Księga I: Gospodarstwo
Pan
Tadeusz rozpoczyna się słynną inwokacją:
Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie. |
Narrator
zwraca się do Litwy, a następnie do Matki Boskiej. Wspominając
ojczyznę prosi Bożą Rodzicielkę o opiekę i cudowne „powrócenie
na ojczyzny łono”. Tymczasem jednak przenosi się wspomnieniami do
kraju dzieciństwa, charakteryzując specyfikę przyrody
nadniemeńskiej. Następnie zaprezentowany zostaje typowo polski
dworek szlachecki. Po tym opisowym wstępie rozpoczyna się akcja
utworu. (Szczegółową analizę i interpretację „Inwokacji”
znajdziesz tutaj.)
Do
dworku powraca po 10 latach nauki młody panicz – Tadeusz
Soplica. Ze wzruszeniem przebiega wszystkie pomieszczenia,
wspominając, jak wyglądały w czasach jego dzieciństwa. Gdy
dociera do pokoju, w którym mieszkał, ze zdziwieniem spostrzega, że
naleć on musi do jakiejś młodej panienki. Zastanawiając się, kto
też może tu mieszkać, podchodzi do okna i spostrzega nieznane
sobie dziewczę, które w rannej białej halce stoi pośród ogrodu.
Nagle dostrzegłszy kogoś, kogo zapewne wypatrywała, szybko wbiegła
do pokoju. Gdy dostrzegła młodzieńca niezmiernie przestraszona i
zmieszana szybko umknęła, nie zważając na jego zmieszanie i
przeprosiny.
Tymczasem zawiadomiony o pojawieniu się
gościa Wojski – daleki krewny i przyjaciel domu, wyszedł
go powitać. Opowiada Tadeuszowi, że trafił z datą przyjazdu
idealnie, gdyż mają dużo gości, a stryj pragnąłby znaleźć mu
żonę. Następnie obaj panowie wychodzą razem na spotkanie Sędziemu
(stryjowi Tadeusza i gospodarzowi dworku) i jego gościom, którzy
bawili w pobliskim lesie. Niedługo potem spotykają całe
towarzystwo i po krótkich powitaniach wszyscy wracają do dworu. Pod
nieobecność Sędziego i Wojskiego woźny Protazy nakazał podać
kolację w nieodległym zamku, dawnym dziedzictwie rodziny Horeszków.
O zamek ten Sędzia toczy spór z Hrabim, dalekim krewnym Horeszków.
Następnie wszyscy zasiadają do wieczerzy
zgodnie z licznymi obyczajami litewskimi, m.in. przestrzegając
kolejności zasiadania przy stole czy usługując damom. Sędzia,
widząc, że zamyślony Tadeusz nie zabawia swoich sąsiadek,
wygłasza nawet przemowę na temat grzeczności. Myśl jego
podejmuje Podkomorzy, który z kolei skupia się na potrzebie
pielęgnowania polskości, we wszystkich modach, a zwłaszcza w
modzie na francuszczyznę upatrując wpływów degeneracyjnych, które
w ostateczności doprowadziły do utraty niepodległości. Następnie
dochodzi do krótkiej rozmowy między Podkomorzym, Księdzem Robakiem
i kapitanem wojsk rosyjskich Rykowem na temat polityki, a w
szczególności postaci Bonapartego.
Wymianę zdań przerywa pojawienie się wykwintnie ubranej i niezwykle urodziwej kobiety – jest to Telimena. Ona tymczasem przywitawszy się ze wszystkimi zajmuje miejsce obok Tadeusza. Młodzieńcowi zdawało się, że rozpoznaje w niej spotkaną rano mieszkankę jego dawnego pokoju. Patrzył więc z tym większym zainteresowaniem, a i ona nie pozostawała na te spojrzenia obojętną. W końcu zaczęła z nim rozmowę.
Tymczasem
w drugim końcu stołu rozgorzał na dobre spór Asesora z
Rejentem o to, czyj chart upolował zająca. Towarzystwo
podzieliło się na stronników Sokoła (pies Asesora) i Kusego (pies
Rejenta). Spór stara się załagodzić Podkomorzy, proponując
urządzenie polowania na zająca pod wodzą Wojskiego. Ten jednak
odmawia przewodnictwa, wykładając zgromadzonym, że zając nie jest
zwierzęciem godnym organizowania takiej wyprawy. Tym samym wyśmiewa
spór Asesora i Rejenta.
Wszyscy rozweseleni odchodzą od
stołów. Tadeusz prowadzi Telimenę, o której już wie od Asesora,
że jest jego ciotką. Wiadomość ta zasmuciła i rozdrażniła
młodzieńca. Chciałby dowiedzieć się czegoś więcej, nie było
jednak kogo zapytać, gdyż goście udali się na spoczynek.
W
końcowej partii księgi przeciwstawia narrator śpiący, a więc
spokojny dworek szlachecki niepewnemu losowi żołnierzy, walczących
u boku Napoleona. Dowiadujemy się, że wielu z nich pozostawia domy
rodzinne i przedziera się do Księstwa Warszawskiego, aby móc
wstąpić do armii lub zostać emisariuszem. W Panu Tadeuszu
takim emisariuszem jest ksiądz Robak. Istotnie pojawia się
on teraz o tak późnej porze i budzi Sędziego, aby poinformować go
o czymś. Narrator nie ujawnia jednak treści rozmowy.
Księga
II: Zamek
Następnego dnia od rana
wszyscy zjeżdżają się na polowanie. Rozpoczyna się
pogoń za zającem, która ma ostatecznie rozstrzygnąć spór o
Kusego i Sokoła. W chwilę potem przy zamku pojawia się spóźniony
Hrabia. Spotykając po drodze Gerwazego, starego
klucznika Horeszków, zostaje przez niego zagadnięty o sprawę sporu
z Sędzią. Hrabia zmęczony przedłużającym się procesem gotów
jest sprzedać zamek. Wieść ta jest nie do przyjęcia dla wiernego
sługi. Postanawia on odwieść Hrabiego od tego pomysłu, pokazując
mu zamek i opowiadając o czasach świetności budowli, jak też rodu
Horeszków. Opowiada także historię rodu, wydarzeniami z niej
motywując niezgodę między Soplicami (ród Sędziego) a Horeszkami.
Stolnik Horeszko – pan zamku, początkowo przyjaźnił się z jednym z Sopliców – Jackiem, zwanym „Wojewodą”. Gdy jednak zauważył, że zamierza on starać się o rękę jego córki, stanowczo zerwał stosunki. Kilka dni później na zamek najechali Moskale, ale choć ich napaść udało się powstrzymać, Stolnik zginął – jak relacjonuje Gerwazy – z ręki Jacka Soplicy. Wtedy to też sługa powziął postanowienie zemsty za śmierć pana. Udało mu się nawet wprowadzić swój plan w życie – wymordował większość członków znienawidzonego rodu. Płomienna przemowa Gerwazego zadziałała na romantyczną i skorą do fascynacji nastrojem grozy i nieszczęścia wyobraźnię Hrabiego. Poprzysiągł on nie oddawać zamku Soplicom. Była to jednak reakcja chwilowa, gdyż usłyszawszy odgłosy polowania zapragnął czym prędzej dołączyć do myśliwych.
