Zmarli przychodzą we śnie
8 maja, 06:49 Fundacja Nautilus
Choć sny traktuje się zwykle jako wytwór naszej wyobrazni i nie przykłada się zbyt
wielkiej wagi do tego, co się w nich dzieje, rzadko bagatelizujemy te, w których
pojawiają się osoby zmarłe. Zwłaszcza, że takie sny często mają konsekwencje w
rzeczywistości...
Wśród snów, które opisują nasi czytelnicy, te z osobami zmarłymi są zawsze szczególne.
Można bowiem takim osobom zadać pytania, a oni odpowiadają w sposób, który& wprawia
w zdumienie. Wśród otrzymywanej przez nas korespondencji jest sporo opisów snów, które
zawierały spotkanie z osobą zmarłą. (...) Opis poniżej porusza ważną sprawę. Zdarza się
bowiem, że osoby zmarłe proszą w snach ludzi, aby nie płakali po ich odejściu. Tak było w
tym przypadku:
"W 2006 roku zmarł mój ukochany dziadek, z którym byłam bardzo zżyta.. Nigdy mi się nie
śnił, do czasu, gdy w tamtym roku miałam duże problemy ze znalezieniem pracy. Którejś
nocy miałam dziwny sen.. Pamiętam dokładnie każdy szczegół. Byłam w całkowicie białym
otoczeniu i na środku stał mój dziadek.. Taki młody, uśmiechnięty, rozpromieniony.
Pamiętam, że w pierwszym momencie przestraszyłam się i zapytałam się go, czy coś się stało.
Czy mam się za niego pomodlić. On odpowiedział mi, że wszystko jest w porządku, że jest
szczęśliwy i że jest mu bardzo dobrze, a ja mam się nie martwić i wszystko się ułoży,
wszystko ma swój cel i że tak miało być (że nie mam pracy).
Obudziłam się bardzo wyspana (nie pamiętam, kiedy tak mi się dobrze spało) i z uczuciem
takiego ciepła w środku. Nigdy się tak dobrze nie czułam. Po tym śnie całkowicie zmieniłam
swoje nastawienie do życia i podejście do pracy, którą zresztą dostałam niecały miesiąc po
tych odwiedzinach".
Jest jeszcze druga historia od tej samej osoby:
"W ostatniej klasie podstawówki nagle zmarł mój kolega z klasy - Bartek. Poczuł sie zle,
zapadł w śpiączkę i po tygodniu umarł. Lekarze twierdzili, że był chory na białaczkę, ale on
nigdy nie chorował, nawet się nie przeziębiał, dlatego też dla wszystkich był to ogromny szok.
Najbardziej przeżyli to oczywiście jego rodzice, a zwłaszcza mama. Sąsiadem mojego
zmarłego kolegi był przyjaciel naszej rodziny i opowiadał, że mama tego kolegi strasznie
rozpaczała po nim. Płakała, całymi dniami, siedziała na cmentarzu przy grobie... Długo to
trwało, myślę, że gdzieś około pół roku i podobno pewnej nocy Bartek przyszedł we śnie do
żony naszego przyjaciela i prosił, żeby poszła do jego mamy i powiedziała, że ma nie płakać i
nie rozpaczać za nim, bo to mu przeszkadza. Znajoma na następny dzień poszła do mamy tego
kolegi i po rozmowie z nią okazało się, że nie tylko do niej przychodził Bartek w nocy.
Odwiedzał całą rodzinę z prośbą o to, żeby nie płakać za nim. Podobno gdy jego mama trochę
się pozbierała i pogodziła z jego śmiercią, Bartek już nigdy nie pojawił się w nocy...".
Zmarli bardzo często uspokajają żyjących , że w tamtym świecie jest im dobrze i wcale nie
tęsknią za tym, aby wrócić.
"Dobrych kilka lat temu, w wieku 18 lat w pazdzierniku powiesił się mój kolega ze szkoły.
