All I Want for Christmas is a Vampire rozdział 13 PL

background image

All I Want for Christmas is a Vampire

13.

Gorący prysznic pomógł odjąć chłód z kości Toni i złagodzić ból w jej
posiniaczonym biodrze. Pochyliła się, aby owinąć ręcznikiem mokre włosy, a
kiedy się wyprostowała przypadkowo przeciągnęła biodrem po blacie.

- Aua! - Przyglądnęła się siniakowi. Spuchł i przybrał piękny odcień fioletu,
który idealnie koordynował się z czerwonymi bliznami na jej otrsie i piersiach.

- Toni!

Podskoczyła na dźwięk głosu Iana dochodzącego z jej sypialni. Jej biodro
ponownie otarło się o ladę. - Au! Cholera! - Złapała się za wieszak na ręczniki
aby nie upaść.

- Toni, jesteś cała? - Ian dobijał się do drzwi. - Ktoś cię skrzywdził? Mam się
tam teleportować?

background image

- Nie! - Co on tam robił? - Mam tutaj…całą linię ofensywy z New York Giants.
Och tak, czuję się świetnie! Drugi w dół, ósmy do dzieła. (Jakieś odwołanie do
baseballu i jej drużyny z Nowego Jorku)

Nastąpiła pauza. - Żartujesz, prawda?

Parsknęła. - Brawo, Sherlocku.

- Wychodź natychmiast. Musimy porozmawiać.

I znowu to samo. - Nie mam żadnych ubrań. Odejdź.

- Zamknę oczy.

Teraz nadeszła chwila, kiedy i ona się zatrzymała. - Nie wierzę ci.

- Brawo, Sherlocku.

Cholera go weźmie. Owinęła ręcznik wokół siebie. - Odejdź.

- Nie. Przyszedłem aby cię uratować.

- Od czego?! Pleśni?

- Wyjdę na korytarz, tak abyś mogła się ubrać. Proszę, pośpiesz się.

Usłyszała kroki i kliknięcie zamykanych drzwi. Wyjrzała. Sypialnia była pusta.

Podbiegła w kierunku kredensu. - Dlaczego mnie nachodzisz? Jestem już po
służbie. - Upuściła ręcznik i szybko wciągnęła na siebie jakieś figi.

- To nie może czekać. - Ian mówił z przedpokoju. - Jesteśmy w
niebezpieczeństwie ze strony malkontenckiego zabójcy Jędrka Janowa. Jest
nowym władcą rosyjsko-amerykańskiego klanu w Brooklynie, sukinsynów,
którzy cię wcześniej zaatakowali. Jędrek pragnie informacji na temat leków,
które brałem i mnie postarzyły, więc będzie mnie również szukał.

Wszelka irytacja, którą Toni czuła wcześniej rozwiała się i została zastąpiona
ukłuciem strachu. Sięgnęła za siebie, aby zapiąc biustonosz. - Jak poważna jest
to sprawa?

- Verra poważna. Jeśli przyjdzie do kamienicy, to nie sam. Przyniesie ze sobą
innych Malkontentów i wszyscy tutaj, w tym ty, zostaną zaatakowani.

Dreszcze owiały ją gęsią skórką. - Oni wiedzą o tej kamienicy? Myślałam, że
jest sekretna. - Cholera, myślała, że tu będzie bezpieczna.

- Położenie domu Romana jest tajemnicą, ale to miejsce zawsze było znane w
ś

wiecie wampirów. Każdej wiosny Roman jest gospodarzem konferencji w

background image

Romatechu, a mistrzowie klanów z całego świata są jej uczestnikami. Zawsze
się tu zatrzymują, a agencja Angusa zapewnia im ochronę. Jesteś już gotowa?

Mogła być ponownie zaatakowana? Boże, nie. Wspomnienia tej nocy groziły
ponownym zalaniem jej umysłu. Nie, nie znowu.

Postać pojawiła się przed nią, a ona złapała oddech.

Oczy Iana rozszerzyły się. - Toni.

