwi i limfy. W ten sposób rozprzestrzenia się po całym ciele. W tych miejscach, gdzie zaczyna się rozwijać, tworzą się prze­rzuty. Być może dlatego, jak uważają uczeni, ogólnie przyjęte me­tody leczenia chorób nowotworowych, takie jak chemioterapia czy naświetlanie, czasowo osłabiając symptomy (powodują chwilową poprawę samopoczucia), potęgują przyczyny choroby. Analizując historię choroby ludzi, którzy poddali się wyżej wymienionym za­biegom uczeni odkryli, że większość tych osób umarła po upływie 3-10 lat. Na drodze doświadczeń uczeni dowiedli, że jeżeli rzęsistek rozwija się w tkankach, to tworzy guzy, jeżeli w naczyniach krwionośnych - to skrzepy.

Wysunięto hipotezę, że to właśnie w tym pierwotniaku są wirusy AIDS (a nie jak przyjęło się uważać, w komórkach limfatycznych). Dowodem słuszności tej hipotezy jest fakt, że preparaty przeciwwirusowe są zupełnie nieskuteczne przy leczeniu AIDS. A to oznacza, że dopóki nie rozwiążemy problemu leczenia raka, nie poradzimy sobie również z AIDS.

W jaki sposób rzęsistek dostaje się do organizmu? Doświad­czenia przeprowadzone na zwierzętach i dwutygodniowych embrio­nach wykazały obecność rzęsistka w sercu, mózgu, płucach, wątro­bie, nerkach, jelicie grubym. Cystopodobne rzęsistki znaleziono na dziąsłach pacjentów klinik stomatologicznych. Nosicielkami rzę­sistka pochwowego były badane kobiety w wieku 16-58 lat. Bada­nia krwi dużej grupy osób, wykonujących różne zawody, zamiesz­kujących różne obszary dowiodły, że wszyscy są nosicielami rzę­sistka. Pierwotniak ten żyje w jamie ustnej, w obrębie żołądka, w strefie urogenitalnej. Na czym polega mechanizm działania rzę­sistka? Wraz z krwią i limfą może on wędrować do wszystkich or­ganów. Produkty jego działalności fizjologicznej zatruwają orga­nizm „gospodarza", porażając układ nerwowy, stawy, wątrobę. Osła­bia to system odpornościowy, powoduje zakłócenia przemiany ma­terii oraz prowadzi do rozwoju niezliczonej ilości chorób.

Dzisiejsza medycyna nie uznaje tej teorii (chociaż naukowe potwierdzenie otrzymanych wyników nie budzi wątpliwości). Trzy największe instytuty naukowo-badawcze w Rosji (Instytut Epide­miologii i Mikrobiologii im. Pasteura, Instytut Rentgenologiczno-Radiologiczny i Instytut Położnictwa i Ginekologii im. Otto) przez 5 lat prowadziły badania, które potwierdzają powyższe fak­ty. Uznanie tej teorii oznaczałoby obalenie ogólnie przyjętej na świecie koncepcji leczenia raka, a do tego potrzebny jest czas, siły i środki.

Po przeczytaniu tych słów Czytelnik może w wpaść w pani­kę. Czyżbyśmy wszyscy byli nosicielami komórek nowotworowych? Teoretycznie tak, ale w codziennym życiu wszystko zależy od nas samych, a dokładniej od naszego systemu odpornościowego.

Jeszcze na początku XX wieku dr Passet dowiódł, że w sa­mych tylko komórkach mózgu znajdują się 23 rodzaje bakterii, m.in.: gronkowiec, bakterie Frenkela, zarazki gruźlicy, ale nie ozna­cza to, że człowiek musi zachorować na choroby, powodowane przez te bakterie. W organizmie zdrowego człowieka są siły obron­ne, które chronią go przed tysiącem różnych chorób. Podkreślam jednak: tylko zdrowego człowieka, a zdrowie zależy od bardzo wielu czynników: higieny, kultury żywienia, sposobu myślenia i postępowania, a nawet od zwykłej higieny osobistej. Dopóki ucze­ni i lekarze nie dotrą do prawdy, proponuję osobom chorym, które mają choćby minimalne szansę na przeżycie, aby pomogły sobie same.

Gdy analizuję przypadki wyleczenia chorych, którym mia­łem szczęście pomóc lub gdy czytam o wyleczeniach innych osób, chorych na raka, zauważam określoną regularność. W momencie gdy człowiek, stojący w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa, stwarza dla swojego organizmu surowe, czasem wręcz ekstremalne warunki w celu oczyszczenia organizmu (zmiana nawyków żywie­niowych, głodówka, hartowanie, zmiana sposobu myślenia, postę­powania, podejścia do problemów życiowych, itp.), które wielo­krotnie podnoszą sprawność układu odpornościowego - choroba ustępuje. A więc nie traćmy czasu! Trzeba działać! Wszystko zale­ży od nas samych.

Wszystkie opisane powyżej sposoby i metody dotyczą osób, które dotknęła choroba nowotworowa.

Kiedy w jednej z audycji radiowych poproszono mnie o po­danie sposobów ustrzeżenia się przed nowotworami, odpowiedzia­łem w następujący sposób:

1. Należy jeść warzywa i owoce, pochodzące z regionu swo­jego zamieszkania oraz pić świeżo przygotowane z nich soki. Co­dziennie w jadłospisie powinno znaleźć się chociaż l jabłko, a tak­że surowe i gotowane warzywa. Najbardziej wartościowe są wa­rzywa i owoce o barwie intensywnie zielonej, pomarańczowej i czerwonej (szpinak, sałata, ogórek, fasola, groszek, pomidory, bu­raki, marchew, dynia, jabłka, gruszki itp.). Dzięki nim komórki or­ganizmu otrzymują wszystkie niezbędne dla niego witaminy, sub­stancje mineralne, błonnik i tlen.

2. Należy umieć odróżnić tłuszcz od .... tłuszczu. Tłuszcze są niezbędne dla organizmu, szczególnie potrzebne są osobom w starszym wieku. Pytanie: jakie tłuszcze? W olejach roślinnych, szczególnie tych tłoczonych na zimno, znajdują się kwasy i wita­miny, które wydłużają nasze życie. Codziennie rano i wieczorem należy pić l łyżeczkę oleju oraz dodawać l łyżkę stołową do sała­tek. Natomiast spożycie mięsa, mleka i margaryny należy jak naj­bardziej ograniczyć. Tłuszcze, znajdujące się w tych produktach nie dają nic prócz chorób, a tylko blokują działanie „dobrych" tłuszczów.

3. Należy uczyć się ruchu i oddychania. Powietrze, a dokład­niej znajdujący się w nim tlen, jest niezbędne każdej z miliardów komórek naszego ciała, powoduje ich regenerację, tzn. zatrzyma­nie procesów starzenia. Ruch pomaga tlenowi dotrzeć do każdej komórki, dlatego należy jak najwięcej czasu spędzać w ruchu na świeżym powietrzu.

4. Bądźcie zawsze radośni! Wszystkie przeżyte przez nas emocje zostają nie tylko „w głowie" - kierują one większością re­akcji fizjologicznych naszego organizmu. Jeśli coś nas martwi lub denerwuje, nasz system immunologiczny (naturalny system obron­ny organizmu) przestaje wytwarzać hormony T i B, które m.in. chronią nas przed wszelkimi infekcjami i rakiem. Gdy jesteśmy szczęśliwi i radośni, gdy cieszymy się życiem, wzmacniamy swój system odpornościowy i zdrowie.

5. Trzeba się odprężać. Dzisiejsze życie to ciąg nieprzy­jemności i stresów. Uniknięcie ich jest niemożliwe, ale nie można ich kumulować. Trzeba znajdować czas na relaks, robić wtedy to, co się podoba: zamknąć się w pokoju i słuchać muzyki, medyto­wać, spacerować po lesie. Kobiety niech kochają mężczyzn, a męż­czyźni - kobiety. Ale też codziennie trzeba pobyć trochę w samot­ności (3 - 5 minut), rozluźnić się i nie myśleć o nieprzyjemno­ściach.

6. Trzeba zmuszać mózg do pracy. Im więcej mózg pracuje, tym bardziej jest wytrzymały. W każdym wieku, ale szczególnie na starość, należy „budzić" obszary mózgu, odpowiedzialne za pamięć. Należy czytać książki, chodzić do muzeum, słuchać wykładów, grać w szachy - krócej mówiąc - pracować głową!

7. Dłużej spać. Dobry sen nie tylko rozjaśnia myśli, ale też daje odpoczynek mięśniom, obniża ciśnienie, regeneruje system wydzielania hormonalnego, podnosi odporność. Nawet rany goją się szybciej podczas snu. Człowiek, któremu przez kilka dni nie pozwala się zasnąć po prostu wariuje. Dlatego spać trzeba 6-8 godzin i ani trochę krócej!

8. Polubić chłód. System odpornościowy organizmu należy stale trenować. Szczególnie lubi on chłód. Należy chronić orga­nizm przed przegrzaniem, ubierać się lekko. Temperatura powie­trza w pokoju, w którym śpimy powinna wynosić 16 - 17 °C. Na­przemienny prysznic (5-10 minut) rano i wieczorem - to gwaran­cja niezawodnej pracy systemu immunologicznego.

9. Należy mniej jeść. Trzeba wypracować sobie zasadę: „Jeść, aby żyć - a nie żyć, aby jeść". W tym celu należy nauczyć się jeść powoli, a od stołu wstawać zawsze z uczuciem głodu.

10. Trzeba się więcej śmiać! Podczas śmiechu pracuje dużo więcej mięśni, niż możemy sobie wyobrazić. Śmiech to forma masażu dla naszych organów wewnętrznych oraz bodziec, stymu­lujący organy trawienne. Śmiech działa przeciwbólowo i przeciw-zapalnie. Śmiejąc się, oddychamy szczególnie głęboko i tym sa­mym odnawiamy zapasy tlenu w płucach. Mózg podczas śmiechu wytwarza serotoninę - „hormon szczęścia". Poza tym śmiech to wspaniały sposób kontaktu.

11. Kochajmy się! Starożytna medycyna widziała sposób na osiągnięcie nieśmiertelności w zlaniu dwóch pierwiastków: męskiego i żeńskiego. Akt miłosny najlepiej odbudowuje harmonię ciała.

12. Należy oczyszczać organizm. Pamiętajmy, że to, co we­wnątrz nas, to i na zewnątrz!

13. Trzeba słuchać głosu swojego ciała! Nasze ciało reaguje na troskę, którą mu się okazuje. Zacznijmy o siebie dbać, zanim zachorujemy, a wtedy zawsze będziemy zdrowi.


Promienie śmierci


Promieniowanie elektromagnetyczne stało się prawdziwym zagrożeniem dla naszego zdrowia. Źródła promieniowania spotyka się na każdym kroku. Czy można samodzielnie zabezpieczyć się przed szkodliwym działaniem promieniowania elektromagnetycz­nego? W zasadzie tak, jeśli zna się pewne reguły.


Dlaczego promieniowanie jest szkodliwe?


Problem ten do niedawna w ogóle nie był rozpatrywany przez poważnych uczonych - lekarzy, ponieważ wymaga on uznania kon­trowersyjnego faktu: człowiek posiada biopole. Badali je głównie fizycy, taktując jednak ten problem jako hobby.

Teraz już dokładnie ustalono, że każdy organ ludzkiego ciała pracuje na określonej częstotliwości: serce - 700-800 Hz (herców), wątroba - 300-400 Hz, mózg w zależności od stopnia pobudzenia 10-50 Hz itd. Jeżeli na serce oddziałuje źródło promieniowania o analogicznej częstotliwości, to może ono zwiększyć lub obniżyć częstotliwość, która uważana jest dla serca za normę. To samo może stać się i z innymi organami. Silne albo słabe, ale za to długotrwałe oddziaływanie na nasze organy promieniowania elektromagnetycz­nego może doprowadzić do poważnych chorób.

Życie na Ziemi powstało i rozwijało się w warunkach sto­sunkowo słabego promieniowania elektromagnetycznego. Jego źródłem było: pole magnetyczne Ziemi, promieniowanie kosmiczne i słoneczne (radiacja). Były to warunki naturalne. Postęp tech­niczny doprowadził do tego, że sumaryczne natężenie pól magne­tycznych wzrosło o kilka jednostek. Nasze biopole (aura) jest nisz­czone przede wszystkim przez powietrzne linie przekaźnikowe, łącz­ność radiową, radiolokację, niektóre przedsiębiorstwa przemy­słowe.

Na początku lat 70-tych Amerykanów zaszokowały rezultaty badań doktora Picock'a, który obserwował działalność helikopterowo-pilotowego centrum treningowego w Fort Rakker (Alabama). W okolicach tej bazy znajdowało się 46 jednostek radarowych. I praktycznie każdy człowiek mieszkający lub pracujący w pewnej odległości od Fort Rakker podlegał promieniowaniu emitowanemu przez te jednostki. Na 20 zarejestrowanych przypadków krzywicy nóg w stanie Alabama 17 dotyczyło Fort Rakker.

Specjalistom udało się ustalić, że wraz ze zwiększeniem na­tężenia (mocy) w liniach przesyłowych i podstacjach transformato­rowych (do 500 kW i więcej) zaczęło się pogarszać samopoczucie ludzi pracujących lub mieszkających w pobliżu. Uczeni odkryli, że prawdopodobieństwo powstania chorób nowotworowych u osób żyjących w pobliżu linii wysokiego napięcia zwiększa się kilka­krotnie.


Wrogowie w naszym domu


Okazuje się, że w naszych domach jest wielu wrogów, o któ­rych nawet nie wiemy.

Komputer. Nawet jeżeli monitor jest bezpieczny, a filtr odpo­wiada normom, to mimo wszystko komputer może szkodzić do­mownikom. Człowiek pracujący przy komputerze w tym przypadku rzeczywiście jest zabezpieczony przed promieniowaniem. Ale ono przecież nigdzie nie znika. Po prostu omija operatora i koncentruje się za jego plecami, gdzie może stać łóżeczko dziecka. Dlatego bar­dzo ważne jest umieszczenie tej zdobyczy cywilizacji tak, aby jego promieniowanie nie działało na domowników, a uchodziło, powiedz­my, w stronę okna lub na ścianę.

To samo dotyczy i telewizora. Wszyscy wiedzą, że najlepiej jest oglądać telewizję w odległości 2-3 m. Ale mało kto wie, że nie wolno stawiać telewizora przed łóżkiem (może spowodować łama­nie w kościach). Nie należy również zasypiać przy włączonym tele­wizorze, gdyż śpiący organizm nie jest zdolny bronić się przed pro­mieniowaniem. Dlatego lepiej od razu ustalić czas, kiedy urządze­nie powinno wyłączyć się automatycznie i w tym celu wybrać tele­wizor z wmontowanym programatorem czasowym.

Kuchenki mikrofalowej nie warto kupować bez przyrządu rejestrującego siłę promieniowania. Rzecz w tym, że bilans kuchenki okresowo ulega zakłóceniu i wtedy poziom promieniowania dra­stycznie wzrasta. Określiwszy ten moment za pomocą specjalnego przyrządu można od razu wezwać fachowca, który doprowadzi ku­chenkę do normy.

Do tej pory mowa była o technice. Ale pomówmy o zupełnie niewinnych domowych przedmiotach, np. lampach. W przypadku żyrandoli zwisających z sufitu ich kształt ukierunkowuje promie­niowanie. Można przebywać w pokoju z taką lampą, ale nie należy siedzieć przy stole mając ją nad głową. To samo odnosi się do kin­kietów: w żadnym wypadku nie należy umocowywać ich nad łóż­kiem na wysokości głowy. Lepiej kupić lampkę z półkulistym klo­szem skierowanym do sufitu, ponieważ promieniowanie powinno być skierowane do sufitu, a nie do podłogi.

Toaletkę także niebezpiecznie jest trzymać w sypialni. Ale jeśli już jest, to należy zwrócić uwagę, aby wszystkie lustra znajdo­wały się na jednej płaszczyźnie. W przeciwnym wypadku tworzy się strefa silnego promieniowania. W ogóle lepiej kupować lustra, które przymocowuje się do ściany.

Formy architektoniczne także mogą tworzyć w domu nieprzy­jazne strefy. Idealny byłby okrągły pokój, ale ponieważ jest to nie­realne, zatrzymajmy się na jednym szczególe. Kąty pokoju to naj­niebezpieczniejsze miejsca i dlatego nie poleca się stawiać tam ka­napy ani kłaść się głową w rogu. Nie należy też siedzieć na rogu stołu. Bynajmniej nie jest to przesąd. Róg działa w danym przypad­ku jak antena zbierająca strumień promieniowania. W tym wypad­ku okrągłe lub owalne stoły są dużo lepsze.

Rada uniwersalna: raz w roku należy w domu przestawić meble, aby uniknąć ciągłego niesprzyjającego oddziaływania.

Prawie zapomniałem o telefonach komórkowych. Mężczyźni lubią nosić je w wewnętrznej kieszeni marynarki. Jest to niedozwo­lone, ponieważ w ten sposób płuca i serce podlegają długotrwałe­mu szkodliwemu działaniu. Radzę trzymać telefon komórkowy w zewnętrznej bocznej kieszeni, a jeszcze lepiej w teczce.

To, co zostało powyżej powiedziane pozwala zrozumieć, że każdy kontakt z otaczającym nas światem w większym lub mniej­szym stopniu wpływa na nasze biopole. Nawet gdy okrywamy cia­ło kołdrą, to ładuje się ono dodatnim statycznym ładunkiem o na­pięciu 600-700 V (wolt).

Gdy chodzimy po syntetycznej wykładzinie elektryzujemy się ładunkiem dodatnim do 1000 wolt. Takie kontakty prowadzą do nagromadzenia w naszym ciele ładunku dodatniego, co staje się jedną z przyczyn chorób nerwowych i naczyniowo-sercowych.

Wielu uczonych i specjalistów-fizyków jest skłonnych uwa­żać, że przyczyną chorób nowotworowych jest również nadmiar ładunków dodatnich w naszym ciele. Często przecież nawet pod­czas zwykłego uścisku dłoni przeskakuje iskra, nie mówiąc już o dotknięciu uziemionego przedmiotu.

Natura obmyśliła, że człowiek, dotykając ziemi bosymi sto­pami będzie przyjmował ładunki ujemne i w ten sposób wyrówny­wał elektryczny potencjał całego ciała.


Ładujmy akumulator życia


W odróżnieniu do wszystkich ssaków żyjących na Ziemi, tylko człowiek chodzi na dwóch nogach i nie jest to przypadek, ponieważ człowiek to „bateria" o przeciwnych biegunach. Górna część ciała i głowa posiadają ładunek dodatni, a dolna część i nogi - ujemny. Z kosmosu otrzymujemy energię dodatnią, a z ziemi - ujemną. Im większa wymiana energii, tym zdrowszy i odporniejszy jest nasz organizm. Człowiek może pobierać energię z kosmosu poprzez prawidłowe oddychanie, hartujące zabiegi wodno-powietrz­ne i pożywienie roślinne i dlatego powinien dążyć do maksymalnego kontaktu ciała z wodą i powietrzem. Energię z Ziemi można czer­pać głównie przez kontakt z nią gołych stóp. Hipokrates już .4 wieki temu napisał: „Najlepsze obuwie - to brak obuwia". Nasi pradzia­dowie nie nosili modnych i pięknych butów na sztucznej podeszwie, przez większość swojego życia chodzi boso i dzięki temu byli bar­dziej wytrzymali i zdrowsi niż my.