Wszyscy to przeżyliśmy, bowiem na co dzień był to chłopak bardzo wesoły i pozytywnie
nastawiony do świata. Przynajmniej tak nam się wtedy wydawało... Nieważne. W lutym
następnego roku jadąc tramwajem tak po prostu zadałam w myślach pytanie do niego: Jeśli
coś jest po drugiej stronie - daj mi znać. Muszę tutaj podkreślić, że zdążyłam do tego czasu
pogodzić się jako-tako z jego śmiercią i nie myślałam o nim 24h na dobę. To pytanie zadałam
spontanicznie i z pewnym powątpiewaniem, bo nie sądziłam, że otrzymam jakąkolwiek
odpowiedz - dlatego też 2 minuty pózniej o nim zapomniałam.
Tej samej nocy przyśnił mi się jednak sen. Byłam na jakimś koncercie, było pełno ludzi w
dużej sali. Po koncercie stałam w kolejce do szatni. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego
zmarłego kolegę. Kolega nie wyglądał jednak jak reszta ludzi. A wyglądał, jakby go ktoś
narysował na białej kartce papieru i z niej wyciął. Inni ludzie go nie widzieli i zajmowali się
swoimi sprawami. Zaczęłam płakać. On na to, bym nie płakała, by nikt za nim nie płakał, bo
tam mu jest wspaniale. Na koniec przytuliłam się do niego i powiedziałam, że go kocham.
Odpowiedział, że również mnie kocha, kocha nas wszystkich i żeby im to przekazać.
Na tym sen się zakończył, bo obudziłam się ze łzami w oczach - taki był realistyczny i
nasycony emocjami. Po tym śnie już nigdy więcej nie uroniłam po nim łzy. Bo po co, skoro
jasno powiedział, że jest mu tam lepiej niż "za życia"?
Drugie wydarzenie (a raczej kilka, ale opiszę jedno dla przykładu) miało miejsce po śmierci
mojej ukochanej Babci 3 lata temu. Nauczona poprzednim snem z moim kolegą, zadałam jej
pytanie związane z sypaniem się wtedy mojego aktualnego związku: Czy jest się w ogóle sens
tym przejmować?. I znowu tej samej nocy przyśniła mi się Babcia. Siedziała w swoim
ulubionym fotelu, była taka, jaką ją zapamiętałam (czyli osoba starsza), ale nie była
przytłoczona chorobą, jak przez ostatnie 2 lata swojego życia. Powiedziała tylko śmiejąc się:
Nie ma się co tym przejmować, i tak się rozejdziecie cokolwiek byś nie robiła. To głupi
problem. Walczyłam o ten związek do końca, jednak tak jak powiedziała Babcia - skończył
się niedługo potem i rzeczywiście nic nie mogłam zrobić, bo jak się okazało ex-partner nie
kochał mnie od dłuższego czasu. Zadałam Babci jeszcze kilka pytań od tego czasu i zawsze
tej samej nocy otrzymywałam odpowiedz.
I jeszcze trzecia historia. Gdy miałam 12 lat zmarła ciocia mojego ojca. Mój ojciec był z nią
związany bardziej niż ze swoją matką, za to moja matka jej za bardzo nie lubiła (przez dawną
zazdrość, mój ojciec kiedyś poświęcał według mojej matki więcej uwagi swojej cioci niż jej).
Widziały się raz na rok (Święta) na ok. 2 godziny, dystans na zawsze pozostał, bo moja matka
jest dosyć upartą osobą i ciocia nigdy nie mogła jej do siebie przekonać, chociaż próbowała.