Jej ręce zatrzepotały wokół jej majtek i biustonosza. Cholera! Jej bielizna nie
zakrywała zbyt wiele. A blizny! Spojrzała na jego twarz i zobaczyła wyraz
twarzy idący od szoku do przerażenia.

- Odejdź! - Odwróciła się od niego. Cholera, co było gorsze? Bycie złapaną
prawie nagą czy widok faceta przerażonego z tego powodu?

- Toni, jesteś poktyta śladami ugryzień.

- Wiem. Tak się składa, że byłam tam, kiedy to się stało. - Podeszła do szafy i
wyjęła parę jeansów z wieszaka.

- I twoje biodro. Jest strasznie pobite.’

- Przestań na mnie patrzeć! - Wciągnęła na siebie jeansy. - Upadłam na
parkingu.

- Na parkingu Szpitala Psychiatrycznego Cieniste Dęby.

Wciągnęła powietrze, a jeansy zsunęły się jej do kolan. - Jak …- Zauważyła, jak
jego spojrzenie powędrowało na południe i szarpnęła jeansy z powrotem w
górę. - Skąd wiesz?

- Jestem verra dokładnym detektywem.

Cholera go weźmie. Zapięła spodnie. - Szpiegowałeś mnie?

Podszedł do niej. - Czy to twoja walizka?

Odskoczyła w bok aby zachować pomiędzy nimi jakiś dystans. - Co robisz?

Otworzył walizkę na kredensie i zaczął wypełniać ją ubraniami. - Teraz dokończ
się ubierać.

Nie dbała o jego despotyczny ton. Albo, że ją szpiegował. Wyszarpnęła T-shirt z
wieszaka i wciągnęła go na siebie. - Dobra. będę się ubierać. Wtedy nie będziesz
musiał wyglądać na takiego przerażonego na widok mojego ciała.

Zatrzymał się z ręką jej fig w garści. - Byłem zły, kiedy zobaczyłem, jakie te
skurwysyne zostawiły rany. Nie byłem przerażony. Twoje ciało jest piękne.

background image

Jak mogła być nadal zła, kiedy powiedział coś takiego?

Wrzucił jej majtki do walizki. - Proszę, pośpiesz się. Musimy iść.

- Gdzie? - Wbiegła do łazienki, chwyciła szczotkę do włosów, do zębów,
kosmetyczkę i książkę telefoniczną, a nastyępnie wrzuciła je do walizki.

- Zabiorę cię do Romatechu. Jest tam zwiększona ochrona. Następnie ja i
chłopaki będziemy mogli tutaj wrócić, aby walczyć z tymi skurwysynami, jeśli
tylko tutaj się zjawią.

Podobał jej się pomysł bycia bezpieczną i naprawdę nienawidziła myśli o
zobaczeniu Malkontentów ponownie, ale coś w planie Iana denerwowało ją. Nie
lubiła czuć się jak słaba panienka w tarapatach. Usiadła na łóżku aby wciągnąć
skarpetki. - Nie zamierzam się ukrywać i pozostawić całą walkę dla was,
chłopaków. Zostałam zatrudniona, aby to robić.

Ian uśmiechnął się, kiedy złapał ubrania z szafy i wrzucił je do walizki. - Jesteś
odważną kobietą i cenię cię za to, ale to nie twoja bitwa.

Normalnie by się zgodziła. Po co ryzykować życie dla wampirzego sporu? Ale
noc, kiedy Malkontenci zaatakowali ją, stała się osobista. Tak bardzo jak
nienawidziła myśli o zobaczebiu ich ponownie, to tak bardzo musiała to właśnie
zrobić. Wskoczyła w swoje buty. - To moja bitwa. Nie będę kuliła się ze
strachu. Zrobię to do czego została zatrudniona.

Ian zapiął walizkę na kłódkę. - Kochanie, zostałaś zatrudniona jako dzienny
strażnik. To znaczy, że jesteś zobowiązana walczyć z wrogami za dnia,
mianowicie śmiertelnikami. W nocy jesteś po służbie z jednego powodu. Nie
możesz przetrwać przy wampirzym wrogu.

