5 września 1970
R o z m ó w c a: Świat jest, jak widzę, szkołą jogi, a samo życie jest jej praktyką. Każdy dąży do doskonałości - czy to dążenie nie jest jogą? Nie ma nic nagannego w "zwyczajnym" życiu "zwyczajnych" ludzi. Wysilają się oni i cierpią na równi z joginami, chociaż nie są świadomi swego prawdziwego celu.
M a h a r a j: W jaki sposób pańscy zwykli ludzie są joginami?
R: Ich ostateczny cel jest taki sam, jak u joginów. To, co jogini osiągają na drodze wyrzeczenia /tjaga/, pospolity człowiek zdobywa dzięki doświadczeniom /bhoga/. Droga bhogi jest nieświadoma, dlatego kręta i powolna. Natomiast droga jogi może być szybsza dzięki rozwadze i determinacji.
M: A może okresy jogi i bhogi przeplatają się? Najpierw jest bhogin, potem jogin, z kolei znowu bhogin i jeszcze raz jogin.
R: Jaki w tym byłby cel?
M: Słabe pożądania można usunąć poprzez introspekcję i medytację, ale silne, głęboko zakorzenione muszą się dopełnić, zaś owoców ich trzeba zakosztować.
R: Czemu więc szanujemy joginów, a lekceważymy bhoginów? Na swój sposób wszyscy są joginami.
M: Według ludzkiej skali wartości rozważny wysiłek zasługuje na szacunek. W rzeczywistości jogini i bhogini postępują zgodnie ze swą naturą, stosownie do warunków i okoliczności. Życie jogina podporządkowane jest jednemu celowi: znalezieniu Prawdy. Bbogin służy wielu panom. Ale może on stać się joginem, zaś ten ostatni, powrócić do bhogi.
R: Podobno Budda nauczał, iż niezwykle ważne jest dowiedzieć się, że istnieje oświecenie, całkowita zmiana i przeobrażenie świadomości. Dobrą nowinę porównuje się do iskry w magazynie z bawełną, powoli lecz nieubłaganie cała obróci się w popiół. Podobnie dobra nowina o oświeceniu wcześniej czy później doprowadza do przemiany.
M: Tak, najpierw jest posłyszenie /śrawana/, potem pamiętanie /smarana/, rozważanie /manana/ itd. Nasze podejścia są zbliżone. Człowiek, który usłyszał nowinę, staje się joginem, podczas gdy inni wiodą życie bhoginów.
R: Ale zgodzi się pan, że życie, po prostu monotonne życie na tym padole, rodzenie się aby umrzeć, umieranie by znowu się urodzić, samą swoją siłą podnosi człowieka; podobnie jak rzeka znajduje drogę do morza dzięki samej masie swoich wód.
M: Zanim powstał świat istniała świadomość. Świat poczyna się w świadomości, w niej trwa, a w czystej świadomości się roztapia. Korzeniem wszystkiego jest poczucie "jestem". Stan umysłu "istnieje świat" jest wtórny. Ażeby być, nie potrzebuję świata. To świat potrzebuje mnie.
R: Żądza życia jest przeogromna.
M: Lecz wolność od niej jest większa.
R: Wolność kamienia?
M: Tak, wolność kamienia i jeszcze wiele więcej. Wolność: nieograniczona i świadoma.
R: Czyż osobowość nie jest niezbędna do gromadzenia doświadczeń?
M: W pańskim aktualnym stanie osobowość jest tylko przeszkodą. Utożsamianie się z ciałem jest być może dobre dla oseska, lecz prawdziwe wzrastanie wymaga usunięcia ciała z drogi. Normalnie powinno się w życiu wyrosnąć wcześnie z pragnień ciała. Nawet bhogin, który nie wyrzeka się uciech, nie powinien wzdychać za minionymi przyjemnościami. Nawyk i pragnienie powtórzenia przeżyć niszczą zarówno jogina jak i bhogina.
R: Dlaczego twierdzi pan, że osoba /wjakti/ jest nieważna? Osobowość jest pierwotnym faktem naszego istnienia, zajmuje ona całą scenę.