Ale wracając do historii właściwej. Ciocia nie zmarła nagle, leżała przez pewien czas w
szpitalu i z racji swojego mocno zaawansowanego wieku (prawie 90 lat) brano pod uwagę, że
operacji raczej nie uda jej się przeżyć. I tak się stało. Grób był dawno przygotowany (bo
rodzinny), ale z jakiegoś powodu, którego dzisiaj nie pamiętam, zwlekano z jej pogrzebem aż
3 tygodnie. Po mniej więcej tygodniu od jej śmierci mojej matce zaczęły regularnie śnić się
niepojące sny. Na początku ciocia pojawiała się i prosiła tylko, by ją pochowano, pytała,
dlaczego z tym zwlekamy. Z biegiem czasu jednak sny robiły się coraz bardziej uciążliwe i
wściekłe. Ostatni sen, jaki przyśnił się mojej matce przedstawiał wielką, huczną imprezę,
wszyscy pili i się bawili. Pośrodku tego wszystkiego leżała w trumnie moja ciocia. Zupełnie
nikt się nią nie przejmował. Nagle ciocia wstała z trumny, podeszła do mojej matki i zaczęła
się momentalnie rozkładać (gnijąca twarz, lejące się zewsząd płyny, w końcu wypadające
wnętrzności) i mówić, by ją pochowano. Ten sen tak zszokował moją stojącą mocno na ziemi
matkę, że opowiedziała o wszystkim mojemu ojcu, który wreszcie przełamał się, by zacząć
działać. Po kilku dniach ciocię pochowano i już nigdy się nikomu nie przyśniła. Pragnę
dodać, że moja matka z racji zupełnego braku przywiązania do cioci nie odczuwała z powodu
jej śmierci strasznego smutku i nie przywiązywała wagi do szybkiego, pięknego pogrzebu
(zresztą i dzisiaj potrafi powiedzieć, że nadal ma do cioci straszny żal o to, o czym pisałam na
wstępie i potrafi wręcz pluć jadem). Mnie tylko zastanawia fakt, dlaczego przychodziła do
niej, do osoby, która jej nie lubiła, zamiast do mojego ojca, który modlił się o jakikolwiek
kontakt z jej strony całymi godzinami?".
Kolejna historia wygląda następująco:
"Nie wiem, na ile będzie to interesujące dla Was, ale też miałam wizytę z zaświatów. Pewnej
bardzo ciężkiej dla mnie nocy (okropny ból świadczący o początku przewlekłej choroby,
dostępne bez recepty środki przeciwbólowe przestały działać) przyszli po mnie we śnie, aby
mnie zabrać ze sobą moi przyjaciele, którzy zdążyli już umrzeć. Wówczas stwierdziłam, że
nie jestem gotowa na śmierć, bo co z moją rodziną i moimi zwierzakami, a ból na pewno
złagodzą w szpitalu. Przyjaciele z zaświatów, po dłuższej rozmowie, pozwolili mi pozostać,
ale poinformowali mnie, że przyjdą po mnie za jakiś czas i wtedy nie będzie odwołania, a
decyzja o pozostaniu będzie mnie prześladowała i będę jej żałowała przez długi czas.
I kolejna historia opisana w e-mailu przysłanym do FN:
"(...) Gdy zmarł mój Dziadek ze strony Mamy, miałam ok. 6 lat. Kilkanaście razy spotykałam
Go w snach, choć minęło już lat 30. Liczę, że będzie to trwało nadal. Przychodzi ot, tak, aby
się zobaczyć albo udzielić rady, czy też mnie pocieszyć.
Ok. 10 lat temu zmarł mój Wujek (Syn Dziadka). Jego żona bardzo rozpaczała, była na Niego
wściekła, że Ją zostawił tak wcześnie. Wujek mi się przyśnił. Opowiedziałam Mu o Cioci,
prosząc jednocześnie, aby dał Jej jakiś znak (jeśli dobrze pamiętam, poprosiłam dlatego, że
Ciocia tego chciała).
Pamiętam, że zadałam Wujkowi wszystkie możliwe pytania nt. tego, co dzieje się z nami po
śmierci. Odpowiedział na wszystkie, ale ... pamiętam tylko jedno moje pytanie i jedną
odpowiedz Wujka.
- To jak mam żyć?
- Żyj tak, jak żyjesz, a wszystko będzie dobrze.