- Pokonałam Phineasa którejś nocy.

- Chwilowe szczęście.

- Słuchaj kochanie. - pomaszerowała do niego. - Jestem dobra. Cholernie dobra.
Potrzebujesz demonstracji?

- Możliwe. - Zniknął i sekundę później pojawił się za nią, przyciągając ją do
swojej klatki piersiowej.

Zareagowała szybko, wgniatając łokcie w jego pierś. To było jak uderzenie w
mur.

Następnie jego ręce przeniosły się do jej szyi i głowy, a miękki głos zadźwięczał
koło jej ucha. - Kolejnym dźwiękiem, który byś usłyszała to łamanie karku.

background image

Wściekłość przetoczyła się przez nią. Cholera jasna, nie można było z nimi
wygrać? Wspomnienie o ataku jej zalało ją ponownie, wciągając i topiąc w
przerażeniu. Pokręciła głową, starając się usunąc myśli, ale one wypełniły jej
umysł odtwarzając każdy dręczący detal. Dreszcze niemal się podwoiły.

- Toni, wszystko będzie w porządku. - wyszeptał Ian.

- Nie! - Walczyła z łzami, ale im bardziej się stawiała, tym bardziej emocje
rosły. Uwolniła się od Iana i zachwiała się do tyłu. - Ja…Ja nienawidzę twojego
gatunku!’’

Jego twarz zbladła. Przycisnęła rękę do swoich ust, zaskoczona intensywnością
swojego wybuchu.

Jego usta zacisnęły się i ból błysnął mu w oczach. - Teraz przynajmniej jesteś
szczera.

Pochyliła ręce wzdłóż swoich żeber pokrytych bliznami. - Żuli mnie jakbym
była jedzeniem. Jakbym nie była człowiekiem. Jedynie kawałkiem mięsa. - Łzy
spłynęły po jej twarzy, a ona otarła policzki. - Nie mogłam z nimi walczyć.
Zawładnęli moim umysłem i to było tak jakby moja dusza była miażdżona.

Wziął ją w ramiona. Zesztywniała, ale trzymał ją mocno. - Kobieto, nigdy bym
cię nie skrzywdził. Możesz mi zaufać.

Wzięła powolny, drżący oddech i wypuściła powietrze. - Wiem. - Zakopała
swoją twarz w jego grubym swetrze i pozwoliła jego zapachowi wypełnić jej
nozdrza. Pachniał ziemią. Słodkie, ale męskie.

Potarł ręką w górę i w dół jej pleców. - Mam nadzieję, że zobaczę dzisiaj tych
sukinsynów. Chciałbym przebić ich kołkiem za to co ci zrobili.

Oparła policzek o jego ramię. On wciąż nie za bardzo rozumiał. Doceniała jego
pragnienie aby ją chronić, ale tak naprawdę nie chciała ochroniarza przed złymi
wampirami. To co chciała to aby obronić się sama. A biorąc pod uwagę ich
nadnaturalne umiejętności to raczej nie istniał taki sposób. I to co przeszkadzało
jej najbardziej – nierówność i niesprawiedliwość wobec tego wszystkiego.

- Chciałabym skopać ci tyłek. - szepnęła.

Ian zaśmiał się. - Moja dziewczynka.

Przycisnęła policzek głębiej w jego gruby sweter. Był zadziwiająco ciepły i
cudownie masywny. Kiedy puścił ją i cofnął się sama chciała z powrotem rzucić
się w jego ramiona.

- Musimy iść. - Chwycił jej walizkę z kredensu.

background image

Wciągnęła na siebie palto i chwyciła torebkę. - Prowadzisz?

- Teleportacja. Będzie szybciej. - Chwycił uchwyt walizki jedną ręką, a drugą
wyciągnął w jej kierunku. - Musisz się mnie trzymać.

- Och. - Żaden problem. Owinęła swoje ręce wokół jego szyi.