Jednak
kiedy mijał pobliski sad, dostrzegł w nim piękne i młode dziewczę
zbierające owoce. Hrabia obserwował dziewczynę zachwycony jej
widokiem, ale kontemplację tę przerwał mu dość brutalnie Ksiądz
Robak. Kiedy Bernardyn się oddalił, znikła już również
dziewczyna.
Za chwilę wszyscy przybywają do dworu na
śniadanie. Zebrani podzielili się na dwie grupy: starszyzna w
jednej izbie rozprawiała o polityce, a młodzież w drugiej
zajmowała się lżejszymi tematami, m.in. nierozstrzygniętym sporem
Asesora z Rejentem (żaden z chartów nie wrócił z zającem). W
czasie posiłku Tadeusz rozmawia z Telimeną i dowiaduje się, że
tylko przez względy przyjaźni nazywana jest ona jego „ciocią”,
bowiem naprawdę nie są spokrewnieni. Następnie Telimena opowiada,
już wszystkim, anegdotę z czasu jej pobytu w Rosji. Zdarzyła się
ona podczas letniej bytności w wiejskiej daczy w okolicy
Petersburga. Otóż charty sąsiada zagryzły suczkę Telimeny, która
była podarkiem od księcia Sukina. Telimenę sytuacja ta
doprowadziła to do ostrego ataku nerwów. Na szczęście w tym
momencie nadjechał Wielki Łowczy Dworu – Kiryłow i usłyszawszy,
co się stało szybko przeprowadził „dochodzenie”, oskarżając
sąsiada Telimeny o nielegalne upolowanie kotnej łani. Mimo
zapewnień zdezorientowanego urzędnika, że zdobycz wydaje mu się
być psem, Łowczy znalazł nawet świadka (policmajster), który
potwierdził, iż jest to łania. Ostatecznie charty zostały "poszły
na powrozy", a urzędnik (przyznawszy się do winy) po
wstawiennictwie Kiryłowa trafił na cztery tygodnie do aresztu.
Opowieść ta, mająca stanowić przykład potwierdzający tezę o
czujności i surowości carskich urzędów, rozbawia gości i dzieli
ich na małe grupki, w których porusza się najróżniejsze sprawy.
Telimena tymczasem coraz serdeczniej rozmawia z Tadeuszem. Umizgi ich
przerywa jednak Wojski uganiający się z packą za muchami, których
jest „wybitnym znawcą”, ale i wrogiem. Za chwilę jednak musi
zająć się czymś innym, gdyż spór Asesora z Rejentem wybucha na
nowo i blisko już w nim do rękoczynów. Na szczęście w ostatniej
chwili Kwestarz Robak łapie ich za ramiona i odrzuca w przeciwne
kąty sali.
Znudzona tymi ciągłymi kłótniami Telimena proponuje grzybobranie. Sędziemu pomysł ten się bardzo spodobał, tak że ze swej strony
zaproponował zawody – kto zbierze
najwięcej grzybów wybierze sobie partnera lub partnerkę na
wieczór.
Księga III: Umizgi
Hrabia
wracając do domu znów dostrzega tajemnicze dziewczę bawiące
dzieci w ogrodzie. Zakrada się tam czym prędzej. Dostrzegłszy go
panienka chce początkowo umknąć, ale nie może zostawić dzieci.
Między Hrabim o dziewczyną wywiązuje się krótka rozmowa. W
trakcie jej trwania rozwiewają się marzenia Hrabiego, który
obserwując młodą panienkę myślał o niej jak o bogini, rusałce,
heroinie. Ona także czym prędzej go pożegnała i odeszła z
dziećmi. Hrabia, który w rozmowie powiedział jej, że udaje się
na śniadanie do dworku, postanowił wcielić pomysł w życie.
Jednak gdy dociera do siedziby Sopliców, dostrzega całe towarzystwo
w pobliskim gaju. Nie wiedząc, co oni tam robią, postanawia do nich
szybko dołączyć.
Tymczasem w gaiku trwa grzybobranie. Jedynie Telimena zdaje się nie być nim zainteresowana i powoli oddala się na polanę na pobliskim wzgórzu. Miejsce to nazywa Świątynią Dumania. Kobietę
spostrzega
tam Tadeusz i skrada się powoli. Jego zamiary przejrzał jednak
Sędzia i ubiegł go, gdyż miał także sprawę do Telimeny –
chciał porozmawiać o planach wydania Tadeusza za Zosię, której
opiekunką była Telimena. Pomysł ten niezmiernie wzburza ciotkę.
Ochłonąwszy trochę zgadza się ostatecznie na możliwość
zaistnienia tego związku, ale zastrzega, że nikomu nie wolno ich
celowo i natrętnie swatać.
Scenę tę ogląda i
szkicuje w swoim kajecie Hrabia. Po odejściu Sędziego podchodzi on
do odpoczywającej pokazując jej swoje dzieła. Tak nawiązuje się
między nimi rozmowa o sztuce, której według nich przysłużyć się
może tylko zagraniczny klimat, nie zaś zamknięcie na polskiej
prowincji. Ich zdaniu przeciwstawia narrator swój opis piękna
litewskich lasów.
Teraz z kolei do rozmowy włącza się
Tadeusz, do tej pory jedynie przysłuchujący się. Zgodnie z jego
zmysłami polski krajobraz jest równie piękny, jeśli nie
piękniejszy niż włoski. Gdy wymiana zdań zaczęła nabierać
tempa, nagle zadzwoniono we dworze na obiad
. Towarzystwo zbierało się do powrotu. Telimena zagadując Hrabiego ukradkiem podała Tadeuszowi kartkę i klucz.
Obiad przebiegał w
serdecznej, ale i spokojnej atmosferze. Nagle przybiegł gajowy z
informacją o niedźwiedziu widzianym w lesie. Wszyscy jednomyślnie
uznali, że należy zapolować i na następny dzień umówiono się
na łowy, którym przewodzić miał Wojski.
Księga IV:
Dyplomatyka i łowy
Księgę
rozpoczynają wspomnienia narratora o pięknie lasów litewskich i
zwyczajów z nimi związanych, w tym polowania. Następnie przenosimy
się na podwórze Sopliców, gdzie wyrusza wyprawa na niedźwiedzia.
Wszyscy byli tak zajęci sobą, że nikt nie obudził smacznie
śpiącego Tadeusza. Robi to dopiero tajemnicza nieznajoma i zaraz
znów znika. Tadeusz zaś udaje się na zebranie do karczmy
Jankiela.
Tu toczy się dyskusja na różnorakie
tematy polityczne: o Napoleonie, o zbrojeniach Polaków, o dawnych
czasach wolności szlacheckiej. Bernardyn Ksiądz Robak postanawia
wykorzystać to zebranie i opowiedzieć o sukcesach Napoleona, a
także przybliżyć wspomnienia wielkich polskich wodzów, np. gen.