Uśmiechnął się do mnie i ... obudziłam się. Po jakimś czasie, na jednym z rodzinnych spotkań
Ciocia wzięła mnie na bok i powiedziała:
Ania, coś Ci powiem, bo tylko ty mi w to uwierzysz. Wujek mnie odwiedził! Nie był sam, był
chyba z Dziadkiem. Przysypiałam przed telewizorem i w pewnym momencie stanęli obaj w
drzwiach pokoju...
Na moje oko tamta chwila była dla Cioci przełomem. Pogodziła się ze śmiercią Wujka. Ok. 7
lat temu przyszła kolej na następnego członka mojej rodziny. Nie trudno się domyślić, że była
to moja Babcia, Mama mojej Mamy. Przez lat 20 tęskniła za Dziadkiem. Trzy lata za
zmarłym (choć dorosłym) dzieckiem. Odeszła. Gdy Ją ostatni raz widziałam, otoczona była
nadchodzącą śmiercią. Zrozumiałam to dopiero po pewnym czasie. Lamentowałam po Jej
stracie, bardzo. Cierpiałam i tęskniłam.
Przyśniła mi się wiele wiele razy w minionych latach, nie będę więc wchodzić w szczegóły.
Powiedziała mi kiedyś: Ania, zatrzymałaś mnie swoim lamentem. Musiałam wrócić. Byłam
już taka młoda, a teraz znów jestem stara.
Próbowałam Babcię przekonać, że może odejść w każdej chwili, że nie musi się nami
przejmować, itd. (...) Moje namowy, aby Babcia odeszła tam, skąd Ją zawróciłam,
poskutkowały tym, że w jednym ze snów usłyszałam, że jak nie chcę się z Nią widywać, to
Ona nie przyjdzie. Dziwnie to brzmi, takie babskie przekomarzanie. Z czasem otoczenie, i
sama Babcia w snach, ulegały zmianie. Babcia młodniała. Otoczenie we śnie rozjaśniało się...
Pewnej nocy śniłam, że Babcia szykuje się na przyjęcie gości. Piekła ciasto. Rozmawiałyśmy
długo, choć miałam trudności z utrzymaniem pełnej świadomości w tamtym stanie.
Odważyłam się jednak wreszcie zapytać Babci, kto będzie następny. Chyba czekała na to
pytanie, może sama mnie na nie naprowadziła? Nie powiedziała nic, ale pokazała.
Zobaczyłam tablicę nagrobną z czarnego kamienia ze złotym napisem - imieniem i
nazwiskiem mojej Mamy.
Minęło kilka dni, może tydzień. Przyśniło mi się że odbieram telefon. W telefonie głos
mojego Taty. Ania, Mama nie żyje i sygnał przerwanego połączenia. Rozmawiałam z Mamą.
Nie mówiąc o szczegółach prosiłam Idz do lekarza, niech Cię przebada. Pamiętam, że o
śmierci też rozmawiałyśmy. Powiedziałam m.in., że chcę i nie boję się wizyt osób
nieżyjących. Mama do lekarza nie poszła.
W tym okresie Mama mojego narzeczonego powiedziała mi, że chyba będzie umierała (wiele
wiele lat życia ma już za sobą), bo znowu słyszała pukanie do drzwi, i znów pojawiają się u
Niej głuche telefony (Jej systematyczne oznaki śmierci nadchodzącej w rodzinie).
Powiedziałam Jej tylko, że to nie o Nią chodzi.
Minęły ok. trzy tygodnie. Przyśniła mi się Mama. W jasnej poświacie, której zródło było
gdzieś za Nią. Stała w drzwiach naszej sypialni. Była młodsza, elegancko ubrana i bardzo
radosna. Nie była sama. Nie wiem, a może nie pamiętam, co powiedziała. Ze snu wybił mnie
dzwoniący telefon. Była ok. 6:30.
