Hołyk Arora Monika W cieniu pełni księżyca

background image

Monika Hołyk-Arora

W CIENIU PEŁNI

KSIĘŻYCA

background image

background image

- Kolejne tajemnicze morderstwo - jęknęła zasmucona Nicci, odrzucając trzymaną

gazetę w kąt pokoju.

- Kochanie, ile razy mówiłem ci, byś nie chwaliła się każdą wzmianką na swój temat

w miejskim dzienniku - natychmiast upomniał ją Lex, uśmiechając się pod nosem.

Jej błękitne oczy pociemniały, zwężając się nieznacznie. Mężczyzna natychmiast

zrozumiał, że przesadził, jednak było już za późno, by cofnąć raz wypowiedziane słowa.

Gorączkowo zastanawiał się, jak wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji, jednak, jak na

złość, nic nie przychodziło mu do głowy.

- Przecież ja tylko żartowałem - stwierdził w końcu, mając nadzieję, że słowa te uciszą

burzę, zanim ta rozpęta się na dobre.

- To nazywasz żartami? Ktoś stracił życie! - wykrzyknęła poirytowana.

Westchnął ciężko i na chwilę zatrzymał powietrze w płucach. Ważył słowa w

myślach, by nie wypowiedzieć pochopnie czegoś, co źle zrozumiane mogło stanowić oręż

przeciwko jego osobie. Bardzo nie chciał przegrać tego starcia.

- Każda śmierć ma swoje powody, a jak sama wiesz, niektóre z nich w pełni

usprawiedliwiają czyn, jaki został dokonany - wyszeptał podchodząc do fotela, na którym

siedziała Nicci.

Wiedział, że ten argument da jej do myślenia i jednocześnie skutecznie ją uciszy.

Jeszcze tylko kilka chwil i będzie mógł cieszyć się zasłużonym spokojem.

Przeliczył się jednak. Jego słowa wywołały jedynie większe wzburzenie, a wręcz furię

jego rozmówczyni.

- Jak w ogóle możesz tak mówić? Co mogła zrobić niewinna piętnastolatka? Sierota,

która miała dość bycia popychadłem w domu ciotki, która przygarnęła ją po śmierci matki.

Przyjechała z małego miasteczka na północy, marząc o lepszym życiu - niemal wykrzyknęła

podrywając się z miejsca.

- I to wszystko wyczytałaś w tym artykule? - spytał z niedowierzaniem.

Trudno było uwierzyć, że dziennikarze poznali już całą życiową historię dopiero co

zabitej nastolatki.

Z reguły takie szczegóły wychodzą dopiero w toku śledztwa.

- Po części - odpowiedziała enigmatycznie - resztę mogę poznać z twarzy tej

dziewczyny. Jej marzenia zostały na wieki utrwalone w martwym spojrzeniu jej oczu.

Przymknęła powieki, czując narastający niepokój. To uczucie pojawiło się znikąd,

było jedynie współodczuciem, a nie własnym doświadczeniem wewnętrznym. Potrząsnęła

background image

lekko głową, by pozbyć się niechcianych emocji, odepchnąć je jak najdalej od siebie.

- Wszystko w porządku? - spytał z troską mężczyzna, z którym rok temu połączyło ją

przeznaczenie - zbladłaś kochanie. Przynieść ci wody?

- Nie, nie - zaprzeczyła, przysiadając na fotelu, z którego kilka chwil wcześniej się

poderwała.

- Jesteś przemęczona, ostatnio wzięłaś na siebie zbyt dużo obowiązków! Mówiłem byś

wybierała tylko najbardziej prestiżowe zlecenia.

Temat artykułu w gazecie przestał istnieć, a ukochany stał się nagle doradcą

zawodowym. Plusem, a zarazem minusem ich związku była praca w tej samej branży. Model

i fotograf. A przecież to tylko początek ich podobieństw. Dobrze jest być sobą i porzucić

maskę chociażby w domu, a z drugiej strony, wyzbycie się granicy ustanowionej pomiędzy

obydwoma stronami życia bywa bardzo męczące.

Przedłużający się moment milczenia został nagle przerwany przez nagłe prychnięcie

Antonia.

Kocisko, do tej pory leżące na poduszce, nagle zerwało się na cztery łapy i najeżyło,

by nastraszyć niewidzialnego przeciwnika.

Nicci zdezorientowana wodziła wzrokiem między ukochanym zwierzakiem a

mężczyzną, który zdobył jej serce. Nie mogła zrozumieć, co właściwie się stało. Antonio

nigdy się tak nie zachowywał.

Przynajmniej nie bez powodu.

Wieczorny spacer wśród pustych uliczek miasta działał na niego kojąco. Wiedział, że

mrok zapewni mu doskonałe schronienie przed spojrzeniami zbyt dociekliwych

przechodniów. Nie, nie wzbudzał przerażenia swym wyglądem, wręcz przeciwnie, przyciągał

do siebie zarówno kobiety, jak i mężczyzn.

Był jak światło magnetyzujące swym blaskiem ćmy, które nie zważając na

niebezpieczeństwo lecą w jego kierunku.

Wiedział, że jest gdzieś w pobliżu. Czuł to każdą komórką swojego ciała. Była jak

orientalny zapach dominujący w aromacie codzienności. Rzadki kamień, lśniący blaskiem

wśród zwykłych otoczaków.

Teraz jednak skryła się, a on nie potrafił jej odszukać.

Krążył zdezorientowany, próbując trafić na jej ślad.

Zaszyła się gdzieś wśród tłumu, przywdziewając szatę przeciętego śmiertelnika.

Musiał ją odnaleźć zanim będzie za późno, zarówno dla niej, jak i dla niego.

Niebezpieczeństwo zbliżało się z wybiciem każdej kolejnej godziny. Jego sytuacja była

background image

jeszcze trudniejsza. Mogła go unicestwić, nie poznając celu jego przybycia. Tym jednak

postanowił się martwić dopiero wtedy, gdy trafi na jej trop. W takiej sytuacji lepiej jest

trzymać się z góry określonego planu.

Poczuł głód płynący z głębi umysłu. Jego zaspokojenie stało się priorytetem tego

wieczoru. Zbyt długo pozostawał bez towarzystwa. Napełniał swoje gardło, jednak brakowało

mu strawy dla duszy. Hmmm, czy oby na pewno nosił on w sobie coś, co ludzie nazywają

duszą? Czy nie rozpłynęła się ona jeszcze w nicości mroku, który od lat go otaczał? Zdobycie

odpowiedzi na to, dość ciekawe, pytanie stało się kolejnym już celem na liście najpilniejszych

spraw.

Pewnie jeszcze długo błądziłby w zakamarkach swego umysłu, gdyby nie mężczyzna

przyglądający mu się ukradkiem. Stał na rogu ulicy i znad trzymanej w rękach gazety zerkał

co chwilę w jego kierunku. Na oko mógł mieć jakieś trzydzieści pięć lat. Brązowe włosy,

prawdopodobnie dość długie, zostały spięte w ciasną kitkę, by nie opadały na wysokie czoło i

kasztanowe oczy ich posiadacza. Przeciętna twarz przyozdobiona była delikatnym

uśmiechem, z którego mógł wyczytać dobrze skrywaną żądzę. Żądzę, której on był obiektem!

- Dawniej było to nie do pomyślenia - szepnął lekko skonsternowany.

- Czy oby na pewno? - odpowiedział mu wszechwiedzący głos - zapomniałeś, jaki

przebieg miały „imprezki” urządzane przez Nerona i jego następców?

- To było zupełnie coś innego - odpowiedział mu zniecierpliwiony, nie chcąc przyznać

się przed samym sobą do czynów z przeszłości.

- Tak? - głos nie zamierzał się jednak poddać - co to było w takim razie?

- Ani to czas, ani miejsce, do zagłębiania się w tak delikatne kwestie - uciszył go,

próbując nie wypowiedzieć swojej kwestii na głos.

W czasie tej niezwykłej konwersacji, tajemniczy mężczyzna z gazeta podszedł bliżej i

teraz już zupełnie jawnie, z niemym podziwem, przyglądał się jego twarzy.

Tak, dobrze wiedział, co wzbudziło ten niemy zachwyt. Oliwkowa cera, ciemne oczy i

długie, wijące się po karku włosy, proszące by włożyć w nie dłonie i przeczesać je palcami.

Słyszał to tysiące, jeśli nie miliony razy. Czuł pożądanie setek, które pragnęły uszczknąć z

niego chociażby kawałeczek dla siebie.

Nie bez znaczenia były też lekko zarysowane mięśnie, skrywane przez odzienie. Ktoś,

kiedyś porównał go do Apolla. Być może faktycznie miał rację.

- Ma pan ochotę na kawę? - usłyszał nagle z ust nieznajomego - zauważyłem, że

przygląda mi się pan od dłuższej chwili - dorzucił pewnie.

Ja??? - miał ochotę wykrzyknąć - byłem zbyt zajęty poważnymi sprawami, gdy sam

background image

się tu napatoczyłeś! - sprostował w myślach.

- Przepraszam - rzekł tym czasem - po prostu pana twarz wydała mi się znajoma -

skłamał gładko - pewnie spotkaliśmy się gdzieś przypadkiem - dodał, mając nadzieję szybko

oddalić się w sobie tylko znanym kierunku.

