background image

Lek na raka - czosnek i kapusta 

 

 

Jego recepta na raka to czosnek, maszynka do golenia, pęseta i kapusta. Libijski fizyk 
wyszkolił juŜ ponad setkę Polaków, którzy jego metody wprowadzają w Ŝycie. Inni 
uzdrowiciele nowotwory leczą prądem albo przypalają ogniem. Niestety pacjentów, 
którzy ulegają mrzonkom znachorów równieŜ nie brakuje. 
 

George Elias Ashkar miał sześć lat, kiedy obiecał znaleźć lek na raka. To, nad czym 
medycyna głowi się po dziś dzień, on odkrył juŜ sześć lat później, kiedy miał zaledwie 
dwanaście lat. Niepotrzebne mu były laboratoria i wieloletnie testy. Wystarczyło, Ŝe przypalił 
mleko, przygotowując jogurt dla matki. Z wierzchu smakowało wyśmienicie, spalenizną czuć 
było tylko wtedy, kiedy Ashkar sięgnął łyŜką na spód szklanki. Dwunastolatek zrozumiał 
wtedy, Ŝe musi tylko oczyścić "wodnistą część krwi", Ŝeby wyleczyć chorobę.  

Dziś starszy, siwy jak gołąbek męŜczyzna siada przed telewizyjną kamerą. Ubrany w szarą 
marynarkę oraz krawat niezgrabnie zawiązany pod szyją, łamaną angielszczyzną tłumaczy, 
jak pozbyć się raka. Mówi powoli, co chwila przełykając ślinę, jakby zasychało mu w gardle 
albo jakby kamera bardzo go peszyła. Głos mu drŜy, ale niezdarnie wypowiadane przez niego 
diagnozy i tak poraŜają.  

- To, co specjaliści onkolodzy mówią, jest w stu procentach kłamstwem. To, co specjaliści 
onkolodzy robią, jest w stu procentach złe. Specjaliści onkolodzy w pełni świadomie 
wykorzystują radioterapię i chemioterapię w celu zabijania ludzi i zarabiania pieniędzy. To 
bardziej przypomina rozbój niŜ leczenie - mówi ten libijski fizyk i robi dłuŜszą pauzę, jakby 
chciał, Ŝeby wszyscy go dobrze zrozumieli.  

Czosnek i kanapka z kapusty 
Ashkar neguje kuracje onkologiczne. Jego recepta na raka to czosnek, maszynka do golenia, 
taśma klejąca, pęseta, kapusta i ciecierzyca. Chorym doradza tworzenie na ciele sztucznych 
ran, najlepiej na łydce. Czosnek przykładany do skóry ma utworzyć pęcherz, który po 
usunięciu martwego juŜ naskórka otwiera drogę do systemu limfatycznego, siedliska 

background image

kancerogenów, czyli związków chemicznych, które według Ashkara odpowiadają za 
powstawanie nowotworów. Potem wystarczy do środka rany wkładać codziennie ziarno 
ciecierzycy i przykładać "kanapkę" z chusteczki i kapusty.  

- Z rany będzie wydobywać się płyn, ropa i zainfekowana krew. To wszystko jest wewnętrzną 
infekcją wydostającą się z ciała. Nie myl jej z zewnętrzną infekcją, która nigdy nie nastąpi, 
dopóki ziarno ciecierzycy jest wewnątrz rany. Zmiana koloru, opuchlizna wokół rany, silny 
ból – to wszystko normalne. Nie panikuj. To przejdzie - przekonuje libijski znachor.  

Czosnkowa kuracja moŜe trwać nawet półtora roku.  

- Właśnie tyle czasu pacjenci ze zdiagnozowanym nowotworem najczęściej zwlekają z 
podjęciem leczenia. Kiedy zgłaszają się do lekarza za pierwszym razem, nowotwór jest 
jeszcze w fazie rozwoju. Nie podejmują leczenia, a później juŜ do nas nie przychodzą, juŜ są 
wnoszeni na noszach z rozległymi przerzutami choroby. Dla wielu na ratunek jest juŜ za 
późno - mówi Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii.  