Ania, Mama nie żyje. I... sygnał przerwanego połączenia. To był Tata. W jednym ze snów
Mama prosiła, aby bardzo dbać o Tatę. Prośbę Mamy przekazałam rodzeństwu i
przedstawiłam Tacie. Po jakimś czasie Tata miał wypadek, doszczętnie rozbił samochód.
Wszyscy dziwili się, z Nim na czele, jak to możliwe, że wyszedł z tego cało.
W jednym ze snów oczywiście opowiedziałam o tym Mamie. Tylko się uśmiechała. Jeden z
ciekawych snów miałam też z udziałem zmarłego Kolegi. Nie byliśmy ze sobą zbyt blisko.
Ot, Kolega z którym czasem zamieniło się kilka zdań. Tuż przed swoją śmiercią oświadczył
przy okazji spotkania na ulicy: Jak wrócę (właśnie szykował się do podróży) to musimy się
wreszcie umówić.
Nie udało się jednak za życia. We śnie (kilka lat po Jego śmierci) poprosił mnie, abym
powiedziała Jego Mamie, że u Niego jest wszystko w porządku. Prosił, aby się o Niego nie
martwiła i pozdrowił Ją gorąco. Od pobudki do chwili wejścia do pracy zastanawiałam się:
powiedzieć, nie powiedzieć... Zdecydowałam się. Wiedziałam, że Ona przyjdzie. Zjawiła się
tuż po 7 rano. Powiedziałam. Choć zalała się łzami, to miałam wrażenie, że się ucieszyła.
Dzięki Dziadkowi, Babci, Wujkowi, Mamie i innym, mogę oświadczyć, że nie boję się
śmierci. Mam nadzieję, że będę mogła jeszcze kogoś tym zarazić".
Kolejna historia związana ze snem z udziałem osoby zmarłej zawiera element, który&
wyklucza przypadek. We śnie pojawia się bowiem imię osoby zmarłej, które potem okazuje
się możliwe do weryfikacji.
"(...) Mam 7-letniego brata. Kiedy miał jakieś 3-4 lata, spał u mojej babci. Babcia opowiadała,
że nie rzucał się na łóżku i nie robił nic, po czym można było wywnioskować, iż śnią mu się
koszmary. Jakoś w porze obiadu brat nagle oznajmił nam, że był dzisiaj u niego dziadek.
Pomyśleliśmy z babcią, że śnił mu się dziadek od strony naszej mamy, ale byliśmy w błędzie,
ponieważ brat powiedział mniej więcej coś takiego: A wiecie dzisiaj był u mnie dziadek i z
nim rozmawiałem, ale nie ten dziadek Leszek tylko ten drugi, Romek.
W tej chwili z babcią się zdziwiliśmy, i to bardzo. Zapytałem babcię, czy ta opowiadała mu o
Romku, ale ona kategorycznie zaprzeczyła. Mój brat nie ma prawa pamiętać Romka,
ponieważ ja sam go ledwo pamiętam. Zmarł, kiedy miałem 7 lat, a aktualnie mam 19.
Zapytałem brata, o czym rozmawiali, ale stwierdził, że nie pamięta. Gdy zapytałem, jak
wyglądał Rome,k to powiedział: A taki gruby. I zgadza się, ponieważ Romek był człowiekiem
przy tuszy. Niedawno postanowiłem brata zapytać o tą sytuację jeszcze raz, ale nic nie
pamięta z tego, nawet nie poznaje Romka na zdjęciach. Romek był drugim mężem mojej
babci i podobno był o nią bardzo zazdrosny. Rozmawiałem niedawno z babcią o tym
przypadku mojego brata i powiedziała mi, że ja sam miałem coś podobnego, zaraz po tym, jak
on zmarł. Nie pamiętam tego zdarzenia, ale babcia opowiadała, że obudziłem się z krzykiem
oraz płaczem i mówiłem, że Romek do mnie przyszedł. Z takich dziwnych zjawisk pamiętam
tylko, że gdzieś rok bądz dwa lata po jego śmierci, gdy spałem u babci w weekendy
słyszałem, jak ktoś wchodzi do pokoju. Próg od pokoju lubi sobie poskrzypieć, tak samo
reszta podłogi. Słyszałem właśnie skrzypienie, które charakteryzuje ludzki krok.