Niestety, nam cywilizacja stworzyła inne warunki życia, choć nawet w obecnych czasach można znaleźć l -2 minuty, by podsta­wić nasze stopy pod strumień chłodnej lub zimnej wody.

Jeżeli będziemy codziennie na przemian podstawiać stopy pod strumień zimnej wody na 10-15 sekund, to grypa, przeziębie­nie i inne rozliczne choroby nie będą nam zagrażać.

Przez kontakt gołych stóp z ziemią organizm pobiera zdro­wotną energię. Chodzenie boso po ziemi, porannej rosie, morskim piachu, śniegu bardzo mocno ładuje „akumulator" naszego życia.

Chodzenie boso nie tylko wspaniale hartuje i ogólnie wzmac­nia, stanowi również cudowną profilaktykę przeciw bólom w ple­cach, krzyżu, ramionach i mięśniach nóg.

Niezależnie od tego, ile macie Państwo lat, zacznijcie cho­dzić boso, a każdy dzień będzie wypełniony zdrowiem i radością.


Szkodliwe promieniowanie - przyczyną wielu chorób


Tylko teoretycznie nasza głowa posiada ładunek dodatni, a nogi ujemny. Ogromne ilości małych dawek promieniowania (oglądanie telewizji, chodzenie w ubraniu i butach, siedzenie w sa­mochodzie, przy komputerze itp.) nieustannie naruszają bilans w naszym ciele. Aby go unormować podam kilka prostych sposo­bów, które pomogą usunąć szkodliwe promieniowanie, będące jed­ną z przyczyn różnych dolegliwości zdrowotnych, a także wyrów­nają elektryczny bilans naszego ciała.

Przepis nr 40:

Należy wziąć miękki i niegruby metalowy przewód (najle­piej miedziany), odsłonić jego koniec i przymocować do rury wo­dociągowej lub do kaloryfera. Drugi koniec, również odsłonięty, powinien być przymocowany do naszego ciała. Gdy oglądamy telewizję, czytamy gazetę, wykonujemy jakąkolwiek statyczną pra­cę lub po prostu odpoczywamy, należy na 2-3 godziny opleść prze­wodem nadgarstek (najlepiej lewej ręki), gdyż tam przechodzi energetyczny południk serca. Zabieg ten polepszy zdolność do pracy, wyciszy układ nerwowy, poprawi kondycję i zapewni zdro­wy, mocny sen.

Przepis nr 41:

Można też wypróbować inny, choć mniej efektywny sposób, który nie tylko likwiduje szkodliwe promieniowanie, ale i oczysz­cza organizm z toksyn. Do miski należy wlać słoną wodę (9 gram soli na l litr wody). Zamoczyć w niej nogi, oddychać spokojnie i powoli, zanurzyć do wody również koniec przewodu uziemiają­cego. Do miski można dosypać kilka morskich kamyczków lub zia­ren bobu, po których można pochodzić w miejscu. Taki masaż stóp sprzyja szybszej normalizacji potencjału energetycznego ciała.

Aby polepszyć bilans energetyczny ciała można wykorzy­stać kontakt z drzewami.


Drzewa - uzdrowiciele


Wszystkie drzewa można podzielić na dwie grupy. Do pierw­szej należą drzewa, zabierające szkodliwą energię, do drugiej - da­jące dobrą energię. Człowiek powinien korzystać z tych właściwo­ści drzew, po to, by uzupełnić swoje zasoby energetyczne, jak rów­nież po to, by poprawiać swój stan w przypadku różnych chorób.

Drzewa dające zdrowotną energię to: dąb, sosna, akacja, klon, jarzębina, brzoza, jabłoń, wiśnia, śliwa, grusza.

Przepis nr 42:

Aby „naładować się" zdrowotną energią drzewa należy sta­nąć tyłem do niego w odległości 20 - 40 cm, rozluźnić mięśnie, zamknąć oczy. Odwrócić dłonie w kierunku pnia i przez 3 - 5 min. wyobrażać sobie, jak energia przenika przez palce do całego nasze­go ciała.

Przepis nr 43:

Aby uwolnić się od złego promieniowania należy wykorzy­stać kontakt z takim drzewami jak: kasztan, topola, wierzba, orzech, osika. Należy podejść do drzewa na odległość 20-30 cm, stanąć twarzą do niego, wyciągnąć w stronę pnia dłonie, zamknąć oczy, rozluźnić się i pomyśleć o tym, że przez palce drzewo zabiera ener­gię, która przeszkadza nam być zdrowym. Seans powinien trwać 10-15 minut.

Osobiście jestem bardzo zobowiązany uzdrawiającej sile drzew. Kiedyś, gdy bardzo męczyły mnie bóle pleców, a żadne środki przeciwbólowe nie działały, właśnie kilka seansów z drzewem ja­błoni pomogło mi w powrocie do pełni zdrowia.

Współczesnemu człowiekowi, wychowanemu przez postęp techniczny trudno jest zrozumieć, jak zwykłe drzewo może wyle­czyć z tego, z czego nie jest w stanie wyleczyć dzisiejsza medycy­na. Także i mnie trudno jest odpowiedzieć na pytanie, czy to możli­we, że kiedyś Natura odkryje przed nami swoje tajemnice. Na razie musimy zadowolić się niezaprzeczalnymi faktami, których zebrano dużo, a których wyjaśnić nie jestem w stanie. Wiadomo, że w daw­nych czasach najlepszym środkiem na bezsenność i wyczerpanie nerwowe było zwykłe rozczesywanie włosów drewnianym grze­bieniem. Syberyjscy znachorzy w przypadku silnego bólu zęba ra­dzili cierpiącemu potrzymać w ustach kawałek osikowego drzewa i ból uciszał się.

Wiele chorób kobiecych oraz zastarzałe hemoroidy leczono kawałkami brzozy. A schizofrenię, epilepsje i ból głowy likwido­wano maleńkimi kawałkami osiki przyłożonymi do odpowiednich części głowy.

Kończąc ten niepełny opis leczniczych sił drzew chcę po­dać jeden przepis, który myślę, że zainteresuje wielu Czytelni­ków. Mowa w nim będzie o gronkowcu złocistym, którego dość trudno jest pokonać dzisiejszymi preparatami medycznymi. Zwracało się do mnie paru pacjentów, którym gronkowiec za­atakował oczy, gardło, nos. Trudno opisać, ile się oni nacier­pieli. Stosowali różne krople i antybiotyki, a gronkowiec oka­zał się „nie do zdarcia", uodpornił się na najdroższe lekarstwa. Przepis, jaki podałem tym pacjentom bardzo ich zdziwił, ale gdy go wypróbowali, przekonali się, że „genialne jest to co najprostsze".

Przepis nr 44 (gronkowiec złocisty):

Należy zapalić kilka brzozowych polan (najlepiej zmoczo­nych przez deszcz) i posiedzieć przy takim ognisku. Chodzi o to, by dym przeniknął do dróg oddechowych, dostał się do oczu. Proszę wytrzymać, jeśli dym będzie szczypał, wgryzał się w oczy, gdy oczy zaczną swędzić można przetrzeć je rękoma, którymi przerzucali Państwo drwa przy ognisku. Już następnego dnia po brzozowym ognisku gronkowiec powinien przestać Państwa niepokoić, ale je­śli nie zniknął całkiem, należy zabieg powtórzyć.


Rozmyślania na temat cukrzycy


Trzydzieści - czterdzieści lat temu, gdy nie było takiej obfi­tości kiełbas, wędlin, produktów rafinowanych, wyrobów z oczysz­czonej mąki, słodkich napojów, drożdżowych bułeczek i słodyczy cukrzyca była rzadką chorobą. Jeśli ktoś na nią zachorował, to prze­ważnie na starość, gdy trzustka, osłabiona latami życia, przestawa­ła wypełniać swoje funkcje. W dzisiejszych czasach choroba zaata­kowała młodsze pokolenia i coraz częściej można ją spotkać nie tylko u osób dorosłych, ale i u dzieci. Przewaga w pożywieniu sma­żonych, gotowanych, mięsnych potraw, mącznych, słodkich pro­duktów, a także pasteryzowanego lub gotowanego krowiego mleka jest jedną z głównych przyczyn powstawania choroby, zarówno u dzieci i młodzieży, jak i u dorosłych. Stwierdzono, że zastrzyki z insuliny nie są zbyt skuteczne w leczeniu tej choroby. Insulina jest substancją wydzielaną przez trzustkę. Hormon ten pomaga or­ganizmowi przyswajać naturalne cukry organiczne. Energia, którą organizm przy tym otrzymuje jest wykorzystywana na procesy prze­miany materii, a także na odżywianie i regenerację trzustki. Nasze komórki mogą zużywać naturalne (organiczne) cukry, które w du­żych ilościach znajdują się w warzywach i owocach, ale nie cukry, wytwarzane przemysłowo i nie skrobię, znajdującą się w smażo­nych frytkach, pieczonych bułeczkach, płatkach owsianych czy dłu­go gotowanych kaszach. Gdy te szkodliwe produkty dostaną się do organizmu, musi on je przetrawić. Ale jak? Rozłożyć na cukry pierwsze. Ponieważ produkty te przeszły obróbkę termiczną, to nie ma w nich żywych enzymów (enzymy giną w temperaturze 54°C) i organizm musi korzystać z własnych zapasów. Prościej mówiąc, trzustka powinna produkować znacznie więcej insuliny niż może, co prowadzi do jej przeciążenia. Nawet po przetrawieniu tych pro­duktów trzustka nie może nic z nich otrzymać, ponieważ z takim trudem przetrawione produkty są nieorganicznymi atomami, które nie są w stanie jej zregenerować, a to prowadzi do zachorowania na cukrzycę. Aby to wyjaśnienie było dla wszystkich zrozumiałe, przy­toczę życiowy przykład. Przypuśćmy, że zapas hormonów trzustki jest równy określonej sumie pieniędzy, którą trzeba rozsądnie wy­dawać, tak, aby wystarczyło na wiele lat, a my wydaliśmy je w ciągu bardzo krótkiego czasu. I to wszystko - nie ma pieniędzy, nie ma czego wydawać. Wtedy to otrzymuje się „pożyczkę" w po­staci zastrzyków z insuliny. „Oprocentowanie" tej pożyczki to cho­roby serca, naczyń krwionośnych, a także kamienie w woreczku żółciowym i w nerkach.

Z reguły wszyscy cukrzycy cierpią na nadwagę. Wynika to z tego, że insulina w zastrzykach jest produktem syntetycznym (otrzymywanym drogą przemysłową), tzn. nieorganicznym i zamiast spalać tłuszcze, to wręcz przeciwnie - sprzyja ich gromadzeniu. Nadmiar w organizmie tłuszczy i toksyn prowadzi do chorób ukła­du krążenia. Krew staje się gęsta, kwaśna, co sprzyja powstawaniu zaburzeń mięśnia sercowego, kamicy. Częste są przypadki zacho­rowania na cukrzycę w wyniku przeżytego silnego stresu. Zwykle dzieje się tak u osób ze słabą wątrobą lub cierpiących na zaburzenia pracy jelita grubego. Z reguły każdy stres „uderza" na początku w wątrobę - „chemiczne laboratorium" naszego organizmu i jeśli wątroba „wysiądzie", to i jej „współpracownicy" - układ pokarmo­wy i trzustka zaczynają szwankować. Może to doprowadzić do owrzodzeń żołądka, dwunastnicy lub do cukrzycy. Jeżeli osoby chore na cukrzycę nie brały (na swoje szczęście) zastrzyków z insuliny, mają szansę uwolnić się od tej uciążliwej choroby. Większość mo­ich pacjentów cierpiących na cukrzycę (szczególnie ci, którzy nie brali insuliny) wyleczyła się całkowicie.

Wiemy już, że nasz układ pokarmowy przy prawidłowym odżywianiu naturalnymi, nieprzetworzonymi produktami może wydzielać wszystkie, konieczne do normalnej pracy organizmu hor­mony, m.in. insulinę, przy czym w ilościach dużo większych, niż wydziela je trzustka. A to oznacza, że zmieniwszy sposób odżywia­nia i poświęciwszy sobie trochę czasu, możemy poradzić sobie z cukrzycą. Co należy zrobić? Po pierwsze wyłączyć z diety lub zminimalizować ilość skoncentrowanych skrobi i cukrów, które prze­szły obróbkę termiczną: chleba, ziemniaków (obranych i ugotowa­nych) oraz cukru i jego pochodnych, m.in. przemysłowo wytwarza­nych soków, zawierających cukier, gotowanych kasz, gotowanego mięsa, gotowanego pasteryzowanego mleka i jego przetworów (prze­mysłowo wytwarzane jogurty, kefiry, twaróg, żółty ser, masło śmie­tankowe). Można spożywać jedynie wiejskie masło i ser, zsiadłe mleko. Jeść należy specjalnie przygotowaną kaszę (której nie moż­na długo gotować). Kasze powinno się spożywać codziennie. Szcze­gólnie korzystne dla zdrowia są kasze: gryczana, pszenna, kukury­dziana, jęczmienna, ryż, owies. Kasze powinny być ugotowane na „gęsto", bez dużej ilości wody. Kasze powinny stanowić 1/3 na­szego codziennego posiłku. Najlepiej spożywać je ugotowane me­todą „z przerwą". Przykładowo kaszę gryczaną gotujemy w nastę­pujący sposób: Kaszę przepłukać, zamoczyć w zimnej wodzie na 8-10 godzin. W tej samej wodzie gotować ją 3 - 5 minut. Następ­nie do kaszy wsypać drobno pokrojoną cebulę, szczelnie zawinąć, by nie traciła ciepła i „dochodziła" przez 30 - 45 minut. Przed je­dzeniem dodać masło lub olej roślinny tłoczony na zimno.

Podstawą pożywienia powinny być świeże lub suszone owo­ce, warzywa, świeżo przygotowane z nich soki oraz różne przyrzą­dzone z nich potrawy (tylko pieczone w piekarniku), kasze, trochę orzechów, zamiast cukru - miód (10 - 15 g dziennie). Z tłuszczy najlepiej używać tylko olej roślinny tłoczony na zimno. W ciągu dnia korzystnie jest wypić l litr mieszanki soków: marchew 380 g, sałata 25 g, fasola strączkowa 185 g i kapusta 185 g ( w proporcji 6 : 4 : 3 : 3), a oprócz tego 0,5 litra mieszanki soku z marchwi -280 g i szpinaku 120 g. Rezultat leczenia będzie jeszcze lepszy, gdy oczyści się jelito grube za pomocą lewatywy. Należy również co 3 miesiące oczyszczać wątrobę (patrz: „Jak żyć długo i zdrowo, str. 162- 170).

Temat lewatywy chciałbym omówić dokładniej, gdyż jest to jeden z najbardziej skutecznych (w warunkach domowych) sposo­bów oczyszczania organizmu z toksyn.

Niektórzy specjaliści ostrzegają, że przemywanie jelita gru­bego prowadzi do zniszczenia zdrowej mikroflory. Nie mogę się z tym zgodzić. Przy trybie życia, jaki prowadzimy, ilości przyj­mowanych leków, znalezienie człowieka ze zdrową mikroflorą jest praktycznie niemożliwe. Myślę, że nie pomylę się, jeżeli powiem, że 90% społeczeństwa ma zwyrodniały układ pokarmowy i naru­szoną mikroflorę. Znany na całym świecie amerykański lekarz Walker (żył 106 lat), który przez 50 lat używał lewatywy w leczeniu różnych chorób, mawiał: „Nie ma prostszego i bardziej skutecz­nego środka oczyszczającego człowieka od wewnętrznych „bru­dów" niż lewatywa. A osoby, które są jej przeciwne, właśnie po­trzebują lewatywy najbardziej." Nasi starożytni przodkowie uży­wali lewatywy w celu utrzymania higieny wewnętrznej swojego ciała. W manuskrypcie „Ewangelia Świata Jezusa Chrystusa" według św. Jana uzdrawiacz tak zwraca się do chorych: „Synowie człowieczy, Wy zapomnieliście, czyimi jesteście dziećmi. Waszą matką jest Ziemia. I wszyscy, którzy żyją na Ziemi muszą żyć według praw natury. Zdrowie - to naturalny stan Człowieka. Cho­roba - to odpowiedź Natury na nierozumne zachowanie człowie­ka. Żeby stanąć na drodze zdrowia, poproście Matkę-Ziemię, trzech sprzymierzeńców: Anioła - Wodę, Anioła - Powietrze, Anioła - Światła. Jako pierwszy przyjdzie z pomocą Anioł - Woda. Znajdź­cie dużą dynię z wydrążoną łodygą o wzroście człowieka, oczyść­cie ją wewnątrz, napełnijcie wodą z rzeki ogrzanej Słońcem. Po­wieście dynię na drzewie, a chylcie głowę nisko do ziemi. Módl­cie się do Matki - Ziemi, żeby wybawiła Was od grzechów, które popełniliście z obżarstwa. Kiedy woda, opłukawszy jelita, z Was wyjdzie, zobaczycie na własne oczy, poczujecie własnym nosem, będziecie mogli spróbować własnymi palcami, jakie ohydne ka­mienie nosiliście w sobie. Jak może być Wasze ciało zdrowym, a rozum nieotumanionym? I tak postępujcie cały tydzień, powstrzy­mując się przed sytym jadłem. Dopiero wtedy poznacie, jakie to jest szczęście żyć w czystym ciele. I wyciągnijcie jeden, jedynie możliwy dla człowieka rozumnego wniosek: człowiek, omywa­jący siebie tylko z zewnątrz jest podobny do grobowca, wypełnio­nego cuchnącymi kamieniami i przyozdobionego drogimi szata­mi."

Praktyka świadczy o tym, że bynajmniej nie każdy człowiek z samozaparciem i gotowością zaczyna stosować te zabiegi. Dlate­go też należy głęboko uświadomić sobie, że tylko w ten sposób będziecie Państwo mogli pozbyć się „brudów", zgromadzonych w jelicie grubym. Dla wielu osób zabieg ten, nie wiedzieć czemu, wydaje się wstrętny, chociaż nie odczuwają żadnego wstrętu, nosząc w sobie kilka kilogramów gnijących kamieni kałowych, woń których jest nieporównywalna z żadną zawartością ścieków kanali­zacyjnych. Inni natomiast rezygnują z zabiegów, ponieważ trzeba je rzeczywiście wykonywać na kolanach, a pozycję tę przyjmować im niewygodnie lub trudno albo też nie mają gdzie. Jeszcze inni boją się, że mogłyby im popękać szwy po przebytych opera­cjach...Wymówki znajdują się różne. I dopiero pod groźbą noża chirurga lub jeszcze gorzej - śmierci, człowiek szybko zgadza się doprowadzić się do porządku. Nawiasem mówiąc, są i tacy, którzy z gotowością i bez problemów godzą się na przemywanie, zwane lewatywą. Praktyka świadczy o tym, że każdy, kto weźmie się za higienę wewnętrzną, doprowadza zabiegi do końca i w ten sposób poprawia swoje samopoczucie.