Meder nie owija w bawełnę. Praktyki współczesnych szarlatanów nazywa ostro - 
ciemnogrodem, kryminałem, zbrodnią. Szkopuł w tym, Ŝe tego typu praktyki uzdrowicielskie 
na stałe wpisały się w pejzaŜ leczenia onkologicznego w naszym kraju. Tylko w tym roku 
George Elias Ashkar gościł w Polsce trzy razy. O swojej metodzie opowiadał m.in. w 
Lublinie, Krakowie, Bełchatowie, Opolu, Podkowie Leśnej czy w Poznaniu. Oprócz 
pogadanek prowadził teŜ kursy dla osób, które jego teorie chcą wprowadzać w Ŝycie. W 
całym kraju juŜ grubo ponad sto osób ukończyło takie szkolenie. RozłoŜone na dwa dni, trwa 
zaledwie kilka godzin. Po jego zakończeniu uczestnicy dostają certyfikaty, które uprawniają 
ich do stosowania kuracji proponowanej przez Ashkara. Libijczyk ma w planach kolejne 
szkolenia w Polsce, tym razem w połowie przyszłego roku.  

Jednak nie tylko on odkrył receptę na bolączki współczesnej medycyny (Ashkar "leczy" teŜ 
m.in. AIDS i astmę). Samozwańczych uzdrowicieli nie brakuje. Onkolodzy mówią o 
przypadkach pacjentów z rozpoznaną chorobą nowotworową, których znachorzy leczyli za 
pomocą prądu, tajemniczych mikstur, a raka chcieli pozbyć się z organizmu przypalając go 
ogniem.  

Opolscy lekarze wspominają męŜczyznę, który do specjalistów trafił z mięsakiem na udzie. 
Guz miał centymetr i jeszcze się przemieszczał. Konieczna była operacja. Pacjent jednak nie 
zgodził się na nią, a guza postanowił leczyć u szamanów. Po pół roku znów pojawił się u 
lekarza. Mięsak miał juŜ średnicę pięciu centymetrów i był nieruchomy. Lekarze byli 
zmuszeni amputować męŜczyźnie nogę.  

- Takie metody nigdy nie pomagają w leczeniu onkologii. Nie ma Ŝadnych naukowych 
przesłanek, które mówiłyby o tym, Ŝe czosnek leczy raka. Chory decydując się na takie 
praktyki tylko traci czas, który powinien poświęcić na prawdziwą terapię. Często niestety 
traci teŜ szansę na wyleczenie - mówi dr Emila Filipczyk-Cisarz, konsultant ds. onkologii 
klinicznej w województwie dolnośląskim.  

Terapia dla duszy 
Dlaczego więc Polacy zamiast słuchać lekarzy korzystają z usług znachorów? Zdaniem 
specjalistów przede wszystkim dlatego, Ŝe ulegają mrzonkom o cudownym uzdrowieniu, 
których Ŝaden lekarz nigdy nie wypowie. Często są teŜ zmęczeni i załamani długim leczeniem 

background image

szpitalnym, a karmieni wizją szybkiej poprawy zdrowia przez hipnozę czy bioenergoterapię 
ulegają manipulacji. Dla wielu to teŜ terapia dla duszy. Dopóki jednak chory nie rezygnuje z 
tradycyjnego leczenia i nie przyjmuje specyfików, które mogłyby doprowadzić do powikłań 
w jego kuracji, to często lekarze przymykają na takie praktyki oko. Dramat zaczyna się 
wtedy, kiedy pacjenci gabinety lekarskie omijają szerokim łukiem, wybierając wizytę u 
bioenergoterapeuty przyjmującego w hotelu. Nie tylko szukając recepty na raka.  

- Dla mnie bioenergoterapeuta był ostatnią deską ratunku. Chciałam wierzyć, Ŝe znajdzie 
przyczynę przez, którą nie mogę zajść w ciąŜe, Ŝe wreszcie doczekam się dziecka. Dziś sama 
czuje się jak dziecko, które uwierzyło w naiwne bajki - mówi Zofia Grzeszczyk z Łodzi.  

Uzdrowiciel umiejętnie rozbudzał jej nadzieję. JuŜ na pierwszym spotkaniu zapytał, czy mąŜ 
ma problemy z plemnikami. Zofia i jej mąŜ nie mogli uwierzyć, Ŝe tak szybko 
"zdiagnozował" problem Darka, cierpiącego na azoospermię. Uwierzyli w to "coś", w aurę, 
którą roztaczał wokół siebie terapeuta. Chętnie poddawali się jego masaŜom i wyznaczali się 
na kolejne wizyty, na których "specjalista" udraŜniał ich kanały energetyczne. KaŜda taka 
wizyta kosztowała ich kilkaset złotych. Skończyło się tym, Ŝe bioenergoterapeuta wyznaczył 
parze dokładną datę dni płodnych, w których Zofia na pewno miała zajść w ciąŜe. W sumie 
datę wyznaczał kilka razy. KaŜdą nieudaną próbę tłumaczył złą energią, która zbierała się 
wokół małŜonków, kiedy akurat starali się o dziecko.  

