Pan Tadeusz streszczenie

background image

Adam Mickiewicz Pan Tadeusz – streszczenie

Księga I: Gospodarstwo
Pan Tadeusz rozpoczyna się słynną inwokacją:

Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.

Narrator zwraca się do Litwy, a następnie do Matki Boskiej. Wspominając ojczyznę prosi

Bożą Rodzicielkę o opiekę i cudowne „powrócenie na ojczyzny łono”. Tymczasem jednak przenosi
się wspomnieniami do kraju dzieciństwa, charakteryzując specyfikę przyrody nadniemeńskiej.
Następnie zaprezentowany zostaje typowo polski dworek szlachecki. Po tym opisowym wstępie
rozpoczyna się akcja utworu.

Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju,
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,
Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
Świeciły się z daleka pobielane ściany,
Tym bielsze, że odbite od ciemnej zieleni
Topoli, co go bronią od wiatrów jesieni.
Dóm mieszkalny niewielki, lecz zewsząd chędogi,
I stodołę miał wielką, i przy niej trzy stogi
Użątku, co pod strzechą zmieścić się nie może;
Widać, że okolica obfita we zboże,
Do dworku powraca po 10 latach nauki młody panicz – Tadeusz Soplica. Ze wzruszeniem

przebiega wszystkie pomieszczenia, wspominając, jak wyglądały w czasach jego dzieciństwa. Gdy
dociera do pokoju, w którym mieszkał, ze zdziwieniem spostrzega, że naleć on musi do jakiejś
młodej panienki. Zastanawiając się, kto też może tu mieszkać, podchodzi do okna i spostrzega
nieznane sobie dziewczę, które w rannej białej halce stoi pośród ogrodu. Nagle dostrzegłszy kogoś,
kogo zapewne wypatrywała, szybko wbiegła do pokoju. Gdy dostrzegła młodzieńca niezmiernie
przestraszona i zmieszana szybko umknęła, nie zważając na jego zmieszanie i przeprosiny.

Nócąc chwyciła suknie, biegła do zwierciadła;
Wtem ujrzała młodzieńca i z rąk jej wypadła
Suknia, a twarz od strachu i dziwu pobladła.
Twarz podróżnego barwą spłonęła rumianą
Jak obłok, gdy z jutrzenką napotka się ranną;
Skromny młodzieniec oczy zmrużył i przysłonił,
Chciał coś mówić, przepraszać, tylko się ukłonił
I cofnął się; dziewica krzyknęła boleśnie,
Niewyraźnie, jak dziecko przestraszone we śnie;
Podróżny zląkł się, spójrzał, lecz już jej nie było.
Wyszedł zmieszany i czuł, że serce mu biło
Głośno, i sam nie wiedział, czy go miało śmieszyć
To dziwaczne spotkanie, czy wstydzić, czy cieszyć.
Tymczasem zawiadomiony o pojawieniu się gościa Wojski – daleki krewny i przyjaciel

domu, wyszedł go powitać. Opowiada Tadeuszowi, że trafił z datą przyjazdu idealnie, gdyż mają
dużo gości, a stryj pragnąłby znaleźć mu żonę. Następnie obaj panowie wychodzą razem na
spotkanie Sędziemu (stryjowi Tadeusza i gospodarzowi dworku) i jego gościom, którzy bawili w
pobliskim lesie. Niedługo potem spotykają całe towarzystwo i po krótkich powitaniach wszyscy
wracają do dworu.

1

background image

Właśnie z lasu wracało towarzystwo całe,
Wesoło, lecz w porządku; naprzód dzieci małe
Z dozorcą, potem Sędzia szedł z Podkomorzyną,
Obok pan Podkomorzy otoczon rodziną;
Panny tuż za starszemi, a młodzież na boku;
Panny szły przed młodzieżą o jakie pół kroku
(Tak każe przyzwoitość); nikt tam nie rozprawiał
O porządku, nikt mężczyzn i dam nie ustawiał,
A każdy mimowolnie porządku pilnował.
Bo Sędzia w domu dawne obyczaje chował
I nigdy nie dozwalał, by chybiano względu
Dla wieku, urodzenia, rozumu, urzędu.
Pod nieobecność Sędziego i Wojskiego woźny Protazy nakazał podać kolację w

nieodległym zamku, dawnym dziedzictwie rodziny Horeszków. O zamek ten Sędzia toczy spór z
Hrabim, dalekim krewnym Horeszków.

Następnie wszyscy zasiadają do wieczerzy zgodnie z licznymi obyczajami litewskimi,

m.in. przestrzegając kolejności zasiadania przy stole czy usługując damom. Sędzia, widząc, że
zamyślony Tadeusz nie zabawia swoich sąsiadek, wygłasza nawet przemowę na temat
grzeczności
.

Dziś, nowym zwyczajem,
My na naukę młodzież do stolicy dajem
I nie przeczym, że nasi synowie i wnuki
Mają od starych więcej książkowej nauki;
Ale co dzień postrzegam, jak młódź cierpi na tem,
Że nie ma szkół uczących żyć z ludźmi i światem ...
(nauka Sędziego o grzeczności)
Myśl jego podejmuje Podkomorzy, który z kolei skupia się na potrzebie pielęgnowania

polskości, we wszystkich modach, a zwłaszcza w modzie na francuszczyznę upatrując wpływów
degeneracyjnych, które w ostateczności doprowadziły do utraty niepodległości. Następnie dochodzi
do krótkiej rozmowy między Podkomorzym, Księdzem Robakiem i kapitanem wojsk rosyjskich
Rykowem na temat polityki, a w szczególności postaci Bonapartego.

Wymianę zdań przerywa pojawienie się wykwintnie ubranej i niezwykle urodziwej kobiety

– jest to Telimena.

Kibić miała wysmukłą, kształtną, pierś powabną,
Suknię materyjalną, różową, jedwabną,
Gors wycięty, kołnierzyk z korónek, rękawki
Krótkie, w ręku kręciła wachlarz dla zabawki
(Bo nie było gorąca); wachlarz pozłocisty
Powiewając rozlewał deszcz iskier rzęsisty.
Głowa do włosów, włosy pozwijane w kręgi,
W pukle, i przeplatane różowymi wstęgi,
Pośród nich brylant, niby zakryty od oczu,
Świecił się jako gwiazda w komety warkoczu -
Słowem, ubiór galowy; szeptali niejedni, ...
Ona tymczasem przywitawszy się ze wszystkimi zajmuje miejsce obok Tadeusza.

Młodzieńcowi zdawało się, że rozpoznaje w niej spotkaną rano mieszkankę jego dawnego pokoju.
Patrzył więc z tym większym zainteresowaniem, a i ona nie pozostawała na te spojrzenia obojętną.

Tadeusz, chociaż liczył lat blisko dwadzieście
I od dzieciństwa mieszkał w Wilnie, wielkim mieście,
Miał za dozorcę księdza, który go pilnował
I w dawnej surowości prawidłach wychował.

2

background image

Tadeusz zatem przywiozł w strony swe rodzinne
Duszę czystą, myśl żywą i serce niewinne,
Ale razem niemałą chętkę do swywoli.
Z góry już robił projekt, że sobie pozwoli
Używać na wsi długo wzbronionej swobody;
Wiedział, że był przystojny, czuł się rześki, młody,
A w spadku po rodzicach wziął czerstwość i zdrowie.
Nazywał się Soplica; wszyscy Soplicowie
Są, jak wiadomo, krzepcy, otyli i silni,
Do żołnierki jedyni, w naukach mniej pilni.
W końcu zaczęła z nim rozmowę.
Tymczasem w drugim końcu stołu rozgorzał na dobre spór Asesora z Rejentem o to, czyj

chart upolował zająca. Towarzystwo podzieliło się na stronników Sokoła (pies Asesora) i Kusego
(pies Rejenta). Spór stara się załagodzić Podkomorzy, proponując urządzenie polowania na zająca
pod wodzą Wojskiego. Ten jednak odmawia przewodnictwa, wykładając zgromadzonym, że zając
nie jest zwierzęciem godnym organizowania takiej wyprawy. Tym samym wyśmiewa spór Asesora i
Rejenta.

Wszyscy rozweseleni odchodzą od stołów. Tadeusz prowadzi Telimenę, o której już wie od

Asesora, że jest jego ciotką. Wiadomość ta zasmuciła i rozdrażniła młodzieńca. Chciałby
dowiedzieć się czegoś więcej, nie było jednak kogo zapytać, gdyż goście udali się na spoczynek. W
końcowej partii księgi przeciwstawia narrator śpiący, a więc spokojny dworek szlachecki
niepewnemu losowi żołnierzy, walczących u boku Napoleona. Dowiadujemy się, że wielu z nich
pozostawia domy rodzinne i przedziera się do Księstwa Warszawskiego, aby móc wstąpić do armii
lub zostać emisariuszem. W Panu Tadeuszu takim emisariuszem jest ksiądz Robak. Istotnie pojawia
się on teraz o tak późnej porze i budzi Sędziego, aby poinformować go o czymś. Narrator nie
ujawnia jednak treści rozmowy.