- Bliżej - Jego ramię okrążyło jej talię.

Wcisnęła się w jego klatkę piersiową. - Jak teraz?

Zamknął na chwilę oczy. - Aye.

Złapała oddech, kiedy otworzył oczy. - O co chodzi z twoimi oczami? Robią się
czerwone.

- To normalna reakcja u wampira.

- Myślę, że nie. - Badała czerwone, świecące tęczówki. - Żaden z innych
wampirów tak nie robi.

- To dobrze. nie chciałbym walczyć z żadnym z moich przyjaciół.

- O czym ty mówisz?

Posłał jej wymuszony uśmiech. - Toni, kiedy moje oczy zmieniają kolor na
czerwony, to dlatego, że cię verra pożądam.

Przełknęła ślinę. - Ale to się dzieje już od kilku dni.

- Aye, od czasu, kiedy po raz pierwszy cię spotkałem. Ale nie martw się tym.
Wiem, że nienawidzisz naszego gatunku.

- Nie nienawidzę cię Ian. Nie nienawidzę żadnego z dobrych wampirów. Może
tak było na początku, ale teraz…

Przyglądał się jej uważnie. - Jak to teraz odczuwasz?

Fala emocji przeniosła do jej oczy łzy. - Ja…mam dużo na głowie. Nie tylko ty,
ale moja przyjaciółka Sabrina. Jestem tak bardzo zmartwiona i…zagubiona.

Nie powinna czuć aż takiego cholernego zainteresowania wampirem.

- Powiedz mi co się dzieje. Może będę mógł pomóc.

Badała jego przystojną twarz i zobaczyła prawdziwą troskę i współczucie.
Chciała mu zaufać. Dobry boże, chciała zostać w jego ramionach na zawsze. -
Pomyślę o tym.

- Dobrze. Trzymaj się kochanie. - przyciągnął ją mocno, aż wszystko stało się
czarne.

background image

Jak tylko Ian upewnił się, że Toni została bezpiecznie ukryta w srebrnym pokoju
w Romatechu, to razem z Phineasem i Dougalem teleportował się z powrotem
do kamienicy.

Kiedy zmaterializowali się na tylnym ganku, usłyszeli wysoki dźwięk alarmu
dochodzącego z wewnątrz budynku. Natychmiast wyciągnęli swoje miecze.
Były możliwe jedynie dwa wyjaśnienia – albo śmiertelnik włamał się do
kamienicy i nie usłyszał alarmu, albo wampir teleporotwał się do środka i nie
znał poprawnej kombinacji aby wyłączyć sygnał.

Dougal cicho otworzył tylne drzwi i zostawił je jeszcze lekko bujające. Czekali
z przygotowanymi mieczami na kogoś, kto wysunąłby głowę zza drzwi aby się
rozglądnąć. Jeżeli to był Malkontent, to jego głowa nie zostałaby na
dotychczasowym miejscu zbyt długo.

Nikt nie złapał przynęty. Ian podszedł do wejścia, ale Phineas go odciągnął.

- To ciebie chcą, koleś. Pozostań między nami. - Phineas wszedł jako pierwszy.

Kuchnia była pobojowiskiem. Szafki i szuflady wisiały otwarte a zawartość była
rozrzucona na blatach.

- Muszą szukać leków. - Dougal zaczął wybijać kombinację aby wyłączyć
alarm.

- Nay. - Powstrzymał go Ian. - Jeśli go wyłączymy, to tak jakbyśmy ogłosili
nasze przybycie.

Dougal skrzywił się. - Masz rację, ale ten hałaś jest cholernie irytujący.

- Yeah, brzmi jak kot przy kocimiętce. - mruknął Phineas. Ustawił się przy
wahadłowych drzwiach. - Gotowi?

Ian skinął głową i trzy wampiry wpadły do przedpokoju. Szybki rzut oka
upewnił ich, że intruzi nie byli na pierwszym piętrze. Książki były rozwalone na
podłodze w bibliotece, a gabinet został splądrowany.