Dąbrowskiego, który to podobno zażywał tej tabaki, którą Robak
zebranych w karczmie częstował. Jest to zresztą tabaka
specyficzna, gdyż na jej przykładzie nawiązuje Ksiądz do ważnych
dla Rzeczpospolitej wydarzeń. Sama zawartość pochodzi spod Jasnej
Góry, gdzie mistrzowsko wyrabiają ją bracia paulini. Zaś na dnie
tabakiery znajduje się scena przedstawiająca Napoleona na czele
armii. Tak od tabaki przechodzi Ksiądz płynnie do postaci cesarza,
przywołując jego rzekomy zwyczaj zażywania tabaki przed każdą
ważniejszą bitwą. Bernardyn chce w ten sposób pozyskać nowych
ludzi do sprawy – wykłada zgromadzonym, iż nie wystarczy biernie
na Napoleona czekać, trzeba się przygotowywać i zbroić. Niestety
rozmowa zostaje przerwana, gdyż Ksiądz dostrzega za oknem Tadeusz i
podąża za nim.
Następnie narrator daje opis
niebezpiecznego i nieprzebytego fragmentu lasu, zwanego matecznikiem,
w którym zwierzęta mogą czuć się bezpiecznie, gdyż żaden
człowiek tam się nie zapuści. Jeśli jednak zwierzę wyjdzie z
matecznika, tak jak niedźwiedź, na którego polowano, ma niewielkie
szanse.
Rozpoczynają się łowy. Po wytropieniu zwierza
przez ogary strzelcy, mimo zakazów Wojskiego, czym prędzej rzucają
się naprzód. Zastraszony niedźwiedź broni się usilnie. W końcu
rzuca się do ataku na dwóch ostatnich z obławy – Hrabiego i
Tadeusza. Zaatakowani równocześnie oddają dwa strzały, niestety
niecelne. Na szczęście poprawiają ich Rejent, Asesor i Gerwazy
tak, że niedźwiedź pada martwy tuż przed Hrabią. Na zakończenie
łowów Wojski odgrywa pieśń na rogu.
Zachodzi słońce, a wraz
z tą chwilą kończy się dzień pracy w polu. Takie bowiem panują
obyczaje w majątku Sędziego, który w okolicy znany jest jako dobry
gospodarz i wielki mentor szlacheckiej obyczajowości.
Z
lasu wracają goście Sędziego. Na czele pochodu idą dzieci z
dozorcą, za nimi Sędzia z Podkomorzyną, Podkomorzy z rodziną.
Dalej panny, a krok za nimi – wedle nakazów przyzwoitości –
młodzieńcy. Wszystko to wskazuje, że w domu Sędziego
przestrzegane są nadal dawne obyczaje.
Sędzia
wita wychowanka krótko, lecz łzy wskazują, że wzruszony jest
powrotem Tadeusza i bardzo go kocha. Do domu wracają wszyscy: i
goście, i chłopi. Sędzia, jako dobry gospodarz, jak każdego
wieczora, dogląda inwentarza. Gości witają w sieni ze świecami
Wojski i woźny Protazy, który potajemnie, wykorzystując
nieobecność pana, nakazał przeniesienie stołów z kolacją do
starego zamczyska. Wojski jest oburzony, ponieważ nie wyraził na to
zgody, lecz jest już za późno, by cokolwiek zmieniać. Stara się
wyjaśnić Sędziemu, dlaczego wieczerza jest przeniesiona do zamku,
biorąc winę na siebie.
W niewielkiej odległości za
dworem Sędziego stoi zamek, będący dziedzictwem rodziny
Horeszków. Po wielu latach bez opieki właściciela zamek jest
zniszczony. Ziemie częściowo rozdano dalekim krewnym, a częściowo
wierzycielom. Sam jednak zamek nie interesował nikogo. Dopiero teraz
zjawił się Hrabia, bogaty panicz i bardzo daleki krewny Horeszków,
któremu spodobał się stary zamek. Hrabia postanowił odzyskać
posiadłość, lecz w tym samym czasie Sędzia również
zainteresował się zamczyskiem. Zaczęli się o niego procesować,
co trwało długo i wiele kosztowało. Sprawa w końcu wróciła do
sądów granicznych i miało dojść do porozumienia między
zwaśnionymi stronami.
Zamkowa sień była ogromna, z
herbem Horeszków – Półkozic, na sklepieniu. Goście
zajęli miejsca przy stole zgodnie z wiekiem i pełnioną przez nich
funkcją urzędową. Najważniejsze miejsce zajął Podkomorzy, obok
niego siadł Kwestarz, dalej Sędzia. Bernardyn odmówił modlitwę
po łacinie. Mężczyzn uraczono wódką, po czym rozpoczęła się
wieczerza.
Tadeusz jako gość usiadł tuż obok Sędziego i dam. Między nimi stało puste krzesło, a stryj wyraźnie kogoś wypatrywał. Tadeusz również zaczął interesować się tajemniczym, nieobecnym gościem, choć wokół niego siedziały piękne panny, którym wedle tradycji powinien usługiwać. Rozkojarzony, nie wypełniał należytych obowiązków względem Podkomorzanki – nie zmieniał jej talerzyków, nie nalewał napojów ani jej nie zabawiał. Wszystkie jego myśli skupiały się na owym pustym miejscu.
Przy trzeciej potrawie
Podkomorzy zwraca uwagę, że sam musi opiekować się pannami, choć
nie jest już młody. Sędzia stwierdza, że chociaż młodzi są
oddawani na nauki, dzięki czemu mają większą wiedzę niż starsi,
to jednak nie mają możliwości poznawania obyczajów. Sam Sędzia
wychowywany był u ojca Podkomorzego przez dziesięć lat, gdzie
uczył się wypełniać usługi publiczne, nabierał ogłady i
kultury. Mimo, że nie zrobił kariery urzędniczej, to wyniósł
z domu Wojewody wszelkie zasady grzecznościowe, których
przestrzega do dziś. Jednak te obyczaje nie są tak przestrzegane
jak dawniej. Wypiera je nowa moda, która nie szanuje starych
szlacheckich rodów i tradycji.
Wszyscy słuchają
Sędziego w skupieniu. Mówi on dalej o grzeczności, lecz tym
razem skupia się na zasadach, które powinny być spełniane wobec
płci pięknej ze strony młodych mężczyzn. Według jego słów
kultura powinna być adekwatna do stanu młodzieńca. W dyskusję z
Sędzią wdaje się Podkomorzy, który zaczyna mówić o modzie
francuskiej, wypierającej coraz bardziej rodzime obyczaje.
Wyśmiewa francuskie ubiory mężczyzn i żali się, że Francuzi
wpłynęli na modę, strój i religię. Wspomina dzień, kiedy
jeszcze był dzieckiem i do jego ojca przyjechał pan Podczaszyc,
ubrany wedle francuskiej mody i we francuskim stylu. Razem z nim, na
miejscu dla lokajów, siedziały dwa pieski. Woźnicą był bardzo
chudy Niemiec. Podczaszyc, który pierwszy na Litwie zaczął nosić
się na modę francuską, wywoływał śmiech szlachty, zaś chłopi
uważali go za samego diabła. Postanowił ucywilizować szlachtę,
ogłaszając, że Francuzi uznali, że wszyscy ludzie są równi.