Księga II: Zamek
Następnego dnia od rana wszyscy zjeżdżają się na polowanie. Rozpoczyna się pogoń za

zającem, która ma ostatecznie rozstrzygnąć spór o Kusego i Sokoła. W chwilę potem przy zamku
pojawia się spóźniony Hrabia. Spotykając po drodze Gerwazego, starego klucznika Horeszków,
zostaje przez niego zagadnięty o sprawę sporu z Sędzią. Hrabia zmęczony przedłużającym się
procesem gotów jest sprzedać zamek. Wieść ta jest nie do przyjęcia dla wiernego sługi. Postanawia
on odwieść Hrabiego od tego pomysłu, pokazując mu zamek i opowiadając o czasach świetności
budowli, jak też rodu Horeszków. Opowiada także historię rodu, wydarzeniami z niej motywując
niezgodę między Soplicami (ród Sędziego) a Horeszkami.

Stolnik Horeszko – pan zamku, początkowo przyjaźnił się z jednym z Sopliców – Jackiem,

zwanym „Wojewodą”. Gdy jednak zauważył, że zamierza on starać się o rękę jego córki, stanowczo
zerwał stosunki (podano mu czarną polewkę). Kilka dni później na zamek najechali Moskale, ale
choć ich napaść udało się powstrzymać, Stolnik zginął – jak relacjonuje Gerwazy – z ręki Jacka
Soplicy. Wtedy to też sługa powziął postanowienie zemsty za śmierć pana. Udało mu się nawet
wprowadzić swój plan w życie – wymordował większość członków znienawidzonego rodu.
Płomienna przemowa Gerwazego zadziałała na romantyczną i skorą do fascynacji nastrojem grozy i
nieszczęścia wyobraźnię Hrabiego.

O! - krzyknął Hrabia, ręce podnosząc do góry -
Dobre miałem przeczucie, żem lubił te mury!
Choć nie wiedziałem, że w nich taki skarb się mieści,
Tyle scen dramatycznych i tyle powieści!
Skoro zamek mych przodków Soplicom zagrabię,
Ciebie osadzę w murach jak mego burgrabię;

3

background image

Twoja powieść, Gerwazy, zajęła mię mocno.
Szkoda, żeś mię nie przywiódł tu w godzinę nocną;
Udrapowany płaszczem siadłbym na ruinach,
A ty byś mi o krwawych rozpowiadał czynach;
Poprzysiągł on nie oddawać zamku Soplicom. Była to jednak reakcja chwilowa, gdyż

usłyszawszy odgłosy polowania zapragnął czym prędzej dołączyć do myśliwych.

Jednak kiedy mijał pobliski sad, dostrzegł w nim piękne i młode dziewczę zbierające

owoce. Hrabia obserwował dziewczynę zachwycony jej widokiem, ale kontemplację tę przerwał
mu dość brutalnie Ksiądz Robak. Kiedy Bernardyn się oddalił, znikła już również dziewczyna. Za
chwilę wszyscy przybywają do dworu na śniadanie. Zebrani podzielili się na dwie grupy: starszyzna
w jednej izbie rozprawiała o polityce, a młodzież w drugiej zajmowała się lżejszymi tematami,
m.in. nierozstrzygniętym sporem Asesora z Rejentem (żaden z chartów nie wrócił z zającem). W
czasie posiłku Tadeusz rozmawia z Telimeną i dowiaduje się, że tylko przez względy przyjaźni
nazywana jest ona jego „ciocią”, bowiem naprawdę nie są spokrewnieni. Następnie Telimena
opowiada, już wszystkim, anegdotę z czasu jej pobytu w Rosji. Zdarzyła się ona podczas letniej
bytności w wiejskiej daczy w okolicy Petersburga. Otóż charty sąsiada zagryzły suczkę Telimeny,
która była podarkiem od księcia Sukina. Telimenę sytuacja ta doprowadziła to do ostrego ataku
nerwów. Na szczęście w tym momencie nadjechał Wielki Łowczy Dworu – Kiryłow i usłyszawszy,
co się stało szybko przeprowadził „dochodzenie”, oskarżając sąsiada Telimeny o nielegalne
upolowanie kotnej łani. Mimo zapewnień zdezorientowanego urzędnika, że zdobycz wydaje mu się
być psem, Łowczy znalazł nawet świadka (policmajster), który potwierdził, iż jest to łania.
Ostatecznie charty zostały "poszły na powrozy", a urzędnik (przyznawszy się do winy) po
wstawiennictwie Kiryłowa trafił na cztery tygodnie do aresztu. Opowieść ta, mająca stanowić
przykład potwierdzający tezę o czujności i surowości carskich urzędów, rozbawia gości i dzieli ich
na małe grupki, w których porusza się najróżniejsze sprawy. Telimena tymczasem coraz serdeczniej
rozmawia z Tadeuszem. Umizgi ich przerywa jednak Wojski uganiający się z packą za muchami,
których jest „wybitnym znawcą”, ale i wrogiem. Za chwilę jednak musi zająć się czymś innym,
gdyż spór Asesora z Rejentem wybucha na nowo i blisko już w nim do rękoczynów. Na szczęście w
ostatniej chwili Kwestarz Robak łapie ich za ramiona i odrzuca w przeciwne kąty sali.

Znudzona tymi ciągłymi kłótniami Telimena proponuje grzybobranie. Sędziemu pomysł

ten się bardzo spodobał, tak że ze swej strony zaproponował zawody – kto zbierze najwięcej
grzybów wybierze sobie partnera lub partnerkę na wieczór.

Księga III: Umizgi
Hrabia wracając do domu znów dostrzega tajemnicze dziewczę bawiące dzieci w ogrodzie.

Zakrada się tam czym prędzej. Dostrzegłszy go panienka chce początkowo umknąć, ale nie może
zostawić dzieci. Między Hrabim o dziewczyną wywiązuje się krótka rozmowa. W trakcie jej
trwania rozwiewają się marzenia Hrabiego, który obserwując młodą panienkę myślał o niej jak o
bogini, rusałce, heroinie.

Czy też Pan nie może
Rozbiegłe moje ptastwo wpędzić nazad w zboże?"
"Ja ptastwo pędzać?" - krzyknął Hrabia z zadziwieniem.
Ona tymczasem znikła, zakryta drzew cieniem.
Chwilę jeszcze z szpaleru przez majowe zwoje
Przeświecało coś na wskróś, jakby oczu dwoje.
Ona także czym prędzej go pożegnała i odeszła z dziećmi. Hrabia, który w rozmowie

powiedział jej, że udaje się na śniadanie do dworku, postanowił wcielić pomysł w życie. Jednak gdy
dociera do siedziby Sopliców, dostrzega całe towarzystwo w pobliskim gaju. Nie wiedząc, co oni
tam robią, postanawia do nich szybko dołączyć.

Tymczasem w gaiku trwa grzybobranie.

4

background image

Grzybów było w bród: chłopcy biorą krasnolice,
Tyle w pieśniach litewskich sławione l i s i c e,
Co są godłem panieństwa, bo czerw ich nie zjada,
I dziwna; żaden owad na nich nie usiada.
Panienki za wysmukłym gonią b o r o w i k i e m,
Którego pieśń nazywa grzybów półkownikiem.
Wszyscy dybią na r y d z a; ten wzrostem skromniejszy
I mniej sławny w piosenkach, za to najsmaczniejszy,
Czy świeży, czy solony, czy jesiennej pory,
Czy zimą. Ale Wojski zbierał m u c h o m o r y.
Jedynie Telimena zdaje się nie być nim zainteresowana i powoli oddala się na polanę na

pobliskim wzgórzu. Miejsce to nazywa Świątynią Dumania. Kobietę spostrzega tam Tadeusz i
skrada się powoli. Jego zamiary przejrzał jednak Sędzia i ubiegł go, gdyż miał także sprawę do
Telimeny – chciał porozmawiać o planach wydania Tadeusza za Zosię, której opiekunką była
Telimena. Pomysł ten niezmiernie wzburza ciotkę.

Jak mamę kocham - rzekła - czy to, Panie Bracie,
Jest w tym sens jaki? Czy wy Boga w sercu macie?
To myślisz Tadeusza zostać dobrodziejem,
Jeśli młodego chłopca zrobisz grykosiejem!
Świat mu zawiążesz! Wierz mi, kląć was kiedyś będzie!
Zakopać taki talent w lasach i na grzędzie!
Wierz mi, ile poznałam, pojętne to dziecię,
Warto, żeby na wielkim przetarło się świecie;
Dobrze Brat zrobi, gdy go do stolicy wyśle;
Na przykład do Warszawy? lub wie Brat, co myślę,
Żeby do Peterburka? Ja pewnie tej zimy
Pojadę tam dla sprawy; razem ułożymy,
Co zrobić z Tadeuszem; znam tam wiele osób,
Mam wpływy: to najlepszy kreacyi sposób.
Ochłonąwszy trochę zgadza się ostatecznie na możliwość zaistnienia tego związku, ale

zastrzega, że nikomu nie wolno ich celowo i natrętnie swatać.
Scenę tę ogląda i szkicuje w swoim kajecie Hrabia. Po odejściu Sędziego podchodzi on do
odpoczywającej pokazując jej swoje dzieła. Tak nawiązuje się między nimi rozmowa o sztuce,
której według nich przysłużyć się może tylko zagraniczny klimat, nie zaś zamknięcie na polskiej
prowincji.