- Być może - rzekł nieprzekonany mężczyzna, mocno ściskając trzymaną w dłoni

gazetę - lub widział pan moje zdjęcie w jakimś magazynie z modą, jestem fotografem gwiazd

- stwierdził butnie, próbując wywrzeć na nim wrażenie.

Mówił prawdę czy kłamał? Ashranowi było to zupełnie obojętne. Nie imponowały mu

ani pieniądze, ani sława. Mógł mieć obie te rzeczy, jeśli tylko by o nich zamarzył. Po co

jednak ryzykować chwilowy blask na świeczniku ułudy, tracąc z oczu prawdziwe wartości,

które powinny zostać zachowane?

- Być może - zgodził się grzecznie - przepraszam za moje „wgapianie” się w pana i

życzę miłego wieczoru - szepnął niemal służalczym głosem, próbując wycofać się na z góry

upatrzoną pozycję.

- A co z tą kawą? - mężczyzna nie poddawał się zbyt łatwo.

- Może innym razem. Na kawę zapraszam tylko tych, którzy dostrzegą we mnie to coś,

co powoduje, że nie mogą oderwać ode mnie wzroku - rzekł dość zarozumiale, dotykając przy

tym ronda kapelusza.

Chciał tym gestem definitywnie pożegnać swego nachalnego rozmówcę.

Wykonał kilka kroków przed siebie i niemal rozpłynął się w mrokach nocy, a

przynajmniej takiego wrażenia doznał mężczyzna, który wpatrywał się w uliczkę, gdzie

zniknął jego rozmówca.

Zdezorientowany upuścił gazetę na chodnik i patrzył w nicość przez kilka dłuższych

chwil.

Stanęła nad brzegiem urwiska. Patrząc w dół widziała fale rozbijające się gwałtownie

o ostre krawędzie skał. Natura ciskała nimi ze złością skumulowaną przez całe wieki, a te w

ułamku sekundy roztrzaskiwały się na miliony kropel, by zniknąć w otchłani morza.

Jej długie, ciemne włosy rozwiewał wiatr, czasami tworząc z nich naturalna zasłonę

przed widokiem znajdującym się w dole. Innym razem owijał je wokół delikatnej szyi

kobiety.

Łzy, niczym drogocenne perły, toczyły się po jej marmurowych policzkach.

Karminowe usta lśniły niczym kropla krwi na białym materiale. Lód skuwający serce mroził

całe jej ciało.

Jakaś niewidzialna siła pchała ją przed siebie...

background image

Przybliżała ją w kierunku urwiska... Krok po kroku...

Centymetr po centymetrze...

- Jeszcze jeden krok - szeptał głos za jej plecami - jeszcze tylko jeden krok, a będziesz

wolna, już nigdy więcej nie poczujesz bólu, który zabija twoje serce.

Zrób ten ostatni krok dzielący cię od wybawienia.

Dwie potężne siły toczyły ze sobą walkę, której stawką było jej ciało i życie.

Chciała poczuć się wolną od bólu, trosk, smutku i samotności, ale bała się skoczyć w

dół. Gdzieś w głębi serca wiedziała, że samobójstwo nie było właściwym rozwiązaniem. Z

drugiej strony, co nim było?

- Poszukaj, a znajdziesz odpowiedź na swoje pytanie - zdawał się szeptać drugi,

cichszy głos.

Załkała niczym małe dziecko, oddzielone nagle od matki.

- Chcę żyć!

W tym momencie jakaś niewidzialna dłoń pchnęła ją mocno... Dziewczyna straciła

równowagę...

Zachwiała się i runęła w dół... Ostatkiem sił próbowała złapać się krawędzi skały, ale

niestety bezskutecznie...

Szybowała na skrzydłach wiatru, dokładnie w kierunku fal. Zamknęła oczy nie chcąc

widzieć skał, na których za moment miała się roztrzaskać...

Poczuła zimną toń wody, która natychmiast zaczęła ciągnąć ją w dół... Otworzyła

oczy... Ostatnie bąbelki powietrza wirowały wokół niej, niczym drogocenne kamienie

zerwane z naszyjnika życia...

Piękne, ale bezużyteczne...

Jeszcze tylko kilka chwil, ostatnie tęskne spojrzenie w stronę światłości, przebijającej

się przez wodę, która zamknęły się ponad jej ciałem...

Obudziła się cała zlana potem, nie bardzo wiedząc, gdzie się znajduje. Nie mogąc

złapać oddechu, próbowała łapczywie zaczerpnąć powietrza.

Rzeczywistość jednak szybko o sobie przypomniała, bowiem Antonio z całym

impetem swego kociego cielska skoczył na jej brzuch.

- Dzięki kochany - wyszeptała, głaszcząc jego główkę i wpatrując się w lśniące ślepia

- Twoja pobudka nadeszła nieco zbyt późno... Nie mogłeś pofatygować się kilka chwil

wcześniej? Nie musiałabym przeżywać własnej śmierci!

- Miaaau - to była jedyna odpowiedź, jakiej udzielił jej ukochany pers.

- Znowu to robię - upomniała się - rozmawiam z kotem, tak jakby brakowało mi

background image

ludzkiego towarzystwa...

Spojrzała na zegarek. Piąta rano.

- Powiedz mi panie kocie, zostać w łóżku czy szybko się ubrać i zrobić kilka ujęć

wschodu słońca?

Kolejne przeciągłe „miauu” zostało poparte wymownym gestem - pers rozciągnął się

na całej swej długości, zachęcając by i jego właścicielka uczyniła to samo.

- Kusisz - rzekła, odrzucając z siebie koc - ktoś jednak musi zapracować na twoje

mleko i świeże rybki, które tak lubisz!

Idąc w kierunku łazienki usłyszała jedynie głośne, wręcz pogardliwe parsknięcie.

- Kogo ja czaruję? Tamte czasy już minęły, a Antonio doskonale o tym wie. Zbyt

często ostatnio raczył się specjałami z morza...

Jedno spojrzenie w łazienkowe okno wystarczyło, by napięcie powstałe na skutek

koszmaru eksplodowało ze zdwojoną siłą. Panorama miasta o tej pięknej porze dnia, tuż przed

świtem, przypominała widok z urwiska, na którym jeszcze kilka chwil wcześniej stała w

swoim śnie...

Drgawki pojawiły się nie wiadomo skąd, obejmując całe ciało. Przez moment czuła,

jakby ktoś nagle wrzucił ją do ogromnej zamrażarki... Chłód przeszywał ją na wskroś.

Zacisnęła mocno powieki, by zdusić w zarodku pojawiające się uczucie paniki.

Zdawała sobie sprawę, że to nie są jej odczucia, to tylko pozostałość po nocnym koszmarze...

Ostatkiem sił odkręciła kurek od kranu i zanurzyła dłonie w ciepłej wodzie. Jakże

przyjemne było to doznanie... Czuła, jak każda kolejna komórka jej ciała wraca do normalnej

temperatury i na powrót pozwala swobodnie cyrkulować krwi. Było to jak potężna fala,

budząca do życia „zamrożone” na chwilę organy...

Uczucie strachu i paniki powoli zaczęło ustępować. Wzięła kilka głębszych

oddechów, próbując przywrócić normalną akcję serca. Z każdym haustem powietrza,

znajdującym schronienie w jej płucach czuła ulgę.

- To był tylko zły sen, nic takiego na pewno się nie stanie - wyszeptała w końcu do

swojego odbicia w lustrze.

Błękitne oczy przybrały stalowy odcień... Stały się zimne i nieruchome... Poczuła w

sobie zew krwi.

Miała ochotę ulec temu pierwotnemu instynktowi, ale wiedziała, że nie jest to

najlepszy moment. Nie powinna ulegać emocjom, bo wtedy łatwo jest popełnić błąd, a na to

nie mogła sobie pozwolić będąc osoba powszechnie rozpoznawalną. Na moment zatęskniła za

swoim dawnym życiem. Jak to by było, gdyby otrzymała je z powrotem? Nie znała

background image

odpowiedzi na to niespodziewanie zadane pytanie.

Ignorując burzę myśli i odczuć, ruszyła w kierunku kuchni. Będzie musiała zadowolić

się kawą. Na zdjęcia było już bowiem za późno... Świt nadszedł niespostrzeżenie... Niczym

na niewidzialnych palcach wkradł się w codzienność.

Cóż, poczeka na swoje genialne zdjęcia dzień lub dwa. Zresztą, jak ktoś kiedyś

powiedział: „najpiękniejsze zdjęcia nigdy nie zostały zrobione”. W słowach tych kryje się

ziarenko prawdy, i to całkiem spore.

Westchnęła ciężko, włączając laptop stojący na kuchennym stole.

Dzwonek do drzwi oderwał ją od pracy.

Zerkając podejrzliwie w kierunku holu, odstawiła kawę na bok. Przez moment miała

ochotę udawać, że nikogo nie ma w domu i zachęcić intruza do odejścia od „wrót” jej fortecy.

Nie spodziewała się żadnych gości. Lex wyjechał na sesję zdjęciową na Bahamach.

- Otwórz! - zagrzmiał kobiecy głos - wiem, że tam jesteś! Siedzisz nad komputerem, z

Bóg wie którym kubkiem kawy w ręku - trafnie stwierdziła Layla.