Przyjął tytuł markiza, a potem barona.
Tymczasem na nowo wybuch spór Asesora z Rejentem, tym razem
o to, kto ustrzelił zwierzę. Wojski zaczyna opowiadać o podobnym zdarzeniu, które przytrafiło się jego znajomym Domejce i Dowejce. Jednak przerywa mu i spór szybko rozsądza Gerwazy, wyjmując kulę z mózgu niedźwiedzia. Okazuje się, że wyszła ona z jego strzelby, ale strzelił Ksiądz Robak, gdyż Gerwazy spanikował bojąc się zranić przy okazji Hrabiego. Wszyscy wznoszą więc toast za zdrowie Bernardyna, mimo ze go z nimi nie ma, gdyż oddalił się równie szybko i niespodziewanie, jak przybył.
Po skończonym posiłku
jeźdźcy wracają do domu. Wojski kończy historię o dwóch sąsiadach, tłumacząc, że wszystkie ich niezgody wynikały z podobieństwa nazwisk. Raz na przykład Dowejko, pomylony z Domejką, oberwał od wroga tego ostatniego. W końcu, będąc w takiej sytuacji, jak Asesor i Rejent, zdecydowali się strzelać do siebie z odległości niedźwiedziej skóry
. Wojski miał być sędzią pojedynku. Dzięki jego konceptowi udało się przyjaciół zachować przy życiu, a nawet pogodzić. Rozciął on bowiem skórę niedźwiedzią na cienki, ale bardzo długi pas, na którego końcach ustawił strzelców. Ostatecznie wrogowie nie tylko się pogodzili, ale poślubili wzajemnie swoje siostry, podzielili majątek
na pół, a na pamiątkę sporu
zbudowali karczmę, którą nazwali „Niedźwiadek”.
Opowieść
Wojskiego wzbudziła ogólną wesołość, zwłaszcza ze w jej
trakcie dostrzeżona zająca i spuszczona nań Kusego i Sokoła.
Rezultatem tego przedsięwzięcia był powrót obydwu psów bez
upolowanego zająca, który umknął im w las. Zgromadzeni zaczęli
więc śmiać się i dowcipkować zarówno z Asesora, jak i z
Rejenta.
Księga V: Kłótnia
Po
zakończeniu uczty Telimena zastanawia się nad przyszłością jej
ewentualnego związku: z Hrabią lub z Tadeuszem. Ostatecznie
postanawia podsunąć Hrabiemu Zosię. W tym celu woła do siebie
dziewczynę zajętą karmieniem ptactwa i informuje ją, że czas już
wydorośleć i zyskać ogładę towarzyską. W tym celu postanawiają,
że Zosia zostanie przedstawiona gościom bawiącym w Soplicowie na
wieczerzy po polowaniu.
Telimena pełniąc obowiązki
pani domu zapoznaje Zosię kolejno ze wszystkimi. Jednym z pierwszych
powracających z łowów jest Tadeusz. Spotkanie z Zosią wywołuje
zmieszanie młodzieńca, poznaje on w niej bowiem mieszkankę dawnego
swojego pokoju i osobę, która zbudziła go rano na polowanie.
Dostrzega swój błąd, tzn. fakt, że za tajemniczą nieznajomą
uznał Telimenę. Uczucia młodzieńca nie uchodzą uwadze ciotki.
Dlatego też w trakcie przygotowań do posiłku zagaduje go o powody
zachmurzenia i zdenerwowania. Zignorowana przez niego w rozdrażnieniu
zaczyna mu czynić wyrzuty. Tadeusz poirytowany jej zachowaniem
oddala się i krążąc wokół dworu trafia do Świątyni Dumania.
Tam zastaje załamaną Telimenę, która w pewnym momencie zaczyna biec, padać i miotać się. Tadeusz myśląc, że z rozpaczy popadła w obłęd śpieszy na ratunek. Zachowanie jej jest jednak spowodowane dużo bardziej prozaicznym faktem – siedzącą na kamieniu obeszły mrówki i zaczęły kąsać. Wspólne
zabiegi w celu usunięcia owadów
zbliżyły kochanków do siebie, tak że znów zapanowała między
nimi zgoda. Intymny nastrój przerwał dzwonek wzywający na
wieczerzę. Tadeusz i Telimena powrócili więc do dworu z dwu
różnych stron, aby nie wzbudzać podejrzeń.
Wieczerza, znów odbywająca się w zamku za sprawą Protazego,
przebiegała w wyjątkowo pochmurnej i milczącej atmosferze. Myśliwi
obawiali się ośmieszenia, gdyż nie żaden z nich, ale ksiądz
ustrzelił niedźwiedzia. Asesor z Rejentem żywo w pamięci mieli
także ostatnią porażkę ich chartów. Hrabia, który był być
może świadkiem sceny między Tadeuszem i Telimeną celowo
nadskakuje we wszystkim Zosi, aby wzbudzić zazdrość w Telimenie.
Ta zaś kokietuje Tadeusza, co jemu wydaje się obecnie nazbyt
obcesowe. Zaczyna też krytyczniej na nią patrzeć – dostrzega
niedostatki urody i próby ich tuszowania makijażem.
Wojski
niezadowolony z ogólnego milczenia zabiera głos w kwestii zasad
wspólnych posiłków
, m.in. mówiąc o konieczności konwersacji. Następnie Sędzia wznosi toast za Bernardyna, przeznaczając mięso niedźwiedzie dla klasztoru. Skóra
zaś decyzją Podkomorzego trafia się Hrabiemu. Jednak zamiast spodziewanej radości przypomina to Hrabiemu o dziejach rodowych, a więc także i o sporze dotyczącym zamku. W tym momencie w komnacie pojawia się Gerwazy, który wieczorem miał zwyczaj nakręcania zegarów i teraz również nie zamierzał z niego zrezygnować. Jego niezwykle hałaśliwe zabiegi
poirytowały Podkomorzego, który
nakazał słudze Horeszków oddalić się. Ostatecznie wywiązał się
spór między Gerwazym a Protazym; kłótnia o mało co nie
przerodziła się w bójkę. Hrabia wyzwany przez Tadeusza na
pojedynek oddala się wraz ze sługą. Rozeźleni goście nie
pozwalają im jednak na to – ostatecznie wywiązuje się bójka.
Gerwazy osłaniając siebie i pana wielką ławą uchodzi z „pola
boju”. Wkrótce też wychodzą goście.
Nocą urażony
Hrabia wraz ze swoim sługą snując plan zajazdu na dwór Sopliców,
który ma położyć kres sporowi o zamek. Z pomocą ma przyjść
pobliska szlachta z zaścianka Dobrzyńskiego. Po wstępnych
ustaleniach Hrabia udaje się na spoczynek, a klucznik na czaty, ale
wkrótce także zasypia.
Księga VI:
Zaścianek
Następnego dnia rano ekonom
Sopliców obserwuje wzmożony ruch na drodze do zaścianków.
Postanawia udać się do dworu, aby się czegoś więcej dowiedzieć.
