Marek Romanski Salwa o swicie

background image
background image
background image
background image

MarekRomański

SALWAOŚWICIE

Spistreści

RozdziałI

RozdziałII

RozdziałIII

RozdziałIV

RozdziałV

RozdziałVI

RozdziałVII

RozdziałVIII

Tekstwgwydaniaz1935r.

Początkiemniniejszejpowieścijestksiążkapt.

Sercaszpiegów.

RozdziałI

Oddużegopomalowanegoszarąfarbąkaloryfera

buchałpoprostużar,mrózwymalowałnaszybach

ogrodyegzotycznychkwiatów.Precyzyjnychronometr

zawieszonynaścianiepomiędzydwomaoknami,

wskazywałdokładnyczas.Wskazówkijegozbliżałysię

dogodzimydziesiątej.

Pokójradiotelegrafistówwbiurzeszyfrów

niemieckiegoIIOddziałubyłjasnooświetlony.

Umeblowaniejegoprzedstawiałosięnadwyraz

skromnieiskładałosięzkilkustołów,naktórych

zainstalowanebyłyaparatynadawczeiodbiorcze.

Wpokojubawiłotrzechludzi.Jedenznichze

słuchawkaminauszachmanipulowałcośprzy

odbiorczymaparacie,dwajpozostalisiedzielina

szerokiejławiepodścianąipalącpapierosy,rozmawiali

półgłosem,choćnapisyporozmieszczanenaścianach

nakazywałyzupełnąciszę.

background image

—No,Karl!—rzekłjedenznich,wyjmujączust

oślinionyniedopałekbezustnikowegopapierosaiz

wielkąwprawąrzucającdoodległejspluwaczki—No,

Karl,jajużwłaściwieniemamtunicdoroboty.

Moglibyśmywpaśćgdzieś,zabawićsiętrochę,gdybyś

byłwolny…

Radiotelegrafistanazwanyprzezswegokolegę

Karlemspojrzałodruchowonazegarekumieszczonyna

ręceiporównałjegoczaszczasemchronometru

wiszącegonaścianie.

—Poszedłbymztobąchętnie—odparł

flegmatycznie—aletopotrwapewniejeszczegodzinę.

ZaosiemminutmamtransmisjęzWarszawy.

—Będziesztakdługoodbierał?

—Nie!—zaprzeczyłzapytany.—Odbiórpotrwa

kwadrans,alepotemmuszęodczytaćstenogram,

przepisaćgonamaszynieioddaćporucznikowivon

Winnicky’emu,któryspecjalnienatoczeka.

Siedzieliprzezchwilęwmilczeniu,tylkogłośne,

ostretykanieprecyzyjnegozegaramąciłociszękabiny

radiotelegraficznej.

—TransmisjazWarszawy?—powtórzył

pytającym

głosem

ten,

który

proponował

towarzyszowi,byposzlizabawićsiępopracy.—Co

tozatransmisja?

PotwarzyKarlaprzemknąłcieńniechęci.Miał

swojewłasneplany,oilechodziłoospędzenie

wieczoru,więcposadzeniegootejwłaśnieporzeprzy

background image

aparacieradioodbiorczymbynajmniejnienapawałogo

zachwytem.

—Mamodebraćtransmisjęzwarszawskiego

studia—wyjaśnił,jakbychcącrozwiaćwszelkie

wątpliwościkolegi.—Nanieszczęścieznamjęzyk

polskiiilekroćchodzioWarszawęniedająmi

spokoju.

Potwarzyniższegoradiotelegrafistyprzewinąłsię

uśmiech.

—Cóżtozatransmisja?—zapytał,sięgającpo

nowegopapierosa.

—Odczytradiowy…Felietonogwiazdach

filmowych,okinie,czycośtakiego…

—Oczym?—zdziwiłsiętamtenizrobiłwielkie

oczy.—Ogwiazdachfilmowych?Okinie?Żartujesz,

Karl!Nacóżbytomogłobyćpotrzebne…

—Wcalenie!Nieżartuję!—ruszyłKarl

ramionami.—Zresztątoniemojarzecz!Każąmi

odbieraćtransmisję,toodbieraminictomniewięcej

nieobchodzi.Bądźspokojny!Niedziejesiętobez

powodu,bezpowodunietrzymająmnietutaj,bez

powoduporucznikWinnickynieczekanatekst

stenogramu.

—Przypuszczasz?…

—Jesteśnaiwny!—przerwałmutowarzysz,

zawszetymsamymflegmatycznymtonem,poczym

wskazałnaczerwonynapis,umieszczonynawielkim

białymkartonie.Napistengłosił:Uwaga!Szpieg

słucha!Pamiętaj,żegadatliwośćbywaczęstozdradą

stanu!

Niechętnygestbyłodpowiedziąnatowymowne

ostrzeżenie,jednakżeniskiradiotelegrafistaniepytałjuż

background image

onicwięcej.LubiłKarla,alejegozachowanieisposób

byciairytowałygoczasami.

Karltymczasemwstałzławyizbliżyłsiędoaparatu

odbiorczego.Chronometr,wiszącynaścianiepomiędzy

oknami,wskazywałdziesiątązadwieminuty.

—Posłuchaj!—zwróciłsiędokolegi.—

Wpadłbymjednakztobąnapiwo,alejak

powiedziałem,niewcześniej,niżzagodzinę.Zaczekasz

namnie?

—Tutaj?Nie!Pocomamtusiedzieć,kiedy

skończyłemdyżur.Możejednaktakzrobimy,żeja

pójdępierwszy,atyprzyjdziesz,gdytylkobędziesz

wolny…

—Zgoda!Gdziesięspotkamy?

—UWalfischa.

—UWalfischa?Dobrze!Niechbędzie!

Radiotelegrafistawłożyłsłuchawkinauszy,

przysunąłdużyblokzpapieremiołówki,skinąłgłową

swemukoledze,poczymprzestałjużnaniegozwracać

uwagę,którąpoświęciłwzupełnościnastawieniu

aparatunaraszyńskąfalę.Czasjużbyłnajwyższy,

zaledwiebowiem„złapał”Warszawę,usłyszałgłos

spikera,zapowiadający,iżprofesorAnatolWrangel

wygłosifelietonradiowypodtytułemWHolywoodiu

nas.

WchwilępotemKarlusłyszałwmikrofoniegłos

profesoraWrangla.Głosspokojny,mocnyigłęboki,

znanymujużzinnychtransmisjiradiowych,które

odbierał.

Tymrazemjednakodbiórzrazudobry,musiałsię

niewątpliwiepopsućimusiaływodbiorzefelietonuz

Warszawyzajśćjakieśprzeszkody,Karlbowiem

background image

szybkoizrutynąstenografującysłowaprofesora,

niecierpliwiłsięnajwyraźniejiodczasudoczasu

dotykałtarczekaparatu,jakbypodejmującbezowocne

wysiłkicelemwyraźniejszegoilepszegosłyszenia.

Wreszciepopiętnastuminutachzdjąłsłuchawkiz

zaczerwienionychuszu,wyłączyłaparatizakląłz

nieukrywanązłością.Zestenogramemwrękuprzeszedł

dosąsiedniegopokoju,gdziestałokilkamaszyndo

pisaniaizogromnąwprawąprzepisałwtrzechkopiach

tekstfelietonu,takjakbyłontransmitowany–wjęzyku

polskim.

Gdy

praca

ta

została

już

dokonana,

radiotelegrafista,wziąłksiążkęraportówiwciągnąłw

nią

notkę

o

odebraniu

transmisji,

opatrując

równocześnie

maszynopis

kolejnym

numerem

porządkowym.Następnie,zgodniezinstrukcją,zabrał

kalki,przezktóreprzepisywałfelietonwygłoszonyw

WarszawieprzezprofesoraAnatolaWranglaiwrazz

nimioraztekstemiksiążkąraportówudałsiędługim,

background image

słabooświetlonymkorytarzemdopokoju312,gdzie

porucznikWinnickyjużnańoczekiwał.

VonWinnickybyłzniemczonymPolakiemze

ŚląskaOpolskiegoiwłaśnietemuorazznajomości

językapolskiegozawdzięczał,iżwbiurzeszyfrów

niemieckiegoIIOddziałuodczytywałirozszyfrowywał

polskieteksty.

NaskrzypuchylanychdrzwiporucznikWinnicky

spojrzałnanieigestemprzyzwałradiotelegrafistę,by

podszedłbliżej.

—Panieporuczniku,przyniosłem.

—TransmisjęzWarszawy?

—Tak.

ZniemczonyPolakwyciągnąłswądużą,ciężką

rękęatletypoksiążkęraportów.Wziąłkalki,włożone

międzykartyksiążki,spojrzałnaniepodświatło,czy

byłytoistotniete,naktórychprzepisanoodebrany

tekst,poczymzniszczyłkalkistarannieistrzępkiich

wrzuciłdokosza.Wszystko,cowbiurachIIOddziału

wrzucanebyłodokoszównapapiery,byłopotem

paloneprzezwoźnychpodspecjalnymnadzorem

podoficerasłużbowego.

PozniszczeniukalekvonWinnickysięgnąłpo

wiecznepióro,bypokwitowaćwksiędzeraportów

odbiórtekstu,leczwzrokjegopadłrazjeszczena

maszynopisizłotastalówkawiecznegopiórazatrzymała

sięwpołowiedrogi.Wkilkumiejscachwidniaływ

maszynopisieszeregikropek–znak,żetekstbyłtu

niekompletny.

Porucznikspojrzałpytająconaradiotelegrafistę.

—Złyodbiór?—rzekł.

—Tak!Złyodbiór!—skinąłgłowąKarl—

background image

Zanotowałemwuwagachwksiędzeraportów…

VonWinnickyprzerzuciłszybkokartkitekstu.Na

twarzyjegoodbiłosięniezadowolenie.

—Oilesięorientuję,odebrałpanzaledwiedwie

trzecietekstu.

Radiotelegrafistauczyniłrękomaruch,którymiał

znamionować,żeniestanowiłotoabsolutniejegowiny.

—Zakłóceniaatmosferyczne?—rzuciłjeszcze

oficerbiuraszyfrów.

—Nie!Trzaskówniebyłożadnych,tylko

nieustannefadingi…Falazanikałacochwila.Winnicky

skinąłgłową.

—Wobectegojesteśmynaturalniebezsilni.

Złożyłpokwitowaniewksiędzeraportówizwrócił

jąradiotelegrafiście.

—Dziękujępanu!—pożegnałgo.

—Jestemjużwolny?

—Całkowicie–donajbliższegodyżuru.

Karlskłoniłsięiwyszedł.

PorucznikvonWinnickyprzysunąłbliżejlampęijął

przyglądać

się

tekstowi

radiowego

felietonu

wygłoszonegowWarszawieprzezprofesoraWrangla.

Nieulegałowątpliwości,żeteksttendoszedłdoBerlina

bardzouszkodzonyzpowodufadingówczyniących

niemożliwymnormalnyodbiór.

Porucznikobawiałsięjużteraz,żeto,coWrangel

miałtądrogąiprzypomocytegofelietonudo

zakomunikowanianiemieckiemuIIOddziałowiw

background image

Berlinie,zostałozupełniezniekształconeiżepo

odszyfrowaniuznajdziesięwobecpojedynczych

oderwanychwyrazów,niedającychżadnegopojęciao

tym,coprofesorchciałzakomunikować.

Niemniejprzetotrzebabyłowziąćsiędo

odszyfrowaniatekstu.VonWinnickyodczytałnajpierw

uważnieteurywkifelietonu,któreradiotelegrafista

zdołałodebraćwnieskażonejpostaci,poczymz

metalowejkasy,wmurowanejwścianę,wydobyłklucz

szyfrowy.ProfesorWrangelprzyredagowaniuswych

niezmiernie

ciekawych

i

barwnych

felietonów

radiowychposługiwałsiękodemspecjalnym,toznaczy,

żetylkoonjedenposługiwałsiętymrodzajemszyfru,o

ilechodziłooprzesyłaniewiadomości,aIIOddział–

mówiącściślej,porucznikvonWinnicky–posługiwał

siękluczemszyfrowymjedynieprzyodczytywaniu

odbieranychodniegotekstów.

Porucznikbyłdoskonaleobeznanyzesposobem

posługiwaniasiękodemprofesoraWrangla.Kodten

miałtodosiebie,żełatwiejbyłoodczytaćtekst,niż

zaszyfrowaćgo.ProfesorWrangelmusiałnajpierw

ułożyćsobietreśćwiadomości,jakązamierzałprzesłać

wsposóbtakpomysłowy,musiałpodstawićpodkażde

słowoliczbęoznaczającąkolejnośćwyrazów,musiał

wreszciezharmonizowaćztątreściątreśćodczytu,tak,

bysensjegodoniesieniarozpłynąłsiępoprostuw

obszernymtekściefelietonu.VonWinnickymiał

łatwiejszezadanie,polegającenatym,byprzypomocy

background image

kluczawyłuskiwaćzezdańfelietonuwyrazpowyrazie.

Kluczbyłpoprostuszeregiemliczbrzymskichi

arabskichitaknaprzykładpierwszągrupąliczbową

kluczabyłoII–9,cooznaczało,żenależyztekstu

felietonuwynotowaćdziewiątywyrazdrugiegozdania.

Wtensposóbpostępując,możnabyłouporaćsiez

szyfrembeznajmniejszychtrudności,wkładającwtę

czynnośćjedynieodrobinęcierpliwości.

Warunkiemjednakbyło,bytekstbyłkompletny.

Wprzeciwnymrazietrudnobyłoobliczyćkolejność

zdańisłów,irozszyfrowaniestawałosiępracąistotnie

syzyfową.Dlategoteżdoodbiorutransmisjiz

Warszawy,przynoszącychfelietonyiodczytyprofesora

Wrangla

używano

najbardziej

doświadczonego

radiotelegrafistyspośródniewielkiejliczbytych,którzy

władalijęzykiempolskim,azatakiegowłaśnie

radiotelegrafistęuważanybyłKarl.

Atymrazemtekstbyłwłaśnieniekompletny,

posiekanyiporozrywanyprzezfading,wobecktórego

wszelkiewysiłkiradiotelegrafisą.dotądzupełnie

bezsilne.

PorucznikvonWinnickymiałciężkiorzechdo

zgryzienia.

Gdywreszciepotrzechgodzinachodsunąłod

siebiekluczszyfrowyitekstfelietonuogwiazdach

filmowych,ichżyciu,zarobkachikaprysach,na

pokreślonymarkuszupapieru,zostałojedyniekilka

wyrazów–szczupłyimizernyplonwysiłku,odktórego

huczałowgłowieoficera.

background image

Odszyfrowanytekstbrzmiał:

Wzakładzie…podWarszawą…dziewczyna…

woli…Berlin…szwedzki…imię…zainteresowanie…

nowy…silnika…dlaczego…krawatów…

Ztegonaturalnieniewielemożnabyłowiedzieć.

Domyślaćmożnasiębyłodużo,aledomysłytenie

mogłyżadnąmiarązaprowadzićdaleko.Fading

zniweczyłnormalneodczytanietekstuinawetlogiczne

wytłumaczeniepozostałychułamkównastręczało

trudności.Cóżmożnabyłozrozumiećztego,żew

zakładziepodWarszawądziewczynawoliBerlin

szwedzki?Tobyłobezsensu.Dalszytekstbyłjuż

bardziejzrozumiały,choćnicwłaściwieniemówił.

ProfesorWrangeldonosiłniewątpliwieojakimśnowym

modelusilnika,zapewneonowymmodelusilnika

lotniczego,żadnychnatomiastwątpliwości,codo

intencjiprofesoraniepozostawiłostatniwyraz

krawatówiporucznikvonWinnickydobrzewiedział,

coonoznacza.

ProfesorWrangelbyłbynapewnozrozpaczony,

gdybywtejchwiliwiedział,iżjegofelietonradiowy,

opracowanytakstarannieisprytnie,żeniemal

potrącałotooartyzm,doszedłdouszuBerlinawformie

takniezrozumiałej.Działaniefadinguzniszczyło

właściwysensdoniesieniaotajemniczejdziewczynie

więzionejpodWarszawąwzakładziedoktora

Zabielskiego,otym,żechciałasięudaćdoBerlina,że

wołaławjęzykuszwedzkim,żenosiłaimięGreta…Imię

to,jakrównieżprzymiotnikszwedzki,udałosię

profesorowiWranglowiwpleśćdofelietonuzracji

wymienieniaGretyGarbo,podobniesłowokrawat

zostałowplecionedotekstuzokazjinapomknięciao

background image

RudolfieValentino,którypośmierciobokniezliczonej

ilościubrań,kapeluszyibielizny,pozostawił—pięćset

krawatów.

Ktoinnynatomiastmógłmiećwszelkiepowodydo

radości.TymkimśbyłabyGretaNielsen,siostrzenica

generałavonStrelitza,gdybynieto,żedalekaod

jakichkolwiekprzypuszczeń,iżtajemnicajejmoże

zostaćtakłatwoodkryta,spałaonaowejnocysnem

człowiekasprawiedliwego,nieznającegoaniwyrzutów

sumienia,aniobaw.

Aprzecieżwystarczyłoby,byodbiórradiowybył

normalny–azgubajejstałabysięfaktemdokonanymi

nieuchronnym.Niewiedziałainiedowiedziałasięnigdy,

żetymrazemuratowałjądobrotliwyfading,który

przeszkodziłradiotelegrafiścieKarlowiw„schwytaniu”

pełnegotekstutransmisji.

Ajednakniebezpieczeństwonieminęłozupełnie.

Pojawiłosięztejstrony,zktórejGretanajmniejbysię

spodziewała.

—Ztegoniemożnaniczrozumieć…—rzekłdo

siebierazjeszczeporucznikvonWinnicky,odczytując

ponownierozszyfrowanytekst,którypozostawałdla

niegozupełnązagadką.

Zgestemzniechęceniaodsunąłodsiebiearkusz

papieruisięgnąłposzklankęikarafkęzwodą.

Nalewałwłaśniewodędoszklanki,gdydodrzwi

pokoju312zapukanocicho.

—Proszę!—zawołałWinnickyswympotężnym,

niecotubalnymgłosem—poczym,pijącwodęmałymi

łykami,obróciłgłowęwstronędrzwi,byzobaczyć,kto

wejdzie.

Tym,którywszedł,byłporucznikmarynarkiKurt

background image

vonHedinger.

PełniłontejnocydyżurwbiurachIIOddziału.W

czasietakichdyżurówprzeważnieniebyłodużodo

roboty–tymrazemjednakbyłoinaczej.WKielu

wykrytowypadekszpiegostwanarzeczFrancji,tym

przykrzejszego,żeuprawiałjejedenzmarynarzy

służącychwdywizjonietorpedowców.Sprawanie

nosiłacechpoważnejafery,wiadomościsprzedane

wywiadowifrancuskiemuprzezmarynarzaniebyły

wielkiegoznaczenia,niewchodziływgrężadne

kapitalnetajemnicezdziedzinyobronypaństwa,po

prostudlatego,żeszpiegniemógłmiećdonich

dostępu,choćbyztytułuswegosłużbowego

stanowiska,niemniejmiędzydowództwemflotyw

Kielu,aDrugimOddziałemtrwałaożywionaszyfrowa

korespondencja,cosprawiło,żenocnydyżurKurtanie

byłtymrazembezbarwnyipozbawionyemocji.

MłodyoficerudałsiędopokojuWinnicky’ego,by

zasięgnąćjegorady,codopewnegoszczegółu

zaszyfrowaniadepeszy.VonWinnickywniemieckiej

służbiewywiadowczejcieszyłsięopiniąspecjalistyod

szyfrów,nacozupełniezasługiwał,rzadkobowiem

zdarzałosię,byjakikolwiekszyfroparłsięogromnej

intuicjiirutynieporucznika,któregowyglądzewnętrzny

niezdradzałanisprytu,anizbytniejinteligencji.Może

zresztąniedecydowałtuwtakiejmierzespryti

inteligencja,coniesłychanawprostirzadkospotykana

pracowitośćWinnicky’ego.Zpolskiegopochodzenia

pozostałamuwłaściwietylkoznajomośćjęzykai

słowiańskiebrzmienienazwiska.Wiedziałjednak

dobrze,żesąludzie,biorącymuzazłeiniemogącymu

przebaczyćtegopochodzeniaidlategoporucznikyon

background image

Winnickywykonywałsweobowiązkizgorliwościąi

zapałemmającymudowodnić,żemożeśmiałouchodzić

zawzórNiemca.Wkażdymrazie,oilechodziłoo

szyfry,vonWinnickybyłwschodzącągwiazdą

niemieckiegoIIOddziałuoustalonejjużwielkościi

możnabyłouznaćzarzeczprzesądzoną,żeon,anie

ktoinny,obejmiekierownictwobiuraszyfrówpo

starymizniedołężniałymjużmajorzeKemnitzu.

NawidokKurtaporucznikpostawiłszklankęna

stoleiskinąłgłowązuprzejmymuśmiechem.Lubił

Hedingera,choćnieznałgobliżej,jakzresztąlubiligo

wszyscy,którzysięznimstykali.Kurtcieszyłsięogólną

sympatiąijeżelimiałwrogów,towkażdymrazieniew

oficerskimkorpusie.

—Dobrywieczór!—powitałvonWinnicky

wchodzącego.—Właśnieskończyłemswąpracęi

cieszęsię,żepanawidzę…Możezapalipancygaro?…

Mamdobrecygara…—wskazałpalcemnaszufladkę

biurka,wktórejcygarateoczekiwałyswegolosu.

—Dobrywieczór,porucznikuWinnicky.—Kurt

byłwpogodnymnastroju.—Obawiałemsię,żepana

jużniezastanę.Codocygara,zapalęjechętnie…

—Niechżepansiada!…

—Coto,tonie!Wpadłemdopanatylkona

moment,ponieważmamzpoleceniapułkownika

LuciusanadaćpilnytelefonogramdoKielu.—Von

Hedingerwskazałnakartkępapieru,którątrzymałw

ręku.—Chciałempanapoprosićopewienszczegół…

opewnewyjaśnieniewzwiązkuztym…

—Ależbardzochętnie!—VonWinnickysięgnął

doszufladybiurkainieodwracającoczuodkolegi,

szukałpoomackupudełkazcygarami.—Gdzieżono

background image

siępodziało?—rzekł,niemogącnatrafićrękąna

pudełko.—O,jest!—znalazłipołożyłjenabiurku.

—Bardzochętniedampanutowyjaśnienie,aleusiąść

nachwilęprzecieżpanmoże.

VonWinnickynieprzyznawałsiędotego,ale

porucznikKurtvonHedingerimponowałmuzarówno

pełnymdystynkcjizachowaniem,jakiwyglądem

zewnętrznym.Kurtstanowiłidealnytyppięknego

jasnowłosegoNiemca,otwarzymłodegosępa,bystrej

iinteligentnej,azarazempoważnejiotwartej.Pochodził

przytymzestaroniemieckiejrodzinyposiadającej

pięknetradycjeibyławnim,wjegopostawie,wjego

ruchachiwsposobiemówieniajakaśrasa,stanowiąca

dlaWinnicky’egoideałniedościgniony.Onsamzaśbył

synemsztygarazeŚląska,mężczyznąwysokim,

brutalniesilnym,nieforemnymibryłowatym,owielkich

rękachistopach,niezgrabnymwkażdymgeście,

kanciastymwkażdymruchu.Spokojnynieco,chłodnyi

pański,nacechowanyrezerwąsposóbbyciaKurtabył

dlaporucznikaWinnicky’egoczymś,copodziwiamy,

wiedzącrównocześnie,żenigdytegoniezdołamy

zdobyć.DlategoWinnicky,lubiącKurta,niemógł

zarazemoprzećsięuczuciupewnejzawiści,ilekroćgo

widział.

Hedinger

usłuchał

ponownego

zaproszenia

porucznikaiusiadł.Winnickyotworzyłpudełkoz

cygaramiipodsunąłjeKurtowi.Oficermarynarki

wybrałstaranniejedno.

—Czytotelefonogramwsprawietegomarynarza

background image

Spitzwega?—wskazałspecjalistaodszyfrówna

kartkęprzyniesionąprzezkolegę.

—Tak!WsprawieSpitzwega!

Winnickyzrobiłniechętny,niecierpliwygest

przyrządemdoobcinaniacygar.

—Moimzdaniem—rzekłzakcentem—robisię

unaszbytwicieceremoniwtakichwypadkach…

Udowodnionywypadekszpiegostwa.Przyznałsiędo

wszystkiego—no,tokulkawłebipocałejhistori!…

Atutymczasemszyfry,pisanina,telefonogramy…

—Tak!—potwierdziłkrótkoKurt.Wiedziało

tym,żesłowaWinnicky’egobyłyjednymztych

wystąpień,jakimiwynarodowionyPolakdemonstrował

swójmłodyniemieckipatriotyzm.

—Kulkawłebipocałejhistori!—powtórzył

tamten,aKurtniewiedział,żeprzyjdziechwila,kiedy

tesłowaporucznikavonWinnicky’egostanąmuw

pamięci.

—Naturalnie,żegorozstrzelają!—ozwałsię

znowuoficermarynarki,patrzącnaciężkidymzcygar,

włóczącysiępopokoju.Wtakichwypadkachniema

mowyoułaskawieniu!…Luciusowijednakbardziejniż

oSpitzwega,będącegotupionkiem,chodzioowego

rzekomegosprzedawcęwinfrancuskich,którynawiązał

kontaktzmarynarzemiznikłbezśladu.

—Nicprawdziwszegonadtennapis—rzekł

Winnicky,opierającsięokrzesłoswymiszerokimi

baramiiwskazującnatakisamkarton,jakiwisiałw

pokojuradiotelegrafistów,głoszący,żeszpiegjest

wszędzieiżegadatliwośćbywaczęstozdradąstanu.

Kurtuśmiechnąłsięleciutko.Przypomniałsobie,że

samredagowałswegoczasunapoleceniepułkownika

background image

Luciusatekstowychostrzegawczychwywieszek.Palił

swecygaro,któreistotniebyłodobre,ikorzystałz

krótkiejchwiliodpoczynku,alepoprawdzieniebardzo

miałoczymrozmawiaćzporucznikiemWinnickym.

WzrokHedingeraprześlizgnąłsiępoblaciebiurka,

poprzezporozrzucanearkuszepapieru,naksiążeczkę

koduiprzeniósłsięnaotwartąkasęwmurowanąw

ścianę.Winnickyposzedłzajegospojrzeniemi

uświadomiłsobie,żekasazawierającakluczeszyfrów

niepowinnabyćwmyślinstrukcjianinachwilę

pozostawionaotwarta.Niezadowolony,iżKurtvon

Hedingermógłwłaśnieterazpomyślećsobieotymiże

przyłapałgonatejnieformalności,oficerwstał,wziąłz

biurkaksiążeczkękodu,jakimposługiwałsięprofesor

Wrangel,włożyłjąnadawnemiejsce,byłamujuż

bowiemniepotrzebna,izamknąłdrzwiczkikasy.

—Zupełnienadarmomęczyłemsięprzeztrzy

godziny—rzekłdoKurta,wracającnaswemiejsce.

—Nadszyfrem?—spytałporucznikmarynarki

bezzbytniegozainteresowania,abyłotoretoryczne

pytanie,ponieważvonWinnickyniemiałwDrugim

Oddzialezniczymdoczynienia,jaktylkozszyframi.

—Tak!—potwierdziłtamten.—Ślęczałemnad

radiowymodczytemagentaB–18…

—MówipanoWranglu…—uśmiechnąłsięKurt

vonHedinger,myślącjednocześnie,żetrzebabędzie

zapytaćporucznikaoto,czegosięchciałdowiedzieć,a

potempożegnaćsięzarazinadaćtelefonogramdo

Kielu.

—MówięoWranglu!…Todzielnystary,alema

dziwacznemetodypracy.Tenpomysłzradiowymi

odczytamijestgenialny,alenawetnajbardziejgenialny

background image

pomysłmaswesłabestrony.Odbiórbyłdziśzupełnie

fatalny!

KurtvonHedingerskinąłgłową.

—Tak!Wiemotym!Spotkałemnakorytarzu

jednegozradiotelegrafistów,zktórymwymieniłem

kilkasłów.Skarżyłmisięnazłyodbiór.Nicmu,

niestety,niemogłemnatoporadzić…—Uśmiechnąłsię

znowu.

—Natojeszczeniktnieporadził—odparł

fatalistycznieporucznikWinnicky.—Karlmiał

nieustanniefadingipodczasodbieraniatransmisjiz

Warszawy,naskutekczegoodczytWrangladoszedł

donastylkouurywkach.Tojestwłaśniepięta

achilesowacałegosystemuodbieraniainformacjiwten

sposób.Gdytransmisjajestnieprzyjętakompletnie,

odczytanieprostegozupełnieszyfru,acowięcej

zrozumieniejegowłaściwej,treścinatrafianaduże

trudności.

VonWinnickywskazałnabiurko,naarkusz

papierupopstrzonynotatkami,askreśleniaipoprawki

dowodziły,ilepracyimozołumusiałwłożyćw

odszyfrowanieodczytuprofesoraWrangla.

—Wszystkiemojewysiłkiniezdałysięnanic—

rzekłlekkopoirytowanymtonem.—Wtych

pojedynczychsłowachtrudnodoszukaćsięsensu.

Wziąłdorękiarkusz,spojrzałnaniezrozumiały

łańcuchwyrazów,naurywkizdańnietworząceżadnej

całościizniechęconymgestemrzuciłpapiernablat

biurka.Nagletkniętynowąmyśląsięgnąłponiego

znowu.

—Możepancośztegozrozumie,porucznikuvon

Hedinger.Doniesienietobyło,zdajesię,interesujące,

background image

jakwszystkieinformacjeWrangla,jakaszkoda,że,dla

mnieprzynajmniej,to,codałosięodszyfrować,jest

rebusemniedoodgadnięcia.

PodsunąłarkuszprzedoczyKurta.Tamten

spojrzałnatrzylinijkizestawionegotekstuipotrząsnął

głową.

—Nieznamtegojęzyka…—powiedziałz

pewnymakcentemwgłosie.

—Przepraszampananajmocniej.—Porucznik

Winnickyzmieszałsięzpowoduswejniezręczności,na

arkuszu

bowiem

pokazanym

Kurtowi,

tekst

wynotowanybyłwjęzykupolskim.—Zaraztopanu

przetłumaczęnanaszjęzykojczysty.

—Proszę,niechpantozrobi!—odparłvon

Hedinger,zachowującpowagę,choćwduchubył

ubawiony.

Winnickypodniósłkartkępapieruprawiedooczu,

byłbowiemtrochękrótkowidzem,iwolno,słowopo

słowie,odczytałponiemieckurozszyfrowanytekst.

—Towszystkocomogłemwydobyćzurywków

dostarczonychmiprzezKarla—rzekł.—Prawda,że

toniewiele?

Wpatrywałsiewdalszymciąguswymiwypukłymi

oczymawtrzymanyprzedsobąarkuszidlatego

zapewneniedostrzegł,żenaczoleporucznikaKurta

vonHedingerawyrosłanaglepionowazmarszczkai

przecięłalinięniemalzrośniętychbrwi.Oficermarynarki

nieodpowiedziałodrazu.

background image

—Tak,toistotnieniewiele!—ozwałsięwreszcie,

gdyprzeciągającesięmilczeniapoczęłostawaćsięjuż

dziwne,poczymznowupokrótkiejpauziedodałjuż

swymzwykłymtonem:—Przepraszam,żepanatrudzę,

aleskorojużzapytałmniepanoto,poproszę,bypan

zechciał,porucznikuvonWinnicky,przeczytaćmito

jeszczeraz.

Niecozdziwionyspecjalistaodszyfrówusłuchałi

ponownieodczytałpowoliidobitniekilkawyrazów,

którychzestawienienicmuabsolutnieniemówiło.

CzyżbyzKurtemvonHedingerembyłoinaczej?

Czyżbyprzypadkiemwyłowiłjakiśsensztego

zlepku?…

—Wzakładzie…podWarszawą…dziewczyna…

—jakechojąłpowtarzaćzanimKurt,leczurwał

nagle,jakbyogarnąłgolękprzedgłośnym

wypowiedzeniemdalszychwyrazów,jakbyodkryłw

nichniespodziewaniecośzastanawiającego,azarazem

nieprawdopodobnego.

VonWinnickyodłożyłarkuszzpowrotemna

biurkoipatrzałteraznaimponującegomukolegę,

śledzączamyśleniemalującesięnajegotwarzy.Von

Winnickydorozumiewałsięzwyrazutejtwarzy,że

porucznikvonHedingerzastanawiasię,żemyśljego

pracujeintensywnie,żestarasię–podobnie,jak

poprzednioonsamusiłowałtegodokonać–zrozumieć,

comogąoznaczać,odczytanemudwukrotniesłowa,że

robiwysiłek,bylukipowstałewrozszyfrowanej

wiadomościuzupełnićlogicznie.VonWinnickybyłbyz

pewnościąogromniezdziwiony,gdybydowiedziałsię,

żemyśliporucznikaKurtavonHedingerdotyczyły

wprawdzieszyfru,byłyjednakwtejchwilizupełnie

background image

inne,niżte,jakiemuprzypisywał.

Gdywreszciemilczenietrwałozbytdługo,

porucznikvonWinnicky,mniemając,iżKurtowimoże

niejestmiłoprzyznaćsię,żeionniejestwstaniewtym

sięwyznać,zauważył,jakbychcącmudopomócdo

uznaniawłasnejbezsilności:

—Tojestzdajesiębeznadziejne!…

VonHedingerspojrzałnaniego,jakczłowiek

wyrwanynaglezgłębokiegosnu.

—Tojestbeznadziejne…—powtórzyłvon

Winnicky.

Kurtrozłożyłbezradnieręce.

—Zastanawiałemsięwłaśnienadtym…—

spojrzałprzenikliwienamężczyznęsiedzącegopo

drugiejstroniebiurka—Zastanawiałemsięmożezbyt

długo…Mapanrację,szanownykolego!Ztych

urywkówniczrozumiećniemożna…Nienasuwająmi

oneżadnychlogicznychskojarzeń.Niemampojęcia,

comógłmiećWrangelnamyśli…

VonHedingerurwał,zdawałomusiębowiem,że

zbytgorliwiezaczynaprzekonywaćWinnicky’ego,iż

niemapojęciaoczymmożemówićzniekształcony

szyfr.Zarazemjednakdoznałuczuciapalącegowstydu,

doznałgorzkiegowrażenia,jakbyprzemilczałistarałsię

ukryćcoś,czegopodżadnympozoremukryći

przemilczećniebyłomuwolno.

Pierwszyrazodkądwłożyłmunduroficera

niemieckiego,pierwszyrazodkądzacząłpracowaćw

DrugimOddziale,przyszłomunamyśl,że

sprzeniewierzasiętymideałom,którymdotądzawsze

służył.Ujrzałsięnaglejakbyzłodziejem,jakby

człowiekiem,któryzachowującdlasiebieswe

background image

niespodziewanepodejrzenia,nietylkoszkodzi

interesomswegokraju,aleisiebiesamegopozbawia

pewnychwartości,okradasamegosiebiezpewnych

wypróbowanych

zasad,

stanowiących

dotąd

niewzruszonedrogowskazyjegożycia.

Alezdrugiejstronyniewolnomubyło–

bezwarunkowoniebyłomuwolno–wyrażaćwobec

takiegoWinnicky’egomyśli,jakiezrodziłysięwjego

głowie,gdysiedzącwtymsurowympokoju,

zastanawiałsięnadposzczególnymiwyrazami

odczytanymimuprzezporucznikazbiuraszyfrów.

Nie!Postokroćnie!Tomłodzieńczabujnafantazja

płatamutakiefigle,topobudzonawyobraźniapracuje

zbytintensywnie.Poprostudziwne,byczłowiekowio

zdrowychzmysłachmogłazawędrowaćpodczaszkę

koncepcjataknieporównanieniedorzeczna.Jakże

dobrzerobi,żeniewyjawiajejWinnicky’emu.Unikaw

tensposóbbezlitosnejkompromitacjionieobliczalnych

wprostskutkach.Niktnigdyniepowinieniniemożesię

dowiedzieć,jaknieprawdopodobnynonsensstałsię

tworemjegoumysłu–tworemumysłuoficera,

cieszącegosięwDrugimOddzialeopiniąjednegoz

najzdolniejszych.

Niezależniejednakodtego,KurtvonHedingerwie

dobrze,żeanijednymsłowemniezdradziłbysię,iż

rozszyfrowanyczęściowoodczytprofesoraWrangła

nasunąłmupewnepodejrzenia,nawetwówczas,gdyby

wbrewwszelkiejlogice,wbrewzdrowemurozsądkowi,

gdybynawetwbrewwszystkiemu–prawdąi

background image

rzeczywistościąmiałasięokazaćmyśl,przedktórąsię

wzdrygnął.Zamilczałbyiwówczasimiałbyważne

powody,bywciszyispokojudługorozważyćsytuację,

wobecjakiejstanął,irozstrzygnąćpomiędzysercema

rozumemiobowiązkiem.

PorucznikKurtvonHedingeropierasięokrawędź

biurkaipochwilowejprzerwiedodaje:

—Anipan,anijanicztegozrozumiećnic

możemy.Pocieszmysię,żepodobniejakmy,niktinny

nicztegoniebędziewiedział.

Kurtdostrzega,żeporucznikvonWinnickyjest

szczerzezadowolonyzjegosłów.PorucznikWinnicky

uśmiechasięcałąswątwarząogrubych,kanciastych

rysach,uśmiechasięswyminiecowyłupiastymioczyma

imówi:

—Trudno.Zrobiłemwszystko,cowmojejmocy.

BędziemymusielizażądaćodWrangladodatkowych

wyjaśnieńinnądrogą…

Mówiącto,vonWinnickyprzypominasobieostatni

rozszyfrowanywyraz,jedyny,któregowytłumaczenie

nienastręczamunajmniejszychtrudności.Słowoto

brzmikrawatów…

—Mapanzupełnąrację—przytakujeżywoKurt.

—Skoroniemożnaodczytaćtegoszyfru,musinam

Wrangelwinnysposóbudzielićinformacji,któremogą

byćciekawe.

Chcejeszczecośpowiedzieć,leczurywa.Jeszcze

przedchwiląpodejrzeniaswojeuważałzawytwór

chorobliwejfantazji,aleterazprzychodzimunamyśl,

cobędzie,cosięstanie,jeżelipodejrzeniatesą

prawdą,jeżeliprofesorAnatolWrangeludzieliowych

dodatkowychwyjaśnień,jakwyraziłsięWinnicky.

background image

PorucznikvonHedingerrzucaokiemnazegareki

robigestzniecierpliwienia.

—Ulicha!—mówidoWinnicky’ego.—

Zasiedziałemsięupana.GdybyLuciusowiprzyszło

jutronamyślsprawdzićoktórejzostałaprzekazanado

KieludepeszawsprawieSpitzwega,zpewnością

dostałbymburę,żezostałanadanazbytpóźno.Może

zechcemipanwyjaśnićpewiendośćdlamnie

niezrozumiałyszczegółostatniejinstrukcjiszyfrowej…

TłumaczyporucznikowiWinnicky’emuocomu

chodzi.Tamtenorientujesięszybkoiusuwa

wątpliwościHedingera.Kurtkiwapotakującogłową.

Tak!Tak!Jestwłaśnietak,jakmyślał.Azatem

wszystkowporządku…Słuchaznieukrywanym

roztargnieniem

rzeczowych

uwag

Winnicky’ego,

najwidoczniejchcejaknajprędzejpożegnaćgoi

opuścićjegopokój.

ToroztargnienieKurtarzucasięwoczy

Winnicky’emu.PorucznikvonHedinger,słuchającgo,

niewątpliwiemyślioczyminnym.Winnickyjesttrochę

zaniepokojonyzachowaniemkolegi.Czyprzypadkowo

nieuraziłgoczymśwrozmowie,czyniepopełniłwobec

niegojakiegośdrobnego,nieprzyjemnegonietaktu?To

byłobyprzykre…

AmożeHedingerowipoprostutylkosięśpieszy,

bynadaćówtelefonogramistotniepilnyiważny…

TymczasemKurtaniewieleobchodzito,oczym

myśliporucznikvonWinnicky.Żegnagoszybkoimoże

bardziejzimno,niżbytegopragnął.Atmosferapokoju,

background image

wktórymurzędujeWinnickyzupełnieniespodziewanie

stajesiędlaniegodusznaitrudnadozniesienia.Ogarnia

goniechęćwobecWinnicky’ego,niechęćzupełnie

nieuzasadniona,niechęćdojegowypukłychniebieskich

oczu,dojegociężkiejinieforemnejpostaciwtłoczonej

wciasnyniecomundur,dojegorąkogrubychkościach

idokrótkich,niezgrabnychpalców.Gdywreszcie

opuszczapokójporucznikaWinnicky’egoiznajdujesię

wzimnym,długim,tonącymwpółmrokukorytarzu,

oddycha,jakbydoznał,ulgi.

Jakżewielekomplikacjiwżyciumożeprzynieść

jedenkrótkimoment,jednasekunda!

Kurtidziekorytarzompowoli,dalekiterazodtego

pośpiechu,zjakimwyszedłzpokojuWinnicky’ego.

Myśliotym,żeprzecieżwsprawieowegoszczegółu,

codozaszyfrowaniatelefonogramudoKieluniemusiał

wcaleudawaćsiędobiuraszyfrów.Wystarczyło

podnieśćsłuchawkęwewnętrznegotelefonu,połączyć

sięzWinnickymitądrogąwyjaśnićswewątpliwości.

Ajednakprzeznaczeniekazałomu,byzamiastużyć

tegoprostszegosposobu,poszedłdobiuraszyfrówiw

rozmowiezWinnickymdowiedziałsięczegoś,co

zburzyłojegospokójinasunęłomunajbardziej

dziwaczneprzypuszczenia.Trudnorozstrzygaćwtej

chwili,czystałosiędobrze,czyźle,bowpierwszym

rzędzietrudnojestmuobliczyć,trudnojestmu

zdecydować,cowpodejrzeniachjegojestprostym

wymysłem,ailejestprawdy.

—Przywidzenia!Chorobliwagrawyobraźni!—

szepcedosiebieKurtizatrzymujesięnarazw

korytarzu.

Stajeprzyoknie.Oknotowychodzinamałe

background image

wewnętrznepodwórzezewszystkichstronzamknięte

muramigmachu.Napodwórzubielisięśnieg.Odbieli

śniegu,mimomrokunocy,odbijasięwyraziściesylweta

żołnierzaodzianegowpłaszcz,żołnierzmaprzezramię

przerzuconykarabin.Nakarabinnasadzonybagnet.

Tenżołnierz,tenkarabin,tenbagnet–sąjakby

ostrzeżeniem,sąjakbygroźnymmemento,żeNiemcy

czuwająistrzegąswychtajemnic,żebiadaśmiałkowi,

którybyporwałsięnatetajemniceichciałuchylićich

rąbka.

—Przywidzenia!Chorobliwagrawyobraźni!—

powtarzasobieKurtvonHedinger,śledzącwzrokiem

szyldwacha,którymiarowymkrokiemokrąża

niewielkiepodwórze.

Tenżołnierz,tenkarabin,tenbagnet–sądlaniego

argumentem

dostatecznie

przekonującym,

by

podejrzeniasweuznaćzagłupstwo,zaabsurdzupełny.

Czyżmożliwe,abyznalazłsięktośtakśmiały,tak

zuchwały,takbezczelny,ktoważyłbysięnaczyn

będącynajwiększymszaleństwemspośródwszystkich

szaleństw,jakiemógłwymyślićrozumludzki?Czyż

byłomożliwe,bytymkimśbyłakobieta.Bykobieta

ta…

KurtvonHedingerruszaramionami.Wyrazyszyfru

odczytanego

dwukrotnie

przez

porucznika

Winnicky’egobrzęcząmunatrętniewuszach,nibyrój

background image

pszczółwletniepopołudnie.Oficermarynarkirzuca

jeszcze

jedno

spojrzenie

na

wartownika

przemierzającegoopasanymuramidziedzinieci

odwracasięodokna.

Zaczynaiśćdalej,wstronęgabinetudyżurnego

oficera,leczzaledwieuszedłkilkanaściekroków,

zatrzymujesięznowujakbyprzygwożdżonydomiejsca.

Ajeżelitoprawda?Ajeżeliniemyliszsię,

porucznikuKurcievonHedinger?—przeszywago

myśluporczywa,odktórejniemożesięuwolnićjakod

nocnejzmory.Iznowujakbrzęczeniepszczół,

zaczynająmuszumiećwuszachsłowa:dziewczyna–

Berlin–szwedzki–imię…NaBoga!Jakieżbyłoto

imię,któregoniepozwoliłdosłyszećdobrotliwy,a

zarazemprzeklętyfading?

Nietojednaksprawia,żenogiKurtastająsię

narazciężkiejakbyzołowiu,nietosprawia,żestaje

naglewśrodkumrocznegokorytarzajakbyrażony

piorunem.Otoprzychodzimunamyśl,że

zniekształconątreśćdoniesieniaprofesoraAnatola

Wranglaczytaćbędąrównieżinni,że,byćmoże,

zapoznasięzniąnawetsampułkownikLuciusiżete

samepodejrzenia,tesameskojarzeniamyślowe,które

zrodziłysięwjegogłowie,zrodzićmogąsięrównieżw

mózgachinnych.Awtedy…

PorucznikvonHedingerodczuwa,żejakiściężar

olbrzymikładziesięnajegobarki,żejakaślodowata

dłońchwytawzimnyuściskjegoserce.Toniemożliwe

background image

—myśli.—Niktniewpadnienapomysłtakobłąkany,

jakja.Jestemszaleńcem,żemojąmiłośćdotejcudnej

dziewczynypoddajętakimsamotorturom,żedręczęsię

terazjakimiśprzywidzeniami,gdyleżąprzedemną

perspektywyszczęścia,nibywspaniała,szerokadroga

wyzłoconapromieniamisłońca…

Krokinakorytarzupozanimbudząiwyrywajągo

zodrętwienia.Krokiteprzybliżająsię.

Kurtruszanaprzód.Niechcewiedzieć,ktoidzie

tam,pozanim,niechcewtejchwilispotkaćnikogo,nie

wie,czypotrafiłbyzapanowaćnadswymgłosem,nie

wie,czyniemazmienionychrysówtwarzy.Pragniejak

najszybciejznaleźćsięwswoimpokoju.

Gdywreszciesiętostaje,Kurtopadaciężkona

foteliprzezdługąchwilęsiedzibezruchu.Czujesięjak

człowiek,którypopadłnaglewciężkąchorobę.Nie

wiadomodlaczegoprzychodzimunamyślprofesor

Wrangel.Niewidziałnigdytegoczłowieka,ajednak

odczuwaterazpalącąnienawiśćdowarszawskiego

agenta.

—O,tak!—szepceprzezzaciśniętezęby.—

ProfesorAnatolWrangeljestistotniegenialny…

***

Takjest!ProfesorAnatolWrangel,ówskromny,

nierzucającysięwoczystarszypan,udzielającylekcji

językaniemieckiegoijęzykówskandynawskich,

zamieszkującymały,brudnyhotelikprzyulicy

Chmielnej–byłrzeczywiścieagentemniemieckiego

wywiaduimożnagobyłozaliczyćdonajgroźniejszych

szpiegów.

NausługachNiemiecpozostawałjużdawno,

jeszczebowiemprzedwojnąipodczaswojnydziałał

background image

jakoagentniemieckinaterenieRosji,oddając

nieocenioneusługiojczyźnieswejmatki,którąuważał

zaswojąojczyznę.Gdywybuchłarewolucjarosyjska,

gruntpocząłsiępalićpodstopamiAnatolaWranglai

wówczasotrzymałodswychwładzprzełożonych

polecenienatychmiastowegoopuszczeniaSowietów.

Tenniepozornyczłowiekbyłzbytcennąsiłądla

niemieckiegowywiadu,byżyciejegomiałobyć

narażonenaszwankpodczasrewolucyjnejzawieruchy.

WówczasprofesorWrangeljakoterendziałania

obrałsobiePolskęiprzebywałprzezszereglatwjej

stolicy,awnikimniewzbudziłosiędotądnajmniejsze

podejrzenie,bywżyciujegoistniałajakaśtajemnica,by

Wrangelmógłbyćkimśinnym,aniejedynieskromnym

nauczycielemjęzyków.

ProfesorAnatolWrangelnależałdotych

nielicznychludzi,którzyzrównymartyzmemiswobodą

umiejąnosićmaskę.Zarównojegowyglądzewnętrzny

bezbarwnyiniezwracającyuwagi,przeciętnywygląd

starszego,skromnegopana,jakijegosposóbbycia,

grzecznyipowściągliwy,sprawiały,żekażdy,ktogo

znał,zostałbyniewątpliwiewprowadzonywosłupienie,

gdybymupowiedziano,iżmadoczynieniaz

osobnikiem,któryzdobyłniejednąważnątajemnicęi

przekazałjąobcemuwywiadowi.Powierzchownośći

zachowanieprofesoraWranglasprawiały,żepotrafiłon

dowiadywaćsięodkażdego,czegotylkochciał,w

sposóbniebudzącynajmniejszychpodejrzeń.

Jeżelijednakbyłbyzdziwionykażdy,komu

zdradzonobytajemnicępodwójnegożyciaprofesora

Wrangla,tozdziwienietoprzeszłobyniewątpliwie

wszelkiegranice,gdybypowiedzianomu,wjaki

background image

sposóbprofesorWrangelużytkowałswehonoraria

szpiegowskie,którebyłyodpowiedniowysokiew

stosunkudozasług,jakieoddawałniemieckiemu

wywiadowi.Dowiedziałbysiębowiem,żeprofesor

Wrangelnieciągnąłzeswejpracyszpiegowskiej

najmniejszychosobistychkorzyści.Wystarczyłymu

najzupełniejskromnedochody,jakiezdobywałnauką

języków,

tłumaczeniem

książek

i

artykułami,

umieszczanymiodczasudoczasuwdziennikachlub

czasopismach.Potrzebymiałminimalne,awczasach

przedwojennychbyłczłowiekiembardzomajętnym,

pieniądznieimponowałmuwnajmniejszejnawet

mierze.

Tenczłowiek,którynaskutekinformacji

udzielanychwywiadowiniemieckiemu,bezżadnego

uczuciażaluczylitościwysyłałnaśmierćcałebatalionyi

pułkirosyjskie,tenczłowiek,którywczasiepobytu

Polscezdobyłniejednąkapitalnątajemnicęmilitarną

państwa,któreudzieliłomugościny,tenczłowiek,który

niedoznałnigdynajmniejszychwyrzutówsumienia,

któryto,corobił,uważałzadobre–wszystkieswe

dochodyzuprawianiaszpiegostwapoświęciłna

jałmużnędlabiednychdzieci.

Niepotrafiłprzejśćkołożadnegodziecka,bynie

pogłaskaćgo,nieprzemówićdoniegokilkusłówinie

wetknąćmuwrączkękilkugroszynacukierki.Nigdy

nieodmawiałwsparciabiednejkobiecie,którąspotkał

zdzieckiemnaręku.Każdyubogoubranylubmizerny

background image

malec

o

wybladłej

twarzyczce

napiętnowanej

znamionaminędzypanującejwdomuprzyciągałjego

uwagęiprofesorWrangelnieumiałominąćgo

obojętnie.Dzieciulicybudziłyjegolitość.Podchodził

donich,gawędziłznimi,udzielałimradiprzestrógi

obdzielałjepieniędzmizdobytymipracąszpiegowską,

pracą,przedktórąwzdrygasięwiększośćludzi,

uważającjązacośhańbiącego.

GdybyktośobserwowałprofesoraWrangla,

widywałbygoczęsto,jakwchodziłdocukiernilubdo

sklepuzzabawkami,byjakiemuśobszarpanemu

chłopcukupićciastko,któregosmakunieznałbiedny

dzieciak,lubzabawkę,ojakiejmalecmógłdotądtylko

marzyćjakoczymśniedoścignionym,rozpłaszczając

nosekowystawowąszybę.

Częstowidywaćmożnabyłowbarakachdla

bezdomnychstarszegopanaoszpakowatychdużych

wąsach,któryzachowywałsiętak,jakbychciał

najmniejzajmowaćmiejscanaświecie,jakbychciał

nawetwnajmniejszejmierzenikomuniezawadzać,

choćnikomuzawadzaćniemógł.Panówzjawiałsięz

niespodziewanąpomocą,bezimienny,nieuchwytnyniby

cień,istawałsięczasemjakbyzrządzeniem

Opatrzności,jakbyniespodziewanąłaskąlosu,jakby

nieoczekiwanądeskąratunku.Niósłpomocdzieciom

najbiedniejszymznajbiedniejszych,opróżniałswe

kieszeniezewszystkichpieniędzy,jakieposiadał,

uśmiechałsięblado,słuchającpodziękowańiznikałtak

background image

szybkoiniepostrzeżenie,jaksiębyłzjawiał,byznowu

zaczasjakiśpowrócićniespodziewanie.

Idziwnarzecz.Dziecinędzyidzieciulicy

zazwyczajlękliwe,podejrzliweinieufnewobec

każdegoobcego,zawszegotowepierzchnąćniby

stadkospłoszonychwróbli,niezdradzałynigdy

najmniejszychobawaniżadnychodruchównieufności

wstosunkudoprofesoraWrangla,chociażprzeważnie

widziałygoporazpierwszywżyciu.

Dziecięcyminstynktemwyczuwaływnim

przyjaciela,niebudziływnichlękujegosumiastewąsy,

aniteżjegooczyzawszepoważneipowleczonemgłą

smutkuizadumy,oczyktórepozostawałyniemal

niezmienione,nierozjaśniałysięnawetwówczas,gdy

uśmiechałysięwargi.Wyczuwaływnimprzyjaciela,

pozwalałygładzićsiępogłówkach,odpowiadały

chętnienazadawaneprzezniegopytaniairadośnie

przyjmowałyjegodary.Nieprzeczuwałykimbyłów

niepozornypaninawetgdybyposiadałyzdolność

rozumienia,trudnobyimbyłopojąć,żeczłowiekten

okazującyimtyledobroci,byłzarazemwrogiemich

kraju,żetoniemieckiszpiegwykazywałtylemiłościi

szczodrobliwościwobecbiednychwarszawskich

dzieci.*

NiemalwszystkiedziedzinyżyciaAnatolaWrangla

byłyprzezniegoznakomiciezakonspirowaneprzed

okiemnatrętów.Trudnoteżbyłoodgadnąć,patrzącna

niegoiobserwującgo,żetajegomaniaopiekowania

sięiwspieraniabiednychdzieciwypływałazgłębszych

pobudek,żenadnietegopostępowaniaagentaobcego

wywiadukryłasięprawdziwatragediajemutylko

samemuwiadoma.

background image

ProfesorAnatolWrangelbolałnadlosemkażdego

biednego,opuszczonego,zziębniętego,głodnegoi

obdartegodziecka,ponieważżyciejegomiałokarty,

którychżadnasiłaniebyławstaniewymazaćzjego

pamięci.

AnatolWrangelukrywałtęswojątragedięw

najtajniejszychzakamarkachserca.Walczyłznią,chciał

jąprzemóc,przekonywałsamegosiebie,żenależy

zatrzasnąćdrzwizaprzeszłością,żenależypomęsku

zamknąćizakończyćstarerachunki,żeniepomoże

upartepowracaniedospraw,którychbiegujuzniebył

stanieanizmienić,aniodwrócić.Daremniejednak

zmagałsięsamzsobą,daremniechciałodpędzićmyśli,

które,natrętneibolesne,wracałyczęstoisprawiały,że

ogarniałagobezsilnarozpacz.Jeżelimówisię,żekażdy

maswegorobaka,którygotoczy,żekażdynosiw

sobieczerwnieszczęścia,toduszęprofesoraWrangla

toczyłwłaśnietakirobak.

Byłczłowiekiem,którynigdyniepozostawałw

niezgodziezsamymsobą,byłczłowiekiem,którynigdy

niedoznawałnajmniejszychwyrzutówsumieniaiktóry

zawszeuważał,żecokolwiekczynił,robiłdobrze.

Czułbysięteżzupełnieszczęśliwyprzyswychmałych

potrzebach,czułbysięzupełniezadowolonyzeswego

losuizwynikówswejdziałalnościszpiegowskiej,

gdybynietowspomnienie,mimocorazbardziej

rosnącegoprzedziałulat,stalejednakowożyweistale

palącenibywieczniekrwawiącarana.

Niemógłzapomniećotym,żeniezawszebyłtak

samotnyiopuszczony,jakteraz.Niemógłzapomniećo

tym,żekiedyś–gdybyłznaczniemłodszy,gdystarość

wydawałasiętakodległa,jakbybyłazasiedmioma

background image

góramiizasiedmiomarzekami–niebyłnaświeciesam

jeden,niebyłbezdomuibezrodziny,leczposiadał

żonęidzieckoicieszyłsiętakimsamymszczęściem,

jakimciesząsiętysiąceisetkitysięcyludzi.

Jednakżeniedanemubyłodługocieszyćsiętym

szczęściemrodzinnym.Żonajegozmarławtrzylatapo

urodzeniudzieckaitobyłpierwszycios,jakispadłna

profesoraAnatolaWrangla.Pośmierciukochanej

kobiety,profesorcałesweuczucie,całąswąmiłość,do

jakiejjeszczewtedybyłozdolnejegoserce,dziś

ostygłejużipodobnewygasłemuwulkanowi,przelałna

osieroconedziecko.

Synek

był

w

jego

oczach

najbardziej

zachwycającymdzieckiem,jakiekiedykolwiekistniało.

Poświęcałmuwszystkieswemyśli–wszystkiechwile

wolneodzajęćnależałyzregułydorozkosznego,

szybkorozwijającegosięchłopca.Wówczasniemyślał

profesorWrangelorozdawaniuswejszpiegowskiej

gażymiędzybiedne,cierpiącenędzędziecirosyjskie.

Wówczaspracowałnaswymniebezpiecznym

posterunku,naterenieRosjii,wydającNiemcomjej

militarnetajemnice,ożywionybyłprzekonaniem,że

pieniądze,któretądrogązdobywa,zdobywaniedla

siebieleczdlaswegodziecka.Chciałichmiećdlaniego

jaknajwięcej.SynprofesoraWranglaniepowinienbył

nigdyzaznaćjakichkolwiekbraków.

Iwłaśnietensyn.właśnietendzieciaknajdroższy…

background image

właśnietonajmilszeinajgorętszeukochaniejego

życia…

Wrangelpodziśdzieńniemógłmyślećotym

spokojnieiwspomnieniechłopcailekroćwracało,

stawałosięzawszebólemtakwielkim,żestarypan

odczuwałgoprawiefizycznie.

Ileżtolatjużminęło!Ileżtolat!…Zdawaćbysię

mogło,żelospozazdrościłprofesorowiWranglowi,że

przeznaczeniepostanowiłowziąćwtensposóbsłusznyi

sprawiedliwyodwetnaczłowieku,któryzpiekielną

obojętnościąizzimnąkrwią,niewzruszonyifanatycznie

zawzięty,informacjamiudzielanyminiemieckiemu

sztabowiskazywałnaśmierćsetkiitysięcyżołnierzy

rosyjskichioddawałichnieuchronnejzagładzie.Każdy

szpiegprędzejczypóźniej,płacigłowązaswą

działalność–profesorWrangelmiałtoszczęście

rzadkieinieprawdopodobne,żepracowałnaterenie

Rosjiprzezlatacałeipozostawałpozaobrębem

jakichkolwiekpodejrzeń.Zatoniezwykłeszczęście,

któreszpiegniemieckizawdzięczałwdużejmierze

swemusprytowi,trzebabyłorównieżzapłacić.I

profesorWrangelzapłaciłwsposóbnajbardziej

potworny.