M: Dopóki będzie pan dostrzegał tylko tę wypływającą z pamięci wiązkę przyzwyczajeń pobudzanych pragnieniami, będzie pan wierzył, że jest osobą, która żyje, umiera, czuje, myśli, działa, odpoczywa, jest zadowolona i cierpi. Niech pan bada siebie i pyta, czy to wszystko, co jest poza i ponad tym oraz kim pan jest. Wtedy zauważy pan swą pomyłkę. A natura pomyłek jest taka, że znikają, kiedy się w nie wejrzy.
R: Jogę życia możemy nazwać jogą naturalną /nisarga-joga/. Kojarzy mi się to z jogą pierwotną /athi-joga/ opisaną w Rygwedzie jako zaślubienie życia przez umysł.
M: Życie przeżywane rozumnie, w pełni świadomie, jest samo przez się nisarga-jogą.
R: A co oznacza zaślubienie życia przez umysł?
M: Życie w spontanicznej czystej świadomości, uświadamianie sobie wolnego od wysiłku życia, rzetelne zainteresowanie własnym życiem.
R: Sharada Devi, żona Śri Ramakriszny Paramhansy, nieraz ganiła uczniów za nadmierne wysiłki. Porównywała ich do owoców manga, zrywanych nim jeszcze dojrzeją. "Po co się spieszyć?" - mawiała. "Poczekajcie, aż będziecie zupełnie dojrzali i pełni słodyczy."
M: Jak bardzo miała rację. Wielu bierze świt za południe, chwilowe doświadczania za pełnię realizacji. Unosząc się pychą, niszczą nawet te odrobinę, którą zdobyli. Pokora i milczenie są najważniejsze dla sadhaki, niezależnie od stopnia zaawansowania. Tylko w pełni dojrzały dżniani może pozwolić sobie na pełną spontaniczność.
R: Istnieją podobno szkoły jogi, gdzie uczeń po oświeceniu zobowiązany jest do zachowania milczenia przez 7, 12 czy nawet 25 lat. Nawet Bhagawan Śri Ramana Maharszi narzucił sobie dwudziestoletnie milczenie, nim zaczął nauczać.
M: Tak, wewnętrzny owoc musi dojrzeć. Do tego czasu musi trwać dyscyplina i czujne świadome życie. Stopniowo praktyka staje się coraz subtelniejsza, aż wreszcie zupełnie niewidoczna i nieuchwytna.
R: Również Krisznamurti mówi o życiu w Najwyższej Świadomości.
M: On zawsze mierzy wprost w Ostateczne. A więc wszystkie jogi schodzą się w pańskiej athi-jodze, która jest związkiem świadomości /pan młody/ z życiem /panna młoda/. Świadomość i byt /sat-czit/ spotykają się w błogości /ananda/. Aby ta błogość zaistniała, musi być łączność, kontakt, ustalenie jedni w dwoistości.
R: Budda również powiedział, że aby osiągnąć nirwanę, trzeba wejść pomiędzy istoty żyjące. Aby wzrastać, świadomość potrzebuje życia.
M: Sam świat jest łącznością z życiem. Jest on sumą wszystkich kontaktów urzeczywistnionych w świadomości. Duch dotyka materii i powstaje świadomość. Taka świadomość, skażona pamięcią i oczekiwaniem, staje się więzami. Czysty byt nie wiąże. Gdy istnieje pragnienie i lęk, doświadczenia są nieczyste i dlatego rodzą skutki karmiczne.
R: Czy w jedni może istnieć szczęście? Czyż nie zakłada ono potrzeby kontaktu, a zatem dwoistości?
M: W dwoistości nie ma nic złego, dopóki nie rodzi ona konfliktu. Witalność i rozmaitość bez walki są radością. Światło znajduje się w czystej świadomości. Aby zaistniała życzliwość, potrzebny jest kontakt. Ponad jednością bytu jest jednia miłości. Miłość jest sensem i celem dwoistości.