Tamtej nocy naoglądałem się różnych horrorów, więc pomyślałem, że po prostu mam tzw.
schizy. Odbiegłem od tej myśli, kiedy zaczęło się to regularnie, co tydzień, powtarzać.
Pomyślałem wtedy, że Romek mnie nawiedza. Z czasem się do tego przyzwyczaiłem. Całość
powtarzała się jakieś pół roku.
Po tym, jak już przestałem zwracać na to uwagę, wszystko ucichło. Do dzisiaj jest spokój.
Pytałem babcię, jak to było z jego śmiercią. Opowiedziała mi, że dostał zawału w domu,
właśnie na tym fotelu, co skrzypiał. Jego kolega akurat przyszedł, bo byli gdzieś umówieni i
zobaczył go w takim stanie. Zadzwonił po karetkę, lecz Romek zmarł w szpitalu po jakimś
czasie. Ktoś po jego śmierci powiedział babci, że powinna wezwać egzorcystę, aby wypędził
jego ducha z domu, ponieważ on będzie do niego wracał. Babcia w to nie uwierzyła, ale
mówi, że sama miała nie raz dziwne sytuację związane z nim, m.in. dość często jej się śnił.
Ale, jak pisałem wyżej, wszystko się uspokoiło jakieś 10 lat temu. Spokój był, dopóki nie
przyśnił się on mojemu bratu. Ja powiem szczerze, że się wtedy przestraszyłem, ale od czasu
jego snu nic dziwnego się nie wydarzyło. Zatem czy jest to możliwe, aby duch Romka nadal
był w domu albo chociaż odwiedzał go?". (...)
Wiele osób śmieje się ze snów, nie przywiązując do nich wagi. Ot, - fantazja senna, majaki,
różne wymysły podświadomości w trakcie tego niezwykłego stanu, jakim niewątpliwie jest
sen. Tak mówią ludzie, którzy przeważnie nie mieli do czynienia z żadnym naprawdę
istotnym snem, który by nimi wstrząsnął na tyle, aby traktować go jako rodzaj kontaktu z
czymś niezbadanym i zagadkowym. Zupełnie inaczej jest z ludzmi, którzy mają zdolności
mediumiczne, jak jasnowidze.
Dla nich sen z udziałem zmarłej osoby jest absolutnie nieprzypadkowym sposobem
komunikacji z innym światem. W Archiwum FN są historie opowiedziane przez jasnowidza,
który w czasie snu spotkał się z nieznaną wcześniej kobietą. We śnie podała mu swoje imię,
nazwisko, miejsce zamieszkania, a także okoliczności swojej śmierci. Precyzyjnie i
dokładnie.
Jasnowidz był tak wstrząśnięty snem, że na drugi dzień skontaktował się z policją. Okazało
się, że podane przez niego dane dokładnie odpowiadają... sprawie związanej z tajemniczym
zaginięciem dziewczyny sprzed kilku lat. Dzięki wskazówkom danym przez jasnowidza
błyskawicznie ujęto mordercę. Po zakończeniu procesu jasnowidz miał ponownie sen, w
którym odwiedziła go ta sama dziewczyna. Tym razem podziękowała mu za pomoc i odeszła
w kierunku światła.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
42 18 Grudzień 1996 Misja zabita we śnieSwobodny upadek, jak we śnie Leif G W PerssonSen we śnie=== WIERSZYKI OKOLICZNOSCIOWE === We śnieWrocławskie przychodnie i szpitale we WrocławiuC w7 pliki operacje we wyObudź we mnie Venus SixteenWe wish you a Merry ChristmasŻYCIE WE WSZECHŚWIECIE(1)Internet to lukratywne źródło przychodówTyszka Rodzina we współczesnym świeciewięcej podobnych podstron