GdywRosjiwybuchłarewolucjapaździernikowa,

profesorWrangelbawiłpozaPetersburgiem,któryw

tymczasiebyłmiejscemjegostałegozamieszkania.A

właśnietam,wPetersburgu,wpięknejwili,pozostawił

swegosynapodopiekąwychowawczyni.Gdy

pierwszeparoksyzmykiereńszczyznywstrząsaćpoczęły

rosyjskimolbrzymem,profesorWrangelnosiłsięprzez

jakiśczaszzamiaremwysłaniadzieckadoneutralnego

kraju.Zamiartenjednakzarzucił,ponieważtrudnomu

background image

byłonaczas,któregoniemożnabyłooznaczyć,rozstać

sięzukochanymchłopcem.Zatrzymałgoprzysobiei

przeklinałpotemsiebiezatędecyzję,zato

samolubstwo,któretakstraszniemiałosięnanim

zemścić.

Wybuchrewolucjibolszewickiejodciąłprofesora

WranglaodPetersburga.Trawionyzłymiprzeczuciami,

umierającyzniepokojuolosdzieckaWrangelbodajpo

razpierwszywżyciupoznałcałągoryczibezlitosność

zawoduszpiega,zrozumiałtęokrutnąprawdę,żeszpieg

niemarodzinyiżeniemogądlańistniećżadnesprawy

osobiste.

LękosynapozostawionegowPetersburgui

świadomość,żewdanejchwiliwżadensposóbnie

możezdobyćwiadomości,cosięznimdzieje,poczucie

własnejbezsiłyizależnościodbieguwypadków–były

dlaAnatolaWranglaprawdziwąudręką.Obawyo

dzieckonieopuszczałygoaninamomentistawałysię

corazsilniejsze.Takbardzonarzucałysięjegomyślom,

jakbybyłyprzeczuciemnieszczęścia,pukającegojużdo

drzwi.Atymczasemprofesorwowychdniach

niewypowiedzianieciężkich,wowychdniachprzełomu,

musiałzdobywaćsienaspokójiopanowanie,musiał

zachowywaćzimnąkrew,podczasgdyrozprzęgałysię

wnimwszystkienerwy.Musiał,bosytuacjawymagała

tego,bymiećoczyiuszyotwartenawszystko,co

działosięwRosji,boilubyłoagentówniemieckichna

terenierosyjskiegoimperium,tyluichpracowało

gorączkowoiofiarnie,bywśródowejdziejowej

zawieruchywyłowićjaknajwiększailośćautentycznych

wiadomości,byzorientowaćsiejaknajtrafniejw

rewolucyjnymchaosie,bywyrobićsobiejak

background image

najwierniejszypoglądnasytuację.Rządniemiecki

chciałbyćjaknajbardziejrzeczowoiwyczerpująco

poinformowanyotym,cosięwRosjidziało,awarunki

wjakichpracowałwywiadniemieckiwpaństwie

objętympożaremrewolucyjnychzmagańbyły

niewypowiedzianieciężkieiniebezpieczne.

ProfesorWrangelmusiałwciążodpędzaćnatrętne

azłowieszczemyśli,zdobywaćsięnahartducha,na

rozwagęiczujnośćzarazem,ipracować,jakpracowali

inni.Ilekroćpotemwspominałoweczasy,dochodziłdo

wniosku,żenigdyniedoznałwiększejudręki,jak

właśniewtedy.

WreszciedostałsiędoPetersburga,dostałsiępo

totylko,byprzekonaćsięnawłasneoczy,że

przeczucianieomyliłygo,żeprzeczuciatebyły

rzeczywistością.Byłatozbytstraszliwarzeczywistość,

byczłowieknawettakchłodnyitrzeźwy,jakWrangel,

mógłjązrozumiećipojąćodrazu.

Znalazłswąwilęwokropnymstanie,splądrowaną

doszczętnieiczęściowospaloną.Mniejszajednakbyło

owilęnaprzedmieściu,mniejszabyłoozniszczonei

połamaneumeblowaniepokojów,mniejszabyłoo

bibliotekę,któraspłonęłaiocennezbiory.Wszystko

byłoniczymwobecfaktu,żezarównodzieckojaki

jegowychowawczynizniknęlibezśladu,jakbyichnigdy

niebyło.

ZrozpaczonyWrangel,odchodzącniemalod

zmysłów,podjąłstarania,bydowiedziećsię,costało

sięzjegosynkiem.Aleczyżmożnabyłodowiedziećsię

czegośwowychczasach,wktórychkażdymyślał

przedewszystkimosobie,wówczasgdyPetersburg,

jakicałaRosja,podobnybyłdodiabelskiegokotła,w

background image

którymwarzyłsiępiekielnycocktail?Czyżmożnabyło

dowiedziećsięczegokolwiekwdniach,wktórychna

ulicachmiastakaszlałysuchomauzeryijazgotliwie–

nibyzłepsyspuszczonezłańcucha–szczekały

karabinymaszynowe?Kogóżwtedy,kiedyszalał

terror,mogłyobchodzićlosymałej,mizernejistotki,

kogóżmogłyobchodzićwtedydziejedrobnejkruszyny

ludzkiej–wówczas,gdyżyciestraciłowszelkąwartość

ibyłonajtańszymznajtańszychtowarów,Cóżtokogo

obchodziło,żezaginęłobezwieścidzieckoprofesora

AnatolaWrangla?Niebyłoanipierwsze,aniostatnie,

poktórymaniśladniepozostał.Czyżmiałobyć

szczególnie,specjalnieważne,ponadinne,ponad

wszystko,nawetponadrewolucję,dlatego,żebyłoto

właśniedzieckoprofesoraWrangla?

Onsądził,żebyłonajważniejsze.Ważniejszeod

rewolucji,ważniejszeodwszelkichidei,odwalkiote

idee,

od

wszelkich

dyktatur

proletariatu

i

nieproletariatu.Aleniestety–taksądziłtylkoonsam.

Onsaminiktwięcej.Iniktniemógłgoobjaśnić,nikt

niemógłgopoinformować,costałosięzjego

chłopcemnajdroższym,ztymnajmądrzejszymi

najbardziejuroczymmalcem,jakiegokiedykolwiek

oglądałosłońce.

Tajemnicabyłanieprzenikniona.ProfesorWrangel

nietraciłnadziei,niezaprzestawałposzukiwań,aż

wreszcieopadłymuręce.Niktniemógłgoobjaśnić,

background image

jakilosprzypadłwudzialedzieckuijego

wychowawczyni.Tojednobyłopewne,żenie

zamordowanoanikobiety,anichłopca–wwili

bowiemciałichnieznaleziono.Alecosięstałoz

nimi?…

Pytanietopodziśdzieńpozostałobezodpowiedzi.

Ileżjestwżyciupodobnychtragicznychpytań!

ProfesorWrangelnietylkoniedowiedziałsięnic,

alenadomiarposzukiwaniamiswymiściągnąłnasiebie

uwagęsowieckichwładz.Ktowie,możewobłędnej

gorączceowychposzukiwańporazpierwszywswej

szpiegowskiejpraktyceuczyniłjakiśkroknierozważny,

możebólirozpaczojcaprzytłumiłyzdolność

maskowania,którąwtakwysokimstopniuposiadał

agentwywiadu,ktowie,możepoprostuzwrócił

jedynienasiebieuwagęiwyszedłzcienia,wjakim

zawszedotądpozostawał.WczasachtychwRosji

najlepiejbyłobyćzapomnianym,tymczasemWrangelw

swychrozpaczliwychzabiegachistaraniachażnadto

nasuwałsięwszędzienaoczy.

Iwówczaswywiadniemieckimającywnim

jednegoznajtęższychinajbardziejodpowiedzialnych

pracownikówzażądałodniego,bynatychmiastopuścił

Rosję.Zmuszonogowprostdotego,użytoniemal

gwałtu,ktowie,możewtensposóbratującmunawet

życie,aresztowanieWranglabyłobowiembardziej

bliskie,niżprzypuszczano.

Alejemuniezależałojużnażyciu.Wiedział,że

terazbędzietojużtylkowegetacja,żetak,jakmiał

dotądszczęściewewszystkim,czegosiętknął,tak

teraznieszczęściebędziemiałzanieodstępnego

towarzysza.Byłjakhazardownygracz,któremu

background image

odwróciłasiękarta.Wyjechał,bowolajegozostała

całkowiciezłamanabezlitosnymcioseminiemiałsił,by

oprzećsięnamowom,którymwinnychokolicznościach

byłbyniewątpliwiesięprzeciwstawił.Wyjechał,ale

duszęswąpozostawiłwPetersburguudrzwiowejwili

splądrowanejinawpółspalonej,wktórejnieznalazł

nikogo.

Itobyłowłaśnienajstraszniejsze,żeniewiedział,

cosięstałozjegosynkiem.Gdybydzieckozostało

zamordowane,gdybyznalazłjegociało–rozpaczjego

byłabyzpewnościąbezgraniczna,alezrozumiałby

wreszcie,prędzejczypóźniej,żeśmierćjestpotęgą,z

którątrzebasiępogodzić,iżeodjejtrybunałuniema

apelacji.Aleprzynajmniejwiedziałby…Aonnie

wiedział…Niewiedział,czysynjegożyje,czynie–ito

byłowłaśnienajgorsze.

Potemprzezdługiczasjeszczekołatałdo

wszystkichbram,dojakichkołataćbyłomożna,czynił

staraniaiposzukiwaniaprzezmisjedyplomatycznei

przezneutralnekonsulaty,alestaraniapozostałybez

skutku.Rozpaczjegouciszyłiprzygłuszyłczas,

profesorWrangelwróciłpowolidonormalnegożycia,

alebyłjużczłowiekiemstarymizniszczonymiciągle–

mcwiedział…

Niewiedział,czysynjegoumarł,czyżyjewRosji

–byćmożenawetnieznającyswegoprawdziwego

imieniainazwiska…Niewiedział,achoćupłynęłylatai

synWrangla,gdybyżyłistotnie,byłbyjuzdorosłym

mężczyzną–profesorpamiętałgozawszetakim,jakim

widziałgoporazostatni,gdyopuszczałnakilkadni

Petersburg

przed

background image

wybuchem

październikowej

rewolucji.

Widziałciągleoczymaduszyimocąniezatartego

wspomnieniasiedmioletniegodzieciakaociemnej

rozwichrzonejczuprynieiżywych,bystrychoczach.I

wyobrażałsobiezawsze,żetendzieciak,psuty,

rozkapryszony,będącypierwsząosobąwdomu–

włóczysiępobezmiernychobszarachRosjisowieckiej,

jakbiezprizornyj–włachmanach,głodny,zdziczałyi

ponadwszelkamiaręnieszczęśliwy.Iwłaśniedlatego,

żezawszewidziałgotakim–szpiegniemieckiniemógł

przejśćobojętniewobecżadnegobiednegoi

wynędzniałegodzieckaiśpiesząctakiemudzieckuz

pomocą,myślał,żemożetam,wRosji,właśnieteraz…

jakiśinnydobry,litościwyczłowiek…

Icóżdziwnego,że,myśląctak,niezastanawiałsię

jużjakiejnarodowościdzieckomiałprzedsobą,jakim

paradoksem,jakąironiąidrwinąlosubyłojego

postępowanie.Obojętnabyłamuwtedynarodowość.

Chodziłoodziecko,aniewalczysięprzecieżzdziećmi.

Takabyłaskrycie,nadniesercachowana

tajemnicaitakabyłatragediategodziwnego,

niezwykłegoczłowieka,którywśródagentówi

współpracownikówniemieckiegowywiaduzajmował

wyjątkoweiuprzywilejowanestanowisko.Profesor

Wrangelwbardzonielicznychtylkowypadkachstykał

sięzinnymiagentamiBerlina–podlegałwprostszefowi

IIOddziałuipracowałzupełniesamodzielnie,

posługującsięwtejpracywłasnymi,przezsiebie

samegoobmyślanymimetodami.

Wrangeltwierdził,żepunktemkrytycznymkażdej

background image

akcjiszpiegowskiejjestniezdobywanieinformacji,lecz

sposobykomunikowaniaichprzezagentaswemu

wywiadowi.

Sposobyte,zdaniemprofesora,byłyprzeważnie

dalekieoddoskonałości,nieprzemyślaneiniedość

dowcipne,nastręczałyzbytwieleryzykaitowłaśnie

sprawiało,żekażdyszpiegprędzejczypóźniejzostawał

dekonspirowany.Trzebazmienićmetody,jakimi

centraliprzekazujesięzdobytewiadomości,a

najgroźniejszeniebezpieczeństwozostanieusunięte—

zwykłbyłmawiaćWrangel.—Należysweraporty

przesyłaćsposobamiprostymi,azarazemtak

skomplikowanymi,bykontrwywiadpaństwa,naterenie

któregoprowadzimydziałalność,niemógłpowziąć

absolutnieżadnychpodejrzeń…

Byćmożebyłototwierdzeniesłuszne.Szpieg

zazwyczajbywademaskowanydziękiniciomłączącym

gozcentralą.Jakkolwiekbyło,czyprofesorWrangel

myliłsięczynie–tojednostanowiłofakt,żezajmował

onwniemieckimwywiadzieuprzywilejowane

stanowisko,ametody,jakimisięposługiwał,

znajdowałypełneuznanie,anawetczęstobudziły

podziwpułkownikaLuciusa.

Życiezdawałosięwcałejpełnidokumentować,że

metodyprofesoraWranglabyłydobreiwytrzymywały

wszelkiepróby.Nauczycieljęzykówstałprzezlatacałe

pozawszelkimipodejrzeniamiiwniczyjejgłowienie

zrodziłosięnigdyprzypuszczenie,żemadoczynieniaz

niezwyklechytrymiprzebiegłymszpiegiem.Anatol

Wrangelmógłsięchlubić,żeprzezcałydługiokres

swej

wywiadowczej

background image

pracy

nigdy

nie

był

zdekonspirowany,pominąwszyówwypadek,kiedyw

Rosji,

po

zaginięciu

dziecka,

nieopatrznym

postępowaniemściągnąłnasiebiepodejrzenia.

PułkownikLuciusmiałzupełnąrację,pochwalająci

podziwiającmetodyWrangla.Czyżniebyło

wspaniałym

pomysłem

przesyłanie

raportów

szpiegowskichzWarszawyprzypomocyodczytówi

felietonówradiowychwygłaszanychprzezmikrofon

polskiejradiostacji,gdzieniezrodziłsięnigdynawet

cieńpodejrzenia,bypozatreściątychodczytówmogła

ukrywaćsiętreśćinna?Czyżniebyłoznakomitym

pomysłemprzesyłanieprzezWranglaobszerniejszychi

bardziejszczegółowychrelacjiprzypomocymetody

dwukrawatów?

PorucznikWinnickyzbiuraszyfrówwiedziałotej

metodzieprofesoraWranglaidlategowłaśniezrozumiał

ostatniesłowozczęściowotylkoodebranego

doniesieniaradiowego.Gdybyktośwpadłnapomysł

uporczywegoibardzodługotrwałegoobserwowania

profesora,byłobymożerzuciłomusięwoczy–choć

najpewniejniezwróciłbynatouwagi–żewpewnedni

background image

tygodniaAnatolWrangelnosiłzazwyczajtakiesame

krawaty.Alegdybytenktośzauważyłnawetów

drobnyszczegół,niewątpliwiebyłbynadaldalekiod

wysnuwaniaztegofaktujakichkolwiekwniosków,

któremogłybybyćniebezpiecznedlaagenta

niemieckiegowywiadu.

Rzeczpolegałanatym,żeodczasudoczasuw

małymhoteluprzyulicyChmielnej,gdziezamieszkiwał

Wrangel,zjawiałsięczłowiek,którydziwnymtrafem

nosiłakurattakisamkrawat,jakiwłaśnietegosamego

dniazawiązałprofesorwmisternywęzełnaswejszyi.

Zakażdymrazemkażdyztychprzybyszów

posiadałkrawatidentycznietakisam,coWrangel.

Samozjawieniesięowychludzi,niemogłowhotelu

przyulicyChmielnejwzbudzaćżadnychpodejrzeń,

ponieważzracjilekcjiudzielanychprzeznauczyciela

językówizracjitłumaczeńdokonywanychprzezniego

–przychodziłodoprofesoraWranglawieleosób.

Przychodziłyrównieżiteosoby,którewdzialeNaukai

wychowanie,

w

jednym

z

dużych

pism

popołudniowych,natrafiłynaogłoszenieWranglai

zjawiałysięcelemzasięgnięciainformacji,najakich

warunkachudzielałprofesorlekcji.

Zjawieniesięludziokrawatachidentycznychz

krawatamiWranglaniebyłosamoprzezsiępodejrzane,

ale

podejrzana

background image

była

owa

identyczność,

ów

nieprawdopodobnyzbiegokolicznościoilechodziłoo

deseńikolorkrawatów.

PortierhoteluprzyulicyChmielnejbyłbyzdziwiony

ponadwszelkąmiarę,gdybywiedział,wjakisposób

profesorWrangelzałatwiałtakiegointeresanta.Nie

mówiłznimprawienic,zaledwiekilkasłówprzywitania

ipożegnania,natomiastdokonywałznimzmiany

krawatów.Nietrudnodomyślićsię,żewkrawat

Wrangla,zamienionyzprzybyłym,wszytybyłobszerny

raportszpiegowski,skreślonydrobniutkimpismemna

cieniutkiejleczmocnejbibułce,akrawatniezwykłego

gościakryłwsobiewskazówki,jakichcentrala

udzielałaagentowiwywiadu,orazżądaniaspecjalnego

zbadaniatychczyinnychrzeczy.

Mężczyźnioidentycznychkrawatachzkrawatami

profesorabyliwięczwykłymiłącznikaminiemieckiego

wywiadu,którzytąpomysłowądrogą,wynalezioną

przezWrangla–wsposóbniemogącywzbudzić

najmniejszychpodejrzeń–odbieraliodniego

szpiegowskiemeldunki.

Nakilkadniprzedprzybyciemtakiegołącznika

profesorotrzymywałzazwyczajkartkępocztowąo

zupełnieniewinnejtreści.Kartkitakienadchodziłyz

rozmaitychmiejscowościPolski,awtreśćichbyła

zawszezręczniewplecionainformacja,wjakimdniu

tygodniawysłannikniemieckiegowywiaduzgłosisiępo

odbiórraportu.Ponieważbyłozgóryumówioneo

jakimdeseniukrawatprzypadałwtakimwypadkuna

background image

każdydzieńtygodnia,wszelkieomyłkibyły

wykluczone.

Zdawaćbysięmogło,żetakwyrafinowanie

obmyślony

przez

Wrangla

sposób

udzielania

wiadomościcentraliniemieckiegowywiaduwBerlinie,

żadnąmiarąniemożebyćzdekonspirowany,chyba

tylkoprzezzdradę.Oilechodziłoosamegoprofesora,

uważałonswójsystemzaniedoścignionyi

gwarantującymuzupełnebezpieczeństwo.Ajednakta

właśniejegometoda…

Starynauczycieljęzykówbyłzdziwionyi

zaniepokojony,ponieważoddłuższegojużczasunie

otrzymywaławizującejpocztówkiiprzestalisięzjawiać

łącznicywywiaduniemieckiegopoodbiórraportów.

Niewiedział,jaksobietowytłumaczyć,tymbardziej,

żemateriałumiałmoc.Awięcwpierwszymrzędzie

sensacyjneszczegółyonowymsilnikudlapolskich

samolotówwojennych,jakiwłaśnieznajdowałsięw

próbach.Następniemożemniejważne,alewkażdym

raziezawszeinteresująceinformacjeoprzesunięciu

kilkupułkówdoinnychgarnizonów.Wreszciesprawę

tajemniczą,wktórejmogłosięnicniekryć,aktóra

równiedobrzemogłabyćrewelacją.Sprawątąbyło

przypadkowetrafienienaśladjakiejśszwedzkiej

dziewczyny,pozbawionejswobodyruchówitrzymanej

wjednymzdomówzdrowiapodWarszawą.W

odczycieradiowymWrangelmógłpodaćtylkobardzo

pobieżneinformacjenatentemat,natomiastw

background image

przygotowanymraporcierozwodziłsięszerzejnadtą

sprawą,zaznaczając,iżdobrzebybyło,gdybywywiad

niemieckizająłsięwyświetleniemzagadkiowejGrety

niewiadomegonazwiska,którawołaławjęzyku

szwedzkim,iżpragnieudaćsiędoBerlina.

Materiałbyłwięcobfity,raportprzygotowany,ale

niktniezgłaszałsiępojegoodbiór.Wrangelbył

niespokojny,ponieważnielubiłtrzymaćwswym

pokojuniczego,comogłobygozdradzić.Nieprzesłany

raportdrażniłgo,ponieważmiałzwyczajwyzbywania

sięwszelkichnotatek,któretylekroćstałysięzgubą

niejednegoszpiega.Niepokojowitemudałswójwyraz,

zaznaczającszyfremwwygłoszonymodczycie

radiowym,żebliższeszczegółyoporuszonych

sprawachprześlezapomocąsystemudwukrawatówi

zapytywałdlaczegotakdawnoniktsiędoniegonie

zgłosił.Zułamkówniekompletnegoodbioruporucznik

vonWinnickydomyśliłsięwłaśnietegożądania

profesora,aniczegowięcej.

Niepokój

Wrangla

był

uzasadniony,

ale

wytłumaczeniaprzerwywodbiorzeraportówbyło

jasneilogiczne,choćstarszypanotymniewiedział.

Aniewiedział,żepodczasaresztowaniaIskandra

Patrasa,dokonanegonaskutekdenuncjacji,znaleziono

przybyłymmajorzewojskgreckichszeregnazwisk

niemieckichagentów,działającychnatereniePolski.

IskanderPatrasniezdołałwprawdziewydaćnazwisk

tychagentówowejtajemniczejkobiecie,którasięnie

background image

zjawiła,alepułkownikLuciusuważałzastosowne

zrobićto,cozrobiłbynajegomiejscukażdyszef

wywiadu,tymwięcej,żeistniałyrównocześnie

podejrzenia,iżtoobcywywiadzgubiłwtensposób,w

osobieGreka,szpiegapracującegonadwiestrony.W

tymwypadkunazwiskaagentówniemieckiego

wywiadu,któreIskanderPatrasmiałrzekomodopiero

terazsprzedać,byłyjużzpewnościądawnoznane

wywiadowiościennegopaństwaizostałypodsunięte

Grekowicelemzdemaskowaniago.

Krokiem,

który

zrobił

pułkownik

Lucius

natychmiast

po

zaaresztowaniu

Patrasa,

było

bezzwłocznewycofaniezterenusąsiedniegopaństwa

nietylkotychagentówniemieckich,którzyznajdowali

sięnaliścieGreka,alerównieżiszereguinnych.W

liczbietejniebyłonaturalnieAnatolaWrangla.Prosta

rzecz,żeodwołanielicznychagentówwrosłychjużw

tereniznającychstosunkiizastąpienieichnowymi

musiałowywołaćzarównopewnezamieszaniejaki

zahamowanietokunormalnejpracywywiadowczej.Ito

byłwłaśniepowód,dlaktóregoprofesorWrangel

daremnietakdługoczekałnazjawieniesięłącznikai

odebraniegotowegojużraportu.

Ażwreszciepewnegoranka,wkilkadnipo

background image

odczycieradiowym,wygłoszonymprzezprofesora,

nadeszłakartkaawizującaswąniewinnąpozornie

treścią,przybyciełącznikaniemieckiegowywiaduw

ciągunajbliższegopiątku.

AnatolWrangelpoprzeczytaniupocztówkispaliłją

natychmiastzwłaściwąsobieprzezornością.Następnie

wybrałkrawat,którywmyślustalonegokoduprzypadł

natendzieńtygodniaiwszyłwmateriałkilkacienkich

karteczek,zawierającychtreśćraportu.Podczas

czynnościtejzastanowiłsięrazjeszczenadswym

odkryciemdokonanymwsanatoriumdoktora

Zabielskiego,aleaniprzezmyślmunieprzeszło,żez

chwilą,gdyBerlinotrzymawyczerpująceuzupełnienie

szyfru,przesłanegodrogąradiową,tajemnicaowej

Gretyzostaniewyjaśnionanatychmiastibezżadnych

trudności.

Wpiątekrano,ubierającsię,profesorWrangel

ozdobiłswójkołnierzykkrawatemzawierającym

zaszytyraportioczekiwałprzybyciaagenta.Jedynym

znakiemrozpoznawczymmiędzynimimiałabyć

identycznośćkrawatów.

Wżyciukażdegoczłowieka,prowadzącegonawet

najbardziejszarąimałobłyskotliwąegzystencję,jest

zawszejedentakidzień,wktórymnaprzeciwowej

istotyozupełnieprzeciętnychkolejachlosu,nistądni

zowądwychodzinaspotkanieprzygoda.Przygoda

niecodzienna,zadziwiająca,podobnadoczegoś,co

widzisiętylkowfilmach,podobnadoczegoś,oczym

czytasięczasamiwksiążkachlubgazetach.Przygoda

owianaczaremniepokojącegoromantyzmu,przygoda,

októrejtakiczłowiekpamiętaprzezcałeżycie,

znajdującwodtwarzaniujejzawszejednakowomiły

background image

tematdoopowiadania.

WojciechStachowiak,komiwojażerjednejz

dużychfabrykpomorskich,byłwłaśnietakim

człowiekiemprowadzącymżyciemonotonnei

bezbarwne,polegającenaustawicznymprzeskakiwaniu

zpociągunapociąg,naodwiedzaniufirmprzeważnie

zawszetychsamych,naodbieraniuzamówieńina

wymownymprzekonywaniuswychklientówodobroci

wyrobów

reprezentowanego

przez

siebie

przedsiębiorstwa.Wbrewpozoromniebyłoanikrzty

romantyzmuwtrybieżycia,jakieprowadził.Nieustanne

rozjazdysprawiły,żepodróżewoczachStachowiaka

odartezostałyszybkozwszelkiegouroku.Nadwyraz

męczącebyłynocespędzanewpociągach,anocete

stawałysiętylkopomostamidopracowitychdni,w

czasie

których

zdobywał

chleb

powszedni

powtarzaniem

zawsze

tych

samych

słów,

wychwalaniemzalecanegotowaruzawszetymisamymi

wyświechtanymifrazesami.Iwłaśnietemuczłowiekowi

danebyłoprzeżyćzdarzenie,którewytrąciłogoz

monotoniowychdnibliźniaczopodobnychdosiebie,

background image

danemubyłonapotkaćowąprzygodę,jaka

przynajmniejrazuśmiechasiędokażdegoirazna

zawszeutrwalasięwpamięci.

WojciechStachowiakprzybyłwpiątekoświciedo

Warszawy.Miałodbyćszeregrozmówiobejśćdużo

firm.Miałteżkilkaspotkańwstolicy.Międzyinnymi

miałStachowiakudaćsiędohoteluprzyulicy

Chmielnejitamprzedstawicielowitejsamejfabryki

zakomunikowaćpewnepoleceniadyrekcji.Dyrekcja

przedsiębiorstwapoinformowałago,żewysłannik

firmy,dlaktóregowiózłwskazówki,tegowłaśniednia

wprzejeździeprzezWarszawęzatrzymasięwowym

hotelu.

KomiwojażerpoprzybyciudoWarszawy,umył

się,ogoliłizjadłśniadanienadworcu,poczymo

godziniedziewiątejranoudałsiędohoteluprzyulicy

Chmielnej,gdziezastaćmiałswegokolegę.Tamten

jednakniewiedziałojegoprzyjeździeinakilkaminut

wcześniejopuściłhotel.PortierobjaśniłStachowiaka,

żegość,októregopytał,wyszedł,leczzapowiedział,że

wrócizapółgodziny.

Komiwojażerpostanowiłzaczekać.Usiadłw

niewielkimhaluhotelowymijąłczytaćgazetę.Ale

oczekiwanieprzeciągałosięiczłowiek,któregochciał

spotkać,niezjawiałsię,mimożedawnoupłynęłojuż

półgodziny.Stachowiakczułsięzmęczonycałonocną

podróżą,poprzestałwięcnapobieżnymprzerzuceniu

gazety,którąnastępniezłożyłischowałdokieszeni

palta.Odpobliskiegokaloryferabiłafalamiłego,

usypiającegociepła.Oczekującyrozpiąłpaltoirozsunął

szalik.Podniósłrękędokrawataizacisnąłnieco

rozluźnionywęzeł.Wzrokjegoprzenosiłsięleniwieod

background image

portieradomałegoboyahotelowegoubranegow

granatowyuniform.

Usłyszałkrokinaschodachispojrzałwtamtą

stronę.Dohaluschodziłstarszy,szpakowatypano

bujnymwąsie,całąswąpostaciąlekkopochylony

naprzód.Wsylwetcejegoniebyłonicinteresującego,

toteżStachowiakobserwowałgotylkoprzezchwilę.

Starszypanpodszedłdoportieraizapytałocoś,

poczymobróciłsięiprześlizgnąłsiębadawczym

spojrzeniempooczekującym.

Kuswemunieopisanemuzdziwieniu,komiwojażer

dostrzegł,żemężczyznaobujnymwąsiekierujesięw

jegostronę.Postąpiłonistotniekilkakrokówkuniemu,

następnieprzystanął,jakbysięzawahałinaglezupełnie

jużzdecydowanypodszedłcałkiemblisko.

—Dlaczegopantutajczeka?Trzebabyłoprzyjść

nagórę—usłyszałcichyaprzenikliwygłos

nieznajomego,zabarwionyniemalniewyczuwalnym

obcymakcentem.

Stachowiak

zdetonował

się

na

chwilę.

Najwyraźniejzachodziłatuomyłkaitenobcymu

zupełnieczłowiek,któregopierwszyrazwidział,wziął

gozakogośinnego.Należałowyjaśnićto

nieporozumienie.Otwierałwłaśnieusta,bytouczynić,

gdyprzygarbionypanwykonałręką,wktórejtrzymał

odebranąodportierapocztę,ruchwyrażający

zniecierpliwienieijakbyostrzeżenie:

—Nietutaj!Anisłowa!—rzekłtaksamo,jak

background image

poprzednio.—Proszęzamną.Proszędowindy.

Idrugąrękąująłgozarękawpalta,pociągającza

sobą.Wgłosiestarszegopanabrzmiałnacisktak

szczególny,żeStachowiakniewiedział,jaksiętostało,

żepoddałsiędyktatowiwoliowegoczłowiekaiwszedł

zanimdowindy,którananieszczęścieprofesora

Wranglabyłatymrazemczynna.

Anieszczęściembyłotodlatego,żegdybymusieli

iśćposchodachnanajwyższepiętrohotelu,

Stachowiakbyłbyniewątpliwieochłonąłimiałbyczasw

kilkusłowachwyjaśnićrzeczywistaomyłkę.Droga

windątrwałaznaczniekrócej,aponieważjechałznimi

chłopiechotelowy,nieznajomydałkomiwojażerowi

najwyraźniejdozrozumienia,żeniechcewdawaćsięz

nimwżadnerozmowy,przeglądającostentacyjnie

otrzymanąkorespondencję.

ZnaleźlisięwreszcienagórzeiWrangelpociągnął

przybyłegodoswegopokoju.Niebyłorady.Trzeba

byłowyjaśnienienieporozumieniaodłożyćnamoment,

gdyznajdąsięsamiwpokoju.Stachowiakabawiła

trochę,trochęintrygowałataniespodziewanakomedia

zomyłek.

Rozbawienieminęłojednaknatychmiast,a

zaintrygowaniewzrosło,gdytylkobowiemstarszypan

zamknąłzasobądrzwipokoju,doktóregowprowadził

swegogościa,odezwałsięnatychmiastnienaganną

niemczyzną.

—Dzieńdobry,przyjacielu.Jaksięwiedzie?No,

nietrzeba,bypozostawałpantuzbytdługo.

Przystąpmyodrazudorzeczy.

WojciechStachowiakopowiadałpóźniejtę

niezwykłąhistorięniezliczonąilośćrazy,zarównożonie

background image

jakiswejrodzinie,ikażdemuzprzyjaciół.Trzebamu

jednakprzyznać,żepodkreślałszczerze,iżniezdaje

sobiedobrzesprawy,jaktosięstało,żeuległsugesti

słówAnatolaWranglaiżeniewyjaśniłnieporozumienia.

Poprostusytuacjarozwinęłasięwbrewjegowoli.Gdy

usłyszałjęzykniemiecki,osłupiałipocząłsiędomyślać,

żezdarzenietojestczymświęcejniżzwykłąpomyłką.

Zdumieniejegostałosięjeszczewiększe,gdy

nieznajomykończącswesłowa,podniósłrękęi

dotknął,swegokrawata.Wówczasdopierozauważył,

żekrawattenbyłzupełnietakisam,jakjegokrawat.

Byłbymożejeszczeterazstarałsięwszystko

wyjaśnić,lecztamtenpatrzącnaniegoniecierpliwiei

myślącwduchu,żeprzysłanomujakiegośniedołęgę,

rzekłtonemdobrotliwejzachęty.

—No,niechżepanzdejmiekrawat.

Irównocześniepocząłrozwiązywaćswój,

zamknąwszyprzedtemnakluczdrzwipokoju.

WtymmomenciedopieroStachowiakochłonął.

Zrozumiał,żejeżeliniemadoczynieniazwariatem,stoi

wobliczuniezmierniezagadkowejsprawy,której

tajemnicęniebyłobyźleprzeniknąć.

Jeżelisprawyzaszłyjużtakdaleko,trzebabyło

koniecznieutrzymaćtegostarszegopanawbłędzie,w

którymdziałał.Nienależałozwlekaćzodpowiedziąi

takjąskonstruować,byniezdradzićsięwniczym.

JakorodowityPomorzanin,komiwojażerwładałbiegle

językiemniemieckim,toteżanijegosłowa,aniakcent

niewzbudziływeWranglunajmniejszychpodejrzeń,

gdyodparł:

—Natychmiast.Ijajestemzdania,żejak

najkrócejpowinienemtubawić.

background image

Mówiącto,Stachowiaksięgnąłdoswegokrawata

irozwiązałgo,obiecującsobie,żewewszystkimbędzie

naśladowałnieznajomego.

Niemcymająwrodzonezamiłowaniedotytułówi

doużywaniaichprzykażdejokazji.Jeżelicomogło

obudzićczujnośćAnatolaWrangla,tonieniemczyzna

przybyłego,leczfakt,żeówodpowiadającmu,nie

wtrąciłsłowaprofesorze.Nauczycieljęzykówistotnie

pomyślałotym,leczdalekibyłodwyciąganiaztego

drobiazgujakichkolwiekwniosków.

Podałswójkrawatwysłannikowicentrali,wziąłtaki

samkrawatzjegorąkijąłzawiązywaćgoprzed

lustrem.Stachowiakuczyniłtosamoiniedziwiłsię

zupełnie,gdyzauważył,żedrżąmuniecoręce.

Przygodabyłaniezwykła,niespodziewana,zupełnie

niezrozumiałaikomiwojażerowiprzyszłonamyśl,że

każdymomentmożemuprzynieśćprzykrą,nadwyraz

niemiłąkompromitację.Comożeznaczyćtowszystko?

—zapytywałsiebienieustanniewczasietychkrótkich

sekund.Dlaczegotenczłowiek,którywhaluzaczepił

gopopolsku,terazużywałjęzykaniemieckiego?

Gdyzawiązywałkrawatzdawałomusię,żepalce

jegopoprzezjedwabnatrafiłynacoś,czegozwyklenie

spotykasięwkrawatach.Nacośsztywnego,jakbyw

krawatwszytybyłpapier.

Ceremoniazamianykrawatówbyławreszcie

skończona.Stachowiakpoprawiłkołnierzyk,zapiął

kamizelkęimarynarkęijąłsięwłaśniezastanawiać,co

należałoterazuczynić.Zgodniezcałąlakoniczną

rozmowąznieznajomymnależałosięjaknajszybciej

pożegnaćimimowolnybohaterprzygody,chciałto

właśnieuczynić,gdytamtenuprzedziłgo.

background image

—Wszystkowporządku,mójchłopcze—rzekł

poufałymtonem,doktóregoprawodawałamuróżnica

wiekuipoklepałgoprzytymprzyjaźnieporamieniu.—

GdywrócipandoNiemiec,proszępozdrowićtamode

mniewszystkichmoichprzyjaciół.

WyciągnąłrękędoStachowiaka,anastępnieztą

uprzedzającąuprzejmościąiusłużnością,którabyła

jednązcechjegocharakteru,podałrzekomemu

łącznikowiwywiadukapeluszirękawiczki.

WchwilępotemStachowiakznalazłsięsamna

korytarzu,nieznajomybowiemodprowadziłgotylkodo

drzwiswegopokojuipoprzestałnawskazaniumu

kierunku,gdzienakońcukorytarzaznajdowałasię

winda.

Komiwojażerjednaknieskorzystałzniej.Gdy

zamknęłysiędrzwiodpokojuWranglaigdyznalazłsię

samnakorytarzu,uszedłkilkakroków,poczym

przystanął,obróciłsięizdalekaodczytałnumer

pokoju,wktórymwtakbłyskawicznymtempie

rozegrałosiętonieprawdopodobnezdarzenie.

Następniezapominającowindzie,zbiegłszybkoze

schodów.Poczynałoświtaćmuwgłowieizacząłsię

domyślaćjakiegorodzajubyłaowatajemnica,którąlos

oddałwjegoręce.

Gdyznalazłsięwhalu,podszedłdoportierai

dowiedziałsię,żeurzędnikfirmy,naktóregooczekiwał,

niepowróciłjeszcze.Stachowiakzostawiłdlaniego

poleceniei,niezwracającuwaginanieukrywane

zdziwienieportiera,żepanoczekującykogoinnego,

udałsięnagóręzinnymgościemtegohotelu–wybiegł

szybkonaulicę.

Pierwszegonapotkanegoposterunkowegozapytał

background image

onajbliższykomisariatpolicji.Podanomuadres.W

pięćminutpotemStachowiakwchodziłdokomisariatu.

Dyżurnyprzodownikbyłzajętyczyminnym,ale

komiwojażerbezceremoniprzerwałmujego

czynności,zaznaczającznaciskiem,żeprzychodziw

sprawie,którawydajemusięsprawąbardzowielkiej

wagi.

Wkrótkichsłowach–pojmującdoskonale,że

jeżeliniemylisię,każdaminutamożebyćdroga–

nakreśliłdyżurnemuprzodownikowicałyprzebieg

przygodyzzamianąkrawatów.Policjantwysłuchał

wszystkiegocierpliwie,alespojrzałnaniegoz

wyraźnymniedowierzaniem.

—Totenkrawat,którywidzęupana?—zapytał

nieufnie.

Stachowiakpotwierdził.

—No,niechgopanzdejmie—ruszyłramionami

urzędnikpolicji.—Zarazsięprzekonamy…

Stachowiakusłuchał.Właśniedotegozmierzał,by

wobecnościprzedstawicielawładzprzekonaćsię,że

niemyliłsię,żeistotniewkrawatbyłocośwszyte.

Zdjąłówzagadkowykrawatirozpruligowrazz

dyżurnymprzodownikiem.Komiwojażeraogarnęłafala

radościipoczuciedumyzsamegosiebie,gdypod

palcamiichzaszeleściłpapierigdydyżurny

przodownik,któregosceptycznywyraztwarzyzmienił

sięnatychmiast,położyłnastolekilkamałych

arkusikówbibułki,pokrytejmikroskopijnymniemal

pismem.

Dyżurnyprzodownikrzuciłznaczącespojrzenie

Stachowiakowiipodniósłbibułkidooczu,leczzarazz

pewnąniechęciąodłożyłjezpowrotem.Agent

background image

pomorskiejfirmyzrozumiałtengestniechęci.Domyślił

się,żebibułkitezapisanebyłyniemieckimtekstemiże

policjantnieznałtegojęzyka.

—Niechpanpozwoli…—rzekł,inieczekającna

pozwolenie,jąłczytać,choćniemiałjużżadnych

wątpliwości,codorodzajuswegoodkrycia.

Przebiegłwzrokiemkilkatylkozdańijużwiedział

dosyć.Resztanienależaładoniego.

—Panieprzodowniku—ozwałsię—tusą

notatkiosilnikachdosamolotówiinneszczegóły,

stanowiącetajemnicewojskowe…

—Szpieg?…—wyszeptałwytrąconyzrównowagi

policjant.

—Szpieg!—potwierdziłStachowiak.

Komiwojażera

zatrzymano

w

komisariacie.

Dyżurnyprzodownikudałsięnatychmiastdokomisarza

zdowodamirzeczowymiwpostacikrawatai

znalezionegownimraportuszpiegowskiego.Komisarz

policjibyłwlatachwojnyoficerem,copozwoliłomu

tymłatwiejocenićwagęniespodziewanegoodkrycia.

Zadźwięczałytelefonymiędzykomisariatem,aDrugim

OddziałemSztabu…Rozmowyzresztątrwałykrótko.

Wkrótceprzedbramądomu,gdziemieściłsię

komisariat,zatrzymałsięsamochódzdwomaoficerami

delegowanymiprzezDrugiOddział.Zarzucilioni

Stachowiakagradempytań,zbadalijegopapiery,po

czymwgorączkowymtempiezapoznalisięztreścią

niemieckiegotekstu,którympokrytebyłybibułki.

Potemjeszczejedenkrótkitelefondoszefostwa

background image

wywiadu.Ikrótkatwardaodpowiedź:

—Aresztowaćnatychmiast!

Jakkolwiektempopracybyłoszybkie,od

momentu,kiedyWojciechStachowiakopuściłhotel

przyulicyChmielnej,dochwili,kiedypadłtenrozkaz,

upłynęłaprzeszłogodzina.

ProfesorWrangelzadowolony,żespadłmuciężar

zgłowy,zabierałsięwłaśniedowyjściazhotelu,gdy

dodrzwijegopokojuzapukano.

Powiedziałproszęiwdrzwiachstanąłniski

mężczyznaoprzywiędłejtwarzy.

—ProfesorWrangel?—zapytałwprawdziepo

polsku,jednakżezwybitnymcudzoziemskimakcentem.

—Tak—odparłkrótkoagentwywiaduinagle

ogarnąłgoniewytłumaczonyniepokój.Niewierzyłw

przeczuciaiśmiałsięznich,aletowłaśniebyło

przeczucie.Tobyłoostrzeżenie,żecośzagraża,żeczai

sięniebezpieczeństwo.Jakie?TegoWrangelnie

wiedział,aleażnazbytszybkomiałsięotym

dowiedzieć.

Gdypotwierdziłkimjest,powąskichwargach

przybyłegoprzemknąłprzyjaznyuśmiechiniski

mężczyznaozwałsięjużtymrazemponiemiecku:

—GutMorgen,HerrProfessor!Dabinich…

Słowatepadły,jakuderzeniegromu.Alegorsze

odsłówbyłoto,conastąpiłoteraz.

Mężczyznaoprzywiędłejtwarzyrozpiąłfutrzany

kołnierzpaltaiprofesorWrangelujrzał…

Ujrzałkrawat.Krawattakisamjakjego,takisam

jakiwymieniłprzedgodzinąztamtymmężczyzną

napotkanymwhotelowejpoczekalni.

PrzezchwilęWrangelnicnierozumiał,ażwreszcie

background image

stanęłymuprzedoczymawszystkieszczegóły

niedawnejzamianykrawatów.Tejnieszczęsnej

przeklętejzamiany.Przypomniałsobiedziwną

niemrawośćosobnikazabranegozhalu,niemrawość,

którawistociebyłazaskoczeniem.Potemuświadomił

sobiezachowanienieznajomego,gdywymieniali

krawaty.Tamtennietytułowałgoprofesorem,podczas

gdyten…

Szpiegwahałsięjeszcze.Wahałsięz

rozstrzygnięciem,czyto,costałosiępoprzednio,było

okropnąomyłką,czyteżto,codziałosięteraz,było

prowokacją.Alewahanietotrwałoprzezjedno

mgnienieoka.Instynktemczłowiekazagrożonego

nagłymaśmiertelnymniebezpieczeństwemrozpoznał

prawdę.Prawdatabyładruzgocąca…

Otoprzypadkowowhoteluzjawiłsiętegodnia–

akurattegofatalnegopiątku–ktośtrzeci,ktomiałtaki

samkrawat–krawatotakimsamymdeseniuikolorze,

cokrawat,jakionmiałwymienićzłącznikiem

niemieckiegowywiadu.Ion–on,AnatolWrangel–lis

nadlisy,spryciarznadspryciarze,popełniłomyłkę,

którejskutkówniesposóbbyłoprzewidzieć.Krawat,

zawierającyraportdlacentralidałjakiemuśobcemu

mężczyźnie,któryokazałsiętakprzebiegłym,żenie

protestował,niewyjaśniałniczego,leczoddaliłsię

jakbynigdynic.

Oddaliłsię…Dokąd?…Gdziebyłteraz?Gdziesię

znajdował?…Czyrozprułjużkrawaticzyznalazł…

Zdziwionybrakiemodpowiedzinajegouprzejme

przywitanie,przybyłymężczyznaściągnąłlekkobrwi

zaniepokojonyzmianą,jakazaszławtwarzyprofesora

Wrangla.

background image

Chciałcośpowiedzieć,leczAnatolWrangelrzucił

sięnaglekuniemu,wpiłswepalcewjegoramiona,

wbijającpaznokciewgrubymateriałpaltaijął

potrząsaćjegoszczupłąpostacią,przeszywającgo

pałającymwzrokiem.

—Człowieku!—jużniewołał,alewyłwprost.—

Człowieku!Ktopanjestizczympanprzychodzi?

Tamtenosłupiał.Zrobiłgest,jakgdybychciał

odsunąćsięiuwolnićzuściskudużychrąkprofesora

Wrangla,leczszpiegtrzymałsięgokurczowoi

powtarzałswoje.

—Ktopanjest?Czydowiemsięnareszcie?

Nieznajomyzrozumiał,żecośjestniewporządku,

żemusiałowydarzyćsięcośważkiego,jeżeliten

spokojnyprzedchwiląmężczyznapopadłterazniemal

wszaleństwo.Trzebabyłogouspokoić,toteżprzybyły

odparłchłodno,nadającswemugłosowijaknajbardziej

stanowczebrzmienie.

—Ależpanieprofesorze,niechżepanzapanuje

nadsobą.Wiepandobrze,pocoprzychodzę.

—Nie!Nie!Musimipantopowiedzieć!Muszęto

usłyszećzpańskichust!Niechpanpowie!Niechmi

panpowie,dlaczegozjawiłsiępantutaj?Czegopan

szukawpokojuprofesoraWrangla?

—Drobiazg.Mamtylkozpanemwymienić

krawaty.

Mężczyznaoprzywiędłejtwarzypoczuł,żeucisk

rąkWranglanajegoramionachzwalniasię.Jakoż

istotnieręceprofesoraWranglapuściłyprzybyszai

opadływzdłużciała,jakbywyrażałytymruchemswa

bezsiłęirezygnację.

Nauczycieljęzykówzatoczyłsię,jakbybyłpijany,

background image

spojrzałnaswegogościapółprzytomnymioczyma,

zatrzymałsięnamomentwzrokiemnajegokrawacie,

poczymzrozchylonychwargWranglawybiegłcichy

syczącyszept:

—Wszystkostracone.Nalitośćboską!…

Łącznikwywiaduniemieckiegowiedziałiwidział

jużdośćdużo,bypojąć,żemusiałasięwytworzyć

jakaśbardzopoważnasytuacja,którazbiłapoprostuz

nógWrangla.

—Panieprofesorze,cosięstało?—zapytał

bardzosurowo.—Cooznaczapanazachowanie?

Wąsyprofesoradrżały.Sięgnąłpokapeluszipalto

ijąłsiępośpiesznieubierać.

—Stałosięto—rzekł—żeniemożemytuzostać

animinutydłużej.Raport,którymiałemwręczyćpanu,

wręczyłemkomuinnemu–człowiekowiotakimsamym

krawaciejaknasze.Przeklęty,nieszczęsnyzbieg

okoliczności.

Niepowiedziałanisłowawięcej,zaciskając

gorączkowogestemstaregoprzyzwyczajeniaszalik

wokółswejszyi,byłbowiemskłonnydoprzeziębień

gardła.Niepowiedziałanisłowawięcej,leczwysłannik

wywiaduniemieckiegozrozumiałażnazbytnagle,ojak

wielkąstawkętoczysięgra.Stawkątąbyłożyciejegoi

życieprofesoraWrangla.

—Niemamyanisekundydostracenia—

powtórzyłgłucho.—Czydawnotosięstało,

profesorze?

—Godzinętemu.Możewięcej,jakgodzinę…

Wrangelrozejrzałsięniecobezradniepopokoju,

podszedłszybkodobiurkaiotworzyłkolejnodwie

szuflady.Zpierwszejwyjąłrewolwer,zdrugiejportfel

background image

wypełnionybanknotami.

—Chodźmy…—powiedziałkrótkoipociągnąłza

sobąprzybyłego.Byłjużterazzupełniespokojnyi

doznawałuczuciapalącegoupokorzenia,iżprzed

chwiląuległparoksyzmowinieokiełznanegostrachu.Ale

boteżbyłatopierwszaokropnagafa,jakąuczyniłw

czasieswejwieloletniejszpiegowskiejsłużby.System

jegozawiódł.Zawiódłzpowodufatalnegozbiegu

okoliczności,którysprawił,iżwgręwszedłtrzeci

człowiekotakimsamymkrawacie.Następstwatego

zbieguokolicznościmogłybyćstraszne.

Gdy

znaleźli

się

na

korytarzu,

Wrangel

systematyczniezamknąłdrzwipokoju,jakgdyby

wychodziłtylkonaczaskrótki,choćwiedziałdobrze,iż

musiuciekać…uciekać–irazjeszczeuciekać,iże

jeżeliudamusięuciec,nigdyjużniebędziemuwolno

powrócićdoWarszawyidotegomałegohoteluprzy

ulicyChmielnej.Niezabrałzsobąniczegopozatym

rewolweremipieniędzmi.Paszportnaobcenazwisko

miałobokpieniędzywportfelu.Pozostawiłwpokoju

hotelowymwszystkieswerzeczy,całeswojeskromne

mienie,wszystkieulubionedrobiazgiiksiążki.Nieczas

byłomyślećonich,gdyrozpoczęłasięgraożycie.

Idącszybkodowindy,Wrangelpomyślałsobie,że

agencipolskiegowywiadu,którzywkrótceprzybędą

dojegomieszkania,będąmoglichoćbystorazy

wywrócićpokójdogórynogami,anieznajdąniczego,

background image

aniświstkapapieru,aninajmniejszegonawetśladu,

którybymógłimcośzdradzić.Jedynieucieczkamiała

byćdowodemwinyprofesora.Ucieczkaitepokryte

drobnympismembibułkiwkrawacie.

StanęliprzedwindąiWrangelnacisnąłdzwonek,

przywołującydźwignanajwyższepiętro.Daremnie

jednakkilkakrotnienaciskałguzik.Windaniezjawiała

się,nieruszyłazparteru.Najwidoczniejbyłaznowu

popsuta.

Była

to

chwila

zwłoki.

Zwłoki

zupełnie

niepotrzebnej,któramogłazgubićobuszpiegów.

Spojrzeliposobie.Wrangelrzuciłtylkojedno

słowo,ruszyłramionamiiskierowałsiękuschodom.

Pomyślał,że–ktowie?–możetastraconaminuta

decydujeoichlosie.

WhaluprofesorWrangelpodszedłdoloży

portieraipobrzękująckluczemodpokoju,wręczyłmu

go,niezdradzającpośpiechemswegopodniecenia.

—Gdybypytałktośomnie—powiedziałwolno

—proszęobjaśnićgo,żewychodzęnadwiegodzinyi

punktualniewrócę.Niechzaczeka…

Doznałnarazuczuciacałkowitejbeztroski,niby

żak,którypospełnieniutrudnegoobowiązku,wyrywa

sięnawakacje.Miałochotęuśmiechnąćsię,gdymówił

słowaniechzaczeka…Zaiste,długobędąnaniego

czekali.Bardzodługo…

Skinąłprzyjaźniegłowąportierowiiskierowałsię

background image

kuobrotowymdrzwiom,prowadzącymnaulicę.

Mężczyznaozwiędłejtwarzyprzezcałyczasdreptałw

milczeniukołoniego.

ProfesorWrangelniezdołałjednakdojśćdotych

drzwi.Byłodnichoddalonyotrzylubczterykroki,gdy

naglepodrugiejstronie,odulicy,pokazałysięjakieś

licznecienie.Drzwiobrotoweskrzypnęłyzłowrogo.

Ukazałsięmężczyznawmundurzekomisarzapolicji.Za

nimówczłowiek,zktórymprzezomyłkęwymienił

krawaty.Dalejwymuskanyjaklalka,poruczniko

młodzieńczych

rysach

twarzy.

Potem

dwu

posterunkowych.Iwreszcieznowujakiśmundur

oficerski.

ProfesorWrangelprzystanął.Wsunąłrękędo

kieszeniipalcejegonatrafiłynabrowning.Uczułchłód

stali.Zrozumiał,żewszystkoskończone,żegrajest

skończonamatem.

Widział,jakbyprzezmgłę.Jakbyprzezsenusłyszał

słowaobcego,którystałsięprzyczynąjegofatalnej

omyłki.

—Toten.Toonwłaśnie.

Zatrzymalisięprzednimispojrzeniawszystkich

skierowałysięnaWranglainajegotowarzysza.

Młodzieńczerysyeleganckiegoporucznikaściągnęłysię

istałysięwrogieizimne.

ProfesorWrangelpodniósłgłowę.Wyprostował

się,takżewydawałsięwiększym,niżbyłwistocie.

—Tak,toja—rzekłlakonicznie,tymwyznaniem

background image

okupującwewłasnychoczachchwilętchórzostwa,

jakiemuuległwpokoju.

Trzymałwciążrękęwkieszeni.Palcejego

odnalazłybezpiecznikiodsunęłygo.Niespodziewanym,

szybkimruchemWydarłzkieszenirewolweri

skierowałgodoust.Niczegoinnegoniepragnął,jak

tylkotego,byzdążyć…

Zdążyćjednakniebyłomudane.Jakaściężkaręka

chwyciłajegodłoń,wykręciłająwdół,wybiłamu

rewolwerzpalców.

Niestawiałoporu.Pozwoliłsięprowadzićjużbez

słowaprotestu.

Dokonalirewizjiwjegopokoju,poczym

sprowadziligoznowunadółikazalimuzająćmiejsce

wtaksówce.Dwuludziusiadłoobokniego.

Naprzeciwkooficerikomisarz.

Gdytaksówkaruszyła,Wrangeldrgnął,jakby

nagleprzeszyłagojakaśbolesnamyśl.Przypomniał

sobie,żedziśpopołudniuwybierałsiędojednegoz

przytułków,doswychulubionychdzieciaków.Jakby

dopieroterazpojął,żeniezobaczyjużichnigdy,że

nigdyjużniepogładziżadnejdziecięcejgłówkii

podarowanymdrobiazgiemniewywołauśmiechuna

małejtwarzyczce.

Myślałotymprzezcałyczasjazdyipóźniej.

Niepokoiłsię,costaniesięzjegoulubieńcamiiuważał,

żearesztującgo,dlategowłaśnieuczynionomuwielką

krzywdę.

Wdniu,wktórymzapadłwyroknaprofesora

Wranglaijegotowarzysza–szwedzkądziewczynę

przebywającąpodWarszawąwzakładziedoktora

Zabielskiego,przeniesionodoinnejmiejscowościi

background image

umieszczonowinnymsanatorium.Stałosiętonaskutek

treściraportuprofesoraWrangla,raportu,któremunie

byłodanedojśćdorąkwłaściwych.

Gdyby,wdalekimBerlinie,siostrzenicagenerała

vonStrelitzawiedziałaoodczycieradiowymiozbiegu

okoliczności,jakitajemnicęprofesoraWranglawydał

wręcekomiwojażerapomorskiejfirmy–mogłaby

sobiepowiedzieć,żeczuwanadniądobrotliwe

przeznaczenieiżelosjestjejwyraźnieprzychylny.

JedynietylkoKurtvonHedinger…

__________________

*RobertBoucardwswejgłośnejksiążce

Tajemniceszpiegostwaangielskiegoopisujeagenta

InteligenceServicenoszącegoszyfręX.B.9.Podszyfrą

tąukrywałsiępastorJ.H.Hawkins.Duchownyten,

oddającolbrzymieusługiwywiadowiangielskiemu,całą

swąwysokągazęszpiegowskąrozdzielałmiędzy

ubogich.

RozdziałII

GenerałConradvonStrelitzpoukończeniu

śniadania,którejadałzawszewtowarzystwieGrety,nie

wstałzarazodstołu,jaktobyłojegozwyczajemlecz

zatrzymałsię,azminyjegomożnabyło

wywnioskować,żechcedziewczyniezakomunikować

cośważnego.

—Greto—rzekłwreszcie.—Chciałemsię

prosić,byśpojutrzewieczórbyławdomui

przygotowała

dobrą

kolację.

Będziemy

mieli

background image

znakomitegogościa.

Dziewczynazwróciłanastaregowojskowegoswe

niebieskieoczy.

—Bardzochętnie.Naileosóbmamprzygotować

kolację?

—Nacztery.Trzeba,abybyłalekkai

urozmaicona.

Zamilkłnachwilę,poczym,widzącpytające

spojrzenieGrety,dodał:

—Zapewnejesteśzaciekawiona,ktounasbędzie,

więccipowiem.ProfesorOskarHalbanzcórką.

NazwiskotoniebyłoGrecieznaneiabsolutnienic

jejniemówiło.

—ProfesorOskarHalban?—powtórzyła.—Nie

byłunasjeszczenigdy.Ktotojest?Czymożeszmito

powiedzieć,wuju?

—Bardzochętnie.—Uśmiechnąłsię.—Czyżbyś

istotnieniewiedziała,kimjestprofesorOskarHalban?

—Pierwszyrazsłyszętonazwisko.

—Hm…—mruknąłvonStrelitz.—Jakbycito

powiedzieć.Halbantonajwiększyinajgenialniejszy

człowiekdzisiejszychNiemiec.Niewidziałaśgodotąd

anirazu,ponieważchorujeonnaastmęiprzezszereg

miesięcyprzebywałwSzwajcari.Obecniepowróciłdo

Berlinawrazzcórką,zktórąnapewnozaprzyjaźnisz

sięszybko.

—Będziemibardzomiłojąpoznać—odrzekła

pannaNielsen,poczymjakbyodniechceniarzuciła—

NaczympolegageniuszprofesoraHalbana?

ConradvonStrelitzściągnąłbrwiipowoli,jakby

niechcącpowiedziećzbytwiele,objaśnił.

—Halban,tonajznakomitszychemik,jakiego

background image

Niemcywtejchwiliposiadają.OddałNiemcomjuż

bardzowieleusług,aobecniejesttwórcąnowegogazu

bojowegooogromnejsileniszczycielskiej.Będzieto

potężnabrońwwypadkuprzyszłejwojnyimożna

śmiałopowiedzieć,żejużdzisiajwygrałjąmózg

profesoraHalbana.

GretaNielsenspuściłaoczyiwpatrzyłasięwbiel

obrusa.

Przyszłojejnamyśl,czywjejtwarzyizachowaniu

odbiłosięwrażeniesłówgenerała.Byłotozupełnie

niespodziewane,coterazusłyszała.Porazpierwszyod

początkupobytuwNiemczech,usłyszałaoowym

gazie,któregoformułępoleconojejzdobyć,bo

niewątpliwieonimmówiłstarywojskowyiwynalazcą

tegowłaśniegazubyłprofesorOskarHalban.Kazano

Grecieczekaćnasposobność.Sposobnośćtaka

nadarzałasięwłaśnie.Miałajużpojutrzepoznaćtwórcę

owejniszczycielskiej,nieludzkiejsubstancji,miała

poznaćuczonegouważanegozagenialnyumysłw

Niemczech.Doznałatychsamychwrażeń,jakich

doznajemyśliwy,gdypodługimoczekiwaniugruba

zwierzynawychodzimuwreszcienastrzał.Obawiała

siętylko,byniewypadłazeswejpowściągliwejroli,by

zachowaniemswymnieobudziłaczujnościgenerała,

którynapunkcietajemnicwojskowychbyłszczególnie

drażliwy.