Tymczasem tam Sędzia tworzy właśnie pozew sądowy przeciw Hrabiemu
i Gerwazemu, oskarżający ich o zniesławienie i napaść na
uczestników wczorajszej biesiady. Woźny Protazy czym prędzej udaje
się z pozwem do zamku.
W
dworku zaś pojawia się Ks. Robak, który wskazuje na niewłaściwe
zachowanie Telimeny, mającej w końcu stanowić wzór dla Zosi.
Ostro krytykuje także wczorajszą kłótnię i nakłania Sędziego
do zmiany stanowiska i zgody. Motywuje to m.in. prośbą brata
Sędziego, ojca Tadeusza, który poprzez małżeństwo syna z Zosią
chciałby zgodzić zwaśnione rody. Wskazuje także na
„ogólnonarodową” potrzebę spokoju, gdyż wojna o wyzwolenie
Polski jest już blisko. Wiadomość ta niezwykle ucieszyła
Sędziego. Rozmawiają dalej o planach wzniecenia pod wodzą Sopliców
powstania, które pomogłoby zbliżającym się wojskom Napoleona.
Konieczna jest jednak zgoda z Hrabią, gdyż za nim pójdzie do
powstania większość szlachty. Ostatecznie gospodarz zgadza się na
współpracę, ale pod warunkiem, że to Hrabia pierwszy przyjdzie go
przeprosić. Robak nieco uspokojony opuszcza dwór.
W tym
samym czasie Protazy zakrada się z lekkim przestrachem do zamku.
Ostatecznie nie zastaje tam nikogo poza przybyłym właśnie
Księdzem. Widząc ślady zbrojenia udają się na poszukiwanie
służby, aby dowiedzieć się czegoś o zamiarach Hrabiego. Wiadomo
jednak tylko tyle, że udał się on zbrojnie do zaścianku
Dobrzyńskiego.
Następnie daje narrator opis
zaścianka: wyglądu, imion i zwyczajów jego mieszkańców. Dobrzyn
zamieszkuje zubożała szlachta, która musi pracować na swoje
utrzymanie. Głową rodziny jest Matyjasz Dobrzyński. Mieszka w
domu, który dawniej był dworem obronnym. Sam Maciek to doświadczony
i znakomity żołnierz, który niemało wroga położył Rózeczką,
jak nazywał swoją karabelę. Obecnie uznawany jest przez
mieszkańców za osobę najlepiej znającą się na wszystkim i
potrafiącą trafnie doradzić, choć porad udzielał rzadko.
Do
niego też udało się poselstwo Horeszków. Podczas gdy obrady
trwały, pod dom Maćka ściągnęła niemal cała okoliczna szlachta
ciekawa wyniku rozmów.
Księga VII: Rada
W domu Maćka trwa
narada. Głos zabiera Bartek, zwany Prusakiem. Opowiada on jak w 1806
r. wraz z wojskami francuskimi przepędzali Niemców z Wielkopolski.
Proponuje tak również teraz dołączyć z powstaniem do wojsk
Napoleona przeciw Rosji. Czeka jednak na opinię Maćka. Ten próbuje
ostudzić zapały – pyta, jak daleko są wojska, ile ich jest itp.
Zebrani nie wiedzą nic na ten temat, ale jeden przez
drugiego rwą się do walki. Bartek Prusak stara się zracjonalizować ich zapędy, tłumacząc, że muszą znać więcej konkretów, bo inaczej nikt się do nich nie przyłączy. Następnie swoje poglądy wykłada Buchman, który wskazuje na ideologię rewolucji
, tzn. w prostych słowach wykłada założenia Rousseau o władzy, która pochodzi z mocy ludu, a nie Boga. Przerywają mu jednak żywo zwolennicy szybkiego ataku. Rada zaczyna dzielić się na dwa stronnictwa.
Głos zabiera szlachcic ze Skułoby. Wskazuje on, że klucznik
Gerwazy zebrał tu nie tylko samych Dobrzyńskich, ale i okoliczną
szlachtę: Terajewiczów, Mickiewiczów, Stupułkowskich, itp. Chcą
oni również wziąć głos w naradzie. Wybucha spór o to, kto ma
być marszałkiem powstania – Dobrzyńscy chcą nim uczynić Maćka,
ale okoliczna szlachta się nie zgadza.
W momencie
zaogniania się sporu pojawia się Gerwazy i zaczyna
przemowę, w której tłumaczy, po co zgromadził ich w Dobrzynie. Na
początku wskazuje na zbliżającą się wojnę z Rosją i na
konieczność walki w niej. Za chwilę przytacza również słowa
Robaka, mówiące o tym, że trzeba wpierw oczyścić ojczyznę ze
śmieci, jednak interpretuje je opacznie, wskazując na Sędziego
jako przykład takiego „śmiecia”. Od razu
zyskuje niemal powszechną aprobatę. Obrony
Sędziego podejmuje się jedynie Bartek Prusak. W podobnym tonie wypowiada się także Jankiel, który proponuje odłożyć przygotowania do wiosny, bo nie wcześniej wybuchnie wojna i zaprasza wszystkich do swojej karczmy, aby świętowali z nim, gdyż urodziło mu się kolejne dziecko. Wszyscy ochoczo podchodzą do tych planów, ale Gerwazy zamierza się Scyzorykiem na Jankiela i wypędza go z obrad. Kontynuując swoją płomienną przemowę sprytnie akcentuje utarczki, jakie miały miejsce między Sędzią a zebranymi. Tak grając na uczuciach ludzkiej nienawiści, gniewu i zazdrości przekonuje szlachtę do projektu zajazdu.
W tym momencie milczący dotychczas Maciek ostro wyrzuca szlachcie takie postępowanie, nazywa ich nawet głupcami i wypędza ze swojego domu. Słowa te studzą ogólny entuzjazm, ale właśnie w tej chwili Hrabia wjeżdża do zaścianka, więc wszyscy wychodzą go powitać. W atmosferze ogólnego pijaństwa zapada decyzja o napaści na Soplicowo.
Księga
VIII: Zajazd
Tymczasem w Soplicowie
goście po wieczerzy wychodzą na ganek oglądać osobliwe zjawisko,
jakim jest ukazanie się komety. Wojski i Podkomorzy
opowiadają o wcześniejszych widzianych kometach i o wydarzeniach
(Targowica, odsiecz wiedeńska), które zwiastowały. Wierzono
bowiem, że kometa wróży zawsze albo wojnę, albo kłótnię.
Dlatego też Wojski nie jest zadowolony, że ukazała się nad
Soplicowem, zwłaszcza że po wczorajszej bójce mają poważnych
wrogów. Mówi także, iż być może udałoby się rozwiązać spór
między Tadeuszem a Hrabią, ale mu przerwano. Zaczyna opowiadać
historię o tym, jak w podobnej sytuacji znajdował się kiedyś
Rejtan. Opowieść pozostaje jednak nieskończona, dlatego że Sędzia
żegna się z zebranymi, gdyż ktoś bardzo serdecznie prosi o
możliwość widzenia się z nim. Goście rozchodzą się do miejsc
noclegu.
Tadeusz nie idzie od razu spać, ale udaje się
do komnaty Sędziego, gdyż chce jeszcze dziś z nim pomówić.