R: W dzieciństwie zostałem adoptowany, nie znam mego ojca, matka umarła, gdy się urodziłem. Ojczym zaadoptował mnie prawie przypadkowo, aby zadowolić swoją żonę, która nie mogła mieć dzieci. Jest on prostym człowiekiem, właścicielem i kierowcą ciężarówki. Dom prowadzi macocha. Mam teraz 24 lata. Chcę wieść prawe i czyste życie. Co mam czynić?
M: Niech pan wróci do domu, pomaga ojcu w interesach, dba o rodziców, gdy się zestarzeją. Niech się pan ożeni z czekającą na pana dziewczyną. Należy być lojalnym, prostym i pokornym, kryć się ze swą prawością, żyć skromnie. Pięć zmysłów i trzy jakości /guny/ są pana ośmiostopniową ścieżką jogi, a "jestem" - wielką mantrą /mahamantra/. Może pan nauczyć się od nich wszystkiego, czego zechce. Proszę być uważnym i nieustannie dociekać. To wszystko.
R: Jeżeli życie własnym życiem wyzwala, to dlaczego nie wszyscy są wyzwoleni?
M: Wszyscy są wyzwoleni. Nie chodzi o samo życie, lecz o to jak pan żyje. Idea oświecenia jest najważniejsza. Już sama wiedza, że istnieje taka możliwość, całkowicie zmienia czyjeś zapatrywania. Działa to jak płonąca zapałka na trociny. Wszyscy wielcy nauczyciele nie robią nic innego. Iskierka prawdy spala góry kłamstwa. Lecz faktem jest i to, że słońce prawdy zakryte jest chmurą utożsamiania się z ciałem.
R: Rozpowszechnianie dobrej nowiny o oświeceniu wydają się bardzo ważne.
M: Już samo posłyszenie jest obietnicą oświecenia. Zaś samo spotkanie guru jest zapewnieniem oświecenia. Doskonałość jest twórcza i życiodajna.
R: Czy urzeczywistniony człowiek nie myśli czasem "Jestem urzeczywistniony"? Czy nie dziwi się, że ludzie tak się nim zajmują? Czy nie uważa się za zwykłą ludzką istotę?
M: Ani zwykłą, ani niezwykłą. Po prostu intensywnie czuje i jest głęboko świadomy. Wgląda w siebie bez samookreślania i samoidentyfikacji. Nie uważa siebie za oderwanego od świata. On jest światem. Taki człowiek wyzbył się samego siebie. Bogacz stale rozdający swoje skarby, nie jest bogaty ani ubogi, bo hojnie rozdaje i dzięki temu wolny jest od własności. Podobnie urzeczywistniony człowiek pozbawiony jest jednostkowego "ja", stracił bowiem zdolność utożsamiania się z czymkolwiek. Nie jest on związany z żądnym miejscem, znajduje się poza czasem i przestrzenią, poza światem. Jest on poza słowami i myślami.
R: No cóż, głęboka to dla mnie tajemnica. Jestem zwykłym człowiekiem.
M: To pan jest głęboki, złożony, tajemniczy i trudny do zrozumienia. W porównaniu do pana, jestem samą prostotą. Jestem tym, co jest - bez rozróżniania na wewnętrzne i zewnętrzne, moje i twoje, dobre i złe. Jestem tym, czym jest świat, a świat jest mną.
R: Jak to się dzieje, że każdy człowiek stwarza swój własny świat?
M: Gdy kilku ludzi śpi, każdy śni własny sen. Kwestia wielości snów wynika dopiero po przebudzeniu i znika, kiedy patrzy się na sny, jak na wytwory imaginacji.
R: Nawet sen ma podłoże.
M: W pamięci. Nawet same wspomnienia nie są niczym innym, jak tylko drugim snem. Pamięć kłamliwa nie może zrodzić niczego, prócz fałszu. Pamięć jako taka nie jest wcale zła. Fałszywa jest tylko jej treść. Niech pan pamięta fakty, a zapomni opinie.
R: Co to jest fakt?
M: To co się dostrzega czystą świadomością, wolną od pragnienia i lęku.