Przenieśli się na dół do piwnicy. Łóżko Phineasa był pocięte, a trumny zostały
porozrywane.

- Cholera. - Phineas badał złamaną ramkę ze zdjęciem jego rodziny. -
Spóźniliśmy się.

- Powinniśmy sprawdzić biuro Romana. - powiedział Ian. - Jestem pewien, że
wiedzą, iż to on wynalazł lek.

- Idziemy razem. - powiedział Dougal. - Cel do lądowania - piąte piętro.

background image

We trzech teleportowali się tak, że wylądowali przed biurem i sypialnią
Romana. Oba drzwi była otwarte, a wewnątrz rozmawiano po rosyjsku.

Ian podszedł do drzwi biura i wyśledził Jędrka Janowa przy biurku Romana,
bawiącego się komputerem. Malkontent przeklinał i bił pięścią w klawiaturę.
Potem zaczął przeszukiwać szuflady biurka.

Dougal zajrzał do sypialni Romana, a następnie podniósł dwa palce aby wskazać
liczbę mężczyzn. Ian podniósł jeden palec. Było trzech na trzech. Posłał
Dougalowi i Phineasowi pytające spojrzenie i oboje skinęli głową.

Ian wpadł do biura, kierując się prosto na Jędrka. Zabójca spojrzał do góry i
sięgnął po miecz, który leżał na biurku. Ian już machnął mieczem w dół, aby
zadać morderczy cios, kiedy Jędrek teleportował się.

Miecz Iana rozerwał puste, biurowe krzesło. - Cholera jasna. - Odwrócił się, aby
sprawdzić, czy Jędrek nie zmaterializował się za nim.

Nie zrobił tego. Władca rosyjskiego klanu pojawił się w sypialni obok swoich
dwóch poddanych.

Ian podchodził do nich, podczas gdy Dougal i Phineas stanęli po jego bokach.

- Szukałem jedynie faceta. - Jędrek uśmiechnął się ironicznie. - Stasio, Juri,
bierzcie tego w środku.’’

Dwójka Malkontentów rzuciła się w kierunku Iana, ale Dougal i Phineas
skoczyli do przodu, angażując każdego w walkę. Ian przeklinał w duchu za
bycie traktowanym jak bezradne szczenię. Udał się w stronę Jędrka, ale tchórz
zniknął ponownie.

Ian obrócił się, kiedy tylko ręka Jędrka zacisnęła się z tyłu na jego ramieniu.
Zawładnęło nim odurzające wrażenie i zdał sobie sprawę, że Jędrek próbował
się z nim teleportować. Pociągnął mieczem w dół przez ramię Jędrka i facet
krzyknął z bólu tuż przed całkowitym zniknięciem.

- Ty tchórzu! - Ian krzyczał na pustą teraz przestrzeń.

Okrzyk bólu zwrócił uwagę Iana z powrotem do walki. Phineas przeciął tułów
swojego przeciwnika. Rosjanin zatyczył się do tyłu i Phineas dźgnął go w klatkę
piersiową. Rosjanin poszarzał, a następnie obrócił się w stos kurzu na podłodze.

Drugi Rosjanin krzyknął w gniewie, a następnie przeteleportował się
pozostawiając Dougala przeklinającego w duchu.

- Zrobiłem to! - Phineas wzbił miecz w powietrze. - Widziałeś to? Byłem
machiną do zabijania.

background image

Dougal uderzył go w plecy. - Twój pierwszy. Gratulacje.

Phineas podniósł rękę aby dać im obojgu piątkę. - Oołłł jeee! Dr Kieł uderzył
ponownie!

Ian uśmiechnął się znużony. Po kilku wiekach zabijania Malkontentów, nie czuł
już dreszczyku emocji. Podszedł do biurka i wyłączył alarm. - Jędrek został
ranny. Nie sądzę, aby spróbował jeszcze raz dziś wieczorem. Wracajmy do
Romatechu.

Jak na razie Roman i jego rodzina będą bezpieczni. I Toni również.