Czekając aż stryj skończy poprzednią rozmowę zerka przez dziurkę
od klucza. Widzi jak Sędzia wraz z Robakiem płaczą i ściskają
się jak bracia. Okazuje się bowiem (tego Tadeusz nie słyszy), że
Bernardyn postanowił ujawnić swoja tożsamość – jest to Jacek
Soplica, brat Sędziego i ojciec Tadeusza. Opat klasztorny
pozwolił mu ujawnić się, gdyż jego misja w każdej chwili może
skończyć się śmiercią. Udaje się on do Dobrzyna, aby stłumić
rozruchy wywołane przez Gerwazego. Po tym krótkim wyznaniu znika,
wyskoczywszy przez okno.
Za chwilę do komnaty Sędziego
wchodzi Tadeusz. Mówi o swoich zamiarach udania się na granice
Księstwa Warszawskiego, gdyż wyzwał Hrabiego na pojedynek, a
zwyczaj ten jest zabroniony na Litwie. Zaczyna żegnać się, gdyż
postanawia prosto stamtąd przyłączyć się do wojsk Napoleona,
m.in. dlatego, że taka była pierwotna wola jego ojca. Stryj
odgaduje jednak, że nie to jest prawdziwym powodem wyjazdu, a przede
wszystkim pośpiech – Tadeusz postanawia bowiem wyjechać już
jutro rano. Zaczyna uspokajać młodzieńca obiecując podjąć się
próby zeswatania go z Zosią. Tadeusz jest jednak przekonany, że
Telimena nie odda mu jej ręki. Upór synowca zaczyna drażnić
Sędziego tak, że nakazuje mu małżeństwo z Zosią i kończy
rozmowę.
Wyszedłszy z komnaty stryja Tadeusz spotyka Telimenę. Kobieta
zaczyna mu robić wyrzuty za to, że jej unika, że nią gardzi. Mimo zapewnień, że tak nie jest, Telimena żąda dowodu miłości. Tadeusz nie jest zaś przekonany, czy może powiedzieć, że ja kocha. Ostatecznie Telimena zaczyna mu się narzucać, m.in. chce jechać za nim do Księstwa. Dochodzi do kłótni, w rezultacie której wszelkie związki między nimi zostają zerwane.
Tadeusz mimo zagniewania wiedział, że skrzywdził Telimenę, a sobie odebrał drogę do szczęścia
, czyli do Zosi. W rozpaczy myśli nawet o samobójstwie – w tym celu biegnie nad staw. Widząc to Telimena, mimo szczerego gniewu, biegnie, aby mu przeszkodzić. Tymczasem brzegiem tegoż stawu przejeżdża Hrabia. Dostrzega Tadeusza i daje rozkaz do ataku
–
wiążą młodzieńca [kto?] i prowadzą do dworu. W tym momencie
rozpoczyna się zajazd.
Na spotkanie Hrabiego wybiegają
wszyscy ze dworu. Damy przerażone perspektywą rozlewu krwi
przerażone piszczą i mdleją. Zaskoczony tym Hrabia obiecuje im, że
do rozlewu krwi nie dojdzie i czyni Sopliców swoimi więźniami,
każąc zamknąć ich we dworze. Po chwili dociera szlachta po wodzą
Gerwazego, ale nie mogąc dostać się do dworu inaczej przypuszcza
szturm przez kuchnię. Tam gotujące się potrawy
studzą zapał przybyłych, a zaostrzają apetyt. Gerwazy widząc, że nie dostanie się do Sędziego postanawia choć zmusić Protazego, aby uznał aktem Hrabiego za właściciela zamku. Ten pozornie zgadza się na to, aby wzbudzić zaufanie
, po czym umyka obławie. Tymczasem
szlachta skora do użycia swej broni „morduje” po kolei zwierzęta
na ucztę wieczorną w zamku. Ostatecznie w końcowej scenie wszyscy
zapadają w głęboki, pogłębiony alkoholem, sen.
Księga
IX: Bitwa
Następnego dnia rano wszyscy
agresorzy budzą się związani i obezwładnieni przez żołnierzy
rosyjskich, wezwanych zapewne przez Asesora lub Jankiela. To na pomoc
Sędziemu przybyła okoliczna szlachta: Podhajscy, Birbaszowie,
Hreczechy, Biergele. Związanych buntowników każe major Płut zakuć
w dyby i pozostawić na deszczu. Tymczasem Sędzia próbuje ułożyć
się z Rosjanami, aby całą sprawę załatwić polubownie – bez
angażowania sądu i władz. Ostatecznie Major żąda tysiąca rubli
za głowę, aby zgodził się puścić Dobrzyńskich. Sędzia próbuje
się targować i przekonać Płuta, że niewiele zyska aresztując
napastników. Tamten zirytowany powołuje się na nowe prawa, które
pozwolą być może nawet na karę w postaci zesłania do pracy na
Syberii. Zaczyna nawet grozić Sędziemu, że i na niego znajdzie
haka, co wywołuje kłótnię.
Spór przerywa pojawienie się Robaka, Maćka Dobrzyńskiego przebranego za chłopa, Bartka Prusaka, Mickiewicza i Zana. Zwykle ponury Bernardyn tym razem
aż promienieje radością – gratuluje Majorowi złapania szlachty i proponuje zorganizowanie uczty z tej okazji. Zadowolony i rozochocony Major proponuje po posiłku
tańce, na co przyklaskuje Ksiądz Robak. Zakonnik sugeruje też, że warto by dać trochę wódki także wojskom pilnującym więźniów, na co z kolei przystaje Płut. Sam Major udaje się na poszukiwanie tancerki, ale gdy staje się zbyt natarczywy i bez pozwolenia całuje Telimenę w rękę zostaje spoliczkowany przez Tadeusza. W tym czasie Robak podaje młodzieńcowi broń i karze strzelać, co też Tadeusz robi. Strzał okazuje się niecelny, ale wśród Rosjan wybucha panika.
Wywiązuje się regularna walka między szlachtą (w tym uwolnieni Dobrzyńscy) a Moskalami. Jest to bitwa bezładna i niedowodzona – próżno bowiem kapitan Rykow pobiegł do stodoły, aby stamtąd dowodzić. Szlachta tymczasem dobywszy broni ukrytej na wozie
Księdza
Robaka ostro stawia opór wojsku rosyjskiemu. Stary Maciek, niezdolny
do otwartej walki jeden na jednego, postanawia usunąć się z placu
boju, ale mocno atakowany przez Gifrejtera stacza z nim zwycięski
pojedynek. Niestety jest przez to jeszcze bardziej atakowany tak, że
z pomocą musi mu przyjść Kropiciel. Sam jednak omal nie przypłacił
tej pomocy życiem, gdyż stracił broń. Wtedy z pomocą obydwu
przychodzi Gerwazy. Ostatecznie zwycięstwo należy do szlachty.