O, szczęśliwe nieba
Krajów włoskich! różowe Cezarów ogrody!
Wy, klasyczne Tyburu spadające wody
I straszne Pauzylipu skaliste wydroże
To, Hrabio, kraj malarzów! U nas, żal się Boże!
Dziecko muz, w Soplicowie oddane na mamki,
Umrze pewnie.
Ich zdaniu przeciwstawia narrator swój opis piękna litewskich lasów.
A przecież wokoło nich ciągnęły się lasy
Litewskie! tak poważne i tak pełne krasy! -
Czeremchy oplatane dzikich chmielów wieńcem,
Jarzębiny ze świeżym pasterskim rumieńcem,
Leszczyna jak menada z zielonemi berły,
Ubranemi, jak w grona, w orzechowe perły;
A niżej dziatwa lesna: głóg w objęciu kalin,

5

background image

Ożyna czarne usta tuląca do malin.
Drzewa i krzewy liśćmi wzięły się za ręce
Jak do tańca stające panny i młodzieńce
Wkoło pary małżonków...
Teraz z kolei do rozmowy włącza się Tadeusz, do tej pory jedynie przysłuchujący się.

Zgodnie z jego zmysłami polski krajobraz jest równie piękny, jeśli nie piękniejszy niż włoski. Gdy
wymiana zdań zaczęła nabierać tempa, nagle zadzwoniono we dworze na obiad. Towarzystwo
zbierało się do powrotu. Telimena zagadując Hrabiego ukradkiem podała Tadeuszowi kartkę i
klucz.

Obiad przebiegał w serdecznej, ale i spokojnej atmosferze. Nagle przybiegł gajowy z

informacją o niedźwiedziu widzianym w lesie. ( "Niedźwiedź, Mospanie!" ). Wszyscy jednomyślnie
uznali, że należy zapolować i na następny dzień umówiono się na łowy, którym przewodzić miał
Wojski.

Księga IV: Dyplomatyka i łowy
Księgę rozpoczynają wspomnienia narratora o pięknie lasów litewskich i zwyczajów z

nimi związanych, w tym polowania. Następnie przenosimy się na podwórze Sopliców, gdzie
wyrusza wyprawa na niedźwiedzia. Wszyscy byli tak zajęci sobą, że nikt nie obudził smacznie
śpiącego Tadeusza. Robi to dopiero tajemnicza nieznajoma i zaraz znów znika.

Tadeusz spał pod oknem; sam ukryty w cieniu,
Leżąc na wznak, cudnemu dziwił się zjawieniu
I miał je tuż nad sobą, ledwie nie na twarzy;
Nie wiedział, czy to jawa, czyli mu się marzy
Jedna z tych miłych, jasnych twarzyczek dziecinnych,
Które pomnim widziane we śnie lat niewinnych.
Twarzyczka schyliła się - ujrzał, drżąc z bojaźni
I radości, niestety! ujrzał najwyraźniej,
Przypomniał, poznał włos ów krótki, jasnozłoty,
W drobne, jako śnieg białe, zwity papiloty
Niby srebrzyste strączki, co od słońca blasku
Świeciły jak korona na świętych obrazku.
Tadeusz udaje się na zebranie do karczmy Jankiela.
Tu toczy się dyskusja na różnorakie tematy polityczne: o Napoleonie, o zbrojeniach

Polaków, o dawnych czasach wolności szlacheckiej. Bernardyn Ksiądz Robak postanawia
wykorzystać to zebranie i opowiedzieć o sukcesach Napoleona, a także przybliżyć wspomnienia
wielkich polskich wodzów, np. gen. Dąbrowskiego, który to podobno zażywał tej tabaki, którą
Robak zebranych w karczmie częstował. Jest to zresztą tabaka specyficzna, gdyż na jej przykładzie
nawiązuje Ksiądz do ważnych dla Rzeczpospolitej wydarzeń. Sama zawartość pochodzi spod Jasnej
Góry, gdzie mistrzowsko wyrabiają ją bracia paulini. Zaś na dnie tabakiery znajduje się scena
przedstawiająca Napoleona na czele armii. Tak od tabaki przechodzi Ksiądz płynnie do postaci
cesarza, przywołując jego rzekomy zwyczaj zażywania tabaki przed każdą ważniejszą bitwą.
Bernardyn chce w ten sposób pozyskać nowych ludzi do sprawy – wykłada zgromadzonym, iż nie
wystarczy biernie na Napoleona czekać, trzeba się przygotowywać i zbroić. Niestety rozmowa
zostaje przerwana, gdyż Ksiądz dostrzega za oknem Tadeusz i podąża za nim.

Następnie narrator daje opis niebezpiecznego i nieprzebytego fragmentu lasu, zwanego

matecznikiem, w którym zwierzęta mogą czuć się bezpiecznie, gdyż żaden człowiek tam się nie
zapuści. Jeśli jednak zwierzę wyjdzie z matecznika, tak jak niedźwiedź, na którego polowano, ma
niewielkie szanse.

Rozpoczynają się łowy. Po wytropieniu zwierza przez ogary strzelcy, mimo zakazów

Wojskiego, czym prędzej rzucają się naprzód. Zastraszony niedźwiedź broni się usilnie. W końcu

6

background image

rzuca się do ataku na dwóch ostatnich z obławy – Hrabiego i Tadeusza. Zaatakowani równocześnie
oddają dwa strzały, niestety niecelne. Na szczęście poprawiają ich Rejent, Asesor i Gerwazy tak, że
niedźwiedź pada martwy tuż przed Hrabią. Na zakończenie łowów Wojski odgrywa pieśń na rogu.

Natenczas Wojski chwycił na taśmie przypięty
Swój róg bawoli, długi, cętkowany, kręty
Jak wąż boa, oburącz do ust go przycisnął,
Wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął,
Zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha
I do płuc wysłał z niego cały zapas ducha.
I zagrał: róg jak wicher niewstrzymanym dechem
Niesie w puszczę muzykę i podwaja echem.
Umilkli strzelce, stali szczwacze zadziwieni
Mocą, czystością, dziwną harmoniją pieni...

Tymczasem na nowo wybuch spór Asesora z Rejentem, tym razem o to, kto ustrzelił

zwierzę. Wojski zaczyna opowiadać o podobnym zdarzeniu, które przytrafiło się jego znajomym
Domejce i Dowejce. Jednak przerywa mu i spór szybko rozsądza Gerwazy, wyjmując kulę z mózgu
niedźwiedzia. Okazuje się, że wyszła ona z jego strzelby, ale strzelił Ksiądz Robak, gdyż Gerwazy
spanikował bojąc się zranić przy okazji Hrabiego. Wszyscy wznoszą więc toast za zdrowie
Bernardyna, mimo ze go z nimi nie ma, gdyż oddalił się równie szybko i niespodziewanie, jak
przybył.

Po skończonym posiłku jeźdźcy wracają do domu. Wojski kończy historię o dwóch

sąsiadach, tłumacząc, że wszystkie ich niezgody wynikały z podobieństwa nazwisk. Raz na
przykład Dowejko, pomylony z Domejką, oberwał od wroga tego ostatniego. W końcu, będąc w
takiej sytuacji, jak Asesor i Rejent, zdecydowali się strzelać do siebie z odległości niedźwiedziej
skóry. Wojski miał być sędzią pojedynku. Dzięki jego konceptowi udało się przyjaciół zachować
przy życiu, a nawet pogodzić. Rozciął on bowiem skórę niedźwiedzią na cienki, ale bardzo długi
pas, na którego końcach ustawił strzelców. Ostatecznie wrogowie nie tylko się pogodzili, ale
poślubili wzajemnie swoje siostry, podzielili majątek na pół, a na pamiątkę sporu zbudowali
karczmę, którą nazwali „Niedźwiadek”.

Opowieść Wojskiego wzbudziła ogólną wesołość, zwłaszcza ze w jej trakcie dostrzeżona

zająca i spuszczona nań Kusego i Sokoła. Rezultatem tego przedsięwzięcia był powrót obydwu
psów bez upolowanego zająca, który umknął im w las. Zgromadzeni zaczęli więc śmiać się i
dowcipkować zarówno z Asesora, jak i z Rejenta.

Księga V: Kłótnia
Wojski, chlubnie skończywszy łowy, wraca z boru,
A Telimena w głębi samotnego dworu
Zaczyna polowanie. Wprawdzie nieruchoma
Siedzi z założonemi na piersiach rękoma,
Lecz myślą goni źwierzów dwóch; szuka sposobu,
Jak by razem obsaczyć i ułowić obu:
Hrabię i Tadeusza.
Po zakończeniu uczty Telimena zastanawia się nad przyszłością jej ewentualnego związku:

z Hrabią lub z Tadeuszem.

Hrabia pan! zmienni w gustach są ludzie majętni!
Hrabia blondyn! blondyni nie są zbyt namiętni!
A Tadeusz? prostaczek! poczciwy chłopczyna!
Prawie dziecko! raz pierwszy kochać się zaczyna!

7

background image

Pilnowany, niełacno zerwie pierwsze związki,
przy tem dla Telimeny ma już obowiązki,
Mężczyźni, póki młodzi, chociaż w myślach zmienni,
W uczuciach są od dziadów stalsi, bo sumienni.
Długo serce młodzieńca proste i dziewicze
Chowa wdzięczność za pierwsze miłości słodycze
Ostatecznie postanawia podsunąć Hrabiemu Zosię. W tym celu woła do siebie dziewczynę

zajętą karmieniem ptactwa i informuje ją, że czas już wydorośleć i zyskać ogładę towarzyską. W
tym celu postanawiają, że Zosia zostanie przedstawiona gościom bawiącym w Soplicowie na
wieczerzy po polowaniu.