Jak tylko Jędrek Janow zmaterializował się w swoim biurze na Brooklyn’ie,
poczuł ból w rozciętej ręce. Odrzucił miecz na podłogę i splótł dłoń na ranie.
Krew sączyła mu się przez palce na drogi, turecki dywan. - Cholera.

- Panie, ty krwawisz. - powiedział strażnik przy drzwiach.

- Błyskotliwe spostrzeżenie, kretynie. - warknął Jędrek - Przyprowadź tu
natychmiast Nadię.

- Tak Mistrzu. - Strażnik wyparował.

Jędrek ściągnął swój pocięty i zakrwawiony sweter i wrzucił go do kosza na
ś

mieci.

Strażnik wrócił z Nadią uwiązaną na linie. Kręciła się przy drzwiach
odmawiając spojrzenia na niego.

Wiedział, że była zła. Nie poobało jej się zabijanie blondynki.

- Przynieś bandaże. Opatrzysz moją ranę.

Uniosła wyzywająco podbródek. - Twoje rany zagoją się podczas śmiertelnego
snu.

- To za pięć godzin od teraz, suko. Przynieś mi natychmiast bandaże.

Odeszła. Nadal zbyt dużo ducha walki, ale wkrótce ją złamie.

- Ty. - Spojrzał na strażnika. Facet nazywał się Stanislav, ale Jędrek nie lubił
nazywać innych po imieniu. To sprawiało, że myśleli, iż w jakimś stopniu ich
lubi. - Daj mi swoją koszukę.

- Tak Panie - Stanislav rozpiął swoją białą koszulę.

Tymczasem zamigotała jakaś forma i zmaterializowała się przy biurku. To był
Juri. Schował swój miecz do pochwy i unikał patrzenia na Jędrka.

background image

- Gdzie jest Stasio? - domagał się odpowiedzi Jędrek.

- On…nie żyje. - wyszeptał Juri.

- Więc powinien walczyć lepiej. - Jędrek chwycił zaoferowaną koszulę
Stanislava i owinął nią nacięcie na przedramieniu. Biała bawełna zrobiła się
czerwona od krwi. - Kto go zabił? Jeden z tych przeklętych Szkotów?

- Nie. - odpowiedział Jurij. - To był czarny wampir.

- Czarny? - zapytał Stanislav. - Zastanawiam się…

- Wyduś to z siebie. - warknął Jędrek.

- Był czarny facet w naszym klanie przez chwilę. - wyjaśnił Stanislav. - Phineas
McKinney. Alek przekształcił go, bo był dilerem narkotyków i Katya
potrzebowała go do pomocy przy wyrobie Nightshade.

Niestety nieżyjąca już dziś Katya zużyła całe Nightshade na nieudane
dostarczenie Angusa MacKaya doCasimira. Jędrek miał nadzieję znaleźć trochę
narkotyków w biurze, ale nie poszczęściło mu się. - Gdzie jest ten Phineas?
Gdybym miał dziś jakieś Nightshade mógłbym sparaliżować Iana MacPhie i
przynieść go z powrotem.

- nie widziałem Phineasa od ponad roku. - Stanislav przechylił głowę
rozmyślając. - Ostatni raz go widziałem tutaj w biurze. Powiedział, że szuka
Katyi, ale ona razem z Galiną były już wtedy na Ukrainie.

Jędrek zmrużył oczy. Odpluskwiał to biuro, kiedy Katya była mistrzem i
ponownie, kiedy on stał się Panem klanu. Ktoś tuaj grał na dwie strony.

- Przejrzyj zdjęcia na moim biurku. Jest tam fotka czarnego wampira, który
pracuje dla MacKaya.

Stanisłav przekartkował zdjęcia i zatrzymał się. - To on. phineas McKinney.

Jędrek zacisnął zęby. - A kiedy Phineas był w biurze powiedziałeś mu, gdzie
jest Katya?

Stanislav otworzył usta aby odpowiedzieć, a następnie zamknął je, kiedy zdał
sobie z wszystkiego sprawę.