ConradvonStrelitzjednakwostatnichczasachstał

sięwstosunkudoniejmniejmrukliwyilakoniczny.

Rozmawiałzniąchętnieidużo,jakzosobą,doktórej

nabierasięzkażdymdniemcorazwiększegozaufania.

Byćmożeobecnośćpoddachemjegodomumłodeji

pełnejżyciadziewczyny,którąpocząłobdarzaćniemal

background image

ojcowskimiuczuciami,sprawiła,iżcharakterjegostał

sięmniejoschły,ausposobieniemniejskłonnedo

samotności.AmożeteżgenerałConradvonStrelitz

zacząłsiępoprostutylkostarzećijakwielu

starzejącychsięludzijąłnabieraćcorazwiększego

zamiłowaniadogawędziarstwa.

Zastanawiałasię,czypodjąćtentemat,czyteż

uznaćgozawyczerpany.Wobawiejednak,bynie

popaśćwdrugąostatecznośćinieokazaćzbytwielkiej

itrochęnienaturalnejobojętnościwobectego,co

usłyszała,odezwałasię.

—Jakokobietaznamsięnatymmało,alezdajemi

się,żegazytrującetonieludzkabroń.Awięcprofesor

Halbanjestwynalazcęjednegoztakichgazów?

Starywojskowyporuszyłsięnakrześle.Wyjął

monoklzokaijąłgoprzecieraćirchowąchusteczką.

—Jestwynalazcąnajstraszliwszejbroni,jaką

kiedykolwiekznano—podkreślił,myślącoHalbanie.

—Formułategogazujestnasząnajbardziejzazdrośnie

strzeżonątajemnicą.Niemaprzeciwkoniemuratunkui

obrony.Oilezaśporuszaszkwestięhumanitaryzmu…

—Generałwłożyłmonoklwokoiruszyłramionami.—

Drogiedziecko,jesteśkobietąitraktujesztotypowo

jakokobieta.Wpierwszymrzędzieuczuciowo.Ale

pamiętaj,żewojnaimokrutniejsza,tymjestbardziej

humanitarna,ponieważtrwakrócej.Gdybypaństwa,

narodyiarmiemiałykierowaćsięuczuciamilitości

wobecprzeciwników,ładniebywyglądaływojny.

GdybywynalazekprofesoraHalbanadokonanyzostał

w1918roku,niebyłobyTraktatuWersalskiego.

—Możemaszsłuszność,wuju.Powiedziałamci

już,żeniewieleznamsięnatym.

background image

—Zapewne.Toniesąsprawyniewieście.

Zrobiłgest,jakbychciałwstaćodstołu,lecznagle

przypomniałcośsobieisięgnąłrękądooficerskiej

bluzy.

—Aprawda!Wyszłomitozupełniezpamięci.

Wczorajostatniapocztaprzyniosłalistdociebie.Nie

byłocięwtedywdomu.Wsadziłemgodokieszenii

kompletnieonimzapomniałem.

—List?

—Tak.ListzeSzwecji.Dlaczegopatrzysznamnie

takazdziwiona?—Uśmiechnąłsięswymiwyblakłymi

niecooczyma.—Musiałaśprzecieżzostawićtrochę

znajomychwSztokholmie.

Wyjąłzkieszeniipołożyłprzedniąpodłużną

kopertę.Listbyłpolecony,anakoperciewidniał

znaczek

szwedzki,

przystemplowany

pieczątką

centralnejpocztywSztokholmie.Nieulegało

najmniejszejwątpliwości–tobyłlistzeSzwecji.Listdo

prawdziwejGretyNielsen…Pierwszylist!Ażdziwne

byłopoprostu,żetenpierwszylistnadszedłtakpóźno,

wtakwielemiesięcypoopuszczeniuprzezdziewczynę

rodzinnegokraju.Wmieście,gdziesięurodziła,

wychowałaiwyrosła,GretaNielsenmusiała

pozostawićszeregznajomości,całyzastępprzyjaciółek

iprzyjaciół—ot,zwyczajnie,jakkażdamłodapanna.

Wyjeżdżając,musiałateżniejednejosobiepozostawić

swójadres…Ażdziwnebyłopoprostu,żeten

pierwszylistnadszedłtakpóźno.

—Dziękujęci,wuju!—rzekłaGreta—

background image

Zdziwiłamsięistotnie,boBerlintakmnie

zaabsorbował,żezapomniałamoSztokholmieio

wszystkichludziach,jakichtamznałam…

Sięgnęłarękąpokopertę.Byłatokoperta

zaadresowanawysokim,ostrympismem–niewątpliwie

charaktertennależałdomłodegoienergicznego

mężczyzny.Coprzynosiłjejtenlist—zapytywała

siebiezniepokojemagentkawywiadu,mówiąc

równocześniedogenerała:

—Wiemjużodkogotenlist.Poznajępismo…

Oczywiściekłamała!Skądżemogłabyznaćów

charakter?

Wzięłanóżipowoliprzecięłakopertę.Wyjęła

arkuszsatynowegopapieruizasłoniłasięnimtak,by

podczasczytaniaowegolistu,którymógłbyćfatalną

niespodzianką,vonStrelitzniewidziałrysówjejtwarzy.

Ostrożnośćtabyłajednakzbyteczna.Generał

Strelitzbynajmniejnieobserwowałdziewczyny,nie

myślałteżjużoliściezeSzwecjiirozważałjakieśswoje

sprawy,kręcąc,jaktobyłojegozwyczajem,małekulki

zchleba.GretaNielsenmogłaodczytaćlistzupełnie

spokojnie.

Alistówbyłdługiibrzmiał:

MojadrogaGreto!

NakrótkiczasprzybyłemdoSzwecjiz

AmerykiPołudniowejikuprzykrościmojej

dowiedziałemsięodnaszychwspólnych

znajomychozmianach,jakiezaszływTwoim

życiu,ośmierciTwegoOjcaiotym,że

wyjechałaśdoNiemiec.KarinHolmsdałami

TwójadresinatychmiastdoCiebiepiszę.

Niewiem,czypamiętaszmniejeszcze,

background image

niewiem,czyjeszczemniekochasz,jak

kochałaśmniewtedy,gdywyjeżdżałemza

pracąnadrugąpółkulę,zatąpracą,która

miałanampozwolićnaspełnienienaszych

wspólnych,gorącychmarzeń.

Ktowie,możezmieniłaśsię!Anawetna

pewnozapomniałaśwBerlinieoswych

nielicznychastarychznajomych–Karin

mówiłamibowiem,żeodchwiliwyjazdunie

dałaśosobieznakużycia,aonabiedaczka

niepisaładoCiebie,bocorazbardziejjest

choranapłuca.Znajdujesięwstaniezupełnej

apatiiniemapoprostusiłnapisanie…Kto

wie,możejużwyszłaśzamąż,Greto,wtym

Berlinieimożelistmójbędzieniczymwięcej

jakprzykrymechemprzeszłości.

Greto!Miałaśprawoomniezapomnieć.

Przezrokcałyniemiałaśodemnie

wiadomości…Aroktobardzodużykawał

czasu…Listymojeurwałysięimożeszmiećo

tosłusznyżaldomnie,alegdybyświedziała,

ileprzeszedłem,jakciężkieprzeżyłemchwile,

zrozumiałabyśłatwo,żewtakichwarunkach

tracisięcałąswąchęćdożycia,niemyślisię

omiłościirezygnacjaniepozwalaskreślić

nawetkilkusłówdonajbardziejdrogiej

osoby…

Siedziałemzresztąwkolumbijskim

campieosetkimilodwszelkiejcywilizacji…

Gdypieniądzemojebyłyjużnawyczerpaniu,

udałomisiędostaćpracęwtowarzystwie

naftowym,którenazupełnychpustkowiach

background image

przeprowadzałopróbnewiercenia.Mimo

megodyplomumusiałemzacząćodprostego

robotnika…

Dziśmamjużkontraktangażującymnie

jakoinżynieraprzywierceniachnafty

podpisanyzowymkoncernemnaftowymi

przyjechałemdoSzwecji,byzlikwidowaćtu

meszczupłeinteresy,aprzedewszystkim,by

zapytaćCiebie,czyzechceszteraz,gdy

warunkipozwalająmijużnato,zostaćmojąi

wyjechaćwrazzemną…Jeżelinaturalnie

przedziałczasuimilczeniemojeniezmieniło

Twychuczućipragnień.

Ponieważ

nie

zastałem

Cię

w

Sztokholmie,przyjadęwnajbliższąniedzielę

doBerlina,byosobiściewysłuchaćTwej

decyzjiiprzynajmniejzobaczyćCięraz

jeszcze…

TymczasemcałujęCięjakdawniej

TwójSVENAHLBERG

Listbyłobszerny,aleGretaNielsenczytałago

jednaknieproporcjonalniedługo.Gdydoszładosłów

przyjadęwnajbliższąniedzielędoBerlina,literypoczęły

skakaćjejprzedoczymaitenustęplistumusiałaczytać

powtórnie.Listbyłokropnąniespodzianką,najbardziej

fatalną,jakamogłasięzdarzyć.Ciospadałzestrony,z

którejGretanajmniejmogłagooczekiwać.

Aleniebyłoterazczasunarozważanieskutków,

background image

jakiemogłoimusiałowywołaćprzybyciedoBerlina

owegoSvenaAhlberga.Oprzytomniłdziewczynęgłos

generałavonStrelitza,którypytał:

—Noicóż,Greto?Dobreiwesołewiadomości?

Dobreiwesołewiadomości!Otak!Byłyistotnie

dobreiwesołe!Musiałazapanowaćnadsobą,bynie

wybuchnąćurągliwym,histerycznymśmiechem.Tosię

znakomicie,choćbezwiednie,udałopanugenerałowi

ConradowivonStrelitzowi…

Złożyłaarkuszpapieruischowałalistdokoperty.

Wiedziała,żenatwarzyjejmalujesięwzruszenie,ale

tymrazembyławtymszczęśliwympołożeniu,żemogła

wzruszenietookazaćiżebeztrudumogłaje

wytłumaczyćstaremuwojskowemu,choćzupełnie

innymiprzyczynami.

—Listjestanidobry,anizły,wuju…Jestzato

zupełnieniespodziewanyistawiamniewobectrudnej

decyzjiżyciowej.

VonStrelitzuniósłbrwi,ruchemtymwypuszczając

zokamonokl.Monokljąłchwiaćsięrytmiczniena

czarnymsznureczku,agenerałzapytałzdumiony:

—Jakażtodecyzja,Greto?Odkogojesttenlist,

jeżeliniepopełniamniedyskrecji…

Potrząsnęłagłowąoplatynowychlokach.

—Niematużadnejtajemnicy.Itakmusiałabym

ci,wuju,wszystkopowiedzieć…Listjestodinżyniera

SvenaAhlberga…

—Nazwiskotomówimityle,iletobieniedawno

powiedziałonazwiskoprofesoraHalbana.

Uśmiechnęłasię.

—Toprawiemójnarzeczony…

Monoklpowędrowałdookastaregopana.Von

background image

Strelitzbyłzaskoczony.

—Prawienarzeczony?—podkreśliłzakcentem.

—Cóżtozanarzeczony,októrymnicminiemówiłaśi

któryzgłaszasiędopieroteraz?…

—O,tocałahistoria!—Niepozostawałojejnic

innego,jakdyskontować,oilemożnanajsprytniej,te

wszystkieszczegóły,któreprzedchwiląwyczytaław

liście.—ZnamSvenajużodkilkulatiłączyłanasżywa

sympatia.Układaliśmysobiekiedyś,żepójdziemy

przezżycierazem,aleonbyłbiednyipostanowił

zdobyćnajpierwmajątek.WyjechałdoAmeryki

Południowejiodrokuniemiałamodniegożadnej

wiadomości.Dopieroteraz…

—PowróciłdoSzwecji?

—PrzyjedziedoBerlinawnajbliższąniedzielę.

Chcezobaczyćsięzemną—dokończyłaspokojnie.

Starypannieodpowiedziałodrazu.

—TendomjestrównieżtwoimdomemGretoi

SvenAhlbergbędzieprzezemniebardzomilewidziany.

Popatrzałagenerałowiprostowoczy.

—SvenmusiniedługowracaćdoKolumbi,gdzie

związanyjestkontraktemjakoinżyniernaftowy.

Przyjedziezapytaćmnie,czyuczuciamojenieuległy

zmianieiczybyłabymgotowapojechaćznimrazem.

—Ach,tak!

Wgłosiegenerałazadrgaładobrzeukrywananuta

niepokojuirozczarowania.Przezchwilęnamyślałsię,

czypowiedziećto,comiałnamyśli,jakgdybysię

wahałokazaćswąsłabość,ażwreszciezdecydowałsię.

—ChciałabyśmniewięcopuścićGreto,?Nie

mówiliśmynigdyotym,aleprzeztekilkamiesięcy

przyzwyczaiłemsiędociebie.Przykrobymibyło

background image

rozstaćsięztobą.Ożywiłaśtęwilęipewnie

dokuczałabymisamotność,którejprzedtemnie

odczuwałem.

Gdyusłyszałatesłowa,takrzadkiewustach

generałaConradavonStrelitza,ogarnęłojąuczucie

palącegowstydu,żebyłaoszustkąwobectego

dobregoczłowieka,któryszorstkim,żołnierskim

zachowaniempokrywałzazwyczajdobroćserca.Stary

wojskowymusiałbyćistotnieogromniezaskoczony

tym,comuzakomunikowała,jeżelizdobyłsięnatak

szczerewyznanie.

—Nicstraconego,wuju—odpowiedziała.—

JeszczeniedałamodpowiedziSvenowiAhlbergowi…

VonStrelitzzgniótłwpalcachgałkęchleba.

—PostąpiszGreto,jakzechcesz.Jesteśwolnym

człowiekiemimaszprawoiśćzagłosemserca.Co

prawdasądziłem,żesprawyinaczejsięułożąiże

wyjdzieszzamążtu–wNiemczech.Mogłabyśbyć

spokojna,żenigdyniczegoniebędziecibrakować.

MammajątkiwPrusachWschodnichikomużje

zostawię,jaknietobie…

—Niemówmyterazotym—przerwałamu.—

Tenlist—wskazałanakopertę—zaskoczyłmnie

zupełnie.Niewiemjeszcze,copowiemSvenowi.Może

lepiejbybyło,bynieodzywałsięwcaleibynie

przyjeżdżał.

—Powtarzam,niekrępujsięwcalewswej

decyzji.Niechciałbymbyćniedyskretny—zająknął

się,przypominającsobiescenępocałunkumiędzy

Gretą,aKurtom,którejbyłmimowolnymświadkiem

—alezdawałomisię,żevonHedingerubiegasię

gorącootwewzględyiżedarzyszgopewnąsympatią.

background image

Pochyliłagłowę.Przeztwarzjejprzewinąłsię

krwistyrumieniec.Czułanasobiebadawczespojrzenie

zmęczonychoczugenerała.

—Lubięgobardzo—rzekła,zniżając

niepotrzebniegłos.

—Toporządnychłopak.PomyślotymGreto.

Wtedyniemusielibyśmysięrozstawać.

Wstałienergicznieodsunąłkrzesło.

—Zagadałemsiędziśstrasznie.—Uśmiechnąłsię

ipołożyłswądużądłońnajejręce.—Dowidzenia,

Greto.Jakkolwiekułożąsięsprawy,przyjmiemyjak

najgościnniejinżynieraAhlberga.

Skinąłjejgłowąprzyjaźniej,niżzwykleiwyszedłz

pokoju.

Gretazostałasama.Jakżebardzopragnęła,jakże

bardzopotrzebowałatejsamotności.Towszystkobyło

takieniespodziewane,takprzedziwne.Wiadomośćo

przyjeździeczłowieka,októregoistnieniuniewiedziała

jeszczepółgodzinytemu,spadłananiąjakgrom.

Tobyłszczegół,któryprzeoczyliagenciwywiadu

jejkraju,gdybadaliokolicznościżyciaGretyNielseni

jejojca.Niemożnaichzresztąbyłowinićoto,wtym

bowiemczasie,kiedyzaczęlisięinteresować

sztokholmskimkupcemijegocórką,SvenAhlbergbył

jużpozagranicamiSzwecji,niemogliwięcwiedzieć,że

nadrugiejpółkuliżyłktoś,ktomyślałoGrecieNielseni

ktoukładałzniąplanywspólnegożycia.

IterazSvenAhlbergmiałprzybyćdoBerlina.

SiostrzenicagenerałavonStrelitzwiedziaładobrze,że

nadgłowąjejzawisłmieczDamoklesa.Przeznaczenie

gotowałojejzgubęitowłaśniewtymmomencie,gdy

miałwydarzyćsięfakt,ojakimnawetniemarzyła–gdy

background image

miała

poznać

uczonego

niemieckiego,

twórcę

niszczycielskiegogazu.Właśnieteraz,gdygenerałowi

vonStrelitzowi,szefowiwydziaługazowegow

ministerstwieReichswehry,począłrozwiązywaćsię

język,gdywspomniałoczarnymkrzyżuiupoważniłją

tymsamymdopodjęciategotematuwnajbliższych

sprzyjającychokolicznościach.JaktylkovonStrelitz

wspomniałjejocórceprofesoraHalbana,zrodziłsięw

niejnatychmiastplanzaprzyjaźnieniasięztądziewczyną

itądrogąszukaniamożnościwydarciaNiemcom

tajemnicy.Tymczasemwkilkaminutpotemgenerał

wręczyłjejtenprzeklętylist.

Cóżnależałorobićteraz?Depeszować,bynie

przyjeżdżał?Nonsens!Przyjedzieitak,przyjedzietym

bardziej.Wyraziłsięprzecieżwliście,żeskorozmieniły

sięuczuciaGretyNielsen,chceprzynajmniejzobaczyć

jąostatnirazwżyciu.Pisaćdoniego?Odwlec

przynajmniejjegoprzyjazd?Toniemożliwe!Charakter

pismazdradziłbyjąizdemaskował.Awięcprzyjedzie,

musiprzyjechać.Ijużwnajbliższąniedzielęprzyjedziei

przekonasię…

Agentkawywiaduniemawątpliwości,czym

skończysięjegoprzyjazd.Mawewnętrzne

przeświadczenie,żemogłaoszukaćwszystkich–

generałavonStrelitza,wojskowych,którychznała,że

mogłaoszukaćcałyBerlin,mogłaoszukaćcałeNiemcy,

aleniezdołaoszukaćinżynieraSvenaAhlberga.

Jegojednego–nie!Poznanatychmiast,żeniema

background image

doczynieniazprawdziwąGretąNielsen,onbowiem

jedenwidziałtamtą.Oczymazakochanegodostrzeże

drobneróżnicewyglądu,wzrokjegozanotujetysiące

szczegółów,wobecktórychkażdyprzeszedłby

obojętnie.Wjegopamięcitkwićbędzieszereg

wspomniećochwilachwSztokholmie,spędzonych

wspólniezGretą–tychwspomnieć,októrychonanie

manajmniejszegopojęcia.Wystarczy,byzacząłznią

mówićoowejKarinHolms,dogorywającejna

suchoty,tejKarin,którejnigdyniewidziała.

SvenAhlbergodgadnieiprzenikniemistyfikacjęod

pierwszejchwili.Zdradzimująserce,zdradziinstynkt

krwiiwtedyniebędziedlaGretyratunku.

SiostrzenicagenerałavonStrelitzawstajeciężkood

stołu.WsztywnychpalcachtrzymalistodSvena

Ahlberga.

Kredenswpokojujadalnymozdobionyjest

niewielkimlustrem.GretaNielsenpodchodzidotego

zwierciadłaiprzypatrujesiębacznieswejtwarzy.Z

wytężeniembadakażdyjejszczegół.Włosy

przefarbowanenakolorplatyny–nanaturalnykolor

włosówtamtej.Brwipodcięteizarysowanenawzór

brwitamtej.Przypatrujesięwyrazowiswejtwarzyi

zastanawiasię,czynaprawdętakbardzojestdotamtej

podobna.Ileżtorazy,przygotowującsiędoswej

trudnejiszaleńczejroliwystawałatakprzedkażdym

lustremistarałasięjaknajbardziejupodobnićdo

dziewczyny,którejkilkafotografidostarczonojej.

Wywiadjejkrajuzrobiłzresztąwszystko,by

podobieństwoistniejąceznatury,podkreślićiuczynić

jeszczebardziejłudzącym.

Gretarozchylawargiiprzypatrujesięswoim

background image

zębom.Nowewspomnienie.Szefwywiadukazałjej

nałożyćzłotąkoronęnajedenzzębów,bynawetten

drobnyszczegółbyłwiernieskopiowany.

Towszystkobyłołatwonaśladować,tymbardziej,

żemiałasięznaleźćwśródludzi,którzynigdynaoczy

niewidzieliprawdziwejGretyNielsen.Alejakżemożna

wiedzieć,jakiemiałaruchy,jakchodziła,jakśmiałasięi

jakmówiłaprawdziwaGretaNielsen.Jakskopiować

jejtembrgłosu?Jakzrobić,bySvenAhlbergztych

właśnieszczegółównieodgadł,żemazupełniezkim

innymdoczynienia.

SiostrzenicagenerałavonStrelitzaidziedoswego

pokoju.Ogarniającorazwiększezwątpienie.Owłada

niącorazwiększarozterka.Czujesiezupełnie

bezradna.Corobić?Jakodwrócićnieszczęście,które

nadniązawisło?Przychodzijejdogłowytysiące

wybiegów,awszystkienicniesąwarteinanicsięnie

zdadzą.Przychodząjejdogłowytysiącepomysłów,

pozatymjednym,byzrezygnowaćzdalszejpracy.Ta

drogawyjściajestniemożliwa,jestzupełniezamknięta.

Gretawie,żeniemożezrobićtegoteraz,gdyjestjużna

śladach,gdyzaczynająwyłaniaćsięmożliwości

zdobyciaupragnionejformułyczarnegokrzyża.A

ucieczkabyłabyjedynymsposobemratunku.

Jestdzieńponuryimglisty,przytłaczający

beznadziejnąatmosferaszarzyzny.BezradnośćGrety

stajesiętakwielka,żeprzechodziniemalwrozpacz.W

pokojudziewczynywisinadłóżkiemprosty,czarny,

drewnianykrzyż.SpojrzenieGretyNielsenkładziesię

natymkrzyżu.Uświadamiasobie,żenazwętego

symbolumiłosierdzia,przebaczeniaipokojunosigaz,

będącynajbardziejniszczycielskąimorderczą

background image

substancją,jakąkiedykolwiekwymyślililudzie.

Kobieta-szpiegpodchodzidokrzyża,pochyla

głowęiustajejzaczynająsięporuszaćżarliwą

modlitwą.GretaNielsenrzadkosięmodli,terazjednak

zatapiasięzupełniewkontemplacjiinachwilę

zapominaocałymtymświeciewalki,oszustwi

podstępów,wktórymżyje,wktórymwalczy,w

którymsamabudujeswepowodzenienaoszustwach,

fałszuipodstępie.Wie,żechociażzłajestjejsprawa,

wtymkrzyżutylkomożeszukaćratunku.

Modlitwauspokajająinapełniarezygnacją.Zrobi

wszystkoto,cobędziewjejmocy–aresztanależyjuż

dosiłwyższych.

Przeznastępnednijestjakbyzgaszona.

Przypomina

człowieka,

który

widzi

wielkie

niebezpieczeństwo,aniewie,jakgouniknąć.Myślijej

obracająsięstaleiuporczywiewokółSvenaAhlberga.

Wtymnastrojubierzeudziałwprzyjęciu

urządzonymprzezgenerałavonStrelitzaipodejmuje

profesoraHalbanawrazzjegocórką.Silisięwobec

nichnauprzejmość,choćztrudemopanowujeswoje

roztargnienie.Aninachwilęniemożezapomniećotym,

żekażdaupływającaminutaprzybliżaizwiększagrozę,

jakąniesiezsobąnajbliższaniedziela.

ProfesorOskarHalbanjestdostojnymstarcemo

długiej,białejbrodzieitypowymwyglądzieuczonego.

Gdymówi,uśmiechasieczęsto,auśmiechtenjest

jednymztych,którepodbijająserca.Gretapatrzyna

background image

niego,obserwujejegowysokieczoło,mądreoczyi

łagodność,jakamalujesięwrysachjegotwarzyi,

pamiętnasłówgenerałavonStrelitza,niemożewprost

zrozumieć,iżtenwłaśniepogodnystarszypanjest

wynalazcąnajstraszliwszejbroni,którawnajbliższej

wojniekłaśćbędziepokotemtysiąceżołnierzyitysiące

miastzamieniaćbędziewpustynie.

TrudaHalbanjestprzemiłąmłodądziewczynąnie

mającąwsobieniczNiemki.Szczupła,przystojna

brunetka,będącaraczejtypemFrancuzki,szczebiocze

nieustannieiśmiejesię,achoćjestmałozajmującadla

Grety,kobieta-szpiegstarasiębyćwobecniej

uprzejmainawetserdecznaiwie,wjakimcelutorobi.

JeżelitylkoSvenAhlbergnieprzyniesiejejzguby,Greta

wierzy,żeformułagazustaniesięjejwłasnością.

Trudajestzachwyconasiostrzenicągenerałavon

Strelitza.

—Musimysięzaprzyjaźnić—mówi.—Jużteraz

pewniedługozostaniemywBerlinie,będziemniepani

odwiedzaćitoczęsto.

ŚmiejesiędoGrety,pokazującswedrobnezęby,

aGretapotakujejej.Otowłaśniechodzi.Truda

Halbanzdajesięczytaćwjejmyślach,mówiąco

przyjaźni.

Apotemprzychodziniedziela–tawłaśnie

niedziela,którejwżadensposóbniemożnabyło

uniknąćidoBerlinaprzyjeżdżainżynierSvenAhlberg.

SvenAhlbergjestprzystojnym,wysokimismukłym

mężczyznąojasnychblondwłosach,otwartych

szczerychoczachitwarzy,zktórejbijeenergia.Jest

trochęzbytwysokiidlategoniektórejegoruchy

wydająsięniezgrabne.Siostrzenicagenerałavon

background image

Strelitzatakgosobiewłaśniewyobrażała.Takwłaśnie

musiałwyglądaćtenSzwed,którykochałGretęNielsen

icórkakupcazeSztokholmumogłabyćnaprawdę

szczęśliwa,żejąpokochał.

Gdyprzedwilęgenerałazajechałataksówka,z

którejwysiadłnieznanymężczyznaigdyrozległsię

ostrydźwiękdzwonka,naciśniętegoufurtkijegoręką,

agentkawywiadudoznałanagleuczuciaogromnejulgi.

Ulgi,żeniebezpieczeństwoprzezkilkadnitakdalekiei

niematerialne,stałosięwreszcieczymśrealnymi

bliskim,żemożemuspojrzećwoczy.Nadeszła

decydującachwilaizastałaGretęcałkowiciespokojną.

Czułatykochłódwskroniach,gdywychodziłado

mrocznegoprzedpokojunaprzywitanieprzybyłego.

—Przyjechałem,Greto—usłyszałaniskigłos

drgającyopanowywanymwzruszeniem.

MówiłwswymojczystymjęzykuiGreta

odpowiedziałaposzwedzku.

—Dzieńdobry,Sven!Niewidzieliśmysiedość

dawno.

BrzmiałotoprostoipannaNielsendziwiłasięsama

sobie,iżtakniewymuszeniewypowiedziałasłowa

przywitania.

Dłońjejznalazłasięwjegoszerokiejmęskiejdłoni.

Gretauczułanaraz,żeAhlbergprzyciągajalekkoku

sobie.Dotknąłustamijejczoła,leczdziewczyna

delikatnieuwolniłasięzjegoobjęć.

Ahlbergniezareagowałzupełnienatengest

niechęci,jakgdybygonawetniedostrzegł.

Przeszlidopokojuitamdopiero,wpełnym

świetle,mógłmłodyinżynierprzyjrzećsiędziewczynie.

Śledziłapilniejegowzrokizdawałosięjej,żewoczach

background image

jogozamigotało,jakbyzdumienie.

—Aletysięogromniezmieniłaś,Greto—rzekłz

pewnymwahaniem.—Niewidzieliśmysiębliskodwa

lata.Tokawałczasu…

Stałosię!—pomyślałasiostrzenicagenerałavon

Strelitzaiznowudoznałauczuciategonieznośnego

chłoduwtwarzyipoliczkach.Towszystkakrew

spływałajejdosercabijącegowzmożonymrytmem.

—Ty,Sven,niezmieniłeśsięzatoprawiewcale

—odparłazpewnądoząserdecznościwgłosie.—

Zmężniałeśtrochętylkoijesteśtrochęzbytopalonyjak

natęporęroku.Aleja?Czyżnaprawdęsiętak

zmieniłam?

Jegojasne,niebieskieoczyślizgałysiępocałejjej

postaci.

—Czyjawiem?—ruszyłramionami.—I

zmieniłaśsięinie.Jesteśjakaśinna…Poprostuinaczej

cięsobiewyobrażałempotychdwulatachniewidzenia.

—WidocznieBerlinmniezmienił.—Próbowała

sięuśmiechnąć.—JestemteraznapółSzwedką,na

półNiemką.

—Tak—przyznał,zajmującwskazanemiejsce.

—Nawetmówiszterazposzwedzkuzniecoobcym

akcentem.

Rozmowaschodziłananajbardziejniebezpieczne

tory.Gretazastanawiałasię,czyjużsiędomyślił,czyteż

nienabrałjeszczepewności,żemazkiminnymdo

czynienia.Wkażdymraziepierwszapróbaniewypadła

dlaniejzbytpomyślnie.

Zmieniłatematrozmowyizaczęłagowypytywać,

jakąmiałpodróż,wktórymhotelusięzatrzymał,

wreszciejaktambyłowtejAmerycePołudniowej,jak

background image

dawałsobieradęiczyjużterazjestwszystkonadobrej

drodze?Zjednejstronypragnęła,byrozmowa

skończyłasięjużjaknajprędzej,zdrugiejcelowo

działałanazwłokę.

Robiławszystko,comogła,byniedopuścićdo

poruszeniasprawosobistych,byrozmowaniezaczęła

potrącaćotesprawy,wktórychniewyznawałasię

dokładnie.Wiedziała,żezbytdługonieudasięjej

stosowanietejtaktyki,boprzecieżczłowiekten

przyjechałpoto,bydowiedziećsięodkochanej

kobiety,czypójdzieznimrazemprzezżycieiwyjedzie

dodalekiejKolumbi,czyteżzwrócimusłowo.

GenerałavonStrelitzniebyłowdomu,mimo

niedzielibowiemwyszedłranonajakąśkonferencję.

Moglirozmawiaćswobodnie,aswobodaciążyła

Grecieołowiem.Wykonywałataniecwśródmieczów,

gdyrozmowazeszłanaSzwecję,naichwspólnych

znajomychiwreszcienaKarinHolms,którejnigdynie

widziałanaoczy.

SvenAhlbergzorientowałsiędoskonale,że

dziewczynachceodroczyćrozmowęokwestiich

wzajemnychuczuć.Jużchłodneprzywitaniemogłobyć

ostrzeżeniem,żeakcjejegospadłyiżeniewielezostało

jużzdawnejGrety.Niewiele?Myślałwłaśnieuparcieo

tym,żezmieniłasięjednakniesłychanie.Nawetnie

możnabyłopowiedzieć,byzmieniłasięzewnętrznie.

Dwalatamogłyzresztązatrzećniecoizniekształcićw

jegopamięciteukochanerysy.AleGretabyłainnaw

pewnychnieuchwytnychcechach,któretrudnomubyło

zdefiniować.

Innymwydawałmusięjejgłos,innemiałaruchy,

jejsposóbbyciabyłodmienny.Możedlatego—myślał

background image

Sven—żeterazjużniekochamniejakdawniej.Może

sprawiłtowielkiprzedziałczasu.Możezadwa,trzy

dni,wktórychbyłbyzniąrazem,ustąpiłobyuczucie

obcości.Ajednak!…Byłoterazwtejdziewczyniecoś

niewytłumaczonego.Onainieona.Jakbyciałozostało

tosamo,aleduszastałasięzupełnieinna.Takinna,że

dziwbrałpoprostu,byprzezdwalatamogłasię

dokonaćtakwielkaprzemiana.

Siedziałprzyniejiniemógłpojąćdlaczegonicgo

doniejnieciągnie,dlaczegokrewniekrążymuszybciej

wżyłach,dlaczegonieznajdujewniejtegourokuco

poprzednio,dlaczegoniemożeodnaleźćwsobietego

entuzjazmuizachwytu,jakiżywiłdawniejdlaGrety.

Równocześniezaczęłymurzucaćsięwoczyróżne

drobneszczegółyzewnętrzne.Szczegóły,które

obudziłyjegoczujność.Odczasudoczasuwplatałw

rozmowękrótkiepodstępnepytanie,jakbychciałjąna

czymśprzyłapać.Naczym?Samniewiedział.

Gretajednakzorientowałasięwjegotaktyce.W

taktycezupełniejeszczepodświadomej.Aleonatego

właśnieniewiedziała.Najgorszebyłoto,żeniemogła

rozstrzygnąćwjakiejmierzejąpodejrzewa.

Odgadywaładobrze,żezaczynająpoprostuosaczać

niewinnymipytaniami,tymbardziejniebezpiecznymi,że

byłytakieniewinne.Musiałabyćczujnaibacznana

każdejegosłowo.Graszłaowielkąstawkę.

Pytałjąojakiśpierścionek.Pierścionek

ofiarowanyprzezniegoGrecieNielsenwdniu,w

KtórymwyjeżdżałdoKolumbi.Cozrobiłaśznim,

Greto?Dlaczegogonienosisz?Niebyłorady.Musiała

wyjaśnić,zezgubiłagowjakiśniezrozumiałysposób,

choćtłumaczenietowydałosięjejzupełniedziecinne.A

background image

zatympytaniemposzłyinnepytania.Czypamiętajakiś

szczegółzwakacjiwspólniespędzonych?Czymoże

chcezapalićpapierosa?Odpowiedziała,żeniepali.Jak

to?Przecieżdawniejpaliła.Nawetrobiłjejwyrzuty,że

palizadużo.Owszem.Paliła,leczporzuciłaten

zwyczaj.

Zdawałosięjej,żewjakimśkoszmarnym

wyolbrzymieniuiwykoślawieniuprzeżywadziecinną

bajkęoCzerwonymKapturku.Tobyłypytaniatego

samegotypu.Babciu,dlaczegomasztakiedużeoczy?

Babciu,dlaczegomasztakieogromneusta?Babciu,

dlaczegomasztakizmienionygłos?…Takpytał

CzerwonyKapturekpodstępnegowilka,aletusytuacja

byłaodmienna.CzerwonymKapturkiembyłaona,a

pytaniazadawałwilk.SvenAhlbergbyłtymwilkiem,

którymiałjąpożreć.

Nerwyjejbyłynapiętejakstruny.Miaławrażenie,

żebłąkasiępociemkuwjakimśobcympokoju,do

któregojąwprowadzono.Napozórspokojnawiłasię

jakwmatni.Corazmniejmiałanadziei.Corazwięcej

miałapewności,jaksiętoskończy.

Zaproponowałamu,żezapoznagozBerlinem.

Dzieńbyłmroźnyisłonecznyzarazem.Czynie

zechciałbysięzniąprzejść.Wrócąnaobiad,gdy

będziejużgenerałvonStrelitz.Naturalniewujsłyszało

nimichciałbygopoznać.

Zgodziłsię,bywyszli,leczmiaławrażenie,żew

głosiejegokryłosięszyderstwo.Udalisiędocentrum

miasta,wałęsalisiępoulicach,wstąpilidojakiejś

kawiarniiGretakuswemuzadowoleniumogławreszcie

odwrócićnachwilęrozmowęoddrażliwegoi

niebezpiecznego

background image

tematu,

pokazując

inżynierowi

AhlbergowistolicęNiemiec.Toteżustasięjejnie

zamykałyiobjaśniałagozcałągorliwością.Odczasu

doczasuczułajednaknasobiebadawcze,

inkwizytorskiespojrzeniełagodnychleczprzebiegłych

zarazemoczuSzwedaidomyślałasię,żeczłowiekten

obserwujejąiżecoraztobardziejisilniejugruntowują

sięjegopodejrzenia.

Itakbyłoistotnie.Imdłużejiimwięcejwczuwał

sięSvenAhlbergwzachowanieGretyNielsen,tym

więcejitymuporczywiejjęłysiębudzićwnim

przypuszczenia,któreuważałzanieprawdopodobnei

fantastyczne.Ajednak…Ajednak!…—powtarzał

sobie,patrzącnaGretę,corazbardzieniepewny,coraz

bardziejpozostającywniezgodziezsamymsobą.

SkoropowrócilidowiliwCharlottenburgu,zastali

jużgenerałavonStrelitza,czekającegonanichz

obiadem.

SvenAhlbergjadłmałoirozmawiałz

roztargnieniem.Ona,czynieona?Tojednopytanie

świdrowałomuwmózgunieustannie.Stawałosiępo

prostubolesne.Byłotakiebezsensowne,głupie,

obłąkane–ajednakmiałoswójsens.SvenAhlberg

wiedziałotym.Ajeżelinieona?Alewjakisposób?

Dlaczego?KtóżbyzamieniłGretęNielsennadobrze

skopiowanegosobowtóra?Ktoiwjakimcelu?

Patrzyłiobserwowałnieustanniedziewczynę.

ChwilamibyłatodawnaGreta,chwilamizupełnieinna

kobieta.Czyzmieniłasiętakbardzo?Chybanie.Była

innawtychdrobnychszczegółach,któretworzątyp

background image

człowieka,wtychszczegółach,któreprzezlatacałenie

ulegajązmianie.

Ona,czynieona?SvenieAhlbergu,jakże

dziwacznemyślikrążąciuporczywiepodczaszką!

PoczarnejkawiegenerałvonStrelitzudałsiędo

swegopokojunazwykłąpopołudniowądrzemkę.

Zostaliznowusamiiprzezchwilęsiedzieliwmilczenia

przystole.Wmilczeniu–nibydwojewrogów,

obmyślającychwojenneplany.

GretaNielsenzdecydowałasięszybko.Trzeba

byłoodbyćtęrozmowę,niechżebędziejużwreszciepo

niej.

—Sven!—rzekła—Niemieliśmydotądczasu

pomówićotym,oczympisałeśmiwswymliście.

Możezrobimytoteraz?

Głosjejbrzmiałchłodnąuprzejmością,która

pozwalałagościowinierokowaćniczegopomyślnegoz

przebiegutejrozmowy.

Wczasieowychkilkudenerwującychdni,kiedy

oczekiwałanaprzyjazdAhlberga,dziewczyna

skrupulatnieobmyśliłaswójplandziałania.Postanowiła

graćrolęprawdziwejGretyNielsentakdługo,jak

długobędzietomożliwe,askorozostałaby

zdemaskowana…Wtedyużyjeinnychargumentów,

któremawzanadrzu.Uważała,żeargumentytebędą

dostatecznieprzekonywujące.

—Chętnie,Greto!—przystałnajejpropozycję.

—Właśniechciałemzaproponowaćcitosamo.

—Wobectegomożeprzejdziemydomego

pokoju.Jeszczegoniewidziałeś—dodałazlekkim

uśmiechem.

Poszedłzaniąwmilczeniu.Gdyznaleźlisięw

background image

pokojuGrety,wymienilikilkazdańnatematjego

urządzenia.Svenpodszedłdobiureczkadziewczynyi

ująłwrękęramkizdużąfotografiąGrety.Byłato

fotografiaagentkiwywiaduprzezorniezrobionaw

Sztokholmie.Nafotografitejpodobieństwomiędzy

prawdziwą,afałszywąGretąNielsenbyłoszczególnie

łudzące.

—Pięknezdjęcie—rzekłAhlberg,stawiając

fotografięzpowrotemnabiurku—Wyglądasznanim

zachwycająco.Czydawnobyłarobionatafotografia?

—O,nie!Nakrótkoprzedśmierciąojca.Podoba

cisię?

—Bardzo.

SiostrzenicaConradavonStrelitzaoddychałateraz

swobodniej.ObawiałasięogromniespotkaniaSvenaz

generałem.Obawiałasię,bywrozmowiestary

wojskowywnajlepszejwierzenieporuszyłtematu,

któryzdemaskowałbyjąnatychmiast,żebynie

wspomniałomalowanychprzezniąobrazach,o

pracownimalarskiej,jakąurządziłasobienamansardzie

wili.Byłabytoładnahistoria!Przecieżprawdziwa

GretaNielsenniemiałapojęciaomalowaniu.Tojedno

zdaniewystarczyłobyzawszystko.Obiadjednakminął

iGretamogłasobiepowiedzieć,żepodtymwzględem

dopisałojejszczęście.VonStrelitzniewspomniałnico

jejzdolnościachmalarskich–potrafiłaprzezcałyczas

utrzymaćrozmowędalekoodniebezpiecznegotematu.

Miałanadzieję,żeporozmowiezinżynierempotrafi

skrócićjaknajbardziejjegowidzenieipożegnaniez

generałem.Szepniezresztąstarszemupanu,żezerwała

zAhlbergiem,możewspomnicośoKurcie,awtedy

drugieiostatniezetknięciesiędwumężczyznbędzie

background image

krótkieikonwencjonalne.

Usiadłaibawiącsięozdobnymnożykiemdo

przecinaniapapieru,zapytałapokrótkiejpauzie.

—Icóż,Sven.Comaszmidopowiedzenia?

Todziwne.Takdługoukładałsobie,jakw

gorącychsłowachbędziejąprosiłoprzebaczenie,że

niedawałznaćosobieprzezrok,takczęstowdrodze

doEuropyiwdrodzezeSztokholmudoBerlina

obmyślał,jakroztoczyprzedniąponętnyobrazich

wspólnejprzyszłości,ateraz,gdynadszedłmoment

decydujący,niemógłpoprostudobraćsłów.Nie

dlatego,bybyłwzruszony.Przeciwnie,byłprzerażonyi

zdetonowanyspostrzeżeniem,żenieodczuwał

najmniejszegowzruszenia,najmniejszegoniepokoju.

Dawnooczekiwanachwilawydałamusiębanalnai

zrozumiał,

że

słowa

jego

nie

będą

miały

przekonywującejmocyiżeniewykrzeszezsiebietych

iskiermiłosnegożaru,którepłonęływnimjeszczedziś

rano,gdywmglisty,zimowyporanekujrzałzokna

pociągupierwszezabudowaniaBerlina…Dlaczegotak

było?Dlaczegoteraz,gdyjąujrzał,stałsięinny,

dlaczegoczułterazinaczej,niżwczoraj?

Stanąłprzednią,odgarnąłwłosyzczołairzekł.

—Napisałemci,Greto,wszystko.Wszystko,co

mamcipowiedziećjestzawartewmoimliście.

—Jaktosobiewyobrażasz?

background image

—Przypomnijsobie,żewyjeżdżajączkrajuprzed

dwomalaty,umówiłemsięztobą,żebędziesznamnie

czekała.Pojechałemszukaćkawałkachleba,którego

niemogłemzdobyćwSzwecji.Pojechałemwalczyćo

nasząprzyszłość.Niepisałemdługo.Wieszdlaczego.

Natoniemażadnegowytłumaczenia.Trzebatylko

zrozumiećiprzebaczyćmitomojemilczenie.Teraz

wróciłem,bypowiedziećci,żemamjużpracę,pracę

stałą–wtejnaftowejkompaniiżemogępomyślećo

domuiomoimosobistymszczęściu.

—Iniezmieniłeśsię,Sven?

Przysunąłsobiefotelikiusiadłprzyniej.Zanim

odpowiedział,zawahałsięnaułameksekundy.

—Niezmieniłemsię.Inaczejniebyłbymtutaj,przy

tobie.Kochamcię,jakdawniej…

Chciałjeszczecośpowiedzieć,leczsłowauwięzły

muwgardle.Bynajmniejniezewzruszenia.O,nie!Ale

wtymwłaśniemomencie,kiedymówiłsłowakocham

cię,jakdawniej–przyszłoolśnienie.Doznałniemal

jasnowidzenia.Toniejestona…—podszepnąłmugłos

instynktu,abyłtogłostakprzemożny,żeinżynier

Ahlbergzamilkł.Kimbyłataobcakobieta?Skądsiętu

wzięła?CostałosięzprawdziwąGretąNielsen?–to

byłyrzeczydalsze.Taobcakobietamusimunato

odpowiedzieć.Faktemjest,żetaGretaNielsenpoza

podobieństwemzewnętrznymniemanicwspólnegoz

jegoukochanądziewczyną.

Wiedziałjużotym,niemniejpostanowiłodegrać

komediędokońca.Musiałzapanowaćjeszczeprzez

okreskilkuminutnadstraszliwymniepokojem,który

ścisnąłmuserce.Musiałpohamowaćpytanie,pchające

sięnawargi,chcącewydrzećsięzgardłaokrzykiem—

background image

cosięstałozjegoGretą,costałosięzprawdziwą

GretąNielsen?

Agentkawywiadudostrzegłanagłycieńnatwarzy

młodegoSzweda,leczzrazuniezorientowałasię,co

właściwiezaszłonowego.Nadnieduszyżywiłajeszcze

nadzieję,żemożeudasięjejodegraćswąrolęz

powodzeniem,zerwaćzAhlbergiem–nibyprawdziwa

GretaNielsen–ipozbyćsięgowtensposób.

—Kochaszmnie?—powtórzyła,odwracającod

niegowzrok.—Ichciałbyś…

—Chciałbym,żebyśpojechaławrazzemną.

—Jakotwojażona?—zniżyłagłos.

—Jakomojażona.DoKolumbi.

—Niestety,Sven.—Spojrzałamuprostowoczy.

—Wątpię,bymmogłaspełnićtwojeżyczenie…Tysię

niezmieniłeś,alejasięzmieniłam.

Rozłożyłaręcebezradnymgestem.

—O,tak!Zmieniłaśsiębardzo…

Wgłosiejegobyłocoś,copoderwałojejczujność.

Mimotozachowałapoprzedniton.

—Możerobięcikrzywdę,Sven—graładalej,

patrzącprzedsiebie,gdzieśpozaoknonanagiedrzewa

okonarachosypanychśniegiem.—Możerobięci

krzywdę,aleniełudźsię.Zmieniłamsięistotnie.

Dlaczego?Gdybymtowiedziała!…Gdybyśmywiedzieli

dlaczegoczaszmienianaszeuczucia,zabijajednei

rodziinne…

PrzyszedłjejnamyślKurtvonHedinger.Von

HedingerizarazemtamtaGretaNielsen,wimieniu

którejrozstawałasięterazzeSvenemAhlbergiem.

Niemaluśmiechnęłasięztejfarsy,którejbyłagłówną

bohaterka.Wtymjednymprzynajmniejniemijałasięz

background image

prawdą.UczuciajejnależałyistotniedoKurta.

SvenAhlbergpodniósłsięzfotela.

—Trudno,Greto.Twojaodpowiedźjestzupełnie

wyraźna.Zmieniłaśsieiobojenatonicnieporadzimy.

WrócęsamdoKolumbi.Sam,choćprzeztedwalata

ubiegłekrzepiłamniemyślotobie.

—Jestemtwojądłużniczką,Sven.

Podszedłdookna.Podszedłpoto,bychoćprzez

chwilęzostaćzsamymsobą.Bynamyślićsię,coczynić

dalej.Taobcadziewczynagrałapomistrzowsku.

Improwizowała

genialnie.

Znalazł

się

wobec

zagadnienia,któreprzerastałoprawdopodobieństwo.

CośjakprzygodaztysiącaijednejnocyPrzyszedłmu

dogłowypewienpomysł.Pomysł,dziękiktóremu

zdemaskujesięsama.

—Nierobięciwyrzutów.—Zbliżyłsięznowudo

niej.—Powiedziałemsobie,żejeżelitwojamiłość

wygasła,odjadęspokojnieszczęśliwy,żecięmogłem

jeszczezobaczyć.Prośby,błagania—ruszyłramionami

—niezburząmuru,jakiwybudowałomiędzynami

życie.

—Przykromitegosłuchać.Takbymchciała,by

mogłobyćinaczej.

Uśmiechnąłsięwesoło,jakgdybynadrabiałminą.

—Niewielemamdorobotywtymdomu—

powiedział—Skoromamysierozstać,pożegnajmysię

jaknajprędzej.Mamtylkodociebiejednąprośbę.

—Prośbę?Jakąprośbę?

background image

—Będzieszjąmogłaspełnićbeztrudu.Dajmitę

fotografię—wskazałnazdjęciewramkachstojącena

biurku,towłaśnie,któremusiętakpodobało.—

Wezmęjąjakodrogąpamiątkęiilekroćspojrzęnatwą

fotografię,będęsobieprzypominałciebieiteczasy,

kiedyposiadałemtwojąwzajemność.

Tobyłazupełnienaturalnaprośba,leczsubtelne

nerwyGretyprzewrażliwionedonajwyższegostopnia,

podchwyciływgłosieinżynierajakiśnieszczeryton.

Cośprawienieuchwytnego,afałszywego.Miejsięna

baczności,Greto!—powiedziałasobieiroześmiałasię

równocześnie.

—Tylkootocichodzi?Ależnajchętniej!Wrazz

tąfotografiąpójdązatobąmojeżyczenia,by

powodziłocisięjaknajlepiejibyśznalazłtweszczęście

wżyciu.

Podeszładobiureczka,wyjęłafotografięzrameki,

trzymającjąwręku,obróciłasiędoAhlberga.

—Przebaczmi—rzekłapoważniejąc.—

Chciałamuratowaćmojeuczuciedlaciebie,ale

rozpłynęłosięonowczasieizatraciłownowych

warunkachżycia.Masztęfotografię,którąchciałeś,

Powstrzymałjąruchemręki.

—Nie,Greto.Musiszmijeszczenapisaćkilka

słównatejfotografi.Kilkasłówpożegnania.

Brzmiałotozupełnieniewinnie.Bezsłowausiadła

przybiureczkuirada,żetakłatwopozbędziesię

nieproszonegogościa,sięgnęłarękąpoobsadkęi

zamaczałajawkałamarzu.

Jużzbliżałapiórodokartonufotografi,gdynagle

rękazawisłajejwpowietrzuijakgdybyskamieniała.

Odgadławszystko.Tapropozycjapodarowaniai

background image

podpisaniafotografibyłapodstępem.Podstępmiałna

celuzdemaskowaniejej.Wewszystkimmogła

kopiowaćprawdziwąGretęNielsen,aleniemogła

zmienićcharakteruswegopisma.Tojednobyło

niemożliwością,aSvenAhlbergnapewnoznałdobrze

pismoswejukochanej!Niewątpliwieteżobrałtędrogę,

byzdobyćdowód,żesiostrzenicagenerałavonStrelitza

niejesttą,zaktórąsiępodaje.

SiedziałaobróconaplecamidomłodegoSzweda,

leczczułanasobieciężarjegospojrzenia.

NamysłGretytrwałnieuchwytniekrótkąchwilę.

Odłożyławolnoobsadkę,opierającpióroobrzeg

kałamarza,odsunęłafotografięiodwróciłasiędo

Svena.

—Nie!—rzekła,zmieniającnagleton.—Nie!

Niepodpiszępanutejfotografi,panieinżynierze.

Dostrzegła,żewyrazjegotwarzyzmieniłsię

również.Przymrużyłaoczyimówiładalej,akcentując

dobitniewyrazy.

—Oszczędźmysobiedalszejkomedi.Panwie

dobrze,żeniejestemtąosobą,którejpanszukał.Ija

wiemdoskonale,żeodgadłpantojużdawno.

Milczenie,któreteraznastąpiło,zdawałosięnie

miećkońca.SvenAhlbergznieruchomiał.Tenspokojny

głos,topostawieniesprawyotwarte,jasneitakbardzo

niekobiece,topotwierdzeniejegoprzypuszczenia–

zdetonowałygo.Uczułmimowolnypodziwdlatej

dziewczyny,azarazemzdziwienie,żeniepomyliłsię

przecież,żeprawdajesttakniesamowita.

—Bardzocennewyznanie.—ozwałsięwreszcie,

widząc,żemłodakobietaczekauporczywienajego

odpowiedź.

background image

—Myślałam,żepozbędęsiępanamoją

poprzedniąmetodą.—Ochłonęłazewzruszenia,choć

wciążbyłablada—Nieudałosię.

Zamilkłaitwardym,ostrymtonemdorzuciła.

—Musimyzsobąpomówićinaczej.

Stałpochylonynadnią,równiejakonabladyiz

trudnościąpowstrzymującynerwowedrżenie.Czy

myślałkiedykolwiek,żeznajdziesięwtakiejsytuacji?

Ręcejegowyciągnęłysiękuniej,jakbychciałyją

chwycićzagardło.Nawałpytańcisnąłsięnausta.

Musiałzdobyćsięnaspokój.Niewolnomubyło

okazaćsięsłabszymodniej.

—Kimpanijest?—wykrztusiłwreszcie.—Co

dziejesięzGretą?Cotoznaczy?…

—Jestemintruzemwtejwiliiotym,zludzi

niewtajemniczonych,wiewtejchwilitylkopanjeden.

Czymapanzamiarmniezgubić?

Podniósłrękędoczoła,okrytegopotem.

—Obojętnejestmiwtejchwiliwszystko,codo

tyczypani.Towygląda,jakkoszmarnysen.Proszęmi

powiedzieć,gdziejestGreta?CodziejesięzGretą?

Nalitośćboską…—podniósłgłos.

—Przedewszystkimprzestaniepankrzyczeć,

jeżelichcepanusłyszećodemniechociażbysłowo.Czy

jestpanzdolnyzdobyćsienatęzimnąkrew,naktórą

zdobywamsięja–kobieta…

Ocknąłsię.

—Muszę…

—Niechpanposłucha.Niechpandobrze

zapamięta.Wtymjestcałysensnaszejrozmowy.Jest

pandlamnietakimsamemniebezpieczeństwem,jakja

dlapana.Niewiedziałamopanaistnieniu,dopókinie

background image

dostałamtegolistu.Zrozumiałamodpoczątku,żenie

udamisiępanaoszukać,skoroprzyjedziepaniskoro

nastąpinaszarozmowa.Wydarłpanmojątajemnicę

bezswojejzresztąwiny.Ale…

Wstałagwałtownie,oparłasięrękamioblatbiurka,

zoczujejposypałysięiskry.

—Aleniejestembezbronna!—dokończyła.

Mierzylisięwzrokiem.

—CodziejesięzGretą?…

—Jestwbezpiecznymmiejscu.Dalekostąd.Nic

jejniegroziiniczegojejniebrakuje.Matylko

ograniczonąswobodęruchów.Napewienczas…

Dopókijatubędę…

—Ijamampaniwierzyć?

—Niechpanniewierzy.Skończmywobectego

nasząrozmowę.Proszętylkopamiętać,jeżeli

ktokolwiekwNiemczech–comówię!–jeżeli

ktokolwieknaświecieusłyszyzustpana,żeniejestem

GretąNielsen,córkąkupcazeSztokholmu,żenie

jestemsiostrzenicągenerałavonStrelitza,będę

zgubionabezratunkuiżyciemojeniebędzie

przedstawiaćwartościfałszywegopieniądza.Ależycie

pańskiejnarzeczonejtakże!…Wmomencie,kiedyz

panawinyprzestanębyćGretąNielsen—prawdziwa

GretaNielsenprzestanieżyć.Ijeżelipanjąkocha,

jeżelichcejąpanzobaczyćkiedykolwiek,niechsiępan

strzeżepytaćpowtórnieIjamampaniwierzyć…

InżynierSvenAhlbergsądzi,żeśni.Zdajemusię,

żezatraciłpoczucierzeczywistości,alezarazemz

zachowaniatejdziewczyny,zgwałtownejnuty,jaka

brzmiwjejgłosie,pojmuje,żemówionaprawdę.

Pojmuje,żedziewczynawalczyowielkąstawkęiże

background image

mawrękuatut,zktórymwypadamusięliczyć.

Ujmujezarękęmłodąkobietę.Sadzająnafotelu

obokbiurkaisamsiadakołoniej.

—Pomówmyspokojnie.Możedojdziemydo

porozumienia.Proszęmiudzielićnajobszerniejszych

wyjaśnień,jakichmipanitylkoudzielićmoże.

TesłowaAhlberga,tojużpołowazwycięstwa

Grety.SpojrzenieSzwedajestprosteiuczciwe.

Dziewczynarozumie,żeargumentyjejzaczynajątrafiać

doprzekonaniainżyniera.

—Odpoczątkuchciałam,byśmyspokojnie

pomówili.Rozumiemdobrzepanazdenerwowanie,

wiemteż,żeto,cozastałpanwBerlinie,przeszłomiarę

pańskiejwyobraźni,żądapanwyjaśnień?MójBoże!

Wsprawietejwchodząwgręznaczniewyższeinteresy

ponadinteresjednostek.Ponadinterespana,ponad

interesmójiponadinterespananarzeczonej.Mówię

chybadośćwyraźnie.

Przerwałanachwilę,onzaśwmilczeniuskinął

głową.

—Zadawałizadajepansobiepytanie—zaczęła

znowu—wjakimceluzamiastpannyGretyNielsen,

którapośmierciojcamiałaprzenieśćsiędoBerlina,

podopiekuńczeskrzydłaswegowuja,zastałpantuinną

dziewczynęłudzącodoniejpodobną.Niechżepan

weźmiepoduwagę,żewujGretyNielsenjestwysokim

wojskowym,żewhierarchimilitarnejNiemieczajmuje

poczesnestanowisko.Niewątpliwiezrozumiepan

wtedymojąrolę.

—Panijestagentkąwywiadu?

—Domyśliłsiępanzupełnietrafnie.—

odpowiedziałaznagłymchłodem!

background image

—Kimpanijest?Francuzką?Angielką?Polką?…

Ruszyłaramionami.

—Acóżtopanaobchodzi,jakajestmoja

narodowość?Tojużnależydotajemnic,któreniesą

mojąwłasnością.Zdradzającmojąnarodowość,

zdradziłabymdlajakiegowywiadupracuję.Jestpan

synemneutralnegonaroduijestpanuzpewnością

obojętne,jakiepaństwouprawiaakcjęwywiadowczą

wNiemczechiwjakiejmierzeNiemcyoddająpięknym

zanadobne.Uczuciowoniejestpanzpewnością

zaangażowanywtejsprawie.

—Ach,naturalnie.—Sięgnąłpopapierośnicę.—

Pytającoto,miałemcoinnegonamyśli.

—Wiem!—skinęłagłową—Chciałsiępan

dowiedzieć,gdzieprzebywaGretaNielsen…

—Tak.Towłaśniemuszęwiedzieć.

—Itegowłaśnieniebędziepanwiedział.Łatwo

siędomyślić,żemusiałyistniećbardzoważne

przyczyny,któreskłoniłypewneczynnikidomistyfikacji

natakolbrzymiąskalę.Zamiastukochanejpana,do

Berlinaprzybyłamjaiodgrywamtutajjejrolęzdużym

powodzeniem.PannaNielsenzostałainternowanai

absolutnienicjejniegrozitakdługo,jakdługobędzie

panmilczał.Możeżyciemojenieprzedstawiaćw

pańskichoczachżadnejwartości,alechciałbypan,

przypuszczam,ujrzećwprzyszłościdrogąsobie

dziewczynęizpewnościąusłyszećodniejinnesłowa,

niżte,którejapanumówiłamwnadziei,żeudasię

odegraniekomedi.