- Skąd wiesz? - odkrzyknęła jej Nicci, podchodząc do drzwi.

Odpowiedź nadeszła przed otwarciem ostatniego zamka.

- Wróżka wyczytała to w kartach i zadzwoniła z tą, jakże odkrywczą, nowiną.

Drzwi otworzyły się na oścież, a rozparta w nich drobna dziewczyna roześmiała się

radośnie.

- W takim razie radzę ci zainwestować w lepszą wróżkę, bo to mogłaś przewidzieć

sama.

- A kto powiedział, że jej płacę? - oburzyła się natychmiast jej rozmówczyni.

- Dobrze, przedyskutujemy to w środku - rzekła Nicci, przepuszczając swego gościa w

drzwiach - a tak przy okazji, która jest godzina?

- Dochodzi południe - odpowiedziała natychmiast Layla - przyszłam wyciągnąć cię na

lunch, a kto wie może i całe popołudnie, jeśli tylko nie masz jakiejś super extra ekskluzywnej

sesji zdjęciowej...

- A co jeśli... - zaczęła niepewnie Nicci, sama nie wiedząc jak zareagować na taką

niespodziewaną propozycję...

- Masz? - jęknęła zawiedziona - odkąd zrobiłaś tamtą okładkę z Lexem nie mamy

nawet czasu się spotkać! - poskarżyła się natychmiast - jak nie praca, to on...

Myślałam, że trzymamy się razem!

- Dobrze, odwołam spotkanie z Gregiem - poddała się Nicci.

- Świetnie! To właśnie chciałam usłyszeć! - odpowiedziała z uśmiechem Layla,

background image

sadowiąc się na krwistoczerwonej sofie - zanim przestaniemy mówić o twojej pracy, zadam ci

jedno pytanie!

Ta uwaga nieco zaintrygowała Nicci, bowiem jak dotąd nigdy ich rozmowy nie

schodziły na tematy zawodowe w tak dużym stopniu, by zadawać na ich temat pytania.

- Strzelaj! Miejmy to już za sobą...

- Co myślisz o Maxie Grandes?

Dziewczyna nieznacznie się skrzywiła, mając nadzieję, że jej niekontrolowany grymas

nie zostanie odnotowany przez spostrzegawcze oczy przyjaciółki. O tym mężczyźnie mogłaby

mówić długo, niestety żadna z tych rzeczy nie była powszechnie uznawana za pochlebną.

- Oj, chyba nie przepadasz za Maxem - zaczęła się z nią drażnić Layla - mów, więc, co

z nim jest nie tak?

- To zależy czy pytasz o niego jako mężczyznę, czy jako o fotografa...

Tym razem to siedząca na sofie blondynka skrzywiła się nieznacznie.

- Aż taką złą masz o mnie opinię? Czy naprawdę myślisz, że mogłabym zainteresować

się taką obleśną świnią?

- Wiesz... określenie, jakim właśnie opisałaś pana Grandesa, pasuje pod każdym

względem do jego osoby, nie wyłączając życia zawodowego.

- Pytam czy jest dobrym fotografem! - uściśliła dobitnie Layla.

- A potrzebny ci dobry fotograf? - zaczęła dopytywać się Nicci, próbując jednocześnie

zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi w całej tej rozmowie.

- Może - odpowiedziała niejasno jej rozmówczyni.

- Czyli w twoim mniemaniu nie jestem dość dobra, by „pyknąć” ci parę fotek? -

spytała żartem, kryjąc w tym pytaniu jednakże ziarnko obawy.

W odpowiedzi usłyszała dość dobitne słowa: - Nigdy nie zaproponowałaś mi sesji...

Nicci, aż zabrakło słów. Przez moment zastanawiała się czy Layla żartuje, czy też

mówi poważnie.

-

Nigdy nie wykazywałaś tym większego zainteresowania - stwierdziła w końcu - czy

ten Max namieszał ci w głowie?

- Zaczepił mnie w klubie, wczoraj wieczorem - wyznała nieśmiało kobieta -

stwierdził, że mam szansę w modelingu i chętnie sporządzi moje portfolio...

Nicci aż jęknęła. Wiedziała aż za dobrze, co może się kryć za tą propozycją, nie

chciała jednak łamać serca przyjaciółce...

- Z czystą przyjemnością oferuję ci nie tylko sporządzenie portfolio, ale osobiście

background image

podsunę kilka fotek Gregowi. Ostatnio stwierdził, że powinnam rozejrzeć się za nowymi

twarzami, więc jeśli jesteś zainteresowana...

- Aha! - wykrzyknęła Layla, przerywając jej w pół słowa - nagle zwróciłaś na mnie

uwagę? Gdyby nie propozycja Maxa, nawet byś o tym nie pomyślała!

Nicci ponownie jęknęła, tym razem załamując przy tym ręce.

- Jak chcesz! - stwierdziła zrezygnowana - chcesz by Max zajął się twoimi pierwszymi

profesjonalnymi zdjęciami? Nie mam nic przeciwko... Może gustujesz w zalotach satyrów!

- Jesteś zazdrosna! - zaśmiała się radośnie Layla - boisz się o swoją dopiero co

zdobytą opinię?

- Tak! Pan Max Grandes zdecydowanie może ją zniszczyć! - prychnęła sarkastycznie

Nicci, wstając z fotela - a teraz wybacz na moment... Antonio, jedyna istota, która wierzy w

moje umiejętności, zaraz zacznie dopominać się swojej porcji mleka.

Wyszła z pokoju, mając nadzieję, że irytacja szybko minie. Nie mogła pojąć, co

wstąpiło w Laylę.

Nigdy tak się nie zachowywała i nie była agresywna w swych wypowiedziach.

Nagle przypomniało jej się zdjęcie sprzed kilku miesięcy. To samo, które później

zniknęło z folderu bez śladu. To właśnie wtedy Layla zaczęła się zmieniać.

Początkowo były to drobnostki, które teraz stworzyły jedną, logiczną całość. Layla nie

jest sobą! Pytanie brzmi, zatem, kim jest lub kim się stała? Czy wtedy uwieczniła prawdziwą

zbrodnię, czy też przemianę Layli... Bez odpowiedzi pozostawał fakt, jakim cudem zdjęcie

zostało wykasowane z pamięci komputera, nie pozostawiając po sobie nawet śladu...

- Nakarmiłaś już małego potwora? - spytała tym czasem przyjaciółka, stając

niespodziewanie w drzwiach kuchni.

- Spokojnie, dziś na pewno nie schrupie cię na śniadanie, zresztą zawsze gustował w

świeżych rybach!

Oczekiwała ciętej riposty, jednak tym razem się przeliczyła. Layla przemilczała ten

niezbyt miły komentarz. Dawniej zgniotłaby ją do tej pory obcasem.

Zdecydowanie coś nie jest w porządku.

- Co do tego portfolio - zaczęła niepewnie - to jeszcze się nad tym wszystkim

zastanowię i jeśli zdecyduję się na twoją propozycję, to na pewno dam ci znać. Muszę lecieć!

Zanim Nicci się zorientowała, kobieta zamknęła za sobą drzwi wejściowe do

mieszkania...

- A co z naszym lunchem i wspólnym popołudniem? - rzuciła w pustą przestrzeń,

drobna ciemnowłosa dziewczyna...

background image

Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma! Tak było i tego popołudnia. Zamiast

kilku godzin w babskim towarzystwie, skończyło się na burzy mózgów z szefem.

- Musimy coś zrobić, by poprawić wyniki agencji - rzekł zrezygnowany Greg,

zerkając na szeregi cyfr zapełniające kilkadziesiąt kartek papieru.

- Mam kilka pomysłów - wyznała nieśmiało Nicci - ale nie wiem czy...

- Jeśli mi się spodobają, zostaniesz wspólnikiem - zaczął kusić Greg - i wiedz, że

mówię całkiem poważnie! - zapewnił na koniec.

- Nie myślałeś nad rozwojem agencji? Dlaczego zajmujesz się jedynie drobnymi

fotografami?

- Jesteś bardzo skromna! - zaśmiał się, zapominając na chwilę o kiepskiej sytuacji

firmy.

- Nie mówię o sobie - odburknęła szybko jego rozmówczyni - dlaczego nie stworzymy

czegoś, co będzie połączeniem agencji fotografów i modelek? Po co korzystać z pomocy

innych? Wypromuj kilka twarzy w świecie mody, a kłopoty szybko się skończą. Trzeba tylko

znaleźć byłe modelki, obeznane dobrze z biznesem, zatrudnić je do pomocy i... Przy

odrobinie szczęścia stajesz się nowym bogiem w przemyśle fotograficznym świata mody!

Greg oderwał wzrok od wydruków komputerowych i spojrzał na nią z uznaniem.

- Nicci! Chyba nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać! Najpierw zapominasz o sesji,

która awansuje cię o kilka szczebelków w karierze fotografa, a teraz, ot tak, na poczekaniu,

wpadasz na genialny pomysł! Skąd u dwudziestokilkulatki tak błyskotliwe pomysły i

rozeznanie w świecie biznesu?

Zdziwiłbyś się - pomyślała dziewczyna, próbując ukryć uśmiech - widziałam i

przeżyłam dziesięć, a może i więcej twoich żyć...