Telimena pełniąc obowiązki pani domu zapoznaje Zosię kolejno ze wszystkimi. Jednym z

pierwszych powracających z łowów jest Tadeusz. Spotkanie z Zosią wywołuje zmieszanie
młodzieńca, poznaje on w niej bowiem mieszkankę dawnego swojego pokoju i osobę, która
zbudziła go rano na polowanie. Dostrzega swój błąd, tzn. fakt, że za tajemniczą nieznajomą uznał
Telimenę. Uczucia młodzieńca nie uchodzą uwadze ciotki. Dlatego też w trakcie przygotowań do
posiłku zagaduje go o powody zachmurzenia i zdenerwowania. Zignorowana przez niego w
rozdrażnieniu zaczyna mu czynić wyrzuty. Tadeusz poirytowany jej zachowaniem oddala się i
krążąc wokół dworu trafia do Świątyni Dumania.

Tam zastaje załamaną Telimenę, która w pewnym momencie zaczyna biec, padać i miotać

się.

Daremnie broniło się serce Tadeusza:
Ulitował się, uczuł, że go żal porusza,
Długo poglądał niemy, ukryty za drzewem,
Na koniec westchnął i rzekł sam do siebie z gniewem:
"Głupi! cóż ona winna, że się ja pomylił!"
Więc z wolna głowę ku niej zza drzewa wychylił,
Gdy nagle Telimena zrywa się z siedzenia,
Rzuca się w prawo, w lewo, skacze skróś strumienia,
Rozkrzyżowana, z włosem rozpuszczonym, blada,
Pędzi w las, podskakuje, przyklęka, upada
I nie mogąc już powstać, kręci się po darni.
Widać z jej ruchów, w jakiej strasznej jest męczarni;
Chwyta się za pierś, szyję, za stopy, kolana.
Tadeusz myśląc, że z rozpaczy popadła w obłęd śpieszy na ratunek. Zachowanie jej jest

jednak spowodowane dużo bardziej prozaicznym faktem – siedzącą na kamieniu obeszły mrówki i
zaczęły kąsać. Wspólne zabiegi w celu usunięcia owadów zbliżyły kochanków do siebie, tak że
znów zapanowała między nimi zgoda. Intymny nastrój przerwał dzwonek wzywający na wieczerzę.
Tadeusz i Telimena powrócili więc do dworu z dwu różnych stron, aby nie wzbudzać podejrzeń.
Wieczerza, znów odbywająca się w zamku za sprawą Protazego, przebiegała w wyjątkowo
pochmurnej i milczącej atmosferze. Myśliwi obawiali się ośmieszenia, gdyż nie żaden z nich, ale
ksiądz ustrzelił niedźwiedzia. Asesor z Rejentem żywo w pamięci mieli także ostatnią porażkę ich
chartów. Hrabia, który był być może świadkiem sceny między Tadeuszem i Telimeną celowo
nadskakuje we wszystkim Zosi, aby wzbudzić zazdrość w Telimenie. Ta zaś kokietuje Tadeusza, co
jemu wydaje się obecnie nazbyt obcesowe. Zaczyna też krytyczniej na nią patrzeć – dostrzega
niedostatki urody i próby ich tuszowania makijażem.

Gorszy się, że jej suknia tak wcięta głęboko,
Nieskromnie - a dopiero, kiedy podniosł oko!
Aż przeląkł się; bystrzejsze teraz miał źrenice:
Ledwie spójrzał w rumiane Telimeny lice,
Odkrył od razu wielką, straszną tajemnicę!

8

background image

Przebóg! Naróżowana! (...)
Około ust szczególniej widne były piegi.
Nuż oczy Tadeusza, jako chytre szpiegi,
Odkrywszy jedną zdradę, poczną w kolej zwiedzać
Resztę wdzięków i wszędzie jakiś fałsz wyśledzać:
Dwóch zębów braknie w ustach; na czole, na skroni
Zmarszczki; tysiące zmarszczków pod brodą się chroni!
Wojski niezadowolony z ogólnego milczenia zabiera głos w kwestii zasad wspólnych

posiłków, m.in. mówiąc o konieczności konwersacji. Następnie Sędzia wznosi toast za Bernardyna,
przeznaczając mięso niedźwiedzie dla klasztoru. Skóra zaś decyzją Podkomorzego trafia się
Hrabiemu. Jednak zamiast spodziewanej radości przypomina to Hrabiemu o dziejach rodowych, a
więc także i o sporze dotyczącym zamku. W tym momencie w komnacie pojawia się Gerwazy,
który wieczorem miał zwyczaj nakręcania zegarów i teraz również nie zamierzał z niego
zrezygnować. Jego niezwykle hałaśliwe zabiegi poirytowały Podkomorzego, który nakazał słudze
Horeszków oddalić się. Ostatecznie wywiązał się spór między Gerwazym a Protazym; kłótnia o
mało co nie przerodziła się w bójkę. Hrabia wyzwany przez Tadeusza na pojedynek oddala się wraz
ze sługą. Rozeźleni goście nie pozwalają im jednak na to – ostatecznie wywiązuje się bójka.
Gerwazy osłaniając siebie i pana wielką ławą uchodzi z „pola boju”. Wkrótce też wychodzą goście.

Nocą urażony Hrabia wraz ze swoim sługą snując plan zajazdu na dwór Sopliców, który

ma położyć kres sporowi o zamek. Z pomocą ma przyjść pobliska szlachta z zaścianka
Dobrzyńskiego. Po wstępnych ustaleniach Hrabia udaje się na spoczynek, a klucznik na czaty, ale
wkrótce także zasypia.

Księga VI: Zaścianek
Następnego dnia rano ekonom Sopliców obserwuje wzmożony ruch na drodze do

zaścianków. Postanawia udać się do dworu, aby się czegoś więcej dowiedzieć. Tymczasem tam
Sędzia tworzy właśnie pozew sądowy przeciw Hrabiemu i Gerwazemu, oskarżający ich o
zniesławienie i napaść na uczestników wczorajszej biesiady. Woźny Protazy czym prędzej udaje się
z pozwem do zamku.

W dworku zaś pojawia się Ks. Robak, który wskazuje na niewłaściwe zachowanie

Telimeny, mającej w końcu stanowić wzór dla Zosi. Ostro krytykuje także wczorajszą kłótnię i
nakłania Sędziego do zmiany stanowiska i zgody. Motywuje to m.in. prośbą brata Sędziego, ojca
Tadeusza, który poprzez małżeństwo syna z Zosią chciałby zgodzić zwaśnione rody.

"Ale, Sędzio, cóż będzie, jak się Jacek dowie?
Wszak on umrze z rozpaczy! Czyliż Soplicowie
Nie nabroili jeszcze w tym zamku dość złego!
Bracie! wspominać nie chcę wypadku strasznego.
Wiesz także, że część gruntów od zamku dziedzica
Zabrała i Soplicom dała Targowica.
Jacek za grzech żałując, musiał był ślubować
Pod absolucją dobra te restytuować.
Wziął więc Zosię, Horeszków dziedziczkę ubogą,
Hodować, wychowanie jej opłacał drogo.
Chciał ją Tadeuszkowi swojemu wyswatać
I tak dwa poróżnione domy znowu zbratać,
I dziedziczce bez wstydu ustąpić grabieży".
Wskazuje także na „ogólnonarodową” potrzebę spokoju, gdyż wojna o wyzwolenie Polski

jest już blisko. Wiadomość ta niezwykle ucieszyła Sędziego. Rozmawiają dalej o planach
wzniecenia pod wodzą Sopliców powstania, które pomogłoby zbliżającym się wojskom Napoleona.
Konieczna jest jednak zgoda z Hrabią, gdyż za nim pójdzie do powstania większość szlachty.

9

background image

Ostatecznie gospodarz zgadza się na współpracę, ale pod warunkiem, że to Hrabia pierwszy
przyjdzie go przeprosić. Robak nieco uspokojony opuszcza dwór.

W tym samym czasie Protazy zakrada się z lekkim przestrachem do zamku. Ostatecznie

nie zastaje tam nikogo poza przybyłym właśnie Księdzem. Widząc ślady zbrojenia udają się na
poszukiwanie służby, aby dowiedzieć się czegoś o zamiarach Hrabiego. Wiadomo jednak tylko tyle,
że udał się on zbrojnie do zaścianku Dobrzyńskiego.

Następnie daje narrator opis zaścianka: wyglądu, imion i zwyczajów jego mieszkańców.

Dobrzyn zamieszkuje zubożała szlachta, która musi pracować na swoje utrzymanie. Głową rodziny
jest Matyjasz Dobrzyński. Mieszka w domu, który dawniej był dworem obronnym. Sam Maciek to
doświadczony i znakomity żołnierz, który niemało wroga położył Rózeczką, jak nazywał swoją
karabelę. Obecnie uznawany jest przez mieszkańców za osobę najlepiej znającą się na wszystkim i
potrafiącą trafnie doradzić, choć porad udzielał rzadko.

Do niego też udało się poselstwo Horeszków. Podczas gdy obrady trwały, pod dom Maćka

ściągnęła niemal cała okoliczna szlachta ciekawa wyniku rozmów.