Wstał,podszedłdopopielniczkiirozgniótłw

palcachniedopałekpapierosa.

—Gdybymmógłpaniwierzyć…

background image

—Jarozumiem!Żądamodpanamilczenia,dając

panuwzamianzatogołosłowneobietniceiposługuję

sięgroźbami,któremożepanuważaćzapustą

fanfaronadę.Odkryłamprzedpanemkartywwiększej

możemierze,niżbyłomiwolno.Wiepandlaczego?

Dlatego,żezaszpiegostwojestwNiemczech

bezapelacyjnakaraśmierci.Gdynadszedłpańskilist,

zrozumiałamgrozęniebezpieczeństwaiporozumiałam

sięzmoimiprzełożonymi.Mówiępanuwichimieniu,

życiezażycie.Tomojajedynadrogaratunku.

Kłamała.Nieporozumiewałasięznikim.Mandel

niewiedziałnicoSvenieAhlberguiojego

niespodziewanejroliwtejsprawie.AleGreta

wiedziała,żeinżynierbędziesięmusiałliczyćzjej

słowamiiżeuwierzywpowagęsytuacji.

GdySzwedmilczał,jakbywalczączsobą,jęła

mówićdalej.

—Niechmniepannieuważazabohaterkę

szpiegowskiego

filmu.

Zimną,

nieustraszoną,

przewyższającąmężczyznhartemducha.Nie!Jataka

niejestem.Jestemtaksamosłabąkobietą,jakkażdaz

nas.Bojęsięilękam.Uginamsiępodciężaremzadania,

jakienasiebiewzięłam.Chcężyć!Chcęjaknajprędzej

rozpocząćinneżycieiwszystkiechwilespędzonew

Berliniewspominaćjakkoszmarnysen.Niechpanmai

tonawzględzie.Iproszę,niechmipanniemówi,że

obowiązekuczciwegoczłowiekakażepanupójśći

wyjawićwszystkogenerałowivonStrelitzowi.Zgubi

panmnieiprzekonasiępanponiewczasie,żezgubiłpan

background image

jeszczekogośinnego.

—Agdybympodjąłsięmilczeć?

—Milczeć?Nie!Tomało!—Wzrokichspotkał

sięznowu.—Panmusizapomnieć,żebyłpantu

kiedykolwiek,żeznapanjakiegośgenerałavon

Strelitza.Musipanzapomniećotejcałejrozmowie.

—Jakąbędziemiećpanigwarancję,żebędę

milczał?

—Zdajemisię,żedobrzepanaoceniam.Gdybym

nawetniebrałapoduwagę,żeobawao

niebezpieczeństwoGretyNielsenzasznurujepanuusta,

wystarczyminajzupełniejsłowodżentelmena.

—Dziękujępani.—Pochyliłgłowę.—Inie

będziesięmniepaniwtedyobawiała?

—Uwierzępańskiemusłowu.

—AGretaNielsen?KiedyGretaodzyska

wolność?Jakskończysiętacałanieprawdopodobna

awantura?

—Zobaczypanjąprędzej,niżpansądzi.Moje

zadaniedobiegakońca.Wjakisposóbsiętostanie,

tegojeszczewtejchwiliniewiem,alezniknępewnego

dniazBerlinaiprawdziwaGretaNielsenprzybędziedo

tejwili.

Stałzezmarszczonymibrwiami,niecobezradny

wobecoszałamiającychwypadków,wktórychwirze

naglesięznalazł.

—Kiedytomożenastąpić?

—Musipansięzdobyćnacierpliwość.

—Nonsens!—wybuchnąłnaraziświadomość

własnejbezsiłystanęłamujasnoprzedoczyma.—Pani

żądaodemnieniemożliwychrzeczy!Proszęwziąćpod

uwagę,żekochamGretęNielsenimyślojejobecnym

background image

losiedoprowadzamniedorozpaczy.Gdybymipani

nawetpowiedziała,żeGrecienigdyniebyłolepiej,jak

teraz,pozatąjednądrobnostką—uśmiechnąłsię

ironicznie—żeniemaswobodyruchów,gdybym

nawetwtouwierzył,niepokójmójniestałbysięani

odrobinęmniejszy.Drżałbymnieustannieonią.Musi

byćbardzonieszczęśliwa…

—Trzebaspojrzećnatooczymamężczyzny.

Trzebaprzetrwać.PannaNielsenwie,żejejniewola

jesttylkoczasowa.

—Ajeżelipanikłamie?Jeżeliwszystkood

początkudokońcajestnieprawdą?Jeżeliwtej

piekielnejsprawietkwijakaśinnatajemnica?

—Jestemtaksamodobrzezakładniczkąwpana

rękach,jakonajestzakładniczkąwywiadu,dlaktórego

pracuję.Aleniechitakbędzie!Przyrzeknęcośpanu.

—Przyrzekniepani?

—Niechpannieironizuje.Jeżelidamipansłowo

dżentelmena,żezapomnipanonaszejrozmowiei

poczekacierpliwienapowrótprawdziwejGrety,jeżeli

nierozpoczniepanżadnychposzukiwań,które

sprowadziłybynieszczęścienanaswszystkich,dam

panudowód,żedrogapanudziewczynażyjeijest

zdrowa.

—Jakidowód?—zapytałzdziwiony.

—Czychciałbypandoniejnapisać?

Byłtakzaskoczony,żeodpowiedziałdopieropo

pauzie.

—Naturalnie.

—Awięcnapiszepandoniejitozaraz.Zaraz,

ponieważchcę,bypandziświeczórwyjechałzBerlina.

Wciągutygodniaotrzymapanodpowiedźodniej.List

background image

doGretyzostawipanmnie.Czy,gdyotrzymapan

wiadomośćodnarzeczonej,uwierzypan,żenicjejnie

grozi?

—Tak.

—Ostrzegamtylko,żeobalistyzostaną

ocenzurowaneiwszystko,comogłobybyćznaszego

punktuwidzenianiewłaściwe,będziewykreślone.

—Rozumiem…

Chciałusiąśćprzybiurku,leczdotknęłajego

ramienia.

—Zaraz.Jeżelimamprzekazaćtenlist,którychce

pannapisać,musimipannajpierwdaćsłowo…

Jeszczekrótkachwilanamysłu,sekundypasowania

sięzesobą,poczymSvenAhlbergpochylajasną

głowę.

—Niezdradzępani.

—Nikomu?

—Nikomu.

—Dajepansłowodżentelmena?

—Dajępanitosłowo.

Wyciągnęładoniegorękę.Podałjejswoją.Dłoń

dziewczynybyłazimnajaklód.

—Awięcdoszliśmydoporozumienia.—Pierśjej

zafalowałażywiej,jakbypozbyłasięogromnego,

dławiącegociężaru.Wygrała!Itymrazemjeszcze

wygrała!

—Przysięgampanunamojeżycie—odezwałasię

głosempełnymwzruszenia—przysięgampanunate

wszystkiestrasznechwile,kiedytrwogaiosamotnienie

łamiąmiduszę,żepowiedziałempanuszczerąprawdę,

żeGretaNielsenżyjeiwrócidopanacałaizdrowa.

Jeststokroćbezpieczniejszaniżjaiwłosjejzgłowynie

background image

spadnie.

—Wierzępani…—zająknąłsię.—MójBoże,

niewiemprzecieżnawet,jakpaninaimię,jakbrzmi

paniprawdziwenazwisko…

—Znapanjedobrze.NazywamsięGretaNielsen.

—Uśmiechnęłasię.

—Awięcwierzępani…GretoNielsen.

—Niechpanterazsiadaipisze.Niechpannapisze

dotamtejdziewczynydobry,dodającyjejotuchylist.

Niechjąpanuspokoi,żewszystkodlaniejskończysię

pomyślnie.ZostawimipanswójadreswSztokholmie.

Wciąguniewieludniotrzymapanodpowiedź.Jak

długomapanjeszczezamiarpozostaćwkraju?

—Mogęzostaćnajwyżejsześćtygodni.

Ściągnęłałukibrwi.

—Sześćtygodni?Postaramsię,bywtymokresie

czasubyłowszystkowyjaśnione.Ajeżelimisiętonie

uda,będziepanmusiałsobiejakośporadzić…

—Tak.Tojużmójkłopot.Możeudamisię

przedłużyćurlop…

Usiadłprzybiurku,przyjąłodGretypodsuniętymu

blokpapieruijąłpisaćlistdonarzeczonej.Agentka

usunęłasięcichoiusiadławkąciepokoju,chcącjak

najmniejmuprzeszkadzać.

SvenAhlbergpisałwolno,starającsięw

najbardziejzwięzłychstówachzawrzećjaknajwięcej

treści,powiedziećjaknajwięcejswejukochanej

Grecie!Światłomałejlampyocienionejabażurem

kładłosięjasnymrefleksemnatwarzymłodego

Szweda.

Siostrzenica

generała

background image

von

Strelitza

obserwowałaostry,energicznyprofilmężczyznyi

powtarzałasobie,żemożebyćspokojna–żeczłowiek

tendotrzymaprzyrzeczenia,żedotrzymałbygonawet

wtedy,gdybyniebyłzaszachowanyobawąolosswej

dziewczyny.Poprostudlatego,żedałsłowohonoru.

Stalówkarównomiernieskrzypiałapopapierze.Za

oknamiwśródnagichkonarówdrzew,tonącychjużw

mrokuwieczornym,hałasowałyukładającesiędosnu

wrony.Wpokojupanowałagłuchacisza,mąconatylko

dyskretnymtykaniemzegara.

InżynierAhlbergodłożyłpióro.Umieściłlistw

kopercieiniezalepiającjej,podałkopertęGrecie.

—Będępanibardzowdzięczny,gdylistten

dojdziedowłaściwychrąk.

—Dojdzienapewno.—Schowałalistdotorebki.

—Azatemzałatwiliśmywszystko,panieinżynierze?

—Sądzę,żetak.

—Przygotowałamjeszczeprzedpanaprzyjazdem

generałavonStrelitza,żeGretaNielsenzerwiez

inżynieremAhlbergiem.Pańskinagływyjazdniezdziwi

go.Zejdziemyteraznadół.Pożegnasiępan,gdytylko

będziepanmógł.

—Możemipanizaufać.Spełnięlojalnieprzyjęte

zobowiązania.Niechmiwolnobędziepowiedzieć,że

trochęwbrewmejwoliczujędlapanipodziw.

—Dziękuję.WobecnościgenerałavonStrelitza

jesteśmynaturalnienaty.

Znaleźlisięznowuwjadalnympokoju.Panna

Nielsendowiedziałasięodgospodyni,żegenerałnie

zbudziłsięjeszczezeswejdrzemki.Usiedlioboksiebie,

background image

leczmilczeli.Obojebylizmęczenistoczonąwalką.

Nerwyobojgadomagałysięodpoczynku.Aprzytym

bylisobietakobcy.Oczymżemielimówićpotakiej

rozmowie.

Nietrwałotojednakdługo.Wcichejuliczce

rozległsięhałassilnikaijakiśsamochódzatrzymałsię

przedwilą.

Grotapodeszładookna.Przedwiląpłonęłajasno

łukowalampaiwblaskujejdziewczynaujrzałaszarą,

niskąlimuzynęopłynnychkształtach.Wargijejdrgnęły.

Onaznaładobrzetęlimuzynęitęwysmukłąpostaćw

mundurze,którawysiadałazsamochodu.

Tak,tobyłon!Iwłaśniewtakiejchwili!Cóżza

dziwnyzbiegokoliczności!

Smukłymężczyznawwojskowymuniformiepchnął

otwartąfurtkę,przeszedłprzysypanąśniegiemścieżkę

ogroduizadzwoniłgwałtowniedodrzwiwili.

Agentkaodwróciłasięodoknaidostrzegła

pytającespojrzenieAhlberga.

—Poznapanzachwilęinteresującegoczłowieka.

—?

—PułkownikaLuciusa—rzekłairównocześnie

usłyszaławprzedpokojugłoswchodzącego—Czywie

pan,kimjestpułkownikLucius?

—Skądżemogęwiedzieć?

—PułkownikLuciusjestszefemniemieckiego

wywiadu.

Dostrzegłajakbycieńnajegotwarzy.Wtorebce,

którąpołożyłanakredensieznajdowałsięlistinżyniera

do

prawdziwej

Grety

background image

Nielsen,

list,

który

kompromitowałjąidemaskowałdoszczętnie.Jeżeliby

SvenAhlberg…

Żałowałajużwtejchwiliswejbrawury.Chciała

wybiecdoprzedpokoju,byinnądrogąwprowadzić

pułkownikadosaloniku,gdydrzwijadalniotworzyłysię

iwprogustanąłvonLucius.

Przeszedłjądreszcz.Jednospojrzenienaszefa

niemieckiegowywiaduzdradziłojej,żemusiałosięstać

cośniezwykłego.Alecotakiego?Co,nalitość

boską?…Chłodna,enigmatycznatwarzLuciusabyła

ziemistoszara,rysytchnęłyprzygnębieniem,brwi

poruszałysięnerwowo.

—Dobrywieczórpani,pannoGreto…—

wyciągnąłdoniejrękę,jakbyopanowującsię.Chciał

jeszczecośpowiedzieć,ocośzapytać,leczzamilkł,

dostrzegłbowiemobcegomężczyznę,którypowstałna

jegowidok.

Zrozumiałaspojrzeniepułkownika.Niebyłoinnego

wyjścia.Ktowie,możetobyłoidobreposunięcie,że

LuciuspoznaAhlberga.

—Panpozwoli,paniepułkowniku,żeprzedstawię

panumegodobregoznajomego,któryprzyjechałze

Szwecji,bymnieodwiedzić.InżynierSvenAhlberg…

PułkownikvonLucius…..

Obajpanowieskłonilisięsobie.Gretaprzenosiła

wzrokkolejnozjednegonadrugiego,śledziłabacznie

twarzinżyniera.Byłatochwilapróby.

Svenpozostałjednakniewzruszony.Wymamrotał

kilkasłów,żebardzomuprzyjemnieizamilkł.Von

background image

Luciuszaśmiałwidocznienagłowieinneistokroć

ważniejszesprawyodwdawaniasięwjakąkolwiek

rozmowęzrodakiempannyNielsen.

—Przepraszampanią,żewpadłemtu,jakhuragan.

Generałanapewnozastałem?

—Śpijeszcze.Poobiedniadrzemka…

—Chcępaniąprosićonatychmiastowezbudzenie

goizaprowadzeniemniedogabinetuwuja.Proszęmi

wybaczyć,żepaniąfatyguję,alekażdaminutajest

droga.

—Niechpanpozwolizamną,paniepułkowniku.

Zarazzbudzęwuja.

OdprowadziłaLuciusadopracownigenerała,po

czymposzłaobudzićConradavonStrelitza.Wróciłado

jadalniiodproguposłałaSvenowispojrzeniepełne

wdzięczności,czegozresztązdawałsięzupełnienie

dostrzegać.

RozmowaLuciusazgenerałemvonStrelitzem

musiałasięskładaćzkrótkich,urywanych,szarpanych

słów.PokilkuminutachvonStrelitzwpadłdojadalni.

ByłtaksamozmienionyjakpoprzednioLucius.

Nieodłącznymonoklwypadłmuzokaikołysałsię

bezradnienaczarnymsznureczku.Generałprzelotnie

spojrzałnainżyniera.Oczymiałpółprzytomne.

—Greto!—rzekłzniezwykłąuniego

gwałtownością.—Przygotujmiwalizkędodrogi.

Najdalejzapółgodzinymuszębyćnalotnisku.

—Cosięstało?

Zrobiłgestpełenzniecierpliwienia.

—Nic!Zupełnienic!Poprostumuszęwyjechać.

PułkownikLuciusiprofesorHalbanlecąrazemzemną.

Wybaczmi,żetrudzęcię,gdymaszgościa,alejest

background image

nakazanypośpiechitojaknajwiększy.

—Svenrównieżdziśjeszczewyjeżdża.Niechgo

wujtymczasempożegna…

Wyszłazjadalni,byspełnićżyczeniegenerałai

przygotowaćmuwalizkę.Byławnajwyższymstopniu

zaintrygowana,comogłosięstaćicozarównoLuciusa

jakiConradavonStrelitzawyprowadziłozupełniez

równowagi.

Generałtymczasempełenroztargnieniapożegnał

Ahlbergaiznerwowympośpiechempobiegłz

powrotemdoswegogabinetu,skądszefwywiadu

niemieckiegotelefonowałdoprofesoraHalbana.

Wdziesięćminutpotemobajwojskowiopuścili

wilęiwsiedlidoszarejlimuzynyLuciusa.

—Pojechali?—zapytałGretySvenAhlberg,gdy

dziewczynaznalazłasięznowuwjadalnympokoju.

—Pojechali—potwierdziłakrótko.

—Czasinamnie.Niemamtunicwięcejdo

roboty…

Niezatrzymywałago.Boipoco?Wyciągnęłado

niegorękę.

—Przypuszczam,żeniezobaczymysięjużnigdyw

życiu,życzępanuszczęściaimechpanwracaspokojny

doSztokholmu.

—Ktowie,możespotkamysięjeszcze.Światjest

takmały!Wkażdymrazieżyczę,byskończyłapanijak

najprędzejswąniebezpiecznąpracę.

Uścisnąłjejrękęichciałsięskierowaćkudrzwiom,

leczdziewczynazatrzymałago.

—Jeszczejedno…—rzekła.

SvenAhlberguczułnagle,żeręcemłodejkobiety

obejmująjegoszyjęipoczułnawargachlekkie,

background image

nieśmiałedotknięciepachnącychust.

—ToodprawdziwejGretyNielsen…—usłyszał

jejprzytłumionygłos.

RozdziałIII

Nadgłowąagentkiwywiadugromadziłysię

tymczasemnowechmury,tymwięcejgroźne,żeGreta

Nielsenniconichniewiedziała.

Zdarzasięczęsto,żejakaśmyśloplątujenasz

umysłtakbardzoiztaknatrętnąuporczywością,że

wszelkawalkazniąjestdaremnaizgóryskazanana

przegraną,żewżadensposóbniemożemysięjej

pozbyć,żestajesięonajakbycierniemstalejątrzącym

ranę.

Takawłaśniemyślowładnęłaumysłemporucznika

KurtavonHedingera,jednegoznajzdolniejszychi

najbardziejszczwanychlisówniemieckiejsłużby

wywiadowczej.Opanowałagotejnocy,kiedypełniąc

dyżurwbiurachdrugiegooddziału,udałsiędowydziału

szyfrów,doporucznikaWinnicky’egoitamzapoznał

sięprzypadkowoztreściązniekształconegoradiowego

raportuprofesoraAnatolaWrangla.

Zpojedynczychsłów,jakiezdołałodszyfrować

Winnicky,niktniemógłbysięniczegodomyślećiKurt

teżnapewnoniepowziąłbyżadnychpodejrzeńwobec

GretyNielsen,którabyłamutakbliskaidroga.Jeżeli

tosięstało,totylkodlatego,żeWinnickyzaznaczyłw

rozmowieznim,iżWrangelwygłaszałowegodnia

felietonogwiazdachfilmowychiokinieiżewłaśniew

treśćtegoodczytuwplecionybyłraportpomysłowego

agenta.

Wówczaswłaśniezrodziłasięwgłowieporucznika

marynarkiowamyśldokuczliwa,któraskierowałajego

background image

podejrzenianasiostrzenicęgenerałavonStrelitza,

podejrzeniafantastyczneinieprawdopodobne.Myślta

byłajedynąwswoimrodzajuigdybynieona,ktowie,

czyKurtzajmowałbysięchoćprzezminutędłużej

treściąniezrozumiałegoszyfru.

ProfesorWrangelmówiłofilmie.Gdyvon

Hedingerusłyszałtoizestawiłsobietenfaktzułamkami

raportu,zelektryzowałgoniezwykłypewnik,który

powstałnaglewjegoumyśle,żeniemożebyćodczytu

czyfelietonunatematfilmuigwiazdekranu,gdzienie

wspomnianobyoGrecieGarbo.

Gdyimięsłynnejszwedzkiejartystkizestawiłsobie

zimieniemkochanejdziewczyny,nabrałpewności,że

fadinguniemożliwiłradiotelegrafiścieKarlowiodebranie

tegowłaśnieimieniaiżesłowoGretawraporcie

szyfrowymodgrywałodużąrolę.

Ztąchwilą,kiedyuwierzył,żeodczytmusiał

wspomniećoGrecieGarbo,pozbawioneogniwwyrazy

szyfrustałysiędlaniegozrozumiałe.Przymiotnik

szwedzki,któryodnosiłsięzapewnedogenialnej

odtwórczyniKrólowej

Krystyny,

znajdował

przerażającyodpowiednik,gdychodziłooGretę

Nielsen.Wtymwypadkuniespodziewanepodejrzenia

Kurtamogłybyćnieprawdopodobne,szalone,

obłąkane–alepozostawałofaktem,żetreśćszyfru

miałajakiśzwiązekzsiostrzenicągenerałavonStrelitza.

Tenfaktstarczyłzawszystko.Tenzbiegimionaktorki

filmowejidziewczynyzeSztokholmuwywołału

porucznikaówogromnywstrząs,odsłaniającprzednim

jakąśotchłanną,piekielnątajemnicę,wobecktórej

background image

łamałsię,giąłicofałrozumzakochanegooficera.

Próbowałsobietłumaczyć,żecałamyśloGrecie

Garbojestoczywistymnonsensem.Zmagałsięztą

myślą,leczwracałaonatakuporczywie,jakczasem

wracaidźwięczywuszachzasłyszanagdzieśmelodia.

Drżałcały,gdyuświadamiałsobie,żechorobliwe

przypuszczeniemogłobyokazaćsięprawdą.Zmagałsię

zsobą,walczącztymoczywistym–jaksądził–

nonsensem.Pragnął,byjaknajszybciejnadszedł

uzupełniającyraportprofesoraWranglaibałsię

zarazempanicznierelacjiasaniemieckiegoszpiegostwa.

Alerelacjatanienadeszła.Nadeszłanatomiast

wiadomośćoaresztowaniuWranglaiotym,żeponiósł

karębędącąudziałemszpiegów.Oniłącznik

niemieckiegowywiadu,któregorównieżaresztowano,

gdyzgłosiłsiędoprofesoraporaport.

VonHedingerodetchnął.Byłorzecząjasną,że

zniekształconyszyfrpowędrujeterazdoarchiwów

DrugiegoOddziału.Byłorzecząjasną,żejeżeliw

ostatnimradiowymraporcieprofesoraWranglakryła

sięjakaśtajemnicaGretyNielsen,toodgadłjątylkoon

–tylkoKurtvonHedinger.

AleświadomośćtaniewystarczałaKurtowi.

Natarczywamyślniedawałazawygraną.Drażniąca

zagadkapozostawaładrażniącązagadką.Nieznośne

pytanie,czyistotnieodczytzawierałsłowoGreta–czy

jestchoćcieńprawdopodobieństwawpodejrzeniach,

jakiegodręczyły,pozostawałonadaldlaKurta

pytaniemnierozwiązanym.

AKurtvonHedingernielubiłpytańbez

odpowiedzi.Ipostanowiłwynaleźćodpowiedź.Taką

lubinną,negatywnąlubpotwierdzającą–byletylko

background image

odpowiedź.

Byłznaturypodejrzliwy.Kilkuletniasłużbaw

wywiadziezaostrzyłajegoczujność.Nerwyjegobyły

przewrażliwione,aprzewrażliwienietoszłowjednym

określonymkierunku.Wtymwypadkuchodziło

przecieżodrogą,kochanądziewczynę,naktórejsamo

wspomnieniewrzałakrewwżyłachmłodegoczłowieka.

Wielewydarzeń,naktórepoprzedniomezwrócił

uwagi,występowałoterazwswoistymświetle.

Dlaczegóżbyprzypuszczeniajegoniemiałybyć

prawdą?Kurtniewierzyłwnieprawdopodobieństwa.

Wszystkobyłodlaniegomożliwe,sampotrafiłbysię

ważyćnanajbardziejszaloneczyny.Młodośćjego

wyłączaławszelkisceptycyzm.

RównocześniewspomniałIskandraPatrasa.

CukiernięJänneranaWilmersdorferstrasse.Swe

pierwszespotkaniezGretą,właśnietegodniaiotej

godzinie,kiedywtejsamejcukiernimiałobyć

dokonanezdemaskowaniepodwójnegoszpiega.

IskanderPatraswskazałwówczasnasiostrzenicę

generałajakonaagentkęobcegowywiadu,która

rzekomoumówiłasięznimwowejcukierni.Niktwto

wtedynieuwierzył.SiostrzenicagenerałavonStrelitza,

dziewczynaprzybyłaniedawnozeSzwecji,miałaby

pozostawaćnausługachwywiaduzupełnieobcego

państwa?Potraktowanoto,jaknależy.Jakozłośliwość

Patrasa,jakowybrykczłowieka,któremuśmierć

zajrzaławoczyiktórychcesiębronićzacenę

największychnonsensów.

WpamięciKurtavonHedingerawskrzeszasię

wspomnieniescenyzcukierniJännera.Zadajesobie

nowepytanie,czyIskanderPatrasdziałałistotniew

background image

obłędnejtrwodze,czydopuściłsiętylkozłośliwości–

czyteżto,copowiedział,byłoprawdą.Kobietaz

Feminymiałainnykolorwłosów.Aleczyżtomógłbyć

argument?Czyżniebyłonatosposobów?

PrzednieszczęsnąwizytąwpokojuWinnicky’ego

Kurt,

gdyby

przypomniał

sobie

okoliczności

aresztowaniabyłegomajorawojskgreckich,byłby,jak

wszyscy,śmiałsięzprzypuszczeń,iżGretaNielsen

mogłabydziałaćprzeciwkoNiemcom,terazjednak

zadawałsobiepytanie,czysiostrzenicagenerałajest

istotnietąosobą,zaktórąsiępodaje.

Młodyoficerpostanawiazbadaćtęsprawę.

Naturalniewnajwiększejtajemnicyprzedwszystkimi.

Niebardzowierzysamemusobie.Ale,gdybyprawda

byłanawetnajgorsza–wie,żedługomusiałbysię

namyślać,jakpostąpić.Wie,żestanąłbywtedywobec

okropnegokonfliktumiędzyobowiązkiemimiłością.

Wpostanowieniuprzeprowadzeniabadańna

własnąrękę,KurtvonHedingerporazpierwszy

popełnianiesubordynację.Agentowiwywiadunie

wolno

podejmować

żadnych

czynności

bez

porozumieniazeswąprzełożonąwładzą.Tymczasem

on…

Łatwojestjednakpowiedziećsobie,żerozwikła

background image

siętajemnicę,aletrudniejjąrozwikłać.Trudniejznaleźć

punktzaczepienia—nitkęprowadzącądokłębka.

Kurtzastanawiasienadtymdługoinaraz.Gdy

wszystko,coczyniGreta,zaczynawjegopodnieconym

umyślenabieraćpodejrzanychkształtów–przychodzą

munamyśljejobrazyijejzamiłowaniedomalarstwa.

Porucznikpostanawiaspróbować.Amoże?Jeżeli

Gretaodgrywaniejasnąrolę–obojętne,czyjest

prawdziwączyfałszywąpannąNielsen–musiwjakiś

sposóbkomunikowaćsięzwywiadem,dlaktórego

pracuje.

NiedarmouchodziKurtvonHedingerzatęgą

głowęwśródludziDrugiegoOddziału,niedarmo

pułkownikLuciusmaonimnajlepsząopinię.

Pewnegodnia,poobiedzie,porucznikkierujeswe

krokinaAlexanderPlatzdomałego,wciśniętego

międzydużesklepy,sklepikuzobrazami.

Wie,żetejwłaśniefirmieGretaoddajewkomis

malowaneprzezsiebiepejzaże.Dziewczynanierobiz

tegotajemnicy.

—Maluje!…—spierasięzeswymipodejrzeniami

Kurt,zbliżającsiędoskładuEmmyWigand.—Poco

Gretamaluje?Możenawetmaitalent,aleczyż

siostrzenicatakzamożnegoczłowiekajakgenerał

Strelitzmusidorabiaćsobiesprzedażąobrazów.Dość

podejrzaniewyglądajątejejartystyczneambicje…

Niskastaruszka,kościstaiprzygarbiona,osiwych

włosach,zgrubymiokularaminaoczach,siedzizaladą

sklepowąimiarowoporuszadrutami.Sklepzobrazami

jestmarnieoświetlonyjednąlampąosfatygowanej

żarówce,rzucającejżółtaweblaskinaramyiobrazy.

Odrozpalonegożelaznegopiecykabijenieznośnyżar.

background image

NahałasotwieranychdrzwiEmmaWigand

przestajenachwilęporuszaćdrutamiipatrzyciekawie

naprzybyłego.Widziprzedsobąmłodegoporucznika

wmundurzemarynarkiwojennej.KurtvonHedinger

jednymrzutemokaobejmujewnętrzesklepu,agdy

staruszkachcepodnieśćsięzwysokiegofotela,w

którymsiedzi,powstrzymujejąruchemręki.

—Niechsiępaninietrudzi—mówił—chcętylko

obejrzećobrazy.

Staruszkapatrzyzanimniecozdziwionaizaczyna

znowurobićnadrutach,podczasgdyKurtwśród

nagromadzonychmalowidełszukaobrazówGrety.

Znajdujewreszcietrzyobrazkiizadowolonymruczy

cosdosiebie.

Następniezbliżasiędokontuaruipytaśledczym

tonemdalekimoduprzejmości.

—PanisięnazywaEmmaWigand?

Grubeszkłaokularówkierująsięnaniego.Zza

szkiełtychpatrząnaniegowyblakłestarczeoczy,które

zkażdymtygodniem,zkażdymdniemniemal,mniej

widzą.

—Tak.JajestemEmmaWigand—odpowiada

handlarkaobrazów,wyczuwającinstynktowniecoś

niedobrego.

—PanijestEmmąWigand?—powtarzamłody

człowiek.—Chcęzpaniąpomówićopewnejsprawie,

alechcęnajpierwwiedzieć,czyjestpanidobrą

Niemką?

Staruszkatrzęsiegłową.

—Cóżjapanupowiem?—odkładarobotęna

drutach—CzyjestemdobrąNiemką?Miałamsyna.

Jedynaka…Zginąłpodczaswojny.

background image

—Zginął…

—Tak.PodVerdun…—paniWigandwymawia

obcąnazwę,którejniezapomninigdy,żebynawetbyła

najbardziejzdziecinniała.Wtejnazwiefrancuskiej

twierdzyześrodkowałsięjejcałymatczynyból.

—Oddałapanijedynegosynaojczyźnie…—

mówiKurtvonHedingerniecouroczyście.—To

wielkaofiara.

—CóżwięcejmożezrobićdlaNiemiecstara,

słabakobieta?

—Przepraszampaniązamojepytanie,alebyło

onozupełnieusprawiedliwione.—Oddałapanikrajowi

wszystko,comożedaćniemieckakobieta.Pytałem

dlatego,ponieważprawdopodobnieNiemcybędą

jeszczepotrzebowałypanipomocy.

—Pomocy?Mojej?—Cośjakbyuśmiech

wykrzywiłojejzwiędłewargi.Podniosłarękędo

haczykowategonosaipoprawiłaokulary.

—Tak.Panipomocy.Tooczymbędziemymówili

musipozostaćścisłątajemnicą.Jesttopierwszy

warunek.

Kurtprzerwał,poczymdodałznacząco:

—Idąctutaj,sądziłem,żejestpaniwspólniczką,

terazjednakjestemskłonnymniemać,żewnajgorszym

raziebyłapanitylkobiernymnarzędziem.

Tesłowazagadkoweiniezrozumiałewrazzcałym

zachowaniemoficeramarynarkinapełniłypaniąWigand

niekłamanymprzerażeniem.

—Oczympanmówi,paniekapitanie?—

zapytała,starającsięznaszyweknamundurzedomyślić

jegoszarży.

—Jestemporucznikiem—sprostował.—Proszę

background image

sięnieobawiać.Jeżelibędziemniepaniwewszystkim

słuchać,niestaniesiępaniżadnakrzywda.Zapewne

ciekawipanią,kimjestemidlaczegoprowadzętaką

rozmowę.Otóżproszęprzyjąćdowiadomości,że

jestemagentemDrugiegoOddziału.Agentemwywiadu

niemieckiego—dodał,chcąc,bydobrzezrozumiała.

—OJezu!—jęknęłaprzerażonairęcejejpoczęły

drżeć.Nieomyliłyjąprzeczucia,żewizytategooficera

wjejsklepiebędziezłemzdarzeniem.

—Panirozumie—prowadziłdalejKurtswójatak

—żesprawa,wktórejprzyszedłemjestniezmiernie

delikatnejnatury.Chodzituoszpiegostwo.

PaniWigandporazdrugijęknęłazcichai

zrozpaczonaopadłazpowrotemnafotel,zktóregosię

byłapodniosła.Kurtzzadowoleniemwidziałjej

przerażenie.Dążyłdotegocelowo,choćrówniedobrze

wszystkiejegopodejrzeniamogłyokazaćsię

przywidzeniem.Ponieważjednakdziałałnawłasną

rękę,zależałomunatym,bywkażdymwypadku

EmmaWigandmilczałajakgrób.

—Proszęmnieposłuchać—rzekłłagodniej,

widząc,żesłowoszpiegostwozrobiłonastaruszce

wstrząsającewrażenie.—Byćmożepowiedziałem

przedchwilązbytdużo,alemamypewnepodejrzeniai

obowiązkiem

naszym

jest

sprawdzić

je

jak

najskrupulatniej.Paniwie,cotojestDrugiOddziałi

jakąspełniarolę.Czasamimusisięonuciecdożądania

background image

pomocyodspokojnychobywateliiwłaśniedlategotu

jestem.

—Alecojamamztymwszystkimwspólnego.

—Paniniewiele,alesklep,którypaniprowadzi,

znaczniewięcej.Mampewnedane,żeniektórenici

wrogiejNiemcomakcjiszpiegowskiejkrzyżująsię

właśnietu–wtymsklepie.

—Panieporuczniku,toniemożliwe!…—

Staruszkapodniosłasięzfotelazżywością,ojaką

trudnojąbyłoposądzać.

—Niestety,proszępani.Wszystkonato

wskazuje.Jestemnaturalniedalekiodinsynuowania

panijakiegokolwiekudziałuwtychmachinacjach.Jeżeli

żywiłempewnepodejrzenia,znikłyonezupełnie.

Kobieta,którejsynpoległzaNiemcy,niemożemieć

nicwspólnegozezdradąojczyzny.

VonHedingerurwałiusunąłsięnieconabok.

Drzwisklepuskrzypnęłyiwszedłjakiśklient.Przyniósł

kilkaobrazkówdooprawyimarudził,niewiedząc

dobrze,jakiewybraćramy.Aniruszniemógłsię

zdecydować.PrzezcałytenczasKurtstałobrócony

plecamiipogrążonywpozornymoglądaniuobrazów,

jakimizawieszonebyłyścianysklepuEmmyWigand.

Gdywreszcieklientwyszedł,porucznikpodszedł

dokontuaru,przysunąłsobiedrewnianytaboretiusiadł

naprzeciwkowłaścicielkisklepu.

—Panisamaoprawiaobrazy?—zapytał.

—Nie.Jaledwiewidzę.Oddajęjedooprawy

pewnemumłodemuczłowiekowi.

—Aha!—mruknąłKurt,poczymwróciłdo

przerwanegotematu.

—Proszępani!—rzekł—odczasudoczasu,

background image

przychodzitumłodadziewczyna,któraprzynosipani

swojeobrazki.Oddajejetutajwkomis…

—Domniedużoludziprzynosiobrazy—odparła

paniWigandzchytrąminą.—Szczególnie

początkującymalarze.Tacy,cozaczynają.Chociaż

dziśprawieniktniekupujeobrazów.

—Panijednaknapewnodomyślisięokimmówię.

Tomłodaiładnadziewczyna.Malujewcaleudatne

pejzaże.

Staruszkazrozumiała,żezbytdługoniemożesię

wykręcaćnieświadomością.SłowaDrugiOddziałmiały

dlaniejcośniesamowitego,cośszatańskiego.Bałasię

jakogniawszystkiego,comogłomiećjakiśzwiązekze

szpiegostwemiwywiademilękałasię,bywykrętne

odpowiedziniewzbudziływoficerzeniesłusznych

podejrzeńcodojejudziałuwjakiejśnieczystej

sprawie.

—Owszem—wyznaławreszcie.—Przychodzitu

takamłodaosoba.

Kurtwstał,podszedłdojednejześcianiwskazał

natrzyniewielkieobrazki.

—Toonamalowałaterzeczy.PannaNielsen?

Prawda?

—Tak.ToopannieNielsenpanmyślał?

—Właśnieoniej—uśmiechnąłsięHedingerztej

dyplomacjistaruszki.—Cieszęsię,żewiejużpanina

pewnookimmówię.Jakidąwsprzedażyobrazytej

pani?

—Zupełniedobrze.Lepiejniżinne.Możedlatego,

żesątakie.

—Iludziekupują?—Kurtbyłniecozawiedzionyi

niezdawałsobiedobrzesprawy,czymasięcieszyć,

background image

czymartwić,żeprzypuszczeniajegoniemogąjakoś

znaleźćpotwierdzenia.

PaniWiganduspokajałasiępowoli.Jeżelioficer

tenbyłagentemwywiadu,totrzebabyłoprzyznać,że

prezentowałsięwcalesympatycznie.Nietakidiabeł

straszny,jakgomalują.NapytanieKurta

odpowiedziałazeszczerością,któramiałasięokazać

fatalnawskutkach.

—Tepejzażesiępodobająiidzieichdośćdużo.

Szczególniejedenpanjestichwielkimamatorem.

Chociażpodejrzewam,żeiontakżejedalej

odsprzedaje.

PodejrzeniaKurtabyłyjużniemaluśpione,lecz

zelektryzowanynagle,odwróciłsiękumówiącej.Słowa

staruszkizabrzmiałymuwuszachjaksygnał

ostrzegawczy.Oto,czegowłaśnieszukasz!—

powiedziałmujakiśwewnętrznygłos.Uczułdreszcz

niepokojutakcharakterystycznywmomentach,kiedy

mamydowiedziećsięrozwiązaniadręczącejzagadki.

—A!…—rzekł.—Jedenpan…jestichwielkim

amatorem…Tociekawe.Czegóżmipanitegozaraznie

powiedziała?

—Niepytałpan.Czytozresztątakieważne?

—Tosięokaże.Wkażdymraziechcęwiedzieć

wszystko,cosiętyczytychobrazówiostrzegampanią,

żezatajeniepewnychszczegółówmożesięsmutnie

skończyć.—Przeszyłjąsurowymwzrokiem,apod

spojrzeniemtymzadrżałby,ktośdalekoodważniejszyi

silniejszyniżbiednapaniWigand.

—Janicniechcęukrywaćprzedpanem—jęłasię

gęstotłumaczyć.—PannaNielsenprzyszładomniepo

razpierwszyjużkilkamiesięcytemu.Wczesnąjesienią.

background image

Przyniosłaobrazkiwkomisiodtądprzynosijeczęsto,

bomalujezupodobaniem.Mówiłamjej,żeterzeczy

idąterazsłabo,alenadspodziewaniepejzażetemiały

powodzenie.Zjawiłsięteżwkrótcejakiśpan,który

kupiłjedenzobrazkówiodtądwpadaniekiedy,by

kupićnowe.

—Niekiedy,czyczęsto?

—No…dosyćczęsto.

Kurtbyłcorazsilniejzaintrygowany.Ogarnęłogo

podniecenie,jakzawsze,gdytrafiałnawłaściwytrop.

—Jaktenpanwygląda?

—Takiwbinoklach.Bardzodużomówi.Do

słowadojśćnieda.

—Takiwbinoklach?Tożadneokreślenie.Nie

pamiętapanijegorysopisu?

—Jasłabowidzę…

—Wiem!Wiem!Nierozumiemjakpanimoże

handlowaćobrazamiztakimsłabymwzrokiem.

—Niezawszetakimiałam,ślepnęteraz—

wyszeptałazprzygnębieniem.

—Czytenpankupujewszystkieobrazy?

—Nie.Tylkote,któremusiępodobają.

Porucznikzmarszczyłbrwi.Słowatezastanowiły

goiznowuzbiłyztropu.Gdybytenpankupował

wszystkieobrazkiGretyNielsen,sprawabyłabyjasna.

Aletak?…Tkwiławtymjakaśnowazagadka.Oficer

podszedłdopejzażyGretyiprzyjrzałimsięrazjeszcze,

leczniemógłznichnicwywnioskować.

—Oprócztegopanakupują,obrazytakżeinni

ludzie?—zapytał.

—Tak.Polecamjekomumogę.Tobardzomiła

pani–ta,którajeprzynosi.

background image

Kurtmilczał.Wyjąłpapierośnicęizapalił

papierosa.Staruszkaśledziłazuwagągręrysów

oficera.

—PaniWigand!—odezwałsięKurtpodługiej

przerwie—proszęsobiedobrzeprzypomnieć,czy

przedtem,zanimpannaNielsenzaczęłaprzynosićswe

malowidła,tenpanwbinoklachprzychodziłtutajdo

panisklepu?

—Czyjapamiętam…

Zewszystkichpytań,jakieKurtzadał,towłaśnie

byłodlaniegonajważniejsze.Ustalenietegoszczegółu

miałodlaprzebiegucałejsprawykapitalneznaczenie.

Podejrzeniaporucznikaszływtymkierunku,żeprzy

pomocyswychobrazówpannaNielsenwjakiś

nieznanymujeszczesposóbprzesyłałaswe

szpiegowskieraportyiżeczłowiek,którynabywał

pejzażedziewczyny,byłagentem,którywtensposób

odbierałprzesyłanewiadomości.Tahipotezamiała

jednaktylkowtedyszanseprawdopodobieństwa,jeżeli

ówpanwbinoklachzjawiłsięporazpierwszyw

sklepieEmmyWiganddopierowtymczasie,kiedy

Gretarozpoczęładawaniewkomisswychobrazów.

DopieropojejprzyjeździedoBerlina.Jeżelijednaków

panwbinoklachjużprzedtembywałklientemEmmy

Wigand,przypuszczeniaKurtapaliłynapanewceitrop

wymykałsięzrąkporucznika.

—Mapaninietylkosłabywzrok,aleisłabą

pamięć.—zareagowałdośćopryskliwienaniepewną

odpowiedźpaniWigand,zapominającjuż,żeprzed

chwiląokazywałjejwspółczucieiszacunekzpowodu

osobistejtragedi,jakąprzeżyła.—Niechżepanisobie

przypomniiodpowiemikrótko,czypantenbywałtutaj

background image

przedtem,czyniebywał?Tak,czynie?

Staruszkaradabyłaodpowiedziećdokładniena

pytanieoficera,jednakżemimonajlepszejchęcinie

mogłasobieprzypomnieć.Wjednymidrugimwypadku

niebyłapewna,aobawiałasiępoinformowaćfałszywie.

—Zcałąpewnościąniemogętegostwierdzić.

Możetak,amożenie.

Kurtzżymnąłsięiruszyłramionami.Zrozumiałjuż,

żetądrogądalekoniezajedzie.Jakaszkoda,żepani

Wigandniebyłamłodszainieodznaczałasięlepszym

wzrokiemilepsząpamięcią.

—Kiedytenpanbyłtuostatniraz?

—Zpoczątkiemubiegłegotygodnia.

—Dobrze.AkiedypannaNielsenprzyniosłatu

ostatnieobrazy?

—Dziśrano.

—A!Dziśrano?Czywszystkietrzy?

—Nie.Tylkodwa.

—Atentrzeci?

—Wisituzedwatygodnie.

—Ówpanwbinoklachniekupiłgo?

—Niepodobałmusię.

—Tointeresujące.—VonHedingerprzystąpił

znowudoobrazkówGretyijąłimsięprzyglądać.

Pewienplanzrodziłsięwjegogłowie.Zastanawiałsię

nadnimwłaśnieteraz.Wahałsię,jednakżechęć

bezwzględnegodotarciadoprawdyprzemogła

wreszciewszelkieskrupuły.

—PaniWigand!—rzekłpoważnieisurowo.—

Musimipanidaćsłowo,musimipanidaćuroczyste

zobowiązanie,żeanionaszejrozmowie,aniotym,co

paniterazpowiemipolecę,niebędziepanimówićz

background image

nikim.Nieśmieotymwiedziećaniówpanw

binoklach,anipannaNielsen.Jeżelibypaninie

dotrzymałaobowiązkumilczenia,zostaniepani

oskarżonaozdradęstanu.Gdybytuprzyszedłnawet

samministerwojnyipytał–paniniewieoniczym.

Nigdzieinigdywolnootymwspominać,chyba…

Zawahałsięznowu,leczjakbyzawstydźsięswej

słabości,dokończyłtwardo.

—…chybaprzedsądemwojennym.

EmmaWigandmilczała.Zapytałgroźnie:

—Panirozumie?Sadzę,żemogępanicałkowicie

ufać,aleobowiązekkażemirazjeszczeostrzecpanią

przedniebezpieczeństwem,najakiemogłabysiępani

narazić.

—Rozumiem,panieporuczniku.Będęmilczała,

jakgrób.

—DladobraNiemiec,paniWigand.

—DladobraNiemiec—powtórzyłaswym

starczymgłosem.

—Proszętedydobrzeuważać.Teobrazypanny

Nielsenzabioręterazzsobą.Nadwa,trzydni.Potem

zwrócęjepani.Powiesijepaninadawnymmiejscui

sprzedapanuwbinoklach–jakzwykle.Zakażdym

razem,kiedypannaNielsenoddaobrazywkomis,

zrobipanitosamo.Będętuprzychodziłczęstoipod

żadnymwarunkiemniewolnopaniwywieszaćani

sprzedawaćpłócien,dopókijaichniezobaczę.

EmmaWigandskinęłagłowąnaznak,żerozumie.

Całataprzygodaprzekraczałazakresjejpojęć.Była

czymśniezwykłym,przerażającyminiesamowitym.W

leniwąatmosferęmałegosklepikuwtargnąłnarazjakiś

nieznanyrytmżycia.Staruszcewydawałosię,że

background image

przeżywaraczejsenniżrzeczywistość,żepoprostu

zdrzemnęłasięnadswąrobotąnadrutachiżelada

chwilazbudzisięiprzekona,żesklepjestpustyiże

młodysmukłyporucznikmarynarkibyłtylkosenną

zjawą.

Ajednakbyłatorzeczywistość.

—Zrobięwszystko,copankaże.Ajeżelitamten

panprzyjdziezanimpanporucznikzwróciobrazy?

—Powiepani,żepannaNielsenjeszczenicnie

dostarczyła.

—AskoropannaNielsenzjawisięznowymi

malowidłamiizapyta,czytesąjużsprzedana?

—Rzeczprosta.Odpowiepani,żesąsprzedane.

Zawypukłymiszkłamizatrzepotałypowiekistarej

kobiety.Ztrudempojęłaówmakiawelizmniezwykłego

gościa.Wzłą,wjakąśbardzozłąprzygodęwplątałją

przypadek.

—Niechmipanizapakujeobrazy—usłyszała

znowugłosKurta.

Ogarnęłyjąnarazwątpliwości.

—Przepraszampanaporucznika—wyjąkała

nieśmiało.—Japana…bądźcobądź…nieznam.

Pierwszyrazpanawidzę…Teobrazyniesąmoje…Jak

jamogętak…Panrozumie?…

VonHedingerzuśmiechempokiwałgłową.

—Zupełniedobrzerozumiem.Mójmundurjest

chybadlapanidostatecznągwarancją.Teobrazkinie

sązresztątakiejwartości,byzdobywaćjepodstępem.

Aledobrze…Dampanipokwitowanie.

—Niechbędziepokwitowanie—odparła,choćw

głębiduchawolałabyotrzymaćzateobrazypewną

sumępieniędzyjakokaucję.Nieśmiałajednak

background image

wspomniećotym.Tenoficerbyłnapewnoagentem

wywiaduitakdużomówiłoobowiązkachwobec

ojczyzny,żeniemiałabyodwagiwspominaćozapłacie.

Podeszładościanyipozdejmowałazniejobrazki

Grety.Sztywnymipalcamiopakowałajeiprzewiązała

sznurkiem.

—Panieporuczniku,alenienadłużejjaknatrzy

dni.

—Oczywiście.Wmoimwłasnyminteresieleży,by

trwałotokrótko.

Wydobyłzportfeluarkusikpapieruiwiecznym

piórempokwitowałodbiórobrazów.Gdymiał

podpisaćpokwitowanie,zatrzymałsię.

Przyszłomunamyśl,żeskoroprzedsięwziąłtyle

środkówostrożności,niepowinienpodpisywaćkwitu

własnymnazwiskiem.Chociażstarałsięzastraszyć,ile

mógł,tęstarąkobietęiwierzył,żebędziemilczała,nie

należałopozostawiaćuniejdokumentuzeswym

podpisem.Agdybytakpokwitowanietodostałosięw

obceręce?

Szybkopowziąłdecyzjęinapisałnapokwitowaniu:

KarlvonLüttich,porucznikmarynarki.Jużgdy

podpisał,ogarnąłgolekkiniepokój,żejednak

postępujeniewłaściwieiżetenkwitpisanyjegoręką,

mógłbywpewnychokolicznościachbyćoskarżeniem

przeciwkoniemu.Człowiek,któregointencjesączyste,

agentwywiaduniemieckiego,działającywinteresie

swegokrajuniepowinienpostępowaćwtensposób.

Wciągujednegopopołudniapopełniłdwierzeczy,

którychniepowinienbyłrobić.Bezwiedzyszefa

DrugiegoOddziałupodjąłśledztwonawłasnąrękęi

sfałszowałkwitnaodbiórobrazów.Ajednakniemógł

background image

zrobićinaczej.ChciałzdobyćprawdęoGrecieNielsen,

azdobyćchciałjąwtensposób,bylosjejznalazłsię

wyłączniewjegorękuibyniktinnyniepowziął

najmniejszychpodejrzeń.

Wręczyłkwitstaruszce,zabrałpodpachę

niewielkiepłótnaiwyszedłzesklepu,razjeszcze

przypominającEmmieWigandbezwzględnyobowiązek

milczenia.

Podszedłdopostojutaksówekijednąznichudał

siędodomu.Paliłagodręczącaciekawość.Ciekawość

nietylkoagentawywiadu,alestokroćsilniejsza

ciekawośćzakochanegomężczyzny.Tamałapaczka,

którątrzymałterazprzedsobąnakolanach,miała

rozstrzygnąćzachwilę,czyGretaNielsenjestofiarą

jegofałszywychpodejrzeń,czyteżkimś,ktoniejest

Gretą–ktoniejestpannąNielsen–ktoniejest

siostrzenicągenerałavonStrelitzaiktospełniaw

Berliniemisjęzarównoszaleńcząjakgroźną.

Gdyznalazłsięwswymmieszkaniu,przystąpił

natychmiastdorozwiązaniapaczki.Obejrzałdokładnie

każdyzobrazów,leczniewielesięztegodowiedział.

Ot,zwyczajnebezpretensjonalnepejzażemalowane

olejnąfarbą.Płótnopodrugiejstronienienosiło

żadnychznaków.Zastanowiłygotylkopodpisy.Dwa

obrazkipodpisanebyłypełnymimienieminazwiskiem

Groty,trzecizaśnosiłpodpisniecoodmienny.Podpis

tenbrzmiałG.Nielsen.

Przypomniałsobie,żetentrzeciobraznieznalazł

łaskiwoczachpanawbinoklachiwedługsłówEmmy

Wigandprzezdwatygodniewisiałwsklepie,daremnie

czekającamatora,podczasgdydwapozostałepejzaże,

podpisanepełnymimienieminazwiskiemdziewczyny,

background image

zostałyprzezGretęoddanewkomisdziśrano.Kurt

vonHedingerodznaczałsięzbytwielkimsprytem,by

niewytłumaczyćsobiewewłaściwysposóbtejróżnicy

wpodpisach.Wedługprzypuszczeńjego,panw

binoklachbyłmimowszystkołącznikiemobcego

wywiadu.Jeżeliniekupiłtegoobrazka,toznaczyłoto,

żeniebyłownimnicgodnegojegozainteresowania.

Wobectegodwapozostałepejzaże,skorobyły

podpisaneinaczej,powinnyzawieraćjakąśtajemnicę.

Tonapewnoniestanowiłoprzypadku,żesiostrzenica

generałavonStrelitzawdwojakisposóbsygnowała

swemalarskieprace.

ByłtopierwszykrokKurtanadrodzedodalszych

odkryć,azarazempotwierdzenie,żeszedłdobrym

tropem.

Nie

można

było

jednak

niczego

wywnioskowaćzobrazówiniczegoprzesądzaćdopóki

niezostałyonepoddaneekspertyzie,polegającejna

usunięciufarbyizbadaniuzagruntowania.Uczynićto,

znaczyłozepsućjezupełnie,ategoniemógłuczynić,

wobeckoniecznościoddaniaobrazówEmmieWigand.

Inietylkodlatego!Miałjeszczeinneplanyna

wypadek,gdybysięokazało,żezagruntowanie

malowideł…

Młodyczłowiekpodchodzidotelefonuiłączysięz

jakimśnumerem.ProsidotelefonuJanaKramera.

Kramerjestmłodymmalarzemidobrymznajomym

Kurta.Szczęśliwymtrafemjestonwdomu.

background image

—Czymożeszdomnienatychmiastprzyjechać?

—zapytujeporucznik.—Mamdociebiebardzopilny

interes.

Kramerodpowiada,żemoże.

—No,toprzyjeżdżaj!—kończyKurtiodkłada

słuchawkę.

Cierpliwośćjegobędziejeszczenarażonana

ciężkiepróby,zanimdowiesięprawdy.Kramerzjawia

sięwpółgodzinypotelefonicznejrozmowie.Jestto

młodychłopakobujnej,rozrzuconejczupryniei

piwnychwesołychoczach.ZastajeKurtastojącegoz

fajkąwzębachnadtrzemaniewielkimipłótnami

rozłożonyminastole.

—Cóżto?Zakładaszkolekcjęobrazów?—

zapytujeKramer,witającporucznika.—Czybyłeśu

antykwariuszaizdajecisię,żekupiłeśokazyjnie

Rembrandta?Nie,tozdajesięnieRembrandt!—

dodaje,rzuciwszyprzelotnespojrzenienapejzaże

Grety.

Kurtodpowiadacośzroztargnieniem,amalarz,

widząc,żetwarzjegopozostajepoważna,samrównież

poważnieje.VonHedingersadzaKrameraprzysobie,

podsuwamupapierosyipochylającsiękuniemu,mówi

zniżonymgłosem,choćprócznichnikogoniemaw

mieszkaniu.

—Zaalarmowałemcięnagłymwezwaniemibardzo

cidziękujęzaszybkieprzybycie.

Mamztobądopogadaniawważnejdlamnie

sprawie.

—Czystałosięcośzłego?—pytatamtenirazpo

razspoglądaciekawienatrzyolejneobrazki.

Przeczuwa,żemająonejakiśzwiązekzjegowizytą,ale

background image

związkutegoniemożesiedomyślić.

—Nie,niczłegosięniestało—potrząsaKurt

wyjętązustfajką.—Chcęcięprosićowielką

przysługę,aleJanku…torzeczbardzopoufna.

—Umiemtrzymaćjęzykzazębami.

Tej

właśnie

szczęśliwej

okoliczności

zawdzięczasz,żeciętuzaprosiłem.—Hedingerpatrzy

naniegozuśmiechem.—Amożebyśsięczegośnapił?

—Tobyniezaszkodziło…

Porucznikwstajeipodchodzidomałejszafki.

—Mójsłużącywyszedłimusimyobsłużyćsię

sami.Cowolisz?Koniak,czywhisky?

—Możebyćwhisky.

Kurtprzynosibutelkę,dwieszklankiisyfonwody

sodowej.Kramerzcałymnamaszczeniemzabierasię

doprzygotowanianapoju.

—Cóżtozapoufnasprawa?—pyta,pociągając

tęgiłyk.

—Uważasz,tobardzowielkatajemnica.Niemoja

—możnapowiedzieć—państwowa.

—Ho!Ho!…

—Rozumiesz—mówidalejporucznik—żenie

mogęzdradzaćcitajemnicy,któraniejestmoją

własnością.Tegominiewolno.Jeżelispełniszmoją

prośbęiweźmieszsobiekłopotnagłowę,niebędziesz

mógłonicpytać,lecznaśleporobić,cocipowierzę.

—Oiletowchodziwzakresmoichmożliwości.

—Tuwłaśniechodziomalarstwo.

background image

—Aha!—Kramerpociągnąłnowyłyk.—Zaraz

gdywszedłem,wiedziałem,żetwójtelefonmazwiązek

ztymiobrazami.

VonHedingeruśmiechnąłsięztejniezwykłej

domyślnościmalarza.

—Tak.Tomazwiązekztymiobrazkami.Masz

terazjakąśpilnąrobotę?

—Niewiele.Robiędwaportrety.

—Apozatym?

—Jestemdotwojejdyspozycji.

—Słuchajwięc,chcęcięprosić,byśzrobiłmi

kopię–tymczasemjednegoztychobrazków.Zresztą

tylkodwawchodzątuwgrę.

—Cóżtozadziełasztuki?

—Zobacz.

Malarzwstałipochyliłsięnadpejzażami.

—A!—rzekł,przeczytawszypodpisy—To

malowałapannaNielsen?Terazrozumiem!Kiedyżsię

żeniszzpannąNielsen?

Kurtzmartwiał—przybladł.Gwałtownymruchem

wyjąłfajkęzust.

—Skądtywiesz,czysięwogóleżenię,czynie.

Dlaczegołączyszmojenazwiskoznazwiskiempanny

Nielsen?

—Kpiszchyba!CałyBerlinmówiotym,żejesteś

jedynymkandydatemdorękitejpanny.

—Jakkolwiekjest,nierozumiesznic—przerwał

suchoKurt,dotkniętyprzykrosłowamimalarza.

PodszedłdoKrameraipołożyłmurękęna

ramieniu.

—Zanimprzystąpimydodalszychszczegółów…

Dajmirękę.Dajmisłowo,żeniktnaświecieniebędzie

background image

wiedział,aniotychobrazach,aniotymwszystkim,co

będziemyznimirobili.Dajeszsłowo?

Kramerwpiłsięprzenikliwymspojrzeniemwtwarz

Kurta.Zachowanieprzyjacielawydałomusiędziwne.

Niemniejbezwahaniawyciągnąłdoniegorękę.

—Maszmojesłowo.—rzekłpoważnie.

—Dziękujęci.Awięc,jakcijużwspomniałem,

jedenztychdwuobrazkówmusisznajpierw

skopiować,apotemzobaczę,codalejzrobię.

—Najchętniej.Czytopilne?

—Bardzo.

—Dajmioryginał,pojutrzeotrzymaszgowrazz

kopią…

—O,nie,mójkochany,żadenztychobrazównie

możewyjśćpozaprógmegodomu.

Malarzpatrzałnaporucznikawielkimioczami.Nic

ztegonierozumiał,choćmówiłprzedchwilą,że

rozumiewszystko.

—Jakwięcchcesztouczynić?

—Wbardzoprostysposób.Oddamciumnie

pokójdodyspozycji.Możesiębędzieszuskarżałna

światło,aletoprzecieżmalowałaamatorkai

skopiowanienienastręczycinajmniejszegotrudu.Boję

siętylko,żekopiabędzielepszaodoryginału.

—Pochlebco!Tepejzażeniesąwcaletakiezłe.