- Nie wiem... Może to ta kawa o poranku, albo pobudka zaserwowana przez Antonia o

piątej nad ranem? Tak, to pewnie Antonio! Zawsze mam z nim jakieś przeboje, zanim

przydarzy mi się coś dobrego!

- Przypomnij mi, zatem, że ma u mnie świeżego tuńczyka w nagrodę - zaśmiał się

Greg, mrugając do niej okiem.

- Lepiej nie mów tego przy nim, bo jeszcze gotów wyegzekwować obietnicę... A skoro

już przy nich jesteśmy... Mam zamówić nowe wizytówki? Z tytułem wspólnika?

- Walisz prosto z mostu. Podoba mi się to! Pozwól, że skonsultuję twój pomysł z

kilkoma osobami i jeśli rzeczywiście skierujemy się w stronę zmian zaproponowanych przez

ciebie, to sam ci je zamówię, jako prezent za dzisiejsze spotkanie!

- Dwie obietnice, w przeciągu dwóch minut? Starzejesz się, Greg! Przedtem ciężko

background image

było przekonać cię do czegokolwiek, a tu nagle, tak sam z siebie, rzucasz propozycjami „nie

do odrzucenia”.

- Oboje jesteśmy starsi, niż w momencie, kiedy wkroczyliśmy do tego pokoju -

odpowiedział filozoficznie, zwracając głowę w stronę okna...

Nicci zabrała swoje rzeczy i wyszła z gabinetu zastanawiając się, co tak właściwie

zaszło przed kilkoma minutami. Czyżby wreszcie miała szansę na spełnienie marzenia

swojego życia? Poprawka - spełnienie marzenia TEGO życia!

Lex przysłał maila z informacją o przedłużeniu sesji zdjęciowej. Zrobiło się jej

przykro, ale z drugiej strony poczuła pewną ulgę. Nie potrafiła jeszcze do końca oswoić się z

jego obecnością w swoim życiu.

Wysoki, przystojny facet, za którym wzdychają tysiące... zarówno nastolatek, jak i

zupełnie dorosłych kobiet.

Przyznaj się - szepnął wewnętrzny głos rozsądku - to ty i okładka LOOK AT ME

uczyniła go sławnym i rozpoznawalnym. Potem wielokrotnie utrwalałaś jego pozycję w

świecie mody kolejnymi sesjami fotograficznymi wykonanymi przez ciebie. W pewnym

sensie, to ty go wykreowałaś!

Chodząc po całym mieście, próbował ją odnaleźć. Czuł się jak ślepiec spacerujący

wśród tłumu, niemogący dostrzec prawdy, chociażby była podana mu na tacy... Przez kilka

ostatnich dni był jak błądzący we mgle człowiek, niezdający sobie sprawy z tego, który

kierunek powinien obrać...

Czas naglił, a on jeszcze nic nie zrobił...

Wewnętrzna złość na własną nieudolność potęgowała frustrację. Najgorsze w tym

wszystkim było to, że nie wiedział, jak znaleźć dla niej ujście, by nie trawiła go od środka...

Ze złości walnął zaciśniętą pięścią w mur. Stara farba odpadła w kilku miejscach,

ukazując zszarzały wiekiem tynk. Kostki na zaciśniętej dłoni zaczerwieniły się pomiędzy

fragmentami zdartego naskórka.

Krwawił. Jak każdy człowiek stąpający po ziemi, mógł przecież wyrządzić sobie

krzywdę. Co prawda było to znacznie trudniejsze, jednak jak najbardziej możliwe.

Rozejrzał się wkoło, ale nie dostrzegł niczego szczególnego. Ot, jakiś drobny

rzezimieszek przyglądał mu się chciwie, zastanawiając się pewnie, jak szybko może go

pozbawić portfela.

Zanim jednak zdążył mu się dostatecznie przyjrzeć, usłyszał niewyraźny głos: -

Wyczuwam takich jak ty na kilometr i lepiej, żebyś wiedział, że ten teren należy do walniętej

damulki. Rok temu mało nie pozbawiła mnie życia...

background image

W pierwszym momencie Ashran chciał go zignorować i nawet nie zaprzątał sobie

głowy wypowiedzią chudego, zaniedbanego mężczyzny, kiedy jednak usłyszał wzmiankę o

kobiecie, która gdzieś tutaj się kręci, natychmiast wyostrzył słuch, głodny dalszych

informacji.

- Powiesz mi o niej coś więcej? - zachęcił.

- Nie ma o czym mówić. Dopadła mnie w ciemnym zaułku, prawda, to była moja

wina, bo chciałem się z nią zabawić, ale nawet nie miałem szans. Zagroziła, że jeśli się nie

wycofam, to gorzko tego pożałuję. I wierz mi, koleś, mówiła to śmiertelnie poważnie.

Przeniosłem się, a to miejsce odwiedzam jedynie z sentymentu.

- Jak wyglądała?

- A ty, co? Z jakieś tajnej służby, czy co? Chyba nie zamierzasz jej odnaleźć?

- To już nie twój interes - uciął szybko Ashran - jeśli mi ją opiszesz, to wynagrodzę ci

twój stracony czas - rzekł, obracając w ręku złotą monetę, która zalśniła w świetle latarni.

W oczach mężczyzny dostrzegł przebłysk chciwości. Jednak zgasł on tak samo

szybko, jak się pojawił.

- Moje życie jest warte dużo więcej. W ten sposób nie ubijesz ze mną żadnego

interesu.

Mówiąc te słowa, ruszył przed siebie, zostawiając zaskoczonego Ashrana na rogu

ulicy.

Nie mógł się teraz poddać... Nie w chwili, kiedy wreszcie trafił na jej ślad... Wiedział,

że to może być jego jedyna szansa... Inaczej mogło być już za późno. Za późno na wiele

rzeczy!

- A jeśli potroję stawkę? Zwróć uwagę, że mówimy o 24 karatach! Czyste złoto, nie

wspominając o wartości historycznej. Będziesz mógł zmienić okolicę, a twoja dawna

przyjaciółka nawet nie dowie się o niczym - zaczął ponownie kusić.

Mężczyzna zatrzymał się nagle, jakby rozważając propozycję. Odwrócił się i spojrzał

na niego.

- Zgoda! Ale płatne z góry! Jak tylko powiem, co wiem, chcę stąd zniknąć. Wyjadę

gdzieś na południe i postaram się przepaść bez śladu w tłumie emigrantów z całego świata.

- Bardzo rozsądny plan - pochwalił Ashran - ale pamiętaj o jednym: jeśli mnie

okłamiesz, odnajdę cię chociażby na końcu świata, a cena, którą zapłacisz za swoje kłamstwo,

będzie niewspółmiernie wyższa od zapłaty, którą w tej chwili otrzymasz.

- Tak - rzekł niecierpliwie - znam reguły i te wasze śpiewki o honorze, regułach i

całym tym bagnie. Ona też coś o tym wspominała. To co, wyskakujesz z tych monet czy tylko

background image

tracę tutaj czas, gadając po próżnicy?

W odpowiedzi na jego pytanie, pierwsza złota moneta poszybowała w powietrzu i

wylądowała na jego dłoni. Za moment jej śladem pofrunęły dwie kolejne, wydając przy tym

lekko słyszalny dźwięk, obiecujący dostatnie życie.

- Drobna, niska, młoda - zaczął wyliczać mężczyzna - wziąłem ją za starszą nastolatkę

i chyba niewiele więcej ma lat. Ubiera się na sportowo, przynajmniej taką ją widziałem.

Długie ciemne włosy i niesamowite błękitne oczy. Jej szept przypomina dźwięk

dzwoneczków na wietrze, ale nie miej złudzeń, potrafi zabić bez mrugnięcia okiem, jestem

tego pewien.

Gdyby nie jakiś typ, który nadszedł niespodziewanie, być może nie rozmawialibyśmy

teraz ze sobą. To wszystko, co wiem. Znikam stąd jeszcze dziś w nocy, a tobie życzę

powodzenia i obyś wyszedł ze spotkania z nią cało.

Kiedy tylko te słowa przebrzmiały, Ashran został sam na pustej ulicy. Jego rozmówca

w mgnieniu oka rozpłynął się w ciemności, jakby w ogóle nie istniał lub stanowił jedynie

marę nocną, która została stworzona przez nieświadomy umysł.

Wiedział jednak, że to spotkanie było jak najbardziej realne i prawdziwe. Za dość

niską cenę zdobył wiadomości najwyższej wagi.

Dzięki zdobytemu opisowi będzie mógł ją zidentyfikować w tłumie dużo szybciej i

łatwiej, niż do tej pory. Przy odrobinie szczęścia, dotrze do niej jeszcze przed końcem tej

nocy...

Wieczorny spacer miał przynieść ukojenie.

Potrzebowała chwili relaksu i zapomnienia po trudach ostatnich dni. Zatrzymała się na

polanie pustego o tej porze parku i spojrzała w niebo. Gwiazdy, skrzące się jasnym światłem,

rywalizowały o tytuł najjaśniejszej.

Droga mleczna połyskiwała jasno na tle granatowego nieba. Brakowało jedynie

księżyca, który skrył się za niewielką chmurką i przez nią oświetlał całą okolicę swoją

poświatą.