Księga VII: Rada
W domu Maćka trwa narada. Głos zabiera Bartek, zwany Prusakiem. Opowiada on jak w

1806 r. wraz z wojskami francuskimi przepędzali Niemców z Wielkopolski. Proponuje tak również
teraz dołączyć z powstaniem do wojsk Napoleona przeciw Rosji. Czeka jednak na opinię Maćka.
Ten próbuje ostudzić zapały – pyta, jak daleko są wojska, ile ich jest itp. Zebrani nie wiedzą nic na
ten temat, ale jeden przez drugiego rwą się do walki. Bartek Prusak stara się zracjonalizować ich
zapędy, tłumacząc, że muszą znać więcej konkretów, bo inaczej nikt się do nich nie przyłączy.
Następnie swoje poglądy wykłada Buchman, który wskazuje na ideologię rewolucji, tzn. w
prostych słowach wykłada założenia Rousseau o władzy, która pochodzi z mocy ludu, a nie Boga.
Przerywają mu jednak żywo zwolennicy szybkiego ataku. Rada zaczyna dzielić się na dwa
stronnictwa.

Głos zabiera szlachcic ze Skułoby. Wskazuje on, że klucznik Gerwazy zebrał tu nie tylko

samych Dobrzyńskich, ale i okoliczną szlachtę: Terajewiczów, Mickiewiczów, Stupułkowskich, itp.
Chcą oni również wziąć głos w naradzie. Wybucha spór o to, kto ma być marszałkiem powstania –
Dobrzyńscy chcą nim uczynić Maćka, ale okoliczna szlachta się nie zgadza.

W momencie zaogniania się sporu pojawia się Gerwazy i zaczyna przemowę, w której

tłumaczy, po co zgromadził ich w Dobrzynie. Na początku wskazuje na zbliżającą się wojnę z
Rosją i na konieczność walki w niej. Za chwilę przytacza również słowa Robaka, mówiące o tym,
że trzeba wpierw oczyścić ojczyznę ze śmieci, jednak interpretuje je opacznie, wskazując na
Sędziego jako przykład takiego „śmiecia”. Od razu zyskuje niemal powszechną aprobatę. Obrony
Sędziego podejmuje się jedynie Bartek Prusak. W podobnym tonie wypowiada się także Jankiel,
który proponuje odłożyć przygotowania do wiosny, bo nie wcześniej wybuchnie wojna i zaprasza
wszystkich do swojej karczmy, aby świętowali z nim, gdyż urodziło mu się kolejne dziecko.
Wszyscy ochoczo podchodzą do tych planów, ale Gerwazy zamierza się Scyzorykiem na Jankiela i
wypędza go z obrad. Kontynuując swoją płomienną przemowę sprytnie akcentuje utarczki, jakie
miały miejsce między Sędzią a zebranymi. Tak grając na uczuciach ludzkiej nienawiści, gniewu i
zazdrości przekonuje szlachtę do projektu zajazdu.

W tym momencie milczący dotychczas Maciek ostro wyrzuca szlachcie takie

postępowanie, nazywa ich nawet głupcami i wypędza ze swojego domu. Słowa te studzą ogólny
entuzjazm, ale właśnie w tej chwili Hrabia wjeżdża do zaścianka, więc wszyscy wychodzą go
powitać. W atmosferze ogólnego pijaństwa zapada decyzja o napaści na Soplicowo.

Hrabia i Gerwazy
Porządkują, rozdają oręże, rozkazy.
W końcu wszyscy przez długą zaścianku ulicę
Puścili się w cwał, krzycząc: "Hajże na Soplice!"

10

background image

Księga VIII: Zajazd
Tymczasem w Soplicowie goście po wieczerzy wychodzą na ganek oglądać osobliwe

zjawisko, jakim jest ukazanie się komety. Wojski i Podkomorzy opowiadają o wcześniejszych
widzianych kometach i o wydarzeniach (Targowica, odsiecz wiedeńska), które zwiastowały.
Wierzono bowiem, że kometa wróży zawsze albo wojnę, albo kłótnię. Dlatego też Wojski nie jest
zadowolony, że ukazała się nad Soplicowem, zwłaszcza że po wczorajszej bójce mają poważnych
wrogów. Mówi także, iż być może udałoby się rozwiązać spór między Tadeuszem a Hrabią, ale mu
przerwano. Zaczyna opowiadać historię o tym, jak w podobnej sytuacji znajdował się kiedyś
Rejtan. Opowieść pozostaje jednak nieskończona, dlatego że Sędzia żegna się z zebranymi, gdyż
ktoś bardzo serdecznie prosi o możliwość widzenia się z nim. Goście rozchodzą się do miejsc
noclegu.

Tadeusz nie idzie od razu spać, ale udaje się do komnaty Sędziego, gdyż chce jeszcze dziś

z nim pomówić. Czekając aż stryj skończy poprzednią rozmowę zerka przez dziurkę od klucza.
Widzi jak Sędzia wraz z Robakiem płaczą i ściskają się jak bracia. Okazuje się bowiem (tego
Tadeusz nie słyszy), że Bernardyn postanowił ujawnić swoja tożsamość – jest to Jacek Soplica, brat
Sędziego i ojciec Tadeusza. Opat klasztorny pozwolił mu ujawnić się, gdyż jego misja w każdej
chwili może skończyć się śmiercią. Udaje się on do Dobrzyna, aby stłumić rozruchy wywołane
przez Gerwazego. Po tym krótkim wyznaniu znika, wyskoczywszy przez okno.

Za chwilę do komnaty Sędziego wchodzi Tadeusz. Mówi o swoich zamiarach udania się na

granice Księstwa Warszawskiego, gdyż wyzwał Hrabiego na pojedynek, a zwyczaj ten jest
zabroniony na Litwie. Zaczyna żegnać się, gdyż postanawia prosto stamtąd przyłączyć się do wojsk
Napoleona, m.in. dlatego, że taka była pierwotna wola jego ojca. Stryj odgaduje jednak, że nie to
jest prawdziwym powodem wyjazdu, a przede wszystkim pośpiech – Tadeusz postanawia bowiem
wyjechać już jutro rano. Zaczyna uspokajać młodzieńca obiecując podjąć się próby zeswatania go z
Zosią. Tadeusz jest jednak przekonany, że Telimena nie odda mu jej ręki. Upór synowca zaczyna
drażnić Sędziego tak, że nakazuje mu małżeństwo z Zosią i kończy rozmowę.

Sędzia wąs kręcąc, z gniewem na chłopca spozierał:
"To Waść tak szczery? takeś mi serce otwierał?
Naprzód ów pojedynek! Potem znowu miłość
I ten wyjazd, oj! jest tu w tem jakaś zawiłość.
Już mnie gadano, jużem kroki Waści badał!
Asan bałamut i trzpiot, Asan kłamstwa gadał.
A gdzież to Asan chodził onegdaj wieczorem?
Czego Asan jak wyżeł tropił pode dworem?
O Tadeuszku! jeśli może Asan Zosię
Zbałamucił i teraz uciekasz? Młokosie,
To się Waci nie uda; lubisz czy nie lubisz,
Zapowiadam Asanu, że Zosię poślubisz,
A nie, to bizun - jutro staniesz na kobiercu! ...
Wyszedłszy z komnaty stryja Tadeusz spotyka Telimenę. Kobieta zaczyna mu robić

wyrzuty za to, że jej unika, że nią gardzi. Mimo zapewnień, że tak nie jest, Telimena żąda dowodu
miłości. Tadeusz nie jest zaś przekonany, czy może powiedzieć, że ja kocha. Ostatecznie Telimena
zaczyna mu się narzucać, m.in. chce jechać za nim do Księstwa. Dochodzi do kłótni, w rezultacie
której wszelkie związki między nimi zostają zerwane.

Tak zadumany, ledwie zrobił kroków parę,
Gdy mu coś drogę zaszło; spójrzał, widzi marę,
Całą w bieliźnie, długą, wysmukłą i cienką.
Suwała się ku niemu z wyciągniętą ręką,
Od której odbijał się drżący blask miesięczny,

11

background image

I przystąpiwszy, cicho jęknęła: "Niewdzięczny!
Szukałeś wzroku mego, teraz go unikasz,
Szukałeś rozmów ze mną, dziś uszy zamykasz,
Jakby w słowach, we wzroku mym była trucizna!
Dobrze mi tak, wiedziałam, kto jesteś! - mężczyzna! (...)
"Telimeno - Tadeusz rzekł - dalbóg, nietwarde
Mam serce ani ciebie unikam przez wzgardę,
Ale uważ no sama, wszak nas widzą, śledzą,
Czyż można tak otwarcie? cóż ludzie powiedzą?
Wszak to nieprzyzwoicie, to, dalbóg, jest grzechem". (...)
Tego chciałam - krzyknęła - ha, języku smoczy!
Serce jaszczurcze! To nic, żem tobą zajęta
Wzgardziła Asesora, Hrabię i Rejenta,
Żeś mnie uwiódł i teraz porzucasz sierotę,
To nic! Jesteś mężczyzną, znam waszą niecnotę,
Wiem, że jak inni, tak ty mógłbyś wiarę złamać,
Lecz nie wiedziałam, że tak podle umiesz kłamać!
Słuchałam pode drzwiami stryja! więc to dziecko?
Zosia? wpadła ci w oko? i na nią zdradziecko
Dybiesz! Zaledwieś jedną nieszczęsną oszukał,
A jużeś pod jej bokiem nowych ofiar szukał!
Uciekaj, lecz cię moje dościgną przeklęctwa -
Lub zostań, wydam światu twoje bezeceństwa;
Twe sztuki już nie zwiodą innych, jak mnie zwiodły!
Precz! gardzę tobą! jesteś kłamca, człowiek podły!"