Dlatego też, zanim przejdę do istoty sprawy, należy zapa­miętać i wziąć sobie do serca dwie zasady. Po pierwsze, wyrobić w sobie świadome pragnienie bezlitosnego pozbycia się złogów, które są przyczyną chorób. Po drugie, ściśle przestrzegać wszyst­kich zaleceń, aby niechcący nie zaszkodzić sobie i aby osiągnąć większą korzyść.

Zabieg nosi nazwę „lewatywy Walkera". Żeby go wykonać będzie potrzebny „kubek Esmarcha", cytryny lub ocet jabłkowy i olej roślinny. „Kubek Esmarcha" bywa dostępny w aptece.

Końcówkę i zawór lepiej zdjąć, a rurkę zacisnąć w jednym miejscu np. szczypczykami. Koniec gumowej rurki dokładnie wy­trzeć drobnym i delikatnym papierem ściernym, zaokrąglając brze­gi nie tylko z zewnątrz, ale i od wewnątrz.

Do „kubka Esmarcha" nalewa się dwa litry przegotowanej wody, ochłodzonej do temperatury ciała. Na początku u wielu osób taka ilość wody wywołuje strach. Dlatego też od razu informuję: w jelicie grubym mieści się mniej więcej trzy i pół litra wody (mam na myśli czyste i zdrowe, a nie rozciągnięte przez kamienie kałowe jelito).Tak więc macie Państwo jeszcze dużo zapasowego miejsca. Co się zaś tyczy nieprzyjemnych doznań, to na początku one będą, przed tym nie uciekniemy, ale potem całkowicie znikną. Oprócz tego możemy w każdej chwili zatrzymać strumień wody. Należy chyba również zaznaczyć, że w przyszłości, kiedy jelita będą prze­płukane, do celów profilaktycznych wystarczy jeden litr wody. Tak więc, jak to się mawia, początki są najtrudniejsze.

Wodę przegotowuje się, tak, dla asekuracji. Ale oprócz tego należy wlać do niej 2 łyżki soku z cytryny. Rzecz w tym, że procesy fermentacji i gnicia zachodzą w środowisku zasadowym, lekkie zakwaszenie hamuje je, niszczy bakterie chorobotwórcze, stymulu­je funkcjonowanie korzystnej i niezbędnej mikroflory. Oprócz tego kwas jest antytoksyczny, zabija pleśń, która jest wypłukiwana przez wodę i wydostaje się w postaci ciemnych strzępków.

Po nalaniu wody i zakwaszeniu jej proszę powiesić „kubek" Esmarcha z zaciśniętą rurką gdzieś wyżej i posmarować koniec rurki olejem roślinnym. Właśnie roślinnym, ponieważ jest on produktem naturalnym, nie blokującym porów. Wazelina, krem lub mydło się do tego nie nadają. Następnie należy przyjąć „pozycję tygrysa", to zna­czy oprzeć się na łokciach i kolanach, trochę rozstawić nogi, postarać się całkowicie rozluźnić brzuch. Koniec rurki wprowadza się niegłęboko, na 5 - 6 cm. Zacisk rozluźnia się i woda lekko sama spływa do dołu. Jej temperatura i niski stopień kwasowości nie wywołują nie­przyjemnych doznań. Jeżeli uda się całkowicie rozluźnić brzuch, to nawet nie powstaną skurcze. Oddychać należy głęboko przez szeroko otwarte usta. To także pomoże się rozluźnić i włączy do pracy przepo­nę. Po minucie naczynie będzie puste, wtedy można się podnieść.

Ale to, niestety, nie koniec zabiegu. Wodę w jelicie grubym należy choć trochę wstrząsnąć. W jaki sposób? Mogą Państwo wy­konać „taniec brzucha" albo poskakać. Lub też, jeśli ani jedno, ani drugie Państwu nie odpowiada, można potrząsnąć dolną część brzucha rękoma - jednym słowem, postarajcie się gospodarskim sposo­bem, by to Wasze „naczynie" choć trochę się przepłukało.

Na początku dobrze jest naprawdę przyjrzeć się temu, co zmyje się z wodą. Widok jest, mówiąc wprost, strasznie nieprzy­jemny. Tym niemniej właśnie ten efekt najbardziej przemawia.

Należy regularnie powtarzać zabieg przepłukiwania: w pierw­szym tygodniu - codziennie, w drugim - co drugi dzień, w trzecim - co dwa dni, w czwartym tygodniu - co trzy dni. Większość z Pań­stwa pod koniec czwartego tygodnia po wyglądzie i zapachu wy­dzielin łatwo się zorientuje, że uporała się z zdaniem. Teraz, żeby utrzymać ten stan czystości, wystarczy przepłukiwać jelito grube raz w tygodniu, ale regularnie.

Zastanówmy się, co się stało. Odświeżyliście Państwo swoje korzenie. Sprzątnęliście złogi kamieni kałowych, zgniliznę, pleśń, produkty fermentacji. Teraz Państwa oczyszczone „korzenie" za­częły pobierać ze strawionego pokarmu czyste substancje do two­rzenia nowych komórek. Zakończył się proces przedostawania do organizmu szkodliwych substancji, w tym rakotwórczych, tok­syn i innych „paskudztw". Zaczęła oczyszczać się krew. Z tego wynika, że zahamowany został rozwój Państwa chorób. To Wy go zahamowaliście.

Teraz szybko poprawia się odżywianie wszystkich organów, a czysta krew zaczyna rozmywać złogi szkodliwych substancji, odło­żonych przez nią w ciele wcześniej. Wyzwala się energia, którą można teraz tracić nie na walkę z zatruciem organizmu, a na walkę z chorobami. Stopniowo powracają na swoje miejsca przemiesz­czone organy, normalizuje się ich działanie, ciśnienie tętnicze po­wraca do normy, z dnia na dzień choroby przestają dawać o sobie znać. Ale...

Ale jeszcze do niedawna rozciągnięty, bezwładny, atroficzny worek jelita grubego wisi teraz jak ścierka i jest mało zdolny do wykonywania swoich ważnych życiowych funkcji. Trzeba go ponownie nauczyć pracować, przemieszczać masy pokarmowe. Trzeba zmusić go do przyjęcia naturalnej formy.

W tym celu w okresie robienia lewatyw (a także w ogóle) bardzo korzystnie jest jeść dużo kaszy. Kasza powinna być z gatunku otrębowych. Gotować ją należy koniecznie w wodzie. Jednorodna masa jednocześnie strawionej w żołądku kaszy równomiernie zajmie objętość jelita grubego, nada mu właściwy kształt i zmusi do pracy.

W żadnym wypadku proszę nie gotować kaszy na mleku. I w żadnym wypadku me gotować kaszy manny.

Opowiedziałem o lewatywie Walkera, jako o najprostszym i efektywnym sposobie pozbycia się z jelita grubego złogów ka­mieni kałowych. Ale dla tych, którzy twierdzą, że dla nich ten spo­sób jest nie do przyjęcia, możemy wyjaśnić, w jaki inny sposób ludzie na świecie wychodzą z tego położenia.

Aby uniknąć wszelkich trudności, wielki naturopata Paul Breg w celu oczyszczenia jelita grubego i w ogóle jelit proponował raz w tygodniu głodówkę po 24 - 36 godzin. W tym czasie kamienie kałowe, które zalepiają korzonki, lekko rozmiękają i jeżeli po gło­dówce zje się sałatkę z surowej kapusty z marchewką, to ona jak miotła wymiecie te „brudy". W odróżnieniu od Paula Brega nie mogę polecać tego sposobu, ponieważ głód nie jest stanem naturalnym dla człowieka i, co więcej, głód potężnie stymuluje wchłaniające funk­cje żołądka, nieprzepłukanych jelit, więc zamiast czystych i poży­tecznych substancji do krwi dostają się wszystkie te nieczystości.

Wielu chorych, panicznie usiłując uwolnić się od konieczno­ści lewatyw, gotowych jest przyjmować leki przeczyszczające. Ka­tegorycznie to odradzam. Środek przeczyszczający odwadnia orga­nizm, zabierając z jelit wilgoć, która jest przeznaczono do zupełnie innych celów. Na dodatek ta wilgoć, przechodząc przez przewód pokarmowy w rezultacie wcale nie przepłukuje jelita grubego, a tylko wychodzi z niego normalną drogą, ominąwszy złogi kamie­ni. Również nie zalecam stosowania środków przeczyszczających przy zaparciach, nawiasem mówiąc, z tych samych przyczyn. Śro­dek przeczyszczający nie uratuje przed zaparciem i nie wybawi od nieczystości. Zaś zwyczajne przepłukiwanie przy pomocy irygatora przywraca i normalizuje pracę jelita grubego i ten, kto przeszedł fazę przepłukiwań, nie cierpi na zaparcia.

Wszystkie zabiegi zdrowotne należy wykonywać w określo­nej kolejności. Inaczej można nie osiągnąć oczekiwanych rezulta­tów. Pierwszy krok do zdrowia - to właśnie ten, z którym się Państwo zapoznali. Jeżeli go nie zrobicie - to dalszej drogi nie ma. Mało tego: jeśli z niego zrezygnujecie i weźmiecie się od razu za wykonywanie kolejnych zabiegów, nie osiągniecie oczekiwanych rezultatów.

Aby było to zrozumiałe, uchylę rąbka tajemnicy dotyczącej następnego sekretu zdrowia: najlepszy wynik osiąga się przy jed­noczesnym przestrzeganiu zasad higieny wewnętrznej i rozumnym odżywianiu. Wtedy jesteście Państwo całkowicie zabezpieczeni przed jakimikolwiek chorobami. Ale sama tylko higiena wewnętrz­na nie uchroni Państwa przed potężnymi stratami energii na stra­wienie nieprawidłowo zjedzonego pożywienia. A samo tylko sen­sowne odżywianie nie obroni przed przedostawaniem się do orga­nizmu, do krwi straszliwego koktailu szkodliwych substancji. Jesz­cze gorzej: wybór tylko racjonalnego pożywienia stymuluje wchła­nianie szkodliwych substancji z nie przepłukanych jelit, a samo oczyszczenie jelit będzie powodowało straty energii na strawienie niewłaściwego pokarmu. Wyjście jest jedno: trzeba zaakceptować cały kompleks proponowanych metod.

Oprócz tych zaleceń możecie Państwo stosować, jako wspo­magające leczenie cukrzycy, poniższe przepisy. Należy systema­tycznie obserwować swoje samopoczucie i wybrać dla siebie to, co daje najlepsze efekty.

Przepis nr 45:

Obrać cebulę z twardej łuski, zetrzeć na gęstej tarce, odci­snąć sok, przelać go do słoika. Na 100 g soku z cebuli włożyć 100 g miodu, dobrze wymieszać, słoik szczelnie przykryć. Przechowy­wać w ciemnym chłodnym miejscu. Przyjmować po 2 łyżeczki od herbaty 3 razy dziennie przed jedzeniem przez l miesiąc.

Przepis nr 46:

Niedojrzałe orzechy włoskie (zerwane przed 7 czerwca) roz­drobnić i zalać wrzątkiem w proporcji 10 g orzechów na szklankę wrzątku, wlać do emaliowanego czajnika, zakryć, zaparzać 15 mi­nut. Pić ciepłe jako herbatę.

Przepis nr 47:

100 g ziaren dojrzałego owsa umieścić w naczyniu emalio­wanym, zalać 600 ml (3 szklankami) wrzątku, przykryć pokrywką i podgrzewać mieszając przez 15 minut. Następnie ochładzać przez 45 minut w temperaturze pokojowej. Chłodny napar przelać do szkla­nego naczynia, przecedzić, odcisnąć ziarna, dolać przegotowanej wody do 600 ml, zakorkować. Przechowywać w chłodnym miejscu nie dłużej niż 2 doby. Przyjmować ciepłe po 1/2 szklanki 3-4 razy dziennie przed jedzeniem. Kuracja trwa 3 miesiące.

Przepis nr 48:

10 sztuk średniej wielkości liści laurowych włożyć do na­czynia szklanego lub emaliowanego, zalać 600 ml (3 szklankami) wrzątku, przykryć pokrywką i odstawić do naciągnięcia na 2 -3 godziny. Przyjmować po 1/2 szklanki 3 razy dziennie. Kuracja trwa 2 tygodnie, następnie trzeba zrobić miesięczną przerwę. Po­tem kurację powtórzyć.

Metody leczenia przy pomocy odpowiedniej diety są szcze­gólnie skuteczne w leczeniu cukrzycy, którą można bardzo efek­tywnie kontrolować w warunkach diety.

Przepis nr 49:

Liście batatu, nazywane liśćmi białego lub czerwonego ziemnia­ka. Wziąć 60 g świeżych liści (30 g wysuszonych) i 100 g skórki świeżej białej dyni (lub 12 g suchej skórki). Wszystkie składniki drobno pokroić i ugotować. Pić otrzymany płyn jak herbatę o każdej porze dnia.

Przepis nr 50:

Napój z suszonych śliwek. Włożyć 15 g suszonych śliwek do wrzącej wody. Po przegotowaniu pić napój jak herbatę.

Przepis nr 51:

Zupa z grochu. Gotować 50 g strączków grochu przez 20 minut. Pić zupę i jeść groszki. Stosować l raz dziennie.

Przepis nr 52:

Kasza z żołądka prosięcia. Gotować 500 g żołądków na półmiękko. Pokroić na małe kawałki. Z ryżu i pokrojonych żołądków (po 100 g każdego) ugotować zupę. Dodać cebulę, imbir, czosnek.


Niech żyje ziemniak


Jak już zauważyliście, drodzy Czytelnicy (szczególnie Ci, którzy znają moją „twórczość"), gdy coś polecam, to staram się dokładnie wszystko wyjaśnić. Spróbuję postąpić tak i teraz, wyja­śniając problem pożyteczności i szkodliwości ziemniaków, tym bardziej, że ten bezcenny dar natury rośnie w Polsce w dużych ilo­ściach, ma dobrą jakość i doskonały smak.

Ale na początek przytoczę krótką historię o tym, jak zwy­kły ziemniak pomógł przezwyciężyć nieuleczalną, ciężką choro­bę. Wiele lat temu żyła w Kopenhadze nikomu nie znana dziew­czyna - Alma Niekse. Los obszedł się z nią surowo - od dzieciń­stwa cierpiała na deformujący poliartretyzm: ciało jej było skrę­cone, stawy spuchnięte, a palce wykrzywione. Dwadzieścia lat życia spędziła na wózku inwalidzkim. Jedyną jej podporą była matka. Ale stało się nieszczęście: matka umarła i biedna dziew­czyna została sama ze swoją straszną chorobą. Po pogrzebie mat­ki Alma całe noce spędzała na smutnych rozmyślaniach, jak dalej żyć. Coraz częściej myślała o samobójstwie. Aż nieoczekiwanie, po kilku bezsennych nocach, Alma nagle zrozumiała, w jaki spo­sób może wrócić do zdrowia. Nie potrafiła racjonalnie wytłuma­czyć tego, co się z nią stało w nocy - jakby anioł-stróż naszeptał jej do ucha: „Jeśli chcesz wyzdrowieć, powinnaś bardzo długo gotować ziemniaki w łupinkach, rozgnieść je i cały dzień jeść ten płynny kleik. Przez 2 tygodnie Alma jadła tylko rozgotowane ziem­niaki i nastąpiła poprawa. Dziewczyna poczuła, że łatwiej jej otwie­rać usta, zęby nie są już tak zaciśnięte, jak wcześniej, stawy prze­stały boleć. Po upływie miesiąca Almę trudno było poznać. Przez 3 miesiące jej jedynym pokarmem były zwykłe, rozgotowane ziem­niaki w mundurkach, dzięki którym stała się zdrowym człowie­kiem.

Sceptycznie nastawiony Czytelnik na pewno uśmiechnie się z niedowierzaniem: „Cudów nie ma! Jak człowiek może tak nagle zrozumieć, w jaki sposób powinien się leczyć?" Może i cuda nie zdarzają się na świecie, ale istnieje jeszcze bardzo słabo znana nam sfera ukrytych możliwości naszego mózgu, którą nazywamy intu­icją. Myślę, że wielu osobom pomogła ona w krytycznych sytu­acjach. W każdym razie, moja intuicja podpowiada mi, jak pomóc choremu człowiekowi i z reguły mnie nie zawodzi. Ale wróćmy do historii Almy.

Kiedy wyzdrowiała, zaczęła pomagać innym ludziom, cier­piącym na podobne dolegliwości. Chodziła po szpitalach, gabine­tach lekarskich i opowiadała o prostym sposobie leczenia poliartretyzmu. Ale wszędzie spotykała się z niedowierzaniem: „To nie­możliwe". Jednak nie poddała się. Ukończyła medycynę i została lekarzem. Leczyła ludzi, wykorzystując swoje doświadczenie i wie­dzę. Dziś ma 80 lat, jest zdrowa, ruchliwa, zgrabna.

Dlaczego więc ziemniaki wpadły w niełaskę? Wszystko przez to, że człowiek chce być mądrzejszy od natury. Od dawna przyzna­wano ziemniakom pierwszeństwo przed innymi produktami. Nie przypadkowo dawnej nazywano je drugim chlebem. Nasze babki zawsze gotowały ziemniaki w mundurkach lub piekły w ogniu. Po­dawano ziemniaki jako oddzielne danie z dodatkiem kiszonej ka­pusty lub ogórka. Nikt nie pomyślał nawet o tym, by je obierać w celu otrzymania frytek, które oprócz tkanki tłuszczowej i zaparć niczego dać nie mogą. Sposób, w jaki zaczęto używać ziemniaki przypomina przygotowywanie cukru z buraków - proces, w którym z pożytecznego, wartościowego produktu, jakim jest burak produ­kuje się truciznę w postaci białego cukru albo też oczyszczanie ziar­na, polegające na zrywaniu witaminowej osłonki, by został tylko biały, trujący krochmal. W skład ziemniaków w łupinach wchodzi 20% skrobi, enzymy, białka, witaminy B, C, beta-karoten, kwasy organiczne, sole mineralne, potas, wapń, fosfor, żelazo i wiele in­nych pożytecznych związków. Do 90 % wszystkich tych substancji znajduje się w łupinie. Według najnowszych danych naukowych substancje znajdujące się w łupinie ziemniaków wykazują właści­wości lecznicze w przypadku takich chorób, jak: alergia, nadciśnie­nie, arytmia - zaburzenie rytmu serca, ponadto wzmacniają ścianki naczyń krwionośnych, pomagają w przemianach organicznych, do­starczają wapń i żelazo, niezbędne dla naszych kości. Pomagają wyleczyć cukrzycę, wrzody żołądka, zapalenie wątroby i dróg żół­ciowych, likwidują stany zapalne nerek. To jeszcze nie jest pełny spis leczniczych właściwości związków, znajdujących się w łupi­nie ziemniaka. Radzę krytycznie podchodzić do zalecenia, by gru­bo obierać skórę z ziemniaków. Enzymy, zawarte w ziemniaku spo­żywanym ze skórą przekształcają skrobię w łatwo przyswajalne cukry, które dają energię, a ich resztki wydalane są z organizmu w postaci wody i gazu kwasu węglowego. Ziemniaki w 85 % skła­dają się ze skrobi. Skrobia sama nie rozpuszcza się w wodzie. Ziem­niaki obrane ze skóry tracą enzymy przerabiające skrobię. Poza tym grudki skrobi tworzą gęstą kleistą masę, zalepiającą naczynia krwio­nośne (prowadzi to do miażdżycy i zniszczenia naczyń krwiono­śnych). Ponieważ gotowana skrobia jest uboga w tlen, nie odbywa się jej pełne spalanie. Sprzyja to powstawaniu tkanki tłuszczowej. Z powodu nadmiernego spożywania frytek w latach 80-tych Ame­rykanie są otyli i schorowani, a skutki tego zamiłowania do frytek wielu z nich odczuwa do dziś.