Poczuła, że ktoś nadchodzi w jej kierunku. Nie, nie dostrzegła go w mrokach nocy.

Nie usłyszała jego kroków. Poczuła jedynie jego oddech. Krótki, urywany, gorący... Wyczuła

w nim strach... Chęć ucieczki, zaszycia się w jakimś bliżej nieokreślonym, odległym miejscu

przemieszaną z chciwością i poczuciem wyższości. Wyczuła coś jeszcze... Poznała jego

zapach.

Już się kiedyś spotkali i wtedy dała mu szansę na poprawę.

Najwidoczniej nie wykorzystał jej właściwie... Dziś nie miał szans na litość...

background image

- Masz szluga? - zaczepiła go cichym głosem, kiedy przemykał obrzeżem polany.

Zamarł na moment, ale w ułamku sekundy odprężył się.

- To zależy, czy mi za niego właściwie podziękujesz...

Miała ochotę zaśmiać się na dźwięk jego słów.

Jak można być tak nieostrożnym i odpowiadać na zaczepki obcych? Przecież on

powinien o tym wiedzieć najlepiej...

- Czego chcesz w zamian? - spytała podchodząc do niego.

- Samotna dziewczyna w parku, księżycowa noc, spragniony mężczyzna - zaczął

wyliczać.

Poczuła pewnego rodzaju współczucie. Ten biedak najwyraźniej stracił poczucie

rzeczywistości, żyjąc zbyt długo na ulicach miasta. Powinna mu pomóc i skrócić jego męki...

Szybkim ruchem chwyciła go za gardło i przygwoździła do drzewa. Z jego krtani

wyrwał się jeden, krótki, chrapliwy dźwięk.

- Ostrzegałam cię byś stąd znikał. Już zapomniałeś, że to mój teren?

Rozpoznał ją! Poznała to po jego oczach.

Źrenice rozszerzyły się momentalnie, świadcząc o ogarniającym go przerażeniu.

- Przysięgam nic mu nie powiedziałem - wyszeptał szybko, próbując złapać oddech.

Już miała pozbawić go życia... Skończyć jego marny żywot, jednak słowa, które

wypowiedział, powstrzymały ją przed tym...

- Zatem komu i czego nie powiedziałeś? - spytała cicho, wolno wymawiając każde ze

słów.

Poczuła specyficzny zapach, który działał na nią jak narkotyk, była go spragniona.

Panika. Uczucie, które pojawia się nagle i jest trudne do opanowania.

Dobrze wiedziała, że jej ofiara uległa temu uczuciu. To dawało jej jeszcze większą

przewagę...

- Czekam na odpowiedź - ponagliła go.

Zdawał sobie sprawę, że popełnił błąd. Nie powinien wypowiadać słów, które kilka

chwil temu wyszeptał, próbując ratować swoje życie.

- To jakiś nowy... - zaczął w końcu mówić, próbując przedstawić sytuację na swoją

korzyść - kręci się tu od dwóch czy trzech dni. Przestrzegłem go jedynie, że teren jest zajęty i

by poszukał sobie innego...

- Ktoś nowy? - zainteresowała się. Brakowało jej w ostatnich dniach rozrywki, a tu

proszę dwie atrakcje jednego wieczora.

Mężczyzna energicznie przytaknął, próbując złapać oddech. Uścisk na gardle lekko

background image

zelżał.

- I? - zachęciła go do kontynuowania opowieści.

- Przysięgam, to wszystko! Powiedziałem mu o tobie i zniknąłem...

- Aha... a co dokładnie zawarłeś w swojej opowieści o mnie?

- Nic.

Delikatna dłoń mocniej zacisnęła się na żylastej szyi.

- Kłamiesz - stwierdziła szybko - A ten świat nie potrzebuje kłamców - dodała

ściskając tchawicę.

Usłyszała kilka gwałtownych charknięć, a potem nastała wszechogarniająca cisza. Po

kilku sekundach usłyszała, jak coś drobnego spada na ziemię.

W cieniu księżycowego światła dostrzegła trzy złote monety. Podniosła jedną z nich i

obejrzała dokładnie.

Było w niej coś niezwykłego, więc postanowiła ją zatrzymać. Na pamiątkę.

Cały poranek spędziła w łóżku, rozkoszując się wolnym przedpołudniem. Antonio,

czołowy leń w domu, rozciągnął się w jej nogach i spod przymkniętych powiek obserwował

czy jego właścicielka przypadkiem nie wpadnie na jakiś szalony plan. Zapewne wstanie z

łóżka poczytałby właśnie za coś takiego. W pewnym momencie poderwał się na cztery łapy,

przeciągnął się powoli i z gracją, a następnie przemówił:

- Miaaaaauuu - rzekł przeciągle, niemal rozkazująco, podchodząc do dłoni Nicci.

- Upraszasz się o pieszczoty?

- Miaaauuu - tym razem jego wypowiedź zabrzmiała niemal jak prośba.

Przyciągnęła go do siebie i mocno przytuliła.

Kociak zamruczał radośnie. Już miała podrapać go za uchem, gdy radosną chwilę z

pupilem przerwał dzwonek telefonu.

Miała ochotę go zignorować i dalej bawić się z Antoniem, bowiem nie często zdarzały

mu się takie przejawy czułości względem jej osoby. Dzwonek nie przestawał jednak dzwonić.

- Słucham? - zlitowała się w końcu nad kimś, kto znajdował się po drugiej stronie

słuchawki.

- Czy rozmawiam z panią Niccollettą...

- Biancci - dopowiedziała - tak, w czym mogę pomóc?

Jeśli dzwoni pan w sprawie jakiegoś zlecenia, proszę skontaktować się z moją

asystentką.

- Mówi sierżant Monley, z miejskiej policji...

Nie słyszała reszty wypowiedzianych przez niego słów, zakręciło się jej w głowie.

background image

Czyżby Lexowi coś się stało?

- Przepraszam, czy mógłby pan powtórzyć?

Mężczyzna odchrząknął nieznacznie.

- Oczywiście. Rozumiem, że może to dla pani być szok.

Jednak, dla dobra śledztwa, czy mogłaby pani przyjechać do miejskiej kostnicy i

zidentyfikować ofiarę?

- Kiedy? - spytała krótko.

- Jak najszybciej - odpowiedział szczerze funkcjonariusz - ofiara nie miała przy sobie

dokumentów, pani numer znaleźliśmy w „ulubionych”, dlatego spodziewamy się, że pomoże

pani w identyfikacji.

- Proszę mi powiedzieć, czy to jest młody mężczyzna, przed trzydziestką, dobrze

zbudowany?

- Nie - rzekł krótko - ofiarą jest kobietą!

Nicci machinalnie odłożyła słuchawkę, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszała. Kogo

miała zatem zidentyfikować? Jaka kobieta mogła być z nią na tyle blisko, by umieścić ją w

swoich ulubionych numerach?

Ponownie przypomniało się jej tajemnicze zdjęcie sprzed kilkunastu miesięcy. Layla!

Weszła do zimnego pokoju wypełnionego metalowymi szafami. Miała świadomość,

że w każdej z wielkich „szuflad” znajduje się martwy człowiek.

Chyba pierwszy raz do jej świadomości dotarło, co dzieje się z ludźmi w pierwszych

godzinach po śmierci.

Czy wszyscy tu trafiają? Chyba tak... Nie ma podziału na dobrych i złych,

zasługujących na śmierć lub życie...

Towarzyszący jej mężczyzna podszedł do prostego, metalowego stołu, zgrabnym

ruchem podniósł rąbek prześcieradła i ukazał twarz leżącej tam kobiety.

Nicci zakręciło się w głowie, a przed oczyma ukazało się jednocześnie tysiące

wspomnień. Bijące dotąd radością oczy były zamknięte... Szczęśliwa twarz mroziła chłodem i

powagą swego wyrazu...

Zdawała się być wykuta w marmurze. Miodowe włosy, które do tej pory delikatnie

okalały znajome oblicze, zostały zebrane z tyłu głowy i leżały bez życia, tak samo jak i ich

właścicielka...

Załkała. Nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku uznawanego za rozpoznawalne

słowo czy zdanie. Ból zrodzony gdzieś w głębi duszy, znalazł ujście poprzez nieopanowany

szloch. Sama nie mogła zrozumieć jak to się stało.

background image

Widywała już zmarłych, była obecna przy wielu ostatnich tchnieniach. Do tej pory

śmierć jawiła się niczym poetyczne doznanie, teraz wyglądała zupełnie inaczej. Była

bezdusznym stanem, w którym prędzej czy później wszyscy powinni się znaleźć.

- Czy rozpoznaje ją pani? - spytał po chwili milczenia mężczyzna.

Nie mogła tego powiedzieć na głos, nie mogła przyznać, że Layla nie żyje! Kiwnęła

jedynie głową, w ten niemy sposób przyznając, że tak...

- Jak zginęła?

To zdanie, chociaż wypowiedziane przez Nicci, dla niej samej brzmiało jak zadane

przez kogoś obcego.

Nie wiedziała skąd dochodził ten spokojny, jednostajny niemal dźwięk.

- Ustalimy to na podstawie wyników sekcji. Na razie chcieliśmy poznać tożsamość

zmarłej.