Wesela nie podziela jednak Robak, który wie, że trzeba jeszcze
rozbić oddział zgromadzony wokół Rykowa. Nie jest to zadanie
łatwe – Rosjanie posiadają broń, zaś szlachta w większości
tylko miecze, dlatego też nie może się zbliżyć do wroga. Rykow
odniósłby niewątpliwie zwycięstwo, gdyby nie Konewka Dobrzyński,
który zaczaiwszy się w pokrzywach wprowadził zamieszanie i rozbił
zwarte szeregi oddziału. Resztę dokończyła szlachta.
Rykow
ze zmniejszonymi siłami ucieka do ogrodu, gdzie od strony
zamku zostaje zaatakowany przez oddział Hrabiego. Niestety Moskale są jeszcze dość silni – powalają kilku ludzi Hrabiego i zamierzają się na niego samego. Widząc to przerażony Klucznik pędzi na ratunek, ale uprzedza go Robak, który zostaje postrzelony kulą przeznaczona dla ostatniego z Horeszków. Ksiądz ranny oddala się instruując walczących. Jego plan doskonale zrozumiał Tadeusz i z daleka, zza drzewa strzela do Rosjan. Widząc to Rykow sugeruje Majorowi, aby stanął do pojedynku z młodzieńcem, bo inaczej ich wszystkich wybije. Ostatecznie Płut wysyła do walki Rykowa, a Tadeusza zastępuje Hrabia, mający do kapitana osobistą zniewagę, gdyż to właśnie Rykow napadł rano na zamek i podstępnie obezwładnił jego ludzi. Do pojedynku jednak nie dochodzi, gdyż Płut nakazuje jednemu ze swoich żołnierzy zastrzelić Tadeusza i mimo że tamten chybia, szlachta traktuje to jako zdradę i naciera na Moskali.
Znów wywiązuje się regularna walka. Tymczasem Wojski i Protazy wymyślają fortel, dzięki któremu ostatecznie udaje się przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Litwinów. Przewracają oni bowiem na Rosjan wielką wieżę drewnianą służącą do wyrabiania serów, tzw. sernicę, pod którą bronił się oddział Rykowa. Większość żołnierzy pada lub zostaje ranna. Resztę dobija Gerwazy, któremu życie ratuje Robak – widząc, że zamierza się na Klucznika siedmiu strzelców naraz w momencie strzału przewraca go na ziemię. Ostatecznie rozbitemu niemal całkowicie Kapitanowi proponuje Podkomorzy poddanie się, co też za chwilę ma miejsce i
„taki miał koniec zajazd ostatni na Litwie.” |
Księga X: Emigracja. Jacek
Tuż po
skończonej bitwie nad Soplicowo nadciągają burzowe chmury. Jest to
dobry znak dla szlachty, gdyż ostra nawałnica pozrywała mosty i
dzięki temu nikt dziś się nie dowie o bitwie we dworze. Tymczasem
w komnacie Sędziego trwają narady. Kapitan Rykow zgadza się nie
oskarżać nikogo sądownie i zeznać, że przybyli do Soplicowa
przypadkiem. Proponuje jednak przekupić Płuta, aby ten nic nie
wygadał, jednak Gerwazy zapewnia, że on nic już nikomu nie powie.
Na dociekania Rykowa przyznaje się, choć nie wprost, do zabicia
Majora. Od Księdza Robaka dostaje rozgrzeszenie, gdyż czyn ten
popełnił dla dobra społecznego. Chwilę potem Podkomorzy ogłasza
szlachcie, że najbardziej aktywni uczestnicy walk musza udać się
na emigrację do Księstwa Warszawskiego. Tym ocalą pozostałych,
którzy przed obliczem władzy obarczą winą za bójkę ich i Majora
Płuta.
Teraz z kolei Sędzia zajmuje się Tadeuszem.
Przed obliczem rannego Księdza oznajmia, że Telimena zgodziła się
oddać młodzieńcowi Zosię, która również jest z tego faktu
bardzo zadowolona. Jednak Tadeusz nie chce pętać woli Zosi, gdyż
nie wie, na jak długo przychodzi mu opuszczać rodzinne
strony. Postanawia prosić ją o rękę
dopiero po swoim powrocie, jeśli nadal sędziego chciała. Słysząc
to Zosia wręcza mu na drogę obrazek św. Genowefy z relikwią
(fragmentem płaszcza) św. Józefa, patrona zaręczonych. Widząc
tak smutne dla obojga pożegnanie również Hrabia rozczula się i po
pierwsze godzi się z Tadeuszem, a po drugie wyznaje swe uczucia
Telimenie. Biorąc jednak przykład z Tadeusza postanawia wyjechać i
poświecić miłość dla ojczyzny. W chwilę później w wielkim
pośpiechu emigranci opuszczają Soplicowo.
Nie może z nimi udać się Robak, gdyż jest zbyt ciężko ranny. Prosi Sędziego, żeby wezwał plebana i Gerwazego i sprowadził do niego. Gdy wszyscy są już w pokoju Robaka zaczyna się jego spowiedź – bernardyn wyznaje przed klucznikiem, że jest Jackiem Soplicą słowami
Jam jest Jacek Soplica. |
Prosi o wysłuchanie jego spowiedzi i być może o przebaczenie. Opowiada następnie dobrze znane Gerwazemu dzieje miłości Jacka i Ewy, sprzeciwu Stolnika i jego zabójstwa. Przekazuje tę relację jednak trochę inaczej niż funkcjonowała ona w pamięci Klucznika – akcentując swoje krzywdy, nieuczciwe zachowanie się Stolnika wobec niego – np. udawanie, że o miłości dwojga nie wiedział, aby nie zrazić Jacka do siebie, gdyż jego popularność okazywała się m.in. przy głosowaniu na sejmikach. Wskazuje także na nieudane próby zapomnienia, wyjechania gdzieś. Podczas jednej z takich prób postanowił pożegnać się, licząc, że może w chwili wzruszenia pozwoli on na małżeństwo. Tymczasem on zaczął rozmawiać o małżeństwie Ewy ale z kasztelanem witebskim. Przepełniło to czarę goryczy i uraziło dumę szlachecką Jacka tak, że poprzysiągł zemstę. Bernardyn przysięga jednak Gerwazemu, że nie był w zmowie z Moskalami, którzy napadli na Stolnika, a jedynie przejeżdżał tamtędy. Niestety widząc z jaką butą Stolnik stanął na progu po odparciu ataku
ożyły w nim dawne urazy i bez zastanowienia wypalił z broni zabijając głowę rodu Horeszków.
Wysłuchawszy tych zwierzeń Gerwazy przebacza, choć zaznacza, że
ręki nie może mu uścisnąć. Ksiądz prosi jeszcze, aby zechciał
wysłuchać go do końca, gdyż dziś umrze, bo choć rana niewielka,
to poruszyła dawniejszą i wdała się gangrena. Opowiada wiec swoje
losy dalej. Uznany za zdrajcę przez Polaków, zaś za sojusznika
przez Rosjan uciekł z ojczyzny, aby nie dać się zrusyfikować.