Tym, którzy lubią ziemniaki przypominam, że obierając je ze skóry, pozbawiają je Państwo praktycznie 99% cennych związ­ków. „Ziemniaki ze skórą mają nieprzyjemny smak i zapach" - może zauważyć Czytelnik. Zgadzam się. Ale wszystko zależy od tego, jak je przyrządzimy. Gotując ziemniaki należy wrzucić je do wrząt­ku, dodać przyprawy, zioła i liść laurowy. Zdrowsze są ziemniaki gotowane na parze. Dla mnie najsmaczniejsze są ciasteczka ziem­niaczane. Ziemniaki należy umyć, przekroić na pół, włożyć od pie­karnika, posypać kminkiem, majerankiem itp. Piec 40-45 minut. Gdy są gotowe posmarować je masłem, posypać posiekaną pietrusz­ką, koprem lub szczypiorkiem. Można podać do nich kapustę, ogórki, zsiadłe mleko - nie ma nic zdrowszego.

A co zrobić wiosną? Przecież wiosną ziemniaki wegetują. Po­wstaje w nich trująca substancja. Spożyte wtedy powodują słabości, niedomagania, senność, bóle głowy." - może powiedzieć dociekliwy Czytelnik. Zgadzam się z tym i dlatego radzę od l marca zupełnie zre­zygnować z ziemniaków. Natomiast co się tyczy poglądu, że w skórce może być dużo trujących związków, to ostatnie badania wykazały, że w skórkach marchwi, buraków, ziemniaków, jabłek substancje te nie zatrzymują się dzięki wysokiej zawartości żelaza. Należy jednak być ostrożnym, kupując importowane ziemniaki. Podczas ich przecho­wywania stosuje się napromieniowywanie cezem-137 i kobaltem-60. Te napromieniowane bulwy rzeczywiście długo się przechowują i do­brze wyglądają. Ale taki sposób przechowywania niesie niebezpieczeń­stwo powstania w naszym organizmie nowotworów.

Znając teraz korzystne i złe właściwości ziemniaków, można je odpowiednio przygotowywać:

1. Gotowane ziemniaki z kminkiem. Umyć ziemniaki, ugo­tować w mundurkach, a później obrać. Pokropić olejem roślinnym, posypać kminkiem i posiekaną pietruszką lub koperkiem.

2. Ziemniaki z grzybami. Ugotować ziemniaki na parze. Je­żeli nie ma specjalnego urządzenia do gotowania na parze, można położyć ziemniaki na emaliowanym durszlaku i postawić nad garn­kiem z wrzątkiem. Potem ostrożnie zdjąć skórkę. W drugim garn­ku, w małej ilości wody ugotować grzyby, a następnie drobno je pokroić. Posypać nimi ziemniaki. Usmażyć na oleju cebulkę i polać nią ziemniaki z grzybami. Z wierzchu posypać posiekaną pietrusz­ką lub koperkiem.


Lecznicza moc jabłka


Wschodnia mądrość głosi „Każdego dnia zjedz jabłko, a nie będziesz potrzebował lekarza". O jabłkach i ich korzystnym wpły­wie na zdrowie można byłoby napisać całą książkę. Ponieważ róż­ne źródła tak dużo piszą o chemicznym składzie jabłek, witami­nach, kwasach organicznych, wchodzących w ich skład, to nie ma sensu jeszcze raz podkreślać wartości jabłka. Chciałbym natomiast podać kilka skutecznych przepisów, za pomocą których możemy wykorzystać „leczniczą moc" jabłek. W Polsce jabłek nie brakuje, a ich jakość jest wysoka. Sok jabłkowy wspaniale oczyszcza orga­nizm, szczególnie wątrobę, nerki i woreczek żółciowy. Jeżeli nie mogą Państwo przeprowadzić oczyszczania wątroby według spo­sobu opisanego przeze mnie w poprzedniej książce („Jak żyć długo i zdrowo", str. 162-166), dlatego że nie znosicie oleju roślinnego lub obawiacie się, że wychodzące kamienie mogą przysporzyć pro­blemów, należy przeprowadzić łagodną kurację, która nie jest co prawda tak efektywna, ale pozwoli „rozpuścić" kamień.

Przepis nr 53: Używać tylko świeżo przygotowanego soku (soki wytwarzane przemysłowo nie nadają się). Jabłka powinny być słodkie, ale można dodać trochę kwaśnych (antonówek). Smak soku powinien być przyjemny. Sok należy pić małymi łyczkami, każdy łyczek potrzymać chwilę w jamie ustnej, aby dobrze wymieszał się ze śliną. Po spożyciu soku niektóre osoby (mające zakłóconą mi­kroflorę układu pokarmowego) mogą mieć nieprzyjemne odczucia ze strony żołądka. Czasem mogą pojawić się wzdęcia. W takim przy­padku sok przed spożyciem trzeba bardzo dokładnie odfiltrować z drobinek miąższu. Oprócz tego należy przygotować układ pokar­mowy do przyjmowania nadmiaru kwasu. W tym celu przed prze­prowadzeniem kuracji poleca się przez tydzień pić 1/2 szklanki soku na 15 minut przed każdym posiłkiem. Samą kurację przeprowa­dzać przez 3 dni, przez ten czas niczego nie jeść. Korzystnie byłoby przebywać więcej na świeżym powietrzu i zażywać więcej ruchu. Codziennie wieczorem, przed snem bardzo pożądana jest kąpiel z siana (przepis nr 4). W ciągu całego dnia można pić tylko sok z jabłek.

l dzień:

godz. 8 rano - l szklanka soku jabłkowego

godz. 10 rano - 2 szklanki soku

godz. 12 w południe - 2 szklanki soku

godz. 2 po południu - 2 szklanki

godz. 4 po południu - 2 szklanki

godz. 6 po południu - 2 szklanki

godz. 8 wieczorem - 2 szklanki

Drugiego i trzeciego dnia należy postępować tak samo. Jeże­li w czasie trwania kuracji nie nastąpi wypróżnienie, należy wypić zioła przeczyszczające, a najlepiej zrobić lewatywę.


Ocet jabłkowy


Wiele osób używa octu w dużych ilościach w potrawach i przetworach. Ocet winny lub biały destylowany zawierają skład­niki niszczące organizm, np. kwas octowy (C2H4O2). Kwas octowy, wchodzący w skład octu destylowanego niszczy czerwone krwinki, powoduje anemię, zakłóca procesy trawienne i zaburza proces pra­widłowego przyswajania pokarmu. Powoduje marskość wątroby, wrzodowe zapalenie jelita grubego itp. (zwracam na to uwagę ama­torów marynowanych ogórków, grzybków, różnych kiszonych sałakiszonych sałatek). Radzę unikać octu spirytusowego i winnego, aby nie mieć problemów ze strony układu pokarmowego.

Zupełnie inne wartości posiada ocet jabłkowy. Zawiera w swoim składzie kwas jabłkowy (C2H6O5). Kwas zawarty z occie jabłkowym, łącząc się z zasadami i substancjami mineralnymi two­rzy glikogen. Glikogen pozwala uregulować cykl menstruacyjny, polepsza stan naczyń krwionośnych, sprzyja tworzeniu się czerwo­nych krwinek. Jedną z najcenniejszych wartości octu jabłkowego jest wyjątkowo wysoka zawartość potasu, koniecznego do utwo­rzenia w organizmie określonego zapasu energetycznego oraz wy­ciszenia układu nerwowego i uregulowania pracy hormonów. Sprzy­ja również zatrzymaniu w organizmie wapnia, żelaza, magnezu, chlo­ru i krzemu.

Ocet jabłkowy jest w sprzedaży, ale można go również przy­gotować samodzielnie (przepis na jego przygotowanie podam po­niżej).


Leczenie octem jabłkowym


Przepis nr 54 (w przypadku utykania, spowodowanego sil­nym urazem):

Ubić l żółtko + l łyżeczkę miodu + l łyżkę octu jabłkowe­go. Wszystko dokładnie wymieszać i wcierać w chore miejsce.

Przepis nr 55 (półpasiec):

4 razy na dzień i 3 razy nocą (w przypadku, gdy swędzenie nie pozwala spać) przykładać na zaatakowane miejsca gazę, nasą­czoną nic rozcieńczonym octem jabłkowym. Po 5-10 minutach swę­dzenie ustępuje, a po upływie 3-7 dni półpasiec znika.

Przepis nr 56 (nocna potliwość):

Przed snem przetrzeć skórę octem jabłkowym.

Przepis nr 57 (oparzenia):

Przy pomocy gazy zwilżyć poparzoną powierzchnię skóry octem jabłkowym, który uśmierza ból i zapobiega tworzeniu się blizn.

Przepis nr 58 (żylaki):

Rano i wieczorem przemywać octem jabłkowym skórę w miejscach, gdzie są rozszerzone żyły i rozcierać. Oprócz tego 2 razy dziennie pić l szklankę ciepłej przegotowanej wody z roz­puszczonymi w niej 2 łyżeczkami octu jabłkowego. Po miesiącu stosowania regularnych zabiegów żyły zaczną się zwężać.

Przepis nr 59 ( dla kobiet w ciąży):

W okresie ciąży przed śniadaniem pić l szklankę ciepłej wody z rozpuszczoną w niej l łyżeczką octu jabłkowego. Oprócz tego, przed każdym posiłkiem wypijać jeszcze l szklankę przegotowanej wody z rozpuszczonymi w niej 2 łyżkami octu jabłkowego i 2 łyż­kami miodu. W ostatnich 3 miesiącach ciąży 2 razy w tygodniu we wtorki i piątki do mieszanki dodawać jedną kroplę jodu.

Przepis nr 60 (obfite krwotoki podczas miesiączki, przy he­moroidach, krwotoki z nosa):

Pić codziennie 2 łyżeczki od herbaty octu jabłkowego na szklankę gotowanej wody.

Przepis nr 61 (odchudzanie):

Przed każdym posiłkiem wypijać l szklankę przegotowanej wody z 2 łyżeczkami octu jabłkowego.

Przepis nr 62 (łzawienie oczu):

Do jednej szklanki wody dodać l łyżeczkę octu jabłkowego i l kroplę jodyny. Pić raz dziennie przez 2 tygodnie, potem tylko we wtorki i czwartki.

Przepis nr 63 (utykanie spowodowane zapaleniem stawów):

Przed każdym posiłkiem pić 10 łyżeczek od herbaty octu jabł­kowego. W ciągu 2 dni dolegliwość ustąpi w 20%, a na 5-ty dzień w 50%. Po 30 dniach kuracji powinny zniknąć bóle stawów i zmniej­szyć się utykanie.

Przepis nr 64 (nadciśnienie):

U niektórych osób w układzie trawiennym występuje niedo­statek kwasu solnego, co podwyższa ciśnienie krwi. Aby skutecz­nie walczyć z tą dolegliwością trzeba jeść mniej mięsa, a przed je­dzeniem pić od l do 3 łyżeczek octu jabłkowego. Ciśnienie krwi zauważalnie obniża się. Okresowo ocet można „przegryzać" l ły­żeczką miodu. Wówczas efekt będzie jeszcze lepszy.

Przepis nr 65 (ból głowy):

Do garnuszka nalać 1/2 szklanki octu jabłkowego i 1/2 szklan­ki przegotowanej wody. Wymieszać i postawić na małym ogniu. Kiedy roztwór zagotuje się, garnuszek zdjąć i zrobić inhalację. Wdychać parę powoli 75 razy. Jeżeli ból głowy nie minie całkowi­cie, to na pewno przynajmniej znacznie osłabnie.


Przygotowanie octu jabłkowego


Ilość zależy od tego, do jakich celów się go przygotowuje. Odrzucić zgniłe lub robaczywe części jabłek (nie obierać ze skórki). Jabłka wraz z gniazdami nasiennymi przekręcić przez maszynkę do mięsa. Otrzymaną masę włożyć do emaliowanego lub szklanego na­czynia z szeroką szyjką, dodać ciepłej przegotowanej wody (l litr wody na 800 g jabłek). Na każdy litr wody dodać 100 g miodu, 10 g drożdży piekarskich i 20 g czarnego podsuszonego chleba. Zakryć naczynie i odstawić do sfermentowania przy temperaturze 20-30°C (fermentacja zachodzi lepiej przy stałej temperaturze i gdy szyjka naczynia jest jak najszersza). W ciągu pierwszych 10 dni zawartość naczynia należy codziennie przemieszać drewnianą łyżką. Po upły­wie 10 dni przełożyć do worka z gazy i odcisnąć. Otrzymany sok jeszcze raz przefiltrować i przelać do naczynia z szeroką szyjką. Na l litr otrzymanego soku dodać 80 g miodu i wymieszać drewnianą łyżką do całkowitego rozpuszczenia. Naczynie przykryć gazą i po­stawić w ciepłym miejscu (temperatura +25°C - +30°C). Ocet jest gotowy w momencie gdy płyn zjaśnieje. W zależności od rodzaju jabłek, miodu i ilości wody oraz innych czynników trwa to zwykle 40-60 dni. Gdy płyn zjaśnieje, filtruje się go, przelewa przy pomocy lejka do 0,5-litrowych butelek. Butelki należy szczelnie zamknąć (ko­rek można zalać woskiem) i przechowywać w chłodnym miejscu. Tak przygotowany ocet można wykorzystywać zgodnie z powyższy­mi przepisami, a także jako dodatek do surówek i innych potraw. Jeszcze raz chcę zwrócić uwagę, że tylko ocet jabłkowy można uży­wać jako kwaśny dodatek do potraw.


Przeziębiliśmy się?


Wiosną i jesienią często czujemy, że „chwyta" nas przezię­bienie albo grypa. Cieknie nam z nosa, boli głowa, dokucza słabość w całym ciele. Ze zdrowotnego punktu widzenia jest to reakcja obronna, ponieważ organizm przez wszystkie otwory próbuje wy­dalić razem ze śluzem nadmiar bakterii chorobotwórczych, które wyhodowaliśmy we własnym ciele przez nadmierne spożycie mię­sa, tłuszczu, słodyczy i tym podobnych „trucizn".

Mówiąc prościej, organizm walczy z chorobą poprzez oczyszczanie się. Jest to reakcja obronna, i czasami towarzyszy jej podwyższona temperatura. Proces ten trwa zwykle 4-7 dni i dlatego nie należy śpieszyć się z obniżaniem temperatury środ­kami przeciwgorączkowymi. Jeżeli nie jest ona bardzo wysoka, spróbujcie Państwo pomóc organizmowi, wypełniając następują­ce zalecenia:

1. W ciągu pierwszych dwóch dni proszę zrezygnować z ja­kiegokolwiek jedzenia, oprócz warzyw, owoców i ich soków (naj­lepiej świeżo przygotowanych) albo przeprowadzić detoksykację (patrz str. 45) Pamiętajcie Państwo, że kiedy jecie w czasie choro­by, to karmicie nie ciało, a chorobę.

2. Pijcie jak najwięcej ciepłych płynów z owoców porzecz­ki, maliny, poziomki (od l do 3 litrów dziennie), koniecznie doda­jąc miód, by łatwiej wydalić śluz i toksyny z organizmu.

3. Regularnie wietrzcie pomieszczenie, w którym przebywa­cie. Powietrze wzbogacone w tlen przyśpiesza proces oczyszczania się organizmu.

4. Jeżeli tylko macie Państwo taką możliwość, bierzcie 4 razy dziennie naprzemienny prysznic (gorący i lekko ciepły, ale nie zim­ny, przez 2-3 minuty). Jest to hydromasaż naczyń krwionośnych, w wyniku którego naczynia łatwiej się oczyszczają.

5. Po wzięciu prysznica radzę namoczyć mały ręcznik w roz­tworze soli (4 stołowe łyżki zwykłej soli rozpuścić w l litrze wody) i natrzeć ciało, po czym nie wycierać się, a jedynie założyć na wil­gotne ciało czystą bieliznę.

6. Doskonałym środkiem na pokonanie każdej infekcji jest lewatywa czosnkowa, robiona podczas choroby. Należy ją robić w ciągu pierwszych trzech dni rano i wieczorem. Do 200 mililitrów ciepłej, przegotowanej wody należy dodać sok z 1/2 ząbka czosn­ku, zwilżyć koniec lewatywy i odbyt olejem roślinnym i wprowadzić płyn. Zabieg ten nie tylko przyśpieszy wyzdrowienie, ale rów­nież poprawi koloryt cery.

7. W przypadku podwyższonej temperatury proszę nie śpie­szyć się z przyjmowaniem środków przeciwgorączkowych i anty­biotyków. Pierwsze przeszkadzają organizmowi samodzielnie wal­czyć z chorobą, drugie, chociaż zniszczą część bakterii chorobo­twórczych, to jeszcze bardziej zaszkodzą pożytecznym bakteriom. Po pewnym czasie bakterie chorobotwórcze znów „zbiorą siły" i zaatakują organizm, a szkodę, jaką wyrządzicie Państwo mikro­florze układu trawiennego będziecie długo naprawiać. Przy wyso­kiej gorączce proszę spróbować sprawdzonego ludowego sposobu: do l litra ciepłej wody dodać 5 stołowych łyżek octu jabłkowego lub winnego. Gąbką, maczaną w roztworze natrzeć ciało i nie wy­cierając założyć bieliznę. Po 30-40 minutach można opłukać ciało stosując prysznic naprzemienny. Jeżeli to nie pomoże, proszę do­brze zmoczyć cienkie bawełniane skarpetki w jabłkowym lub winnym occie, założyć je na stopy, a na wierzch włożyć jeszcze jedną parę skarpetek - grubych i ciepłych. Proszę położyć się do łóżka, dobrze przykryć i pić herbatę malinową z miodem, im więcej, tym lepiej, dopóki się Państwo porządnie nie wypocicie.

Więcej o tym, co robić w przypadku przeziębienia można przeczytać w książce „Jak żyć długo i zdrowo", str. 201-208.


Maliny zamiast aspiryny


Jak się okazuje, maliny zawierają kwas acetylosalicylowy lub aspirynę, w dodatku, co bardzo istotne, w postaci naturalnej, nie wywołującej żadnych skutków ubocznych.