- Rozumiem, ale co uznajecie wstępnie za przyczynę?

- Wykrwawienie się...

Nawet nie słuchała dalej! Wiedziała, że sama dopadnie zabójcę, zanim policja

wpadnie na jego ślad.

Ta zbrodnia na pewno nie pozostanie przez echa!

Ciszę popołudnia przerwał telefon...

- Co do ciężkiej cholery wyprawiasz? - zabrzmiał w telefonie zdenerwowany głos

Grega - odwołujesz wszystkie, nawet najbardziej prestiżowe zlecenia?

Jeszcze nie jesteś wspólnikiem, by pozwalać sobie na takie akcje! Lata ciężkiej pracy

nie nauczyły cię profesjonalizmu?

- Witaj Greg - odezwała się, gdy skończył swój wywód - zważywszy na to, iż

musiałam dziś zidentyfikować w kostnicy ciało mojej najlepszej przyjaciółki...

Jęk po drugiej stronie słuchawki stłumił jej słowa.

- Nicci, dobrze się czujesz? Nie wiedziałem.

Przepraszam...

- Sama nie wiem, co czuję - przyznała szczerze - jeszcze do końca nie mogę uwierzyć

w to, co się stało.

Nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby zamordować Laylę. Zaledwie kilka dni temu

rozmawiałyśmy o możliwości zrobienia jej portfolio, a dziś jej tu nie ma.

Przynajmniej nie w sensie fizycznym...

- Słuchaj, zrobimy tak... Najważniejsze zlecenia przełożymy na przyszły tydzień. Sam

osobiście się tym zajmę, a drobnicę zostawimy początkującym fotografom. Ty odpocznij

background image

trochę. Może gdzieś wyjedź, zmień otoczenie...

- Dzięki Greg, ale zostanę i postaram się pozbierać do przyszłego tygodnia.

- Gdybyś czegoś potrzebowała, czegokolwiek, daj znać.

Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by ci pomóc.

- Będę pamiętać... myślę, że po prostu potrzebuję chwili czasu dla siebie. Muszę

pożegnać się z Laylą i pogodzić się z faktem, że już jej nie ma.

- Umówić cię z jakimś dobrym terapeutą?

- Nie! - Zaprotestowała natychmiast - po prostu pewne rzeczy wymagają czasu... -

rzekła na pożegnanie.

Nie odkładając słuchawki wybrała numer telefonu...

- Lex, potrzebuję cię. Teraz, natychmiast!

- Kochanie, ja też tęsknie, ale muszę tu zostać jeszcze dwa dni - rzekł przepraszająco.

Mogła go sobie z łatwością wyobrazić. Z pewnością nieznacznie skrzywił brew i miał

lekko zmartwiony wyraz twarzy. Zawsze ciężko przeżywali rozstania spowodowane

wyjazdami służbowymi.

- Layla nie żyje - powiedziała krótko.

- Co? Jak to się stało?

- To ktoś z naszych...

- Niemożliwe, wszyscy wiedzą, że to nasz teren. Nie widziałem nikogo od pamiętnej

pierwszej randki!

- I właśnie od tego jegomościa, który uroczyście „otworzył” nasze spotkanie wiem, że

w mieście pojawił się ktoś nowy. Ktoś, kto wypytywał o mnie!

- Niemożliwe!

- A jednak! Podobno jestem poszukiwana i, jak miałam okazję się przekonać, ktoś jest

w stanie słono zapłacić za wszelkie informacje - rzekła, obracając w dłoni złotą monetę.

- Przyleć do mnie - poprosił niespodziewanie - zarezerwuję ci najbliższy lot.

- Nie - odpowiedziała nieco wbrew sobie - muszę się tym zająć. Nie będę uciekać jak

jakiś tchórz.

- Nicci! Zwariowałaś? A co, jeśli ten ktoś zrobi ci krzywdę? Czy pomyślałaś, co ja

będę czuł? Nie chcę rozpoznawać w kostnicy twojego ciała!

- Spokojnie, nie będę się narażać bez powodu, po prostu chcę się nieco rozejrzeć w

terenie.

- Zrywam kontrakt i wracam - rzekł niespodziewanie Lex.

- Nie! - zaprotestowała ponownie - tylko go namierzę, ale z jakimikolwiek decyzjami

background image

poczekam na twój powrót.

- Jesteś pewna?

- Tak. Musze coś zrobić, bo inaczej zwariuję.

- Pojutrze wracam do domu. Obiecuję ci, że odnajdziemy mordercę Layli.

Idąc ciemną alejką rozglądała się uważnie wkoło. Każdy, nawet najmniejszy szmer,

mógł mieć znaczenie. Najdrobniejszy przedmiot mógł udzielić odpowiedzi na wiele z

kłębiących się w jej głowie pytań. A każda poszlaka była w stanie zaprowadzić ją do

człowieka, którego szukała.

Światło latarni sączące się słabo ze starej żarówki, zdawało się budować atmosferę

tajemnicy i grozy. W innej sytuacji pewnie wyciągnęłaby z torby aparat fotograficzny i

zrobiła kilka ujęć, teraz jednak nie miała czasu, ochoty ani siły na zajmowanie się artystyczną

stroną wieczoru.

Wyruszyła na polowanie. Miała cel i musiała go zrealizować, by dusza Layli mogła

znaleźć wieczny spokój. Być może również po to, by ona poczuła się oczyszczona z poczucia

winy. Nie ma bowiem wątpliwości, że Layla zginęła za przyjaźń z nią. Miała być przynętą,

która wyciągnie ją z ukrycia.

- Pokaż się... przecież od dawna mnie szukasz - wyszeptała w nicość.

Odpowiedziała jej cisza. Tak głucha, iż trudno było uwierzyć, że znajduje się w

centrum ogromnego miasta.

Brakuje jedynie złowieszczego pohukiwania sowy - pomyślała nieco ironicznie,

dostrzegając niejako komizm sytuacji...

- Jestem tutaj - zachęciła ponownie.

I tym razem nie otrzymała odpowiedzi... Gdyby tylko wiedziała, gdzie ten drań dopadł

Laylę, wtedy byłoby jej dużo łatwiej. Trafiłaby bez problemu na jego ślad.

A co jeśli mordercą była kobieta? Dlaczego dotąd nie wzięła tego pod uwagę?

Przecież to zupełnie prawdopodobne! Potraktowała całą ta sytuację, jak zabawę w kotka i

myszkę.

Zdecydowała się wrócić do parku, w którym wczoraj po raz ostatni rozmawiała z

jedynym człowiekiem, który widział poszukiwaną przez nią osobę.

Chodził jak obłąkany po całym mieście.

Momentami miał ochotę po prostu siąść i odpocząć, ale wiedział, że nie ma na to

czasu. Musiał ją znaleźć.

Jeszcze dziś! Nie może dłużej zwlekać. Przed nastaniem świtu powinna zostać

zlokalizowana...

background image

Nadal nie wiedział, jak osiągnąć swój cel.

Wczorajsze niespodziewane spotkanie jedynie namieszało mu w głowie. Czy ta, której

szukał, była rzeczywiście małą, drobną, niepozorną kobietką, która z pozoru nie dawała sobie

rady z życiem w wielkim mieście?

Dostrzegł kruka siedzącego nieruchomo na gałęzi drzewa. Znawca symboliki

doszukałby się w nim zwiastuna śmierci i wojny... I z pewnością by się nie pomylił. To

właśnie nadejdzie, jeśli tylko się nie pośpieszy... Wiedział, że dzierży w dłoniach przyszłość

świata i swojej rasy.

Przez moment zapatrzył się na tego niezwykłego ptaka, będącego według wierzeń

starosłowiańskich nośnikiem dusz zmarłych. Czy i ten egzemplarz czekał na jakiegoś

nieszczęśnika?

Odwrócił się nagle i ruszył przed siebie.

Nie czas teraz na czysto teoretyczne dywagacje - upomniał się - na to przyjdzie czas

później, jeśli jej nie znajdzie...

Nagle kruk zakrakał w takt jego kroków, jakby próbując przekazać mu najnowsze

wieści... Zupełnie, jakby był jednym ze słynnych towarzyszy Odyna...

Tylko którym? Myślą czy pamięcią? I co najważniejsze, co chciał mu przekazać...

Poczuła słodki zapach krwi przemieszany z orientalnymi perfumami, jakich zwykle

używała Layla.

Pytanie tylko czy to nie jej udręczona wyobraźnia pozwoliła jej wywęszyć

oczekiwany zapach.

Kręciła się wkoło, bez chociażby zarysu planu działania. Szła przed siebie, na oślep,

płonąc chęcią zemsty. Ten, który dopuścił się tego czynu nie zasługiwał bowiem w jej opinii

nawet na odrobinę litości. Powinien zostać zlikwidowany, by już nigdy, nikogo nie

skrzywdził.

Nagle przystanęła i wsłuchała się w odgłosy miasta, które tętniło życiem wieczorową

porą.

Usłyszała śmiech, płacz, radosny śpiew i smutne zawodzenie... Nieme szepty i głośne

wołanie o pomoc.

Dźwięki mieszając się ze sobą traciły swoją indywidualność, stapiając się w jedną

całość.

I właśnie z tej, jakże znajomej, tonacji wychwyciła coś jeszcze; coś, co do tej pory

pozostawało niesłyszalne. Ciche bicie serca...

