Czechow Antoni Teściowa adwokat


TESCIOWA-ADWOKAT

Wydarzyło się to pewnego pięknego poranku, dokładnie w miesiąc po ślubie Michela Puzyriowa z Lizą Mamuniną. W chwili, gdy Michel wypiwszy swoją ranną kawę rozglądał się za kapeluszem, żeby zrejterować do urzędu, do gabinetu wkroczyła teściowa.

Zatrzymam cię, Michel, nie dłużej niż pięć mi­nut — rzekła. — Nie chmurz czoła. Wiem, że zięciowie unikają rozmów z teściowymi, ale my oboje, tak mi się zdaje... zgadzamy się w poglądach... Nie jesteśmy przecież ot — teściową i zięciem, ale dwojgiem rozumnych ludzi... Łączy nas przecież wiele. Słusznie mówię?

Teściowa i zięć usiedli na kanapce.

Czym mogę służyć, Mutterchen?

Jesteś mądry człowiek, Michel, bardzo mądry. Ja też jestem... niegłupia. Spodziewam się, że zrozumiemy się dobrze. Od dawna już zbieram się pomówić z tobą, mon petit *... Powiedz mi szczerze i otwarcie, zaklinam cię na wszystko, co święte, powiedz: co ty wyrabiasz z moją córką?

Zięć wytrzeszczył oczy.

Pojmuję i zgadzam się. Owszem! Czemu nie? Wykształcenie to rzecz dobra i znajomość literatury też... Wiadomo, poezja! Pojmuję! Przyjemnie jest mieć wykształconą żonę. Ja sama mam edukację — rozumiem. Ale po co, mon ange, wpadać w krańcowość?

To znaczy? Niezupełnie rozumiem...

Nie umiem sobie wytłumaczyć twojego stosunku do Lizy! Ożeniłeś się z nią, ale czy ona jest dla ciebie żoną, przyjacielem? Nie! Liza jest twoją ofiarą! Nauka, książki, różne tam teorie!... Wszystko to są bardzo piękne rzeczy, ale proszę nie zapominać, że ona jest moją córką! Nie pozwolę! Ona jest kością z kości, krwią z krwi mojej! Pan ją wpędzi do grobu! Jeszcze nie ma miesiąca od ślubu, a ona już wychudła jak szczapa! Zasadza ją pan na całe dni do książek, wciąż musi czytać te głupie pisma! Przepisywać szpargały! Czy to zajęcie dla kobiety? Nie bywasz z nią nigdzie, co to za życie! Nie do wiary! Nie widuje ludzi. Przez cały ten czas ani razu nie była na balu! Ani rrrazu!

Ani razu nie była na balu, ponieważ sama nie chciała. Niech się mama z nią rozmówi. Dowie się mama, co Liza myśli o tych waszych balach i tańcówkach. Tak, ma chere *! Ona brzydzi się tym próżniaczym życiem! A jeżeli po całych dniach siedzi nad książką czy robotą, to niech mama wie, że nikt jej do tego nie przymusza... Za to ją właśnie tak kocham... A zatem mam honor pożegnać mamę i prosić, aby na przyszłość zechciała mama nie wtrącać się do naszych wzajemnych stosunków. Liza sama mi powie, kiedy zajdzie potrzeba...

Tak myślisz? Czyżbyś naprawdę nie widział, jaka ona jest łagodna, jaka nieśmiała? Miłość zamyka jej usta! Gdyby mnie tu nie było, tobyś pan ją zaprzągł do jarzma, mój panie! Taaak! Pan jest. tyran, despota! Zechce pan zaraz, od dzisiaj, zmienić swoje postępowanie!

Nawet słuchać nie mam ochoty...

Nie ma pan ochoty? To nie trzeba! Dużo sobie z tego robię! Ja bym z panem wcale nie wdawała się w rozmowę, gdyby nie Liza! Żal mi jej! Błagała mnie, bym się z panem rozmówiła!

A to już mama mówi nieprawdę... To już nieprawda, proszę się przyznać...

Nieprawda! W takim razie spójrz, grubianinie! Zerwała się żwawo z miejsca i szarpnęła za klamkę. Drzwi otworzyły się gwałtownie i Michel ujrzał swoją Lizę. Stała na progu, załamując ręce i chlipiąc. Jej śliczny pyszczek był zalany łzami. Michel podbiegł...

Słyszałaś? Powiedz swojej mamie! Niech nareszcie zrozumie swą córkę!

Mama... Mama powiedziała prawdę — zawodziła Liza. — Nie znoszę tego życia... Męczę się...

Ach... to tak! To dziwne!... Ale czemuś mi sama nie powiedziała?

Ja... ja... Bobyś się gniewał...

Jakże to? Przecież tyś zawsze potępiała próżniactwo? Mówiłaś, że kochasz mnie dla moich poglądów, że gardzisz trybem życia ludzi z waszego środowiska! Za to cię właśnie pokochałem! Przed ślubem gardziłaś próżnym życiem salonów, nienawidziłaś go! Jakże wytłumaczyć tę zmianę?

Bo bałam się, że się ze mną nie ożenisz... Kochany mój, Michel! Jedźmy dziś na jour fixe* do Marii Pietrowny…prosiła czule, przypadłszy do piersi Michela.

A widzisz? Przekonałeś się - rzekła teściowa i triumfująco wyniosła się z gabinetu.

Ach ty, dudku! — wyjąkał Michel.

Kto jest dudkiem?

Ten, kto się dał wystrychnąć!...


Mon petit (fr.) — mój mały.

Mon ange (fr.) — mój aniele.

Ma c h er e (fr.) — moja droga

J o u r f i x e (fr.) — ustalony dzień w tygodniu, przeznaczony na przyjmowanie gości.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Czechow Antoni Romans adwokata
Czechow Antoni Największe miasto
Czechow Antoni Odkrycie
Czechow Antoni Na gwoździu
Czechow Antoni Zabłąkani
Czechow Antoni Odpowiednie kroki
Czechow Antoni W salonie
Czechow Antoni Kapitański mundur
Czechow Antoni Łyki
Czechow Antoni Do Paryża
Czechow Antoni U pani marszałkowej
Czechow Antoni Mróz
Czechow Antoni Wdzięczność
Czechow Antoni Niedorajda
Czechow Antoni Impresario pod kanapą
Czechow Antoni Filantrop
Czechow Antoni Noc na cmentarzu
Czechow Antoni Debiut
Czechow Antoni Świąteczne

więcej podobnych podstron