Doświadczeni lekarze zawsze przestrzegają tych, którzy sto­sują aspirynę, by jej nie nadużywali, gdyż to prowadzi do zniszcze­nia błony śluzowej układu pokarmowego. Coraz więcej chorych nie toleruje aspiryny ani zawierających ją preparatów i dlatego maliny mogą być niczym balsam dla ich żołądka i nie tylko.

Amerykańscy uczeni ze stanu Michigan (USA) stwierdzili, że aspiryna zapobiega tworzeniu się nowotworów złośliwych i może neutralizować rakotwórcze działanie nikotyny. Wystarczy zażywać 2-3 tabletki na tydzień i ryzyko zachorowania na raka stanie się mini­malne. Ta wiadomość szybko obiegła wszystkie kraje i aspiryna stała się niezwykle popularna nie tylko w Ameryce. W tym czasie ich ko­ledzy, pracownicy naukowi jednego z uniwersytetów stanu Vermont (USA) doszli do innego wniosku, który zdawałoby się nie ma odnie­sienia do aspiryny. Stwierdzili oni, że niektóre rodzaje otępienia star­czego (wliczając w to chorobę Parkinsona i Alzheimera) są spowo­dowane obecnością w organizmie nadmiaru aluminium (glinu). Szcze­gólnie niebezpieczna forma otępienia - choroba Alzheimera dotknę­ła prawie 3 miliony Amerykanów i zajęła 4 miejsce w statystyce przy­czyn zgonów w starszym wieku. A co ma z tym wspólnego aspiryna? - słusznie zapyta Czytelnik. Okazuje się, że aluminium jest jednym z komponentów syntetycznej aspiryny i jej pochodnych. Tak się więc składa, że na jedno pomagamy, na drugie szkodzimy. Dlatego proszę ostrożniej obchodzić się z aspiryną, a także z aluminiowymi naczy­niami, aluminiową folią, w którą zawijacie jedzenie i aluminiowymi puszkami, z których pijecie napoje czy piwo.

Jak tu się nie zachwycać mądrością natury, która oprócz aspi­ryny „dołożyła" do malin witaminy A,C, K, E, witaminy z grupy B, sole mineralne żelaza, wapnia, potasu i jeszcze wiele innych poży­tecznych składników, dzięki którym maliny przyśpieszaj ą krążenie krwi, zmniejszają obrzęki, pomagają przy bólach głowy, oczysz­czają i rozrzedzają krew, innymi słowy działają jak silne środki moczopędne, napotne, antyseptyczne, ogólnowzmacniające, witaminizujące, przeciwbólowe, przeciwnowotworowe, a co najważ­niejsze - nie powodują żadnych skutków ubocznych.

Wszystkie opisane właściwości lecznicze mają nie tylko owoce malin, ale także liście i gałązki. Teraz wróćmy do naszego przeziębienia. Leczniczy napój z malin przygotowujemy w nastę­pujący sposób.

Przepis nr 66:

Łyżkę stołową owoców (świeżych lub suszonych), drobno pociętych liści lub gałązek malin zalać l szklanką wrzątku i parzyć przez 20 minut. Dodać l łyżeczkę miodu. Po wypiciu położyć się do łóżka i ciepło okryć. Przy przeziębieniu i grypie należy wypijać 4-5 filiżanek na dzień. Jedzenie malin przynosi ogromne korzyści, ale nie należy ich nadużywać. Wszystko dobre, co stosowane z umiarem. A umiar to 4-5 łyżek stołowych owoców na dzień. Pod­czas choroby napar z malin należy pić ciepły, a kiedy zaczniecie Państwo zdrowieć - można różnie.


Eliksir malinowy

4 stołowe łyżki soku malinowego, sok z 1/2 cytryny, 2 szklanki wody, 2 łyżki stołowe miodu, 2 kawałki lodu.


Kefir malinowy (najlepiej spożywać na kolację)

8 stołowych łyżek zmiksowanych świeżych malin, l szklan­ka kefiru (a lepiej kwaśnego mleka), miód do smaku.


Koktajl malinowo-agrestowy

15 dkg malin, 15 dkg agrestu, l szklanka wody mineralnej, 2 stołowe łyżki miodu. Owoce przetrzeć przez sito, dodać wodę i miód.


Być może przepisy te wydadzą się komuś zbyt pracochłon­ne, ale to Wy jesteście panami swojego organizmu i Wy wybieraj­cie. Na szczęście dla leni medycyna ludowa zna dużo przepisów, które nie wymagają żadnego wysiłku. Przepis, który podam poni­żej należy wykorzystać od razu, gdy tylko zacznie Państwa „łapać" przeziębienie. Jak Państwo sądzą: dlaczego małe dziecko ssie pa­lec? Aby jego organizm był odporny na infekcje (angina, grypa itd.).Na przestrzeni wieków mieszkańcy Syberii profilaktycznie przeciw grypie ssali kamień. Lekarze nazywali tę niezwykłą terapię samookłamywaniem się, jednak w trakcie najnowszych badań po­twierdziło się, że ssanie kamienia jest całkiem efektywną metodą zapobiegania grypie. Rzecz w tym, że podczas ssania wydziela się obficie ślina, rozpuszczająca substancje mineralne, z których skła­da się kamień. Związki te zasilają system immunologiczny organi­zmu. A jeżeli wziąć pod uwagę, że przez jamę ustną w ciągu 30 minut przepływa około 4 litrów krwi, pozostaje tylko zdumie­wać się nad mądrością naszych przodków. Dużą zaletą tego „lekar­stwa" jest także i to, że jest ono dostępne dla każdego bez recepty. Jedyny nieprzyjemny skutek uboczny to możliwość przypadkowe­go połknięcia „preparatu". Aby tego uniknąć, jeżeli nie mamy pod ręką kamyczka, można długo ssać suszone rodzynki lub morele. Zapewniam Państwa, że efekt jest doskonały.


Czystość - gwarancją zdrowia!


Brak widocznego brudu w kuchni jeszcze nie gwarantuje, że naszemu zdrowiu nic nie zagraża. Podstawowe niebezpieczeństwo stanowią bakterie pokarmowe. Zatrucia pokarmowe nie zawsze wy­wołują tak gwałtowne reakcje organizmu jak torsje, bóle brzucha, zawroty głowy. Czasami po jedzeniu może po prostu zaboleć głowa, pojawić się senność, słabość, a przyczyną tego może być zwykły ryż, który ugotowaliśmy wieczorem i zostawiliśmy na kuchence do rana. Aby maksymalnie zabezpieczyć się przed działaniem bakterii choro­botwórczych proszę stosować poniższe zasady:

1. Żadnej potrawy, nawet warzywnej czy mącznej (odnosi się to też do chleba) nie wolno zostawiać na stole dłużej niż l ,5 godziny. Już temperatura pokojowa sprzyja szybkiemu rozmna­żaniu się bakterii chorobotwórczych.

2. Dobra gospodyni powinna mieć w domu przynajmniej 4 deseczki do krojenia - oddzielnie do mięsa, ryb, warzyw, owoców i gotowych produktów (ser, kiełbasa, wędliny). Najlepiej jeśli będą one z plastiku, który dobrze się myje i nie zatrzymuje zapachów. Po zakończeniu prac kuchennych stół, zlewozmywak i całe kuchenne „oprzyrządowanie" należy oczyścić przy pomocy środków myją­cych i dezynfekujących.

3. Aby zmniejszyć niebezpieczeństwo zachorowania na sal­monellę koniecznie proszę myć jajka przed spożyciem, a jeżeli je­cie Państwo jajka na miękko proszę przed spożyciem dodać 2-3 krople soku z cytryny. Gdyby doszło do zatrucia pokarmowego, należy postąpić tak:

Przepis nr 67:

l łyżeczkę herbaty, najlepiej zielonej, zalać l szklanką wrząt­ku, odstawić na 5-10 minut. Do zaparzonej herbaty dolać 2 stołowe łyżki mleka lub 3 łyżeczki śmietanki do kawy i wsypać l łyżeczkę soli. Wszystko wymieszać i wypić. Tak przygotowana herbata nie tylko oczyszcza układ pokarmowy, ale także zapobiega powstawaniu gazów.

Podobny efekt daje napar z rodzynek, który przeczyszcza je­lita, a oprócz tego likwiduje ich zapalenie, usuwa zaparcia i nalot na języku. Przygotowanie naparu jest proste:

Przepis nr 68:

1/5 szklanki napełnić dobrze umytymi rodzynkami, zalać do pełna wrzątkiem, odstawić do ostygnięcia, a następnie wypić.

Jeśli już mowa o zielonej herbacie, podam jeszcze jeden prze­pis, który w naszych „ciężkich czasach" może się wielu osobom przy­dać. Często wieczorkiem przychodzą przyjaciele i znajomi, aby po­rozmawiać, pośmiać się i trochę rozluźnić. Oczywiście od dawna wiadomo, że najlepiej rozluźnia alkohol, powiem więcej: używany regularnie w minimalnych ilościach (kobiety 25 ml, mężczyźni 50 ml mocnego trunku lub 100-150 ml dobrego czerwonego wina na dobę) nie tylko rozluźnia system nerwowy, ale wspaniale przeciwdziała powstawaniu chorób serca i układu krwionośnego. Jeśli wierzyć ba­daniom, o których wspomniałem powyżej, alkohol o 40% obniża ry­zyko zawału serca. Jeśli chodzi o moją opinię, to zgadzam się całko­wicie z tym spostrzeżeniem na podstawie słów moich pacjentów.

Osoby, które regularnie przed snem piją po 1-2 stołowe łyżki wódki lub koniaku zauważają, że stają się lepsze, śpią spokojniej, poprawia się im apetyt, samopoczucie i pamięć, są bardziej zrelak­sowane. I jak tu nie wspomnieć słów wielkiego Hipokratesa, który parę tysięcy lat temu mądrze zauważył: „Trucizna może być lekar­stwem - wszystko zależy od dawki". Tylko że w tą dawką różnie bywa, kiedy pijesz, to o tym nie myślisz, a kiedy budzisz się rano, zaczynasz rozumieć, że wielki Hipokrates jak zwykle miał rację.


Herbata leczy


Przepis nr 69:

W przypadku zatrucia alkoholem („kac"), lekami lub inny­mi środkami, jako antidotum pije się bardzo mocną, gorącą i słodką herbatę z mlekiem: l łyżeczkę herbaty (zielonej lub czarnej) zalać 100 ml wrzątku, wsypać 4 łyżeczki cukru i dodać 1-2 łyżki stołowe mleka lub 2 łyżeczki śmietanki.


Apteka w filiżance herbaty


Ostatnio dużo się pisze o herbacie, ale opinie o niej są roz­bieżne. Jedni uważają, że herbata jest niezbędna dla normalnej pra­cy serca i naczyń krwionośnych i radzą pić po 5-6 filiżanek dzien­nie. Inni, przeciwnie, widzą w herbacie głównego niszczyciela ukła­du pokarmowego i ogólnie zdrowia, ponieważ herbata zakwasza organizm, powodując kwaśny odczyn krwi i dlatego nie radzą jej pić w ogóle. Gdzie jest prawda? Jak zwykle leży po środku. Herba­tę można i należy pić, szczególnie jeśli jest to zielona herbata. Myślę, że spory na temat herbaty są związane z tym, że nie zawsze prawi­dłowo się ją pije i przygotowuje. Świeżo parzona herbata (pita mak­symalnie w ciągu godziny od chwili przygotowania) rozszerza na­czynia krwionośne, uaktywnia wyczerpany układ nerwowy, popra­wia pracę serca, usuwa zmęczenie i znużenie, orzeźwia, oczyszcza krew, wymywa pierwiastki promieniotwórcze, likwiduje ból głowy (typu migrenowego, ale jest słabym środkiem), a także zapobiega chorobom nowotworowym. W świeżej, prawidłowo zaparzonej herbacie znajduje się około 80 związków leczniczych! Najważniej­sze z nich to katechiny. Duży błąd robią ci, którzy piją herbatę bez cukru (najczęściej żeby nie utyć lub nie zachorować na osteoporo­zę). Niestety, cukier używamy od lat dziecięcych i dlatego orga­nizm przyzwyczaił się do niego (2-3 łyżeczki w ciągu dnia nie za­szkodzą, za to wydobędą z herbaty to, co pożyteczne - katechiny). Oto więc, jak prawidłowo zaparzyć herbatę.

Przepis nr 70 (na l osobę):

Porcelanowy czajniczek wyparzyć wrzątkiem, włożyć do nie­go l kostkę (lub l łyżeczkę) cukru, wsypać l łyżeczkę herbaty i zalać 1/2 szklanki wrzątku. Czajniczek zakryć, z wierzchu poło­żyć ręcznik na 5-10 minut i już herbata jest gotowa do spożycia. Dwie - trzy filiżanki prawidłowo zaparzonej herbaty zawsze będą służyć naszemu zdrowiu.

Nic tak nie zmienia człowieka, jak przejście od gorszego do lepszego.


mądrość Wschodu



Żegnaj łysino!


Jak podaje statystyka, mężczyźni boją się wypadania wło­sów bardziej niż impotencji. Sądzę, że domyślacie się Państwo dlaczego. Brak impotencji można ukryć, a brak włosów dość trud­no. Tak się już utarło, że podświadomie łączymy bujność wło­sów z możliwościami seksualnymi. Ta symboliczna rola włosów jest jedną z głównych przyczyn obawy mężczyzn przed wyłysie­niem.

Jak twierdzą historycy Juliusz Cezar niezmiernie lubił swój wieniec laurowy i stale go nosił tylko dlatego, że skrywał on jego łysinę. A gdy Napoleon Bonaparte spotkał się z rosyjskim impera­torem Aleksandrem, aby omówić przyszłość Europy, rozmowa za­kończyła się pogawędką o środkach przeciw wypadaniu włosów. Łysiejący gotów jest wypróbować każdy specyfik, jeśli istnieje choć­by cień nadziei, że po jego zastosowaniu włosy odrosną. Mądrzy i życiowo doświadczeni ludzie skłonni są uwierzyć w każdą, nawet najbardziej niedorzeczną metodę, która choćby mgliście, ale obie­cuje odzyskanie włosów.

Przez całe wieki nieuczciwi sprzedawcy dorabiali się, oferu­jąc szarlatańskie środki przeciwko łysieniu, a dotknięci tą dolegli­wością setki lat szukali „cudownego" lekarstwa.

Bardzo bym nie chciał rozczarować tych, którzy przywykli wierzyć w cuda, ale w przypadku łysienia „cudów" nie ma. Cud może zdarzyć się wtedy, gdy ten, kto traci włosy spróbuje pojąć prawdziwą przyczynę ich wypadania.

Temat łysienia jest mi szczególnie bliski, gdyż od wielu już lat, dzień po dniu walczę o każdy włosek na swojej głowie i chcę powiedzieć, że w ciągu ostatnich lat włosów nie ubyło, a wręcz trochę przybyło. Ci zaś, którzy skorzystali z moich porad, mogą pochwalić się dużo większymi sukcesami w „odhodowywaniu" włosów, niż ja. Trudno to uzasadnić, można jedynie podsumować stwierdzeniem, że „szewc bez butów chodzi".

Zajmijmy się teraz już bezpośrednio problemem łysienia. Naukowo stwierdzono, że człowiek traci od 50 do 100 włosów na dobę. Znajdujemy je na grzebieniu, poduszce itd. Nie warto się tym jednak martwić, gdyż nasze włosy rosną według określonego cy­klu. Każdy włos przyrasta od l do 1,5 cm w ciągu miesiąca i rośnie tak średnio przez 4 lata. Potem pozostaje w stanie spoczynku przez okres około trzech miesięcy, dopóki nie zostanie zastąpiony nowym włosem.


Mechanizm łysienia


Skóra głowy ma najbardziej rozgałęzioną sieć naczyń krwio­nośnych. Oznacza to, że w porównaniu z innymi częściami ciała, wymaga ona większego dopływu krwi.

Przy nasadzie każdego włosa znajduje się swoista wypukłość tkanki w kształcie pęcherzyka, odpowiedzialna za jego odrastanie. „Życie" włosa zależy od kondycji tego „pęcherzyka", ta zaś uzależ­niona jest od przepływu krwi. Jeżeli z jakiegoś powodu cyrkulacja krwi jest upośledzona, wówczas włosy nie mogą odrosnąć. Czubek głowy, tzw. ciemię jest najsłabiej ukrwionym miejscem. Oto dla­czego u większości mężczyzn włosy wypadają najpierw na czubku głowy, co dobitnie świadczy o tym, że przyczyną utraty włosów jest niewłaściwy obieg krwi w skórze głowy.

Mężczyźni przeważnie łysieją z wiekiem, gdyż cyrkulacja krwi w skórze głowy w wieku lat czterdziestu nie jest już tak dobra, jak u dwudziestolatka. Innymi słowy, w wyniku starzenia się orga­nizmu, naczynia krwionośne tracą zdolność odżywiania skóry gło­wy. Prawie wszyscy ludzie, którzy zaczęli tracić włosy, robią ten sam błąd: unikają dotykania głowy w obawie, że każde takie do­tknięcie spowoduje jeszcze większe ubytki. I dlatego rozczesują włosy ostrożnie, tak, aby grzebień nie dotykał skóry, nie ciągnął i nie wyrywał włosów. A czyż rozcieranie i masaż nie są najlepszy­mi sposobami na zwiększenie ukrwienia każdej części ciała? Aby przywrócić właściwe krążenie krwi powinniśmy rozcierać skórę głowy, szczególnie w tych miejscach, gdzie włosy rzedną. Kobiety łysieją rzadziej niż mężczyźni, gdyż mają nawyk po sto razy dzien­nie poprawiać fryzurę. Wciąż ciągną, rozczesują, masują swoje włosy, by wyglądały one jak najlepiej. Wszystkie te czynności po­budzają skórę głowy, a to tworzy dobre warunki do właściwej cyr­kulacji krwi. Oprócz tego kobiety, dzięki obecności w ich organi­zmie estrogenów, o 60% rzadziej niż mężczyźni są narażone na uszkodzenia układu krążenia. Dzisiaj zostało już udowodnione, że nie ma takich szamponów, kremów czy emulsji, których użycie gwarantowałoby, że ich składniki zostaną wchłonięte przez cebul­ki. Rola skóry polega przecież na tym, że stanowi ona barierę ochron­ną, utrudniającą przenikanie do organizmu obcych substancji ze śro­dowiska zewnętrznego. Górne warstwy skóry wchłaniają trochę tłuszczu - i to wszystko. Chociaż trzon włosa jest porowaty i może wchłaniać roztwory chemiczne, takie jak farby do włosów, środki rozjaśniające itp., nie znaczy to jednak, że po trzonie jakieś sub­stancje mogą dotrzeć do cebulek i stymulować porost nowych wło­sów. Odżywianie cebulek z zewnątrz jest niemożliwe. Na dzień dzi­siejszy nie znaleziono dowodów na to, że jakieś witaminy lub inne substancje mogą ożywić cebulki i dać początek wzrostowi nowych włosów. Zachowujemy włosy z boków głowy i na potylicy dlatego, że dopływ krwi do tych części jest łatwiejszy. Oprócz tego, w tych miejscach cieńsza jest warstwa mięśni i tłuszczu, pełniąca rolę „po­duszki" dla naczyń krwionośnych i powodująca ich zwężenie. Na skroniach, czole i ciemieniu warstwa tłuszczu jest bardzo cienka i nie ma tam tkanki mięśniowej. Im bardziej naprężona jest skóra głowy, np. w rezultacie napięcia lub stresu, tym bardziej zwężają się naczynia krwionośne i tym mniej krwi dochodzi do cebulek. Właśnie zwężenie naczyń włoskowatych w skórze głowy, spowo­dowane nadmiernymi stresami i napięciami dzisiejszego życia pro­wadzi do całkowitego wyłysienia mężczyzn. Tak więc, główną przy­czyną łysienia jest zła cyrkulacja krwi w skórze głowy. W niej znaj­duje się najbardziej skomplikowana w całym organizmie sieć na­czyń włoskowatych, wymagających dużych ilości krwi. Przy tym dopływ krwi do skroni, czoła i ciemienia jest najgorszy. Zmniejszony dopływ krwi doprowadza do osłabienia cebulek, co powoduje ich niezdolność do wytwarzania nowych włosów.