—Mniejszaoto.Jeszczejedenwarunek.Jutro

ranozabierzeszsiędopracyinapołudniekopiabędzie

gotowa.Takimałyobrazek!Todlaciebiekilka

pociągnięćpędzlem…

—Niechitakbędzie.Przyjdęwcześnieranoze

sztalugąifarbami.

—Okosztybądźspokojny.Niestraciszczasuna

background image

darmo.

—Niepotrzebnieotymwspominasz.

—Wiem,comówię.Będzieszmiał,zdajesię,

jeszczedużorobotyztymiobrazami.

Aledosyćjużnatentemat.Dolaćcijeszcze

whisky?

JanKramerniemiałnicprzeciwkotemu.Posiedział

jeszczedobrągodzinęuKurta,anazajutrzrano,jak

obiecał,zjawiłsięzesztalugą,farbamiizagruntowanym

jużpłótnemrozmiarówobrazka,którymiałkopiować.

Gdykopiabyłagotowa,nadeszłajednaz

najcięższychchwilwżyciuKurta.WziąłpejzażGretyi

zamknąłsięsamwpokoju.Zanimprzystąpiłdo

zamierzonejczynności,ogarnęłogotakieprzygnębienie,

takilękprzedprawdą,któramogłabyćfatalna,żebyła

chwila,kiedymiałzamiarrzucićwszystkoizaniechać

swegobadania.Przemógłsięjednakizposępnątwarzą

zabrałsiędozeskrobywaniaolejnejfarby.

Pracowałostrożnie,starającsięopanować

rozigranenerwy.Ladamomentmiałsięprzekonać,czy

podejrzeniajegozrodzonewbiurzeszyfrówsą

prawdziwe,czyteżkrzywdziłGretęswymifantazjami.

KurtHedinger,agentwywiadu,pragnąłby,bybyły

prawdziwe,bobyłbytoogromnysukcesjego

przenikliwościisprytu.KurtHedinger,zakochanybez

pamięcimężczyzna,broniłsięrozpaczliwieprzedtą

ewentualnością.

Niestety!Agentwywiaduodniósłpełnytryumf.

KurtvonHedingerznalazłpozeskrobaniufarbyto,co

znalazłbypanwbinoklach,gdybybyłnajegomiejscu.

Nazagruntowaniupłótna,przybladłyizabrudzony

farbamiwystąpiłjakiśrysunekskreślonytuszemi

background image

niezrozumiałydlaKurta.Niezrozumiały,jednakjasny.

Byłtojakiśplan.Cotenplanprzedstawiał,Kurtnie

wiedział.Czyżmiałzresztączasiochotęzastanawiać

sięnadtym?

Byłaszpiegiem!…

Wszelkiewątpliwości,wszelkienadziejezostały

zniweczonezajednymzamachem.

GretaNielsenbyłanażołdzieobcegowywiadu,

pracowaładlaniegoizabezwiednympośrednictwem

nawpółzdziecinniałejEmmyWigandprzekazywała

rysunki,planyiraportyprzypomocyswychobrazków.

SiostrzenicagenerałavonStrelitzabyłaszpiegiem.

SzpiegiembyłakobietadrogaKurtowiponad

wszystko.

Byłaszpiegiem!…

Zpozornymspokojem,jakbysięnicniestało,

odłożyłKurtzniszczonepłótnoijąłnabijaćtytoniem

swąulubionąfajkę,zktórąnigdysięnierozstawał,gdy

byłwdomu.

—AwięcGretajestszpiegiem!…powiedział

półgłosem,jakgdybychciałsięutwierdzićwtej

niewiarygodnejprawdzie.Izarazzrodziłasięwnim

nowamyśl.Szpiegiem?Tak!Alenaczyjąkorzyść?Na

czyichusługachstała?Jaktobyćmogło,iżcórka

sztokholmskiegokupcazaprzedałasięobcemu

wywiadowiisłużyłamutakgorliwie?Należałado

neutralnegonarodu,donarodużyjącegoswym

zamkniętymżyciemistojącegozdalaodswarliwych

mocarstweuropejskich.Jeżeliszpiegowała,tona

pewnoniezsentymentu,tylkodlamaterialnych

korzyści.Wtymwypadkuoddawanieswychprac

malarskichwkomisopłacałosięsowicie.

background image

Kurtzapalafajkę,otaczasiękłębemciężkiego

dymuiprzesuwarękąpoczole.Naturalnie!Jakże

naiwnybyłprzedchwilą!Jakżemógłzapomnieć!

Przecieżtowszystkojestodpoczątkudokońca

szatańskąmaskaradą,mistyfikacją,jakiejnieznają

rocznikimiędzynarodowegoszpiegostwa.

PrzedoczymaKurtaprzesuwasięszeregobrazów.

Nibyscenyzdobrzeopracowanegofilmu,osnutegona

dziejachwywiadu.Przypominasobiedyżurwbiurach

DrugiegoOddziału.SprawęmarynarzaSpitzwega.

TelefonogramdoKielu.Biuroszyfrów.Pokój312.

Ciężką,

grubo

ociosaną

postać

porucznika

Winnicky’ego.NiekompletnyszyfrWrangla.Jakże

mógłotymzapomnieć!Przecieżtonajwiększejego

zwycięstwo,jakieodniósłdotądwsłużbiewywiadu.

DrogaodGretyGarbodoGretyNielsen.Jego

największezwycięstwo…

VonHedingeruśmiechasięgorzko.Wolałby,by

niebyłotegozwycięstwa.Terazwiejużwszystko.

Dziewczyna,przebywającawBerlinie,wwiligenerała

vonStrelitzaigrającarolęjegosiostrzenicyze

Sztokholmu,niejestGretąNielsen.GretaNielsen

przebywawjakimśzakładziepodWarszawąwięziona

wbrewswojejwoli.GretaNielsenchcedostaćsiędo

Berlina.Toproste!Chcesiędostać,boprzecieżdo

Berlinajechała,bopośmierciojcamiałasięudaćdo

stolicyNiemiec.Iwówczaszamienionoją.Zamieniono

natęwłaśnieGretę,którąon,Kurt,poznałjużw

background image

Szczecinie,podczaspaszportowejrewizji.O,gdyby

wiedziałotymwówczas,inaczejpotoczyłybysię

sprawy.Nieprzeżywałbyterazchwilzwątpień,nie

dręczyłbysamegosiebie.

Niezrozumiałe,poszarpaneprzezfadingsłowa

szyfrustająsięjasneiniedwuznaczne.LukiW

radiowymdoniesieniuwypełnianieubłaganalogika.

KluczemdoszyfrówbyływyrazyGretaGarbo.Kurt

jeden,zastanawiającsięnadodebranymifragmentami

felietonuprofesoraWranglaistarającsiędomyślić,

jakieimięmogłanosićowauwięzionadziewczyna,

przezdziwnąasocjacjęmyślidoszedłdoimieniaGreta.

IonjedenposiadłtajemnicęfałszywejGretyNielsen.

Skorosiostrzenicagenerałabyłainternowanaw

okolicachWarszawy–wniosekbyłprosty,fałszywa

pannaNielsenbyłaPolką.

Kurtniewie,jakbędziemyślałzachwilę,jakie

decyzjezapadnązakilkasekundwjegoumyśle.Wie

teraztylkoto,żeobojętnekimjesttadziewczyna,

obojętnejakajestjejnarodowość–wszystkoblednie

wobecfaktu,iżkochająiżekochaćnieprzestanie.

Kochakobietę-szpiega.

Porucznika

ogarnia

uczucie

głębokiego,

niekłamanegopodziwu.VonHedingerswąsłużbęw

Kontrwywiadzieniemieckimtraktujejakrodzaj

rycerskiegosportu.Samprzenikliwyiodznaczającysię

olbrzymimsprytem,podobnylisowi,któregotrudno

wyprowadzićwpole,umielojalnieuznaćtesame

waloryuswegoprzeciwnika.Tymwięcej,gdyobok

background image

walorówtychstajemęstwo,zniewalająceswąprostotą.

Blaskamitakiegomęstwaotoczonajest,wopiniKurta,

misjafałszywejGrety.Żywiszczerypodziwdlatej

młodejdziewczyny,którapodjęłasięroli,przedjaką

wzdrygnąłbysiękażdydoświadczonyagent.Roli

nieprawdopodobnejitrudnejdoodegrania.Roli,w

którejkażdykrokmożebyćbezwiedniefałszywy,roli,

wktórejkażdagodzinamożeprzynieśćzgubę.

PorucznikprzypominasobieGretęodpierwszej

chwili,gdyjąpoznał.Porwaćsięnatakąmistyfikację,

przezszeregmiesięcyodgrywaćrolęinnejkobiety–

obcejnarodowością,językiemiobyczajami,a

odgrywaćjątak,byniktsięniepoznał,bydopiero

przypadekuchyliłrąbkatajemnicy–tojużnierzemiosło

szpiegowskie,tomistrzowskagraaktorki,dlaktórej

scenąjestżycie.Nawetgdybyjejniekochał,nawet

gdybypostanowiłjązgubićiwydać,podziwjegonie

stałbysięmniejszy.Jakiepobudkipchnęłytęmłodą

Polkęnatakniezwykłetory?Czychciwośćpieniądza,

czyżądzaprzygód,czynajczystszepoświęcenie,

któregoniezrozumienikt,ktozakcentempogardy

wymawiasłowoszpieg.

Tak.ToonawyznaczyłaPatrasowispotkaniew

cukierniJännera.ToonawFeminiezetknęłasięporaz

pierwszyzGrekiem.Jaktouczyniła?Bawiłaprzecież

tegowieczoruwjednymzgabinetówFeminyw

towarzystwie,wktórymrównieżprzebywałKurt.

Porucznikprzypominasobieteraz,żeGretanakrótki

czasopuściłagabinet.Awięctobyłowtedy!Grek

określiłjąwprawdziejakobrunetkę,alenietrudnobyło

miećwnocnymlokalupomocnikówizakryćbiałeloki

peruką.

background image

Agentwywiaduprzypominasobiekażdyszczegół

sprawyPatrasainiemajużżadnychwątpliwości.

Nigdyteżbardziejjaskrawoniestajeprzedjego

oczymaróżnicamiędzyszpiegiem–aszpiegiem.Jakaż

przepaśćdzielićmusitakietypy,jakPatrasiGreta.

—Ciekawyjestem,jakonamanaprawdęnaimię!

—myśliporucznik.—Czyimiętojestrówniepięknei

dźwięczne,jaktofałszywe,któreteraznosi?

Zastanawianiesięnadtymniemawtejchwili

sensu.Niemożnazwlekać.Kramerczekawdrugim

pokoju.Trzebadecydowaćodalszejakcji.

Kurtmiałczasjużprzemyślećwszystko.Jest

przygotowanynawszelkieewentualności.Teraz

jednak,gdymarozpocząćdziałanie,ogarniago

refleksja,czynieporywasięnagręzbytryzykowną.

Jesttojakgdybyostrzeżeniewewnętrznegogłosu,

jakbyprzestrogaudzielanaprzezinstynkt.Postanowił,

żewsprawietejobierzedrogępośrednią.Czydrogata

niebędzienajgorsza?Niemożewtejsytuacjibyćiwilk

sytyiowcacała.NiemożnabyćdobrymNiemcem,

ochraniającrównocześniewrogaojczyzny.Niemożna

staćnastrażyswejprzysięgiiinteresówswego

państwa,jeżelimiłośćstajeprzedobowiązkiem.

Kurtwahasięrazjeszcze.Czyhazard,najakisię

waży,niebędziekarkołomny?Ależostatecznieonma

wrękachtędziewczynęiniebędziewtymżadnego

hazardu,jeżeliwymusinaniejpewnewarunki.

Wprzyległympokojusłychaćkrokimalarza.

Krameroczekujenaniegoipewnieniecierpliwisię.Nie

możnazwlekać…

Porucznikpodchodzidolustraipoprawiawłosy.

Zaciągarozluźnionywęzełpiżamy.Widziwlustrzeswą

background image

twarzizauważaciemnecieniepodoczyma.Czujesię

zmęczony,choryirozbityiwewszystkim,corobi,

nadrabiatylkomłodzieńcząbrawurą.

Usuwazeskrobinyfarbyiwrzucajedokoszana

papiery.Przypatrujesięrysunkowinapłótnie,poczym

zniszczonyobrazekiramychowapodkluczdoszafy.

WychodzidoKramera.

Widzijegopytającespojrzenie.Bardzotajemniczo

musisięprzedstawiaćtowszystkooczommalarza.Kurt

wie,żepostępowaniejegojestzastanawiającodziwne,

alenicnatoniemożeporadzić.

—Nieprzestraszsię,Janku—mówizuśmiechem

doprzyjaciela—żądajpołowykrólestwa,adamci,ale

musiszspełnićmąprośbę.Naciągnijnowepłótnona

ramy.

—Nowakopia?Dziśjeszcze?Pociemku?

—Nowakopia.

—Tegodrugiegoobrazka?

—Nie!—zaprzeczyłruchemgłowyHedingeri

wskazującnaświeżoukończonąprzezKramerakopię,

rzekł—Tenpierwszyobrazekskopiujeszmijeszcze

raz.

Kramerstanąłprzednimjakposągzdziwienia.

—Człowieku,czyśtyoszalał?Jeszczenatejkopi

farbaniezaschła,atymikażeszmalowaćdrugą,taką

samą.Seryjnafabryka,czycoulicha?

—Ajednakmusisztozrobić.Malowaćnaturalnie

zacznieszjutro,alepłótnoprzygotujizagruntujdziś.

Kramerspojrzałrazjeszczenaoficerainicjużnie

odpowiedział,tylkoruszyłkilkakrotnieramionami.

Ogarnąłgoniepokój,czyniewplątałsięwjakąśniemiłą

historię,alezbytdobrzeznałKurta,bymógłdługo

background image

żywićteobawy.Nałożyłpłótnonaramy,zagruntował

jeiposzedł,zapowiadając,żewrócinazajutrz.Kurt

uprzedziłgo,żenaszybkościzrobieniatejdrugiejkopi

zależymujeszczebardziej,niżnapierwszej,żezaśna

pożegnaniepoczęstowałmalarzakawązkoniakiemi

cygarami,Krameropuściłjegomieszkaniezadowolony

iudobruchany.Zwłaściwąsobiebeztroskąnie

zastanawiałsięjużwięcejnadtymwszystkim,tym

bardziejuspokojony,żeKurtwspomniałmuraz

jeszcze,iżwynagrodzimutrudistraconyczas.

GdyKurtpozostałsam,przystąpiłzarazdopracy.

Nazagruntowanympłótnieprzypomocytuszu–

zupełnietak,jakGreta–wymalowałplanjednegoz

lotniskwojskowychwokolicyBerlina,posiadającego

najnowszązdobycztechnicznąwpostacipodziemnych

hangarów.Plantenopatrzonykrótkimobjaśnieniem,

zostałprzezniegonamalowanyzupełniefałszywie,a

krytehangaryzaznaczonekrzyżykamitam,gdzieich

wcaleniebyło.Pracatazajęłamubardzowieleczasu,

ponieważdlazachowaniaostrożnościwpadłnapomysł

malowanialewąręką.Gdybybyłwiedział,żewtensam

sposóbkreśliławszystkieplanyiszyfryGretaNielsen,z

całąpewnościąniebyłbytakpostąpił.

ZamiaryKurtabyłybardzoproste.Postanowiłon

kopiowaćkażdyobrazGretyizapośrednictwem

EmmyWiganddostarczaćkopięKrameraowemupanu

wbinoklach,którymobiecywałsobiezająćsięw

najbliższejprzyszłości.Nakażdympłótniepodwarstwą

farbymiałodtądznajdowaćpanwbinoklachzupełnie

fałszyweplanyiinformacje,niemającewsobienicz

prawdy.Wtensposóbszpiegowskadziałalność

dziewczynymiałabyćzpunktuunicestwiona.

background image

NastępnychobrazówGretyNielsenKurtniemiał

zamiaruniszczyć.Wystarczyłomu,żewiedziałjuż,co

onezawierająicobędązawierać.Postanowił

przechowywaćjeusiebie,bybyćwposiadaniu

dowodówzdradyitymsamymuczynićGretępowolną

swejwoli.NastępnekopiemiałrobićKramerjużtylko

wjednymegzemplarzu.

Malarzprzybyłnazajutrzrano,spojrzałnarysunek

nazagruntowaniuibezsłowazabrałsiędopracy.

Wolałniepytaćonic–niczegoniewiedział,niczegosię

niedomyślał.ZaufałKurtowiiprzypomniałsobiejego

słowaopaństwowejtajemnicy.Alemalował

gorączkowo,jakbyplanniezrozumiałydlasiebiechciał

jaknajszybciejukryćpodfarbą.

Mimonajszczerszychchęciporucznikniemógł

dotrzymaćsłowaEmmieWigand.Zamiastnatrzeci

dzieńzjawiłsięuniejdopieroczwartegodnia

wieczorem,przynoszączsobądwaobrazki

skopiowaneprzezKramera,oraztrzeci,niezmieniony

obrazek,podpisanyG.Nielsen.Kurtbyłpewien,że

obrazektenniekryjewsobieżadnychniespodzianek,

skorowzgardziłnimpanwbinoklach.Skopiowane

pejzażeposiadałytesameramy,wktóreoprawione

byłyoryginały.

Razjeszczeagentwywiaduostrzegłsurowopanią

Wigand,poczymzamyślony,ztwarzązasnutązadumą

ruszyłulicamiBerlinatętniącymiwieczornymzgiełkiem.

Ciężarnieznośny,ciężarponadsiły,zginałkuziemi

jegomłodąpostać.NiebyłtojużtensamKurtvon

Hedinger,coprzedniewielujeszczedniami.Nictaknie

dodajedojrzałości,jakcierpienie,aKurtcierpiałi

znajdowałsięnarozdrożużycia.

background image

WielkagramiędzyGretąanimbyłarozpoczęta.

Wierzył,żezwyciężywtejwalce.

RozdziałIV

Ponagłymwyjeździewtowarzystwieszefa

wywiaduniemieckiego,pułkownikaLuciusa–generała

ConradavonStrelitzaniebyłoprzezsześćdniwcichej

wiliwCharlottenburgu.Starywojskowyniedawałteż

najmniejszegoznakużyciaianiGreta,anigospodyni,

niemiałypojęcia,jakibyłcelniespodziewanejpodróży

generała.VonStrelitzwyjeżdżałczęsto,alejego

inspekcyjnepodróżenietrwałynigdydłużejnadtrzy

dni,toteż,gdytydzieńjużdobiegałkońca,wwili

zapanowałniepokójwśróddomowników.

Dopieroszóstegodniawieczoremgenerałvon

Strelitzpowrócił.Gdyprzyjechałzlotniska,Gretyw

domuniebyło.Skorotylkowróciła,gospodyni

wybiegładoniejdoprzedpokojuiwielcezaaferowana,

moderującwmiaręmożnościswójkrzykliwygłos,

oznajmiładziewczyniepełnaniepokoju,żeobawiasię

mocno,czygenerałniejestchory,lubczyniespotkało

gojakieśnieszczęście.

Gretanieentuzjazmowałasięgospodynią,ale

zmuszałasiędouprzejmościwobecniej,niechcącmieć

niepotrzebnegowroga.Toteżchłodnym,leczgrzecznym

tonemzapytałazczegogospodyniwnosi,iżgenerałowi

przytrafiłosięcośzłego.

Wodpowiedzidowiedziałasię,żestarywojskowy

powróciłbardzozmieniony,żedonikogonieodezwał

sięniemalsłowem,żenietknąłprawiepodwieczorkui

żewkrótcepoprzyjeździezamknąłsięwswym

gabinecie.

Słowagospodynizastanowiłydziewczynę.Inie

background image

tylkozastanowiły.Gretawstydziłasiętegotrochęi

uważałatozasłabość,alegenerałvonStrelitzstałsięjej

zbiegiemczasuosobąbliską.Poprostu–jakgdyby

kimśzrodziny.JadącdoBerlina,obawiałasięgo

najwięcejinatymwłaśniepunkciespotkałojąmiłe

rozczarowanie.

PozrzuceniufutraibotówGretapodeszłado

gabinetuizapukawszydodrzwiuchyliłaje.Generałvon

Strelitzsiedziałprzyolbrzymimdębowymbiurkuipisał

przyblaskulampyopomarańczowymkloszu.Pisał

pochylony,zatopionywswejpracytakdalece,żenie

dosłyszałanipukania,aniuchyleniadrzwiprzez

dziewczynę.

Zakaszlałalekko,chcączaznaczyćwtensposób

swojąobecność.Jużchciałasięcofnąć,gdypodniósł

głowęiprzezchwilępatrzałnanią,jakbyjejnie

poznawał.Byłwidoczniegłębokopogrążonywswych

myślach.Wnetjednakprzywołałuśmiechnatwarzi

skinąłnaGretę.

—Dobrywieczór,wuju.Mówionomi,żenie

czujeszsięzbytdobrzepopodróży?

Odsunąłodsiebiepapierizapisanearkusze

schowałruchemniecozbytszybkiminiezręcznymdo

uchylonejszufladybiurka.Gretapodeszłabliżej.

—Ktocinagadałtychbredni!Napewnopani

Schultze?Jestemzmęczonypopodróży,wczymniema

nicdziwnego.Miałemteżciężkąpracę…

Zaprosiłjągestem,byusiadła.Blasklampypadał

najegotwarzidziewczynazauważyła,żegospodyni

miałarację.Generałistotniepowróciłbardzozmieniony

zeswejsześciodniowejpodróży.Wciągutego

krótkiegoczasupostarzałsięogromnie,jakbyjakieś

background image

piorunującenieszczęściedotknęłogoswymczarnym

skrzydłem.

Siećzmarszczekpokrywającajegooblicze,

dawniejprawieniewidoczna,wystąpiłaterazzupełnie

wyraźnie.Rysygenerałajakgdybyrozmiękłyistraciły

swądawnąmarsowątężyznę.Siweoczybyłyjeszcze

bardziejwyblakłeiniebyłownichjużenergi,jaką

promieniowałyjeszczeprzedsześciudniami.Byłyto

oczyczłowiekaogromniezmęczonegoispragnionego

odpoczynku.Dwiesineplamypodoczymapodkreślały

zływyglądConradavonStrelitz.Plecybyłypochylone,

ramionapodanenaprzód.

ByćmożewydawałosięGrecie,aleodniosła

wrażenie,żenawetmundur,zktórymgenerałzrósłsię

niemalwjedno,tymrazemleżałnaniminaczej.Jej

rzekomywujzdawałsięwczasieswejnieobecnościw

Berlinieprzeżyćwydarzenia,któreznużyłyjegociałoi

zmaltretowałyduszę.Pojechałmężczyzną,mimoswego

wiekukrzepkimipełnymtemperamentu–powrócił

niemalstarcem.

—AjednakpaniSchultzenieminęłasięzprawdą

—rzekłapannaNielsenzodcieniemtroski,któranie

byłaskłamana.—Wyglądasz,wuju,bardzoźle.Coci

sięstało?Zachorowałeśwpodróży?Dlaczegoprzez

całytydzieńniedałeśznaćosobie?

Zrobiłjakiśnieokreślonyruchrękami.

—Mojedziecko…—odparłiurwał,jakbynagle

sięzaciął.Monoklwysunąłmusięzokaikołysałna

czarnymjedwabnymsznureczku.

Przesunąłdłoniąpoczole.Powinienbyłzasadniczo

przemilczećto,cojejzachwilępowiedział,aleprzecież

mógłmiećdoniejzaufanie.Nigdydotądzaufaniatego

background image

niezawiodłaistanowiła,bądźcobądź,jedynąbliską

istotę,jakaprzynimbyła,jakamieszkałapodjego

dachem.Byłajedynąjegokrewną–jedynym

człowiekiem,którystanowiłjegorodzinę.Wkażdym,

innymwypadku,byłbynapewnozamilczał,tymjednak

razemczułsiętakbardzosamotny,jaknigdy.Był

udręczonyponadwszelkąmiarę.Wiaraiprzekonanie

jegocałegożyciazostałypodczastychsześciudni

zachwianestrasznymiprzejściami.Przezdnitemusiał

zachowywaćpełnyhartducha,musiałbronićsięprzed

wszelkimirefleksjami,patrzącnaokropności,które

widział,musiałichrównocześnieniedostrzegać.Musiał

bronićsięprzedjakimkolwiekludzkimuczuciem.Być

możewłaśnietakoniecznośćobojętnegoodniesieniasię

dowypadków,którewstrząsnęłynimdogłębi,była

powodem,iżtakdrogozapłaciłzatentydzień,iżjak

gdybyolbrzymimskokiemczasupostarzałsięocałe

lata.Czułpotrzebęwypowiedzeniasięprzedkimś,

niemalwyżaleniasię.Wobeckogomiałtouczynić,

jeżeliniewobecswejsiostrzenicy?

Zdawałomusię,żeśnijeszczeciąglekoszmarny,

dławiącyseniżezesnutegozbudzisięzachwilęi

uśmiechniesięuradowany,żenieprawdąjestto

wszystko,nacopatrzałyjegooczy,cosłyszałyjego

uszy.Przypomniałsobietakniedawnowypowiedziane

doGretysłowa,iżwojnajesttymbardziejhumanitarna,

imbardziejjestbezlitosna.Humanitarna–botrwa

wówczaskrócej.Wtensposóbstarałsięjąprzekonać

ocelowościużywaniagazówtrującychpodczaswojny.

Ateraz?Terazwątpił,choćniechciałsiędotego

przyznać.Wątpił–itobyłonajgorsze.

—Greto!—rzekł,chwytajączamonokli

background image

przecierającgonerwowo.—Niechciałemciotym

mówić…Istotniemuszęwyglądaćźleiczujęsięprawie

chory.Jestemcałkowicierozbitypsychicznie.

—Cosięstało,wuju?

—Nic!Zupełnienic!…Poprostupatrzałemtylko

narzeczystraszne,którychwięcejrazyniechcęwżyciu

widzieć.

Pojęła,żeskorowróciłwtakimstanie,żeskoro

przyznawałsiędotegotakszczerze,musiałoistotnie

wydarzyćsięcośstrasznego.Uważałazawszegenerała

vonStrelitzazaistotę,jakbywykutązżelaza,

uformowanązjednejbryły.Wszystkowżyciustarego

wojskowegobyłojasne,dawnorozstrzygniętei

rozsądzone,niebudząceżadnychwątpliwościiwahań.

Byłmilitarystązkrwiikości,junkrempruskim,

człowiekiemtwardymdlasiebieibezwzględnymdla

innych.Odwczesnejmłodościnosiłmundurwojskowy.

DlaNiemiecpoświęciłswąmłodość,dojrzaływieki

poświęcałterazschyłekswoichlat.Niemcy–tobyło

jedynepojęcie,którebudziłownimciepłouczucia.W

tejjednostronnościcałejjegopsychikibyłocoś

imponującegoimrożącegozarazem.TerazGretaporaz

pierwszyodgadławnimczłowieka,posiadającego,jak

wszyscy,sweupadkiiswechwilezałamań,człowieka,

doznającegoudręczeńistającegowobeczawsze

nowychproblemów,którychniemożnabyło

rozstrzygnąćbezreszty.Zarazemjednakwzbudziłsięw

niejinstynktagentkiwywiaduizadałasobiepytanie,

jakietostraszneprzeżyciadotknęłygenerała.Widziała,

żeczłowiektencierpiałnaprawdęizawstydziłasię,że

wtymmomenciepomyślałaokorzyściach,jakie

mogłabyodnieśćzwysłuchaniago.Ajednakzkorzyści

background image

tychniemogłazrezygnować.

—Corobiłeś,wuju,przeztentydzień?Dlaczego

takwstrząśniętywyjechałeśnaglezpułkownikiem

Luciusem?

Oparłsięłokciamiobiurkoipatrzałnanią

nieruchomo.jakbynamyślałsięjeszcze,czypowiedzieć

jejwszystko.

—Zauważyłaśtowtedy—powiedziałznużonym

głosem.—Nietrudnobyłotozauważyć.Nawet

najbardziejopanowanymężczyznaulegaczasem

wstrząsającemuwrażeniuiuginasiępodnagłym

ciosem.

—Czyspotkałocięjakieśosobistenieszczęście?

—Osobiste?Nie!Jakieżosobistenieszczęście

mogłobymniespotkać?CzyżnieszczęścieNiemiecnie

jestrównieżnieszczęściemtych,którzywierniesłużą

krajowi?

Umilkł,agdynieodpowiadała,niechcącgo

spłoszyćjakimśniebacznymsłowem,dodał:

—Towielkatajemnica,Greto,iwłaśnieprzezte

sześćdnipracowaliśmy,bywiadomościotym,cosię

stało,rozeszłysięjaknajwęższymkręgiem.Ciebietez

proszę,zachowajdlasiebieto,cousłyszyszodemnie.

Możeźlerobię,żecitomówię,alechcęsięzkimś

podzielićprzejściami,któremnąwstrząsnęłydogłębi.

Wiesz–zkimśbliskim.

—Możeszmizupełniezaufać,wuju.Komuż

mogłabymotymmówić?Nauczyłamsięprzytym

kochaćNiemcy,któresąmiojczyzną.

Obawiałasię,wypowiadająctepełnefałszusłowa,

żerumieniecwypłynienajejtwarzizdradzii

zdemaskujekłamstwo.Natoskazanabyłazawsze.Na

background image

podstęp,nanieszczerość,nanieustanneoszukiwanie,

nawetwtedy,gdyuczuciejejwzdrygałosięprzed

dwulicowością.ZapewniałaConradavonStrelitza,że

możejejufać,wiedzącjednocześnie,żeskorodowie

sięczegośważnego,wniedługimczasieMandelbędzie

otympoinformowany.

—Toteżmamdociebiezaufanie—usłyszałagłos

staregowojskowego.—Inaczejniezwierzałbymsię

przedtobą.ByłemwHamburguiwAltonie.Z

LuciusemizprofesoremHalbanem.Właśnie

sporządzałemterazraportdlaministraReichswehry…

Znowuprzesunąłdłoniąpoczole,jakbychciał

odpędzićzłeiupiornemyśli.

—Przeżyłemstrasznedni,Greto.Mówiłemci

kiedyś–nietakdawno–ogazie,wynalezionymprzez

profesoraHalbanadlawojennychcelów…

Gretazamieniłasięcaławsłuch.

—Przypominamsobie.Tengaz,oznaczonynazwą

czarnegokrzyża?

—Tak!Tengazbędącynajbardziejpiorunującą

bronią,jakąkiedykolwiekznałaludzkość…Otóżna

przedmieściuAltony,łączącymsięzHamburgiem…No,

cóżbędęcidługoopowiadał.Wfabryce,produkującej

tentrującygaznastąpiłwybuch…Wybuchbutlizgazem

śmierci…Rozumiesz?…

—Rozumiem—ogarnęłajągroza—To

okropne…Jaktosięstaćmogło?

—Mówisz,żetookropne,asłyszysztylkootym,

niewidziałaśtego,cojawidziałem.Jaksiętostało?—

Rozłożyłbezradnieręce.—Niewiemyizdajesięnigdy

nie

będziemy

background image

wiedzieć.

background image

W

pierwszej

chwili

podejrzewaliśmysabotaż.Aletonieprawdopodobne.

Fabrykajesttakstrzeżona,żeczłowiek,którybyzmylił

czujnośćstrażyidostałsiędowewnątrzfabryki,

musiałbybyćgeniuszem,lubpółbogiem…Byłraztaki

śmiałek,któryprzekradłsięprzezpierwsząlinięwart…

Alebyliśmyjużprzygotowaninajegoprzyjęcie…

PannaNielsensiedziaławgłębionawfotel,niemal

skurczona.GdyvonStrelitzwspomniałointruzie,który

ujętyzostałnatereniefabryki,dechzamarłjejw

piersiachisercestanęłonachwilę.Ostre,bolesne

przypuszczenieprzeszyłojejumysł.Niczegobardziej

niepragnęła,jakzapytaćkimbyłówdoszaleństwa

odważnynieszczęśnik,leczżadnąmiarąotopytaćnie

mogła.

GenerałConradvonStrelitzpatrzałprzedsiebie

przymrużonymioczyma,jakbyprzesuwałysięprzed

nimobrazyscentakwstrząsającychinieludzkich,że

niczymwobecnichsąopisydantejskiegopiekła.Mówił

powoli,zacinającsięiurywająccochwila,czasemw

połowiezdania,czasemwpołowiesłowa.Greta

słuchaławmilczeniu.Jejrównieżudzieliłsięów

przytłaczającynastrój,którywiałzopowiadania

staregowojskowego.

Wybuchgazównastąpiłwniedzielępopołudniu–

właśniewtymczasie,gdygenerałpozostawiłsamych

GretęiAhlbergaiudałsięnaswązwykłądrzemkę.

Pierwszyokatastrofiezostałpowiadomionypułkownik

LuciusiontozaalarmowałgenerałavonStrelitzai

Halbana.WHamburguiAltonieogarnęłaludność

background image

niesłychanapanika.Najbardziejzagrożonezostało

przedmieścieSanktPauli.Tam,gdzieprzeszedłtrujący

gaz,zamierałowszelkieżycie.Niebezpieczeństwo

zdołanowprawdziezlokalizować,aleto,cowidział

generał,wystarczało,bywidokuowegoniezapomnieć

nawetwgodzinęśmierci.Ludziewijącysięnaulicachw

mękachkonania,dławienichmurąlekką,nibyporanna

mgła–mgła,którazabijałaiprzedktórąniebyło

ratunku.Starcy–kobiety–dzieci–konie–psyikoty,

wszystkieżywestworzeniacierpiały,wzywałynaswój

sposóbratunkuimarłypodstraszliwymtchnieniem.

Szybymieszkańpoprzegryzałamorderczasubstancja,

zniszczonezostałokwasamiwszystko,cobyło

metalem.Całeulicepozamykanoczworobokami

wojskawiperytowychubraniach,aleiwobecnichgaz

profesoraHalbanaokazałswązłowrogąmoc.

Wynalazcaczarnegokrzyżawrazzgenerałemvon

StrelitzemipułkownikiemLuciusem–przyudziale

miejscowychwładz–pracowalibezwytchnienia,by

zmniejszyćrozmiaryklęski.KostniceHamburgai

Altonywypełniłysiętrupamiludziróżnegowiekui

różnychklasspołecznych.GenerałvonStrelitzwidział

wieletychciał–zsiniałych,zpoczerniałymijęzykami

wywalonymizustrównieopuchłychisinych.Szkliste

oczypatrzaływnieboniemąskargą–zdawałysię

przeklinać.Przeklinaćwojnę,dlaktórejprzyszłoim

zginąćwczasiepokoju,przeklinaćgenialnego

profesoraHalbana,przeklinaćjego–generałaConrada

vonStrelitza,szefawydziaługazowegowministerstwie

Reichswehry.Generałniewymieniłswejsiostrzenicy

liczbytychtrupów,leczmusiałobyćichwiele.Setki

ludzidogorywałowszpitalach.Szczęściemw

background image

nieszczęściubyławichura,którazerwałasięwnocynad

Hamburgiemirozproszyłaciężkie,nieustępliwechmury

czarnegokrzyża.Rzecbymożna,iżBógulitowałsię

nadnieszczęsnymiofiaramiizesłałnanienawałnicę.

VonStrelitzpatrzałdalejnieruchomoprzedsiebie.

Palcejegoszarpałynerwoworękawmunduru.

—Przeztewszystkiedniniemalniespałeminie

jadłem.—mówiłdowstrząśniętejdziewczyny.—

Byliśmywszyscynanogach.Dnieminocą!Nocąi

dniem!Trzebabyłozagoićranyzadanestrasznym

ciosem,trzebabyłowciszyibezhałasupogrzebać

umarłychiratowaćtych,którychdziękiantidotum

profesoraHalbanadałosięjeszczeratować.Trzeba

byłoprzeprowadzićśledztwo,awreszcietrzebabyło

czynićwszystkotak,bywiadomośćostrasznych

wypadkach,oiletomożliwe,nierozniosłasię.Prasa

niemieckanaturalniezamilczyotym.Alechodziłoo

prasęiopinięzagranicy.Musimyukryćtenstraszny

fakt,oiletylkosięda.

—Czyżtosiędaukryć?—ruszyłaramionami.

Generałjakbyożywiłsię.

—Niewątpliwiebezechatonieprzejdzie.Chodzi

oto,byechotobyłojaknajsłabsze.Poczyniliśmy

wszelkiezarządzenia,byzbagatelizowaćnieszczęście.

Wkażdymrazie,anijednopismoniemieckienie

wspomniotym,anijedenzagranicznydziennik,który

byotymnapisał,niezostaniewpuszczonywgranice

Niemiec.Zachowamyzupełnemilczenie.Osłabienie

wrażenia,jakiemożewywołaćwybuch,upozorowanie

wypadkuinnymiprzyczynami,tonajważniejszezadanie.

Wiesz,żetraktatwersalskizabranianamfabrykacji

gazówtrujących.Toteżfabryka,wktórejnastąpił

background image

wybuch,oficjalniezajmujesięwyrobemfarb.Niemcy

niesąjeszczedośćsilne,bywobecnejsytuacji

międzynarodowejmogłynieliczyćsięzopiniąEuropy.

—Niedziwięcisię,wuju,żejesteśtak

wstrząśnięty.Czyniemyśliszteraz,kiedyjużwidziałeś

działaniewynalazkuprofesoraHalbananazaskoczonej,

bezbronnejludności,żejesttobrońnazbytokropna,by

mogłabyćużywana?

VonStrelitzdługomilczał.

—Tam,wHamburgu,niemiałemczasu

zastanawiaćsięnadtym,alemyślałemotymwłaśnie,

gdysiadłemdopisaniaraportu.Zapewnejestemdo

głębiprzejętyijakoczłowiekwzdrygamsięprzed

niszczycielskimdziałaniemtegogazu,alejako

Niemiec…JakoNiemiecwidzęwczarnymkrzyżu

środek,któryzapewniNiemcomzwycięstwowrazie

wojny.

GretaNielsenpotrząsnęłagłową,poczym

powiedziała,niespodziewaniepatrzącnagenerała.

—Wyobrażamsobie,codałbykażdyobcy

wywiadzareceptętegogazu.

—Niewątpliwie!—Zagadniętyniebyłwcale

zdziwionytąuwagą.—Czymyślisz,żeniesączynione

nieustannepróby,byzdobyćformułęgazu,lubby

dostaćsiędofabryki,wktórejspecjalniedobrani

robotnicypracują,podlegającwojennymprawom?Nie

maniemalmiesiąca,bynaszkontrwywiadnie

zdemaskowałtakiejczyinnejpróby.Wszystkiejednak

niemiałydotądszanspowodzenia.

Ruszyłramionamiidodał.

—PozaprofesoremHalbanem,któregowilajest

dobrzestrzeżona,formułęgazuznatylkojeden

background image

człowiek,którymusijąznać.Alepamiętaj,żebardzo

małoktowie,iżprofesorHalbanjestwynalazcą

czarnegokrzyża.

Agentkawywiaduopuściłapowieki.Bałasięwtej

chwili.Bałasię,żewoczachjejwyczytagenerałvon

Strelitzbłyskniekłamanejradości.Gdybywiedział,jak

ogromnąusługęoddałjejzupełniebezwiednie,

dorzucającowedwazdania.Tedwazdania,które

wyjaśniałyjejtakwiele.Tenjedenczłowiek,który

pozaprofesoremHalbanemposiadałformułęgazui

którymusiałjąznać–byłtoniewątpliwienaczelny

inżynierlubdyrektorowychzakładówwHamburgu,w

którychnastąpiłwybuchzbiorników.TamGreta

dotrzećniemogła.Alezatopozostawałprofesor

Halban.Wilajegobyładobrzestrzeżona–awięcw

papierachinotatkachuczonegomusiałasięmieścićowa

upragnionareceptamorderczegogazu.

Niestetyjednakodstwierdzeniategofaktudo

zdobyciaformułybyłabardzodalekadroga.Zapytała

jeszcze:

—AcóżprofesorHalban?Jakprzyjąłto

nieszczęście?

Generałpotrząsnąłniechętniegłową.

—Zostałnimzdruzgotany.Trzymałsiędzielnie,ale

onegdajuległatakowiserca.Przywieźliśmygoz

LuciusemdoBerlinakompletniechoregoizłamanego.

Ktowie?Możeżyciemprzypłaciwstrząs,jakiego

doznał…

Pukaniegospodynidodrzwigabinetuprzerwało

rozmowę.Gretaniewracałajużdotegotematuprzy

kolacji.Chociażbardzozmęczony,generałkrótko

bawiłprzystoleipowróciłnatychmiastdopracowni,by

background image

ukończyćpisanieraportuprzygotowanegonadzień

następnydlaministraReichswehry.Dochodziłapółnoc,

gdyprzechodzącprzezjadalnię,zastałwniejGretę

zaczytanąwjakiejśksiążce.

—Nieśpiszjeszcze?

—Czekałam,czyniebędzieszczegopotrzebował,

wuju.

—Dziękujęcibardzo.Niepotrzebniesiętrudzisz.

Aleskorojeszczenieśpisz,toproszęcię,wyszukajmi

kroplenasen.Jestemtakpodniecony,żeniezasnębez

nich.

—Wtejchwili…

Podniosłasięodstołuiwyszłanakorytarzyk,gdzie

mieściłasięmałaapteczkadomowa.Wyszukała

flaszeczkęzkroplamiiprzeszłazniądołazienki.Nalała

trochęwodydoszklankiijęłaodliczaćkrople.

Narazprzerwałaliczenie.Taflaszeczkazkroplami

zupełnieniespodziewanienasunęłajejpewienplan.

WiedziałajużwieleowybuchugazówiMandelbyłby

niewątpliwiezadowolonyzjejrelacji,alenapewnonie

wiedziaławszystkiego,napewnogenerałvonStrelitzw

rozmowiezniąpominąłpewneszczegóły,które

zamieściłwsporządzonymprzezsiebieraporcie.O,

gdybymożnabyłodostarczyćMandlowiskróttego

raportu,zawierającynajistotniejszefakty!…

GenerałvonStrelitzniewątpliwiezamknąłraportw

tejsamejszufladzie,doktórejschowałzapisane

arkusze,gdyzjawiłasięwjegogabinecie.Kluczeod

biurkamiałajużoddawnadorobione.Jutrorano

generałpojedziezraportemdoministerstwa

Reichswehry,alepozostajeprzecieżnoc.Stary

wojskowyskarżysięnabezsenność.Niechżebędzie

background image

spokojny!Dobrzeigłębokobędziespałtejnocy!

Bezwahaniapodniosłaflaszkęzlekarstwemi

odliczyładowodywiększądozękropli,niżbrał

zazwyczajgenerał.Nieodczuwałażadnejtrwogi,

żadnegowzruszenia.Wiedziała,żetenplanmusisięjej

udać.

Zaniosłaszklankęzlekarstwemdosypialniwuja,

poczymudałasiędoswegopokoju.Przygotowałai

wypróbowałamałąlatarkę,poczymrzuciłasięw

ubraniunałóżkoiokryłapledem.Zgasiłaświatłoi

czekałazoczymautkwionymiwmroku.Zaoknem

lampałukowakołysałasięzakażdympodmuchem

wiatruijasnyreflekstańczyłposuficie.

Czekałatakpełnedwiegodziny.Dochodziładruga

popółnocy.TerazGretamogłabyćjużpewna,że

generałspoczywapogrążonywnajgłębszymśnie,żeśpi

caławilaiżebezprzeszkódmożeprzystąpićdoswej

pracy.

Włożyłamiękkiepantofle,tłumiąceodgłoskroków

icicho,bezszelestnieopuściłaswójpokój.Wjednej

ręcetrzymałamałynotesikiołówek,awdrugiejklucze

odbiurkailatarkę.Wdrodzedogabinetunie

posługiwałasięjednaktąlatarką,orientującsięiście

kociminstynktem.Przeddrzwiamipracownigenerała

zatrzymałasięistałaprzezdłuższąchwilę,nadsłuchując

bacznie.Leczwcałejwilipanowałakompletnacisza,

tylkowsąsiednimpokojuzaskrzypiałarozsychającasię

podłogaidużyściennyzegarwydzwaniający

kwadranse,odezwałsięchrapliwymbasem.

Lekkonacisnęłaklamkęiznalazłasięwgabinecie.

Oświetliławnętrzepokojujednymbłyskiemlatarkii

podeszładobiurka.Niechciałapalićświatła,bynie

background image

zwróciłotoniczyjejuwagi,chociażbyuwagipolicjanta,

który,pełniącsłużbęprzytejulicy,specjalnąopieką

otaczałwilęgenerałavonStrelitza.Skazanabyłana

odczytanieraportuiskopiowaniegoprzysłabym

blaskulatarki.

Terazgdybyłajużtakbliskacelu,należałodziałać

zjaknajwiększympośpiechem.GenerałvonStrelitz

spałprawdopodobniemocnopozmęczeniupodróżąi

pozażyciusporejdozynasennegośrodka,aleGreta

Nielsenwiedziała,żelichonieśpinigdyilubipłatać

najbardziejprzykreniespodzianki.

Energicznym

ruchem

otworzyła

dobranymi

kluczamiśrodkowąszufladę,gdziespodziewałasię

znaleźćraport.Leżałnasamymwierzchu.Przerzuciła

goszybko.Zawierałsześćstronbitegodrobnego

pisma.Skopiowaniegowcałościbyłobyzbyt

ryzykowne.Trwałobyzbytdługo.

Jęłaszybkoprzebiegaćwzrokiemstronyraportu,

chcącwpierwszymrzędziezapoznaćsięzjegoogólną

treścią.Wczasieczytaniaprzekonałasię,żestary

generał,choćzwierzałsięjejobszerniepodwpływem

wstrząsającychwrażeń,jednakżeniepowiedziałjej

wszystkiego.Rozmiaryiskutkiwybuchugazów

wojennychwHamburgubyłydalekostraszniejsze,niż

wynikałotozjegosłów.Dopieroówraportodsłoniłjej

przedoczymastrasznąprawdę,dopieroczytającgo,

zrozumiała,żenajsilniejszy,najbardziejgranitowy

człowiekmógłsięzałamać,patrzącnateokropności.

Popobieżnymzapoznaniusięzcałością

background image

sprawozdaniaConradavonStrelitza,Gretasporządziła

szybkojegoskrót,zapisującwnotesienajważniejsze

fakty,daneicyfry.Pracowałazgorączkowym

pośpiechem.Wiedziałabowiem,żeimkrócejpotrwata

nocnawyprawa,tymwiększebędąszansezupełnego

jejpowodzenia.

Chwilamiprzerywałaswąpracęinadsłuchiwała,

czujnanakażdy,najmniejszynawetszmer.Byłoto

zresztąbezcelowe,ponieważdogabinetu,prowadziły

tylkojednedrzwi,igdybygenerałvonStrelitzzbudził

sięizszedłdojadalni–miałabyodciętyodwrót.

Obawyjejjednakbyłypłonne.Niktniezakłócił

spokojujejpracy.Dokończyłaswegodziełazupełnie

bezpiecznie,położyłaraportwszufladzietaksamo,jak

leżałpoprzednio,zamknęłabiurkoipowróciłado

siebie.

Nogipodniądrżały,gdyznalazłasięzpowrotemw

swoimpokoju.

Ogarnęłojąpoczucietryumfu.Wiedziała,że

dostarczynazajutrzMandlowizdobyczybardzocennej

iżeskopiowaniemraportuoddałaswemuwywiadowi

ogromnąusługę.Zadowoleniejejsprawiło,żeczułasię

wtejchwilibardziejbezpieczna,niżkiedykolwiek.

Wszystkoteżukładałosięzupełniepomyślnie.Inżynier

Ahlbergwyjechałidotrzymałsłowa.Milczał.Nie

alarmowałnikogo.Nagrodązatomiałbyćdlaniegolist

odprawdziwejGretyNielsen,jakipowinienladadzień

otrzymać

w

Sztokholmie.

Greta

myślała

background image

z

zadowoleniem,żelisttenuspokoiAhlbergadoresztyi

żeSzweddokońcadotrzymasłowa,jakprzystałona

lojalnegokontrahenta.Corazbliższabyładrogado

zdobyciaformułymorderczegogazu,któregowybuch

wywołałhamburskątragedię.Byłanadzieja,iżrecepta

chemicznanieludzkiejsubstancjiznajdziesięniedługow

jejrękach,świtałjejjużnawetpewienplanwgłowiei

zdawałosięjej,żeplantenbędzieowocny.Jakto

dobrze,żezaprzyjaźniłasiętakbliskozTrudąHalban.

Przyjaźńtamiałajejułatwićzadanie,którejeszczedwa,

trzytygodnietemuwydawałosięnieosiągalne.

Położyłasię,leczświeciłajeszczedługo,niemogąc

zasnąć.Nerwyjejpodnieconebyłyrozmowąz

generałemvonStrelitzorazmożliwościamiosiągnięcia

celu.Czułasiępewnasiebieiniedoznawałażadnej

trwogi,myśląconajbliższejprzyszłości.

Spokójjejbyłbynatychmiastzniweczony,gdyby

wiedziała,żeporucznikKurtvonHedingerwszedłw

posiadaniejejtajemnicy,żebyławobecniegozupełnie

zdemaskowanaiżeodjegołaskilubniełaskizależałjej

dalszylos,najbliższegodziny,najbliższednijejżycia.

Niebezpieczeństwoczaiłosięgroźne,tymbardziej

groźne,żenadejśćmiałozzupełnieniespodziewanej

strony.Aniwiedziała,aniprzypuszczała,żeKurtvon

Hedingerbyłagentemniemieckiegowywiadu.Aniprzez

myśljejnieprzeszło,gdyrozważałanierazgrożącejej

niebezpieczeństwo,byniebezpieczeństwemnajbliższym

miałbyćKurt,właśnieKurt,niktinny–tylkoon.

DlaGretyKurtvonHedingerbyłczymśzupełnie

innym.Jeżeliwidziaławnimjakieśniebezpieczeństwo,

toniebezpieczeństwemtymbyłozaślepieniei

background image

zapamiętanie,zjakimprzywitałajegomiłośćiswe

uczucie,którewystrzeliłonaglenibyognistykwiat.Od

tejchwili,kiedymłodyporucznikporazpierwszy

ucałowałjejusta–życieGretyzostałopodzielone

pomiędzypraceszpiegowskie,amiłośćdo

niemieckiegooficera.Wielemiesięcyiwieletygodni

upłynęłoodczasu,kiedydotknęłastopąniemieckiej

ziemi,schodzączpokładuszwedzkiegostatku.Gdy

przybyładoBerlina,zaczynałasięzaledwiejesień,

zaledwiezaczynałyżółknąćliście,aterazcorazczęstsze

jużbyłyodwilże,corazcieplejszestawałysiępodmuchy

wiatru,zwiastującegoporęprzedwiośnia.Przeztewiele

miesięcyiwieletygodni,przezowąjesieńiowązimę,

Gretagrałaniezmordowaniecudząrolę.Aninachwilę

niezdejmowałamaski,lawirującwśródciągłych

niebezpieczeństw.Zatakiwysiłeknerwówpłacikażdy,

atymbardziejkobieta.

IGretaNielsenpłaciłacorazwiększąruiną

nerwów.UczuciedlaKurtastałosiędlaniej

narkotykiem,stałosięucieczkąprzedrzeczywistością,

stałosięzapomnieniem.Niczegoinnegoniepragnęła

jakwmiłościtejroztopićswójniepokój,przygłuszyć

swewewnętrzneprzeżyciaistworzyćsobieinną,lepszą

rzeczywistość.

Miłośćtaogarnęłająjakpłomień.Stałasięjakby

pożarem.Gretaniewiedziała,niezastanawiałasięnad

tym,czywiększąrolęwstosunkudoKurtagrałouniej

uczucie,czyteżpożądanie.Wszystkiemyślijeji

wszystkiepragnieniapopychałyjąnieuchronniewjego

ramiona.Zdawaćbysięmogło,żepocałunekKurta

rozbudziłjejdrzemiącezmysły,żezerwałtamy,jakie

starałasięstawiaćswejmłodej,gorącejkrwi.

background image

Obojętnebyło,żeKurtstałpoprzeciwnejstronie

barykady.Obojętnebyło,żebyłNiemcem,obojętne

było,żenosiłmundurmarynarkiniemieckiej,obojętne

było,żeodepchnąłbyjąpewniezewstrętem,gdybybył

wiedziałkimjestijakąrolęodgrywawybranaprzez

niegokobieta.Dlaniejbyłtylkomężczyzną,wiodłyją

doniegoprostądrogąwszystkiejejpragnieniai

pożądania.Niemogłamyślećonimspokojnie.

Wspomnieniejegopostaci,jegooczu,jegoust,

wspomnieniejegogłosu–wszystkotobudziłowniej

namiętnydreszcz,wszystkotopodniecałojąwsposób,

któregosięwstydziła,choćniemogłainiechciałasię

przedtymbronić.

Wiedziała,żeszczęścieichbędziekrótkieniby

świetlisty

zygzak

błyskawicy

na

czarnym,

zachmurzonymniebie.Aleimkrótszemiałobyćtoich

szczęście,tymwiększąmiałobyćnamiętnością,tym

większąmiałobyćrozkoszą,tymbardziejmiałobyć

intensywne.Dziewczynapostanowiłasobie,żenie

popełniteraztegobłędu,jakijużrazpopełniła.Nie

tylkoniechciałaopieraćsięfali,którająniosła,lecz

pragnęławrazztąfaląpodążać.WmiłościjejdoKurta

niemiałobyćnicnieprzeżytego,nicniespełnionego.

Alejakbynaprzekórtemupłomieniowi

namiętności,jakiogarniałGretę,zdarzyłosię,iżod

chwili,kiedywyznalisobiewzajemniemiłość,widzieli

siętylkokilkarazyitowtensposób,żenigdyniemogli

byćswobodni.Zarazem,jakgdybyzamilczącą

background image

umową,niemówilinicoswejmiłości,niesnuliżadnych

planównaprzyszłość–aprzynajmniejniesnułichKurt,

boczyżGretamogłasnućjakiekolwiekplany?

Wystarczałoobojgu,żekochająsięipragną.Taksię

złożyło,żeiKurtmógłmałoczasupoświęcić

dziewczynieionabyłazajętaizaabsorbowana

przyjazdemSvenaAhlbergaiprzeprawą,jakąznim

miała.NatomiastcodziennieKurtdzwoniłdoniejpo

kilkarazy,natomiastcodzienniepękiświeżychróż

ozdabiałypokójdziewczyny.

Apotem–wostatnichwłaśniedniach–Greta

odniosławrażenie,jakgdybyKurt,niespodziewaniei

niewiadomodlaczego,ochłódłwstosunkudoniej.

Telefonystałysięrzadsze,choćróżeprzychodziłyjak

dawniej.Widziałasięznimtylkorazjedenwczasie

owegotygodnia,kiedygenerałvonStrelitzbawiłpoza

Berlinem.AleKurtbyłjakiśinny–zupełnieinny,niż

zwykle.Pozbawionyhumoru,skłonnydonagłych

zamyśleń,zroztargnieniemsłuchającyjejsłów.Im

bardziejstarałasiębyćzalotna,miła,kochanai

kochająca–tymonzdawałsiębyćchłodniejszy.

Odnosiłakilkakrotniewrażenie,żeodpowiadajej

machinalnieimyślioczymśzupełnieinnym.

Napożegnaniuwymawiałsiębrakiemczasu,

jakimiśdodatkowymipracamiinieumiałustalić,kiedy

będąsięmogliponowniezobaczyć.Gretapożegnałago

rozdrażnionainiespokojna.Comusięstało?—

zapytywałasiebiedaremnie,gdyżnieumiaładaćnato

odpowiedzi.

AobojętnośćKurtabyłatylkopozornaimiałaswe

źródłowprawdzie,którąodkryłopięknejdziewczynie.

Prawdatasprawiła,żejużodszeregudniniemógł

background image

wyjśćzestanuoszołomienia,żeżyłipracowałjakbywe

śnieiże,spotkawszyGretę,niemógłzdobyćsięanina

szczerość,aninanaturalność.

Znajdowałsięciąglenarozstajnychdrogachinie

wiedziałjakpostąpić.Porazpierwszyznalazłsięokow

okozkonfliktemżyciowym,któryprzerastałjego

nieskomplikowanąnaturę.Zdawaćbysięmogło,że,

decydującsięnapodjętąakcję,zdecydowanybył

zarazemochronićGretę,ajednakwielebyło

momentówwczasieowychdni,kiedybyłbardzobliski,

byjąnajzwyczajniejzadenuncjować.Gdybymuktoś

powiedziałjeszczeniedawno,żemającwybórmiędzy

obowiązkiemoficeraihonoremmunduruzjednej,a

miłościązdrugiejstrony,będziesięchoćprzezchwilę

zastanawiał,cowybrać–wyśmiałbyzpewnościątego

człowieka.Atymczasemwahałsięidręczyłsamsiebiei

niewiedział,conależypoświęcić.Jasnebyłodlaniego,

żegdywybierzeGretęijejocalenie–samzdejmie

mundur,któregowpojęciuswymniebyłbyjużwtedy

godny.Mijałydni,noweobrazyGretytrafiałydosklepu

Emmy

Wigand,

nowych

kopi

dokonywał

niezmordowanyKramer,aKurtniemógłsię

zdecydowaćnażadenstanowczykrok.

Ażwreszciezdecydowałsięwidocznie.Wdniu,

którynastąpiłpoowejnocy,kiedyGretazdobyłatreść

raportugenerałavonStrelitza,zadzwoniłtelefonwjej

pokoju.Zadzwoniłwcześnierano,widocznieKurtza

telefonowałdoniejnatychmiast,gdytylkoprzybyłdo

background image

biura.Głosporucznikabyłinny,niżdnipoprzednich–

takprzynajmniejzdawałosięGrecie.VonHedinger

oznajmiłjej,żemawolnywieczóriżeznajwyższą

radościąspędziłbyówwieczórwrazznią.Czyma

czas?Czyzechciałabymutowarzyszyć?

Choćnaówwieczórmiałainneplanyizamierzała

odwiedzićTrudęHalbanijejchoregoojca,

odpowiedziała,żebardzochętnie.SkoroKurtchciałsię

zniązobaczyć,wszystkieinnesprawymusiałyiśćw

kąt.Pozostałowięcustalenie,gdzieikiedymająsię

spotkać.

Kurt

zaproponowałFeminę.Propozycjata

zmroziłatrochęGretę.IlekroćsłyszałasłowoFemina,

przypominałasobieIskandraPatrasaijegosmutnylos.

Niemniej,niechcąc,bywydałosiętodziwne,bez

protestuzgodziłasięnatenlokal.Obiecałjej,że

przybędziewcześniejizaczekananiąwhalu.

Gdyodłożyłasłuchawkę,ogarnęłająfalaradości.

Byłazłasamanasiebie,alefaktpozostawałfaktem,że

telefonKurtawprawiłjąwdoskonałynastrójiżestała

się,jakbyzupełnieinnymczłowiekiem.Kochałagoi

pragnęłajaknigdynikogo.Jużsamaobecnośćw

pobliżuniegonapełniałająniewypowiedzianym

szczęściem.Gdybypozatymuczuciemniedzieliłoich

dosłowniewszystko,niebyłobynaświecie

szczęśliwszejkobietyodniej.

Wtymsamymradosnymnastrojuudałasiędo

hurtowniperfumeryjnejMandla,bycorychlejwręczyć

muskrótraportuowybuchugazówwHamburgu.

Mandlazdziwiłaniecojejwizyta,leczgdyusłyszał,co

muprzynosi,niemiałsłówuznania.

background image

—Toniezmierniecennazdobycz—mówiłżywo,

uśmiechającsię,jaktobyłojegozwyczajem.—Gdyby

panimogłajeszczezdobyćformułęgazu.

—Gdybymmogła?…Zdajemisię,żebędęmogła.

—Wjakisposób?

Pokręciłagłową.