- Był niezłym aktorem, który jednak zakpił z naszych uczuć. Po kaŜdej jego prognozie 
byliśmy przekonani, Ŝe juŜ teraz nam się uda, Ŝe mamy szansę. Przekonywał, Ŝe udało mu się 
wprowadzić energię w niedroŜne nasieniowody Darka, Ŝe teraz na pewno doczekamy się 
potomka. Po kaŜdej nieudanej próbie wracało przygnębienie z coraz większą siłą. W końcu 
przestaliśmy pojawiać się u cudotwórcy. To była strata czasu - mówi kobieta, która nie 
zrezygnowała z marzeń o dziecku. Wraz z męŜem jest w trakcie kuracji in vitro.  

Znachorem zostaniesz w weekend 
Telefon komórkowy uzdrowiciela Zofii i Darka milczy jak zaklęty. Nie ma teŜ śladu po jego 
łódzkim gabinecie. Szkopuł w tym, Ŝe na jeden taki zlikwidowany gabinet przypada kilka 
nowo powstałych.  

Z szacunków Polskiego Zrzeszenia Naturoterapeutów Dyplomowanych wynika, Ŝe w Polsce 
juŜ nawet 90 tys. osób prowadzi działalność gospodarczą związaną z naturoterapią. 
Większość z nich to bioenergoterapeuci. Profesja traktowana jak zwykłe rzemiosło, w którym 
obowiązuje system nadawania tytułów mistrza i czeladnika.  

ś

eby zostać bioenergoterapeutą czy hipnotyzerem wystarczy góra kilka tygodni szkolenia. W 

sieci aŜ roi się od ofert nawet weekendowych kursów hipnozy. Kosztują od kilkuset do nawet 
kilku tysięcy złotych i zaledwie po kilku dniach pozwalają zdobyć certyfikat uprawniający do 
otworzenia firmy i "leczenia" uzaleŜnień, nałogów, bulimii, anoreksji, nadwagi, nerwic, 
depresji, lęków czy bezsenności.  

- Będzie tak jak z dopalaczami. Larum podniesie się dopiero wtedy, kiedy ktoś umrze po 
wizycie u takiego uzdrowiciela. Dziś nikomu nie przeszkadza to, Ŝe wszelkiej maści 
znachorzy działają właściwie bez Ŝadnego nadzoru - mówi dr Wojciech Szczęsny z 
bydgoskiej izby lekarskiej.  

background image

Paragraf 58 
Doktor Szczęsny od kilku lat walczy z plagą samozwańczych uzdrowicieli. Kiedy media 
opisywały seanse w bydgoskich hotelach prowadzone przez  filipińskiego szamana, 
nazywającego się "mistrzem bezkrwawych operacji, który nie zna choroby, na którą by nie 
pomógł", Szczęsny o jego praktykach powiadomił prokuraturę. Ta jednak uznała, Ŝe nie 
doszło do przestępstwa, bowiem Filipińczyk nie leczył, tylko masował pacjentów. Zresztą za 
ich zgodą.  

Takie decyzje prokuratury to nie nowość, a raczej reguła. W sprawie milczy teŜ Ministerstwo 
Zdrowia, choć zdaniem lekarzy ma instrumenty do tego, Ŝeby interweniować.  

- Paragraf 58 ustawy o zawodzie lekarza mówi wyraźnie kto moŜe leczyć pacjentów. 
Wyraźnie mówi teŜ jakie kary mogą spotkać tych, którzy łamią ustawę. A co innego robią ci 
wszyscy znachorzy jeśli nie łamią ustawy - pyta głośno Wojciech Szczęsny.  

Obowiązujące przepisy faktycznie określają, kto moŜe udzielać pomocy lekarskiej i definiują 
co jest świadczeniem zdrowotnym. Za takie uznaje się m.in. tradycyjne badanie lekarskie, 
rehabilitacje leczniczą czy terapię psychologiczną. O niekonwencjonalnych metodach 
leczenia w ustawach nie ma mowy.