Ogromne znaczenie dla wzrostu i wypadania włosów ma nie tylko dobre ukrwienie, ale także jakość odżywiającej skórę krwi. Za­uważono, że osoby, które jedzą dużo mięsa, tracą włosy z tyłu głowy, a ci, którzy lubią słodycze - zwykle z przodu. Obecność włosów lub ich brak odzwierciedla stan całego organizmu dlatego, że tylko czy­sta i zdrowa krew może gwarantować dobry wygląd włosów.

Dlatego proszę:

  1. Nie zanieczyszczać swojego organizmu przez nieprawidłowe odżywianie;

  2. Chronić układ krwionośny przed nadmiarem cholesterolu;

  3. W porę oczyszczać organizm, stosować naprzemienne pryszni­ce, więcej przebywać na świeżym powietrzu i nie zapominać o gimnastyce oddechowej.

Wszystkie te zabiegi będą sprzyjały uzdrowieniu układu krwionośnego. Myślę, że nie ma sensu opisywać, w jaki sposób należy wypełniać powyższe zalecenia. Szczegółowe informacje znajdą Państwo w książce „Jak żyć długo i zdrowo" na stronach 77-84, 87-102, 114-115, 159-174. Chciałbym jedynie bardziej szcze­gółowo omówić zabieg masażu skóry głowy, a właściwie specjal­nego jej rozcierania. Właśnie ten zabieg zapewni Państwu dziewięć­dziesięcioprocentowe „zwycięstwo nad łysiną".


Masaż głowy


Najtrudniejszym zadaniem jest przekonanie łysiejącego o konieczności masowania i czesania szczotką części głowy z prze­rzedzonymi włosami. A przecież fakty potwierdzają, że w ciągu dłu­gich lat pracy specjalistów (fryzjerów, dermatologów) ani razu nie odnotowano przypadku zwiększenia się łysiny na skutek masażu.

Do masażu głowy najlepiej używać niedużego ręcznika ką­pielowego, miękkiego i puszystego.

Przepis nr 71:

Przygotować roztwór z l litra ciepłej wody i 2 stołowych łyżek soli, namoczyć w nim ręcznik, lekko wykręcić i nacierać łysiejące miejsca na głowie. Szczególną uwagę należy zwrócić na te miejsca, gdzie włosy jeszcze nie wypadły. Celem masażu jest stop­niowe przywrócenie właściwego krążenia w sieci naczyń włosowa­tych skóry głowy, po to, aby zregenerować cebulki. Proszę jednak nie oczekiwać natychmiastowych rezultatów. Proces łysienia trwa latami, przywrócenie włosów zajmie nie mniej czasu, ale jeśli bę­dziecie Państwo cierpliwi, Wasze włosy mogą odrosnąć. Od mo­mentu rozpoczęcia masaży do pojawienia się pierwszych nowych włosów mijają 3-4 miesiące.

Włosy wypadające przy nacieraniu to te, które wychodzą w sposób naturalny. Te, które nie są jeszcze gotowe, by wypaść, nie wypadną nawet podczas najenergiczniejszego masażu. Po upływie trzech miesięcy znów ożywione cebulki włosowe zaczną wypychać trzony włosów na powierzchnię skóry. Na głowie wyczuwalna bę­dzie jakby szorstkość, dosłownie na czubku głowy pojawi się szcze­cina. Proces porostu włosów odbywa się w sposób bardziej zauwa­żalny, gdy włosy są sztywne i ciemne. Włosy cienkie i jasne będą odrastać równie szybko i w tej samej ilości, ale będzie to mniej widoczne. Przekonacie się Państwo, że od momentu rozpoczęcia masaży zatrzymaliście proces przerzedzania się włosów. Na miej­scu każdego utraconego włosa będą wyrastać teraz dwa nowe, do­póki włosy na ciemieniu nie staną się tak gęste, jak po bokach gło­wy. Zwykle całkowite odrośnięcie włosów trwa tak długo, jak i pro­ces ich tracenia (od roku do pięciu lat), dlatego nie rezygnujcie Pań­stwo z masowania głowy nawet wówczas, gdy upewnicie się, że włosy już odrosły.

Dość trudno jest odpowiedzieć na pytanie, czy można „odhodować" włosy na zupełnie już łysej głowie. Nie chciałbym bu­dzić złudnych nadziei, ale teoretycznie jest to możliwe. Nie obiecu­ję, że na gołej głowie odrosną nowe włosy, ale gwarantuję każdemu człowiekowi, że może położyć kres szybkiemu przerzedzaniu się włosów i zawrócić ten proces, gdy zacznie regularnie masować gło­wę. Kwestię tego, jak długo należy masować głowę, każdy powi­nien rozstrzygnąć sam. Zwykle, gdy tylko skóra głowy zaróżowi się lub gdy poczujecie Państwo lekkie ukłucia, możecie zakończyć masaż. Jedni będą potrzebowali na to 30 sekund, inni 2-3 minut. Najważniejsze jest, aby przyzwyczaić się masować głowę codzien­nie przez całe życie. Jest to konieczne również w przypadku osób, które na razie nie mają problemów z włosami, ale intuicyjnie czują, że problemy takie mogą się pojawić, biorąc pod uwagę skłonności gene­tyczne, stresy, nieprawidłowe odżywianie. Uwierzcie Państwo: masaż głowy to gwarancja, że zawsze będziecie mieć gęste i puszyste włosy.

Jeszcze kilka uwag na temat pielęgnacji słabych włosów. Boicie się myć głowę codziennie? Niesłusznie. Czy mycie twarzy doprowadza do wypadania np. rzęs, brwi lub wąsów? Codzienne mycie głowy jest konieczne, aby usunąć warstwę tłuszczu i przy­klejony do włosów brud. Niektórzy specjaliści przestrzegają przed zbyt częstym myciem głowy, które rzekomo wysusza włosy i nisz­czy naturalną warstwę tłuszczu. Codzienne mycie i masaż głowy nie tylko oczyszcza włosy, ale także reguluje pracę gruczołów tłusz­czowych, co daje włosom zdrowy wygląd. Jeżeli będziecie Pań­stwo codziennie myć głowę żółtkiem, a następnie masować przez 1-2 minuty, Wasze włosy nie będą wymagały żadnej dodatkowej pielęgnacji. Co więcej, suche włosy staną się bardziej miękkie, a u osób, które mają włosy przetłuszczające się, szybko unormuje się funkcjonowanie gruczołów tłuszczowych. Należy zauważyć, że dla włosów korzystne jest przyjmowanie małych ilości alkoholu (50 ml dla mężczyzn i 25 ml dla kobiet na dobę), gdyż alkohol w małych ilościach rozszerza naczynia krwionośne skóry głowy. Alkohol należy przyjmować przez miesiąc, potem zrobić miesiąc przerwy. Proszę nie zapominać o seksie, jest bardzo pożyteczny, ponieważ wszystko, co wpływa relaksująco na układ nerwowy pro­wadzi do lepszego ukrwienia cebulek. Na zakończenie podam jesz­cze kilka przepisów na przyśpieszenie regeneracji cebulek.

Przepis nr 72:

100 g liści pokrzywy (najlepiej majowej) zalać 500 ml wrząt­ku, odstawić na 30 minut. Następnie przecedzić, w otrzymanym roztworze zamoczyć ręcznik i nacierać nim głowę.

Przepis nr 73:

Raz na tydzień wcierać w skórę głowy zwykłą sól przez 10-12 minut, po czym nie myć głowy przez godzinę. Spłukać włosy czystą wodą i pomasować.

Przepis nr 74:

Zmieszać po jednej łyżeczce koniaku, oleju kukurydzianego i kefiru. Dobrze wymieszać i wetrzeć we włosy. Założyć na głowę worek foliowy, a na niego wełnianą czapkę lub chustkę. Trzymać 15-20 minut, po czym dokładnie spłukać głowę i pomasować.

Przepis nr 75:

Słój o pojemności l litra napełnić do połowy utartymi na tarce czerwonymi burakami. Dopełnić przegotowaną wodą w ta­kiej samej objętości. Zakryć słoik przykrywką i postawić w cie­płym miejscu na 5 dni, żeby fermentował. Następnie przecedzić i wcierać w skórę głowy codziennie, aż do wyczerpania. Po dwóch miesiącach kurację powtórzyć.

Tak więc, łysi i łysiejący, teraz wiecie już, co należy robić, aby wygrać z wypadaniem włosów i dlatego zaczynajcie masaże już dziś, a wówczas, po 4 miesiącach podchodząc do lustra, i Wy, podobnie jak wielu moich pacjentów, podskoczycie z radości.







Pomóż sobie sam


  1. Kochaj siebie takim — jakim jesteś.

  2. Nigdy nikomu nie zazdrość.

  3. Jeśli się sobie nie podobasz - zmień się.

  4. Złość, obraza, krytyka siebie i innych — to najbardziej szkodliwe emocje dla zdrowia.

  5. Jeśli coś postanowiłeś — działaj.

  6. Pomagaj biednym, chorym, starym i czyń to z radością.

  7. Nigdy nie myśl o chorobach, starości, śmierci.

  8. Najlepszym lekarstwem na choroby i starość — jest miłość.

  9. Twoimi wrogami są: obżarstwo, chciwość, uleganie włas­nym słabościom.

  10. Troski prowadzą do zejścia z tego świata. Wzdychania niszczą ciało człowieka.

  11. Największym grzechem jest strach i podłość.

  12. Najlepszym dniem — jest dzień dzisiejszy.

  13. Najlepsze miasto — to to, w którym ci się najbardziej powodzi.

  14. Najlepsza praca — to ta, którą lubisz.

  15. Największy błąd - utrata nadziei.

  16. Największy prezent, który możesz podarować lub otrzy­mać — to miłość.

  17. Największe bogactwo — to zdrowie.


Przepisy naszych babć


Poniżej zamieszczone przepisy podane zostały w oryginal­nej formie, bez opracowania przez autora.


Hemoroidy (żylaki dolnej części jelita grubego) - spowodo­wane są przez spożywanie zbyt dużych ilości chleba, kasz, słody­czy i nawyk jedzenia małych porcji (kanapki), popijanych płynem, dzisiejszy tryb życia, dysbaktriozę, zanieczyszczenie wątroby i krwi. Czasem mogą pojawić się z powodu przeziębienia odbytu. U ko­biet powstają często w następstwie porodu, w wyniku przesunięcia kręgów lędźwiowych.

Usunięcie hemoroidów przez operację chirurgiczną jest roz­wiązaniem korzystnym dla wszystkich, oprócz pacjenta. Z reguły po upływie jakiegoś czasu hemoroidy powracają, jeżeli powyższe przyczyny nie zostały zlikwidowane.

Przedstawione przepisy, chociaż skuteczne, są niestety tylko walką ze skutkami.

Przepis nr 76:

Z surowego ziemniaka wyciąć „świecę" wielkości małego palca i wkładać ją na noc do odbytu. Stosować co drugi dzień przez 2 tygodnie.

Przepis nr 77:

Po wypróżnieniu zamiast papieru toaletowego stosować pod­mywanie odbytu naprzemiennie ciepłą i zimną wodą po 5 razy. Póź­niej delikatnie osuszyć miękkim ręcznikiem.

Przepis nr 78:

Nasiadówka z machorki. Do naczynia odpowiedniego do nasiadówki (nocnik, plastikowe wiaderko) wsypać 2 łyżki machorki i zalać l litrem wrzątku. Naczynie przykryć i odstawić na 20 minut. Kiedy para, unosząca się z naczynia nie jest zbyt gorąca, należy usiąść i zrobić nasiadówkę (3 - 5 minut).

Przepis nr 79:

Pić następujące mieszanki soków (15 minut przed jedzeniem). Przepis na jedną porcję:

a) 50 g marchwi + 40 g selera + 20 g pietruszki +30 g szpinaku

b) sok ze świeżej jarzębiny (pić przez dłuższy czas). W 50 g soku rozpuścić l łyżkę cukru, wymieszać, wypić. Popić szklanką ciepłej gotowanej wody. Przyjmować 3 razy dziennie na 15 minut przed posiłkiem.

c) 90 g marchwi +60 g szpinaku

Przepis nr 80:

4 obrane cebule gotować w 1/2 litra mleka na wolnym ogniu tak długo, aż cebula zrobi się miękka. Odstawić do ostygnięcia i zrobić nasiadówkę.

Przepis nr 81:

Przez 3 tygodnie, codziennie wieczorem przed snem siadać na 5 minut w misce napełnionej niezbyt chłodną wodą. Uwaga! Kurację robić codziennie przez 21 dni, a jeżeli z jakiś przyczyn nastąpi przerwa, należy odczekać 1-2 tygodnie i rozpocząć kurację od nowa.

Przepis nr 82:

Przygotować metalowe wiaderko. Wyciąć z drewna przykryw­kę z otworem w środku o średnicy 2-3 cm. Rozgrzać cegłę lub ka­mień i położyć na dnie wiaderka. Na gorący kamień nasypać drob­no pokrojone 3-5 ząbków czosnku, aby zaczęły dymić, po czym nakryć drewnianą przykrywką z otworem i przyjąć kąpiel dymną.

Przepis nr 83:

Przygotować starą skórzaną rękawiczkę. Do jednego palca nalać wody i włożyć do zamrażalnika, aby woda w tym pokrowcu ze skóry zamarzła (dla wygody palec z wodą można włożyć do kie­liszka). Kiedy woda zamarznie słupek lodu w skórzanej rękawicz­ce wprowadzić do odbytu. Zabieg można zakończyć kiedy lód roz­topi się (jeżeli uczucie zimna jest zbyt nieprzyjemne, potrzymać „świeczkę" lodową chociaż 1-2 minuty).

Przepis nr 84:

Aby uwolnić się od hemoroidów raz na zawsze, należy la­tem, przez miesiąc, zastosować ścisłą dietę, składającą się z wa­rzyw i owoców. Oprócz tego codziennie trzeba pić koktaile z so­ków według przepisu 4 a lub 4 b. Nie jeść mięsa, białego pieczywa, produktów mlecznych, niczego gotowanego, smażonego, pieczonego. Nie wolno pić kawy, kakao, czekolady, napojów alkoholo­wych. Zamiast chleba można jeść włoskie orzechy, zamiast nor­malnej pić kawę jęczmienną lub zbożową. Można pić również her­batę z liści malin, porzeczek. Każdy powinien być świadom tego, że hemoroidy to jeden ze szczebli drabiny, prowadzącej do raka jelita grubego.

Przepis nr 85 (skurcze w nogach):

Osoby cierpiące na skurcze w nogach powinny rano i wie­czorem smarować stopy obu nóg sokiem z cytryny. Nie należy za­kładać butów ani chodzić dopóki sok zupełnie nie wyschnie. Kura­cja trwa nie dłużej niż 2 tygodnie.

Przepis nr 86:

2 łyżki stołowe zmielonego owsa zalać 1/2 szklanki przego­towanej zimnej wody i odstawić na godzinę. Potem dodać 3 łyżki chłodnego gotowanego mleka, sok z l cytryny, l łyżkę stołową miodu, l duże starte jabłko i 10 orzechów włoskich. Wszystko wy­mieszać. Taką kolację jeść co drugi dzień przez 2 miesiące.

Przepis nr 87: Kisiel z owsa. Bardzo dobry środek dla osła­bionego organizmu. Poprawia pracę serca, uspokaja system nerwo­wy, likwiduje łamanie i ból w kościach oraz mięśniach, obniża po­ziom cukru we krwi, oczyszcza naczynia krwionośne z nadmiaru „złego" cholesterolu, leczy zapalenie wątroby, woreczka żółciowe­go i nerek, wzmacnia mięsień sercowy. l szklankę nieoczyszczonego owsa przebrać i umyć w chłodnej wodzie. Zalać 5 szklankami przegotowanej zimnej wody, gotować na małym ogniu przez 5 mi­nut. Otrzymany napój wypić godzinę przed jedzeniem.


Osoby, które przeszły naświetlania i chemioterapię, aby wzmocnić system odpornościowy mogą skorzystać z następujące­go przepisu:

Przepis nr 88:

Wywar z siemienia lnianego. Do garnuszka z przykrywką wsypać szklankę siemienia, zalać 3 litrami wrzątku, gotować 2 go­dziny pod przykryciem na małym ogniu. Później odstawić (pocze­kać, aż płyn osiągnie temperaturę ciała). Pić jak najczęściej (1-1,5 litra na dobę) przez 2-3 tygodnie. Podczas picia wywaru z siemienia lnianego z organizmu wydalane są toksyny, pierwiastki promie­niotwórcze i inne szkodliwe związki.

Przepis nr 89 (wzmocnienie serca i oczyszczenie krwi, dla osób, które piją mleko):

Pić na czczo 333 g ciepłego tłustego gotowanego mleka (naj­lepiej wiejskiego), do którego należy wcisnąć sok z l cytryny. O godzinie 12.00 powtórzyć. Trzeci raz wypić przed snem. Nie jest konieczna specjalna dieta - można odżywiać się jak zwykle. Dzien­nie potrzebny jest litr mleka i 3 cytryny. Kuracja trwa 2 tygodnie, w ciągu których zużywa się w sumie 14 litrów mleka i 42 cytryny.

Przepis nr 90 (oczyszczenie krwi z pierwiastków promie­niotwórczych):

Do 100 g soku z pokrzywy dodać 100 g soku z jabłek. Przyj­mować raz na dzień, 30 minut przed posiłkiem. Kurację prowadzić przez 20 dni.

Przepis nr 91 (oczyszczanie naczyń krwionośnych ze zło­gów cholesterolu i innych trujących związków):

l szklankę miodu, 1/2 szklanki zmielonych ziaren kopru, l łyżkę zmielonego korzenia waleriany (900 g) włożyć do termosu, zalać 5 litrami wrzątku, zakręcić i odstawić na dobę. Odcedzić, prze­lać do butelek. Przechowywać na dolnej półce lodówki. Przyjmo­wać po 50 g przed posiłkiem (lekko podgrzane) aż do wyczerpania całej porcji.