—Tomojasprawa.Wkażdymraziewiemjuż,

gdziejejszukać.Chciałamjednakzapytaćpanao

jedno,czywraziepotrzebyokażdejporzemogę

zjawićsięupana?

—Zformułągazu?—Spojrzałnaniąz

niedowierzaniem.

—Zformułągazu.

—Okażdejporzedniainocy.Jeżeliwgodzinach,

wktórychbiurobywanieczynne,toproszędomego

prywatnegomieszkania.

Niemówilijużwięcejotym.Byupozorowaćjej

pobytwmagazynie,Mandelpolecił–jakpoprzednio–

przygotowaćdlapannyNielsensporąpaczkę

kosmetyków,zaktórąmusiałauregulowaćrachunek.

Żegnającją,beztroskiszpiegucałowałrękędziewczyny

irzekł.

—Życzępaniserdeczniepowodzenia,choć

wątpię,czyzdobędziepanito,czegowielunaszym

ludziomzdobyćsięnieudało.

Przyszłomuznowunamyśl,żedobrzebybyło

ostrzecagentkęprzedKurtemvonHedingerem,z

którym,wedługposiadanychprzezniegowiadomości,

częstowidywanoGretę.Zmieniłzamiarwostatniej

chwili,gdyjużotwierałusta.PracaGretybyła,jak

dotąd,takowocna,żeprzeszłanadzieje,jakiewniej

pokładano.Skoroagentkazapowiedziałazdobycie

background image

owejupragnionejreceptyczarnegokrzyża,skoro

istniałymożliwościwydarciaNiemcomichnajwiększej

tajemnicy–nienależałoGretyNielsenpłoszyć,nie

należałoudzielaćjejwiadomości,któramogłają

speszyćizdenerwować.IMandelzamilczał–itym

razempozwoliłjejodejśćbezostrzeżenia.Niemógł

późniejnigdyrozstrzygnąć,czypostąpiłdobrze,czyźle.

Tymczasemmijałygodzinydniaikażdagodzina

przybliżaławidzeniezakochanych.Zjakżeróżnymi

uczuciamiprzygotowywalisiędotegowidzenia.Jedna

myślbyławspólna,myśl,raczejprzeczucie,żewieczór

tenwniesiewichmiłośćnoweelementy.Alepodczas

gdywGrecierosłopragnienieipożądanie,gdystawała

sięcałajednąnamiętnością,gdywybierałasięna

spotkaniejedynieitylkozkochanymmężczyzną–Kurt

szedłnaspotkaniezdrogąiwybranąkobietą,ale

zarazemrównieżzgroźnymiprzebiegłymszpiegiem,dla

któregoodwagiisprytumusiałmimowoliżywićgłęboki

podziw.

Gdybymógłzapomnieć,gdybymógłoddzielić

jednooddrugiego.Alezdawałomusię,żetobyło

niemożliwe,jakniemożliwebyłodalszemilczenie.Karty

byłystasowaneirozdane,wszystkieatutyznajdowały

sięwrękuKurta,aleniemożnabyłojeszcze

przewidzieć,jakskończysięgra.Pewnośćwygranej

budowałKurtnietylkonazastraszeniudziewczyny,ale

równieżnauczuciu,jakiedoniegożywiła.Wybór

Feminybyłrównieżułamkiemjegoplanuispotkaniew

tymlokaluwprowadzićmiałowrozgrywkęjeszcze

jedenwięcejpsychologicznymoment.

Oileotomuchodziło,przypadekprzyszedłmuz

pomocą.Zpomocą,októrejnawetniemarzyłiniemiał

background image

nigdywiedzieć.GdywrazzGretąwszedłdosali

dancingu,wskazanoimtęsamąlożę,wktórejagentka

wywiadu,wczarnejperuceiwfutrzedostarczonymjej

przeztancerkęMelitę,widziałasięnakrótkoz

Patrasem.Gdywskazanojejlożę,siostrzenicagenerała

vonStrelitzzmarszczyłabrwi,leczbezwahaniaudała

siędotejwłaśnieloży,jakbychcącprzemócodruch

niechęci.Gdyjestsięszpiegiem,trzebabyć

przygotowanymnatakiedrobneniespodzianki.Był

nawetmoment,żezastanowiłasię,czytoprzypadek,

czyteżcośpoważniejszego,alewszelkierefleksje

opuściłyjąszybko.

ZnajdowałasięprzecieżwtowarzystwieKurta–

niebyławtejchwiliagentkąwywiadu;pożegnałasięna

tenwieczórzeswymszpiegowskimrzemiosłem,zrzuciła

zramiongniotącyjąciężar–byłatylkozakochaną

kobietą,niewidzącąświatapozaprzedmiotemswej

miłości.

Tegowieczoruoczyjejniemiałyśledzićchciwie

cudzychtajemnic,leczmogłyswobodniezatapiać

promiennespojrzeniawoczachdrogiegojej

mężczyzny.Tegowieczoruuszyjejniemiały

podsłuchiwaćcudzychtajemnic,leczmogłyswobodnie

słuchaćdźwięcznegogłosuKurta.Tomiałbyćich,

wyłącznieich,wieczóricałazła,dręcząca

rzeczywistośćmiałapozostaćpozaprogamiFeminy.

PannaGretaNielsenwyglądaładziśczarującoi

pięknabyłajaknieziemskiezjawisko.Kurtpochłaniałją

wzrokiemiszybkodoszedłdoprzekonania,żefakt,iż

kobietatabyłaszpiegiem,wtejchwilinietylkoniemiał

dlaniegonicodpychającego,leczprzeciwnie,dodawał

dziewczyniejakbynowegouroku,otoczyłją,jakby

background image

aureolątajemniczości–acóżbardziejzniewalai

przykuwajaknietajemniczość?

PatrzącnaprześlicznątwarzGrety,najejpostać

kuszącąiwabiącąwszystkimiponętamimłodości–

Kurtzapytywałsamegosiebie,jaktobyćmogło,że

wahałsiękiedykolwiek,żewogólewumyślejego

mogłapowstaćmyślowydaniutejkobietyi

postawieniujejpodkuleegzekucyjnegooddziału.Czyż

dlaposiadaniajejidlażyciazniąniewartobyło

poświęcićwszystkiego–itegoświetnegomunduru

oficera

niemieckiej

marynarki

i

znakomicie

zapowiadającejsiękarierywojskowej?Jedenjej

pocałunek,jedenjejuścisk–jednanoczniąspędzona

–wynagrodzimupostokroćnajwiększenawetofiary

złożonenaołtarzuichmiłości.Gdyustajejznajdąsię

przyjegoustach,gdyzłączysiębicieichsercwjeden

ognisty,namiętnyrytm–cóżbędąichobchodzić

wywiadycałegoświata,działaniatychwywiadów,

forteleipodstępy?DziśGretaNielsenbyłaszpiegiem,

aleczyżmusiałabyćnimjeszczejutro?Kimkolwiek

była–byłaprzedewszystkimcudownąkobietą,

najbardziejkochaną,najbardziejpożądaną,nawidok

którejzamierałmuzeszczęściadechwpiersiach,a

krewwaliławskroniach,jakmłotem.

Melodiątęsknychtangłkałysaksofonyjazzowej

orkiestry,nasalirazporazgasłyświatłaikołysałysię

rytmicznietańczącepary,wirującwsmugach

różnobarwnychreflektorów.Porucznikzaproponował

background image

Grecie,byzatańczyli,leczonatańczyćniechciała.Tak

byłojejdobrzesiedziećprzynimwzacisznejloży,w

głębokimpółmroku,słuchaćjegosłówwsłodkim

rozleniwieniuisamejmówićsłowadobre,kochanei

serdeczne.

Perliłysięirozsypywałytonymuzykipo

dancingowejsali,perliłosięwinowkielichach,perliła

sięwżyłachkrewmłodaispragnionamiłości.Apotem

wyczerpałysięnawetsłowaipoczęłypadaćcoraz

rzadziej,ażwreszcieprzestałypadaćzupełnie,jakbysię

stałyniepotrzebne.Głospragnieniaipożądaniabyłtak

silny,żeżadnewyrazyniepotrafiłybygoodtworzyć.

—Greto!—rzekłwreszcieKurt,nachylającsię

kudziewczynieipatrzącwjejoczyociemniejszymniż

zwyklebłękicie.—Greto…Mamdociebiewielką

prośbę.

Spojrzałananiego,jakbyocknęłasięzesnu,jakby

byłaniezadowolona,żezbudziłjązjakichśdalekich

marzeń.

—Co,Kurcie?—spytała.—Jakąprośbęmasz

domnie?

—Chciałbymcięprosić…

Odstawiłaniesionydoustkieliszekzwinem.

—Jużwiem!—uśmiechnęłasiędziwnym

uśmiechem,któryzmieszałniecomłodegoczłowieka.

—Niepotrzebujeszmijużnicmówić…

—Wieszjużocochciałemcięprosić?

—Tak.—Uśmiechnęłasięznowu.—Chciałeś

mnieprosić,bymodwiedziłateraztwojemieszkanie…

Dlaczegóżbynie—powiedziałanitodoniego,nito

dosiebie.—Dlaczegóżbynie,Kurcie?…Pocóż

odkładaćto,coitaksięstanieprędzej,czypóźniej…

background image

—Odgadłaś,Greto.

Przybliżyłakieliszekdowargiprzełknęłałykwina.

Poczympotrząsnęłagłowąirzekłainnymjużtonem.

—Jeżelichcesz,żebymspędziłanocztobą,nie

mamnicprzeciwkotemu.Możemyiść…

Tentonrzeczowy,topostawieniesprawyjasnei

bezniedomówieńuderzyłogoniemileiuraziłoniemal.

Starałsięjaknajdelikatniejinajoględniejwyrazićswą

prośbę,spodziewającsię,żebędziemusiał

przełamywaćjejopór,żespotkasięzpełnąświętego

oburzeniaodprawą.Zostałtymzaskoczony,żeintencje

jogowlotpojęto,żespotkałsięzdecyzjąwyrażoną

takszczerzeiprosto,jakrzadkowtakichwypadkach

wyrażająkobieta.

Potem,gdyjechalidojegomieszkania,chciałją

objąćwtaksówceipocałować,leczGretastanowczym

ruchemuwolniłasięzjegoobjęć.

—Pocotutaj?—ozwałasięznowutymswoim

nieopisanymtonem.—Pocotutaj?Przecieżuciebie

będziemymielinatotyleczasu,iletylkozapragniemy.

—Maszrację—powiedziałiodsunąłsięodniej.

—Jesteśpiekielnietrzeźwa,Greto.

—Myliszsię—odparłakrótkoijakbychcącmu

wynagrodzićmimowolnąprzykrość,oparłagłowęna

jegoramieniu.

—Awięctojesttwojemieszkanie?—zawołała,

gdywreszcieznaleźlisięuniego.

—Bardzoładniemieszkasz.Poczekaj,muszę

wszystkodokładniezobaczyć!

Wszystkiegojednakzobaczyćniemogła.Ładna

byłabyhistoria,gdybyterazujrzałaswojepejzaże,

wiszącenahonorowymmiejscuwpracowniKurta.Na

background image

tomiałnadejśćczaspotem.Tymczasempokójten–w

przewidywaniuwizytydziewczyny–zamkniętybyłna

klucz,aklucztenspoczywałwkieszeniubrania

porucznika.

Biegałapomieszkaniurozbawionaiuszczęśliwiona,

interesującsiękażdymszczegółem,ażwreszcie

dotknęłaklamkiudrzwigabinetuiprzekonałasię,że

drzwitesązamknięte.

—Atoco,Kurcie?Dlaczegotedrzwisą

zamknięte?

—Tedrzwimusząbyćzamknięte—odparł

półserio,półżartem.

—Otwórzjezaraz!

—Nie.Niemogę.Zatymidrzwiamikryjesię

wielkatajemnica.

—Tajemnica?

—Tak—skinąłgłową.

—Toty,Kurcie,masztajemniceprzedemną?

—Aty?Czytyniemaszprzedemnątajemnic,

Greto?

—Ja?—rzekłaizawahałasięnagle,jakbyw

słowachjegodosłuchałasięczegośzastanawiającego.

—No,tak.Każdyznasmaswojetajemnice.To

jestzresztąnietyletajemnica,ileniespodziankadla

ciebie,októrejwswoimczasiesiędowiesz.

—Czybyłeśtakpewny,żebędętejnocyuciebie,

żeakuratnadziśprzygotowałeśtęniespodziankę?

—Byłempewny—uśmiechnąłsięchełpliwie.

—O,tyzarozumialcze!Istotniebyłeśpewny?

—Tak.Byłempewny,żemniekochasziżenie

odmówiszmejprośbie.

Stałaopartaotezamkniętedrzwiipatrzałana

background image

niegospodlekkoprzymrużonychpowiek.

—Agdybymwbrewtwojejwolizdobyłakluczi

dostałasiędotegopokoju?

—Spotkałobycięto,cożonęSinobrodego,która

zgrzeszyłaciekawością.

—O,jestemwięcżonąSinobrodego?Którąz

rzędu?

—Ostatnią—odparł,poważniejąc.

—Ostatnią…—powtórzyła.—Iwtymjest

pewnapociecha.

Chciałajeszczecośpowiedzieć,leczKurtpodszedł

doniejiwziąłjąwramiona.Ustaichspotkałysię

stęsknioneizgłodniałe.

Zgłowąprzegiętą,zprzymkniętymioczyma,piła

słodycztegopocałunku,beztchu,bezpamięci.Zwisła

mubezwładniewramionachjakbybliskaomdlenia.

Gdywreszciezachwilęrozłączyłysięichwargii

podniosłaciężkiepowieki,spojrzałananiego

zamglonymiźrenicami–półprzytomnajakbywracałaz

innegoświata.

—Kurt…—wyszeptała.—Kurt…Jakżedługo

czekałamnatęchwilę…

Wniemejodpowiedzizamknąłjejustanowym

pocałunkiemichciałzanieśćjądosypialni,leczona

niespodziewaniestawiłaopór.

—Nie,Kurt!Nie!Jasamatampójdę,alemusisz

miprzyrzec,żewejdzieszdopiero,gdycięzawołam.

—Gdymniezawołasz?

—Tak.No,dobrze?

—Dobrze.

—Jeżelimaszwdomujakiedobrewino,możesz

jeprzygotować.Wypijemyzanasząmiłość.

background image

—Dobrze,Greto.Dajjeszczerazusta.

—Bierz!Sątwoje…

Musnęłajegowargiiznikławsypialnympokoju.

Zrobił,comupoleciła,poczymusłyszałjejgłos.

—Przygotowałeświno,Kurt?

—Przygotowałem.

—Zarazbędęgotowa.Jeżelinudzicisię,możesz

stanąćtużprzydrzwiach,alestrzeżsięwchodzićzanim

zawołam.

—Agdybymwszedł?

—Spotkałobycięto,cowreszciespotkało

Sinobrodego.

—Cotakiego?

—Uciętomugłowę.

Umilkła.Stojącudrzwi,usłyszałszelestzrzucanej

sukni,poczymmałepantofelkizastukałyopodłogę.

—Kurt!Możeszwejść!

Równocześniezgasłoświatło,przekręconejejręką

igdyprzestąpiłprógpokoju,dwojepachnących

ramion,owinęłosiędookołajegoszyi.

Nagapostaćdziewczyny,topłonącażarem,to

wstrząsanadreszczamichłodu,przywarładojego

munduru.

RozchylonewargiGretyodnalazłyjegousta,

drżącepagórkipiersioparłysięojegopierś.

—Kurt…—doszedłgoledwiedosłyszalnyszept.

—Kurt.Weźmnie.Weź!Takbardzopragnęnależeć

dociebie.

***

Takzaczęłasięichnocmiłości–nocwzajemnego

oddania–noc,któraprzeszławszelkieoczekiwania

Kurta–noc,podczasktórejGretastałasiędlaniego

background image

nowązagadką.

Byładziewicą,ajednakniebyłowniejniclękuani

wstydu,niebyłowniejbierności.Zdawałasięszukać

namiętności,zdawałasięszukaćcoraztonowych

podniet–ciąglełaknącajegopieszczot,ciągleniesyta

jegopocałunkówiuścisków.

Wtejnietkniętejdotąddziewczyniebyłocośz

wyrafinowaniadoświadczonejmiłośnicy,gorzałwniej

jakiśponuryzmysłowypłomień,wpieszczotachjejbyło

cośdemonicznego,cooszałamiałoiprzerażałoKurta.

Niewiedział,niedomyślałsię,żewielomiesięczne

napięciejejnerwów,żewszystkietrudyodgrywaniaroli

innejosoby,żewszystkiechwilezwątpień,chwile

wahań,żezupełneosamotnienie,żewszystkiemomenty

najzwyczajniejszegokobiecegolęku,całatrwoga

utajonawjejszpiegowskimrzemiośle–urastałaprzez

tygodniedorozmiarówerotycznegokompleksu,do

rozmiarówerotycznejpsychozyiżekompleksten

rozwiązywałsięwłaśnieterazwjegoramionachiw

jegouściskach.

Gdywziąłjąporazpierwszy,zapłakałacicho,a

byłtozarazempłaczszczęściaipłaczwyzwolenia.A

potemzachowywałasiętak,jakbychciałaroztopićsięi

zatracićwnieznanejdotądrozkoszy.

Itakmijałataichpierwszanocmiłości.Jakże

dalekabyłaGretaodprzypuszczeń,jakiebędzie

zakończenieowejnocy!

Niewiadomojuż,wktórejgodzinie,gdyuciszyła

sięniecoichnamiętność,Kurtzapaliłświatłomałej

lampkiipodszedłdostolikazpapierosami.Zapalił

papierosa,powróciłiodzianywmiękkąpiżamę,usiadł

naskrajuposłania,naktórymGreta,leżąc,mrużyłaswe

background image

śliczneoczyrażoneblaskiemświatła.

—Greto,kochanie—rzekłporucznik,dotykając

rękąjejrozwichrzonejgłówki.—Chciałempomówićz

tobąprzezkilkachwil.

—Pomówić?Teraz?Możewszelkierozmowy

odłożymysobienajutro.

—Nie.Właśnieteraz.Tonajlepszyczas,by

pomówićotym.

—Oczym,Kurcie?

Uniosłasięnieconaposłaniuioparłagłowęna

nagimramieniu.

—Otobieiomnie.Onas.

—Onas?Powiedzieliśmysobieprzecieżwszystko

isłowami,i…—Zmieszananiedokończyłazdania.

—Toniejesttakieproste,Greto.—Pochyliłsię

nadniąiniespodziewanieucałowałjąwusta.—

Chciałemzapytaćcięocoś.

—Pytaj!Dobrąsobiecoprawdawybrałeśporęi

odpowiednieokolicznościdoswychpytań.

—Chciałemdowiedziećsię,czymniekochasz?

Czymnienaprawdękochasz?

—E,nudnyjesteś!Czyżbyłabymtutajteraz,

gdybymcięniekochała?Należędokobiet,które

oddająsiętylkozmiłości.

—Ibyłabyśgotowazrobićdlamniewszystko,a

raczejzrobićwszystko,bybyćrazemzemną?

—Czywątpiszwto?Należędociebieichcędo

ciebienależeć.

—Ipoświęciłabyśwszystko,costałobyna

przeszkodzienaszemupołączeniu?

Byłowtoniejegosłówcoś,cojązastanowiło.

Obudziłasięwniejczujność.Zwyczajnaszpiegowska

background image

czujność,którastałasięjużjejdrugąnaturą.Usiadłana

łóżkuiszybkimruchemzasłoniłakołdrąobnażone

piersi.

—Ależnaturalnie,Kurcie—odpowiedziałaz

dawnąprostotą.—Dlaczegopytasztakdziwnie?

—Dlaczego?—Szedłpoliniułożonegoplanu.—

Dlatego,żetyniewieszomniewszystkiego,Greto.

—Czegóżtoniewiem?

—Teraz,gdynależyszjużdomnie,mogęci

wszystkoszczerzepowiedzieć.Mójprzydział

wojskowy,któryznaszioktórymwiedząwszyscy,jest

przydziałemfikcyjnym.Wrzeczywistościjestem

agentemniemieckiegokontrwywiaduitopodobno

jednymztakich,przedktórymitrzebasięnajbardziej

miećnabaczności.

Patrzałnaniąbadawczo,leczniedostrzegłżadnej

zmianywwyraziejejtwarzy.Zapytałatylkogłosem

trochęnieswoim:

—Alepocotymitomówisz?

Wstał,podszedłdostolikazgasiłniedopałek

papierosa.Zrobiłtak,jakbyumyślnie,jakbychciał

przeciągnąćsytuacjęiodwlecodpowiedź.

—Dlaczego?…Poprostudlatego,żewiem

wszystkootobieiżejajedenzewszystkich

przejrzałemciędogłębi.

—Kurcie!

—Niepróbujzaprzeczać.—Stałprzedniąi

patrzałnadziewczynęswymmocnymwzrokiem.—To

niezemną!Nigdyniemówięniczegobezpodstawiz

takichrzeczynierobiężartów.Wiemkimjesteś,wiem

wszystkootobie.Powiemcijeszcze,żeżywięszczery

podziwdlaprzedsięwzięcia,naktóresięważyłaś.

background image

Grałaśswąrolępomistrzowskuitylkoprzypadek

pozwoliłmizdemaskowaćcię.

Jużzpierwszychjegosłówwywnioskowałai

domyśliłasię,żeczłowiektenmówiłprawdę,żenie

rzucałsłównawiatr.Zdawałosięjej,żetoniemoże

byćprawdąirzeczywistością–żezmęczonazasnęłau

bokuKurtaiżetrapiąjązłesny.Zaczynałosiędziać

cośokropnego,żeniemogłaniczegoprzewidzieć,że

spadłotonanią,jakgrom.Chciałajeszczeratować

straconąpozycję.

—Cóżtymożeszomniewiedzieć?…—

wyszeptała.

—Wszystkoprócztego,jakbrzmitwoje

prawdziweimięinazwisko.Wiem,żeniejesteśGretą

Nielsen.Wiem,żegraszjejrolę.Wiem,że

niesłychanympodstępemwcisnęłaśsiępoddach

generałavonStrelitza.Wiem,żetybyłaśtąkobietą,

któraprzywiodłaPatrasadozguby.Zasłużyłzresztąna

śmierćiniemyślęlitowaćsięnadnim.Twezjawienie

sięwcukierniJännerabyłonawetpięknymdowodem

twejbrawury.Pytasz,cowiemjeszcze?Wiem,że

jesteśPolką.Wiem,żeprawdziwaGretaNielsen

wbrewswejwoliprzebywawjakimśzakładzie,czy

sanatoriumwPolsce.Wiem,żetwojezainteresowanie

malarstwem–toszpiegowskafinta.Wiemwreszcie,że

prawdziwaGretaNielsenniemapojęciaomalarstwiei

obrazuolejnegonieodróżniodakwareli.Informowałem

siędyskretniewSztokholmiei,jakwidzisz,wiem

wszystko.

Siedziałanapółnagaidrżąca,blada,bezjednej

kroplikrwiwtwarzy.Kuliłasięnaposłaniu,jak

zaskoczonezwierzę.Ogromnejejoczybyłytymrazem

background image

jeszczewiększe,pociemniałeśmiertelnymprzerażeniem.

Wiedziałwszystko!Istotniewszystko.Wpamięcijej

stanęławesołatwarzMandla,wspomniałanieznanego

sobiepana,któryodbierałjejpejzażezesklepuEmmy

Wigand.Czyionibylizgubieni!Czywszystkobyło

stracone?Apotemdrugiepytanie.Ktozdradził?

CzyżbyAhlbergzłamałsłowo?Jakimidrogamidoszedł

Kurtdopoznaniaprawdy?Czybyłazgubiona?Miałją

zupełniewrękach.Musiałasięzdaćnajegołaskęi

niełaskę.

Upłynęładługachwila,nimzdołałaochłonąć.

—Terazrozumiemwszystko,panieporuczniku

vonHedinger—odezwałasięprowokacyjnie.—

Podobamsiępanu,więcchciałmniepanzdobyć,zanim

mniepanzadenuncjuje.Ajagłupiamyślałam,zeto

naprawdęmiłośćiwstosunkudopana–wstosunku

dopanajednego–byłamzawszetylkokobietą,anigdy

szpiegiem.Wszystko,copanwiejestprawdą.Teraz,

gdyoddałamsiępanu,możesiępanjużniekrępować.

Mniejszaoto,czytakbędziepodżentelmeńsku.

Telefonjest,zdajesię,wsąsiednimpokoju.Wczasie,

gdybędęsięubierać,możepanzatelefonowaćdo

pułkownikaLuciusa.Ktowie,połówjestcenny,może

czekapanaawans.

—Greto!

Usiadłprzyniejichwyciłjązaręce.Jąłmówić

miękkoiserdecznie.

—Greto!Jakżemożeszprzypuszczać,coś

podobnego!Jakmożeszsądzićmnietakfałszywie!Ja

jedenznamtwojątajemnicę.Niktniedomyślasię

niczego.Jeżelimówięciotym,todlatego,żekocham

cięiżechcęcięratować.

background image

—Ratować?—Uśmiechnęłasięgorzko,lecz

otuchajęławracaćwjejserce.

—Tak!Chcęcięratować,botocodziświemja,

równieprzypadkowomogąjutrolubpojutrzewiedzieć

wszyscy.Szpieganajczęściejdemaskujeprzypadek.Po

cóżryzykować?Jeżelimówięciotymteraz,właśnietej

nocy,toczyniętodlatego,żechciałembyśnajpierw

należaładomnie.Przedrozmowąnaszą,chciałemjak

najsilniejzwiązaćizespolićsięztobą.Teraz,gdy

należyszdomniedusząiciałem,mogębyćpewny

twojejmiłościitwegooddania.Iterazprzyszedł

moment,kiedymusimyspojrzećwoczyprawdzie.

Przyciągnąłjąkusobieijąłcałowaćgorąco.

Odsunęłagodelikatnie.

—Nieteraz,Kurt.Nieteraz.Zdawaćbysię

mogło,żebawiszsięzemną,jakkotzmyszą.Chcę

wiedzieć,doczegoprowadzitacałarozmowa?Jakie

zamiarymaszwobecmnie?

—Mamtylkojednożyczenie.Kochaćcięibyć

zawszeprzytobie.

—Tosiętylkotakpiękniemówi—rzekłacoraz

bardziejośmielona.—Alejakżetegodokonać?Wiesz

najlepiej,żedzielinaswszystko.Twójmunduroficerski

imojamaskaszpiegowska.

—Jaznamdrogęwyjścia.Znamsposóbusunięcia

tychprzeszkód.

—Jaki?—ruszyłaramionami.

—Bardzoprosty.Jazdejmęmundur,atymaskę.

Proszęcię,niesądź,żełatwomiprzychodzipowiedzieć

tesłowa.Munduroficeraniemieckiejarminosił

zarównomójojciecjakimójdziadek.Tenmunduri

honorniemieckiegożołnierzazrósłsiępoprostuz

background image

naszymnazwiskiem.Długowałczyłemzsobą,ale

wreszciezdecydowałemsię.Zdecydowałemsię

postawićnasząmiłośćponadwszystko.

—Tosąsłowa—odparła,kładącsięnaposłaniu.

—Jaksobietowyobrażaszpraktycznie?

—Zarównotyjakijazmienimyskórę.Ty

wyjedzieszpodladapozoremzNiemiecidla

wszystkichznikniesz,jakkamieńrzuconywwodę.Ja

podamsiędodymisjizpowodówosobistych,zrzucę

munduriwyjadęwśladzatobą.Pozostałmipo

rodzicachsporymajątek,którypozwolinamżyć

spokojnie.Jestemzresztąmłodyimogępracować

inaczej.—Uśmiechnąłsiępogodnie.—Mówią,że

każdyNiemiecposiadawrodzonezdolnościhandlowe.

Dlaczegóżbymniemiałwziąćsięnaprzykładdo

handlu.

—Chcesz,żebymwyjechała?Agenerałvon

Strelitz?AprawdziwaGretaNielsen?

—Niebędzienicdziwnegowtym,jeżeli

siostrzenicagenerałavonStrelitzazechceodbyć

wycieczkędoSzwajcari.Acóżnasobchodzi,co

będziepotem.Niechpolskiwywiadkłopocesię,co

zrobićzautentycznąGretąNielsenijakwybrnąćz

kabały.Niechniemieckiwywiadłamiesobiegłowę,co

sięstałoztobą.Mywtedybędziemydaleko.

—Mamwięcrzucićswojąszpiegowskąpracę?

—Jednopytanie.Dlaczegozostałaśszpiegiem?

Dlapieniędzy,czyzpobudekpatriotycznych?

Dlaczego

służysz

w

background image

kontrwywiadzie

niemieckim?Dlapieniędzy,czyprzezpatriotyzm?

Rozłożyłręce.

—Przepraszam.—powiedziałpoważnieiz

szacunkiem.

—Nieodpowiedziałeśmi.Mamwięcrzucaćmoją

pracęizniknąćzpowierzchnitak,bymojacentralanic

otymniewiedziała?

—Naturalnie.Tojestwarunek.

Usiadłaiobjęłarękomakolana.

—Awięctynieprosisz,tylkostawiaszwarunki?

—Czyżniemamprawa?

—Masztylkoprzewagę.Agdybymodmówiła,

Kurcie?

Przezdługąchwilęmilczałipatrzałnanią

nieruchomo.

—Gdybyśodmówiła,musiałbymcipostawić

alternatywę.Albowyjazdalbo…

—Dokończ.Chcęwiedzieć,czegosięmogę

spodziewaćpotobie.

—Gdybyśodmówiła–zadzwoniłbympewniedo

pułkownikaLuciusa.

Potrząsnęłagłową.

—Ładnamiłość,którazostawiatakszeroki

wybór!

—Pamiętaj,żejestemNiemcemiżezawszenim

pozostanę.Pamiętaj,żejesteśszpiegiem–awięc

wrogiemmojejojczyzny,tymgroźniejszym,że

działającymwczasiepokojuiniewotwartejwalce.

Pamiętaj,żepostanowiłemuratowaćcię,nawetwbrew

twojejwoli.Gdybymcięwydał,nieznalazłabyśw

oczachniemieckichsędziówłaskiiprzebaczenia.

background image

Straciłbymcię.Doszedłemdowniosku,żemoja

niemieckaojczyznajesttakpotężna,żenawettak

niebezpiecznyszpiegjakty,niemożeiniemógłjej

zaszkodzić.Żeojczyznamojamożemiciebiedarować.

Alewarunekjestjeden.Odtejchwilimusiszzaprzestać

swejdziałalności.

—Zaprzestać,albozginąć–alboumrzeć.

—Pocóżumierać?Czyniesądzisz,żebylibyśmy

obojebardzoszczęśliwi?Czyniesądzisz,żebardzo

prędkozatarłabysięwnaszejpamięciprzeszłość?

Powiedziałaśmi,żemniekochasz,żedlategotu

przyszłaś.Jesteśzemnązwiązanawszystkim,czym

możebyćzwiązanakobietazmężczyzną.Narodowość,

wyznanie,granicepaństw–tosztucznemurybudowane

odwieków,aleczyżnaszamiłośćniemożezburzyć

tychmurów?Grożę,bochcęprzeprowadzićswoją

wolę.Jesteśstworzonadomiłościibędzieszżyłasamą

miłością.PowinnaśdziękowaćBogu,żetajemnicę

twojąposiadłczłowiek,któryciękochaijestgotówdla

ciebiewielepoświęcić.Czyniezmęczyłocięjużto

długieoscylowanienakrawędziżyciaiśmierci?Czynie

lepszecicheispokojneżycieodtegoszarpania

nerwów?

Zamyślonapokiwałagłową.

—Narodowość,wyznanie,granicepaństw–to

wszystkosztucznemury…Ha!Ha!Ha!Itomówi

niemieckioficer?Potomekstarejpruskiejrodziny?Nie

poznajęcięitwoiprzełożeniniewierzylibyswoim

uszom,gdybyusłyszelitesłowa.Zmieniłeśsię…

Zapadłomiędzynimimilczenie.Zbytwielebyło

wrażeńtegodniaitejnocydlanerwówGretyNielsen.

Wypadkibiegłyizmieniałysięjakwkalejdoskopie.

background image

KurtvonHedinger–przedchwiląkochanek,stałsię

niespodziewaniezupełnienowym,innymczłowiekiem.

Wjegorękachleżałojejżycieijejprzyszłość.Ujrzała

gowzupełnieinnymświetle.Byłagentemniemieckiego

wywiadu,aonaotymniewiedziała.Niemiałaotym

pojęciaprzezczastakdługi.Alejednobyłopewne.

Tenczłowiekkochałjąnaprawdę.Kochałjąszczerze.

Wiedziała,żepropozycjawspólnejucieczkiniemogła

byćdlaniegołatwa.Zrzucenieniemieckiegomunduru

musiałobyćpoświęceniemzłożonymnaołtarzumiłości.

Stawiałwprawdziewarunki,groziłnawet,aleczyż

mogłasiętemudziwić?ByłprzecieżNiemceminie

mógłpozwolić,byjegokochankatużpodjegobokiem

uprawiałanadalszpiegostwo.Groził,bochciałją

skłonićwtensposób,byobraławspólnąznimdrogę

życia.

Byłjejwtejchwilidroższyniżkiedykolwiek.

Bezbrzeżnabyłasłodyczjegopocałunkówipieszczot,

życieichmogłobyćistotniepasmemszczęściai

namiętnychuniesień.Porazpierwszyzastanowiłasię.

Porazpierwszyobudziłsięwniejbunt.Pocóżmiała

poświęcać

siebie

i

narażać

na

nieustanne

niebezpieczeństwa?Pobudki,któreprzywiodłyjądo

Berlina,zniknęłyzchwilą,gdypokochałaKurta.Zatarła

sięjużprzeszłość,którajątuprzywiodła.Czyżmogła

tejnocymyślećojakimkolwiekinnymmężczyźniepoza

nimjednym?PozostaniewBerliniebyłoniemożliwe,

background image

nawetgdybyKurtowibrakłosiłnawprowadzeniew

czynswoichgróźb.Alejakosiostrzenicagenerałavon

Strelitzamogławkażdejchwilizupełnielegalnie

przekroczyćszwajcarskągranicęioczekiwaćz

utęsknieniemKurtawjakiejścichejgórskiej

miejscowości.Światstałbywtedyotworem,zniknąłby

koszmarmęczącychprzeżyć.Maszrację,Kurcie!Cóż

znaczyojczyzna,cóżznaczyobowiązekwobecjednej

spędzonejrazemgodziny!Byłakobietąipierwszymjej

prawembyłamiłość.Jakżedziwnybyłówzbieg

okoliczności,JednamiłośćprzyprowadziłajądoBerlina

–drugamiałajązBerlinazabrać.

Wtymmomenciebyłazupełnieprzekonana.Służba

wwywiadzie,zadaniezdobyciaformułygazu–

wszystkotoposzłonarazwkątjakbezużyteczne

śmiecie.Nicnieostałosięwtejkrótkiejchwilinamysłu

wobecogromujejmiłości.

Kurtczekałnajejodpowiedź.Odpowiedziała.

—Jakmyślisz?Dałeśmidowyborupomiędzy

zgubą,amiłością.Czywątpisz,cowybiorę?

Poczymdodałaszybkozenergicznymgestemręki.

—Aleniedlatego,żemigrozisz,przyjmujętwoje

warunki.Niesądź,żejestemtchórzem.Robięto

dlatego,żekochamciętaksamosilnie,jaktymnie.

Resztasłówutonęławpocałunkach.

—Toniemożestaćsiętakodrazu—mówiław

chwilępotem,gdyzdołałauwolnićsięodniego.—

Muszęwyjechaćtak,bynieobudziłotożadnych

podejrzeń.Wyjechać,jakprawdziwaGretaNielsen.

Topotrwakilkadni.Typrzeztenczasrozpocznij

likwidacjęswychinteresów.

—Pojmujętodobrze.Wyjedzieszwkażdymrazie

background image

najszybciej,jaktylkobędzieszmogła.Porozumieliśmy

sięwięc,Greto?

—Najzupełniej.Maszdziwnysposób,zdobywania

kobiet.

—Bądźtedyzupełniebezpiecznaizmojejstrony

nieobawiajsięniczego.

Przypomniałasobienarazzamkniętedrzwi

gabinetu.

—Ataniespodzianka,Kurcie?Czytomajakiś

związekznasząrozmową?

—Byćmoże.Terazjużmogęotworzyćdrzwi

gabinetu.Chceszpójśćzemną?

—Chętnie!Odwróćsięnachwilę.

Włożyłajegopiżamęiposzławśladza

porucznikiem.

Otworzyłdrzwipokojuizapaliłświatło.

—Spójrz,Greto.Czyniepięknakolekcja

obrazów?

Spojrzałaiwbrewsłowom,któremówiłaprzed

chwilą,doznałaukłuciawsercu.Naścianiewisiały

czterypejzażemalowanejejręką.Pejzaże,naktórych

płótniebyłyraportyszpiegowskie.

Gdymilczała,oficerdodałbeztrosko:

—EmmaWigandzyskaławemnienowegoklienta.

—Pocokupowałeśteobrazy?

—Boonesądowodemrzeczowymprzeciwko

tobie,Greto.Tojużnaturalnienieaktualne.Wiem,co

kryływsobietwojepłótna.Gdywpadłemnatroptwej

tajemnicy,postanowiłemudaremnićtwąakcję.

—Udaremnić?Wjakisposób?

—EmmaWigandzostałanakłonionado

pożyczaniamitwoichobrazów,alezamiastnich

background image

dostawałakopie,którekryływsobiewręczfałszywe

wiadomości.Kopiedlatwoichstałychodbiorców.Nie

miałemczasujeszczezająćsiętymiludźmi,aleterazto

uczynię.

—Izgubiszmniewtensposób.

Teprostesłowazastanowiłygo.

—Maszrację—rzekł.—Zżalembędęmusiałz

tegozrezygnować.

—Dlaczegozżalem?Niechoddziśbędzienam

obojętneto,conosinazwęszpiegostwa.

Ozwałsięwniejnaglepodziwzakochanejkobiety.

Bylizaprawdęgodnymisiebiepartnerami.Podeszłado

Kurtaimusnęładłoniąjegopoliczek.

—Jakiśtysprytny!—powiedziaławprzystępie

czułości—Jakwpadłeśnato?Jakodkryłeśmoją

tajemnicę?

Uśmiechnąłsięchełpliwie.

—No,toniebyłotakieznówtrudne—odparł

ogarniętychęciązaimponowaniajej.—Mamwmojej

karierzeagentakontrwywiaduwspanialszekarty.Na

przykładaresztowaniejednegozwaszychludzi.

Nazwiskotrudnedowymówienia.Nazywałsię

Krzesiński.Jagozgubiłem.

Patrzałwtejchwilinapejzażedziewczyny,aniena

nią.Gdybynieto,byłbyspostrzegłnagłązmianę,jaka

nastąpiławjejrysach.

Wyznanie

było

niespodziewane.

Ani

go

oczekiwała,anionieprosiła.Nazwiskobędąceechem

background image

przeszłościpadłomiędzynimi,jakgrom.Byłojakby

powracającąfaląmorskiegoprzypływu.

Gretątargnąłdreszcz.Zdawałosięjej,żejakiś

zimny,mroźnypodmuchpowiałpopokoju.Wchwili,

kiedyKurtmówiłjej,żejąprzejrzał,żewie,iżjest

szpiegiem,wrażeniejejbyłomniejsilne.Terazzdawało

sięjej,żeziemianaglerozstąpiłasiępodjejstopamiiże

ujrzałauswychnógprzepaśćbezdna.

NazwiskoKrzesińskiwciążwibrowałojejw

uszach.Stałosięwjednymmomencieoskarżeniem,

wyrzutemsumienia,głosemzapomnianegoobowiązku.

Jeszczewczoraj,jeszczeprzedgodziną–cóżznowu!–

jeszczeminutętemuwspomnienietamtegoczłowieka

byłopodobnewyblakłejfotografi,naktórejczas

zacierakonturydrogichniegdyśrysów.Ateraz…

Niepamiętałapotemdobrze,jakzachowałasię,

gdyusłyszałachełpliwesłowaKurta.Wkażdymrazie

musiałazdobyćsiębezwiednienapewnądozę

panowanianadsobą.Jakżewdzięcznabyłapotem

sobie,żezdołałauchwycićwporęswenagle

rozedrganenerwy.Jakżebyławdzięcznasamasobie!

Kurtniezorientowałsię–awięcmusiałapowściągnąć

rysy,musiałapowstrzymaćbolesnyskurczwarg.

PorucznikoderwałoczyodobrazkówGretyi

przeniósłjenadziewczynę.

—Wierzmi,ztymKrzesińskimniebyłałatwa

sztuka.

Awidząc,żewyrazjejtwarzyjestniecodziwnyi

jakbyspłoszony,zapytał:

—Czyśtygomożeznała?Pracowaliścieprzecież

wjednymwywiadzie.

Ruszyłaramionami.

background image

—Skądżebymgomogłaznać?Wiemtylko,że

gdyzginął,byłowielkielarumwnaszejcentrali.

VonHedingerdalekibyłodzrozumienia,cosięz

niądziało,niedomyślałsięanitrochę,jakaburza

rozszalaławjejduszy.Mówiłdalejtymsamymtonem,

copoprzednio,jakbychciałpopisaćsięprzed

dziewczynąizaimponowaćjejjeszczebardziej.

—Niedziwięsię,żeżałowalitejstraty.Byłto

człowiekdzielny,szlachetnyiodważnydoszaleństwa

ten…Krzesiński.Możetylkobrakowałomutrochę

sprytu.Miałogromnieśmiałezamysły,któreudałomi

sięwporęsparaliżować.

—Tyokazałeśsięodniegosprytniejszy—ozwała

się,bycokolwiekpowiedzieć.

Wiedziała,żezawszelkącenęmusidowiedziećsię

odKurtawjakisposóbKrzesińskizginąłiwpadłw

ręceniemieckie.Trzebabyłozdobyćsięnaton

pogodnyischlebiający,bezwzględunato,codziałosię

wjejduszy.

—Jeżelichcesz,araczejjeżeliciętozajmuje,

mogęcitoopowiedziećwkilkusłowach—rzekłvon

Hedinger,spełniającjejskrytąprośbę.

—Bardzochętnie!Alenietutaj.Zimnomi…—

Zatuliłasięwpiżamęoficera.—Przejdźmydotamtego

pokoju.Daszmikieliszekwina,tomnierozgrzeje.

—Maszrację.Chodźmystąd.Tenpokójjestźle

opalony.

Wychodząc,spojrzałarazjeszczenaswepejzaże

wiszącewgabineciekochanka.Spojrzałatak,jakby

chciałajedobrzezapamiętać.Zarównotematjaki

koloryt,iniemalkażdepociągnięciepędzlem.Kurt

objąłdziewczynęiprzytulonądosiebiewyprowadziłz

background image

gabinetu.Poszłaposłusznie,nieuwalniającsięzjego

objęć.Byłaoszołomiona,półprzytomnaodchwili,

kiedyusłyszałatamtonazwisko.Jakkolwiekbyłoi

cokolwiekzamierzałazrobić,niemogłazapominać,że

jestsamanałasceiniełasceswegokochanka,a

zarazemniemieckiegoagenta.Zdradzićsięzjakimś

uczuciem,którebyniebyłopojegomyśli,znaczyłoby

towzbudzićjegopodejrzenia,aGrecieniemal

podświadomiezależałonatym,byutwierdzić

porucznikawjaknajwiększymzaufaniudoswejosoby.

Nalałwinawkieliszkiizachęciłdziewczynę.

—Pijmy,Greto!Zanasząmiłość,izanoweżycie!

—Zanaszenoweżycie!—powtórzyła,

podnoszącswójkieliszekizbliżającgodojego

kieliszka.

—Prosit!

—Prosit!

Rękadrżałajejniecoidziewczynauderzyłao

kieliszekKurtatakgwałtownie,żeszkłopękłojejw

rękuizbrzękiemupadłonapodłogę.

—Przepraszamcię,Kurt.Jakajajestem

niezgrabna.

—Nicnieszkodzi.—Uśmiechnąłsię.—Zaraz

podamcinowy.

—Unas,gdybijesięszkło—rzekłazamyślona

—mówią,żetodobryznak.

—Unas?WSzwecji,czywPolsce?

—NaturalniewPolsce.

Przyniósłjejinnykieliszekimogliwreszciebez

przeszkodyspełnićswójtoast.Toast,którybył

spóźnionyojednoniezręcznepowiedzenie.

—No,Kurt,miałeśmiopowiedzieć…

background image

—Ach,otymKrzesińskim?—odezwałsiętakim

tonem,jakbytemattenwydałmusięnaraznudnyi

niewłaściwywtejsytuacji.

—Właśnieonim.Czywiesz,żeuchodziłza

kolosalniezdolnegoczłowieka?

—Topewne,żebyłryzykantem,jakichmało.Tak

leźćwilkowiprostowpaszczę,natotrzebamiećnie

ladaodwagę.Wyobraźsobie,żetenczłowiekbyłbliski

zdobyciajednejznaszychważnychtajemnic

militarnych.Powziąłzamiarponadludzkiesiły–zamiar

wdarciasiędojednejznaszychfabrykwojskowych,

zakonspirowanychjaktylkomożnanajdokładniej.Na

szczęściewpadłemnajegotropwBerlinieiniewiedział

otym,żebyłoddługiegoczasupodnasząobserwacją.

Wspomnęcinawiasem,żezgubionyprzytwejpomocy

PatrasprzyczyniłsiędowykryciaKrzesińskiegow

Berlinie.

—Patras?…

—Właśnieon.Tobyłowczasie,kiedydalecy

byliśmyodpodejrzeń,żetenGreksłużyłdwubogom.

Kurtwypiłzesmakiemkilkałykówwinai

opowiadałdalejodrętwiałejdziewczynie.

—GdyKrzesińskiwyjechałdomiejscowości,

gdziemieścisięowazakonspirowanafabryka,

podążyliśmywśladzanim.Jakimidrogamidoszedłdo

swychodkryć,otymniedowiedzieliśmysięnigdy.W

każdymraziemiałdobreinformacje.Wszystkobyło

jednakprzygotowanenajegoprzyjęciei–wpadłw

pułapkę.Gdyzdołałprzejśćprzezpierwsząlinięwart,

aresztowaliśmygo.Byłemgłównymświadkiem

oskarżeniawjegoprocesie.

—Rozstrzelany?—ozwałasięprzyciszonymnieco

background image

głosem.

—Rozstrzelany.Czyżmógłbybyćinnywyrok?

Jakdowiedzieliśmysiępotem,byłonoficeremczynnej

służby,gdypodejmowałsięswejmisji.Wierzmi,gdyby

spełniłswezadanie,zasłużyłbywcałejpełninamiano

bohatera.Aleitakumarłjakbohater.Budziłpodziw

swympełnymgodnościzachowaniemizimnąkrwiąw

obliczuśmierci.

—Iniemaszwyrzutówsumienia?

—Aty,czymaszwyrzutysumienia,zpowodu

Patrasa?Awidzisz!Niemaszich!Wtakiejwalce

musząpadaćofiary.

Agentkawywiadusiedziałazpochylonągłową,z

rękomazłożonyminakolanach.To,cousłyszałaod

Kurta,zbiegałosięzesłowamigenerałavonStrelitza.

OpowiadającjejowybuchugazówwHamburgu,

wspomniałonoowymśmiałku,któryprzedarłsięprzez

pierwsząlinięwartstrzegącychfabrykimorderczej

substancji.Awięcniemyliłasię!TooKrzesińskim

mówiłgenerałConradvonStrelitz!

UczułanasobiewzrokKurtaiotrząsnęłasięz

wrażenia.Spojrzałananiegozbladymuśmiechem.

—Cóż,mała?—zapytał.—Zrobiłonatobie

wrażenie,tocousłyszałaś?

—Tak!Jesteśstrasznymczłowiekiem,Kurt!

—Jesteśgłupcem!—myślałajednocześnie.—

Namojeitwojenieszczęściepowiedziałeśnazwisko

Krzesińskiego,właśniewtedy,gdybyłamnajbardziej

dalekaodjakiejkolwiekmyślionim.Obudziłeś

wspomnienia,którechciałamostatecznieprzygłuszyć

miłościąioddaniem.Jakiższatanpodszepnąłci,by

chwalićsię,żetoprzezciebiezginąłporucznikJan

background image

Krzesiński.Byłamwzaczarowanejkrainiemiłościtak

wspaniałej,jakiejdotądnieznałam.Byłamjednym

pożądaniem–gloskrwisprawiał,żepragnęłamwżyciu

tylkojednego–byćzamkniętąwtwoichramionach,

omdlewaćwcoraztonowejrozkoszytwychuścisków,

byćprzytobieirano,iwieczór,iwnocy,idziś,ijutro,

izawsze.Oddałamcisięioddałamzupełnie.Chciałam

odtejchwilipatrzećnaświattwymioczyma,myśleć

twymimyślamiinależećdociebietak,jaktylkodo

szaleństwazakochanakobietanależydomężczyzny.

Głupcze!Pocóżwymówiłeśtostrasznesłowo?

Byłabym

rzuciła

wszystko,

niepomna

mych

obowiązków,byłabymwyjechała,takjakchciałeśi

oczekiwałacięwSzwajcari,bezpiecznaiszczęśliwa.

Takjakchciałeś,nieobchodziłybymnienicwywiady

całegoświataibylibyśmydwojgiemnajszczęśliwszych

ludzipodsłońcem!Ateraz?NaBoga,bojęsię

spojrzećtwarząwtwarzrzeczywistości!…Coty

zrobiłeś?Cotyzrobiłeś,głupcze!

Całejejzachowaniekłamałoterazmyślom.W

mglistychzarysachwiedziałajuż,żemusidziśrozstać

sięzKurtemwtensposób,bywierzyłnajgłębiej,że

usłuchagowewszystkim.Bynajmniejszawątpliwość

niezakłóciłatejpewności.

Wstałaileniwiepodeszładoniego.Usiadłamuna

kolanachiprzytuliłagłowędojegoramienia.

—Jesteśstrasznymczłowiekiem—powtórzyła,

patrzącmuprzymilniewoczy.—Powinnambaćsię

background image

ciebieiuciecprzedtobąjaknajdalej.Aletyniezrobisz

miniczłego?Niewydaszmnie,jakKrzesińskiego?Nie

każeszmnierozstrzelać?Prawda,Kurt?…

Obawiałasię,czywtoniejejsłówniedopatrzysię

fałszywegobrzmienia,leczonbyłtakzaślepiony,

bliskośćjejdziałałananiegotakprzemożnie,żeani

przezmyślmunieprzeszło,bymiałagraćkomedię.

—Ależnie!Jakżemógłbymcięzdradzić!—

Przygarnąłdziewczynęmocnodosiebieirozchyliłbluzę

jejpiżamy.—Przeciwnie,zrobięwszystko,byśjak

najprędzejwyjechaławbezpiecznemiejsceiz

utęsknieniembędęoczekiwałchwili,kiedybędziemy

znówzsobą.

—Jużtymrazemnazawsze.

—Nazawsze,Greto…—Zastanowiłsię.—

Posłuchaj,jaktymaszwłaściwienaimięijaktysię

nazywasz?

—Tegojednegoniewiesz!…Powiemci,gdybędę

wyjeżdżałazNiemiec.—Spojrzałanamego

zamglonymwzrokiemiprzytuliłasięmocniej.—Niech

ciwystarczytymczasem,żeciękocham!

***

Gdywgodzinępotemopuszczałajegomieszkanie,

mogłabyćpewna,żeuwierzyłwszczerośćjejsłówijej

zachowania.Wszystkobyłomiędzynimiułożonei

Kurtowianiprzezmyślnieprzeszło,byjego

opowiadanieoKrzesińskimmogłowduszydziewczyny

wzbudzićjakieśecha.Byłprzekonanyomiłości

dziewczynyiotym,żechętnieiradośniespełniułożony

przezniegoplan.

Chciałodwieźćjądodomu,leczuparłasię,że

pojedziesama.Musiałustąpićiodprowadziłjątylkodo

background image

postojutaksówek,gdziewsadziłjądowozu.

—Dojutra,Kurt!—uścisnęłamurękęna

pożegnanie.

—Dojutra!—odpowiedziałiniebyłowtejchwili

szczęśliwszegoodniegomężczyzny.

Gdytaksówkaruszyła,patrzałdługowśladzanią,

ażrozpłynęłasięwmrokupierzchającejjużnocy.

GretaNielsenzaśopadłaciężkonamiękkie

poduszkiwozu.Wczasiegdysamochóduwoziłjądo

wiligenerałavonStrelitza,wdzielnicęodległąod

mieszkaniakochanka,trwaładługozprzymkniętymi

oczyma,zasłoniętymidłonią,jakbyztrudemstarałasię

zebraćmyśli.

Gdypodniosłapowieki,szepnęładosiebiejedno

zdanie,zdanie,wktórymzamkniętabyłatreść

przeżytychgodzin.

—Joanno!Tymrazemjesteśzgubiona…

RozdziałV

NazywałasięJoannaMarwicz.

Odwczesnejmłodościnieposiadałabliskiej

rodzinyiwychowywałasięudalekichkrewnych,którzy

ilekroćmogli,dawalijejdozrozumienia,żejestdlanich

niepożądanym

ciężarem.

Zdradzała

od

lat

najwcześniejszychzamiłowaniedomalarstwa,którenie

przemijałozwiekiem,leczrosłocorazbardziej.W

rezultaciezdołałaprzezwyciężyćwszelkietrudnościi

dostałasiędoAkademiSztukPięknych.Gdywdwa

latapotemnadorocznymbaluAkademipoznała

background image

porucznikaJanaKrzesińskiego–dalekabyłaod

przypuszczeń,jakogromnywpływwywrzeta

znajomośćnacałejejżycieijakieniespodziankizgotuje

jejlos.

Zpoczątkuniezwróciłauwaginaporucznika.

Nawetniepodobałsięjej.Pierwszewrażenieokazało

sięjednakmylneiznajomośćdwojgamłodychpoczęła

sięzacieśniać.

JanKrzesińskibyłdziwnymmężczyzną.Mimo

młodegowiekuposiadałjakąśodrębnądojrzałość,

którakładłapiętnonacałymjegozachowaniui

charakterze.Byławnimpowagawiększa,niżbyto

nakazywałaliczbalat,nadniejegoduszykryłysięrysy

pewnejsurowości,któremogłyzrażaćwieluludzi,lecz

podobaćsięjednostce.

JoannaMarwiczzupełnieniespodziewaniestałasię

właśnietąwybranąjednostką.Krzesińskizaciekawiłją

zrazuwięcejjakoczłowiekniżjakomężczyzna.

Uczucieprzyszłodopieropoteminarastałowolno,ale

imwolniejnarastało,tymbardziejmiałocechy

trwałości.

Joannauchodziłazapiękność.Miaławięcejniż

urodę,bowdzięk,którymczarowałakażdego.Znając

ją,niesposóbjejbyłoniekochać.Toteżnicdziwnego,

żeporucznikKrzesiński,prowadzącyżyciedość

ascetyczneisamotne,odpierwszejchwilizakochałsię

wniejdoszaleństwaiodpierwszejchwiliszukał

uparciejejwzajemności.

Doczekałsięjejwreszcie.Okazałosię,zemają

wspólnezainteresowaniażyciowe,okazałosię,że

Joannacorazsilniejpoczęłaprzywiązywaćsiędoniego

inadszedłdzień,kiedyporozumielisięzsobąi

background image

postanowiliwnajkrótszymczasierozpocząćwspólne

życie.

Iwtedywłaśnienadmiłościąichpoczęłysię

gromadzićchmury.Planyichzupełnieniespodziewanie

uległypokrzyżowaniu.PewnegodniaKrzesiński

oznajmiłjej,żeprawdopodobniebędziemusiał

wyjechaćnapewienczas.Spytałago,najakdługo.Nie

umiałokreślić.Pytaładokąd.Nieodpowiedział.

Wyjaśniłjejtylkokrótkoinadspodziewanieszorstko,

żetobędziewyjazdsłużbowy.Prosił,bymiaładoniego

zaufanie.Prosił,bykochałagojakdotąd,bypamiętała

zawsze,żejestjegojedynymskarbem,jedynąkobietą,

którąkochaiktórąchceposiadać.

Daremnierozwinęłacałyswójsprytkobiecy,by

dowiedziećsięjakichkolwiekszczegółówotym

zagadkowymwyjeździe.Tajemnicasłużbowa.Tobyło

jedno,copowtarzałnakażdejejpytanie.Uprzedziłją

też,żeprawdopodobnieprzezpewienczasniebędzieo

nimwiedziałanic.Całkowicienic.Żeniedostanieod

niegoanikartki,anilistu,aninawetkilkusłów.Żemusi

sięzdobyćnahartduchaijeżelinawetbędzieją

czekałocierpienie–przecierpiećwimięichmiłości.

Rozstałasięznimwówczaszełzamiwoczach.Ze

łzamigniewuiżalu,żemadoniejtakmałozaufania,że

niechcejej–najbliższejistocie–wyjawićprzyczyni

celunagłegowyjazdu.Milczałabyprzecieżjakgrób.

Wkilkadnipotejrozmowie,wczasiektórejomal

sięznimniepokłóciła,Krzesińskiwyjechałz

Warszawy.Wyjechał–araczejznikł,bonawetna

dworzecniemogłagoodprowadzić.Wyjechałizaczęły

płynąćdługiedniisplataćsięwdługiemęczące

tygodnie.Spadałykartkizkalendarzajakliściejesienne

background image

zdrzew.Dnibyłocorazwięcej.Corazwięcejbyło

tygodni.JużnietygodnieleczmiesiącedzieliłyJoannę

odczasu,kiedynapożegnanieucałowałausta

narzeczonego.

Krzesińskiniewracał.Niedawałznakużycia,

jakbywogóleniebyłogonaświecie.

Młodamalarkadopieroterazpojęła,jakbardzo

byłjejdrogitenczłowiek,któregoniezawsze

rozumiała,alektóregopokochałaswąpierwszą

miłością.Dopieroterazodczuła,jakbardzobyłojej

brakjegospokojnejmęskiejopieki,jakbardzo

bezpiecznaczułasięprzyjegoboku,ajakbardzobyła

terazosamotniona.Czekałaibyłowtymczekaniu

corazwięcejniepokojuirozpaczy.Byłychwile

zwątpieńiniewiary,byłychwilebuntuicichej

rezygnacji,byłynoce,wczasiektórychpłynęłowiele

łezserdecznychibolesnych.

Gdybyjejtęsknotaigdybytełzymiałymoc–Jan

Krzesińskiwróciłbyzpewnościąjużdawno.Aleonnie

wracałichwilamiwątpiłapoprostu,czybył

kiedykolwiekrzeczywistością.

Gdywyjeżdżał,musiałamuprzyrzec,żeniebędzie

sięstaraładowiadywaćoniego–nigdzie–nawetu

jegowładzprzełożonych.Przezszeregtygodni

opanowywałajużnieniepokójlecztrwogęilęk

śmiertelnyidotrzymywałategotwardegoprzyrzeczenia.

Aleprzyszedłdzień,kiedyniemogłajużdłużej.

Przeszłatwardąszkołężycia,jakądajezawsze

sieroctwoibyłaczłowiekiemczynu.Gdyraz

zdecydowałasię–opanowałasięnieco,jakbyw

decyzjiswejznalazłaukojenie.Jejruchliwanatura

zamieraławbezczynności.Doznałaulgi,gdy

background image

postanowiłazbadać,costałosięzjejnarzeczonym.

Intuicjaisprytpowiedziałyjej,gdziesięma

zwrócić.Krzesińskinapomknąłjejoniebezpiecznej

misji,otajemnicysłużbowej.Udałasiędobiur

DrugiegoOddziałuSztabu.Przeczuwała,żezniknięcie

Janamusimiećcośwspólnegozwywiadem.

