15 sierpnia 1970
R o z m ó w c a: Niektórzy mahatmowie /istoty oświecone/ utrzymują, że świat nie jest przypadkowy, nie jest też boską grą. Uważają, że jest skutkiem i wyrazem jakiegoś potężnego planu, zmierzającego do rozbudzenia i rozwoju świadomości w całym wszechświecie. Od martwoty do życia, od nieświadomości do świadomości, od ciemnoty do światłej inteligencji, od błądzenia do jasnego zrozumienia - oto kierunek, w którym świat podąża wytrwale i nieustannie. Oczywiście przychodzą okresy spoczynku i nastają ciemności, zaś wszechświat zdaje się być uśpiony lecz ów spoczynek kończy się i praca dla dalszego rozwoju świadomości jest kontynuowana. Z naszego punktu widzenia świat jest padołem łez, miejscem, z którego należy się wyrwać, o ile tylko to jest możliwe, przy pomocy wszelkich środków. Dla mahatmów świat jest dobry, ponieważ służy dobremu celowi. Nie przeczą oni, iż świat jest mentalną strukturą i że ostatecznie wszystko jest jednością. Sądzą i twierdzą, że ta struktura ma sens i służy najbardziej właściwemu celowi. To co nazywają Bożą wolą, nie jest bynajmniej jakimś kaprysem uwielbiającej zabawę boskości, lecz wyrazem absolutnej konieczności, aby wzrastać w miłości, w mądrości i sile, aby urzeczywistniać nieskończone możliwości życia i świadomości.
Jak ogrodnik troszczy się o kwiaty, od zasiania ziarenka, aż do wspaniałego rozkwitania, tak samo czyni i Bóg w swoim ogrodzie. Troszczy się o ludzkie istoty, aby doprowadzić je do poziomu nadludzi, którzy rozumieją, miłują i pracują wraz z Nim. Gdy Bóg odpoczywa /pralaja/, ci których wzrastanie się nie dopełniło, popadają na pewien czas w nieświadomość, zaś ci którzy stali się doskonali, którzy wyszli poza wszelką formę i treść świadomości, pozostają czujni w czasie kosmicznego milczenia. Kiedy zaś znów przychodzi pora wyłonienia się nowego wszechświata, wówczas śpiący budzą się i praca rozpoczyna się znowu. Jednak bardziej rozwinięci budzą się pierwsi i przygotowują grunt dla mniej rozwiniętych, którzy w ten sposób znajdują normy i wzory postępowania, odpowiednie dla ich dalszego wzrastania.
I tak toczy się historia. Odmienność zaś pańskiej nauki polega na tym, że według pana świat nie jest dobry i należy się go wystrzegać. Natomiast mahatmowie powiadają, że niechęć do świata jest przemijającym stadium, koniecznym ale okresowym, i że zaraz po niej przychodzi wszechobejmująca miłość oraz wytrwała wola, aby współpracować z Bogiem.
M a h a r a j: Wszystko co pan mówi, jest słuszne na drodze wyjściowej /prawritti/. Ale na drodze powrotnej /niwritti/ jest inaczej. Stan, w którym trwam jest pustką /paramakaś/; nie docierają tu słowa ani myśli. Dla umysłu jest on ciemnością i milczeniem. Potem świadomość zaczyna się poruszać i budzić umysł /czidakaś/, który rzutuje ten świat /madhakaś/ utworzony ze wspomnień i wyobrażeń. Kiedy świat zaczyna istnieć, wszystko może być tak jak pan mówi. Naturą umysłu bowiem jest wyobrażać sobie cel, dążyć do niego, wynajdywać środki i sposoby, aby ten cel urzeczywistnić, okazywać energię, wyobraźnię i odwagę. Są to boskie cechy. I wcale ich nie neguję, Ja jednak trwam w stanie, w którym nie istnieją żadne zróżnicowania, w którym nie ma rzeczy ani umysłów je stwarzających. To jest moje domostwo. Cokolwiek się wydarza, mnie to nie dotyczy. Rzeczy działają na rzeczy i to wszystko. Wolny od wspomnień i oczekiwań, jestem wciąż świeży, czysty i otwarty. Umysł jest wielkim robotnikiem /mahakarta/, dlatego potrzebuje odpoczynku. Ja nie potrzebuję niczego, jestem więc nieulękły. Bać się? Kogo? Nie istnieją żadne podziały, jako jaźnie jesteśmy nierozdzielni. Istnieje bowiem tylko jedna jaźń, Najwyższa Świadomość, w której osobowe i nieosobowe jest jednością.