Chcąc odkupić swe winy wobec Horeszków zaopiekował się córką
Ewy – Zosią, gdy matka jej zmarła na Syberii. Zaś aby zmazać
opinię zdrajców z rodu Sopliców pracował dla kraju, jako żołnierz
a następnie emisariusz, od wielu lat planując powstanie, które
przyśpieszył i skazał na niepowodzenie Gerwazy. Nie ma on jednak
żalu do Klucznika. Gerwazy wzruszony taką postawa opowiada, że
również Stolnik umierając zrobił znak krzyża w kierunku Jacka,
co znaczyło, że mu przebacza, ale w gniewie stary sługa nigdy
nikomu o tym nie powiedział. Uradowany tą wiadomości Jacek czeka w
spokoju na księdza, gdy przybywa posłaniec z wiadomością, że
Napoleon wyrusza na Rosję. W chwilę później Robak umiera.
Księga XI: Rok 1812
Księga
rozpoczyna się apostrofą sławiącą ów tytułowy 1812 rok. Wiosną
tego roku wkraczają do Rosji wojska Napoleona. Oddziały
polskie
stacjonują m.in. w Soplicowie. Po gościnnym przyjęciu i krótkich rozmowach wszyscy zmęczeni udają się na spoczynek. Jedynie Wojski wciela się w rolę kuchmistrza i przygotowuje uroczysty obiad dla gen. Dąbrowskiego oraz potrójne zaręczyny.
Następnego dnia uroczystości rozpoczynają się od obchodów święta
Najświętszej Panny Kwietniowej. W kaplicy gromadzi się wiele
ludności, gdyż poza chęcią modlitwy chcą oni również zobaczyć
sławnych wojskowych goszczących w Soplicowie.
Po mszy
Podkomorzy przemawia do zgromadzonych. Mówi o wyzwoleniu Księstwa i
Korony przez
Napoleona,
ale także o losach Jacka Soplicy. Dokonuje on pełnej, bo również
urzędowej ekspiacji i nobilitacji bohatera, gdyż informuje
publicznie o przyznaniu Jackowi orderu kawalera Legii Honorowej.
Odznaczenie zostaje zawieszone na grobie zmarłego. Następnie Sędzia
zaprasza wszystkich na ucztę do dworu.
Tymczasem na progu
dworu siedzą, rozmawiając i popijając miód, dwaj byli wrogowie –
Gerwazy i Protazy. Patrząc na Tadeusza i Zosię snują refleksje o
tym, jak dziwnie zakończył się spór o zamek. Natomiast między
młodymi niejako ponawiane są zaręczyny. Tadeusz chcąc być pewnym
miłości Zosi, pyta ją, czy nadal chce zostać jego żoną.
Oczywiście otrzymuje odpowiedź twierdzącą, po czym oboje udają
się w stronę dworu, gdzie Rejent z kolei swojej narzeczonej pomaga
w toalecie.
Nagle Rejent zostaje wezwany przez Wojskiego,
który dostrzegł w ogrodzie zająca. Pojawia się tym samym kolejna
sposobność do rozstrzygnięcia sporu z Asesorem. Kusy i Sokół
poddani zostają próbie, dzięki której udaje się zakończyć
sprawę. Zwycięstwo odnoszą oba charty, co jest dodatkowo
okolicznością miłą i satysfakcjonującą obie strony. Następuje
długo oczekiwane pojednanie, do którego, jak informuje narrator,
miał się przyczynić sam Wojski hodując specjalnie na tę okazję
zająca, aby stanowił łatwą zdobycz. Fakt ten pozostaje jednak
tajemnicą i pozwala zachować przyjaźń między dawnymi
wrogami.
Natomiast w sali jadalnej zgromadzeni goście
witają wchodzących Tadeusza i Zosię, podziwiając urodę
młodej panny, która rozkwita w pełni dzięki połączeniu
z prostotą tradycyjnego litewskiego stroju. Jeden z pułkowników nawet wyjmuje szkicownik i zaczyna rysować Zosię. W tym momencie Sędzia rozpoznaje w nim Hrabiego i wita go serdecznie. Za chwilę pojawia się druga para narzeczonych: Tekla Hreczeszanka i Asesor, który już dość dawno odkochał się w Telimenie. Ostatniej pary nie mogą się wszyscy doczekać, gdyż Rejent poszukuje pierścionka, który zgubił w czasie szczucia zająca, a jego narzeczona nadal nie ukończyła toalety.
Księga XII: Kochajmy
się
Wojski pełni obecnie obowiązki marszałka
dworu, dbając, aby gościom nie uchybiono w żaden sposób. Dlatego
też m.in. odpowiednio rozsadza gości przy stole. W tym czasie
Tadeusz i Zosia według zwyczaju usługują włościanom, dla których
stoły zastawiono przed dworem .
We dworze tymczasem zebrani goście zachwycają się serwisem obiadowym Wojskiego, pytając jednocześnie, cóż za sceny on przedstawia. Wojski czuje się tym samym zobligowany do opowiedzenia całej historii sejmików polskich, gdyż sceny z takich obrad umieszczone są na sprzętach. Po skończonej opowieści serwis zostaje wreszcie wykorzystany – pojawia się w nim całe mnóstwo potraw
,
podanych w niezwykle kunsztowny sposób – układają się one w
krajobraz różnych pór roku. Zachwyca to niezmiernie gen.
Dąbrowskiego, który gratuluje Wojskiemu talentu.
W
trakcie posiłku
pojawiają
się kolejni goście. Najpierw Sędzia przyprowadza Maćka
Dobrzyńskiego, który rad jest, że może zobaczyć
najprzedniejszych wodzów polskich. Sam Dąbrowski i inni poznają
Maćka i wspominają jego „poczynania” z Rózeczką. Zebrani
opowiadają o innych Dobrzyńskich, przebywających w Królestwie
Polskim. Chwilę potem pojawia się Gerwazy ze swym Scyzorykiem,
którego rozmiarami wszyscy się zachwycają. Jedynie gen.
Kniaziewicz jest w stanie dobrze nim władać. Toteż jemu Gerwazy
ofiarowuje swoja broń. Przez cały ten czas Maciek pozostaje
milczący i markotny, a gdy wreszcie decyduje się odezwać,
krytykuje naiwną wiarę w pomoc Napoleona. Wskazuje, że Polsce
potrzebny jest wódz-Polak. Wywołuje to nerwowe szepty wśród
zebranych.
W tym momencie pojawia się ubrany z francuska
Rejent wraz z narzeczoną – Telimeną. Dostrzegłszy go Maciek
rzuca nań ostre, karcące spojrzenie oraz określa go mianem głupca.
Chwilę potem, bez pożegnania, wraca do swojego zaścianka.
Tymczasem Hrabia robi wyrzuty Telimenie i gotów jest pojedynkować
się z Rejentem. Jednak kobieta
odciąga go na stronę i każe się
decydować: jeśli weźmie z nią dziś ślub, to porzuci dla niego
Rejenta. Hrabia dostrzega, jak bardzo się pomylił oceniając
Telimenę. Nie chce się z nią żenić, ale obiecuje też nie
przeszkodzić jej w poślubieniu Rejenta. Aby jednak ukarać Telimenę
zaczyna zalecać się do Podkomorzanki. Goście bawią jeszcze chwilę
we dworze, a następnie wychodzą na dziedziniec.