Przepis nr 92 (brak menstruacji):

Łuski z 4 kg cebuli zalać 3 litrami wody. Gotować na słabym ogniu dopóki wywar nie nabierze brązowej barwy. Przyjmować po 100 g na czczo rano i wieczorem przed snem.

Przepis 93 (astma u dzieci, stadium początkowe):

5 tabletek aspiryny sproszkować, zmieszać z l łyżką smalcu. Rozsmarowywać na kawałku materiału i przez 10 dni przykładać na piersi chorego dziecka.

Przepis nr 94 (astma u dorosłych i dzieci):

40 średnich cebul zalać wrzątkiem i odczekać, aż zmiękną. Odlać wodę, a cebule dusić do miękkości w 1/2 litra oliwy z oli­wek. Następnie rozgnieść je na piure. Przyjmować rano na czczo i wieczorem po l łyżce.

Przepis nr 95 (na bezsenność u dzieci):

Chore dziecko szczelnie owinąć w płótno nasiąknięte poran­ną rosą i zostawić na godzinę, dopóki nie wyschnie. Z wierzchu można jeszcze przykryć dziecko kołdrą.

Przepis nr 96 (bezsenność u dorosłych):

1. Spać na poduszce wypchanej sianem. Przed snem spożyć l łyżkę miodu.

2. Zagotować 1/2 filiżanki zielonej herbaty, dodać 2 łyżeczki śmietanki do kawy i 1/2 łyżki miodu, wypić.

Przepis nr 97 (bóle pleców):

Nasmarować plecy ciepłym miodem. Natrzeć plecy ruchami „odrywającymi", przypominającymi oddzieranie skóry od kości. Później umyć ciepłą wodą. Zabieg powtarzać codziennie, aż ból zniknie.

Przepis nr 98 (chore nerki):

Przez tydzień pić wywar z nasion dyni. 100 g nasion zalać 1/2 litra wody, gotować na wolnym ogniu przez godzinę. Po osty­gnięciu wypić, a nasiona zjeść. Oprócz tego codziennie robić kom­pres na nerki: 100 g siemienia lnianego gotować w 200 g wody przez 20-30 minut.

Przepis nr 99 (bronchit u dzieci):

Usmażyć na smalcu 2 jajka, dobrze posolić, kiedy jajecznica ostygnie położyć na pierś dziecka.

Przepis nr 100 (wysokie ciśnienie krwi): Do filiżanki o ob­jętości 250 ml wsypać łyżkę mąki kukurydzianej i zalać wrzątkiem. Odstawić na noc. Rano wodę wypić, starając się nie zmącić osadu na dnie naczynia.

Przepis nr 101 (zapalenie zatok):

Kawałek świeżego masła śmietankowego (wielkości ziarna kukurydzy) wsunąć w nozdrze - jednego wieczoru do jednej dziur­ki, następnego - do drugiej. Stosować przez miesiąc, po czym zro­bić miesiąc przerwy.

Przepis nr 102 (ból głowy spowodowany stresem):

Przez kilka dni wieczorem przed snem wkładać do ust l łyż­kę cukru (kryształ) i zapijać go ciepłą wodą.

Przepis nr 103 (grzybica paznokci rąk i nóg):

Zagotować mocną kawę (nie wyrzucać fusów), poczekać, aż ostygnie i kilkakrotnie moczyć w kawie ręce lub stopy.

Przepis nr 104 (grzybica palców stóp):

1. Starannie umyć nogi i zanurzyć w occie winnym. Na noc założyć skarpetki nasączone octem winnym.

2. Utłuc w moździerzu miętę z solą. Umieścić między pal­cami na około godzinę. Powtórzyć zabieg kilkakrotnie, a grzybica zniknie.

Przepis nr 105 (cukrzyca - stadium początkowe):

Pić wywar z liści jeżyny, 3-4 szklanki dziennie.

Przepis nr 106 (zapalenie woreczka żółciowego):

Codziennie należy dawać choremu do zjedzenia (na czczo) 2 gruszki. Pić kompot z gruszek, ugotowany bez cukru.

Przepis nr 107 (bóle woreczka żółciowego, uczucie ciężko­ści, torsje po spożyciu pokarmu):

Wypić sok z połówki cytryny z 1/2 łyżeczki sody spożywczej.

Przepis nr 108 (zaparcia):

Obrać ze skóry (zostawiając l -2 mm białego miąższu) 2 po­marańcze lub grapefruity, zjeść przed snem.

Przepis nr 109 (swędzenie):

W dużej ilości wody ugotować l kg ziaren jęczmienia i wyką­pać chorego w tej wodzie.

Przepis nr 110 (w przypadku silnego lęku, przestrachu).

Po doznanym lęku wypić szklankę wody z rozpuszczoną nie­wielką ilością cukru.

Przepis nr 111

1. (kaszel - zastarzały, u palaczy): kilka korzonków leśnego śla­zu gotować 10-15 minut w 1/2 litra świeżego mleka. Przyjmować po 1/2 szklanki, kilka razy dziennie.

2. (kaszel silny u dorosłych): chory przez tydzień powinien pić wywar z siemienia lnianego.

3. (kaszel uporczywy u dzieci): l ziemniaka, l cebulę, l jabłko zalać l litrem wody i gotować na słabym ogniu, aż woda nie wygo­tuje się do połowy. Napój podawać dziecku 3 razy dziennie po l łyżeczce od herbaty.

Przepis nr 112 (krwotok długotrwały i obfity u kobiet):

6 białek świeżych jaj dobrze rozmieszać z 1/2 łyżeczki od her­baty kwasu cytrynowego i wypić. W razie potrzeby powtórzyć.

Przepis nr 113 (mięśniak macicy):

Przez 15 dni chora powinna pić 3 razy dziennie po 1/2 szklanki wywaru z siemienia lnianego.

Przepis nr 114:

1. (nerwowość u dzieci): Dziecko wykąpać w wodzie, w któ­rej gotowane było siano.

2. (nerwowość u dorosłych): 500 g miodu wymieszać z 500 g cukru. Przyjmować 2 razy dziennie po łyżce.

Przepis nr 115 (zadyszka):

Trzy raz dziennie przyjmować l kieliszek (500 ml) następu­jącej mieszanki: 200 g miodu, oleju z oliwek i wódki.

Przepis nr 116 (oparzenia):

6 żółtek i 6 łyżek świeżego oleju roślinnego rozmieszać i ubijać do konsystencji majonezu. Namoczyć w mieszance bandaż i obandażować nim poparzone miejsce.

Przepis nr 117 (obrzęki nóg):

Na wiadro zimnej wody wsypać worek soli kamiennej. Roz­puścić sól w wodzie i namoczyć w roztworze ręcznik. Odciśnięty ręcznik położyć na krzyż (w okolicach nerek). Zabieg powtórzyć 10 razy. W wyniku zabiegów rozpoczyna się silne wydzielanie moczu, a obrzęki znikają.

Przepis nr 118 (biegunka):

Kilka razy dziennie pić wywar z mięty.

Przepis nr 119 (zapalenie prostaty):

Rozetrzeć na proch spalony kawałek lipowego drzewa. Przez 7 dni pić rano napój zrobiony z tego proszku (w postaci kawy).

Przepis nr 120 (przeziębienie u dzieci):

Przygotować mieszankę z 50 g wody + 5 g miodu +50 g masła + 2 tabletek aspiryny. Wszystko wymieszać i dobrze nasma­rować mieszanką piersi, plecy, szyje, ręce i nogi. Dziecko dobrze przykryć ciepłą kołdrą do wypocenia się. Później wytrzeć wilgot­nym ciepłym ręcznikiem, przebrać w suchą odzież i położyć spać.

Przepis nr 121 (dla osób, które przez dłuższy czas były unie­ruchomione przez chorobę):

Przygotować mieszankę z 100 g świńskiego sadła i l łyżki soli. Natrzeć tym kończyny, owinąć bawełnianą tkaniną, na to nałożyć worek.

Przepis nr 122 (rozszerzenie żył):

1. Założyć czyste bawełniane skarpetki i pochodzić w nich po porannej rosie, aby zmokły. Nosić je do wyschnięcia.

2. Zielone włoskie orzechy zalać oliwą z oliwek, odstawić na 4 godziny (naczynie powinno stać w nasłonecznionym miejscu). Po upływie tego czasu otrzymaną mieszanką nasmarować żyły.

Przepis nr 123 (sorkoma - nowotwór złośliwy):

Przyłożyć na guz kawałek surowego mięsa, lekko spryskane­go amoniakiem.

Przepis nr 124 (arytmia):

1/2 kg utartych na tarce cytryn zmieszać z 1/2 kg miodu, dodać 20 zmielonych jąder pestek moreli. Wszystko wymieszać i przyj­mować rano i wieczorem po l łyżce przed posiłkiem.

Przepis nr 125 (kontuzja):

Przyłożyć na obolałe miejsce krążek z surowego ziemniaka.

Przepis nr 126 (chudość u dzieci do 3 lat):

Wiosną zrobić dziecku 10 kąpieli w wywarze ze świeżych liści orzecha.

Przepis nr 127 (marskość wątroby):

Białą mąkę rozmieszać w mleku karmiącej kobiety. Przyj­mować rano i wieczorem przed posiłkiem po l łyżce.

Przepis nr 128 (czyrak):

Zagnieść nieduży kawałek ciasta z mąki, świeżego mleka i świeżego masła. Przyłożyć go na noc na bolące miejsce. Taki „kom­pres" wyciąga całkowicie „żądło" czyraka.

Przepis nr 129 (uczulenie na proszki do prania):

Codziennie moczyć ręce w wodzie z dodatkiem l łyżeczki sody spożywczej. Kąpiel powinna trwać 15-20 minut. Następnie zanurzyć ręce w lekko podgrzanej oliwie z oliwek.

Przepis nr 130 (egzema):

Po kąpieli natrzeć chore miejsca mieszanką z oleju słonecz­nikowego i octu w równych ilościach.

Przepis nr 131 (wrzód dwunastnicy):

Ubić l białko z l łyżeczką cukru pudru. Wymieszać z l łyżką oliwy z oliwek. Przez 10 dni przyjmować rano na czczo po l łyżce tej mieszanki.

Przepis nr 132 (zapalenie jajników):

1. Zrobić nasiadówkę nad parą z gotującego się siana. Zabieg powtarzać tak długo, aż zapalenie minie.

2. Ugotować małą główkę kapusty, zalać ją świeżym mle­kiem. Siedzieć nad parą.

3. Siedzieć nad parą z ugotowanej czarnej rzodkwi polanej oliwą z oliwek.


Aneks


Sałatki wiosenne


1. Sałatka z mlecza (mniszka lekarskiego). Posiekać 3 garście liści mlecza, wymieszać z 10 orzechami włoskimi, zmielonymi w młyn­ku. Dodać l łyżkę stołową oleju słonecznikowego lub miodu. Uwa­ga! Mlecz przed przygotowaniem sałatki należy włożyć na 20 -30 minut do chłodnej posolonej wody (na 11 wody l stołowa łyżka soli), by zlikwidować gorzki smak.

2. Sałatka z pokrzywy i mlecza. Drobno posiekać garść młodych liści pokrzywy, dodać l stołową łyżkę soku z cytryny, łyżkę soku z kiszonej kapusty oraz łyżkę oleju słonecznikowego. Oprócz tego dodać l małą łyżeczkę pokrojonej cebuli, a z wierzchu posypać 60 g (2 garściami) posiekanych zielonych części mlecza oraz mie­lonymi orzechami włoskimi (10 - 15 g).

3. Rzodkiewki z orzechami. 100 g rzodkiewek (15 sztuk) drobno posiekać lub zetrzeć na tarce, zmieszać z 40 g (8 sztuk) mielonych orzechów włoskich, dodać l łyżeczkę oleju roślinnego, posypać z wierzchu posiekanym szczypiorkiem.

4. Surówka po francusku. 100 g zewnętrznych liści sałaty polać 1/2 łyżki octu jabłkowego lub winnego, dodać l łyżkę stołową oleju roślinnego i l łyżeczkę pokrojonej cebuli. Wszystko dobrze wymieszać.

5. Sałatka z botwiny. Posiekać 80 g botwiny i 2 - 3 liście sałaty. Polać je l łyżką oleju słonecznikowego i wymieszać. l surowe jaj­ko wymieszać z sokiem z 1/2 cytryny i wylać na sałatę. Dodać do botwiny, wymieszać. Posypać z wierzchu posiekaną pietruszką i koperkiem lub szczypiorkiem.

6. Surówka z młodych buraków. Utrzeć na tarce 5-6 młodziutkich buraków, dodać 2 łyżki śmietany i doprawić szczyptą mielonego kminku.

7. Sałatka ze szczawiu i mleczy. Do l garści sałaty (30 g) dodać 30 g młodego szczawiu i 30 g liści mlecza. Szczaw i mlecz należy drobno posiekać, na wierzchu położyć 10 orzechów włoskich, po­lać l łyżką miodu i l łyżką oleju słonecznikowego. Na koniec wszystko wymieszać.

8. Szczypiorek z orzechami. 50 g szczypiorku drobno posiekać i zmieszać z 50 g zmielonych orzechów ziemnych.

9. Rzodkiewka z orzechami, pietruszką i miętą. 15 rzodkiewek ze­trzeć na tarce, dodać posiekaną nać pietruszki, miętę, koperek, 1/2 łyżeczki kminku, 6 stołowych łyżek mielonych orzechów (50 g). Wszystko dobrze wymieszać. Można udekorować liśćmi sałaty.

10. Rzodkiewka z twarogiem (najlepiej tłustym). 3 stołowe łyżki twarogu (75 g) zmieszać z 3 drobno pokrojonymi rzodkiewkami i l łyżeczką drobno posiekanego szczypiorku. Wszystkie składniki wymieszać, ułożyć na liściach sałaty.

11. Surówka ze szpinaku. Pokroić garść młodego szpinaku, dodać l łyżkę drobno posiekanego szczawiu, l łyżkę posiekanego szczy­piorku. Wszystko wymieszać i dodać 3 łyżki zmielonych orzesz­ków ziemnych oraz l łyżkę borówek.

12. Szpinak z jajkiem. Ubić żółtko, dodając po trochu półtorej łyżki masła, po czym wlać l łyżkę soku z cytryny. Wymieszać, do otrzy­manej gęstej papki dodać zmiażdżony ząbek czosnku i dwie garści drobno posiekanego szpinaku. Wszystko wymieszać. Otrzymaną masę ułożyć na liściu sałaty. Z wierzchu można posypać mielonymi orzechami.

13. Surówka z botwiny z liśćmi sałaty. Pokroić 80 g botwiny, 2 lub 3 liście sałaty, polać l łyżką oleju roślinnego i wymieszać. Do l jajka dodać sok z 1/2 cytryny, wymieszać i dorzucić szczyptę po­siekanego kopru, pietruszki i szczypiorku. Wszystko wymieszać.

14. Surówka z botwiny. Pokroić liście młodego buraka (60 gram -2 garście). Przygotować sos: l żółtko wymieszać z l łyżką soku z cytryny, 1/2 łyżeczki musztardy, l łyżką oleju roślinnego i l ły­żeczką pokrojonego szczypiorku. Wymieszać.


Sałatki letnie i jesienne


1. Ogórek w zsiadłym mleku. Pokrojony l ogórek polać 1/2 szklan­ki zsiadłego mleka oraz posypać 1/2 łyżki posiekanego kopru.

2. Ogórek z pomidorem. Ogórka pokroić na duże kawałki, pomido­ra w plasterki. Posypać 4 łyżkami zmielonych orzechów.

3. Surówka z czerwonej kapusty. Do 50 g czerwonej poszatkowanej kapusty (3 łyżki) dodać 2 łyżki posiekanej pietruszki, l łyżkę oleju słonecznikowego i l łyżkę miodu. Wszystko wymieszać.

4. Surówka ze świeżej kapusty. Do 100 g pokrojonej kapusty dodać 4 stołowe łyżki soku z grapefruita, l łyżkę miodu, 1/2 łyżeczki kminku. Wszystko wymieszać.

5. Groszek z pomidorami. 50 g świeżego groszku wymieszać z 120 g surowych rozgniecionych pomidorów oraz z 2 stołowymi łyżkami oleju słonecznikowego. Z wierzchu posypać pietruszką i szczypiorkiem.

6. Groch z marchewką. 50 g grochu, l utarta na tarce marchew, l łyżka oleju roślinnego, l łyżka soku z malin lub porzeczek, 1/2 pokrojonej cebuli. Wszystko wymieszać. 7. Marchew z ziemniakami. Drobno utrzeć 100 g marchwi, wymie­szać z 2-3 łyżkami stołowymi soku z grapefruita lub czarnej po­rzeczki. Dodać 30 g drobno posiekanego surowego ziemniaka oraz l łyżeczkę posiekanego szczypiorku. Wszystko wymieszać, ułożyć na dużym liściu sałaty.

8. Marchew ze szczypiorkiem. Do 100 g marchwi dodać 30 g szczy­piorku. Marchew zetrzeć na tarce i wymieszać z drobno posieka­nym szczypiorkiem. Dodać l stołową łyżkę oleju roślinnego i po­sypać drobno posiekanym ogórkiem.

9. Surówka świąteczna. 10 g surowego, drobno posiekanego ziem­niaka zmieszać z 30 g utartej marchwi i 10 g utartego surowego buraka. Dodać 50 g drobno pokrojonej kapusty, 2 stołowe łyżki oleju i 2 łyżki szczypiorku. Wszystko wymieszać. Masę ułożyć na liściu sałaty, z wierzchu posypać koperkiem lub pietruszką. Całość można udekorować kawałkami pomidorów i rzodkiewek.

10. Surówka z kiszonej kapusty. 100 g sałaty pokroić (a lepiej po­rwać) na duże kawałki, zmieszać z 4 łyżkami kiszonej kapusty, do­dać 2 łyżki soku z kapusty i l łyżkę oleju roślinnego.

11. Czerwona surówka. Utrzeć 1/4 buraka, dodać 60 g utartej mar­chwi, 30 g drobno pokrojonych, surowych ziemniaków, l łyżkę oleju roślinnego, 2 łyżeczki soku z porzeczek lub malin, l łyżkę szczy­piorku. Wszystko wymieszać, posypać l łyżką tartej bułki.

12. Surówka oczyszczająca krew. Utrzeć 50 g buraków i 50 g marchwi. Dodać 50 g pokrojonej kapusty, 1,5 łyżki oliwy z oliwek, 1,5 łyżki miodu. Wszystko wymieszać i posypać z wierzchu l szklan­ką jagód lub czerwonych porzeczek.

13. Kapusta kminkowa. Drobno pokroić 100 g kapusty, dodać l łyżkę miodu i l łyżeczkę mielonego kminku.

14. Pomarańczowy twaróg. 120 g marchwi zatrzeć na drobnej tar­ce, zmieszać z 100 g twarogu. Dodać l łyżkę oleju słonecznikowe­go i jeden ząbek czosnku. Wszystko wymieszać i posypać mielony­mi orzechami i zieloną pietruszką lub szczypiorkiem.