Na obelgę śmiertelną dla uszu szlachcica,
I której żaden nigdy nie słyszał Soplica,
Zadrżał Tadeusz, twarz mu pobladła jak trupia,
Tupnąwszy nogą, usta przyciąwszy, rzekł: "Głupia!"
Tadeusz mimo zagniewania wiedział, że skrzywdził Telimenę, a sobie odebrał drogę do

szczęścia, czyli do Zosi. W rozpaczy myśli nawet o samobójstwie – w tym celu biegnie nad staw.
Widząc to Telimena, mimo szczerego gniewu, biegnie, aby mu przeszkodzić. Tymczasem brzegiem
tegoż stawu przejeżdża Hrabia

(Zaiste, okolica była malownicza!
Dwa stawy pochyliły ku sobie oblicza
Jako para kochanków: prawy staw miał wody
Gładkie i czyste jako dziewicze jagody;
Lewy, ciemniejszy nieco, jako twarz młodziana
Smagława i już męskim puchem osypana.
Prawy złocistym piaskiem połyskał się wkoło
Jak gdyby włosem jasnym; a lewego czoło
Najeżone łozami, wierzbami czubate;
Oba stawy ubrane w zieloności szatę. .
.). Dostrzega Tadeusza i daje rozkaz do ataku –

dżokeje Hrabiego wiążą młodzieńca i prowadzą do dworu. W tym momencie rozpoczyna się
zajazd.

Na spotkanie Hrabiego wybiegają wszyscy ze dworu. Damy przerażone perspektywą

rozlewu krwi przerażone piszczą i mdleją. Zaskoczony tym Hrabia obiecuje im, że do rozlewu krwi
nie dojdzie i czyni Sopliców swoimi więźniami, każąc zamknąć ich we dworze. Po chwili dociera
szlachta po wodzą Gerwazego, ale nie mogąc dostać się do dworu inaczej przypuszcza szturm przez

12

background image

kuchnię. Tam gotujące się potrawy studzą zapał przybyłych, a zaostrzają apetyt. Gerwazy widząc,
że nie dostanie się do Sędziego postanawia choć zmusić Protazego, aby uznał aktem Hrabiego za
właściciela zamku. Ten pozornie zgadza się na to, aby wzbudzić zaufanie, po czym umyka obławie.
Tymczasem szlachta skora do użycia swej broni „morduje” po kolei zwierzęta na ucztę wieczorną w
zamku. Ostatecznie w końcowej scenie wszyscy zapadają w głęboki, pogłębiony alkoholem, sen.

Nakładają sto ognisk, warzą, skwarzą, pieką,
Gną się stoły pod mięsem, trunek płynie rzeką;
Chce szlachta noc tę przepić, przejeść i prześpiewać.
Lecz powoli zaczęli drzemać i poziewać;
Oko gaśnie za okiem, i cała gromada
Kiwa głowami, każdy, gdzie siedział, tam pada:
Ten z misą, ten nad kuflem, ten przy wołu ćwierci.
Tak zwyciężców zwyciężył w końcu sen, brat śmierci.

Księga IX: Bitwa
Następnego dnia rano wszyscy agresorzy budzą się związani i obezwładnieni przez

żołnierzy rosyjskich, wezwanych zapewne przez Asesora lub Jankiela. To na pomoc Sędziemu
przybyła okoliczna szlachta: Podhajscy, Birbaszowie, Hreczechy, Biergele. Związanych
buntowników każe major Płut zakuć w dyby i pozostawić na deszczu. Tymczasem Sędzia próbuje
ułożyć się z Rosjanami, aby całą sprawę załatwić polubownie – bez angażowania sądu i władz.
Ostatecznie Major żąda tysiąca rubli za głowę, aby zgodził się puścić Dobrzyńskich. Sędzia próbuje
się targować i przekonać Płuta, że niewiele zyska aresztując napastników. Tamten zirytowany
powołuje się na nowe prawa, które pozwolą być może nawet na karę w postaci zesłania do pracy na
Syberii. Zaczyna nawet grozić Sędziemu, że i na niego znajdzie haka, co wywołuje kłótnię.

Spór przerywa pojawienie się Robaka, Maćka Dobrzyńskiego przebranego za chłopa,

Bartka Prusaka, Mickiewicza i Zana. Zwykle ponury Bernardyn tym razem aż promienieje radością
– gratuluje Majorowi złapania szlachty i proponuje zorganizowanie uczty z tej okazji. Zadowolony i
rozochocony Major proponuje po posiłku tańce, na co przyklaskuje Ksiądz Robak. Zakonnik
sugeruje też, że warto by dać trochę wódki także wojskom pilnującym więźniów, na co z kolei
przystaje Płut. Sam Major udaje się na poszukiwanie tancerki, ale gdy staje się zbyt natarczywy i
bez pozwolenia całuje Telimenę w rękę zostaje spoliczkowany przez Tadeusza. W tym czasie Robak
podaje młodzieńcowi broń i karze strzelać, co też Tadeusz robi. Strzał okazuje się niecelny, ale
wśród Rosjan wybucha panika.

Wywiązuje się regularna walka między szlachtą (w tym uwolnieni Dobrzyńscy) a

Moskalami. Jest to bitwa bezładna i niedowodzona – próżno bowiem kapitan Rykow pobiegł do
stodoły, aby stamtąd dowodzić. Szlachta tymczasem dobywszy broni ukrytej na wozie Księdza
Robaka ostro stawia opór wojsku rosyjskiemu. Stary Maciek, niezdolny do otwartej walki jeden na
jednego, postanawia usunąć się z placu boju, ale mocno atakowany przez Gifrejtera stacza z nim
zwycięski pojedynek. Niestety jest przez to jeszcze bardziej atakowany tak, że z pomocą musi mu
przyjść Kropiciel. Sam jednak omal nie przypłacił tej pomocy życiem, gdyż stracił broń. Wtedy z
pomocą obydwu przychodzi Gerwazy. Ostatecznie zwycięstwo należy do szlachty. Wesela nie
podziela jednak Robak, który wie, że trzeba jeszcze rozbić oddział zgromadzony wokół Rykowa.
Nie jest to zadanie łatwe – Rosjanie posiadają broń, zaś szlachta w większości tylko miecze, dlatego
też nie może się zbliżyć do wroga. Rykow odniósłby niewątpliwie zwycięstwo, gdyby nie Konewka
Dobrzyński, który zaczaiwszy się w pokrzywach wprowadził zamieszanie i rozbił zwarte szeregi
oddziału. Resztę dokończyła szlachta.

Rykow ze zmniejszonymi siłami ucieka do ogrodu, gdzie od strony zamku zostaje

zaatakowany przez oddział Hrabiego. Niestety Moskale są jeszcze dość silni – powalają kilku ludzi
Hrabiego i zamierzają się na niego samego. Widząc to przerażony Klucznik pędzi na ratunek,
ale uprzedza go Robak, który zostaje postrzelony kulą przeznaczona dla ostatniego z

13

background image

Horeszków. Ksiądz ranny oddala się instruując walczących.

Padł koń Hrabi, spadł Hrabia; Klucznik krzycząc bieży
Na ratunek, bo widzi: jegry na cel wzięli
Ostatniego z Horeszków, chociaż po kądzieli.
Robak był bliższy, Hrabię ciałem swym zakrywa,
Dostał za niego postrzał, spod konia dobywa,
Uprowadza; a szlachcie każe się rozstąpić,
Lepiej mierzyć, postrzałów nadaremnych skąpić,
Kryć się za płoty, studnię, za ściany obory;
Hrabia z jazdą ma czekać sposobniejszej pory...
Jego plan doskonale zrozumiał Tadeusz i z daleka, zza drzewa strzela do Rosjan. Widząc to

Rykow sugeruje Majorowi, aby stanął do pojedynku z młodzieńcem, bo inaczej ich wszystkich
wybije. Ostatecznie Płut wysyła do walki Rykowa, a Tadeusza zastępuje Hrabia, mający do
kapitana osobistą zniewagę, gdyż to właśnie Rykow napadł rano na zamek i podstępnie obezwładnił
jego ludzi. Do pojedynku jednak nie dochodzi, gdyż Płut nakazuje jednemu ze swoich żołnierzy
zastrzelić Tadeusza i mimo że tamten chybia, szlachta traktuje to jako zdradę i naciera na Moskali.

Znów wywiązuje się regularna walka. Tymczasem Wojski i Protazy wymyślają fortel,

dzięki któremu ostatecznie udaje się przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Litwinów. Przewracają
oni bowiem na Rosjan wielką wieżę drewnianą służącą do wyrabiania serów, tzw. sernicę, pod którą
bronił się oddział Rykowa. Większość żołnierzy pada lub zostaje ranna. Resztę dobija Gerwazy,
któremu życie ratuje Robak – widząc, że zamierza się na Klucznika siedmiu strzelców naraz w
momencie strzału przewraca go na ziemię. Ostatecznie rozbitemu niemal całkowicie Kapitanowi
proponuje Podkomorzy poddanie się, co też za chwilę ma miejsce i

„taki miał koniec zajazd ostatni na Litwie.”