R: Chcę tylko pomagać światu.
M: A kto mówi, że nie może pan pomagać? Określiwszy jaka ma być pomoc i potrzeby, zaplątał się pan w konflikt pomiędzy tym co pan powinien zrobić, a tym co pan może, pomiędzy koniecznością a wydolnością.
R: Ale czemu tak postępujemy?
M: Pański umysł rzutuje pewną strukturę, z którą się pan utożsamia. Zaś naturą pragnienia jest pobudzać umysł, aby stwarzał świat aż do jego wypełnienia. Nawet małe pragnienie może zapoczątkować długi proces, a co dopiero wówczas, jeśli w grę wchodzi silne pragnienie? Podobnie jak mała zapałka może zapalić duży las, tak samo pragnienie roznieca ognie zjawisk. Każdy twórczy zamiar oznacza spełnienie pragnienia. Pragnienia mogą być szlachetne lub niskie. Przestrzeń /akasia/ jest obojętna - można wypełnić ją tym, czego się zapragnie. Musi pan zatem być bardzo czujny wobec swoich pragnień. A ponieważ ludzie, którym chce pan pomóc, znajdują się w różnych, odpowiednich dla siebie światach, zależnie od indywidualnych pragnień, dlatego nie istnieje inna możliwość pomożenia im, jak tylko przez urzeczywistnienie ich własnych pragnień. Może pan zatem tylko ich pouczyć, żeby wznieśli się ponad swoje pragnienia i uwolnili się od potrzeby stwarzania i odtwarzania światów pragnień, w których panuje ból i przyjemność.
R: Musi nastać dzień, kiedy przedstawienie będzie musiało się zakończyć, człowiek umrze, a wszechświat dojdzie do kresu.
M: Tak jak człowiek co śpi zapomina o wszystkim i budzi się następnego dnia, albo umiera by wyłonić się w innym życiu, tak samo i światy pragnień rozpadają się i znikają. Ale kosmiczny świadek, najwyższa Jaźń, nigdy nie śpi i nie umiera. Wiecznie bije Wielkie Serce, a każde jego uderzenie powołuje do istnienia jakiś nowy wszechświat.
R: Czy jest on świadomy?
M: Jest on poza zasięgiem umysłu. Jest poza bytem i niebytem. Jest on TAK i NIE wobec wszystkiego, jest na zewnątrz i wewnątrz, stwarzający i unicestwiający, niewyobrażalnie realny.
R: Bóg i mahatma są jednym czy też nie?
M: Są jednym.
R: Jednak muszą istnieć jakieś różnice.
M: Bóg jest Wszechczyniący, dżniani jest nieczyniący. Bóg nie mówi: "Ja wszystko czynię". Dla Niego rzeczy istnieją same przez się. Dla dżnianiego natomiast wszystko jest dziełem Boga. Nie dostrzega żadnej różnicy pomiędzy Bogiem a przyrodą. Bóg i dżniant są nieruchomym ośrodkiem wszelkiego ruchu, wiecznym świadkiem przemijania. Z niczym się nie utożsamiają, dlatego nic nie może im się przeciwstawić.
R: Czy teraz widzi pan to i czuje w osobistym doświadczeniu?