Powolne... Niemiarowe... Bum... Cisza... Po kilku sekundach znowu... Bum... Oddech

background image

i kolejne... Bum...

Zbyt wolne... Zbyt niespiesznie, by należało do przeciętnego śmiertelnika... Bum...

Kolejny raz przebiło się przez dźwięki miasta... Bum... Zdawało się ją przywoływać...

Ten dźwięk działał hipnotyzująco... Było niemal jak szept, przywołujący ją do siebie...

Bum... Chodź tutaj... Bum... Odnajdź mnie... Bum... Tutaj się ukryłem... Bum... Znajdziesz

mnie?

Szła przed siebie, nie patrząc na otoczenie...

Podążała za zwodniczym głosem, kryjącym się w ciemności... Przestała zwracać

uwagę na ludzi i inne dźwięki... Tak, jakby nagle ktoś wyłączył jej wszystkie zmysły

postrzegania... Była jak ćma lecąca dokładnie w stronę płomienia świecy... Nie potrafiła

dostrzec zbliżającego się niebezpieczeństwa...

Wypatrzył ją w tłumie... Zachowywała się jak człowiek, który utracił resztki rozumu...

Gnała przed siebie, nie patrząc jak i dokąd idzie. Bezwiednie przepychała się przez tłum

ludzi, potrącając ich, a nawet przewracając. Szła jak taran, który niszczy wszystko, co

napotka na swojej drodze...

Gdy podszedł bliżej, poczuł jej wściekłość.

Chęć krwi i zemsty bijąca od niej, pachniała niczym najbardziej odurzające perfumy.

Przystanął na moment i wziął głęboki oddech... Tak... Nie mógł się mylić...

Wreszcie ją znalazł. Po tylu straconych nocach, spędzonych na bezskutecznych

poszukiwaniach, sama odnalazła go w tłumie. Za kilka chwil jej przeznaczenie powinno się

dopełnić...

Ruszył jej śladem, próbując pozostać niezauważonym. Na podstawie jej gestów

ocenił, iż posiadała drobne, lecz sprężyste ciało dwudziestokilkulatki... Jej długie ciemne

włosy powiewały na wietrze, niczym złowróżbna flaga na statku pirackim wpływającym do

nieochranianego portu... Nie mógł tylko dostrzec jej oczu, a przecież z nich mógłby odczytać

najwięcej... Spokojnie, wszystko w swoim czasie... Przecież i na to przyjdzie pora...

Na moment rozproszył go chichot kilku nastolatek przyglądających mu się odważnie...

Młode, piękne... Chociaż nie do końca niewinne... To nie czas na głupoty. Miał ważniejsze

sprawy do załatwienia, przyjemności mogły jeszcze trochę poczekać...

Bum... Bum... Bum... Nieregularne bicie serca stawało się coraz głośniejsze... Bum...

Bum... Bum...

Czuła, iż jest prawie na wyciągnięcie jej dłoni... Bum...

Bum... Bum...

Zaczęła gorączkowo rozglądać się po okolicy.

background image

Dopiero teraz zorientowała się, że jest w środku miejskiego parku, tuż nieopodal

jeziora... Światło latarni w tym miejscu było przytłumione przez rozrastające się na wszystkie

strony gałęzie drzew, pnących się w górę w jedynej oazie zieleni, otoczonej dżunglą

betonowych budynków.

Bum... Bum... Bum... Znowu to usłyszała...

Całkiem blisko... Bum... Bum... Bum... Nie mogła przestać wsłuchiwać się w ten

dźwięk... Bum... Bum...

Bum... Było w tym coś niezwykłego, czego nie potrafiła określić... Bum... Bum...

Bum... Znowu straciła kontrolę nad swoim ciałem, popychającym ją w stronę źródła tej

tonacji...

Półmrok parku został rozświetlony nagłym blaskiem. Za chwilę kolejnym i jeszcze

następnym...

Poczuła się jak oślepione zwierzę zwabione w pułapkę...

Odruchowo osłoniła oczy dłonią, jednocześnie przygotowując się na atak... Żaden cios

jednak nie nastąpił...

- Przestraszyłem panią? - spytał mężczyzna stojący za rogiem - przepraszam

najmocniej.

Dziwny dźwięk umilkł.

Wróciła do rzeczywistości.

- Nic się nie stało - rzekła pośpiesznie, patrząc w ślad za znikającym w torbie

aparatem fotograficznym.

- Nie sądziłem, że ktoś tu będzie o tej porze - odpowiedział szczerze - i chciałem

wypróbować kilka ujęć.

Dopiero teraz mu się przyjrzała. Włosy niestarannie upięte w kitkę, ciemne oczy,

masywna postawa... Już go gdzieś widziała...

Grandes! Niedoszły twórca portfolio Layli!

- Zmieniasz specjalizację, Max? - spytała, kładąc nacisk na jego imię.

Teraz i on zatrzymał na niej swój wzrok na dłużej.

- Nicci? Nasza wschodząca gwiazda fotografii? Pupilek Grega?

- Co do roli pupilka, to nieco bym polemizowała, jednak...

Nie dane było jej dokończyć swych słów, mężczyzna przerwał jej raptownie...

- Nie bądź taka skromna, wiele osób w naszych kręgach dorabia się pozycji dzięki

„plecom”...

- Mówisz na podstawie własnych doświadczeń? - tym razem to ona weszła mu w

background image

słowo.

Spodziewała się ciętej odpowiedzi, jednak, wbrew oczekiwaniom, nie otrzymała jej...

Kryjąc się za drzewem, zobaczył ją ponownie.

Rozmawiała z jakimś mężczyzną... Niestety byli zbyt daleko, by mógł usłyszeć, o

czym dyskutują...

Poczuł zazdrość... Tak długo jej szukał... Czekał na ten dzień... To on powinien być na

miejscu tego mężczyzny.

Zresztą, co to za mężczyzna... Koło trzydziestu pięciu lat, z włosami niechlujnie

związanymi w kitkę...

Zaraz, zaraz... Już go gdzieś widział... Przez moment skupił się, by go sobie

przypomnieć... Uświadomił sobie, że to ten jegomość kilka dni wcześniej usiłował zaprosić

go na kawę! Jakże ten świat jest mały... Cóż, kto, jak kto, ale ten narcyz z pewnością nie

należy do najgroźniejszych typów stąpających po tej ziemi... Oby tylko nie rozmawiali zbyt

długo... Nie ma co marnować czasu, skoro dziś, podczas pełni, przeznaczenie co najmniej

kilku osób miało się dopełnić...

Bum... Bum... Bum... Znowu usłyszała ten dźwięk... Zagłuszył słowa wypowiadane

przez Maxa...

Bum... Bum... Bum... Splatało się w jedną melodię z biciem jej serca... Bum... Bum...

Coraz wolniej i wolniej... Bum... Bum... Powoli zaczynała tracić oddech... Bum... Bum...

Świat wirował wokół niej...

Bum... Zarysy drzew powoli zaczęły znikać za mgłą, która przysłoniła jej oczy...

Bum... Poczuła jak upada...

Bum... Ostatkiem sił dostrzegła pełnię księżyca oświetlającą niezacienione części

trawnika... Bum...

Ostatni raz poczuła, jak bije to tajemnicze serce, które teraz zatrzymało też bicie jej

własnego... Odpłynęła w nicość...

Zauważył, jak jej ciało powoli osunęło się na ziemię...

Było w tym tak dużo gracji, iż w pierwszym momencie nie zorientował się, o co

chodzi... Dopiero, gdy dostrzegł jak mężczyzna pochyla się nad jej ciałem, zrozumiał

wszystko... Nie docenił przeciwnika, oceniając go po pozorach!

Ruszył przed siebie, wiedząc, że nie ma czasu do stracenia. Liczyła się każda sekunda.

Jego oliwkowa cera, w zestawieniu z czernią szat, zalśniła niczym złoto w promieniach

księżyca. Poruszał się bezgłośnie, próbując jak najszybciej zbliżyć się do bohaterów

wieczoru. Po kilku chwilach z impetem uderzył ramieniem w pochylonego mężczyznę,

background image

przewracając go na ziemię...

Gwałtownie złapała oddech, próbując zaczerpnąć chociażby odrobiny powietrza...

Poczuła jak tlen napełnia jej płuca i przywraca właściwą akcję serca. Nie bardzo rozumiała,

co stało się przed chwilą...

I dlaczego tych dwóch mężczyzn walczy metr od niej.

Jednym z nich był lubieżny fotograf, drugiego natomiast nigdy wcześniej nie widziała.

Poczuła dziwną siłę, bijąca od nieznajomego.

Bez chwili wahania wiedziała, że jest taki sam jak ona... Zdawała sobie sprawę, że to

o nim słyszała tuż przed morderstwem przyjaciółki... Z pewnością to on jej szukał... Do

rozstrzygnięcia pozostała tylko jedna, najważniejsza kwestia... Czy to on zabił Laylę, nie

mogąc znaleźć jej?

Nie bardzo wiedziała, po której stronie się opowiedzieć. Fotografa, któremu można

było zarzucić jedynie brak profesjonalizmu i jakichkolwiek zasad moralnych, czy też

tajemniczego nieznajomego...