Jużnawstępiezrozumiała,żepodjęłasięzadania

niemalponadswesiły.Przyjętojąbardzogrzeczniei

poradzono,byprzyszłakiedyindziej.Przyszławkilka

dnipotem,pokonałaznowuwszystkietrudności

dostaniasiędobiurwywiadu.Tymrazemrozmawiałz

niąjakiśkapitan,którywspółczułjejbardzo,lecz

stanowczooznajmił,żeniemożeudzielićżadnych

wyjaśnień,żeporazpierwszysłyszynazwisko

porucznika.PoszładoMinisterstwaWojny.Kołatała

uparcie,nieustępliwie,corazrozpaczliwiej,zcoraz

większązaciętością.Itamniepowiedzianojejniczego.

WróciłaznowudoSztabu.Znowukołatała.

Kontynuowałaswątragicznąwędrówkę.Wiedziała,że

natrafiłanajakąświelkątajemnicęiżeomurtej

tajemnicyrozbijająsięwszelkiejejusiłowania.

Wiedziała,żemówiąjejnieprawdę,ależewyższe

względyzmuszajątychludzidozbywaniajejwszelkimi

sposobami.Napewnochcielipowiedziećjejprawdę,

aleniemogli.

Przybrałatonostry.Groziłaskandalem.Groziła

każdąniedorzecznością,walczącowiadomośćo

ukochanymczłowieku.Zaniepokojonosięwreszcie,że

powodowanarozpacząmożewszcząćwokółzniknięcia

Krzesińskiegohałaszgołaniepożądany.

RozmawiałzniąadiutantszefaDrugiegoOddziału.

Rozmawiałdobrotliwie,perswadując.Oznajmiłjej,że

background image

porucznikKrzesińskiwyjechałzagranicę.Wmisji

ważnejidyskretnej.Powinnapamiętaćotym,żejest

nietylkozakochanąkobietą,aleiPolką.Czekaładość

długo.Niechżepoczekajeszczetrochę.Sprawajest

tegorodzaju,żedookołaosobyporucznikapożądane

jestjaknajgłębszemilczenie.Adiutant,niemogącwyjść

zpodziwunadurodądziewczyny,wyraziłwreszcie

nadzieję,żenarzeczonyjejpowróciniedługozdrówi

cały.

Idniemijałyznowu.Krzesińskiniewracał.Poszła

razjeszczedobiurdrugiegooddziału.Oznajmiłakrótko

istanowczo,żemusisięwidziećzszefem.Powiedziano

jej,żeszefniemaczasu,żejestzajęty.Odparła,żenie

ruszysięzmiejsca,dopókigoniezobaczy.

Adiutantpokiwałgłową.Zdawałosięjej,żeze

współczuciem.Oddaliłsięnachwilęiwrócił.Poleciłjej,

byposzłazanim.Wprowadziłjądogabinetu,gdzieza

dużymbiurkiemsiedziałmężczyznawsilewiekuo

głębokimspojrzeniuiujmującymwyglądzie.

NawidokJoannyMarwicz,oficerpodniósłsięz

miejsca,leczniespodziewanieogromnezdziwienie

odbiłosięwjegorysach.Zdawałosięjej,żeszef

wywiaduniemalwostatniejchwilipowstrzymałokrzyk,

jakicisnąłmusięnausta.

—PaninazywasięJoannaMarwicz?—zapytał

głosem,którywzbudziłwniejnatychmiastzaufanie.—

JestpaninarzeczonąporucznikaJanaKrzesińskiego?

—pytałdalej,gdypotwierdziłaswątożsamość.

Przytaknęłaskwapliwie.Samwyglądtego

człowiekanapełniłotuchąjejbiedneserce.Wszelako

kuzdziwieniudziewczyny,szefwywiadu,niekwapiąc

siędodalszejrozmowy,jąłprzypatrywaćsięjej

background image

natarczywie,poczymwysunąłszufladębiurkaiująłw

palcejakiśkartonik–coś,coprzypominałofotografię.

Zadziwiające

podobieństwo.

Wprost

fantastyczne—powiedziałsamdosiebie.

Oczymiałdobre,trochęzmęczone.Pojawiałysię

wnichodczasudoczasumocnestalowebłyski,które

znamionowały,żepodtąpozorniedobroduszną

powłokązewnętrzną,kryjesięczłowiekmocny,

odpowiadającystanowisku,najakiegowysunięto.

—Słyszałemjużopani—rzekł,przechylającsię

niecokuniejprzezszerokiebiurko.—Wiem,wjakiej

sprawiepaniprzychodzi.

—Chcęwiedziećtylkojedno,costałosięzmoim

narzeczonym?

Milczałdługoipatrzałnaniąnieruchomo.

Spojrzeniejegozdawałosięprzenikaćdziewczynę.

—Powiempaniprawdę—ozwałsięwreszcie.—

Tobędziezdajesięnajlepsze.Wyglądapaninadzielną

osobę.Krzesiński,jakoagentnaszegowywiadu,udał

sięzagranicę,byspełnićzadanieniesłychanejwagi.

Przepadłbezśladu.Oddwumiesięcydaremniestaramy

siędowiedzieć,coznimsięstało.

—Żadnejwiadomości?

Byłaśmiertelnieblada,leczpanowałanadsobą.

Szefwywiadunazwałjądzielnąosobą.Niewolnojej

byłopokazywaćswychłeztemumężczyźnie,który

mówiłjejwreszcieprawdęoJanku.Znajdowałasięjuż

wtympunkcieprzedenerwowania,wktórymnajgorsza

wiadomośćprzynosiulgęilepszajestodniepewności.

background image

—Żadnychwiadomości.—Pokręciłgłową.

—Zagranica,tobardzoszerokiepojęcie.Dokąd

wyjechałJanek?

Widziała,żesięzawahał,leczpotemodparł

zupełnieotwarcie.

—DoNiemiec.

Późniejdopieropojęła,żepowiedziałjejotym

tylkodlatego,żemiałjużwtedywobecniejpewne

plany.

—Proszęmipowiedzieć—spytała—czymożna

miećnadzieję,żewróci?Czyteżmamsięwyrzec

wszelkiejnadziei?

Zabębniłpalcamipoblaciebiurka.Odwróciłoczy,

gdyodpowiadał:

—Będęszczerydokońca.Wnaszymjęzyku

zaginąłbezwieścijestrównoznacznezesłowami–nie

żyje.Schwytanogopewnieirozstrzelanotak,żeotym

niewiemy.Zwykłylosludzi,którzysłużąwwywiadzie.

—Rozumiem.

Wstałaidrżącymirękomasięgnęłapotorebkę.

—Dziękujębardzo—powiedziała.—Chciałam

wiedziećprawdęiwiemjużjąteraz.Niewrócętu

więcej.Przepraszamzaczas,któryzajęłam.

Chciałaodejść,leczszefwywiaduzatrzymałją.

—Niechpanijeszczezostanie—rzekłpoprostu.

—Chcęjeszczepomówićzpanią.Proszędaćspokój

łzomiodłożyćjenapóźniej.

—Janiepłaczę—odparła,choćłzyszkliłysięw

jejoczach.

Niewiedziała,pocozatrzymywałjątenczłowiek,

doktóregogabinetumusiałasięwcisnąćpoprostusiłąi

któryzpewnościąmiałczasbardzoograniczony.Dla

background image

jakiejprzyczynypoleciłjejzostać?Powiedzielisobie

przecieżwszystko,comielidopowiedzenia.

Okazałosięjednak,żesięmyliła.Szefwywiadu

milczałprzezdługąchwilę,jakbyoczekując,aż

dziewczynauspokoisię,poczymsięgnąłznowudo

biurkaiwydobyłzszufladykartonik,którypoprzednio

oglądał.PodsunąłJoannieówkartonikprzedoczy.

Tak!Tobyłafotografia.

—Czypoznajetopani?

Otarłapowiekiispojrzałazdumiona.Przedniąna

biurkuleżałojejwłasnezdjęcie.Własneiinnezarazem.

ByłatoJoannaMarwiczorysachniecoostrzejszychio

znaczniejaśniejszychwłosach–włosachniemalbiałych.

OwaJoannaMarwicznafotografiubranabyław

sukienkę,którejonanigdyniemiała.Dziewczyna

przypatrywałasięprzezchwilęfotografi,poczym

odsunęłająodsiebieispojrzałapytająco.

—Myślałamwpierwszejchwili,żetomojawłasna

fotografia.

—Jestpodobieństwo?

—Bardzoduże.

—Ijazauważyłemtoodpierwszejchwili—

uśmiechnąłsiędoniejoczami,podczas,gdytwarzjego

pozostałaniewzruszona.—Dlategowłaśnieprosiłem,

bypanipozostała.

Milczałazdziwiona,onzaśwyjaśnił.

—Mamdlapanipropozycję.Alenajpierwjedno

pytanie.Panibardzokochanarzeczonego.

—Bardzo.

—Copanizamierzaterazrobić,gdyniemożna

miećnadziei,bywrócił?

—Niewiem.Wiemtylko,żejestembardzo

background image

nieszczęśliwa.Pozostałamsamanaświecie…

—Mapaniprawooburzyćsięnamnie,alemuszę

dotknąćintymnejstronypaninarzeczeństwa.Czypani

należaładoKrzesińskiego?

—Proszępana!…

—Proszę,niechpaniodpowie.—Głosjego

brzmiałrozkazująco.—Niekierujemnążadna

niewłaściwaciekawość.

Wtoniejegobyłocośtakiego,coprzytłumiłojej

oburzenie.Pochyliłagłowę.

—Nie…—odparłagłucho.—Nienależałamdo

niego…Prosiłmnieoto…Terazżałuję…

Rozumiem!

Przeżywa

pani

tragedię

niezaspokojonejmiłości.Boleśniejsząodstratysamej

osoby.Zdajemisię,żebędziesiępaninadawaćdo

moichcelów.

Wiedziałjuż,cochciałwiedzieć.Przejrzałją

oczymawytrawnegopsychologa.Pojął,żeniewyżyta

miłośćjestdlaJoannyMarwiczwtórnymdramatem

zniknięciaKrzesińskiego.Szefwywiadupostanowił

niezaspokojonyinstynktpłciowydziewczynyskierować

nainnetory.Niemiałaceluwżyciuzchwilą,gdy

dowiedziałasię,żeniemanadziei,byukochany

powrócił.Szefwywiadupostanowiłdaćjejtenceli

możnośćwyładowanianagromadzonejenergiżyciowej.

Naturalnie,niebyłabywzbudziłażadnegojego

zainteresowania,

gdyby

background image

nie

to

zadziwiające

podobieństwo,którerzuciłomusięwoczyod

pierwszejchwili,gdyzobaczyłJoannę.

Słuchałagowskupieniu,aonmówiłgłosem

równymisugestywnym.Mówiłjejowielkimcelu,jaki

przyświecałKrzesińskiemu,owielkimzadaniu,jakie

podjął.Byłoficerem,ajednakwolałzrzucićmunduri

staćsięczłowiekiemniemalpozbawionympraw–

szpiegiem,zaktórymniktsięnieujmuje.Wolałto

uczynić,ponieważtraktowałswezadaniejakowielką

usługędlaOjczyzny.Iniemyliłsię.Takoceniliwszyscy

jegowysiłek,którzyotymwysiłkuwiedzieli.Jeżelipadł

–padłjakżołnierznafroncie.Aleokazujesię,żenawet

teraz–nawetteraz,gdyzginąłbezwieści–Krzesiński

mimowolisłużynadalumiłowanejsprawie.Jego

zaginięciesprowadziłotuwłaśnieją–jegonarzeczoną.

Czyniechciałabyprowadzićdalejjegodzieła?Czynie

zgodziłabysię,byprzejśćodpowiednieprzeszkoleniei

udaćsiędoBerlina?Trafchce,żejestłudząco

podobnadopewnejdziewczynyzeSztokholmu

nazwiskiemGretaNielsen.Dziewczynatamaniedługo

wyjechaćzeSzwecjidoBerlina,dowujaswego,

generałaConradavonStrelitza.Byłobydobrze,by

zamiastniejpojechałatampodjejnazwiskiemJoanna

Marwicz.Niechprzyjrzysięjeszczerazjejfotografi.

Takiepodobieństwozdarzasięraznastotysięcy

wypadków.Samoniebowybierająiwyznaczadotej

misji.Owedrobneróżnicewkolorzewłosówiw

zarysiebrwidadząsięłatwousunąć.Wszystkobędzie

przygotowanejaknajbardziejprecyzyjnie.Zadanie

background image

będzietrudne,alespełniającje,JoannaMarwiczbędzie

mogła–byćmoże–dowiedziećsię,cosięstałoz

Krzesińskim–ktowie,możedosięgnąćswązemstą

tych,którzygozgubili.Jeżeliwydrzeościennemu

państwutajemnicę,którejniezdołałwydrzeć

Krzesiński–Ojczyznabędziejejnieskończenie

wdzięcznainiczegojejnieodmówi.

Szefwydziałumówiłdługoiprzekonywująco.

WskazywałJoannie,żesameokolicznościpredestynują

jądoodegraniatejroli,budziłwniejumiejętniezamiar

zemstyzaKrzesińskiego,roztaczałmożliwości

stwierdzeniajegolosu.

Zdołałjąprzekonać.Cowięcej–zdołałjązapalić.

Przyszła

do

jego

gabinetu

jako

narzeczona

Krzesińskiego–opuściłagojakoagentkawywiadu.W

trzydnipotempodladapozoremzniknęłazWarszawy

iwgorączkowymtempiepoczęłaprzechodzić

konieczne

przeszkolenie

i

przygotowanie

do

ryzykownegoprzedsięwzięcia.

Itaksięstało,żeJoannaMarwicz,słuchaczka

AkademiSztukPięknychprzybrałamaskęGrety

Nielsen,córkiszwedzkiegokupcazeSztokholmu.

Terazjechałataksówkądowiligenerałavon

background image

Strelitza,skurczonajakchorezwierzę,zoczyma

zasłoniętymidłonią,oszołomionaprzeżyciamii

wypadkami,jakieprzyniosłajejtajednakrótkanoc.

Byłtojakbypalecprzeznaczenia.Wchwili,gdy

dokonałosięjejpołączeniezKurtem,wchwili,gdy

obłąkanamiłościądoobcegooficera,któryprzeniknął

jejtajemnicę,gotowabyła,niedlajegogróźbleczdla

swegouczucia,rzucićwszystkoiuciecdoSzwajcari,

przerywającrozpoczętąpracę–międzyniąa

HedingeremstanąłbladycieńKrzesińskiegojakniemy

wyrzut,jakgroźnememento.

Dźwiękjegonazwiskajeszczewczorajsłabyi

przebrzmiały–odzyskałdawnąmoc.Dźwiękjego

nazwiskawstrząsnąłdziewczynądogłębi,przekreślił

wszystkieplany,zdławiłmiłośćdoKurta,przywołał

Joannę,nadrogęobowiązku.

Jazginąłem—zdawałsięmówićówbladycień—

atychceszstchórzyć,Joanno?Zginąłemprzez

porucznikaKurtavonHedingera,atyposzłaśw

ramionaczłowieka,którystałsięprzyczynąmejśmierci.

Cowięcej,chceszdlaniegowyrzecsięostatecznego

tryumfu,któryjesttakbliski.Ocknijsię,Joanno!

Joanno,przypomnijsobiewjakimceluprzybyłaśdo

Berlina!

Taksówkamknęłaopustoszałymiulicami.Joanna

Marwiczgryzładokrwipalce.Wszystko,cobyło

międzyniąaKurtempoowymnieszczęsnymwyznaniu

porucznika–byłokomedią,byłogrą,byłostaraniem,

byjaknajbardziejzamydlićmuoczy.Miłośćjejw

jednejchwilizmieniłasięwnienawiść.Niemogła

zrozumieć,jaktosiędziało,żenakrótkoprzedtem

omdlewaławpieszczotachKurta.Jakmogła!Jak

background image

mogła!Gdybywiedziała,żetoonwydałiujął

Krzesińskiego,żeongooskarżałistałsięprzyczyną

jegośmierci,gdybybyławiedziała,żeonbyłagentem

kontrwywiaduniemieckiego!…

Senmiłościbyłkrótkiiprześniłsię.Przebudzenie

byłostraszliwe.CzułaniepohamowanywstrętdoKurta

idosamejsiebie.Płomieńzemsty–niemalwygasły–

znowurozgorzałwjejsercu.Płomieńtenprzywołałją

nadrogęobowiązku.

Kurtznałjejtajemnicę,byłzdolnyzgubićjąw

każdejchwili.Musiałałudzićgo,żeprzyjmujejego

warunki.Łudzićtakdługo,dopókinieznajdziedrogi

wyjścia.Drogiwyjściaidrogizemsty.Bodlaniejidla

niegoniemożebyćrównocześniemiejscanaświecie.

Imwięcejdałamuzsiebie–tymmocniejgoteraz

nienawidzi.

Taksówkazatrzymujesięprzedwilągenerała.

Gretasiedzinieporuszona,zamyślona.Szoferobraca

się.Dyskretnymtonempowiadamiają,żesąna

miejscu.

Dziewczynaopuszczataksówkęisłaniającsięna

nogach,wchodzidowili.Jestkompletnierozbita

fizycznieiduchowo.Rośniewniejcorazwiększywstręt

doprzeżytychgodzin,któretakniedawnomiałydlaniej

niewypowiedzianyurok.Gdzież,podziałasięjejmiłość,

gdzieżpodziałosięjejpożądanie?

Idziedołazienki,rozbierasięimyjedługoi

dokładnie,jakgdybychciałazmyćzeswegociała

nawetwspomnieniepocałunkówidotknięćKurta.

Potemudajesiędoswegopokojuikładziesięna

spoczynek.

Wumyślejejrysujesięmglistoperfidnyplan,lecz

background image

jesttakzmęczonaiwyczerpana,żemusiwpierw

odpocząć.Wykonanieowegoplanubędzieją

kosztowałowielenerwów.Niemożeprzystępowaćdo

niegotakroztrzęsionairozbita.

Odziesiątejranowyrywajązgłębokiegosnu

dzwoneknastawionegonatęgodzinębudzika.Ten

dźwiękbudzikajestzarazemsygnałemdopośpiechu,

sygnałemdorozpoczęciapodstępnegodziałania

przeciwkoKurtowivonHedingerowi.GretaNielsen

postanowiłapozostaćwBerlinie.GretaNielsen

postanowiłazdobyćformułęgazu.Prostesąwnioskiz

tychpostanowień.Przerażającoproste.Byzamiary

GretyNielsenmogłyzostaćzrealizowane,Kurtvon

Hedingermusizamilknąć.Musizamilknąćradykalniei

nazawsze.

Corazjaśniej,corazplastyczniejrysujesięplan

akcjiwumyśledziewczyny.Jakwczorajpłonęła

erotycznążądzą,takdziśpłonieżądząodwetui

działania.Postawiwszystkonakartę.Siebie,Mandlai

panaodbierającegoobrazyzesklepuEmmyWigand.

Zagraonajwiększąstawkę.Jeżeliprzegraniebędzie

miałasobienicdowyrzuceniaizapłaciwłasnymżyciem.

Całyplanopierasięnajejpamięci.Udasię,jeżeli

dobrzezapamiętała,jakiezjejpejzażyznajdująsięw

gabinecieKurta.Udasię,jeżelipotrafiodtworzyćje

dobrzeiskopiowaćzpamięci.

Widziałajekrótko,leczcałążarliwościąoczu,całą

żarliwościąspojrzeniastarałasięzapamiętaćteobrazy.

Wnichbyłkluczzwycięstwa,wnichtkwiłonarzędzie

zemstyzaKrzesińskiego.

DziwnągorączkąpłonieciałoGrety,gdyzamyka

sięwswejmalarskiejpracowninamansardziewili.

background image

Gdynaciągapłótnonasztalugiirozcierafarby–

spalonojejustaszepcąjakieścichewyrazy,zdająsię

zapewniaćrozstrzelanegoporucznika,żebędzie

pomszczony.

ZdająsięzaklinaćJanka,byjejprzebaczyłobłędne

chwilezapomnienia,zdająsięprzysięgać,żedzieło

doprowadzonebędziedokońca,żezdobytabędzie

formułaczarnegokrzyża.

Mijająminutyigodziny,aGretaNielsenmaluje.

Malujeniezmordowanie,wkładającwtępracęcały

wysiłeknerwów,wszystkiewładzeswegoumysłu.

Nigdyjeszczeniebyłczastakdrogi.Wpospiechuleży

zbawienie.Myśl,któraowładadziewczynądodaje

pewnościjejręce,czyniszybkimipewnymkażde

posunięciepędzla.Nakrótkątylkochwilęodrywasię

odpracy,gdywzywajątelefonKurta.Granadal

komedięmiłości,chętniegodzisięnaspotkanie

wieczoremiwraca,iznowumaluje.Niewie,czyBóg,

czyszatanprowadzijejrękę,niewie,jakiemoce

wspomagająjejpamięć–wiejedno,żemalujedobrze,

żeplanjejbędzieudany.

Zzapadnięciemmrokutrzyzobrazków,które

widziałauKurta,sągotowe.Pozatymrozpoczętajest

kopiajednegozpejzażów,malowanegojużdawnoi

dostarczonegoEmmieWigand–acozatymidzie,

łącznikowiwywiadu–zanimjeszczeKurtmógł

powziąćjakiekolwiekpodejrzenia.

Joannazamykapracownię,ubierasięstaranniei

udajesięnaspotkaniezKurtem.Alejeszczeprzedtem

madozałatwieniapewnądrobnąsprawę.

Wstępujedokawiarni,októrejwie,żeautomaty

telefoniczne

background image

znajdują

się

tam

w

zacisznych

rozmównicach.Patrzynazegarek.Dochodziósma.

Mandlanapewnoniemajużwmagazynie.Może

jednakzastaniegowdomu.

Telefonuje.Pochwilisłyszygloswmikrofonie.To

Mandel.Jakżemusibyćzdziwiony,gdysłyszy,żektoś

mówidoniegopopolsku.

—Toja.—oznajmiaGreta—Proszęsię

domyślićnazwiska.Wiejużpanktomówi?

Głoswesołegoszpiegajestpełenszczerego

gniewu.

—Paninajzupełniejoszalała!Pocóżtonieustanne

komunikowaniesięzemną?Chcepanizgubićmniei

siebie?

—Proszęmówićpopolsku.Muszęporozumieć

sięzpanem,aniechcętegoczynićosobiście.

Wybrałamtenniebezpiecznysposób.Mówięz

automatu.Domieszkaniapańskiegodzwoniępierwszy

raz.

Chwilaciszy,apotemMandelodzywasięjużw

polskimjęzyku–jakchciała.

—Proszępowiedziećmiktomówi,wprzeciwnym

razieodkładamsłuchawkę.

Niemarady.Joannawymieniaswąszyfrę.

Uspokajająfakt,żemówiwniezrozumiałymdla

środowiskajęzyku.Gdybynawetistniałpodsłuch

telefonuMandla,cojestwątpliwe,równiewątpliwe

jest,bypodsłuchmógłzrozumiećjejsłowa.

background image

Wkrótkichwyrazach,urywanych,poszarpanych

pośpiechemoznajmiaMandlowi,żejejgrairolazostała

przejrzana.WymienianazwiskoKurta.Wie,żenie

powinnategoczynićprzeztelefon,alestawiawszystko

najednąkartę.

Mandeldługomilczy.Potemoznajmiajej,że

wobectakiegoobrotusprawyzwijanatychmiastswą

placówkę,odwołujepanawbinoklachijejsamejradzi

zniknąćpókiczaszBerlina.

—Niezrobipannicpodobnego!—pienisię

Greta,ściskającwdłonisłuchawkę.—Jazostaję!

Mamplan,nieustąpiępodżadnymwarunkiem.Czy

chcepanokazaćsięwiększymtchórzemodemnie?

—Niejestemtchórzem,leczwiem,zkimmamy

doczynienia—brzmiodpowiedź.

—Niewolnominarażaćcałejrobotynatym

terenie.

—Niechpanposłucha—mówibeztchu

dziewczyna.—Człowiek,októrymmówimy,jestwe

mniezakochanydoszaleństwa.Jestjakgłuszecna

tokowisku.Zaproponowałmiwspólnywyjazddo

Szwajcariiporzuceniepracy.Mówiłampanu,że

jestembliskaosiągnięciaceluiniecofamtego.Mam

plan,któryjestwprawdzieryzykowny,leczmożenas

uratować.Pókiwchodziwgręmojakobiecośćjestem

spokojnaotegomężczyznę.Jestmnietakpewny,że

nawetmnienieśledzi.

—Mylisiępaninapewno.Tofrantnadfranty.

—Aleniewtymwypadku.Panie,panmniemusi

usłuchać.Zresztąniechpanrobicochce–jazostaję!

Pogodnyszpiegznowumilczy.Wreszcieodzywa

sięzdecydowanie.

background image

—Dziśopółnocybędęoczekiwałnapaniąw

samochodzieprzedhotelemAdlon.Poznapaniwózpo

tym,żeoknotaksówkibędzieotwarte.

—Będę!—padakrótkaodpowiedźiGreta

kładziesłuchawkę.

Wychodzizkawiarniiśpieszącsiędomieszkania

Kurta,bada,czyniejestśledzona.Niemylisięjednak.

Miłośćzaślepiłanajgroźniejszegozniemieckich

agentówiuczyniłagogłuchymnagłosinstynktu–

przytępiłajegowrodzonąpodejrzliwość.

KurtwierzyGrecie.Niedostrzegazmiany,jakaw

niejnastąpiła.Wierzywjejmiłośćiwszczerośćjej

zachowania.Cóżzresztąmożemuzrobićta

dziewczyna,przeciwkoktórejmawszelkiedowody

winy?Gdybyniekochałjej,mógłbyjązgnieśćjednym

palcem,jednymsłowem,żadnąmiarąniemożebyćdla

niegoniebezpiecznainietylkoniejestniebezpieczna,

leczjestistnymcudemmiłościioddania.

Spędzająwieczórrazem.Gretawijesięw

niewysłowionejmęceodgrywaniauczuciatam,gdzie

jestnienawiść,udawanianamiętności,gdzieczaisię

wstręt.Mimotoprowadzigręzwyrafinowaniem,do

jakiegonigdynieuważałasięzdolna.Myślozemściei

myśloobowiązkuprzygłuszawniejwszelkiemoralne

skrupuły.Tojestwalka–bezlitosnawalka,gdzie

nieostrożnośćjestzbrodnią,gdziegłupotajestśmiercią,

gdziemiłośćjestpodstępem.JeżeliKurtzapomniało

tym–tymgorzejdlaniego.Gdyockniesię,będzieza

późno.

OkołopółnocyJoannaopuszczamieszkanie

kochanka.Znowupowracasama.Podrodze

zatrzymujetaksówkęiwysiada.Bierzeinnąikaże

background image

jechaćpodhotelAdlon.Tamodszukujebeztruduwóz

ootwartymoknie.Wnieoświetlonymwnętrzuoczekuje

Mandel.Jużzdołałpochwycićswenerwy.Jesttakijak

zawsze.Pogodnyicyniczny.

Jadąrazemnadłuższąprzejażdżkę,podczasktórej

rozmawiającicho,gorączkowo.Gdyżegnająsię,

MandelbierzerękęGrotyiprzyciskajądoust.

—Skoropaniryzykujesweżycie,niemogę

okazaćsięgorszyodpani.Nierozumiałemwiele.

Teraz,gdyopowiedziałamipanioKrzesińskim,

rozumiemwszystko.

—Niechpansienieobawia—mówidziewczyna.

—Jeżeliktobędziezagrożony,tojaiówpan,który

odbierałmojeobrazyodpaniWigand.

TwarzMandlapoważnieje,ówcynik,dlaktórego

małojestrzeczyświętych,któryidzieprzezżycie

beztroskimkrokiemtancerza,wypuszczajączrękidłoń

Grety,rzucajejsłowa:

—NiechpaniąBógmawswojejopiece.

Słowatedziwnewustachszpiega,brzmiąwciążw

uszachJoannyMarwicz,gdywracadowiligenerała.

TymisamymisłowamiżegnałjąwWarszawieszef

wywiadu,gdywyjeżdżaładoSzwecji.

NazajutrzranoGretakończykopiowaniezpamięci

czwartegoiostatniegoobrazka.Popołudniu,gdytylko

zmierzchsięzaczyna,wynosipodpłaszczem

namalowaneobrazki.Zawozijedomieszkania,w

którymnigdydotądniebyła,doczłowieka,którego

nigdydotądniewidziała.Właścicielemtegomieszkania

jestpanwbinoklach–ówmężczyzna,którypejzażejej

odbierałzesklepuEmmyWigand.Tenobcyczłowiek

jestGreciewtejchwilibliski,bołączyichwspólne

background image

ryzykoiwspólneniebezpieczeństwo.

OtejsamejporzewbiurzepułkownikaLuciusa

odzywasiętelefon.Szefwywiaduniemieckiegojest

zazwyczajwtymczasiewswymgabinecieiten,kto

dzwoniwieotymdobrze.

Naszczupłejtwarzypułkownikajużpopierwszych

słowachtelefonującegoodbijasięzdumienie.Zwykłym

sobieruchemsięgadobrodyigładzijąnerwowo.Pyta

ktomówi,lecznapytanietonieotrzymujeodpowiedzi.

Natomiastnieznajomymęskigłosmówimurzeczy,od

którychogarniagogroza.WłonieDrugiegoOddziału

zrodziłasięzdrada.Jedenznajzdolniejszychagentów

pracujeodpewnegoczasunarzeczościennego

mocarstwa.Nicprostszego,jakprzekonaćsięotym.

NiechpułkownikLuciusniezlekceważytego

ostrzeżenia.Człowiekzmuszonydotego,bypozostać

nieznanym,zapewniago,żeśledztwowykażeaferęo

takichrozmiarach,żeprzedwojennaaferaaustriackiego

pułkownikaRedlastaniesięwobecniejzupełniebladą.

VonLuciuschcecośmówić,lecztelefonujący

przerywapołączenie.

Szefniemieckiegowywiadusiedzinieporuszony,

jakbyskamieniały.To,cousłyszałjestdruzgocące.

Przechodziwszelkąmiaręwyobraźni–jesttak

potworne,żetrudnowtouwierzyć.Jesttakohydne,że

iserce,imózgpułkownikawzdrygasięwobecmyśli,

bymogłotobyćprawdą.

Czuje

na

sobie

ogromną,

nadludzką

background image

odpowiedzialność.Wobliczutejodpowiedzialnościnie

mamiejscanasentymenty.Człowiek,który

telefonował,rzuciłnazwiskopułkownikaRedla.Zaiste,

świadomieczybezwiedniewywołałpożądanyefekt.W

austriackimwywiadziezajmowałpułkownikRedl

naczelne

stanowisko.

Był

najzdolniejszym

z

najzdolniejszych,najbardziejzaufanych.Inaraz

przypadek,zbiegokolicznościzdarłmaskęiukazałjego

prawdziweoblicze.Najzaufańszyzzaufanych,

arcykapłantajemnicDrugiegoOddziałuokazałsię

najnikczemniejszym

szpiegiem

rosyjskim.

Sprzedawczykiem,dlaktóregodziałalnościniemogło

byćusprawiedliwienia.JeżeliRedlmógłbyćtakim,

jeżelitenczłowiekmógłdopuścićsięzdrady–zdrajcą

mógłbyćkażdy.

Gdybynawetanonimowytelefonzłożyłnabarki

pułkownikaLuciusabrzemięnajcięższegoobowiązku–

niewolnomubyłozałamaćsięnizawahać.Wsłużbie

DrugiegoOddziałuniemaanonimów,któreby

zostawianobezrozpatrzenia.Itenanonimtelefoniczny

musiałbyćzbadany.

WczesnymrokrozpostarłnadBerlinemswe

skrzydła.Naulicacholbrzymiegomiastazapalająsię

rzędyłukowychlamp.Płonąćzaczynająneonowe

reklamy.Światłembijąoknawspaniałychwystaw.

Kurtsiedziwswymmieszkaniu.OczekujeGrety.

background image

Siedzinadpokreślonymbrulionem.Jesttobrulion

podaniaozwolnieniegozesłużbywojskowej.Brulion

podaniaodymisję.Chcenazajutrzranozłożyćto

podanienaręcepułkownikaLuciusa.Zakilkatygodni

staniesięprywatnymczłowiekiemiprzykrośćzdjęcia

mundururoztopisięwrozkoszywspólnegożyciaz

Gretą.

Mijająminuty,dłużąsięwnieskończoność,ale

Gretaniezjawiasię.Kurtczekazniecierpliwionyipełny

tęsknoty.Anicieńpodejrzenia,anicieńnieufnościnie

powstałwjegosercu.Czyżmożnaniemiećzaufaniado

takwielkiejmiłości,jakmiłośćGrety?

Telefonodzywasięnabiurku.Kurtchwyta

słuchawkę.Poznajegłosdziewczyny.Wybierałasiędo

niegotak,jaksięumówili.Cieszyłasię,iżudadząsię

wspólniedoteatru.Czykupiłjużbilety?Jakaszkoda!

Odranaczujesięniezdrowa.Ubrałasięnawetiwyszła

zdomu,leczwróciłasięzdrogi.Dreszcze.Bólgłowy.

Napewnozwykłewiosenneprzeziębienie.Jakjuż

powiedziała,wróciładodomu.Czyniechciałbyjej

odwiedzić,posiedziećprzyłożuchorej?Kochany

Kurcie,takbardzochcęcięzobaczyć.Niechcęani

jednegodniaspędzićbeztwegowidoku.Nie,nieo

wyjeździedoSzwajcariniemówiłamjeszczez

generałem.Byłdziścałydzieńnieuchwytny.Awięc

przyjedziesz,Kurcie?Przyjedźszybko,Gretabardzo

prosi.

Przyjedzienaturalnienatychmiast.Gdytylko

skończyłrozmowę,zaczynaubieraćsięszybko.Stoi

właśniewpłaszczuprzedlustrem,gdywprzedpokoju

odzywasiędzwonek.Któżtamznowu,ulicha?

Służącyuchyladrzwi.

background image

—Jacyśpanowiedopanaporucznika.

Kurtodwracasięzdziwiony.Jakaśrękaw

mundurzeodsuwanaboksłużącego.

Wchodzikapitanżandarmeriwojskowej,zanim

dwajporucznicy.ObajkoledzyKurtazDrugiego

Oddziału.Twarzezmieszane,pełnezażenowania,nie

mogąceukryćwyrazuprzykrości.

VonHedingerniemożeniczegozrozumieć.Patrzy

nanichszerokootwartymioczyma.Otwierausta,by

cośpowiedzieć,byzapytać,leczoficerowiesalutują,

poczymjedenzporucznikówmówi.

—Przykronambardzo,aleprzybywamytuz

poleceniapułkownikaLuciusa,bywezwaćpanado

natychmiastowegostawieniasięprzednim.

Akapitanżandarmeridodaje.

—Mamyteżpolecenieprzeprowadzeniarewizjiw

tymmieszkaniu.Jeżelimapanprzysobiebroń,panie

poruczniku,proszęooddaniejejwmojeręce…

RozdziałVI

Sądwojennyrozpocząłobrady.

Przed

gmachem

sądowym

czuwają

skonsygnowanepotrójnewarty,broniącwszystkim

niepowołanymdostępudownętrza.Dwuosiwiałych

sierżantówsprawdzaskrupulatniewszystkieprzepustki.

Przedolbrzymimidrzwiamisali,wktórejodbywasię

rozprawa,stoidwużołnierzyzkarabinamiunogi,z

bagnetaminasadzonyminabroń.

Salasądowajestmałaiponura.Zakratowaneokna

wychodząnamałewybetonowanepodwórze,zewsząd

background image

otoczonemurami.Anijedenpromieńsłońcaniewpada

domrocznej,surowejizbysądu.

Na

wysokim

podium

zasiada

trybunał.

Przewodniczymustarypułkownikołysej,wypukłej

czaszceiziemistej,gładkowygolonejtwarzy.Twarzta

pokrytajestsieciązmarszczek,askóraobwisłana

policzkach

przypomina

pergamin.

Głowa

przewodniczącegopodobnajestdotrupiejczaszkii

tylkogłębokozapadłeoczypłonąponurym,

fanatycznymblaskiem.

GłowatanależydopułkownikavonHesseleraz

korpususądowego.PułkownikvonHesseleruważany

byłsłuszniezanajbardziejsurowegoibezwzględnego

przewodniczącegowojskowychsądów.Wczłowieku

tymniebyłoniczżycia,niebyłoniczludzkości.Był

wyschłyjakparagrafprawa,rzekłbyśmumiaw

udrapowanymlicznymiorderamimundurzeusiadłana

wysokimfotelu,nadktórymrozpościerałskrzydła

czarnypruskiorzełiprowadziłarozprawę.

Obokpułkownikasiedzieliwotanci.Major,kapitan

idwuporuczników.Procedurasąduwymagała,by

prócztrzechzawodowychaudytorów,wsprawach

tegorodzajuzasiadałojeszczewtrybunaledwu

wylosowanychoficerówtejsamejrangi,cooskarżony.

AoskarżonymbyłporucznikmarynarkiKurtvon

background image

Hedinger.Oskarżonymonajstraszliwszązbrodnię,

jakiejdopuścićsięmożeoficer,oskarżonymo

najstraszliwszązbrodnię,jakąmożepopełnićagent

wywiadu–oszpiegostwonarzeczjednegoz

ościennychpaństw.

Dziwnatobyłasprawa.Sprawa,wktórejmateriał

dowodowybyłrównieszczupły,jakbogaty.

Skrupulatnie,choćbłyskawicznie,przeprowadzone

śledztwoniezdołałowypełnićniektórychluk,lecz

prokurator,majorGrim,obiecywałsobie,żeito

wystarczy.

Niecowyżej,nadKurtem,siedzioficer,któremuz

urzędupowierzonoobronęstawionegoprzedsądem.

Suchy,drewnianygłospułkownikavonHesselera

brzmiwsali,jakgłucheuderzeniewpustąbeczkę.

—Ostateczniewięcoskarżonynieprzyznajesiędo

winyipodobniejakwśledztwie,odmawiawyjaśnień,

jakichodniegożądamy.

KurtvonHedingerstoiwyprostowanyjakstruna.

Jestubranywmundurporucznikamarynarki.Na

mundurzeorderowewstążeczki.Twarzmabladą,oczy

podkrążone,wargispalonegorączką,któratrawigood

dnikilku.Nieodpowiadaodrazu.Wzrokjegobiegnie

wkątsali,gdzierozpartynaniskimfoteluprzysłuchuje

sięrozprawiepułkownikLucius,szefniemieckiego

wywiadu.Luciussiedzinieruchomozwzrokiem

utkwionymwprzeciwległąścianę,jakbysiębał,by

oczyjegoniespotkałysięzoczamiKurta.Daremnie

vonHedingerchciałbyuchwycićspojrzenieszefa.

Luciustrwajakposągwykutywmarmurze.Szlachetne

obliczejegomarównieżchłódposągu.

—Nieprzyznajęsiędowiny—odpowiadaKurt

background image

przewodniczącemu.—Szpiegiemniejesteminie

byłem.Trudnobyznaleźćczłowiekatakdalekiego

wszelkiejmyśliozdradziejakja.Przyznajęsię

natomiast,żewnajlepszejwierzeiwnajlepszych

intencjachsłużyłemzawszeinteresomNiemiec.

Głososkarżonegozałamujesięnagle.Załamujesię,

boKurtpojmuje,żesensjegosłównietrafia

trybunałowidoprzekonania.Ciludzie–tam,napodium

–niebędągosądzićwedługsłówjegoizaklęć,lecz

wedługprotokołów,którychcałystosleżyprzed

przewodniczącym.

VonHesselerdrapieżnymipalcamiprzerzucatekę

pełnąakt.

—Oskarżenieimateriałdowodowytwierdzącoś

zupełnieprzeciwnego—odpowiadazgryźliwie,po

czymdodajesentencjonalnie—Zbłądziłpan,

porucznikuizbłądziłstraszliwie.Niechpanumniejszy

swąwinęitu,natejsalisądowej,niechpanwyzna

prawdęiwydaswychwspólnikówwmieszanychw

aferę.Sądbędziegotówwziąćwówczaspoduwagę

poprzedniezasługioskarżonegodlaojczyzny.

Znowuchwilaciszy.Iwtejciszyzrezygnowany

głos:

—Meldujęposłusznie,paniepułkowniku,żenie

mogępowiedziećnicwięcejponadto,co

powiedziałem.

—Oskarżonymożeusiąść—zmieniaton

przewodniczący.

Kurtsiadanaławie.Wzrokjegoślizgasiępo

trybunaleizatrzymujesięnatwarzyjednegozsędziów

–tego,którysiedziostatnipolewejręce.Oskarżony

przypatrujesiętejnieforemnejgłowie,tejtwarzy

background image

ciężkiejibezmyślnej.Trafchce,żejednymzkolegów

równymstopniem,którzymajągosądzićirozstrzygać

jegolosgłosowaniem,jestporucznikWinnicky–

Polak-renegat,noszącypolskienazwisko.Von

Hedingerwie,żetenjedengłosbędziezpewnością

przeciwkoniemu.Tenjedengłos–obokgłosuvon

Hesselera.Tępatwarzwotantapromieniejeniemal

zadowoleniem,iżczłowiek,którymuimponował,

człowiek,któregowyższośćzawszeodczuwał,siedzi

teraztaknisko,naławieoskarżonychiżejemuwłaśnie

przypadagosądzić.VonWinnickyjestgenialnytylko,

gdychodzioszyfry.Wewszystkichinnychdziedzinach

życiapoglądyjegosątakdaleceprostolinijne,żesą

niemalnaiwne.

Kurtprzypominasobieówwieczór,kiedy

rozmawiałzWinnickymwbiurzeszyfrów.Chodziło

wówczasomarynarzaSpitzwegazKielu.Odrobną

sprawęszpiegowską.WuszachKurtabrzmiąjeszcze

surowe,bezwzględnesłowazniemczonegoŚlązaka.

GorliwesłowapotępieniaSpitzwega,rady,byszybkoz

nimskończyćidaćkuląwłeb.VonHedingerwie,żez

tejstronyniemożesięniczegospodziewać.

OdwracaoczyodWinnickiegoiwbijajewziemię.

Gdyprzedtygodniemozmierzchuzostałaresztowany

poprzeprowadzonejuniegorewizji,aresztowany

właśniewmomencie,kiedymiałudaćsiędoGrety,był

pewny,żetojakieśnieporozumienie,jakaśomyłka

przykraibolesna.Alewnetokazałosię,żetoniebyła

omyłka.Niewiadomokto,kiedyiwjakisposóbudzielił

informacjipułkownikowiLuciusowi.Pewnebyłojedno,

żeKurtujrzałsięnagleotoczonysieciąposzlaki

dowodów,którewypływałyzzupełniefałszywego

background image

założenia,choćbyłytragicznielogiczne.Byłato

pozorniepajęczasieć,alejakżetrudnobyłorozerwać

tępajęczynę!

Zpoczątkuniewiedział,niedomyślałsię.Zbytufał

Grecie,bypodejrzeniajegomiałypaśćnanią.Aleczy

ufałjej,czynie,musiałodpoczątkuzeznawaćtak,by

ratowaćsiebieiniegubićdziewczyny.Zorientowałsię

wporę,żegwoździemoskarżeniamiałybyćobrazy

pannyNielsenznalezionewjegomieszkaniu.Musiał

ważyćkażdewypowiedzianesłowo,byniepociągnąć

zasobąGrety.Łudziłsięzrazu,żeudamusięwydostać

ztegoprzedziwnegopotrzasku,niezdradzającjej

prawdziwejroli.

PrzezpewienczaspodejrzewałKramera.Alew

miarę,jakśledztwopostępowało,wmiarę,jakwidział

sięskutyłańcuchemposzlak,którychniemógł

odeprzeć–zrozumiał,żejednabyłabydlaniegodroga

ratunku,żemógłbezżadnegotruduocalićsię,gubiąc

Gretę.

Ocalićswągłowękosztemjejgłowy.I

równocześniezrodziłasięwnimpotwornamyśl,żeto

jejpodstępzgotowałmulostakstraszny,że

kłamstwemioszustwembyłacałajejmiłość,że

pomiędzynocą,którąuniegospędziła,amiędzy

godziną,wktórejzostałaresztowanymusiałowydarzyć

sięcoś,cozwróciłoGretęprzeciwkoniemu.Aleco?

Czyto,żedałjejpoznać,iżwiekimjest?Czyto,że

skłaniałjamiłościąigroźbądowyjazduzgranic

Niemiec?

VonHedingerłamałsobienadtymgłowę,ale

dalekibyłodprzypuszczenia,żeprzyczynąwszystkich

nieszczęśćbyłojegopyszałkowatewyznanieo

background image

Krzesińskim.Wewnętrznygłosmówiłmu,żeGretanie

mogłakłamaćwmomentachmiłosnegozapamiętania,

żebyławtedyszczera,żenieuprawiaławówczas

komedi,boijakiżcelmiałabytakakomedia?Kochała

goszczerzeioddałamusięzrównąszczerością.Co

więcsięstało?Jeżelijejrękabyławtejcałejaferze,

jakiepobudkikierowałydziewczyną?TegoKurt

zrozumiećniemógłinigdyniemiałsięotym

dowiedzieć.

Niebyłonicprostszegoponadwyznanieprawdy.

Ponadudowodnienie,żepannaNielsenniebyławcale

siostrzenicągenerałavonStrelitza,żeniebyłacórką

kupcaszwedzkiegozeSztokholmu,żebyłapoprostu

szpiegiemdziałającympodnajbardziejśmiałązmasek.

WówczastaPolka,któraprzezjednąnocbyłajego

kochanką,taPolka,którejprawdziwegoimieniai

nazwiskanieznał,podzieliłabyzwykłylosszpiegów,a

KurtvonHedingerwstałbyzławyoskarżonychczystyi

nieskazitelny.Stałnakrawędzitarpejskiejskały,ale

jakżebliskąbyładroganaKapitol.

Tylko,żemiędzyzatraceniemazwycięstwem,

międzyskałątarpejskąaKapitolem,stałnieszpieg,

któregonależałowydać,alestałakochanakobieta.

Kobieta,dlaktórejżywiłprawdziweuczucie.Pamiętał

jeszczesmakjejpocałunków,pamiętałurokjej

uśmiechu,czarjejroześmianychoczu,pamiętałrozkosz

jejpieszczot.Iwtychświeżychwspomnieniachtak

żywychiplastycznychleżałoistotnenieszczęścieKurta.

Ileżtorazywciągudługichgodzinprzesłuchań,w

ciągudługichsamotnychnocyspędzonychwareszcie

śledczym,byłjużzupełniezdecydowanywyznać

wszystko.Alezakażdymrazemsłowawięzłymuw

background image

gardle,zamierałynawargachiniemógłmówić.Nie

mógł!Rzekłbyśmała,ciepła,pachnącarękaGrety

kładłasięnajegoustachinakazywałamumilczenie.

Powiedzieć–toznaczyłooczyścićsiebie,aleznaczyło

tozarazemskazaćGretęnaśmierć.Czyżmógł

pozwolić,bywtychcudnychoczach,którecałował,

zrodziłsięobłędnylękśmierci?Czyżmógłpozwolić,by

tociało,którepieścił,zostałozrytebezlitosnymikulami?

Czymiałpraworatowaćsię,wydającdziewczynę,

którejniekłamałanitrochę,zapewniającjąoswej

miłości,idotejchwiliniewiedział,czyprzemilczy

prawdę,czyteżjąwyzna.Igiąłsiępodbrzemieniem

hańby,niemogącprzezwyciężyćswegouczucia.

Tymczasemwsądowejsalizaskrzeczałznowugłos

pułkownikaHesseleranibyskrzypstudziennego

żurawia.Przystąpionodoprzesłuchaniaświadków.

PierwsząwezwanopaniąEmmęWigand,

właścicielkęmałegosklepikuzobrazamiprzy

AlexanderPlatz.

Weszłanasalępochylona,drobnastaruszkao

siwychwłosachigrubychokularachnasępim,

zakrzywionymnosie.Byłatakprzerażona,żesłaniała

sięniemalnanogachiwoźnysądowymusiał

doprowadzićjądobarierki,przyktórejstawali

świadkowiepodczaszeznań.

Majorzasiadającywtrybunalepoprawejręce

pułkownika

von

Hesselera,

nachylił

się

do

background image

przewodniczącegoiszepnąłmucośdoucha.Tamten

skinąłgłowąipozaprzysiężeniupaniWigandkazał

podaćjejkrzesło.

—Wiadomopani,żeprzedsądemnależymówić

prawdę.Niechpanistarasięprzypomniećsobie

wszystkodokładnieiodpowiadaznamysłem.

—Tak,proszęwysokiegosądu.Będęmówić

prawdę.

—Niechsiępaniobróci.Niechpanispojrzyna

ławęoskarżonych.Jeżeliwidzipaniźle,niechpani

podejdziebliżej.Czypoznajepaniczłowieka,którytam

siedzi?

Spojrzenia

wszystkich

obecnych

na

sali

skoncentrowałysięnawątłejpostacistarejkobiety.

Kurttrwałbezruchu,starającsięprzywołaćuśmiechna

wargi.

—Poznaję—padłakrótkaodpowiedzEmmy

Wigand.

—Poznajepani?Któżtojest?

—PorucznikKarolvonLüttich.

—Mylisiępani!—odparłHesseler,którylubił

dramatycznesytuacje.—OskarżonynazywasięKurt

vonHedinger.Niechpaniwrócinaswemiejsce,więc

jakże?

—MnieprzedstawiłsięjakoKarolvonLüttich.To

napewnoon.

Wszystkotobyłowiadomeispisanewaktach

śledztwa,leczprocedurażądała,bybyłopowtórzone

background image

narozprawie.

—Twierdzipanizatem,żeporucznikKurtvon

Hedingerwystępowałwobecpanipodtymnazwiskiem.

—Tak.

—Zostawiłpanipokwitowaniepodpisanetym

nazwiskiem?Zostawiałkilkakrotniepokwitowania,ale

tegojednegozapomniałodebrać.Czytak?

—Tak,proszępanaprzewodniczącego—zadrżał

znowugłosstaruszki.

—Czytojesttopokwitowanie?Czypoznajeje

pani?—VonHesselerwyjąłzteczkićwiartkępapierui

podałEmmieWigand.

—Tojesttopokwitowanie.

—PorucznikuvonHedinger,czypanmacośdo

powiedzenia?

—Tylkoto,żeprzeprowadzałempewnąakcję,w

którejczasieniechciałemposługiwaćsięwłasnym

nazwiskiem.

—Tozrozumiałe—mruknąłprzewodniczący,po

czymzapytałjeszcze—Jakiegorodzajubyłataakcja,

żeuważałpanzawłaściwezakonspirowaćswe

nazwisko?

—Zakonspirowałemmojenazwiskotylkodlatego,

ponieważdziałałembezwiedzyszefawywiadu.

JakprzedtemnaEmmieWigand,takteraz

wszystkiespojrzeniaspoczęłynapułkownikuLuciusie.

Luciusjednakpozostałnieruchomy.

—Czybyłotopostępowaniepozostającew

sprzecznościzregulaminem?

—Tak—odparłtwardoKurt.

Przewodniczącydałmuznak,byusiadł,poczym

wrócił

background image

do

przesłuchania

handlarki

obrazów.

Opowiedziaławszystko,jakKurtvonHedingerzjawił

sięuniej,jaknakazywałjejsurowemilczenie,jak

wyjawiłjej,żejestagentemniemieckiegowywiadu,jak

zabrałzsobąpejzażepannyNielseniodniósłjepo

czterechdniach,jakpotemjeszczedwaczytrzyrazy

postępowałtaksamo.GdyEmmaWigandskończyła

swezeznania,zapytałjąprokurator.

—AwięcporucznikvonHedingerwielokrotnieiz

naciskiemnakazywałpanitajemnicę?

—Tak.Powiedziałmi,żetylkoprzedsądem

wojennymwolnomiwyznaćprawdę.

—Toteżzeznajepaniprzedsądemwojennym.—

skinąłmajorGrim.

Zadałjeszczekilkapytańobrońca,aleniezdołał

uzyskaćdlaoskarżonegoanijednegokorzystnego

momentu.Starałsięosłabićwrażeniezeznaństaruszki,

kwestionującświeżośćjejwładzumysłowych.Zadałjej

kilkapodstępnychpytańizdawałobysię,żezbiłjąz

tropu.Aleprokuratorczuwał.Gdyobrońca

wypowiedziałsakramentalneniemamwięcejpytań–

majorGrimwstałizagadnął,zwracającsiędostaruszki

głosempełnymszacunku:

—Podczaswojnyponiosłapani,zdajesię,pewne

ofiary?

—Straciłamsyna.

—Gdzie?

—PodczasoblężeniaVerdun.

—Czymimoswegomatczynegobólujestpani

background image

dumna,żepanisynzginąłzaojczyznę?

—Jestemdumna.

—Iwimięjegopamięcijestpanigotowawmiarę

swychsłabychsiłodeprzećwszelkiepodstępne

zamachynawielkośćipotęgęNiemiec.

—Tak,panieprokuratorze.

MajorGrimpochyliłgłowę,jakbyponowniena

znak

szacunku,

po

czym

zwrócił

się

do

przewodniczącego:

—Dziękuję.Niemamwięcejpytań.

VonHesselerzwyżynswegofotelaoznajmił

EmmieWigand,żejestwolna,żepolecajejjednakże

pozostaćwgmachusądunawypadek,gdybywynikła

koniecznośćkonfrontacjilubzłożeniadodatkowych

zeznań.Gdyhandlarkaobrazówopuściłasalę,

przewodniczącyszeptałprzezchwilęzwotantami,

naradzającsięnadporządkiembadaniadalszych

świadków,poczymwymieniłwoźnemunowe

nazwisko.

Człowiek,którywszedłteraznasalę,byłtoniekto

innyjakówpanwbinoklach,którytakbardzo

interesowałsięzdolnościamimalarskimipannyNielseni

którytakczęstobyłgościemwsklepieprzyAlexander

Platz.

OiletelefonicznadenuncjacjadotyczącaKurtavon

Hedingerazrobiłapiorunującewrażenienaszefie

background image

niemieckiegowywiadu,tonainnychludzizDrugiego

Oddziałupodziałałapanicznie.Wpierwszymodruchu

wydanonakazaresztowaniaEmmyWigand,gdy

jednakpokrótkimprzesłuchaniuprzekonanosię,że

staruszkanicniewiedziałaiżewnajgorszymraziebyła

bezwolnymnarzędziemwcudzychrękach,zwolniono

ją.Zwolnionojąrównieżdlatego,żewzeznaniach

właścicielkisklepuwypłynęłapostaćjakiegośpanaw

binoklachonieznanymnazwiskuiadresie,który

skupowałnamiętniepejzażepannyNielsen.Zwolniono

jąiwystawionowsklepieposterunekwpostaci

cywilnegoagenta,któremupoleconoaresztować

owegopanawbinoklach,gdytylkosięzjawi.

Ipanwbinoklachzjawiłsięzaraznadrugidzień.

Aleniezjawiłsięprzypadkowo,jakmniemaliludziez

niemieckiegowywiadu.Zjawiłsierozmyślnie,boto

leżałowplanie,zjawiłsię,idącśmiałowpaszczęlwa.

Wiedziałoczywiście,żebędziearesztowany,ale

znakomicieodegrałzdziwienieiprzestrach.Bezoporu

podałswenazwiskoiadres.Sprawapanawbinoklach

niemusiałajednakstaćźle,skorowtrzydnipotem

zwolnionogozaresztu,podobniejakizwolniono

Kramera,któregozrazuchcianopostawićwstan

oskarżeniawrazzKurtem.

Nowyświadekpodszedłspokojnym,pewnym

krokiemdobalustrady,skłoniłsięzpowagą

trybunałowi,poczymzdjąłbinokleijąłjeprzecierać

chusteczką.VonHesselerodebrałodniegoprzysięgę,

sprawdziłpersonalia,poczymjąłznowugrzebaćw

aktach.Panwbinoklachczekałspokojnie,aż

przewodniczącyzaczniemuzadawaćpytania.

—Świadekodwiedzałczęstosklepniejakiej

background image

EmmyWigandprzyAleksanderPlatz?—rozpoczęła

sięindagacja.

—Tak.Tensklep,podobniejakwieleinnychz

obrazami.

—Wjakiejmierzeinteresujesiępanmalarstwem?

Według

danych

sprawdzonych

przez

sąd

i

potwierdzonychprzezpanajestpanemerytowanym

urzędnikiempocztowym.Pańskaemeryturawżadnym

wypadkuniepozwalaławydawaćwiększychsumna

kupnoobrazów.

Panwbinoklachuśmiechnąłsiępowściągliwie.Od

początkuzeznańmówiłgłosempełnymidoniosłymo

miłymiprzyjemnymbrzmieniu.Zachowaniejegobyło

zarazempewnesiebieipełnegodności.Pierwsze

wrażenietrybunałubywaprzeważniedecydujące.

Wrażenietobyłododatniedlaświadka.

—Zaraztowytłumaczę—odparłzapytany.—

Przykromi,żemuszęotymmówić,bosprawaniejest

dlamniezbytprzyjemna.Emeryturęmamniewielką,to

prawdaitowłaśniezmusiłomniedopewnego

procederu,októrympannaNielsendowiesięzapewne

bezentuzjazmu.

—Cóżtozaproceder?

—Waktachśledztwapanpułkownikznajdzie

potwierdzenieprawdziwościmoichsłów.Wpadłemna

pomysłskupywaniaobrazówmałoznanychi

wybijającychsiędopieromalarzy.Terzeczynabywa

background image

siędziśzabezcen.Otóżzobrazkówtakichsporządzam

dowolnąilośćlitograficznychodbitek,którepóźniej

przezagentówsprzedajępowsiachimałych

miasteczkach.Niezależnieodtegowyzbywamsię

późniejoryginałów.Naturalniedziejesiętobezwiedzy

tychmłodychadeptówmalarstwaidlategonigdydotąd

siętymniechwaliłem.Wczasierewizjiwmoim

mieszkaniu

znaleziono

rachunki

zakładów

litograficznych,listęniektórychrozprzedawcówi

korespondencję.Sprawajestwięcjasna.

—Czywtymcelukupowałpanrównieżpejzaże

pannyNielsen?

—Tak.Teobrazkinadawałysiędoskonaledo

sprzedażywlitografiach.Zzażenowaniemmuszę

wyznać,żenieźlenanichzarobiłem.

—Znalezionoupanawczasierewizjitylkocztery

pejzażeGretyNielsen.Cosięstałozresztą?

—Sprzedałem.Sprzedałempodokonaniu

skliszowania.

—Czyniewiepankomu?

Panwbinoklachbezradnymmchemrozłożyłręce.

—Sądzę,żebyłobytotrudnostwierdzić.

Wszystko,codotądzeznał,byłoprawdąz

wyjątkiem

jednego

tylko

drobnego

szczegółu

dotyczącegowłaśnieowejsprzedażyoryginałów.

background image

PierwszyzobrazkówGretyzakupionychwsklepie

EmmyWigandpanwbinoklachzniszczyłzarazpo

powrociedodomu,chcącdoszukaćsięszyfruna

zagruntowaniu,późniejjednakpostanowiłwynaleźć

sposób,którybygouchroniłodzdemaskowania.

WówczastoobmyśliłzMandlemzałożeniehandlu

litografiamidokonywanymibezzezwoleniazobrazów

początkującychmalarzy.WszystkiepejzażeGretybyły

najpierwlitografowaneiwrazzinnymireprodukcjami

sprzedawaneistotnieprzezagentównaterenieNiemiec.