M: Będąc niczym, jestem wszystkim. Wszystko jest mną i wszystko jest moje. Tak jak ciało porusza się wyłącznie przez samo myślenie o ruchu, tak i rzeczy zdarzają się, gdy o nich myślę. Proszę pamiętać, że ja w ogóle nie działam. Widzę tylko, że one się zdarzają.
R: Czy rzeczy zdarzają się tak, jak pan tego chce, czy chce pan, aby się zdarzały jak się zdarzają?
M: Jedno i drugie. Akceptuję i jestem akceptowany. Jestem wszystkim i wszystko jest mną. Będąc światem, nie lękam się świata. Bo czego miałbym się lękać, jeśli jestem wszystkim? Woda nie lęka się wody ani ogień ognia. Również i ja się nie lękam, ponieważ nie jestem niczym, co mogłoby doświadczać lęku lub mogłoby być w niebezpieczeństwie. Nie mam żadnej postaci ani nazwy. Przywiązanie do kształtu i nazwy rodzi lęk. Jestem niczym, a nic niczego się nie boi. Albo inaczej: wszystko nie lęka się niczego. Tylko coś, stykając się z niczym, staje się niczym. Jestem jak bezdeń: cokolwiek w nią wpada, znika.
R: Czy Bóg nie jest osobą?
M: Dopóki uważa się pan za osobę, dopóty On jest dla pana osobą. Jeśli jest pan wszystkim, to i Jego uważa pan za wszystko.
R: Czy mogę zmienić fakty przez zmianę postawy?
M: Sama postawa jest faktem. Weźmy na przykład gniew. Mogę być wściekły, chodząc po pokoju tam i z powrotem ale w tym samym czasie wiem czym jestem - ośrodkiem mądrości i miłości, atomem czystej egzystencji. Wszystko się uspokaja i umysł pogrąża się w ciszy.
R: Ale był pan rozgniewany.
M: Na kogo i po co miałbym się gniewać? Gniew pojawił się i natychmiast minął dzięki temu, że pamiętałem czym naprawdę jestem. Wszystko to jest grą gun /cech materii kosmicznej/. Jeśli identyfikuję się z nimi, jestem ich niewolnikiem. Gdy stoję na uboczu, jestem ich panem.
R: Czy może pan wpływać na świat przez swoją postawę? Oddzielając się od świata, traci pan wszelką szansę pomagania mu.
M: Jak to być może? Wszystko jest mną, więc dlaczego nie mógłbym pomagać sobie? Nie utożsamiam się z nikim w szczególności, ponieważ jestem wszystkim - jednostkowym i powszechnym.
R: Czy może pan pomóc mnie, pojedynczej osobie?
M: Ależ zawsze panu pomagam - od wewnątrz. Moja i pańska jaźń są jedną. Ja ją znam a pan nie. Na tym polega cała różnica.
R: W jaki sposób może pan pomagać całemu światu?
M: Gandhi nie żyje, a mimo to jego myśl rozeszła się szeroko. Myśl dżnianiego przenika ludzkość i nieustannie pracuje dla dobra. Anonimowa i pochodząca z wnętrza, jest ona najbardziej przemożna i potężna. Oto jak naprawić świat: przez wewnętrzną pomoc i błogosławieństwo zewnętrzne. Kiedy dżniani umiera, nie ma go już w tym samym sensie, w jakim rzeka rozpływa się w morzu. Nie ma już żadnego kształtu i nazwy, lecz woda pozostaje ta sama, zjednoczona z oceanem. Gdy dżniani jednoczy się z powszechnym umysłem, cała jego dobroć i mądrość staje się dziedzictwem ludzkości i spływa na każdą ludzką istotę.
R: Jesteśmy przywiązani do naszej osobowości. Naszą indywidualność, naszą odmienność bardzo sobie cenimy. Zdaje się jednak, że pan to neguje jako rzecz bezwartościową. Jaki mamy pożytek z pańskiego nieprzejawionego?