Po chwili los sam udzielił jej jednoznacznej odpowiedzi... Nieznajomy został

przygwożdżony do ziemi i nie mogąc się ruszyć, został skrępowany dłońmi Grandesa... Było

to dość zaskakujące, zważywszy posturę fotografa...

Ciszę nocy przeszył złowieszczy chichot...

Jeszcze nigdy takiego nie słyszała... Nawet w starych, hollywoodzkich horrorach

śmiech maniakalnych naukowców brzmiał dużo bardziej sympatycznie...

Wykonał gwałtowny ruch, a do jej świadomości dotarł dźwięk łamanych kości...

Bezimienny bohater stracił życie w nieudolnej próbie ratowania jej osoby...

Spojrzała na pozostającą w cieniu twarz Maxa...

Dostrzegła na niej grymas wściekłości i chęci zemsty...

- Znalezienie cię w tym tłumie dużo mnie kosztowało...

Ciekawe czy też będziesz bronić się tak zawzięcie, jak Layla? - wyszeptał idąc w jej

kierunku.

Te słowa sprowokowały ją do działania... W jednej chwili poderwała się na nogi i

napinając mięśnie przygotowała się do walki... Nie bardzo wiedząc, z kim tak naprawdę ma

do czynienia...

Zaatakował błyskawicznie, jednak udało się jej uchylić przed ciosem zadanym przez

jego pięść.

Wykonując unik, uderzyła go kolanem w bok. Lekko się skrzywił, jednak nie

wyglądało na to, by wyrządziła mu jakąś większą krzywdę.

background image

Będzie dużo trudniej, niż sądziłam - pomyślała uchylając się przed kolejnym razem.

- Po co walczysz? - zapytał, a w jego głosie można było usłyszeć lekką zadyszkę.

Czyli jednak on też się męczył, a błyskawiczne ruchy, kosztowały go wiele energii.

- Dlaczego zabiłeś Laylę, skoro chciałeś dopaść mnie?

- Byłaś zbyt ostrożna... Maskowałaś się... Nie mogłem cię wyczuć... Musiałem być

pewny... - sapał w przerwach między kolejnymi ciosami.

- Pewny czego? - spytała, próbując to wszystko zrozumieć.

- Że ty jesteś wybraną, którą muszę zlikwidować! - odpowiedział, uderzając ją w bok.

Przez całą tą rozmowę zdekoncentrowała się i pozwoliła się trafić.

- Wybraną? O czym ty mówisz?

Mężczyzna zatrzymał się na chwilę i zaśmiał radośnie.

- To znaczy, że twój niedoszły wybawca nic ci nie zdradził? - spytał, wskazując na

leżącego na trawie mężczyznę.

- Pierwszy raz go widzę - przyznała szczerze, próbując złapać oddech, co skutecznie

utrudniał jej ból w żebrach.

- Będzie prościej, niż przypuszczałem - ucieszył się, łapiąc ją niespodziewanie za

krtań - skończymy to tu i teraz! Symbolicznie! W cieniu pełni księżyca...

Przygwoździł ją do drzewa i powoli zaciskał dłoń na jej krtani. Znowu usłyszała

charakterystyczny dźwięk, który przywiódł ją tutaj... Bum... Bum... Bum...

Poczuła jak palce miażdżą jej tchawicę... Bum... Bum...

Znowu poczuła brak powietrza... Bum... Odpływała w nicość... Dostrzegła światło i

usłyszała radosny śmiech Layli, która biegła jej na spotkanie... Poczuła ciepło...

Nagle została wyrwana ze świata tych niecodziennych doznań i z powrotem znalazła

się na ziemi... Leżała pod drzewem... Rozejrzała się za swoim prześladowcą. Dostrzegła go

kilka metrów dalej...

Przygwożdżonego do ziemi przez dwóch mężczyzn.

Jednym z nich był jej tajemniczy wybawca, drugim...

Lex!

Poderwała się z trawy i chwiejnym krokiem podeszła w ich kierunku... Sama nie

wiedząc, co robi, chwyciła Maxa za gardło, tak samo jak on kilka chwil temu i wbiła w nie

swoje paznokcie... Krew zaczęła ściekać po jej palcach, ale nie zwracała na to uwagi...

Poczuła w sobie moc, która z każdą chwilą przybierała na sile... Mężczyźni odsunęli

się na bok, obserwując całą scenę z pewnej odległości...

- Nie wiem, kim lub czym jesteś... Nie wiem, w jaki sposób potrafisz kontrolować

background image

bicie mojego serca, ale wiem, że dla kogoś takiego jak ty nie ma tutaj miejsca!

To miasto znajduje się pod moja opieką i tak pozostanie! - mówiła spokojnie,

zatapiając w nim swe „szpony”, coraz głębiej i głębiej...

- Nie potrafiłaś nawet obronić swojej przyjaciółki - zaśmiał się, dławiąc się...

- Fakt, ale przynajmniej potrafię ją pomścić! - rzekła, uśmiechając się delikatnie.

Jej kły zabłysły w świetle księżyca, by po chwili zatopić się w jego krtani... Krew

miała kwaśny smak...

W niczym nie przypominała jakże znanej jej słodyczy śmierci..

- Nie myśl, że wygrałaś - wyszeptał ostatkiem sił - po mnie przyjdą następni...

Sprytniejsi... Z nami wszystkimi nie wygrasz!

Tymi słowami zakończył swój żywot. Jego ciało wyzbyło się ducha, który jeszcze

chwilę temu w nim był, sterował jego ruchami i myślami... Ta mała cząstka odleciała daleko,

stając się częścią wszechświata...

Odwróciła się w kierunku Lexa i tajemniczego mężczyzny, który prawdopodobnie

ocalił jej życie...

- Dobrze panowie, czy teraz ktoś może mi wyjaśnić, co tu właściwie zaszło?

Obydwaj spojrzeli na siebie, jednak żaden nie miał ochoty zabrać głosu.

- Na mnie nie patrz - odpowiedział w końcu jej ukochany - złapałem pierwszy

samolot, wiedząc, że nie poczekasz do mojego powrotu... I oczywiście się nie myliłem!

- Jestem tu by cię ochronić, to moje przeznaczenie... - odezwał się Ashran.

Cisza nocy została przerwana przez lekko poirytowany głos Lexa:

- Przykro mi, ale ta fucha jest już obstawiona!

Czyli jednak jest o mnie zazdrosny - pomyślała z czysto kobiecą radością Nicci,

zupełnie zapominając o wydarzeniach sprzed kilku chwil.

- Może dama powinna o tym zadecydować - zasugerował nieznajomy, czarująco

uśmiechając się do niej.

- Dama zdecydowanie posiada już swego obrońcę - odezwała się cicho - niemniej

jednak dziękuję bardzo, prawdopodobnie ocalił mi pan życie...

- Nie pierwszy i nie ostatni raz - odparł szczerze - polowanie na pannę Nicci dopiero

się rozpoczęło, a stawka jest zbyt wysoka, by odwołano je bez poważnego powodu... - rzekł,

odchodząc w stronę ciemnego zakątka nieoświetlonego przez księżyc...

Jakby chciał skryć się w najciemniejszym mroku nocy.

- Co pan ma na myśli? - spytał Lex, nawiązując do ostatnich słów tajemniczego

mężczyzny...

background image

- Dowiecie się we właściwym czasie, gdy księżyc zalśni najjaśniejszym blaskiem... Do

zobaczenia.

Już miał „rozpłynąć się” w czarnej czeluści zarośli, gdy nagle zatrzymał się i

odwróciwszy się spojrzał na Lexa.

- Pilnuj jej dobrze - doradził.

Chwilę później już go nie było. Para zakochanych została sama, a pełnia księżyca

spowijała swą poświatą cały park, który mimo wszystko wyglądał mrocznie, jakby skryty w

cieniu...

Poprzednie przygody Nicci:

„Winiąc pełnię księżyca” Monika Hołyk

Inne powieści autorki:

„Niepokorna dziedziczka” Monika Hołyk

„Fotografia z wakacji” Monika

HołykArora

Przewodniki turystyczne:

„Phuket dla początkujących” Monika Hołyk

„Jukatan opowiedziany

fotografiami...”

Monika

HołykArora

www.monikasjourney.com

https://www.facebook.com/MonikaHolykArora https://twitter.com/monikasjourney

background image

background image


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Hołyk Arora Monika Kopciuszek w Singapurze
Monika Hołyk Arora Miłość na gwiazdkę
Pozyja Księżyc Pełni
Księżyc w pełni
Tajemnice księżyca, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
pytania- r cieniuj , stoma 3 rok, farmakologia
Wypracowanie,?lladyna, Na podstawie poniższego fragmnetu oraz znajomości?łej lektury napisz charakte
2013 Astrologiczny Kalendarz Księżycowy
Jesensky M , Leśniakiewicz R Powrót do księżycowej jaskini
Monika2
Światło księżyca
96 Jaka funkcje pelni ucho srodkowe
O DWÓCH TAKICH CO UKRADLI KSIĘŻYC, Kronika
zycie w cieniu depresji
Prorocy pełni natchnienia (hymn brew 1)
Alicyn Watts Księżycowa piosenka
Na księżycu Jowisza może istnieć życie

więcej podobnych podstron