OryginałymalowidełGretybyłyjednakpóźniej

niszczonedlałatwozrozumiałychcelów.Niszczone,by

odczytaćszyfryiznakinazagruntowaniu.

Tojednokłamstwopozorniedrobne,aw

rzeczywistościtakistotne,utonęłojednakwmorzu

prawdomównościpanawbinoklach.Aktaśledztwa

potwierdzaływszystkoto,comówiłwobecsądu.

Trybunałowiniepozostawałonicinnego,jakdaćwiarę

tymzeznaniom.

Hesselersformułowałnowepytanie.

—Jakpantowytłumaczy,żewmieszkaniu

porucznikaKurtavonHedingeraznalezionocztery

pejzażepannyNielsen,zktórychtrzysąidentycznez

obrazkamiznalezionymiupanawczasierewizji.

—Niepotrafięsobietegowytłumaczyć.

Przewodniczącysięgnąłrękądostołu,naktórym

przykrytepapieremleżałypłótnamalarskie.Znajdowały

siętamczteryobrazkizabranezmieszkania

oskarżonegoiczteryobrazki,równieżpędzlaGrety

Nielsen,pochodzącezmieszkaniapanawbinoklach.

ObrazkizajętepodczasrewizjiuKurtamiały

zeskrobanąfarbę,ato,coznalezionopodwarstwą

background image

farby,byłobardzowymowne.

—Czypoznajepantepejzaże?—zapytał

przewodniczącysąduwojennego.

Panwbinoklachzdjąłszkła,przetarłjeponowniei

osadziłnanosie.

—Poznaję—rzekłtonemjakgdybyzdziwionym,

żepytajągoocośtakoczywistego.—Sątopejzaże

pannyNielsen,zakupioneprzezemniewSklepieEmmy

Wigandizabranezmegomieszkaniaprzezpolicję

polityczną.

—Jestpanpewny,żetoniesąkopie!Kopie,anie

oryginały?

—Niesądzę.Trzyztychobrazkównabyłem

ostatnio,czwartyjużkilkamiesięcytemu.Dokonałemz

niegoodbiteklitograficznych,leczniezdołałemgo

jeszczesprzedać.

Iznowuczłonkomtrybunałuwojennegonie

pozostałonicinnego,jakuwierzyćsłowompanaw

binoklach.Któżbysłowomtymniewierzył?Jakże

dalecybylioddomyśleniasię,żeobrazkiznalezioneu

panawbinoklachsąświeżymikopiamiwykonanymi

przezGretęwgorączkowympośpiechu,żezostałyone

emerytowipocztowemudostarczonenagodzinęprzed

zadenuncjowaniemKurta.

Przewodniczącysądukołyszeswągłowąmumii

hipnotyzującświadkaspojrzeniemzapadłychwczaszkę

oczu,pytasyczącymtonem.

—Czyniesądzipan,żepodfarbątychobrazków,

znalezionychpodczasrewizjiwpańskimmieszkaniu,

kryjąsięjakieśznaki,jakieśplanyiszyfry?

Panwbinoklachspodziewałsiętegoataku.Rzuca

zdziwionespojrzeniespozaszkieł.

background image

—Nierozumiem—mówipowoliiznamysłem.—

Znaki?Plany?Szyfry?Jakie?Dlaczego?

—Znaki,szyfryiplanyzdradzającemilitarne

tajemniceNiemiec.

Zdziwienienatwarzypanawbinoklachstajesię

jeszczewiększe.Emerytmilczyprzezdłuższąchwilę,po

czymodpowiadaztąbezpośredniością,którąpodbił

sobieczłonkówtrybunału.

—PannaNielsenjest,oilemiwiadomo,

siostrzenicągenerałavonStrelitza.Czyżbyona

zdradzałatajemnicemilitarneNiemiec?Gdybytakbyło,

to,pomijającjużjejosobę,japowinienemzasiadaćna

tejławieoskarżonych.Zasiadaćjakoszpieg.Bo

musiałbymnaturalniewiedziećotym.Askorobymnie

wiedział?…MójBoże,cóżbytobyłoza

szpiegostwo,?…

Tonświadkabyłrozbrajający,vonHesselerjednak

zmarszczyłsię.

—Niedopananależywyciąganiewniosków.A

więcnicpanuniewiadomo,czynapłótnieowych

pejzażyznajdująsięjakieśznakipodwarstwąfarby?

—Nicminiewiadomo.Sądzę,żenajprostszą

rzecząbędziezdrapaniefarbyztychobrazówi

przekonaniesięotym.Dałbymgłowę,żenikttamnic

nieznajdzie.

—Dziękuję.Zaczekapanwkorytarzu.Następny

świadek–JanKramer.

KurtHedingersłuchazeznańświadkówizdajemu

się,żeśni.Jakżewszystkoobracasięprzeciwkoniemu.

Jakżesilneinieodpartesąpozory,które

przyprowadziłygonaławęoskarżonych.Czyto

przypadek,czyteżdziałatusprytnarękaGrety?

background image

TymczasemnasalęwchodziJanKramer.Rzucana

Kurtaspojrzeniepełneniepewności.Aleczytylko

niepewności?Wspojrzeniutymjestrównieżjakby

odrazaizgroza,jakbyzdziwienieipotwierdzenie

najgorszychprzypuszczeń.

Znowuprzysięga,znowusprawdzaniepersonaliów

iznowugradpytań.

—Czypanjestprzyjacielemoskarżonego?

—Byliśmykolegamiszkolnymi.Stykaliśmysięraz

częściej,razrzadziej.

—Kiedyostatnirazzetknąłsiępanzporucznikiem

vonHedinger?

—Wtedy,gdynakilkadniprzedaresztowaniem

kopiowałemnajegożyczeniemałypejzażpędzlapanny

Nielsen.

—Jaktobyłoztymkopiowaniem?

JanKrameropowiada.Trawigoniepokój.Stara

sięjaknajbardziejwywnętrzyćprzedsądem.Ogarnia

gogrozanamyśl,żemógłbyzasiąśćnaławie

oskarżonychobwinionyoszpiegostwo.Grozata

zwiększajegogorliwość.Opowiada,jakKurtwezwał

goporazpierwszydosiebie,jakpoleciłmu

kopiowaniekilkuobrazówpannyNielsen,upewniając

go,żetadziwnaczynnośćzwiązanajestzpewnymi

tajemnicamipaństwowymi.Kramerzeznajeprawdę,ale

podwpływemwrażeniatakjązabarwia,żeprawdata

obciążaKurta,choćmalarzwcaletegoniepragnie.

—Czywczasietegokopiowaniaobrazów—

skrzypiznówgłosprzewodniczącego—niezdarzyło

sięcoś,cozaintrygowałopana?

—Byłocośtakiego.

—Amianowicie?

background image

—KurtvonHedinger,gdykazałmiporazdrugi

skopiowaćpierwszyzpejzażypannyNielsen,oraz

przedskopiowaniemnastępnychobrazków,kreślił

jakieśformułyirysunkinazagruntowanympłótnie.

Potemkazałminatonakładaćfarbę.

Następujeterazkilkapytań,odnoszącychsiędo

ilościdokonanychprzezKramerakopi,oraz

okoliczności,wjakichbyłymalowane.

—CzypostępowanieKurtavonHedingerdziwiło

pana?

—Każdegomusiałobyzdziwić.

—Czyniewydałosiępanupodejrzane?

Kramerodgarniawtyłdługiewłosy.

—Poniekądtak—odpowiadaniepewny,czynie

zastawiononaniegopułapki.—Znałemjednaktylelat

KurtavonHedingera,żepodejrzeniamojewydałymi

sięnieistotne.

—Jeżelitakbyło—mówiprzewodniczący—to

jestpanlekkomyślnymmłodzieńcem.Postępowanie

porucznikavonHedingeraskłoniłobykażdego

rozumnegoNiemcadostanowczychkroków…Pan

chciałzabraćgłos,panieobrońco?

—Tak!PanieKramer,czyjednakpodejrzenia

pananiestałysięwpewnymmomencietaksilne,że

uznałpanzastosownebezimienniepodzielićsięnimiz

pewnymiczynnikami?

Malarzblednie.

—Janierozumiem…

Obrońcauśmiechasiępobłażliwie.

—No,pytampoprostu,czytopanbyłowym

nieznajomym,któryprzeztelefonudzieliłwywiadowi

pewnychinformacjiooskarżonym?

background image

Kramerowisłowazamierająnaustach.Chce

odpowiedzieć,zaprzeczyćjaknajgwałtowniejtemu,co

jestnieprawdą,leczczujnymajorGrimpodnosisięz

miejsca.

—Gdybynawettakbyło,denuncjantowiwolno

pozostaćnieznanym.Wolno,botegorodzaju

doniesienie,podyktowaneinteresamipaństwa,niemoże

byćpoczytywanezacośhańbiącego,ubliżającego

godności.Proszępanaprzewodniczącegoouchylenie

pytania.

—Uchylamtopytanie—rozstrzygavonHesseleri

wwynikuowegostarciaobronyioskarżeniapozostaje

wrażenie,iżtoistotnieKramerprzyczyniłsiędo

aresztowaniaKurta.

—Niechpanprzystąpibliżej—polecamu

przewodniczący.—Niechsiępanprzypatrzytym

obrazom.Czysąonepanarękąmalowane?

—Nie.—brzmiodpowiedź—Toniesąmoje

kopie.Tooryginały.

—Istotnie.Tepejzażeniepochodzązmieszkania

oskarżonego.—Aczytopanpoznaje?

VonHesselerpokazujemalarzowiczterypłótnaz

zeskrobanąfarbą.Napłótnachtychwidaćzatarte

rysunkiiznaki.

Świadekmilczy.Hesselerstaramusiędopomóc.

—Czytosąznakiirysunki,naktórychKurtvon

Hedingerpolecałpanumalowaćkopie?

Wrzeczywistościoweznakiirysunkinapłótnach

sądokonanerękąGrety.Lewąręką,podobniejak

lewąrękąkładłKurtvonHedingerswefałszyweszyfry

nakopiachKramera,dostarczonychpóźniejEmmie

Wigand.Tamteobrazyzostałynaturalniejużdawno

background image

zniszczoneprzezpanawbinoklach.Kramermaprzed

sobąpozbawionefarbypejzażeGretyNielsen,

znalezionewmieszkaniuHedingera.AleKramernie

wie,żetojegokopie,anieoryginały,wędrowałyz

mieszkaniaKurtadosklepuEmmyWigand,przytym

niebardzopamięta,jakiegorodzajubyłyrysunki

dokonaneprzezKurtanazagruntowaniurobionych

przezsiebiekopi.Rozumujelogicznie,żeskorow

przedstawionychmuprzedchwiląpejzażachpoznał

oryginałymalowanerękąGretyNielsen,totepłótna

oskrobanezfarbymusząbyćkopiamimalowanymi

przezniego,itakteżodpowiadatrybunałowi.

Itrybunałznowumusiuwierzyć.Iniewie,żebrnie

corazdalejwsądowąomyłkę.Omyłkęspowodowaną

tym,żetaktrybunałjakiKramerniedomyślająsię,że

wgręwchodząjeszczeinnekopiepejzaży,te,którew

ciągujednegodniawgorączcezemstymalowałaz

pamięciGreta.NiemieckiDrugiOddział,wojskowe

władześledcze,trybunałwojennyiKramerzostają

wprowadzeniwbłądgenialnympodstępemagentki.

Aterazwłaśniewybijajejgodzina.VonHesseler

donośnymgłosemwzywaostatniegoświadka.Pannę

GretęNielsen.

WchodzinasalęwrazzgenerałemConrademvon

Strelitzem,

który

kieruje

się

ku

krzesłom

przygotowanymdlawyższychoficerówsztabowychi

siadazgnębiony,rozglądającsięposali.Gdywzrok

background image

jegonatrafianaKurtavonHedingera,spojrzenie

generałaumykawbok.Naławieoskarżonychsiedzi

synjednegozjegodawnychprzyjaciół.Odchwili

aresztowaniaKurta,starygenerałjestjakbyuderzony

obuchem.

GretaNielsenpodchodzidomiejscaskądzeznają

świadkowie.AnijednegospojrzeniawstronęKurta.

Zdawaćbysięnawetmogło,żeumyślnietrzymatak

głowę,żebynaniegoniespojrzeć.NatomiastKurt

podnosigłowęipatrzynanią.

PannaNielsenstajeprzedtrybunałemjakbiałe,

zimneizłebóstwo.Policzkijejsąmatowoszare,wargi

drżą–toniebylecoznaleźćsięwobliczuwojennego

sądu,chociażbytylkowcharakterzeświadka.Mimo

bladościizmieszaniajejniesłychanaurodarobi

wrażenienasurowychsędziach.

Dziewczynaopieranaporęczybalustradyswe

drobne,wąskieręce.Ręcetesązimnejaklód.Gdy

odpowiadanapierwszepytaniaprzewodniczącego,nie

widziHesselera.Maprzedoczymamgłę.Salasądowa

wirujeprzednią,Gretaodnosiwrażenie,żeladachwila

upadniezemdlona.Zbytświeżesąwspomnienia,zbyt

gwałtownabyłamiłość,bymogłarozpłynąćsiębez

resztywogromienienawiściwywołanejprawdąo

Krzesińskim.

Iniewiadomo,cobysiębyłostałoowego

wiosennegodniaprzedwojennymtrybunałemw

Berlinie,gdybyprzedoczymaGretyniepojawiłsię

narazniespodziewanyobraz.Zdajesiędziewczynie,że

słyszydalekihuknadlatującycheskadrlotniczych.

Eskadrlotniczychzeswastykąiczarnympruskim

krzyżem.Zdajesięjej,żesłyszyżałobnyalarmującyjęk

background image

syrenponadWarszawą,ponadKrakowem,ponad

KatowicamiiPoznaniem,ponadpracowitymi

żurawiamiikranamiGdyni.Alarm!Alarm!Alarm!…

Nieprzyjacielskieeskadryciągnązzachoduponad

Polskę.Niosąśmierćizniszczeniewpociskach

oznaczonychczarnymkrzyżem.GretaNielsensłyszyi

widzi.Widzi,jakbywkalejdoskopie,zmieniającesię

szybkoobrazy.Potwornescenypanikiiucieczkido

schronówgazowych.Widzidługieliniefrontuilotne

obłokigazuzbliżającesiędopolskichokopów.Widzi

żołnierzywmaskach,aleczymżesąmaskigazowe

wobecwynalazkuprofesoraHalbana?Widzioczy,

setki,tysiąceparoczurozwartychśmiertelnym

przerażeniem,setkiitysiąceparoczumartwychi

szklistychzniemąskargązwróconychkuniebu.Widzi

sinezwałytrupów,takichsamych,jakiebyływ

Hamburgu.Widzihuraganśmierciprzeciągającynadjej

ojczyzną.Widziichoćwizjatrwazaledwieułamek

sekundy–odmieniasięznowujejserce.Joanno—

powtarzawciążsobie—bądźsilna!Preczze

słabością!Przejdźzwycięskotęnajstraszniejsząpróbę!

Pamiętaj,żetajemnicawynalazkuprofesoraHalbana

musiznaleźćsięwtwoichrękach!

IJoannaMarwiczprzytomnieje.Przypominasobie,

żewedługopowiadaniaKurtaJanKrzesińskizostałpo

schwytaniuprzewiezionydoBerlina,gdziebyłsądzony

przedwojennymtrybunałem.Ktowie?Możezasiadał

wtymsamymmiejscunaławieoskarżonych,naktórym

terazzasiadaKurtvonHedinger.Ktowie,możenatym

samymmiejscu,naktórymonaterazstoi,stałwówczas

KurtvonHedingerioskarżałjejnarzeczonegoswym

świadectwem.Jeżelitakbyło–todopełniasięobecnie

background image

miaraodwetu.

GretaNielsenprzytomniejeijasno,chłodno

odpowiadanapytaniaHesselera.Rozpoznajeswe

obrazy.Potwierdza,żeoptowałanarzeczNiemieciże

starasięoniemieckieobywatelstwo.Przekonywająco

tłumaczydlaczegomalowałaisprzedawałasweobrazy,

chociażwdomuopływawewszelkiedostatki.

Obrońcapytająostosunekdooskarżonego.

Przewodniczącychceuchylićpytanie,leczpanna

Nielsenodpowiada,żeniemawtejsprawienicdo

powiedzenia.NiechzapytająotoporucznikaKurtavon

Hedingera.

AporucznikKurtvonHedingerniespuszczazniej

oczu.Terazdopierowidzi,jakmistrzowskozostał

uwikłanyprzeztękobietę.Terazdopierorozumie,że

stałsięprzeszkodąwjejakcjiiżeprzygotowała

wszystko,byusunąćzaporę.Niewie,czybardziejją

nienawidzi,czybardziejpodziwia.Wiejedno,żeskoro

mająpaśćsłowaprawdygubiąceGretę,a

oczyszczającejego–słowatepadnąalboteraz,albo

nigdy.Alezarazemczuje,żebrakniemupoprostusił,

byzdemaskowaćtędziewczynę.Niebędziewstanie

posłaćjejnaśmierć.Naśmierć–zamiastsiebie.

Drgnąłizrobiłruch,jakbychciałpodnieśćsięz

ławyoskarżonychijuż,jużpowiedziećwszystko.Ale

niewstał.Znieruchomiałznowuiskurczyłsięnaswej

ławiehańbyniezdolnyratowaćswegożyciakosztemjej

życia.Iztąchwiląbyłstracony.

GrecieNielsen,poukończeniuprzezniązeznań,

równieżpoleconozatrzymaćsię,poczymwezwano

rzeczoznawców.Orzekli,żepodpisKarlvonLüttichna

kwicie,pozostawionymuEmmyWiganddokonanybył

background image

rękąKurta.Czyjąrękąkreślonebyłyznakiirysunkina

płótnachznalezionychwmieszkaniuKurta,nieumieli

rozstrzygnąć.

Stwierdzili

tylko,

że

były

one

dokonywanelewąręką,cozresztąustaliłyzeznania

Kramera.Natomiastrzeczoznawcywojskowizgodni

byliwtym,żemateriałyszpiegowskie,jakiepłótnaowe

kryły,byływielkiejwartościmilitarnej.

Teraznastąpiłkulminacyjnypunktprocesu.

Wezwanonasalępanawbinoklach,KrameraiGretę

Nielseniwichobecnościzeskrobanofarbęzczterech

pejzaży,

pochodzących

z

mieszkania

emeryta

pocztowego.Zostałotodokonanewgłębokiej,

martwejciszy.

NapłótniepejzażyGretyNielsenżadnychznaków,

szyfrówaniplanównieznaleziono.Byłotak,jakmówił

panwbinoklach,wyrażającswewątpliwości.Akt

oskarżeniabyłprzypieczętowany.

Świadkowieustąpilizsali.GretaNielsenipanw

binoklach,opuścilijąjakozwycięzcy.

Zbliżałosięzakończenieposępnegodramatu.

MajorEberle,kierownikdziałupersonalnegoDrugiego

OddziałuzłożyłjeszczeswąopinięoKurcievon

Hedingerze,poczymodczytanodosieroskarżonego,w

background image

którympułkownikLuciusdopisałswegoczasu

własnoręcznie,iżpodwładnyjegointeresujesięgorąco

osobąGretyNielsen.Tozainteresowaniewoczach

sędziówmiałoterazposmakbardzoszczególny.

Zamkniętopostępowaniedowodowe.Podniósłsię

majorGrimirozpocząłprokuratorskieprzemówienie.

Podkreślił,żepostokroćbardziejhaniebnąjestrzeczą,

gdyoficerdopuszczasięzdradyswegokraju,niżgdy

czynitoczłowiekcywilny.Rękąwytrawnego

oskarżycielawydobyłGrimzżyciaKurtaizaktu

oskarżeniawszystko,cobyłopotępieniem.Przyznał,że

śledztwoniezdołałowykryć,jakimidrogamiszłaakcja

szpiegowskaporucznikaijakimiposługiwałsię

łącznikami.Alewinajegonieulegaławątpliwości.

RównieżoGrecieNielsenwspomniałmajorGrimi

podkreślił,żedlaswychnikczemnychcelówoskarżony

niewahałsięprzyrównoczesnychzabiegachosympatię

dziewczynywykorzystaćjejzdolnościmalarskichjako

płaszczykaswejdziałalności.

MowaoskarżycielkamajoraGrimabyłajego

nowymtryumfem.Wysiłkiobronybyłyzgóryskazane

naniepowodzenie.Wyrokbyłjużtylkoformalnością.

WwiliwCharlottenburgunikttegodnianietknął

jedzenia.GretaNielsennatychmiastpoopuszczeniu

gmachusądupowróciładodomuizamknęłasięw

swympokoju.Czekała.Wiedziała,żemożeotrzymać

tylkojednązdwuwiadomości.AlbożeKurtprzemówił

nareszcie,albo…

Wydawałasięsamasobiepółobłąkana.Nie

wiedziała,czegosobieżyczyć,niewiedziała,czego

pragnąć.Jakżeokropnybyłwirmyślipodczaszką,

jakżesprzecznemiotałyniąuczucia.Wiłasięjakrobak,

background image

rozdeptywanabutemPrzeznaczenia.Chwilamizdawało

sięjejtowszystkotakpotworneinieludzkie,żewprost

nierzeczywiste.

GenerałvonStrelitzzostałwgmachusądowym.

Miałjejprzywieźćwiadomość.

GretaNielsentrwaławswympokojuw

kompletnymodrętwieniu.Byłajakaśgodzina–czynie

wszystkojedno,jaka–wktórejsamochódgenerała

zatrzymałsięprzedwilą.Usłyszałakroki,usłyszałagłos

staregowojskowego,jakmówiłcośdogospodyni.

Chciaławybiecnaprzeciw,lecznogiodmówiłyjej

posłuszeństwa.

VonStrelitznieprzyszedł,niezapukałdojej

pokoju.Zapewneniemiałodwagi.

Pamiętałdobrzeówpocałunekdwojgamłodych,

któregoprzypadkowobyłświadkiem.

Gretawyjrzałaoknem.Samochódgenerałanie

odjechałdogarażu.Czekał.

Chwiejącsięnanogachzeszładojadalniizetknęła

sięokowokowgenerałemvonStrelitzem,

wychodzącymzeswegogabinetu.

Byłubranywodświętnymundur.Bluzausianabyła

orderamiiodznaczeniamiwojennymi.Spojrzała

pytająco.Cooznaczałataparada?

—Skazany—usłyszałagłuchygłosgenerała.—

Jadęwtejchwili.Jadęprosićoułaskawienie.Stary

Hedingerbyłmiprzyjacielem.Cozahańba!…Coza

wstyd!

Terazzrozumiaławszystko.Teordery.Tenmundur

paradny.

Ułaskawienie!

Zbudziłasięwniejniespodziewanieszalona,niczym

background image

nieumotywowananadzieja.MożeKurtzostanie

ułaskawiony.Niechdziejesię,cochce–byleżył.

VonStrelitzpowróciłpodwugodzinach.Jedno

spojrzenienajegotwarzszarą,najegopostaćzłamaną

powiedziałojejwszystko,zanimusłyszałastraszne

słowaodbierającewszelkąnadzieję.

—Nic?…—rzekłazwysiłkiem.

Rozłożyłręcebezradnymruchem.

—Prosiłem.Błagałem.Powoływałemsięnalata

mejsłużby,namojewszystkiewysiłkidlaNiemiec.

PułkownikLuciusprzyłączyłsiędomoichpróśb.

Bezskutecznie.Powiedzianomi,żemusibyćdany

odstraszającyprzykład.

Stałazpochylonągłową.

—Nicztegonierozumiem,jaktostaćsięmogło,

żeon.Itowtakisposób…Musiszbyćsilna,Greto.

—Kiedyto?—spytałaszeptem.

—Jutrooszóstejrano.

—Gdzie?

Ruszyłramionamiipopatrzałnaniąze

współczuciem.

—Apocóżciwiedziećotym?Czytonie

wszystkojedno?

***

—Czytoniewszystkojedno?…

Wolnoupływachłodnanocwiosenna.Niemiecki

schupomijawilęgenerałavonStrelitza.Wdwuoknach

palisięświatłoiprzedzieraprzezzasuniętestory.

CzuwaGretaNielsen.NieśpigenerałvonStrelitz.

Gretasiedziprzybiurkuwswympokoju.Siedzi

zamyślona,ajednakbezmyślna.Czyżmożnamyślećo

czymś,gdyaniserce,aniumysłniemogąprzetrawić

background image

prawdyzbytstrasznejizbytokrutnej?

Gretasiedziijakzahipnotyzowana,jakurzeczona,

patrzynatarczęmałegozegarka,tykającegonabiurku.

Jestpopiątej.Jużniecałagodzina.

CorobiszterazKurcie?Czydalejzaciąłeśsięw

milczeniuiniechceszratowaćsięmoimkosztem,czy

teżprzemówisznareszcie?Samaniewiem,Kurcie,jak

ciporadzić.Niewiem,czykochaszmnie,czy

nienawidzisz,aleprzypuszczam,żemniekochasz,bo

przecieżniemilczałbyśinaczej.Tonietyjesteśmoją

ofiarą,toniejajestemofiarąsamejsiebie.Inie

Krzesińskijestofiarątwoją.Mywszyscywrównej

mierzejesteśmyofiarami.Ion–ity–ija.Jesteśmy

ofiaramitejbezlitosnejludzkości,któraprześcigasięw

obmyślaniusposobówmordowania–jesteśmyjakci

bezbronniludziewHamburguiAltonie.Inasgubi,inas

unieszczęśliwiagenialnywynalazekprofesoraHalbana.

Dlategoprzebaczmiizrozum,żetajemnicatego

wynalazkumusibyćwydarta.Tynamoimmiejscu

postąpiłbyśtaksamo.Tyumrzeszniedługo,alejakże

długowkażdejsekundzie,wkażdejminucie,wkażdej

godzinie,wkażdymdniużyciaumieraćbędziemoje

sercenawspomnienietego,cozrobiłam.Trudnoby

byłorozstrzygnąć,komujestciężejwtejchwili.Tobie

czymnie?Topewne,żejeżelikierowałamnązemsta,

zemstazaKrzesińskiego–tospełnieniejejniedałomi

aniodrobinyradości.

Dochodzijużpółdoszóstej.Szaryświtwstajena

dworze.Twójostatniświt,Kurcie!Corobiszteraz?Z

kimrozmawiasz?Zduchownym,czyzwłasnym

sumieniem?

GretaNielsenopieraskronienazaciśniętych

background image

pięściach.Przedniątarczazegarka.Wskroniachkrew

walijakmłotem.Potarczyzegarkaposuwająsięwolno

wskazówki.

PannaNielsenśledziichruchłakomym

spojrzeniem.Radabyzatrzymaćjewbiegu.Patrzącna

ruchtychwskazówekprzeżywawrazzKurtemjego

ostatniadrogę.

Godzinaszóstajestcorazbliższa.Taknieubłaganie

bliska.Terazpewniejużprzyszlidojegoceli.Terazjuż

gopewniewyprowadzają.Czworobokżołnierzywokół

wbitegosłupka.Oddziałegzekucyjny.Karabinyo

głodnychlufach.Myślęotobie,Kurcie.Czymyślisz

terazrównieżomnie?

Szóstazaminutpięć.Terazpewnieodczytująci

wyrok.Amożezegarekmójsięspieszy.Amożesię

późniijestjużpowszystkim?

Szóstazaminutcztery.

Szóstazaminuttrzy.

Szóstazaminutdwie.

Jużtylkojednaminuta.OBoże!Kurcie!Kurcie!

Cojazrobiłam!Cojazrobiłam!Przemów!Przemów

choćbypodsłupkiem!Ratujsię!Powiedztymludziom

prawdęomnie!Kurcie!Kurcie!OBoże!…

Jużpozostałytylkosekundy.Gretachwytazegarek

nieprzytomnymirękami,gruchoceszkło,łamie

wskazówkiirzucazegarekoziemię.

Poczymosuwasięwśladzanim.

RozdziałVII

Mijałydniitygodnieiprzychodziłynowetygodniei

znowuprzemijały,awżyciuGretyNielsennie

zachodziłazmiana.

Przewiezionaniespodziewaniepewnejnocyz

background image

zakładudoktoraZabielskiegodoinnegosanatorium,

bardziejoddalonegoodstolicy,przebywaławnimjuż

niewiadomojakdługo.Taksięjejprzynajmniej

zdawało.

Pozornieniebrakowałojejniczego.Obchodzono

sięzniąjaknajgrzeczniejijaknajuprzejmiej.Spełniano

zgotowościąkażdejejżyczenie.Ajednak…

Ajednakbyławniewoli.Byłaodciętazupełnieod

zewnętrznegoświata.Byłapilniestrzeżona.Zwracano

uwagęnakażdyjejruch.Aninachwilęniespuszczano

jejzoczu,aninachwilęnieopuszczałajejstarsza

kobietaozawszejednakowymuśmiechuprzylepionym

dowąskichwarg.

Nie

odmawiano

Grecie

Nielsen

niczego.

Dozwalanojejużywaćspacerówpoobszernym

zakładowymparku,iletylkochciała,alenigdynie

mogłabyćsama.Kobietaoniezmiennymuśmiechu

towarzyszyłajejwszędzie.Szłazaniąkrokwkrok.

Tobyłostraszne.ItodoprowadzałoGretęNielsen

niemaldoobłędu.

Uspokajanoją,tłumaczonojej,żejużbliżejniż

dalej.Alemijałydniitygodnieiniezwracanojej

swobodyruchów.Każdyjejbuntrozbijałsięołagodną

wyrozumiałośćirówniełagodneuśmiechy.

Raztylkoprzyniesionojejlist.Niewiadomojakimi

drogamitenlistdoniejtrafił.Cudownylistzesłowami

otuchy,listodSvenaAhlberga.Skropiłatenlistłzamii

nieposiadałasięzradości,gdypozwolonojejodpisaći

background image

zapewniono,żeodpowiedźjejdotrzedorąkadresata.

Poleconojejtylko,bylistoddaławotwartejkopercie.

Dlacenzury.Dlakoniecznejkontroli.

NiewolaGretybyłatymgorsza,żewjejpojęciu

byłabezsensowna.Buntowałosięwniejwszystko

przeciwkotemuzamachowinawolność,przeciwkotym

miesiącomżycia,którejejpoprostuwydarto–alebyła

całkowiciebezsilna.Zzapewnień,żetojużniedługoiz

listuszwedzkiegoinżynieraodczytywanegopokilka

razydziennieczerpałaotuchęinadzieję.

Ktowie,jakdługotrwałobytojeszcze,mimo

zapewnieńiobietnic,gdybynieto,żepewnejnocy…

Owejnocypołożyłasię,jakzwykle,około

dziesiątejwieczór.Dozorczynipowiedziałajej

dobranocizgasiłaświatło.

GretaNielsenzostałasama.Drzwipokojuniebyły

nigdynanoczamykane.Woknachzakładubyłykraty,

awyjściebyłotylkojednoprzezhal,wktórymstale

czuwałodwuportierów.Ucieczkawnormalnych

warunkachbyłaniemożliwa.

Dziewczynależałazoczymautkwionymiw

ciemności.Myślałaoswejdziwnejprzygodzie,o

zmarłymojcu,ogeneralevonStrelitzu,doktórego

przeszkodzonojejpojechać,oSvenieAhlberguio

tym,jakjeszczedługowolajejbędziezależnaodwoli

ludzi,którzyjąuprowadzili.

Zapadałastopniowowodrętwieniesnu–nie

wiedziałazresztą–możespałajużnawetprzezchwilę,

gdynagleocknęłasięiwróciłajejpełnaprzytomność

umysłu.

Zrazubyłapewna,żesięjejtylkozdawało.

Obróciłasięnabok,chcączasnąć,leczwnetpotem

background image

usiadłanałóżku.

Nie!Niemyliłasię!Wpowietrzuunosiłsięswąd

dymu,którynajwidoczniejwciskałsięprzezszczeliny

drzwi.Swąddymu–corazwyraźniejszy.

PrzyłóżkuGretystałaświeca.Obokświecyleżały

zapałki,dziewczynasięgnęłaponie,leczniezapaliła

światła.Jeszczeczekała.Dławiącyzapachdymu

potęgowałsięcorazwięcej.Nieulegałowątpliwości.

Wjakimśpunkciepawilonuwybuchłpożaritliłsię

bezkarniezaprószonyogień,jeszczeprzeznikogonie

zauważony.

Wpierwszejchwiliprzyszłojejnamyśl,by

zadzwonićnadozorczynię.Porzuciłanatychmiastten

zamiar.Jeżeliogieńjestzaprószony–nieonaprzyczyni

siędougaszeniago.Niechpłonie!Niechsięrozszerza

wcorazwiększypożar!Możewśródtegopożarutrafi

sięsposobnośćucieczki.Pożarinoc.Czyżmogąbyć

lepsisprzymierzeńcy?

Wyskoczyłazłóżkaijęłasięubieraćpociemku,

poomacku.Ubieraćsięszybkoigorączkowo.Adym

byłcorazdokuczliwszy.Musiałogobyćwpokoju

corazwięcej.Zapierałdech,gryzłwoczyiwgardło.

Inaraz–niespodziewanie–wuśpionym

sanatoriumrozpłomieniłsiępożariwybuchnąłsilną,

krwawąstrugąwśródgranatowegomroku.

Natrafiłnapodatnymateriał,przestałsięprzyczajać

itysiącamijęzykówjąłobejmowaćwsweposiadanie

pawilonzakładów.

Dozorcynocnidostrzegligowreszcie.Dostrzegli

rdzawyniesamowityblasknaszybachkorytarzy.Od

razunaparterzeinapierwszympiętrze.Jedenznich

pobiegłdoizbydyżurnegolekarza,bywezwać

background image

telefoniczniestrażpożarnązpobliskiegomiasteczka.

Innyuderzyłwgongnatrwogę.Zahuczałdzwon

ponuroidaleko,porywającnanogicałesanatorium.

Chorych,pielęgniarzyidoktorów.

Wkilkasekundpotemogromny,chóralny,dziki

wrzaskwyjącychztrwogiludziuderzyłwmury

zakładu,

Greta,ubranajużkompletnie,zapaliłaświecę.

Czułazawrótgłowy.Wpokojubyłoszarooddymu.

Szarooddymubyłowkorytarzach,poktórychdudniły

szybkiekrokisłużbyiobłąkanychtrwogąpacjentów.

Zapobiecpanice!Takiebyłopolecenienaczelnego

lekarza,gdytylkogoobudzono.Alezewszystkich

rozkazówtenwłaśnienajtrudniejbyłowykonać.Ogień,

którytliłsiędługo,rozszerzałsięterazzpiorunującą

szybkością.Zdawałsię,nibyośmiornica,obejmować

zewszystkichstronszpitalnypawilonognistymi

ramionami.

Wniebobiłzgiełknieustanny.Hałas,tupanie,

wrzaskirozpaczy.Niktniezdołałpowstrzymać

rozpętanejfalipobudzonychpacjentów.Runęliku

jedynemuwyjściu,jakbyliwbieliźnie,obalająci

tratującsłużbęsanatorium,którachciałaująćwkarby

dyscyplinytęrozszalałątłuszczę.

Nieszczęściechciało,żetejwłaśnienocywiatrbył

bardzosilny,cogroziłoprzeniesieniempożarunainne

pawilonyzakładu.

Językipłomienitrafiaływszędzie.Jużobjęływswą

władzękorytarze,jużogarnęłyczęśćpokoiiszły,szły

wniepowstrzymanympochodzie.Jużdosięgłyokien,

strawiłyokiennice,stopiłypopękaneszybyilizały

żelazokrat.

background image

KtóżbywtakichchwilachmyślałoGrecieNielsen?

Wtakichchwilach,gdywszyscypotraciligłowy,gdy

padałybezładnerozkazy,gdydaremniestaranosię

ratowaćludziidobytekzakładu,gdydaremnie

walczonozrozszalałymżywiołem.

ByłjużczasnajwyższyiGretaNielsenbyła

gotowa.Nietraciłaaniprzezchwilęspokojuducha.

Nieodebranojejniczrzeczy,zktórymiją

uprowadzono.Znajdowałysięwszystkiewszafie,wjej

pokoju.Schowaładotorebkipieniądze,paszport

zagraniczny,korespondencjęzgenerałemvon

Strelitzem,pochodzącąjeszczezczasów,gdybyław

Sztokholmie,iwreszcielistodSvenaAhlberga.Zabrała

zsobąwszystko,comogłojązidentyfikować.Włożyła

płaszczinakryłaberetemwłosy.

Otworzyładrzwiiwyszłanakorytarz,leczcofnęła

sięnatychmiast.Byłownimczarnooddymu.

Zrozumiała,żenieprzejdzieanidwudziestukroków,że

dymoszołomijąiodbierzejejprzytomność.

Wróciładopokoju.Zdarłazłóżkaprześcieradło.

Zmoczyłajewzimnejwodzieiokrytanimruszyła

śmiałoprzedsiebie.

Pożarrósł–potężniał.Waliłkłębamidymuz

wszystkichokien,piąłsięjużnadach–zwycięski,

tryumfujący.

Huczał

głucho,

trzaskał

hałasem

pękającychkrokwiisięgałzuchwalekuinnym

pawilonomzakładu.

Daleko–nadrodze–zajęczałasyrenastraży

background image

ogniowej.Któżmiałbyczas,któżmiałbygłowęmyśleć

wtychchwilachoGrecieNielsen,któżbyłbywstanie

wprowadzićpewienładwakcjęratunkową?

MłodaSzwedkaprzemknęłasięprzezdymiprzez

ogieńiprzedostaładrugimwyjściem,wnormalnych

warunkachzawszezamkniętym.Dyrektorzakładu

zachowałtyleprzytomnościumysłu,żepoleciłtedrzwi

otworzyć.

Pożarbiłwnieboszarąłuną,oświetlałwokoło

park,nibyolbrzymiapochodnia.GretaNielsen

odrzuciłaprześcieradło,którewyschłowczasietej

drogiitlićsięjużpoczynało.Bałasię,bynie

dostrzeżonojejwkrwawymświetlepożaruibyjejnie

zatrzymano.Cieńimrokbyłzbawieniem.Trzebabyło

jaknajrychlejpogrążyćsięwcień,zatonąćw

ciemnościachnocy.

Udałosiętonadspodziewanie.

Prześlizgnęłasięniedostrzeżonaprzeznikogo,

wyminęłafurtkęparkową,pozostawiłapozasobą

morzeognia,szalejącecorazpotężniej,pozostawiła

pozasobąrozpaczliwe,półobłąkanekrzykichorychi

nawoływaniaratowniczychbrygadioddalałasięcoraz

bardziejodmiejscaswejdziwnejniewoli.

Szłaprzedsiebieskrajemdrogi–wtęstronę,z

którejnadjechałastrażpożarna.Niewiedziała,gdziesię

znajduje,niewiedziała,jaknazywasięmiasteczko,do

któregodążyła–wiedziałajedno,żejestwolnaiże

wolnościtejniedajużsobiewydrzeć,żewreszcie

będziemogładotrzećdoBerlina.Jakiwjakisposób

niewiedziała.Wiedziałajednak,żedotrze.

Gdyuszłajużsporykawałdrogi,obróciłasięi

spojrzałanasłupogniawalącywmroczneniebo.

background image

Pożegnałaówsłupogniażyczliwymwejrzeniem.

Zawdzięczałamuwolność.

Apotemposzładalejzradościąwsercu.

RozdziałVIII

Wpokojuchoregopanujełagodnypółmrok.Unosi

sięmdły,niemiłyzapachlekarstw,którymizastawiony

jestnocnystolik,rozpościerasięwońeteru.

Naszerokimłożuleży,ogromna,nieruchoma

postać.Postaćooczachzapadłych,oniezdrowejcerze

iodługiej,jakśniegbiałej,brodzie.

PopowrociezestrasznejpodróżydoHamburga–

profesorOskarHalbanzapadłciężkonazdrowiupod

wpływemokropności,jakichnapatrzyłysięoczystarca.

Podwpływemokropności,którychsambyłpośrednią

przyczyną,jakowynalazcamorderczegogazu.Von

StrelitzipułkownikLuciusprzywieźligochoregona

serceiodtegoczasuuczony,stanowiącychlubę

Niemiec,nieopuszczałłóżka.Ataksercowynie

powtórzyłsię,natomiastprzyszedłparaliż,któryogarnął

prawączęśćciała.

ProfesorOskarHalbanbyłjużżywymtrupem,był

człowiekiem,wktórymtliłosiężyciebardzosłabym

płomieniem.Wedługorzeczenialekarzyśmierćmogła

nastąpićkażdejchwili,alemogłateżbawićsięzchorym

przezdługiejeszczetygodnie.

Choryprzeważnieniemówiłnic,choćpoznawał

dobrzeotoczenie.Czasamirzucałjakieśwyrazybez

związkui,leżączprzymkniętymioczyma,szeptałcośo

gazachtrujących,oHamburguiAltonie,ozniszczeniu

przedmieściaSanktPauli.

Jestgłęboka,cichanoc.Płonie,rzucającłagodny

półmrokmałaelektrycznalampka.Tużkołoniejsiedzi

background image

młodakobieta,ubranawskromną,czarnąsuknię.

Kobietatamajasnewłosykoloruplatynyiniebieskie

oczyodziwnymwyrazie.

JoannaMarwiczczuwa.Czuwaprzyłożu

profesoraHalbana,bywydrzećmutajemnicę.Póki

jeszczeczas!Pókijeszczewtymżywymtrupiebłyska

iskierkażycia!

PorozstrzelaniuKurtavonHedingera,generał

ConradvonStrelitzzaproponowałswejsiostrzenicy

wyjazdzagranicę.Nazwiskojejpozostawałow

związkuzaferąszpiegowską–byłobylepiejusunąćsię

najakiśczaszzoczuberlińskiegotowarzystwa.Poza

tymstarygenerałznałtajemnicęjejsercaitragedię,

jakąprzeżyła.Czyniechciałabywyjechaćdo

Szwajcari,uspokoićsię,zapomnieć?

DoSzwajcari?TamwłaśnieproponowałjejKurt

wspólnywyjazd.Niepotozgubiłaporucznika,bymiała

wyjeżdżaćterazsama.Odpowiedziałagenerałowivon

Strelitz,żezostanie.

Nieporuszałjużwięcejtegotematuipozostała.A

ponieważwłaśniewówczaszaniemógłciężkoprofesor

Halban,

ulegając

atakowi

paraliżu

Greta

zaproponowałacórcejego,Trudzie,żezajmiesięz

całympoświęceniempielęgnowaniemchoregoiwten

sposóbszukaćbędziezapomnieniaprzeżytychchwil.

Truda

Halban

background image

podziękowała

serdecznie

przyjaciółceioczywiście–zgodziłasię.Boidlaczegóż

miałabysięniezgodzić?GretaNielsenumiała

obchodzićsięzchorymi,wszakżeprzeztakwiele

miesięcyczuwałaułożaswegośmiertelniechorego

ojca.

IodtądGretaNielsennazmianędyżurowałaprzy

profesorzeHalbanie.Alenietylkopoto,bygo

pielęgnować.Poto,bydotrzećwreszciedo

upragnionejformułygazuiosiągnąćcel,dlaktórego

poświęciłatakwiele.

Pracowałabardzoostrożnie,wiedząc,żelada

fałszywykrokmożebezpowrotniezniweczyćplan,

którywgrubszychzarysachmiałaustalonyjuż

wówczas,gdyzapewniałaMandla,żeusiłowaniajej

znajdująsięnadobrejdrodze.

Wtakichwypadkachpośpiechjestrówny

niepowodzeniu.Joannapamiętałaotymipracowała

powoli.Wkrótcewiedziałajużto,cochciaławiedzieć.

Wiedziała,żepodpoduszkąprofesoraznajdująsię

zawszetrzyniewielkieklucze,októrechorydbaz

przesadnątroskliwością.Wiedziała,żewpracowni

profesoraznajdujesieniewielkakasaogniotrwałaz

literowymmechanizmem.Takasabyłazpewnością

źródłemwszelkichtajemnic.Wtejkasiemieściłasięz

pewnościąreceptaczarnegokrzyża.

Kilkakrotnie,wczasienocnychdyżurów,gdy

zmęczonaTrudaHalbanspoczywaławgłębokimśniei

gdyzasnąłprofesor–agentkawywiadumyszkowała

bezkarniepomieszkaniu,obmyślającplandziałania.

Nietrudnobyłosporządzićwoskoweodciski

background image

kluczyidoręczyćjeMandlowi.Nietrudnobyło

odebraćwkilkadnipotemdorobionekluczeod

Mandla.Nietrudnobyłowybraćsposobnąchwilęi

zbadaćzawartośćkasy.Aleniewystarczałysame

klucze.Gretaorientowałasiędoskonale,żedla

otwarciaogniotrwałejkasykoniecznajestjeszcze

znajomośćhasła,naktórenależałonastawićliterowy

mechanizm.

Alejakzdobyćtohasło?

Zaczęłasięwsłuchiwaćwbełkotchorego,naktóry

poprzednioniezwracałauwagi.Powtarzałsięwnim

częstojakiśwyrazkrótki,wyrazobcyiniezrozumiały.

Pochwyciłagowreszcieizapamiętała,ówwyraz

brzmiałtotid.Domyśliłasię,żetotidbyłatodruga

nazwanieczegoinnegojakowegogazu,wynalezionego

przezprofesoraHalbana.Wzastosowaniudocelów

bojowychnosiłonnazwęczarnegokrzyżaalenazwa,

którąnadałmutwórcabrzmiałainaczej.Brzmiała

właśnie–totid.

Dziewczynieprzyszłonamyśl,żenazwatamoże

byćhasłemotwierającymkasę.Wowymokresieczasu

byładwarazyuMandla,którydostarczyłjejwszelkich

fachowychinformacjidotyczącychotwieraniakas

ogniotrwałych.Byłaprzygotowanaiczekałatylkona

sposobnymoment.

Momentnadszedłwłaśnietejnocy.

TrudaHalbanudałasięnaspoczynekzmęczona

więcejniżzwykle.Chorydostałprzedgodziną

uspokajającyproszekizapadłwgłębokisen.

JoannaMarwiczczekała.Czekała,bysenśpiących

stałsięjeszczemocniejszy,bynocstałasięjeszcze

głębsza.

background image

Wreszcieuznała,żetojużczas.

Wymknęłasięcichozpokojuchorego.Przeszła

dwainnepokojeibezprzeszkódznalazłasięw

pracownistaregouczonego.Pizypomocytejsamej

latarki,któratowarzyszyłajejwwyprawiedogabinetu

generałavonStrelitzadlaskopiowaniaraportuo

wybuchuczarnegokrzyżawHamburgu–GretaNielsen

zabierasiędootwarciakasyogniotrwałej.

Jeżeliodgadłahasło,zadaniejejbędzieuwieńczone

powodzeniem.Jeżelinie–wszystkiewysiłkiokażąsię

zmarnowane.

Nastawiamechanizmliterowyirozpoczyna

operowaćkluczami.Wmieszkaniupanujecisza,ażw

uszachdzwoni.Gretawstrzymujeoddechwpiersiach,

sercejejzamierawniespokojnymoczekiwaniu.

Iotozamkiustępująpodnaciskiemkluczy.Awięc

dobrzedomyśliłasięhasła.Jeszczechwilaikasastoi

otworem.

Kobieta-włamywacz

rozpoczyna

gorączkowe

poszukiwania.Rękajejtrafiananiewielkizeszytw

niebieskiejoprawie.Błysklatarkinatę,tonainną

stronęzeszytu.Kartkijegopokrytesąnotatkamii

łańcuchamichemicznychformuł.

Joannachowazeszytdozabranejzsobątorebki.

Jestpewna,żeówzeszytwniebieskiejoprawiezawiera

upragnionątajemnicę.Zawierająnapewno,bo

żadnegoinnegozeszytu,aniżadnychinnychpapierówz

formułkamichemicznyminiemapozammwkasie

ogniotrwałej.

Jeszczechwilaikasazostajezamknięta.Jeszcze

background image

chwilaiGretaNielsenjestzpowrotemwpokoju

chorego.Siadanakrześleprzymałejlampceiociera

potzczoła.Spokojnedotądsercewalijejterazjak

młotem.

Oszóstejranoprzybywapielęgniarkaktórej

siostrzenicagenerałavonStrelitzaoddajeopiekęnad

chorym.OpuszczawilęHalbanazcennymzeszytemw

torebce.Chwytapierwsząnapotkanątaksówkę.

Podajeadresulicyodległejokilkaprzecznicodtej,

przyktórejmieszkaMandel.Dalsządrogęodbywa

pieszoitakgwałtowniedzwonidomieszkania,żedrzwi

otwierająsięmomentalnie.

Mandelstoiwpiżamieipatrzynaniązaspanymi

oczyma.

—Mam!—mówikrótkoJoannaMarwicz.

Słowotodziałamagicznie.Mandelwciągajądo

pokoju,mówicośgorączkowo,wreszciewyrywajejz

rąkniebieskizeszytiprzerzucadrżącymipalcami.Jest

tymrazempoważny,niemaluroczysty.Odczasu

procesuKurtavonHedingeraczujedlatejdziewczyny

szacunekzdomieszkąjakiejśdziwnejobawy.

—Dużojesttego?—mruczydosiebie—Aleto

nic.Zabioręsięnatychmiastdofotografowania.

Pomożemipani?

—Naturalnie.

background image

Z

bajeczną

szybkością

pogodny

szpieg

przygotowujewszystko,cojestpotrzebnedo

dokonaniazdjęć.PonieważaniGreta,anionniemają

pojęciaochemi,niewiedzą,naktórejzestronzeszytu

wynotowanajestformułaczarnegokrzyża.Czaszresztą

niepozwalanażadnerozważania.Niepozostajewobec

tegonicinnego,jakdokonaćstronapostroniefotografi

całegozeszytu.KażdąstronęfotografujeMandel

dwukrotnieprzypomocymałegoprecyzyjnegoaparatu.

Pracujątakprzeztrzygodzinywmilczeniurzadko

zakłócanymsłowami.

Gdypracatajestskończona,Mandelzwraca

Grecieniebieskizeszyt.

—Postarasiępanijaknajprędzejzwrócićten

zeszytipołożyćnadawnemiejsce.Dopieroztąchwilą

panizadaniebędziespełnionewzupełności.

Bierzedziewczynęzarękęiściskajejdłoń.

—Zamawiamnatychmiastmiejscewnajbliższym

samolocieijadę,bytaśmęzezdjęciamidoręczyć,gdzie

należy.Niewiem,czywrócęjużdoBerlina.

Prawdopodobnienie.Wiem,żekażdesłowopochwały

byłobywtymwypadkupustymdźwiękiem.Dlategonie

mówięnic.

—Takbędzienajlepiej—odpowiadaGreta.

—Czas,bypanipomyślałaterazosobie.Trzeba

wyjechaćzNiemiecjaknajszybciej.Panirozumie,jak

cennejestdlanaspaniżycie.VonStrelitzproponował

paniwyjazddoSzwajcari.Odmówiłapani.Proszęmu

background image

powiedzieć,żedecyzjatauległazmianie,żechcepani

wyjechać.Przypuszczam,żezradościązobaczypani

Warszawę.

Dziewczynamilczydługoipatrzymartwowjeden

punkt.Wreszciepodnosigłowęiwzrokjejspotykasię

zespojrzeniemczarnychoczuMandla.

—Proszęsięomnienietroszczyć—mówi.—

Damsobieradę.

—Awięcdowidzenia,drogapani.

—Żegnampana,panieMandel.Dowidzeniaczy

żegnam,toprzecieżwszystkojedno.

—Tylkodowidzenia.

Skierowałasiękudrzwiom.Jużwproguodwróciła

sięjeszcze.

—NiechpanpowietymludziomwWarszawie,że

spełniłamswójobowiązek,żedokonałamzadania

przyjętegodobrowolnieiżeodtejchwiliczujęsię

wolnaodwszelkichwięzów.Jestemznowupaniąswej

woli.

Odeszłaszybkozanimzdążyłodpowiedziećjejlub

jązatrzymać.Poprawdziezresztąwięcejmyślałwtej

chwiliojaknajszybszymodlociezBerlina,niżoGrecie

Nielsen.

Onazaśpowróciłanatychmiastdomieszkania

profesoraHalbana.Powróciłapodpozorem,że

zapomniałapowtórzyćpielęgniarcekilkudyspozycji

wydanychubiegłegowieczoruprzezlekarza.Truda

Halbanspałajeszcze.GretaNielsenpomogła

pielęgniarcewzabiegachkołochorego,pokręciłasię

popokojachiwtymczasiezdążyłanakrótkimoment

wkraśćsiędopracowniuczonego,otworzyćkasęi

umieścićniebieskizeszytnadawnymmiejscu.

background image

GdywchodziłaprzezfurtkęwiliwCharlottenburgu

miaławrażenie,żejestuczniem,któryzdałtrudny

egzaminirozpoczynawakacje.

GenerałvonStrelitzsiedziałwjadalnympokoju

przyśniadaniu.Ciężkieprzejściaostatnichtygodni

sprawiły,iżpostarzałsięipochyliłogromnie.Dawniej

służbistyiobowiązkowy,terazcorazczęściejudawał

siędobiuraogodzinęlubdwiepóźniejniżzwykle,z

ranabowiemniedomagałiczułsięzazwyczajgorzej.

Gretaprzywitałagociepłoipogodnie.Spożyłaz

nimśniadanie,poczymposzładoswegopokoju.

Wielkapracabyłaskończona.Teraznastały

wakacje,awrazzniemidosercaGretywtargnęło

uczuciebeznadziejnościipustki.Dojrzewałdawno

powziętyinadniesercachowanyzamiar.

Miaławrażenie,żejestaktoremschodzącymze

sceny–porazostatni.Porazostatni,byjużnie

powrócić.Przymknęłaoczyizdawałosięjej,żesłyszy

dalekiodgłosoklasków.Oklaskówsetek,oklasków

tysięcy,oklaskówmilionówdłoni.Tobyłyoklaski,

którejążegnały.Oklaskiwielu,wielupolskichdzieci,

oklaskimatek,sióstr,narzeczonych,oklaskitysięcy

mężczyzn,oklaskimilionówspracowanychdłoni.

Składałysiędotychoklaskówmałedziecięcerączęta,

słałyGrecieNielsenuśmiechmałedziecinnebuzie.—

Dziękujemyci,mówiłyteoklaski,żeuratowałaśżycie

naszychojcówinaszeżycie—teraziwprzyszłości.

Składałysiędooklaskówdłoniekobiet,wdzięcznych,

iżichbracia,narzeczeni,kochankowieimężowienie

będąwraziewojnyginęlibezratunkupodtchnieniem

morderczegogazu.Składałysiędooklaskówręce

mężczyznweleganckichgarniturach,ręcemężczyznw

background image

roboczychbluzach,ręcemężczyznwżołnierskich

mundurach.Iteręce,tełanyrąk–odGdynidofal

Bałtyku,odlatarnimorskiejnaHelukołysałysię

zgodnymaplauzemażpowschodnieipołudniowe

graniceRzeczypospolitej.Przebaczyłyjejkażdą

nieprawość,jakąpopełniławupartymdążeniudocelu.

Przebaczyłyjej,bowwalcetejpoświęciławszystko,

cotylkomógłpoświęcićczłowiek.Sweosobiste

szczęścieiradośćkrótkiegożycia.Dziękujemyci,

JoannoMarwicz!Dziękujemyci!Bądźzdrowa!

Apotemzjawiłasięjeszczebladatwarz

Krzesińskiegoidziękowałajejbezgłośnymruchem

warg.ApotemzjawiłasięjeszczetwarzKurtai

wówczasJoannaMarwiczocknęłasięzzadumy.

Byłjeszczejedenrachunekdowyrównania.

Należałowyrównaćtenrachunek.Pomimowszystko

niebyłosiły,którabypotrafiłazniszczyćjejmiłośćdo

Kurta.Miłośćtawzywałająteraz.

Niemiałaanichwiliczasudostracenia.Trzebasię

byłospieszyć…Bardzospieszyć!

JoannaMarwiczubierasięgorączkowowtęsamą

suknię,wktórąubranabyłaowegowieczoru,kiedy,

podczasprzyjęciaugenerałavonStrelitza,Kurtvon

Hedingerporazpierwszyucałowałjejusta.Gdyjest

jużubrana,podchodzidobiurkaiwyjmujezszuflady

małyrewolwer.Drobneręcezręcznieładująbroń.A

potemjeszczechwilanamysłu.

GretaNielsensiadaprzybiurkuinaarkuszu

papierukreślikilkasłów.Kilkasłówdogenerałavon

Strelitza,żeodchodzizaKurtem,żeprzepraszagoza

kłopotidziękuje.NastępniepannaNielsenschodzido

jadalniiudajesiędomałegogabinetu.Dotegowłaśnie,

background image

wktórymKurtjąpocałował.Samobójcymająkaprysy

isąwybredniwwyborzemiejscairodzajuśmierci.

Wtymsamymczasiedofurtkiwiligenerałavon

Strelitzadzwoniwysoka,smukładziewczyna.

PaniSchultześpieszyotworzyćdrzwifurtkiiwidzi

przedsobąGretęNielsen,aleGretętakubraną,jak

ubranejniewidziałajejjeszczenigdy.Inierozumie

skądwzięłasiętuGretaNielsen?Przecieżbyłapewna,

żepannaGretawróciłajużdodomu.Inierozumie

dlaczegoGretaNielsenpytaogenerałavonStrelitza.

—Jestpewniewjadalnilubwswejpracowni—

odpowiada

krzykliwym

głosem,

wprowadzając

dziewczynędomieszkania,corazmniejrozumiejąc.

Gdywmałympokojuhuknąłstrzał,generałvon

Strelitzdosłyszałgoiwpadłprzerażonydogabinetu.

GretaNielsenweszłatymczasemdojadalnego

pokojuipaniSchultze,nietroszczącsięwięcejonią,

powróciładoswychgospodarskichzajęć.Dziewczyna

stałaprzezchwilęniezdecydowana,narazusłyszała

jakiśtępyhałas,jakbycośupadłoiskierowałasięku

drzwiom,skądhałasówdochodził.Niespodziewany

widokuderzyłjejoczy.

TogenerałConradvonStrelitzklęczałnadciałem

GretyNielsenidaremnieszukałwnimżycia.

Naszelestudrzwiobróciłgłowęiwzrokjego

pełenzdumieniapadłnapostaćstojącejdziewczyny.

GenerałConradvonStrelitzsądził,żewidziupiora.Ta

dziewczyna,stojącawdrzwiach–tobyłaGreta

Nielsen,podobniejakGretąNielsenbyłata,której

background image

stygnąceciałotrzymałwramionach.

Idługaupłynęłachwila,zanimzrozumiał,żejedna

odeszła,adrugawróciła.

background image

KONIEC


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Romański Marek Czarny trójkąt
Romański Marek Tajemnica kanału La Manche
Czarny trojkat Romanski Marek
Romański Marek Tajemnica kanału La Manche
Sztuka romańska w Europie Zachodniej (X XIII w 2
13 A X XI wiek sztuka romańska, Ruś, Bizancjum, Normanowieid 14428
Ballady i romanse
Miłośc pod choinkę (Świąteczny romans) 3 Arnette Lamb Królewski posłaniec
Freud Romans rodzinny neurotyków
sprawozdanie.sieci.6.marek, Politechnika Lubelska, Studia, Semestr 6, sem VI, VI-semestr, 05labsieci
SYLABUS Technologie informacyjne Ogrodnictwo SGGW dr Marek Wierzbicki, Ogrodnictwo 2011, INFORMATYKA
CYGAŃSKI ROMANS. Kolor, Teksty piosenek
Wok Romańska, matematyka liceum
kurier lubelski magazyn 2007 11 09 romans w pracy pdf
10-Romans historiozoficzno-erotyczny o princessie Doni i Ditku, J. Kaczmarski - teksty i akordy

więcej podobnych podstron