Księga X: Emigracja. Jacek
Tuż po skończonej bitwie nad Soplicowo nadciągają burzowe chmury. Jest to dobry znak

dla szlachty, gdyż ostra nawałnica pozrywała mosty i dzięki temu nikt dziś się nie dowie o bitwie
we dworze. Tymczasem w komnacie Sędziego trwają narady. Kapitan Rykow zgadza się nie
oskarżać nikogo sądownie i zeznać, że przybyli do Soplicowa przypadkiem. Proponuje jednak
przekupić Płuta, aby ten nic nie wygadał, jednak Gerwazy zapewnia, że on nic już nikomu nie
powie. Na dociekania Rykowa przyznaje się, choć nie wprost, do zabicia Majora. Od Księdza
Robaka dostaje rozgrzeszenie, gdyż czyn ten popełnił dla dobra społecznego.

Wielki grzech bezbronnego zabić niewolnika!
Chrystus zabrania mścić się nawet i nad wrogiem!
Oj, Kluczniku! odpowiesz ty ciężko przed Bogiem.
Jedna jest restrykcyja: jeśli popełniono
Nie z zemsty głupiej, ale pro publico bono".
Klucznik głową i ręką kiwał wyciągnioną
I mrugając powtarzał: Pro publico bono!
Chwilę potem Podkomorzy ogłasza szlachcie, że najbardziej aktywni uczestnicy walk

muszą udać się na emigrację do Księstwa Warszawskiego. Tym ocalą pozostałych, którzy przed
obliczem władzy obarczą winą za bójkę ich i Majora Płuta.

Teraz z kolei Sędzia zajmuje się Tadeuszem. Przed obliczem rannego Księdza oznajmia, że

Telimena zgodziła się oddać młodzieńcowi Zosię, która również jest z tego faktu bardzo
zadowolona. Jednak Tadeusz nie chce pętać woli Zosi, gdyż nie wie, na jak długo przychodzi mu
opuszczać rodzinne strony. Postanawia prosić ją o rękę dopiero po swoim powrocie, jeśli nadal
sędziego chciała. Słysząc to Zosia wręcza mu na drogę obrazek św. Genowefy z relikwią
(fragmentem płaszcza) św. Józefa, patrona zaręczonych.

14

background image

"Pan odjeżdżasz tak prędko? Ja Panu na drogę
Dam podarunek mały i także przestrogę:
Niechaj Pan zawsze z sobą relikwije nosi
I ten obrazek, a niech pamięta o Zosi.
Niech Pana Pan Bóg w zdrowiu i szczęściu prowadzi
I niech prędko szczęśliwie do nas odprowadzi".
Widząc tak smutne dla obojga pożegnanie również Hrabia rozczula się i po pierwsze godzi

się z Tadeuszem, a po drugie wyznaje swe uczucia Telimenie. Biorąc jednak przykład z Tadeusza
postanawia wyjechać i poświecić miłość dla ojczyzny. W chwilę później w wielkim pośpiechu
emigranci opuszczają Soplicowo.

Nie może z nimi udać się Robak, gdyż jest zbyt ciężko ranny. Prosi Sędziego, żeby wezwał

plebana i Gerwazego i sprowadził do niego. Gdy wszyscy są już w pokoju Robaka zaczyna się jego
spowiedź – bernardyn wyznaje przed klucznikiem, że jest Jackiem Soplicą słowami

Jam jest Jacek

Soplica.

Prosi o wysłuchanie jego spowiedzi i być może o przebaczenie. Opowiada następnie

dobrze znane Gerwazemu dzieje miłości Jacka i Ewy, sprzeciwu Stolnika i jego zabójstwa.
Przekazuje tę relację jednak trochę inaczej niż funkcjonowała ona w pamięci Klucznika –
akcentując swoje krzywdy, nieuczciwe zachowanie się Stolnika wobec niego – np. udawanie, że o
miłości dwojga nie wiedział, aby nie zrazić Jacka do siebie, gdyż jego popularność okazywała się
m.in. przy głosowaniu na sejmikach. Wskazuje także na nieudane próby zapomnienia, wyjechania
gdzieś. Podczas jednej z takich prób postanowił pożegnać się, licząc, że może w chwili wzruszenia
pozwoli on na małżeństwo. Tymczasem on zaczął rozmawiać o małżeństwie Ewy ale z kasztelanem
witebskim. Przepełniło to czarę goryczy i uraziło dumę szlachecką Jacka tak, że poprzysiągł
zemstę. Bernardyn przysięga jednak Gerwazemu, że nie był w zmowie z Moskalami, którzy napadli
na Stolnika, a jedynie przejeżdżał tamtędy. Niestety widząc z jaką butą Stolnik stanął na progu po
odparciu ataku ożyły w nim dawne urazy i bez zastanowienia wypalił z broni zabijając głowę rodu
Horeszków.

Wysłuchawszy tych zwierzeń Gerwazy przebacza, choć zaznacza, że ręki nie może mu

uścisnąć. Ksiądz prosi jeszcze, aby zechciał wysłuchać go do końca, gdyż dziś umrze, bo choć rana
niewielka, to poruszyła dawniejszą i wdała się gangrena. Opowiada wiec swoje losy dalej. Uznany
za zdrajcę przez Polaków, zaś za sojusznika przez Rosjan uciekł z ojczyzny, aby nie dać się
zrusyfikować. Chcąc odkupić swe winy wobec Horeszków zaopiekował się córką Ewy – Zosią, gdy
matka jej zmarła na Syberii. Zaś aby zmazać opinię zdrajców z rodu Sopliców pracował dla kraju,
jako żołnierz a następnie emisariusz, od wielu lat planując powstanie, które przyśpieszył i skazał na
niepowodzenie Gerwazy. Nie ma on jednak żalu do Klucznika. Gerwazy wzruszony taką postawa
opowiada, że również Stolnik umierając zrobił znak krzyża w kierunku Jacka, co znaczyło, że mu
przebacza, ale w gniewie stary sługa nigdy nikomu o tym nie powiedział. Uradowany tą
wiadomości Jacek czeka w spokoju na księdza, gdy przybywa posłaniec z wiadomością, że
Napoleon wyrusza na Rosję. W chwilę później Robak umiera.

Księga XI: Rok 1812
O roku ów! kto ciebie widział w naszym kraju!
Ciebie lud zowie dotąd rokiem urodzaju,
A żołnierz rokiem wojny; dotąd lubią starzy
O tobie bajać, dotąd pieśń o tobie marzy.
Z dawna byłeś niebieskim oznajmiony cudem
I poprzedzony głuchą wieścią między ludem;
Ogarnęło Litwinów serca z wiosny słońcem

15

background image

Jakieś dziwne przeczucie, jak przed świata końcem,
Jakieś oczekiwanie tęskne i radośne.
Księga rozpoczyna się apostrofą sławiącą ów tytułowy 1812 rok. Wiosną tego roku

wkraczają do Rosji wojska Napoleona. Oddziały polskie stacjonują m.in. w Soplicowie. Po
gościnnym przyjęciu i krótkich rozmowach wszyscy zmęczeni udają się na spoczynek. Jedynie
Wojski wciela się w rolę kuchmistrza i przygotowuje uroczysty obiad dla gen. Dąbrowskiego oraz
potrójne zaręczyny.

Następnego dnia uroczystości rozpoczynają się od obchodów święta Najświętszej Panny

Kwietniowej. W kaplicy gromadzi się wiele ludności, gdyż poza chęcią modlitwy chcą oni również
zobaczyć sławnych wojskowych goszczących w Soplicowie.

Po mszy Podkomorzy przemawia do zgromadzonych. Mówi o wyzwoleniu Księstwa i

Korony przez Napoleona, ale także o losach Jacka Soplicy. Dokonuje on pełnej, bo również
urzędowej ekspiacji i nobilitacji bohatera, gdyż informuje publicznie o przyznaniu Jackowi
orderu kawalera Legii Honorowej.

Owoż te wszystkie rzeczy mając na uwadze,
Ja, reprezentujący województwa władzę,
Moją konfederacką ogłaszam wam laską:
Że Jacek wierną służbą i cesarską łaską
Zniósł infamiji plamę, powraca do cześci
I znowu się w rzęd prawych patryjotów mieści;
Odznaczenie zostaje zawieszone na grobie zmarłego. Następnie Sędzia zaprasza

wszystkich na ucztę do dworu.

Tymczasem na progu dworu siedzą, rozmawiając i popijając miód, dwaj byli wrogowie –

Gerwazy i Protazy.

Tak, tak, mój Protazeńku" - rzekł klucznik Gerwazy.
"Tak, tak, mój Gerwazeńku" - rzekł woźny Protazy.
Patrząc na Tadeusza i Zosię snują refleksje o tym, jak dziwnie zakończył się spór o zamek.

Natomiast między młodymi niejako ponawiane są zaręczyny. Tadeusz chcąc być pewnym miłości
Zosi, pyta ją, czy nadal chce zostać jego żoną.

Zofijo, musisz to mnie koniecznie powiedzieć,
Nim zamienim pierścionki, muszę o tem wiedzieć.
I cóż, że przeszłej zimy byłaś już gotowa
Dać słowo mnie? Ja wtenczas nie przyjąłem słowa:
Bo i cóż mi po takiem wymuszonem słowie?
Wtenczas bawiłem bardzo krótko w Soplicowie;
Nie byłem taki próżny, ażebym się łudził,
Żem jednem mem spójrzeniem miłość w tobie wzbudził.
Ja nie fanfaron; chciałem mą własną zasługą
Zyskać twe względy, choćby przyszło czekać długo.
Teraz jesteś łaskawa twe słowo powtórzyć;
Czymże na tyle łaski umiałem zasłużyć?
Oczywiście otrzymuje odpowiedź twierdzącą, po czym oboje udają się w stronę dworu,

gdzie Rejent z kolei swojej narzeczonej pomaga w toalecie.