15. Pomidory z orzechami lub sucharkami i marchwią. 100 g roz­gniecionych pomidorów wymieszać z 100 g utartej marchwi, 30 g posiekanej pietruszki, 50 g mielonych orzechów lub suchar­ków. Dodać 1,5 łyżki oliwy z oliwek i wymieszać. 16. Pomidory z ziemniakami. Rozgnieść 100 g pomidorów, dodać 2 łyżki oleju roślinnego i 2 łyżki słonej wody z kiszenia ogórków. Wszystko wymieszać i dodać 30 g drobno pokrojonego surowego ziemniaka. Odstawić na 30 minut.

17. Pomidory faszerowane kiszoną kapustą. Ściąć górną część po­midora a wysokości 3-4 mm. Ze środka wyjąć miąższ, zostawiając ścianki grubości 2-3 mm. Miąższ zmieszać z drobno pokrojoną czer­woną kapustą i 1/2 łyżeczki oleju roślinnego. Farszem tym napeł­nić pomidory. Z wierzchu udekorować 1/2 łyżeczki majonezu lub śmietany, posypać posiekaną pietruszką lub szczypiorkiem.

18. Seler ze zsiadłym mlekiem lub śmietaną. Grubo pokrojone ło­dygi selera i kilka pokrojonych na kawałki liści położyć na talerzu i polać 2 łyżkami śmietany lub 1/2 szklanki zsiadłego mleka.

19. Surówka z zielonej fasoli. 60 g młodych, delikatnych strączków drobno pokroić, usunąwszy wcześniej włókienka. Dodać 50 g gru­bo pokrojonej sałaty i 2 stołowe łyżki oleju słonecznikowego (można dodać l łyżeczkę miodu do smaku).

20. Sałatka ziemniaczana. Drobno pokroić 60 g ziemniaków, dodać 4 łyżki wody od kiszenia ogórków, 1/2 małej cebulki, 2 łyżeczki posiekanego kopru lub pietruszki, 40 g mielonych orzeszków ziem­nych, l łyżkę miodu (niekoniecznie).

21. Surówka z marchwi i selera. Do 50 g utartej marchwi dodać 50 g pokrojonego selera, 1/2 ogórka, 50 g mielonych orzechów, l łyżkę miodu. Zamiast orzechów można dodać 2 łyżki oleju słonecznikowego.

22. Ziemniaki z kapustą. Drobno pokroić i wymieszać 40 g ziem­niaków, 60 g kapusty, 25 g cebuli. Dodać 6 łyżek wody od kiszenia ogórków, orzechy, pietruszkę i kminek.

23. Surówka z porów. Pokroić drobno 60 g porów, przyprawić 3 łyżkami majonezu, odstawić na godzinę. Następnie dodać l łyżkę pokrojonego selera, szczyptę kminku, l łyżkę wody z miodem (l łyżeczka miodu rozpuszczona w 2 łyżeczkach wody). 24. Surówka z dyni. Utrzeć l marchew, 50 g dyni, 25 g selera. Do­dać 25 g posiekanego szczypiorku lub czerwonej cebuli oraz l O zmielonych orzechów.


Sałatki zimowe


1. Sałatka z buraków i orzechów. Ugotować dużego buraka, utrzeć go na tarce. Dodać 1/2 utartego małego surowego buraka, l zmiażdżony ząbek czosnku, 2 łyżki oleju roślinnego. Wymieszać, posypać mielonymi orzechami i szczyptą posiekanego szczypiorku.

2. Różowa kiszona kapusta. 100 g kiszonej kapusty wymieszać z 2-3 łyżkami stołowymi soku z buraka. Dodać 1/2 małej białej lub czerwonej cebuli oraz łyżkę oleju roślinnego. Na koniec wymie­szać.

3. Kiszona kapusta z jabłkami. Do 100 g kiszonej kapusty dodać 1/2 przetartego jabłka (antonówki), l łyżkę oleju roślinnego i posy­pać pokrojoną połówką cebuli.

4. Zimowa surówka świąteczna. Drobno pokroić 100 g kiszonej kapusty. Wymieszać 1/2 antonówki, l łyżkę oleju roślinnego, 1/2 posiekanej cebuli, szczyptę kminku, sok z l cytryny, l łyżkę miodu. Połączyć z kapustą, odstawić na godzinę pod przyciskiem.

5. Sałatka ziemniaczana. 75 g drobno pokrojonych ziemniaków, 50 g startych lub zmielonych orzechów, l łyżka miodu, l łyżeczka startego chrzanu.

6. Surówka „Witaminka". Utrzeć na tarce 50 g marchwi, 75 g ka­pusty, 50 g ziemniaków. Dodać 25 g posiekanej natki pietruszki, 25 g porów, 2 łyżki oleju roślinnego, łyżkę miodu, 50 g zmielonych orzechów i wszystko wymieszać.

7. Surówka marchwiowo-chrzanowa. Utrzeć na tarce dużą mar­chew i 50 g korzenia selera. Dodać l łyżeczkę utartego chrzanu, 10 g zmielonych orzechów i łyżkę oleju roślinnego, wymieszać.

8. Rzodkiewka z kwaśnym mlekiem. 60 g utartej rzodkiewki zalać l szklanką kwaśnego mleka i odstawić w ciepłe miejsce na mini­mum 1,5 godziny (potrawy z dodatkiem rzodkiewki powinny być przygotowane co najmniej l ,5 godziny przed spożyciem, wtedy nie grozi nam ból ani wzdęcie żołądka).

9. Pudding z rzodkiewki. 60 g utartej rzodkiewki wymieszać z 10 zmielonymi orzechami włoskimi i 30 ziemnymi. Odstawić na 1,5 godziny, następnie dodać l łyżkę oleju roślinnego i wymieszać.

10. Surówka świąteczna nr 2. Małą główkę czerwonej kapusty (1/4 dużej - 75 g) lub 75 g białej kapusty drobno poszatkować, do­dać 1/2 utartej średniej marchwi, 1/2 kiszonego ogórka, 10-centry-metrowego drobno pokrojonego pora, 5 zmielonych orzechów wło­skich, l łyżkę oleju roślinnego, 2 łyżeczki borówek, 3 łyżki płat­ków owsianych. Wszystko wymieszać.

11. Surówka „Zimowa bajka". Utrzeć średniej wielkości marchew, dodać 3 łyżki kiszonej kapusty, l łyżkę wody od kapusty, l łyżkę utartej rzodkiewki, łyżkę borówek, malin lub porzeczek. Wszystko wymieszać.


Sosy, majonezy


Z reguły sosy i majonezy zawierają ocet spirytusowy, konserwanty, barwniki i inne obce dla organizmu substancje, zanieczyszczające krew. W związku z tym podaję przepisy do samodzielnego wyko­nania.

1. Olej cytrynowy. Do 250 g oleju roślinnego dodawać powoli sok z l - 2 cytryn. Bardzo dokładnie wymieszać.

2. Majonez orzechowy (najlepiej przygotować tuż przed spoży­ciem). 2 łyżki mielonych orzechów zmieszać z l łyżeczką od her­baty oleju roślinnego. Po powstaniu gęstej papki ubijać ją z 3-4 łyżkami oleju roślinnego, dodając sok z l cytryny. 3. Sos śmietankowy. Wymieszać sok z 1/2 cytryny z 3 łyżkami śmietany. Dodać zmiażdżony ząbek czosnku, 1/2 łyżeczki drobno posiekanego szczypiorku lub utartej cebuli, l łyżkę oleju roślinnego. Wszystko wymieszać.

4. Sos pomidorowy. Do 6 części oleju roślinnego dodać l część soku z cytryny. Połączyć z sokiem z pomidorów, do smaku dodać tarty seler.

5. Majonez witaminowy „Tęcza". Ubijać 2 żółtka, dodając powoli 3 stołowe łyżki oleju roślinnego. Wymieszać z l łyżką utartego selera lub łyżeczką utartej cebuli. Do otrzymanej masy dodać sok z cytryny. Dokładnie ubijać do konsystencji majonezu. Majonez można zabarwić: na zielono - dodając sok ze szpinaku, na poma­rańczowo - sok z marchwi, na różowo - sok z czerwonej porzeczki.


Chłodniki


Najlepiej spożywać je w ciepłych porach roku (lato, jesień). Osoby, które mają kłopoty z wypróżnianiem mogą jeść je przez cały rok. Chłodniki są bardzo zdrowe, ponieważ zawierają wszystkie wita­miny i sole mineralne, które nie zostają zniszczone przez podgrze­wanie oraz wodę strukturowaną i tlen.

1. Zupa pomidorowo-ogórkowa. 3 stołowe łyżki płatków owsia­nych zalać 10 łyżkami zsiadłego mleka. Odstawić na 2 -3 godziny. Utrzeć na tarce ogórki i rozdrobnić pomidory, wymieszać ze zsia­dłym mlekiem i płatkami, dodać zmiażdżony ząbek czosnku i posy­pać posiekaną natką pietruszki.

2. Zupa pomidorowa ze śmietaną. Utrzeć 2 pomidory, dodać 1/2 śmietany (18% lub 30%). Mieszanką tą zalać 3 łyżki płatków owsianych. Odstawić na ok. 1/2 godziny. Dodać posiekaną zieloną natkę pietruszki.

3. Zupa malinowa (lub poziomkowa). Do szklanki zsiadłego mle­ka dodać 3 łyżki wody mineralnej i 3 łyżki rozdrobnionych ma­lin lub poziomek. Można dodać l łyżkę miodu.

4. Zupa z suszonych owoców. W dwóch szklankach wody zamo­czyć na noc garść suszonych owoców (śliwki, rodzynki, jabłka, gruszki). Odstawić na 8 -10 godzin. Kiedy owoce zmiękną, do­dać 2 łyżki płatków owsianych, 1/2 łyżki miodu. Odstawić jesz­cze na 3 - 5 godzin. Gotową zupę można jeść na śniadanie lub obiad.


Desery


1. Śnieg jabłkowy. Utrzeć 2-3 jabłka, dodać l łyżkę miodu, roz­puszczonego w l łyżce wody. Wszystko dokładnie wymieszać. Oddzielnie ubić 2 białka, dodając powoli sok z cytryny. Wszystko wymieszać i ubić. Na koniec można udekorować deser brzoskwi­niami z puszki, gruszkami, mrożonymi truskawkami lub świeżymi malinami, porzeczkami, poziomkami (jak najwięcej fantazji!).

2. Jabłkowa pajęczyna. Ubić oddzielnie 2 żółtka i 2 białka. Połą­czyć je razem i jeszcze raz ubić. W dwóch łyżkach ciepłej wody rozpuścić l łyżkę miodu. Utrzeć 3 słodkie jabłka, dodać do nich 2 łyżeczki soku z cytryny. Wszystkie składniki wymieszać i znowu ubić. Udekorować świeżymi owocami (np. jagodami), kawałkami pomarańczy, grejpfrutów.

3. Miodowe placuszki. 30 g soku z cytryny z połączyć 60 g mielo­nych orzechów włoskich lub ziemnych. Odstawić na 1/2 godziny. Następnie dodać 2 łyżki miodu i 60 g zmielonych ziaren ryżu. Wszystko wymieszać, uformować placuszki. Z wierzchu posypać zmielonymi na proszek podsmażonymi na patelni ziarnami słonecz­nika.

4. Krem cytrusowy. Oczyścić pomarańcze z pestek, pokroić, zmik­sować. Wymieszać z l łyżeczką miodu i 150 g tłustego twarogu. Oddzielnie ubić białko z 1/2 łyżeczki cukru i żółtko z 1/2 łyżeczki cukru. Wszystko wymieszać i jeszcze raz ubić. Udekorować wino­gronem lub brzoskwiniami z puszki.


Indeks

Uwaga!

Aby osiągnąć pożądany skutek najlepiej stosować podane przepisy po przeczytaniu książki

.

Autor








oczyszczenie organizmu z nadmiaru soli i tłuszczu, poprawa prze­miany materii, oczyszczenie naczyń krwionośnych, reumatyzm, oste­oporoza, bóle kości, stawów i mięśni, podagra, artretyzm, zapale­nie korzonków-przepisy nr l, 2, 3, 4, 7, 8, 9, 10, 12, 13, 14, 15, 17, 18, 19, 21, 22, 23, 32, 34, 63, 87

arytmia - przepis nr 124

astma - przepis nr 93, 94

bezsenność - przepis nr 95

biegunka - przepis nr 118

bóle głowy - przepis nr 65, 102

bóle kręgosłupa - zestaw l: ćwiczenia l - 8, przepis nr 97

bronchit - przepis nr 99

choroby skóry - przepis nr 35, 36

choroby żołądka, jelit - przepis nr 34

chudość - przepis nr 126

cukrzyca - przepis nr 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51, 52, 87, 105

czyrak - przepis nr 128

ćwiczenia rozluźniające - str. 45, przepis 37

detoksykacja - str. 34

egzema - przepis nr 130

gronkowiec - przepis nr 44

grzybica - przepis nr 103, 104

halluksy - przepis nr 11

hemoroidy - przepis nr 60, 76, 77, 78, 79, 80, 81, 82, 83, 84

herbata - parzenie - przepis nr 69

inhalacje - przepis nr 29

kaszel - przepis nr 111

kontuzja - przepis nr 125

krwotok - przepis nr 112

lęk - przepis nr 110

łysienie - przepis nr 71, 72, 73, 74, 75

łzawienie oczu - przepis nr 62

marskość wątroby - przepis nr 127

miesiączka - przepis nr 92

mięśniak - przepis nr 113

nacieranie - przepis nr 26

nadciśnienie - przepis nr 100

nadciśnienie - przepis nr 64

nadmierna potliwość - przepis nr 6

naprzemienny prysznic - str. 68

nerki - przepis nr 98

nerwowość - przepis nr 114

niedotlenienie organizmu, nerwowość, bezsenność, bóle głowy - przepis nr 27, 28

nocna potliwość - przepis nr 56

nowotwór - przepis nr 34, 37, 38, 39, 123

obfite krwawienia miesięczne - przepis nr 60

obniżenie poziomu cholesterolu - przepis nr 30, 31, 32, 33, 38

obrzęki nóg - przepis nr 117

oczyszczanie naczyń krwionośnych - przepis nr 30, 31, 32, 38, 87, 90, 91

oczyszczanie wątroby - przepis nr 4, 53,

odchudzanie - przepis nr 61

oparzenia - przepis nr 57

oparzenia - przepis nr 116

ostrogi - przepis nr 16

poprawa ogólnej kondycji - przepis nr 28, 29, 32, ćwiczenia nr 9, 10, 11, 12, 13, zestaw nr 3, str. 74

półpasiec - przepis nr 55

przeziębienie - przepis nr 66, 120

rozluźnienie - ćwiczenia nr 9, 10 ,11, 12, 13

rozszerzenie żył - przepis nr 122

skurcze w nogach - przepis nr 85

swędzenie - przepis nr 109

system odpornościowy - przepis nr 38, 87, 88, 89

uczulenie - przepis nr 129

usuwanie skutków promieniowania - przepis nr 40, 41,42, 43

utykanie - przepis nr 54

woreczek żółciowy - przepis nr 106, 107

wrzód dwunastnicy - przepis nr 131

wrzód dwunastnicy - przepis nr 131

zadyszka - przepis nr 115

zapalenie jajników - przepis nr 132

zapalenie prostaty - przepis nr 119

zapalenie zatok - przepis nr 101

zaparcia - przepis nr 108

zapobieganie infekcjom - przepis nr 5

zatrucie alkoholem - przepis nr 69

zatrucie pokarmowe - przepis nr 67, 68

zwiększenie odporności - przepis nr 38, 87

żylaki - przepis nr 58



Spis treści


Do Czytelników! 5

Nie bać się „chorób cywilizacyjnych" 7

Osteoporoza — szansa na zwycięstwo 11

Dwie postacie wapnia 13

Przyczyny braku wapnia w organizmie 14

Cukier — główny wróg wapnia 15

Witamina D „wspólnikiem" wapnia 18

jaki sposób w organizmie tworzą się nierozpuszczalne sole wapnia 25

Skorupka jajka to nie śmieć 28

Kwas moczowy — cichy zabójca 30

Podagra 32

Chroniczny reumatyzm 32

Dna moczanowa 33

Anemia 33

Kamica wątrobowa i nerkowa 33

Choroby skóry 34

Cukrzyca i nadwaga 34

Choroby nerwowe 34

Kiedy łupie w kręgosłupie 41

W silnym ciele silny duch 43

Oczyszczanie (detoksykacja) — głodówka 45

Wiek kręgosłupowi nie szkodzi 50

Jeśli boli dusza 58

Bóle w stawach, kościach i mięśniach 61

W przyrodzie nie ma złej pogody 67

Relaksujący masaż obu rąk 68

Naprzemienny chłodny i gorący prysznic 68

Nacieranie 69

Woda-uzdrowicielka 70

Uzdrawiający wdech i wydech 70

Wąchanie kropel walerianowych 71

Pomóżcie swojemu sercu 72

Szybkim krokiem od zawału 73

Cholesterol — „licznik" długowieczności 77

Nie łykać leków! 80

Słonecznikowy, sojowy, kukurydziany... 82

Cofnąć nowotwór 87

Apteka w każdym z nas (metoda samoleczenia) 91

Na co ludzie chorują i szybko umierają 95

Sami hodujemy raka 99

Informacja do przemyślenia 113

Promienie śmierci 118

Dlaczego promieniowanie jest szkodliwe? 118

Wrogowie w naszym domu 119

Ładujmy akumulator życia 121

Szkodliwe promieniowanie — przyczyną wielu chorób 122

Drzewa-uzdrowiciele 123

Rozmyślania na temat cukrzycy 125

Niech żyje ziemniak 134

Lecznicza moc jabłka 138

Ocet jabłkowy 139

Leczenie octem jabłkowym 140

Przygotowanie octu jabłkowego 142

Przeziębiliśmy się? 142

Maliny zamiast aspiryny 144

Czystość — gwarancją zdrowia! 147

Herbata leczy 148

Apteka w filiżance herbaty 149

Żegnaj łysino! 151

Mechanizm łysienia 152

Masaż głowy 154

Przepisy naszych babć 159

Aneks 169

Indeks 177



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Michał Tombak Uleczyć nieuleczalne Część 1 2002
Michał Tombak Uleczyć nieuleczalne 2
Tombak Michał Uleczyć nieuleczalne czesc 2
Uleczyc nieuleczalne czesc 1 Michal Tombak 1
Tombak Michal Uleczyc nieuleczalne czesc 1
M Tombak Uleczyć nieuleczalne cz 1
M Tombak Uleczyć nieuleczalne
M Tombak UleczyA nieuleczalne
M Tombak Uleczyć nieuleczalne, cz 1
Tombak Michał Uleczyć nieuleczalne 01
Tombak Michał Uleczyć nieuleczalne 5fantastic pl
Tombak Michał Uleczyć nieuleczalne 2
Micha c5 82 Tombak Uleczy c4 87 nieuleczalne[1]
167 uleczy─ç nieuleczalne
Michał Tombak
Michał Tombak radzi 2
MICHAł TOMBAK RADZI 3
NATURALNE METODY NA ZIMOWE PRZEZIEBIENIA WG MICHAŁA TOMBAKA

więcej podobnych podstron