M: Nieprzejawione i przejawione, indywidualność, osobowość /nirguna, saguna, wjakta, wjakti/ - wszystko to wyłącznie słowa, punkty widzenia, intelektualne podejścia. Nie ma w nich niczego realnego. Realne doświadczane jest w milczeniu. Pan lgnie ku osobowości, chociaż czuje się pan osobą tylko wtedy, gdy spotykają pana kłopoty; kiedy ich nie ma, nie myśli pan o sobie.
R: Nie powiedział mi pan, jaka jest korzyść z nieprzejawionego.
M: Zapewne, musi pan spać, żeby się obudzić. Musi pan umrzeć, aby żyć. Musi pan się roztopić, aby na nowo się ukształtować. Musi pan burzyć, aby budować, unicestwiać zanim pan coś stworzy. Najwyższe jest uniwersalnym rozwiązaniem, przenika przez każdą zaporę, przepala każdą przeszkodę. Bez odrzucenia wszystkiego tyrania rzeczy byłaby absolutna, najwyższe jest wielkim ładem, gwarancją ostatecznej i doskonałej równowagi, życia w wolności. To ono pana wyzwala i przywraca panu prawdziwy byt.
R: Na pewnym poziomie to wszystko jest słuszne. Ale jak jest w codziennym życiu?
M: Codzienne życie jest życiem czynu. Czy odpowiada to panu, czy nie, musi pan działać. Jeśli działa pan dla własnej korzyści, grozi to wybuchem; pewnego dnia wydostaje się to wszystko na zewnątrz i szerzy zniszczenie w panu i w pańskim świecie. Kiedy się pan oszukuje, że pracuje dla dobra wszystkiego, pogarsza pan tylko sytuację, bo przestaje pan czuć co naprawdę jest dobre dla innych. Człowiek, który wie co jest dobre dla innych, jest niebezpieczny.
R: Jak więc należy pracować?.
M: Nie dla siebie, ani dla innych, a tylko dla samej pracy. Sprawa warta działania jest swoim własnym sensem i celem. Niech pan nie czyni jednego dla czegoś innego. Niech pan niczego nie wiąże. Bóg nie stwarza żadnej rzeczy, aby służyła innej. Każda rzecz powstaje dla siebie samej, Ponieważ zaś została stworzona dla siebie samej, nie wtrąca się do innej. Używa pan rzeczy i ludzi w jakimś określonym celu i szerzy zniszczenie na świecie i w sobie.
R: Mówi pan, że nasz prawdziwy byt jest przez cały czas z nami. Jak to się dzieje, że tego nie zauważamy?
M: Tak, zawsze jest pan najwyższym. Lecz pana uwaga przykuta jest do rzeczy fizycznych lub mentalnych. Kiedy zaś uwaga odrywa się od rzeczy, wtedy przez chwilę jest pan czystym bytem. Gdy dzięki praktyce rozróżniania i nielgnięcia /wiweka-wajragja/ zawiesza pan zmysłowe postrzeganie i stany mentalne, wówczas wyłania się czysty byt, który jest pańskim naturalnym stanem.
R: Jak usunąć to poczucie oddzielności?
M: Przez skupienie umysłu na "jestem", na sensie bytu. "Jestem taki czy inny" rozpada się, pozostaje tylko poczucie "jestem świadkiem", a ono wreszcie pogrąża się w świadomości "jestem wszystkim". Wtedy wszystko staje się Jednym, a Jedno panem, nie oddzielonym ode mnie. Proszę pozbyć się pojęcia jakiegoś odrębnego "ja", a nie będzie kwestii "czyjegoś doświadczenia".
R: Mówi pan ze swego własnego doświadczenia. Jak mogę uczynić je swoim?
M: Mówi pan o moim doświadczeniu jako różnym od pańskiego, wierzy pan bowiem, że jesteśmy oddzieleni. Ale tak nie jest. Na głębszej płaszczyźnie moje doświadczenie jest pańskim. Niech pan bardziej zagłębi się w sobie, a łatwo i po prostu pan to odkryje. Proszę kierować się drogą owego "jestem".