- Co mówiłem o niekompetencji? - warknął Jędrek.

Juri dobył miecza i oczekiwał na rozkaz.

Stanislav cofnął się, jego twarz zbladła. - Myślałem, ze jest po naszej stronie.
Pomógł nam zrobić Nightshade.

background image

Jędrek zaciągnął się głęboko. Strach promieniujący od Stanislava był jak zapach
najsłodszych perfum. - Będziesz miał jedną szansę na zrehabilitowanie się.
Zabijesz Phineasa McKinney.

- Oczywiście. - Stanislav pokiwał głową z entuzjazmem. - To będzie dla mnie
przyjemność.

Juri schował swój miecz z rozczarowaniem.

- Najpierw znajdziesz mi jednak przekąskę. - Jędrek rozkazał Stanislavowi. -
Przez tą ranę zgłodniałem.

- Tak Mistrzu. Już zaraz. - Stanislav odszedł, kiedy Nadia właśnie przyszła z
rękoma wypełnionymi bandażami i taśmą. Podeszła do niego z ostrożnym
spojrzeniem.

- Zajęło ci to zbyt długo. - Jędrek usiadł na krawędzi biurka i uniósł swoją ranną
rękę. - Owiń ją mocno.

- Tak Mistrzu. - Zaczęła owijać bandaż wokół jego przedramienia. Zauważył
siniaki na jej ramionach, kiedy wcześniej wbił w nią swoje palce. - Cieszę się
ranieniem cię.

Jej ręce trzęsły się, kiedy bandażowała jego ramię. Dobrze, wykazała się
odpowiednią ilością strachu. Kochał budzić go w innych. To dawało mu nad
nimi władzę. Ludzie kłaniali się ze strachu przed bogami.

- Co z lekami? - zapytał Juri - I Ianem MacPhie?

- W pierwszej kolejności muszę się uleczyć. - Jędrek zgiął swoją dłoń. - Jutro
uderzymy ponownie. Dostaniemy nasze odpowiedzi. I wampiry umrą.

Tłumaczenie by Kattyg

background image

Nazwa pliku:

All I Want for Christmas is a Vampire rozdział 13 PL

Katalog:

C:\Documents and Settings\Komputer\Moje dokumenty

Szablon:

C:\Documents and Settings\Komputer\Dane

aplikacji\Microsoft\Szablony\Normal.dotm

Tytuł:

Temat:

Autor:

Komputer

Słowa kluczowe:

Komentarze:

Data utworzenia:

2010-10-09 16:57:00

Numer edycji:

2

Ostatnio zapisany:

2010-10-09 16:57:00

Ostatnio zapisany przez:

Komputer

Całkowity czas edycji: 0 minut
Ostatnio drukowany:

2010-10-09 16:58:00

Po ostatnim całkowitym wydruku

Liczba stron:

11

Liczba wyrazów:

2 744 (około)

Liczba znaków:

16 469 (około)


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
All I Want for Christmas is a Vampire rozdział 17 PL
All I Want for Christmas is a Vampire rozdział 16 PL
All I Want for Christmas is a Vampire rozdział 15 PL
All I Want for Christmas is a Vampire rozdział 14 PL
All I Want for Christmas is a Vampire rozdział 11 PL
All I Want for Christmas is a Vampire rozdział 12 PL
All I Want for Christmas is a Vampire rozdział 1 10 PL
All I Want for Christmas is a Vampire rozdział 18 PL
ALL I WANT FOR CHRISTMAS IS MY TWO FRONT TEETH
All i want for christmas is you
7693419 All I Want for Christmas is You Voice Piano Mariah Carey Walter Afanasieff
all i want for christmas is you by mariah carey
All I Want For Christmas Is You Mariah Carey
all i want for christmas song worksheet
Emma Petersen [Twelfth Night 11] All I Want for Christmas (pdf)
Linda Reilly All I Want For Christmas
Aeryn Traxx All I Want for Christmas
All I want for Xmas is you

więcej podobnych podstron