Nagle Rejent zostaje wezwany przez Wojskiego, który dostrzegł w ogrodzie zająca.

Pojawia się tym samym kolejna sposobność do rozstrzygnięcia sporu z Asesorem. Kusy i Sokół
poddani zostają próbie, dzięki której udaje się zakończyć sprawę. Zwycięstwo odnoszą oba charty,
co jest dodatkowo okolicznością miłą i satysfakcjonującą obie strony. Następuje długo oczekiwane
pojednanie, do którego, jak informuje narrator, miał się przyczynić sam Wojski hodując specjalnie
na tę okazję zająca, aby stanowił łatwą zdobycz. Fakt ten pozostaje jednak tajemnicą i pozwala
zachować przyjaźń między dawnymi wrogami.

16

background image

Natomiast w sali jadalnej zgromadzeni goście witają wchodzących Tadeusza i Zosię,

podziwiając urodę młodej panny, która rozkwita w pełni dzięki połączeniu z prostotą tradycyjnego
litewskiego stroju. Jeden z pułkowników nawet wyjmuje szkicownik i zaczyna rysować Zosię. W
tym momencie Sędzia rozpoznaje w nim Hrabiego i wita go serdecznie. Za chwilę pojawia się
druga para narzeczonych: Tekla Hreczeszanka i Asesor, który już dość dawno odkochał się w
Telimenie. Ostatniej pary nie mogą się wszyscy doczekać, gdyż Rejent poszukuje pierścionka, który
zgubił w czasie szczucia zająca, a jego narzeczona nadal nie ukończyła toalety.

Księga XII: Kochajmy się
Wojski pełni obecnie obowiązki marszałka dworu, dbając, aby gościom nie uchybiono w

żaden sposób. Dlatego też m.in. odpowiednio rozsadza gości przy stole. W tym czasie Tadeusz i
Zosia według zwyczaju usługują włościanom, dla których stoły zastawiono przed dworem.

We dworze tymczasem zebrani goście zachwycają się serwisem obiadowym Wojskiego,

pytając jednocześnie, cóż za sceny on przedstawia. Wojski czuje się tym samym zobligowany do
opowiedzenia całej historii sejmików polskich, gdyż sceny z takich obrad umieszczone są na
sprzętach.

Za mych Wielce Mościwych Panów pozwoleniem:
Te persony, których tu widzicie bez liku,
Przedstawiają polskiego historią sejmiku,
Narady, wotowanie, tryumfy i waśnie;
Sam tę scenę odgadłem i Państwu objaśnię
Po skończonej opowieści serwis zostaje wreszcie wykorzystany – pojawia się w nim całe

mnóstwo potraw, podanych w niezwykle kunsztowny sposób – układają się one w krajobraz
różnych pór roku. Zachwyca to niezmiernie gen. Dąbrowskiego, który gratuluje Wojskiemu talentu.

W trakcie posiłku pojawiają się kolejni goście. Najpierw Sędzia przyprowadza Maćka

Dobrzyńskiego, który rad jest, że może zobaczyć najprzedniejszych wodzów polskich. Sam
Dąbrowski i inni poznają Maćka i wspominają jego „poczynania” z Rózeczką. Zebrani opowiadają
o innych Dobrzyńskich, przebywających w Królestwie Polskim. Chwilę potem pojawia się
Gerwazy ze swym Scyzorykiem, którego rozmiarami wszyscy się zachwycają. Jedynie gen.
Kniaziewicz jest w stanie dobrze nim władać. Toteż jemu Gerwazy ofiarowuje swoja broń. Przez
cały ten czas Maciek pozostaje milczący i markotny, a gdy wreszcie decyduje się odezwać,
krytykuje naiwną wiarę w pomoc Napoleona. Wskazuje, że Polsce potrzebny jest wódz-Polak.
Wywołuje to nerwowe szepty wśród zebranych.

W tym momencie pojawia się ubrany z francuska Rejent wraz z narzeczoną – Telimeną.

Dostrzegłszy go Maciek rzuca nań ostre, karcące spojrzenie oraz określa go mianem głupca. Chwilę
potem, bez pożegnania, wraca do swojego zaścianka. Tymczasem Hrabia robi wyrzuty Telimenie i
gotów jest pojedynkować się z Rejentem. Jednak kobieta odciąga go na stronę i każe się
decydować: jeśli weźmie z nią dziś ślub, to porzuci dla niego Rejenta. Hrabia dostrzega, jak bardzo
się pomylił oceniając Telimenę.

O, kobieto, dla mnie niepojęta!
Dawniej w uczuciach twoich byłaś poetyczną,
A teraz mi się zdajesz całkiem prozaiczną;
Cóż są wasze małżeństwa, jeśli nie łańcuchy,
Które związują tylko ręce, a nie duchy?
Wierzaj, są oświadczenia, nawet bez wyznania,
Są obowiązki nawet bez obowiązania!
Nie chce się z nią żenić, ale obiecuje też nie przeszkodzić jej w poślubieniu Rejenta. Aby

jednak ukarać Telimenę zaczyna zalecać się do Podkomorzanki. Goście bawią jeszcze chwilę we
dworze, a następnie wychodzą na dziedziniec.

Tymczasem Tadeusz radzi się Zosi w kwestii uczynienia wolnymi ich przyszłych

17

background image

poddanych. Decyzja ta wpłynie bowiem na ich położenie materialne – będą zmuszeni prowadzić
żywot ziemiański. Zosia zapewnia, że jest z tego powodu bardzo rada. Słysząc to Gerwazy
proponuje, aby chłopów uszlachcić, czym nie narazi się ich na nałożenie ogromnych podatków.
Przy czym zauważa, że sytuacja materialna nie pogorszy im się znacznie, gdyż pilnował on
ostatnich skarbów rodu Horeszków i że teraz należą one do Zosi. Toteż Tadeusz czym prędzej
ogłasza poddanym decyzję, za co otrzymuje ich dozgonną wdzięczność. Wszyscy wpadają w
radosny nastrój, współweseląc się z narzeczonymi.

Za chwilę jednak uwaga wszystkich skupia się na muzykantach, a przede wszystkim na

Jankielu, który jest powszechnie uznany za najlepszego cymbalistę.

Było cymbalistów wielu,
Ale żaden z nich nie śmiał zagrać przy Jankielu
(Jankiel przez całą zimę nie wiedzieć gdzie bawił,
Teraz się nagle z głównym sztabem wojska zjawił).
Wiedzą wszyscy, że mu nikt na tym instrumencie
Nie wyrówna w biegłości, w guście i w talencie.
Proszą, ażeby zagrał, podają cymbały;
Zawstydzony Żyd nie chce jednak początkowo zagrać, ale ulega prośbie Zosi i rozpoczyna

swój niezwykły koncert. Spod pałeczek wydobywają się dźwięki Poloneza Trzeciego Maja. W
pewnym momencie rytm zostaje zmącony jakąś fałszywą nutą, którą jako Targowicę rozpoznaje
Gerwazy. Dalej już zgodnym rytmem wygrywa Jankiel znaną wojsku piosenkę o niedoli
żołnierskiej, aby zakończyć dźwiękami „Mazurka Dąbrowskiego”.

Po koncercie Jankiela Podkomorzy daje sygnał, że „Poloneza czas zacząć”.
Podkomorzy z Zosią prowadzą w sposób mistrzowski pierwszą parę. Przyszłą panna młoda

jest jednak rozchwytywana także przez innych tancerzy i kończy tańce dopiero, kiedy złączy się w
parę z Tadeuszem. Powszechna wesołość nie dotyczy tylko jednej osoby – Saka Dobrzyńskiego,
dawnego konkurenta Zosi, na śmierć w niej zakochanego. Utwór wybrzmiewa atmosferą radości,
wesela i ucztowania. Zaś ostatnie słowa narratora niejako uautentyczniają relację, czyniąc z
podmiotu mówiącego świadka opisanych wydarzeń.

I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem,
A com widział i słyszał, w księgi umieściłem.

KONIEC

EPILOG
O tem że dumać na paryskim bruku,
Przynosząc z miasta uszy pełne stuku,
Przeklęstw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów,
Za poznych żalów, potępieńczych swarów!

Biada nam, zbiegi, żeśmy w czas morowy
Lękliwe nieśli za granicę głowy!
Bo gdzie stąpili, szła przed nimi trwoga,
W każdym sąsiedzi znajdowali wroga,
Aż nas objęto w ciasny krąg łańcucha
I każą oddać co najprędzej ducha...

18


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pan Tadeusz streszczenie
Pan Tadeusz streszczenie
Pan Tadeusz streszczenie krótkie i omówienie
A Mickiewicz Pan Tadeusz (streszczenie)
dziady, pan tadeusz streszczenia
Pan Tadeusz streszczenie szczegolowe
Pan Tadeusz streszczenie szczegółowe
Pan Tadeusz streszczenie
Pan Tadeusz streszczenie
Pan Tadeusz streszczenie
Pan Tadeusz streszczenie szczegółowe
PAN TADEUSZ streszczenie
Mickiewicz A , Pan Tadeusz (streszczenie, 8)
Pan Tadeusz streszczenie
Pan Tadeusz streszczenie szczegó
Pan Tadeusz streszczenie szczegółowe 2
Pan Tadeusz streszczenie

więcej podobnych podstron